9791

Szczegóły
Tytuł 9791
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9791 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9791 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9791 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

FERN MICHAEL �AR TEKSASU Pami�ci Lucy Baker Koval - matki, babki i przyjaci�ki PODZI�KOWANIE To prawda, co m�wi� o Teksa�czykach: ich serca s� r�wnie wielkie jak obszar ich wspania�ego stanu. Przyj�li�cie mnie do swoich dom�w; dzielili�cie si� ze mn� swoim �yciem, opowiadali�cie o swoich rodzinach, triumfach i tajemnicach. Bardzo ceni�am sobie wasz� serdeczn� go�cinno��, przemi�y humor i niestrudzon� pomoc. Zawsze b�d� pami�ta� o wyj�tkowym okresie �ycia, kt�ry sp�dzi�am razem z wami. Z ca�ego serca dzi�kuj� Eve i Houstonowi Danielsom, Helen i Rufusowi Abramsom, Sharon i Mike�owi Glazerom oraz wszystkim Teksa�czykom, kt�rzy m�wili mi: �Siemasz, paniusiu, witamy w Teksasie!� Bez pomocy was wszystkich �Bogactwo Teksasu� i ��ar Teksasu� nie wysz�yby poza faz� pierwotnego szkicu. Nie by�abym w stanie ich napisa� bez was - byli�cie moim natchnieniem. Fern Michaels DOM MAGGIE Prolog Sawyer Coleman przygl�da�a si� wzorom, kt�re leniwe kalifornijskie s�o�ce malowa�o na jej zagraconym biurku. Od tygodni ju� b�yszcz�cy blat z wi�niowego drewna pokrywa�y nieregularne stosy papier�w, po�amane o��wki, d�ugopisy z obgryzionym czubkiem - wszystko to �wiadczy�o o przepracowaniu i frustracji. Sawyer naprawd� powinna zatrudni� asystenta, kogo�, kto pom�g�by jej d�wiga� to brzemi� - ale nikt nie potrafi� spe�ni� jej oczekiwa�, a ona nie znosi�a ustawicznego kontrolowania i poprawiania czyich� b��d�w. Od dawna ju� przyzna�a sobie po cichutku, �e jest pracocholiczk�; ostatnio jednak wpad�a w nieprawdopodobny wprost kierat! Westchn�wszy g��boko przeora�a d�ugimi, wypiel�gnowanymi palcami g�st� czupryn� swoich z�otoblond w�os�w. Nie by�o wyj�cia: robota musi zosta� wykonana, a ona sama zrobi j� najlepiej. Coleman Aviation by�a firm� rodzinn�, zajmuj�c� czo�owe miejsca w projektowaniu i produkcji niewielkich odrzutowc�w na prywatny u�ytek - i tylko ona, Sawyer, dysponowa�a do�wiadczeniem i fachow� wiedz� niezb�dn� do kierowania rozrastaj�cym si� przedsi�biorstwem. Byli w otoczeniu Sawyer ludzie, zw�aszcza pracownicy nie zwi�zani �ci�le z produkcj�, kt�rzy twierdzili, �e szefowa zbyt si� przejmuje prac�, �e �o byle co si� czepia�. Us�ysza�a w ostatnich dniach tak� w�a�nie opini�. �Czepia si� o byle co� - na lito�� bosk�! Jedno by�o pewne: to nie mia� by� wyraz uznania. Sawyer wyci�gn�a z g�rnej szuflady paczk� papieros�w i zapali�a jednego. Robi�a to rzadko, zazwyczaj tylko w chwilach napi�cia albo kiedy chcia�a zyska� na czasie. Teraz w�a�nie zbieg�o si� to: pali�a, �eby odwlec moment powt�rnego odczytania zaproszenia, a spi�ta by�a dlatego, �e od ponad dw�ch tygodni nie mia�a wiadomo�ci od Randa. To jedno wystarczy�o, by n�ka� j� ustawiczny niepok�j. A je�li doda� do tego zaproszenie Maggie - ca�kiem si� ju� mo�na za�ama�! �Mamusia� Maggie! Maggie - pani na Subbridge! Maggie, po�eraczka m�skich serc! Maggie - jej rodzona matka. Sawyer skrzywi�a si�. Wsta�a z fotela i wyg�adzi�a na smuk�ych biodrach sp�dnic� z mi�kkiej szarej flaneli. Stan�a przy oknie i utkwi�a wzrok w ja�niej�cej na niebie tarczy s�onecznej. Z�oto Aztek�w - pomy�la�a odruchowo, pal�c energicznie papierosa, na kt�rego nie mia�a wcale ochoty. Zaproszenie przypomina�o kr�lewski rozkaz: mia�a powr�ci� do Sunbridge po to, by zobaczy�, jak puszy si� Maggie. Tkwi�o w tym jednak co� wi�cej: Maggie potrzebowa�a aprobaty rodziny w chwili przejmowania steru. Marnotrawna Maggie powraca na miejsce swego wyst�pku i grzechy zostaj� jej odpuszczone. Sawyer roze�mia�a si� i zakrztusi�a dymem z papierosa: kaszla�a tak, �e a� �zy pojawi�y si� w jej oczach. Babcia pewnie odezwie si� niebawem, najp�niej jutro. A potem inni. I Rand - pomy�la�a czuj�c przyp�yw nadziei. Tak, Rand zadzwoni do niej. Utrzymywanie kontakt�w na du�� odleg�o�� to prawdziwa katorga, a je�li dzieli nas od kogo� ocean, b�l roz��ki jest jeszcze silniejszy. Cholera, teraz ca�y dzie� ma zmarnowany! Dlaczego Maggie przys�a�a swoje zaproszenie i niedorzeczny list do biura zamiast do domu? Kontakt z Maggie po up�ywie tylu lat nie powinien ju� sprawia� b�lu - a jednak by� dr�cz�cy. Sawyer marzy�a o tym, by tak si� opancerzy�, �eby Maggie nie mog�a przez t� skorup� przenikn��. A tymczasem jej serce ci�gle by�o obola�e, a ona sama czu�a si� sponiewierana. Powinno si� oficjalnie zakaza� zjazd�w rodzinnych! Nie mog�a wymiga� si� od zaproszenia. Trzeba po prostu robi� dobr� min� do z�ej gry. Zobaczy znowu ma�ego Rileya - cho�by dlatego warto stawi� czo�o Maggie. A po to, �eby ujrze� Randa i by� razem z nim, gotowa by�a uda� si� cho�by do Afryki! Rand. Jej �ycie, jej mi�o��. Bez niego na ca�� jej egzystencj� sk�ada�y si� nie ko�cz�ce si� dni wype�nione prac� i d�u��ce si� samotnie noce. Najwy�szy czas ustatkowa� si�, zastanowi� powa�nie nad ma��e�stwem. Sama my�l o tym podnieci�a j�: poczu�a ciep�o rozlewaj�ce si� po ca�ym ciele. R�wnie dobrze mo�e przecie� wykonywa� swoj� prac� w Londynie. Pospiesznie, �eby si� nie rozmy�li�, nabazgra�a kilka s��w, �e przyjmuje zaproszenie na lipcow� fet�. Potem, kiedy ju� b�dzie po wszystkim, ca�a rodzina powie, jak �adnie si� zachowa�a Sawyer: Poczciwa, niezawodna Sawyer! Nigdy nie zawrze w niej krew, nie zachowa si� jak ka�dy inny na jej miejscu by post�pi�. Cho�by by�a ca�a poharatana w �rodku nie uzewn�trzni swoich ran. B�dzie mia�a dla siebie Randa - to wystarczy za wszystko. Jeden jego u�miech i Maggie przestanie dla niej istnie�. Musi tylko mie� Randa - teraz i na zawsze. Rozdzia� pierwszy Dzi� b�dzie jeden z najwspanialszych dni w dziejach Sunbridge. Jutro gazety podadz� ka�dy szczeg�, w��cznie z opisem stroj�w kelnerek. Przyj�cie w Sunbridge to znacz�ce wydarzenie, a je�li b�dzie mia�o charakter barbecue w teksa�skim stylu, wzbudzi jeszcze wi�ksze zainteresowanie. Przyb�dzie ca�a rodzina, pojawi� si� niekt�re z najbardziej wp�ywowych osobisto�ci Teksasu. Maggie Coleman Tanner u�miechn�a si� szeroko. Zabawne, �e zawsze mia�a sk�onno�� do personifikacji, Sunbridge wydawa�o jej si� jakby �yw� istot�. Pod niekt�rymi wzgl�dami by�o tak rzeczywi�cie. Sunbridge stanowi�o jej przesz�o�� - a teraz b�dzie jej przysz�o�ci�. Oczy Maggie, b��kitne jak zimowe niebo, dostrzeg�y wzmo�ony ruch pod balkonem sypialni. S�u�ba, dostawcy �ywno�ci, kelnerki - ca�a ta banda, jakby powiedzia� stary Seth - krz�tali si� przygotowuj�c pierwsz� barbecue za jej rz�d�w. Tuczny cielec na powitanie marnotrawnego potomka - pomy�la�a Maggie. Marnotrawnym dzieci�ciem by�a ona sama, ale czy wypada�o okre�li� jako �cielca� nagrodzony okaz d�ugorogiego wo�u? Zam�wi�a ca�e tuziny obrus�w w czerwono-bia�� kratk�, odpowiednich na zabaw� na wolnym powietrzu, oraz pasuj�cych do nich serwetek ze sklepu Neimana Marcusa. Przypomina�a te� sobie jak przez mg��, �e poleci�a kupi� dwie�cie wiklinowych koszy na chleb, po czterdzie�ci dolar�w sztuka. Homary dostarczone samolotem z Maine, krewetki, kraby i wo�owiny - wszystko co by�o konieczne, aby impreza zako�czy�a si� sukcesem. Mog�a to by� z nazwy �wiejska zabawa�, ale zaproszeni go�cie nie mieli prowincjonalnych gust�w. Dzi�ki temu przyj�ciu poka�e im wszystkim, �e nale�y do ich grona i �e lat sp�dzonych w Nowym Jorku nie prze�y�a w jakiej� dziurze. Obraca�a si� w eleganckim �wiecie, gdzie prowadzono rozmowy o teatrze, notowaniach na gie�dzie i ostatniej wystawie w Muzeum Quggenheima - dyskusje na tematy abstrakcyjne. Tutaj, w Teksasie, m�wiono o bardziej konkretnych sprawach: pieni�dzach, ropie, wo�owinie, znowu pieni�dzach - nie koniecznie w takiej kolejno�ci! Kryszta�owe kieliszki b�ysn�y w promieniach s�o�ca przypominaj�c Maggie, �e chocia� Teksa�czycy lubili udawa� prostaczk�w prowadz�cych �domowy tryb �ycia�, byli wystarczaj�co sprytni i bogaci, by odr�ni� prawdziwy kryszta� od imitacji i Baccarat od Cristal d�Arques. Dziadek pewnie w grobie si� przewraca! W jego poj�ciu berbecue to piwo z beczki i czerwona fasola z ry�em; takie menu pasowa� do prezentowanego w nieco protekcjonalny spos�b wizerunku �prostego cz�owieka, kt�remu si� poszcz�ci�o�. Gdyby mu przysz�o do g�owy poda� szlachetnego bourbona w papierowych kubkach, nikt nie o�mieli�by si� go krytykowa�. Seth Coleman by� zbyt wa�n� i wp�ywow� osobisto�ci�, �eby z nim zadziera�. M�g� ot tak sobie, dla kaprysu, zapewni� komu� fortun� lub kompletnie go zniszczy� - i nie spos�b by�o przewidzie�, czy staruszkowi nie przyjdzie do g�owy doprowadzi� ci� do ruiny - wy��cznie dla w�asnej wrednej satysfakcji. Teraz sprawy przedstawia�y si� inaczej. Stary Seth ju� nie �y� i le�a� w grobie, a w�a�cicielk� Sunbridge by�a Maggie. Ta impreza mia�a to wszystkim wbi� dobrze do g�owy: to by� jej dom. Dom! Bo�e, jak cudownie by� znowu w Sunbridge! Nie, nie tak! Jak cudownie nie by� wyrzucon� poza nawias Sunbridge! Wszystkie wys�ane przez ni� zaproszenia zosta�y przyj�te; zjawi si� tu mn�stwo ludzi - po�owa Teksasu, cho� nic a nic jej na nich nie zale�a�o! - i ca�a rodzina. Maggie przechyli�a si� przez por�cz. To przyj�cie kosztowa�o maj�tek i nie by�a nawet ca�kiem pewna, w jakim celu je wyprawia. Co chce udowodni� - i komu? To, �e tutaj mieszka�a, mia�a prawny tytu� w�asno�ci, stanowi�o najlepszy dow�d, w czyim posiadaniu jest Sunbridge. Dlaczego s�dzi�a, �e musi popisywa� si� przed wszystkimi swoj� pozycj� w�a�cicielki? A mo�e w gruncie rzeczy pragn�a udowodni� ca�emu �wiatu, �e zyska�a w ko�cu aprobat� ojca, �e tata mia� o niej wystarczaj�co dobre mniemanie, �eby powierzy� swoje ukochane Sunbridge w�a�nie jej, nikomu innemu! Bo�e �wi�ty, przecie� Sunbridge nale�a�o si� jej prawem krwi! Sawyer odebra�a jej to. Ona, jej c�rka, prze�y�a w Sunbridge prawie ca�e swoje �ycie, a j�, Maggie, wyp�dzono. Teraz Sawyer b�dzie tu najwy�ej powraca� jako go�� Maggie. Sprawiedliwo�ci stanie si� zado��. W pewnym sensie. Maggie patrzy�a w dal, gdzie wzg�rze o �agodnych stokach g�rowa�o nad frontem domu. Wszystkie pola ogrodzono bia�ymi p�otami i bujne z�ociste ��ki nale�a�y tak�e do Sunbridge. Zap�on�a w niej �arliwa duma. To by�a ziemia Coleman�w, jej ziemia; jest znowu pe�na �ycia, bo powr�ci�a do domu. Maggie czu�a si��, drzemi�c� w tej posiad�o�ci. Dwie�cie pi��dziesi�t tysi�cy akr�w pierwszorz�dnej ziemi, ziemi Coleman�w - to ona, Maggie sprawi, �e ranczo b�dzie ros�o, rozwija�o si� i kwit�o. Zaczyna�a rozumie�, co przez tyle lat trzyma�o przy �yciu starego Setha: to by�o Sunbridge, pot�ga tkwi�ca w ziemi, kt�ra t�tni�a w jego �y�ach. Autorytet dziadka by� niepodwa�alny; w�adcy absolutnego, uosobienia niezwyci�onej mocy, kt�ra stworzy�a Sunbridge, kocha�a je i kierowa�a nim. Seth, najpodlejszy staruch, jaki kiedykolwiek �y� pod s�o�cem, wystarczaj�co pod�y, by wydziedziczy� w�asn� wnuczk�! Sunbridge mia�o po �mierci Setha przej�� w r�ce jego syna Mossa, a potem wnuka Rileya. Jej siostra Susan i ona sama by�y nic nie znacz�cymi kobietami; nie przedstawia�y dla dziadka �adnej warto�ci. - Czy widzisz mnie teraz, stary? - spyta�a patrz�c na wzg�rze o �agodnych stokach, na kt�rym go pochowano. - Jestem zn�w tutaj, gdzie powinnam by�, w miejscu, kt�re zawsze mi si� nale�a�o. Coleman Tanner, syn Maggie, wszed� cicho jak kot i stan�� tu� za matk�. Wiedzia�, �e mo�e tak sta� cho�by przez godzin� i Maggie nie spostrze�e jego obecno�ci, dop�ki si� nie odwr�ci i nie zobaczy go. Jedyne, co j� obchodzi�o, to by�o to ranczo - Sunbridge. Ca�a gadanina matki, �e tu jest jego miejsce, a jego kapelusz powinien wisie� na ko�ku przy drzwiach wej�ciowych obok kapeluszy pradziadka, dziadka i wuja, by�a g�wno warta. A kapelusz by� krety�ski, jak w og�le wszystko w Teksasie. Kiedy Cole wk�ada� go na g�ow�, robi� to wy��cznie po to, �eby wprawi� matk� w dobry humor. Przewa�nie nie wiedzia�, gdzie go posia�, ale jakim� cudem Maggie udawa�o si� zawsze odszuka� ten skarb i zawiesi� na w�a�ciwym ko�ku. Coleman nigdy nie mia� pewno�ci, czy powinien podej�� do matki, gdy by�a sama jak w tej chwili. �Sama� to chyba nie najw�a�ciwsze okre�lenie: matka wydawa�a si� bez reszty poch�oni�ta swoimi my�lami. �Niedost�pna� by�oby bli�sze prawdy: odgrodzona od wszystkiego z zewn�trz, nie wy��czaj�c rodzonego syna. Kiedy by� m�odszy, bola�o go to i rani�o - teraz ogarnia�a go tylko w�ciek�o�� na ni�. W szkole inni ch�opcy zauwa�yli, jak bardzo jest pi�kna: l�ni�ce ciemne w�osy prawie do ramion, op�ywaj�ce mi�kkimi falami owal twarzy i tworz�ce niezwyk�y kontrast z przejrzy�cie b��kitnymi oczyma. Zauwa�y� nawet, jak kilku instruktor�w podziwia jej smuk�� sylwetk�, gdy wydaje si� im, �e nikt tego nie dostrzega. �adna kobieta nie u�miecha�a si� r�wnie uroczo jak jego matka: takim otwartym, jasnym, szczerym u�miechem. Gdy si� roze�mia�a, w jej oczach b�yska�y iskierki, a k�ciki ust unosi�y si� do g�ry. By�a pi�kna. Coleman zawsze to dostrzega�, ale nic z tej pi�kno�ci nie nale�a�o do niego. By�a kim� obcym i ju� od bardzo dawna nie u�miechn�a si� do niego - tylko do niego. Coleman nie wiedzia�, o czym Maggie my�li, by� jednak pewien, �e nie o nim. Nie zdoby�a si� nawet na to, by odebra� go z lotniska, kiedy przed trzema dniami wr�ci� ze szko�y. Jaki� anonimowy kierowca zast�pi� j�, pojawiwszy si� we w�a�ciwym czasie. Matka t�umaczy�a si�, m�wi�c, �e straci�a rachub� czasu - taka jest zawalona robot� przy planowaniu ca�ej imprezy i w og�le. Usprawiedliwia�a si� raz po raz, a Cole jej nie przerywa�. Sprawia�o mu to satysfakcj�, �e jest zmieszana i pr�buje przeprosi� za krzywd�, kt�r� mu w swoim mniemaniu wyrz�dzi�a. Dzi�ki temu m�g� zazwyczaj bez wi�kszego trudu wycygani� od niej to, co chcia�. Cole r�s� i wszystko wskazywa�o na to, �e z czasem przero�nie wszystkich Coleman�w, dzi�ki swemu ojcu. Mia� oczy i nos Cranstona Tannera, ojca, kt�rego rzadko widywa�, ale mocny zarys brody, kwadratowe, bia�e z�by i szeroki, krzepi�cy u�miech odziedziczy� po rodzinie matki. Mo�e i wielko�� n�g, ale tego nikt nie wiedzia� na pewno. Trzynasty numer buta w szesnastym roku �ycia to by�o co�, o czym nie chcia�o si� nikomu dyskutowa�. Jasnobrunatne w�osy mia� przystrzy�one kr�tko, po wojskowemu: Cole by� zdania, �e wygl�da w tej fryzurze jak cymba� z przem�drza�� min�, ale matka twierdzi�a, �e przypomina jej ojca z fotografii z okresu, kiedy opu�ci� w�a�nie ob�z treningowy dla rekrut�w. Cole zastanawia� si�, czy kiedy� wreszcie przytyje. Poniewa� by� chudy, nie szczup�y, zastosowano wobec niego w szkole �rodki maj�ce na celu wzmocnienie budowy cia�a, ale jak dot�d nie wida� by�o �adnych efekt�w, cho� jad� tyle, �e o ma�o nie p�k�. Robi� to, gdy� tego od niego wymagano, podobnie jak by�o ze wszystkim w tej parszywej szkole. Nie znosi� szko�y: surowego jej regulaminu, innych ch�opc�w, umundurowania, instruktor�w, a tak�e pompy i ceremonia�u - a jednak przodowa� pod ka�dym wzgl�dem. Pewnego razu major powiedzia� jego matce, �e nigdy nie widzia� ucznia, kt�ry bardziej ni� Cole by�by zbli�ony do idea�u. Maggie spe�ni�a rodzicielski obowi�zek, u�miechn�a si� i chyba nawet go u�ciska�a. Ale w gruncie rzeczy guzik j� to obchodzi�o - my�la� Cole. Zale�a�o jej wy��cznie na zachowaniu pozor�w. Pozby� si� dzieciaka z domu, p�aci� rachunki i odwala� konieczne odwiedziny, a potem demonstrowa� uczucia macierzy�skie w czasie wakacji. Tak jak teraz. Czwarty lipca. Odpowiedni termin na berbecue. Tradycyjn� imprez� w Sunbridge, jak to okre�la matka. S�ysza� o niej od lat, ale nigdy dot�d nie bra� w czym� podobnym udzia�u. Wcale nie by� pewien, czy i teraz chce w tym uczestniczy�. Czu� si� tu jak intruz. To nigdy nie b�dzie jego dom. Oczekiwano, �e b�dzie si� tu ubiera� �po kowbojsku�, jak to nazywa�a matka. D�insy tutejszego kroju, koszule i buty, kt�re pi�y go w palce. Cholernie wkurzaj�ce! Przez dziesi�� miesi�cy w roku musia� chodzi� w mundurze - chyba starczy? - a teraz znowu trzeba si� bawi� w przebiera�ca. Nie czu� si� naprawd� sob� ani w mundurze, ani w tym stroju z kiepskiego westernu. Mia� ochot� pochodzi� we w�asnych rzeczach, w�o�y� mokasyny z chwa�cikami od Brook Brothera, ubra� si� w m�odzie�owe modele, kt�re wisia�y w jego szafie i kt�re rzadko mia� okazj� nosi�. - Jak na kogo�, kto w�a�nie przygotowuje najwi�ksze przyj�cie w Teksasie, wygl�dasz do�� ponuro, matko - odezwa� si� nagle Coleman. Maggie odwr�ci�a si� gwa�townie. - Coleman! Przestraszy�e� mnie!... Ile razy mam ci powtarza�, �eby� m�wi� do mnie �mamo�? Kiedy� tak mnie nazywa�e�, gdy by�e� ma�y. Zbywa�a go g�upstwami. Zawsze tak by�o; Cole s�dzi�, �e to by� jej spos�b na to, �eby utrzyma� go �na dystans�. Nigdy bezpo�rednio nie odpowiada� na pytania; nigdy nie przyznawa� si� do tego, o czym si� naprawd� my�li. Zamiast tego, przej�� do ataku! Ale dlaczego traktuje go jak wroga? - To pewnie dziedziczne. Ty upierasz si�, �eby nazywa� mnie Coleman, chocia� wiesz, �e wol�, by m�wi� do mnie �Cole�. Klarowa�em ci to mn�stwo razy. - G�os Colemana by� teraz niski, co zawsze szokowa�o Maggie. Dziwne, jak bardzo taki doros�y g�os nie pasowa� do tykowatego m�okosa! - Touch�e! M�wi� tak po prostu dlatego, �e jeste� Colemanem i nie chc�, �eby �adne z nas, ani nikt inny zreszt�, z tym zapomina�. - Czy�by� ty mog�a o tym zapomnie�? Tylko o tym my�lisz i m�wisz przez ca�y czas. Wiem, �e wr�cisz do nazwiska Coleman, kiedy tylko dostaniesz rozw�d. Nie b�j si�, matko: wszyscy wiedz�, kim jeste�my. Zmiana nazwiska niczego nie udowodni. - W g�osie Colemana brzmia�o oskar�enie; pogardliwy u�mieszek czai� si� w k�ciku ust. Maggie przyjrza�a si� uwa�nie synowi. By� prawdziwym Colemanem - mo�e nie z wygl�du, ale dzi�ki rodzinnej umiej�tno�ci zadawania bolesnych ran. Wiedzia�a, �e syn robi aluzje do jej uzale�nienia od alkoholu, do tego, �e nie sprawdzi�a si� jako matka, i podkre�la, �e nic, ani posiadanie Sunbridge, ani zmiana nazwiska, nie zatrze tamtych b��d�w. To tylko ch�opiec - musia�a przypomnie� samej sobie. C� on wie? - odpowiedzia�a samej sobie grymasem. Kiedy by�a w wieku syna, czu�a si� stara jak Matuzalem i o wiele od niego m�drzejsza. W wieku Cole�a mia�a ju� poza sob� urodzenie Sawyer, kt�r� obsypano wszelkimi przywilejami, jakich odm�wiono jej samej i jej synowi. A� do dzi�. Sytuacja bardzo si� zmieni, gdy ona tu b�dzie rz�dzi�. Musi jako� przekona� Colemana, sprawi�, �eby zrozumia�, �eby zobaczy�, �e tutaj tkwi� jego korzenie. - To jest moje miejsce na �wiecie, synu, i twoje tak�e. Sunbridge zosta�o zbudowane dla Coleman�w. - Mo�e to twoje miejsce, matko, ale nie moje. Ja jestem Tanner i zostan� nim na zawsze. Sunbridge to tylko ranczo a nie spos�b na �ycie, przynajmniej nie dla mnie. W jego szarych oczach by� gniew, a w g�osie przebija�a starannie ukrywana gorycz. - Nie lubi� Teksasu i tej pseudo kowbojskiej bzdury. Nie znosz� ubra�, kt�re ka�esz mi nosi� i tego idiotycznego kapelusza. Nie chc� tu by�! Chc� pojecha� do Europy. - Co takiego?! - ostro spyta�a Maggie. Cole parskn��, jego delikatne brwi unios�y si� w g�r�. - Tak te� sobie my�la�em! Czy ty nigdy nie czytasz zawiadomie�, kt�re ci przysy�aj� ze szko�y? Grupa, w kt�rej ucz� si� francuskiego, b�dzie w Europie do ko�ca sierpnia. Zg�osi�em si� i nawet wp�aci�em zadatek. Maggie odwr�ci�a si� zn�w w stron� balkonu, by ukry� zmieszanie. Przez d�u�sz� chwil� obserwowa�a o�ywion� dzia�alno�� na dole. Jak przez mg�� przypomina�a sobie co� na temat tej wycieczki. Ale nie wyrazi�a na ni� zgody - tego by�a pewna. Dlaczego musia� akurat teraz z tym wyskoczy�, kiedy jest tak zaj�ta rodzin� i swoimi sprawami?! Oczy Maggie zw�zi�y si� w szparki. Czy to mo�liwe, �eby jej syn odziedziczy� wi�cej cech taty, ni� przypuszcza�a? Ta nieoczekiwana deklaracja w samym �rodku sprzeczki by�a zupe�nie w stylu jej ojca. Je�eli da Colemanowi pozwolenie na wyjazd do Europy, b�dzie si� wzorowo zachowywa� podczas przyj�cia, demonstruj�c na rzecz rodziny i znajomych, jakie silne wi�zy uczuciowe ��cz� go z matk�. B�dzie modelowym synem i wnukiem, czu�ym dla Amelii i uroczym wobec Susan. Przed Sawyer b�dzie si� zgrywa� na uwielbiaj�cego j� przyrodniego braciszka. Ale je�eli matka nie dostosuje si� do jego �ycze�, ten zwariowany, samolubny synalek poka�e swoje prawdziwe oblicze. To nie by�o w porz�dku! Dlaczego nie mog�a mu wyt�umaczy�, �e robi to wszystko r�wnie� dla niego, staraj�c si�, �eby zaj�� nale�ne mu miejsce w rodzinie, �e chce ofiarowa� to, co nale�a�o mu si� z urodzenia? To by�o jej przyj�cie - wybra�a na barbecue weekend zwi�zany ze �wi�tem Czwartego Lipca, Dnia Niepodleg�o�ci, by symbolicznie podkre�li� w�asne uniezale�nienie si� od przesz�o�ci, swoj� w�asn� niepodleg�o��. Nie pozwoli, �eby ten szesnastolatek popsu� jej plany! Zwr�ci�a si� do Colemana, obserwuj�c go uwa�nie i wiedz�c, �e i on czeka na jej decyzj�, prze�wiadczony, �e jak zawsze b�dzie g�r�. Nie tym razem! - pomy�la�a. Teraz zaczn� si� nowe porz�dki. - A mo�e tak pozwolisz mi zastanowi� si� nad t� spraw� i powiedzie� ci, co postanowi�am, po zako�czeniu przyj�cia? Coleman nastroszy� si�. Tego nie oczekiwa�, ale zrozumia� �wietnie: zachowuj si� przyzwoicie, odgrywaj wzorowego synka, to by� mo�e (jedynie - by� mo�e!) mamusia wyrazi zgod� na wycieczk�. Nie podoba�o mu si� to, ale wpad� w sid�a, w zasadzk� i b�dzie musia� dostosowa� si� do jej regu� gry. Skin�� g�ow� na znak zgody i wiedzia�, �e czas jego audiencji min��, gdy oczy matki zwr�ci�y si� zn�w ku scenie rozgrywaj�cej si� na dole. Coleman wyszed� z pokoju, zamykaj�c za sob� drzwi. Jej by�o na wierzchu, przynajmniej na razie. Ale je�li my�li, �e zatrzyma go tutaj, w Sunbridge, pod w�asnym pantoflem, �e on zgodzi si� zrezygnowa� z emocji podr�y po Europie dla urok�w �prostego �ycia rodzinnego�, pe�nego spoconych koni i g�upich Teksa�czyk�w, to si� bardzo myli! Chcia�a, �eby poczu� sw�j zwi�zek z Sunbridge. Nigdy nie czu� si� cz�stk� jakiego� �rodowiska, z wyj�tkiem wojskowej szko�y. Kiedy� wstydzi� si� tego, �e jego rodzice nie maj� dla niego czasu, �e nie chc�, by przebywa� razem z nimi, dop�ki nie zorientowa� si�, �e inni ch�opcy maj� prawie identyczne problemy. Kiedy wreszcie jego wychowawca przekona� go, �e powinien sta� si� prawdziwym m�czyzn�, prawdziwym �o�nierzem, nie potrzebuj�cym oparcia w rodzinie, Cole poczu� si� lepiej. - Nie b�d� od nikogo zale�ny. Sam ud�wigniesz sw� bro�, �o�nierzu! Masz ju� dziesi�� lat. Zachowuj si� jak m�czyzna. Potem ju� Coleman nigdy w nocy nie p�aka� w poduszk�, gdy bola�o go rami� od noszenia ci�kiej broni. Bez drgnienia powieki znosi� powoduj�ce ciemne siniaki �kopni�cia� karabinka w czasie �wicze� w strzelaniu do tarczy. Dzi�ki wytrzyma�o�ci zdoby� stopie� wojskowy, zostaj�c jednym z najm�odszych dow�dc�w plutonu. Zmusza� siebie samego i swoich podkomendnych do wykonywania dodatkowych marsz�w, osi�gania wi�kszej liczby punkt�w, zdobywania wci�� nowych nagr�d. Zanim uko�czy� dwana�cie lat by� dwukrotnie promowany na wy�szy stopie�. Wcze�nie przekona� si�, �e ranga niesie ze sob� r�ne nieoficjalne przywileje i nauczy� si� wyci�ga� z ka�dego spo�r�d nich osobiste korzy�ci. Dobrze umia� sobie radzi�, pogania� m�odszych i zastrasza� chudych ch�opaczk�w w okularach i z wystaj�cymi z�bami. Coleman lubi� poczucie si�y. Pod koniec semestru by� uznanym i niezaprzeczalnym prowodyrem ch�opc�w ze skrzyd�a E strefy pi�tej. Jakby wi�c teraz wygl�da�o, gdyby nie wzi�� udzia�u w wycieczce do Europy, dlatego �e mamu�ka mu zabroni�a? Kiedy Cole zamkn�� drzwi za sob�, Maggie opu�ci�a bezradnie ramiona. Nie mog�a pozwoli�, �eby syn zniszczy� ca�� jej uroczysto��, ale nie mia�a tak�e zamiaru mu ust�powa�. By� nadal dzieckiem, r�wnocze�nie oczekuj�cym od niej wskaz�wek i rzucaj�cym jej wyzwanie. Tak bardzo r�ni� si� od jej m�odszego brata Rileya! Szesnastoletni Riley by� serdeczny i czu�y, jego �agodny, nie zepsuty charakter i charyzmatyczny urok przyci�ga�y do niego ludzi. Ka�dy, kto pozna� Rileya, musia� go pokocha�. Mia� wszystkie zalety, kt�rych jej syn nie posiada� i kt�rymi prawdopodobnie nigdy nie b�dzie si� wyr�nia�. Nikt nie musia� t�umaczy� Maggie, �e zawiod�a w stosunku do Colemana. Uwik�ana w zam�t w�asnego �ycia, we w�asne tragedie, nigdy naprawd� nie mia�a czasu dla syna. Jak mog�a rozwi�zywa� problemy tego ch�opczyka, gdy nie potrafi�a upora� si� z w�asnymi? A jej ma��e�stwo z Cranstonem przez ostatnie siedem lat stacza�o si� po r�wni pochy�ej. Stara�a si� jako� je ocali�. T�umaczy�a sobie, �e ze wzgl�du na Colemana powinni trzyma� si� razem jako rodzina. Prawd� m�wi�c, wytrzyma�a tak d�ugo, gdy� nie mia�a dok�d si� uda� ani nikogo, na kim mog�aby si� oprze�. Tamta Maggie Coleman Taner nie �ywi�a do siebie wielkiej sympatii, a czasem gardzi�a sob�, co jeszcze bardziej zwi�ksza�o jej strach przed samotno�ci�. Tak d�ugo, dop�ki Cranston nie wykona� �adnego decyduj�cego ruchu, �eby zerwa� ich ma��e�skie wi�zy, Maggie r�wnie� tego nie czyni�a. Ale wreszcie jej g��boka pogarda dla w�asnej osoby udzieli�a si� tak�e Cranstonowi. Kiedy zacz�a na dodatek pi� bez opami�tania, odszed� od niej. Maggie potrz�sn�a g�ow�, jakby chcia�a uwolni� si� od tych my�li. Nie b�dzie zastanawia� si� nad tym wszystkim, nie dzi�! Zasz�a w niej ogromna zmiana: nie by�a ju� tamt� zrozpaczon�, nieszcz�liw� kobiet�. Ci�gle jeszcze nie mia�a pewno�ci, czy stanie si� t� now� istot�, kt�r� pragn�a by�, ale zrobi�a ju� wielkie post�py. To, �e tata zostawi� jej Sunbridge, ogromnie pomog�o - da�o jej poczucie pewno�ci, �e ma gdzie� swoje miejsce, �e kto� j� kocha�, �e nie zosta�a pomini�ta przez jedyn� osob� wa�niejsz� dla niej ni� ktokolwiek inny. Tata. Przez ca�e �ycie pragn�a jego aprobaty, jego mi�o�ci. By�a takim poskr�canym wewn�trznie dzieciakiem, a potem tak� wrogo nastawion� do �wiata, sk��con� wewn�trznie kobiet�! Postanowi�a jednak zmieni� to wszystko, a teraz, po raz pierwszy w �yciu, czu�a, �e sukces jest w zasi�gu r�ki. Nie, nie b�dzie teraz my�le� o Colemanie: nie pozwoli, �eby cokolwiek zak��ci�o jej ten dzie�! Barwne japo�skie lampiony wok� g��wnego wej�cia do domu dawa�y wymarzony efekt. B�yska�y w ogrodzie r�anym babci Jessiki i ozdabia�y d�ugi, kr�ty podjazd. Zostan� zapalone o zmierzchu, akurat wtedy, gdy b�d� zje�d�ali si� go�cie. W�wczas tak�e zacznie gra� orkiestra, a potem, kiedy zostanie podany posi�ek, pianista z towarzyszeniem banjo wykona wi�zank� melodii Scota Joplina. Billie prawdopodobnie a� si� zach�y�nie na widok lodowej rze�by przedstawiaj�cej rumaka staj�cego d�ba - z przezroczystych rurek b�dzie sp�ywa� kaskad� szampan. Maggie wzruszy�a ramionami. Pewnie, �e to w z�ym gu�cie, ale w�a�nie czego� podobnego oczekiwano. B�d� o tym plotkowa� w Austin przez d�ugie tygodnie. Gor�ce lipcowe s�o�ce pra�y�o niemi�osiernie i Maggie by�a rada ze swej decyzji rozpi�cia nad trawnikiem p��ciennego dachu w barwne pasy. Wygl�da� tak weso�o! Zabawne, �e co� tak prostego jak du�a ilo�� p��tna w ��te i bia�e pasy mo�e wprawi� cz�owieka w dobry nastr�j! Atrakcj� wieczoru b�d� specjalne fajerwerki, kt�re rozb�ysn� nad sadzawk� na ty�ach domu. Nawet Colemanowi spodobaj� si� te miliony wybuchaj�cych gwiazd, kt�re roz�wietl� Sunbridge o p�nocy. Przelotny powiew musn�� rami� Maggie. Wkr�tce trzeba si� b�dzie przebra� na powitanie rodziny. Mia�a zamiar w�o�y� jeden z modeli swojej matki, kt�ry dosta�a od niej w gwiazdowym upominku. Maggie by�a zachwycona t� zwiewn� kreacj� w kolorach t�czy i chowa�a j� na specjaln� okazj�. Niech no tylko mama j� zobaczy! Oczy Billie z pewno�ci� zab�ysn� i ma�a obdarzy j� swoim ciep�ym, pe�nym mi�o�ci u�miechem. Kiedy Maggie po raz pierwszy przyszed� do g�owy pomys� urz�dzenia tej imprezy, nie zdawa�a sobie sprawy, �e to przyj�cie stanie si� dla niej takie wa�ne. Od wielu tygodni �y�a tylko t� jedn� my�l�: o ponownym spotkaniu ze wszystkimi. Nawet przyjazd Colemana mia� drugorz�dne znaczenie wobec szykowania Sunbridge na dzisiejsze �wi�to. Wys�a�a na lotnisko po Colemana kierowc�, zamiast pojecha� po niego sama; potem sp�ni�a si� wracaj�c z miasta i nie zd��y�a na moment jego przyjazdu. Kiedy wreszcie wr�ci�a, syn pomacha� niedbale w jej kierunku i zag��bi� si� znowu w czytanej ksi��ce. Podesz�a, aby go obj��, ale by� sztywny i nie podda� si� jej u�ciskom, chc�c ukara� j� za to, �e o nim zapomnia�a. Postanowi�a bardziej zbli�y� si� do syna, ale Coleman stawia� op�r; poczucie odtr�cenia by�o nadal dla Maggie czym� bardzo bolesnym. Mo�e ma�y Riley wywrze dobry wp�yw na Colemana? Nie mog�a si� doczeka�, kiedy ujrzy swego bratanka. Jeszcze niedawno musia�aby w duszy przyzna�, �e pragnie przyjazdu ch�opca, bo zmniejszy on poczucie winy, dr�cz�ce j� od �mierci brata. Teraz jednak wiedzia�a, �e chce w jakim� stopniu podzieli� si� Sunbridge z Rileye. By� jej bratankiem, cz�onkiem rodziny. Nie zapomnia�a dnia, w kt�rym Billie zadzwoni�a powiadamiaj�c j� o �mierci Otami w wypadku samochodowym w Tokio. Powr�ci�o w�wczas ca�e zadawnione poczucie winy, z tak� si�a, �e Maggie dos�ownie dosta�a torsji. Najpierw Riley, teraz jego �ona - ta �liczna Japonka. Zosta� tylko ma�y Riley. Jego japo�scy dziadkowie udowodnili sw�j ca�kowity brak egoizmu i wielkoduszno��. Cho� byli pogr��eni w b�lu, nie zamierzali zatrzymywa� Rileya wy��cznie dla siebie. Wr�cz przeciwnie, pragn�li, �eby uda� si� do Ameryki i zaj�� tam miejsce nale�ne mu w rodzinie Coleman�w, �eby nie zatraci� tej cz�ci swego dziedzictwa. Z niezwyk�ym rozs�dkiem u�wiadamiali sobie, �e nie b�d� �y� wiecznie. Co sta�oby si� z ukochanym wnuczkiem po ich �mierci? - Riley przyjedzie na tak d�ugo, jak tylko zechce - powiedzia�a Billie. Maggie odpowiada�o to jak najbardziej. Kiedy ostatnio widzia�a ch�opca, zauwa�y�a, jak bardzo przypomina swego ojca. Poza tym Maggie ogromnie pochlebia�o, �e Billie powierza jej opiek� nad Rileyem, jedynym dzieckiem swego jedynego, zmar�ego syna. Nag�y powiew wiatru, silniejszy i odmienny od poprzednich, sprawi�, �e Maggie zadr�a�a z zimna. Nic nie mo�e zepsu� tego przyj�cia, nawet �ywio�y czy kaprysy aury! Spojrza�a w niebo, nadal przejrzy�cie b��kitne; tylko od czasu do czasu bia�e pierzaste ob�oczki ukazywa�y si� na horyzoncie. Maggie by�a niespokojna, a rozmowa z Colemanem nie podzia�a�a koj�co. Rzuci�a okiem na zegarek: ci�gle jeszcze za wcze�nie, by zacz�� si� przebiera�. Wiedziona nag�ym impulsem zrzuci�a sanda�ki na wysokich obcasach i przebieg�a na drug� stron� domu, zmierzaj� ku stajni w poszukiwaniu swej ulubionej wierzch�wki, nosz�cej imi� Lotos. Lotos pozna�a Maggie i zar�a�a z rado�ci, �e sobie pok�usuje. Maggie po�o�y�a srokatej klaczy w�dzid�o i podprowadzi�a j� do pomocnego przy wsiadaniu s�upka. Zakasa�a sp�dnic�, obj�a nogami jedwabisty grzbiet Lotos, wbi�a bose pi�ty w boki klaczy, i ju� ich nie by�o. Zaskoczony stajenny spojrza� za nimi, a potem wzruszy� ramionami. Lotos potrzebowa�a ruchu. Maggie pogna�a konia galopem wzd�u� bia�ych parkan�w odgradzaj�cych zagrody dla byd�a i pastwiska. Wykona�a pe�ne okr��enie, zanim zbli�y�a si� do wzg�rza, wznosz�cego si� nad centraln� cz�ci� posiad�o�ci. Lotos zna�a drog�, p�dz�c wznosi�a dumnie g�ow�, pos�uszna rozkazom swej pani. Kiedy znalaz�y si� na wzg�rzu, Maggie zsun�a si� z ko�skiego grzbietu, najpierw podesz�a do grobu babki Jessiki. Potem odwiedzi�a Setha, wreszcie Agnes. Tat� niezmiennie zostawia�a na koniec. To, co najlepsze, zawsze si� zachowuje na ostatek. Kiedy Lotos szczypa�a �wie�� zielon� traw�, Maggie podesz�a do nagrobka Jessiki, wyci�gn�a r�k�, przesuwaj�c palcem po g��boko wyrytych literach jej imienia. Nigdy naprawd� nie zna�a swojej babki: Jessika zmar�a, gdy Maggie by�a niemowl�ciem, ale Billie cz�sto wspomina�a, jaka to by�a dobra i �agodna istota. Seth gderliwie potakiwa�, ale potem dodawa� sw�j komentarz: By�a strachliwa i tyle, ani odrobiny silnej woli. Seth - niezno�ny starzec, kt�ry w�ada� w Sunbridge �elazn� r�k�. Nie by�o go ju� w�r�d �ywych, ale nie spos�b zapomnie� o nim. Maggie skrzywi�a si� patrz�c na przestrze� po lewej stronie jego nagrobka. Nessie, pierwszy wierzchowiec Setha, a potem Nessie II i Nessie III. To wprost nieprzyzwoite, �e te trzy konie le�a�y na rodzinnym cmentarzu, ale Seth si� upar�, a innym to wida� nie przeszkadza�o. Maggie nie zachowa�a ciep�ych wspomnie� o �adnym ze zmar�ych: ani o babce, kt�rej nie zna�a, ani o dziadku, kt�ry pot�pi� j� i wygna�; nie wspomina�a te� czule Agnes, pijawki w ludzkim ciele, maj�cej na wzgl�dzie jedynie w�asne dobro. A jednak ka�de z nich w jaki� spos�b przyczyni�o si� do ukszta�towania Sunbridge. Maggie zdawa�a sobie z tego spraw�; ka�de z nich pozostawi�o tu swoje niezatarte pi�tno. Tata. Magie poczu�a piek�ce �zy, gdy osun�a si� na kolana. Powolnym ruchem wyrwa�a chwast i odrzuci�a go na gr�b Setha. Jej ojciec, jej najw�a�ciwszy tata, by� prawdziwym powodem, dla kt�rego tu przychodzi�a. Rozmawia�a z nim, odwiedza�a go i czu�a, �e jej obecno�� jest mu mi�a - bardziej ni� kiedykolwiek przedtem, gdy by� jeszcze �ywy. Zdarza�o si�, �e sp�dza�a tu ca�e godziny zwierzaj�c si� ojcu i porz�dkuj�c w�asne my�li. Ostatnia wola taty spowodowa�a przewr�t w jej �yciu: to on da� jej Sunbridge. - Wiesz, tato - powiedzia�a - dzisiaj jest m�j dzie�! My�l�, �e nareszcie osi�gn� sw�j cel. To, �e da�e� mi Sunbridge, spowodowa�o, �e zatrzyma�am si� w p�dzie i dobrze przyjrza�am Maggie Coleman Tanner. Czy ci wspomina�am, �e po rozwodzie wracam do naszego nazwiska? Jasne, �e tak zrobi�. A je�li chodzi o t� dzisiejsz� imprez�, to sama nie wiem, sk�d mi przyszed� ten pomys� do g�owy, ale to chyba jedna z moich najm�drzejszych decyzji. Przyje�d�a ca�a rodzina i jestem pewna, �e wszyscy si� tu zlec�, wi�c miej na nich oczy otwarte! I bardzo si� uciesz�, je�li zaaprobujesz ma�ego Rileya. Jest jednym z nas, wiesz przecie�: chyba teraz zdajesz ju� sobie spraw� z tego, �e �ycie jest zbyt kr�tki, by je marnowa� na stare pretensje i uprzedzenia? Nasz Riley kocha� Otami i razem dochowali si� tego cudownego ch�opca. Oszuka�e� nas wszystkich, a zw�aszcza mam�, kiedy ukry�e� przed nami, �e wiesz o �onie i synu Rileya. Gdziekolwiek teraz jeste�, pomy�l dzisiaj serdecznie i czule o nas wszystkich, a zw�aszcza o Rileyu. Wiesz, ci�gle nie mog� si� wyzby� poczucia winy. Mog�am powstrzyma� mego brata przed ucieczk� i zaci�gni�ciem si� do marynarki, ale nie stara�am si� doda� mu otuchy, bo wiedzia�am, �e to ci� zaboli. Mog�am go powstrzyma�, ale nie zrobi�am tego! Ty tak�e wiele razy post�pi�e� nie tak jak trzeba. Mo�e teraz b�d� mog�a to naprawi�, tak jak ty pr�bowa�e� naprawi� swoje pomy�ki zostawiaj�c mi Sunbridge. Wiem, zawsze uwa�a�e�, �e jestem urodzonym buntownikiem, mam nieokie�znan� i niezale�n� natur�. Ale wcale tak nie jest! Jestem tak przepe�niona niepewno�ci�, �e sprawia mi to b�l... Jak to si� sta�o, �e nigdy tego nie dostrzeg�e�? Wiesz co, tato, zr�b co� dla mnie, dobrze? Powiedz mojemu bratu, �e wszystko wynagrodz� jego synowi, tak jak ty post�pi�e� w stosunku do mnie. Kocham ci�, tato. Powiedz Rileyowi, �e jego te� kocham. Maggie z oczami b�yszcz�cymi od �ez zbli�y�a d�o� do ust, a potem delikatnie dotkn�a ni� grobowej p�yty. Rozdzia� drugi - Wracam do Sunbridge - Billie z�o�y�a g�ow� na tylnym oparciu i przymru�y�a jasnoorzechowe oczy chroni�c je przed s�onecznym blaskiem. Spod rz�s obserwowa�a Thada za kierownic�; bra� w�a�nie zakr�t. Prowadzenie wozu by�o dla niego czym� r�wnie naturalnym jak kierowanie samolotem. I jedno, i drugie wykonywa� z wielk� oszcz�dno�ci� ruch�w i z jednakow� satysfakcj�. Widzia�a ostry kontur jego nosa i �agodne szare oczy, kt�re tak �atwo roz�wietla�y si� weso�o�ci� albo wyra�a�y g��bi� jego mi�o�ci. Kiedy spotka�a go po raz pierwszy, tak bardzo dawno temu w Filadelfii, pomy�la�a, �e najpi�kniejsze w jego twarzy s� oczy: �agodz� ostro�� jakby wykutych ze ska�y rys�w i odbijaj� jego u�miech. Przez te wszystkie lata Thad Kingsley ma�o si� zmieni�. Jego w�osy o z�ocistym po�ysku zja�nia�y nieco od siwizny, ale opalenizna by�a r�wnie intensywna jak dawniej. Mimo bardzo wysokiego wzrostu porusza� si� lekko i z godno�ci�, by� nadal w dobrej formie, ubrany ze staranno�ci� wojskowego. Mimo �e przemierzy� ca�y �wiat, jego g�os zachowa� lekki akcent charakterystyczny dla Nowej Anglii: wszystkie samog�oski wydawa�y si� odrobin� monotonne. Teraz, gdy znowu zamieszka� w swoim rodzinnym stanie Vermont, te cechy nieco si� wzmocni�y, sta�y si� nieod��czn� cz�stk� jego osoby. Kiedy Billie po raz pierwszy powiadomi�a m�a o telefonie Maggie i zaproszeniu na przyj�cie z okazji Czwartego Lipca, Thad u�miechn�� si� szeroko i zapyta�: - Kiedy wyruszamy? Tak po prostu. Nie liczy�o si� nic, czym by� akurat zaj�ty; w ka�dej chwili got�w by� z tego zrezygnowa� na rzecz kogo�, co by�o wa�ne dla niej. Kochany Thad. Bo�e, co by si� sta�o, gdyby nie otworzy�y jej si� wreszcie oczy i nie pos�ucha�a swego serca, kiedy by� jeszcze na to czas? Co by si� z ni� w�wczas sta�o? K��b p�dz�cego z wiatrem zielska �lizga� si� po powierzchni szosy. Billie zauwa�y�a, �e Thad nie pomy�la� nawet o hamowaniu. Zielsko znikn�o z pola widzenia, gdy wynaj�ty samoch�d mkn�� po szosie. Teksas. Kraina bogaczy i n�dzarzy. Billie zdawa�a sobie teraz spraw�, �e nigdy nie lubi�a tych stron. Nie czu�a si� cz�stk� tego kraju, zbyt pot�nego, zanadto rozleg�ego jak na jej gust. Odpowiada�o jej �ycie w Vermont, w licz�cym sobie dwie�cie lat budynku farmy, kt�ry zmodernizowali instaluj�c �azienk� z gor�c� wod�, wspania�� nowoczesn� kuchni� i oran�eri�. Domek, przeznaczony dawniej dla go�ci, przekszta�cono w pracowni�, ale Billie pomy�la�a, �e ostatnio coraz rzadziej z niej korzysta. Opatentowanie znaku firmowego Billie przynios�o jej wi�cej pieni�dzy, ni� si� spodziewa�a w naj�mielszych marzeniach. Sprawia�o jej ogromn� satysfakcj�, gdy zabiegano, by zaprojektowa�a specjalny fason czy wz�r tkaniny dla kt�rego� z jej bogatych, s�awnych klient�w. Niekiedy wyra�a�a zgod�, innym razem odmawia�a. Wszystko zale�a�o od tego, czym akurat zajmowa� si� Thad i ile mia� wolnego czasu. Tworzyli zgrany dwuosobowy zesp�. Billie kocha�a takie �ycie i za �adne skarby nie zamieni�aby go na mieszkanie w Sunbrodge. Billie Coleman Kingsley znalaz�a wreszcie swoje miejsce w �wiecie i jedyn� osob�, z kt�r� chcia�a dzieli� �ycie: Thada. - Jeste�my ju� prawie na miejscu - odezwa� si� cicho Thad, przerywaj�c milczenie. Zdj�� r�k� z kierownicy i po�o�y� j� na obci�gni�tej jedwabiem nodze �ony. - Poradzisz sobie, prawda, Billie? Us�ysza�a niepok�j w g�osie m�a. - Pami�taj, Thad, �e umiem radzi� sobie ze wszystkim, nawet z tymi dziewi�cioma szczeniakami Duchess, kt�re zostawili�my w domu. To tylko wizyta. Oczywi�cie, roi si� tu od r�nych wspomnie�, ale to s� tylko wspomnienia, nic wi�cej. I wszystkie nale�� do przesz�o�ci. Obiecaj, �e nie b�dziesz si� zamartwia�. - Obiecuj�. - Poklepa� j� uspokajaj�co po nodze, a potem zn�w uj�� kierownic�. - Czy nie obawiasz si�, �e Maggie co� knuje? - zapyta�. - Przyznaj�, �e podobne podejrzenie przemkn�o mi przez my�l, ale to nie w porz�dku w stosunku do Maggie, prawda? Dlaczego zawsze spodziewamy si�, �e ludzie pozostan� tacy jak dawniej i nigdy si� nie zmieni�? Przecie� wszyscy si� zmieniamy, prawda, Thad? Oderwa� na chwil� oczy od drogi i u�miechn�� si� do �ony. - Ty si� nie zmienisz, Billie. Jeste� zawsze t� sam� dziewczyn�, kt�r� pozna�em na zabawie w USO w Filadelfii. M�j ty w�asny anio�ku z choinki! Billie zarumieni�a si�, tak bardzo intymny by� ton tych s��w. - �ycie zmienia nas wszystkich i odnosi si� to r�wnie� do Maggie. Przypuszczam, �e chce po prostu ujrze� nas pod wsp�lnym dachem i pragnie, �eby�my przekonali si�, �e jest nareszcie szcz�liwa. Jak mog�abym nie przyj�� jej zaproszenia? Jestem jej matk�! Gdyby nawet, w co zupe�nie nie wierz�, gdyby nawet Maggie mia�a jaki� ukryty cel, a ja by�abym tego �wiadoma, przyjecha�abym i tak! Zaprosi�a ciebie i mnie. Nie stara�a si� nas do tego nak�oni� �adnymi sztuczkami ani nie domaga�a si� naszego przyjazdu. Po prostu zaprosi�a w nadziei, �e jej nie odm�wimy. Chcia�am tu przyjecha� ze wzgl�du na Maggie. Tak dawno jej nie widzia�am! Rozmawiamy przez telefon, ale to przecie� ca�kiem co innego. - Zjazd rodzinny. Podoba mi si� ten pomys�. Wi�zi rodzinne s� bardzo wa�ne - zauwa�y� spokojnie Thad. - Jednego tylko �a�uj�, kochany. Tego, �e nie mog�am da� ci dziecka. Gdybym okaza�a wi�cej zdecydowania i wcze�niej si�gn�a po to, o czym wiedzia�em, �e jest moim celem, mo�e by�by jeszcze na to czas... - Powtarza�em ci ju� setki razy, �e nigdy nie zale�a�o mi na dzieciach. - Thad uj�� d�o� �ony i u�cisn�� j�. - Zawsze dzieli�a� si� ze mn� wszystkim, co dotyczy�o twoich dzieci, a poza tym uwa�am, �e Sawyer w du�ym stopniu nale�y do nas obojga. Dop�ki jeste� ze mn� mam wszystko, na czym mi zale�y. Obieca�a� mi przecie�, �e nie b�dziesz ju� nigdy do tego wraca�. - I mia�am zamiar dotrzyma� s�owa. Gdyby nie to zaproszenie, dotrzyma�abym go. Colemanowie tworz� taki zwarty klan! Oczywi�cie, trafi si� i kto� z zewn�trz, na przyk�ad m�� Amelii. - Billie energicznie splot�a r�ce. - Widzisz, co ja wyprawiam? Zachowuj� si� zupe�nie jak ci Teksa�czycy! My�l�, �e to skutek tych wszystkich lat sp�dzonych z Sethem: o�mielam si� wyrokowa�, kto �do nas� nale�y, a kto nie! Stary Seth zawsze m�wi� o tobie �ten zwariowany Jankes� i ostrzega� Mossa: �Pilnuj si�, ch�opcze, bo ci� ten Jankes przechytrzy!�. - Martwi� si� o ma�ego Rileya, Thad. Wiem, jak Sunbridge mo�e komu� zniszczy� �ycie. Wiem, jak potrafi wyssa� z cz�owieka wszystkie szlachetne cechy: lojalno��, odwag�, po�wi�cenie. To �ar�oczne miejsce, poch�ania wszystko co najlepsze i wypluwa reszt�, kt�ra nie spe�nia jego oczekiwa�. - Nie zapominaj o Sawyer: urodzi�a si� i wychowa�a w Sunbrodge i wcale jej to nie zaszkodzi�o. - Sta�o si� tak dlatego, �e by�am starsza i m�drzejsza ni� w�wczas, gdy moje w�asne dzieci by�y ma�e, i mog�am wzi�� Sawyer pod opiek�. By�am dla niej mocnym oparcie: chroni�am j� i zadba�am o to, �eby nie pomyli�y si� jej wszystkie warto�ci. Thad milcza� przez chwil�. Ju� wcze�niej rozmawiali na ten temat i Billie wspomina�a, �e boi si� przyjazdu Sawyer do Sunbridge. Maggie i jej c�rka od zbyt wielu lat tkwi�y na dw�ch przeciwnych biegunach: urazy i rany by�y zbyt g��bokie, jak twierdzi�a Billie. Thad zastanawia� si�, czy Sawyer przyj�aby w og�le zaproszenie, gdyby nie to, �e mia� przywie�� z Japonii ma�ego Rileya. Jakby czyta�a w jego my�lach, Billie odezwa�a si�: - Pod wieloma wzgl�dami Sawyer i Riley s� w podobnej sytuacji. Dwie sierotki przywiezione do rodzinnego domu w Sunbridge. Wie�� o �mierci Otami wstrz�sn�a Sawyer. Wiesz, jak bardzo si� zaprzyja�ni�y. Sawyer nie by�a wcale przygotowana na podobn� nowin�, je�eli w og�le mo�na si� przygotowa� na czyj�� �mier�. W jednej chwili Otami by�a pe�na �ycia, a w nast�pnej ju� od nas odesz�a. Pijany kierowca zniszczy� istnienie kobiety tak drogiej nam wszystkim. Billie otar�a oczy. Thad poczu�, �e co� go �ciska w gardle. Kiedy wie�� o �mierci Otami dotar�a do Vermont, Billie chcia�a natychmiast lecie� do Japonii. Gdy jednak Thad zatelefonowa� do pa�stwa Hasegawa, ci zaklinali go, �eby pozosta� z �on� w Vermont; pragn�li w samotno�ci upora� si� ze swym b�lem. Thad zrozumia� ich stanowisko i stara� si� wyja�ni� je Billie. - Nie powinna� zamartwia� si� o Sawyer, Billie. Ta m�oda osoba �wietnie sobie radzi. Odnosi sukcesy, jest m�od�, pi�kn� dziewczyn�, a w dodatku twoj� wnuczk�. Poza tym jest zakochana. Billie milcza�a przez d�u�sz� chwil�, my�l�c o rodzinie. Rzeczywi�cie martwi�a si� o Sawyer. Thad nie mia� racji mimo ca�ej swej og�ady towarzyskiej oraz inteligencji, Sawyer by�a bezbronna jak dziecko, nadal wierzy�a w bajki ko�cz�ce si�: �i �yli d�ugo i szcz�liwie�. Nie zazna�a dot�d prawdziwego rozczarowania i nieszcz�cia. - Billie? S�ysza�a�, co powiedzia�em? - g�os Thada przerwa� tok jej my�li. - T�umaczy�em, �eby� si� nie martwi�a o Sawyer. - S�ysza�am. Nie martwi� si� o jej karier� zawodow�. Sprawdzi�a si� najzupe�niej jako specjalistka w dziedzinie in�ynierii lotniczej. W�a�ciwie to sama nie wiem, czym si� niepokoj�. Mo�e jestem g�upia, ale nic na to nie poradz�. Thad roze�mia� si�. - No no, b�d� pewna, �e ju� nigdy nie zlekcewa�� twojej intuicji. Kiedy o�wiadczy�a�, �e Duchess si� oszczeni w poniedzia�ek w nocy, a potem obudzi�a� mnie o trzeciej nad ranem, informuj�c, �e ca�a rodzina: matka i dziewi�� c�rek, czuje si� dobrze, przekona�a� mnie o niezawodno�ci twoich przeczu� i odt�d zawsze b�d� ci wierzy�. Ale je�eli zanosi si� na spi�ci na linii Sawyer - Maggie, to chyba wystarczy, �e przypomn� tym paniom, z kim maj� do czynienia. - A niby z kim? - Z admira�em floty w stanie spoczynku, Thaddeusem Kingsleyem, obecnie pe�ni�cym obowi�zki farmera i hodowcy koni. Billie zachichota�a. - To z ca�� pewno�ci� zrobi na nich wra�enie! A nie wspomnisz im o tym, �e politycy w Vermont nalegaj�, �eby kandydowa� do Kongresu w najbli�szych wyborach? - Nieee, to by wygl�da�o na przechwa�ki. Ludzie z Teksasu nie dbaj� o to, co dzieje si� w Vermont, chyba �e sp�ni� si� dostawy syropu klonowego. Lepiej o tym ani s�owa. - Nic nie powiem, ale uwa�am, �e to wspania�e! Kongres Stan�w Zjednoczonych! Billie za �adne skarby nie przyzna�aby si� Thadowi do tego, �e ten projekt j� przera�a. Wcale nie mia�a ochoty �y� w waszyngto�skim akwarium! i nie chcia�a, �eby jej m�� musia� odst�powa� od swych zasad, z kt�rych rezygnowa�a w ko�cu wi�kszo�� polityk�w. Billie dobrze o tym wiedzia�a. Je�eli jednak Thadowi zale�a�o na tym, b�dzie go wspiera� ze wszystkich si�! Przyjazd na miejsce uwolni� Thada od konieczno�ci odpowiedzi. - Ju� jeste�my! Billie podnios�a wzrok. Oto on, wysoki drewniany �uk z wypisan� na nim wielkimi literami nazw� SUNBRIDGE. We wszystkie strony rozbiega�y si� st�d ca�e kilometry bia�ego ogrodzenia. Wysokie d�by tworzy�y sklepienie nad kr�t� alej� dojazdow�. Za nimi rozci�ga�a si� szeroka powierzchnia jaskrawozielonego trawnika, upstrzonego rytmicznie pulsuj�cymi rozpryskiwaczami. Billie zawsze wydawa�o si�, �e jedzie zielonym tunelem, poc�tkowanym s�onecznymi plamkami. Rozci�gaj�ca si� przed nimi droga b�yszcza�a w promieniach s�o�ca; kiedy pokonali ostatni zakr�t, ich oczom ukaza� si� dom. Thad zatrzyma� w�z, zar�wno ze wzgl�du na siebie, jak i na Billie. Oboje siedzieli przez chwil�, nadal pod wra�eniem, ci�gle - mimo up�ywu tylu lat - przej�ci widokiem Sunbridge. Po�o�ony na szczycie �agodnego wzniesienia, wielki dom sk�pany by� w blasku b��kitnego teksa�skiego nieba; s�o�ce zdawa�o si� obsypywa� go poca�unkami. Billie my�la�a kiedy�, �e jedynie tu, w�a�nie w tym miejscu, s�o�ce wydaje si� tak gor�ce i z�ociste. W Vermont przekona�a si�, �e mo�e by� ono jeszcze cieplejsze i bardziej z�ote. Ogrom bry�y trzypi�trowego budynku z jasnor�owej ceg�y, z dwoma skrzyd�ami tej samej wysoko�ci, ale cofni�tymi w stosunku do cz�ci centralnej, podkre�la�y jeszcze bia�e kolumny podtrzymuj�ce dach rozleg�ej werandy. Sk�adaj�ce si� z wielu szybek wachlarzowate okno tworzy�o zwie�czenie pot�nych podw�jnych drzwi frontowych. Motyw ten powtarza� si� w miniaturze nad ka�dym oknem g�rnego pi�tra. Ozdobne strzy�one krzewy i kwitn�cy mirt indyjski tworzy�y obramowanie samego podn�ka domu, a ze wszystkich stron otacza� budynek wspania�y ogr�d r�any, zdobny w altanki i rze�by. - W dawnych czasach, Thad, m�wi�o si�: �tu jest gdzie �y�. Przynajmniej tak to okre�la� Seth. Jeszcze s�ysz�, jak si� przechwala: �Dwie�cie pi��dziesi�t tysi�cy akr�w ziemi, i to jakiej!�. Thad roze�mia� si�. - Jakbym s�ysza� starego sukinsyna! I pomy�le�, �e on sam to wszystko stworzy�: syn w�drownego dzier�awcy, ch�opak bez wykszta�cenia, obdarzony tylko zdrowym rozs�dkiem i du�� doz� bezwzgl�dno�ci. - Sunbridge, S�oneczny Most, Most do S�o�ca - powiedzia�a cicho Billie - wymarzona wprost nazwa. Nawet Jessica powiedzia�a mi, �e by�a zdumiona poetyck� wyobra�ni� Setha, kt�ry wymy�li� t� nazw�. Seth zawsze powtarza�, �e czuje, jakby z tego miejsca m�g� dosi�gn�� a� do s�o�ca. Nigdy nic podobnego nie odczuwa�am, ale jestem pewna, �e Maggie w�a�nie tak czuje. Thad wyci�gn�� r�k� i przesun�� d�oni� po jedwabistym policzku Billie. - Chyba ju� pora wyj�� na scen�, co, pani Kingsley? - Propozycja nie do odrzucenia!