Badz jaki badz - AZERRAD MICHAEL
Szczegóły |
Tytuł |
Badz jaki badz - AZERRAD MICHAEL |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Badz jaki badz - AZERRAD MICHAEL PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Badz jaki badz - AZERRAD MICHAEL PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Badz jaki badz - AZERRAD MICHAEL - podejrzyj 20 pierwszych stron:
AZERRAD MICHAEL
Badz jaki badz
MICHAEL AZERRAD
HISTORIA NIRVANY
IN ROCK MUSIC PRESS
1000134231
1000134231
Autor dziekuje:
7552
50
Kurt Courtney Chris ShelliDave Chad Channing John Silva, Bethann Buddenbaum, Michael Meisel Susie Tennant Chris Swenson Randy Wagers Mark Kates, Rochelle Fox, Luke Wood, Dennis Dennehy Chrissy Shannon /Geffen/ Charles Peterson Tracy Marander Neil Ross Bruce Tracy Scott Moyers ISarah Lazin, Laura Nolan Burnyce Channing Wendy CTConnor Marysarah Queen Kerry Fried Amy Finnerty Nils Bernstein Mark Doctorow
Beth Cohen Matt Sweeney
Nie dziekuje Lunatic Fringe (najwyzszy wynik 29 715,
poziom 40)
BUW-EO-
8.0*.
2%
\'Dla Julie
|
Tytul oryginalu:
"Come as you are. The story of Nirvana"
(C) Copyright 1994 by Michael Azzerad
(C) Copyright for the Polish edition 1998 by In Rock Musie Press
Przeklad Jedrzej Polak
Wydawca Wlodzimierz Wieczorek
Redakcja Pawel Orlowski
Sklad i lamanie Piotr Szygenda
Ali rights reserved
First published in the United States of America in 1993 by Doubleday
This book is sold subject to the condition that it shall not, by way of trade or
otherwise, be lent, resold, hired out or otherwise circulated without the publisher"s prior written consent in any form of binding or cover other than in which it is published and without a similar condition being imposed upon
the subseaent purchaser.
Book design by Marysarah Quinn
Lyrics to song by Nirvana courtesy of Hal Leonard Publishing Corporation.
Lyrics to "Damaged II" by Greg Ginn courtesy SST Records.
Lyrics to "Left to center" courtesy of Sloan.
"The Motorcycle Song" by Ario Guthrie (C) 1967, 1969
by Appleseed Musie Inc.
Ali Rights Reserved. Used by permission.
Ali photographs by Michael Lavine by permission of Outline Press.
In Rock Musie Press
ul. Zakret 5
60-351 Poznan
tel./fax (061) 8686795
Wydanie I
Poznan 1998
ISBN 83-86365-20-X
Druk i oprawa: Zaklady Graficzne w Poznaniu
ROZDZIAL ZERO
Jest 9 kwietnia 1993 w Cow Palace w San Francisco. Jedenascie tysiecy ludzi - grunge'owcow, sportowcow, metalowcow, mainstreamowcow, punkow, malolatow z rodzicami i hippisow -przyjechalo tu z miejsc tak odleglych jak Los Angeles i Seattle, by zobaczyc pierwszy amerykanski koncert Nirvany od siedmiu miesiecy: benefis na rzecz ofiar gwaltow w Bosni. Oprocz trwajacej siedem tygodni trasy klubowej pod koniec 1991, amerykanska publicznosc po raz ostatni widziala Nirvane prawie na zywo przed rokiem, w programie telewizyjnym Saturday Night Live. W tym czasie wydarzylo sie bardzo wiele: krazyly plotki o narkotykach, o rozwiazaniu zespolu, o procesach, lecz co najwazniejsze Nirvana sprzedala na swiecie dodatkowych piec milionow egzemplarzy albumu "Nevermind". Wazne jest rowniez to, co sie nie wydarzylo, jak na przyklad stadionowa trasa po Ameryce czy wydanie nowego albumu. Ten koncert ma przelomowe znaczenie.Ludzie sa ciekawi czy Kurtowi nic sie nie stalo. Skoku nie bylo w planie. Gdyby byl, wylozyliby scene mata. Moze to byl wyglup albo akt rozpaczy nastolatka, ktory rozbija sobie nos i rozmazuje krew po twarzy, by silniejsi dali mu spokoj; popis w stylu "zrobie sobie krzywde zanim wy mija zrobicie" wykonany przez faceta, ktory rozpoczal wystep od piosenki zatytulowanej "Rape Me" ("Zgwalc mnie")? Moze Kurt chcial w ten sposob oddac hold swoim dwom ulubionym kaskaderom: motocyklowemu - Evelowi Knievelowi i rockowemu -Iggy'emu Poppowi? Moze wreszcie byl tak nabuzowany muzyka, ze nie czul bolu, jak pograzony w medytacji jogin, chodzacy po rozpalonych weglach? Sadzac po reakcji publicznosci - zahipnotyzowanej i rozognionej - najblizsze prawdy jest ostatnie przypuszczenie.
Nieco pozniej caly entourage oblewa tryumfalny koncert na dziedzincu modnego motelu Phoenix. Kurt i Courtney sa nieobecni, pojechali odpoczac w dobrym hotelu w innej czesci miasta. Courtney mowi, ze oboje maja zle wspomnienia z Phoenix. A poza tym w Phoenix daja za male reczniki. Lecz nawet bez Kurta i jego zony motel zmienia sie w mala wioske Nirvanowcow. Jest Dave w towarzystwie mamy i siostry, Chris z Shelli, usmiechniety Ernie Bailey - techniczny od gitar - z zona Brenda, menadzer tras Alex Macleod, odpowiedzialna za swiatla Suzanne Sasie, ludzie z Gold Mountain Management, Mark Kates z Geffen/DGC, a nawet czlonkowie Love Bartery z Seattle, ktorzy byli akurat w miescie. Chris idzie do sklepu i wraca z "nareczami" piwa. Impreza trwa do switu.
Nastepnego dnia Chris odbywa pielgrzymke do miejsca kultu wszystkich bitnikow, ksiegarni City Lights. Gdy wychodzi do bankomatu, spotyka bezdomnego, ktory oznajmia calej ulicy: Dobre wiesci, ludzie! W zwiazku ze Swietami Wielkiej Nocy przyjmujemy rowniez banknoty dwudziestodolarowe. Chris daje mu dwudziestke.
Koncert w Cow Palace byl tryumfem. Potwierdzil po raz kolejny, ze punkrockowy zespol, ktory trafil na szczyt, to nie przypadek i nie balamuctwo. Zwyciestwo w Cow Palace mialo dla Nirvany duze znaczenie; mialo znaczenie dla wszystkich grajacych w jej stylu zespolow, a kto wie czy nie dla calej masowej kultury. Jak powiedziala Kim Gordon z Sonic Youth: Kiedy taki zespol jak Nirvana wychodzi z podziemia, oznacza to, ze cos sie dzieje w kulturze, i ze nie liczy sie tylko sprzedaz. To co dzialo sie w kulturze znajdowalo swoje odzwierciedlenie nie tylko w brzmieniu muzyki, ale - co rownie wazne - i w sposobie, w jaki muzyka ta zdobywala popularnosc. Fenomen amerykanskiego punkrocka rozpoczal sie w chwili, gdy Johnny Ramone po raz pierwszy uderzyl w struny gitary i na z gora pietnascie lat stal sie inspiracja dla niezliczonych, ciezko pracujacych zespolow, niezaleznych wytworni plytowych, magazynow, fanzinow i malych sklepow z plytami. Zwiazani ze scena punk-rockowa ludzie walczyli o stworzenie alternatywy dla nudnego, paternalistycznego rocka korporacyjnego wciskanego publicznosci przez wielkie, cyniczne wytwornie plytowe, odpersonalizowane, stadionowe koncerty, megasklepy z plytami, splycajace muzyke do obrzydliwosci stacje radiowe i padajace na kolana przed gwiazdami ogolnokrajowe pisma muzyczne.
Przebudzone punkrockowarewolucjapodziemie muzyczne stworzylo ogolnoswiatowa siec alternatywnego przemyslu muzycznego. Siec ta rozrosla sie do tego stopnia, ze zaczela zagrazac kontrolowanemu przez dzieci wyzu demograficznego, oficjalnemu przemyslowi muzycznemu. Pierwszy wylom w korporacyjnym murze zrobil R.E.M., po nim Jane's Addiction, a potem mur legl w gruzach: plyta "Nevermind" sprzedala sie na calym swiecie -wedlug obecnych danych - w liczbie osmiu milionow egzemplarzy. Wygrala z konkurujacymi z nia albumami takich wykonawcow jak Michael Jackson, U2 czy Guns n'Roses i zajela pierwsze miejsce na liscie Billboardu.
Pozniej muzyke zaczeto okreslac mianem przed lub ponirvanowskiej. Radio i prasa zabraly sie powaznie do "alternatywy". Wytwornie plytowe zaczely nagle przemysliwac na nowo wlasna strategie. Zamiast podpisywac kontrakty z kosztownymi w promocji, "lekkostrawnymi" wykonawcami pop, ludzie od AR (Artysci i Repertuar) postanowili zainwestowac w zespoly o potencjale wykraczajacym poza najblizsze notowanie listy przebojow. Promowali je na najnizszym, lokalnym poziomie i nie zasypywali - tak, jak dzialo sie to do tej pory - pieniedzmi do chwili, kiedy zaczna sie dobrze sprzedawac. Tym samym powtarzano sposob, dzieki ktoremu wybila sie Nirvana - maly, nie doceniany zespol znany jedynie lokalnym mediom i waskiej grupie fanow, ktorego slawa niosla sie z ust do ust, z sali do sali, by objac wreszcie caly kraj. Slowem: minimum reklamy, maksimum dobrej muzyki.
Talent detektywistyczny niezbedny do poruszania sie wsrod labiryntow niezaleznych scen jest zaprzeczeniem stadnego konsumeryzmu. Fakt ten nie mogl cieszyc duzych wytworni polegajacych na promocyjnym dolarze, ktorym wbijano ludziom do glow stosowne do potrzeb gusty. Niezalezna muzyka wymagala niezaleznego myslenia, poczawszy od grajacego ja artysty, przez przedsiebiorce, ktory ja sprzedawal, a na kupujacym kliencie skonczywszy. Znacznie trudniej jest znalezc nowy singel Calamity Jane, niz kupic w supersamie najnowszy kompakt C+C Musie Factory.
W 1990 ani jeden album rockowy nie znalazl sie na pierwszym miejscu najlepiej sprzedawanych plyt, co sklonilo niektorych "medrcow" z przemyslu muzycznego do prorokowania konca rocka. Publicznosc muzyczna ulegala systematycznej atomizacji na skutek dzialan radiowych programistow szukajacych dla siebie idealnej niszy demograficznej. Wydawalo sie malo prawdopodobne, by fani rocka zjednoczyli sie wokol jednej plyty, w liczbie wystarczajaco duzej do wywindowania albumu na szczyty list sprzedazy. W chwili gdy rock degenerowal sie do formy ufryzowanej, opracowanej w kazdym szczegole, udawanej rebelii, gatunki takie jak country czy rap wziely na siebie odpowiedzialnosc za bezposredni przekaz nastrojow i trosk mas. Choc w 1991 na szczycie listy sprzedazy znalazlo sie - oprocz "Nevermind" - kilka innych albumow rockowych, to wlasnie plyta Nirvany zjednoczyla publicznosc nigdy wczesniej nie zrzeszona: dwudziestoparolatkow.
Dwudziestoparolatkowie - znuzeni wpychanymi im do gardla produkcjami matuzalemow w rodzaju Genesis i Erica Claptona, czy plastikowych potworow w stylu Pauli Abdul i Milli Vanilli - chcieli miec wlasna muzyke. Cos, co wyraziloby ich wlasne uczucia. Znaczny, zdumiewajaco duzy odsetek tych ludzi pochodzil z rozbitych rodzin. Pokolenie to dorastalo ze swiadomoscia, ze stanie sie byc moze pierwszym w historii Ameryki, ktoremu nie bedzie powodzilo sie lepiej od pokolenia rodzicow. Bylo swiadkiem finansowych ekscesow reaganowskich lat osiemdziesiatych, dojrzewalo seksualnie w cieniu AIDS i jak wiekszosc pokolen powojennych snilo w dziecinstwie koszmary o wojnie nuklearnej. Bylo bezradne wobec rozgrywajacej sie na jego oczach katastrofy ekologicznej, przezylo wieksza czesc zycia, majac za prezydentow Reagana i Busha, ktorych republikanski konserwatyzm zdominowal klimat polityczny, kulturalny a nawet seksualny epoki. Czulo sie bezsilne i nieme w obliczu tych wszystkich problemow.
W latach osiemdziesiatych wielu muzykow protestowalo przeciwko takim czy innym niesprawiedliwosciom politycznym i spolecznym, ale wiekszosc z nich, jak Don Henley, Bruce Springsteen czy Sting, byla efekciarzami. Wielu fanow widzialo w tym protescie to, czym byl on w istocie: poze, strojenie sie w cudze piorka i egoistyczna autoreklame. Bo niby dlaczego Duran Duran pojawil sie nagle na Live Aid? Reakcja Kurta Cobaina na zle czasy byla tak bezposrednia, jak to tylko mozliwe, i przy tym o niebo uczciwsza: Kurt krzyczal.
Bledem byloby jednak okreslenie Cobaina rzecznikiem pokolenia w takim sensie, w jakim rzecznikiem lat szescdziesiatych stal sie Bob Dylan. Cobain nie udzielal zadnych odpowiedzi; nie wiadomo nawet czy stawial jakies pytania. Byl tylko uosobieniem wyjacego niepokoju, neurotycznym dzieciakiem tarzajacym sie w negatywnej ekstazie. I jesli tak mial brzmiec "nastoletni duch" jego pokolenia, nic na to nie mozna bylo poradzic. Piosenki z "Nevermind" mowia byc moze o alienacji i apatii, ale alienacji i apatii wobec rzeczy, ktore i tak niewiele znacza. Z drugiej strony Nirvana miala wyrobiona opinie o takich problemach jak feminizm, rasizm, cenzura czy homofobia - rzecz z pozoru blaha, ale nie dla Cobaina. Nirvany nie mozna rowniez oskarzyc o pasywnosc, ktorej zaprzeczeniem jest miazdzaca sila jej muzyki (a szczegolnie wybuchowa gra na bebnach Dave'a Grohla), czy niewatpliwy kunszt kompozytorski. W tym, co grala Nirvana slyszalo sie pasje i zero udawania. Moda na Nirvane stala sie orezem bezbronnego pokolenia.
Wczesne lata zycia czlonkow zespolu byly echem losow ich pokolenia. Wszyscy trzej pochodzili z rozbitych rodzin. Wszyscy trzej (a nawet ich stary perkusista) byli bolesnie wyobcowani w dziecinstwie, dwoch nie ukonczylo szkoly sredniej.
Choc uwaza sie ich za reprezentantow "brzmienia Seattle", nie byli zespolem z tego miasta - Kurt Cobain i Chris Novoselic pochodzili z polozonego na uboczu, portowo-tartacznego Aberdeen w stanie Waszyngton. To wlasnie w Aberdeen i pobliskiej Oiympii -siedzibie wytworni K Records i rodzinnym miescie "naiwno-popowej" grupy Beat Happening, ksztaltujacych, jesli nie muzyczny, to filozoficzny obraz wczesnej Nirvany - rozpoczela sie kariera dorastajacego zespolu. Gdy Kurt mowil o punkrocku, nie mial na mysli zielonych wlosow i przeklutych agrafkami nozdrzy. Chodzilo mu natomiast o swoisty etos ("zrob to sam - bedac soba-jak najtanszym kosztem") takich przedsiewziec jak K, Touch Go, SST i innych, wsciekle niezaleznych wytworni. O probe odebrania muzyki korporacyjnym imperiom i oddania jej ludziom w postaci elektronicznego folku.
Czlonkowie Nirvany nie byli pracownikami korporacji (w calej karierze zespolu tylko raz odwiedzili centrale Geffena w L,.A.), okreslali siebie - przywiazujac do tego duza wage -jako outsiderow dzialajacych poza powszechnie akceptowanym mainstreamem - przynajmniej w rozumieniu Madison Avenue, siedziby wiekszosci nowojorskich agencji reklamowych, bosow z telewizji, duzych wytworni plytowych i Hollywood. By uzyc modnego wowczas terminu: Nirvana stala sie alternatywa. Gdy osiem milionow ludzi powiedzialo, ze mysli tak samo, nalezalo zrewidowac pojecie mainstreamu. Wiele zespolow z list przebojow gralo niezla muzyke, ale najczesciej byla to tylko rozrywka. Muzyka Nirvany miala rezonans. Nie byla gladka i wykalkulowana. Byla natomiast radosna, przerazajaca, piekna, potworna, niejasna i pelna uniesien. I byla nie tylko rockiem, mozna ja bylo takze zanucic.
Slawa nie nalezala do priorytetow zespolu, ktory na dobra sprawe nie wiedzial, jak sobie z nia poradzic. Przyszla niespodziewanie, byla zenujaca, zbyt szybka i zbyt duza. Chris i Dave mocno dostali po glowie, ale najmocniej oberwal Kurt. Przez wieksza czesc 1992 siedzieli cicho, by wczesna wiosna kolejnego roku, spojrzec na wszystko w odpowiedniej do okolicznosci perspektywie. Dave opowiedzial czesc swojej historii w Pralni - skromnym, mieszczacym sie w Seattle studiu nagraniowym, ktorego jest wspolwlascicielem razem ze starym kumplem i technikiem od bebnow, Barretem Jonesem. Siedzac na podlodze wsrod instrumentow, wzmacniaczy i kabli, w koszuli ze znaczkiem K Records, pozeral toksyczna kanapke z pobliskiego 7-Eleven. Dave jest elokwentny, dojrzalszy niz przecietny dwudziestoczterolatek. Wydaje sie niezwykle opanowany; nie zywi zludzen co do swojej wielkosci, ale nie sprzedalby tanio swojej skory. To najlepiej przystosowany chlopak, jakiego znam - mawial Kurt.
Dave byl najmniej widocznym z calej trojki nie ma przeciez dwoch metrow wzrostu jak Chris i nie byl frontmenem jak Kurt. Podobnie jak Chris chodzi na wszystkie koncerty w Seattle. Czesto mozna spotkac go w tlumie, gdy stoi jak kazdy inny fan. Znalazl sie w idealnej pozycji i wie o tym - nalezal do jednej z najpopularniejszych grup rockowych na Ziemi, a mimo to moze spokojnie spedzic wieczor w miescie, liczac na palcach jednej dloni ludzi, ktorzy go rozpoznaja.
Chris ma zlote serce - odpowiada na pytanie o Novoselica przyjaciel rodziny - dusza-czlowiek. Chris mowi powoli, ostroznie i choc nie jest typem ksiazkowego intelektualisty, ma ogromny zapas zdrowego rozsadku, a na podoredziu gotowa sentencje miazdzaca tych, ktorzy lubia owijac rzeczy w bawelne. Mowi o sobie, ze jest "uzalezniony od wiadomosci", bardzo przejmuje sie i duzo wie o tym, co dzieje sie w bylej Jugoslawii, skad pochodzi jego rodzina.
Chris i jego wspaniala, spokojna zona, Shelli, mieszkaja w skromnym domu w cichej, podmiejskiej dzielnicy uniwersyteckiej Seattle. Ich dom jest swego rodzaju komuna: mieszka tu siostra Chrisa, Diana, pracujacy z Nirvana w trasach Alex Macleod-bys*try Szkot z wlosami spietymi w kitke, czlowiek tak oddany Nirvanie, ze dalby sie za nia zabic; czesto wpada tez brat Chrisa, Robert. Niedawno mieszkala tu Kim Gordon z Thurstonem Moorem z Sonic Youth konczacym w Seattle swiatowa trase. Gdy odwiedzilem Chrisa, Gordon, Moore i Mark Arm z Mudhoney, zjawili sie na chwile po dniu spedzonym w sklepach z plytami. Przyniesli ze soba stary, siedemdziesiecioosmioobrotowy acetat Benny Goodmana. Gdy z Victroli Chrisa zaczynaja plynac przez szumy i trzaski pierwsze dzwieki "Royal Garden Blues" Novoselic mowi zartem do Moore'a: Oto chodzi, czlowieku! Tak bedzie brzmiala nasza nowa plyta. Glownym sprzetem w salonie jest olbrzymia szafa grajaca, oprocz niej stoja tu stylowe meble ze sklepu ze starzyzna. Ale wszyscy mieszkancy - w tym dwa koty Einstein i Doris - spedzaja wieksza czesc czasu w kuchni. Lodowka pelna jest organicznego i wolnego od konserwantow jedzenia. Do pakowania i nie tylko uzywa sie papieru z makulatury. W piwnicy, w ktorej Chris zrobil impreze w dniu przed wyjazdem Nirvany na nagrania "In Utero", stoi prawdziwy bar z lat piecdziesiatych i trzy elektryczne bilardy: z Kiss, Rodzina Adamsow i Evelem Knievelem na frontonach. Do rana bawili sie u Chrisa starzy kumple, tacy jak Matt Lukin z Mudhoney, Tad Doyle z TAD i Dee Plakas z L7, nowi kumple, jak Eddie Vedder i ludzie z wielkiej rodziny Nirvany, jak Ernie Bailey i Gary Gersh - facet od AR z Geffena/DGC. Shelli przygotowala wegetarianskie przekaski. Chris mocno stoi na ziemi, madrze wydaje pieniadze. Trudno uznac za ekstrawagancje gwiazdy rocka magnetofon z nie domykajaca sie kieszenia.
***
Po szybkiej, wstepnej rozmowie przed Bozym Narodzeniem 1992, pierwsza runda z serii trwajacych w sumie ponad dwadziescia piec godzin wywiadow z Kurtem, odbyla sie na poczatku lutego. Nasze rozmowy rozpoczynaly sie pozno w nocy, po powrocie Kurta z prob do "In Utero", i przeciagaly do czwartej, piatej nad ranem. Kurt i Courtney przeprowadzali sie do kolejnego domu w Seattle, a tymczasem przemieszkiwali w apartamencie hotelowym, po ktorym Kurt poruszal sie w nie dopasowanych pizamach, palac jednego papierosa za drugim, i okraszajac swoja historie wybornymi, sarkastycznymi dowcipami. Ktoregos razu zastalem go obwieszonego sprzetem komputerowym - czyms, co wygladalo jak skrzyzowanie walkmana z mala, psychedeliczna dyskoteka - umozliwiajacym podroze w rzeczywistosci wirtualnej.Eksperymentowal z VR, by opanowac chroniczne bole brzucha. Pewne obrazy wyswietlane w goglach pobudzaja podobno pamiec, kreatywnosc, energie i umozliwiaja odpoczynek.
Kurt i Courtney prowadzili dosyc skromny tryb zycia, jak na gwiazdy o miedzynarodowej renomie. Nie mieli sluzby, ani napakowanych goryli. Kurt jezdzil po miescie taksowkami, wpadal do McDonalda na hamburgera, a ukrywal sie pod smiesznym, naciagnietym na oczy kapelusikiem a la Elmer Fudd z kreskowek z krolikiem Bugsem. Slyszalem historie o pewnym gosciu, ktory chcac odwiedzic malzonkow wszedl, jak gdyby nigdy nic do hotelu, wjechal winda na ich pietro i nie niepokojony przez nikogo przeszedl przez otwarte drzwi apartamentu i zastal Kurta i Courtney w pizamach, lezacych wygodnie na lozku przed telewizorem i ogladajacych jakis gowniany film z Leiffem Garrettem. Rozgosc sie - powiedziala Courtney najego widok, bez cienia zaskoczenia.
Kurt wydawal sie kruchy i chudy jak palec. Mowil z monotonnym zaspiewem, glosem brzmiacym jak niski pomruk od setek wypalonych papierosow. Byl smutny i zmeczony, jakby przed chwila przestal plakac, ale ci, ktorzy go znali wiedzieli, ze tak wyglada normalnie. Wszystkim wydaje sie, ze jestem emocjonalnym wrakiem, czarna gwiazda o ujemnej energii, i ze trwa to przez caly czas! - mowil Kurt. Zawsze pytaja mnie <<Co sie z toba dzieje?>> A ze mna nic sie nie dzieje. Nawet nie jestem smutny. W ogole! Dotarlem do punktu, w ktorym patrze na siebie oczami innych. Moze powinienem zgolic sobie brwi? Kto wie czy nie wygladalbym weselej?
Choc charyzma Kurta byla niemal namacalna, on sam wydawal sie niezwykle cichy. W kontaktach z nim bardzo pomocne okazywalo sie wzmacnianie na wlasne potrzeby jego reakcji werbalnych i pozawerbalnych i tlumaczenie, na przyklad obojetnego "he" na, jasna cholera!"; pospiesznego chichotu na atak smiechu; zmarszczenia brwi na stek wyzwisk. Twarz Kurta miala niejedno oblicze, co doskonale widac na fotografiach. Czasami wygladal jak aniol, czasami jak zblazowany wyrzutek, a czasami jak monter telewizji kablowej. Niekiedy, przy specyficznym oswietleniu, przypominal dziwnie Axla Rose'a. Blada cere maskowal kilkudniowym zarostem. Podczas naszych rozmow wsrod jego firmowo nie mytych, jasnych (akurat) wlosow, rzucalo sie w oczy czerwone pasemko. Kurt chodzil najczesciej w pizamie i sprawial wrazenie ciagle nie domytego. Choc pora dnia nie miala najmniejszego wplywu najego zajecia, nosil zegarek z podobizna Toma Petersona, wlasciciela sieci sklepow z armatura z Oregonu. Kurt mial tak niesamowicie niebieskie oczy, ze najego twarzy bez przerwy malowal sie wyraz dzieciecego zdziwienia. W pizamie wygladal jak mlody, ogluszony wybuchem weteran, leczacy rany w szpitalu wojskowym. Jednak nie dawal sobie w kasze dmuchac.
Na poczatku marca, po nagraniu nowego albumu Nirvany "In Utero", Kurt, Courtney i ich corka Frances przeprowadzili sie do duzego, wynajetego domu, nad jeziorem Waszyngtona. W kuchni Kurt urzadzil laboratorium anatomiczne, w ktorym stol kuchenny spelnial role stolu sekcyjnego do rozczlonkowywania plastikowego modelu czlowieka. Czynnosc ta wymagala wielu papierosow. Podoba mi sie to - mawial Kurt. Mozna rozlozyc go na czesci i zajrzec mu do srodka. Fascynuja mnie organy. Dzialaja! Czesto zawodza, ale az trudno uwierzyc, ze mozna wlac do systemu takie trucizny jak alkohol czy narkotyki i cala ta mechanika przerabia wszystko... przynajmniej przez jakis czas. Dziwne, ze w ogole je przyjmuje!
Dom byl prawie nie umeblowany. Na podlogach lezala bezowa wykladzina, sciany byly puste. Kurt i Courtney mieli mieszkac tu tylko okresowo. Pod koniec roku chcieli przeprowadzic sie do wyremontowanego domu w miasteczku polozonym kilkanascie mil od
Seattle, a jednoczesnie szukali pied a terre na modnym Capitol Hill w samym miescie. Na gorze byla sypialnia, pokoj Frances i pracowania malarska Kurta. W pracowni widzialem sztalugi z obrazem przedstawiajacym zwiedle, zgnebione stworzenie o szkieletowych ramionach i martwych, czarnych oczach. Na dole w lazience stala nagroda MTV dla Najlepszego Nowego Artysty: maly, srebrzysty astronauta przygladajacy sie toalecie. Opiekunka Frances, Jackie, mieszkala w suterenie. W jadalni obok kuchni pan domu rozlozyl samochodowy tor wyscigowy. Jeden z pokojow nosil z zalozenia nazwe "pokoju do balaganienia". Na podlodze lezaly stare listy, notatki, tasmy robocze, plyty, fotografie i plakaty pochodzace z najwczesniejszych lat muzycznej kariery Kurta. W jednym z rogow stala buddyjska kapliczka Courtney, prawie nie uzywana, byc moze ze wzgledu na balagan. Na srodku walala sie brazowa, papierowa torba, z ktorej wysypywaly sie plastikowe lalki z barow Pulkownika Sandersa i ciastkarni Pillsbury Doughboy. Gitary byly wszedzie, nawet w lazience. W salonie stal stary, donosny Martin, a obok skromniejszy instrument pomalowany na czerwono i ozdobiony kwiecistymi aplikacjami.
Siedmiomiesieczna Frances Bean Cobain byla pieknym dzieckiem o przenikliwych, blekitnych oczach ojca i rysach twarzy matki. Gdy dom odwiedzali goscie rodzice wprost rozplywali sie nad corka, co nie znaczy, ze nie kochali jej na co dzien. Kurt mial chyba wieksza wprawe w obchodzeniu sie z dziecmi niz Courtney, ale oboje doskonale dawali sobie rade w zwyklym w takich okolicznosciach cwierkaniu. Wszyscy twierdzili, ze Frances zdzialala cuda dla Kurta. Wpatruje sie w nia przez caly czas - mowila Courtney - i opowiada wszystkim <<Bylem taki sam! Bylem taki sam!>> Nikogo nie da sie zmienic, ale moim zyciowym celem jest, by znow poczul sie szczesliwy. To nielatwe, bo on ciagle jest z czegos niezadowolony.
Wieczorami Courtney grywala cicho na gitarze akustycznej podlaczonej do wielkiego wzmacniacza w salonie na gorze. Kurt schodzil do garazu i walil w rozbebeszone bebny pozostale z jakiejs zapomnianej trasy i stojace obok uzywanego volvo. Garaz wypelniony byl pudlami z papierzyskami, dzielami sztuki, wnetrznosciami gitar i przedmiotami z wielu lat zakupow w sklepach ze starzyzna. Dwa kartony miescily przezroczyste, plastikowe figurki mezczyzn, kobiet i nawet koni. Obok stal wzmacniacz, gitara basowa i cos, co w tym domu z pewnoscia mozna bylo uznac za kaprys: warty kilkaset dolarow sprzet do gier wideo w rodzaju Space Invaders. Swoje najlepsze wyniki Kurt zapisywal przy pomocy inicjalow takich jak "HUJ", "POOPA" czy "KUREF".
Nasze rozmowy byly niezwykle szczere. Kurt mial proste wyjasnienie dotyczace wlasnej otwartosci: Leze i kwicze - mowil, majac na mysli swoje szeroko naglosnione problemy z heroina - dlatego nie mam nic do ukrycia, a przeciwnie, mowiac o tym staram sie ustawic wszystko we wlasciwej perspektywie. Wszystkim wydaje sie, ze jestem cpunem od lat. To nieprawda, bralem naprawde bardzo krotko. Kurt, co wazniejsze, nie bal sie zniszczyc wielkiego mitu zespolu i przy okazji mitu Kurta Cobaina. Nigdy nie chcialem, zeby otaczala nas jakas tajemnica - powiedzial mi kiedys. Problem w tym, ze na poczatku nie mialem nic do powiedzenia. Teraz, kiedy to wszystko trwa juz jakis czas, mam w pewnym sensie swoja historie. Ale wiesz, zawsze jak wychodzisz, mowie do siebie: <<Kurwa, moje zycie jest takie nudne w porownaniu z tym, co przezyli niektorzy ludzie, ktorych znam>>.
Kurt chcial powiedziec prawde. Krazylo tyle plotek o Nirvanie, o nim samym, o Courtney, a nawet o dziecku, ze nie mial juz nic do stracenia i doszedl do wniosku, ze po prostu powie jak bylo. Jego opowiesci spelnialy niekiedy role terapeutyczna, pelno w nich bylo racjonalizacji i wewnetrznych sprzecznosci, lecz nawet one mowia bardzo wiele o jego zyciu, sztuce i tym, co je laczylo.
15
ROZDZIA
W Aberdeen w stanie Waszyngton mieszka 16.600 ludzi. Miasto polozone jest sto osiem dlugich mil na poludniowy-zachod od Seattle, na dalekim wybrzezu Pacyfiku. W Seattle czesto pada deszcz, ale w Aberdeen jeszcze czesciej - ponad 213 cm opadow rocznie - i cala okolica wyglada jak brudna, mokra plama. Daleko stad do autostrady, nikt tu nie przyjezdza i malo komu udaje sie wyjechac.Terminy takie jak "sztuka" i "kultura" pochodza ze slownikow zarozumialcow z Seattle. Wsrod "fascynujacych rozrywek" reklamowanych w broszurze wydanej przez Izbe Handlowa Okregu Grays Harbor wymienia sie kregle, zawody w cieciu pila lancuchowa i salony gier wideo.
BRUDNOWLOSY, TROCHE TOWANYDZIECIAK
MHIIBI
Wzdluz prowadzacej do Aberdeen drogi nr 12 ciagna sie bez konca osady mieszkalnych przyczep. Za nimi zaczynaja sie setki tysiecy akrow upraw lesnych z wszechobecnymi wycinkami, na ktorych pracuja drwale. Pierwsza rzecza, jaka rzuca sie w oczy wjezdzajacemu do Aberdeen od strony wschodniej turyscie, jest olbrzymi i brzydki tartak Weyerhauser zaslaniajacy rzeke Wishkah, ktora splawia sie ogolocone z galezi "zwloki" dumnych niegdys drzew, pietrzace sie u brzegu jak stosy ofiar masakry. Drugi brzeg rzeki zajmuje plastikowa sciana barow szybkiej obslugi. Przemysl drzewny jest wszechobecny, a mowiac scisle byl wszechobecny kiedys. Od lat interesy nie ida tu najlepiej, a ich koniec zamienia Aberdeen w miasto widmo. Na ulicach w centrum coraz czesciej strasza puste lub zabite deskami witryny sklepow. Jedynymi miejscami, gdzie tla sie jeszcze resztki przedsiebiorczosci sa knajpy takie jak Silver Dolar, czy w pelni zaslugujacy na swoja nazwe Pourhouse*, a takze miejscowy lombard pelen broni, pil lancuchowych i elektrycznych gitar. Wskaznik samobojstw popelnianych w okregu Grays Harbor nalezy do najwyzszych w Stanach Zjednoczonych. Alkoholizm jest zastraszajacy i nikt nie pamieta juz kiedy po raz pierwszy pojawily sie tu narkotyki.Tutejsi ludzie nienawidzanakrapianej sowy: przepisy na potrawke z zagrozonego ptaka zdobia zderzaki niezliczonych aut w rzeczywistosci to nie sowa winna jest bezrobociu, a decentralizacja przemyslu drzewnego, wzrastajace koszty produkcji i automatyzacja. Jeden z najwiekszych tartakow w miescie zatrudnial niegdys dziesiatki ludzi, dzis pracuje tam tylko czterech i skomputeryzowana maszyna tnaca laserem drewno.
Ogromna popularnoscia ciesza sie w okolicy zakazane uprawy: ludzie hoduj a marihuane i psychedeliczne grzybki, by wspomoc swoje skromne lub nie istniejace dochody. Kiedys nie bylo tu tak zle. Aberdeen w pelni zaslugiwalo na miano duzego portu, pelnego marynarzy odpoczywajacych miedzy rejsami w towarzystwie platnych dam. Mowiac szczerze, Aberdeen bylo kiedys jednym wielkim burdelem, z centrum mieszczacym sie przy nieslawnej Hume Street ktora w latach piecdziesiatych ojcowie miasta przemianowali - chcac zapewne zatrzec zle wspomnienia - na ulice Stanowa. Pozniej Aberdeen stalo sie duzym wezlem kolejowym, przy ktorym dzialaly dziesiatki tartakow i firm zwiazanych z przemyslem drzewnym. W miescie zaroilo sie od samotnych, mlodych mezczyzn z zapasami gotowki zdobytej przy wyrebie. Prostytucja kwitla, w samym centrum doliczono sie kiedys piecdziesieciu domow publicznych (nazywanych dla niepoznaki "internatami dla pan"). Proceder ten trwal do konca lat piecdziesiatych, kiedy to ukrocono go jedna sprawna akcja policyjna. Niektorzy twierdza, ze nieslawna przeszlosc Aberdeen wywoluje u mieszkancow powszechny kompleks nizszosci.
W tym miescie 20 lutego 1967 urodzil sie Kurt Donald Cobain. Jego matka byla Wendy Cobain, gospodyni domowa, a ojcem Donald Cobain, mechanik pracujacy na stacji Chevrona. Rodzina mieszkala poczatkowo w wynajetych pokojach, w pobliskim Hoauiam a przeprowadzila sie do Aberdeen, gdy Kurt mial szesc miesiecy. Kurt dorastal, nie majac pojecia o pochodzeniu swojego nazwiska. Wiedzial tylko, ze dziadek ze strony matki byl Niemcem. Znacznie pozniej odkryl, ze rodzina ojca wywodzila sie z Irlandii, i ze nazwisko Cobainow jest wersja nazwiska Coburn.
Choc Cobainowie nie byli bogaci, ich zlotowlosy syn mial dobre poczatki dziecinstwa. Mama zawsze okazywala mi cieplo - wspomina Kurt. Calowalismy sie i przytulalismy do siebie na dobranoc. Bylo niezle. Zdziwilem sie, slyszac, ze w wielu domach jest inaczej. Dla mnie to byly rozkoszne czasy.
' W wolnym tlumaczeniu "Rozlewnia" lub "Przytulek" [przyp. tlum.]
J8W
Kurttuz
Paec?^gbai
4
Urodz?namiW trzy lata po przyjsciu na swiat Kurta urodzila sie jego siostra, Kim. Kurt mial juz wowczas swoje miejsce w sercu matki. Pierworodny to pierworodny... nikogo nie mozna z nim porownac - mowi Wendy mieszkajaca z drugim mezem i osmioletnia corka w tym samym domu, w ktorym wychowal sie Kurt. Kolejne dzieci traktuje sie juz inaczej. Kurt kompletnie zawrocil mi w glowie. Poswiecalam mu kazda wolna chwile.
Maly Cobain byl bez watpienia bystrym dzieckiem. Pamietam, ze czesto dzwonilam do swojej matki - wspomina Wendy - i opowiadalam jej o jego pomyslach, bo troche mnie przerazaly, jak na jego wiek. Kurt zaczal interesowac sie muzyka majac dwa lata i nie bylo w tym niczego dziwnego, poniewaz rodzina matki byla bardzo muzykalna. Brat Wendy, Chuck, gral w zespole rock and rollowym, siostra Mary grywala na gitarze, a kazdy mial taki czy inny talent muzyczny. Podczas Swiat Bozego Narodzenia cala rodzina spiewala i odgrywala stosowne scenki.
Na przelomie lat czterdziestych i piecdziesiatych, wuj Wendy zmienil nazwisko z Delbert Fradenburg na Dale Arden, przeniosl sie do Kalifornii i nagral kilka plyt z ariami operowymi. Przyjaznil sie z takimi znakomitosciami, jak aktor Brian Keith (w latach szescdziesiatych gral w telewizyjnym serialu komediowym "Family Affair") i Jay Silverheels (Tonto z serialu "Lone Ranger"). Slawa -jak zartobliwie stwierdzila Wendy - nie byla niczym nowym w naszej rodzinie.
Gdy Kurt mial siedem lat dostal w prezencie od cioci Mary plyty Beatlesow i Monkees. Mary zapraszala takze Kurta do siebie, na proby swojego zespolu. Grala country i wydala nawet jednego singla. Przez lata wystepowala z zespolem w barach, w Aberdeen, czasami pojawiala sie solo w restauracji Riviera, jednak jej najwiekszym osiagnieciem bylo zdobycie drugiej nagrody w nadawanym przez lokalna telewizje konkursie talentow "You Can Be a Star".
Mary probowala nauczyc Kurta gry na gitarze, ale brakowalo jej cierpliwosci. I trudno sie dziwic, poniewaz Kurt nie mogl wysiedziec na miejscu. Zdiagnozowano go wowczas jako dziecko nadpobudliwe. Jak wielu dzieciom z jego pokolenia zaaplikowano mu lek, Ritalin, przeciwdzialajacy nadpobudliwosci. Po Ritalinie Kurt nie spal do czwartej nad ranem. Z kolei srodki uspokajajace usypialy go w szkole. W koncu rodzice sprobowali wylaczyc z jego diety cukier i cieszacy sie zla slawa "Czerwony Barwnik Nr 2". Pomoglo. Jedynym problemem bylo pilnowanie, by Kurt nie zblizal sie do cukru. Nadpobudliwe dzieci sa od niego uzaleznione - mowi Wendy.
Ale zakaz jedzenia slodyczy nie wplynal na dobre samopoczucie Kurta. Kazdego ranka byl wesol i wstajac cieszyl sie nowym dniem - wspomina Wendy. Byl wielkim entuzjasta. Wybiegal z sypialni i nie mogl sie doczekac tego, co mialo sie zdarzyc.
Bylem bardzo szczesliwym dzieckiem - mowil Kurt. Bez przerwy spiewalem i pokrzykiwalem. Nie wiedzialem kiedy przestac. Dzieciaki spuszczaly mi lanie, bo tak bardzo chcialem wlaczyc sie do ich zabaw. Zabawy bralem powaznie. Bylem po prostu szczesliwy.
Kurt byl pierwszym dzieckiem w rodzinie, w swoim pokoleniu. Tylko ze strony matki mial siedem ciotek i wujow, ktorzy klocili sie o prawo opieki nad nim pod nieobecnosc rodzicow. Przyzwyczajony do pozostawania w centrum uwagi, rozbawial kazdego, kto zdecydowal sie patrzec. Umial dramatyzowac - twierdzi Wendy. Kiedys w sklepie rzucil sie na podloge, bo nie pozwolilam mu zaspiewac dla staruszka, ktory chcial uslyszec jego glos. Jedna z ulubionych plyt Kurta byla "Alice's Restaurant" Ario Guthriego. Czesto spiewal "Motocyklowa piosenke" Guthriego: "Nie chce pikla/Wole jezdzic motocyklem/I umierac nie chce tez!"
Gdy mial siedem lat, ciotka Mary dala mu tez wielki beben. Przywiazywal go sobie na brzuchu i chodzil po okolicy w mysliwskiej czapce i tenisowkach ojca, spiewajac przeboje Beatlesow takie jak "Hey Jude" czy "Revolution". Nie lubil, gdy Wendy - bardzo atrakcyjnej blondynce o slicznych niebieskich oczach - przygladali sie obcy mezczyzni. Ojciec Don wydawal sie tego nie dostrzegac, ale Kurt zawsze wpadal w zlosc i byl zazdrosny. Mamusiu, ten facet sie na ciebie gapi! - mawial. Pewnego razu naskarzyl nawet o tym policjantowi, co
bylo o tyle dziwne, ze od czasu, gdy skonczyl trzy lata bardzo nie lubil policji. Gdy widzial policjanta spiewal taka piosenke: "Jajami w gliny, jajami w gliny! Gdy glina cie dorwie, nie ujrzysz rodziny!" Zawsze kiedy widzialem policjanta spiewalem te piosenke. Pokazywalem policjantow palcami i mowilem im, ze sa zli - wspominal z usmiechem Kurt. Mialem potezna obsesje na punkcie gliniarzy. Bardzo ich nie lubilem. Po kilku latach Kurt napelnial puszki po 7-Up kamieniami i rzucal nimi w policyjne auta, choc nigdy zadnego nie trafil.
Mniej wiecej w tym samym czasie nauczyl sie pokazywac srodkowy palec w niezbyt wytwornym, acz sprawdzonym gescie. Gdy matka zabierala go samochodem na sprawunki, pokazywal palec kazdemu mijanemu kierowcy.
W drugiej klasie zauwazono jego niezwykly talent do rysunkow. Po jakims czasie -wspomina Wendy - zemscilo sie to na nim, bo dostawal w prezencie same pedzie i sztalugi. Chyba zniechecilismy go do malowania. Wszyscy uwazali, ze rysunki i malowanki Kurta sa wspaniale. Z wyjatkiem samego Kurta. Nigdy nie byl zadowolony z tego, co stworzyl - uwaza Wendy - nie potrafil cieszyc sie tym, jak to artysta. Ktoregos dnia w okolicy Halloween, przyniosl ze szkoly egzemplarz szkolnego pisemka ze swoim rysunkiem na okladce. Tego rodzaju zaszczyt spotykal zazwyczaj dzieci z klas od piatej wzwyz. Kurt byl wsciekly, bo uwazal, ze rysunek jest fatalny. Wydaje mi sie, ze to zmienilo jego postawe wobec doroslych -mowi Wendy - dorosli mowili mu, ze wspaniale maluje, a on wiedzial, ze jest inaczej.
Do trzeciej klasy Kurt chcial byc gwiazda rocka. Bez przerwy puszczal plyty Beatlesow i nasladowal ich, grajac na swojej plastikowej gitarze. Potem zmienil zdanie i postanowil zostac kaskaderem. Lubilem bawic sie na dworze, lapac weze, zjezdzac na rowerze z dachu -wspominal - moim jedynym idolem byl Evel Knievel. Pewnego razu wyniosl z domu cala posciel, rozlozyl ja na tarasie i skakal na nia z dachu; innym razem przymocowal sobie do piersi metalowa plytke, na ktorej umiescil kilka malych petard - lonty oczywiscie podpalil. Czasami odwiedzal wuja Chucka, brata Wendy, grajacego w zespole. Chuck zbudowal w piwnicy domu male studio, a w nim tak wielkie kolumny glosnikowe, ze nie mogl wyniesc ich na zewnatrz. Wuj sadzal siostrzenca w piwnicy przed mikrofonem i wlaczal magnetofon. Wendy ma jeszcze tasme z nagraniem czteroletniego Kurta. Mlody artysta spiewal, a gdy wydawalo mu sie, ze nikt nie podsluchuje, zaczynal przeklinac: <<Cholera mac!>> - mowil -<<cholera mac!>>
Don i Wendy kupili Kurtowi mala perkusje z Myszka Miki. Dalam mu te bebny troche na sile, bo sama chcialam grac na perkusji - przyznaje Wendy - ale moja mama uwazala, ze perkusja nie jest dla kobiet i nie pozwalala mi grac. Kurta nie trzeba bylo zachecac. Walil w garnki i rondle odkad tylko zaczal siadac. Perkusja z Myszka Miki nie wytrzymala dlugo, zasiadal do niej kazdego dnia po powrocie ze szkoly i gral tak dlugo dopoki sie nie rozpadla. Dom Cobainow, choc nie stoi w najlepszej czesci Aberdeen - znajduje sie, mowiac szczerze, w dosyc zaniedbanej okolicy - byl i jest najladniejszy w calym kwartale. Don dbal o dom, polozyl wykladziny, zainstalowal kominek pokryty imitacja cegly, a sciany wylozyl imitujacymi drewno boazeriami. "Biale smieci udajace klase srednia"- tymi slowami skwitowal Kurt wysilki ojca.
Wendy pochodzila z domu, ktory trudno uznac za dostatni, ale jej matka zawsze starala sie, by dzieci wygladaly lepiej od innych. Gdy przyszla jej kolej, Wendy robila to samo. Kazdego ranka pilnie stroszyla wlosy Kurta, by nadac im wyglada a la Shaun Cassidy, pilnowala by umyl zeby, ubierala go w najladniejsze rzeczy, na jakie bylo ja stac i wysylala do szkoly w starannie zasznurowanych butach. Kazala mu nawet nosic welniane swetry, choc mial alergie na welne; Wendy uwazala jednak, ze dobrze wyglada w swetrze. Moje dzieci byly pewnie najlepiej ubrane w Aberdeen - wspomina Wendy - dbalam o to.
Wendy dbala rowniez o to, by jej dzieci - jak mowi - nie zadawaly sie z pewnymi ludzmi pochodzacymi z wiadomych okolic i zyjacymi w wiadomy sposob. Kurt twierdzil, ze matka zabraniala mu generalnie zadawac sie z biednymi dziecmi. Mama uwazala, ze jestem od nich lepszy, a to sie udzielalo. Od czasu do czasu przezywalem rozne dzieciaki od "brudasow" i " smieciarzy" - mowil. Pamietam kilkoro takich dzieci, ktore smierdzialy szczynami. Bilem sie z nimi i dawalem im w kosc. Ale juz w czwartej klasie doszedlem do wniosku, ze safajniejsi od bogatszych dzieciakow. Byli bardziej konkretni, zeby nie powiedziec przyziemni. Wiele lat pozniej brudne wlosy Kurta, jego kilkudniowy zarost i postrzepiona garderoba, staly sie znanym na calym swiecie znakiem firmowym Nirvany.
W trzeciej klasie Kurt zaczal brac lekcje gry na perkusji. Odkad tylko pamietam, od najwczesniejszych lat - wspominal - chcialem byc Ringo Starrem. Choc nie, chcialem byc Johnem Lennonem grajacym na perkusji. W podstawowce Kurt wystepowal w szkolnej orkiestrze, choc nigdy nie nauczyl sie czytac nut. Czekal az ktores dziecko zagra melodie, a pozniej je nasladowal.
Przed Bozym Narodzeniem w 1974, majac zaledwie siedem lat, Kurt doszedl do wniosku, ze matka uwaza go za klopotliwe dziecko. Jedyna rzecza o jakiej marzylem byl pieciodolarowy pistolet z serialu,, Starsky i Hutch " - mowil Kurt - a matka kazala mi wziac na wstrzymanie.
Kurt twierdzil rowniez, ze byl obureczny i ojciec zmusil go do praworecznosci, obawiajac sie, ze jako "lewus" bedzie mial problemy w zyciu. Pozniej i tak zostal "lewusem".
Przez wieksza czesc zycia nekaly go takie czy inne problemy zdrowotne. Oprocz nadpobudliwosci cierpial na chroniczny bronchit. W osmej klasie odkryto u niego skolioze, czyli skrzywienie kregoslupa. Z czasem skrzywienie pogorszylo sie, na co duzy wplyw miala gra na gitarze. Gdyby byl praworeczny - twierdzil - skorygowalby ten problem.
W 1975, gdy Kurt mial osiem lat, jego rodzice wzieli rozwod. Wendy mowi, ze rozwiodla sie z Donem, poniewaz ten rzadko przebywal w domu; zajmowal sie glownie gra w koszykowke, w baseball, trenowal rozne druzyny albo sedziowal mecze. Rozmawiajac teraz o swoim malzenstwie twierdzi, ze nie wie czy w ogole kochala Dona. Ojciec Kurta stanowczo nie zgadzal sie na rozwod. Zarowno Wendy, jak i Don przyznali pozniej, ze wykorzystywali dzieci w klotniach i rozwodowych przetargach.
Kurt przezyl rozwod i to, co z nim sie wiazalo, bardzo ciezko. Jego zycie leglo w gruzach - mowi Wendy. Zmienil sie calkowicie. Mysle, ze bardzo sie wstydzil. I zamknal sie... trzymal wszystko w srodku. Stal sie bardzo niesmialy. Chyba wciaz cierpi z tego powodu -dodaje Wendy. Z radosnego, otwartego na swiat lobuziaka, stal sie jakis przygnebiony -ciagnie Wendy - a pozniej byl juz tylko wsciekly, bez przerwy sie obrazal i wysmiewal wszystko. Na scianie w sypialni napisal: <<Nienawidze Mamy, nienawidze Taty. Tata nienawidzi Mamy, Mama nienawidzi Taty. Czarna rozpacz>>. Nieco wyzej narysowal karykatury Wendy i Dona, i opatrzyl je podpisem: <<Tata do dupy. Mama do dupy>>. Obok narysowal mozg, a nad nim wielki znak zapytania. Napisy i rysunki pozostaly do dzisiaj na scianie sypialni, podobnie jak zgrabne logo Led Zeppelin i Iron Maiden (do ktorych sie nie przyznawal, ale siostry nie klamia).
Los, ktory go spotkal byl losem wielu dzieci z jego pokolenia. W istocie wszyscy muzycy (oprocz jednego), ktorzy przewineli sie przez Nirvane, pochodzili z rozbitych rodzin. W polowie lat siedemdziesiatych wskaznik rozwodow w Stanach Zjednoczonych byl niebotyczny: podwoil sie w porownaniu ze wskaznikiem sprzed dziesieciu lat. Dzieci pochodzace z rozbitych domow nie zmagaly sie z wojna swiatowa czy kryzysem ekonomicznym. Nie mialy po prostu rodzin. Co za tym idzie, toczyly prywatne bitwy.
Kurt mowil, ze ktos wylaczyl mu swiatlo. Swiatlo, ktorej od tamtej pory probowal odzyskac. Pamietam, ze nagle stalem sie kims zupelnie innym. Wydawalo mi sie, ze nic nie jestem wart. Uwazalem, ze nie zasluguje na to, zeby bawic sie z innymi dzieciakami, bo oni mieli rodzicow, a ja nie. Bylem wkurwiony na rodzicow za to, ze nie potrafili dac sobie rady ze swoimi problemami. Po rozwodzie przez caly czas wstydzilem sie ich. Ale Kurt czul sie wyobcowany nawet przed rozwodem. W zasadzie nic nie laczylo mnie z ojcem - wspomina. Ojciec chcial, zebym uprawial sport, a ja nigdy nie lubilem sportu, mialem raczej artystyczne sklonnosci, ktorych z kolei on nie docenial, wiec zawsze bylo mi przed nim wstyd. Nie rozumialem dlaczego mam takich, a nie innych rodzicow, nie pojmowalem z jakiego powodu tak bardzo rozmijaly sie nasze zainteresowania i sklonnosci. Lubilem muzyke, a oni nie. Podswiadomie wmawialem sobie, ze zostalem adoptowany, szczegolnie po tym jak obejrzalem odcinek ((Rodziny Partridge 'ow>>, w ktorym Danny uwazal sie za dziecko z adopcji. Myslalem tak jak on.
Kreatywnosc i inteligencja Kurta, a przede wszystkim wczesne usytuowanie sie w roli artysty, poglebialy problem. Do dziesiatego, jedenastego roku zycia nie uwazalem sie za kogos innego od reszty dzieciakow w szkole. Pozniej jednak stwierdzilem, ze bardziej od innych interesuje sie rysowaniem czy sluchaniem muzyki. To wszystko dzialo sie stopniowo, ale w koncu nabralem pewnosci. Konczac dwanascie lat bylem juz calkiem zamkniety w sobie. Przekonawszy sie, ze nie spotka nikogo podobnego do siebie, Kurt przestal po prostu zawierac przyjaznie.
To miasto... gdyby Kurt mieszkal gdziekolwiek indziej na swiecie, nic by mu nie bylo -uwaza Wendy. Ale to miasto jest jak Pey ton Place. Wszyscy patrza sobie na rece, wszyscy wzajemnie sie oceniaja, wszyscy maja malenkie przegrodki, do ktorych wpychaja innych, a Kurt nie miescil sie, nie chcial sie miescic w zadnej kategorii.
Po rozwodzie, Kurt przez rok mieszkal z matka. Ale nie podobal mu sie jej nowy narzeczony, ktorego nazywal "damskim bokserem". Poczatkowo Wendy przypisywala postawe Kurta zwyklej zazdrosci. Po pieciu latach przekonala sie, ze jej nowy mezczyzna "byl troche szurniety" - co oznacza, ze cierpial na paranoidalna schizofrenie. Kurt byl bardzo nieszczesliwy i wyladowywal swa zlosc na wszystkich, poczawszy od Wendy, a na opiekunkach skonczywszy; opiekunkach, ktorych zazwyczaj nie wpuszczal do domu. Wendy nie mogla sobie poradzic z synem i postanowila wyslac go do Dona, ktory mieszkal wowczas w przyczepie w malenkiej osadzie tartacznej Montesano, polozonej dwadziescia mil na wschod od Aberdeen. Dom Dona nie byl prawdziwa przyczepa mieszkalna, ale czyms w rodzaju baraku z prefabrykatow, ktory wozi sie ciezarowkami i sklada tam, gdzie akurat trzeba. Nie byl to luksusowy barak... taki... wiesz... o podwojnej szerokosci, w jakich mieszkaja bogatsze biale smiecie - mawial Kurt.
Poczatkowo wszystko ukladalo sie wspaniale. Don kupil Kurtowi motorynke i razem jezdzili na plaze albo na camping. Mial wszystko - twierdzi Don. Mial wszystko urzadzone. Mial dla siebie caly dom, mial motocykl, robil to, co chcial. Nigdy sie nie nudzilismy. Ale potem pojawila sie nowa matka i dwoje innych dzieci... Don wspomnial kiedys nie zobowiazujaco synowi, ze nigdy powtornie sie nie ozeni. I potem nagle w lutym 1978 wzial drugi slub. Jego nowa zona miala dwojke wlasnych dzieci i cala rodzina przeprowadzila sie do normalnego domu w Montesano. Kurtowi nie spodobala sie nowa rodzina, a szczegolnie nowa mama. Do dzisiejszego dnia nie poznalem bardziej sztucznej osoby - wspominal Kurt wiele lat pozniej. To nieprawda - protestuje Don -jest najmilsza osoba, jaka znam. Traktowala go doskonale, probowala z nim wszystkiego, zalatwiala mu prace, probowala mu doradzac we wszystkim, ale to, co robil rozpieprzalo cala rodzine... to, jak sie zachowywal albo jak sie nie zachowywal.
Kurt wagarowal i nie chcial pomagac w domu. Don twierdzi, ze nie pojawil sie ani razu w barze, w ktorym zalatwil mu prace. Zaczal wyzywac sie nad mlodszym "przyszywanym" bratem i nie lubil nowej siostry, ktora - choc mlodsza o cztery lata - musiala pilnowac go, jak opiekunka podczas nieobecnosci rodzicow. Kurt zauwazyl, ze ojciec kupuje mnostwo nowych zabawek przyrodniemu rodzenstwu. Gdy on nudzil sie w swej piwnicznej sypialni, rodzina wyprawiala sie na zakupy i dzieciaki wracaly obladowane prezentami. Probowalem wszystkiego, by poczul, ze nam na nim zalezy, by zechcial byc czescia rodziny i w ogole... -mowi Don. Don twierdzi, ze zostal prawnym opiekunem Kurta po to, by syn czul sie pewniej w rodzinie. Ale on nie chcial byc z nami, chcial byc u matki, a ta z kolei wcale go nie chciala. Wstyd mi za nia, gdy slysze jak opowiada teraz jaka to byla dla niego dobra i robi ze mnie potwora. Don przyznaje jednak, ze czesc winy lezy po jego stronie. Jak kazdy potrafie sie wzruszyc, ale nie czesto mi to przychodzi i moze dlatego nie potrafie tego odpowiednio wyrazic. Czasami wymadrzam sie, czym moge ranic ludzi. Nie robie tego celowo, po prostu nad tym nie panuje, to wszystko. Moze cos takiego przydarzylo mu sie z Kurtem? Byc moze - odpowiada Don. Tak, z cala pewnoscia.
Dziwic jednak moze fakt, ze Don zupelnie nie pamieta lat spedzonych z Kurtem. Choc obecnie stara sie uchodzic za milego, otwartego czlowieka, napiecie zwiazane z rozwodem moglo uwidocznic jego ciemniejsze strony. Czy rzadzilem silna reka? - pyta sam siebie. W porzadku, moja zona mowi, ze tak bylo. Wiem, ze wybucham zanim sie zastanowie. I ranie ludzi. I zapominam o tym, a inni nie. Tak, ojciec bil mnie pasem i innymi rzeczami... podbil mi kiedys oko... Sam nie wiem... No tak, zbilem go kiedys pasem, to prawda.
Wszystko, co robil Kurt nie podobalo sie Donowi - mowi Wendy. Jesli Kurt zle gral w baseball, ojciec wsciekal sie, wsciekal sie do tego stopnia, ze po meczu najzwyczajniej go ponizal. Nigdy nie pozwalal Kurtowi byc dzieckiem. Chcial, zeby Kurt byl malym doroslym, zeby doskonale sie zachowywal i nigdy nie robil niczego zlego. Stukal go piescia w glowe i mowil mu, ze jest niedojda. Bardzo szybko wpadal w zlosc i wtedy... bach! uderzal go w glowe. Moja mama mowi, ze widziala na wlasne oczy jak rzucil Kurtem przez caly pokoj, kiedy chlopiec mial moze z szesc lat. Don twierdzi, ze niczego takiego nie pamieta.
To sie nazywa " wyparcie " - stwierdza Wendy.
Po rozwodzie Don zaczal pracowac w firmie drzewnej Braci Mayer jako "karbowy". Zajmowal sie glownie - wspominal Kurt - lazeniem przez caly dzien po tartaku i liczeniem desek. Jego poglad na wspolnie spedzony dzien wygladal w ten sposob, ze w sobote i niedziele zabieral mnie ze soba do pracy - ciagnal Kurt. Siedzialem w jego biurze, a on chodzil i liczyl deski. Siedzac w biurze ojca Kurt rysowal lub wyglupial sie przez telefon. Czasami odwiedzal magazyn i bawil sie na stertach desek. Gdy i to mu sie znudzilo, wsiadal do vana ojca i sluchal w kolko plyty Queen - "News of the World". Kiedys skonczylo sie to w ten sposob, ze wyczerpal akumulator i zapalali samochod pchajac go.
Don w szkole sredniej zadawal sie ze "sportowcami", ale nigdy nie odniosl sukcesow w sporcie, moze dlatego, ze byl watly jak na swoj wiek. Ojciec Dona mial duze wymagania wobec syna, ktory nie dawal sobie z nimi rady. Niektorzy uwazaja ze wlasnie dlatego zmuszal Kurta do uprawiania sportu. Kazal Kurtowi zapisac sie do szkolnej druzyny zapasniczej. Kurt nie cierpial meczacych treningow, a co gorsza nienawidzil "sportowcow". To bylo straszne, kazda potworna sekunda... - mowil. Po prostu ich, kurwa, nienawidzilem. Gdy wracal po treningach do domu, na stole stal: obrzydliwy, wymemlany, wyschniety obiad, ugotowany przez moja mac