Kędzierski Jerzy Z. - Dzieje Anglii (1485-1939)

Szczegóły
Tytuł Kędzierski Jerzy Z. - Dzieje Anglii (1485-1939)
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Kędzierski Jerzy Z. - Dzieje Anglii (1485-1939) PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Kędzierski Jerzy Z. - Dzieje Anglii (1485-1939) PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Kędzierski Jerzy Z. - Dzieje Anglii (1485-1939) - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Jerzy Z. Kędzierski DZIEJE ANGLII 1485-1939 * WROCŁAW • WARSZAWA • KRAKÓW • GDAŃSK • ŁÓDŹ ZAKŁAD NARODOWY IM. OSSOLIŃSKICH - WYDAWNICTWO 1986 Okładką i obwolutę projektował ,'.! EDWARD itOSTKA 'i f Redaktor AURELIA PODGÓRSKA Redaktor techniczny RYSZARD ULANECKI Copyright by Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wydawnictwo Wroclaw ItSt Ali rights reserved Printed in Poland ISBN 83-04-01055-0 Spis treści PRZEDMOWA (Mariana Dobrosielskiego) OD AUTORA . ....... Str. 5 14 I. ABSOLUTYZM TUDOROW .............. Henryk VII (14-36): Sytuacja dynastyczna. Spisek Lamberta Simnela. Star Chamber, sądownictwo. Polityka zagraniczna. Spisek Perkina Warbecka. Irlandia i Szkocja. Intercursus Magnus. Śmierć Warbecka i Warwicka. Sojusz hiszpański. Finanse, handel. Privy Council. Administracja, parlament. Historiografia. Henryk VIII (36-75): Charakter króla i wojny. Wolsey. Kwestia sukcesji. Śmierć Wolseya. Początki reformacji. Tomasz Cromwell. Anna Boleyn. Stan Kościoła. Egzekucje. Likwidacja klasztorów. Janina Seymour. 10 Artykułów wiary. Powstanie w Lincolnshire. Pielgrzymka Łaski. Represje. Biblia angielska. Polityka religijna Henryka. Anna Cleves. Egzekucja Cromwella. Katarzyna Howard. Dalsze represje. Katarzyna Parr. Wojna ze Szkocją i Francją. Księga Królewska. Prześladowania religijne. " Edward VI (75-86): Rada Regencyjna. Somerset. Dalsza reformacja. Modlitewnik powszechny. Bunty i represje. Egzekucja Somerseta. Northumberland. Zagraniczni reformatorzy. Początki dysydenctwa. Maria Krwawa (86-91): Egzekucja Northumberlanda. Mariaż hiszpański. Rebelia Waytta i represje. Powrót do katolicyzmu. Prześladowania. Wojna z Francją. Spisek Stafforda. Jan Foxe. Elżbieta I (91-128): William Cecil. Charakter królowej. Akt supremacji. 39 Artykułów wiary. Sytuacja w Szkocji. Maria Stuart. Hiszpania i Niderlandy. Spisek Ridolfiego, krwawa retrybucja. Ekskomunika. Noc św. Bartłomieja. Złupienie Antwerpii. Flirt francuski. Leicester w Niderlandach. Knowania Marii Stuart, egzekucja. Wojna z Hiszpanią. Katolicy. Purytanizm. Przypisy ..................... 129 II. KORONA I PARLAMENT. WALKA O WŁADZĘ ....... 142 Strona 2 Jakub I (Stuart) i jego pojęcia o władzy monarszej. Sytuacja religijna. Izba Gmin. Sojusz hiszpański a Niderlandy. Karol I i Buckingham. Petition of Rights. Dochody Korony. Wzrost anglikanizmu. Proces i śmierć Strafforda. Długi Parlament. Powstanie w Irlandii. Great Remonstrance. Wojna domowa. Oliver Cromwell. Pacyfikacja Szkocji i Irlandii. Proces i śmierć Karola I. Parlament kadłubowy. Kalwinizm, sekciarstwo. Protektorat. Powstanie roja-listów. Wojny kolonialne. Śmierć Cromwella. Restauracja Karola II. Miłośnice i dworacy. Anglikanizm Clarendona. Handel, finanse, kolonie. Zależność króla od Ludwika XTV i narlampntn TToholo Choffat.K,,,-" r>"".,~tl,; -",,*;; --u*-- nych. Whig i tory. Prześladowania religijne. Błędy Jakuba II. Zaproszenie Siedmiu. Wilhelm III (Orański). Przypisy .................... III. MONARCHIA KONSTYTUCYJNA. WOJNY I PARTYJNICTWO . . IV. EKSPANSJA ZAMORSKA. ZMAGANIA Z FRANCJĄ V. REWOLUCJA PRZEMYSŁOWA. NA DRODZE DO REFORM 741 245 261 Rewolucja Wspaniała. Jej skutki w Irlandii, Szkocji i Holandii. Wojna z Francją. Dług narodowy. Król i jego rada. Królowa Anna. Wojna o sukcesję hiszpańską. Marlborough. Partyjnictwo. Odstąpienie sojuszników i pokój z Francją. Traktat w Utrechcie. Unia ze Szkocją. Dynastia hanowerska. Oligarchia whłgowska. Dwór Jerzego I. Nasilenie par-tyjnictwa. Początki gabinetu. Etos społeczny i polityczny. Sojusz z Francją i Holandią. Wojna północna, odstąpienie Szwecji. Stan Kościoła. Bańka mydlana Mórz Południowych. Jakobici. Gospodarka Walpole'a. Jerzy II i Karolina. Sankcja pragmatyczna. Wojna. Cenzura. Newcastle u władzy. Karol Stuart w Anglii. Odstąpienie Austrii. Tryumf Prus. Koniec wojny o sukcesję austriacką. Przypisy .................... 355 376 Merkantylizm i rzeczywistość. Stan gospodarczy kraju. Pierwsze eksploracje. Etos elżbietański. Kolonizacja Irlandii. Nowa Fundlandia. Raleigh i Wirginia. Massachusetts. Dwie Karoliny. Pensylwania. Georgia. Indie Zachodnie. Daleki Wschód. Portugalczycy, Holendrzy, Anglicy. East India Company. Imperializm. William Pitt. Wojna 7-letnia. Nowe Imperium. Jerzy III. Stan kolonii amerykańskich. Przemyt. Herbatka bostońska, przyczyny wojny. Lord North. Rola Jerzego III. Odstąpienie lojalistów. Reakcja przeciw "królowi--patriocie". Wilkes. Burkę. Rozruchy Gordona. Pierwsze reformy. William Pitt Młodszy. Rewolucja francuska. Wojna z Francją. Represje. Finanse Pitta. Unia z Irlandią. Blokada kontynentalna. Wel-lington. Kongres wiedeński. Przypisy .................... 518 543 Zmiany na wsi. Rola ziemian. Stan przemysłu. Wynalazki podstawowe. Kanały. Gaz. Koleje. Prawo ubogich. Związki zawodowe. Strajki i bunty. Problemy powojenne. Peterloo. Represje. Królowa Karolina. Reformy Peela i Huskissona. Canning. Grecja. Emancypacja katolików. Konserwatyzm tory-sów. System wyborczy. Pierwsza reforma. Szkolnictwo. Ustawy fabryczne. Zniesienie niewolnictwa. Nowe Prawo ubogich. Melbourne edukuje królową Wiktorię. Samorząd miejski. Ruch robotniczy. Robert Strona 3 Owen. Czartyści. Liga antyzbożowa. Peel u władzy. Wolny handel. Głód w Irlandii. Przypisy .................... 645 SKOROWIDZ (do tomu) zestawiła Aurelia Podgórska ....... 660 SPIS ILUSTRACJI I MAP ............... 738 ran** iimtnimt X •%?<••. '•,"- - * Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo, Wrocław 1986. Naklad: 10000 egz. Objętość: ark. wyd. 59,80, ark. druk. 46,50+3 wkł., ark. Al - 62. Papier druk. sat. kl. III. 80 g. 70X100. Oddano do składania 1981 - 10 - 05. Podpisano do druku 1985 - 12 - 10. Druk ukończono w marcu 1986. Wrocławskie Zakłady Graficzne. Wrocław, ul. Oławska 11. Zam. 612/81. H-8. Cena tomu I i II zł 1600.- Od autora Celem tej pracy jest przedstawienie wykształconemu czytelnikowi historii Anglii nie wedle zwykłych schematów i syntez, niosących z sobą niebezpieczeństwo szablonów myślowych i powierzchowności, lecz procesów istotnych dla tego narodu i państwa, niepowtarzalnych i jedynych, które wespół z geografią i klimatem urobiły Anglików tak jak ich znamy. O to "znamy" właśnie chodzi, gdyż nie ma poznania innego jak przez historię (także własnej przeszłości i siebie na co dzień), a ogólniki podające wszystko gotowe, tak że samemu już myśleć nie trzeba, na pewno do tego nie prowadzą. Gorzej, gdy w takich syntezach znikają jeszcze ludzie i historia wyłania się jako bezosobowy niemal proces, w którym działają siły jakby od ludzi niezależne, jak gdyby ich samych w ogóle w tych procesach nie było. Lytton Strachey, nieprześcigniony twórca współczesnej biografii politycznej uważa, że "człowiek jest zbyt ważny sam w sobie, aby ludzi można traktować jako zwykłe manifestacje przeszłości. Ludzie mają bowiem wartość niezależną od wszelkich procesów czasu, wartość, która jest wieczna i którą musi się odczuć ze względu na nią samą". Rozumiemy to dobrze w wypadku postaci najlepiej znanych, jak Sokrates, Cezar, Karol Wielki, Dante, czy Lenin, ale już znacznie mniej w przypadku innych, "mniejszych", z których jednakże historia też się przecież składa. Każdy człowiek jest częścią historii, choć nie każdy ma w niej ten sam udział. Toteż w prezentacji procesów istotnych w dziejach Anglii - politycznych, gospodarczych i społecznych - chodzi tutaj nie tylko o pokazanie ich cech odrębnych, własnych, ale i ludzi co je kształtowali, sami się przy tym zmieniając. To co własne, istotne, przejawia się na co dzień w nastawieniach wewnętrznych do spraw wielkich i małych. Suma tych nastawień w człowieku to w dużym stopniu on sam, historycznie, choćby o tym nie wiedział. Gdy weźmiemy np. stosunek Polaka do wojska lub do wykształcenia, a stosunek Anglika do tych samych spraw, zobaczymy - jeśli potrafimy to dostrzec - olbrzymią różnicę. To są właśnie owe zasadnicze kulturowe treści w nastawieniach wewnętrznych, które uformowała historia. ' Jest ich znacznie więcej, a w ich poznaniu i rozumieniu winna właśnie pomagać historiografia. Sprawa jest o tyle ważna, że Polacy po wielkim zwycięstwie w najstraszliwszej z wojen, w swoim odrodzeniu powojennym stali się na- 10 Strona 4 rodem i państwem nowoczesnym, jednym z przodujących tak pod względem ustroju, jak osiągnięć materialnych. Dojrzewanie kulturalne zależy jednak od różnych procesów, a jednym z jego przejawów jest znajomość innych krajów i kultur - nie ta powierzchowna, syntetyczna i szablonowa, lecz solidna, pewna siebie i głęboka. Otóż nasza polska niepewność siebie w tym zakresie, mimo tych olbrzymich osiągnięć materialnych i społecznych, przejawia się dość charakterystycznie w jednym z naszych nastawień wewnętrznych: do tego co o nas myślą obcy, i do nich samych. Nieważne, co my myślimy o nich (bo to wymaga wiedzy!), tylko właśnie co oni o nas. Zauważalne jest to w prasie, radio i telewizji, przejawia się także w literaturze, i łączy się w sposób nieprzyjemny ze stosunkiem jakby zależności od tego co obce, "dewizowe", "wartościowsze". Jest takich przykładów więcej. Tu wystarczy zwrócić uwagę, jeśli chodzi o znajomość Anglii, na poczucie obcości, niemal egzotyki, z jakim podchodzi się u nas na co dzień do aktualnych spraw tego kraju, już nie mówiąc o jego przeszłości. Obecne jest to również w literaturze przekładowej, w opanowaniu języka (odzwiercielającego realia życia i obyczajowość) i przyswajaniu go tłumaczeniami tak, żeby nie tracił swego ducha, lecz był i dobrą polszczyzną. Nie ulega chyba wątpliwości, że jednym z zadań dziejopisarstwa w naszych czasach jest przyswajanie przeszłości innych narodów w taki sposób, aby można zrozumieć to, co w niej istotne i co stworzyło tych ludzi takimi, jakimi byli i są. Nie można tego zrobić w jednej książce. Każdy historyk, na szczęście, patrzy na przeszłość nie tak samo i ma inny zasób wiedzy; toteż im bogatsza literatura w danym zakresie, tym lepiej. Nie można żyć przeszłością, lecz przeszłość musi być w nas żywa! Jeżeli choć w części to zadanie udało mi się spełnić, książka niniejsza swoją rolę może odegrać. Drugi problem - konstrukcji tematycznej i z tym połączonej selekcji w tak długim okresie, obejmującym prawie pół tysiąca lat, można rozwiązać w różny sposób, żaden na skutek tego w pełni nie zadowalający. Przyjąłem metodę prof. Paresa, który w przedmowie do swej pracy War and Trade in ihe West Indies 1739-17631 pisze: "Czytelnik nie znajdzie tu historii opowiedzianej prosto od początku do końca. Z drugiej strony, nie znajdzie też analizy tematu za tematem, bez zwracania uwagi na sekwensy czasu. Aby rzecz dobrze zobaczyć ze wszystkich stron, historyk musi połączyć różne metody. Raz należy opisać system polityczny, ekonomiczny lub strategiczny, jak się właśnie przedstawiał, drugi raz przebieg kampanii wojennej bądź układy jako całość samą w sobie. Aby przekazać jak najpełniej wielkie ruchy historii, takie jak wojna lub szereg wojen jedna za drugą, trzeba zająć się nie tylko dyplomacją, ale prawem i polityką partyjną. Historyk musi więc zmieniać metody. Niektórych z tych spraw, jak dyplomacja, nie można przedstawić inaczej jak narra- "i ' ' 11 cją: dla innych, jak prawo i historia gospodarcza, narracja byłaby zupełnie nieodpowiednia. Ruch musi więc iść na przemian ze statyką: raz nasza historia idzie wprzód, raz zatrzymuje się w takim punkcie, skąd wszystko dokoła można obejrzeć spokojnie". Do tego można dodać słowa prof. Butterfielda w History and Human Relations*, z jego rozważań nad metodyką prezentowania historii społecznej: "Może dopiero ostatnio zaczynamy pojmować, iż ta historia to nie coś bezkształtnego, jak panoramiczne opisy dawnych historyków, i nie jedynie szereg stojących obrazów, ale opowieść o nieustannie rozwijającym się i zmieniającym układzie rzeczy. I być może tylko wysoki Strona 5 kunszt literacki zdoła rozwiązać problem zobrazowania tego ruchu, który odbywa się równocześnie w wielu wymiarach, tak że będziemy widzieli szerokie tło przeszłości już w ruchu nieustannym". Słowa te można chyba zastosować z powodzeniem do historiografii w ogóle. Chciałbym też dodać, iż zawsze pomagały mi uwagi Arystotelesa i Micheleta, że "autorytet jest tyle wart, ile argument przezeń przytoczony", i że "respekt zabija historię". Na koniec pozostaje jeszcze jedna sprawa, która po tych długoletnich studiach nad historią Anglii wyłania się z natarczywą oczywistością. Jest to sprawa stara jak świat w dziejach naszej cywilizacji, a mianowicie zależność między siłą a odpowiedzialnością. Do końca II wojny światowej wojna była elementem polityki, przyjętym powszechnie i międzynarodowo uznanym, i nasze dzieje, od Pax Romana, są melancholijnym odbiciem tych stosunków; rzec można, byliśmy do niedawna na poziomie jaskiniowców, tyle że rozporządzających bronią coraz bardziej niszczącą i w końcu atomową, moralnie gotowych w każdej chwili mordować drugich ludzi i niszczyć całe narody dla korzyści własnych. Nie mamy czym się chlubić, tą historią człowieka w Europie czy gdzie indziej (choć ta pierwsza jest nam naturalnie bliższa). Pokój był zawsze celem wojen, czy to prowadzonych przez Rzym, czy przez Karola Wielkiego, czy Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego. Lecz mimo postępu technicznego (ułatwiającego współpracę nad utrzymaniem pokoju, chociażby w Europie już przed I wojną światową), rozbieżności narodowe, wynikające z własnych ambicji, uprzedzeń, celów, tradycji i chęci dominacji pozostały tak wielkie, że zamiast współpracy i pokoju Szczytniejszym •celem była nadal wojna. Kultura chrześcijańska nie okazała się elementem trwale łączącym narody europejskie celami nadrzędnymi, takimi jak pokój powszechny. Potęga materialna i moralna prawie nigdy nie szły z sobą w parze, aż się rozeszły ostatecznie w Niemczech hitlerowskich, w tym dziedzicu historycznym Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. W XIX w., po wojnach napoleońskich, największym państwem na świecie aż do II wojny światowej była Wielka Brytania. Zdawała sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na niej spoczywa, lecz w dość ograni- 12 czonym zakresie, gdyż Pax Britannica rozciągał się tylko na jej własne imperium (w którym wciąż trwały wojny!). Od spraw Europy oddzielała ją iluzoryczna równowaga sił, polegająca na tym, by żadna grupa państw nie mogła jej zagrozić, a w znacznie mniejszym stopniu na równowadze sił między nimi. Lekcja, jaką dała W. Brytanii I wojna światowa, poszła na marne. Przekonaliśmy się o tym i my, na własnej skórze, boleśnie. 29 lipca 1941 r. Ernest Bevin, w ruchu robotniczym Anglii między wojnami postać chyba największa (i późniejszy minister spraw zagranicznych), rzekł w Izbie Gmin: "Jeśli mnie ktoś zapyta, kto ponosi odpowiedzialność za politykę brytyjską prowadzącą do wojny, wyznam jako człpwiek z Labour szczerze: My wszyscy. Odmawialiśmy absolutnie spojrzenia faktom prosto w oczy. Gdy szło o uzbrojenie lub dopełnienie uzbrojenia naszego narodu, narodu, który ma wrodzone umiłowanie pokoju, odmawialiśmy uznania, że ten problem istnieje i że sytuacja jest krytyczna". Patrząc wstecz, moglibyśmy znaleźć więcej podobnych sytuacji w historii Anglii; doszlibyśmy też do niedotrzymania gwarancji dla Belgii w I wojnie światowej, i do odstąpienia niejednego sojusznika - jak czytelnik się dowie na przykładzie Holandii, Austrii, Szwecji, Prus czy Katalonii, nie mówiąc o nas samych. Toteż ta wielka siła bez Strona 6 odpowiedzialności pozostawia w historii wrażenie czczości i próżności, bo po co dążyć per fas et nejas do siły i wreszcie ją posiąść, skoro ta potęga nie potrafi przeciwstawić się skutecznie i zapobiec wedle swych możliwości największemu złu na świecie, jakim jest wojna? Dla nas nasze stosunki wojenne z sojusznikiem brytyjskim, w którego obronie żołnierz polski walczył na morzach, w powietrzu i na lądzie, skończyły się tak, jak się zaczęły. We wrześniu 1939 nie dostaliśmy, mimo sojuszu, żadnej pomocy w naszej samotnej walce z Niemcami, po wojnie Churchill nie wspomniał ani słowem w swoich pamiętnikach choćby o roli naszych lotników w Bitwie o Anglię. A o całej wielkiej armii podziemnej, największej w Europie, tej co przyszła Anglii i z tak życiodajną pomocą jak skuteczne ostrzeżenie przed rakietami V, premier brytyjski mówił tylko jako o "naszych polskich agentach". Takie elementy historii też kształtują nastawienia wewnętrzne, po obu stronach. Dzisiaj, gdy udział ZSRR po wygranej wojnie z Niemcami stworzył we współpracy międzynarodowej nową rzeczywistość historyczną, w której siła nakłada bezpośrednią odpowiedzialność za utrzymanie pokoju, cała nasza dotychczasowa historia wydaje się jak gdyby przebrzmiałą już - oby naprawdę! - epoką wojen. Być może w świetle tej nowej rzeczywistości, o umocnienie której trwa i będzie trwała stale niezłomna walka - a jej wielkimi etapami już Poczdam, Helsinki i wycofanie się USA z Wietnamu - przyjdzie przewartościować i przepisać tę całą his- 13 torię epoki wojen, która dla ludzi żyjących w następnym millennium będzie się wydawała chyba jednym wielkim barbarzyństwem, zrodzonym wokół cywilizacji religijnych. Co do dalszej lektury i źródeł (dla zainteresowanych), jest w czym wybierać. Ze standardowych historii Anglii bogaty materiał zawiera jednotomowa, acz bardzo obszerna A History of England Keitha Feilinga8, choć brak w niej wigoru intelektualnego i odczucia, że historia to wielki ludzki dramat; a jak większość historyków brytyjskich - i jego cechuje duża bezkrytyczneść wobec własnej przeszłości. 10-tomowa historia Anglii do czasów najnowszych w wydawnictwie Longmansa oraz 15-tomo-wa oksfordzka niejednokrotnie się uzupełniają; Cambridge wydaje standardową historię imperium. Mnóstwo znakomitych monografii dostarcza potrzebnych tematów i szczegółów, ujmując nieraz te same problemy w nowym świetle: a wśród niezliczonych biografii i pamiętników niektóre są prawdziwymi osiągnięciami artystycznymi - tak wiedza została połączona dobrze z kunsztem literackim. Obie wyżej wymienione wielotomowe historie zawierają wyczerpującą bibliografię; "Annual Bulletin of Historical Literaturę" i "Annual Bulletin of History", wydawane przez Historical Association, przynoszą spisy nowych pozycji, a Blackwell, O.U.P., C.U.P. i Royal Historical So-ciety m.in. prowadzą szczegółową bibliografię źródeł historycznych i literatury. Także Historical Manuscripts Commission oraz National Register of Archiyes służą zainteresowanym szczegółowymi informacjami; HMSO publikuje katalog swych wydawnictw oficjalnych. W 1975 r. ukazał się nowy kwartalnik "New History", omawiający publikacje historyczne i zbliżone. Skrócenie okresu tajności dokumentów państwowych z 50 lat do 30, głównie z zakresu polityki zagranicznej, pozwoliło na wykorzystanie tego materiału tutaj (wiele bowiem zbiorów już opublikowano). Trzeba też 'zwrócić uwagę na wysoki poziom recenzji z książek historycznych i zbliżonych, Strona 7 zamieszczanych w wielkich dziennikach angielskich i tygodnikach, dzięki czemu ta lektura oprócz korzyści daje i przyjemność. Na koniec pozostaje mi tylko miły obowiązek podziękowania autorowi "Przedmowy" za życzliwe słowa, a p. Bolesławowi Wiłkojciowi za .bezinteresowne zrobienie map*. ' 1 Richard P a r e s, War and Trade in the West Indies 1739-1763, London 1963. 2 Herbert Butterfield, History and Human Relations, London 1951. 3 Keith Feiling, A History of England, Macmillan, London 1950. * Informacja od Wydawcy: Skorowidze sporządziła Aurelia Podgórska przy aktywnym udziale Autora. . •" , . Przedmowa Kiedy wielce zasłużone wydawnictwo "Ossolineum" zwróciło się" do mnie o napisanie wstępu do kolejnego tomu Dziejów Anglii (1485-1939) Jerzego Zdzisława Kędzierskiego, sądziłem początkowo, że to chyba pomyłka lub żart. Nie jestem bowiem ani "znanym historykiem", ani "wytrawnym" znawcą dziejów Anglii, ani kimś, kto zwykł pisywać wstępy do cudzych książek. Próby wyjaśnienia wykazały, że to jednak nie pomyłka. Z bardzo poważnymi wewnętrznymi oporami jednak oraz jeszcze większymi wątpliwościami - z wyżej wymienionych powodów - zabrałem się do skreślenia wstępu do tej interesującej i dobrej książki. Czynię to przede wszystkim z następujących powodów: po pierwsze, nie jest to typowa "naukowa" książka historyczna; po drugie, jej autor nie jest typowym "naukowcem" - doktorem - docentem - profesorem. Gdyby było inaczej zapewne nikt by mnie nie namówił do napisania wprowadzenia do tej książki. Parę więc słów o autorze. Jerzy Z. Kędzierski, walczący żołnierz podczas Kampanii Wrześniowej, przedostał się w parę miesięcy później z Polski na Bliski Wschód, by tam znów walczyć o Polskę, a stamtąd do Anglii, gdzie przebywał przez 26 lat - do końca 1973 roku. Tam też w latach 1969-1972, kiedy pracowałem jako ambasador PRL, "przy dworze Sw. Jakuba" - jak to się dyplomatycznie mówi - poznałem J. Z Kędzierskiego. Zanim poznałem go osobiście, zetknąłem się jeszcze w kraju z jego niektórymi pracami literackimi (wiersze i opowiadania), a przede wszystkim z jego tomem Dziejów Anglii do roku 1485. Lektura wciągnęła mnie bardzo i żałowałem, że następny toni nie jest gotowy, byłby bowiem jeszcze bardziej przydatny dla lepszego zrozumienia przeze mnie współczesnej Anglii. A w Anglii najpierw dowiedziałem się o autorze od samej... królowej Elżbiety! Otóż po złożeniu listów uwierzytelniających JKMości w rozmowie usłyszałem - z jakże przyjemnym zaskoczeniem - że królowa ma w Royal Library pięknie oprawiony tom Dziejów Anglii do roku 1485 "ze szlachetną dedykacją" mego współrodaka (nazwisko wypowiedziane bezbłędnie), za co mu gorąco podziękowała. We wprowadzeniu do Dziejów Anglii do roku 1485 (Ossolineum 1966) profesor R.R. Betts z Uniwersytetu Londyńskiego pisał o sw^m uczniu, autorze tej książki, że "po studiach nad historią Europy Środkowej i Wschodniej w pełni opanował dziedzinę, w którei nawpf- AnoiiVrvm nio , ii łatwo się wybić" oraz, że "dzieła tego rodzaju są najważniejszym środkiem szerzenia wzajemnego zrozumienia i lepszego poznania między narodami". Prof. Betts złożył również wyrazy uznania dla autora za dzieło będące pierwszą pracą tego rodzaju poza Anglią. Strona 8 W swej przedmowie do pierwszego tomu autor napisał: "lata spędzone na obczyźnie tylko wtedy przyniosą pożytek, jeżeli ich owocem będzie praca mogąca przydać się w Polsce. I to właśnie przeświadczenie, że trzeba więcej przynieść z sobą z tej wielkiej wędrówki, na którą wojna wypchnęła tak wielu Polaków, niż się z sobą na nią wyniosło, było dla mnie przez długie lata, w bardzo trudnych warunkach, nieustannym bodźcem i zachętą do pracy". Sądzę, że te słowa świadczą wymownie o autorze, który, tak jak sobie postanowił, "więcej z sobą z tej wielkiej wędrówki" przyniósł, niż na nią ze sobą zabrał. Kiedy w Londynie poznałem J. Z. Kędzierskiego, był on jednym z najaktywniejszych związanych z krajem działaczy polonijnych. Podziwiałem jego wielostronną i bogatą aktywność literacką, naukową, publicystyczną, polityczną, a - jak zdążyłem się zorientować - żył w warunkach nader skromnych, utrzymując się z pracy i płacy zupełnie nie odpowiadającej jego wysokim kwalifikacjom. Tak się złożyło, że podczas pobytu w Anglii mogłem poznać nie tylko autora, lecz i koncepcję i częściowo treść mniejszego tomu, które mi au-tpr w licznych dyskusjach prezentował. Byłem pełen podziwu dla stosunku autora do jego pracy i konsekwencji, z jaką swe cele realizował - jak już wspomniałem - w wielce niesprzyjających warunkach. Dzieło Kędzierskiego nie tkwi w próżni. Stworzył je człowiek dojrzały, który swą wiedzę zdobył nie jedynie w akademickim oderwaniu od rzeczywistości, w świecie zamkniętym książkami - jak to z niejednym naukowcem bywa - w świecie,w którym najgroźniejsze bitwy toczą zza swoich forcików wąskich specjalności ich obrońcy wyłącznie słowami, rzadko zrozumiałymi dla czytelnika i w którym historia wydaje się czasami tak martwa jak te słowa. Z lektury książki wynika jasno, że J. Z. Kędzierski to nie tylko solidnie akademicko wykształcony historyk, lecz równocześnie człowiek znający Anglię z długoletniego własnego doświadczenia w nauce i pracy, znający jej język i kulturę, robotników i farmerów, arystokratów i nou-veauriche'ów, jej rozwój narodowy i państwowy. Tak różne jest to wszystko pod wieloma względami od naszej przeszłości i teraźniejszości, że sama wiedza wyniesiona z książek na dokładne poznanie nie wystarczy. Autor przyswoił sobie możliwie pełną wiedzę o Anglii i przekazuje nam ją językiem prostym, w sposób naturalny, bez mądrzenia się i puszenia, a przy tym z dużym, równie naturalnym u niego poczuciem własnej godności narodowej. Jest to o tyle istotne, iż na polskich wyobrażeniach o Anglii odcisnęły m.in. swoje piętno zabory. Nie mieliśmy włas- rewolucia orzenwsłowa. miały zmienić trwale świat i historię. Byliśmy w niewoli wtedy, gdy w walce o najbardziej podstawowe prawa robotników i emancypację kobiet trybuna parlamentarna i prasa w Anglii zwracały uwagę swobodą i wolnością słowa, wtedy gdy przywódcy liberałów potępiali m.in. bezduszne okrucieństwa rządów burbońskich w królestwie Neapolu, obłudny obskurantyzm i ucisk klerykalnego reżymu w państwach papieskich, okrucieństwo zaborców w dławieniu powstania węgierskiego pod wodzą Kos-sutha. To wszystko, m.in. także przyjazna neutralność Anglii wobec walki Włoch o zjednoczenie, wytwarzało i pogłębiało wśród Polaków w trzech zaborach specyficzne wyobrażenia o Anglii, wyobrażenia, jakie ludzie pozbawieni elementarnych swobód obywatelskich i zahamowani w swoim rozwoju narodowo-państwowym mogli sobie dość jednostronnie o niej kształtować. Wszystkie braki, jakie istnieć muszą, gdy naród pozbawiony jest niepodległości, przyczyniły się do tego, że stosunek Polaków do tych mocarstw, które Strona 9 nie były zaborcami ich ojczyzny, jak Anglii, Ameryki i Francji szczególnie, stał się mało krytyczny, oparty nie na solidnej znajomości ich historii, zalet i wad, sprzeczności i konfliktów wewnętrznych, interesów klasowych i państwowych, twardej codziennej rzeczywistości, lecz głównie na wspomnianej wyżej famie, na swoich własnych tęsknotach i wyobrażeniach. Ówczesna sytuacja Polski i Polaków spowodowała też nadmierne wyczulenie na oznaki często pełnego hipokryzji współczucia obcych dla naszej doli oraz przesadną wdzięczność za słowa uznania, rzadkie zresztą, w naszej walce przez przeszłe stulecie o wskrzeszenie własnego państwa. Już Sienkiewicz z dezaprobatą stwierdzał, że "cała nasza usilność w tym, żeby nas obcy chwalili". A wysiłków dla prawdziwego rzetelnego poznawania tych obcych nie podejmowano u nas zbyt chętnie. Pozbawieni przy tym możliwości kształcenia na własnych uniwersytetach, pozostawaliśmy w tyle i w studiach historycznych. Przez 20 lat własnej państwowości po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. nie nadrobiono licznych braków i zaniedbań: stosunek do wspomnianych wyżej państw i narodów pozostawał nadal oparty raczej na uczuciach niż rozumie. Jakie to stwarza niebezpieczeństwa, autor wie dobrze. Pisze wyraźnie, że celem jego pracy było ukazanie historii Anglii nie przez oczy Polaka wyczulonego przesadnie na wszystko co w tej historii dotyczyło Polski, gdyż wtedy powstałby obraz fałszywy, lecz by sprawy polskie znalazły się w proporcjach właściwych do wagi innych spraw, w dziejach Anglii istotnych, które należy poznawać przede wszystkim. Jestem przekonany, że to zamierzenie autorowi się udało. Obrazy, jakie przed nami roztacza w tym dziele o szerokim oddechu epickim, ukazują nam właściwie Anglię w jej rozwoju własnym, w stosunkach z prześladowaną przez nią przez wieki Irlandią, w długowiecznych wojnach z Francją, w budowie własnego imperium kolonialnego, w "izolacji wspaniałej". Widzimy państwo złożone, z instytucji nie na pół-abstrakcyjnych, lecz łatwo się wybić" oraz, że "dzieła tego rodzaju są najważniejszym środkiem szerzenia wzajemnego zrozumienia i lepszego poznania między narodami". Prof. Betts złożył również wyrazy uznania dla autora za dzieło będące pierwszą pracą tego rodzaju poza Anglią. W swej przedmowie do pierwszego tomu autor napisał: "lata spędzone na obczyźnie tylko wtedy przyniosą pożytek, jeżeli ich owocem będzie praca mogąca przydać się w Polsce. I to właśnie przeświadczenie, że trzeba więcej przynieść z sobą z tej wielkiej wędrówki, na którą wojna wypchnęła tak wielu Polaków, niż się z sobą na nią wyniosło, było dla mnie przez długie lata, w bardzo trudnych warunkach, nieustannym bodźcem i zachętą do pracy". Sądzę, że te słowa świadczą wymownie o autorze, który, tak jak sobie postanowił, "więcej z sobą z tej wielkiej wędrówki" przyniósł, niż na nią ze sobą zabrał. Kiedy w Londynie poznałem J. Z. Kędzierskiego, był on jednym z najaktywniejszych związanych z krajem działaczy polonijnych. Podziwiałem jego wielostronną i bogatą aktywność literacką, naukową, publicystyczną, polityczną, a - jak zdążyłem się zorientować - żył w warunkach nader skromnych, utrzymując się z pracy i płacy zupełnie nie odpowiadającej jego wysokim kwalifikacjom. Tak się złożyło, że podczas pobytu w Anglii mogłem poznać nie tylko autora, lecz i koncepcję i częściowo treść mniejszego tomu, które mi au-tpr w licznych dyskusjach Strona 10 prezentował. Byłem pełen podziwu dla stosunku autora do jego pracy i konsekwencji, z jaką swe cele realizował - jak już wspomniałem - w wielce niesprzyjających warunkach. Dzieło Kędzierskiego nie tkwi w próżni. Stworzył je człowiek dojrzały, który swą wiedzę zdobył nie jedynie w akademickim oderwaniu od rzeczywistości, w świecie zamkniętym książkami - jak to z niejednym naukowcem bywa - w świecie.w którym najgroźniejsze bitwy toczą zza swoich forcików wąskich specjalności ich obrońcy wyłącznie słowami, rzadko zrozumiałymi dla czytelnika i w którym historia wydaje się czasami tak martwa jak te słowa. Z lektury książki wynika jasno, że J. Z. Kędzierski to nie tylko solidnie akademicko wykształcony historyk, lecz równocześnie człowiek znający Anglię z długoletniego własnego doświadczenia w nauce i pracy, znający jej język i kulturę, robotników i farmerów, arystokratów i nou-veauriche'ów, jej rozwój narodowy i państwowy. Tak różne jest to wszystko pod wieloma względami od naszej przeszłości i teraźniejszości, że sama wiedza wyniesiona z książek na dokładne poznanie nie wystarczy. Autor przyswoił sobie możliwie pełną wiedzę o Anglii i przekazuje nam ją językiem prostym, w sposób naturalny, bez mądrzenia się i puszenia, a przy tym z dużym, równie naturalnym u niego poczuciem własnej godności narodowej. Jest to o tyle istotne, iż na polskich wyobrażeniach o Anglii odcisnęły m.in. swoje piętno zabory. Nie mieliśmy włas- nAon narist.wa wt.pHv orfv dokonvwała się wielka rewolucja przemysłowa, miały zmienić trwale świat i historię. Byliśmy w niewoli wtedy, gdy w walce o najbardziej podstawowe prawa robotników i emancypację kobiet trybuna parlamentarna i prasa w Anglii zwracały uwagę swobodą i wolnością słowa, wtedy gdy przywódcy liberałów potępiali m.in. bezduszne okrucieństwa rządów burbońskich w królestwie Neapolu, obłudny obskurantyzm i ucisk klerykalnego reżymu w państwach papieskich, okrucieństwo zaborców w dławieniu powstania węgierskiego pod wodzą Kos-sutha. To wszystko, m.in. także przyjazna neutralność Anglii wobec walki Włoch o zjednoczenie, wytwarzało i pogłębiało wśród Polaków w trzech zaborach specyficzne wyobrażenia o Anglii, wyobrażenia, jakie ludzie pozbawieni elementarnych swobód obywatelskich i zahamowani w swoim rozwoju narodowo-państwowym mogli sobie dość jednostronnie o niej kształtować. Wszystkie braki, jakie istnieć muszą, gdy naród pozbawiony jest niepodległości, przyczyniły się do tego, że stosunek Polaków do tych mocarstw, które nie były zaborcami ich ojczyzny, jak Anglii, Ameryki i Francji szczególnie, stał się mało krytyczny, oparty nie na solidnej znajomości ich historii, zalet i wad, sprzeczności i konfliktów wewnętrznych, interesów klasowych i państwowych, twardej codziennej rzeczywistości, lecz głównie na wspomnianej wyżej famie, na swoich własnych tęsknotach i wyobrażeniach. Ówczesna sytuacja Polski i Polaków spowodowała też nadmierne wyczulenie na oznaki często pełnego hipokryzji współczucia obcych dla naszej doli oraz przesadną wdzięczność za słowa uznania, rzadkie zresztą, w naszej walce przez przeszłe stulecie o wskrzeszenie własnego państwa. Już Sienkiewicz z dezaprobatą stwierdzał, że "cała nasza usilność w tym, żeby nas obcy chwalili". A wysiłków dla prawdziwego rzetelnego poznawania tych obcych nie podejmowano u nas zbyt chętnie. Pozbawieni przy tym możliwości kształcenia na własnych uniwersytetach, pozostawaliśmy w tyle i w studiach historycznych. Przez 20 lat własnej państwowości po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. nie nadrobiono licznych braków i zaniedbań: stosunek do wspomnianych wyżej państw i narodów pozostawał nadal oparty raczej na uczuciach niż rozumie. Strona 11 Jakie to stwarza niebezpieczeństwa, autor wie dobrze. Pisze wyraźnie, że celem jego pracy było ukazanie historii Anglii nie przez oczy Polaka wyczulonego przesadnie na wszystko co w tej historii dotyczyło Polski, gdyż wtedy powstałby obraz fałszywy, lecz by sprawy polskie znalazły się w proporcjach właściwych do wagi innych spraw, w dziejach Anglii istotnych, które należy poznawać przede wszystkim. Jestem przekonany, że to zamierzenie autorowi się udało. Obrazy, jakie przed nami roztacza w tym dziele o szerokim oddechu epickim, ukazują nam właściwie Anglię w jej rozwoju własnym, w stosunkach z prześladowaną przez nią przez wieki Irlandią, w długowiecznych wojnach z Francją, w budowie własnego imperium kolonialnego, w "izolacji wspaniałej". Widzimy państwo złożone, z instytucji nie na pół-abstrakcyjnych, lecz stwowe, widzimy rządy nie dotrzymujące układów, partie powstające w niesamowitych warunkach rozbestwionego terroru szowinistyczno-reli-gijnego i prowadzące ze sobą bez skrupułów walkę o władzę, monarchów ślepo zazdrosnych o swoje przywileje, nieustający wyzysk klasowy, długą, ciężką walkę klasy robotniczej o swoje prawa, wojny handlowe i dążenia do tworzenia "równowagi sił", które na skutek tradycyjnych nastawień antyfrancuskich dały możność rozwoju potędze Prus i z kolei Niemiec. Długo można by pisać o licznych zaletach tego dzieła. Są nimi m.in. jasność, obrazowość, wartkość stylu, bogaty materiał informacyjny, bezpośredniość ukazywania ludzi i ich spraw. Dzięki temu poznajemy dobrze obyczajowość opisywanych epok. Autor pozwala mówić swoim postaciom własnym językiem i to co się na stronicach książki dzieje nigdy nie jest wyobcowane z rzeczywistości. Tak np. osiemnastowieczny i dziewiętnastowieczny stosunek Anglików do kultury w ogóle i kultur obcych poznajemy nie tylko wedle współczesnych wyobrażeń teoretycznych i przeświadczenia o własnej "wyższości", ale także w brutalnym, nieludzkim niszczeniu tych obcych kultur wraz z ich nosicielami, reprezentantami, bądź to w Ameryce, Afryce, Australii, Nowej Zelandii, czy z mniejszym powodzeniem w Indiach. Podboje kolonialne Anglii pokazane są na tle siły i słabości jej rywali - Francji, Portugalii i Holandii. Właściwe zrozumienie przez autora natury polityki brytyjskiej, jej moralności w zmaganiach wewnętrznych, jak i w stosunkach zagranicznych, prześwieca z licznych przykładów, łącznie z postępowaniem niejednego ministra czy premiera oraz rządów wobec swoich sojuszników, w tym i wobec Polski. Wiele uwagi, w przeciwieństwie do dotychczasowych publikacji tego rodzaju, poświęca autor konspiracji i interwencji Anglii przeciw siłom socjalizmu powstającego na terytoriach dawnej carskiej Rosji oraz próbom izolowania i odpychania ZSRR od decyzji i wpływów na losy Europy. Autor w swoim wprowadzeniu stawia pytanie: jaki jest sens zdobywania i posiadania wielkiej siły, takiej jaką miała Anglia imperialna, skoro nie idzie z nią w parze odpowiedzialność za stworzenie trwałego porządku międzynarodowego i utrzymanie pokoju. Z lektury książki wynika wyraźnie, że często polityka zagraniczna Anglii polegała głównie na ośmielaniu agresorów, zarówno na Dalekim Wschodzie, jak i w Europie, co m.in. doprowadziło do wybuchu drugiej wojny światowej. Ta dobra lekcja realizmu światopoglądowego i politycznego, jaką autor daje w swoim dziele, nie powinna pójść na marne. Pomaga ona w poznaniu prawdy o historii Anglii bez złudzeń. Sądzę, że książka Jerzego Z. Kedzierskiego to wielkie i trwałe osiągnięcie. Marian Dobrosielski Strona 12 /. Absolutyzm Tudorów HENRYK VII Nic nie wskazuje na to, aby współcześni uważali bitwę pod Bosworth (1485 r.) za batalię rozstrzygającą dla trwałego pokoju i zwycięstwa nowej dynastii; przeszłość świadczyła, że za bitwą następuje bitwa, detronizacja za koronacją, a walka Yorkistów i Lancastrów trwa dalej. Henryk VII Tudor dzięki matce1 miał potężne poparcie Beaufortów--Lancastrów oraz możnych Stanleyów. To właśnie lord Tomasz Stanley, jego ojczym (którego brat, William, przeszedł pod Bosworth na stronę Tudorów w chwili krytycznej i na ich korzyść rozstrzygnął bitwę) nałożył mu na głowę lekką koronę Ryszarda III, znalezioną na polu bitwy w łupach po zabitym władcy. Zwycięzca - Henryk - kazał odśpiewać na polu bitwy Te Deum i ruszył do stolicy, lecz - z ostrożności - w pojeździe zamkniętym. Mało kto wiedział, jaki jest nowy monarcha. Bacon pisze, że Henryk Tudor ,,z natury i usposobienia nie zwykł się zajmować wypadkami odległymi, lecz takimi tylko, jakie fortuna z dnia na dzień przynosi". Wrogami byli nadal Yorkiści i ich zwolennicy. To że Henryk już w r. 1483 złożył w Rennes uroczyste ślubowanie, iż pojmie za żonę księżniczkę Elżbietę, córkę Edwarda IV, niebezpieczeństwa nie usuwało. Zaraz też zwycięzca spod Bosworth pchnął wysłańców do Yorkshire po Elżbietę i ostatniego Plantageneta w prostej linii po mieczu - Edwarda, earla Warwicka (tytuł po matce), syna Jerzego ks. Clarence (tego, którego po oskarżeniu przez brata, Edwarda IV, w r. 1478 o zdradę znaleziono utopionego w kadzi wina). Z innych Yorkistów z krwią królewską w żyłach, duże, acz dalsze niebezpieczeństwo przedstawiała można i mściwa siostra Edwarda IV, Margareta Burgundzka, wdowa po Karolu ks. Niderlandów. Druga siostra Edwarda IV, Elżbieta, żona Jana de la Pole ks. Suffolku, miała 4 synów: Jana - earla Lincolnu, Edmunda - earla Suffolku, oraz Williama i Ryszarda, przy czym Jana wyznaczył Ryszard III swoim następcą. Ponadto musiał się Henryk liczyć z potencjalnym niebezpieczeństwem ze strony możnych rodów, jakie wydała progenitura Tomasza Woodstocka ks. Gloucester (piątego syna Edwarda III); wśród nich wodzili prym earIowie Staffordu i książęta Bucking-ham. Żyła też Margareta, siostra earla Warwicka, która w r. 1491 wyjdzie za mąż za sira 'Ryszarda Pole'a i też będzie miała męskie potomstwo. Przy tym wszystkim Yorkiści, wywodzący się od Edmunda ks. Yorku 15 i mocno powiązani krwią z rodem Lionela, ks. Clarence, który był starszym od Jana Gaunta ks. Lancastru synem Edwardem III - mieli większe prawa do korony. W Londynie czyniono gorączkowe przygotowania na przyjęcie nowego króla. 65 "materii" cechowych miało wystąpić w osobach swych 435 reprezentantów w szatach jasnoczerwonych, burmistrz i rajcy - w szkarłacie. Tryumfalny wjazd do stolicy odbył się 3 września 1485 r. W katedrze Św. Pawła odśpiewano Te Deum, po czym król stanął w pałac'a biskupim. Magistrat uchwalił 1000 marek2 w darze nowemu monarsze. Wcześniej nakazał Henryk rozesłać pozwy na sesję Parlamentu. Sędziowie pokoju z całego kraju na tę sesję już zebrani "radzili nad sprawami króla". Rada Królewska składała się z ludzi wypróbowanych ciężkimi przejściami ostatnich lat. Wśród nich główną rolę odgrywali: sir Reginald Bray, Jasper (Kacper) Tudor - earl Pembroke'u (stryj Henryka), de Vere - earl Oksfordu, sir Edward Poynings oraz biskupi Strona 13 Fox i Morton. Zamki królewskie i urzędy państwowe dostali ludzie zaufani. Jasper Tudor został ks. Bedfordu, lord Tomasz Stanley - earlem Derby, sir Edward Courtenay - earlem Devonu. "Yeomen of the guard" (50) stanowili straż przyboczną, płatną. Chociaż innowacja ta wzbudziła niepokój, liczbę straży wkrótce potrojono, gdyż wojska najemne Henryk rozpuścił. 7 listopada 1485 r. zebrał się Parlament. Marszałkiem wybrano sira Tomasza Lovella, kanclerza skarbu. Król w mowie tronowej uzasadnił swój tytuł do Korony prawem dziedzicznym i sądem bożym - przez, zwycięską próbę oręża. Że banita i zdrajca - wedle werdyktu parlamentu za Ryszarda III - zasiadał teraz na tronie, nie miało żadnego znaczenia, gdyż tenże akt parlamentarny postanawiał, iż "deklaracja trzech stanów zebranych w Parlamencie jest werdyktem suwerennym". Parlament przywrócił więc teraz do czci i majątku Lancastrów, potomków i stronników Henryka VI, jednocześnie zdrajcami ogłaszając zabitego Ryszarda III i przeszło 200 Yorkistów. I na tym Henryk poprzestał, nie chcąc pomnażać sobie wrogów, tyle że Izby Lordów i Gmin, oraz urzędnicy dworu złożyli mu przysięgę, iż nic nie uczynią, co by spokój w królestwie na szwank narażało. Zwyczajowe podatki i subsydia Parlament uchwalił skwapliwie. Henryk ze swej strony postarał się, ażeby gospodarka dworu (purveyances) nie przynosiła szkody londyńczykom. Wreszcie 10 grudnia Izba Gmin wystąpiła z petycją, aby monarcha poślubił córkę Edwarda IV, Elżbietę. Małżeństwo zostało zawarte w styczniu 1486. Bulla papieska uznawała prawa królewskie Tudora, ekskomuniką grożąc wichrzycielom. A tych nie brakowało. Staffordzi, wywodzący się - jak wiemy - od Tomasza Woodstocka ks. Gloucester, zaczęli na północy podburzać do oporu przeciw nowemu 16 władcy. Henryk pociągnął na York. Buntownicy schronili się w kościele, lecz wojska królewskie pogwałciły sanktuarium: Humphrey Stafford zawisł na szubienicy, Tomasz zyskał przebaczenie. Szeryfowie Yorkshi-re i Cumberland ogłosili pardon powszechny. Henryk szedł tryumfalnie na. południe i zachód aż do Bristolu. We wrześniu królowa urodziła syna: na cześć walijskich przodków monarchy nazwano go Arturem. W stosunkach zagranicznych dla wzmocnienia dynastii Henryk VII również szukał pokoju. Ciążyła na nim tradycja narodowa, iż król Anglii jest wrogiem Francji i Szkocji -; z racji praw historycznych do korony francuskiej i pretensji do wasalnego zwierzchnictwa nad Szkocją. Poddani oczekiwali świetnych zwycięstw, żołnierze bogatych łupów. Od ' Jana Billiola (1292) aż do Jakuba III (zm. 1488) każdy król szkocki odnawiał przymierze z Francją. Od traktatu w Northampton (1328) nie było formalnego pokoju między Anglią a Szkocją. Henryk od razu przeciwstawił się tej tradycji. Jeszcze przed koronacją ogłosił zawieszenie broni z Francją, w parę miesięcy później przedłużył rozejm na 3 lata. Z Bretanią zawarł układ handlowy, ze Szkocją utrzymywał stosunki poprawne. Poselstwo od Maksymiliana króla Rzymian miało na celu utrzymanie traktatu zawartego jeszcze za Edwarda IV. Przemyśliwał też Henryk nad wzmocnieniem swojej dynastii więzami matrymonialnymi z dworem obcym. Tymczasem w kraju budowa pokoju zaczęła trzeszczeć. Rozeszły się alarmujące wieści, że Edward, earl Warwick, jest w Irlandii (choć siedział w w Tower). Warwicka udawał Lambert Simnel, którego do tej roli przygotował podobno ksiądz William Symonds z Oksfordu. Spisek musiał być szeroko rozgałęziony, skoro nawet królowa Elżbieta - wdowa po Edwardzie IV - została pozbawiona swych posiadłości i zamknięta Strona 14 w klasztorze. Prawdziwego Warwicka pokazano na mszy w katedrze Sw. Pawła, pardon królewski ogłoszono dla spiskowców. Nic to nie pomogło. Jan, earl Lincolnu, syn Jana de la Pole i Elżbiety, siostry Edwarda IV, ten sam którego Ryszard III wyznaczył swoim następcą, znalazł poparcie u swojej ciotki, Margarety Burgundzkiej i szykował się do wyprawy na Anglię. Był przy tym lordem-namiestnikiem Irlandii, gdzie Yorkiści cieszyli się wzięciem i popularnością od czasów Ryszarda ks. Yorku, i jego synów - za ustawodawstwo chroniące przywileje wielkich panów tamtejszych przed Koroną angielską. Toteż gdy rzekomy Warwick wylądował tam wraz z Lovellem3 na czele 2000 najemników niemieckich opłaconych przez Margaretę, Burgundzką, od razu Lamberta Simnela ukoronowano jako Edwarda VI - diademem z figury Matki Boskiej. W imieniu nowego króla zwołano parlament irlandzki i wybito własną monetę. Duchem przywódczym rebelii był Lovell, który szukał rozstrzygnięcia konfliktu orężem. Wzmocnieni przez ochotników irlandzkich rebelianci wylądowali w Lancashire, licząc na pomoc miejscową. Rachuby zawiodły. W bitwie pod Stoke (1487) wojska królewskie po 3 godzinach rozniosły nieprzyjaciela. Lincoln poległ, Lovell znalazł śmierć w rzece Trent. Ksiądz Symonds ze swoim pupilem "królem Edwardem VI" dostali się do niewoli. Pierwszego uwięził Henryk dożywotnio, z "króla" zrobił sobie kuchcika. W 2 lata później, gdy panowie irlandzcy (za rebelię nie ukarani) bawili na jego dworze, Henryk rzekł: "Moi panowie, małpy4 w końcu będziecie koronowali", i pokazał im ich "nowego króla", Lamberta Simnela, wnoszącego właśnie wino. Po bitwie pod Stoke Henryk wyruszył na północ, ażeby własną osobą zapobiec dalszym niepokojom; stamtąd wysłał biskupa Foxa na rozpoczęte już wcześniej układy z królem Szkocji Jakubem III. Szkoci stawiali jako warunek wstępny opuszczenie i zniszczenie przez Anglików twierdzy granicznej Berwick. Na co Henryk garnizon jeszcze wzmocnił, przy czym rozejm wcale nie ucierpiał, gdyż Jakubowi na nim zależało ze względu na trudną sytuację wewnętrzną ze strony wichrzących mu w królestwie wielmożów. W sukurs też przyszedł Henrykowi papież Innocenty VIII bullą ograniczającą prawo azylu. Kościoły i cmentarze od wieków stanowiły sanktuarium, gdzie można było szukać schronienia przed odpowiedzialnością za zbrodnie karalne śmiercią. W ciągu-40 dni zbrodniarz w szatach pokutnych musiał oświadczyć przed koronerem lub szeryfem, co uczynił, i z krzyżem w ręku wędrować do najbliższego portu, aby jako banita z kraju uchodzić. Rzecz oczywista, potencjalni i prawdziwi rebelianci nadużywali tego przywileju; np. ostatnio podczas zamieszek na pomocy Staffordzi z jednego kościoła schronili się w drugim, przerwę wykorzystując na organizowanie oporu. Toteż papież na racje wysunięte przez Henryka orzekł, że "ten, kto znalazł sanktuarium, a opuścił je, żeby popełnić zbrodnię, nie może się cieszyć dalszą ochroną; o ile zaś osoba przestępcy jest święta, dobra jego nie są, i w przypadku zdrady głównej przestępca ma pozostawać pod nadzorem urzędników królewskich, nawet gdy się znajduje w miejscu świętym". Tak poparty w swych zamysłach król zwołał drugi Parlament. 28 stronników Lamberta zostało uznanych winnymi zdrady stanu; spiski urzędników królewskich, zagrażające życiu lordów i członków Rady Koronnej, uznano za zdradę główną. Drugi akt wzmacniał statuty wymierzone przeciw barwom i pocztom prywatnym. Zarządzenia porządkowe obarczały większą .odpowiedzialnością szeryfów, koronerów i sędziów pokoju. Prawo apelacji przyznano wdowom i spadkobiercom zamordowanych bądź zabitych. Statut tu Strona 15 postanawiał, że uniewinniony za zbrodnię ma nadal przebywać w więzieniu aż do czasu, kiedy druga strona odwoła się od wyroku w ciągu roku i jednego dnia. Najważniejszym jednakże aktem drugiego Parlamentu było wzmocnienie uprawnień Rady Królewskiej. "Pro Camera Stellata" - napisze później na tym statucie archiwista elżbietański, dlatego że komisia snę- 18 cjalna Rady Królewskiej za Henryka powołana zasiadała w Westmm-sterze w Star Chamber (Izbie Gwiaździstej)5, w sąsiedztwie Exchequeru (Skarbu). W tejże Izbie (Gwiaździstej) już od Edwarda III zwykła obradować Rada Królewska, również w charakterze trybunału wyjątkowego. Teraz Henryk powołał z członków Rady Królewskiej specjalną Komisję badawczo-sądowniczą, która pod prywatną pieczęcią monarchy mogła zawezwać każdego na przesłuchanie i nakazać wykonanie swoich zarządzeń bądź wyroku. Wolno jej też było posługiwać się torturami. Komisja składała się z kanclerza, skarbnika i lorda pieczęci prywatnej, ze świeckiego członka Rady Królewskiej oraz z dwóch sędziów najwyższych. Sądowi Gwiaździstemu podlegały wszelkie sprawy związane z utrzymaniem spokoju i porządku w królestwie. Była to najwyższa instancja sądowa o charakterze arbitralnym, stojąca ponad King's Bench. W King's Bench rozpatrywano sprawy między Koroną a poddanymi na podstawie prawa powszechnego (Common Law6) - stał- nad trybunałami pozostałymi. Blackstone, jeden z najwybitniejszych prawników w dziejach Anglii, tak określił funkcje i uprawnienia King's Bench: "Baczy, ażeby całe sądownictwo niższe trzymało się swoich uprawnień. Sprawuje nadzór nad wszystkimi korporacjami cywilnymi w królestwie. Nakazuje sędziom niższym, co mają robić, wtedy gdy nie wiedzą. Ochrania prawa poddanego szybką i ostateczną interwencją". Sąd Common Bench, Common Place, później Common Pleas - rozpatrywał sprawy cywilne między poddanymi. Chancery (Sąd Kanclerski) opierał się na zasadzie eąuity (czyli słuszności), w odróżnieniu od law, tzn. prawa już istniejącego. Arystotelesowska epiejkeja leży u podstaw tego sądownictwa (w starożytnym Rzymie reprezentowanego przez pretora). High Court of Chancery - był trybunałem apelacyjnym w sprawach objętych przez Common Law. Jego rola polegała na uwzględnianiu okoliczności łagodzących lub prawem nie przewidzianych, "zgodnie z sumieniem człowieka dobrego" - zgodnie z duchem praw, a nie ich literą. Exchequer - był sądem wyrokującym w sprawach finansowych Korony. Franciszek Bacon w swojej Historii Henryka VII przypisuje trybunałowi Star Chamber uprawnienia rzymskiego cenzora, co tutaj o tyle ważne, że świadczy o wpływie kulturalnym renesansu. Po zdławieniu rebelii yorkistowskiej z Simnelem na czele i wzmocnieniu władzy królewskiej powyższymi statutami Henryk był gotów ułagodzić przeciwników koronacją Elżbiety. Podobno -- jak pisze Bacon - był to "akt przeciwny jego woli, do którego zmusiła go konieczność i racja stanu..., jak chrzest długo odkładany, gdy nie ma chętnych rodziców chrzestnych... Henryk przez całe życie nie był zbyt wyrozumiałym mężem, choć Elżbieta była piękna, dobra i płodna. Lecz awersja króla do Yorkistów ~tak w nim przeważała, że aż to widać było wyraźnie, nie tylko na wojnach i naradach, lecz także w komnacie i w łożu". ii-t-ńfa nr>iec:7uła Anslie, wybranym nadane zostały 19 Strona 16 Ordery Łaźni7. Nie zapomniał też Henryk o krokach bardziej praktycznych: rebeliantom irlandzkim przebaczył, z tym że na ręce sira Ryszarda Edgecombe'a, wyprawionego przeciw buntownikom z 500 żołnierza i bullą Innocentego VIII, mieli złożyć przysięgę wierności. Rozpoczął także starania o rękę księżniczki hiszpańskiej Katarzyny dla swego syna Artura. Sytuacja polityczna na zachodzie Europy przedstawiała się następująco. We Francji w imieniu Karola VIII, niepełnoletniego syna Ludwika XI, regencję sprawowała córka zmarłego króla, Anna Beaujeu, której mąż był bratem i dziedzicem ks. Bourbon. Opozycji przewodził Ludwik Valois ks. Orleanu (późn. Ludwik XII), pierwszy magnat w królestwie, zawiedziony w swych nadziejach na regencję. Wspomagał go Alain d'Al-bret, możny pan gaskoński, którego syn był żonaty z dziedziczką królestwa Nawarry. W połowie r. 1487 Anna Beaujeu pokonała opozycję, Orlean i d'Albret musieli szukać schronienia w Bretanii. Bretania była ostatnią niezależną prowincją na krańcach Francji. Rządził nią schorowany i stary wdowiec ks. Franciszek II, po którym dziedziczyła najstarsza córka Anna. Jedna część panów bretońskich chciała ją wydać za Maksymiliana króla Rzymian (cesarza Niemiec od r. 1493), druga za Karola VIII, króla Francji, przy czym Gaskończyk d'Albret też się uważał za konkurenta. Sytuacja była korzystna dla Tu-dora - mógł wystąpić jako mediator. Bretanii zawdzięczał nie tak dawno schronienie, Francji pomoc w zdobyciu korony. Obawa przed wchłonięciem Bretanii przez Francję, co oddawałoby całe już wybrzeże po drugiej stronie Kanału w ręce tradycyjnego wroga, kierowała go jednocześnie w stronę tych, których interesy były sprzeczne z francuskimi. Tutaj widział Henryk dwóch potencjalnych sprzymierzeńców: Maksymiliana króla Rzymian oraz Ferdynanda Aragońskiego i Izabelę Kastylij-ską - władców hiszpańskich. Maksymilian (syn ces. Fryderyka III Habsburga) był regentem w Niderlandach w imieniu swego syna Filipa, którego matka (Maria, córka ks. Burgundii Karola Śmiałego) zmarła w roku 1482. W rękach Margarety Burgundzkiej, drugiej żony tegoż księcia Karola (zm. 1477), a siostry Edwarda IV ang., pozostawało tam parę miast z jej oprawy małżeńskiej. Tutaj też znajdowało się główne źródło wrogości do Henryka Tudora. W Hiszpanii, gdzie Henryk widział drugiego potencjalnego sprzymierzeńca, istotną siłę stanowiły połączone węzłem małżeńskim królestwa Aragonu i Kastylii. Ferdynand i Izabela zmierzali do podbicia (re-conąuista) arabskiego królestwa Granady, zajęcia niezależnej Nawarry i odzyskania od Francji prowincji Cerdagne i Roussillon8. Do Aragonu należały Sardynia i Sycylia. Dynastia aragońska rządziła też w królestwie Neapolu od r. 1435. W początkach r. 1488 Henryk, po zdławieniu rebelii Simnela i po 20 koronacji królewskiej, uwagę miał skierowaną na Bretanię. Z jednej strony szykował okręty, z drugiej ofiarowywał mediację. Sprawę rozstrzygnęła w lipcu tegoż roku bitwa pod St. Aubin du Cormier; Bretoń-czycy ponieśli klęskę, ks. Orleanu dostał się do niewoli. W 3 tygodnie później zmarł władca Bretanii stary ks. Franciszek. Francuzi zażądali przekazania im pod opiekę jego dziedziczki, Anny, o której rękę ubiegał się również król Rzymian - Maksymilian. Henryk już nie był dłużej neutralny. Negocjacje z Ferdynandem i Izabelą o małżeństwo syna Artura z ich córką Katarzyną zostały zakończone właśnie w lipcu za cenę wrogości do Francji. Tę cenę Henryk, acz niechętnie, gotów był zapłacić, gdyż uznanie dynastii Tudorów przez Hiszpanię było Strona 17 tryumfem dyplomatycznym. Lecz gdy zażądał od Parlamentu Ł 100 000, z czego kler miał złożyć V4, przyznano mu je dopiero po długich targach, a do zebrania całej sumy nigdy nie doszło. Niezadowolenie powiększył statut ograniczający przywileje sądowe kleru jedynie do osób duchowych, i tylko w razie pierwszego przestępstwa. Clerków9 miano piętnować na kciuku literą M (Murderer) za morderstwo, oraz T (Thief - złodziej) za kradzież. Tymczasem na północy Anglii lord Northumberland został zabity w rozruchach. Na czele niezadowolonych stanął sir Jan Egremont, stronnik Yorkistów; rozbił ich earl Surrey: Egremont uciekł do Flandrii, innych przywódców powieszono w Yorku. Ustanowił też Henryk wtedy filię Rady Królewskiej na północy, pod przewodnictwem ks. Walii. (Druga filia Rady Królewskiej, dla Walii i marchii zachodniej, powstanie w Ludlow w r. 1493). Z Bretanią, Maksymilianem i Hiszpanią stanęły traktaty następujące: Bretania zobowiązała się nie zawierać żadnych związków małżeńskich bądź układów bez zgody Anglii, zapłacić koszty utrzymania wojsk angielskich na swojej ziemi, gdzie zostaną im oddane w zastaw 2 miasta, przyjść Anglii z natychmiastową pomocą, gdyby ta się ruszyła na podbój utraconych prowincji francuskich. W zamian Henryk miał wyprawić 6000 żołnierzy pod komendę bretońską; Z Maksymilianem traktat był ogólniejszy i poza poparciem dla jego planów małżeńskich nawiązywał do starego sojuszu z Edwardem IV (r. 1478); Z Hiszpanią targowano się zawzięcie. Henryk potrzebował Ferdynanda więcej niż on jego. Za cenę 200 000 koron (wówczas korona = 4 szylingi 2 pensy), stanowiących posag Katarzyny, przyszłej żony królewicza Artura, Henryk miał rozpocząć wojnę z Francją. Traktat zawarto w Medina del Campo w marcu 1489 roku. W oprawie Katarzyna miała dostać V3 dochodów z księstw Walii, Kornwalii i palatynatu Chester - około 23 000 koron rocznie. Obie strony zapewniły sobie korzystne warunki handlowe, traktat ukoronowała obietnica wzajemnej pomocy w razie wybuchu wojny, w ciągu 3 miesięcy. Żadna ze stron układających się zawrzeć odrębnego pokoju z Francją. 21 Tymczasem Henryk znowu przedłużył rozejm z Francją do stycznia 1490 r. Bacon mówi, że "obaj królowie - Ferdynand i Henryk - rozumieli się w pół słowa". Wiedzieli doskonale, iż inne znaczenie i wartość mają same układy, a inne ich interpretacja (rebus ąic stantibus). Do formalnej ratyfikacji układu z Medina del Campo nigdy nie doszło. Tymczasem Maksymilian zajęty uśmierzaniem niepokojów na Węgrzech odnowił pokój z Karolem VIII, a papież Innocenty VIII, zmierzający do pozyskania Francji dla koalicji antytureckiej i wzmocnienia papiestwa, naciskał na Henryka, żeby wycofał się z Bretanii. Francja również szukała szybkiego wywikłania się z imbroglio bretońskie-go: jej monarsze marzyły się laury w królestwie Neapolu i krucjata na Turków. Sytuacja dla Anglii była więc korzystna. Parlament przyznał nowe subsydia wojenne, Anna Bretońską za obietnicę dalszej pomocy przyrzekła Anglikom 6000 złotych koron, a Ferdynand Hiszpański wyprawił do Bretanii 1000 żołnierzy. Henryk tymczasem odnowił stary układ przyjaźni z Portugalią, umocnił traktat polityczno-handlowy z Danią i zawarł porozumienie z Florencją. Ale te manewry miały na celu głównie korzyści handlowe - ażeby osłabić pozycję Hanzy i Wenecji na rynku angielskim. Tylko układ z Ludwikiem Sforzą ks. Mediolanu miał charakter czysto polityczny: Sforzą bał się wyprawy króla Francji na Neapol. Strona 18 W takiej oto sytuacji Maksymilian znowu zbliżył się do sojuszników. Pozycję miał mocniejszą, gdyż Niderlandy Burgundzkie, w których księciem - jak wiemy - był małoletni Filip, syn Maksymiliana, uznały wreszcie króla Rzymian oficjalnym opiekunem swego władcy. Król Rzymian dostał od Henryka VII Order Podwiązki i per procura poślubił Annę Bretońską. Nie był to jednak sojusznik, na którego Anglia mogła liczyć: interesy Habsburga były rozległe, a istotne siły słabe (zabiegał również o przyszłość swoich praw do korony węgierskiej, zagrożonych przez Władysława Jagiellończyka, syna Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Habsburskiej, od r. 1490 króla Węgier). Tymczasem drugi sojusznik, Ferdynand Hiszpański, układał się potajemnie z Karolem VIII, ażeby wydać za niego swoją córkę Joannę; praktycznym skutkiem tych wypadków było wycofanie wojsk hiszpańskich z Bretanii (potrzebnych zresztą na podbój Granady). Małżeństwo per procura Maksymiliana z Anną zmieniło radykalnie sytuację: najzagorzalszy konkurent, Alain d'Albret, oddał Francuzom Nantes; wojska francuskie runęły naprzód i obiegły Rennes. Karol VIII * poprosił Annę o rękę. Anna poszła do spowiedzi. Żona per procura Maksymiliana, spokrewniona z nowym konkurentem (który tymczasem uzyskał dyspensę papieską, gdyż na mocy poprzedniej ugody miał poślubić córkę Maksymiliana), mogła mieć skrupuły. Spowiednik je usunął. Papieżowi Innocentemu VIII, uwikłanemu w wewnętrzne trudności we Włoszech, śpieszyło się zobaczyć Francuzów w Rzymie. Ślub odbył się w 22 grudniu 1491 r. Henryk nie wystąpił w obronie praw swego sojusznika Maksymiliana, którego jak zwykle nie stać było na żadne działania wojenne. Król Anglii w małżeństwie Karola VIII z Anną widząc doskonałą okazję do wycofania się z Bretanii z honorem i pełną kiesą, szykował się do wojny z Francją. Wojsko gromadził z zapałem tym większym, że z Irlandii nadchodziły wieści bardzo niepokojące. Jak mówi Ba-con - "król w tym czasie znowu został nawiedzony zjawami na skutek sztuk czarnoksięskich i magii pani Margarety, która wywołała ducha Ryszarda, drugiego syna króla Edwarda IV, ażeby powstał, chodził i nękał Henryka". Otóż w Corku w Irlandii pojawił się "książę Yorku", udający Ryszarda, zamordowanego w 1485 roku w Tower wraz z bratem Edwardem przez ich stryja - Ryszarda III. Perkin Warbeck - tak się nazywał pretendent - znalazł tam poparcie burmistrza, a choć wielcy panowie irlandzcy, pomni losów Lamberta Simnela, trzymali się od niego z dala, nie było wątpliwości, że Yorkiści uknuli nowy spisek. Henryk więc czym prędzej musiał kończyć sprawę z Francją. Wsparty podatkami, subsydiami i "darami" (benevolenceś), na czele 25 000 piechoty i 16 000 jazdy (siły na ówczesne czasy olbrzymie) przeprawił się Henryk do Calais, skąd pociągnął na południe, na bezczynne oblężenie Boulogne. W miesiąc później warunki pokoju zostały ustalone (żadna strona nie chciała wojny). Traktat podpisany w Etaples (1492) przynosił Henrykowi 620 000 koron tytułem kosztów wojny bretońskiej, 125 000 koron zaległości na mocy traktatu z Picąuigny (zawartego w r. 1475 przez Edwarda IV i Ludwika XI) - razem 45 000 złotych koron, płatnych rocznie po 50 000 franków, czyli 5000 funtów (co będzie trwało aż do r. 1511). Karol obiecał przy tym, że cofnie poparcie dla Perkina Warbecka. W katedrze Sw. Pawła w Londynie odśpiewano uroczyste Te Deum. Niezadowoleni byli jedynie rycerze i możni feudałowie, zawiedzeni w swoich nadziejach na bogate łupy, którzy na przygotowania do wojny wydali duże pieniądze. Toteż Henryk w glorii zwycięzcy przyjmowany w królestwie, z troską i powagą tłumaczył w parlamencie, że kampania została przerwana tylko czasowo - .trudami i Strona 19 niebezpieczeństwami okrutnej pory zimowej i że król Anglii nigdy nie wyrzecze się swych praw do korony Francji. W istocie, na chwałę króla, była to jego ostatnia kampania wojenna za granicami Anglii (trwała 9 dni). Tymczasem król Francji szykował się do podboju Neapolu. Wysuwał roszczenia dynastyczne10. Sprzeczne interesy Mediolanu, Florencji, We-necji, Neapolu i papiestwa ułatwiały wyprawę. Kardynał Julian Delia Rovere (późniejszy papież Juliusz II) nakłaniał przy tym Karola do usunięcia papieża Aleksandra VI i jego syna Cezara Borgii, zajętych per jas et łiefas obracaniem patrymonium Sw. Piotra w dziedzictwo Borgiów. Karol VIII, "król Jerozolimy i Neapolu", zadziwił i przestraszył Włochy i Europę. Późnym latem 1494 r. przekroczył Alpy. W lutym już był w Neanolu. niemal bez jednego wystrzału. Papież powiedział, iż "Frań- cuzi weszli do Włoch nie z mieczem, lecz z kredą w ręku, żeby znaczyć domy na kwatery". Ale faworyzowanie panów francuskich wywołało niesnaski w nowym królestwie, a Mediolan, Florencja i Wenecja wraz z pa-piestwem, w obawie przed jeszcze większą potęgą Francji, wnet zawiązały ligę obronną. Zapomniano o krucjacie anty tureckie j. Odwrót Karola był równie szybki. Jedynie zwycięstwo pod Fornoyo nad przeważającymi siłami sprzymierzeńców (lipiec 1495 r.) zapewniło mu bezpieczną przeprawę przez Alpy. Organizatorem oporu przeciw imperialnym ambicjom Francji był Fer-dynard Aragoński. Joannę wydał za Filipa, ks. Burgundii, syna ces. Maksymiliana; z królem Anglii odnowił traktat małżeński i przyczynił się walnie do przyjaznego porozumienia Szkocji z Anglią. Lecz w istocie to Karol VIII umocnił pośrednio po boulońskim dróle de guerre pozycję Tudora. Toteż kiedy umarł w r. 1498 król Francji, Henryk prawdziwie po królewsku obchodził uroczystości żałobne. Z nowym monarchą, Ludwikiem XII, utrzymywał stosunki przyjazne. Henryk czuł się coraz pewniej na tronie. Rok przedtem wpadł mu wreszcie w ręce Perkin Warbeck. Spisek był groźny. Za Perkinem stała Margareta Burgundzka, Karol VIII (do traktatu w Etaples), Maksymilian (cesarz od r. 1493), syn jego Filip ks. Burgundii i Kastylii oraz Szkoci i wreszcie Yorkiści. Z zeznań złożonych przez Perkina i z informacji, jakie Henryk o nim zebrał, wynika, że był to syn mieszczanina z Tournai, choć mówiono o nim różnie. Maksymilian twierdził, iż to syn Margarety Burgundzkiej i biskupa Cambrai. Kronikarze przypisywali ojcostwo "księcia Yorku" nawróconemu Żydowi, sirowi Edmundowi Bramptono-wi, na tej jedynie podstawie, że Edward IV był jego ojcem chrzestnym i że Perkin znalazł się w Portugalii w świcie lady Brampton. Tam poszedł na służbę kupca bretońskiego, z którym pożeglował do Corku w Irlandii. Że Margareta Burgundzka odgrywała w tym spisku rolę najważniejszą, świadczy kwit dłużniczy jej wystawiony przez "ks. Ryszarda" w roku 1494 na 800 000 koron. W styczniu 1495 r. Perkin Warbeck przekazał ces. Maksymilianowi i ks. Filipowi swoje "prawa" (w wypadku bezpotomnej śmierci) do korony Anglii i Francji, Irlandii i Walii. Szansę "'ks. Ryszarda" były w samej Anglii już wtedy dość małe, gdyż Henryk zebrawszy sporo materiału dowodowego uwięził kilkunastu spiskowców, między nimi dziekana katedry Sw. Pawła, 2 dominikanów i 2 księży świeckich, którym życie darował. Lecz lord Fitzwalter, str William Mountford, Robert Ratcliffe i William Daubeney zostali ścięci. Dał też potem gardło lord szambelan sir William Stanley, ten sam, który pod Bosworth odegrał wraz z bratem tak wielką rolę, za co Henryk wynagrodził go był hojnie: najpierw przymknął oko na zagarnięcie przezeń niemal wszystkich łupów z pola Strona 20 walki, potem mianował go członkiem Rady Królewskiej i szambelanem, co oznaczało, że Stanley, sprawując nadzór nad sypialnią królewską, miał w swych rękach osobę monarchy. Ma- l 24 jętności, -jakimi go Henryk obdarzył, przynosiły rocznie Ł 3000. Stanley uchodził za najbogatszego człowieka w królestwie. Wszystko było mało: zażądał earlostwa Chester, mimo że ten tytuł i dochody z nim związane stanowiły tradycyjny apanaż księcia Walii (od r. 1245, gdy Henryk III nadał go Edwardowi I). Król odmówił. Być może od tego czasu Stanley zaczął doń żywić niechęć; w rozmowie z sirem Robertem Clif-fordem wyjawił, że gdyby był pewien, iż Perkin jest naprawdę synem Edwarda IV, to by nie podniósł oręża przeciw niemu. Clifford - przez jednych uważany za szpiega i prowokatora, przez drugich za stronnika Warbecka - ukorzył się przed Henrykiem. Stanley został ścięty. Przed egzekucją Henryk dał mu Ł 10 dla kata, a za pogrzeb zapłacił Ł 15. Majętności Stanleya skonfiskował, w gotówce zagarnąwszy 40 000 marek, nie licząc kosztowności. Nowym szambelanem został Giles lord Daubeney. Od tego czasu - jak twierdzi Bacon - Henryk bardzo się zmienił. Gnębił grzywnami pod byle pretekstem, co jednakże z uwagi na niebezpieczeństwo spisków należy uważać za wcale trafny środek utrzymywania w ryzach warcholskich feudałów i co możniejszych kupców, na pewno moralniejszy i bezpieczniejszy od stałego terroru katowskiego topora i szubienicy. Był rok 1495. Kolejnemu parlamentowi Henryk kazał uchwalić, że każdy, kto przychodzi w sukurs królowi, ma być wolny od procesów i oskarżeń o zdradę. Władza sędziów pokoju znowu została poszerzona i wzmocniona. Mogli już rozpatrywać wszelkie sprawy bez ław przysięgłych, skazywać szeryfów i bailiffów za wymuszanie pieniędzy, mieli sprawować nadzór nad ławami przysięgłych w sądach swoich hrabstw. Zwiększyły się też ich uprawnienia administracyjno-sądowe w rzeczach handlu i rzemiosła. Wtedy to właśnie Perkin pojawił się u brzegów Anglii. Do "najazdu" zmusiły go przyczyny polityczne i gospodarcze. Gdy ks. Niderlandów Filip odmówił żądaniu Henryka, by wstrzymał poparcie dla Warbecka, zakazał Henryk w r. 1493 handlu z Niderlandami. Kup-cy-awanturnicy11 zostali przeniesieni z Antwerpii do Calais. Z kolei w maju następnego roku Maksymilian i Filip nałożyli embargo na wełnę i żelazo angielskie. Lecz przekonanie Maksymiliana, że już nadszedł czas, by "książę Ryszard" orężem wywalczył sobie koronę, było przede wszystkim skutkiem naturalnych dążeń kupców i rzemieślników niderlandzkich do pozbycia się Warbecka, głównej przeszkody na drodze do lepszych stosunków handlowych z Anglią. Margareta Burgundzka, pełna świeżej nienawiści do Henryka po ostatnich egzekucjach Yorkistów w Anglii, też parła do wyprawy. 14 okrętów z wojskiem najemnym przybiło do lądu koło Deal i Sandwich. Perkin przezornie pozostał na pokładzie. Ludność miejscowa, nie widząc żadnego pana angielskiego na czele najeźdźców, nie przyszła im z pomocą. Wielu zabito i powieszono, przeszło 100 popędzono w łykach do Londynu, gdzie wnet zawiśli na szubienicach. • 25 Perkin pożeglował do Irlandii, lecz i tu przyjęcie było chłodne. Rok przedtem Henryk wyprawił do Irlandii sira Edwarda Poyningsa, który w Droghedzie zebrał Parlament. Uchwalono szereg statutów. Ustawodawstwo irlandzkie zostało uzależnione całkowicie