Klejnocki Jarosław

Szczegóły
Tytuł Klejnocki Jarosław
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Klejnocki Jarosław PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Klejnocki Jarosław PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Klejnocki Jarosław - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Jarosław Klejnocki Zaprzysiężony Invisible Mr. Hyde Kasi Prowadzę cię za rękę przez ten dziwny tunel Właściwie juź nie mieszkam tu zegarki fosforyzują ponad ustami Odszedłem para malutkie Odwróciłem się Czasem tylko krople skapują na nasze ciemne spotykam siebie twarze trzymam tamtego na ulicy Zazwyczaj wtedy cię mocno mocno a tam nasze biegnie: miasto świeci spóźniony umówiony Przyglądam się jak jubileuszowy tort. sobie z rozbawieniem Być niewidzialnym to Zobacz szepczę cicho choć śpisz i spora tak nie uciecha Lubię wracać nocą Kiedy słyszysz mój wskazujący palec tamten ja dotyka twoich rzęs zasypia siadam na progu łóźka cóż mogę cóż ja mogę znowu nadejdzie świt Przyglądam zamkniemy się w swych ciałach na się Wtedy jemu śni się anioł o jeszcze jeden przezroczystych dzień. Smutne pąki osamotnione skrzydłach Biedny Kiedy zamykam rośliny. oczy on we śnie leci Lekki swobodny I tak to Prowadzę cię za rękę i zbyt się może wygląda boję zbyt Ja jestem Nikt On juź blisko mnie rzadko odwracam głowę choć Kiedy przecież mi nie chwyta kartkę otwierają mi się rany znikniesz wybacz tak szybko płyną na rzeki taki dłoniach To nie boli Jestem kruchy pada śnieg i co za siła tkwi wyrozumiały w mięśniach i cierpliwy Zazdroszczę mu rozszarpujących powietrze cóż za niewiedzy rozmarzona Podziwiam jego nadzieję niebieskość żegluje ponad nami. Anamneza Strona 2 Oślepiony Po omacku zgaduję kształty rzeczy Jeszcze jedna mokra jesień To na co czekałem nie ziściło się Nie szkodzi Uparcie powtarzam mantrę izolacji Żyję w niszy W pustelni Przy zatrutej studni Ogłuszony W wielkiej ciszy wędruję pamięcią Na pewno nic się nie skończyło Muszą jeździć pociągi Pełzac gąsienice Ludzie wciąź mówią "kocham cię" Miasta szumią obojętne Trwam zastygły w poście Oniemiały Jak pusto Czemu taka cena Jej dłonie zapomniane (usta juź zamkniona) To koniec Brak potrzeby Brak uzasadnienia Boję się Bezruch jest jak robak Nic go nie powstrzyma (Wciąź rosną mi paznokcie) Ziemia Piasek Glina