Różewicz Tadeusz
Szczegóły |
Tytuł |
Różewicz Tadeusz |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Różewicz Tadeusz PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Różewicz Tadeusz PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Różewicz Tadeusz - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Tadeusz Różewicz
Domowe ćwiczenie na temat
aniołów
Anioły
strącone
są podobne
do płatków sadzy strącone anioły
są jak otwarte okna kamienicy
do liczydeł
jak krowie oczy
do gołąbków nadziewanych jak ptasie szkielety
czarnym ryżem jak spadające samoloty
są tez podobne do gradu jak muchy na płucach pad łych żołnierzy
pomalowanego na czerwono jak struny jesiennego deszczu
do niebieskiego ognia co łączą usta z odlotem ptaków
z żółtym językiem
milion aniołów
anioły strącone wędruje
są podobne po dłoniach kobiety
do mrówek
do księżyców, które wciskają się są pozbawione pępka
za zielone paznokcie umarłych piszą na maszynach do szycia
anioły w raju długie poematy w formie
białego żagla
są podobne do wewnętrznej strony
uda ich ciała można szczepić
niedojrzałej dziewczynki na pniu oliwki
są jak gwiazdy śpią na suficie
świecą w miejscach wstydliwych spadają kroplą po kropli
są czyste jak trójkąty i koła
mają w środku
ciszę
Strona 2
List do ludożerców
Kochani ludożercy
Kochani ludożercy
nie wykupujcie wszystkich
nie patrzcie wilkiem
świec sznurowadeł i makaronu
na człowieka
który pyta o wolne miejsce
Nie mówcie odwróceni tyłem:
w przedziale kolejowym
ja mnie mój moje
mój żołądek mój włos
zrozumcie
mój odcisk moje spodnie
inni ludzie też mają
moja żona moje dzieci
dwie nogi i siedzenie
moje zdanie
Kochani ludożercy
Kochani ludożercy
poczekajcie chwilę
nie zjadajmy się Dobrze
nie depczcie słabszych
bo nie zmartwychwstaniemy
nie zgrzytajcie zębami
Naprawdę
zrozumcie
ludzi jest dużo będzie jeszcze
więcej więc posuńcie się trochę
ustąpcie
Strona 3
Ojciec
Idzie przez moje serce Kto jest poetą
stary ojciec
nie oszczędzał w życiu poetą jest ten który pisze wiersze
nie składał i ten który wierszy nie pisze
ziarnka do ziarnka
nie kupił sobie domku poetą jest ten który zrzuca więzy
ani złotego zegarka i ten który więzy sobie nakłada
jakoś nie zebrała się miarka
poetą kest ten który wierzy
Żył jak ptak i ten który uwierzyć nie może
śpiewająco
z dnia na dzień poetą jest ten który kłamał
ale i ten którego okłamano
powiedzcie czy może
tak żyć niższy urzędnik poetą jest ten co ma usta
przez wiele lat i ten który połyka prawdę
Idzie przez moje serce ten który upadał
ojciec i ten który się podnosi
w starym kapeluszu
pogwizduje poetą jest ten który odchodzi
wesołą piosenkę i ten który odejść nie może
I wierzy święcie
że pójdzie do nieba
Strona 4
Czarny autobus
Ten czarny autobus
jest inny niż stado czerwonych
Bursztynowy ptaszek
kipiący jak garnek
Jesień
na blasze
ptaszek bursztynowy
przejrzysty
W środku jeden pasażer
z gałązki na gałązkę
cierpliwy i podłużny
nosi kroplę złota.
w drewnianym płaszczu
zapięty na ostatni gwóźdź
Jesień
wysiądzie na ostatnim przystanku
ptaszek rubinowy
świetlisty
Do tego autobusu nikt się nie pcha
z gałązki na gałązkę
po trupach
nosi kroplę krwi.
wprost przeciwnie
Jesień
Pomalujmy wszystkie autobusy
ptaszek lazurowy
na czarno z białym paskiem
umiera
ich melancholijny wygląd
z gałązki na gałązkę
skłoni ludzi
kropla deszczu spada.
do wzajemnej życzliwości
przy wsiadaniu
i przy wysiadaniu
Strona 5
Ocalony
Mam dwadzieścia cztery lata
Cierń
ocalałem
nie wierzę prowadzony na rzeź.
nie wierzę od przebudzenia
do zaśnięcia To są nazwy puste i
jednoznaczne:
nie wierzę od brzegu do brzegu człowiek i zwierzę
mojego życia miłość i nienawiść
nie wierzę tak otwarcie wróg i przyjaciel
głęboko ciemność i światło.
jak głęboko wierzyła
moja matka Człowieka tak się zabija jak
zwierzę
nie wierzę widziałem:
jedząc chleb furgony porąbanych ludzi
pijąc wodę którzy nie zostaną zbawieni.
kochając ciało
Pojęcia są tylko wyrazami:
nie wierzę cnota i występek
w jego świątyniach prawda i kłamstwo
kapłanach znakach piękno i brzydota
męstwo i tchórzostwo.
czytam jego przypowieści
proste jak kłos pszenicy Jednako waży cnota i występek
i myślę o bogu widziałem:
który się nie śmiał człowieka który był jeden
występny i cnotliwy.
myślę o małym
bogu krwawiącym Szukam nauczyciela i mistrza
w białych niech przywróci mi wzrok słuch i
chustach dzieciństwa mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i
o cierniu który rozdziera pojęcia
nasze oczy usta niech oddzieli światło od
teraz ciemności.
i w godzinie śmierci
Mam dwadzieścia cztery lata
Ocalałem
prowadzony na rzeź.
Strona 6
Warkoczyk
Kiedy już wszystkie kobiety Rzeź chłopców
z transportu ogolono
czterech robotników miotłami
Dzieci wołały: "Mamusiu!
zrobionymi z lipy zamiatało
ja przecież byłem grzeczny!
i gromadziło włosy
Ciemno! Ciemno!"
Pod czystymi szybami
Widzicie ich Idą na dno
leżą sztywne włosy uduszonych
Widzicie małe stopy
w komorach gazowych
poszli na dno Czy widzicie
w tych włosach są szpilki
ten ślad
i kościane grzebienie
drobne nóżki tu i tam
Nie prześwietla ich światło
W kieszeniach pełno
nie rozdziela wiatr
sznurków i kamyków
nie dotyka dłoń
i małe koniki z drutu
ani deszcz ani usta
Wielka równina zamknięta
W wielkich skrzyniach
jak figura geometryczna
kłębią się suche włosy
i drzewo z czarnego dymu
uduszonych
pionowe
i szary warkoczyk
martwe drzewo
mysi ogonek ze wstążeczką
bez gwiazdy w koronie.
za który pociągają w szkole
niegrzeczni chłopcy.
Przepaść
Babcia w czarnych sukniach
w drucianych okularach
z laseczką
stawia stopę
nad przepaścią krawężnika cofa
rozgląda się bojaźliwie
choć nie widać śladu samochodu
Podbiega do niej chłopczyk
bierze za rękę
i przeprowadza
przez otchłań ulicy
na drugi brzeg
Rozstępują się
straszliwe ciemności
nagromadzone nad światem
przez złych ludzi
kiedy w sercu
Strona 7
małego chłopca
świeci iskierka
miłości