Punk Rock Later - LIZUT MICHAL
Szczegóły |
Tytuł |
Punk Rock Later - LIZUT MICHAL |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Punk Rock Later - LIZUT MICHAL PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Punk Rock Later - LIZUT MICHAL PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Punk Rock Later - LIZUT MICHAL - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Od autora
Punk Rock Later
W drugiej polowie lat 70. zeszlego stulecia na zachodzie Europy dorasta pierwszy po wojnie demograficzny wyz. W tym czasie Wielka Brytanie dotknal kryzys naftowy i recesja, a co za tym idzie -duze bezrobocie. W robotniczych dzielnicach Londynu, rodzi sie punk rock - najbardziej zbuntowana muzyka w historii. Nieformalnym hymnem angielskich punkowcow jest utwor zespolu Sex Pistols "God Save The Queen" z fraza: "Boze chron krolowa, faszystowski rezim" i refrenem mowiacym o braku przyszlosci.W Polsce punkowa kontestacja wybucha z niewielkim opoznieniem, za to z niezwykla wrecz sila. Ta nowa kontrkultura cala swa ekspresje i kontestacje kieruje przeciw "systemowi" rozumianemu zarowno jako komunistyczny rezim, jak i szerzej, jako cala rzeczywistosc spoleczna, polityczna, konformizm rowiesnikow, opresyjnych rodzicow, szkola itp. Polskie wydanie rewolty punkowej ma charakter bardzo polityczny. Stanowi tzw. "trzeci obieg" -dziala poza cenzura i bez jakichkolwiek zwiazkow z podziemna demokratyczna opozycja.
Ta ksiazka, na ktora zlozyly sie teksty opublikowane w "Gazecie Wyborczej" w latach 1998-2003, jest owocem spotkania z tworcami polskiego punk rocka po niemal cwiercwieczu ich dzialalnosci. Zbuntowane dzieci-smieci sa dzis na ogol mezami i ojcami po czterdziestce. Wszyscy nadal zajmuja sie muzyka. Niektorzy z nich stali sie ikonami masowej kultury w Polsce, inni idolami mlodziezy i symbolami niezaleznosci. Pozostali wytworzyli wlasne nisze tworcze, lub nie odnalezli sie w ogole w nowej rzeczywistosci.
Nie jest to ksiazka o muzyce, choc jej bohaterami sa muzycy. To opowiesc o generacji, jej buncie, doswiadczeniach z komunizmem, z wielkim przelomem '89, z demokracja i wolnym rynkiem. To rozmowy o granicach kompromisu, jaki ze wspolczesnym swiatem sa w stanie zawrzec dawni kontestatorzy. Wreszcie jest to spojrzenie na 25 lat najnowszej historii Polski oczami kilku ludzi, ktorzy na swoje pokolenie wywarli wiekszy wplyw, niz ktokolwiek inny.
"Punk Rock Later" nie jest niestety historia kompletna, czego mam pelna swiadomosc i za co przepraszam Czytelnikow oraz tych tworcow polskiej sceny niezaleznej, ktorych w niej zabraklo. Mam na mysli chocby tak wazne zespoly, jak: Deadlock, TZN Xenna, Moskwa i wiele innych. Wyszedlem jednak z zalozenia, ze na ten zbior winny zlozyc sie opowiesci muzykow, ktorzy wciaz graja, a ich zespoly przetrwaly.
W czasie pracy nad ta ksiazka staralem sie, by nie byla to publicystyka hermetyczna, adresowana wylacznie do tych, ktorzy wychowali sie na punkowej kontestacji. Mam jednak goraca nadzieje, ze z zyczliwoscia przyjma ja przede wszystkim Ci, dla ktorych -jak i dla mnie -punk rock byl wazna skladowa dojrzewania i mlodosci. Punx not dead! Mikolaj Lizut
1
Jestem niezaleznym gadzetem Rozmowa z Kazikiem Staszewskim, liderem zespolu Kult-Zajmujesz sie muzyka rockowa juz prawie cwierc wieku. Jak przez ten czas zmienili sie Twoi sluchacze?
Moja publicznosc wciaz mlodnieje. Moglbym byc ojcem wiekszosci moich sluchaczy. To ludzie w wieku moich synow.
Kult dlugo byl grupa, ktorej sluchali przede wszystkim studenci, mimo ze wyroslismy z estetyki punkrockowej. To nie byla jednak ta sama publicznosc, ktora sluchala takich punkowych zespolow jak Dezerter czy TZN Xenna. Zawsze mielismy czesc widowni, ktora przychodzila posluchac slow, a nie tylko tanczyc pogo. Z tego chyba powodu zaczeto mnie przede wszystkim uwazac za autora tekstow, choc dla mnie teksty byly zawsze nierozerwalnie zwiazane z muzyka.
Z czasem nasza publicznosc stawala sie coraz mlodsza. Zaczelismy grac wiecej koncertow, na ktorych pojawiali sie licealisci. Gdy nagralem pierwsza solowa plyte "Spalam sie", ta poprzeczka wiekowa obnizyla sie dramatycznie. Pamietam, jak synek mojej sasiadki, ktory wtedy zaliczal ostatnia grupe w przedszkolu, wyrecytowal mi dwa moje teksty z pamieci. Nie bylem z tego specjalnie zadowolony, bo nie sa to piosenki dla malych dzieci.
Z drugiej strony te nozyce wiekowe rozwarly sie tez w gore, gdy powstala plyta "Tata Kazika" z tekstami mojego ojca. Ta plyta trafila rowniez do ludzi sporo starszych ode mnie. - Jak sadzisz, dlaczego Twoje plyty kupuja ludzie, ktorych moglbys byc ojcem?
Nie wiem. Byc moze wynika to z mojej konsekwencji w zyciu tworczym. Gdy zdecydowalem, ze chce zyc wlasnie z muzyki i to jest moja najwieksza zyciowa pasja, mialem juz za soba lata grania amatorskiego. Troche znalem tez prawa rzadzace tym swiatem, wiec bylem odporny na pewne pokusy. Mielismy tez juz swoja publicznosc. Wiem, ze ona bedzie mi juz zawsze wierna, pod warunkiem ze ja nie bede sie wobec niej nieladnie zachowywal.
Gdy obchodzono 80-lecie warszawskiego liceum im. Stefana Batorego, komitet rodzicielski zapytal uczniow, jakiego wykonawce zycza sobie na te rocznice. Ogromna wiekszoscia glosow zwyciezyl Kult i zagralismy na dziedzincu szkoly. Gdy patrzylem na tych ludzi, to odnioslem wrazenie, ze bije od nich cos pozytywnego. Chcialbym, zeby moje dzieci byly takie. Nosne kiedys haslo "No future" ich nie dotyczy. Sa nadzieja na przyszlosc.
Mialem kiedys bardzo mile spotkanie po koncercie w Krakowie z grupa ludzi, z ktorymi rozmawiam przez Internet. To, co mnie uderzylo na tym spotkaniu (widzialem ich po raz pierwszy) -w tym towarzystwie nie bylo zadnego glaba. Sa oczywiscie bardzo rozni, ale kazdy z nich daje ci jakas forme energii. Moja publicznosc jest madra.
-Przyznasz jednak, ze to tylko czesc mlodziezy. To jest elita, pewnie przyszli biznesmeni i dyrektorzy. Ich mniej zdolni rowiesnicy nie maja takich perspektyw, choc marzenia podobne - pieniadze.
Moze cos w tym jest. Model zycia, ktory serwuje sie mlodziezy poprzez filmy i reklamy, jest bardzo konsumpcyjny. Jestem jednak przeciwnikiem wszelkich generalizacji, choc studiowalem socjologie. Kazdy ma swoja bajke. Ludzie, z ktorymi spotykam sie po koncertach, nie robia na mnie wrazenia lykajacych kazda reklame bez zachlysniecia sie. W tym zmaterializowanym swiecie znajduja sobie margines, gdzie nie ma wyscigu po sukces materialny.
Moi fani w jakis sposob rekompensuja mi te momenty w zyciu, kiedy zaczynam sie zastanawiac, czy nie jestem juz smieszny. Na koncertach musi to wygladac zalosnie: grubawy, podstarzaly rockman rozdaje autografy piszczacym dzieciom. Moje internetowe forum i ludzie tam obecni sprawiaja, ze czuje sie potrzebny, widze, ze to, co robie, ma sens. - Ale w piosence "Forum internetowe" zdrowo im przylozyles.
Ta piosenka jest wlasciwie streszczeniem najczestszych watkow z internetowych dyskusji. Nie ma przeciez w tym nic zlego, ze ludzi ciekawi, czy mam np. normalny dom, w ktorym jem obiady, bo to jakos nie pasuje do powszechnego wizerunku rockmana, albo czy zarabiam duzo kasy. Mnie nieco irytuje powtarzalnosc tych rozmow.
Jedna z glownych powtarzajacych sie co jakis czas dyskusji, ktora prowadze z internautami, jest to, czy sie sprzedalem, czy jestem komercyjny, czy niezalezny. Ja ciagle twierdze, ze i taki, i taki. Obie te sprawy nie stoja ze soba w sprzecznosci. Jestem towarem, gadzetem, ktory wsrod roznych innych rzeczy stoi na polce mlodego czlowieka. Ale jednoczesnie ten gadzet jest niezalezny.
-Generacja dorastajacych w Polsce iv latach 90. nie przemowila wlasnym glosem. Wyroslo pokolenie zachlysniete konsumpcja, o bardzo materialisty czarnych marzeniach. Nie masz wrazenia, ze Twoja tworczosc trafia w proznie?
Moze tak, ale nie do konca zgadzam sie z teza, ze po przelomie 1989 r. mlodzi ludzie nie przemowili. Dowodem jest hip hop. Swego czasu pokladalem w tym nurcie ogromne nadzieje. Teraz mam wrazenie, ze zarowno ten etos, jak i sama muzyka sa bardzo hermetyczne. Z jednej strony powszechnosc i latwosc srodkow wyrazu tego gatunku sprawiaja, ze hip hop moze robic kazdy - to jeszcze latwiejsze od punk rocka. Z drugiej wlasnie chyba to sprawia, ze ten nurt nie miesza sie z innymi muzycznymi krwiobiegami, jest zamkniety. To z kolei powoduje totalna uniformizacje hip -hopu. Dotyczy ona zarowno tego, jak sie trzeba ubierac, zachowywac, jak i tego, o czym wolno mowic. Dlatego teraz nie mam zbyt dobrego zdania o tej scenie w Polsce. Niemniej jednak momentami to, o czym mowia hiphopowcy, mnie przeraza, tak jak film "Czesc, Tereska". Wiem po prostu, ze to nie jest fikcja.
Byc moze w latach 90 nie wystapil klasyczny konflikt pokolen. Dla mnie jednak wazniejsze jest to, ze po przelomie nastapila gwaltowna erozja instytucji rodziny. Doroslych i dzieci pochlonelo dazenie do realizacji marzen lub po prostu koniecznosc zwiazania konca z koncem. Dlatego pozrywaly sie wiezi, ktore w rodzinie sa niezwykle wazne. W wielu domach umarla milosc. I chyba dlatego nikt sie nie buntowal. Nie bylo po prostu mozliwosci konfrontowania postaw, bo rodzice i dzieci nie spedzali ze soba czasu, byli zbyt zajeci. Nawet nie bylo sie z kim skonfliktowac.
-Chyba ostatnio zaczelo sie cos zmieniac. Swiadczy o tym chocby pojawienie sie takiego zbuntowanego zespolu jak Cool Kids of Death.
Podoba mi sie ten zespol. Maja fajne teksty. Moze troche niedomagaja brzmieniowo, ale ogolnie to ciekawe zjawisko. Tylko ze ja nie wierze za bardzo w rebelie sprzedawana za pomoca wielkich koncernow plytowych. To wszystko pachnie mi podobnym falszem jak zespol Rage Against The Machine. Pierwsza ich plyta byla super, ale jesli chodzi o gloszona przez ten zespol rewolucyjna ideologie, byly to straszne kocopaly, w dodatku nieszczere i sprzedawane w opakowaniu wielkiej, swiatowej wytworni. Bawia mnie np. wypowiedzi czlonkow grupy Chumbawumba [angielski zespol popowo-anarchistyczny - red.], ktorzy po podpisaniu lukratywnego kontraktu mowili, ze robia to po to, by upowszechniac idee anarchistyczne wsrod wiekszej rzeszy ludzi. Nie wierze im jak psom. To albo marketingowa scierna, albo totalna glupota. Nie mam rowniez zbytniego zaufania do chlopcow, ktorzy spiewaja o kamieniach i butelkach z benzyna wymierzonych w szeroko pojety establishment ["Butelki z benzyna i kamienie" to tytul piosenki zespolu Cool Kids of Death], gdy sami pracuja dla ktorejs z wielkich firm plytowych.
-Twoje teksty tez sa ostre i zbuntowane: "Nieustanna opresja zycia czlowieka wolnego prowadzi do stworzenia niewolnika poslusznego, nagroda dla ktorego jest chleb i igrzyska. Aparat systemu humorem tryska". Jest jakas roznica?
Kolosalna. Ja nagrywam w SP Records - to mala firma Slawka Pietrzaka. Gdybym sie z niej wycofal, przestalaby istniec. Dlatego moje relacje z nim sa zupelnie inne niz wiekszosci muzykow z firma fonograficzna, ktora w swoim katalogu ma kilka tysiecy tytulow. - Muzycy Cool Kids of Death twierdza, ze kontrakt gwarantuje im niezaleznosc.
Nie rozsmieszaj mnie. Wiem, jak wyglada standardowa umowa z firma plytowa. Oczywiscie nie ma tam mowy o tym, co muzycy maja mowic w wywiadach czy jak sie ubierac. Umowa jednak obliguje ich do scisle okreslonej dzialalnosci artystycznej - czy im sie to podoba, czy nie. Nawet, jesli zespol nie ma materialu na plyte, to i tak musi ja nagrac w danym terminie.
Po rozmowach z Kasia Nosowska uswiadomilem sobie, na czym to wszystko polega. Mlody czlowiek, ktoremu proponuja nagranie plyty, lyka pewne rzeczy z dobrodziejstwem inwentarza, nie zdajac sobie sprawy z wielu prawnych niuansow zawartych w kontraktach. Za swoja pierwsza umowe z firma fonograficzna Kasia placi do dzisiaj. Nieraz tez spotykalem sie z sytuacja, ze zespol chcial wziac kogos na wokal i nie mogl tego zrobic, bo dana dziewczyna jest ubezwlasnowolniona przez swoja umowe. Zespoly sa zobligowane na przyklad ponosic calosc kosztow nagrania oraz promocji i dopiero po splaceniu tego dlugu zaczynaja zarabiac. Efekt jest taki, ze ktos sprzedaje kilkadziesiat tysiecy plyt i jest na minusie. Aby splacic dlug, musi nagrac kolejna plyte, czy chce, czy nie chce, i tak dookola Wojtek. A zwiazany jest takim gownem na dziesiec albo i wiecej lat. - Z tego, co mowisz, wynika, ze w Polsce malo jest artystow wolnych.
To prawda. Jesli chodzi o muzyke, to nie tylko w Polsce. Na Zachodzie jest tak samo. To okropne, ale z drugiej strony warto zawsze pytac o motywacje artysty. Dla jednych wartoscia nadrzedna jest tworzenie w nieskrepowanej wolnosci, inni po prostu chca byc popularni i gotowi sa nawet wystapic w programie "Idol". Nie twierdze wcale, ze to cos gorszego. To cos innego.
-Basista Cool Kids of Death Kuba Wandachowicz opublikowal niedawno w "Gazecie" tekst "Generacja Nic", ktory wywolal ogromna dyskusje. Opisal w nim lata 90. jako dekade, ktora pogrzebala kulture, zepchnela mlodych, zdolnych ludzi na margines, czyniac z nich niewolnikow "wszechwladnego klienta". Zgadzasz sie z ta diagnoza?
Mnie tez denerwuje fakt, ze polski rynek pracy zmusza tworcow do schlebiania niskim gustom, bo sama praca juz jest blogoslawienstwem. Tej sytuacji nie wykreowal jednak wolny rynek, tylko jego zanik. Gdyby koszty pracy nie byly tak wielkie, gdyby byly nizsze podatki, wybor tego, jakim gustom sluzysz, bylby wiekszy. Ten kraj jest toczony przez nowotwor administracyjno-urzedniczy i dlatego musisz sie plaszczyc przed klientem kretynem.
Jest jednak duzo wartosciowych rzeczy. Bardzo fajne sa przedstawienia Grzegorza Jarzyny (co prawda, do "Szczatkow..." wzial sobie, nie pytajac, nasza z Mazzollem muzyke, ale poinformowal mnie potem o tym w tak mily sposob, zem nie mial sumienia sie czepiac), ciekawie sie aktywizuje Arkadiusz Jakubik. W ogole Rozmaitosci staly sie bardzo fajnym teatrem. Stasiuk jest wiecznie wielki, ciekawy Tomasz Piatek, ksiazka Maksa Cegielskiego o Indiach, felietonistyka Rafala Ziemkiewicza wspaniala i bardzo bliska moim przemysleniom. Na Maslowskiej ugrzezlem na jakiejs 20. stronie, nie dalo sie tego czytac. W muzyce TPN25, Ztvoerki, Spec, wczesniej Zacier (ktoren swoj czas bezapelacyjnie wyprzedzil), Kobas Laxa, Kaliber 44, ostatnio Peja czujnie zaczal i buja-jaco rymowac, Radoskor, ciagle Hey i Kasia Nosow-ska solo, Malenczuk we wszystkich odslonach. W kinematografii syf byl dlugo, lecz teraz jest "Tereska", "Tam i z powrotem" i przede wszystkim "Edi" i "Dzien swira" - wydaje mi sie, ze ku lepszemu idzie.
Gdy rozmawiam z mlodymi ludzmi przez internet, jestem pelen podziwu dla ich optymizmu. W sumie nie maja sie z czego cieszyc, bo nie ma dla nich roboty i nie maja tak dobrych perspektyw jak na poczatku lat 90. Jest w nich wciaz duzo radosci i pozytywnej energii. Nie dostrzegam jakichs znamion buntu. - Jednak na Zachodzie mlodziez sie buntuje. Chocby antyglobalisci.
Slusznie zauwazyles, ze na Zachodzie. Na te wszystkie antyszczyty nie zjezdzaja raczej antyglobalisci z panstw biednych. Przyznaje, ze nie za bardzo wiem, o co dokladnie im chodzi. W mediach ten ruch jest przedstawiany dosc karykaturalnie. Jakby dla "systemu korporacji", ktoremu -tak na marginesie -jeszcze daleko do "ostatecznego krachu", nie bylo alternatywy poza debilami demolujacymi ulice. W centrach kongresowych sa mezowie stanu z jakimis ideami, a z drugiej strony rozpasana holota, ktorej sie poprzewracalo we lbach od marihuany i diety bezmiesnej. W takiej antynomii nie da sie sensownie rozmawiac o globalizacji i zagrozeniach z nia zwiazanych. Podkreslam, ze mowie teraz o obrazie tego ruchu w mediach. - Przeciez PRL-owska prasa tak samo pisala o festiwau w Jarocinie w latach 80.!
Ale jaka to byla prasa? Poza tym mechanizm byl podobny. Powstalo tam wiele wartosciowych rzeczy, dla nas bylo to swieto, ludzie czuli sie tam jak w oazie wolnosci. Wladza sprytnie kanalizowala ten zbiorowy entuzjazm, a oficjalne media pokazywaly chuliganstwo.
Nie chce wartosciowac ruchu antyglobalistycznego, bo za malo o nim wiem. W kazdym razie tworzenie ponadnarodowych koncernow, przynajmniej na poczatku, nie musi byc zle. Pozniej, kiedy jednak prowadzi do monopolizacji, nie jest to korzystne zjawisko. - Mowisz niemal jak mlody lewak.
Jesli chodzi o diagnozowanie pewnych rzeczy, to trudno mi sie wyprzec sklonnosci lewicowych. Natomiast nie jestem entuzjasta wielu lewicowych rozwiazan. Co oni wlasciwie proponuja w zamian? To lewacki belkot. Latwo jest negowac. Kazdy glupi potrafi sporzadzic katalog rzeczy, ktore mu sie nie podobaja, i wzywac do ich zburzenia. Warto jednak pytac o pozytywne rozwiazania, bo to wymaga intelektualnego wysilku.
-A Ty znasz pozytywne recepty?
Wydaje mi sie, ze wiem mniej wiecej, jak powinno byc poukladane panstwo, w ktorym chcialbym zyc. Ale wprowadzanie tego w zycie mnie nie interesuje, bo szkoda mi czasu. Poza tym to chyba nie jest przyjemne. Polityka czesto oznacza obracanie sie w srodowisku kretynow i zlodziei. A zycie nasze krotkim jest, totez chce je spedzic przyjemnie i w wartosciowym towarzystwie. - Miales kiedys taka pokuse? Szczerze mowiac, przemknelo mi to kiedys przez mysl. Szybko ja jednak porzucilem. - Bylaby to niebezpieczna kolaboracja z Babilonem.
Wiesz, juz chyba wyroslem z opisywania swiata za pomoca tego slowa. Babilon tworza ludzie, to nie jest zaden samodzielny byt. Choc z Babilonu nie da sie uciec, bo wszyscy w nim zyjemy, da sie zyc w miare porzadnie. Idea "palenia Babilonu" nie jest dla mnie na tyle atrakcyjna, zebym chcial poswiecic dla niej zycie.
-W Twojej piosence "Ostateczny krach systemu korporacji" widac ogromna intuicje. Niedlugo po ukazaniu sie tej plyty Europa wstrzasnela fala antyglobalistycznych zadym.
Ten tytul to wlasciwie zart, a nie intuicja. Wokol tego numeru naroslo sporo nieporozumien. Kiedys przeczytalem wywiad z Jello Biafra, dawnym liderem punkowego zespolu Dead Kennedys. W swoich wypowiedziach mial bardzo starannie opracowana dialektyke negatywna, mowil, co jest zle, co trzeba obalic, zniszczyc i podpalic. Na koncu zapytano go: "Co lubisz robic w wolnym czasie?". A on: "Najbardziej lubie wizualizowac sobie ostateczny krach systemu korporacji". Byla to dla mnie tak zabawnie egzaltowana wypowiedz, ze powstala z tego piosenka i tytul plyty. Mozna powiedziec, ze to jest utwor o tym, jak powinni relaksowac sie artysci zaangazowani. (smiech) -11 wrzesnia to jakby koszmarna realizacja tego typu wizualizacji.
Gdy plonely wieze WTC, bylem w domu, ale tydzien wczesniej stalem z rodzina na dachu jednej z nich. Nawet sobie nie wyobrazasz, jak to przezylem. - Jestes zafascynowany Ameryka?
Roznie. Bylem tam kilkanascie razy. Na poczatku podobalo mi sie, ze jest to kraj, w ktorym wszystko, co nie jest zabronione, jest dozwolone. A jesli cos juz jest zakazane, to nie wolno tego naprawde. Pozniej zaczalem zauwazac rozne dziwactwa. Np. kiedys bedac w Virginia Beach, przeczytalem w przewodni-ku, ze miejscowe prawo zakazuje poruszania sie samochodem po danej ulicy czesciej niz raz na trzy godziny - chodzi o to, by zmniejszyc nasilenie ruchu. Pytalem wiec znajomych, jak niby jest to egzekwowane. No wiec w ogole nie jest. Po prostu jest takie prawo, wiec ludzie nie jezdza czesciej niz raz na trzy godziny. To budujace, bo prawo jest tam po to, zeby go przestrzegac, a nie zeby je lamac, jak w Polsce.
Jednak po 11 wrzesnia w imie pojecia-wytrychu, jakim jest bezpieczenstwo panstwa, ludzie daja sobie odbierac coraz to szersze obszary swojej indywidualnej wolnosci. We wszystkich gmachach uzytecznosci publicznej jest tam stan wojenny. Roznica miedzy Stanami w 2002 r. a polskim rokiem 1981 jest taka, ze ludnosc w pelni ten stan popiera. 74 proc. respondentow w USA popiera mozliwosc podsluchiwania prywatnych rozmow telefonicznych, bo "uczciwi ludzie nie maja nic do ukrycia". Przez to wszystko Ameryka w tej chwili nie jest dla mnie krajem wolnym. Ktos moze twierdzic, ze na tym polega roznica w definiowaniu wolnosci miedzy Europa a Ameryka. Ja jestem z Europy. Nie mam jednak antyamerykanskich fobii, ktore sa dosc powszechne w wielu miejscach swiata. Bierze sie to, jak sadze, z ogromnych przepasci w podziale dobr na swiecie oraz z dostepnosci informacji o tym, jak zyja bogaci. To musi frustrowac, a synonimem bogatego, swiatowego zandarma jest wujek Sam.
-Powiedziales, ze punkowe haslo "No future" nie dotyczy obecnej mlodziezy. W jaki sposob dotyczylo ono Ciebie?
To bylo sztandarowe haslo ruchu punkowego, na ktory zalapalem sie w wieku 15 lat. Teraz mlodziez szybciej dorasta, mnie to zajelo wiecej czasu. Wtedy po prostu mi sie to podobalo. Podobala mi sie muzy-ka, sposob ubierania sie punkowcow. Polecialem na mode. Taka forma ekspresji byla dla mnie zyciowym odkryciem. - Przeciw czemu sie wtedy buntowales?
To nie byla bardzo powazna kontestacja. Buntowalem sie przeciw temu, ze nie ma dokad pojsc po poludniu. Przeciw temu, ze ze Starowki przeganiala nas milicja. Nie bylem bardzo zbuntowany. Kilka razy poszedlem w punkowym rynsztunku do szkoly i zawieszono mnie w czynnosciach ucznia. Szybko dotarlo do mnie, ze do szkoly sie tak nie chodzi, wiec przebieralem sie po lekcjach. - Szkola, dom, panstwo... nie byly dla Ciebie instytucjami opresyjnymi?
W czasach liceum raczej nie. Pierwszym buntowniczym przezyciem byl strajk studencki w 1981 r. To bylo fantastyczne doswiadczenie wspolnotowe. Studenci z piatego roku, ktorzy wydawali mi sie bardzo dorosli, wykladowcy - stali sie naszymi kumplami. Juz ludzie o rok od nas mlodsi tego nie doswiadczyli. Mnie mniej interesowalo wtedy to, o co wlasciwie jest ten strajk i co sie w Polsce dzieje. Bardziej bylem zafascynowany tym poczuciem wspolnoty.
Po raz pierwszy poczulem opresyjnosc systemu w stanie wojennym. Wtedy to poczucie wspolnoty dogonila tresc. Pojalem, ze uczestniczylismy w ruchu, ktory usilowal to panstwo jakos zmienic. To wszystko sprawnie spacyfikowal general Jaruzelski. Gdy to wszystko runelo, pojawili sie swiadkowie Jehowy. Oni sprzedali mi obraz swiata, ktory byl dla mnie swiatlem w tej calej beznadziei. - Jak sie z nimi zetknales?
Przyszli do mnie do domu. Moja mama i babcia nigdy ich nie wpuszczaly, ale wtedy akurat ich nie bylo w domu. Ja ich wpuscilem i zaczalem z nimi rozmawiac. Powiedzieli, ze nie ma sie co martwic, bo te wszystkie rzeczy, ktore sie tu dzieja - "Solidarnosc", stan wojenny - za chwile beda nalezaly do przeszlosci. Chodzi o to, zeby przezyc te chwile i wejsc do Krolestwa Jezusa, ktore nadchodzi. Dali mi nadzieje, w ktora bardzo mocno uwierzylem: to, co sie dookola dzieje, jest jakby poza mna. Musze jesc, pic i spac, zeby przezyc, ale nic ponadto. Zadnej wspolpracy z szeroko pojetym "Babilonem". Chodzilem regularnie do swiadkow Jehowy na studium biblijne. Nie zdecydowalem sie jednak na chrzest, bo musialbym przestac grac.
-Dlaczego akurat swiadkowie Jehowy byli dla Ciebie takim odbyciem? Przeciez wczesniej zetknales sie z katolicyzmem.
Tak. Przyjalem wszystkie sakramenty, jakie do 18. roku zycia mozna przyjac. Chodzilem do kosciola i na religie. Natomiast tam nigdy nie odczulem obecnosci absolutu. W kosciele najbardziej czekalem na zdanie: "Idzcie, ofiara spelniona". Bylem nieuswiadomionym ateista. - Na czym wiec polegala teologiczna wyzszosc swiadkow Jehowy?
Urzeklo mnie w nich to, ze przyniesli mi Pismo Swiete. Przedtem byla to dla mnie taka ksiega, ktorej normalny czlowiek nie jest w stanie przeczytac i pojac. W kosciele ksiadz czyta tylko Ewangelie i urywki ze Starego Testamentu. Oni pokazali mi, ze Biblie mozna samemu przeczytac i zrozumiec. Zobaczylem, jak bardzo powolujacy sie na Pismo Swiete katolicyzm rozni sie od tego, co tam jest napisane. W religii katolickiej czczona jest Matka Boska i wizerunki Boga, choc zakazuje tego Biblia. Katolicy wierza tez w niesmiertelna dusze. Niczego takiego nie ma w Biblii. Dusza czlowieka to krew, dlatego swiadkowie Jehowy odmawiaja transfuzji. - / uwierzyles w to, ze dusza to krew? Tak. - A czyja dusza jest krew syntetyczna? Pytalem ich o to - niczyja. Traktuja ja jak lekarstwo. Mozna ja przyjmowac. - A jesli ktos przyjmuje krew od innego czlowieka? Jesli robi to swiadomie, to ciezki grzech... - Ale co sie dzieje z dusza?
Tak daleko w to nie wnikalem. Wtedy wszystkie odpowiedzi swiadkow Jehowy byly jasne i logiczne. Nie interesowalo mnie, co sie stanie, gdy zmieszamy dwie dusze.
-Nie obraz sie, ale to troche naiwne. Co bys zrobil, gdyby ktos z Twojej rodziny potrzebowal transfuzji?
Ja na pewno nie odmowilbym transfuzji dla swojego dziecka. Moj obraz swiata nie jest czarno-bialy, ma tez wiele odcieni szarosci. Jednak dla swiadkow Jehowy nasze obecne zycie jest tylko proba przed wiekszym koncertem. Oni czekaja na raj, ktory nastapi kiedys na Ziemi. Jesli wiec nie godza sie na transfuzje krwi dziecka, to zeby uratowac mu przyszle zycie w raju, choc kosztem tego doczesnego. - Wiec nie jestes dobrym swiadkiem Jehowy? Slabym tez nie. Przeciez wyraznie powiedzialem, ze sie nie ochrzcilem. - Ale wierzysz w Boga?
Dzisiaj zakladam, ze Bog jest. Zrobilem sie agnostykiem. Nie jestem pewien, czy potrafie dotrzec do sedna sprawy. Wiem tez, ze moj swiat nie jest jedyny. Sa rozne, prawomocne sposoby dochodzenia do Boga i odchodzenia od Niego. Z czasem stalem sie czlowiekiem bardziej tolerancyjnym.
-W swoich piosenkach na ogol wypowiadasz bardzo kategoryczne sady. Spiewales: "Wszyscy artysci to prostytutki", "Moj wydawca jest zlodziejem", "Lysy jedzie do Moskwy"... A teraz jakby odzywa sie w Tobie glos relatywisty.
Moze troche, ale mysle, ze kategoryczne sady beda w moich piosenkach pojawiac sie zawsze. Niektore rzeczy po prostu daja sie konkretnie opisac. A piosenka "Wszyscy artysci to prostytutki" opowiada o pokrewienstwie tych zawodow. Ja nie stawiam sie ponad reszta, skoro uwazam sie za artyste. Oba te zawody mozna jeszcze podzielic na dwie podkategorie: na tych, ktorzy schlebiaja klientom, i na tych, ktorzy ucza klientow nowych doznan, pokazuja im swiat, w ktorym jeszcze nie byli. Ja chcialbym byc taka drozsza prostytutka.
Natomiast piosenka "Lysy jedzie do Moskwy" byla reakcja na wyjazd premiera Oleksego na defilade zwyciestwa do Rosji. Informacja o tym znalazla sie na tej samej stronie w gazecie co korespondencja z wkroczenia rosyjskich wojsk do Groznego. Wizyta Oleksego w Moskwie byla dla mnie ewidentnym skandalem.
-Twoje teksty dotycza czesto konkretnych wydarzen politycznych. Sa bardzo dorazne i czasem trudno je zrozumiec, nie znajac ich historycznego kontekstu. Myslisz, ze siedemnastolatki wiedza, o co chodzi w piosence "Lewy czerwcowy"?
Z pewnoscia nie wiedza, dlatego na koncertach wyglaszam krotka prelekcje o tajnej naradzie u Walesy, ktora wylonila kamiennolicego strazaka z PSL na premiera. To prawda - niektore moje piosenki szybko sie starzeja. Nic na to nie poradze.
-Chocby "Cztery pokoje". W tej piosence opisales polska scene polityczna, gdzie jedynym kryterium podzialu jest stosunek do PRL i Kosciola. Po ostatnich wyborach parlamentarnych wszystko sie zmienilo.
Scena polityczna w Polsce, ale i w calej Europie, jest dla mnie niemalze nierozpoznawalna, jak serek homogenizowany. Nie bardzo wiem, na czym obecnie polega roznica miedzy np. socjaldemokracja a chadecja. W naszym kraju roznica jest tylko taka, ze jedni maja przeszlosc w aparacie PZPR, a drudzy - w opozycji. Jesli chodzi o pomysl na panstwo, zarowno w sferze ekonomicznej, jak i spolecznej, jest podobny - socjalistyczny. Niepokoi mnie brak prawicy w Polsce. Nie ma zadnego ugrupowania, ktore w pelni szanuje wlasnosc i traktuje obywatela jako osobe zdolna do samodzielnego myslenia i dzialania. Nie podoba mi sie pomysl na panstwo, w ktorym wciaz tak wiele - kluczowych czasem - przedsiebiorstw pozostaje w jego rekach. Przy tym nowotwor administracyjno-urzedniczy rozrasta sie w sposob przerazajacy. Parlament tworzy ustawy ingerujace w coraz wiecej aspektow zycia osobistego - chociazby te nieszczesne deklaracje majatkowe czy -wczesniej - uzywanie telefonow komorkowych w aucie albo bardzo restrykcyjna polityka wobec nielegalnych uzywek. Z drugiej strony nie mysli nawet, w jaki sposob takie prawo mialoby byc egzekwowane. Klasyczne prace pozorowane. Dochodza do tego grabiezcze wobec ogolu obywateli, a bardzo korzystne dla wlasnego elektoratu manewry najbardziej chyba szkodliwej opcji w parlamencie, jaka jest PSL, czyli te nieszczesne biopaliwa czy projekt ustawy o posiadaniu ziemi. To wszystko napawa mnie lekiem. Prawda jest taka, ze jakosc rzadow poprzedniej ekipy nie roznila sie zbytnio od tego, co robi teraz rzad Millera. Na pewno AWS gorzej sie sprzedawala w mediach. Jeszcze do niedawna przewaga SLD polegala na tym, ze jego dzialacze nie prali publicznie swych brudow. Teraz widze, ze i to sie konczy.
Opis sceny politycznej z "Czterech pokojow" jest w pewnym sensie wciaz aktualny dla ludzi w moim wieku. To, kim byl dany czlowiek za komuny, jest dla mnie wciaz istotna o nim informacja. Ale zdaje sobie sprawe, ze mlodsi ode mnie maja w dupie, ze ktos o cos walczyl albo ze dzialal w SZSP Dla nich ten podzial jest coraz mniej wazny.
Dla mnie komuna byla wiezieniem, moze o nieco zlagodzonym rygorze, ale jednak. Teraz, choc wiele spraw wyglada paskudnie, zyjemy w wolnym kraju. Tej rzeczy nie sposob przecenic, a mimo to tak wielu ludzi sobie z tym nie radzi. Denerwuja mnie coraz czestsze sentymenty do PRL, choc potrafie je zrozumiec. Wszyscy bylismy wtedy mlodsi... - Jednak w Tobie tez sie musialo cos zmienic, skoro w 2001 r. udzieliles wywiadu "Trybunie".
Pewnie tak, to dla mnie jakas cezura. Bylo to w czasie rzadow AWS, ktore bardzo mnie rozczarowaly. Dostrzeglem, ze po latach obie strony sa siebie warte, a roznice sentymentalno-historyczne schodza na dalszy plan. Bo zarowno ekskomunisci, jak i dawna zaloga solidarnosciowa przystepuja do wladzy z nadrzedna idea zabezpieczenia swych interesow. Oni wszystko robia przy pomocy swoich ludzi niezaleznie od ich kompetencji, w mysl zasady: "Niech sie Staszek sprawdzi w tym biznesie, bo jest swoj chlop".
Zadzwonil do mnie dziennikarz "Trybuny" z prosba o wywiad. Odnioslem wrazenie, ze duzo o mnie wie i raczej nie bedzie pytal, czy "Tata Kazika" to moja pierwsza plyta, bo i tacy sie zdarzaja. Pomyslalem, ze skoro udzielam wywiadow "Zyciu" Wolka, to dlaczego mam nie udzielic "Trybunie"? Nie byla to dla mnie oczywista decyzja. Teraz pewnie bym sie nie zdecydowal rozmawiac z gazeta ktorej naczelnym jest Marek Baranski. Gdy udzielalem wywiadu "Trybunie", jej szefem byl Janusz Rolicki, ktory pomimo pogladow zahaczajacych o groteske i tragedie jest moim zdaniem czlowiekiem przyzwoitym.
-W tym wywiadzie powiedziales m. in., ze nie podoba Ci sie, iz prezydent Kwasniewski w Twoim imieniu przeprasza za Jedwabne. On tymczasem przeprosil w imieniu wlasnym i "tych Polakow, ktorych sumienia sa poruszone tamta zbrodnia".
Musze sie przyznac, ze nie przeczytalem, co w Jedwabnem powiedzial prezydent. Moja wiedza na ten temat byla jeno zaslyszana. Mialem jednak do ciebie zal za twoja reakcje w "Gazecie Wyborczej", choc wlasciwie powinienem sie jej spodziewac. Zabolalo mnie, ze twoj komentarz zabrzmial tak, jakbym byl stalym felietonista "Trybuny". O Jedwabnem chcialem powiedziec tyle, ze nie neguje, iz ta zbrodnia zostala dokonana takze rekami Polakow. Publiczna dyskusja na ten temat byla bardzo wazna. Nie neguje tez powagi i dramatu tamtych wydarzen. Ale nie mam poczucia jakiejkolwiek wspolnoty ze zbrodniarzami z Jedwabnego. Nie zrobilem tego ani ja, ani moj tato, ani wujek Jurek, a czasy zbiorowej odpowiedzialnosci odeszly w ponura przeszlosc wraz ze smiercia Wielkiego Jezykoznawcy. Taka przynajmniej mam nadzieje. - Wrocmy do "Czterech pokojow". Nie uwzgledniles w nich Leppera i LPR.
Spodziewalem sie, ze Lepper wejdzie do Sejmu. Sprytnie wykorzystuje tesknoty za czasami komuny. Poza tym mowi nie tylko do biednych chlopow, ktorym na przednowku nie styka, ale tez do rzeszy malych przedsiebiorcow, ktorzy przez ostatnia dekade byli petani przez absurdalne przepisy, obciazenia fiskalne i urzednicza wszechwladze.
Ale bardziej antyrynkowej retoryki niz u Leppera nie sposob znalezc! Przeciez on wszedl do Sejmu, protestujac przeciw "grabiezy majatku narodowego", domagajac sie wstrzymania prywatyzacji, zwiekszenia podatkow dla bogatych itp.
Lepper przeciez nie ma zadnego programu. Odniosl sukces, bo mowi ludziom to, co chca uslyszec. Czesto przygladalem mu sie, jak rozmawia z dziennikarzami i politykami w telewizji. Niektore jego zagrywki sa naprawde dobre. Np. zaczyna swoj wywod od slow: "Jak sam pan wie, deficyt budzetowy w panstwie moze byc znacznie wiekszy". W ten sposob zmusza rozmowce do udowadniania, ze czarne nie jest biale. To cyniczny populista. Niby taki radykalny polityczny chuligan, a jedzie i przemawia w Strasburgu. LPR jest znacznie bardziej konsekwentna i szczerze antyrynkowa. Jak Roman Giertych nawija, to odnosze wrazenie, ze swoje teorie ma poukladane. To bez dwoch zdan inteligentny i madry czlowiek. Odstaje od standardowego poziomu tej rozpasanej chamowy, dlatego jest jednym z nielicznych powaznych interlokutorow. Jego negacja integracji europejskiej nie jest tylko odgrywaniem Rejtana, ale jest tez podbudowana argumentami, z ktorymi trzeba normalnie dyskutowac.
-Nie masz czasem wrazenia, ze polski sentymentalny podzial na postkomune i postopozycje stal sie nieaktualny w perspektywie integracji z Unia?
To prawda. To w tej chwili jedyne kryterium, ktore pozwala te nasza polityczna magme jakos rozroznic. Nie sa to jednak podzbiory rowne, bo zdecydowanie przeciw Unii jest tylko Radio Maryja, LPR i czasem Lepper, choc on nie artykuluje tego az tak dobitnie. To sa sily skrajne. - A Ty jestes za integracja?
Generalnie z dwojga zlego to chyba jednak tak. Ale uwazam, ze nie jest to krok, ktory rozwiaze wszystkie problemy. Na poczatku nie bedzie za fajnie. Po prostu nie ma innego wyjscia.
Jezdze troche po swiecie i budujacy jest dla mnie przyklad Hiszpani. Kiedys byl to kraj biedniejszy od Polski. Opowiadal mi moj wujek z Anglii, ze gdy jezdzil tam w latach 60., ulice pelne byly zebrzacych dzieci. Teraz jest to wspaniale miejsce.
W referendum powiem z ciezkim sercem, ale i z braku realnej alternatywy "tak" i bede namawial bliskich, zeby zrobili to samo. Wejscie do Unii niesie ze soba tez pewne rzeczy negatywne, jak chocby biurokracja, ale pozostanie poza Unia spycha nas w cywilizacyjna zapasc. Akcja, zeby budowac w Polsce Tajwan, czyli poswiecic trzy pokolenia, by nasi potomkowie mieli szczesliwe zycie, po prostu nie przejdzie. Jedyne wyjscie to wstapic do Europy.
-Czesto krytykujesz politykow. Roznica miedzy Wami jest taka, ze polityk - przynajmniej teoretycznie - ponosi odpowiedzialnosc za to, co robi. Ryzykuje stanowisko, a Ciebie nie mozna odwolac. Slucha Cie mnostwo ludzi i mozesz im mowic, co Ci sie podoba. Najwyzej pozniej zaspiewasz: "Maciek, ja tylko zartowalem ".
Mam poczucie odpowiedzialnosci za swojego sluchacza, choc jednoczesnie wiem, jak wazna jest wolnosc w sztuce. To, o czym mowie w piosenkach, jest szczere. Jest tam moje subiektywne poczucie slusznosci. Natomiast sa tematy, do ktorych w ogole sie nie zabieram. Mam dosc specyficzne poglady w sprawie narkotykow. Uwazam, ze duzo gorsze jest penalizowanie tego procederu, bo nie likwiduje zjawiska, ale sprawia, ze zajmuja sie tym bandyci. Poza tym rozroznienie, co jest narkotykiem, a co nie, jest nieuzasadnione. Z pewnoscia narkotykami sa legalne w tym kraju alkohol i nikotyna. Nie podoba mi sie koncepcja, wedle ktorej urzednik jest madrzejszy od obywatela i mowi mu, czym moze sie legalnie truc, a czym nie. Jednak juz nigdy nie napisze o tym piosenki, bo ktos moglby ja odczytac jako zachete do brania narkotykow.
W swoich tekstach nie tykam juz papieza. Za mlodu, w okresie silnej indoktrynacji przez swiadkow Jehowy, popelnilem utwory na ten temat. Teraz wiem, jak wielki jest to w Polsce autorytet, i nie mam zamiaru obrazac niczyich uczuc.
-Twoje piosenki sa czesto bardzo oceniajace, duzo w nich kategorycznych sadow. Chyba przez to Twoi fani maja wobec Ciebie bardzo wysokie wymagania moralne?
Pewnie tak, choc mysle, ze inne osoby publiczne tez sie z tym stykaja. Czasem to ciezkie brzemie. Mam kumpla lekarza, ktory przez wiele lat pracowal w Insku - malym, slicznym miasteczku na Pojezierzu Szczecinskim. Jego zona jest dentystka wiec oboje szefowali miejskiemu osrodkowi zdrowia. Bylo tam pieknie: bajkowe, idylliczne zacisze, ale postanowili wrocic na rodzinny Slask. Pytalem dlaczego. "To jest dla mnie za trudne zycie - on na to - wszyscy mnie tam znali, musialem byc do dyspozycji 24 godziny na dobe. Nie moglem nawet upic sie w barze i troche narozrabiac, bo ludzie straciliby do mnie szacunek".
Ze mna troche tez jest tak. Jestem lekarzem nie tylko w Insku, ale w calej Polsce. Kiedys bylo to dla mnie bardziej uciazliwe. Teraz staram sie tlumaczyc sobie i wszystkim wkolo, ze jestem ulomny, grzeszny, jak kazdy czlowiek.
Chyba z siedem lat temu napisalem list otwarty w sprawie piractwa. Reakcje sa do dzis. Ostatnio dostalem list sugerujacy, iz jestem zlodziejem, bo na kasecie "Melasa" znalazly sie dwie inne piosenki niz na plycie, wiec zmuszam mojego odbiorce do kupowania jednego i drugiego. Prawda jest jednak taka, ze szkoda bylo mi je wyrzucic, a wszystko nie chcialo sie pomiescic. Ludzie zapominaja po prostu, ze sztuka jest jednak rozrywka choc czasem wysublimowana, i traktuja to wszystko zbyt serio. - Dla wielu mlodych ludzi jestes jednak autorytetem. Czy Kazik - autorytet czasem bladzi?
Zrobilem w zyciu kilka rzeczy, ktorych mogloby nie byc. Na pewno niepotrzebne byly oba moje wystepy w Sopocie. To miejsce nie dla mnie, ale namowiono mnie, ze dobrze bedzie tam sie pokazac z komercyjnego punktu widzenia. Troche tego zaluje. Drugi wystep mozna by juz jakos przebolec, bo sprowokowalem prezydenta piosenka "Walesa, dawaj moje sto milionow". Mimo to mam pewien niesmak po tym Sopocie. Zaluje tez kilku swoich wypowiedzi w mediach... Jednak generalnie nie ma nic takiego, co by nie pozwalalo mi spojrzec rano w lustro. Muniek Staszczyk powiedzial w rozmowie z toba, ze wstydzi sie wystepu przed Messnerem w Spodku w 1987 r. A dla mnie to byla dobra, sponsorowana siedmiodniowa zabawa w Katowicach na festiwalu kultury studenckiej. Nikt pewnie nie uwierzy, ale dopiero po koncercie dowiedzialem sie, ze Messner byl na widowni. Nie mialem jednak kaca. - A nie glupio Ci z powodu wizyt w cenzurze?
To byly bardzo smieszne, choc meczace wizyty. Przyjalem taka zasade, ze nie bede pozwalal na zadne ingerencje w teksty - tzn. jesli jakiejs piosenki nie dalo sie przewalczyc bez zmian, to z niej rezygnowalem w ogole. W sekcji zajmujacej sie muzyka rockowa bylo dwoch facetow. Jeden mlody, ktory udawal kumpla. Klepal po ramieniu i mowil: "Wiesz, musimy tak zamieszac w tym tekscie, zeby ci na gorze nie skumali, o co naprawde chodzi". A starego glownie interesowaly sprawy gramatyki i ortografii, gdyz byl autorem ksiazek dla dzieci "Gramatyka na wesolo" i "Ortografia na wesolo".
Mialem na nich taki sposob, ze przed wizyta w cenzurze pisalem kilka takich superostrych tekstow typu: "Niszczy nas beton partyjny..." czy cos takiego. Glownie wiec skupiali sie na tych tekstach, dzieki czemu udalo mi sie wiele innych przewalczyc. To, ze nie pozwalalem zmieniac tekstow, oczywiscie w znacznym stopniu okaleczalo nasz repertuar. Pierwsza plyta Kultu zupelnie nie byla tym, co gralismy na koncertach. Ale nasze pierwsze szesc plyt jest dowodem liberalizowania sie cenzury w latach 80.: na czwarta plyte puscili utwor "Polska", na piata "Wolnosc", a przy szostej juz praktycznie nie bylo cenzury, skoro przeszedl taki utwor jak "Totalna militaryzacja"... - Dlaczego swego wydawce juz w wolnej Polsce nazwales zlodziejem?
Mialem do czynienia z kilkoma wytworniami plytowymi i czesto czulem sie oszukiwany, wrecz okradany. Bylo to dla mnie dosc frustrujace. Nigdy nie mialem pewnosci, ile moich plyt tak naprawde sprzedano. Upokarzalo mnie proszenie o kase. Dlatego teraz wydaje plyty u mojego kumpla Slawka Pie-trzaka, ktoremu ufam. - Duzo zarabiasz? Nie chce rozmawiac na temat pieniedzy. - A na co je wydajesz? Glownie na plyty, filmy na DVD. - Kiedy wpadles na pomysl nagrania piosenek ojca?
To sie rodzilo kilka lat. W domu byly jakies piosenki taty na kasecie. Skasowalem je, by nagrac Iggy Popa. Pozniej tata zainteresowal sie Jurek Zalewski, autor filmu "Tata Kazika". Historia z filmem trwala cztery lata i przez ten czas dojrzalem do nagrania samemu tych piosenek. - Miales pretensje do ojca, ze zostawil Ciebie i mame?
Kiedys tak. Nigdy wlasciwie nie wiedzialem, co to znaczy wychowywac sie z ojcem. Gdy tata wyjechal z Polski w 1967 roku, mialem cztery lata. Pozniej bylem u niego w Paryzu w 1971 przez trzy tygodnie. To byla ponoc proba ratowania malzenstwa moich rodzicow. W nastepne wakacje mielismy pojechac na dluzej, ale nie dali nam paszportu, a dwa lata pozniej moj tata juz nie zyl. Moje pretensje braly sie troche stad, ze malo o nim wiedzialem. Tak naprawde dowiedzialem sie o swoim ojcu czegos przy realizacji filmu. Teraz nie moge go oceniac, bo znajdowal sie w sytuacjach ekstremalnych. Mialem zawsze cieplarniane warunki, a ten czlowiek w wieku 19 lat wyladowal w obozie koncentracyjnym. Z takim bagazem doswiadczen inaczej sie patrzy na swiat.
-Czesto podkreslasz swoje przywiazanie do tradycyjnych wartosci, takich jak dom, rodzina... Nie jest Ci trudno godzic etos rockmana z rola ojca i meza?
Etos rockmana wcale nie musi wykluczac przywiazania do tradycyjnych wartosci. Ujmijmy to w ten sposob: wykonuje wolny zawod i mam nienormowany czas pracy. Nie stoi to w sprzecznosci z przywiazaniem do rodziny i wartosci, jakie ta instytucja ze soba niesie. To, ze mam rodzine, ze mam swoje gniazdo i tam osoby, ktorym jestem potrzebny i ktore sa mi potrzebne, pozwolilo mi tak dlugo funkcjonowac w tym, co robie. Bo jesli czlowiek jest dlugo poza domem, caly czas z kolegami i jezdzi z miejsca na miejsce, to czyha na niego duzo roznych pokus. - Jak sobie radzisz z tymi pokusami?
Rodzina jest wartoscia na tyle cenna, ze te pokusy nie moga sie z nia rownac. Gdybym nie mial rodziny, pewnie bym ulegl - nie mialbym nic do stracenia. Byc moze stoje tu w opozycji do mojego ojca, dla ktorego rodzina nie byla najwazniejsza rzecza w zyciu. To, ze mam duzo do stracenia, sprawia, ze zachowuje sie przyzwoicie.
2
Wciaz nie wierze politykom Rozmowa z Tomaszem Lipinskim i Robertem Brylewskim, tworcami Brygady Kryzys-Minely 22 lata, a Wy znalezliscie sie w tym samym miejscu - zakladacie Brygade Kryzys. Nie czujecie sie dziwnie?
Robert Brylewswki: (Smiech) - Wychodzimy ze stanu hibernacji. Nawet "reaktywacja" bylaby tu zlym slowem.
Tomasz Lipinski: - Nie planowalismy tego, choc takie bylo zamowienie publicznosci. Od lat przychodzili do nas ludzie z tym pomyslem. Dotad dawalismy odpor, bo ten zespol ma swoja racje bytu tylko w pewnych, specyficznych momentach historii. Mozna powiedziec, ze nie jest to zespol na czas stabilizacji. Poczatek lat 80., gdy powstala Brygada, byl czasem wielkiego przelomu. Podobnie bylo na poczatku lat 90., gdy przez moment gralismy znowu i upadl w Polsce komunizm. Poczatek nowego stulecia to rowniez niezwykly czas. Mozna go nazwac drugim rozdaniem nowej, polskiej rzeczywistosci.
Mam wrazenie, ze najciekawsze rzeczy, ktore pojawiaja sie obecnie w muzyce, wychodza z tzw. "off-u", poza wielkimi, sieciowymi wytworniami plytowymi. Podobnie bylo w naszych dawnych czasach. Tych produkcji prawie nie widac w wielkich mediach. Pomyslelismy wiec, ze dobrze byloby zaistniec wlasnie w tym kontekscie, jako zespol juz z pewna marka dla niektorych legendarny.
Dobrze sie nam teraz ulozylo do tego zycie, bo obaj wrocilismy do Warszawy - ja z Krakowa, a Robert z Poznania. Zaczelismy sie czesto widywac i musialo sie to zakonczyc Brygada Kryzys.
RB.: - Nasza poprzednia przygoda z Brygada Kryzys rozpoczela sie w Berlinie, na dwa dni przed upadkiem muru. To byl dla nas niezwykly czas. Wlasnie w takich momentach jest o czym mowic, wowczas ma to sens. W czasach stabilizacji malej, lub duzej nikt tego nie chce sluchac. Jestesmy jak "ghost busters" - gramy, gdy pojawiaja sie duchy.
-Tomku, jeszcze nie tak dawno, w 1996 r. wznowiles dzialalnosc swojego pierwszego zespolu Tilt. Dlaczego nie wyszlo?
T.L.: - Tilt dzialal z przerwami. W tym czasie pracowalem w Radiostacji, robilem duzo innych rzeczy i ciezko harowalem. To byl bardzo trudny okres, oglaszano koniec muzyki rockowej... R.B.: -...w latach 90. wszyscy byli bardzo zapracowani...
T.L.: - Ciezko bylo robic w tym czasie taka muzyke. To, co w tym czasie odnosilo sukcesy, zupelnie mnie nie interesowalo. Bardzo dlugo probowalismy wydac plyte. Udalo sie dopiero w 2002 r. Moi koledzy z zespolu sa teraz bardzo zaangazowani w prace z Pudelsami, ktorzy robia swietny rockowy kabaret. Postanowilem wiec rozwiazac Tilt. Na zawsze. R.B.: - Najwazniejsze sa owoce. Nagraliscie dojrzala dobra plyte.
T.L.: - Tez jestem z niej zadowolony i uwazam, ze nie ma sie czego wstydzic. To, ze sie nie sprzedala w 100 tysiacach egzemplarzy i nie stalem sie super-gwiazda... Nic na to nie poradze. Moze nie bylo na tej plycie radiowych przebojow. Ale nie zrobilem jej tez z mysla o wejsciu w dupe radiowym szefom muzycznym, ktorzy ukladaja play-listy. - Jakie duchy wywolaly Brygade Kryzys? RB.: - Ten duch to kryzys (smiech).
T.L.: - Lata 90. skonczyly sie pod kazdym wzgledem. A byl to czas niezwykly. Wszyscy w tym kraju zachlysneli sie zdobyczami polskiej przemiany: wolnoscia rynkiem, konsumpcja. Pojawila sie szansa na realizacje zupelnie nowych marzen, ktore za komuny nawet nikomu nie przychodzily do glowy, bo byly nieprzyzwoicie abstrakcyjne. Po 1989 r. ludzie chcieli zarabiac pieniadze, bo wreszcie pojawila sie na to szansa. Zbieglo sie to z boomem postindustrialnej muzyki klubowej - techno, transu, acid. Te dwa zjawiska musialy sie zazebic. Po ciezkiej pracy kazdy chcial sie po prostu zabawic, wyszalec, nawalic i odpoczac od dziennych stresow. Nie w glowie bylo komukolwiek sluchac czegos o rzeczach chocby troche klopotliwych. Wiekszosc artystow naszego nurtu, ktorzy wyrosli z punk-rocka i Nowej Fali odnajdywala sie z trudem w tych czasach. Wlasciwie poradzili sobie tylko Muniek Staszczyk i Kazik Staszewski. Ciesze sie, ze im sie powiodlo, bo w jakims sensie wygrali z jarmarkiem, ktory sie pojawil w Polsce. Ale mysmy tez przetrwali, choc nie gramy tylu koncertow, co oni.
Teraz stoimy chyba na progu kolejnego przelomu. Od dwoch lat toniemy w dekoniunkturze gospodarczej, ludzie traca prace, bezrobocie bije kolejne rekordy, a na rynek pracy wkracza kolejny demograficzny wyz. W warunkach kryzysu ludzie nastawiaja ucha. To jest mlodziez w wieku naszych dzieci. To jest pokolenie, ktore ma ochote na fajna muzyke i robi duzo fajnej muzyki. - Jestescie rozczarowani Polska rewolucja 1989 r.?
T.L.: - W Polsce nie bylo zadnej rewolucji. Mozna dyskutowac, czy to dobrze, czy zle. Przejscie z jednego systemu w drugi odbylo sie na mocy ukladu zawartego przy stole. Dobrym tego skutkiem bylo z pewnoscia to, ze winnych nie sadzila ulica, bo rownie dobrze kilka lat pozniej mogloby dojsc do przewrotu jak w Rumunii. Z drugiej strony naszym nieszczesciem jest korupcja, ktora wbudowano w nowy system juz od poczatku jego tworzenia. Dopiero teraz potrzebna jest nowa rewolucja, wymiana politycznego establishmentu, ktory jest zgnily do spodu.
RB.: - Teraz widac, jak gleboko siedzi ten nowotwor. Polityka przypomina wielki, nadety pecherz. Gdy ktos zrobi w nim malenka dziurke, wycieka z niego smierdzaca, obrzydliwa substancja. Wszyscy zatykaja nosy i uciekaja. Nie ma co sie dziwic, ze Polacy odwracaja sie plecami od zycia publicznego. To normalna reakcja. Tragedia Polski jest to, ze w zyciu politycznym nikt swiatly i uczciwy juz wlasciwie nie chce uczestniczyc. Lata 90. wytworzyly nowa samo-wybieralna oligarchie, ktora w gruncie rzeczy jest poza kontrola spoleczna. Sa odizolowani ciemnymi szybami samochodow, a na temat zakresu ich wladzy mozna jedynie spekulowac. "Nie wierze politykom" piosenka, ktora napisalismy ponad 20 lat temu, jest nadal aktualna. - Chodzicie na wybory?
T.L.: - Tak, choc z roku na rok mam coraz wiekszy problem. Nie ma na kogo glosowac. Mam jednak poczucie, ze mimo tego calego syfu, nie mozna zostawiac polityki samej sobie. Dlatego staram sie wrzucac ten moj wdowi grosz.
R.B.: - Jeszcze niedawno glosowalem na Unie Wolnosci, ale teraz nie wiem, co zrobie, bo Unia praktycznie przestala istniec. Meczy mnie juz troche to ciagle wybieranie mniejszego zla -miedzy rakiem a cholera. Ludnosc chyba czuje to samo, jesli spojrzec na frekwencje. Trzeba jednak glosowac, bo jak tak dalej pojdzie, to przyszly Sejm opanuja ludzie pokroju Leppera, Giertycha czy Wrzodaka. - Jak zaglosujecie w unijnym referendum?
R.B.: - Oczywiscie za integracja, choc po wojnie z Irakiem powstaje obawa, czy jeszcze bedzie do czego przystapic. Podzial Europy w sprawie interwencji jest bardzo niepokojacy. Nie podoba mi sie samolubna polityka Francji i Niemiec. Zapomnieli chyba, ze gdyby nie pomoc Ameryki w odbudowie Europy, nie mieliby dzis tak slodko. Denerwuje mnie coraz powszechniejszy antyamerykanizm na zachodzie kontynentu.
T.L.: - Po rozszerzeniu Unii o 10 krajow ta struktura juz nie bedzie tym, czym byla dotad. Nikt nie wie, czy nadal bedzie funkcjonowac. Nie ma jednak zadnej alternatywy. Trzeba glosowac za integracja, bo niewejscie do Unii skazuje nas na cywilizacyjna przepasc. We wspolnocie europejskiej jest tez pewna szansa poprawy jakosci zycia politycznego w Polsce. To nasze rozpasane buractwo kradnie i w dodatku nie umie rzadzic. Pewna zewnetrzna kontrola moze sprawic, ze cokolwiek w tym panstwie zacznie wreszcie funkcjonowac normalnie. - Byliscie zwolennikami interwencji w Iraku?
R.B.: - Wojna nigdy nie jest czyms dobrym. Ale wielkim bledem bylo odpuszczenie Saddamowi w 1991 r. To jest jak z bolem zebow. Jesli to zaniedbasz, leczenie bedzie bardziej bolesne i kosztowne.
T.L.: - Dyktatorzy nie stoja w miejscu. Gdyby wolny swiat w latach 30 prewencyjnie uderzyl na Niemcy, byc moze nie doszloby do tragedii II wojny swiatowej. A nikt tak naprawde nie wie, jakim zagrozeniem moglby sie okazac Husajn. Oczywiscie trzeba tez zdawac sobie sprawe, na czym polega interes Amerykanow na Bliskim Wschodzie. Nie jest to interwe