Niesmiertelna piramida - Javier Sierra

Szczegóły
Tytuł Niesmiertelna piramida - Javier Sierra
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Niesmiertelna piramida - Javier Sierra PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Niesmiertelna piramida - Javier Sierra PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Niesmiertelna piramida - Javier Sierra - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Strona 4 Ty tuł ory ginału: LA PIRÁMIDE INMORTAL Copy right © Picatrix, S.L. 2014 Copy right © 2016 for the Polish edition by Wy dawnictwo Sonia Draga Copy right © 2016 for the Polish translation by Wy dawnictwo Sonia Draga Projekt graficzny okładki: Mariusz Banachowicz Redakcja: Marcin Grabski i Olga Rutkowska Korekta: Marta Chmarzy ńska, Iwona Wy rwisz ISBN: 978-83-7999-649-0 Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautory zowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i wiąże się z sankcjami karny mi. Książka, którą naby łeś, jest dziełem twórcy i wy dawcy . Prosimy , aby ś przestrzegał praw, jakie im przy sługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znany m. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cy tujesz jej fragmenty , nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czy je to dzieło. A kopiując ją, rób to jedy nie na uży tek osobisty . Szanujmy cudzą własność i prawo! Polska Izba Książki Więcej o prawie autorskim na www.legalnakultura.pl WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o. Pl. Grunwaldzki 8-10, 40-127 Katowice tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28 e-mail: [email protected] www.soniadraga.pl www.facebook.com/wy dawnictwoSoniaDraga E-wy danie 2016 Skład wersji elektronicznej: Strona 5 konwersja.virtualo.pl Strona 6 SPIS TREŚCI Dedy kacja Kilka ważny ch faktów history czny ch Rozdział 1 Rozdział 2 Rozdział 3 Rozdział 4 Rozdział 5 Rozdział 6 Rozdział 7 Rozdział 8 Rozdział 9 Rozdział 10 Rozdział 11 Rozdział 12 Rozdział 13 Rozdział 14 Rozdział 15 Rozdział 16 Rozdział 17 Rozdział 18 Rozdział 19 Strona 7 Rozdział 20 Rozdział 21 Rozdział 22 Rozdział 23 Rozdział 24 Rozdział 25 Rozdział 26 Rozdział 27 Rozdział 28 Rozdział 29 Rozdział 30 Rozdział 31 Rozdział 32 Rozdział 33 Rozdział 34 Rozdział 35 Rozdział 36 Rozdział 37 Rozdział 38 Rozdział 39 Rozdział 40 Rozdział 41 Rozdział 42 Rozdział 43 Strona 8 Rozdział 44 Rozdział 45 Rozdział 46 Rozdział 47 Rozdział 48 Epilog Podziękowania Posłowie od autora Przy pisy Strona 9 Antoniowi Riberze Jordzie (1920–2001), który z drugiego brzegu lepiej niż ktokolwiek inny doceni wartość tej przygody. A także Evie Pastor, która potrafiła ją okiełznać. Strona 10 KILKA WAŻNYCH FAKTÓW HISTORYCZNYCH O zmroku 1 lipca 1798 roku trzy dzieści sześć ty sięcy francuskich żołnierzy , nieco ponad dwa ty siące oficerów i około trzy stu kobiet, zarówno żon wojskowy ch, jak i prosty tutek potajemnie wprowadzony ch na okręty jednej z najliczniejszy ch flot wojenny ch zgromadzony ch w dziejach, zeszło na ląd na egipskich plażach Aleksandrii, Rosetty i Damietty . Z wy jątkiem nielicznej oficerskiej elity nikt nie by ł w stanie z całą pewnością stwierdzić, czego ich kraj oczekiwał od nich po przeciwnej stronie Morza Śródziemnego. Przezwy cięży wszy pierwsze niedogodności, w ciągu dwudziestu dni część francuskich sił zdołała opanować deltę Nilu i ruszy ła w kierunku Kairu. Tam wojsko natknęło się na imponujące piramidy z Gizy , a w odległości kilku kilometrów od nich w sły nnej bitwie rozgromiło pierwsze oddziały wojowników mameluckich. W ten oto sposób trzy stulecia tureckiej okupacji Egiptu dobiegały końca, region wkraczał zaś w nową epokę polity czną. Człowiekiem, który dowodził ty m równie ogromny m, co niepoznany m podbojem, by ł obiecujący generał korsy kańskiego pochodzenia Napoleon Bonaparte. Jego plan, przy gotowany we współpracy z ministrem spraw zagraniczny ch i konsulem Francji w północnoafry kańskiej stolicy , zakładał przerwanie prosperującego angielskiego szlaku handlowego prowadzącego przez Egipt do Azji. Niebawem jednak Bonapartego czekała pierwsza porażka. Podczas gdy jego wojska posuwały się w głąb lądu, bry ty jski admirał Horatio Nelson namierzy ł i zatopił jego flotę w zatoce Abu Kir. Stało się to 1 sierpnia 1798 roku. W wy niku przegranej bitwy Napoleon stracił ponad ty siąc siedmiuset ludzi i – pozbawiony zaopatrzenia – został odcięty na wrogim i nieznany m tery torium. Przez kolejny ch czternaście miesięcy Bonaparte, nie przejmując się doznany m niepowodzeniem, dokonał czy nów, które zdecy dowanie wy kraczały poza osiągnięcia natury wojennej. Zalicza się do nich założenie insty tutu poświęconego badaniu tajemniczej przeszłości Egiptu, w który m zaangażował do pracy ponad stu uczony ch. Nakazał im pozy skać jak najwięcej z zapomnianej nauki, która fascy nowała go od dziecka. Już to posunięcie potwierdzało istnienie „tajemnego planu”, któremu koniec końców zawdzięczamy podwaliny współczesnej egiptologii. Obsesja zawładnięcia tą częścią świata nie ograniczała się jednak do pradawny ch monumentów – niebawem Bonaparte wkroczy ł również do Ziemi Świętej. Postępował tak, jak gdy by pragnął naśladować wy czy ny pierwszy ch krzy żowców. Niczy m templariusz z XIII wieku Strona 11 przemierzy ł Palesty nę z południa na północ, aż 14 kwietnia 1799 roku – wbrew woli ty ch, którzy mu towarzy szy li – spędził noc w miejscowości nieopodal Jeziora Ty beriadzkiego zwanej Nazaret. Nigdy nie wy jaśnił, dlaczego to uczy nił. Kampania prowadzona w Ziemi Świętej również zakończy ła się niepowodzeniem. Świadom, że w wy padku następny ch błędów może zaprzepaścić karierę, Bonaparte skupił się na zadaniu efektownego ciosu, który m odkupiłby swoje przewiny w oczach pary skiego dy rektoriatu. Obległ Jafę, zdoby ł ją z krwawą bezwzględnością, nie by ł jednak w stanie podbić Akki, przez co jego marzenie o dotarciu do wrót Konstanty nopola – później by ć może również do Indii, co oznaczałoby powtórzenie podbojów tak przezeń podziwianego Aleksandra Wielkiego – spaliło na panewce. Wówczas jego sy tuacja naprawdę się skomplikowała. Po powrocie do Kairu Bonaparte odkry ł, że ponad piętnaście ty sięcy Turków wspierany ch przez Anglików wy lądowało ponownie w zatoce Abu Kir, aby raz na zawsze przegnać go z Egiptu. Lecz 25 lipca 1799 roku, w ty m samy m miejscu, w który m Nelson upokorzy ł go rok wcześniej, francuskie wojska odwróciły losy kampanii, pokonując mameluków i ty m samy m częściowo zmazując zniewagę doznaną od Bry ty jczy ków. Upojony tak sy mboliczny m zwy cięstwem Bonaparte skierował się w końcu ku miastu piramid, dokąd try umfalnie wkroczy ł 11 sierpnia. Właśnie wtedy doszło do zdarzenia, które jest opisane w niniejszej książce. Przy gotowując w tajemnicy swój powrót do Francji, Napoleon Bonaparte postanowił spędzić noc w zdecy dowanie mało komfortowy ch ku temu warunkach – wewnątrz Wielkiej Piramidy w Gizie. Rzecz jasna, tej decy zji Bonaparte również nigdy nie wy jaśnił, nigdy także szczegółowo nie zrelacjonował, co mu się przy trafiło w ciągu tamty ch godzin. Jego biografowie nigdy zresztą nie znaleźli sensownego uzasadnienia dla tego posunięcia. Po spędzeniu samotnej nocy z 12 na 13 sierpnia 1799 roku w trzewiach największej budowli wzniesionej w staroży tny m świecie Napoleon Bonaparte nie by ł już jednak ty m samy m człowiekiem, co wcześniej. Jego los się odmienił. Ścieżka jego przeznaczenia uległa wy prostowaniu. Ta powieść wy jaśnia, dlaczego tak się stało. Strona 12 Strona 13 MAPA STAROŻYTNEGO EGIPTU Strona 14 Strona 15 PLAN STAROŻYTNYCH TEB WRAZ ZE ŚWIĄTYNIAMI W LUKSORZE I KARNAKU NA WSCHODNIM BRZEGU NILU Strona 16 Strona 17 PLAN NAZARETU Strona 18 Wiele opisany ch niżej wy darzeń jest zgodny ch z ty m, co mówią nam o nich podręczniki historii. Umiejscowiono je we właściwy m czasie, a ich tło zostało gruntownie udokumentowane. Nazwiska większości przewijający ch się w książce żołnierzy i ich przeciwników, opisy takich miejsc, jak świąty nia w Luksorze lub pewne piramidy na konty nencie europejskim, a nawet odniesienia bibliograficzne, mity , opowiadania, bóstwa i ry tuały , które pojawiają się w powieści, również nie stanowią wy tworów mojej wy obraźni. Jeśli zaś chodzi o „nieśmiertelną piramidę” boga Tota, to – jak dotąd – nie udało się jej odnaleźć. Strona 19 ROZDZIAŁ 1 WIELKA PIRAMIDA, PŁASKOWYŻ GIZA 12 SIERPNIA 1799 ROKU Uwięziony …! Tętno żołnierza przy spieszy ło i pulsowało mu teraz w skroniach z siłą uderzeń maczugi. Wszy stko nabrało jednak tempa wraz z chwilą, gdy zgasła jego ostatnia pochodnia. Ciało żołnierza, które dotąd trzy mało się w pionie, osunęło się, jak gdy by szpony ogromnego smoka pociągnęły go ku środkowi Ziemi. Uderzenie nie pozbawiło go przy tomności, ale spowodowało dezorientację. Nie by ł w stanie pojąć, czy został zaatakowany przez coś, czy przez kogoś. Nic go nie bolało. Wszy stkie kości miał całe. Nie wy dawało się, by by ł ranny . Z jakiejś jednak przy czy ny nie mógł ustać na nogach. Cóż takiego mogło obalić człowieka jego pokroju, silnego i upartego, pośrodku pustego pomieszczenia? Atak paniki? Przełknął ślinę. Ukąszenie owada? Czy żby został otruty ? Zanim cudzoziemiec zdołał znaleźć możliwą do przy jęcia odpowiedź, jego źrenice rozszerzy ły się do granic możliwości. Z przerażeniem zdał sobie sprawę, że nie ty lko nogi odmówiły mu posłuszeństwa – tracił również panowanie nad ruchami szy i i palców dłoni. Na niewiele się zdało ani to, że niespełna trzy dziestoletni młodzieniec, jeszcze przed minutą zdrów jak ry ba, przy spieszy ł oddech i rozpaczliwie usiłował się otrząsnąć, ani to, że rozciągnięty na wznak na posadzce młócił ramionami powietrze. Ramiona zresztą także słabły mu niepokojąco szy bko, tak jakby wszy stko w nim – poza paniczny m strachem – miało w jednej chwili zagasnąć. – Co się ze mną dzieje? – krzy knął ze spojrzeniem wbity m w pustkę, zdoby wając się na nadludzki wy siłek. – Wy ciągnijcie mnie stąd! Wówczas odebrało mu również głos. Przeświadczony , że zaraz umrze, ostatni raz zamrugał oczy ma. Wskutek tego nagłego paraliżu zaległ bez ruchu na posadzce na trudny do określenia czas. Pomieszczenie, w który m się znajdował – złożone ze ścian, z podłoża i ze sklepienia z czerwonego, oszlifowanego granitu, mierzące jakieś dziesięć metrów długości na pięć szerokości, rozmy ło się zupełnie w ciemnościach. Woń dy mu z pochodni zniknęła z jego nozdrzy , stanowiące zaś jedy ną dotąd oznakę ży cia w ty m miejscu dwa piskliwe nietoperze podczepione pod sufitem lub ten czy Strona 20 inny świerszcz zamilkły , jak gdy by by ły w zmowie z mrokiem. Po chwili żołnierz nie czuł już nawet twardego podłoża. Jego plecy ułoży ły się wy godniej na posadzce, pierś stopniowo przestała mu nerwowo falować. Rozciągnięty na ziemi, niezdolny do jakiejkolwiek reakcji, zdołał oderwać my śli od wy czy nów militarny ch i misji, za sprawą której znalazł się w ty m położeniu. „Święty Boże! – znienacka uzmy słowił sobie sy tuację. – Ja przecież umieram!” Młodzieniec ry chło zdał sobie sprawę, że za ogarniający go paraliż nie odpowiadają wy łącznie czy nniki zewnętrzne. Bez względu na to, co obaliło go na ziemię, własny strach uniemożliwiał mu odzy skanie panowania nad sobą. Musiał przezwy cięży ć inercję biegu wy padków. Wy szkolono go, by potrafił zachować zimny umy sł nawet w najtrudniejszy ch sy tuacjach, ta zaś bez wątpienia by ła nader przerażająca. Tak więc, dzięki wielkiemu wy siłkowi zdoby wszy się na jasność umy słu, odsunął na bok lęk i skupił my śli na ty m, z czego mógłby czerpać siłę. W pierwszej kolejności przy szły mu do głowy obrazy z dzieciństwa. Morze Śródziemne. Sosny nad brzegiem morza. Pobielone wapnem domy . Ciągnące się bez końca zbocza. Korsy ka. Czasy , kiedy dzień w dzień schodził z braćmi bawić się na plażę, marząc o ty m, aby zaciągnąć się na jeden z wielkich statków, które rzucały kotwicę w Ajaccio. Już wówczas wiedział, że przy jdzie mu przekraczać morza! Po chwili z odsieczą pospieszy ły kolejne wspomnienia. Lata studiów w Pary żu. Pierwsze próby flirtu na nadsekwańskich bulwarach. Jego sny o potędze. A także lektury o bohaterach świata anty cznego. Nic jednak nie dorówny wało intensy wnością wspomnieniu ramion Lety cji, jego matki. „Będą ci mówić Napoleon, » Neapollon« , Nowy Apollo… Pamiętaj o ty m zawsze, gdy znajdziesz się w niebezpieczeństwie, sy nu, gdy ż jest ci pisane okry ć się splendorem. Wszy stkich ich zwy cięży ć”. Okry ć się splendorem? Zwy cięży ć? Żołnierzowi chciało się płakać. Gdzieś kiedy ś sły szał, że wspomnienie matki nawiedza człowieka zawsze tuż przed ty m, zanim wy da on ostatnie tchnienie. Lecz oczy również odmówiły mu posłuszeństwa. Oby watel Napoleon Bonaparte – czy może raczej to, co z niego pozostało – by ł w tej rozpaczliwej sy tuacji zupełnie sam, odcięty pod tonami głazów, w ciemnościach, bez choćby przeklętej mapy , która wskazałaby mu drogę do wy jścia, bez zapasowego krzesiwa, wody , prowiantu… Bez inicjaty wy . „Jak mogłem by ć aż tak głupi?” Gdy by ty lko mógł, uderzy łby się własną pięścią. „Jak to się stało, że ja, który wy mknąłem się z ty lu zasadzek, zaniedbałem środki