Bajki (1)
Szczegóły |
Tytuł |
Bajki (1) |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Bajki (1) PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Bajki (1) PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Bajki (1) - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
KRAKÓW
NAKŁAD S. A. KRZYŻANOWSKIEGO.
1923.
Strona 6
Strona 7
BAJKI.
Strona 8
D r u k a rn i a Z w iązk o w a w K rak o w ie, p o d z a r z ą d e m j . D ziu b an o w s k ieg i
qb. io82
Strona 9
Zie było tygrysow i. Z dobycz mu uciekła,
P o te m kulka myśliwca kudły mu przypiekła,
Później go sta d o słoni spędziło od zdroju,
Nie ja d ł więc, nie pił i nie miał spokoju.
W reszcie teraz, gdzieś w g łębi dżunglow ej komyszy
P a d ł znużony na traw ę i leży i dyszy.
A tymczasem w około
W szystkim strasznie w e s o ł o :
Motyle dla zabawki
Z kwiatów rob ią huśtawki,
A m ałpy bez przyczyny
Pocieszne stroją miny,
Ptactw o, z dziwnym uporem,
W esołym rozhow orem
Zycie głosi po lesie,
Zapach kw iatów wiatr n i e s i e . . .
T ygrys czuje w tern R adość i sam — dalej w skoki
Już susami przesadził jakiś pień wysoki,
To się znów całem ciałem ku ziemi pochyla
I pełznie — aby z kwiatów wypłoszyć m otyla, , ,
Strona 10
Słowem, lżej mu na sercu, W słonecznej pogodzie
Zapomniał o znużeniu, pragnieniu i głodzie,
Ostre schował pazury, zębami nie błyska
I tylko śmiech mu czasem nastroszy wąsiska.
A w dżungli gw ałt tymczasem!
Ponad spokojnym lasem
Nowina dziwaczna p o la ta :
„Tygrys w esół! S łyszycie?!
„Śmieje się, tańczy skrycie,
„I przeróżne figle dziś p ła ta !“
Na polance już dziki
K w iknęły: „Te wybryki
„Nic dobrego wcale nie w ró ż ą!“
„O n nie pracuje wcale
l ak zawyły szakale —
.„Nie myśli o tych, co mu służą“.
6
Strona 11
Na gałęzi małp rada
O rzekła: „Nie w ypada!
„O bniżył tygrysią pow agę!"
Nawet liski — mykity
Szczeknęły, wznosząc kity :
„Nasz tygrys uprawia już blagę j“
W reszcie sęp, co się ścierwem tuczy przy tygrysie,
Tak doń z góry zakrakał: „Powiedz czemu ty się
„Tak cieszysz i tak śm iejesz? Ty, tak srogi łowca,
„Bawisz się tak swobodnie, jak niewinna o w c a ! ? u
Na to tygrys — wciąż w podskokach :
„A patrzże W aść po obłokach,
„Patrz, jak tutaj wszędzie w koło
„Dzisiaj jasno i w e s o ł o ....
„I czyż tylko dla tego, że jestem fachowiec
„Mam się światem nie cieszyć?
Sępie sam odpow iedz!"
Strona 12
CIELĘCE
SKARGI.
Zbi{ pastuch cielę k ijem ; ono przerażone
W las uciekło, by wilka prosić o obronę.
W ilku beczy tyś możny, ty taką masz władzę,
Ukorz złego pasterza, bo ja nie p o ra d z ę !
Zemścij się srodze wilku, zrób mu wielką szkodę
Za te moje cierpienia i sm utne dni młode.
W ilk wnet nadszedł, cielęce gdy słyszał beczenie
rzecze: Mój cielaku, wzrusza mię cierpienie;
1 rzeba będzie wziąć zem stę za twe sm utne życie,
I pasterzowi szkodę też wyrządzić sk ry c ie ! —
To mówiąc wciąż się zbliża i nie myśląc wiele
Zjadł cielę.
Z tej powiastki wypływa morału słów kilka:
Jeśliś słabem cielęciem — nie skarż się u wilka!
o o o
8
Strona 13
POD
BATEM.
Sześć koni ciągło pow óz króla p ozłocisty.
C hoć d ro g a była ciężka, ale b a ta św isty
1 razy, któ ry ch sro g i hajduk nie żałow ał
W ciąż do jazdy pędziły. W ięc każdy cw ałow ał
I ciągnął króla w śród g ru d y i b ło ta,
Ze mu i sp o cząć nie przyszła o ch o ta.
Lecz nagle przyszła burza. L unął deszcz naw alny,
S traszny się ork an zerw ał, zaw ył w icher halny,
K areta razem z królem w net się na b o k chyli,
Bat hajdu k a w ypada, a po m ałej chwili
Już po stro n k i zerw ane, z dyszla sam e wióry,
Pow óz, hajd u k wraz z królem lecą na łe b z g ó ry .
N a d ro d z e p o z o sta ła szó stk a pysznych koni.
Przez chw ilę pędzi dalej, kopytam i dzw oni
Lecz, g d y b a t już nie św ista i sk ó ry nie łech ce
S tanęły. T eraz każdy zro b i to, co zech ce.
„S łuchajcie" rzecze nagle jed en z dw óch dyszlow ych —
„T rzeb ab y się rozejrzeć w ty ch sto su n k ach now ych.
Strona 14
„Radzę, abyśmy sobie, tak jak dawniej było
„Szli dalej razem, zgodnie, bezpiecznie i miło“.
„Co ? ! — krzyknie na to przedni —
Czy to głos rozsądku ?
„W idzę, że ty daw nego chcesz bronić porządku,
„A nie dbasz, że nam dzisiaj nowa era świta,
„Niech każdy robi sobie to, co chce — i kw ita!"
„Co mi tam cała wolność, — odrzecze środkow y —
„Czy ja wiem, kto mi dzisiaj poprawi podkowy ?
„A gdy się tu nagonię kłusem, albo w skoku,
„Czy mi wieczorem znowu nasypią obroku ?
„W olność — hm — to zapewne dar jest znamienity,
„Ale ja przedewszystkiem chcę być zawsze s y ty !
Tu już i reszta, dalej wtrącać się w narady —
Te chcą zgody, a inne znów nie chcą grom ady,
ju ż się i kopytam i macać zamierzają,
Rżą coraz niecierpliwiej, zębami błyskają —
W tem nagle się ozwało z dala wilka w y c ie ...
W szystkie razem stanęły. „Bracia, czy słyszycie ? —
Rzecze jeden drugiem u — Razem tu, w grom adę
„Razem, całemu stadu wilków damy ra d ę !“
A lis, co z boku patrzał, rz ecz e: „O t, nauka,
Że zgody uczy często strach — lub bat h ajd u k a!“
o o o
10
Strona 15
DZIELNICE.
W óz przejechał m row isko, a wiosenna psota
Gęstym deszczu p oto kie m , strum yczkam i b ło ta
Na trz y części rozdarła gniazdo je d n o lite .
H a, sm utno, lecz żyć trz e b a ! M ró w k i p racow ite
D alej dom swój n a p ra w ia ć ! W ię c też niezadługo
T rz y kopce rozdzielone gęstą b ło ta strugą
Stanęły b lisko siebie. M ró w k i rozżalone
C h cia ły b ło to przechodzić, albo, utęsknione,
Poprzez s tru g i wciąż sobie m ó w iły z n a k a m i:
„M yśm y z jednego gniazda, m yśm y ro d a ka m i".
Żyć trzeba; w ięc w trzech kopcach od pracy aż w rzało,
Ród się m nożył, m łodzieży chmarę się chow ało
I p ow oli, w śród tro s k i życia codziennego,
Każdy się p rzyzw yczaił w net do kopca swego.
Tymczasem przyszedł le tn i skwar,
Z nieba się słońca sypał żar
I b ło to zn ikło z granic.
11
Strona 16
Mówią starsze: „Znieść wszystko
Jedno zrobić mrowisko !“
A młodsze prawią: „Za nic!
„O drębność dzielnicowa,
„To chluba narodowa,
„Jej znosić dziś nie trzeba!
„Niech każdy po swej woli
„Na własnej grzebiąc roli,
„Sarn się dorabia ch leb a!“
Ale życie od chęci młodzieży silniejsze.
Skoro znikły granice, więc co odważniejsze
Dalejże wnet przechodzić pomiędzy kopcami.
Tu gwałt! Zawsze przybysza witają szczękami,
Gryzą go, pędzą siłą pokąd nie uciecze
1 tak kopców złączenie coś długo się wlecze.
Tymczasem przypadkowo właśnie w owrą stronę
Szedł dzik ryjąc; wnet kopce z posad poruszone
Zmięszały się i kupę stworzyły b e z ła d n ą ...
Teraz żadna nie myśli, że inne napadną!
Po zburzeniu całości, każda do mrowiska
Jednego tylko w zd ych a; każda się przeciska
Jak może pośród ruin i bez odrębności
Wszystkie się wnet zajęły budową całości
Mówiąc sobie: „Tożeśmy nie znały swobody,
„Pokąd nas ryj prosiaka nie zmusił do z g o d y !“
o o o
12
Strona 17
W ieprz się skarżył ku niebu zadzierając ryja,
Ze go zły człowiek tuczy, a p o te m zabija,
Ze go pędzi z o g ro d u i ryć mu zabrania,
A gdziekolwiek się wciśnie zaraz g o w y g a n ia !
„W szyscy — kwiczał —
wciąż tylko darzą mię p o g a r d ą
„ C h o ć biorą ze mnie mięso i szczecinę tw ardą.
„Za cóż to up odlenie ? S k ą d te liczne wrogi ?
„Oj, żebym ja na głowie tw a rd e dźw igał rogi,
„ T o b y na moich w rog ach wnet pocierp ią skóra!
„ W n e tb y się dowiedzieli, ja k a ma n a t u r a !“
Na to głos z za chm ur k rz yk ną ł: „Ciszej świnko po dła!
„Nie dałem j a ci ro g ó w — b o b y ś ludzi b o d ł a !“
Ten głos usłyszał djablik czający się w krzak u;
G d y ze strachu ochłonął, szepn ął:„ H e j! W ieprzaku!
„C óżto ? nie wiesz co metal, żelazo, stal, nikel ? !
„Wdziej sobie na łeb — haube,
przyczep do niej — p i k e l !“
Strona 18
KRET
I SŁOWIK.
S ło w ik w noc ciepłą, wiosenną
O p ie w a ł zorzę płom ienną,
Senną pośw iatę księżyca,
Radość życia, lubej lica
I cudne chw ile m iłości.
W te m p rzy ziem i, gdzieś w bliskości,
Z pod b ło tn is te j k re to w in y
K re t w y s ta w ił ry je k siny
1 rzecze : „P a nie sło w iku !
„P o c o ty le ro b ić krzyku ? !
„Ja też dobrze znam tę ziemię,
„B o dźwigam je j ciężkie brzemię,
„ I, choć nie śpiewam z patosem,
„Le cz w szystko sam badam — nosem
„Z n a m też rozkosz, kie d y w bram kę
bM ojej nory, w iodę samkę.
„N a d p o ry w y idealne
„W o lę to , co nam acalne!
14
Strona 19
„Szczęście, io, rzecz oczywista :
„Nora, sarnka, tłusta glista !
„Śmieszą mię tw e ideały,
„K tórym służysz wieczór cały!
„Śpiewasz, że zorza g o rą c a
„Płonie na p og rz e b ie słońca,
„Ze jakiś księżyc blask s i e j e . . .
„ W szak to wszystko — nie istnieje !
„Ja się wcale rzec nie w stydzę :
„Niem a blasków — bo nie w i d z ę !“
N a to s ło w i k : „Mój s ą s ie d z ie !
„N iechże ci się d o b rze wiedzie
„I miej swoją m ądrość — w n o s i e !
„Ja, śpiew ać b ę d ę po rosie,
„Cieszyć się b ę d ę miłością —
„T y — chwal s i ę . . . ślepą m ądrością
Strona 20
PSIE
RZĄDY.
Nie wiem, jak się to stało i skąd się to wzięło,
Dość, że na świecie psiarstwo raz rządzić poczęło.
»Ja rzekł brytan od dzisiaj królem się ogłaszam
„I na różne urzędy swe pieski zapraszam:
„C h a rt będzie laufrem, jam nik za drabanta,
„ A zaś wyżeł przedzierzgnie się na policjanta,
„Słowem rozdamy wszelkie urzędy, godności,
„N iech tylk o wiernie rządzą odrazu psie-m ości!
„C z ło w ie k ? ! Cóż nas obchodzi?
D rw ię sobie z człowieka,
„T o jest nieuk, niezdara, co nawet nie szczeka! “
Nieszczęściem tę przemowę słyszał człowiek, zaczem
Rozpoczął argumenta — sękatym korbaczem !
W net król, laufer i drabant, pies tłusty czy chudy
^ £ on P°d siebie, w nogi za płot, lub do b u d y ! . . .
— i a historja dziś pono powtarza się wszędzie,
Że tam gdzie człek jest mądry - pies rządzić nie będzie!
o o o
16