9998

Szczegóły
Tytuł 9998
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9998 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9998 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9998 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Joseph Ratzinger Raport o stanie wiary Rozdzia� pierwszy NIEZWYK�E SPOTKANIE Emocje i rozs�dek �Agresywny Niemiec o hardym sposobie bycia, asceta, kt�ry nosi krzy� jak szpad�". �Czerstwy Bawarczyk o kordialnym wygl�dzie, zamieszkuj�cy skromny apartament w pobli�u Watykanu". �Panzer-Kardinal, kt�ry nie zdejmuje z siebie wspania�ego stroju i z�otego krzy�a z piersi, krzy�a Ksi�cia �wi�tego Rzymskiego Ko�cio�a". �Chodzi tylko w marynarce i krawacie, cz�stokro� sam prowadzi po Rzymie ma�y samoch�d; patrz�c na niego nikt nie przypu�ci�by, �e jest to jedna z najwa�niejszych osobisto�ci w Watykanie". Mo�na by dalej cytowa� sprzeczne opinie, zawarte w artyku�ach, kt�re ukaza�y si� na ca�ym �wiecie. Artyku�y komentowa�y przede wszystkim pocz�tkowe fragmenty wywiadu (opublikowanego w 1984 roku we w�oskim miesi�czniku �Jezus" i potem prze�o�onego na wiele j�zyk�w) udzielonego przez kardyna�a Josepha Ratzingera, kt�ry od stycznia 1982 roku jest prefektem �wi�tej Kongregacji Nauki Wiary. Jak wiadomo, jest to ta sama instytucja watyka�ska, kt�ra przez cztery wieki, a jeszcze i dwadzie�cia lat temu, nazywana by�a Inkwizycj� Rzymsk� i Powszechn� lub �wi�tym Oficjum. Czytaj�c tak sprzeczne opisy samego wygl�du zewn�trznego kardyna�a Ratzingera, kto� z�o�liwy m�g�by przypu�ci�, �e i pozosta�e tre�ci komentarzy s� raczej odleg�e od idea�u �obiektywnej informacji", o kt�rym my, dziennikarze, dosy� cz�sto dyskutujemy w naszych kr�gach. Nie wchodz� w meritum; ogranicz� si� jedynie do przypomnienia, �e ka�da sprawa ma r�wnie� swoj� pozytywn� stron�. l W tym przypadku owe wykluczaj�ce si� wizerunki prefekta Kongregacji Nauki Wiary, powsta�e pod pi�rem niekt�rych (nie wszystkich, rzecz jasna) koleg�w-dziennikarzy, by�y raczej wyrazem olbrzymiego zainteresowania, z jakim przyj�to wywiad z osob� odpowiedzialn� za Kongregacj�, w kt�rej pow�ci�gliwo�� sta�a si� wr�cz legendarna, a najwy�sz� zasad� jest zachowanie sekretu. Zdarzenie, zaiste, by�o nadzwyczajne. Kardyna� Ratzinger zgodzi� si� na kilkudniow� rozmow� i udzieli� w ten spos�b najobszerniejszego i najpe�niejszego spo�r�d swoich nielicznych wywiad�w. Nale�y poza tym zauwa�y�, �e nikt w Ko�ciele - oczywi�cie z wyj�tkiem papie�a - nie odpowiedzia�by z wi�ksz� kompetencj� na stawiane pytania. Kongregacja Nauki Wiary jest bowiem instrumentem, za pomoc� kt�rego Stolica �wi�ta pobudza i popiera zg��bianie wiary i strze�e jej integralno�ci. Kongregacja jest zatem depozytariuszk� prawo wierno�ci katolickiej. Nie przypadkiem jest ona wymieniona na pierwszym miejscu w spisie urz�d�w i kongregacji Kurii Rzymskiej; jak bowiem napisa� Pawe� VI, daj�c jej pierwsze�stwo w reformie posoborowej: �Jest to kongregacja, kt�ra traktuje o sprawach najwy�szej wagi". To niecodzienne wydarzenie, jakim by�o udzielenie wywiadu przez prefekta Kongregacji Nauki Wiary, jego jasne i szczere, a� do granic surowo�ci, wypowiedzi wywo�a�y u niekt�rych dziennikarzy zainteresowanie granicz�ce z pasj�, nacechowane potrzeb� emocjonalnego ustosunkowania si� albo pro, albo kontra. �wiadczy to ,o wysokiej pozycji, jak� zajmuje kardyna� Ratzinger. W zwi�zku z tym nawet wizerunki zewn�trzne Kardyna�a, przedstawiane przez dziennikarzy, s� wynikiem ich pozytywnego lub negatywnego ustosunkowania si� do jego osoby. Wakacje Kardyna�a Josepha Ratzingera zna�em z jego dzie�, osobi�cie za� zaledwie przelotnie. Um�wili�my si� na spotkanie 15 sierpnia 1984 roku w ma�ym, lecz s�ynnym miasteczku, po w�osku nazywanym Bressanone, a po niemiecku Brixen, kt�re jest jedn� ze stolic krainy nazywanej przez W�och�w G�rn� Adyg�, za� przez Niemc�w Po�udniowym Tyrolem. Tu mieli siedzib� Ksi���ta Ko�cio�a w czasach walk prowadzonych mi�dzy papie�ami a cesarzami, to by� teren, na kt�rym spotyka�y si� i �ciera�y - tak dawniej, jak i dzisiaj - wp�ywy kultury �aci�skiej i germa�skiej. Zatem - miejsce prawie symboliczne, ale nie wybrane umy�lnie. Dlaczego wi�c w�a�nie Bressanone-Brixen? By� mo�e kto� wyobra�a sobie, �e kardyna�owie, cz�onkowie �wi�tego Kolegium maj� zwyczaj wyje�d�a� w lecie ze wspania�ych pa�ac�w w Rzymie na wakacje do jakiego� rajskiego zak�tka. Jest jednak inaczej, przynajmniej w przypadku Jego Eminencji kardyna�a Ratzingera. W nielicznych dniach sierpnia, w kt�rych udaje mu si� opu�ci� Rzym, wyje�d�a do Bressanone, miejscowo�ci raczej niewypoczynkowej. Tu nie zatrzymuje si� w jakiej� willi czy pensjonacie, lecz wynajmuje pok�j w seminarium, za przyst�pn� cen�; diecezja zarobione z wynajmu pokoi pieni�dze przeznacza na utrzymanie student�w teologii. W korytarzach i refektarzu starego, barokowego budynku spotykaj� si� przewa�nie s�dziwi duchowni, a tak�e pielgrzymi niemieccy i austriaccy, kt�rzy zatrzymuj� si� tu w drodze na po�udnie. Kardyna� Ratzinger spo�ywa w seminarium prost� straw� przygotowan� przez tyrolskie zakonnice, dziel�c st� z innymi ksi�mi. Jest tu przewa�nie sam, bez osobistego sekretarza, kt�ry towarzyszy mu w Rzymie, jedynie w towarzystwie najbli�szej rodziny, przybywaj�cej tu z pobliskiej Bawarii. M�ody rzymski wsp�pracownik Kardyna�a opowiada� o jego �arliwej modlitwie, chroni�cej go przed niebezpiecze�stwem zaj�cia postawy Wielkiego Biurokraty, sygnatariusza dekret�w, kt�re same z siebie nie uzdrawiaj� przecie� os�b zainteresowanych. �Cz�stokro� - powiedzia� �w m�ody cz�owiek - Kardyna� udaje si� do pa�acowej kaplicy, by tam si� modli� i medytowa�. Jest w nim bezustanna potrzeba wkorzeniania naszej codziennej pracy (cz�sto niewdzi�cznej, gdy dotyka problem�w patologii wiary) w chrze�cija�stwo prze�ywane jako s�u�ba Ludowi Bo�emu". Prawica - lewica. Optymizm - pesymizm. Kardyna� jest zatem cz�owiekiem ca�kowicie oddanym wierze. I jedynie w tej perspektywie mo�na w�a�ciwie poj�� prawdziwy sens jego wypowiedzi. Z tego punktu widzenia nie maj� znaczenia schematy (konserwatywny - post�powy; prawicowy - lewicowy), kt�re pochodz� z dziedziny ideologii politycznych, ca�kowicie obcych �yciu religijnemu i nieprzystawalnych do wizji religijnych, o kt�rych Pascal powiedzia�, i� s� �innym wymiarem, g��boko�ci� i wielko�ci� przewy�szaj�cym wszystkie inne". Tak samo bezsensowne by�oby zastosowanie do niego innego prymitywnego schematu: optymista - pesymista, poniewa� �wiadczy�oby to o tym, �e zapomina si�, i� cz�owiek wierz�cy - buduj�cy sw�j optymizm na fundamentalnym dla wiary fakcie Zmartwychwstania Chrystusa najpewniej mo�e osi�gn�� nie pesymistyczny czy optymistyczny, ale realistyczny stosunek do rzeczywisto�ci i jej problem�w, widzie� je z ca�� ostro�ci�, bez �adnych zawoalowa�. W jednym z wyk�ad�w Josepha Ratzingera, wtedy - w 1966 roku - jeszcze profesora teologii, znajdujemy tak� konkluzj� rozwa�a� na temat sytuacji Ko�cio�a i wiary: �By� mo�e oczekiwaliby�cie bardziej radosnego i �wietlanego obrazu. I z pewnego punktu widzenia mo�na by by�o przedstawi� taki obraz. Ale wydaje mi si� wa�ne, by pokaza� dwa oblicza tego wszystkiego, co nape�nia nas rado�ci� i wdzi�czno�ci� dla soboru, dla jego wezwa� i zada� stawianych przed nami. I wydaje mi si� konieczne zasygnalizowanie niebezpiecze�stwa nowego triumfalizmu, w kt�ry popadaj� cz�sto-w�a�nie ci, co walczyli z triumfalizmem minionej doby. Dop�ki Ko�ci� jest tylko pielgrzymem na ziemi, nie ma prawa chwali� siebie. Ten nowy spos�b chwalenia si� m�g�by sta� si� jeszcze zdradliwszy ni� tiary i lektyki, daj�ce pow�d raczej do u�miechu ni� do dumy". Prze�wiadczenie Kardyna�a, �e �miejsce Ko�cio�a na tej ziemi znajduje si� wy��cznie w blisko�ci Krzy�a", nie prowadzi go w �adnym wypadku do rezygnacji. Przeciwnie: �Sob�r - m�wi -chcia� zaznaczy� przej�cie od postawy zachowawczej do postawy misyjnej. Wielu zapomina, �e wed�ug uj�cia soborowego terminem przeciwstawnym �konserwaty�cie" nie ma by� �post�powy", ale �misjonarz"�. �Chrze�cijanin - przypomina Kardyna� tym, kt�rzy pos�dziliby go o pesymizm - wie, �e historia jest ju� zbawiona, �e koniec jej b�dzie pozytywny. Ale nie wiemy przez jakie koleje losu, przez jakie przeszkody dojdziemy do tego wielkiego ko�ca. Wiemy, �e �moce piekielne" nie zyskaj� przewagi nad Ko�cio�em ale nie wiemy dzi�ki spe�nieniu jakich warunk�w tak si� stanie�. W pewnym momencie Kardyna� rozk�ada r�ce, wskazuj�c swoj� jedyn� recept� na sytuacj� Ko�cio�a, w kt�rej widzi �wiat�o, ale i zasadzk�: �Dzisiaj bardziej ni� kiedykolwiek Pan u�wiadamia nam, �e tylko On mo�e zbawi� Sw�j Ko�ci�. Ko�ci� jest Chrystusowy i Chrystus zatroszczy si� o niego. Od nas wymaga si� pracy ze wszystkich si�, z pe�nym oddaniem, z poczuciem optymizmu, ale i ze �wiadomo�ci�, �e jeste�my s�ugami niegodnymi, nawet je�li wykonali�my wszystko, co do nas nale�y. Tak�e w tym odwo�aniu si� do naszej znikomo�ci widz� jedn� z �ask tego ci�kiego okresu. Okresu - kontynuuje - w kt�rym wymaga si� od nas cierpliwo�ci, tej codziennej formy mi�o�ci, w kt�rej s� obecne wiara i nadzieja�. Prawd� m�wi�c (o ile jest to w�a�nie �obiektywna informacja�, o kt�rej wspomina�em), podczas dni sp�dzonych z Kardyna�em nie uda�o mi si� dostrzec niczego, co usprawiedliwia�oby odmalowany przez niekt�rych obraz dogmatyka, twardego inkwizytora. Widzia�em go wielekro� zasmuconego, ale te� i s�ysza�em �miej�cego si� do woli, opowiadaj�cego anegdoty, komentuj�cego riposty. Z poczuciem humoru koresponduj� inne jego cechy ca�kowicie sprzeczne ze schematem �inkwizytora": zdolno�� s�uchania, zgoda na przerywanie mu wypowiedzi pytaniami, tak�e gotowo�� do udzielania odpowiedzi otwartych i szczerych - przy bez przerwy w��czonym magnetofonie. Zatem - cz�owiek daleki od �cliche" przedstawiaj�cej go jako �Kardyna�a Kurii", stosuj�cego dyplomatyczne uniki, nierozmownego. Jestem dziennikarzem od wielu lat, dziennikarzem przyzwyczajonym do r�nego rodzaju rozm�wc�w (r�wnie� tych wysoko postawionych w hierarchii watyka�skiej), ale wyznaj�, �e by�em wprost zdumiony bezpo�rednimi i klarownymi odpowiedziami Kardyna�a na ka�de moje pytanie, nawet dotycz�ce najbardziej delikatnej materii. Zbyt du�o, zbyt ma�o Os�dowi czytelnika (jakiekolwiek wysnuje wnioski) powierzam zatem wypowiedzi Kardyna�a, z zamiarem przekazania wiernie wszystkiego, co od niego us�ysza�em. Warto przypomnie�, �e kardyna� Ratzinger przejrza� i zaaprobowa� tre�� tej ksi��ki (i to nie tylko w j�zyku orygina�u - w�oskim, ale tak�e w przek�adach, poczynaj�c od niemieckiego, kt�ry sta� si� wzorcem dla wszystkich innych), a tak�e potwierdzi�, i� poznaje w niej samego siebie. M�wi� to temu, kto w o�ywionym komentarzu zapowiadaj�cym ksi��k� insynuowa�, �e jest w niej �zbyt du�o" przeprowadzaj�cego wywiad. Aprobata kardyna�a Ratzingera wyra�ona ksi��ce dowodzi, �e nie jest ona o �kardynale Ratzingerze wed�ug dziennikarza", lecz �e jest w niej �kardyna� Ratzinger, kt�ry uzna�, �e dziennikarz przekaza� w wywiadzie wiernie to, co zosta�o powiedziane". Inni - przeciwnie - zarzucali, �e w tek�cie jest �zbyt ma�o" dziennikarza; jakby tu chodzi�o o jak�� �sterowan�" rozmow�, o jakie� strategiczne posuni�cie rozm�wcy, ograniczaj�ce rol� dziennikarza jedynie do podpisania wywiadu swoim nazwiskiem. Nale�y wyja�ni�, jak naprawd� wygl�da�y fakty poprzedzaj�ce wywiad. Moja pro�ba o rozmow� zosta�a opatrzona tak�e pro�b� wydawc�w, z kt�rymi wsp�pracuj�. Sformu�owano j� tak: gdyby Kardyna� m�g� odda� do dyspozycji dziennikarza nie tylko kilka godzin, ale kilka dni, planowany pierwotnie artyku� dla naszego czasopisma m�g�by przekszta�ci� si� w ksi��k�. Po jakim� czasie sekretariat kardyna�a Ratzingera odpowiedzia� zaproszeniem dziennikarza do Bressanone. Tu Prefekt odda� si� do dyspozycji przeprowadzaj�cego wywiad, pod jednym tylko warunkiem -umo�liwienia autoryzacji tekstu przed publikacj�. Zatem - �adnych kontakt�w przedtem, �adnych dyskusji w trakcie, ale pe�ne zaufanie i wolno�� (oczywi�cie w wierno�ci) dla dziennikarza. Cz�� spo�r�d tych, kt�rzy twierdzili, �e jest �zbyt ma�o" dziennikarza w tek�cie, wymawia�a autorowi, �e nie by� wobec Josepha Ratzingera wystarczaj�co �polemiczny", �krytyczny", a nawet �z�o�liwy". Ale ci, kt�rzy wysuwaj� tego typu obiekcje, moim zdaniem, ho�duj� najgorszemu stylowi dziennikarstwa, w kt�rym partner-rozm�wca jest jedynie pretekstem do przeprowadzenia przez dziennikarza wywiadu z sob� samym, do zwr�cenia uwagi na siebie i swoje widzenie rzeczy. Wierz� natomiast g��boko, �e nasze prawdziwe us�ugi, skoro nazywamy siebie �informatorami", polegaj� w�a�nie na informowaniu o punkcie widzenia tego, z kim przeprowadza si� rozmow�, ocen� pozostawiaj�c czytelnikowi. Sk�oni� rozm�wc� do najpe�niejszej wypowiedzi, da� mu przem�wi� w�asnymi s�owami - tak czyni�em zawsze z innymi i tak stara�em si� post�powa� w rozmowie z prefektem Kongregacji Nauki Wiary. Nie ukrywam natomiast (nie b�d� tu ob�udnie deklarowa� �neutralno�ci", przecie� niemo�liwej), �e sam jestem g��boko zainteresowany sprawami Ko�cio�a, zw�aszcza obecnym momentem zwrotnym w jego historii. Nie ukrywam te�, �e skorzysta�em z okazji, by m�c zrozumie�, co dzieje si� w �onie Ko�cio�a, bo -cho� jestem osob� �wieck� - dotyczy to mnie osobi�cie. Mo�na wi�c powiedzie�, �e cho� stawia�em pytania w imieniu czytelnika, by�y to tak�e moje pytania, odpowiada�y one mojej potrzebie i obowi�zkowi zrozumienia. Jest to bowiem - s�dz� - zadanie ka�dego, kto uwa�a si� za wierz�cego; kto zatem uwa�a si� za cz�onka Ko�cio�a katolickiego. Teolog i pasterz Niew�tpliwie przez wyb�r Josepha Ratzingera na cz�owieka odpowiedzialnego za by�e �wi�te Oficjum Jan Pawe� II dokona� wyboru �szczeg�lnego". W 1977 roku papie� Pawe� VI mianowa� Josepha Ratzingera na stanowisko arcybiskupa diecezji o �wietnej przesz�o�ci i znacz�cej tera�niejszo�ci - diecezji monachijskiej. Ten duchowny, wyniesiony na stolic� biskupi�, by� ju� wtedy jednym ze s�ynniejszych uczonych katolickich, o �ci�le okre�lonym stanowisku w zakresie problematyki teologii wsp�czesnej. Joseph Ratzinger urodzi� si� w roku 1927 w Marktl-am-Inn, w bawarskiej diecezji Passau. Wy�wi�cony zosta� we Freisingu (diecezja monachijska) w 1951 roku. Doktoryzowa� si� na podstawie pracy o �wi�tym Augustynie, a p�niej zosta� docentem teologii dogmatycznej na najs�ynniejszych uniwersytetach niemieckich (Munster, Tybinga, Ratyzbona). Napisa� wiele naukowych rozpraw, kt�re szybko zdoby�y wielkie uznanie. Krytycy zwr�cili uwag�, �e rozprawy te nie by�y w najmniejszym stopniu specjalistycznymi popisami erudycji, ale mia�y na celu ca�o�ciowe zg��bienie tego, co Niemcy nazywaj� das Wesen, samej substancji wiary i tw�rczego wykorzystania jej do rozwi�zania problem�w wsp�czesnego �wiata. Typow� pod tym wzgl�dem prac� jest Einfuhrung in das Christentum (Wst�p do chrze�cija�stwa), pozycja klasyczna, ci�gle na nowo wydawana. Wykszta�ci�o si� na niej wielu duchownych i �wieckich, przyci�gni�tych my�leniem g��boko katolickim, a jednocze�nie otwartym na nowy klimat zapocz�tkowany przez Sob�r Watyka�ski II. Na soborze tym m�ody teolog Ratzinger bra� udzia� jako ekspert ze strony episkopatu niemieckiego, zdobywaj�c szacunek i zrozumienie tych, kt�rzy w tym historycznym wydarzeniu zobaczyli cenn� okazj�, by dostosowa� do czas�w praktyk� duszpastersk� Ko�cio�a. W sumie - teolog umiarkowanie post�powy, je�eli chce si� go ju� uj�� w ten myl�cy schemat, o kt�rym m�wili�my. W ka�dym razie, profesor Ratzinger - uczony nowoczesny, lecz ostro�ny - znalaz� si� w roku 1964 w�r�d za�o�ycieli mi�dzynarodowego czasopisma Concilium, organu, kt�ry jest wyrazicielem tzw. tendencji post�powych teologii. By�a to imponuj�ca grupa ludzi, a Fundacja Concilium (jej m�zg kieruj�cy) mia�a sw� siedzib� w Nijmegen w Holandii. Grupa ta wsp�pracuje z p� tysi�cem ludzi i wydaje ka�dego roku ponad dwa tysi�ce stron t�umaczonych na wiele j�zyk�w �wiata. Dwadzie�cia lat temu Joseph Ratzinger znajdowa� si� w�r�d za�o�ycieli i kierownictwa miesi�cznika-instytucji, kt�re by�o raczej krytycznie nastawione w�a�nie do Kongregacji Nauki Wiary. Co oznacza�a ta wsp�praca dla p�niejszego prefekta by�ego �wi�tego Oficjum? Nieszcz�sny przypadek? B��d m�odo�ci? I co si� tymczasem wydarzy�o? Nag�y prze�om my�lowy? �Skrucha"? Zapyta�em go o to raczej �artobliwie, ale odpowied� by�a powa�na i natychmiastowa: �To nie ja si� zmieni�em, to oni si� zmienili. Ju� podczas naszych pierwszych zebra� przedstawi�em kolegom dwa wymagania. Po pierwsze: nasza grupa nie powinna by� sekciarska, arogancka, jak gdyby�my to my tworzyli nowy prawdziwy Ko�ci� z alternatywnym nauczaniem o prawdziwym chrze�cija�stwie. Po drugie: nale�y konfrontowa� nasze poczynania z rzeczywisto�ci� Soboru Watyka�skiego II, z jego liter� i prawdziwym duchem, z autentycznym Vaticanum II, a nie z wyimaginowanym Vaticanum III; bez samotnych ucieczek w przysz�o��. Wymaganiom tym z czasem coraz mniej czyniono zado��, a� gdzie� oko�o 1973 roku nast�pi� zwrot. Zacz�to m�wi�, i� dokumenty Vaticanum II nie mog� by� d�u�ej odniesieniem dla teologii katolickiej, gdy� sob�r by� jeszcze znakiem �tradycjona-listycznego, klerykalnego" Ko�cio�a, a wi�c nale�y te tendencje przezwyci�y�; w sumie dosy� prosty punkt wyj�cia. Ale wtedy by�em ju� od dawna por�niony z kierownictwem i ze wsp�pracownikami pisma. Je�eli o mnie chodzi, to zawsze usi�owa�em zachowa� wierno�� Vaticanum II, temu dzisiaj Ko�cio�a, bez nostalgii za wczoraj bezpowrotnie minionym i bez niecierpliwej t�sknoty do jutra, kt�re nie jest nasze�. W dalszym ci�gu przeszed� od rozwa�a� teoretycznych do konkretnych do�wiadcze� osobistych: �Kocha�em swoj� prac� nauczyciela i naukowca. Z pewno�ci� nie mia�em aspiracji, by stan�� na czele najpierw archidiecezji monachijskiej, a potem Kongregacji Nauki Wiary. To jest ci�ka s�u�ba, ale pozwoli�a mi zrozumie�, dzi�ki wgl�dowi w codzienne raporty, co znaczy prawdziwa troska o Ko�ci� powszechny. Z mojego tak �niewygodnego" fotela (ale z kt�rego wida� przynajmniej og�lny obraz spraw) spostrzeg�em, �e pewnego typu �kontestacje" niekt�rych teolog�w s� typow� cech� umys�owo�ci bogatego mieszcza�stwa Zachodu. Rzeczywisto�� Ko�cio�a konkretnego, Ko�cio�a jako pokornego Ludu Bo�ego, jest ca�kowicie r�na od tego, co sobie roj� w pewnego typu laboratoriach, w kt�rych destyluje si� utopi�. Cie� �wi�tego Oficjum Jakkolwiek by si� os�dza�o Kardyna�a, trzeba dostrzec, �e tak zwany ��andarm wiary" to w rzeczywisto�ci nie cz�owiek �nomenklatury", funkcjonariusz uznaj�cy tylko kurie i urz�dy, lecz prawdziwy uczony o konkretnym do�wiadczeniu duszpasterskim. A i Kongregacja, na kt�rej prefekta zosta� powo�any, nie jest ju� owym �wi�tym Oficjum, wok� kt�rego (z winy nie tylko historyk�w, ale tak�e antyko�cielnej propagandy, prowadzonej od siedemnastego wieku a� do dzisiaj) utworzy�a si� pos�pna �czarna legenda". Dzisiejsze badania historyczne - prowadzone tak�e przez historyk�w laickich - wykazuj�; �e �wi�te Oficjum by�o jednak sprawiedliwsze, bardziej umiarkowane, ostro�niejsze, ni�by chcia� tego uparty mit. Uczeni zalecaj� poza tym odr�ni� �inkwizycj� hiszpa�sk�" od �Inkwizycji Rzymskiej i Powszechnej". Ta ostatnia zosta�a powo�ana do �ycia w roku 1542 przez Paw�a III, papie�a, kt�ry wszelkimi sposobami d��y� do zwo�ania soboru. Historia ten epokowy sob�r nazwa�a Trydenckim. Jako pierwsze ogniwo reformy katolickiej - by powstrzyma� szerz�c� si�, zw�aszcza w Niemczech i Szwajcarii, herezj� - powo�a� on specjalny organ, sk�adaj�cy si� z sze�ciu kardyna��w, wyposa�onych w prawo do interweniowania wsz�dzie tam, gdzie uznali to za konieczne. Ta nowa instytucja nie mia�a pocz�tkowo ani oficjalnej nazwy, ani sta�ego charakteru. Dopiero p�niej zosta�a nazwana �wi�tym Oficjum lub Kongregacj� Inkwizycji Rzymskiej i Powszechnej. Organ ten nigdy nie zosta� poddany w�adzy �wieckiej, a sw� �ci�le urz�dow� procedur� dostosowa� do sytuacji jurydycznej tamtych czas�w i do surowego klimatu walk religijnych. Zupe�nie inaczej by�o z inkwizycj� hiszpa�sk�. Pocz�tkowo jej dzia�ania wymierzone by�y przeciwko �ydom i muzu�manom, podejrzanym o �udawanie nawr�cenia", p�niej jej w�adza rozci�gn�a si� tak�e na katolik�w. Inkwizycja hiszpa�ska zosta�a bowiem podporz�dkowana kr�lowi i sta�� si� g��wnym narz�dziem absolutyzmu monarszego. Odt�d dzia�a�a cz�sto w niezgodzie z Rzymem, przeciwko czemu papie�e nie raz protestowali. Jakkolwiek by�o z dawn� Inkwizycj� Rzymsk� czy te� z by�ym �wi�tym Oficjum - pocz�wszy od samej nazwy wszystko jest ju� wy��cznie przesz�o�ci�. Jak wspomina�em, Pawe� VI postanowi� jako pierwsz� zreformowa� w�a�nie t� kongregacj�. Da� temu wyraz w motu proprio ostatniego dnia soboru, 7 grudnia 1965 roku. Po reformie ponownie powierzono jej, cho� w zmienionym kszta�cie proceduralnym, zadanie strze�enia prawowierno�ci, a tak�e wyznaczono rol� now� - pobudzania wiary, zach�cania, dawania wskaz�wek. Kiedy zapyta�em kardyna�a Ratzingera, czy kosztowa�a go wiele zmiana kondycji teologa na pozycj� kontrolera dzia�alno�ci teolog�w, odpowiedzia� bez wahania: �Nigdy nie zgodzi�bym si� na t� s�u�b� Ko�cio�owi, gdyby moim zadaniem by�a przede wszystkim kontrola. Po reformie Kongregacja zachowa�a oczywi�cie sw� pozycj� decyzyjn� i interwencyjn� w sprawach wiary, ale Pawe� VI w motu proprio powierzy� jej te� priorytetowe zadanie, maj�ce charakter konstruktywny, a polegaj�ce na �udzielaniu pomocy rozwojowi poprawnej doktryny tak, by stawa�a si� now� si�� dla g�osicieli Ewangelii". Naturalnie, jeste�my jak i przedtem po to, by strzec i �korygowa� b��dy i wyprowadza� na prost� drog� b��dz�cych", jak m�wi ten sam dokument, ale obrona wiary winna by� zwr�cona w stron� jej promocji�. Niezrozumia�a s�u�ba? Mimo reformy nawet wielu spo�r�d katolik�w do dzisiaj nie mo�e zrozumie� sensu pos�ugi oddawanej Ko�cio�owi przez Kongregacj�. A skoro ju� si� j� oskar�a, ma ona prawo do obrony. Racje jej za� brzmi� - je�eli dobrze zrozumia�em dokumenty i publikacje oraz to, co powiedzieli teologowie uznaj�cy jej funkcje za �bardziej ni� kiedykolwiek istotne" - mniej wi�cej taks Jedynym punktem wyj�cia teraz i zawsze jest perspektywa religijna; poza ni� to, co jest pos�ug�, wydawa� si� b�dzie nietolerancj�, a gorliwa troska - dogmatyzmem. Je�eli za� wst�pi si� w wymiar religijny, zrozumie si�, �e wiara jest dobrem najwy�szym i najcenniejszym, bo prawda jest fundamentalnym elementem �ycia ludzkiego. Zatem trosk� o to, by wiara nie uleg�a ska�eniu, przynajmniej wierz�cy powinni uwa�a� za bardziej istotn� od troski o zdrowe cia�o. Ewangelista ostrzega: �Nie b�jcie si� tych, kt�rzy zabijaj� cia�o (..-)", b�jcie si� raczej Tego, �kt�ry dusz� i cia�o mo�e zatraci� w piekle" (Mt 10,28). Ta sama Ewangelia przypomina, �e cz�owiek nie �yje �samym chlebem", ale przede wszystkim �S�owem Bo�ym" (Mt 4,4). To S�owo A bardziej potrzebne ni� posi�ek, nale�y przyjmowa� w wersji autentycznej i chroni� przed zafa�szowaniem. To sceptycyzm oddala cz�owieka od poznania prawdy, co w konsekwencji prowadzi do ograniczenia mo�liwo�ci wnikni�cia w istot� Ko�cio�a. W�wczas ca�� nadziej� pok�ada si� ju� tylko w rzeczywisto�ci ziemskiej (w kt�rej bardziej liczy si� w�a�nie �chleb" i �cia�o", a nie �dusza" i �S�owo Bo�e"). To sceptycyzm sprawia, �e pos�uga Kongregacji Nauki Wiary wydaje si� ma�o znacz�ca, anachroniczna, je�eli nawet nie szkodliwa. Obro�cy Kongregacji, w�r�d kt�rych jest prefekt Joseph Ratzinger, m�wi�: �W obiegu s� �atwe slogany. Wed�ug niekt�rych najwa�niejsza dzisiaj jest ortopraktyka, czyli zasada �zachowywania si� dobrze", �kochania bli�niego swego". Podrz�dna natomiast jest w�wczas, je�eli nie wprost odrzucona, troska o prawowierno��, ortodoksj�, czyli o �wierzenie w spos�b w�a�ciwy", zgodnie z sensem Pisma �wi�tego i �ywej Tradycji Ko�cio�a. Ten zwodniczy slogan �wiadczy o powierzchownym my�leniu. W rzeczywisto�ci bowiem, czy� tre�� ortopraktyki - mi�o�� bli�niego swego - nie zmienia si� radykalnie, je�li si� przyjmie rozumowanie zgodne z ortodoksj�. Jako przyk�ad we�my pal�ce problemy Trzeciego �wiata j. Ameryki �aci�skiej: jaka jest najw�a�ciwsza praktyka, by przyj�� w spos�b prawdziwie chrze�cija�ski, a wi�c skutecznie, z pomoc� biednym? Wyb�r prostego dzia�ania czy� nie zak�ada uprzednio prostego 'my�lenia, czy� nie odsy�a nas do poszukiwa� ortodoksji. Oto tylko pewne racje, dla kt�rych jeste�my zaproszeni, by si� wypowiedzie�. Rozmawiaj�c z Kardyna�em na te wst�pne tematy (kt�rych om�wienie by�o nieodzowne przed podj�ciem w�a�ciwej rozmowy), us�ysza�em od niego: �W �wiecie, w kt�rym sceptycyzm zarazi� dog��bnie tak�e wielu wierz�cych, odbiera si� jako wielki skandal przekonanie Ko�cio�a, �e istnieje Prawda - pisana du�� liter� - i �e ta w�a�nie Prawda mo�e by� rozpoznawalna, wyra�alna, a tak�e w pewnych granicach mo�na j� precyzyjnie zdefiniowa�. Podzielaj� to przekonanie r�wnie� ci katolicy, kt�rzy stracili z oczu istot� Ko�cio�a i widz� w nim tylko organizacj� ludzk�. Ko�ci� powinien chroni� powierzony mu, a nie nale��cy do niego depozyt. Musi wi�c gwarantowa� - ludziom wszystkich czas�w - g�oszenie Prawdy zgodnej z przekazem Magisterium. Ale ten temat - dodaje Kardyna� - zostanie jeszcze nie raz poruszony, albowiem tu w�a�nie mo�na odnale�� jedn� z przyczyn obecnego kryzysu�. �Herezja nadal �ywa� Opr�cz obowi�zk�w konstruktywnych, na�o�onych na Kongregacj�, zachowa�a ona tak�e prawo do interweniowania wsz�dzie tam, gdzie zachodzi podejrzenie, i� zagnie�dzi�a si� �herezja", kt�ra zagra�a autentyczno�ci wiary. Dla wsp�czesnego ucha terminy �herezja", �heretyk" brzmi� tak niecodziennie, �e czujemy si� w obowi�zku umieszcza� je w cudzys�owie. Wymawiaj�c je lub pisz�c odnosimy wra�enie, �e znale�li�my si� na powr�t w minionych czasach. Eminencjo - zapyta�em - czy� s� jeszcze naprawd� �heretycy", czy� jeszcze s� naprawd� �herezje"? �Niech mi wolno b�dzie - odpowiada - powo�a� si� tu przede wszystkim na nowy Kodeks Prawa Kanonicznego opublikowany po dwudziestu czterech latach prac redakcyjnych - w 1983 roku. Jest on ca�kowicie zmieniony i dostosowany do soborowych wymog�w odnowy. W kanonie (to znaczy artykule) 751 m�wi si�:, �Herezj� nazywa si� uporczywe, po przyj�ciu chrztu, zaprzeczanie jakiej� prawdzie, w kt�r� nale�y wierzy� wiar� Bosk� i katolick�, albo uporczywe pow�tpiewanie o niej". Co za� tyczy si� sankcji, to kanon 1364 postanawia, �e �odst�pca od wiary, heretyk lub schizmatyk podlega ekskomunice wi���cej moc� samego prawa". Dotyczy to wszystkich wiernych, kt�rzy by popadli w herezj�, ale sankcje s� ostrzejsze dla osoby duchownej. Widzi pan zatem, �e tak�e Ko�ci� posoborowy (je�eli co� znaczy okre�lenie �posoborowy", kt�rego nie akceptuj� i jeszcze wyt�umacz� dlaczego) uznaje istnienie heretyk�w i herezji, zakwalifikowanych w nowym kodeksie jako �przest�pstwa przeciwko religii i jedno�ci Ko�cio�a", a nawet przewiduje sposoby chronienia przed nimi wsp�lnoty wiernych�. Kontynuuje: �S�owo Pisma �wi�tego jest aktualne dla Ko�cio�a w ka�dym czasie, tak jak i zawsze istnieje taka mo�liwo��, �e cz�owiek popadnie w b��d. Dlatego te� wci�� aktualne jest ostrze�enie zawarte w Drugim Li�cie �wi�tego Piotra Aposto�a: �Znale�li si� jednak fa�szywi prorocy w�r�d ludu tak samo, jak w�r�d was b�d� fa�szywi nauczyciele, kt�rzy wprowadz� w�r�d was zgubne herezje" (2P 2,1). B��d nie jest dodaniem do prawdy. Nie nale�y zapomina�, �e dla Ko�cio�a wiara jest �wsp�lnym dobrem", bogactwem nale��cym do wszystkich, poczynaj�c od biednych, najbardziej bezbronnych wobec wypacze�: zatem Ko�ci� musi broni� ortodoksji dla dobra wszystkich wierz�cych. W tej perspektywie, je�eli znajdziemy si� w obliczu b��du - nie nale�y zapomina� o ochronie i prawach pojedynczego teologa, ale te� i nie nale�y zapomina� o ochronie i prawach ca�ej wsp�lnoty. Naturalnie, wszystko trzeba widzie� w �wietle wielkiego wezwania ewangelicznego: �prawda w mi�o�ci". Tak�e dlatego ekskomunika, kt�r� mo�e by� ob�o�ony dzisiaj heretyk, jest uwa�ana za �sankcj� medyczn�", za kar�, kt�ra nie tyle karze, co koryguj�c uzdrawia. Kto zrozumie, �e b��dzi, kto przyzna si� do tego, jest zawsze witany przez ca�� wsp�lnot� Ko�cio�a z otwartymi ramionami jako szczeg�lnie drogi syn�. Jednak - m�wi� - wszystko tak wygl�da, jakby to powiedzie�... zbyt prosto, by stosowa�o si� do naszych czas�w, tak ma�o podatnych na z g�ry ustalone schematy. �To prawda - przyznaje - w praktyce sprawy nie s� tak klarowne, jak definiuje to kodeks (kt�ry nie mo�e czyni� inaczej). Takiej �negacji" i tak �upartego w�tpienia" dzisiaj w �yciu prawie nie spotykamy. W tak z�o�onej duchowo epoce mo�na si� ich spodziewa�, z tym jednak, �e nie prezentuj� si� jako takie. Przewa�nie bowiem przeciwstawia si� swoje w�asne hipotezy teologiczne Magisterium Ko�cio�a m�wi�c, �e nie wyra�a ono wiary Ko�cio�a, ale �archaiczn� teologi� rzymsk�". Mo�na by pomy�le�, �e to nie Kongregacja Nauki Wiary, ale oni, heretycy, ujmuj� �autentyczny" sens przekazywanej wiary. Wsz�dzie tam, gdzie wi� duchowa w �onie Ko�cio�a jest silniejsza, mo�na spotka� i zjawisko przeciwne - nie od dzi� zdumiewa mnie zr�czno�� teolog�w, kt�rzy upieraj�c si� przy dok�adnej odwrotno�ci tego, co zosta�o w spos�b jasny uj�te w dokumentach Magisterium, prezentuj� swoje przekszta�cenia jako prawdziwy sens tych�e dokument�w, z podst�pnie dialektyczn� zr�czno�ci��. Rozdzia� drugi SOB�R DO PONOWNEGO ODKRYCIA Dwa przeciwstawne b��dy Nasza rozmowa nie mog�a si� rozpocz�� inaczej, ni� od powrotu do wydarzenia tak niezwyk�ej wagi, jak Ekumeniczny Sob�r Watyka�ski II. Dwudziesta rocznica zako�czenia soboru przypad�a w 1985 roku. Dwadzie�cia lat, kt�re bardziej odmieni�y Ko�ci� ni� dwa ostatnie stulecia. O wadze, bogactwie i zasadno�ci opracowania wielkich dokument�w Vaticanum II nikt, kto chce pozosta� katolikiem, nie powinien w �adnym wypadku w�tpi�. Oczywi�cie zb�dne, a nawet niew�a�ciwe by�oby przypominanie, �e dotyczy to przede wszystkim prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Niestety, w niekt�rych komentarzach zapowiadaj�cych ukazanie si� niniejszej ksi��ki--wywiadu, wyra�ano takie w�tpliwo�ci. A przecie� kardyna� Ratzinger wielokrotnie stawa� w zdecydowanej obronie Soboru Watyka�skiego II i jego dokument�w. Mo�na powy�szego dowodzi� na niezliczonych przyk�adach; w�r�d nich jest wywiad Josepha Ratzingera udzielony w roku 1975 z okazji dziesi�tej rocznicy zamkni�cia soboru. W Bressanone odczyta�em mu tekst tego wywiadu, a Kardyna� powiedzia�, �e w pe�ni podtrzymuje �wczesny pogl�d. Zatem na dziesi�� lat przed nasz� rozmow� napisa�: �Sob�r Watyka�ski II znajduje si� dzisiaj w p�mroku. Tak zwane skrzyd�o post�powe uwa�a, �e jego postanowienia nale�� do przesz�o�ci, a tym samym trac� swoj� wa�no��. �Skrzyd�o konserwatywne" - przeciwnie - obci��a sob�r odpowiedzialno�ci� za. aktualny kryzys Ko�cio�a i ocenia to jako odst�pstwo od sobor�w: Trydenckiego i Watyka�skiego I. Dosz�o do tego, �e niekt�rzy za��dali uniewa�nienia Vaticanum II lub jego rewizji, co by�oby r�wnoznaczne z uniewa�nieniem. Kontynuuje: �W opozycji do obu tych stanowisk nale�y stwierdzi� przede wszystkim, �e Sob�r Watyka�ski II zosta� powo�any przez te same w�adze, co Sob�r Watyka�ski I i Trydencki, to znaczy - przez papie�a i Kolegium Biskup�w, pozostaj�ce w ��czno�ci z papie�em. Natomiast je�li chodzi o tre�� poruszonych zagadnie�, nale�y przypomnie�, �e Vaticanum II jest bezpo�redni� kontynuacj� dwu poprzednich sobor�w, b�d�c w swych rozwa�aniach wierne najwa�niejszej i zasadniczej ich nauce�. Z tego, co zosta�o powiedziane wy�ej, kardyna� Ratzinger wysnuwa dwa wnioski: �Po pierwsze - jest nie do przyj�cia, by katolik opowiada� si� za Soborem Watyka�skim II, a przeciwko Soborowi Trydenckiemu lub Watyka�skiemu I. Kto zaakceptowa� Sob�r Watyka�ski II, jego liter� i ducha, potwierdzi� tym samym, �e tradycja Ko�cio�a nie zosta�a przerwana, potwierdzi� zatem wa�no�� dwu poprzednich sobor�w. Oto co powinno wzi�� po� uwag� �skrzyd�o post�powe", szczeg�lnie jego ekstremalna cz��. Po drugie - tak samo niepoprawna jest decyzja opowiedzenia si� za Vaticanum I i Soborem Trydenckim, a przeciwko Soborowi Watyka�skiemu II. Kto odrzuca Sob�r Watyka�ski II, neguje jednocze�nie w�adz�, kt�ra zwo�a�a i prowadzi�a tamte dwa sobory, i w ten spos�b odrywa te sobory od ich fundamentu. Ta uwaga dotyczy tak zwanego tradycjonalizmu, oczywi�cie w skrajnej postaci. Ka�de stanowisko wobec Soboru Watyka�skiego II, b�d�ce wynikiem uznania niekt�rych tylko tre�ci, niszczy wszystko, ca�� histori� Ko�cio�a, kt�ra mo�e istnie� wy��cznie jako niepodzielna jedno��. Odkrywamy prawdziwy Sob�r Watyka�ski II Zatem to nie Sob�r Watyka�ski II i nie jego dokumenty stwarzaj� problemy. Powodem niepokoju dla wielu, w tym tak�e dla kardyna�a Ratzingera - i to nie od wczoraj - jest wielo�� interpretacji tych dokument�w, co doprowadzi�o do znanych skutk�w w epoce posoborowej. Od dawna pogl�d kardyna�a Ratzingera na t� epok� jest jasno sformu�owany: �Bezsprzecznie ostatnie dwudziestolecie by�o dla Ko�cio�a katolickiego niefortunne. Skutki tego, co nast�pi�o po soborze, s� przeciwne oczekiwaniom wszystkich, tak�e oczekiwaniom papie�y Jana XXIII i Paw�a VI. Chrze�cijanie na nowo s� w mniejszo�ci i to bardziej jeszcze, ni� byli u schy�ku staro�ytno�ci�. Kardyna� Ratzinger tak t�umaczy sw�j surowy os�d: �Papie�e i Ojcowie Soborowi oczekiwali nowego zjednoczenia katolik�w, a tymczasem nast�pi�a taka niezgoda, �e wydaje si� - u�ywaj�c s��w Pawia VI - i� �autokrytyka przerodzi�a si� w autodestrukcj�". Oczekiwano przyp�ywu entuzjazmu, a tymczasem nast�pi� dojmuj�cy upadek ducha i zniech�cenie. Oczekiwano skoku w prz�d, a tymczasem nast�pi�a dekadencja spod znaku rzekomego �ducha soboru", natomiast jego prawdziwy duch zosta� w ten spos�b zdyskredytowany�. Ju� dziesi�� lat temu Joseph Ratzinger konkludowa�: �Musi by� jasno stwierdzone, �e rzeczywista reforma Ko�cio�a zak�ada ca�kowite porzucenie tych b��dnych dr�g, kt�re doprowadzi�y do zdecydowanie negatywnych konsekwencji". Napisa� kiedy�: �Kardyna� Julius Dopfner powiedzia�, �e Ko�ci� po soborze przypomina wielki plac budowy. Kto� z�o�liwie doda� - tak, ale na tym placu zagubiono projekt budowy i ka�dy teraz j� kontynuuje wedle swego upodobania. Rezultat oczywisty". Z tego powodu zrozumia�a wydaje si� troska Kardyna�a o to, �by Soboru Watyka�skiego II - jego oficjalnych deklaracji i autentycznych dokument�w nie obci��a� odpowiedzialno�ci� za ewolucj� posoborow�, zdecydowanie przeciwstawn� literze i duchowi dzie�a Ojc�w Soboru". M�wi: �Jestem przekonany, �e szkody, kt�re ponie�li�my w ci�gu ostatnich dwudziestu lat, nie s� zawinione przez sob�r. Przyczyny znajdowa�y si� �wewn�trz" Ko�cio�a, w kt�rym ujawni�y si� utajone przedtem si�y - albo nieodpowiedzialne, albo tylko naiwne w swoim optymizmie - entuzjazmuj�ce si� nowoczesno�ci�, a w rezultacie myl�ce post�p techniczny z prawdziwym, ca�o�ciowym post�pem. Szkody te zosta�y spowodowane tak�e i tym, co przysz�o z �zewn�trz" jako skutek rewolucji kulturalno--obyczajowej �redniego, mieszcza�stwa, kt�re zdoby�o przewag� na Zachodzie. To nowe, tzw. trzecie mieszcza�stwo ho�duje przede wszystkim indywidualizmowi, racjonalizmowi i hedonizmowi, w ramach wyznawanej przez siebie radykalno-liberalnej ideologii�. Zatem Kardyna� nie wskazuje katolikom niczego, co by�oby uczynieniem �kroku wstecz", lecz zach�ca wy��cznie do autentycznego powrotu do dokument�w Soboru Watyka�skiego II. Powtarza: �Broni� dzisiaj prawdziwej Tradycji Ko�cio�a oznacza broni� soboru. Musimy i my przyzna� si� do winy, je�li niekiedy dostarczyli�my pretekstu (czy to �lewicy" czy �prawicy") do mniemania, �e Sob�r Watyka�ski II by� �pu�apk�", p�kni�ciem, zarzuceniem Tradycji. Mo�e by� tylko kontynuacja, kt�ra nie zezwala ani na cofanie si�, ani na ucieczk� w przysz�o��; ani na anachroniczn� nostalgi�, ani na nieuzasadnion� niecierpliwo��. Jest tylko dzisiaj Ko�cio�a i jemu, a nie wczoraj czy jutru powinni�my by� wierni. A dzisiaj Ko�cio�a to dokumenty Vaticanum II w pe�nym ich autentyzmie. Powinni�my je przyj�� bez zastrze�e�, kt�re by�yby r�wnoznaczne z odrzuceniem, ale i bez samowolnych interpretacji, bo to prowadzi�oby do wypaczenia sensu�. Recepta przeciw anachronizmowi Krytyczny wobec �lewicy" Joseph Ratzinger okazuje si� tak�e jednoznacznie surowy wobec �prawicy".; wobec tego tradycjonalizmu, kt�ry jest najpe�niej wyra�ony w stanowisku arcybiskupa Marcela Lefebvre'a. Kardyna� powiedzia�: �Nie widz� �adnej przysz�o�ci dla postawy odrzucaj�cej principia Soboru Watyka�skiego II. Postawa taka wydaje si� nielogiczna, bowiem punktem wyj�cia jest tu sztywna tendencja zachowania wierno�ci nauczaniu Piusa IX i Piusa X oraz Soboru Watyka�skiego I z jego konstytucj� o prymacie papie�a. Ale dlaczego uznaje si� ten prymat tylko do Piusa XII? Czy�by pos�usze�stwo wobec Stolicy Apostolskiej mia�o by� mierzone wed�ug rocznik�w i w zale�no�ci od wsp�brzmienia nauczania papie�y z w�asnymi, od dawna ju� ustabilizowanymi przekonaniami? Jednak to prawda - zwr�ci�em uwag� - �e Rzym interweniowa� wobec �lewicy", natomiast w stosunku do �prawicy" nie wyst�pi� tak samo zdecydowanie. Kardyna� odpowiedzia�: �Zwolennicy arcybiskupa Lefebvre'a twierdz� inaczej. Utrzymuj� oni, �e w�a�nie interweniowano natychmiast, gro��c temu zas�u�onemu arcybiskupowi surow� kar� suspensy, podczas gdy z niezrozumia�ych wzgl�d�w toleruje si� ka�d� form� dewiacji na skrzydle przeciwnym. Nie chcia�bym tutaj wdawa� si� w - rozlan� jak morze - dyskusj� na temat mniejszej czy wi�kszej surowo�ci Rzymu wobec jednej czy drugiej strony. Zreszt� oba typy opozycji s� bardzo r�ne. �Lewica", cho� bez w�tpienia reprezentuje szerokie horyzonty my�lowe i wsp�czesn� inicjatyw� Ko�cio�a, nie znalaz�a oparcia w �adnej zorganizowanej formie, w �adnych prawnych strukturach. Natomiast ruch arcybiskupa Lefebvre'a, cho� mniej liczny, jest ju� wyposa�ony w organizacje �ci�le okre�lone z jurydycznego punktu widzenia: seminaria, instytuty religijne itd. Nale�y oczywi�cie zrobi� wszystko, by ruch ten nie da� pocz�tku schizmie, co mog�oby si� sta�, gdyby arcybiskup Lefebvre zdecydowa� si� konsekrowa� biskupa. Bogu dzi�ki, nie uczyni� jednak tego do tej pory, w nadziei pojednania. Dzisiaj w �rodowisku ekumenicznym uwa�a si� za po�a�owania godne, i� w przesz�o�ci nie uczyniono wi�cej dla zapobie�enia podzia�om, �e nie stworzono mo�liwo�ci wi�kszego zrozumienia i pojednania mi�dzy r�nymi ugrupowaniami. Powinno to sta� si� przestrog� tak�e dla naszych czas�w, by nie ustawa� w d��eniu do pojednania, takiego jakie jest mo�liwe, przyporz�dkowuj�c temu celowi wszelkie stosowne po temu �rodki�. Ale - oponuj� - Lefebvre wy�wi�ci� i nadal wy�wi�ca ksi�y. �Z punktu widzenia prawa ko�cielnego s� to �wi�cenia niedozwolone, ale wa�ne. W tej sprawie nale�y te� wzi�� pod uwag� taki jej aspekt, �e ci m�odzi ludzie s� dla Ko�cio�a �prawdziwymi" kap�anami, cho� ich sytuacja pozostaje nie uregulowana. Powody tych decyzji by�y w ka�dym przypadku inne. Wielu by�o pod silnym wp�ywem sytuacji rodzinnej, decyzja innych wyp�yn�a z rozczarowania aktualn� sytuacj� Ko�cio�a, co zrodzi�o w nich negacj� i zgorzknienie. Jeszcze inni ch�tnie w pe�ni uczestniczyliby w normalnej dzia�alno�ci pasterskiej Ko�cio�a, ale o ich wyborze przes�dzi�a niezadowalaj�ca sytuacja w seminariach niekt�rych kraj�w. Zatem: mo�na znale�� w�r�d nich takich, kt�rzy w jaki� spos�b zaakceptowali roz�am, ale jest te� i wielu takich, kt�rzy �yj� nadziej� pojednania i tylko pod wp�ywem takiej nadziei pozostaj� jeszcze we wsp�lnocie kap�a�skiej arcybiskupa Lefebvre'a�. Spos�b, w jaki kardyna� Ratzinger podchodzi do sprawy Lefebvre'a i podobnego typu anachronicznych sprzeciw�w, jest jakby echem tego, co m�wili papie�e pocz�wszy od Paw�a VI: �Podobnie absurdalne przypadki mog�y zaistnie� i istniej�, poniewa� �ywi� si� dowolno�ci� i nieostro�no�ci� pewnych interpretacji posoborowych, o przeciwnym ni� soborowe znaczeniu. Naszym najwa�niejszym zadaniem jest zatem pokazywanie prawdziwego oblicza soboru, tylko tak mo�na wykorzeni� te b��dne, fa�szywe protesty". Duch i antyduch Tak - m�wi� - ale co do �prawdziwego" ducha soboru, to zdania s� r�ne: pomijaj�c przypadek nieodpowiedzialnego �nowego triumfalizmu", kt�ry wszystko akceptuje i nie chce spojrze� w twarz rzeczywisto�ci - zasadniczo wszyscy si� zgadzaj�, �e aktualna sytuacja Ko�cio�a jest trudna. Pogl�dy r�ni� si� jedynie co do diagnozy lub co do sposobu terapii. Niekt�rzy stawiaj� diagnoz�, �e przejawy trudno�ci - czy te� nawet kryzysu - to nic innego jak tylko b�ogos�awiona gor�czka okresu wzrastania; inni uwa�aj� je natomiast za symptom gro�nej choroby. Je�eli za� idzie o terapi�, to jedni zalecaj� stosowa� �wi�cej" Vaticanum II; inni - mniejsz� doz� reform. Jak wybra�? Komu przyzna� racj�? Odpowiada: �Stawiam - jak to ju� m�wi�em - diagnoz�, i� chodzi tu o prawdziwy kryzys, kt�ry mo�na leczy� i wyleczy�. Powtarzam raz jeszcze: aby to uczyni�, trzeba w ca�o�ci zaakceptowa� Sob�r Watyka�ski II. Nale�y go jednak traktowa� jako fundament pod wzniesienie trwa�ej budowli, a nie jako punkt wyj�cia, od kt�rego mo�na si� szybko oddali�. Poza tym zaczyna nam si� objawia� profetyczna funkcja soboru. Niekt�re z tekst�w Vaticanum II w momencie ich og�aszania by�y naprawd� antycypacj�. Przecie� dopiero potem nadesz�y rewolucje kulturalne i wstrz�sy spo�eczne; Ojcowie Soborowi nie mogli ich z pewno�ci� przewidzie�. Teraz okazuje si�, �e ich wypowiedzi, tak wtedy antycypuj�ce, s� w �wietle wydarze� odpowiednie do obecnej sytuacji. Oto dlaczego powr�t do dokument�w soborowych jest tak szczeg�lnie aktualny. Przygotowuj� one we w�a�ciwy spos�b do konfrontacji z problemami dnia dzisiejszego. Jeste�my wezwani do odbudowy Ko�cio�a nie mimo, ale w�a�nie dzi�ki soborowi�. Przy okazji stawiania diagnozy Kardyna� wspomnia�, �e ju� podczas trwania Soboru �ujawini� si� rzekomy jego duch, kt�ry by� niczym innym jak antyduchem (Konzil-Ungeist). Za jego spraw� zacz�to uwa�a�, �e wszystko, co nowe lub rzekomo nowe (ile� to bowiem dawnych herezji od�y�o w ostatnich latach jako absolutna nowo��!), jest o wiele lepsze od tego, co by�o lub co jest. To za spraw� tego� antyducha zacz�to uwa�a�, �e historia Ko�cio�a zaczyna si� od Soboru Watyka�skiego II jako swoistego punktu zerowego�. �Nie zerwanie, ale ci�g�o��" �Chcia�bym by� bardzo precyzyjny - powiedzia� Kardyna�. -Nale�y zdecydowanie przeciwstawi� si� schematycznemu dzieleniu historii Ko�cio�a na przed i potem. Podzia�u takiego w �aden spos�b nie usprawiedliwiaj� dokumenty soboru, kt�re bezustannie podkre�laj� ci�g�o�� katolicyzmu. Nie ma �adnego Ko�cio�a �przed" i �po" soborze, jest tylko jeden jedyny Ko�ci�, kt�ry zmierza ku Panu przez coraz g��bsze zrozumienie istoty depozytu wiary powierzonego nam przez Niego. W historii tej nie ma skok�w ani p�kni�� - nie ma rozwi�za� innych ni� ci�g�o��. Sob�r absolutnie nie zamierza� ingerowa� w ci�g�o�� czasow� Ko�cio�a�. Kontynuuj�c swoje analizy przypomnia�: �Intencj� papie�a Jana XXIII, inicjatora Vaticanum II, a tak�e tego papie�a, kt�ry wiernie poprowadzi� sob�r - Paw�a VI, nie by�o w �adnej mierze poddawanie pod dyskusj� depositum fidei, kt�rego niepodzielno�� jest bezsporna�. Czy�by Ksi�dz Kardyna� chcia�, jak czyni� to niekt�rzy, podkre�li� raczej iunkc]e pastoralne ni� doktrynalne Vaticanum II? �Chc� powiedzie�, �e zamiarem Vaticanum II by�o przedstawienie zasad wiary w spos�b trafny, a nie ich �zmiana". Chc� tak�e powiedzie�, �e dialog ze �wiatem jest mo�liwy tylko przy pe�nym zachowaniu to�samo�ci. Je�eli mo�na, nale�y si� �otworzy� na �wiat", ale pod warunkiem, �e osi�gn�o si� w�asn� to�samo�� i �e ma si� co� do powiedzenia. Trwa�a to�samo�� jest warunkiem owego �otwarcia". Tak uwa�ali papie�e i Ojcowie Soborowi. Niekt�rzy z nich dali si� ponie�� optymizmowi, za co my z naszej perspektywy os�dzamy ich jako nastawionych ma�o krytycznie i ma�o realistycznie. A przecie� je�eli oni pomy�leli o ufnym otwarciu na to, co jest pozytywne we wsp�czesnym �wiecie, to dlatego, �e byli pewni swej to�samo�ci wiary. Natomiast w ostatnich latach wielu katolik�w otworzy�o si� na o�cie�, bez �adnych hamulc�w ani filtr�w i pozwoli�o zapanowa� nad sob� nowoczesnej mentalno�ci, przez co zw�tpili w podstaw� depositum fidei, kt�ra dla wielu z nich przesta�a by� oczywista�. Kontynuuje: �Sob�r Watyka�ski II mia� racj� zalecaj�c rewizj� stosunk�w mi�dzy Ko�cio�em a �wiatem. Niew�tpliwie bowiem istniej� takie warto�ci, kt�re - cho� zrodzone poza Ko�cio�em -mog� w nim znale�� nale�ne miejsce, po krytycznym ich rozwa�eniu i skorygowaniu. Ale okaza�by nieznajomo�� i Ko�cio�a, i �wiata ten, kto pomy�la�by, i� te dwie rzeczywisto�ci mog� si� spotka� bez konflikt�w lub si� uto�sami�. Czy�by Ksi�dz Kardyna� proponowa� powr�t do starych form �opozycji wobec �wiata"? �To nie chrze�cijanie przeciwstawiaj� si� �wiatu. To �wiat jest w opozycji do nich, odk�d og�oszono prawd� o Bogu, Chrystusie i cz�owieku. �wiat ten burzy si�, kiedy grzech i �aska zostaj� nazwane po imieniu. Po okresie nieodpowiedzialnych �otwar�" przyszed� czas, by chrze�cijanin ponownie sobie u�wiadomi�, �e nale�y do mniejszo�ci i �e musi przeciwstawi� si� wszystkiemu, co jest niby logiczne i naturalne, a co Nowy Testament, bynajmniej nie w dodatnim sensie, nazywa �duchem �wiata". Nadszed� czas, by odnale�� w sobie odwag� bycia nonkonformist�, zdolno�� do stawiania oporu, do odkrywania prawdziwego oblicza niekt�rych tendencji we wsp�czesnej kulturze, odrzucaj�c pewne typy euforii posoborowej�. Restauracja? Odpowied� kardyna�a Ratzingera na pytanie, kt�re teraz mu zada�em, wzbudzi�a naj�ywsze reakcje w �wiecie. Na reakcjach tych zawa�y�o przede wszystkim niedok�adne jej przytaczanie, a tak�e niew�a�ciwe rozumienie s�owa �restauracja", kt�re odczytane tu zosta�o jako cofni�cie si� do minionych epok. Zapyta�em zatem prefekta Kongregacji Nauki Wiary: W zwi�zku z tym, co Ksi�dz Kardyna� powiedzia�, czy� nie maj� racji ci, kt�rzy uwa�aj�, �e z jednej strony - hierarchia ko�cielna chcia�aby zako�czy� pierwszy okres posoborowy, z drugiej za� strony -chcia�aby dokona� czego�, co mo�na by nazwa� �restauracj�", oczywi�cie nie polegaj�c� na powrocie do epoki przedsoborowej, ale do dokument�w Vaticanum II? Oto dos�owna odpowied� Kardyna�a: �Je�eli przez �restauracj�" rozumie si� krok wstecz, to �aden tego typu ruch nie jest mo�liwy. Ko�ci� zmierza w kierunku spe�nienia historii, patrz�c na Pana, kt�ry nadchodzi. Nie, kroku wstecz zrobi� nie mo�na. Nie chodzi zatem o �restauracj�" w tym sensie. Ale je�eli przez �restauracj�" rozumiemy poszukiwanie sposob�w odzyskania r�wnowagi (die Suche auf ein neues Gleichgewicht) po okresie przesadnego otwarcia si� na �wiat, po okresie zbyt pozytywnego interpretowania agnostycznego i ateistycznego �wiata, to tak rozumiana �restauracja" (czyli r�wnowaga odnowiona poprzez zwr�cenie si� ku orientacjom i warto�ciom istniej�cym wewn�trz wsp�lnoty katolickiej) jest �yczeniem Ko�cio�a, zreszt� ju� si� spe�niaj�cym. Maj�c to na uwadze mo�na powiedzie�, �e jest ju� zamkni�ty pierwszy okres po Soborze Watyka�skim II�.1 Nieprzewidziane skutki �Sytuacja - t�umaczy Kardyna� - zmieni�a si�, klimat nie sprzyja ju� teraz rozbudzeniu takiej euforii. Owoce tej zmiany mog� by� dla nas ostrze�eniem. Chrze�cijanin jest raczej skierowany w stron� tego realizmu, kt�ry zwraca jego uwag� na �znaki czasu". Dlatego te� nale�y wykluczy� my�l (nierealistyczn�) o tym, �e mo�na by p�j�� tak� drog�, jakby Sob�r Watyka�ski II nigdy si� nie wydarzy�. Dzi� widzimy, jak wiele konkretnych skutk�w nie zgadza si� z intencjami Ojc�w Soborowych, nie mo�emy jednak powiedzie� - �by�oby lepiej, gdyby Vaticanum II nie by�o". Kardyna� John Henry Newman, historyk zajmuj�cy si� soborami, wielki uczony, kt�ry przeszed� z anglikanizmu na katolicyzm -mawia�, �e sob�r jest zawsze ryzykiem dla Ko�cio�a, a wi�c nale�y go zwo�ywa� tylko dla rozpatrzenia niewielkiej ilo�ci spraw i nie przeci�ga� zbyt d�ugo. Prawda, �e reformy wymagaj� czasu, cierpliwo�ci i nara�aj� na ryzyko, ale nie wolno powiedzie� - �nie r�bmy reform, bo s� niebezpieczne". Wierz� zatem, �e prawdziwy czas Vaticanum II nie nadszed� jeszcze, �e jego w�a�ciwa recepcja jeszcze si� nie zacz�a. Jego dokumenty zosta�y szybko pogrzebane w licznych i powierzchownych publikacjach na ich temat. Ponowne odczytanie litery dokument�w umo�liwi odtworzenie prawdziwego ducha soboru. Tym samym otworz� si� nam oczy na ich prawdziwe znaczenie. Wtedy te wielkie teksty pozwol� nam zrozumie�, co naprawd� wydarzy�o si� na soborze, a w�wczas nasza reakcja b�dzie mia�a nowy rodzaj �wie�o�ci. Powtarzam: katolik, kt�ry jasno widzi szkody poniesione przez Ko�ci� z winy p�niejszych deformacji Soboru Watyka�skiego II i ubolewa nad tym, w tym samym Vaticanum II powinien odnale�� mo�liwo�� ich naprawienia. Sob�r nale�y do niego, a nie do tych, co chc� i�� dalej drog�, kt�rej skutki by�y katastrofalne, i nie do tych, kt�rzy nie wiedz�, co pocz�� z Vaticanum II, gdy� uwa�aj� go za �skamielin� ery klerykalnej"�. Zauwa�ono - powiedzia�em - �e Vaticanum II stanowi wyj�tek, jako pierwszy sob�r w historii zwo�any nie z powodu pal�cej kryzysowej konieczno�ci, ale w momencie �ycia Ko�cio�a - wydawa�oby si� - spokojnym. Kryzysy nast�pi�y p�niej i dotkn�y nie tylko Ko�ci�, ale ca�e spo�ecze�stwa. Czy Ksi�dz Kardyna� nie s�dzi, �e prawdopodobnie Ko�ci� musia�by i tak stawi� czo�a rewolucjom kulturalnym, ale bez soboru jego struktura by�aby zbyt usztywniona i w tej konfrontacji Ko�ci� poni�s�by wi�ksze szkody? Czy� wi�c, maj�c po soborze struktur� bardziej elastyczn�, nie przeby� tego okresu p�ac�c tylko nale�n� danin�? �Odpowied� jest prawie niemo�liwa - replikuje Kardyna�. Historia, zw�aszcza historia Ko�cio�a, kt�r� B�g prowadzi tajemniczymi drogami, nie staje si� na zasadzie �gdyby". Musimy j� akceptowa�