Warga Jasmine - Moje serce i inne czarne dziury
Szczegóły |
Tytuł |
Warga Jasmine - Moje serce i inne czarne dziury |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Warga Jasmine - Moje serce i inne czarne dziury PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Warga Jasmine - Moje serce i inne czarne dziury PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Warga Jasmine - Moje serce i inne czarne dziury - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
2/565
===LUIgTCVLIA5tAm9PfklwQnNHZwprGXAbekt4SXg4UT9LLlw1VHoKZg==
Strona 3
Plik jest zabezpieczony znakiem wodnym
Strona 4
Strona 5
5/565
Strona 6
6/565
===LUIgTCVLIA5tAm9PfklwQnNHZwprGXAbekt4SXg4UT9LLlw1VHoKZg==
Strona 7
Tytuł oryginału: My Heart and Other Black Holes
Copyright © by Jasmine Warga, 2015
Copyright for the Polish edition © by Burda Publishing Pol-
ska Sp. z o.o., 2016
02-674 Warszawa, ul. Marynarska 15
Dział handlowy: tel. 22 360 38 42
Sprzedaż wysyłkowa: tel. 22 360 37 77
Redaktor prowadzący: Marcin Kicki
Tłumaczenie: Ewa Kleszcz
Redakcja: Renata Bubrowiecka
Korekta: Melanż, Agnieszka Więckowska
Skład i łamanie: Beata Rukat/Katka
Redakcja techniczna: Mariusz Teler
Projekt okładki: Katarzyna Ewa Legendź
Zdjęcie na okładce: Alan Graf/Getty Images
ISBN: 978-83-8053-135-2
Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie
w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie
w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie
Strona 8
8/565
w wystąpieniach publicznych – również częściowe – tylko
za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.
www.burdaksiazki.pl
Skład wersji elektronicznej: Michał Latusek
konwersja.virtualo.pl
===LUIgTCVLIA5tAm9PfklwQnNHZwprGXAbekt4SXg4UT9LLlw1VHoKZg==
Strona 9
Spis treści
Dedykacja
Motto
wtorek, 12 marca - 26 dni do końca
środa, 13 marca - 25 dni do końca
środa, 13 marca - 25 dni do końca
środa, 13 marca - 25 dni do końca
czwartek, 14 marca - 24 dni do końca
czwartek, 14 marca - 24 dni do końca
piątek, 15 marca - 23 dni do końca
sobota, 16 marca - 22 dni do końca
sobota, 16 marca - 22 dni do końca
poniedziałek, 18 marca - 20 dni do końca
środa, 20 marca - 18 dni do końca
Strona 10
10/565
czwartek, 21 marca - 17 dni do końca
piątek, 22 marca - 16 dni do końca
sobota, 23 marca - 15 dni do końca
sobota, 23 marca - 15 dni do końca
wtorek, 26 marca - 12 dni do końca
środa, 27 marca - 11 dni do końca
środa, 27 marca - 11 dni do końca
piątek, 29 marca - 9 dni do końca
sobota, 30 marca - 8 dni do końca
sobota, 30 marca - 8 dni do końca
sobota, 30 marca - 8 dni do końca
niedziela, 31 marca - 7 dni do końca
niedziela, 31 marca - 7 dni do końca
niedziela, 31 marca - 7 dni do końca
poniedziałek, 1 kwietnia - 6 dni do końca
poniedziałek, 1 kwietnia - 6 dni do końca
Strona 11
11/565
środa, 3 kwietnia - 4 dni do końca
czwartek, 4 kwietnia - 3 dni do końca
Od autorki
Przydatne strony i telefony
Przypisy
===LUIgTCVLIA5tAm9PfklwQnNHZwprGXAbekt4SXg4UT9LLlw1VHoKZg==
Strona 12
Ku pamięci Aidana Josa Schapery,
który kochał życie i uczył resztę z nas, jak je
kochać.
===LUIgTCVLIA5tAm9PfklwQnNHZwprGXAbekt4SXg4UT9LLlw1VHoKZg==
Strona 13
Prawdziwa podróż odkrywcza nie polega na
szukaniu nowych lądów,
lecz na nowym spojrzeniu.
Marcel Proust1
===LUIgTCVLIA5tAm9PfklwQnNHZwprGXAbekt4SXg4UT9LLlw1VHoKZg==
Strona 14
wtorek, 12 marca
26 dni do końca
Muzyka, zwłaszcza muzyka klasyczna, a już
w szczególności Requiem d-moll Mozarta, posiada
energię kinetyczną. Jeśli dobrze się wsłuchasz,
możesz rozpoznać drżenie smyczka nad strunami
skrzypiec, gotowego, by zagrać kolejne nuty,
wprawić je w ruch. A kiedy już te nuty znajdą się
w powietrzu, zderzają się ze sobą, iskrzą,
eksplodują.
Strona 15
15/565
Spędzam dużo czasu na rozmyślaniach, jakie to
uczucie umierać. Jak brzmi umieranie? Czy eks-
ploduję jak te nuty, wydam ostatni okrzyk bólu,
a potem zamilknę na zawsze? Czy może zamienię
się w szum elektryczności statycznej, który można
usłyszeć, jeśli człowiek wystarczająco się skupi?
Ale gdybym jeszcze nie fantazjowała o umi-
eraniu, to praca w call center Tucker’s Marketing
Concepts zdecydowanie by mnie do tego skłoniła.
Mają szczęście, że ta przypadłość rozwinęła się
u mnie już wcześniej – nie zażądam od nich
odszkodowania za złe warunki pracy.
Tucker’s Marketing Concepts to firma tele-
marketingowa mieszcząca się w piwnicy obskurnej
galerii handlowej, a ja jestem jej jedyną pracown-
icą, która nie była naocznym świadkiem upadku
Rzymu. Szare plastikowe stoły, prawdopodobnie
kupione hurtem w Costco, stoją w rzędach, każdy
Strona 16
16/565
pracownik ma swój telefon i komputer, a wszędzie
śmierdzi pleśnią i przypaloną kawą. Aktualnie
przeprowadzamy ankietę dla Paradise Vacations.
Chcą wiedzieć, co ludzie cenią sobie bardziej na
wakacjach: jakość jedzenia i napojów czy warunki
w pokojach hotelowych. Wybieram następny nu-
mer ze swojej listy: pani Elena George, zam-
ieszkała przy Mulberry Street.
– Halo? – rozbrzmiewa w słuchawce chro-
powaty głos.
– Dzień dobry, pani George. Nazywam się
Aysel i dzwonię z Tucker’s Marketing Concepts
w imieniu firmy Paradise Vacations. Czy ma pani
chwilkę, żeby odpowiedzieć na kilka pytań? –
W moim głosie brak melodyjności typowej dla po-
zostałych telemarketerów. Raczej nie należę do
wyróżniających się pracowników TMC.
Strona 17
17/565
– Mówiłam wam, żebyście przestali dzwonić
pod ten numer! – oświadcza pani George i odkłada
słuchawkę.
„Może pani uciekać, ale i tak się pani nie
ukryje, pani George”. Sporządzam notatkę w moim
rejestrze połączeń. Najwyraźniej pani George nie
jest zainteresowana dwutygodniowymi wakacjami
na Hawajach z szansą zakupu czasowego prawa do
własności wczasowej. Sorry, Paradise Vacations.
Wykonanie dwóch telefonów bez zrobienia
sobie przerwy jest ponad moje siły, więc
odwracam się w stronę komputera. Jedyną zaletą
mojej pracy jest darmowy, nieograniczony dostęp
do sieci. Klikam dwukrotnie w przeglądarkę
i loguję się z powrotem na Smooth Passages. To
w tej chwili moja ulubiona strona internetowa.
– Aysel – warczy pan Palmer, mój kierownik,
jak zawsze błędnie wymawiając moje imię.
Strona 18
18/565
Wymawia się je „Uh-zell”, a nie „Ay-zal”, ale jego
to nie obchodzi. – Ile razy ci mówiłem, żebyś nie
bawiła się komputerem? – Wskazuje na mój rejestr
połączeń. – Wciąż masz mnóstwo numerów do
obdzwonienia.
Pan Palmer to taki typ, którego całe życie mo-
głoby się odmienić, gdyby chociaż raz udał się do
innego fryzjera. Włosy ma przystrzyżone na
pieczarkę, w stylu charakterystycznym dla
patykowatych uczniów klasy szóstej. Naprawdę
mam ochotę mu powiedzieć, że fryzura na jeża
uwydatniłaby linię jego szczęki, ale chyba jest
całkiem szczęśliwy z panią Palmer i nie odczuwa
potrzeby zmian. Nie, pan Palmer nie przeżywa
kryzysu wieku średniego. Ale z niechęcią muszę
przyznać, że odrobinę mu zazdroszczę: jego
przynajmniej można naprawić. Kilka ciachnięć
Strona 19
19/565
nożyczkami i będzie jak nowy. Nie ma niczego
takiego, co mogłoby naprawić mnie.
– Co takiego? – pyta pan Palmer, kiedy za-
uważa, że się na niego gapię.
– Ma pan ładne włosy – wyjaśniam, obracając
się na krześle. Moja praca ma jednak dwie zalety:
darmowy internet i obrotowe krzesło.
– Hę? – dziwi się.
– Ma pan ładne włosy – powtarzam. – Myślał
pan kiedyś o tym, żeby ostrzyc się inaczej?
– Wiesz co? Zaryzykowałem, zatrudniając cię. –
Pan Palmer wymachuje pomarszczonym palcem
koło mojej twarzy. – Wszyscy w miasteczku
mówili mi, że będą z tobą kłopoty z powodu two-
jego… – urywa i odwraca wzrok.
„Z powodu twojego ojca” – kończę w myślach
rozpoczęte przez niego zdanie. Usta wypełnia mi
kwaśny, metaliczny posmak, który zaczęłam
Strona 20
20/565
rozpoznawać jako upokorzenie. Moje życie można
podzielić równo na dwie części: zanim mój ojciec
trafił do wieczornych wiadomości i po tym wydar-
zeniu. Na moment puszczam wodze fantazji i za-
stanawiam się, jak wyglądałaby ta rozmowa,
gdyby mój ojciec nie był moim ojcem. Pan Palmer
prawdopodobnie nie zwróciłby się do mnie tak,
jakbym była zbłąkanym kundlem buszującym
w jego kuble na śmieci. Chcę wierzyć, że miałby
więcej taktu. Ale teraz nikt już nie marnuje go na
mnie.
Nagle uderza mnie myśl, którą staram się
wyrzucić z głowy: „Wcale nie czułabyś się in-
aczej”. Przyciskam podbródek do klatki
piersiowej.
– Przepraszam, panie Palmer. Już zabieram się
do pracy.