Jestem nudziara - SZWAJA MONIKA

Szczegóły
Tytuł Jestem nudziara - SZWAJA MONIKA
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Jestem nudziara - SZWAJA MONIKA PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Jestem nudziara - SZWAJA MONIKA PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Jestem nudziara - SZWAJA MONIKA - podejrzyj 20 pierwszych stron:

SZWAJA MONIKA Jestem nudziara MONIKA SZWAJA Jestem nudziara.Doszlam do tego wniosku po doglebnym przemysleniu sprawy. Odstajeod spoleczenstwa, ktore jest wesole, nowoczesnei przebojowe. Nie miewam fioletowych paznokci anipomaranczowych wtosow. Ubieram sie zawsze w czarne kiecki. Zostalo mito z mojegostudenckiego Sturm und Drang Perlode. Uwazam,ze jestmiw nich do twarzy,ale coz tego? Maluje siesladowo. Nie wiedzialam, kto to jest Gulczas (rozmawialy o nim paniena naszej portierni i pytaly mnie, czy mi sie podoba). Chodze do filharmonii i slucham muzyki powaznej. Nie ogladam teledyskow. Niezamawiampizzy z dowozem do pracy. A tym bardziejdo domu. Jestemnudziara i mam przerabane! W wieku lat trzydziestu: -nie mialamjeszcze ani jednego meza, -spalam tylko z czterema facetami, przy czym z dwomaz nichporazie, a od dwochlat nie mam w ogolenikogo! -bylam zaledwie na trzechbalach (w tym jeden maturalny,jeden absolutoryjny i jeden nieudanysylwestrowy, kiedy to zerwalam ze swoim jedynym narzeczonym, bo sie strabiljak swinia i powiedzial, ze mam za maly biust jak na jego wyuzdanepotrzeby), -nie zmienilampracy ani razu, odkad ja podjelam. A teraz bede musiata ja zmienic, bo nie wytrzymalam i dalampo gebie mojemu szefowi, kiedy sie do mnie przystawial (strasznie nachalnie! ), po czym wylecialam zjego gabinetu dosekretariatupelnego ludzi, wrzeszczac, ze jest stuknietymdziwkarzem. W dodatku zostawilam za soba drzwi szeroko otwarte, dziekiczemu zalatwiajacy swoje sprawy studenci mogli zobaczyc, jak pandziekan w poplochu zapina spodnie. No a potem nie pozostalo mi nic poza napisaniem uprzejmegowymowienia. Pan docentwyrazil zgode. Hahaha. Nie mam pojecia, gdzie moglabympracowac. Uczelnie mamz glowy bezpowrotnie, bo po pierwsze moj byly szef na pewnopodlozy miswinie,jesli tylko zrobie dwa kroki w jej kierunku,a po drugie sama nie mam najmniejszej ochoty na ogladanie tejkretynskiej, nabzdyczonej geby - chocby na korytarzu. Wszelkiego rodzaju media odpadaja w przedbiegach. Zadne tamradia, gazety i telewizje. Zreszta, nawet gdybym sie zalapala, tobym sie pewnienie utrzymaladlugo. Tam potrzebujapistoletow,a co ze mnie za pistolet. No,moze czasami. Alerzadko. Biznesy tez odpadaja. Jak sie chce pracowac w biznesie, to niemozna wygladac jak mysza (dobrze, dobrze, ja wiem, zesie niemowi mysza). Poza tym nalezy raczej miec studia ekonomiczne,nie zaspolonistyczne. Obawiam sie, ze tak czysiak trafie do szkoly. Matko Boska,bede pania nauczycielka! Pracowalam wprawdzie na uczelni, ale byla to politechnika,a ja tam robilamza dziekanice! Studenci zawsze mnie trocheprzerazali. A studenci to ludzkosc w miare juz cywilizowana. Licealistow boje sie potwornie. Gimnazjalistow jeszcze bardziej. Wszyscy mlodsi w ogole nie wchodza w gre, malych dzieci nielubie, nudza mniesmiertelnie, wole male psy. Jesli kiedys bede miala odpowiedniewarunki, natychmiast wezme sobie, najlepiej zeschroniska,szczeniaka jakiejs duzejrasy. Albo bezrasowca. Aleduzego. Moze by poszukac pracy wjakiejs bibliotece? Odpada,jakby mnie te tony kurzuuczulily, tobym juz pewnieumarla. Szkola, coraz powazniej obawiam sie, ze to bedzie szkola. No i czego sie boisz, glupia? Ostatecznie mam stosowne wyksztalcenie,bardzo dobry uniwersytet, bardzo dobrzy profesorowie mnie uczyli. Pedagogike tez mam zaliczona, jakby sie kto pytal. Teraz juz niktnie bedzie dociekal, skadsie wziela troja z pedagogiki w moim indeksie. A ona sie tam wziela jak najbardziej nieuczciwie. Poszlam naten egzaminzdeterminowana. -Paniemagistrze - powiedzialam stanowczo do asystenta -wpana los skladam moje rece. Tfu, przepraszam,w pana receskladam moj los. Musze sie przyznac, ze panskiego przedmiotu,ktory bardzo szanuje, nie uczylamsie jednakowoz, uznajac, ze bylaby to strata czasu. -Nie rozumiem. -Asystent wytrzeszczyl na mnieniewinneblekitne oczy, ajego rekaz moim indeksemzawisla w powietrzu. -Powaza pani, ale bylabyto strata czasu? -Prosze mnie zrozumiec - kontynuowalam, patrzac na niegotak ufnie, jak tylko potrafilam - strata czasuz mojego, bardzo subiektywnego punktu widzenia. Poniewaz janigdy, przenigdy, niebede uczyla dzieci ani zadnej innej mlodziezy. Widzi pan, ja mamtaka wade, ze dzieci nie znosze. One mnie nudza i brzydza. Wstydsiedo tego przyznac, ja wiem, nikomutego nie mowilam poza panem. Bede raczej kamienie na drodze tlukla, niz pojde do szkoly. No wiec, wychodzac z takiego zalozenia,nie tracilam czasuna studiowanie pedagogiki, ktoranigdy wzyciu do niczego mi sienie przyda. Prosze popatrzec domojego indeksu: wszystkieprzedmioty literackie mam pozaliczane bardzo dobrze. Pan magister przerzucil moj indeks. -Moze jednak zadam pani chociaz jedno pytanie, pro forma? -To bynie mialo sensu - wyszeptalam, starajac sie, aby mojszept zabrzmial nie placzliwie,ale stanowczo iz godnoscia. -Tojuz lepiej, zebypan od razu wpisal dwoje. -Naprawde, pani nic? -Nic, paniemagistrze. Bardzo mi przykro. -No coz -powiedzial z zastanowieniem pan magister. -Przynajmniej jestpani szczera. Nabazgrat cos ioddal mi indeks. -Zycze szczescia. I prosze nie sprzedawac tego patentuswoimkolegom. Juz wiecej na taka szczeroscnie dam sie zlapac. No prosze! Jedyny taki magister na swiecie! Zazwyczaj zprofesorami bywa najlatwiej,z doktorami nieco gorzej, a juz asystencito przewaznie cholerni nadgorliwcy. A ten tu,kotek kochany, zrozumial i postawil troje! W dodatku ja gotroche oklamalam. Co do tego szacunku, mianowicie. Wcalenie jestem pewna, czy rzeczywiscie zywietaki szacunekdla jego dyscypliny. Moze kiedys i zywilam, ale stracilam go bezpowrotnie po pierwszych zajeciach. Przyszla na nie taka bardzoczcigodna,starsza pani profesor,ktora usilowala nam wytlumaczyc pewne podstawowe rzeczy. Ja tam jestem homo sapiens od paru pokolen, poza tym dorosla osoba, wiec jeslisie do mnie cos mowi slowami,to rozumiem. Moi koledzy chyba tez. Pani profesor zamierzala nam najwyrazniej powiedziec, ze jeslisie cos tlumaczy dziecku, to mutrzeba to tlumaczenie jakos zobrazowac. Alegdyby namto po prostu powiedziala, toby jej siewyklad skonczyl popieciu minutach. -Zalozmy, prosze panstwa- zaczela pani profesor - ze chcemy naszym uczniomwytlumaczyc,jaksie sadzipomidora. Audytoriumsluchalo, lekko przysypiajac. Byl wczesny poranek, poniedzialek, malo kto wtedybywal trzezwy taknaprawde. -Trzeba sprawic ciagnela pani profesoraby dzieci wyobrazily sobie ten krzaczek, ktory chcemy posadzic. To malykrzaczek. O taki - pokazala reka nawysokosci swoich kolan. Audytorium ziewalo. Pani profesor tymczasemprzenosila wyimaginowany krzaczekpomidora w okolice katedry. Robila to ostroznie, aby nie uszkodzic delikatnej roslinki. Co poniektorzy,otworzyli szerzej zaspane oczka. 10 Pani profesor oparla krzaczek o katedre.Zachwial sie. Podparla. Ustabilizowala. -Azeby naszego pomidorka posadzic, musimy najpierw wykopac dolek,a zatem pokazujemy naszym uczniom, jak kopie sie dolek. Lopatka. Ujawszy w dlon nieistniejaca lopatke, paniprofesor jela z zapalem kopac wblacie katedry jamke, w ktorej zamierzala posadzic wirtualnego pomidora. Nikt juz nie spal. Paniprofesor, caly czas objasniajac przystepnie, co robi,ujeladelikatnie krzaczek, lekko potrzasnela, zapewne aby wyprostowac system korzeniowy, po czym uniosla go, dopasowala do jamki w katedrze i posadzila. Audytorium sluchalo i patrzylo z zapartym tchem. Pani profesor, uzywajac lopatki,obsypala wstepnie korzeniepomidora ziemia, po czymodlozyla narzedzie i malymiraczkamiskrzetnie przyklepala kopczyk wokolposadzonego warzywa. Po czym odsunela sie nieco od katedry i obrzucilaswe ogrodniczedzielo spojrzeniem pelnym nieukrywanej satysfakcji. Nie da sie ukryc, zeniektorzyz nas sie poplakali. W tymja. I od tej pory juznie moglam traktowac pedagogiki takpowaznie, jak, byc moze, ona na to zasluguje. Znaczy, jeslipojde do szkoly, bede musiala dzialac na wyczucie. 31 sierpnia, czwartek Coza cholerny sadysta wpadl na pomysl, zeby poczatek rokuszkolnegorobic jutro! No to co, zewlasnie wypadapierwszy wrzesnia! Mialabym jeszcze trzy dni na przygotowania duchowe, a takbede nowe zycie zaczynac wpiatek! Dobrze,ze nie trzynastego. Moj horoskop na przyszly tydzien jest po prostu beznadziejny. Przewiduje duzopracy i malo forsy. To sie moze sprawdzic, owszem. O zyciuuczuciowym ani slowa. Ale jak tak sobie obejrzalamtowarzystwonauczycielskie, to doprawdy nie wiem, z kim mogla. bym uprawiac zycie uczuciowe. Ptci meskiej jestdyrektor, mlodszy chyba ode mnie, zupelnie nie w moim typie, podobno strasznakosa; jeden taki filozof, jeszcze bardziej nie w moim typie, bo wyraznie niedomyty (rowniez umyslowo), oczywiscie wuefista, przyjemny miesniak lat dwadziescia dwa, oraz pani wicedyrektor, ktora wyraznie zerkala w moja strone z apetytem. Nio, nio. Jeszcze nigdy nie probowalam z kobieta. Moze dlatego,ze mnie generalnie nie ciagnie. Prawda jest jednak rowniezto, ze nie mialam propozycji. Bede uczyc polskiego w kilku klasach oraz przejme wychowawstwo po takiej pani,ktora niespodziewanie padla z komplikacjamiciazowymi i wiadomo,zenie wroci doszkoly predzej niz za trzy lata. -Nie zazdroszcze - szepnelakonfidencjonalnie starsza dama,zdaje sie, historyczka. -Przez jeden straszny rok bylam ich wychowawczynia. Zrezygnowalabym po semestrze, ale pan dyrektortak mnie prosil. To potwory. Maja przewrocone wglowie. -Wszyscy? -Poczulam sie lekko zaniepokojona. -Co do jednego. Sami sobie zgotowalismy ten los. -Dlaczego? -Dyrektor chcial miec genialnych uczniow, on jest szalenieambitny, wie pani. no i wymyslil klase wstepna, toznaczy robimy specjalny egzamin, bardzo trudny, przyjmujemy po ostrej selekcji uczniow do gimnazjum i oni juz sa nasi. W pierwszej licealnej, kiedytowarzystwo z miasta dopiero sie oswaja, oni sa starymiwyjadaczami. niestety. -Ale to znaczy, ze do tej klasy trafiaja same bystrzaki? -Inteligentni toonisa - przyznala niechetnie historyczna dama. -Tylko charaktery maja parszywe. Sami ich wbilismy w dume. Teraz placimy. Pani tez zaplaci - ostrzegla i zachichotalawdziecznie. Jeszcze zobaczymy. Na czesc ostatniegodnia wolnosci zaprosilam Laure i Beatena malego drinkapolaczonego z nieduza wyzerka. Zrobilam kulebiak. Jak Boga kocham, nie klamie. Umiem zrobic kulebiak. Jest tocholernie pracochlonne, ale musialam jakos oderwac sie od ponurej rzeczywistosci. Krajanie kapuchyswietnie na torobi. 12 Jako drink miala wystapicczysta zamrozona, bo na moj rozumdo kulebiaka zadne inne alkohole niepasuja.Szlachetna prostota. Wlasnie ustawialam swiece na stole - wlasciwie to jedna swiece, za to duza, sasiadka pozyczyla mi kiedys taka gromnice od pierwszej komunii swojego dziecka, bo zgasly wszystkie swiatla w bloku i szukalysmy korkow - kiedy zadzwonil domofon. -Kto tam? -spytalam odruchowo. -Pogotowieratunkowe! -Urzad skarbowy! Znaczy, kolezanki spotkaly sie u bram. Bardzodobrze. Wpuscilam je i zapalilam gromnice. -Bardzo wykwintnie - powiedziala Beata. -Masztu odemnie prezent. Nie wiem, co zrobilas do jedzenia, ale do deserubedziepasowac. Odwinelam papier w rozoweswinki w kapeluszach. Likier bananowy. -Rany boskie! Do kapuchy! -Na deser tez masz kapuche? -Oczywiscie. Jak juz sie zrobi kulebiak, tonawymyslanie deseru nie starcza sit. Laurencja, ty tezprzynioslas jakies takie swinstwo? -Ode mnie dostaniesz prezent praktyczny. Masz, bedziesz mogla sobie wrozyc iprzewidywac przyszlosc. -Pokaz. O, ladnie. Wrozby, horoskopy, magia kamieni. Przyda sie. Odlozylam ksiege nastoliczek i wpadlam na dobry pomysl. -Daj tenlikier,Beata. Wypijemy go sobie jako aperitif. -Taki slodki aperitif? -zaprotestowala Laura, ktora zna siena rzeczy, bo jej ciotkaprowadzi pensjonat dlabiznesmenow. Bardzo elegancki. Laurencja czasami zabawia sietam w hostesse,a ciocia placi jej za to ciezkie pieniadze. Miewa te boki jednak tylko wtedy, kiedy biznesmeni sa Japonczykami, bo ona jestpo orientalistycei potrafi mowic w kilkudziwnych jezykach,w ktorych to jezykach my umiemy powiedziec conajwyzejSony, Honda i Toyota. -Niegrymas. Nie mam gorzkiego. A wiesz, jak ci po tym slodkim bedzie smakowal mojkulebiaczek na ostro? 13. -No to dawaj.Zdrowie pieknych pan i pani gospodyni. -Agata,za twoje powodzenie na nowej drodze zycia. Wypilysmy ciagnaca sie miksture. Miodzie. Ale poprzestalysmy najednym kieliszku. Od razuzrobilo sienam niedobrze. W zwiazku z tymwyjelamkulebiak z piecyka, gdzie robil swoje. i przystapilysmy do orgii zarcia, porzadnie popijanego zamrozona gorzala. -Mialas racje - powiedziala Laurapo jakims czasie. -Deserw ogole nie bedzie potrzebny. Najwazniejsze,zebywodeczka trzymala temperature. No to chlup. -Noto chlup - zgodzila sie Beata. -Aga, sluchaj, bylasjuzwtym swoim nowym miejscu pracy, masz tamjakies towarzystwo? Meskietowarzystwo mam na mysli, jezeli chodzi o damskie, to masz nas ici wystarczy. -Lepiej nie mowic- powiedzialamsmetnie. -Facetow jesttrzech na krzyz, zaden w gre nie wchodzi, w dodatku chyba wpadlam w oko pani wicedyrektor. -W jakim sensie wpadlas? -Mam wrazenie, ze jej sie podobam. Sluchajcie, dziewczyny -rozzalilam sienagle i niespodziewanie - dlaczego ja niemamszczescia do chlopow? Wszystkie normalne kobiety w moim wieku maja,a ja nie mam. -Szczescia czy chlopa? -To sie wiaze. Nalej mi odrobine. Powiedzmy, ze chlopa. -My tez nie mamy - oglosila uroczyscie Beata faktoczywisty. Jej maz wlasnie zazadal rozwodu, co przyjela z prawdziwa ulga. A Laurarozwiodla sie dwa lata temu po trzyletnim niesympatycznympozyciu zniesympatycznym, zato bogatym glabem, trudniacym sie przerobkami kradzionych niemieckich aut, ktore potemsprzedawal ruskiej mafii. Pasowali do siebie jak piescdo nosa. Pozostala jej po nim sliczna icalkowicie nowa toyota avensis, ktoraniebacznie zarejestrowal na jej nazwisko, a ktorej Laurkacalkiemslusznie nie zechciala mu oddac. Te fuchy u ciotki potrzebne jej teraz byly nafinansowa obsluge luksusowego srodka transportu,do ktorego bylaprzywiazana daleko bardziej nizdo eksmeza. -Ale mialyscie - powiedzialam ponuro. -Obie. Ja chyba jestem jakas trefna. 14 -Glupia jestes,a nie trefna.-Laurawyraznie bagatelizowalamoj problem. -To znaczy glupia w tym okreslonym przypadku,bo tak w ogole tonie. Wiecie, mnie sie zdaje,ze my wszystkie trzyjestesmypoprostuza inteligentne, zeby miec chlopa nastale. -Mow zasiebie - zaprotestowala Beata. -Jatam wcalenie jestem inteligentna. Agata jest, bo chodzi do filharmonii zwlasnejwoli. Ty tez jestes,Laura san,bo umiesz mowic po japonsku. Janatomiast - tu wychylilakielichi natychmiast napelnila go ponownie - jestem skonczona kretynka, bo tylko skonczona kretynka mogla wyjsc za mojego Adaska. Howgh. -Ten twoj Adas jest bardzo dekoracyjny - rozmarzyla sieLaura. -Boze, jakie on maslicznewlosy! Ijest piekniezbudowany. Czegoty wlasciwie od niego chcesz? -No dajspokoj, przeciez wiesz, co ja znim mialam przez tewszystkie lata! Barbie rodzajumeskiego! Zadna baba tak sie nieprzejmowalaswoja zakichanauroda jak moj glupi maz! A jakidziwkarz, pojecie ludzkie przechodzi. Teraz na szczescie zrobildziecko jakiejs pani i poczul sie ojcem. Bardzo dobrze, niech sie z nia zeni. -A czemu tobie nie zrobil? -zainteresowalam sie. -Specjalnie uwazalismy caly ten czas - powiedziala z goryczaBeata. -Adas nie czul sie gotowy do takiejwaznej roli. Pragnaldojrzec. No i widocznie wlasnie dojrzal. -Amoj nie mogl- zachichotala Laura. -Wiem, bo sie badalismy. Chcialam go namowic na adoptowanie jakiegos niemowlaka, ale sie niezgodzil. Wlasciwie to o to tak sie pozarlismy. -Wiemy, wiemy - mruknela Beata. -Tak sie pozarliscie, ze azsie rozwiedliscie. Aco uniego, nawiasem mowiac? Dalej te samochody? -To ty nic nie wiesz? Mojekssiedzi. W zeszlym rokubyla taafera samochodowa, polapali facetow odroboty, a ruska mafiama sie nadal swietnie. Aga, dawaj wodki! -Prosze cie bardzo. O cholera, nie ma. -Jak to nie ma? -Wyszla. Trzy subtelne kobiety wychlaty dwie butelki pod staroswiecki kulebiaczek. -I nic wiecejnie posiadasz? -Posiadam. Likier bananowy, 15 ",'. -Dawaj.No wiec ja ci mowie, kontynuujac zaczete zagadnienie, ze nie masz chlopa, bo jestes za intelel. in-te-li-gen-tna. Chlop jest czlowiek prosty i nieskomplikowany i nie potrzebujemiec w domu kobiety, ktorabedzie mu przelaczala telewizor, na koncert symfoniczny, kiedy on chce ogladac mecz. Jak rowniez nigdy,przenigdynie zrozumie twojejpotrzeby pernan. permam. ciaglego doskonalenia sie i rrrrozwijania ossssobowosci. Wyszla nachwile, a kiedy wrocila, byla zielonkawa. -Ja sie przy nim nie moglam samorealizowac - powiedzialabardzo wyrazniei usiadlana podlodze. -A terazsie samorealizujesz? -spytalam z pewnym trudem,ale nie chcialambyc leksykalnie gorsza od niej. -Nic! -oznajmilatryumfalnie i zapadla w sen obok kanapy,na ktorej odpoczywala Beata. Noto ja tez poszlam spac. Nastawilamsobie uprzednio dwabudziki zwykle, jeden w komorce, jeden w radiu i zamowilam budzenie przez telefon. Makijazu juz nie mialam sily zmywac. Przykrylam tylko dziewczyny kocami -jedna na kanapie,druga podkanapa. Spaly bardzo milutko. Piatek. Dzien, zapewne, feralny Jak to wszystko juz sie wydzwonilo, bylammniej wiecej trzezwa. Niew sensie promili, ale w sensie uzywalnosci. Makijaz nalezy zmywac. Nawet taki byle jaki, jakten moj. Spuchlam. Facet, ktory wymyslil prysznic, powinien dostac Nagrode Nobla. On sie chyba zresztanazywal Prysznic. Albo jakos podobnie. Sniadanko. O, nie! Najwyzej mala, malutka kawka. Bardzo ostroznie. Wychodzilam z domu podobna z grubsza do ludzi. Obie mojeprzyjaciolki spalyw najlepsze. Cos tam wczoraj mowily o dniachwolnych. A moze o resztkach urlopow. Nie pamietam. Zawolalam sobie taksowke. 16 Na apelu myslalam, ze dostane zapasci.Co za cholerny imbecyl wymyslil apele szkolne! Coto,oboz pracy, a moze od razukarna kompania? Nienawidze stac dluzej nizpiec minut, chodzicmoge, biegac, prosze bardzo, alenie stac! Cos mi sierobi z kregoslupem. Dzisiaj dodatkowo cos mi sie robilo ze wszystkim. Po apeluudalismy sie do swoich klas ze swoimi klasami. Nicnie poradze na to, ze to glupiobrzmi, takbylo. Moja klasa sklada sie z niezliczonej rzeszy mlodych ludzi (ichtwarze troche mi sie zlewaly) o powierzchownosci mniej lub bardziej pociagajacej. Mnie tam nic w nich nie pociagalo - moze potem tosie odmieni ale staralam sie byc uprzejma. Umowilismysie,ze lepiejpoznamy sie wprzyszlym tygodniu, od razu z ranaw poniedzialek, a teraz damy sobie jeszcze luz nate koncowke wakacji. Nie jestem pewna,czy to jest klasa druga czy trzecia. Chyba trzecia. Dostalam troche kwiatow, alenieduzo. Wiecej mialy stare wychowawczynie. Dla mnie przyniosly zapewne tylko klasowe lizusy. Boze, teraz bym juz cos zjadla. Do domu! W domu zastalamsredniejklasy bajzel i mojedwie kolezankinaddwiema butelkami piwa. Skad one to piwo wziely, nie mam pojecia. -o,pani gospodyni! -O, paninauczycielka! Cotak malo kwiatkow? -Na koniecroku jest duzokwiatkow, nie teraz. Skad macie piwo? -Uwarzylysmy wbrowarze - powiedziala rozkosznie Beatka i wybuchnela smiechem. -Beata byla w kiosku -doniosla Laura. -W twoim szlafroku. -Bomam plame na kiecce z przodu - oswiadczyla godnie Beata. -Likier bananowy. Kupilam piwo i chlebekswiezy. I jajka. Chcesz jajko? -Chcejajko. I piwa tez chce. Nic niepodejrzewajac, patrzylam,jak idzie prosciutko do lodowki iwyjmuje jedno jajko, poczym wykonuje zamach i rzucawmoja strone. -Maszjajeczko! 17. Zlapalam.Zawsze mialam dobry refleks. Kiedy juz umylam siez jajka, usmazylam jajecznice dla tychalkoholiczek. Samatez sie pozywilam solidnie, wypilam butelkepiwa Pilsner Urquell i wreszcie zrobilo mi sie nieco lepiej na watpiach oraz mozgu. Alkoholiczkizazadaly zycia towarzyskiego. -Skad ja wam, na litosc boska, wezme zycie towarzyskie? -No przeciez, ze nie u ciebie wdomu -prychnela Beatka. -Idziemy do pubu Atlantic. Bardzo przyjemnemiejsce. -Dobrze mowi - potwierdzila Laura. -Tylkoze myjestesmycalkiemnieswieze, musisz nam dac jakiesciuchy. -Ale ja mam prawie same czarne. I dlugie. Co najmniejdo kostek! Poza tym Beata jest wzrostu siedzacego psa, jak ona bedziewygladalaw moich spodnicach! -Dobrze bedziewygladala. Dasz jej te do kostek i bedzie miala do ziemi. A jajestem wyzsza od ciebie. Nie badz nudziara. Co znaczy- nie badz nudziara? Jestem nudziara! Mam tego swiadomosc! -A moze pojdziecie do siebie, przebierzecie siei spotkamy siew tym pubie, powiedzmy, o osmej? -A ktorajest? -Czwarta. -Och, to swietnie -ucieszyla sie Laurka. -Tomozemy siejeszcze przespac i odswiezyc! Ja ide siekapac, a wymozecie poczekac na swoja kolej. Potrzebuje godziny. Pa, kotki! I raczo pobiegla w strone mojej lazienki. Zrozumialam, ze nie pojdado siebie. No wiec ja poszlamdo siebie, to znaczy na swojtapczan. Jak zepchnelam Beatedo sciany, udalo mi sie na nim polozyc i zazycrelaksu. Okolo siodmej wszystkiebylysmy juz wykapane. Podejrzewam,ze Laurka umyla zeby moja szczoteczka. Nic, po drodzedo pubuAtlantic kupie jakas w kiosku. Potemzrobily mi zbiorowa awanture o brak stosownych kosmetykow. Kazalam im siewypchac. Ja sie taknie pacykuje jakone, moga sobie nosic zapasy mazidel przy sobie, jesli chca uprawiac wielodnioweniespodziewane eskapady. Potem ubraly sie w mojeswieze ciuchy. 18 Wspominalam juz,zeubieram sieglownie na czarno?W efekcie wygladalysmy jak nieliczna, ale dobrana druzynazakonna z blizej nieokreslonego klasztoru. Chryste Panie - to znaczy,ze ja sama wygladam jakpojedyncza ponuramniszka! W lustrze tego niebylo widac. Moze troche dlatego, ze mam tylko niewielkie lustro w lazience, takie, co odbija tylko od polowy w gore. Trzeba bedzie pomysleco jakiejs zmianie wizerunku czy cos takiego. Najwazniejsze to podjac decyzje. W charakterzetrzech niekonwencjonalnych zakonnic wkraczalysmy w marnieoswietloneprogi pubu Atlantic. Dlaczego Beata wybrala wlasnie ten pub, pozostanie dla mnie zagadkana wieczne czasy. Moze po prostulubi mlode towarzystwo. JakBogakocham, byly tam wylacznie malolaty. Z niejakim trudemznalazlysmy wolne miejsca i zamowilysmy podrinku. Dokola nas klebila sie rozbuchana mlodosc. Taka po szesnascie i siedemnascie lat. Czesctejmlodziezy siedzaca w poblizu planszy przedstawiajacej duzego golego faceta z granatowymi wlosami i oczami w slup,z kalasznikowem przewieszonym przez ramie, rakieta ziemia-ziemia w miejscu fiuta i dwoma handgranatami tam, gdzie zazwyczaj faceci miewaja jaja czesc otoz tej mlodziezy patrzyla na nasjakby z zaciekawieniem. Odstawalysmy wiekowe, to fakt. Moje kolezanki nie przejmowaly sie tym. aleja zazadalam wyjasnien. -Beata, gdzies ty nas przyprowadzila? Mieli byc artysci, finansjera, bankowcy, biznes i polityka, a tu widze same dzieci! W tym momencie jedno z dzieci rzucilo wiazka kwiatow polskiej mowy, ktora wywolalaby rumieniec zazenowaniana obliczukazdego budowlanca. Opowiadalo dowcip. Reszta zasmiala sieradosnie,kilkoro skwitowalo wic podobna mowa. Ja tamnie jestem pruderyjna. -Nie marudz - powiedziala Beata. -Widocznie trocheza wczesnie przyszlysmy. 19. -Nie marudz - poparla ja Laura.-Lepiej porozmawiajmyo tobie. -Czemu omnie? -Bo wymagasz reformacji - wyjasnila Laura. -Jezeli zamierzasz kiedykolwiek wzyciu miec chlopa na wlasnosc, trzeba cosz toba zrobic. -Operacje plastyczna - mruknal siedzacyprzy sasiednim stoliku, tuz pod rakieta ziemia-ziemia, mlodzian lat moze szesnastu,przyjemny blondynek. Zapewne mial nadzieje,ze go nie slyszymy. Ja slyszalam. -Zamknij sie, szczeniaku- powiedzialam polglosem, spodziewajacsie,ze teraz dopiero dziecie sie wypowie. Ku mojemu zdziwieniu szczeniak sie zamknal i odwrocil plecami. -Bo widzisz - kontynuowala Laurka - zaden zdrowy na umysle chlop niepolecina intelektualistke w czarnym giezle. Dlaczego tyw ogole tak sieponuro ubierasz? -Tak jest twarzowo- wyjasnilam zwyzszoscia. -Chyba zwariowalas -wtracila Beata. -Twarzowo w czarnymto mozebyc panience lat pietnascie, gora dwadziescia. Aty ilemasz? -A bo to nie wiesz? Tymasz tyle samo. Konczylysmy we trzy te sama klase w tym samym liceum. Czyjej pamiecodjelo? -JezusMaria, my jestesmy stare! -Jak Troja wyrwalo sie szczeniakowi zamoimi plecami. Udalam, zenie slysze. Beata zapadla w zamyslenie nad swoja(i moja) zgrzybialastaroscia. -A dlaczego wy myslicie, ze jaw ogole chce miec jakiegoschlopa na wlasnosc? -zapytalamagresywnie. -Bo kazda normalna baba chce - wyjasnila Laura z zacieciempsychosocjologicznym. -My juz mialysmy po jednym. Teraz twoja kolej. I my ci w tym pomozemy. Jestesmy twoje dobre kolezanki. Dobre Samarytanki. Paniekelnerze, poprosimy jeszcze raz tosamo. Kelner bardzo sprawnie i szybko przyniosl nam jeszcze raz tosamo. -Wiec, drogaAgatko - kontynuowala Laura,ktora najwyrazniej sie zaparla co do tej mojej reformacji (ale czyz ja sama juz 20 "ltewczesniej o niej nie pomyslalam? Moze wartoprzyjac pomoc kolezanek? ) - od jutra, no, moze od poniedzialku, zaczynamy. Po pierwsze, zapisze cie do mojej fryzjerki i zrobisz sobiebalejaz. -Oszalalas! Ile to kosztuje? -A,roznie. U mojej sto osiemdziesiat. Do dwustu piecdziesieciu. Jak nie masz, to ci pozycze, splacisz mi wratach. Ta Laurato naprawde dobra dziewczyna. -Po drugie - Beataczknela - udamy siedo perfumerii ikupimy ci porzadnekosmetyki. Ja ci pieniedzy nie pozycze, bo niemam,musisz skads wykombinowac. Paniekelnerze, juz nic niemamy! -Wykombinowac! Skad? Dziekujemy panu, prosze tu postawic, a tego niech pan nie zabiera, ja dopije. No skad, Beatko,skad? -Amoze bys tak sprobowala wykorzystac tworczo swoj nowyzawod? -zastanowila sie Laura, bulgoczac slomka w swoim nowym drinku. -Chcesz, zebym zdefraudowata forsena komitet rodzicielski? -Zacznij pobierac oplaty za dobre stopnie - zaproponowalaBeata. Wlasny pomysl widac spodobal siejej, bo zachichotala radosnie. -Niekoniecznie od wszystkich, wystarczy od najwiekszych glabow. Nie musisz zarabiac tym na zycie, tylko na kosmetyki i fryzjera. -Duzo nie zarobie na stopniach z polskiego- powiedzialamdo szklaneczki z drinkiem. -A ktomowi, ze tylko z polskiego? Jak juz bedziesz dysponowac dziennikiem, toprzeciez mozesztroche poprzerabiac, podostawiac. -Tojestzaden interes. Na lakier dopaznokci nie wystarczy. -Dziewczyny - Beata wodzila natchnionym spojrzeniempo suficie wymalowanym w bakterie - a moze zalozymyagencjetowarzyska? Agata bedzie teraz miala dostep do mlodych cialek. Zaczelysmy rozwazacprzedstawionapropozycje - dosyc namsie nawet spodobala - prawie juz ukladalysmy biznesplan, kiedyprzeszkodzil namjakis facet. Przeciskal sie tuz kolo nas, przepraszajac,do stolika blondynowatego malolata, ktoremu kazalamsiezamknac i ktory mnie, o dziwo,posluchal. O czyms tam terazrozmawial zhorda swoich kolegow, chichoczac polglosem. 21. Facet z miejsca rzucil mi sie w oczy.Wysoki, postawny szatynwtypie Liama Neesona, ktory mi sie cholernie podoba. Z takimlekko nieobecnym spojrzeniem. Tacy faceci nigdy na mnie nie leca. Niema takiego numeru. Totylko ja donich wzdycham, zawsze, ach, zawsze bezskutecznie! Alez ja mamsie reformowac! No wiecwzielamswoja szklaneczke z resztkadrinka i w chwili, kiedy przeciskal sie kolo mnie, wylalam mu te resztkena spodnie. Facet zatrzymal siew pol kroku. W jego oczach pojawilo siezdumienie. -Och, przepraszam - powiedzial glupio, bo po pierwsze to jamu wylalam tego drinka naspodnie (jasne, notabene), po drugiewyraznie widzial, ze zrobilam to specjalnie. Nie bardzo wiedzialam, co powinnam teraz zrobic, ale kolezankiczuwaly. -Agata, jak moglas - wrzasnela Laura, przekrzykujacgrzmiace techno, ktore od poczatku mnie denerwowalo. -Terazpanma plame! Zaraz panu to wytrzemy - zawolala Beata i pociagnela faceta tak, ze omalnieusiadl mina kolanach. -Musial pan na niejwywrzec niesamowitewrazenie, onajest bardzo spokojna i normalnie nigdy by tego nie zrobila. Malolaty przysasiednim stoliku zamilkly i z zainteresowaniemsledzily rozwojwypadkow. Tymczasem Beata nadalszarpalafacetaza rekaw, Laura usilowala mu wytrzec plame serwetka, naktora wylalatroche wodyspod kwiatka, aja siedzialam jak skamieniala, poniewaz nadmiar mojej wlasnej aktywnosci nieco mnie przytloczyl. Liam Neeson obrzucil sploszonym spojrzeniem dwie czarnewdowy miotajace sie wokol jego spodni i trzecia czarnawdowetrwajaca w stuporze, po czymotrzasnal sie z pierwszegowrazeniai wyrwal harpiom ze szponow. -Nic sie nie stalo - zapewnil pospiesznie i klamliwie. -Jatylko nachwilke,przepraszam najmocniej. -tu zwrocil sie w strone blondynkowatego malolata: - Jacek,zamienileskomorki,oddaj mi moja,bopotrzebny mi jest jeden numer z pamieci. Malolat nieco zwlekal, jakby czekal na dalszy rozwoj wypadkow. Ale temu Liam Neeson najwyrazniej postanowilzapobiec. 22 -Jacek, czy ty mnie slyszysz?Dawaj komorke! Juz! -No zaraz, tato, juz szukam. Ty z domu jechales po komorke? Bylozadzwonic, przywiozlbym ci. -Nie z domu, jestesmy ze znajomymi w Atlanticu, mialem blisko, a telefonu i tak bys nie uslyszal w tymjazgocie. No, masz gowreszcie? W jakim Atlanticu? -Pan powiedzial: "w Atlanticu"? -uslyszalam swoj wtasnyglos. -Przeciez jestesmy w Atlanticu. Liam Neeson wyrwal wreszcie synowi telefon i zamierzal przedrzec sie przeznas w strone drzwi. Pewnie jednak byldobrze wychowany, bo zatrzymal sie wpol kroku i odruchowo odpowiedzial na moje pytanie: -Nie, prosze pani. To jest pub Szajbus, Atlanticjest po drugiejstronieulicy. Przepraszam. Potem spojrzal na mnie jeszcze razi zapytal: -Czymy sie skadsznamy? -Pewnie- odpowiedzialam, patrzac naniego tesknie. -Widzialam pana w "Liscie Schindlera". -Ach, to japrzepraszam - powiedzial nerwowo Liam Neesoni ostatecznie uciekl, wyrywajac siesprawnie z lap moich kolezanek. -Ty goznasz? -zapytala z pewnym zdziwieniem Laura. -Gral w "Liscie Schindlera". -Zwariowalas! Kogo gral? -Schindlera. -Masz zle w glowie. Pozwolilasmu uciec, a juz tak dobrzeszlo! I co ty maszz tym Schindlerem? -Skrot myslowy wyjasnilam. -On jest podobny do LiamaNeesona, ktory gral Schindleraw "Liscie Schindlera". Jak namsie udalo pomylic puby? Nie zabawilysmy juz dlugow pubie Szajbus. Tonie jest miejsceodpowiednie dla dam, nawet jesli sa to damy niekonwencjonalne. To jest pub dla cholernych siedemnastolatkow, ktore tuprzepijaja pieniadze ciezko zarobione przez ich rodzicow. A czasami nawetzabieraja tym rodzicom telefony komorkowe. Orazpodsluchuja bezczelnie. 23. Ogolnie jednak wieczor uznalam za udany.Najwazniejsze, izpowzielam postanowienie calkowitej zmiany osobowosci. Koniec z czarnawdowa. 2 wrzesnia, sobota Zdecydowanie powinnam miec kaca. A nie mam! Powinno mniedreczyc sumienie z powodu portek Liama Neesona, ale tez jakosnie dreczy. Uznalam,ze to dobra wrozba naprzyszlosc. Nie bede dluzejnudziara. A propos wrozby Wprawdzie czytam regularnie horoskopyw gazecie, ale jezeli juz dziewczyny przyniosly mi stosowny podrecznik, to moze warto by z niego skorzystac. No, no. Duzo mozliwosci. Astrologia zachodnia, astrologiaorientalna, runy, chiromancja,rozne inne mancje, I-Cing,tarot - toza skomplikowane dla mnie- wahadelko - trzeba sobie konieczniekupic - biorytmy - bo ja wiem? Numerologia - o, numerologia! To jest chyba najprostsze. Tak wyglada,w kazdym razie. , Jestes numerem. Ciekawostka, nigdy tak o sobie nie myslalam. Tu jest wzorna przeliczanie. Napisz imie i nazwisko. Proszebardzo,AgataCzupik. A rowna sie jeden, g - siedem, znowu a. Kazda literkajest w tabeli i ma swoja cyfre. Faktycznie, jest i ma. Podliczamy. Zaraz, nie badzmytacy wyrywni! Tego sie razem nie liczy. Dobrze. Spolgloski - pietnascie, czyli szesc. Aha, skracam. Samogloski, nie, odwrotnie, samogloski szesc, a spolgloski dwadziesciadziewiec, czyli jedenascie. Czyli dwa. Nie, tego sie nie upraszcza. Jedenascie. Razem osiem. Co jeszcze? Pododawac cyfry wdacieurodzenia. Prosze bardzo, 11 czerwca, czyli szostego, 1970. Tonam daje dwadziescia piec, czyli siedem. Bjuti. Teraz zobaczymy, co zemnie za numer. Liczbazycia. To ta podsumowana data urodzenia. Dominantamojego zycia. Hahaha. Oraz doswiadczenie, jakie musze przezyc. Siodemka. Jestem siodemka. 24 No prosze!Liczba jest magiczna. Zawszewiedzialam, zepod przykrywka nudziarstwa jestem istota niebanalna. Tylko niktmi tegodo tejpory nie powiedzial. Wiez czlowieka ze Wszechswiatem. Mozepowinnam bylapojsc na astronomie, a nie napolonistyke? Dalej. Wielka intuicja, zdolnosci parapsychologiczne. Wiedzialam! Przewidzialam swojego czasu, ze taki jeden Krzysioprzerznie egzamin z teorii literatury! I ze jego dziewczyna puscigokantem zwykladowca tejze! Wponiedzialek lece do Butikupod Gwiazdami, kupic sobie wahadelko! Wrazliwosc oraz idealizm. No, oczywiscie! Cala ja. Osobymile, rozwazne i czule - mowie, ze cala ja; pracuja w zawodach wymagajacych opiekunczosci, a takze tych, gdziekonieczne jest powolanie. Patrzcie panstwo, moje powolanie daloznac osobie. Nauczycielstwo topowolanie w czystej postaci! Zwlaszcza przy dzisiejszychwynagrodzeniach. Dalej. Bogata wyobraznia sprzyja karierze w zawodach tworczych- film, telewizja. No, nie wiem. na razie pozostanmyprzy tej opiekunczosci i powolaniu pedagogicznym (Boze, moj egzamin z pedagogiki! )... Sklonnosci do filozofowania,mistycyzmu i kontemplacji. Boja wiem? Mistycyzm i kontemplacja troche mi sie kloca z kulebiaczkiem. Oraz innymirzeczami do jedzenia, ktoreumiem przyrzadzic. Moze grozic niebezpieczenstwo z powodu utraty kontaktuz rzeczywistoscia. Jezus Maria! Juz sie zaczelo! Wczorajrozmawialam z tym facetem w pubie Szajbusjak z Liamem Neesonem! Wiecej ostroznosci! Nie wyobrazac sobie tyle! Z nerwow poszlam do kuchni i zrobilam sobie sadzone jajko. Ato jeszcze nie wszystko, jeszcze sa te inne liczby. Jedzac jajko i chleb z maselkiem czosnkowym,studiowalamdalej ksiege moich przeznaczen. Liczbaekspresji. Jedenascie. Idealisci, bla, bla. Pewnie, dlatego nigdynie mam forsy Znajomosc z nimijest zawsze owocna i wzbogacajaca (muszeto pokazac moim kolezankom), trudno jednak zblizyc sie do osobtego pokroju, ich charyzmadoslownie paralizuje otoczenie. 25. No tak.Paralizuje. Dlatego wszyscy faceci, ktorzy kiedykolwiek zblizyli sie do mnie, po jakims czasie - dwukrotnie juzpo pierwszym razie! -uciekali w poplochu. Och, Liam Neeson tez zwial! Nawet sie nie zdazylismy poznac,a on juz zwial! Z powodu charyzmy? Poza tym, jaki Liam Neeson! To ta utrata kontaktu z rzeczywistoscia! Jezeliuda siepozyskac ich uczucia, zostaja wiernymi ilojalnymi przyjaciolmi na calezycie. Naturalnie. Tylko wiemy i lojalny przyjaciel na cale zycieznioslby bez szemrania to wszystko, co powiedzialy mi moje przyjaciolki po oddaleniu sie Liama Neesona. Tfu! Nie LiamaNeesona,tylko tego nieznajomego, przystojnegofaceta w typie Liama Neesona! Boze, jaka ja jestem wrazliwa, rzeczywiscie, sama prawda. Juzpierwsze dwie liczby tak mnie zdenerwowaly. Sa jeszcze dwie. Liczba serca, czyli pragnienia. Szesc. Wysoka moralnosc, piekno i harmonia. To jasne. Oczekujapochwal. A kto normalny nie oczekuje? Wielkoduszni. No dobrze, tu rewelacji nie ma. Liczba przeznaczenia. Osiem. No i koniec. Tusie zalamalam. Powodzenie w sprawach materialnych. Chyba tylkojesli wezmiemy pod uwage glodujace kraje Trzeciego Swiata. Lubia kontrolowacotoczeniei sklonni sa podjac wielkiwysilek, aby pozostacna szczycie. Mozemy uznac, ze to chodzio moje rzadzenie klasa. Jako wychowawczyni jestem pania ich zyciaismierci. I niech mi ktos powie, zenie! Nie takznowu dawno sama chodzilam do szkoly! Najgorsze bylo na koncu. W pozniejszym okresie zycia grozi im samotnosc i wyobcowanie. No wiec po cozyc? Po co trudzic sie z tym wszystkim, podejmowacreforme samej siebie, jezeli w pozniejszym okresie zyciagrozi mi samotnosc i wyobcowanie? W pozniejszym. To znaczy, ze we wczesniejszym niegrozi. 26 Ale skad jamamwiedziec, kiedy zaczyna sie pozniejszy?Boze, w co ja wpadlam. Po co mi te wszystkie wrozby, horoskopy,czort wie co. Powloklamsiedo kuchni i zrobilam sobie bardzo dobra herbate. Na pocieszenie. Postawilam ja na tacy razem z cukiemiczkai filizanka. Mojej ulubionej nie chcialomisie myc. lezala w zlewie, wiec wzielam zwykla, niebieska, z serwisu Charmante (szescfilizanek i szesc spodeczkow zajedyne 22,50 w Realu). Nie lubietac, bo zawsze mi z nich zjezdza to, co tam postawie. Alechcialam, zeby bylo elegancko. Jezeli juz grozimi samotnosci wyobcowanie, to przynajmniej bede po kres mych dni kobietawytworna. Oczywiscie stracilam rownowage(zewnetrzna; wewnetrznastracilam juz przedparoma minutami) i omal nie zwalilam calejzawartosci tacy na podloge. Udalo mi sie ocalicczajniczek z herbata, poleciala tylko filizanka Charmante i cukiemiczka od innego kompletu. Poleciala tez ksiega wrozb i horoskopow. Lezala taksobie na podlodze, otwarta, a pomiedzy strony saczyla siestruzka cukru. Doznalam dziwnego uczucia, takiego mianowicie, ze cos siewydarzylo! Rozbita filizankato oczywiscie pryszcz. Czulam mrowki na calym ciele. Usiadlam obokksiazki. Otworzyla sie samoczynnie na jakichsdziwnych rysuneczkach, a lyzeczka od cukru, moja spadkowasrebrnalyzeczka z wprawionym wuchwyt opalem lezala na tejotwartej stronie. Moja spadkowa lyzeczka ma uchwyt zakonczony taka stylizowana strzalka. I ta strzalka wyraznie pokazywala jeden z rysuneczkow. Przypominal jakies takie ostrokanciasteP. Pochylilam sie i usilowalam odczytac podpis pod rysuneczkiem. Niestety,byl zasypany cukrem. Strzasnelam cukier. Podpis, w przeciwienstwie do innych,pod innymi rysunkami,byl bardzo krotki: Radosc i szczescie, zgodai uzyskanie rownowagiwe wszystkim. Znak tensymbolizujeabsolutne spelnienie. 27. Hura, hura, hura! " Wyglada na to, ze chociaz samotnosc i wyobcowanie groza mi,to jednak mnie nie dopadna!A swojadroga, co to za rysuneczek? Pismo runiczne. Powinnam byla wyciac z kartonu takiekwadraciki, na nich wypisac runy, a potem je rzucac, tak jak do losowania. No to chyba lepiej, ze samo spadlo i samo pokazalo? Gdybynie to, moglabym ulec zalamaniu. Jestem taka wrazliwa! Poniedzialek. Nienawidze poniedzialkow! Nigdy wiecej nie pojde do szkoly! Blondynowatyszczeniak z pubu Szajbus, tensyn Liama Neesona, okazal siejednym zmoich uczniow! Gorzej nawet: jestemjego wychowawczynia. Nazywa sie Jacek Pakulski. Zajrzalam do dziennika. Liam Neesonnaprawde nazywa sieKamil Pakulski. A mamunia Jacka, czyli zapewne zonaLiama,tfu, Kamila Pakulskiego,nazywa sieZdzislawa Pakulska. Boze swiety, i coja teraz zrobie? Zapamietalamakurat Jacka,ale cos mi sie zdaje,ze ta cala halastra siedzaca w Szajbusie obok faceta zgranatami, rakietamii katachem to tez moi uczniowie. Widzieli, jak polalam drinkiem spodnie Liama Pakulskiego! Gorzej - slyszeli, jak planujemy zarobkowanie przy pomocyagencji towarzyskiej, utworzonej na baziepanienek z drugiej L! Bo, nawiasem mowiac, okazalo sieostatecznie, ze jestem wychowawczynia drugiej,a nie trzeciej. A wtygodniu pani wicedyrektor, ta, ktorej sie podobam,kazala przedlozyc programy nauczania przedmiotow w klasachautorskich. Cos tam latem dlubalam w tej sprawie, alebez fanatyzmu, wakacje bowiem spedzalamu rodzicoww Karkonoszachi ani mi sie 28 snilo psuc sobie samopoczucia takimi sprawami.Bedeterazmusiala ostro przysiasc faldow. Ale jak ja mam sie skoncentrowac na tworzeniu autorskiegoprogramu nauczania, jezeli mam w perspektywie wywiadowke,czyli pierwsze zebranierodzicow z nowa pania wychowawczynia,czyli ze mna, psiakrew! I na to zebranie przyjdzie ZdzislawaNeeson, tfu. Pakulska, albo -co gorsza - Kamil Neeson, ktoremu wylalam drinkana spodnie i do ktorego odzywalam siew sposob swiadczacy o utracie kontaktu z rzeczywistoscia! A klasa bystrzakow,o ktorychz takim obrzydzeniem opowiadala kolezanka nauczycielka historii, okazala sie wcalenie takaobrzydliwa. Jest ich dokladnie dwadziescia cztery sztuki. Fifty Fifty, dwanascie dziewczyn mieszanej urody - ale co najmniej zczterechagencja towarzyska mialaby wielka pocieche - oraz dwunastuchlopakow. Urodytez rozmaitej. Prawdopodobnie ci, ktorzy byli w piatek wieczoremw pubieSzajbus, opowiedzieli tym, ktorzy tam nie byli,o spotkaniu facetoface z nowa pania wychowawczynia. Wszystkie bowiem mlodziencze oczy w liczbie sztukczterdziestu osmiu (co ja tak wszystko przeliczam na sztuki? Wplyw swiezego zainteresowania numerologia? ) wpatrywaly sie we mnie z pewnego rodzaju radosnymwyczekiwaniem. Chyba nie wydajeim sie, zew szkolebede robila takie samesztuki jak wpubie Szajbus? A moze czekaja tylko na okazje, zebyrzucic jakas aluzyjke i zobaczyc, coja z tym zrobie? Dobrze, kochani. Ostrzezony, uzbrojony. Nie bedziemy reagowac histerycznie. Przyodczytywaniu dziennika i dopasowywaniu nazwiskdo konkretnych osob troche otrzasnelam sie z szoku, w ktorywprawilo mnie rozpoznanie Jacka P. natychmiast po wejsciudo klasy. -Wiecie co,moidrodzy - powiedzialam uczciwie do moichnowych wychowankow - nie mam nadziei, zetak od jednego razuzapamietam was wszystkich. Zwlaszcza ze jestem nieco roztargniona. Dobrze, zeniepowiedzialam im o postepujacej utracie kontaktuz rzeczywistoscia! 29. -Nie szkodzi - wyrwal sie sasiad Jacka, wysoki pryszczaty.Chybabyl w Szajbusie. -My pania zapamietamy. Juz pania pamietamy. Od piatku. Odpierwszych zajec - dodal po sekundzienamyslu. -Dobrze. Czy macie jakies specjalnezyczenia, jezeli chodzio wychowywanie was? -Chcielibysmy miec zajecia na temat, jak sie nalezy zachowywac w miejscach publicznych - pisnela lalunia z myszowatymuwiosieniem. -Pani rozumie: w teatrze,w restauracji,w pubie. A to mala zmija. Trzeba ja sobie zapamietac. No i odeprzeccios. -Macie u mnie jak w banku. Dzisiaj prosze tylko zakonotowac: w pubiewystrzegajcie sie wylewania wodkina spodnie obcym facetom. Jacek, przepros tatusia ode mnie. -Tatusnie mial za zle -wyszczerzyl sie Jacek. -Spralo sie. Dobrze, ze paniniepijekolorowych albo zsokiem pomidorowym, bo moglobybyc gorzej. Poczulam, ze dyskusja rozwija sie w niepozadanym kierunku. Poczulam rowniez, ze powinnamuczynic jakas niepochlebnaoraz wychowawcza uwage na temat ilosci wypitego przez nichw Szajbusie piwa (widzialam, ile kufli kelner nosil pod facetaz katachem), ale dalam sobie z tym spokoj. W koncuoni widzieli,ile my wychlatysmy. Trudne jestwychowywanie mlodziezy. Resztelekcji wychowawczej poswiecilam takim rzeczom jakskladki, zajecianieobowiazkowe i inne dyrdymaly. Wybralismytez samorzad klasy. Same nieznajome osoby. Jezeli nawet bylyw Szajbusie, to siedzialyw jakimskacie. Jutro mam z nimi polski. A dzis jeszcze mialam polski wdwoch innych klasach, obupierwszych. Sa to, na szczescie,normalne klasy, nie dla bystrzakow. I mam nadzieje, ze zaden uczen z tych klas nie byl w piatekw Szajbusie. Zatydzien zapowiedzialam wywiadowke. Ciekawe,czy przyjdzie Liam Neeson (jesli uzywam swiadomie tego nazwiska, to czyoznaczato utrate kontaktu z rzeczywistoscia? ), czy moze pani Pakulska? 30 Laura i Beata dzwonily, ze przyjdajutro pogadac.Zapowiedzialam im, ze picmozemy wylacznie u mnie w domu, bo w pubiemoga przebywac moi uczniowie. Zapewnily mnie, zedo Atlanticuuczniowie niechodza. Obsluga ich niewpuszcza. 5 wrzesnia, wtorek Nie wiem, kto moje dzieci uczyl polskiego do tej pory, boswiadomosc przedmiotu maja raczej dziwna. Mialam znimidwie lekcje,pierwsza poswiecilismy luznejrozmowie o literaturze (stad pytaniena wstepie), nadrugiej kazalam im wyciagnac kartki i podpisacu gory. Rozleglsie ryk niezadowolenia. -Klasowkana pierwszej lekcji? -Pani nie zna Kodeksu Ucznia - zasyczala myszowata zmijkaz wczoraj. -Nie wolno robic klasowek bez zapowiedzi! -Milcz, dziecko -powiedzialam stanowczo. -W nosie mamKodeks Ucznia. Zamierzamkierowac sie wylacznie wlasnymzdrowym rozsadkiem. Poza tym to nie bedzie klasowkaw pelnym znaczeniu tego slowa. Zamierzam sie zorientowac w waszych predyspozycjach polonistycznych. Oraz samoswiadomosci. Piszcie. -Pani nie moze ignorowac Kodeksu Ucznia - pruta siedalejzmijowata. -Nasz samorzad bedzie interweniowal u dyrekcji! -Nie tracmy czasu. Samorzad niech sobie interweniuje, awypiszcie: "Ksiazki najbardziej moje - refleksja niespodziewana". -Dlaczego niespodziewana? -zainteresowal sie Jacek P. -A co, spodziewalessie tej kartkowki? -No, nie. -Sam widzisz, ze niespodziewana. Ale takie spontaniczne wypowiedzi bywaja bardzo wartosciowe. -Dlaczego? -drazyl syn Liama Neesona. -Jutro wam wyjasnie, jezeli bedziesz pamietal, zeby mnie o tozapytac. Teraz piszcie, bo czas leci. Zmijowata jeszcze cos probowala mruczec, ale zamkneli janajblizsi koledzy. 31. Mialam czterdziesci minut spokoju.Za tobede musiala tewszystkie zwierzenia przeczytac. Boze, zawod polonistki zastawiarozne pulapki na czlowieka. W domuzrobilam sobie grochowke z papierka i zasiadtamdo czytania kartkowek. Nie jest tak zle z tymi moimi bystrzakami. Niezaleznieod stanuichwiedzyteoretycznej, same czytajato i owo. Oczywiscie, literatura jest na roznych poziomach. Zmijowata kocha Dostojewskiego, Whartona, Prousta, Szekspira - koniecznie w przekladzie Baranczaka, bo ten Paszkowski - pani to chyba rozumie - to juzpiosnka absolutnie przebrzmiala (cos podobnego, moj ukochanytlumacz! ), ponadtoHtaskoi Wojaczek. Ioczywiscie "Maly Ksiaze". Jacek P. napisal, zejego ukochana ksiazka jest "Lesio" Joanny Chmielewskiej. I "Sensacje XX wieku" Boguslawa Woloszaniskiego. Bo Woloszanskigo ciekawi, a "Lesio" smieszy. No to mamy rozpietosc. Jakosmi sie zrobilo przyjemnie, ze mlody Neeson, to jest mlody Pakulski, niebedzie mnie egzaminowal z Prousta, WhartonaiWojaczka. Ze Zmijowata sobieporadze. Najwyzej rozgniote jakrobala. A Jacka bym nie chciala rozgniatacjak robala. Przyszly przyjaciolki iwyciagnely mnie do pubu Atlantic. Faktycznie, dosyc sie zasadniczoroznil od Szajbusa. -W ogole nie bedziemyz toba rozmawiac w domu - powiedziala Laura, kiedyjuz zlozyly obfite zamowieniapanu kelnerowi. -Chyba ze bedziesz obloznie chora. To bedzie jeden z elementow twojej reformacji duchowej. -Przesiadywaniew knajpie? -zdziwilam sie. Ale okazalosie,ze tak, siedzenie wknajpie dziala nieslychanie wzbogacajacena osobowosc. Oczywiscie nie w takimpubie jak Szajbus, gdzieprzychodza samemalolaty, zeby zlopac piwo, tylko w takich pubach jak Atlantic, do ktorego wstepmaja jedynie goscie na poziomie. Bo tutaj moznaspotkac roznych nadzwyczajinteresujacych znajomych Lauryoraz Beaty. O,na przyklad ta facetka,ktora teraz wchodzi, to bardzo znany lekarz psychiatra. Mozenawet zgodzilaby sie mnie zdiagnozowac i leczyc hipnoza. 32 ', - Z czego leczyc?Ja sie dobrze czuje! -Niemozliwe! Masz cale mnostwo zahamowan. Samamowilas! Natalio, chodz donas, chodz, mamy wolne miejsce! -Laura, Beata,witajcie, kochane! My sie jeszcze nie znamy,Natalia Hollander, nie Holender, tylko Hollander, przez dwa el. DlamnieKrwawa Mary poprosze, podwojna. Co u was slychac,dziewczynki? Jatusie umowilam ze znajomymi, ale oni przyjda^dopiero zajakiesdwadziesciaminut,a mnie wypadlojedno spotkanie z pacjentka, wiecprzyszlam. I prosze, jak dobrze, zawszetusie kogos milego spotka. Wyobrazcie sobie, otwieram nowedwie filie mojego Centrum Mentalnego, w Gdansku i we Wroclawiu, czy to nie swietnie? Jak mi siejeszczeuda wejscdo Warszawyi Krakowa, to juz bedzie pelny sukces. Czykolezanki pani mozemowily, czym ja sie ostatniozajmuje? Sukcesem, prosze pani,sukcesem w kazdej jego postaci. Ludzie sastworzeni do sukcesu,tylko niemaja odwagi, aby sie do tegoprzyznac. Czy pani,na przyklad,jest kobieta szczesliwa? Nie, na pewno nie, widze topo tymmalenkim skrzywieniu lewego kacika ust, poza tym wielemowi mio pani to kurczowe zacisniecie dloni na kieliszku. To kurczowe zacisniecie dloni na kieliszkumowilo tylkoo tym, ze zaraz ja tym kieliszkiem rabne, ale na razie jeszcze siepowstrzymuje. Natalia Hollander leciala dalej. -Od razu moge pani jedno p