9878
Szczegóły |
Tytuł |
9878 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9878 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9878 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9878 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Stephen Coonts
SZKAR�ATNY JE�DZIEC
Tytu� orygina�u - Red Horseman
(t�um. Anita Brzeska)
2000
Autor pragnie przekaza� wyrazy podzi�kowania za pomoc przy powstaniu niniejszej powie�ci nast�puj�cym osobom: Williamowi C. Cohenowi, Olegowi Ka�uginowi z KGB, Fredowi Kleinbergowi i George�owi C. Wilsonowi. Specjalne uk�ony nale�� si� panu Barnaby�emu Williamsowi, kt�ry jako tw�rca pomys�u o dwusk�adnikowej truci�nie zezwoli� �askawie autorowi na dopasowanie tego motywu do pokr�tnych cel�w powie�ci.
I wyszed� inny ko� barwy ognia,
a siedz�cemu na nim dano odebra� ziemi pok�j,
by si� wzajemnie ludzie zabijali - i dano mu wielki miecz.
Apokalipsa 6,4.
Po raz pierwszy Toad Tarkington spostrzeg� j� w czasie przerwy po pierwszym akcie sztuki. Rita Moravia, �ona Toada, wysz�a w�a�nie do toalety, a on sam, rozprostowuj�c nogi, rozgl�da� si� od niechcenia po widowni, kiedy nagle j� zobaczy�: siedzia�a trzy rz�dy dalej, na czwartym miejscu, licz�c od drugiego przej�cia mi�dzy fotelami.
Zaj�ta rozmow� z towarzysz�cym jej m�czyzn�, gestykulowa�a lekko i s�ucha�a tego, co m�wi jej znajomy. W pewnej chwili zerkn�a w program, po czym zn�w podnios�a wzrok i rzuci�a od niechcenia par� s��w.
Toad Tarkington wpatrywa� si� w ni� wytrzeszczonymi oczami. Po kilku sekundach opanowa� si� i odwr�ci� wzrok.
Ile to ju� lat? Cztery? Nie, pi��. Ale nie, przecie� to niemo�liwe, nie tutaj, nie w Waszyngtonie. A mo�e?
Nieznacznie obr�ci� si� na krze�le i, niby od niechcenia, zn�w pobieg� wzrokiem w jej kierunku.
Czesa�a si� teraz inaczej, ale got�w by� przysi�c, �e to ona. Wspania�a figura, szeroko rozstawione oczy nad wystaj�cymi ko��mi policzkowymi, a przy tym ten g�os i dotyk, kt�ry zdo�a�by poruszy� nawet mumi�. �aden m�czyzna nie zapomni takiej kobiety.
Siedzia� ze wzrokiem utkwionym w trzymany w r�ku program, nawet na niego nie patrz�c. Ostatni raz widzia� j� przed pi�ciu laty w Tel Awiwie. A teraz zjawi�a si� tutaj.
Judith Farrell. Nie, to by�o tylko jej przybrane nazwisko, naprawd� nazywa�a si� Hannah jako� tam... Mermelstein, Hannah Mermelstein. Hannah w Waszyngtonie!
Dobry Bo�e!
Nagle poczu�, �e robi mu si� gor�co. Poluzowa� w�ze� krawata i rozpi�� guzik u ko�nierzyka.
- Co ci jest? �apie ci� grypa? - Rita w�lizn�a si� na swoje miejsce i obdarzy�a go jednym z tych spojrze�, jakie �ony posy�aj� m�om, kt�rych og�ada towarzyska zaczyna wykazywa� oznaki rozprz�enia. Zanim zd��y� co� odpowiedzie�, �wiat�a na sali przygas�y, kurtyna posz�a w g�r� i rozpocz�� si� drugi akt.
Kiedy blask reflektor�w o�wietli� postacie na scenie, nie m�g� si� powstrzyma� i pobieg� wzrokiem w lewo, daremnie pr�buj�c dojrze� j� w przy�mionym �wietle; zbyt wiele os�b zas�ania�o mu widok. Hannah Mermelstein... Obieca� jednak, �e nikomu nie zdradzi jej prawdziwego nazwiska. I dotrzyma� s�owa.
- Co� ci dolega? - dobieg� go szept Rity.
- Nie, nic.
- To czemu masujesz sobie nog�?
- A, troch� mnie rozbola�a.
W nodze tkwi�y dwa stalowe bolce i w�a�nie teraz mia� wra�enie, �e oba daj� o sobie zna�. Izraelscy lekarze umie�cili je tam na dzie� czy dwa przed jego ostatnim spotkaniem z Judith alias Hannah, kiedy przysz�a odwiedzi� go w szpitalu.
Toad Tarkington nie chcia� przywo�ywa� tamtych wspomnie�. Z�o�y� d�onie na brzuchu i stara� si� skupi� uwag� na grze aktor�w na scenie. Na pr�no: wspomnienia wr�ci�y z ca�� ostro�ci� i moc�, jakby wszystko wydarzy�o si� wczoraj. Wsp�lnie sp�dzona noc, hol hotelu w Neapolu, i towarzysz�cy jej m�czyzna, kt�ry strzela� do cz�owieka w windzie, atak na USS �United States�, sw�d spalenizny z p�on�cego w ciemno�ci okr�tu... Lot z Jake�em Graftonem w kabinie F-14. Spostrzeg�, �e pod wp�ywem powracaj�cych emocji zaciska d�onie na oparciach fotela.
Co ona mo�e tu robi�?
Kogo przyjecha�a zabi�?
- Chod�my - szepn�� do Rity. - Chc� wraca� do domu.
- Teraz? - spyta�a z niedowierzaniem.
- Tak, teraz. - Podni�s� si� z krzes�a.
Rita wzi�a torebk�, wsta�a z miejsca i ruszy�a przodem w stron� przej�cia mi�dzy krzes�ami, przeciskaj�c si� obok kolan i st�p, mrucz�c przy tym s�owa przeprosin. Kiedy dotarli do przej�cia, uj�� j� pod �okie� i udali si� w kierunku holu. Spojrza� w stron� miejsca, kt�re zajmowa�a Judith Farrell, ale nie m�g� jej dojrze�.
- Dobrze si� czujesz? - dopytywa�a si� Rita.
- P�niej ci wyja�ni�.
Przeszli opustosza�ym foyer i dotarli do szatni. Wy�owi� z kieszeni koszuli numerek i poda� go szatniarce. Kiedy dziewczyna posz�a poszuka� parasola, wyj�� z portfela dwa dolary, kt�re nast�pnie wrzuci� do pojemnika na napiwki. Otar� r�k� pot z czo�a. Szatniarka wr�ci�a z parasolem i poda�a mu go ponad kontuarem wie�cz�cym dwupoziomowe drzwiczki.
- Dzi�kuj� - odpar�.
Gdy si� odwr�ci�, stan�� twarz� w twarz z Judith Farrell.
- Witaj, Robercie - pozdrowi�a go.
Szuka� s��w, �eby co� powiedzie�. Sta�a przygl�daj�c mu si�, z g�ow� lekko przechylon� w bok. Jej towarzysz obserwowa� ich, stoj�c pod przeciwleg�� �cian�.
- Pani pozwoli, Rito - odezwa�a si�. - Nazywam si� Elizabeth Thorn. Czy mog� porozmawia� kilka minut z pani m�em?
Rita spojrza�a na Toada, unosz�c do g�ry brwi. A wi�c Judith Farrell wiedzia�a o jego �onie. Mo�na si� by�o tego spodziewa�.
- Gdzie? - spyta� Toad ochryp�ym g�osem.
- W twoim samochodzie.
- Nie s�dz�, aby... - zacz�� Toad, odchrz�kn�wszy.
- Pos�uchaj, Robercie, zjawi�am si� tutaj, �eby z tob� porozmawia�. My�l�, �e powiniene� wys�ucha� tego, co mam do powiedzenia.
- Biura CIA s� otwarte od �smej do pi�tej - zauwa�y� Toad Tarkington. - Od poniedzia�ku do pi�tku. Numer znajdziesz w ksi��ce telefonicznej.
- To naprawd� wa�ne - odpar�a Judith Farrell.
Toad ponownie odchrz�kn�� i zacz�� si� zastanawia�. Twarz Rity przypomina�a po�miertn� mask�.
- W porz�dku - zgodzi� si�.
Uj�� �on� pod r�k� i odwr�ci� si� ku drzwiom. M�czyzna stoj�cy pod �cian� obserwowa�, jak wszyscy troje odchodz�, lecz nie uczyni� najmniejszego gestu.
Przeszli w milczeniu przez parking. Deszcz przesta� pada�, ale na ziemi wci�� pozostawa�y ka�u�e. Toad otworzy� drzwi samochodu i powiedzia�, zwracaj�c si� do Farrell:
- Usi�d� z przodu. Rita, wskakuj na tylne siedzenie.
Kiedy znalaz� si� w samochodzie uruchomi� silnik i, odczekawszy, a� kobiety zajm� miejsca, w��czy� ogrzewanie. Wyci�gn�� r�k� i chwyci� torebk� Judith Farrell. Nie zareagowa�a, za to Rita w pierwszej chwili otworzy�a usta - nadal jednak nie powiedzia�a s�owa.
W torebce nie by�o broni - a tego w�a�nie najbardziej si� obawia�. Natkn�� si� na portfel: wewn�trz znajdowa�o si� prawo jazdy wydane przez w�adze stanu Maryland pani Elizabeth Thorn, urodzonej siedemnastego kwietnia tysi�c dziewi��set sze��dziesi�tego roku, zamieszka�ej w Silver Spring. Poza tym kilka kart kredytowych, troch� pieni�dzy, i to wszystko. W�o�y� portfel z powrotem do torebki i zacz�� grzeba� w jej zawarto�ci: typowe kobiece przybory do piel�gnacji urody, paczka chusteczek higienicznych, pomadka. Zbada� dok�adnie oprawk� szminki: zdj�� nasadk�, wysun�� i wsun�� kolorow� pomadk�, po czym na�o�y� nasadk� z powrotem i wrzuci� szmink� do torebki. Od�o�y� torebk� na kolana Farrell.
- No dobrze, pani Thorn. S�ucham.
- Chc�, �eby� przekaza� wiadomo�� Jake�owi Graftonowi.
- Zadzwo� do Agencji Wywiadu Wojskowego i um�w si� na spotkanie.
- To chyba jasne, Robercie, �e nie chc�, aby ktokolwiek wiedzia�, �e z nim rozmawia�am. Dlatego w�a�nie przychodz� z tym do ciebie i prosz�, aby� to ty przekaza� mu t� informacj�. Wy��cznie jemu i nikomu wi�cej.
Toad Tarkington przeanalizowa� pro�b� i, aczkolwiek niech�tnie, uzna� jej zasadno��. Kontradmira� Grafton zajmowa� stanowisko wicedyrektora Agencji Wywiadu Wojskowego, a Toad pe�ni� funkcj� jego asystenta. Oba fakty by�y dobrze znane i stanowi�y co� w rodzaju publicznej tajemnicy. Ka�dy telefon do biura by� starannie odnotowywany, a to�samo�� ka�dego go�cia z zewn�trz poddawana skrupulatnemu sprawdzeniu. Admira� Grafton mieszka� w waszyngto�skim osiedlu przeznaczonym dla najwy�szych rang� oficer�w Marynarki i by� strze�ony przez federaln� s�u�b� ochrony. Prze�lizgni�cie si� przez kordon ochronny nie sprawi�oby profesjonali�cie specjalnej trudno�ci, w�wczas jednak admira� stan��by przed alternatyw�: albo dostarczy swym zwierzchnikom raport z odbytej rozmowy, albo z�amie przepisy bezpiecze�stwa. Przypuszczalnie w takiej sytuacji admira� musia�by sam postanowi�, czy odbyta rozmowa wymaga zdania z niej relacji - drobna r�nica, kt�ra Toadowi nie do ko�ca wydawa�a si� tak oczywista.
- Przecie� Rita i ja b�dziemy wiedzieli - zauwa�y�.
- Od was nikt si� niczego nie dowie - oboje jeste�cie oficerami Marynarki.
R�wnie� i tym razem nie mija�a si� z prawd�. Rita by�a instruktork� w szkole oblatywaczy Marynarki w morskiej bazie powietrznej w Patuxent River. Oboje byli w stopniu komandora porucznika; mieli dost�p do tajemnic najwy�szego rz�du i oboje widzieli w swym �yciu ca�e sterty materia��w zawieraj�cych tajne informacje, o kt�rych nie wolno im by�o nawet ze sob� rozmawia�.
Toad odwr�ci� g�ow� i zerkn�� na Rit�, kt�ra wpatrywa�a si� ze zmarszczonym czo�em w ty� g�owy Elizabeth Thorn. Spojrza� przez okno na stoj�ce na parkingu puste samochody.
- Dlaczego dzisiaj? W�a�nie teraz, kiedy wybra�em si� z Rit� do teatru?
- Gdybym podesz�a do ciebie, kiedy jeste� sam, potraktowa�by� mnie jak powietrze.
Ta uwaga zirytowa�a go.
- Widz�, �e jeste� cholernie pewna siebie, co?
Nie odpowiedzia�a.
Toad ponownie rzuci� okiem przez rami� w stron� �ony, i napotka� jej wzrok. Wiedzia�, �e kiedy znajd� si� sam na sam, zasypie go gradem pyta�. Teraz jednak otworzy�a drzwi samochodu i wysiad�szy, obesz�a pojazd zatrzymuj�c si� z przodu, sk�d mog�a widzie� twarz drugiej pasa�erki.
- Lepiej, �eby to by�o co� wa�nego - odezwa� si� Toad. - Zamieniam si� w s�uch.
Wszystko zaj�o nieca�� minut�. Toad kaza� jej powt�rzy� wiadomo�� i zada� kilka pyta�; Elizabeth Thorn na �adne z nich nie odpowiedzia�a. Z kieszeni p�aszcza wyj�a zwyk�� bia��, nie zaklejon� kopert�, i poda�a Toadowi. Otworzy� j�: wewn�trz znajdowa�o si� zdj�cie i negatyw. Odbitka o formacie sze�� na dziewi�� przedstawia�a bia�ego m�czyzn� w �rednim wieku; siedzia� przy stoliku, ustawionym najwyra�niej w restauracji na �wie�ym powietrzu i czyta� gazet�. Na blacie stolika sta� talerz. Na twarzy m�czyzny malowa� si� wyraz umiarkowanego niezadowolenia.
- Powiesz mi, kto to jest?
- Dowiesz si� sam.
- Jakie� sugestie?
- CIA. Porozmawiasz z Graftonem?
- Mo�e, je�li zaopatrzysz mnie jeszcze w komentarz. - Pokr�ci� odbitk�. - Na przyk�ad kiedy i gdzie zosta�o zrobione to zdj�cie.
- Jake Grafton sam do tego dojdzie. Wierz� w niego.
- Ale nie we mnie - westchn��. - A co powiesz na to: tu� zanim agent specjalny sze��dziesi�t dziewi�� wzi�� pierwszy - i ostatni - k�s jajka na parze, w kt�re pi�kna pani szpieg Hannah Mermelstein wstrzykn�a ca�� strzykawk� arszeniku, doszed� do wniosku, �e podany do jajka Sauce Hollandaise jest odrobin� przesolony.
Na jej twarzy nie odbi�a si� �adna reakcja.
Wzruszy� ramionami. W�o�y� zdj�cie z powrotem do koperty i wsadzi� j� do wewn�trznej kieszeni marynarki.
- Sk�d wiedzia�a�, �e wybieramy si� dzisiaj z Rit� na t� sztuk�?
Judith Farrell otworzy�a drzwi samochodu i wysiad�a.
- Dzi�kuj�, Robercie, �e po�wi�ci�e� mi sw�j czas.
Po tych s�owach zamkn�a drzwi i odesz�a. Toad odprowadzi� j� wzrokiem, gdy tymczasem Rita okr��y�a samoch�d i zaj�a miejsce na przednim siedzeniu obok kierowcy.
- Kto to jest? - spyta�a.
- Pracownica Mossadu.
- Kocha�e� si� w niej kiedy�, prawda?
Pozw�l tylko kobiecie uczepi� si� tego tematu! Toad westchn�� i wrzuci� wsteczny bieg.
Kiedy samoch�d znalaz� si� na jezdni, Rita zada�a kolejne pytanie:
- Kiedy j� pozna�e�?
- Pi�� lat temu, w szpitalu.
- Tak naprawd� nie nazywa si� Elizabeth Thorn, zgadza si�?
- Masz racj�. Przedstawi�a si� od razu w ten spos�b nie chc�c, bym zwraca� si� do niej inaczej.
Rita czeka�a w nadziei, �e powie jej co� wi�cej, ale widz�c, �e nie ma takiego zamiaru, zauwa�y�a:
- Jest bardzo pi�kna.
Toad chrz�kn�� tylko.
- Powiesz mi, co ci przekaza�a?
- Nie.
Wygl�da�o na to, �e Rita przyjmowa�a wszystko z godno�ci�. Chwil� wcze�niej, przez nikogo nie proszona, sama wysiad�a z samochodu. Musia� przyzna�, �e wykaza�a si� prawdziwym aktorstwem, zagra�a to pierwsza klasa - w ka�dym calu profesjonalistka, jak� by�a Judith Farrell. Mo�e powinien by� milszy dla Farrell.
My�l ta przebiega�a mu jeszcze po g�owie, kiedy dotar�a do niego uwaga Rity:
- Zdaje mi si�, �e wci�� j� kochasz. Nie tak jak mnie, ale bardzo ci na niej zale�y. Gdyby ci� wcale nie obchodzi�a, by�by� dla niej mil...
- Mo�esz si� przymkn��? - warkn��.
- Pos�uchaj, drogi m�u: w ci�gu trzech lat naszego ma��e�stwa �adne z nas nie odzywa�o si� do drugiego w ten spos�b. Nie s�dz�, aby...
- Przepraszam, cofam to, co powiedzia�em.
- Czuj� si�, jakbym ugrz�z�a w jakim� serialu dla kucharek - ci�gn�a - i wcale mi si� to nie podoba.
Toad Tarkington nie nale�a� do g�upc�w i pozwoli� jej mie� ostatnie s�owo.
W chwil� p�niej, gdy czekali na �wiat�ach, Rita zapyta�a normalnym tonem:
- Zatem jakie zadania Elizabeth Thorn wykonuje dla Mossadu?
Toad my�la� chwil�, zanim odpowiedzia�. Doszed� do wniosku, �e prawda b�dzie chyba najlepsza.
- Pi�� lat temu kierowa�a grup� uderzeniow�; mo�liwe, �e robi to nadal. Jest zawodowym zab�jc� najwy�szej klasy.
Toad obudzi� si� w sobot� o �wicie. Nie chc�c rozbudzi� Rity, poszed� ubra� si� do kuchni. Kiedy nakapa�o ju� dosy� kawy, by nape�ni� fili�ank�, nala� sobie troch� i wyszed� do ogr�dka ma�ego domku, kt�ry kupili z Rit� w ubieg�ym roku w pobli�u bazy lotniczej Andrews. W atmosferze cichego poranka przesyconego �agodnymi promieniami s�o�ca, kt�re zapowiada�y maj�cy nast�pi� za kilka godzin upa�, wyczuwa�o si� nastr�j wyczekiwania. Z bazy nie dochodzi� najmniejszy odg�os pracy silnik�w samolot�w odrzutowych. Jeszcze za wcze�nie. Kto� spala� gdzie� ubieg�oroczne jesienne li�cie, mimo i� w oczach prawa stanowi�o to wykroczenie; lekki sw�d zdawa� si� dodawa� kawie ostro�ci.
Judith Farrell. Tutaj.
Chocia� nigdy by si� do tego nie przyzna� przed Rit�, spotkanie z Judith by�o sporym prze�yciem. Ale Rita i tak si� domy�li�a. Do diab�a z babami! Ca�e to g�wno z j�zykiem gest�w i mow� bez s��w, kt�re wed�ug ich oczekiwa� m�czy�ni powinni rozgryza� w pocie czo�a, by�o najnowszym aspektem odwiecznej walki p�ci. A je�li jakim� cudem uda�oby ci si� rozszyfrowa�, o co chodzi, wymy�li�yby co� nowego, �eby� znowu mia� si� nad czym g�owi�, staraj�c si� sprosta� nowo wyznaczonym normom wra�liwo�ci. Je�li dotkn�o ci� przekle�stwo chromosomu Y...
Siedzia� popijaj�c kaw� i rozmy�la� nad dylematem rodzaju m�skiego.
Po chwili wr�ci� my�lami do wiadomo�ci, jak� Judith Farrell chcia�a przekaza� Jake�owi Graftonowi. Pewnie dlatego nie pr�bowa�a skontaktowa� si� z nim, Toadem Tarkingtonem, gdy by� sam w domu, poniewa� nawet on ani Rita nigdy nie wiedzieli, kiedy taki moment mo�e nast�pi�. W tym miesi�cu to by�a jego pierwsza wolna sobota. A ta ca�a bzdura, �e potraktowa�by j� jak powietrze... No c�, mia�a racj�, tak by w�a�nie post�pi�.
Kto� powiedzia� Farrell - czyli Mossadowi - �e maj� z Rit� bilety na wczorajsz� sztuk�. Kto?
Usi�owa� przypomnie� sobie, kiedy i komu w biurze m�g� napomkn�� o zamiarze p�j�cia z Rit� do teatru na to przedstawienie. Zdawa�o mu si�, i� pami�ta jak przez mg�� wzmianki na temat sztuki ze strony r�nych os�b; ca�kiem mo�liwe, i� przy tej okazji wspomnia�, �e ma bilety.
Kupi� je ponad miesi�c temu w biurze sprzeda�y bilet�w, sk�adaj�c zam�wienie przez telefon. Trudno te� powiedzie�, komu Rita mog�a wspomina� o planowanym wyj�ciu. Z ca�� pewno�ci� nie by�a to tajemnica.
A wi�c znalaz� si� w �lepym zau�ku. Czuj�c opanowuj�c� go frustracj�, wszed� do �rodka i nala� sobie drug� fili�ank� kawy.
Wyj�� kopert� i jeszcze raz obejrza� zdj�cie. Najzwyklejsze zdj�cie przedstawiaj�ce najzwyklejszego w �wiecie m�czyzn�. Przytrzyma� negatyw pod �wiat�o; najwyra�niej by� to negatyw za��czonej odbitki, dodany w celu udokumentowania jej autentyczno�ci. No dobrze, ale co takiego by�o w tym zdj�ciu, co nadawa�o mu szczeg�lnego znaczenia? Przestudiowa� je dok�adnie z odleg�o�ci trzydziestu centymetr�w: go�� siedzi przed restauracj�. Gdzie? Nie wiadomo. Kiedy? To samo.
C�, Jake Grafton b�dzie wiedzia�, co z tym zrobi�. Zawsze radzi� sobie z najgorszymi problemami, kt�r� to umiej�tno�� Toad dawno ju� uzna� za przejaw instynktu. Mo�na by mu zawi�za� oczy i wrzuci� do do�u wype�nionego w�ami, a i tak zdo�a�by unikn�� jadowitych okaz�w.
Z �azienki dobieg� go odg�os odkr�canej wody: pewnie Rita zacz�a bra� prysznic. Umie�ci� zdj�cie i negatyw w kopercie, i schowa� j� w kieszeni koszuli.
Wycina� chwasty wzd�u� ogrodzenia przed domem, kiedy w drzwiach pojawi�a si� Rita. Mia�a na sobie kombinezon lotniczy, a w�osy sczesane w kok i przypi�te w tyle g�owy.
- Wychodz�, Toad - oznajmi�a.
Przerwa� swoje zaj�cie i opar� si� o ogrodzenie.
- Wr�cisz na kolacj�?
- Tak. Zadzwonisz do admira�a Graftona?
- Nie wiem, jeszcze nie podj��em decyzji.
- Widz� wi�c, �e tak.
Zabra� si� z powrotem za �cinanie chwast�w, pr�buj�c nie pokaza� po sobie gniewu. Rita roze�mia�a si�. Cisn�� sekator na ziemi� i odwr�ci� si� plecami do niej. W kilka sekund p�niej wy�oni�a si� przed nim.
- Kocham ci�, Stary Ropuchu*. [*Angielskie s�owo toad, pisane tak samo, jak imi� Roberta Tarkingtona, oznacza w dos�ownym t�umaczeniu �ropuch�; w oryginale Rita zwraca si� w tym miejscu do m�a u�ywaj�c zwrotu Toad-man - przyp. t�um.].
- Rzuc� ci� - prychn�� - i uciekn� ze star�, kochan� Lizzie Thorn. Kiedy wr�cisz wieczorem do domu, zastaniesz tu tylko moj� brudn� bielizn� i rozwalon� rakiet� do tenisa.
Wspi�a si� na palce i poca�owa�a go w policzek.
- Do zobaczenie wieczorem, kochanie.
Liczby... ich wymowa przera�a�a go, wprawia�a w os�upienie, hipnotyzowa�a. Zapisa� je na odwrocie koperty, kt�rej u�ywa� jako zak�adki. Potworny, niewyobra�alny ogrom ludzkiego nieszcz�cia tkwi�cy w tych liczbach sparali�owa� go, nie pozwala� mu wzi�� ponownie ksi��ki do r�ki i dalej czyta�.
Jake Grafton patrzy� przez okno na drzewa poruszaj�ce si� na wietrze, wcale ich nie widz�c. Bawi� si� automatycznym o��wkiem, i jeszcze raz przeci�gn�� palcami po rzedniej�cych w�osach.
Ponownie spojrza� na kopert�. Pi�tna�cie milion�w Rosjan poleg�o w walce z Niemcami w czasie pierwszej wojny �wiatowej. Pi�tna�cie milion�w trup�w! Nic dziwnego, �e ca�y nar�d uleg� dezorganizacji. Trudno si� dziwi�, �e wywlekli cara z pa�acu i postawili go z ca�� rodzin� pod �cian�. Pi�tna�cie milion�w!
Los nowej republiki by� przes�dzony. Bolszewicy wp�dzili kraj w trwaj�c� pi�� lat wojn� domow�. Piek�o gwa�tu, g�odu i chor�b, kt�re poch�on�o nast�pne pi�tna�cie milion�w istnie� ludzkich. Kolejne pi�tna�cie milion�w!
A p�niej przyszed� J�zef Stalin i wprowadzana na si�� kolektywizacja rolnictwa. Tutaj ju� dane liczbowe by�y nader mgliste i opiera�y si� na naukowych spekulacjach. Wed�ug szacunkowej oceny jednego z historyk�w, sze�� milion�w ludzi zosta�o zamordowanych lub zag�odzonych na �mier�. Inny z naukowc�w uwa�a�, �e �mier� ponios�o co najmniej dziesi�� milion�w m�czyzn, kobiet i dzieci: m�odzi i starzy, pe�ni wigoru i zniedo��niali, ci walcz�cy o �ycie i ci czekaj�cy na �mier�. Armia Czerwona spustoszy�a obszar tysi�cy kilometr�w kwadratowych, zabieraj�c wie�niakom ka�d� okruszyn�, ostatni� krow�, ostatniego ziemniaka, g��wk� kapusty, ka�de ziarno nadaj�ce si� do zjedzenia. Nast�pnie szczelnie zamkn�li granice obwod�w i czekali, a� ostatnia ludzka istota umrze z g�odu.
Dziesi�� milion�w ludzi! I to przy bardzo ostro�nych szacunkach.
A potem nasta� okres czystek. Pod rz�dami J�zefa Stalina (i pomy�le�, �e to Iwanowi Czwartemu nadano przydomek �Gro�ny�!) obywatele radzieccy zostali zap�dzeni do niewolniczej pracy i tak sp�dzali reszt� swoich dni o ile nie zgin�li wcze�niej od kuli w masowych mogi�ach. Oddzia�y tajnej policji mia�y wyznaczone �kontyngenty dostaw� i wype�nia�y je skrupulatnie. Za pomoc� proces�w pokazowych i wymuszonych zezna�, parali�uj�cy serce terror zosta� zaszczepiony do ka�dej najmniejszej dziedziny sowieckiego �ycia. Przedstawiciele wszystkich kr�g�w spo�ecze�stwa denuncjowali jeden drugiego, ogarni�ci paranoiczn� histeri�, kt�ra �ywi�a si� ludzkimi ofiarami. Ci, co prze�yli ten horror, nadali mu odpowiednie miano: �Wielka Czystka�.
Zlikwidowano ponad dwadzie�cia milion�w ludzkich istnie�, mo�e nawet a� czterdzie�ci. Jeden B�g zna� prawdziw� liczb� i zachowywa� j� dla siebie.
Druga wojna �wiatowa. Szalej�cy ogie� walk, g�odu i chor�b poch�on�� kolejne dwadzie�cia pi�� milion�w obywateli radzieckich. Dwadzie�cia pi�� milion�w ludzi!
Suma tych liczb dawa�a co najmniej osiemdziesi�t pi�� milion�w. Jake Grafton dodawa� je do siebie trzykrotnie - za ka�dym razem wynik wydawa� si� zbyt wysoki. Ludzki umys� nie by� w stanie poj�� znaczenia cyfr zapisanych na odwrocie pomi�tej koperty.
Osiemdziesi�t pi�� milion�w ludzkich istnie�.
R�wnie dobrze mo�na by pr�bowa� dociec, ile gwiazd mie�ci si� w galaktyce, ile galaktyk liczy sobie wszech�wiat.
- Jake? - W progu sta�a jego �ona. - Wybieram si� z Amy do pasa�u handlowego Crystal City. Pojedziesz z nami?
Obrzuci� j� spojrzeniem. By�a kobiet� �redniego wzrostu, ze �ladami siwizny w ciemnych w�osach. W r�ku trzyma�a torebk�.
- Do sklepu... - powt�rzy�.
- Amy chce prowadzi� - wyja�ni�a.
Ma�a dosta�a w�a�nie tymczasowe prawo jazdy i zasiada�a teraz za kierownic� rodzinnego samochodu, ale tylko wtedy, kiedy na miejscu obok niej siedzia� Jake. Callie od razu o�wiadczy�a, �e jej nerwy nie wytrzymuj� takiej pr�by i podzi�kowa�a za zaszczyt.
Jake Grafton podni�s� si� i wyjrza� przez okno. S�o�ce s�abo prze�witywa�o przez wysokie, zamglone niebo. W t� czerwcow� sobot� jak Ameryka d�uga i szeroka toczy�y si� rozgrywki baseballa, ludzie je�dzili rowerami, robili zakupy, kosili traw� na podw�rkach, i cieszyli si� koj�c� temperatur� kontempluj�c zapowied� ca�ego czekaj�cego ich lata.
Koperta i zapisane na niej rz�dy cyfr wydawa�y si� r�wnie odleg�e od tej rzeczywisto�ci, co dane o liczbie ofiar z czas�w hiszpa�skiej inkwizycji.
- Dobrze - odpar� �onie.
Po raz ostatni spojrza� na kopert�, po czym wsun�� j� mi�dzy strony ksi��ki. Liczby skry�y si� w zamkni�tym tomie; wystawa�a z niego jedynie g�rna cz�� koperty na wysoko�� jednego centymetra.
Osiemdziesi�t pi�� milion�w ludzkich istnie�.
Ale ludzie ci nie �yli ju� od dawna, byli r�wnie martwi, co mumie faraon�w. Ziemia wch�on�a ich �zy i krew, przetworzy�a i odda�a przyrodzie ich cia�a. Pozosta�y tylko liczby.
Zgasi� �wiat�o i wyszed� z pokoju.
Toad Tarkington zadzwoni� do Grafton�w, gdy ci wr�cili ju� ze sklepu. Callie nie omieszka�a zaprosi� go na kolacj�. W pi�� minut p�niej zn�w podnios�a s�uchawk�.
- Pani Grafton, m�wi Jack Yocke. W poniedzia�ek wyje�d�am z misj� zagraniczn� i pomy�la�em sobie, czy nie m�g�bym wpa�� dzi� wieczorem i porozmawia� z pani m�em?
- Mo�e przyjdzie pan na kolacj�, Jack? Oko�o wp� do si�dmej.
- Nie chcia�bym sprawia� pani k�opotu.
Callie przyj�a t� uwag� z rozbawieniem. Lubi�a podejmowa� go�ci, a Jack Yocke, reporter z �Washington Post�, cz�sto odwiedza� jej dom. Jake unika� zwykle dziennikarzy, lecz Yocke w wyniku niezwyk�ego splotu okoliczno�ci zosta� uznany za przyjaciela rodziny. I nigdy jeszcze nie odrzuci� zaproszenia na kolacj�.
Pomijaj�c kwesti� przyja�ni, mia� tu najbardziej poszukiwany towar w ca�ym Waszyngtonie - doj�cie do elity w�adzy, a orientowa� si� doskonale, ile to jest warte. Nie mia� w�tpliwo�ci, �e Callie r�wnie� zdaje sobie z tego spraw�, i gotowa jest w ka�dej chwili zatrzasn�� mu drzwi przed nosem, je�li tylko dojdzie do wniosku, �e nadu�y� jej go�cinno�ci.
- To �aden k�opot, Jack - zapewni�a pogodnie. - Dok�d pan wyje�d�a?
- Do Moskwy! To moja pierwsza misja za granic�. - W jego g�osie s�ycha� by�o entuzjazm.
Callie zdusi�a w sobie �miech. Yocke przez dwa lata czyni� energiczne zabiegi o mo�liwo�� otrzymania zadania za granic�. Nie licz�c kr�tkiej przeja�d�ki na Kub�, wi�kszo�� ze swej pi�cioletniej kariery w �Washington Post� sp�dzi� w dziale miejskim, pisuj�c na temat policji i lokalnych polityk�w.
- Cierpliwo�� si� op�aca - zauwa�y�a.
- Prawd� powiedziawszy - zni�y� g�os do konspiracyjnego tonu - dosta�em t� zgod� dlatego, �e nasz cz�owiek numer dwa przebywaj�cy tam na plac�wce mia� piln� spraw� rodzinn� i musia� wraca� do domu. Najwi�ksz� moj� zalet� jest stan kawalerski.
- No i od dawna prosi�e� o wys�anie za granic�.
- �B�aga�em� by�oby lepszym okre�leniem.
- Moskwa? Jedzie do Moskwy? - Jake Grafton powt�rzy� za �on�, gdy ta zjawi�a si� w jego gabinecie, by przekaza� mu naj�wie�sz� wiadomo��.
Callie skin�a g�ow�.
- Tak, do Moskwy. Wiem, �e nie jest tam teraz bezpiecznie, ale dla niego ten wyjazd stanowi awans w sensie zawodowym. - Po tych s�owach wysz�a, �eby przygotowa� kolacj�.
- Z pewno�ci� b�dzie mia� o czym pisa� - powiedzia� do siebie Jake Grafton, przegl�daj�c stosy ksi��ek, gazet i czasopism porozrzucanych na biurku.
W ostatnich dniach czyta� wszystko, cokolwiek wpad�o mu w r�ce na temat by�ego Zwi�zku Radzieckiego, supermocarstwa, kt�re po swym upadku przed niespe�na trzema laty, wpad�o w wir pog��biaj�cego si� chaosu. Podobnie jak wal�cy si� stary budynek, kt�ry ponad sw�j czas opiera� si� podmuchom wiatru i burzom, komunistyczne imperium upad�o zupe�nie nagle, rozpad�o si� od �rodka i roztrzaska�o bez�adnie jak stary kryszta�. Wa�nie etniczne, galopuj�ca inflacja, g��d i stopniowy rozpad porz�dku spo�ecznego dolewa�y oliwy do rozszerzaj�cych si� p�omieni.
- Tak, nie zabraknie mu temat�w do pisania - mrukn�� do siebie bez zapa�u.
Entuzjazm, z jakim Yocke odnosi� si� do swej nowej przygody, zdominowa� atmosfer� kolacji. Blisko trzydziestoletni wysoki, szczup�y dziennikarz, traktowa� nowo wyznaczone zadanie jako rodzaj wielkiego wyzwania.
- Nie m�g�bym �cierpie�, gdybym musia� jeszcze raz postawi� stop� w Ratuszu. Ten wyjazd to dla mnie szansa, �eby raz na zawsze wyrwa� si� z dzia�u miejskiego.
Szansa na zdobycie s�awy, przemkn�o przez g�ow� Jake�owi Graftonowi, jednak nie powiedzia� tego g�o�no. M�ody reporter wprost kipia� od nadmiaru ambicji, ale admira� nie mia� mu tego za z�e. Ambicja zdawa�a si� stanowi� jeden z niezb�dnych element�w, kt�re sk�adaj� si� na �ycie zapisane wielkimi osi�gni�ciami. Mia� j� Lincoln, Churchill, Roosevelt... Hitler. I J�zef Stalin.
Grafton grzeba� w swoim jedzeniu, podczas gdy Jack Yocke rozprawia� o Rosji. Toad Tarkington sprawia� wra�enie pogr��onego w my�lach i cichszego ni� zwykle. S�ucha� dzi� Yocke�a bez s�owa komentarza.
- Trudno wyobrazi� sobie imperium rosyjskie pozbawione pot�nej machiny biurokracji. Do roku tysi�c sze��set pi��dziesi�tego biurokracja zapu�ci�a mocne korzenie, a za rz�d�w Piotra Wielkiego sta�a si� ju� nieodzowna. By�a narz�dziem, za pomoc� kt�rego carowie zarz�dzali imperium. Kiedy bolszewicy przechwycili w�adz�, po prostu przej�li j� w ca�o�ci. K�opot w tym, �e w ko�cu biurokracja utraci�a zdolno�� sprawnego dzia�ania. Ta piekielna machina zwyczajnie si� zaci�a i �adna moc na ziemi nie by�a w stanie wprawi� jej ponownie w ruch, z wyj�tkiem bezpo�redniego zastosowania si�y.
- Nie si�y - przerwa� Jake Grafton - ale terroru.
- Terroru - zgodzi� si� Yocke. - Kt�rego przyw�dztwo kraju nie mog�o ju� dalej wprowadza�.
- W kt�rym miejscu pope�niono b��d? - zacz�a si� zastanawia� Callie. - Po upadku komunizmu i rozwi�zaniu Zwi�zku Radzieckiego wszyscy byli tak pe�ni nadziei. Gdzie nast�pi�a pomy�ka?
Ka�dy z obecnych przy stole mia� na ten temat swoje zdanie, nawet Amy.
- Wszyscy tam si� nienawidz� - stwierdzi�a. - Praktycznie wszystkie grupy etniczne walcz� ze sob�. Tak nie mo�e by�, ludzie nie powinni pa�a� nienawi�ci� do siebie.
Toad Tarkington mrugn�� do niej. Amy doro�la�a z ka�dym dniem, a on darzy� j� ogromn� sympati�.
- Jak tam jazda za kierownic�? - zapyta�, kiedy w rozmowie nast�pi�a przerwa.
- Wspaniale - odpowiedzia�a Amy i doda�a, krzywi�c usta w u�miechu: - Tylko nie dla mamy. Siedzi przy mnie z zaci�ni�tymi z�bami i czeka, kiedy zdarzy si� wypadek.
- No, Amy... - zacz�a Callie.
- Wie, �e to si� �le sko�czy: z�by, w�osy i oczy na tablicy rozdzielczej. - Westchn�a �a�o�nie. - Postanowi�am zosta� kierowc� samochod�w wy�cigowych. Zaczn� od jazdy na samochodach fabrycznych. My�l�, �e za par� lat b�d� gotowa do startu w Formule l.
- Amy Carol - przerwa�a jej matka z udan� surowo�ci�. - Nie jeste�...
- Po prostu talent - ci�gn�a Amy. - Niekt�rzy ludzie go maj�, a inni nie. Powiniene� mnie widzie�, jak operuj� peda�em gazu i jak radz� sobie z kierownic�.
Po kolacji Jack Yocke poprosi� admira�a o kilka s��w na osobno�ci. Jake wprowadzi� go wi�c do gabinetu i zamkn�� drzwi.
- Widz�, �e wzi�� si� pan za czytanie - zauwa�y� reporter, kiedy obaj usadowili si� na krzes�ach.
- Mhm.
- To dla mnie wielka odmiana - zacz�� Yocke.
- To samo m�wi�e�, kiedy redakcja �Washington Post� pozwoli�a ci prowadzi� felieton w czasie prawybor�w prezydenckich w dziewi��dziesi�tym drugim.
- Nie, tamto nie wypali�o. Zreszt� to nie by� felieton, tylko podpisany komentarz ukazuj�cy si� raz w tygodniu.
Jake si�gn�� po le��cy na p�ce album z wycinkami i przekartkowa� go.
- Callie zachowa�a wi�kszo�� z nich. Moim zdaniem niekt�re by�y naprawd� dobre.
Yocke wzruszy� skromnie ramionami, lecz gest ten umkn�� uwadze Graftona. Admira� poprawi� sobie okulary na nosie i odezwa� si�:
- No zobaczmy... to napisa�e� w styczniu, przed prawyborami w New Hampshire. Pisa�e� tak: �Obecnie Bush przyznaje, i� nie wiedzia�, �e kraj prze�ywa recesj�. To jedyny mieszkaniec Ameryki, do kt�rego ta wiadomo�� nie dotar�a. Ten cz�owiek jest niczym �wistak: raz na cztery lata wychodzi ze swej nory, �eby poprowadzi� kampani�.
- Dopuszczalna hiperbola - wtr�ci� Yocke, kr�c�c si� na krze�le. - Autor powinien pisa� w spos�b interesuj�cy.
- �Gdyby George Bush sprawowa� prezydentur� w czasie drugiej wojny �wiatowej, to wojska aliant�w zatrzyma�yby si� nad Renem, a w Niemczech wci�� rz�dziliby nazi�ci� - cytowa� dalej admira�.
- No, c�...
Grafton przerzuci� strony i odchrz�kn�wszy, kontynuowa�:
- �Mieszka�cy Ameryki nie chc�, aby George Bush i Clarence �Zbere�nik� Thomas decydowali w sprawie, czy ich c�rki mog� poddawa� si� aborcji� - Grafton zerkn�� zza okular�w na dziennikarza. - �Zbere�nik�?
- Wynikn�o pewne nieporozumienie. Ta uwaga nie powinna by�a trafi� do gazety; napisa�em to dla �artu, �eby redaktor m�g� na mnie troch� pokrzycze�, ale facet jakim� cudem to przegapi�. Niewiele brakowa�o, a obaj wylecieliby�my na zbity pysk.
Grafton westchn�� i przerzuci� kilka stron dalej.
- O, a to m�j ulubiony kawa�ek: Je�li nawet gubernator stanu Arkansas Bill Clinton jest, jak twierdzi, ca�kowicie bezpodstawnie oskar�any o zwi�zek pozama��e�ski z seksbomb� Gennifer Flowers, to samo to nie dyskwalifikuje go jeszcze jako kandydata na prezydenta. W bie��cym stuleciu Ameryka mia�a dw�ch, mo�e nawet trzech prezydent�w, kt�rzy dochowywali wierno�ci swym �onom. Pojawienie si� czwartego nie doprowadzi do rozerwania tkanki spo�ecznej w spos�b nie daj�cy si� ju� naprawi�. Jest faktem nie podlegaj�cym dyskusji, �e tego typu gamonie rzadko ubiegaj� si� o urz�d publiczny w naszym pi�knym kraju i niemal nigdy go nie otrzymuj�. Je�li wi�c raz na jaki� czas, na przestrzeni jednego pokolenia, kt�remu� z nich uda si� prze�lizgn��, to czy mo�e wyrz�dzi� wielk� szkod�?�
- Parodia Davida Brodera - wymamrota� Yocke z odcieniem przekory. - Utw�r satyryczny.
- Wszystko, co pisze si� w naszych czasach, to satyra - zauwa�y� admira� zamykaj�c album z wycinkami i wsuwaj�c go z powrotem na p�k�. Kiedy spojrza� na Yocke�a, na jego twarzy pojawi� si� szeroki u�miech. - Powiniene� pisa� dla �Rolling Stone�.
- W �Washington Post� lepiej p�ac� - odpar� Jack Yocke. - Wie pan co, przez te lata napisa�em ca�� mas� r�nych rzeczy, ale ilekro� zjawiam si� w pralni odda� koszule, to musz� tamtejszemu facetowi wci�� przeliterowywa� swoje nazwisko. A przez ostatnie pi�� lat go�� widuje mnie dwa razy w tygodniu, potrafi m�wi� po angielsku, a nawet co nieco czyta.
Wci�� z u�miechem na ustach, Grafton zdj�� okulary i potar� grzbiet nosa.
- To, co piszesz jest zbyt subtelne. Powiniene� spr�bowa� doda� do tego wi�cej pieprzu.
- Dzi�kuj� za �yciowe wskaz�wki. Zapami�tam sobie t� rad�. Teraz jednak dotar�a do nas poufna informacja na gor�cy temat, kt�r� zamierzam sprawdzi�, gdy pojad� do Rosji. Ot� m�wi si�, �e na tamtejszym wolnym rynku pojawi�y si� taktyczne rakiety z g�owicami atomowymi; s� oferowane na sprzeda� temu, kto da najwy�sz� stawk�.
- Co ty opowiadasz? - Jake Grafton uni�s� do g�ry brwi. - Gdzie o tym s�ysza�e�?
Yocke za�o�y� nog� na nog� i usadowi� si� wygodnie.
- Wiem, �e nie potwierdzi pan tego ani nie zaprzeczy. Pan nawet s�owa by nie pisn�� na temat tajnych informacji; ale pomy�la�em sobie, �e sprzedam panu t� pog�osk�. Tak po prostu.
Jake Grafton przebieg� palcami po w�osach, poszczypa� si� w nos i obrzuci� swego go�cia spojrzeniem pozbawionym entuzjazmu.
- Dzi�ki, przyjrzymy si� temu. By�oby nam jednak �atwiej, gdyby�my znali �r�d�o tego gor�cego przecieku.
- Nie mog� tego wyjawi�. To bardziej pog�oska ni� przeciek. Ale je�li rzecz oka�e si� prawdziwa, b�dzie z tego niez�y materia�.
- Kt�ry uczyni ci� s�awnym - doko�czy� Jake. - I pozostawi ci� w naszej pami�ci. B�dziesz musia� tylko po�y� na tyle d�ugo, �eby zd��y� przes�a� go do redakcji.
- W tym s�k.
Jake powsta� i wyci�gn�� r�k�.
- Gdyby spotka�o ci� to najgorsze, b�dziemy ci� mi�o wspomina�.
Jack Yocke przygl�da� si� przez chwil� wyci�gni�tej d�oni, a w ko�cu j� u�cisn��. Wsta� z krzes�a i u�miechn�� si�.
- Jedn� z najbardziej czaruj�cych cech pa�skiego charakteru, admirale, jest ta g��boka warstwa ckliwego sentymentalizmu kryj�ca si� pod zewn�trzn� mask� zawodowca. Jest pan po prostu starym mi�czakiem.
- Przy�lij nam od czasu do czasu kartk� pocztow� i napisz jak ci leci.
- O tak, na pewno.
Kiedy Jack Yocke wyszed�, do pokoju wsun�a si� Amy Carol. Starannie zamkn�a za sob� drzwi i usiad�a na krze�le, dopiero co zwolnionym przez dziennikarza.
- Tatusiu, chcia�abym ci� o co� zapyta�.
- Prosz�.
- Chodzi o seks.
Otworzy� usta, lecz si� nie odezwa�. No tak, Amy bez w�tpienia zaczyna�a dorasta�. Przybra�a ju� zgrabne kobiece kszta�ty i najpewniej rozmawia�a z Callie o sprawach p�ci, moralno�ci i tak dalej. Pod jego bacznym wzrokiem poruszy�a si� teraz lekko na krze�le.
- Dlaczego nie zapytasz mamy?
Zerwa�a si� z krzes�a i pomkn�a ku drzwiom. Us�ysza� jej krzyk dochodz�cy z korytarza:
- Toad, jeste� mi winien pi�� dok�w! M�wi�am ci, �e mnie sp�awi.
Kiedy Yocke po�egna� si� ju� z gospodarzami, Jake i Toad Tarkington zabrali kaw� do gabinetu i starannie zamkn�li za sob� drzwi.
- Nie uwierzy pan, admirale, ale wczorajszego wieczoru podesz�a do mnie w Kennedy Center Judith Farrell.
Jake Grafton potrzebowa� kilku chwil na przetrawienie tej informacji; od czasu, gdy s�ysza� to nazwisko po raz ostatni, min�y ju� ca�e lata.
- Judith Farrell, agentka Mossadu? - upewni� si�.
- Tak jest, admirale. Teraz nazywa si� Elizabeth Thorn. Mia�a prawo jazdy wystawione w stanie Maryland.
- Opowiedz mi lepiej o tym.
Toad zacz�� relacjonowa�, przechodz�c w odpowiednim momencie do przekazanej mu wiadomo�ci.
- Pami�ta pan Nigela Kerena, tego brytyjskiego wydawc�-miliardera, kt�ry wypad� ze swego jachtu rok czy dwa lata temu w czasie �eglugi po Wyspach Kanaryjskich?
Jake przytakn��:
- Tak, znale�li go nagiego w wodach oceanu.
- By� ju� tylko zimnym trupem. Wkr�tce potem jego imperium wydawnicze leg�o w gruzach, przy akompaniamencie oskar�e� o machlojki finansowe. Nikt jednak nie potrafi� odpowiedzie� na pytanie, jak to si� sta�o, �e Keren ze swej luksusowej kabiny na pok�adzie jachtu dosta� si� do wody ponad si�gaj�cym do piersi relingiem, nagi jak go pan B�g stworzy�.
Jake poci�gn�� �yk kawy.
- By� liba�skim �ydem, zgadza si�? Naturalizowa� si� w Wielkiej Brytanii?
- Tak jest. A nasza stara znajoma Judith Farrell twierdzi, �e zosta� zabity przez CIA.
- Co?
- W�a�nie t� wiadomo�� chcia�a panu przekaza�: Nigela Kerena zabi�a CIA. Aha, i jeszcze to zdj�cie.
Toad wyj�� z kieszeni kopert� i poda� admira�owi. Ten podszed� do biurka i zapali� lampk�, �eby zapozna� si� z jej zawarto�ci�.
- Wiem, kogo przedstawia to zdj�cie - odezwa� si�.
- Tak jest, panie admirale, ja tak�e go rozpozna�em. To Herb Tenney, oficer CIA, kt�ry jedzie z nami do Rosji. Je�li pojedziemy.
Jake wydoby� z szuflady biurka szk�o powi�kszaj�ce i obejrza� dok�adnie fotografi�, pr�buj�c sobie przy tym przypomnie�, co czyta� na temat �mierci Kerena. Finansista przebywa� na pok�adzie swego jachtu wraz z za�og�, a� kt�rego� dnia okaza�o si�, �e przepad� bez �ladu. Po siedmiu dobach z oceanu wy�owiono jego nagie zw�oki. Wszyscy cz�onkowie dwunastoosobowej za�ogi twierdzili, �e o niczym nie wiedz�. Hiszpa�ski patolog nie potrafi� stwierdzi� przyczyny zgonu, wykluczy� jednak utoni�cie ze wzgl�du na brak wody w p�ucach. Tak wi�c Keren ju� nie �y�, zanim jego cia�o wylecia�o za burt�. W jaki spos�b zgin��, pozostawa�o tajemnic�.
Na koniec Jake po�o�y� szk�o powi�kszaj�ce wraz ze zdj�ciem na blacie biurka i popatrzy� na nie ze zmarszczonym czo�em.
- Herb Tenney czytaj�cy gazet� - westchn��. - No dobrze, co jeszcze kaza�a ci powt�rzy�?
- To ju� wszystko, panie admirale. �Powiedz admira�owi Graftonowi, �e Nigela Kerena zabi�a CIA. Tu jest zdj�cie i negatyw. Cze��. Niczego wi�cej nie przekaza�a.
Jake wzi�� szk�o powi�kszaj�ce, �eby zbada� negatyw. Wygl�da� na ten sam, z kt�rego wykonano odbitk�. Na koniec schowa� zdj�cie i negatyw z powrotem do koperty i poda� j� Toadowi.
- Zanie� to w poniedzia�ek rano do centrum komputerowego i ka� im zbada�. Chc� wiedzie�, gdzie i kiedy zrobiono to zdj�cie i czy negatyw retuszowano lub poddawano zmianom na drodze obr�bki komputerowej. - Nie s�dzi�, by negatyw zosta� podrobiony, skoro jednak Farrell przedstawia�a go jako materia� dowodowy, nie wadzi�o tego sprawdzi�.
- Tak jest. A co b�dzie, je�li co� z tego trafi do Tenneya?
- No to co? Mo�e b�dzie nam m�g� co� powiedzie� na temat tej fotografii.
- Je�eli to CIA zabi�a Kerena i Tenney macza� w tym palce, to pewnie nie chcieliby, �eby kto� ogl�da� to zdj�cie.
- Toad, naczyta�e� si� za du�o powie�ci szpiegowskich. Najprawdopodobniej b�dziemy musieli zwr�ci� si� do Tenneya w sprawie tej fotografii. Farrell o tym dobrze wiedzia�a. Z pewno�ci� chce, �eby�my go przepytali.
- W takim razie nie powinni�my tego robi�. Przynajmniej do czasu, a� b�dziemy wiedzieli, o co w tym wszystkim chodzi.
Jake Grafton prychn�� gniewnie. Wystarczaj�co d�ugo tkwi� na obrze�ach wywiadu, by nie ufa� nikomu, kto jest z nim zwi�zany. By� �wi�cie przekonany, �e prawdy nie mo�na szuka� u ludzi z CIA. Nie mieli o niej poj�cia. Co gorsza, nie spodziewali si�, �e j� kiedykolwiek poznaj� i by�o im to najzupe�niej oboj�tne.
- Zanie� odbitk� i negatyw do facet�w od komputer�w - powt�rzy�. - Do��cz do nich klauzul� tajno�ci. To powinno sk�oni� technika do milczenia.
- A co z Farrell? - spyta� Toad.
- A co ma by�?
- Mogliby�my zdoby� jej adres w drog�wce w Marylandzie i spr�bowa� j� odnale��.
- Powiedziano jej, co ma przekaza�, i to zrobi�a. Niczego wi�cej nie wie.
Toad Tarkington tr�ci� palcem kopert�, a nast�pnie umie�ci� j� w wewn�trznej kieszeni. Dopi� reszt� kawy.
- Je�li nie ma pan nic przeciwko temu, chcia�bym zapyta�, czego chcia� Yocke?
- Dotar�y do niego pog�oski, �e w Rosji wystawiane s� na sprzeda� taktyczne rakiety z g�owicami atomowymi na zasadzie �kto da wi�cej�.
- O, cholera!
- Wiem, co my�lisz. Najbardziej dra�liwa, najbardziej niebezpieczna i najwy�szej wagi sprawa, jak� Narodowa Rada Bezpiecze�stwa ma na tapecie, a kto� taki jak Jack Yocke dowiaduje si� o niej na ulicy. No i rzuca si� na okazj�, �eby wej�� do panteonu dziennikarstwa. Rzyga� si� chce!
Richard Harper by� kap�anem w s�u�bie bogini o imieniu Zaawansowana Technologia. Wi�kszo�� ze swych wolnych godzin sp�dza� na czytaniu czasopism komputerowych i prac po�wi�conych technice oraz na myszkowaniu w sklepach z gad�etami. Komputery zaprz�ta�y mu g�ow� przez prawie ca�y dzie�. By� �wi�cie przekonany, �e otacza je jaka� astralna aura. Wierzy� niemal, �e komputer ma w�asn� dusz�: byt zupe�nie niezale�ny od plastiku, przewod�w i krzemu, z kt�rych urz�dzenie to zosta�o skonstruowane.
Mia� wi�c zwyczaj rozmawia� z komputerem, gdy przebiega� palcami po jego klawiaturze. Wypowiadane cichym, �piewnym g�osem uwagi by�y prawie zupe�nie niezrozumia�e, ale dla Toada Tarkingtona nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e Harper nawi�zuje bezpo�redni kontakt z tym kim� czy te� czym�, co o�ywia�o maszyn�. Toada to nie przera�a�o; lata ca�e sp�dzi� s�uchaj�c, jak piloci Marynarki szepcz� do swych krzepkich, nap�dzanych paliwem odrzutowym kochanek. Nie uwa�a� Richarda Harpera za co� wi�cej ni� zwyk�ego postrzele�ca.
Pr�bowa� teraz zrozumie� co nieco z zakl�� wypowiadanych przez Harpera. Czasami udawa�o mu si� wy�owi� jakie� s�owa:
- ...czas licznych waha� i niepewno�ci, setek powt�rze� i chwil jasno�ci... Czy si� o�miel�, o�miel� si�?
Po kilku minutach przesta� zwraca� uwag� na Harpera i zacz�� przegl�da� plakaty, rysunki i wyci�te z gazet artyku�y, kt�re zosta�y umocowane za pomoc� ta�my klej�cej do �ciany. Pokrywa�y calutk� �cian�, ka�dy centymetr kwadratowy powierzchni. Wszystkie traktowa�y o komputerach. Fuj!
Dla Tarkingtona komputery by�y po prostu jeszcze jednym narz�dziem - dro�szym ni� m�otek czy �rubokr�t, ale ze swej natury wcale nie bardziej interesuj�cym. Z konieczno�ci od czasu do czasu dok�ada� wszelkich stara�, �eby kt�ry� z nich sk�oni� do pracy, a w razie potrzeby potrafi� nawet udzieli� do�� wyczerpuj�cego opisu technicznego na temat tego, co dzieje si� g��boko w �rodku urz�dzenia. Ale komputerowi brak by�o polotu, posmaku przygody, nie wywo�ywa� on w jego duszy �adnej emocji. W ten poniedzia�kowy poranek sta� opieraj�c si� bezczynnie o kontuar i bez najmniejszego dreszczu emocji obserwowa�, jak Harper i jego komputer czyni� swoj� powinno��.
Jednak jego niespokojny umys� kr��y� wok� pewnego tematu: jeszcze raz wr�ci� my�lami do Elizabeth Thorn alias Judith Farrell. Kiedy� j� kocha�. Przysz�o mu nagle do g�owy, �e jedn� z wad biologicznych rodzaju m�skiego jest niemo�no�� definitywnego zerwania z kobietami, kt�re kiedy� si� kocha�o. O, mo�esz j� rzuci�, mo�esz unika� i nienawidzi�, mo�esz pokocha� inn�, ale kiedy raz zosta�e� pora�ony mi�o�ci�, nigdy nie zdo�asz jej do ko�ca wykorzeni�. Owszem, rana mo�e si� �adnie zabli�ni�, ale resztki grota strza�y tkwi� b�d� w tobie na zawsze, by ci przypomina�, gdzie zosta�e� trafiony. Je�eli jeste� m�czyzn�.
Dobrze wiedzia�, �e kobietom obca jest owa biologiczna u�omno��. Kiedy ona porzuca m�czyzn�, jej pejza� libido wytarty jest do czysta przez matk� natur�, jest czy�ciutki jak piasek na pla�y: wyp�ukany przez fale, gotowy na przyj�cie nast�pnej ofiary, kt�ra jak Robinson Cruzoe zboczy�a ze szlaku. I kt�ra, podobnie jak �w naiwny rozbitek, wierzy� b�dzie �wi�cie, �e jest tym pierwszym, jedynym i ostatnim. Dziwne, ale w jej przekonaniu tak to w�a�nie b�dzie wygl�da�.
My�li Toada z rozwa�a� teoretycznych przenios�y si� na konkrety. Bada� emocje, jakie wywo�a�y w nim widok, g�os i zapach Elizabeth Thorn, i ponownie doszed� do wniosku, �e rzecz� niem�dr� by�oby posuwa� si� dalej w tych dociekaniach. Nie m�g� jednak przesta�. Zatoczy� wi�c ko�o i spr�bowa� przyjrze� si� temu zjawisku pod innym k�tem.
Poczu� nag�y dreszcz i wzdrygn�� si� mimo woli.
- Komandorze Tarkington.
By� to g�os Harpera. Po raz drugi ju� zwraca� si� do Toada.
- S�ucham.
- Co pan chce wiedzie� o tych odbitkach? - spyta� wyginaj�c palce niczym pianista koncertowy.
- No, czy by�y poprawiane, retuszowane, czy jak to si� tam nazywa.
- C�, obie odbitki s� identyczne. - Toad wr�czy� wcze�niej Harperowi dwie fotografie: orygina� przekazany mu w pi�tkowy wiecz�r przez Elizabeth Thorn oraz wykonane z negatywu zdj�cie, kt�re zrobi� wczoraj wieczorem w ekspresowym punkcie fotograficznym w podmiejskim pasa�u handlowym. - Przepu�ci�em je przez skaner - ci�gn�� dalej Harper - kt�ry bada poziomy �wiat�a w ma�ych segmentach zwanych pikselami i przydziela im warto�ci liczbowe - w ten w�a�nie spos�b komputer przetwarza informacje. Odbitki s� w zasadzie identyczne, poza niewielkimi, z punktu widzenia statystyki, nieistotnymi zmianami. Te mog�y zosta� spowodowane kurzem na negatywie. Toad chrz�kn��.
- A czy negatyw by� przerabiany?
- W ka�dym razie ja niczego takiego nie widz�. - Harper wcisn�� klawisze; na stoj�cym przed nim ekranie ukaza�y si� kolumny liczb. - Teraz szukamy kresek, ostrych zmian w warto�ciach �wiat�a, kt�re nie powinny tu wyst�powa�. Oczywi�cie, za pomoc� wystarczaj�co z�o�onego komputera �lady te mo�na by wymaza�, ale w�wczas pochodz�ca z takiego negatywu odbitka musia�aby zosta� sfotografowana, aby otrzyma� z niej nowy negatyw, a to pogorszy�oby ostro��. Nie, nie s�dz�, �eby istnia�a taka mo�liwo��: najwy�ej jedna szansa na sto, albo na tysi�c.
- A co mo�e pan powiedzie� o samym zdj�ciu?
Palce Harpera zacz�y biega� po klawiaturze. Na ekranie pojawi�a si� fotografia.
- Przy stoliku siedzi m�czyzna i czyta gazet�. Wygl�da to na uliczn� restauracyjk�.
- Zna pan tego cz�owieka?
- Nie, ale je�li pan sobie �yczy, mog� uzyska� dost�p do bazy danych CIA i mo�e uda si� nam trafi� na odpowiedni� podobizn�.
- To nie b�dzie konieczne - powiedzia� Toad Tarkington. - Czy na podstawie tego zdj�cia da�oby si� stwierdzi�, gdzie zosta�o wykonane?
Czarodziej komputerowy tr�ci� przycisk myszy i obrysowa� gazet� w prostok�t. Klikn�� ponownie guzikiem myszy i oznaczony prostok�tem obszar wype�ni� ca�y ekran. Nag��wek zosta� napisany w j�zyku angielskim i by� ca�kiem czytelny, czego nie da�o si� powiedzie� o tytule gazety.
- Troch� to powi�kszymy - mrukn�� Harper i po raz kolejny klikn�� myszk�. Po kilku sekundach oznajmi�: - �Times�.
- �New York Times�?
- Nie, �The Times�, wydawany w Londynie.
- Z jak� dat�?
- Tego nie wiem, druk jest zbyt ma�y. Ale niech pan spojrzy na to. - Na ekranie zn�w pojawi�a si� ca�a fotografia, a kursor przemie�ci� si� na bia�� plam� widniej�c� na oknie restauracyjki. Po chwili plama wype�ni�a ekran. Toad obszed� kontuar i zajrza� Harperowi przez rami�. - To informacja o godzinach otwarcia lokalu; na tym powi�kszeniu nie da si� odczyta�, w jakim to j�zyku, poniewa� obraz jest zbyt zamazany. Po zastosowaniu programu wzbogacaj�cego, kt�ry pozwoli wype�ni� luki, tekst stanie si� czytelny.
Jego palce rozpocz�y taniec. Po minucie czy dw�ch zakomunikowa�:
- To nie po angielsku, lecz po portugalsku.
- A wi�c zdj�cie zosta�o zrobione w Portugalii.
- Albo przed restauracj� portugalsk� w Londynie, Berlinie, Zurychu, Rzymie, Madrycie, Nowym Jorku, Waszyng...
- A co z tytu�ow� stron� gazety? Mo�e mi pan zrobi� jej wydruk?
- Oczywi�cie.
Richard Harper klikn�� przyciskiem myszy wybieraj�c menu druku i po chwili rozleg�o si� buczenie drukarki laserowej. Toad odczeka�, a� strona wyjdzie z drukarki, i podda� j� dok�adnym ogl�dzinom. Na papierze widnia� fragment fotografii umieszczonej po�rodku g�ruj�cego nad ni� du�ego tytu�u gazetowego, kt�ry zawiera� s�owa: �...ministrowie kraj�w Wsp�lnego Rynku�. Z�o�y� kartk� i schowa� j� do kieszeni.
- C�, to chyba wszystko - podsumowa�. - Teraz prosz� zwr�ci� mi odbitki i wym