Fielding Hannah - Pieśń Nilu
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Fielding Hannah - Pieśń Nilu |
Rozszerzenie: |
Fielding Hannah - Pieśń Nilu PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Fielding Hannah - Pieśń Nilu pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Fielding Hannah - Pieśń Nilu Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Fielding Hannah - Pieśń Nilu Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
P N
H F
Strona 4
Wydanie pierwsze, 2021
London Wall Publishing Sp. z o.o.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być
powielana, przechowywana w bazie danych lub systemie wyszukiwania, lub
przekazywana, w jakiejkolwiek formie bądź w jakikolwiek sposób, bez uprzedniej
pisemnej zgody wydawcy, ani w inny sposób rozpowszechniana w jakiejkolwiek
oprawie lub okładce innej niż ta, w której została opublikowana, bez podobnego
warunku, w tym niniejszego warunku, nałożonego na kolejnego nabywcę.
Copyright © Hannah Fielding 2021
Powołano się na moralne prawo autora.
Wszystkie postacie i wydarzenia w tej publikacji, poza tymi, które wyraźnie znajdują
się w domenie publicznej, są kcyjne, a wszelkie podobieństwo do jakiejkolwiek
prawdziwej osoby, żyjącej lub zmarłej, jest czysto przypadkowe i niezamierzone
przez autora.
Dołożono wszelkich starań, aby uzyskać niezbędne zezwolenia w odniesieniu do
materiałów objętych prawem autorskim. Przepraszamy za wszelkie pominięcia
w tym względzie i z przyjemnością zamieścimy stosowne podziękowania w
kolejnych wydaniach.
Tłumaczenie: Anna Esden-Tempska, Michał Ignar
Redakcja: Elwira Wyszyńska
Wersja elektroniczna: Pracownia DTP Aneta Osipiak-Wypiór
Korekta: Anna Suligowska-Pawełek
ISBN 978-83-66798-10-6
London Wall Publishing Sp. z o.o.
Hrubieszowska 2, 01-209 Warszawa
www.londonwallpublishing.com
www.hannah elding.net
pl.hannah elding.net
Strona 5
Dla mojej kochanej wnuczki Philae.
Kocham Cię bardzo i mam nadzieję, że wyrośniesz na dobrą
i mądrą kobietę, taką, jaką była twoja prababcia Philae
Strona 6
Zmarli nie mogą domagać się sprawiedliwości.
Obowiązkiem żyjących jest zrobić to za nich
Lois McMaster Bujold
Strona 7
P
Luksor, Egipt, 1938
W zatłoczonej sali sądowej panowało pełne napięcia
oczekiwanie. Szmer głosów przybrał na sile, kiedy na salę
wrócili trzej sędziowie. W czarnych togach i czerwonych
żabotach przywodzili na myśl złowrogie kruki. Weszli na
podium i zajęli miejsca ponad poziomem widowni. Rzędy
drewnianych ławek przed nimi były ciasno zapełnione.
Wszyscy zebrani popatrywali na klatkę stojącą z boku, gdzie
znajdował się podsądny. Przedstawiciele prasy, której ten
proces dostarczał materiału na atrakcyjne czołówki, wychylali
się do przodu, żeby lepiej widzieć. Zadufani w sobie prawnicy
przerwali rozmowy, śmiechy, dali spokój cynicznym uwagom
i skupili wzrok na ławie sędziowskiej. W sali zapanowała
martwa cisza.
Ciemnooki mężczyzna za żelaznymi kratami robił wrażenie
wycieńczonego – nieogolony, ubranie wisiało na jego
wychudzonym ciele. Kiedy pojawili się sędziowie, wyprostował
się i poszukał wzrokiem nastolatki siedzącej w pierwszym
rzędzie obok siwowłosej kobiety, która trzymała ją mocno za
rękę. Na twarzy dziewczyny malowały się taka udręka i taki lęk,
że musiało go to zaboleć do żywego. Wyciągnął swoje skute
kajdankami ręce, jakby chciał sięgnąć do niej i ją pocieszyć.
– Sąd uznaje Ayouba El Masriego winnym kradzieży
i zawłaszczenia egipskich zabytkowych przedmiotów i skazuje
go na pięć lat więzienia i ciężkich robót.
Przez salę przebiegł szmer szeptów, a potem znów zaległa
cisza.
Wszystkie oczy skupiły się na mężczyźnie zaciskającym
dłonie na kratach, które oddzielały go od widowni. Jego twarz
nagle pobladła. Z trudem łapał powietrze. Przycisnął
Strona 8
skrępowane ręce do piersi i zachwiał się, po czym osunął na
podłogę wewnątrz klatki. Obserwująca sytuację przerażona
dziewczyna krzyknęła, zerwała się i rozpaczliwie próbowała
przebić się do uwięzionego. Jej wołanie utonęło w ogólnym
zamieszaniu i wrzawie, jaka zapanowała w sali. Rozległy się
jakieś komendy i kilku mężczyzn otoczyło drzwi klatki, kiedy
te zostały otwarte i do środka wbiegło paru funkcjonariuszy, by
zająć się skazanym.
Zebrani na sali podnosili się z miejsc, próbowali zobaczyć,
co się dzieje. W klatce jakiś młody mężczyzna krzyczał do
funkcjonariuszy, żeby zrobili mu miejsce, bo jest lekarzem.
Dziewczynie zdawało się, że to trwa wieki, nim zdołała
przedostać się naprzód. Chwyciła dłońmi kraty. Przerażona
patrzyła, jak młody mężczyzna, klęcząc, naciska rytmicznie
pierś leżącego. Dziewczyna wołała lekarza po imieniu. Po
policzkach płynęły jej łzy. Ale on robił swoje, nie unosząc
głowy. Wreszcie przestał, odchylił się do tyłu, przysiadając na
piętach, i dopiero wtedy popatrzył na nią z głębokim
współczuciem. Pamiętała tylko, że potem objęły ją czyjeś
troskliwe ręce i odciągnęły szlochającą, po czym zapadła
ciemność.
Strona 9
R 1
Luksor, marzec 1946 rok
A ida El Masri oderwała się od wspomnień i wróciła do
rzeczywistości, kiedy kremowo-szary bentley, model
z roku 1936, zahamował płynnie przed wielką bramą.
– Jesteśmy na miejscu – oznajmił postawny meżczyzna
siedzący obok młodej kobiety. – Cieszę się bardzo, że
postanowiłaś wrócić do domu, Aido. Khadammeen, służba też
nie może się już ciebie doczekać. Od kiedy powiedziałem, że
przyjedziesz, w Karawan House zapanowała wielka radość.
Aida uśmiechnęła się do Naguiba Bishary. Był bliskim
przyjacielem ojca, nie tylko prawnikiem. Do samego końca
robił dla Ayouba El Masriego wszystko, co w jego mocy, i za to
była mu bardzo wdzięczna.
– Dobrze być znów w domu, wujku Naguibie.
Czekali w samochodzie, by pojawił się odźwierny. Naguib
ciepło popatrzył na Aidę swoimi czarnymi jak węgiel oczami.
– Nie jestem pewien, czy wielu z nich zdoła cię teraz poznać.
Wyrosłaś na uroczą kobietę, choć jesteś tak chuda, jakbyś miała
zaraz zniknąć.
Aida roześmiała się.
– To dlatego, że nie było tam cudownej kuchni Ghaly’ego.
Racjonowanie jedzenia też zrobiło swoje. Nie mieliśmy tyle
masła i cukru, co wy tutaj.
Naguib niewiele się zmienił. Choć jego czoło robiło się coraz
wyższe i niedługo mogły mu już zostać tylko niezbyt gęste siwe
włosy na tyle głowy i przy uszach – te, które nigdy nie
wypadają. Nad wąskimi ruchliwymi wargami wyhodował sobie
wąsik w stylu Chaplina. Aida znała prawnika bez wąsów
i wydawało się jej, że nie pasują do gładkiej, okrągłej linii
Strona 10
brody. Miał ten typ twarzy, którą zapomina się już w chwili
patrzenia na nią i może dlatego zdecydował się zapuścić wąsy.
Sądząc po obwodzie talii, nadal kochał jeść. Aida stłumiła
uśmiech.
– Czy Osta Ghaly robi jeszcze tę cudowną konafę?
Naguib zaśmiał się głośno, poklepując okrągły brzuch.
– Niestety, tak! – Uniósł swoje krzaczaste brwi
z konspiracyjną miną. – A jego basboussa jest jak zawsze
najlepsza w Luksorze, tylko nic mu nie mów, bo jeszcze
przewróci mu się w głowie.
Aida uśmiechnęła się, w zadumie patrząc przez okno na
wysokie palmy otaczające posiadłość El Masrich. To było takie
typowe na północy Egiptu. Ich łagodny szum o zmierzchu
zawsze poruszał jej wyobraźnię, wydawał się tak romantyczny.
Z westchnieniem wciągnęła głęboko w płuca ciepłe powietrze.
Tak pachniał Egipt. Było w tym zapachu coś z ziemi i przypraw,
kóz i kurczaków, i ciągnących się w oddali pól bawełny.
Nareszcie była w domu.
Minęło osiem długich lat, odkąd uciekła do Anglii. Przez
świat przetoczyła się wojna. Aida nigdy nie przypuszczała, że
tak długo jej tu nie będzie. Powiedziała sobie, że wyjeżdża tylko
na rok. Póki skandal nie ucichnie. Skończyła dopiero
osiemnaście lat. Została zupełnie sama. Miała tylko jednego
krewnego – brata matki Angielki. George Chandler, dawny
członek parlamentu, mieszkający przed wojną pod Londynem,
nie miał własnych dzieci i powitał córkę zmarłej siostry
z otwartymi ramionami. W ten sposób zaczęło się życie Aidy
w Berkshire, na wygnaniu, które sama sobie wybrała.
Choć okoliczności były tragiczne, zdawało się, że los,
zamykając przed nią jedne drzwi, otworzył drugie. Zawsze
marzyła, by zostać pielęgniarką. Już kiedy jako dziecko
chowała się w ogrodzie przy domu, choć powinna pomagać
niani, Dadzie Aminie, przy smażeniu jej słynnych kon tur.
Aida wolała w ukryciu czytać książki o Florence Nightingale
albo Lampę w mroku, o jej uczennicy, albo o Edith Cavell,
bohaterce Wielkiej Wojny. W Anglii Aida mogła zrealizować
Strona 11
swoje marzenie. Z pomocą wuja George’a dostała się na kurs
pielęgniarski w londyńskim szpitalu królewskim. Jej
romantyczne pojęcie o zawodzie szybko zostało rozwiane przez
długie godziny pracy, wykłady, naukę do egzaminów, nie
wspominając już o konieczności czyszczenia basenów
i ścielenia łóżek – a wszystko to pod okiem surowych,
wymagających perfekcji sióstr przełożonych.
A potem w Europie wybuchła wojna i nawet gdyby Aida
chciała, nie mogłaby wrócić do Egiptu. Przez następne sześć lat
jej życie przybrało inny obrót. Kiedy Londyn był
bombardowany, szkolenie praktyczne zostało z konieczności
przyspieszone. Pielęgnowała okaleczonych pod Dunkierką
żołnierzy, opatrywała poparzonych w bitwie o Anglię pilotów,
a także rannych cywilów. W tym czasie wuj George wrócił do
pracy. Przeprowadził się do Chelsea, by pomagać w nowo
utworzonym ministerstwie zaopatrzenia na Strand. Rzadkie
wolne chwilę Aida spędzała u niego w domu. Poza tym wuj
zabierał ją na herbatki do Ritza, gdzie spotykali się politycy,
arystokraci i dalsi krewni rodziny królewskiej. To stanowiło
wielki kontrast z potwornościami cierpień, z jakimi miała na
co dzień do czynienia w pracy.
Śmierć ojca była dla niej wstrząsem, który zapoczątkował jej
dorastanie. Okrucieństwa wojny stały się chrztem bojowym.
Pyzata, zagubiona nastolatka, która wyjechała z Egiptu,
w okresie wojny przeistoczyła się w silną, odpowiedzialną
młodą kobietę. Potra ła opatrywać okaleczone podczas walk
ciała, jednak sama nosiła potwornie bolesną ranę, która nie
chciała się goić. Teraz Aida znalazła się znów w Egipcie, po
latach, które wydawały się jej długie jak całe życie. Była tu, by
przywrócić dobre imię ojcu.
Oprzytomniała na odgłos zgrzytu metalu, kiedy Kherallah,
gha r ze strzelbą na ramieniu, otwierał bramę. W ogromnym
białym turbanie na głowie, ubrany w śnieżnobiałą galabiję,
uniósł dłoń na powitanie, kiedy wjeżdżali do środka. Na jego
ciemnej twarzy błysnął szeroki uśmiech. Aida pomachała do
niego. Dobry, lojany Kherallah. Był ich odźwiernym, odkąd
sięga pamięcią. Jako chłopak pracował ze swoim ojcem, który
Strona 12
też pełnił tę funkcję i ochraniał posiadłość, zanim obowiązki
przejął po nim Kherallah.
Spoza drzew mangowców i gujawy, na których połyskiwały
jaskrawo owoce, widać już było zarys różowego domu, gdzie
się urodziła – Karawan House, nazwany tak od słowika. Aida
uwielbiała piękną, choć smutną, legendę o tym ptaku, którą
opowiadała jej w dzieciństwie Dada Amina. W arabskich
podaniach róża powstała z kropli potu, która spadła z czoła
proroka na ziemię. Od tamtej pory wszystkie róże były białe,
póki pewien słowik nie zakochał się w jednej z nich i nie
przycisnął do kwiatu tak mocno, że aż kolce łodygi przebiły mu
serce. Kwiat zabarwił się od krwi na czerwono, gdy ranny
słowik wyśpiewywał smutne nuty swej pieśni. Wzrok Aidy
powędrował na budynek. Niegdyś tyle tu było życia i śmiechu,
teraz w pełni zasługiwał na swoją nazwę. Po latach, kiedy ojca
Aidy już tu nie było, robił wrażenie pogrążonego
w melancholii, pozbawionego dawnych kolorów.
Pięknie zaprojektowana, solidnie zbudowana stara
rezydencja podupadła. Neoklasycystyczna różowa kamienna
fasada z kremowymi wykończeniami, łukami, kolumnami,
eleganckimi wąskimi oknami o spłowiałych zielonych
drewnianych okiennicach – wszystko to łuszczyło się,
przedstawiając ponury widok. Główny dom miał po bokach
niższe skrzydła, salę balową i taras po jednej stronie, a ogród
zimowy, odpowiednik angielskiej oranżerii z drugiej, gdzie
było słonecznie nawet zimą. Wszystkie frontowe pokoje
wychodziły na rzekę i pustynię, ale widok z pomieszczeń z tyłu
był równie piękny – na teren z palmami i zielone pola w oddali.
Nie był to najbardziej okazały dom w okolicy, ale dość
elegancki i Aida – mimo że straciła matkę, kiedy miała
zaledwie siedem lat – spędziła tu szczęśliwe dzieciństwo pod
opieką taty i Dady Aminy. Wysłano ją do szkoły z internatem
w Anglii – Cheltenham Ladies’ College, ale kiedy tylko mogła,
przyjeżdżała tu na wakacje i ferie.
Samochód zatrzymał się przy szerokich schodach z białego
marmuru, które prowadziły na werandę przed domem.
Kierowca podbiegł, by otworzyć drzwi auta. Podjazdem
Strona 13
podszedł Ragab, ogrodnik, który zajmował się parkiem od
czasu jej dzieciństwa, i z uszanowaniem uścisnął dłoń Aidy.
Jego głęboko osadzone, łagodne oczy zdradzały naturę
człowieka żyjącego blisko natury.
– Hamdelellah Al Salama ya Sit – wyszeptał, kłaniając się jej
z szacunkiem.
– Allah yé sallémak, ya Ragab – odparła na jego powitalne
pozdrowienie.
Nie zapomniała arabskiego. Przyjemnie i trochę dziwnie
było znów mówić w tym języku. Słowa przebijały się na
powierzchnię, jakby długo trzymała je gdzieś w zanadrzu.
Rzeźbione dębowe drzwi domu były otwarte. Przy wejściu
stał szereg uśmiechniętych służących, by powitać wracającą Sit
Aidę. Między nimi Osta Ghaly, miły, pulchny stary kucharz,
który w tajemnicy dawał małej Aidzie cudowne słodycze
stworzone w jego kuchni, gdzie dziewczynce wstęp był
wzbroniony. Sędziwy Bekhit – szef su ragich, ubrany
w nieskazitelnie białą szatę z czerwoną szarfą i fez – służył
u rodziny Aidy od pięćdziesięciu lat. Jego najstarszy syn,
Guirguis – energiczny młody człowiek o bystrych ciemnych
oczach, które nigdy niczego nie przoczyły – miał pewnego dnia
przejąć obowiązki ojca, choć na razie mu podlegał i był
szkolony do przyszłej funkcji. Był tu też Radwan, pomywacz,
znany jako l l, pieprz, bo zawsze mieszał się w spory innych,
jak pieprz dosypywany do potraw, i jego kuzyn Hassan,
sprzątacz, cichy chłopak, który często się uśmiechał, ale
niewiele mówił. Obaj pochodzili z tutejszych wiejskich rodzin,
społeczności fellachów, pracujących na posiadłości El Masrich
od wielu pokoleń. Dalej stała Fatma – pomywaczka
z połyskującymi złotymi zębami, służąca, Naima,
siedemnastolatka, która była dzieckiem, kiedy Aida stąd
wyjeżdżała. I wreszcie Dada Amina, która wychowała ojca
Aidy Ayouba, a potem opiekowała się nią samą.
Niewysoka pulchna kobieta o kręconych czarnych włosach
ściągniętych do tyłu noszoną na głowie trójkątną chusteczką,
ubrana w kwiecistą galabiję – była powiernicą i drugą matką
Strona 14
dla małej Aidy. A kiedy u Eleanor El Masri zdiagnozowano
raka i wkrótce potem zmarła, niania stała się dziewczynce
jeszcze bliższa. Dada była dobra i miała uroczy, łagodny wyraz
twarzy, jednak nie dawała sobie w kaszę dmuchać i potra ła
utrzymać w ryzach nieco buntowniczą podopieczną. Kiedy
Aida dorosła, Dada Amina zajęła się prowadzeniem domu jako
gospodyni i doskonale się w tym sprawdzała.
Wszyscy ci ludzie służyli Ayoubowi El Masriemu do jego
śmierci, a Aida uparła się, by zatrzymać ich i potem, choć sama
wyjeżdżała w pośpiechu do Anglii. Naguib, który przejął
zarządzanie posiadłością El Masrich, przystał na jej prośbę.
Wiedział, że jego przyjaciel byłby dumny z lojalności Aidy
wobec służby, która w większości stała się dla nich bliska jak
członkowie rodziny. Tego dnia oni wszyscy witali Sit Aidę
z radością. Rozpromienieni patrzyli na nią, kiedy z uśmiechem
ściskała kolejno ich dłonie i dziękowała każdemu z osobna za
to, że dbali o dom pod jej nieobecność. Powitanie z dawną
nianią na końcu szeregu było najbardziej wzruszające. Dada
Amina przytuliła młodą kobietę do piersi i całowała ją ze łzami
w ciemnych błyszczących oczach.
– Aido, habibti, moja kochana, jesteś już całkiem dorosła! –
zawołała, odsuwając ją wreszcie od siebie, żeby się jej przyjrzeć.
– Czy ty podczas wojny zupełnie nic nie jadłaś, ya binti, moje
dziecko? Zmieniłaś się. Wyglądasz niemal jak inna osoba. Ale
ja rozpoznałabym cię zawsze i wszędzie, ya danaya, moje
drogie dziecko… Na Allaha, coś ty zrobiła z włosami? Zupełnie
jak gwiazda lmowa. Baeti zay el amar, jesteś piękna jak
księżyc… O, jak dobrze znów cię widzieć! – Z oczu Dady
Aminy znów popłynęły łzy, kiedy ściskała raz jeszcze
dziewczynę, za którą tak bardzo tęskniła, jakby to była jej
rodzona córka.
Aida otarła mokre policzki i roześmiała się.
– A ty się wcale nie zmieniłaś. Nic a nic. Powiedz, jak ty to
robisz, że jesteś zawsze młoda?
– O, rozstawia nas wszystkich po kątach i pilnuje, żebyśmy
jej słuchali – wtrącił Naguib. – Na tym chyba polega cały
Strona 15
sekret, prawda?
Mrugnął do Dady Aminy i wybuchnął tubalnym śmiechem,
ubawiony własnym dowcipem.
Może czas nie zmienił Dady Aminy, ale Aidę na pewno.
Gosposia miała rację – jej podopieczna czuła się teraz inną
osobą. Wydawało się, że wieki minęły od tamtego popołudnia
osiem lat temu, kiedy patrzyła, jak jej ojciec, Ayoub El Masri,
stoi za kratami niczym dzikie zwierzę w mrocznej sądowej sali
i była świadkiem, jak umiera chwilę po ogłoszeniu wyroku.
Wybitny archeolog nie zniósł tego, że uznano go za złodzieja,
i w kilka minut zmarł na zawał. To był tragiczny nał jego życia
i brutalny koniec beztroskiego dzieciństwa Aidy. Na
wspomnienie pierwszych tygodni po tamtym zdarzeniu, gdy
pogrążyła sie w czarnej rozpaczy, Aidę przebiegł dreszcz.
Była pewna, że ojciec był niewinny, ale uciekła do Anglii
przed wścibstwem dziennikarzy i złośliwymi językami
środowiska, bo wszyscy z lubością rzucili się na skandal.
Prawdziwego winnego Aida odkryła już w dniu aresztowania
ojca i tę wiedzę nosiła w sobie przez wszystkie lata wojny. Teraz
wróciła do Luksoru i zamierzała zrobić co w jej mocy, by
zebrać potrzebne dowody i rozprawić się z tchórzem, który
pozwolił, by jej ojciec – jego sąsiad, z którym długo był
w przyjaźni – tra ł do więzienia. Ten człowiek przyczynił się
w efekcie do śmierci Ayouba.
***
Po hucznym powitaniu służba rozeszła się do swoich zajęć.
Tylko Dada Amina ruszyła z Aidą i Naguibem Bisharą do
domu.
Hol był przestronny, pełen światła. Podłogę pokrywały płyty
kremowego marmuru calacatta, sprowadzonego z Włoch
podczas budowy domu na początku dziewiętnastego wieku.
Złotawe żyłki nadawały kamieniowi ciepło i głębię. Głównym
elementem były tu wspaniałe drewniane schody. Na dole stały
dwie jońskie kolumny z tego samego drogiego marmuru.
Z pomalowanego na barwę kości słoniowej su tu zwisał
cudowny żyrandol Baccarat. Sklepienie zdobiły złocone stiuki
Strona 16
z elementami beżu i brązu. Rzeźbienia przedstawiały różne
ptaki Egiptu.
Dada Amina poprowadziła Aidę z wujem po wypolerowanej
posadzce do długiego prostokątnego salonu o czterech
wysokich oknach, przez które wpadało tu mnóstwo światła,
obramowanych adamaszkowymi zasłonami o łagodnie
spłowiałych kolorach. Wychodziły na taras, skąd roztaczał się
zapierający dech w piersiach widok – leniwie płynące wody
Nilu mieniły się perłowo i miało się wrażenie, że można byłoby
po nich przejść na drugi brzeg, gdzie wznosiły się różowawe
wzgórza Doliny Królów, zmieniając odcień w zależności od
położenia słońca na niebie. Za dnia feluki, romantyczne łodzie
o wysokich żaglach używane tu od czasów starożytnych, sunęły
po rzece niczym ogromne białe motyle.
Ten pokój, jak i inne w domu, był urządzony wedle surowej
angielskiej mody – Ayoub i Eleanor zmienili cały wystrój,
kiedy przenieśli się do Luksoru i zastąpili bogato złocone
francuskie meble prostszymi, bardziej eleganckimi sprzętami
w stylu Sheraton.
Aida uśmiechnęła się ucieszona, że znów jest w tak dobrze
sobie znanym miejscu. Tęsknota ścisnęła jej serce. Ojciec
zawsze powtarzał, że w tych wysmakowanych wnętrzach na
każdym kroku czuje się rękę jej matki. Mawiał, że jego żona
miała potrzebę otaczania się pięknem. Salon był dokładnie
taki, jak Aida go pamiętała. Ściany w słonecznym żółtym
kolorze, a na nich obrazy Davida Robertsa, Prisse’a d’Avesnesa
i Augustusa Lamplougha, przedstawiające krajobrazy
starożytnego Egiptu: rzekę Nil, pustynię i sceny z tutejszego
życia. Dębową podłogę pokrywały wspaniałe stare dywany
z Iranu i Turcji, a po obu stronach pokoju o pięknych
proporcjach były kominki, nad którymi wisiały lustra
w złoconych ramach. Zimą paliło się w nich, bo w odróżnieniu
od dni, kiedy temparatury były przyjemne, nocą panował
przejmujący ziąb. Pięknie inkrustowane stoliki przyścienne na
trzech zwężających się nóżkach stały między oknami, a na nich
przerobione na lampy antyczne chińskie wazony z czerwonymi
wzorami. Środek pokoju zajmował duży okrągły stół. Dada
Strona 17
dbała, żeby w stojącym na nim wazonie zawsze były świeże,
pachnące słodko kwiaty z ogrodu, nawet kiedy w domu nikt
nie mieszkał. Przed każdym z kominków stała szeroka kanapa
i fotele obite bladoseledynowym adamaszkiem. Aida
pamiętała, jak siadała na jednej z nich jako mała dziewczynka
i wtulona w mamę słuchała, jak ta czyta jej bajki. Jak dobrze
było czuć oddech mamy na policzku. Kiedy dorastała,
pozostały jej wspomnienia tamtych chwil i tych, które spędziła
tu z tatą i Dadą Aminą.
Matka Aidy odwiedziła Egipt z rodziną w drodze powrotnej
z Indii do Anglii. Na jakimś koktajlu w Ambasadzie Brytyjskiej
w Kairze poznała Ayouba El Masriego. Był wielkim erudytą,
znanym i cenionym już archeologiem. Prowadził wiele prac
wykopaliskowych i uratował przed zniszczeniem dużo
egipskich dzieł sztuki. Eleanor była młoda, piękna
i inteligentna. Połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia.
Uciekli i wkrótce pobrali się potajemnie. Wybuchł skandal.
W efekcie Ayoub, jedynak, który jako nastolatek stracił
rodziców, został wyklęty przez resztę rodziny i szeroki krąg
dawnych przyjaciół, a Eleanor przez swoich bliskich.
Początkowo kręgi zarówno egipskiej, jak i brytyjskiej
śmietanki towarzyskiej ich odrzucały – w owych czasach
mieszane małżeństwa nie były tolerowane. Ayoub pochodził
z Kairu, ale zdecydował, że przeprowadzą się do Luksoru
w górnym Egipcie, gdzie było spokojniej, a on, jako archeolog,
mógł więcej czasu poświęcać na wykopaliska, jednocześnie
doglądając ziemi, którą odziedziczył po rodzicach.
Tamtejsze środowisko obserwowało uważnie poczynania
złotej pary. Ayoub zdobywał coraz większe uznanie, a jego żona
okazała się uroczą, gościnną panią domu i z czasem zawarli
wiele nowych cennych przyjaźni w Luksorze. Choć zapewne
nie brakowalo im też wrogów, bo jak mówi stare arabskie
przysłowie, zazdrość to nieodłączny towarzysz sukcesu. Dada
Amina lubiła powtarzać małej Aidzie: Czy komukolwiek może
udać się uciec przez złym wzrokiem? Nieco starsza Aida
zdawała sobie sprawę, że rodzina El Masrich musi budzić
mieszane uczucia.
Strona 18
Ruszyła za Naguibem do kanap i foteli przy kominku,
a Dada Amina wyszła z salonu i zamknęła za sobą cicho drzwi.
– Chodź, Aido, usiądźmy. Na pewno jesteś zmęczona, ale
musimy porozmawiać – powiedział prawnik, zajmując jeden
z foteli o wysokim oparciu.
– Martwisz się czymś, wujku? Czy coś się stało?
– Masz rację, martwię się. O ciebie, Aido.
Naguib wyjął fajkę i zaczął ją nabijać.
– O mnie? Nie masz powodu. – Aida oparła się wygodniej
na kanapie. – Jakoś przeżyłam wojnę, prawda? Wierz mi, to nie
było takie łatwe. Najwyraźniej potra ę o siebie zadbać.
Przyjrzała się mu uważnie.
– Chodzi o pieniądze? Nie tknęłam swojego spadku, więc
jeśli nie stało się nic nieoczekiwanego, powinnam mieć coś na
dobry początek.
– Nie, nie. Moja droga, jesteś bardzo bogatą kobietą. Ayoub
zostawił ci wielki majątek, który nie został naruszony, bo przed
wyjazdem nie upoważniłaś ani mnie, ani nikogo innego, by
nim zarządzać.
Trzasnęła zapałka i Naguib przyłożył ją do główki fajki.
– Niepokoi mnie, że jako młoda kobieta jesteś sama. To źle,
kiedy dziewczyna zostaje bez ojca i nie ma żadnego mężczyzny,
który by ją chronił – powiedział bardzo poważnie, bez śladu
tego tak dla niego typowego wesołego, żartobliwego tonu.
– No tak – przyznała cicho.
– Nie masz braci, żadnej rodziny.
– Zdaję sobie sprawę, że w Egipcie nie mam krewnych,
wujku.
– Ale jest przecież rodzina Pharaonych. Zawsze byliście ze
sobą w wielkiej przyjaźni… i w pewien sposób to teraz twoi
jedyni bliscy. Oczywiście masz też mnie, możesz na mnie
liczyć, ale nie robię się coraz młodszy, a życie bywa
Strona 19
nieprzewidywalne, jak mogłaś się przekonać.
Rodzina Pharaonych. Aidzie nasunęła się na myśl twarz
młodego mężczyzny. To, zwykle doprowadzające ją do szału,
krytyczne spojrzenie ciemnych oczu. I pełne współczucia oraz
żalu, kiedy umarł jej ojciec. Ta bolesna wizja nękała ją przez
wszystkie te lata. Aida zacisnęła zęby.
– Rodzina Pharaonych mnie nie interesuje – powiedziała
z kamienną twarzą.
Przebiegłe spojrzenie Naguiba przeszyło ją na wylot.
Popykał z fajeczki.
– No nie… dalej wierzysz, że Kamel Pharaony stał za tą
paskudną sprawą z twoim ojcem?
– Tak. Jestem o tym przekonana. Jeśli chodzi o mnie, to nic
się nie zmieniło.
– Przecież Kamel i twój ojciec byli najlepszymi przyjaciółmi!
Na jakiej podstawie oskarżasz go o coś tak potwornego?
Aida nabrała powietrza. Tak długo tłumiła w sobie żal, że
dziwnie trudno jej było teraz o tym mówić.
– Nie mam dowodów, ale w owym czasie informacja
pochodziła z wiarygodnego źródła… Posążek Nefertari należał
do Kamela Pharaony’ego. Przyniósł go do naszego domu
wcześniej tego popołudnia.
Naguib pokręcił głową.
– Wiesz, że Kamel temu zaprzeczył, więc czemu się przy tym
upierasz?
Aida przez chwilę milczała.
– Ojca nie było – odezwała się wreszcie. – Kamel dał
posążek służącej, Soumie Hassanein. Kazał zanieść go do
gabinetu ojca. Mówił, że przyjdzie wieczorem. Miał
porozmawiać z tatą o tym, czy to autentyk. Tak mi powiedziała.
Naguib popatrzył na nią zdumiony.
– Ona tak twierdziła? Kamel nigdy nie powierzyłby czegoś
Strona 20
tak cennego służbie. Jest jednym z najbardziej ostrożnych
ludzi, jakich znam.
– Możliwe. Ale Souma przysięgała na życie swojego dziecka,
że tak właśnie było.
Jedyny problem w tym, że ta kobieta gdzieś przepadła, nim
Aida mogła poprosić ją o powtórzenie tego, co mówiła. Jednak
czy to mogło cokolwiek pomóc? Czy ktokolwiek potraktowałby
poważnie zeznanie khadamma, służącej?
Sądząc po minie Naguiba, nie było na to szans.
– Nie powinnaś wierzyć w plotki roznoszone przez służbę.
– Plotki? – Aida starała się mówić spokojnie, nie chciała,
żeby uznał, że nadal histeryzuje jak zrozpaczona nastolatka. –
Ktoś taki jak Souma nie wymyśliłby czegoś takiego. Tak to
sformułować mógłby jedynie Kamel Pharaony. Poza tym, jaki
miałaby interes, aby kłamać?
Naguib wzruszył ramionami.
– Kto wie? Nigdy nie wiadomo, co może kierować tymi
ludźmi. Twój ojciec nigdy nie lubił Soumy. Wiem, że kilka dni
przed całą tą sprawą przyłapał ją na grzebaniu w swoich
papierach. Kazał jej się wynosić. Ale zlitował się, bo rzucił ją
mąż i potrzebowała pracy, żeby wykarmić syna. Nie ufał jej, ale
nie był człowiekiem, który skazałby dziecko na głód, więc
pozwolił jej zostać. Nasze arabskie przysłowie mówi: Etak el
shar le men ahssantou eleh, uważaj na tych, którym okazałeś
miłosierdzie.
Aida nachmurzyła się i zamyśliła nad jego słowami.
– Możliwe, ale nadal nie pojmuję, co mogłaby zyskać,
opowiadając mi taką historię.
Oczywiście brała pod uwagę, że Souma mogła kłamać, ale
wiele razy myślała nad tym, co przekazała jej służąca, i jakoś
nie potra ła sobie wyobrazić, żeby to była nieprawda. Jednak
dlaczego Soumę interesowały jakieś papiery ojca? Znów
wezbrał w niej gniew. Spuściła wzrok, skręcając palcami brzeg
poduszki.