Paryski architekt - Charles Belfoure

Szczegóły
Tytuł Paryski architekt - Charles Belfoure
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

Paryski architekt - Charles Belfoure PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd Paryski architekt - Charles Belfoure pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Paryski architekt - Charles Belfoure Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

Paryski architekt - Charles Belfoure Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Strona 4 Strona 5 Drogi Czytelniku! P o n ieważ jes tem arch itek tem, zaws ze wy d awało mi s ię, że mo ja d zied zin a zawo d o wa b y łab y o ry g in aln y m tłem d la p o my s ło wej, fas cy n u jącej p o wieś ci. M y ś l, że g łó wn y b o h ater mó g łb y wy k o rzy s tać s wo ją wied zę arch itek to n iczn ą i in ży n iery jn ą, b y p rzech y trzy ć zło czy ń cę, ro zwik łać zag ad k ę k ry min aln ą lu b d o k o n ać b o h aters k ich czy n ó w, n ieu s tan n ie mn ie in try g o wała. Pracu jąc n ad Paryskim Architektem, p rzen io s łem w in n e czas y rzeczy wis te wy d arzen ie h is to ry czn e. Kied y p o d czas rząd ó w Elżb iety I k ato licy zm b y ł w An g lii p rześ lad o wan y , a s p rawo wan ie ms zy zab ro n io n e, an g iels cy k s ięża p o s tan o wili celeb ro wać n ab o żeń s twa w tajemn icy , u k ry wając s ię w zap rzy jaźn io n y ch d wo rach . Ab y zap ewn ić im b ezp ieczeń s two , p ro jek to wan o i b u d o wan o d la n ich s p ecjaln e k ry jó wk i, tzw. priest holes, w k tó ry ch mo g li s ię s ch o wać, g d y b y d an y d o m zo s tał o d k ry ty . (Sch wy tan eg o k ap łan a i ty ch , k tó rzy u d zieli mu s ch ro n ien ia, czek ały to rtu ry i ś mierć). Żo łn ierze k ró lo wej mo g li p rzes zu k iwać p o d ejrzan y d wó r n awet p rzez k ilk a d n i, a i tak n ie b y li w s tan ie zn aleźć k s ięd za, k tó ry u k ry wał s ię tu ż o b o k n ich . Wy k o rzy s tu jąc jak o tło ak cji Pary ż o k u p o wan y p rzez Niemcó w p o d czas d ru g iej wo jn y ś wiato wej, zmien iłem elżb ietań s k ieg o cieś lę we fran cu s k ieg o arch itek ta, k tó ry p ro jek tu je ty mczas o we miejs ca s ch ro n ien ia d la Ży d ó w u k ry wający ch s ię p rzed n azis tami. Starałem s ię p o k azać, jak wielk ieg o h ero izmu wy mag ała tak a p o mo c, o raz p o d k reś lić, że n ie ws zy s cy p o zo s tali o b o jętn i n a lo s p rześ lad o wan y ch . Po d o b n ie jak mó j b o h ater, lu d zie, k tó rzy p o d jęli to o lb rzy mie ry zy k o , o d k ry li w s o b ie n iezwy k łą s p ó jn o ś ć wewn ętrzn ą i o d wag ę, jak iej n ig d y s ię p o s o b ie n ie s p o d ziewali. Is to tn y wp ły w n a tę k s iążk ę wy warły ró wn ież d o ś wiad czen ia mo jej matk i. Ch o ć n ie b y ła Ży d ó wk ą, s p ęd ziła zn aczn ą częś ć d ru g iej wo jn y ś wiato wej w s tras zliwy ch waru n k ach o b o zu p racy p rzy mu s o wej. Og ro mn a d etermin acja i h art d u ch a p o mo g ły jej p rzetrwać, ale n ig d y n ie p rzeży łab y ty ch tru d n y ch czas ó w, g d y b y n ie p o mo c i d o b ro ć in n y ch lu d zi. Niek tó rzy z n ich ry zy k o wali d la n iej włas n y m ży ciem. M am n ad zieję, że lek tu ra tej p o wieś ci s p rawi ws zy s tk im ty le rad o ś ci, ile mn ie d ało jej p is an ie. Ch arles Belfo u re au to r i arch itek t Strona 6 1 L u cien Bern ard wy ch o d ził właś n ie zza ro g u u licy n a ru e la Bo étie, g d y p rawie zd erzy ł s ię z n im b ieg n ący z n ap rzeciwk a mężczy zn a. Niezn ajo my p rzemk n ął o b o k tak b lis k o , że mo żn a b y ło p o czu ć zap ach jeg o wo d y k o lo ń s k iej. Lu cien zd ąży ł zo rien to wać s ię, że b y ł to zap ach L’Eau d ’Au n ay , k tó reg o s am u ży wał, i w tej s amej s ek u n d zie u s ły s zał za s o b ą g ło ś n y trzas k . Od wró cił s ię. M ężczy zn a, k tó ry p rzed ch wilą g o min ął, leżał teraz n a ch o d n ik u d wa metry d alej twarzą w d ó ł. Z o two ru w ty le jeg o ły s ej g ło wy wartk im s tru mien iem p ły n ęła k rew, jak g d y b y k to ś n ag le o d k ręcił k ran wewn ątrz czas zk i. Gęs ta, ciemn o czerwo n a ciecz s p ły wała wąs k ą s tru g ą p o jeg o s zy i, ś ciek ała n a eleg an ck i b iały k o łn ierz i ws iąk ała w d o b rze u s zy ty , g ran ato wy g arn itu r, n ad ając mu w ty m miejs cu o d cień g łęb o k ieg o fio letu . Przez o s tatn ie d wa lata, o d mo men tu ro zp o częcia n iemieck iej o k u p acji w 1 9 4 0 ro k u , n a u licach Pary ża zg in ęło wiele o s ó b , ale Lu cien jes zcze n ig d y n ie wid ział tru p a n a włas n e o czy . Wp atry wał s ię w n ieb o s zczy k a jak w tran s ie, d ziwn ie zafas cy n o wan y n ie ty le s amy m wid o k iem ś mierci, ile n o wy m k o lo rem p o jawiający m s ię właś n ie n a g arn itu rze mężczy zn y . Pamiętał, jak k ied y ś p o d czas s zk o ln y ch zajęć p las ty czn y ch mu s iał malo wać n u d n e ćwiczen ia o p arte n a k o le b arw. Teraz miał p rzed s o b ą o s o b liwy d o wó d n a to , że p o łączen ie n ieb ies k ieg o i czerwo n eg o rzeczy wiś cie d aje fio leto wy . – Nie ru s zać s ię! Po d b ieg ł d o n ieg o n iemieck i o ficer ze s talo wo n ieb ies k im lu g erem w d ło n i. To warzy s zy ło mu d wó ch wy s o k ich żo łn ierzy z p is to letami mas zy n o wy mi, k tó re n aty ch mias t wy celo wali w Lu cien a. – An i k ro k u , d ran iu , b o s k o ń czy s z jak k o leg a – wark n ął o ficer. Strona 7 Lu cien n ie mó g łb y s ię ru s zy ć n awet, gdyby ch ciał. By ł k o mp letn ie s p araliżo wan y ze s trach u . Oficer p o d s zed ł d o zas trzelo n eg o mężczy zn y , p o czy m o d wró cił s ię i zaczął iś ć w s tro n ę Lu cien a k ro k iem tak zwy czajn y m, jak b y zamierzał p o p ro s ić o o g ień . Wy g ląd ał n a jak ieś trzy d zieś ci lat, miał wy razis ty , o rli n o s i b ard zo ciemn e, n ieary js k ie, b rązo we o czy , k tó ry mi wp atry wał s ię teraz in ten s y wn ie w s zare o czy Lu cien a. Sp o jrzen ie o ficera s p rawiło , że p o czu ł s ię n ies wo jo . Kró tk o p o ty m, jak Niemcy zajęli Pary ż, p o ws tało k ilk a fran cu s k ich b ro s zu r p o ś więco n y ch s p o s o b o m p o s tęp o wan ia w k o n tak tach z o k u p an tami. Rad ziły o n e zach o wy wać g o d n o ś ć i d y s tan s , n ie wd awać s ię w ro zmo wy o raz za ws zelk ą cen ę u n ik ać k o n tak tu wzro k o weg o . W ś wiecie zwierząt b ezp o ś red n ie s p o jrzen ie o zn aczało p ro wo k ację i b y ło fo rmą ag res ji. Tru d n o jed n ak b y ło s to s o wać s ię d o tej zas ad y , mając o czy Niemca zaled wie k ilk a cen ty metró w p rzed s wo imi. – Nie zn am g o – p o wied ział cich o Lu cien . Twarz o ficera ro zciąg n ęła s ię w s zero k im u ś miech u . – Teg o Ży d a mało k to ju ż teraz p o zn a – o d rzek ł. M u n d u r ws k azy wał, że b y ł majo rem Waffen -SS. Dwaj żo łn ierze wy b u ch n ęli ś miech em. Ch o ć Lu cien b y ł tak p rzerażo n y , że miał wrażen ie, iż zmo czy ł s ię w s p o d n ie, wied ział, że mu s i d ziałać s zy b k o , jeś li n ie ch ce za ch wilę s am leżeć martwy n a ch o d n ik u . Zd o łał wziąć p ły tk i o d d ech , u s p o k o ić s ię n ieco i p o my ś leć. J ed n y m z n ajd ziwn iejs zy ch as p ek tó w o k u p acji b y ł s p o s ó b , w jak i Niemcy p o trafili o d n o s ić s ię d o p o d b ity ch Fran cu zó w. By wali wo b ec n ich mili i u p rzejmi, u s tęp o wali n awet miejs ca s taru s zk o m w metrze. Lu cien p o s tan o wił p ó jś ć ty m tro p em. – Czy to p an zd o łał tak celn ie u mieś cić k u lę w g ło wie teg o d żen telmen a? – zap y tał. – W rzeczy s amej. J ed n y m s trzałem – o d p arł majo r. – Ale to żad en wy czy n . Ży d zi n ie s ą zb y t wy s p o rto wan i. Bieg ają ch o lern ie wo ln o , n ietru d n o ich u s trzelić. Niemiec zaczął p rzetrząs ać k ies zen ie n ieb o s zczy k a. Wy ciąg n ął z n ich jak ieś p ap iery i eleg an ck i p o rtfel z k ro k o d y lej s k ó ry , k tó re ws u n ął d o b o czn ej k ies zen i s wo jeg o zielo n o -czarn eg o mu n d u ru . – Dzięk u ję jed n ak za d o cen ien ie mo ich u miejętn o ś ci s trzeleck ich – u ś miech n ął s ię s zero k o . Lu cien a o g arn ęła fala u lg i – wy g ląd ało n a to , że d an e mu b ęd zie p o ży ć jes zcze tro ch ę. Strona 8 – Ależ n ie ma za co , p an ie majo rze. Oficer ws tał. – M o że p an o d ejś ć, ale rad zę p ó jś ć n ajp ierw d o łazien k i – p o wied ział zatro s k an y . Ręk ą w s zarej ręk awiczce ws k azał co ś n a p rawy m ramien iu Lu cien a. – Ob awiam s ię, że p an a o ch lap ałem. To p as k u d ztwo o b ry zg ało p an u całe p lecy . Szk o d a g arn itu ru , wy g ląd a n a b ard zo p o rząd n y . Swo ją d ro g ą, g d zie g o p an s zy ł? Wy k ręciws zy s zy ję w p rawo , Lu cien zd o łał zo b aczy ć, że s zary materiał n a ramien iu mary n ark i p o zn aczo n y b y ł czerwo n y p lamk ami. Oficer wy ciąg n ął d łu g o p is i mały b rązo wy n o tatn ik . – M o n s ieu r. Gd zie s zy ł p an g arn itu r? – U M illeta. Przy ru e d e M o g ad o r. – Lu cien zaws ze s ły s zał, że Niemcy p ro wad zą b ard zo s k ru p u latn e n o tatk i. M ajo r s taran n ie zap is ał in fo rmację i wło ży ł n o tatn ik d o k ies zen i s p o d n i. – Bard zo p an u d zięk u ję. Nik t n a ś wiecie n ie jes t w s tan ie p rześ cig n ąć mis trzo s twa fran cu s k ich k rawcó w, n awet Bry ty jczy cy . Wie p an , o b awiam s ię, że Fran cu zi b iją n as n a g ło wę we ws zy s tk ich k wes tiach związan y ch ze s ztu k ą. W ty ch s p rawach n awet my , Niemcy , mu s imy u zn ać wy żs zo ś ć k u ltu ry g alijs k iej n ad teu to ń s k ą. No , ch y b a że ch o d zi o s ztu k ę p ro wad zen ia wo jn y – ro ześ miał s ię, w czy m zawtó ro wali mu d waj jeg o p o d k o men d n i. Lu cien p o s zed ł w ich ś lad y i ró wn ież zaś miał s ię s erd eczn ie. Gd y ś miech u cich ł, majo r zas alu to wał k ró tk o i p o wied ział: – Nie b ęd ę p an a d łu żej zatrzy my wał, mo n s ieu r. Lu cien s k in ął g ło wą i ru s zy ł p rzed s ieb ie. – Ch o lern e s zwab y – wy mamro tał p o d n o s em, g d y ty lk o zn alazł s ię p o za zas ięg iem ich s łu ch u . Szed ł wo ln y m, s p o k o jn y m k ro k iem; b ieg an ie p o u licach Pary ża b y ło p ro s zen iem s ię o ś mierć, o czy m miał o k azję p rzek o n ać s ię leżący twarzą w d ó ł n a ch o d n ik u n ies zczęś n ik . Lu cien u ś wiad o mił s o b ie, że wid o k zab ó js twa mo cn o g o wy s tras zy ł, ale n ie czu ł s ię jak o ś s zczeg ó ln ie p o ru s zo n y ś miercią mężczy zn y . Liczy ło s ię d la n ieg o ty lk o to , że s am wy s zed ł z teg o cało . Zas tan awiało g o , że ma w s o b ie tak mało ws p ó łczu cia d la d ru g ieg o czło wiek a. Ch o ć, z d ru g iej s tro n y , n ie b y ło czemu s ię d ziwić – d o ras tał w ro d zin ie, w k tó rej n a ws p ó łczu cie n ie b y ło miejs ca. J eg o o jciec, zn ak o mity g eo lo g , cies zący s ię u zn an iem w k ręg ach ak ad emick ich , s to s o wał tak ą s amą b ezwzg lęd n ą filo zo fię ży cio wą jak n ajb ard ziej p ro s ty wieś n iak . Strona 9 Gd y s p o ty k ał s ię z n ies zczęś ciem in n y ch , wy zn awał zas ad ę: „M am to g d zieś , lep iej o n n iż ja”. Świętej p amięci p ro fes o r J ean -Bap tis te Bern ard zd awał s ię n ie zau ważać, że is to ty lu d zk ie, w ty m jeg o żo n a i d zieci, mają u czu cia. Swo ją miło ś cią i u wag ą o b d arzał rzeczy n ieo ży wio n e, g łó wn ie s k ały o raz min erały p o ch o d zące z Fran cji lu b jej k o lo n ii. Wy mag ał też, ab y jeg o d waj s y n o wie k o ch ali to s amo , co o n . W wiek u , g d y n iek tó rzy z ich ró wieś n ik ó w n ie u mieli jes zcze czy tać, Lu cien i jeg o s tars zy b rat, M ath ieu , zn ali ju ż n azwy ws zy s tk ich s k ał o s ad o wy ch , mag mo wy ch i metamo rficzn y ch w k ażd ej z d ziewięciu p ro win cji g eo lo g iczn y ch Fran cji. Ojciec o d p y ty wał ich p o d czas k o lacji: u s tawiał s k ały n a s to le, a o n i mieli je n azy wać. J eś li p o p ełn ili ch o ć jed en b łąd , b y wał b ezlito s n y , jak wted y , g d y Lu cien n ie p o trafił ro zp o zn ać b ertran d y tu , min erału z ro d zin y k rzemian ó w, i mu s iał za k arę wziąć k awałek s k ały d o u s t. Ojciec twierd ził, że d zięk i temu ju ż n ig d y jej n ie zap o mn i. Go rzk i s mak b ertran d y tu p amiętał d o d ziś . Lu cien n ien awid ził s wo jeg o o jca, ale teraz zaczął zas tan awiać s ię, czy n ie jes t d o n ieg o p o d o b n y zn aczn ie b ard ziej, n iż ch ciałb y to p rzy zn ać. Id ąc u licą w s k warze czerwco weg o p o p o łu d n ia, p o d n ió s ł wzro k n a o k o liczn e b u d y n k i. Patrzy ł n a ich fas ad y z wap ien ia („węg lan o wa s k ała o s ad o wa” – p rzemk n ęło mu p rzez my ś l), p ięk n e, ru s ty k o wan e p artery , wy s o k ie o k n a z k amien n y mi o b ramien iami i mis tern e wzo ry k u ty ch b alk o n o wy ch b alu s trad , p o d trzy my wan y ch p rzez rzeźb io n e k amien n e ws p o rn ik i. Niek tó re z mas y wn y ch p o d wó jn y ch d rzwi k amien ic b y ły o twarte i mó g ł zo b aczy ć d zieci b ieg ające p o wewn ętrzn y ch d zied ziń cach . Przy p o mn iał s o b ie, jak s am b awił s ię w ten s p o s ó b , g d y b y ł ch ło p cem. Z o k n a n a p o zio mie u licy , k tó re właś n ie mijał, s p o g ląd ał n a n ieg o s en n ie b iało -czarn y k o t. Lu cien k o ch ał k ażd y b u d y n ek Pary ża – mias ta, w k tó ry m s ię u ro d ził, n ajp ięk n iejs zeg o mias ta n a ś wiecie. W czas ach s wo jej mło d o ś ci wałęs ał s ię p rak ty czn ie ws zęd zie, zn ał ws zy s tk ie p o mn ik i i zab y tk i, g łó wn e aleje i b u lwary , a tak że ciemn e zau łk i i u liczk i w n ajb ied n iejs zy ch d zieln icach . Po trafił czy tać h is to rię mias ta ze ś cian jeg o d o mó w. Gd y b y tamten p rzek lęty s zk o p s trzelał tro ch ę mn iej celn ie, n ig d y więcej n ie u jrzałb y ju ż ty ch ws p an iały ch b u d y n k ó w, n ie mó g łb y s p acero wać ty mi wy b ru k o wan y mi u licami czy ro zk o s zo wać s ię cu d o wn y m zap ach em ś wieżeg o ch leb a, wy p iek an eg o w b u lan żeriach . Nieco d alej, n a ru e la Bo étie, Lu cien d o s trzeg ł s k lep ik arzy , o d s u wający ch s ię o d witry n o wy ch o k ien – s tali wy s tarczająco d alek o , b y n ie d ało s ię ich zo b aczy ć z u licy , a jed n o cześ n ie n a ty le b lis k o , że z p ewn o ś cią ws zy s tk o wid zieli. Sk in ął n a Strona 10 n ieg o jak iś tęg i mężczy zn a, s to jący w wejś ciu d o Café d ’Eté. Gd y Lu cien p o d s zed ł d o d rzwi, mężczy zn a – p rawd o p o d o b n ie właś ciciel – p o d ał mu wilg o tn y ręczn ik . – Łazien k a jes t n a zap leczu – p o wied ział. Lu cien p o d zięk o wał mu i ru s zy ł n a ty ł lo k alu . By ła to ty p o wa, p ary s k a k awiarn ia: wąs k a, s łab o o ś wietlo n a, z p o d ło g ą wy k ład an ą b iało -czarn y mi p ły tk ami, rzęd em mały ch s to lik ó w s to jący ch wzd łu ż ś cian y i b ard zo k iep s k o zao p atrzo n y m b arem p o p rzeciwn ej s tro n ie. Ok u p acja s p rawiła, że w Pary żu s tała s ię rzecz n iewy o b rażaln a – Fran cu zi zo s tali p o zb awien i p o d s tawo wy ch ś ro d k ó w n iezb ęd n y ch d o ży cia: win a i p ap iero s ó w. Kawiarn ie b y ły jed n ak tak in teg raln ą częś cią fran cu s k iej eg zy s ten cji, że lu d zie wciąż p rzy ch o d zili d o n ich co d zien n ie, b y p alić o s zu k an e p ap iero s y z zió ł i trawy i p ić ro zwo d n io n e p o p łu czy n y , k tó re u ch o d ziły za win o . Klien ci Café d ’Eté, k tó rzy zap ewn e wid zieli, co s ię s tało , p rzerwali ro zmo wy i zap atrzy li s ię w s wo je k ielis zk i, o d n o s ząc s ię d o p rzech o d ząceg o Lu cien a tak , jak b y zo s tał w jak iś s p o s ó b s k ażo n y p o p rzez k o n tak t z Niemcami. Przy p o mn iał s o b ie wted y in n ą s y tu ację, g d y p ięciu n iemieck ich żo łn ierzy wp ad ło k ied y ś d o k awiarn i, w k tó rej s ied ział. Ws zy s cy mo men taln ie u cich li, jak g d y b y k to ś p rzek ręcił wy łączn ik rad ia. Żo łn ierze n aty ch mias t wy s zli. Do tarłs zy d o o b s k u rn ej łazien k i, Lu cien zd jął mary n ark ę i zaczął ją czy ś cić. Kilk a k ro p el k rwi wielk o ś ci ziaren g ro ch u zn aczy ło ty ł u b ran ia, jed n a b y ła n a ręk awie. Zmo czy ł ręczn ik zimn ą wo d ą i p ró b o wał zetrzeć k rew, ale lek k ie ś lad y p o zo s tały . Ziry to wało g o to – miał ty lk o jed en p o rząd n y g arn itu r b izn es o wy . Lu cien b y ł wy s o k im, p rzy s to jn y m mężczy zn ą o b u jn y ch , b rązo wy ch lo k ach , p rzy wiązu jący m d o u b io ru d u żą wag ę. Na s zczęś cie jeg o żo n a, Celes te, zn ała s ię n a tak ich rzeczach , więc p o cies zy ł s ię, że p ewn ie u d a s ię jej wy wab ić p lamę. Zro b ił k ro k d o ty łu i s p o jrzał w lu s tro , ab y u p ewn ić s ię, czy n ie ma k rwi n a twarzy lu b wło s ach , p o czy m rzu cił o k iem n a zeg arek i zd ał s o b ie s p rawę, że za d zies ięć min u t ma s p o tk an ie. Zało ży ł z p o wro tem mary n ark ę i wrzu cił b ru d n y ręczn ik d o u my walk i. Gd y wy s zed ł zn ó w n a u licę, n ie mó g ł p o ws trzy mać s ię, b y n ie s p o jrzeć jes zcze raz n a ró g , g d zie zas trzelo n o Ży d a. Tru p i Niemcy zn ik n ęli; o ty m, że co ś s ię s tało , ś wiad czy ła ty lk o d u ża k ału ża k rwi. Po d ty m wzg lęd em Niemcy b y li n iewiary g o d n ie s p rawn i. Fran cu zi g o d zin ami s talib y wo k ó ł ciała, ro zmawiając i p aląc p ap iero s y . Stężen ie p o ś miertn e zd ąży ło b y zap ewn e o b jąć ws zy s tk ie mięś n ie, zan im k to ś zd ecy d o wałb y s ię wres zcie wy wieźć zwło k i. Lu cien ru s zy ł n iemal tru ch tem, p o ch wili jed n ak zwo ln ił d o s zy b k ieg o k ro k u . Nie cierp iał s ię s p ó źn iać, ale n ie miał zamiaru d ać s ię zas trzelić z p o wo d u włas n ej o b s es ji n a p u n k cie p u n k tu aln o ś ci. Strona 11 M o n s ieu r M an et zro zu mie. Lu cien wied ział jed n ak , że s p o tk an ie n io s ło ze s o b ą p ers p ek ty wę p racy i b ard zo zależało mu n a ty m, b y n ie zro b ić złeg o p ierws zeg o wrażen ia. Do ś ć wcześ n ie w s wo jej k arierze Lu cien n au czy ł s ię, że arch itek tu ra jes t n ie ty lk o s ztu k ą, ale tak że in teres em, i że p ierws ze zlecen ie o d k lien ta n ależy trak to wać n ie jak jed n o razo we zamó wien ie, lecz jak o ws tęp d o d łu żs zej ws p ó łp racy . A to zlecen ie b y ło s zczeg ó ln ie o b iecu jące. Czło wiek , z k tó ry m miał s ię s p o tk ać, Au g u s te M an et, b y ł właś cicielem fab ry k i, k tó ra p rzed wo jn ą wy twarzała s iln ik i d la Citro ën a i in n y ch p ro d u cen tó w s amo ch o d o wy ch . Przed s p o tk an iem z n o wy m k lien tem Lu cien zaws ze s p rawd zał, czy zlecen io d awca ma p ien iąd ze. M o n s ieu r M an et miał d u żo p ien ięd zy : b y ł s p ad k o b iercą s tarej fo rtu n y , g ro mad zo n ej p rzez k o lejn e p o k o len ia zn ak o mitej, ary s to k raty czn ej ro d zin y . Op ró cz teg o p o s tan o wił ró wn ież zain wes to wać w p rzemy s ł, n a co czło n k o wie jeg o k las y s p o łeczn ej p atrzy li z p ewn ą n iech ęcią. Pien iąd ze u zy s k an e z d ziałaln o ś ci p rzemy s ło wej u ważan o w ty ch k ręg ach za b ru d n e i zd o b y te w s p o s ó b n ieg o d n y . M an et zd o łał jed n ak p o mn o ży ć ro d zin n y majątek s tu k ro tn ie, wy k o rzy s tu jąc s zał mo to ry zacy jn y i s p ecjalizu jąc s ię w p ro d u k cji s iln ik ó w. Kied y ro zp o częła s ię o k u p acja, p rzemy s ło wiec zn ajd o wał s ię w b ard zo k o rzy s tn ej s y tu acji, d zięk i k tó rej s tał s ię d la Niemcó w ś wietn y m p artn erem in wes ty cy jn y m. J es zcze p rzed n iemieck ą in wazją w maju 1 9 4 0 ro k u ro zp o czął s ię we Fran cji mas o wy ex o d u s : milio n y lu d zi u ciek ało z p ó łn o cy k raju n a p o łu d n ie, mając n ad zieję, że zn ajd ą tam b ezp ieczeń s two . Wielu p rzemy s ło wcó w p ró b o wało p rzen ieś ć n a p o łu d n ie całe fab ry k i wraz z p raco wn ik ami, lecz p rzed s ięwzięcie to zak o ń czy ło s ię n iep o wo d zen iem. M an et n ie p o d d ał s ię p an ice i p o zo s tał n a miejs cu , d zięk i czemu jeg o zak ład y wciąż s p rawn ie fu n k cjo n o wały . Zazwy czaj k lęs k a militarn a d an eg o k raju wiąże s ię z k o mp letn y m zas to jem g o s p o d arczy m, ale Niemcy in wes to wali w p rzemy s ł wo jen n y . Po trzeb o wali b ro n i d o walk i z Ro s ją n a fro n cie ws ch o d n im i p ro p o n o wali n iek tó ry m fran cu s k im p rzed s ięb io rco m k o n trak ty n a p ro d u k cję s p rzętu wo js k o weg o . Po czątk o wo p rzemy s ło wcy p o s trzeg ali ws p ó łp racę z o k u p an tem jak o zd rad ę, ale k ied y mieli d o wy b o ru p rzy jąć zlecen ie lu b p o g o d zić s ię z ty m, że ich fab ry k i zo s tan ą zawłas zczo n e p rzez Niemcó w b ez żad n ej rek o mp en s aty , zd ro wy ro zs ąd ek p o d p o wiad ał to p ierws ze. Lu cien b y ł p ewien , że M an et n ależał d o lu d zi k ieru jący ch s ię zd ro wy m ro zs ąd k iem i że p ro d u k o wał b ro ń d la Lu ftwaffe lu b Weh rmach tu . A to o zn aczało k o n ieczn o ś ć wy b u d o wan ia n o wy ch zak ład ó w p rzemy s ło wy ch , k tó re Lu cien mó g łb y d la n ieg o Strona 12 zap ro jek to wać. Przed wo jn ą Lu cien p o d ch o d ził zaws ze d o p ierws zeg o s p o tk an ia z n o wy m k lien tem z p rzes ad n y m o p ty mizmem, wy o b rażając s o b ie o d razu wielk i s u k ces – zwłas zcza g d y wied ział, że k lien t jes t b o g aty . Teraz s tarał s ię trzy mać wy o b raźn ię n a wo d zy , s tarając s ię n awet b y ć złej my ś li. Os tatn io zaws ze, g d y zb y t wiele o czek iwał, d o ś ć s zy b k o s p o ty k ało g o ro zczaro wan ie. J ak wted y , g d y w 1 9 3 8 ro k u zaczy n ał p ro jek t s k lep u p rzy ru e d e la To u r-d ’Au v erg n e i jeg o k o n trah en t zb an k ru to wał z p o wo d u ro zwo d u lu b g d y d o s tał zlecen ie n a d u żą p o s iad ło ś ć w Orlean ie, a jej właś ciciela n ied łu g o p ó źn iej ares zto wan o za malwers acje fin an s o we. Lu cien miał ś wiad o mo ś ć, że p o win ien b y ć wd zięczn y za k ażd ą p ro p o zy cję p racy , k tó rą o trzy mu je w czas ie wo jn y . Zap o mn iaws zy ju ż n iemal o in cy d en cie z Ży d em, zaczął o p raco wy wać w g ło wie o g ó ln y p ro jek t fab ry k i, k tó ra b y łab y o d p o wied n ia d o p ro d u k cji wo jen n ej. Gd y s k ręcał w av en u e M arceau , miał n a twarzy s zero k i u ś miech – jak zaws ze, g d y my ś lał o n o wy m p ro jek cie. Strona 13 2 O twierając mas y wn e d rewn ian e d rzwi k amien icy p rzy ru e Galilée 2 8 , Lu cien zerk n ął n a zeg arek . Stwierd ził z d u ży m zad o wo len iem, że jes t min u tę p rzed czas em. Kto in n y b y łb y w s tan ie p rzejś ć p rzez całe mias to , n ie d ać s ię zab ić Niemco m, wy czy ś cić mary n ark ę z cu d zej k rwi i jes zcze zd ąży ć n a czas ? Utwierd ził s ię w p rzek o n an iu , że n a s p o tk an ie z k lien tem zaws ze n ależy wy jś ć p iętn aś cie min u t wcześ n iej. J eg o u lu b io n y zeg arek mark i Cartier, k tó ry d o s tał o d ro d zicó w z o k azji u k o ń czen ia s tu d ió w, p o k azy wał g o d zin ę cztern as tą czas u n iemieck ieg o . Swo im p ierws zy m ak tem u rzęd o wy m Niemcy n arzu cili s trefę czas o wą Rzes zy n a teren ie o k u p o wan ej Fran cji. Wed łu g czas u fran cu s k ieg o b y ła g o d zin a trzy n as ta. Ch o ć o k u p acja trwała ju ż d wa lata, ta wy mu s zo n a zmian a wciąż iry to wała Lu cien a – d en erwo wała g o ch y b a n awet b ard ziej n iż s was ty k i i b rzy d k ie, g o ty ck ie litery , k tó ry mi Niemcy o b wies ili ws zy s tk ie zab y tk i Pary ża. Ws zed ł d o k amien icy , z u lg ą p rzy jmu jąc ch łó d i p ó łmro k k o ry tarza. Uwielb iał b u d y n k i mies zk aln e, k tó re b aro n Hau s s man n s two rzy ł w latach p ięćd zies iąty ch d ziewiętn as teg o wiek u , g d y p rzeb u d o wy wał ś red n io wieczn y Pary ż w n o wo czes n ą metro p o lię. Lu cien p o d ziwiał ich k amien n e elemen ty o raz wy raźn e h o ry zo n taln e lin ie wy zn aczan e p rzez rzęd y o k ien i metalo wy ch b alk o n ó w. Sam mies zk ał w p o d o b n y m b u d y n k u p rzy ru e d u Caire. Od ro k u 1 9 3 1 Lu cien p o rzu cił w s wo jej p racy ws zelk ie o d n ies ien ia h is to ry czn e i k las y cy s ty czn e, zamierzając s tać s ię p rawd ziwy m arch itek tem mo d ern is ty czn y m. By ł zafas cy n o wan y es tety k ą Bau h au s u , s ty lu zap o czątk o wan eg o p rzez Niemca Waltera Gro p iu s a, k tó ry u to ro wał d ro g ę n o wo czes n ej arch itek tu rze i wn ętrzu (jed y n y p rzy p ad ek , g d zie g u s t teu to ń s k i triu mfo wał n ad g alijs k im). M imo to p o d ziwiał ws p an iałe b u d y n k i, k tó re p o ws tały n a p o lecen ie Nap o leo n a III. Po d ziw ten s tał s ię jes zcze więk s zy , g d y Lu cien o d wied ził p rzed wo jn ą s wo jeg o b rata w No wy m J o rk u . Amery k ań s k ie k amien ice n awet n ie u my wały s ię d o p ary s k ich . Sk iero wał k ro k i n a lewo o d wejś cia, w s tro n ę mies zk an ia k o n s jerżk i. Szk lan e d rzwi o twarły s ię s zero k o , u k azu jąc s tars zą k o b ietę s ied zącą za s to łem, p rzy k ry ty m Strona 14 jas k rawy m o b ru s em w żó łte k wiatk i, zajętą p alen iem p ap iero s a. Lu cien o d ch rząk n ął. – J es t p o d n u merem 3 B… Win d a n ie d ziała – p o wied ziała, zan im zd ąży ł o co k o lwiek zap y tać. Nie p o ru s zy ła s ię p rzy ty m w o g ó le, ciąg le wp atru jąc s ię w p rzes trzeń . Lu cien zaczął ws p in ać s ię k ręty mi, o zd o b n y mi s ch o d ami n a trzecie p iętro . Serce b iło mu co raz s zy b ciej – n ie ty lk o d lateg o , że b y ł w k iep s k iej fo rmie, ale też d lateg o , że czu ł s ię co raz b ard ziej zes tres o wan y . Czy M an et b ęd zie miał d la n ieg o jak ieś p o ważn e zlecen ie, czy też Lu cien wró ci z teg o s p o tk an ia z p u s ty mi ręk ami? A jeś li rzeczy wiś cie d o s tan ie zlecen ie, czy b ęd zie miał s zan s ę p o k azać, co p o trafi? Lu cien wied ział, że ma talen t. Po wied ziało mu to k ilk u zn an y ch arch itek tó w, d la k tó ry ch p raco wał w Pary żu , g d y s k o ń czy ł s tu d ia. Po k ilk u latach zd o b y wan ia d o ś wiad czen ia, wierząc w s wo je zd o ln o ś ci, p o s tan o wił o two rzy ć włas n ą p raco wn ię. Na p o czątk u b y ło ciężk o , ty m b ard ziej że b y ł mo d ern is tą, a n o wo czes n a arch itek tu ra d o p iero zy s k iwała p o p u larn o ś ć. Więk s zo ś ć k lien tó w wo lała b ard ziej trad y cy jn e b u d o wn ictwo . M imo to u d awało mu s ię zarab iać ty le, że n ie mu s iał s ię martwić o p ien iąd ze. Ale tak , jak ak to r p o trzeb u je d u żej ro li, b y s ię wy b ić i zo s tać g wiazd ą, tak s amo arch itek t p o trzeb u je d u żeg o p ro jek tu , k tó ry p o zwo li mu zro b ić p rawd ziwą k arierę. A Lu cien , mimo s wo ich trzy d zies tu p ięciu lat, n ie d o s tał jes zcze n ig d y tak p o ważn eg o zlecen ia. Ty lk o raz b y ł b lis k o : g d y zo s tał fin alis tą w k o n k u rs ie n a p ro jek t n o wej b ib lio tek i p u b liczn ej, ale n ag ro d ę s p rzątn ął mu wted y s p rzed n o s a Hen ri Dev ereau x , b o s zwag ier jeg o wu ja b y ł wicemin is trem k u ltu ry . Ok azy wało s ię, że u miejętn o ś ci to n ie ws zy s tk o ; trzeb a b y ło mieć ró wn ież o d p o wied n ie zn ajo mo ś ci, jak Dev ereau x , i tro ch ę s zczęś cia. Lu cien s p o jrzał w d ó ł n a s wo je b u ty , k tó re p o k o n y wały k o lejn e marmu ro we s to p n ie wielk ich s ch o d ó w. By ła to jeg o n ajlep s za p ara, k tó rą zak ład ał ty lk o n a s p o tk an ia z k lien tami – o s tatn ie d o b re b u ty , jak ie mu zo s tały . Ch o ć b y ły ju ż tro ch ę zn o s zo n e, n ad al wy g ląd ały mo d n ie i eleg an ck o , a p o d es zwy miały wciąż w d o b ry m s tan ie. Po n ieważ s k ó ra n ależała d o to waró w d eficy to wy ch , g d y b u ty s ię p rzecierały , trzeb a b y ło n ap rawiać je, wy k o rzy s tu jąc p o d es zwy z d rewn a lu b s p ras o wan eg o p ap ieru , w k tó ry ch k iep s k o s ię ch o d ziło zimą. Lu cien cies zy ł s ię, że ma wciąż p o rząd n e b u ty ze s k ó rzan y mi p o d es zwami. Nie zn o s ił o d g ło s u d rewn ian y ch o b cas ó w, k tó ry mi ro zb rzmiewały teraz u lice Pary ża – d źwięk ten k o jarzy ł mu s ię z d rewn iak ami n o s zo n y mi p rzez wieś n iak ó w. Arch itek t p o d n ió s ł wzro k i z zas k o czen iem s twierd ził, że n a p o s ad zce trzecieg o p iętra, tu ż n a wy s o k o ś ci jeg o n o s a, s to ją d ro g ie, ciemn o b rązo we b u ty . Oczy Lu cien a Strona 15 p rześ lizg n ęły s ię p o eleg an ck o zap ras o wan y ch n o g awk ach s p o d n i, p o węd ro wały w g ó rę p o s zy k o wn ej mary n arce i s p o częły n a twarzy Au g u s te’a M an eta. – M o n s ieu r Bern ard , cies zę s ię, że mo g ę p an a p o zn ać. M ężczy zn a wy ciąg n ął ręk ę, zan im Lu cien zd ąży ł p o k o n ać o s tatn ie s to p n ie. Arch itek t ch wy cił za p o ręcz, p o d ciąg n ął s ię i s tan ął o b o k s zczu p łeg o , s iwo wło s eg o mężczy zn y . Przemy s ło wiec wy g ląd ał n a jak ieś s ied emd zies iąt lat, miał mo cn o wy rzeźb io n e k o ś ci p o liczk o we i b y ł b ard zo wy s o k i. Wy raźn ie g ó ro wał n ad Lu cien em; mo żliwe, że b y ł wy żs zy n awet o d s ameg o d e Gau lle’a. – To ja jes tem zas zczy co n y , mo n s ieu r. – M o n s ieu r Gas to n p rzy k ażd ej o k azji tak ch wali b iu ro wiec, k tó ry p an d la n ieg o zap ro jek to wał, że aż s am mu s iałem g o zo b aczy ć. Ws p an iała ro b o ta. – Uś cis k d ło n i M an eta b y ł mo cn y i zd ecy d o wan y , jak p rzy s tało n a czło wiek a, k tó ry d o ro b ił s ię milio n ó w. Lu cien o d razu p o lu b ił teg o s tars zeg o , d y s ty n g o wan eg o p rzemy s ło wca i p o my ś lał, że lep s zeg o p o czątk u ws p ó łp racy n ie mó g ł s o b ie wy marzy ć. W 1 9 3 7 ro k u p ro jek to wał d la Ch arles ’a Gas to n a i jeg o firmy u b ezp ieczen io wej b u d y n ek p rzy ru e Serv an . Cztery k o n d y g n acje p o k ry te wap ien iem i k ręta wieża s ch o d o wa ze s zk ła. Uważał, że b y ła to n ajlep s za rzecz, jak ą d o tej p o ry s two rzy ł. – M iło mi s ły s zeć, że mo n s ieu r Gas to n mn ie p an u p o lecił. W czy m mo g ę p an u p o mó c? – Na o g ó ł Lu cien n ie miał n ic p rzeciwk o zwy czajo wy m p o g awęd k o m, p o p rzed zający m właś ciwe in teres y , ale ty m razem b y ł zd en erwo wan y i ch ciał p rzek o n ać s ię, czy czek a g o jak ieś k o n k retn e zlecen ie. M an et o d wró cił s ię i s k iero wał k u o twarty m d rzwio m mies zk an ia p o d n u merem 3 B. Lu cien ru s zy ł za n im. Nawet wid zian y o d ty łu , p rzed s ięb io rca p rezen to wał s ię imp o n u jąco : wy p ro s to wan a, d u mn a s y lwetk a i d ro g i, ś wietn ie s k ro jo n y g arn itu r ro b iły d u że wrażen ie. M ajo r z Waffen -SS n a p ewn o b y łb y zain teres o wan y n azwis k iem jeg o k rawca. – J u ż mó wię, co ch o d zi mi p o g ło wie, mo n s ieu r Bern ard . Przez jak iś czas b ęd zie tu mies zk ać mó j g o ś ć i ch ciałb y m wp ro wad zić w mies zk an iu p ewn e zmian y , ab y d o s to s o wać to miejs ce d o jeg o p o trzeb – p o wied ział milio n er, g d y wes zli d o ś ro d k a. Lu cien zach o d ził w g ło wę, p ró b u jąc zro zu mieć, co M an et mo że mieć n a my ś li. M ies zk an ie b y ło ws p an iałe: miało wy s o k ie s u fity i o k n a, p ięk n e p ark iety i marmu ro we k o min k i, ś cian y wy k ład an e o zd o b n ą, d rewn ian ą b o azerią i o g ro mn e k o lu mn y , zd o b iące s zero k ie wejś cia d o g łó wn y ch p o mies zczeń . Ws zy s tk ie łazien k i i k u ch n ia wy p o s ażo n e b y ły zg o d n ie z o b o wiązu jącą mo d ą w p o rcelan o wo -s talo we Strona 16 zlewy , u my walk i i wan n y z ch ro mo wan ą armatu rą. J ak n a p ary s k ie s tan d ard y , lo k al b y ł d o ś ć d u ży : jeg o p o wierzch n ia u ży tk o wa b y ła d wa razy więk s za n iż p o wierzch n ia n o rmaln eg o mies zk an ia. M an et zatrzy mał s ię i s p o jrzał n a Lu cien a. – Sły s załem, że arch itek t p atrzy n a p rzes trzeń in aczej n iż ws zy s cy . Zwy k ły czło wiek wid zi p o mies zczen ie tak im, jak ie o n o jes t, ale arch itek t p o d ś wiad o mie wy o b raża s o b ie, w jak i s p o s ó b mo żn a b y u czy n ić je jes zcze lep s zy m. Czy to p rawd a? – Oczy wiś cie – o d p arł z d u mą Lu cien . – Więk s zo ś ć lu d zi u waża s tare, zn is zczo n e mies zk an ie za n iewarte n ajmn iejs zej u wag i, ale arch itek t p o trafi wy remo n to wać je w wy o b raźn i tak , że b y ło b y n ie d o p o zn an ia. By ł co raz b ard ziej p o d ek s cy to wan y . M o że M an et b ęd zie ch ciał, żeb y zu p ełn ie p rzero b ić całe mies zk an ie? – Ro zu miem. Pro s zę p o wied zieć, mo n s ieu r, czy lu b i p an wy zwan ia? Czy ch ciałb y p an zmierzy ć s ię z p rawd ziwie wy jątk o wy m p ro b lemem? – Natu raln ie. Uwielb iam ro związy wać p ro b lemy arch itek to n iczn e – o d rzek ł Lu cien . – Im więk s ze wy zwan ie, ty m lep iej. M iał n ad zieję, że mó wi to , co M an et ch ciał u s ły s zeć. Gd y b y p rzemy s ło wiec zap y tał g o , czy d a rad ę u p ch n ąć w mies zk an iu Łu k Triu mfaln y , s twierd ziłb y , że to żad en k ło p o t. W czas ie wo jn y p rzy jmu je s ię n awet n ajd ziwn iejs zą ro b o tę. Każd y g łu p i to wied ział. – Cies zę s ię. – M an et p rzes zed ł p rzez s alo n i o jco ws k im g es tem p o ło ży ł Lu cien o wi ręk ę n a ramien iu . – Ch y b a n ajwy żs zy czas , ab y m wp ro wad ził p an a w s zczeg ó ły p ro jek tu , ale p o ro zmawiajmy n ajp ierw o wy n ag ro d zen iu . Ch ciałb y m zap ro p o n o wać p an u … d wan aś cie ty s ięcy fran k ó w. – Ty s iąc d wieś cie to b ard zo h o jn a o ferta, mo n s ieu r. – Nie, d o b rze p an u s ły s zał. Po wied ziałem d wan aś cie ty s ięcy . Zap ad ła cis za. Po s zczeg ó ln e cy fry p o k o lei p o jawiały s ię w g ło wie Lu cien a, jak g d y b y n au czy ciel p is ał je n a tab licy : n ajp ierw jed y n k a, p o tem d wó jk a, n as tęp n ie trzy zera. Os zo ło mio n y arch itek t p rzy jrzał s ię w wy o b raźn i całej liczb ie i wy k rztu s ił: – Ależ mo n s ieu r… tak a k wo ta to czy s te s zaleń s two ! – Nie, to s p rawa ży cia i ś mierci. Sąd ząc, że milio n er żartu je, Lu cien zamierzał ro ześ miać s ię tu b aln ie w s p o s ó b , k tó ry zaws ze d en erwo wał jeg o żo n ę, ch o ć b awił k o ch an k ę. M an et n ie u ś miech ał s ię jed n ak . J eg o twarz n ie wy rażała w o g ó le żad n y ch emo cji. Strona 17 – Zan im zd rad zę p an u co ś więcej, p ro s zę p o zwo lić, że zad am p an u p y tan ie n atu ry o s o b is tej – p o wied ział. – Zamien iam s ię w s łu ch , mo n s ieu r M an et. – Co s ąd zi p an o Ży d ach ? Lu cien zan iemó wił. Co to w o g ó le za p y tan ie? M iał ju ż zamiar o d p o wied zieć o d ru ch o wo , że to d u s ig ro s ze i zło d zieje, ale wziął g łęb o k i o d d ech . Nie ch ciał s tracić zlecen ia, mó wiąc co ś , co mo g ło b y u razić M an eta. – No có ż, s ą lu d źmi, jak ws zy s cy in n i – rzek ł b ez p rzek o n an ia. Lu cien d o ras tał w d o mu , w k tó ry m p an o wał s iln y an ty s emity zm. Sło wo „Ży d ” zaws ze p o p rzed zan e b y ło p rzy mio tn ik iem „ch o lern y ”. J eg o o jciec i d ziad ek ś więcie wierzy li, że k ap itan Alfred Drey fu s , ży d o ws k i o ficer, k tó ry s łu ży ł w d o wó d ztwie armii fran cu s k iej p o d k o n iec d ziewiętn as teg o wiek u , s p rzed awał Niemco m tajemn ice wo js k o we, ch o ć zd rad ę o jczy zn y u d o wo d n io n o in n emu wo js k o wemu , majo ro wi Es terh azy ’emu . Dziad ek Lu cien a u ważał ró wn ież, że to Ży d zi b y li o d p o wied zialn i za u p o k arzającą p o rażk ę Fran cji w 1 8 7 0 ro k u p o d czas wo jn y fran cu s k o -p ru s k iej, mimo iż n ig d y n ie b y ł w s tan ie p o p rzeć teg o twierd zen ia żad n y mi d o wo d ami. Lu cien s ąd ził zres ztą, że w g łęb i s erca ws zy s cy Fran cu zi b y li an ty s emitami. Lu d zie n ien awid zili Ży d ó w: p o d ejrzewali ich o zd rad ę k raju , o b win iali o ś mierć Ch ry s tu s a lu b czu li s ię p rzez n ich p o p ro s tu o s zu k an i w in teres ach . Zaws ze tak b y ło . Arch itek t s p o jrzał n a M an eta i u cies zy ł s ię, że n ie wy p o wied ział s wo ich my ś li n a g ło s . Na twarzy p rzed s ięb io rcy malo wała s ię n iep o k o jąca s tan o wczo ś ć. – Zau waży ł p an zap ewn e, że o d maja teg o ro k u ws zy s cy Ży d zi p o wy żej s zó s teg o ro k u ży cia mają o b o wiązek n o s zen ia żó łtej g wiazd y Dawid a – rzek ł M an et. – Tak , mo n s ieu r. Lu cien zd awał s o b ie s p rawę, że Ży d zi mu s ieli n o s ić filco we n as zy wk i w k s ztałcie g wiazd y , ch o ć n ie u ważał, żeb y b y ło to co ś s tras zn eg o . Wielu mies zk ań có w Pary ża ten fak t jed n ak o b u rzał. Niek tó rzy , ch o ć n ie mieli z Ży d ami n ic ws p ó ln eg o , n a zn ak p ro tes tu ró wn ież zaczęli n o s ić żó łte g wiazd y , p rzy p in ali d o u b ran ia żó łte k wiaty lu b u ży wali żó łty ch p o s zetek . Arch itek t s ły s zał n awet o k o b iecie, k tó ra p rzy czep iła żó łtą g wiazd ę s wo jemu p s u . – Szes n as teg o lip ca – ciąg n ął M an et – n a u licach Pary ża zatrzy man o p rawie trzy n aś cie ty s ięcy Ży d ó w. Ws zy s tk ich wy s łan o d o Dran cy , d ziewięć ty s ięcy z n ich to b y ły k o b iety i d zieci. Lu cien s ły s zał o Dran cy , n iewy k o ń czo n y m k o mp lek s ie mies zk aln y m o b o k Strona 18 lo tn is k a Le Bo u rg et, n ad k tó ry m p raco wał jeg o p rzy jaciel, M au rice Pap p o n . Przed ro k iem Niemcy u two rzy li tam g łó wn y o b ó z in tern o wan ia d la rejo n u p ary s k ieg o , ch o ć w b u d y n k ach n ie b y ło an i wo d y , an i elek try czn o ś ci, an i żad n y ch in s talacji s an itarn y ch . Pap p o n mó wił, że więźn ió w z Dran cy wy wo żo n o p o ciąg ami g d zieś n a Ws ch ó d . – Sto o s ó b wo lało p o p ełn ić s amo b ó js two , n iż d ać s ię ares zto wać. M atk i s k ak ały z o k ien , trzy mając d zieci n a ręk ach . Wied ział p an o ty m, mo n s ieu r? Lu cien wid ział, że M an et jes t co raz b ard ziej wzb u rzo n y . Po s tan o wił s k iero wać ro zmo wę p o n o wn ie n a temat p ro jek tu i d wu n as tu ty s ięcy fran k ó w. – To o g ro mn a trag ed ia, mo n s ieu r. J ak ieg o ro d zaju zmian y ch ciałb y p an wp ro wad zić w mies zk an iu ? M an et zach o wy wał s ię tak , jak b y g o n ie s ły s zał. – Nie wy s tarcza ju ż, że Ży d o m o d b iera s ię ich p rzed s ięb io rs twa i zamraża k o n ta, teraz mają zak az ws tęp u d o res tau racji, k awiarn i, teatró w, k in i p ark ó w. I trak tu je s ię w ten s p o s ó b n ie ty lk o imig ran tó w, ale tak że Ży d ó w fran cu s k ieg o p o ch o d zen ia, k tó ry ch p rzo d k o wie walczy li za ten k raj. A n ajg o rs ze – mó wił d alej – że więk s zo ś ci ares zto wań wcale n ie p rzep ro wad zają Niemcy , ale ro b i to Vich y i n as za p o licja. Lu cien miał teg o ś wiad o mo ś ć. Niemcy wy k o rzy s ty wali Fran cu zó w p rzeciwk o Fran cu zo m. J eś li k to ś p u k ał w ś ro d k u n o cy d o d rzwi mies zk ań có w Pary ża, b y li to n ajczęś ciej fran cu s cy żan d armi n as łan i p rzez Ges tap o . – Ws zy s cy cierp ią teraz z p o wo d u o k u p acji, mo n s ieu r – zaczął o s tro żn ie. – Ares zto wan ia s p o ty k ają n ie ty lk o Ży d ó w. Nawet w d ro d ze tu taj… – u rwał, g d y p rzy p o mn iał s o b ie, że zas trzelo n y mężczy zn a b y ł p rzecież Ży d em. Zau waży ł, że M an et p rzy p atru je mu s ię u ważn ie i p o czu ł s ię n ies wo jo . Op u ś cił o czy i wlep ił wzro k we ws p an iały p ark iet i eleg an ck ie b u ty p rzemy s ło wca. – M o n s ieu r Bern ard , Gas to n zn a p an a o d d awn a. Twierd zi, że jes t p an czło wiek iem n iezwy k le u czciwy m i h o n o ro wy m. Czło wiek iem, k tó ry k o ch a s wó j k raj… i p o trafi d o trzy mać d an eg o s ło wa – u s ły s zał p o ch wili. Lu cien b y ł ju ż całk iem zb ity z tro p u . O czy m ten czło wiek w o g ó le mó wi? Przecież Gas to n n ic o n im n ie wie, zn a g o wy łączn ie o d s tro n y zawo d o wej. Nie mó g ł mieć żad n eg o p o jęcia o ty m, jak im tak n ap rawd ę jes t czło wiek iem. Ró wn ie d o b rze mó g łb y b y ć mo rd ercą lu b męs k ą p ro s ty tu tk ą, a Gas to n w ży ciu b y s ię o ty m n ie d o wied ział. M an et p o d s zed ł d o jed n eg o z wielk ich o k ien , k tó re wy ch o d ziły n a ru e Galilée i p rzez k ilk a ch wil p atrzy ł n a u licę. Wres zcie o d wró cił s ię i s p o jrzał w o czy Strona 19 arch itek ta. Lu cien zd u mio n y b y ł n ag łą p o wag ą n a jeg o twarzy . – M o n s ieu r Bern ard , ch ciałb y m, ab y zap ro jek to wał p an w ty m mies zk an iu k ry jó wk ę d la p ewn eg o Ży d a, k tó reg o ś cig a Ges tap o . M iejs ce, g d zie mó g łb y s ię tak s ch o wać, żeb y Niemcy g o n ie zn aleźli, g d y b y p rzy s zli g o tu s zu k ać. M ając n a wzg lęd zie p an a b ezp ieczeń s two , n ie p o wiem p an u , jak s ię n azy wa, ale jes t czło wiek iem b ard zo majętn y m i Rzes zy o g ro mn ie zależy n a ty m, b y p o ło ży ć ręk ę n a jeg o fo rtu n ie. Lu cien o s łu p iał. – Czy p an o s zalał? Uk ry wać Ży d a? Lu cien n ig d y n ie o d ezwałb y s ię w ten s p o s ó b d o k lien ta, zwłas zcza tak b o g ateg o , ale M an et zaczy n ał właś n ie zap u s zczać s ię n a n ieb ezp ieczn e tery to riu m. Po mo c Ży d o m: Niemcy mó wili n a to „J u d en b eg u n s tig u n g ”. M an et mó g ł zarab iać milio n y , ale g d y b y wy d ało s ię, że u k ry wa Ży d ó w, czek ały g o ares zto wan ie i eg zek u cja. Pien iąd ze n ic b y mu wted y n ie p o mo g ły : b y ło to jed y n e p rzes tęp s two , k tó re Niemcy k arali z tak ą s u ro wo ś cią. Przy p in an ie d o u b ran ia jak iejś g łu p iej żó łtej g wiazd y w g eś cie s o lid arn o ś ci to jed n o , ale u d zielen ie k o n k retn ej p o mo cy Ży d o wi ś cig an emu p rzez Ges tap o g ran iczy ło ju ż z o b łęd em. Lu cien z p rzerażan iem zaczął s ię zas tan awiać, w co s ię właś n ie wp ak o wał, a raczej: w co wp ak o wał g o ten p rzek lęty Gas to n . M an et miał n iezły tu p et, żeb y w o g ó le p ro p o n o wać mu co ś tak ieg o za d wan aś cie ty s ięcy czy n awet za d wan aś cie milio n ó w fran k ó w. – Pro s i mn ie p an , żeb y m p o p ełn ił s amo b ó js two . Zd aje p an s o b ie z teg o s p rawę, p rawd a? – Oczy wiś cie. J a ró wn ież ro b ię to s amo . – Więc czemu p an s ię w to wik ła, n a miło ś ć b o s k ą?! – wy k rzy k n ął Lu cien . M an et n ie wy d awał s ię wcale s p es zo n y p y tan iem. Wręcz p rzeciwn ie, s p rawiał wrażen ie, jak b y n ie mó g ł s ię g o d o czek ać. Uś miech n ął s ię d o arch itek ta. – Co ś p an u p o wiem, mo n s ieu r Bern ard . Kied y w 1 9 4 0 ro k u ro zp ętało s ię to p iek ło , zd ałem s o b ie s p rawę, że mo im p ierws zy m o b o wiązk iem jak o ch rześ cijan in a jes t p rzezwy ciężen ie włas n eg o eg o izmu , że n ie p o win ien em u ciek ać p rzed n ied o g o d n o ś ciami, k ied y ży cie in n eg o czło wiek a zn ajd u je s ię w n ieb ezp ieczeń s twie. Nie o b ch o d zi mn ie, k im ten czło wiek jes t, czy u ro d ził s ię Fran cu zem, czy n ie. Po s tan o wiłem, że n ie b ęd ę s tać o b o jętn ie. Lu cien p o my ś lał, że w ty ch o k o liczn o ś ciach o k reś len ie „n ied o g o d n o ś ci” to tro ch ę mało p o wied zian e. Co d o ch rześ cijań s twa zg ad zał s ię ze s wo im o jcem: mo że i b y ł to s zlach etn y s y s tem p rzek o n ań , ale n ig d y n ie s p rawd zał s ię w co d zien n y m Strona 20 ży ciu . – A więc, mo n s ieu r Bern ard – ciąg n ął M an et – zap łacę p an u d wan aś cie ty s ięcy fran k ó w za zap ro jek to wan ie w ty m mies zk an iu k ry jó wk i n ied o s trzeg aln ej g o ły m o k iem. Oto p ań s k ie wy zwan ie arch itek to n iczn e. M am ś wietn y ch rzemieś ln ik ó w, k tó rzy wy k o n ają s k ry tk ę, ale n ie s ą arch itek tami. Pan wid zi p rzes trzeń in aczej i z p ewn o ś cią zn ajd zie jak ieś s p ry tn e ro związan ie. Dlateg o właś n ie p ro s zę p an a… o p o mo c. – M o n s ieu r, mu s zę k ateg o ry czn ie o d mó wić. To s zaleń s two . Nie wezmę w ty m u d ziału . – M am n ad zieję, że p rzemy ś li p an jes zcze mo ją p ro p o zy cję, mo n s ieu r Bern ard . Wierzę, że n as za ws p ó łp raca p rzy n io s łab y o b u s tro n n e k o rzy ś ci. Ch o d zi ty lk o o ten jed en raz. – Nie, mo n s ieu r. Nie p rzek o n a mn ie p an … – Zd aję s o b ie s p rawę, że tru d n o jes t p o d jąć o d razu d ecy zję, k tó ra mo że k o s zto wać p an a ży cie. Pro s zę p an a o jed n o : n iech p an p rzemy ś li to ws zy s tk o w s p o k o ju i d a mi o d p o wied ź d ziś o s zó s tej w Café d u M o n d e. Do my ś lam s ię, że ch ciałb y p an p rzy jrzeć s ię mies zk an iu tro ch ę b liżej, więc p ro s zę wziąć ten k lu cz i zamk n ąć, k ied y p an s k o ń czy . A teraz, mo n s ieu r, zo s tawię p an a s ameg o . Lu cien k iwn ął g ło wą i p ró b o wał co ś p o wied zieć, ale n ie b y ł w s tan ie wy d o b y ć z s ieb ie g ło s u . – Przy o k azji, ju tro o d ziewiątej ran o b ęd ę p o d p is y wał k o n trak t n a p ro d u k cję s iln ik ó w d la wy twó rn i lo tn iczej Hein k la. M o je o b ecn e zak ład y s ą zb y t małe n a tak ie zlecen ie, więc zamierzam ro zb u d o wać fab ry k ę w Ch av ille. Szu k am arch itek ta – p o wied ział M an et, p o d ch o d ząc d o d rzwi. – Nie zn a p an jak ieg o ś ?

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!