George Catherine - Apartament nad Tamizą

Szczegóły
Tytuł George Catherine - Apartament nad Tamizą
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

George Catherine - Apartament nad Tamizą PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie George Catherine - Apartament nad Tamizą PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

George Catherine - Apartament nad Tamizą - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Catherine George Apartament nad Tamizą Strona 2 ROZDZIAŁ PIERWSZY Wysiadał z takso´ wki, kiedy od Tamizy z wyciem nadleciał wiatr. Bolały go wszystkie kos´ ci. Pospieszył do budynku i wsiadł do windy, zupełnie bezradny wobec silnej infekcji wirusowej. Na najwyz˙ szym pie˛t- rze wysiadł z trudem i ruszył ku ciepłemu wne˛trzu swojego mieszkania na poddaszu. Zrzucił płaszcz prze- ciwdeszczowy, połoz˙ ył teczke˛ na komodzie w przedpo- koju i, pogra˛z˙ ony w marzeniu o gora˛cej kawie z whisky, otworzył kuchenne drzwi. Kuchnia, cała w stali i granicie, ls´ niła, tak jak sie˛ spodziewał, nieskalana˛ czystos´ cia˛, ale nie była pusta. Na jednym ze stylowych stołko´ w przy barze siedziała nieznana mu, młoda kobieta. Wpatrzona w ekran lap- topa wcale go nie zauwaz˙ yła. Zanim zdołał poprosic´ o wyjas´ nienie, rozkaszlał sie˛ sucho. Kobieta odwro´ ciła głowe˛, spojrzała na niego skonsternowana i zsune˛ła sie˛ ze stołka. – Pan Tennent? – zapytała zaskakuja˛co głe˛bokim, chropawym głosem. – Bardzo przepraszam. To napra- wde˛ pierwszy raz, daje˛ słowo. Lucas Tennent patrzył na nia˛ te˛po. – Jaki pierwszy raz? I kim pani, u diabła, jest? – Pan´ ska˛ sprza˛taczka˛. Strona 3 6 CATHERINE GEORGE Zamrugał. – Moja˛ sprza˛taczka˛? Skine˛ła głowa˛ i zarumieniła sie˛. – Bardzo dzie˛kuje˛ za czek, kto´ ry mi pan dzisiaj zostawił – chyba z˙ e chce go pan z powrotem? – Dlaczego miałbym go chciec´ z powrotem? – roz- draz˙ niony, zmagał sie˛ z faktem, z˙ e oto miał przed soba˛ E. Warner, kto´ ra utrzymywała jego mieszkanie w idealnej czystos´ ci. Nie starsza˛ pania˛ w fartuchu, ale młoda˛ dziewczyne˛ w dz˙ insach i bluzie, o smo- listoczarnych, faluja˛cych włosach, niedbale zebranych w we˛zeł. – Panie Tennent – odezwała sie˛ po chwili – nie wygla˛da pan za dobrze. – Czuje˛ sie˛ fatalnie – burkna˛ł. – Ale wro´ c´ my do tematu. Co to za laptop? – Na baterie, wie˛c nie zuz˙ ywałam panu pra˛du. – Tak jakby to było najwaz˙ niejsze – rzucił z sarkaz- mem. – Chce˛ wiedziec´ , co pani robiła. Zacisne˛ła szcze˛ki. – Nie powiem. – Nalegam. – Nic karalnego, panie Tennent. To kurs korespon- dencyjny. – A normalnie gdzie pani nad nim pracuje? – U siebie. Niestety podczas przerwy semestralnej nie moge˛ tam liczyc´ na spoko´ j i cisze˛, wie˛c popracowa- łam troche˛ tutaj. Ale mieszkanie jest sprza˛tnie˛te. – No co´ z˙ , z˙ ałuje˛, z˙ e wro´ ciłem wczes´ niej i zepsułem pani zabawe˛ – zacza˛ł, ale reszte˛ sło´ w zagłuszył gwał- towny atak kaszlu. Strona 4 APARTAMENT NAD TAMIZA˛ 7 Ku swojemu zdumieniu został delikatnie podprowa- dzony do barowego stołka. – Prosze˛ na chwile˛ usia˛s´ c´ , panie Tennent – powie- działa ciepło. – Ma pan jakies´ leki? Zaprzeczył ruchem głowy, z trudem łapia˛c oddech, i usadowił sie˛ na stołku. – Prosze˛ mi zrobic´ kawy, zapłace˛ pani podwo´ jnie. Rzuciła mu miaz˙ dz˙ a˛ce spojrzenie, odwro´ ciła sie˛ na pie˛cie i zabrała do mielenia kawy, wcia˛z˙ sztywna z obu- rzenia. Lucas podparł brode˛ dłon´ mi i milczał, patrza˛c na E. Warner. Pochyliła sie˛ teraz, by zamkna˛c´ komputer i nalac´ kawy. – Juz˙ mys´ lałem, z˙ e mam halucynacje – rzucił lek- ko, kiedy zapach jego ulubionej kawy wypełnił pomie- szczenie. – Laptop wydaje mi sie˛ dos´ c´ nietypowym akcesorium gospodarstwa domowego. Łykna˛ł mocnego, paruja˛cego płynu z filiz˙ anki, kto´ ra˛ postawiła przed nim. – Dzie˛kuje˛. Uratowała mi pani z˙ ycie. Potrza˛sne˛ła głowa˛, marszcza˛c brwi. – Nie sa˛dze˛. Powinien pan lez˙ ec´ w ło´ z˙ ku. – Zaraz sie˛ kłade˛. – Unio´ sł brew. – Nie napije sie˛ pani kawy? Us´ miechne˛ła sie˛ i na jej buzi pojawiły sie˛ dołeczki. Zauwaz˙ ył, z˙ e miała bardzo pone˛tne usta, nieumalowa- ne, pełne i wyraz´ nie całus´ ne. Chyba majacze˛, pomys´ lał z niesmakiem. Miał nadzieje˛, z˙ e dziewczyna nie zdołała odczytac´ jego mys´ li. – Wydawało mi sie˛ bezpieczniej... zaczekac´ na za- proszenie – powiedziała. Lucas skina˛ł i skrzywił sie˛, bo ruch pogłe˛bił bo´ l głowy. Strona 5 8 CATHERINE GEORGE – Zapraszam na kawe˛, panno Warner – powiedział oficjalnie. – A moz˙ e pani? – Panna. – A imie˛? – Emily. Zerkne˛ła na niego ze zmarszczonymi brwiami. – Panie Tennent, czy moge˛ dotkna˛c´ pana czoła? – Prosze˛ bardzo. – Poddał sie˛ dotykowi chłodnej dłoni. – No i jaka diagnoza? – Wysoka gora˛czka. Mam nadzieje˛, z˙ e to grypa. – Nadzieje˛? – Lepiej grypa niz˙ cos´ gorszego. – Zawahała sie˛, a potem sie˛gne˛ła po lez˙ a˛cy na podłodze plecak i wycia˛g- ne˛ła opakowanie paracetamolu. – Wez´ mie pan? Dwie teraz i dwie na noc. I prosze˛ duz˙ o pic´ . Zadziwiała go. – Bardzo pani miła, Emily, a moz˙ e woli pani bar- dziej oficjalnie...? – Pan płaci, wie˛c pan wybiera, panie Tennent. – Spojrzała na zegarek i schowała laptopa do plecaka. – Nie zda˛z˙ e˛ wypic´ kawy. Musze˛ leciec´ . Zabieram bliz´ - niaki do kina. – Bliz´ niaki? – To dzieci mojego gospodarza. Maja˛ przerwe˛ se- mestralna˛ i na te kilka godzin odcia˛z˙ am ojca w opiece – wyjas´ niła. – Zrobiłam zakupy, wie˛c ma pan duz˙ o soku pomaran´ czowego i owoco´ w. Do widzenia. Be˛de˛ jak zwykle w poniedziałek. – Popatrzyła na niego z tro- ska˛. – Jest ktos´ , kto sie˛ panem zaopiekuje? – Nie z˙ yczyłbym tego wirusa najgorszemu wrogo- wi. Obawiam sie˛ o pania˛ – dodał nagle. Strona 6 APARTAMENT NAD TAMIZA˛ 9 Potrza˛sne˛ła głowa˛ i naste˛pny lok wymkna˛ł sie˛ z we˛zła. – Juz˙ miałam grype˛ tej zimy. – Co pani zrobiła, z˙ eby sie˛ jej pozbyc´ ? – Pojechałam do rodzico´ w i pozwoliłam sie˛ roz- pieszczac´ . – Moja mama ma astme˛, wie˛c to wykluczone. – Wzruszył ramionami. – Z drugiej strony w tej sytua- cji wole˛ byc´ sam. Wcia˛gne˛ła kurtke˛ i zarzuciła plecak na ramiona. – Jez˙ eli to grypa, nie ma sensu wzywac´ lekarza. Chyba z˙ e w razie jakichs´ powikłan´ , zapalenia oskrzeli na przykład. Ale prosze˛ brac´ tabletki, maksimum osiem dziennie, i duz˙ o pic´ . Całe szcze˛s´ cie, z˙ e to pia˛tek. Ma pan cały weekend, z˙ eby sie˛ tego pozbyc´ . – Jez˙ eli zdołam przez˙ yc´ – mrukna˛ł ponuro, odpro- wadzaja˛c ja˛ do drzwi. – Panie Tennent – odezwała sie˛ nies´ miało, sie˛gaja˛c do klamki. – Tak? – Przepraszam. Jego przekrwione oczy zwe˛ziły sie˛ niepokoja˛co. – Dlatego, z˙ e jestem taki zdechły, czy dlatego, z˙ e złapałem pania˛ na gora˛cym uczynku? Uniosła podbro´ dek. – Z obu przyczyn. Prosze˛ potraktowac´ przygotowa- nie kawy jako rekompensate˛ – dodała, wsiadaja˛c do windy. Zaje˛ta mys´ lami o Lucasie Tennencie, Emily prze- oczyła most na Tamizie. Do dzisiaj był po prostu Strona 7 10 CATHERINE GEORGE jednym z jej czterech pracodawco´ w. Co tydzien´ zo- stawiał czek i dysponował mieszkaniem, o jakim mogła tylko marzyc´ . Teraz jednak poznała go osobis´ cie i sytu- acja uległa zasadniczej zmianie. Przyłapanie na gora˛- cym uczynku było najwie˛kszym stresem w jej dotych- czasowym z˙ yciu. Obraz Lucasa Tennenta wyrył sie˛ na zawsze w jej mo´ zgu, po cze˛s´ ci zreszta˛ dlatego, z˙ e wygla˛dał tak fatalnie. Nies´wiadoma ulicznego hałasu i obecnos´ci przechod- nio´ w Emily spieszyła do Spitalfields, wcia˛z˙ rozpamie˛- tuja˛c pełne wraz˙ en´ spotkanie. W mieszkaniu nie było jego zdje˛c´ , ale u bankiera spodziewałaby sie˛ raczej waloro´ w umysłowych niz˙ fi- zycznych. Tymczasem Tennent miał ponad metr dzie- wie˛c´ dziesia˛t wzrostu, rozwiane wiatrem, czarne jak jej własne, włosy, a zapewne i oczy, na razie zbyt prze- krwione, z˙ eby byc´ pewnym ich barwy. Z pewnos´ cia˛ był bardzo inteligentny i wygla˛dał uwodzicielsko, czego nie zdołała zatuszowac´ nawet dzisiejsza blados´ c´ . Elegancki garnitur jeszcze podkres´ lał zgrabna˛, muskularna˛sylwet- ke˛. Mogła sie˛ tego spodziewac´ , w kon´ cu do jej zadan´ nalez˙ ało odkurzanie małej siłowni stanowia˛cej cze˛s´ c´ mieszkania. Emily westchne˛ła zazdros´ nie. Tyle prze- strzeni dla jednego człowieka... Gdyby tam mieszkała, mogłaby do woli pracowac´ na swoim laptopie pod skos´ nym szklanym dachem, kto´ ry nie tylko miał elek- tronicznie sterowane w zalez˙ nos´ ci od temperatury z˙ alu- zje, ale i taras z widokiem na Tamize˛. Fantazja. Zupeł- nie co innego niz˙ jej samotny pokoik na pierwszym pie˛trze w domu nalez˙ a˛cym do jednego z przyjacio´ ł brata. Strona 8 APARTAMENT NAD TAMIZA˛ 11 A przeciez˙ był to ładny poko´ j i lubiła go. Dotarła do znajomej brukowanej uliczki. Dom, w kto´ rym mie- szkała, drobiazgowo odrestaurowano, podobnie jak in- ne siedemnastowieczne wille na tej ulicy. Jego wła- s´ ciciel, Nat Sedley, był architektem. Miał firme˛ w Lon- dynie, a mieszkał w Cotswolds. Dom w Spitalfields miał byc´ jego miejska˛ baza˛. Ale obecnie mieszkał tam na stałe, tylko w towarzystwie dwojga lokatoro´ w, natomiast jego dzieci i z˙ ona, z kto´ ra˛ był w separacji, zajmowali dom na wsi. Emily podeszła od frontu i drzwi otworzyły sie˛ zamaszys´ cie. W holu czekała para podekscytowanych szes´ ciolatko´ w. – Sa˛ w pełnej gotowos´ ci. – Nat Sedley us´ miechna˛ł sie˛ przepraszaja˛co. – Pro´ bowałem uzyskac´ dla ciebie pozwolenie na wypicie herbaty przed wyjs´ ciem, ale nie jestem pewien, czy mi sie˛ udało. – Zostawie˛ tylko rzeczy i moz˙ emy is´ c´ . – Dwie twarzyczki rozjas´ niły sie˛ us´ miechem. Thomas i Lucy nie wygla˛dali na bliz´ niaki ani nawet na rodzen´ stwo. – Kolacja be˛dzie czekała – przyrzekł Nat, odpro- wadzaja˛c ich do takso´ wki. – Jez˙ eli be˛dziecie grzeczni, to moz˙ e Emily zje z nami. Kiedy radosna gromadka pojawiła sie˛ w domu, kola- cja, zgodnie z obietnica˛ Nata, była gotowa. Emily nie tylko z przyjemnos´ cia˛ zjadła razem z nimi, ale została do chwili, dopo´ ki bliz´ niaki nie poszły spac´ . – Bardzo ci dzie˛kuje˛, Emily – powiedział Nat z wdzie˛cznos´ cia˛, kiedy sie˛ z˙ egnali. – Ratujesz mi z˙ ycie. Zachichotała. – Słysze˛ to dzisiaj juz˙ drugi raz. Strona 9 12 CATHERINE GEORGE Nat zaz˙ a˛dał szczego´ ło´ w. Bardzo rozbawiła go histo- ryjka, jak złapano ja˛ na gora˛cym uczynku, z laptopem. – To moja wina, z˙ e musiałas´ szukac´ spokojnego miejsca do pracy. Powinienem był zabronic´ bliz´ niakom wste˛pu do twojego pokoju. Na przeprosiny zapraszam cie˛ wieczorem na drinka. Us´ miechne˛ła sie˛. – Z miła˛ che˛cia˛. W zaciszu pokoju Emily opadło znuz˙ enie. Wyciecz- ka z bliz´ niakami była przesympatyczna, ale przeciez˙ rano wysprza˛tała dwa mieszkania, a po´ z´ niej przez dob- rych kilka godzin pracowała przy komputerze. Spot- kanie z Lucasem Tennentem zupełnie s´ cie˛ło ja˛ z no´ g. Miał pełne prawo z miejsca ja˛ wylac´ , co powaz˙ nie naruszyłoby jej finanse. Gdyby nie fatalne samopo- czucie, z pewnos´ cia˛ nie potraktowałby jej tak lekko. Czuła sie˛ jak Złotowłosa w łapach niedz´ wiedzia. Emily zachichotała. Nie te włosy, nie ta bajka. Wprawdzie u Lucasa Tennenta nie było kominka, ale bardziej pasowałby tu Kopciuszek. Niby nie zrobiła nic złego, ale jednak nie powinna była siedziec´ w jego kuchni. Obiecała sobie ograniczyc´ swoje działania do tego, za co jej płaci, czyli do sprza˛tania. Zmarszczyła brwi, ciekawa, jak on sie˛ czuje. Wygla˛dał okropnie i włas´ - ciwie zostawiła go samego troche˛ wbrew sobie. Non- sens. Gdyby nie została dłuz˙ ej, nie miałaby poje˛cia o jego grypie. Emily ods´ wiez˙ yła sie˛ pod prysznicem i postarała sie˛ ładnie wygla˛dac´ , wdzie˛czna Natowi za zaproszenie na drinka. Cie˛z˙ ko znosiła samotne pia˛tkowe wieczory. Dlatego w niewielkim, wyłoz˙ onym boazeria˛ saloniku Strona 10 APARTAMENT NAD TAMIZA˛ 13 Nata rados´ nie powitała drugiego lokatora, Marka Coo- pera, i jego dziewczyne˛, Bryony Talbot. Usiedli razem na sofie. Pojawił sie˛ Nat z kieliszkiem wina dla Emily. Mark opowiadał, jak Bryony pieszczotami wyleczy- ła go z przezie˛bienia i Emily poczuła ukłucie niepokoju. Lucas Tennent był juz˙ wystarczaja˛co dorosły, by zadbac´ o siebie. Gdyby poczuł sie˛ naprawde˛ z´ le, wezwałby lekarza. Starała sie˛ rozluz´ nic´ i cieszyc´ towarzystwem lubianych oso´ b. Mark wynajmował pie˛tro pod nia˛ i obo- je z Bryony okazali sie˛ dobrymi przyjacio´ łmi. Nat był kumplem jej brata i nalegał, by Emily zgodziła sie˛ na s´ miesznie niska˛ cene˛ wynajmu. W kon´ cu schowała do kieszeni dume˛, wdzie˛czna za pomoc i wspaniałomys´ l- nos´ c´ . Miała juz˙ gdzie mieszkac´ , teraz potrzebowała pracy. Nat akurat szukał naste˛pczyni swojej odchodza˛cej na emeryture˛ sprza˛taczki. Elegancki, ale stary dom potrze- bował delikatnej i troskliwej re˛ki i Emily zaoferowała Natowi swoje usługi. Nat w pierwszej chwili pomys´ lał, z˙ e to z˙ art, kiedy jednak zrozumiał, z˙ e mo´ wi serio, zgo- dził sie˛ z entuzjazmem. Mark usłyszał o wszystkim i ubłagał Emily, aby zaje˛ła sie˛ takz˙ e jego pokojami. Kiedy okazało sie˛, z˙ e Emily lubi te˛ prace˛, Nat zareko- mendował ja˛ swojej kolez˙ ance, kto´ ra włas´ nie kupiła nowe mieszkanie w Bermonsdey. Wszystko poszło tak dobrze, z˙ e wkro´ tce Liz Donaldson zaproponowała Emi- ly sprza˛tanie mieszkania znajomego, na poddaszu prze- budowanego magazynu. W ten sposo´ b tymczasowe zaje˛cie przerodziło sie˛ w stała˛ prace˛. Rodzice Emily nie byli tym zachwyceni, a przy- Strona 11 14 CATHERINE GEORGE jaciele uwaz˙ ali, z˙ e jest kompletnie stuknie˛ta. Ale Emily miała swoje plany. Nowa praca zajmowała tylko jej dłonie, pozwalaja˛c na swobodne we˛dro´ wki wyobraz´ ni. Teraz, kiedy nie musiała sie˛ martwic´ o pienia˛dze, za- mierzała spro´ bowac´ napisac´ powies´ c´ . Nie powiedziała Lucasowi Tennentowi prawdy, bo o tych planach nie miała poje˛cia nawet jej najbliz˙ sza przyjacio´ łka. Wymys´ liła juz˙ fabułe˛ i sylwetki niekto´ rych gło´ w- nych postaci, ale nie mogła sobie poradzic´ z postacia˛ charyzmatycznego gło´ wnego bohatera. Nat był zbyt przystojny, a Mark chłopie˛co czaruja˛cy. Obserwowała ich ukradkiem, ale jej gło´ wny bohater jakos´ nie mo´ gł sie˛ skrystalizowac´ . Kiedy pojawił sie˛ Lucas Tennent, do- znała ols´ nienia! Po kilku godzinach w miłym towarzystwie Emily wro´ ciła do siebie. Usiadła przy komputerze i zabrała sie˛ do pracy nad powies´ cia˛. Poszła spac´ zme˛czona, ale zadowolona z siebie. Fizyczne cechy Lucasa Tennenta nadały jej bohaterowi rys, jakiego potrzebowała. Naste˛pnego ranka do drzwi zapukały bliz´ niaki. – Czes´ c´ , słoneczka – powitała je rados´ nie. – Tata powiedział, z˙ ebys´ my ci nie przeszkadzali, kiedy jestes´ zaje˛ta – wyrzucił z siebie Thomas jednym tchem, us´ miechaja˛c sie˛ przymilnie. – Ale chcielibys´ - my, z˙ ebys´ przyszła na kawe˛, bo wyjez˙ dz˙ amy po lunchu. – Be˛dziemy za toba˛ te˛sknic´ . – Lucy przytuliła sie˛ do Emily. – No, przeciez˙ be˛dziecie z mama˛. Na pewno sie˛ za wami ste˛skniła. Pozdro´ wcie ja˛ ode mnie. Lucy podniosła na nia˛ duz˙ e, niebieskie oczy wypeł- nione łzami. Strona 12 APARTAMENT NAD TAMIZA˛ 15 – Emily, moz˙ e poprosiłabys´ mame˛, z˙ eby sie˛ znowu zaprzyjaz´ niła z tata˛? – Nie moz˙ esz o to prosic´ Emily – odezwał sie˛ szorstko jej brat. Emily zeszła z dziec´ mi na do´ ł. Niestety nie mogła im pomo´ c. Ingerowanie w prywatne sprawy Sedleyo´ w nie wchodziło w gre˛. Wprawdzie znała ich oboje od dawna, nie miała jednak poje˛cia, co tak niewybaczalnego w oczach Thei mo´ gł popełnic´ Nat. Zreszta˛ nawet nie chciała wiedziec´ . Zupełnie wystarczały jej własne prob- lemy. Spe˛dziła z bliz´ niakami miłe po´ ł godziny, ale kiedy dzieci zasiadły przed telewizorem, Nat gestem zaprosił ja˛ do kuchni i zamkna˛ł drzwi. – Dlaczego Lucy płakała? Emily spojrzała mu w oczy. – Prosiła, z˙ ebym cie˛ pogodziła z Thea˛, ale Tom powiedział jej, z˙ e to niemoz˙ liwe. Jego twarz zszarzała. – I co ty na to? – A ty? Nat milczał przez chwile˛, potem us´ miechna˛ł sie˛ zupełnie tak samo jak jego syn. – Gdyby to tylko było moz˙ liwe... Nie mys´ l o tym i nie daj sie˛ w to wpla˛tac´ . Emily zerkne˛ła na niego podejrzliwie. – Dobrze sie˛ czujesz, Nat? – Poza tym z˙ e ukochana kobieta nie chce mnie wpus´ cic´ za pro´ g naszego domu... – Us´ miechna˛ł sie˛ sztucznie. – Masz dosyc´ własnych problemo´ w, Emily. Nie zawracaj sobie głowy moimi. Strona 13 16 CATHERINE GEORGE Przed wyjs´ ciem Emily zadzwoniła do Lucasa Ten- nenta. Ledwo mo´ wił i nie ulegało wa˛tpliwos´ ci, z˙ e czuje sie˛ gorzej niz˙ poprzedniego dnia. – Dzien´ dobry – odezwała sie˛ raz´ no. – Mo´ wi Emi- ly Warner. – Kto? – Pan´ ska sprza˛taczka, panie Tennent. Chciałam za- pytac´ , jak sie˛ pan dzisiaj czuje. – Prawde˛ mo´ wia˛c, cholernie z´ le. – Jadł pan cos´ ? Zanim znowu usłyszała jego głos, atak kaszlu prawie ja˛ ogłuszył. – Nie mam ochoty na jedzenie. – A gora˛czka? Dalej wysoka? – Chyba tak. O, do diabła... Rozła˛czył sie˛ i Emily przez chwile˛ wrzała ze złos´ ci. Potem pomys´ lała, z˙ e nie ma sensu sie˛ obraz˙ ac´ ani zaprza˛tac´ sobie głowy osobnikiem, kto´ ry nie pamie˛tał jej nazwiska. S´ wiadoma zawsze nienagannej aparycji Ginny, Emi- ly pos´ wie˛ciła nieco wie˛cej czasu swojemu wygla˛dowi. Potem zeszła na do´ ł, us´ ciskała bliz´ niaki i ruszyła do Knightsbridge na spotkanie z przyjacio´ łka˛. – S ´ wietnie wygla˛dasz! – wykrzykne˛ła Ginny Hart. Emily rozes´ miała sie˛ rados´ nie. Zrzuciła wełniany płaszcz o barwie bursztynu, kupiony w dawnych, zasob- niejszych czasach. – Ten płaszcz podkres´ la barwe˛ twoich oczu – doda- ła Ginny, z uznaniem ogla˛daja˛c obcisła˛ sukienke˛ z czar- nej dzianiny. – Tylko mi nie mo´ w, z˙ e tak sie˛ ubierasz do szorowania podło´ g. Strona 14 APARTAMENT NAD TAMIZA˛ 17 – Nie szoruje˛ podło´ g. Moi klienci dysponuja˛ od- powiednim sprze˛tem. Na przykład mopami. Ginny prychne˛ła. – Nasza sprza˛taczka ma niesamowite wymagania. Wspo´ lna sobotnia poranna kawa była rytuałem z cza- so´ w, kiedy mieszkały razem, i dziewcze˛ta starały sie˛ go podtrzymywac´ pomimo małz˙ en´ stwa Ginny i pracy Emily. – Co nowego? – zapytała Ginny, kiedy zrealizowa- no ich zamo´ wienie. – Spotkałam faceta, u kto´ rego sprza˛tam. – Tego tajemniczego mieszkan´ ca poddasza? – ba- dała Ginny, pochylaja˛c blond głowe˛. – Tak. – Naprawde˛? Zawsze mnie dziwiło, z˙ e przyja˛ł cie˛, nie widza˛c. – Wiesz doskonale, z˙ e zaufał referencjom Liz Do- naldson. Ginny zmarszczyła brwi. – Chyba nie zamierzasz pozostac´ na stałe przy tej pracy? – Oczywis´ cie, z˙ e nie. Ale na razie bardzo mi to opowiada. Dobrze jest byc´ swoim własnym szefem. – Emily spojrzała przyjacio´ łce w oczy. – Ta praca to dla mnie terapia. Ginny skrzywiła sie˛. – No i płaca˛ ci niez´ le. Dobrze, dobrze, juz˙ nic nie mo´ wie˛. Opowiedz mi o tym seksownym bankierze, skoro juz˙ wiesz, jak wygla˛da. Emily opisała spotkanie z detalami, wywołuja˛c u Ginny salwy s´ miechu. Strona 15 18 CATHERINE GEORGE – No i teraz wcia˛z˙ o nim mys´ le˛ – zakon´ czyła. – Bo taki z niego przystojniak? – Nie. Bo jest chory i nie ma sie˛ nim kto zaopie- kowac´ . Ginny zamo´ wiła kolejna˛ kawe˛ i odwro´ ciła sie˛ do Emily z błyskiem w oku. – Jest przystojny, bogaty, mieszka na poddaszu z widokiem na Tamize˛. Tylko pomys´ l! O przywilej opieki nad nim musi sie˛ dobijac´ horda bab. – Moz˙ e. – Emily zamieszała kawe˛. – Przypusz- czam, z˙ e raczej spe˛dzi weekend samotnie. Ja ide˛ tam dopiero w poniedziałek. – I tak trzymaj. – Ginny dotkne˛ła dłoni Emily. – Dopiero co przez˙ yłas´ trudne chwile i nie powinnas´ zamartwiac´ sie˛ o faceta, kto´ rego ledwo poznałas´ . Po kawie, zamiast zwyczajowego kina, Emily za- proponowała przegla˛d wystaw sklepowych. Czas, jak zwykle w towarzystwie Ginny, płyna˛ł szybko i barwnie. Ale po´ z´ niej, kiedy wracała do domu, Lucas Tennent zno´ w opanował jej mys´ li. Trwało to przez cały wieczo´ r. Emily popracowała troche˛ przy komputerze, ale poniewaz˙ postanowiła wzo- rowac´ postac´ gło´ wnego bohatera na Tennencie, tym bardziej nie mogła przestac´ o nim mys´ lec´ . W pewnej chwili podniosła juz˙ nawet słuchawke˛, z˙ eby do niego zadzwonic´ . Jednak zrezygnowała i wro´ ciła do pracy. Tym razem udało jej sie˛ skupic´ i poszła spac´ dobrze po po´ łnocy. Obudziła sie˛ z nadzieja˛, z˙ e Lucas Tennent nie dostał zapalenia płuc. Kiedy podnio´ sł słuchawke˛, okazało sie˛, z˙ e jej obawy były całkowicie uzasadnione. Czuł sie˛ Strona 16 APARTAMENT NAD TAMIZA˛ 19 chyba znacznie gorzej niz˙ poprzednio. Zanim zdołała zadac´ mu jakiekolwiek pytanie, wykrztusił kilka nie- spo´ jnych sło´ w i rozła˛czył sie˛. W kilka godzin po´ z´ niej Emily zmierzała ku miesz- kaniu Tennenta z torba˛ zakupo´ w w re˛ku. Nacisne˛ła dzwonek i sie˛gne˛ła do gałki. – Panie Tennent, tu Emily Warner, pan´ ska sprza˛tacz- ka. Moge˛ wejs´ c´ ? Cisza trwała długo i pomys´ lała, z˙ e Tennent lez˙ y nieprzytomny. W kon´ cu jednak zmaterializował sie˛ w drzwiach sypialni. Juz˙ poprzednio wygla˛dał bardzo z´ le, ale teraz przypominał upiora ze złego snu. Niemal trupia˛ blados´ c´ podkres´ lały niezdrowe rumien´ ce na po- liczkach, przekrwione oczy, szcze˛ka ciemna od zarostu i mokre od potu, zmierzwione włosy. – Co pani tu robi? – burkna˛ł, owijaja˛c sie˛ cias´ niej szlafrokiem. Emily oblała sie˛ rumien´ cem. – Bałam sie˛ o pana. Pomys´ lałam, z˙ e moz˙ e pan potrzebowac´ ... – Na miłos´ c´ boska˛! Niech pani sta˛d idzie! Nie potrzebuje˛ niczego... – Znikna˛ł w sypialni, kopniakiem zatrzaskuja˛c za soba˛ drzwi. Emily zesztywniała. Ładne podzie˛kowanie za tros- ke˛! Cisne˛ła na skrzynie˛ gazete˛ i karton s´ wiez˙ ego mleka i skierowała sie˛ ku drzwiom z reszta˛ niechcianych zakupo´ w, kiedy zatrzymał ja˛ chrypia˛cy, przepraszaja˛cy głos. – Panno Warner... Emily... Bardzo przepraszam za moje zachowanie. Odwro´ ciła sie˛ do niego. Strona 17 20 CATHERINE GEORGE – Przyje˛te – powiedziała zimno. – Do widzenia. – Prosze˛ chwile˛ poczekac´ . – Drz˙ a˛c, oparł sie˛ o fra- muge˛. – Powinna pani sta˛d uciekac´ , z˙ eby nie złapac´ tego cholernego wirusa. Przepraszam za moje wrzaski. Emily rozluz´ niła sie˛ troche˛ i zamkne˛ła drzwi. – Powinien pan wro´ cic´ do ło´ z˙ ka. Bardzo sie˛ pan pocił w nocy? Skrzywił sie˛ z niesmakiem. – Nie moglibys´ my pomo´ wic´ o czyms´ innym? Zignorowała jego sugestie˛. – Niech sie˛ pan wyka˛pie, a ja przes´ ciele˛ ło´ z˙ ko. – Nie moge˛ sie˛ na to zgodzic´ ! – Czemu nie? Przeciez˙ za to mi pan płaci. – U- s´ miechne˛ła sie˛. – Poczuje sie˛ pan lepiej. Tylko prosze˛ nie moczyc´ głowy. Patrzył na nia˛ przez chwile˛ niezdecydowany, ale w kon´ cu sie˛gna˛ł do szafy po zmiane˛ bielizny i znikna˛ł w łazience. Emily zmieniła pos´ ciel, przyniosła z pokoju gos´ cin- nego dodatkowe poduszki i szybko sprza˛tne˛ła poko´ j. W drzwiach łazienki pojawił sie˛ Lucas wcia˛z˙ mizerny, ale ogolony i uczesany. Zrzucił szlafrok i z westchnie- niem ulgi wycia˛gna˛ł sie˛ w s´ wiez˙ ej pos´ cieli. – Bardzo dzie˛kuje˛ – powiedział oficjalnie. Emily us´ miechne˛ła sie˛ z uznaniem. – Teraz zje pan cos´ . – Błagam, tylko nie to! – wzdrygna˛ł sie˛, przymyka- ja˛c oczy. – Chociaz˙ mała˛ kanapke˛ – odezwała sie˛ tonem per- swazji. – Ile tabletek wzia˛ł pan dzisiaj? Spojrzał na nia˛ pose˛pnie. Strona 18 APARTAMENT NAD TAMIZA˛ 21 – Z˙ adnej. W tym stanie to chyba bez sensu. – Be˛da˛ skuteczniejsze, jez˙ eli pan cos´ zje. – Wa˛tpie˛. – Był wyraz´ nie znieche˛cony. Emily zaniosła do sypialni herbate˛ i grzanke˛. – Prosze˛ zjes´ c´ grzanke˛, a potem zrobie˛ jajecznice˛ – zaproponowała. – Naprawde˛ nie mam ochoty. – Nadgryzł grzanke˛ i z˙ uł powoli. Naste˛pny ke˛s połkna˛ł duz˙ o szybciej. – Powoli – ostrzegła go Emily. – Nie za szybko. – To mo´ j pierwszy posiłek od kilku dni! – Ale reszte˛ zjadł juz˙ ostroz˙ niej. – Jeszcze nigdy grzanka mi tak nie smakowała. – Przyjrzał sie˛ podejrzliwie paru- ja˛cej zawartos´ ci dzbanka. – A co to jest? – Słaba herbata, w tym stanie be˛dzie dla pana lepsza niz˙ kawa – odpowiedziała, wyjmuja˛c z opakowania dwie tabletki paracetamolu. – Prosze˛ to popic´ , kawe˛ zrobie˛ po´ z´ niej. Lucas posłusznie pogryzł tabletki i popił herbata˛, zerkaja˛c na nia˛ zza dzbanka. – To bardzo miłe, ale dlaczego tu ze mna˛ siedzisz? Z pewnos´ cia˛ niedziele˛ moz˙ na spe˛dzic´ ciekawiej. Wzruszyła ramionami. – Po prostu niedawno sama przechodziłam grype˛ i doskonale wiem, jak sie˛ pan czuje. Mna˛sie˛ opiekowała mama. Było mi przykro, z˙ e jest pan tutaj zupełne sam. Zdumiony pokre˛cił głowa˛. – Taka troska o zupełnie nieznajoma˛ osobe˛ jest niezwykła. Ale skoro tu jestes´ , to zro´ b cos´ dla mnie. – Oczywis´ cie. Co takiego? – Wyjas´ nij mi, dlaczego taka dziewczyna jak ty zajmuje sie˛ sprza˛taniem? Strona 19 22 CATHERINE GEORGE – Jak ja? – zapytała, unosza˛c brwi. – Jestem przekonany, z˙ e nie zawsze pracowałas´ jako sprza˛taczka, wie˛c dlaczego? – Lubie˛ to – powiedziała po prostu. – Dobry powo´ d. – Odstawił pusta˛filiz˙ anke˛ i wsuna˛ł sie˛ pod kołdre˛. – A co robiłas´ przedtem? – Praca biurowa. – Wstała. – Sprza˛tne˛ to. Prosze˛ spro´ bowac´ zasna˛c´ . Zostane˛ jeszcze troche˛, ale potem musze˛ wracac´ . – A gdzie laptop? – To był jednorazowy wyskok. – Zabrała tace˛. – A teraz spac´ . – Spro´ buje˛ – wymamrotał sennie. – Jak ja ci sie˛ odwdzie˛cze˛? – Prosze˛ wyzdrowiec´ . W kuchni Emily przygotowała do podgrzania zupe˛ z kartonu. Połoz˙ yła bochenek chleba, talerzyk z masłem i no´ z˙ na widoku. Zrobiła sobie herbate˛ i ziewaja˛c, usiadła na jednym z barowych stołko´ w. Poczuła zme˛- czenie. Ostatniej nocy za długo pisała. Zapisała na kartce kilka sło´ w o tym, co zostawia do jedzenia, i po chwili wahania dopisała swo´ j nowy, zastrzez˙ ony numer telefonu. Na palcach weszła do pokoju. Lucas Tennent spał. Wygla˛dał jednak i chyba czuł sie˛ troche˛ lepiej. Kiedy wro´ ciła do Spitalfields, cze˛s´ c´ domu zamiesz- kana przez Nata jarzyła sie˛ s´ wiatłami. Nie miała odwagi pytac´ , jak poszło w Costwolds. Weszła do siebie, od razu zadzwonił telefon. Pope˛- dziła do aparatu, obawiaja˛c sie˛, z˙ e Lucas poczuł sie˛ gorzej. Strona 20 APARTAMENT NAD TAMIZA˛ 23 I nagle zamarła w miejscu, kiedy usłyszała zupełnie inny, zbyt dobrze znany głos. ,,Emily, odbierz. Wiem, z˙ e tam jestes´ . Musimy po- rozmawiac´ . Odbierz’’. Potem chwila ciszy i mie˛kki s´ mieszek. ,,Nie ba˛dz´ dzieckiem. Zadzwon´ do mnie’’.