Fiodor Dostojewski - Bracia Karamazow

Szczegóły
Tytuł Fiodor Dostojewski - Bracia Karamazow
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Fiodor Dostojewski - Bracia Karamazow PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Fiodor Dostojewski - Bracia Karamazow PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Fiodor Dostojewski - Bracia Karamazow - podejrzyj 20 pierwszych stron:

BRACIA KARAMAZOW FIODOR DOSTOJEWSKI (T�umaczy� Aleksander Wat) Annie Grigoriewnie Dostojewskiej Zaprawd�, zaprawd� m�wi� wam: Je�li ziarno pszeniczne wpad�szy w ziemi� nie obumrze, samo zostawa; lecz je�li obumrze, wielki owoc przynosi. Ewang. �w. Jana, XII, 24 OD AUTORA Przyst�puj�c do Syciorysu mojego bohatera, Aleksego Fiodorowicza Karamazowa, odczuwam niejakie zak�opotanie. Bo i w rzeczy samej: chociaS Aleksego Fiodorowicza nazywam moim bohaterem, wiem przecieS sam, Se Aleksy Fiodorowicz nie jest wcale cz�owiekiem wybitnym, toteS przewiduj� nieuniknione pytania w rodzaju: czymSe wyr�Snia si� �w Aleksy Fiodorowicz, Se� go pan sobie pasowa� na bohatera? Co w�a�ciwie zdzia�a�? Kto o nim wie i co? CzemuS to ja, czytelnik, mam traci� czas na poznawanie fakt�w z jego Sycia? Ostatnie pytanie jest najfatalniejsze, poniewaS mam na nie tylko jedn� odpowied�: �MoSe sami dowiecie si� z powie�ci.� No, a je�li ludzie przeczytaj� powie�� i nie zobacz� tego, nie zgodz� si� z tym, Se m�j Aleksy Fiodorowicz jest godny uwagi? M�wi� o tym, poniewaS z Salem przewiduj� ten wypadek. Wed�ug mnie Aleksy Fiodorowicz zas�uguje na uwag�, ale bardzo w�tpi�, czy potrafi� tego dowie�� czytelnikowi. Chodzi o to, Se Aleksy Fiodorowicz jest co prawda dzia�aczem, ale nieokre�lonym i niewyklarowanym. Zreszt� trudno w takich czasach jak nasze wymaga� od ludzi jasno�ci. Jedno chyba jest niew�tpliwe: m�j bohater jest cz�owiekiem dziwnym, a nawet dziwacznym. Dziwno�� za� czyja� i dziwaczno�� raczej przeszkadzaj�, niS pomagaj� w skupieniu na tym kim� uwagi, zw�aszcza gdy wszyscy d�S� do ��czenia szczeg��w i staraj� si� znale�� bodaj jakikolwiek wsp�lny sens w powszechnym bezsensie. A dziwak to w wi�kszo�ci wypadk�w szczeg�, i raczej odosobniony. Prawda? Ot�S je�li nie zgadzacie si� z t� ostatni� tez� i odpowiecie: �nieprawda� albo: �to nie zawsze prawda�, w�wczas nabior� moSe wi�kszego przekonania o donios�o�ci mojego bohatera Aleksego Fiodorowicza. Bo nie tylko dziwak �nie zawsze� jest odosobnionym szczeg�em, ale przeciwnie, nieraz ma w sobie rdze� jakiej� ca�o�ci, pozosta�ych za� ludzi jego epoki - wszystkich innych - jaki� przygodny wiatr nie wiadomo dlaczego oderwa� od niego na kr�tk� chwil�... Zreszt� nie wdawa�bym si� w te bardzo nieciekawe i m�tne wyja�nienia, zacz��bym zwyczajnie i po prostu bez wst�pu: spodoba si�, to i tak przeczytaj�, lecz w tym bieda, Se mam jeden Syciorys, a powie�ci dwie. Zasadnicza jest druga powie�� - dzia�alno�� mojego bohatera w naszych czasach, w obecnej, bieS�cej chwili. Pierwsza za� powie�� dotyczy zdarze�, kt�re rozegra�y si� trzyna�cie lat temu, i w�a�ciwie nie jest nawet powie�ci�, lecz epizodem z wczesnej m�odo�ci mojego bohatera. Nie mog� jednak tej powie�ci pomin��, bez niej bowiem druga powie�� by�aby w wielu miejscach niezrozumia�a. Ale wskutek tego pierwotne moje k�opoty jeszcze si� zwi�kszaj�: jeSeli nawet ja sam, autor Syciorysu, uwaSam, Se tak skromny i nieznaczny bohater moSe nie zas�uguje nawet na jedn� powie��, czemu wi�c przynosz� dwie powie�ci? I jak sobie wyt�umaczy� takie zuchwalstwo z mojej strony? Nie mog�c sobie poradzi� z rozwi�zaniem tych kwestii, zostawiam je bez odpowiedzi. Oczywi�cie wnikliwy czytelnik juS dawno si� domy�li�, Se do tego w�a�nie od samego pocz�tku zmierza�em, i tylko d�sa� si� na mnie, Se marnotrawi� s�owa i drogi czas. Na ten zarzut odpowiem szczeg�owo: marnotrawi�em s�owa i drogi czas po pierwsze, przez grzeczno��, a po drugie, z przebieg�o�ci: ,,B�d� co b�d�, jako� tam z g�ry o czym� uprzedza�em.� Co wi�cej, po namy�le zaczynam si� nawet cieszy�, Se moja powie�� rozpad�a si� sama przez si� na dwie powie�ci, z��czone �zasad� jedno�ci�; poznawszy bowiem pierwsz�, czytelnik sam b�dzie m�g� oceni�, czy warto zasiada� do drugiej. Ma si� rozumie�, czytelnik nie ma wzgl�dem autora Sadnych zobowi�za�, moSe rzuci� ksi�Sk� nawet po dw�ch stronicach i nigdy juS jej nie otwiera�. Ale istniej� przecieS i tacy delikatni czytelnicy, kt�rzy zechc� na pewno przeczyta� j� do ko�ca, aby ustrzec si� omy�ek przy wydawaniu bezstronnej oceny; do nich autor zalicza na przyk�ad wszystkich rosyjskich krytyk�w. Wzgl�dem tych w�a�nie czytelnik�w uspokoi�em swoje sumienie: pozwalam im bez ujmy dla ich dok�adno�ci i lojalno�ci odrzuci� t� ksi�Sk� po przeczytaniu pierwszego epizodu. Ot�S i ca�a przedmowa. Ch�tnie przyznaj�, Se jest zb�dna, ale skoro j� napisa�em, to niech juS sobie zostanie. A teraz do rzeczy. CZʌ� PIERWSZA KSI�GA PIERWSZA DZIEJE PEWNEJ RODZINKI I FIODOR PAW�OWICZ KARAMAZOW Aleksy Fiodorowicz Karamazow by� trzecim z kolei synem ziemianina z naszego powiatu, Fiodora Paw�owicza Karamazowa, kt�rego tragiczny i niewyja�niony zgon by� w swoim czasie, czyli dok�adnie trzyna�cie lat temu, szeroko omawiany (i dzi� jeszcze wspomina si� u nas o tym); do tej sprawy wr�c� jeszcze w stosownym miejscu, a teraz powiem o tym �ziemianinie� (jak go u nas nazywano, mimo Se wi�ksz� cz�� Sycia sp�dzi� poza swym maj�tkiem) tylko tyle, Se by� to dziwny typ, dosy� zreszt� rozpowszechniony, typ cz�owieka nie tylko wyuzdanego i nikczemnego, ale w dodatku zbzikowanego. NaleSa� jednak do tego rodzaju zbzikowanych p�g��wk�w, kt�rzy doskonale umiej� obrabia� swoje interesiki maj�tkowe i nic ponadto ich nie zajmuje. Fiodor Paw�owicz zacz�� na przyk�ad od niczego, maj�teczek mia� male�ki, jada� po cudzych domach, kroi� na rezydenta, a tymczasem zaraz po jego �mierci okaza�o si�, Se posiada� w got�wce oko�o stu tysi�cy rubli. By� przy tym w ci�gu ca�ego swego Sycia jednym z najbardziej postrzelonych wartog�ow�w w ca�ym naszym powiecie. Powtarzam: to nie by�a bynajmniej g�upota: wi�kszo�� tych p�g��wk�w jest do�� rozumna i chytra; to by� brak rozs�dku, i to jaki� osobliwy, narodowy. Fiodor Paw�owicz by� dwukrotnie Sonaty i mia� trzech syn�w - najstarszego, Dymitra Fiodorowicza, z pierwszej Sony, i dw�ch m�odszych, Iwana i Aleksego, z drugiej. Pierwsza ma�Sonka Fiodora Paw�owicza pochodzi�a z do�� znanego i bogatego szlacheckiego rodu Miusow�w, r�wnieS obywateli naszego powiatu. Nie b�d� si� zbytnio rozwodzi�, jak to si� sta�o, Se posaSna panna, w dodatku rozumna i dzielna, jak to cz�sto si� u nas trafia w obecnym pokoleniu, ale co pojawi�o si� juS w pokoleniu poprzednim, mog�a wyj�� za takiego �hetk�-p�telk�, jak w�wczas powszechnie nazywano u nas Fiodora Paw�owicza. Zna�em przecieS tak� pann� z wcze�niejszego, �romantycznego� pokolenia, kt�ra przez kilka lat Sywi�a zagadkow� mi�o�� do pewnego pana i cho� mog�a go najspokojniej w �wiecie po�lubi�, ubrda�a sobie przer�Sne urojone przeszkody, aS wreszcie pewnej burzliwej nocy skoczy�a do g��bokiej i bystrej rzeki z wysokiego brzegu, przypominaj�cego urwisko, i zgin�a jedynie z w�asnego kaprysu, tylko po to, by sta� si� podobn� do Szekspirowskiej Ofelii; moSna by nawet powiedzie�, Se gdyby urwisko, kt�re od dawna sobie upatrzy�a i polubi�a, nie by�o tak malownicze albo gdyby zamiast urwiska by� na tym miejscu p�aski i prozaiczny brzeg, nie by�oby zapewne dosz�o do samob�jstwa. Jest to fakt autentyczny, co wi�cej, tego rodzaju fakty nie by�y odosobnione w Syciu dw�ch czy trzech ostatnich pokole� rosyjskiego spo�ecze�stwa. Podobnie zam�Sp�j�cie Adelaidy Iwanowny Miusow by�o niew�tpliwie echem obcych wp�yw�w i wynikiem rozdraSnienia zm�conej my�li. MoSe Adelaida Iwanowna chcia�a okaza� samodzielno�� kobiety, i�� na przek�r przes�dom spo�ecznym, stawi� harde czo�o tyranii bliskich i rodziny; i w�wczas us�uSna wyobra�nia podsun�a jej - na chwil� bodaj - przekonanie, Se Fiodor Paw�owicz mimo swej rangi pieczeniarza jest moSe jednym z naj�mielszych i najbardziej szyderczych duch�w owej przej�ciowej, zmierzaj�cej ku wszelkim doskona�o�ciom epoki; w istocie by� to przecieS tylko kiepski b�azen, i nic ponadto. Pikanteria tego ma�Se�stwa polega�a w dodatku na tym, Se Fiodor Paw�owicz wykrad� j� z domu. By� w�wczas jak nikt inny do tego rodzaju wybryk�w najzupe�niej got�w, chociaSby ze wzgl�du na swoj� pozycj� spo�eczn�; pragn�� bowiem nami�tnie za wszelk� cen� zrobi� karier�; przyczepi� si� do jakiej� dobrej rodziny i wzi�� posag - to by�a wcale pon�tna perspektywa. Co si� za� tyczy wzajemnej mi�o�ci, to, zdaje si�, nie by�o jej wcale ani ze strony narzeczonej, ani z jego strony, mimo ca�� pi�kno�� Adelaidy Iwanowny. Kto wie, czy nie by� to jedyny taki wypadek w Syciu Fiodora Paw�owicza, cz�owieka przez ca�e swoje Sycie rozpustnego, gotowego na dany znak biec za kaSd� bez wyj�tku sp�dnic�. I tylko ta jedna kobieta nie wywar�a na jego zmys�ach Sadnego wraSenia. Rych�o po porwaniu Adelaida Iwanowna zmiarkowa�a, Se ma dla m�Sa jedynie uczucie pogardy, nic wi�cej. I oto skutki tego zwi�zku ujawni�y si� z niezwyk�� szybko�ci�. ChociaS rodzina do�� pr�dko pogodzi�a si� z faktem i wyposaSy�a naleSycie zbieg�� c�rk�, poSycie obojga ma�Sonk�w sta�o si� niezwykle burzliwe i wy�adowywa�o si� w nieustannych k��tniach domowych. Powiadano, Se m�oda ma�Sonka wykaza�a bez por�wnania wi�cej szlachetno�ci i wySszo�ci od swego m�Sa, kt�ry, jak to obecnie wiadomo, od razu wy�udzi� od niej ca�� gotowizn� - oko�o dwudziestu pi�ciu tysi�cy, kt�re dosta�a w posagu; oczywi�cie wszystkie te tysi�czki przepad�y dla niej jak rzucone do wody. Wiosk� za� i wcale niezgorszy dom w mie�cie, r�wnieS w posagu otrzymane, przez d�ugi czas usi�owa� wszelkimi sposobami przepisa� na swoje imi�, sk�aniaj�c Son� do sporz�dzenia odpowiedniego aktu, i Adelaida Iwanowna by�aby w ko�cu na to przysta�a, cho�by z pogardy i odrazy, jak� j� przejmowa�a ta bezwstydna Sebranina i wymuszenia, cho�by ze zm�czenia, byleby go si� pr�dzej pozby�. Lecz na szcz�cie wda�a si� w to rodzina i poskromi�a wydrwigrosza. Wiadomo z ca�� pewno�ci�, Se nieraz dochodzi�o do bijatyk, przy czym, jak g�osi wie��, bi� nie Fiodor Paw�owicz, lecz Adelaida Iwanowna, kobieta gor�cego temperamentu, �mia�a, zr�czna, niecierpliwa, obdarzona niezwyk�� si�� fizyczn�. Koniec ko�c�w rzuci�a m�Sa i uciek�a z jakim� gin�cym z n�dzy nauczycielem seminarzyst�, zostawiwszy Fiodorowi Paw�owiczowi trzyletniego Miti�. Fiodor Paw�owicz natychmiast za�oSy� w domu ca�y harem, urz�dza� desperackie pijatyki, w przerwach za� rozjeSdSa� po ca�ej niemal guberni i p�aczliwie skarSy� si� wszem wobec i kaSdemu z osobna na wiaro�omn� Son�, Adelaid� Iwanown�. Na dobitk� opowiada� takie szczeg�y ma�Se�skiego poSycia, o jakich wstydliwo�� nie pozwala m�wi�. A co najciekawsze, z przyjemno�ci�, a nawet z pewn� dum� odgrywa� �mieszn� rol� skrzywdzonego m�Sa i popisywa� si� nawet, opowiadaj�c z przesad� o szczeg�ach swojej krzywdy. �My�la�by kto, Se� pan, Fiodorze Paw�owiczu, rang� otrzyma�, takie z pana zadowolenie bije mimo ca�ego frasunku'' - powiadali szydercy. Inni dodawali nawet, Se Fiodor Paw�owicz ch�tnie si� ukazuje w odnowionej postaci b�azna i Se specjalnie, gwoli wi�kszego efektu, udaje, Se nie dostrzega �mieszno�ci swego po�oSenia. Kto go tam zreszt� wie, moSe naprawd� by�a to szczera naiwno��. Wreszcie uda�o mu si� wytropi� zbieg��. Nieboraczka mieszka�a w Petersburgu, dok�d zaw�drowa�a ze swoim seminarzyst�. Tam teS z zapa�em odda�a si� najskrajniejszej emancypacji. Fiodor Paw�owicz natychmiast zakrz�tn�� si� niespokojnie i zacz�� wybiera� si� do Petersburga. W jakim celu - sam tego oczywi�cie nie wiedzia�. I moSe naprawd� by�by wtedy pojecha�, lecz powzi�wszy takie postanowienie, od razu uzna� za stosowne doda� sobie animuszu huczn� wypitk�. W trakcie tego rodzina jego Sony otrzyma�a z Petersburga wiadomo�� o jej �mierci. Adelaida Iwanowna umar�a jako� nagle, gdzie� na poddaszu: jedni twierdzili, Se na tyfus, inni, Se pono z g�odu. Fiodor Paw�owicz mia� mocno w czubie, gdy dowiedzia� si� o �mierci Sony. Powiadaj�, Se wybieg� na ulic� i krzycza� podnosz�c z rado�ci r�ce do g�ry: �Nareszcie wolny!�, ale wed�ug innej wersji, p�aka� jak ma�e dziecko, i to tak, aS lito�� bra�a mimo ca�ej odrazy, jak� budzi�. MoSliwe, Se jedno i drugie jest prawd�, to znaczy: Se cieszy� si� z wolno�ci i Se p�aka� po tej, kt�ra go uwolni�a - wszystko naraz. Na og� przecieS ludzie, nawet najbardziej niegodziwi, s� naiwniejsi i lepsi, niSby�my w og�le mogli przypuszcza�. Zreszt� i my r�wnieS. II POZBYCIE SI� PIERWSZEGO SYNA Oczywi�cie nietrudno sobie wyobrazi�, jakim wychowawc� i ojcem m�g� by� taki cz�owiek. Jako ojciec, post�pi� tak, jak moSna by�o przewidzie�, a wi�c ca�kowicie zaniedba� dziecko, kt�re mia� z Adelaid� Iwanown�, bynajmniej nie ze z�o�ci do niego i nie dla pomsty zniewaSonych uczu� ma�Se�skich, lecz po prostu dlatego, Se ca�kiem o nim zapomnia�. Wi�c gdy Fiodor Paw�owicz zanudza� �zami i skargami wszystkich znajomych, a dom sw�j obr�ci� w jaskini� rozpusty, syna, trzyletniego Miti�, wzi�� w opiek� wierny s�uga tego domu, Grzegorz. Gdyby nie on, nie by�oby komu dziecku koszuliny zmieni�. Na domiar z�ego tak si� jako� z�oSy�o, Se krewni dziecka ze strony matki teS o nim z pocz�tku jakby zapomnieli. Dziad jego, to znaczy sam pan Miusow, ojciec Adelaidy Iwanowny, nie Sy� juS pod�wczas; wdowa po nim, a babka Miti, przenios�a si� do Moskwy i tam rozchorowa�a si�; siostry jej by�y wszystkie zam�Sne, wskutek czego wypad�o Miti ca�y rok mieszka� u Grzegorza w czeladnej izbie. Zreszt� gdyby nawet ojczulek przypomnia� sobie o nim (nie m�g� przecieS, w rzeczy samej, nie wiedzie� o jego istnieniu), by�by go sam znowu odes�a� do czeladnej, Seby dzieciak nie przeszkadza� mu w hulankach. Tymczasem wr�ci� w�a�nie z ParySa kuzyn nieboszczki Adelaidy Iwanowny, Piotr Aleksandrowicz Miusow, kt�ry przez wiele lat mieszka� za granic�, cz�owiek w�wczas bardzo jeszcze m�ody, wyr�Sniaj�cy si� spo�r�d Miusow�w, wykszta�cony, g�adki, w ca�ym tego s�owa znaczeniu Europejczyk, kt�ry, zwiedziwszy kawa� �wiata, u schy�ku Sycia mia� si� sta� libera�em w stylu lat czterdziestych i pi��dziesi�tych. Piotr Aleksandrowicz utrzymywa� stosunki z wielu najbardziej liberalnymi lud�mi swojej epoki, w Rosji i za granic�, zna� osobi�cie i Proudhona, i Bakunina, i ze szczeg�ln� przyjemno�ci� w ostatnim okresie swoich podr�Sy wspomina� i opowiada� o trzech dniach paryskiej rewolucji lutowej 1848 roku, przy czym dawa� do zrozumienia, Se prawie bra� sam w niej udzia� i walczy� na barykadach. By�o to jedno z najmilszych wspomnie� jego m�odo�ci. By� niezaleSny, posiada� w�asny maj�tek ziemski, wedle dawnej rachuby co� oko�o tysi�ca dusz. Wspania�a jego posiad�o�� zaczyna�a si� tuS prawie za rogatkami naszego miasta i przylega�a do maj�tku naszego znakomitego monasteru, z kt�rym Piotr Aleksandrowicz we wczesnej m�odo�ci procesowa� si� o jakie� prawo do rybo��wstwa czy do wyr�bu lasu, nie wiem dok�adnie. Natychmiast po obj�ciu ojcowizny wszcz�� nie ko�cz�cy si� proces, snad� poczytuj�c walk� z �kleryka�ami� za �wi�ty obowi�zek o�wieconego obywatela. Dowiedziawszy si� o ca�ej historii Adelajdy Iwanowny, kt�r� naturalnie pami�ta� i na kt�r� zwr�ci� swego czasu uwag�, i dowiedziawszy si� o istnieniu Miti, postanowi� si� nim zaj�� mimo ca�ego m�odzie�czego oburzenia i pogardy dla Fiodora Paw�owicza. W�wczas to zawar� po raz pierwszy znajomo�� z Fiodorem Paw�owiczem, kt�remu o�wiadczy� wprost, Se chcia�by si� zaj�� wychowaniem dziecka. P�niej rozpowiada� cz�sto, jako charakterystyczny szczeg�, Se gdy zacz�� m�wi� z Fiodorem Paw�owiczem, �w w pierwszej chwili jak gdyby nie rozumia�, o jakim to dziecku mowa, i nawet jak gdyby ze zdziwieniem dowiadywa� si�, Se ma tu gdzie� w swym domu ma�ego synka. Je�li nawet uzna� opowiadanie Piotra Aleksandrowicza za przesadne, to jednak przyzna� trzeba, Se chyba nie ca�kiem mija�o si� z prawd�. Fiodor Paw�owicz przez ca�e Sycie lubi� udawa�, lubi� nieraz, ca�kiem zreszt� niepotrzebnie, zagra� znienacka jak�� niespodziewan� rol�, cho�by z ujm� dla siebie, jak w danym wypadku. Cech� t�, m�wi�c nawiasem, posiada bardzo wiele os�b, nawet bardzo m�drych, nie tylko Fiodor Paw�owicz. Piotr Aleksandrowicz zabra� si� zatem z zapa�em do rzeczy i nawet mianowano go (pospo�u z Fiodorem Paw�owiczem) opiekunem dziecka, po matce bowiem zosta� maj�teczek, dom i posesja w mie�cie. Mitia istotnie zamieszka� u tego swojego wujaszka. Nie trwa�o to d�ugo, gdyS Piotr Aleksandrowicz, uporz�dkowawszy swoje sprawy maj�tkowe i zapewniwszy sobie regularne otrzymywanie dochod�w, bezzw�ocznie wyjecha� znowu na d�uSszy czas do ParySa, a Se nie mia� w�asnej rodziny, wi�c zleci� opiek� nad ch�opcem jednej ze swych ciotek, mieszkaj�cej w Moskwie. Zadomowiwszy si� w ParySu, z kolei i on zapomnia� o dziecku, zw�aszcza Se tymczasem wybuch�a owa rewolucja lutowa, kt�ra wycisn�a tak trwa�e pi�tno na jego wyobra�ni i o kt�rej nie m�g� zapomnie� do ko�ca Sycia. A tymczasem ciotka w Moskwie umar�a i Mitia przeprowadzi� si� do jednej z jej zam�Snych c�rek. Zdaje si�, Se i p�niej, po raz czwarty, zmieni� gniazdo rodzinne. Nie b�d� si� teraz nad tym rozwodzi�, tym bardziej Se nieraz jeszcze wypadnie mi powr�ci� do tego pierworodnego syna Fiodora Paw�owicza, ogranicz� si� teraz do najniezb�dniejszych o nim wiadomo�ci, bez kt�rych nie m�g�bym zacz�� powie�ci. Po pierwsze, z trzech syn�w Fiodora Paw�owicza, Dymitr Fiodorowicz by� jedynym, kt�ry wiedzia�, Se posiada jaki� osobisty maj�tek i Se z doj�ciem do pe�noletno�ci stanie si� niezaleSnym. Dzieci�stwo jego i m�odo�� by�y bez�adne: nie wysiedzia� do ko�ca w gimnazjum, wst�pi� do jakiej� szko�y wojskowej, p�niej znalaz� si� na Kaukazie, dos�uSy� si� awansu, pojedynkowa� si�, straci� sw�j stopie�, znowu si� dos�uSy�, hula� wiele i strwoni� stosunkowo wiele pieni�dzy. Od Fiodora Paw�owicza zacz�� otrzymywa� pewne kwoty dopiero po doj�ciu do pe�noletno�ci, przedtem za� zaci�ga� d�ugi. Fiodora Paw�owicza, swego ojca, ujrza� i pozna� po raz pierwszy juS po doj�ciu do pe�noletno�ci, kiedy przyjecha� do naszego powiatu specjalnie w tym celu, aby si� porozumie� z ojcem w sprawach maj�tkowych. Zdaje si�, Se rodzic nie bardzo mu i w�wczas przypad� do gustu; bawi� u niego kr�tko i od razu wyjecha�, gdy tylko otrzyma� jak�� kwot� got�wk� i gdy u�oSy� si� wzgl�dem otrzymywania na przysz�o�� dochod�w z maj�tku, co do kt�rego (rzecz godna uwagi) dochodowo�ci, ani teS warto�ci, Sadnych informacji tym razem od Fiodora Paw�owicza nie m�g� uzyska�. Fiodor Paw�owicz zauwaSy� w�wczas od razu (i to naleSy zapami�ta�), Se Mitia ma o swojej schedzie wyg�rowane i fa�szywe wyobraSenie. Fiodorowi Paw�owiczowi by�o to bardzo na r�k�, gdyS mia� na wzgl�dzie swoje szczeg�lne rachuby. Stwierdzi� poza tym, Se m�odzieniec jest lekkomy�lny, gwa�towny, niecierpliwy, pe�en nami�tno�ci, hulaszczy, Se �atwo go moSna zaspokoi�, co prawda nie na d�ugo, dora�nymi ma�ymi datkami. W�wczas zacz�� to wykorzystywa�, czyli zbywa� syna, co pewien czas wysy�aj�c mu drobne sumy, aS wreszcie, gdy po czterech latach Mitia, straciwszy cierpliwo��, przyjecha� do naszego miasteczka po raz drugi, Seby juS ostatecznie rozliczy� si� z ojcem, w�wczas, ku jego najwySszemu zdumieniu, okaza�o si�, Se nie ma ani grosza, Se nawet trudno si� rozliczy�, Se wybra� juS got�wk� ca�� warto�� spu�cizny po matce, Se moSe nawet nieco przebra�; Se wreszcie, skutkiem takich to a takich finansowych operacji, w kt�rych sam chcia� w takim to a takim czasie uczestniczy�, nie ma Sadnego prawa nic wi�cej S�da� nad to, co by� otrzyma�, itd., itd. Dymitr by� zaskoczony, pos�dza� ojca o k�amstwo i szacherk� i wpad� w stan ostatecznego rozdraSnienia, granicz�cego z sza�em. Te w�a�nie okoliczno�ci doprowadzi�y do katastrofy, kt�rej przebieg stanowi w�a�nie tre�� mojej pierwszej, wst�pnej powie�ci, a raczej jej stron� zewn�trzn�. Lecz zanim przejd� do owej powie�ci, musz� zaprezentowa� dw�ch m�odszych syn�w Fiodora Paw�owicza, braci Miti, oraz wyja�ni�, sk�d si� oni wzi�li. III NAST�PNE MA��E�STWO I NAST�PNE DZIECI Fiodor Paw�owicz, pozbywszy si� czteroletniego Miti, niebawem oSeni� si� po raz drugi. Drugie ma�Se�stwo trwa�o lat osiem. T� drug� Son�, r�wnieS bardzo m�odziutk�, Zofi� Iwanown�, sprowadzi� sobie z innej guberni, do kt�rej pojecha� w sprawie pewnej drobnej dostawy, podj�tej do sp�ki z jakim� �ydkiem. Fiodor Paw�owicz, jakkolwiek hula�, pi� i �ajdaczy� si�, nigdy nie zapomina� o lokacie swego kapita�u i zawsze jako� przysparza� sobie maj�tku, co prawda przewaSnie za pomoc� dosy� nikczemnych kombinacji. Zofia Iwanowna naleSa�a do typu tak zwanych �sierotek�, rodzic�w straci�a w dzieci�stwie; by�a c�rk� ciemnego diakona, wychowywa�a si� w bogatym domu swej opiekunki, wychowawczyni i dr�czycielki zarazem, starej damy szlacheckiego rodu, wdowy po generale Worochowie. Nie znam bliSszych szczeg��w, s�ysza�em tylko, Se pewnego razu odci�to t� cich�, �agodn� i bezbronn� istot� od stryczka, na kt�rym chcia�a si� powiesi� w swej kom�rce; zapewne dobrze musia�y da� si� jej we znaki kaprysy, fanaberie i wieczne wym�wki tej moSe i niez�ej staruchy, kt�r� jednak ustawiczna bezczynno�� czyni�a niezno�n� sekutnic�. Fiodor Paw�owicz o�wiadczy� si� o r�k� Zofii, zasi�gni�to o nim informacji, po czym przep�dzono go z domu, a w�wczas Fiodor Paw�owicz - jak przy pierwszym ma�Se�stwie - znowu zaproponowa� sierocie porwanie. Bardzo moSliwe, Se Zofia Iwanowna nie zgodzi�aby si� za nic w �wiecie wyj�� za niego, gdyby wiedzia�a dok�adnie, z kim ma do czynienia. Mieszka�a jednak w innej guberni; i c�S zreszt� mog�a rozumie� szesnastoletnia dziewczyna, kt�ra wiedzia�a tylko, Se lepiej si� utopi� niS zosta� nadal w domu swojej opiekunki. Zamieni�a tedy, nieboraczka, opiekunk� na opiekuna. Fiodor Paw�owicz nie dosta� tym razem z�amanego szel�ga, gdyS genera�owa rozgniewa�a si� srodze, wydziedziczy�a wychowanic� i przekl�a oboje; tym razem jednak Fiodor Paw�owicz nie liczy� na pieni�dze; z�akomi� si� na niezwyk�� urod� niewinnej dziewczyny, a zw�aszcza na jej niewinny wygl�d, kt�ry oczarowa� tego rozpustnika, dotychczas rozmi�owanego jedynie w wulgarnej urodzie kobiecej. �Te ocz�ta niewinne drasn�y mi dusz� jak brzytw�� - mawia� p�niej z plugawym chichotem. Zreszt� i tego rodzaju uczucie w duszy rozpustnego cz�owieka moSe by� uwaSane za rodzaj pop�du zmys�owego. Nie otrzymawszy Sadnego wiana, Fiodor Paw�owicz obchodzi� si� z Son� bez Sadnej ceremonii i korzystaj�c z tego, Se by�a wzgl�dem niego jak gdyby �winna�, Se j� jakoby �uratowa� od stryczka�, naduSywaj�c poza tym jej nieprawdopodobnej pokory i powolno�ci, podepta� najzwyklejsze zalecenia przyzwoito�ci ma�Se�skiej. Sprowadza� sobie do domu kobiety z�ego prowadzenia si� i urz�dza� orgie. Podkre�lam jako rzecz charakterystyczn�, Se s�uS�cy Grzegorz, ponury, g�upi i uparty rezoner, kt�ry nienawidzi� dawnej pani, Adelaidy Iwanowny, tym razem stanowczo stan�� po stronie nowej pani, broni� jej i wymy�la� Fiodorowi Paw�owiczowi w spos�b jak na s�uS�cego co najmniej zuchwa�y, a nawet pewnego razu przerwa� rozpasan� zabaw� i przemoc� wyp�dzi� z domu przyby�e bezwstydnice. Jednak nieszcz�sna, od dzieci�stwa zahukana kobieta wpad�a w chorob� nerwow�, przewaSnie rozpowszechnion� w�r�d ludu, w�r�d bab wiejskich zwanych z tego powodu �op�tanymi�. Z tej choroby, po��czonej z okropnymi atakami histerii, chora okresami traci�a nawet rozum. Urodzi�a jednak Fiodorowi Paw�owiczowi dw�ch syn�w, Iwana i Aleksego, pierwszego w rok po �lubie, a drugiego w trzy lata potem. Kiedy umar�a, Aleksy mia� cztery lata, ale chociaS to wydaje si� dziwne, wiem, Se zapami�ta� matk� na ca�e Sycie, oczywi�cie jakby przez sen. Po jej �mierci los obu ch�opc�w by� mniej wi�cej taki sam jak los pierwszego, Miti: ca�kiem zaniedbani i zapomniani przez ojca, dostali si� r�wnieS pod opiek� Grzegorza i zamieszkali w jego izbie. Tam w�a�nie znalaz�a ich stara despotyczna genera�owa, opiekunka i wychowawczyni ich nieboszczki matki. �y�a jeszcze i przez ca�y czas, przez te osiem lat, nie mog�a zapomnie� zniewagi. Mia�a przez te osiem lat najdok�adniejsze wiadomo�ci o doli i niedoli swojej �Zofii�, a dowiedziawszy si� o jej chorobie i otaczaj�cej j� rozpu�cie, dwa albo trzy razy powiedzia�a do swych rezydentek: �Dobrze jej tak, B�g j� skara� za niewdzi�czno��.� Dok�adnie w trzy miesi�ce po �mierci Zofii Iwanowny genera�owa naraz zjawi�a si� osobi�cie w naszym mie�cie i zajecha�a wprost do Fiodora Paw�owicza; bawi�a w miasteczku zaledwie p� godziny, ale zd�Sy�a wiele zdzia�a�. By�o to wieczorem. Fiodor Paw�owicz, kt�rego od o�miu lat ani razu nie widzia�a, przyj�� j� pijaniute�ki. Powiadaj�, Se genera�owa w mgnieniu oka, bez Sadnych wyja�nie�, jak tylko go zobaczy�a, wyci�a mu dwa g�o�ne i siarczyste policzki, trzykrotnie szarpn�a go porz�dnie za czub, a nast�pnie nie m�wi�c ani s�owa, ruszy�a wprost do czeladnej, do obu ch�opc�w. Stwierdziwszy od pierwszego wejrzenia, Se s� nie umyci i w brudnej bieli�nie, wyci�a policzek Grzegorzowi, oznajmi�a mu, Se zabiera dzieci do siebie, po czym wyprowadzi�a obu ch�opc�w, tak jak ich zasta�a, zawin�a w pled, posadzi�a do karety i zawioz�a do siebie. Grzegorz zni�s� ten policzek jak oddany niewolnik, nie odezwa� si� jednym grubia�skim s�owem, a kiedy odprowadza� star� do karety, uk�oni� si� w pas i rzek� z przekonaniem, Se jej �B�g zap�aci za sierotki�. �A ty gapa jeste�!� - zawo�a�a genera�owa na poSegnanie. Fiodor Paw�owicz zrozumiawszy rzecz ca�� doszed� do wniosku, Se dobrze si� sta�o, i po pewnym czasie bez zastrzeSe� da� genera�owej formalne upowaSnienie na wychowanie jego dzieci. O otrzymanych za� policzkach sam opowiada� po ca�ym mie�cie. Zdarzy�o si�, Se i genera�owa rych�o potem umar�a, zapisawszy jednak kaSdemu z malc�w po tysi�c rubli �na nauk� i aby ca�e te pieni�dze posz�y koniecznie na malc�w, ale tak, aby starczy�o aS do samej ich pe�noletno�ci, bo to i tak za duSo dla takich dzieci, a jeSeli to si� komu� nie podoba, niech sam da wi�cej� itd., itd. Nie czyta�em testamentu, ale m�wiono mi, Se by� spisany w takim w�a�nie dziwnym i oryginalnym stylu. G��wnym spadkobierc� starej by� jednak uczciwy cz�owiek, miejscowy marsza�ek szlachty, Jefim Pietrowicz Polenow. Z pocz�tku korespondowa� z Fiodorem Paw�owiczem, ale wnet zmiarkowa�, Se na wychowanie dzieci nie wyci�gnie od niego z�amanego grosza (chociaS Karamazow w�a�ciwie nigdy wprost nie odmawia�, tylko zazwyczaj w takich wypadkach gra� na zw�ok�, czasem w dodatku rozp�ywaj�c si� w czu�o�ciach). Wobec czego sam zaj�� si� dzie�mi i szczeg�lnie polubi� m�odsze z nich, Aleksego, kt�ry potem przez d�ugi czas wychowywa� si� w jego rodzinie. Prosz� czytelnika, aby od razu to sobie zapami�ta�. I je�li komu zawdzi�czali obaj m�odzie�cy swoj� edukacj� i wykszta�cenie, to chyba tylko Jefimowi Pietrowiczowi, najzacniejszemu i najbardziej humanitarnemu cz�owiekowi, jakiego rzadko moSna spotka�. Nie tkn�� tysi�cy wyznaczonych dzieciom przez genera�ow�, toteS do czasu ich pe�noletno�ci podwoi�y si� z procent�w; z w�asnych fundusz�w �oSy� na ich wychowanie i oczywi�cie wyda� na kaSdego z nich o wiele wi�cej niS tysi�c rubli. Nie b�d� si� d�ugo zatrzymywa� nad ich dzieci�stwem i m�odo�ci�, wspomn� tylko najwaSniejsze okoliczno�ci. O starszym, Iwanie, powiem tyle, Se r�s� na ponurego i milcz�cego ch�opca. Nie by� bynajmniej nie�mia�y, ale chyba juS od dziesi�tego roku Sycia zrozumia�, Se wraz z bratem wychowuje si� w obcej b�d� co b�d� rodzinie, Se obydwaj s� na czyjej� �asce, Se maj� ojca, o kt�rym nawet wstyd wspomina�, itd., itd. Ten ch�opak bardzo wcze�nie, od niemowl�ctwa niemal (tak przynajmniej utrzymywano), okazywa� niezwyk�e i zdumiewaj�ce zdolno�ci do nauki. Nie znam dobrze tej sprawy, ale tak si� jako� z�oSy�o, Se Iwan rozsta� si� z rodzin� Jefima Pietrowicza nieledwie w trzynastym roku Sycia, wst�pi� do gimnazjum w Moskwie i zamieszka� u do�wiadczonego i pod�wczas bardzo s�ynnego pedagoga, przyjaciela Jefima Pietrowicza z lat dziecinnych. Sam Iwan opowiada� nast�pnie, Se wszystko to sta�o si� na skutek �pochopno�ci Jefima Pietrowicza do dobrych uczynk�w�; Jefim Pietrowicz uwaSa� bowiem, Se genialnie uzdolniony ch�opiec powinien mie� genialnego wychowawc�. Zreszt� ani Jefim Pietrowicz, ani genialny pedagog juS nie Syli, kiedy m�odzieniec po uko�czeniu gimnazjum wst�pi� na uniwersytet. PoniewaS Jefim Pietrowicz wyda� nie takie, jak trzeba by�o, polecenia i podj�cie zapisanych dzieciom przez despotyczn� jenera�ow� pieni�dzy, kt�re tymczasem podwoi�y si�, przeci�ga�o si� ze wzgl�du na r�Sne nieuniknione u nas formalno�ci i zw�oki, z m�odzie�cem przez pierwsze dwa lata studi�w uniwersyteckich by�o bardzo krucho, musia� bowiem zarabia� na utrzymanie i jednocze�nie si� uczy�. Trzeba stwierdzi�, Se nie pr�bowa� nawet napisa� do ojca - moSe z dumy, z pogardy do niego, a moSe po prostu zdrowy rozs�dek podszepn�� mu, Se od papy nie moSna si� spodziewa� cho�by jako tako powaSnego wsparcia. Jakkolwiek tam by�o, m�odzieniec nie straci� bynajmniej g�owy i wystara� si� o zaj�cie, zrazu udzielaj�c lekcji po dwadzie�cia kopiejek za godzin�, a potem biegaj�c po redakcjach i umieszczaj�c drobne dziesi�ciowierszowe notatki z kroniki ulicznej, kt�re podpisywa� �Naoczny �wiadek�. Notatki owe, jak powiadaj�, by�y tak ciekawie i pikantnie redagowane, Se rych�o zyska�y rozg�os i tym juS cho�by m�odzieniec wykaza� umys�ow� i praktyczn� przewag� nad ow� liczn�, wiecznie bieduj�c� i nieszcz�sn� cz�ci� naszej ucz�cej si� m�odzieSy obojga p�ci, kt�ra w obu stolicach od rana do nocy obija z przyzwyczajenia progi w redakcjach przer�Snych gazet i czasopism, nie mog�c nic lepszego wymy�li� poza wiecznie powtarzaj�cymi si� pro�bami o przek�ady z francuskiego lub przepisywanie. Nawi�zawszy kontakty z redakcjami, Iwan Fiodorowicz stara� si� je wci�S podtrzymywa� i w ostatnich latach studi�w zacz�� drukowa� bardzo ciekawe recenzje ksi�Sek z r�Snych dziedzin specjalnych, czym wyrobi� sobie pozycj� w k�kach literackich. Lecz w�a�ciwie dopiero w ostatnich czasach uda�o mu si� przypadkowo zwr�ci� na siebie szczeg�ln� uwag� o wiele szerszego grona czytelnik�w, kt�rzy go w�wczas dostrzegli i zapami�tali. By� to bardzo ciekawy wypadek. Przygotowuj�c si� po sko�czeniu uniwersytetu do wyjazdu za granic� za swoje dwa tysi�ce rubli, Iwan Fiodorowicz nagle wydrukowa� w jednej z wi�kszych gazet bardzo dziwny artyku�, kt�ry zwr�ci� uwag� nie tylko specjalist�w, a kt�rego temat w dodatku by� mu na poz�r obcy, Iwan Fiodorowicz bowiem uko�czy� wydzia� przyrodniczy, �w za� artyku� dotyczy� szeroko w�wczas komentowanej kwestii s�d�w duchownych. Analizuj�c niekt�re og�oszone juS opinie, Iwan Fiodorowicz wypowiada� r�wnieS i w�asny na t� spraw� pogl�d. Najistotniejszy by� ton artyku�u i zupe�nie niespodziewane wnioski. Tymczasem wielu spo�r�d k� klerykalnych uzna�o stanowczo autora za swego poplecznika. I jednocze�nie nie tylko post�powcy, ale nawet atei�ci przywitali go oklaskami. Koniec ko�c�w niekt�rzy domy�lni ludzie zdecydowali, Se ca�y artyku� jest tylko zuchwa�ym pamfletem i szyderstwem. Napomykam o tym wypadku szczeg�lnie dlatego, Se omawiany artyku� dotar� w swoim czasie i do naszego s�ynnego podmiejskiego monasteru, kt�rego mieszka�cy w og�le interesowali si� spraw� s�d�w cerkiewnych - dotar� i wywo�a� prawdziwe zdumienie. A gdy przeczytali nazwisko autora, zainteresowali si� i tym, Se pochodzi on z naszego miasta, i Se jest synem �tego w�a�nie Fiodora Paw�owicza, co to...� AS tu nagle w tym samym czasie zjawi� si� u nas i sam autor. W jakim celu przyjecha� wtedy do nas Iwan Fiodorowicz? - przypominam sobie, Se juS w�wczas zadawa�em sobie to pytanie z pewnym jak gdyby niepokojem. �w tak fatalny przyjazd, kt�ry sta� si� zacz�tkiem tylu wydarze�, przez d�ugi czas potem, a nawet do dzi� dnia pozosta� dla mnie niewyja�nion� zagadk�. Bior�c rzecz og�lnie, juS to cho�by by�o dziwne, Se taki uczony, taki dumny i na poz�r rozwaSny m�odzieniec nagle przyby� do takiego plugawego domu, do takiego ojca, kt�ry zaniedbywa� go od wczesnego dzieci�stwa, nie zna� go i nie pami�ta�, kt�ry ci�gle Sy� w strachu, Se i m�odsi synowie, Iwan i Aleksy, zg�osz� si� kiedy� po pieni�dze, dodajmy, Se w strachu bezprzedmiotowym, albowiem Fiodor Paw�owicz by�by i tak pozosta� g�uchy na wszelkie b�agania. I oto m�odzieniec �w zajeSdSa do domu takiego ojca, mieszka z nim miesi�c i drugi, jako� Syje z nim w najlepszej zgodzie. Harmonia ta dziwi�a nie tylko mnie, ale i wiele innych ludzi. Piotr Aleksandrowicz Miusow, o kt�rym wspomnia�em powySej, daleki powinowaty Fiodora Paw�owicza ze strony jego pierwszej Sony, bawi� w�wczas w swoim podmiejskim maj�tku, przyjechawszy na kr�tko z ParySa, gdzie osiedli� si� by� na sta�e. Pami�tam, Se on w�a�nie by� bodaj najbardziej zdziwiony, zawar�szy znajomo�� z Iwanem Fiodorowiczem, kt�rym bardzo si� zainteresowa� i z kt�rym nie bez ukrytego b�lu licytowa� si� pod wzgl�dem oczytania. �Dumny jest - m�wi� o nim w rozmowie z nami - zawsze sobie poradzi, zreszt� ma juS i teraz got�wk� na wyjazd za granic�, czeg�S wi�c tutaj szuka? Nie ulega w�tpliwo�ci, Se przyjecha� do ojca nie po pieni�dze, bo ojczulek w Sadnym wypadku grosza mu nie da. Nie lubi ani pi�, ani bawi� si�, a tymczasem stary nie moSe si� juS bez niego obej��, taka to gor�ca przyja��!� Tak by�o istotnie, m�odzieniec mia� widoczny wp�yw na starego, kt�ry chwilami jak gdyby zacz�� go s�ucha�, chociaS by� nies�ychanie, po prostu z�o�liwie uparty; co wi�cej, Fiodor Paw�owicz zacz�� zachowywa� si� przyzwoiciej... Dopiero p�niej wyja�ni�o si�, Se Iwan Fiodorowicz przyjecha� po cz�ci na pro�b� i w sprawie swego starszego brata, Dymitra Fiodorowicza, kt�rego w�a�nie wtedy pozna� dopiero i po raz pierwszy zobaczy�, ale z kt�rym juS przed przyjazdem do naszego miasta porozumiewa� si� listownie w pewnej bardzo waSnej sprawie, dotycz�cej przede wszystkim Dymitra Fiodorowicza. Co to by�a za sprawa - o tym czytelnik dowie si� szczeg�owo w odpowiedniej chwili. Niemniej i wtedy, kiedy juS wiedzia�em o tej szczeg�lnej okoliczno�ci, Iwan Fiodorowicz nadal wydawa� mi si� zagadkowy, a jego przyjazd do naszego miasta wci�S by� dla mnie niezrozumia�y. Dodam jeszcze, Se Iwan Fiodorowicz sprawia� w�wczas wraSenie po�rednika i rozjemcy mi�dzy ojcem i starszym swoim bratem, Dymitrem Fiodorowiczem, kt�ry wtedy zacz�� strasznie awanturowa� si� o sched� po matce i nawet z�oSy� przeciw ojcu formaln� skarg� do s�du. I ta oto rodzinka, powtarzam, zebra�a si� w�wczas w komplecie po raz pierwszy i po raz pierwszy ujrzeli si� i poznali niekt�rzy jej cz�onkowie. Jedynie najm�odszy syn, Aleksy Fiodorowicz, mieszka� juS od roku w naszym mie�cie i w ten spos�b by� u nas wcze�niej od swoich braci. O nim to w�a�nie, o Aleksym, najtrudniej mi m�wi� w niniejszym wst�pnym opowiadaniu, zanim go nie ukaS� we w�a�ciwej powie�ci. Ale trudna rada, i o nim wypadnie napisa� przedmow�, Seby z g�ry przynajmniej wyja�ni� pewien nader dziwny szczeg�, a mianowicie: mego przysz�ego bohatera juS od pierwszej sceny musz� przedstawi�: w riasie nowicjusza. Tak, juS od roku przebywa� wtedy w naszym monasterze i jak gdyby zamierza� zamkn�� si� w nim na ca�e Sycie. IV TRZECI SYN, ALOSZA Mia� lat zaledwie dwadzie�cia (brat jego Iwan mia� dwadzie�cia trzy, a starszy, Dymitr, dwadzie�cia siedem). Przede wszystkim stwierdzam, Se Alosza nie by� Sadnym fanatykiem ani, przynajmniej wed�ug mego zdania, nie by� nawet mistykiem. Od razu wyg�osz� swoje o nim mniemanie: by� po prostu m�odym altruist�, a wst�pi� na drog� mnisz� tylko dlatego, Se w owym czasie ona jedna go ol�ni�a, ona jedna objawi�a mu si�, rzec moSna, jako idea� wyzwolenia duszy, rw�cej si� z mrok�w doczesnego z�a ku �wiat�u mi�o�ci. Ol�ni�a go za� owa droga tylko dlatego, Se spotka� na niej w�wczas niezwyk��, jego zdaniem, istot� - naszego s�ynnego �starca� z monasteru, Zosim�, do kt�rego przywi�za� si� i kt�rego pokocha� gor�c� pierwsz� mi�o�ci� swego nieukojonego serca. Zreszt� nie przecz�, Se Alosza juS w�wczas, a nawet wcze�niej, juS w ko�ysce, by� dosy� dziwny. M�wi�em, Se cho� straci� matk�, gdy mia� cztery lata, zapami�ta� j� na ca�e Sycie, zapami�ta� jej twarz, jej pieszczoty - �jak gdyby sta�a przede mn� Sywa�. Wspomnienia tego rodzaju (jak powszechnie wiadomo) si�gaj� czasem wcze�niejszego dzieci�stwa, czasem nawet drugiego roku Sycia, ale wyst�puj� potem tylko jak gdyby ja�niejsze punkty z mroku, niby skrawek wydarty z ogromnego obrazu, kt�ry zgas� juS i znik� na zawsze. To samo by�o i z Alosza; pami�ta� pewien letni, cichy wiecz�r, otwarte okno, sko�ne promienie zachodz�cego s�o�ca (te w�a�nie sko�ne promienie najSywiej wyst�powa�y w pami�ci), w rogu ikona, przed ni� pal�ca si� lampka, a pod ikon� na kl�czkach �kaj�ca histerycznie, z j�kiem i krzykiem, matka, kt�ra trzyma go na r�ku, �ciska mocno, bole�nie, modli si� za niego do Matki Boskiej i odrywaj�c go od siebie, podnosi ku obrazowi, powierza opiece Bogurodzicy... i naraz wpada nia�ka, z przeraSeniem wyrywa go z r�k matki. Widok niezwyk�y! Alosza zapami�ta� z owej chwili takSe i twarz matki: m�wi�, Se, o ile m�g� spami�ta�, by�a nieprzytomna, lecz pi�kna. Ale ma�o komu zwierza� si� z tego wspomnienia. W dzieci�stwie i w m�odo�ci by� nie bardzo wylewny, by� nawet ma�om�wny, ale nie skutkiem nieufno�ci, nie�mia�o�ci czy ponurej mizantropii, wprost przeciwnie, by�o w tym co� innego, jaki� szczeg�lny rodzaj jak gdyby wewn�trznej zadumy, wy��cznie osobistej, nikogo innego nie dotycz�cej, ale dla niego tak istotnej, Se zapomina� przez ni� o otoczeniu. Kocha� jednak ludzi: przez ca�e Sycie Sy� jak gdyby z bezgraniczn� wiar� w ludzi, a jednak nikt nigdy nie uwaSa� go za naiwnego czy prostaczka. Mia� w sobie co�, co m�wi�o i przekonywa�o w�wczas (zreszt� i p�niej, przez ca�e Sycie), Se nie chce nikogo s�dzi�, Se nie zechce bra� na siebie oceny cudzych post�pk�w i Se za nic w �wiecie nie b�dzie nikogo pot�pia�. Zdawa� by si� nawet mog�o, Se godzi� si� z istnieniem wszystkiego i niczego nie pot�pia�, cho� cz�sto go nawiedza� gorzki smutek. Co wi�cej, osi�gn�� pod tym wzgl�dem, i to juS we wczesnej m�odo�ci, tak� r�wnowag�, Se nikt nie m�g�by go zdziwi� czy przestraszy�. Kiedy w dwudziestym roku Sycia, czysty i niewinny, przyby� do ojca, do istnej jaskini wyuzdanej rozpusty, odchodzi� tylko w milczeniu, gdy naprawd� niepodobna juS by�o patrze�, ale nie zna� by�o po nim ani pogardy, ani pot�pienia. Ojciec za�, kt�ry, jako dawny pieczeniarz, by� nader wraSliwy i czu�y na obraz�, zrazu przywita� go nieufnie i niech�tnie (�milczy, bo milczy, ale wszystko widzi�). W ko�cu jednak nie dalej niS po jakich� dw�ch tygodniach pocz�� go niezwykle cz�sto �ciska� i obca�owywa�. Co prawda by�y to �zy pijaka i wylewno�� cz�owieka podchmielonego, ale wida� by�o, Se pokocha� syna szczerze i g��boko, jak jeszcze nigdy taki cz�owiek jak on nikogo nie kocha�... Zreszt� kocha� go kaSdy, kto si� z nim zetkn��, i to juS kiedy by� dzieckiem. Znalaz�szy si� w domu Jefima Pietrowicza Polenowa, swego opiekuna i wychowawcy, tak zjedna� sobie wzgl�dy ca�ej rodziny, Se uwaSano go tam za rodzone dziecko. A przecieS wszed� do tego domu w takim wieku, Se niepodobna go by�o pos�dza� o wyrachowan� przebieg�o��, o intryganctwo, o sztuk� pochlebiania, o umiej�tno�� zaskarbiania sobie wzgl�d�w. Zatem �w dar zdobywania mi�o�ci ludzkiej Alosza mia� jak gdyby w sobie, w swojej naturze. Podobnie rzecz mia�a si� w szkole, chociaS na poz�r naleSa� do tej kategorii dzieci, kt�re wzbudzaj� nieufno��, czasem drwiny albo i nienawi�� koleg�w. Na przyk�ad wpada� nieraz w zadum� i jak gdyby si� odosabnia�. Lubi� od najwcze�niejszego dzieci�stwa zaszywa� si� w k�t i siedzie� nad ksi�Sk�, a jednak koledzy tak go lubili, Se z ca�� stanowczo�ci� moSna go by�o nazwa� ulubie�cem ca�ej szko�y przez ca�y czas jego w niej przebywania. Rzadko bywa� swawolny, rzadko nawet weso�y, ale wystarcza�o spojrze� na�, aby stwierdzi�, Se to nie wynika�o z pos�pno�ci, lecz przeciwnie, z pogodnego i r�wnego usposobienia. Nigdy nie chcia� si� wyr�Snia� spomi�dzy r�wie�nik�w. MoSe dlatego nigdy si� nikogo nie ba�, ale koledzy od razu zrozumieli, Se nie pyszni si� wcale swoj� odwag�, Se jak gdyby sobie nie u�wiadamia�, iS jest �mia�y i odwaSny. Nie pami�ta� nigdy urazy. Zdarza�o si�, Se w godzin� po jakim� zatargu pierwszy odpowiada� lub sam zwraca� si� do swego krzywdziciela z tak ufn� i pogodn� twarz�, jak gdyby w og�le nic mi�dzy nimi nie zasz�o. I nie by�o w tym Sadnej afektacji, zapomnienia obrazy czy umy�lnego przebaczenia, po prostu nie uwaSa� tego, co si� sta�o, za obraz� i to w�a�nie oczarowywa�o i zniewala�o ch�opc�w. Mia� tylko jeden rys charakteru, kt�ry przez wszystkie klasy, poczynaj�c od niSszych, prowokowa� koleg�w do kpin; ale kpili nie ze z�o�liwego szyderstwa, lecz dlatego tylko, Se by�o to dla nich zabawne. Rysem owym by�a dzika, wprost nieprzytomna wstydliwo�� i cnotliwo��. Nie m�g� s�ucha� niekt�rych s��w i niekt�rych pogaw�dek o kobietach. Owe �niekt�re� s��wka i rozmowy na nieszcz�cie nie dadz� si� wyt�pi� w szko�ach. Ch�opcy czystej duszy i niewinnego serca, dzieci prawie, bardzo cz�sto lubi� w klasie m�wi� mi�dzy sob� nawet na g�os o takich rzeczach, scenach i obrazach, o jakich nie zawsze m�wi� nawet So�nierze; co wi�cej, So�nierze cz�sto nie rozumiej� i nie znaj� wielu takich rzeczy, kt�re juS przesta�y by� sekretem dla dzieci z naszej inteligencji i warstw wySszych. Nie moSna tego chyba nazwa� rozwi�z�o�ci� moraln� i nie jest to r�wnieS cynizm prawdziwy, rozpustny, wewn�trzny - w najgorszym wypadku moSe zewn�trzny, powierzchowny, uchodz�cy niestety w tym �rodowisku za cech� delikatn�, subteln�, junack�, godn� na�ladowania. PoniewaS �Aloszka Karamazow�, gdy rozmawiano �o tym�, szybko zatyka� sobie uszy palcami, wi�c czasem koledzy umy�lnie otaczali go gromadk� i przemoc� odrywaj�c mu r�ce, krzyczeli mu do uszu bezece�stwa, a on wyrywa� si�, rzuca� na pod�og�, zas�ania� twarz i bez s�owa gniewu milcz�co znosi� obraz�. W ko�cu dano mu spok�j, przestano go przezywa� �panienk�'', a nawet spogl�dano na niego z pewnym politowaniem. Nawiasem m�wi�c, zalicza� si� zawsze do lepszych uczni�w, ale nigdy nie by� prymusem. Po �mierci Jefima Pietrowicza Alosza jeszcze dwa lata sp�dzi� w gimnazjum gubernialnym. Niepocieszona wdowa po Jefimie Pietrowiczu nieomal od razu po jego zgonie wyjecha�a na d�uSszy pobyt do W�och wraz z ca�� rodzin�, sk�adaj�c� si� wy��cznie z kobiet, Alosza za� zosta� u jakich� dw�ch pa�, kt�rych dot�d na oczy nie widzia�, dalekich krewnych Jefima Pietrowicza, ale sam nie wiedzia�, na jakich warunkach. Charakterystyczne zreszt�, Se nigdy nie interesowa� si�, na czyj koszt Syje. Pod tym wzgl�dem by� absolutnym przeciwie�stwem swego starszego brata, Iwana Fiodorowicza, kt�ry przez pierwsze dwa lata studi�w znosi� niedostatek, utrzymuj�c si� z w�asnej pracy i od wczesnego dzieci�stwa mocno nad tym bola�, Se jest na �asce opiekuna. Nie moSna by�o jednak zbyt surowo os�dza� tej dziwnej cechy charakteru Aleksego, bo kaSdy, kto styka� si� z nim cho�by powierzchownie, dochodzi� do przekonania, Se Aleksy jest na tym punkcie jakby upo�ledzony duchowo, Se gdyby naraz otrzyma� wielki maj�tek, nie waha�by si� natychmiast rozda� go na pierwsze wezwanie, albo na dobre uczynki, albo moSe i zgo�a pierwszemu lepszemu zr�cznemu oszustowi, kt�ry by go o to poprosi�. Zdawa� si� bowiem jak gdyby nie rozumie� warto�ci pieni�dzy; oczywi�cie nie w znaczeniu dos�ownym. Gdy mu dawano pieni�dze na drobne wydatki, o kt�re nigdy sam nie prosi� - to albo przez d�ugie tygodnie nie wiedzia�, co z nimi zrobi�, albo pozbywa� si� ich od razu. Piotr Aleksandrowicz Miusow, bardzo draSliwy w kwestiach pieni�Snych, przestrzegaj�cy �ci�le zasad mieszcza�skiej uczciwo�ci, przypatrzywszy si� uwaSnie Aleksemu, wypowiedzia� o nim nast�puj�cy aforyzm: �Oto jedyny chyba na �wiecie cz�owiek, kt�rego moSna by zostawi� bez grosza przy duszy, samego, na placu w obcym milionowym mie�cie, a on nie zgin��by, nie umar� z g�odu ani z ch�odu, bo znale�liby si� dobrzy ludzie, kt�rzy by si� od razu nim zaj�li, od razu nakarmiliby go i urz�dzili, a gdyby nawet nie urz�dzili, to on sam by�by si� od razu urz�dzi� bez Sadnych wysi�k�w i upokorze�, nie sprawiaj�c Sadnej trudno�ci przygodnemu opiekunowi, wr�cz przeciwnie, robi�c mu nawet nie byle jak� przyjemno��.� Alosza nie sko�czy� gimnazjum. Mia� jeszcze rok do uko�czenia, gdy naraz o�wiadczy� swym opiekunom, Se musi pojecha� do ojca w pewnej sprawie; strzeli�o mu to nagle do g�owy. Obie panie bardzo si� zmartwi�y i nie chcia�y go pu�ci�. Przejazd kosztowa� niewiele i Alosza zamierza� zastawi� w lombardzie zegarek, kt�ry otrzyma� by� w podarunku od rodziny nieboszczyka opiekuna przed jej wyjazdem za granic�; obie panie jednak nie dopu�ci�y do tego i zaopatrzy�y go hojnie w pieni�dze, a nawet w nowe ubranie i bielizn�. Lecz Aleksy zwr�ci� im po�ow� otrzymanej kwoty, bo, jak twierdzi� stanowczo, chcia� jecha� trzeci� klas�. Przyjechawszy do naszej mie�ciny, na pierwsze badania ojcowskie, �po co w�a�ciwie przyby�, nie sko�czywszy szko�y�, nic nie odpowiedzia�, a by�, jak m�wiono, pogr�Sony w zwyk�ej zadumie. Niebawem wysz�o na jaw, Se szuka grobu swej matki. Zreszt� sam przyzna� si� w�wczas, Se tylko to by�o celem jego przybycia. Ale w�tpi� naleSy, czy ten nag�y przyjazd nie mia� innych przyczyn. Najprawdopodobniej sam Alosza nie wiedzia� w�wczas i nie m�g�by w Saden spos�b wyja�ni�, co w�a�ciwie jakby powsta�o naraz w jego duszy i z nieprzepart� si�� poci�gn�o na jak�� now�, nie znan� jeszcze drog�, z kt�rej juS nie m�g� zawr�ci�. Fiodor Paw�owicz nie potrafi� mu wskaza� grobu swej drugiej Sony, poniewaS od czasu pogrzebu nie by� ani razu na cmentarzu i zupe�nie zapomnia�, gdzie j� w�wczas pochowano... Korzystaj�c ze sposobno�ci, dodamy co� wi�cej na temat Fiodora Paw�owicza. D�uSszy czas nie mieszka� w naszym mie�cie. W trzy, cztery lata po �mierci drugiej Sony wyjecha� do po�udniowej Rosji i w ko�cu trafi� do Odessy, gdzie przebywa� kilka lat z rz�du. Z pocz�tku zawar� tam �ci�lejsz� znajomo��, jak to sam m�wi�, �z wieloma �ydami, �ydkami, �yd�akami i �ydzi�tami�, a w ko�cu zacz�to go przyjmowa� nie tylko u �yd�w, �lecz i u Izraelit�w�. Przypuszczalnie w tym to okresie swego Sycia rozwin�� w sobie ow� szczeg�ln� umiej�tno�� zbijania i ciu�ania grosza. Wr�ci� za� ostatecznie do naszego miasteczka na jakie trzy lata przed przyjazdem Aloszy. Dawni jego znajomi utrzymywali, Se strasznie si� zestarza�, aczkolwiek nie by� wcale taki stary. Jego spos�b bycia, zamiast wyszlachetnie�, sta� si� jaki� nachalniejszy. W tym dawnym b�a�nie zrodzi�a si� na przyk�ad zuchwa�a potrzeba wystrychania ludzi na b�azn�w. Lubi� p�awi� si� w rozpu�cie nie tylko nie mniej niS dawniej, lecz nawet jak gdyby szkaradniej. Niebawem za�oSy� w naszym powiecie mn�stwo nowych szynk�w. Twierdzono, Se posiada w maj�tku moSe ze sto tysi�cy lub niewiele mniej. Sta� si� od razu wierzycielem wielu miejskich i wiejskich obywateli, oczywi�cie udziela� lichwiarskich poSyczek pod najpewniejsze zastawy. Dopiero w ostatnich czasach opu�ci� si� jako�, rozty�, pocz�� traci� r�wnowag�, kontrol� nad sob�, wpad� nawet w jak�� szczeg�lnego rodzaju lekkomy�lno��, zaczyna� jedno i ko�czy� drugim, rzuca� si� jako� niespokojnie, upija� si� coraz cz�ciej do nieprzytomno�ci i by�by si� narazi� na wiele k�opot�w, gdyby nie znany nam juS s�uga Grzegorz, kt�ry si� r�wnieS bardzo zestarza� i coraz cz�ciej dogl�da� swego pana niczym guwerner. Przyjazd Aloszy wp�yn�� na ojca nawet, rzec moSna, od strony mo- ralnej; moSna by pomy�le�, Se w tym przedwczesnym starcu zacz�y si� budzi� jakie� dawno przygas�e uczucia. �Czy wiesz - mawia� cz�sto do Aloszy, przygl�daj�c mu si� uwaSnie - czy wiesz, Se jeste� do niej podobny, do �op�tanej�?� Tak bowiem nazywa� nieboszczk� Son�, matk� Aloszy. Gr�b �op�tanej� wskaza� wreszcie Aloszy lokaj Grzegorz. Zaprowadzi� go na nasz cmentarz miejski i tam w odleg�ym k�cie wskaza� mu Selazn�, tani�, lecz schludnie utrzyman� p�yt�, na kt�rej znaczy� si� nawet napis - imi� i nazwisko, data urodzenia i �mierci nieboszczki; na dole by� nawet wyryty czterowiersz w stylu staromodnych, cz�sto spotykanych na grobach uboSszego mieszcza�stwa epitafi�w. Okaza�o si�, ku zdumieniu wszystkich, Se Grzegorz by� fundatorem tej p�yty. Sam po�oSy� j� na grobie nieszcz�snej �op�tanej�, z w�asnych fundusz�w, poniewaS Fiodor Paw�owicz by� g�uchy na wielokrotne nagabywania starego s�ugi i wreszcie wyjecha� do Odessy, machn�wszy r�k� nie tylko na groby, ale i na wszystkie swoje wspomnienia. Alosza nie okaza� nad grobem matki Sadnego szczeg�lniejszego wzruszenia; wys�ucha� tylko powaSnej i rezolutnej relacji Grzegorza o postawieniu nagrobka, posta� jaki� czas ze spuszczon� g�ow� i odszed� nie przem�wiwszy ani s�owa. Od tej pory, a moSe nawet przez ca�y ten rok, ani razu nie zajrza� na cmentarz. JednakSe ten b�ahy epizod podzia�a� na Fiodora Paw�owicza, i to w spos�b bardzo oryginalny. Wzi�� nagle tysi�c rubli i pojecha� do naszego monasteru ofiaruj�c je na naboSe�stwo Sa�obne za dusz� zmar�ej Sony, ale nie drugiej, nie �op�tanej� - matki Aloszy, lecz pierwszej, Adelaidy Iwanowny, kt�ra go za Sycia t�uk�a. TegoS wieczoru upi� si� jak bela i wobec Aloszy wymy�la� na mnich�w. Nie by� wcale naboSny; nigdy moSe nawet �wieczki za pi�� kopiejek nie postawi� przed obrazem. Dziwne uniesienia nag�ych uczu� i nag�ych my�li nawiedzaj� tego rodzaju osobnik�w. Wspomnia�em juS, Se bardzo si� rozty�. Twarz jego w owym czasie pocz�a niezwykle wyra�nie �wiadczy� o charakterze i istocie ca�ego jego Sycia. Pod niezmiennie zuchwa�y