Hearn Lian - Otori 5 - Sieć niebios
Szczegóły |
Tytuł |
Hearn Lian - Otori 5 - Sieć niebios |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Hearn Lian - Otori 5 - Sieć niebios PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Hearn Lian - Otori 5 - Sieć niebios PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Hearn Lian - Otori 5 - Sieć niebios - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Opowieści rodu Otori:
Księga I: Po słowiczej podłodze
Księga II: Na posłaniu z trawy
Księga III: W blasku księżyca
Księga IV: Krzyk czapli
Księga V: Sieć Niebios
Strona 3
Strona 4
Tytuł oryginału: Heaven's Net is Wide
Copyright © Lian Hearn Associates Pty Ltd 2007
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2008
Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2008
Wydanie I Warszawa 2008
Strona 5
DLA R.
Strona 6
Strona 7
Szeroka jest sieć Niebios, lecz jej oka drobne.
Tenmou kaikai so ni shite morasazu
Lao-Tzu
Strona 8
Osoby
Strona 9
KLANY
OTORI
(Kraina Środkowa, stolica: Hagi)
Otori Shigeru - dziedzic klanu Otori
Otori Takeshi - jego młodszy brat
Otori Shigemori - jego ojciec, przywódca klanu Otori Masako - jego matka
Otori Shoichi - jego stryj
Otori Masahiro - jego stryj
Yanagi Moe - żona Shigeru
Otori Ichiro - nauczyciel i daleki krewny Shigeru Chiyo - służąca w domu pani Otori
Otori Eijiro - przywódca jednej z rodzin klanu Otori Otori Eriko - jego żona
Otori Danjo - jego syn
Harada - jeden z dworzan Shigeru
9
Komori - człowiek z Chigawy, „Cesarz Podziemi” Haruna - właścicielka Domu Kamelii
Akane - słynna kurtyzana, córka budowniczego
Hayato - jej kochanek
Mori Yusuke - koniuszy Otorich
Mori Yuta - jego najstarszy syn
Mori Kiyoshige - jego młodszy syn, najlepszy przyjaciel Shigeru Mori Hiroki - jego najmłodszy syn,
który zostaje kapłanem Miyoshi Satoru - jeden ze starszyzny klanu
Miyoshi Kahei - jego starszy syn, przyjaciel Takeshiego Miyoshi Gemba - jego młodszy syn
Irie Masahide - nauczyciel fechtunku chłopców z klanu Otori Kitano Tadakazu - pan Tstiwano, wasal
Otorich
Kitano Tadao - jego najstarszy syn
Strona 10
Kitano Masaji - jego młodszy syn
Noguchi Masyoshi - wasal Otorich
Noguchi Tadayoshi - starszy dworzanin w Yamagacie Endo Chikara - starszy dworzanin w Hagi
Terada Fumifusa - dowódca floty rybackiej Hagi Terada Fumio - jego syn
Matsuda Shingen - dawniej wojownik, teraz mnich, później opat Terayamy
SEISHUU
(Sojusz kilku starych rodów Zachodu; główne miasta: Kumamoto i Maruyama)
Maruyama Naomi - przywódczyni klanu Maruyama
10
Maruyama Mariko - jej córka
Sugita Sachie - jej towarzyszka, siostra Otori Eriko Sugita Haruki - starszy dworzanin w Maruyamie,
brat Sachie Arai Daiichi - dziedzic klanu Arai w Kumamoto
TOHAN
(Wschód, zamek: Inuyama)
Iida Sadayoshi - przywódca klanu Tohan
Iida Sadamu - jego syn i następca
Miura Naomichi - nauczyciel fechtunku w klanie Tohan Inaba Atsushi - jego dworzanin
PLEMIĘ
Muto Shizuka - kochanka Araiego
Muto Zenko, Muto Taku - ich synowie
Muto Kenji - stryj Shizuki, przywódca rodziny Muto, przyjaciel Shigeru
Muto Seiko - jego żona
Muto Yuki - jego córka
Kikuta Kotaro - wuj Shizuki, przywódca rodziny Kikuta Kikuta Isamu - jego kuzyn, członek Plemienia
Bunta - stajenny
Strona 11
UKRYCI
Sara - żona Isamu
Tomasu - ich syn
Shimon - drugi mąż Sary
11
Maruta - ich starsza córka
Madaren - ich młodsza córka
Nesuturo - wędrowny kapłan
Mari - jego siostrzenica
KONIE
Karasu - kary ogier Shigeru
Kamome - siwek o czarnej grzywie, wierzchowiec Kiyoshigego Raku - siwek o czarnej grzywie,
wierzchowiec Takeshiego Kyu - drugi kary ogier Shigeru
Kuri - bardzo mądry gniadosz
Rozdział pierwszy
Stąpanie było ciche, ledwo dosłyszalne wśród niezliczonych odgło-sów jesiennego lasu - szelestu
liści, które strącał z drzew północno-zachodni wiatr, odległych uderzeń skrzydeł gęsi odlatujących na
po-
łudnie, echa hałasów wioski daleko w dole - a jednak Isamu usłyszał je i rozpoznał.
Odłożył kopaczkę na wilgotną trawę, razem z korzeniami, które zebrał, i stanął nieco dalej. Ostrze
przemawiało do niego, a Isamu nie chciał, by skusiło go jakiekolwiek narzędzie czy broń. Odwrócił
się w stronę, z której nadchodził jego kuzyn, i czekał.
Kotaro przyszedł na polanę niewidzialny, sposobem Plemienia, ale Isamu nie zamierzał korzystać z
tej samej osłony. Wiedział o wszystkich talentach kuzyna: byli niemal w tym samym wieku, Kotaro
młodszy o niecały rok. Niegdyś ćwiczyli razem, starając się prześcignąć jeden drugiego, i przez całe
życie łączyła ich swoista przyjaźń i rywaliza-cja.
Isamu myślał już, że udało mu się znaleźć kryjówkę w tej oddalonej wiosce na wschodnich rubieżach
Trzech Krain, z dala od wielkich miast, gdzie członkowie Plemienia najchętniej mieszkali i
pracowali, sprzedając swe nadnaturalne umiejętności temu, kto zapłacił najwię-
Strona 12
cej. A w owych czasach spisków i waśni między wojownikami nie narzekali na brak zajęć. Ale nikt
nie ucieknie przed Plemieniem.
13
Ileż to razy w dzieciństwie słyszał tę przestrogę? Ileż to razy sam ją sobie powtarzał z ponurą
satysfakcją, jaką budzą pradawne talenty, kiedy cichcem zadawał cios nożem, zaciskał garotę albo -
ten sposób lubił najbardziej - kropla po kropli wpuszczał truciznę w usta śpiącego lub w nieosłonięte
oko.
Nie wątpił, że o tym samym myślał Kotaro, kiedy migocząca sylwetka kuzyna stała się widoczna.
Przez chwilę spoglądali na siebie bez słowa. Isamu wydało się, że las też umilkł i że w tej ciszy
dobiega go głos żony, daleko w dole. Jeśli on go słyszał, słyszał go także Kotaro, ponieważ obaj
mieli dar słysze-nia z dużej odległości, a wnętrze dłoni ich obu dzieliła prosta linia rodziny Kikuta.
- Długo cię szukałem - rzekł w końcu.
- Taki był mój cel - odparł Isamu. Współczucie wciąż było dla niego nowym doznaniem i aż
wzdrygnął się z bólu, jaki poczuł w niedawno przebudzonym sercu. Myślał ze smutkiem o swej
młodej żonie, o tym, jaka jest miła, dzielna i dobra, żałując, że nie może uchronić jej przed rozpaczą,
zastanawiał się, czy ich krótkie małżeństwo zasiało już w niej ziarno nowego życia i co zrobi po jego
śmierci. Znajdzie pociechę w towarzystwie swoich, w Tajemnym. Znajdzie też siłę w sobie samej.
Będzie płakała i modliła się za niego; ani jednego, ani drugiego nie robiłby nikt w Plemieniu.
Wiedziony ledwo uświadamianym instynktem, niczym ptaki w tym dzikim ustroniu, które poznał i
pokochał, postanowił, że opóźni swoją śmierć i wyprowadzi Kotaro głęboko w las; może przepastna
głusza pochłonie ich obu na zawsze.
Rozdzielił swój obraz i wysłał drugie „ja” w kierunku kuzyna, a sam pobiegł szybko i zupełnie
bezgłośnie, ledwo dotykając stopami ziemi, między smukłymi pniami młodych cedrów. Przeskakiwał
głazy, które stoczyły się z grani, przemykał się po śliskich czarnych skałach pod wodospadami,
znikając w wodnej mgiełce i pojawiając się znowu. Był
świadom wszystkiego, co go otacza: widział szare niebo dziesiątego miesiąca, czuł wilgoć w
powietrzu, chłód wiatru, zwiastuna zimy, który przypominał mu, że nigdy już nie zobaczy śniegu,
słyszał odległy 14
gardłowy ryk jelenia, furkot skrzydeł i chrapliwe krakanie, kiedy swą ucieczką spłoszył stadko
kruków. Biegł więc, a Kotaro biegł za nim, aż po kilku godzinach, wiele mil od wioski, która była mu
domem, Isamu zwolnił kroku i pozwolił, by kuzyn go dogonił.
Zagłębił się w las bardziej niż kiedykolwiek; nie było widać słońca.
Nie miał pojęcia, gdzie jest, i liczył na to, że Kotaro także się zgubi.
Miał nadzieję, że kuzyn zginie tu w górach, na tym samotnym zboczu ponad głębokim wąwozem. Nie
Strona 13
zabije go jednak. On, który tyle razy zabijał, nie zabije już nikogo, nawet po to, by ratować życie.
Ślubował
to i wiedział, że nie złamie przysięgi.
Wiatr zmienił się na wschodni i był teraz dużo zimniejszy, ale Kotaro spocił się, biegnąc; kiedy kuzyn
się do niego zbliżył, Isamu zobaczył
błyszczące krople. Mimo wysiłku ich oddechy nie przyspieszyły. Na pozór drobni, mięśnie mieli
mocne jak stal, wyrobione przez lata ćwiczeń.
Kotaro zatrzymał się i wydobył zza kaftana gałązkę. Wyciągnął ją ku Isamu, mówiąc:
- To nic osobistego, kuzynie. Chcę, by to było jasne. Decyzję pod jęła rodzina Kikuta. Ciągnęliśmy
losy i ja wyciągnąłem najkrótszą gałązkę. Co cię opętało, że spróbowałeś odejść z Plemienia?
Isamu nie odpowiedział, Kotaro ciągnął więc dalej:
- Bo chyba to właśnie chciałeś zrobić? Do takiego wniosku doszła cała rodzina, kiedy minął rok, a
nie dostaliśmy od ciebie żadnych wieści, nie wróciłeś do Inuyamy ani do Krainy Środkowej, kiedy
nie wykonałeś wyznaczonych zadań, zamówionych, a na dodatek opła-conych przez samego Iidę
Sadayoshiego. Niektórzy byli zdania, że umarłeś, ale nie dotarła do nas wiadomość, która by to
potwierdzała, poza tym trudno mi było uwierzyć w twoją śmierć. Któż mógłby cię zabić, Isamu? Nikt
nie zdołałby podejść dość blisko, żeby użyć miecza, noża czy garoty. Nigdy nie zasypiasz, nigdy się
nie upijasz. Uod-porniłeś się na wszelkie trucizny, twoje ciało potrafi samo wyleczyć się z wszelkich
chorób. W Plemieniu nigdy jeszcze nie było skrytobójcy takiego jak ty: nawet ja uznaję twoją
wyższość, choć z trudem przechodzi mi to przez gardło. A teraz znajduję cię tutaj, w doskonałym 15
zdrowiu, bardzo daleko od miejsca, w którym być powinieneś. Muszę więc uznać, że zbiegłeś z
Plemienia, a za to jest tylko jedna kara.
Isamu uśmiechnął się lekko, lecz nadal milczał. Kotaro wsadził ga-
łązkę z powrotem za pazuchę.
- Nie chcę cię zabić - odezwał się cicho. - To wyrok rodziny Kikuta. Ale możesz go zmienić, jeśli ze
mną wrócisz. Tak jak powiedziałem, ciągnęliśmy losy.
Przez cały czas był spięty, wzrok miał czujny, jego ciało naprężyło się w oczekiwaniu walki. Isamu
powiedział:
- Ja też nie chcę cię zabić. Ale nie pójdę z tobą. Masz rację, odszedłem z Plemienia. Zostawiłem je
na zawsze. Nigdy nie wrócę.
- Zatem wedle rozkazu muszę cię zabić - oświadczył Kotaro, teraz już oficjalnym tonem, jak ktoś, kto
ogłasza wyrok. - Za nieposłuszeń-
Strona 14
stwo wobec rodziny i Plemienia.
- Rozumiem - odparł Isamu równie oficjalnym tonem.
Stali w bezruchu. Kotaro wciąż pocił się obficie mimo zimnego wiatru. Spotkali się wzrokiem i
Isamu poczuł, jaką moc ma spojrzenie kuzyna. Obaj mieli zdolność usypiania przeciwnika, obaj też
potrafili równie skutecznie się jej oprzeć. Zmagali się tak w milczeniu długą chwilę, aż w końcu
Kotaro wydobył nóż. Jego ruchy były powolne i niezdarne, pozbawione zwykłej zręczności.
- Zrobisz to, co musisz - powiedział Isamu. - Wybaczam ci i modlę się, by także Niebiosa ci
wybaczyły.
Te słowa najwyraźniej jeszcze bardziej wytrąciły Kotaro z równowagi.
- Wybaczasz mi? Cóż to ma znaczyć? Kto w Plemieniu kiedykolwiek cokolwiek wybacza? Albo
całkowite posłuszeństwo, albo kara.
Jeśli o tym zapomniałeś, to chyba straciłeś rozum, a może oszalałeś, a w obu przypadkach jedynym
lekarstwem jest śmierć!
- Wiem o tym równie dobrze jak ty. Wiem także, że nie ucieknę przed tobą ani przed tym wyrokiem.
Wykonaj go zatem i wiedz, że zdejmuję z ciebie wszelką winę. Nie będzie nikogo, kto mógłby mnie
pomścić. Ty będziesz posłuszny Plemieniu, ja zaś memu panu.
16
- Nie będziesz się bronił? Nawet nie spróbujesz ze mną walczyć? -
zapytał Kotaro.
- Jeśli spróbuję walczyć, niemal na pewno cię zabiję. Myślę, że obaj to wiemy - zaśmiał się Isamu.
Przez wszystkie te lata, kiedy on i Kotaro rywalizowali ze sobą, nigdy nie czuł takiej nad nim
przewagi. Rozpostarł szeroko ramiona, od-słaniając pierś. Śmiał się jeszcze, kiedy nóż przeszył mu
serce; zalała go fala bólu, niebo pociemniało, jego wargi ułożyły się w słowa pożegnania. Rozpoczął
podróż, w którą niegdyś sam wyprawił tak wielu ludzi.
W ostatnim przebłysku świadomości pomyślał o żonie i jej ciepłym ciele, w którym, choć o tym nie
wiedział, zostawił cząstkę siebie.
Rozdział drugi
W owych latach generał Iida Sadayoshi, który zatrudniał licznych członków Plemienia, w tym także
Kikuta Kotaro, zajęty był jedno-czeniem Wschodu Trzech Krain i zmuszaniem pomniejszych rodzin i
klanów, by uznały zwierzchnictwo potrójnego dębowego liścia klanu Tohan. Kraina Środkowa od
setek lat była pod panowaniem Otorich, a obecny przywódca klanu, pan Shigemori, miał dwóch
młodych synów, Shigeru i Takeshiego, oraz dwóch, niezadowolonych i ambitnych przy-rodnich braci,
Strona 15
Shoichiego i Masahiro.
Shigeru urodził się, gdy pani Otori skończyła trzydzieści dwa lata; wiele kobiet w tym wieku miało
już wnuki. Wydano ją za Shigemoriego, kiedy miała siedemnaście lat, on zaś dwadzieścia pięć.
Niemal zaraz po ślubie zaszła w ciążę, co obudziło wielkie nadzieje na to, że szybko zapewni
ciągłość rodu, ale dziecko, chłopiec, urodziło się martwe, a następne, dziewczynka, żyło tylko kilka
godzin. Potem nastąpiło jeszcze kilka poronień; wszystkie wodne dzieci powierzano opiece Jizo.
Wydawało się, że łono pani Otori jest zbyt wątłe, by mogła donosić i urodzić żywe dziecko. Radzono
się lekarzy, potem kapłanów, a wreszcie szamana z gór. Lekarze przepisywali dietę na wzmocnienie
macicy: kleisty ryż, jaja i sfermentowane ziarno sojowe, odradzali jedzenie węgorza i wszelkich
innych ruchliwych ryb, przygotowywali też napary znane z właściwości uspokajających. Kapłani
recytowali modlitwy, 18
zapełniali dom talizmanami z odległych świątyń i zapachem kadzidła.
Szaman obwiązał jej brzuch słomianym sznurem, żeby przytrzymać dziecko, i zabronił patrzeć na
kolor czerwony, bo inaczej obudzi w macicy chęć krwawienia. Starsi rangą dworzanie po cichu
radzili panu Shigemoriemu, by wziął sobie konkubinę - albo nawet kilka - jednak jego przyrodni
bracia Shoichi i Masahiro sprzeciwiali się temu pomysłowi, twierdząc, że ród Otori zawsze miał
prawowitych następców.
Inne klany mogą załatwiać te sprawy po swojemu, ale Otori wywodzą się przecież z rodziny
cesarskiej, a narodziny potomka z nieprawego łoża byłyby z pewnością obrazą dla cesarza. Dziecko
można było oczywiście usynowić i w ten sposób nadać mu pełnię praw, ale Shoichi i Masahiro nie
byli aż tak lojalni wobec starszego brata, by nie liczyć skrycie, że sami odziedziczą władzę.
Chiyo, starsza dworka w domu pani Otori, niegdyś jej mamka i pia-stunka, w tajemnicy udała się w
góry, do świątyni Kannon, skąd przywiozła talizman upleciony z końskiego włosia i skrawków
cienkiego jak muślin papieru, z ukrytym w środku zaklęciem, po czym, nie mówiąc nic nikomu,
przyszyła go do skraju nocnej szaty swej pani. Kiedy pani Otori zaszła w ciążę, Chiyo wprowadziła
własne porządki, które miały zapewnić donoszenie dziecka: odpoczynek, dobre jedzenie i całkowity
spokój, bez lekarzy, kapłanów czy szamanów. Przygnębiona utratą wielu dzieci, pani Otori miała
niewielką nadzieję, że temu uda się prze-
żyć; w istocie prawie nikt w to nie wierzył. Kiedy dziecko się urodziło i okazało się, że jest to
chłopiec, który najwyraźniej zamierza pozostać przy życiu, radość i ulga pana Shigemoriego były
niezmierne. Przeko-nana jednak, że powiła synka tylko po to, by zaraz go stracić, pani Otori nie była
w stanie sama karmić dziecka. Córka Chiyo, która właśnie urodziła drugiego syna, stała się więc
jego mamką. Gdy chłopiec skoń-
czył dwa lata, nazwano go Shigeru.
Jeszcze dwoje wodnych dzieci powierzono opiece Jizo, zanim Chiyo znów wybrała się na
pielgrzymkę w góry. Tym razem jako ofiarę dla bogini zabrała ze sobą pępowinę dziecka, które
przeżyło, i wróciła z kolejnym plecionym talizmanem.
Strona 16
19
Shigeru miał cztery lata, kiedy urodził się jego brat. Młodszego syna nazwano Takeshi - w
ulubionych imionach Otorich zawsze pojawiał się element shige i take, przypominając synom rodu,
że ważna jest zarów-no ziemia, jak i miecz, błogosławieństwa pokoju, ale i rozkosze wojny.
Prawowita sukcesja została więc zapewniona ku wielkiej uldze wszystkich, z wyjątkiem może tylko
Shoichiego i Masahiro, którzy ukrywali rozczarowanie z całym hartem ducha, jakiego oczekiwano od
przedstawicieli klasy wojowników. Shigeru wychowywano surowo, jak wszystkich chłopców rodu
Otori, w którym u dorosłych mężczyzn ce-niono odwagę i sprawność fizyczną, czujny i żywy umysł,
samodyscyplinę i uprzejmość, od dzieci zaś oczekiwano posłuszeństwa.
Nauczono go jazdy konnej, władania mieczem, łukiem i włócznią, sztuki i strategii wojennej, reguł
rządzenia i historii klanu, poznał też zasady ściągania podatków i ziemie składające się na jego
lenno.
Ziemie te obejmowały całą Środkową Krainę, od morza północnego do południowego. Zamek i
główna siedziba rodu Otori znajdowały się na północy, w portowym mieście Hagi, zamożnym dzięki
handlowi z kontynentem i połowom na obfitującym w ryby północnym morzu.
Osiedlali się tu rzemieślnicy z Silli na kontynencie i zakładali wiele małych warsztatów. Wśród ich
wyrobów najbardziej godna uwagi była piękna ceramika; miejscowa glina miała szczególnie
przyjemną dla oka barwę, cielistą i lśniącą pod warstwą jasnej glazury. Yamagata, położo-na w
środkowej części kraju, była drugim co do ważności miastem; handel prowadzono też na południu, z
portu w Hofu. Spośród Trzech Krain ta właśnie Kraina cieszyła się największym dostatkiem, co
oznaczało, że sąsiedzi zawsze spoglądali na nią pożądliwie.
W czwartym miesiącu roku, po śmierci Kikuta Isamu, dwunasto-letni Otori Shigeru przyszedł
odwiedzić matkę, jak to zwykle czynił raz w tygodniu, od kiedy opuścił dom rodzinny i jako następca
swego ojca zamieszkał w zamku. Dom zbudowano na niewielkim wzniesieniu u zbiegu bliźniaczych
rzek, które opływały miasto Hagi. Gospodarstwa i lasy na drugim brzegu należały do rodziny jego
matki. Budynek był
20
drewniany, z biegnącymi wokół werandami, osłoniętymi przez szerokie okapy. Najstarsza część była
kryta strzechą, ale jego dziadek dobudo-wał nowe skrzydło, z piętrem i dachem z brzozowych
gontów, pokojem na piętrze i schodami z polerowanego dębu.
Chociaż Shigeru brakowało jeszcze kilku lat do osiągnięcia dorosłości, nosił krótki miecz zatknięty
za pas. Ponieważ wizyta u matki uważana była za okazję dość oficjalną, tego dnia miał na sobie
stosowny strój, z herbową czaplą na plecach długiej szaty z obszernymi rękawami, pod którą włożył
szerokie spodnie. Niesiono go w palankinie z czarnej laki, o ściankach plecionych z trzciny, z
zasłonkami z impregnowanego jedwabiu, które zawsze podnosił. Wolałby pojechać konno -
uwielbiał konie - ale jako że był dziedzicem klanu, oczekiwano od niego poszanowania pewnych
formalności, a on poddawał się temu bez dyskusji.
Strona 17
W drugim palankinie towarzyszył mu nauczyciel Ichiro, daleki kuzyn ojca, odpowiedzialny za jego
edukację, od kiedy Shigeru skończył
cztery lata i zaczął naukę czytania, pisania pędzelkiem, historii, lite-ratury klasycznej oraz poezji.
Kulisi wbiegli truchtem przez bramy.
Strażnicy wyszli mu na powitanie i padli na kolana, kiedy pudło opuszczono na ziemię i Shigeru
wysiadł. Odpowiedział na ich ukłony nie-znacznym skinieniem głowy, po czym czekał z szacunkiem,
aż Ichiro wygramoli się z palankinu. Nauczyciel niewiele się ruszał i już teraz nękały go bóle
stawów, przeszkadzające się schylać. Starszy mężczyzna i chłopiec stali przez chwilę, spoglądając
na ogród, obaj z taką samą przyjemnością. Azalie za chwilę miały rozkwitnąć i krzewy usiane były
jasnymi punkcikami czerwonych pąków. Wokół sadzawek kwitły białe i fioletowe irysy, a
młodziutkie liście drzew owocowych błyszczały świeżą zielenią. Tuż pod powierzchnią strumienia
przepływającego przez ogród igrał złoto-czerwony karp. Z drugiego końca ogrodu dochodził odgłos
rzeki podczas odpływu, łagodne chlupotanie, i wyczuwalny mimo aromatu kwiatów znajomy zapach
mułu i ryb.
W murze znajdował się sklepiony otwór, kanał, przez który strumień wypływał do rzeki po drugiej
stronie. Otwór przesłaniała zwykle 21
krata z bambusowych prętów, żeby bezdomne psy nie wchodziły do ogrodu - Shigeru zauważył, że
odstaje z jednej strony, i uśmiechnął się w duchu, przypominając sobie, jak korzystał z tego przejścia,
żeby wymknąć się nad rzekę. Takeshi pewnie bawi się na zewnątrz, zajęty bitwą na kamienie, a
matka na pewno się martwi. Dostanie burę za to, że nie zdążył ubrać się przyzwoicie na powitanie
gościa, ale oboje z matką szybko mu wybaczą. Shigeru ucieszył się na myśl, że zobaczy brata.
Usłyszał Chiyo pozdrawiającą go z werandy i odwróciwszy się, ujrzał jedną ze służących, która
klęczała obok niej na deskach z misą wody, by obmyć im stopy. Ichiro westchnął z zadowoleniem i
uśmiechając się szeroko, czego nigdy nie robił w zamku, ruszył w kierunku domu. Ale zanim Shigeru
zdążył pójść za nim, za murem ogrodu rozległ się krzyk i rozbryzgując wodę, nadbiegł Endo Akira.
Był cały ubło-cony, na czole i karku miał krwawiące rany.
- Shigeru! Twój brat wpadł do rzeki!
Nie tak dawno Shigeru sam brał udział w podobnych bitwach, a Akira był jednym z jego młodszych
oficerów. Synowie Otorich, razem z Akirą i najlepszym przyjacielem Takeshiego, Miyoshim Kaheim,
byli w stanie nieustającej wojny z chłopcami z rodziny Mori, którzy mieszkali na drugim brzegu i
uważali jaz za swój prywatny most. Chłopcy roz-grywali bitwy, używając okrągłych czarnych
kamieni wydobywanych z mułu podczas odpływu. Każdy z nich kiedyś wpadł do rzeki i uczył się
radzić sobie z jej zdradliwymi kaprysami. Zawahał się przed skokiem do wody, nie chciał zabrudzić
ubrania i obrazić matki, która musiałaby na niego czekać.
- Mój brat umie pływać!
- Nie. Nie wypłynął na powierzchnię!
Strona 18
Nagle ogarnął go strach, poczuł, że zaschło mu w ustach.
- Zaprowadź mnie tam.
Wskoczył do strumienia, Akira ruszył za nim. Z werandy usłyszał
wołanie rozgniewanego Ichiro:
- Panie Shigeru! Nie czas na zabawę! Matka na ciebie czeka!
Zwrócił uwagę, jak nisko musi się schylić, żeby przejść pod sklepie-niem kanału. Słyszał różne
odgłosy wody, wodospad w ogrodzie, 22
pluskanie strumienia wypływającego na piaszczysty brzeg rzeki. Zeskoczył w muł, poczuł, jak
smrodliwa maź zalewa mu sandały, pozbył
się ich, zdarł z siebie kurtkę i szatę, rzucając je w błoto. Ledwo to zauważył, skupiony całkowicie na
zielonej i pustej powierzchni rzeki.
Patrząc w prawo, w dół rzeki, zobaczył wznoszący się z wody pierwszy filar niedokończonego
kamiennego mostu, wir nadchodzącego przypływu u jego podstawy i łódkę niesioną prądem, a w niej
młodą dziewczynę. Gdy tylko ją zobaczył, zrozumiał, że wie o wypadku. Rozpinała wierzchnią szatę,
by zaraz zanurkować. Potem spojrzał w górę rzeki, w stronę jazu, gdzie klęczało dwóch młodszych
synów Mori, wpatrując się w wodę.
- Mori Yuta także wpadł do wody - powiedział Akira.
W tym samym momencie usłyszeli chlupot i Miyoshi Kahei, z bladozielonkawą twarzą i
wytrzeszczonymi oczami, wynurzył się na powierzchnię, chwytając gwałtownie powietrze. Wziął
kilka głębokich oddechów, po czym znów zanurkował.
- Tam są - powiedział Akira.
- Idź po strażników - polecił Shigeru, ale wiedział, że nie mogą czekać. Pobiegł naprzód i wskoczył
do rzeki. Kilka kroków od brzegu dno obniżało się nagle, a silny prąd spychał go w kierunku jazu.
Kahei znów na krótko wynurzył się obok niego, kaszląc i plując wodą.
- Shigeru! - krzyknął. - Oni utknęli pod jazem!
Shigeru myślał teraz tylko o tym, że nie pozwoli Takeshiemu zginąć. Zanurkował w mętną wodę,
czując coraz silniejszy prąd. Zobaczył
niewyraźne sylwetki, niczym cienie, z bladymi kończynami splątanymi ze sobą, jakby nadal walczyły.
Yuta, starszy i cięższy, był na wierzchu.
Przyciśnięty do drewnianej konstrukcji jazu, w panice wepchnął Takeshiego głębiej między pale.
Wydawało się, że jego przepaska biodrowa zaczepiła o wystający kawałek drewna.
Strona 19
Shigeru liczył w myślach, żeby zachować spokój. Krew załomotała mu w uszach, kiedy płuca zaczęły
domagać się powietrza. Szarpnął
mokrą tkaninę, ale nie puściła. Nie mógł odsunąć z drogi Yuty, żeby dosięgnąć Takeshiego. Poczuł
ruch w wodzie obok siebie i zrozumiał, że nie jest sam. Myślał, że to Kahei, ale zobaczył blady zarys
piersi 23
dziewczyny na tle ciemnego drewna i zielonych wodorostów. Chwyciła Yutę i szarpnęła. Tkanina
pękła. Usta chłopca były otwarte, nie wydobywały się z nich bańki powietrza. Wyglądał, jakby już
nie żył. Shigeru mógł uratować jednego, ale nie obu, a w tej chwili był w stanie myśleć tylko o
Takeshim. Zanurkował głębiej i złapał brata za ramiona.
Płuca mu pękały, przed oczami miał czerwoną mgłę. Wydawało się, że Takeshi rusza kończynami, ale
to tylko miotał nimi rzeczny nurt.
Chłopiec wydawał się niezwykle ciężki, za ciężki jak na ośmiolatka, o wiele za ciężki, żeby Shigeru
mógł go wyciągnąć na powierzchnię. Nie puścił jednak. Prędzej utopi się w tej rzece, niż porzuci
brata. Dziewczyna była obok niego, ciągnęła Takeshiego, dźwigała ich obu w górę.
Ledwo dostrzegał jej oczy, ciemne i zawzięte. Pływała niczym kormoran, lepiej od niego.
Światło nad nimi było zwodniczo blisko. Widział je na falującej powierzchni rzeki, ale nie mógł jej
dosięgnąć. Wbrew woli otworzył usta -
może żeby nabrać oddechu, może żeby zawołać o pomoc - i łyknął wo-dy. Jego płuca niemal
krzyczały z bólu. Rzeka stała się pułapką, woda nie była już płynna i łagodna, zmieniła się w twardą
błonę, która zamykała się wokół, dławiąc.
„W górę. Płyń w górę” - zdawało mu się, że przemówiła do niego.
Sam nie wiedząc jak, znalazł w sobie resztki sił. Światło zrobiło się oślepiająco jasne, aż wreszcie
wystawił głowę nad wodę i łykał chciwie powietrze.
Rzeka rozluźniła swoje wężowe sploty, teraz unosiła go na powierzchni, z Takeshim w ramionach.
Brat miał zamknięte oczy i wydawało się, że nie oddycha. Przebie-rając nogami w wodzie,
dygoczący Shigeru przytknął usta do jego ust.
Próbował dać mu swój oddech, wzywając na pomoc wszystkie bóstwa i duchy, złorzecząc rzecznemu
bogu, złorzecząc samej śmierci, bo nie chciał pozwolić, by zabrali Takeshiego na dół, do swego
mrocznego świata.
Na brzegu rzeki pojawili się strażnicy i z pluskiem wbiegli do wody.
Jeden z nich wziął Takeshiego i silnymi ruchami popłynął z powrotem.
24
Strona 20
Drugi wyłowił Kaheiego i pomógł mu dopłynąć do brzegu. Trzeci pró-
bował pomóc Shigeru, ale ten go odepchnął.
- Mori Yuta jest wciąż pod wodą. Trzeba go wydostać.
Shigeru słyszał łkanie najmłodszego z braci Mori siedzącego na jazie. Gdzieś dalej krzyczała
kobieta, wysoki dźwięk przypominał głos kulika. Kiedy Shigeru podpłynął do brzegu i chwiejnie
wyszedł na piasek, nagle wrócił do niego zwykły spokój późnego popołudnia, ciepło promieni
słonecznych, zapachy kwiatów i mułu, łagodny dotyk południowego wiatru.
Strażnik położył Takeshiego na brzuchu na plaży i klęcząc obok, uciskał delikatnie jego plecy, żeby
usunąć z płuc wodę. Wstrząśnięty, z ponurą miną kręcił głową.
- Takeshi! - zawołał Shigeru. - Obudź się! Takeshi!
- Panie Shigeru - odezwał się strażnik drżącym głosem. Był tak przerażony, że nie mógł mówić, z
przejęcia nacisnął tylko mocniej ło-patki chłopca.
Powieki Takeshiego zadrgały, chłopiec zakaszlał gwałtownie. Z ust popłynęła mu woda, zakrztusił
się, rozpłakał i wyglądało na to, że bę-
dzie wymiotował. Shigeru uniósł go, otarł mu twarz i trzymał, gdy bratu znów zebrało się na
wymioty. Czuł, jak oczy napełniają mu się łzami, i myślał, że Takeshi też będzie płakał z ulgi albo ze
strachu, ale chłopiec z trudem podniósł się na nogi, odpychając Shigeru.
- Gdzie jest Yuta? Czy go pokonałem? To go oduczy przychodze-nia na nasz most.
Przepaska biodrowa i rękawy Takeshiego były pełne kamieni. Straż-
nik wyciągał je ze śmiechem.
- Omal nie zginąłeś od własnej broni! Niezbyt to sprytne!
- Yuta mnie popchnął! - wykrzyknął Takeshi.
Choć się opierał, strażnik zaniósł go do domu. Wieści o wypadku rozeszły się szybko, służące z
rezydencji wybiegły za mury i tłoczyły się na brzegu.
Shigeru wyciągnął z błota ubranie i włożył je. Zastanawiał się, czy powinien się wykąpać i przebrać,
zanim pójdzie do matki. Obejrzał się ku rzece. Dziewczyna wdrapała się do łódki i ubrała się, po
czym, nie 25
patrząc w jego stronę, powiosłowała w dół rzeki, pod prąd przypływu.
Mężczyźni wciąż nurkowali raz za razem, szukając Yuty. Shigeru przypomniał sobie tamujący ruchy,
obezwładniający uścisk rzeki i zadrżał, choć było ciepło. Schylił się i podniósł jeden z najmniejszych