Mazurek dla dwoch nieboszczykow - CELA CAMILO JOSE

Szczegóły
Tytuł Mazurek dla dwoch nieboszczykow - CELA CAMILO JOSE
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Mazurek dla dwoch nieboszczykow - CELA CAMILO JOSE PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Mazurek dla dwoch nieboszczykow - CELA CAMILO JOSE PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Mazurek dla dwoch nieboszczykow - CELA CAMILO JOSE - podejrzyj 20 pierwszych stron:

CELA CAMILO JOSE Mazurek dla dwoch nieboszczykow CAMILO JOSE CELA Przelozyla Elzbieta Komarnicka Tytul oryginalu "Mazurca para dos muertos" ...our thoughts they were palsied and sere, Our memories were treacherous and sere.Edgar A. Poe, Ulalume Deszcz pada cicho i bezustannie, pada niechetnie, acz z bezbrzezna cierpliwoscia, wiecznie jednakowo, pada na ziemie, ktora ma ten sam kolor co niebo, miedzy blada zielenia a bladopopielata szaroscia, i linia gor jest juz od dawna zatarta. -Od wielu godzin? -Nie, od wielu lat. Linia gor zniknela, kiedy zabito Lazaro Codesala, widac Pan Bog nie chcial, zeby ktos ja znowu ogladal. Lazaro Codesal zginal w Maroku, na stanowisku w Tizzi-Azza; zabil go Maur, najprawdopodobniej ze szczepu Kabylow z Tafersitu. Lazaro Codesal potrafil swietnie majstrowac dzieci dziewczynom, zreszta robil to z zamilowania, i mial ogniste wlosy i blekitne spojrzenie. Lazaro Codesal umarl mlodo, dwudziestu lat nie doczekawszy, no i co mu z tego przyszlo, ze we wladaniu kijem nie mial rownego sobie w promieniu pieciu mil, a moze i dalej? Lazaro Codesala Maur zabil podstepnie, zabil go, kiedy ten onanizowal sie w cieniu figowca, wszyscy wiedza, ze cien figowca szczegolnie sprzyja grzechom, dla ktorych potrzeba skupienia; Lazaro Codesala, przy spotkaniu twarza w twarz, nie zabilby nikt, ani Maur, ani Asturyjczyk, ani Portugalczyk, ani Leontynczyk, ani nikt inny. Linia gor zatarla sie, kiedy zabito Lazaro Codesala, i juz jej wiecej nie ogladano. Pada tylez monotonnie co zawziecie od dnia swietego Rajmunda Nienarodzonego, czy moze jeszcze dluzej, a dzis mamy swietego Makarego, ktory przynosi szczescie w kartach i na loterii. Juz ponad dziewiec miesiecy mzy wolno i bezustannie na polne trawy i na szyby mojego okna, mzy, ale nie jest zimno, to znaczy nie za bardzo zimno; gdybym umial grac na skrzypcach, spedzalbym wieczory grajac na skrzypcach, ale nie umiem; gdybym umial grac na organkach, to wieczorami gralbym na organkach, ale nie umiem. Jedyne, co umiem, to grac na dudach, ale na dudach nie gra sie w domu. Wiec jako ze nie umiem grac ani na skrzypcach, ani na organkach, a na dudach nie gra sie w domu, spedzam wieczory w lozku wyprawiajac swinstwa z Benicja (pozniej powiem, kim jest Benicja, ktora ma sutki jak kasztany), w stolicy mozna isc do kina i obejrzec film z mloda znakomita sopranistka Liii Pons w roli glownej, jak pisza w gazetach, ale tu nie ma kina. Na cmentarzu bije zrodlo czystej wody, ktora obmywa kosci zmarlych i niezwykle zimna watrobe zmarlych; nazywaja je Gadajacym Zrodlem, a tredowaci mocza w nim swoje ciala szukajac ukojenia. Kos spiewa na tym samym cyprysie, na ktorym noca slowik intonuje swoj samotniczy lament. Teraz juz prawie nie ma tredowatych; to nie to co dawniej, kiedy bylo ich pelno i gwizdali jak sowy, powiadamiajac sie, ze nadchodza braciszkowie z misji, by udzielic im rozgrzeszenia. Zaby zazwyczaj budza sie kazdego roku po swietym Jozefie i ich rechot zwiastuje, ze juz powoli zbliza sie wiosna, a z nia zle wiesci i klopoty. Zaby to zwierzatka magiczne i na wpol zaklete; gotujac glowki zab, piec albo szesc zabich glowek razem z kwiatem tuberozy, otrzymuje sie syrop, ktory pobudza do zycia i leczy humory oblubienic jak tez piekacy bol blony dziewiczej. Zaby sa trudne do oswojenia, bo kiedy sa juz prawie oswojone, traci sie cierpliwosc i rozgniata sie je jednym uderzeniem. Najlepiej w calym kraju oswaja zaby Policarpo od Melasy - zaby, kosy, lasice, lisy, wszystko. Policarpo od Melasy oswoi kazde zwierze, nawet wydre i rysia, tylko ze teraz rysiow nie ma; nigdy jednak nie poradzil sobie z dzikiem, bo to bestia nierozumna i ani nie slucha, ani nie kojarzy. Policarpo od Melasy, ktoremu brakuje trzech palcow u reki, mieszka w Cela de Camparron i czasami podchodzi az do szosy, zeby zobaczyc, jak przejezdza autobus z Santiago, w ktorym zawsze podrozuje dwoch albo trzech ksiezy zujacych suszone figi. Policarpo zostal ugryziony przez konia i stracil u prawej reki trzy palce: wskazujacy, srodkowy i serdeczny, ale przy pomocy malego i kciuka radzi sobie calkiem niezle. -Nie moge grac na dudach ani na akordeonie, ale co mi za roznica, kiedy i tak nie umiem? W Orense, w domu publicznym u Szlai, jest slepy akordeonista, musial juz chyba umrzec, tak, jasne, teraz pamietam, umarl rowno w tydzien po Hitlerze, wiosna 1945 r., ktory gra melodie jawajskie i marsze dla rozrywki klientow - mowie, jak to bylo wtedy - nazywa sie Gaudencjo Beira, uczyl sie w seminarium, ale go stamtad wyrzucili, kiedy stracil wzrok, na krotko przedtem, zanim oslepl ze szczetem. -I dobrze sobie radzi z miechem? -Jeszcze jak, wprost swietnie! Musze powiedziec, ze to prawdziwy artysta, taki akuratny, zacny, uczuciowy, a gra wzruszajaco i z wielkim przejeciem. Gaudencjo w burdelu, gdzie zarabia na zycie, prezentuje calkiem urozmaicony repertuar, ale jest taki jeden mazurek Ma petite Marianne, ktorego zagral tylko dwa razy, w listopadzie 1936 roku, kiedy zabili Chojraka, i w styczniu 1940, kiedy zabili Puszczyka. Nigdy wiecej nie chcial go zagrac. -Nie, nie, ja wiem, co robie, wiem az za dobrze, to gorzka muzyka i nie wolno z nia igrac. Benicja jest siostrzenica Gaudencja i daleka kuzynka Gamuzow, ktorych jest dziewieciu, Policarpa od Melasy i zmarlego Lazaro Codesala. Tu w okolicy wszyscy jestesmy mniej lub bardziej spokrewnieni wylaczywszy Carrouposow, z ktorych kazdy bez wyjatku ma wykwit swinskiej skory na czole. Pada na wody Arnego, ktore wprawiaja w ruch mlynskie kola i strasza suchotnikow, podczas gdy Catuxa Bainte, wariatka z Martina, wloczy sie nago po wzgorzu Esbarrado z mokrym biustem i wlosami az do pasa. -Zejdz z drogi, niepoprawna grzesznico, zyjesz w grzechu smiertelnym i bedziesz sie smazyla w piekielnym ogniu!. Pada na wody Bermun, ktore pedza w podskokach wygwizdujac swoje litanie i lizac pnie debow, podczas gdy Fabian Minguela, czyli Puszczyk, ptak smierci, ostrzy swoj noz na kawalku piaskowca. -Zejdz z drogi, zejdz z drogi, zly czlowieku, odpowiesz za wszystko na tamtym swiecie! Raimundo z Casandulfow uwaza, ze Fabian Minguela obnosi po swiecie dziewiec cech skurwysyna. -A co to za cechy? -Badz cierpliwy, z czasem poznasz je wszystkie po kolei. Najstarszy z Gamuzow nazywa sie Baldomero, to znaczy tak sie nazywal, bo juz nie zyje, Baldomero Marvis Yentela albo Fernandez, niektorzy mowili na niego Fernandez, to wszystko jedno, ale znany byl jako Chojrak, gdyz mial zdecydowany charakter i nie bal sie ani zywych, ani umarlych. W dniu sw. Jakuba Apostola w 1933 r., w Tecedeiras, ktore lezy przy szosie z La Gudina do Lalin, nie dojezdzajac do dolmenu z Corredoiry, Chojrak rozbroil dwoch policjantow, zwiazal im rece na plecach i odstawil do koszar wraz z karabinami, za uprzednim pokwitowaniem. Najpierw mial dostac za to pare kijow, w koncu nie dostal, a obaj policjanci zostali wywaleni na zbita twarz, podobno za tepote i nieudolnosc; nie byli tutejsi i nikt nie wie, skad pochodzili, wyjechali i sluch po nich zaginal. Chojrak ma na ramieniu sprosny tatuaz: czerwono-niebieska zmija oplata cialo nagiej kobiety. Chojrak urodzil sie w 1906 r., w tym samym roku, w ktorym bral slub krol Alfons XIII, i majac dwadziescia lat ozenil sie z Lolina Moscoso Rodriguez, kobieta o takim temperamencie, ze trzeba ja bylo kijem poskramiac. Lolina umarla w glupi sposob, stratowana przez sploszonego byka, ktory zmiazdzyl ja o drzwi zagrody. Lolina juz byla wdowa, kiedy umarla, byla wdowa juz od czterech czy pieciu lat. Chojrak ma tylko braci, a zadnej siostry. Rodzice dziewieciu Gamuzow, czyli Baldomero Marvis Casares, Flakarz, i Teresa Yentela (albo Fernandez) Yalduide, Filuta, zgineli w 1920 r. w glosnej katastrofie kolejowej na stacji Albares, zaraz potem jak wyjechali na wpol uduszeni z tunelu w Lazo, ktory jest niby grob bez dna, grob, ktory nigdy sie nie zapelni; bylo wtedy ponad sto ofiar, po okolicy krazyly wiesci, ze wielu pochowano jeszcze zywych, zeby zaoszczedzic formalnosci, ale to chyba nieprawda. Nastepny Gamuzo to Tanis, ktorego nazywaja Kadukiem, bo nie musi sie zbytnio wysilac, zeby co zlego wymyslic. Tanis jest zonaty z Rosa Roucon, corka celnika miejskiego z Orense, Rosa ma pociag do anyzowki i dzien jej schodzi na drzemce, nie jest zla, to trzeba przyznac, ale tej anyzowki troche naduzywa. Tanis uprawia ziemie i hoduje bydlo, tak jak jego starszy brat i jak ten, ktory idzie zaraz po nim, i jak jego kuzyn Policarpo od Melasy, co to oswaja ptaki, zaby i inne dzikie zwierzatka, wszyscy oni sa tez z zamilowania zapalonymi koniarzami i nie zawodowo, a dla przyjemnosci, z wielka wprawa scigaja po lasach dzikie konie, strzyga je i znakuja w zagrodzie, w tumanach kurzu, wsrod rzen dwojakiego rodzaju (z wscieklosci i ze strachu) i w pocie, w strugach potu. Tanis ma duze wyczucie i zawsze wygrywa zaklady z obcymi. -Odzaluj te stracone cztery reale, stary, i wypij z nami szklaneczke, bo nie chcemy tu siac niezgody, i zapamietaj sobie na zawsze to powiedzenie, ktore bardzo podnosi na duchu: chwala Bogu, ptaszek nuci, ze po zimie wiosna wroci. Kiedy nadchodza upaly, teraz trzeba na nie jeszcze troche poczekac, Kaduk lubi wlazic razem z Catuxa Bainte, wariatka z Martina, obydwoje na golasa, do sadzawki przy mlynie Lucja Mouro, gdzie wykorzystuje jej cialo, ktore ma cos ze zmii i z dzikiego kota, zreszta wykorzystywac tak doslownie to jej nie wykorzystuje, bo ona ani nie ucieka, ani nigdy nie ma dosyc, a poza tym klaszcze w rece i pomrukuje radosnie przy kazdym zanurzeniu i zachlysnieciu. Wariatka z Martina nie umie plywac i bardzo to zabawnie wyglada, jak przy tapia sie, kiedy podrzuca rytmicznie posladkami. Benicja ma sutki jak luskane kasztany, wszyscy to wiedza, jak kasztany na swietego Jana, kiedy przejrzale. Benicja ma goraca krew i nigdy sie nie meczy, ani nie nudzi. Benicja ma niebieskie oczy i w lozku jest bardzo wesola i nieprzyzwoita. Benicja byla mezatka wlasciwie na dobra sprawe moze do tej pory jest zamezna z jednym Portugalczykiem, troche pedalowatym, ktory chodzil z kukielkami po okolicy, czasem docieral az za Leon, ale uciekla od meza i znowu wrocila w rodzinne strony. Matka Benicji jest siostra Gaudencja, slepca, ktory gra na akordeonie u Szlai. Benicja Segade Beira ma wladczy chod i zawsze sie smieje, jest jak blogoslawienstwo. Jej matka umie czytac i pisac, Benicja nie, czasami rodziny zaczynaja sie staczac i wtedy nic ich nie zatrzyma, poki nie roztrzaskaja sie o dno albo nie odkryja zrodelka ze zlotym kruszcem, teraz chyba juz nie ma ani jednego takiego zrodelka. Matka Benicji ma na imie Adega i gra na akordeonie prawie tak dobrze jak jej brat; polke Fanfinette wykonuje po mistrzowsku. -Ja pochodze z Yilar do Monte, ktore lezy pomiedzy skalkami Sarnoso i wzgorzem Esbarrado, i wiem, co kto wyssal razem z mlekiem matki. Pan, don Camilo, pochodzi z bitnego rodu i z tego mozna byc dumnym. Panski dziadek zatlukl kijem Xana Amieirosa, tego, co mial mlyn na rzece Pedrinas, i musial zniknac na czternascie lat, wyjechal do Brazylii, pan wie o tym dobrze. Ja pochodze z Yilar do Monte, to dalej niz do Silvaboa i Ricobelo, trzeba jeszcze przejsc pare gorek i dolinek, ale moj nieboszczyk maz, znaczy sie Cidran Segade, pochodzil z Cazurraaue, spod skalek w Portelinie - oni z tymi z Zamoiros nawet sie nie witali, widac mieli ich za hetke-petelke. Mowie to, zeby pan wiedzial, ze jestem swoj czlowiek, a nie zadna przybleda, bo teraz placze sie duzo tego talatajstwa. Nawet mozemy byc spokrewnieni, niech Bog mnie skarze, jesli klamie! Panski dziadek wyjechal do Brazylii bedzie wiecej jak sto lat temu, za Elzbiety II. Panski dziadek mial skandaliczny romans, pan daruje, ale tak mowia, z Manecha Amieiros, siostra Xana i tego drugiego, nie pamietam, jak sie nazywal, chyba Fuco, tak, nazywal sie Fuco i mial tylko jedno oko, to nie znaczy, ze drugie stracil, nie, po prostu mial tylko jedno oko posrodku glowy, taki sie juz urodzil. Panski dziadek i Manecha Amieiros spotykali sie w pieczarze. w sosnowym lesie przy Bouzas, zrobili tam sobie poslanie z suchych hortensji i palenisko, zeby smazyc kielbaski albo zeby sie ogrzac. Pewnej nocy obaj bracia Manechy czekali na panskiego dziadka przy zakrecie do Clavilino, jeden mial przy sobie maczete, a drugi zelazny drag, wiadomo, po to zeby go zabic, ale panski dziadek najechal na nich koniem i zwalil z nog. Fuco, ten z jednym okiem, rzucil drag i pognal jak opetany, ale Xan stawil czolo i zaczeli walczyc. Xan wsadzil panskiemu dziadkowi maczete w bok, ale don Camilo, ktory nie byl zbyt wysoki, ale za to odwazny, wzial sie w garsc i powalil Xana tym samym dragiem, ktory rzucil jego brat, kiedy uciekal jak smierdzacy tchorz. Mowia, ze jak zrobili sekcje zwlok, to byl piekny widok! Nieboszczyk mial pluca calkiem jak ta woda. Niezle musial oberwac! Trzecim z Gamuzow jest Roaue; chociaz nie jest ksiedzem, mowia na niego Kleryk z Comesani, nie wiadomo dlaczego. Kleryk z Comesani ma nadzwyczajnego fiuta, slawnego w calej okolicy, o ktorym mowi sie nawet za Ponferrada w Krolestwie Leon. Fiut Kleryka z Comesani jest byc moze tak samo okazaly jak ksiedza z San Miguel de Bucinos, w odpowiednim czasie bedzie jeszcze mowa o nim w naszej z zycia wzietej historii. Turystom, kiedy chce sie ich zadziwic, pokazuje sie klasztor w Oseira, slad, ktory zostawil diabel na wzgorzu Cargadoira - widac tam wyraznie odcisk jego kozich kopyt - i wlasnie tego kutasa, ktory jest, jak to mowia, darem bozym. -No, Roque, pokaz panstwu to, co wiesz, panstwo sa malzenstwem, przyjechali z Madrytu. Bedzie kieliszek trzcinowki. -Maja byc dwa. -Dobra, dwa. Wtedy Roaue rozpina rozporek i wyciaga na swiatlo dzienne ow obiekt zainteresowania, ktory zwisa mu az do kolan jak zdechly lis. Roaue, choc juz powinien przywyknac, zawsze sie czuje troche speszony w takiej chwili. -Pani wybaczy, senora, tak to on sie nie najlepiej prezentuje, ale bo jeszcze nie nabral smialosci!... Jego zona, to znaczy Chelo Dommguez z Avelainosow, kiedy maz jej mowi, zeby rozlozyla nogi, przewiazuje mu czesc serwetka, zeby nie wszystek sie zmiescil, i tak sie jakos broni. -Strzez nas, swiety Fallustusie, zeby Bog przyjal nas wszystkie do siebie po spowiedzi swietej, amen. Adega wie dobrze, co sie zdarzylo, ale przez dlugi czas trzymala to w tajemnicy. -Nie musi pani milczec, skorosmy tej samej krwi. -Nie, prosze pana, i nie chce, juz dosc sie namilczalam! Wypije pan kieliszeczek orujol -Czemu nie, dziekuje bardzo. Az przyjemnie patrzec, jak spada ta litania pelna spokoju, bo to brzmi jak litania, kiedy tak siapi cierpliwie na pole, na dach i na okna werandy. -Papiery to ukradl moj brat Secundino w sadzie w Carballino, a prawde powiedziawszy pozwolil je sobie ukrasc pisarz sadowy Xian Mosteiron, karabinier nazywany Kulasem z Maranis, bo moj brat, ktory nie liczyl sie z pieniedzmi, dal mu piec pesos na rozpuste i drugie piec na cele dobroczynne, razem dziesiec. Chojraka zabil taki jeden, ktory sam juz nie zyje, i to dawno, pan wie lepiej ode mnie i nie mowie tego ot, tak sobie. Mezczyzni z Cazurraque sa porywczy i dlatego my, kobiety z Yilar do Monte i z innych miejscowosci, dogadywalysmy sie z nimi, bo babom w gruncie rzeczy chodzi o to, zeby ktos im loil skore. Puszczyk nie pochodzi stad, no tak, jego ojciec, cala rodzina, mieszka tu od dawna, ale sa z innych stron, wyglada na to, ze pochodza z Maragaterii, ale jak to mowia - glowy nie dam, bo panu nie chcialabym klamac. Jak pan wezmie na sluzaca moja wnuczke Xile, ktora ma juz dwanascie lat i wedlug mnie jeszcze jej nie w glowie swinstwa, to podaruje panu te papiery i dodam do tego buty umrzyka, ktory zabil Chojraka, wiem, ze to niewiele warte, ale zawsze pamiatka. Moj brat Secundino zawsze mial w nich pelno tabaki, bardzo go smieszyly; ksiadz z Santa Maria de Carballeda, skad pochodzil panski krewniak swiety Fernandez, nawet mu powiedzial, ze jezeli nie zakopie tych butow w swieconej ziemi, to pojdzie do piekla. Moj brat Secundino wcale sie nie przejal, nie bal sie piekla, bo uwazal, ze Pan Bog bardziej lubi zycie i dobre jedzenie niz pieklo i glod. Prosze sobie nalac wiecej orujo, bo strasznie zimno. Pierwsza cecha skurwysyna sa rzadkie wlosy. Fabian Minguela ma wlosy slabe i przerzedzone. -A jakiego koloru? -To zalezy od dnia. Czwarty i piaty z Gamuzow, to znaczy Celestino i Ceferino, sa blizniakami, obaj poszli na ksiedza, uczyli sie w seminarium i z tego, co mowia, obaj wyszli na niezbyt cnotliwych. Celestino, nazywany Kaczanem, jest w parafii Sam Miguel de Taboadela. Ceferino, przezywany Szczurkiem, objal parafie w San Adrian de Zapeaus, w okregu Rairiz de Yeiga, teraz go przeniesiono do Santa Maria de Carballeda, w Pinor de Cea, na miejsce zmarlego don Silvia. Tak, az milo popatrzec, jak tak ciagle pada i pada, zima i latem, w dzien i w nocy, na ziemie i na grzechy, na mezczyzn, na kobiety i na bydleta. Baldomero Chojrak byl odwazny jak wilk z Zacumeiry i nikt nie mogl stawic mu czola; jego brat Kaduk podnosi czlowieka jedna reka bez podporki nawet nie otwierajac ust; ich brat Kleryk z Comesani, to znaczy Roaue, jest cokolwiek wstydliwy, ich bracia Celestino Kaczan i Ceferino Szczurek, jak juz wiadomo, dostali swiecenia i graja calkiem niezle w domino i w korelatywe. Kaczan jest mysliwym (zajace i dzikie golebie), a Szczurek wedkarzem (brzany i trocie, a przy odrobinie szczescia nawet pstragi). Jeszcze zostaje czterech Gamuzow. Adega jest kobieta zapobiegliwa, ale jednoczesnie szczodra, za mlodu musiala byc bardzo zdrowa i seksowna, goscinna i chetna do zabawy. -Mowia, ze ten umrzyk, ktory zabil Chojraka, zabil tez i mojego nieboszczyka meza i wielu innych, bedzie ze dwunastu, widac skurwysynowi, pan wybaczy, spodobalo sie pociaganie za cyngiel, ja tego nie wiem na pewno, ale kiedy tego umrzyka zakatrupili, postawilam swieczke Panu Jezusowi od Sw. Krolowej Maryi z Oseira. Niektorzy umarli zostawiaja po sobie zal, ale niektorzy sprawiaja duzo radosci, prawda, prosze pana? A jeszcze innych to sie czlowiek boi, takich topielcow na przyklad albo zadzumionych, a niektorzy znowu sa smieszni, najbardziej to wisielcy, jak sie tak kolysza na wietrze. Jak bylam mloda, to w Bouza da Fondo widzialam wisielca tak solidnie powieszonego, ze dzieciaki bujaly sie na jego nogach, jak gdyby nigdy nic, potem policja odgonila chlopakow, bo pan sedzia okazal sie bardzo surowy, to byl taki przeczulony Kastylijczyk, nazywal sie don Leon i nie znal sie na zartach, pamietam go jak dzis. Teraz zanikaja dawne obyczaje, wszystko przez te samoloty. Pamiec Lazaro Codesala nie zginela jeszcze wsrod ludzi. Nie tylko Adega zna te historie. Pewnej nocy, kiedy schodzil z Cabreiry i podspiewywal, Lazaro Codesal zawsze spiewal, zeby bylo wiadomo, ze sie zbliza albo ze przechodzi, w Cruz del Chosco zastapil mu droge jakis mezczyzna. -Ja jestem sam i pan tez samotny jak palec. -Zejdz mi z drogi, nie szukam zwady. Ide w swoja strone. Sytuacja stala sie napieta i mezczyzni rozdzielili pomiedzy siebie ze sto kijow, a moze i dwiescie. Lazaro Codesal przetracil tamtemu krzyz, przywiazal mu rece na plecach do jego wlasnego kija i puscil wolno. -Zjezdzaj do domu, nich cie zona rozwiaze. I nastepnym razem nie zaczepiaj spokojnych ludzi, bo potem tak sie to konczy. Wtedy jeszcze widac bylo linie gor, gdyby nie ten zdradziecki Maur, ta linia nigdy by sie nie byla zatarla. Tutaj figowce slabo sie przyjmuja, gdybym byl bogaty, poszukalbym miejsca, gdzie rosna zdrowe, dorodne drzewa figowe, i kupilbym na czesc Lazaro Codesala, kawalera, ktory wladal kijem jak nikt inny, cala setke, zeby ptaki zjadly wszystkie figi. Jaka szkoda, ze czlowiek nie jest tak bogaty i nie moze robic roznych rzeczy, zwiedzac swiata, darowywac kobietom pierscionkow, kupowac drzew figowych... Jak sie nie umie grac na skrzypcach ani na organkach, to sie wieczory spedza w lozku. Benicja jest jak posluszna maciora, nigdy nie powie nie. Benicja nie umie czytac ani grac na akordeonie, ale jest mloda i robi swietne nalesniki; umie tez czlowiekowi dogodzic, jak przyjdzie co do czego, i ma sutki slodkie, wielkie i twarde jak kasztany. Adega prowadzi rachunek wisielcow. -Ten niedojda z Bidueiros, ktory byl nieslubnym dzieckiem ksiedza z San Miguel de Bucinos, nie powiesil sie sam, tylko jego powiesili dla wprawy. Ksiadz z San Miguel de Bucinos nazywa sie don Marexildo Agrexan Fenteira i jest slawny z powodu swoich wiadomych rozmiarow; kiedy don Merexildo nastawi orez, to, niech Bog mi wybaczy, wyglada, jakby niosl sosnowa klode pod sutanna. Gdzie ksiadz z tym idzie, ojcze wielebny? A ide, moze mi go jaka parafianka oblaskawi, ty diabelski sukinsynu! (Albo ty diabelska dziwko, jezeli go pyta kobieta.) Pan wybaczy, don Camilo. Chce pana poczestowac kielbaskami, na pewno nie zaszkodza, a sa bardzo pozywne. Moj swietej pamieci Cidran mial tyle sily, bo polykal te kielbaski w calosci; mowie panu, gdyby ten umrzyk, co go zabil, nie podszedl go jak lisa, toby go nie zabil nigdy, strzelili mu w plecy, nawet mu sie obejrzec nie pozwolili, jakby mu tylko pozwolili, to ten umrzyk razem ze swoimi kumplami, jezeli w ogole mial kumpli, jeszcze by do tej pory uciekal. Ksiadz z San Miguel de Bucinos zyje otoczony rojem much, widocznie jest slodki w smaku. -I to mu nie przeszkadza? -Przeszkadza, ale jakos wytrzymuje, bo co moze zrobic? Szosty z Gamuzow to Kawalarz, ma na imie Matias, wie cos niecos o chiromancji i zna pare sztuk magicznych. Matias byl koscielnym w parafii Santa Maria la Madre w Orense, ale potem, kiedy sie troche wycwanil, zaczai pracowac w fabryce trumien "Odpoczywanie", gdzie ma niezla pensje. Kawalarz jest bardzo zywotny, tanczy z wyczuciem rytmu, ma dobry glos i nie falszuje, a takze gra w bilard z duzym powodzeniem (sa miesiace, ze wygrywa tysiac peset i wiecej). Kawalarz jest bardzo wesoly i dowcipny i opowiada kawaly o Otto i Fritzu z niemieckim akcentem. Kawalarz jest wdowcem, jego nieboszczka zona, Purina, ktora umarla na gruzlice - widac suchotnicza wiedzma skutecznie ja zauroczyla - byla siostra Lolini Moscoso, tej od najstarszego brata, w tamtej rodzinie corki nie wytrzymywaly zbyt dlugo, umieraly, zanim zdazyly uprzykrzyc sie mezom. -I zostawialy po sobie wielkie zamieszanie? -Raczej nie: przecietne. Adega idzie po kielbaski i po jeszcze troche wodki, kielbaski i wodka Adegi na pewno nie zaszkodza i sa bardzo pozywne. -Na niedojdzie z Bidueiros zrobili probe i na moim nieboszczyku mezu tez, tylko ze w inny sposob, podlych ludzi nigdy nie brakuje, ale wtedy, w latach wojny, ludzie byli jeszcze gorsi. Pan Bog musi ich ukarac, bo tak zostac nie moze, wielu juz wezwal do siebie, a malo ktoremu dane bylo umrzec w lozku i tak jak nalezy, w przytomnosci pierworodnego syna, ktory by ojcu zamknal oczy. Widzi pan, jak skonczyl ten, ktory zabil Chojraka i jeszcze mojego nieboszczyka meza. Zabijal, zabijal, a w koncu sam nie wyszedl zywy z Meixo Eiros; kto krew przelewa, krwia sie zalewa. Nie musze panu tego mowic, pan wie lepiej ode mnie, ze umrzyk, ktory zabil Chojraka i mojego nieboszczyka meza, zostal zaskoczony przez panskiego krewniaka i zginal przy zrodle w Bouzas do Gago, jak pan nie chce, niech pan nie potwierdza. Rosalie Trasulfe nazwano Glupia Koza, bo jest bardzo bezwstydna, zawsze taka byla. Rosalia Trasulfe rozpiela bluzke, wyjela obie piersi i powiedziala do tego umrzyka, co chodzil i zabijal ludzi: chodz, mozesz possac, mnie tam wszystko jedno, ja chce tylko zyc, nic wiecej. A teraz powiada: tak, on ssal mi te piersi, to prawda, i reszte tez przelecial, ale ja jednak zyje, a poza tym wymylam sobie wszystko bardzo dokladnie, i piersi, i przyrodzenie, i nawet sumienie wymylam. Az milo sluchac, jak tak mowi! Kazdy z Gamuzow ma swoj przydomek, to nieczesto sie zdarza, ale czasem tak. Juliana Marvisa Yentele, alias Fernandeza, czyli Juliana Gamuzo, nazywaja Cwaniakiem, bo jest chytry jak lis, szybki jak iskra i ma swietny refleks. Cwaniak ma zaklad zegarmistrzowski w Chantadzie, to znaczy nie on, tylko jego zona, ten zawedrowal najdalej, ale trafil dobrze. Cwaniak ozenil sie z tamtejsza wdowa, Pilar Maure Pernas, ktora fuksem zostala wlascicielka zakladu zegarmistrzowskiego: pierwszy maz Pilar, czyli Urbano Dapena Escairon, szef firmy, zmarl na skret kiszek i caly interes odziedziczyl ich syn Urbanito, ktory zawsze byl bardzo watly i wkrotce umarl na anemie, a wtedy zaklad przeszedl na Pilar, bo taka jest kolejnosc wedlug prawa. Cwaniak i Pilar maja pieciu synow i trzy corki, wszystkie dzieci zdrowe i dorodne. Szanse, zeby Cwaniak zostal wlascicielem zakladu, sa nikle, to wiecej niz pewne, ale on sie tym nie martwi, wystarcza mu, ze jest wspolnikiem i ze dzieciaki maja co jesc i moga sie uczyc. -Glupia Koza pozwalala, zeby jej piersi ssal ten umrzyk, ktory zabil Chojraka i mojego nieboszczyka meza, i moze jeszcze z tuzin innych, ale skurwysyn juz nie zyje i nawet nie jest pochowany, don Camilo, bo pewna kobieta, kiedys panu powiem kto, niech pan tylko nie zdradzi, ze to ja panu powiedzialam, i oby Pan Bog nie pozwolil mi powiedziec za duzo, wykradla jego zwloki z cmentarza i zrobila z nimi cos takiego, czego nikt sie nigdy nie domysli, jezeli ona sama tego nie powie. Trzeba trzymac sie ziemi i lepiej byc ziemia niz woda. Glupia Koza wcale nie jest glupia i jeszcze zyje, mysle, ze mieszka ze swoja corka Edelmira, ktora w Sarii wyszla za maz za policjanta. Jest w moim wieku, tylko rok czy dwa starsza, i zawsze bylysmy dobrymi przyjaciolkami. Kazdej kobiecie ktos kiedys ssal piersi, po to jestesmy i nikt nam nie odbierze tej przyjemnosci, najwazniejsze to nie chowac w pamieci odrazy: z jednym chlopakiem w brogu, a z innym w stajni, z ksiedzem w zakrystii, z turysta przy ognisku, z mlynarzem we mlynie, z obcym mezczyzna w lesie, z mezem, kiedy mu przyjdzie na to ochota... najwazniejsze to nie chowac w pamieci odrazy. Te dwie piersi, kiedy jeszcze karmilam moja corke Benicje, a byly to wtedy prawdziwe piersi, jak Pan Bog przykazal, wielkie, twarde i pelne mleka, ssala tez zmija, ale moj nieboszczyk maz rozwalil jej leb motyka i zdechla, tu dookola sa tylko same nieboszczyki i wyglodnialy wiatr, co swiszcze Marsza krolewskiego w debinie. Pada na kamienny krzyz w Pinor i na strumyk w Albaronie, ktorego pilnuja wilki, kiedy woz Roquina ciagniety przez woly jedzie duktem i umyslnie skrzypi oskami, zeby je wystraszyc. Nagie slimaki na zime rozwadniaja sie i drzemia zwiniete w klebek, ukryte w kielkach slodkich poziomek. Dusze czysccowe tez pija wode z Gadajacego Zrodla, tak jak tredowaci, a kiedy sie nudza, bladza w Orszaku Duchow nad brzegiem rzeki. Benito Gamuzo ma przezwisko Skorpion; to prawda, jest pokraczny jak skorpion, chociaz nie ma jadu. Skorpion jest gluchoniemy, ale sprytny; swietnie zalatwia polecenia i umie heblowac drewno, hodowac krole i smazyc nalesniki, nalesniki smazy prawie tak dobrze jak Benicja. Skorpion jest kawalerem i mieszka w Carballino razem ze swoim bratem Matiasem, pracuje w fabryce trumien i niezle zarabia. Raz w miesiacu Skorpion jedzie do stolicy na dziwki i nie zaluje grosza. Z Kawalarzem i Skorpionem mieszka tez ostatni brat, Salustio, biedaczek jest nie-rozgarniety i slabowity, prawda, ze zadowoli sie byle czym i nie sprawia zadnego klopotu. Kawalarz nie ma zamiaru ozenic sie po raz drugi, bo co by sie wtedy stalo z jego bracmi. -Mnie tak jest dobrze, a zreszta moi bracia tez sa od Boga. Dziewiatego i ostatniego Marvisa nazywaja Placzkiem, bo cale zycie skarzy sie swoim glosikiem konika polnego, moze rzeczywiscie cos go tam w srodku boli i nie potrafi tego wyrazic. Adega nie chcialaby umierac, zanim nie zobaczy morza. -Nie sama smierc jest najgorsza, tylko to, ze sie o niej wie, najgorsza jest radosc tych, co zostaja przy zyciu; ja sie ciesze, ze dane mi bylo pozyc chocby o dzien dluzej niz tamten umrzyk, a tych dni bylo juz sporo. Ten umrzyk, ktory zabil mojego nieboszczyka meza, jest juz niezywy, i to dokladnie niezywy, a ja zyje; wazne jest widziec, jak umieraja inni. Teraz to juz tylko chce jednego: zobaczyc przed smiercia morze, musi byc bardzo piekne. Glupia Koza mowila, ze jest co najmniej tak wielkie jak prowincja Orense albo i jeszcze wieksze. Umrzyk, ktory zabil mojego nieboszczyka meza, juz nie zyje, i to zawsze jest jakas pociecha. Trzeba trzymac sie wody i lepiej jest byc woda niz powietrzem. Glupia Koza doskonale oswaja ptaki i rozne zwierzeta, robi to prawie tak dobrze jak Policarpo Obenza, ten od Melasy; oswaja sowy, kruki... sowy sa glupsze od krukow, ropuchy, kozy, te sa bardzo latwe, kuny, nietoperze, co tylko pan zechce. Glupia Koza umie tez hipnotyzowac kury, kastrowac zmije i sprawiac, zeby lisice tanczyly galopke, kiedy naciera je pod ogonem piekaca papryka przekrojona na pol, najlepiej sie do tego nadaje papryka z jej wioski, zabawa na calego! Glupia Koza jest wiecej warta niz niejeden mezczyzna. Kazda z nas kiedys tam poswintuszyla sobie z psem, to normalne, za mlodu wszystko ujdzie, albo tez z jakim prawiczkiem, jak glupkowaty to i lepiej, zeby tylko byl pod reka, zeby nie bylo za zimno i zeby nagle nie zaczai beczec; mezczyzni szukaja jakiejs cycatej kozy, zeby ja mocno chwycic za rogi i trykac do woli, to wszystko jest zgodne z natura. Tak, tylko ze Glupia Koza robila z wilkiem to, co my wszystkie robilysmy z psami, nikt w to nie uwierzy, ale to prawda, sama widzialam na wlasne oczy. Lesne zwierzeta sluchaly Glupiej Kozy, bo jej matka zaszla z nia w ciaze na grzbiecie galopujacego konia w czasie burzy na swietego Wawrzynca z Casfigueiro, w ktorej kazdego roku ginie jeden Kastylijczyk, jeden Cygan, jeden Murzyn i jeden seminarzysta, jest to burza okrutna i niszczycielska, bardzo grozna. Glupia Koza swoja okaryna ostrzega przed burza te zwierzatka, ktore nie moga sie bronic: ziemnego kreta, stonoge z ciernistych zarosli, pajaka zyjacego w pachnacym groszku, slimaka z lisci brukwi i rozne inne. Policarpo od Melasy nie ma na nazwisko Obenza, tylko Portomourisco; Obenza to nazwisko jego babki, kobiety wladczej i energicznej. Carrouposowie maja wykwit swinskiej skory na czole, kazdy z nich go ma, to cos niby znak firmowy albo symbol podlosci. Puszczyk ma w zylach krew Carrouposow, nie jest to czlowiek prawy ani godny zaufania. Nikt nie wie, skad ci Carrouposowie sie wzieli, nie sa stad, prawdopodobnie pochodza z Maragaterii, to gdzies kolo Ponferrady, pewnie uciekli tu przed glodem albo przed prawem, kto tam za nimi trafi. Fabian Minguela, Puszczyk, zawsze chodzi z nozem i wciaz go ostrzy albo czysci do polysku, ktoregos dnia bedzie musial sie nim udlawic. Carrouposowie nie uprawiaja ziemi ani nie hoduja bydla, sa szewcami, ludzie nazywaja szewcami wszystkich, ktorzy pracuja na siedzaco albo ktorym przynajmniej nie pada na glowe, czyli szewcow, krawcow, pomocnikow aptekarza, pisarczykow i przedstawicieli innych zawodow, nie wymagajacych posiadania ani sily, ani ziemi. Druga cecha skurwysyna jest tepe czolo. Spojrz na czolo Fabiana Mingueli. No to mniej wiecej takie., Moncho Requeixo Casbolado, ktorego nazywaja Trutniem, bo jedyne, na co ma ochote, to wloczyc sie po swiecie, bral udzial w walkach o Melille razem z Lazaro Codesalem Grovasem (to drugie nazwisko chyba nie bylo dotad wspominane), ale uratowal sie z muzulmanskiej nawalnicy i uszedl z zyciem, choc bez jednej nogi. Moncho Truten objechal caly swiat okretujac sie wylacznie na statkach holenderskich; najbardziej ze wszystkiego podobal mu sie Guayaquil. -Z drewniana noga, jesli jest tylko dobrze dopasowana, wcale tak zle sie nie zyje, niech panstwo sobie nie mysla. Wsrod tubylcow na wyspie New Titanic na Pacyfiku, ktora zatopili Anglicy gradem pociskow armatnich, kiedy jej mieszkancy chcieli wprowadzic dziesietny system metryczny, drewniana noga byla oznaka dostojenstwa; chciano mnie tam zrobic premierem, ale wolalem wrocic do kraju. Moncho Truten ma wszystkie cechy podroznika w dawnym stylu, jest kochliwy, energiczny i bezczelny, klamie i fantazjuje. Moncho Truten opowiada, ze na plazy w Bastianino spotkal bardzo dziwne drzewo, ombiel, ktorego liscie - kiedy jesienia opadna na ziemie zwarzone smutkiem - marszcza sie leciutko, przypominajac do zludzenia ciala slimakow, i zmieniaja sie w bezokie nietoperze z czerwonymi trupimi glowkami na kazdym skrzydle. Jesli powieje wiatr, moga ozyc, wzbic sie w gore i latac; jesli nie, trzeba je zostawic wtulone w ziemie, az zgina z glodu, bo ich zabicie przynosi nieszczescie. Jesli sie je zostawi wtulone w ziemie, wtedy nic sie nie stanie i swiat bedzie sie krecil jak dotad. Adega jest bardzo zaprzyjazniona z Trutniem, nawet w swoim czasie byli prawie zareczeni, ostatnio juz od wielu lat sie nie spotykaja. -Don Camilo, niech pan przestanie gadac bez sensu, bo czasem sobie mysle, czy pan sie nie zgrywa. To piekne moc jeszcze troche wytrzymac i umrzec po tych, ktorzy smierc maja wykrakana i sa na nia skazani, po tych, co maja smierc wypisana na twarzy, w oczach i na sercu, po tych, na ktorych smierc wszyscy czekaja. Tak, to jest prawo Boze: ten, kto przelewa krew, zatruwa wlasna, a w koncu we krwi sie topi. A ponadto nie ma dokad uciec, bo wszystkie drzwi swiata sa przed nim zamkniete. Trzeba trzymac sie powietrza, bo lepiej byc powietrzem niz smiercia. Ludzi zmeczylo to, ze zloczyncy sieja smierc, i kiedy nastala godzina zemsty, ktora nadchodzi, kiedy Panu Bogu sie spodoba, ale nadchodzi zawsze, ci, co przedtem plakali, lecz pozostali zywi, po kazdym zabitym zloczyncy sadzili leszczyne, zeby miec rachube i zeby dziki mialy ucieche. Tu rosnie bardzo duzo nowych leszczyn, mowili zloczyncy do tych, dla ktorych nie nadeszla jeszcze godzina zaplaty, musimy sie opamietac! Ach, nie, slyszeli w odpowiedzi, te leszczyny to samosiejki, rosna dziko, widac po to, zeby dzikom nie brakowalo swiezych orzechow. Ostatnie slowa Adega wypowiada schrypnietym glosem. Potem przelyka sline i usmiecha sie. -Niech sie pan nie gniewa. Zagrac panu polke Fanfinette na akordeonie? Stara juz jestem, ale jeszcze mi jako tako wychodzi, zobaczy pan. Adega gra na akordeonie pewnie i z wyczuciem. -Bardzo dobrze pani gra. -Nie, od czasu jak zabili mojego nieboszczyka meza, nigdy nie mam spokojnej glowy, a tak nie mozna dobrze grac ani na akordeonie, ani na niczym. Gram bez przyjemnosci, tak jakbym grala na pianoli... Pozwoli pan, ze sobie poplacze? To nie potrwa dlugo. Adega roni dwie albo trzy lzy. -Kiedy zabili umrzyka, ktory zabil mojego nieboszczyka meza, myslalam, ze bede mogla odetchnac spokojniej, ale nie. Przedtem nienawidzilam, a teraz pogardzam, na to zuzywam wszystkie swoje sily. Przedtem milczalam, a teraz mowie, moze nawet wiecej, niz powinnam. Z gra na akordeonie to tak jak z piciem zrodlanej wody, czasem sie ma pragnienie, a czasem nie. Ja mysle, ze tak naprawde dobrze to umiem tylko gardzic, duzo mnie kosztowalo, zanim sie tego nauczylam, ale teraz gardze jak sam Pan Bog, moge na to przysiac. Najwazniejsze, zeby czlowiek wiedzial, ze moze go rozbolec glowa, chociaz wcale nie musi. Ja pochodze z tej ziemi i nikt mnie z niej nie wykurzy; jak umre, obroce sie w ziemie, ktora karmi krzaki janowca, stane sie zlotym kwiatem janowca, ale poki co, to sam pan widzi! Adega milknie i napelnia dwa kieliszki, jeden dla siebie, drugi dla mnie. -Zdrowko. Za domem panienki Ramony ogrod dochodzi az do rzeki, ktora ma swoje trzciny i paprocie, swoj prom, swoje brzany i swoich samobojcow; trzech samobojcow w ciagu jedenastu lat to nie tak znowu duzo. Ta ziemia nie rodzi zbyt wielu samobojcow: ot, jakis bezdomny starzec, jakas dziewczyna zawiedziona w milosci, jakas mezatka, ktora zzera nuda i wyrzuty sumienia, nikt nie wie, czy matka panienki Ramony utopila sie umyslnie, czy niechcacy. -My oboje jestesmy krewnymi Raimunda z Casandulfow, ty ze strony matki, a ja ze strony ojca. Jestesmy powinowatymi, a jakby tak dobrze poszperac, okazaloby sie, ze tez laczy nas pokrewienstwo. Tutaj wszyscy w mniejszym lub wiekszym stopniu sa ze soba spokrewnieni, z wyjatkiem Carrouposow, ktorych przywialo nie wiadomo skad i teraz mnoza sie jak grzyby po deszczu. Panienka Ramona ma jakies trzydziesci lat, moze ciut wiecej, i w sposobie bycia jest wyniosla, troche kaprysna i pewna siebie, a takze odrobine skryta, niesmiala i tajemnicza. Panienka Ramona ma oczy wielkie i czarne jak agaty z Composteli i sniada cere, prawdopodobnie ma troche krwi meksykanskiej, jakas babka czy prababka Casandulfow pochodzila z Meksyku. Panienka Ramona miala trzech narzeczonych, ale zostala stara panna przez poczucie godnosci. Panienka Ramona pisze wiersze, gra sonaty na pianinie i ma w domu w spadku po ojcu dwoch zramolalych sluzacych i dwie wiedzmy-sluzace. Jej ojciec, Bregimo Faraminas Jocin, byl spirytysta, gral amatorsko na banjo i umarl jako komendant intendentury. Sluzba panienki Ramony to cztery truchla, jak to mowia, cztery nieszczescia, ale przeciez nie wyrzuci ich z domu, boby zgineli z glodu i nedzy. -Nie, siedzcie tu, dopoki kolejno was nie pogrzebie, prawdopodobnie juz dlugo nie pociagniecie. -Dziekujemy, panienko, niech Bog wynagrodzi panience za dobre serce. Panienka Ramona odziedziczyla rowniez po ojcu czarnego packarda, potezny woz, i biala isotte-fraschini, bardzo eleganckie auto, nigdy ich nie wyprowadza z garazu, panienka Ramona umie prowadzic samochod, jest jedyna kobieta w okolicy, ktora ma prawo jazdy, ale nigdy tego nie robi. -Za duzo pala, a niech tam zardzewieja. W salonie panienki Ramony wisza dwa portrety pedzla don Fernanda Alvareza de Sotomayor: jej portret w stroju regionalnym i portret jej matki w hiszpanskiej mantylce. -Prawda, ze jest duze podobienstwo? -Nie wiem, nigdy nie poznalem twojej matki. -Ach, nie ma znaczenia, wszystkie obrazy sa do siebie podobne. Raimundo z Casandulfow jest synem Salvadory, mlodszej siostry mojej matki, ma wyksztalcenie i swietna prezencje. Kiedy Raimundo odwiedza nasza kuzynke panienke Ramone, zawsze jej zanosi w prezencie biala kamelie. -Prosze Moncha, zebys wiedziala, ze cie kocham i ze zawsze o tobie pamietam. -Bardzo ci dziekuje, Raimundino, nie trzeba bylo robic sobie klopotu.; Panienka Ramona ma psa szpica, kota angore, niezwykla stukolorowa are, zielona papuzke, malpe uistiti, zolwia i dwa labedzie, labedzie plywaja po stawku w ogrodzie, czasami podchodza do rzeki, ale zawsze wracaja. Panienka Ramona jest wielka milosniczka zwierzat, nie lubi tylko tych, z ktorych jest pozytek: krow, swin i kur; wyjatkiem sa konie, panienka Ramona ma kasztanka, bedzie mu ze dwadziescia lat. -Konie sa jak ludzie, piekne i prozne, niektore sa zdolne do wyzszych uczuc. Z wyjatkiem papuzki, wszystkie zwierzeta panienki Ramony maja swoje imiona: pies nazywa sie Wilde i spi razem z nia; kot King; ara Furia; malpa Jeremiasz; zolw Ksantypa; kon Caruso, a labedzie Romulus i Remus. Kot jest wykastrowany, bo pewnej nocy poczul wole boza, wyszedl z domu i wrocil dopiero nastepnego dnia, brudny, markotny i poraniony. Panienka Ramona wydala kategoryczne polecenie: -Biedne stworzenie! To sie nie moze powtorzyc, niech go wykastruja. I oczywiscie zostal wykastrowany i juz nigdy wiecej nie uciekl, bo i po co? Ara jest niebiesko-bialo-czerwona, jak flaga francuska, a niektore piorka ma zielone i zolte. Ara mieszka na stojacym wieszaku, przywiazana wystarczajaco dlugim lancuchem; ara bez zbytniego entuzjazmu wspina sie na podstawe wieszaka, chodzi po niej w gore i w dol i wzlatuje w powietrze, zawsze godna i zniechecona, z wyrazem znudzenia pelnego rezygnacji. Malpa masturbuje sie i kaszle, zolw spedza zycie na drzemce, a labedzie obnosza z elegancja swoja odraze. W domu panienki Raniony jedynym zwierzeciem nie naznaczonym pietnem melancholii jest kon. -Nie smiej sie ze mnie, Raimundino. To nie najgorsze, ze jestem sama, cale zycie bylam sama i juz dawno sie do tego przyzwyczailam... najgorsze, ze calymi dniami chodze jak nieprzytomna i mysle o niebieskich migdalach, tak jakbym tracila rozum. Kazdego dnia, ktory mija, wszyscy jestesmy odrobine dalej od nas samych i odrobine bardziej soba znudzeni. Sadzisz, ze powinnam przeniesc sie do Madrytu? Ulewa spada na grzesznikow, a ziemia przejmuje miekki i spokojny kolor nieba, ktorego nie zakloca lot ptaka, na to jeszcze trzeba troche poczekac. Jako ze nie umiem grac na skrzypcach ani na organkach i nie moge znalezc klucza do szafki, gdzie trzymam kolekcje znaczkow, spedzam wieczory w lozku z Benicja czytajac wiersze Juana Larrei i sluchajac tang. Benicja byla ktoregos dnia w Orense i przywiozla mi w prezencie ekspres do kawy, bardzo praktyczny, na dwie filizanki, jedna dla mnie, druga dla niej. -Chcesz jeszcze kawy? -Poprosze. Benicja grzeszy w sposob zdrowy i radosny i ma sutki wielkie i ciemne, a takze twarde i slodkie. Benicja ma niebieskie oczy, a w lozku jest bezwstydna i wymagajaca. Kocha sie z wielkim znawstwem i despotyzmem. Benicja nie umie czytac ani pisac, ale smieje sie zawsze z duza pewnoscia siebie. -Chcesz zatanczyc tango? -Nie, zimno mi, chodz tutaj. Benicja jest zawsze ciepla, chocby bylo nie wiem jak zimno, Benicja to maszynka wytwarzajaca cieplo i zadowolenie, ciesze sie, ze nie umiem grac ani na skrzypcach, ani na organkach. -Pocaluj mnie. -Dobrze. -Nalej mi kieliszek wodki. -Dobrze. -Usmaz mi kielbase. -Dobrze. Benicja jest jak posluszna maciora, nigdy nie mowi nie. -Zostan dzis ze mna na noc. -Nie moge, dzis przychodzi do mnie Szczurek Gamuzo, ksiadz z San Adrian, to znaczy teraz juz z Santa Maria de Carballeda, zawsze przychodzi w pierwszy wtorek miesiaca. -Cos takiego! Maur zabil Lazaro Codesala w cieniu figowca, strzelil do niego zdradziecko z mauretanskiej strzelby, kiedy ten byl jak najdalszy od mysli, ze za chwile umrze. Lazaro Codesal, kiedy smierc weszla do niego przez ucho, mial w glowie obraz Adegi, nagiej, z rozchylonymi nogami, wygrzewajacej sie na slonku na wysokiej skarpie; wszyscy kiedys bylismy mlodzi. U Gadajacego Zrodla, gdzie obmywaja swoje wrzody tredowaci, jeszcze po dzis dzien rosnie drzewo figowe, z ktorego galezi wystrugano lance, by Figueroasowie mogli odbic z mauretanskiej- niewoli siedem dziewic z wiezy w Peito Burdelo. Dzis juz nikt nie pamieta tej historii. Marraca, zona drwala z Pradera de Francelos - mowi o niej pewien przyjaciel Adegi w jednej ze swoich ksiazek - miala dwanascie corek; zadna z nich w wieku dziesieciu lat nie byla juz dziewica i wszystkie zarabialy na zycie jako dupodajki. Jedna z tych corek, Carlotte, poznala Elvira, ta z kawiarni doni Rosy, w Orense, w domu publicznym u Lysej. Czystej wody z Gadajacego Zrodla pic nie mozna, nie pija jej nawet ptaki, bo obmywa ona kosci umarlych, pluca umarlych, nedze umarlych i niesie ze soba duzo bolu. Slepy Gaudencjo jest czlowiekiem nadzwyczaj zgodnym i gra na akordeonie nigdy go nie meczy. -Gaudencjo, a teraz pasodoble. -Wedle zyczenia. Slepy Gaudencjo mieszka tam, gdzie pracuje, u Szlai, na sienniku rozlozonym w bielizniarce pod schodami, w ten sposob oszczedza na mieszkaniu; klitka Gaudencja jest ciepla i przytulna. Nie ma swiatla, to prawda, ale tez i nie jest mu ono potrzebne slepcom nie robi roznicy, czy jest swiatlo, czy go nie ma. -A nie wyczuja jakos? -Nie wiem, mysle, ze nie. Rano, gdzies tak o piatej albo o piatej trzydziesci, kiedy konczy sie granie, Gaudencjo idzie na msze do kosciola Matki Boskiej Laskawej na ulicy Amargura, a potem spi az do poludnia. Kiedy umarl, kurwy kupily mu wieniec i daly na pare mszy; na pogrzebie nie byly, bo policja im zabronila. -Panski dziadek wyjechal na pare lat do Brazylii, po tym jak zabil Xana Amieirosa i pogonil Fuco, to fakt, ale Manechy dal piecdziesiat tysiecy reali brzeczaca moneta - a wtedy to byla prawdziwa fortuna - drugie tyle w akcjach kolei Madryt-Saragossa-Alicante i list polecajacy do pana Modesta Fernandez y Gonzalez, autora dziela pt. Hacjenda naszych dziadow, ktory pod nazwiskiem Camilo de Cela pisal artykuly do czasopism "Oswiecenie Hiszpanii i Ameryki" oraz "Korespondencje z Hiszpanii". Manecha wyjechala do Madrytu i otworzyla gospode "Orensanka" na ulicy San Marcos, a jako ze byla zaradna i czysta i nie bala sie pracy, mogla zaoszczedzic i rozwinac interes, az w koncu wyszla za urzednika magistratu, don Leona Roca Ibanez, ktoremu dala osiem corek (wszystkie dobrze powychodzily za maz) i dwoch synow, jeden zostal pomocnikiem architekta, a drugi prokuratorem. Jeden z wnukow don Leona i Manechy, syn z drugiego malzenstwa ich czwartej corki Marujity, dotarl do stanowiska wiceministra w rzadzie republikanskim i zmarl w Barquisimeto w Wenezueli w 1949 r. Byl deputowanym Lewicy Republikanskiej i nazywal sie za zycia don Claro Comesana Roca, nazwisko Amieiros szlo dopiero na czwartym miejscu. Manecha zawsze byla ladna i postawna i jej dzieci i wnuki tez mialy dobra prezencje, choc moze juz nie taka. Jedna z corek wiceministra, czyli prawnuczka Manechy, Haydee Comesana Bethencourt, zostala miss Barquisimeto gdzies tak w latach piecdziesiatych. Sa niedojdy, co maja szczescie, i niedojdy, co maja pecha, tak bylo od poczatku swiata i bedzie zawsze. Roquino Borren, niedojda pechowy, przez piec lat byl trzymany w skrzynce, widac po to, zeby nikomu nie przeszkadzal; kiedy go wyciagneli, przypominal bladego, owlosionego pajaka. -A co mu tam za roznica. Nie widzicie, ze to niedojda? -Kobieto, czy ja wiem... chyba wolalby rozprostowac grzbiet i zaczerpnac troche powietrza. -Mozliwe, nie mowie, ze nie! Matka Roquino Borrena uwaza, ze niedojdy nie cierpia i nie czuja. -Przecie to niedojdy!... Kiedys mozna jeszcze bylo pokazywac takich na odpustach, ale teraz ludzie sa glodni i nawet nie chca ich ogladac, teraz maja inne rozrywki, szepcza cos cicho, uzalaja sie tez po cichu, bo i po co tu podnosic glos. W winnicy koscielnego porozwieszana zwierzyna wyglada jak bezksztaltna girlanda, psuje sie na deszczu i smierdzi padlina. Catuxa Bainte, wariatka z Martina, kiedy nikt jej nie widzi, podchodzi do winnicy koscielnego i pokazuje piersi zdechlej zwierzynie. -Wez to, wez, i tak przeklenstwo wszystko wyzre. Swiety Tadeuszu Judo, wielki apostole, spraw, aby moje cierpienia zamienily sie w radosc. Wez to, wez, i tak wszystko zmyje deszcz. Swiety Tadeuszu Judo, ktory jestes w niebie, spraw, aby moje cierpienia znalazly pocieche. Wez to, wez, i tak wszystko porwie wiatr. Koscielny zazwyczaj przepedza wariatke z Martina kamieniami. -Precz mi stad, zasrana wariatko. Idz, pokazuj swoje cycki diablu i zostaw w spokoju porzadnych ludzi! Wariatka zaslania piersi i smieje sie na caly glos. Potem odchodzi droga w dol otulona w deszczowe opary, wciaz sie smieje i oglada za siebie co trzy albo cztery kroki. Catuxa Bainte jest nieszkodliwa wariatka, nie jakas tam zlosliwa durnowata imbecylka, zyje z czystego przypadku, a takze sila inercji, umrzec z glodu jest bardzo trudno; czasem kaszle i troche pluje krwia, ale kazdego roku z nadejsciem sw. Jana, kiedy niebo powoli zaczyna sie wypogadzac, przychodzi do siebie. Catuxa Bainte musi miec ze dwadziescia albo dwadziescia dwa lata i najbardziej lubi kapac sie golutenka w sadzawce przy mlynie Lucja Mouro. Ksiadz z San Miguel de Bucinos przez cale zycie chodzi otoczony chmara much, co najmniej z tysiac much lata wokol niego bez przerwy i dotrzymuje mu towarzystwa, widac ma slodkie cialo i komorki stworzone z bardzo pozywnej materii. Kiedy ksiadz z San Miguel de Bucinos chcial pewnego dnia zrobic sobie w Orense zdjecie, trzeba go bylo trzymac w ciemnosci najmniej pol godziny, zeby muchy sie oswoily i usnely. -A czemu go nie zlali muchozolem? -Bo ja wiem, moze nie bylo w zwyczaju. Ksiadz z San Miguel de Bucinos ma stara jednoreka gospodynie, ktora smierdzi naftalina i upija sie niemal codziennie likierem kawowym. -Dolores. -Slucham, don Merexildo. -Ten chleb jest czerstwy. Sama go zjedz. -Dobrze, prosze ksiedza. Tej gospodyni, juz wiele lat temu, wyskoczyl na ramieniu czyrak, niewykluczone, ze byl to wrzod zlosliwy, i lekarz chcac uniknac powiklan wyslal ja do szpitala, zeby jej ucieto reke, i oczywiscie ucieto. -Z jedna reka kobieta moze sobie radzic jak ta lala, ludzie lubia narzekac, widac nie chce im sie pracowac. Ksiadz z San Miguel de Bucinos jest potezny jak byk i czka jak lew. -My mezczyzni, ktorzy mamy wszystko na swoim miejscu, nie musimy bawic sie w pozory, frazesy i czcza gadanine, to przystoi bardziej komediantom i pedalom. -Tak, prosze ksiedza, im bardziej przystoi. Ksiadz z San Miguel de Bucinos lubi jesc i pic bez umiaru. -Ale zachowuje wstrzemiezliwosc w czasie Wielkiego Postu, jak nakazuje Kosciol Swiety, dlaczego o tym sie nie mowi? -Wlasnie tak sie zastanawiam, dlaczego o tym sie nie mowi? Ksiadz z San Miguel de Bucinos lubi tez inne rzeczy, ktore przemilczymy, cialo ludzkie jest slabe i kto sam jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. -Tylko ze u nas jest duzo takich, co to gadaja i nie maja za grosz wstydu. -Tak, prosze ksiedza, gadaja i Boga sie nie boja, i plota glupstwa, i daja falszywe swiadectwo. Jak mowia, don Merexildo Agrexan, ksiadz z San Miguel de Bucinos, bedzie mial z pietnascioro nieslubnych dzieci. -A czy to jego wina, ze baby go nie zostawia w spokoju? Za ksiedzem z San Miguelde Bucinos kobiety lataja jak grzejace sie suki, jedna drugiej przekazuje jego wymiary i nie daja mu wytchnienia ani w dzien, ani w nocy. -Za pozwoleniem, don Merexildo, dlaczego ksiadz to znosi? -A dlaczego nie mialbym znosic? Przeciez one, biedaczyny, szukaja tylko pociechy! Pietro w domu Policarpa od Melasy, w Cela do Camparron, zawalilo sie wtedy, kiedy zmarl jego ojciec; przyszlo tyle ludzi, ze sie zarwalo, Boze, cud, zesmy z tego wyszli. Ofiar nie bylo, ale ile kosci sie nalamalo, ile glow natluklo, a niejeden wyszedl z tego z uszczerbkiem na duchu i na animuszu. Widac belki nie wytrzymaly, bo podloga przelamala sie na pol i wszyscy znalezlismy sie w stajni, utytlani w podsciolce. Nieboszczyka t