Szeremietiew Romuald - Czy mogliśmy przetrwać

Szczegóły
Tytuł Szeremietiew Romuald - Czy mogliśmy przetrwać
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Szeremietiew Romuald - Czy mogliśmy przetrwać PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Szeremietiew Romuald - Czy mogliśmy przetrwać PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Szeremietiew Romuald - Czy mogliśmy przetrwać - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Żonie Izabeli pracę tę poświęcam Autor Aż nagle na katedrze zagrali trębacze! Mariackim zrazu cicho śpiewają kurantem, A później, później bielą, później amarantem, Później dzielą się bielą i krwią, i szaleństwem, Wyrzucają z trąb radość i miłość z przekleństwem, I dławią się wzruszeniem, i płakać nie mogą, I nie chrypią, lecz sypią w tłum radosną trwoga, A ranek, mroźny ranek sypie w oczy świtem, A konie? Konie walą o ziemię kopytem. Konnica ma rabaty pełne galanterii. Lansjery - bohatery! Czołem kawalerii! Hej, kwiaty na armaty! Żołnierzom do dłoni! Katedra oszalała. Ze wszystkich sił dzwoni! Księża idą z katedry w czerwieni i złocie, Białe kwiaty padają pod stopy piechocie, Szeregi za szeregiem! Sztandary! Sztandary! A on mówić nie może! Mundur na nim szary. (Jan Lechoń) 2 Strona 3 SPIS TREŚCI OD AUTORA ............................................................................................................................5 Rozdział I „PAŃSTWO SEZONOWE”......................................................................................................7 1. Pruska przegrana ................................................................................................................7 2. Nim powstała Polska Odrodzona .....................................................................................11 3. Kwestia wewnętrzna czy problem międzynarodowy? .....................................................19 4. Jaka Polska?......................................................................................................................24 5. Po trupie Polski.................................................................................................................33 6. Nie rzucim ziemi... ...........................................................................................................39 7. „Polskę trzeba wykończyć” ..............................................................................................46 8. Kiedy atak był obroną ......................................................................................................53 Rozdział II „O MIEJSCE POLSKI W EUROPIE” ....................................................................................59 1. Straty, braki i trudności ....................................................................................................59 2. „Zastępczy sojusznik” ......................................................................................................68 3. Złe lata ..............................................................................................................................73 4. Polnische Wirtschaft i Ostflucht.......................................................................................77 5. Dwa wymiary Revisionspolitik ........................................................................................86 6. Polityczny remis ...............................................................................................................93 Rozdział III NA ZAKRĘCIE .....................................................................................................................100 1. „Francja nas zdradzi” .....................................................................................................100 2. Złamany pakt o nieagresji ..............................................................................................104 3. W oczach Polaków .........................................................................................................109 4. Dwa państwa...................................................................................................................115 5. Rok 1933.........................................................................................................................119 6. Wojna prewencyjna? ......................................................................................................134 3 Strona 4 Rozdział IV POLITYKA RÓWNOWAGI.................................................................................................139 1. Deklaracja.......................................................................................................................139 2. Polska w planach Hitlera ................................................................................................144 3. Jak siedzieć na dwóch stołkach? ....................................................................................150 4. W poszukiwaniu sprzymierzeńców ................................................................................156 5. Skierować Hitlera na wschód .........................................................................................164 6. Obrona czy atak? ............................................................................................................169 7. „Drugi marszałek” ..........................................................................................................176 Rozdział V KU WOJNIE..........................................................................................................................182 1 . Zwiastuny wojny ...........................................................................................................182 2. Austria, Litwa i ich sąsiedzi ...........................................................................................191 3. Dramatyczny finał ..........................................................................................................197 4. Szanse „Trzeciej Europy”...............................................................................................205 5. Przed egzaminem............................................................................................................213 6. Zdrada.............................................................................................................................221 EPILOG .................................................................................................................................235 BIBLIOGRAFIA* .................................................................................................................237 4 Strona 5 OD AUTORA Polska Niepodległa powstała po 123 latach niewoli. W 1918 roku naród polski odzyskał niepodległość i zaczął budować państwo, które miało zagwarantować Polakom bezpieczny byt. A jednak już 20 lat później Polacy musieli stanąć do nierównej walki z dwoma sąsiadami - Niemcami i Rosją. Stosunek sił, potencjał militarno-gospodarczy i stan naszych sojuszy sprawiły, że Wojsko Polskie nie mogło nie ulec przeważającym siłom Wehrmachtu i Armii Czerwonej! Wiele lat minęło od owych zdarzeń i sporo wiemy o politycznych, społecznych, gospodarczych oraz wojskowych możliwościach Drugiej Rzeczypospolitej. Gorzej wygląda ocena polityki tamtego okresu, polityki, która jest sztuką możliwości, jak mówią Francuzi. Niniejsza praca stanowi właśnie próbę takiej oceny z uwzględnieniem możliwie wielu ograniczeń wewnętrznych i zewnętrznych, decydujących o realności każdej koncepcji politycznej. Stanowi też próbę odpowiedzi na pytanie, czy można było inaczej rozwiązać ówczesne problemy, choć jest oczywiste, że dziś nieskończenie łatwiej odnosić się do posunięć władz polskich, gdyż znane są niemal wszystkie fakty i ich następstwa. Tej możliwości pozbawieni byli bezpośredni uczestnicy wydarzeń, Józef Piłsudski i Józef Beck oraz obóz polityczny nazywany „belwederskim”, „sanacją” czy po prostu „piłsudczykami”. Autor zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie przedstawić wyczerpująco wszystkich zagadnień. Usiłuje jedynie inaczej, nie ulegając schematom i różnym stereotypom, spojrzeć na dzieje Drugiej Niepodległej. Książka powstawała w latach 1976-1977 i nie z winy autora przez długie lata nie mogła trafić do rąk Czytelników. Od tamtego czasu wiele wydarzyło się w naszym kraju, a i w spojrzeniu na dzieje najnowsze nastąpiły ogromne zmiany. Dlatego praca wymagała uzupełnień, niekiedy wreszcie postawienia „kropki nad i”. Nie zmieniło to jednak w niczym tego, co autor napisał przed siedemnastoma laty. Zasadniczym zagadnieniem omawianym w tej pracy są stosunki polsko-niemieckie. W okresie międzywojennym wiele zależało od postawy Niemiec, a w 1939 r. okazało się, że to właśnie Berlin decydował, w jaki sposób zmaterializuje się złowrogie fatum, wynikające z położenia Polski między Niemcami a Rosją. Spoglądając na Polskę i Niemcy z tamtego okresu możemy bez większych trudności stwierdzić, że Berlin - mimo przegranej wojny - był w pozycji uprzywilejowanej. Klęska cesarskiej Rzeszy nie pozbawiła niemieckich polityków atrybutów materialnej potęgi, poza przejściowym ograniczeniem liczebności armii. Traktat wersalski, niestety, nie wpłynął otrzeźwiająco na koła dążące do rewanżu i w następstwie do wywołania nowej wojny. Polska nie była państwem małym, wyszła jednak z działań wojennych poważnie osłabiona, a realia, w jakich odradzała się po 123 latach niewoli, nie zawsze pozwalały na szybkie usuwanie opóźnienia cywilizacyjnego i dysproporcji gospodarczych. Konflikty na tle politycznym, społecznym i narodowościowym, a także często wrogość sąsiadów, wpływały w poważny sposób na materialne elementy siły polskiego państwa. Tym istotniejsze i ważniejsze były wysiłki społeczeństwa polskiego, dążącego do wzmocnienia państwa, armii i gospodarki, do zintegrowania wewnętrznego, znalezienia sojuszników i udowodnienia światu, że Polska nie jest państwem sezonowym, jak twierdzili jej wrogowie. W pracy tej dość dużo miejsca zajmują rozważania, mające ułatwić odpowiedź na pytanie, czy władze polskie mogły inaczej rozwiązać kwestie bezpieczeństwa narodowego. Autor skupił się na ośrodku władzy państwowej dlatego, że on odpowiadał za politykę bezpieczeństwa. I z tego względu Czytelnik znajdzie niewiele informacji o poczynaniach opozycji czy działaniach tak ważnych instytucji jak Kościół katolicki. Przedmiotem 5 Strona 6 obserwacji są bowiem przedsięwzięcia podejmowane przez rząd Rzeczypospolitej i możliwo- ści, jakie miały władze polskie w latach 1918-1939. Słowa podziękowania autor kieruje do wielu przyjaciół i znajomych, których wskazówki umożliwiły mu lepsze uzasadnienie prezentowanych poglądów, dziękuje też recenzentom za wnikliwe uwagi. 6 Strona 7 Rozdział I „PAŃSTWO SEZONOWE” 1. Pruska przegrana Dopóki Niemcy były podzielone na wiele organizmów państwowych, nie liczyły się w europejskim układzie sił. W 1871 r. jednak ogłoszono powstanie Rzeszy Niemieckiej - rezultat zabiegów Prus, które brały swój początek z ziem zagrabionych Rzeczypospolitej Polskiej. Należało zatem oczekiwać, że II Rzesza będzie spadkobierczynią pruskiej tradycji. Zapewne w tym czasie zaczęło nabierać nowego sensu znane powiedzenie, że „jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem”. W historii stosunków polsko-niemieckich nie zawsze tak było. To prawda, że pierwsze półwiecze, począwszy od chrztu Polski, stanowiło w znacznej mierze pasmo walk z germańskim Drang nach Osten. Najczęściej jednak konflikty z Polską wszczynali chciwi słowiańskiej ziemi możnowładcy, zakony rycerskie, rzadziej miała Polska do czynienia z całą potęgą Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Były też i takie wydarzenia, jak spotkanie gnieźnieńskie Bolesława Chrobrego z cesarzem Ottonem III czy poparcie udzielone przez Henryka III Kazimierzowi Odnowicielowi. Przez długie lata stosunki Polski z państwami niemieckimi układały się pomyślnie. Można wskazać wiele przykładów bliskiej nawet współpracy. Na tronie polskim zasiadali władcy Saksonii, a związek personalny obu krajów przetrwał ponad sześćdziesiąt lat. Konstytucja 3 maja przyznawała dziedziczność polskiego tronu saskiej dynastii Wettinów. W ciągu stuleci poprzedzających rozbiory granica z Niemcami była. spokojna. Polska opinia oddzielała wówczas Prusy od Niemiec. Królestwo pruskie nie wchodziło jeszcze w skład cesarstwa niemieckiego. Po upadku powstania listopadowego zachodnie i południowe Niemcy manifestowały entuzjastyczne poparcie dla sprawy polskiej (Polenfreundschaft). Polscy emigranci byli w Niemczech gościnnie przyjmowani, a poeci niemieccy opiewali polskie walki o niepodległość. Niemiecki historyk i polityk Karl von Rotteck nazwał rozbiory Polski „najsmutniejszym dramatem historii nowoczesnej” i „brutalnym naruszeniem prawa narodów i praw człowieka”. Sytuacja uległa zmianie od czasu, gdy król pruski podporządkował sobie znaczną część państw niemieckich, a polityka Niemiec zaczęła oznaczać politykę Prus zawsze wrogo nastawionych do Polski. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego, skoro państwo pruskie było spadkobiercą Krzyżaków i Brandenburgii, z którymi Polska znajdowała się w ustawicznych konfliktach. Połączenie się tych tworów państwowych doprowadziło do powstania organizmu politycznego opartego na osi Królewiec-Berlin i oznaczało nie tylko zagarnięcie części terytorium Rzeczypospolitej, ale również pozbawienie Polski dostępu do Bałtyku. Dla Prusaków odbudowanie Polski na tym terenie stanowiło groźbę likwidacji Prus, a co najmniej ich uszczuplenia w północno-wschodniej części. Prusy opanowały nie tylko ziemie polskie. Chcąc utrzymać zdobycze terytorialne, Prusacy musieli zwiększać procent ludności niemieckiej w swym państwie i w ten sposób minimalizować odśrodkowe dążenia obywateli pochodzenia słowiańskiego. W tym m.in. celu podjęto działania, które można określić jako pruski Drang nach Westen, a które doprowadziły do tego, że w rywalizacji o przewodnictwo wśród narodów niemieckich, po wyeliminowaniu słabszych współzawodników, pozostały Prusy i Austria. Konfrontację, w której użyto wszystkich środków, nie wyłączając militarnych, wygrały Prusy. One też stworzyły nową Rzeszę, a ich władca został cesarzem Niemiec. 7 Strona 8 Wzrost Prus do rangi europejskiego mocarstwa regionalnego był nie tylko zwieńczeniem pasma sukcesów politycznych i militarnych tego małego - chociaż prężnego - państwa. Oznaczał istotną zmianę w europejskim układzie sił. Zjednoczone przez Ottona von Bismarcka Niemcy zdystansowały Francję, która od klęski w wojnie 1870 r. starała się znaleźć sojusznika, mogącego pomóc jej przeciwstawić się groźnemu wschodniemu sąsiadowi. Rzeczpospolita od dawna nie istniała. W ten sposób Rosja, niedawny wróg Francji, któremu drogę w głąb Europy utrudniały polskie walki niepodległościowe - mimo że istnienie Polski niepodległej odpowiadało francuskiej racji stanu - stawała się naturalnym sojusznikiem Paryża. Monarchia Romanowów, dzierżąca największą część Rzeczypospolitej - w tym stolice „obojga narodów” Warszawę i Wilno - stała się obiektem francuskich zabiegów. Odbiło się to natychmiast na politycznych związkach polsko-francuskich. Odtąd nie można było liczyć na pomoc Francji w walce przeciwko Rosji. Coraz częściej z ust Francuzów słyszeli Polacy rady, że w interesie swej ojczyzny powinni zjednoczyć się z Rosjanami i przeciwstawić się Niemcom. Chodziło oczywiście o interes francuski, gdyż Polacy pozbawieni własnego państwa byli dla Paryża zbyt słabym partnerem. Jednak, wbrew pozorom, stworzone przez Prusy mocarstwo nie miało przed sobą przyszłości. Może się to wydać paradoksalne, ale Prusy, jednocząc Niemców, jednocześnie przygotowały podstawy samounicestwienia. Położenie geopolityczne groziło Rzeszy, że każdy konflikt może się przekształcić w wojnę na dwa fronty. Z jednej strony znajdowała się Francja, pobita, ale żądna odwetu, z drugiej Rosja, której władcy nie wyrzekli się skupienia całości ziem słowiańskich pod swym berłem. Również stosunki wewnętrzne w Rzeszy nie gwarantowały Prusakom hegemonii nad Niemcami. Ludnościowy i gospodarczy środek ciężkości państwa dość szybko przesunął się ze wschodu na zachód Niemiec. Stolica, Rzeszy znajdowała się w pruskim Berlinie, ale ogromna większość ośrodków przemysłowych i wielkomiejskich powstała na zachodzie Niemiec. Pokłady węgla i rudy żelaza, żeglowne rzeki i porty - wszystko to osłabiało polityczne znaczenie rolniczych prowincji pruskich, a wraz z tym znaczenie pruskiego junkierstwa w Rzeszy. Wprawdzie pruscy obszarnicy nadal dowodzili armią i kierowali polityką zagraniczną, ale i przemysłowe Niemcy zyskiwały coraz większe wpływy, domagając się floty, kolonii, surowców i rynków zbytu. Prusacy usiłowali godzić interesy niemieckiego wschodu i zachodu. Polityka niemiecka lawirowała, nie mogła się zdecydować w wyborze głównego wroga. Raz hasłem było: „Gott strafe England”, i starano się o względy Petersburga, innym razem usiłowano porozumieć się ze Zjednoczonym Królestwem przeciwko „azjatyckim” Rosjanom. Efekt był nieodmiennie ten sam: Rzesza mobilizowała przeciwko sobie pierwsze potęgi świata, a zyskiwała sojuszników, którym musiała pomagać. Położenie Polski między Niemcami a Rosją zmuszało do wyciągnięcia konkretnych wniosków. Stało się przecież widoczne, że „wybicie się Polaków na niepodległość” będzie możliwe tylko pod warunkiem skłócenia zaborców: Austrii, Prus i Rosji. Zamysł wykorzystania sprzeczności między „czarnymi orłami” stawał się w różnych wariantach motywem zasadniczym tak w programie niepodległościowym, jak i w dążeniach emancypacyjnych Polaków. Myśl ta opierała się na następujących przesłankach: nie można było liczyć na pomoc Francji w walce z caratem, ale ta sama Francja była śmiertelnym wrogiem innego zaborcy - Prus; Austria, która stosowała politykę dość liberalną wobec ludności polskiej w swoim zaborze, obawiała się konkurencji rosyjskiej na Bałkanach i każde w zasadzie działanie wrogie Rosji mogło liczyć na austriackie poparcie; Niemcy widziały konkurenta w Anglii, ale jednocześnie coraz bardziej zbliżając się do Austro-Węgier musiały wystąpić także przeciwko Rosjanom. Wszystko to prowadziło prostą drogą do powstania dwu bloków i... do wojny. W takiej wojnie sprawa polska miała szanse przybrać rangę problemu międzynarodowego. Z dużą 8 Strona 9 dozą prawdopodobieństwa można było przypuszczać, że każda ze stron będzie chciała wykorzystać dążenia wolnościowe Polaków dla swoich celów. Ważniejsze jednak było przekonanie, że oto ulegnie zniszczeniu „porządek Świętego Przymierza”, który tak skutecznie odbierał Polakom wiarę w możliwość odzyskania niepodległości. Jakby naprzeciw polskim pragnieniom wyszły procesy stanowiące początek nowego jakościowo etapu w stosunkach polsko-niemieckich. Zauważono oto cofanie się niemczyzny z ziem polskich opanowanych przez Prusy. Wytyczną polityki pruskiej przed wybuchem I wojny światowej była znana wypowiedź kanclerza Ottona von Bismarcka: „Bijcież Polaków, dopóki im nie odejdzie ochota do życia [...] jeśli mamy istnieć, musimy ich wytępić”. Wśród wielu działań, które w związku z tym rząd Rzeszy podjął, była tzw. walka o kulturę (Kulturkampf). Celem tej akcji miało być nie tylko pognębienie katolicyzmu - przeciwnika pruskiego protestantyzmu, ale również niszczenie polskości. Polskość i katolicyzm w umyśle „żelaznego kanclerza” łączyły się w jedno. Kulturkampf rozpoczął się tuż po ogłoszeniu na soborze w 1870 r. dogmatu o nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności. W listopadzie 1871 r. pruski parlament uchwalił tzw. paragraf kazalnicy, przewidujący karę dwu lat więzienia dla księży, którzy podejmą z ambony krytykę polityki rządu. W przemówieniu wygłoszonym w parlamencie (9II 1872) kanclerz ostro zaatakował polskie duchowieństwo. Oskarżał je o planowe i kon- sekwentne „odniemczanie” młodzieży szkolnej. Według Bismarcka doszło do tego, że „w dawnych niemieckich gminach Prus Zachodnich młodzież nie umiała już po niemiecku, skutkiem czego gminy te po stuletniej przynależności do państwa pruskiego zostały spolonizowane”. Przy innej okazji Bismarck mówił o „polskim szturmie na niemieckie bastiony”. „Tysiące Niemców i całe miejscowości, w poprzednim pokoleniu jeszcze niemieckie, zostały spolonizowane!” - wołał kanclerz. Bismarck nie mógł znieść wystąpień polskich posłów w Reichstagu, denerwowały go też wpływy arystokracji polskiej na dworze berlińskim (głównie Radziwiłłów). Wszędzie widział intrygę i spiski znienawidzonych Polaków. Władze pruskie wydały zarządzenia odbierające duchowieństwu polskiemu wpływ na szkoły. Katolicyzm jednak okazał się silniejszy. Kiedy w grudniu 1872 r. doszło do zerwania stosunków dyplomatycznych Niemiec ze Stolicą Apostolską i Pius IX podjął stanowcze kroki wobec pruskich zabiegów wokół stworzenia tzw. kościoła narodowego, katolicy w Niemczech zostali zdopingowani do działania. Wyrazem tego był wzrost sił katolickiej partii Centrum w parlamencie Rzeszy. Doszło też do współpracy między środowiskami katolickimi polskimi i niemieckimi. „Z polskiego punktu widzenia - stwierdził Janusz Pajewski (Niemcy w czasach nowożytnych) - był Kulturkampf zjawiskiem dodatnim. Na szali polskich zdobyczy doby Kulturkampfu widnieje wejście chłopa polskiego do rzędu walczących o prawa narodu. Zwalczając religię, ten wielki skarb duszy ludu polskiego, odsłonił mu Bismarck inny wielki skarb - ojczyznę”. W 1886 r. Bismarck musiał zrezygnować ze swojej „walki o kulturę”. Nie oznaczało to jednak zmiany polityki w stosunku do Polaków. Nadal szykanowano społeczeństwo polskie, choć teraz starano się to czynić w sposób bardziej elastyczny. Zgodnie z zasadą: „dziel i rządź”, Bismarck sądził, że wystarczy sparaliżować działalność polskiego duchowieństwa i pozbawić majątków polską szlachtę, a chłopi polscy dadzą się zgermanizować. Dlatego rząd pruski powołał do życia specjalną Komisję Kolonizacyjną do wykupu ziemi z polskich rąk. Ustawą z 26 kwietnia 1886 r. utworzono tzw. fundusz kolonizacyjny w wysokości 100 mln marek, „aby przez osiedlenie niemieckich chłopów i robotników wzmocnić w prowincji poznańskiej i w Prusach Zachodnich żywioł niemiecki przeciwko dążnościom polonizacyjnym”. 9 Strona 10 Efekt działalności tej Komisji był taki, że w okresie 1886-1918 wykupiła ona 438 tys. hektarów ziemi, ale z tego tylko 125 tys. hektarów należało przedtem do Polaków, resztę kupiono od Niemców. W tym samym czasie Polacy kupili od Niemców około 200 tys. hektarów! A zatem niemiecki stan posiadania nie tylko nie powiększył się, ale nawet uległ zmniejszeniu. Dymisja Bismarcka nie oznaczała istotniejszych zmian w wewnętrznej polityce Prus. Cesarz Wilhelm w czasie przemówienia wygłoszonego w Malborku w 1902 r. zapowiadał, że „poskromi polską butę i zuchwałość”. Minister spraw wewnętrznych Hans von Hammerstein- Loxten domagał się, aby Polacy uważali się za „Prusaków mówiących po polsku”. Minister oświaty Gustaw von Gossler nie krył swej nienawiści do polskości. A kanclerz Bernhard von Bulow tłumaczył zachodniemu dziennikarzowi konieczność kursu antypolskiego wysokim przyrostem naturalnym Polaków(!). Christoph von Tiedemann (prezydent rejencji bydgoskiej) mówił: „Chodzi [...] o starą, tysiącletnią walkę o to, kto ma przetrwać na obszarze między Łabą a Wisłą: Niemcy czy Polacy”. Istotę pruskiej polityki w stosunku do ludności polskiej wyłożył filozof Edward Hartmann w książce Der Ruckgang des Deutschtums: „Musimy wytępić słowiańszczyznę w naszych granicach, jeżeli wpływ niem- czyzny w dziejach narodów kulturalnych nie ma ulec znacznemu spadkowi”. A jednak mimo wysiłków rządu pruskiego i licznych organizacji z Hakatą na czele nie udawało się zgermanizować ziem polskich. Miasta i centra przemysłowe w zachodnich Niemczech przyciągały ludność niemieckiego wschodu. Niemcy - przede wszystkim - opuszczali Poznańskie, Pomorze, a nawet Śląsk. Wówczas to znany socjolog Max Weber nazwał ten proces odpływu Niemców „ucieczką ze Wschodu” (Ostflucht). Łączył się z tym drugi prąd migracyjny (jakby na przekór Hakacie), nazwany „ucieczką z ziemi” (Landflucht). Według obliczeń samych Niemców te prądy migracyjne objęły ogromne masy ludzi. Tylko w okresie od powstania II Rzeszy do 1910 r. niemieckie prowincje wschodnie opuściło około 3,7 mln ludzi. Do wybuchu pierwszej wojny światowej liczba ta przekroczyła 4 miliony. Gdy przypomnimy, że cały pruski Wschód zamieszkiwało 14 mln ludności (w 1910 r.) - w tym kilka milionów Polaków - wówczas stwierdzimy, że ten ubytek stanowił niemal jedną trzecią zaludnienia. Rozmiary OstfIuchtu w pierwszym czterdziestoleciu istnienia II Rzeszy obrazują dane ogłoszonie przez Józefa Szaflarskiego w pracy Ruch ludnościowy na pograniczu polsko- niemieckim w ciągu ostatniego wieku. W poszczególnych rejencjach ubyło: królewiecka - 367,1 tys. mieszkańców, gąbińska - 287,8 tys. mieszkańców, olsztyńska - 39,3 tys. mieszkańców, gdańska - 159,6 tys. mieszkańców, kwidzyńska - 429,4 tys. mieszkańców, szczecińska - 196,2 tys. mieszkańców, koszalińska - 298,7 tys. mieszkańców, słubicka - 314,1 tys. mieszkańców, poznańska - 483,1 tys. mieszkańców, bydgoska - 271,4 tys. mieszkańców, wrocławska - 209,6 tys. mieszkańców, legnicka - 146,2 tys. mieszkańców, opolska - 235,7 tys. mieszkańców. I W rezultacie tych procesów Prusy Wschodnie utraciły 9,1% ludności, Prusy Zachodnie - 9,5%, Pomorze - 8,15%, Poznańskie - 9,0% i Śląsk - 2,6%. Tajemnicę ucieczki ze Śląska - mimo istniejącego tam rozwiniętego przemysłu - Szaflarski tłumaczył następująco: „Głównie działały tu czynniki ekonomiczne, jak wyższe płace, lepsze stosunki mieszkaniowe i ogólne warunki życiowe. Porównanie przeciętnych rocznych zarobków w latach 1910-1913 na Śląsku (ok. 1000 Mk) i w kopalniach westfalskich (o 50-60% wyższe) w dużej mierze tłumaczy nam ten właśnie kierunek migracyjny”. Proces odpływu Niemców miał ogromne znaczenie dla umacniania polskości na ziemiach zaboru pruskiego. Polacy odzyskiwali dawne pozycje nawet tam, gdzie nie sięgały granice przedrozbiorowe. Prezydent rejencji opolskiej, na przykład, podawał w urzędowej statystyce, że w 1861 r. Polacy stanowili 59,1% ogółu ludności, w 1900 - 59,9%, rok później przewaga ludności polskiej zwiększyła się do 69,2%, aby w 1911 r. osiągnąć 70,1%. I 10 Strona 11 chociaż władze pruskie starały się ukrywać rzeczywisty stan rzeczy (dane kościelne mówiły o 80-90% Polaków w rejencji), to jednak nie mogły zataić faktu, że Opolszczyzna była polska. Podobne zjawisko można było spostrzec w Wielkopolsce. Jeżeli w 1871 r. przewagę ludności niemieckiej notowano w 43 miastach Poznańskiego, to cztery lata później liczba ta spadła do 21 miast. W samym Poznaniu odsetek Polaków podniósł się w tym okresie z 51 do 60 procent. To, co się działo, niepokoiło czynniki rządowe. Zaczęto więc mobilizować Niemców przeciwko polskości. Ukuto nawet specjalne hasło die polnische Gefahr - polskie niebezpieczeństwo. Najbardziej przewidujący politycy niemieccy zdali sobie sprawę, że utrzymanie się Prus nad Wisłą staje się coraz mniej realne. Tymczasem obawy Niemiec przed „polskim niebezpieczeństwem” potęgowały wzrost świadomości narodowej i politycznej wśród ludności polskiej. Prusacy nie mogli zrozumieć, dlaczego przegrywają z pogardzanym żywiołem polskim. Podejrzewano intrygi rosyjskie lub francuskie, mające na celu podburzenie Polaków. Przebłyskiem realizmu w polityce niemieckiej można by nazwać czteroletni okres rządów następcy Bismarcka na fotelu kanclerza, Leo von Capriviego. Nowy kanclerz był rzecznikiem interesów zachodnich, przemysłowych Niemiec. Caprivi uważał, że w niedalekiej przyszłości musi dojść do wojny z Rosją (zdanie kanclerza podzielali szefowie sztabu armii Alfred Waldersee i Helmuth von Moltke), dlatego postanowił zbliżyć się do Anglii i złagodzić kurs antypolskiej polityki. Linia ta szybko dała widoczne efekty, ale została ostro zaatakowana przez junkrów pruskich, którym sekundował odsunięty od władzy Bismarck. Przeciwko Capriviemu wystąpiły najbardziej reakcyjne koła Rzeszy. Porozumienie z Anglią spowodowało powstanie Związku Wszechniemieckiego (w 1891 r.), domagającego się nowych kolonii, a więc prowokującego konflikt z Wielką Brytanią, natomiast nieznaczne ulgi poczynione wobec ludności polskiej zaowocowały powołaniem Hakaty. Prusacy nie poprzestali na słownym atakowaniu „perfidnej” Anglii i równie „perfidnych” Polaków, ale doprowadzili do obalenia Capriviego. Fiasko germanizacyjnych planów w stosunku do ludności polskiej dostrzegł nawet sam „żelazny kanclerz” i w pewnym sensie przyznał to u schyłku swego życia. „Polska szlachta, polskie duchowieństwo i [...] polski chłop - stwierdził Bismarck - oto elementy, dla których konspiracja i intryga polityczna stały się nie tylko potrzebą życiową, lecz które okazują w nich wyjątkowo wysokie uzdolnienia i zręczność: oddane w służbę idei narodowej, nie pozwalają im nigdy spocząć, lecz pobudzają ustawicznie do coraz nowych knowań”. Klęska Prus w konfrontacji z polskością była - wbrew pozorom - przesądzona (dowodzi tego chociażby obecna granica polsko-niemiecka na Odrze i Nysie). Dopóki Prusy kierowały polityką niemiecką, musiało to oznaczać klęskę Niemiec. 2. Nim powstała Polska Odrodzona Świadomość narodowa, myśl i działania polityczne Polaków rodziły się w niewoli przy braku własnego państwa, co miało istotne znaczenie dla kształtowania wyobrażeń społecznych o celach narodowych i w konsekwencji o sposobach i metodach ich osiągania. W związku z tym polskie ugrupowania polityczne można podzielić - najogólniej biorąc - na trzy grupy. Pierwszą stanowili ci, którzy uważali się za realistów. Ten realizm skłaniał ich do korzenia się przed siłą najbardziej realną - zaborcami. Postawa ta wynikała z przekonania, że rozbiory stały się faktem nieodwracalnym, ziemie polskie zostały na zawsze włączone do trzech różnych organizmów gospodarczych, a państwo polskie się nie odrodzi. Polski 11 Strona 12 program polityczny miał więc ograniczyć się do dążenia, aby stać się najbardziej uprzywilejowaną mniejszością narodową na terenie Rosji, Austrii lub Prus. Skrajnym przykładem takiej postawy były na przykład poglądy Kazimierza Krzywickiego, współpracownika Aleksandra Wielopolskiego, który w broszurze Polska i Rosja w 1872 r. zalecał Polakom wyrzeczenie się wszelkich aspiracji narodowych, odrębności językowej nie wyłączając, i pełne zlanie się z narodem rosyjskim. Łagodniejszym przejawem tego typu myślenia był tzw. trójlojalizm. W tym nurcie mieściła się też koncepcja SDKPiL, będąca swoistym lewicowym odbiciem takiego pseudorealistycznego rozumowania. Róża Luksemburg głosiła pogląd o nieodwracalności rozbiorów i uzasadniała go „organicznym wcieleniem” polskich ziem do państw rozbiorczych. Jej zdaniem postulat niepodległości jest wręcz szkodliwy dla interesów polskich robotników, którzy będą chcieli utrzymać istniejące powiązania gospodarcze i społeczne z Rosją. Druga grupa obejmowała te siły polityczne, które opowiadały się za metodą orientacji. Swą koncepcję działania opierała ona na założeniu, że Polacy są zbyt słabi, aby odzyskać niepodległość. Dlatego należało szukać jakiegoś modus vivendi dla zapewnienia istnienia narodowego albo oprzeć się na mocarstwie, które będzie w konflikcie z państwami rozbiorczymi. Sądzono, że w ten sposób dojdzie do faktycznego zjednoczenia ziem polskich, co z czasem pozwoli sięgnąć po inne cele. Zanim to nastąpi, należy poddać się politycznemu kierownictwu na przykład Napoleona I, Mikołaja II czy Franciszka Józefa. W zamian można było otrzymać Księstwo Warszawskie, autonomię w ramach Rosji lub awans na trzeci człon monarchii austro-węgierskiej. Cenę tę - rezygnację z niepodległości - trzeba było płacić w imię zachowania narodu polskiego. A zatem chociaż za każdym razem adresat orientacji mógł być inny, to istota polityczna tej koncepcji była taka sama. Niekiedy słyszy się, że ta koncepcja polskiej polityki zagranicznej wynika z geopolitycznego położenia Polski. Nie jest to prawda. Kiedy istniało państwo polskie, wówczas nie było potrzeby orientowania się na siły zewnętrzne. Jedynym wyznacznikiem orientacji był interes państwowy kraju. Nie należy mylić orientacji z polityką sojuszy. Są to różne sprawy. Sojusz zawierany jest po to, by móc realizować własne interesy i przestaje obowiązywać, gdy tym interesom nie służy. Sojusz staje się orientacją, gdy okazuje się, że utrzymanie go ważniejsze jest od interesów strony, która go zawarła. Polityka orientacji sprowadza się w rzeczywistości do składania jednostronnych ofert-deklaracji, z którymi adresat może uczynić wszystko lub nic. A składający ofertę czeka. Wreszcie trzecia grupa skupiała zwolenników walki o niepodległość kraju. Jej przedstawiciele byli przekonani, że będą w stanie wywalczyć własne państwo, jeżeli zdołają skupić całość sił narodowych, których trzon widzieli w warstwach pracujących. Myśl ta, rozwijana przez takich ludzi, jak Tadeusz Kościuszko i Józef Bem, realizowana w Czynie Listopadowym Podchorążych i podniesiona raz jeszcze w powstaniu styczniowym, znalazła kontynuatorów w działaczach Polskiej Partii Socjalistycznej. Kazimierz Kelles-Krauz pisał w artykule pt. Czy jesteśmy patriotami we właściwym znaczeniu tego słowa?: „Otóż właśnie pośród [...] potrzeb jedną z najbardziej naglących jest potrzeba praw politycznych. [...] Z tej właśnie potrzeby wypływa dla polskiej klasy robotniczej konieczność wywalczenia niepodległej Polski republikańskiej i możliwie jak najbardziej demokratycznej”. Koniec XIX stulecia był okresem formowania się nowoczesnych partii politycznych. Powstawały one również na ziemiach polskich. Jedną z nich była partia polskiej inteligencji i mieszczaństwa - Narodowa Demokracja - silnie zakorzeniona także na polskiej wsi. Ideologia endecji kształtowała się pod wpływem wewnętrznej sytuacji kraju pamiętającego klęskę powstania 1863 r. Nowoczesne i przemysłowe Niemcy - pogromca. Francji - dysponujące sprawną machiną państwową, przerażały mieszczaństwo polskie. W dodatku przemysł, opanowany przez niemiecki kapitał, nie dawał na miejscu wielkich szans konkurencji polskiej. Toteż do argumentacji politycznej przybyły jeszcze argumenty 12 Strona 13 gospodarcze - przemysł polski, który na terenie Królestwa Polskiego rozwijał się szybko, widział w Rosji chłonny rynek zbytu. To zaś orientowało mieszczaństwo na Rosję i odstręczało od Niemiec. „Problem niemiecki - pisze Wojciech Wrzesiński (Niemcy w polskiej myśli politycznej lat 1864-1914) - był traktowany instrumentalnie, mianowicie był wykorzystywany do kształtowania postaw społeczeństwa polskiego zgodnie z interesami określanymi przede wszystkim przez potrzeby ekonomiczne burżuazji. W imię wrogości wobec Niemiec ideolodzy polskiego mieszczaństwa w Królestwie dążyli do umocnienia po- stawy ugodowej wobec Rosji, wracając niejednokrotnie do generalnej tezy o nieuchronności konfliktu germańsko-słowiańskiego”. Czołowy ideolog Narodowej Demokracji Jan Ludwik Popławski pisał, że utrzymanie zagrabionych Polsce ziem to dla Prus „kwestia bytu”. Bez tych ziem - dowodził - Prusy przestaną istnieć. Dlatego żywotnych interesów Polski nie można w żadnym układzie połączyć z interesami Prus. Popławski krytycznie oceniał ówczesne plany odbudowy Rzeczypospolitej na wschodzie: „Nasi politycy marzą jeszcze o Wilnie i Kijowie, ale o Poznań mniej dbają, o Gdańsku zapomnieli prawie zupełnie, a o Królewcu i Opolu nie myślą zgoła. [...] czas już po tylu wiekach błąkania się po manowcach wrócić na starą drogę, którą ku morzu trzebiły krzepkie dłonie piastowskich wojów”. Z całą konsekwencją nawoływał Popławski do odzyskania wszystkich ziem na zachodzie, również tych utraconych dawno przed rozbiorami. Do realizacji takiej koncepcji endecja nie miała dość sił. Na możliwość rozbicia Prus można było liczyć tylko w wypadku wojny rosyjsko-pruskiej, lecz ta ewentualność w układzie politycznym tworzonym przez Bismarcka wydawała się nierealna. Tym bardziej że Rosja, zaangażowana w konflikt z Turcją i narodami azjatyckimi, nie mogła, myśleć o wojnie w Europie. Bieg wydarzeń zdawał się jednak urealniać plany endecji. W 1899 r. Narodowa Demokracja postawiła swą polityczną kartę na rosyjskie zwycięstwo nad Rzeszą. Popławskiego wspierał wówczas młody i wybijający się działacz Roman Dmowski. On sam jeszcze w 1903 r. (Myśli nowoczesnego Polaka) nie wykluczał możliwości współpracy z Niemcami przeciwko Rosji, później jednak zajął zdecydowane stanowisko antyniemieckie i prorosyjskie, tworząc po raz pierwszy w 1909 r. (Niemcy, Rosja i kwestia polska) zarys programu terytorialnego na zachodzie. W swojej książce Dmowski powtarzał za Popławskim argumenty przemawiające za nieuchronnością konfliktu z Prusami. „Dla państwa, które wyrosło na ziemiach zachodniej Słowiańszczyzny, dla którego te ziemie są głównym punktem oparcia w jego panowaniu nad całymi Niemcami, którego potęga w głównej mierze wyrosła na upadku Polski, podniesienie głowy przez polskość oznaczałoby położenie tamy jego wzrostowi, w konsekwencji za chwianie jego roli w Rzeszy Niemieckiej”. Obawiając się Prus, Dmowski dostrzegał słabość państwa rosyjskiego. Twierdził, że musi ono, jeżeli chce istnieć, przekształcić się wewnętrznie. „To nie może być państwo jednego narodu rosyjskiego, wszystkim innym narzucającego swą kulturę i swe instytucje - siły innych narodów, a przede wszystkim polskiego, muszą być na równi z rosyjskimi powołane do życia, dla samoistnej twórczości. [...] Polacy zrozumieli - pisał dalej Dmowski - że odbudowanie własnego państwa w wy- tworzonym położeniu międzynarodowym jest celem nieziszczalnym, że wszelkie działanie przedsiębrane w tym kierunku byłoby tylko zabójstwem sił własnych i oddaleniem od drogi, na jakiej należy w obecnych warunkach walczyć o byt narodowy i pracować dla narodowej przyszłości”. Wniosek: należało dążyć do zjednoczenia ziem polskich pod berłem Romanowów, uzyskać autonomię i w ten sposób umocnić naród. Wniosek ten był w pełni uprawniony w kontekście ideologicznej koncepcji stworzonej przez Dmowskiego. Jego formuła nacjonalizmu opierała się bowiem na założeniu, że naród stanowi czynnik nadrzędny nie tylko ponad podziałami społecznymi, ale także ponad państwem. Naród - zdaniem ideologa 13 Strona 14 endecji - mógł istnieć bez państwa, ale nie mogło być odwrotnie. A więc podstawowym zadaniem było umacnianie narodowej kultury, świadomości i tożsamości Polaków. To że zadanie to było niemożliwe do zrealizowania bez niepodległego państwa, I tego Dmowski zdawał się nie dostrzegać. A może tylko udawał, że nie dostrzega, działając w zaborze rosyjskim. Zarówno w Myślach..., jak i w wymienionej wyżej pracy uderzała fascynacja prężnością i siłą państwa pruskiego. Niemcy imponowały Dmowskiemu jako groźny i bezkompromisowy wróg. Wróg, którego można było . pokonać po zjednoczeniu się z innym przeciwnikiem Niemiec. Wybierając między Rosją a Niemcami - a uważał, że powinien wybierać - uznawał państwo Mikołaja II za mniejsze zło. Widział słabość i wady tego „sojusznika”. Twierdził jednak, że właśnie dlatego Rosja nie będzie zdolna „do zdobycia się na system polityki antypolskiej”. Dmowski twierdził, że zmiany w sytuacji międzynarodowej spowodowały, iż „Wschód europejski przestał być groźnym, a natomiast głównym źródłem niebezpieczeństwa dla innych krajów, a także dla samej Polski, stała się Europa środkowa, niemiecka”. Ideolog endecji obawiał się nawet, że Niemcy wykorzystają słabość Rosji i uczynią ją „powolnym narzędziem polityki berlińskiej”. Nawoływał więc rządy państw Europy Zachodniej, aby starały się wzmacniać Rosję, która powinna stać się „zdolną do przeciwstawienia się Niemcom”. W takim kontekście odbudowanie państwa, a zwłaszcza podjęcie walki o niepodległość wydawało się nie tylko czymś nierealnym, ale wręcz zagrażającym istnieniu narodu. Akcja niepodległościowa musiała się rozwijać głównie w zaborze rosyjskim, to znaczy osłabiałaby carat i umacniała Niemcy. Tak to przynajmniej widzieli endecy. W rozumieniu Dmowskiego Polacy stanęli wobec alternatywy: albo zniszczenie polskości przez Niemców, albo istnienie narodu w skromniejszych ramach rosyjskiej pseudoautonomii. Rozwój wypadków po 1909 r., zwłaszcza po wybuchu wojny, dowiódł, że błędne były polityczne koncepcje Dmowskiego. Potęga Niemiec okazała się mniejsza, niż sądzono, a upadek carskiej Rosji nie spowodował następstw, których obawiał się Dmowski. Zastanawiające jest, że tak wybitny polityk nie potrafił prawidłowo określić tego, co miało nastąpić. Błąd Dmowskiego zdawał się wynikać z metody, którą usiłował on stosować przy wyciąganiu wniosków. Dysponując szeroką wiedzą o otaczającej go rzeczywistości, trak- tował ją jako coś statycznego. Nie uwzględniał w swoim rozumowaniu dynamiki zmian. Zwłaszcza zaś nie dostrzegał procesów osłabiających i wzmacniających różne siły polityczne, tworzących się zarodków nowego układu sił. Dlatego na przykład, komentując upadek caratu w lutym 1917 r., twierdził, że „Rosja jako wielkie mocarstwo zniknie z widowni historycznej na okres być może wielu pokoleń”. Po latach podobną przyszłość prorokował Niemcom, opierając się na analizie wewnętrznej sytuacji Rzeszy w okresie wielkiego kryzysu gospodarczego lat trzydziestych. Wypadki historyczne zaskakiwały endecję, która musiała pod ciśnieniem wydarzeń zmienić orientację z rosyjskiej na francuską, aby w końcu opowiedzieć się za Polską niepodległą. Henryk Wereszycki w Historii politycznej Polski 1864-1918 zauważył, że działacze orientacji Dmowskiego dopiero w połowie 1916 roku wystąpili z wyraźnymi żądaniami niezależności dla Polski, a zatem wtedy „gdy było widomym, iż mocarstwa centralne szykują oficjalne wystąpienie w tej sprawie”. Jednak i wcześniej linia zbliżenia z Rosją budziła sprzeciw w obozie narodowym. Na tym tle doszło nawet do wyraźnego konfliktu i po 1907 r. odeszła od Dmowskiego organizacja młodzieżowa „Zet”, Narodowy Związek Robotników i grupy wybitnych działaczy tego obozu. W innym kierunku zmierzały partie polskiej lewicy. Mamy tu na myśli nurt niepodległościowy ruchu robotniczego w Polsce. Przywódcy Polskiej Partii Socjalistycznej zgadzali się z opiniami endecji, że Prusy były państwem reakcyjnym, militarystycznym i 14 Strona 15 wrogim Polsce. Dostrzegali jednak elementy umożliwiające walkę z zaborcami. Państwo pruskie - twierdzili - było państwem pewnego porządku prawnego, wrogiego Polakom, ale jednak porządku. Wykorzystując obowiązujące prawa, Polacy mogli organizować opór przeciw germanizacji. Szans takich nie było w zaborze rosyjskim. Gdyby Drzymała żył w Kongresówce, to wraz ze swoim wozem - twierdzono w PPS - znalazłby się na Syberii. Carat mógł pokonać Prusy, ale to w niczym nie poprawiłoby losu Polaków. Ludność polska stanowiłaby nadal pewien odsetek ludności potężniejszej jeszcze Rosji i nic nie przekreślałoby możliwości rusyfikowania Polaków. Stanowisko PPS w kwestii rosyjskiej sformułował Józef Piłsudski w artykule Rosja, ogłoszonym jeszcze w 1895 r. Redaktor naczelny „Robotnika” podkreślał konieczność walki zbrojnej z caratem i zastanawiał się, jakie siły mogłyby stać się sojusznikiem Polaków w tej walce. Jedną z takich sił upatrywał wówczas w międzynarodowym ruchu robotniczym. Piłsudski twierdził, że Polacy nie mogą liczyć na pomoc ze strony rosyjskich sił opozycyj- nych, bo takie w Rosji nie istnieją, a wniosek ten wysnuł po przeprowadzeniu analizy składu społeczeństwa rosyjskiego. Najliczniejsza grupa - chłopi - uważali cara za dobroczyńcę ludu, obarczając winą za swe nieszczęścia urzędników, oszukujących batiuszkę z Pitra. „Długa i ciężka niewola tatarska - pisał Piłsudski - która trwała kilka wieków, niezatarte zostawiła ślady w historii Rosji i wyryła swe piętno na charakterze ludności. Wszczepiła ona ten duch niewolniczy, tę pokorę wobec władzy, to zgadzanie się z losem, jakie cechuje lud rosyjski. (...] Masa więc chłopska, która po smutnej historii ciemnotę i niewolniczość w spadku otrzymała, jest naturalną podstawą caratu”. Robotników rosyjskich uważał Piłsudski za słabo zorganizowanych i nieświadomych politycznie. Szlachta rosyjska została skazana przez historię na zniknięcie, a burżuazja była zbyt słaba, aby zagrozić caratowi. W konkluzji stwierdzał, że „jedyną zorganizowaną siłą w Rosji jest masa urzędnicza”. To spostrzeżenie okazało się wysoce trafne. Zostało ono potwierdzone porewolucyjną plagą biurokratyzmu, o czym wówczas często pisał Lenin i z czym nie uporano się do dziś. W tej sytuacji sojuszników Polski widział Piłsudski w narodach ujarzmionych przez Rosję. Stąd też wynikał program odbudowy Rzeczypospolitej w dawnym wielonarodowym składzie. Taką koncepcję niepodległego państwa rozwijał inny działacz PPS, Edward Abramowski. Twierdził on, że Polska „etnograficzna” to „pojęcie utopijne, nierealne”. Dowodził, że różnice językowe między Polakami a Białorusinami czy Ukraińcami są mniejsze niż między mieszkającymi we Francji Bretończykami a Sabaudczykami lub Szkotami i Walijczykami w Anglii. Abramowski stwierdzał, że narody Rzeczypospolitej połączyła „wspólnota losu”, że mają one „tę samą ojczyznę, tę samą przyszłość”. Według Abramowskiego, polskie państwo etnograficzne byłoby tylko inną formą carskiego „prywislinia”, skazanego prędzej czy później na uzależnienie od któregoś z potężnych sąsiadów. Dlatego też - konkludował - „bez Litwy i Rusi nie może już być Polski, tak samo jak bez Polski nie może istnieć Litwa i Ruś”. Idei zjednoczenia trzech rozerwanych części Rzeczypospolitej wiele uwagi poświęcał bliski współpracownik Piłsudskiego, Leon Wasilewski. W pracy O wschodnią granicę Państwa Polskiego (wyd. 1917 r.) napisał on, że Litwini, Białorusini i Ukraińcy stanęli wobec alternatywy: z Polską lub z Rosją. Rosja dla tych narodów - według Wasilewskiego - oznaczała zagładę bytu narodowego. Oparcie się na Polsce miało gwarantować perspektywy pomyślnego rozwoju. Zwolennikom programu niepodległościowego chodziło więc o odbudowę państwa. W przeciwieństwie do Dmowskiego Piłsudski widział w organizacji państwowej czynnik tworzący naród w procesie historycznym, dlatego niepodległe państwo stanowiło jego zdaniem niezbędny warunek narodowej egzystencji Polaków. Według piłsudczyków istotne znaczenie polityczne miało państwo, a nie taki czy inny przebieg granic. Granice w tym 15 Strona 16 wypadku były sprawą drugorzędną, wystarczało, aby w składzie tego państwa znalazły się trzy części historycznej Rzeczypospolitej - Polska, Litwa, Ruś. Te plany godziły przede wszystkim w imperialną politykę Rosji. Przywódcy PPS- Frakcji Rewolucyjnej uważali, że nawet Rosja demokratyczna nie usunie narodowego ucisku na ziemiach polskich. W polityce zagranicznej każdej Rosji - twierdzono - znajdzie się dążenie do podporządkowania interesów Polski polityce rosyjskiej w Europie. PPS nazywała złudzeniem wysuwany przez endecję program zjednoczenia ziem polskich pod berłem cara. Odmienna sytuacja rysowałaby się - zdaniem socjalistów - gdyby Prusy chciały atakować Rosję i zająć resztę ziem polskich. Czy wówczas Berlin zdołałby na trwałe utrzymać w ryzach dwadzieścia milionów Polaków? „Już dziś - pisano w „Przedświcie” - Prusy dławią się polskimi ziemiami, które miały gładko przełknąć. Czyż nie udławią się, gdy kęs będzie znacznie większy?” Dlatego - twierdził Leon Wasilewski - Polacy powinni stanąć po stronie Niemiec przeciwko Rosji. Ale stając się sojusznikiem Niemiec, nie należało zapominać o polskim „rachunku z polityką rządu niemieckiego” i zrealizować go we właściwym czasie. Ten rachunek obejmował zwrot historycznych ziem polskich z uwzględnieniem procesów odrodzenia narodowego na zachód od granicy z 1772 r. Działacz piłsudczykowskiej PPS-Frakcji Rewolucyjnej powtarzał w tym miejscu poglądy nestora polskiego socjalizmu, Bolesława Limanowskiego. Wybuch I wojny światowej nie tyle podzielił politycznie społeczeństwo polskie, co utrwalił istniejące podziały. Najpoważniejszymi wpływami cieszyli się tzw. pasywiści, oczekujący zwycięstwa Ententy - w tym głównie Rosji. Jak nietrudno spostrzec, byli to narodowi demokraci i ugodowe, prorosyjskie koła konserwatywne. Obóz ten uważał, że zwycięstwo rosyjskie pozwoli zrealizować postulat autonomii dla zjednoczonych tą drogą ziem Polski, a w przyszłości przekształcić ten rejon w samodzielne państwo polskie - sojusznika Rosji. Sądzono nawet, że wojna z Prusami osłabi wpływy niemieckiej kamaryli na dworze petersburskim i Polacy zaczną odgrywać rolę czołową w rosyjskim aparacie władzy. O tych planach napisał Andrzej Micewski w biografii Dmowskiego: „Opierała się ona [koncepcja - R. Sz.] o chęć utrzymania społecznego status quo i sprzeciwiała rewolucji. Cokolwiek więc mówimy o przemyślności polityki Dmowskiego, nie zmienia to faktu, że w ostatecznym rezultacie nie prowadziła ona do sukcesu, nie przewidziała najważniejszych współczynników wydarzeń pod koniec I wojny światowej. [...] Zresztą niezadługo zrozumiał on [Dmowski - R. Sz.] to sam i opuścił Rosję. Przyznał się w ten sposób do klęski własnej koncepcji i całej swej polityki prorosyjskiej”. Drugim ugrupowaniem byli aktywiści, popierający wystąpienie mocarstw centralnych (Austria, Niemcy) przeciwko Rosji. Ugrupowanie to było jednak poważnie zróżnicowane, znalazły się w nim bowiem wywodzące się z PPS związki niepodległościowe, którym przyświecały cele zasadniczo inne od zamiarów zwolenników związania Polski z Austrią. Kierownictwo ruchu niepodległościowego starało się wykorzystać istniejące między zaborcami sprzeczności do utworzenia jedynej realnej wówczas siły - wojska. Mogło ono walczyć o sprawę polską nie tylko z Rosją. Założenie działań przedstawił Piłsudski jeszcze w styczniu 1914 r. w czasie j odczytu wygłoszonego w Towarzystwie Geograficznym w Paryżu. „Zwycięstwo pójdzie z zachodu na wschód - mówił wówczas. - Co to znaczy? To znaczy, że Rosja będzie pobita przez Austrię i Niemcy, a te z kolei będą pobite przez siły anglo-francuskie lub anglo-amerykańsko-francuskie. To wskazuje Polakom kierunek działania”. Padło wówczas pytanie, czy Polacy powinni zrezygnować z ziem zaboru pruskiego i austriackiego. Odpowiedział na nie Witold Jodko-Narkiewicz: „[...] po rozbiciu armii carskiej Europa zachodnia nie złoży broni i blok niemiecki prędzej czy później podzieli z kolei los Rosji, wtedy to przyjdzie czas na uwolnienie i pruskiej, i austriackiej części Polski”. Założenie to sprawdziło się dość dokładnie. Kierownictwo ruchu niepodległoś- 16 Strona 17 ciowego trafnie przewidywało bieg wydarzeń. Zamiary tego nurtu przedstawiamy na podstawie relacji Wiktora Czernowa, przytoczonej m.in. przez Adolfa Juzwenkę w pracy o „białej” Rosji. Czernow uczestniczył w paryskim spotkaniu z Piłsudskim i po latach spisał tę relację. Potwierdzeniem jej prawdziwości jest relacja Walerego Sławka, cytowana w III tomie Pism zbiorowych Józefa Piłsudskiego, z której wynika, że Piłsudski przedstawił podobny tok rozumowania, jak to wspomniał Czernow, w wywiadzie udzielonym na początku 1913 r. Józefowi Hłasce. Sprawa ta budzi do dziś spory. Wielu odmawia Piłsudskiemu zdolności przewidywania zdarzeń, których przed 1914 r. nikt nie mógł nawet brać pod uwagę. Często twierdzi się, że relacja Czernowa ma nikłą wartość, a została odgrzebana jedynie w tym celu, by umacniać legendę Piłsudskiego. Stanowisko takie jest słabo umotywowane. Jan Molenda (Piłsudczycy a narodowi demokraci 1908-1918) uważa relację Czernowa za wiarygodną. Pisze: „[...] potwierdza się wiele przytaczanych przez niego [Czernowa - R. Sz.] faktów i poglądów, możliwych do skonfrontowania ze źródłami polskimi. Prawdopodobieństwo zaś korzystania z nich przez Czernowa jest raczej znikome”. Ponadto autor relacji nie zgadzał się wówczas z poglądami Piłsudskiego i Polacy usiłowali zjednać jego i jego partię (Partia Socjalistów- Rewolucjonistów) dla planów Piłsudskiego. Taka polemiczna wymiana zdań musiała utkwić głęboko w pamięci przywódcy eserowców. Trzeba też przypomnieć o drugim paryskim wystąpieniu Piłsudskiego. Miało ono miejsce przed frontem paryskiej strzeleckiej Szkoły Oficerskiej. Wystąpienia tego słuchali przyszli generałowie Jerzy Błeszyński i Bolesław Wieniawa-Długoszowski, pułkownicy Konrad Libicki i January Grzędziński, a także Andrzej Strug i Wacław Sieroszewski. Konrad Libicki zanotował słowa Piłsudskiego: „W pierwszej fazie wojny z Niemcami i Austrią wy- stąpimy przeciwko Rosji, by wyzwolić Królestwo Polskie. W drugiej fazie, po zwycięstwie Anglii i Francji nad Niemcami, [...] my upomnimy się o wolność zaborów niemieckiego i austriackiego”. Sama koncepcja musiała być znana już wcześniej, bo Sieroszewski prezentował ją poprzedniego roku na łamach pism francuskojęzycznych. Wreszcie można wskazać na dokument odnaleziony przez Adolfa Juzwenkę wśród papierów Walerego Sławka, przechowywanych w Archiwum Akt Nowych. Jest to notatka z 16 maja 1917 r. zatytułowana Aktywizm a pasywizm. Wrocławski historyk zacytował fragment dokumentu w miesięczniku „Znak” (nr 10-11 z 1978 r.): „Aktywizm winien wybierać przeciwnika najgroźniejszego. Przed kilkoma miesiącami Rosja była formalnym właścicielem Polski - wówczas front nasz musiał być skierowany przeciwko niej. Z chwilą gdy Rosja przestała być najgroźniejszym przeciwnikiem, wysunął się na pierwszy plan okupant [tj. Niemcy - R. Sz.]. Naczelne zasady nasze, jeszcze sprzed wojny, pobicie Rosji przez państwa centralne, a następnie tych ostatnich przez Zachód”. Przedstawione wyżej fakty przemawiają na rzecz relacji Czernowa. Piłsudski, dążąc do niepodległości, musiał liczyć się z wrogą postawą nie tylko Rosji, ale także Austrii i Niemiec. Będąc realistą, chciał dążyć do celu realnymi drogami. Według Andrzeja Garlickiego, Piłsudski zamierzał wkroczyć do Kongresówki na czele swych oddziałów, maksymalnie rozbudować wojsko, zająć Warszawę i ogłosić powstanie państwa polskiego. W ten sposób państwa centralne stanęłyby przed faktem dokonanym. Plan ten nie powiódł się, ale w warunkach 1914 r. wkroczenie do Kongresówki było jedną z możliwych dróg, jakie mógł obrać Piłsudski. Sądzimy, że Komendant wybrałby bez wahania inny wariant działań, gdyby dostrzegł w jego realizacji większe szanse zbliżenia się do niepodległości. Nietrudno więc spostrzec, że w Paryżu Piłsudski mówił o strategii ruchu. Nie przesądzało to o konkretnych posunięciach taktycznych i operacyjnych. Dysponując rzetelnymi danymi o sytuacji społecznej, gospodarczej i militarnej państw zaangażowanych w konflikcie, można było przy sporej dozie wyobraźni założyć pokonanie Rosji przez Niemcy i rozbicie Niemiec przez Anglię i Francję. Był to wariant jeden z wielu, jakie musiał rozpatrywać Piłsudski. 17 Strona 18 Wolno więc sądzić, że Czernow napisał prawdę. Trudno zresztą byłoby zrozumieć, w jakim celu przywódca rosyjskich socjalistów-rewolucjonistów bezpodstawnie potwierdzałby przenikliwość Piłsudskiego. Zwolennicy rozwiązania „austriackiego” chcieli, aby legiony były formacjami lojalnymi wobec cesarza Franciszka Józefa. Miało to zapewnić uzupełnienie Anstro-Węgier trzecim członem - Polską. Charakterystyczna dla tych poglądów była, na przykład opinia wystawiona 29 listopada 1915 r. Piłsudskiemu przez lojalną wobec Austriaków Komendę Legionów i przesłana do Wiednia: „Piłsudski dowodzi pierwszą brygadą legionów, którą sam stworzył, a która duchem i nastrojami różni się całkowicie od 2 i 3 brygady uformowanej przez Komendę Legionów. Przedstawia on wraz ze swą brygadą ten element, który dąży do całkowicie wolnej i niezawisłej Polski, a kierunek austrofilski uważając jedynie za środek do celu, gotów jest w każdej chwili przyjąć inną, w danym momencie mu odpowiadającą albo za odpowiednią uważaną, orientację. Od samego początku wojny postawił sobie za cel zdobycie z biegiem czasu dowództwa całego Legionu Polskiego w tej nadziei, że w stosownym momencie, w oparciu o niego, będzie mógł stawiać żądania o charakterze narodowym i wpłynąć w ten sposób na rozstrzygnięcie sprawy polskiej w sensie swoich żądań. Biorąc pod uwagę, że fantastyczne idee Piłsudskiego nie tylko nie mają żadnej podstawy realnej, ale są także sprzeczne z austriacką racją stanu, starała się Komenda Legionów od samego początku wojny tłumić w miarę możności wpływy Piłsudskiego [...]”. Jednakowe traktowanie wszystkich aktywistów zaciemnia prawdziwy obraz sytuacji politycznej lat wojny i powoduje, że nie rozumiemy przyczyn sporów między takimi politykami jak Piłsudski a Stanisław Stroński czy Władysław Sikorski. Chodziło przecież nie o animozje personalne, lecz o dwie koncepcje polityczne, oparte na przeciwstawnych przesłankach i mówiące 0 osiągnięciu różnych celów. Przebieg działań wojennych w latach 1914-1918 i rosnąca fala rewolucyjna w Europie tworzyły korzystną dla Polski koniunkturę międzynarodową - dodajmy: nie tylko dla Polski. Wielka wojna 1914-1918 wymazała z politycznej mapy świata cesarstwa Habsburgów, Hohenzollernów i Romanowów. Wprawdzie poczynania bolszewików po wystąpieniu listopadowym 1917 r. mąciły obraz kontynentu oglądany z Londynu czy Paryża, ale nawet powstanie władzy sowieckiej traktowano jako epizod, po którym „III Rosja” - biała” i demokratyczna - wróci na przeznaczone jej miejsce w gronie zwycięzców. Tymczasem Polacy nie uświadamiali sobie, że sprawa polska mogła, wówczas trafić z rozbiorczego deszczu pod wersalską rynnę. Zwycięstwo „białych” Rosjan oznaczało bowiem dla Polski przekreślenie jej aspiracji terytorialnych nie tylko za Bugiem, ale także na Lubelszczyźnie (Chełmszczyzna była włączona do Rosji). Nie widzieli tego endecy. „Dmowski i jego obóz - pisze Juzwenko - po rewolucji październikowej opowiadali się po stronie kontrrewolucji, za czynnym udziałem Polski w rekonstrukcji Rosji. [...] Rosja - twierdzili - odżyje albo przeciw nam, albo przy naszym udziale”. Dla Polski, zdaniem endecji, byłoby korzystniejsze, gdyby to odrodzenie dokonało się w sposób drugi. W rzeczywistości interes Polski wymagał czegoś przeciwnego. W rezultacie wojny uległy zmianie granice, które przez wiele lat uważano za stałe i nienaruszalne. Rzesza zwróciła terytoria, które stanowiły 12% jej poprzedniego obszaru. Austria i Węgry, rozdzielone, spadły na pozycje małych państw o powierzchni około 90 tys. km2 każde. Na ziemiach byłych monarchii rosyjskiej i austriackiej powstały nowe państwa - Estonia, Finlandia, Jugosławia i Łotwa. W nowym kształcie terytorialnym odrodziła się Litwa i zjednoczone ze Słowacją Czechy, a także podzielona wewnętrznie Ukraina. Powstawała też Rzeczpospolita Polska, wówczas państwo bez granic. 18 Strona 19 3. Kwestia wewnętrzna czy problem międzynarodowy? 1 sierpnia 1914 r. Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji, a wojska niemieckie natychmiast wkroczyły na tereny Królestwa Kongresowego. Kilka dni później (6 sierpnia) to samo uczyniła Austria. Nadszedł od dawna wyczekiwany moment - zaborcy wdali się w wojnę, która miała wynieść sprawę polską na arenę międzynarodową. Nie było to jednak ani tak oczywiste, ani łatwe. Państwa rozbiorcze - przede wszystkim Rosja - uważały kwestię polską za wewnętrzny problem, którego rozwiązanie (lub nie) podlegało wyłącznej kompetencji rządów w Berlinie, Petersburgu czy Wiedniu. Polacy musieli odnaleźć szczeliny w politycznych planach Rosji i mocarstw centralnych, aby, wykorzystując je, tworzyć warunki do samodzielnego działania. Państwem, które z perspektywy 1914 r. mogło mieć największy wpływ na powojenne losy ziem polskich, wydawała się carska Rosja. Dla każdego, kto umiał właściwie obliczyć siły państw centralnych i Ententy, musiało być jasne, że Berlin i Wiedeń przegrają. Petersburg znalazł się w jednym bloku z Paryżem i Londynem, a więc powinien być w gronie zwycięzców. Ta ocena skłoniła polskich pasywistów do szukania sposobów zainteresowania rosyjskich czynników oficjalnych polskimi postulatami. Twórcy rosyjskiej polityki zagranicznej, określający cele Rosji w czasie wojny, nie chcieli jednak dostrzec Polaków. Rosji zależało wprawdzie na umacnianiu swej pozycji w Europie Środkowej, ale ziemie polskie nie były w tych planach uznawane za czynnik podmiotowy. Wynikało to w sposób oczywisty z rozmowy ministra spraw zagranicznych Siergieja Sazonowa z ambasadorami Anglii i Francji (13 IX 1914). Według Sazonowa alianci powinni nie tylko pokonać Austrię i Niemcy, ale dokonać szerokiej rewizji granic. Rosja na przykład zamierzała zaanektować rejon dolnego biegu Niemna, całe Prusy Wschodnie oraz wschodnią część Galicji. Ponadto do okrojonego na wschodzie Królestwa Kongresowego proponowała przyłączyć wschodnią część Poznańskiego, Śląska i pozostałą część Galicji. Kongresówka miała dysponować jakąś bliżej nieokreśloną samorządnością, stanowiąc jednocześnie integralną część imperium Mikołaja. Pierwszym publicznym aktem w sprawie polskiej był manifest głównodowodzącego armii rosyjskiej ks. Mikołaja Mikołajewicza, ogłoszony 14 sierpnia 1914 r.: „Niechaj się zatrą granice rozcinające na części Naród Polski. Niech Naród Polski połączy się w jedno ciało pod berłem Cesarza Rosyjskiego. Pod berłem tym odrodzi się Polska, swobodna w swej wierze, języku, samorządzie”. W tekście nawiązywano do tradycji „wspólnych walk” z germanizmem, powołując się na Grunwald. Trzeba tu dodać, że odezwy do Polaków wydali też Austriacy (powoływano się na odsiecz wiedeńską Jana III) i Niemcy (ci zachęcali Polaków do wypędzenia „azjatyckich hord” z Europy). Historycy są dziś zgodni, że manifest Mikołaja Mikołajewicza był zwykłym wystąpieniem propagandowym i nie miał większego znaczenia międzynarodowego. Nie zobowiązywał on przecież carskiego rządu do niczego konkretnego, co więcej car nie chciał deklarować poparcia dla jego treści. Wielu ministrów krytykowało głównodowodzącego, że zbyt daleko posunął się w obietnicach dla Polaków, a minister spraw wewnętrznych Mikołaj Makłakow uznał nawet za stosowne wydać specjalny okólnik dla gubernatorów, w którym zapewniał, że tekst manifestu nie dotyczył ziem „prywislinija”, a miał na względzie tereny polskie, które Rosjanie zdobędą na zachodzie w czasie działań wojennych. Mimo to manifest wzbudził pewne nadzieje w społeczeństwie polskim i zdopingował pasywistów do działania. W listopadzie 1914 r. w czasie posiedzenia rady ministrów Sazonow przedstawił projekt rozwiązania kwestii polskiej. Oczywiście nie było w nim mowy o jakiejś państwowej odrębności Kongresówki. Królestwo Polskie miało zostać „zjednoczone” z ziemiami zaboru pruskiego i austriackiego dla powiększenia Rosji. W 19 Strona 20 sprawach zagranicznych, wojskowych, finansów, komunikacji, sądownictwa i administracji miał decydować Petersburg. Polakom - według Sazonowa - powinien wystarczyć samorząd, składający się z rad gminnych, powiatowych, gubernialnych i rady ogólnokrajowej. Na czele tego samorządu miał stać namiestnik powoływany przez cara. Kompetencje „polskich” instytucji samorządowych miały ograniczać się jedynie do spraw wyznaniowych, oświatowych i gospodarczych. W urzędach Królestwa języki polski i rosyjski miały być trak- towane na równi. Zalecano jednak, aby uczyć po polsku tylko na poziomie szkół podstawowych, później miał obowiązywać rosyjski jako bardziej „cywilizowany”. W dyskusji nad projektem Sazonowa ujawniły się znowu opinie tych, którzy uważali, że Polacy otrzymują za dużo. Projekt upadł. Natomiast z łatwością uchwalono zmianę granicy wschodniej Królestwa. 30 marca 1915 r. car zatwierdził projekt uchwały, w wyniku której Chełmszczyzna została „wyłączona ze składu guberni Królestwa Polskiego” i włączona do Rosji. Zmienne koleje losów wojny, w rezultacie których Rosjanie musieli opuścić Królestwo, spowodowały, że Petersburg zaczął szukać bardziej konkretnych form dla określenia swego stanowiska wobec Polaków. Wynikało to z obawy, że Niemcy stworzą warunki, w których ludność polska opowie się po stronie państw centralnych. Dlatego też powołano specjalną komisję rosyjsko-polską (uczestniczyli w niej m.in. Roman Dmowski, Władysław Grabski i Zygmunt Wielopolski - potomek margrabiego Aleksandra) „dla przedwstępnego rozważania kwestii sposobu wykonania zasad obwieszczonych przez odezwę zwierzchniego wodza naczelnego”. Długie dysputy na tematy samorządowe były rozważaniami czysto akademickimi. Pobite armie rosyjskie uchodziły na wschód. Terytorium Kongresówki znalazło się pod okupacją niemiecką i austriacką. W związku z tym minister Sazonow słał instrukcje ambasadorom przy rządach państw sojuszniczych, aby nie dopuszczali do umieszczania sprawy polskiej w rokowaniach międzynarodowych. Rosjanie podejrzewali, że mocarstwa centralne będą chciały wykorzystać fakt okupacji Królestwa dla swych celów i ogłoszą jakieś deklaracje na temat przyszłych losów Kongresówki. W swojej instrukcji dla ambasadora rosyjskiego w Paryżu tłumaczył, dlaczego należało krzyżować „nierozsądne” działania Polaków. Twierdził on, że politycy polscy nie rozumieją mechanizmów politycznego działania, gdyż naród polski wyrósł bez państwa (wyrasszych na poczwie biezgosudarstwiennogo suszczestwowanija). Dlatego mogą myśleć, że urzeczywistnią tak fantastyczny pomysł, jakim jest odbudowa państwowości polskiej. Minister uważał; że dla Polaków nawet autonomia - nie mówiąc o niepodległości - to zbyt wiele. Powinni zatem zadowolić się pewną formą samorządu prowincjonalnego. Jednak i w tym wypadku obawiał się, czy Polacy zrozumieją „wspaniałomyślność” cara i nie wystąpią przeciwko Rosji. Rosyjskie obawy sprawdziły się 5 listopada 1916 r. Cesarze Austrii i Niemiec ogłosili wspólny akt, zapowiadający odbudowanie samodzielnego państwa polskiego. Dokument ten nie stanowił wcale dowodu słuszności tych koncepcji politycznych, które wiązały sprawę polską ze zwycięstwem Niemiec, miał jednak istotne znaczenie międzynarodowe. Od tego momentu Ententa mogła zjednać sobie Polaków jedynie wtedy, jeśli ofiaruje więcej od Niemiec. Polacy uzyskali możliwość licytowania sprawy polskiej w górę. Od nich zależało, jak rozegrają partię między Ententą a państwami centralnymi. W tej nowej sytuacji Rosja zachowała się tak, jakby nic się nie stało. W deklaracji rządu carskiego z 14 listopada powtarzano dawne obietnice samorządowo-autonomiczne, a jednocześnie protestowano przeciwko aktowi z 5 listopada, powołując się m.in. na przysięgę złożoną „Jego Cesarskiej Mości”, która miała obowiązywać Polaków - mieszkańców Kongresówki. W grudniu 1916 r. poruszył sprawę polską nowy premier rosyjski Aleksander Trepow. W czasie wystąpienia w Dumie zapowiadał stworzenie „Polski wolnej w jej granicach etnograficznych”. Również car w rozkazie z 25 grudnia, skierowanym do armii i 20