Jaś i Małgosia (1)

Szczegóły
Tytuł Jaś i Małgosia (1)
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Jaś i Małgosia (1) PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Jaś i Małgosia (1) PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Jaś i Małgosia (1) - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 J -A_ S MAŁGOSIA ?TEezKAw*<ffE!Ż; Wydawnictwo A.H. W . Strona 2 Strona 3 W. O R S K I Jaś i Małgosia z ilustracjami W YDAW NICTW O „ A M A W U ” , WARSZAWA Strona 4 f W lK .n fim Ą K l* * W.QRSZkGZIKA IB Strona 5 Jas i Małgosia Działo się to bardzo dawno, przed laty, żył sobie pewien kmio­ tek niebogaty; niewielką zamieszki­ w ał on choteczkę, miał dwoje dzia­ tek i dobrą żoneczkę. Miał synka Jasia — chłopaczka ślicznego, oraz Małgosię dzieciaczka miłego. Mateczka bardzo swe dzie­ ci kochała i piękne bajki im opo­ wiadała. Dziateczki również rodzi- Strona 6 ców kochały, były grzecznem i i ich się słuchały. C hateczka ich sta ła blisko pod lasem , do którego dzieci biegały czasem ; zw łaszcza w lecie podczas pięknej pogody, to chodziły z dzba­ nuszkiem na jagody. W lesie tym jakieś straszydło żyło, które p o strach em wszystkich ludzi by­ ło podobno ludzi ta w iedźm a zjadała, to też niezm iernie jej się dziatw a bała. Raz cała rodzina w yszła do la ­ su, aby drew ienka n azb ierać za­ w czasu; by m atk a m ogła przyrządzić w ieczerzę — zbierano drew ka ochoczo i szczerze. Szczególnie dziatw a się rozko­ szow ała, i po całym lesie rączo biegała; wszystko dzieciaków nie­ zm iernie cieszyło — i w szystkiem też uszczęśliw ione było. Strona 7 Wciąż za wiewiórką Małgosia biegała, lub śpiewem ptasząt się też zachwycała. Jasio znów za m o­ tylkiem ciągle pędził — i nóżąt swych wówczas wcale nie szczędził. Słow em — dziatwa bawiła się wesoło i śpiew ich rozlegał się wo­ koło; a gdy się znużyła już ciągłym śpiewem, to dla odpoczynku siada pod dziewem. Bieganina ciągła zro­ biła swoje, bowiem niebaw em za­ snęli we dwoje. Gdy ojciec już zebrał drewek dowoli, to dom u zbierał się on po­ woli — m atka m u w tern skrzętnie dopom agała — i n a furę drewien­ ka ładowała. Naraz ich coś niezm iernie za­ trwożyło, że dziatwy wcale koło nich nie byłoj Strona 8 Strona 9 Pierw szy krzyknął ojciec z ca- lutkiej siły: — Jasiu! Jasieczku! Jasiuniu! mój miły! A potem m atka z płaczem za» w ołała: — Ach! gdzieżeś ty M ałgosiu m oja mała! Ale darem ne było ich w ołanie, słyszeć m ożna było dziatwy c h ra ­ panie. N apróżno oni po lesie bie­ gali — i z wielkim płaczem dzia­ twą szukali. P różno błądzili po g ąszczach w śród krzaków nie odnaleźli bow iem dzieciaków. T rudno opisać ich ból i zm ar­ twienie, tru d n o ooisać ich serca cierpienie... Ody nazajutrz się dzieci prza- Strona 10 8 — — f budzili, to nadzw yczajnie się tem zdziwili że nie było ni ojca, ani m atki, rozpłakały więc okrutnie się dziatki. Głód począł dokuczać im ró ­ wnież srodze, m leczka Małgosi chciało się niebodze. Jasio rów nież m iał zrozpaczoną m inkę, łak n ął on chleba, chociażby odrobinkę. Tak zapłakani błądzili po lesie, i w iatr tylko biadanie w dal ich niesie. M ałgosia straszn ie się ro z­ płakała i m am u się sw oją wciąż przyzywała: — M am usia droga! przyjdz' do swej Małgosi! tw oja córeczka cię o to tak prosi... A Jasio zaś tylko do M ałgosi się tuli i szepcze cicho: — Nie ujrzę m atuli! N araz sta ła się rzecz podziwu Strona 11 godna, przed chałupką stan ę ła dzia­ tw a głodna, k tóra z pierników była zbudow ana, oraz czekoladkam i wy­ kład an a. N iebaw em też głód swój za­ spokoili, i niezm iernie się z tego ucieszyli. Pierniczki słodziutkie im sm akow ały — om al nie zjedli oni dom ek cały. Gdy się dziatki dowoli najedli, to w pobliżu chatki sobie usiedli w tern zjaw iła się w iedźm a s ta ra — s tra sz n a i obrzydliwa jak poczw ara. Pow szechnie B abą Jag ą była zw aną i za czarow nicę była u zn an ą. Kiedy dziateczki s ta ru c h ę ujrze­ li, w ów czas z przerażenia aż onie­ mieli; nie wiedzieli, czy się skryć lub uciekać, zaczęli głośno biadać i narzekać. Strona 12 Strona 13 __ 11 _ Lecz B aba-Jaga dziatki pocie­ szała: — Nie płacz śliczna dziewczyn­ ko m oja m ała, będziesz w gospo­ darstw ie mi dopom agać — gdyż ja zaczynam już coś niedom agać, Nie m am ja córki, ani służebnicy, a po­ trzebuję skrzętnej pracownicy. N astępnie na Ja sia ona spoj­ rzała i potakując głową, zaw ołała: — Ach! jakież z ciebie m izerne chudziątko, m uszę cię w net utuczyć jak prosiątko, abyś był różowy i okrąglutki, a zarów no jaknajw ięcej tłuściutki. Masz paluszki, cienkie jakoby wiórki, zam knę ja ciebie te ­ raz do komórki, i będę karm ić, poić, co się zowie, aby ci to wszystko poszło n a zdrowie. Zrozum iały dzieci sw ą dolę sm u tn ą, że żyć m u szą teraz z babą okrutną, i że dnie J a sia są już po- Strona 14 - 12 — liczone — i c ia ła jego będzie upie­ czone — i że niedługo on teraz pożyje, niechaj tylko cokolwieczek utyje... To też codziennie dziatw a roz­ paczała, oraz o ucieczce ciągle m yślała. « * •* Pew nego razu, gdy baba za­ snęła, to M ałgosia się z m ieszkania wym knęła, i do Jasieczka po­ biegła jak strzała, chciała go uw ol­ nić M ałgosia m ała. Najpierw kom órkę o n a otw o­ rzyła, i z więzienia go zaraz wy­ dobyła; potem za rączkę pochw y­ ciła żwawo, i pobiegła z nim to w lewo, to w praw o. A gdy tak lecą, biegną z siłą całą, stanęli w krótce nad rzeczuł- Strona 15 — 13 — ką małą, po której piękny, biały łabędź płynął, na którego Jasio pa­ luszkiem skinął: — Mój łabędziu kochany, pięk­ ny, miły, czy będziesz miał ty aby dosyć siły, by przewieźć n as nn drugą rzeki stronę, bowiem życie nasze jest zagrożone. Ratuj nas, najmilszy łabędziu, drogi — gdyż czeka nas los straszny — bardzo srogi, Małgosia ma zostać w wiecz­ nej niewoli, ulituj się łabędziu, jej niedoli; a zaś ja m am być żywcem upieczony — a później przez Babę-Jagę zjedzony. A łabędź w ysłuchał Jasia z po­ wagą, i postanow ił ocalić przed Jagą. Więc nie nam yślał się on bardzo długo, aby przewieźć dziatki na stronę drugą. Strona 16 Strona 17 15 - Spojrzał łabędź na działaczki przez chwilę, i następnie przemó­ w ił do nich mile: Nie bójcie się dziateczki wcale, z chęcią życie wasze ocalę! * # * Kiedy się baba już dobrze wy­ spała, to zaraz na Małgosię zawo­ łała: Hej! Małgosiu! Małgosiu! moja mała, a gdzieżeś się ty, dzie­ weczko, podziała? A tu cisza wszędzie i dookoła, daremnie stara czarownica woła. Wnet się Baba-Jaga z łoża zer­ wała, coś złego ona teraz przeczu­ wała, i do kom órki czemprędzej więc bieży, a tu na słom ie już Jasio nie leży. Strona 18 Baba ze złości zębami zgrzy­ tnęła i do ręki miotłę natychm iast wzięła, i z gniewu wielkiego starucha zbladła, gdy na miotle, jak n a ko­ nia usiadła. Pędzi baba, jak zły duch, pę­ dzi cwałem, z hukiem, stukiem, krzykiem, wrzaskiem niem ałem, a zębami przeraźliwie zgrzytała, kiedy dziateczki zdaleka ujrzała. Ale dziateczki nasze ocalały, więc się Baby-Jagy wcale nie bały. Po drugiej stronie rzeczki, one s ta ­ ły, i ze staruchy okrutnie się śmiały. Wkrótce dziatki do rodziców wróciły i swym powrotem bardzo ucieszyły... Strona 19 Strona 20 Moja złota bibljoteczka dla grzecznych dzieci ML 1. J a ś i M ałgosia. 10. M ądry kraw iec 2. C zerw ony kap tu rek 11. D on K iszot 3. T om cio paluch 12. D ziad i baba 4. Śnieżka 13. Z aczaro w an y niedź­ 5. S io strzy c zk a i b r a ­ wiedź ciszek 14. O siedm iu koziołkach 6. S zczęśliw y Ja sio 15. C h a ta w uja T om a 7. G uliw er 16. R obinson K ruzoe 8. P an T w ardow ski 17. K ot w butach 9. L atający kufer TEATRZYK DLA GRZECZNYCH DZIECI. 1. Z abaw a w te a tr, kom edyjka w 1-ym akcie 2. P raw dziw y głód „ „ 3. Z abaw a nie w porę „ „ 4. O dw ażny tc h ó rz „ „ 5. P ra w d a zaw sze zw ycięża „ 6. W ycieczka z p rze szk o d a m i „ 7. N ieposłuszny Edzio, kom ed. w 1-ym akcie D alsze tom iki w druku i przygotow aniu. Druk. E. Gutsztata, W arszawa.