Roberts Nora - Niebezpieczna miłość

Szczegóły
Tytuł Roberts Nora - Niebezpieczna miłość
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Roberts Nora - Niebezpieczna miłość PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Roberts Nora - Niebezpieczna miłość PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Roberts Nora - Niebezpieczna miłość - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 1 Strona 2 NORA ROBERTS Niebezpieczna miłość 2 Strona 3 Spis treści Magiczna chwila..........................................................................5 ROZDZIAŁ PIERWSZY........................................................6 ROZDZIAŁ DRUGI.............................................................12 ROZDZIAŁ TRZECI............................................................21 ROZDZIAŁ CZWARTY......................................................29 ROZDZIAŁ PIĄTY..............................................................36 ROZDZIAŁ SZÓSTY...........................................................45 ROZDZIAŁ SIÓDMY..........................................................52 ROZDZIAŁ ÓSMY..............................................................62 ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY...................................................72 ROZDZIAŁ DZIESIĄTY.....................................................80 ROZDZIAŁ JEDENASTY...................................................91 ROZDZIAŁ DWUNASTY.................................................100 ROZDZIAŁ TRZYNASTY................................................115 ROZDZIAŁ CZTERNASTY..............................................126 ROZDZIAŁ PIĘTNASTY..................................................142 ROZDZIAŁ SZESNASTY.................................................150 Kuzyn z Bretanii......................................................................162 ROZDZIAŁ PIERWSZY....................................................163 ROZDZIAŁ DRUGI...........................................................177 ROZDZIAŁ TRZECI..........................................................191 3 Strona 4 ROZDZIAŁ CZWARTY....................................................202 ROZDZIAŁ PIĄTY............................................................217 ROZDZIAŁ SZÓSTY.........................................................229 ROZDZIAŁ SIÓDMY........................................................241 ROZDZIAŁ ÓSMY............................................................264 ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY.................................................277 ROZDZIAŁ DZIESIĄTY...................................................288 Grecki honor............................................................................301 ROZDZIAŁ PIERWSZY....................................................302 ROZDZIAŁ DRUGI...........................................................312 ROZDZIAŁ TRZECI..........................................................322 ROZDZIAŁ CZWARTY....................................................334 ROZDZIAŁ PIĄTY............................................................348 ROZDZIAŁ SZÓSTY.........................................................360 ROZDZIAŁ SIÓDMY........................................................372 ROZDZIAŁ ÓSMY............................................................385 ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY.................................................400 ROZDZIAŁ DZIESIĄTY...................................................408 ROZDZIAŁ JEDENASTY.................................................421 ROZDZIAŁ DWUNASTY.................................................436 ROZDZIAŁ TRZYNASTY................................................443 4 Strona 5 MAGICZNA CHWILA Tytuły oryginału: Magic Moment 5 Strona 6 ROZDZIAŁ PIERWSZY Ryan wmawiała sobie, że wcale nie jest zdenerwowana, ale czekając na otwarcie drzwi, przekładała aktówkę z ręki do ręki. Jej ojciec wściekłby się, gdyby odeszła stąd bez podpisu Pierce'a Atkinsa pod kontraktem. Nie, nie byłby wściekły - poprawiła się w myśli. Po prostu by milczał. Nikt nie potrafi milczeć tak wymownie jak Bennett Swan. Nie odejdę stąd z pustymi rękami - wmawiała sobie. - Przecież potrafię dawać sobie radę z ekstrawaganckimi gwiazdami show - biznesu. Jej myśli urwały się, gdy otworzyły się drzwi, w których stanął największy człowiek, jakiego kiedykolwiek widziała. Miał ze dwa metry wzrostu, a jego plecy wypełniały całą szerokość drzwi. No i ta twarz... Ryan pomyślała, że ten facet jest bezdyskusyjnie brzydki. - Dzień dobry - udało jej się odzyskać głos. - Nazywam się Ryan Swan. - Proszę wejść - rzucił lakonicznie. - Pan Atkins przyjmie panią na dole. Ryan rzuciła mężczyźnie gniewne spojrzenie i zaczęła schodzić po słabo oświetlonych schodach. To jakieś wariactwo - pomyślała. Olbrzymie pomieszczenie na dole wypełniały skrzynie, walizy i rekwizyty sceniczne. Obserwował ją. Potrafił stać całkowicie bez ruchu, absolutnie skoncentrowany. To było niezbędne w jego profesji. Posiadał także zdolność błyskawicznego rozszyfrowywania ludzi. To też należało do jego fachu. Była młodsza niż się spodziewał, drobnej postury, o delikatnych rysach i jasnych włosach. 6 Strona 7 Nie poruszył się nawet gdy zaczęła obchodzić pokój. - Pani Swan. Ryan zadrżała. Wtedy się poruszył i zauważyła, że stał na niewielkiej scenie. - Dzień dobry. - Podeszła do niego. - Ma pan bardzo ładny dom. - Dziękuję. Nadal stał na scenie, więc musiała podnieść wzrok. Jeszcze nigdy nie widziała oczu o tak głębokim spojrzeniu. Czuła, jakby czytał w jej myślach. Uznawano go za najlepszego iluzjonistę ostatniej dekady. Jego iluzje i ucieczki były brawurowe, efektowne i niewytłumaczalne. Często mówiono o nim - czarodziej. Patrząc w jego oczy, Ryan zaczynała rozumieć dlaczego. - Panie Atkins, mój ojciec bardzo przeprasza, że nie mógł przybyć osobiście. Mam nadzieję, że... - Już czuje się lepiej. Zaskoczyła ją ta odpowiedź. - To prawda. - Zaczęła mu się intensywnie przyglądać. Schodząc z podestu, Pierce uśmiechnął się do niej. - Dzwonił godzinę temu, panno Swan. I to była rozmowa międzymiastowa, a nie telepatia. Nie mogąc się powstrzymać, Ryan popatrzyła na niego wyzywająco, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. - Jak minęła podróż? - Dobrze, dziękuję. - Proszę usiąść. - Panie Atkins, mój ojciec omówił z pana przedstawicielem ofertę Swan Productions, ale może pan chciałby jeszcze odnieść się do kilku szczegółów. 7 Strona 8 - Długo pracuje pani w Swan Productions? - Pięć lat. Zapewniam, że posiadam odpowiednie kwalifikacje, by odpowiedzieć na wszelkie pytania. Nadal jest podenerwowana. - Jestem pewien, że posiada pani kwalifikacje. Pani ojca trudno usatysfakcjonować. Zdziwienie pojawiło się w jej oczach. - To prawda. Dlatego otrzyma pan najlepszą reklamę, najlepszy zespół produkcyjny oraz najlepsze warunki umowy. Trzy godzinne programy telewizyjne w porze najwyższej oglądalności. To korzystne rozwiązanie dla pana i dla Swan Productions. - Możliwe. Przyglądał się jej. - Pan do tej pory głównie występował przed publicznością w klubach i salach widowiskowych... - Iluzja na taśmie nie ma znaczenia, panno Swan. Taśmę można retuszować. - Żeby zrobić odpowiednie wrażenie, trik musi być zrobiony przed żywą publicznością. - Iluzja. Ja nie robię trików. - Tak, iluzja - powtórzyła po chwili. - Programy będą emitowane na żywo z publicznością w studiu. - Pani nie wierzy w magię, prawda? - Panie Atkins, jest pan bardzo utalentowanym człowiekiem - odpowiedziała ostrożnie. - A ja szczerze podziwiam pana kunszt. - Jest pani dyplomatyczna i zarazem cyniczna. To robi wrażenie. - Czy moglibyśmy przejść do warunków umowy? - Nie robię interesów z ludźmi, których dobrze nie poznam. 8 Strona 9 Ryan westchnęła. - Mój ojciec... - Nie rozmawiam teraz z pani ojcem. - Nie wzięłam dziś ze sobą życiorysu - odparowała i ugryzła się w język. Cholera! Nie powinna sobie na to pozwolić. Ale Pierce uśmiechał się, najwyraźniej rozbawiony. - Życiorys nie będzie potrzebny. - Wziął ją za rękę, zanim zdążyła zaoponować. - Nigdy więcej. Podskoczyła, słysząc głos za swoimi plecami. - To Merlin - uspokoił ją Pierce. W klatce zobaczyła czarnego ptaka. - Bardzo pomysłowe - wykrztusiła. - Nauczył pan go mówić? - Uhm. - Postawić ci drinka, złotko? Ryan próbowała stłumić śmiech, odwracając się do Pierce'a. - Nie nauczyłem go dobrych manier. - Panie Atkins, czy moglibyśmy... - Pani ojciec chciał mieć syna. - Ryan zapomniała, co chciała powiedzieć. - I teraz pani jest trudniej. - Pierce patrzył jej prosto w oczy; jej dłoń luźno spoczywała w jego ręce. - Mieszka pani sama. Jest pani realistką. Trudno jest pani kontrolować swoje zmienne nastroje, ale pracuje pani nad tym. Jest pani bardzo ostrożna. Nie ufa pani nikomu od razu, nie zaprzyjaźnia się zbyt szybko. Jest pani też trochę niecierpliwa, bo ciągle chce pani coś udowadniać sobie i swojemu ojcu. - Jego oczy przestały się tak intensywnie w nią wpatrywać. Uśmiechnął się. 9 Strona 10 - Gra salonowa czy telepatia? Uwolnił jej dłoń. - To tylko amatorska psychologia - wyjaśnił swobodnym tonem. - Podstawowa wiedza dotycząca Bennetta Swana i znajomość języka ciała. To żadna sztuczka, panno Swan, jedynie domysły wynikające z mojego doświadczenia życiowego. Nie minąłem się z prawdą? - Nie przyszłam tutaj bawić się w zgadywanki, panie Atkins. - To prawda - odparł czarującym głosem. - Przyszła pani dopilnować interesów, ale ja robię wszystko w swoim własnym czasie i na swój własny sposób. Moja profesja wymaga odrobiny ekscentryczności. Proszę mnie czymś zabawić. - Staram się, jak mogę. Myślę, że można bezpiecznie stwierdzić, że oboje bardzo poważnie podchodzimy do swojej pracy. - Zgadza się. - Więc rozumie pan, że moim celem jest doprowadzenie do podpisania umowy. Nagle Merlin wydostał się z klatki i usiadł jej na ramieniu. Ryan zamarła. - O Boże. Pierce zmarszczył czoło. - To dziwne, on jeszcze nigdy tak się nie zachował. - Czyż nie jestem szczęściarą? - mruknęła Ryan. - Może jednak spróbowałby go pan przekonać, by usiadł gdzie indziej? Lekki ruch ręki Pierce'a i ptak usiadł na jego ramieniu. - Panie Atkins, rozumiem, że człowiek pana profesji lubi specyficzną atmosferę. Bardzo trudno jest rozmawiać o 10 Strona 11 biznesie w... w lochach. Ze zwariowanym krukiem i... Pierce wybuchnął śmiechem. - Chyba panią polubię. Ja pracuję w tym lochu - wyjaśnił. - Mam tu ciszę i spokój. Iluzja to coś więcej niż umiejętności; wymaga skrupulatnego planowania i wielu przygotowań. - Doskonale to rozumiem, ale... - Omówimy sprawy biznesowe podczas kolacji - przerwał. Ryan wstała, Pierce również. Nie planowała zostać tu dłużej niż godzinę. - Zostanie pani tutaj na noc. - Doceniam pańską gościnność, panie Atkins, ale... - zaczęła, idąc za nim w kierunku schodów. - Idzie burza. Nie chciałbym, żeby pani jeździła po górach w taką pogodę. Jakby na potwierdzenie jego słów rozległ się grzmot. Ryan nie była przekonana o tym, że spędzenie nocy w tym domu to dobry pomysł. 11 Strona 12 ROZDZIAŁ DRUGI - Link jest doskonałym kucharzem - oświadczył Pierce, gdy olbrzym stawiał przed Ryan talerz. - Z pewnością jest małomówny. Pierce uśmiechnął się i nalał jej białego wina. - Od urodzenia mieszka pani w L.A? - Oprócz okresu edukacji. Pierce zauważył lekką zmianę jej tonu. - A gdzie chodziła pani do szkoły? - W Szwajcarii. - I potem zaczęła pani pracować w Swan Productions? - Ojciec zgodził się na to dopiero, gdy zrozumiał, jak bardzo mi na tym zależy. - Więc z uporem dąży pani do realizacji swoich celów? - Tak. Przez pierwszy rok tylko przerzucałam papiery, nie pozwolono mi rozwinąć skrzydeł. - Ryan nagle się rozjaśniła. - Pewnego dnia na moim biurku pojawiły się dokumenty, pewnie przez pomyłkę. Ojciec dążył do podpisania umowy z Mildred Chase. Ale ona nie chciała się zgodzić. Znalazłam kilka informacji o niej i umówiłam się na spotkanie. - To dopiero była przygoda. Mildred Chase mieszka w bajkowej rezydencji na wzgórzach. - Jak ją pani ocenia? - zapytał Pierce. - Była cudowna. Prawdziwa wielka dama kina. - Przez jej twarz przemknął promień tryumfu. - Dwie godziny później wyjeżdżałam z podpisanym kontraktem. - Jak zareagował na to pani ojciec? - Był wściekły. Ale następnego dnia dostałam podwyżkę i swój gabinet. Bennett Swan umie doceniać 12 Strona 13 ludzi, którzy potrafią dopiąć swego. - I pani potrafi dopinać swego, panno Swan? - Zwykle tak. Jestem dobra w uzgadnianiu szczegółów. - A jak sobie pani radzi z ludźmi? - Z większością mi się udaje. Pierce uśmiechnął się. - Jak smakuje pani kolacja? - Doskonała. Pański... - Nie wiedziała, jak nazwać Linka. - Przyjaciel - podpowiedział jej Pierce. - Pański przyjaciel jest wspaniałym kucharzem. - Wygląd człowieka często jest mylący - stwierdził Pierce. - Nasze profesje przedstawiają publiczności coś, co nie jest rzeczywiste. Swan Productions zajmuje się iluzją, podobnie jak ja. - Wyciągnął do niej rękę, w której trzymał czerwoną różę. - Och! - Zaskoczona przyjęła kwiat. - Piękne kobiety i kwiaty należą do siebie. - Zaintrygowała go nieufność w jej oczach. - Jest pani piękną kobietą. - Dziękuję. - Wina? - Nie. A pan długo już tu mieszka? - Od kilku lat. Nie lubię tłumów. Gdy wstali, by przejść do salonu, do Ryan wreszcie dotarło, że nadal nie zamienili ani słowa o kontrakcie. - Panie Atkins... - zaczęła i momentalnie przerwała. - Jak tu pięknie! To było jak cofnięcie się do dziewiętnastego wieku. - Cieszę się, że się pani podoba - oświadczył Pierce, stając obok niej. - Wydaje się pani być tym zaskoczona. 13 Strona 14 - Tak. Z zewnątrz dom wygląda jak z horroru, a... - Ryan przerwała, przerażona swoją śmiałością. - Przepraszam... Ale Pierce tylko się uśmiechał. - Właśnie dlatego go kupiłem. - Podszedł do stolika, na którym przygotowano filiżanki. - Nie mogę zaproponować pani kawy, bo nie lubię kofeiny. Mam za to doskonałą herbatę ziołową. - Chętnie się napiję. - Podeszła do pianina i zaczęła czytać ręcznie napisane nuty. Melodia była niezwykle romantyczna. - Jakież to piękne! - Odwróciła głowę do Pierce'a. - Nie wiedziałam, że komponuje pan muzykę. - To nie ja, to Link. - Obserwował zdziwienie Ryan. Spuściła wzrok. - Wstyd mi... - Nie to było intencją moich słów. - Pierce podszedł i wziął ją za rękę. - Większość z nas przyciąga piękno. - A pana nie? - Powierzchowne piękno bardzo na mnie oddziałuje, panno Swan. Ale później szukam głębi. - A jeśli pan jej nie znajduje? - To odrzucam powierzchowne piękno. Chodźmy, herbata stygnie. - Nie chcę pana obrazić, ale... - westchnęła głośno. - Myślę, że jest pan bardzo dziwnym człowiekiem. Uśmiechnął się zniewalająco. - Nie mam najmniejszego zamiaru być zwykłym człowiekiem. Zaczynał ją fascynować. Ryan zawsze była ostrożna i starała się korzystać ze swojego profesjonalnego obiektywizmu w relacjach z utalentowanymi artystami. Nie należało się nimi zbytnio zachwycać. W przypadku 14 Strona 15 zachłyśnięcia się ich talentem, łatwo można było ugiąć się pod presją ich dodatkowych warunków i specjalnych życzeń. - Panie Atkins, chciałabym wrócić do naszego kontraktu. - Bardzo uważnie się z nim zapoznałem. - Odgłos grzmotu zatrząsł szybami. - Jazda samochodem będzie dziś paskudna. Boi się pani burzy? - Nie, nie bardzo. Dziękuję za gościnność. - Podnosząc filiżankę z herbatą, starała się nie reagować na błyskawice rozświetlające niebo. - Jeśli miałby pan jakieś pytania dotyczące kontraktu, to bardzo chętnie na wszystkie odpowiem. - Wszystko jest jasne. Mój agent nie może się doczekać chwili, gdy go podpiszę. - Naprawdę? - Nigdy nie angażuję się w żaden projekt, dopóki nie jestem przekonany, że mi się podoba. Skinęła głową. Nie grał z nią w żadne gierki. Sam decydował o sobie. Od początku do końca. - Czy gra pani w szachy? - Tak, oczywiście. - Chciałaby pani ze mną zagrać? - Chętnie. Zaprowadził ją do stolika pod oknem. Gdy Ryan zobaczyła szachownicę, natychmiast zapomniała o burzy. Pierce był przebiegłym i milczącym graczem. Ryan złapała się na tym, że obserwuje jego ręce. Słyszała, że potrafią otworzyć każdy zamek i rozwiązać każdy supeł. Patrząc na nie, pomyślała, że lepiej nadawałyby się do strojenia skrzypiec. Gdy podniosła wzrok, zauważyła, że Pierce przygląda się jej z uśmieszkiem, jakby doskonale 15 Strona 16 rozumiał, o czym myśli. Skoncentrowała się na strategii. Ryan atakowała, on się bronił. On posuwał się do przodu, ona blokowała. Pierce był zadowolony, że ma przeciwnika na swoim poziomie. Podziwiał jej bystrość umysłu i wewnętrzną siłę, którą w niej wyczuwał. Jej uroda jeszcze bardziej na tym zyskiwała. Miała miękkie dłonie. Gdy wzięła do ręki gońca, zastanawiał się leniwie, czy jej usta też są tak miękkie i kiedy się o tym przekona. Już podjął decyzję; kwestią był tylko czas. - Szach i mat - powiedział niemalże szeptem. Przez chwilę wpatrywała się w szachownicę. - Do licha! Nie przewidziałam tego ruchu. Na pewno nie ma pan kilku figur ukrytych w rękawie? - Nie wykorzystuję magii, gdy wystarczą zwykłe umiejętności - odparł Pierce. - Słyszała pani o kartach tarota? - zapytał, podchodząc do drugiego stolika. - Służą do przepowiadania przyszłości albo czegoś takiego. - Raczej tylko do „czegoś takiego” - uśmiechnął się i powoli tasował karty. - Pan nie wierzy w karty - stwierdziła Ryan i podeszła do Pierce'a. - To tylko narzędzie, sposób na odwrócenie uwagi. To taka gra. A gry pozwalają się odprężyć. - Pierce rozwinął karty w wachlarz i rozłożył je na stole. - Ładnie - mruknęła Ryan. - To podstawowa umiejętność - wyjaśnił. - Mógłbym szybko panią tego nauczyć. Ma pani sprawne palce. - Ujął jej dłoń. - Mam wyjąć jedną kartę? Ryan cofnęła rękę. - To pana gra. 16 Strona 17 Wyciągnął kartę. To był Magik. - Pewność siebie, kreatywność - mruknął Pierce. - To pan? - Na to wygląda. - Pierce położył palec na kolejnej karcie i przewrócił na drugą stronę. Najwyższa Kapłanka. - Pogoda ducha. To pani? Ryan wzruszyła ramionami. - Łatwo może pan wyciągnąć taką kartę, jaką pan tylko chce, szczególnie, że sam pan je przetasował. Pierce uśmiechnął się. - Cynik wybrałby sąsiednią kartę, żeby zobaczyć, co może łączyć tych dwoje. Proszę wybrać kartę, panno Swan. Jakąkolwiek. Zirytowana, wyciągnęła kartę. Kochankowie. - Fascynujące - mruknął Pierce. Już się nie uśmiechał, ale przyglądał karcie, jakby nigdy wcześniej jej nie widział. Ryan cofnęła się o krok. - Nie podoba mi się pańska gra. Podniósł rozkojarzony wzrok i skupił na niej uwagę. - No cóż... - Nonszalanckim ruchem złożył karty. - Zaprowadzę panią do pokoju. Pierce był tak samo zdziwiony wyciągniętą przez Ryan kartą jak ona sama. Wiedział jednak, że rzeczywistość często była dziwniejsza niż iluzje. Miał dużo pracy, jednak siedząc w swojej sypialni myślał o Ryan. Gdy się uśmiechała, widział w niej jakąś promienną siłę życia. Ryan Swan. Pierce zdjął koszulę i odrzucił na bok. Nie był jej do końca pewien. Miał szczerą intencję podpisać wszystkie dokumenty, dopóki jej nie zobaczył. Instynkt nakazał mu wstrzemięźliwość. Pierce ufał swojej 17 Strona 18 intuicji. A teraz musiał to wszystko przemyśleć. Karty nie miały na niego najmniejszego wpływu. Jednak zbiegi okoliczności na niego oddziaływały. To było niezwykłe, że Ryan chwyciła za kartę z wizerunkiem kochanków, kiedy on właśnie myślał o tym, jakby to było mieć ją w ramionach. Może i mądrze byłoby podpisać dokumenty i odesłać ją rano do L. A. Kobieta nie była mu potrzebna, ale Pierce nie zawsze robił to, co było mądre. Jeśli tak by było, to nadal występowałby w małych knajpach. Teraz zmieniał kobiety w pantery i przechodził przez mury z litej cegły. Hokus - pokus! Czary - mary! I nikt nie pamiętał lat poświęconych na budowanie kariery, wypełnionych frustracją i niepowodzeniami. Wszystko jednak toczyło się tak, jak zaplanował. Niewielu ludzi pamiętało, skąd po- chodził i kim był w młodości. Ryan Swan go niepokoiła. Postanowił zejść na dół i trenować, dopóki nie oczyści umysłu. I wtedy właśnie usłyszał jej krzyk. Przeklęte salonowe sztuczki - myślała. Artyści. Powinna była już przywyknąć do ich wybryków. Nie mogła jednak się zgodzić z własnymi wnioskami. Pierce Atkins nie był niepewnym siebie człowiekiem, zarówno na scenie jak i w życiu prywatnym. I przysięgłaby, że widziała jego zdziwienie, gdy wyciągnęła kartę. W końcu ten facet to aktor. Pierce napawał ją niepokojem, nawet zanim zaczął bawić się kartami. Wytłumaczyła sobie wszystko jego silną osobowością. Tak, był zdecydowanie pociągający i bardzo przystojny. Ryan aż podskoczyła, gdy rozbłysła błyskawica. Nie 18 Strona 19 powiedziała Pierce'owi całej prawdy - burze z piorunami przerażały ją. Nienawidziła tej słabości. A Pierce miał rację - Bennett Swan chciał mieć syna. Przez całe swoje życie Ryan musiała ciężko pracować, żeby spełnić oczekiwania ojca. Podeszła do okna. Za szybą coś się w nią wpatrywało. Krzyknęła z przerażenia. Jednym susem pokonała pokój. Spocona dłoń ślizgała się na gałce do drzwi. Gdy Pierce je otworzył, rzuciła się mu w ramiona. - Co jest? - Czuł jej ciało przyciskające się do niego z całej siły. Mimo troski i ciekawości, Pierce poczuł przypływ pożądania. Zirytowany odsunął ją i zapytał: - Co się stało? - Okno. Coś za oknem koło łóżka. Podszedł do okna. Ryan zasłoniła usta dłońmi i cofnęła się, zatrzaskując plecami drzwi. Usłyszała ciche przekleństwo Pierce'a, kiedy sięgał za okno. - O Boże, a to co? - To Circe. - Postawił kota na podłodze. - Nie wiedziałem, że została na dworze. - Odwrócił się do Ryan. Gdyby teraz się roześmiał, nigdy by mu tego nie wybaczyła. W jego oczach pojawiły się przeprosiny, a nie rozbawienie. - Musiała cię bardzo przestraszyć. - Mogłeś mi powiedzieć, że masz jakieś inne zwierzęta domowe. - Uśmiechnęła się z wysiłkiem. Pierce milczał. Ryan dostrzegła, że jego oczy sunęły w dół jej ciała. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że ma na sobie tylko cieniutką jedwabną halkę. Wyprostowała się, ale gdy jego spojrzenie napotkało jej oczy, nie potrafiła się poruszyć ani nic powiedzieć. Powiedz mu, żeby sobie poszedł! - krzyczał jej 19 Strona 20 umysł, ale z jej ust nie popłynęły żadne słowa. Nie potrafiła przestać wpatrywać się w jego oczy. Gdy się przed nią zatrzymał, odchyliła głowę do tyłu, by nie zerwać kontaktu wzrokowego. Pragnę go. Przeraziła ją ta myśl. Pierce położył palec na jej ramieniu i zsunął ramiączko halki. Wpatrywał się w nią intensywnie, gdy opuszczał drugie ramiączko. Halka zsunęła się do wysokości jej piersi i przylgnęła do ciała. Nieuważny ruch dłonią mógłby zsunąć ją na podłogę. Ryan stała jak sparaliżowana. Pierce przysunął się bliżej, ale z wahaniem. Wargi Ryan drżały. Ledwie dotknął jej ust, tylko posmakował. Później przedłużył pocałunek. To była obietnica czy groźba? Ryan nie była tego pewna. W odruchu samoobrony objęła palcami jego ramiona. Teraz myślała tylko o jego ustach. Powoli pogłębiał pocałunek. Językiem leciutko dotykał jej języka. Zaledwie dotknął jej włosów, a jej całe ciało kusiło. Z pocałunku wysysał każdy gram rozkoszy. Tak mocnego, wręcz bolesnego pożądania nie czuł już od wielu lat. A chciał ją tylko posmakować. Była jednocześnie słodka i cierpka. Wiedział, że przyjdzie czas na więcej, ale teraz musiały mu wystarczyć tylko jej usta. Podniósł głowę. Czekał, aż Ryan otworzy oczy. Jej zielone oczy pociemniały z przejęcia. Wiedział, że jest tak samo zaskoczona co podniecona tą sytuacją. Wiedział, że mógłby ją mieć całą, tu i teraz. Wystarczyło, że jeszcze raz ją pocałuje. Wystarczyło tylko zsunąć odrobinę jedwabiu z jej ciała. Ale nie zrobił tego. Ryan opuściła ramiona. Pierce odsunął się bez słowa i otworzył drzwi. Kot zeskoczył z łóżka i zniknął w drzwiach, zanim Pierce zdążył je zamknąć. 20