9899
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9899 |
Rozszerzenie: |
9899 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9899 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9899 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9899 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
John Coyne
Furia
Przek�ad: Beata Paluchowska
Data wydania oryginalnego 1989
Data wydania polskiego 1993
Nansey Neiman,
kt�ra pyta�a: �A co je�li...?�
KSI�GA PIERWSZA
Nie czu�am si� szcz�liwa ani zaniepokojona tym, o czym si� dowiadywa�am. Nie w ostatecznym rezultacie. Rzeczywi�cie by� to pewien rodzaj wolno�ci zrozumienia - u�wiadomienie sobie, �e moje dzisiejsze �ycie jest efektem poprzedzaj�cych je istnie�, �e jestem produktem wielu egzystencji i b�d� jeszcze istnie� ponownie. To mia�o sens. By�a w tym harmonia - jaki� cel - swoista kosmiczna sprawiedliwo��, kt�ra dobrze wyja�nia wszystkie zdarzenia w �yciu - zar�wno dobre, jak i �le.
Shirley MacLaine
U�wiadomi�em sobie, �e trac� kontakt z samym sob�. Przy ka�dym kroku mojego schodzenia w g��b odkrywa�em now� osob� we w�asnym wn�trzu, kt�rego imienia nie by�em ju� d�u�ej pewien i kt�re nie by�o mi ju� d�u�ej pos�uszne. A kiedy musia�em przerwa� t� eksploracj�, poniewa� �cie�ka pod moimi stopami zacz�a zanika�, odkry�em bezdenn� otch�a�, a z niej dobywa� si� - wyp�ywaj�cy sam nie wiem sk�d - strumie�, kt�ry si� o�mielam nazwa� moim �yciem.
Pierre Teilhard de Chardin
ROZDZIA� l
- Pani Winters - odezwa� si� hotelowy recepcjonista - zdaje si�, �e mamy dla pani wiadomo��. - Niski, czarny m�czyzna przesun�� si� wzd�u� kontuaru do klawiatury komputera, wpisa� polecenie i czeka�, a� tekst uka�e si� na ekranie.
Jennifer rozejrza�a si� po hallu waszyngto�skiego hotelu i dostrzeg�a drukowan� wywieszk�, kt�ra g�osi�a:
POZNAJ KATHY DART, ASTRALNEGO PO�REDNIKA
HABASZY.
PRZY��CZ SI� DO NOWEJ ERY!
ZMIE� SWOJE PERSPEKTYWY W �YCIU, PRACY,
RELACJACH Z LUD�MI.
�Tego w�a�nie potrzebuj� - pomy�la�a sarkastycznie Jennifer. - Zmiany, zw�aszcza w �yciu osobistym�.
- Prosz�, oto wiadomo�� - powiedzia� pracownik recepcji. - Pok�j numer 23 i 24. Jenny, mam spotkanie o drugiej. Zobaczymy si� o czwartej. Podpisane: �T�. - Recepcjonista spojrza� na kobiet�. - Czy �yczy sobie pani kopi�?
- Nie, dzi�kuj�. Pok�j 23 i 24, prawda?
- Zgadza si�. Czy mog� skasowa� wiadomo��?
- Tak, bardzo prosz�. - Pochyli�a si� i podnios�a sw�j neseser.
- Ka�� wys�a� pani baga� na g�r� - doda� m�czyzna, wr�czaj�c jej kart� komputerow�. - Pok�j b�dzie gotowy za dwadzie�cia minut, o drugiej.
Jennifer odetchn�a g��boko. Tom upewni� si�, �e jego spotkanie z lud�mi z Departamentu Sprawiedliwo�ci zosta�o wyznaczone na najbli�szy czwartek, wi�c b�d� mogli sp�dzi� razem t� noc w hotelu w Waszyngtonie. Nie widzia�a go od trzech dni; nie spali ze sob� od tygodnia. Chcia�a si� z nim kocha� tak bardzo, �e niemal czu�a ju� przysz�� rozkosz. Czasami zdawa�o si� jej, �e udany seks by� wszystkim, co ich ��czy�o. Z pewno�ci� wiedzieli, jak to si� robi.
Odwracaj�c si� od recepcji, pochwyci�a swoje odbicie w lustrze wisz�cym w hallu i zdziwi�a si� mile, widz�c, jak szczup�o wygl�da w swoim nowym kostiumie od Calvina Kleina. Upewni�a si�, �e s�usznie wybra�a ten francuski b��kit. Pasowa� do jej jasnej karnacji i blond w�os�w o miodowej barwie. Nie by�a jednak zadowolona ze szminki. Zbyt pomara�czowy odcie� powi�ksza� wargi. Jej usta ju� bez tego by�y wystarczaj�co du�e.
- Jenny! Jenny Winters! - Wysoki, ostry kobiecy g�os zatrzyma� j� w miejscu. Obejrza�a si� i zobaczy�a Eileen Gorman machaj�c� do niej z g��bi salonu. - Jennifer, to naprawd� ty! - zawo�a�a kobieta, spiesz�c ku niej.
Jennifer odpowiedzia�a u�miechem i ruszy�a w jej kierunku.
- Eileen, nie mog� uwierzy�, �e to ty! - Obj�a ramionami ni�sz� kobiet� i u�cisn�a j� kr�tko. - Tak dobrze zn�w ci� zobaczy�! Co za niespodzianka!
- Jeste� tutaj na konferencji? - spyta�a Eileen.
- Tak, na konferencji fundacji. Z kim jeste�, Eileen?
- Fundacja? Nie. Jestem tu z powodu Kathy Dart. B�dzie kontaktowa�a si� z duchem Habaszy.
- Kto? Co? - Jennifer wypu�ci�a d�o� Eileen i postawi�a sw�j neseser.
- Nie wiesz, kim jest Kathy Dart? - spyta�a Eileen, otwieraj�c szerzej swoje zielone oczy.
U�miechaj�c si� do przyjaci�ki, Jennifer pomy�la�a, �e Eileen ci�gle wygl�da jak dziewczyna w czasie dopingu na boisku sportowym.
- Eileen, wygl�dasz cudownie! Mieszkasz tutaj, w Waszyngtonie?
- Nie, w dalszym ci�gu na Long Island. - G��boko zaczerpn�a powietrza i westchn�a, a potem, ca�y czas u�miechni�ta, powiedzia�a: - Co za wspania�a niespodzianka! Tak si� ciesz�, �e ci� widz�, Jenny. - Wyci�gn�a r�k� i ponownie obj�a dawn� kole�ank�. - Pi�knie wygl�dasz. A teraz powiedz, co robisz? Gdzie mieszkasz? - dopytywa�a si�.
- W centrum. W Nowym Jorku. Dok�adnie Brooklyn Heights. Mieszkam tam od czas�w szko�y prawniczej.
- S�ysza�am, �e przenios�a� si� do Kalifornii. Anita mi powiedzia�a. Pami�tasz Anit�?
- Tak, oczywi�cie. Przenios�am si� do Los Angeles, ale...
- Jaki� facet?
Jennifer przytakn�a ruchem g�owy i odwr�ci�a d�o� kciukiem do do�u.
Eileen wybuchn�a �miechem i zapyta�a, spogl�daj�c na lew� r�k� przyjaci�ki:
- M�atka?
- Nie, tylko... c�, zwi�zana. - Wzruszy�a ramionami. - Wiesz, jak to jest.
- Opowiedz mi! - westchn�a Eileen, ci�gle si� u�miechaj�c do Jennifer. Potem doda�a: - Tak dobrze, �e ci� widz�. Co ty dok�adnie robisz?
- Jestem prawnikiem w Fundacji Jamesa Thomsona. Dajemy pieni�dze na dobre cele - - dochodzenie praw obywatelskich, tego rodzaju liberalne sprawy. Przyjecha�am tu na spotkanie. A kto to jest Kathy Dart?
- Och, musisz j� zobaczy�. Jest po prostu cudowna! -Eileen m�wi�a z o�ywieniem, u�miechaj�c si� promiennie. Ona jest po�rednikiem astralnym. Wspania�ym po�rednikiem!
- Co takiego? - zapyta�a ze �miechem Jennifer.
- Wiesz, kim jest po�rednik astralny, prawda?
Jennifer potrz�sn�a g�ow�, nagle poczu�a si� g�upio.
- Przykro mi, aleja...
- Po�rednictwo astralne zosta�o opisane w magazynie �People�. By� tam artyku� o mocach psychicznych Kathy. Ona otrzymuje informacje od prehistorycznego cz�owieka, imieniem Habasza, kt�ry powr�ci�, �eby nam pomaga� w naszym obecnym �yciu.
- Jeste� w tym interesie? - zapyta�a Jennifer.
- To jedno z jej nielicznych wyst�pie� tej zimy na Wschodnim Wybrze�u - ci�gn�a Eileen.
- Wyst�pie�? Czy ona urz�dza seanse? - Jennifer nie przestawa�a si� u�miecha� do Eileen, rozbawiona jej ogromnym entuzjazmem.
- Nie! Ona jest po�rednikiem astralnym. - Eileen otworzy�a r�owy folder. - To specjalna sesja pod nazw� �Weekend z Habasza�!
- Z kim? - Jennifer wybuchn�a �miechem, a potem dotkn�a ramienia Eileen i powiedzia�a: - Przepraszam, by�am impertynencka.
- W porz�dku - odrzek�a Eileen. - Nie mam ci tego za z�e. By�am taka sama, zanim go us�ysza�am.
- Jego?
- Habasz�. Wiem, �e to �mieszne, ale Kathy Dart jest tylko przeka�nikiem; rozumiesz, Habasza u�ywa jej cia�a, by do nas m�wi�. Co� w rodzaju op�tania, ale to nie ca�kiem to samo. Ona jest po�rednikiem. Habasza m�wi do nas za po�rednictwem jej cia�a. Jedyne, co ona - to znaczy Kathy - robi, to pozwala sobie na odsuni�cie swojej zaniepokojonej �wiadomo�ci, by wiedza Habaszy - wiedza, kt�ra wymyka si� �wiadomemu pojmowaniu - mog�a nap�yn�� do jej umys�u i uzewn�trzni� si� mow�.
- To oznacza medium?
- Tak, ale i co� wi�cej. Sama si� przekonasz.
- Przekonam si�?
- Tak, chod� ze mn� pos�ucha� Kathy. Ma za chwil� sesj� wprowadzaj�c�. Wiesz, dla ma��onk�w, przyjaci�.
Chod� ze mn�, Jenny, a potem mo�emy napi� si� kawy i porozmawia� albo zje�� obiad.
- Eileen, ja nie mog�...
- Masz jakie� plany?
- Jutro zaczyna si� spotkanie fundacji.
- To tylko p� godziny - nalega�a, pe�na entuzjazmu.
- Dobrze, dlaczego nie? - zgodzi�a si� Jennifer. �To mo�e by� zabawne - pomy�la�a - i b�dzie czas na rozmow� z Eileen�. - Jeste� pewna, �e to potrwa tylko trzydzie�ci minut?
- To b�dzie trwa�o ca�e twoje �ycie, je�li cho� raz go us�yszysz - odpar�a Eileen, bior�c przyjaci�k� pod r�k�. - Tak si� ciesz� z naszego spotkania. Nie widzia�y�my si� od uko�czenia szko�y, prawda?
Jennifer skin�a g�ow�.
- Chyba tak. Zdaje si�, �e to by�o wieki temu. Chc� powiedzie�, i� tak wiele zmieni�o si� w moim �yciu.
- Opowiesz mi?
Dosz�y do szeregu wind i Eileen nacisn�a guzik.
- Zaczyna si� za pi�� minut - powiedzia�a. - Kathy i Habasza nigdy si� nie sp�nia... nie sp�niaj�.
- Kim ona czy on jest?... a mo�e ono? - dopytywa�a si� Jennifer, teraz naprawd� zmieszana.
- Pochodzi z prehistorii. Cz�owiek z Cro-Magnon.
- Co takiego?! - wykrzykn�a Jennifer cofaj�c si�.
Eileen si� roze�mia�a.
- Wiem, wiem. To brzmi g�upio i dziwnie, ale to prawda. Poczekaj tylko. Miej otwarty umys�. Zachowywa�am si� tak samo, dop�ki nie us�ysza�am Kathy Dart. Zobaczysz.
Kiedy winda zatrzyma�a si�, wysz�y do ni�szej cz�ci hallu. Przez amfilad� otwartych drzwi Jennifer zobaczy�a t�um zebranych ju� ludzi, zajmuj�cych co najmniej sto sk�adanych, metalowych krzese�. Przypomina�o to dowolne posiedzenie, jak�� hotelow� konferencj�, jedn� z tych, w kt�rych bra�a udzia�.
Na ma�ej platformie w g��bi pokoju znajdowa� si� jednak fotel z wysokim oparciem obity zielon� satyn�. Otoczony by� kwiatami, bukietami jasnych, wiosennych p�k�w. Jennifer wydawa�o si�, �e ca�o�� wygl�da troch� niestosownie. Pi�kna, kryszta�owa piramida zwiesza�a si� z sufitu dok�adnie nad fotelem, zdaj�c si� unosi� w powietrzu niczym aureola. �Oczywi�cie� - pomy�la�a, przypominaj�c sobie, co czyta�a o ruchu Nowej Ery. Kryszta�y kwarcu uwa�ano za �r�d�o energii psychicznej.
- To same kobiety - stwierdzi�a Jennifer, badaj�c wzrokiem t�um.
- Tak, w wi�kszo�ci. Naprawd� nie zwr�ci�am na to uwagi - odpowiedzia�a Eileen, kiedy wesz�y w przej�cie mi�dzy rz�dami i zaj�y dwa kolejne miejsca.
Jennifer zauwa�y�a, �e wi�kszo�� kobiet jest podobna do niej. Przewa�nie dobiega�y trzydziestki, by�y dobrze ubrane, wiele z nich wygl�da�o na kobiety interesu - z akt�wkami w r�kach sprawia�y wra�enie, jak gdyby przed chwil� wysz�y z biura. Tak�e nieliczni m�czy�ni obecni na sali byli zadbani i r�wnie starannie ubrani.
- Czuj� si� dobrze, przychodz�c na te konferencje - szepn�a Eileen swojej towarzyszce - poniewa� wszyscy wygl�daj� tak jak ja. Sp�jrz, nie mo�emy by� szale�cami. - U�miechn�a si� do Jennifer. - Och, tak si� ciesz�, �e si� na ciebie natkn�am. To takie ekscytuj�ce. - Zanim przyjaci�ka mog�a co� odpowiedzie�, Eileen doda�a szybko: - To ona.
Jennifer spojrza�a w stron� drzwi. Kathy Dart pojawi�a si� w wej�ciu i w pokoju pe�nym ludzi natychmiast zapad�a cisza. Jennifer wiedzia�a, �e niegrzecznie by�oby si� �mia�, ale te kwiaty, ma�y tron i ca�a ta pompa wprawia�y j� w zak�opotanie. Zauwa�y�a, �e wszyscy wok� niej u�miechali si�, a niekt�rzy mieli �zy w oczach, wpatruj�c si� w Kathy Dart wchodz�c� do sali.
Kobieta medium kroczy�a �rodkowym przej�ciem i u�miecha�a si� do zebranych. Mia�a r�ce odwr�cone d�o�mi ku g�rze i zmierzaj�c w kierunku sceny, si�ga�a, by pog�adzi� policzek jednej kobiety, dotkn�� r�ki innej, by nawi�za� fizyczny kontakt ze swoimi zwolennikami.
By�a pi�kna, jak oceni�a Jennifer. Pi�kna w jaki� delikatny, kruchy spos�b. Bardzo wysoka i szczup�a, mia�a spadziste ramiona, kt�re tuszowa�y jej wzrost. Nie stosowa�a makija�u, a bardzo d�ugie, proste czarne w�osy podkre�la�y �nie�nobia�� cer�. Wygl�da�a jak kobieta, kt�ra potrzebuje ochrony, zbyt krucha dla tego �wiata. Gdy jednak wkroczy�a do pomieszczenia, natychmiast wype�ni�a je si�� swojej obecno�ci.
Kiedy Kathy Dart mija�a ich krzes�a, jej oczy prze�lizn�y si� wzd�u� rz�du i wy�owi�y twarz Jennifer; stan�a. Przez chwil� wbija�a w ni� wzrok, a� z anielskiej twarzy znikn�� s�odki u�miech. Wygl�da�a na zdumion�, jakby zosta�a na czym� przy�apana. W tym momencie Jennifer poczu�a, jak fala gor�ca i b�lu przep�ywa przez jej cia�o, pozostawiaj�c j� w p�omieniach emocji.
Kathy Dart oderwa�a spojrzenie i odwr�ci�a si� gwa�townie w poszukiwaniu innej twarzy. U�miechn�a si� ciep�o do nast�pnej osoby, jakby staraj�c si� szybko utwierdzi� swoje porozumienie z audytorium. Jennifer opad�a na siedzenie, ca�a dr��ca po tej niemej wymianie.
- Ma prawie trzydzie�ci trzy lata - szepn�a Eileen. -Nie s�dzisz, �e to interesuj�ce? Wiesz, wiek Jezusa Chrystusa.
Jennifer nie mog�a z�apa� tchu. Kontakt wzrokowy z medium wprawi� j� w zdumienie, a wyraz poruszenia na twarzy tej kobiety przestraszy� j�. Odwr�ci�a si�, by spyta� Eileen, czy widzia�a, w jaki spos�b Kathy Dart patrzy�a na ni�, w tej samej jednak chwili zgromadzenie wyda�o cichy pomruk, kt�ry przetoczy� si� przez zat�oczon� sal�, jakby tuziny matek cicho nuci�y do snu swoim dzieciom.
Kobieta medium wesz�a na pokryt� kwiatami platform� i pomruk wzm�g� si� gwa�townym crescendo. Z uniesionymi r�kami odwr�ci�a si� twarz� do widowni. Na szyi mia�a z�oty �a�cuch, w kt�rym tkwi� ma�y kryszta� kwarcu.
- Dzi�kuj� - odezwa�a si� szeptem - za po�wi�cenie nam waszego obecnego czasu, za zaproszenie nas do waszego �ycia. - M�wi�a powoli, u�miechaj�c si� nieustannie do s�uchaczy, a jej jasnoniebieskie oczy l�ni�y w �wietle reflektora.
�Zanosi si� na jedno z tych natchnionych przem�wie� - u�wiadomi�a sobie natychmiast Jennifer. �le si� czu�a w�r�d ludzi poddaj�cych si� silnym emocjom. Zerkn�a na zegarek. By�o dwadzie�cia po drugiej. Mia�a nadziej� odby� sw�j popo�udniowy jogging, zanim Tom wr�ci do hotelu. Zadecydowa�a, �e po�wi�ci jeszcze dwadzie�cia minut, a potem wyjdzie.
- Jestem pewna, �e wszyscy ju� co� wiecie - by� mo�e bardzo ma�e �co�� - o przeka�nictwie astralnym, o tym, kim jestem i jak ten nowy cz�owiek wszed� w moje �ycie - zagai�a prelegentka i publiczno�� si� roze�mia�a.
�Z pewno�ci� ma mi�y spos�b m�wienia� - zauwa�y�a w duchu Jennifer, oceniaj�c ch�odno m�wczyni�.
- M�j Stary Cz�owiek, tak go nazywam. B�g wie, �e jest dostatecznie stary - powiedzia�a szybko, podnosz�c g�os w udanej powadze. - Ma co najmniej dwadzie�cia trzy miliony lat, plus minus kilkaset. Oczywi�cie mo�e troszk� k�ama� na temat swojego wieku - doda�a, unosz�c brwi. Potem wyrzuci�a w g�r� obie r�ce. - Ale kt� by policzy�! - Publiczno�� powita�a to kr�tkimi oklaskami.
Eileen, siedz�ca obok Jennifer, wpatrywa�a si� rozpromieniona w Kathy Dart.
- Wielu z was jednak nie wie nic o Habaszy i dlatego wyg�aszam to kr�tkie przem�wienie na pocz�tku weekendu, �eby da� wam i waszym przyjacio�om szans� spotkania mojego kochanka, mistrza, najlepszego przyjaciela. Jestem pewna, �e niekt�rzy z tu obecnych wiedz�, i� Habasza by� kiedy� moim kochankiem-wojownikiem; innym razem byli�my piratami u wybrze�y Barbados, a w jeszcze innym czasie i miejscu by� moim synem. Taka jest cudowna natura reinkarnacji. Wspania�a natura naszych duch�w, nas samych, naszych dusz. Z pomoc� Habaszy cofn�am si� do mojej odleg�ej przesz�o�ci i odnalaz�am wszystkie poprzednie istnienia.
Przerwa�a i rozejrza�a si� po pokoju, ogarniaj�c wzrokiem audytorium. Jej ogromne, porcelanowoniebieskie oczy przykuwa�y uwag� ka�dego.
- Reinkarnacja jest cudownym, dziwnym, a tak�e pi�knym aspektem naszej egzystencji. Jest podstawowym dogmatem wielu religii. Podlegam reinkarnacji! Ja wiem. I wy tak�e wiecie w g��bi serca, �e w jaki� spos�b �yli�cie ju� wcze�niej, byli�cie innymi osobami, by� mo�e cierpieli�cie i umarli�cie, by potem �y� ponownie.
Znamy to z religii naszego dzieci�stwa. Ja sama zosta�am wychowana na katoliczk� i ucz�c si� pierwszego katechizmu, dowiedzia�am si�, jak �wi�ci z wierze� pierwszych chrze�cijan powracali po �mierci, �eby opowiedzie� zar�wno o niebie, jak i o piekle. Dowiedzia�am si�, �e pewnego dnia wszyscy staniemy przed naszym Stw�rc� w wieczno�ci.
�ciszy�a g�os, jak u�wiadomi�a sobie Jennifer, �eby wywo�a� u s�uchaczy wra�enie blisko�ci, zmusi� ich do baczniejszej uwagi. Nawet ona pochyli�a si�, skupiaj�c ca�� uwag� na Kathy Dart.
- Wspomnia�am o reinkarnacji, bo ludzi denerwuje koncepcja, �e odradzaj� si� jako� w innej postaci, w innym czasie. - Kathy za�mia�a si�. - Przypuszczam, �e gdybym my�la�a, i� odrodz� si� ponownie z tymi wielkimi stopami, by�abym tak�e rozstrojona, ale mam nadziej� i wierz�, �e nie zdarzy mi si� to nast�pnym razem.
Publiczno�� wybuchn�a �miechem. Jennifer pochyli�a si� do Eileen i szepn�a:
- Ma naprawd� mi�y spos�b bycia, nieprawda�?
- Ona jest wspania�a - przytakn�a Eileen z oczami mokrymi od �ez.
- Sk�d jednak wiemy, �e �yli�my ju� wcze�niej? - kontynuowa�a Kathy. - �e mogli�my by� - tak jak ja - piratami na Barbados? Albo jak Shirley MacLaine, kt�ra powiedzia�a, �e by�a kiedy� ci�ko pracuj�c� kobiet� nocy. Wiemy - szepta�a Kathy Dart - wiemy. - Przerwa�a i obrzuci�a sal� spojrzeniem swoich b��kitnych oczu, uderzaj�c si� lekko w piersi malutk� pi�stk�. - Wiemy to w g��bi naszych serc, prawda? Wiemy, �e �yli�my ju� kiedy� - szepta�a, kiwaj�c g�ow� w stron� t�umu. Po chwili jej g�os sta� si� silniejszy i nabra� pewno�ci. - Wiemy, poniewa� do�wiadczali�my tego cudownego wra�enia, skr�caj�c na rogu ulicy w jakim� obcym kraju lub patrz�c na fotografi� w starej, omsza�ej ksi��ce, �e ju� tu byli�my; spacerowali�my po tych starych uliczkach, �yli�my w tamtych czasach. Ka�dy z nas m�g� by� metres� kr�la Jerzego, chrze�cijaninem rzuconym lwom w Koloseum, ameryka�sk� gospodyni�, wiod�c� trudne �ycie na naszych zachodnich rubie�ach. Wymieni�am szczeg�lnie te postaci, bo by�y to niekt�re z moich poprzednich istnie�. �y�am i odchodzi�am. �y�am i odchodzi�am znowu i znowu. Nigdy nie umieramy. Nasze duchy nie umieraj�. Wszyscy to wiemy, niezale�nie od przekona� religijnych. Nasze dusze, my sami, nasze ego, mo�ecie to nazwa�, jak chcecie, zawsze b�d� istnia�y. Przerwa�a i omiot�a spojrzeniem sal�. Z�o�y�a d�onie jak do modlitwy.
- Wiemy to sami - ci�gn�a wolno. - To tajemnica zamkni�ta w naszej pod�wiadomo�ci, ale sk�d j� znamy? Oto jest pytanie.
- W�a�nie - powiedzia�a g�o�no Jennifer.
- Szzzzz - Eileen szturchn�a j� �okciem. Siedzia�a na brze�ku metalowego krzes�a. Jennifer zauwa�y�a, �e wszyscy pochylili si� do przodu; wszyscy siedzieli na skraju swoich krzese�, staraj�c si� nie uroni� ani s�owa.
- Pozw�lcie, �e powiem wam, sk�d ja wiem - zaproponowa�a Kathy. Jej g�os si� wzm�g� i audytorium si� poruszy�o. Chcieli to us�ysze�, pozna� tajemnic� Kathy, Jennifer rozpozna�a to wyczekiwanie. Wbrew swojemu sceptycyzmowi, ona tak�e pragn�a pozna� sekret poprzednich wciele� Kathy Dart.
Prelegentka powr�ci�a do swojego zielonego, krytego satyn� fotela i usiad�a. Nawet siedz�c, zdawa�a si� przyci�ga� do siebie s�uchaczy. Niespiesznie poprawi�a d�ug�, bia�� sp�dnic�, pozwalaj�c widzom oswoi� si� ze swoj� now� pozycj�.
Jennifer spojrza�a na zegarek. Przebywa�a tu prawie dwadzie�cia minut. Powinna wyj�� teraz, kiedy w sali panowa�a chwilowa cisza, jednak zatrzyma�a j� na miejscu my�l, �e je�li wstanie, wszyscy b�d� si� jej przygl�da�. To b��d, i� pozwoli�a Eileen Gorman nam�wi� si� do wzi�cia udzia�u w tej dziecinadzie. Rozejrza�a si� i spostrzeg�szy obr�czk� na palcu przyjaci�ki, przypomnia�a sobie, �e zawar�a ona ma��e�stwo zaraz po szkole �redniej i nie podj�a studi�w. Zdumia�o to wtedy wszystkich. By�o troch� plotek, �e Eileen musia�a wyj�� za m��.
- Przypomina�am ka�dego z was, jak s�dz� - zacz�a ponownie Kathy Dart. - Po prostu godzi�am si� na swoj� egzystencj�, prze�ywaj�c j� dzie� po dniu, pr�buj�c jako� sobie radzi�, by� szcz�liwa, znale�� kogo�, kogo mog�abym pokocha�. Jestem pewna, �e s�yszeli�cie ju� co� na temat mocy kryszta��w kwarcu. Shirley MacLaine w swojej wspania�ej ksi��ce opowiada o kryszta�ach i piramidach, i o tym, jak wa�ne by�y one przy odkrywaniu jej poprzednich wciele�. Nie wiedzia�am tego podczas mojego pierwszego zetkni�cia z Habasz�, ale w ca�ej historii media zawsze u�ywa�y kryszta��w, �eby porozumie� si� z duchami, wydoby� energi� poprzednich istnie�. - Przerwa�a. - By�am wtedy - to by�o w roku tysi�c dziewi��set siedemdziesi�tym czwartym - na pierwszym roku anglistyki w College'u �wi�tej Katarzyny w St. Paul, w Minnesocie, gdy moja starsza siostra, Mary Sue, kt�ra pojecha�a do Etiopii z Korpusem Pokoju, przys�a�a mi kawa�ek kwarcowego kryszta�u. Znalaz�a go nad rzek� Hadar, dop�ywem rzeki Anaasz w po�udniowej Etiopii. By� mo�e niekt�rzy z was pami�taj�, �e w tym samym roku Don Johanson, paleoantropolog pracuj�cy ze s�ynn� rodzin� Leakey�w, odnalaz� szcz�tki samicy wczesnych hominid�w i nazwa� j� Lucy, od piosenki Beatles�w Lucy in the Sky with Diamonds. Lucy mia�a trzy i p� stopy wzrostu, mieszka�a nad brzegiem p�ytkiego jeziora i zgin�a w wieku dwudziestu kilku lat. To wszystko wydarzy�o si� nieca�e trzy i trzy dziesi�te miliona lat temu. Lucy jest jednak bardzo wa�na w naszym �yciu - zw�aszcza w moim - poniewa� ona i jej przyjaciele, kt�rzy obozowali i �yli wsp�lnie nad etiopsk� rzek�, dowiedli, �e m�czy�ni i kobiety zacz�li ��czy� si� w pary, dzieli� wszystkim, pracowa� razem, do�wiadcza� tego, co nazywamy ludzkimi uczuciami. Oczywi�cie nie wiedzia�am o tym wszystkim. Liczy�am dopiero osiemna�cie lat. Nast�pnego dnia mia�am obowi�zkowy referat o Jane Austen i modli�am si� w sekrecie, �eby wspania�y ch�opak, kt�rego pozna�am na sobotnim wieczorku zapoznawczym, zadzwoni� i gdzie� mnie zaprosi�. Wiecie, jak to jest! - skruszona, pokr�ci�a g�ow�. Kobiety roze�mia�y si�, zachwycone.
Jennifer tak�e si� u�miechn�a, wspominaj�c w�asne dorastanie.
- W ka�dym razie, pr�bowa�am pracowa� nad moim referatem o Jane Austen, gdy razem z poczt� nadszed� ma�y kawa�ek kwarcu od mojej siostry - kontynuowa�a Kathy Dart, obracaj�c w palcach jasny kryszta� wisz�cy na jej szyi. - Trzyma�am go w palcach i lekko pociera�am, bez zdenerwowania, jak przypuszczam, siedz�c przy biurku w moim pokoju w akademiku. To by� typowy jesienny dzie� w St. Paul. Przez otwarte okno s�ysza�am g�osy dzieciak�w bawi�cych si� na trawnikach i by�o mi smutno, �e musz� siedzie� w domu i pracowa�, podczas gdy wszyscy dobrze si� bawi� - i w�wczas us�ysza�am szum w korytarzu. Obejrza�am si� i w otwartych drzwiach zobaczy�am ol�niewaj�ce, niebieskobia�e �wiat�o. Podnios�am r�k�, �eby os�oni� oczy, i wtedy, z wn�trza tego pi�knego, bia�ego �wiat�a us�ysza�am g�os Habaszy, kt�ry przemawia� do mnie. Przerwa�a na chwil� i spojrza�a w d�, na swoje d�onie i ma�y kryszta� kwarcu. W pokoju panowa�a cisza. Jennifer u�wiadomi�a sobie, �e wstrzymuje oddech, czekaj�c na dalszy ci�g historii.
- Odezwa� si� do mnie - m�wi�a cicho Kathy Dart, w dalszym ci�gu utrzymuj�c spuszczon� g�ow�. - Nie umiem powiedzie�, czy to by�y prawdziwe s�owa, czy porozumiewa� si� ze mn� telepatycznie, ale naprawd� go rozumia�am. Powiedzia� po prostu: �Czy jeste� gotowa mnie przyj��?� Pami�tam, �e potrz�sn�am g�ow�. By�am zbyt przera�ona, �eby m�wi�. I on odszed�. �Wr�c�, kiedy b�dziesz gotowa�. To by�o wszystko. B��kitnobia�e �wiat�o stopniowo gas�o. Znowu us�ysza�am g�osy student�w, dobiegaj�ce z trawnik�w campusu. Habasza odszed�. Oczywi�cie nie zna�am jego imienia. Nie wiedzia�am, dlaczego mnie wybra�, ale by�am pewna, �e zdarzy�o mi si� co� cudownego. Przerwa�a, spogl�daj�c badawczo na audytorium.
- Nie widzia�am go przez nast�pne dziesi�� lat. Czeka�. Czeka�, a� dorosn� i przygotuj� si�, by zosta� jego gospodarzem w tym �wiecie. Czeka�, �ebym zgodzi�a si� by� jego ��cznikiem. Kiedy� spyta�am Habasz�, dlaczego czeka�, zamiast wybra� kogo� innego, a on wyja�ni� mi, �e zosta�am wyznaczona na jego ziemskiego gospodarza. Habasza i ja jeste�my jak biegacze w nie ko�cz�cym si� wy�cigu - mijamy jedno drugie i zatrzymujemy si� gdzie�, gdziekolwiek, by prze�y� okres kolejnego �ycia, a potem, po �mierci, p�yniemy znowu w niesko�czonych cyklach wszech�wiata. Oto dlaczego Kathy Dart z Rush Creek, w stanie Minnesota, c�rka w�a�ciciela farmy mlecznej, najm�odsza z o�miorga dzieci, zosta�a medium Habaszy, kt�ry pierwszy raz pojawi� si� na ziemi u zarania cywilizacji, mieszkaj�c na brzegu rzeki Hadar w po�udniowej Etiopii. Habasza zosta� zabity pewnego s�onecznego popo�udnia, kiedy jaki� m�czyzna uni�s� si� gniewem i powali� go ciosem pa�ki. Jego fizyczne cia�o umar�o w kraju, kt�ry znamy dzi� jako Etiopi�, tam gdzie moja siostra znalaz�a ma�y kawa�ek kwarcu i przys�a�a mi go do domu. Ten fragment Afryki, stanowi�cy kiedy� cz�� �wiata Habaszy, zwi�zany z jego duchem, z czasem, w kt�rym istnia� na ziemi jako cz�owiek, zetkn�� si� teraz ze mn�. Kiedy tamtego dnia w moim pokoju dotkn�am kryszta�u, poprzez otch�a� czasu przyci�gn�am do siebie jego dusz�. Wtedy jednak nie by�am jeszcze gotowa. Nie by�am wystarczaj�co otwarta, by go przyj��. W tysi�c dziewi��set osiemdziesi�tym czwartym roku, ju� jako m�atka, mieszka�am w Glendora, w Kalifornii, i by�am matk� kochanej, ma�ej dziewczynki imieniem Aurora. Pewnego letniego ranka obudzi�am si� i zrozumia�am, �e nie kocham ju� mego m�a, nienawidz� mojego �ycia i musz� co� zrobi�, �eby si� ratowa�. Wsta�am przed �witem, wymkn�am si� do salonu i podesz�am do du�ego okna, wychodz�cego na cich�, podmiejsk� ulic�. Na dworze dnia�o. Widzia�am d�ugi szereg palm rosn�cych wzd�u� naszego zau�ka, a kiedy usiad�am w fotelu przy oknie, zauwa�y�am m�j afryka�ski kryszta�. Aurora wyj�a go z pude�ka na bi�uteri�, �eby si� nim pobawi�. Podnios�am kamie� i zacz�am delikatnie pociera� palcami g�adk�, czyst� powierzchni�. P�aka�am. Pami�tam widok �ez, rozpryskuj�cych si� na moich r�kach, a kiedy znowu wyjrza�am przez okno, zobaczy�am jego. Szed� do mnie pust� ulic� i tym razem czu�am, �e jestem gotowa, wycierpia�am do��, �eby sta� si� godn� niego. W tamtej chwili wiedzia�am, �e zostan� jego medium. Mieszkam teraz z moj� c�rk� i kilkorgiem przyjaci� na starej, rodzinnej farmie we wschodniej Minnesocie. W�a�nie tam produkujemy ta�my i ksi��ki, w kt�rych przedstawiona jest m�dro�� Habaszy. Stamt�d przyje�d�am, by prowadzi� te weekendowe sesje wsp�lnie z Habasz�. R�wnie� dzisiaj, dla tych wszystkich, kt�rzy pragn� go us�ysze�, b�dziemy mieli wieczorem sesj�. Skontaktujemy si� z nim i mam nadziej�, �e we�miecie w niej udzia�. Wiem, �e to zmieni wasze �ycie. Teraz musz� ko�czy�, ale, u�ywaj�c s��w Habaszy, �odchodz� tylko dla przyjemno�ci powrotu�.
Zesz�a z platformy, ujmuj�c r�k� wysokiej, szczup�ej, pi�knej dwunastoletniej dziewczynki, bardzo do niej podobnej i skierowa�a si� do bocznego wyj�cia. S�uchacze wstali i zacz�li klaska�. W drzwiach Kathy Dart zatrzyma�a si�, pomacha�a r�k� na po�egnanie i dramatycznie znikn�a.
- Och, Jennifer, czy ona nie jest cudowna? - powiedzia�a szybko Eileen, kiedy oklaski ucich�y.
Jennifer zawaha�a si�. Musia�a przyzna�, �e Kathy Dart zrobi�a na niej wra�enie, ale nie umia�a jeszcze sprecyzowa�, jakiego rodzaju.
- C�, jest z pewno�ci� inna. - Wzi�a g��boki oddech.
- Ona jest wspania�a! - stwierdzi�a Eileen wstaj�c.
- Tak. My�l�... - Jennifer podnios�a si�. Wyst�p tej kobiety oszo�omi� j�. - Zdaje si�, �e nie wiem, co o tym s�dzi�. - Odwr�ci�a si� do wyj�cia; chcia�a zaczerpn�� �wie�ego powietrza.
- Przyjdziesz dzi� wieczorem? Na sesj� kontaktu z Habasz�?
- Chyba nie. To wystarczy, musz� przygotowa� si� do mojego spotkania. Pomijaj�c wszystko, co znaczy s�owo �Habasza�? - spyta�a, by zmieni� temat.
- �Habasza�? To jego imi�. Kathy powiedzia�a nam, �e znaczy ono �Spalona twarz�, to jest etiopskie imi�. Sam je sobie nada�, bo kiedy przyszed� na �wiat jako kobieta, Lucy, hominidzi nie rozwin�li jeszcze mowy.
- Ale Kathy Dart oznajmi�a, �e on ma co najmniej dwadzie�cia trzy miliony lat. Nie rozumiem. Lucy liczy sobie tylko cztery miliony lat.
- Tak, wiem. - Eileen skin�a g�ow�. - Kathy powiedzia�a, �e duch Habaszy pojawi� si� na ziemi �w ludzkiej postaci� cztery miliony lat temu, kiedy narodzi� si� cz�owiek. Potem mia� inne egzystencje, inne wcielenia. Tak jak my. Ale jego duch, czy dusza, jest starszy.
Jennifer potrz�sn�a g�ow�. Czar prysn��. Nie czu�a si� ju� onie�mielona przez Kathy Dart. Tylko kr�tk� chwil� mia�a wra�enie pustki, ale teraz dosz�a ju� do siebie. Jennifer nie by�a podobna do Eileen Gorman. Nie znajdowa�a si� pod tak przemo�nym wp�ywem tamtej kobiety, by traci� poczucie rzeczywisto�ci.
- Tak... Nie wiem, kim by�am kiedy�, ale z pewno�ci� nie nale�a�am do hominid�w, protohominid�w, czy jak si� je nazywa.
- Ale� nie mo�esz tego wiedzie�, Jenny. Nie wiesz, kim by�a�. W�a�nie dlatego to wszystko jest takie ekscytuj�ce.
- Co jest takie ekscytuj�ce?
- Komunikowanie si� z Habasz�. On powie ci, kim by�a� kiedy�.
Jennifer zacz�a kr�ci� g�ow�, zanim jej przyjaci�ka sko�czy�a m�wi�.
- To nie dla mnie. Mam do�� z�ych wspomnie� z jednego, obecnego �ycia. Nie musz� poznawa� innych egzystencji.
- Och, Jenny, tylko spr�buj tego. Przyjd� zobaczy�, jak Kathy Dart porozumiewa si� z Habasz�, a dowiesz si�, kim by�a� w poprzednich wcieleniach.
Jennifer przypomnia�a sobie wyraz twarzy medium, kiedy j� spostrzeg�o, przypomnia�a sobie, jak jej cia�o zap�on�o b�lem i pasj�.
- Nie - powiedzia�a stanowczo. - Nie chc� wiedzie�.. - Naprawd� by�a zdecydowana. Nie chcia�a wiedzie� ani nie chcia�a nigdy wi�cej spotka� Kathy Dart.
- Przepraszam - powiedzia� jaki� m�ody m�czyzna, podchodz�c do nich.
Jennifer i Eileen natychmiast przerwa�y rozmow� i obie spojrza�y na niego.
M�ody cz�owiek u�miecha� si�. �Wygl�da na studenta - pomy�la�a od razu Jennifer. - By� mo�e na studenta pisz�cego prac� dyplomow��. Zauwa�y�a natychmiast jego oczy. By�y szare i mia�y migda�owy kszta�t, jak oczy jej brata.
- Nazywam si� Kirk Callahan - przedstawi� si� szybko, jakby w obawie, �e zaraz odejd�. - Przygotowuj� dla magazynu �Hippocrates� artyku� o Kathy Dart. Chcia�em zapyta�, czy mog� mi panie po�wi�ci� kilka minut, �eby porozmawia� o niej, o waszych do�wiadczeniach z mediumizmem. - U�miecha� si� bez przerwy, a ca�� uwag� skupi� na Jennifer, kt�ra pokr�ci�a przecz�co g�ow�.
- Nie ja! - broni�a si�, a potem za�mia�a. - By� mo�e moja przyjaci�ka porozmawia z panem. Ja nic nie wiem o tej sprawie. - Spojrza�a na Eileen i dorzuci�a pospiesznie, bo w�a�nie przyjecha�a winda: - Zadzwoni� do ciebie p�niej. Cze��! - Zd��y�a wej�� do kabiny, w chwili gdy drzwi mia�y si� zamkn��, szcz�liwa, �e znalaz�a si� daleko od tych wszystkich ludzi z Nowej Ery.
ROZDZIA� 2
Jennifer opu�ci�a hotel bocznymi drzwiami, po poro�ni�tym traw� zboczu zbieg�a w g��b Rock Creek Park i znalaz�a �cie�k� dla rowerzyst�w, o kt�rej wiedzia�a, �e �wietnie nadaje si� do biegania. Skr�ci�a w prawo i przej�ciem podziemnym pod Massachusetts Avenue skierowa�a si� w stron� Georgetown i C and O Canal. Na ziemi le�a�o troch� �niegu, ale �cie�ka by�a czysta i sucha.
Godzina sp�dzona z Kathy Dart wzburzy�a j�, czu�a, �e bieganie mo�e jej pom�c usun�� napi�cie. Zawsze tak si� dzia�o. Na dr�ce by�o tylko kilku biegaczy i Jennifer �atwo nabra�a pr�dko�ci. Nie trenowa�a od kilku dni i zdumiewa�o j�, �e mi�nie s� tak rozlu�nione. Rozsun�a suwak swojej goreteksowej bluzy i wyd�u�y�a krok.
C and O Canal by�o najlepszym miejscem do joggingu w Waszyngtonie. Znajdowa�o si� tam do�� przestrzeni zar�wno dla pieszych, jak i dla rowerzyst�w. Z �atwo�ci� mija�a innych biegaczy, trzymaj�c si� blisko w�skiego pasa m�tnej wody po swojej prawej stronie. Trasa ta by�a dawniej �cie�k� holownicz�, u�ywan� do ci�gni�cia barek w g�r� i w d� kana�u a� do Wirginii Zachodniej, ale teraz bieg�a tylko trzyna�cie mil do Marylandu.
Jennifer wiedzia�a, �e nie potrafi pobiec tak daleko. Nigdy w swoim �yciu nie przebieg�a wi�cej ni� trzy mile. Pocz�tkowo zaj�a si� tym sportem, bo by� wa�ny dla Toma i dawa� jej jeszcze jedn� szans�, �eby by� razem z nim. Teraz biega�a, bo pokocha�a uczucie, jakie jej to dawa�o, wra�enie bycia w dobrej formie, sprawowania kontroli nad swoim �yciem.
Wyprzedzi�a rowerzyst�, pochylonego nisko nad przednim ko�em. By� ubrany w obcis�y, czarny str�j kolarski, mia� r�kawiczki i czarny kask. Pochwyci�a jego zdumione spojrzenie, kiedy przemkn�a obok, ledwie dotykaj�c stopami ubitej ziemi. Oddycha� ci�ko, posapuj�c, a kiedy mija�a go, uni�s� si� z siode�ka i mocniej nacisn�� na peda�y. U�miechn�a si� i przyspieszy�a. Przez kilka jard�w s�ysza�a za sob� jego ci�ki oddech i r�wny d�wi�k k�, tocz�cych si� po twardym pod�o�u, ale stopniowo odg�osy cich�y i kiedy obejrza�a si� za siebie, zobaczy�a kolarza znikaj�cego z pola widzenia.
Biegn�c stara�a si� ustali� r�wny, lekki krok, jak uczy� j� Tom. �Biegaj ca�� sob�� - nalega� zawsze. Jennifer nigdy nie by�a do�� silna, by dor�wna� mu w szybko�ci i �atwo�ci biegania. Teraz jednak Kathy Dart zdenerwowa�a j� i chcia�a wypali� sw�j gniew.
Utrzymywa�a tempo. Pod��aj�c wzd�u� Parkway, min�a ju� dawno Georgetown i zostawi�a w tyle innych biegaczy, a nawet kilkunastu rowerzyst�w.
W ko�cu zdecydowa�a, �e powinna wr�ci� do hotelu; robi�o si� ciemno, a ona nie zna�a kana�u w takim oddaleniu od Georgetown. Zwolni�a kroku i stopniowo przesz�a do marszu. Poczu�a teraz b�l i widz�c znak drogowy przy �cie�ce, wychyli�a si�, by odczyta�:
TRZYNA�CIE MIL
Jennifer zerkn�a na zegarek. By�o po pi�tej. Biega�a przez p�torej godziny.
- Co by�o potem? - - spyta� Tom. Le��c w ��ku, przewr�ci� si� na bok, �eby popatrze� na Jennifer.
- C�, pr�bowa�am pobiec z powrotem, ale nie da�am rady, za bardzo bola�y mnie mi�nie. Wysz�am znad kana�u - by�a tam rogatka - przesz�am do Parkway i jaka� kobieta podwioz�a mnie samochodem. Podrzuci�a mnie do hotelu. By�a wspania�a. To znaczy inna ni� nowojorczycy. - Z j�kiem odwr�ci�a si� do Toma.
- Nie mog� uwierzy�, �e pobieg�a� tak daleko - odpar� m�czyzna. Uni�s� si� na �okciu. - Nigdy nie biega�a� wi�cej ni� trzy mile, prawda?
Jennifer przytakn�a ruchem g�owy.
- My�l�, �e po prostu mia�am ochot� pobiega� i na dodatek czu�am si� taka spi�ta po tym spotkaniu z medium.
- Co takiego?
- Nie chcia�by� o niej s�ucha�. - Jennifer znowu si� poruszy�a z wielkim wysi�kiem, oszcz�dzaj�c obola�� praw� nog�, i wyci�gn�a si� na brzuchu. - My�la�am, �e seks powinien odpr�a�.
- Odpr�a. Ale trzeba powtarza� terapi�. - Przycisn�� si� do niej.
- Spokojnie - powiedzia�a.
- To twoje nogi s� obola�e, kochanie.
- Wszystko jest obola�e. - Przytuli�a si� do niego pragn�c, by j� obj��.
Czeka� ju� na ni�, kiedy wr�ci�a z drugiego joggingu i razem wzi�li prysznic, i kochali si� stoj�c pod strumieniami wody, z cia�ami pokrytymi mydlan� pian�. Wola�aby zaczeka�, a� b�d� w ��ku, ale on nie m�g� si� powstrzyma�, nie chcia� - i pozwoli�a mu zrobi� to, na co mia� ochot�.
Sko�czy� szybko, zanim by�a gotowa, potem podni�s� j�, a ona zarzuci�a mu ramiona na szyj�, oplot�a nogami w pasie. Zani�s� j� do szerokiego ��ka, gdzie przemoczyli prze�cierad�a i koce swoimi wilgotnymi cia�ami i znowu si� kochali; tym razem ona tak�e dosz�a do ko�ca - d�ugi, rozko�ysany orgazm wycisn�� wszystkie si�y z jej cz�onk�w. Intensywno�� tego prze�ycia doprowadzi�a j� do p�aczu, a kiedy m�czyzna wyrzuci� z siebie strug� nasienia, prze�y�a drugi szczyt, tak samo gwa�towny i wstrz�saj�cy jak pierwszy. Nie pozwoli�a mu wysun�� si� z jej cia�a. Obejmowa�a go mocno, jakby by� sekretn� nagrod�, kt�r� chcia�a zatrzyma� na zawsze w swoim wn�trzu.
Zasn�li obj�ci ramionami, a kiedy Jennifer si� obudzi�a, poczu�a b�l w �ydkach i udach i opowiedzia�a Tomowi o tym, co si� zdarzy�o.
- Co chcesz robi�? - wyszepta� jej do ucha.
- Nic. Pragn� tylko przez reszt� �ycia le�e� w twoich ramionach. - Naprawd� tak my�la�a. Nie chcia�a si� nawet poruszy�. Czu�a si� szcz�liwa w obj�ciach Toma, kiedy trzyma� j� i nie musia�a nigdzie i�� ani nic robi�. Wyczu�a jednak sens jego pytania. Tom nigdy nie prosi� wprost, zawsze stara� si� postawi� j� w takiej sytuacji, �eby m�g� robi� to, na co ma ochot�.
- Jestem dzi� um�wiony na obiad - oznajmi�.
- Cholera! - Unios�a si�, �eby spojrze� prosto na niego. Ciemne oczy, b�yszcz�ce nawet w przy�mionym �wietle pokoju, zawsze mocno porusza�y Jennifer. Nie widzia�a jego twarzy. - Teraz powt�rz to - rozkaza�a.
- Skarbie, sam dowiedzia�em si� dopiero czterdzie�ci minut temu. Zasta�em wiadomo��, kiedy wr�ci�em do hotelu. DA chce, �ebym porozmawia� z jedn� osob�, kt�r� zamierzaj� zatrudni�. Przecie� to tylko obiad. B�d� wolny przed dziewi�t� i b�dziemy mogli wr�ci� i zaj�� si� tym jeszcze troch�. - Poruszy� si� tak, �e mog�a czu� jego erekcj�.
- Nie - poprosi�a, ale wiedzia�a, �e w jej sprzeciwie nie by�o stanowczo�ci i �e on nie przestanie. W�a�ciwie ona tak�e chcia�a si� kocha�. Nie nasyci�a si� nim jeszcze tego popo�udnia i po��danie sprawia�o jej przyjemno��. W Nowym Jorku byli zawsze w biegu, kochaj�c si� pospiesznie w kr�tkich chwilach, kt�re zdo�ali skra�� swojej pracy.
- Odwr�� si� - rozkaza�. Kiedy us�ysza�a ostry ton w jego g�osie, poczu�a, jak twardniej� jej sutki. - W ten spos�b - instruowa� j�, a ona pozwoli�a, by podci�gn�� j� do g�ry w pasie. Kl�cza� ju� na ��ku.
- Nie, kochanie, to boli.
Tom nie odpowiedzia�. Jego d�onie obejmowa�y jej tali� i gdy pr�bowa�a si� cofn��, przytrzyma� j�. Jennifer nigdy nie lubi�a, kiedy wchodzi� w ni� od ty�u i nie mog�a widzie� twarzy kochanka. Zgodzi�a si� tylko dlatego, �e tak bardzo si� tego domaga�.
- Kochany - wyszepta�a, ale on nie odpowiedzia�. Wiedzia�a, �e nie odpowie; nigdy nic nie m�wi�, kiedy si� kochali.
Zastanawia�a si�, czy wszyscy m�czy�ni s� tacy sami. Czy wszyscy uprawiaj� seks jak zwierz�ta, cicho i celowo, bez czu�ych s��w. A mo�e to ona jest temu winna? Czy�by jako� zmusza�a m�czyzn do zachowywania si� w pewien okre�lony spos�b?
Westchn�a. Znalaz� si� wewn�trz niej i opad�a na mokre prze�cierad�a hotelowego ��ka. Jej twarz by�a przyci�ni�ta do materaca, uchwyci�a jego brzeg, gdy twarda m�sko�� mocno si� w ni� wbija�a. To nie by�a pozycja, kt�rej pragn�a, ale kiedy przytrzyma� j� za ramiona, wciskaj�c si� g��boko w jej wn�trze, poczu�a nap�ywaj�cy z zawrotn� si�� orgazm. Wzbiera� wci��, zapieraj�c oddech w piersi, a� j�kn�a bole�nie, a cia�o wstrz�sn�o si� i zadr�a�o, a potem odczuwa�a spe�nienie znowu i znowu, kolejnymi falami s�odkiej rozkoszy.
Obudzi�a si� w ciszy wielkiego domu i us�ysza�a, �e pokoje szepcz� do niej. Jej pluszowy mi� i szmaciana Ania tak�e s�ucha�y, daj�c dziewczynce poczucie bezpiecze�stwa. Przyci�gn�a bli�ej obie zabawki i w�lizn�a si� g��biej mi�dzy mi�kkie koce. Przez okno widzia�a ksi�yc i ksi�ycowe cienie rozlewaj�ce si� po dywaniku, r�wnie upiorne jak jej sny.
Uwielbia�a sw�j pok�j. By� bezpieczny i przytulny, pe�en zabawek, sp�dza�a w nim d�ugie godziny z Barbar� Ann�, Sally i reszt� swoich lalek. Mog�a zrobi� herbat� i kanapki i wydawa� przyj�cia tylko dla siebie i swoich przyjaci�ek - lalek. Urz�dzi�a tak�e przyj�cie dla Sama, kiedy wr�ci� do domu z internatu. Zamkn�li drzwi na klucz, usiad�a mu na kolanach i udawali, �e nie ma �adnej wojny w Europie, �e s� ca�kiem sami w du�ym domu, a mama i tata wyjechali gdzie� daleko, daleko. Noc� jednak, kiedy wszyscy ju� spali, ba�a si� by� sama. Ba�a si� duch�w i goblin�w, nietoperzy i ma�ych jaszczurek, mieszkaj�cych w k�tach jej pokoju. Czeka�y na ni� tak�e pod schodami i mi�dzy krokwiami strychu, i za kanap� w salonie - znika�y, kiedy tylko kto� wchodzi�, ale noc� wype�za�y, �eby po�re� wszystkich ludzi. Sam opowiada� jej tyle, szepcz�c do ucha, a ona nie chcia�a w to wierzy�, lecz wiedzia�a, �e to prawda i pragn�a znale�� si� w ramionach Sama, chroniona jego u�ciskiem. Pierwszy raz opowiedzia� jej o lataj�cych jaszczurkach i duchach pewnego ciep�ego, letniego popo�udnia, kt�re sp�dzili na strychu, le��c razem na stosie starych ubra� matki. Szuka� swoich ochraniaczy futbolowych. Tego roku sko�czy� czterna�cie lat i chcia� zabra� ochraniacze ze sob� do prywatnej szko�y, przygotowuj�cej do studi�w. Przeszukiwali razem kufry i Sam powiedzia� jej, �eby zdj�a swoj� bia�� bluzk� i szorty i przymierzy�a kilka stroj�w mamy. �Dobrze� - u�miechn�a si�, podoba� jej si� pomys� zdj�cia ubrania. Na strychu by�o gor�co, s�o�ce grza�o przez ma�e okienko, a Sam ju� wcze�niej widywa� j� bez ubrania, zawini�t� w k�pielowy r�cznik. Tym razem by�o jednak inaczej. Mia�a ju� piersi, malutkie piersi i mama powiedzia�a jej, �e b�dzie potrzebowa�a staniczka, zanim zacznie si� szko�a. Zdj�a wi�c bluzk� i spodenki i przymierza�a suknie, pozuj�c przed Samem, kryguj�c si� przed lustrem opartym o �cian� strychu. On szuka� dalej i znalaz� roboczy komplet, kt�ry w�o�y� do pude�ka, �eby znie�� go na d�. Nie chcieli jeszcze opu�ci� strychu, a ona znudzi�a si� przymierzaniem starych stroj�w, wiec po�o�y�a si� na mi�kkim stosie porzuconych sukienek. By�o ciep�o i podoba�o jej si�, jak brat patrzy� na ni�, dlatego si� nie ubra�a. Le��c tak na stosie mi�ciutkich tkanin, zasn�a, a kiedy znowu si� poruszy�a, Sam le�a� obok niej, obejmuj�c j�, dotykaj�c. Powiedzia�, �e t�skni� za ni�, przez ca�y rok t�skni� za domem, nienawidzi� szko�y z internatem. Zacz�� p�aka�, a ona poca�owa�a jego mi�kki policzek, obj�a go i obieca�a, �e b�dzie codziennie pisa�. Potem zacz�� ca�owa� jej usta tak, jak to robi� w kinie. Kaza�a mu przesta�, bo b�d� mieli k�opoty, ale odpar�, �e wszystko jest w porz�dku, a on nikomu nie powie. Spyta�, czy ona te� b�dzie milcza�a, a dziewczynka potrz�sn�a tylko g�ow�, zbyt przestraszona i podekscytowana, �eby m�wi�. Co� dzia�o si� mi�dzy nimi, a ona nie rozumia�a co ani dlaczego, ale wiedzia�a, �e nie mo�e - i nie chce - tego przerywa�, czeka�a i obserwowa�a swojego brata, pozwalaj�c mu robi� wszystko, co tylko chcia�. Zdj�� jej majtki i odrzuci� je, a potem sam zdj�� spodnie i zacz�a chichota�. Spodoba�o jej si� jednak, kiedy poczu�a nagle, �e jej cia�o ca�e dr�y, a potem Sam pokaza�, co robi� ch�opcy i co robi� dziewczynki, i to by�o cudowne. Troch� bola�o, ale powiedzia�, �e to jest w porz�dku, nie b�dzie ju� wi�cej bola�o, nie nast�pnym razem. By�a taka szcz�liwa, kiedy jej to oznajmi�; wiedzia�a, �e chce to zrobi� jeszcze raz.
Po wszystkim cichutko le�eli razem na ciep�ym, zat�ch�ym strychu, a kiedy on powiedzia�, �e j� kocha, odpowiedzia�a, �e tak�e go kocha. Ostrzeg�, �e nie mog� powiedzie� o tym rodzicom; potakuj�c kiwn�a g�ow�. Nie chcia�a im m�wi�. Wola�a, �eby to by� na zawsze ich sekret. P�niej, kiedy za�o�yli ubrania, po�o�y� jej r�ce na piersiach, a potem obj�� j� ramionami i przytuli�, i ca�owali si� jak w kinie. Spyta�a, czy mog� zrobi� to jeszcze raz, a on odpar�, �e tak, w nocy, kiedy mama b�dzie spa�a i ca�y dom b�dzie cichy. Przyjdzie do jej sypialni i b�d� spa� razem ka�dej nocy, dop�ki nie wyjedzie do szko�y. U�miechn�a si�. Nigdy w �yciu nie by�a tak szcz�liwa jak wtedy.
Kiedy wyjecha� do szko�y, pisa�a prawie codziennie. Gdy jednak nast�pnym razem przyjecha� do domu, by� inny. Zacz�� pali� i ich matka krzycza�a na niego. Oni p�acili dwa tysi�ce dolar�w rocznie za jego edukacj�, przypomina�a, a on wygl�da jak jeden z tych m�odych chuligan�w, kt�rzy w��cz� si� po ulicach.
Siostrzyczka uwa�a�a, �e wygl�da schludnie, ale kiedy przytuli�a si� do niego, zachowa� si� �miesznie, jakby ju� jej nie lubi�, i poczu�a si� dotkni�ta. P�niej, w ��ku, p�aka�a w poduszk�, t�umi�c szloch, �eby nie us�ysza�.
Teraz zastanawia�a si�, czy powinna zakra�� si� na d�, do hallu, �eby go zobaczy�, ale ba�a si� opu�ci� pok�j. Wyja�ni� kiedy�, �e w jej sypialni jest bezpieczniej, bo znajduje si� na ko�cu korytarza, daleko od sypialni matki, po�o�onej przy szczycie schod�w.
Odrzuci�a koc, podnios�a si� i stan�a przed okienn� szyb�, czuj�c ch�odne powietrze, kt�re s�czy�o si� z zewn�trz, i wpatruj�c si� w �nieg na trawniku. Jutro b�d� mogli ulepi� ba�wana - pomy�la�a. Ona i Sam zrobi� wielkiego ba�wana. Mia�a nadziej�, �e �nieg si� b�dzie dobrze lepi�. Mo�e on ma dziewczyn�. Wiedzia�a, �e naprzeciwko jego szko�y by�a szko�a dla dziewcz�t. Poczu�a uk�ucie zazdro�ci. Us�ysza�a skrzypni�cie drzwi i kiedy si� odwr�ci�a, zobaczy�a Sama w�lizguj�cego si� do pokoju. Zamkn�� za sob� drzwi.
- Sam! - wyszepta�a, wskakuj�c do ��ka.
- Szzzz, na Boga!
- Nie us�ysz� nas! - nalega�a. - Chod� tutaj, prosz�.
Czeka�am na ciebie.
Powoli usiad� na ��ku, a ona natychmiast zarzuci�a mu r�ce na szyj� i poca�owa�a go w usta.
- Nie. - Odepchn�� j� i nawet na ni� nie spojrza�. - O co chodzi? - Usiad�a z powrotem, bliska �ez.
Siedzia� na brzegu ��ka, pochylony do przodu tak, �e drugie w�osy opada�y mu na twarz i nie mog�a go widzie�. Schud�, od kiedy wyjecha� do szko�y.
- Jeste� na mnie w�ciek�y? - zapyta�a cichutko.
Pokr�ci� g�ow�, potem spojrza� na ni� i odrzuci� w�osy do ty�u.
- Nie - przyzna�. - Nie jestem w�ciek�y.
- Brakowa�o mi ciebie.
- Mnie te� ciebie brakowa�o, kochanie.
- My�la�am, �e mo�e przyjedziesz do domu na �wi�to Dzi�kczynienia.
Sam wzruszy� ramionami.
- Nie mog�em. By�em chory. Mama ci m�wi�a, prawda? -Wyci�gn�� si� na ��ku i po�o�y� g�ow� na poduszce.
- Ale my�la�am, �e przyjedziesz, �eby si� ze mn� zobaczy�. - Przytuli�a si� do swojego du�ego brata i obj�a go. - Tak mi ciebie brakowa�o - powt�rzy�a.
Skin�� tylko g�ow�.
- T�skni�e� za mn�? - spyta�a.
- Jasne, �e za tob� t�skni�em, g�uptasku. - Odwr�ci� si� i zacz�� j� �askota�.
- Przesta�! - roze�mia�a si� szamocz�c, by utrzyma� jego r�ce z dala od swojego cia�a.
Przesta� i le�eli razem, u�miechni�ci, patrz�c jedno na drugie. Zapyta�a:
- Masz w szkole jak�� dziewczyn�?
- Nie, g�uptasku, ty jeste� moj� jedyn� dziewczyn�. - Przycisn�� j� do siebie, a ona poca�owa�a go w szyj�.
- Mog� czasami wpada�, �eby odwiedzi� ci� w szkole? Wiesz, pyta�am mam� i si� zgodzi�a.
- Sam nie wiem. Gdzie by� si� zatrzyma�a?
- Nie mog�abym mieszka� z tob�, w twoim pokoju?
- Nie, nie mo�esz mieszka� ze mn�, na mi�o�� bosk�. - Odwr�ci� si� od niej i patrzy� w sufit.
- O co chodzi, Sam? - Przytuli�a si� do niego i zarzuci�a na niego jedn� nog�.
- O nic nie chodzi. - Uwolni� si� od niej i znowu usiad� na skraju ��ka.
- Dok�d idziesz?
- S�uchaj, Nora, nie mo�emy tego wi�cej robi�.
- Sam, ja nie powiedzia�am mamusi.
- Jezu, ale z ciebie dzieciak. Nie wiesz, o czym m�wisz. Widzisz, to nie jest dobre. - Wsta� i podszed� do okna. Jego - twarz rysowa�a si� ostro w �wietle ksi�yca.
- Ale ja ci� kocham, Sam. Poza tym to sprawia, �e czuj� si� wspaniale. - Wsta�a z ��ka, podbieg�a do okna i obj�a go. Ur�s� od czasu swojego wyjazdu z domu. Obj�� ramieniem jej szczup�e barki i przycisn�� do siebie. Przytuli�a twarz do jego piersi i poca�owa�a bawe�nian� pi�am�. Uwielbia�a jego zapach. Kiedy wyjecha� do szko�y, przeszuka�a szuflady jego komody, zabra�a jedn� z letnich koszul brata i spa�a w niej przez ca�� jesie�. Kiedy mama odkry�a t� koszul� w jej pokoju, u�miechn�a si� tylko i pokr�ci�a g�ow�, potem poca�owa�a c�rk� w czo�o. By�a zadowolona, �e s� tak dobrymi przyjaci�mi.
- Czy mnie nie lubisz, Sam? - zapyta�a, spogl�daj�c na niego.
Wzruszy� ramionami.
- Masz dopiero trzyna�cie lat. Wiesz, �e m�g�bym p�j�� za to do wi�zienia albo co� w tym rodzaju.
- Nie mog� wsadzi� ci� do wi�zienia. Masz szesna�cie lat. Nie wsadzaj� do pud�a szesnastoletnich dzieciak�w. A ja w przysz�ym miesi�cu sko�cz� trzyna�cie lat. Czyta�am w ksi��ce, �e z powodu, wojny dziewcz�ta w Europie wychodz� za m�� w wieku trzynastu lat.
- Nie za swoich braci, w ka�dym razie. - Wysun�� si� z jej ramion i ponownie po�o�y� na ��ku.
Posz�a za nim.
- W ko�cu nie jestem twoj� prawdziw� siostr�. Jeste�my tylko przyrodnim rodze�stwem. Za�o�� si�, �e mo�emy si� pobra�. Musz� spyta� mam�, czy mo�emy.
- Nic jej nie m�w! - Sam chwyci� j� za rami�.
- Nie powiem. Sam, pu�� mnie. To boli! - Jej oczy nape�ni�y si� �zami i odsun�a si� od niego. - Nie powiedzia�am mamie o niczym, ty frajerze!
- Szzzz - szepn�� Sam, zas�aniaj�c jej r�k� usta.
Oboje nas�uchiwali czujnie.
- Nic nie s�ysz� - wyszepta�a, w�lizguj�c si� do ��ka i odsuwaj�c pluszowego misia i lalk� do ich rogu za poduszk�. Sam s�ucha� przez kilka minut, obracaj�c g�ow� tak, �eby m�g� us�ysze� ka�dy ha�as z korytarza, a potem si� rozlu�ni� i z westchnieniem po�o�y� obok niej na ��ku.
- Jestem zm�czony. Chc� i�� spa�.
- Ze mn�, prosz� - b�aga�a, przysuwaj�c si� bli�ej, ale on nic nie m�wi�, tylko le�a� ko�o niej z zamkni�tymi oczami. - Mo�emy po prostu spa� w moim ��ku - powiedzia�a. - Nie musimy nic robi�. Prosz�...
Nie odpowiedzia�. Po prostu odwin�� koc, wsun�� pod niego swoje d�ugie nogi i przykry� ich oboje. Zadowolona, po�o�y�a si� na ��ku i przysun�a blisko niego, potem wzi�a jego r�k� i po�o�y�a na swoim ciele.
Dotkn�� jej, a ona otworzy�a oczy i wpatrywa�a si� w blask ksi�yca, wpadaj�cy przez okno. Nie poruszy�a si�. Czeka�a, a� sam zacznie. Jego oddech sta