CELA CAMILO JOSE Mazurek dla dwoch nieboszczykow CAMILO JOSE CELA Przelozyla Elzbieta Komarnicka Tytul oryginalu "Mazurca para dos muertos" ...our thoughts they were palsied and sere, Our memories were treacherous and sere.Edgar A. Poe, Ulalume Deszcz pada cicho i bezustannie, pada niechetnie, acz z bezbrzezna cierpliwoscia, wiecznie jednakowo, pada na ziemie, ktora ma ten sam kolor co niebo, miedzy blada zielenia a bladopopielata szaroscia, i linia gor jest juz od dawna zatarta. -Od wielu godzin? -Nie, od wielu lat. Linia gor zniknela, kiedy zabito Lazaro Codesala, widac Pan Bog nie chcial, zeby ktos ja znowu ogladal. Lazaro Codesal zginal w Maroku, na stanowisku w Tizzi-Azza; zabil go Maur, najprawdopodobniej ze szczepu Kabylow z Tafersitu. Lazaro Codesal potrafil swietnie majstrowac dzieci dziewczynom, zreszta robil to z zamilowania, i mial ogniste wlosy i blekitne spojrzenie. Lazaro Codesal umarl mlodo, dwudziestu lat nie doczekawszy, no i co mu z tego przyszlo, ze we wladaniu kijem nie mial rownego sobie w promieniu pieciu mil, a moze i dalej? Lazaro Codesala Maur zabil podstepnie, zabil go, kiedy ten onanizowal sie w cieniu figowca, wszyscy wiedza, ze cien figowca szczegolnie sprzyja grzechom, dla ktorych potrzeba skupienia; Lazaro Codesala, przy spotkaniu twarza w twarz, nie zabilby nikt, ani Maur, ani Asturyjczyk, ani Portugalczyk, ani Leontynczyk, ani nikt inny. Linia gor zatarla sie, kiedy zabito Lazaro Codesala, i juz jej wiecej nie ogladano. Pada tylez monotonnie co zawziecie od dnia swietego Rajmunda Nienarodzonego, czy moze jeszcze dluzej, a dzis mamy swietego Makarego, ktory przynosi szczescie w kartach i na loterii. Juz ponad dziewiec miesiecy mzy wolno i bezustannie na polne trawy i na szyby mojego okna, mzy, ale nie jest zimno, to znaczy nie za bardzo zimno; gdybym umial grac na skrzypcach, spedzalbym wieczory grajac na skrzypcach, ale nie umiem; gdybym umial grac na organkach, to wieczorami gralbym na organkach, ale nie umiem. Jedyne, co umiem, to grac na dudach, ale na dudach nie gra sie w domu. Wiec jako ze nie umiem grac ani na skrzypcach, ani na organkach, a na dudach nie gra sie w domu, spedzam wieczory w lozku wyprawiajac swinstwa z Benicja (pozniej powiem, kim jest Benicja, ktora ma sutki jak kasztany), w stolicy mozna isc do kina i obejrzec film z mloda znakomita sopranistka Liii Pons w roli glownej, jak pisza w gazetach, ale tu nie ma kina. Na cmentarzu bije zrodlo czystej wody, ktora obmywa kosci zmarlych i niezwykle zimna watrobe zmarlych; nazywaja je Gadajacym Zrodlem, a tredowaci mocza w nim swoje ciala szukajac ukojenia. Kos spiewa na tym samym cyprysie, na ktorym noca slowik intonuje swoj samotniczy lament. Teraz juz prawie nie ma tredowatych; to nie to co dawniej, kiedy bylo ich pelno i gwizdali jak sowy, powiadamiajac sie, ze nadchodza braciszkowie z misji, by udzielic im rozgrzeszenia. Zaby zazwyczaj budza sie kazdego roku po swietym Jozefie i ich rechot zwiastuje, ze juz powoli zbliza sie wiosna, a z nia zle wiesci i klopoty. Zaby to zwierzatka magiczne i na wpol zaklete; gotujac glowki zab, piec albo szesc zabich glowek razem z kwiatem tuberozy, otrzymuje sie syrop, ktory pobudza do zycia i leczy humory oblubienic jak tez piekacy bol blony dziewiczej. Zaby sa trudne do oswojenia, bo kiedy sa juz prawie oswojone, traci sie cierpliwosc i rozgniata sie je jednym uderzeniem. Najlepiej w calym kraju oswaja zaby Policarpo od Melasy - zaby, kosy, lasice, lisy, wszystko. Policarpo od Melasy oswoi kazde zwierze, nawet wydre i rysia, tylko ze teraz rysiow nie ma; nigdy jednak nie poradzil sobie z dzikiem, bo to bestia nierozumna i ani nie slucha, ani nie kojarzy. Policarpo od Melasy, ktoremu brakuje trzech palcow u reki, mieszka w Cela de Camparron i czasami podchodzi az do szosy, zeby zobaczyc, jak przejezdza autobus z Santiago, w ktorym zawsze podrozuje dwoch albo trzech ksiezy zujacych suszone figi. Policarpo zostal ugryziony przez konia i stracil u prawej reki trzy palce: wskazujacy, srodkowy i serdeczny, ale przy pomocy malego i kciuka radzi sobie calkiem niezle. -Nie moge grac na dudach ani na akordeonie, ale co mi za roznica, kiedy i tak nie umiem? W Orense, w domu publicznym u Szlai, jest slepy akordeonista, musial juz chyba umrzec, tak, jasne, teraz pamietam, umarl rowno w tydzien po Hitlerze, wiosna 1945 r., ktory gra melodie jawajskie i marsze dla rozrywki klientow - mowie, jak to bylo wtedy - nazywa sie Gaudencjo Beira, uczyl sie w seminarium, ale go stamtad wyrzucili, kiedy stracil wzrok, na krotko przedtem, zanim oslepl ze szczetem. -I dobrze sobie radzi z miechem? -Jeszcze jak, wprost swietnie! Musze powiedziec, ze to prawdziwy artysta, taki akuratny, zacny, uczuciowy, a gra wzruszajaco i z wielkim przejeciem. Gaudencjo w burdelu, gdzie zarabia na zycie, prezentuje calkiem urozmaicony repertuar, ale jest taki jeden mazurek Ma petite Marianne, ktorego zagral tylko dwa razy, w listopadzie 1936 roku, kiedy zabili Chojraka, i w styczniu 1940, kiedy zabili Puszczyka. Nigdy wiecej nie chcial go zagrac. -Nie, nie, ja wiem, co robie, wiem az za dobrze, to gorzka muzyka i nie wolno z nia igrac. Benicja jest siostrzenica Gaudencja i daleka kuzynka Gamuzow, ktorych jest dziewieciu, Policarpa od Melasy i zmarlego Lazaro Codesala. Tu w okolicy wszyscy jestesmy mniej lub bardziej spokrewnieni wylaczywszy Carrouposow, z ktorych kazdy bez wyjatku ma wykwit swinskiej skory na czole. Pada na wody Arnego, ktore wprawiaja w ruch mlynskie kola i strasza suchotnikow, podczas gdy Catuxa Bainte, wariatka z Martina, wloczy sie nago po wzgorzu Esbarrado z mokrym biustem i wlosami az do pasa. -Zejdz z drogi, niepoprawna grzesznico, zyjesz w grzechu smiertelnym i bedziesz sie smazyla w piekielnym ogniu!. Pada na wody Bermun, ktore pedza w podskokach wygwizdujac swoje litanie i lizac pnie debow, podczas gdy Fabian Minguela, czyli Puszczyk, ptak smierci, ostrzy swoj noz na kawalku piaskowca. -Zejdz z drogi, zejdz z drogi, zly czlowieku, odpowiesz za wszystko na tamtym swiecie! Raimundo z Casandulfow uwaza, ze Fabian Minguela obnosi po swiecie dziewiec cech skurwysyna. -A co to za cechy? -Badz cierpliwy, z czasem poznasz je wszystkie po kolei. Najstarszy z Gamuzow nazywa sie Baldomero, to znaczy tak sie nazywal, bo juz nie zyje, Baldomero Marvis Yentela albo Fernandez, niektorzy mowili na niego Fernandez, to wszystko jedno, ale znany byl jako Chojrak, gdyz mial zdecydowany charakter i nie bal sie ani zywych, ani umarlych. W dniu sw. Jakuba Apostola w 1933 r., w Tecedeiras, ktore lezy przy szosie z La Gudina do Lalin, nie dojezdzajac do dolmenu z Corredoiry, Chojrak rozbroil dwoch policjantow, zwiazal im rece na plecach i odstawil do koszar wraz z karabinami, za uprzednim pokwitowaniem. Najpierw mial dostac za to pare kijow, w koncu nie dostal, a obaj policjanci zostali wywaleni na zbita twarz, podobno za tepote i nieudolnosc; nie byli tutejsi i nikt nie wie, skad pochodzili, wyjechali i sluch po nich zaginal. Chojrak ma na ramieniu sprosny tatuaz: czerwono-niebieska zmija oplata cialo nagiej kobiety. Chojrak urodzil sie w 1906 r., w tym samym roku, w ktorym bral slub krol Alfons XIII, i majac dwadziescia lat ozenil sie z Lolina Moscoso Rodriguez, kobieta o takim temperamencie, ze trzeba ja bylo kijem poskramiac. Lolina umarla w glupi sposob, stratowana przez sploszonego byka, ktory zmiazdzyl ja o drzwi zagrody. Lolina juz byla wdowa, kiedy umarla, byla wdowa juz od czterech czy pieciu lat. Chojrak ma tylko braci, a zadnej siostry. Rodzice dziewieciu Gamuzow, czyli Baldomero Marvis Casares, Flakarz, i Teresa Yentela (albo Fernandez) Yalduide, Filuta, zgineli w 1920 r. w glosnej katastrofie kolejowej na stacji Albares, zaraz potem jak wyjechali na wpol uduszeni z tunelu w Lazo, ktory jest niby grob bez dna, grob, ktory nigdy sie nie zapelni; bylo wtedy ponad sto ofiar, po okolicy krazyly wiesci, ze wielu pochowano jeszcze zywych, zeby zaoszczedzic formalnosci, ale to chyba nieprawda. Nastepny Gamuzo to Tanis, ktorego nazywaja Kadukiem, bo nie musi sie zbytnio wysilac, zeby co zlego wymyslic. Tanis jest zonaty z Rosa Roucon, corka celnika miejskiego z Orense, Rosa ma pociag do anyzowki i dzien jej schodzi na drzemce, nie jest zla, to trzeba przyznac, ale tej anyzowki troche naduzywa. Tanis uprawia ziemie i hoduje bydlo, tak jak jego starszy brat i jak ten, ktory idzie zaraz po nim, i jak jego kuzyn Policarpo od Melasy, co to oswaja ptaki, zaby i inne dzikie zwierzatka, wszyscy oni sa tez z zamilowania zapalonymi koniarzami i nie zawodowo, a dla przyjemnosci, z wielka wprawa scigaja po lasach dzikie konie, strzyga je i znakuja w zagrodzie, w tumanach kurzu, wsrod rzen dwojakiego rodzaju (z wscieklosci i ze strachu) i w pocie, w strugach potu. Tanis ma duze wyczucie i zawsze wygrywa zaklady z obcymi. -Odzaluj te stracone cztery reale, stary, i wypij z nami szklaneczke, bo nie chcemy tu siac niezgody, i zapamietaj sobie na zawsze to powiedzenie, ktore bardzo podnosi na duchu: chwala Bogu, ptaszek nuci, ze po zimie wiosna wroci. Kiedy nadchodza upaly, teraz trzeba na nie jeszcze troche poczekac, Kaduk lubi wlazic razem z Catuxa Bainte, wariatka z Martina, obydwoje na golasa, do sadzawki przy mlynie Lucja Mouro, gdzie wykorzystuje jej cialo, ktore ma cos ze zmii i z dzikiego kota, zreszta wykorzystywac tak doslownie to jej nie wykorzystuje, bo ona ani nie ucieka, ani nigdy nie ma dosyc, a poza tym klaszcze w rece i pomrukuje radosnie przy kazdym zanurzeniu i zachlysnieciu. Wariatka z Martina nie umie plywac i bardzo to zabawnie wyglada, jak przy tapia sie, kiedy podrzuca rytmicznie posladkami. Benicja ma sutki jak luskane kasztany, wszyscy to wiedza, jak kasztany na swietego Jana, kiedy przejrzale. Benicja ma goraca krew i nigdy sie nie meczy, ani nie nudzi. Benicja ma niebieskie oczy i w lozku jest bardzo wesola i nieprzyzwoita. Benicja byla mezatka wlasciwie na dobra sprawe moze do tej pory jest zamezna z jednym Portugalczykiem, troche pedalowatym, ktory chodzil z kukielkami po okolicy, czasem docieral az za Leon, ale uciekla od meza i znowu wrocila w rodzinne strony. Matka Benicji jest siostra Gaudencja, slepca, ktory gra na akordeonie u Szlai. Benicja Segade Beira ma wladczy chod i zawsze sie smieje, jest jak blogoslawienstwo. Jej matka umie czytac i pisac, Benicja nie, czasami rodziny zaczynaja sie staczac i wtedy nic ich nie zatrzyma, poki nie roztrzaskaja sie o dno albo nie odkryja zrodelka ze zlotym kruszcem, teraz chyba juz nie ma ani jednego takiego zrodelka. Matka Benicji ma na imie Adega i gra na akordeonie prawie tak dobrze jak jej brat; polke Fanfinette wykonuje po mistrzowsku. -Ja pochodze z Yilar do Monte, ktore lezy pomiedzy skalkami Sarnoso i wzgorzem Esbarrado, i wiem, co kto wyssal razem z mlekiem matki. Pan, don Camilo, pochodzi z bitnego rodu i z tego mozna byc dumnym. Panski dziadek zatlukl kijem Xana Amieirosa, tego, co mial mlyn na rzece Pedrinas, i musial zniknac na czternascie lat, wyjechal do Brazylii, pan wie o tym dobrze. Ja pochodze z Yilar do Monte, to dalej niz do Silvaboa i Ricobelo, trzeba jeszcze przejsc pare gorek i dolinek, ale moj nieboszczyk maz, znaczy sie Cidran Segade, pochodzil z Cazurraaue, spod skalek w Portelinie - oni z tymi z Zamoiros nawet sie nie witali, widac mieli ich za hetke-petelke. Mowie to, zeby pan wiedzial, ze jestem swoj czlowiek, a nie zadna przybleda, bo teraz placze sie duzo tego talatajstwa. Nawet mozemy byc spokrewnieni, niech Bog mnie skarze, jesli klamie! Panski dziadek wyjechal do Brazylii bedzie wiecej jak sto lat temu, za Elzbiety II. Panski dziadek mial skandaliczny romans, pan daruje, ale tak mowia, z Manecha Amieiros, siostra Xana i tego drugiego, nie pamietam, jak sie nazywal, chyba Fuco, tak, nazywal sie Fuco i mial tylko jedno oko, to nie znaczy, ze drugie stracil, nie, po prostu mial tylko jedno oko posrodku glowy, taki sie juz urodzil. Panski dziadek i Manecha Amieiros spotykali sie w pieczarze. w sosnowym lesie przy Bouzas, zrobili tam sobie poslanie z suchych hortensji i palenisko, zeby smazyc kielbaski albo zeby sie ogrzac. Pewnej nocy obaj bracia Manechy czekali na panskiego dziadka przy zakrecie do Clavilino, jeden mial przy sobie maczete, a drugi zelazny drag, wiadomo, po to zeby go zabic, ale panski dziadek najechal na nich koniem i zwalil z nog. Fuco, ten z jednym okiem, rzucil drag i pognal jak opetany, ale Xan stawil czolo i zaczeli walczyc. Xan wsadzil panskiemu dziadkowi maczete w bok, ale don Camilo, ktory nie byl zbyt wysoki, ale za to odwazny, wzial sie w garsc i powalil Xana tym samym dragiem, ktory rzucil jego brat, kiedy uciekal jak smierdzacy tchorz. Mowia, ze jak zrobili sekcje zwlok, to byl piekny widok! Nieboszczyk mial pluca calkiem jak ta woda. Niezle musial oberwac! Trzecim z Gamuzow jest Roaue; chociaz nie jest ksiedzem, mowia na niego Kleryk z Comesani, nie wiadomo dlaczego. Kleryk z Comesani ma nadzwyczajnego fiuta, slawnego w calej okolicy, o ktorym mowi sie nawet za Ponferrada w Krolestwie Leon. Fiut Kleryka z Comesani jest byc moze tak samo okazaly jak ksiedza z San Miguel de Bucinos, w odpowiednim czasie bedzie jeszcze mowa o nim w naszej z zycia wzietej historii. Turystom, kiedy chce sie ich zadziwic, pokazuje sie klasztor w Oseira, slad, ktory zostawil diabel na wzgorzu Cargadoira - widac tam wyraznie odcisk jego kozich kopyt - i wlasnie tego kutasa, ktory jest, jak to mowia, darem bozym. -No, Roque, pokaz panstwu to, co wiesz, panstwo sa malzenstwem, przyjechali z Madrytu. Bedzie kieliszek trzcinowki. -Maja byc dwa. -Dobra, dwa. Wtedy Roaue rozpina rozporek i wyciaga na swiatlo dzienne ow obiekt zainteresowania, ktory zwisa mu az do kolan jak zdechly lis. Roaue, choc juz powinien przywyknac, zawsze sie czuje troche speszony w takiej chwili. -Pani wybaczy, senora, tak to on sie nie najlepiej prezentuje, ale bo jeszcze nie nabral smialosci!... Jego zona, to znaczy Chelo Dommguez z Avelainosow, kiedy maz jej mowi, zeby rozlozyla nogi, przewiazuje mu czesc serwetka, zeby nie wszystek sie zmiescil, i tak sie jakos broni. -Strzez nas, swiety Fallustusie, zeby Bog przyjal nas wszystkie do siebie po spowiedzi swietej, amen. Adega wie dobrze, co sie zdarzylo, ale przez dlugi czas trzymala to w tajemnicy. -Nie musi pani milczec, skorosmy tej samej krwi. -Nie, prosze pana, i nie chce, juz dosc sie namilczalam! Wypije pan kieliszeczek orujol -Czemu nie, dziekuje bardzo. Az przyjemnie patrzec, jak spada ta litania pelna spokoju, bo to brzmi jak litania, kiedy tak siapi cierpliwie na pole, na dach i na okna werandy. -Papiery to ukradl moj brat Secundino w sadzie w Carballino, a prawde powiedziawszy pozwolil je sobie ukrasc pisarz sadowy Xian Mosteiron, karabinier nazywany Kulasem z Maranis, bo moj brat, ktory nie liczyl sie z pieniedzmi, dal mu piec pesos na rozpuste i drugie piec na cele dobroczynne, razem dziesiec. Chojraka zabil taki jeden, ktory sam juz nie zyje, i to dawno, pan wie lepiej ode mnie i nie mowie tego ot, tak sobie. Mezczyzni z Cazurraque sa porywczy i dlatego my, kobiety z Yilar do Monte i z innych miejscowosci, dogadywalysmy sie z nimi, bo babom w gruncie rzeczy chodzi o to, zeby ktos im loil skore. Puszczyk nie pochodzi stad, no tak, jego ojciec, cala rodzina, mieszka tu od dawna, ale sa z innych stron, wyglada na to, ze pochodza z Maragaterii, ale jak to mowia - glowy nie dam, bo panu nie chcialabym klamac. Jak pan wezmie na sluzaca moja wnuczke Xile, ktora ma juz dwanascie lat i wedlug mnie jeszcze jej nie w glowie swinstwa, to podaruje panu te papiery i dodam do tego buty umrzyka, ktory zabil Chojraka, wiem, ze to niewiele warte, ale zawsze pamiatka. Moj brat Secundino zawsze mial w nich pelno tabaki, bardzo go smieszyly; ksiadz z Santa Maria de Carballeda, skad pochodzil panski krewniak swiety Fernandez, nawet mu powiedzial, ze jezeli nie zakopie tych butow w swieconej ziemi, to pojdzie do piekla. Moj brat Secundino wcale sie nie przejal, nie bal sie piekla, bo uwazal, ze Pan Bog bardziej lubi zycie i dobre jedzenie niz pieklo i glod. Prosze sobie nalac wiecej orujo, bo strasznie zimno. Pierwsza cecha skurwysyna sa rzadkie wlosy. Fabian Minguela ma wlosy slabe i przerzedzone. -A jakiego koloru? -To zalezy od dnia. Czwarty i piaty z Gamuzow, to znaczy Celestino i Ceferino, sa blizniakami, obaj poszli na ksiedza, uczyli sie w seminarium i z tego, co mowia, obaj wyszli na niezbyt cnotliwych. Celestino, nazywany Kaczanem, jest w parafii Sam Miguel de Taboadela. Ceferino, przezywany Szczurkiem, objal parafie w San Adrian de Zapeaus, w okregu Rairiz de Yeiga, teraz go przeniesiono do Santa Maria de Carballeda, w Pinor de Cea, na miejsce zmarlego don Silvia. Tak, az milo popatrzec, jak tak ciagle pada i pada, zima i latem, w dzien i w nocy, na ziemie i na grzechy, na mezczyzn, na kobiety i na bydleta. Baldomero Chojrak byl odwazny jak wilk z Zacumeiry i nikt nie mogl stawic mu czola; jego brat Kaduk podnosi czlowieka jedna reka bez podporki nawet nie otwierajac ust; ich brat Kleryk z Comesani, to znaczy Roaue, jest cokolwiek wstydliwy, ich bracia Celestino Kaczan i Ceferino Szczurek, jak juz wiadomo, dostali swiecenia i graja calkiem niezle w domino i w korelatywe. Kaczan jest mysliwym (zajace i dzikie golebie), a Szczurek wedkarzem (brzany i trocie, a przy odrobinie szczescia nawet pstragi). Jeszcze zostaje czterech Gamuzow. Adega jest kobieta zapobiegliwa, ale jednoczesnie szczodra, za mlodu musiala byc bardzo zdrowa i seksowna, goscinna i chetna do zabawy. -Mowia, ze ten umrzyk, ktory zabil Chojraka, zabil tez i mojego nieboszczyka meza i wielu innych, bedzie ze dwunastu, widac skurwysynowi, pan wybaczy, spodobalo sie pociaganie za cyngiel, ja tego nie wiem na pewno, ale kiedy tego umrzyka zakatrupili, postawilam swieczke Panu Jezusowi od Sw. Krolowej Maryi z Oseira. Niektorzy umarli zostawiaja po sobie zal, ale niektorzy sprawiaja duzo radosci, prawda, prosze pana? A jeszcze innych to sie czlowiek boi, takich topielcow na przyklad albo zadzumionych, a niektorzy znowu sa smieszni, najbardziej to wisielcy, jak sie tak kolysza na wietrze. Jak bylam mloda, to w Bouza da Fondo widzialam wisielca tak solidnie powieszonego, ze dzieciaki bujaly sie na jego nogach, jak gdyby nigdy nic, potem policja odgonila chlopakow, bo pan sedzia okazal sie bardzo surowy, to byl taki przeczulony Kastylijczyk, nazywal sie don Leon i nie znal sie na zartach, pamietam go jak dzis. Teraz zanikaja dawne obyczaje, wszystko przez te samoloty. Pamiec Lazaro Codesala nie zginela jeszcze wsrod ludzi. Nie tylko Adega zna te historie. Pewnej nocy, kiedy schodzil z Cabreiry i podspiewywal, Lazaro Codesal zawsze spiewal, zeby bylo wiadomo, ze sie zbliza albo ze przechodzi, w Cruz del Chosco zastapil mu droge jakis mezczyzna. -Ja jestem sam i pan tez samotny jak palec. -Zejdz mi z drogi, nie szukam zwady. Ide w swoja strone. Sytuacja stala sie napieta i mezczyzni rozdzielili pomiedzy siebie ze sto kijow, a moze i dwiescie. Lazaro Codesal przetracil tamtemu krzyz, przywiazal mu rece na plecach do jego wlasnego kija i puscil wolno. -Zjezdzaj do domu, nich cie zona rozwiaze. I nastepnym razem nie zaczepiaj spokojnych ludzi, bo potem tak sie to konczy. Wtedy jeszcze widac bylo linie gor, gdyby nie ten zdradziecki Maur, ta linia nigdy by sie nie byla zatarla. Tutaj figowce slabo sie przyjmuja, gdybym byl bogaty, poszukalbym miejsca, gdzie rosna zdrowe, dorodne drzewa figowe, i kupilbym na czesc Lazaro Codesala, kawalera, ktory wladal kijem jak nikt inny, cala setke, zeby ptaki zjadly wszystkie figi. Jaka szkoda, ze czlowiek nie jest tak bogaty i nie moze robic roznych rzeczy, zwiedzac swiata, darowywac kobietom pierscionkow, kupowac drzew figowych... Jak sie nie umie grac na skrzypcach ani na organkach, to sie wieczory spedza w lozku. Benicja jest jak posluszna maciora, nigdy nie powie nie. Benicja nie umie czytac ani grac na akordeonie, ale jest mloda i robi swietne nalesniki; umie tez czlowiekowi dogodzic, jak przyjdzie co do czego, i ma sutki slodkie, wielkie i twarde jak kasztany. Adega prowadzi rachunek wisielcow. -Ten niedojda z Bidueiros, ktory byl nieslubnym dzieckiem ksiedza z San Miguel de Bucinos, nie powiesil sie sam, tylko jego powiesili dla wprawy. Ksiadz z San Miguel de Bucinos nazywa sie don Marexildo Agrexan Fenteira i jest slawny z powodu swoich wiadomych rozmiarow; kiedy don Merexildo nastawi orez, to, niech Bog mi wybaczy, wyglada, jakby niosl sosnowa klode pod sutanna. Gdzie ksiadz z tym idzie, ojcze wielebny? A ide, moze mi go jaka parafianka oblaskawi, ty diabelski sukinsynu! (Albo ty diabelska dziwko, jezeli go pyta kobieta.) Pan wybaczy, don Camilo. Chce pana poczestowac kielbaskami, na pewno nie zaszkodza, a sa bardzo pozywne. Moj swietej pamieci Cidran mial tyle sily, bo polykal te kielbaski w calosci; mowie panu, gdyby ten umrzyk, co go zabil, nie podszedl go jak lisa, toby go nie zabil nigdy, strzelili mu w plecy, nawet mu sie obejrzec nie pozwolili, jakby mu tylko pozwolili, to ten umrzyk razem ze swoimi kumplami, jezeli w ogole mial kumpli, jeszcze by do tej pory uciekal. Ksiadz z San Miguel de Bucinos zyje otoczony rojem much, widocznie jest slodki w smaku. -I to mu nie przeszkadza? -Przeszkadza, ale jakos wytrzymuje, bo co moze zrobic? Szosty z Gamuzow to Kawalarz, ma na imie Matias, wie cos niecos o chiromancji i zna pare sztuk magicznych. Matias byl koscielnym w parafii Santa Maria la Madre w Orense, ale potem, kiedy sie troche wycwanil, zaczai pracowac w fabryce trumien "Odpoczywanie", gdzie ma niezla pensje. Kawalarz jest bardzo zywotny, tanczy z wyczuciem rytmu, ma dobry glos i nie falszuje, a takze gra w bilard z duzym powodzeniem (sa miesiace, ze wygrywa tysiac peset i wiecej). Kawalarz jest bardzo wesoly i dowcipny i opowiada kawaly o Otto i Fritzu z niemieckim akcentem. Kawalarz jest wdowcem, jego nieboszczka zona, Purina, ktora umarla na gruzlice - widac suchotnicza wiedzma skutecznie ja zauroczyla - byla siostra Lolini Moscoso, tej od najstarszego brata, w tamtej rodzinie corki nie wytrzymywaly zbyt dlugo, umieraly, zanim zdazyly uprzykrzyc sie mezom. -I zostawialy po sobie wielkie zamieszanie? -Raczej nie: przecietne. Adega idzie po kielbaski i po jeszcze troche wodki, kielbaski i wodka Adegi na pewno nie zaszkodza i sa bardzo pozywne. -Na niedojdzie z Bidueiros zrobili probe i na moim nieboszczyku mezu tez, tylko ze w inny sposob, podlych ludzi nigdy nie brakuje, ale wtedy, w latach wojny, ludzie byli jeszcze gorsi. Pan Bog musi ich ukarac, bo tak zostac nie moze, wielu juz wezwal do siebie, a malo ktoremu dane bylo umrzec w lozku i tak jak nalezy, w przytomnosci pierworodnego syna, ktory by ojcu zamknal oczy. Widzi pan, jak skonczyl ten, ktory zabil Chojraka i jeszcze mojego nieboszczyka meza. Zabijal, zabijal, a w koncu sam nie wyszedl zywy z Meixo Eiros; kto krew przelewa, krwia sie zalewa. Nie musze panu tego mowic, pan wie lepiej ode mnie, ze umrzyk, ktory zabil Chojraka i mojego nieboszczyka meza, zostal zaskoczony przez panskiego krewniaka i zginal przy zrodle w Bouzas do Gago, jak pan nie chce, niech pan nie potwierdza. Rosalie Trasulfe nazwano Glupia Koza, bo jest bardzo bezwstydna, zawsze taka byla. Rosalia Trasulfe rozpiela bluzke, wyjela obie piersi i powiedziala do tego umrzyka, co chodzil i zabijal ludzi: chodz, mozesz possac, mnie tam wszystko jedno, ja chce tylko zyc, nic wiecej. A teraz powiada: tak, on ssal mi te piersi, to prawda, i reszte tez przelecial, ale ja jednak zyje, a poza tym wymylam sobie wszystko bardzo dokladnie, i piersi, i przyrodzenie, i nawet sumienie wymylam. Az milo sluchac, jak tak mowi! Kazdy z Gamuzow ma swoj przydomek, to nieczesto sie zdarza, ale czasem tak. Juliana Marvisa Yentele, alias Fernandeza, czyli Juliana Gamuzo, nazywaja Cwaniakiem, bo jest chytry jak lis, szybki jak iskra i ma swietny refleks. Cwaniak ma zaklad zegarmistrzowski w Chantadzie, to znaczy nie on, tylko jego zona, ten zawedrowal najdalej, ale trafil dobrze. Cwaniak ozenil sie z tamtejsza wdowa, Pilar Maure Pernas, ktora fuksem zostala wlascicielka zakladu zegarmistrzowskiego: pierwszy maz Pilar, czyli Urbano Dapena Escairon, szef firmy, zmarl na skret kiszek i caly interes odziedziczyl ich syn Urbanito, ktory zawsze byl bardzo watly i wkrotce umarl na anemie, a wtedy zaklad przeszedl na Pilar, bo taka jest kolejnosc wedlug prawa. Cwaniak i Pilar maja pieciu synow i trzy corki, wszystkie dzieci zdrowe i dorodne. Szanse, zeby Cwaniak zostal wlascicielem zakladu, sa nikle, to wiecej niz pewne, ale on sie tym nie martwi, wystarcza mu, ze jest wspolnikiem i ze dzieciaki maja co jesc i moga sie uczyc. -Glupia Koza pozwalala, zeby jej piersi ssal ten umrzyk, ktory zabil Chojraka i mojego nieboszczyka meza, i moze jeszcze z tuzin innych, ale skurwysyn juz nie zyje i nawet nie jest pochowany, don Camilo, bo pewna kobieta, kiedys panu powiem kto, niech pan tylko nie zdradzi, ze to ja panu powiedzialam, i oby Pan Bog nie pozwolil mi powiedziec za duzo, wykradla jego zwloki z cmentarza i zrobila z nimi cos takiego, czego nikt sie nigdy nie domysli, jezeli ona sama tego nie powie. Trzeba trzymac sie ziemi i lepiej byc ziemia niz woda. Glupia Koza wcale nie jest glupia i jeszcze zyje, mysle, ze mieszka ze swoja corka Edelmira, ktora w Sarii wyszla za maz za policjanta. Jest w moim wieku, tylko rok czy dwa starsza, i zawsze bylysmy dobrymi przyjaciolkami. Kazdej kobiecie ktos kiedys ssal piersi, po to jestesmy i nikt nam nie odbierze tej przyjemnosci, najwazniejsze to nie chowac w pamieci odrazy: z jednym chlopakiem w brogu, a z innym w stajni, z ksiedzem w zakrystii, z turysta przy ognisku, z mlynarzem we mlynie, z obcym mezczyzna w lesie, z mezem, kiedy mu przyjdzie na to ochota... najwazniejsze to nie chowac w pamieci odrazy. Te dwie piersi, kiedy jeszcze karmilam moja corke Benicje, a byly to wtedy prawdziwe piersi, jak Pan Bog przykazal, wielkie, twarde i pelne mleka, ssala tez zmija, ale moj nieboszczyk maz rozwalil jej leb motyka i zdechla, tu dookola sa tylko same nieboszczyki i wyglodnialy wiatr, co swiszcze Marsza krolewskiego w debinie. Pada na kamienny krzyz w Pinor i na strumyk w Albaronie, ktorego pilnuja wilki, kiedy woz Roquina ciagniety przez woly jedzie duktem i umyslnie skrzypi oskami, zeby je wystraszyc. Nagie slimaki na zime rozwadniaja sie i drzemia zwiniete w klebek, ukryte w kielkach slodkich poziomek. Dusze czysccowe tez pija wode z Gadajacego Zrodla, tak jak tredowaci, a kiedy sie nudza, bladza w Orszaku Duchow nad brzegiem rzeki. Benito Gamuzo ma przezwisko Skorpion; to prawda, jest pokraczny jak skorpion, chociaz nie ma jadu. Skorpion jest gluchoniemy, ale sprytny; swietnie zalatwia polecenia i umie heblowac drewno, hodowac krole i smazyc nalesniki, nalesniki smazy prawie tak dobrze jak Benicja. Skorpion jest kawalerem i mieszka w Carballino razem ze swoim bratem Matiasem, pracuje w fabryce trumien i niezle zarabia. Raz w miesiacu Skorpion jedzie do stolicy na dziwki i nie zaluje grosza. Z Kawalarzem i Skorpionem mieszka tez ostatni brat, Salustio, biedaczek jest nie-rozgarniety i slabowity, prawda, ze zadowoli sie byle czym i nie sprawia zadnego klopotu. Kawalarz nie ma zamiaru ozenic sie po raz drugi, bo co by sie wtedy stalo z jego bracmi. -Mnie tak jest dobrze, a zreszta moi bracia tez sa od Boga. Dziewiatego i ostatniego Marvisa nazywaja Placzkiem, bo cale zycie skarzy sie swoim glosikiem konika polnego, moze rzeczywiscie cos go tam w srodku boli i nie potrafi tego wyrazic. Adega nie chcialaby umierac, zanim nie zobaczy morza. -Nie sama smierc jest najgorsza, tylko to, ze sie o niej wie, najgorsza jest radosc tych, co zostaja przy zyciu; ja sie ciesze, ze dane mi bylo pozyc chocby o dzien dluzej niz tamten umrzyk, a tych dni bylo juz sporo. Ten umrzyk, ktory zabil mojego nieboszczyka meza, jest juz niezywy, i to dokladnie niezywy, a ja zyje; wazne jest widziec, jak umieraja inni. Teraz to juz tylko chce jednego: zobaczyc przed smiercia morze, musi byc bardzo piekne. Glupia Koza mowila, ze jest co najmniej tak wielkie jak prowincja Orense albo i jeszcze wieksze. Umrzyk, ktory zabil mojego nieboszczyka meza, juz nie zyje, i to zawsze jest jakas pociecha. Trzeba trzymac sie wody i lepiej jest byc woda niz powietrzem. Glupia Koza doskonale oswaja ptaki i rozne zwierzeta, robi to prawie tak dobrze jak Policarpo Obenza, ten od Melasy; oswaja sowy, kruki... sowy sa glupsze od krukow, ropuchy, kozy, te sa bardzo latwe, kuny, nietoperze, co tylko pan zechce. Glupia Koza umie tez hipnotyzowac kury, kastrowac zmije i sprawiac, zeby lisice tanczyly galopke, kiedy naciera je pod ogonem piekaca papryka przekrojona na pol, najlepiej sie do tego nadaje papryka z jej wioski, zabawa na calego! Glupia Koza jest wiecej warta niz niejeden mezczyzna. Kazda z nas kiedys tam poswintuszyla sobie z psem, to normalne, za mlodu wszystko ujdzie, albo tez z jakim prawiczkiem, jak glupkowaty to i lepiej, zeby tylko byl pod reka, zeby nie bylo za zimno i zeby nagle nie zaczai beczec; mezczyzni szukaja jakiejs cycatej kozy, zeby ja mocno chwycic za rogi i trykac do woli, to wszystko jest zgodne z natura. Tak, tylko ze Glupia Koza robila z wilkiem to, co my wszystkie robilysmy z psami, nikt w to nie uwierzy, ale to prawda, sama widzialam na wlasne oczy. Lesne zwierzeta sluchaly Glupiej Kozy, bo jej matka zaszla z nia w ciaze na grzbiecie galopujacego konia w czasie burzy na swietego Wawrzynca z Casfigueiro, w ktorej kazdego roku ginie jeden Kastylijczyk, jeden Cygan, jeden Murzyn i jeden seminarzysta, jest to burza okrutna i niszczycielska, bardzo grozna. Glupia Koza swoja okaryna ostrzega przed burza te zwierzatka, ktore nie moga sie bronic: ziemnego kreta, stonoge z ciernistych zarosli, pajaka zyjacego w pachnacym groszku, slimaka z lisci brukwi i rozne inne. Policarpo od Melasy nie ma na nazwisko Obenza, tylko Portomourisco; Obenza to nazwisko jego babki, kobiety wladczej i energicznej. Carrouposowie maja wykwit swinskiej skory na czole, kazdy z nich go ma, to cos niby znak firmowy albo symbol podlosci. Puszczyk ma w zylach krew Carrouposow, nie jest to czlowiek prawy ani godny zaufania. Nikt nie wie, skad ci Carrouposowie sie wzieli, nie sa stad, prawdopodobnie pochodza z Maragaterii, to gdzies kolo Ponferrady, pewnie uciekli tu przed glodem albo przed prawem, kto tam za nimi trafi. Fabian Minguela, Puszczyk, zawsze chodzi z nozem i wciaz go ostrzy albo czysci do polysku, ktoregos dnia bedzie musial sie nim udlawic. Carrouposowie nie uprawiaja ziemi ani nie hoduja bydla, sa szewcami, ludzie nazywaja szewcami wszystkich, ktorzy pracuja na siedzaco albo ktorym przynajmniej nie pada na glowe, czyli szewcow, krawcow, pomocnikow aptekarza, pisarczykow i przedstawicieli innych zawodow, nie wymagajacych posiadania ani sily, ani ziemi. Druga cecha skurwysyna jest tepe czolo. Spojrz na czolo Fabiana Mingueli. No to mniej wiecej takie., Moncho Requeixo Casbolado, ktorego nazywaja Trutniem, bo jedyne, na co ma ochote, to wloczyc sie po swiecie, bral udzial w walkach o Melille razem z Lazaro Codesalem Grovasem (to drugie nazwisko chyba nie bylo dotad wspominane), ale uratowal sie z muzulmanskiej nawalnicy i uszedl z zyciem, choc bez jednej nogi. Moncho Truten objechal caly swiat okretujac sie wylacznie na statkach holenderskich; najbardziej ze wszystkiego podobal mu sie Guayaquil. -Z drewniana noga, jesli jest tylko dobrze dopasowana, wcale tak zle sie nie zyje, niech panstwo sobie nie mysla. Wsrod tubylcow na wyspie New Titanic na Pacyfiku, ktora zatopili Anglicy gradem pociskow armatnich, kiedy jej mieszkancy chcieli wprowadzic dziesietny system metryczny, drewniana noga byla oznaka dostojenstwa; chciano mnie tam zrobic premierem, ale wolalem wrocic do kraju. Moncho Truten ma wszystkie cechy podroznika w dawnym stylu, jest kochliwy, energiczny i bezczelny, klamie i fantazjuje. Moncho Truten opowiada, ze na plazy w Bastianino spotkal bardzo dziwne drzewo, ombiel, ktorego liscie - kiedy jesienia opadna na ziemie zwarzone smutkiem - marszcza sie leciutko, przypominajac do zludzenia ciala slimakow, i zmieniaja sie w bezokie nietoperze z czerwonymi trupimi glowkami na kazdym skrzydle. Jesli powieje wiatr, moga ozyc, wzbic sie w gore i latac; jesli nie, trzeba je zostawic wtulone w ziemie, az zgina z glodu, bo ich zabicie przynosi nieszczescie. Jesli sie je zostawi wtulone w ziemie, wtedy nic sie nie stanie i swiat bedzie sie krecil jak dotad. Adega jest bardzo zaprzyjazniona z Trutniem, nawet w swoim czasie byli prawie zareczeni, ostatnio juz od wielu lat sie nie spotykaja. -Don Camilo, niech pan przestanie gadac bez sensu, bo czasem sobie mysle, czy pan sie nie zgrywa. To piekne moc jeszcze troche wytrzymac i umrzec po tych, ktorzy smierc maja wykrakana i sa na nia skazani, po tych, co maja smierc wypisana na twarzy, w oczach i na sercu, po tych, na ktorych smierc wszyscy czekaja. Tak, to jest prawo Boze: ten, kto przelewa krew, zatruwa wlasna, a w koncu we krwi sie topi. A ponadto nie ma dokad uciec, bo wszystkie drzwi swiata sa przed nim zamkniete. Trzeba trzymac sie powietrza, bo lepiej byc powietrzem niz smiercia. Ludzi zmeczylo to, ze zloczyncy sieja smierc, i kiedy nastala godzina zemsty, ktora nadchodzi, kiedy Panu Bogu sie spodoba, ale nadchodzi zawsze, ci, co przedtem plakali, lecz pozostali zywi, po kazdym zabitym zloczyncy sadzili leszczyne, zeby miec rachube i zeby dziki mialy ucieche. Tu rosnie bardzo duzo nowych leszczyn, mowili zloczyncy do tych, dla ktorych nie nadeszla jeszcze godzina zaplaty, musimy sie opamietac! Ach, nie, slyszeli w odpowiedzi, te leszczyny to samosiejki, rosna dziko, widac po to, zeby dzikom nie brakowalo swiezych orzechow. Ostatnie slowa Adega wypowiada schrypnietym glosem. Potem przelyka sline i usmiecha sie. -Niech sie pan nie gniewa. Zagrac panu polke Fanfinette na akordeonie? Stara juz jestem, ale jeszcze mi jako tako wychodzi, zobaczy pan. Adega gra na akordeonie pewnie i z wyczuciem. -Bardzo dobrze pani gra. -Nie, od czasu jak zabili mojego nieboszczyka meza, nigdy nie mam spokojnej glowy, a tak nie mozna dobrze grac ani na akordeonie, ani na niczym. Gram bez przyjemnosci, tak jakbym grala na pianoli... Pozwoli pan, ze sobie poplacze? To nie potrwa dlugo. Adega roni dwie albo trzy lzy. -Kiedy zabili umrzyka, ktory zabil mojego nieboszczyka meza, myslalam, ze bede mogla odetchnac spokojniej, ale nie. Przedtem nienawidzilam, a teraz pogardzam, na to zuzywam wszystkie swoje sily. Przedtem milczalam, a teraz mowie, moze nawet wiecej, niz powinnam. Z gra na akordeonie to tak jak z piciem zrodlanej wody, czasem sie ma pragnienie, a czasem nie. Ja mysle, ze tak naprawde dobrze to umiem tylko gardzic, duzo mnie kosztowalo, zanim sie tego nauczylam, ale teraz gardze jak sam Pan Bog, moge na to przysiac. Najwazniejsze, zeby czlowiek wiedzial, ze moze go rozbolec glowa, chociaz wcale nie musi. Ja pochodze z tej ziemi i nikt mnie z niej nie wykurzy; jak umre, obroce sie w ziemie, ktora karmi krzaki janowca, stane sie zlotym kwiatem janowca, ale poki co, to sam pan widzi! Adega milknie i napelnia dwa kieliszki, jeden dla siebie, drugi dla mnie. -Zdrowko. Za domem panienki Ramony ogrod dochodzi az do rzeki, ktora ma swoje trzciny i paprocie, swoj prom, swoje brzany i swoich samobojcow; trzech samobojcow w ciagu jedenastu lat to nie tak znowu duzo. Ta ziemia nie rodzi zbyt wielu samobojcow: ot, jakis bezdomny starzec, jakas dziewczyna zawiedziona w milosci, jakas mezatka, ktora zzera nuda i wyrzuty sumienia, nikt nie wie, czy matka panienki Ramony utopila sie umyslnie, czy niechcacy. -My oboje jestesmy krewnymi Raimunda z Casandulfow, ty ze strony matki, a ja ze strony ojca. Jestesmy powinowatymi, a jakby tak dobrze poszperac, okazaloby sie, ze tez laczy nas pokrewienstwo. Tutaj wszyscy w mniejszym lub wiekszym stopniu sa ze soba spokrewnieni, z wyjatkiem Carrouposow, ktorych przywialo nie wiadomo skad i teraz mnoza sie jak grzyby po deszczu. Panienka Ramona ma jakies trzydziesci lat, moze ciut wiecej, i w sposobie bycia jest wyniosla, troche kaprysna i pewna siebie, a takze odrobine skryta, niesmiala i tajemnicza. Panienka Ramona ma oczy wielkie i czarne jak agaty z Composteli i sniada cere, prawdopodobnie ma troche krwi meksykanskiej, jakas babka czy prababka Casandulfow pochodzila z Meksyku. Panienka Ramona miala trzech narzeczonych, ale zostala stara panna przez poczucie godnosci. Panienka Ramona pisze wiersze, gra sonaty na pianinie i ma w domu w spadku po ojcu dwoch zramolalych sluzacych i dwie wiedzmy-sluzace. Jej ojciec, Bregimo Faraminas Jocin, byl spirytysta, gral amatorsko na banjo i umarl jako komendant intendentury. Sluzba panienki Ramony to cztery truchla, jak to mowia, cztery nieszczescia, ale przeciez nie wyrzuci ich z domu, boby zgineli z glodu i nedzy. -Nie, siedzcie tu, dopoki kolejno was nie pogrzebie, prawdopodobnie juz dlugo nie pociagniecie. -Dziekujemy, panienko, niech Bog wynagrodzi panience za dobre serce. Panienka Ramona odziedziczyla rowniez po ojcu czarnego packarda, potezny woz, i biala isotte-fraschini, bardzo eleganckie auto, nigdy ich nie wyprowadza z garazu, panienka Ramona umie prowadzic samochod, jest jedyna kobieta w okolicy, ktora ma prawo jazdy, ale nigdy tego nie robi. -Za duzo pala, a niech tam zardzewieja. W salonie panienki Ramony wisza dwa portrety pedzla don Fernanda Alvareza de Sotomayor: jej portret w stroju regionalnym i portret jej matki w hiszpanskiej mantylce. -Prawda, ze jest duze podobienstwo? -Nie wiem, nigdy nie poznalem twojej matki. -Ach, nie ma znaczenia, wszystkie obrazy sa do siebie podobne. Raimundo z Casandulfow jest synem Salvadory, mlodszej siostry mojej matki, ma wyksztalcenie i swietna prezencje. Kiedy Raimundo odwiedza nasza kuzynke panienke Ramone, zawsze jej zanosi w prezencie biala kamelie. -Prosze Moncha, zebys wiedziala, ze cie kocham i ze zawsze o tobie pamietam. -Bardzo ci dziekuje, Raimundino, nie trzeba bylo robic sobie klopotu.; Panienka Ramona ma psa szpica, kota angore, niezwykla stukolorowa are, zielona papuzke, malpe uistiti, zolwia i dwa labedzie, labedzie plywaja po stawku w ogrodzie, czasami podchodza do rzeki, ale zawsze wracaja. Panienka Ramona jest wielka milosniczka zwierzat, nie lubi tylko tych, z ktorych jest pozytek: krow, swin i kur; wyjatkiem sa konie, panienka Ramona ma kasztanka, bedzie mu ze dwadziescia lat. -Konie sa jak ludzie, piekne i prozne, niektore sa zdolne do wyzszych uczuc. Z wyjatkiem papuzki, wszystkie zwierzeta panienki Ramony maja swoje imiona: pies nazywa sie Wilde i spi razem z nia; kot King; ara Furia; malpa Jeremiasz; zolw Ksantypa; kon Caruso, a labedzie Romulus i Remus. Kot jest wykastrowany, bo pewnej nocy poczul wole boza, wyszedl z domu i wrocil dopiero nastepnego dnia, brudny, markotny i poraniony. Panienka Ramona wydala kategoryczne polecenie: -Biedne stworzenie! To sie nie moze powtorzyc, niech go wykastruja. I oczywiscie zostal wykastrowany i juz nigdy wiecej nie uciekl, bo i po co? Ara jest niebiesko-bialo-czerwona, jak flaga francuska, a niektore piorka ma zielone i zolte. Ara mieszka na stojacym wieszaku, przywiazana wystarczajaco dlugim lancuchem; ara bez zbytniego entuzjazmu wspina sie na podstawe wieszaka, chodzi po niej w gore i w dol i wzlatuje w powietrze, zawsze godna i zniechecona, z wyrazem znudzenia pelnego rezygnacji. Malpa masturbuje sie i kaszle, zolw spedza zycie na drzemce, a labedzie obnosza z elegancja swoja odraze. W domu panienki Raniony jedynym zwierzeciem nie naznaczonym pietnem melancholii jest kon. -Nie smiej sie ze mnie, Raimundino. To nie najgorsze, ze jestem sama, cale zycie bylam sama i juz dawno sie do tego przyzwyczailam... najgorsze, ze calymi dniami chodze jak nieprzytomna i mysle o niebieskich migdalach, tak jakbym tracila rozum. Kazdego dnia, ktory mija, wszyscy jestesmy odrobine dalej od nas samych i odrobine bardziej soba znudzeni. Sadzisz, ze powinnam przeniesc sie do Madrytu? Ulewa spada na grzesznikow, a ziemia przejmuje miekki i spokojny kolor nieba, ktorego nie zakloca lot ptaka, na to jeszcze trzeba troche poczekac. Jako ze nie umiem grac na skrzypcach ani na organkach i nie moge znalezc klucza do szafki, gdzie trzymam kolekcje znaczkow, spedzam wieczory w lozku z Benicja czytajac wiersze Juana Larrei i sluchajac tang. Benicja byla ktoregos dnia w Orense i przywiozla mi w prezencie ekspres do kawy, bardzo praktyczny, na dwie filizanki, jedna dla mnie, druga dla niej. -Chcesz jeszcze kawy? -Poprosze. Benicja grzeszy w sposob zdrowy i radosny i ma sutki wielkie i ciemne, a takze twarde i slodkie. Benicja ma niebieskie oczy, a w lozku jest bezwstydna i wymagajaca. Kocha sie z wielkim znawstwem i despotyzmem. Benicja nie umie czytac ani pisac, ale smieje sie zawsze z duza pewnoscia siebie. -Chcesz zatanczyc tango? -Nie, zimno mi, chodz tutaj. Benicja jest zawsze ciepla, chocby bylo nie wiem jak zimno, Benicja to maszynka wytwarzajaca cieplo i zadowolenie, ciesze sie, ze nie umiem grac ani na skrzypcach, ani na organkach. -Pocaluj mnie. -Dobrze. -Nalej mi kieliszek wodki. -Dobrze. -Usmaz mi kielbase. -Dobrze. Benicja jest jak posluszna maciora, nigdy nie mowi nie. -Zostan dzis ze mna na noc. -Nie moge, dzis przychodzi do mnie Szczurek Gamuzo, ksiadz z San Adrian, to znaczy teraz juz z Santa Maria de Carballeda, zawsze przychodzi w pierwszy wtorek miesiaca. -Cos takiego! Maur zabil Lazaro Codesala w cieniu figowca, strzelil do niego zdradziecko z mauretanskiej strzelby, kiedy ten byl jak najdalszy od mysli, ze za chwile umrze. Lazaro Codesal, kiedy smierc weszla do niego przez ucho, mial w glowie obraz Adegi, nagiej, z rozchylonymi nogami, wygrzewajacej sie na slonku na wysokiej skarpie; wszyscy kiedys bylismy mlodzi. U Gadajacego Zrodla, gdzie obmywaja swoje wrzody tredowaci, jeszcze po dzis dzien rosnie drzewo figowe, z ktorego galezi wystrugano lance, by Figueroasowie mogli odbic z mauretanskiej- niewoli siedem dziewic z wiezy w Peito Burdelo. Dzis juz nikt nie pamieta tej historii. Marraca, zona drwala z Pradera de Francelos - mowi o niej pewien przyjaciel Adegi w jednej ze swoich ksiazek - miala dwanascie corek; zadna z nich w wieku dziesieciu lat nie byla juz dziewica i wszystkie zarabialy na zycie jako dupodajki. Jedna z tych corek, Carlotte, poznala Elvira, ta z kawiarni doni Rosy, w Orense, w domu publicznym u Lysej. Czystej wody z Gadajacego Zrodla pic nie mozna, nie pija jej nawet ptaki, bo obmywa ona kosci umarlych, pluca umarlych, nedze umarlych i niesie ze soba duzo bolu. Slepy Gaudencjo jest czlowiekiem nadzwyczaj zgodnym i gra na akordeonie nigdy go nie meczy. -Gaudencjo, a teraz pasodoble. -Wedle zyczenia. Slepy Gaudencjo mieszka tam, gdzie pracuje, u Szlai, na sienniku rozlozonym w bielizniarce pod schodami, w ten sposob oszczedza na mieszkaniu; klitka Gaudencja jest ciepla i przytulna. Nie ma swiatla, to prawda, ale tez i nie jest mu ono potrzebne slepcom nie robi roznicy, czy jest swiatlo, czy go nie ma. -A nie wyczuja jakos? -Nie wiem, mysle, ze nie. Rano, gdzies tak o piatej albo o piatej trzydziesci, kiedy konczy sie granie, Gaudencjo idzie na msze do kosciola Matki Boskiej Laskawej na ulicy Amargura, a potem spi az do poludnia. Kiedy umarl, kurwy kupily mu wieniec i daly na pare mszy; na pogrzebie nie byly, bo policja im zabronila. -Panski dziadek wyjechal na pare lat do Brazylii, po tym jak zabil Xana Amieirosa i pogonil Fuco, to fakt, ale Manechy dal piecdziesiat tysiecy reali brzeczaca moneta - a wtedy to byla prawdziwa fortuna - drugie tyle w akcjach kolei Madryt-Saragossa-Alicante i list polecajacy do pana Modesta Fernandez y Gonzalez, autora dziela pt. Hacjenda naszych dziadow, ktory pod nazwiskiem Camilo de Cela pisal artykuly do czasopism "Oswiecenie Hiszpanii i Ameryki" oraz "Korespondencje z Hiszpanii". Manecha wyjechala do Madrytu i otworzyla gospode "Orensanka" na ulicy San Marcos, a jako ze byla zaradna i czysta i nie bala sie pracy, mogla zaoszczedzic i rozwinac interes, az w koncu wyszla za urzednika magistratu, don Leona Roca Ibanez, ktoremu dala osiem corek (wszystkie dobrze powychodzily za maz) i dwoch synow, jeden zostal pomocnikiem architekta, a drugi prokuratorem. Jeden z wnukow don Leona i Manechy, syn z drugiego malzenstwa ich czwartej corki Marujity, dotarl do stanowiska wiceministra w rzadzie republikanskim i zmarl w Barquisimeto w Wenezueli w 1949 r. Byl deputowanym Lewicy Republikanskiej i nazywal sie za zycia don Claro Comesana Roca, nazwisko Amieiros szlo dopiero na czwartym miejscu. Manecha zawsze byla ladna i postawna i jej dzieci i wnuki tez mialy dobra prezencje, choc moze juz nie taka. Jedna z corek wiceministra, czyli prawnuczka Manechy, Haydee Comesana Bethencourt, zostala miss Barquisimeto gdzies tak w latach piecdziesiatych. Sa niedojdy, co maja szczescie, i niedojdy, co maja pecha, tak bylo od poczatku swiata i bedzie zawsze. Roquino Borren, niedojda pechowy, przez piec lat byl trzymany w skrzynce, widac po to, zeby nikomu nie przeszkadzal; kiedy go wyciagneli, przypominal bladego, owlosionego pajaka. -A co mu tam za roznica. Nie widzicie, ze to niedojda? -Kobieto, czy ja wiem... chyba wolalby rozprostowac grzbiet i zaczerpnac troche powietrza. -Mozliwe, nie mowie, ze nie! Matka Roquino Borrena uwaza, ze niedojdy nie cierpia i nie czuja. -Przecie to niedojdy!... Kiedys mozna jeszcze bylo pokazywac takich na odpustach, ale teraz ludzie sa glodni i nawet nie chca ich ogladac, teraz maja inne rozrywki, szepcza cos cicho, uzalaja sie tez po cichu, bo i po co tu podnosic glos. W winnicy koscielnego porozwieszana zwierzyna wyglada jak bezksztaltna girlanda, psuje sie na deszczu i smierdzi padlina. Catuxa Bainte, wariatka z Martina, kiedy nikt jej nie widzi, podchodzi do winnicy koscielnego i pokazuje piersi zdechlej zwierzynie. -Wez to, wez, i tak przeklenstwo wszystko wyzre. Swiety Tadeuszu Judo, wielki apostole, spraw, aby moje cierpienia zamienily sie w radosc. Wez to, wez, i tak wszystko zmyje deszcz. Swiety Tadeuszu Judo, ktory jestes w niebie, spraw, aby moje cierpienia znalazly pocieche. Wez to, wez, i tak wszystko porwie wiatr. Koscielny zazwyczaj przepedza wariatke z Martina kamieniami. -Precz mi stad, zasrana wariatko. Idz, pokazuj swoje cycki diablu i zostaw w spokoju porzadnych ludzi! Wariatka zaslania piersi i smieje sie na caly glos. Potem odchodzi droga w dol otulona w deszczowe opary, wciaz sie smieje i oglada za siebie co trzy albo cztery kroki. Catuxa Bainte jest nieszkodliwa wariatka, nie jakas tam zlosliwa durnowata imbecylka, zyje z czystego przypadku, a takze sila inercji, umrzec z glodu jest bardzo trudno; czasem kaszle i troche pluje krwia, ale kazdego roku z nadejsciem sw. Jana, kiedy niebo powoli zaczyna sie wypogadzac, przychodzi do siebie. Catuxa Bainte musi miec ze dwadziescia albo dwadziescia dwa lata i najbardziej lubi kapac sie golutenka w sadzawce przy mlynie Lucja Mouro. Ksiadz z San Miguel de Bucinos przez cale zycie chodzi otoczony chmara much, co najmniej z tysiac much lata wokol niego bez przerwy i dotrzymuje mu towarzystwa, widac ma slodkie cialo i komorki stworzone z bardzo pozywnej materii. Kiedy ksiadz z San Miguel de Bucinos chcial pewnego dnia zrobic sobie w Orense zdjecie, trzeba go bylo trzymac w ciemnosci najmniej pol godziny, zeby muchy sie oswoily i usnely. -A czemu go nie zlali muchozolem? -Bo ja wiem, moze nie bylo w zwyczaju. Ksiadz z San Miguel de Bucinos ma stara jednoreka gospodynie, ktora smierdzi naftalina i upija sie niemal codziennie likierem kawowym. -Dolores. -Slucham, don Merexildo. -Ten chleb jest czerstwy. Sama go zjedz. -Dobrze, prosze ksiedza. Tej gospodyni, juz wiele lat temu, wyskoczyl na ramieniu czyrak, niewykluczone, ze byl to wrzod zlosliwy, i lekarz chcac uniknac powiklan wyslal ja do szpitala, zeby jej ucieto reke, i oczywiscie ucieto. -Z jedna reka kobieta moze sobie radzic jak ta lala, ludzie lubia narzekac, widac nie chce im sie pracowac. Ksiadz z San Miguel de Bucinos jest potezny jak byk i czka jak lew. -My mezczyzni, ktorzy mamy wszystko na swoim miejscu, nie musimy bawic sie w pozory, frazesy i czcza gadanine, to przystoi bardziej komediantom i pedalom. -Tak, prosze ksiedza, im bardziej przystoi. Ksiadz z San Miguel de Bucinos lubi jesc i pic bez umiaru. -Ale zachowuje wstrzemiezliwosc w czasie Wielkiego Postu, jak nakazuje Kosciol Swiety, dlaczego o tym sie nie mowi? -Wlasnie tak sie zastanawiam, dlaczego o tym sie nie mowi? Ksiadz z San Miguel de Bucinos lubi tez inne rzeczy, ktore przemilczymy, cialo ludzkie jest slabe i kto sam jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. -Tylko ze u nas jest duzo takich, co to gadaja i nie maja za grosz wstydu. -Tak, prosze ksiedza, gadaja i Boga sie nie boja, i plota glupstwa, i daja falszywe swiadectwo. Jak mowia, don Merexildo Agrexan, ksiadz z San Miguel de Bucinos, bedzie mial z pietnascioro nieslubnych dzieci. -A czy to jego wina, ze baby go nie zostawia w spokoju? Za ksiedzem z San Miguelde Bucinos kobiety lataja jak grzejace sie suki, jedna drugiej przekazuje jego wymiary i nie daja mu wytchnienia ani w dzien, ani w nocy. -Za pozwoleniem, don Merexildo, dlaczego ksiadz to znosi? -A dlaczego nie mialbym znosic? Przeciez one, biedaczyny, szukaja tylko pociechy! Pietro w domu Policarpa od Melasy, w Cela do Camparron, zawalilo sie wtedy, kiedy zmarl jego ojciec; przyszlo tyle ludzi, ze sie zarwalo, Boze, cud, zesmy z tego wyszli. Ofiar nie bylo, ale ile kosci sie nalamalo, ile glow natluklo, a niejeden wyszedl z tego z uszczerbkiem na duchu i na animuszu. Widac belki nie wytrzymaly, bo podloga przelamala sie na pol i wszyscy znalezlismy sie w stajni, utytlani w podsciolce. Nieboszczyka trzeba bylo na nowo ukladac, bo biedak, pewnie przez to fruwanie w powietrzu, niczego nie mial na swoim miejscu. -Nie wynos go na dwor, bo zmoknie, nie widzisz, ze moknie? Oprzyj go o sciane. W tym calym zamieszaniu Policarpowi uciekly trzy oswojone lasice, ktore byly posluszne jak sierotki z ochronki i tanczyly w rytm tamburyna. -Coz to byly za lasice, drugich, takich juz nigdy nie znajde. Ojciec Policarpa umarl w wieku dziewiecdziesieciu lat z przepicia, stary mial pociag do wina i chyba mu zbytnio nie szkodzilo, jak tyle przezyl; teraz mlodzi nie sa tak wytrzymali, ale kiedys, kiedy trzeba bylo rzeczywiscie pracowac, mezczyzni odzywiali sie winem i papierosami i do tego potrafili zmierzyc sie z dzikiem i przeorac go nozem z gory na dol. -To byly czasy! -Naprawde pan uwaza, ze byly lepsze? Ojciec Policarpa przeputal majatek na to, zeby zyc wedlug wlasnego widzimisie. Ojciec Policarpa nazywal sie za zycia don Benigno Portomourisco i przyszedl na swiat w zamoznej rodzinie; ze potem zostal bez grosza, to inna sprawa. Don Benigno cierpial na obsesje i wszedzie widzial zdrade. Don Benigno zawsze uwazal, ze kobieta jest najwieksza i najmniej lojalna kurwa ze wszystkich samic, nie wylaczajac zmii. Don Benigno ozenil sie z Dorotea Exposito, zwana Melasa, sluzaca w domu jego matki, dziewczyna piekna, slabowita i nieco tajemnicza, z ktora mial tylko jednego syna - ostatniego, Policarpa; wszystkie pozostale dzieci, a bylo ich az jedenascioro, byly nie donoszone, to znaczy poronione. Dorotea byla kobieta wielkiej urody i don Benigno, w swej podejrzliwosci, wszedzie weszyl ruje i porubstwo. -Mam za swoje, bo jestem tepak i naiwniak. Kto mi kazal wyciagac pindy z przytulku dla podrzutkow? Ona jest taka sama dziwka jak jej matka, o ktorej nigdy nie bylo zadnej wiadomosci! Sa sprawy, ktorych lepiej nie znac, bo bardzo rania nasze uczucia. Don Benigno byl bardziej zazdrosny niz Japonczycy, i to wylacznie na podstawie podejrzen, gdyz nigdy nie mogl stwierdzic tego, co sobie wyobrazal, Dorotea miala z nim ciezki los, przez dwanascie lat zyla zamknieta w pokoju o chlebie i wodzie, od urodzenia Policarpa az do chwili, kiedy nie mogla juz dluzej znosic poniewierki i popelnila samobojstwo przecinajac sobie zyly kawalkiem szkla, okropnosc! Jak to wszystko potem wygladalo! Do pilnowania i szpiegowania Dorotei zatrudniony byl piegowaty jakala, byly seminarzysta, Luisino Bocelo, Kaczor, ktorego don Benigno, w chwili przyjmowania do sluzby i objasniania obowiazkow, wykastrowal sierpem, aby ustrzec go przed zlymi myslami i brakiem lojalnosci. Z poczatku chlopak troche sie wsciekl, ale pozniej, kiedy zobaczyl, ze juz nic sie nie da zrobic, pomyslal, ze to nie taka znow wielka rzecz, i z czasem pogodzil sie z losem. -To i lepiej; kto usuwa okazje, usuwa niebezpieczenstwo, a poza wszystkim w tym domu nie brakuje cieplej strawy. Don Benigno nie chcial, zeby jego zone pochowano w swieconej ziemi, i Ceferino Szczurek, ksiadz z Santa Maria de Carballeda, musial interweniowac, zeby uniknac skandalu. W Tunisie jest wlasnie chowana z wielka pompa ksiezniczka Lella Jenaina, zona beja Achmeda Paszy. -Dobra, mnie tam wszystko jedno. Ceferino Szczurek, to znaczy Szczurek Gamuzo, w kazdy pierwszy i trzeci wtorek miesiaca odwiedzal Benicje, przychodzil w nocy i wychodzil przed switem, zeby zachowac formy, nikogo nie powinno obchodzic zycie blizniego, a jesli jest on ksiedzem, tym bardziej; ksieza to tez mezczyzni i nie ma w tym nic zlego, ze mezczyzna potrzebuje kobiety. Benicja jest goraca w lozku, lubi harcowac. -Och, don Ceferino, z ksiedzem to prawdziwa przyjemnosc! Mocniej, mocniej, niech ksiadz przysrubuje, bo juz mnie nachodzi! Och, och! Benicja zawsze zachowuje nalezyty szacunek dla don Ceferina i nigdy nie mowi mu po imieniu. -Prosze tu podejsc, umyje ksiedzu przyrodzenie. Ksiadz tyle wie, don Ceferino! I z kazdym dniem jest ksiadz mlodszy! -Ach, gdzie tam, corko... Don Ceferino, kiedy skladaja mu dziesiecine i pierwszyzne, nie, no fakt, teraz juz nie ma dziesieciny i pierwszyzny, no wiec kiedy parafia cos mu podaruje, pare kurczakow, kilka jajek, troche kielbasy, koszyk jablek, albo kiedy on sam zlowi pare ryb, zawsze czesc zanosi Benicji. -Wszyscy musimy jesc, a skapstwo jest karane przez Pana Boga naszego, to rzeczywiscie jest wielki grzech smiertelny. Zreszta to, co w Hiszpanii, nalezy do Hiszpanow. Benicja ma wrodzone poczucie wdziecznosci. -Chce ksiadz, to wyciagne jedna piers przez dekolt? -Nie, pozniej. Moncho Requeixo, to znaczy Moncho Truten, towarzysz broni Lazaro Codesala w walkach o Melille, mowi zawsze z wielka pewnoscia siebie. -Kiedys w rodzinach bylo wiecej szacunku i powazania, i schludnosci. Moja kuzynka Georgina, ktora pan zna, i to dobrze, otrula swojego pierwszego meza wywarem z kwiatu swietego Jakuba, czyli z jaskra jadowitego, i trzymala pod pantoflem drugiego, dajac mu kazdej soboty olivilli na przeczyszczenie, uwaga, nie mylic z oliwkami, to zupelnie co innego. Prosze mi podac kule, wisi na wieszaku, chce wziac szczypte tabaki. Dziekuje. Moja kuzynka Adela, siostra Georginy, zuje bez przerwy ziola lecznicze i ziarenka alharmy, ktora tutaj nie rosnie, ja przywiozlem jej pare lat temu puszke nasion i teraz ona uprawia ja w doniczkach, liscie z drzewa ombiel przypominaja puste torebki, scislej mowiac puste torebki mosznowe, wygladaja niesamowicie. Matka moich kuzynek, czyli siostra mojej matki, ciotka Micaela, brandzlowala mnie kazdego wieczoru w kacie paleniska, kiedy dziadek snul opowiesci o klesce pod Cavite. Kiedys w rodzinie bylo wiecej jednosci i wzajemnej zyczliwosci. Moncho Truten, na archipelagu Caticas, gdzie znajdowala sie ta zatopiona wyspa New Titanic, odkryl ptaka w ksztalcie rozyczki jerychonskiej, ktory zamiast pior mial skore, zielona polyskliwa skore. Tubylcy nazywali go wedzonym aniolkiem, dlaczego - nigdy sie nie dowiedzial, i uzywali do przesylania liscikow kochankom, z zonami to nie wychodzilo, z narzeczonymi tez, tylko z kochankami. Moncho Truten wiozl parke tych ptakow do kraju, ale mu zdechly po drodze, nie wytrzymaly zeglugi przez Morze Czerwone. Wariatki sa lepsze do rozpusty niz wariaci, bo sie nie rozpraszaja. Catuxa Bainte jest wariatka, to wiadomo, inaczej nie nazywano by jej wariatka z Martina, ale jak poczuje wajche tam gdzie trzeba, to rusza sie z duza wprawa. -A pan skad o tym wie? -A panu co do tego? Pada bez zadnego milosierdzia, a moze wlasnie z wielkim milosierdziem, na swiat, ktory rozciaga sie od tej zatartej linii gor az dotad, co sie dzieje tam dalej, nie wiadomo, a zreszta nikogo to nie obchodzi. Mzy na ziemie, ktora wydaje odglos taki, jaki wydaje rozwijajace sie cialo albo rozwijajacy sie kwiat, a w powietrzu unosi sie pokutujaca dusza proszac o schronienie w jakimkolwiek sercu. Kladziesz sie do lozka z kobieta, ktora urodzi ci syna, a moze corke, i kiedy ta corka za pietnascie lat ucieknie ci z jakims wloczega z Leon, bedzie w dalszym ciagu padalo na gory jak gdyby nigdy nic. Jestesmy w polowie wszystkiego, poczatek jest polowa wszystkiego i nikt nie wie, ile jeszcze brakuje do konca. Dwa psy wlasnie skonczyly sie kochac w deszczu i teraz patrza jeden na wschod, drugi na zachod, czekajac, az ucichnie im krew w zylach. -Spojrz, gdybys ty mial takiego draga jak Wilde. -Nie badz bezwstydna, Moncha. Panienka Ramona po przezytych emocjach bierze sobie na deser kawalek czekolady. -Bog ci zaplac, Raimundino, dales mi wiele szczescia. Panienka Ramona duma przez chwile, a potem smieje sie. -Wiesz, a jakby tak twoj taran mial cztery biegi, jak auto? -Nie badz bezwstydna, Moncha. Panienka Ramona z rozpuszczonymi wlosami, z golym, nieco obwislym biustem, patrzy na swego kuzyna, ktory siedzi na bujanym fotelu i szykuje sobie skreta. -Alez gluptasie! Nagie kobiety moga mowic, co im tylko przyjdzie do glowy; to, co sie mowi w lozku, nie ma znaczenia. Przestane gadac, jak tylko sie ubiore! Marcos Albite Muradas nie ma obydwu nog i zyje w skrzynce na czterech kolkach, jest ona pomalowana na pomaranczowy kolor, a na froncie ma zielona piecioramienna gwiazdke i jego inicjaly, M. A. M., wybite zlotymi pinezkami. Marcos Albite zostal pogryziony w nogi przez wscieklego lisa, od tego dostal paralizu, potem nogi mu zaczely gnic, a w koncu trzeba je bylo obciac ze szczetem, taka byla kolejnosc. Marcos Albite sprawia wrazenie, ze ma wszystkiego dosc, nuda wykonczy kazdego, nieszczescie rowniez. Marcos Albite ma glos matowy i monotonnie spiewny, zdaje sie, ze wychodzi on ze strzaskanego tamburyna. -Wie pan, przez dziewiec lat bylem szalony, na dziewiec lat stracilem pamiec, rozum i wole, a takze wolnosc. W ciagu tych dziewieciu lat umarla mi matka, zona i syn, tak jedno za drugim; nogi obcieli mi pozniej. Matka powiesila sie na poddaszu, zone przejechal woz dostawczy, syn umarl na krup, moze jakby mial wiecej szczescia i troche pieniedzy, to moglby sie uratowac... a ja o niczym nie wiedzialem, bo wariatow nie ma potrzeby informowac, juz to, ze sa wariatami, wystarczy az nadto. Oska wozu ciagnietego przez woly to dudy Pana Boga, skrzypi po drogach i odstrasza strzygi i dusze czysccowe, oska wozu ciagnietego przez woly jest tez sercem swiata i samotnosci. Z fabryki w La Coruna przywiozlem Marcosowi Albite szesc cygar. -Sa aromatyczne, zobaczysz, i swietnie sie pala. -Dziekuje bardzo, to najlepszy prezent, jaki w zyciu dostalem. Marcos Albite rzezbi w drzewie z duza smykalka, jego Matki Boskie i figurki swietych sa bardzo udane. -Moge panu wystrugac swietego Kamila na pamiatke. -Dobrze. -Zaraz, a czy on nosil brode? -Prawde mowiac, nie wiem. W czasie Wielkiego Postu zawsze maleje nieco klientela u Szlai. Gaudencjo przez poszanowanie dla Wielkiego Postu nie gra wtedy na akordeonie. -Szacunek nic nie kosztuje, a zreszta zawsze mowie, ze nie ma potrzeby obrazac Boga. W Orense w czasie Wielkiego Postu zazwyczaj jest bardzo zimno, czasami nawet pada snieg, a od Mino idzie wilgoc lepka jak wazelina. Gaudencjo lubi sluchac glosu Anunciacion Sabadelle, jest taki melodyjny, lubi tez dotykac jej sprezystych piersi i jedrnych posladkow. Co za wspanialosci! -Dzisiaj, jak nikt nie przyjdzie na noc, czekaj na mnie, bede na pewno. Anunciacion Sabadelle urodzila sie w Lalin, uciekla z domu, zeby poznac swiat, ale nie zawedrowala daleko; teraz boi sie wrocic, bo moglaby dostac po twarzy od ojca. Anunciacion jest czysta i bardzo czula. Kiedy wstaje od kuchni, szefowa ja pyta: -Gdzie idziesz? -Pojde do Gaudencja, obciagne mu druta, bo szkoda mi biedaka; dzis jest kompletnie zdechly i znudzony. -Dobrze, idz; zawolam, jak ktos cie bedzie szukal. Gaudencjo podmywa sie porzadnie i czeka na nia siedzac na wyrku i cmiac peta w blasku swieczki, ktorej nie widzi. Pozniej, kiedy konczy swoje harce, lubiezne i prawie familijne, zawsze jej dziekuje. -Bardzo ci dziekuje, Anuncia, niech ci Pan Bog zaplaci. O wpol do szostej rano Gaudencjo idzie na msze do Matki Boskiej Laskawej, jego litosciwa kochanka woli mu nie towarzyszyc. -Nie, idz sam, mnie jest zimno. Jak wrocisz, bede tutaj, idz ostroznie i nie zwlekaj za dlugo. Mozliwe, ze Anunciacion czuje cos do Gaudencja, codziennie slyszy sie o jeszcze dziwniejszych przypadkach. Wiele lat temu, jeszcze za czasow Republiki i na troche przedtem jak Chojrak rozbroil tych dwoch policjantow, pojechalismy - ja, trzech najstarszych Gamuzow i paru innych kumpli - w lasy Xures lapac dzikie konie, to za Limia, na samej granicy z Portugalia, pojechalismy troche sie przewietrzyc i rozprostowac nogi, a takze pomoc kuzynom Mandsom, ktorzy zyli po czesci z Bozej laski, a po czesci z nielegalnego handlu z Portugalczyka-mi, i mieszkali w Brinidelo, w parafii San Pelayo de Arauxo w Lovios, to znaczy w Fondevilli. -My ani nie strzyzemy, ani nie znakujemy tak jak ci z Sabucedo w prowincji Pontevedra, ale tez mozna na nas polegac. W tej eskapadzie mial stracic trzy palce u reki Policarpo Portomourisco Exposito, ten od Melasy; w jednej pechowej chwili moze wszystko wziac w leb, ale tez swiat sie przez to nie zawali. Moncho Truten mial juz wtedy drewniana noge, urzadzenie, ktore zrobione z dobrego materialu i porzadnie dopasowane nawet nie rzuca sie w oczy. Tanis Gamuzo, Kaduk, zawsze byl silny, bardzo silny. Tanis mogl powalic konia jednym uderzeniem piesci w czolo albo w kark, mowia, ze przerywal mu obieg krwi. Jego brat Roaue, Kleryk z Comesani, wygrywal zaklady pokazujac to, co pan wie, za wylozenie na stol lecialo mu czterdziesci dziesiatakow, i to nawet bez trzepania, jesli przesadzam, stawiam wszystkim kolacje. Bregimo Faraminas byl juz wtedy kadetem intendentury i przyslugiwal mu tytul don: don Bregimo Faraminas Jocin, wirtuoz w grze na banjo, wygladal na jankeskiego Murzyna, pociag do duchow przyszedl mu pozniej. Wtedy jeszcze ani slepy Gaudencjo nie byl slepy, tylko chodzil do seminarium, ani Marcosowi Albite nie obcieto nog, ani nawet nie zamknieto go w domu wariatow, a Cidran Segade, piekny mlodzian, po ktorym potem Adega zostala wdowa, nie byl jeszcze nieboszczykiem, tylko swiezo upieczonym malzonkiem calym i zdrowym. -Brakuje kogos? -A kogo mialoby brakowac? Baldomero Gamuzo, Chojrak, przewodniczyl zebraniom bez koszuli, zeby bylo widac jego pozycje i tatuaz: kobieta oznacza fortune, a zmija symbolizuje wole, to jasne, zmija owija sie wokol kobiety, to znaczy wola podporzadkowuje sobie fortune i czlowiek wygrywa w zyciu. -Jestesmy w komplecie? -A kto jeszcze mialby byc? Szewcy nie jezdza na koniu. Fabianowi Mingueli, Puszczykowi, nie pozwolilismy pojechac na sped dzikich koni; wszyscy Carrouposowie maja wykwit swinskiej skory na czole, to jest dobre do zapalania zapalek, tak, ale nie do tego, zeby isc w las za konmi czy paradowac z nami wszystkimi jak gdyby nigdy nic. Zreszta Carrouposowie nie sa stad, i tak dobrze, ze nie przepedzamy ich kijami. A ze sieja zamet, no to niech sieja, co chca, swiat caly czas sie kreci i ostatnie slowo jeszcze nie zostalo powiedziane. Trzecia cecha skurwysyna to blada twarz. Taka jak u trupa? Aha, albo jak u Fabiana Mingueli. -Do Xures mamy trzy dni drogi dobrze nam wszystkim znanej, trzy dni nie wykoncza zadnego mezczyzny. Na dnie jeziora Antela spi pogrzebane pod woda miasto Antiochia, placac na wieki wiekow za swoje haniebne grzechy. Wlasciciel stada nie ma prawa zaspokajac cielesnych chuci z pasterzem swych owiec, chocby go potem mial zadusic paskiem, bo prawo Boze tego zabrania; wilk tez nie moze parzyc sie z lania ani zadna kobieta stroic w kwiaty innej kobiety, nagiej, brzemiennej albo tredowatej. Zmarli z Antiochii prosza o przebaczenie bijac w dzwony w noc swietego Jana, ale nie dostaja go i nie dostana nigdy, bo sa skazani na wiecznosc. Kto przebedzie jezioro Antela, traci pamiec, nie wiem tylko, czy juz jak wyrusza, czy dopiero w drodze powrotnej, a kiedy krol Artur udawal sie na poszukiwanie swietego Graala, zolnierze zamienili mu sie w komary; jezioro Antela jest pelne komarow, a takze zab i wodnych zmij. -Ale nam to nie po drodze? -Nie, o to mozemy byc spokojni. Podroz do Brinidelo byla przyjemna i wygodna i przeszla bez wiekszych niespodzianek; w Mourillones, drugiego dnia marszu, Moncho Truten mial zatarg w jednej knajpie, nie byla to znowu zadna wielka bitwa, ale wkroczyl Tanis Kaduk i obylo sie bez nieodwracalnych skutkow. -Sa ludzie, ktorzy bawia sie tylko wtedy, jak komu krwi napsuja, takim najlepiej zrobi swieze powietrze. Sped dzikich koni w Xures jest skromny, ale za to mozna liczyc na spokoj i mile przyjecie. Na sped w Xures zjezdza sie tylko rodzina, bo i tez nie warto kogokolwiek zapraszac. W prowincji Orense jest najmniej dzikich koni w calej Galicii, jest ich jeszcze troche w gorach Quinxo i w lasach Faro de Avion, i w Suido, juz na granicy z Pontevedra. Kuzyni Mandsowie bardzo sie cieszyli i poczestowali nas wodka, doskonala i pewna, prze-destylowana z duza znajomoscia rzeczy. Konie z Xures maja wasy, wszystkie dzikie konie sa wasate i odznaczaja sie silna wola i silnym charakterem. W Xures spedem nazywa sie i sam sped, to znaczy spedzenie dzikich koni na polanke, jak tez ich sciganie, zagonienie do zagrody, powalenie na ziemie, strzyzenie i znakowanie klaczy; w innych stronach na to wszystko mowia strzyza, strzyza dzikich koni. Marvisowie z Brinidelo to Segundo, Evaristo y Camilo. Ich ojciec Roque, mlodszy brat Flakarza, ozenil sie z miejscowa dziewczyna, a potem sie z nia rozszedl; Roaue nie chce wrocic do Pinor i teraz zwiazal sie z jakas Portugalka w Esperelo, w parafii San Fiz de Galez, co tez nie jest daleko. Roque ma dobre stosunki z dziecmi, a zonie kazdego roku na swieta Roze przysyla dwa kurczaki, przynosi je Portugalka. Przewodnictwo spedu oddalismy w rece Chojraka. -Ty sie najlepiej nadajesz do przewodzenia, my pojdziemy za toba i bedziemy robic, co kazesz. -Dobra. Nastepnego ranka, jeszcze po ciemku, wszyscy koniarze ruszyli w las, tu mowia komarze, a gdzie indziej kobylarze, kazdy nazywa po swojemu, wszyscy czysci i wypoczeci; nasze konie tez byly najedzone, napojone i wypoczete w cieple stajni. Sekret polega na tym, zeby okrazac dzikie konie cicho i z wielka cierpliwoscia, zeby sie nie sploszyly i nie rozpierzchly; z poczatku trzeba je odszukac i mowic do nich powoli, i podsuwac jedzenie, i wabic je spokojem, no, koniku, spokojnie, dzikusku! nie tak szybko, obzartuchu! jeszcze przyjdzie czas, zeby gonic je z krzykiem i okladac kijami, ale to pozniej, kiedy nastanie dzien i konie znajda sie na lesnej drodze, ktora, jednego po drugim, wsypie je do zagrody. Dwunastu albo trzynastu konnych sciga w slabym jeszcze brzasku dnia sto, no, moze troche mniej niz sto dzikich koni slepych z przerazenia, to walka, ktora prowadzi sie z sercem w wyschnietym gardle. -Przetnij im droge! -Gon je w dol! -Uwazaj, odwraca sie! Policarpo nie zdazyl juz tego zauwazyc i przewodnik stada odwrocil sie i odgryzl mu palce u reki, zostawiajac tylko dwa. Policarpo obwiazal sobie mocno rane chustka, wsadzil to, co mu zostalo z reki, do kieszeni i przetrzymal bol; jedna nieszczesna chwila moze zaprzepascic wszystko, ale slonce idzie swoja droga jak gdyby nigdy nic. Policarpo zostal z tylu i wrocil do Brinidelo, gdzie matka Maryisow zrobila mu lek wedlug odwiecznego przepisu: liscie tredownika, swiezy krowieniec, mocz kobiety, pajeczyny, ziemia i cukier, wszystko dobrze wylizane przez psa. Kiedy konie sa juz w zagrodzie, najlepiej nie dac im wody przez dzien albo dwa i poczekac, az sie uspokoja. Potem oddziela sie brzemienne klacze, zabiera sie zrebieta od matek i wypuszcza na wolnosc konie slabe i z wadami, juz wilki sie nimi zajma (teraz to sieje wysyla do rzezni), a w koncu powala sie, strzyze i oznakowuje te, ktore sie nadaja. Potrzeba trzech lub czterech silnych, niebojazliwych mezczyzn, Chojrak, jego brat Tanis, Cidran i Ca-milo, najmlodszy z kuzynow Marvisow, i zadanie nie jest trudne do przeprowadzenia, wystarczy tylko uwazac. Don Bregimo Faraminas gral na banjo siedzac na ogrodzeniu z kamieni zielonych ze starosci, Gaudencjo przygladal sie na poly z przerazeniem, na poly z zazdroscia piruetom i paradom swoich towarzyszy, a Moncho Truten, na koniu miedzy konmi, okladal je swoja drewniana noga pierwszej jakosci. Kleryk z Comesani, Marcos Albite, Segundo i Evaristo Marvisowie i ja rozgladalismy sie dookola, pilnowalismy ognia, popijalismy wino z buklaka i czekalismy, az nadejdzie czas, zeby zaczac strzyzenie. -A Policarpo? -Pojechal do Brinidelo, podobno jest skaleczony. Strzyzenie robi sie, jak sie da, tu juz nikt sie nie stara, chodzi o to, zeby jak najszybciej skonczyc. Kazdy kon, jeden w drugiego, zostawia funt wlosia, no moze troche mniej; czysta i dluga grzywa, zebrana w peki, warta jest tyle co tusza cielaka. Kleryk z Comesani przyglada mi sie. -Ot, tacy jestesmy wszyscy Guxindowie, no, nie wszyscy w jednakowym stopniu, jedni mniej, drudzy wiecej; kazdy z nas ma szeroko rozstawione zeby, to nasza rodzinna cecha, ponad siedem stop wzrostu i co najmniej piec arrobow wagi. Jeszcze rasa sie trzyma! Ahoj! Marcos Albite ma zwyczaj zuc portugalski tyton. -Najgorsza to ta slina, wszystko psuje; ale zucie tytoniu jest zdrowsze niz palenie, pluca sie nie przepalaja. Zrebaki cechuje sie rozpalonym zelazem, jak kazde inne bydlo, znak Marvisow z Brinidelo to duze L od nazwiska matki, Rosy Loureses, a do kazdego ucha przypina sie metalowa marke. Sztuk slabych albo z wa-dami, to znaczy takich, co to wiadomo, ze je zabije wilk albo glod, albo zimno, a kazdego roku ginie ich ponad tysiac, nawet sie nie cechuje, bo po co? A dzikich kucykow, kasztanowych pony - czasem trafi sie jakis czarny albo siwy - ktore nie siegaja nawet dwoch lokci, nie mozna zamykac w niewoli, bo nim pol dnia minie, zaczynaja chorowac i zdychaja ze smutku. Cidran Segade spiewa niezlym glosem, kiedy jest zmeczony, widac wysilek fizyczny dobrze wplywa na przepone i na struny glosowe. Robin Lebozan skonczyl pisac, przeczytal wszystko na glos i wstal. -Mysle, ze zarobilem na kawe i koniak. Poza tym dzis wieczorem musze odwiedzic Rosicler, chce jej zaniesc czekoladki, zeby troche utyla. Rosicler jest pielegniarka, swietnie robi zastrzyki, panience Ramonie zawsze robi zastrzyki z zelaza, z watroby i z wapna, zeby nabrala sil. Panienka Ramona pije wino deschiens na anemie, oslabienie, wyczerpanie i bierze kapsulki fitikal, intensywny lek przeciw odwapnieniu. Mowia, ze Rosicler lubi nie tylko plec odmienna, zalatwia te sprawy z duza dyskrecja, w tym przypadku rozglos jest niepotrzebny. Czasami Rosicler i panienka Ramona, kiedy nikt ich nie widzi, tancza razem i pieszcza sie delikatnie i z wielka czuloscia; pies Wilde tez pozwala sie piescic i glaskac, jest bardzo czuly i posluszny. -Nie idz jeszcze, Rosicler, zostan troche dluzej. -Czy tej nocy nie przychodzi do ciebie twoj kuzyn Raimundo? -A co ci to przeszkadza? Raimundo moze i z toba, i ze mna. -Tak, to na pewno... zreszta juz nieraz nas obie przelecial. -Jak mozesz, Rosicler, nie badz dziwka. -Bede, kim mi sie zywnie spodoba, moja droga. A zreszta, nie lubie, jak mnie nazywasz dziwka, ot tak, na zimno. -Wybacz mi. Rosicler zjadla kolacje z panienka Ramona i zostala u niej do pozna.,, - Chcesz isc teraz, po nocy? -Tak, tak sie sklada, ze dzis przyprawie ci rogi z Robinem. " -Dziewczyno, nigdy sie nie opamietasz? -Nie. Ojca Rosicler wyprowadzono z domu w Orense w czasie wojny domowej, zabil go adwokat don Jesus Manzanedo, ktory zdobyl duza slawe mordujac ludzi, w rzeczy samej nikomu nie przyszloby do glowy nazwac corke Rosicler - Czerwien zorzy porannej; kto igra z ogniem, od ognia ginie; dziewczynkom trzeba dawac imiona Najswietszej Panienki albo swietych, a nie imiona laickie w watpliwym guscie, Rosicler, Aurora... nie, Aurora moze byc, ale Atmosfera, Wenus, co za pomysl! Ojciec Rosicler byl kasjerem w banku i biedak przyplacil zyciem swoja lekkomyslnosc. -Czy pani w to wierzy, dona Arsenia, ze sprawy wygladaly tak, jak pani opowiada? Lazaro Codesala zgubil pech i nadmiar zaufania, Maurom nie mozna wierzyc, bo sa falszywi w uczuciach i z charakteru, nikt nie wie, jak nazywal sie Maur, ktory zabil Lazaro Codesala, kiedy ten masturbowal sie pod figowcem majac w pamieci obraz golej Adegi, ale to nie ma znaczenia. Lazaro Codesal oddawal sie z wielkim upodobaniem strzelaniu z procy, bardzo dobrze celowal. -A tego golabka na drucie nie ustrzelisz? -Nie ustrzele? Lazaro Codesal celowal z procy i trzask! golabek lecial na ziemie sypiac piorka. -A tego czarnego kota nie trafisz? -Nie trafie? Lazaro Codesal celowal z procy i trzask! czarny kot z rozcieta glowa uciekal sypiac iskrami spod ogona. -A moze to byl diabel? -Nie sadze; teraz malo diablow sie tutaj spotyka. Linia gor zatarla sie, kiedy zabito Lazaro Codesala, od tego nieszczesnego dnia nikt jej juz wiecej nie zobaczyl, wedlug mnie przeniesiono ja daleka stad, moze nawet za przelecze Canda i Padornelo, po drodze z Sanabrii. Nie mierzyl swych sil ten maz, ktory zaczepil Lazaro Codesala w Cruz del Chosco. O Jezu, ale oberwal za te zuchwalosc! Rogacze nie powinni byc zuchwali, tylko raczej dyskretni, ostrozni i zyc w bojazni Bozej, nie jest latwo nosic rogi godnie i z pozytkiem. -Ja ide swoim krokiem i wlasna droga. Zejdz mi pan na bok, bo nie szukam zwady. A tamten nie zszedl i oczywiscie przyniesiono go do domu zwiazanego, z przetraconym karkiem i zawstydzonego jak dziecko. Moncho Requeixo byl razem z Lazaro Codesalem na wojnie w Melilli, ale wrocil z zyciem, kulawy, ale zywy. -Nie wiem, co zrobili z moja noga, przypuszczam, ze ja wyrzucili; ja uwazam, ze jak czlowiekowi obetna noge, to powinni mu ja zwrocic dobrze natarta szara sola, zeby mogl sobie wziac na pamiatke. Kiedy Moncho Truten wyplynal na Morze Czerwone, zdechly mu jego dwa pocztowe ptaszki: wedzony aniolek jest stworzonkiem marzycielskim i malo odpornym i sluzy tylko do przenoszenia milosnych liscikow, kiedy sie go zabierze z rodzimych wysp, zazwyczaj umiera z zalu i z przeziebienia. Slepy Gaudencjo wrocil z mszy przemarzniety do szpiku kosci. -Jest mroz, Anunciacion, dla mnie to juz koniec swiata. -Co tam, staruszku, chodz tutaj, wlaz do lozka, a ja przyniose ci goracej kawy. Pada juz ponad dwiescie dni i nocy i ani ziemia, ani niebo nie moga zaznac wytchnienia i lisica z Xeixo, ktora jest juz stara i zreumatyzowana, i jak mowia, znudzona zyciem, kaszle bez entuzjazmu u wejscia do nory. Gdybym umial grac na psalterium jak starozytni, tylko gdzie teraz znajdziesz psalterium, to gralbym na nim calymi wieczorami, ale nie umiem. Gdybym umial grac na banjo jak Bregimo Faraminas, godzinami gralbym na banjo, to zawsze milej, ale nie umiem. Ja umiem tylko grac na dudach, a na dudach gra sie na swiezym powietrzu, pod debem, kiedy chlopcy pohukuja na wszystkie strony, a dziewczyny czekaja z zapartym tchem na nadejscie nocy i na slodkie, odbierajace sily spiskowanie. Jako ze nie umiem grac ani na psalterium, ani na banjo i jako ze na dudach nie grywa sie w domu, spedzam popoludnia w lozku wyczyniajac rozne swinstwa, z kim sie da, czasem sam ze soba; nie potrafie tylko tak sie zgiac w palak, zeby sobie wziac w usta, juz prawie dostaje, ale nie, w koncu nie moge, mozliwe, ze nikt nie moze, musze popytac. Benicja jest bardzo wesola, ale nigdy sie nie meczy, i to tez znudzi. Benicja bardzo dobrze robi nalesniki i ma sutki jak kasztany, zabawnie patrzec, jak robi nalesniki trzesac golymi cyckami. -Benicja. -Slucham. -Podaj mi gazete i przynies kieliszek wina. -Juz ide. Zaby w jeziorze Antela sa starsze niz inne zaby w Galicii, Leon, Asturii, Portugalii i Kastylii; zaby tak historyczne i szacowne mozna jeszcze tylko spotkac w Var i Touloulore w Prowansji, w jeziorze Balaton na Wegrzech i w blotach ksiestw Tiperary i Waterford w Irlandii. Nasz Pan Jezus pochodzi od golebia, a jego Najswietsza Matka od lilii i jej dziewiczego kielicha. Od pewnej zaby z jeziora Antela, ktora nazywala sie Liorta, pochodzi dziewiec spokrewnionych ze soba rodzin o nazwiskach: Marvis, Cela, Segade, Faraminas, Albite, Beira, Portomourisco, Requeixo i Lebozan; a cala te watahe nazywaja Guxindami i wszyscy maja cos wspolnego i razem w kupie stanowia cholerna sile. To krzepiacy widok patrzec, jak gola Benicja napelnia kieliszek winem, podczas gdy niebo spada deszczem na ziemie, a takze na serca skrzywdzone, wolne i spragnione. -Polej sobie wino na biust. -Nie mam ochoty. W ksiazce Lignum Yitae napisanej przez Arnaldo Wiona, braciszka z zakonu benedyktynow, Wenecja 1595, czytamy, ze swiety Malachiasz, biskup z Armagh w Irlandii, w swojej historii papiezy, ktora zakonczy sie, jak Bog da, w 2053 roku wraz z przyjsciem Chrystusa, mowi wyraznie: "Jezioro Antela zostanie wysuszone przez czlowieka i wtedy w miejsce wody pojawia sie nieszczescia i choroby. A gdy juz nie bedzie tam wody, czlowiek przeryje ziemie szukajac mineralow i wtedy w miejsce ziemi pojawi sie glod i smierc." My Guxindowie lubimy sie rozbijac po odpustach, czy to co zlego? I balowac po kruchtach i przykoscielnych dziedzincach w pojedynke albo i potanczyc z przyciskiem, jak sie nadarzy okazja. Ja nie umiem grac ani na skrzypcach, ani na organkach, ani na psalterium, ani na banjo, umiem grac tylko na dudach, a i to nie najlepiej. Gaudencjo zabawial klientow u Szlai wygrywajac na akordeonie walce i pasodoble, a czasem jakies tango, nigdy natomiast nie chcial grac mazurka Ma petite Marianne, gral go tylko w 1936, kiedy wydarzyla sie ta historia z Chojrakiem, i w 1940, kiedy znow mial miejsce ten wypadek z Fabianem Minguela zwanym Puszczykiem. Nigdy wiecej nie chcial. -I zabawial klientele? -Chyba tak, Gaudencjo zawsze byl swietnym grajkiem. Jego siostra Adega tez gra na akordeonie, jej specjalnoscia sa polki: Fanfinette, Monamour i Paryz, Paryz. -Umrzyk, co zabil mojego nieboszczyka meza, nigdy nie szedl przez zycie prosta droga i widzi pan, jak skonczyl. Umrzyk, co zabil mojego nieboszczyka meza, nie byl z Guxindow, niech swiety Apostol mi wybaczy! Pochodzil z obcych stron, tak to jest, kiedy sie okazuje milosierdzie przybledom, gdybysmy jego ojcu, kiedy przyszedl zebrac o jalmuzne w imie Boga, dolozyli, ale tak porzadnie, to ten by w koncu nie przelal krwi czlowieka, ktory go nakarmil. Z czasem ludzie zapominaja, aleja nie zapominam, Bog z nimi! To, o czym sie duzo mowi, warte jest zapamietania. Pan, don Camilo, pochodzi z Guxindow, to znaczy jest jednym z nich, tak jak i moj nieboszczyk maz, i za to trzeba placic. Ale cos sie tez zyskuje - te wielka dume, ze mezczyzna jest mezczyzna nawet po smierci, my kobiety zyjemy po to, zeby to ogladac i opowiadac pozniej dzieciom. Wyznam panu jedna rzecz, wszyscy o tym wiedza, pan nie, bo pan tu nie zaglada, ale ja i tak juz to panu prawie powiedzialam, a wiec: ja trupa tego, co zabil mojego nieboszczyka meza, wykopalam z grobu, poszlam ktorejs nocy az na cmentarz w Carballino i wykradlam trupa, przynioslam do domu i rzucilam to scierwo swini, ktora potem zjadlam, oddzielnie lopatka, oddzielnie kielbasy i glowizne, i tak do konca. Guxindowie sie ucieszyli i siedzieli cicho, a Carrouposowie sie wsciekli, ale tez siedzieli cicho, bo jakby co powiedzieli, poszliby za nim; takie jest prawo Boze i ja sobie mysle, ze z tamtymi bedzie koniec, bo powyjezdzaja za granice, niektorzy juz wyjechali, jedni do Szwajcarii, drudzy do Niemiec, dla mnie to oni wszyscy moga sczeznac na koncu swiata pozarci przez Chinczykow. -Zabijanie nie wyszlo wiec temu Puszczykowi na dobre? -Jeszcze by tez! Czwarta cecha skurwysyna jest kolejarska broda: co cztery stacje jeden wlos. Fabian Minguela ma bujny zarost na wietrze. Fabian Minguela, umrzyk, co sial smierc, gdzie sie tylko zjawil, spal za frajer z Rosalia Trasulfe, Glupia Koza, co najmniej cztery lata. Umrzyk, co zabil Chojraka, nieboszczyka meza Adegi i moze z tuzin innych, tej Rosalii Trasulfe Glupiej Kozie obmacywal posladki, ssal piersi i dokladal kijem co najmniej od 1936 do 1940 r. -A przy tym siedz cicho, bo moge cie wyslac tam, gdzie wyslalem innych i skad nikt nie wrocil, wiesz o tym dobrze. Rosalia Trasulfe Glupia Koza trzy razy byla w ciazy z tym umrzykiem i trzy razy poszla usunac do babki Damiany Otarelo, ktora grzebala jej tam pietruszka. -Od dawna sama sobie radze na tym swiecie i nie po to nie zostalam kurwa, zeby teraz miec syna od jakiegos skurwysyna. Moze, z Boza pomoca, ktoregos dnia to sie skonczy. Rosalia Trasulfe Glupia Koza zawsze powtarza: -Mial mnie calutka, to prawda, mial, co chcial, ale zyje i wymylam sie porzadnie. Puszczyk byl jak ten robak cmentarny, co to zywi sie i zyje tylko smiercia. Skrzynka Marcosa Albite wyglada jak kareta, nic jej nie brakuje, chyba tylko muzyki. -Teraz bede ja musial przemalowac, gwiazdka jest na wpol zatarta, ale pinezki jeszcze moga byc; kiedy zwariowalem, bylo mi wszystko jedno, ale teraz nie, teraz mi zalezy, zeby wszystko bylo, jak trzeba i jak Pan Bog przykazal. Zielona farba jest piekna, ja wiem, ale wyschnieta traci na wygladzie. Marcos Albite niezle sobie zyje w swojej skrzynce, ma juz troche dosyc, to fakt, nuda kazdego moze wykonczyc, ale trzyma sie niezle, sa inni, ktorzy czuja sie duzo gorzej. -Zrobie panu swietego Kamila, ale takiego zajebistego, ze ludzie geby porozdziawiaja, jak zobacza. Policarpa musielismy przyniesc z Brinidelo na noszach, bo nie mogl isc o wlasnych silach z powodu reki, ugryzienie ogiera zwalilo go z nog i mial temperature. -Wysoka? -No, nie taka znow bardzo. Rosa Loureses, matka tamtejszych Marvisow, nie chciala go puscic. -Przecie to nasza krew i w domu nie zawadza, w drodze moze mu sie pogorszyc. Trzeba mu dac sie wyspac, chociaz ze dwa dni. -Zgoda. Wszyscy uczestnicy spedu, to znaczy Guxindowie, rozeszli sie po domach w Brinidelo, Puxedo i Celi, Marvisowie zostali w domu swoich kuzynow razem z Policarpem, Cidran Segade i jego szwagier Gaudencjo, ten, co potem zostal slepy, spali w kuchni u Urbana Randina, oswajacza zwierzat, przemytnika, zezowatego jak malo kto. -Nie patrz mu w oczy, Cidran, swirulce wszystko biora na odwrot. Don Bregimo zainstalowal sie w domu slepego Pepina Requiasa, ktory oddal mu lozko za jedna pesete. Marcos Albite i Moncho poszli do Puxedo do domu Laurentinow, a Robin Lebozan i ja dotarlismy do Celi, zeby odwiedzic moich kuzynow Yenceasow. -Zostancie tu obydwaj, dom jest przestronny, a i nam bedzie weselej. Kuzyni mieszkali z matka, Dorinda, ktora miala sto trzy lata i wiecznie skarzyla sie na zimno, i ze sluzaca, ktora robila najlepszy w swiecie likier kawowy. -Jak sie nazywa ta kobieta? -Nie wiemy, biedaczka jest niemowa, wiec jasne, ze nam nie powiedziala. Nie jest stad, z rysow wyglada na Portugalke, ale mozliwe, ze nie pochodzi znikad, nie ma zadnych papierow, bardzo dlugo juz jest u nas, ponad piecdziesiat lat, i nikomu nie zrobila nic zlego. We wsi mowia na nia niemowa, ale to nie przezwisko, po prostu taka jest. Niemowa robila likier kawowy z wielkim namaszczeniem, moze pan sobie zapisac, jak pan chce: do glinianego garnka wlewa sie kubek wodki z wytloczyn winogronowych w dobrym gatunku, wrzuca sie dwa funty palonej kawy w ziarenkach, cztery funty cukru kandyzowanego, dwie garscie orzechow, obranych, to jasne, skorki z dwoch gorzkich pomaranczy. Przez dwa tygodnie miesza sie to porzadnie leszczynowym kijkiem: sto razy zgodnie ze wskazowkami zegara o swicie i sto razy w odwrotnym kierunku przed noca; pozniej sie przecedza przez bibule, nalewa do butelek i zostawia w spokoju przynajmniej na rok. Niektorzy wlewaja likier do flakonow o szerokich szyjkach i dobrze zatykaja woskiem, jeszcze inni nie przecedzaja i wszystko razem wlewaja do beczek z debowej klepki, zeby dojrzalo, to zalezy od upodobania. Niemowa jest bardzo zadowolona, kiedy Robin i ja po lyku cmokamy z uznaniem, po niemowie widac, kiedy jest zadowolona, bo z radosci zawsze sie jej wypsknie pare bakow, zabawnych, dyszkantowych i rozwleklych. Lolina Moscoso Rodriguez, zona Baldomera Gamuzo, to znaczy Baldomera Marvis Yenteli albo Fernandeza, czyli Chojraka, ma swoich piecioro dzieci wychuchanych, wygladaja, jakby je polerowala. Za to dzieciaki Rosy Roucon, tej od Tanisa Kaduka - tez ich jest piecioro - biegaja z golym tylkiem i dyndajacymi gilami, kazda z nich jest taka, jak ja Pan Bog stworzyl, a anyzowki tez sie za darmo nie rozdaje. -Chcesz kieliszeczek anyzowki? -Czy to odpowiednia pora? Chelo Dominguez, zona wikarego Roque, tego od swietego Fallustusa blogoslawionego miedzy niewiastami, snuje sie zbolala po tym padole lez. -Nie skarz sie, Chelo, chyba lepiej jest to miec, niz o tym marzyc. -Prawda, tak mowia. Chelo Dominguez ma smykalke do gotowania, pierog z krzyzowego wychodzi jej bardzo dobrze, i lopatka, ktora dzieli na trzy albo cztery kawalki i rumieni na ogniu przed gotowaniem, i flaki, moga byc z cieleciny albo i baraniny, i mozdzek z zeberkami, takie gotowanie ma swoje dobre i zle strony. -Czy pan mysli, ze Japonczycy sa bardzo zazdrosni? -Czemu to pania interesuje? -Nie, ja tylko tak, slyszalam, jak mowili. Don Benigno Portomourisco Tubisquedo przez cale zycie twierdzil, ze bedzie zyl ponad sto lat, ale umarl po dziewiecdziesiatce, jak wypil wiecej wina, niz moglo sie pomiescic w jego ciele. -I powie pani, ze nikt go do tej pory nie widzial pijanego? -Jak bym mogla cos takiego powiedziec! Wszyscy go widzieli pijanego, on zreszta tez sie nie kryl, niech pan nie mysli. Don Benigno mial wyglad halabardnika, chociaz pod koniec zycia chodzil troche przygarbiony. -Kaczor! -Slucham, don Benigno. -Stan pod winorosla i nie wracaj do domu, poki nie zmokniesz do suchej nitki. -Tak, prosze pana. Luisino Bocelo Kaczor, lagodny i posluszny kastrat, sluzyl do wyladowywania zlego humoru. -Kaczor! -Slucham, don Benigno. -Sciagaj portki, chce ci dac dwa kije na tylek. -Tak, prosze pana. Kiedy Luisino Bocelo Kaczor chodzil do seminarium, koledzy sikali mu do lozka i potem bylo mu bardzo zimno. -Kaczor! -Slucham, don Benigno. -Zaniosles juz pani chleb i wode? Drugi maz Georginy, kuzynki kulawego Trutnia, tez jej w koncu umarl. -Musze sie nieco pospieszyc, bo nie jestem juz mlodka, a tu, w takiej dziurze, zawsze sie chlop przyda, my kobiety, chocbysmy owdowialy ze dwa albo i trzy razy, nigdy nie powinnysmy zostawac same. Moncho zawsze opowiada z czuloscia o swojej ciotce Micaeli, matce Georginy. -Zawsze byla dla mnie bardzo dobra, kiedy bylem chlopcem, brandzlowala mnie kazdej nocy; kiedys rodziny byly bardziej zwiazane. Adela i Georgina, choc siostry, wcale nie sa podobne, chyba ze ze slabosci do wina, upodobania do tytoniu i sklonnosci do lozkowych uciech. -Trzeba cos miec z zycia! -Swieta prawda, siostro, nie bedziemy przeciez zyly wiecznie! Adela i Georgina bardzo lubia, jak panienka Raniona puszcza im na gramoli tanga Carlosa Gardela: Kwiat brzoskwini. Melodia z przedmiescia, Stroma uliczka. -Tak bym chciala byc mezczyzna, zeby moc w tangu pomiatac kobieta! -Co ci przychodzi do glowy! Adela i Georgina ktorejs nocy w zeszlym roku tanczyly tanga z panienka Ramona i z Rosicler. -Moge zdjac bluzke? -Rob, co chcesz. Moja ciotka Salvadora, matka Raimunda z Casandulfow, mieszka sama w Madrycie, nie chce nawet slyszec o wsi. -Ani o krewnych? -Tak, o krewnych tez nie. Ze strony matki zostaly mi jeszcze trzy ciotki i jeden wuj: ciotka Salvadora i wuj Cieto, owdowiali, i ciotki Jesusa i Emilita, stare panny. Wuj Cieto zabija czas graniem na perkusji, czyli odstawia jazz-band. -Alez to ile on ma lat? -Bo ja wiem, szescdziesiat szesc albo szescdziesiat osiem. Ciotka Jesusa i ciotka Emilita spedzaja zycie na modlitwach, plotkach i sikaniu, obie cierpia na nie kontrolowane moczenie. Ciotka Jesusa i ciotka Emilita nie rozmawiaja z wujem Cieto, malo ze nie rozmawiaja, po prostu nie znosza sie, nienawidza sie smiertelnie i specjalnie tego nie ukrywaja. -Wszystkich mezczyzn najlepiej by powywieszac. Cieto caly dzien tlucze w beben i w talerze, zeby nam zrobic na zlosc, tylko po to, zeby nam zrobic na zlosc. I dobrze wie, ze cierpimy na migreny! Wszyscy troje mieszkaja w tym samym domu, one na dole, gdzie jest bardziej wilgotno, a on na gorze, gdzie jest suszej. Wuj Cieto, kiedy sie nudzi, wymiotuje, wsadza sobie dwa palce do gardla i rzyga, gdzie popadnie, do miednicy albo za jakis mebel, widac, ze takie wydalanie sprawia mu duza przyjemnosc. Kiedy w Paryzu, w czasie podrozy poslubnej, wujowi Cieto rozchorowala sie zona, wuj zostawil ja w szpitalu mowiac, ze chorzy wywoluja w nim obrzydzenie, o tym, ze zostal wdowcem, dowiedzial sie z listu konsula. -Biedna Lourdes, nie pociagnela dlugo, to prawda, ale w koncu ja zrobilem wszystko, co bylo w mojej mocy, zostawilem ja w dobrym szpitalu, gdzie wszystko miala oplacone, nawet pogrzeb, to byl po prostu pech. Moi dziadkowie byli zamozni, mieli garbarnie i fabryke trumien "Manufaktura dla Wiecznosci", ale moi wujowie roztrwonili spadek i teraz sa bez grosza i zyja z laski Bozej. -Ja tam nie wiem, co jest gorsze, glod czy brud, mezczyzni wola brud, ale my kobiety to juz wolimy byc glodne, chyba ze jakas ulicznica uwaza inaczej. Padlina porozwieszana na winorosli koscielnego z kazdym dniem jest coraz bardziej zepsuta i obrzydliwa. Wariatka z Martina pokazuje piersi zdechlej lisicy gryzac przy tym orzechy. -Precz stad, przekleta wariatko, w tobie jednej wiecej jest grzechu niz w Sodomie i Gomorze! Zakryj swe nedzne cialo i modl sie do Pana Boga naszego Jezusa Chrystusa, bo wszyscy zostaniemy skazani za twoje sprosnosci! Pewnego dnia koscielny trafil kamieniem wariatke z Martina miedzy piersi, az jej sie krew puscila ustami; koscielny pokladal sie ze smiechu. -O Jezu, ale ja trafilem! O malo co nie strzaskalem jej pluc! Catuxa Bainte, wariatka z Martina, pluskajac sie w sadzawce przy mlynie Lucja Mauro wyglada jak zagubiona kozka-sierotka albo jak aniolek bez sladu grzechu pierworodnego. -Zimna woda? -Nie, prosze pana, nie bardzo. Kiedy widac zblizajaca sie chmare much, wiadomo, ze w srodku znajduje sie ksiadz z San Miguel de Bucinos, ktory ma chyba cialo slodkie jak ulepek. -Dolores. -Slucham, don Merexildo. -To wino skwasnialo, tyje wypij. -Dobrze, prosze ksiedza. Dolores popija bez wiekszego ociagania, jej prawie wszystko smakuje. Dolores, ktorej brak jednej reki, traci rownowage, jak sobie dogodzi. Sa dni, kiedy wszystko jest pokoslawione, widac, ze ludzi zawsze bardziej przegina na jeden bok. Don Merexildo zyskal wielka slawe tym, ze te rzeczy ma nieslychanej grubosci i kamiennej twardosci; gdyby nie byl ksiedzem, moglby zarabiac na zycie pokazujac swoje cudenka na odpustach. -Panie i panowie, zobaczycie tu najprawdziwszy organ Antychrysta, najbardziej nieprawdopodobnego kindybala, za przeproszeniem panstwa, na calym Polwyspie Iberyjskim. Nie pchajcie sie, kazdy zdazy zobaczyc, bo obiekt nie traci na wartosci z uplywem czasu. Ale oczywiscie sa pewne rzeczy, ktorych kaplanom nie wypada robic przez szacunek dla bliznich. -Dolores. -Slucham, don Merexildo. -Te jablka sa zgnile, sama je zjedz. -Tak, prosze ksiedza. -A jak jeszcze raz zerwiesz mi zgnile jablka, to ci je wsadze w tylek. -Tak, prosze ksiedza. Rumunski krol Karol odwiedza Belgrad, towarzyszy mu nastepca tronu ksiaze Michal. Luisino Bocelo, wykastrowany sluzacy, wlasnosc don Benigna, i Dolores, bezreka sluzaca z plebanii ksiedza z San Miguel, te dwie istoty zdawaly sie byc naznaczone palcem wscieklosci, ktora wymusza posluch kopniakami, palcem haczykowatym, zrogowacialym i wskazujacym na chybil trafil. -A czy kopniaki musza trafiac prosto w zoladek? -Nie, gdzie popadnie, to wszystko jedno. Musze sobie zapisac, zeby poprosic moich kuzynow z La Coruna o wiecej cygar, chce je podarowac Marcosowi Albite z wdziecznosci za drewnianego swietego Kamila, bardzo mozliwe, ze bedzie to prawdziwe dzielo sztuki. W czasach spedu w Xures Marcos Albite i ja bylismy po imieniu, pozniej przyszla wojna i wiele rzeczy sie wydarzylo i wiele zagubilo, i teraz mowimy sobie raz na ty, raz na pan, jak podleci, przed ludzmi przewaznie jestesmy na pan, ja czesciej mowie po imieniu do niego niz on do mnie. Musze pamietac, zeby poprosic o wiecej cygar moich kuzynow z La Coruna, Marcos Albite to dobry chlopak i w tej skrzynce musi sie nudzic jak mops. -Gwiazdka jest juz prawie niewidoczna, musze ja na nowo pomalowac; zielona farba wyglada bardzo dobrze, wszyscy to mowia, ale schodzi tak samo jak inne i trzeba ja odswiezac. Gramola to cos wiecej niz patefon, jest bardziej luksusowa, a takze bardziej nowoczesna, gramola nie ma tuby, glos wychodzi z niej przez dwie szpary umieszczone po bokach. Rosicler ma krewnych Argentynczykow, ktorzy na gramole mowia vitrola, fonograf to urzadzenie jeszcze bardziej przestarzale niz patefon. Raimundo z Casandulfow podarowal naszej kuzynce gramole marki odeon, model cadet. Do muzyki, ktora przenika dusze, np. Swiatlo ksiezyca, Dla Elizy, polonez Chopina, najlepiej pasuje pianino, natomiast do muzyki, ktorej slucha sie przy migdaleniu i nie bardzo wiedzac, co sie dzieje, lepsza jest gramola, ma wiecej tajemniczosci i wiecej trucizny. Pozegnalny walc, czyli muzyka mniej wiecej posrednia, nadaje sie i do pianina, i do gramoli. Pianino jest malutkie, wykonane z drewna gwajakowego, z klawiatura z kosci sloniowej, panienka Ramona odziedziczyla je po swojej matce, ktora bardzo lubila grac i robila to nawet w niezlym stylu. Pewnego wieczoru ubieglej zimy, kiedy juz obie byly zmeczone wspolnym tancem, panienka Ramona powiedziala do Rosicler: -Nie brandzluj mi malpy, to sprawia przyjemnosc, ale sprowadza nieszczescie, zreszta to suchotnik. -Biedny Jeremiasz! Pianino panienki Raniony jest marki Cramer, Beale and Co. i ma dwa srebrne swieczniki dla ozdoby; kiedys ludzie zyli lepiej niz teraz. -Tak, ale tez i wczesniej umierali. -Nie jestem taki pewien. Robin Lebozan mial zwyczaj przynosic Rosicler czekoladki. -Masz, jedz, zebys miala twardy biust, jak czuje twardy biust, to i mnie zaraz twardnieje. -Cicho, swintuchu! Robin Lebozan pozycza panience Ramonie tomiki poezji. Rosalia, kiedy pisala Na brzegu rzeki Sar, mieszkala juz w La Matanza, naprzeciwko stacji The West i blizej drugiej rzeki, Ulli. Na brzegu rzeki Sar pisane jest po kastylijsku, a Nowe stronice po galicyjsku, oba zbiory sa piekne i natchnione. Na brzegu rzeki Sar Rosalia opublikowala tuz przed smiercia, nie zyla dlugo, nawet nie doczekala piecdziesiatki. Robin Lebozan przypuszcza, ze Rosalia nie przyszla na swiat w Santiago, jak mowia ksiazki, ale w Padron, skad ja zaraz po urodzeniu wywieziono, zeby zlagodzic bol jej matki zhanbionej przez prezbitera; gdyby wiedziano, ze ta dziewczynka z czasem stanie sie najwieksza poetka w kraju, pewnie nie robiono by tego w takim pospiechu i w sposob tak malo uwazny; o malo co jej nie usmiercili. -Co za tepaki! -Tak, tylko zwaz, ze to byly inne czasy. Robin Lebozan sadzi, ze Rozalia miala romans z Becquerem, ale tego nie moze udowodnic. Becquer byl w tym samym wieku co Rosalia, no, tak mniej wiecej, ale umarl jeszcze mlodziej, Bogiem a prawda, strasznie to wszystko bylo slabowite. Panienka Ramona bardzo lubila poezje Currosa Wiatr mojej ziemi, on pochodzil z Celanovy, to po drodze do Xures, i byl ciotecznym dziadkiem Robina. -Pewnie stad masz ten pociag do ksiazek. -Mozliwe! -Morski wiatr Ramona Cabanillasa to bardzo dobre wiersze; ten znowu pochodzi z Cambados, przy riasie Arosy, i zyje w dobrym zdrowiu, jeszcze nie dobilismy do polowy XX wieku, cieszy mnie to, bo zostaje coraz mniej poetow, teraz sa sami pilkarze i wojskowi. Rosicler tez lubi poezje, chociaz nie az tak bardzo. Raimundo z Casandulfow nuci Serce Jezusa przy goleniu. -Nie umiesz nic innego? -Dlaczego pytasz? -Nie, nic... W knajpie Rauca daja bardzo dobre flaki, wychodza im lepiej niz osmiornica. Raimundo i nasza kuzynka nigdy nie spia razem przez cala noc, chyba ze gdzies wyjezdzaja, na Wielkanoc byli w Lizbonie; Raimundo, kiedy idzie z wizyta do naszej kuzynki, zawsze zanosi jej biala kamelie. -Prosze, Raniona, zebys wiedziala, ze znam twoj gust i ze nigdy o tobie nie zapominam. Dla Rosicler Raimundo przynosi czekoladki, wie, co komu. Fabian Minguela, Puszczyk, gra w chamelo w knajpie Rauca; Carrouposowie nie umieja przegrywac, -jezy im sie wtedy wykwit swinskiej skory na czole i nie licza sie ze slowami. Flakarz, ojciec Gamuzow, zawsze mowil, ze ten, kto nie umie przegrywac, nie umie skonczyc, to znaczy, ze ten, kto przegrywa, zle konczy, wlasnie tak: albo w przydroznym rowie z rozplatana glowa, albo z przeklutym brzuchem w lesie, gdzie mieszka wilk z Zacumeiry, albo gdziekolwiek indziej. Raimundo lubi przejazdzki po lesie, czasami wyjezdza rankiem razem z panienka Raniona, jezeli nie za bardzo pada; Caruso, kon naszej kuzynki, jest stary, ale jeszcze sie trzyma. -Czy ty myslisz, ze Glupia Koza odwazylaby sie wyczyniac swoje sprosnosci z wilkiem z Zacumeiry? -O Jezu, co ci przychodzi do glowy! Obcy zobaczyl, ze Puszczyk nie mial za soba nikogo. Piata cecha skurwysyna sa rece - biale, wilgotne i zimne, rece Fabiana Mingueli sa podobne do nagich slimakow. -Nie lubie podnosic glosu, ale jak nie zaplacisz tego, co mi sie nalezy, wale w pysk. Kot z knajpy Rauca w ogole sie nie nazywa, szefowa mowi do niego koteczku i on juz wie, o co chodzi. Podczas gdy Puszczyk wyciaga forse, obcy glaszcze kota i nawet na niego nie patrzy. -Zostaw pieniadze na stole, jak bede chcial, to wezme. Puszczyk musial skapitulowac, bo nikt nie stanal w jego obronie, zreszta obstawy nie mial ani na nia nie zaslugiwal. Fabian Minguela, Puszczyk, pracuje na siedzaco, jak wszyscy Carrouposowie, szewcy nie jezdza na koniu ani nie uprawiaja ziemi. Puszczyk jest krawcem, a poza tym kombinuje na handlu materialami pasmanteryjnymi, szpulkami nici, celuloidowymi i metalowymi guzikami, bawelnianymi ponczochami, chusteczkami i inna drobnota, Carrouposowie nie sa stad, Bog jeden wie, skad sie wzieli. -Zostaw pieniadze na widoku, pesos, pesety i dziesiatki tak, zeby wszyscy widzieli, i potem radze splywac. Szefowa, mozna wyciagac wino, oczywiscie jezeli nie przeszkadzam, bo ja nie chcialbym nikomu wchodzic w parade. Puszczyk w niedziele smaruje wlosy brylantyna omega i naklada zielona blyszczaca muszke, a do tego odpowiednia chusteczke z krepy, ktora przyczepia agrafka, zeby mu nie ukradli. -Ale galant! -Jeszcze jaki, pierwszej wody! Szosta cecha skurwysyna jest uciekajace spojrzenie, Fabian Minguela nie patrzy wprost nawet w ciemnosci. Papuga panienki Ramony jest stara jak swiat, papuga panienki je fistaszki i recytuje litanie loretanska, panno mozna, modl sie za nami, panno laskawa, modl sie za nami, panno wierna, modl sie za nami, cos za duzo tych panien, to tak jakby sie mialo w domu zakonnice sprowadzajace na dobra droge upadle dziewczeta. Panienka Ramona ma czworo sluzacych: Braulio Doade, osiemdziesiat dwa lata, pochodzi z Camposancos; Antonio Yegadecabo, osiemdziesiat jeden lat, pochodzi z Cennle; Purina Corrego, osiemdziesiat cztery lata, pochodzi z Banos de Molgas, i Sabela Soulecin, siedemdziesiat dziewiec lat, pochodzi z San Cristobal de Cea. Papuga jest jeszcze starsza niz oni i zadne z nich nie umiera: panno roztropna, modl sie za nami, panno czcigodna, modl sie za nami, panno wslawiona, modl sie za nami, tych panien jest az nadto, to tak jakby sie mialo w domu jezuitow do temperowania masturbujacych sie paniczykow z dobrych rodzin. Wszyscy sluzacy panienki Ramony sa na wpol slepi i glusi, jedni mniej, inni wiecej, a do tego kaszla i maja reumatyzm, wszyscy w podobnym stopniu; po prawdzie zadne z nich do niczego sie nie nadaje, ale tez nie mozna ich przeciez tak ni z tego, ni z owego poslac do diabla, zeby ich zzarly wszy albo wilki. -To brzemie milosierdzia, wiem o tym; a jednak przykro, gdy sie pomysli, ze tym prochnom tez kiedys, jeszcze przed utrata kolonii, serce nieraz tluklo sie w piersi za sprawa milosci, co za niedorzecznosc! Kiedy te papuge przywieziono z Kuby, juz byla stara, nie wiem tylko, jak przywykla do tego klimatu. Adega prowadzi rachunek zmarlych, ktos musi byc ksiegowym smierci, ktora kosi zywoty bez chwili wytchnienia. -Niedojda z Bidueiros nie powiesil sie, oni powiesili go na probe, nie mieli zlych zamiarow, tylko troche za daleko sie posuneli; diabel sprawia, ze czasami, przez nieuwage, powiesi sie kogos, kogo sie nie chcialo powiesic, to zwykly pech. Niedojde z Bidueiros powiesili na probe, powiesili go dla zartu, ale on umarl na serio, podobno byl rozkojarzony, kiedy go zaskoczyli. Roque Gamuzo nazywany jest Klerykiem z Comesani dla zartu, tak samo dla zartu powiesili niedojde z Bidueiros, a potem musieli go pochowac, pisarz sadowy nie wiedzial, co napisac. -Co mam napisac? -Pisz pan, co sie panu podoba, to byl po prostu nieszczesliwy przypadek, biedny niedojda mial rozne przejscia i niepowodzenia, jedni rodza sie w czepku, a inni nie, i to wszystko. Don Merexildo Agrexan Fenteira, ksiadz z San Miguel de Bucinos, odprawil trzy msze za swojego syna, niedojde z Bidueiros, nikomu nie ujawniajac intencji. Chelo Dominguez urodzila szesciu chlopcow swojemu mezowi, Roaue Gamuzo. -I wdali sie w ojca, jak chodzi o rozmiary? -Chyba tak, zdaje sie, ze nie ma powodu do skarg. Chelo chowa swoich chlopakow czysciutko i ubiera elegancko, jest z nich bardzo dumna. -A bo i mam powody, malo kobiet ma przy sobie siedmiu mezczyzn, i to takich jak Roaue i moje chlopaki, az przyjemnie popatrzec. Ciotka Lourdes, zona wuja Cieto, umarla wczesnie, nie przezyla podrozy poslubnej. Ciotka Lourdes umarla w Paryzu, bo Francuzi, ktorzy nie lubia sie myc, zarazili ja ospa; Adega nie wierzy, ze ciotka przez to trafila do grobu. -Nie moze byc, bo panna Lourdes, niech odpoczywa w pokoju, urodzila sie w roku przestepnym, a wszyscy wiedza, ze ci, co rodza sie w roku przestepnym, sa odporni na ospe. -A czy to pewne? -Najpewniejsze pod sloncem! Kiedy wuj Cieto wrocil do domu zostawiwszy po drodze ciotke Lourdes, dziadkowie, ktorzy jeszcze zyli, byli bardzo przygnebieni. -Biedna Lourdes, jaki zal musiala zostawic po sobie w sercu naszego Cieto! Zmarla nie byla wiele warta, to prawda, ale mogla jeszcze troche pozyc. Tu w fabryce dalibysmy jej trumne, jaka przystoi zonie jedynego syna, skrzynia angielska nr 1, orzech z brazowymi okuciami. Biedna Lourdes, jak szybko zostala powolana przed oblicze Pana naszego! Ciotke Lourdes wrzucono do wspolnej fosy, poniewaz wuj Cieto oplacil pogrzeb, ale nie miejsce na cmentarzu, pod tym wzgledem Francuzi sa bardzo skrupulatni, a konsul powiedzial, ze jego to ani ziebi, ani grzeje; umieranie za granica jest zawsze troche upokarzajace, bo nie zna sie miejscowych zwyczajow. -Francuzi sa katolikami? -Tak, mysle, ze tak, w kazdym razie katolikami na swoj sposob, bo protestantami sa Anglicy i Niemcy. -Aha. Dwaj Gamuzowie, blizniacy Celestino Kaczan, mysliwy, i Ceferino Szczurek, wedkarz, sa ksiezmi, pierwszy w San Miguel de Taboadela, drugi w Santa Maria de? Carballedo w okregu Pinor; Szczurek byl przedtem w San Adrian de Zapeaus, w Rairiz de Yeiga, to tam, skad pochodzil slynny partyzant Celso Masilde, tak zwany Chapon, ktory razem z oddzialem Bailarina trzymal sie az do 1948 roku, kiedy to wszyscy wpadli w zasadzke. Ten Bailarin nie ma nic wspolnego z Estebanem Cortizasem, innym Bailarinem, armatorem motorowek rybackich -i miejscowym szefem Falangi w Mugardos, gdzie w 1946 roku zostal zabity przez karlistow. Chapon walczyl rowniez w okolicach Ordenes z szefem IV Zgrupowania, Benigno Garcia Andradem, Faucellasem, ktorego zgilotynowano w La Coruna w 1951 r. Szczurek odwiedza Benicje w kazdy pierwszy i trzeci wtorek miesiaca, wszystko musi miec swoj porzadek; Benicja pieprzy sie na wesolo, ale wie, co to respekt. Nigdy nie zwraca sie do Szczurka, no, to znaczy do don Ceferina, przez "ty", a kiedy sie z nim zegna, caluje go w reke. -Wszystkiego dobrego, don Ceferino, dogodzil ksiadz sobie? -Tak, corko, Bog ci zaplac, bardzo sobie dogodzilem. Ksieza tez sa stworzeniami Bozymi, jak pajaki, kwiaty albo male dziewczynki, ktore wybiegaja ze szkoly w podskokach i Bog potrafi wybaczac im grzechy. -Mocniej, don Ceferino! Jeszcze troche! Aj, aj! Ach, ach! Benicja ma niebieskie oczy i sutki jak kasztany, Benicja nie umie ani czytac, ani pisac, ale w zyciu wyczuje wszystko, i milosc i nude, i zycie i smierc, i zachwyt i wstret, jednym slowem wszystko. Raimundo z Casandulfow w lozku jest wiekszym artysta niz Szczurek, widac, ze byl na uniwersytecie, to zawsze mozna poznac. W Santiago, w czasach studenckich, nabieral wprawy w roznych domach schadzek, w Pombalu, u Macany, u Portugalki i u Mamy Loli, dobre wprowadzenie wyrabia nawyki. Szczurek jest wedkarzem i nierzadko przynosi Benicji pare pstragow. -Masz, jak juz sie... no wiesz, o co mi chodzi... usmazysz jednego dla mnie, a drugiego dla ciebie. -Tak, don Ceferino, wedle zyczenia. Kaczan jest mysliwym, Kaczan gasi swoje pragnienie przy innym wodopoju. -Fina. -Slucham, don Celestino. -Przynioslem ci krolika, zebysmy go razem zjedli jutro wieczorem. -Ale ja mam miesiaczke, don Celestino. -Nie szkodzi, wiesz przeciez, ze nie jestem zbyt uwazajacy. Fina jest wdowa, ma czarne wlosy i smukla kibic; Fina ma trzydziesci albo trzydziesci dwa lata i pochodzi z Pontevedry, jest wesola i lubiezna, przyjechala tu jakis czas temu i juz zostala, nazywaja ja Ta z Pontevedry albo Swintucha Marina, nikt nie wie dlaczego. -Przepraszam, czy slowo lubiezna nie jest troche za mocne? -Mozliwe. Mowia, ze Fina zapedzila meza do grobu przez swoje wybryki, ale to nieprawda, rogacze sa wytrzymali jak lwy. Fina zawsze wykazywala wielka sklonnosc do kleru, widac miala to w naturze, kiedy tylko zobaczyla ksiedza, zaraz sie jej oczka smialy. -Sa bardzo mescy, a poza wszystkim, przez to, ze nie znaja przesytu, jebia po kawaleryjsku, z takimi to prawdziwa przyjemnosc. Fina nie traktuje don Celestina z takim szacunkiem jak Benicja don Ceferina, tez nie mowi do niego przez "ty", ale czasami, jak ja przytrze, zapomina sie. -Co za wyrype mi tu urzadzasz, skurczybyku, przepraszam, don Celestino, niech Bog mi wybaczy, ale juz ledwie zipie. Nikt nie umialby powtorzyc piesni, ktora skrzypi oska wozu ciagnietego przez woly wiejska droga ostrzegajac smierc, zeby zdazyla uciec, wilk wyje, odyniec chrzaka, ale gestwina sie nie boi, widac ma dziki, odwazny charakter. -Dogodzilam ksiedzu? Mzy z wiara, nadzieja i milosierdziem na kukurydze i zyto, na cnote i na wystepek popelniany wspolnie, a takze na grzech popelniany w samotnosci, na potulna krowe i na dzikiego lisa, a moze mzy bez wiary, nadziei i milosierdzia i nikt o tym nie wie, nikt tez sie tym nie przejmuje, mzy z nabozenstwem, podczas gdy swiat toczy sie swoim torem: jakis mezczyzna pozycza na procent, jakas kobieta pociera sobie krocze zdechlym krolikiem, jakies dziecko umiera na skret kiszek po zjedzeniu sliwek, Robin Lebozan przynosi czekoladki Rosicler, ktora namietnie brandzluje malpe Jeremiasza, jakas dziewczynka umiera kopnieta przez konia, Archimedes powiedzial to swoje "dajcie mi punkt oparcia", itd. Mzy rownomiernie, a przy tym monotonnie na swiat, poza linia gor juz nic nie ma, wszystko zatarl Pan Bog, kiedy zabito Lazaro Codesala na mauretanskiej ziemi. Zmarly maz Finy nazywal sie Anton Guntimil i byl slabego zdrowia, zawsze schorowany i delikatny, a do tego sie jakal, sporo go kosztowalo, kiedy mial zaczac mowic. Fina lekcewazyla go i wysmiewala jego slabosci, pod tym wzgledem nie byla w porzadku. -Zebys wiedzial, ze jestes jak to ciele: ten franciszkanin z misji mial o wiele wiekszego od ciebie, chyba ze dwa razy wiekszego. Wprawdzie niewiele wiedzial, to fakt, nikt od razu nie wie wszystkiego, ale mial z czym sie uczyc. Antenowi krew uderzyla do glowy i przylozyl malzonce kijem po zebrach, sam dostal patelnia prosto w twarz. -Masz dosc, diabelski rogaczu? Fina wyszla glosno tupiac, uniosla w gore jeden posladek, jakby miala pierdnac, i trzasnela drzwiami. Co za obyczaje! -Jeszcze bedziesz mnie szukal. Dom panienki Raniony znajduje sie za wsia Mesos do Reino, jak sie jedzie z Lalin, to po prawej stronie. Mesos do Reino jest osada niedawno zalozona. Dawniej na te kilka domow mowiono Mesos de Moire - bo kiedy budowano szose Zamora - Santiago, N-525, pierwsze domy i zabudowania postawili tu mieszkancy z pobliskiej miejscowosci Moire, tez w okregu Pinor. ktora lezy po prawej stronie, jak sie jedzie z Kastylii. Nazwa Mesos do Reino - Karczmy Krolestwa -jest pozniejsza i nie ma nic wspolnego ani z krolestwem niebieskim, ani galicyjskim, ani hiszpanskim. Ta nazwa pochodzi od najwiekszego w okolicy kupca Jose Blanco Garcii, ktorego nazywano Don Jose z Krolestwa. Dom panienki Ramony nie jest zbyt stary, liczy nie wiecej niz dwiescie lat, ale ma w sobie duzo dostojenstwa i tajemniczosci, byl swiadkiem wielu historii pelnych namietnosci, chorob i nieszczesc. Rodzina panienki Ramony ma swoj ciezar gatunkowy, przynajmniej na skale prowincji, a w takich rodzinach zawsze zdarzaja sie tragedie. Matka panienki Ramony utopila sie w rzece Asneiros, gdzie nie ma znow tak wiele wody, do tej pory nie wiadomo, czy to bylo umyslnie, czy niechcacy. Ogrod panienki Ramony, pelen drzew laurowych i hortensji, ciagnie sie az do rzeki, w ktorej mozna sie poslizgnac i stracic grunt pod nogami; czasem labedzie Romulus i Remus przechodza ze stawu az nad rzeke, ludzie mowia, ze one sprowadzaja nieszczescie, Antona, meza Finy, przejechal pociag na stacji w Orense na oczach tlumu. -Jak sie to stalo, ze sie nie odsunal? -A ja skad moge wiedziec? Biedak nigdy nie byl zbyt lotny. Fina przyrzadzala kroliki dla don Celestina jeszcze za zycia meza. Fina zawsze starala sie zadowolic duchownych i byc dla nich mila. Dom mojej matki, to znaczy dom, gdzie teraz mieszkaja moi wujostwo, stoi w Albaronie w parafii San Xoan de Barra. Wuj Cieto, o ile nie spi, gra na perkusji i pije koniak z beczki, kupuje go prawie zawsze na kredyt w knajpie Rauca czekajac na lepsze czasy. Ciotka Jesusa i ciotka Emilita kiedy sie nie modla - obgaduja. -I sikaja? -Uf, jeszcze jak! Ciotka Jesusa i ciotka Emilita co najmniej od dwudziestu lat sikaja po nogach. Mnie sie wydaje, ze ciotka Lourdes miala szczescie, ze ja pochowano w Paryzu, tak naprawde nigdy sie tego nie wie; dziadkowie byliby bardziej zadowoleni, gdyby umarla w Galicii, taki jest zwyczaj. -Nie byla wiele warta, to jasne jak slonce, ale inne, ktore tez sa niewiele warte, wytrzymuja dluzej. A bo to wiadomo, w jakich trumnach chowaja ci Francuzi? Moze nawet z tektury. Ciotka Jesusa i ciotka Emilita nie odzywaja sie do brata ani slowem poza tym, ze pytaja, czy wypelnil przykazania Boze. -Idzcie do diabla! Ja zyje, tak jak mi sie podoba! -Chryste, co za obyczaje! Ciotka Jesusa i ciotka Emilita kiedy przechodza obok wuja Cieto, patrza w druga strone, a wtedy on gwizdze, zeby je zdenerwowac. -O Boze swiety, o Boze swiety, czym sobie zasluzylysmy na taki krzyz panski? Moi wujostwo nie rozmawiaja ze soba, kiedys posprzeczali sie o miejsce, ktore przypadnie kazdemu z nich na cmentarzu, i skonczyli dyskusje obrazajac sie dotkliwie, bez krzyku, to prawda, ale dotkliwie. Kiedy juz ciotki byly bardzo zdenerwowane, wuj Cieto wypial sie na nie i pierdnal jak nigdy, demonicznie i grzmiaco, a wtedy ciotka Jesusa i ciotka Emilita zaczely rozpaczliwie szlochac. -Jakby swiat sie mial zawalic? -Tak, cos w tym rodzaju. Wuj Cieto gra na perkusji ze sluchu, robi to zupelnie niezle i dla animuszu gwizdze i podspiewuje, wuj Cieto nie boi sie samotnosci, bo odstrasza ja bebnem i talerzami. Ciotka Jesusa i ciotka Emilita na podwieczorek pija wywar z lusek kakao i jedza biszkopty, ktore sa tanie, ale bardzo wykwintne. Fabian Minguela, Puszczyk, nie ma wstepu do takich domow: ani do panienki Ramony, ani do Raimunda, ani do zadnego z Guxindow; nawet gdyby nic sie nie wydarzylo, a wydarzylo sie wiele rzeczy - lepiej, zeby zostal za drzwiami. I nie dlatego, ze jest obcy, bardziej obcy jest ten czlowiek, ktory kazal mu zostawic forse na stole po przegranej w chamelo, a wtedy nikt go nie wyrzucil ani nie kazal mu milczec, tutaj nie mamy nic przeciwko obcym. Siodma cecha skurwysyna jest piskliwy glos, Fabian Minguela pieje dyszkantem jak sluzebnice Baranka Bozego spiewajace w chorze na katechezie. Don Jesus Manzaneda byl znanym morderca, chociaz nosil tytul; najprawdopodobniej smazy sie w piekle teraz i na zawsze, i na wieki wiekow, amen. Don Jesiis umarl w lozku, to prawda, ale cialo mu zgnilo i smierdzialo trupem, dzieci nie podchodzily, bo nie mogly wytrzymac smrodu, i moczyly sobie chusteczki woda kolonska a kiedy umieral, tylez samo cierpial na ciele co i - z powodu wyrzutow sumienia - na duszy. Bog karze bez kija i bez kamienia, a z Puszczyka - po co sie pchal! - nie zostaly nawet szczatki, zreszta nie powiem, zeby ich zbytnio pilnowano. -Zimno dzis? -Nie bardzo, czasem bywa duzo chlodniej. Benicja to maszynka do wytwarzania ciepla i towarzystwa, takze i rozkoszy, posluchaj: jako ze ci dobrze zyczymy, wszyscy jestesmy zadowoleni, ze nie umiesz grac ani na skrzypcach, ani na organkach, Benicja jest jak wiatrak, ktory nigdy nie staje. -Dasz mi gazete? -Po co ci gazeta? -Prawda, po nic, juz ja czytalem. Benicja jest slodka jak wilczyca w pologu, najbardziej lubi rozdawac to, co dobre. -Wezmiesz mnie do lozka? -Chodz. Benicja potrafi wstrzymywac oddech ponad minute, a dopiero potem eksploduje, to bardzo dziwne, kiedy ja bierzesz, nie oddycha, jakby byla martwa, ale kobieta martwa jest zimna, a ona nie, ona pali jak ogien; raptem ozywa i zaczyna dyszec pozadliwie, tak jak tylko ona potrafi, zrywa sie i rzuca na twoje jadra i kark, wgryza ci sie w kark az do duszy, trzeba z nia bardzo uwazac. -Zasun zaslony, chce sie troche przespac. Kiedy panienka Raniona byla mala dziewczynka, wywieziono ja nad morze, bo miala zla cere; pojechali do Cambados, gdzie nad riasem Arosy mieszkali jej krewni o nazwisku Mendez Cotabad, rodzina bardzo liczna, mila i serdeczna, kuzynow bylo dziewiecioro, zawsze robili mnostwo halasu, lowili kraby i jedli chleb z miodem, dwie najmlodsze dziewczynki, Mercedes i Beatriz, blizniaczki z warkoczykami i w okularkach, byly gorsze niz bol zeba i lazily po dachach i nawet nikt im tego nie bronil. -Po co? Te male nie spadna, nawet kiedy ktos je popchnie. W Cambados roznica pomiedzy przyplywem a odplywem wynosi co najmniej trzy, moze cztery metry i kiedy obniza sie poziom morza, rybacy grzezna w zamulonym dnie posrod zywych krabow, zerujacych mew i zdechlych kotow, zawsze sie tez znajdzie jakas zdechla kura. W Cambados mieszkali nad samym morzem, w pensjonacie "Perla Kuby" nalezacym do spadkobiercow wdowy Dominguez; dona Pilar, wlascicielka, bardzo dobrze gotowala. W tamtych latach panienke Ramone zawsze nazywano Moncha, teraz tylko czasami tak sie do niej mowi. Jako ze w Cambados nie mozna sie kapac, Monche codziennie o siodmej rano (trzeba wykorzystac kazda chwile!) zawozono na polwysep La Toja kursujaca tam motorowka. Podroz byla piekna i emocjonujaca, dziob prul fale, a z tylu ciagnela sie smuga wody, bylo tak romantycznie, czasami widywalo sie delfiny; wracali kursem o czwartej po poludniu. Pora dobra do kapieli zaczyna sie dopiero wtedy, kiedy Najswietsza Panienka od Carmen poblogoslawi wode, to znaczy po 16 czerwca. Moncha brala kapiele w trzech cyklach, po dziewiec kapieli w kazdym, i z trzydniowa przerwa miedzy cyklami, przy kapieli nacierala sie emulsja Scotta, pobudzajaca krazenie i wzmacniajaca system nerwowy. Przed sezonem kapielowym Monche pojono trzy dni pod rzad woda z Carabani, aby porzadnie przeczyscic jej kiszki i przygotowac do kapieli, potem dawano jej do wypicia butelke wody sodowej, zeby usunac niesmak. Panienka Ramona wspomina tamte czasy z przerazeniem, trudniej byc dzieckiem niz dorosla kobieta. -Najbardziej lubie, jak idziesz ze mna do lozka, Raimundino... a nie robisz tego od tygodnia albo i dluzej, jako dziewczynka bardzo sie nudzilam, zawsze bylam znudzona, a teraz sie starzeje, niewiele mi brakuje, zebym byla stara. Nalej sobie wiecej koniaku i mnie tez daj troche. Dlaczego nie zabierzesz mnie znowu do Lizbony? Raimundo z Casandulfow nie ma pojecia, jak mogl-zlapac te mendy, ktore zlapal. To prawda, ktoregos dnia przejezdzal przez Orense i zatrzymal sie na chwile u Szlai, ale tam kobiety maja zwyczaj uwazac na siebie. Raimundo nie powiedzial nic naszej kuzynce Ramonie, to jest trudno wytlumaczyc, a poza tym kobiety z reguly bardzo sie tym brzydza, w jakis sposob to je hamuje; Raimundo uzywa ladilolu, jest to srodek owadobojczy najskuteczniejszy, najszybszy w dzialaniu i najtanszy, rowniez zalecany jest olejek angielski, wszyscy wiedza, do czego sluzy, nie plami, pachnie lawenda i bez klopotu zabija natychmiast wszelkie insekty, rowniez olejek magiczny ma ten plus, ze nie plami i ma bardzo przyjemny zapach, Raimundo wybral ladilol, bo jest rodzimej produkcji. -Wiesz, martwie sie, czasem mam cos jakby palpitacje, serce bije mi bardzo szybko. -Moze przez to, ze za duzo palisz? -Nie wiem, mozliwe. Generala Rogelio Caridad Pite, szefa XV Brygady, rozstrzelano w La Coruna na poczatku wojny, pozniej jeszcze bedzie o tym mowa; jego syn Paco w 1941, a moze w 1940, przyjechal z Ameryki, zeby nawiazac kontakt z partyzantka, ale zostal zatrzymany przez wladze. Marvisowie z Brinidelo, Roaue i jego trzej synowie, Segundo, Evaristo i Camilo, walczyli w oddziale Bermesa i mieli szczescie, bo przezyli i mogli wrocic do domu. Ci kuzyni z okregu Cela, ktory jest oddzielony od Padrendy rzeka Limia biegnaca srodkiem, nie sa ani Galicyjczykami, ani Portugalczykami i ich jezyk ma wiecej z portugalskiego niz z galicyjskiego; hiszpanskiego nie znaja ani go nie rozumieja, granica nie jest specjalnie strzezona i przemyt bydla kwitnie, dzieci z tej okolicy chodza do szkoly w Paradeli, po drugiej stronie granicy z Portugalia, moi kuzyni Marvisowie z Brinidelo doszli az do Asturii z oddzialem Bermesa. Marcosowi Albite nie ulozylo sie najlepiej, bez nog tez mozna zyc, ale lepiej miec nogi, zeby moc na nich przejsc z miejsca na miejsce i zeby rozdawac kopniaki. Marcos Albite wcisniety w swoja skrzynke na kolkach sika do puszki po papryce, wariatka z Martina myje mu ja w kaluzy, zeby nie zzolkla, wariatka z Martina ma bardzo szlachetne odruchy. -Czy pan mysli, ze dlugo jeszcze bedzie padac? -Kobieto, nie wiem; ja tez chcialbym, zeby wyszlo slonce, myslisz, ze nie? Pepino Makrela pracuje w fabryce trumien "Odpoczywanie", tej samej, w ktorej pracuje Matias Marvis, Kawalarz. Pepino Makrela jest pomocnikiem elektryka i ma zawsze otwarte usta: albo jest glupi, albo zle oddycha przez nos. Pepino Pousada Coires z powodu swego wygladu nazywany jest Makrela. Pepino Makrela przeszedl w dziecinstwie zapalenie opon mozgowych i od tamtej pory odbiega od normy. Teraz mowi sie duzo o sprawie seksu, o problemach seksu: to wiaze sie scisle ze sprawa seksu, byc moze wynika to z kompleksu seksualnego, itd. -Pan w to wierzy? -Nie, ja nie; ale nie powie mi pani, ze sie nie mowi. Pepino Makrela ma te slabosc, ze lubi macac malych chlopcow (inni lubia macac kobiety grube i cycate), najpierw daje im cukierki, a potem, kiedy sie oswoja, glaszcze ich po posladkach, po udach i po siusiaku, nadawalby sie na ksiedza w prywatnej szkole. Prawde mowiac rodzice Makreli, widzac w nim polglowka, nigdy sie nim specjalnie nie zajmowali. -On sam da sobie rade, przekonasz sie; takie dzieciaki maja duzo instynktu, jak zmije. -Az tyle? -Oczywiscie, a nawet wiecej. Pepino Makrela chowal sie pozostawiony samemu sobie przez wszystkich i przez Boga, a kiedy przyszedl czas, ozenil sie jak inni i mial dwie corki, obie nienormalne, ktore umarly, zanim skonczyly roczek. Jego zona (wysilam sie jak moge, zeby przypomniec sobie jej imie, i nie jestem w stanie, mam je na koncu jezyka, ale nie pamietam) uciekla z wedrownym sprzedawca z Astorgi i jest z nim do tej pory. Kiedy Makrela stracil zone i odzyskal wolnosc, wyraz blogosci rozlal sie na jego twarzy. -O kurwa, jak to dobrze byc samemu! Pepino Makrele zlapano ktoregos dnia na tym, jak wyczynial swinstwa z Simonkiem, czyli Ogryzkiem, szescioletnim niemowa (o malo go nie udusil) i wsadzili go najpierw do wiezienia, a potem przewiezli do domu wariatow, po drodze tlukli go i kopali, i walili rzemieniem albo i kijem, ale nie ze zlej woli, tylko tak, zeby czyms sie zajac i troche sie rozerwac. Kiedy dowiedziala sie o tym jego zona... chwileczke, nazywala sie Concepcion Estivelle Gresande, teraz pamietam, tak, na pewno, Concepcion Estivelle Gresande, mowili na nia Cipa, powiedziala, ze nie chce o niczym slyszec, ze jej to jest obojetne i ze dla niej moze zdechnac albo zgnic jako tredowaty. -Ja nie jestem na niego zla, moge przysiac, tylko ze mnie jest po prostu wszystko jedno; dla mnie moze zostac tredowatym, a nawet i zdechnac, na pewno nie bede nosila zaloby, o to nie ma obawy. Cipa, od czasu jak uciekla z tym facetem z Astorgi, poweselala i wyladniala, bardzo sie zmienila na korzysc. -Kobietom zwykle zmiana sluzy. -Ale, a mezczyznom to nie? Matias Kawalarz swietnie sobie radzi i nie mysli o nowym ozenku. -Gdybym mial dzieci, musialbym sie o nie zatroszczyc, ale tak... Purina byla poczciwa, to prawda, ale wiecznie niedomagala i opowiadala o swoich bolesciach; u kobiet nie to jest fatalne, ze choruja, wszystkie zawsze sa chore, to wiadomo, najgorsze, ze opowiadaja ci o swoich chorobach" i tego sam diabel nie wytrzyma. Matias Kawalarz lubi tanczyc, grac w karty i pokazywac sztuczki, gra tez w bilard i w domino, swietnie opowiada kawaly, pije slodka anyzowke w malych kieliszeczkach i przepada za kokosowymi ciasteczkami i mleczno-kawowymi pastylkami. Z Matiasem mieszkaja dwaj jego mlodsi bracia: Skorpion, ktory jest gluchoniemy i inteligentny, i Placzek, ktory jest chorowity i glupkowaty. Benitino Skorpion chodzi raz w miesiacu na dziwki, po to pracuje i zarabia niezla forse; Salustino Placzek prawie nie wychodzi i dla rozrywki wzdycha. Purina byla bardzo ladna, wprawdzie uroda kobiety schorowanej, nie tak jak jej siostra Lolina, ta od Chojraka, ktora miala urode wyzywajaca, w tych stronach jest bardzo duzo ladnych kobiet zarowno jednego, jak i drugiego rodzaju. Loline stratowal byk, roztrzaskal ja o sciane. Juliana Cwaniaka nazywaja tez Jul. Zona Jula Marvisa Yenteli albo Fernandeza, wlascicielka zakladu zegarmistrzowskiego w Chantada, Pilar Moure Pernas, maluje wlosy na blond; jako ze jest grubiutka, bardzo sie to rzuca w oczy; i nosi gorset, musi go sobie przesypywac talkiem, zeby jej sie nie przyklejal do ciala, bo zawsze jest troche spocona, oczywiscie w gorsecie jest pare dziurek; pierwszy maz Pilar byl bardzo zazdrosny i nie pozwalal jej ani malowac wlosow, ani nosic gorsetu. -O nie, uczciwa kobieta powinna byc naturalna, zaczyna sie od rozjasniania wlosow i od gorsetu i nie wiadomo, na czym sie moze skonczyc. -Alez czlowieku, moja siostra Milagros tez nosi gorset! -To sprawa jej meza! Mnie nie obchodzi, co robi twoja siostra Milagros, mnie obchodzi, co ty robisz! Kiedy Urbano Dapena, pierwszy maz Pilar Moure, umarl na kolke - byl to skret kiszek i wyzional ducha wymiotujac fekaliami - swiezo upieczona wdowa odetchnela z ulga; niektorzy zmarli wnosza swoja smiercia duzo spokoju do zycia rodzinnego. Maly Urbanek, ktory byl przy smierci ojca (dziecko schowalo sie za zaslone, zeby wszystko lepiej widziec), zapytal matke: -Mamo, mamo, dlaczego tatus robil kupe buzia? Pilar Moure, jak tylko minely przepisowe terminy, wyszla za Juliana Cwaniaka. -Bedziesz mi dawala possac, Pilar? -Ile tylko bedziesz chcial, moj skarbie, wiesz, ze cala jestem twoja, teraz musimy jeszcze zalatwic papiery, ale moje piersi i cale cialo naleza do ciebie. -O ho, ho! Pilar przemalowala sie na blond i kupila sobie gorset przed zawarciem nowego malzenstwa, sa pewne sprawy, czasem bardzo intymne, w ktorych ustawodawca nie ma nic do powiedzenia. Maly Urbanek przeniosl sie na tamten swiat, kiedy zapowiadal sie juz drugi, przyrodni braciszek, widac matka i jej nowy maz nie tracili zbytnio czasu. Urbanek zmarl na anemie, podupadl na zdrowiu, jak byl jeszcze bardzo maly, i potem juz nie pomogl mu ani kwiat rozmarynu z kukurydzianym chlebem, ani wszy wyhodowane przez matke. -Czego to kobieta nie zrobi dla wlasnego dziecka! -Tak, to tez prawda. Pilar Moure rodzila z wielka naturalnoscia i bez zbytniego wysilku. -Z tego nie trzeba robic cyrku, my kobiety po to jestesmy, zeby rodzic dzieci, i nie jest to znow zadna specjalna zasluga. Swiety Fernandez nie byl swietym, byl blogoslawiony przez Kosciol. Moj kuzyn swiety Fernandez urodzil sie w Moire, parafia Santa Maria de Carballeda, okreg Pinor, w dzien sw. Jakuba, w 1808 r., wkrotce po zrzeczeniu sie przez Karola IV korony hiszpanskiej. Encyklopedia Espasa mowi, ze urodzil sie w Cea w prowincji Leon, co nie jest prawda, a w artykule poswieconym tej postaci ktos, kto podpisuje sie Camilo de Cela, twierdzi, ze Modesto Fernandez y Gonzales pochodzi z miejscowosci Carballeda de Avia, co rowniez nie jest prawda; Carballeda de Avia lezy kolo Ribadavia, bardzo daleko stad. Swiety Fernandez byl synem moich prapradziadkow, don Benita lekarza i doni Marii Benity, bez zawodu, ktorzy zawarli zwiazek malzenski 26 maja 1794 r. tego samego roku, kiedy stracono Ludwika XVI we Francji. Espasa rowniez myli sie, kiedy nazywa go bratem Juanem Santiago; nosil imie Jan Jakub, co znaczy niby to samo, a jednak nie to samo, bo to imie nadal mu ojciec na czesc Rousseau. Moj prapradziadek byl encyklopedysta i w domu paletalo sie osiem albo dziesiec listow d'Alemberta i ze trzy albo cztery listy Diderota, poki moje ciotki Jesusa i Emilita nie spalily ich na poczatku wojny domowej, bo jezuita o. Santisteban, prawdziwy swiety, powiedzial im, ze to byli dwaj zatwardziali heretycy, i poradzil, zeby spalily ich listy, aby miec spokojniejsze sumienie. -Szatan wynajduje tysiace sztuczek, zeby nas namowic do grzechu i sprowadzic na zla droge. -Tak, ojcze. -A poza tym, jak widze, te listy pisane sa po francusku! Odrzuccie od siebie niebezpieczenstwo grzechu! -Tak, ojcze. Jezuita o. Santisteban zazyl szczypte tabaki, kichnal trzy razy apsik! apsik! apsik!, grzmiaco wytarl nos, pociagnal ostatni lyk kakaowego naparu, zlozyl peleryne gestem wielkiego medrca i przyjal uroczysta mine trybuna i senatora. -Wrzuccie je w ogien! -Ktore, ojcze? -Wszystkie! -Tak, ojcze. Slynny dominikanin z Santander, o. Daniel Avellanosa, znany kaznodzieja i czlonek Towarzystwa Geograficznego, przepowiedzial, ze numer 25 888 bedzie glowna wygrana w bozonarodzeniowej loterii, co tez sie stalo. Kiedy Raimundo z Casandulfow wytepil ostatecznie mendy, panienka Raniona odetchnela. -Myslalam, ze juz mnie nie kochasz, Raimundino, myslalam, ze ci sie juz nie podobam, przez ciebie przezylam okropne dni! -Nie, gluptasie, po prostu mialem duzo problemow i zmartwien. -Nie mozesz mi powiedziec? -Nie, to nie sa sprawy dla kobiet, nie zrozumialabys. -Czy to ma zwiazek z polityka? -Zostawmy to, najwazniejsze, ze znowu jestesmy razem. Adega zna doskonale historie Guxindow, niektorzy mowia na nich Moranowie, co znaczy prawie to samo. -Panski krewny, swiety Fernandez, byl bratem panskiej prababki Rosy. Panskiego krewnego Fernandeza zameczyli poganie w Damaszku, zrzucili go z wysokiej dzwonnicy i cierpial wiele godzin, zanim umarl. Panski krewny do smierci byl wierny katolickiej religii, poganie mowili: wyrzeknij sie swojej wiary, ty psie chrzescijanski!, a on im odpowiadal: a takiego! tylko moja wiara jest prawdziwa! Panski krewny swiety Fernandez zawsze byl bardzo odwazny. Zanim zostal meczennikiem, mial duzo dzieci, mowia, ze jedenascioro, za kazdym razem kiedy przyjezdzal do Hiszpanii, robil ktorejs dziecko; te dzieci, zeby je w razie czego rozpoznac, znaczyl pod lewa piersia rozgrzanym do czerwonosci zelaznym sygnetem. Bardzo dobrze pamietam tego najmlodszego - nazywal sie Fortunato Ramon Maria Rey - ktorego panski krewny swiety Fernandez oddal do przytulku w Santiago i zaplacil za niego tyle peset ile dni w roku, zeby go jakas mamka wykarmila. Chlopiec wyszedl stamtad jako Fortunato Ramon Maria Rey, ale dorastal jako Ramon Iglesias, przez co stracil spadek miliona reali, ktore mu zostawil jego ojciec swiety Fernandez, zeby mu wyplacono, jak dojdzie do pelnoletnosci; jezeli chodzi o dziedziczenie, to panscy krewni zawsze byli bardzo nierozwazni, oczywiscie jedni mniej, drudzy wiecej, to fakt. Wuj Cieto jest bardzo przewrazliwiony na punkcie czystosci, przez caly dzien naciera sobie rece alkoholem i kostki ma starte do zywego. -Ilez to pracy kosztuje przestrzeganie elementarnych zasad. -No tak, rzeczywiscie. -Wuj Cieto zawsze nosi rekawiczki, nawet na perkusji gra w rekawiczkach, do srodka sypie troche talku, zeby mu sie zdarte do krwi kostki nie przyklejaly. -Otaczaja nas rozne wyziewy i naszym obowiazkiem jest zabezpieczac sie przed infekcjami, ktore na nas czyhaja: cholera, trad, tezec, gangrena, nosacizna, czy warto wyliczac dalej? Wuj Cieto zalatwia sie na swiezym powietrzu twarza do wiatru (kiedy spluwa, staje odwrotnie) i podciera sobie tylek najdelikatniejszymi listkami z glowki swiezo zerwanej salaty. -Srodkow ostroznosci nigdy nie za wiele. -Byc moze. Ciotka Jesusa i ciotka Emilita odmawiaja calusienki rozaniec, taki z pietnastoma tajemnicami, w koncu zasypiaja z nudow. Ciotka Jesusa i ciotka Emilita nudza sie jak mopsy, chodza tez jak polprzytomne, jedyne, co je jeszcze troche zajmuje, to roztrzasanie, jak fatalnie zachowuje sie wobec nich wuj Cieto, ale w koncu Bog z nim, to on bedzie potepiony! Ciotka Jesusa i ciotka Emilita maja glosiki jak flet w zakrystii, zdaje sie, ze zaraz zaczna zapowiadac praktyki duchowe. -Nasz biedny brat bedzie mial duzo do opowiadania Panu Bogu w dniu Sadu Ostatecznego! -Coz, kazdy z nas bedzie sie musial mniej lub wiecej napocic w takiej chwili. -Dlatego trzeba sie przygotowac, zeby umrzec, jak nalezy, Camilo, miej to na uwadze. Przypomnij sobie Flete, ktora umarla nagle i bez spowiedzi! -Nie, nie, ciociu, nie boj sie, juz ja na to uwazam. Ciotki nie znaly Pepina Makreli, slyszaly o nim, ale go nie znaly. Sa ludzie, ktorzy ida przez zycie zwracajac na siebie uwage, nawet wbrew wlasnej woli, a sa tacy, na ktorych nikt oka nie zawiesi, chocby nie wiadomo co wyczyniali. Cipa byly coraz ladniejsza i weselsza, mlodym wdowom cialo po prostu tryska zdrowiem, natura jest bardzo madra i osladza bol lubieznoscia, zebysmy mogli dalej zyc. Cipa posluguje sie kastanietami jak Cyganka. -Gdzie sie tego nauczylas? -W domu; z kastanietami to tak jak z oddychaniem, przy odrobinie cierpliwosci w koncu samo wychodzi. Cipa ma dobry glos i chetnie spiewa kuplety. Cipa to chodzace zycie w przeciwienstwie do Pepina Makreli, ktory jest chodzaca smiercia, sa sprawy, ktore nie moga sie dobrze skonczyc. Cipa ma spojrzenie wyniosle i bezwstydne, mozliwe, ze jest corka jakiegos ksiecia albo generala, krew rodzin, gdzie od dluzszego czasu nie brakowalo jedzenia, zawsze wyjdzie na wierzch. Cipa spi wyciagnieta jak dluga, co tez jest oznaka pewnosci siebie. -Niech pan sobie tylko wyobrazi, wlosy ma jak jedwab, a idac kolysze sie leciutko. Gdyby Cipa miala wyksztalcenie, moglaby zajsc bardzo daleko, byc szefowa pensjonatu, fryzjerka, wlascicielka sklepu z galanteria albo czyms w tym rodzaju, ale Cipa nie umie ani czytac, ani pisac, wiec musi zadowolic sie tym, co ma.; - Cierpliwosci, siostro! -Wlasnie, cierpliwosci i zdrowia, zeby moc dalej sie klocic. Cipa przez pewien czas, kiedy przebywala w dalekich miastach (Yalladolid, Bilbao, Saragossa), pracowala jako modelka u malarzy, rzucila to, bo bardzo marzla, a zarobek zaden, dla takich groszy nawet nie warto swiecic cyckami. -A poza wszystkim to szlag cie trafia, kiedy patrza na ciebie jak na wieszak. Ciotka Jesusa miala narzeczonego farmaceute, wlasciwie nie skonczyl jeszcze studiow, brakowalo mu dwoch egzaminow, nazywal sie Ricardo Yazquez Yilarino i zginal na wojnie, wstapil do Legionu Galicyjskiego i zabili go w pierwszy dzien 1938 roku w Teruel razem z jego dowodca, majorem Barja de Quiroga. Ciotka Emilita tez miala narzeczonego, nazywal sie Celso Yarela Fernandez, byl pomocnikiem architekta i rzucil ja dla jakiejs komediantki, ciotka Emilita rozgrzeszyla go. -To wydra, prawdziwa wydra, przy takich babach mezczyzni sa zupelnie bezbronni, Celso byl bardzo poczciwy, ale ta ladacznica omotala go swoimi sztuczkami i duserami, biedny Celsunio! To, co przed chwila powiedziano, mija sie z prawda, ciotka Jesusa i ciotka Emilita nigdy nie mialy narzeczonych, juz od wczesnej mlodosci sadzone im bylo staropanienstwo. Robin Lebozan stanal przed lustrem i powiedzial, starannie wywazajac slowa: -Ja zawsze potwierdze, ze to byli narzeczeni, jestem bardzo litosciwy, a zreszta nie chce niczego zmieniac, ale ciotka Jesusa i ciotka Emilita moglyby byc matkami dla tego studenta farmacji i dla tego pomocnika architekta. Mnie tam wszystko jedno, ze ludzie dadza sie nabrac, chce tylko byc w zgodzie z wlasnym sumieniem. Celestino Kaczan, to znaczy don Celestino, proboszcz z San Miguel de Taboadela, skumal sie z Marica Rubeiras, ta od Tunow, mloda i przystojna mezatka ze wsi Mingarabeiza, ktorej maz nosi swoje rogi bez godnosci. Don Celestino spotyka sie z Marica na dzwonnicy, miejsce nie jest zbyt wygodne, ale za to spokojne. -I nie brakuje swiezego powietrza. -Wlasnie, powietrza nie brakuje. Santos Cofora, Tucznik, siedemdziesiat dwa lata i co najmniej dziesiec arrobow zywej wagi, wymagal, zeby jego malzonka Marica Rubeiras, ktora nie przekroczyla jeszcze dwudziestki, dochowywala mu wiernosci malzenskiej. -Co za absurd! -Czlowieku, nie wiem, co ci powiedziec, wymagac mu chyba wolno. Tucznik nie chcial ani wszczynac skandalu, ani stracic zony, to oczywiste, ale zzerala go taka wscieklosc, ze sam nie wiedzial, co ma wymyslic, zeby sie zemscic. -Ten przeklety kleryk zaplaci mi za to, jak Bog na niebie, ze mi zaplaci! Krewnych z Pinor wymiotl czas, co nigdy nie ma dosyc smiertelnego zniwa. Moj wuj Claudio Montenegro, spokrewniony z Najswietsza Maria Panna, umarl ze starosci wkrotce po zakonczeniu wojny, byl to ciekawy typ, ktory mial zawsze nienaganny wyglad, nigdy nie podnosil glosu i nigdy niczemu sie nie dziwil, nawet zacmieniom slonca czy zorzom polarnym, bo w czasie wojny widac bylo zorze polarna. Kiedy mu powiedziano, ze Tucznik pojechal do Orense, zeby sie zarazic mendami i w ten sposob zemscic sie na kleryku Kaczanie, uznal to za najzupelniej naturalne. -Widac w tym roku obrodzily mendy, dzwonnice sa ich pelne. Niech Bog ma nas w swej opiece! Babka Teresa miala dwie siostry, Manuele i Pepe, i jednego brata, Manuela. Teresa Fernandez, Kolka, ktora mieszkala razem ze swoim slepym ojcem, byla corka Manueli, a Claudio Otero, Rzadek, i jego brat Manuel, Rzeznik, byli synami Pepy. Wuj Claudio mial dwie corki slepe i bardzo nieszczesliwe, a wuj Manuel spedzil pol zycia po pijanemu; kiedy umarl, zostawil blisko dwiescie nie uzywanych koszul, ktore mu przysylal jego syn Manolito, wlasciciel sklepu w Montevideo. Manuela Fernandez, Moryska, byla corka Manuela i zawsze bardzo nas kochala, bo babka darowala jej jakis dlug, mozliwe, ze to byl czynsz dzierzawny. Rodziny sa jak te rzeki, ktore plyna i plyna, i nigdy sie nie koncza. Babka Teresa byla siostrzenica swietego Fernandeza. Fortunato Ramon Maria Rey, ktory pozniej byl znany jako Ramon Iglesias, to znaczy nieslubny syn swietego Fernandeza, ozenil sie z Nicolasa Perez i mieli siedmioro dzieci: Antonia, ktory ozenil sie na Kubie z Josefa Barrera, jego syn Jose Ramon mieszka w Nowym Yorku; Hortensje, ktora wyszla na Kubie za Julia Fuentesa, jej dzieci Delia, Maruja i Francisco mieszkaja w Nowym Yorku; Mercedes, ktora najpierw wyszla za Ildefonso Fernandeza, a potem za Jose Ucede, z pierwszego malzenstwa miala jednego syna Julia, ktory mieszka w Vigo, ozeniony z Dolores Ramos (maja dwoje dzieci, Alfonsa ozenionego z Concepcion, nie pamietam nazwiska, ktory mieszka w Barcelonie, i Mercedes, ktora wyszla za Maximina Lago i mieszka w Vigo), a z drugiego miala piecioro: Maruje, wyszla za Justo Nuneza, mieszka w Orense (jej dwaj synowie Justo i Jorge mieszkaja w Madrycie), Antonia, ozenionego z Aurora del Rio, mieszka w Orense (ma dwoje dzieci, Jose Luisa, ozenionego z Maria Luisa Gonzalez, i Roberta, ozenionego z Elisa Camba), Matilde, zamezna za Romanem Alonso (ma dwoch synow, Carlosa zonatego z Pilar Jimenez i Alvara, starego kawalera), Jose, kawalera, ktory mieszka w Madrycie, i Raniona, ozenionego z Nieves Pereira, ktory mieszka w La Coruna. Czwarty wnuk swietego Fernandeza, Cesar, ozeniony z Sara Carballo, oboje juz nie zyja, mial jednego syna, tez o imieniu Cesar, jest jedynym, ktory nosi nazwisko Rey, wszyscy pozostali nazywaja sie Iglesias; Cesar ozeniony jest z Benigna, tez nie pamietam nazwiska, maja dwie corki, Lourdes i Raquel. Potem idzie Orentino, ozeniony z Luisa Novoa, maja dwie corki, Carmen, zamezna za Adolfem Chamorro, i Pilar, ktora wyszla za Francisca Sueiro. Przedostatnia jest Maria, wdowa po Jose Dorribo, z pieciorgiem dzieci: Angelines zamezna za Jose Ro-driquezem; Rafael, ozeniony z Aurora Perez; Eulalia, panna; Luisa, zamezna za Serafinem Ferreiro, i Sara, zamezna za Arturem Casaresem. I najmlodsza, Herminia, wdowa po Candilo Yalcarcelu, z czworgiem dzieci: Antonio, ozeniony z Dolores do Campo, i Maria del Pilar, Matilde i Antonio, w stanie wolnym. Rodziny sa jak te rzeki, ktore nigdy sie nie wyczerpia i nie maja ani poczatku, ani konca. Mzy na rodziny i na ludzi, i na zwierzeta dzikie i oswojone, na mezczyzn i na kobiety, na rodzicow i na dzieci, na zdrowych i na chorych, na pochowanych, na wygnanych i na tych, co w podrozy. Mzy i to jest tak samo, jak kiedy krew krazy w zylach, kiedy rosna janowce i kukurydza, kiedy mezczyzna wloczy sie za kobieta tak dlugo, az ja znudzi albo zabije z przesytu, milosci albo gniewu. Mozliwe, ze deszcz jest Panem Bogiem, ktory chce obserwowac ludzi z bliska, ale nikt tego nie wie na pewno. Pepino Makrela wyszedl z domu wariatow dzieki staraniom lekarza, adwokata i sedziego, to juz stwierdzone, ze mlodzi ludzie maja sklonnosc do eksperymentow i teorii, ktore upatruja zwiazek pomiedzy ludzkim zachowaniem i hormonami. -A na czym to polega? -Nie wiem, ja tylko zapisuje, co mi powiedziano. Lekarz, adwokat i sedzia zapytali Pepino Makrele czy-by sie dal wykastrowac (kto usunie jadra, usunie niebezpieczenstwo), a on powiedzial, ze tak, ze dobrze, ze jemu jest wszystko jedno. Lekarze, adwokaci i sedziowie zalecili wytrzebic. -A nie mowili mu nic o metabolizmie i o stopniowym i bolesnym odwapnieniu? -Mozliwe, nie wszystko pamietam. Jedni umieraja w taki sposob, a drudzy w inny. umiera sie na wojnie i w czasie pokoju, na skutek choroby, wypadku czy nieuwagi, tu nie ma stalych norm ani tez mozliwosci wyboru, nie moze byc ogolnych regul. Sa mezczyzni, ktorzy gina bohatersko w obronie twierdzy, wznoszac wysoko sztandar, z patriotycznymi haslami na ustach, ale sa i tacy, ktorym serce przestaje bic, w chwili kiedy sie masturbuja, a glowe maja pelna mrzonek, w moich stronach nie ma nopali, poganskiej rosliny z krajow Maurow, ani tez galabii, owocow opuncji, oslow, jaszczurek, koz i kurzu, ogromnych ilosci kurzu, nie warto tu przyjezdzac, zeby umrzec. Maurowie ze szczepu Kabylow sa po trosze pedalami, powiem inaczej, sa rowniez pedalami, im jest zupelnie wszystko jedno. Lazaro Codesal trzepie kapucyna przywolujac na mysl obraz golej Adegi - prawdziwy cud boskosci! - ktory kolacze mu sie po glowie, taki juz ma zwyczaj, zeby to robic z pamieci, trzeba byc mlodym. Szkoda, ze Lazaro Codesal nie zyje, niektorzy zmarli zostawiaja po sobie wiecej zalu niz inni, a sa i tacy, po ktorych zostaje wielka radosc. Carrouposowie maja na czole wykwit szorstkiej swinskiej skory, przypomina to ceche bydla, ktore karmi sie zatruta trawa. -Potrafisz rozroznic trujace ziele? -Tak, panie, po zapachu, po kolorze, a niektore ziola rowniez po odglosie, to znaczy po dzwieku, jaki wydaja, kiedy wiatr nimi pomiata. Gorecho Tundas idzie pod gore z trumna na plecach, z kanistrem benzyny i z workiem trocin. -A gdziez to idziesz, Gorecho? -Ide w gory, pochowac Ducha Swietego. -O Jezu, co za bzdury! -No to sam zobaczysz, jak sie zrobi ciemno. Kiedy zapada zmrok, Gorecho Tundas szuka wygodnego miejsca, jakiejs groty porosnietej paprocia, gdzie jeszcze mozna wypatrzyc slady lisa, wlazi do trumny, obsypuje sie trocinami, polewa sie po wierzchu benzyna, ale tak porzadnie, i zapala zapalke: umierajac skraca sie z bolu, ale nie wydaje glosu, widocznie Duch Swiety dodaje mu sil. Natknela sie na niego Cipa, kiedy chodzila po lesie i zakladala sidla na kroliki. -I jak wygladal? -Nawet ladnie, spalony na wegielek, ale ladnie. Pomysl Gorecho Tundasa wywolal u wszystkich wiele emocji. -Ludzie juz nie wiedza, co wymyslic, zeby zwrocic na siebie uwage! Czlowiek to jest takie dziwne zwierze, ktore wszystko robi na opak, zwierze, ktore zaprzecza sobie samemu juz od chwili urodzenia. Podoba ci sie ta szczuplutka kobieta, ktora idzie z praniem nad rzeke, ta z warkoczem? Wiec ozen sie z nia, a zobaczysz, co to znaczy znosic smrod w domu, bo kobiety zaraz po slubie zaczynaja bzdzic, no moze odrobine potem, nikt nie wie, dlaczego tak sie dzieje, moze to jakies prawo natury. Podoba ci sie ta pulchna osobka, ktora kupuje papryke w sklepie, ta w zielonej chusteczce? Tak, wiec zabij ja uzywajac do tego calej torebki srutu albo uciekaj, gdzie pieprz rosnie, zeby przypadkiem sie do ciebie nie przyczepila jak rzep. Albo moze jak menda? Wlasnie, jak menda, w tym roku mendy obrodzily. Czy to nie sa pajaczki? Alez skad, kobieto, glupia jestes czy co, jakie pajaczki, wyraznie widac, ze to mendy! Podoba ci sie ta brunetka, ktora niesie na glowie dzban z mlekiem, ta w szerokiej spodnicy? Tak? Wiec uciekaj, bo najprawdopodobniej jest to siedlisko skorpionow, czlowiek to taka dziwna bestia, ktora tak gra, zeby zmylic. Lazaro Codesala zabili podstepnie i bez dania mu szansy, strzelac do chlopaka, ktory sie najspokojniej onanizuje pod drzewem figowym, to cos nieslychanego, czlowiek nie powinien robic takich rzeczy, wojna jest wojna, wszyscy o tym wiemy, ale w czasie wojny nie wolno strzelac jak do tarczy, bo jest to podlosc, ani tez strzelac w plecy, nigdy zaden trup nie smierdzial tak okropnie jak zwloki Jesusa Manzanedo, ani chybi kara boska, jego dzieci kropily go woda kolonska, ale bez zadnego efektu. -Pojdzie pan na pogrzeb don Jesusa? -Nie, mysle, ze lepiej bedzie, jak nie zbawi swojej duszy, za bardzo smierdzial trupem. Pomocnik architekta, Celso Yarela, pije kazdego ranka kieliszek wermutu w kawiarni "Bilbaina", czasem wstepuje rowniez do baru "U Szefowej", jego stosunki z Ma-ruja skonczyly sie juz dawno temu, chociaz mowia, ze pozniej do niej wrocil. Na tarasie pawiami "Bilbaina" na miesiac czy dwa przed rozpoczeciem wojny domowej zastrzelono dwoch ludzi; na pogrzebie zastrzelono dwoch nastepnych i wladze zawiesily obchody swieta Bozego Ciala. Krew wrzala i ludzie skakali sobie do oczu z krzykiem, z kijami, a czasem i z bronia. Maruja Bodelon Alvarez, Marujita, rodem z Ponferrady w Leon, to byla ta komediantka, ktora odbila Celso Yarele ciotce Emilicie, zreszta wcale nie byla komediantka, tylko tak wygladala. Celso chcial wrocic do ciotki Emility, ale minelo juz sporo czasu i okazalo sie to niemozliwe, uczucia bledna i kiedy cos sie zepsuje, bardzo trudno odbudowac wszystko od poczatku. -Nie, nie, ja zostane z moja siostra Jesusa, poswiecilam swoje zycie modlitwie i dobroczynnosci. -Dobrze, jak chcesz. Baldomero Marviis, to znaczy Chojrak, ma na czole gwiazdke; nie wszyscy ja widza, ale miec to ja ma na pewno! Gwiazdka na czole Chojraka zmienia kolor, a wiec: czasami jest czerwona jak rubin; czasem zlotawa jak topaz; czasem zielona jak szmaragd; czasem biala jak brylant, i tak dalej. Kiedy Chojrakowi ta gwiazdka sie zapala, kolor jest niewazny, raz jest taki, a raz inny, to nigdy nie wiadomo, co bedzie, najlepiej jest przezegnac sie i zejsc z drogi. Chojrak rzadzi wsrod Gamuzow, ktorych jest cala chmara, i wsrod Guxindow (czy, jak inni mowia, Moranow), ktorych jest jeszcze wiecej. Gdyby swiat nie byl tak wzburzony, w tych gorach nikt by sie nie ruszyl bez pozwolenia Chojraka, linia ostatnich szczytow zatarla sie, kiedy zabili Lazaro Codesala, ale wszystko sie pokrecilo i nic zycia Chojraka zostala przecieta przez lotra z rodu przybledow, golodupca. Tego dnia kiedy Chojrakowi nie zapalila sie gwiazdka, szatan wykorzystal to, zeby go zabic podstepem. W tych gorach nie mozna zabijac bezkarnie, bo tutaj ten, kto zabija, umiera, czasem nie tak od razu, ale umiera. Lolina Moscoso, zona Baldomera Chojraka, podtrzymywala plomyk prawa rzadzacego w gorach: kto zawini, ten placi. Czyz tego nie zrobil? A wiec niech placi, my nie mamy powodu, zeby wybaczac przelana krew. Lolina Moscoso jest zabojczo ladna, kiedy sie zlosci, robi sie jeszcze ladniejsza. Chojraka musieli zajsc od tylu i w nocy. Z Chojrakiem nie mozna bylo stanac twarza w twarz, bo jego spojrzenie przygniatalo, bylo to spojrzenie wilka. Chojraka zabil umrzyk, ktorego nikt nie chce wspominac, niektorzy to nawet nie wymawiaja jego imienia, bo moze z biegiem czasu wymaze sie im z pamieci; ten umrzyk, ktory zabil Chojraka, zabil tez nieboszczyka meza Adegi i jeszcze z dziesieciu albo i dwunastu innych, jeden z moich krewnych zaczail sie na umrzyka, ktory zabil Chojraka, i tamten zginal jak stary kon przy zrodle w Bouzas do Gago. Kiedy wilk atakuje, kobyly tworza kolo stajac glowami do wewnatrz, zeby lepiej bronic zrebiat, i czestuja go kopniakami, jak dobrze trafia, moga roztrzaskac. Zdetronizowanego ogiera nikt nie broni, a on sam tez nie ma sil, zeby sie bronic, i wilki go rozszarpia, najpierw go rozszarpia, a potem zjedza, co zostawi wilk, zje z checia lis, czego nie zje lis, bedzie dobre dla krukow - one z rezygnacja godza sie na wszystko, niektore kruki maja dobry sluch i wygwizduja melodie, w Allariz, juz jakis czas temu, za dyktatury Primo de Rivery, mieszkal pewien republikanin, ktory uczyl kruki gwizdac Marsylianke, pewnie po to, zeby zirytowac ksiedza, nazywal sie Leoncio Coutelo i byl bratem slepego Eulalia, wysokiego i chudego jak mauretanska strzelba i ze sladami ospy, ktory obmacywal kobiety na procesjach, jako ze nie widzial, orientowal sie po zapachu i nigdy sie nie mylil. Ricardo Vazquez Yilarino zginal na wojnie, jak to mowia, kula przeszyla mu serce, wojny maja to do siebie. W tych gorach wloczyl sie wampir Manuel Blanco Romasanta, wilkolak, ktory zagryzl trzynascie osob, Felipino, czyli Jakala, zezowaty i z szescioma palcami u kazdej reki, znal dobrze te historie. Razem z wampirem lazili don Jenaro i don Antonio, obaj z Walencji, ktorzy tez robili sie podobni do wilkow, kiedy tracili przytomnosc; od tego czasu minelo juz sporo lat, sto albo i wiecej, ale tutaj wszyscy to wiedza. Wampir zagryzl trzynascie osob, dziewiec kobiet i czterech mezczyzn. Pewnej nocy, kiedy pod wplywem ksiezyca stal sie wilkiem, zabil Manueline Garcia, swoja zone, z ktora mial synka Rosendina, ktorego rowniez zabil. Wiozl wtedy Manueline do Santander, to bardzo daleko, tam gdzie Kastylia siega do morza, zeby ja oddac na sluzbe do ksiedza, ale w miejscu, ktore nazywaja Stare Cepy, w lasach Redondeli, nagle ja powalil, zabil obydwoje i do polowy pozarl. Potem przez jakis czas byl spokojny, spokojny i roztargniony, az znowu zaczelo mu sie macic w glowie i zabil Benitine Garcia, siostre Manuelini, i jej syna Farruquina, ktory jeszcze byl przy piersi i mial smak ryby, zabil ich w Corgo de Boy, ktore lezy za Arruas, nie dojezdzajac do Transirelos. Wampir nie byl zbyt duzym mezczyzna, byl raczej niski, a do tego mial gnijace zeby. Ofiar bylo wiecej, Xosefa Garcia siostra Manuelini i Benitini, widac ta krew go pociagala, zginela na drodze do Correchouso. I jej syn Xosesino. I Tonina Rua i jej dwie corki Peregrina i Marica, ktore zostaly zabite w Rebordechao, Tonine wampir bardzo lubil, byl w niej zakochany i kiedy mijali sie w lesie, pokazywal jej genitalia. Zabil tez czworo innych ludzi: Xii? Millarados, kiedy pasla swinie w Chaguazoso; Chuche Lombao Celman, ktora zaatakowal na drodze do As de Xarxes; Fuca Naveausa, kiedy lazil za ptakami w Prado Alvar, i Benitone Cardociros, staruche do niczego juz niezdatna. Felipino, czyli Jakala, usmiecha sie z wdziecznoscia, kiedy ktos postawi mu pare kieliszkow wodki. i. - Niech ci Bog zaplaci na tamtym swiecie, amen. Tanis Gamuzo hodowal psy wilczury, Kajzer, Sultan i Morus to byly psy odwazne, silne i godne zaufania, takie, z ktorymi mozna isc na koniec swiata. -Z takimi psami czlowiek moze isc na koniec swiata i nawet nie musi uwazac, trzeba im tylko dobrze zalozyc kolczatke i sam lew im nie da rady. Psy Tanisa Gamuzo maja siersc jak jedwab (porownanie z welna to dobre dla owiec) i sa bialej masci z brazowymi plamami na pysku i na karku. Tanis Gamuzo przywiozl je z Leon. W Galicii sa psy sympatyczne, inteligentne i z dobrym wechem - psy pasterskie, mysliwskie, psy podworzowe, dogi, ale zazwyczaj nie sa tak rasowe jak te z Leon, podobno maja wiecej domieszek. -Ile chcesz za dziewieciotygodniowego szczeniaka? -Nic, ja nie sprzedaje psow, jak mi przysiegniesz, ze go bedziesz dobrze traktowal, oddam ci go za darmo. Tanisa Gamuzo nazywaja Kadukiem, bo jest szybki niczym wyscigowka w wymyslaniu czego zlego albo i dobrego. Rosa Roucon, zona Tanisa Gamuzo, ma slabosc do anyzowki, przez caly dzien pociaga sobie z manierki. Ojciec Rosy Roucon nazywa sie Eutelo albo Pantalon i jest poborca podatkowym, to najwiekszy dran, jaki kiedykolwiek istnial w Orense, gorszego nikt nie pamieta. -On zle skonczy, zobaczy pan, ktoregos dnia dostanie nozem, i to nawet bez uprzedzenia. Chlopi boja sie Pantalona i staraja sie nie miec z nim do czynienia. -To nie jest swoj facet, a w dodatku jest falszywy, lepiej zaplacic tego reala i czym predzej zmiatac. W ubieglym roku, u Szlai, Pantalon naplul w twarz slepemu Gaudencjo, bo ten nie chcial grac mazurka Ma petite Marianne. -Ja gram to, co mi sie podoba; mnie moga opluc albo obic, to calkiem latwe, bo jestem slepy, ale nie moga mnie zmusic, zebym gral cos, czego nie chce, to znaczy kiedy nie mam na to ochoty. Tej muzyki nie moze sluchac byle kto i tylko ja wiem, kiedy trzeba ja grac i co ona oznacza. Marta Portugalka nie chciala pojsc z Pantalonem do lozka. -Wole zdechnac z glodu. Czemu nie naplujesz na wlasnego ziecia, ty bucu? Boisz sie, ze ci da po pysku? Szlaja wyrzucila Pantalona na ulice, zeby uniknac klotni. -Juz, splywaj na swieze powietrze, kretynie, bo jestes kretyn, wrocisz, jak sie uspokoisz. Tanis Gamuzo jest najsilniejszy ze wszystkich, jego samego az smieszy to, jaki jest silny, za mlodu budzil postrach na odpustach. Gdyby nie anyzowka, to Rosa, jego zona, bylaby calkiem do rzeczy: jest dobra i uczciwa, tylko ta anyzowka. Jej dzieci chodza brudne, w podartych butach, jest ich piecioro i wszystkie chowaja sie same i nikt sie nimi specjalnie nie przejmuje. Tanis Kaduk tez za bardzo nie zwraca na nie uwagi, on jest zajety pluskaniem sie z wariatka z Martina w sadzawce przy mlynie Lucja Mouro, obydwoje na golasa, kiedy upal przybiera na sile i cialo szuka ochlody i zdrowej przyjemnosci. Wariatka z Martina nie umie plywac, ktoregos dnia jeszcze sie utopi, jak sie beda do niej dobierac na wodzie, w cieniu paproci. -To by bylo smieszne, prawda? -Cos ty, czlowieku! Biedna Catuxa! Co ona ci zlego zrobila? Tanis Gamuzo, Kaduk, lubi tez kolysac sie na galeziach debow, w ten sposob nigdy nie zlapie sie swierzbu, i krecic mlynka kijem uzywanym w bojkach, co jest bardzo trudne, i ma wyryte swoje inicjaly na ostrzu noza. -Chcesz, zebym ci rozpolowil twoja makowke, jakby to byla pigwa? -Nie wyglupiaj sie, Kaduk, bez takich zartow. -Dobra. To chcesz, zebym ci przeklul pachwine, jakby to byla detka? -Odwal sie, do cholery! Adega jest bardzo blada. -Zle sie pani czuje? -Nie, prosze poczekac, przyniose wodki. Adega nie jest zadna podfruwajka, ale jeszcze niezle sie trzyma. -No wiec tak. Ten umrzyk, co zabil mojego nieboszczyka meza, juz nie zaznal wiecej odpoczynku, ani na tym swiecie, ani na tamtym, krew zmywa sie krwia, a my nie mamy powodu, zeby wybaczac krew, takie jest prawo gor. Rodzina tego umrzyka, ktory zabil mojego nieboszczyka meza, nie byla stad, ale Bog swiadkiem, ze mieli czas poznac tutejsze obyczaje. Te papiery, gdzie bylo napisane, skad pochodzila rodzina umrzyka, co zabil mojego nieboszczyka meza - jego ojciec byl z Foncebadon kolo Astorgi - pozwolil sobie wykrasc mojemu bratu Secundino Kulas z Maranis, pisarczyk sadowy z Carballino, ten ktory wczesniej byl karabinierem i okulal w bojce z przemytnikami z okolic Pontedevy, o tym pan wie, bo powiedzialam panu calkiem wyraznie. Pan, don Camilo, pochodzi z Guixindow, znaczy z Moranow, zreszta wszystko jedno, i to jest powod do dumy, ja wiem, ale tez trzeba tego bronic nawet za cene zycia. Ktoregos dnia opowiem panu dokladniej jak wykradlam zwloki Puszczyka... ktory niech bedzie przeklety. Ach, jak sie Carrouposowie wsciekli! Jeszcze kieliszeczek wodki? Osma cecha skurwysyna jest sflaczaly, oswojony kutas, panienki od Szlai smialy sie z fajfusa Fabiana Mingueli. -Wyglada jak aniolek od Najczystszej Panienki! Moncho Requeixo, to znaczy Moncho Truten, jest marzycielem, niewykluczone, ze ma w sobie cos z poety. -Jesli pani chce, to moge ta drewniana noga wykrecac osemki po ziemi, mnie tam korona z glowy nie spadnie, jak sprawie damie przyjemnosc. Moncho Truten wyglada na podupadlego dzentelmena, taki rycerz, ktory spuscil z tonu, a jednoczesnie sam jest, niestety, w nie najlepszym tonie. -Moja kuzynka Georgina, zanim jeszcze umarl jej pierwszy nieboszczyk maz Adolfito, juz sie skumala z Carmelo Mendezem, za ktorego wyszla po jakims czasie, to znaczy jak tylko bylo mozna. Moje kuzynki Georgina i Adela zawsze mialy duze sklonnosci do grzechu, zycie jest krotkie i trzeba z niego korzystac. Parka wedzonych aniolkow, czyli samiec i samiczka, zdechly mi, kiedy plynelismy po Morzu Czerwonym, ja mysle, ze to i lepiej, bo moje kuzynki zrobilyby sobie z nich pieczen, zeby mnie doprowadzic do szalu, ot tak, zeby mi dokuczyc. Ciotka Micaela, juz o niej mowilem, matka moich kuzynek, tez lubila podniecajace pieszczoty, ja mam dla niej duzo wdziecznosci, kiedy bylem maly, pozwalala mi wsadzac reke za dekolt, obmacywac sie i dotykac, laskotac po udach, ale bez zdejmowania majtek, ciotka Micaela nie pozwalala sobie zdejmowac majtek, pod tym wzgledem byla bardzo przesadna. Moge prosic o jeszcze jedna kawke? Bardzo dziekuje. Moje kuzynki tancza czasami tango z panienka Ramona i z Rosicler, ta od zastrzykow, i moja kuzynka Georgina, kiedy sie rozochoci, pyta, czy moze sie rozebrac. Moge zdjac bluzke? Rob, co ci sie podoba. Moge zdjac stanik? Rob, co ci sie podoba. Moge zdjac majtki? Rob, co ci sie podoba. Moncha, podobam ci sie? Nie gadaj tyle, panno kurwo, i kladz sie na lozku. Mam zgasic swiatlo? Nie. Moncho Truten scienia glos, kiedy nasladuje rozmowe miedzy kobietami. -Dziwne sa te kobiety, prawda? -Czlowieku, to zalezy. Na cmentarzu bije zrodelko z cudowna woda, ktora leczy epilepsje, tak ze nie trzeba nawet palic ubrania po kawalku, jest lepsza niz swiecona woda, bo ja swieci Pan Bog pod ziemia, kiedy jeszcze plynie podziemnymi korytarzami wsrod wedrownych kretow, slepych dzdzownic i zlych intencji; nazywaja je Gadajacym Zrodlem i jego woda, kiedy jest porzadnie zimna, lagodzi bol tredowatym, nie leczy im ran ani nie zasklepia, ale lagodzi bol. -A mnie sie zdaje, ze kazda kobieta to idzie prosciutko do nieba. -A mnie nie; ja mysle, ze wiecej niz polowa jest potepiona i koniec koncow smazy sie w piekle: jedne za kurewstwo, inne za skapstwo, jeszcze inne za to, ze sa obrzydliwe, sa kobiety strasznie obrzydliwe, takie Francuzki albo Arabki, zeby daleko nie szukac. Pada na dach domu panienki Ramony, na obejscie i na szyby werandy, pada na rododendrony, cyprysy d mirty w ogrodzie, ktory ciagnie sie az do rzeki, wszystko jest mokre i ziemia ma w sobie wiecej wody niz ziemi, troje samobojcow na dziesiec lat to nie jest znowu tak duzo: jedna stara kobieta, ktora nie mogla juz zniesc wiecej bolu, jeden kupiec wedrowny, ktory zgral sie do suchej nitki w cane (i to grajac nieuczciwie), jedno dziewczatko, ktoremu nie zdazyly urosnac cycuszki. Ty i ja jestesmy spokrewnieni, tutaj wszyscy ze soba sa spokrewnieni, z wyjatkiem tych chwastow Carrouposow. Jesli chcesz, poprosze, zeby nam zrobiono czekolade, moze zostaniesz na kolacji? Don Bregimo, zmarly ojciec panienki Ramony, za zycia gral z duza wprawa fokstroty i charlestony na banjo. Moj ojciec byl bardzo dobrym czlowiekiem, to prawda, ale byl nawiedzony, mysle, ze byl troche maniakiem, mowcie, co chcecie, ale wedlug mnie tanga sa duzo lepsze i lepiej sie przy nich spedza czas. Zalacain awanturnik to bardzo ladna powiesc, napisana przez Baroje zywo i z uczuciem, nie pamietam, komu ja pozyczylem, tak to jest, jak sie pozycza ksiazki, mozna sie z nimi pozegnac, Robin Lebozan zwraca ksiazki, a moze nikomu jej nie pozyczylem i lezy gdzies w jakiejs szafie, w tym domu doprawdy wszystko wywrocone jest do gory nogami. -Moze zostaniesz ze mna na kolacji? Mam butelke jablecznika, przyslano mi z Asturii. Nikt nie zwraca uwagi na przemyslny bieg swiata, ktory kreci sie i kreci, kiedy tak pada bez poczatku i bez konca; czlowiek donosi na czlowieka, a potem, kiedy znajduje jego trupa w przydroznym rowie albo pod cmentarnym murem dziwi sie, ze ma wyrzuty sumienia; kobieta przymyka oczy, kiedy wklada sobie butelke z letnia woda, gdzie jej sie podoba, i nikt sie tym nie przejmuje, dziecko spada ze schodow i zabija sie, wszystko to w jednym mgnieniu oka; Rosicler wciaz z upodobaniem brandzluje malpe, ta z dnia na dzien ma wiekszy kaszel, alez ludzie maja manie! Wszyscy Carrouposowie swieca zalosna narosla swinskiej skory na czole, moze i maja wsrod swoich przodkow jakiegos dzika, kto ich tam wie. Slepy Gaudencjo gra mazurka Ma petite Marianne, kiedy ma na to ochote, nie wtedy kiedy ktos mu kaze, co innego byc slepym, a zupelnie co innego nie miec wlasnej woli, Gaudencjo ma bogaty repertuar, ludzie sa kaprysni i czasami sami nie wiedza, o co prosza, czy nie wie pan, ze tego mazurka mozna grac tylko w okreslonych i bardzo uroczystych okolicznosciach? Ten mazurek to jak spiewana msza, ma swoj czas, swoje miejsce, a takze i swoja cene. Akordeon jest sentymentalnym instrumentem i cierpi, kiedy mu sie robi na przekor, ludzie nie potrafia juz niczego uszanowac, widac zblizamy sie do konca swiata. Policarpo Portomourisco Exposito, ten od Melasy, nie ma trzech palcow u reki, odgryzl mu je ogier w gorach Xures, tego dnia kiedy pojechal na sped dzikich koni razem ze swymi krewnymi. Policarpo od Melasy mieszka w miejscowosci Cela de Camparron, podloga w jego domu zawalila sie wtedy, kiedy umarl jego ojciec, wowczas uciekly mu trzy oswojone lasice, posluszne i chetne do tanca. Policarpo od Melasy swietnie sobie radzi malym palcem i kciukiem, czlowiek do wszystkiego sie przyzwyczai, Policarpo czasami wychodzi na szose i wsiada do autobusu, do Santiago zawsze jedzie ze trzech albo czterech ksiezy, ktorzy gryza orzechy i jedza figowe chlebki, maja prostackie twarze, sa zle ogoleni i smieja sie ukradkiem, tajemniczo i z mina wspolnikow, przed wojna ksieza w autobusie jedli suche kielbasy i bekali i podpierdywali sobie gromko wsrod glosnych wybuchow smiechu. Ksiadz Don Mariano Yilobal byl najbardziej znany z tego, ze bekal i gora, i dolem, w calej prowincji nikt nie mogl mu w tym dorownac, don Mariano umarl i zlych intencji; nazywaja je Gadajacym Zrodlem i jego woda, kiedy jest porzadnie zimna, lagodzi bol tredowatym, nie leczy im ran ani nie zasklepia, ale lagodzi bol. -A mnie sie zdaje, ze kazda kobieta to idzie prosciutko do nieba. -A mnie nie; ja mysle, ze wiecej niz polowa jest potepiona i koniec koncow smazy sie w piekle: jedne za kurewstwo, inne za skapstwo, jeszcze inne za to, ze sa obrzydliwe, sa kobiety strasznie obrzydliwe, takie Francuzki albo Arabki, zeby daleko nie szukac. Pada na dach domu panienki Ramony, na obejscie i na szyby werandy, pada na rododendrony, cyprysy d mirty w ogrodzie, ktory ciagnie sie az do rzeki, wszystko jest mokre i ziemia ma w sobie wiecej wody niz ziemi, troje samobojcow na dziesiec lat to nie jest znowu tak duzo: jedna stara kobieta, ktora nie mogla juz zniesc wiecej bolu, jeden kupiec wedrowny, ktory zgral sie do suchej nitki w cane (i to grajac nieuczciwie), jedno dziewczatko, ktoremu nie zdazyly urosnac cycuszki. Ty i ja jestesmy spokrewnieni, tutaj wszyscy ze soba sa spokrewnieni, z wyjatkiem tych chwastow Carrouposow. Jesli chcesz, poprosze, zeby nam zrobiono czekolade, moze zostaniesz na kolacji? Don Bregimo, zmarly ojciec panienki Ramony, za zycia gral z duza wprawa fokstroty i charlestony na banjo. Moj ojciec byl bardzo dobrym czlowiekiem, to prawda, ale byl nawiedzony, mysle, ze byl troche maniakiem, mowcie, co chcecie, ale wedlug mnie tanga sa duzo lepsze i lepiej sie przy nich spedza czas. Zalacain awanturnik to bardzo ladna powiesc, napisana przez Baroje zywo i z uczuciem, nie pamietam, komu ja pozyczylem, tak to jest, jak sie pozycza ksiazki, mozna sie z nimi pozegnac, Robin Lebozan zwraca ksiazki, a moze nikomu jej nie pozyczylem i lezy gdzies w jakiejs szafie, w tym domu doprawdy wszystko wywrocone jest do gory nogami. -Moze zostaniesz ze mna na kolacji? Mam butelke jablecznika, przyslano mi z Asturii. Nikt nie zwraca uwagi na przemyslny bieg swiata, ktory kreci sie i kreci, kiedy tak pada bez poczatku i bez konca; czlowiek donosi na czlowieka, a potem, kiedy znajduje jego trupa w przydroznym rowie albo pod cmentarnym murem dziwi sie, ze ma wyrzuty sumienia; kobieta przymyka oczy, kiedy wklada sobie butelke z letnia woda, gdzie jej sie podoba, i nikt sie tym nie przejmuje, dziecko spada ze schodow i zabija sie, wszystko to w jednym mgnieniu oka; Rosicler wciaz z upodobaniem brandzluje malpe, ta z dnia na dzien ma wiekszy kaszel, alez ludzie maja manie! Wszyscy Carrouposowie swieca zalosna narosla swinskiej skory na czole, moze i maja wsrod swoich przodkow jakiegos dzika, kto ich tam wie. Slepy Gaudencjo gra mazurka Ma petite Marianne, kiedy ma na to ochote, nie wtedy kiedy ktos mu kaze, co innego byc slepym, a zupelnie co innego nie miec wlasnej woli, Gaudencjo ma bogaty repertuar, ludzie sa kaprysni i czasami sami nie wiedza, o co prosza, czy nie wie pan, ze tego mazurka mozna grac tylko w okreslonych i bardzo uroczystych okolicznosciach? Ten mazurek to jak spiewana msza, ma swoj czas, swoje miejsce, a takze i swoja cene. Akordeon jest sentymentalnym instrumentem i cierpi, kiedy mu sie robi na przekor, ludzie nie potrafia juz niczego uszanowac, widac zblizamy sie do konca swiata. Policarpo Portomourisco Exposito, ten od Melasy, nie ma trzech palcow u reki, odgryzl mu je ogier w gorach Xures, tego dnia kiedy pojechal na sped dzikich koni razem ze swymi krewnymi. Policarpo od Melasy mieszka w miejscowosci Cela de Camparron, podloga w jego domu zawalila sie wtedy, kiedy umarl jego ojciec, wowczas uciekly mu trzy oswojone lasice, posluszne i chetne do tanca. Policarpo od Melasy swietnie sobie radzi malym palcem i kciukiem, czlowiek do wszystkiego sie przyzwyczai, Policarpo czasami wychodzi na szose i wsiada do autobusu, do Santiago zawsze jedzie ze trzech albo czterech ksiezy, ktorzy gryza orzechy i jedza figowe chlebki, maja prostackie twarze, sa zle ogoleni i smieja sie ukradkiem, tajemniczo i z mina wspolnikow, przed wojna ksieza w autobusie jedli suche kielbasy i bekali i podpierdywali sobie gromko wsrod glosnych wybuchow smiechu. Ksiadz Don Mariano Yilobal byl najbardziej znany z tego, ze bekal i gora, i dolem, w calej prowincji nikt nie mogl mu w tym dorownac, don Mariano umarl zaraz na poczatku wojny, wszedl na dzwonnice, zeby naprawic dzwon, potknal sie i roztrzaskal sobie kark o nagrobki w kruchcie. Don Mariano, kiedy sobie dobrze podjadl, mogl czkac i puszczac baki przez szesc godzin albo i dluzej. -Ten za niewiernych! -Dosyc juz, don Mariano, dostanie ksiadz przepukliny! -Ja, przepukliny? Musialbym byc chyba pedalem! A ten za protestantow, psia ich mac! Smierc Lutrowi! Najlepsze kielbasy na swiecie (oczywiscie, to sie tak mowi, moze i gdzie indziej sa doskonale) robi Adega. -Moj nieboszczyk maz mial takie kolorki, bo pozeral kielbaski w calosci, obcinal sznurek i lykal, jak leci. Biedny Cidran, niech odpoczywa w pokoju, jak on lubil moje kielbaski! Czasami mi mowil: az mi ptakiem wylaza, Adega, dla ciebie to chyba lepiej, prawda? Umrzyk, ktory zabil mojego nieboszczyka meza, nigdy nie jadl tak pysznych kielbasek, umrzyk, ktory zabil mojego nieboszczyka meza, byl zamorzonym biedakiem, polprzybleda. Adega robi kielbaski z duza wprawa, scisle wedlug przepisu, najwazniejsze, zeby swiniak byl miejscowy i hodowany na wlasny uzytek, tuczony kukurydza i gesta karma z kapusty, kartofli, maki kukurydzianej, suchego chleba, bobu i wszystkiego, co sie da ugotowac i jest pozywne; dobrze jest tez, jak swiniak przebywa na swiezym powietrzu i gania po lesie i ryje ziemie w poszukiwaniu dzdzownic czy innych zyjatek. Przy zabijaniu nalezy uzywac narzedzi z miekkiego zelaza, a nie ze stali, i trzeba to robic tradycyjnie, to znaczy bez litosci, ze zlosliwa satysfakcja i podstepnie, nikt tu nie ponosi winy. Mielone pierwszej jakosci robi sie ze schabu drobno pokrojonego z dodatkiem lopatki i zeberek, uwaga na kosci, duzo slodkiej papryki, papryka ostra do smaku, sol, drobno posiekany czosnek i koniecznie woda, nie za duzo; mase cierpliwie mieszac i zostawic na caly dzien, zeby sie ulezala. Na nastepny dzien probuje sie mase na surowo i lekko przesmazona - zeby sprawdzic smak i dodac to, czego brakuje, a zawsze czegos bedzie brakowalo. Na trzeci dzien znowu sie mase wyrabia, a na czwarty napelnia sie nia kiszki, najwykwintniejsza ze wszystkich jest stolcowa, i sznurkiem przewiazuje sie kielbaski takiej dlugosci, jaka nam odpowiada. Wedzi sie je nad kamiennym paleniskiem dwa albo trzy tygodnie, az stwardnieja, kiedy sa twarde i sztywne, to znak, ze sa dobrze uwedzone, i juz sa gotowe do jedzenia; drewno debowe daje najlepszy dym i jest najzdrowsze. Te, ktore beda szybko zjedzone, zawiesza sie, a te, ktore maja byc przechowane, czysci sie bardzo dokladnie i zalewa smalcem. -Moj maz nieboszczyk byl taki wytrzymaly, bo polykal kielbaski w calosci, odrzucal sznurek, a czasami i to nie, odchylal glowe do tylu, otwieral usta i polykal kielbaski w calosci, bywaly dni, ze polknal piec calych kielbasek bez oddychania i sie nie zakrztusil. Pada na wody strumykow za poletkami Catuchy i Sualvarizy, a w tym czasie w powietrzu unosi sie duch niedawno zmarlego dziecka, aniolki, do nieba! Dzieci kiedy umieraja, nawet nie zdaja sobie z tego sprawy, umieraja i spokoj, najgorzej jest z doroslymi, ktorzy wprowadzaja tyle zamieszania i wpedzaja w koszty, a to ze lekarza, a to ze aptekarza, a to ze ksiedza, a to, ze porzadna trumna, a to ze zaloba, a to, ze msza i cicha, i spiewana, a to, ze trzeba otworzyc testament i zaraz zaczna sie awantury... Marujita Bodelon z Ponferrady, ta, ktora miala romans z pomocnikiem architekta Celso Yarela, eks-narzeczonym ciotki Emility, nie jest komediantka, chociaz na taka wyglada, wyglada tez na kochanke jubilera. Marujita farbuje wlosy na blond i kladzie cienie na powiekach. -I maluje sobie usta w serduszko? -Nie, bo co? -I pali w obecnosci mezczyzn? -Tez nie. Marujita jest bardzo postawna i chod ma zdecydowany i wladczy, po tym poznac, ze ma klase, Marujita jest raczej piersiasta, mezczyzni zazwyczaj lubia kobiety raczej piersiaste, i ma dlugie nogi i wysoko osadzone posladki, tylko glos ma nieladny, skrzeczy jak sroka. Marujita jednak pali w obecnosci mezczyzn, a takze maluje sobie usta w serduszko (Michel, krol pomadek do ust). Celso Yarela stracil troche forsy, a nie bylo jej znow tyle, zeby szalec, wermut, pudelko czekoladek, torebka, kolczyki, coraz wiecej, w koncu zostal bez grosza i z dlugami, Marujita odwdzieczala sie swoimi wzgledami, a takze obcinala mu paznokcie i myla wlosy. -Chyba masz ze mna lepiej niz z ta dziwaczka? Ricardo Yazqueza Yilarino, narzeczonego ciotki Je-susy, zabili, kiedy juz byl prawie farmaceuta, brakowalo mu dwoch egzaminow. -Przeciez mogli zabic kogo innego, nie uwaza pan? W tym przypadku mialam wielkiego pecha. -Kobieto, jak by ci tu powiedziec, pani narzeczony mial wiekszego pecha. -Tak, to racja. Gorecho Tundas, juz na tamtym swiecie, idzie sobie miedza i niesie wedke na ramieniu. -A gdzie to idziesz, Gorecho? -Ide do Betlejem w Judei, zlowic Dzieciatko Jezus. -O Boze, co za absurd! -Sam zobaczysz, jak sie rozwidni. Mzy, kiedy wstaje dzien, mzy na Gorecho Tundasa, ktory siedzi na rzecznym kamieniu i lowi pstragi z wielka uwaga, wyglada, jakby byl umarly. -Jestes umarly, Gorecho? -Tak, juz ponad szesc godzin jestem umarly i nikt na mnie nie zwraca uwagi. Dzieciatko Jezus wywiezli do Egiptu na osle, podobno ten kraj mu nie sluzyl. Ludzie mysla, ze Guxindowie i Moranowie to to samo, ale tak nie jest, ludzi myla te wiezy pokrewienstwa, wszyscy pochodzimy od Adama i Ewy (ciotka Emilita mowi, ze te z Ponferrady nie, ze te z Ponferrady pochodza od malpy i koniec), nie wszyscy Guxindowie sa Mora-nami, ale za to my, Moranowie, wszyscy jestesmy Guxindami, sprawa nie jest tak zupelnie jasna, ale co na to poradzic! Prawde mowiac prawie nic nie jest tak zupelnie jasne, Moranow jest mniej niz Guxindow, moglo byc nas wiecej, ale jest nas mniej, do Moranow naleza rodziny: Portomourisco, Marvis, Cela i Faraminas, inne tez sa spokrewnione, ale to nie Moranowie, jedni i drudzy zajmuja jednakowa pozycje i wszyscy jestesmy dobrze odzywieni. W zakladach "Manufaktura dla wiecznosci", fabryce trumien moich dziadkow, pracowal pewien Wloch, nikt nie wie, jak dotarl az tutaj, teraz juz nie zyje, ten, ktoremu moi kuzyni zakleili odbyt lakiem i zaszyli szpagatem i ktorego potem zostawili przywiazanego do drzewa niedaleko wsi Carballedina, za klasztorem w Oseira. Juz zapomnialem, jak on sie nazywal, ale dobrze pamietam za to, jak sie wsciekl, kiedy go rozwiazano, prawde mowiac nie mial powodu, zeby znosic glupie zarty. Szkieletu biednej ciotki Lourdes nie da sie poskladac do kupy az do dnia Sadu Ostatecznego, poniewaz w Paryzu wrzucono ja do wspolnej fosy. Wuj Cieto gra na perkusji ze sluchu, robi to bardzo dobrze, i kazdego 11 lutego, w dzien imienin swojej nieboszczki zony, oglusza swiat walac we wszystkie instrumenty jednoczesnie: w beben, werbel, kotly, tamburyn, trojkat i talerze, calkiem mozliwe, ze jest tego jeszcze wiecej; za dusze don Jesusa Manzanedo, tego wyksztalconego lotra, ktory chodzil i zabijal ludzi, nawet wlasne dzieci nie zamowia muzyki. -Ty myslisz, ze Glupia Koza odwazylaby sie wyprawiac sprosnosci z trykiem? -Ale, a co w tym zlego? Gorzej jest przespac sie z Fabianem Puszczykiem, wiesz, jak to jest! Kobieta jak umie przelamac wstret, moze duzo wytrzymac, wiecej, moze wytrzymac cale zycie. Dziewiata cecha skurwysyna jest skapstwo, Fabian Minguela jest biedny, ale moglby byc bogaty liczac to, co zaoszczedzil. -I co zrobil z pieniedzmi, ktore zarobil? -Nikt nie wie, moze nie zarobil tyle co mowia. Jak mowa o muzyce, to don Bregimo Faraminas Jocin przyjaznil sie z don Faustinem Santalicesem Perezem, ktory pochodzil z Bande, bardzo podziwial jego madrosc i kunszt, z jakim ten spiewal romance i gral na lirze korbowej. -To dopiero jest szlachetna sztuka, a nie takie rzepolenie na banjo! Gdybym ja umial grac na takim instrumencie jak moj przyjaciel Faustino, wyrzucilbym banjo przez okno! Don Bregimo najbardziej lubil sluchac romancy don Gaiferosa. -Ciekawe, jak wygladalo to sredniowiecze, pelno w nim bylo zebrzacych braciszkow zakonnych, zaswierzbionych rycerzy, suchotniczych trubadurow i pielgrzymow trudniacych sie grabieza, wszyscy wloczyli sie to tu, to tam, i do tego bez spowiedzi, te czasy dawno minely, ale mozliwe, ze byly lepsze od czasow nowozytnych pomimo radia, aeroplanu i innych wynalazkow, rowniez bardzo ladna jest romanca Don Sancha. Dona Pura Garrote, Szlaja, w czasie burzy, kiedy zaczyna sie blyskac i rozlegaja sie grzmoty, szuka swojej chusty, kazdy boi sie na swoj sposob, owija sie nia cala z glowa na jakims lozku, najlepiej, zeby bylo drewniane, a nie zelazne, i siedzi w ciemnosciach bez ruchu, jak niezywa, z zamknietymi oczami, szepczac litanie do Matki Bozej, dopoki nie przejdzie niebezpieczenstwo; Szlaje, zwykle tak pilnujaca swego, w takich momentach mozna by okrasc doszczetnie i nawet by nie zauwazyla. Chusta Szlai jest bardzo slawna, kiedy dona Pura byla mloda, zrobila sobie co najmniej dwadziescia artystycznych zdjec nago, w samej tylko chuscie: z jedna piersia odkryta i z wazonem, z calym biustem na wierzchu, przed kotara przedstawiajaca piramidy egipskie, lezac na kanapie z noga zalozona na noge, z pupa odbita w lustrze, odwrocona golymi, delikatnie rzezbionymi plecami na tle wiezy Eiffla itp., zrobila je sobie w Studio Mendeza, na ulicy Lamas de Carvajal, i Mendezowi, wlascicielowi zakladu, placila w naturze, straszne, ile to juz lat minelo! Chusta Szlai jest w kolorze kremowym, z dlugimi fredzlami i jest na niej co najmniej trzystu Chinczykow wyhaftowanych wszystkimi kolorami teczy, kazdy z nich ma twarzyczke z kosci sloniowej, kanonik don Silvario mowi, ze z celuloidu, ale to nieprawda, one sa z kosci sloniowej, jedni spaceruja, inni balansuja cialem, a jeszcze inni zaslaniaja sie parasolka przed sloncem i tak na przemian. -Ile tak moze byc warta manilska chusta Szlai? -Bo ja wiem, wedlug mnie majatek, mozliwe, ze to najpiekniejsza chusta manilska w calej prowincji Orense. Pepino Posada Coires zapadl na zapalenie opon mozgowych i juz sie z tego nigdy nie wygrzebal, umrzec nie umarl, to fakt, ale pozostal lekko stukniety i do tego zrobil sie podobny do makreli, na Pepina mowia Makrela, bo jest podobny do makreli. Pepino Makrela pracuje w fabryce trumien "Odpoczywanie", jest pomocnikiem elektryka, niezle mu tez idzie pakowanie; opowiadaja, ze Pepino Makrela ma sklonnosci homoseksualne, prawde mowiac jest skonczonym pedalem, a najbardziej lubi macac malych chlopcow, Simonka zwanego Ogryzkiem nie zostawil w spokoju ani przez chwile, z gluchoniemymi latwo mozna sie posunac za daleko, nie ma w tym szczegolnej zaslugi. Pepino Makrela wpadl na pomysl, zeby sie ozenic, i skonczylo sie na tym, ze jego zona Cipa uciekla mu z domu, co bylo naturalne i zgodne ze zdrowym rozsadkiem. Pepino Makrela wyszedl z wiezienia, bo pozwolil sie wykastrowac, nauce trzeba placic haracz. Pepino Makrela nie zmienil sie na lepsze po operacji (lekarze, adwokaci i sedziowie nazywaja ja emaskulacja), ktora miala go uczynic subtelniejszym i bardziej zrownowazonym, a do tego bolala go glowa i wszystkie kosci. -Pepino, bola cie kosci? -Tak, prosze pana, troche bola. -A glowa? -Tak, prosze pana, tez boli. -No to nie masz innego wyjscia jak wytrzymac. -Tak, prosze pana, na to wyglada. Pepino Makrela dostawal hormony, zeby mu sie polepszylo, ale nic mu nie pomogly, mozliwe, ze mu je dawano w celach doswiadczalnych. -A nie odczuwal strachu? -O tak, ogromny; strach mijal mu tylko wtedy, kiedy dorwal jakiegos chlopczyka i mogl go troche pomacac. Kiedy zlapala go policja, tlumaczyl sie posterunkowemu w ten sposob: to Simonek pokazal mi siusiaka, zebym mu pomacal, ja wcale nie chcialem. Skrzypienie osiek wozu ciagnietego przez woly wciska sie do uszu i kiedy juz ich nie slychac, to wciaz sieje slyszy; jednej osce drabiniastego wozu zawsze odpowie druga, jesli ta zawiedzie, odpowie jej echo, a jesli echo spi, odpowie jej Pan Bog swoimi skrzypkami. Benicja ma sutki jak kasztany, jezeli chodzi o twardosc i kolor. Benicja jest siostrzenica Gaudencja, slepego akordeonisty, ktory gra u Szlai. -Gaudencjo, dostaniesz pesete, jak zagrasz mazurka. -To zalezy jakiego. Benicja nie umie ani pisac ani czytac, ani tez nie odczuwa takiej potrzeby, Benicja jest wesola i wnosi zycie wszedzie tam, gdzie sie pojawi. -Chcesz walczyc ze mna na reke? Jak wygrasz, bedziesz mogl possac mi piersi, ale jak przegrasz, to j pozwolisz mi ciagnac sie za ptaka tak dlugo, az zaczniesz prosic o litosc, zgoda? -Nie. Benicja to maszynka wynaleziona po to, zeby odczuwac rozkosz, ale tez i po to, zeby ja dawac. Benicja, kiedy zaoszczedzi pare groszy, kupuje prezent: ekspresik do kawy, paczke cygar, pasek do spodni, o mezczyzn trzeba dbac. -Chcesz, zatanczymy tango? -Nie, jestem zmeczony, chodz tu do mnie znowu. Benicja przyjmuje wizyty Ceferina Gamuzo Szczurka, ksiedza z Santa Maria de Carballeda, w kazdy pierwszy i trzeci wtorek miesiaca, na systematycznosci nikt jeszcze nie stracil. -Och, don Ceferino! Za kazdym razem mam z ksiedzem wieksza frajde! Och, niech mi Bog wybaczy! Mocniej, prosze sie nie bac! Benicja lubi gotowac nago. -A olej na nia nie pryska? -Nie, uwaza na to. Benicja umie swietnie smazyc pstragi jak tez przyrzadzac golabki z kapusty nadziewane mielonym miesem od schabu, do tego dodaje troche szynki, zabek czosnku, pietruszke, cebule, przyprawy i jajko, jest to danie wykwintne, a zarazem bardzo pozywne. Kleryk Szczurek jest wedkarzem i traktuje Benicje z wielka galanteria, wedkarze zazwyczaj maja dobre maniery. Benicja ma niebieskie oczy i jest jak mlyn wodny, ktory nigdy nie staje. -Posuniesz sie troche? -Tak. Benicja opowiada jak to swiety Roland, kiedy wedrowal przez Barco de Yaldeorras, przez Petin, a potem przez Rubiane bijac Saracenow, spotkal na drodze w gorach Encina de Lastra dwie przesliczne Mauretanki, ktore wlasnie wchodzily na zbocze, i chociaz pedzil za nimi na koniu galopem, i to takim galopem, ze kon padl z wycienczenia, nie mogl ich dogonic. Swiety Roland wsciekly, ze slicznotki mu uszly, rzucil na nie przeklenstwo i obie zamienily sie w kamienie z bielutkiego kwarcu, Seixos Brancos - biale skaly, ktore do dzis stoja po obu stronach drogi. -W Seixos ukazal mi sie duch swietego Rolanda i chociaz chcialam uciekac, nie moglam, zreszta tak bardzo to znowu nie chcialam, bo bylam spokojna i zadowolona ze spotkania. Swiety Roland mowil jakos tak dziwnie, na moje oko nie mial wszystkiego po kolei. -A jak do ciebie mowil swiety Roland, po kastylijsku czy po galicyjsku? -Mnie sie zdaje, ze mowil po lacinie, ale nie myslcie, calkiem latwo mozna go bylo zrozumiec. Adega, matka Benicji, zna wiele tutejszych historii, wiele tajemnic, gra tez na akordeonie czysto i z wyczuciem, najlepiej wychodzi jej polka Fanfinette. -Panski dziadek mial pare glosnych romansow, ktore skonczyly sie rozlewem krwi, Manecha Amieiros to byla wspaniala kobieta, panski dziadek umial wybierac, dobrze zbudowana, nogi dlugie, wlosy jak jedwab, mowia, ze az milo bylo patrzec, panski dziadek zatlukl kijem Xana Amieirosa, brata Manechy, to zreszta nic wielkiego, tak bywa, kiedy dwoch mezczyzn bije sie pomiedzy soba i nie ma nikogo, kto by ich w pore rozdzielil, zabil go na zakrecie do Clavilino, ale z Manecha obszedl sie bardzo dobrze, dziewczyna wyjechala do stolicy, otworzyla gospode i zrobila na tym interes. Panski dziadek spedzil pare lat w Brazylii, zanim wyjechal, zapytal swoja oficjalna narzeczona, to znaczy te, ktora pozniej zostala panska babka, poczekasz na mnie, Tereso? Ona powiedziala, ze tak, ze dobrze, i wtedy on poplynal za morze. Siedzial w Ameryce czternascie lat, a potem wrocil i ozenil sie, do narzeczonej nie napisal ani jednego listu, ale slowo jest slowem. Jeszcze troche wodki? Matka Roquina Borrena, niedojdy, ktorego przez piec lat trzymano w blaszanej skrzynce w kolorach ultramaryny, zlotym, pomaranczowym i jasnozielonym, nie ma dobrego serca. Matka Roquina Borrena uwaza, ze debile maja wiecej z gorskich otoczakow niz z ludzi, a nawet ze zwierzat. -Jesli Bog zrobil go takim, to widac mial powod, nie? Matka Roquina Borrena, kiedy sie oparzy, rozleje olej, albo zatnie sie obierajac kartofle, sprawia lanie niedojdzie, zeby sobie ulzyc. -Po co sie gapisz, debilu zatracony? Matka Roquina Borrena nazywa sie Secundina i tyle ma w sobie zolci co zadna. -Ach, moja droga, jaki krzyz zeslal na mnie Pan Bog za moje grzechy dajac mi takiego niedojde. Szykuj sie, Roquino, bo zaraz oberwiesz, juz ja ci dam! Matka Roquina pali, kiedy nikt nie widzi, pali niedopalki, ktore zbiera w knajpie Rauca, jest zaprzyjazniona z Remedios, szefowa knajpy, pierze jej bielizne, pomaga przy uboju i zalatwia sprawunki, rowniez pali liscie magnolii, Secundina ma psa, ktory zzera zgnile niedopalki, jest wiecznie pijany i lazi jak bledny, psina tez dostaje za swoje, kiedy pania poniesie. Mowia, ze Roquino jest, jaki jest, bo kiedy jeszcze byl przy piersi, to jego matke po nocach ssala zmija i biedaczyna stale nie dojadal; moze to i prawda, ale mnie sie zdaje, ze on juz przyszedl na swiat jako niedojda, to zwykle widac po oczach. -Czy wiesz, na co sa pieniadze? -Wiem, prosze pana, na ukaszenie osy. Eutelo, czyli Pantalon, ma wlosy ostrzyzone na szczotke, zrosniete brwi i waskie czolo, doprawdy wyglada odrazajaco. -Eutelo, slyszalem, ze Marta Portugalka nie chciala sie z toba przespac, bo naplules na Gaudencja. -Ten, kto tak mowi, jest skurwysynem, za przeproszeniem, don Servando. Don Servando nie pozwalal, zeby przy nim przeklinano. -Hamuj sie, ty zasrany Pantalonie, bo jak ci przyloze laska, to cie przetrace. Eutelo spuscil z tonu, bo don Servando byl poslem z ramienia prowincji, Eutelo umial zachowac dystans. -Eutelo, idz do kiosku i przynies mi ksiazeczke bibulek do skretow. -Bambusowych? -Nie, lepiej rozowych hinduskich. Fina najbardziej lubi, jak sie jej dosiada po kawaleryjsku, do tego najlepiej sie nadaje ksiadz w srednim wieku, ani mlody ani stary, Celestino Kaczan, ksiadz z San Miguel de Taboadela, jest prawdziwym artysta w lozkowym ujezdzaniu kobiet, Anton Guntimil, zmarly maz Finy Ramonde, biedny jakala, ktorego zabil pociag towarowy na stacji w Orense, nigdy nie mogl zonie dogodzic. -Ten franciszkanin z misji mial fiuta dwa razy takiego jak twoj, niedorajdo, ach jaka z ciebie niedorajda. Fina swietnie przyrzadza sztufade z krolika, Celestino Gamuzo nie przejmuje sie tym, ze Fina ma okres. -Mnie tam wszystko jedno, wiesz, ze nie jestem przeczulony. Francuzi sa katolikami, ale na swoj sposob, nie takimi jak my Hiszpanie, ciotke Lourdes najpierw zarazili ospa, a potem wrzucili do wspolnej fosy, po smierci oczywiscie, Francuzi sie nie cackaja, tylko zmierzaja prosto do celu. Ciotka Lourdes zmarla podczas podrozy poslubnej, ze slubnego loza do zimnej mogily, to brzmi jak tytul powiesci pana Ponson du Terrail, kazdy umiera w miejscu i w czasie wybranym przez Boga, Francuzi zarazili ciotke ospa i wuj Cieto chcac nie chcac musial zostac wdowcem. Manuelino Remeseiro Dominguez wysiedzial piskle kruka trzymajac jajo pod pacha, to tylko kwestia wytrwania w bezruchu, zeby sie nie stluklo, Manuelino Remeseiro Dominguez siedzi w wiezieniu, bo zabil jednego faceta kijem, niech pan popatrzy, jak to sie tymi kijami wala po odpustach, no wiec takie jajko jezeli jest zatrute, powoduje nieszczescie. -I sprowadza kleski? -Otoz to, prosze pana. I sprowadza kleski. Nikt nie wie, w jaki sposob objawi sie Opatrznosc Boska, jej znaki sa zawsze kaprysne i zmienne. Zapadla cisza i don Claudio Dopico Labuneiro zapytal: -Przepraszam, to ostatnie zdanie, mozna wiedziec, po kim je pan powtarza? -Tez pytanie! A co to pana, do cholery, obchodzi? Manuelino Remeseiro Dominguez pielegnowal piskle bardzo troskliwie i teraz ptaszek dotrzymuje mu towarzystwa. -Jak sie ten kruk nazywa? -Moncho, jak moj kuzyn, ktory umarl na krup. Ladnie? -Tak, to bardzo ladne imie, nie wiem tylko, czy pasuje. -Ale! A dlaczegoz by nie? Rankiem Moncho przeciska sie przez kraty i odlatuje. Jak pieknie bije skrzydlami; i taki jest cwany, zupelnie jak diablatko. Wieczorem, na chwile przed zachodem slonca, Moncho wraca do celi, nigdy sie nie pomyli, i siada na glowie albo na ramieniu Manuelina. -I zawsze wraca? -Tak, prosze pana, ja mysle, ze nawet nie potrafilby poleciec gdzie indziej, a do tego zawsze przynosi mi jakis prezent, szkielko, slimaka, kasztan... Manuelino uczy kruka gwizdac, ten zna juz pare taktow z Ma petite Marianne, mazurka, ktorego slepy Gaudencjo grywa tylko przy bardzo szczegolnych okazjach. -Moze zagrasz tego mazurka, Gaudencjo? -Zamknij sie, walkoniu! Moncho umie tez powiedziec pare slow, Manuelino chcialby go nauczyc pewnych zwrotow: dzien dobry, don Cristobal, dobry wieczor, dona Rita, dobranoc, Castora, wszystkiego dobrego. Mamerto Paixon, znajomy Manuelina, ma takiego kruka, ktory zna okregi sadowe w Orense w porzadku alfabetycznym: Allariz, Bande, Carballino, Celanova etc. Latwiej takiego kruka nauczyc mowic, niz samemu zrozumiec jego mowe, kruki przepowiadaja deszcz, chorobe i smierc i maja ponad siedemdziesiat roznych sposobow krakania, kazdy odpowiada innemu doznaniu. -Teraz chcialbym wyhodowac szczygla, one tak przeslicznie spiewaja, ale skad wytrzasne szczygle jajo? Adrian Estevez z Ferreiravella, z okregu Foz, jest slynnym nurkiem, w riasie Foz znalazl niemiecka lodz podwodna osadzona na dnie wraz z cala zatopiona zaloga. Adriana Esteveza nazywaja Rekinem, bo jest bardzo odwazny i swietnie plywa. Rekin jest przyjacielem Baldomera Chojraka i chce, zeby ten wybral sie z nim nad jezioro Antela. -W Sandias mam kuzyna, ktory wie dokladnie, gdzie lezy miasto Antiochia, jak jest stamtad, to musi wiedziec, jade z toba, do wody wlazil nie bede, ale jade z toba, stawiam tylko jeden warunek, ze nie bedziesz zabijal zab, bo to moje krewne, mozesz sie z tego smiac, mnie tam wszystko jedno, ale zaby z jeziora Antela sa moimi krewnymi, na to moge przysiac. Baldomero Chojrak ma na ramieniu tatuaz, ktory przedstawia naga kobiete owinieta wokol zmija, kobieta wyobraza fortune, a zmija ma przedstawiac trzy moce ducha. -Nie rozumiem. -Nic nie szkodzi. Rekin chce nurkowac w jeziorze Antela omijajac plamy krwi Rzymian dowodzonych przez Decjusza i Walijczykow krola Artura, zeby ukrasc dzwony Antiochii. -Wiem, ze ciaza na nich trzy przeklenstwa, ale to mi sie oplaci, dzwony Antiochii warte sa krocie. Pewnej nocy, kiedy trylowal slowik, lamentowala sowa, a gwiazdy mrugaly posrodku nieba, Rekin wskoczyl do wody, byl zupelnie nagi, a na piersiach mial wymalowany ochra krzyz z Caravaki. -Nie zmyje ci sie? -Nie, chyba nie, to jest bardzo trwale. Chojrak zostal na brzegu ze strzelba, nikogo wiecej przy nim nie bylo. Rekin wynurzal sie co minute albo co poltorej minuty, zeby zaczerpnac powietrza, i znowu dawal nurka. -Wytrzymasz? -Na razie tak, chyba ze zmarzne. Po stu zanurzeniach Rekin zmarzl i musial zrezygnowac. -Dzwony nie leza zbyt gleboko, ale sa dobrze przymocowane, na sercu najwiekszego dzwonu jest powieszony wilk, patrz, co za niedorzecznosc! Jest juz do polowy zjedzony przez ryby. Nie mow tylko nikomu, gdzie bylismy. -Badz spokojny. Te gluchoniema i bezimienna sluzaca od Yenceasow zagryzly psy, to byl nieszczesliwy przypadek. Ta gluchoniema i bezimienna sluzaca Yenceasow mogla byc Portugalka, na to wygladala, i przyrzadzala najlepszy w swiecie likier kawowy, wkladajac w to tylez serca co umiejetnosci. Dorinda, matka Yenceasow, odczula bardzo smierc sluzacej, jak sie ma sto trzy lata, czasem potrzeba, zeby czlowiekowi ktos usluzyl. -Zajedziemy do Orense, ogrzac sie u Szlai? -Zgoda. Ta gluchoniema i bezimienna sluzaca Yenceasow, tak gdzies w latach rzadow don Manuela Garcii Prieto, ktory pochodzil z Maragaterii i byl zieciem santiagenczyka don Eugenia Montero Riosa, nie, on raczej nie pochodzil z Maragaterii, tylko z Astorgi, ale to prawie wszystko jedno, miala syna z jednym kapralem policji, ktory nosil gorset i nazywal sie Doroteo. -Skad pochodzil? -Nie wiem, mowil, ze z okolic Celanovy, to znaczy z Ramiranes, ale wedlug mnie to pochodzil z Asturii, tylko nie chcial sie przyznac, sam pan wie, jacy bywaja maniacy. Doroteo uprawial szwedzka gimnastyke i deklamowal Piesn pirata Esproncedy: "Po dziesiec armat przy kazdej burcie, na pelnych zaglach, rufa do wiatru..." bardzo przyjemnym glosem. Doroteo nie przepadal ani za gospoda, ani za odpustami, a kiedy nie mial sluzby, zostawal w koszarach i czytal wiersze Esproncedy, Nuneza de Arce, Campoamora i Antonia Grilo. Kapral Doroteo lubil tez, jak sie to mowi, stosunki cielesne z kobietami, wybral sobie sluzaca Yenceasow, bo byla dyskretna i nie latala z jezykiem, prawde mowiac nie latala z jezykiem bardziej dlatego, ze byla gluchoniema, niz dlatego, ze byla dyskretna, ale w koncu na jedno wychodzi. Kajzerowski was Dorotea, dumnie sterczacy i bardzo efektowny, zwracal powszechna uwage kobiet. Gluchoniema ubostwiala, ale to bez zadnej przesady ubostwiala kaprala i kiedy czula go na sobie, wczepiala sie w niego i tak dziwnie popiskiwala z zadowolenia i rozkoszy. -Tak jak szczur? -Otoz nie, raczej jak owca. Syn Dorotea i gluchoniemej ma teraz taksowke w Allariz, wiedzie mu sie niezle i jest zadowolony z zycia, jego zona jest akuszerka, a trojka dzieci studiuje w Santiago: corka farmacje, jeden syn pedagogike, a drugi medycyne. Manuelino Remeseiro Dominguez mial mniej szczescia i teraz jest pozbawiony wolnosci, na tym swiecie jedni maja wiecej szczescia niz inni. -Kiedy wyjdzie? -To zalezy. W gorach Agrosantino grasuje lisica, ktora poluje tylko na podrosniete kurczeta, kur nie lubi, widac sa dla niej za stare. -Psiamac, ale arystokratka. Dawniej lisice byly odwazniejsze i mniej wybredne. -Tak, kiedys tak. Don Claudio Dopico Labuneiro mieszka w pensjonacie doni Elviry i podobno cos ich laczy, ale utrzymuja to w sekrecie, don Claudio ma tez blizsze stosunki z Castora, sluzaca, ktora rowniez obskakuje don Cristobal. -Obskakuje? -No, pan wie, o co mi chodzi. Kapral Doroteo poza tym, ze deklamuje wiersze, gra rowniez na harfie, najlepiej wychodza mu walce. Manuela Blanco Romasante, wampira, ktory zamienil sie w wilka i pozeral ludzi zywcem, uwolnil od gilotyny chinski lekarz, ktory zreszta nie byl lekarzem, tylko hipnotyzerem, i nie chinskim, ale angielskim, nazywal sie Mr Philips i pracowal jako profesor elektrobiologii w Algierze; ten chinski lekarz napisal list, ktory wywolal wielkie oburzenie hiszpanskiego ministra sprawiedliwosci, a krolowa Elzbieta II dowiedziawszy sie o postepach nauki ulaskawila skazanego. Wilki zle znosza niewole i Manuel Blanco Romasanta po roku wiezienia umarl ze smutku po stracie wolnosci, niektore istoty sa bardzo wrazliwe na odosobnienie i z tego umieraja, wroblom tez sie to zdarza. W parafii San Yerisimo de Espineiros, w Allariz, odprawiano msze za dusze wilkolaka kazdego 29 lutego, to znaczy kazdego roku przestepnego, az do czasu wojny domowej, kiedy ta tradycja zanikla. Dzwon kosciola w San Yerisimo de Espineiros jest tak szlachetny i przepelniony wdziecznoscia, ze dzwoni na chwale Boza, gdy tylko padnie na niego slonce, ludzie, ktorzy o tym nie wiedza, sa skonsternowani. -Wujku Cieto. -Co takiego, Camilito. -Dasz mi dziesiec reali? -Nie. -A szesc? -Tez nie. Dom moich wujostwa w Albaronie jest obrosniety dzikim winem i pachnacym groszkiem, jest to dom przestrzenny i niebrzydki, teraz prawie w ruinie. -Pamietasz tamtego kosa, ktory kradl jedzenie slepcowi w Senderiz? Ten slepiec byl najgorszym czlowiekiem pod sloncem i Bog go ukaral zsylajac mu tego ptaka, zeby go okradal, o malo co nie umarl z glodu. Don Claudio Dopico Labuneiro jest nauczycielem i wyglada na to, ze dogadal sie z dona Elvira, szefowa, cos juz na ten temat zostalo powiedziane. -Castora to dziwka, wiem, ale ma trzydziesci lat mniej niz ja, a to ma duze znaczenie, nie wyrzuce jej na ulice, bo w ten sposob utrzymam cie przy sobie, a czy ty zawsze bedziesz mnie kochal? -Zawsze, zawsze, moja droga, tak sie tylko mowi... kto to moze wiedziec! Dona Elvira i don Claudio sa ze soba na "ty" tylko w lozku, nalezy zachowywac pozory. Don Claudio nie moze tak latwo przespac sie z Castora, dona Elvira bardzo ich pilnuje, moze ja tylko macac po biuscie i posladkach, kiedy mijaja sie w przejsciu. -Spokojnie, don Claudio, co panu z tego przyjdzie? W niedziele dostanie pan wszystko. Don Claudio i Castora spotykaja sie w niedziele wieczorem w sklepie z artykulami kolonialnymi przy szosie do Rairo, wlasciciel jest przyjacielem don Claudia i daje mu klucze, maja tam nawet tapczan i dzban z miednica. W stosunku do don Cristobala dona Elvira nie jest tak zaborcza, ale tez nie jest w nim zakochana. -Pan to ma szczescie, don Cristobal, zeby sie ze mna przespac, wystarczy panu popchnac drzwi. -Zamilcz, kobieto, nie badz wulgarna! I rob to, co do ciebie nalezy. Mamerto Paixon, przyjaciel Manuelina Remeseiro Domingueza, chcial byc pilkarzem, ale mial wypadek w zwiazku ze swoim wynalazkiem i musial z tego zrezygnowac. -A nie myslales nigdy pojsc na ksiedza? -Nie, prosze pani, nigdy. Moncho Truten jest wielkim blagierem, ludzie kulawi sa zazwyczaj bardzo falszywi, niektorzy nie, ale taka jest regula. -Moja kuzynka Georgina, jeszcze za zycia swojego pierwszego meza Adolfita, kapala sie nago w sadzawce przy mlynie Lucja Mouro, tak samo jak Catuxa Bainte, i byl tam taki jeden pstrag, ktory gapil sie na jej biust i chocby nie wiem co, nie ruszyl sie z miejsca, dopoki moja kuzynka nie odeszla, Georgina zawsze miala cyce jak sie patrzy, dziwne tylko, zeby pstrag tak sie gapil jak rekrut. Adolfito Penouta Augalevada zwany Bufonem byl narzeczonym Marii Auxiliadory Porras, ktora go rzucila dlatego, ze mial smierc wypisana na twarzy. -Ten to ma smierc wypisana na twarzy, niech nikt mi nie opowiada, wystarczy dotknac jego reki. Moncho Truten byl rowniez swiadkiem, jak lasica i zajac wlazly na kamien lezacy nad woda i zachwycaly sie, a nawet rozkoszowaly widokiem biustu jego kuzynki. -Do czego zdolne sa zwierzeta, a jaki maja instynkt! Maria Auxiliadora Porras opierala swoja decyzje na solidnych podstawach. -Ten to ma smierc wypisana na twarzy, wystarczy popatrzyc na jego ziemista cere, wystarczy dotknac reki, zostawie go Georginie, niech ona sobie chodzi w zalobie, mnie tam nie bedzie rozdziewiczal taki umarlak, to znaczy ani taki umarlak, ani inny, nie mam ochoty i juz. -Alez Maria Auxiliadora, to ty jestes dziewica? -Zamknij sie, gowniarzu, co cie to obchodzi, do jasnej cholery? -Uspokoj sie, Maria Auxsiliadora! Nie podnos na mnie glosu! Adolfito Bufon ozenil sie z Georgina i nie pociagnal dlugo, z woli Bozej moglby sobie jeszcze pozyc, ale zle znosil rogi i powiesil sie w szafie na drazku do ubran, niektorzy mowia, ze go zona otrula jakims wywarem z ziol, kto to moze wiedziec, kiedy pan sedzia sledczy otworzyl drzwi do szafy i wypadl na niego rozkolysany wisielec, przezyl chwile porzadnego strachu. -Szlag by trafil tego zasranego wisielca! Tez mi forma powitania! Carmelo Mendez towarzyszyl Georginie przy zalatwianiu formalnosci, a kiedy sedzia nie widzial, pchal sie z lapami. -Daj spokoj, Mendez, jeszcze sobie pofiglujemy, kiedy zabiora nieboszczyka. -Jak sobie zyczysz, kochanie, wiesz, ze zawsze robie, co mi kazesz, i ze twoja wola jest dla mnie wszystkim. Moncho Truten mowil z wielka czuloscia o swoich kuzynkach Georginie i Adeli i o ich matce. -Ciotka Micaela zawsze byla dla mnie jak matka, taka dobra, taka wyrozumiala, kiedy bylem maly, kupowala mi przygody Dicka Turpina, a kiedy zostawalismy sami, obciagala mi druta. Serce skakalo mi w piersi, kiedy mowila: lubisz to, swintuszku? Na pogrzebie Adolfita bylo mnostwo osob, jako ze byl zabawny, ludzie go lubili. Wsrod zebranych mowiono o druzynie Celta z Vigo i o tym, jaka to dobra i apetyczna jest wdowa. -A co dopiero jej siostra! -Nie ma co porownywac, kazda jest inna, ale obie sa, jak trzeba. Moncho Truten stracil noge na mauretanskiej ziemi, wrocil z Melilli z drewniana proteza zamiast nogi, pokladajac sie ze smiechu. -Z czego sie smiejesz, nieszczesny? -Smieje sie, bo byloby gorzej, gdybym wrocil z proteza zamiast duszy. Po moim rodzinnym domu plataly sie trzy biale karlistowskie berety ze zlotymi chwastami, nalezace niegdys do don Severina Losady, wuja mojej matki, ktory doszedl do stopnia pulkownika u karlistow i walczyl w okolicach Ordenes i Arzua, po obu stronach rzeki Tambre, pomiedzy dolina Dubry a Melide, dokladnie tam, gdzie zaraz po skonczeniu wojny domowej powstaly oddzialy partyzanckie Manuela Ponte i Benigna Garcii Andrade, Foucellasa; do niektorych krajobrazow pasuje zapach prochu i kolor krwi. Trzy berety don Severina wuj Cieto podeptal w zapusty i w koncu zjadly je mole, w mojej rodzinie to normalne, ze rzeczy sa zjadane przez mole; w mojej rodzinie nuda i gnusnosc kultywowane sa jako dwie sztuki piekne. -Jesusa. -Slucham, Emilito. -Czy pamietasz, co sie stalo z tym srebrnym rozancem, poblogoslawionym przez papieza Leona XIII, ktory przywiozla z Rzymu nasza swieta matka? -Och, nie mam zielonego pojecia! Od wiekow juz go nie widzialam, najpewniej sie zgubil. -To jasne. Ciotka Jesusa i ciotka Emilita przez to swoje modlenie sie bez umiaru, plotkowanie bez chwili wytchnienia i sikanie bez kontroli stracily zdolnosc korzystania z nadziei, wiara je pokrzepia, a milosc jest im obca. Wuj Cieto, jako ze nudzi sie niczym mops, spedza czas wymiotujac do nocnika albo za komode. -Jaka ulga! Suka wuja Cieto nazywa sie Wespora i zywi sie tym, co wuj konwulsyjnie wyrzyga albo lagodnie zwroci, bo wuj Cieto wymiotuje na dwa sposoby. Wespora czasami wyprawia dziwne rzeczy i chodzi pijackim zygzakiem, widac niekiedy wymiociny wuja Cieto sa dla niej ciut za mocne. Wuj Cieto ma prawdziwa smykalke do gry na perkusji, szkoda tylko, ze nie jest Murzynem, zeby grac ze sluchu na perkusji albo na czymkolwiek innym, na flecie, na bandurce, na czym badz, dobrze jest byc wdowcem, to w pewnym sensie wychodzi grze na korzysc. -Nie rozumiem. -No prosze! A niby dlaczego mialby pan rozumiec? Jest wiele rzeczy, ktorych sie nie rozumie, przyjacielu, i wtedy nie zostaje nic innego, jak sie z tym pogodzic. -Juz zaczynam pojmowac. Szczatki swietego Fernandeza i jego siedmiu towarzyszy meczennikow (nie ma potrzeby podawac tutaj ich nazwisk, niech to robia ich krewni) spoczywaja w hiszpanskim klasztorze w Ziemi Swietej, w chrzescijanskiej dzielnicy Bab Tuma w Damaszku, prawie wszystkie dane zawarte w encyklopediach sa bledne, ale nie ma to wiekszego znaczenia, bo byl to swiety mniejszej wagi, w naszej rodzinie nie mamy drugiego swietego. Ojciec Santisteban, jezuita, to byl zwykly prostak, ktory zazywal tabaki i wykanczal ciotkom zapas naparu z lusek kakao. -Jeszcze filizanke, don Obdulio? To zawsze dobrze robi. -Skoro tak mnie namawiacie, drogie przyjaciolki... z przyjemnoscia. Ojciec Santisteban, jezuita, nie znal milosierdzia. -W dniu Sadu Ostatecznego my, sprawiedliwi, otrzymamy zasluzona nagrode wsrod zdrowego, wesolego smiechu, a potepieni wpadna do potwornego kotla, gdzie beda sie palic w strasznych meczarniach az do konca swiata, moge prosic o ciasteczko, droga Jesuso? Bog zaplac. A my, przepelnieni poczuciem slusznosci, powiemy im: czyz nie chcieliscie korzystac z przepychow sprzedajnego swiata? No wiec macie wasza nagrode! Smazcie sie, przekleci, i cierpcie, podczas gdy my bedziemy cieszyc sie wieczna szczesliwoscia! Moge prosic o naparsteczek kakaowego wywaru, droga Emilito? Bog zaplac. Ojciec Santisteban jest za malo dystyngowany jak na jezuite, wyglada raczej na pijara, a poza tym nie najlepiej pachnie, wrecz smierdzi kozlem, czyli capem. -To dlatego, ze zyje jak prawdziwy swiety i nie dba o higiene osobista, on nie zabiega o ludzkie wzgledy. -O tak, to prawdopodobne. -Bardzo prawdopodobne, droga przyjaciolko, bardzo prawdopodobne, bo prosze mi powiedziec, na coz zda sie przesycanie grzesznego ciala i nietrwalych ubran zapachem mirty i pizma, jezeli dusza jest zgubiona? -Ano wlasnie, to prawda! -Jeszcze jaka prawda! Skupmy sie na wielkiej sprawie zbawienia duszy i porzucmy blichtr i pompe tego marnego swiata. -Pan moj, Jezus Chrystus, czlowiek i Bog prawdziwy... W 1935 roku nie bylo zadnego wypadku w NHLP, Napowietrzne Hiszpanskie Linie Pocztowe w ciagu szesciu lat sluzby obsluzyly trase odpowiadajaca 126 okrazeniom kuli ziemskiej. Mamerto Paixon wynalazl maszyne latajaca, ktora nazwal Jaskolka, wygladala raczej na nietoperza z pedalami i sztywnym lancuchem, ale nazwal ja Jaskolka. -Nazywam ja Jaskolka, bo to jest ptak, ktory najlepiej lata, i tak pieknie szybuje, czy pani sobie moze wyobrazic, panno Jesuso, ze jesli Bog pozwoli, juz wkrotce bede fruwal w powietrzu jak jaskolka? Najlepiej bedzie, jak skocze z wiezy kosciola sw. Jana w Barran, zeby nabrac wysokosci. -Nie rob tego, Mamertino, bo sie jeszcze rozbijesz! -Nie, zobaczy pani, ze nie. W niedziele wielkanocna 1935 r., po sumie, Mamerto wszedl na wieze kosciola sw. Jana, przypial sobie skrzydla latajacej machiny i bach! rzucil sie w dol, ale zamiast uniesc sie w powietrze, spadl jak kamien na swieta ziemie. Wiele ludzi zjechalo sie, zeby go ogladac, przyjechali nawet z Carballino, z Chantady i z Lalin, zewszad, a kiedy Mamerto lecial w dol na zlamanie karku, zrobilo sie straszne zamieszanie, wszyscy biegali tam i z powrotem. -Spokoj, spokoj! - nawolywal don Romualdo, ksiadz. - Jest swiezo po spowiedzi i komunii i pojdzie prosto do nieba, polozcie mu kamien pod glowe jako poduszke i pozwolcie mu wydac ostatnie tchnienie w pokoju i z laska Boza. Juz nigdy nie bedzie tak dobrze przygotowany jak w tej chwili! -Alez czlowieku! Lepiej zawiezc go do Orense, moze go w szpitalu uratuja! -Robcie, jak chcecie, ja nie biore zadnej odpowiedzialnosci za takie nie przemyslane decyzje. Don Romualdo mowil bardzo rozsadnie, ale wierni sluchali go, jak sie slucha deszczu. Mamerto Paixona owinieto w koc i zawieziono do Orense taksowka z Reboredo, ktora zjawila sie bezzwlocznie; przyjechal prawie w agonii, ale mial szczescie przy operacji i po paru dniach zaczai powracac do zdrowia. -Az Jaskolki cos zostalo? -Niewiele, bo co? -Bo nic, chce wyzdrowiec, zeby sprobowac jeszcze raz, mysle, ze to byl blad w przekladni. -Posluchaj, skoncz z tymi glupstwami, juz raz cudem sie wykaraskales, Pana Boga nie mozna wystawiac na probe codziennie. Dona Maria Auxiliadora Mourence, wdowa po Por-rasie, matka owej mlodki, ktora nie chciala wyjsc za Adolfita, bo mial smierc wypisana na twarzy, byla to gruba, bardzo gruba jejmosc z haluksami, chodzila utykajac i miala zsynchronizowane odruchy, nawyki i rozne wydawane odglosy, grunt to porzadek, i tak: dwa kroki, piec uderzen serca, pierd z poslizgiem, stop, atak kaszlu, perlista seria bakow, tik twarzy, stop, wzdecie w pore poronione, spazmatyczny szloch, pojedyncze czkniecie, stop, i tak do nastepnego dnia, przyszlego miesiaca, najblizszego roku, jesli Bog pozwoli. Slynna raszpla Losada usuwa bezbolesnie za pomoca czarow odciski, nagniotki i zrogowaciale paznokcie. Ponizej rzeki Mino, to znaczy na poludnie od niej w polowie drogi z Orense do Castrelo pomiedzy dolina Rabedy i Ribeiro, leza zamki z Trelle, gdzie mieszkaja zmarli Maurowie; Trelle nalezy do gminy Toen, parafia Santa Maria dos Anxos. W Galicii do tej pory mieszka wielu Maurow, rzecz w tym, ze ich nie widac, bo nie zyja, sa zaczarowani i przebywaja pod ziemia. W zamkach z Trelle mieszkaja Maurowie najbogatsi w calej okolicy, rzadzi nimi czarownik Abd Ala el-Azziz ben Meruan, Portugalczyk, gubernator Monfortu, ktory jest zezowaty, ryzy i tredowaty, ale potrafi zamieniac w zloto wszystko, co zechce: kamien, skarabeusza, kwiat maku, niewolnice, co popadnie; zamki z Trelle pelne sa kamieni, skarabeuszy, kwiatow i niewolnic ze zlota. Basilio Ribadeo, furman z Sobrado do Bispo, wozil Maurom wino noca, zeby go nie przyuwazyli chrzescijanie, a jako zaplate dostawal pare lupkow dachowych, ktore po drodze zamienialy sie w zloto. Basilio musial Maurom przysiac, ze nikomu o tym nie powie, a gdyby slowa nie dotrzymal, lupki mialy wrocic do swej nedznej postaci. Casilda Gorgulfe byla przerazona takim bogactwem. -Masz to z przemytu - powiedziala do meza - nie klam, ze nie; zobaczysz, jak cie zlapia karabinierzy, to pasy z ciebie zedra. -Nie, kobieto - odrzekl jej Basilio - te pieniadze zarobilem uczciwie, tylko nie wolno mi nic powiedziec. Casilda nalegala i nalegala, i prosila, i grozila, az Basilio, wymeczony zniewagami i przymilaniem sie, w koncu wyznal jej prawde. -Ale nikomu ani slowa, bo jak sie dowiedza Maurowie, to nie zaplaca mi wiecej zlamanego szelaga. Casilda wbrew zdrowemu rozsadkowi rozpuscila jezyk, donioslo sie to do Maurow i Basilio poniosl zasluzona kare, Maurowie nigdy wiecej nie otworzyli mu bram swoich zamkow. Basilio spral zone kijem, ale fortuna opuscila go na zawsze i kiedy mial juz swoje lata i Pan Bog tak postanowil, zmarl jako furman w wielkiej biedzie. -Dasz mi kieliszek koniaku? -Oczywiscie. Szlafroczek panienki Ramony jest bardzo elegancki, niewiele zakrywa i jest bardzo elegancki. -Wolalabym rozebrac sie do naga, ale jest mi zimno. -Nie, masz racje. Panienka Ramona uwaza, ze zycie jest krotkie, a starosc nie jest niczym innym jak przyzwyczajeniem. -I to bardzo niewygodnym, Raimundino, bez watpienia. Kobieta jest stara, jak ma dwadziescia piec lat, mezczyzna lepiej sie trzyma, mezczyzna moze trzymac sie do trzydziestu, a czasami i do trzydziestu pieciu. Pocalujesz mnie? Dzis jestem jakas smutna, sama nie wiem, co mi jest... Jesli myslisz, ze jestem dziwka, to sie mylisz, Raimundino, pies zadowala mnie co najmniej tak samo jak ty, ale ciebie kocham bardziej, biedny Wilde! Wy mezczyzni jestescie bardzo kaprysni, a ty najbardziej kaprysny ze wszystkich, ale mnie oplaci sie zaspokajac w miare mozliwosci wszystkie twoje kaprysy, my kobiety jestesmy bardziej samotne niz mezczyzni, dlatego jest wiecej lesbijek niz pedalow, gdybym wiedziala, ze nie bedzie mi zimno, wsunelabym sie do lozka na golasa i nie wychodzilabym przez miesiac. Raimundo z Casandulfow milczal. -Dostane jeszcze troche koniaku? -Oczywiscie. -Dasz mi na kolacje szparagi z puszki? -Dziekuje ci bardzo, ze mnie o to prosisz, Raimundino. Wszyscy twierdza, ze dona Rita Freire, wlascicielka fabryki herbatnikow "Angielski Biszkopcik", kompletnie upupila swojego drugiego meza, ale to nieprawda, don Rosenda Vilar Santeiro nikt nie jest w stanie upupic, dla niego wszystko, lacznie z upupieniem, to srodek do celu, juz bardziej prawdopodobne, ze dona Rita jest zadurzona, lepiej pasowaloby zadupiona, w don Rosendzie, wysoka cene placi ten, kto ja przeleci dwa razy dziennie, dona Rita to lwica, ktora nie zna wytchnienia w lozkowych zmaganiach, czasem nie dojdzie nawet do lozka, kazde miejsce jest dla niej dobre. Luisifio Bocelo, wykastrowany sluzacy don Benigna, zmarl w czasie wojny, ale smiercia naturalna, najpierw oslepl, a potem dostal zapalenia pluc i umarl. Luisina Bocelo nazywano Kaczorem, ale zyczliwie, a nie ze zlosliwosci. -Ty, Kaczor! -Slucham, don Benigno. -Stan na jednej nodze i stoj tak dlugo, az juz nie bedziesz mogl wytrzymac. -Tak, prosze pana. Adega ma cala kronike gor w malym palcu. -Z tym niedojda z Bidueiros to przesadzili i biedaczyna umarl jak jaki przestepca, z szubienica nie ma zartow, bo potem nic sie nie da odkrecic, niedojde z Bidueiros powiesili bez zlych intencji, ale jednak powiesili, jemu tam wszystko jedno, jakie byly intencje, jego ojciec, ksiadz z San Miguel de Bucinos, dobrze sie z nim obszedl po smierci, odprawil trzy msze i pochowal go w poswieconej ziemi. Eutelo, czyli Pantalon, moze zajsc do Szlai, ale nie pozwalaja mu sie tam spoufalac. -Albo idziesz z ktora na gore, albo do widzenia, tu sie nie przychodzi na pogaduszki. Jego ziec, Tanis Gamuzo, w ogole z nim nie rozmawia. -Moj tesc to zero, gdyby nie Rosa, juz dawno obilbym mu morde, z takimi facetami nie mozna sie spoufalac, jak to mowia, daj mu palec, a on chwyci za reke. Marta Portugalka wolalaby glodowac, niz isc do lozka z Pantalonem. -Wpierw zdechne w nedzy zebrzac o jalmuzne. " Pierwszy maz doni Rity, wysoki, gruby i nalany kupiec, strzelil sobie w leb z dubeltowki, tak mial wszystkiego dosyc. Pierwszy maz doni Rity nazywal sie za zycia don Clemente, a mowili na niego Szczesciarz. Don Clemente Bariz Carballo pochodzil ze wsi Monteveloso, parafia Santa Eufemia de Piornedo, gmina Castrelo, kraina Rios, na poludnie od szczytu Nofre, i zarobil duzo forsy na wolframie, po prawdzie nie na wiele mu sie przydala. Don Clemente zrazal sie do zycia stopniowo, a to wlasnie jest najgorsze, i pewnego dnia, kiedy dluzej juz nie mogl wytrzymac, naladowal dubeltowke kulami na wilki, usadowil sie wygodnie w fotelu, wsadzil sobie obie lufy w usta, pociagnal za spust i glowa roztrzaskala mu sie na sto kawalkow, najwiekszy z nich rozmiarow renklody, mozg przykleil sie do lampy, trzeba bylo czyscic sidolem. Don Clemente i dona Rita mieli siedmioro dzieci, wszystkie jeszcze malenkie; dona Rita kiedy zostala wdowa, miala ze trzydziesci dwa albo trzy lata i miala ochote poszalec, kiedy cialo chce poszalec, to tak, jakby sie chcialo pic. Dona Rita znalazla pocieszenie w osobie swojego duchowego przewodnika, don Rosenda Yilara Santeiro, kaplana, z ktorym skumala sie juz jakis czas wczesniej. -Dlaczego nie zrzucisz sutanny, Rosendo, i nie wezmiesz ze mna slubu, jak Pan Bog przykazal? -Jak ja sie moge ozenic, nieszczesna, kiedy mam juz wyzsze swiecenia? Nie wiesz o tym? -Rzeczywiscie, ciekawe! Ale ze mna to mozesz lamac sluby czystosci, nie? Don Rosendo wpadal w furie. -Ale co ma piernik do wiatraka, poczciwa kobieto? Brytany Tanisa Gamuzo, Lew, Bosman i Car, sa odwazne, lojalne i posluszne, z nimi mozna isc droga z zamknietymi oczami, nie podskoczy ani wilk, ani dzik. Tanis hoduje tez psy pasterskie, sprytne, wesole i psotne, zdolne wytropic lesna zwierzyne, jezeli czuja za plecami wsparcie. Tanis swietnie zna sie na psach, dba o nie, tresuje je i ma z nich pozytek. -Inne nalogi sa gorsze, nie sadzi pan? -O wiele, synku, o wiele! W knajpie Rauca dyskutuja Raimundo z Casandulfow, Robln Lebozan i pewien Kastylijczyk, ktory ma wizytowki ozdobione krzyzem Calatravy z nazwiskiem wypisanym wypuklymi literami: Toribio de Mogrovejo y de Bustillo de Oro. -Byl szlacheckiego rodu? -Wszyscy tak myslelismy, dopoki dwoch policjantow nie zabralo go w kajdankach za napad na kioskarke w Orense. -O swieci panscy! -Otoz to! Tak naprawde nazywal sie Toribio Exposito, Toribio de Mogrovejo to bylo nazwisko nie jego, tylko swietego, swiety Toribio de Mogrovejo byl biskupem w Limie, w Peru, i swoja zarliwoscia przyczynil sie do tego, ze wiara i dyscyplina koscielna rozszerzyla sie na cala Ameryke Lacinska. -No prosze! -Widzi pan, te szczegoly znam od sekretarza. -No, no... -Bustillo de Oro to byla nazwa jego wsi, na ziemi wina, w prowincji Zamora, zdaje sie, ze czekaly go sprawy w roznych sadach. -I za rozne przestepstwa? -Najprawdopodobniej. Ale wracajac do tematu, Toribio de Mogrovejo, Raimundo z Casandulfow i Robin Lebozan zaperzyli sie w dyskusji na bardzo wzniosle tematy, reszta milczala nie smiejac nawet wypowiedziec wlasnej opinii. Stanowiska byly nastepujace: Toribio de Mogrovejo wierzyl w Boga i w ksiezy, byl najbardziej prawomyslny, Raimundo z Casandulfow wierzyl w Boga (on woli uzywac wyrazenia Najwyzszy Stworca), ale nie w ksiezy, to traci masoneria, a Robin Lebozan, prawdopodobnie, zeby podtrzymac dyskusje, wierzyl w ksiezy, ale nie w Boga. -Co za nonsens! -No wlasnie. Klotnie przerwalo dwoch policjantow juz po pierwszej w nocy. Toribio de Mogrovejo zbladl, kiedy jeden z nich zapytal bez ogrodek: -Czy pan Toribio Exposito? -Do uslug. -Jest pan aresztowany. Toribio nie stawial oporu, pozwolil sie zakuc w kajdanki i zniknal w mroku nocy idac w dol szosy w asyscie policjantow. -Zimno. -W marszu bedzie cieplej. Dona Rita przysiegla sobie, ze don Rosendo nie ujdzie jej zywy, i dopiela swego, kto szuka sposobu, ten znajdzie. Dona Rita przystapila do natarcia przez zoladek (przez lozko juz go omotala wystarczajaco), przez pochlebstwa i przez kieszen, don Rosendo byl zarlokiem, lubieznikiem, pyszalkiem i skapcem. -Wez sobie ten zloty zegarek, ktory nalezal do tego kretyna, mojego nieboszczyka meza, tobie bardziej pasuje, bo ty jestes prawdziwym mezczyzna., -Dziekuje, kaze wyryc na nim dzisiejsza date. Pewnego dnia dona Rita odrzucila wszelkie skrupuly. -Do licha, co tam bede owijala w bawelne, jak zrzucisz sutanne i zamieszkasz ze mna, dam ci milion pesos. Zadecyduj. Don Rosendo powiedzial, ze tak, ze oczywiscie, ze o czym tu mowic, pobral milion pesos i zamieszkal z wdowa. Skandal byl ogromny, ale don Rosendo usmiechal sie. -Krytyka przeminie, a pieniadz nie zginie; Rita i ja jestesmy bardzo szczesliwi, jak tylko ureguluje swoja sytuacje, pobierzemy sie. Czegoz wiecej moze pragnac Pan Bog, niz widziec swoje owieczki szczesliwe? Na cmentarzu w Santa Rosina de Xerico rosnie mandragora, gatunek meski i zenski, to widac po ksztalcie korzenia, do ktorej przywiazany jest pies; kobieta, ktora dotknie mandragory, zachodzi w ciaze, czasami wystarczy, ze ja powacha, a pies wyje, kiedy chce, zeby ktos przez sen wyjawil prawde: wyznaje, ze zabilem siekiera wedrowca, ktory ozdabial kapelusz rumiankami, a brode motylami w stu kolorach, zabilem go, bo patrzyl na mnie krzywo i oszukiwal w "siedem i pol", wcale sie nie martwie, ze mnie powiesza, bo wiem, ze Bog przebaczy mi moje grzechy, trupa spalilem w ogniu z kamelii, zeby nie czul do mnie zalu. Kat wzniosl szubienice na cmentarzu w Santa Rosina dokladnie nad najmlodszym pedem mandragory, zeby wisielcy odzywiali ja swoim nasieniem, ktore daje zycie, krwia, ktora ja karmi i umacnia, i slina, ktora ja balsamuje i ktora o niej opowiada. Luisino Kaczor mial slaby wzrok i don Benigno zarzadzil, zeby go leczono korzeniem mandragory utartym z oliwa i winem. -I co, wyleczyl sie? -Nie, oslepl. Jezeli korzen mandragory posiada atrybuty meskie, kazdy mezczyzna, ktory przejdzie obok, bedzie kochany przez kobiety na zaboj, az go milosne zrywy doprowadza do grobu i ksieza pochowaja go za darmo z litosci. Policjanci zawiezli Toribia Mogrovejo y de Bustillo de Oro drabiniastym wozem az do Ponferrady; zajelo im to dziewiec dni, bo odleglosc niemala i ciagle to pod gore, to w dol. Jesli korzen mandragory ma atrybuty kobiece, kazda kobieta, ktora przejdzie obok niego, bedzie kochana przez gladkolicego karla ze zmierzwionym wlosem, ktorego nazywaja Mandragoro, zywi sie on pokrzywami i kasza i mowi nie otwierajac ust. -Kochasz mnie, piekna? -Milcz, glupcze! Azebys sczezl! Zanim sie wyrwie mandragore z ziemi, trzeba narysowac wokol niej szabla trzy kola, a w tym czasie jakas kurwa ma spiewac psalmy, a jakis wygolony braciszek zakonny ma tanczyc kankana zadzierajac sutanne az po wstydliwe czesci ciala. Mozna ja tez wyrwac przywiazujac do korzenia sznur i zmuszajac glodnego psa, zeby go ciagnal bez oddychania; kiedy roslina krzyczy z bolu, pies umiera z przerazenia. -Nie zakopuj go, niech go zjedza kruki. Dona Rita trzymala przy sobie don Rosenda poprzez podniebienie i przyrodzenie, to znaczy przez gruczoly smakowe i delikatny paczek o zupelnie innym smaku. -No, wlaz na mnie trutniu, chyba za to ci place, nie? Lubisz byc dobrze odzywiony, prawda? Lubisz, zeby ci pomietosic to i owo? No to kladz dzieciaki i wracaj szybko, tylko nie zapomnij ich poblogoslawic. -Nie zapomne... Braulio Doade, jeden ze sluzacych panienki Raniony (wszyscy czworo sa bardzo starzy, na wpol slepi, na wpol glusi, a takze cierpia na bronchit i na reumatyzm), podrozowal po Filipinach, kiedy jeszcze nalezaly do Hiszpanii, z tego Braulia Doade zawsze byl taki picus-glancus. -Pamieta pan to slynne zarzadzenie generala don Camila Polaviejo na wyspie Mindanao, ze bedzie sie kastrowac wszystkich Maurow zlapanych z bronia w reku? -Nie, nie pamietam, czy pan przypadkiem nie zmysla? Kiedy Braulio Doade umarl, byl tak wysuszony, ze prawie nic nie wazyl. -Panienko, damy za niego na msze? -Phi! Mysle, ze jedno ojczenasz wystarczy az nadto. Swinie umiejetnie wygrzebuja lesne trufle, a psy wyciagaja zebami korzen mandragory, pies musi byc czarny i zaraz zdechnac, ma spelniac oba te warunki. -Chcecie, to zamienimy mezczyzn w jezozwierzy, a kobiety w dzdzownice? Diabel sprzedaje swoja masc na latanie na odpuscie w dzien swietych Dionisa i Leonisa w San Roquino de Malta, gdyby Mamerto Paixon o tym wiedzial! Sprzedaje ja licencjonowana czarownica, a moze jest to nawet sam przebrany diabel, i az do wschodu slonca bierze tylko polowe ceny, zeby i biedacy mogli korzystac z jej wlasciwosci. -Kto chce latac jak ptaki na niebie i jak blogoslawione duszyczki z czyscca? Kto chce latac, niech lata! Te masc (jest rowniez pomada, taka troche bardziej gesta) przyrzadza sie gotujac w miedzianym kociolku tluszcz z mahometanskiego albo jeszcze nie chrzczonego niemowlecia w rozanej wodzie, kiedy woda znacznie wyparuje, dodaje sie menstruacje wdowy, zmielone kosci wisielca, kobiecy mocz i korzenie mandragory oraz trzy ziola Belzebuba: blekot, ktory pomaga wzbic sie w powietrze i leczy bol dziasel, glowy i uszu: belladone, ktora maluja sobie oczy kobiety i komicy, i kolczaste cmentarne jablka, jablka upiorne, jablka piekielne, ktore splywaja ze zrodla slodkich snow smierci. W San Roquino sprzedaje sie tez eliksir na przedluzenie zycia i syrop na niepowodzenia malzenskie, reala za lyk. -Czy chcesz wymazac z sumienia cudzolostwo i pozbyc sie pietna zdrady malzenskiej? -Kiedy pewnego dnia don Rosendo nie zdolal odpalic rakiety, dona Rita sprawila mu takie manto, ze musieli interweniowac robotnicy z fabryki "Angielski Biszkopcik" z majstrem na czele, Casiano Areal zawsze byl czlowiekiem odpowiedzialnym. -Na Boga, paniusiu, prosze sie uspokoic, bo go pani zabije! Jesli don Rosendo nie moze, to ktorys z nas go zastapi! Paniusiu, prosze sie uspokoic, bo bedzie nam przykro! I prosze schowac biust, za przeproszeniem, bo mozna dostac zapalenia pluc! Na cmentarzu w Santa Rosina de Xerico graja w kapsle policjant Fausto Belinchon Gonzalez, ktory pochodzi z Motilla del Palancar z La Manchy w prowincji Cuenca, i wuj Cieto; trudno w to uwierzyc, ale to prawda, sam widzialem. -Schodzenie na psy tez ma swoj urok, Camilito, najgorsze jest nie to, ze sie nastapi na mandragore, ale to, ze sie czlowiek stacza i stacza w dol, spojrz na Rite Freire, mloda i majetna, a jest na najlepszej drodze, zeby w chwili smierci blagac milosierdzia. W gorach San Cristobo wilki zagryzly pewnej nocy trzy krowy z cieletami, nikt nie przypuszczal, zeby tam mogly grasowac. Tanis Gamuzo wyruszyl ze swoimi psami i ze strzelba na ich poszukiwanie i nastepnej nocy zabil dwa wilki, jeden wazyl okolo pieciu arrobow, nie byl to wilk z Zacumeiry, ale niewiele mu brakowalo; pies Kajzer zostal smiertelnie ranny i trzeba go bylo dobic jednym uderzeniem noza, to zawsze jest przykre. Tanis te dwie wilcze skory kazal wygarbowac i wraz z trzema innymi, ktore mial wczesniej, oddal Anunciacion Sabadelle, podopiecznej Szlai. -Masz, zrob z tego przykrycie dla Gaudencja, to jest bardzo cieple. Kiedy krewni z La Coruna przyslali mi cygara, zanioslem je Marcosowi Albite. -Obietnica zobowiazuje. -Dziekuje, juz mnie troche meczylo zucie portugalskiego tytoniu. Slina wszystko packa; ale ty mnie rozpuszczasz. Catuxa Bainte przyniosla Marcosowi Albite kwaterke wina z gospody. -Dzisiaj jestem w formie jak malo kiedy. Zmienil glos. -Przepraszam, ze mowilem ci po imieniu przy ludziach, wprawdzie Catuxa za bardzo sie nie liczy, wlasciwie nie liczy sie prawie wcale. Stwierdzilem, ze to byl odpowiedni moment. -Powinnismy mowic sobie na ty, tak jak przed wojna, ty tez jestes z Guxindow, jestes taki sam Guxinde jak ja. -Tak, ale ja jestem Guxinde biedny, Guxinde, ktory do niczego sie nie nadaje... Catuxa przyniosla dwa kieliszki do wina, jeden dla Marcosa Albite, drugi dla mnie, moj byl tak czysty, ze az milo bylo patrzec. -Wymyc ci puszke do sikow? -Tak. Marcos Albite poglaskal cygara. -Wolisz te od plaskich? -Nie umiem powiedziec. Po niebie przemknelo cos jakby blyskawica nadziei, mozliwe, ze byla to cukrowa golabka. -Ja juz nie ufam nawet Bogu, kiedys mnie chronil, ale patrz, co teraz! Zyje wcisniety w te trumne na kolkach! Spiewa oska wozu ciagnietego przez woly, woz podskakuje na wyboistej drodze, a jego skrzypienie odstrasza wilki i wzbudza niepokoj lisa, swiat jest pudlem rezonansowym, a powierzchnia ziemi jest jak pokrycie bebna, zupelnie jak skora na bebnie. Marcos Albite pomalowal na nowo gwiazdke i wypolerowal swoje inicjaly wybite z pinezek. -Prawie juz skonczylem twojego swietego, bedzie to swiety Kamil prima sort, zobaczysz, dam ci go w przyszlym tygodniu, musze go tylko przetrzec papierem sciernym. Felicjano Yilagabe San Martino zwlekal z ozenkiem, byl narzeczonym Angustias Zonan Corvacin przez dwadziescia trzy lata, a w malzenstwie wytrwal niedlugo, niecale poltorej godziny; kiedy narzeczeni wyszli z probostwa, ona powiedziala: -Pojdziemy na chwile z mama na cmentarz, zlozyc kwiaty na grobie ojca. A on powiedzial: f - Idzcie, ja poczekam. Kiedy Angustias wrocila, Felicjano ulotnil sie byl jak kamfora, a z knajpy Rauca wyszla szefowa, Remedios, i podala Angustias koperte. -Masz, Felicjano zostawil to dla ciebie. Angustias zdenerwowana otworzyla koperte. Wewnatrz byla karteczka, na ktorej skreslono okraglymi literami: Idz w cholere. O Felicjanie wszelki sluch zaginal, jakby sie zapadl pod ziemie, ktos mowil, ze widziano go w Madrycie, podobno jest kierowca w autobusie. -A co zrobila Angustias? -A co miala zrobic? Najpierw czekala, juz byla przyzwyczajona do czekania, czekala cztery czy piec lat, a potem zostala zakonnica; zeby zostac dziwka, juz nie miala warunkow, do tego nadaja sie swiezsze, to znaczy nie takie podstarzale. Ci Yilagabowie to paniczyki, zawsze tacy byli, wartosci zadnej nie przedstawiali, to prawda, ale zawsze nosili sie z panska i z wielka elegancja, byli oryginalami i mieli szczegolne gusty i upodobania. Angustias, przeciwnie, byla pospolita snobka, cala w loczkach, trzymala noz w okropny sposob, odginala maly palec przy podnoszeniu filizanki i mowila krokety i stucce. -To bardzo smutna historia. -Tak, bardzo, to gorsze niz zdrada malzenska; zdrade spotyka sie czesto w najlepszych rodzinach, a to, co przytrafilo sie Angustias, zdarza sie tylko wsrod prostakow, teraz wszystko jest wywrocone do gory nogami. -A dlaczego jej nie zostawil wczesniej?. - A bo ja wiem? Mowi, ze i tak zabawial biedaczke przez dlugie lata. -Pewnie, gorzej by bylo, gdyby ja zanudzal przez dlugie lata. -To tez prawda, prosze, do czego to dochodzi. Panienka Ramona zawsze mowila, ze Angustias to pudlo od pianina. -Ona jest jak szafka nocna z pospolitej sosny, a moze nawet i to nie. Angustias zawsze byla bardzo ograniczona, naprawde, sa kobiety, ktore nawet nie naleza do rodzaju ludzkiego, Angustias nalezy do bydlat, jest jak zoltawa krowa. Kazdy broni sie, jak moze, Felicjano Yilagabe zwial, w takich sprawach nigdy nie wiadomo, gdzie jest racja, bo kazdy przypadek ma swoje specyficzne cechy. -Czy pan pamieta Medarda Congosa, tego weterynarza z Pontevedry, ktory mial jedna noge o piedz krotsza i oszukiwal w kartach przy grze w tutel. -Jasne, jak moglbym nie pamietac? -No wiec tam bylo na odwrot, nie on uciekl, tylko jemu zona uciekla, a wtedy on urzadzil bankiet na ponad sto osob, zeby to uczcic, wydal na to majatek. Nie wierze, zeby moja zona po tym wszystkim odwazyla sie wrocic, powtarzal przyjaciolom, gdybyscie wiedzieli, jaki spokoj zostawila po sobie! Medardo Congos odziedziczyl po swoim ojcu, latarniku morskim, klatke z wypchana golebica. -Nazywa sie Slodkie Imie na pamiatke narzeczonej, ktora mial moj zacny ojciec, zanim ozenil sie z moja swieta matka, niech obydwoje odpoczywaja w pokoju wiecznym, to byly prawdziwie patriarchalne zwyczaje, nie to co dzis, tylko ruja i porobstwo. -Hamuj sie, Congos! -Najmocniej przepraszam. Teresita od Dzieciatka Jezus Minguez Gandarela, zbiegla zona weterynarza, ma wlosy sciete na chlopczyce i pali w obecnosci mezczyzn. -Co za brak wstydu! A dokad ona uciekla? -Otoz nie za daleko, wyjechala do Sarri z pewnym pokatnym notariuszem, ktory swietnie tanczy tango i fokstrota, widac nie mogla dluzej znosic mezowego kalectwa; naprawde, sa kobiety, ktorym wiele nie trzeba. Miedzy drzewami ujrzelismy nasza kuzynke Ramone, szla taka elegancka, taka samotna i wyniosla w cieniu parasolki, towarzyszyl jej piesek Wilde, Raimundo i ja patrzylismy za nia i patrzylismy nie mowiac ani slowa, bo i po co? Nasza kuzynka Ramona doszla do rzeki, stala tam chwile z oczami wbitymi w nurt, a potem wrocila, takim samym wolnym krokiem, do domu. Ja odszedlem a Raimundo udal, ze wlasnie dopiero co sie zjawil. -Masz, jak zwykle, swoja kamelie. -Dziekuje bardzo. -Bylas na spacerze? -Nie, poszlam nad rzeke popatrzec na wode, dzis mija rocznica smierci mojej matki. -Prawda! Nasza kuzynka Ramona usmiecha sie smutnie. -Jak ten czas leci, Raimundino! Kiedy moja matka utonela, bylam dziewczynka, mialam trzynascie lat i czulam, ze swiat sie na mnie wali, ale swiat nigdy na nikogo sie nie wali. -Tak. -Wszyscy starzejemy sie i z latami pozbywamy sie wielu fochow i wielu fanaberii. -Tak. -A takze wielu zachcianek. -To prawda. Nasza kuzynka Ramona byla w dziwnym nastroju. Raimundo pomyslal, ze wyglada przeslicznie. -Zostaw mnie sama, chce mi sie plakac. Teresita od Dzieciatka Jezus, kiedy sie zwiazala w Sarri z Filemonem Toucido Rozabalesem, notariuszem bez waznej licencji, prowadzila sie wzorowo, widac dla zamydlenia ludziom oczu. -Trzeba powolac trzy towarzystwa: zbiorki odziezy dla biednych, akcji "szklanka mleka" i poparcia dla spoznionych powolan. -Oczywiscie, i poprosimy Jego Swiatobliwosc o blogoslawienstwo, zeby nam niczego nie zabraklo, jak sie cos robi, trzeba to robic dobrze od samego poczatku. -Moglibysmy rowniez ustanowic patronat dla mlodych dziewczat, tych co zeszly z dobrej drogi, z ktorej nigdy nie powinny byly zboczyc. -Naturalnie. I drugi dla wlaczenia Cyganow do spolecznosci chrzescijanskiej i hiszpanskiej w lonie naszej najswietszej religii katolickiej. Dona Asuncion Trasparga de Mendez nazywana jest Slodka Chonina, bo jest zona cukiernika Mendeza, Filemona Mendeza Yilamuin. Slodka Chonina zapytala niesmialo: -I bedziemy miec z tego forse? -Ach, dziecko, co za nietakt. Kiedy Teresita od Dzieciatka Jezus poczula sie pewniej, stopniowo kazdy nabiera pewnosci siebie, takie jest prawo natury, zaczela zapominac o towarzystwach dobroczynnych, do diabla z biednymi! I z tym gownianym mlekiem! Kto poniewczasie zechce isc na ksiedza, niech sobie idzie i niech sie odpieprzy! Zblakane dziewczeta niech uzywaja zycia, bo zycie jest krotkie! Cyganie do koz i do malp! Tak zaczela glosic Teresita od Dzieciatka Jezus, kiedy poczula sie pewniej i z zapalem oddala sie kurestwu. Toucido staral sie utemperowac ja troche, ale bez wiekszego efektu. -Rob sobie, co chcesz, Teresita, ale bez szumu i bez rozglaszania tego na cztery strony swiata, nie musisz koniecznie puszczac sie tak ostentacyjnie na oczach wszystkich, urzadzac skandali i nawolywac do rozwiazlego zycia, przemysl to i zobaczysz, ze mam racje, ja jestem czlowiekiem nowoczesnym, ty wiesz, ale cierpliwosc tez ma swoje granice. -Jasne! Wybacz mi jeszcze raz, Filemonie, serce moje, wiesz, ze nie moge sie powstrzymac, dlatego nigdy nie zostawiaj mnie samej. Zabierzesz mnie dzis na tance? Teresita od Dzieciatka Jezus lubi nosic kapelusz z szerokim rondem i grac w diabolo. -Sadzisz, ze w twoim wieku to wypada? i -Alez dlaczego by nie? Teresita od Dzieciatka Jezus rozpedza sie w fantazjowaniu jak rzadko. -Chcialabym, zeby ci ucieto obie nogi, jak Marcosowi Albite, skarbie moj, wtedy wzielabym cie w podolek i wyniosla na prog, zebys mogl sikac z kutaskiem wystawionym na zewnatrz, zeby wszyscy widzieli, jak bardzo cie kocham, jak o ciebie dbam i traktuje jak jakiego markiza..-; -Cicho, kobito! Co za bzdury! -To nie zadne bzdury, krolu moj, ja naprawde kocham ciebie, a nie Congosa! -W porzadku, dziekuje, moze bys sie troche przespala, jestes nieco podekscytowana. Slodka Chonina jest gospodarna i prowadzi dom oszczednie. -A nie lubi sie zabawic? -Cos ty, pewnie, ze tak! To wszystkie lubimy! Slodka Chonina romansuje z dwoma pracownikami z mezowskiej cukierni: z mistrzem od wyrobow z ciasta francuskiego i z czeladnikiem muflowym, zawsze powinno sie szanowac kategorie i okreslenia zawodowe, obydwaj sa w lozku weseli i rozpustni, ale jako ze ona jest dyskretna, zaden z nich nie podejrzewa, ze z jej wdziekow korzysta nie indywidualnie lecz zespolowo. -Cala jestem twoja, ukochany! Nikogo nie moglabym tak kochac jak ciebie! Robin Lebozan siada na bujanym fotelu i czyta na glos wszystko, co napisal. -Bez watpienia zarobilem na kawe i koniak! Gdy- , bym dostal czekoladki, jest juz troche pozno, zanioslbym je Rosicler, zeby troche utyla. Popatrz tylko, co to za pomysl, zeby trzepac kapucyna tej malpie Ramony! Sam Pan Bog tych bab nie zrozumie! Robin Lebozan ma swietna prezencje, rase czuje sie na kilometr, jego rodzina co najmniej od pieciu pokolen nie zaznala glodu. Rzeczom nie nalezy przydawac zbyt wielkiej wagi, ludzie znacznie bardziej dbaja o fasade niz o prawde, bo ta zawsze jest wzgledna. Robin Lebozan skreca papierosa. -Ten tyton z kazdym dniem ma wiecej patykow, no coz, nic na to nie poradzimy! Robin Lebozan patrzy przez okno, kukurydza moknie, a droga jedzie chlopak na rowerze. -Tak, Poe ma racje, nasze mysli sa ociezale i zwiedle, a do tego monotonne, nasze wspomnienia sa zdradliwe i zwiedle oraz zardzewiale jak scyzoryki, widac taka jest natura rzeczy. Azorin wystawil swoja Guerrille w teatrze Benavente w Madrycie i uzyskal pochlebne recenzje, przyjelo sie, ze premiery zawsze uzyskuja pochlebne recenzje, co za bzdura! -Zyje sie mysla, wspomnienia sa jak ogony latawcow, ktore sie za nimi ciagna. Raniona Faraminas ma siedmiolampowe radio marki telefunken, ktore ja kosztowalo tysiac peset, rzadko je wlacza, ale jest to bardzo dobre radio, najlepsze, jakie mozna dostac. Policarpo od Melasy potrafi oswoic wszystko, co podleci, no, wszystko to moze nie, z dzikiem sobie nie radzi, dzik nie ma rozumu i nie jest w stanie niczego pojac, zreszta i nie chce, mozna by pomyslec, ze ma mozg z pakul albo z pumeksu. Kiedy sprawy zaczynaja sie gmatwac, najlepiej jest sie przyczaic i poczekac, co z tego wyniknie. Policarpo od Melasy nie ma dwoch palcow u prawej reki, odgryzl mu je kon na spedzie kilka lat temu, trzy, a moze i wiecej, ze cztery albo nawet piec. Sa dni, kiedy wydaje sie, ze slonce chce wyjrzec, potem sie cofa i wszystko zostaje po staremu. Robin Lebozan nie chce pisac dziennika, bo musialby przyznac, ze czlowiek jest bestia pospolita, gruboskorna, okropnie nudna i lubujaca sie w objawieniach i cudach, najgorsze w tych gwaltownych epokowych wstrzasach jest to, ze prowadza do zachwiania rownowagi gustow, a nawet sumien, dzik przebiega truchtem zawsze po tej samej sciezce i dlatego mozna go zabic nozem. Policarpo od Melasy zabil ich juz ze czternascie albo i pietnascie, jednego ciezko ranil, ale ze mu uciekl i nigdy sie nie znalazl, to go nie liczy, jest roznica, czy umiera tchorzliwy fryzjerczyk, czy tez general kawalerii, wyniosly i obwieszony orderami, Robin Lebozan jest oczytany, ma bardzo dobra pamiec i zna Epizody narodowe Galdosa na wyrywki. Lazaro Codesal zginal na stanowisku w Tizzi-Azza w Maroku smiercia nijaka, a ponadto bez zadnego w tym udzialu, wojny maja te wade, ze zaraz zaczynaja smierdziec stechlizna albo kamfora, to na jedno wychodzi. Gaudencjo Beira gra na akordeonie bardzo dobrze, najlepiej jak umie. Gaudencjo Beira jest slepy i juz od wielu lat gra na akordeonie w burdelu Pury Garrote, Szlai, najmlodsi klienci nazywaja ja Dona Pura, Benicja jest siostrzenica slepego Gaudencja i, jak mowia, ma sutki jak kasztany, ja tam nie wiem. Catuxa Bainte, wariatka z Martina, jest jak krzak janowca obsypany zlotym kwieciem, kazdy zakatek swiata ma swoja wywazona rownowage i swoje lagodne zawirowania, to nieostroznie starac sie cokolwiek zmieniac. Catuxa Bainte lubi chodzic po gorach z mokrym biustem i ma racje. Baldomero Chojrak, bedzie jakies dwa albo trzy lata temu, rozbroil dwoch policjantow, Baldomero Chojrak ma na ramieniu wytatuowana gola babe owinieta wokol zmija, na kobietach robi to duze wrazenie, Chojrak nie ma jeszcze trzydziestu lat, ale juz mu niewiele brakuje, jego rodzice zgineli w katastrofie kolejowej, ale nie zmiazdzeni, tylko zaczadzeni. Tanis Kaduk jest jeszcze silniejszy niz jego brat Chojrak i niz ktokolwiek inny, Tanis Kaduk zdolny jest powalic byka jednym uderzeniem piesci. Adega jest matka Benicji, Adega gra na akordeonie prawie tak dobrze jak jej brat, najlepiej jej wychodzi polka Fanfinette, maz Adegi, co mowie, jej corki Benicji, Apostol Braga Mendes, byc moze wrocil do Portugalii, bo tu sie nie pokazal i Adega, chcialem powiedziec Benicja, nie wie, czy jest jeszcze mezatka, czy juz wdowa, prawde mowiac niewiele ja to obchodzi. Niedawno zmarl krol Jerzy V, niech mu ziemia lekka bedzie, tron dziedziczy po nim ksiaze Walii, Adega jest pamiecia ziemi, ktora mozna objac wzrokiem, dalej jest juz krolestwo Leon, granica z Portugalia, zagranica i ziemie Maurow, linia gor zatarla sie juz dawno, nikt nie pamieta, ktoredy biegla. Nasza reprezentacja pilkarska odniosla pierwsza porazke na wlasnym terenie: Hiszpania 4 - Austria 5. Zmarl rowniez Rudyard Kipling, dzieja sie rzeczy dziwne i niepokojace, wyglada, jakby na niebiosach przestala panowac harmonia. -Co pan mowi? -To, co pan slyszy: jakby na niebiosach przestala panowac harmonia, tak powiedzial ojciec Santisteban - w swoim wielkopiatkowym kazaniu. Adega dobrze mowi po hiszpansku i umie odczyniac uroki rzucone na niemowleta: panie moj, don Chrystusie, uzdrowicielu, nie szukam zadnej przyjemnosci ani rozrywki, brak mi tylko Ciebie, don Chrystusie, chleba i wina z Twojego stolu. Przez bramy bolu wchodzi boski lekarz, pyta Boga o przeznaczenie, wnosi pocieszenie i milosc i siadajac obok lozka pyta: Bracie moj, na coz jestes chory? - Jestem pelen grzechu, cialo moje jest jak tredowate. - Wez i jedz chleb moj, pij tez moja krew, bo to, bracie moj, przywroci ci zdrowie. Xan Amieiros zle obliczyl dystans i zginal od razow, siedem razow odpowiednio wymierzonych, po jednym na kazdy zmysl, a dwa prosto w dusze - moga zabic kazdego mezczyzne, to kwestia celnosci. Gola Manecha podobna byla do kozy, a do tego nigdy nie odczuwala zimna, ich brat, Fuco, mial tylko jedno oko, ale biegal jak stonoga, dziadek potem wyjechal do Brazylii i zrobil tam sobie zdjecie, ktore mialo na odwrocie napis: F. Yillela, Fotograf Dworu Cesarskiego Brazylii, 18 Rua de Cabuga 18 Pernambuco, na zdjeciu wyszedl bardzo dobrze, ma wasy, muszke i laske i stoi w eleganckiej pozie, oparty o porecz krzesla, spodnie ma troche wygniecione, gdyby dziadek nie zatlukl Xana Amieirosa, byc moze w dalszym ciagu pedzilibysmy konie po tych sciezkach. -Bardzo prawdopodobne. A Manecha Amieiros nie mialaby wnuka wiceministra. -Wlasnie. Apostol Braga wyleczyl sie z epilepsji octem czterech zlodziei, ktory zawiera czosnek, piekielna musztarde i zywice. Roaue Gamuzo nosi przezwisko Kleryk z Comesani ot, tak sobie, bo zadnym klerykiem nie jest, fama o jego wstydliwych czesciach ciala i ich rozmiarach biegnie bardzo daleko, mowia, ze dochodzi az do Aragonii albo i dalej, do Katalonii i Morza Srodziemnego. Adega nie ma zwyczaju opowiadac, jak to bylo,.ale wiedziec to wie dobrze, juz ja nie watpie, ze wie dobrze, najlepiej ze wszystkich, podejrzewam, ze czesc tego, o czym mowi, wie od Robina Lebozana. -My Galicyjczycy zalatwilibysmy to w niecaly tydzien, ale co tu duzo gadac, wmieszali sie ci, co to pan wie, Raimundino mowi, ze wine za to ponosza awanturnicy, patrioci, szulerzy, mesjasze i meczennicy z Chin i Japonii, i widzi pan, jak sie to wszystko skon9zylo: kraj pograzony we krwi, ludzie glodni, po uszy w gownie, nie smiejacy spojrzec jedni drugim w oczy; powinno sie patrzec prosto, bez spuszczania wzroku i uciekania spojrzeniem w bok, to znaczy tak, zeby nie odczuwac wstydu i strachu, ze ktos odkryje nasze najglebiej utajone sklonnosci, oni zle pojeli cala sprawe, nie chodzilo o to, zeby szczuc jednych na drugich, tylko zeby zdusic w zarodku niecne plany, trzeba pozwolic ludziom zyc tak, jak chca, a tego zrobic nie umiano, zabraklo tez tolerancji, urzedasy nie byli wspolnikami, ale byc moze ukrywali sprawcow, strach nie jest dobrym doradca, a noze i pistolety kryja sie zawsze w kieszeniach tchorzy. Pan, don Camilo, pochodzi od gorskich kogutow, od kogutow odwaznych i bojowych, a tacy ludzie czasami nie umieraja w lozku, nie zdaza, ale to niewazne, ludzie tak czy inaczej musza umrzec, moze pan byc pewien, ze na nasienie sie ich tutaj nie zostawi. Panski dziad i Manecha Amieiros spotykali sie w jaskini w sosnowym lesie w Bouzas, panski dziad zyl lepiej od pana, stateczniej, pan jest wyzszy i dobrze sie pan ubiera, ma pan nawet jedwabny krawat i zloty zegarek, ale panski dziad zyl lepiej od pana, nie byl wysoki, ale za to odwazny jak lew i zyl lepiej niz pan i niz ktokolwiek inny. Trudno miec wszystkie dziewiec cech skurwysyna, zawsze paru bedzie brakowac. -A Puszczyk ma wszystkie? -Chyba tak. Xila nurkuje w rzece i lapie pstragi, chwyta je reka, kiedy wciskaja sie w jakas dziure albo pod kamien, to jest prawnie zabronione, ale nie szkodzi, Xila jest wnuczka Adegi i ma zywe spojrzenie, wdzieczny, taneczny chod, dwanascie lat i dobre zdrowie, jej babka mowi, ze jeszcze jej nie w glowie swinstwa, moze tak, a moze nie. Ksieza powinni miec dzieci, zeby uniknac rozpusty i zeby nie gadali glupot, kiedy spowiadaja kobiety, ksieza powinni pomagac ludziom, zamiast ich straszyc, zreszta niech robia, co chca, kazdy sam niech sie martwi o swoje sumienie! Celestino Kaczan i Ceferino Szczurek sa ksiezmi, a przy tym maja dobre intencje i dobre sklonnosci, Celestino i Ceferino sa blizniakami, Celestino jest mysliwym, a Ceferino wedkarzem, ksieza i toreadorzy nie nosza wasow, sa bardzo dostojni. -Bylam jeszcze dziewczynka, kiedy w Bauza da Fondo powiesil sie jeden wisielec, i jakos tak porzadnie i estetycznie, ze dzieciaki hustaly mu sie na nogach, bujaly sie tak calutki dzien, az przyszedl don Leon i kazal policji, zeby je rozgonila. Adega jest siostra slepego Gaudencja i ciotka albo prawie ciotka Gamuzow i Lazaro Codesala, jaka szkoda, ze Lazaro Codesal nie zyje, to byl taki rzutki czlowiek, taki przedsiebiorczy, w razie watpliwosci mozna zapytac tego faceta, co mu wszedl w droge w Cruz del Chosco. Linie gor zatarli Maurowie, zeby mogli powiedziec chrzescijanom: tylko dotad rosna figowce, a dalej nie, jest to prawo Mahometa, ktorego nikt nie moze zlamac. Benicja jest jak grzejaca sie suka i spiewa jak szczygielek i nie potrzeba do tego zadnej muzyki, granej z nut czy ze sluchu, Benicja ma male piersi, a sutki wielkie, Benicja dobrze znosi zaloty ksiedza z San Miguel de Bucinos, ktory zyje otoczony muchami, ktorego spod tych much nie widac, mozliwe, ze hoduje je pod sutanna. -Niech ksiadz przyprze mocniej, don Merexildo, cipa ksiezej sluzki jest w dobrym gatunku, niech ksiadz sobie nie zaluje. Cidrana Segade, nieboszczyka meza Adegi, czyli ojca Benicji, musieli zabic nie patrzac mu w twarz, gdyby spojrzeli, nie zabiliby go, nie mieliby odwagi. -Panu sie zdaje, ze ci, co zabijaja ludzi, patrza im w twarz? -Roznie to bywa, mysle. Jak juz zabija, to tak, chociaz nie jestem pewny, a czy jeszcze przed smiercia - to zalezy. Lucjo Segade, brat Cidrana, ktory mial wielu synow, mowil, ze wciaz ich musial pilnowac, zeby sie nie wykoleili. -Niech mi pan nie chrzani, jak dzieciaki maja zaropiale oczy i nie znosza swiatla albo za bardzo sie poca, albo trzesa im sie rece, albo bez przerwy sie drapia, to najlepiej zepchnac je w przepasc, tu brakuje ludzi z krwi i kosci, a nie zdechlakow, gdyby mezczyzni byli bardziej mescy, nie byloby tylu przestepcow. Purina Moscoso, zona Matiasa Gamuzo, Kawalarza, zmarla na suchoty, byla bardzo watla i wymizerowana i zmarla na suchoty. Kawalarz nie ma dzieci i opiekuje sie swymi bracmi, gluchoniemym Benito i niedorozwinietym Salustio, Kawalarz gra bardzo dobrze w bilard, nawet moglby urzadzac pokazowki. -A w warcaby? -Tez, i w karty, i w domino, Kawalarz jest dobry w kazdej grze. Casimiro Bocamaos Yilarino i jego zona Trinidad Mazo Luxilde zyja jak pies z kotem, mozna powiedziec na noze, nie rozchodza sie ze wzgledu na dzieci, zadne z nich nie chce z nimi zostac, Casimiro pracuje jako koscielny w Santiago de Torcela, robi tez za grabarza, hoduje swoje dwie krowy, pare prosiat i uprawia pole, Casimiro zjechal kawal swiata, ale nie wiodlo mu sie najlepiej i wrocil, Trinidad wyszla bardzo mlodo za maz i urodzila pietnascioro dzieci. Trinidad jest troche stuknieta, widac macierzynstwo jej nie sluzy, rzecz w tym, ze kiedy sie obejrzala, juz bylo za pozno. Trinidad chcialaby zamieszkac tam, gdzie nikt by jej nie ogladal, i umrzec tak, zeby nikt tego nie zauwazyl. -Jak zostaniesz z ta czereda bachorow, to ja pojde sama w gory, mnie tam niestraszne. -Nie, to ty je urodzilas, one sa bardziej twoje niz moje, i tak ciesz sie, ze nie ide na latwizne i nie posylani was wszystkich do diabla. Robin Lebozan mysli czasem o tych wydarzeniach. -Rzezie organizowane sa po to, zeby budzic zniechecenie i wyrzuty sumienia, przy czym im mniej wyrzutow sumienia, tym wiecej zniechecenia, prosze przesledzic historie od czasow cesarstwa rzymskiego az do naszych dni, rzezie niczego nie naprawiaja, a psuja wiele, i to na dlugo, czasami wykanczaja dwa pokolenia albo i wiecej i zostawiaja za soba nienawisc. Robin Lebozan chce, zeby panienka Ramona przeczytala Don Kichota. -Daj mi spokoj, wole czytac wiersze, Don Kicho te to nuda. -Nie, skadze. -Tak, ja wole poezje Rosalii i Becquera. -Wiesz, ze wlasnie mija sto lat od narodzin Becquera? -Nie, nie wiedzialam. Do knajpy Rauca docieraja bardzo metne wiesci, jakis komiwojazer opowiada niewiarygodne bajki, bunt generalow i przemieszczania sie wojsk w Maroku, w radiu rowniez podaja niejasne informacje i czesto slyszy sie marsze wojskowe i melodie w rytmie pasodoble z korrid, roznica pomiedzy nimi nie jest zbyt wyrazna, nie mam pojecia, co teraz graja, a to nastepne to Ochotnicy, ladne, prawda? Kawalarz ma niezla dniowke w fabryce trumien "Odpoczywanie", jest bardzo wdzieczny Panu Bogu, bo moze uczciwie zarabiac na zycie. Rosalie Trasulfe nazywaja Glupia Koza, ale jest to kobieta rozumna, zgorzkniala i nie ukrywajaca swoich uczuc. -To prawda, ze przespalam sie z nieboszczykiem, no i co z tego? Ale pomysl, jak on skonczyl, wiesz przeciez, jak skonczyl, kto sieje wiatr, zbiera burze, to wiecej niz pewne! Niech Adega powie, jesli chce, zawsze byla z niej wierna przyjaciolka i wspaniala, godna zaufania kobieta. To niedobrze, kiedy tak nagle przestaje padac, tu prawie nigdy nie przestaje padac nagle, przestaje padac powoli, tak ze prawie nie sposob zorientowac sie, czy pada, czy nie pada, Benito Gamuzo, Skorpion, chodzi na dziwki raz na miesiac i nie dba o pieniadze, placi tyle, ile trzeba, po to pracuje, Benito Gamuzo zwykle jest bardzo zadowolony z zycia, wszystko mu sie uklada, zdrowie mu dopisuje i nigdy nie skarzy sie na brak grosza, po Skorpionie poznac, kiedy jest wesoly, bo wtedy chrzaka jak lasica, jaka szkoda, ze nie moze mowic, pewnie by mogl naopowiadac wiele zabawnych rzeczy, natomiast jego niedorozwiniety brat Salustino Placzek wyglada tak, jakby go zawsze bolaly uszy. Adege po wojnie zawieziono do Vigo, zeby zobaczyla morze. -A to, co widac naprzeciwko, to Ameryka? -Nie, to, co widac naprzeciwko, to Cangas. -Cos podobnego! Adega poszla na plaze w Samil, ale sie nie kapala, pochodzi z glebi ladu i nie ma tego zwyczaju, przepisy, ktore dotycza kostiumow kapielowych, sa bardzo konkretne: kostium kapielowy musi byc sporzadzony z nieprzezroczystej tkaniny i ma okrywac cialo nie opinajac go, damskie kostiumy kapielowe maja siegac kolan i sa badz jednoczesciowe, badz skladaja sie ze spodnicy i bluzki, uzywa sie ponadto majtadasow, ktore rowniez powinny siegac kolan, dekolt w zadnym wypadku nie moze odstawac od ciala, rekawy maja byc wystarczajaco obcisle, by nagly ruch nigdy nie odslanial pachy, kategorycznie zabrania sie lezenia na piasku, nawet jezeli cialo okryte jest plaszczem kapielowym, wolno natomiast siadac. Glupia Koza rowniez potrafi oswajac ptaki i zwierzeta, niektore stworzenia sa bardziej na to podatne niz inne, zawsze tak jest, jej matka zaszla w ciaze na koniu w czasie nawalnicy w San Lourencino de Casfigueiro, corek tak poczetych sluchaja wszystkie zwierzeta bez wyjatku, synow nie, ci sa zwyczajni, chyba ze maja wrodzone zdolnosci. Fabian Minguela ma na czole wykwit swinskiej skory, ktory wyglada jak lata, ma rzadkie wlosy i tepe czolo, wyraznie widac, ze jest skurwysynem, najwieksza kara, jaka spotyka takie typy, jest to, ze widac, kim sa, chocby nie wiem jak chcieli to ukryc, wszyscy szewcy pracuja na siedzaco, ale dzieki Bogu nie wszyscy sa Carrouposami, niektorzy to bardzo przyzwoici i szacowni ludzie. -A skad pochodza? -Tego nikt nie wie. Moncho Requixo Casbolado, to znaczy Moncho Truten, uwaza, ze na calym swiecie najpiekniejsze jest Guayaquil. -Jest to miasto jeszcze piekniejsze niz Amsterdam, inne, ale piekniejsze, bez watpienia! W Guayaquil mialem narzeczona, ktora czyscila mi do polysku moja drewniana noge woskiem rozpuszczonym terpentyna, nazywala sie Flor de Oro Cotocachi Lopez i byla bardzo ladna, troche zbyt cycata, ale bardzo ladna, nie mam pojecia, co sie z nia stalo, najprawdopodobniej umarla, tam wszyscy umieraja. Kiedys, dawno temu, blizniaczki Mendez Cotabad, kiedy jeszcze byly dziewczynkami, wrocily do domu dopiero po dziewiatej wieczorem, obie mialy potluczone okulary i fartuszki poplamione jezynami, a we wlosach pelno rzepow, matka bardzo sie gniewala, wykapala je - mrowki to macie nawet na brzuchu! - i polozyla spac bez kolacji. -Bedziecie mialy nauczke i niech tylko ojciec sie nie dowie, bo kazda dostanie lanie. Beatriz powiedziala do Mercedes: -Pojdziemy na jezyny i poziomki? Mercedes odpowiedziala: -Chodzmy. Potem sie zagapily i tak zastal je wieczor, to latwe do wyjasnienia. -Dostaly za swoje? -Jasne! Powiedzialam, ze ty nie wiesz o niczym, i polozylam je spac bez kolacji. -Co ty! Daj im chociaz banana i kubek mleka! Moncho Truten opowiada, ze na plazy w Bastianino znalazl bardzo dziwne malze w muszlach z krysztalu gorskiego w kolorze karmelu, curuchetas curuchinas, ktorych nie moze jesc, bo sa bardzo trujace, ale kiedy sie na nie dmucha, otwieraja sie i wylatuja z nich malutkie czarownice, trudne do schwytania, bo lataja bardzo szybko i bardzo wysoko, jednak ci z Lugo potrafia je lapac, nam z Orense przychodzi to trudniej, suszy sie je potem przy kominie, a kiedy urosna i sa juz wzrostu normalnej kobiety, bierze sie je na sluzbe. Adega byla prawie narzeczona Moncha, potem sie rozstali. -Temu, kto przelewa krew, Bog scina krew w zylach i podrzyna gardlo albo sprawia, ze w chwili smierci krew rzuca mu sie ustami, Bog nie wybacza zbrodniarzowi i znajdzie go zawsze, chocby zapadl sie pod ziemie, Bog ma dobra pamiec i dlatego wymyslil pieklo. Raimundo z Casandulfow spotyka Fabiana Puszczyka bardzo pewnego siebie. -Tylko bez zadnych barbarzynskich wyskokow, Fabian, sluchaj, tu wszyscy sie dobrze znamy, to mala miejscowosc. -Robie, co mi sie podoba, i tobie nic do tego. -W porzadku. Raimundo mowi do naszej kuzynki Ramony, ze martwi sie, bo sprawy przybieraja zly obrot. -Baldomero Chojrak nie chce sie ukryc, wedlug mnie nie ma racji, ludzie z bronia w reku zawsze w koncu popelniaja glupstwa, najlepiej byloby wyslac go do Celi, do Yenceasow, ale on nie chce tam jechac, rozmawialem z nim, ale nie chce, wiesz, ze Cela lezy na samej granicy z Portugalia. Psy szpice maja przykra starosc, zbytnio linieja, pies Wilde jest juz stary, Raimundo podarowal naszej kuzynce Ramonie rosyjskiego charta, ktorego nazwala Carewiczem. -Nie trzeba by mu zmienic imienia? -Nie, nie sadze, zobaczymy, jak to sie potoczy. Kot King tez nie jest juz zadnym oseskiem, jako kastrat nie zuzywa sie zbytnio i dobrze znosi swoj los, ara Rebeka przez caly dzien chodzi to w gore, to w dol po drazku, kolory na jej skrzydlach nie maja polysku, widac swiatlo jej nie sluzy, papuga nie ma wlasnego imienia, nazywala sie Rocambolo, ale nagle zostala bezimienna, tak to czasem bywa! Papuga, kiedy nie jest jej zimno, mowi: papuga krolewska, jasniepanska, nie portugalska, lecz hiszpanska; po niej nie widac wiekszych zmian, zna tez na pamiec litanie loretanska. -Ja mysle, ze kobiety powinny brac udzial w wojnach, to bylby sposob, zeby z tymi wojnami skonczyc, kobiety mocniej trzymaja sie ziemi niz mezczyzni, maja wiecej zdrowego rozsadku, sa inteligentniejsze i bardziej praktyczne i szybko doszlyby do wniosku, ze wojny to absurd, przez ktory traci sie wszystko: rozum, zdrowie, cierpliwosc, oszczednosci, a nawet zycie, w wojnach wszyscy cos traca, a nikt niczego nie wygrywa, nawet ci, ktorzy wygrywaja wojne. -Widze, ze jestes wielkim pesymista. -Nie, mala, po prostu sie martwie. -Chcesz, zebym zgasila radio? -Tak, pusc jakies plyty. Nietoperz jest zwierzatkiem o wielkim instynkcie i zdolnosciach adaptacyjnych, nietoperze docieraja tam, gdzie nikt inny by sie nie odwazyl, nietoperze maja jedna noge w przestrzeni ziemskiej, jak diably, ktore poluja na dusze, a druga w przestrzeni piekielnej, jak diably, ktore zarzadzaja duszami, nietoperze czasem nosza w sercu wampira. -Prosze mowic dalej. Dobrze, bede mowic dalej, chorzy, wiezniowie, a nawet umarli sa zawsze tacy sami, niech pan idzie do diabla ze swoimi maniami, swoimi wyrzutami sumienia, ze swoja skrucha, zalem i swoim bolem serca! Smierc wisi uczepiona najwyzszych i najciemniejszych belek, tych najbardziej sprochnialych i zarobaczywionych, ciarki czlowieka przechodza, kiedy widzi, jak smierc kolysze sie niby wisielec nad tlusta plama przypominajaca Polwysep Iberyjski. -Chcesz zatanczyc? -Pozniej. Mordercy zlewali ziemie smiercia ze smiertelnej konewki, ale kiedy Bog tak postanowil, zaczeli umierac i oni, a ci, ktorzy oplakiwali smierc, ale pozostali przy zyciu - czlowiek jest zwierzeciem, ktore wiele wytrzyma - zaczeli sadzic po jednej leszczynie za kazdego niezywego morderce, zeby dzikom nigdy nie brakowalo swiezych orzechow. Malpa Jeremiasz coraz bardziej popada w suchoty i zle nawyki, nie jest to zreszta wylacznie jej wina, panienka Raniona nie jest w stanie obronic jej przed natarczywoscia Rosicler. -Mowilam ci ze sto razy, zebys mi przestala brandzlowac malpe, nie widzisz, ze biedaczka bez przerwy kaszle? Zolw Chrobot od miesiecy sie ukrywa, nie pokaze sie, dopoki nie nadejdzie fala upalow, a kon Caruso trzyma sie dobrze, to jedyne zwierze w calym domu, ktore nie ulega zlym nastrojom, Etelvino wyprowadza go kazdego ranka, zeby troche rozruszal kosci, i czysci go zgrzeblem. Wieczorami, kiedy zachodzi slonce, dona Gemma mowi do meza: -Daj mi troche anyzowki, Teodosio, bo mi dech zapiera. A ty wsadz glowe do plastykowej torby, a jak cie zatka, to trudno, twoja strata. Dona Gemma nie jest ani sympatyczna, ani szlachetna, ale jest za to flejtuchowata i zdewociala, jedno lepsze od drugiego, dona Gemma miala burzliwa przeszlosc, ale teraz czyta Szczescie matki. Medytacje dla chrzescijanki wielebnego ojca Zaqueo Mantecona wydane w Huelva w 1920 r. Dona Gemma cierpi na swierzbienie odbytnicy, ktore leczy nasiadowkami z rumianku. -Wedlug mnie to anyzowka ci szkodzi, ona musi ci draznic odbyt. -Ty nie gadaj. -Dobrze, rob, jak chcesz, to ciebie swierzbi, nie mnie. Boze! Coz za obyczaje! Don Teodosio otrzymal na chrzcie swietym imie Casian, ale przy sakramencie bierzmowania zmieniono mu je na Teodosio. Dona Gemma i don Teodosio mieszkaja w Orense przy placu San Cosme, w mieszkaniu, gdzie zmarli rodzice Gemmy, w domu roi sie od karaluchow, balagan potworny, a kibel juz od dziesieciu lat jest zapchany, trzeba wlewac ze dwa wiadra wody i pomagac sobie szczotka, plytki na balkonie tworza linie, katy i krzyze, kazda plytka ma cztery linie i cztery katy, a kazdy kat sklada sie z dwoch linii, ktore na przedluzeniu tworza trzy dalsze katy, jeden skierowany na polnoc (albo na poludnie), drugi na wschod i trzeci na zachod, don Teodosio stara sie nie nastapic ani na linie, ani na kat prosty, ani na krzyz i, oczywiscie, zawsze chodzi zygzakiem, zgiety w palak; kiedy don Teodosio przychodzi do Szlai, od razu idzie do kuchni. -Jest Visi? -Jest zajeta, don Teodosio, ale chyba nie zabawi dlugo, bo juz dobra chwile jest z don Ezequielem, tym z lombardu, chce pan, zebym zawolala Ferminite? Don Ezequiel jest troche meczacy. -Nie, nie, wole zaczekac, dziekuje bardzo. -Jak pan woli, decyzja nalezy do pana. Gaudencjo gra na akordeonie ze smutkiem, melodia nie wychodzi mu tak czysto jak zwykle, Gaudencjo jest od paru dni smutny i troche przygnebiony. -Czy ludzie przypadkiem nie poszaleli? -Nie wiem, na zbyt madrych nie wygladaja. Dona Gemma pochodzi z Yillamarin, jej rodzice mieli fabryke lugu "Czeremcha" oraz fabryke syfonow i wod gazowanych "Babelki Yilela", zyli sobie niezle i z rozmachem, do czasu kiedy don Antonio, glowa rodziny, wynalazl rosol miesny Exwolowin, wyciag z miesa wolowego w koncentracie, i inspekcja sanitarna zamknela fabryke, bo uzywano do tego psow i jaszczurek; to go doprowadzilo do ruiny. W domu schadzek u Szlai don Teodosio cieszy sie wielkimi wzgledami. -Chce pan? zawolam Marte Portugalke, to pana troche rozgrzeje. -Jestem pani bardzo zobowiazany! Pani zawsze taka mila i pamietajaca o wszystkim. -Co tez pan, don Teodosio! Jestem do uslug i dbam jedynie o to, zeby przyjaciele byli zadowoleni. Visi jest z Penapetada, z Puebla de Trives, ale mowi z akcentem andaluzyjskim, jeszcze nie najlepiej jej to wychodzi, ale z czasem sie podszkoli. Szlaja ma trzy bardzo cenne kolekcje: wachlarzy, znaczkow i zlotych monet, ktore zostawil jej w testamencie don Perpetuo Carnero Llamazares, kupiec z Leon, w tajemnych zakamarkach burdeli mozna wysledzic sprawy bardzo dziwne, jaka szkoda, ze ta historia nigdy nie zostanie opisana, Szlaja nie przemyslala jeszcze, co sie stanie z kolekcjami po jej smierci. -Gdybym spotkala kogos godnego zaufania, zrobilabym go wylacznym spadkobierca! Dzieci nie mam, a moi siostrzency nie chca o mnie slyszec, co tam, pies ich drapal! Zadnemu z klientow nie moge oczywiscie zostawic, magistratowi tez nie, nielatwy problem! W koncu bedzie tak, ze zostawie je dziewczetom, a te wszystko sprzedadza i podziela sie pieniedzmi; ja to bym chciala, zeby mnie pochowano z wachlarzami, w chuscie z Manili i ze zlotymi monetami, znaczkow nie chce, tylko ze skonczyloby sie na okradzeniu grobu. -O, to bez watpienia. Wszyscy prosza Gaudencja, zeby gral pasodoble, wciaz pasodoble, panowie krzycza "niech zyje Hiszpania!" i prosza o pasodoble, wciaz o pasodoble, a kobiety smieja sie, jedne lubieznie, inne z rezygnacja. -Zdejmij stanik. -Nie mam ochoty. Romulus i Remus, labedzie ze stawu panienki Ramony, rankiem dochodza az do rzeki, czasami zlapia jaka rybe i polykaja ja w calosci, zaczynaja ja trawic, jeszcze zanim zdechnie. Gdyby tak od razu przestalo padac, wszyscy bylibysmy zupelnie zdezorientowani, don Jesus Manzanedo tez nalezal do dobrych klientow Szlai, ale od kiedy to wczesnym switem zabawia sie w hiene, don Teodosio przestal mu sie klaniac, nie zeby mu sie nie odklamal, co to to nie, ale stopniowo przestal mu sie klaniac, jest w tym pewna roznica. -Czy pani cos slyszala, Pura? Czy pani slyszala, co tu sie mowi? -Ja jestem slepa i glucha, don Teodosio, ja nic nie wiem i nic nie chce wiedziec, wedlug mnie to wszyscy dookola poglupieli jednoczesnie, nie ma innego wytlumaczenia, niech Bog ma nas w swojej opiece! i Gaudencjo czuje, ze wyschlo mu w gardle., - Przynies mi wode mineralna. s? - Dobrze. Don Jesiis Manzanedo jest bardzo staranny, porzadek to grunt, i notuje kazda smierc w zeszyciku, numer wedlug swojej prywatnej listy, data, imie i nazwisko, zawod, miejsce i opis zdarzenia, prawie nigdzie nie ma opisu zdarzenia: nr 37, 21 pazdz. 36, Inocencio Solleiros Nande urzednik bankowy, Alto del Furriolo, opatrzony sakramentami swietymi. Inocencio Solleiros Nande byl ojcem Rosicler, tez pomysl, zeby nazwac corke Rosicler! -Ale czy pani sadzi, donia Arsenia, ze to wystarczajacy powod, aby czlowieka wyslac na tamten swiat? -E tam, ja nie mowie ani tak, ani nie, mnie to ani ziebi, ani grzeje i niech mi dadza swiety spokoj., - Dobrze, dobrze. Fabian Minguela jest oszustem, Fabian Minguela nie jest calkiem niski, jest sredniego wzrostu, zaden z Carrouposow nie jest ani wysoki, ani silny, sa wsrod nich male i srednio male cwaniaki, ale sa tez oszusci i metne typy, wobec Jesusa Manzanedo Fabian Puszczyk jest adeptem, poczatkujacym uczniakiem. Don Jesus Manzanedo zabija ludzi przez szacunek wobec rozkazu i dla przyjemnosci, z tych dwoch powodow, sa tacy, ktorych swierzbi palec, i kiedy naciskaja spust, puchna im rozporki, natomiast Fabian Minguela zabija ludzi, zeby zrobic komus kawal - komu, nie wiadomo, ktos sie pewnie usmieje, zawsze sie taki znajdzie - a takze ze strachu, tez nie wiadomo przed czym, czegos sie pewnie boi, zawsze cos takiego sie znajdzie, strach ucieka jak robak rynsztokiem terroru. Benicja ma niebieskie oczy i jest zawsze pelna dobrej woli, Cidran Segade, ojciec Benicji, pochodzil z Cazurraque, to ponizej skalek w Portelinie, i tez zginal w tym zamieszaniu, kiedy swiat sie wali, ludzie moga umierac z rak marionetek, to by sie nie zdarzylo, gdyby Bog nie stracil godnosci i panowania nad sytuacja. -Usmazysz mi kielbase? -Dobrze. Woda w Gadajacym Zrodle jest trujaca, ale gnije od niej nie cialo, tylko dusza, ten, kto pije z niego wode, traci rozum, i niewykluczone, ze potem zabija ludzi, a jednoczesnie robi po nogach ze strachu. W kosciele Matki Boskiej Laskawej jest zimno, ale Gaudencjo na to nie zwaza, Gaudencjo chodzi na msze kazdego ranka, kiedy konczy grac na akordeonie, potem spi az do poludnia w swojej komorce pod schodami, nie ma tam swiatla, ale wszystko mu jedno, po co mu swiatlo? Slepcy sa ludzmi malo wymagajacymi, nie maja innego wyjscia. -Czy pan wie, jaka to ksiezna wyznaczyla cene za glowe Benigna? -Wiem, ale nie powiem. A poza tym niech sie pan dowie, ze to nie byla ksiezna, tylko markiza. Apostol swiety Andrzej byl zazdrosny o apostola swietego Jakuba, bo mu odbieral wszystkich parafian. -Do Composteli ida pielgrzymki z calego swiata, nawet z Cipango, z Tatarii i z Etiopii, a do Teixido nie przychodza nawet z Ferrolu ani z Vivero, ani z Ortiqueiry, choc to tuz obok, to nie jest sprawiedliwe, ja tez jestem apostolem, takim samym apostolem jak inni. Pan Jezus, ktory przechodzil ta sama sciezka, powiedzial: -Masz absolutna racje, Andrzeju, to trzeba zalatwic, zarzadze, aby od tej pory nikt nie mogl wejsc do nieba, jesli nie zajdzie pierwej do Teixido. -Bardzo dziekuje. Slowo sie rzeklo, Nasz Pan Jezus Chrystus zarzadzil, ze wszyscy chrzescijanie, ktorzy chca zbawic dusze, musza przynajmniej raz odwiedzic sanktuarium, za zycia albo po smierci, ale wtedy juz pod postacia nierozumnych stworzen, dlatego mowi sie, ze "do sw. Andrzeja z Teixido ci, co nie szli za zycia, to po smierci ida". W bliskosci sanktuarium sw. Andrzeja z Teixido, polozonego na koncu swiata, nad brzegiem morza, gdzie nikt nie zegluje, bo fale sa tam wielkie jak gory, widac cale gromady skorpionow, jaszczurek, ropuch, nawet zmij i wlochatych tarantul, oraz roznych innych lagodnych i drapieznych stworzen, ktore kryja w sobie dusze tych, co nie poszli na pielgrzymke w swoim czasie i w ten sposob, ostrzezeni przez Pana Boga Naszego, zdolaja dostapic zbawienia. Ludzie niespelna rozumu przechodza obok smierci, ale nie widza jej ani nie rozpoznaja po zapachu, widza ja slepcy, kiedy czuja, jak przebiega im w poplochu po grzbiecie, a jej zapach znaja psy, ale ludzie niespelna rozumu nie, oni nie odrozniaja jej od zycia, Roquino Borren przezyl piec lat w skrzynce, ale nie mial pojecia, ze cos z nim nie w porzadku, kiedy go wynosili na dwor, nawet sie usmiechal, Roquino Borren obgryza paznokcie i je tynk ze sciany, widac, ze to go bawi. Catuxa Bainte, wariatka z Martina, tez nie odroznia zycia od smierci, wariatka z Martina nie wie, ze smierc maci wzrok i dlatego pokazuje gole piersi zabitym lisom i lasicom, koscielny przegania ja kijem i kamieniami. -Precz stad, swintucho, uciekaj, zanim zatluke na smierc. Benigno Alvarez ukrywal sie w gorach Macedy, pomiedzy lancuchami gorskimi Meda i San Mamede (don Merexildo, ksiadz z San Miguel de Bucinos, wyglada jak roj much, jak klebowisko much, jak wylegarnia much, nie widuje sie go inaczej jak tylko panierowanego muchami) razem z Leandro Carro i Enriqueta Iglesias, zwana Towarzyszka (gospodyni ksiedza z San Miguel de Bucinos nazywa sie Dolores i jest stara i bezreka, Dolores smierdzi naftalina i naduzywa likieru kawowego), Benigno Alvarez zachorowal i umarl, po smierci oddano do niego dwa strzaly, widac nie dowierzano, ze umarl, jego brat Demetrio tez umarl, a dwaj pozostali bracia, Jose i Antonio, uciekli do Portugalii, straznicy zawrocili ich na granicy w Tuy i obaj przespacerowali sie na tamten swiat w miejscu nazywanym Zakretem Moury, to bylo typowe miejsce, przy szosie do Vigo, niecale pol mili od miasta (za ksiedzem z San Miguel de Bucinos uganiaja sie kobiety rozparzone jak kozy, nie daja mu zyc, sa jak lwice wyczuwajace zapach mezczyzny na duza odleglosc), jedynym, ktory sie uratowal, byl Eulogio Gomez Franqueira, a to dzieki pomocy swego wuja don Manuela, urzednika w magistracie w Cenlle. -Dobrze sie czujesz? -O tak, bardzo dobrze; dopoki pozwalaja mi mowic, nie zabija mnie, mozesz byc pewny. Ciotka Jesusa i ciotka Emilita nie rozumieja nic z tego, co sie dzieje, ciotka Jesusa i ciotka Emilita dodaja do rozanca jedno ojczenasz, aby wyblagac zwyciestwo aniola dobroci nad demonem zla, intencja jest odrobine dwuznaczna, ale moze osiagnie swoj cel, skorpiony i kruki spadaja noc w noc na mur cmentarza Swietego Franciszka. -Jest Damian? -Pojechal do Santiago. -Na koniu? -Nie. -Rowerem? -Tak. Telma mowi do Cipy: -Lec na szose i czekaj tak dlugo, az nadjedzie, powiedz mu, zeby tu nie wracal, bo go szukaja. Koscielny z Torceli zaczal opowiadac historie o blednych ogniach, o duszach czysccowych i o nieboszczykach, ktorzy pol wieku przelezeli w grobie, a potem wstali z martwych; kapral policji nie chcial wierzyc. -To nie jest mozliwe, jak ktos lezy miesiac, to juz nie ozyje, a jak mniej, to malo kiedy, nikt mnie nie przekona! Koscielny z Torceli daje Cipie trzy rogi jelonka i buteleczke firmy Palmil Gimenez pelna oliwy z lampki Najswietszego Sakramentu. -Dasz to Damianowi i powiesz, zeby przeszedl przez apsyde, to nie moze trwac dlugo. -Dobrze. -Powiesz mu tez, zeby nie zapomnial pomodlic sie do swietego Judy. -Prosze sie nie martwic. Swiety Tadeuszu Judo, blogoslawiony apostole, spraw, aby moi przesladowcy wpadli do studni. Cipa jest kobieta przystojna i energiczna, a kastanietami posluguje sie niemal jak Cyganka. Swiety Tadeuszu Judo, ktory jestes w niebie, zbaw mnie od zla, gniewu i nienawisci, wszystko musi wreszcie powrocic do normy, ten galimatias nie moze sie dlugo utrzymac. -A jak sie utrzyma? -Nie, zobaczysz, ze nie. Dom Policarpa od Melasy zawalil sie wtedy, kiedy umarl jego ojciec, don Benigno Portomourisco Turbis-quedo, przyszlo tyle ludzi, ze dom rozlecial sie na dwie czesci jak melon, wtedy to uciekly trzy oswojone lasice Policarpa, bylo ich trzy, teraz sa dwie, Daoiz i Yelarde, i wszedzie ich pelno, te imiona nadal im Robin Lebozan, oswojone lasice nie uciekaja, jesli sie ich nie przestraszy, Luisino Kaczor jest juz slepy, ale jeszcze nie ma gruzlicy, kiedy zmarla Dorotea Exposito, matka Policarpa, ksiadz Szczurek musial interweniowac, bo jej maz nie chcial pozwolic, by pochowano ja w swieconej ziemi. -Niech te dziwke spala w trocinach, a potem pogrzebia z dala od cmentarza, na nic innego nie zasluguje. Ksiadz Ceferino Szczurek nie zwrocil uwagi na te slowa, ksiadz Ceferino Szczurek zawsze wykazywal szlachetne sklonnosci, a ponadto dzielil sie tym, co mial, i dbal o tych, ktorzy nie mieli, skapstwo jest grzechem smiertelnym. Moj wuj Claudio Montenegro, spokrewniony z Maria Panna, chcial uzupelnic swoj personel domowy i stworzyl dwa wakaty: kapelana i utrzymanki, rekomendacje dozwolone, kiedy mojemu wujowi powiedziano, ze Knurek wybral sie do Orense, zeby tam zlapac mendy, uznal to za bardzo rozsadne: jedna zamendziona dziwka, niewazne jak sie nazywa, bo wszystkie mendy sa jednakowe, funduje mendy Santosowi Cofora, Knurkowi, ten je przekazuje swojej zonie Marice Rubeiras, a ta zaraza na dzwonnicy - garsoniera nie jest ani wygodna, ani ciepla, ale za to dyskretna i w miare spokojna - ksiedza Celestina Kaczana i ten w koncu bedzie mial mendy nawet na brwiach, to tak jak w grze w korelatywe, przy odrobinie szczescia po pewnym czasie caly kraj moze zaczac sie drapac; a potem jest to, co jest, i nadchodza wojny i kleski. Moj wuj Claudio chce spedzic swoje ostatnie lata wygodnie i spokojnie, przezyl wiele burz i tyle zmiennych kolei losu, ile cialo zdolne jest przetrzymac. -Bog zechcial dac mi wszystko, czego potrzebuje, a tego, czego mi brak, szukam sarn: mam niezle zdrowie, wystarczajaco duzo pieniedzy, lat az nadto, wlasny dom, dzieci na kopy, konia, psa, strzelbe, kucharke, dwoch sluzacych i dziela Quevedo wydane przez Antonio Sanche w jedenastu tomach. Jesli teraz znajde utrzymanke i kapelana, ktorzy beda dobrze sie spisywac, kazde w swoim zakresie, zasiade sobie w salonie i bede czytal to wszystko, czego nie przeczytalem, i czekal na smierc, z psem u boku, z lampka wina i z dzwonkiem w zasiegu reki. A jesli zechce mi sie kawy albo kieliszek wodki? Jeden dzwonek i na gore wchodzi Yirtudes, kucharka. A jak zechce, zeby dorzucono drew do ognia albo zeby mi osiodlano konia? Dwa dzwonki i wchodzi Andres, stary sluzacy. A jak zechce, zeby mi usunieto plame z marynarki albo przeczyszczono okulary? Trzy dzwonki i wchodzi Avelino, mlody sluzacy, troche pedalowaty. A jak zechce troche pociupciac? Uderzam dzwonkiem w kieliszeczek slodkiej anyzowki i wchodzi utrzymanka, bo za to jej place. A jak zechce zbawic dusze? Dzwonie przerazliwie i wchodzi kapelan, zeby dac mi rozgrzeszenie, kosztuje mnie przeciez spore pieniadze. A kiedy juz kazdy spelnil swoj obowiazek, niech wraca do siebie i nie przeszkadza, to, co sie dzieje ponizej schodow, nie interesuje mnie, dla mnie moga sie pozbijac. -Don Claudio, czy na utrzymanke nadaje sie Portugalka? -W zupelnosci, synu, w zupelnosci, moze byc i Chinka, mnie tam wszystko jedno, wazne tylko, zeby miala apetyczne cialo, byla czysta i posluszna i mowila w obu jezykach, galicyjskim i hiszpanskim, cala reszta to tylko dekoracja. Teraz juz sie nie spotyka takich zdrowych, przyzwoitych obyczajow, ludzie zrobili sie pyskaci i bezczelni, a zanosi sie na to, ze bedzie coraz gorzej. -Slyszal pan, ze Maurowie przekroczyli Ciesnine Gibraltarska? -To stara wiadomosc, przyjacielu, widac, ze nie jest pan w kursie. -Sluzacej don Merexilda, Dolores, amputowano w szpitalu ramie, bo zrobil jej sie tam zlosliwy czyrak. -Niech pan nie mysli, z jedna reka mozna sobie doskonale radzic, to tylko ludzie sa dzisiaj rozpuszczeni i dlatego jest tak, jak jest. Ze swiat sie wali? Jezeli o mnie chodzi, to niech sie wali! Moncho Truten zostawil jedna noge w Afryce, gdzie sluzyl krolowi, jego kuzynki Adela i Georgina ciagle szukaja ziol, jeszcze kiedys napytaja sobie jakiejs biedy. -Na biegunie polnocnym nigdy nie bylem, ale mam zamiar tam pojechac, na biegunie poludniowym tez nie, jeszcze mi zostalo wiele do zobaczenia, na biegunie polnocnym sa foki, a na biegunie poludniowym pingwiny, pingwiny sa ufne i towarzyskie, mnie to sie najbardziej podoba Guayaquil, swietnie sie tam czulem, wszedzie bylo pelno swierszczy, ale mnie to nie przeszkadzalo. Moj wuj Claudio Montenegro mowi, ze bral udzial w wyscigu Grand National w Liverpoolu w 1909 r., on jest do tego zdolny, moj wuj czasem zasuwa straszne bomby, ale czasami mowi tez prawde, w co nikt zazwyczaj nie wierzy, wuj jechal na siwku, jedynym siwku w calym wyscigu, Peaty Sandy, nr 21, przewrocil sie na szostej przeszkodzie i zlamal sobie obojczyk, mozliwe, ze tak bylo, swiety Makary przynosi szczescie w kartach i na loteriach, ale przy koniach nie na wiele sie przydaje, Lazaro Codesal mial niebieskie oczy, tak jak moj wuj Claudio, niedorozwiniete dziewczyny sa podatniejsze na macanie niz niedorozwinieci chlopcy, kiedy im sie wsadzi reke za dekolt, zastygaja bez ruchu jak zmije. -Jedzie pan do Lalin? -Nie, jade do Maceiras, ale jesli panu zalezy, moge pojechac do Lalin, mnie tam wszystko jedno. Juz od tygodnia nie pada i golebie kapia sie w kaluzach bez strachu, strzelby zarekwirowala policja. Rai-mundo z Casandulfow rozmawia z nasza kuzynka Raniona. -Zglosic sie nie zglosze, to wszystko nie ma sensu, rozmawialem z Robinem, on mysli tak samo jak ja, ludzie stracili umiar i to jest niebezpieczne, martwie sie tylko o Baldomera Chojraka, bo Fabian, choc ty nie wierzysz, jest zwyklym skurwysynem, przepraszam, slicznie wygladasz, Moncha, dasz mi kawy? tu by sie przydalo, zeby na czele stanal ktos w miare uczciwy, nie pozbawiony zdrowego rozsadku, ludzie stracili szacunek dla tradycji, biedna Hiszpania, a moglby to byc wspanialy kraj! Czy ty pamietasz tego slepego Gaudencja, brata Adegi? -Tego, co jest w tym lokalu w Orense, wiesz juz o tym? -Tak. -Pewnie, ze pamietam, dobrze gra na akordeonie. -Wlasnie, otoz przedwczorajszej nocy zostal pobity, bo nie chcial grac tego, co mu kazano. Puszczyk chodzi po Orense i triumfuje, to nie byla jego sprawka. -Przyniesc ci troche koniaku do kawy? -Tak, prosze. -Nastawic jakas muzyke? -Nie, nie trzeba. Marcos Albite jest zadowolony, bo skonczyl rzezbic swietego Kamila. -Chcesz zobaczyc swojego swietego Kamila? Juz gotowy, nie dlatego, zebym sie chwalil, ale drugiego takiego nie ma na calym swiecie, mowia, ze ma twarz glupka, no dobrze, ale sam wiesz, ze swieci wlasnie tak wygladaja, jak maja zamiar brac sie do cudow, zawolac Ceferino Szczurka, zeby go poblogoslawil? -Dobrze, to zawsze lepiej. Swiety Kamil, ktorego zrobil mi z drewna Marcos Albite jest bardzo udany, ma glupi wyraz twarzy, ale moze taki po prostu jest, najprawdopodobniej to pomaga przy czynieniu cudow. -Dziekuje ci, Marcos, jest bardzo ladny. -Naprawde ci sie podoba? -Tak, bardzo. W Orense latem panuje straszny upal, nawet wiekszy niz w Guayaquil. -Czy nie za duzo cudzoziemcow mamy tego lata?; -Tak, mysle, ze wszystkiego mamy za duzo. Gaudencjo lezy w lozku po pobiciu, pielegnuje go Anunciacion Sabadelle, nazywaja ja tez Nuncina albo Anuncia, ktora uciekla z domu w Lalin, zeby zobaczyc swiat, ale dojechala tylko do Orense. -Boli cie? -Nie, czuje sie bardzo dobrze, dzis wieczorem wracam do salonu. -Poczekaj do jutra, lepiej bedzie jak jeszcze troche odpoczniesz. Wykwit swinskiej skory, ktory Fabian Minguela ma na czole, wyglada tak, jakby go wyglansowano, Fabian Minguela jest rownie blady jak byl, urosnac tez nie urosl, ale prezentuje sie jakby bardziej gladko i elegancko. -Myslisz, ze mozemy spotkac sie z tym przybleda w niebie? -Alez kobieto, co za pomysl! Do nieba nie idzie sie ot, tak sobie, a tym bardziej z wykwitem swinskiej skory na czole, z takim znamieniem aniolowie go nie przepuszcza, mozesz byc spokojna. Portugalska kochanka Roque Mandsa, mlodszego brata Flakarza, a co za tym idzie, wuja Chojraka, przygotowala wywar z koziego ziela, zeby Chojrakowi nie przydarzylo sie nic zlego, potem to sie nie sprawdzilo, widac czegos zabraklo, galazki koziego ziela przynosza golebie z Ziemi Swietej, a kiedy jakis heretyk gotuje jaja tych golebi na malym ogniu, aby je wrzatkiem usmiercic, to one wkladaja galazke tych ziol do gniazda i jaja wracaja do zycia, jesli pek koziego ziela wrzuci sie do rzeki, zaczyna plynac pod prad i zmusza zaklete duchy, by zdradzily miejsce ukrytych skarbow, duchy sa zuchwale, ale posluszne, i zawsze spelniaja rozkazy dane od Boga, zaklete duchy strzega trzech skarbow: skarbu Maurow, skarbu Gotow i skarbu mnichow, ale oddaja je potulnie, kiedy czyta sie im ksiege cudow sw. Cypriana, a kiedy duch traci postac smoka albo ogromnego weza i zamienia sie w upiora, wtedy rzuca sie zaklecia i moze on odleciec ze swistem w przestworza. Don Jesus Manzanedo smieje sie glosno opowiadajac o smierci Inocencja Solleirosa Nande, urzednika bankowego. -Ale sie trzasl ze strachu! Kiedy go zapytalem, czy chce sie wyspowiadac, zaczal plakac, trzymalem go jakis czas na kleczkach, zeby mial nauczke. Wersja podawana przez Jesusa Manzanedo nie jest prawdziwa, Inocencjo Solleiros zachowal sie jak mezczyzna i umarl z wielka godnoscia; kiedy don Jesus Manzanedo mierzyl do niego z pistoletu i trzymal go na kleczkach z rekoma zwiazanymi na plecach kopiac po nerkach i po jadrach, Inocencjo nazwal go skurwysynem i naplul mu w twarz. -Zabij mnie, jesli nie jestes skurwysynem - powiedzial do niego - nie zabijesz mnie, bo jestes morderca, to jasne. Zaby w ksiestwie Tipperary w Irlandii sa tak samo szlachetne jak te w jeziorze Antela i z pewnoscia tez widzialy duzo przelanej krwi, kiedy krew wystepuje z brzegow, zatapia wszystko i potrzeba duzo czasu, zeby ja osuszyc, niektorzy ludzie maja do serc uczepione nietoperze. Inocencjo nie wyspowiadal sie przed smiercia, nikt mu tez nie sprowadzal ksiedza, zeby go wyspowiadal i dal mu rozgrzeszenie, to, co zapisal don Jesus w swoim notatniku, to klamstwo, Inocencjo nie umarl opatrzony sakramentami swietymi, don Jesus jest klamca, to jest stosunkowo najmniej wazne, don Jesus mial corke Clarite, ktora rzucil narzeczony, bo zaczal cos podejrzewac, sa ludzie, ktorzy zachowuja resztki przyzwoitosci, nawet kiedy wszyscy inni ja depcza. -Ide bronic ojczyzny, Clarita, nie pisz do mnie, bo najprawdopodobniej zabija mnie, zaraz jak tylko dotre na miejsce. Rosicler, kiedy zamordowano jej ojca, wyjechala na wies i nie wlozyla zaloby, wladzom nie podobalo sie, kiedy noszono zalobe po niektorych zmarlych. Benicja smazy swietne nalesniki i gola jak ja Pan Bog stworzyl nalewa wino, jest w niej odwieczna poganska madrosc, czas uplywa dla wszystkich, ja teraz nawiazuje do pozniejszych zdarzen, pan wie, o co mi chodzi. -Tak lepiej smakuje, chcesz, zebym rozlala je sobie na piersi? -Tak, dziekuje ci za to, bo jestem troche smutny. Gazety zwracaja duza uwage na szczegoly: X odmowil przyjecia sakramentow swietych i umarl w wielkiej rozterce, natomiast Y wyspowiadal sie i przyjal komunie i zmarl szczesliwy i pogodzony z losem. Juz tradycyjnie te pogodzenia z losem i te rozterki maja miejsce na cmentarzu Swietego Franciszka, smierc przyciaga do siebie smierc. My Guxindowie zawsze rozrabialismy na odpustach, ale teraz chodzimy jak oglupiali. -Jestem wsciekly, Robin, tego juz nikt nie powstrzyma, przypomina to zaraze, czy jest ktos, kto moglby pohamowac ludzi i wprowadzic jakis lad w tym calym zamecie? -A czy ja wiem! Bylego ministra Gomeza Paradele zlapano w Yerin, oblano benzyna i podpalono; jak twierdzi Antonio - nikt nie wie, kto to jest ten Antonio - przed smiercia odtanczyl makabryczny taniec. -A co sie stalo z Antoniem? -Nikt nie wie, kto to jest Antonio, juz to mowilem, ani co sie z nim stalo, mozliwe, ze go zatlukli kijami, tacy przewaznie gina w koncu zatluczeni kijami. Fabian Minguela przywiozl sobie ze wsi Rosalie Trasulfe. -A w ogole to masz siedziec cicho, jestes tu po to, zeby mnie zadowolic i nie gadac, jasne? Rosalia Trasulfe wszystkiemu przytakiwala, Glupia Koza wcale nie byla glupia. -Ja zyje, a Puszczyk skonczyl tak, jak skonczyl, po mojemu kazdy umiera tak, jak zyl, moze nie zawsze, ale przewaznie to sie sprawdza. W domu Robina Lebozana jest na obiedzie jego kuzyn Andres Bugalleira, ktory wlasnie przyjechal z La Coruna. -W Osrodku Rzemieslniczym spalili ksiazki Barojy, Unamuna, Ortegi y Gasseta, Maranona i oczywiscie Blasco Ibaneza, natomiast zostawili Woltera i Rousseau, widac te nazwiska mniej im byly znane. Gazeta donosi: stosy ksiazek i broszur zbrodniczej propagandy antyhiszpanskiej i odrazajacej literatury pornograficznej pali sie na brzegu morza, tak by woda zatarla wszelki slad po tej zalosnej zgniliznie. -Widziales Esperanze po tym, jak zabili jej meza? -Nie, kazala mi powiedziec, zebym do niej nie przychodzil. Andres chcial przedostac sie do Portugalii. -Jesli masz pieniadze i mozesz szybko oddalic sie od granicy, to w porzadku, z Lizbony dostaniesz sie do kazdego miejsca w Europie, ale jak nie masz forsy, to sie pilnuj, bo straznicy wszystkich zawracaja i przewoza do Tuy, a to zle miejsce. Chelo Dominguez z Avelainosow, to znaczy zona Roque Gamuzo, jest przedmiotem zazdrosci calego niewiesciego rodu w naszej krainie. -Zebysmy tak wszystkie stanely przed Bogiem oczyszczone z grzechow, amen, mowia, ze Roque, ten od Chelo, ma takiego fiuta, ze wyglada jak szescio- lub siedmiomiesieczne niemowle. -Co ty wygadujesz, kobieto, wszystkie fiuty sa jednakowe. -O, co to, to nie, sa takie, ze az przyjemnie popatrzec, a sa i takie, ze wygladaja jak dzdzownice. -To zalezy, kochana, to zalezy. -Od czego zalezy? -A od czego moze zalezec! Gadasz jak glupia! Moncho Truten mowi z nostalgia o swojej ciotce Micaeli. -Moje najcudowniejsze wspomnienia z dziecinstwa to pastylki mlecznokawowe, pieczone jablka na deser, zwarzone mrozem krzaki czerwonych roz, pieszczoty ciotki Micaeli... biedaczka byla bardzo czula i wyrozumiala, brandzlowala mnie, zeby obudzic w mojej duszy chec do zycia i ciekawosc otaczajacego mnie swiata. -Nie plec glupstw, robila to, bo lubila, wszystkie to lubia. Adela i Georgina, kuzynki Trutnia, tancza tango z panienka Ramona i z Rosicler. -Chcesz, zebym zdjela bluzke? -Chce. Ciotka Salvadora, matka Raimunda z Casandulfow, przebywa w Madrycie, nie ma od niej zadnych wiadomosci, bo lacznosc jest zerwana, prawdopodobnie mozna sie czegos dowiedziec przez Czerwony Krzyz, wuj Cieto gra na perkusji jak gdyby nigdy nic, a ciotki Jesusa i Emilita wygladaja, jakby byly pod narkoza, moze i sa. -To straszne, taki loskot! Cieto caly dzien wali w beben, zeby nas bolaly glowy, dlaczego on sie nie zglosi do Krzyzowcow z Orense i nie zostawi nas w spokoju. Ciotka Jesusa i Emilita otrzymuja ulotke: Kobieto Galicii, pamietaj, ze nigdy bardziej niz dzis nie bylo aktualne powiedzenie Quevedo "Przez kobiety upadaja krolestwa" (o Boze, co za grubianski chwyt), ktore w pelni ujawnia sile twego znaczenia w swiecie. -Rozumiesz to? -Otoz nie za bardzo, a poza wszystkim zdaje mi sie, ze tu powinni napisac panie, a nie kobiety, co by im to szkodzilo? wedlug mnie chodzi o to, zebysmy robily swetry na drutach, przekonasz sie. Wespora, suka wuja Cieto, cale noce wyje, widac czuje w powietrzu smierc, wobec tylu i tak przemyslnych wrozb ciotki Jesusa i Emilita modla sie wiecej niz zwykle, plotkuja wiecej niz zwykle i sikaja wiecej, czesciej i obficiej niz zwykle, prawda jest taka, ze wszystko doprowadzaja do ruiny, mozna by pomyslec, ze sikaja na akord, caly dom cuchnie jak publiczny pisuar. -Smierdzi kotem. -Akurat, kotem! Smierdzi szczajacym babskiem. -O Swiety Boze. Zabita zwierzyna, zawieszona na pedach winorosli kolo domu koscielnego, z czasem wyglada coraz smetniej, teraz juz nawet nie jest zabawna. -Z powodu konkurencji? -Oczywiscie. Dolores, sluzaca ksiedza z San Miguel de Bucinos, ukryla Alifonsa Martineza, inspektora od telegrafow; kiedy po niego przyszli, niczego nie znalezli. -Nie bylo go tutaj? -Nie, zebym tak zdrowa byla! Don Merexildo powiedzial do Alifonsa: -Wytrzymaj tutaj, dopoki to wszystko sie nie przewali, i nie zblizaj sie nawet do drzwi, to nie bedzie trwac wiecznie. -Tak, prosze ksiedza, dziekuje bardzo, ja to sie najbardziej boje Puszczyka Carrouposa, mowia, ze kreci sie tutaj caly opasany lederwerkami. -Nie przejmuj sie nim, do wsi nie przyjdzie, zobaczysz, ze ze mna nie zacznie. -Dalby Bog! Mariquifia pochodzi ze wsi Toxedino, parafia Parada de Outeiro, gmina Yilar de Santos, w dorzeczu Limii, cala rzecz dzieje sie w bardzo dawnych czasach, kiedy jeszcze byli Maurowie. Kruk wieznia Manuelina Remeseiro Domingueza nazywa sie Moncho, jak ten kuzyn, co umarl na krup, az przyjemnie popatrzec, jak fruwa. Mariquina jest mloda, piekna i biedna pasterka, ktora kazdego ranka pedzi krowe, dwie owce i trzy kozy na miejsce nazywane Skopkowym Wzgorzem. Kruk Moncho uczy sie gwizdac, zna juz pare taktow mazurka, ktorego slepy Gaudencjo gra tylko wtedy, kiedy ma na to ochote. Matka Mariquini jest wdowa i dom ich czesto nawiedza nedza i nieszczescie. Don Claudio Dopico Labuneiro jest nauczycielem, teraz sa zle czasy dla nauczycieli, i ma romans z dona Elvira, wlascicielka hoteliku, w ktorym zamieszkuje, zdaje sie, ze spi takze z jej sluzaca Castora. W gorach jest skala nazywana Peniuarem Krolowej, ktora ma ksztalt konfesjonalu, z wyraznym siedziskiem i okienkiem, i na nim ma zwyczaj siadac krolowa Maurow, kiedy rozczesuja jej warkocze i rozkladaja przed nia skarby; chrzescijanie mogli ogladac te scene z daleka, ale kiedy sie zblizali, wszystko znikalo jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki. Doroteo, kapral policji, ten, ktory nosi gorset, juz od paru tygodni siedzi zamkniety w koszarach. Doroteo zna na pamiec dlugie ustepy z poematu We Flandrii zaszlo slonce don Eduarda Marquiny. Pewnego ranka Mariquina spotkala starutenka kobiete o bardzo szlachetnym wygladzie, ktora zawolala ja po imieniu. -Mariquina. -Slucham, prosze pani. -Zechcialabys mnie poiskac? Mariquina byla uprzejma, wiec odpowiedziala: -Tak, prosze pani, czemu nie. Stara kobieta, ktora byla krolowa Maurow ze Skopkowego Wzgorza, znowu zapytala dziewczyne: -A dasz mi miseczke mleka? I Mariquina odpowiedziala jej tak samo jak przedtem: -Tak, prosze pani, czemu nie. Stara napelnila jej czyms chustke, czym - nie powiedziala, i przykazala, ze ma nikomu p tym nie mowic i ze moze to obejrzec dopiero w domu, jak zamknie drzwi i okna i usiadzie przy kominie. Don Claudio i dona Elvira sa na "ty" wylacznie w lozku, poza lozkiem nigdy nie mowia sobie po imieniu, nawet kiedy sa sami i graja w parchis. Mariquina spelnila wszystko, co jej polecila krolowa Maurow, i kiedy rozwiazala chustke, zobaczyla w niej pelno zlotych monet, bylo ich tam najmniej z poltora tuzina. Matka Mariquini nie posiadala sie ze szczescia, ale choc wciaz pytala, nie dowiedziala sie, skad wzial sie ten majatek. Adrian Estevez, Rekin, choc trudno w to uwierzyc, plywa lepiej niz ryby i zaby i wytrzymuje pod woda dluzej niz ktokolwiek inny. Nastepnego dnia Mariquina znow poszla w gory i historia sie powtorzyla, ale kiedy iskala krolowa Maurow, zaczela kaszlec, bo bylo bardzo zimno. -Nie kaszl na mnie - powiedziala staruszka - odwroc glowe, bo nie chce, zebys mnie ochrzcila slina. We wsi Ferreiravella, skad pochodzi Rekin, wszyscy sa ochrzczeni i moga na siebie pryskac slina bez obawy, w tych stronach wszyscy sa chrzescijanami od bardzo dawna, od stu lat albo i dluzej. Mariquina znow wrocila z chustka pelna zlotych monet i wszystkie matczyne pytania zbywala milczeniem, ale ktoregos wieczoru nie wytrzymala i wygadala sie, i stracila przez to majatek i zycie, bo zloto zmienilo sie w zwir, a po jej ciele i duszy wszelki sluch zaginal. Kiedy mieszkancy Toxedino szukali jej po gorach, uslyszeli glos dochodzacy spod ziemi: "Mariquine za paplanie zjadlam na sniadanie, na masle usmazona, czosnkiem przyprawiona!" -Biedna Mariquina! Miala wiekszego pecha niz Basilio Ribadelo, furman z Sobrado do Bispo. -No tak, tamten stracil wszystko, ale przynajmniej uszedl z zyciem. Argentynscy kuzyni Rosicler, ktorzy mowili "witrola" na gramole, wyjechali do Buenos Aires, wtedy kiedy don Jesiis Manzanedo zapisal w swojej osobistej ksiedze zgonow: Inocencjo Solleiros Nande, Nr 37, 21 pazdz., 36, urzednik bankowy, Alto del Furriolo, zmarl opatrzony sakramentami swietymi (co nie jest prawda), powiedzieli, ze wyjada, i wyjechali, uwazam, ze dobrze zrobili. -Tu bedzie masakra, nikt nie moze wiedziec, kto sie uratuje, a kto nie, tu bedzie istny pozar Troi, wyjezdzamy, niech to Hiszpanie zalatwiaja miedzy soba. Alto del Furriolo lezy pomiedzy Ginzo de Limia i Celanova, ludzie slizgali sie we krwi i niejeden zlamal sobie kosc w szkielecie duszy. j -A to prawda, ze trawa rosla bardzo szybko? -Tak, podobno dlatego, zeby nie bylo widac tych bolesnych sladow. Ciotka Jesusa nagle zachorowala, zachorowala bardzo powaznie.: -Byl lekarz? -Byl. -I co mowi? -Ano, ze biedaczka jest stara, bardzo sfatygowana, nic specjalnego jej nie jest, ale serce ze starosci po trochu zaczyna ustawac. -O Boze Swiety! Kiedy poszedlem ja odwiedzic, wszystko tam bylo dla mnie tajemnicze, suka Wespora jest juz wykonczona ciaglym obwieszczaniem smierci, a wuj Cieto gra na perkusji wylacznie "gdy zdradze cie wieczorem, nie zabij mnie pomidorem", raz po raz, ponad sto, moze z piecset razy dziennie, w koncu przestaje sie to slyszec, jak szum wiatru w debinie. Ciotka Emilita i wuj Cieto kloca sie, gdzie pochowac trupa ciotki Jesusy, ciotka Jesusa nie jest jeszcze trupem, ale wszystko wskazuje na to, ze w kazdej chwili moze nim zostac. -Groby rodzinne sa przepelnione, a teraz nie stac nas na koszty, nie te czasy, kiedy lataly po niebie kielbasy. -Owszem, ale nie chcesz chyba wyrzucic szczatkow naszych rodzicow do rzeki. -Ja niczego nie chce, ale moze mi powiesz, co mamy robic. Ciotka Emilita wierzy w pozaziemskie prebendy i w szacunek nalezny niezaprzeczalnym cnotom. -Zawsze musisz pamietac o tym. Cieto, ze zarowno Jesusa, jak i ja jestesmy pannami. I tak dobrze, ze zostawiles Lourdes w Paryzu! Wuj Cieto spojrzal na ciotke Emilile, jakby ja chcial zahipnotyzowac. -Alez ty jestes ograniczona, moja siostro, jak ta mulica! Ciotka Emilita wybuchnela placzem, a wuj Cieto wyszedl z pokoju pogwizdujac, ale przedtem pierdnal, jak to zwykl byl czynic zawsze. -Zawiadomisz mnie, jak bedziesz czegos potrzebowala. Wiesci, ktore docieraja zewszad, nie sa zbyt pocieszajace, mozliwe, ze tak samo jak w przypadku plag egipskich sumienia zostaly znieczulone i zaczely sie jakac. -Zdobylismy Badajoz. -To nacjonalisci. Dlaczego mowisz zdobylismy? -Bo ja wiem, a jak mam mowic? Kocur pochodzi z Zamory, ale zjawil sie w Orense, mimo ze nikt go tu nie prosil, i zaczal wydawac rozkazy na prawo i lewo, widac mial duze zdolnosci przywodcze. -Czy on nie jest lekko zezowaty? -Mozliwe, ale kto by smial mu sie przygladac. Przezwano go Kocurem z powodu wasow, nazywal sie Bienvenido Gonzalez Rosinos i byl fachowym kupcem. Mimo ze niewielkiego wzrostu, Kocur byl bardzo wymuskany i wygalantowany i jesli nie mial nikogo obok, nawet sprawial wrazenie wysokiego. Don Bregimo Faraminas nie znosi niskich, dzieli ich na dwie duze i bardzo konkretne grupy: tych, ktorych kury moga dziobac w tylek, i tych, ktorzy musza spiewac przy chodzeniu, zeby ich nie rozdeptano. -I ci, i ci sa do niczego, jedni gorsi od drugich. Niski wzrost powinien byc zabroniony. -Tak, prosze pana. Kocur byl organizatorem, prowodyrem i glownym dowodca Eskadry Swit, ktora dzialala wedlug bardzo uroczystego rytualu, na wzor wloski. Kocur zostal zasztyletowany pod drzwiami u Szlai, Gaudencjo wie, kto to zrobil, ale nie chce powiedziec, a jako slepiec moze sie wylgac. -Ja jestem po to, zeby grac na akordeonie, skad moge wiedziec, co sie dzieje, jak jestem slepy? Nie widzi pan, ze jestem slepy? -Tak, jasne, tak, przepraszam, prosze grac dalej. Kocur dostal tylko dwa pchniecia, jedno w szyje, a drugie w piersi, napastnik mial bardzo spokojny charakter. Pura Garrote, Szlaja, byla ogromnie niezadowolona z calego zajscia. -Albo ludzie sie uspokoja, albo zamykam drzwi na noc i bedzie sie tu wchodzilo tylko w dzien, to jest porzadny dom i nie scierpie zadnych burd, jeszcze by tego brakowalo! Trupa Kocura zostawili na ulicy, troche dalej, i splukali kafelki na ganku, zeby zmyc krew. Pura Garrote powiedziala do markotnych klientow: -A teraz wszyscy milczec, zrozumiano? Najlepiej czym predzej o tym zapomnijcie. -Tak, oczywiscie. Anunciacion Sabadelle powiedziala do Gaudencja: -Niech Bog mi wybaczy, ale ja sie ciesze, ze zabili Kocura. -Ja tez, Nuncina, ja tez. -A poza tym wiem, kto to zrobil. -Zapomnij to imie, nawet o nim nie mysl.: Pamiec o Kocurze trwala krotko, bo wydarzenia cisnely sie jedno przez drugie, zeby zdobyc sobie miejsce w pamieci. -Zrobisz mi kawe, Nuncina? -Tak, juz ci niose. Panienka Ramona kazala osiodlac konia i pojechala w gory, w Arenteiro spotkala dwoch policjantow. -Dzien dobry, panienko, gdzie panienka jedzie? -Jak to gdzie jade? Jade, gdzie mi sie podoba! To juz nie moge pojechac na spacer, kiedy zechce? -Oczywiscie, panienko, ja nie ze zlej woli, moze panienka jechac, gdzie chce, to prawda, ale teraz wszystko sie tak pomieszalo! -A kto to tak pomieszal? -Oj, ja sam nie wiem, panienko! Moze wszystko, co sie teraz dzieje, jest pomieszane samo z siebie. Kiedy panienka Ramona wrocila do domu, czekali na nia Raimundo z Casandulfow i Robin Lebozan. Rai-mundo usmiechnal sie i powiedzial: -Wezwano mnie do zarzadu cywilnego. -Po co? -Nie wiem, wezwal mnie nowy gubernator, podpulkownik Quiroga. -I pojdziesz? -Tez nie wiem, wlasnie o to chcialem ciebie zapytac, jak ty sadzisz? -Nie umialabym ci powiedziec, to trzeba przemyslec na spokojnie. W takich momentach nigdy nie wiadomo, co lepsze. Raimundo byl za tym, zeby sie stawic, ale Robin nie, Robin probowal wybic mu to z glowy. -Pchac sie do Portugalii byloby bledem z uwagi na graniczne straze, ale stad mozesz latwo wyjechac. Wystarczy zglosic sie do Legionu Galicyjskiego, ktorym dowodzi Barja de Quiroga, ja mysle, ze wojna zawsze jest lepsza niz to. Podpulkownik don Manuel Quiroga Macia, cywilny gubernator prowincji i szef do spraw porzadku publicznego, wezwal Raimunda, zeby mianowac go alkadem w Pinor de Cea. -Jest to dla mnie zaszczyt, panie pulkowniku, ale chcialem zaciagnac sie do Legionu Galicyjskiego, wlasnie mialem zamiar wyjechac do La Coruna. -W porzadku, panska postawa jest godna pochwaly, czy moglby mi pan polecic jakiegos zaufanego czlowieka na to stanowisko? -Nie, w tej chwili nikt mi nie przychodzi do glowy. Radio oglasza, ze zwyciestwo powstancow jest nieuniknione: W Madrycie rzad przestal istniec, ostatnia grupa kukiel i komediantow, ktorzy nas zdradzili, uciekla samolotem do Tuluzy. Wladze przekazali faktycznie komunistom, a ostatnim ich wyczynem bylo spalenie i zniszczenie muzeum Prado. -Do licha, jak sprawy tak wygladaja, to tu nie zostanie kamien na kamieniu. Maria Auxiliadora Porras, narzeczona albo prawie narzeczona Adolfita Choqueira, pierwszego meza Geor-giny, ta, ktora go rzucila, spedzila caly tydzien w lozku z Kocurem. -I nie mialas oporow? -Ja, dlaczego? Bienvenido byl prawdziwym mezczyzna, nie byl za wysoki, ale za to bardzo meski, co uzylam, to moje, co opowiadaja, to czcza gadanina, ludzie sa bardzo zawistni i plotkuja ponad miare. Ciotka Emilita nie chce rozmawiac z wujem Cieto. -Ja jestem dama i nie mam po co odzywac sie do jakiegos wieprza bez zadnych zasad, niech Bog mi wybaczy, ale moja godnosc mi na to nie pozwala. Biedna Jesusa, zasluzyla sobie na smierc z wiekszym poszanowaniem! Jeszcze cialo ciotki Jesusy nie zostalo wyniesione, a wuj Cieto wtorujac sobie na perkusji wyglasza przemowienia: Obywatelu Galicii, rodzi sie nowy dzien zbawienia i niepodleglosci Hiszpanii! -Nie wiedzialem, ze twoj wuj Cieto jest takim patriota. -Nie, nie jest, tylko czasem mu odbija. Kiedy wracalismy z cmentarza, wuj Cieto idac za mna i moja kuzynka Ramona powiedzial do ciotki Emility: -Chcialbym z toba pomowic, Emilio, i prosic cie, zebys mi wybaczyla wszystkie przykrosci, jakie moglem ci sprawic. Przebaczasz mi? -Oczywiscie, ze ci przebaczam, Cieto, czyz nasz Pan nie wybaczyl Zydom, ktorzy go ukrzyzowali? -Dziekuje, Emilio, a teraz posluchaj. Nie trzeba specjalnie dramatyzowac, rozumiesz? -Nie. -No dobrze, wszystko jedno. Nie trzeba specjalnie dramatyzowac, w rodzinie lepiej jest przyznac sie do porazki, niz ciagle prowadzic wojne, czy przyznasz sie do porazki i zlozysz bron? Ciotka Emilita najpierw zrobila sie czerwona, potem blada, a potem upadla na ziemie zemdlona, padla rowno na wznak, jak dluga. Kiedy moja kuzynka Ramona i ja zajmowalismy sie ciotka, wuj Cieto wszedl do domu i zaczal grac na perkusji; przedtem, zgodnie ze zwyczajem, pierdnal ni stad, ni zowad, gromko i rozwlekle. Raimundo z Casandulfow zaciagnal sie do legionu Galicyjskiego, w La Coruna panowaly ozywione nastroje nacjonalistyczne: nieletni J. T., kozle i piec puszek kalmarow we wlasnym sosie, zostal rozstrzelany gubernator cywilny don Francisco Perez? Carballo; pani T., matka wyzej wymienionego i wielbicielka bohaterskiej armii hiszpanskiej, kielbasa, salami i pol tuzina kabanosow, zostal rozstrzelany dowodca oddzialow szturmowych don Gonzalo Tejero; I. A., pudelko marmolady pigwowej z Puente Genil, zostal rozstrzelany alkad z La Coruna don Alfredo Suarez Ferrin; oredowniczka pokoju, piec butelek czerwonego wina z Riojy i piec puszek oliwy, zostal rozstrzelany admiral don Antonio Azarola Grosillon; A. S., trzy kroliki i trzy kurczaki, zostal rozstrzelany general don Rogelio Caridad Pita; patriota, pudelko kruchych ciasteczek z Astorgi, zostal rozstrzelany general don Enrique Salcedo Molinuevo, Raimundo z Casandulfow jest przygnebiony. -Tu bedzie popelnionych wiele zbrodni, juz sie je popelnia, i wiele glupstw, ale najgorsze jest to, ze zostaniemy w tyle, i my wszyscy, i caly kraj, biedna Hiszpania! Najbardziej niebezpieczny w takich wstrzasach jest triumf chamstwa, sa chwile, kiedy czlowiek czuje sie dumny ze swojego chamstwa i chelpi sie, ze jest oslem i nieukiem, to sa najgorsze czasy, a takze najbardziej dramatyczne i krwawe, miernoty nie wybaczaja i przerabiaja Boga na swoj obraz i podobienstwo, robia z niego klowna albo halabardnika, mozemy cofnac sie o sto lat, ale musimy milczec, nie warto isc pod prad, jeszcze nikt nie zdolal sila zatrzymac odplywu. Niech bedzie, jak Bog chce. Jest dobra pogoda i rodacy chodza zdezorientowani, slonce miesza powietrze, ktorym oddychamy, i smaruje je dziwna, niezdrowa lepkoscia, panienka Ramona martwi sie, ze Raimundo wyjezdza, ale jeszcze bardziej martwi sie tym, ze my, to znaczy pozostali mezczyzni, zostajemy. -Chcecie, zeby was wystrzelali jak kaczki? Tu sytuacja stanie sie dla mezczyzn nie do zniesienia. Znasz to powiedzenie, nie pamietam czyje, ze czlowiek czlowiekowi wilkiem? Wyglada tak, jakby zostal zniesiony czas ochronny dla mezczyzn, my kobiety latwiej sobie damy rade, dlaczego ty tez nie wyjedziesz? -Nie, Moncha, na razie zostane, zobacze, moze wytrzymam. Puszczyk to kawal skurwysyna, wiesz o tym tak samo dobrze jak ja, ale ze mna nie zacznie. -Nie badz zbyt pewien, tacy w zamieszaniu obrastaja w piorka, wszyscy sa tego samego pokroju i jeden drugiego popiera. -Dobrze, dobrze, jakos sie obronie. W knajpie Rauca ludzie pija wino w milczeniu, to bardzo przykre zdawac sobie sprawe, ze nikt nikomu nie ufa. -Myslisz, ze Glupia Koza ma dobrze z Fabianem? -Ja niczego nie mysle, to ich sprawa. Panienka Ramona jest ladniejsza niz zwykle ze swoimi przepastnymi czarnymi oczyma i rozpuszczonymi wlosami, widac, ze smutek dodaje jej uroku, do tego ubrana jest w obcisla sukienke. -A co Robin? -Waha sie, ja nie jestem jedynym niezdecydowanym, wszyscy sie wahamy i nie wiemy, co robic, to zaczyna sie zbytnio przeciagac. Panienka Ramona wyjela z barku butelke porto i glebokie pudelko z ciasteczkami. -Chcesz kieliszek? -Tak, prosze. -Wybacz, ze ci nie podaje talerzyka do ciasteczek, bierz je z pudelka, niektore sa kokosowe, pyszne. Panienka Ramona usiadla do pianina. -Co ci zagrac? -Co chcesz, ja najbardziej lubie na ciebie patrzec. Panienka Ramona usmiechnela sie z minka pelnej wdzieku kokieterii, rzadko kiedy byla tak piekna, i pomyslec, ze tak dobrze ja znam! -Czy to oswiadczyny? -Nie, Moncha, co za pomysl! Ja nie chce unieszczesliwiac zadnej kobiety, a tym bardziej ciebie, ja sie nie nadaje na meza, a mozliwe, ze nawet i na narzeczonego, najprawdopodobniej do niczego sie nie nadaje. -Nie mow glupstw! Jestes pewien, zebys mnie unieszczesliwil? Panienka Ramona zagrala walca Na falach Dunaju. -Troche to pretensjonalne, ale ladne, prawda? -Tak, bardzo ladne. Po dnie oczu, to znaczy przez srodek glowy przeleciala jak smagniecie batem mysl smutna i nie pozbawiona rezygnacji. -Ramona. -Co? -Myslisz, ze mnie trafia? Maruja Bodelon, ta z Ponferrady od Celso Yareli, bardzo juz odleglego w czasie narzeczonego ciotki Emility, wszystko przewiduje, podluzyla sobie rekawy i wrocila do wlasnego koloru wlosow. -Po co prowokowac, wladze maja racje, my Hiszpanki musimy czyms sie roznic od Francuzek albo Angielek, chocby przyzwoitoscia, zeby daleko nie szukac. Celso Yarela niczego nie rozumial, ale sie nie odzywal, burze w sercu mezczyzny czasami przybieraja postac malo inspirujacych zwatpien. -Tu najlepiej milczec, krew z czasem ostygnie, jesli Pan Bog tak postanowi. -A jezeli nie ostygnie? -Nie wiem, wtedy trzeba bedzie pomyslec o emigracji albo sobie uciac. Az zal patrzec, jak ten najlepszy w swiecie kraj, no w kazdym razie jeden z najlepszych, wykrwawia sie w przydroznych rowach. Fine z Pontevedry nazywaja Marina Swintucha, losy przezwisk chodza roznymi drogami, przydomki wymyslaja sie same, rodza sie jak grzyby; Marina Swintucha ma duzo wdzieku i zawsze jest wesola. -Czy to prawda, ze najlepiej lubisz ksiezy? -Oj, tak, prosze pana, ksieza sa pierwsza klasa, z nimi to sie ma przyjemnosc! Ale pan mnie prowokuje, pan mnie zmusza, zebym byla bezwstydna. Marina Swintucha spi z Celestino Kaczanem, robi mu tez sztufade z krolika, krolika w cebuli i krolika po mysliwsku. -Chlopow trzeba dobrze karmic, zeby nie sflaczeli. Anton Guntimil, maz nieboszczyk Finy Marini Swintuchy, zawsze byl sflaczaly, od urodzenia brakowalo mu tchu i odszedl z tego swiata jak westchnienie. -Biedaczysko nie byl wiele wart, tak naprawde to prawie wcale nie mialam z niego pozytku, kazdy inny starczylby mi na dluzej. Na Resurreccion Penido wolaja Skowronek, bo przypomina ptaszka, Skowronek jest kurwa smutna, ratuje ja to, ze jest mloda i usluzna. -A piersi ma twarde? -Tak mowia. Na Skowronku duze wrazenie zrobila smierc Kocura, to ona znalazla trupa. -A nie slyszalas krzyku? -Nie, prosze pana, nic nie slyszalam, ja mysle, ze nawet nie otworzyl ust, jak umieral, biedaczek. Skowronek przybyla ze wsi Reporicelo, parafia Santa Marina de Rubiana, gmina El Barco, przyszla bosa, zmarznieta i nie mowila ani slowa po kastylijsku, Skowronkiem opiekuje sie Marta Portugalka, ktora jest pelna cieplych uczuc i szlachetnych sklonnosci. -Pan mysli, ze kobieta zostaje kurwa z przyjemnosci? A moze to dlatego, ze nie ma gdzie pojsc, bo wyganiaja ja zewszad jak tredowata? Pan mysli, ze jedzenie spada z drzewa i czeka, zeby je podniesc? Blizniaczki Mendez Cotabad, Mercedes i Beatriz, zachorowaly ciezko na krup, choroba dopadla je, jak byly juz dorastajacymi panienkami i trzeba je bylo wyslac w gory, zeby oddychaly swiezym powietrzem, dano im wiec do picia rosol z sowy i zawieziono je pociagiem do Carril, gdzie dojechaly na pol zaczadzone dymem. -Beatriz znowu rozbila okulary. -A Mercedes? -Tak samo. -No, zeby sie tylko na tym skonczylo, kaz jechac do Pontevedry po drugie. Don Jesiis Manzanedo i Kocur przecieli nic zywota - ten tajemniczy drucik, ktorym zwiazana jest krew - wielu nieszczesnikom, od ktorych Pan Bog odwrocil sie plecami, Pan Bog nie wtraca sie do ziemskich sporow, to widac od razu, dlatego sie mowi, ze Bog wypuscil czlowieka z reki; tu w Orense, takze i w okolicach Pontevedry i moze jeszcze gdzies, mowia "wyklaudiowani" o tych, ktorzy zostali zamordowani bez postawienia w stan oskarzenia, to znaczy tych wyprowadzonych z domu. -Wyklaudiowani? -Tak. -Czy to od renklod, na ktore u nas mowi sie klaudie? -Wiec tak naprawde to nie wiem. Maximino Segan, ktory pochodzi z Amoeiro, wtracil sie do rozmowy: -A ja wiem, mordercy mowili miedzy soba: idziemy dzis w nocy na klaudie? I juz bylo wiadomo: tej nocy szli po kogos, zeby go zabic. Skazanych na smierc przez trybunaly wojskowe rozstrzeliwuje sie na Polu Aragonskim, tuz obok cmentarza sw. Franciszka. Skowronek jest jak westchnienie, Skowronek woli zolnierzy, bo przeczuwa, ze jest w nich mniej zolci. -Wrocisz tu jutro? -Nie, jutro mam dyzur w sypialni. Wyklaudiowani gineli, gdzie popadlo, nie wszyscy docierali do Alto del Furriolo w Orense, nie bede podawal innych miejsc, bo przeciez nie chodzi o to, zeby obsiac caly kraj krzyzami. Raimundo znal niewiele osob w La Coruna, ale predko zdobyl przyjaciol, Legion Galicyjski wyszedl w dzien sw. Augustyna i wrocil niemalze zdziesiatkowany niedlugo po Wszystkich Swietych, ci, ktorzy mieli mniej szczescia, zostali po drodze, wojny maja ten szkopul, ze przecinaja zycia jeszcze niedojrzale, co jest niezgodne z prawem Boskim. W niektorych zakatkach Galicii na latawiec, mowi sie papaventos, papar znaczy pozerac, polykac, ventos - wiatry, w Portugalii na latawiec mowi sie papagayo, czy dzieciaki z La Coruna przed dwoma wiekami puszczaly latawce na wzgorzach, gdzie dzis biegnie ulica Papagayo? Raimundo z Casandulfow jest troche spokrewniony z Juanem Naya, czlowiekiem, ktory jest jednym z najwiekszych znawcow historii La Coruna, moglby go zapytac, w Galicii wszyscy jestesmy krewnymi albo spokrewnionymi, a przynajmniej krewnymi krewnych. Mozliwe tez, ze kiedys w zamierzchlych czasach kwitl tutaj kwiat amarantu, czyli szkarlatu, ktory w jezyku portugalskim i starogalicyjskim rowniez nazywal sie papagayo. Dzisiaj ulica Papagayo jest pochyla uliczka prostytutek, gdzie szuka sie zarowno dyskrecji, jak i pelnego odprezenia, Raimundo ma zwyczaj wychodzic noca na maly spacerek, szuka kogos, zeby troche porozmawiac. Z lokalu Malejcycy wyrzucono kiedys kuzyna Raimunda, ktory byl szeregowcem w pobliskim 16 oddziale lekkiej artylerii, za to, ze wyrzucil pianino przez balkon, zmowilo sie pieciu albo szesciu kumpli artylerzystow, jeden z nich byl kapralem, i wyrzucili pianino przez balkon, co za bydlaki! I tak dobrze, ze nikt nie przechodzil ulica! general Cebrian odebral im przepustki i wyslal ich z powrotem na front. Jezeli Malacyca dowie sie, ze Raimundo jest kuzynem artylerzysty Camila, ci z Padron zawsze byli troche stuknieci, tez wykopie go na zbita twarz. W lokalu Apaszki - ci bardziej dbajacy o zasady mowia prawidlowo: Apaczki - ulubienica wszystkich jest najmlodsza z siedmiu Wyder, Dolorinas Montecelo Trasmil, lat 21, ktora jeszcze nie doszla do siebie po operacji slepej kiszki, juz ma sie lepiej. Wyder jest siedem, Inesina, przeciwstawienie dumy, pokora, ma sznureczek wloskow, ktory dochodzi jej az do pepka, wyglada to jak rzad mrowek; Rosina, przeciwstawienie skapstwa, hojnosc, piersiasta i dupiasta, lepiej jest miec, niz chciec; Mariquina, przeciwstawienie lubieznosci, niewinnosc, troche zezuje, nawet jej z tym do twarzy; Carmina, przeciwstawienie zlosci, cierpliwosc, nigdy nie mowi nie, nie dlatego ze jest dziwka, ale z uprzejmosci; Ritina, przeciwstawienie klamstwa, prawdomownosc, zawsze zanosi sie od smiechu, podskakuje do gory, kiedy sie ja przycisnie, bo ma laskotki; Amparino, przeciwstawienie zawisci, milosierdzie, jest niesmiala jak kwiat, ale jak sie podpali, trzeba ja kijem trzymac w ryzach, wreszcie Dolorinas, przeciwstawienie lenistwa, pracowitosc, umie czytac i pisac i zna cztery prawidla, dwie sa z Betanzos, dwie z Cambre, trzy z La Coruna, a wszystkie siedem z ulicy. Na ulicy Papagayo rowniez uprawiaja swoje relaksujace rzemioslo rozne ulicznice i zdziry z burdeli na Ferrenie, niech pan tam zapyta o Fatime Arabke, na Campanelos niech pan zapyta o Zreczna Pilar. a na Tonaleirze o Szalona Bazyliszke, najbardziej kurewska kurwe na swiecie: wszystkie te podupadle lupanary, wszystkie te wspomniane burdele pelne milosnych praktyk maja atmosfere spokojnej i zyczliwej nostalgii i radosci, stojkowi pieprza za darmo, bo grunt to porzadek. Raimundo z Casandulfow zaprzyjaznil sie z Dolorinas od Wyder, a jako ze jest wyksztalcony i umie sie zachowac, szefowa pozwala mu wchodzic do kuchni. Panienka Ramona posyla po Robina Lebozana. -Mialam list od Raimunda, pisze, ze dostanie przepustke. -Ciesze sie. Robin wyglada na zmartwionego. -Posluchaj mnie. -Co takiego? -Ja sie nie zglosze, juz oni sami mnie powolaja. A poza tym powiem ci cos w sekrecie. -Mnie? -Tak, i nikomu wiecej. Jesli Fabian Minguela pojawi sie we wsi, zabije go, to, co o nim mowia, to prawda. Panienka Ramona milczala przez dluzsza chwile. -Uspokoj sie, Robin, zobaczymy, co powie Raimundo, jak przyjedzie. Rozmawiales z Cidranem Segade? -Tak. -A Baldomero Chojrak o tym wie? -Tak. -I co oni mowia? -Ze Puszczyk to zero, ale moze byc niebezpieczny, bo jest zdrajca i ma za soba bande. -Kogo? -Nie wiem, nie znam ich, jacys obcy, nigdy ich nie widzialem. -Czy policja wie o tym? -Mowia, ze oni nie chca wiedziec o niczym, co ich nie dotyczy. -Tak? A niby kogo to ma dotyczyc? -A czy ja wiem! Chleb jest rzecza swieta, kiedy swiat sie burzy, przestaje sie szanowac takie uswiecone rzeczy jak sen, chleb, samotnosc, zycie, chleba nie wolno ciskac do ognia ani wyrzucac, chleb trzeba zjadac, jezeli wyschnie, moczy sie go w wodzie i jedza go kury, kiedy upadnie na ziemie, nalezy go podniesc, pocalowac i polozyc tam, gdzie nikt go nie podepcze, jesli sie go daje jako jalmuzne, tez sie go caluje, chleb jest swiety, jest jak Bog, natomiast czlowiek jest nieopierzonym zoltodziobem i wierzacym w cuda klebkiem niestrawnych pretensji. -Jest czyms gorszym. -Tak, to prawda, jest czyms jeszcze gorszym. Panienka Ramona zamknela okiennice. -To wszystko jest dziwaczne, ja zupelnie nie rozumiem tego, co sie dzieje, pewnie jest wielu Hiszpanow, ktorzy zupelnie nie rozumieja tego, co sie dzieje, po co tyle krwi? Panienka Ramona od czasu do czasu milknie. -Mozliwe, ze taka wojna z cudzoziemcami, ktorzy ci sie wpychaja do domu, jest szlachetna, na przyklad ta z Francuzami w ubieglym wieku, nie wiem, ja nie jestem mezczyzna, my kobiety zawsze inaczej myslimy, mozliwe, ze to jest szlachetne walczyc z cudzoziemcami o terytorium, ale o poglady, ktore moga okazac sie bujda, i to miedzy Hiszpanami! To czyste szalenstwo! -Tak, ja mysle tak samo, ale tego nie mowie, ty tez nic nie mow. -Nie, nie, po co mowic, bede milczala jak grob, ja tylko chce, zeby to sie jak najszybciej skonczylo. Ludzie, ktorzy slepo wierza, sa bardzo niebezpieczni, sa tacy, ktorzy nie wierza, ale udaja, ze wierza, to jeszcze gorzej, wiara jest korkociagiem sumienia, urzadzeniem do otwierania sumien... ja tylko chce, zebysmy wkrotce doczekali sie konca tego szalenstwa. -Ale to jeszcze potrwa. -Tak myslisz? -Jestem pewien! Wszyscy sa rozgoraczkowani i nikt nie chce sluchac glosu rozsadku. Panienka Ramona podsuwa Robinowi Lebozanowi popielniczke. -Nie syp mi popiolu na dywan. -Przepraszam. Panienka Ramona nie moze ukryc swojego zaniepokojenia. -Tak, to prawda, ze te walki prowadzone w zaslepieniu sa zdradzieckie i zaciekle i szybko przesiakaja jadem, ale sa tez niezrozumiale, czy ty rozumiesz cos z tego, co sie dzieje? Ludzie przez to staja sie nerwowi i sa w zlym humorze, czlowiek zdenerwowany i w zlym humorze jest gorszy od skorpiona. _ -Coz robic, niech Bog ma nas w swojej opiece! Teraz jest podobnie jak w dawnych czasach, kiedy szlo sie na piechote do Ziemi Swietej i ludzie poznawali droge po kolorze oczu kobiet i po chmurach, po smaku przydroznych owocow, po kazdym kwiatku z siedzaca na nim pszczola, po zapachu ugorow i lak, idziemy na polnoc, idziemy na poludnie, idziemy dobrze, idziemy zle, zgubilismy droge i nigdy nie dotrzemy do naszego domu etc. Martino Fruime i jego ludzie zostali zaskoczeni przez bieg wypadkow, kiedy szli na zniwa do Belinchon, w prowincji Cuenca. Pamietasz ten wiersz Kastylijczycy z Kastylii Rosalii de Castro? Z Martino Fruime bylo dziewieciu mezczyzn i szesc kobiet, jedna w tym czasie urodzila, bylo tez troje dzieci mniej wiecej szescio-, siedmioletnich. Kiedy sie zaczelo, Martino Fruime powiedzial do swoich ludzi: -Juz wiecie, co sie dzieje, ja mysle, ze najlepiej bedzie wrocic do kraju, bo tu wszyscy sie powybijaja do nogi. -Dobrze, ale mowia, ze w Galicii rzadza faszysci. -A co to nas obchodzi? Kraj to kraj, a ziemia to ziemia, niewazne, kto rzadzi. -Tak, pewnie ze tak. Prowadzeni przez gwiazde polarna Martino Fruime i jego ludzie szli nocami w swietle ksiezyca, spali w dzien, przebyli tez dwa fronty wojenne i zza Tagu doszli az do wsi Nespereira, parafia Carballeira, gmina Nogueira de Ramuin, osady zamieszkalej przez szlifierzy i przez nich, zniwiarzy, ktorzy "szli stad jak te roze, a wracali jak ten popiol". Niech bedzie pochwalony! -Ty zawsze wierzyles, ze dojdziemy zywi? -Tak. Pierwszym klientem, ktory poszedl na gore z Dolorinas po operacji wyrostka robaczkowego, byl Lesmes Cabezon Ortigueira, stazysta na oddziale medycyny i chirurgii miekkiej, jeden z szefow milicji obywatelskiej pod nazwa "Kawalerowie z La Coruna", ktora stanowila rodzaj strazy politycznej i patriotycznej. -Boli cie to miejsce? -Tak, prosze pana. -No to wytrzymaj hustanie, bo za to ci place. -Tak, prosze pana. Jak wiesc niesie, don Lesmes mial cos wspolnego z wyprowadzaniem ludzi na Szczurze Pole i z napadami na loze masonskie Odrodzenie i Mysl i Czyn, czlowiek czuje sie przybity smiercia blizniego i nagle widzi sie otoczony przez zmarlych i zdaje sobie sprawe, ze on sam tez zabija i niszczy. -Ty cos wiesz? -A co mialbym wiedziec? Don Lesmes przemyka sie do domu Apaszki ukradkiem, jego pozycja wymaga zachowania form, powiedzial do Dolorinas, ze nazywa sie don Yicente i ze jest ksiedzem. -Nikomu o tym nie mow, moja corko, cialo jest slabe i grzeszne, rob, co do ciebie nalezy. -Tak, prosze pana. Pewnej nocy don Lesmes zrobil awanture na wyrost, bo kiedy wlasnie dymal w najlepsze, pekla jakas rura i oczywiscie bardzo sie wystraszyl. -Sabotaz, sabotaz! - ryczal don Lesmes zapinajac spodnie. - To zamach! Ktos tego gorzko pozaluje! To jaskinia czerwonych! Apaszka przywolala go do porzadku. -Don Lesmes, sluchaj no pan, ja przepraszam, ale tu zadnych czerwonych nie ma, jasne? tu wszyscy, ze mna na czele, sa takimi samymi dobrymi nacjonalistami jak kazdy, w tym domu nie pozwole, zeby ktos mial co do tego chocby najmniejsza watpliwosc, slyszy pan? najmniejsza watpliwosc! a jak pan sie nie uspokoi, to zadzwonie do don Oscara, ktory jest moim dobrym przyjacielem, i bedzie pan mial z nim do czynienia, tu w moim domu ludzie sie wyladowuja, ale nie konspiruja, jasne? Don Lesmes spuscil z tonu. -Pani wybaczy, ale myslalem, ze to bomba, prosze mnie zrozumiec. Raimundo z Casandulfow nie wie, kim jest don Oscar, ale i nie pyta, po co? kogo to obchodzi, co sie dzieje w burdelu? nacjonalisci zajeli Toledo, zajelismy Toledo, dlaczego mowisz zajelismy? i wyzwolilismy Alcazar, Raimundo z Casandulfow czuje, jak mu pulsuja skronie, mozliwe, ze ma temperature. Franco jest mianowany Naczelnym Wodzem Wojsk Ladowych, Morskich i Powietrznych, a Robin Lebozan mowi, ze sie nie zglosi, juz sami go powolaja, kazdy idzie swoja droga i wlasnym krokiem, panienka Ramona jezdzi na koniu, je ciasteczka i mysli, wciaz mysli, stanelismy u bram Madrytu, dlaczego mowisz, stanelismy? kiedy Raimundo z Casandulfow przyjezdza do wsi, zastaje panienke Ranione w dziwnym nastroju. -Co ci jest? -Nic, dlaczego pytasz? -Nie, myslalem, ze cos ci sie przydarzylo. Purine Corrego, najstarsza sluzaca panienki Ramony, ktoregos ranka znaleziono martwa, na czole miala mala zmijke, ktora zaraz uciekla, wygladala jak olowek. -Jak to sie stalo? -Po prostu umarla ze starosci, wszystkich to czeka wczesniej czy pozniej, niektorzy nawet nie doczekuja podeszlego wieku. Z czasow, kiedy zyl ojciec panienki Ramony, zostali jej tylko na pamiatke Antonio Yegadecabo i Sabela Soulecin. -I papuga. ,, - Tak, oczywiscie, i papuga. -Fabian Minguela, Puszczyk, nie wyciagnie z domow ani Cidrana Segade, ani Baldomera Chojraka, nie odwazy sie, Fabian Minguela zaczail sie w bezpiecznej odleglosci najpierw przed domem Cidrana Segade, a potem Baldomera Chojraka, kiedy spostrzegl, ze nadchodza, wyslal dziesieciu mezczyzn, zeby ich zlapali i przyprowadzili zwiazanych, Cidran Segade przywital ich kulkami, poddal sie dopiero wtedy, jak mu spalili dom, nikt sie nie zjawil ani na odglos strzalow, ani na widok luny pozaru, panienka Raniona powstrzymala Raimunda z Casandulfow i Robina Lebozana, ktorzy znajdowali sie w jej domu, Adege uderzyli kolba w twarz i zostawili przywiazana do drzewa, bez przytomnosci, Baldomero Chojrak tez wystrzelil z fuzji, i to z lepszym szczesciem, bo jednego zabil, Baldomero Chojrak poddal sie, kiedy zlapali Loline, jego zone, i jego piecioro dzieci, musieli im pozatykac usta workami, bo gryzly. -Boze, co za ludzie! Fabian Minguela, umrzyk, ktory zabil Chojraka, ktory ma zamiar zabic Chojraka, smieje sie jak krolik na widok swoich wiezniow, obydwaj maja rece zwiazane na plecach, obydwaj maja oczy zawiazane bandazami i obydwaj milcza. -Idziemy! Fabianowi Mingueli blyszczy wykwit swinskiej skory, ktory odcina mu sie na czole. Ara panienki Ramony pamieta inne czasy, teraz wydaje sie byc troche smutna i znudzona. Fabian Minguela ma rzadkie wlosy, w swietle ksiezyca umrzyk, ktory zabil Chojraka, wyglada jak umrzyk. -Nigdy sie nie spodziewales, ze na to ci przyjdzie, co? Cidran Segade i Baldomero Chojrak nie odzywaja sie ani slowem. Co to da, ze niedojde z Bidueiros powiesili niechcacy? Fabian Minguela ma czolo jak zolw, a moze i jeszcze nizsze, od czasu jak sie to wszystko zaczelo, nie slychac spiewu osiek wozow o zmroku. -Widzisz, ze moje na wierzchu? Dlugo na to czekalem! Na czole Chojraka zgasla blyszczaca gwiazdka, ktora zapalala mu sie czasem czerwono jak rubin, czasem niebiesko jak szafir albo fioletowo jak ametyst lub bialo jak diament, i diabel wykorzystal to, zeby go zabic podstepnie, juz brakuje tylko kilkuset krokow. Fina z Pontevedry jest jak mlynek do kawy, Fina z Pontevedry lubi kolysac biodrami tanczac kubanski son. Ruszze sie, Irena, jej maz zmarl na brak kondycji, przejechal go pociag, bo mu brakowalo kondycji. Ludzie Fabiana Mingueli zostawili swojego zabitego kumpla w przydroznym rowie, przedtem wyjeli mu portfel z dokumentami, noc ma w sobie tysiac rodzajow ciszy i tysiac rodzajow dzwiekow, ktore obijaja sie o dusze przechodniow i dzwiecza w ich sercach jak echo. Fabian Minguela jest blady, to znaczy nie bledszy niz zazwyczaj, po prostu taki juz jest. -Boisz sie? Pepino Pousada Coires, Pepino Makrela, chodzi kazdego ranka na msze, prosic milosierdzia. -Prawda, prosze ksiedza, ze grzebanie zmarlych to milosierny uczynek? -Tak synu. Pepino Makrela jest bardzo przestraszony i ledwo odgaduje nikle swiatelko, ktore wysyla do niego rozum. Fabian Minguela ma kolejarska brode, co cztery stacje jeden wlos. -Zdaje mi sie, ze juz nie bedziesz mial czasu, zeby mnie oszukiwac w domino. Nie chcesz gadac? Ricardo Vazquez Yilarino, narzeczony ciotki Jesusy, byc moze teraz na froncie strzela albo nosi meldunki do biura kompanii, zabic jeszcze go nie zabili. Rece Fabiana Mingueli sa jakby zaslinione, chorzy na lozu smierci nie maja zimniejszych ani bardziej zwiotczalych rak, trupki moje, trupki, dajcie mi powietrza, ktore wam juz na nic sie nie zda. -Chcesz zmowic Ojcze nasz? Fabian Minguela ma rozbiegany wzrok, jak te ropuchy swietego Modesta, ktorych jest trzy, a wydaje sie, jakby ich bylo ze sto. ", -Juz masz pelne portki? Fabian Minguela mowi falsetem, jak tych siedem trzydziestoletnich dziewic z Pisma Swietego. -Pros mnie o laske. -Rozwiaz mi rece. -Nie. Fabian Minguela, umrzyk, ktory zabil Chojraka, maca sie po rozporku, czasami musi dlugo szukac, az cos wyczuje. -Powiedzialem ci, zebys mnie prosil o laske. -Rozwiaz mi rece. -Nie. Eutelo, czyli Pantalon, tesc Tanisa Kaduka, spotulnial, od czasu jak zaczela sie ta zawierucha, sa ludzie, ktorzy sie wyladowuja, i sa tacy, ktorzy sie wyhamowuja. Fabian Minguela, umrzyk, ktory zabil rowniez Cidrana Segade, a moze i dziesieciu albo i dwunastu innych, nie chce niszczyc zelowek w oficerkach, zostaje pare krokow z tylu i strzela w plecy Baldomera Chojraka; juz do lezacego na ziemi oddaje drugi strzal, w glowe. Baldomero Mands Yentela albo Fernandez, alias Chojrak, zbiera sily i umiera bez zadnego jeku, umiera dlugo, ale z godnoscia, nie dajac swojemu zabojcy ani uspokojenia, ani pociechy, ani radosci. Fabian Minguela powiedzial do Cidrana Segade: -Ruszaj, tobie zostalo jeszcze pol godziny. Trup Baldomero Chojraka zostal na zakrecie do Canices, pierwszy zobaczyl go w bladym swietle poranka kos siedzacy na galezi debu, ptaki, kiedy budzi sie dzien, przez kilka minut spiewaja jak szalone, a potem milkna, widac wracaja do swoich spraw. Baldomero Chojrak lezy twarza do ziemi, ma krew na plecach i na twarzy, w ustach tez ma pelno krwi, krwi i ziemi, krew zakryla mu tatuaz, robaki juz niedlugo zabiora sie do kobiety i do zmii, wydra, ktora chlepce krew umarlego, zrywa sie nagle, jakby ja ktos swiadomie przestraszyl. Wiadomosci biegna szybko jak jaszczurki. -Lotem blyskawicy? -No tak, albo i jeszcze szybciej. Wieczorem, kiedy wiadomosc dotarla do Szlai i jej dziewczat, slepy Gaudencjo wlasnie probowal na akordeonie mazurka Ma petite Marianne. Gaudencjo nie powiedzial ani slowa, tylko gral bez przerwy ten sam kawalek az do rana. -Dlaczego nie pograsz chwile czego innego? -Bo nie, ten mazurek jest poswiecony nieboszczykowi, ktory jeszcze nie zdazyl ostygnac. Zycie toczy sie dalej, ale juz nie tak samo, zycie nigdy nie toczy sie dalej tak samo, a tym bardziej kiedy zahucza o bol. -Czy juz bedzie osma? -Nie, jeszcze nie, dzis czas plynie wolniej niz zwykle. Mazurek Ma petite Marianne ma kilka bardzo ladnych fraz, ktore latwo wpadaja w ucho, mozna go sluchac bez przerwy. -Dlaczego nie pograsz czego innego? -Bo nie chce, nie wiesz, ze to jest mazurek zalobny? Xiao Paxarolo, brat zmarlego Baldomera, najbardziej lubi ssac piersi swojej zony Pilarin, sa malzenstwa bardzo dobrane, tak jak byc powinno. -Prawda, ze pozwolisz possac, moj skarbie? -Przeciez wiesz, ze cala do ciebie naleze, dlaczego pytasz o cos, co dobrze wiesz? -Mazurek... -Bo lubie sluchac, jak mowisz nieprzyzwoite rzeczy, skarbenku, wy wdowy bardzo dobrze to robicie. Pilarin zrobila kokieteryjna minke. -O Jezu, ale z ciebie gluptas. W okolicy jest duzo tartakow tnacych drzewo na trumny, to bardzo modne, jak tak dalej pojdzie, wkrotce wszystkie te sosnowe lasy wytnie sie na opakowania dla nieboszczykow. -A przy kupnie hurtem dostaje sie znizke?- Tak, prosze pani, i to bardzo wysoka, coraz wieksza, w koncu to wychodzi prawie za darmo. Kiedy wuj Rodolfo Yentilado dowiedzial sie, ze jego kuzyn Camilo ozenil sie z Angielka, kazal wydrukowac sobie na papierze listowym naglowek po angielsku, jemu tam nikt nie bedzie imponowal. -Ten Camilo zawsze bujal w oblokach, popatrz, zeby brac sobie za zone cudzoziemke, kiedy jest tyle naszych! Wuj Cieto przez caly dzien rzyga, obok bujanego fotela ma ustawiony kubel, zeby moc rzygac wygodniej i bardziej higienicznie. -Macie jakies wiesci od Salvatory? -Nie, absolutnie zadnych, biedaczka w dalszym ciagu jest w strefie czerwonych. Dalby Bog, zeby nic sie jej nie stalo, bo tyle zbrodni dookola! Wuj Cieto wymiotuje na rozne sposoby, raz ma to taki kolor i konsystencje, raz inny. -Urozmaicenie sprawia czlowiekowi przyjemnosc, prawda, prosze pana? -Niech pan w to nie wierzy, tamtego wieczoru slepy Gaudencjo zawzial sie na jednego mazurka i nikt nie mogl go zmusic, zeby zagral co innego, widac mial w tym przyjemnosc. -Mozliwe. Szczatki swietego Fernandeza i jego towarzyszy meczennikow sa przechowywane w Damaszku, w hiszpanskim klasztorze Bab Tuma, teraz to sie nazywa eglise latine, rue Bab Touma, w szklanej urnie, widac w niej czaszki, piszczele, kosci strzalkowe itd., ulozone w wielkim porzadku i harmonii, franciszkanie zawsze wykazywali dobry smak przy eksponowaniu relikwii, w klasztorze sprzedaja pocztowki w jezyku francuskim, bardzo stylowe. -Czy pan wie, ze Cipa spiewa jak sam aniol? -Cos mi o tym mowili. Teraz jest zabroniona reklama wschodnich pigulek na twardosc, wzmocnienie i powiekszenie piersi, wedlug mnie slusznie, bo hiszpanska kobieta powinna zadowolic sie takim biustem, jaki dostala od Pana Boga, i juz, Xiao Paxarolo lubi kobiety z wielkim biustem, ale od tego ma swoja Pilarin. -Wyciagnij piersi przez dekolt. -Och, nie, Urbanito jeszcze nie zasnal. Trup Cidrana Segade zostal znaleziony niedaleko od wsi Deramada, mniej wiecej pol godziny marszu od zakretu na Canices, mial otwarte oczy i strzal w plecy i w glowe, widac taki zwyczaj, i dopiero niedawno ostygl. Adega ma jeszcze pokrwawiony nos i luk brwiowy, usta takze, od tego uderzenia kolba, Adega zamknela oczy swojemu nieboszczykowi mezowi, umyla mu twarz slina oraz lzami, zaladowala go na woz ciagniety przez woly i przewiozla na cmentarz, wspolnie z Benicja wykopaly gleboki grob i pochowaly go owinietego w lniane przescieradlo, bylo nie uzywane, najlepsze ze wszystkich, jakie miala, Pan Bog juz od stworzenia swiata dobrze wiedzial, po co je przechowywala, takie rzeczy zawsze sa gdzies zapisane. Kiedy pecherzyki powietrza jeszcze wydostawaly sie z ciala poprzez faldy smiertelnego calunu, Adega i Benicja uklekly na ziemi i odmowily Ojcze nasz. -Nieboszczyk tu pochowany to twoj ojciec, Benicjo, przysiegam ci, ze Bog da mi sily, abym mogla na wlasne oczy zobaczyc trupa tego, ktory go zabil. Daleki skrzyp oski wozu brzmial jak glos Boga, ktory obiecywal, ze tak, ze da jej sily, aby mogla zobaczyc na wlasne oczy trupa tego, ktory zabil Cidrana, ona nie chciala wymawiac jego imienia, tylko pragnela ujrzec go martwym, a jego cialo uwalane w blocie... -Slyszysz, Benicjo? -Slysze, matko. Ceferino Szczurek, jeden z dwoch braci ksiezy Baldomera Chojraka, odprawil msze za dusze Cidrana Segade. -Tylko nie moge oglosic, za kogo ja odprawiam, Adego, to jest zabronione w Orense. -Niewazne, Boga nie obowiazuja przepisy. Raimundo z Casandulfow twierdzi, ze my, Hiszpanie, wszyscy stracilismy rozum. -Tak nagle? -Bo ja wiem, mozliwe, ze to zaczelo sie wczesniej. Raimundo z Casandulfow chcialby, zeby mu sie skonczyla przepustka, co prawda juz niewiele brakuje. -Na froncie nie ma tylu zbrodni, nie wiem, jak to powiedziec, ale tam sie nie morduje, jest mniej podlosci, podlosc jest takze, ale nie taka bezczelna. Tragedia pochodzi stad, ze rozne idee i zle nawyki z miast atakuja wies, poki ludzie nie pochowaja sie znowu w swoich domach, zamieszanie sie nie skonczy, to kara Boza. Ojciec Santisteban, jezuita, wyglasza bohaterskie, uroczyste i wyprane z tresci kazania, ktore maja bardzo dobre przyjecie u pan, to jest bardzo niebezpieczne; ojciec Santisteban, jezuita, wierzy w skutecznosc ogni oczyszczajacych, to tez jest bardzo niebezpieczne. Fortunato Ramon Maria Rey, syn swietego Fernandeza, ktorego ten umiescil w przytulku dla podrzutkow, zostal nazwany Ramonem Iglesiasem i stracil milion reali, ktore ojciec zostawil mu w spadku, w takich sprawach trzeba bardziej uwazac. -I na co poszla ta forsa? -Bog raczy wiedziec! Najprawdopodobniej rozdzielili ja miedzy siebie ci, ktorzy mieli do tego dojscie, ludzie musza jakos zyc, kazdy radzi sobie, jak moze. Wuja Cieto napawa zgroza to, co sie dzieje, brak opanowania nie jest niczym innym jak oznaka zlego wychowania, to dotyczy w pierwszym rzedzie ojca Santistebana, przepraszam, moje siostry, przykro mi, ale tak jest, o. Santisteban jest ordynarnym prostakiem, o. Santisteban jest typowym wozakiem w sutannie, a glowe ma pelna lupiezu i pychy, pol na pol, gdyby mogl, wyspowiadalby nas wszystkich, dalby nam rozgrzeszenie, a jakbysmy byli juz calkowicie stateczni i obdarzeni laska panska, wyslalby nas na tamten swiat do Abrahama na piwo. O. Santisteban to bezczelny typ, ktory zyje waszym kosztem. -Jak nie chcecie tego sluchac, przykryjcie sobie glowy poduszka. Panienka Ramona glaszcze Robina Lebozana po karku; obydwoje siedza na kamiennej lawce, zapada zmierzch, jelonek lata w swoim lakierowanym pancerzu, szczygiel spiewa w hortensjach, a stonoga slizga sie po lodyzkach miniaturowych rozyczek, to sie nazywa pokoj wsrod wojny. -Jestem bardzo smutna, Robin, bardzo przygnebiona, chce mi sie, zebys zapytal mnie o cos, na co nie moglabym ci odpowiedziec. Robin usmiechnal sie z odrobina goryczy. -Pocalowac cie? I panienka Ramona rowniez sie usmiechnela i nic nie powiedziala, ale pozwolila sie pocalowac. -Mnie jest tak samo smutno jak tobie, Moncha, i bardzo sie boje. To straszne, ale gdyby wojna obrocila sie teraz na korzysc nacjonalistow, byloby jeszcze gorzej, nie pytaj mnie dlaczego, nie umialbym ci powiedziec, a raczej nie chce o tym mowic. Robin Lebozan i panienka Ramona calowali sie wolno i bez zbytnich porywow, piescili sie rowniez z nader chlodnym, delikatnym i wyrafinowanym oddaniem. -Idz juz, dzis nie zostawaj na noc. -Jak chcesz. Od tego momentu nikt nigdy nie nazwie go po imieniu. Puszczyk Carroupos smieje sie i smieje, ale to nie jest szczere, Puszczyka nie gryzie sumienie, a moze go i gryzie, tylko o tym nie wie, i ma stracha, trzy strachy, przed grzechem, przed samotnoscia i przed ciemnoscia, dlatego zawsze chodzi uzbrojony. Rosalia Trasulfe, Glupia Koza, myje mu przyrodzenie wywarem z morskich gozdzikow i ma dosyc dwoch rzeczy, moze byc, ze czegos wiecej ma dosyc, ale dwoch rzeczy na pewno: spania przy zapalonym swietle i tego, ze kladzie sie z nia do lozka w lederwerkach. -Tak, w lederwerkach, z pistoletem przy pasku, a czasem i w oficerkach. Puszczyk Carroupos usmiecha sie do kogos, nawet on sam nie ma zupelnej pewnosci, do kogo, i zazdrosci prawie wszystkiego, tak nie mozna zyc, kiedy czlowiek zyje w strachu, robi sie zielony jak jaszczurka, kiedy sie plaszczy bez zenady, konczy na zbrodni, najpierw sie milczy, potem chowa sie uraze, ktora rosnie jak sniedz na miedzianych kotlach, a w koncu wyciaga sie ludzi z domu i noca zasciela sie ziemie martwymi mezczyznami z jedna kula w plecach, a druga w glowie, widac taki zwyczaj. Kiedy jakas kurwa pisze wiersze do Najswietszej Marii Panny, to znaczy, ze chcialaby byc Najswietsza Maria Panna, prawie nikt nie jest tym, czym chcialby byc. -Szlaja, moge jeden raz na kredyt? f - Tak, synu, wchodz. I nie mow mi o Baldomero Marvisie, bo juz wiem. Baldomero Marvis, Chojrak, byl odwazny jak tygrys z Singapuru albo wilk z Zacumeiry, musieli mu zwiazac rece i strzelic w plecy, bo inaczej by sie nie odwazyli; jego brat, Tanis Kaduk, jest silny jak byk z wyspy San Balandran, ktoremu dzwonily jadra posrod swistow polnocnego wiatru, i sprytny jak jaszczurka krolowej Lupy, ktora znala tabliczke mnozenia, a takze stolice Europy, Tanis Kaduk, jesli nie chybi, moze ogluszyc swietego wolu sprzed wrot betlejemskich, a takze i mula, jezeli sie dobrze ustawi, powali ciosem w czolo. Tanis Gamuzo hoduje brytany na wilki, Kajzera musial dobic, bo zostal smiertelnie ranny w walce z wilkiem. Tanis Gamuzo, zolnierz 2 batalionu oddzialu piechoty, Saragossa, nr 12, jest powolany do punktu zbornego rekrutow. -Pamieta pan don Jenara i don Antonia, tych dwoch z Walencji, ktorzy zamieniali sie w wilkolaki razem z Manuelinem Blanco Romasanta? -Nie, prosze pana, tych mi sie nie trafilo spotkac. Leoncjo Coutelo, republikanin, ktory nauczyl kruka gwizdac Marsylianke, zostal wyklaudiowany, zeby mial nauczke. Jego brat slepy Eulalio rowniez, za to ze lubil sobie pomacac i ze nie byl zanadto uprzejmy. Etelvino przebywa razem z Tanisem Kadukiem w punkcie zbornym rekrutow, jest adiutantem podpulkownika Soto Rodrigueza. -Najwazniejsze, zeby przeszla ta nawalnica, a potem bedzie, co Bog da. Psow Tanisa pilnuje Policarpo od Melasy, ktory do wojska calkiem sie nie nadaje i ma dobra reke do zwie-rzat, wyprowadza tez na spacer konia Caruso, ktorego wojna rozdzielila z Etelvinem. Lista mlodych ludzi wylaczonych calkiem ze sluzby wojskowej: Ramon Requeixo Casbolado (Moncho Truten) z amputowana prawa noga, Jose Pousada Coires (Pepino Makrela) powazne zaburzenia psychiczne, Gaudencjo Beira Bouzos slepy, Julian Mosteiron Yalmigallo (Kulas z Maranis) kulawy, Roque Borren Pontellas niedorozwiniety umyslowo, Mamerto Paixon Yerducedo sparalizowany na skutek uszkodzenia kregoslupa, Mar-cos Albite Muradas amputowane obie nogi, Benito Marvis Yentela albo Fernandez (Benitino Skorpion) gluchoniemy, Salustio Marvis Yentela albo Fernandez (Placzek) niedorozwiniety umyslowo, Luis Bocelo Cepamondin (Luisino Kaczor) wykastrowany i slepy - to ci, ktorych w tej chwili pamietam, byc moze sa jeszcze jacys; Robin Lebozan Castro de Cela zostal zaklasyfikowany jako zdolny do sluzby pomocniczej, ale go nie wezwali. -Tym lepiej dla niego, prawda, prosze pana? To wyglada na kare Boza, na pewno obrazilismy Boga naszymi grzechami, tu kiedys wies byla jarmarkiem nieba, a teraz, przez te barbarzynska, zalosna i slepa awanture, zmieniaja ja w przytulek przedpiekla. -A moze w podrobowy sklepik czyscca? -Moze i tak, zbytnio sie pan nie pomylil, bo to i prawda, ze mamy z tego tylko stosy gnijacego miesa. Ricardo Yazquez Yilarino, narzeczony ciotki Jesusy, tak sie tylko przypuszcza, otrzymal strzal prosto w serce, tak sie tylko mowi, ilez to juz bedzie ofiar, jakby tak policzyc i nacjonalistow, i czerwonych? Eutelo, czyli Pantalon, tesc Tanisa Gamuzo, to takie gowno, ktoremu nawet nie warto powiedziec dzien dobry. -Eutelo. -Slucham. -Idz do diabla. -Tak, prosze pana. Eutelo jest okropnie przerazony i wyladowuje sie na prostytutkach u Szlal, tylko ze one mu sie nie daja. -Dlaczego nie naplujesz w twarz twojemu zieciowi, bydlaku? ... Marta Portugalka nie moze patrzec na Eutela, czuje do niego dzika nienawisc. -To bardzo latwo napluc na slepca, prawda? Dlaczego nie postawisz sie mezczyznie, ktory potrafi sie bronic? Boisz sie, ze dostaniesz z dwoch stron po gebie? Pomimo tego, co powiedziala panienka Raniona, Robin Lebozan zostal na noc. -Obiecuje, ze ci nie bede przeszkadzal, Moncha, ale z kazdym dniem coraz bardziej przeraza mnie samotnosc. -Mnie tez, ten dom jest za duzy dla jednej samotnej kobiety. Panienka Raniona jakby odrobine zeszczuplala. -To jest prawo ziemi, Robin, a pewien nedznik je narusza, ty wiesz, o kim mowie, w tych gorach nie wolno zabijac bezkarnie, tutaj ten, kto zabija, ginie, czasem nie od razu, ale ginie, badz pewien, ze ginie! Sa jeszcze mezczyzni, ktorzy potrafia dopilnowac, zeby prawo bylo przestrzegane, w naszych rodzinach szanuje sie prawo, Robin, i obyczaj, obyczaj rowniez, ale gdyby wymarli wszyscy mezczyzni, to zostaja jeszcze Lolina Moscoso i Adega Beira, ktore pomszcza swoich zmarlych, obie sa bardzo odwazne i uczciwe. A gdyby i one umarly, jeszcze zostaje ja, przysiegam ci, niech mi Bog wybaczy, nie mowie ci tego, zeby sie chwalic. Rosa Roucon, zona Tanisa Kaduka, ma pociag do anyzowki, bywaja gorsze rzeczy. -Mowia, ze taki jeden, nie bede mowic kto, robi nalesniki na krwi Syna Bozego, wszyscy jestesmy dziecmi Bozymi, on zostanie potepiony a wtedy jedzenie stanie mu w gardle i sie zadlawi na smierc,, niech tak sie stanie, Panie Jezu. Ten, czyjego imienia nie chce wspominac, bierze miarke krwi Syna Bozego, powiedzial mi to ktos, kto to widzial, smieje sie glosno, dodaje dwie kwarty mleka, cztery lyzki maki i tyle samo cukru, sol, cynamon i trzy ubite jajka, ta masa to ciasto na nalesniki, smaruje patelnie smalcem i smazy cienkie platki, a kiedy sa juz na talerzu, smaruje je miodem z kwiatu Ducha Swietego, niech apostol Jakub zesle na niego zmije i do tego jeszcze skorpiona! Catuxa Bainte nie umie plywac, jakims cudem unosi sie na powierzchni wody, kiedy kapie sie na golasa zanoszac sie od smiechu w sadzawce przy mlynie Lucja Mouro. -Zobaczysz, ze pijawki powlaza ci do tylka, a tym bardziej do cipy, potepiona duszo. -A nie, bo stule. -Aha, akurat... Mlynarz Lucjo Mouro, ktory niczym nie wyroznial sie na odpustach, zostal znaleziony na drodze do Casmonino w dzien sw. Marcina, mial jedna kule w plecach, a druga w glowie, widac taki zwyczaj, i kwiat janowca przy czapce z daszkiem. Catuxa Bainte pochowala go bez zadnej ceremonii. -Czy to ktos z twoich bliskich? -Tak, to byla jego woda. W kazdym zakatku gor mozna znalezc plame krwi, czasami wystarczy, zeby wyrosl na niej kwiat, i lze, ktorej ludzie nie dostrzegaja, bo jest taka sama jak kropla rosy, dzdzownice wyczuwaja ja spod ziemi, krety rowniez, a robaczki swietojanskie juz pogasily swoje latarki az do przyszlego roku, najblizsze Boze Narodzenie bedzie bardzo smutne. -A kiedy bedzie przyszly rok? - -Nie wiem, przypuszczam, ze we wlasciwym czasie, jak zawsze. Lucjo Mouro niedawno wyleczyl sobie wrzod, ktory mu sie zrobil na nodze, wykurowala go Catuxa Bainte, swiecac wrzod popiolem i wypowiadajac zwyczajowe slowa... wrzodzie, narodzie, zgin o wschodzie, swiety biskup przyjechal, popiolem cie posypal, jaka szkoda, ze zabili Lucja Mouro teraz, kiedy juz mu wydobrzal ten wrzod. Moncho Truten ma swoje watpliwosci co do przedstawianych racji. -Co mi tam beda gadac, pewnie na tym calym zamieszaniu wyjdziemy jeszcze gorzej, ludzie sa bardzo zawzieci, a to nie moze byc dobre dla kraju, ja siedze cicho, bo chce miec spokoj., -I dobrze robisz; teraz jak tylko sie zagapisz, zaraz sie do ciebie przyczepia i juz masz sprawe, bardzo mnie niepokoi, ze jest tyle tych procesow, ale coz, trzeba to przetrwac. Moncho Truten ma duzo z sentymentalnego poety, ze smutnego barda. -Ale smieszna jest ta moja kuzynka Georgina! Kiedy jej maz sie powiesil i sedzia sporzadzal akt zgonu, Carmelo Mendez pchal sie z lapami, do wdowy oczywiscie, a nie do sedziego, co za bezecne mysli! Pamietasz tego Carmela Mendeza, jak swietnie gral w bilard i puszczal kolka z dymu, kiedy palil cygara? No wlasnie, wiec jego zabili przy oblezeniu Oviedo, dowiedzialem sie ktoregos dnia, dostal prosto w skron. Ubieglego lata w Gadajacym Zrodle pokazaly sie zaby, nikt nie wie, skad sie tam wziely, w zrodelkach cmentarnych zab nie bywa, to nietypowe, komary tak, komary sa wszedzie, don Bregimo, niech odpoczywa w pokoju wiecznym, ojciec panienki Ramony, gral fokstroty i charlestony na cmentarnym murze, co za brak szacunku! Don Bregimo gral na banjo z duza wprawa. -Ludzie chcieliby, zeby nieboszczykom bylo nudno, ale ja sie pytam, niby dlaczego zmarli maja sie nudzic? Czy nie dosc, ze nie zyja? Sa dwa rodzaje nieboszczykow, nudni i weseli, nie nalezy ich mylic, tak czy nie? -Tak, prosze pana, jakzeby inaczej? Don Bregimo lubil filozofowanie i inne formy urozmaicania konwersacji. -Kiedy zycie umiera, rodzi sie smierc i zaczyna zyc, to jest tak jak w grze w korelatywe, w Orense mieszkal jeden inspektor nieruchomosci, ktory swietnie gral w korelatywe, umarl na kolke watrobowa z zaparciem, co najmniej miesiac w ogole sie nie wyproznial, zycie smierci trwa dopoty, dopoki nie umrze ze starosci i z glodu ostatni robak na ciele nieboszczyka, tak czy nie? -Tak, prosze pana, jasne, ze tak, rozumie sie samo przez sie. Don Bregimo zaznaczyl w swoim testamencie, zeby tej nocy, kiedy jego cialo bedzie wystawione w otwartej trumnie, odprawiono tylko jedna msze mowiona, a zadnej spiewanej, i zeby wystrzelono ogni sztucznych za dwadziescia pesos, to wychodzi sporo; podczas gdy on przesypial pierwsze chwile swojego wiecznego snu otoczony czterema gromnicami, ludzie dobrze sie bawili. -Jak ladnie wyglada w mundurze. -Tak, wszystkich zmarlych powinno sie klasc do trumny w mundurze. -Nie wiem, mnie sie wydaje, ze to by bylo mylace, tez niezle wyglada nieboszczyk w habicie albo nawet po cywilnemu, stroj galicyjski albo aragonski jest niepowazny, a zreszta jest niedozwolony, znaczy sie teraz pewnie bedzie niedozwolony, sa zmarli, ktorzy dobrze wygladaja w czymkolwiek, a sa i tacy, ktorzy wygladaja jak nieszczescie, znaczy sie jak dupy. -Soutullo, opanuj sie! Florian Soutullo Dureixas byl policjantem na posterunku w Barco de Yaldeorras, dobrze gral na dudach i wiedzial duzo na temat zadzumionych, suchotnikow, tredowatych, ludzi w agonii, konajacych, umarlych i duchow, znal sie na uzdrawianiu, na magii i umial nasladowac najrozmaitsze dzwieki: gruchanie golebia, miauczenie kota, ryk osla, pierdniecie paniusi, beczenie owcy itd. Florian Soutullo zostal zabity na froncie teruelskim, widziano go tam i nie widziano, zaledwie przybyl, dostal kulke miedzy oczy i od razu umarl, mozliwe, ze ma potepiona dusze, bo nie dano mu nawet czasu na akt skruchy, zostalo po nim pol paczki papierosow, wypalil je potem kapelan, ksiezyk z Palencji, ktory upodobal sobie wypalanie tytoniu po umrzykach. Policarpo od Melasy bywa teraz czesto w domu panienki Raniony, wyprowadza na spacer konia Caruso i zalatwia rozne rzeczy. -Pojedziesz do Orense? -Jesli panienka kaze! -Nie, nic ci nie kaze, ale jakbys po cos jechal, to mi powiedz, byc moze bede miala do ciebie prosbe. -Dobrze. Don Mariano Yilobal, ksiadz wiecznie psujacy powietrze, spadl z wiezy koscielnej i skrecil sobie kark, historia zna smutne okresy, wojny punickie, grypa z 1918, kampania z Rif, bywaja czasy tak bolesne, jakby smierc naznaczyla je swoim palcem, kiedy don Mariano lecial na ziemie, puscil ostatniego baka w swoim zyciu. -To za protestantow! Precz z Lutrem! Ostatnie chwile czlowieka, ktory ma umrzec i zdaje sobie z tego sprawe, rozciagaja sie, jakby byly z gumy, i pozwalaja przywolac o wiele wiecej wspomnien, niz sie i przypuszcza. -A jesli czlowiek nie wie, ze ma umrzec? -Wtedy tez, czasu nie mozna przechytrzyc. Pewnego razu w burdelu Szlai Nuncina Sabadelle poszla do lozka z niezyjacym juz Bienvenido Gonzale, mezem Rosinos, Kocurem, a kiedy skonczyli, zadala mu bardzo swinskie pytanie. -Spusciles sie? -To nie zauwazylas? -Przepraszam, bylam rozkojarzona. Kocur mial cos z Cygana i byl zarozumialy i nie przypadl do gustu panienkom u Szlai, kiedy znaleziono jego trupa, zadna po nim nie plakala. Obywatele Galicii, zrodzil sie nowy dzien jednosci i wielkosci Hiszpanii! -Co mowisz? -Nic, przypomnialem sobie tylko, jak wuj Cieto gral na perkusji. Kiedy Raimundowi z Casandulfow skonczyla sie przepustka, wyslano go na front do Huesca, panienka Ramona przygotowala mu caly ekwipunek. -Bedziesz sie staral, zeby cie awansowano na podporucznika? -Nie, po co? Jak maja mnie trafic, to mnie zabija, czy bede oficerem, czy szeregowcem, na froncie mowi sie, ze kule maja przyczepione wizytowki, jak ktora jest dla kogo, to go dosiegnie, chocby sie wcisnal pod kamien. -Tak, to tez prawda. Don Jesus Manzanedo umieral z gnijacym i smierdzacym cialem, co jest okropne, a do tego z wielkim, strachem przed zyciem pozagrobowym. -Dobrze na to zasluzyl ten lajdak i morderca. -Tak, to inna sprawa. Facundo Seara Riba, sierzant intendentury, jest bardzo dobrym czlowiekiem, kiedy chodzi o jakas grzecznosc dla rodaka, nie trzeba go dwa razy prosic. -Co sadzisz o Maurach? -Ze to lepsze sukinsyny, a co myslisz! Wyobrazasz sobie tego gubernatora Monfortu, maga Abd Ala el-Azziz ben Meruan, jak rozdrapujac sobie wrzody wsrod wszystkich tych glodnych i zawszonych, ciska w nich zlotymi monetami tak dlugo, dopoki nie porozbija im glow? Dobrze, juz nic nie mowie, najlepiej to siedziec cicho. Raimundo z Casandulfow zostal postrzelony w dzien sw. Andrzeja, mial szczescie, ze dostal w noge i ze nie roztrzaskalo mu kosci udowej, tego dnia padlo malo strzalow, bardzo malo, ale wystarczy, ze tylko jedna kula wyleci z lufy karabinu sukinsyna z przeciwnej strony - jesli dostaniesz w glowe, jestes gotowy, zaufanie moze byc zgubne, jako ze tego dnia nic sie nie dzialo, Raimundo z Casandulfow zaufal przeciwnikowi i go trafili, to znaczy wszyscy zaufali, ale dostal on. -I mogli go zabic? -Oczywiscie, gdyby go trafili troche wyzej. Slepy Gaudencjo gra swojego mazurka tylko w szczegolnych okolicznosciach, tu na froncie jest mniej zolci, a jak masz troche szczescia, zawsze mozesz wyjsc z tego calo. Don Clemente Szczesciarz, to znaczy don Clemente Bariz Carballo, kupiec, nie mogl zniesc rogow, ktorymi go przyozdabiala dona Rita, jego zona, ta, ktora sie skumala ze swoim przewodnikiem duchowym, czyli kapelanem don Rosendem, i wpakowal sobie kule w usta, a to bylo jeszcze wtedy, kiedy panowal spokoj, i wszystko zapapral. -To prawda, co mowia, ze mozg przylepil sie do lampy? i -No tak, podobno tak. Raimundo z Casandulfow trafil do dwoch lub trzech szpitali polowych, byly male i podle, nie posiadaly nic procz bandazy i jodyny, az w koncu przewieziono go do Mirandy nad Ebro, gdzie mu wyjeto kule, tam pelno bylo Wlochow, a potem do Logrono, do Szkoly Rzemiosl i Sztuk Uzytkowych, tu traktowano go dobrze i nawet nawiazal pare przyjazni, przescieradla mialy plamy z krwi, ale to w koncu nie najwazniejsze, nie mozna byc maniakiem. -Skad jestes? -Z Elorriagi, to kolo Yitorii moj ojciec pracuje w telegrafach. Trutniowi amputowano noge na ziemi Maurow, jednak nieprawda, ze wszedzie dobrze, gdzie nas nie ma. .- A ty co myslisz o Maurach? -Co mam ci powiedziec! Mnie nie potraktowali najlepiej, ale tez nie sadze, zeby byli gorsi od chrzescijan. Moncho Truten zawsze byl bardzo obiektywny, troche lubil fantazjowac, ale zawsze byl bardzo obiektywny. -A gdzie zostawiles swoja noge z krwi i kosci, biedaku? -W Melilli, wiesz tak samo dobrze jak ja, opowiadalem ci to ze sto razy, ale najwazniejsze, ze wrocilem, zawsze to powtarzam, tutaj tez staraja sie trafic do celu z zimna krwia, ci, co tutaj uscielaja ziemie trupami, to nie sa Maurowie. Raimundo z Casandulfow lezal na sali nr 5, staly tam dwadziescia cztery lozka i jedna zelazna koza, w ktorej palilo sie w dzien i w nocy, i cale szczescie, bo w Logrono zimy sa bardzo chlodne. Na sali nr 5 chorymi zajmowaly sie dwie zakonnice i dwie pielegniarki, wszystkie cztery mlodziutkie, a dyrygowala nimi siostra Catalina, rodem z Riojy, kobieta obrotna i despotyczna. -Kiedy ja mowie, ze trzeba odmawiac rozaniec, to znaczy, ze trzeba odmawiac rozaniec, zrozumiales?! - Tak jest, siostro. -Adrian Estevez Cortobe, czyli Rekin, ten nurek, ktory chcial ukrasc dzwony z Antiochii na jeziorze Antela, zostal zabity na froncie madryckim, naszpikowali go pociskami szrapnelowymi. -Myslisz, ze to pech? -Czlowieku, czy ja wiem! A ty jak myslisz? Mamerto Paixon nie poszedl na wojne, ale wynalazl maszyne latajaca, o malo co nie rozpieprzyl sie na niej dokumentnie. -Wedlug mnie to blad w przekladni, chcialbym juz wydobrzec, zeby moc znowu sprobowac. Po paru dniach Raimundo z Casandulfow spotkal niespodziewanie swojego kuzyna artylerzyste, Camila. -A ty co? -Chyba widzisz, dostalem. -Gdzie? -W piersi. " -Boze swiety! Dona Maria Auxiliadora Mourence, wdowa po Porrasie, zainaugurowala dziesiecioma pesetami zbiorke na zakup broni za granica. -Jezeli kazdy Hiszpan da po tyle, zbierze sie prawdziwy kapital. Szalona Bazyliszka z Tonaleiry jest frontowa matka biednego Pascualina Antemila Cachiza, kaprala z 8 pulku piechoty Zamora, pisze do niego co tydzien i posyla mu czekolade i tyton, kapral Antemil zostal zabity, ale Bazyliszka o tym nie wie i wciaz posyla mu czekolade i tyton, a w niektorym tygodniu nawet i kawalek kielbasy, ktos z tego korzysta, bo tam nic sie nie marnuje. Na sali nr 5 tylko Raimundo z Casandulfow i jego kuzyn maja wlasne szczoteczki do zebow. -A paste do zebow? -Tez, maja tubke perborolu na spolke. Pewnego ranka siostra Catalina zjawila sie ze szczoteczka do zebow w rece i powiedziala do poturbowanych zolnierzy: -Nie wiem, czy to w ogole was czegos nauczy, bo jestescie straszne cwoki, niech Bog da mi cierpliwosc! Higiena jest bardzo wazna, musicie wszyscy dbac o czystosc, zeby wyginely mikroby, zrozumiano? Jako ze u was szczoteczki do zebow maja tylko ci dwaj Galicyjczycy - czy wam nie wstyd? zeby tacy Galicyjczycy! - poprosilam pulkownika o przydzial szczoteczki na te sale, i oto ona. Siostra Catalina pokazala wszystkim szczoteczke w kolorze karmelu. -Kazdy widzi? -Tak jest. siostro. -W porzadku, wiec od tego wieczoru, w czasie odmawiania rozanca, bede wam myla zeby, wszystkim po kolei, od jednego konca sali do drugiego. Suka Wespora dostala kolki i zdechla, widac wuj Cieto poprzedniej nocy zwymiotowal pokarm bardzo niestrawny i zaprawiony alkoholem i psina nie przetrzymala. Natomiast Carewicz, chart rosyjski panienki Ramony, wyglada doskonale i wytwornie, az przyjemnie popatrzec. -Jestes pewien, ze nie powinnam zmienic mu imienia? -Czy ja wiem, moja droga... moze nie wolaj go po imieniu. Alifonso Martinez uratowal skore, bo ukrywal go ksiadz z San Miguel de Bucinos, nikt nie wiedzial, gdzie przebywa, no oprocz Dolores, gospodyni don Merexilda, Puszczyk tez nie odwazylby sie stawiac wobec ksiedza. -Nie pokazal sie tutaj? -Nie, cale wieki go tu nie bylo. Raimundo z Casandulfow i jego kuzyn artylerzysta Camilo mieli lozka obok siebie przedzielone szafka nocna, nocnik tez mieli wspolny; zmarl taki jeden, ktory sie nazywal Aguirre, krew mu sie rzucila ustami i umarl, wiec to wykorzystali i poprosili siostre Cataline o przeniesienie. -Kto ukradl zapalniczke zmarlego? -To nie ja, siostro, moge przysiac. Zrobil to Isidro Suarez Mendez, ktory zawsze kradl wszystko nieboszczykom, pieniadze, zapalniczke, papierosnice, zegarek, fotografie, ale ja nie mialem powodu, zeby go oskarzac, siostra Catalina bylaby gotowa wyrzucic go na ulice. -Wierze ci, Galicyjczyku, nie jestes specjalnie godzien zaufania, ale ci wierze. Siostra Catalina byla bardziej kobieca niz biedna Angustias Zonan Corvacin, swiezo upieczona mezatka, ktora maz porzucil w poltorej godziny po slubie i ktora oczywiscie poszla do klasztoru. -I co sie z nia stalo? -Nie wiem, nigdy wiecej o niej nie slyszalem, mozliwe, ze zmarla na anemie. -Tak, to prawdopodobne. -Moglo sie tez zdarzyc, ze ugryzl ja bak i teraz jest kulawa. -Tez mozliwe. Przez szpital ida panienki z instytucji "Fronty i Szpitale" i niosa nam pomoc, mowi sie na nie margarytki na czesc zony Don Carlosa VII, markiz de Bradomin odwiedzil krolewska pare na ich dworze w Estelli, opowiada o tym Valle-Inclan w Sonacie zimowej; margarytki rozdaja szkaplerzyki i paczki papierosow pomiedzy rannych zolnierzy, a takze welniane skarpetki, cieple podkoszulki, swetry i inna odziez oraz butelki koniaku takich marek jak Tres Ceros firmy Osborne, Tres Copas firmy Gonzalez Byass i Tres Cepas firmy Domeca, drapia w gardle jak terpentyna, doprawdy, tak nas traktuja, jakbysmy byli biedakami z konferencji swietego Wincentego a Paulo. Margarytki nosza koszule khaki i czerwone berety, poniewaz sa karlistkami, to jasne, czesciej mowi sie o nich karlistki, ich szefowa, dona Maria Rosa Urraca Pastor, a moze Rosa Maria, nie wiem, jest nie pierwszej mlodosci, ale artylerzyscie Camilowi bardzo sie podoba. -To bardzo dobra kobieta i mnie ona przypomina generala Silvestre, don Manuela Fernandeza Silvestre, tego od kleski w Annual. -Chyba nie z powodu wasow. -Nie, z postawy, ze sposobu chodzenia. Casiano Areal, dyrektor fabryki herbatnikow "Biszkopcik Hiszpanski", dawniej "Biszkopcik Angielski", byl jedynym czlowiekiem, ktory potrafil dac sobie rade z dona Rita, kiedy wpadla w furie. -Casiano, powiem panu, niech Bog mi wybaczy, ale jezeli moj maz jeszcze raz nie wydoli, kiedy tyle forsy w niego wlozylam, to przysiegam panu, ze go zabije, jak Bog na niebie, ze zabije! -No prosze sie uspokoic, musi miec pani troche cierpliwosci i dobrze odzywiac don Rosenda, to bardzo wazne, jak chce pani miec z niego pozytek, niech mu pani daje zoltka utarte z cherry. Trzy margarytki odwiedzily sale nr 5, w koszyczku przyniosly prezenty. -Zolnierzyku, udekoruje cie szkaplerzykiem Najswietszego Serca, zeby cie strzegl od wszelkiego zlego, popatrz, co tu jest napisane: Zatrzymaj sie kulo, Serce Jezusa jest przy mnie. Artylerzysta Camilo zbladl, wszystka krew odplynela mu z twarzy. -Nie, nie, dziekuje bardzo, niech pani udekoruje kogo innego, blagam pania, bardzo pania prosze, mialem taki jeden przypiety agrafka do bluzy i nie ma jeszcze miesiaca, jak mi go wyjeli przez plecy, przepraszam panienko, ale dla mnie Najswietsze Serce to bujda. Margarytka sie wsciekla, wygladala, jakby ja kto klul plonacymi banderillami. -To sa kpiny! Gardzisz Najswietszym Sercem Jezusa? To czerwony! Siostra Catalina przejela sprawe w swoje rece i obronila artylerzyste Camila, nikt nie bedzie obrazal jej zolnierzy. -Won stad, bezczelna suchotnico! Wynocha! Moich chlopakow nikt sie nie bedzie czepial! Rozumiesz? Won stad i prosze mi na drugi raz nie wchodzic na sale bez pozwolenia! Siostra Catalina byla kobieta dzielna i nieustepliwa, trudno z nia bylo wygrac, dla niej my, ranni zolnierze, stanowilismy dwie rzeczy: swietosc i wlasnosc; to dotyczylo tylko Hiszpanow, nie akceptowala ani Wlochow, ani Maurow. -O nie, tych niech sobie dogladaja ich wlasne zakonnice, jezeli takie maja, tutaj nie chce mieszaniny. Casimiro Bocamaos, koscielny z Santiago de Torcela, ma dusze na ramieniu. -Pan wierzy, ze uratujemy sie z tej calej nawalnicy? -Prawde mowiac, nie wiem, czlowiek duzo wytrzyma, miejmy nadzieje, ze tak. Raimundo z Casandulfow i jego kuzyn kiedy poczuli sie lepiej i mogli sie juz poruszac, mieli zwyczaj wyskakiwac wieczorami do kawiarni "Pod Dwoma Lwami" na ulicy generala Moli, kiedys Portales, siostra Catalina dawala im kwitek na kawe, kieliszek i cygaro dla kazdego, czasami zabierali ze soba Chomina Galbarre Larraona, karliste z Legii Cudzoziemskiej w Lacar, ktory nie mial ani rak, ani oczu, bomba Laffitte wybuchla przed czasem i urwala mu rece i wylupila oczy i trzeba mu bylo podawac kieliszek i papierosa do ust, do kawiarni mial tez zwyczaj przychodzic jeden legionista kubanski, prawie Mulat, takze slepy, ktory w wolnych chwilach podspiewywal sobie son z nastepujacym refrenem: mieszkam sobie hen pod lasem, zarabiam na chleb kutasem, Chomin byl bardzo poczciwy i budzil litosc, wiec Raimundo z Casandulfow czytal mu gazete "Nowa Rioja", najgorzej bylo, jak pewnego wieczora zachcialo mu sie isc na dziwki, widac naszly go sprosne mysli, lokal znajdowal sie po drugiej stronie rzeki, pomiedzy rzeznikiem a fabryka urzadzen elektrycznych, u Leonory sa tylko dwie prostytutki, Urbana i Modesta, jej corki, chude i smutne, ktore zazywaja tricalcine, ich ojca zastrzelono, bo nalezal do zwiazkow zawodowych, u Leonory przyjmuje sie gosci w kuchni i jest tylko jedna sypialnia, cala obwieszona swietymi obrazkami, az czlowiekowi zaczyna byc glupio, swieta Ryta z Cascii, Niepokalane Poczecie, Najswietsze Serce Jezusa, swiety Jozef ze swoja galazka tuberozy, Dzieciatko Jezus z Pragi, jest tam tez zelazne lozko, szafka nocna, jedno krzeslo, jeden stolek, budzik, nocnik, miednica do mycia rak i przenosny bidet, tabletki kalium hipermanganicum sa przechowywane w wazie do zupy, Urbana i Modesta zaczely plakac i nie chcialy sie zajac Chominem. -Nie, nie, czlowiekowi az cos sie robi, biedaczyna nie ma nawet czym sie przytrzymac. Leonor powiedziala do Raimunda z Casandulfow: -One sa mlode i jeszcze nie potrafia wziac sie w kupe, ale ty sie nie martw, to stworzenie nie odejdzie stad z niczym, nie boj sieja sie nim zajme, slepy jest, to bedzie mu wszystko jedno, zobaczysz, poczekaj, tylko sie troche umyje i popryskam woda kolonska. Celso Masilde, czyli Plama, przebywa w Logrono, jest zolnierzem 24 pulku piechoty Bailen. Plama potem przylaczyl sie do partyzantki, najpierw walczyl z Bailarinem, a pozniej z Benignem Garcia Andrade, Foucellasem, wielu sadzi, ze go zabili w gorach gdzies w 1950 czy 51, kiedy policja zrobila na nich zasadzke, ale to nieprawda, spotkalem go w Tucupita, stolicy Terytorium Delta Amacuro w Wenezueli, w 1953, Plama ozenil sie z urocza grubaska, Flor de Perla Araguapiche, i zajmowal sie klasyfikowaniem ryb w Orinoco. Raimundo z Casandulfow i jego kuzyn wpadli w tarapaty w zwiazku z afera, jaka wybuchla w konsumie szpitalnym, gdzie zginelo ponad 40 serow, pulkownik wpadl w furie. -Trzeba ten motloch nauczyc rozumu, zwolnic wszystkich, ktorzy moga sie ruszac, i skierowac na leczenie ambulatoryjne, niech ida w diably. Raimundo z Casandulfow i jego kuzyn znalezli sie ni stad, ni zowad na ulicy. -To niesprawiedliwe - skarzyli sie siostrze Catalinie - my nie mamy nic wspolnego z kradzieza, a teraz nas wyrzucaja na ulice za zlodziejstwo, i do tego nie wyleczonych do konca, najgorsze, ze pulkownik nawet nie chce z nami gadac. -Cierpliwosci, chlopcy, w wojsku trzeba miec cierpliwosc i umiec wiele wytrzymac. Narzeczony Clarity, corki don Jesusa Manzandeo, nazywal sie Ignacio Araujo Cid i byl urzednikiem Banku Pastor w sekcji kredytow indywidualnych, kiedy don Jesus zaczai robic zapiski w swoim notatniku, Ignacia opanowala zgroza i zglosil sie na ochotnika, zabili go, ledwie przybyl na front. Raimundo z Casandulfow i jego kuzyn weszli do kawiarni "Pod Dwoma Lwami". -Chwilowo najlepiej poszukac jakiegos pensjonatu, a potem jak Bog da. Mnie zostalo troche pieniedzy, mozemy poprosic Ramone, zeby nam przeslala czek, zreszta zobaczymy, czy nam starczy forsy, czy nie. Raimundo z Casandulfow i jego kuzyn nie byli calkiem wyleczeni, to fakt, ale jakos mogli sobie radzic, wiec sytuacja nie byla az tak grozna, w ciagu dwoch czy trzech godzin byli juz zainstalowani w pensjonacie "Estellesa" nalezacym do doni Pauli Ramirez, na ulicy Herrerias, niedaleko zakladu uslug pogrzebowych "Pastrana", calodzienne utrzymanie dwie pesety siedemdziesiat piec, wliczajac pranie. -Tu nam bedzie dobrze, zobaczysz. Robin Lebozan spedza wieczory u panienki Ramony, obydwoje czuja sie winni za cos, za co nie ponosza zadnej winy, tak niekiedy bywa i nie ma na to rady, mozna tylko czekac, az czas zrobi swoje. -Mam wrazenie, ze mylilem sie od poczatku do konca, Moncha, byc moze stracilem zbyt wiele energii na osadzanie i gardzenie, tak tez nie mozna zyc, zycie biegnie innymi drogami, ja jestem bardzo przerazony, bardziej niz ty, mysle, ze za piecdziesiat lat ludzie jeszcze beda w kolko roztrzasali to szalenstwo, bo to jest szalenstwo, a z tymi blaznami, z tymi bohaterami religijnymi i politycznymi, trzeba uwazac, bo z nimi nigdy nie wiadomo... chcialbym, zebys mi puscila na gramoli poloneza Chopina albo zebys mi to zagrala na pianinie, lepiej, jesli mi zagrasz na pianinie... od tylu dni nie mamy zadnej wiadomosci o Raimundzie. Ciekawe, co u niego. Nawet sobie nie wyobraza, jak nam go brakuje... dzisiaj z przyjemnoscia wypilbym kieliszek wina... jakie dziwne jest to wszystko, Moncha. Nagle zrobilo mi sie bardzo wesolo, zobaczymy Jak dlugo to potrwa... nie moglabys uniesc troche spodnicy? Panienka Ramona siedzi w swoim bujanym fotelu i usmiecha sie w milczeniu, kiedy bardzo powoli unosi w gore spodnice. -Wedle zyczenia. Maz doni Pauli Ramirez nazywa sie don Cosme i jest kopista w oddziale Ministerstwa Finansow; don Cosme jest niziutkim wymoczkiem, ale chodzi zawsze odstawiony, wlosy smaruje argentynska brylantyna marki Gomina Argentina, a w niedziele, zeby sie rozerwac, a takze zeby zarobic uczciwie pare groszy, gra na sakshornie w orkiestrze miejskiej takie kawalki jak: Legenda pocalunku, Slub Luisa Alonso, Stangretka, jota La Dolores, dona Paula jest piersiasta i wladcza, a meza ma po to, zeby biegal na posylki i zeby go nazywac Beethovenem z bezgraniczna wprost ironia. -Beethoven, lec po szpinak, tylko sie nie grzeb! Przynies mi tez wegla drzewnego i skocz do zakladu pogrzebowego, dowiedz sie, dla kogo byla ta luksusowa trumna, ktora wynosili dzisiaj rano. -Juz ide, Paulito, pozwol mi tylko przejrzec gazete. -Wsadz sobie gdzies twoja gazete! Najpierw obowiazek, a potem przyjemnosc! -Dobrze, juz dobrze. Jest nas pieciu pensjonariuszy doni Pauli: ksiadz don Senen Ubis Tejada, cierpiacy na bronchit, brygadier piechoty w rezerwie don Domingo Bergasa Arnedillo, astmatyk, technik dentystyczny don Martin Bezares Leon, chory na zapalenie jader, i my dwaj, ranni podczas dzialan wojennych. -Byloby gorzej, gdybysmy do tego byli glupi i starzy, nie sadzisz? -Jasne, ze tak! Artykul 2 przepisow o filantropii z 1852 r. mowi, ze opieki wymagaja w pierwszym rzedzie umyslowo chorzy, gluchoniemi, slepi, ulomni i zniedolezniali, byc moze nie jest to pozbawione racji. Wlasciciele pensjonatu maja tylko jedno dziecko, corke Paulite, ktora jest odrazajaca, biedaczka wyglada jak mysz sciekowa, a poza tym ma wasy, zarost na policzkach i nosi okulary, jednym slowem maszkara, prawdziwa maszkara. -Dlaczego jej nie poderwiesz? Mysle, ze jakbys tylko troche sie nia zajal, to moze by nas lepiej zaczeli karmic, jestes mocny w gebie, czemu nie sprobujesz? -Do cholery, dlaczego ty nie sprobujesz? Raimundo z Casandulfow i jego kuzyn artylerzysta Camilo chodza na opatrunki i na zastrzyki do szpitala, jak wiadomo, zalecone leczenie ambulatoryjne, siostra Catalina w dalszym ciagu daje im kwitki; po paru dniach, przy kawie, zaczyna sie rozmowa. -I co mi powiesz o calej sprawie z Chojrakiem i z Cidranem Segade? Raimundo z Casandulfow robi sie powazny i zniza glos. -Nic, co mam ci powiedziec? A jego kuzyn, artylerzysta Camilo, pociaga lyk koniaku i mowi patrzac w ziemie: -Jak myslisz, co powinnismy zrobic? -Nie wiem, na razie musimy miec cierpliwosc i z nikim nie rozmawiac na ten temat, trzeba poczekac, az sie to wszystko skonczy i rodzina bedzie sie mogla zebrac i zadecydowac, nas Moranow jest wielu, a Guxindow jeszcze wiecej, wszyscy, ktorzy przezyja, powinni sie wypowiedziec, wiadomy czlowiek musi zaplacic za swoja zbrodnie, to go nie minie, nie boj sie, nami rzadza prawa, ale mowmy o czym innym, co ma byc, to i tak bedzie. Artylerzysta Camilo prosi o dwa nastepne kieliszki. t - Masz wiecej kwitkow? i - Nie, ale jak pic, to pic. Kiedy przynosza im koniak, Raimundo z Casandulfow mowi po chwili zadumy: -Popatrz, wznoszac toast nawet nie mozemy powiedziec za zdrowie! Galicia jest oddalona o cztery dni jazdy pociagiem, to kawal drogi. -Gdybym mogl, to bym w tej chwili pojechal do kraju. -Popatrz, ja tez! A do tego oddalbym karabin pierwszej napotkanej osobie. Zdrowie Raimunda z Casandulfow i jego kuzyna artylerzysty Camila stopniowo sie poprawialo, ale oni nudzili sie jak mopsy, a przy tym byli bez grosza, z partyjki pokera w barze "Iberia" starczalo im tylko na biezace oplacanie pensjonatu, zreszta nie chcieli tez zbytnio ryzykowac, Paulita, nie dosc ze byla szpetniejsza od Lucyfera, to na dodatek okazala sie cnotliwa, jak to pozory moga mylic, i artylerzysta Camilo, chociaz staral sie, jak mogl, i robil dobra mine do zlej gry, nie zdolal uwiesc jej dla pieniedzy. -A moze dla chleba. -Chyba tak, zbytnio sie pan nie pomylil, dla chleba. Kiedy zona don Atanasia Higuerueli Martina, ktory pochodzil z miejscowosci Tabanera la Luenga w prowincji Segowia, prestidigitatorstwo, kartomancja, hipnoza, czytanie w myslach i przewidywanie przyszlosci, czy przypadkiem nie byl troche masonem?, uciekla z Maurem, don Atanasio pienil sie ze zlosci. - Czyz to nie dziwka, zeby uciec z mahometaninem? -I wie pan. gdzie teraz jest? -Nie, i w ogole mnie to nie obchodzi, juz ja wykreslilem z mojego zycia. -O cholera! Rozmowy o kobietach zazwyczaj znacznie poprawiaja meskie samopoczucie! Artylerzysta Camilo probowal wprowadzic weselszy nastroj. -Panie Higueruela, niech pan poslucha, wiadomo, jakie sa kobiety, jedne to dziwki, inne sa kulawe, inne gluche, inne maja zapalenie spojowek, inne oberwana macice, innym smierdzi z ust, inne maja krzywy kregoslup, inne uciekaja z Maurem albo z chrzescijaninem, to na jedno wychodzi, inne chca cie sprowadzic na dobra droge i zrobic z ciebie pozytecznego1 czlowieka, szlag by trafil! wtedy caly dzien wyglaszaja ci kazania, co masz robic, daja ci rady i zadaja wyjasnien, tak jakbys sam nie mogl sobie poradzic, sa jak przykladne matki, sam diabel by tego nie wytrzymal, dlaczego nam nie dadza spokoju? prawdopodobnie dlatego, ze nie moga. Kobiety sa niezle, to wiadomo, no, nie wszystkie, taka Paulita, zeby daleko nie szukac, jest nieporozumieniem, czyms niestrawnym, ale ogolnie sa niezle, najgorsze, ze sa takie dokuczliwe i ze caly czas chca wszystko organizowac... Ale, ale, zna pan kogos w szpitalu w Nanclares de Oca? -Nie, a bo co? Robin Lebozan spedzil cala noc na pisaniu, czuje sie rozstrojony i przygotowuje sobie kawe na maszynce spirytusowej, trzeba tylko zapalic knot, przynajmniej kawa bedzie goraca, miedzy jednym lykiem a drugim Robin Lebozan czyta to, co napisal, i przymyka oczy, zeby pomyslec. -Tak, zasluzylem na kawe, nie ma watpliwosci, sa sprawy bardzo odlegle i sprawy bardzo bliskie, pamiec miesza daty wydarzen i nazwiska osob, pamiec jest obojetna, tak naprawde to wszystko stalo sie juz bardzo odlegle, wtedy Benicja byla jeszcze dzieckiem, a swiezo owdowiala Adega wygladala calkiem apetycznie, Moncha zawsze byla bardzo elegancka, rozne historie cisna mi sie do glowy, a w naszej rodzinie nigdy nie bylo rozsadnego testamentu, to nie jest rachunek sumienia, choc na to wyglada, Raimundo zawsze lubil szukac przygod w gorach, ja nigdy nie mialem do tego zdrowia, pamietam, jak mi powiedzial ktoregos dnia: ide na dzika i na wilka, ale do krolika nie bede strzelal, to dobre dla Kastylijczykow, ktorzy rano wychodza ze strzelba w pole i strzelaja do wszystkiego, co sie rusza, moze przypadkiem bedzie zywe, golab, krolik, dzieciak, im tam bez roznicy. Raimundo przebywal z wyspiarzami z delty Missisipi, ktorzy mowili po hiszpansku... jeden facet powiedzial do drugiego ni w piec, ni w dziewiec: Niech pan sobie nie robi zludzen, czlowiek madry to jest po prostu balwan, ktory umiera mlodo... Robinowi glowa opadla na piersi i usnal wlasnie wtedy, kiedy mysli zaczely mu sie macic pod czaszka, nieomylny znak, ze nadchodzi sen, wszyscy to znaja. -Dlaczego nie polozyles sie do lozka? Tanis Gamuzo wyrywa pokrzywy lewa reka, wstrzymujac przy tym oddech, pokrzywy parza tylko tych, ktorzy sie daja, latwo wyrwac je tak, zeby nie parzyly, psy wyja z nudow, a takze wtedy, kiedy jest pelnia i kiedy zapowiadaja czyjas smierc, a labedzie z ogrodu panienki Raniony, Romulus i Remus, ktore musza juz byc starenkie, oczywiscie jak na labedzie, zegluja po stawie apatycznie, to ich stale zajecie. Tanis Gamuzo smieje sie pod wasem, kiedy slucha o tym, ze zlo trzeba wyrywac z korzeniami. -Ja moze jestem kurwa, ale ty jestes rogacz, a to jeszcze gorsze. A jak chcesz, to ci to powiem przed wszystkimi i przed szefowa, jesli w tej chwili nie wyjdziesz, i do tego potulny jak baranek, powtorze ci to na srodku salonu, slyszysz? Marta Portugalka nienawidzi Eutela, czyli Pantalona, nie moze na niego patrzec od tego dnia, kiedy naplul na slepego Gaudencja. -Dlaczego nie naplujesz na mnie? Ja nosze spodnice, a ty spodnie, ale i tak nie bedziesz mial odwagi, bo jestes nedznikiem i smierdzacym gnojem, jesli tylko sprobujesz, zabije cie, przysiegam, ze cie zabije. Szlaja wyrzucila Pantalona na ulice, a Marte Portugalke odeslala do kuchni. -Ty mi sie tu nie pokazuj, ani mi sie waz, a ty napij sie kawy i troche ochlon, dzis bedzie duzo roboty, bo przyjechala wloska kompania. Don Yenancio Leon Martinez, pisarz sadowy w sprawach handlowych, genealog i numizmatyk, jest tylez slabego zdrowia co skurwysynskiego charakteru, a do tego calymi dniami ssie pastylki mlecznokawowe marki Yiuda de Solano i ma brudne mysli, don Yenancio popelnil samobojstwo na cmentarzu miejskim Santa Maria del Carmen, tak nazywaja cmentarz w Logrono, malo kto o tym wie, cmentarz lezy przy drodze do Mendavii, idac przez Kamienny Most nie trzeba przeskakiwac Malego Ebro, za rzeznikiem, za fabryka urzadzen elektrycznych i za domem Leonor, don Yenancio przedtem zaszedl do Leonor, poprosil Modeste i spuscil sie w nia kogucim strumyczkiem, strumyczkiem cienkim jak z buklaka, szybko i bez zbytniego zaangazowania, Modesta zauwazyla, ze byl jakby roztargniony. -Don Yenancio byl jakis dziwny, nie chcial, zebym mu obmyla przyrodzenie kalium hipermanganicum, i zaczal sie modlic do Jezusa Chrystusa, mial tez mdlosci i troche zezowal, moze go co bolalo, glowa albo zeby, skad ja tam moge wiedziec. Don Yenancio lubil muzyke i gral na harfie z wyczuciem, harfa pisal charfa, przez ch. -Czy to panu nie przypomina Krola Dawida? -Czy ja wiem, nie, mnie to przypomina Mary Picford." Don Yenancio nie zabijal ludzi, ale golil kobiety, tylko czerwone, ogolil mnostwo kobiet, wygladaly bardzo smiesznie, golil kobiety, a potem walil kapucyna. -Tez upodobanie! A co z tego mial? -Otoz nie wiem, a najgorsze, ze teraz juz nie bedzie mozna go o to spytac. Don Yenancio zaczal przejawiac dziwactwa i osobliwe sklonnosci, od momentu kiedy wyjechal monsignore Mugica, biskup z Yitorii po stronie nacjonalistow, musialo to byc gdzies w polowie pazdziernika, don Yenancio byl bardzo wrazliwy i bardzo wierzacy i od tamtego czasu juz nigdy nie wrocil do rownowagi. -Posluchaj, Modesta, tego zlotego funta dasz swojej matce o zachodzie slonca, nie wczesniej, to prezent ode mnie, powiedz jej, zeby go dobrze schowala i nie pokazywala nikomu. Don Yenancio przyszedl na cmentarz gdzies okolo szostej wieczorem, ukleknal przed grobem swoich rodzicow, don Miguela i doni Adoracion, i odmowil za nich rozaniec z wielkim namaszczeniem, tylko tajemnice bolesne, zadnych tajemnic chwalebnych ani radosnych; kiedy zapadl zmierzch, wlazl do jakiejs niszy, sciagnal spodnie i slipy, zaczal sobie pocierac obwisle lepkie genitalia i wypil trucizne razem z butelka czerwonego wytrawnego wina marki Franco Espanola, winiarnia byla niedaleko, don Yenancio juz wiecej nie otworzyl oczu, ale widac, ze czegos sie wystraszyl, bo wypadla mu sztuczna szczeka. -Popatrz pan, ale sobie wymyslil! -No tak, ten don Yenancio zawsze byl troche dziwny, taka jest prawda. Robin Lebozan obudzil sie lekko zamroczony i z bolem w kosciach. -Dac ci aspiryne i talerz zupy? -Nie, zamiast zupy daj mi kawy z mlekiem, mam ochote na kawe z mlekiem. Robin Lebozan zaczal trzasc sie na calym ciele, panienka Ramona dala mu jeszcze dwa koce i gliniana butelke z goraca woda na nogi. -To na goraczke, lez spokojnie, jak sie zaczniesz pocic, poczujesz sie lepiej... Tylko tego nam brakowalo, zeby dac ludziom powod do gadania! Robin Lebozan nie mogl dojsc do siebie przez trzy dni, mial wysoka goraczke i zaczal majaczyc. -Nagadalem duzo glupstw? -Nie, tak jak zawsze, zrobiles mi scene zazdrosci i nazwales mnie niewierna zona... Panienka Ramona usmiechnela sie z mina kobiety madrej i zrownowazonej. -Ja nigdy nie myslalam o tym, zeby wyjsc za ciebie, Robin, ja prawie nigdy nie robie sobie plonnych nadziei na nic. Robin odpowiedzial jej z szarmanckim usmiechem: -Wybacz mi, Moncha, widocznie ja o tym myslalem, coz chcesz! ja zawsze robilem sobie plonne nadzieje na wszystko. Artylerzyscie Camilowi oddano plecak i odeslano go do domu z powodu tego postrzalu w piers, nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo, a tu kto przezywa, ten wygrywa. O rany, ale mu lupnelo w potylicy! To bylo wtedy, kiedy mu wyjmowali Najswietsze Serce przez plecy, lekarze nie byli zbyt biegli ani w anestezji, ani w poslugiwaniu sie lancetem, w papierkowej robocie takze nie, wiadomo, kto sie wladza cieszy, ten sie juz nie spieszy, widac mieli nawal pracy, w Zarzadzie Wojskowym wydano mu papierek z dwoma albo trzema stemplami w kolorze fioletowym: Z rozkazu jego Ekscelencji Pana Generala wydaje sie bezplatny bilet na rzecz szeregowca 16 Pulku IV Korpusu Artylerii Lekkiej Camila N. N. na przejazd z jednostki do miejscowosci Negreira (La Coruna), w celu osiedlenia sie tam na stale w zwiazku ze stwierdzeniem przez Wojskowy Trybunal Medyczny niniejszej placowki niezdolnosci do czynnej sluzby wojskowej. Bilet uprawnia do przejazdu pociagiem na koszt Panstwa. Uprasza sie wladze na trasie przejazdu o nieutrudnianie podrozy oraz o udzielenie mu w razie potrzeby wszelkiej pomocy i wydawanie przyslugujacych mu racji zywnosciowych. Logrono, 21 czerwca 1937 r. I Rok Zwyciestwa. Gubernator Wojskowy, podpis nieczytelny. -A czemu go nie skierowano do Padron? -Nie wiem, moze uciekal od narzeczonej, z ktora nie chcial sie zenic, kto go tam moze wiedziec. Dowodca brygady wreczajac mu dokument usmiechnal sie kwasno i powiedzial: -Szlag by trafil! Dla ciebie wszystko sie juz skonczylo i jestes gosc, niech tam, zeby ci wyszlo na zdrowie, wy, hultaje, zawsze macie szczescie. -Tak jest. Nagle poczulismy sie tak, jakbysmy rozmawiali o zdobyciu Mezopotamii. Don Bregimo, ojciec panienki Ramony, nie chcial, zeby go pochowano bolesciwie i nudnie, don Bregimo zawsze bardzo szanowal zycie, gral na banjo fokstroty i charlestony i kazal puscic sztuczne ognie w czasie swego pogrzebu. Robin Lebozan powiedzial do panienki Ramony: -Ciebie uratowal twoj ojciec, a wiesz dobrze, ze mnie nikt nie moze uratowac od nudy, to bardzo smutne, Moncha, bardzo smutne, wierz mi. Moj wuj Claudio jest bardzo stary, ale na wszystko patrzy ze spokojem, to, co sie moze wydarzyc na tym nedznym swiecie, ani go ziebi, ani grzeje. -Wszystko to sa awanturnicy, moj synu, wprawdzie przygoda tez moze byc sensem zycia mezczyzny, to prawda, popatrz na Cecila Rhodesa, na ten przyklad, albo na Amundsena, zdobywce Bieguna Poludniowego, ktory zmarl na Biegunie Polnocnym, ale to inna sprawa, najgorzej kiedy szafuje sie smiercia, Hiszpania nie jest rzeznia, ci falszywi gowniani bohaterowie nie chca pracowac i wola sie awanturowac, liczyc na cud i rzucac wyzwanie Bogu i jego zamierzeniom. Najgorsze, co moze ci sie przydarzyc, to to, ze stracisz zycie, wszyscy stracimy zycie wczesniej czy pozniej, ale oni przedtem straca godnosc, rozumiesz, o co mi chodzi, i honor, bo po awanturze przyjdzie glod, zawsze tak sie dzieje, a potem nedza duchowa, licytacja sumien. Raimundo z Casandulfow poczul sie gorzej, noga mu spuchla, temperatura podskoczyla do 38,5 ? i musieli go znowu wziac do szpitala, tym razem w Nanclares de Oca. -Zna pan kogos ze szpitala w Nanclares de Oca? -Tak, dlaczego pan pyta? Ja prawie wszedzie mam znajomych. -O rany, ale facet! Niektorzy to maja szczescie! W szpitalu w Nanclares de Oca Raimundo z Casandulfow zaprzyjaznil sie z kapralem karlistow Ignacjem Aranarache Eulate, Pieczeniarzem, do ktorego don Cos-me, wlasciciel pensjonatu grajacy na sakshornie, dal mi list polecajacy. -Jak sie czuje dona Paula? -Bardzo dobrze, jak zwykle zarzadza pensjonatem. -A Paulita? Ale szpetne jest to brzydactwo! -Tez dobrze, w ubieglym miesiacu miala kolke. -Swiety Boze! Nad Orense, o wiele mil stad, szaleje burza z piorunami, Szlaja owija sie w swoja chuste z Manili usiana Chinczykami o twarzyczkach z kosci sloniowej, jest ich chyba trzystu, a moze wiecej, i odmawia litanie do Matki Boskiej, turris davidica, ora pro nobis, turris eburnea, ora pro nobis, domus aurea, ora pro nobis, chusta Szlai to chyba najpiekniejsza manilska chusta w calej prowincji, a nawet w calej nacjonalistycznej Hiszpanii, ani Pepita z Saragossy, ani Lola z Burgos, ani Apaszka z La Coruna, ani Petra- z Salamanki, ani Chiclanera z Sevilli, ani Turczynka z Pampeluny, ani Ekierka z Granady nie maja nawet podobnej, chusta Szlai to prawdziwe cudo. -Ile pani chce za nia, dona Pura? -To nie na sprzedaz, kawalerze, chocby mi pan dawal nie wiem ile, ta chusta nie wyjdzie z mego domu. Swiety Kamil z drewna, ktorego mi zrobil Marcos Albite, jest niezrownany, ma glupkowaty wyraz twarzy, ale wyszedl swietnie, az przyjemnie popatrzec. -Nie bierz go na wojne, mozesz go zgubic albo uszkodzic. -Nie, dam go na przechowanie panience Ramonie. j. - A nie bedzie sie z nas smiala? -Nie sadze, panienka Ramona jest bardzo milosierna i dobrze wychowana. -O tak, to prawda. Wladze nigdy sie o tym nie dowiedzialy, ale don Atanasio Hlgueruela, ten Segovianin znajacy sie na magii, ktoremu zona uciekla z Maurem, byl kawalerem rozy i krzyza, na ramieniu mial wytatuowana wstege i cztery roze, rzecz w tym, ze nigdy nie zawijal rekawow. Don Atanasio wierzyl w reinkarnacje dusz, w braterstwo miedzy narodami i w powszechna grawitacje. -Panie Higueruela, niech pan poslucha, ostroznosc wymaga, zeby pan swoich pogladow nie wyrazal na glos, ten ostatni ewentualnie przejdzie, choc z pewnymi zastrzezeniami, ale dwa pozostale najlepiej zmilczec, ludzie sa zlosliwi i to moze sie nie podobac. -Tak pan uwaza? -Czlowieku, gdybym tak nie uwazal, tobym nie mowil! Slepy Gaudencjo nie pozwala soba dyrygowac. -Gaudencjo, pesete za mazurka. -Zalezy jakiego. Rosalia Trasulfe, Glupia Koza, nigdy sie na nic nie skarzy. -Wykazalam cierpliwosc i Bog mnie wynagrodzil, bo moglam go zobaczyc niezywego, wygladal jak kot rozjechany przez ciezarowke, to, co powinnismy robic, to czekac, zawsze czekac, w koncu Pan Bog wytraci z reki bron i temu najwazniejszemu, a ten sukinsyn, ktory teraz gnije w ziemi, nie byl znowu taki najwazniejszy, nie musze chyba przysiegac, bo pan to i tak wie. Ignacjo Aranarache Eulate, Pieczeniarz, uczyl sie na ksiedza w seminarium w Tudeli, ale nie doczekal swiecen, zdazyl zrezygnowac w pore, teraz studiuje prawo w Yalladolid, jest juz na III roku, chlopak jest bardzo poczciwy, nieco za niski, tak, lecz bardzo poczciwy, kula przeszyla mu obie nogi, ale juz czuje sie znacznie lepiej. -A ten pieprzony don Cosme, dalej gra na sakshornie? -A gra, i mysle, ze calkiem niezle. -A jak mu idzie w biurze? -Nie wiem, wyobrazam sobie, ze tak jak zawsze. Pieczeniarz mowi z duzym podziwem o jednym swoim krewnym, dalekim wuju, don Jose Marii Iribarrenie, autorze ksiazki Z generalem Mola. Nie publikowane f akty i aspekty wojny domowej. -Te stronice przyniosly mojemu wujowi wylacznie przykrosci, gdyz dekownicy z Salamanki uparli sie, zeby mu zalezc za skore, i o malo co im sie to nie udalo. Nuncina Sabadelle wciaz swiadczy milosierne uslugi w stosunku do slepego Gaudencja. -Co w tym zlego, ze mezczyzna i kobieta ida razem do lozka, zeby sobie poswintuszyc? Pan mysli, ze slepi nie maja uczuc? Gaudencjo jest bardzo wdzieczny Nuncini Sabadelle. -Zagrac ci Nad pieknym modrym Dunajem -Prosze. -A tango Ira, Iral -Tez prosze. Gaudencjo lubi sluchac glosu Nuncini, jest slodki i melodyjny, i dotykac delikatnie jej posladkow. Krewny Pieczeniarza byl sekretarzem generala Moli, ktory mial decydujacy wplyw na przebieg wypadkow, chwila nieuwagi i general przyszedlby za pozno, a wtedy razem ze swoim biografem zimny trup, mogliby sobie isc prosto na lono Abrahama, zacieklym przesladowca jego wuja, wedlug Pieczeniarza, byl facet, ktory pisal do "Ya" artykuly na temat, co trzeba robic, zeby cie nie oszukano przy kupnie uzywanego samochodu. -A skad ma taka wladze? -A czy ja wiem! Raimundo z Casandulfow bardzo sie boi dekownikow czajacych sie w grotach Burgos i Salamanki, zreszta nie tylko tam, sa grozniejsi niz front, to tchorzliwe skurwysyny, tacy sa najgorsi, chca tylko po cichu sie oblowic, chociaz ich herszt rzuca co krok kurwamacia; niewazne dla nich, ze swoja droge znacza oszczerstwami, bolem, a nawet smiercia, przed smiercia ludzi sie spowiada i spokoj, nadmiar zawisci, rozumiesz, co chce przez to powiedziec? nadmiar zawisci, wazne, zeby herszt dostrzegl jego patriotyzm, niech zyje Hiszpania! Nie jest tez konieczne, zeby sprawy zalatwic, jak trzeba, i uczciwa droga, wystarczy, ze skutecznie, po swojemu i bez klopotow, prawda ryzykowna jest mniej praktyczna niz pewny banal, to moze nie jest nazbyt zrozumiale, ale ja wiem dobrze, co chce powiedziec, tam, w tych kryjowkach wszystko ujdzie, donos, intryga, szpiegostwo, dekownicy robia w portki ze strachu, Raimundo z Casandulfow powiedzial do artylerzysty Camila pare dni wczesniej, jeszcze w Logrono: -Jak to sie skonczy, do wladzy dojda pismaki, zobaczysz, ci z sadow i z prasy, i z propagandy, dekownicy bardzo dobrze sie organizuja i zamiast chodzic na dziwki, calymi dniami lamia sobie glowe nad tym, jak wyjsc na swoje, takze duzo sie modla, aby zdobyc poparcie zon oficerow od pulkownika w gore, tylko nie chca sluchac strzalow, oni zarabiaja forse i zbawiaja dusze, my jak bylismy, tak jestesmy biedni i ryzykujemy zyciem, a czasem je tracimy, ale to sie nie liczy. Pieczeniarz tez widzi przyszlosc w czarnych barwach. -Najdzielniejszymi bykami zawsze kieruja przewodniki stada, to jest jasne jak slonce, jak tez nie widze lepszego rozwiazania, to niesprawiedliwe, nie sadzisz? Na to Bog nie powinien pozwalac, tylko ze Bog nawet nie wie o tych manipulacjach, a tez mozliwe, ze jest mu wszystko jedno, kiedy mnie trafili, powiedzialem, ze sram na Boga, i nie wykitowalem, Bog mnie nie ukaral i juz od tego nie wykituje, to znak, ze Boga zupelnie nie obchodzimy, o tym nie mozna by bylo rozmawiac z kazdym. Czy ty myslales kiedys, zeby popelnic samobojstwo? Ja nie, ja mysle, ze czlowiek nigdy nie powinien popelniac samobojstwa, ot, na wszelki wypadek. Czas plynie dla wszystkich i Rosicler rozwinela sie tak, jak rozwijaja sie kobiety, prowokujaco. -Dzisiaj przyprawie ci rogi z takim jednym, Moncha, dobrze wiesz z kim. -Ale z ciebie dziwka, Rosicler! Czas plynie dla wszystkich, nawet dla umarlych. -A jak oni licza czas, jezeli nie moga patrzec na zegarek? -Tego nie wiem, ja nie wiem prawie nic na temat tego, co sie dzieje, ale przy dobrych checiach jakos sobie daje rade. Robin Lebozan uwaza, ze nie mial szczescia w zyciu. -Moze wiodloby mi sie lepiej, gdybym mogl przyzwyczaic sie do rodziny, Moncha, mowie o mojej rodzinie, to wszystko glupcy, ja nie nauczylem sie nigdy zyc w miescie i to sie msci, moja rodzina jest pedantyczna, znudzona, malo w niej radosci i uczuc, jest zzyta tylko powierzchownie i zabija czas usypiajac sie sluchaniem belkotu ksiezy i zakonnic, i pielegnuje zle humory, zle intencje, moja rodzina jest jak Wenecja, Moncha, jak miasto Wenecja, ktore zyje wspomnieniami i pograza sie stopniowo, nieublaganie i nieswiadomie, do mojej rodziny od wielu lat nie dociera nic z tego, co sie dzieje, moze to i lepiej. Robin Lebozan skonczyl swoje rozwazania i zasnal, panienka Ramona wyszla na palcach, zeby mu nie zaklocac spokoju. -Prawde mowiac oboje nie mamy zbyt wiele szczescia. Adela i Georgina, kuzynki Moncha Trutnia, tancza z przyciskiem z panienka Raniona i z Rosicler. -Chcesz, zebym wyjela jedna piers przez dekolt? -Nie, lepiej zdejmij bluzke. Czerwony Krzyz oglasza komunikat, ze ciotka Salvadora, matka Raimunda z Casandulfow, umarla w Madrycie smiercia naturalna, wuj Cieto czuje sie bardzo wazny i grzmoci w perkusje niemalze w ekstazie, Murzyn z Nowego Orleanu nie zrobilby tego lepiej. Raimundo z Casandulfow wyobraza sobie, ze sobowtor Segowianina Atanasia Higuerueli, troche mlodszy i moze odrobine bardziej wyksztalcony, moglby wyglosic mniej wiecej w takiej formie nastepujaca kwestie: -"Biuletyn oficjalny" jest gorszy od samej wojny, nie wolno tego mowic, ale to prawda taka jak dzwon, nie ma co do tego watpliwosci. "Biuletyn oficjalny" jest bronia w reku bigotow, to oni odniosa wielkie zwyciestwo, oni beda triumfatorami na piecdziesiat albo i wiecej lat, to kwestia czasu, kongregacje umieja zarabiac forse i rozdzielac dochody i odpusty, ale przede wszystkim potrafia swietnie uzywac swojej broni: nakaz konfiskaty i zniszczenia ksiazek pornograficznych, marksistowskich, ateistycznych i innych ogolnie rzecz biorac rozwiazlych publikacji (choroby duszy rodza sie pod wplywem lektur), zniesienie koedukacji w szkolach (niebezpieczne kontakty), powolywanie urzedow miejskich przez gubernatorow cywilnych (w imie jednosci), weryfikacja wysokich urzednikow (dobro wspolne nie moze byc zarzadzane przez zdrajcow), ogloszenie kultu maryjnego w szkolach za obowiazkowy (pozdrowienie katolickie powinno byc uzupelnione slowami: Ave Maria), wprowadzenie wstepnej cenzury prasy, ksiazek, teatru, kina i radia (nie powinno sie mylic wolnosci z samowola), zniesienie swobody zgromadzen i stowarzyszen (zrodlo zametu), uniewaznienie slubow cywilnych (konkubinat) i rozwodow (umowny wybieg maskujacy prostytucje), zakaz uzywania imion, ktorych nie ma w Zywotach swietych (krucjata przeciw poganstwu), to, co sie szykuje, bedzie powaznym hamulcem rozwoju w historii Hiszpanii. Biednemu Higuerueli nigdy by nie przyszly do glowy podobne stwierdzenia ani nic w tym stylu, Higueruela staral sie nie myslec za wiele nawet na glos, ale Raimundo z Casandulfow potrzebowal komus je przypisac. -Czy panu to przeszkadza? -Nie, mnie nie. Psy Tanisa Gamuzo sa zle i opanowane, nigdy nie atakuja na prozno, Kajzera zranil wilk, i Tanis musial go dobic nozem, to bolesne, ale nie ma innego wyjscia. Tanis Gamuzo ma tez cztery brytany, suki zarodowe - Wolworeta, Perla, Strzyga i Flora; nigdy ich nie zabiera w gory, bo sa warte mnostwo forsy i mozna je zmarnowac, moze sie tez im poruszyc albo przekrecic macica. Tanisa nazywaja Kadukiem, bo ma zupelnie diabelskie pomysly, nikt w calym kraju nie jest w tym tak dobry i szybki jak on. Zona Tanisa nazywa sie Rosa, jest corka Eutela Roucona Pantalona, poborcy podatkowego, ktorego wyrzucono z lokalu Szlai za to, ze naplul w twarz slepemu Gaudencjo, Pantalon bardzo sie boi swojego ziecia, bo wie, ze ktoregos dnia da mu po pysku. -Dlaczego nie podskoczysz Tanisowi, ty gowniany poborco? Nie potrafisz sie postawic mezczyznie, ktory umie patrzec prosto w oczy, nedzniku? Kaduk bardzo lubi kapac sie na golasa w sadzawce przy mlynie Lucja Mouro, czasami pluska sie razem z wariatka z Martina. -Bron sie, dziewczyno, bo sie utopisz. Cialo Lucja Mouro zostalo znalezione ktoregos pechowego dnia na drodze do Casmonino, bol jest rozdzielany bez ograniczen, widac na swiecie bolu nie brakuje, mlynarza pochowala Catuxa Bainte, wariatka z Martina, rzewnie przy tym placzac. -Taki byl dobry czlowiek, nigdy nie ciskal w ludzi kamieniami, jego byla i ta woda, i te wszystkie kwiatki, wiklina na brzegu tez, a koszyczki robil takie porzadne, takie mocne i piekne, ja wiem, kto go zabil, i jego tez kiedys zobacze niezywego. Rosa jest bardzo leniwa i dzieciaki chowa brudne i zasmarkane, Tanisowi to nie przeszkadza i dzieciakom tez nie, to, ze chodza brudne, nalezy do tradycji. -Ja z moimi psami moge sie zmierzyc z kim badz, z lwem, z niedzwiedziem, z pantera, wszystko mi jedno, moje psy nikogo sie nie boja, zawsze sobie poradza, bo sile maja we krwi. Tanis Gamuzo jest najsilniejszy w calej okolicy, moze poskromic konia jedna reka albo go zabic uderzeniem piesci w szyje czy miedzy zebra, przerywa mu obieg krwi, Tanisa smieszy jego wlasna sila. Ani Marta Portugalka, ani Anunciacion Sabadelle, ani zadna inna podopieczna Szlai nie chce miec nic wspolnego z Eutelem, czyli Pantalonem. -Dla mnie on moze zdechnac z nedzy, a jeszcze lepiej na trad, ja ani mu nie pomoge, ani nie spojrze w twarz. Tanis ma rowniez psy pasterskie, sa cwane jak szczury i czujne jak stonogi, tych ani sie nie liczy, ani sie im nie daje imion, nie ma po co, bo nie przedstawiaja zadnej wartosci, takie psy rodza sie, polaza po swiecie i umieraja nigdy nie sprawiajac klopotu, potrafia sprytnie skolowac drapieznika, na ktorego brytan rzuci sie w dogodnej chwili. Rosa ma pociag do anyzowki, kazdy ma jakies nalogi, kazdy pielegnuje swoje nalogi i podsyca je, zeby mu nie wygasly, Tanisa Gamuzo nie poparzy pokrzywa ani nie ukasi zmija czy skorpion. -Ma taka twarda skore? -Nie, po prostu sie nie daje, twoj wuj Claudio Montenegro tez nigdy nie pozwolil sie ugryzc ani zamacic sobie w glowie, z tym sie trzeba urodzic, kiedy spodziewal sie, ze po niego przyjda, otoczyl caly dom potrzaskami na wilki, postawil ich co najmniej siedem, to scierwo Wenceslao Caldraga wpadl w jeden z nich, wuj Claudio zwlekal ze trzy dni, zanim go uwolnil, tamten noge w kostce mial rozorana do zywego miesa i cala kosc na wierzchu, inni uciekali jak zajace i nawet pary z ust nie puscili. -Milczeli jak grob. -Tak jest, jak grob. Raimunda z Casandulfow wypisali ze szpitala w Nanclares de Oca, nie mogli go tam przeciez trzymac cale zycie, Ignacjo Aranarache Eulate, Pieczeniarz, tez wyszedl, troche kulawy, ale zywy i zadowolony, czego nie mozna powiedziec o biednym Chominie Galbarra Larraonie, bo owszem zyc zyje, ale brak mu obu rak i jest slepy. Czas mija i mijaja tez szumne obchody i poblazliwosc; za kazdym razem kiedy my, nacjonalisci, zdobedziemy jakies miasto, ludnosc na tylach frontu wylega na ulice, zeby to uczcic, zostaje coraz mniej miast, najprawdopodobniej niedaleko juz do konca, w bitwie o Alfambre zolnierze padaja jak muchy, Adrian Estevez Cortove, Rekin, zginal na froncie madryckim, karabin maszynowy zrobil z niego durszlak, my, czyli ci, ktorzy przezyli wojny, wojny punickie, wojny burskie, wojne europejska, wojne o Melille, wojne domowa, bo to jest wojna domowa, nosimy w sercu ksiege zgonow i wspominamy ja kazdego ranka z dreszczem grozy i z wyrzutami sumienia, my, wszyscy Hiszpanie, przegladamy sie w gladkim lustrze Izabeli i Ferdynanda, Dolorinas Montecelo Tras-mil, najmlodsza z siedmiu Wyder, juz calkiem wydobrzala po operacji wyrostka, teraz az milo popatrzec, zdrowa jak jabluszko, mlodziez jest zdziesiatkowana, podchorazy, ktory jest praktycznie trupem, i ci, co przezyli, pocieszaja sie, ze przypadna im teraz cztery kobiety i jedna kulawa na glowe, walki o odzyskanie Teruelu, ten Aguirre, nie wiem, jak mial na imie, zmarl na lozku obok w szpitalu w Logrono, zostal ranny podczas wycofywania sie spod Teruelu, Fatima Arabka z lokalu Ferreni przypomina sobie swojego przyjaciela Salema ben Farache, czarniawego Maura z wasikiem, ktory nie zgodzil sie na obciecie nogi, bo wolal smierc od kalectwa, moze i dobrze zrobil, Ignacjo Araujo Cid, narzeczony Clarity Manzanedo, zostal zabity w Belchite zaraz po przyjezdzie, zginal nie starajac sie uniknac smierci, wy wszyscy, ktorzy uciekacie ze strefy czerwonej i na prozno szukacie schronienia w miastach, znajdziecie niedrogie mieszkania w Galicii, tonie nasz krazownik Baleary, Carmelo Mendez, drugi maz Georginy, zginal na froncie pod Oviedo, dostal w skron, to tak jakby go oskalpowano, pewnej nocy, kiedy bylo bardzo zimno, Szalona Bazyliszka, najbardziej kurewska kurwa w calej Galicii, powiedziala do Javierita Pertegi po trosze pedala, my kobiety jestesmy lepiej zbudowane niz mezczyzni, nie wstyd ci chodzic z takimi obwislymi jajami? A Javierito Pertega odpowiedzial jej, a czy to moja wina, a poza tym jestes bezczelna, kobiety, wiedzcie o tym, ze sluzycie ojczyznie kultywujac zdrowe obyczaje i ubierajac sie po chrzescijansku, walki o Belchite, Perpetuo Carnero Tascon, syn don Perpetua Carnero Llamazaresa, bogatego kupca, ktory zapisal byl w testamencie, ze jego kolekcje wachlarzy, znaczkow i zlotych monet przechodza na Szlaje, zginal w gorach Alcubierre, dostal w noge, postrzal nie byl grozny, ale zbyt dlugo zwlekano z ewakuacja i sie wykrwawil. Zreczna Pilar jest usiana sladami po ospie, nawet dodaje jej to seksu, nie, odwrotnie, jak kobieta ma seks, to wszystko, co ma, robi sie seksowne, dziewczynki i chlopcy od dwoch lat wzwyz maja nosic kompletne kostiumy kapielowe, moralnosc powinna rodzic sie wraz z jednostka, przekroczylismy Ebro, Florian Jioutullo Dureixas, policjant i dudziarz, zginal w bitwie o Teruel, dostal kulke miedzy oczy, Marujita Mendez rodem z Zamorry jest wielka i ruda i zawsze sie poci, lubi tez stawiac pasjansa i pic wode sodowa, od czasu do czasu wymyka sie do baru "Betanzos" na wode sodowa, pralatowi Olaechea, biskupowi z Pampeluny, znudzilo sie juz nawolywac do zaprzestania rozlewu krwi, zajecie Leridy, Balagueru, Trempu, Tortosy i doliny Aran, Isidro Suarez Mendez, ten, ktory okradal zmarlych w szpitalu w Logrono, zginal na froncie pod Burriana, kapal sie w morzu i utonal, bo za kazdym razem kiedy wystawial glowe, ktos do niego strzelal, widzi pan tego jegomoscia w muszce i w okularach? Widzi go pan dobrze? Otoz jest to moj wuj Lorenzo, czlowiek, ktory moze pierdnac na zawolanie, dwa, trzy, piec razy, ile tylko zechce, kobieto hiszpanska, twoja bizuteria i twoje ozdoby nie moga byc nasladownictwem plugawej mody pochodzacej z zydowskiej i zdradzieckiej Francji, wydano przepisy przeciwko naduzywaniu bankietow, glupie kurwy zawsze beda biedne i dobrze im tak, Joaquina jest kurwa glupia, wystarczy na nia spojrzec, a ubranie ma zawsze pocerowane, i co jej z tego, ze piersi ma jak slodkie melony, na glupie kurwy nie ma lekarstwa, niech je szlag trafi! Hiszpanie, pamietajcie zawsze, ze danie jednogarnkowe nie jest zadna niemiecka nowinka, tylko stara hiszpanska tradycja, zajecie Castellonu i Burriany, kapral piechoty Pascualino Antemil Cachizo zginal w Peguerinos, czekolada i tyton, ktore mu wciaz przesyla Szalona Bazyliszka, jego frontowa mateczka, komus sie przydaja, zginac to nie zginie, nie ma obawy, Inesina Wydra zlapala od jednego Maura rzezaczke, od tego nikt nie umiera, to fakt, ale ile sie nameczy, panienki zbierajace datki na patriotycznych kwestach ubrane sa w hiszpanskie mantyle, ofensywa w Estremadurze i zajecie miejscowosci Don Benito, Villanueva de la Serena i Castuera, Urbano Randin Fernandez, zezowaty przemytnik i klusownik, ktory ostatnio sluzyl w intendenturze, zginal nad Jarama, zastawial sidla na kroliki, ostatecznie jego fach, ale raz sie odslonil i upolowano jego, moze bysmy zapalili fajeczke haszu, mam juz dosc skretow i wysluchiwania instrukcji, zabrania sie kobietom zyjacym z nierzadu spacerowania i wystawania w miejscach publicznych, czerwoni przekroczyli Ebro, bedzie tu goraco jak w piekle, Ricardo Yazquez Yilarino, umownie rzecz biorac narzeczony ciotki Jesusy, zostal zabity w czasie natarcia na Santander, nie, to nie bylo pod Santander, to bylo pod Teruelem, pierwszego stycznia 1938 r., tego samego dnia zabili majora Juana Barje de Quiroga, dowodce Legionu Galicyjskiego, Ricardo Vazquez dostal strzal prosto w serce, przynajmniej tak mowia, Marta Portugalka trzyma w blaszanym pudeleczku trzy brylanty i trzy rubiny, ma je zawsze przy sobie, nikomu tez o nich nie opowiada, gubernator cywilny Yalladolid odradza przygladanie sie publicznym egzekucjom: w tych dniach, kiedy sadownictwo wojskowe spelnia swoja smutna powinnosc wykonujac orzeczone wyroki, mozna zauwazyc nadmierne zbiegowiska w miejscach, gdzie czynnosci te sa dokonywane, w tlumie czestokroc daje sie zauwazyc nieletnie dzieci, mlode panienki, a niekiedy nawet damy... obecnosc tych osob wystawia o nich samych nie najlepsze swiadectwo itd., zdobycie Tarragony, Barcelony i Gerony, Filemon Toucido Rozabales, pokatny makler gieldowy, ktory potrafil do tego stopnia uszczesliwic Teresite od Dzieciatka Jezus Minguez Gandarela, zbiegla zone weterynarza Medardo Congosa, zginal na froncie pod Valsequillo, wlasnie sie wyproznial, kiedy ktos, moze dla zabawy, to znaczy bez zlej woli, trafil go w glowe, Sebastiana! slucham, don Romulo, wyjdz na balkon w halce i stoj, dopoki nie dostaniesz kataru, kobiety Hiszpanii, kazde oczko zrobione przez was pracowicie na drutach bedzie zdecydowanym zwyciestwem nad zimnem, ktore jest tortura dla zolnierzy poswiecajacych sie dla ojczyzny, zdobycie Madrytu, l kwietnia 1939. Rok Zwyciestwa, w dniu dzisiejszym rozbite i rozbrojone oddzialy czerwonych...itd. Wojna sie skonczyla. Pada, jak padalo przez cale zycie, nie pamietam innego deszczu ani innego koloru, ani innej ciszy, pada wolno, lagodnie, monotonnie, pada bez poczatku i bez konca, mowi sie, ze wody zawsze wracaja do swych lozysk, a to nieprawda, znowu slysze, jak spiewa kos, ale jego spiew jest inny i nie tak czysty i stonowany, jest odrobine bardziej smutny i matowy, jakby wydobywal sie z gardla ptaka-widma, ptaka o chorej duszy i pamieci, to mozliwe, ze kos sie postarzal i jest rozczarowany zyciem, cos nowego czuje sie w powietrzu, mozna poznac, ze paru ludzi juz przestalo oddychac, te gory widzialy spadajace glowy i podlosc, ale rowniez lzy, duzo lez, ziemia jest tego samego koloru co niebo, zrobiona z tej samej szlachetnej i nostalgicznej materii, a linia gor znika za sciana milczacego deszczu, miekka zielen i miekka popielata szarosc sa szata ochronna lisicy i wilka, wojna nie przetracila karku wilkowi, nie wykonczyla wilka, nie skonczyla z wilkiem, nie zabila wilka, wojne toczyl czlowiek przeciwko czlowiekowi i jego radosnej fizjonomii, teraz twarz czlowieka jest smutna i jakby zawstydzona, nie wiem dokladnie, jak to jest, ale zdaje mi sie, ze wojne przegral czlowiek, to zalosne pechowe zwierze, to zgorzkniale zwierze, ktore niczego sie nie nauczy. Gdyby ktos wolal o pokoj, litosc i przebaczenie, nikt by na niego nie zwrocil uwagi, zwyciestwo uderza do glowy, a takze saczy trucizne, zwyciestwo w koncu otumania i usypia, Raimundo z Casandulfow wyglada dosc mizernie, panienka Raniona mowi: -Wkrotce znowu bedziesz zdrowy i silny, nie ma obawy, najwazniejsze to wytrwac przy zyciu do konca. Kiedy w rozmowie zapada cisza, Hiszpanie mowia, ze przelatuje aniol, a Anglicy, ze urodzil sie biedak. Raimundo z Casandulfow zwleka chwile z odpowiedzia. -Jestes dla mnie bardzo dobra, Moncha, czy naprawde myslisz, ze jestem tak samo zywy jak przedtem, zywy pod kazdym wzgledem? -Tak, Raimundo, zywy pod kazdym wzgledem, przekonasz sie o tym za pare dni. Raimundo z Casandulfow otrzymuje w prezencie od Robina Lebozana butelke whisky. -Mozliwe, ze to jedyna w calej Galicii, wlasnie przywiozl mi ja z Portugalii najstarszy syn Yenceasa. To byl blad, ze zalatwienie porachunkow zlecono sadownictwu, lepiej zrobilaby to piechota, szybciej i z wieksza poblazliwoscia, jakas tam pomylka nie ma znaczenia, w Eneidzie czytamy, ze bogowie rowniez bladza, jeden czy drugi eksces tez nie gralby wiekszej roli, gwalt zadany z blednych pobudek przez odwaznego dziwkarza i hulake, ktory potrafi ryzykowac zyciem z elegancja i pogarda, nie jest tak grozny jak ten, ktorego dokonuje tchorz administracyjny, tchorz na etacie, kierujacy sie jedynie przebieglym sknerstwem, ohydny, lepki typ, najgorsza jest zimna, zachowawcza przemoc przecietnosci, ktora zasypuje papierkami swiezy strumien zycia, to nie jest sprawiedliwosc, tylko jarmarczna buda powozona przez niemowy, gorszy jest mol z mrocznego zakamarka niz dzika bestia, ma wiecej jadu i msciwosci, czlowiek wtedy traci orientacje, traci oparcie i upada, ale to nie jest tak, ze ma dosyc, ucieka i zabija sie, nie, on zaczyna sie bac, zamyka sie w sobie i usycha, staje sie coraz bardziej zgorzknialy i ograniczony, sam wydaje sie na lup glupoty i przepisow, wystarczy przeczytac gazete, zeby wiedziec, to nie jest ani sprawiedliwe, ani wielkoduszne, sprawiedliwosc jest jeszcze marzeniem bardzo niedojrzalym, a wielkodusznosc zmienila sie w smutny kwiat mocno sciagniety sznurkiem: wczoraj o godzinie szostej trzydziesci rano wykonane zostaly siedemdziesiat trzy wyroki smierci orzeczone na czwartkowym posiedzeniu rady wojennej itd. -To bylo jak uderzenie obuchem, Moncha, jeszcze do tej pory mam ciemno w oczach, moze za jakis czas zaczne widziec wyraznie. -Nie mysl o tym. Nie otwieraj tej butelki whisky, schowaj ja i sam z niej bedziesz sobie popijal, zrobie ci koktajl, tobie, Robin, tez, ma sie rozumiec. Raimundo z Casandulfow lubi ten koktajl, czerwony wermut i dzin, pol na pol, pare kropli bitteru, listek miety i jedna wisnia. -Nie mam tylko lodu. -Nie martw sie, schlodzimy go sila woli. Raimundo z Casandulfow przy koktajlu zapomina o swoim czarnowidztwie. -W La Coruna w kawiarni "Ameryka" l w "Zeglarskiej" pilo sie duzo koktajli, "Ameryka" znajduje sie na ulicy Real, zaraz na poczatku, po prawej stronie, trzeba tam bylo uwazac na don Oscara, zwykle chodzilem do tej kawiarni z moimi kuzynami, a czasami z Amparito, jaka swietna dziewczyna byla z tej Amparito! powinienem pojechac do La Coruna, zeby sie z nia zobaczyc, moze ma narzeczonego, to bardzo mozliwej ze ma narzeczonego. Benicja nie umie czytac ani pisac ani tez do niczego nie jest jej to potrzebne, mam pewne watpliwosci, czy znajomosc czytania i pisania w ogole do czegokolwiek sie przydaje, Benicja ma sutki jak luskane kasztany i z uplywem czasu, chociaz niezbyt czesto, smiech wraca na jej twarz. -Benicja. -Slucham, don Raimundino. -Idz do sklepu i kup mi zapalki i papier do pisania. - I znaczki? -Tak, tez, kup ze trzy albo cztery. -Chce pan z Izabela Katolicka czy z Caudillem? Raimundo z Casandulfow usmiechnal sie. -Jakie beda, szelmo, jakie beda. Tego roku nie idzie duzo ludzi na odpust do sanktuarium Najswietszej Panny z Corpino w Santa Baia, niedaleko Lalin, jest to rok zmarlych bez imienia i nazwiska, przerazonych wiezniow i wedrowek ludow, kierujacych sie kompasem rozdartego serca, w tym roku idzie mniej opetanych przez diabla, a wiecej tajniakow, jak widac, zmieniaja nam sie obyczaje, mniej tez bedzie targujacych i dudziarzy. -A wolno grac na dudach? -W dzien tak. Pod rozlozystym debem stara zamawiaczka bije rozancem mlodziutkiego chlopca, zeby zwymiotowal diabla. -Ty draniu, chciales zostawic sobie diabla w srodku! Wyrzuc go z siebie! Szatanie, diable rogaty, wylaz mi z ciala tego chlopaka! Raimundo z Casandulfow nudzi sie, wszystko wydaje mu sie troche obce i sztuczne i oczywiscie nudzi sie. -Idziemy juz, Moncha? Wedlug mnie Galicia stracila wiele, nawet czary, dlaczego nie urodzilismy sie sto lat wczesniej albo pozniej? W drodze powrotnej Raimundo z Casandulfow przez caly czas jest posepny i milczacy, jada starym essexem, ktorego panienka Raniona kupila od pewnego Portugalczyka; czarnego, uroczystego packarda i biala, elegancka isotte fraschini zarekwirowano na poczatku wojny i nigdy ich wiecej nie zobaczyla, komus pewnie sie przydaly. -O czym myslisz? -O niczym, wiesz, jak to jest, nie moge odpedzic mysli, ktora mnie wcale nie bawi. Pada z kurtuazja, z miloscia i ze spokojem na pola zielone i opustoszale, na zyto i na kukurydze, a moze tez pada bez wytwornej kurtuazji, bez poddanczej milosci i bez lagodnego, zyczliwego spokoju, moze leje strumieniami i zacina z furia, bo deszcz rowniez zostal okradziony ze swojego rytmu. Raimundo z Casandulfow, siedzac obok panienki Ramony, znowu zaczyna mowic, prawdopodobnie bez specjalnej ochoty. -Hiszpania jest trupem, Moncha, nie chce tak myslec, ale bardzo sie boje, ze okaze sie trupem, nie wiem tylko, jak dlugo potrwa, zanim ja pochowamy, obym sie mylil! oby nie byla to smierc, tylko omdlenie, i gdybyz mogla sie jeszcze obudzic! Hiszpania to piekny kraj, Moncha, ktory zle skonczyl, wiem, ze tego nie mozna mowic, ale coz chcesz, my, Hiszpanie, prawie nie mamy ochoty do zycia, musimy dokonywac ogromnych wysilkow, zeby uniknac smierci z reki innych Hiszpanow, i na dodatek tracimy na to mnostwo energii. Panienka Ramona i Raimundo z Casandulfow dojechali do wsi przed zachodem slonca. -Podrzuc mnie do domu, Moncha, jestem zmeczony i poloze sie spac bez kolacji. -Jak chcesz. Zycie toczy sie tuz obok smierci, takie widac jest prawo Boze, inni to nazywaja inercja, a jeszcze inni nawet nie zauwazaja ani zycia, ani smierci. -Jestes troche blada, zle wygladasz. -Tak, od trzech albo czterech dni zle sypiam, nie wiem, co mi jest, mozliwe, ze cos mi sie pokrecilo z miesiaczka. Gaudencjo gra na akordeonie bez entuzjazmu, cudzoziemska mowa nie moze napelnic serc entuzjazmem, Marta Portugalka jest kobieta uprzejma i usluzna, zna doskonale swoj fach. -Robie to, co umiem, i przykladam sie, mnie placa za to, zeby dawac zadowolenie, i nawet o nic nie pytam. Gaudencjo gra walca Opowiesci lasku wiedenskiego Straussa, bardzo to romantyczne i subtelne, bardzo eleganckie, sierzant Clemente Palomares, sierzant intendentury, lubi kobiety pomacac kijem, lubi wygarbowac im skore, wlasciwie kazdy z nas to lubi, chodzi o to, ze trzeba albo dobrze zaplacic, albo znalezc taka, co sie da. -Mnie placa za to, zebym dawala zadowolenie, rozumiesz, dopoki placisz, wszystko jest dozwolone, ale jesli puscisz mi krew, to posle cie do kurwy nedzy, a jezeli doprowadzisz mnie do placzu, zabije cie, jak Bog na niebie, ze cie zabije! -Podaruje ci rubin i perle, Marta, rubin jest jak ta kropla krwi, a perla jak lza, zupelnie jak lza. -Dobrze. Od Pury, czyli Szlai, zalatuje czosnkiem, Pura je czosnek nie z upodobania, lecz z potrzeby, Pura Szlaja ma wysokie cisnienie, zeby je zmniejszyc, do sniadania uzywa oleju czosnkowego, czosnek jest dobrym lekarstwem na zaraze, a takze strzeze przed wampirami i ulatwia wydalanie robakow, czosnek ma te przykra strone, ze czuc po nim z ust. Don Angel Alegria, ortopedia, protezy, kolekcjonuje znaczki Opieki Spolecznej, Miguel Cervantes de Saavedra, geniusz hiszpanskiego talentu, Piechota Hiszpanska, fizylier z XVIII w., Majorka, jasna perla usmiechnietego archipelagu, don Angel cierpi na zapalenie nadjadrza i caly aparat ma napecznialy jak kalafior, panienki od Szlai uciekaja od niego, jakby cierpial na cholere. -Nie, nie, daj mi spokoj, niech sie przespi ze swoja zona, a jak mu sie nie podoba, to niech bierze dupe w troki i obejdzie sie smakiem, wszyscy na tym swiecie musimy obchodzic sie smakiem, jemu tam gnije i nie chce, zeby mnie urzadzil raz na zawsze, bo ja zyje z tego, ze jestem zdrowa. Mamede Pedreira zostal skazany na smierc, gdyz zlapano go w gorach z bronia w reku, to bardzo powazne przestepstwo, jego matka stanela na zakrecie, kiedy przejezdzal tamtedy Franco, i rzucila mu pismo z prosba o ulaskawienie, jego eskorta myslala, ze to bomba, i ja zabili, potem Franco, kiedy przeczytal pismo, ulaskawil go i zamieniono mu gilotyne na trzydziesci lat wiezienia, Mamede Pedreira uciekl podczas transportu i teraz sie ukrywa w domu Xurxo Lameiro, nikt o tym nie wie, no nie, wie o tym jego zona, jego zona jest kobieta uczciwa i godna zaufania, Mamede Pedreira mieszka na dnie wyschnietej studni, ma tam siennik i koc, jedzenie spuszczaja mu na sznurze nawijanym na bloczek, co dwa albo trzy dni wychodzi w nocy, zeby rozprostowac nogi i troche sie umyc. -Dla mnie mozesz tu siedziec, jak dlugo chcesz, dla Carmen tak samo, to przeciez nie bedzie trwalo wiecznie. -Coz ja ci moge powiedziec, to moze trwac znacznie dluzej, niz myslimy. Po tych gorach chadzal niegdys Lazaro Codesal, mlodzieniec z czupryna jak papryka, o spojrzeniu czystym jak zrodlana woda, Lazaro Codesala zabili Maurowie w Rifie i nikt juz o nim nie pamieta. -Nawet zadna z tych dziewczyn, ktorym zrobil dziecko? -Nawet one. Ludzie milcza na ten temat, ale nic nigdy nie jest takie samo, a tym bardziej teraz, nic tez nigdy nie toczy sie tym samym torem, niektorzy klienci od Szlai juz nie sapia ani nie uzywaja sobie, nie oddychaja ani nie chodza, bo sa martwi i pochowani, don Teodosio, maz doni Gemmy, zmarl na serce, biedakowi najbardziej ze wszystkich prostytutek podobala sie Visi, zawsze tak czula i usluzna, ta hiena, don Jesus Manzanedo, kiedy umieral, mial cialo cuchnace i w stanie rozkladu, panienki od Szlai uciekaly od niego, mimo ze zazwyczaj dawal im osiem albo dziesiec reali do kieszeni, z Bienvenido Gonzaleza, Kocura, tez byla lepsza swinia, ten dostal dwa ciosy przed brama, jeden w szyje, a drugi w piers, Resureccion Penido nazywana jest Skowronkiem, bo robi wrazenie, ze zaraz pofrunie, Skowronek bardzo sie przestraszyla, kiedy zobaczyla jego trupa, Skowronek pierwsza zauwazyla trupa Kocura, nikt u Szlai nie oplakiwal jego smierci, ten czlowiek sam szukal guza, widac to bylo na jego twarzy, Marta Portugalka umie rozszyfrowywac nieboszczykow, o Marcie Portugalce slusznie mowi sie, ze jest znakomita, zmyslowa i dojrzala, dobrze poinformowani twierdza, ze cipa chrzesci jej jak melon, chce zauwazyc, ze nie jej jednej tak sie robi, mowi sie to rowniez o paru innych, Gaudencjo zagral wesole pasodoble z korridy, Marcial, jestes niezrownany, Ricardo Vazquez Yillarino, narzeczony ciotki Jesusy, tak wszyscy mowimy, ale to nieprawda, tez czasem bywal u Szlai, nie za czesto, w celach czysto terapeutycznych, zeby sie rozladowac, czasami czlowiekowi trudno nawet chodzic, dla Ricardo Vazqueza, kiedy sie zbytnio napalil, kazda kobieta byla dobra, mial gadane i kazda probowal przekonac, zeby mu tylko pozwolila, Lucjo Mouro, ilekroc przejezdzal przez Orense, zachodzil do Szlai, Lucjo Mouro lubil piersiaste kobiety, slodka anyzowke i tanga. -Ten szelma Gaudencjo gra wspaniale na akordeonie, o tak! nikt na swiecie nie gra lepiej od niego. Clarita zostala bez ojca, tego skurwysyna don Jesusa, i bez narzeczonego, tego nieszczesnego Ignacja Araujo Cida, ktory nie mogl przezwyciezyc odrazy i pozwolil sie zabic na wojnie, to mozliwe, ze dal sie zabic, skurwysyny rzadza zyciem bliznich i zabijaja ich ze zjadliwa radoscia, a ci nieszczesnicy umieraja i pozwalaja sie zabic ze smutkiem, z powsciagliwym, wstydliwym smutkiem, don Jesus i jego sfrustrowany ziec tez czasami trafiali do Szlai, ludzie potrzebuja odprezenia i szukaja go, to normalne, wydaje mi sie, ze do Szlai nie chodzil nigdy tylko artylerzysta Camilo, nie wiem, po co to mowie, przeciez on nie zginal, mieszka daleko stad i rzadko kiedy wpada do Orense. -Czesciej jezdzi do Pontevedry? -Tak, i do Santiago, glownie tam, ci z Padron to prawie tak jakby byli z Santiago. Pozostali, o ktorych byla mowa, nie zyja i juz sa pochowani, niech Bog udzieli im przebaczenia. O innych sie nie wspomina, bo wszystko musi miec swoj koniec, takze i nie wszyscy ci, ktorzy zgineli, byli klientami Szlai, niektorzy nie, w Orense sa jeszcze inne burdele, jezuita ojciec Santisteban w swoich porywczych kazaniach nazywa je lupanarami, domami publicznymi i melinami streczycielstwa. -To ma jeszcze ze sto innych nazw, ale ten pyszalek ich nie zna. Wiekszosc ludzi nosi w sobie zdrade, nie ma specjalnie czym sie przejmowac, bo jest to cecha charakterystyczna dla czlowieka, znana cecha, wystarczy o tym pamietac, kiedy u don Casta Borrego Sanchez Puente obnizyl sie poziom kwasu moczowego, zaraz stal sie mniej agresywny, przedtem nie sposob bylo z nim wytrzymac, panienki od Szlai czuly przed nim paniczny strach, a nawet sama Szlaja, chociaz taka przebojowa, nie miala odwagi z nim zadrzec, juz wolala, zeby nie placil, byleby tylko sobie poszedl, na don Casta pewnej nocy najechal samochod, nie zabil go, ale polamal mu obie nogi, i do tego kierowca nie udzielil mu pomocy, don Casto mowi, ze to byl Wloch, ze wszyscy, ktorzy siedzieli w srodku, byli Wlochami, kto to moze wiedziec! Znalazl go nocny stroz i odstawil, prawie wlokac po ziemi, do pogotowia; podobno z tego wrazenia don Casto narznal w spodnie. -Dona Pura, czy pani pamieta takiego sierzancika z wasami, ktory sie nazywal Fermin Pendon Paz i pochodzil z Malagi? Tak, no tego, co zamiast isc z ktoras na gore, walil konia w salonie, zeby zaoszczedzic. -Ach, tak, juz pamietam! Co sie z nim stalo? -Ano nic, ubieglej nocy zabili go butelka, rabneli go butla od wody sodowej, taka wielka, i polozyli trupem, jak to sie mowi, zimnym trupem. -Biedaczysko! A gdzie to bylo? -Na srodku ulicy, wychodzil od Zezowatej Makreli, zrobilo sie wielkie zamieszanie i sprawe bada sad wojskowy. -Boze swiety! Raimundo z Casandulfow powiedzial do Robina Lebozana Castro de Cela: -Tobie przypadlo w udziale zwolanie krewnych w imieniu wuja Camila, ja mysle, ze trzeba zawiadomic Moranow, to oczywiste, ale rowniez Guxindow, nie szkodzi, ze bedzie nas duzo, bo sprawa jest powazna, wszyscy musimy sie wypowiedziec, a do czasu spotkania trzeba milczec, Moncha uzyczy nam swojego domu, bo tam sa najlepsze warunki. Don Bregirno, ojciec panienki Ramony, byl przyjacielem slawnych pilotow-akrobatow, Yedrinesa, Garniera, Leforestiera i Lacombego, ktorzy robili piruety w powietrzu na swoich aeroplanach przystrojonych kolorowymi zaroweczkami, krzeslo kosztowalo od 25 do 50 centymow w zaleznosci od miejsca, a damy przychodzily nadzwyczaj elegancko ubrane, w wielkich slomkowych kapeluszach z szerokim rondem i w tiulach, to bylo dawno temu, panienka Ramona jeszcze sie wtedy nie urodzila. My Moranowie wszyscy mamy konskie twarze i szeroko rozstawione zeby, czasami dosc znacznie, o tym juz kiedys wspominal artylerzysta Camilo, mowia tez, ze czuc od nas niedopalkami cygar i ze lubimy sie rozbijac po odpustach i weselach, ale to nieprawda, na Guxindach mniej to widac, bo sa bardziej przemieszani, mozliwe, ze tak jest, nie mowie, ze nie, rasa nie traci przez krzyzowki, zyskuje, ale wtedy rowniez mieszaja sie cechy, to samo dotyczy rodu, pamietaj, jak to powiadaja: jeden przehula, inni dolacza i rod wykoncza, ty wiesz, o co mi chodzi. Wiekszosc nas Moranow pochodzi od marszalka Pardo de Cela, chociaz nie wszyscy; wtedy marszalek to nie byl dowodca wojskowy, tylko koniuszy. Wuj Evelio jest Mo-ranem o swietnej prezencji, wuja Evelia nazwano Dzikiem, bo jest korpulentny i nieokrzesany, Dzik rzadko schodzi z gor i obcych nawet nie pozdrawia, w czasie wojny Dzik mial swoje problemy, ale potrafil sie z nimi uporac skutecznie i z duzym szczesciem. -To jest konflikt pomiedzy golcami, ludzie powazni nie zabijaja sie ani dla kaprysu ani dla czyjegos widzimisie, oni sa podobni do Francuzow, a to, co robia, przypomina tresure koz, nikomu, kto nie jest Cyganem, nie przyszloby do glowy tresowac kozy. Dzik lubi jesc, pic, palic, pieprzyc i spacerowac, Dzik jest czlowiekiem dystyngowanym, o zwyczajach opartych na honorze i tradycji, w tym podobny jest do twojego wuja, don Claudia Montenegro. -Chce pan bronic swojej obsesji z karabinem w reku? W porzadku, niech pan broni, ale strzelac trzeba samemu, a nie wysylac kogos, zeby strzelal za pana, niech pan pojdzie w gory ze strzelba, a wtedy zobaczymy czy jest z pana chlop z jajami, kiedy trzeba odpowiadac za swoje czyny, ludzie zaczynaja pekac, zoladek szybko podchodzi im do gardla i zaraz przepraszaja i pytaja, ktora godzina. Dzik liczy sobie siedemdziesiat dlugich lat i nosi okulary. -To kwestia wieku, w mlodosci widzialem lepiej i dalej niz ktokolwiek inny, ale to nie moglo trwac bez konca, zdaje sobie sprawe; nosic okulary na starosc to jeszcze nic takiego, najgorzej, kiedy trzeba je nosic bedac jeszcze mlodym, mlodzi ludzie w okularach to albo seminarzysci, albo homoseksualisci. -Alez na Boga, wuju Evelio! Wszyscy? -No, prawie wszyscy, zdarzaja sie wyjatki, nie przecze. Zona Dzika umarla bardzo dawno, ponad pol wieku temu, zona Dzika byla bardzo ladna i sprytna, zawsze nosila sznur perel i swietnie sie ubierala, Dzik nie ozenil sie po raz drugi, chociaz nie brakowalo mu okazji, i cale zycie fruwal z kwiatka na kwiatek, te kocham, a tej nie kocham, tej zrobie syna i wyksztalce na ksiedza, a tamtej zrobie corke i otworze jej gospode, i tak po kolei, Dzik zamowil na grob zony plyte z bialego marmuru, na ktorej kazal wyryc nastepujace epitafium: Poniewaz zwano cie Maria, imieniem Matki Bozej, zawsze bede zalowal, ze nie zrobilem ci zdjecia. -To sie nie rymuje. -No tak, ale Dzik nigdy-nie potrafil rymowac. Dzik ma sklasyfikowane swoje niecheci i antypatie, ktore idac od najwiekszej do najmniejszej sa nastepujace: ksieza, wojskowi, Wlosi, celnicy, grabarze, niscy wzrostem i jakaly. -A Portugalczycy? -Nie, ci nie. Sabiniano Sagramon Roidiz poza tym, ze sie jakal, jeszcze przy mowieniu pryskal slina, Sabiniano to byl obrzydliwy typ, ktory przebyl ten padol placzu wciaz opluwajac wszystkich dookola, nie zostawiajac na nich suchego miejsca, jego zona Justinita Cereixal Roibos przez cale zycie przyprawiala mu rogi, az ktoregos pieknego dnia odrzucila polsrodki, zamknela go w zakladzie dla oblakanych i zwiazala sie z Felipe Albiol Fornerem, wlascicielem zakladu glazurowania migdalow, ktory pochodzil z miejscowosci Alcala de Chivert w Castellon de la Piana. -A orzechow laskowych, nasionek sosny i innych skorupkowych roznosci to nie glazurowal? -Tez, owszem, Albiol sie nie oszczedzal i glazurowal wszystko, co popadlo. Justinita nigdy nie zdradzila swojego kochanka, chociaz bywalo, ze obiecywano jej zlote gory, Albiolowi nigdy nie przyprawila rogow, widac przy Sabinianie stracila caly swoj impet. -On jest taki czysciutenki! Justinita byla siostrzenica zmarlej zony Dzika, wiec byla z nim troche spowinowacona, Justinita ubierala sie na miastowa modle i nosila czerwone pantofle na wysokich obcasach wiazane w kostce. -To niewazne, najwazniejsze, zeby czuc sie zwiazanym z jakims kawalkiem ziemi, mozna byc Chinczykiem albo pochodzic z Ciudad Real, ale trzeba byc kims, to, ze sie nosi kurewskie pantofle, nie ma znaczenia, trzeba gdzies zapuscic korzenie, reszta sie nie liczy. Dzik poslal po Raimunda z Casandulfow. -Zdaje mi sie, ze goraczka stopniowo opada, co macie zamiar zrobic z tym nedznikiem? dobrze wiesz, o kim mowie. -Nietrudno to sobie wyobrazic, wuju Evelio, ale trzeba bedzie wysluchac wszystkich, juz powiedzialem Robinowi, zeby slal wici. -W porzadku, nie ma znowu pospiechu, to sie nie przedawni, jeszcze bedzie czas! Marujita Bodelon Alvarez, ta z Ponferrady, ktora chodzila z Celso Varela, chowa nekrolog don Jesusa: Wielce Szanowny Pan Jesus Manzanedo Muniz, zasluzony uczestnik Nocnych Adoracji, oddany sluga Naszego Pana Jezusa Chrystusa, adwokat i prokurator sadowy, zmarl opatrzony swietymi sakramentami i blogoslawienstwem Jego Swiatobliwosci. Niech odpoczywa w pokoju. Mozna za to dostac kilo chleba do odebrania w ciagu siedmiu dni w piekarni San Cosme, te jalmuzne rozdaje sie na intencje zbawienia duszy zmarlego. -Niektore nekrologi az ciesza oczy, prawda, prosze pana? -L- Tak, dziecko, niektore tak. " - No coz, niech odpoczywa w pokoju wiecznym. -Otoz to bylby najlepszy dowod na istnienie Boga, gdyby don Jesusowi Manzanedo udalo sie zaznac wiecznego spokoju. Marujita Bodelon ustatkowala sie i wyszla za Maura z ochrony Franco, ktory nazywal sie Driss ben Gauzafat. -Jest dla mnie bardzo dobry, a w lozku zachowuje sie jak chrzescijanin, ten moj Driss ma takiego fajfusa jak nie przymierzajac osiol swietego Facunda i jak mu stanie, to mozna sie posikac z wrazenia. -Marujita! -O przepraszam, wypsnelo mi sie niechcacy. Tu nie tak latwo wszystko wroci do normalnego stanu, ludziom przypadlo do gustu nic nie robic i wloczyc sie z miejsca na miejsce, w ten sposob nie mozna podzwignac kraju, wkrotce wszyscy bedziemy glodowac, i to jezeli nie wepchna nam sie przez granice Anglicy lub Niemcy. Abd Ala el-Azziz ben Meruan, Portugalczyk, tez byl Maurem, chociaz zmarlym juz dobrych pare wiekow temu, u nas nigdy nie brakowalo Maurow, jedni pilnowali zlota i szlachetnych kamieni, a inni roznosili wszy i rozdrapywali wyzarte tradem rany, teraz wielu Hiszpanow pochodzi od tredowatych Maurow, poznaje sie ich po zawodach. Don Clemente Bariz, malzonek doni Rity, ktory popelnil samobojstwo, nazywany byl Szczesciarzem, bo obfitowal we wszystko, mial nadmiar sadla, forsy, rogow, zlej woli, wszystkiego, ale to doslownie wszystkiego, dona Rita chciala, zeby don Rosendo Yilar, kleryk, z ktorym sie spotykala i z ktorym w koncu uswiecila swoje zwiazki, dal jej mezowi ostatnie namaszczenie w obliczu smierci. -Nie moge, kobieto, kiedy niebezpieczenstwo smierci nie pochodzi od choroby, nie mozna udzielic sakramentu, to zabronione. -Ale o jakim niebezpieczenstwie mowisz, kiedy on juz jest calkiem niezywy? -Rzeczywiscie, to prawda! Wowczas dona Rita przygotowala stol z czystym bialym obrusem, tace z tamponami waty, wate musiala wyjac z podpaski, bo jej zabraklo, druga z okruchami chleba i kilkoma plasterkami cytryny, wode swiecona, itd., i don Rosendo odprawil swoje modly. -Benedicat te omnipotens Deus... -Amen. Georgina i Adela sa kuzynkami Montha Requeixo Casbolado, Georgina spowodowala smierc swojego pierwszego meza, Adolfita Penouty Augalevady, Bufona, ktory prawdopodobnie sie powiesil, roznie mowia, dajac mu wywar z kwiatu San Diego, i oblaskawila drugiego, Carmelo Mendeza, ktory zginal podczas oblezenia Oviedo, podajac mu tygodniami na przeczyszczenie wywar z oliwilli, Adela zuje magiczne ziola i snuje sie przez zycie jak lunatyczka, Moncho jest bardzo wdzieczny swojej ciotce Micaeli, matce kuzynek, bo go brandzlowala, jak byl maly, sa rzeczy, ktorych sie nigdy nie zapomina. -Teraz rodziny nie maja takiej wiezi, kazdy ciagnie do siebie. Szkoda, ze Rekina zabili, zanim zdazyl ukrasc dzwony z Antiochii, nie bedzie latwo znalezc drugiego, ktory by nurkowal tak dobrze jak Rekin. -Pamietasz, jak tamtej nocy poszliscie do Szlai, zeby schronic sie przed zimnem? -Jasne! Jak moge nie pamietac? Sa rzeczy, ktorych nigdy sie nie zapomina. Biedny Aguirre dostal krwotoku z gardla i umarl i ograbil go Isidro Gomez Mendez, chcialem powiedziec Isidro Suarez Mendez, ten okradal wszystkich nieboszczykow po kolei, zadnego nie oszczedzil, jego zabili na froncie pod Burriana podczas kapieli, nie wiem, czemu czasami przypominam sobie sceny ze szpitala polowego, zreszta tak naprawde to pamietam wszystko. -I to dobrze? -Nie jestem tak zupelnie pewien. Panienka Ramona rowniez pojdzie odwiedzic Dzika, ktory jest jak ten patriarcha, co nie zawsze pozwala sie ogladac, Dzik ma nad lopatka wytatuowana syrenke, ktora pokazuje tylko w dzien swoich imienin, to znaczy 11 maja, imieniny obchodza wtedy Antimo, Evelio, Maximo, Basso, Fabio, Sisinio, Dioclecio, Florencio, Anastasio, Gangulfo, Mamerto, Mayolo, Iluminado i Francisco de Jeronimo, 11 maja jest dniem urodzin artylerzysty Camila, Dzik ma dostojny wyglad i kedzierzawa grzywe wlosow. -Posluchaj, Moncha, zycie jest ciezkie dla wszystkich, zycie odrzuca smierc, a smierc z kolei dlawi zycie, w koncu zawsze zwycieza smierc, bo ma wiecej czasu niz zycie i mniej wstydu. -Tak, wuju. -Pewnie, ze tak! Posluchaj, Moncha, wojna sie skonczyla i wielu nieszczesnikow zostalo w lesie czy w okopach z wyprutymi flakami albo mozgiem, ale my, mezczyzni naszego rodu, prawie wszyscy trwamy na swoich miejscach i nie musimy uczyc sie innych jezykow i innych obyczajow, kiedy na czlowieku wymusza sie zmiane, jest to niezdrowe i bolesne dla duszy. -Tak, wuju. -Pewnie, ze tak! Wiesz Moncha, Wlosi, Grecy i Turcy nie budza mojej sympatii, wole Anglikow, Holendrow i Norwegow, sa mniej zabawni, ale bardziej odpowiedzialni i nie krzycza tyle. -Tak, wuju. -Pewnie, ze tak! Wypijesz kieliszeczek wodki? -Tak, wuju. -Nie umiesz powiedziec nic innego tylko tak, wuju? Dzik nalal dwa kieliszki wodki z trzciny cukrowej. -Mozesz pic spokojnie, ta peloura jeszcze nikomu nie zaszkodzila, pija ja marynarze, zeby dac sobie rade z morzem, dla kobiet tez jest dobra. Czy ty znasz Angela Alegrie, tego z ortopedii? -Nie, a bo co? -A nic, tak pytam, z ciekawosci. Siedem Wyder radzi sobie jak sie da, raz lepiej, raz gorzej, zazwyczaj mezczyzni sa mniej odporni na wstrzasy niz kobiety, nie jest to sztywna regula, ale niewiele brakuje, by nia bylo, najgorsze, co moze przytrafic sie mezczyznie, to to, ze nie bedzie wiedzial, co sie z nim stanie po smierci, nie mam tu na mysli duszy i wiecznego zbawienia albo tez wiecznego ognia, a jedynie cialo i sposob, w jaki zniknie z tej ziemi, mahometanie nie pozwalaja sobie amputowac ani jednego palca, bo do raju musza wejsc w calosci, to nie to samo, czy trup jest pochowany i zjedzony przez robaki, czy rzucony do morza i ogryziony przez sardynki, czy rozszarpany i pozarty przez psy, czy tez spalony i rozniesiony przez wiatr na pozywke dla wrobli, zawsze ktos sie w koncu pozywi trupami mezczyzn, kobiety nie sa narazone na takie rozterki, siedem Wyder zyje sobie i nie ma wiekszych zmartwien, wszystkie sa tez ladne i zdrowe. -A Dolorinas wyzdrowiala juz po operacji slepej kiszki? -Jeszcze jak! Teraz jest jak paczek w masle, az przyjemnie na nia patrzec. Robin Lebozan i Raimundo z Casandulfow snuja swoje kurtuazyjne i rozwlekle dyskusje filozoficzne, panienka Raniona podejmuje ich drugim sniadaniem, wiecej mowi Robin, bo Raimundo jest troche zmeczony, juz od jakiegos czasu jest troche zmeczony. -Mozna zyc i mozna udawac, Raimundo, ja nie naleze do ludzi silnych i dlatego ze jestem slaby, ide przez zycie udajac, tak naprawde to zylem troche obok tego wszystkiego, co przezywales chocby i ty, ja chcialbym zyc intensywniej, ale musze pogodzic sie z losem, o, cierpliwosci! Ja mysle, ze to, co dzieje sie daleko od nas, jest nierealne i tego nie ma, ty wiesz, co chce przez to powiedziec, pepkiem swiata jest nasze wlasne serce i dom Ramony, a to, co jest daleko od nas, byc moze w ogole nie istnieje, Indianin peruwianski grajacy na trzcinowym flecie, Eskimos oprawiajacy foki, Chinczyk palacy opium, ty to sobie wyobrazasz? Murzyn grajacy na saksofonie, Arab zaklinajacy weze, Neapolitanczyk zajadajacy spaghetti, swiat jest bardzo maly, a zycie bardzo krotkie, Moncho Preguizas dwa razy objechal swiat dookola, to prawda, Moncho Preguizas mial romanse w Guayaquil, ale wy, cala reszta, nigdy nie opusciliscie tych gor, chyba zeby walczyc na wojnie, a ja nawet i to nie, no moze nie wszyscy, ale na pewno wiekszosc, nikt tez nie ma pewnosci, czy to, ze sie wiele widzialo, jest dobre, taka naprawde dobra rzecza jest widok mlodej dziewczyny z lutnia w reku siedzacej na podnozku przy plonacym kominku, to sa te stare obyczaje, ktore zaginely w zamecie, utonely w nim, teraz wszystko bedzie mialo gorsza range, jedne czasy umieraja, inne sie rodza, Raimundo, zyto rodzi sie i umiera kazdego roku, ale dab zyje dluzej niz czlowiek, niekoniecznie trzeba utopic sie w gownie, Raimundo, ty wiesz, o co mi chodzi, przedtem lepiej wpakowac sobie kule w leb. Raimundo z Casandulfow ma smutna mine. -Mowisz o zamecie, Robin, to prawda, sa rzeczy, ktore nigdy nie beda mogly wrocic do normalnego stanu, my, chocbysmy nie wiem jak dlugo zyli, nie doczekamy, zeby sie podzwignely, zwyczaje wymiecione przez zawieruche... czyja wiem, uwazasz, ze jestem bardzo oderwany od zycia? Byc moze popelnilem blad, ze nie umarlem mlodo, to znaczy, kiedy bylem troche mlodszy, niz jestem... blagam was, przebaczcie mi obydwoje, dasz mi koniaku Moncha? -Tak, Raimundo, chcesz, zebym zagrala na pianinie? Pada na wody Arnego, ktore plynac poruszaja kola mlynskie i strasza tych, ktorych zlozylo niemoca i rozdelo zaklecie rzucone przez diabelska ropuche i jadowita jaszczurke, a takze garbuja skory nieboszczykom, a Catuxa Bainte, wariatka z Martina, pogwizduje sobie na Blotnistym Wzgorzu, jest gola, cycki jej podskakuja, wlosy ma jak galezie wierzby placzacej, a w zacisnietej dloni trzyma piskle wrobla. -Dostaniesz zapalenia pluc, Catuxa, albo i paralizu zoladka. -Nie, prosze pana, bo zimno po mnie splywa. Zdaje sie, ze to bylo wczoraj, ale tedy juz zdazyl przeleciec wicher, ktory zasiag bol w pamieci. -A co zrobimy z trupami? -Sa trzy odwieczne czynnosci, kobieto, trzy czynnosci, ktore wykonywano zawsze: trzeba ich pochowac umywszy im twarze, odmowic za nich ojczenasz i pomscic, smierci nie mozna zadawac bezkarnie. -To tez prawda! Pada na wody Bermunu, strumyczka, ktory jeczy jak przytopione niemowle, pada na wody pieciu rzek, na rzeke Vinao, ktora splywa z rowniny Yaldo Yarneiro, rzeke Asneiros, ktora wytryska ze skaly Dwoch Klerykow, rzeke Oseira, ktora chlodzi rozpalona skore mnichow, rzeke Comezo, ktora ucieka na polnoc szlakiem Kulawej Lisicy, i na rzeke Bural, w ktorej piora chustki dziewczeta z Agrosantino, pada na deby i na kasztany, na sliwy i wierzby, na kobiety i mezczyzn, na janowce i paprocie, i na majestatyczny bluszcz, pada na zywych i na umarlych, pada na cala kraine., -To jedyna rzecz, ktorej nikt nie potrafi naruszyc. -I dzieki Bogu. Na pogrzebie mojego wuja Claudia Montenegro spotkalismy sie wszyscy w komplecie i przezylismy chwile napiecia, kiedy pojawil sie gubernator cywilny, na szczescie nastroje szybko opadly, moj wuj Claudio Montenegro nikomu nie pozwolil zalezc sobie za skore, tego nieboraka Wenceslao Caldrage zlapal w potrzask na wilki i trzymal go, wyjacego, trzy dni bez jedzenia i picia, nawet bez chleba i wody, a kiedy go puscil, tamten byl tak potulny jak oswojony krolik. -I uciekal pedem? -O tak, kulal, ale uciekal pedem. Umrzyk, ktory zabil Chojraka, a potem Cidrana Segade, jeszcze nie jest nieboszczykiem, ale juz niewiele mu brakuje, zeby nim zostac, trzy lata temu, liczac od swietej Marty do swietego Ludwika, zabil ze dwunastu albo i pietnastu ludzi i teraz smierdzi od niego trupem, az sie ludzie odsuwaja, kiedy nadchodzi. -Nie czujesz, ze cuchnie jak potepieniec? Pewnego dnia slepy Gaudencjo wracajac z kosciola zemdlal na srodku ulicy, bylo to jakby uderzenie krwi do glowy. -To akordeonista od Szlai, moze jest glodny. Slepy Gaudencjo dostal troche kawy na miejskim posterunku i szybko wrocil do siebie. -Czy cos wam sie stalo? -Nie, prosze pana, czulem, ze robi mi sie slabo, i usiadlem. Kiedy dotarl do domu, nikt nie zwrocil na to uwagi, bo wszystkie kobiety spaly, odprowadzil go policjant, ktorego meczyl silny kaszel. -Juz jestesmy. -Bog zaplac. Slepy Gaudencjo wszedl do lozka i nakryl sie z glowa, zeby sie wypocic. -To dobrze mi zrobi, widac przeciag mnie chwycil w niewygodnej pozycji w jakims zlym momencie. Poznym wieczorem Gaudencjo wygrywal na akordeonie jak gdyby nigdy nic. -Gaudencjo. -Slucham, don Samuelu. -Zagraj tego mazurka, takiego ladnego, wiesz, o czym mowie. -Tak, prosze pana, wiem, ale musi mi pan wybaczyc, bo dzis nie wypada, a jak mam byc szczery, to prawie nigdy nie wypada. Szalona Bazyliszka pracuje w burdelu "U Baryly" w La Coruna, mowia, ze Szalona Bazyliszka jest najbardziej kurewska kurwa na swiecie, ale to nieprawda, tego nikt nie moze wiedziec na pewno, Szalona Bazyliszka slala czekolade i tyton poleglemu kapralowi Antemilowi tak dlugo, az jej sie znudzilo, nigdy sie nie dowiedziala, ze kapral Antemil zginal, myslala, ze byl niestaly jak wszyscy mezczyzni z wyjatkiem Javierito Portegi, pedala, ktorego wykorzystuje sie do zalatwiania polecen, byleby nie byly za trudne, a takze do tego, zeby mu dawac kopa w dupe. -Nie wstyd ci, ze tak ci sie wszystko dynda na wierzchu? Don Lesmes Cabezon Ortigueira, praktykant wydzialu medycyny i chirurgii miekkiej, a takze jeden z dowodcow faszystowskich "Kawalerow z La Coruna", wpadl do morza w doku rybackim, dokladnie w tym samym miejscu, gdzie kiedys pojawil sie wieloryb, i utonal, mozliwe, ze ktos go popchnal. Dolorinas usmiala sie, kiedy jej o tym powiedziano. -To byl oblesny typ, poniewieral kobietami, lepiej, ze sie utopil. Duch Benitoni Cardoeiros - staruchy, ktora juz byla zupelnie do niczego, kiedy ja zagryzl wampir Manuelino Blanco Romasanta - jeszcze unosi sie w powietrzu nad dabrowa w Prado Alvar, gdzie jest pelno slowikow. -Sa tez czyzyki i szczygly. -Tak, prosze pani, i dzwonce, i kosy, i skowronki szare jak ziemia, w dabrowie w Prado Alvar sa wszystkie ptaki. Zaduszki wypada spedzic w domu, kiedys to chodzilo sie na cmentarz, zeby grac na dudach i jesc obwarzanki, zmarli bardzo nam ciaza i nikt nie powinien sie weselic. -Czy kiedys daloby sie policzyc wszystkich zmarlych? -Nigdy, przenigdy, sa tacy, co twierdza, ze zmarli sie rozmnazaja, moze to i prawda, ale ja tam watpie. W Zaduszki 1939 r. juz trwala II wojna swiatowa, dzien swietego Karola wypada zaraz po Zaduszkach, w dzien swietego Karola w domu panienki Raniony zbiera sie na wezwanie Robina Lebozana dwudziestu dwoch mezczyzn, wszyscy zlaczeni wiezami krwi: Raimundo z Casandulfow, nikt nigdy nie nazywa go po nazwisku, bo niesie ono zbyt bolesne skojarzenia, opowiadanie tej historii byloby bardzo dlugie i przykre, Raimundo z Casandulfow od pewnego czasu nie chce za wiele mowic, jest jakis smutny; czterej przydatni Gamuzowie, a wiec Tanis Kaduk, ktory moze powalic byka jedna reka, jego zona spadla ze schodow i zlamala noge, pewnie miala za duzo anyzowki w czubie, Roque Kleryk z Comesani ze swoim slynnym niebywalym organem, teraz jest on troszeczke zaogniony, ale prezentuje sie swietnie jak zawsze, Matias Kawalarz, ktory juz od wielu miesiecy nie tanczy, i Julian Cwaniak, specjalnosc zegarki kieszonkowe i reczne, budziki i zegary z kukulka, scienne i stolowe; Celestino Kaczan i Ceferino Szczurek nie przyjechali, bo sa ksiezmi, Benitino Skorpion i Salustio Placzek sa zwolnieni jako niepelnosprawni; trzej Mandsowie z Brinidelo, Se-gundo, Evaristo i Camilo, ktorzy sa odwazni z natury i ujezdzaja najdziksze zrebaki siedzac na oklep i niczego sie nie trzymajac, ich ojciec, to znaczy Roque, zostal w domu, bo jest juz stary, siedzi w Esperelo ze swoja Portugalka; don Camilo i Camilo artylerzysta, don Camilo ma bol uszu, dosc silny bol uszu, ale ze nia zdrowy rozsadek, nic nie mowi; don Baltasar i don Eduardo, bracia don Camila, jeden jest adwokatem, a drugi inzynierem; Lucjo Segade i jego trzech starszych synow: Lucjo, Perfecto i Camilo, trudno bylo ich utemperowac, bo chcieli wymierzac sprawiedliwosc na wlasna reke i nie trzymac sie niczyich rozkazow; wuj Cieto, ten nie wita sie z nikim z obawy przed mikrobami; Marcos Albite, ktorego wariatka z Martina przywiozla na wozku podskakujacym po wyboistej drodze, Marcos Albite nie odzywa sie i wyglada pod swoim parasolem jak pokutujaca dusza wygnana na deszcz przez Pana Boga; Gaudencjo Beira nie musial sie stawiac z racji slepoty; Policarpo od Melasy, ktory ma w kieszeni oswojona mysz, nie wyjmuje jej, bo nie wypada; Moncho Truten, odkrywca ombielu, drzewa o lisciach miesistych jak cialo slimaka; szacowny wuj Evelio ze swoimi humorami i oczywiscie Robin Lebozan, niektorzy przybyli z bardzo daleka, wszyscy maja nakrycia glowy, albo kapelusz, albo czapke z daszkiem, albo beret, i niektorzy sa po imieniu, a inni mowia sobie na pan, don Camilo ma melonik i plaszcz z kolnierzem z wilka, obsluguja ich: panienka Raniona, Adega, jej corka Benicja, wariatka z Martina i dwie kuzynki Moncha, Georgina i Adela, na sluzacych panienki Ramony juz nie mozna liczyc, poniewaz sa bardzo starzy, mezczyzni jedza na kolacje rosol i lopatke wieprzowa albo schab w ciescie do wyboru, a potem serki-cycuszki, konfitury z pigwy i brzoskwinie w syropie na deser, kiedy wybija dwunasta, don Camilo daje znak i wszyscy siadaja w milczeniu i zapalaja cygara, don Camilo przyniosl cygara dla wszystkich, w tym czasie kobiety podaja kawe i wodke, potem ida do kuchni, zadna nie zostaje za drzwiami, zeby podsluchac, bo to mezczyzni decyduja o zyciu mezczyzn, a kobiety o tym wiedza i szanuja zwyczaje, sa sprawy, o ktorych kobiety moga rozmawiac tylko w lozku, sam na sam z mezczyzna, i to nie zawsze. -Wstanmy, Ojcze nasz, ktory jestes w niebie... -Chleba naszego powszedniego... Kiedy znow siadaja, no, nie wszyscy, bo nie ma tylu krzesel, don Camilo patrzy na Robina Lebozana. -Nasz kuzyn Robin Lebozan Castro de Cela zda nam sprawe niczego nie ukrywajac i nie przeinaczajac. Robin donosnym glosem opowiada szczegolowo to, o czym wszyscy wiedzielismy a na koniec pyta: -Chcecie, zebym wypowiedzial nazwisko tego, ktory zabil Baldomera i Cidrana? -Tak. Robin patrzy w ziemie. -Niech Bog mi wybaczy. Zabil ten, ktory nazywa sie Fabian Minguela Abragan, mowia na niego Puszczyk Carroupos i ma wykwit swinskiej skory na czole, wszyscy wiecie, o kogo chodzi, i od tej pory nikt z nas nie ma prawa wymowic tego imienia. Cisze przerywa wuj Evelio. -Decyduj, Camilo. Don Camilo nie mowi ani slowa, tylko z wielka powaga tez patrzy w ziemie. Decyzja, chociaz oczekiwana, sprawia, ze wszystkim dreszcze lataja po krzyzu. -I kogo wyznaczasz? -Don Camilo, caly czas w milczeniu, spoglada na Tanisa Kaduka, a ten wstaje, zdejmuje czapke i zegna sie naboznie. -Niech Pan nasz swiety Jakub Apostol i nasz krewny swiety Fernandez mnie wspomagaja. Amen. Kiedy uslyszycie huk petardy, to bedzie znak, ze juz po wszystkim. Zebrani rozchodza sie powoli i z zachowaniem porzadku, trzej Marvisowie z Brinidelo wychodza natychmiast i na kon, bo czeka ich daleka droga, don Baltasar i don Eduardo beda nocowac w Lalin, u dalekiego krewnego, ksiedza Freixido, jada samochodem, noc jest bardzo nieprzyjemna, to lepiej, bo policja nie czepia sie i za czesto nie pyta o przepustki, don Camilo idzie do wuja Evelia, artylerzysta Camilo spi w domu Raimunda z Casandulfow, a trzej nietutejsi Gamuzowie spedza noc u swego brata Tanisa, dobrze sie miedzy soba rozumieja i zaden nie mowi wiecej, niz to konieczne, u panienki Ramony zostaja tylko Moncho Truten, ktoremu brak jednej nogi, i Marcos Albite, ktoremu brakuje dwoch, kulasom za trudno lazic noca po gorach; Catuxa Bainte spi zwinieta w klebek w przedsionku i nagle na dom panienki Ramony splywa spokoj, cichy i gleboki. Don Camilo przed wyjsciem zostawil polecenie dla ksiedza Ceferino Gamuzo, Szczurka, tego, ktory jest wedkarzem, swiety Piotr tez lowil ryby. -Niech odprawi msze za dusze tego czlowieka. Niech nie pyta o to, co ma obowiazek sam odgadnac, i niech milczy jak grob. -Dobrze, don Camilo. Na dom panienki Ramony, a takze na mezczyzn i na kobiety opada mgla, ktora zaciera jedno po drugim wszystkie slowa, jakie zostaly wypowiedziane i jeszcze unosza sie w powietrzu, pamiec nie wytrzymuje proby mgly, to i lepiej. -Porozmawiamy jutro? -Moze lepiej pojutrze, jutro musze pojechac do Carballino. -Mowia, ze swiety Rajmund Nienarodzony jest patronem szulerow i oszustow, karciarzy, fordanserow i roznych innych lumpow. -A to niby dlaczego? -Kto to moze wiedziec dlaczego. Nie mozna miec za zle Glupiej Kozie, ze szla do lozka z byle kim, pan wie, kto ssal piersi Glupiej Kozie, tylko niech pan nie wymawia tego imienia, kazdy robi to, co moze, i nikomu nic do tego, ze ona przespi sie z tym czy z tamtym, to wylacznie jej sprawa, kazda kobieta ma prawo parzyc sie, z kim jej sie zywnie podoba. Ze tamten to skurwysyn? Coz, mozliwe, skurwysynow jest pelno, ale to nie zmienia postaci rzeczy. -Ty myslisz, ze Glupia Koza odwazylaby sie robic te swoje swinstwa z dzikiem? -A tobie co do tego? -Pada bez przerwy od dnia swietego Rajmunda Nienarodzonego, ktory ma swoja szulernie w Carballino, przy szosie do Ribadivia, ktoregos dnia w najmniej oczekiwanym momencie zwinie ich policja i wszyscy wyladuja w kiciu. -Pan wybaczy, ale patronem szulerni przy szosie do Ribadivia nie jest swiety Rajmund Nienarodzony, tylko swiety Makary, nie trzeba tego mylic. -Niech bedzie, wszystko jedno, i tak zostaje miedzy swietymi. Pada rowno i niespiesznie na trawy, na dachowki i na szyby, pada, ale nie jest zimno, to znaczy nie za bardzo zimno, gdybym umial grac na skrzypcach, cale wieczory gralbym na skrzypcach, gdybym umial grac na organkach, cale ranki i wieczory gralbym na organkach, gdybym umial grac na akordeonie, cale ranki, wieczory i noce, jednym slowem cale zycie, gralbym na akordeonie, Gaudencjo gra na akordeonie jak nikt inny, ale jako ze nie umiem grac ani na skrzypcach, ani na organkach, ani na akordeonie, jako ze nie umiem grac na niczym, moglbym umrzec bedac dzieckiem i nie musieliby mnie zbytnio oplakiwac - spedzam wieczory na wyprawianiu bezecenstw, z kim sie da, najbardziej rozwiazly jestem rano i w nocy, czasem nie mam z kim poswintuszyc, ale to mi nie przeszkadza, po to mam dwie rece, ludzie musza sie zadowolic tym, co los im daje, bo wszystko jest nam pisane wczesniej, zanim jeszcze przyjdziemy na swiat. Don Samuel Iglesias Moure jest wlascicielem woskowni na ulicy Ojca Feijoo, don Samuel wyglada, jakby sam byl zrobiony z wosku, podobnie jak jego zona, ludzie nadali mu przydomek Niebianski, czasem po poludniu don Samuel zachodzi do Szlai, zeby sie rozerwac i posluchac akordeonu, nie ma tylko szczescia do repertuaru, bardzo lubi pewnego mazurka, ktorego Gaudencjo gra nader rzadko. -Dlaczego nie zagrasz go od czasu do czasu? -A co panu tak na tym zalezy? Samuel Niebianski zwykle idzie do lozka z Marta Portugalka, lubi wtedy plesc jej bzdury. -Przez to, ze jest piersiasta, daje czlowiekowi pelny relaks i satysfakcje, Portugalki sa bardzo uczynne. -Tak, prosze pana, wszyscy tak mowia. I uszanuja czlowieka. -Co prawda, to prawda. Don Servando wchodzi przed don Samuelem, don Servando nie musi przestrzegac kolejnosci, bo jest deputowanym z ramienia prowincji, don Samuel przynosi Marcie Portugalce w prezencie krecona swiece. -Zapalimy ja? -Nie, wole zaniesc nowiutka Chrystusowi Krwawiacemu, poczekaj, az sie rozbiore i podmyje sie troche, jeszcze zdazysz. Don Servando zawsze pomiatal Eutelem, czyli Pantalonem, natomiast don Samuela zwykl traktowac bardzo uprzejmie. -Nietrudno sie zorientowac, don Samuel to dzentelmen troche blady, ale dzentelmen, a jego zona dona Dorita to prawdziwa dama, dona Dorita zaopatruje w towar handlarza starzyzna, to bardzo zacni ludzie, o solidnych, ugruntowanych zasadach, godni zaufania. Don Isaac jest bratem don Samuela, wyrabia makarony, jego makaron marki Wezuwiusz slynie w calej Galicii, don Isaac wyszedl na pedala, to przypadlosc wrodzona i moze przytrafic sie kazdemu, panu albo mnie, zeby nie szukac daleko, ale znosi ja z godnoscia, nigdy nie przylapano go na tym, zeby przebral miare, don Isaaca Iglesiasa Moure nazywaja Rancik, don Isaac gra na fisharmonii w kosciele Matki Bozej i na slubach, jezeli go o to poprosza, w domu don Isaac gra na lirze, z ktorej wydobywa przepiekne, melodyjne akordy, w mieszkaniu don Isaaca na czolowym miejscu stoi gipsowe popiersie papieza Piusa X w kolorach karmazynowym, zlotym, blekitnym, cielistym etc., papiez stoi tuz nad lira, na naroznej szafce ozdobionej hiszpanska flaga. -Moj brat to prawdziwy artysta, artysta w kazdym calu i bardzo uzdolniony muzycznie, wedlug mnie to zostal pedalem, bo wszystko robi z pasja. -Byc moze, nie przecze, czasem tak bywa. Nie ma watpliwosci, ze mlynarza Lucja Mouro i tamtych dwoch zabil ten sam czlowiek. -Kto? -Ciszej, do cholery! A bo to nie wiesz? -Przepraszam, zamyslilem sie. Lucjo Mouro dostal jeden strzal w plecy, a drugi w glowe, kiedy go zabili, mial przy czapce z daszkiem kwiatek, zolty kaczeniec. -Pamietasz, Catuxa, jaki to byl dobry czlowiek? -Co mam nie pamietac. Rosicler miala dziesiec lat, a moze nawet i to nie, kiedy pierwszy raz wybranzlowala Jeremiasza.. - A co to ma do rzeczy w tej chwili? -Nie wiem, wszystko warto wiedziec. -Tak, to tez prawda. -A zreszta przychodzi to do glowy ni stad, ni zowad. Rosicler, kiedy odkryla, ze malpy maja siusiaka jak mezczyzni, tylko ze mniejszego, byla bardzo zadowolona. -Musze to powiedziec Ramonie, na pewno juz sama o tym wie. Woskownik Niebianski, to znaczy don Samuel Iglesias Moure, pojawil sie ktoregos dnia we wsi, zeby przyjac zamowienia, i przylapano go na poddaszu domu Marcosa Albite, jak zabawial sie z wariatka z Martina. -Jak ty, Catuxa, nieszczesna, moglas na to pozwolic? -To bylo tak, przyszlam, zeby wymyc panu Marcosowi puszke na siki, i don Samuel dal mi pesete i wyciagnal kutasa. -Tak ni z gruszki, ni z pietruszki? -Tak, prosze pana, ni z gruszki, ni z pietruszki. To ja mu powiedzialam, wez sobie, wez, bo klatwa wszystko wyzre, och, blogoslawiony apostole, swiety Tadeuszu Judo, ktory byles w Babilonie najpierwszym krolem, spraw, zeby ta modlitwa zmienila bol mego serca w rozkosz, i wtedy on przewrocil mnie na slome. Tanis Kaduk rozmawia z Raimundem z Casandulfow. -Wola don Camila bedzie spelniona, jak Bog na niebie, ze bedzie! Juz mam wszystko obmyslone, teraz tylko musze wzbudzic w sobie skruche, i to porzadna, az zaczne odczuwac wyrzuty sumienia, potem to juz wszystko pojdzie jak po masle, nie bedzie problemu, bo jest bardzo pewny siebie, chyba mysli, ze wszystko sie skonczylo i ze tak juz bedzie zawsze, to lepiej, ze tak mysli i chodzi sobie spokojnie. Tanis Kaduk przeciaga po kamieniu ostrza swoich dwoch nozy mysliwskich, jeden ma trzonek z jeleniego rogu, a drugi z peruwianskiego srebra, i oba nosza jego inicjaly, noze Tanisa Kaduka maja juz swoje lata, ale trzymaja sie niezle, bo sa dobrej jakosci, zawsze sa suche i pierwszorzednie utrzymane. -One tylko maja za maly kontakt z miesem, bo ja niewiele wychodze, kiedy noz rzadko tnie mieso, staje sie miekki. Policarpo od Melasy nie ma juz teraz takiej przyjemnosci, kiedy widzi autobus jadacy z Santiago, ktory podskakuje po drodze i kicha jak astmatyczny Portugalczyk, Policarpo od Melasy, choc brakuje mu trzech palcow u prawej reki, bardzo dobrze zwija skrety, teraz tyton, ktory sprzedaja luzem, ma pelno patykow, najlepiej utrzec go nad jakas gazeta i powyjmowac wszystkie paprochy, kiedy sie je spali w popielniczce, ladnie pachna i nasycaja powietrze aromatem, w autobusie z Santiago jedzie zawsze dwoch albo trzech ksiezy, ktorzy zajadaja suszone figi i brzoskwinie, ksieza lubia sie opychac slodkosciami, komicy tez sa amatorami slodyczy, Policarpo od Melasy mowi, ze potrafi oswajac zaby, aleja mu tak calkiem nie wierze, zaby sa bardzo trudne do oswojenia, bo sa ni to glupie, ni to cwane, najgorsze, co moze byc, kobiety mozna oswoic dajac im do picia ocet, sek w tym, ze najczesciej nie chca go pic, teraz kobiety sa bardzo bezczelne i buntowniczo nastawione, Policarpo od Melasy smieje sie po cichu do swoich mysli, Slodka Chonina, zona cukiernika Mendeza, bardzo mu sie podoba, ale coz z tego, Slodka Chonina nawet na niego nie spojrzy. Anton Guntimil, nieboszczyk maz Finy Ramonde, umarl zgnieciony przez pociag towarowy na stacji w Orense, to znaczy nie zgnieciony, scislej mowiac przeciety na pol, Anton Guntimil jakal sie i byl troche gamoniowaty, jego zona zawsze mu to powtarzala. -Ten pijar z nieszporow ma knota takiego jak stad dotad, takiego jak Pan Bog przykazal, ze dwa razy wiekszego niz twoj, kretynie jeden, bos kretyn, nie wstyd ci wcale? -Nie, kobieto, a wedlug ciebie, to co niby mam zrobic? Kiedy ciotke Lourdes zarazono ospa, Francuzi pozwolili jej umrzec, nikt mi tam nie powie, a do tego wrzucili jej trupa do wspolnej fosy razem z Polakami, Cyganami, Maurami i Azjatami, pod tym wzgledem Francuzi sa bardzo francuscy i nie bawia sie w zbytnie sentymenty. Moncho, krewny Manuelina Remeseiro Domingueza, ktory mial imie po kruku, a moze bylo odwrotnie, zmarl na krup w wieku szesciu czy siedmiu lat. -Nie pociagnal dlugo. -Tak, to prawda, ze dlugo nie pociagnal, widac nie byl najlepszej jakosci. Kruk Moncho gwizdze juz niektore takty z mazurka slepego Gaudencja, jeszcze mu sporo brakuje, zeby wygwizdac cala melodie. -Czy to prawda, ze Manuelina Remeseiro laczylo to i owo z Maria Auxiliadora Porras, ta, ktora rzucila swojego narzeczonego Adolfita, bo mial smierc wypisana na twarzy? -To nonsens! Kto panu naopowiadal takich bredni? Panienka Ramona nie miala szczescia do mezczyzn, to znaczy do kandydatow na meza, to fakt, ze mierzyla zbyt wysoko i oczywiscie przeliczyla sie, w tych sprawach trzeba miec wiele pokory, bo czas dziala na przekor zyczeniom i checiom, panienka Ramona zawsze sadzila, ze moze wyjsc za kazdego, na kogo bedzie miala ochote, ze moze wybierac i rozkazywac, ale sie pomylila i teraz jest na najlepszej drodze, zeby umrzec jako stara panna. -Dobrze, stara panna tak, ale nie dziewica, niech to bedzie jasne, najbardziej byloby mi glupio, gdybym nie stracila dziewictwa w swoim czasie, to zniewaga skonczyc dwadziescia piec lat i zachowac cnote, co prawda to sie nie zdarza. Robin Lebozan pisze wiersze w jezyku galicyjskim, tylko ze nie chce ich nikomu pokazywac. -Nie, mnie sie zdaje, ze czytanie swoich wierszy innym ludziom swiadczy o braku wstydu, kogo to moze obchodzic? Raimundo z Casandulfow wciaz siedzi ze spuszczona glowa, milczacy i posepny, ratuje go jego dobre wychowanie. -Pragne uslyszec wybuch petardy, jutro odwiedze wuja Evelia, zeby mnie podniosl na duchu, co za wstyd, stary czlowiek pocieszajacy mlodego! Wola wuja Camila musi byc spelniona, wiem o tym, rozkaz to rozkaz, ale ja juz teraz chcialbym uslyszec wybuch petardy, smierc moze zrownowazyc tylko inna smierc i to nie jest sprawa niczyjego widzimisie, wszyscy powinnismy nosic przy kapeluszu kwiat kaczenca albo janowca, Noriega Yarela w kazda niedziele i swieto nosil kwiaty janowca na cmentarz. -Dla jakiego nieboszczyka? -Dla zadnego w szczegolnosci, kwiaty janowca od don Antonia byly przeznaczone dla wszystkich zmarlych, wszyscy zmarli pochodza od Boga, zmarli bardzo lubia kwiaty, prosze zauwazyc, ze na cmentarzu zawsze rosna najpiekniejsze kwiaty, nieboszczykom az dusza rwie sie do kwiatow, ktore rosna na grobach, kiedy przywala sie ich kamieniem, duszom brakuje oddechu. Raimundo z Casandulfow spaceruje po sciezkach pelnych ran, przechadza sie po nich skupiony i bardzo smutny. -Tedy chodzili ze spiewem na ustach zmarli, w ktorych zylach plynela kiedys moja wlasna krew, byli tacy jak ja, a moze to bylem ja sam, tylko o tym nie wiem, kiedy ich krew zrosila ziemie, kiedy ich krew sie rozlala, wilki uciekly skomlac i wyjac, sa ludzie, ktorzy nie powinni byli sie rodzic, chce uslyszec wybuch petardy, Tanis bardzo szanuje wuja Camila, autorytet jest autorytetem, zreszta wszyscy mamy wiele szacunku dla wuja Camila, kiedy Tanis podpali lont petardy, odetchnie, niech Bog ma nas wszystkich w swojej opiece, kiedy juz wyrok zostanie wykonany, spokoj przybiegnie jak jaszczurka, w tych gorach od wielu lat panuja te same prawa i wszyscy zmarli w rodzinie zadaja od nas, zeby prawo bylo przestrzegane, jedni mezczyzni rodza sie z taka krwia w zylach, a drudzy z inna, to nie jest przypadek. Raimundo z Casandulfow gra w szachy z Robinem Lebozanem, zawsze z nim wygrywa. -Jestes roztargniony. -Nie, taki mam sposob bycia, ja sie do tego nie nadaje, wiesz o tym. Pepiiio Pousada Coires, Pepino Makrela, jest elektrykiem, to znaczy pomocnikiem elektryka w fabryce trumien "Odpoczywanie", w tych stronach jest duzo fabryk trumien, sa trumny czarne i biale, biale sa dla aniolkow, najelegantsze sa debowe i z imitacji mahoniu, nie ma za to trumien zielonych ani czerwonych, ani zoltych, Pepino Makrela zawsze ma otwarte usta, Pepino Makrela lubi macac malych chlopczykow, czyli aniolki, Pepino Makrela ozenil sie z Cipa, czlowiek dziala pod presja obyczaju, i mial dwie niedorozwiniete corki, ktore szybko mu zmarly, Cipa uciekla od niego, podobno miala dosyc, Cipa byla bardzo wesola kobietka i z duza wprawa spiewala kuplety akompaniujac sobie kastanietami, Pepina Makrele przylapano kiedys z gluchoniemym Simoncinem, czyli Ogryzkiem, szescioletnim chlopcem, chudym i slabowitym, na jego twarzy malowalo sie przerazenie, trzeba go bylo widziec, az smiech bral, Pepino Makrela dobral sie do chlopaka od tylu i trzymal go za szyje, o malo co go nie udusil, Pepina Makrele najpierw wsadzono do wiezienia, a potem do zakladu dla umyslowo chorych. -W zakladzie bija wiecej niz w wiezieniu, widac bicie wariatow sprawia wieksza przyjemnosc. -No tak, najprawdopodobniej. Pepina Makrele zwolniono pod warunkiem, ze da sie wykastrowac, prawde mowiac, nie na wiele mu to pomoglo, kiedy zaczela sie wojna, Pepino Makrela kazdego ranka udawal sie na msze, zeby wstawiac sie za bliznimi w nieszczesciu i prosic o milosierdzie, litosc, laske i inne odstawione do lamusa, nie bedace w uzyciu wzgledy; skorpionom, turkuciom podjadkom, ropuchom trzeba darowac zycie, trzeba pozwolic im uciec, ludziom tez, a takze lagodnym malym zwierzatkom, takim jak myszy, slimaki, swierszcze, a zwierzetom drapieznym, takim jak lasze, borsuki, rysie - rysia nazywa sie tez jelenim wilkiem - rzuca sie pien olchy na rzeke jako ostatnia deske ratunku i odpedza sie je swiecona woda, a nie kulami. -Dlaczego czlowiek jest taka niespokojna i nerwowa bestia? To musi byc sprawka diabla. Robin Lebozan bardzo sie ucieszyl, kiedy odnalazl muszle, ktora dostal od matki, lezala za ksiazkami i dlatego od dziesieciu lat nie mogl jej znalezc, kiedy sie ja przyklada do ucha, slychac szum morza, slychac tez poczatek mazurka Gaudencja, mowie o tym mazurku, ktorego prawie nigdy nie wolno grac, o tym zabronionym, no moze nie zabronionym, ale prawie. -Zagramy jeszcze jedna partyjke? -Jak chcesz. Robin Lebozan nie moze zasnac, zdarza mu sie to juz od jakiegos czasu, niekiedy budzi sie o drugiej albo trzeciej nad ranem, wybija sie ze snu i dlugo nie moze usnac, czasem lezy az do switu. -Sprobuj wypic na noc szklanke kwiatu lipowego. -Tak, cos bede musial zrobic, bezsennosc to fatalna rzecz. Suki Wespory nikt nie zabil, nie trzeba bylo, suka Wespora zdechla na kwasna kolke, najprawdopodobniej wuj Cieto dwa ostatnie razy wymiotowal na kwasno, psy sa wrazliwsze, niz sie wydaje, natomiast pies Carewicz jest bardzo dystyngowany i wytworny, teraz nie nazywaja go Carewiczem ani zadnym innym imieniem, psy lepiej rozumieja ton glosu niz slowa. -Czy pan zna historie Pepy Wilczycy i Xana Quinto? -O tak, a takze te o Truco, Louzao i Yentoselle. -A o Memedzie Casanovie, ktory sie przebieral za zmarlego i pogrzebanego bogacza, co sie dorobil w Ameryce? -O, tak, znam je wszystkie. Kiedy bylem maly, moj krewny don Marcelino Andrade, ktory mnie przygarnal z litosci, kazal mi sie ich nauczyc na pamiec, wszystkie znam na wyrywki, jak pan chce, moge zaczac. -Nie, nie trzeba. Kiedy Robin Lebozan budzi sie w nocy, zapala lampe naftowa, swiatlo zarowki przypomina slabowitego robaczka swietojanskiego i do niczego sie nie nadaje, Robin Lebozan czyta to, co napisal, i poprawia te czy inna niezrecznosc albo powtorzenie, albo niejasne czy niezbyt odpowiednie slowo, czasem zmieni tez jakis znak przestankowy, tu przecinek bedzie lepszy niz dwukropek, tu nie pasuje nawias itd., Robin Lebozan jest zdania, ze wszystko toczy sie z gorki, z powiesciami jest tak samo jak z zyciem, ktore w jakims momencie ustaje, czasami ustaje nagle, serce podchodzi wtedy do gardla i zycie umiera, ucieka przez oczy i usta, przez usta rowniez, historie zawsze koncza sie w jakims punkcie, jak tylko zabije tego skurwysyna, bedzie koniec, wspomnij raz jeszcze, co mowil Poe, nasze mysli byly powolne i zwiedle, nasze wspomnienia byly zdradliwe i zwiedle, ja chcialbym ani nie myslec, ani nie wspominac, ale nie moge, chcialbym byc jak te roze albo powoje, ktore nie maja nic poza odczuciami, moze tylko te najmniejsze i najslabsze zyjatka, takie slimaki czy wazki maja dusze pusta i nie znajaca pociechy jak roze i powoje. -Spisz? -Nie, tylko sie zdrzemnalem. Don Claudio Blanco Respino usiadl na krzesle i polecil doni Argentinie Yidueira, wdowie po Somozie, zeby sie uciszyla, a potem zwrocil sie do swojego ziecia Gerarda Yagamiana, w stosunku do niego nie zwyklo sie uzywac tytulu "don", i powiedzial: -Czy mozesz sobie wyobrazic sytuacje, ze sredniowiecznego krola zabija jego wlasny blazen na oczach calego dworu podczas wspanialych uroczystosci upamietniajacych pewna zwycieska bitwe? Otoz to wlasnie przydarzylo sie ksieciu Bettegi, Dino V, ktory nosil treske, mial zelazna proteze jednej reki i drewniana noge. Jego siedmiu synow najpierw zatluklo blazna i pocwiartowalo go na kawalki, zeby sepy nie musialy sie zbytnio brudzic, a potem opanowala ich wielka wesolosc i zeby uczcic to spadle z nieba sieroctwo, zgwalcili wszystkie zakonnice z klauzury, zostawiajac kazda bez wyjatku w ciazy. Kronika Arystydesa Tredowatego opisuje to wydarzenie z podaniem nazwisk i z cala masa szczegolow, ja nie potrafilbym odtworzyc z pamieci wszystkich perypetii tego rodu. Panienka Raniona zawsze podchodzila z rezerwa do slow Claudia Blanco. -Mnie on wyglada na pajaca, polowa z tego, co mowi, to bujda. Wuj Cieto wybiera sie z wizyta do panienki Raniony, robi wrazenie jeszcze bardziej obdartego i rozkapryszonego niz zazwyczaj, idzie zygzakiem, zeby nie nastapic na zadna krawedz ani skrzyzowanie plyt chodnikowych, wuj Cieto spiewa La Madelon i wykancza kazda strofe glosnym pierdnieciem, wuj Cieto smieje sie, marszczy nos i mruzy oczy, wyglada jak Chinczyk, wuj Cieto jest brudniejszy i czysciejszy niz zazwyczaj, to trudno zrozumiec, ale tak jest, widac, ze cos go trapi, wuj Cieto jest bardzo przewrazliwiony na punkcie higieny, wszyscy o tym wiedza, bardzo dba o czystosc osobista, wystrzega sie chorob, zuzywa duzo alkoholu na dezynfekcje, ale jednoczesnie chodzi jak ostatnia lajza, nigdy nie zmienia bielizny, wyrzuca ja, kiedy z niego spadnie z brudu i starosci, wuj Cieto jak sie nudzi, to wymiotuje, wymiotuje do miednicy albo za meble, a rownie dobrze i na sciane, czasami wymiotuje na siebie, bo wlasnie siedzi w jakiejs wygodnej pozycji i nie chce mu sie ruszac, ta wizyta wuja Cieto u panienki Ramony miala miejsce jakis czas temu, jak tylko rozpoczela sie wojna. -Przezywamy straszny okres, Moncha, i wala nam sie na glowe ogromne problemy, ktorym trzeba bedzie stawic czolo, gdzie pochowamy Jesuse? Wszyscy nasi sa juz pochowani, kazdy ma swoje miejsce, ale do grobowca nie wcisnie sie nawet szpilki, i tak dobrze, ze zostawilem biedna Lourdes w Paryzu, ty sobie wyobrazasz, do czego mogloby dojsc, gdybym nie zostawil biednej Lourdes w Paryzu? Nastepny problem - mowie ci, same problemy - ktoredy wyniesiemy cialo Jesusy? Emilita chce ja wyniesc glownymi drzwiami, ot i masz, wiesz, jaka jest Emilita, zawsze miala pstro w glowie, w takim przypadku trzeba by bylo wszystko tam wysprzatac, bo brud jest potworny, az strach pomyslec, ze od pietnastu lat nikt nie przychodzi i nie czysci ani podlogi, ani scian, nic, myszy zalegly sie w meblach, a skorki i stonogi gniezdza sie w najlepsze za obrazami, w tej stechliznie, ktora jest za obrazami, bo w Albaronie panuje straszna wilgoc. -A nie mozemy wynajac kogo? -Tak, tak, oczywiscie, ja sie tym zajme, zarzadze i przyjdzie jakis mezczyzna i uprzatnie wszystko z holu, paki, papierzyska, ten najwiekszy balagan, wszystko spali sie na ognisku, potem wejdziesz tylko ty i nikt wiecej. -Dobrze. Smierc jest zwykla bzdura, obyczajem, ktory stopniowo traci swoj prestiz, stare rasy gardza smiercia, smierc jest tradycja, ciekawe, ze kobiety swietnie czuja sie na pogrzebach, wydaja polecenia i udzielaja rad, kobiety na pogrzebach sa w swoim zywiole. Ojciec Santisteban, jezuita, mowi o smierci z wielka poufaloscia, moze upowaznia go do tego zawod, w Biblii mowi sie, ze wiecej wart jest zywy pies niz martwy lew, to na pewno jest prawda, wiecej jest warta zywa dzdzownica niz nawet najpiekniejsza niezywa kobieta, co z tego, ze sie podbije swiat, kiedy straci sie dusze? to stwierdzenie tez jest prawdziwe, wuj Cieto gra na perkusji uderzajac paleczka to o stol, to o szklanke, to o butelke, to o nocnik, to o rame okienna, kazdy przedmiot ma swoj dzwiek, rzecz w tym, zeby wydobyc ten dzwiek w odpowiednim czasie, a nie za wczesnie ani nie za pozno, ciotka Jesusa juz nigdy nie bedzie mogla sluchac popierdywania wuja Cieto, do nieba nie dochodza dzwieki tak niegodne, ciotka Emilita zostala bardzo osamotniona. -Na samo dno jeziora Antela nikt jeszcze nigdy nie dotarl, ten, kto przeplynie jezioro Antela, traci pamiec i skazuje sie na wieczne potepienie, a ci, ktorzy utraca pamiec, nie moga byc zbawieni, bo Bog i swieci panscy przywiazuja do pamieci wielka wage, z pamieci rodzi sie cierpienie, ale rowniez otucha. Don Claudio Blanco Respino nie przepada specjalnie za dona Argentina Yidueira, wdowa po Somozie, kobieta, ktora mowi wiecej, niz potrzeba, plotkarstwo jest to brzydki nalog, ktory sprowadza na spoleczenstwo wiele nieszczesc, o kurcze, ale frazes! plotkarstwo moze nawet spowodowac wojne, epidemie i inne katastrofy, don Claudio, szwagier jakaly Yagamiana, siedzi zamyslony, a dookola panuje taka cisza, ze mozna by uslyszec przelatujaca muche, jezioro Antela jest pelne moskitow, zab i wezy wodnych, a zmarli z Antiochii prosza o przebaczenie bijac w dzwony w noc swietego Jana, dzwony bardzo dziwnie brzmia spod wody. -Co za mysli! Widac gryzie mnie sumienie. Don Bregimo Faraminas, ojciec panienki Ramony, gral na banjo z duzym zacieciem, szkoda tylko, ze umarl, Roquino, ten niedojda, ktory przez piec lat nie wychodzil z blaszanej skrzynki pomalowanej jaskrawo w wezyki i meandry, dostaje lanie od swojej matki, Secundina pali, kiedy nikt nie widzi, myje niedopalki w occie i przyrzadza swietny tyton, holu w domu wuja Cieto nie czyscil zaden tam mezczyzna, tylko Secundina, naraila ja Remedios, szefowa z knajpy Rauca. -To kobieta prymitywna, ale pracuje dobrze, a niedojda nie przeszkadza, bo wcisnie go w jaki kat i ten siedzi caly czas jak trusia, czasami nawet nie oddycha. Panienka Ramona powiedziala do wuja Cieto: -Remedios mowi, ze zadnego mezczyzny nie ma, ale za to Secundina dobrze to wysprzata, moze przyjsc zaraz jutro wczesnym rankiem. -Dobrze, niech przyjdzie jutro punktualnie o dwunastej, ale nie wczesniej. Matka panienki Ramony utopila sie w rzece Asneiros, niektorzy topia sie nawet w niedziele, matka panienki Ramony byla kobieta bardzo dystyngowana i uduchowiona, nalezala do tych kobiet, co to ciagle chca umierac. -Pamietam, ze zawsze podobaly jej sie wiersze Becquera. -Nic dziwnego. W domu wuja Cieto wszystko jest popsute i powywracane do gory nogami, pekla pompa tloczaca wode ze studni, prawie wszystkie szyby sa porozbijane, w oknach zamiast nich tektura i blacha tak samo jak na siedzeniu wiklinowego fotela, nie ma swiatla, telefon wylaczony, a pajeczyny staja sie coraz gestsze, suka Wespora zdechla wyjac, suka Wespora wyla, gdyz wyczuwala podwojna smierc, ciotki Jesusy i swoja wlasna. Secundina z pak i papierow, jak rowniez z zakietow, butow i ceraty, ktora miala chyba z dziesiec metrow dlugosci, zrobila stos i podpalila go, ale wtedy kiedy jej kazano, nie wczesniej, jedni wierza w zabobony, a inni nie, to kwestia gustu, jedni wierza w cuda i w sanatoria, a inni nie, byc moze zalezy to rowniez od poziomu wyksztalcenia, sa bogowie subtelni i dobrze wychowani, jak brodaty Sucellus i jeleniorogi Cernunnus, i bogowie prostaccy i zle wychowani, samo wspomnienie ich imion przynosi nieszczescie, fala ignorancji zalewa nas wszystkich, a my nie mozemy temu zapobiec, nie potrafimy jej rowniez ominac, Robin Lebozan ostrzegl tamtej nocy panienke Ramone: -Ten zalew ignorancji sprowadzi bardzo przykre konsekwencje, Moncha, a ja nie znam lekarstwa na te trucizne. -Ani ja, Robinie, miejmy nadzieje, ze nas nie zagarnie. Raimundo z Casandulfow nuci Serce Jezusa, kiedy sie goli, serce Jezusa bedziesz nam krolowac, serce Jezusa ty nas zawsze prowadz. -Nie umiesz nic innego? -A tobie nie wszystko jedno? Raimundo z Casandulfow nuci rowniez hymn Falangi Twarza do slonca, karlistowski Oriamendi gwizdze, bo nie zna slow, tak samo republikanski Hymn Riego, z tym trzeba raczej uwazac, bo komus moze sie nie podobac, Raimundo z Casandulfow nie zapomina o bialej kamelii dla panienki Ramony, widac, ze smutek nie oslabil mu pamieci. -Wez, Moncha, to jest jak odwieczny przywilej, zebys wiedziala, ze zawsze o tobie pamietam. -Nie, Raimundino, ja wiem, ze to jest odwieczny przywilej, tak jak mowisz, o odwiecznych przywilejach nie pamieta sie, podobnie jak o oddychaniu, ja jestem dla ciebie jak oddychanie, to smutne, ale prawdziwe, a moze to nawet nie jest smutne. Baldomero Marvis Casares, Flakarz, ojciec Gamuzow, zawsze powtarzal, ze tak samo trudno jest stracic jak i zyskac, trzeba isc przez zycie mocno stapajac po ziemi, tak, ale nie nalezy przy tym robic zbyt wiele szumu i deptac blizniego, deptanie blizniego moze zle sie skonczyc, czasami blyskaja ostrza, a nie kazde cialo dobrze sie goi, niektore calkiem zle, Nuncina Sabadelle chciala poznac swiat, a dojechala tylko do burdelu, czlowiek sobie mysli, ze musi zjesc wszystko, co mu dadza, ale potem widzi, ze nie, ze nie uszczknie nawet kawaleczka, i musi spuscic glowe, zeby go nie zatluczono batem, nie jest latwo przegrac i dzielnie sie trzymac, zaby z ksiestwa Tipperary nie maja czego zazdroscic zabom z jeziora Antela. -Dostal pan list od doni Argentiny? -Tak, opowiada mi w nim o tych pilotach, prosze posluchac: Jest to szkola im. Yedrinesa, gdyz tak nazywal sie slynny pilot, ktorego organizatorzy festynow angazowali po to, by w nocy pokazywal tysiace powietrznych akrobacji na swoim aeroplanie przystrojonym kolorowymi zarowkami, juz panu o tym mowilem. Coz to bylo za widowisko! Za skladane krzeselko placilo sie dwadziescia piec albo piecdziesiat centymow, w zaleznosci od miejsca, reszta publicznosci, glownie dzieciarnia, stala dookola. Nie nudze pana? -Nie, nie, prosze czytac. -Dobrze. Kobiety byly ubrane niezwykle elegancko, w wielkie kapelusze ozdobione kwiatami i ptakami i suknie do kostek. Nazwiska pilotow... nie, tego juz nie bede czytal, bo pan to zna. Historia pedzi jak sploszony kon, jak chart za zajacem, jak stonoga, biale i zolte kartki kalendarza spadaly jak zielone i zlote liscie figowcow, jak zwiedle liscie figowcow, z ktorych ani jeden nie zostal na drzewie, a ludzie wymyslili sposob zapladniania krow na zimno bez wlazacego na nie byka, jak mialo to miejsce zawsze, odkad Pan Bog wynalazl krowy i byki, historia pedzi nie zwazajac na czas, niektore wydarzenia zachodza nie w swoim czasie, na przyklad dlaczego slonie Hannibala nie wyszly z Arki Noego? Norberto Somoza Donfrean wnuk doni Argentiny, jest weterynarzem nowoczesnym. -Tak, tak, ja wiem, ze to najnowsze osiagniecia nauki, ja tego nie neguje, ale Norberto jest swintuchem, jezeli wdal sie w to sztuczne zaplodnienie, mnie tam nikt nie przekona, kiedy patrze, jak sluzy do mszy z takim namaszczeniem, pytam sie, co mu to da, skoro zyje z macania krow. Jeszcze potrzeba troche czasu, zeby taka sytuacja mogla zaistniec, historia nie zawsze jest swiadkiem wiekow, swiatlem prawdy, zyciem pamieci itp., w tym duzo jest czczej gadaniny. -Nie moge nic robic, pragne uslyszec huk petardy, dopoki nie uslysze huku petardy, nie bede mogl nic robic, zreszta nie mam tez zbyt wielkiej ochoty, dasz mi jeszcze troche koniaku? -Prosze. Ciotka Jesusa i ciotka Emilita zawsze duzo plakaly, przynajmniej pol zycia przeplakaly, wuj Cieto nigdy nie zwracal na nie uwagi, ale tez chyba i nie bylo warto, ze lubia plakac? to niech placza, placzac nikomu nie przeszkadzaja, no moze czasem przeszkadzaja, ale to i tak wszystko jedno, ciotka Jesusa najpewniej dalej placze teraz w czysccu. -Albo w niebie. -Nie, w niebie sie nie placze. Kiedy Dzikowi doniesiono, ze Yicente Chabro z Xilmendreirosow znajduje sie w szpitalu w Orense, powiedzial "niech go wykoncza, zanim wydobrzeje", i dalej palil swoja porcelanowa fajke z wizerunkiem Johna Bulla, Yicente Chabro nastepnego dnia zostal uduszony poduszka, to znaczy dwoch go przytrzymalo, a jeden siedzial na nim tak dlugo, az ten wyzional ducha, i nikt nie wystrzelil nawet racy, po prawdzie to Yicente Chabro nie odgrywal wiekszej roli, zalosny wieprz, ktory nawet nie byl podly. -Jak pan sadzi, ile moze byc wart niezywy kozi bobek, chocby i z rodzinnych stron? -Nie wiem; chyba niewiele, moze nawet rozdaja je za darmo. Pada na rozstajne drogi w Arenteirino i na strumyk w Ricobelo, ten sam, gdzie lisice chlodza zar rui, podczas gdy woz Toupollistana albo Kurdupla, najzdolniejszego tresera dzikich zwierzat, ciagniety przez woly pod gore do Mosteiron, skrzypi bolesnym krzykiem osiek. -Slyszal pan o tych pieciorgu dzieciach powieszonych w Mosteiron? Rzesisty deszcz pada na grzesznikow i na cnotliwych, na madrych, na glupich i na przecietnych, na nas, na Leontynczykow i Portugalczykow, na mezczyzn i na kobiety, na zwierzeta, drzewa i rosliny, i na kamienie, pada na skore, na serca i na dusze, na dusze rowniez, pada na trzy przymioty duszy. -Pamieta pan, jak piorun zabil te dwie dziewczynki w Maranis, za lasem w Formigueiros? Panienka Ramona, Raimundo z Casandulfow i Robin Lebozan, kazde pod swoim parasolem, spaceruja powoli w strugach deszczu, moze zwyczajnie lubia moknac. -Moglbys mieszkac w kraju, gdzie nie pada? -Tak, dlaczego nie, do wszystkiego mozna sie przyzwyczaic, popatrz na Anglikow i Holendrow, w krajach, gdzie nie pada, tez ludzie zyja i kochaja, wprawdzie z trudem moge to sobie wyobrazic, ale tak jest, jestem pewien, ze tak jest. Smierc Yicente Chabro z Xilmendreirosow jest faktem bez znaczenia, pierdolom i gledom nie daje sie ostatnich sakramentow i nawet nie robi im sie sekcji zwlok, po co? chociazby zmarli uduszeni wierzgajac nogami, nie ma takiego zwyczaju, zreszta i czasy nie po temu, nikt nie ma chwili do stracenia, szubrawcom wystarczy, jak sie ich wrzuci do zbiorowego dolu i odmowi jedna zdrowaske za dwoch. Yicente Chabro to byl zly czlowiek, zly nawet niechcacy, i musial za to zaplacic. -Zawiadomiono krewnych? -Nie, i niech pan nie mysli, ze beda go zalowac. Robin Lebozan mowi o samotnosci, panienka Ramona i Raimundo z Casandulfow sluchaja, wszyscy troje ida przemoczeni i powsciagliwi, sa tez spokojni, a moze nawet czuja cos w rodzaju szczescia. Robin Lebozan jest jakby takim lokalnym filozofem, ktory od czasu do czasu odblokowuje sie i zaczyna mowic. Samotnosc nie jest zla, Bog jest samotny i wcale nie potrzebuje towarzystwa, jasne, ze czlowiek to nie Bog, wiem o tym. Pismo Swiete mowi, ze samotnosc jest zla, ale ja w to nie wierze, samotnosc odswieza dusze, a towarzystwo ja bruka, czesto bywa tak, ze ja bruka, demon szuka miejsca w duszy samotnika, ale nietrudno go tez wypedzic, wystraszyc, w ciszy miesci sie wiecej radosci niz w zgielku i samotnikowi zawsze towarzyszy spokoj, czyz nie jest tak, ze naprawde samotni jestesmy tylko w niepozadanym towarzystwie, czlowiek ucieka przed samotnoscia, kiedy boi sie samego siebie, kiedy nudzi sie z soba, taki onanista, przepraszam cie, Moncha, nie moze miec wyrzutow sumienia ani nudzic sie w samotnosci, onanista powinien z duma glosic swoja samotnosc niezalezna i chlubna. Machado mowi, ze samotne serce nie jest sercem, to ladne, wiecej, genialne, ale nic poza tym, to nie jest prawdziwe, teraz nie mozna mowic o Machado, o Antonio Machado, o tym drugim mozna, sekret polega na tym, zeby zyc plecami do wszystkiego, to stan trudny do osiagniecia, to musi byc niemal szczescie, sa tylko dwie mozliwosci, ze samotnosci sie pragnie i szuka albo ze samotnosc przeraza i spotyka nas nawet wbrew nam samym, w pierwszym przypadku to nagroda, w drugim cena, cena niezaleznosci, najwspanialszym blogoslawienstwem, jakim bogowie moga obdarowac czlowieka, jest niezaleznosc, darujcie, ze wam tak truje. Przez droge przechodzi Tanis Gamuzo ze swymi czterema sukami, Flora, Perla, Strzyga i Wolworeta, wyprowadza je na spacer, zeby im sie miesnie rozruszaly, nie ma zwyczaju wypuszczac ich na wilka, bo warte sa krocie, psy sa odporniejsze, taki Sultan, Morus, Lew, Bosman (Car ma zlamana noge), no moze nie zawsze odporniejsze, po prostu sa tansze, ale to nie bylby jeszcze problem, psow nie mozna wyprowadzac na spacer, bo sie gryza, psy potrafia sie skoncentrowac wylacznie wobec wroga, sa wierne i spokojne, ale czasami, jak je co najdzie, z nudow rzucaja sie na siebie i gryza, wtedy moga byc grozne, bo maja nieprawdopodobna sile, psy Tanisa waza po osiemdziesiat kilogramow i wiecej, Bosman chyba dobija setki, cos kolo tego, suki waza mniej, ale roznica nie jest znowu taka duza. -Kiedy uslyszymy petarde? Tanis Kaduk usmiecha sie. -Juz niedlugo, dziewczyno, niedlugo. Tanis dobrze pilnuje swoich brytanow i ma do nich serce, odpowiednio je karmi, czysci i wyjmuje im kleszcze, szczepi, kiedy trzeba, wyprowadza, zeby rozprostowaly kosci, psy Tanisa wzbudzaja podziw, a takze zazdrosc i dume w calej okolicy, w promieniu wielu mil nie ma takich drugich ani nawet podobnych. -Ile kosztuja twoje psy, Tanis? -Po co ci wiedziec, jesli ich nie sprzedaje? Adega odkopala trupa umrzyka, ktory zabil jej nieboszczyka meza, pomogla jej corka Benicja, ktora ma sutki jak kasztany, az przyjemnie patrzec na taki biust, na razie ten umrzyk jeszcze nie umarl, ale na pewno umrze, nie ma pospiechu, petarda moze wybuchnac w najmniej spodziewanym momencie, im pewniej bedzie sie czul, tym lepiej. Don Camilo slucha opowiadania Adegi, nie jest zreszta jedynym, ktory o tym wie. -Pan, don Camilo, pochodzi z Guxindow, tak jak moj nieboszczyk maz, ja wiem, pan jest Moranem, teraz zostalo niewielu Moranow, widac poumierali, to najbardziej prawdopodobne. Umrzyka, ktory zabil mojego nieboszczyka meza, odgrzebalam ja sama wlasnymi rekami i motyka, ktora poswiecilam, zeby sie do niej nie przypetala zaraza, pomagala mi moja corka Benicja i nikt wiecej, wiem dobrze, ze Bog mi wybaczy kradziez tego jednego trupa, wszystkie trupy naleza do Pana Boga, ja wiem, ale to byl specjalny trup, on byl bardziej moj niz Pana Boga, poszlam noca przed dniem swietego opata Sabasa na cmentarz w Carballino i wywiozlam go na wozie pod wiazkami janowca, ktore przepieknie pachnialy, dlugo mi zeszlo, zanim go wygrzebalam, wiecej niz trzy godziny, z trupa wypadaly robaki i walil smrod jak od zgnilego potepienca, te trupy, co maja dusze w piekle, gorzej smierdza, rzucilam scierwo wieprzowi, ktorego potem zjadlam, byl pyszny, ze palce lizac, tu lopatka, tu kielbaski i glowizna, szyneczki dobrze uwedzone dymem z paleniska, schab, smalec, nie zostalo ani kawaleczka, kiedy przypominalam sobie trupa i nachodzilo mnie obrzydzenie, staralam sie myslec o czym innym, o Panu Jezusie na krzyzu to znow o moim bracie Gaudencju w mundurku seminarzysty albo juz slepym, grajacym na akordeonie, wszystko jedno o czym, i pociagalam lyk wina, czesc wieprza rozdzielilam pomiedzy rodzine, zeby wszyscy skorzystali, zajadali sie, tylko jednej panience Ramonie powiedzialam o tym, co zrobilam, nie odezwala sie, tylko zaplakala, pocalowala mnie i dala mi uncje zlota. Panienka Ramona usmiechnela sie nieco melancholijnie i powiedziala do Adegi pare slow, ktore nie byly znowu zadnym wielkim odkryciem. -Naszych mezczyzn nie wolno tknac, Adego, widzisz, jak koncza ci, ktorzy chca naruszyc prawo gor. Rauco, ten od knajpy, w rozmowie z policjantem Fausto Belinchonem Gonzalesem tlumaczy mu, ze Gau-dencjo gral mazurka Mapetite Marianne tylko dwa razy, na Joachima w 1936 i na Andrzeja w 1939. -A ja slyszalem, ze na Marcina w 1936 i na Hilarego w 1940. -To zle pan slyszal, ludzie naumyslnie wszystko przekrecaja, widac maja swoje powody. Toupolistan, czyli Kurdupel, ze swym sterczacym wasem i wygladem dobrodusznego i lekliwego lisa, schodzi zboczem od Foxino i podspiewuje. -Nie widziales nikogo? -A kogo mialem widziec? -Kogokolwiek. Nikogo nie widziales? -Nie, prosze pana, nikogo. -Przysiegnij. -Niech umre! Toupolistan, czyli Kurdupel, domysla sie, ze Guxindowie sa na stopie wojennej, chodza milczacy i naszpuntowani. kiedy Guxindowie nic nie mowia, lepiej jest zejsc im z drogi, a jezeli stoja za nimi Moranowie, wtedy lepiej w ogole nie wychodzic z domu, bo swiat sie wali. -Jak dlugo juz nie pijesz wody ze zrodla w Bouzas do Gago? -Przynajmniej z miesiac, przez ten czas bywalem raczej w okolicach Xirei i Santa Marina, ostatniego wilka widzialem w San Pedro de Dadin, zniknal w skalkach przy Las Cobas, w kierunku Yalduide. -W porzadku. Slepego Gaudencja wyrzucono i seminarium, kiedy zaczal slepnac, widac obawiano sie ciezaru litosci albo tego, ze przyczepi sie do nich jak smierc do kila. -Nikt nie jest ksiedzem, dopoki nie odprawil mszy, a ten odprawil? nie, wiec niech idzie do diabla! seminarium to nie przytulek, a lodz Kosciola musi zeglowac swobodnie, bez zadnego balastu. -Tak, don Jimeno. Don Jimeno byl prefektem w seminarium posoborowym San Fernando w Orense, don Jimeno slynal ze zlej woli i braku milosierdzia, smierdzial tez czosnkiem i zwykl uzywac slow lacinskich, don Jimeno byl doskonalym lacinnikiem, szczegolnie podobala mu sie przejrzysta doktryna anielskiego doktora swietego Tomasza z Akwinu, w Summa contra gentiles zawarta jest cala madrosc sredniowiecza, teraz kraza teorie demoniczne i eufemistyczne, glosza swoje mysli masoni i pederasci, slepy Gaudencjo mial szczescie, doprawdy, nie moze narzekac, Bog by mu nie wybaczyl, gdyby narzekal, jako ze umie grac na akordeonie i z natury jest uczynny, znalazl kat u Szlai, dona Pura to dobry czlowiek, zyje wbrew przykazaniom Bozym, ale w gruncie rzeczy to dobry czlowiek. -Nie zostanie przeciez na ulicy, prawda? umie grac na akordeonie? wiec niech gra na akordeonie, zawsze to weselej. Anunciacion Sabadelle ma wiecej slodyczy niz Marta Portugalka, obie maja slabosc do slepego Gaudencja, slepota bardzo pomaga w stosunkach z kobietami, Bricepto Mendez, wlasciciel firmy "Studio Mendez", zrobil chyba ze dwa tuziny artystycznych zdjec Szlai za mlodu, pozowala nago, owinieta w swoja chuste z Manili, szkoda, ze Gaudencjo nie moze ich obejrzec, slepcy nie moga sie rozochocic za pomoca wzroku, ale od tego maja sluch, wech, smak i dotyk, glownie dotyk, dzisiejsze kobiety to prostaczki w porownaniu ze Szlaja w chuscie z Manili i z jedna piersia ujeta z boku i nieco pod swiatlo, co artysta to artysta, dzis to sie tylko kreci pelno hochsztaplerow, Visi zalicza wiecej klientow niz Fermina, prawie dwa razy tyle, ja tego nie rozumiem, ale tak jest, ludzie sa bardzo dziwni, don Teodosio ma zwyczaj chodzic do Visi, ona zna wszystkie jego lgarstwa i dziwactwa i don Teodosio wraca do domu zadowolony i szczesliwy. -Daj juz spokoj z ta anyzowka, Gemma, mowilem ci, ze od tego swierzbi w kiszce stolcowej. -Zamknij sie! -Jak sobie chcesz, to ciebie bedzie swierzbilo. Florian Soutullo Dureixas, policjant z posterunku w Barco de Yaldeorras i specjalista od gry na dudach, znachorskich praktyk i sztuk magicznych, zostal zabity na froncie teruelskim, przyjechal i ciach! dostal kulke miedzy oczy i gotowy, Florian Soutullo nosil baczki w ksztalcie siekiery i przyciete wasiki, te pol paczki papierosow, ktorych nie wzial ze soba do grobu, wypalil kapelan. -Requiem aeternam dona eis, Domine; et luxperpetua luceat eis. Jesli chodzi o wojny i smierc, to rozdziela sie je za darmo i tu kto pierwszy, ten lepszy, kapral Pascualino Antemil Cachizo dostawal skrety i czekoladki, mimo ze zostal zabity, Szalona Bazyliszka nie wiedziala, ze Pascualino juz nie zyje, sadzila, ze o niej zapomnial, zawsze moze zjawic sie jakas lepsza, Szalona Bazyliszka byla wiec zwolniona z obowiazku, bardzo czesto nie zna sie prawdziwej sytuacji, a na wojnie tym bardziej, jedni umieraja wczesniej, drudzy pozniej, a niektorzy pozostaja, zeby o tym opowiadac, tyton i czekoladki poleglych zawsze komus sie przydadza, tu nic sie nie zmarnuje. -Czy pan wie, ktora jest godzina? -Nie i nigdy nie wiedzialem, to jest rzecz, ktora w ogole nie ma dla mnie znaczenia. Kocur, kiedy go zabito, nie zostawil po sobie ani zalu, ani chwaly, zadna z dziewczynek od Szlai nie uronila po nim nawet jednej lzy, przeciwnie, wszystkie sie ucieszyly, jedne mniej, drugie wiecej. -To byl taki sam skurwysyn jak don Jesiis Manzanedo? -Obaj byli dobrzy, Kocur byl inny, ale tamtemu nie mial czego zazdroscic. Lazaro Codesal zostal zabity, zanim jeszcze przestal rosnac, czasami smierc pospieszy sie nader skutecznie i gorliwie, Lazaro Codesala zabil Maur w kampanii pod Rifem, olow nie jest ani mauretanski, ani chrzescijanski, olow jest okrutny i nie rozroznia, jest tez slepy, prawie wszyscy slepi graja bardzo dobrze na akordeonie, kiedy zabili Lazaro Codesala, linia gor zatarla sie i nikt juz jej nigdy nie zobaczyl, nawet wilki ani sowy, ani nawet orly, Lazaro Codesal mial wlosy koloru marchwi, a oczy blekitne i tajemnicze jak turkusy, jaka szkoda, ze ten sukinsyn go trafil, nikt nie wie, kim byl ten Maur, nawet on sam tego nie wie. -Chcesz kawy? -Nie, bo potem nie moge zasnac. Robin Lebozan czyta to, co napisal, ma w pamieci cale akapity, pamieta nawet skreslenia, Lazaro Codesal byl pierwszym nieboszczykiem w tej prawdziwej historii, zaraz na samym jej poczatku jest powiedziane: Robustiano Tarulle zginal w Maroku, w twierdzy Beni Ulixek, wedlug wszelkiego prawdopodobienstwa zabil go Maur ze szczepu Beni Urriaguel, Robustiano Tarulle swietnie potrafil majstrowac dzieci dziewczynom, to znaczy robil to z duzym talentem, nie brakowalo mu tez zamilowania itp. Ostatni nieboszczyk jeszcze nie umarl, zawsze jest w tej nie konczacej sie historii jakis zalegly nieboszczyk, to jest tak, jakby caly niezmiernie dlugi lancuch nieboszczykow poruszany byl sila inercji, Lazaro Codesal Grovas to byc moze to samo co Robustiano Tarulle Grovas, a moze i nie, tamta wojna skonczyla sie juz bardzo dawno temu, po jednej stronie byli chrzescijanie, a po drugiej mahometanie i sprawa byla jasna, wtedy wiadomosci docieraly pozno i ludzie nie byli tak przestraszeni i tak przesiaknieci jadem, bylo wiecej chorob, ale nie przelewano tyle krwi bez powodu, przelana krew, to nie sprawa ilosci, ale proporcji, juz ja wiem, co mowie. -Wiesz, ze sie tu kreci? -Tak? -Chcesz wiedziec gdzie? -Chce. Policarpo od Melasy nie ma trzech palcow u reki, odgryzl mu je mlody ogier, Policarpo od Melasy potrafi oswajac dzikie zwierzeta, i te grozne, i te lagodne, takie, ktore staja deba i gryza, i takie, ktore chowaja sie i uciekaja, Policarpo od Melasy zniza glos. -Wiec jest w Yeiga de Abaixo, w domu Mingosa z Marrubio, jutro idzie do Silvaboa. -Skad wiesz? -Od Unxii, corki Mingosa, chyba jej ojciec ja do mnie przyslal. -Mozliwe. Tanis Gamuzo ma sile byka, jedna reka jest w stanie powstrzymac mula, brytany Tanisa Gamuzo sa wierne i lagodne, silne, odwazne i spokojne, kiedy sie nudza, gryza sie miedzy soba, o tym wszyscy wiedza, Sultan i Morus wystarcza, zeby przegonic wilka z Zacurneiry albo dzika z Val das Egoas, ktory wspinal sie na deby i zjadal zoledzie, Sultan i Morus czuja z daleka cechy skurwysyna, dziewiec znakow szczegolnych skurwysyna, niektore z nich nie maja okreslonego zapachu, tak naprawde to prawie zaden, to znaczy dwa maja swoj zapach, spocone rece i ohydna wydzielina krokowa, ale wech jest wechem, Sultan i Morus to sa psy niezawodne i opanowane, a kiedy chca, zamieniaja sie w bestie, prawie nigdy tego nie potrzebuja, bo sile maja niespotykana. -Co chcesz zrobic? -A tobie co do tego? Tanis Gamuzo wyglada jak polprzytomny, Tanis Gamuzo, zawsze taki sprytny, teraz wyglada jak polprzytomny, widac mysli mu sie klebia - jedne w glowie, drugie w sercu, a jeszcze inne w gardle, mysli powolne i zwiedle, takze wspomnienia tluka sie o siebie jak osy, wspomnienia zdradzieckie i zwiedle. -Czy to prawda, ze bola cie szczeki? -Kto ci to powiedzial? -Czy to prawda, ze bola cie uszy? -A tobie nie wszystko jedno? Tanis Gamuzo probuje doprowadzic do porzadku swoje mysli i wspomnienia, a takze swoje pragnienia, obowiazki i swoje zachowanie, strach jest jak ten wolek zbozowy, ktory nadgryza kosci skokowe duszy, byc moze juz od wielu lat nadgryza delikatne kosci skokowe duszy, a nikt o tym nie wie, krok, ktory trzeba zrobic, robi sie ot tak, po prostu, a jesli trzeba, chocby z zamknietymi oczami i czlowiek nie moze nawet zadac sobie pytania, ponad czlowiekiem stoi prawo Boskie, prawo, ktore nami rzadzi, to tak jakby Pan Bog nas podgladal przez lufcik otwarty miedzy dwiema chmurami, Bog zawsze trzyma w reku piorun. -Juz wszystko mam przemyslane, niech Bog mi wybaczy, ale juz wszystko mam przemyslane, teraz musze tylko to przezyc tak, zeby zaczelo gryzc mnie sumienie, najpierw troche, potem coraz wiecej, a w koncu az do bolu szczek i uszu, od tego momentu juz wszystko pojdzie jak po masle, nie szkodzi, ze troche bola mnie szczeki i uszy, no wiec tak, bola mnie bardzo, ale nic nie szkodzi, to przejdzie. ,. Tanis Gamuzo jeszcze w ciemnosciach dociera do wzgorza w Laminas miedzy Silvaboa, Folgosa i Mosteiron, ludzie spia, a psy wyja do porannego chlodu, Tanis Gamuzo ma ze soba tylko dwa psy, bo wiecej trudno utrzymac, kiedy dopadna miesa, podobno wzrok im sie maci i wariuja, psy przestaja sluchac pana, kiedy jest ich wiecej niz trzy i cos im odbije. -Jezeli zechce, dam sobie spokoj, teraz pada, wprawdzie zawsze pada, teraz bardzo mnie bola szczeki i uszy, ale to pewnie nie ma znaczenia, zlecono mi to, co mi zlecono, ale nie bylo powiedziane, ze to ma byc we wtorek, w srode czy czwartek, o terminie w ogole nie bylo mowy, jezeli zechce, moge to zostawic, rzecz w tym, ze nie chce. Pada na ziemie w gorach i na wode w kaluzach i zrodlach, pada na janowce i na deby, na hortensje, na sitowie przy mlynie i na cmentarne powoje, pada na zywych, na zmarlych i na tych, ktorzy wkrotce umra, pada na mezczyzn i na zwierzeta drapiezne i lagodne, na kobiety i na rosliny dzikie i ogrodowe, pada na wzgorze Sanguino i na zrodlo w Bouzas do Gago, w ktorym pije wilk, a czasem tez jakas zblakana koza, ktora juz nigdy sie nie odnajdzie, pada tak, jak padalo przez cale zycie, a nawet przez cala smierc, pada jak podczas wojny i podczas pokoju, przyjemnie patrzec, jak pada, kiedy nie widac konca, mozliwe, ze koniec deszczu oznacza koniec zycia, leje jak z cebra, jak wtedy, kiedy jeszcze nie wynaleziono slonca, pada monotonnie, ale i milosiernie, pada, a niebo ani sie zmeczy tym ciaglym padaniem. Tanis Gamuzo i jego dwa psy ida w deszczu, otuleni czujna i milczaca chmura, Fabian Minguela maszeruje sciezka w kierunku Silvaboa, przechodzi rzeke Oseira w poblizu Veiga de Riba i czuje strach, od jakiegos czasu boi sie i chodzi z pistoletem. -Jesli jakis skurwysyn zastapi mi droge, to go zabije, jak Bog na niebie, ze go zabije. Tanis Gamuzo siada na kamieniu majac jednego psa po jednej rece, a drugiego po drugiej, Tanis Gamuzo zwija skreta i zaciaga sie gleboko, zeby sie uspokoic. -Czy skurwysynow mozna zabijac jak lisy, bez uprzedzenia? Zaczyna sie rozwidniac, kiedy Puszczyk Carroupos zatrzymuje sie u zrodla w Bouzas do Gago, zeby napic sie wody, Tanis Gamuzo podchodzi. -Oznajmiam ci, ze cie zabije, ostrzegam cie, chociaz na to nie zaslugujesz. Puszczyk wyciaga pistolet, a Tanis wytraca mu go kijem, Puszczyk kleka, placze i blaga, Tanis Gamuzo mowi: -To nie ja cie zabijam, to prawo gor, nie moge pominac prawa gor. Tanis Gamuzo cofa sie, a Sultan i Morus wbijaja w tamtego zeby precyzyjnie i tyle razy, ile potrzeba, ni mniej ani wiecej. -Dosyc! Sultan i Morus puszczaja trupa i kreca ogonami z widocznym zadowoleniem, Fabian Minguela zginal niechlubna smiercia, a wkrotce potem, za jakies dwie godziny, rozlegl sie huk petardy, ktora poszybowala wysoko w gore. Panienka Raniona usmiechnela sie. -Bogu niech beda dzieki! Tej nocy slepy Gaudencjo, akordeonista z burdelu o duszy czystej jak lilia swietego Jozefa, zagral mazurka Ma petite Marianne ze szczegolnym upodobaniem, gral go az do switu. -Nie znasz nic innego? -Nie. Don Candido Yelilla Sanchez, komiwojazer, zapytal slepego akordeoniste: -Prosze mi powiedziec, pan sie cieszy, ze tamtego zabili? -Tak, pewnie, coz pan chce! -I bylby pan zadowolony, gdyby Pan Bog skazal go na dodatek na meki piekielne? -I owszem. Jedyny zalacznik PROTOKOL SADOWY Miejsce i czas uprzednio wskazane etc. Nazwisko denata: Fabian Minguela Abragan OGLEDZINY ZEWNETRZNE ZWLOK Zwloki mezczyzny w wieku okolo 25 lat, 160 cm wzrostu i w przyblizeniu 55 kg wagi. Typ astenika. Odzywienie prawidlowe. Lojotok czolowo-ciemieniowy, poczatki lysienia, wlosy ciemne. Znamie barwnikowe w okolicy czolowej. Zwloki znajduja sie w pozycji lezacej, twarza do ziemi, czlonki gorne w pozycji zgietej. Mezczyzna ma na sobie uzywane sztruksowe spodnie w kolorze brazowym, podarte, z plamami krwi i rozpryskami krwawymi, glownie w partiach dolnych. Marynarka z zielonkawego sztruksu podarta i poszarpana na prawym rekawie i ramieniu. Klapy z nielicznymi plamkami krwi i sladami krwi nacieklej. Prawa kieszen rozerwana. Uzywana koszula z szarej bawelny z brudnym kolnierzykiem, brak jednego guzika. Kolnierzyk koszuli w wielu miejscach przesiakniety i zalany krwia. Z prawej strony plamy krwi na welnianym swetrze w kolorze niebieskim, noszonym pod koszula. Krotkie kalesony z bialego trykotu, brudne, ze sladami mazistej defekacji i wilgotnymi plamami moczu. Podkoszulek bialy, trykotowy, z krotkim rekawem, slady krwi na przodzie i prawym ramieniu. Buty brazowe. Skarpetki czarne, bawelniane, podarte i przesiakniete krwia.Zwloki wykazuja nastepujace obrazenia zewnetrzne: Rany szarpane prawej czesci szyi, odslaniajace wszystkie miesnie. Plat skory, zawierajacy tkanke laczna podskorna i liczne wlokna skorne szyi, zwisa ok. 2 cm ponizej chrzastki tarczowatej i l cm od rekojesci mostka. Cialo rozszarpane na dlugosci ok. 7 cm w kierunku przysrodkowego konca obojczyka i na dlugosci ok. 5 cm w kierunku rogu wiekszego kosci gnykowej. Brzegi rany nierowne, poszarpane w promieniu l cm od wlasciwego umiejscowienia rany.; Stwierdzono slady zebow (nie pochodzace od czlowieka) i o wyraznych, bardzo ostrych liniach. Slady zebow znaleziono rowniez w okolicy tylnobocznej prawej szyi, to znaczy za miesniem mostkowo-obojczykowo-sutkowym, a przed brzegiem miesnia czworobocznego. Miesnie mostkowo-obojczykowo-sutkowy prawy, piersiowy prawy i tarczowo-gnykowy prawy bardzo poszarpane. Zerwane wszyst- kie anatomiczne polaczenia z kompletnie zniszczona wiazka naczyniowo-nerwowa. Rany szarpane gardla i tchawicy. Obrazenia spowodowane pokasaniem na prawej malzowinie usznej i w prawym oczodole. Miesien policzkowy rozdarty az do prawego kacika ust. Zadrapania i niewielkie skaleczenia na nosie sa innego pochodzenia niz pozostale obrazenia, gdyz nie wykazuja sladu zebow. Sadzac po ich podluznym ksztalcie mogly powstac na skutek upadku i wleczenia po ziemi. We wlosach denata duze ilosci zeschlych lisci pochodzacych z miejsca, gdzie znaleziono cialo. Slady krwi na ustach i nosie. Na lewym przedramieniu slabe podbiegniecia krwawe wskazujace na slady ukaszen zredukowanych przez ubranie. Na lewej dloni duze rany od ukaszen po stronie wewnetrznej w okolicy klebika i na palcach serdecznym i malym. Maly palec bardzo poszarpany, ze zwisajacym strzepem opuszka. Rany szarpane w okolicy lewego nadgarstka, niezbyt grozne z uwagi na ochronne dzialanie skorzanego paska od zegarka. Tarcza zegarka kompletnie strzaskana. Prawa dlon cala we krwi. Jeden slad ukaszenia w okolicy klebu i liczne zadrapania u nasady srodrecza. Pomiedzy palcami i za paznokciami kepki wlosow krotkich, sztywnych, o spiczastych koncach, w kolorze szarawobialym. Widoczne golym okiem, ze nie sa to wlosy ludzkie. Na prawym ramieniu niestaranny tatuaz w kolorze czarnym przedstawiajacy serce przebite strzala i litery R. T. Na obu lydkach rozlegle rany szarpane na skutek ukaszen. Resztki zaschnietej krwi na obu nogach. Calkowite stezenie posmiertne. Zmetnienie obu rogowek. Na brzuchu, w prawym dole biodrowym, zielonkawe plamy opadowe. Sadzac z dlugosci wlosow na brodzie, mezczyzna golil sie ostatni raz mniej wiecej szescdziesiat godzin temu. OGLEDZINY WEWNETRZNE ZWLOK Sekcja zwlok zostala dokonana wg zmodyfikowanej metody Mata.Jama czaszki: Brak jakiegokolwiek uszkodzenia w sklepieniu i w podstawie czaszki. Opony mozgowe bez zmian, z lekkim obrzekiem opony pajeczej. Mozg bez zmian, na przekroju oznaki niedotlenienia. Tetnice okolomozgowe bez zmian. W kole Willisa lekkie zmiany miazdzycowe. Mozdzek, most i rdzen przedluzony bez zmian. Jama klatki piersiowej: Pluca lekko przekrwione z licznymi zaleganiami o charakterze substancji zweglonych na powierzchni i w przekroju. Zrosty oplucnej w prawej czesci klatki piersiowej z oznakami stwardnien wloknistych w okolicy prawego szczytu, byc moze spowodowane zastarzalym zwapnieniem gruzliczym. Serce w skurczu, wykrwawione, z resztkami spienionego plynu krwistego w prawej komorze. Zastawki sercowe jak tez arterie wiencowe bez zmian. Jama brzuszna: W zoladku resztki nie strawionego pokarmu (pozostalosci warzyw straczkowych i jajka na twardo przemieszane z wloknami miesa). Watroba, powiekszona, z ogniskami stluszczen, wskazuje na uzywanie alkoholu. Marskosci nie stwierdzono. Woreczek zolciowy napiety. Nerki blade. Pecherz pusty. Zawartosc trzewi typowa, nie interesujaca z punktu widzenia medycyny sadowej. Sekcja szyi: Otwarcie przedniej czesci szyi w ksztalcie litery H potwierdzilo obserwacje podjete na podstawie ogledzin zewnetrznych. Podczas dokladniejszego badania stwierdzono uszkodzenie prawego gornego rogu chrzastki tarczowatej ze zmiazdzeniem i zlamaniem trzech pierscieni chrzastkowych tchawicy, co spowodowalo pienisty krwotok w tchawicy z jednoczesnym zamknieciem krtani, przelyku i jamy ustnej. Krew koloru bladorozowego przemieszana z wydzielina oskrzelowa. Gardlo pociete na strzepy o bardzo nieregularnych brzegach. Tetnica szyjna rozszarpana na odcinku o dlugosci l,5 cm. Krwiak w warstwie srodkowej sciany tetniczej szyjnej. W poblizu klebka szyjnego obrazenia w ksztalcie znaku Amusanta. Na podstawie niniejszej sekcji zwlok wyciagnieto nastepujace WNIOSKI MEDYCZNO-PRAWNE 1Nie byla to smierc naturalna, lecz gwaltowna i poprzedzona walka i obrona (zadrapania na kostkach prawej reki, poszarpane ubranie).2 Napastnik nie wydaje sie byc istota ludzka, jako ze nigdzie nie znaleziono obrazen zazwyczaj zadawanych przez czlowieka (rany ciete, tluczone, klute, slady bicia, duszenia etc.). Stwierdzono wylacznie rany wynikajace z pokasania. Najgrozniejsze z nich, z prawej strony szyi, spowodowaly zejscie smiertelne. 3 Biorac pod uwage forme, rozmiary, rozmieszczenie i intensywnosc obrazen, miejsce, w ktorym dokonano napasci, jak rowniez resztki wlosow znalezionych w prawej dloni i za paznokciami ofiary, napastnikiem mogl byc wilk. 4 Wnoszac z jednoczesnego zadawania ran i ich glebokosci przypuszcza sie, ze mezczyzna byl zaatakowany nie przez jednego, lecz co najmniej przez dwa wilki. 5 W celu wiernego odtworzenia napasci i walki, zdarzenie mozna by podzielic na nastepujace fazy: a) Mezczyzna idzie przez las i na pare sekund przed atakiem spostrzega wilka skaczacego mu do szyi. Nie majac czasu na uzycie broni, ktora posiadal przy sobie i ktora znaleziono w niewielkiej odleglosci od ciala, instynktownie unosi lewe ramie oslaniajac przedramieniem twarz i szyje, gdzie otrzymuje pierwsze ukaszenie. Nastepnie wilk kasa pare centymetrow bardziej na lewo, gdzie napotyka na dlon i zadaje jej obrazenia opisane wyzej. W tym momencie mezczyzna jest powalony na ziemie i walczy ze zwierzeciem probujac je chwycic prawa reka, lewa piescia oklada wilka, a potem lapie go za szyje albo za glowe (zadrapania na dloni, wlosy w garsci i za paznokciami). Wowczas inny wilk lub inne wilki, kiedy widza go lezacego na ziemi, rzucaja sie. na niego i staraja schwytac za te czesci dala, ktore najbardziej sie poruszaja (obie nogi), idac za glosem tropizmu pod wplywem szybkich ruchow ofiary (obrazenia obu lydek, poszarpane spodnie). To w tej walce zostalo prawdopodobnie podarte ubranie, oberwane guziki itd. W koncu drugi wilk lub ten, ktory zaatakowal go na poczatku, dosiega dwukrotnie prawej strony szyi (dwa slady zebow w okolicy wyrostka sutkowa-tego) powodujac wyzej opisane obrazenia. Rany miesnia policzkowego zapewne zadane zostaly chwile wczesniej, przy czym ukaszenie zostalo powtorzone (dwa slady). b) Mezczyzna lezac na ziemi i broczac silnie krwia, broni sie mniej lub bardziej swiadomie, zrzucajac z siebie zwierze i zaslaniajac zranione miejsca (plamy krwi na obu rekach) az do chwili smierci. 6 Jest rzecza zastanawiajaca, ze cialo, ktore zostalo poszarpane na skutek pokasania, nie zostalo pozarte nawet w najmniejszej czesci, co czyni niezrozumialym ten gwaltowny atak wilkow. Jedynym logicznym wytlumaczeniem moze byc hipoteza, ze wilki porzucily swoja zdobycz przestraszone jakims halasem, odglosami rozmow, strzalow lub na skutek innej, trudnej do ustalenia okolicznosci. Na podstawie przeprowadzonej sekcji zwlok, mozna dojsc do nastepujacych wnioskow medyczno-sadowych: J Przyczyna smierci byl krwotok zewnetrzny z gardla i prawej strony tetnicy szyjnej. 2 Mozliwe, ze do smierci przyczynily sie mechanizmy wagalne hamujace w wyniku pobudzenia klebka szyjnego (zaobserwowany znak Amusanta). 3 Rany zadane zostaly najprawdopodobniej przez wilki i powstaly na skutek pokasania. 4 Czas zejscia smiertelnego okreslono na dzien wczorajszy, na godzine siodma. 5 W zwiazku z tym, ze nie wchodzilo w gre ludzkie dzialanie, nie bylo sladow walki z czlowiekiem oraz ludzkiej agresji, z punktu widzenia medycyny sadowej zgon nastapil na skutek pokasania. Lekarz medycyny sadowej Mendez Santos (podpis i parafka). This file was created with BookDesigner program bookdesigner@the-ebook.org 2011-02-26 LRS to LRF parser v.0.9; Mikhail Sharonov, 2006; msh-tools.com/ebook/