Chadbourn Mark - Wiek złych rządów (2) - Władztwo ciemności
Szczegóły |
Tytuł |
Chadbourn Mark - Wiek złych rządów (2) - Władztwo ciemności |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Chadbourn Mark - Wiek złych rządów (2) - Władztwo ciemności PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Chadbourn Mark - Wiek złych rządów (2) - Władztwo ciemności PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Chadbourn Mark - Wiek złych rządów (2) - Władztwo ciemności - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Spis treści
Karta tytułowa
Kroniki
PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
Strona 3
(Darkest Hour)
Wiek złych rządów (tom: II)
Przełozyła: Joanna Urban
2007
Strona 4
Kroniki
W iatr hula nielitościwie po krużgankach – zdawać by się
mogło, że niesie z sobą z dalekich stron owe okrzyki bólu i
rozpaczy, którymi rozbrzmiewa ostatnimi czasy nasz kraj. Tu, w
cieniu wspaniałego sklepienia salisburskiej katedry, choć jest nas
niewielu, robimy co w naszej mocy, by płomień ludzkiej wiary
płonął nadal. Ostatni to przyczółek chrześcijaństwa w świecie, co
stał się bezbożny, gdy bogów przybyło. Czasem nawet i moja
wiara słabnie, a już ponad trzydzieści lat przynależę do tego
Kościoła. Cóż, wicher porywa precz sędziwe dogmaty. Trudno ot
tak wierzyć w jedną rzecz, piękną i czystą, kiedy tyle cudów i
dziwów dookoła. Po co w jedną, skoro można i we wszystkie? Ale
ja się staram, walczę ile sił, nie porzucam pracy duszpasterskiej,
która wypełniła me dorosłe życie. Teraz, bardziej niż
kiedykolwiek, mam po temu powody. Może Wszechmogący da
mi siłę, bym mógł raz jeszcze otworzyć na niego swoje serce.
Może będzie mi dane nawrócić mieszkańców tej ziemi, tak jak
udało się to moim poprzednikom we wczesnym średniowieczu.
Co ciekawe, gdy jest mi naprawdę ciężko, otuchy szukam nie w
teologicznych kontemplacjach, a w poczynaniach zwykłych ludzi.
Myślami jestem wówczas najchętniej przy owej piątce, którą
wyznaczono na zbawców naszej rasy. Podjęli się tego zadania nie
z żądzy sławy, lecz tylko po to, by służyć po stronie Dobra.
Trudności i spory tylko ich scaliły, zahartowały. Są żywym
przykładem tego, na co stać ludzkość.
Strona 5
Wszystko zaczęło się od archeologa Jacka Churchilla, dla
przyjaciół Churcha – człowieka o dobrym sercu, ale ciężko
doświadczonego przez los. Odkąd dwa lata wcześniej jego
ukochana popełniła samobójstwo, nie mógł zaznać spokoju.
Zmagał się nie tylko ze smutkiem czasu żałoby: przede
wszystkim dręczyły go potężne wyrzuty sumienia. Marianna z
pewnością bardzo cierpiała, zanim podjęła decyzję o odebraniu
sobie życia – jakże mógł tego nie zauważyć? Czuł się przez to
współwinny jej śmierci.
W tym samym czasie Ruth Gallagher, inteligentna młoda
kobieta o refleksyjnym usposobieniu i skłonności do
nadmiernego kontrolowania własnych emocji, pięła się po
szczeblach kariery. Czuła, że działa wbrew sobie, że to pułapka,
ale w zawodzie prawnika widział ją tragicznie zmarły ojciec,
który dostał ataku serca na wieść, że jego brat został
zamordowany.
Church i Ruth spotkali się po raz pierwszy przypadkiem
pewnego mglistego lutowego poranka, na krótko przed świtem,
nad Tamizą, pod londyńskim mostem Alberta, gdzie stali się
mimowolnymi świadkami przerażającej zbrodni. Na ich oczach
olbrzymi mężczyzna zabił niejakiego Maurice’a Gibbonsa,
szeregowego urzędnika Ministerstwa Obrony. Co gorsza, w
pewnym momencie rysy twarzy zabójcy rozmyły się i zaczęły
zmieniać, a kształt, jaki w końcu przybrały, okazał się tak
potworny, że obserwujący tę scenę stracili przytomność.
Przez następne dwa tygodnie oboje nie mogli znaleźć dla
siebie miejsca. Widok odmienionej twarzy napastnika, choć
Strona 6
wyparty w podświadomość, nie pozwalał im normalnie
funkcjonować. W końcu, by dowiedzieć się, czego tak naprawdę
doświadczyli, postanowili połączyć siły, a kiedy wreszcie dzięki
hipnozie dotarli do ukrytych w zakamarkach własnych umysłów
obrazów, okazało się, że olbrzym spod mostu przeistoczył się w
demoniczne monstrum. Z początku Ruth i Churchowi trudno
było w to uwierzyć, ale udało im się skontaktować z przykutym
do łóżka artystą o nazwisku Kraicow, który także spotkał na
swojej drodze owego potwora.
Świat zdawał się stanąć na głowie nie tylko dla tej trójki. Jeśli
mieli wierzyć forom internetowym, we wszystkich zakątkach
kraju odnotowywano przeróżne nadprzyrodzone zjawiska, a
także niewytłumaczalne zbrodnie. Informacje te nie
przedostawały się jednak do mediów, bagatelizowane bądź
wyśmiewane przez cynicznych redaktorów. Wielka szkoda, że
nie potrafiliśmy rozpoznać tych sygnałów moglibyśmy wówczas
należycie się przygotować. Punktem przełomowym w tej
pierwszej fazie nowej ery, przynajmniej dla Churcha, było
ukazanie się pewnej nocy ducha jego zmarłej dziewczyny.
Wydarzenie to wstrząsnęło młodym mężczyzną do głębi.
Nagle, po długich miesiącach żałoby, poczuł, że oto pojawiła się
szansa, by poznać odpowiedzi na wszystkie dręczące go pytania.
Wkrótce za pośrednictwem poczty elektronicznej otrzymał
wiadomość od pewnej kobiety, która nie tylko twierdziła, że wie
coś więcej o wydarzeniach ostatnich tygodni, ale i pytała, czy nie
mówi mu coś imię Marianna. Takiego zbiegu okoliczności Church
nie mógł zignorować. I oto chęć rozwiązania osobistych
problemów scaliła się w jedno z pragnieniem rozwiązania
zagadki tajemniczych zjawisk.
Umówiwszy się z nieznajomą w Bristolu, opuścili z Ruth
Strona 7
Londyn, ale już na pierwszym przystanku poza granicami miasta
wystąpiły przeciwko nim siły ciemności – prawniczkę próbował
uprowadzić kolejny stwór o zmieniających się rysach twarzy.
Churchowi udało się ją odbić tylko dzięki pomocy podstarzałego
hipisa o imieniu Tom. Stało się jasne, że ktoś dybie na ich życie,
choć nadal nie wiedzieli, kogo – bądź czego – się bać.
Podejrzewali, że Tom coś wie, ale nie był to człowiek skory
dzielić się sekretami. W dalszą drogę wyruszyli już w trójkę.
Nowy towarzysz podróży nie należał do piątki wybrańców, ale w
zbliżających się epokowych wydarzeniach odegrać miał równie
kluczową rolę.
Po zapadnięciu zmroku przeciwnik ponowił próbę, byle tylko
nie doprowadzić do spotkania całej drużyny. Gdy jechali na
zachód, zaatakowała ich z powietrza plująca ogniem Bestia o
pokrytym lśniącymi łuskami cielsku. Na autostradzie wybuchł
pożar, zginęło wiele osób. Była to pierwsza z wielkich rzezi
nowej ery. Święty Jerzy nie przybył zgładzić smoka, nie
pozostawało więc nic innego, jak ucieczka.
Kierowany doświadczeniem Tom zabrał ich do Stonehenge,
którego moc, jak się okazało, chroni przed podobnymi atakami.
Tam właśnie, wśród kamiennych monolitów, Church i Ruth
zostali wtajemniczeni w sekrety energetycznego krwiobiegu
ziemi. Tom wytłumaczył im, że świat się zmienia i owa ziemska
krew, błękitny ogień, uaktywnia się powoli po stuleciach
uśpienia. Ogień ten miał wielką moc: leczył, odmładzał i stanowił
źródło wszelkiej magii. Całą planetę znaczyły wrzące nim linie,
czego dowodem były święte dla ludzkości budowle wznoszone
przed wiekami w miejscach, w których buchał najsilniej. Znane z
legend Bestie byty symbolami a zarazem strażnikami tej
cudownej substancji. Niestety, nad latającym jaszczurem, który
Strona 8
chciał zabić wędrowców na autostradzie, zyskały niedawno
kontrolę siły ciemności. Church i Ruth dopiero zaczynali
rozumieć mechanizmy rządzące ziemską energią, nie
podejrzewali jednak, że łączy się z nią także duchowa wspólnota
Braci i Sióstr Smoków, do której obydwoje należeli.
Tej nocy dowiedzieli się wiele. Tom uświadomił im, że historia
zatoczyła koło i wkrótce mroczne mity ponownie staną się
rzeczywistością. Na ziemię powróciła pradawna zła rasa, która w
dawnych czasach siała postrach i zniszczenie.
Zasnęli wśród głazów, ale Churcha coś obudziło. W cieniu,
poza kręgiem, dostrzegł zjawę Marianny. W jej wyglądzie było
coś przerażającego. Mara nie odezwała się ani słowem i szybko
wycofała, pozostawiła jednak za sobą tajemniczy podarek:
czarną różę, która kazała zwać się z gaelicka Roisin Dubh.
Mężczyzna postanowił zatrzymać kwiat na pamiątkę, co miało
okazać się opłakane w skutkach.
Obawiając się kolejnych ataków, wędrowcy zmienili plany i
poprosili poznaną przez Internet kobietę, Laurę DuSantiago, o
wyjechanie im naprzeciw i spotkanie w miejscu, w którym sam
teraz przebywam. W Salisbury. Tymczasem siły ciemności nie
próżnowały. W krużgankach naszej katedry Church stanął oko w
oko z demonicznym kruczoczarnym brytanem znanym jako
Czarny Kieł, zwiastującym rychłe nadejście legendarnych
Dzikich Zastępów. W tym samym czasie spacerująca po mieście
Ruth trzykrotnie napotkała tę samą tajemniczą istotę, która za
każdym razem objawiała jej się w innym wcieleniu – wpierw
staruszki, później kobiety w średnim wieku, a na koniec młodej
dziewczyny. Każdy folklorysta rozpoznałby zapewne, że ma do
czynienia z trzema pogańskimi archetypami – wiedźmy, matki i
dziewicy – ale Ruth nie zdawała sobie sprawy, że dogania ją jej
Strona 9
własne przeznaczenie. Wieczorem wędrowcy poznali w pubie
nieszkodliwego z pozoru gawędziarza Callowa i nieroztropnie
podzielili się z nim swoją wiedzą. Za tę niedyskrecję jedno z
piątki miało później zapłacić własną krwią.
Następnego dnia dołączyła do nich Laura, jak się później
okazało, trzecia z piątki. Życie nie obeszło się z nią łaskawie, jej
szalona matka, maskująca manią religijną chorobę psychiczną,
okaleczyła dziewczynę psychicznie i fizycznie, a później zginęła
w tajemniczych okolicznościach. Laura wierzyła, że to ona sama
zabiła rodzicielkę. Mimo wszystko pozostała osobą o wielkiej
energii życiowej, a doświadczenia dzieciństwa bardzo ją
zahartowały.
Laura zaprowadziła swoich nowych znajomych na tereny
fabryczne pod miastem, gdzie przeżyła niedawno coś
niezwykłego. Było to jedno z płynnych przejść między światami,
które otworzyło nastanie nowej ery. Church i Laura przedostali
się przez nie do Strażnicy, tajemniczego, wiszącego w pustce
labiryntu, Ruth i Tom musieli tymczasem zmierzyć się z atakiem
zmiennokształtnych potworów.
Churchowi było dane zobaczyć w Strażnicy sceny z własnej
przeszłości i przyszłości, w tym własną śmierć i wizję płonącego
miasta. Na koniec spotkał piękną kobietę, która nawiedzała go w
snach od wczesnego dzieciństwa. Niewiasta nie zdradziła mu
swojego imienia, ale wyjaśniła część zagadek ściśle powiązanych
z losem mężczyzny. Była to zadziwiająca opowieść o dwóch
potężnych mitycznych rasach, które po raz pierwszy przybyły na
ziemię w zamierzchłej przeszłości. Istoty te obdarzone były
mocami przeczącymi wszelkim znanym ludzkości zasadom fizyki
i logiki. Churchowi to wszystko nie mieściło się w głowie, ale
wiemy teraz aż za dobrze, że kobieta nie kłamała – tudzież słono
Strona 10
płacimy za naszą ignorancję.
Obie te rasy znali Celtowie. Pierwszą zwali Tuatha Dé Danann
lub Złotym Ludem, drugą Fomorianami, złowrogimi Nocnymi
Wędrowcami. Przerażonym ludziom zdawały się równe bogom.
Przez lata toczyły ze sobą krwawe boje, by po ostatecznym
starciu, w którym pokonano Fomorian, wycofać się wraz z
wszystkimi innymi baśniowymi istotami do swojej ojczyzny
zwanej przez Celtów Tír na nÓg. Granice między światami
zostały ponoć wówczas zamknięte, a od tych, którym mimo
wszystko udało się przez nie prześlizgnąć, pochodzą ludzkie
podania o wróżkach i czarodziejach. Jakże dalekie od prawdy są
te legendy! W rzeczywistości istoty te są tak bardzo od nas
odmienne, że nie potrafimy nawet poznać ich prawdziwej
postaci, oblekamy je tylko w zrozumiałe nam formy, by od
nadmiaru wrażeń nie postradać zmysłów. W ojczyźnie obu ras
wszystko nie tyle nie rządzi się naszymi prawami, co żadnym
prawom nie podlega. Wszystko jest tam niestale: krajobraz,
przedmioty, czas, a nawet, rzekłbym, zasady moralne. Istoty te
przewyższają nas tak dalece, że mają nas za prymitywne
organizmy w rodzaju bakterii. Czy na tym właśnie polega bycie
bogiem? Cóż, wielu roztrząsało tę kwestię, ja sam wolę się tu
uciec do dogmatów swej wiary, ponieważ nie potrafię uznać
władzy, której obca jest etyka. Wiedza o tym, co jest dobre, a co
złe, to podstawa wszystkiego. Nigdy, przenigdy od tego nie
odstąpię.
Ale odszedłem od tematu. Church dowiedział się w Strażnicy,
że Fomorianie powrócili na ziemię, zerwawszy postanowienia
starego paktu. Tuatha Dé Danann, jedyni godni ich przeciwnicy,
zostali rozproszeni przez potężne zaklęcie – Urok Życzeń. Ostała
się ich tylko garstka – inni byli więzieni lub pod wpływem mocy
Strona 11
Fomorian przeszli na stronę wroga. Do Churcha i pozostałej
czwórki należało odnalezienie czterech insygniów Złotego Ludu,
by użyć ich do przywołania wszystkich przedstawicieli tej rasy.
Dla ludzkich zmysłów przedmioty te były kamieniem, mieczem,
włócznią i kotłem. Bracia i Siostry Smoków musieli wywiązać się
z zadania przed celtyckim świętem Beltane, obchodzonym
pierwszego dnia maja, inaczej Tuatha Dé Danann na zawsze
pozostaliby na wygnaniu. Church niechętnie zgodził się dźwigać
to brzmię.
Oboje z Laurą powrócili na ziemię. Ruth wymknęła się w
międzyczasie Fomorianom, ale Tom zaginął bez wieści. Chcąc nie
chcąc, trójka wędrowców wyruszyła w dalszą podróż. Kierowali
się wskazówkami kolejnego magicznego artefaktu: Latarni Drogi,
w której płonął błękitny ogień. Płomień latarni wskazywał,
dokąd powinni się udać, by odnaleźć poszczególne insygnia.
Pierwszym celem podróży okazała się wioska Avebury,
słynąca na całą Anglię z imponującego kamiennego kręgu.
Spotkali tam niejakiego Strażnika Kości. Ten nieco dziwaczny
mężczyzna uważał się za opiekuna pradawnych miejsc kultu
przechowującego dla przyszłych pokoleń wiedzę sprzed wieków.
Niegdyś jemu podobni nauczali w świętych gajach, ale inwazja
Rzymian na Wielką Brytanię zmusiła ich do zejścia do podziemia.
Strażnik Kości pokazał trójce przybyszów sekretne wejście do
leżących pod kręgiem magicznych grot, gdzie najsilniejszego ze
wszystkich źródeł błękitnego ognia strzeże najstarsza z
latających Bestii. Laurze udało się wynieść stamtąd pierwsze z
insygniów, znane w mitologii celtyckiej jako kamień Fal. Ku
wielkiej konsternacji Churcha, kamień krzyknął, gdy mężczyzna
go dotknął – według legendy reagował krzykiem na dotknięcie
prawowitego władcy tego kraju.
Strona 12
Mniej więcej w tym samym czasie, choć zaślepieni własną
arogancją tak bardzo wierzyliśmy w trwałość znanego nam
porządku rzeczy, otrzymaliśmy kolejną zapowiedź tego, że dni
naszej cywilizacji są policzone – wszelkie elektryczne bądź
elektroniczne urządzenia coraz częściej odmawiały
posłuszeństwa bez żadnej wyraźnej po temu przyczyny. W
otaczającym nas świecie zachodziły wielkie zmiany. Na niczym
nie można już było polegać.
I tak, wkrótce po opuszczeniu Avebury, trójce wędrowców
zepsuł się ni stąd ni zowąd samochód, nocowali więc pod
namiotami gdzieś pod Bristolem. Zbierając chrust, Church
natknął się tam na niezwykłą dziewczynkę, która nie tylko miała
na imię Marianna, ale i przypominała zmarłą ukochaną
wyjątkowo pogodnym i życzliwym usposobieniem. Mała
nieznajoma podarowała mu medalion ze zdjęciem księżnej
Diany, uwielbianej przez nią za działalność charytatywną.
Ruth także kogoś spotkała, a zdarzenie to odmieniło jej życie.
W środku nocy, w głębi ciemnego lasu, ponownie stanęła twarzą
w twarz z boginią o trzech wcieleniach, która zwróciła się do niej
o pomoc i podarowała jej zaczarowaną sowę, która była czymś
więcej niż zwykłym ptakiem.
Church zamierzał następnego dnia oddać dziewczynce
medalion, ale okazało się, że Marianna jest umierająca. Od trzech
lat żyła ze skrzepem w mózgu, który odkleił się wreszcie i
spowodował wylew. Małą czym prędzej odwieziono do Bristolu.
Niestety, podczas operacji technologia zawiodła po raz kolejny i
budynek szpitala znienacka pogrążył się w ciemnościach. Była
noc, za oknami szalała burza. W szpitalu zapanował kompletny
chaos. Church stracił na moment przytomność, a gdy ją odzyskał,
jego uwagę przyciągnęły zagadkowe błyski jasnego światła. To
Strona 13
właśnie idąc ich śladem, odnalazł Mariannę. Dziewczynka była
martwa, ale tuż przed śmiercią odkryła w sobie cudowną moc i
zdołała wyleczyć wszystkich pacjentów chorujących na raka. Był
to dowód, że choć dobrodziejstwa cywilizacji powoli odchodziły
w przeszłość, w nowym świecie miało się znaleźć i miejsce dla
cudów.
Latarnia Drogi nakazała drużynie udać się na południe. Po
drodze przeżyli mrożącą krew w żyłach noc w przydrożnym
motelu, gdzie dopadł ich niesławny Czarny Kieł. Świt odstraszył
bestię, ale jej pojawienie się oznaczało, że przeciwnicy depczą im
po piętach. Kolejnym przystankiem w podróży mężnej trójki był
pobyt w oddalonej od siedzib ludzkich gospodzie na
wrzosowiskach Dartmoor, gdzie wędrowcy zdołali się nieco
odprężyć i lepiej poznać. Nie dany był im jednak dłuższy
wypoczynek – jeszcze tej nocy zaatakowały ich Dzikie Zastępy
pod wodzą Króla Olch. Gdy przed budynkiem trwała rzeź
klientów gospody, zdesperowani przyjaciele postanowili się
rozłączyć, licząc na to, że jedno z nich odciągnie uwagę
napastników, co pozwoli pozostałej dwójce ujść z życiem. Ruth i
Laura odjechały samochodem na wschód, zaś Church ruszył
przez wrzosowisko na motorze.
Na opustoszałej drodze kobiety napotkały czwartego z
wybrańców, młodego, biseksualnego Azjatę o imieniu Shavi. Był
to urodziwy mężczyzna, rozważny i mądry, o ujmującym
sposobie bycia. Wielu mogłoby stawiać go sobie za wzór.
Podobnie jak pozostała czwórka przeżył wielką tragedię –
pewnej nocy na londyńskiej ulicy nieznany sprawca zamordował
przy nim jego chłopaka. Odkąd świat zaczął się zmieniać, Shavi
odkrył w sobie niezwykłe zdolności godne prawdziwego
szamana.
Strona 14
Ledwie zdążyli się sobie przedstawić, gdy na horyzoncie
pojawiły się Dzikie Zastępy i musieli uciekać. Szaleńczą pogoń
przerwał dopiero wschód słońca, ponieważ z nieznanych
powodów żołnierze Króla Olch unikali światła. Na szczęście
blisko już było do Glastonbury, miejsca ważnego jak widać nie
tylko dla chrześcijan, ale także dla wyznawców błękitnego ognia
– kto wie, może pierwotnie z tego samego powodu. Tu byli
bezpieczni. Cudowna moc ziemi nie pozwalała Fomorianom
przekroczyć granic miasta.
Zmiennokształtni przekształcili jedną z kopalni pod Dartmoor
w podziemną warownię. Wpadłszy do opuszczonego
kopalnianego szybu, których na wrzosowiskach tak wiele,
Church ocknął się skuty łańcuchami w niewoli u wroga. W celi
poznał piątego członka drużyny, Ryana Veitcha, muskularnego
chuligana z południowego Londynu, którego życie zmusiło od
wczesnego dzieciństwa do łamania prawa. Mężczyznę od lat
nawiedzały dziwne wizje, w męczących snach widział wciąż te
same miejsca i istoty. Całe ciało miał wytatuowane
zapamiętanymi przez siebie obrazami. Ale to nie koszmary
dręczyły go najbardziej, a wyrzuty sumienia – kilka lat wcześniej
w trakcie napadu na bank przypadkowo zabił niewinnego
człowieka. Jak się później okazało, był to stryj Ruth Gallagher, co
znacznie ochłodziło stosunki między nią a Veitchem.
Obaj mężczyźni byli torturowani przez sadystycznego
mieszańca Calatina, przywódcę głównego odłamu Fomorian.
Plemię to rządziło wszystkimi pozostałymi, odkąd w
zamierzchłych czasach zginął władca a zarazem stwórca tej rasy,
jednooki bóg śmierci zwany przez Celtów Balorem. Był on istnym
wcieleniem mroku, ucieleśnieniem zła. Słów brakuje, by opisać
potworność tego demona.
Strona 15
Wśród Fomorian trwała walka o władzę. Nie wszyscy
uznawali Calatina za swego pana – pewne plemię odłączyło się
od reszty pod wodzą czarnoksiężnika Mollechta. W istocie ścigały
więc drużynę dwie konkurujące z sobą siły, ponieważ
dopadniecie piątki wybrańców i przechwycenie insygniów było
niezbędne do zyskania przewagi nad przeciwnikiem.
Do sąsiedniej celi trafił wkrótce Tom, przetrzymywany przez
Fomorian od czasu swojego zniknięcia w Salisbury. Całej trójce
udało się zbiec dzięki pomocy kobiety ze Strażnicy.
Tymczasem w Glastonbury Ruth, Laura i Shavi szukali
drugiego z insygniów, odkrywając kolejne kawałki łamigłówki.
Wtedy to właśnie przecięły się nasze ścieżki. Poznałem się na tej
trójce natychmiast i chętnie wyjawiłem im tajemnicę
przekazywaną sobie od pokoleń przez miejscowych mnichów, a
mianowicie to, gdzie schowany jest magiczny kocioł, który
znałem pod nazwą świętego Graala. To krótkie spotkanie
odmieniło moje życie i pozwoliło się przygotować na
nadchodzące ciężkie czasy. Wiedziałem, że ci młodzi ludzie są
wyjątkowi, że być może są naszą jedyną nadzieją. Modliłem się o
powodzenie ich misji.
Podczas noclegu gdzieś w Kornwalii Churchowi po raz kolejny
ukazała się zjawa Marianny, co pozwoliło mężczyźnie
uzmysłowić sobie, że jego ukochana wcale nie popełniła
samobójstwa, a została zamordowana. Zmieniło to bardzo jego
nastawienie do świata. Następnego dnia wraz z Veitchem i
Tomem dotarł do Tintagel, jednej z legendarnych siedzib króla
Artura. Tom wyznał tam swoim towarzyszom, że Artur tak
naprawdę nie był człowiekiem, ale symbolem siły błękitnego
ognia – Ducha Pendragona, więzi łączącej Braci i Siostry
Smoków. Wszystkie mity i legendy zawierają ziarno prawdy, to
Strona 16
zakodowana historia pierwszych dni ludzkości, zaś klucz do tego
szyfru kryje się często w otaczającym nas krajobrazie.
Nieopodal Tintagel udało im się znaleźć trzecie z insygniów,
miecz, gdy jednak dostali go w swoje ręce, wróg znów
zaatakował. Tym razem był to Mollecht ze swoją świtą. Kontakty
z czarną magią zmieniły tę istotę w snop energii, który nie
rozpraszał się w czarodziejski sposób tylko dzięki temu, że
bezustannie krążyło wokół niego zwarte kłębowisko wron. Trzej
mężczyźni zostali odcięci przez napastników na skalistym
półwyspie i nie mając innego wyjścia, skoczyli z klifu do morza.
Gdyby nie Tom, niechybnie by zginęli. Tajemniczy włóczęga
nadal skrywał przed drużyną wiele swoich sekretów – teraz
dzięki jego niezwykłym zdolnościom zmartwychwstali z fal. Po
raz pierwszy w nowej erze, lecz nie po raz ostatni, zmarli
powrócili do świata żywych. Wydarzenie to z pewnością
przyczyniło się do tego, że gdy historia wybrańców zrobiła się
powszechnie znana, wielu bez oporów uwierzyło w cudowność
całej piątki.
Jak udało się Tomowi uratować siebie i kompanów? Jego
towarzysze podróży zdawali sobie sprawę z tego, że wie bardzo
wiele, ale nawet nie podejrzewali, że opanował sztukę
kontrolowania błękitnego ognia. Gdy lecieli bezwładnie ku
wzburzonym falom, zdołał przenieść ich siłami własnego umysłu
wzdłuż jednej z linii ziemskiej energii do innego silnego jej
skupiska.
Traf chciał, że zmaterializowali się właśnie w Glastonbury,
niemalże na oczach Ruth, Laury i Shaviego, szykujących się
akurat do zdobycia trzeciego z insygniów. Jakież było zdumienie
tych trojga, gdy uświadomili sobie, że choć znajdują się w głębi
lądu, mężczyźni duszą się, bo ich płuca wypełnia morska woda.
Strona 17
Tak oto po raz pierwszy spotkali się wszyscy członkowie
drużyny. Nie mając ani chwili do stracenia, czym prędzej
odprawili skomplikowany rytuał, który otworzył przed nimi
wejście do wnętrza wzgórza. To tam, wedle moich słów, krył się
Graal. Pagórek okazał się łącznikiem między dwoma światami i
wędrowcy znaleźli się w Tír na nÓg – Krainie Wiecznego Lata,
ojczyźnie bogów. Magiczne naczynie czekał w głębi świątyni,
strzeżone przez niesamowity labirynt luster. W zwierciadłach
pojawiały się najgorsze wspomnienia śmiałków, a ich własne
odbicia próbowały ich złamać okrutnymi uwagami. Churchowi
udało się przezwyciężyć słabości i dotrzeć do kotła. Żałuję
bardzo, że nie było mnie z nimi, gdy powrócili z Graalem do
Glastonbury. Zobaczyłbym ów symbol Bożej miłości i siły, który
po wiekach powrócił nareszcie na ziemię. Wiem, że pochodzi z
czasów przedchrześcijańskich, co zadaje kłam podaniom z
apokryfów, niemniej, moim zdaniem, coś równie cudownego
mogło być stworzone wyłącznie przez Boga.
Cóż, piątka wybrańców nie zaprzątała sobie głowy podobnymi
rozważaniami – dla nich kocioł był „jedynie” narzędziem
niezbędnym do ocalenia naszego świata. Z Glastonbury udali się
na południe Walii, by odnaleźć ostatnie z insygniów, włócznię
Lugha. Jej drzewce ukryte było w gaju okaleczonych głów na
wyspie Caldey nieopodal miejscowości letniskowej Tenby, grot
zaś pod zamkiem Manorbier na pobliskim cyplu. Zdawać by się
mogło, że po wykonaniu tego zadania misja drużyny dobiegła
końca, Formorianie nie podzielali jednak tego zdania.
Tej nocy śmiałkowie musieli stoczyć prawdziwą bitwę z
Dzikimi Zastępami. Mimo przewagi straszliwych
nadprzyrodzonych mocy, jakich przeciwko nim użyto, walczyli
dzielnie. W końcu, w akcie największego poświęcenia, Ruth
Strona 18
wbiła włócznię Lugha w pierś Króla Olch. Tak złączeni oboje
przepadli w mroku i pozostali wybrańcy uznali, że kobieta nie
wyjdzie z tego cało. Tymczasem przeżyła, a w dodatku stała się
świadkiem zadziwiającej przemiany przywódcy Zastępów.
Zrzuciwszy skórę potwora, okazał się być jednym z ważniejszych
Tuatha Dé Danann, uważanym dawniej przez ludzi za bóstwo
związane z przyrodą. Celtowie czcili go jako Cernunnosa,
wzorowano na jego postaci także wiele innych mitologicznych
istot. Od stuleci był marionetką w rękach Fomorian, teraz
włócznia Lugha uwolniła go spod działania ich czaru. W
podzięce obiecał Ruth, że ta może zawsze liczyć na jego pomoc i
na znak tak zawartego paktu wypalił na dłoni kobiety swój
symbol.
Dzika Pogoń odstąpiła od walki i piątce kompanów wydawało
się, że będą mogli bez przeszkód kontynuować swoją misję.
Mylili się jednak, już nazajutrz rano osamotnioną Laurę
zaatakował Callow, człowiek, któremu zwierzyli się ze swoich
sekretów w Salisbury. Od czasu ich ostatniego spotkania,
dobrowolnie przeszedł na stronę Fomorian, gotowy zdradzić całą
swoją rasę. Potwornie okaleczywszy dziewczynę brzytwą,
nikczemnik zbiegł z kompletem insygniów.
Ze wszystkich postaci, które odegrały jakąś rolę w opisywanej
tu przeze mnie historii, to właśnie Callow najbardziej mnie
intryguje. Nieraz zachodzę w głowę, czym się kierował, bratając
się z tą jakże obcą nam rasą, tak wszechpotężną, że w każdej
chwili mógł zginąć z rąk jej przedstawicieli. Nie przeczę, życie go
nie rozpieszczało, ale czy usprawiedliwiało to chęć zyskania
korzyści dla samego siebie kosztem dobra wszystkich
pozostałych mieszkańców Ziemi? Sądzę, że Callow jest poniekąd
zaprzeczeniem tego, czym są Bracia i Siostry Smoków. Tamci w
Strona 19
obliczu niebezpieczeństwa z łatwością wyrzekli się egoizmu,
Callow z kolei zaczął myśleć wyłącznie o sobie. Oto najlepszy i
najgorszy przykład na to, do czego zdolni są ludzie.
Laura walczyła o życie, ale nie było jej dane trafić na dłużej
pod opiekę lekarzy. Jej towarzysze nie mieli wyboru – musieli
ruszyć w pogoń za złodziejem. Po przemierzeniu wielu
kilometrów, postanowili zaczaić się na niego w Krainie Jezior na
północy Anglii. To tam właśnie doszło do pierwszej z Wielkich
Zdrad. Ku zaskoczeniu wszystkich szpiegiem Fomorian okazał się
Tom, choć trzeba przyznać, że nie do końca ponosił
odpowiedzialność za swoje haniebne czyny. W niewoli
wszczepiono mu w czaszkę zmiennokształtne stworzenie zwane
Caraprixem. Te obrzydliwe pasożyty znamy teraz aż za dobrze –
wysługują się nimi zarówno Fomorianie, jak i Zloty Lud.
Caraprix Toma, wczepiwszy się w jego mózg, przejął kontrolę
nad poczynaniami mężczyzny, zmuszając go do wydania swoich
towarzyszy Calatinowi. Tylko Ruth wymknęła się z zasadzki. Na
szczęście wkrótce napotkała pewną kobietę, która znała
magiczne praktyki sprzed wieków. Z jej pomocą odkryła w sobie
wielką moc, jaką potrafi dawać wybranym bogini o trzech
wcieleniach. Już w kilka godzin później mogła po raz kolejny
udowodnić, na co ją stać. Gdy oddziały Calatina zmuszone
zostały bronić siebie i swych zdobyczy przed atakiem Mollechta,
Ruth udało się uwolnić przyjaciół z niewoli. Cała piątka wraz z
odzyskanymi insygniami wyruszyła do Szkocji.
Nie był to jednak koniec kłopotów. Tylko Tom wiedział, jak
użyć insygniów do przywołania Złotego Ludu, ale nadal po części
pozostawał we władaniu Caraprixa. Na dodatek z Laurą było
coraz gorzej. W rezultacie Tom postanowił użyć resztek swojej
wolnej woli, aby znaleźć kolejny punkt łączący dwa światy i
Strona 20
przeprowadzić kompanów do Tír na nÓg. Spotkali tam Ogmę,
strażnika wiedzy, jednego z nielicznych Tuatha Dé Danann,
którzy pozostawali na wolności. Uczył się on niegdyś sztuki
uzdrawiania u samego boga medycyny, którego Celtowie znali
pod imieniem Dian Cechta. Korzystając ze swoich umiejętności,
Ogma wyleczył Laurę i usunął Caraprix z głowy Toma.
To u niego w gościnie członkowie drużyny dowiedzieli się, do
czego dążą Fomorianie – okrutna rasa chciała wskrzesić swojego
stwórcę Balora, co oznaczałoby koniec panowania ludzi na ziemi.
Kolejną niespodzianką było poznanie prawdziwej tożsamości
Toma. Tak naprawdę nazywał się Thomas Learmont i był tą
samą osobą, która przeszła do legendy jako Tomasz Rymopis.
Według podań z trzynastego wieku, ten szkocki szlachcic trafił
przypadkowo do podziemnej baśniowej krainy, gdzie królowa
wróżek obdarzyła go magicznymi zdolnościami. Cóż,
rzeczywistość nie wyglądała tak różowo. Tom wprawdzie poznał
wiele tajemnic Tuatha Dé Danann, ale i wiele z ich rąk
wycierpiał. Potężni i wszechmocni, z trudem zauważali, że
komuś tak marnemu jak człowiek byle czym potrafią sprawić
ból. Wszystkie te doświadczenia zmieniły Toma fizycznie i
psychicznie. Umiał odtąd przepowiadać przyszłość, a ponowne
wizyty w innym wymiarze przedłużyły mu znacznie życie.
Pobyt w Tír na nÓg pozwolił piątce wybrańców zregenerować
siły, zaś Church i Laura znaleźli wreszcie trochę czasu na to, by
wyznać sobie, co do siebie czują. Powróciwszy na ziemię,
drużyna udała się do zamku Dunvegan na wyspie Skye, jedynego
miejsca, gdzie można było dokonać rytuału wezwania Złotego
Ludu. Czas w ojczyźnie bogów biegł inaczej niż w naszym świecie
i do końca święta Beltane pozostało wybrańcom jeszcze tylko
kilka godzin.