Jastrzębski Zbigniew - Tugen Axalla
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Jastrzębski Zbigniew - Tugen Axalla |
Rozszerzenie: |
Jastrzębski Zbigniew - Tugen Axalla PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Jastrzębski Zbigniew - Tugen Axalla pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Jastrzębski Zbigniew - Tugen Axalla Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Jastrzębski Zbigniew - Tugen Axalla Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
Jastrzębski Zbigniew
Tugen Axalla
„Nowa Fantastyka’ – listopad 1990
Wybitny znawca dworu herzogów Haggaru, nadworny filozof Laghara III - Hesztok, pisze w swoim
dziele "Etykieta" m.in. o różnych rodzajach widzeń z władcą. Przy okazji czyni następujące spostrzeżenie:
"i o ile audiencja potrafi przypominać samobójstwo, to posłuchanie często bywa wyrafinowanym
morderstwem". Ta opinia, chociaż przesadzona, oddaje znakomicie różnice pomiędzy audiencją i
posłuchaniem. Chodzi o to, że audiencji udziela się na prośbę zainteresowanego, zaś posłuchanie jest
wynikiem rozkazu przymuszającego poddanego do stawienia się przed obliczem władcy.
Różnica ta sprawia, iż inny jest również ceremoniał przypisany tym wydarzeniom. Chciałbym
opowiedzieć o jednej audiencji i jednym posłuchaniu, zsumowane wywarły dość silny wpływ na czasy, w
których zaszły. Aby do tego dojść, należy jednak pobieżnie chociaż wspomnieć o okolicznościach
towarzyszących, one również miały wielki wpływ na przebieg obu ceremonii.
Sala Wielka, zwana także Tronową, liczy około pięćdziesięciu metrów długości i trzydziestu szerokości.
Z jednej strony znajdują się drzwi wejściowe strzeżone przez czterech gwardzistów. Na wprost nich, w
drugim końcu sali, znajduje się tron herzoga ustawiony pomiędzy nogami sięgającego sufitu olbrzymiego
posągu Agara - opiekuńczego bóstwa dziedziny herzogów. Brązowy gigant lewą dłonie ochrania tron i
siedzącego na nim władcę, prawa natomiast wznosi się do ciosu dzierżąc trzymetrowej długości miecz.
Tam, gdzie zasiadali dworscy dostojnicy, stało dwanaście krzeseł, po sześć z każdej strony królewskiego
stolca. U podnóża tronu ustawiono dwa pulpity dla pisarzy i kładziono poduszkę dla Miecznika. Wzdłuż
światła sali biegły dwa rzędy wysokich kolumn, o nie opierali się pomniejsi dygnitarze, tworząc szpaler,
którym petent zmierzał w stronę tronu. Jeżeli gość herzoga byt chory bądź w podeszłym wieku, zdarzało
się, iż dowódca gwardii zezwalał na wystawienie dla niego krzesła w odległości pięciu kroków od poduszki
Miecznika.
Na osobną uwagę zasługuje system ochrony władcy. W tak silnym i wszechobecnym wymiarze został
wprowadzony przez Galdriga dun Hunara - dowódcę gwardii Hensena VII, około 180 r. Od tamtego czasu,
tj. od 2,5 tysiąca lat, zdawał egzamin całkiem nieźle nie licząc kilku tragicznych wyjątków. Ochrona osoby
władcy dzieliła się na kilka linii i kontrolowała cały obszar kompleksu pałacowego oraz przyległe doń ulice
i place. Tam właśnie, na ulicach, w zajazdach i gospodach działała pierwsza linia ochrony. Tworzyła ją
ponad setka specjalnie dobranych i przeszkolonych agentów. W najróżnorodniejszych przebraniach
obserwowali i podsłuchiwali ludzi. W przypadku wykrycia czegoś podejrzanego przesyłali wiadomość na
wartownię, skąd ruszał silny patrol dla sprawdzenia danej osoby.
Drugą linię stanowiła wartownia oraz strażnicy strzegący ogrodzenia pałacu, ogrodów i menażerii
herzoga. Zazwyczaj ich liczba nie przekraczała dwustu zbrojnych. Przechodzący przez bramę obowiązany
był oddać do depozytu osobistą broń, wyjątki czyniono tylko dla ambasadorów i wysokich dygnitarzy
zaprzyjaźnionych państw.
Kolejną linię tworzyli strażnicy wewnątrz budynku. Pod drzwiami do ważniejszych pomieszczeń stawało
ich po dwóch z każdej strony. Drzwi zaś były tak skonstruowane, że można je było otworzyć tylko z obu
stron jednocześnie. Gwardzista stojący pod drzwiami wypowiadał hasło i naciskał ze swej strony klamkę.
Jego kolega po drugiej stronie drzwi odpowiadał odzewem i również naciskał klamkę. Dopiero wtedy
otwierały się drzwi i przyjmowana osoba mogła przejść dalej, do kolejnych wrót, gdzie czynność tę
powtarzano. Aby wejść do Sali Tronowej, należało przejść około dwudziestu tak strzeżonych bram i
dostawało się do Przedsionka Sali. W małym pomieszczeniu stało czterech strażników, za gobelinami na
pozornych ścianach czuwało dalszych sześciu. Poprzez dyskretne judasze uważnie obserwowali
oczekującego na wezwanie, jego wygląd, ruchy i zachowanie. Często na ich polecenie petent zostawał
poddany bardzo drobiazgowej kontroli osobistej.
Strona 2
Jeszcze jedną linię tworzyli gwardziści wewnątrz Sali Tronowej. Dwunastu spośród nich było
rozstawionych po całej sali, pod ścianami, druga dwunastka znajdowała się nad sufitem uważnie
obserwując wnętrze sali przez specjalne wizjery i trzymając palce na spustach kusz. Mieli rozkaz strzelania
do każdego, kto zamierzy się lub wyceluje czymkolwiek w stronę herzoga. Kusze, których używali, miały
kilkakrotnie zwiększony naciąg, strzały z nich przebijały najgrubsze zbroje, a przez nieosłonięte ciało
przechodziły na wylot.
Jeszcze jedną linię tworzyli dwaj jejci - ludzie z bagien Itaro czuwający po bokach tronu i Miecznik u
stóp.
Ostatnią obroną był sam herzog, po prawicy tronu zawsze leżał miecz gotowy do użycia, lewa poręcz
tronu była dźwignią zapadni w podłodze, zaś podnóżek odpowiednio kopnięty uruchamiał gigantyczną
kosę. Był nią olbrzymi miecz posagu Agara. W historii Haggaru użyto go trzykrotnie, zawsze skutecznie,
ciężkie ostrze zsuwając się w dół potrafiło zmieść kilkunastu opancerzonych ludzi.
Wspomniany Hesztok pisze nieco dalej w "Etykiecie": "Całe urządzenie pałacu, służba, traktowanie gości
służą jednemu tylko celowi - wzbudzeniu strachu". Dokonywały tego niezliczone cacka i bibeloty,
arcydzieła jubilerskiego rzemiosła, reagujące na najmniejsze podmuchy powietrza, drgania posadzki,
wibracje głosu w zgoła nieoczekiwany sposób. Dworzanie i służba przebywający stale na dworze
przyzwyczajali się do nieustannych zgrzytów, westchnień, stuków, szmerów i całej gamy innych, równie
niepokojących odgłosów, w kraju zaś krążyły ścinające krew w żyłach opowieści o duchach potępieńców
zamurowanych żywcem w pałacowych podziemiach. Dlatego też nie należy specjalnie się dziwić poselstwu
Booth, które po dwumiesięcznej podróży, znalazłszy się w pałacu, po prostu uciekło śmiertelnie przerażone.
Mistrz ceremonii nie wziął pod uwagę znanej w całym świecie zabobonności prostodusznych
barbarzyńców, przypłacił to posadą i głową. Poselstwo zaś gnane panicznym strachem przebyło powrotną
drogę w dwa tygodnie, po czym zaokrętowawszy się odpłynęło czym prędzej od brzegów kraju
opanowanego przez demony.
Audiencja i posłuchanie, które są przedmiotem niniejszej opowieści, dotyczyły jednej i tej samej sprawy,
w obu przypadkach chodziło o legendarny tugen Axalla. Czym w ogóle jest tugen i dlaczego Axalla? Tym,
których wiedza w tym przedmiocie jest zerowa, wyjaśniam; tugen jest honorową formą tugera - pospolitego
okrycia legionistów Reth. Jest czymś pośrednim pomiędzy płaszczem a peleryną. Zazwyczaj noszono go
zwiniętego na plecach, rozkładając przed spoczynkiem lub w czasie niepogody. Kilka tugerów spiętych
razem tworzyło namiot o szkielecie z umiejętnie zestawionych włóczni. Tugery noszone przez legionistów
były nieokreślonej, burej barwy, natomiast tugeny, będące honorowym wyróżnikiem, posiadały trzy
stopnie: szary, biały i błękitny.
W tym miejscu można zweryfikować jedną z legend, jakimi otoczone były legiony Reth. Mowa o tak
zwanych "Szarych Braciach". Otóż nie były to specjalnie szkolone czy tresowane oddziały morderców, lecz
tylko grupy weteranów odzianych w szare tugeny - ich ordery. Inną kwestią jest natomiast wartość bojowa
takiego pododdziału liczącego np. trzystu zaprawionych w bojach weteranów miecza i włóczni.
Jako odznaczenie bojowe tugen był przyznawany wyłącznie za odwagę i dzielność na polu bitwy. Jedynie
władca Reth od dnia koronacji posiadał prawo do tugenu szarej barwy, jednak i on - król - musiał
wywalczyć sobie prawo do używania wyższego stopnia tego odznaczenia.
Ajczi Skreth dun Axall był dowódcą Legionu Mieczy i jednym z pierwszych żołnierzy, któremu prawo do
noszenia tugenu przyznano po śmierci. Dun Axall noszący szary tugen nigdy nie ujrzał na swych barkach
jego białej odmiany. Zginął w roku 3240 w bitwie pod Haone, kiedy to potężna fala barbarzyńców Booth
zalała południowe wybrzeże Reth. Przez trzy dni sześćdziesiąt tysięcy bojowników zmagało się z trzema
legionami stałej armii Reth. Przed południem trzeciego dnia bitwa rozstrzyga się, resztki legionów idą w
rozsypkę. Wśród ocalałych jest również dun Axall. Z uzbrojonych i wykrwawionych resztek organizuje
trzytysięczny oddział i staje na jego czele. W dwa dni po bitwie uderza na obóz barbarzyńców zasilonych
świeżymi, dopiero co przybyłymi posiłkami. Łącznie jest ich ponad trzydzieści tysięcy. Atak spada w samo
południe, walka przeciąga się do wieczora, ostatni legionista padł już po zachodzie słońca. Zginął również
ajczi Skreth dun Axall. Król Kaju-Kha-Tooth powiadomiony o czynie swojego żołnierza postanawia
przyznać mu pośmiertnie biały tugen. Nie błękitny, lecz od razu najwyższy i to z beli cudownego płótna,
daru niemego ludu Akeli. Z tej samej beli skrojono i uszyto również dwa inne tugeny, po czym reszta
płótna zniknęła w niewyjaśniony sposób. W tym czasie przeznaczony dla Axalla tugen przesłano jego
rodzinie. W ciągu następnych dni giną dwa pozostałe płaszcze. Ponieważ nie wypadało władcy odbierać
takiego odznaczenia rodzinie bohatera, królewscy szpiedzy więc dyskretnie zbadali tugen. Wtedy ujawniły
się jego cudowne wręcz właściwości. Otóż tugen Axalla nie przepuszczał żadnych gwałtownych ciosów,
Strona 3
strzał, ostrzy, krążków, niszczyło go tylko powolne cięcie bądź prucie. Odtąd królewscy szpicle pilnie
strzegli siedziby rodu czekając na decyzję władcy. Aresztowano jakiegoś barbarzyńskiego kupca kręcącego
się w pobliżu, lecz ten w nocy umknął z zamknięcia rozwalając po prostu część ściany i wychodząc
powstałym otworem. Inną sprawą jest to, że mur miał w tym miejscu cztery łokcie grubości i zbudowany
był z kamiennych bloków o wadze dziesięciu koni każdy. Następnej nocy znika również tugen Axalla wraz
z dwoma agentami Policji Królewskiej. Po kilku latach, w czasie których zdążył obrosnąć legendą, pojawia
się w Edo na barkach króla E. Trzej kolejni władcy Edo cieszą się nim niespełna dwadzieścia lat. Pewnej
letniej nocy jakiś śmiałek wdziera się do pilnie strzeżonej sypialni królewskiej i kradnie tugen ze stojaka,
dwa kroki od łoża i śpiącego na nim króla. Po następnych trzech latach pojawia się w Haggarze, nosi go nie
koronowany król przestępczego podziemia stolicy- Jadu Złotnik. Płaszcz i jego właściwości są już mitem.
Według tych szeptanych w winiarniach sensacji tugen odbija wszystkie ciosy, chroni właściciela przed
chorobami i otruciem, przenosi go w mgnieniu oka na wielkie odległości i mnóstwo podobnych fantazji.
Jadu Złotnik ginie otruty przez swoją kochankę, tugen Axalla znika. Mija kilkanaście lat.
Aby dojść do sedna sprawy, należy poruszyć jednak inny, równie ważny wątek.
Wyspa Hao nie należy do dużych, jej ludność nie liczy więcej niż pięć tysięcy głów, leży o trzy dni
żeglugi od wybrzeży Haggaru w kierunku wschodnim. Przez pierwsze dwa tysiąclecia pisanych dziejów
stanowiła siedlisko barbarzyńskich piratów najróżnorodniejszych maści. Ci morscy rozbójnicy zbudowali
port Anara i wznoszącą się nad nim twierdzę Ana. Z piratami rozprawił się herzog Kameth III, a wyspę i jej
lud oddał w wieczne lenno zasłużonemu dla Haggaru rodowi Draskoth. Przez ponad tysiąc lat rządzili
Draskothowie powierzoną im wyspą umiejętnie lawirując pomiędzy Haggarem a sąsiedzkim,
barbarzyńskim imperium Booth. Każdy z kolejnych panów wyspy przed objęciem władzy udawał się przed
oblicze herzoga, składał mu hołd i zwyczajowo otrzymywał z jego rąk książęce berło.
W roku 3270 przybył na dwór herzoga Geran Sathar - kolejny Draskoth władający wyspą. Mógł mieć
wtedy nie więcej niż pięćdziesiąt lat. Wraz z nim przybywa jego żona Retyke i dwoje dzieci:
siedemnastoletnia, piękna Asmine i dwudziestodwuletni Gedryg. Geran Sathar składa hołd panującemu
Batharowi I i uzyskuje od niego potwierdzenie rodowych praw do Hao. Pech chciał jednak, że jedyny syn
Bathara przypadkiem ujrzawszy Asmine zakochuje się w niej bez pamięci. Za pośrednictwem herzoga -
swego ojca, zwraca się do jej rodziców z prośbą o rękę panny. Pomimo korzyści, jakie przyniósłby rodowi
taki mariaż, Sathar ulegając prośbom córki, odmawia. Następca tronu - Haman wścieka się, lecz jego ojciec
szanuje prawa ludu i nie naciska. Książę Hao pośpiesznie opuszcza stolicę. Haman jednak nie rezygnuje ze
zdobycia ukochanej. Ma wielu przyjaciół, zwłaszcza w armii. Starszy od niego zaledwie o dziesięć lat
admirał Dothonar, współtowarzysz licznych biesiad i hulanek, podsuwa mu plan.
Pewnego letniego wieczoru do portu Anara wpływają trzy duże okręty floty wojennej Haggaru. Pod
pokładami nadejścia nocy czekają Nieśmiertelni - osobista chorągiew Hamana. Późną nocą pięciuset
zbrojnych dokonuje wypadu. Wdzierają się do twierdzy, zabijają Gerana Sathara i jego żonę, porywają
Asmine i tej samej nocy wypływają w morze. Z całej rodziny ocalało tylko dwóch synów: Gedryg i starszy
o dwa lata Seghon. Podczas fatalnej nocy przebywali na sąsiedniej wyspie. Po powrocie dowiedziawszy się
o tragicznych wydarzeniach poprzysięgają zemstę. Zgodnie z umową Gedryg zostaje władcą wyspy. Nie
przybywa jednak na dwór herzoga. Do stolicy udaje się natomiast starszy z braci - Seghon. Pokręcił się tam
zaledwie tydzień i już wiedział, kto maczał palce i miecze w zagładzie rodziny. Przekazał także bratu
informację, że Asmine popełniła samobójstwo, co jest zgodne z prawdę. Niedługo potem Haman odsyła na
Hao jej zabalsamowane zwłoki obsypane kosztownościami. Lecz spóźniona skrucha nie powstrzyma
krwawej zemsty. Wynajęty przez Seghona skrytobójca zanim zostanie rozsiekany, wytruje prawie trzy
czwarte Nieśmiertelnych. Zaś sam Seghon Sathar został ujęty w chwilę po zamordowaniu admirała
Dothonara. W dwa dni później umiera Bathar I. Na opustoszały tron wstępuje Haman. Minęło pół roku od
porwania Asmine i miesiąc od zabójstwa Dothonara, gdy na mocy wyroku herzoga Seghar oddał głowę
katu.
Od jego śmierci minęły cztery lata, gdy Wielki Ambasador Imperium poprosił o audiencję u władcy.
Herzog Haman I udzielił mu jej w dniu ósmym trzeciego miesiąca Kho 3275 r. Ambasador Say Tori nie jest
rodowitym Booth, pochodzi z Haggaru, z którejś z zachodnich prowincji. Przez pięć lat przebywał na
imperialnym dworze i w zamian za wolność swoją i rodziny poprzysiągł strzec interesów Imperium na
dworze herzogów. Władcy Booth byli zbyt mądrzy, aby posyłać w takiej misji któregoś ze swych
okrutnych, lecz prostodusznych podwładnych.
Strona 4
Stało się więc tak, że gdy stołeczny trębacz obwieścił drugą część popołudnia, pod budynek poselstwa
Booth zajechał rydwan otoczony sześcioosobową, konną eskortą. Say Tori, odziany w ceremonialną
czerwień, zajął miejsce u boku woźnicy i orszak ruszył. Na placu Trzech Mieczy kawalkada skręciła w
ulicę prowadzącą do dzielnicy rządowej i jej centrum - kompleksu pałacowego. Oddziałek dotarł do
głównej bramy i zatrzymał się. Say Tori opuszcza pojazd, otacza go dwu wojowników, trzeci, przodem,
niesie przed sobą mały żagiel rozpięty na ostrzu nagiego miecza - totem wyspiarskiego imperium. Za
wartownią czeka już na nich Mistrz Ceremonii, to on poprowadził ich w gmatwaninie amfilad, korytarzy,
przejść, komnat i krużganków wprost do Sali Tronowej. Nie musieli odczekiwać w Przedsionku. Niemal od
razu poproszono ich do wnętrza.
W Sali Tronowej nie widać zwykłego tłumu rozszeptanych dworaków. Nie licząc służby i gwardzistów
był tam tylko Miecznik, jeden z sekretarzy, Kanclerz, Trzeci Marszałek oraz oczywiście sam herzog,
zamyślony, z pobrużdżonym czołem. Jeden ze strażników dal znak zapowiadaczowi, ten stuknął trzykrotnie
wielką laskę i jego potężny głos napełnił salę:
- Wielki Ambasador Imperium Booth, sługa Pana pięciu wysp wielkich i dwóch tysięcy ośmiuset
dwudziestu dziewięciu mniejszych, gan Say Tori.
Ostatnim słowom towarzyszą już kroki, dwu wojowników Booth zostało przy drzwiach, ten z totemem
doszedłszy na dziesięć kroków przed tron zatrzymał się i odstąpił na bok, Say Tori wysunął się przed niego
o krok. Dwa tej samej głębokości ukłony, jeden dla herzoga, drugi dla posągu Agara.
- Witaj w naszym domu - wita go grzecznie Kanclerz. Ambasador kłania mu się niemal niedostrzegalnie.
- Pan mój, Jego Imperialna Wysokość Cesarz Kranahan przesyła Ci, Panie, pozdrowienia i życzenia
spełnienia Twych marzeń - zwraca się wprost do herzoga. Ten nie wydaje się zainteresowany, spogląda na
sufit sali. Ambasador musi ciągnąć dalej.
- Mój Pan polecił mi przekazać Ci, Panie, iż szykuje się do wyprawy wojennej.
- Cóż, niech miecz omija twego pana, a zwycięstwo prowadzi jego łodzie - Kanclerz jest uszczypliwy jak
zawsze, dwa miesiące wcześniej kilka pirackich łodzi zaatakowało okręt floty wojennej Haggaru, państwo
Agara zyskało dwustu niewolników.
- To będzie wyprawa lądowa - ciągnie spokojnie Ambasador świadom wrażenia, jakie wywołują jego
słowa; świta władcy poruszyła się niespokojnie, rozszeptała. Herzog w dalszym ciągu milczy, ale opuścił
już oczy, patrzy teraz na żaglowy totem Booth.
- Długie łodzie Booth wylądują na wybrzeżach Edo - obwieścił Ambasador. - Pan mój wie, iż państwo
Agara - tu ukłon - jest związane z Edo układem o wzajemnej pomocy i prosi brata w Haggarze tylko o
miesiąc zwłoki.
- A przez ten czas złupi całe wschodnie wybrzeże - parska Trzeci Marszałek. Herzog delikatnie porusza
palcami, drobny gest zamyka usta pragnącemu je otworzyć Kanclerzowi.
- Mój Pan pragnie ci ofiarować pewną informację, która, jak sądzi, wydłuży drogę twym chorągwiom w
drodze do Edo.
- Mów - niespodziewanie głośno mówi herzog ochrypłym głosem. - Co to?
- Tugen Axalla - wypala wreszcie.
- Niech odzieje w niego swych poległych - warczy bezsilnie Marszałek. Najwcześniej chyba zrozumiał,
że herzog chwyci taką przynętę. Tugen Axalla. Żywa legenda.
- Moje chorągwie będą zajęte na Archipelagu - odpowiada powoli herzog - pospolite ruszenie zaś zbiera
się wolno i kiepsko maszeruje, prawda Marszałku? - pyta i uśmiecha się do swoich myśli.
- Mój Pan będzie wdzięczny, gdy przyniosę mu taką odpowiedź - stwierdza zadowolony Say Tori.
- Otóż herzogu - ciągnie po chwili - tugen Axalla posiada twój poddany, niejaki Gedryg Sathar, pan
wyspy Hao. Mój Pan, gdy dowiedział się o tym, próbował go odkupić. Jednak jego właściciel oświadczył
posłom, iż tylko rozkaz jego władcy może zmusić go do pozbycia się przedmiotu tak cennego - Ambasador
prawie się śmieje, jest z siebie niezwykle zadowolony, herzog chyba trochę mniej, twarz ma skrzywioną
niesmakiem. Audiencja kończy się.
Gdy już drzwi zaskrzypiały i zamknęły się za wychodzącym Ambasadorem, herzog wstaje z tronu i
zwracając się do sekretarza dyktuje:
- Do Gedryga Sathara. My, herzog Haggaru, Haman I, wzywamy cię, abyś jak najszybciej stawił się na
posłuchanie przed Nasze oblicze. Jeżeli jest w twym posiadaniu cudowny płaszcz zwany także tugenem
Axalla, nie omieszkaj zabrać go z sobą, abyśmy mogli się nim ucieszyć - sekretarz skrzypi piórem.
Kanclerz nachyla się do ucha Marszałka i szepcze:
- Nie podoba mi się to.
Strona 5
Nie mijają dwa miesiące od wysłania umyślnego gońca na wyspę Hao, gdy Gedryg zjawia się w stolicy.
Drugi Kanclerz wyznacza mu posłuchanie na wczesny ranek następnego dnia, herzog poluje i zbiera armię
na zachodnim wybrzeżu, jak najdalej od granicy Edo.
Tak więc następnego dnia, po pierwszym sygnale trębacza, Gedryg Sathar z rodu Draskoth zjawia się u
bram pałacu. Jest odziany w pospolity tuger burej barwy, na przedramieniu niesie śnieżnobiałe zawiniątko.
Gwardziści na wartowni odbierają mu krótki miecz i sztylet. Zostawiają mu tylko masywny hełm na
głowie. Mniejszy Mistrz prowadzi go do Przedsionka. Tam, pod czujnym okiem gwardzistów, stoi długo,
lecz bez szwanku przechodzi i tę próbę. Wreszcie zapowiadacz krzyczy w salę wypełnioną dworskim
ptactwem:
- Gedryg Sathar na wezwanie Naszego Pana, Hamana I - i już wchodzi, młody, o smutnych oczach i
nieprzeniknionej kamiennej twarzy. Idzie szpalerem dworzan, wszyscy zerkają ciekawie na zawiniątko.
- Ma, przyniósł, nie bał się, to chyba fałszerstwo - ciche szepty wznoszą się za nim jak fale po przejściu
okrętu. Podchodzi do Miecznika. Staje przed nim o dwa kroki, otulony w bury tuger.
- Czego chcesz - zwraca się wprost do władcy - czy mało mi już zabrałeś?
- Pokłoń się dwa razy - Mistrz Ceremonii próbuje ratować sytuację.
- Nie będę się kłaniał człowiekowi, który wymordował całą moją rodzinę - cała sala huczy, świta łapie za
sztylety, tylko ci po bokach władcy stoją nieruchomo. I on sam. Patrzy zimno, z pogardą jak na zwierzę, na
czole pulsuje mu gruba, nabrzmiała krwią żyła.
- To przynajmniej Agarowi - Mistrz Ceremonii jest już żałosny.
- Nie uważam się za poddanego Agara - krzyczy Gedryg. - Czego jeszcze chcesz? Mego życia? Niewiele
jest warte po tym, jak zabiłeś mi ojca, matkę, siostrę i brata. Czego chcesz herzogu?
Kilkadziesiąt ostrzy zawisło już nad jego plecami, wystarczy jeden gest. Herzog siedzi nieruchomo,
wreszcie otwiera usta.
- Wybaczam ci te słowa, dyktuje je żal i młody wiek - cedzi powoli, trzymając na wodzy to, co wrze w
jego wnętrzu. - Doszły nas słuchy, że jesteś w posiadaniu płaszcza zwanego także tugenem Axalla. Czy to
prawda?
- Mam go - Gedryg odpowiada gniewnie i zaczepnie, jego oczy rzucają błyskawice.
- Żądamy, abyś nam go wydał - twardym głosem mówi herzog. Sala cichnie. Wszystkie oczy spoglądają
na barczystą sylwetkę Gedryga. On zaś spokojnie unosi w górę zawiniątko i pozwala się rozwinąć
płaszczowi śnieżnobiałej barwy. Herzog wstaje z tronu.
- Pozwól, że ci go założę - to co mówi Gedryg jest niesamowite, jednak herzog tego nie dostrzega, jest
zaślepiony, nie rozumie jeszcze, nie wie, schodzi z podwyższenia w zasięg kosy, odwraca się plecami do
Gedryga, ten narzuca mu płaszcz na ramiona. Herzog z lubością otula się białą materią.
- Uderz - mówi do Marszałka. Wszyscy patrzą na niego, nikt nie zauważył Gedryga siadającego na tronie.
Jejci także nie protestują nawet gdy otrze się o jednego, a w moment później o drugiego i obydwu zadrapie
sygnetami. Marszałek powoli wyciąga miecz.
- No, śmiało - herzog jest zachwycony. Marszałek uderza lekko w bok herzoga. Nic się nie dzieje.
- Mocniej, nie bądź tchórzem. Marszałku, pchnij mnie - zachęca go herzog. Marszałek z rozszerzonymi
oczyma cofa rękę w tył i zadaje mordercze pchnięcie, w brzuch, z dołu w górę. Miecz wciska się głęboko w
trzewia herzoga, wychodzi plecami, parując i ociekając krwią, czerwone plamy barwią tugen z tyłu i
przodu, herzog stoi na chwiejących się nogach, kilka grubych strzał śmiga w powietrzu i przeszywa na
wylot Marszałka, który bez słowa pada u stóp władcy.
- Oszukałeś mnie, ty, ty... - herzog zwraca się w kierunku tronu, gdzie zasiadł Gedryg, a u jego stóp dwaj
jejci wiją się w przedśmiertnych uściskach trucizny. Krew wąską strużką spływa z ust władcy.
- Tak, Hamanie - mówi z pogardą Gedryg - oszukałem cię, tugen Axalla mam na sobie, musiałem go
tylko przemalować, ty zaś dałeś się nabrać jak dziecko.
- Ty... - herzog pada i umiera. Spod sufitu spada kilka następnych strzał i odbijając się od siedzącej na
tronie sylwetki w burym tugerze, spadają na nieruchome zwłoki jejci. Gedryg spogląda na dworzan
oszołomionych przebiegiem wydarzeń.
- Posłuchajcie - zwraca się do dworu - a wy tam, przestańcie strzelać - krzyczy w, stronę sufitu - bo was
zaprzedam w niewolę Akeli.
- Posłuchajcie więc - niedługo przybędzie Amabasador cesarstwa Booth i oznajmi wam, iż o ile nie
zostanę na tym tronie, długie łodzie Imperium wylądują na wybrzeżach Haggaru. Gdy cała armia jest na
zachodnim wybrzeżu, sami doskonale wiecie, co to oznacza. W ciągu dwóch tygodni barbarzyńcy znajdą
się pod murami stolicy. Mogę zagwarantować wam wasze dotychczasowe przywileje, a kto wie, może i
nowe. Macie trzy krótkie modlitwy na przekonanie lub zmianę dowódcy gwardii - kończy.
Strona 6
- Na co czekacie? - spytał po chwili ignorując dwie strzały, które odbiły się od tugeru. Pierwszy
oprzytomniał Kanclerz, wrócił jego dworski instynkt.
- Dowódca gwardii - wrzasnął - do mnie.
Tak kończy się moja opowieść o jednej audiencji i posłuchaniu. Herzog Gedryg panował cztery lata, nim
został otruty przez spiskowców z grupy wojskowych niezadowolonych z jego pokojowej polityki. Po nim
przyszli jego synowie i synowie ich synów, cała dynastia Draskoth.
Zbigniew Jastrzębski