Spisek teczowej koalicji - Hughes Spenser

Szczegóły
Tytuł Spisek teczowej koalicji - Hughes Spenser
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Spisek teczowej koalicji - Hughes Spenser PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Spisek teczowej koalicji - Hughes Spenser PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Spisek teczowej koalicji - Hughes Spenser - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Hughes Spenser Spisek tęczowej koalicji The Lambda Conspiracy Przełożył Romuald Kirwiel ISBN: 978-83-60335-08-6 Wydanie: I Fronda, 2008 Strona 3 1 Chase McKenzie poruszał się do przodu wraz ze stłoczoną ramię przy ramieniu, zniecierpliwioną i rozdyskutowaną masą ludzi. Wraz z tym tłumem przeniósł się do Biura Senatu im. Harta i wszedł na pierwsze piętro. Tutaj dwa ogromne potoki widzów zlały się w szerokim holu centralnego pokoju przesłuchań i skierowały się do drzwi wejściowych. To byli ci, którym się powiodło, lub ci, którzy mieli znajomości. Do nich należały zarezerwowane miejsca w najważniejszym teatrze politycznym Waszyngtonu - przesłuchaniach w Senacie. Dlaczego ten tłum przypominał mu tłoczących się w amfiteatrze starożytnych Rzymian, spragnionych krwi gladiatorów lub nieszczęsnych chrześcijan? Chleba i igrzysk - mruknął do siebie. - Nam brakuje tutaj jedynie chleba. Zatwierdzające przesłuchania na wysokie stanowiska w urzędach federalnych już od pewnego czasu upodobniły się do areny w starożytnym Rzymie, nie było tylko przelanej krwi. Nie krew - pomyślał Chase - ale publiczne napiętnowanie, zniszczone dobre imię i zrujnowane życie są jej współczesnym odpowiednikiem. Na wzgórzu kapitolińskim Chase pokazał swoją wejściówkę dziennikarską policjantowi z ochrony, któremu z trudem udawało się regulować ruchem tłumu. Następnie przepchnął się w stronę stołu po lewej stronie, zarezerwowanego dla mediów. Z przodu było puste Strona 4 miejsce, z którego był dobry widok na ławy i krzesło świadka. Skierował się ku niemu. - McKenzie, sądziłam, że przeszedłeś do show-biznesu. Co tutaj robisz wśród nas, dziennikarzy? - ten kobiecy głos był prześmiewczy i ostry. Odwrócił się i rozpoznał w zwracającej się do niego kobiecie swojego dawnego oponenta, May Berg z Nowego Jorku. May stała się „radną” Globalnych Sióstr, o których mówiono, że są największą organizacją feministyczną na świecie. Globalne Siostry twierdziły, że reprezentują kobiety w każdym zakątku świata i we wszystkich sytuacjach, ale w szczególny sposób te poniżane i nieposiadające żadnych praw - głodne kobiety z Trzeciego Świata i ich dzieci, ofiary tradycyjnych, patriarchalnych kultur; i oczywiście te kobiety, które Globalne Siostry uważały za najbardziej uciśnione ze wszystkich - lesbijki. Nawet pomijając różnicę płci, żadnych innych dwoje ludzi nie mogłoby różnić się bardziej niż on, i antagonizm między Chase'em a tą kobietą momentalnie stawał się oczywisty. May Berg była niewysoką kobietą w średnim wieku, o ciemnych włosach. Wcześniej może i mogłaby być uważana za atrakcyjną, ale na jej twarzy był ledwo ukryty uśmiech, w którym nie było ani cienia dobroci. Mimo że było ciepło, miała na sobie bezładny, czarny ubiór, który pasował do tego, jak się zachowywała. Chase McKenzie był energicznym mężczyzną w wieku trzydziestu pięciu lat, miał nieco ponad 185 centymetrów wzrostu i jasnobrązowe, krótko przycięte włosy. Jego szczupłej, ale z lekka Strona 5 atletycznej sylwetce dodawał uroku kształtny nos i ciemne, żywe i przenikliwe oczy, w których było odbicie radosnej dobrej woli. Ubrany był stylowo, ale z nutką nonszalancji: miał na sobie lekką, niebieską marynarkę, bawełniane spodnie koloru khaki, białą koszulę, krawat w kratkę. W jego ruchach była pewność siebie, cecha, która nie narodziła się u niego w Virginia Military Institute, ale która nabrała wyrazu i mocy w ciągu tych czterech lat cotygodniowego drylu i uroczystych parad. May Berg wtopiła w niego swój wzrok. - I słyszę, że to jest już teraz „doktor” McKenzie - jej szyderczy uśmieszek miał wyraz pobłażliwości. - Cóż, May, wiesz, że to jest tylko honorowy tytuł - uśmiechnął się dobrodusznie. Wiedział, co ją drażniło. - Od mojej alma mater. Ale możesz tytułować mnie „doktorem”, jeśli tak wolisz. - Och, tak. Ta instytucja. Virginia Military Institute. Grzeczność Chase'a zmieniła się w chłodną poprawność. - Tak jest, VMI. Czym się teraz będziecie zajmować, jak już nie macie pod ręką tego chłopca do bicia, VMI? - Co masz na myśli, mówiąc „chłopca do bicia”? - podniosła swój głos o skalę. - Wszystko, co zrobiliśmy, to było naprawienie krzywd. I to już dawno powinno było zostać zrobione. Virginia Military Institute był jedną z najwybitniejszych szkół wojskowych w kraju. Z wyłącznie męskim korpusem kadetów VMI była jedną z ostatnich instytucji publicznych, która opierała się modzie na koedukację. Ale to uczyniło z niej wyborny cel ataków. Strona 6 Feministki i ich sojusznicy w Departamencie Sprawiedliwości nieustannie krytykowali szkołę od prawie dziesięciu lat. W końcu, po bohaterskiej i długiej walce, Virginia Military Institute otrzymał nakaz przyjmowania kobiet w wyniku głośnej sprawy sądowej, która przebyła całą drogę aż do Sądu Najwyższego. Wysoki Sąd nieoczekiwanie wydał werdykt, który obrócił wniwecz status szkoły opierający się na długiej tradycji. Kadeci zdecydowali, że dumne tradycje VMI i historia jego zasług dla obronności kraju stoją w sprzeczności z feministycznym etosem. Na ostatniej uroczystości wręczania dyplomów - tej, na której Chase otrzymał swój honorowy doktorat - reszta kadetów przemaszerowała przez plac parad po raz ostatni, zabrała flagi i opuściła posterunek, przysięgając nigdy już nie powrócić. Stan Wirginia próbował bez powodzenia założyć jakąś cywilną instytucję, która mogłaby utrzymać się w spartańskich budynkach po tej uczelni wojskowej. Jak dotychczas te dostojne, stare budynki z obronnymi ścianami pozostawały puste. - Nie usłyszymy już nigdy więcej o Virginia Military Institute - powiedział wtedy Chase do siebie z głęboką goryczą w głosie, jaką tylko jako absolwent i obywatel Wirginii mógł odczuwać. - A więc co teraz wzięła „policja myśli” na swój celownik? - skierował pytanie do May Berg. Nie podchwyciła tej zaczepki. - Sądzę, że to oczywiste. Położymy koniec temu skandalowi. Jeśli prezydent myśli, że umieści w Sądzie Najwyższym taką świnię Strona 7 jak Hastings Whitmore, to przed nim walka na śmierć i życie. Myśleliśmy, że już nie będziemy mieć do czynienia z takimi jak on, i będziemy walczyć do upadłego, aby zachować to, co wywalczyliśmy. Chase nie miał nic do powiedzenia, więc odwrócił się, aby się rozejrzeć po skromnym, wyłożonym drewnianymi panelami pokoju przesłuchań. To pomieszczenie było o wiele większe od sali Komisji Sądowniczej w gmachu Dirksena i było specjalnie zaprojektowane dla takich wielkich wydarzeń jak to, które miało się odbyć. Widzowie, których ciągle przybywało, przepychali się, aby znaleźć dla siebie najlepsze miejsca. W budynku dało się odczuć napięcie. W swojej wyobraźni Chase ponownie zobaczył Koloseum - i May Berg, złośliwą, starą kobietę w rzymskiej sukni, wskazującą swoim kciukiem w dół i z wrzaskiem domagającą się śmierci. Zatwierdzenia na stanowisko w Sądzie Najwyższym, przez dziesięciolecia nieco niedocenianej instytucji władzy federalnej, przyciągnęły szczególne zainteresowanie opinii publicznej od czasu historycznych przesłuchań Clarence'a Thomasa w 1991 roku. Sąd Najwyższy stał się w o wiele mniejszym stopniu miejscem demoliberalnego aktywizmu prawniczego, niż to było w przeszłości. Teraz, kiedy społeczni rewolucjoniści nie mogli już polegać na Sądzie Najwyższym przy wprowadzaniu w życie swoich projektów, kulturkampf przeniósł się w zasadzie do Kongresu i do legislatury stanowej oraz samorządów. Ale demo liberałowie byli zdeterminowani w swoim dążeniu do zachowania swojej niedawno nabytej większości jednego głosu. Strona 8 Każde zwalniające się miejsce było punktem krytycznym w zachowaniu tego przyczółku. W panice, że utracą jedno miejsce na rzecz konserwatysty, uczynili swoim priorytetem polityczne zniszczenie sędziego Whitmore'a. W miarę jak debata stawała się coraz gorętsza, służby porządkowe Senatu podjęły decyzję o ścisłej kontroli wydawania biletów na zarezerwowane miejsca od razu po tym, jak Komisja Sądownicza ustalała rozkład przesłuchań. To był pierwszy dzień. Na godziny przed planowanym rozpoczęciem ludzie bez zarezerwowanych miejsc ustawiali się w kolejkach, które ciągnęły się aż poza gmach Harta, gdzie już od rana było nieprzyjemnie gorąco, jak zazwyczaj bywa latem w Waszyngtonie. Pod czujnym okiem policji na wzgórzu kapitolińskim kilkudziesięciu wolontariuszy z National Service Corps przydzielonych do Senatu wprowadziło pierwszą grupę odwiedzających. Każdy kontyngent mógł usiąść i przez pół godziny oglądać otwarte posiedzenia, a potem musiał zwolnić swoje miejsca dla następnej grupy. Na zewnątrz kilkuset śpiewających demonstrantów przechadzało się tam i z powrotem chodnikiem Constitution Avenue. Nie mając zezwolenia na pikietowanie bezpośrednio przed budynkami Senatu, podnosili transparenty, wymachiwali, potrząsali nimi wojowniczo i obrzucali inwektywami tych nielicznych przechodniów, którym starczało odwagi, aby wypowiadać opinie popierające kandydata. A wewnątrz trzech biurowców Senatu setki lobbystów reprezentujących wszystkie, jakie tylko można sobie wyobrazić grupy Strona 9 interesu i organizacje wspierające różne inicjatywy, chodziło po różnych salach w poszukiwaniu biur senatorów, aby wyrazić swoją opinię za tą kandydaturą lub przeciwko niej. Wyglądało na to, że przeciwnicy byli wyraźnie liczniejsi niż stronnicy. - Nawet ty, McKenzie, musisz przyznać, że ta nominacja jest martwa już na starcie - powiedziała May Berg, siadając na swym miejscu. - Ale skoro prezydent jest na tyle zdeterminowany, aby kontynuować tę szopkę - cóż, udzielimy mu lekcji, której nigdy nie zapomni. I wszystkim innym, którzy staną po jego stronie - rzuciła gniewne spojrzenie i złowieszczy ton w jej głosie dał mu do zrozumienia, że groźba była całkiem realna. - Wiesz, May, wierzę, że prawdopodobnie to zrobicie. I tym większa szkoda. - już dawno zrozumiał, że racjonalna dyskusja z tą kobietą jest sprawą beznadziejną. Niemniej dziennikarski instynkt podpowiadał mu, aby ją podejmować, jakby w przekonaniu, że mógłby przejrzeć jej sposób myślenia. Ale wszystko w niej, oprócz jej świętoszkowatości, było nieprzejrzyste. Nawet groźby. Chase odszedł od niej, aby znaleźć miejsce. Oprócz stanowiska przywódcy Globalnych Sióstr May Berg była naczelnym redaktorem „The New Feminist” i miała honorowe miejsce w loży prasowej, gdzie zajmowała miejsca dla swoich współpracowniczek z głównych dzienników. Chase przeszedł na przeciwny koniec, jak najdalej od niej. Jeden stół był przeznaczony dla ogólnokrajowych czasopism i periodyków - obok reporterów telewizyjnych, najwyższej kasty wśród Strona 10 dziennikarzy - i jeszcze jeden dla reporterów z dzienników. Wzdłuż lewej strony sali, na podniesionej i zasłoniętej szybą galerii były kamery i sprzęt sieci telewizyjnych. Chase zauważył z zainteresowaniem, że SIS, czyli Satellite Information Service, miał najlepsze miejsca zarówno za stołem świadka, jak i na podniesionej galerii mediów, co, zgodnie z tradycją, było zarezerwowane dla głównych sieci. Byto oczywiste, że Wynn Pritchett, kontrowersyjny i brylujący w życiu publicznym prezydent SIS, zdobył znaczne wpływy w kierownictwie Senatu, które udzielało dostępu mediom. Chase już nie musiał osobiście zajmować się przekazem przesłuchań w Kongresie. Jako prowadzący cieszący się wielką popularnością Puls kraju, program stacji Direct Broadcast Network, miał mnóstwo asystentów, którzy przekazywali bieżące wydarzenia i przynosili mu ważne szczegóły. Ale stare nawyki jeszcze się go trzymały i nie chciał tracić kontaktu z codziennym dziennikarstwem prowadzonym na żywo. Reportaże, spotykanie się z ludźmi, zadawanie pytań, a przede wszystkim wychodzenie ze studia do prawdziwego świata, były jego sposobem na badanie pulsu kraju. Jego program był trzecim w ogólnokrajowym rankingu popularności programów talk-show o sprawach publicznych, szybko zbliżającym się do programu Linie frontu i w związku z tym on sam stawał się popularnym w całym kraju dziennikarzem. Umiał wyczuć wielkie wydarzenie, zanim się pojawiało. To nie dopuszczało szablonowości do jego programów, co było wadą wielu innych pozycji dotyczących spraw publicznych. Nazywał to swoim Strona 11 Fingerspitzengefuhel, szóstym zmysłem, intuicją znajdującą się u niego gdzieś na końcu palców. Ten szósty zmysł podpowiadał mu, że spektakl, który niebawem miał się zacząć w gmachu Harta, będzie najbardziej kontrowersyjną batalią od czasów tej o zatwierdzenie Clarence'a Thomasa. Kilka minut przed godziną 10 nagła, chwilowa cisza zapadła w pokoju przesłuchań. Hastings Whitmore, sędzia Federalnego Sądu Apelacyjnego na Florydzie, przecisnął się przez tłum zapełniający wejście i skierował się w stronę stołu świadka, podczas gdy jego żona usiadła w pierwszym rzędzie, na zarezerwowanym dla niej miejscu. Sędzia był niedużym, korpulentnym mężczyzną w okularach, lat około sześćdziesięciu, o siwych włosach, ubrany w pogrzebowy błękit. Z nieschodzącym z twarzy uśmiechem porozmawiał przez kilka chwil wymuszonej wesołości ze swoimi nielicznymi stronnikami wśród publiczności. Było wyraźnie widać, że ten człowiek zdawał sobie sprawę, iż jego nominacja była poważnie zagrożona. Sędzia Whitmore był republikaninem, uznanym prawnikiem, pobożnym katolikiem i rygorystycznym konstrukcjonistą - człowiekiem z umiarkowaniem trzymającym się zasad, który nigdy nie był fanatykiem. Historia jego działalności prawniczej dobrze prezentowała się w świetle praw mniejszości, co, według administracji Białego Domu, powinno było przyczynić się do akceptacji jego kandydatury przez tradycyjne lobby praw obywatelskich, z którego strony spodziewano się największego oporu. Strona 12 Jednocześnie, i do pewnego stopnia paradoksalnie, ten sędzia miał reputację twardego w odniesieniu do kryminalistów i handlarzy narkotyków, odzwierciedlając w ten sposób nastroje opinii publicznej osaczonej ze wszystkich stron falą przemocy. To czyniło go popularnym wśród zwykłych wyborców. W niedawnej, bardzo dramatycznej kampanii prezydenckiej w 2012 r., w której konserwatyści odegrali rolę języczka u wagi, prezydent Darby przyrzekł, że jego pierwsza nominacja do Sądu Najwyższego będzie miała na celu wsparcie konserwatywnych, tradycyjnych wartości. Nominując trzymającego się zasad, ale niebędącego fanatykiem Hastingsa Whitmore'a, prezydent zbliżył się do wypełnienia tej obietnicy w stopniu, w jakim mogli tego oczekiwać konserwatyści, zachowując mimo wszystko realistyczne nadzieje na zatwierdzenie tej kandydatury. Ale Biały Dom skupił się prawie wyłącznie na wyobrażanej reakcji aktywistów praw obywatelskich, nie zauważając wzrastającej politycznej siły innych grup interesów, a w największym stopniu feministyczno-homoseksualnego sojuszu. W obecnych czasach zatwierdzenia na najważniejsze stanowiska były przesądzane o wiele wcześniej - w mediach, przez sondaże opinii publicznej, a szczególnie podczas nocnych narad między pracownikami Senatu a lobbystami. Wtajemniczeni wiedzieli, że jeśli osoba nominowana na wysokie stanowisko nie zostanie zaakceptowana podczas tych nieformalnych zatwierdzeń, to jej oficjalne przesłuchania będą jedynie teatrem urządzonym w celu Strona 13 ratyfikacji wcześniej podjętych decyzji, który jednak uspokoi wzburzenie opinii publicznej, karmiąc ją namiastką procedur demokratycznych. Sędziego Whitmore'a prawdopodobnie doszły słuchy o zakulisowym wecie co do jego kandydatury. Wyglądał jak skazaniec, który zachowywał zimną krew i swoją godność w drodze na szubienicę. Punktualnie o godzinie 10 rano dostojnie wyglądający senatorowie z Komisji Sądowniczej zaczęli wchodzić jeden po drugim przez tylne wejście znajdujące się za ławami. Po nich zaczęli się pojawiać, z jeszcze bardziej dostojnymi minami, pełni poczucia własnej wartości, pracownicy Senatu, niosąc stosy skoroszytów i dokumentów. Senator Norman Lockwood, przewodniczący Senackiej Komisji Sądowniczej, uderzył młotkiem, zarządzając porządek i ciszę. Przywitał sędziego i panią Whitmore, a następnie, w przemowie rozpoczynającej posiedzenie, poddał niszczącej krytyce sędziego - oskarżając go o brak współczucia, wrażliwości i otwartości na postępowe idee w dziedzinie prawa. Od tego momentu dramat nie rozwijał się całkowicie tak, jak się tego spodziewał Chase. Komisja była wyraźnie nastawiona przeciwko sędziemu. Większość demokratów była przeciwna, a przeważająca część republikanów, odczuwając nacisk, niemrawa w swoim poparciu. Ale sędzia Whitmore okazał się twardym orzechem do zgryzienia, odgrywając swoją rolę tak umiejętnie i z takim wdziękiem, że tylko Strona 14 niewielu byłoby stać na taką postawę w tych okolicznościach. Unikał ogólnikowych lub doktrynerskich stwierdzeń, które nastawiłyby przeciwko niemu komisję. W przebiegły sposób omijał zastawiane na niego pułapki. A kiedy nie mógł uciec od bezpośredniej odpowiedzi dotyczącej fundamentalnych zasad, bronił się energicznie i przekonywająco, co wywoływało podziw u słuchaczy, jeśli nie przekonanie o słuszności jego argumentów. To był dobry teatr polityczny - pomyślał Chase. Wystąpienie sędziego niespodziewanie obniżyło poziom nudy. Teraz zauważalny przyrost sympatii do tego człowieka wprowadził nowy element do tej gry, zwiększając prawdopodobieństwo, że cały proces może jednak w końcu nie doprowadzić do zaplanowanego zakończenia. Chase obserwował oponentów sędziego. Wydawało się, że wyczuli zmianę nastawienia i podwoili swoje wysiłki w oczernianiu jego reputacji i prawniczych poglądów - czynili wszystko, aby wykazać, że nie nadawał się do zasiadania w Sądzie Najwyższym. Jednak nie udawało się im dokonać znaczącego wyłomu i musieli postępować ostrożnie, aby uniknąć reakcji zwrotnej w postaci sympatii dla osaczonego przeciwnika prowadzącego nierówną walkę. Przed południem senatorowie zadali sędziemu kilka ciosów, ale szansa na zatwierdzenie go, chociaż nadwerężona, ciągle pozostawała realna. Nawet jeśli komisja zagłosowałaby przeciwko niemu, to sędzia Whitmore mógłby zdobyć większość na plenarnym posiedzeniu Senatu, jeśli komisja nie zdoła znaleźć czegoś pogrążającego. Senator Lockwood wydawał się mieć tego świadomość. Strona 15 Zarządził przerwę na zakończenie drugiej rundy pytań, aby skonsultować się przez chwilę ze swoim doradcą i senatorem Arthurem Peelem. Chase podejrzewał, że następna runda pytań ukaże ciężką artylerię. Senator Lockwood rozpoczął bez jakiejkolwiek ostrzegającej preambuły: - Teraz, panie sędzio Whitmore, chciałbym skierować uwagę komisji na inną sprawę i zapytać o pana poglądy na proponowane wprowadzenie do konstytucji Poprawki Popierającej Prawa Człowieka. Sędzia próbował uniknąć odpowiedzi na to pytanie: - Panie senatorze, wnoszenie poprawek do konstytucji znajduje się jak dotychczas poza prerogatywą federalnego sądownictwa, więc nie zastanawiałem się nad nią dogłębnie. Jak pan dobrze wie, w gestii narodu i Kongresu jest wprowadzać zmiany w konstytucji. Moim zadaniem jest po prostu rozsądzać dysputy, kiedy pojawiają się pytania czy niepewności dotyczące prawa. - Jestem tego świadom, panie sędzio. To zupełnie nie jest to, o co mi chodzi. Ja pytam, co pan sądzi o tej poprawce jako takiej. - Nie jestem pewien, czy dobrze pana zrozumiałem. - To jest całkiem proste - powiedział rozdrażniony Lockwood. - Czy pan ją popiera, czy nie? - Panie senatorze, jeśli przez jakieś zrządzenie losu ta poprawka stałaby się częścią konstytucji, to zupełnie możliwe, że będę musiał Strona 16 wydać zarządzenie przy apelacji wynikającej z jej zastosowania w przyszłości.-Z tego powodu nie sądzę, że byłoby odpowiedzialne z mojej strony wypowiadać takie wszechogarniające, kategoryczne stwierdzenie. - Rozumiem. Ale co z podstawową zasadą, która jest tutaj fundamentem? O to mi naprawdę chodzi. Po prostu staram się osiągnąć to, aby przedstawił pan komisji swoje poglądy dotyczące podstawowych zasad prawodawstwa i sprawiedliwości. W końcu Poprawka Popierająca Prawa Człowieka jest prostym tekstem. Pozwólcie państwo, że przeczytam główny paragraf: „Równość uprawnień w świetle prawa nie powinna być odrzucana czy ograniczana przez Stany Zjednoczone czy jakikolwiek stan ze względu na płeć, orientację seksualną czy preferencje seksualne”. - A więc, czy zgadza się pan z zasadą zawartą w tym tekście, czy nie? Chase próbował zgadnąć, jakie myśli w tej chwili miał sędzia. Whitmore znalazł się na skraju przepaści i mógł tylko desperacko szukać ratunku w swoich poprzednich unikach. W zgodzie ze swoim sumieniem nie mógł popierać tej poprawki czy sposobu myślenia, na którym się opierała - była o wiele gorsza niż stara Poprawka Równych Praw odrzucona wiele lat wcześniej. Wiedział, że zgoda na nią będzie jednoznacznym poparciem homoseksualizmu i politycznego programu środowisk gejowskich, puszką Pandory, która wywoła niekończące się procesy. Ale znał też siłę krajowego lobby gejowskiego. Rozumiał, że Strona 17 będzie musiał stąpać z największą ostrożnością, w szczególności dlatego, że żaden republikanin ze składu Komisji Sądowniczej nie przyszedł mu z pomocą - i dlatego że Biały Dom, zastraszony zawziętością ataków w mediach na Whitmore'a, też niewiele robił, aby go wspomóc. - Panie senatorze, z całym należnym szacunkiem - rozpoczął sędzia, zdobywając się na najbardziej pojednawczy ton. - Po prostu mam odczucie, że nie byłoby odpowiednie czy zgodne z etyką zawodową, gdybym zaoferował swoją ocenę tej poprawki, podczas gdy jest jeszcze oceniana przez naród, zanim stanie się ona prawem - jeśli rzeczywiście kiedykolwiek się stanie. I oczywiście, jeśli zostanie przyjęta, to sąd będzie musiał wziąć pod rozwagę legislacyjne intencje przy podejmowaniu jakichkolwiek decyzji w przyszłości. Legislacyjne intencje, jak pan wie, są określane w pierwszej kolejności poprzez historyczny kontekst poprawki i debaty w Kongresie, które doprowadziły do jej przyjęcia. W obecnej chwili taki kontekst nie istnieje. - Ale mnie nie obchodzą możliwe opinie z przyszłości, panie sędzio. Chcę wiedzieć, co pan sądzi o niej teraz. Chcę wiedzieć, czy sądzi pan, że jest w porządku, iż społeczność gejowska jest dyskryminowana. - Wszystko, co mogę powiedzieć, panie senatorze, to to, że przysięgałem popierać Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Poirytowany senator Lockwood podniósł ręce do góry. - Mój czas się skończył. Ale muszę wyznać komisji, że nigdy Strona 18 przedtem nie widziałem takiego haniebnego spektaklu uników i dwuznaczności ze strony czynnego sędziego federalnego, w najmniejszym stopniu od takiego, który aspiruje do zasiadania w Sądzie Najwyższym. Mam nadzieję, że moim kolegom w większym stopniu niż mnie uda się wyegzekwować szczere odpowiedzi w następnej rundzie pytań. - Rzucił wściekłe spojrzenie w kierunku sędziego: - Mogę powiedzieć już teraz, panie sędzio Whitmore, że jeśli nie znajdzie pan jakiegoś sposobu, aby być bardziej szczery, to będę miał wielkie trudności z głosowaniem za zatwierdzeniem kandydatury. Chase podziwiał opanowanie tego mężczyzny. Whitmore siedział nieruchomo, z kamienną twarzą, nie reagując na spadające na niego gromy. Każdy, kto był wtajemniczony w sprawy Waszyngtonu, wiedział, że przewodniczący Komisji Sądowniczej będzie głosował przeciwko zatwierdzeniu kandydatury bez względu na to, co kandydat powie czy zrobi. Lockwood był po prostu sfrustrowany, że nie udało mu się doprowadzić do tego, aby sędzia popełnił jakiś kardynalny błąd taktyczny. Brakowało mu jakiegoś kompromitującego przyznania się lub stwierdzenia, które usprawiedliwiłoby jego uprzednio zaplanowane głosowanie przeciw i ukryłoby oszukańczą istotę tego przesłuchania. Te uniki i potyczki ciągnęły się jeszcze przez godzinę. Inni senatorowie kierowali swoje pytania, a sędzia ciągle umiejętnie manewrował i uchylał się, unikając śmiertelnego ciosu. Jednak coraz Strona 19 wyraźniej stawało się widoczne, że nie miał dobrego zdania o Poprawce Popierającej Prawa Człowieka, skoro nie udało się usłyszeć od niego ani jednej pozytywnej opinii o niej. W oczywisty sposób nieustanny atak zaczynał go w końcu oszołamiać. Około południa senatorowi Peelowi z Kalifornii udało się dokonać wyłomu w obronie Whitmore'a. Kiedy sędzia ponownie próbował unikać odpowiedzi, mówiąc jedynie, że będzie popierał prawo obowiązujące w tym kraju, senator Peel rozpoczął osobisty atak na niego. Oskarżył go o wprowadzanie komisji w błąd, o brak dobrej woli, o umyślne nierzetelne prezentowanie zagadnień i swoich poglądów na nie. Chase nie mógł sobie przypomnieć tak zawziętego osobistego ataku na kandydata do Sądu Najwyższego. Sędzia spojrzał bezradnie w stronę republikańskich senatorów, oczekując, że przerwą ten brutalny atak. Ale tylko jeden republikanin wyraził swój protest, a jego obiekcje były co najwyżej anemiczne. Zmęczony i przygnębiony sędzia Whitmore w końcu przedstawił opinię. - Senatorze Peel - powiedział z rezygnacją w głosie - jeśli głównym celem tej proponowanej poprawki jest rozszerzenie pełnej ochrony prawnej na homoseksualnych obywateli, to w takim wypadku jest ona zbędna. Mam odczucie, że ci ludzie cieszą się pełnią swoich praw obywatelskich. A gdzie są specyficzne problemy, tam są wystarczające uregulowania prawne na każdym poziomie - hrabstwa, stanu i federalne regulacje. Jako prawnik nie mogę być innego zdania Strona 20 niż to, że w obecnych okolicznościach nie ma podstaw dla takiej wszechogarniającej poprawki do konstytucji. Momentalnie rozległy się okrzyki oburzenia wśród publiczności. Kilkunastu widzów wstało jakby na podany sygnał i krzyczało: - Homofob! Bigot! Chase zauważył, jak kamery TV natychmiast skierowały się na mącicieli porządku i relacjonowały zamieszanie, podczas gdy policja na Kapitolu usuwała z sali dwie osoby będące prawdopodobnie prowodyrami, które ciągle krzyczały i potrząsały pięściami. - Rozumiem - powiedział senator Peel, kiedy przywrócono porządek. - To znaczy, że pan sądzi, że niektórzy Amerykanie nie zasługują na równą ochronę prawną jedynie dlatego, że okazuje się, iż nie są tej konkretnej orientacji seksualnej co pan lub nie podzielają pana poglądów na moralność? Proszę mi powiedzieć, panie sędzio, czy pan jest na tyle arogancki, że sądzi, iż może narzucić swoje oparte na wstecznictwie, przestarzałe moralne zasady innym? Triumf w jego głosie szedł w parze z pogardą dla sędziego. Peel przebiegle unikał nazywania po imieniu religijnych powiązań sędziego Whitmore'a, ale niebezpośrednio zwrócił uwagę na jego teologiczny konserwatyzm. - Panie senatorze, to jest niezmiernie powierzchowna charakterystyka mojego stanowiska. Z całym należnym szacunkiem powiedziałbym nawet, że to jest niesprawiedliwe zniekształcenie - odpowiedział znużony sędzia. Ponownie odezwały się krzyki i