Leclaire Day - Mistrzowie prowokacji

Szczegóły
Tytuł Leclaire Day - Mistrzowie prowokacji
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Leclaire Day - Mistrzowie prowokacji PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Leclaire Day - Mistrzowie prowokacji PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Leclaire Day - Mistrzowie prowokacji - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Tytuł oryginału: The Provocative Proposal Wszystkie postacie w tej ksiąŜce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych - Ŝywych czy umarłych - jest całkowicie przypadkowe. PROLOG Tess Lonigan wstąpiła w krąg światła. - Czy to Klub Samotnych Serc? - spytała. Usłyszała szelest kartek i szepty, po czym znajomy głos odparł donośnie: - Tak, zgadza się. Czym moŜemy słuŜyć? Z trudem powściągnęła uśmiech. Jej bratu nie najlepiej wychodziło naśladowanie teksańskiego akcentu. - Szukam partnerów dla moich przyjaciółek. Dla Emmy Palmer z San Francisco oraz dla Raine Featherstone z Teksasu. - Czy one pragną z kimś się związać? - Nie. Ale zostałam upowaŜniona do wyswatania ich. - W porządku. Zajmiemy się tym. Jakiego rodzaju upowaŜ- nieniem pani dysponuje? - Przed laty przysięgłyśmy sobie, Ŝe jeśli któraś z nas nie znajdzie partnera do trzydziestego roku Ŝycia, zajmą się tym dwie pozostałe. Znów usłyszała szelest i szepty. Była niezmiernie ciekawa, kim są pozostali członkowie Klubu, ale pokój tonął w całkowitej ciemności. Nagle sytuacja wydała się Tess tak absurdalna, Ŝe omal nie wybuchnęła śmiechem. Wtem odezwał się ktoś o szorstkim, nisko brzmiącym głosie: Strona 2 O DAY LECLA1RE MISTRZOWIE PROWOKACJI - Czy jest pani pewna, Ŝe przyjaciółki traktowały tę przy- - Dość tego! - szorstki głos przerwał jej brutalnie. Zapadła sięgę powaŜnie? kompletna cisza. Tess była pod wraŜeniem - ach, mieć taki - CóŜ, istnieje moŜliwość, Ŝe nie. - Wzruszyła ramionami. posłuch w pracy. - Spełnimy pani prośbę. Jednak pod jednym - A więc być moŜe nie mamy podstaw do wtrącania się w warunkiem. ich Ŝycie? - Taak? Tess zrobiła krok do przodu. - Działamy w ukryciu. I nie chcielibyśmy, by coś się zmieniło. - Myślałam, Ŝe tworzycie coś w rodzaju bractwa współczes- Rozumiemy się? Tess skinęła głową. nych swatów, a wtrącanie się w czyjeś prywatne sprawy to wasza - Rzeczywiście, chyba macie rację. Bractwo współczesnych specjalność. swatów... To nie brzmi zbyt powaŜnie - mruknęła cicho pod - Swatamy tylko tych, którzy są gotowi do małŜeństwa. nosem. - Jeśli tak, to moje przyjaciółki będą idealnym materiałem Seth nie wytrzymał: w waszych rękach. Poza tym jedna z nich zna juŜ tego jedynego. - MoŜe przyjmiesz do wiadomości fakt, Ŝe nigdy się nie - Więc po co jej nasza pomoc? pomyliliśmy. Mamy na koncie trzysta dwadzieścia dwie idealnie - Bo ona zupełnie nie zdaje sobie z tego sprawy. Szczerze dobrane pary. Dzięki naszym staraniom cieszą się one teraz mówiąc, jednej i drugiej potrzebny jest ktoś, kto popchnie je we szczęściem małŜeńskim. Ani jednego niewypału, ani jednego właściwym kierunku. Dla was to przecieŜ pestka. Musicie tylko rozwodu! wysłać tego swojego... - Zmarszczyła brwi, próbując przypo- - JuŜ dobrze. Zrozumiałam - przerwała Tess. - Co powiecie mnieć sobie właściwe słowo. - No, tego... Prowokatora. Po- na taki układ: wy wyswatacie moje przyjaciółki, a ja - ani mru-- winno mu to zająć... mru o waszym Klubie? Seth jęknął w duchu. - Umowa stoi - odparł Seth. - Zaraz, zaraz. - przerwał jej chropawy, niski głos. - Skąd W tej samej chwili krąg światła, w którym stała, zgasł. Tess pani wie o Prowokatorze? skierowała się ku oświetlonym teraz drzwiom. Tess zatrzepotała rzęsami i uśmiechnęła się niewinnie. Gdy tylko wyszła, z ciemności rozległ się głos Shadoe'a: - Ojej. Czy to tajemnica? - Co ona wie? - Do diabła, Tess! - Seth nie mógł dłuŜej powstrzymać iry- - O naszych planach, by ją wyswatać? Nic. Jej dzisiejsza tacji. - A co ty myślałaś? wizyta jest całkowicie przypadkowa. Obawiam się, Ŝe to moja - Przepraszam - odparła, usiłując ukryć rozbawienie. - Bracia wina. - Seth się stropił. - Zapewne podsłuchała którąś z naszych powinni trzymać język za zębami, przynajmniej w miejscach, rozmów i postanowiła nas zaangaŜować, by pomóc swoim gdzie przez przypadek mogą się znajdować ich młodsze siostry... przyjaciółkom. Strona 3 8 DAY LECLAffiE - Ale wie o Prowokatorze. - Nie zna imienia Shayde'a. Nie wie, Ŝe został wyznaczony na jej Prowokatora. - A jak zareaguje, jeśli się dowie, Ŝe to wszystko nasza sprawka? - Chyba... nie przyjmie tego najlepiej. - Seth wyszczerzył ROZDZIAŁ PIERWSZY zęby. - Ale wtedy będzie juŜ za późno. Czekają happy end, czy tego chce, czy nie! Tess Lonigan siedziała za swoim funkcjonalnym i jakŜe bez- Shadoe skinął głową. piecznym biurkiem, usiłując myśleć racjonalnie. Niespodziewanie - W takim razie, do dzieła. Dzwonię do brata. Wprawiamy znalazła się naprzeciw tajemniczego męŜczyzny, którego machinę w ruch. Kiedy juŜ załatwimy sprawę Tess, zajmiemy obecność wywoływała w niej poczucie zagroŜenia. Nieznajomy się jej przyjaciółkami. stał w drugim końcu pokoju i wpatrywał się w nią bez słowa. W słabym świetle biurowej lampy jego mroczna postać zlewała się z ciemnym tłem. Czarny golf, czarne spodnie i kruczoczarne włosy wzmagały wraŜenie grozy. Ale najgorsze były oczy. Z tej odległości Tess nie potrafiła określić ich barwy, widziała tylko, Ŝe były jasne i płonęły jakimś przeraŜającym blaskiem, gdy wpatrywały się w nią z taką mocą i determinacją, jakby próbo- wały prześwietlić jej duszę. Pierwszy raz w Ŝyciu czuła się tak zmieszana. W Ŝaden sposób nie mogła zebrać myśli. Tak. Ten męŜczyzna był bardzo tajemniczy. Ciemny i nie- bezpieczny typ. Tess nerwowo ściągnęła brwi. Jak Jeanne mogła tak się po- mylić? Doskonale wiedziała, Ŝe nie takiego faceta miała na myśli Tess, zlecając jej zatrudnienie kogoś miłego. Nagle dziew- czyna zdała sobie sprawę, Ŝe pióro, które trzyma w ręku, pęknie za chwilę pod naciskiem kurczowo zaciśniętych palców. Szybkim ruchem odłoŜyła je na bok. Tak. Podjęła decyzję. Ten męŜczyzna nie spełnia jej oczekiwań. śeby prędzej skończyć tę niemą walkę sił, zrobiła niewy- Strona 4 MISTRZOWIE PROWOKACJI 10 DAY LECLAKE 11 raźny gest w stronę gościa, jakby zapraszając, by podszedł bliŜej. Nie odpowiedział, tylko bezceremonialnie rozglądał się po W normalnych okolicznościach wstałaby i z Ŝyczliwym biurze. Pomyślała, Ŝe jeśli ma nadzieję dowiedzieć się czegoś o uśmiechem wyciągnęłaby do niego dłoń. Teraz jednak instynkt niej, sądząc po jej powierzchowności i po wystroju wnętrza, z podpowiedział jej, by tego nie robić. Największy błąd juŜ po- pewnością poniesie klęskę. Zarówno urządzenie i kolorystykę pełniła - zaprosiła kandydata po godzinach pracy, i to tak późno. biura, jak i swój strój dobierała tak, by klienci czuli się w jej Wieczorem wszystko zdawało się odrealnione, bardziej towarzystwie miło i spokojnie. Wszystko tu było precyzyjnie niebezpieczne. Nie miała jednak wyjścia - nie mogła sobie po- obmyślone i nie miało nic wspólnego z jej prawdziwą naturą. zwolić na to, by ktokolwiek z firmy natknął się na tego męŜczyznę. - Czy zawsze wydaje pani tak pochopne sądy o ludziach? - To z pewnością wzbudziłoby podejrzenia. spytał nagle, znów kierując na nią swój hipnotyzujący wzrok. Nieznajomy zrobił krok w jej stronę, nie wychodząc jednak Odparła krótko i szczerze: całkowicie z cienia. - Nie. - Pani zleciła zatrudnienie mnie? - spytał. Przyglądał się jej bacznie. Próbowała z całych sił wytrzymać Jego głos brzmiał dziwnie ostro. Nie było w nim nic z owego to zimne spojrzenie i nie spuścić wzroku. miłego, uprzejmego tonu, którym powinien przemawiać odpo- - Tylko w moim przypadku? wiedni kandydat. Przypominał nieco głos tamtego męŜczyzny z - Nie jest pan w moim typie - odpowiedziała spontanicznie, Klubu, był jednak jeszcze głębszy i bardziej szorstki. wściekła na siebie, Ŝe wdaje się w takie dyskusje. Zazwyczaj - Czy przysłała pana agencja pośrednictwa pracy? - odpo- potrafiła kierować rozmową. wiedziała pytaniem. Przez długą, niepokojącą chwilę panowała cisza. Pochylił głowę i dopiero teraz zobaczyła, Ŝe jego włosy się- - MoŜe zaczniemy od początku - odezwał się męŜczyzna gają do ramion. Spadały czarną kaskadą, jakby podkreślając jego łagodniejszym tonem. - Pani Tess Lonigan? Skinęła głową. rebeliancką zapewne naturę. - Mam na imię Shayde. Jestem umówiony na rozmowę kwa- - Tak. Jeanne uznała, Ŝe jestem najlepszym kandydatem. lifikacyjną. Odpowiedź zabrzmiała dość arogancko i Tess odpowiedziała z Z trudem przełknęła ślinę. irytacją: - Shayde. Co to za imię? A moŜe nazwisko? - Więc nie szukała zbyt wytrwale. - To moje imię i nazwisko - powiedział oschle, ucinając W jego oczach zamiast urazy dojrzała błysk rozbawienia. tym wszelką dyskusję. - MoŜe zanim wyda pani werdykt, zechce pani sprawdzić Dziwne imię, ale pasowało do niego. Wydawało się tak samo moje kompetencje? tajemnicze i egzotyczne jak jego właściciel. - ZwaŜywszy, jak gładko toczy się nasza rozmowa, nie powinno - Proszę usiąść, panie... to zająć wiele czasu - odparła, uśmiechając się z przymusem. Strona 5 12 DAY LECLAKE MISTRZOWIE PROWOKACJI 13 - Po prostu Shayde - poprawił łagodnie. - Shayde rozparł się wygodniej w fotelu. Jego spokój pozostawał - Dobrze, Shayde. Proszę usiąść. w sprzeczności z napięciem, od którego aŜ iskrzyło w pokoju. - Usiłując opanować emocje, zaczęła przekładać papiery z jednej Zechce pani zapoznać mnie ze swoimi wymaganiami? Co strony biurka na drugą. PrzecieŜ musiała jakoś ukryć swoją miałbym robić? dziwną reakcję na obecność nieznajomego. Choć nigdy nie miała Tess nie zamierzała ujawniać na razie Ŝadnych szczegółów. problemów w kontaktach z ludźmi, z tym facetem nie mogła Wtajemniczy w nie dopiero tego kandydata, którego ostatecznie sobie poradzić. Czuła się niepewna, zakłopotana i niespokojna, a wybierze. Jednak coś w osobowości Shayde'a nie pozwalało jej jednocześnie zaciekawiona i jakby zauroczona. zignorować tego pytania. Nie zapominaj, co masz do stracenia, przemknęło jej przez - Firma, dla której pracuję, nazywa się Altruistics. Czy ta myśl. To ją nieco otrzeźwiło. Jeszcze moment i ze względnym nazwa coś panu mówi? spokojem będzie mogła odwzajemnić natarczywe spojrzenie - Zbieracie fundusze na cele charytatywne, prawda? Shayde'a. - Tak. Jesteśmy firmą prywatną, której udało się zebrać wiele - Co Jeanne powiedziała panu o tej pracy? milionów dolarów na badania medyczne, domy opieki spo- - Powiedziała, Ŝe potrzebuje pani osoby towarzyszącej do łecznej, szpitale, schroniska dla narkomanów i bezdomnych i pełnienia funkcji zawodowych. - Shayde usiadł. inne cele. Wyszukujemy milionerów, którzy gotowi są uszczknąć - Nie chodzi o profesjonalne wsparcie - odparła Tess, gwoli odrobinę ze swojego bogactwa i pomóc potrzebującym. wyjaśnienia. - I...? - Shayde zawiesił głos w oczekiwaniu. - To dobrze się składa, bo nie jestem specjalistą w tej dzie- - I chodzi o to, Ŝe... mam dostać awans. dzinie - odrzekł chłodno. Tess zamilkła na chwilę, więc nieznajomy próbował zgadywać: - A kim pan jest? - spytała nieopatrznie. Wprawdzie było to - Pewnie ten awans od czegoś zaleŜy? najnaturalniejsze w świecie pytanie, lecz zadać je mogła jedynie - Tak. Od tego, jak poradzę sobie w ciągu najbliŜszych kobieta, a nie potencjalny pracodawca. Spojrzenie, którym dwóch tygodni. obdarzył ją Shayde, kazało jej czym prędzej dodać: - To - Intrygujące. Dlaczego akurat w ciągu dwóch tygodni? CóŜ, znaczy, czym się pan zajmuje. Jakie ma pan wykształcenie? właściwie moŜe mu wszystko wyjaśnić. Wyglądało na to, Ŝe - Z pewnością moja dotychczasowa kariera panią uspokoi. przed Shayde'em niewiele da się ukryć. Skończyłem studia o profilu ekonomicznym. Jeanne sprawdziła - Chodzi o to, Ŝe w naszej firmie ukuliśmy termin „Nie- moje referencje. Moja reputacja jest czysta jak kryształ - wy- realni". Odnosi się on do tych, którzy dotąd nie dali się zwer- jaśnił wolno i spokojnie. bować i odmawiali sponsorowania czegokolwiek. U nas. - Gdyby nie była, Jeanne nie przysłałaby pana tutaj. - Czyli są hojni dla innych, ale akurat do was nie mają - MoŜe weźmie to pani pod uwagę, dokonując wyboru. przekonania. Strona 6 14 DAY LECLAIRE METRZOWIE PROWOKACJI 15 - Właśnie. Jednak my się nie poddajemy. we przedstawić w nieco zamglonym świetle. Nie moŜe wyłoŜyć - Aha. Pani zadanie polega zapewne na tym, by w ciągu dwóch przed nim wszystkich kart, o nie! tygodni zwerbować jednego z „Nierealnych"? Jego domyślność - W moim zawodzie komunikacja z ludźmi ma kluczowe zrobiła na Tess wraŜenie. znaczenie. Jeśli dostanę awans, jeszcze więcej będzie od tej - Strzał w dziesiątkę. W przyszłym tygodniu urządzamy bal komunikacji zaleŜało. Na ogół świetnie sobie radzę. charytatywny. Mamy zbierać fundusze dla chorych na raka. - Proszę pozwolić, Ŝe zgadnę - przerwał. - Ostatnio uległo Tego wieczoru szef przydzieli mi „Nierealnego". to zmianie. Na ustach Shayde'a pojawił się nikły uśmiech. Tess odpowiedziała ostroŜnie: - To wielkie wyzwanie. - Odkryłam, Ŝe przydałaby mi się osoba towarzysząca. Od - Tak. Niestety, startuję z niemal przegranej pozycji. Mam do czasu do czasu. pokonania trzy przeszkody. Po pierwsze, jako trzydziestolatka Shayde uniósł brwi. jestem dość młoda na tak powaŜny awans. - I to wszystko? - Rozumiem więc, Ŝe druga przeszkoda to co najmniej je- - Tak. - Nie mogła przecieŜ wyjawić okoliczności, w jakich szcze jeden kandydat na to samo stanowisko, i to starszy? się o tym przekonała. - Będę potrzebowała kogoś takiego, po- - Właśnie. - Starała się opanować ogarniające ją emocje. - cząwszy od balu. Pewna kobieta, której dzieci wyfrunęły juŜ z gniazda i która jest Shayde zamyślił się, ale juŜ po kilku sekundach powiedział gotowa wiele poświecić dla kariery zawodowej. powoli: - A trzecia przeszkoda? - Chyba wiem dlaczego. Czasem, jako kobieta niezamęŜna, Tess zawahała się. czuje się pani niezręcznie sama w towarzystwie klientów i po- - Jestem niezamęŜna. tencjalnych sponsorów. Szczególnie męŜczyzn. - A więc pan Lonigan jest juŜ nieaktualny? Doprawdy jego domyślność zaskakiwała. - Zmarł dziewięć lat temu. - To czasami rodzi problemy. CzyŜby w jego oczach zatliło się współczucie? Nie mogła - Tylko wówczas, gdy ktoś uzna, Ŝe jest pani podpunktem w być tego pewna, wziąwszy pod uwagę jego umiejętność skry- ofercie. wania uczuć. Miała jednak wraŜenie, Ŝe stalowe spojrzenie na Nie zaprzeczyła. moment złagodniało. - A więc mogę być dla pani ratunkiem? - Zabębnił palcami - Czy dlatego tu się znalazłem? - spytał po prostu. Znów w oparcie fotela. - Chce pani, bym przejął na siebie małŜeńskie odgadł bezbłędnie. Skinęła tylko głową. obowiązki? - Jaki jest związek między pani stanem cywilnym a awansem? Tess poruszyła się niespokojnie. Chyba jednak będzie musiała uŜyć pewnych forteli, by spra- - Ujął to pan nieco bezceremonialnie, ale niech tak będzie. Strona 7 16 DAY LECLAffiE MISTRZOWIE PROWOKACJI 17 To zajęcie tymczasowe. - Zająknęła się, lecz czym prędzej do- - Byliście dobrym małŜeństwem? dała: - Skończy się wraz z decyzją o awansie. - Tak. - Usiłowała opanować emocje, choć przychodziło jej to - A co zrobi pani potem? Czy sytuacja zmieni się na stałe? z coraz większym trudem. - Ale wszystko trwało zbyt krótko. - To juŜ moja sprawa. - Współczuję pani - powiedział szczerze. - Obecna sytuacja Zamierzał coś odpowiedzieć, ale po chwili wahania zrezyg- musi być dla pani tym bardziej przykra. - W jego chrapliwym i nował. Rzucił tylko: ostrym głosie pojawiła się nuta łagodności. - W porządku. Co mam robić? Z jakiegoś powodu zrobiło się jej smutno. Wprawdzie ten - Jak juŜ mówiłam, będę potrzebowała asysty podczas róŜ- głos w niczym nie przypominał miłego tembru i przyciszonego nych spotkań. TakŜe towarzyskich. głosu Roberta, a jednak - o dziwo - słuchała go z rosnącym - Chodzi o coś więcej, prawda? zaufaniem. Och, gdyby jeszcze przestał wpatrywać się w nią tak, Jak on to robi? Jeszcze nigdy nie spotkała kogoś, kto z taką jakby zamierzał sięgnąć wzrokiem aŜ na dno jej duszy! Zmusiła trafnością potrafiłby oceniać sytuację. Zdecydowała się więc na się, Ŝeby zaprzeczyć ruchem głowy. większą szczerość, niŜ zamierzała: - To nie ma znaczenia - powiedziała. - Sądzę, Ŝe taka kil- - Muszę przekonać ludzi, Ŝe nasz związek jest powaŜny. kutygodniowa współpraca wcale nie musi być trudna. - śe jesteśmy kochankami? - Skąd ta pewność? Nie drgnęła na dźwięk tego słowa, choć kosztowało ją to - PoniewaŜ wszystko będzie jasne i proste. Stosunki bizne- wiele wysiłku. Próbowała równieŜ nie spuścić wzroku i patrzeć sowe. Nic ponadto. Nic osobistego. Rozumie pan? prosto w te błyszczące oczy. - Myślę, Ŝe nie zdaje sobie pani sprawy, co tak naprawdę - Chcę, by uwierzyli, Ŝe jesteśmy ze sobą na tyle blisko, Ŝe wchodziłoby w grę. myślimy o małŜeństwie. Dlatego pan nie nadaje się do tej roli. LekcewaŜąco wzruszyła ramionami. Nie jest pan w moim typie. - Co moŜe być trudnego w kilku oficjalnych obiadkach? Przez moment jego nieprzenikniona dotąd, kamienna twarz - Sądzi pani, Ŝe to wszystko? Kilka obiadków? - Uśmiechnął zmieniła wyraz. Tess zrozumiała, Ŝe przyjął jej słowa jak wy- się ironicznie. - Czy potrafi pani sobie wyobrazić, jaki stopień zwanie. Och, jakŜe nie znosiła takich męŜczyzn. Spróbuj im intymności powinniśmy osiągnąć, aby przekonująco odegrać parę tylko czegoś odmówić, a zaraz zaczną o to walczyć! kochanków? - Skąd to przekonanie? - spytał z groźnym błyskiem w oku. - O nie. Nie ma mowy o Ŝadnej intymności w naszych oso- - Po prostu jestem pewna - odparła sucho. - W niczym nie bistych kontaktach! przypomina pan mojego nieŜyjącego męŜa. Nagle zdała sobie sprawę, Ŝe rozmawia z nim tak, jakby juŜ To go powstrzymało od komentarzy. I w istocie właśnie o to zdecydowała, Ŝe go zatrudni. Pośpiesznie próbowała to naprawić: jej chodziło. Po chwili jednak zapytał: - To znaczy, w kontaktach z osobą, którą wybiorę. Strona 8 18 DAY LECLAIRE MISTRZOWIE PROWOKACJI 19 Shayde zaśmiał się cicho. Ten śmiech teŜ ją zaskoczył. Był Jakby odgadując jej myśli, Shayde odezwał się gwałtownie: równieŜ szorstki, a jednocześnie pociągający. - Bądźmy ze sobą szczerzy, Tess. Masz konkretne wymagania - Niech się pani nie oszukuje - powiedział. - Szczególnie co do męŜczyzny, którego zamierzasz zatrudnić. OK. Masz teŜ kobiety natychmiast odgadną prawdę. - Nagle spojrzał na nią z powody, dla których chcesz to zrobić, choć wolisz je zachować całkowitą powagą. - Czy pani nie potrafi wyczuć, kiedy męŜ- dla siebie. czyznę i kobietę łączy coś prawdziwego? Tess otworzyła szeroko oczy. Jak on to u licha robił? Zignorowała jego pytanie. - Skąd wiesz? - Nie sądzę, Ŝeby to było trudne - upierała się. - Zresztą nie - To moja mocna strona. Mam szósty zmysł, intuicję. Potrafię będziemy długo przebywać w jednej grupie ludzi. Kilka godzin, to czytać w cudzych myślach. - Zaśmiał się. Zaraz jednak spo- wszystko. Wystarczy, jeśli będę czuła się swobodnie z męŜ- waŜniał i znów przyjrzał się jej z niepokojącą uwagą. - Powie- czyzną, którego zatrudnię. Ludzie to kupią. dzieć ci, co teraz myślisz? - Jeśli będzie czuła się pani swobodnie - powtórzył za nią - Nie, dziękuję bardzo - odparła pospiesznie. - ChociaŜ moja Shayde i znów usłyszała w jego głosie nutę rozbawienia. - Ro- odmowa pewnie cię nie powstrzyma. zumiem, Ŝe akurat pod tym względem nie wypadam w pani - Masz rację. oczach najlepiej. Rozparła się wygodniej w fotelu, by przynajmniej stworzyć W milczeniu pokręciła głową. pozory swobody. On teŜ zamilkł. - Dobrze. Skoro nie mam wyjścia, słucham. - Czy moŜemy przejść na „ty"? - zapytał nagle. Shayde przyglądał się jej bezceremonialnie. Taksował spoj- Gdy się zgodziła, zagadnął nieoczekiwanie: rzeniem miedziane, bujnie spływające na ramiona loki, twarz - Powiedz mi, czego oczekujesz od męŜczyzny. niemal całkowicie pozbawioną makijaŜu, drobną figurę uwię- - Myśli pan... Przepraszam, myślisz, Ŝe uda ci się dostosować zioną w kostiumie. do moich oczekiwań? - Ludzie uwaŜają cię za osobę Ŝyczliwą i przystępną. - Jestem wszechstronny. - I taka jestem. Czy zdawał sobie sprawę z tego, jakie plótł bzdury? Był taki - O nie, bynajmniej. Nosisz rozpuszczone włosy, by stwo- ciemny, groźny, szorstki. A ona potrzebowała kogoś miłego, cie- rzyć pozory spontaniczności, a ukryć fakt, jak bardzo zaleŜy ci płego, łagodnego, atrakcyjnego dla kobiet w kaŜdym wieku, a jed- na kontrolowaniu sytuacji. I na samokontroli. nocześnie odstraszającego męŜczyzn. Byle nie za bardzo -jedynie na - Ja nazywam to samodyscypliną. poziomie osobistym, a nie zawodowym. Chodzi przecieŜ o zdobycie - Bzdura. Tak jak ja uwielbiasz mieć przewagę. Jesteś piękną sponsorów. Nie wątpiła, Ŝe Shayde posiada tę ostatnią zdolność, ale kobietą. Wyjątkowo. Ale robisz wszystko, by nie rzucać się w obawiała się, Ŝe wykorzystałby ją w całej pełni. oczy i nie oszałamiać swoją urodą klientów. Szczególnie Strona 9 20 DAY LECLAIRE MISTRZOWIE PROWOKACJI 21 męŜczyzn trzymasz na dystans. Rezerwa w połączeniu z błys- - Nikogo tam nie wpuszczasz. W ogóle nikogo do siebie nie kotliwością i kompetencją. Wykorzystujesz te cechy, by przy- dopuszczasz, moŜe z wyjątkiem kilkorga przyjaciół. padkiem zbytnio się do kogoś nie zbliŜyć. O nie, on nie ma prawa wtrącać się w jej Ŝycie osobiste, na to - Mylisz się. mu nie pozwoli! Nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. - Dość - ucięła stanowczo. - Ubierasz się z nonszalancką elegancją. Shayde, całkowicie ignorując jej słowa, ciągnął niezraŜony: - MoŜe dowiem się dlaczego? - mruknęła. - Poza tym, ktoś cię zranił. Bardzo mocno. Nie masz zamiaru Nagle uśmiechnął się rozbrajająco. znowu- przez to przechodzić. Dlatego musisz wynająć „ko- - Bo taka jesteś. Po prostu. Niczego nie udajesz. To nie jest chanka". Pracownika moŜna trzymać na dystans. Pracownik wystudiowane, tylko całkiem naturalne. będzie bezpieczny. Zarumieniła się. śe teŜ musi mieć taką bladą karnację! Ten Jak go uciszyć? Wygląda na to, Ŝe będzie musiała wyrzucić rumieniec z pewnością nie uszedł uwagi rozmówcy. go z biura siłą. - Skończyłeś? - Niektórzy pracownicy są bardziej bezpieczni od innych - - SkądŜe. To dopiero wstęp. Same banały. Na chwilę zamilkł, a powiedziała cicho, siląc się na spokój. Na powrót chwyciła Tess poczuła, jak rośnie między nimi napięcie. pióro i zaczęła je nerwowo ściskać. - Właśnie! PrzecieŜ ty nie - Pani Lonigan, jest pani straŜniczką sekretów - szepnął po jesteś moim pracownikiem. I sądząc po tym, jak wspaniale po- chwili. trafimy się dogadać, a raczej, jak potrafisz mnie słuchać, nigdy Popatrzyła na niego szczerze zdumiona. nim nie zostaniesz! - Jakich sekretów? - Skąd mógł to wszystko o niej wie- - UwaŜasz, Ŝe się nie nadaję, bo nie jestem taki jak Robert. I dzieć? Co do licha? tu się mylisz! - zawołał z triumfem. - Ty chcesz kochanka, - Oto przykład. - Powiódł szerokim gestem wkoło. - Urzą- który w niczym nie będzie przypominał Roberta. dzasz swoje .biuro w jasnych, pastelowych, nieinwazyjnych ko- Pióro w jej palcach pękło. Atrament rozprysł się po tekturowej lorach. ZałoŜę się jednak, Ŝe w domu dajesz się ponieść fantazji. osłonie, zakrywającej blat biurka. W ostatniej chwili Tess Tess trochę odetchnęła. odskoczyła. Coś takiego przytrafiło się jej pierwszy raz w Ŝyciu. - Jestem pewien, Ŝe masz tam taki zakątek, powiedziałbym Jeszcze nigdy obcemu człowiekowi, którego znała od niespełna duchowe sanktuarium, które aŜ kipi od barw i kontrastów. godziny, nie udało się tak skutecznie wyprowadzić jej z równo- Wzruszyła tylko ramionami i nie chcąc przyznać mu racji, wagi! Unikając jego wzroku, gwałtownie zerwała tekturę i cisnęła spytała: ją do kosza. Potrzebowała dłuŜszej chwili, by odzyskać - Czy juŜ skończyłeś? normalny głos. - Proszę wyjść - udało jej się wyszeptać. Strona 10 22 DAY LECLAIRE MISTRZOWIE PROWOKACJI 23 - Wbrew temu, co myślisz - ciągnął jakby nigdy nic - za- - Bo tak jest. - Pochylił się do przodu. - Odpowiedz mi na trudnienie sobowtóra Roberta ci się nie uda. A ja... jedno pytanie. Czego się boisz? Znowu ją zaskoczył. - O, ty w najmniejszym stopniu nie jesteś do niego podobny! - - Shayde. To nie ma sensu. Poza tym, to ja zadaję pytania. A Nie mogła się powstrzymać, by nie odpowiedzieć na te teraz wyjdź juŜ, proszę. impertynencje. - Czego tak panicznie się boisz? Czy coś, a moŜe ktoś, ci - Dlatego właśnie jestem idealnym kandydatem. zagraŜa? Uniosła ręce w geście poddania. Tess naprawdę miała juŜ dość. Z pewnością nie będzie się - Twoje złudzenia to nie moja sprawa. Wpatrywał się w nią tak, zwierzać temu natrętowi! jakby chciał przykuć ją wzrokiem do fotela. - Wyjdziesz sam, czy mam wezwać ochronę? - Jest jeszcze jeden powód, dla którego wybierzesz mnie. My Wreszcie wstał. się przyciągamy, prawda? - Tak, pora na mnie - powiedział cicho i ruszył powoli Rumieniec, który od paru minut rozgrzewał jej policzki, w stronę drzwi. ustąpił teraz przeraźliwej bladości. Wyprostowała się. Zanim je otworzył, odwrócił się i dodał: - Czego ty ode mnie chcesz? - spytała nagle. - Pamiętaj, Tess, moŜesz na mnie liczyć. Otworzyła usta, ale - To ja będę człowiekiem, którego zatrudnisz. Zobaczysz. nie była w stanie wydusić ani słowa. Nagle poczuła się mała i - Nie ma mowy. bezbronna. - A dlaczego nie? Bo za duŜo widzę? - Masz zaledwie tydzień na znalezienie swojego męŜczyzny - Och, jakŜe pragnęła rozerwać go na kawałki! Głównie za to, ciągnął Shayde, wciąŜ patrząc tym swoim hipnotyzującym Ŝe wszystko rozumiał. I Ŝe był taki arogancki! Chciała wykrzy- wzrokiem. - Pomyłka będzie cię duŜo kosztować. MoŜesz czeć, Ŝe w ogóle jej się nie podoba i nie pasuje do planowanego wszystko stracić. przez nią zadania. To nie ma nic wspólnego ani z Robertem, ani z - Przyślij mi swój-Ŝyciorys. Zastanowię się jeszcze - szepnęła. nią, a on myli się w swoich ocenach. Skinął głową, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Ale nie mogła tego zrobić. On przecieŜ od razu zrozumiałby, śe teŜ na koniec udało mu się uderzyć w jej słaby punkt. Ŝe to nieprawda. Wiele czasu upłynęło, nim Tess się uspokoiła. - Shayde, powiedz, skąd ta pewność, Ŝe jesteś odpowiednim MoŜesz wszystko stracić... WciąŜ brzmiały jej w uszach kandydatem? - spytała w końcu. Odpowiedział bez wahania: jego bezlitosne słowa. - Bo ludzie uwierzą, Ŝe jesteśmy parą. Z miejsca. Tak, to prawda. Ale skąd Shayde o tym wiedział? - PoniewaŜ ty jesteś przekonany, Ŝe mnie pociągasz? Strona 11 MISTRZOWIE PROWOKACJI 25 Shadoe przez moment nie odpowiadał. - Twoje zwykłe metody powinny poskutkować. - Jakie znowu metody? - Paplanie. Shayde nie wierzył własnym uszom. ROZDZIAŁ DRUGI - Jeszcze chwila, kochany braciszku, a sam będziesz paplał do tej całej Tess Lonigan - zagroził. - Pamiętaj, Ŝe jestem wo- Shayde wyjął / kieszeni telefon komórkowy i wystukał numer. lontariuszem i przyjmuję zlecenia od was tylko dla własnej, - Shadoe?Toja. perwersyjnej przyjemności. Nikt mi nie płaci za wtrącanie się w - I jak stoją sprawy? - zapytał brat. Ŝycie innych. I nic mnie nie obchodzi, jeśli pani Lonigan - Nie spodobałem się pani Lonigan. zostanie sama jak palec. - Zatrudniła cię? Właściwie nawet mu się ten pomysł spodobał. Brat potrafił czasem działać mu na nerwy. Tym razem znowu - Masz znaleźć jej słabe punkty i je wykorzystać. - Shayde mu się to udało. usłyszał w słuchawce pomruk komputera. - Wysyłam ci e-mai- - Mówię przecieŜ, Ŝe się jej nie spodobałem! - W tle usłyszał lem więcej informacji o Tess Lonigan. Za dwa tygodnie czekam zduszony śmiech Shadoe'a. Zacisnął zęby. na raport. - Wiec spróbuj to naprawić. Szefowa nie będzie zachwycona - Nie zamierzam jej szantaŜować - zastrzegł się Shayde. - Szefowa? Raczej smoczyca! Zresztą mówiłem to od samego początku. To wbrew moim Shayde nie miał cienia wątpliwości, Ŝe szefowa jego brata zasadom. była najbardziej niemoŜliwą osobą, z jaką kiedykolwiek miał - Powiedziałem „wykorzystać", a nie „szantaŜować" - odparł do czynienia. Nigdy nie poznał jej osobiście - kobieta naj- sucho Shadoe. wyraźniej miała obsesję na punkcie zachowania swojej anoni- Shayde milczał. . - OK. mowości - lecz odbył z nią wiele rozmów telefonicznych. Nie Chcesz się wycofać? reagowała na gniew, zmienne nastroje, pogróŜki. W końcu za- - Do diabła! Nie! - Choć właściwie tak byłoby najlepiej. wsze dopinała swego - ludzie poddawali się jej woli ze zwykłego Jakoś tym razem nie mógł uwierzyć w sukces Klubu w wyborze wyczerpania. Dla Shayde'a, przyzwyczajonego chadzać partnera dla Tess. To się nie moŜe udać. - Czy naprawdę własnymi ścieŜkami, kontakty z nią wymagały samozaparcia i jesteście pewni, Ŝe całe to intrygowanie jest słuszne? Nie mo- ogromnego poświęcenia. Ŝemy działać bardziej prostolinijnie? Jak zwykle? - zawołał z - Ale jak? - zawołał teraz do słuchawki. - Mam ją zmusić, oburzeniem. Ŝeby mnie zatrudniła? Dlaczego miał tyle wątpliwości? Instynkt podpowiadał mu, Strona 12 26 DAY LECLAIRE MISTRZOWIE PROWOKACJI 27 Ŝe gdyby Tess kiedykolwiek dowiedziała się, Ŝe jakiś Klub ułoŜyć kawałki łamigłówki, by Tess, niczego nie podejrzewając, wtrącił się w jej Ŝycie, bynajmniej nie byłaby wdzięczna. spotkała wyznaczonego przez Klub idealnego partnera. To my Zdumiała go ta kobieta. Ile w niej kontrastów. Delikatność i decydujemy. Zrozumiano? siła woli. Zewnętrzna siła, niezłomność i determinacja skrywały Shayde puścił jej obelŜywy ton mimo uszu. jakąś nieśmiałość, lęk, kruchość. Ogień i lód. Doprawdy ^ A jeśli to nie zadziała? - Tess była intrygująca. - Ostateczna decyzja naleŜy do Klubu. Jak dotąd jeszcze MoŜe dlatego podczas rozmowy posunął się tak daleko. Dręczył nigdy się nie pomyliliśmy. ją, bo chciał się dowiedzieć, kim naprawdę jest, jaka kobieta kryje - Zawsze kiedyś jest ten pierwszy raz - odparował Shayde. się pod maską spokoju i niewinności. - Przede wszystkim musisz dostać tę pracę - rozkazał Sha- Tak, Shayde był pewien, Ŝe za zamiarem zatrudnienia asy- doe, kompletnie ignorując słowa brata. - Skontaktuj się z nami, stenta, a raczej kochanka, coś się kryje. I to coś bardzo powaŜ- kiedy to załatwisz. nego. Bo - nie miał pojęcia, skąd to wie - taka kobieta jak Tess Shayde zacisnął zęby. Lonigan nigdy nie zdecydowałaby się na nieuczciwość i tak - OK. Jutro zostanę jej „kochankiem" - wydusił z siebie niebezpieczną grę, gdyby nie czuła się przyciśnięta do muru. niechętnie. Ostatecznie nie pierwszy raz stawiają na swoim. Wtem doznał olśnienia. Tess potrzebuje jego! Właśnie jego. - Pamiętaj tylko, braciszku, Tess nie jest przeznaczona dla ciebie! - Shayde? - usłyszał nagle w słuchawce piskliwy głos sze- fowej brata. Jak zwykle, brzmiał sztucznie. - Wytłumacz się ze Shayde warknął coś niezrozumiałego na poŜegnanie i rozłączył swoich wątpliwości. się, ucinając w ten sposób dyskusję. Jej nie miał co opowiadać o swoim „instynkcie". - Wydaje mi się, Ŝe Tess Lonigan nie potrzebuje męŜczyzny - I co o tym myślisz? - zapytał Shadoe, opierając stopy o krawędź biurka. - skłamał. PrzecieŜ sam przed chwilą sobie uświadomił, Ŝe po- - Interesujące. trzebuje. - Jest w niej coś takiego... - Decyzja nie naleŜy do ciebie - znowu odezwał się Shadoe. - Daj mu czas, szefowo! On nie ma jeszcze wprawy. Nauczy się, zobaczysz. - Znaleźliśmy dla niej idealnego partnera. Shayde skrzywił się i wybałuszył oczy. Szkoda, Ŝe go teraz - MoŜe trzeba było od razu kazać mu zorganizować spotkanie, bez tej zabawy w „kochanka". nie widzieli. - A jeśli ona ma facetów w nosie? - zapytał. - To ja ją - E tam. - W oczach Shadoe'a pojawiły się wesołe iskierki. - Tak jest weselej. poznałem, a nie wy. - Ty jesteś tylko Prowokatorem, nie zapominaj o tym! - - Ale i niebezpieczniej. Co zrobimy, jeśli Shayde popełni błąd? - Kobieta zmarszczyła brwi. Przyszła kolej na atak ze strony szefowej. - Twoja rola to tak Strona 13 28 DAY LECLAIRE MISTRZOWIE PROWOKACJI 29 - Naprawdę masz wątpliwości? - Shadoe nagle spowaŜniał. się, Ŝe to właśnie syna pani Smith szef wyznaczy dla Tess jako - Ten przypadek grozi największą do tej pory szansą na owego groźnego „Nierealnego". Taka sytuacja moŜe się stać niepowodzenie - przyznała z niechęcią. - Co będzie, jeśli Shay-de naprawdę kłopotliwa! postanowi wziąć sprawy w swoje ręce? Wiesz, jaki on jest. - Droga Tess, przecieŜ ty nie dajesz mi Ŝadnego wyboru. - Poradzi sobie, zobaczysz. Zawsze sobie radził. Poza tym, Potrzebujesz męŜczyzny, a ja juŜ zadbam o to, Ŝebyś go miała. jeszcze nigdy nie ponieśliśmy klęski - przypomniał jej Shadoe. - Cezary jest dla ciebie idealny. Doprawdy nie wiem, jak to się Jesteśmy skazani na sukces - mruknął. stało, Ŝe wcześniej na to nie wpadłam. MoŜe dlatego, Ŝe zajęty - Obiecujesz? robieniem milionów zdawał się w moim mniemaniu nie zasłu- - Wszystko będzie dobrze. Masz moje słowo honoru, sze- giwać na kogoś takiego jak ty. fowo! - Uśmiechnął się szeroko. O tak. Właśnie takiego męŜczyzny jej trzeba - zbijającego miliony egocentryka! Zadzwonił telefon i Tess podniosła słuchawkę. - Pani Smith, pani naprawdę nie rozumie mojej sytuacji. - Altruistics, słucham - powiedziała automatycznie. Widzi pani, mam szansę otrzymać awans. - Kochanie, jak miło znów cię słyszeć! - I musisz przekonać „Nierealnego", wiem o tym. Tess Na dźwięk tego serdecznego tonu, Tess zesztywniała. zaniemówiła. Skąd u licha mogła o tym wiedzieć Adelajda - Pani Smith! Co za niespodzianka. W czym mogę pani Smith? pomóc? Jakby czytając w jej myślach, starsza pani odparła: - Postanowiłam, Ŝe ten wielki dzień będzie juŜ jutro! - Mam dobrych informatorów. I jestem zdecydowana dopiąć Ojej, niedobrze! - Tess aŜ jęknęła w duchu. Od pięciu lat swego. Jak widzisz, ja się łatwo nie poddaję. czekała z grozą na tę chwilę. Właśnie tyle czasu znała Adelajdę Tak, Tess wiedziała o tym od dawna. Tylko Ŝe teraz determi- Smith, która byłaby najsłodszą na świecie panią w średnim wieku, nacja pani Smith mogła jej naprawdę zaszkodzić! Dawniej pró- gdyby nie fakt, Ŝe za wszelką cenę usiłowała ją z kimś wyswatać. bowała gróźb i próśb - nic nie pomagało. Gdyby nie to, Ŝe Co gorsza, Adelajda wcale nie zwaŜała na to, Ŝe Tess bynajmniej rodzina Smithów widniała na samym szczycie listy „Niereal- nie pragnie powtórnie wyjść za mąŜ, ani Ŝe podsuwani jej. nych" w Altruistics, Tess zerwałaby wszelkie kontakty z Ade- męŜczyźni pasują do niej jak pięść do nosa. Ostatni plan starszej lajdą Smith. Lecz jak wytłumaczyłaby swojemu szefowi, Alowi pani był jeszcze mniej zabawny. Portmanowi, Ŝe ta na pozór słodka kobieta potrafi być nieustępliwa - Pani Smith, naprawdę wolałabym, Ŝeby nie próbowała pani i niebezpieczna jak jakieś drapieŜne zwierzę, gdy coś szło nie po swatać mnie ze swoim synem. PrzecieŜ jest potencjalnym jej myśli? klientem naszej firmy. Konflikt interesów gwarantowany. - A co pani zrobi, jeśli pani syn nie okaŜe zainteresowania To jeszcze nie było najgorsze. Tess miała podstawy obawiać małŜeństwem? Podobnie jak ja. Strona 14 30 DAY LECLAIRE MISTRZOWIE PROWOKACJI 31 Adelajda nie raczyła odpowiedzieć. chichot. - Przyprowadź go jutro na bal. JuŜ ja mu się przyjrzę. I - Czy nie widzisz, skarbie, jak wszystko doskonale się składa? wtedy zdecyduję! MoŜe szepnę słówko Cezaremu, Ŝeby zastanowił Ty i Cezary spotykacie się, zresztą dzięki moim nieustannym się nad jakimś milionikiem albo dwoma. Co ty na to? zabiegom. Zakochujecie się. Cezary wypisuje ci hojny czek, Tess przewróciła oczyma w niemej rozpaczy. CóŜ mogła dzięki któremu ty dostajesz awans. Pobieracie się. Rodzisz mi powiedzieć? wnuki. Rzucasz pracę. Bo po co ci praca. I tak juŜ udowodniłaś, - Oczywiście, pani Smith. Dziękuję pani. ile jesteś warta. Rodzisz jeszcze kilkoro wnuków, to znaczy moich OdłoŜyła słuchawkę i długo siedziała nieruchomo. Co z tym wnuków. Czy to nie wspaniała wizja?! fantem począć? Wiedziała, Ŝe jeśli pani Smith nie da jej spokoju, jej O nie! Nie! Nie! Nie! Rzucić pracę? Rodzić dzieci? awans moŜe zawisnąć na włosku. W firmie obowiązywały Tess nie miała wątpliwości, Ŝe musi posunąć się do tak dra- twarde zasady gry. stycznych środków, jak zatrudnienie „asystenta-kochanka". To No tak. Nie ma wyjścia. Musi zatrudnić tego faceta, swojego ostatnia deska ratunku! „wybawcę", i to przed jutrzejszym wieczorem. - Obawiam się, Ŝe pani informatorzy nie mają najświeŜszych Dotychczasowe poszukiwania spełzły na niczym, nikt nie wiadomości - odezwała się z wysiłkiem. dorównywał Shayde'owi. - Co do czego, kochana Tess? Westchnęła cięŜko. CóŜ, będzie musiała zapomnieć o dumie. - OtóŜ ja... jestem z kimś związana. Zapadła niczym niezmącona Jedynie ona powstrzymywała ją dotąd przed tym krokiem. cisza. Pani Smith chyba nawet nie oddychała. Czym prędzej, by się nie rozmyślić, zadzwoniła do Jeanne i poprosiła o numer telefonu Shayde'a i natychmiast do niego - Rzeczywiście, o tym moje źródła milczą. zatelefonowała. - To dziwne. - Tess udała zaskoczenie. - ZwaŜywszy, jak powaŜny jest nasz związek. - Dzień dobry, tu Tess Lonigan. - Ale Cezary... - Tak, słucham. - Jego głos zabrzmiał jak zwykle szorstko. O - Z radością spotkam pani syna, jeśli zechce zasilić fundusze dziwo, dodało jej to otuchy. naszej firmy. Lecz z pewnością nie zerwę dla niego z moim - Podjęłam decyzję. Jeśli nie zmieniłeś zdania, chciałabym cię ukochanym. Zresztą nie chciałaby pani mieć tak wyrachowanej i zatrudnić. niestałej w uczuciach synowej, prawda, pani Smith? - W porządku. Jednak pod pewnymi warunkami. Warunki! Tego - Oczywiście, Ŝe nie, moja droga - prychnęła jej rozmów- się nie spodziewała! Milczała zaskoczona, więc zaproponował: czyni. - Ale skąd mogę być pewna, Ŝe on na ciebie zasługuje? - MoŜe spotkamy się, by je omówić? Na przykład dzisiaj wieczorem? - spytał. - Proszę mi wierzyć, jest cudowny. - Mam wspaniały pomysł! - W słuchawce rozległ się radosny Musiała spojrzeć prawdzie w oczy. Shayde miał nad nią prze- Strona 15 32 DAY LECLAIRE MISTRZOWIE PROWOKACJI 33 wagę. Mógł dyktować warunki, a ona mogła je jedynie przyjąć. zbudowanych facetów z budowy. Musi mieć wielkie muskuły i Do jutra zostało niewiele czasu. Ścisnęła mocniej słuchawkę. wyglądać dość odstraszająco! Wyobraź sobie, Ŝe jak jakaś kre- - Tak, wieczorem jestem wolna - odparła sucho. - Gdzie się tynka, umówiłam się z nieznajomym męŜczyzną u siebie w domu spotkamy? wieczorem! - U ciebie. - Och, Tess! Co ci strzeliło do głowy? - O nie. - NiewaŜne. Stało się. A jak tam sprawy moich przyjaciółek? Nie ma mowy! - Cierpliwości. Nie jesteś naszą jedyną klientką. Mogę cię - U ciebie - powtórzył dobitnie. - Jeanne mnie sprawdziła. tylko zapewnić, Ŝe to będzie nasz kolejny sukces. Nic ci przy mnie nie grozi. - Wątpię - mruknęła. Tess próbowała skupić się na pracy. Bezskutecznie. Ciągle - PrzecieŜ musiałaś wziąć pod uwagę to, Ŝe w którymś mo- myślała o pierwszym spotkaniu z Shayde'em. WciąŜ miała przed mencie nasz układ stanie się osobisty. Chcesz zatrudnić faceta, oczami jego mroczną postać, słyszała jego szorstki głos, widziała błyszczące stalowe oczy. by udawał twojego kochanka, i nie zbliŜyć się z nim? Chciałabyś spotykać się z nim tylko na gruncie neutralnym? Wreszcie o piątej wyrwała się z biura. Jednak czekanie w domu wcale nie przychodziło jej łatwiej. Próbowała wybrać odpowiednią JuŜ sama nie wiedziała, co myśleć. garderobę. Gdy zdała sobie sprawę z tego, co robi, tak się na - Chyba masz rację - wydusiła w końcu. - siebie rozzłościła, Ŝe chwyciła dŜinsy i luźny sweterek bez - Będę u ciebie o ósmej. - W tle usłyszała jakieś głosy. - To rękawów. Co prawda tu i ówdzie nieco rozciągnięty, ale niech tyle. Muszę lecieć. tylko teraz Shayde spróbuje nazwać jej styl „nonszalancką - Shayde. Nie chcesz zanotować mojego adresu? elegancją", myślała z desperacją, przeczesując burzę rudych lo- Zaśmiał się cicho. ków i wzdychając. - A tak, rzeczywiście. Za kwadrans ósma rozległ się dzwonek u drzwi. Na progu ujrzała olbrzyma, który wycharczał: Tess zatopiła się w dość niemiłych rozmyślaniach. CóŜ, chyba - Seth kazał. - Podał jej ledwo widoczną w jego wielkiej łapie naprawdę nie miała wyjścia. wizytówkę brata. Ale co zrobi, jeśli zatrudniła właśnie jakiegoś wariata? I w Na odwrocie przeczytała: Oto Byk. Uwaga: traktować z naj- dodatku zaprosiła go do domu! Późnym wieczorem! Nagle wyŜszą ostroŜnością. Nie karmić! ogarnęła ją fala paniki. Chwyciła słuchawkę i wykręciła numer Bardzo śmieszne, pomyślała. Niechętnie wpuściła gościa do Setna. Brat pracował w firmie budowlanej i z pewnością znał środka. Nie o taką opiekę jej chodziło. kogoś, kto mógł jej pomóc! - Ten facio, przed którym mam panią chronić, to jakiś drań? - Seth, błagam! Przyślij do mnie któregoś z tych dobrze Strona 16 MISTRZOWIE PROWOKACJI 35 34 DAY LECLAIRE - spytał Byk, omal nie strącając lampy z sufitu swoją ogoloną nie muszę. Z nim jest pani najbezpieczniejsza na świecie. - głową. Uśmiechnął się dziarsko i juŜ go nie było. - Nie, nie - pospieszyła z wyjaśnieniami. - Chciałam tylko, Tess stała na środku holu straszliwie zmieszana. - Obawiałaś się mnie? Ŝeby ktoś jeszcze tu był. - Bo jak trza, to juŜ ja go rozwalę. - Nie znam cię, więc... - Czy zawsze zapraszasz Byka na pierwszą randkę? - Byk! Tylko bez przemocy. W porządku? To nie powinno trwać długo. - Tess starała się mówić wolno i wyraźnie. - Kiedy - Tak. KaŜdy musi zostać przez niego zlustrowany. Jeśli nie wyleci na zbity pysk, moŜe mieć nadzieję na drugie spotkanie - skończymy, obaj wyjdziecie. OK? zaŜartowała Tess i poczuła, Ŝe trochę się rozluźniła. Byk potrząsnął głową. Nie miała jednak czasu zastanawiać Shayde roześmiał się wesoło, a Tess mu zawtórowała. się, co ten niejasny ruch miał znaczyć, bo właśnie ponownie - Czyli mam szansę? Jakoś się ostałem. rozległ się dzwonek. No tak. Trochę przesadziła. Shayde z pewnością nie jest wa- Wszedł Shayde. Kiedy zauwaŜył Byka, spytał z ironią w głosie: riatem. Nie musi uciekać się do niegodziwych sztuczek, Ŝeby - Przyjaciel? postawić na swoim. Wystarczy, Ŝe uśmiechnie się tym swoim - Właśnie się poznaliśmy - cicho odpowiedziała Tess. zniewalającym uśmiechem i cały świat naleŜy do niego. - Witaj, Byk - Shayde skinął przyjaźnie głową. - Jak leci? Próbując zmienić temat, a przynajmniej tok swoich myśli, Twarz Byka rozpromieniła się. odwróciła się i, prowadząc gościa do kuchni, spytała lekko, od - Shayde! Jak się masz? Co tu robisz? niechcenia: - Umówiłem się z panią Lonigan. - Skąd znasz Byka? Byk rozejrzał się zdezorientowany. - To stara znajomość - odpowiedział niejasno, po czym - To niby jego mam rozwalić? - zapytał z wahaniem w głosie. zapytał z ciekawością: - Gdzie jest to twoje duchowe sank- - Nie! - Tess zaczerwieniła się gwałtownie. tuarium? Shayde z udaną dezaprobatą pokręcił głową. - Ciebie z pewnością tam nie wpuszczę. - Niezły początek znajomości, pani Lonigan. - Więc miałem rację? - Sorry, panienko, ale to odpada - wybąkał Byk. - Chyba - Nie znam cię na tyle. by mnie zabili. No i nie dałbym rady. Shayde jest najlepszy. No Uniósł lekko brew. dobra, spadam. - A czy kogokolwiek na tyle znasz? - Zaraz! Chwileczkę! PrzecieŜ miał pan zostać do końca! - Zignorowała jego pytanie. zawołała całkiem juŜ skonfundowana Tess. Byk pokręcił głową. - Na razie mogę zrobić ci kawę. - Nie, panienko. Miałem panią chronić. A przed Shayde'em ) - Świetnie, jak na początek. Strona 17 36 DAY LECLAIRE MISTRZOWIE PROWOKACJI 37 Nie mogła nie odpowiedzieć uśmiechem. Tess opadła bezsilnie na krzesło. Do licha! śe teŜ on zawsze - Początek i zarazem koniec - ostrzegła go, nastawiając musi mieć rację! ekspres. - W porządku. Powinniśmy się ze sobą oswoić. Wyjęła z szafki dwa kubki. Roześmiał się, a ona była mu za to wdzięczna. - O jakich warunkach mówiłeś przez telefon? - zapytała nagle - Mój drugi warunek: w obecności innych ludzi ja przejmuję dowodzenie. całkiem rzeczowym tonem. Dosyć tych pogaduszek! Zatarł dłonie. - Widzę, Ŝe przechodzimy do sedna. - PrzecieŜ tu chodzi o moją karierę. - Tess wstała i zaczęła - Tak, szkoda czasu. - Nie moŜe pozwolić, by rozsiał po krąŜyć po kuchni. - Nie pozwolę, by o moim losie decydował mój pracownik. W dodatku zatrudniony najwyŜej na dwa tygo- całym mieszkaniu swój męski czar i urok. Wystarczy, Ŝe jej dnie. To niedopuszczalne. biuro jest nim przesycone. Przez to zupełnie nie sposób się tam teraz skupić. - Oczywiście, Ŝe pozwolisz, jeśli mnie zatrudnisz - uciął Shay- de.-Po trzecie... - A więc do rzeczy. Mówiłaś, Ŝe mamy udawać kochanków. - Mam nadzieję, Ŝe ostatnie? Oto mój pierwszy warunek: będziemy spędzać ze sobą jak naj- - ...i ostatnie... więcej czasu. - Co nie znaczy, Ŝe przyjmuję dwa poprzednie warunki - - To niemoŜliwe. Bal jest juŜ jutro. pospiesznie przerwała Tess. Nie moŜe przecieŜ poddać się bez - No to musimy się spręŜyć. Tess walki. W ogóle nie zamierza się poddać! - Oczywiście, mogę je machnęła od niechcenia ręką. rozwaŜyć - dodała nieco słabiej na widok szerokiego uśmiechu na - Shayde, to zupełnie zbędne. Jeśli powiemy ludziom, Ŝe twarzy Shayde'a. jesteśmy parą, przyjmą to bez mrugnięcia okiem. PrzecieŜ nie - Jasne. Oto mój trzeci warunek: musimy razem zamieszkać. będą nas podejrzewać o kłamstwo. Milczał. - Słodzisz? - Nie. Tess postawiła kubki na stole. Shayde wykorzystał moment i chwycił ją za rękę. Dziewczyna aŜ podskoczyła, wyrwała dłoń i krzyknęła: - Co ty wyprawiasz? Uśmiechnął się wymownie i popatrzył jej prosto w oczy. - Czy muszę ci powiedzieć: „A nie mówiłem"? - zapytał. Strona 18 ROZDZIAŁ TRZECI MISTRZOWIE PROWOKACJI Shayde sam nie mógł uwierzyć, Ŝe jednak to powiedział. Brzmiało doprawdy kusząco. Tess cofnęła się o parę kroków. Na jej twarzy malowało się zdumienie. A moŜe bezradność? Shayde nie był pewien. Ale l - Udowodnić ci? Co w niego wstąpiło? Sam nie wiedział. Poczuł, Ŝe zawodzi go wrodzony rozsądek. Jedyne, czego teraz chciał, to wziąć ją w 39 ramiona i pocałować. jedno mu się udało - z twarzy Tess spadła maska. Tak teŜ zrobił. Szybko i bez namysłu. Jak jakiś jaskiniowiec, a - Czyś ty oszalał? - zawołała. w kaŜdym razie człowiek prymitywny, który kieruje się Ŝądzą i - Bynajmniej. instynktem. - A więc to chyba ja zwariowałam, Ŝe w ogóle przyszło mi Tyle Ŝe coś chyba było nie tak. do głowy cię zatrudnić. Bardzo miło z twojej strony, Ŝe przy- Tess nie rozpłynęła się w jego uścisku. Szarpnęła się i ude- szedłeś. Dziękuję, Shayde, ale moŜesz juŜ iść. rzyła plecami w krawędź stołu. Jęknęła z bólu. Zamiast przylgnąć W jej błękitnych oczach Ŝarzył się gniew. Jednak Shayde do jego ciała, dziwacznie wygięła nogi, tak Ŝe zderzyli się potrafił rozpoznać strach, nawet najskrzętniej skrywany. Czego kolanami. W dodatku odchyliła głowę w niewłaściwą stronę, ona się boi? przez co wbili się w siebie nosami. Jego usta nadaremnie szukały - Pozwól, Ŝe ci przypomnę o jutrzejszym balu. Jak zamie- jej warg, które w tym układzie znalazły się na wysokości jego rzasz z tego wybrnąć? - odparł spokojnie, stając koło niej. brody. Shade usiłował skorygować błędy, ale na próŜno. Wyszła z - Tylko ci się wydaje, Ŝe znasz na wszystko odpowiedź - tego niezła szamotanina. Nie miał wyjścia, więc mruknął z Ŝalem: rzuciła. - Pierwsza klasa podstawówki. Potem wzruszyła ramionami, ale jakoś tak niezręcznie. Ten - Hmm? gest i spuszczone oczy świadczyły nie tyle o irytacji, co o skrę- Odsunął się i z lekkim zaŜenowaniem, choć nie bez błysku powaniu jego bliskością. rozbawienia w oku, wyjaśnił: Po chwili podjęła nieco spokojniej: - Lisa Penn, w pierwszej klasie podstawówki. To był mój - Dam sobie radę. Jeśli ty mógłbyś mi pomóc, to równie pierwszy pocałunek. Najgorsze doświadczenie w Ŝyciu. dobrze moŜe zrobić to ktoś inny. Nie jesteś niezastąpiony. - Przykro mi, ale nie zrobiłeś zbytnich postępów! - Tess uśmiechnęła się okrutnie. Kiedy stali juŜ w bezpiecznej odległości i wyglądało na to, Ŝe udało się im uniknąć niepowetowanych strat cielesnych, Shayde odparł słabo: - Rzeczywiście, poniosłem sromotną klęskę. Ale następnym razem... Strona 19 40 DAY LECLAKE MISTRZOWIE PROWOKACJI 41 - Nie będzie następnego razu - przerwała. - Chyba wreszcie - Nie! Jesteś moim pracownikiem. Nie kochankiem! Rozu- zrozumiałeś, Ŝe to nie ma sensu. Po prostu do siebie nie miesz? To przecieŜ jasne! pasujemy. - Chciałaś mieć dwa w jednym - odparł z godnością. - Ten ąuasi-pocałunek dowiódł tylko - Shayde uśmiechnął się - O nie! MoŜe ustalmy to raz na zawsze! Zatrudniłam cię, krzywo - Ŝe sporo czasu nam zajmie przekonanie ludzi o naszym abyś udawał mojego kochanka. To chyba nie znaczy, Ŝe moŜesz związku. Musimy skoordynować ruchy. Nasze trajektorie się się na mnie rzucać. Jestem twoją szefową. Chyba Ŝe ty zawsze rozmijają. całujesz swoje szefowe? - Co? - Nie, jesteś pierwszą, na którą się rzuciłem. - Uśmiechnął - MoŜe to jakaś magnetyczna interferencja. Nasze Ŝyroskopy się szeroko. - Wydaje mi się, Ŝe twoje załoŜenia są fałszywe. wpadają w wir. Albo coś psujemy od razu w punkcie startowym. - Dlatego to nie całkiem działa. W zadumie podrapał się po brodzie. - To w ogóle nie działa - poprawiła go. - Powinieneś za to - Nie wiem, czy rozumiem te twoje astronomiczne metafory, wylecieć z pracy - dodała sarkastycznie. ale ja nie jestem rakietą, a ty nie jesteś astronautą, który ma Sądząc po wyrazie jej twarzy, mówiła szczerze. lecieć w tej rakiecie w kosmos. - Tess nagle zdała sobie sprawę, - Chcesz mnie zwolnić? - spytał bez ogródek. jak to zabrzmiało, i zająknęła się, speszona. - RozwaŜam taką moŜliwość. - Jednak ledwo to powiedziała, Do licha, pomyślał Shayde. Ona ma rację! PrzecieŜ nie jest uświadomiła sobie, Ŝe przecieŜ nie ma czasu na spotkania z przeznaczona dla mnie! innymi kandydatami... - OK. Tym razem przymknę oko. Ale nie - Tak, chyba rzeczywiście mogłem wybrać bardziej trafne przyjmuję twoich warunków. - W jej głosie zabrzmiała sta- porównanie. nowczość. - Nie chodzi o porównanie. - A więc nie pobędziemy ze sobą? - spytał lakonicznie. - Co nie zmienia faktu, Ŝe potrzebujesz męŜczyzny, z którym - Jak to sobie wyobraŜasz? Bal jest jutro. W ciągu dnia będziesz mogła porozumieć się zarówno na płaszczyźnie odpada, mam przecieŜ pracę. fizycznej, jak i intelektualnej. I to ja jestem tym męŜczyzną. - Jest jeszcze dzisiejszy wieczór i noc. MoŜemy od teraz - Nie jesteś! Nie rozumiesz? Ten pocałunek to udowodnił. Z zacząć pracować nad naszym związkiem Przemilczała słowo uporem zacisnął szczęki. „związek". - Udowodnił jedynie, Ŝe cię zaskoczyłem. I Ŝe nie miałaś - W porządku. MoŜemy. Ale drugi warunek odpada. szansy zdać sobie sprawy z tego, czego tak naprawdę pragniesz. A - Co w nim złego? Chcę tylko, Ŝebyś nie wyrywała ręki, mianowicie poddać się swojemu ciału i jego woli! jeśli nagle cię dotknę. Ludzie takie rzeczy widzą. I potrafią - Istnieje ku temu powód. wyciągać wnioski. - Strach? - Byliśmy sami, kiedy to zrobiłeś. Nie byłam przygotowana. Strona 20 42 DAY LECLAIRE MISTRZOWIE PROWOKACJI 43 - A myślisz, Ŝe na wszystko będziesz przygotowana, kiedy - PowaŜnie traktuję moją pracę - odparł lekkim tonem, choć wiele będą na nas patrzeć obcy? PrzecieŜ wpadniesz w panikę. A ten go to kosztowało. Nie słuchała go. pocałunek? Nawet tak prosta rzecz nam nie wychodzi! - Coś tu nie gra. Skąd znasz Byka? Ja poznałam go przez - Chyba Ŝartujesz! Nie zamierzam się z tobą całować ani mojego brata. A ty? - Nie spuszczała z niego wzroku. W ułamku prywatnie, ani publicznie! Nie ma problemu! sekundy podjął decyzję. - Mylisz się! To jest problem! - Ja teŜ poznałem go przez twojego brata. - Bo nie wychodzi nam punkt startowy i nasze trajektornie Omal nie rozlała kawy. się rozmijają? - Znasz Setha? - Trajektorie - poprawił. - Studiowaliśmy razem. - I właśnie po to, Ŝeby nasze trajektornie... trajektoria... czy - Nie mówiłeś mi. On teŜ nigdy nie wspominał... - Pokręciła jak tam się nie rozmijały, mamy zamieszkać razem? - Zaśmiała głową w zdumieniu. Musiał działać szybko. się ironicznie. - Po tym, jak zdecydowałaś się mnie zatrudnić, zadzwoniłaś Wytrzymał jej wyzywające spojrzenie. do Setha, by ci pomógł. - Starał się mówić bardzo ostroŜnie. - - Nie ma lepszego sposobu na pozbycie się skrępowania, niŜ Powiedzmy, Ŝe Byk nie był pierwszą osobą, o której Seth wspólne przesiadywanie w piŜamach. pomyślał. - Pozwól, Ŝe zgadnę. Nie nosisz piŜamy!? - Najpierw pomyślał o tobie - dokończyła Tess z niedowie- - To... - zająknął się - niewaŜne! rzaniem. - Musisz zrozumieć, Ŝe twoje zadanie będzie trwało tylko - Nie mógł wiedzieć, Ŝe chodzi ci o ochronę przede mną, kilka dni. Parę godzin dziennie. Nie musimy naszej drobnej gry więc... - Uśmiechnął się czarująco. - Pamiętasz, nawet Byk zamieniać w ogromne przedsięwzięcie. mówił, Ŝe to ja jestem najlepszy. - Czy jesteś pewna, Ŝe uda ci się przekonać „Nierealnego" w Tak, przypomniała sobie słowa Byka. Jej zdumienie wciąŜ ciągu kilku dni? rosło. - Przy odrobinie szczęścia - tak. - Więc co ty tu robisz? - A jeśli szczęście ci nie dopisze? Co potem? A jeśli tak, to Shayde od niechcenia wzruszył ramionami. czy twój problem zniknie wraz z awansem? - Właśnie szukam stałego zajęcia. Tess przyjrzała mu się uwaŜniej. By zyskać na czasie, po- Na szczęście myśli Tess podąŜyły w innym kierunku. ciągnęła łyk kawy. - Co powiedziałeś Sethowi o nas? - spytała z niepokojem. - Dlaczego to robisz? Dlaczego tak ci zaleŜy, Ŝeby mnie - Prawdę. śe mam zostać twoim asystentem. - Mówił po- przekonać? Chcesz się do mnie zbliŜyć? A niech to! Chyba trochę przesadził!