K.N. Haner - Wycena

Szczegóły
Tytuł K.N. Haner - Wycena
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

K.N. Haner - Wycena PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie K.N. Haner - Wycena PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

K.N. Haner - Wycena - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Plik jest zabezpieczony znakiem wodnym Strona 3 ===Lx4tFS0aKR1uXGVSal1tBzEENFA0DWlQYgFiVzQMalxvCTlYbFRnVQ== Strona 4 Redakcja: Anna Skóra, Agnieszka Skowron Korekta: Olga Szatańska, Joanna Morawska Projekt okładki: Magdalena Palej Zdjęcia na okładce: Unsplash, AlexRoz/Shutterstock Opracowanie graficzne i skład: Maciej Trzebiecki Redaktor prowadzący: Marcin Kicki Agora SA ul. Czerska 8/10 00-732 Warszawa Copyright © by Agora SA, 2023 Copyright © by Katarzyna Nowakowska, 2023 Wszelkie prawa zastrzeżone Warszawa 2023 Ostrzeżenie dotyczące treści książki: wykorzystywanie seksualne, zniewolenie. ISBN: 978-83-268-4286-3 Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty. Szanujmy cudzą własność i prawo! Polska Izba Książki Konwersja publikacji do wersji elektronicznej Strona 5 ===Lx4tFS0aKR1uXGVSal1tBzEENFA0DWlQYgFiVzQMalxvCTlYbFRnVQ== Strona 6 SPIS TREŚCI Rozdział 1. W końcu nadeszły lepsze czasy? Rozdział 2. Cena nie gra roli Rozdział 3. Zaproszenie Rozdział 4. Niespodziewany zwrot... Rozdział 5. Cześć, jestem Eve Rozdział 6. Co ja tutaj robię? Rozdział 7. Chyba się nie polubimy Rozdział 8. Mała cwaniara Rozdział 9. Negocjacje Rozdział 10. Zaufanie czy kłamstwo? Rozdział 11. Moje nowe udawane życie Rozdział 12. Należysz do niego Rozdział 13. Rozdzierający serce krzyk Rozdział 14. Ani drgnij, błagam Rozdział 15. Puk, puk, puk Rozdział 16. Karta przetargowa Rozdział 17. Mała kurewka... Rozdział 18. Odwiedziny Rozdział 19. Wakacje? Rozdział 20. Witamy w raju Strona 7 Rozdział 21. Moja wina Rozdział 22. Ile jestem warta? Rozdział 23. Nie jestem potworem Rozdział 24. Nie powinnam Rozdział 25. Naiwność czy zaufanie? Rozdział 26. Niespodzianka Rozdział 27. Czy to... koniec? Rozdział 28. Żegnaj, Gabrielu Rozdział 29. Słodko-gorzka rzeczywistość Rozdział 30. Prywatny taniec Rozdział 31. Przekroczenie granic Rozdział 32. Pozwolenie Rozdział 33. Gorzka prawda Rozdział 34. Obietnica Rozdział 35. Telefon Rozdział 36. Kara za grzechy Rozdział 37. Ile razy? Rozdział 38. Pytania są ważne Rozdział 39. 102% Rozdział 40. Uzależnienie Rozdział 41. Powrót na stare śmieci Rozdział 42. Może ty go przekonasz? Rozdział 43. Niczego nie może zabraknąć Rozdział 44. Zapomnij o nim Rozdział 45. Dużo się zmieniło Rozdział 46. Po naszemu Strona 8 Rozdział 47. On naprawdę wrócił Rozdział 48. Jego słabość Rozdział 49. Zdrajca Rozdział 50. Skup się na sobie Rozdział 51. Ukojenie Rozdział 52. Mój dług ===Lx4tFS0aKR1uXGVSal1tBzEENFA0DWlQYgFiVzQMalxvCTlYbFRnVQ== Strona 9 Dla wszystkich, który jeszcze nie odnaleźli siebie. Pamiętajcie, że nigdy nie jest za późno na ZMIANĘ kierunku. Strona 10 Rozdział 1 W KOŃCU NADESZŁY LEPSZE CZASY? – Cassie, jesteś zajebista! – Krzyk radości mojego brata Tylera dociera do mnie chwilę przed tym, jak schodzę ze sceny. Chwytam szlafrok, by się zakryć, i zbiegam po schodkach, a następnie sięgam po butelkę z wodą i niemal ją opróżniam. Po każdym występie jestem zmęczona, spocona i spragniona, ale satysfakcja z tego, że naprawdę daję radę, jest dla mnie bezcenna. – Wiem, nie musisz mi tego powtarzać za każdym razem – odpowiadam, rzucając na podłogę banknoty wyjęte zza majtek. Niektóre z nich tak się lepią, że aż brzydzę się ich dotykać, ale każdy dolar jest cenny. Tyler je podnosi i od razu zabiera się do liczenia. Tym razem zarobiłam prawie dwa tysiące dolarów z samych napiwków. To świetny wynik jak na czwartkowy wieczór. Najlepiej jest w piątki i soboty, więc zapowiadają się dwa naprawdę owocne dni. – Chyba jednak muszę, bo za każdym razem, gdy masz wyjść na scenę, zjada cię trema. – Tyler podchodzi do mnie, z pliku czystych banknotów odlicza połowę i mi podaje. – To nie trema, to resztki wstydu, że co wieczór świecę dupą przed obcymi facetami, którzy gapią się na mnie jak na towar w sklepie – odpowiadam, chowając kasę do kieszeni szlafroka. Muszę odłożyć jeszcze dziesięć tysięcy i w końcu kupię sobie auto, które widziałam w komisie na przedmieściach. Tam jest Strona 11 taniej, choć nie zawsze legalnie. Niestety nie stać mnie na kupno samochodu z pierwszej ręki. Najpewniej skończę z kradzionym, z przekręconym licznikiem i lewymi blachami, ale co zrobić, takie życie. – Jesteś najcenniejszym „towarem”, jaki tutaj mamy. – Tyler obejmuje mnie ramieniem. – Niech się gapią, przecież i tak każdy wie, że nie może cię nawet tknąć – mówi, by mnie podpuścić. – Daj spokój. – Wzdycham. – Idę pod prysznic. – Ruszam przez garderobę do łazienki. Po każdym takim wieczorze zmywam z siebie ten lepki brud i emocje, które się we mnie kłębią. Chwilami czuję się bardzo źle z tym, co robię, a innym razem biorę to na chłodno. Nie potrafię wyjaśnić tych huśtawek nastroju. Od razu po wejściu czuję wstrętny zapach papierosów. Ktoś tu palił. Jestem wściekła, bo wystarczy mi tego smrodu na scenie. Jak mam się umyć? Wyglądam za drzwi i krzyczę do Tylera. Właśnie poprawia bieliznę dziewczynie, która teraz wychodzi na scenę. – Tyler, kurwa, kto tu znowu jarał?! – warczę. – Nie wiem, na pewno nie ja. – Jak zwykle udaje niewiniątko. Chyba mam dość tego wieczoru. Postanawiam, że wykąpię się w mieszkaniu. Co prawda miałam zostać dłużej, pomóc za barem, ale będą musieli się poradzić sobie beze mnie. Mieszkamy tuż nad klubem, więc nie mam daleko. Schodami ewakuacyjnymi skracam sobie drogę. Wchodzę do mieszkania i napawam się ciszą, spokojem i zapachem odświeżacza powietrza. Mieszkanie nie jest duże, ale nam wystarcza. Każde z nas ma swoją sypialnię, kuchnia jest malutka, łazienka jeszcze mniejsza, ale za to na dachu mamy taras tylko do naszej dyspozycji. Jest też salon, w którym często spędzamy czas, ale nie mamy nawet telewizora. Większość pieniędzy odkładamy, by wykupić to Strona 12 mieszkanie i w końcu je wyremontować. Klub jest już nasz, a dokładnie Tylera, ja oficjalnie tylko tam tańczę. Porzuciłam marzenia o studiach i szkole baletowej, ale mam jeszcze inne cele. Zbieram na samochód, bo mój wygodny brat nawet nie ma prawa jazdy. Liczy, że będę wozić mu dupę. No, może i będę, jeśli mnie nie wkurwi. Tyler i ja jesteśmy sierotami. Choć nie wiem, czy to odpowiednie określenie. Matka nas zaniedbywała, więc gdy miałam niecałe osiem lat, a mój brat dziesięć, zostaliśmy jej odebrani. Trafiliśmy do domu dziecka, a potem do rodziny zastępczej, która zamiast się nami opiekować, zapewnić nam spokój i szczęśliwe dzieciństwo, kazała nam żebrać na ulicy i oddawać sobie pieniądze. I nikt tego nigdzie nie zgłosił. Gdy skończyłam dwanaście lat, zaczęłam się buntować, ale nie skończyło się to dla mnie dobrze. Wylądowałam w szpitalu ze złamanym obojczykiem, bo nasz zastępczy tatuś nie utrzymał rąk przy sobie i rzucił mną, jak szmacianą lalką, o podłogę. Po tym incydencie już nie miałam odwagi głośno wyrażać swojego zdania. Każdego dnia umierałam ze wstydu, że muszę żebrać. Tyler też się poddał. Kilka razy oberwał w pysk i odpuścił. Najgorzej było, gdy mój brat już dorósł i się wyprowadził, a ja tkwiłam u tych ludzi jeszcze przez dwa lata. Nigdy mu nie powiedziałam, co się tam działo, gdy jego już nie było. Nikt o tym nie wie i nikt nigdy się nie dowie. To moja historia, o której każdego dnia staram się zapomnieć. Mój wstyd. Wchodzę pod prysznic, a przyjemnie ciepła woda zalewa mi twarz. Stoję w bezruchu dobrych kilka minut. Nie myślę o niczym, po prostu daję wodzie płynąć po ciele. Szum prysznica mnie uspokaja, wycisza. Zmywam z siebie cały ciężar tego wieczoru, emocje, złość i lęk, po czym ubieram się w koszulkę i majtki, Strona 13 bo tak najwygodniej mi się śpi. Staję przed lustrem i patrzę na swoje odbicie. Co widzę? Widzę dziewczynę o ciemnych włosach, niebieskich oczach i bliznach, których nie można dostrzec gołym okiem. Mam je w duszy, a może w sercu? Nie. Wydaje mi się, że moje serce już dawno umarło. W chwili, gdy... Zresztą nieważne. W środku jestem pusta. To wiem na pewno. Biorę balsam do ciała, smaruję nogi i ręce. Dostrzegam siniaki na łydkach i udach. Bardzo często powstają podczas tańca. Wzdycham, znowu będę musiała maskować je makijażem. Suszę włosy, zaplatam je w warkocz i idę do siebie. Łóżko woła mnie już od progu. Kładę się i zakrywam kołdrą po samą głowę. Tu jest mi najlepiej. Ogarnia mnie spokój i wiem, że zaraz zasnę. Nim to zrobię, wyobrażam sobie rzeczy, które zapewne nie mają prawa się wydarzyć, ale o których nikt nie zabroni mi marzyć. Chcę jedynie być szczęśliwa. Czy to tak wiele? W poniedziałkowy poranek jadę odebrać stroje zamówione na występy. Okej, stroje to za dużo powiedziane, bo to raczej skąpe wdzianka, idealne do tańca na rurze. Istnieje błędne przekonanie, że taniec na rurze to po prostu striptiz, ale my nie rozbieramy się do naga. Powiedziałam Tylerowi, że za żadne pieniądze nie obnażę się w całości, co okazało się doskonałym chwytem marketingowym, bo to klasyfikuje nas jako lokal z klasą. Nikt nie świeci tu cyckami, nie ma wirujących na rurze cipek. Są piękne dziewczyny, które rozpalają zmysły facetów. Żadna z nas nie robi niczego poza tańcem. Przynajmniej w klubie, bo to, co dzieje się po godzinach, to już nie moja sprawa. Wiem, że wiele dziewczyn spotyka się z klientami, ale w to nie wnikam. Nie robią tego w pracy i tylko to mnie obchodzi. Strona 14 – Cassie, ale to jest piękne! – Kelly, moja przyjaciółka, pieje z zachwytu, gdy wspólnie oglądamy nową bieliznę. – Tak, jest boski! – Zabieram od niej seksowny czarny komplet składający się ze stringów, stanika i skórzanej uprzęży, którą można zapiąć w talii, na piersiach i udach. – Ale nie wiem, czy będzie się w tym wygodnie tańczyło. – To przymierz i sprawdź. Jeśli nie chcesz, ja to wezmę i zrobię prywatny pokaz Gilbertowi. – Robi wymowną minę. – Ostatnio tak szalejemy w łóżku, że już nie wiem, czym go zaskoczyć. – Szalejecie, czyli co? Bzykacie się dwa razy z rzędu? – rzucam drwiąco, za co Kelly ciska we mnie pudełkiem z kolejnym kompletem bielizny. – Jesteś zazdrosna i dlatego tak gadasz. – Udaje oburzoną, ale po chwili się uśmiecha i dodaje: – Po prostu mamy dobrą chemię. – Ta, świetnie. – Przewracam oczami. – A co z waszym wspólnym mieszkaniem? Gilbert się określił? Naprawdę jestem ciekawa. Ich związek to jak przejażdżka rollercoasterem. Kłócą się, zrywają, a potem godzą i prawie zaręczają. Teraz zastanawiają się, czy chcą razem zamieszkać. I tak od dwóch miesięcy. – Szuka czegoś, ale słabo mu idzie. – Kelly wzdycha z rozrzewnieniem. – Ma mało czasu, dużo pracuje. – Czyli po prostu nie chce z tobą zamieszkać – stwierdzam szczerze, a ona gani mnie spojrzeniem. – Mówi, że chce... – No, skoro tak mówi... – Posyłam jej litościwy uśmiech. – Przymierzę to. – Zmieniam temat i pędzę do łazienki, by założyć czarny komplet. Nie zajmuje mi to dużo czasu, po chwili prezentuję się przyjaciółce. Strona 15 – Ja pierdolę, chciałabym mieć takie cycki i tyłek jak ty! – woła, a ja wiem, że jest szczera. Okej, jedyne, co trafiło mi się w życiu, to ciało. To mój atut i przekleństwo w jednym. Lubię na siebie patrzeć, czasami. Na scenie nie myślę o tym, jak wyglądam, ale wiem, że podobam się mężczyznom. Moje piersi wyglądają dobrze w każdej bieliźnie. Tyłek jest krągły, ale ładnie przechodzi w biodra i zgrabne nogi. Wcięcie w talii dodaje mi kobiecości. – Fajnie jest być ulubienicą Boga. – Mrugam do niej. – Weź, ja sobie zapłacę i też będę miała cycki! – Kelly spogląda na swoje piersi. Nie bardzo ma się czym pochwalić, to jednak niczego jej nie ujmuje. Jest śliczną drobną blondynką o twarzy małej dziewczynki. Chwilami podejrzewam, że Gilbert ma jakiś fetysz... Ale to nie moja sprawa. Kelly jest dorosła, a to, że wygląda jak nastolatka... No cóż. – Mogę ci oddać trochę swoich, chcesz? – Śmieję się, zdejmując stanik. – Gdybym miała twoje cycki, Gilbert już dawno by ze mną zamieszkał – stwierdza i rzuca mi inny stanik. – I jak? Wygodne to wdzianko? – Da radę, wystąpię w nim w piątek. – Zakładam czerwony biustonosz. – Do tego są takie fikuśne majtki! – Kelly wyjmuje z pudełka piękne figi, które z tyłu mają wycięte serduszko. Ten krój naprawdę idealnie wygląda na pośladkach. – Kolesie za tym szaleją. Ostatnio jeden z klientów chciał mi zapłacić tysiąc dolców za to, żebym dała mu swoje majtki po występie. – Krzywię się na to wspomnienie. – Rany, jakiś zbok?! – Kelly patrzy na mnie z obrzydzeniem. Strona 16 – Niby zwykły klient, ale chyba za dużo wypił. – Obleśne! A potem z majtkami w kieszeni wróciłby do żony! – Pewnie tak... – Wzdycham. – Gdzie się podziali ci wszyscy prawdziwi mężczyźni? – Udaję, że mdleję, a ona śmieje się w głos. – Ci fajni są już zajęci, a ci bogaci to gnoje – stwierdza. – A Gilbert? – Zerkam na nią. – Chwilami jest chujem, ale ma kasę, a wiesz, jak jest. – Siada obok mnie. – Lubię go, potrafi być kochany. – Ale potrafi też być złamasem – przypominam jej. Nie zliczę, ile razy w nocy dzwoniła do mnie z płaczem, że ma go dość. – Bo dużo pracuje i jest zestresowany. – Wzdycha wymownie. – A ty go tłumaczysz. – Tłumaczę, bo wolę się kłócić, a potem godzić, niż być sama. – A ja wolę być sama. Faceci to palanty. Nieważne, czy mają kasę, czy nie. – A Christian? – Kelly wypowiada to imię w taki sposób, że coś zaciska się boleśnie w dole mojego brzucha. Ten ból to rodzaj żalu i tęsknoty. Niespełnionych uczuć, które i tak nie miały prawa przetrwać. – Było, minęło... – Udaję, że mnie to nie rusza. – Macie kontakt? – Nie, a wy? – Odkąd wyjechał, nie bardzo... Tęsknię za nim – przyznaje, a mnie ściska w żołądku. – Wyjechał i trudno. Zapomniałam o nim – kłamię, bo chcę skończyć ten temat. Christian to... Nie umiem określić, kim dla mnie jest. To facet, który jako jedyny nie widział we mnie tylko zewnętrznej powłoki. Jako jedyny zajrzał na chwilę w głąb mojej duszy. Prawie przebił Strona 17 się przez te warstwy ochronne, które na siebie nakładałam. I wszystko miało się skończyć dobrze, ale on wyjechał do Iraku. I nie wrócił. – O, dziewczyny, tu jesteście! – Naszą rozmowę przerywa Tyler, który wrócił z zakupów. – Mamy na piątek rezerwację całego klubu. Czaicie?! – oznajmia zadowolony. – Zadzwonił do mnie jakiś typ i powiedział, że chce wynająć klub na całą noc. Zażyczył sobie najlepsze dziewczyny i dużo alkoholu. – Ja pierdolę, wieczór kawalerski? – Krzywię się na samą myśl. Takie imprezy są najgorsze. Faceci chleją na umór i nie mają hamulców. Chcą nas dotykać, próbują obmacywać, a ochrona ma wtedy sporo roboty. – Właśnie nie, jakieś biznesowe party – wyjaśnia Tyler. – Ale powiedziałeś facetowi, że u nas jest tylko taniec? – pytam dla pewności. – No tak, ale oni chcą miejsce z klasą. I wybrali nas! – mówi, nie kryjąc dumy. – Jutro ma potwierdzić i wpłacić zaliczkę. Rzuciłem, że za zamknięcie klubu na jedną noc chcę dziesięć tysięcy. – I zgodził się? – Unoszę brwi. – No! – Tyler aż podskakuje. – W ogóle nie robił problemu. – Wow... Ale połowa dla mnie – oznajmiam, a brat mierzy mnie spojrzeniem. – No co? Chcę kupić auto, bo mam dość jeżdżenia autobusami i metrem. – Zgadzam się, Cassie musi mieć samochód! – wtrąca Kelly. – Ktoś musi nam wozić dupy – dodaje, za co trącam ją w bok. Ona i Tyler zaczynają się śmiać. – No na pewno, będę pobierała od was opłaty. Wykupcie sobie pakiet na usługi taksówkowe Cassie! – Pokazuję obojgu środkowy palec, po czym parskam śmiechem. Strona 18 Przecież wiem, że i tak będę ich wozić. Tych dwoje cwaniaków zawsze mnie urobi. Na imprezach to ja robię za przyzwoitkę, pilnuję, by niczego nie odwalili i żebyśmy wspólnie wrócili do domu. Zazwyczaj nie piję alkoholu, po prostu go nie lubię, więc to dla mnie nie problem. – Jak walniesz cennik, to się nie wypłacimy. – Tyler mruga do mnie, rozbawiony. – No dobra, połowa kasy z zaliczki dla ciebie, ale napiwki wrzucasz do koperty na mieszkanie – proponuje. – Okej, niech będzie. – No i dogadani! – wtrąca Kelly. – A teraz chodźmy na jakiś obiad. Z tego co pamiętam, teraz Tyler płaci. – Znowu ja?! – Krzywi się. – Tak wypada, nic nie poradzisz. – Posyłam Kelly konspiracyjne spojrzenie. Tak naprawdę przypada moja kolej, ale Tyler nigdy nie ogarnia takich rzeczy. Zajmuje się sprawami klubu, ale reszta to dla niego enigma. – Dobra, niech będzie. To co jemy? – Mój brat rusza do kuchni, by obejrzeć ulotki na lodówce. – Pizza? Makaron? Sushi? Tajskie? Indyjskie? Burgery? – wymienia, a ja patrzę na Kelly i jednogłośnie decydujemy. – Burgery! – Zamawiamy czy ruszamy dupska? – Wychyla się za drzwi i zagląda do salonu. – Możemy się ruszyć, przecież to niedaleko – proponuję, a po chwili wszyscy zbieramy się do wyjścia. Z Kelly i Tylerem czuję się swobodnie, z nimi zawsze jest wesoło. Można zapomnieć o zmartwieniach i troskach, które przecież ma każde z nas. Dobre jedzenie w gronie przyjaciół to idealny plan Strona 19 na udany dzień. Dlatego spędzamy go razem. Najpierw wspólny obiad w burgerowni, potem kino i wieczór w naszym klubie. Pokazy taneczne są u nas od czwartku do soboty, więc dziś jedynie stoję za barem. Koło dziesiątej dołącza do nas Gilbert. To sztywniak, ale bardzo się stara dopasować do towarzystwa. Jest maklerem czy kimś takim. Według mnie zupełnie do siebie nie pasują z Kelly, ale to nie moja sprawa. Skoro ona chce znosić jego fochy, nie mam zamiaru się wtrącać. Choć chwilami mam na to ochotę, gdy moja przyjaciółka kolejny raz przez niego płacze. I pewnie kiedyś to zrobię, ale na razie milczę. Wiem, że milczenie jest złotem. – Cassie, będziemy się zbierać. – Kelly nachyla się do mnie przez bar, gdy Gilbert już piąty raz pyta, kiedy będą wychodzić. Patrzę na nią. Wiem, że dobrze się z nami bawi, a ten buc ciągnie ją do domu. Jak mnie to wkurwia. Robi to za każdym razem. Posiedzi godzinę i marudzi, by wracać. – Jasne, lećcie. – Wymuszam uśmiech, bo nie chcę psuć jej wieczoru. – Możecie iść do kibla, poruchać się i wrócić. Nie musicie jechać do domu – wtrąca mój lekko wcięty brat. Staram się nie roześmiać, ale mina Gilberta jest naprawdę zabawna. – Gilbert, nie lubisz na stojąco? – dokładam do pieca. Kelly mało nie dławi się z powstrzymywanego śmiechu. – Cassie, nie bądź złośliwa. – Mężczyzna sili się na uprzejmość. – Z Kelly lubię zawsze i wszędzie, ale jestem po pracy i potrzebuję odpocząć. – Przecież żartowałam. Jedźcie do domu. – Uśmiecham się sztucznie. – Kelly, zostawiłaś u mnie torebkę. Nie zapomnij – przypominam jej. Strona 20 – A, no właśnie. Skarbie, chodź na górę i będziemy spadać. – Dziewczyna chwyta go za rękę i ciągnie na zaplecze. Stamtąd przejdą do mieszkania. Patrzymy na siebie z Tylerem i oboje przewracamy oczami. – On jest, kurwa, jakiś dziwny – stwierdza mój brat. – Albo jest kryptogejem, albo wali ją w rogi. Mówię ci! – Nie sądzę. Jest dziwny, to prawda, ale jej nie zdradza ani nie jest gejem. – Skąd wiesz? – Nie wiem, ale tak uważam. – Wzruszam ramionami. – Cassie, dwie szkockie. Można prosić? – słyszę głos klienta, który siedzi przy barze. – Z lodem? – pytam, uśmiechając się szeroko. – Taka propozycja od ciebie? Nie śmiem odmówić. – Mruga do mnie żartobliwie. – Dobra, dwie szkockie z lodem. – Chwytam dwie szklanki i w mgnieniu oka przyrządzam drinki, a następnie zanoszę klientom. To nasi stali bywalcy. Jeden z nich to kapitan, a drugi porucznik. Oni nigdy nie patrzą na pokazy tańca. Po prostu delektują się szkocką i rozmawiają. Czasami zagadują, by wypytać, czy nie mamy żadnych problemów. To miłe. Dzięki temu jest tu nieco bezpieczniej. – Proszę, to dla panów. – Stawiam drinki przed mężczyznami. Jeden z nich wręcza mi sto dolarów i daje do zrozumienia, że nie chce reszty. Posyłam mu za to najsłodszy z uśmiechów i wracam do brata, który wszedł za bar i przelicza utarg. W poniedziałki zwykle zamykamy o dziesiątej, chyba że mamy gości, wtedy jedno z nas zostaje, by dopilnować baru.