Castle Jayne - Amarylis

Szczegóły
Tytuł Castle Jayne - Amarylis
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Castle Jayne - Amarylis PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Castle Jayne - Amarylis PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Castle Jayne - Amarylis - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Jayne Castle Amarylis Przełożyła Elżbieta Zawadowska-Kittel Strona 2 Rozdział pierwszy Do jasnej cholery! Nie m a m ochoty na dys- kusje o sumieniu, panno Lark - Lucas Trent patrzył twardo na kobietę siedzącą za biurkiem. - Przyszedłem tu w sprawie eksperta do spraw bezpieczeństwa. - W naszej firmie panuje pogląd, że jedno nie wyklucza drugiego - odparła spokojnie Amarylis. Lucas pomyślał, że ta dziewczyna od pierwszej chwili go irytuje i że nic nie wskazuje na to, aby sytuacja mogła ulec zmianie. Jak na złość Lucasowi zależało na usługach Amarylis Lark, która pracowała dla Psynergii i była znakomitym fachowcem, ale jednocześnie bardzo niebezpiecznym partnerem. Wyglądała jednak bardzo niewinnie ze swymi zielono-złotymi oczami i włosami o odcieniu ciemnego bursztynu. Lucas uznał ją za najcieka- wszy obiekt, z jakim się zetknął od chwili, gdy odkrył jaskinię pełną tajemniczych artefaktów. 5 Strona 3 Jayne Castle Amarylis Bardzo się sobie dziwił. Przecież Amarylis należała do Zaraz mogę zatelefonować do pani burmistrz i prosić ją wymierającego gatunku. Zawsze układna, zasadnicza o poręczenie. Gubernator również mi nie odmówi. Czego i pedantyczna, mogłaby pozować do pomnika swych jeszcze pani potrzeba, do jasnej cholery? bohaterskich, zawziętych i obrzydliwie praworządnych - Wiem, kim pan jest. - W jej oczach błysnęło pod­ przodków. niecenie. - Znają pana wszyscy mieszkańcy Nowego Seattle. Miała inteligentne, lekko karcące spojrzenie i włosy - Opuściła wzrok i przełożyła leżące na biurku papiery. związane w prosty węzeł na karku, a jej dokładnie poza- - I bardzo się cieszę, że może pan sobie pozwolić na nasze pinany żakiet skrywał wszelkie ewentualne wypukłości usługi. smukłej figury. Spódnica zasłaniała nogi aż do połowy Na jej policzki wystąpił rumieniec, a Lucas oniemiał łydek, lecz sądząc po kształcie kostki, reszta również z wrażenia. Ta pedantyczna biurokratka naprawdę się nadawała się do pokazania. zaczerwieniła. Lucas podejrzewał, że Amarylis stanowi uosobienie staro- Zerknął na swoje wielkie, pokancerowane, spracowane modnych, nudnych i szalenie niewygodnych zalet. dłonie i przeniósł wzrok na długie wypielęgnowane palce Ta kobieta zdecydowanie nie była w jego typie. i starannie wymanikiurowane paznokcie Amarylis. Nie Nie to jednak stanowiło główny problem. Lucas lubił zauważył obrączki. podejmować wyzwania, więc równie dobrze mógłby stawić Natychmiast jednak zmusił umysł do podwójnngo wy­ czoło Amarylis, ale ona pracowała dla Psynergii, a to siłku, by zwalczyć swą typowo męską reakcję na jej wszystko zmieniało. rumieniec. Nabrał więc powietrza w płuca i zaczął się zastanawiać, Nie umawiał się przecież z kobietami o zdolnościach z jakiego właściwie powodu musiał zawitać do tego parapsychicznych. I bez tego nie brakowało mu problemów. wspaniale zorganizowanego i świetnie funkcjonującego Amarylis należała do szczególnie dobrze wykształconych biura. pracowników. Nie posiadała wprawdzie takiej siły jak Wstał, położył ręce na nieskazitelnym blacie biurka Lucas, ale pomagała podobnym mu ludziom w odpowiednim i pochylił się do przodu, by skupić na sobie całą uwagę wykorzystaniu umiejętności parapsychicznych. Amarylis. Problem polegał bowiem na tym, że nawet najsilniejsze - Mówiono mi, że Psynergia to jedna z najlepszych firm medium nie potrafiłoby się skupić na dłużej niż parę w tym interesie. sekund bez wsparcia pryzmatu. - Z całą pewnością, proszę pana. - Amarylis zmarszczyła A w świecie, w jakim przyszło im żyć, takie pryzmaty gęste brwi. - Trzymamy się również pewnych zasad j a k Amarylis zarabiały świetnie, ponieważ popyt na ich i dlatego muszę zadać parę pytań. Jeśli nie zechce pan usługi przekraczał podaż. odpowiedzieć, to pańska sprawa. Proszę jednak nie oczeki- - Skoro zadowala panią stan mojego konta, w czym wać, że będę z panem pracować, dopóki nie sprawdzę, czy problem - powiedział Lucas. - Myślałem, że prowadzicie tu jest pan odpowiednim klientem. biznes. - Odpowiednim klientem? - Lucas zacisnął zęby, by - Interesujemy się jednak nie tylko pieniędzmi. - Policzki powstrzymać wybuch. - Nazywam się Lucas Trent. Jestem Amarylis przybrały normalną barwę. - Na pewno jest pan prezesem Gwiazdy Polarnej. Posiadam nieograniczone linie tego świadom - dokończyła z profesjonalnym uśmiechem. kredytowe we wszystkich bankach w Nowym Seattle. 6 Strona 4 Jayne Castle Amarylis Stłumiwszy jęk, Lucas odsunął się od biurka, podszedł prymitywne w stosunku do wymogów nowego świata wolnym krokiem do okna i wyjrzał na ruchliwą ulicę. Nowe pokolenia nie interesowały się jednak specjalnie Zbliżało się południe i miasto tętniło życiem. Lucas Ziemią. lubił tę nieharmonijną melodię wygrywaną przez samo­ Po dwustu latach samodzielnego życia nikt, z wyjątkiem chody i zaaferowanych przechodniów. Pulsował w niej członków zapoznanych sekt religijnych, nie liczył na to, że bowiem wyraźnie gorący rytm kwitnącej gospodarki Ziemianie odnajdą swą utraconą kolonię. i pobrzmiewało radosne m u r m u r a n d o społeczeństwa pa­ Mieszkańcy Świętej Heleny uznali więc tę bogatą, zieloną trzącego z nadzieją w przyszłość. Nowe Seattle, a także krainę za swój dom. I choć znacznej części planety jeszcze jego bracia bliźniacy, Nowe Portland i Nowe Vancouver, nie zbadano i nie opisano, istniały podstawy, by sądzić, że wyśpiewywały te entuzjastyczne piosenki dopiero od koloniści są jedynymi żyjącymi tam istotami obdarzonymi niedawna rozumem. Znaczna część kolonistów osadzonych na Świętej Helenie Odkryte przez Lucasa artefakty wzbudziły zrozumiałe ttuż po jej odkryciu przed dwustu laty pochodziła z rejonu zainteresowanie w środowisku akademickim, lecz nie wy­ północno wschodniego Pacyfiku. Gdy zrozumieli, że są wołały paniki w społeczeństwie. całkowicie odcięci od starego świata, nadali swym nowym Z uwagi na ich wiek badacze wyrazili opinię, iż najpraw- siedzibom n a z w y miast, jakich nigdy nie było im dane dopodbniej nie pochodzą one w ogóle ze Świętej Heleny. zobaczyć. Uznano je więc za szczątki podróżników, którzy w zamierz­ W obecnej dobie Nowe Seattle, Nowe Portland i Nowe chłej przeszłości stworzyli sobie placówkę na tej planecie. Vancouver tworzyły wspaniały, lecz nader kruchy naszyjnik Z całą pewnością jednak nie przebywali tam długo, więc nowej cywilizacji powstałej wzdłuż zachodniego wy- albo wyginęli, albo ruszyli dalej w kosmos. brzeża największego kontynentu Świętej Heleny. Ziemianie nie znieśliby konkurencji. Wymyślna technologia, jaką przywieźli ze sobą z Ziemi, - Tak więc, proszę pana - zaczęła znów Amarylis -jeśli zawiodła ich całkowicie j u ż po paru miesiącach. Święta nadal pragnie pan zatrudnić wykształconego i kompetent­ Helena przyjęła łaskawie nowe formy życia, lecz odrzuciła nego pracownika, musimy poruszyć kolejne zagadnienie. całkowicie maszyny. Urządzenia nierdzewne rozsypały się Nie siląc się specjalnie na subtelne aluzje położyła akcent w proch, plastik rozpuścił się - w skądinąd przyjaznej na słowa: wykształcony i kompetentny. - atmosferze planety. Nie przetrwało nic, co było wyt­ Oczywiście Lucas mógł zatrudnić kogoś nie wykszta­ worem ziemskiej cywilizacji. Święta Helena postawiła przy­ łconego i nie kompetentnego, lecz byłoby to bardzo byszom okrutne ultimatum: mogli przystosować się do niebezpieczne. Nawet korzystanie z pomocy znanej firmy nowego środowiska lub umrzeć. stwarzało ogromne ryzyko. Niestety, nie miał innego Koloniści wybrali oczywiście to pierwsze rozwiązanie, co wyjścia. wcale nie okazało się łatwe. W końcu jednak nauczyli się - A co mi pozostało? - Lucas zerknął przez ramię na wykorzystywać nowe surowce i metale, lecz ten wysiłek Amarylis. - Proszę zadawać te swoje cholerne pytania sporo ich kosztował. A myśl techniczna oraz naukowa - warknął przez zaciśnięte zęby. kilku pokoleń poszła na marne. Amarylis popatrzyła na niego przenikliwie. Lucas wie­ Potomkowie ojców założycieli dowiadywali się z książek dział jednak doskonale, że potrafi ukrywać swoje myśli. historycznych, że maszyny ziemskie okazały się zbyt Nie narzekał na brak doświadczenia w t y m względzie. 8 9 Strona 5 Jayne Castle Amarylis - Dobrze. - Amarylis zajrzała do notatek. - Mówi pan, w gazetach? Przecież j u ż wie, że powinien był przedsięwziąć że chodzi tu o sprawy związane z bezpieczeństwem. lepsze środki ostrożności. Z jakiej racji miałby jeszcze - Tak. dostarczać tematów Nelsonowi Burltonowi? Już on by to - A dokładniej? elegancko rozrobił w popołudniowym wydaniu wiadomo­ - O bezpieczeństwo firmy. ści! A telewizję oglądają wszyscy. - Rozumiem - odparła cierpliwie. - Interesują mnie Tak naprawdę Lucas najmniej się przejmował złą prasą. jednak bliższe szczegóły. Zależało mu jednak na tym, by wyjaśnić, dlaczego Miranda - W porządku. Nazywając rzecz po imieniu, ktoś, go zdradziła, choć wiedział, że prawda wcale nie poprawi komu ufałem, chce puścić mnie z torbami. Czy to pani mu samopoczucia. Kiedy odkrył, jakimi pobudkami kiero­ wystarczy? wała się jego żona i wspólnik przy podobnej okazji, o mało Zacisnąwszy dłoń w pięść, przeniósł wzrok na ulicę. nie dostał skrętu kiszek. Gdyby została mu choć odrobina Poczuł znajomy przypływ niemal fizycznego bólu. Ktoś zdrowego rozsądku, wylałby po prostu Mirandę i o wszyst­ go zdradził. I Choć Lucas nie po raz pierwszy w życiu kim zapomniał. padł ofiarą spisku, nie przyzwyczaił się jeszcze do tego - Psynergia zachowuje całkowitą dyskrecję w sprawach dziwnego uczucia, jakie zawsze mu towarzyszyło w takich swoich klientów. Może pan spać zupełnie spokojnie - zape sytuacjach. wniła Amarylis. Krąg zaczyna się poszerzać - pomyślał gorzko. Najpierw - No, m a m nadzieję - Lucas znów zerknął na nią przez żona, Dora. Potem wspólnik, Jackson Rye. A teraz jego ramię. zastępczyni Miranda Locking - odpowiedzialna za dobre Oczy dziewczyny nasuwały mu na myśl porośnięte imię firmy. paprociami jeziorka w grotach na wyspie. Były tak samo Lucas nie chciał nigdy tworzyć tego działu w Gwieździe spokojne i niewyobrażalnie głębokie. Natychmiast doszedł Polarnej. To Jackson Rye wpadł na podobny pomysł. On do wniosku, że jest to kolejny powód, by mieć się przed nią zresztą zawsze lubił wykazywać się inicjatywą. na baczności. - Ach tak. Odchrząknęła. W głosie Amarylis wyraźnie pobrzmiewało współczucie, - Rozumiem, że najpierw musimy się dowiedzieć, kto CO natychmiast obudziło jego czujność. Przypomniał sobie sprzedaje tajemnice pańskiej firmy. od razu; że przeszkolone pryzmaty z pełnym widmem są - To j u ż zdążyłem ustalić. ogólnie znane ze swej przenikliwości i intuicji. W ich - W takim razie, dlaczego pan nie wyrzuci tego osobnika? obecności należało zatem zachować ostrożność. - spytała unosząc wzrok znad papierów. - Przecież sam Ktoś z moich współpracowników sprzedaje konkurencji pan mówił, że nie zależy panu na procesie. ściśle tajne informacje - wyjaśnił Lucas. - Mówimy o kobiecie, a nie o mężczyźnie. - Lucas - Myślał pan może o zawiadomieniu policji? podszedł z powrotem do krzesła. - A ta kobieta nazywa się - Nie, bo nie chcę stawiać nikogo przed sądem. Miranda Locking i jest moim zastępcą. Oczywiście, że Rozumiem. Wielu naszych klientów postępuje podobnie zamierzam ją zwolnić, ale najpierw chciałbym jeszcze coś w takich sytuacjach. Nikomu nie zależy na złej reklamie. wyjaśnić. - Pewnie. I tak j u ż każdy szef firmy na moim miejscu - Na przykład? pluje sobie w brodę. Po co miałby jeszcze czytać o t y m Lucas zacisnął dłonie na oparciu krzesła. 10 11 Strona 6 Jayne Castle Amarylis - Muszę wiedzieć, czy ona zdradziła mnie dla pieniędzy, - W takim razie będzie pan musiał zaakceptować moje czy też z jakiegoś innego powodu. zasady. Amarylis popatrzyła na jego ręce. - Oczywiście. Proszę się nie martwić. Nie zamierzam - Z innego powodu? wyrządzić temu pośrednikowi żadnej krzywdy - kłamał Lucas udał, że nie dostrzega jej pytającego spojrzenia. Lucas. - Ale jeśli on rzeczywiście robi to, o co go posądzam, Puścił krzesło i rozpoczął wędrówkę po maleńkim biurze. muszę dopilnować, by prawda wyszła na jaw. - Oczywiście jest jeszcze pośrednik. Makler, który wy - Nie rozumiem. A o co on pan go właściwie posądza? kupuje informacje od Mirandy, a później sprzedaje je Oczywiście poza wykupywaniem informacji. temu, kto mu za nie najwięcej płaci. Jego też chcę przy Lucas wahał się dłuższą chwilę. czpilić - Sądzę, że ten makler hipnotyzuje Mirandę. Pewnie nigdy nie uda się panu udowodnić, że ten Amarylis skamieniała ze zdumienia. Zanim się opanowa­ człowiek złamał prawo - ostrzegła Amarylis. - A zresztą ła, dwukrotnie zamrugała powiekami. i tak nic zechce pan stawiać nikogo przed sądem. Co więc - Zaraz... Czy ja aby na pewno dobrze pana rozumiem? może pan zrobić wspólnikowi Mirandy? Sądzi pan, że jakiś hipnotyzer zmusił pannę Locking do Lucasi omiótł wzrokiem kolekcję dyplomów i świadectw popełnienia przestępstwa? rozwieszonych na przeciwległej ścianie. - Istnieje taka możliwość - mruknął Lucas. - Proszę się o to nie martwić. Już ja sobie z nim poradzę. - Wysoce nieprawdopodobna. Z pewnością zdaje pan Pani musi mi tylko pomóc wyłowić go z t ł u m u . sobie sprawę, że bardzo niewielu ludzi posiada takie zdol Nie bardzo mi się podoba pański ton. Chyba zdaje pan ności, a ci na ogół poświęcają się medycynie. Sobie sprawę, że nie mogę przyjąć zlecenia, jeśli zamierza - Ale nie wszyscy. pan podjąć jakieś bezprawne działania przeciwko temu - Tak, niektórzy występują na scenie - przyznała dziew maklerowi. czyna. - Nigdy jednak nie słyszałam, by ktoś wykorzystał - Nigdy bym się nie ośmielił prosić, by złamała pani ten dar w jakimś niegodnym celu. Nawet nie jestem pewna, zasady etyki zawodowej, panno Lark. -A zapewne ma ich czy to w ogóle możliwe. pani wiele, sadząc po tych wszystkich dyplomach i cer - A dlaczegóż by nie? tyfikatach. Widzę, że zrobiła pani magisterium z nauk - Bo taki hipnotyzer musiałby posiadać niezwykłą moc, Ogniskowych oraz filozofii transfizycznej na uniwersytecie żeby skłonić kogokolwiek do złamania zasad etycznych. w Nowym Seattle. Musiałby to być talent klasy dziewiątej, może nawet - Tak. Moja praca dyplomowa dotyczyła metafizyki dziesiątej. A przecież sam pan wie, jaka to rzadkość. etycznej. - Znam parę takich osób. - To fantastyczne. - Wedle najnowszych badań, zaledwie pół procent całej - Dziękuję. naszej populacji posiada tego rodzaju zdolności. - Z dyplomu wynika, że posiada pani kwalifikacje do - Pół procent nie równa się zeru. pracy z talentem klasy dziesiątej. - Tak, ale hipnotyzer tej klasy uprawiałby na pewno - Prosił pan o pryzmat z pełnym widmem. jakiś uczciwy zawód. Pracowałby na uniwersytecie albo - Rzeczywiście. - Okręciwszy się na obcasie, Lucas patrzył w szpitalu. Dlaczego miałby się wdawać w jakieś kryminalne na Amarylis przez dłuższą chwilę. - Mam, co chciałem. afery? 12 13 Strona 7 Jayne Castle Amarylis - A któż to może wiedzieć? - Lucas rozłożył bezradnie dziestu minut stwierdził w duchu, że przecież wiedział, ręce. - Być może lubi ryzyko. A kradzież sekretów przed­ jakie to wszystko będzie nieprzyjemne. siębiorstwa wydaje mu się bardziej podniecająca niż Wynajmowanie pryzmatu, który pomógłby mu skoncentrować kariera anestezjologa czy pracownika naukowego uniwer­ własne zdolności, było ostatnią rzeczą, na jaką sytetu. miał ochotę. Taka współpraca była przeciwna jego naturze. - Wątpię. Przecież powinien sam zaprzęgnąć umysł do pracy i kon­ Lucas uśmiechnął się lekko. trolować go całkowicie bez niczyjej pomocy. - Proszę mi wybaczyć, panno Lark, ale jest pani trochę Większość osób z talentem niższej klasy godziła się naiwna. Gdyby spędziła pani trochę czasu na Wyspach z faktem, że nie może wykorzystać swego daru bez pomocy Zachodnich, od razu by się pani przekonała, że wielu ludzi pryzmatu. Zresztą na Świętej Helenie wszystko wyglądało złamałoby z rozkoszą, te słodkie zasady etyczne. podobnie. Porządkiem naturalnym rządziły skomplikowane Na jej policzki znów wystąpiły rumieńce. Spojrzała na reguły synergii, czyli współdziałania. To właśnie była najtrudniejsza lekcja, jakiej musieli się nauczyć koloniści niego wrogo. w ciągu ostatnich dwustu lat. Na Świętej Helenie obowią­ - Pan chyba o czymś zapomina. Nawet jeśli tutaj, w No­ zywało bowiem prawo, które można by streścić za pomocą wym Seattle, mieszka jakiś wyjątkowo nieuczciwy hip­ starego ziemskiego powiedzonka głoszącego zasadę, że do notyzer, to z pewnością nie działa on sam. Przecież talent tanga trzeba dwojga. tej klasy potrzebuje równie silnego i amoralnego pryzmatu, by koncentrować w nim swoje umiejętności. Wśród osadniczej społeczności pierwsze talenty paranor­ - Wiem. malne odkryto j u ż w niecałe pięćdziesiąt lat po założeniu - Niechże pan będzie rozsądny - westchnęła Amarylis. kolonii. A po kolejnych dwudziestu odnaleziono w populacji Naprawdę nie wierzę w istnienie tego rodzaju szajki. pryzmaty. - Ale nie może pani wykluczyć takiej możliwości. Nim jednak udowodniono, że pryzmaty i talenty wzajem­ Uniosła ramiona w geście rozpaczy. nie się uzupełniają, minęła kolejna dekada. Żadne bowiem - Tak, hipotetycznie wszystko jest możliwe, aczkolwiek medium nie mogło samodzielnie wykorzystywać swego mało prawdopodobne. daru dłużej niż kilkadziesiąt sekund, a większość nie była - Chcę to sprawdzić. w ogóle w stanie się skupić bez pomocy. - Tonący brzytwy się chwyta, prawda? - spytała Ama­ Naukowcy zgodnie doszli do wniosku, że pryzmaty rylis, patrząc na niego z namysłem. zostały stworzone przez naturę, by uniemożliwiały talen- - Próbuję podejść do problemu w jak najbardziej rozsąd­ tom wykorzystywanie zdolności parapsychicznych do zbro­ ny, logiczny sposób. dniczych celów. Osiągnięcie skutecznej więzi natomiast - A wie pan, co ja myślę? Otóż uważam, że za wszelką wymagało obopólnej zgody obu stron. cenę próbuje pan usprawiedliwić pannę Lockwood - powie- Eksperci wyśmiewali koncepcję, wedle której niewinnym, działa łagodnie Amarylis. - Rozumiem. Łatwiej jest wierzyć, naiwnym pryzmatom groziło zniewolenie w szponach że panna Miranda wpadła w szpony hipnotyzera, niż potężnego talentu o przestępczych skłonnościach. Nie prze stawić czoło prawdzie. Czyż nie tak, panie Trent? szkodziło to jednak filmowcom w realizacji całej serii Amarylis miała z pewnością rację, ale Lucas nie zamierzał opowieści o wampirach psychicznych, którym udało się mówić tego głośno. Po raz setny w ciągu ostatnich dwu- wyrwać spod kontroli. 14 15 Strona 8 Jayne Castle Amarylis Powstało także wiele poczytnych książek opisujących - W takim razie nie m a m zastrzeżeń. Podpiszę z panem losy pięknych i uroczych pryzmatów płci żeńskiej zniewo­ kontrakt na ogólnie przyjętych zasadach. lonych przez niewiarygodnie silne talenty. - Miałem taką nadzieję. - Lucas uśmiechnął się lekko. Lucas zauważył niedawno na wystawie najnowszą po­ - Należę do talentów klasy dziewiątej, co oznacza, że wieść Orchid Adams zatytułowaną: „Dziki talent". Nie zapłacę fortunę za wasze usługi. miał jednak najmniejszego zamiaru jej czytać, by całkiem - Może się p a n przecież zwrócić do innej agencji. się nie załamać. I tak już był wystarczająco boleśnie - Nigdzie nie będzie taniej. - Lucas usiadł ciężko na świadom swych ograniczeń, zarówno psychicznych, jak krześle. - Zaczynajmy. Nie m a m zbyt wiele czasu. i tych innej natury - w relacjach z kobietami. - W porządku. - Amarylis wzięła pióro do ręki. - Mówi W prawdziwym życiu pryzmatom nie groziło żadne pan: klasa dziewiąta? niebezpieczeństwo, gdyż dzięki naturalnym mechanizmom - Tak. obronnym mogły bez trudu przerwać niewygodną dla nich - Oczywiście dysponuje pan zaświadczeniem? więź. Gdy natrafiały na talent przerastający ich własną - Chwileczkę. - Lucas otworzył teczkę. - Przyniosłem zdolność koncentracji, traciły jakiekolwiek zdolności para­ potrzebne dokumenty. - Wygrzebał z przegródki cer­ psychiczne. tyfikat określający siłę jego talentu. Testom poddał się Ten stan - zwany wypaleniem - nie trwał zwykle długo, bardzo niechętnie przed kilkoma laty. - Wszystko pod­ powodował jednak przykre następstwa. Pryzmaty czuły pisane i przypieczętowane - powiedział, rzucając na biur­ się bowiem wówczas tak, jakby straciły zmysł dotyku, ko Amarylis plik papierów. - Jeśli posiada pani kwalifika­ słuchu lub wzroku, i zwykle dochodziły do formy dopiero cje do pracy z klasą dziesiątą, to nie ma powodu, dla po wielu tygodniach. którego miałaby się pani mnie obawiać. Dostałem tylko Z tego właśnie powodu renomowane agencje, takie jak dziewiątkę. Psynergia, wymagały od swoich klientów zaświadczeń - Niech pan nie będzie taki skromny. - Amarylis prze­ o klasie talentu. glądała dokumenty z wyraźnym zaciekawieniem. - Dzie­ - Nie szukam usprawiedliwień, tylko odpowiedzi. - Lucas wiątki są niezwykle rzadkie. powrócił myślami do intrygujących do kwestii. - Jak również i pryzmaty, które są w stanie skupić - Doskonale pana rozumiem, proszę mi wierzyć. Mnie ich siłę. również zarzucano zbytnią dociekliwość. Lecz cóż innego - To prawda. I dlatego moje usługi są takie drogie. można zrobić, gdy dręczą nas wątpliwości? Pańska sprawa Prawo podaży i popytu, panie Trent. Sądzę, że prezesowi wydaje mi się jednak całkowicie jasna. Gwiazdy Polarnej nie są obce podstawowe prawa ekonomii. - Jeśli nie chcę stracić resztek złudzeń, to wyłącznie mój Lucas zbył tę uwagę milczeniem. problem. Podpisuje pani umowę, czy nie? Amarylis znów zerknęła na papiery. - Jeśli jest pan całkowicie zdecydowany na prowadzenie - Z dokumentów wynika, że poddał się pan badaniom tego śledztwa... dopiero w wieku dwudziestu dwóch lat. Dziwne. Zwykle - Owszem - przerwał jej Lucas. testują j u ż nastolatków. - Pod warunkiem, że pragnie pan jedynie zidentyfikować - Wychowałem się na Wyspach Zachodnich - odparł wspólnika panny Lockwood... swobodnie Lucas. - Nie m a m y tam żadnych wymyślnych - Tylko o to mi chodzi. testów. Sprawdziłem się dopiero wówczas, gdy przyjecha- 16 Strona 9 jaynt L<IMU Amarylis łem do Nowego Seattle, żeby zrobić dyplom z mineralogii przekonać, czy panna Locking uległa hipnozie? - dopyty synergistycznej. wała się Amarylis. - Rozumiem. - Tak - Lucas oparł swobodnie łokcie na kolanach. Lucas łypał ukradkiem na Amarylis, podczas gdy ona - Kiedy zdałem sobie sprawę, że ktoś sprzedaje tajne nadal studiowała wnikliwie dokumenty. Uspokoił się jednak informacje, zacząłem mieć na nią oko. Podsunąłem jej też na dobre, bo zauważył, że dziewczyna kiwa z zadowole­ fałszywe dane. Chciałem zobaczyć, dokąd zawędrują. niem głowa. - No i co? Musiał jakoś wyjaśnić opóźnienie w testach. Po tylu - Ustaliłem, że Miranda utrzymuje regularne kontakty latach nauczył się już kłamać gładko i bez zająknienia. z niejakim Merrickiem Beechem. Sądzę, że to makler. Muszę A prawda była taka, że świadomie unikał testów. Gdy jednak mieć pewność, a także wyjaśnić, czy Beech korzystał jednak z y s k a ł pewność, że potrafi bez trudu ukryć swoje z pomocy pryzmatu. prawdziwe umiejętności, wyraził zgodę na badania, gdyż - W t y m celu musiałby go pan złapać na gorącym nie miał już powodów do obaw. uczynku. Zdaje pan sobie sprawę, jakie to będzie trudne? Wtedy celował w ósemkę, ale nie kontrolował się jeszcze - Już w czwartek nadarzy mi się pierwsza taka okazja tak dobrze jak teraz. Dlatego musiał zadowolić się dzie­ - powiedział Lucas, mrużąc oczy, wiątką. - W czwartek? Nie chciał się znaleźć w klasie dziesiątej, gdyż mogło to - Miranda i Beech zostali zaproszeni na przyjęcie z okazji spowodować spore kłopoty. Mieszkańcy Świętej Heleny otwarcia nowego skrzydła w Muzeum Narodowym. cenili wprawdzie ludzi o najwyższych zdolnościach, lecz - Naprawdę? - Oczy Amarylis rozbłysły entuzjazmem. jednocześnie czuli się nieswojo w ich towarzystwie. Dziesią­ - Zdaje się, że będzie t a m można obejrzeć eksponaty z Wysp tki były traktowane Z pewnego rodzaju rezerwą, z jaką na Zachodnich. ogół spotykają się ludzie o niezwykłej urodzie lub nie- - Tak. - Lucas zmarszczył brwi. - O ile mi wiadomo, przeciętnej inteligencji. A to nie wróżyło sukcesu w inte­ nawet największy talent hipnotyzerski musi czasem pona­ resach. wiać sugestie, jakie czyni swej ofierze, prawda? Amarylis zamknęła teczkę z papierami i postukała w nią - Tak, szczególnie jeśli te sugestie są sprzeczne z wolą ołówkiem. samej ofiary. - Jest pan oprócz tego wykrywaczem talentów. Wy- - W takim razie będzie mu potrzebny pryzmat. czuwa je pan natychmiast, kiedy tylko zaczynają ognis­ - Owszem, ale j u ż panu mówiłam, że to naprawdę kować. To bardzo niezwykła umiejętność. niemożliwe. - I na ogół zupełnie bezużyteczna. - Tym razem nie - A mnie się wydaje, że Beecham przystąpi do dzieła od kłamstwo, lecz niedopowiedzenie, pomyślał, rozluźniając razu w czwartek. Chcę go złapać na gorącym uczynku. krawat. - Takie zdolności rzadko znajdują zastosowanie. Amarylis przygryzła wargi. - Wiem - mruknęła współczująco. - Na ogół jedynie - Z moją pomocą? w kasynach. - Tak jest - uśmiechnął się Lucas. - Wszystko jest proste, - Właśnie. A mnie tego rodzaju praca zupełnie nie jasne, a ponadto całkowicie legalne i zgodne z zasadami interesuje. - Hazard lubię wyłącznie w interesach. etyki. - Jednak chce pan wykorzystać swoje zdolności, żeby się Amarylis zabębniła paznokciami po biurku. 18 19 Strona 10 Jayne Castle Amarylis - Ale to przyjęcie będzie na pewno bardzo ekskluzywne. - Dziękuję. Zaproszenia otrzymają tylko ważne osobistości i sponsorzy - A tak na marginesie... Wymyślił już pan jakąś przeko muzeum. Ja nie obracam się w takich kręgach. nującą historyjkę, która mogłaby usprawiedliwić moja - Mogę panią zapewnić, że z t y m nie będzie żadnego obecność w muzeum? Może m a m się przebrać za kelnerkę? problemu - powiedział sucho Lucas. Tylko że musiałby pan o tym uprzedzić firmę, która Na policzki Amarylis znów wystąpiły rumieńce. organizuje to przyjęcie. - No oczywiście. Przecież pan podarował im eksponaty. - Nie widzę problemu. - Lucas patrzył na dyskretne Sądzę, że muzeum spełni każdą pana prośbę. kolczyki Amarylis. - Pójdzie pani ze mną w charakterze - Powiedzmy po prostu, że kustosz jest mi wdzięczny. kandydatki na żonę. - To chyba eufemizm mruknęła dziewczyna. Ręka Amarylis zawisła nad kartką Lucas wzruszył ramionami. Wszyscy wiedzieli, że ar­ - Co takiego?! - spytała, patrząc na niego rozszerzonymi tefakty stanowię największą atrakcję całej kolekcji. Spo­ z przerażenia oczami. dziewano się, ze przyciągną tłumy zwiedzających i... hoj­ - Złożyłem właśnie swoją ofertę w biurze matrymonial­ nych sponsorów. nym. Wszyscy, łącznie z Mirandą, wiedzą, że szukam Amarylis popatrzyła poważnie na Lucasa. żony. Każdemu, kto o to zapyta, powiem, że poleciła mi - Jako profesjonalistka muszę panu powiedzieć, że straci panią agencja matrymonialna. Dobry pomysł? pan tylko czas. Nikt nie hipnotyzował p a n n y Locking... - zawahała się. - No, chyba że... - Chyba że co? - Chyba że Miranda poddawała się jego sugestiom bez żadnych oporów - dokończyła z westchnieniem Amarylis. -Ale to by oznaczało, że panna Lockwood jest nieuczciwym, przekupnym i wyrachowanym pracownikiem, a nie ofiarą hipnotyzera o przestępczych skłonnościach. - Ona była dla mnie kimś więcej aniżeli tylko pracow­ nikiem - wyznał cicho Lucas. - Coś was łączy? - Tak, ale nie romans, choć zapewne to właśnie miała pani na myśli. Trzy lata temu Miranda zaręczyła się z moim wspólnikiem Jacksonem Ryem. Kiedy on zginął w akcji na Wyspach Zachodnich, powierzyłem pannie Lockwood wysokie stanowisko w firmie. Uważałem, że jestem jej coś winien. A ona bardzo potrzebowała tej pracy. Amarylis milczała przez dłuższą chwilę. - Dobrze, panie Trent. Będę z panem pracować. - Wzięła długopis do ręki i zaczęła powoli składać podpis pod kontraktem. 20 Strona 11 Amarylis Potem była zbyt zapracowana, by poświęcać uwagę Lucasowi, którego zepchnęła gdzieś głęboko do podświado­ mości. Nie mogła narzekać na brak zajęć. Skończyła znajomość z Gilfordem, rzuciła pracę na uniwersytecie, dostała posadę Rozdział w Psynergii i zaczęła przygotowywać papiery dla agencji matrymonialnej. Naprawdę nie zostało jej zbyt dużo czasu drugi na rozmyślania o Lodziarzu. Znała jego nazwisko, zanim jeszcze prasa zaczęła się rozpisywać o artefaktach. Trent stał się sławny trzy lata wcześniej, kiedy to piraci napadli na Wyspy Zachodnie. Skazańcy, kryminaliści oraz bandyci z trzech miast stworzyli silne oddziały operacyjne i pod wspólnym sztan­ darem najechali na wyspy, by przejąć kontrolę nad ich bogactwami naturalnymi. Amarylis zajmowała się wówczas pracą naukową i nau­ czaniem, ale mimo to śledziła tę sprawę. Dowiedziała się na L u c a s Trent, Lodziarz we własnej osobie, przykład, że podczas ataku piratów zginęła żona Lucasa naprawdę poprosił ją o pomoc. i jego wspólnik. Amarylis zaczęło ogarniać zdumienie dopiero Trent zorganizował natychmiast specjalne grupy samo­ w chwili, gdy za jej n o w y m klientem zamknęły obrony, składające się z górników, pracowników technicz- się drzwi. Podczas rozmowy z trudem ukrywała nych, kupców, żeglarzy i handlowców, którzy na swoje swoje uczucia. nieszczęście przyjechali na Wyspy Zachodnie przed rozpo­ Lucas Trent. Siedział tu, w jej gabinecie, po częciem walk. przeciwnej stronie biurka. A ona podpisała z nim Właśnie wówczas Nelson Burlton zaczął nazywać Trenta kontrakt. Lodziarzem. Zarówno Burlton, jak i inni dziennikarze nie Człowiek zwany Lodziarzem nawiedzał ją od znajdowali słów, by wyrazić swe uznanie dla strategii dawna. W jakiś przedziwny sposób wyczuwała i taktyki Lucasa. W ciągu dwóch tygodni zdziesiątkowane jego obecność. oddziały piratów opuściły wyspy. Przed rokiem zobaczyła jego zdjęcie w gazecie. Ale to nie talenty przywódcze Lucasa przykuły uwagę Uwagę Amarylis przykuły jednak nie sukcesy Amarylis. Pochłaniały ją bowiem wtedy końcowe egzaminy finansowe Trenta ani też jego odkrycia na Wy­ na uniwersytecie. Kiedy jednak zobaczyła jego zdjęcie spach Zachodnich. w gazetach, nie mogła przestać o nim myśleć. Reporterowi Dziewczyna nie mogła oderwać wzroku od udało się uchwycić Lucasa w chwili, gdy wychodził z dżun­ jego oczu. gli z artefaktami w dłoni. Ostre rysy Trenta i jego spojrzenie Oczywiście nie uległa obsesji czy fascynacji, pozostawiły trwały ślad w pamięci dziewczyny. a przynajmniej tak jej się wydawało. A teraz po jego wizycie Amarylis zdała sobie sprawę, że 22 23 Strona 12 Jayne Castle Amarylis fotografia nie oddawała nawet w połowie prawdziwego -Jonesowi, że jesteśmy na fali. A Dumne Ognisko może się wyglądu tego mężczyzny. Lucas stanowił bowiem uosobie­ wypchać. nie męskiej siły i zdecydowania. Jego wystające kości Dumne Ognisko stanowiło największe zagrożenie dla policzkowe, orli nos oraz wydatna szczęka wydawały się Psynergii. Oczywiście, w Nowym Seattle istniało wiele dziewczynie równie egzotyczne i interesujące jak owe innych firm o podobnym profilu, ale walka między Dum­ tajemnicze artefakty. n y m Ogniskiem a Psynergią miała charakter osobisty. Fotoreporter nie zdołał uchwycić również ponurej, lodo­ Szefową Dumnego Ogniska była bowiem Gracie Proud, watej głębi oczu Trenta, która wywarła na Amarylis tak kochanka Clementine. Piętnaście lat pożycia w udanym piorunujące wrażenie. Nelson Burlton nawet się pewnie nie związku to jedno, a rywalizacja na gruncie zawodowym - domyśllał, że nadałl Lucasowi tak trafny przydomek. drugie. Niestety, w prawdziwym życiu Trent oddziaływał jeszcze - Przykro mi - powiedziała Amarylis, wyciągając rękę silniej na jej zmysły. Jego charakterystyczny wyspiarski po kontrakt - ale chyba nie będziesz mogła tego rozgłaszać. sposób mówienia przyprawiał dziewczynę o nie kontro­ Pan Trent prosił mnie wyraźnie o dyskrecję. Sprawa doty­ lowany dreszcz. A widok ogromnych, męskich, stward­ czy bezpieczeństwa firmy. niałych od pracy dłoni powodował dziwne skurcze żołądka. - Jasne. - Clementine mrugnęła do dziewczyny i oparła Nadal jednak nie potrafiła logicznie wytłumaczyć swoich się biodrem o kant biurka. - Ale takie informacje idą odczuć, co bardzo ją martwiło. w świat. Jeśli Trent będzie zadowolony z naszych usług, Kiedy otworzyły się drzwi, Amarylis doznała natych­ z pewnością poleci Psynergię swoim znajomym. - Pokiwała miastowej ulgi. głową tak gwałtownie, że metalowe kolczyki w kształcie - No i co? - spytała Clementine Malone, właścicielka kółek zakołysały się jak statek na wzburzonym morzu. Psynergii. Jej chytre, ciemne oczy błyszczały z podniecenia, - Zobaczysz. Staniemy się najbardziej ekskluzywną agencją a krótkie, przycięte na jeża włosy wydały się Amandzie w mieście. jeszcze bardziej nastroszone. - Podpisał? - Już nią jesteśmy - powiedział od progu Byron Smyth- - Proszę bardzo - Amarylis pomachała kontraktem. Jones, recepcjonista i sekretarz firmy. - Ile jeszcze razy - Jestem z nim umówiona na czwartek. Muszę ci jednak będę musiał ci to powtarzać? Myśl pozytywnie. Wyobraźnia powiedzieć, że przewiduję kłopoty. wyprzedza rzeczywistość, a wiara czyni cuda. - Na pewno jakoś im zaradzimy. - Clementine zabrała Clementine popatrzyła na Byrona z lekkim obrzydze­ dziewczynie papiery i spojrzała na podpis Trenta. - Dobra niem. robota. Gratuluję. - Co mnie napadło, że cię wysłałam na to nieszczęsne - Dzięki. seminarium? Uznanie szefowej sprawiło jej przyjemność. Lucas Trent - Bo wiedziałaś, że temat dotyczy zarządzania, a ja był zresztą najważniejszym klientem Amarylis, od czasu jestem stworzony do wielkiej kariery - odparł Smyth-Jones gdy dziewczyna podjęła pracę w Psynergii. A kontrakt z miłym uśmiechem. Z taką osobistością stanowił nie tylko przełom w jej własnej Byron dopiero niedawno skończył dwadzieścia jeden lat, karierze, lecz dodawał także splendoru firmie. był smukły, przystojny i - j a k na gust Amarylis - zbytnio - Wiedziałam, że ci się uda - Clementine zerknęła na ulegał modzie. Czesał się w koński ogon, związany czarnym Amarylis znad kontraktu. - Właśnie mówiłam Smyth- skórzanym rzemykiem. Nosił koszule i spodnie w kolorze 24 25 Strona 13 Jayne Castle Amarylis khaki, które ozdabiał mnóstwem sprzączek, klamerek, - Najważniejsze jest jednak to, że złowiłaś naprawdę przypinek, naszywek i kieszeni. Sztucznie podniszczony wielką rybę, Amarylis, i na twoim miejscu na pewno pas i buty dopełniały reszty ubioru. Ten chłopak mógł poprosiłbym o podwyżkę. Nie przepuściłbym takiej okazji naprawdę występować w reklamówce propagującej styl - powiedział Byron. rodem z Wysp Zachodnich. Amarylis uśmiechnęła się cierpko. Ta specyficzna moda wzbudziła zainteresowanie klienteli - Dzięki za radę, ale jeszcze zaczekam. Wcale nie jestem już przed rokiem, kiedy to Nelson Burlton pojechał na wyspy, przekonana, czy pan Trent będzie zadowolony z moich żeby zrobić tam serię reportaży na temat artefaktów. Przez usług. tydzień pojawiał się na ekranach w stroju badaczy dżungli Clementine rozszerzyła oczy z przerażenia. i nie tyle skupił publiczną uwagę na najnowszych odkryciach - O czym ty mówisz, do diabła? Dlaczego nie miałby być naukowych, co uczynił cuda dla producentów khaki. zadowolony? Wiem, że to dziewiątka, ale na pewno dasz Najmłodsi przedstawiciele płci brzydkiej oszaleli na pun­ sobie z nim radę. Przecież posiadasz pełne widmo i certyfikat kcie stylu wyspiarza i nic nie wskazywało na to, by ta klasy dziesiątej. tendencja zaczęła przemijać. A otwarcie wystawy nabijało - Nie w t y m rzecz - Amarylis patrzyła na kontrakt kabzy projektantów i producentów odzieży męskiej. z nieszczęśliwą miną. - Pan Trent chce znaleźć odpowiedzi - Przeznaczenie jest zaledwie funkcja, synergii i m o ż n a je na pewne pytania, a ja przypuszczam, że to, czego się łatwo odmienić - zaśpiewała Clementine. dowie, wcale nie wzbudzi w nim entuzjazmu. Byron zmarszczył gniewnie brwi, ale zaraz potem uśmie­ - To niczego nie zmienia. I tak musi zapłacić - stwierdził chnął się do Amarylis. Byron. - Ciebie też szlag trafia, kiedy ona zaczyna cytować tych - Tak, ale chyba nie rozstaniemy się w zgodzie. Wiecie starych nudziarzy? przecież, że dziewiątki bywają niesforne i aroganckie. Jeśli - Clementine przytoczyła teorię Patricii Thorncroft North rezultaty pozostają w sprzeczności z ich oczekiwaniami, - powiedziała Amarylis tonem rasowego wykładowcy. zwykle winią o to pryzmaty. Twierdzą, że ognisko było za - A to właśnie ona odkryła trzy zasady synergii. Gdyby nie słabe, by skupić ich energię. Patricia, pewnie byś tutaj nie pracował. Clementine popatrzyła na nią ostro. Clementine stłumiła śmiech, a Byron jęknął i przyłożył - Mówiłaś, że ta sprawa dotyczy bezpieczeństwa firmy. sobie dłoń do czoła, jakby nagle dostał gorączki. O co jemu właściwie chodzi? - Błagam cię, Amarylis, daj sobie spokój z tą lekcją. - Trzymaj się, bo padniesz - poradziła szefowej Amarylis. Jeszcze nie doszedłem do siebie po wczorajszej. - Lucas Trent wbił sobie do głowy, że jakiś hipnotyzer - Ale ona tak świetnie się na t y m zna - mruknęła zmusza pewną osobę, pracującą u niego w firmie na Clementine. stanowisku kierowniczym, by sprzedawała tajne informacje Amarylis poczuła, że znów zaczyna się rumienić. Jeszcze o przedsiębiorstwie. nie zdążyła przywyknąć do biurowych żartów. W dalszym - Hipnotyzer? - Byron wytrzeszczył oczy ze zdumienia. ciągu nie mogła odróżnić nieszkodliwego pokpiwania od - Mówisz poważnie? poważnych zarzutów. Na uniwersytecie wszystko wy­ - To śmieszne - orzekła Clementine. - Takie rzeczy glądało inaczej. Czasem więc tęskniła za poważną, dostojną zdarzają się tylko w powieściach Orchid Adams. atmosferą wydziału nauk ogniskowych. Ale tylko czasem. - Wampir psychiczny - szepnął Byron z teatralnym 26 27 Strona 14 Jayne Castle Amarylis przerażeniem. - Taki, co to potrafi zniewolić pryzmat płci Szkoda, że Trent nie ma żadnych pożytecznych zdolności. żeńskiej. Zmarnować taką siłę... Pech! - Chyba Trent za długo siedział w tej dżungli - skrzywiła - Nie pech, tylko brak synergii. Bardzo mi go żal. No się Clementine. pomyśl sama, jak byś się czuła na jego miejscu. Amarylis patrzyła posępnie na kontrakt. - Okropnie - przyznała Clementine. - Nic dziwnego, że - Chyba będę musiała mu to wyperswadować. prasa nigdy się specjalnie nie rozpisywała na temat jego - Co? - Clementine o mało nie spadła z biurka. zdolności parapsychicznych. Widocznie on sobie tego nie - Chcesz zerwać kontrakt? Przecież Trent to nasz najlep­ życzył. szy klient! - A mnie się wydawało, że Trent posiada szczególne - Ale będzie naszym najbardziej niezadowolonym klien­ umiejętności - powiedział Byron, zagryzając wargi. tem, a to nie przysporzy chluby firmie. - Na przykład jakie? - spytała Amarylis. - Cholera. Clementine zagryzła wargi, kładąc na szali - Nazywają go Lodziarzem, bo odnajduje bezbłędnie wszelkie zyski i straty, jakie mogłyby wyniknąć z takiej galaretowaty lód. Myślałam, że może potrafi również decyzji. zlokalizować złoto albo jakieś inne cenne złoża. W biurze zapanowała ponura atmosfera. - Ale on szukał lodu w bardzo tradycyjny sposób - wy- - Słuchaj - odezwa! się Byron. - Spójrz na pozytywną jaśniła Amarylis. - Najpierw prowadził żmudne badania stronę zagadnienia. Nazywają Trenta Lodowcem To żywa naukowe, a potem spędził wiele czasu w terenie. Ma legenda. Przecież nie zdobyłby sławy, gdyby był głupi. Na dyplom z zakresu synergistycznej mineralogii krystaliczniej. pewno wie, że ten pomysł z hipnotyzerem jest mocno Amarylis nie miała pojęcia o sposobach wykrywania nieprawdopodobny. Pewnie chce po prostu wykluczyć taką galaretowatego lodu. Wiedziała tylko, że jest to praca ewentualność, zanim się zdecyduje na jakiś ruch. Przecież wyjątkowo trudna, żmudna i świetnie płatna. może sobie teoretycznie założyć, że jakiś talent hipnotyzer- Galaretowatym lodem nazywano potocznie substancję ski narzuca komuś swoją wolę. znaną w kręgach akademickich jako półpłynny kwarc Clementine zmarszczyła śmiesznie nos. z pełnym widmem posiadający wiele dziwnych właściwości. - Tak, a te ciemniaki z sekty Powrót również się nie W stanie naturalnym rzeczywiście przypominał swą kon mylą, twierdząc, że niedługo przejdziemy przez kurtynę systencją galaretę. Najważniejsze jednak było to, że galare- i znajdziemy się na Ziemi. towaty lód służył do otrzymywania energii. Czystej, wydaj - Bądź poważna. W przeciwieństwie do tych sekciarzy nej, niedrogiej energii. Trent nie jest przecież szaleńcem -powiedział Byron i znów Lucas Trent zbił na nim majątek, a jego firma w dalszym popatrzył na Amarylis. - Wiem, że to dziewiątka, ale ciągu świetnie prosperowała. jakiego rodzaju? - Nie wiem, w jaki sposób on szuka tego cholernego lodu - Wykrywacz. Potrafi wyczuć inny talent w fazie kon­ - powiedziała Clementine. - Zresztą nic mnie to nie obcho centracji. dzi. Liczy się tylko to, że Trent jest ważną personą w tym - Tylko tyle? - Byron był wyraźnie rozczarowany. mieście. - Wycelowała smukły, ozdobiony metalowymi - Taki ma certyfikat. - Amarylis wygładziła dłonią kółkami palec w Amarylis. - Przekonasz naszego klienta, że papiery. - Wykrywacz klasy dziewiątej. nawet jeśli żaden psychiczny wampir nie ma związku - Dziewiątej! - Clementine aż gwizdnęła z podziwu. z przeciekami, to my i tak nie wzięliśmy pieniędzy za darmo. 28 29 Strona 15 Jayne Castle Amarylis - Tak jest, szefowo. zdjęie. Potem powiesimy je w recepcji i wymyślimy jakiś Clementine oparła dłonie na biodrach. dobry slogan reklamowy. Na przykład: Gwarantujemy - Trent potrzebuje profesjonalnego, uzdolnionego pryz­ Naszym Klientom Pełną Obsługę, lub coś innego w tvm matu, więc otrzyma dokładnie to, o co prosił. Nie możemy roaju. brać odpowiedzialności za odpowiedzi, jakie otrzyma na Amarylis poprawiła się na krześle. swoje pytania. - Jeżeli chcecie wiedzieć, to nie będę serwować kanapek - Mam nadzieję, że przypomnisz sobie tę rozmowę, gdy ani szampana. będziesz n a m wręczać premie świąteczne - powiedziała - Nie? - Clementine popatrzyła na nią z zainteresowa- grzecznie Amarylis. niem - W takim razie może będziesz udawać dziennikarkę Clementine wybuchnęła śmiechem. albo pracownika muzeum? - Nie martw się. Ty j u ż zasłużyłaś na nagrodę. Dopóki Niezupełnie. - Amarylis siliła się na spokój. - Wystąpię nie zaczęłaś u mnie pracować, żadna dziewiątka nawet tu w charakterze kandydatki na żonę, poleconej panu Trentowi nie zajrzała. Im wszystkim się wydaje, że pryzmaty muszą przez biuro matrymonialne. mieć stertę dyplomów i świadectw. Ósemki zresztą też Udało się jej całkowicie ich zaskoczyć, choć niezupełnie robią spore zamieszanie. takiej reakcji oczekiwała. - Szkoda, że Trent posiada akurat tak mało atrakcyjne Co? - Byron aż jęknął ze zdziwienia. - Nie wierzę! zdolności - wtrącił Byron. - W innych warunkach ta praca Clementine gwizdnęła cicho przez zęby. mogłaby być bardzo interesująca. Tu naprawdę chodzi - Coś podobnego nawet by mi do głowy nie przyszło! o bezpieczeństwo firmy. Trudno teraz o taką fuchę. - Dlaczego się tak dziwicie? - Amarylis wysunęła buń- - Zgadzam się, że umiejętności pana Trenta nie są czucznie podbródek. - Pan Trent zgłosił się niedawno do szczególnie przydatne, bo przecież i tak nie nakryjemy agencji matrymonialnej. Sam mi to powiedział. żadnego hipnotyzera na gorącym uczynku. Z drugiej strony - Co za ironia losu! Ciekawa jestem, jaką minę zrobi uważam, że otrzymałam ciekawe zadanie. Przecież będę twoje wujostwo na wieść o wyczynach swojej siostrzenicy. pracować incognito. Nawet nie zamierzam im o tym wspominać. -Amarylis - A gdzie się z nim umówiłaś? - spytał Trent. popatrzyła groźnie na Clementine i Byrona. Ciotka i wuj - W muzeum. Idę na przyjęcie z okazji otwarcia nowego Amarylis mieszkali wraz z resztą jej rodziny w małym skrzydła. miasteczku Lower Bellevue nieopodal Nowego Seattle. Nie - Nie wiedziałam, że musisz się ukrywać. - Clementine istniał żaden powód, dla którego Amarylis miałaby ich zmarszczyła niespokojnie brwi. - W kontrakcie nie ma ani informować o swoim wieczornym zadaniu. -A jeśli któreś słowa na ten temat. z was cokolwiek im wypaple, niech pamięta, że zemsta jest - Nie widzę problemu - zapewniła Amarylis. leniwa, ale sprawiedliwa. - Pewnie Trent każe się jej przebrać za kelnerkę - wtrącił Byron uniósł ramiona. niczym nie zrażony Byron. - W ten sposób Amarylis nie - Nie martw się. Nie powiemy ani słowa. będzie budzić żadnych podejrzeń. Nawet nie będziemy musieli. Na takim przyjęciu jest Clementine uniosła brwi. zawsze tłum dziennikarzy. Prasa lokalna na pewno również - Już ją widzę, jak w biało-czarnym m u n d u r k u roznosi zamieści jakieś informacje na temat tego wydarzenia. Wierz tace z przystawkami. Musimy się jakoś postarać o jej mi, moja droga, że w piątkowe popołudnie twoja ciocia lub 30 31 Strona 16 Jayne Castle Amarylis wujek otworzą „Lower Bellevue Journal" i zobaczą w nim jak cudownie miękka tkanina układa się na jej ciele. Nie zdjęcie swojej ukochanej siostrzenicy uwieszonej u ramienia odrywając wzroku od lustra, zrobiła kilka wdzięcznych najbogatszego mężczyzny w mieście. kroków. Zielone, opalizujące paski materiału zatańczyły - O Boże! - Amarylis wtuliła głowę w ramiona. - Zapom­ w powietrzu, a gdy dziewczyna się odwróciła, przywarły niałam o reporterach. na chwilę do jej bioder i ud. W oczach Byrona mignęła złośliwa satysfakcja. Amarylis zakręciła pirueta i znów zerknęła do lustra, by - Ta sprawa staje się minuty na minutę coraz bardziej ocenić efekt. Przejrzysta tkanina natychmiast wróciła po­ interesująca. słusznie na swoje miejsce. - Dosyć tego, Smyth-Jones - mruknęła Amarylis. Dotknąwszy dekoltu, dziewczyna zaczęła się zastana­ Clementine uciszyła ich gestem ręki. wiać, czy suknia nie jest przypadkiem zbyt głęboko wycięta, - Uspokójcie się, dzieci. Prowadzimy tu firmę. Zostawcie ale zaraz potem uświadomiła sobie, że przyjęcie odbywa te kłótnie na później. A ty, Amarylis, weź wolne po­ się przecież wieczorem. Inne kobiety wkładają przy takich południe. okazjach jeszcze bardziej wydekoltowane kreacje. Spojrzała - Dlaczego? tylko uważnie do lustra, żeby się upewnić, czy spod sukni - Bo za czterdzieści osiem godzin musisz wziąć udział nie wychodzą ramiączka białego stanika. w jednej z najważniejszych imprez w t y m sezonie i to Nosiła praktyczny, wygodny biustonosz przeznaczony w dodatku w towarzystwie Lucasa Trenta. Podejrzewam, do wielokrotnego prania. Kupiła go na półrocznej wy- że nie masz się w co ubrać. przedaży bielizny w jednym z największych domów towa­ Amarylis wpadła w panikę. rowych. Miała jeszcze pół tuzina podobnych staniczków - Zaraz idę po zakupy! w górnej szufladzie komody. Doskonale jednak zdawała Byron popatrzył na nią krytycznie. sobie sprawę z tego, że pod tę zwiewną suknię należałoby - Przymierz jakąś sukienkę z tej modnej zwiewnej tkani­ włożyć zupełnie inną bieliznę. Żałowała, że nie ma jedwab­ ny. Najlepiej zieloną. nej, koronkowej bardotki. - On ma rację - dorzuciła Clementine od drzwi. Pójdź do Z drugiej strony po co wydawać tyle pieniędzy na butiku przy Fifth Avenue. To ulubiony sklep Gracie. Każ luksusowy biustonosz pod sukienkę, której j u ż potem przysłać rachunek do firmy. - Mrugnęła porozumiewaw­ nigdy nie miałaby okazji włożyć? czo. - Wrzucimy tę sukienkę w koszty. Zadowolona z kreacji i faktu, że jest gotowa na dziesięć - Przejedziesz się jego autem - zauważył Byron z nie­ minut przed czasem Amarylis wyszła z sypialni. Była ukrywaną zazdrością. skupiona i spokojna, czyli czuła się tak, jak powinien się - Co w t y m niezwykłego? czuć każdy pryzmat przed intensywnym ogniskowaniem. - Nie wiesz, że Lucas kupił Icera? Cudowna maszyna! W tej samej chwili prawda o tym, co za chwilę miało się Widziałem, jak parkował go pod biurem. stać dotarła do niej ze zdwojoną siłą. Klasnąwszy mocno w dłonie, zaczerpnęła kilka głębokich oddechów. Miała wilgotne ręce, co od razu wytrąciło ją P r z y odrobinie szczęścia miała wreszcie szansę wygnać z równowagi. Robiła wszystko, by rozładować rosnący Lucasa Trenta ze swoich myśli. niepokój, ale z m i n u t y na minutę denerwowała się coraz Amarylis włożyła zwiewną suknię przez głowę i patrzyła, bardziej. Weź się w garść, idiotko! - upominała się w duchu. 32 33 Strona 17 Jayne Castle Amarylis Stanęła na środku salonu i zaczęła robić sobie wykład. - Coś nie tak? - spytał, taksując ją wzrokiem. Każdy pryzmat decydujący się na współpracę z dziewiątką O Boże! Widocznie nie odrywała od niego oczu. musi być spokojny i opanowany. Jeśli bowiem nie potrafi - Ależ nie, wszystko w porządku. - Zrobiła krok w głąb kontrolować siebie, okaże się równie bezsilny wobec talentu. mieszkania. - Niech pan wejdzie. Wezmę tylko torebkę. Potem pomyślała, że powinna wykonać swoje zadanie - Nie ma powodu do pośpiechu. Przewidziałem taką jak najlepiej, choćby ze względu na dobro firmy. Jak entualność. zwykle poczucie odpowiedzialności wzięło górę nad emoc­ A więc sądził, że każe mu czekać! jami i serce Amarylis zaczęło bić znacznie wolniej. Amarylis poczuła przypływ irytacji. Właściwie to nawet zupełnie normalnie. Dziewczyna - Zaraz wracam. przypomniała sobie, że wybiera się do pracy, a nie na Wpadła do sypialni i złapała leżącą na komodzie torebkę. przyjęcie towarzyskie. Napięcie, w jakim żyła przez ostatnie Kiedy wróciła do przedpokoju, zastała Lucasa przy półce dwie doby, nie mogło mieć żadnego wpływu na zdolność z książkami. Trent oglądał właśnie egzemplarz „Dzikiego koncentracji. talentu" Orchid Adams. A fakt, że miała współpracować z Lodziarzem, był - Proszę mi tylko nie wmawiać, że lubi pani te romanse całkowicie pozbawiony znaczenia. o wampirach - powiedział, patrząc dziwnie na Amarylis. Odezwał się gong. - Prawdę mówiąc, chętnie je czytam. Przyjechał Trent. - Ale chyba pani nie wierzy, że nie rejestrowane super- Spokojnie - upomniała się w duchu. - Nie biegnij. lenty mogą przejąć kontrolę nad pryzmatami. Gdy wchodziła do przedpokoju, gong zaśpiewał jeszcze - Oczywiście, że nie. Te książki to przecież czysta fikcja raz. W przyjemnej dla ucha melodii pobrzmiewały zupełnie literacka. nowe, władcze tony. Dziewiątki nie należą do cierpliwych - Wolę literaturę faktu. - pomyślała Amarylis. Są wymagające i aroganckie. Dlatego - Nic dziwnego - powiedziała Amarylis z p o n u r y m nie zawsze potrafią się porozumieć z pryzmatami o pełnym miechem. - Mówi się przecież, że talenty wysokiej klasy widmie. pryzmaty z pełnym widmem nie mają ze sobą nic Chociaż wcale się nie spieszyła, na policzki wystąpiły jej spólnego. Pomijając oczywiście zdolności parapsychiczne rumieńce. Lucas stał w progu. dodała szybko. - Przyjechał pan wcześniej - zauważyła. - To prawda. - Popatrzył na nią badawczo, jakby Zerknął na zegarek ze zmarszczonymi brwiami. chciał się naocznie przekonać, co jeszcze ich różni. - Idzie­ - Jest siódma. my? - Naprawdę? Coś takiego! - Amarylis zdobyła się na - Jestem gotowa. uśmiech. - Przepraszam. Widocznie mój zegar się późni. Telefon zadzwonił w chwili, gdy Amarylis skierowała się Lucas miał na sobie czarny strój wieczorowy. Włożył w stronę drzwi. czarną koszulę, czarną marynarkę, czarne spodnie, czarny - Proszę odebrać - powiedział lekko Lucas. - Nie musimy krawat... Żadne tam khaki - pomyślała. Była bardzo się spieszyć. ciekawa opinii Trenta na temat najnowszej mody męskiej. - Jest pan pewien? On jednak należał do konserwatystów, sądząc choćby po - Oczywiście. Wcale mi niepilno do ponczu z młodego starannie przyciętych włosach. wina i rozciapcianych kanapek. 34 35 Strona 18 Jayne Castle Amarylis Amarylis podeszła do telefonu i podniosła słuchawkę. - Bardzo się cieszę, że zarejestrowałaś mnie w Koneks- - Witaj, kochanie! - W głosie Hannah Lark jak zwykle jach. Obiecuję, że zadzwonię do ciebie j u t r o i wypełnimy pobrzmiewały ciepłe nutki. Hannah była lekarzem z powo­ razem formularz, ale teraz naprawdę muszę już lecieć. łania i ten charakterystyczny sposób mówienia miała we - Dobrze. Zrobimy to z samego rana. A dokąd ty się krwi. - Bardzo się cieszę, że cię zastałam. właściwie wybierasz? - Właśnie wychodziłam, ciociu. - Amarylis zerknęła na - Na przyjęcie do muzeum. Lucasa, który przeglądał jej kolekcję płyt kompaktowych. - Naprawdę? - Pani Lark niemal straciła oddech z wra - Czy to może zaczekać? żenia. - Nie zajmę ci wiele czasu - zapewniła Hannah. - Wypeł­ - Tak. Dobranoc, ciociu, - Amarylis położyła szybko niam właśnie twoje ankiety matrymonialne i chcę z tobą słuchawkę, zanim ciotka zdążyła ochłonąć. - Idziemy? ustalić parę szczegółów. - spytała, patrząc na Lucasa. - Nie teraz ciociu, błagam. - Zgłosiłaś się do Koneksji? - spytał Trent, patrząc na - Czy masz jakieś określone preferencje co do wyglądu? Amarylis z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. - Właściwie nie - Ciotka nie dawała mi spokoju. Twierdzi, że dzięki tej - Wzrost? Waga? Kolor oczu? agencji poznała wujka Oscara. - Nie, nk przywiązuję do tego znaczenia. W oczach Lucasa pojawił się na chwilę błysk zrozumienia. - Na pewno, kochanie? Przez jedną krótką chwilkę Amarylis poczuła, że coś ich - Oczywiście, ciociu. łączy. Być może różnili się zasadniczo pod względem - Świetnie. To upraszcza sprawę. Z pewnością jednak upodobań, ale z pewnością mieli podobne zdanie na temat interesuje cię wskaźnik inteligencji oraz wykształcenie instytucji małżeństwa, ewentualnego partnera. Już to zresztą zapisałam. A wspól­ A była to sprawa bardzo poważna. Rozumieli to j u ż ne zainteresowania? Przypuszczam, że jesteś pod t y m pierwsi osadnicy, którzy - skazani na stworzenie kolonii względem bardzo wymagająca. w zupełnie obcym środowisku - musieli się opowiedzieć za - Bardzo. Posłuchaj, ciociu. Ktoś na mnie czeka. Będziemy trwałymi związkami rodzinnymi. Tylko w ten sposób musiały dokończyć tę rozmowę kiedy indziej. mogli bowiem przetrwać przymusowe zesłanie. Dogłębne studia historyczne i badania z zakresu psychologii utwier­ - Ale kto u ciebie jest? - W głosie pani Lark wyraźnie dziły ich w przekonaniu, że jedynie społeczność uznająca pojawiła się ciekawość. - Mężczyzna? związki rodzinne za podstawę swego istnienia stawi skute - Szczerze mówiąc tak. cznie czoło wszelkim trudnościom i wyzwaniom. - Kolega z pracy? - W pewnym sensie. Później ci wszystko opowiem. Małżeństwo było związkiem trwałym i łączyło nie tylko - Chcesz mnie spławić - westchnęła Hannah. - Za każdym dwoje ludzi, którzy je zawierali, lecz także ich bliższe oraz razem, kiedy próbuję wypełnić ten formularz, wykręcasz się dalsze rodziny. Pod przewodnictwem założycieli i presją od odpowiedzi. Ale nie możesz tego ciągnąć bez końca. społeczną wprowadzono prawo mające na celu umocnić Koneksje Synergistyczne to najlepsze biuro matrymonialne niepisane normy porządku społecznego obowiązującego w naszym mieście. Obsługują tylko starannie wybranych w koloniach. klientów. Mieli j u ż komplet zgłoszeń i musiałam pociągnąć Amarylis doskonale znała te zasady. Jej rodzice nigdy nie za odpowiednie sznurki, żebyś znalazła się na liście. wzięli ślubu, a ona nie tylko straciła zarówno ojca. jak 36 37 Strona 19 Jayne Castle Amarylis i matkę jeszcze j a k o niemowlę, lecz także zapłaciła słono za Osadnicy dbali o wiele bardziej o stabilność systemu niż ich lekkomyślność. o szczęście jednostki, ale - dla dobra instytucji, które tak Dzieciom pochodzącym ze związków pozamałżeńskich cenili - starali się przyczynić do powstania wielu udanych żyło się bardzo ciężko wśród społeczności kultywującej związków. więzi rodzinne, a w miejscowościach tak małych jak ta, Dlatego też stworzyli agencje matrymonialne zatrud­ w której wychowała się Amarylis, wlokło się za nimi niające psychologów synergistycznych, którzy pomagali odium wstydu i hańby. swoim klientom w mądrym wyborze towarzyszy życia, Amarylis i tak wiodło się lepiej niż innym dzieciom bogacze znajdowali sobie czasem partnerów opierając się z nieprawego łoża. Po śmierci matki trafiła do domu na tak anachronicznych przesłankach jak status majątkowy państwa Larków, gdzie otoczyła ją cała czereda kochających i koneksje towarzyskie, lecz na ogół z usług biur korzystali krewnych. Larkowie nie byli jednak w stanie zapobiec ludzie pragnący się wreszcie ustatkować. okrucieństwu szkolnych kolegów dziewczynki ani też Próby zawarcia tak poważnego i trwałego związku bez stawić czoło plotkom rozsiewanym przez dorosłych. Nie pomocy doradców i koncesjonowanych agencji uważano mogli również zaradzić temu, że Baileyowie - bogata za przejaw najwyższej głupoty. i wpływowa rodzina ojca Amarylis - ignorowała małą - Ja też jestem u nich zarejestrowany - powiedział całkowicie. Lucas, wychodząc za Amarylis na klatkę schodową. Ona sama nie chciała sprawiać kłopotu krewnym mamy. - Wcale mnie to nie dziwi. - Dziewczyna uruchomiła Wiedziała, czego od niej oczekują, i starała się wykonywać lodowy zamek. - Chyba żadne z nas nie ma wyboru. dobrze swoje obowiązki. Przede wszystkim jednak musiała Tylko kilka agencji w mieście przyjmuje zgłoszenia od zawrzeć odpowiedni związek małżeński usankcjonowany talentów wyższej klasy i pryzmatów z pełnym widmem. autorytetem agencji matrymonialnej i choć odkładała tę Idąc w kierunku zaparkowanego na chodniku sportowe­ chwilę tak długo, jak mogła, w końcu zabrakło jej wy­ go auta Trent obrzucił dziewczynę enigmatycznym spój mówek. rzeniem. Małżeństwo było nieuniknione. Zawierali je heterosek- - Dziś nikt cię nie będzie podejrzewał o pełne widmo. sualiści, biseksualiści i homoseksualiści. Związki między Jestem dziewiątką, a żadna agencja nie połączyłaby dziewią­ tymi ostatnimi miały taki sam status społeczny jak nor­ tki z silnym pryzmatem. malne małżeństwa i nakładały na partnerów podobne Wsiadając do samochodu Amarylis uśmiechnęła się obowiązki. Rozwód nie wchodził w rachubę. słodko. Z powodu ograniczeń prawnych, oczekiwań rodziny, - Dla takich talentów w ogóle trudno znaleźć partnera. presji społecznej i stałego charakteru wszelkich związków Są aroganckie i apodyktyczne. bardzo niewiele osób decydowało się na samodzielne szu­ - Pryzmaty z pełnym widmem również nie słyną z ła­ kanie partnerów. Nie ufano słuszności decyzji podjętych twego charakteru - odparł Lucas. - Mają za duże wy­ w porywie uczuć, choć namiętność nie była zakazana. magania. Romanse przedmałżeńskie i pozamałżeńskie zdarzały się często, lecz od kochanków oczekiwano całkowitej dyskrecji. Rodzina stanowiła dobro najwyższe i nie mogła przez to ucierpieć. 38 Strona 20 Amarylis umieszczonych w gablocie. Przedmiot miał nader dziwny kształt przypominający latarkę i został wykonany z połys­ kującego zielonego metalu - Proszę mi dać znak, gdy będzie pan gotów. Tymczasem obejrzę sobie te znaleziska. Jeszcze nie wierzę, że tu Rozdział przyszłam. Myślałam, że będę musiała czekać na bilet całymi miesiącami. trzeci - To dobrze, że przynajmniej jedno z nas dobrze się bawi - mruknął Lucas. - Raz na jakiś czas moja praca przynosi dodatkowe, czasem wręcz niesamowite korzyści. Tak jak dziś. - Miło spotkać kogoś, kto lubi swój zawód. - Rzeczywiście. Bardzo lubię to zajęcie. Kiedy sześć lat temu odchodziłam z uniwersytetu, nie byłam pewna, czy spodoba mi się praca w firmie. Proszę się nie gniewać, ale sądziłam, że świat interesów jest raczej nudny. - Bywa inaczej. Popatrzyła na niego uważnie. St ojąc obok Amarylis w dalekim końcu mu­ zealnego hallu, Lucas próbował nie spuszczać - Pan z pewnością prowadzi ciekawe życie, panie Trent. wzroku z Mirandy Locking i Martina Beecha, co - Mam na imię Lucas. w tak ogromnym tłoku nie okazało się wcale - A ja Amarylis - powiedziała z uśmiechem. łatwe. Zwiewna suknia Amarylis utrudniała - Amarylis. Czyżby pani rodzice ulegli modzie na imiona mu tylko sytuację. Dziewczyna wyglądała bo­ będące nazwami ziemskich kwiatów. wiem tak, jakby otoczyła ją chmara błyszczą­ Ku jego zdumieniu przestała się uśmiechać. cych motyli. Każdy jej ruch odwracał uwagę - Ciotka twierdzi, że m a m a nadała mi takie imię, ponie­ Trenta od podejrzanych. waż chciała, żebym śniła własne sny. Przejrzysta szata doprowadzała go do szału. - I udało się to pani? Zapłacił przecież niewyobrażalną wręcz sumę - Za cudze trzeba płacić - odparła z lekkim wzruszeniem za usługi kompetentnego, doświadczonego pryz­ ramion. matu. A tego wieczoru dziewczyna nie sprawia­ - Nie rozumiem takich zaszyfrowanych odpowiedzi. Co ła wrażenia profesjonalistki - była po prostu to, u diabła, znaczy? bardzo pociągającą, zalotną kobietą, a na domiar - Nic. - Rozchyliła wargi w uśmiechu. - Przepraszam. złego ślicznie pachniała. Nie chciałam być tajemnicza. Może te pamiątki z przeszłości - Panna Locking j u ż przyszła? - spytała Ama­ wpłynęły w ten sposób na mój nastrój. rylis pochylając się nad gablotą. - Dlaczego zrezygnowałaś z posady na uniwersytecie? - Właśnie podchodzi do Beecha. - Wiesz, jak to bywa. - Znów spojrzała na gablotę. Amarylis zerknęła na jeden z eksponatów -Ludzie się zmieniają. Czułam, że czas się zająć czymś innym. 40 41