Leinster_Obcy2

Szczegóły
Tytuł Leinster_Obcy2
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Leinster_Obcy2 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Leinster_Obcy2 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Leinster_Obcy2 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 waldi0055 Strona 1 Strona 2 Murray Leinster Obcy (The Aliens) waldi0055 Strona 2 Strona 3 "The Aliens" by William Fitzgerald Jenkins Science Fiction 1959. Tłumaczenie: Witold Bartkiewicz waldi0055 Strona 3 Strona 4 waldi0055 Strona 4 Strona 5 Ludzkość kroczyła poprzez galaktykę… i tak, wszyscy wiedzieli, że są w niej również Obcy. Kiedy te dwa rozrastające imperia zderzą się ze sobą… wydaje się, że wojna jest nieunikniona. Czy aby na pewno…? waldi0055 Strona 5 Strona 6 O godzinie 04:10, czasu pokładowego, Niccola weszła już dość głęboko w system słoneczny Thety Gisol. Jednak już wcześniej sporządzono wyczerpującą dokumentację, stwierdzającą, że nie był to ojczysty układ cywilizacji Plumie. Nie odebrali żadnych śladów transmisji radiowych. Nie było też najmniej- szych oznak aktywnych lotów międzyplanetar- nych — takim oczywistym dowodem ich występowania byłyby ślady rakiet, ale napęd magnetroniczny również dawał bardzo chara- kterystyczny wzorzec radiacji — tak więc prawdziwy cel podróży Niccoli, z pewnością nie zostanie tu osiągnięty. Nie zdobędą w tym układzie informacji, skąd pochodzą Plumie. Być może jednak, załodze uda się na którejś z planet odnaleźć chociaż, któryś z tych osobliwych, stożkowatych, pustych w środku kamiennych kopców, chroniących silikonowo- brązowe płyty, stanowiące dowód, że Plumie w ogóle istnieli. Niccola udała się więc w głąb układu, w kierunku planet wewnętrznych. Podobne kopce znajdowano poprzednio w dosyć charakterystycznych punktach orientacyjnych powierzchni planet typu tlenowego, na obszarze jakichś tysiąca dwustu lat świetlnych. Analiza roślinności porastającej artefakty, wskazywała, że niektóre z nich pochodziły nawet sprzed stu lat. Wzniesienie innych, z kolei, na podstawie tej samej przesłanki, datowano na zaledwie tygodnie albo nawet dni, przed przybyciem waldi0055 Strona 6 Strona 7 statków Zwiadu Kosmicznego, które je odkryły. Sytuacja była więc wysoce niepokojąca. Mało prawdopodobne wydawało się, aby galaktyka była dostatecznie duża, dla wspólnego istnienia dwóch ras istot rozumnych, potrafiących podróżować w przestrzeni kosmicznej. Za dawnych czasów, na Ziemi, planeta okazała się zbyt mała dla dwu ras wyposażonych przecież jedynie w proste narzędzia i ogień. History- cznie, problem został rozwiązany, gdy Homo sapiens eksterminował Homo neanderthalis. Wydawało się, że taka sama sytuacja mogłaby obecnie powtórzyć się w kosmosie. Zamieszki- wali w nim zarówno ludzie, jak i Plumie. Obie rasy posiadały statki międzygwiezdne. Dla ludzi fakt ten był w najwyższym stopniu alarmujący. Niezbędne były dodatkowe informacje, a niebezpieczeństwo, że Plumie zdobędą je jako pierwsi, co umożliwi im eksterminację ludzko- ści, było naprawdę zatrważające. Stąd właśnie misja Niccoli. Statek zmierzał z pełną szybkością w stronę słońca układu. Daleko za sobą pozostawił już zmrożone planety zewnętrzne. Przeciął orbity trzech kolejnych. Ostatnia z nich była gazowym olbrzymem z niezliczoną liczbą krążących wokół niej satelitów. Została już mniej więcej trzydzieści milionów mil z tyłu i dwadzieścia milionów w bok. W przestrzeni przed nimi, na tle różnokolorowej mozaiki odległych gwiazd, jaśniało oślepiające słońce. waldi0055 Strona 7 Strona 8 Jon Baird spokojnie pracował w kabinie radarowej Niccoli. Należał do tej grupy, która miała nadzieję, że Plumie nie okażą się być naturalnymi wrogami ludzkości. Teraz, coraz bardziej wyglądało na to, że ich statek w tym systemie słonecznym nie dowie się niczego nowego. No cóż, na polowanie ruszyło również całe mnóstwo innych statków. Ich rejs na razie wydawał się być tylko rutynową ekspedycją do kolejnej, wcześniej jeszcze nie przebadanej grupy planet. Tymczasem jednak pogrążył się bez reszty w swojej pracy. Siedząca naprzeciw niego Diane Holt, równie spokojnie zajmowała się własnymi zajęciami. Jej ciemna głowa pochylała się z uwagą nad wykresami sygnałów radarowych. Praca, którą właśnie wykonywali, polegała na uzupełnianiu map rojów meteorów, krążących wokół tego słońca po orbitach kometarnych. Przebiegały przestrzeń układu, stanowiąc zagrożenie dla nawigacji, i bez takiej mapy nikt nawet nie próbowałby przelatywać przez system słoneczny. Wszystko na statku toczyło się zupełnie normalnie. Maszynownia była oazą spokoju i ciszy, zabezpieczona przed niemal niesły- szalnym szumem napędu, pracującego z gęstością strumienia o indukcji pół miliona Gaussów. Kapitan robił to, co zazwyczaj robią kapitanowie, kiedy nie widzą ich podwładni. Oficer uzbrojenia, Taine, snuł typowe dla siebie rozważania. W kabinie nawigacyjnej, drugi waldi0055 Strona 8 Strona 9 oficer sumiennie spoglądał na każdy ze znajdujących się w niej przyrządów, co najmniej raz na pięć minut, i uważnie obserwował wszystkie ekrany, pokazujące przestrzeń wokół statku. Stewardzi zajmowali się pobojowiskiem pozostałym po ostatnim posiłku, i powoli rozpoczynali przygotowania do następnego. W kwaterach załogi ci, którzy byli po służbie czytali coś, grali w różne gry, albo po prostu z zadowoleniem oddawali się słodkiemu lenistwu. Diane przekazała mu przezrocze z wykresem sygnału radarowego, aby nałożył je na sporządzaną trójwymiarową mapę. – Tu jest zarys jakiegoś obiektu – powiedziała z zainteresowaniem. – Może to kometa, która krążyła kiedyś po tej orbicie, a teraz jest już zbyt stara, aby wyrzucać gazy, i nie ma już warkocza. ********** W tej właśnie chwili, to jest o godzinie 4.25 czasu pokładowego, rozdźwięczały się dzwonki alarmowe. Zabrzęczały natarczywie w głowie Bairda, ich nieustannie powtarzane dźwięki przebiegły przez cały statek. Towarzyszyły im odgłosy poruszenia wśród marynarzy oraz zamykania włazów i drzwi. Gong alarmu mógł waldi0055 Strona 9 Strona 10 oznaczać tylko jedną rzecz. Spowodowała ona przyśpieszenie pulsu i oddechu wszystkich członków załogi, a niektórym wręcz postawiła włosy na głowie, stosownie do temperamentu. Na ekranie przekazującym bezpośredni obraz z kabiny nawigacyjnej, pojawiła się twarz kapitana. – Plumie? – rzucił szorstko. – Panie Baird! Plumie? Ręce Bairda już wcześniej przerzucały przełączniki, przełączając aparaturę znajdującą się w kabinie radarowej na nowe ustawienia. – Mamy kontakt, sir – powiedział krótko. – Nie. Mieliśmy kontakt. Teraz został przerwany. Zostaliśmy wykryci. Dostaliśmy impulsem radarowym. Tylko jednym. Słowo „jednym”, w tym przypadku wiele mówiło. System radarowy, który był w stanie pozyskać odpowiednią informację, wyłącznie z jednego impulsu, nie mógł być dziełem amatorów. To musiał być produkt wysoko rozwiniętej technologii. Przestawiając cały sprzęt na pełne skanowanie okrężne, Baird czuł jak wzdłuż karku pełznie mu jakieś dziwne uczucie. Wcześniej, sporządzając mapę, praco- wali jedynie w zakresie obserwacji wewnątrz wąskiego przedziału nieco poniżej i powyżej płaszczyzny ekliptyki. Na zewnątrz tego obszaru, który mieli pod długodystansowym skanem, wiele mogło się zdarzyć. waldi0055 Strona 10 Strona 11 Minęło jednak kilka kolejnych sekund. Wydawały się ciągnąć niemal tak długo jak lata. Skanowanie dookólne pokryło wektor każdego kierunku wychodzącego z Niccoli. Nie pojawiło się nic, czego by nie widzieli wcześniej. Planeta olbrzyma gazowego, daleko w tyle poza nimi, oraz jedyna planeta wewnętrzna, znajdująca się obecnie po tej stronie słońca, odbiją wysłane przez statek impulsy, dopiero po długich minutach. Chwilowo radary pokazy- wały jedynie nikłe echa, przebadane już podczas poprzednich skanów. – Żadnych nowych obiektów w zasięgu pół miliona mil – powiedział Baird po chwili. Potem dodał. – Nic nowego w zasięgu trzech czwartych miliona mil. – Następnie: – Nie ma niczego w zasięgu miliona mil… Kapitan warknął zgryźliwie: – Może lepiej proszę sprawdzić te obiekty, które nie są nowe! – Odwrócił się na bok, a jego głos dobiegał słabiej, ponieważ mówił do innego mikrofonu. – Panie Taine! Proszę uzbroić wszystkie rakiety i postawić zespoły wyrzutni w gotowości bojowej! Maszynownia! Przygoto- wać jednostkę napędową do manewrów alarmo- wych! Zespoły likwidacji uszkodzeń, założyć skafandry ciśnieniowe i wraz z wyposażeniem zająć stanowiska bojowe! – Jego głos stał się o ton głośniejszy. – Panie Baird! Co z zaobserwo- wanymi obiektami? waldi0055 Strona 11 Strona 12 Diane wyszeptała kilka słów. Baird krótko odpowiedział: – Mamy tylko jeden podejrzany obiekt, sir — i w zasadzie to nie powinno być z nim problemów. Wysyłamy impuls penetrujący w kierunku czegoś, co sklasyfikowaliśmy jako wypaloną kometę. Impuls właśnie wychodzi, sir. Diana wycelowała już transmiter dalekiego zasięgu, w coś co, jak powiedziała, mogło być martwą kometą. Baird nacisnął przycisk. Przyrząd wygenerował pakiet fal na często- tliwościach specjalnie dobranych dla celów informacyjnych oraz o odpowiednio dobranych kształtach, który pomknął przez przestrzeń kosmiczną. Obejmował on mikrofale o dokła- dnie określonej amplitudzie, odpowiadającej standardom pomiarowym. Zawierał również impulsy o innych częstotliwościach, które wybiórczo były pochłaniane przez różnego rodzaju materiały. Fale były spolaryzowane bocznie, z okresowym wzorcem polaryzacji. Po odbiciu, pakiet mógł dostarczyć zaskakujących ilości informacji. Impuls powrócił. I przyniósł na statek wiadomości, po które go wysłano. Obiekt, który został zarejestrowany, jako większa bryła w roju meteorów, w ogóle nie był meteorem. W pakiecie powrotnym znajdowały się fale o czterech różnych częstotliwościach, których wzorzec względnej intensywności, wskazywał, waldi0055 Strona 12 Strona 13 że zostały odbite przez powierzchnię z brązu — prawdopodobnie brązu krzemowego. Spolary- zowane promienie, powróciły oczywiście zdepolaryzowane, ale zmiany fazowe wskazy- wały, że obiekt odbijający miał zaokrągloną, regularną formę. To musiał być gładki kadłub z silikonowego brązu. Były również jeszcze inne dane potwierdzające to przypuszczenie. – To będzie statek Plumie, sir – powiedział Baird bardzo opanowanym tonem. – Przypu- szczalnie wychwycili oni promieniowanie naszych radarów kartograficznych, i strzelili w nas jednym impulsem, aby zorientować się kim i czym jesteśmy. Myślę również, że teraz przechwycili i przeanalizowali nasz impuls informacyjny, i wiedzą czego o nich się dowie- dzieliśmy. Kapitan rzucił na niego groźne spojrzenie. – Ilu ich tam jest? – rzucił. – Czy wpadliśmy na całą flotę? – Już sprawdzam, sir – powiedział Baird. – Nie odebraliśmy żadnego modulowanego promieniowania z kosmosu, sir, ale możliwe jest, że wykryli nas kiedy wyszliśmy z nadprzestrzeni, i przerwali wszystkie swoje transmisje, aby wciągnąć nas w pułapkę. – Sprawdzić ilu ich jest! – warknął kapitan. – Brać się do roboty! Natychmiast raportować o wszystkich dodatkowych danych! Jego postać z pstryknięciem znikła z ekranu. Diane, blada znacznie bardziej niż trochę, waldi0055 Strona 13 Strona 14 szybko pracowała, aby skonfigurować sprzęt w kabinie radarowej w bardzo specjalistyczny wzorzec. Jeśli chodzi o radary, Niccola została wyposażona wyśmienicie. Był to statek Zwiadu typu G8, i podczas swojego ostatniego pobytu w bazie, został specjalnie przebudowany dla celów poszukiwań Plumie i nawiązania z nimi ewentualnego kontaktu. Od czasu odkrycia ich istnienia, było to najpilniejsze przedsięwzięcie Zwiadu Kosmicznego. Mogło być to również najważniejsze przedsięwzięcie całej rasy ludzkiej — od którego mogło zależeć jej przetrwanie bądź zniszczenie. Przed Niccolą odleciały już inne przebudowane statki, za nią miały wylatywać kolejne, dopóki problem nie zostanie rozwiązany. Po dokonanych zmianach Niccola miała dwadzieścia cztery wyrzutnie rakietowe, a na potrzeby poszukiwań Plumie, wyposażono ją w bardziej zaawansowany napęd i komputerowy system radarowy, niż miał do dyspozycji jakikolwiek inny ludzki statek. Tym niemniej, jeśli została wciągnięta głęboko w ojczysty system Plumie, perspektywy jej przetrwania nie były zbyt różowe. ********** Nowe ustawienia zaczęły działać natych- miast po załączeniu ostatniego obwodu. Trójwy waldi0055 Strona 14 Strona 15 miarowa mapa służyła jako macierz do sterowania radarami. Emiter impulsów informacyjnych obracał się na wszystkie strony, wyrzucając odpowiednie pakiety fal. Obrót i błysk, i ponownie obrót i błysk. Musiał przebadać wszystkie względnie bliskie obiekty, pod kątem tego czy nie są wykonane z brązu silikonowego i nie mają zaokrąglonych kształtów. Obiekty położone najbliżej, miały zostać sprawdzone jako pierwsze. Szybkość pracy była podstawową kwestią. Ale skanowa- nie trójwymiarowe wymaga czasu, nawet przy kilkuset impulsach na minutę. Stopniowo jednak informacja zaczęła spływać coraz szerszym strumieniem. W obrę- bie jednej czwartej miliona mil nie stwierdzono żadnych obiektów z brązu silikonowego. W obrębie pół miliona mil. Miliona. Półtora miliona. Dwu milionów… Baird wywołał kabinę nawigacyjną. – Wygląda na to, że statek Plumie jest sam, sir – złożył raport. – A przynajmniej nie ma w pobliżu innego statku, na bardzo dużą odległość. – Ha! – chrząknął kapitan. – A więc złożymy mu wizytę. Niech pan trzyma otwartą linię, panie Baird! – Ton jego głosu zmienił się nieco. – Panie Taine! Proszę natychmiast zgłosić się do mnie. w sprawie planu taktycznego! Baird sam sobie kiwnął głową w odpowiedzi. Rozkazy Niccoli polecały nawiązanie kontaktu waldi0055 Strona 15 Strona 16 w taki sposób, by nie zostać wykrytym, jeśli tylko będzie to możliwe. Ideałem byłaby lokalizacja przez ludzkie statki, statku Plumie lub samej cywilizacji Plumie, i zdobycie artefaktów do badań, w kompletnym i nieuszkodzonym stanie — zanim Plumie zorientują się, że zostali odkryci. Oczywiście było to rozwiązanie idealne dla ludzi, ponieważ ludzie zawsze zakładają, że obcy mogą być wrodzy, dopóki oni sami nie udowodnią, że jest inaczej. Taki punkt widzenia nie był może podejściem specjalnie optymistycznym, ale bezpiecznym. Na razie ostrożność była konieczna. Z tego właśnie powodu, ponieważ dowództwo Zwiadu wolało, przygotować się na każdą, najbardziej nawet niekorzystną, ewentualność, na oficera uzbrojenia Niccoli powołany został Taine. Jego wybór był bardzo przemyślany, ponieważ był on ksenofobem. Przez całe swoje dotychczasowe życie miał problemy osobowościowe. Odczuwał wręcz, wydawałoby się wrodzony lęk i nienawiść w stosunku do obcych — co w łagodnych przypadkach jest całkiem powszechne, ale Taine nie mógł zostać wyleczony bez całkowitego załamania jego osobowości. Nie mógł służyć na statkach o wielorasowych załogach, ponieważ odczuwał nieodpartą wręcz podejrzliwość i wrogość do wszystkich, za wyjątkiem kręgu najbliższych mu ludzi. waldi0055 Strona 16 Strona 17 Wydawał się więc idealnym kandydatem na oficera uzbrojenia na Niccoli, pod warunkiem, że nigdy nie objąłby dowodzenia na statku. Ponieważ, gdyby Plumie okazali się wrodzy, żaden normalny, przystosowany do życia w społeczeństwie człowiek nigdy nie myślałby o tym tak wiele jak Taine. Był zdolny do przyjęcia podobnego toku myślenia, jaki podjęli by Plumie, gdyby sami byli ksenofobami. Bairdowi jednak taka ekstremalnie przesa- dna ostrożność, jak zgoda na psychopatyczne skłonności u oficera, wydawała się bardziej niż kompletnie nieusprawiedliwiona. Nie było żadnych pewnych przesłanek dla twierdzenia, że Plumie są przesiąknięci instynktowną wrogością. Podejrzliwi będą z pewnością. Ostrożni, też. Ale jedyne znane fakty odnośnie cywilizacji Plumie, pochodziły z kamiennych kopców i krzemowo brązowych zapisanych tablic, pozostawionych przez nich w kosmosie, na planetach tlenowych na obszarze tysiąca dwustu lat świetlnych. Przy tym wszystko co udało się wydedukować o samych Plumie wynikało ze sformalizowanych symboli dekora- cyjnych, takich jak ozdobne pióra, znajdowane na wszystkich ich brązowych tablicach. Nazwa Plumie pochodziła właśnie od tego symbolu1. Teraz jednak Taine został wezwany do kabiny nawigacyjnej, na naradę taktyczną. 1 Plume po angielsku oznacza właśnie pióro. waldi0055 Strona 17 Strona 18 Niccola zmieniła kurs i ruszyła w stronę obiektu zidentyfikowanego przez Bairda jako statek Plumie. Była godzina 5:10 czasu pokładowego. Oczywiście ludzki statek miał określoną szybkość w kierunku słońca. Statek Plumie ukrywał się w roju meteorów, zupełnie nieznanej komety. Był to doskonały sposób na uniknięcie wykrycia. Z drugiej jednak strony Niccola prowadziła badania kartograficzne, tak więc spowodował on przyciągnięcie jej uwagi. Teraz każdy ze statków wiedział o istnieniu drugiego. Ponieważ Niccola została wykryta, statek musiał wykonać rozkaz podjęcia próby kontaktu i zdobycia informacji. ********** Baird sprawdził czy Niccola obrała kurs dokładnie na przechwycenie obcego statku, przy pełnej szybkości napędu. Powiedział stanowczym tonem: – Zastanawiam się jak Plumie zinterpretują tę zmianę kursu? Wiedzą już przecież, że się zorientowaliśmy, że ich statek to nie meteor. A taka szarża prosto na nich, bez żadnej wcześniejszej próby porozumienia, może zostać źle zrozumiana. Moglibyśmy przecież być na tyle głupi lub aroganccy, że nie jesteśmy w stanie myśleć o niczym innym, tylko o walce. – waldi0055 Strona 18 Strona 19 Wcisnął przycisk łączności z kapitanem i poprosił spokojnym głosem – Sir, proszę o pozwolenie na próbę nawiązania łączności ze statkiem Plumie. Otrzymaliśmy rozkazy, aby jeśli zostaniemy zauważeni, podjąć próbę nawiązania przyjaznych stosunków. Tajne najwyraźniej zdołał już dotrzeć do kabiny nawigacyjnej. Z głośnika warknął jego głos. – Radzę tego nie robić, sir! Nie powinniśmy używać żadnego urządzenia pozwalającego im na określenie poziomu naszej technologii! Baird odparł chłodno: – Już wcześniej uzyskali całkiem niezły pogląd w tej sprawie. Uderzyliśmy w nich naszym impulsem radarowym, żeby zdobyć dane. Na chwilę zapanowała cisza, zakłócana jedynie słabym szumem, typowym dla poruszającego się statku. Gdyby cisza na statku miała charakter bezwzględny, mogłaby mieć fatalne skutki dla nerwów marynarzy. Kapitan utyskiwał: – Prośby i rady! Do diabła! Panie Baird, mógłby pan poczekać na rozkazy! Ale i tak miałem poprosić pana o wysłanie odpowiednich komunikatów, aby podjąć próbę nawiązania kontaktu. Proszę to wykonać. Jego głośnik kliknął, wyłączając się. Baird powiedział: waldi0055 Strona 19 Strona 20 – Teraz wszystko w naszych rękach, Diane. Mamy jednak trzymać się rozkazów. Wyślij pierwszą szpulę. Diana miała już przygotowaną taśmę, nawiniętą na nadajnik. Zaczęła ją przewijać przez głowicę odtwarzającą. Nałożyła słucha- wki. Taśma wysyłała w stronę Plumie odpowiednio dobrane sekwencje sygnałów. W bazie zdecydowano, że najbardziej sensownym sposobem próby otwartego pierwszego kontaktu, będą sekwencje trzasków, które w ewidentny sposób zasugerują odbiorcom czysto sztuczny charakter, tworzony na podstawie pewnych oczywistych zasad, które muszą być wspólne dla obu ras. Taśma emitowała więc serię liczb naturalnych — od jednego do pięciu. Następnie tabliczkę dodawania, od jeden dodać jeden, do pięć dodać pięć. potem tabliczkę mnożenia, aż do pięć razy pięć. Słabe trzaski, emitowane w całym zakresie fal radiowych, nie niosły więc ze sobą informacji o szokującym ładunku intelektualnym. Tak jednak brzmiały rozkazy. Baird siedział przygryzając wargę. Diane nasłuchiwała, czy którykolwiek w wysłanych sygnałów, zostanie odesłany przez Plumie. Z głośników w pobliżu kabiny radarowej, dobie- gało ciche poszeptywanie rozkazów, rozsyła- nych po całym statku. Radar musiał być informowany o wszystkich rozkazach i działaniach, tak by mógł sprawdzać ich skutki waldi0055 Strona 20