Deschner Karlheinz - I znowu zapiał kur t.2
Szczegóły |
Tytuł |
Deschner Karlheinz - I znowu zapiał kur t.2 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Deschner Karlheinz - I znowu zapiał kur t.2 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Deschner Karlheinz - I znowu zapiał kur t.2 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Deschner Karlheinz - I znowu zapiał kur t.2 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Fundacja im. Karlheinza Deschnera przedstawia...
Karlheinz Deschner
I znowu zapia kur
tom 2
Strona 2
11
KSI GA CZWARTA
KO CIÓ TRIUMFUJ CY
Narz dzia w adzy pa stwowej zacz y z czasem s u!y"
Ko#cio owi, ten za# uzale!ni si od pa stwa. Ale tragiczniejszy
jest fakt, !e ujawni a si wówczas ludzka niedoskona o#":
prze#ladowani zamieniaj* si w prze#kladowców.
Teolog Carl Schneider1
Strona 3
12
Strona 4
13
CZ PIERWSZA
EPOKA KONSTANTYNA I SPÓR O TRÓJC WI T
Strona 5
14
Strona 6
15
Rozdzia 47
Konstantyn — pierwszy rycerz Chrystusa
Ilekro" jaki# w adca uznawa ten czy inny Ko#ció za korporacj ,
za wspólnot obdarzon* pewnymi przywilejami, za osob licz*c*
si w #wiecie mieszcza skim, tylekro" równa o si to decyzji o
nieodwracalnym zniszczeniu danego Ko#cio a i oznacza o
inauguracj tego procesu.
Teolog Schleiermacher2
Najwa!niejsz* innowacj* strukturaln* w#ród ró!nych reform Dioklecjana
okaza o si zapocz*tkowanie tetrarchii — rz*dów czterech cesarzy, co mia o
zapewni" spójno#" ogromnego imperium.
Pierwszym krokiem by o mianowanie w roku 286 Maksymiana, jednego z
dowódców armii, regentem Cesarstwa Zachodniego, podczas gdy sam
Dioklecjan, senior augustus, mia pod sw* w adz* Wschód. Kiedy na terenach
pogranicznych zacz y si wi ksze niepokoje, obaj augusti wyznaczyli po
jednym pod-cesarzu z tytu em cezara: dla Wschodu Galeriusza, dla Zachodu
Konstancjusza, i w roku 305, gdy Dioklecjan i Maksymian dobrowolnie zrzekli
si w adzy, dotychczasowi podcesarze zostali ich nast pcami.
Konstantyn, syn Konstancjusza, urodzi si oko o roku 285 w Naissusie
(Niszu) w pobli!u dzisiejszej Sofii. Rodowód jego ojca — któremu Konstantyn
przypisywa pó>niej pochodzenie od cesarza Klaudiusza II, wys awianego jako
zwyci zca Gotów — by nieznany. Równie! matka Konstantyna, #wi ta Helena,
w 324 roku uhonorowana tytu em cesarzowej, nie rozpocz a swojej kariery,
wbrew temu, co niebawem zacz to twierdzi", w roli córki jednego z w adców
brytyjskich, lecz jako stabularia (karczmarka) na Ba kanach3 oraz konkubina
cesarza Konstancjusza. Ten, w trosce o swoj* przysz o#", odtr*ci j* z czasem,
by po#lubi" pasierbic cesarza Maksymiana.
M ody Konstantyn, który wiele podró!owa i by #wiadomy rosn*cej
pot gi chrze#cija stwa, od czasu mianowania jego ojca
Strona 7
16
cezarem przebywa na Wschodzie u Dioklecjana i Galeriusza, niewykluczone,
!e jako zak adnik. Ale w kilka miesi cy po abdykacji Dioklecjana pospiesznie,
jak gdyby ucieka , ruszy do swego ojca, a gdy ten 25 lipca 306 roku zmar w
Eboracum, dzisiejszym Yorku (Anglia), ju! w dniu jego #mierci zosta przez
armi wybrany nowy augustus — w a#nie m ody Konstantyn. Galeriusz uzna
go jednak, i s usznie, tylko za cezara, natomiast nowy augustus Zachodu to
odt*d, uznany przez Galeriusza zgodnie z dioklecja sk* sukcesj* tronu, Sewer,
dotychczasowy podcesarz Konstancjusza.
Niemal!e równocze#nie zosta w Italii przez pretorian obwo any cezarem
Maksencjusz, syn cesarza Maksymiana, który abdykowa razem z
Dioklecjanem. Kiedy ten niebawem pokona Sewera, Zachód znalaz si pod
rz*dami dwóch uzurpatorów: Konstantyn sprawowa w adz nad Gali* i
Brytani*, Maksencjusz — nad Itali*, Hiszpani* i Afryk*.
Prawdopodobnie ju! wkrótce Konstantyn zapragn* rozci*gn*" sw*
w adz na Rzym i w ogóle po o!y" kres systemowi tetrarchicznemu. Wiosn*
312 roku wtargn* do Italii, a 28 pa>dziernika tego! roku pokona Maksencjusza
u bram Rzymu, w pobli!u Pons Milvius, obecnego Ponte Molle. Podczas
ucieczki przez za amuj*cy si most dla statków Maksencjusz uton* razem z
wieloma swoimi !o nierzami w Tybrze. Pó>niej Konstantyn pozby si jeszcze
syna Maksencjusza oraz niektórych zwolenników swego adwersarza, po czym
dzi ki Senatowi on w a#nie zostaje cesarzem najwy!szym rang* i otrzymuje
tytu : maximus augustus4.
Ko#ció przedstawi zwyci stwo Konstantyna nad Maksencjuszem jako
triumf Boga chrze#cijan nad poga stwem, a przyda y si do takiej prezentacji
nabo!ne zmy#lenia, które bywaj* i dzisiaj upowszechniane5. W istocie jednak
Konstantyn nie by wówczas bojownikiem o chrze#cija stwo. Wcze#niej
bowiem w a#nie dzi ki wspania omy#lno#ci Maksencjusza usta y
prze#ladowania, Ko#ció odzyska swoje mienie, zosta y umo!liwione wybory
kap anów, powsta y nowe cmentarze i bazylika. Niektóre z zas ug Maksencjusza
dla Ko#cio a przypisano pó>niej Konstantynowi6.
Po kl sce Maksencjusza Konstantyn mia jeszcze do czynienia z dwoma
w adcami Wschodu: Maksyminem Daj* i Licyniuszem. Z tym ostatnim zawar
przed atakiem na Maksencjusza sojusz, odnowiony po zwyci stwie i ewidentnie
wymierzony przeciw Maksyminowi.
W lutym 313 roku Konstantyn i Licyniusz og osili wspólnie w Mediolanie
poszerzon* wersj dekretu z roku 311, który
Strona 8
17
zapewnia wszystkim poddanym pe n* swobod religijn* oraz nakazywa zwrot
wszelkich ko#cielnych budynków i maj*tków ziemskich7. Poza tym Konstantyn
zwi*za Licyniusza jeszcze #ci#lej ze sob*, wydaj*c za niego sw* siostr
Konstancj ; by o to typowe ma !e stwo polityczne, które zmusi o Konstancj
nawet do adoptowania ch opca sp odzonego przez Licyniusza z pewn*
niewolnic*.
Zaledwie w dwa miesi*ce po mediola skim spotkaniu Konstantyna z
Licyniuszem, ten ostatni stoczy bitw z drugim w adc* Wschodu, Maksyminem
Daj*. Maksymin poniós sromotn* kl sk , z trudem wydosta si z pola bitwy w
przebraniu niewolnika i na jesieni tego! roku 313 zmar , rzekomo pope niwszy
samobójstwo. Ale oczywi#cie równie! Licyniusz wyszed z tej walki os abiony,
dlatego w a#nie ju! za rok dosz o na Ba kanach do wojennej konfrontacji
mi dzy nim a Konstantynem. W owym roku 314 pot ga Konstantyna nie
wystarcza a jednak do ostatecznego rozprawienia si z Licyniuszem. Tote!
Konstantyn pozbawi go co prawda wszystkich prowincji europejskich z
wyj*tkiem Tracji i ostatecznie wypar go na Wschód, ale rych o znowu si z nim
porozumia i blisko dziesi " lat nie podejmowa agresji, przeznaczaj*c ten czas
na zbrojenie si oraz na propagowanie chrystianizmu, do czego sk ania go
chyba mi dzy innymi fakt, !e Licyniusz wznowi prze#ladowania chrze#cijan.
Sam Konstantyn przestrzega tymczasem zasad obiecanej w Mediolanie
tolerancji religijnej. Z jednej strony, Ko#ció uzyska od niego znaczn*
rekompensat za wynik e z prze#ladowa straty materialne i chrze#cijanie byli
przeze obdarzani wysokimi stanowiskami w pa stwie; z drugiej strony, na
monetach nadal pojawia y si wizerunki bogów poga skich, a urz dnicy
zasiadali, jak dawniej, w rzymskich kolegiach kap anów i sam Konstantyn
zachowywa swój tytu arcykap ana pogan: pontifex maximus. Jednocze#nie
wszak!e bito monety, na których widnia cesarski he m z chrze#cija skim
symbolem — tak by o w mennicach ba ka skich, a wi c na obszarze
granicz*cym z Cesarstwem Wschodnim, na którym tak!e odbywa a si
koncentracja wojsk; natomiast mennice Galii oraz miasta Rzymu, co znamienne,
pomija y chrismon na swoich wyrobach. Nie ma w*tpliwo#ci co do tego, !e
Konstantyn chcia osi*gn*" pewien efekt propagandowy w#ród liczniejszych
chrze#cijan wschodnich8. Oko o roku 320 zakaza on bicia monet z wizerunkami
boga S o ca i Jowisza (zwanego Iuppiter Conservator). W 323 roku Konstantyn
amie uk ad z Licyniuszem
Strona 9
18
wkroczeniem na jego terytorium podczas wyprawy przeciw Gotom. W 324 roku
dochodzi do wojny, któr* Konstantyn przygotowa poprzez demonstracje
polityczno-religijne i od pocz*tku prowadzi jako krucjat 9, gdy tymczasem
zale!a o mu wy *cznie na jedynow adztwie. „Doprawdy by o o jednego za
wiele" — pisze o obu w adcach, tym z Zachodu i tym ze Wschodu, pewien
wspó czesny nam katolik10.
Po dwóch wielkich bitwach, stoczonych 3 lipca i 18 wrze#nia 324 roku,
wojna sko czy a si straszliw* pora!k* Licyniusza. Konstantyn oszcz dzi
szwagra — na pro#b swej siostry, Konstancji. Pod przysi g* zapewni , !e
pozostawi go przy !yciu, po czym wyprawi go, jako osob prywatn*, do
Salonik. W nast pnym roku, 325, kaza go tam zamordowa". Kl ska i #mier"
Licyniusza oznacza y jedynow adztwo Konstantyna oraz triumf chrystianizmu w
Imperium Rzymskim.
Pocz tki aliansu tronu i o"tarza
Gdy on (Konstantyn) nada Ewangelii — której ca a tre#"
potwierdza oddzielanie warto#ci politycznych od religijnych —
charakter prawny, to zapocz*tkowa kultur ca kowicie sprzeczn*
z duchowo#ci* najdawniejszego chrze#cija stwa.
Teolog Buonaiuti11
Pokonanie wspó w adców i likwidacja oficjalnego,
sankcjonowanego przez cesarzy politeizmu, by y — w jego
rozumieniu — poczynaniami skorelowanymi.
Eduard Schwartz12
Po zwyci stwie Konstantyna nad Licyniuszem prawie !e natychmiast
znikn y z monet ostatnie emblematy poga skie, a równocze#nie mno!y y si
oznaki askawo#ci wobec chrze#cijan. U schy ku rz*dów Konstantyna, który od
330 roku rezydowa w nowej stolicy, Bizancjum, poga stwo by o coraz bardziej
ograniczane i podlega o systematycznym represjom. Ponadto Konstantyn
zwalcza sekty chrze#cija skie, sprzyjaj*c Ko#cio owi oficjalnemu, z którym to
sympatyzowa chyba tak!e jego ojciec13. Ju! wtedy Ko#ció by pa stwem w
pa stwie, a w *czenie jego struktury organizacyjnej do rzymsko-bizantyjskiego
systemu zarz*dzania mia o umocni" jedno#" i presti! imperium.
Strona 10
19
Wkrótce Konstantyn przys u!y si Ko#cio owi obfito#ci* uprawnie ,
maj*tków, darów14. Ju! w roku 312 albo 313 przekaza on biskupowi Rzymu
istniej*cy od czasów Cezara Pa ac Latera ski, który niegdy# nale!a do rodu
Lateranów, pó>niej za# do cesarzowej Fausty. Papie!e rezydowali tam przez
ponad tysi*c lat. W 313 roku Konstantyn uwolni kler katolicki — i tylko to
duchowie stwo — od wszelkich obci*!e osobistych, co stanowi o przywilej
bardzo po!*dany, którego kap ani poga scy dost powali rzadko; syn
Konstantyna, Konstancjusz, rozci*gn* go na !ony i dzieci duchownych. W roku
316 cesarz upowa!ni biskupów do wyzwolenia ko#cielnych niewolników. W
318 roku jurysdykcja duchowna zosta a w pe ni zrównana z pa stwow*, ale
doprowadzi o to do takich nadu!y", !e trzeba by o odebra" biskupom w adz
s*downicz*, co na Wschodzie dokona o si w roku 398, na Zachodzie natomiast
dziesi " lat pó>niej. W 321 roku cesarz zezwoli wszystkim na darowizny na
rzecz Ko#cio a, które niebawem wielokrotnie powi kszy y mienie tej instytucji.
Owe nadzwyczajne i coraz liczniejsze dowody askawo#ci, dla wielu
b d*ce zach t* do obrania kariery duchownej, a ponadto przysparzaj*ce klerowi
presti!u, nie spotyka y Ko#cio a oczywi#cie za nic. Ju! od roku 312 cesarz
rz*dzi nim nie mniej apodyktycznie ni! pa stwem. Konstantyn bywa na
synodach i wywiera decyduj*cy wp yw na ich przebieg, gdy tymczasem biskupi
byli jego s ugami politycznymi. Ko#ció , który g osi Ewangeli w duchu
Kazania na Górze, sta si Ko#cio em pa stwowym pod najwy!szym
przewodnictwem cesarza, sta si sojusznikiem pa stwa eksploatuj*cego ludy
tam zamieszka e a! do krwi, a prócz tego tocz*cego wojny z innymi pa stwami.
Krótko mówi*c: Ko#ció okupi uprzywilejowanie utrat* wolno#ci, a by godny
przywilejów i przydatny jako partner sojuszu tylko dlatego, !e stanowi
instytucj ju! w niema ym stopniu ze#wiecczon*.
Abstrahuj*c od oceny wiary samego Konstantyna, trzeba powiedzie", !e
uregulowanie stosunku wzajemnego pa stwa i Ko#cio a wynika o z motywów
politycznych. Dosz o przy tym do ca kowitego przekszta cenia katolicyzmu,
który w swych cechach istotnych sta si czym# zupe nie innym ni! dawniejsze
chrze#cija stwo, a #wiadczy y o tym zw aszcza: stosunek do wojny i kary
#mierci, który zobrazujemy w szerszym kontek#cie, oraz stosunek do
problemów spo ecznych, czym powinni#my si zaj*" teraz, przedstawiaj*c go
przynajmniej w zarysie.
Strona 11
20
Pierwsze cesarstwo chrze&cija(skie a kwestie spo"eczne
Jego podstawy to, z jednej strony, przemoc i ucisk, a z drogiej za#
strony, religia.
Michael Rostovtzeff15
Arystokracja, któr* stanowili wysocy rang* urz dnicy i
senatorowie, obdarzona przywilejami i zabezpieczona
ekonomicznie maj*tkami ziemskimi, pi a si coraz wy!ej,
podczas gdy mieszcza stwo podupada o, a ca y ci !ar owej
piramidy musia a wytrzymywa" warstwa ludzi przypisanych do
ziemi i niewolników.
J. Vogt16
Konstantyn nie zamierza oczywi#cie z nikim wspó rz*dzi". Sprawuj*c
w adz , korzysta z pomocy synów, których mianowa cezarami, co w jego
poczynaniach by o powi*zane z maksymalnie mo!liw* likwidacj* systemu
stworzonego przez jego poprzednika, poganina Dioklecjana, który opar
obdarzanie w adz* cesarsk* nie na sukcesji genetycznej i pokrewie stwie, lecz
na doborze najodpowiedniejszych jednostek.
W swym trybie !ycia Konstantyn nie wykazywa bezpretensjonalno#ci
charakterystycznej dla jego ojca, który na wi ksze uczty musia nawet po!ycza"
srebra sto owe. Tron pierwszego cesarza chrze#cija skiego powinien by — w
intencji Konstantyna — swoj* wspania o#ci* przypomina" tron, jaki niegdy#
przys ugiwa bogom. Ch tnie otacza si Konstantyn #wiadcz*cym o wielkiej
rozrzutno#ci orientalnym przepychem, lubi uszcz #liwia" swych dostojników
pompatycznymi tytu ami, wydawa" dekrety pisane stylem wymy#lnym i
napuszonym, ceni skrupulatno#" w przestrzeganiu sztywnego ceremonia u
dworskiego. W pa acu, na posiedzeniach Senatu, a tak!e podczas kampanii
wojennych, jego szaty zdobi o mnóstwo z ota i szlachetnych kamieni. Dla niego
tylko — osobi#cie i na wizerunkach — zastrze!ony by pewien konkretny
materia : egipski porfir. W pod ogach sal audiencyjnych znajdowa y si
porfirowe kr gi, na których jedynie on móg stawa"17, a ponadto ksi*! ta
przychodzili na #wiat w komnacie o porfirowych #cianach i w porfirowych
sarkofagach opuszczali ten #wiat.
To cesarskie upodobanie do re!yserii, reprezentacji i luksusu kosztowa o
wiele. Wokó Konstantyna t oczyli si faworyci
Strona 12
21
oraz ludzie !eruj*cy na jego przychylno#ci. Jeszcze wi ksze sumy poch ania a
ogromna armia. Ko#ció otrzymywa coraz cenniejsze dary. Nie dziwi wi c fakt,
!e do znacznych obci*!e podatkowych z czasów poga skich dosz y za spraw*
Konstantyna nowe podatki. Jak dawniej, kwit a korupcja, trwa te! ucisk —
bezwzgl dno#" aparatu urz dniczego oraz akty przemocy ze strony potentatów,
w a#cicieli latyfundiów, którzy obrastali w bogactwo, oszukuj*c pa stwo i
zniewalaj*c ogromne masy ludzkie, bardzo ci*!y y ludowi. Chrze#cija ski
dziejopis Zosym stwierdzi : „Konstantyn by ci !arem dla podatników. Z jego
woli bogaczami stawali si ludzie bezu!yteczni. Rozrzutno#" myli a mu si z
hojno#ci*. Nak ada podatki w z ocie i srebrze na wszystkich, którzy zajmowali
si handlem, na w a#cicieli ma ych straganów w miastach, nawet na nieszcz sne
hetery. Tote! co kwarta , gdy trzeba by o p aci" podatek, w ka!dym mie#cie
rozlega si p acz i lament, a tych, którzy w swym niedostatku nie chcieli si
pozby" reszty dobytku, spotyka y biczowanie i tortury. Dochodzi o do tego, !e
matki sprzedawa y dzieci, a ojcowie prostytuowali córki, bo musieli zdoby"
pieni*dze, !eby je odda" poborcy podatków". Ten surowy os*d antycznego
historyka, pe en tradycyjnych zwrotów retorycznych, zosta potwierdzony przez
nowsze badania18.
Za rz*dów Konstantyna i jego nast pców !ycie spo eczne zmieni o si o
tyle jedynie, !e masy chrze#cija skie, którym wpajano szacunek dla
zwierzchno#ci, atwiej godzi y si na ucisk ze strony w adz i coraz wi ksz*
bied . Tymczasem pojawi a si nowa warstwa panów, kler, w ogromnej
wi kszo#ci nak aniaj*cy lud do ograniczania swoich potrzeb, powstrzymywania
si od protestów politycznych oraz terminowego p acenia nale!nych cesarzowi
podatków; warstwa tym ch tniej sprzyjaj*ca w adcy, !e jej przedstawicielom,
zw aszcza biskupom, powodzi o si coraz lepiej. Rewolucyjne idea y Ewangelii,
dokonane w niej wszechogarniaj*ce przewarto#ciowanie, ju! pod rz*dami tego
pierwszego chrze#cija skiego w adcy znaczy y tak niewiele, jak dzi# na
chrze#cija skim Zachodzie.
Dalsze dzieje dynastii konstanty skiej omówimy w powi*zaniu z
problemem wa!nym w historii dogmatów — sporem o Trójc Nwi t*.
Strona 13
22
Rozdzia 48
Geneza problemu Trójcy wi5tej
Wierzy em w Boga i przyrod , i w zwyci stwo dobra nad z em;
ale nabo!nym duszyczkom tego by o za ma o; chciano, bym
uwierzy , !e trzy to jeden, a jeden to trzy; takie stwierdzenie
przeczy o jednak wszystkiemu, co w g bi mej duszy uwa!a em
za prawd ; ponadto nie s*dzi em, i!by mia o mi ono w
czymkolwiek pomóc.
Goethe1
(...) w a#nie prawdy wiary szczególnie paradoksalne, szydz*ce z
wszelkiego do#wiadczenia i rozs*dnej refleksji, s* najbardziej
po!*dane; zdaj* si one bowiem gwarantowa", !e oto proponuje
si nie tylko co#, co jest ludzkie, a wi c zawodne, ale równie!
m*dro#" bosk*.
Teolog Harnack2
Spór o Trójc Nwi t* toczono, jak wiadomo, przez ca e wieki o tego
„Boga", którego g ówne przykazanie dotyczy mi o#ci. Niemniej nawet w
polemice teologicznej uciekano si cz sto do wszelkich #rodków, co
wystarczaj*co potwierdzaj* dzieje walk mi dzy stronnictwami chrze#cija skimi
oraz debat synodalnych — jest to a cuch, na który sk adaj* si akty przemocy,
wybuchy nienawi#ci, denuncjacje, korupcja, fa szowanie dokumentów,
ekskomuniki i banicje. Zdarza o si — cho"by na synodzie w Efezie — !e
biskupi atakowali siebie nawzajem laskami, a! wreszcie jedna z frakcji
ust powa a z pola bitwy, po czym przemawia Duch Nwi ty i mi y Bogu rezultat
stawa si faktem. Natomiast pomniejsi chrze#cijanie bili si niejednokrotnie z
przyczyny trzech osób Bo!ych ca kowicie jawnie i a! do krwi — ale to jest
oczywi#cie tylko jedna i, chcia oby si rzec, zewn trzna strona zagadnienia.
Strona 14
23
Dogmat o Trójcy 2wi3tej ma rodowód poga(ski
Formu uj*c nauk o Trójcy Nwi tej, Ko#ció uleg po prostu wp ywowi
religii poga skich, w których okazywano cze#" setkom boskich trójc.
Albowiem, jak pisa ju! Arystoteles, „trójca to liczba ca o#ci, gdy! obejmuje
pocz*tek, #rodek i koniec. W #wi tym obrz*dku nabo!e stw pos ugujemy si
w a#nie t* liczb*, tak jakby#my z r*k natury otrzymali jej prawa"3.
Ju! Ksenokrates (IV wiek p.n.e.) twierdzi , !e ponad wszech#wiatem
istnieje posta" trójjedyna, i wszystkie wielkie religie hellenistyczne posiada y
trójce4. G oszono nauk o trójpostaciowo#ci Apisa i trójpostaciowo#ci Serapisa,
któr* tworzyli Izyda, Serapis (= Ozyrys), Horus. Trójca wyst powa a te! w
religii dionizyjskiej, gdzie stanowili j* Zagreus, Fanes i Dionizos. W Italii wci*!
powracano do idei triady kapitoli skiej: Jowisza, Junony i Minerwy. Istnia a
teologia Hermesa Trismegistosa, Hermesa trzykro" wielkiego, trójjedynego
Boga #wiata, o którym twierdzono, !e jest „jako jedyny ca o#ci* i trzykro"
jeden"5, by wspomnie" cho"by o kilku trójcach z ich antycznej obfito#ci.
Trójg owe bóstwa, symbole trójcy, znane by y wcze#niej w hinduizmie i
buddyzmie i, równie! na d ugo przed pojawieniem si chrze#cija stwa, bogowie
o trzech twarzach funkcjonowali w regionie #ródziemnomorskim, *cznie z
Gali*. Nredniowiecze przywraca trzy g owy i trzy oblicza jako obrazowe,
plastyczne symbole odniesione do chrze#cija skiej Trójcy Nwi tej, ale Ko#ció
— ze zrozumia ych wzgl dów — walczy z takim jej przedstawianiem6. Cz sto
bowiem jedynie aureola odró!nia a Trójc Nwi t* od jej poga skich
pierwowzorów. Ale chrystianizm nie przej* jednej konkretnej nauki o trójcy,
lecz wykorzysta wybrane elementy wszystkich nauk wcze#niejszych7.
„Nieudanym wytworem wielu opacznych wyobra!e " nazywa Boga
chrze#cija skiego Friedrich Schiller8.
Jeszcze w po"owie III wieku Jezus nie by" na ogó"
uto4samiany z Bogiem
Sam Jezus nie uwa!a siebie za Boga, jak to ju! wykazali#my (t. I, s. 54 i
nast.).
Ale i w rozumieniu Paw a, który w decyduj*cej mierze przyczyni si do
deifikacji Jezusa, „Syn" nie by wcale to!samy
Strona 15
24
z „Ojcem": Chrystus nosi u Paw a tytu „Syna Bo!ego", przyznany przez tego
aposto a wszelkim istotom anielskim9. Pawe opowiada si jednoznacznie za
podporz*dkowuj*c* Jezusa Bogu chrystologi* subordynacyjn*, któr* Ko#ció
odrzuci w IV wieku, na soborze w Nicei10. Prawie wsz dzie u Paw a predykat
bosko#ci okazuje si zastrze!ony dla Ojca. Ewidentnie unika on u!ywania tego
predykatu, gdy mówi o Jezusie. Bóg to dla niego zawsze theos, Jezus to zawsze
kyrios. Pawe mówi bez wahania o Bogu i Ojcu „Pana naszego Jezusa
Chrystusa", a ponadto nazywa Boga g ow* Chrystusa, tego ostatniego za# g ow*
m !czyzny, rozumiej*c te relacje jednakowo11. Tak wi c wywody
chrystologiczne Paw a sprowadzaj* si do tego, by — jak pisze teolog Bousset
— „Chrystus jako istota boska by uwa!any za stoj*cego o jeden stopie ni!ej
ani!eli Bóg, a je#liby#my chcieli to mniemanie strywializowa", za pó boga"12.
Nawet Chrystus johannejski, bohater tej ewangelii, w której deifikacja jego
postaci osi*gn a szczyt, wyznaje, !e „Ojciec wi kszy jest ode mnie"13.
Pozbawienie owych s ów ich wymowy uda o si Ojcom Ko#cio a tylko dzi ki
ewidentnemu pos u!eniu si sofizmatami14.
Jednak!e i w II, i w III wieku te! powszechnie nie uto!samiano jeszcze
Jezusa i Boga. Tego pierwszego postrzegano jako istot znacznie mniej wa!n*, i
to nie tylko w #rodowiskach „kacerskich". Wr cz przeciwnie! Chrystologia
subordynacyjna, która „Syna" stawia na drugim miejscu i podporz*dkowuje,
subordynuje, go „Ojcu" (oraz jemu, „Synowi" — „Ducha"), chrystologia
sprowadzaj*ca si zatem do pluralistycznego monoteizmu — finezyjnej
odmiany religii politeistycznej — uchodzi a jeszcze w II wieku za ca kiem
oczywist*. Stanowi a ona powszechnie obowi*zuj*c* doktryn Ko#cio a.
W po owie II stulecia chrze#cijanie nie uwa!ali Jezusa za wspó istotnego
z Bogiem, lecz przyznawali mu — co za#wiadcza #wi ty Justyn — „drugie
miejsce po niezmiennym i wiecznym Bogu, Stwórcy #wiata"15.
Nieco pó>niej najbardziej ortodoksyjny w#ród ortodoksyjnych teologów,
Ojciec Ko#cio a Ireneusz, powo a si na wypowied> samego Jezusa (Mk 13,
32), zanegowan* potem bez wahania przez neoortodoksyjnych uczestników
soboru nicejskiego16, i stwierdzi , !e Ojciec stoi ponad wszystkim i jest tak!e
wi kszy ani!eli Syn17.
W podobnym duchu wypowiada si na pocz*tku III wieku Tertulian, nie
wywo uj*c tym !adnego sporu dogmatycznego: „By
Strona 16
25
taki czas, w którym Bóg nie mia Syna". Albo: „Bóg by sam, jeden wobec
wszelkiego stworzenia"18.
Nawet Orygenes, najwi kszy teolog ko#cielny w pierwszych trzech
stuleciach, uwa!a Jezusa za drugiego, pomniejszego Boga, który „nie jest
pot !niejszy ni! Ojciec, lecz posiada mniej w adzy. Tego nauczamy, bo dajemy
wiar jego w asnym s owom, gdy mówi, !e Ojciec, który go pos a , «wi kszy
jest ode Mnie»"19. Dlatego tez Orygenes nie cofn* si przed odrzuceniem
modlitwy do Chrystusa. Jego zdaniem, trzeba si modli" do Ojca, Chrystusa za#
uwa!a" za tego, który modlitw przeka!e20. Jak wiadomo, jeszcze w pierwszej
po owie II wieku regu * by o kierowanie oficjalnej modlitwy gminnej do Boga,
podczas gdy naiwne masy modli y si ju! do Chrystusa21.
Kiedy dosz o do sporu mi dzy Orygenesem a jego biskupem, ten
pierwszy nie spotka si z zarzutem pope nienia pomy ki dogmatycznej, mimo
!e jego pogl*dy by y wówczas znane powszechnie. Ale gdy w IV wieku Ariusz
wyst*pi z tymi samymi ideami, po cz #ci powtarzaj*c nawet s owa
wcze#niejszych Ojców Ko#cio a22, ze strony tej instytucji, w której
obowi*zywa a ju! chrystologia pe nej deifikacji, zosta y one zdyskredytowane
jako politeizm, jako ba wochwalcza cze#" dla tego, co stworzone, jako herezja23.
Niepr dko jednak nast*pi o pot pienie przez Ko#ció Orygenesa, który w
po owie III wieku reprezentowa go na ca ym Wschodzie, slworzy fundamenty
jego dogmatyki i nie wyrzek si swej wiary tak!e wtedy, gdy — w podesz ym
wieku — zosta poddany torturom. Jako pierwszy spo#ród autorytatywnych
ludzi Ko#cio a pot pi Orygenesa patriarcha Aleksandrii, Teofil, niegdy# mu
!yczliwy: w roku 399 Teofil uleg presji wywartej przez hordy uzbrojonych w
dr*gi, rozwydrzonych mnichów, i wykl* Orygenesa. Definitywnie pot piono go
na pi*tym soborze powszechnym w roku 553. Zanim do tego dosz o, Ko#ció
nierzadko czerpa z jego dorobku ideowego i darzy go czci*. Nwietnym znawc*
pism Orygenesa by Grzegorz z Nyssy; najznakomitsze fragmenty jego dzie
zosta y wybrane i og oszone przez Grzegorza z Nazjanzu i Bazylego.
Wspó cze#ni nam teologowie katoliccy nazywaj* uznanego za heretyka
Orygenesa „inicjatorem egzegezy naukowej w Ko#ciele katolickim". Ale
wszystko to, co im nie odpowiada w jego nauce o s owie i nauce o Trójcy
Nwi tej, w jego chrysto- i soteriologii, przedstawiaj* oni jako „trybut z o!ony
epoce" albo „przejaw szczególnego charakteru i jednostronno#ci teologii
aleksandryjskiej" i wspania omy#lnie wybaczaj* mu, „!e mimo woli
Strona 17
26
kilkakrotnie pob *dzi "24. W rzeczywisto#ci Orygenes by or downikiem
dawniejszej wiary, Ko#ció natomiast propaguje now* wiar . Ale prawie
wszyscy czo owi teologowie chrze#cija skiego Wschodu oraz — w wi kszo#ci
— biskupi orientalni stali si orygenistami, co oznacza, i! równie! opowiedzieli
si za nauk* o Chrystusie podporz*dkowanym.
Pojawienie si3 Ducha 2wi3tego
(...) dla najdawniejszego chrze#cija stwa charakterystyczne jest
niesamowite przemieszanie rozmaitych wyobra!e o tych
niebia skich postaciach.
Teolog Weinel25
(...) o osobie Ducha Nwi tego nie my#la (na prze omie II i III
wieku) prawie nikt.
Teolog Harnack26
Mimo !e wed ug ewangelii Jana Bóg ju! jest duchem jako taki, Ko#ció
odró!ni ode Ducha Nwi tego, posta" znan* wcze#niej pod tym!e imieniem
(spenta manju) w Iranie27. Ta trzecia osoba Boga zosta a przez chrze#cijan
odkryta najpó>niej.
Jezus nie zna poj cia Trójcy Nwi tej. W o!ony „Zmartwychwsta emu" w
usta w ewangelii Mateusza nakaz, by chrzci" „w imi Ojca, i Syna, i Ducha
Nwi tego" jest przez teologów krytycznych jednog o#nie uwa!any za
nieautentyczny (t. I, s. 337). Je!eli Jezus my#la o duchu Bo!ym, to by" mo!e
zgodnie ze starotestamentowym wyobra!eniem o „duchu Jahwe" (piach Jahwe),
wspomnianym 378 razy w Starym Testamencie28.
Równie! Pawe nie zna !adnej doktryny o Trójcy Nwi tej i nie znajdziemy
u niego aluzji trynitarskich. „Duch", o którym on pisze, jest nieod *czny od
Chrystusa i Pawe wyra!a t wi > formu * uto!samiaj*c*: „Pan za# jest Duchem
(.. .)"29. Gdzie indziej mówi o Duchu Jezusa Chrystusa, Duchu Syna i tak dalej,
w tym samym kontek#cie pojawiaj* si u niego „Duch Pana" i „Pan Ducha"30.
„Duch" (pneuma) jest zreszt* w Nowym Testamencie wyrazem
okre#laj*cym najró!niejsze rzeczy, pocz*wszy od wiatru, a sko czywszy na
z ych duchach, od których Jezus uwalnia , oraz na duchu, którego wyzion* w
chwili #mierci31; „duchami" okazuj* si zmarli, „Duchem" jest Bóg, pojawia si
te! „Duch Chrystusa"32. Natykamy si ponadto w Nowym Testamencie na
Strona 18
27
formu czy wyliczenie trynitarskie: Bóg, Chrystus, anio , i to bardzo cz sto, a
pierwowzór tej formu y istnia , jak wiemy, w judaizmie33. W Apokalipsie
natomiast spotykamy si z triad*: Bóg-Ojciec, siedem duchów i Jezus
Chrystus34. Pó>niej zdarza y si te! propozycje formu y poczwórnej. Oko o roku
150 Justyn przedstawia taki oto sk ad: Bóg-Ojciec, Syn, zast py anio ów, Duch
Nwi ty35.
Antyczni chrze#cijanie znajdowali w Biblii tak niewiele potwierdze
s uszno#ci dogmatu o Trójcy Nwi tej, !e dosz o, chyba w IV wieku, do jednej z
najs ynniejszych interpolacji nowotestamentowych — fa szerstwa, które pod
nazw* comma Johanneum przedosta o si do wielu kodeksów biblijnych. Otó!
s owa pierwszego listu Jana: „Trzej bowiem daj* #wiadectwo: Duch, woda i
krew, a ci trzej w jedno si *cz*" zast*piono takimi oto: „trzej bowiem daj*
#wiadectwo w niebie: Ojciec i S owo i Duch Nwi ty, a ci trzej w jedno si
*cz*"36.
Do wiary w Ducha Nwi tego dochodzono stopniowo w ci*gu II wieku, po
czym znalaz a ona swój wyraz w „apostolskim" wyznaniu wiary (t. I, s. 223 i
nast.). Ale i wtedy wyobra!ano sobie Ducha Nwi tego niejednakowo i na sposób
barbarzy ski. Cz sto uto!samiano go z Chrystusem, dopatrywano si w nim
anio a czy nawet matki Jezusa, która uchwyci a syna „za jeden w os" i zanios a
go na gór Tabor, albo te! identyfikowano Ducha Nwi tego po prostu z !yciem
wewn trznym cz owieka37.
Jednak!e na prze omie II i III wieku tacy teologowie, jak Ireneusz i
Tertulian, uwa!ali Ducha Nwi tego za jedn* z postaci Boga. Ale Tertulian
podporz*dkowa j* Synowi, tego za# — Ojcu. Za istot podporz*dkowan*
Synowi uzna Ducha Nwi tego tak!e Orygenes i zabroni — podobnie jak ju!
wcze#niej Ojciec Ko#cio a Klemens — okazywania czci trzeciej osobie Boga38.
Ówcze#ni Ojcowie Ko#cio a nierzadko zreszt* zapominali o Duchu Nwi tym w
swoich spekulacjach na temat boskiej trojpostaciowosci i mówili o dwóch tylko
osobach39. Pe ni jestestwa boskiego dost*pi Duch Nwi ty dopiero w roku 381,
na drugim synodzie ekumenicznym w Konstantynopolu.
Trafn* charakterystyk sytuacji, jaka wytworzy a si w IV stuleciu przez
bezustanne spory o Trójc Nwi t*, stanowi* s owa biskupa Poitiers, Hilarego,
który uskar!a si na ci*g e zmiany w tre#ci wyznania wiary i stwierdza, !e nikt
nie potrafi przepowiedzie", co b dzie ono zawiera o w nast pnym roku40.
Natomiast pneumatomachowie, „nieprzyjaciele Ducha Nwi tego", którzy nie
chcieli
Strona 19
28
wspó istotno#ci* Boga-Ojca i Syna obj*" trzeciej osoby, wyszydzili ko#cielny
dogmat o Trójcy Nwi tej, stwierdzaj*c, !e Bóg-Ojciec okazuje si w nim
w a#ciwie dziadkiem Ducha Nwi tego41.
Zanim zajmiemy si omówieniem sporu o arianizm, trzeba by jeszcze
zinterpretowa" pewne — zaprezentowane w IV stuleciu —
Staroko&cielne dowody jedno-, dwu- i trójpostaciowo&ci Boga
Nauczyciel Ko#cio a Atanazy — pos u!my si tym przyk adem —
udowadnia jedno#" Ojca i Syna z pomoc* nast puj*cej kombinacji. Cytuje on
Izajasza (45, 14): „Tylko u ciebie jest Bóg* i nie ma innego (...)" i pyta: „Któ!
jest tym Bogiem, w którym jest Bóg?" Odpowiedzi udziela Atanazy — na
podstawie ewangelii Jana: „Wierzcie Mi, !e Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we
Mnie"42.
Dwuosobowo#" zostaje przez Atanazego wydedukowana z ojcowskiej
godno#ci Boga. Atanazy dochodzi do wniosku, !e ka!dy, kto nazywa Boga
Ojcem, wymienia zarazem Syna, bo przecie! ów Ojciec jest Ojcem swego Syna.
Ten g boki argument znajduje swój wyraz w trynitarskim wierszu Hilarego z
Poitiers:
„Jak!e inaczej mia by nazywa" si Ojciec, Skoro bez Syna wcale nie jest
Ojcem?"43
Nauczyciel Ko#cio a Bazyli, uhonorowany tym samym tytu em, co
Atanazy, a prócz tego przydomkiem „Wielki", dowodzi dwuosobowo#ci Boga i
— szczególnie — preegzystencji Chrystusa powo aniem si na biblijn*
opowie#" o stworzeniu #wiata: „A potem Bóg rzek : «Niechaj powstan* cia a
niebieskie, #wiec*ce na sklepieniu nieba (...)» I sta o si tak. Bóg uczyni dwa
du!e cia a ja#niej*ce (...)"
W mniemaniu biskupa Bazylego te wersety oznaczaj*, !e poprzez drug*
osob Boga s o ce i ksi !yc sta y si no#nikami wcze#niej stworzonego #wiat a.
Bazyli pisze mianowicie: „Skoro pozna e# mówi*cego, to natychmiast skojarz
go w my#lach ze s ysz*cym!" Bo który kowal, cie#la czy szewc — komentuje
Bazyli dalej werset 1, 26 Ksi gi Rodzaju („A wreszcie rzek Bóg: «Uczy my
cz owieka...»"), który rzemie#lnik pracuj*cy w samotno#ci, bez
* W niemieckim przek adzie Biblii zamiast „u Ciebie" czytamy: „in dir", a wi c „w tobie" (przyp. t um.).
Strona 20
29
czeladników, mówi do siebie samego? „Kto mówi ? I kto stworzy ?" — pyta
Bazyli Wielki. „Czy! nie rozpoznajesz tu dwóch osób?"44
Równie pomys owy okazuje si Grzegorz z Nyssy, gdy udowadnia
trójpostaciowosc na podstawie jednego z psalmów, gdzie jest mowa o tym, !e
s owo Pana umocni o niebiosa, a tchnienie jego ust — ca * ich w adz . Zdaniem
biskupa bowiem, s owem jest Syn, owym tchnieniem za# Duch Nwi ty45.
Szczególne zainteresowanie Trójc* Nwi t* kapadockich Ojców Ko#cio a,
Grzegorza z Nazjanzu, Bazylego i Grzegorza z Nyssy, wynika pewno z faktu, !e
w a#nie tam, w Kapadocji, lud d ugo i !arliwie czci trójce poga skie46.
Niemiecki wyraz Trinitat — co znamienne — nie oznacza bynajmniej
„trójjedyno#ci", lecz, jako !e pochodzi od aci skiego wyrazu trinitas, po prostu:
„trójc ". Trinitas* okre#la wi c, adekwatnie do rangi Ojca, Syna i Ducha
Nwi tego, sytuacj ledwo ukrytego politeizmu. Mahomet, który w
przeciwie stwie do wyznawców chrystianizmu kontynuowa #cis y monoteizm
Wydów, nie zaakceptowa chrze#cija skiej nauki o Trójcy Nwi tej. I
mahometanie po dzi# dzie nazywaj* chrze#cijan politeistami, je#li chc* ich
urazi".
Zatem niemal!e wy *cznym przedmiotem zainteresowania teologów w IV
stuleciu by a kwestia relacji: mi dzy Bogiem dawnym a nowym, mi dzy
„Ojcem" a „Synem", mi dzy dwoma „duchami" oraz mi dzy tymi ostatnimi a
Duchem Nwi tym. Najwa!niejszy dla owych teologów pozostawa problem
bosko#ci Chrystusa, a #ci#lej: pytanie o to, czy przed zst*pieniem na t ziemi
Chrystus by istot* równ* Bogu, czy pó bogiem. W najdawniejszym
chrze#cija stwie nie dyskutowano w ogóle o Trójcy Nwi tej i nie stawiano
takich pyta . Dla tamtych chrze#cijan nie istnia nawet jako ewentualno#" ów
kompleks problemów, o które przez wiele wieków toczy y spory pó>niejsze
generacje wyznawców chrystianizmu.
* Jak równie! odpowiedniki w j zykach roma skich: trinite (franc), trinita (w .), trinidad (hiszp.), czy trinity w
j zyku angielskim (przyp. t um).