9627
Szczegóły |
Tytuł |
9627 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9627 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9627 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9627 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
1
J�ZEF CZECHOWICZ
WIERSZE WYBRANE
2
KAMIE� [1927]
INWOKACJA
Licz� 22 pi�tra
licz� 22 lata
jest nas dwudziestu dw�ch
Cz�owiek to transformator
a przecie� mo�na liczy� miesi�ce albo dnie
ile� wtedy sobowt�r�w ma staruszka w pince-nez
niesko�czony jest przemian ruch
Przez pince-nez wida� w b��kicie �onglowanie
z rzadka pi�ka upada na tenisowy kort
r�ce ci�gle zaj�te planet podbijaniem
w pikowej bluzce c�rka komunisty
w jedwabnej koszuli lord
dysonansowy dystych
To nie jedno to zawsze to wsz�dzie
wielka wielo�� niesko�czono�� Cyfr
to co by�o to co jest to co b�dzie
w matematyce ma leitmotiv
Mam dopiero 22 lata
3
znam dopiero 22 pi�tra
znam zaledwie dwadzie�cia dwoje warg
zapomnia�em miliardy o swej dumie pami�tam
nie�� si� wysoko jak maszt w�r�d latar�
przez dnie przez gwar przez targ
P�DEM
�wiat�o fosforyzuj�cych drzew przepala ko�ciane wie�e
drgn�o i potoczy� si� po p�ytach samochod�w potok
ulic� Z�ot� o�nie�y�
k��bem b�bni�cym benzynowego dymu zab��kitni� na z�oto
W rozwiewaniu si� welon�w i grzyw
wida� jasno �e maszyna pie�ci
krajobrazy si� rw�
lecieli�my przez czarne mokre miasto
naraz b�ys�o przedmie�cie
wachlarze kratkowanych niw
Chrz�ci �ywio� pszeniczny
ka�dy k�os inny
jednak na wszystkich polach starej ziemi
tysi�cami si� znajd� jednakowe
co rok takie same ma Reims i Przemy�l
a wszystkie z�otop�owe
4
Jeden taki zasuszony w kajecie
przy innym kos� przeci�ty skona� zaj�c
trzeci w brudnych r�czkach trzymaj�c
opowiada�y mi dzieci
�e za plecami skrzyd�a maj�
(opalone cia�ka dziewcz�t pachnia�y nad rzek� jak prerie)
teraz mkn� bez skrzyde� na bia�ym citroenie
wiatr klaszcze nad mym p�dem jak w cyrku galerie
pszenic� pochyla nad ziemi�
Jeden k�os dwa trzy k�osy
niesko�czono�ci p�owe w�osy
gin� rz�d za rz�dem
za moim i niesko�czono�ci p�dem
KONIEC REWOLUCJI
Marszczy�a si� ceglasta woda
przygn�bia�y j� domy ceglaste
�eglowa�a czarna ��d� niepogoda
nad miastem
Dudni� deszcz o deseczki i deszczu�ki
na dziedzi�cach tartak�w za�mieconych wilgotna trocin;)
na niebie by�o ciemno chmurno jak w zau�ku
za niebem by�o sino
5
Mokro bi�y pomok�e sztandary
dymy zatacza�y si� na bruku
spitym mglistorudawym po�arem
gi�dzi� z parkan�w gruby druk
Z dalekiej drogi mlask b�ota
salwy dr� zmierzch ko�o koszar
a przedmie�ciem
przesuwa�o siy ju� w piosence gawrosza
w nieustannych mitraliez terkotach
FRONT
Ludzie w bia�ych domach m�wi� to pole chwa�y
w niedziele chodz� do ko�cio�a i na bia�e procesje
ulicami czystymi w s�o�cu przebiega pies bia�y
w bia�ym kwitn�cym parku Zakochana czyta poezje
Ale tutaj nie ma wcale bia�o�ci
w szarej ziemi rowy pe�ne brudnych �o�nierzy
dym siny i r�owy przechodzi do nas przez rzek�
nie bia�e ��te s� ko�ci
armatniego ataku ognisty pr�d
na niebie nieustannie le�y
to front
to zst�pienie do piekie�
6
Odcinek 212 i wzg�rze 105
we dnie szturmy i strza�y
a w nocy przez dym przedzieraj� si� reflektory
po drutach kolczastych biegaj� b�yski �ywe jak rt��
wszystko ma wtedy inne kolory
Gdy cicho zb��kana kula w�li�nie si� w bia�e czo�o
znienacka zrobi si� bia�o (nawet na froncie)
bia�a niedziela bia�y park piesek bia�y
zata�cz� wko�o
Pole chwa�y
KNAJPA
T�umnie mija�y si� auta
c�tkowane kr�gami lamp
wracano z rautu
Nagie ramiona w bransoletach pochyla�y si� nad brukiem
r�wnolegle poziomo i w ukos
z gest�w dam
wynika�o �e chc� sp�dzi� wiecz�r w gabinetach
pi� weso�o i d�ugo
B�ys�a zabawa
7
Nie by�o gwiazd
nie wiadomo by�o czy noc ju� schodzi
w czterech jedwabnych �cianach nie ma ulic miast
nikt nie przechodzi�
G�osy w pija�stwie gas�y g�aska�y si� coraz dalej
smuk�y pan ca�owa� a�urowe pantofelki
jedna para ta�czy�a
spada�a komenda pij nalej
z ust panienki w sukience lila
gulgota�y nad kieliszkami butelki
Nagle zacz�y si� przesuwa� k�ty gabinetu
�eby nie upa�� musieli usi���
czarne nocne okno b��dzi�o ze �ciany na �cian�
kwadraty posadzki goni�y za dalek� met�
wyd�te banie portier wirowa�y nad sto��w oceanem
Usiedli usn�li
gabinet jak wagon pomkn�� ku �witowi
g�owy pijane odrzucili w ty�
�y�y im nabrzmiewa�y krwi� i alkoholem
a z niemocy tych g��w z gor�czki �y�
realizuje si� fantom-Golem
By�by mo�e zmia�d�y� t� gromad�
ale oto
w liryce dalekiego tanga
8
zacz�� warcze� codzienny motor
zmieni�o si� niebo blade
w jaskrawy prze�wietlisty hangar
�MIER�
Za �cian� p�acz� dzieci
Ona do mnie m�wi
Oddycham lodowym kwieciem
nieznanych r�wnin
A tam ko�ysanki
a tu chust poszum
nie ma nic gor�tszego cichszego od jej g�osu
Na pr�no �yj� my�l� chodz� tylko przed Progiem
a gdy p�yn� przez miasto wie�
szumi� lasami kawiarni� bezdro�em teatrem
to ona zawsze jest gdzie�
za cisz� nocn� wiatrem
Zg�uszy� nie mog�
Nieruchome nad ulic� zachody
miedziane jak grosz
gwarz�ce syrenami samochody
mury fabryk w nieustannym t�tnie
m�dry poci�gu bieg
krzycz� o �yciu nami�tnie
nie wierz� �e jest brzeg
9
Ja chc� nie wierzy� i nie chce wierzy� ma�y poszarpany kruk
kt�rego psy rozdar�y
�mier� chodzi ona do mnie m�wi szeptem gor�cym
zdaje si� �e z obrazu z�otego dna wychodzi B�g
schyla si� nade mn� umar�ym i krukiem zdychaj�cym
Na rz�sach wstydliwa �za
widz� w niej �wiat gliniany jak skarbonka
nachodzi na mnie lodowa ��ka
to ju� nie ja
I ciebie kruku nie ma
(mo�e nikogo nie ma za z�otym t�em)
zawi�y schemat
PRZEMIANY
�yjesz i jeste� meteorem
lata ca�e t�tni ciep�a krew
rytmy wystukuje male�ki w piersiach motorek
od m�zgu biegnie do r�ki drucik nie nerw
Jak na mechanizm przysta�o
my�li masz ryte z metalu
kr��� po dziwnych k�kach (nigdy nie wyjd� z tych k�ek)
jeste� system mechanicznie doskona�y
10
i nagle si� co� zepsu�o
Oto p�aczesz
po k�tach trudno znale�� przesz�y tydzie�
linie proste faluj� - zamiast kwadrat�w romby
w ka�dym g�osie s�ycha� w ca�ym bezwstydzie
Ostatecznego Dnia tr�by
Otworzy�y si� oczy niebieskie
widz� razem witryn� sklepow� i S�d
przenika si� nawzajem t�um - archanio�y i ludzie
chmurne morze faluje przez l�d
ulicami skro� tramwaje w poprzek
sun� mgliste rydwany
pod mostami r�owe b�yskawice cho� grudzie�
Otworzy�y si� oczy niebieskie
widzisz siebie - marynarza w Azji
a zarazem 3-letniego 5-letniego ch�opca
na warszawskim podw�rku
i siebie przed matur� w gimnazjum
namno�y�o si� tych postaci stoj� ogromnym t�umem
a wszystko to ty
nie mo�esz tego obj�� szlifowanym w �elazie rozumem
My�li proste faluj� �wiaty za�miewa wichura
gdzie wiatr dmie - gasn� latarnie
tr�ba w ciemno�ci ponura
11
i wo�asz
W�ADYKO PRZYGARNIJ
Ot� i jeste� umar�y
w mechanizmie poruszaj� si� k�ka ale nie te
przez zepsucie si� ma�ej spr�ynki
spad�e� pi�kny meteorze
na zupe�nie inn� planet�
NA WSI
Siano pachnie snem
siano pachnia�o w dawnych snach
popo�udnia wiejskie grzej� �ytem
s�o�ce dzwoni w rzek� z rozb�yskanych blach
�ycie - pola - z�otolite
Wieczorem przez niebo pomost
wiecz�r i nieszp�r
mleczne krowy wracaj� do domostw
prze�uwa� nad korytem pe�nym zmierzchu
Nocami spod ramion krzy��w na rozdrogach
sypie si� gwiazd b��kitne pr�chno
chmurki siedz� przed progiem w murawie
to kule bia�ego puchu
dmuchawiec
12
Ksi�yc idzie srebrne chusty pra�
�wierszczyki �wiergoc� w stogach
czeg� si� ba�
Przecie� siano pachnie snem
a ukryta w nim melodia kantyczki
tuli do mnie dzieci�ce policzki
chroni przed z�em
PIOSENKA ZE �ZAMI
Ko�ysanki
z dalekich okien zmarszczki blask�w z�otych
na �cianie
pr�no tam dosi�ga� r�czk�
w du�ej ksi��ce malowanki
zimowych dni narkotyk
S�owa z �alu
taka piosenka co si� w niebo ws�czy
ja jednak wierz�
oddaj� si� wszystkim falom
niech mnie daleko nios� niech nikt nie stoi przy sterze
ko�ysanki takt ostatni si� sko�czy
w straszliwych burz gwa�towno�ci
Piosenko czemu mnie sprzedajesz
13
ze s��w i pami�tania niemoc
by� �a�cuch - jam go nie rozci��
nie mog�em siebie przem�c
O NIEBIE
Nie s�ycha� ju� biegn�cych barank�w
wilgotne ob�oki posz�y do innych porank�w
a pustej hali nieba opada py� niebieski
filtruje si� przez drut�w przerwy i kreski
po�udnie przysypuje si� suche i szorstkie
nad sylwetkami aeroplan�w i ch�odem fabrycznych dzielnic
Warto �piewa� jego chwa�� jest nasze i zamorskie
tak bardzo pi�kne gdy �miga przez nie �mia�y pion komina cegielni
a razem
nad dalekimi lasami dzwoni b��kitnym �elazem
pierwotne i olbrzymie
gdy stan�wszy u bia�ego miasta nape�nia si� dymem
gdy wie �e jest dnia chlebem
warto �piewa� jego chwa��
Po�udnie jest jasno jednakowe
popo�udnie wygina sw� powa�� opada kruszynami tynku
za dni dziecinnych wygina�a mi si� nad sam� g�ow�
i wtedy szepta� do mnie stamt�d kto� m�j synku
14
AMPU�KI
Nad pogrzebem balkony chor�gwie i trumna
w chmurze samolot
w por�wnaniu z cz�owiekiem kt�ry to zrozumia�
lokomotywa ekspresu - nie kolos
we wsiach m�ocarnie nie dziwi� kr�w
piosnka kabaretu od p�otu do p�otu
jedyna rzeczywisto�� udr�cze� ma co� ze sn�w
ka�dy nie wierzy� jest got�w
Reklama ryczy za reklam�
sygna� �wieci do sygna�u
z ostrych gwizdawek i k��b�w pary wzlotu
zna� tempo �ycia wci�� to samo
mimo szybko�ci obrot�w
kilkadziesi�t milion�w �a�cuch�w
ci�gnie �wiat poma�u
wiadomo �e nie ma prawieczystej jedni no i duch�w
w niezliczone dla oka strony
rozpe�za si� �ycia proces
wsz�dzie miliony biliony tryliony
straszliwe noce
Nory wilgn� od p�aczu n�dzy
w kawiarniach ma�ej mie�cinie na froncie
tryska u�miechami literatura
15
w pa�acu zielony stolik stosy pieni�dzy
Gdybym to m�g� zam�ci�
ju� bym by� g�r�
Patrzcie
za zamkni�tymi drzwiami
mo�e naprawd� kolorowe drogi si� pal�
dlaczeg�by wszystko co jest
nie mog�o si� zmieni� wraz z nami
w �wi�to�� zapach ampu�ki Graala
WE CZTERECH
Rozwija si� dr�g gwiezdnych rulon
ziemia si� toczy za Zwierzem
jak przetrwa� noce cwa�uj�ce do b�lu
dni fabryk� hucz�c� jak prze�y�
Na beton mlecznych szlak�w si� wzbi�
jednym p�ywackim rzutem ramion
i ju� stopy biegn�ce po ��ce nieba
traw� gwiazd �ami�
Jest nas czterech na starcie
jest nas czterech na z�otej linii komety
jest nas czterech (to ja jestem czwarty)
jest nas czterech celuj�cych do mety
16
Wprz�d!
Podrywaj� si� grzbiety wygi�te
g�owy biegn� rozkrzyczane przed cia�em
bieg smaga nagich jak pr�tem
gdzie rado�� gdzie �a�o��
W locie
zdepta�y wszech�wiat stopy nasze
w wichurze migaj�cych czerni i rozz�oce�
w kurzawie
run�y groby i o�tarze
Tak ogromny jest lot ku s�awie
Jest nas czterech rzuconych jak globy
jest nas czterech
jest nas czterech pijanych sob�
jest nas czterech
W wonnych snuj�cych si� dymach biegnie Konrad
gronami wina potrz�sa tyrs wyci�ga przed siebie
niesie go m�dro�� ostatnia rado�� stara i m�dra
winem przez wino na winie po niebie
A tam jak strza�a z luku bursztynowych chmur brzegiem
przelatuje lotem bez zm�czenia poeta Wac�aw
on na pewno w aksamitnym tygrysim biegu
piersi ob��kanych p�dem nie roztrzaska
17
I Stanis�aw t�tni�cy stopami jak we �nie
finisz bior�c z wysi�kiem nadmiernym zbyt ci�ko
nie zawo�a do siostry �mierci we� mnie
chy�e nogi umkn� umkn� przed kl�sk�
Winograd spok�j chy�o��
do nich to meta nadbiega nieznana
ob�oki pod stopami jak na sznur si� nani��
piorun zwyci�sko strzeli na tryumf jak granat
Biegn� biegn� jak �ycie cz�owiecze
razem witam i razem ju� �egnam
lot jakby� rzuci� mieczem
ale nie wiem
matko nie wiem czy dobiegn�
WI�ZIE� MI�O�CI
Kochankowie spotykaj� si� noc�
w pa�dzierniku spada z nieba du�o meteor�w
niejeden ju� zgas� dymi�cy kaganek
odk�d Ona przemkn�a staro�wieck� karoc�
w�r�d t�tni�cych warcz�cych kolor�w
Najpi�kniejsza z niespodzianek
B��kitni spotkali�my si� noc�
18
nie feeria czy alkohol
bo�y b��kit
ale nawet bo i po co
nie u�cisn�li�my sobie r�ki
Tak by�o napisane na 18 stronicy
g�owa samob�jcy le�a�a na otwartej ksi�dze
w ustach j�k ju� niczyj
w d�oniach nie wiem ale pewno niewidzialne r�ce
B��kitni spotykaj� si� noc�
rozmowa w gwiazdach widzianych przez poezj�
- T�sknota Czekanie Nikt nie wezwie Czekam
T�sknota
Kocham Daleko�� Ty Gwiazdy z�oc� Kocham
Czekanie pieszczot Nie marzeniem s�owa twe szeleszcz�
B��kit
Gdzie jest b��kitem b��kitno
Smag�e r�ce Pieszczota Zapalone oczy
Pod futrami Rozkosz B�yski Nagie cia�o
(Nie tob� sny kwitn�
dzieci�stwo nie tob� pachnia�o
cho� czeka�em cze ka �em CZE KA �EM)
B��kitni spo
19
Wychodzi� z dansingu
Jej usta w usta po�o�y�y si� ostro nagle
i by� bia�y kwiat na czerni smokingu
A b��kitny zosta� wola�
rozpacz noc� na bagnie
O nie
erotyk nie mo�e si� sko�czy� rozpacz�
s� tacy co czytaj� i p�acz�
lepszy jest p�acz z zazdro�ci
Nie ma ciszy
wiekiem prawiekiem niedziel� noc� w�r�d prac
wsz�dzie goni� mnie p�omie� mi�o�ci
pieni�a si� w girlandach elektrycznych lamp
gorza�a jarkim ogniem w wszystkie daleko�ci
szrapnelami bi�a w ko�ci�
wszystko moje jest tam
Marysia z Marylami Marie Mary z Mari�
Strzelistymi aktami rozmodlonych r�k
pi�trzy�em to upalne wiwarium
przy jednej �ycia zwrotnicy
poci�g pe�en jak str�k
Chrupa�y mi�o�� z j�kiem skargi
20
czerwone czerwone czerwone wargi
Piersi nie po to s� by wabi�
lecz by si� ci�kim cia�em d�awi�
Nogi pl�saj�ce na �o�u pijanem
musz� orgi� przesun�� daleko za ranek
Mechanizm mi�o�ci dziwnym jest przyrz�dem
wszystkiego chce zazna� wszystkiego po��da
Jem d�ugo wilgotne usta s� w moich wodnistym mi��szem
w�osy nie potem benzyn� chyba pachn�
pod biegn�cym n�g i ramion g�szczem
od p�omiennych spojrze� czerwono i jasno
A TO NIE JEST MARZENIE B��KITNYCH WIERSZY
�wiat jednym mi�o�ci motorem
krzyk m�j nad nim ulata
krzyk p�omie� p�owy p�odno�ci gore
nie najlepszy nie ostatni nie pierwszy
jestem anten� drgaj�c� tego �wiata
Upiorn� codzienno�ci� �wieci ka�da nago��
jak przez pajaca przez �ywe cia�o przewleczona ni�
nie ma tego w �adnym eposie
takich ksi�g nie wiezie znik�d wagon
�e m�czy� w�asn� m�k� to �y�
21
Dziewcz�tka zakonnice i dziwad�a z m�zgu
smutne damy w �a�obie nietoperze o olbrzymich ustach
w�adacie mn� ja w�adam wami
przede mn� odkryte to co wam si� z r�k wymyka
kopu�a stalowa z gwo�dziami gwiazdami
kt�ra mo�e jest pusta
i strefa od pierwszego do setnego zwrotnika
Gwi�d�� syreny nienawi�ci
t�tni� je�d�cy tu� ko�o mnie
wbrew ziemi tu mi bezdomnie
a dalej w otch�ani �wieci czy�ciec
od rozpusty nierozum i wiara
od zgubienia poezji niepok�j
ziemio duszo stara
1926 roku
Bunt uwi�d�
w ramionach mi�uj�cych uwi�ziony m�wi�
mowa si� rytmicznie tka
jeden wyraz drugiemu r�wien
WIECZNO�CI CHC�
B B
E E
Z Z
22
D D
N N
A A
DZIE� JAK CO DZIE� [1930]
DALEKO
wiatraki ko�ysz� horyzont
chaty pachn� stepem
chatom �le
stoj� na palcach o zachodzie �lepe
wspinaj� si� jak konie
za chwil� si� pogryz�
nie step ucich�o morze
rozlewa si� wiecz�r bez szumu
�wiec�ce szyby otoczy�y kolejowy dworzec
zach�d mozolnie �uje gum�
ostajcie zdrowo matu�
z wojska napisz� list
nad parowozem dym bia�e kwiaty
gwizd
w niedziel� poci�g odjecha�
w inn� niedziel� przyjdzie
23
pracuj� czerwone ob�oki pchaj� si� ku s�o�cu
na stacji dzie� jak codzie� tydzie� jak tydzie�
a szyny
szyny si� nigdzie nie ko�cz�
JESIE�
uliczka za uliczk� rzucona sierpem stromo
okuty s�o�ca mosi�dzem szed� t�dy m�ody �o�nierz
z�ocisty talerz fryzjera k�ania� si� jemu domom
a ten sam wiatr oblizywa� wis�y masywne po�cie
za domami podzwania tramwaj jak w bram� wchodzi w powietrze
�o�nierz tak�e si� wdziera w powietrze m�odo id�c
jesie� biegnie na prze�aj na bliskim jest kilometrze
kasztan przy rogatce ju� rdzawo policzki wyd��
no wi�c b�dzie szaro jak film si� poprzemyka
ju� wypuk�e zdarzenia cwa�uj� �aw� dok�d
takiej geografii nie ma na �yciu nie ma r�wnika
jak pilotowi trzeba powierzy� si� m�odym krokom
24
MI�O��
przed�wit si� czule czo�ga�
przez mroczne puszcze i chaszcze
noc przed nim p�yn�a wo�g�
g�r� kr��y�a jak jastrz�b
u dr�g ciemnych z niebem twarz� w twarz
chaty t�oczy�y si� w ci�bie
mi�o�� bez gwiazd
mi�o�� tla�a po izbach
usta spadaj� na usta m�otem
mocno ciemno�� sprz�ga
pierwsze u�ciski m�ode
niesko�czon� s� wst�g�
cia�o si� cia�em nakrywa
pachn�cym �wie�� �liw�
ramiona w gor�cej przestrzeni
zamykaj� si� ciemnym pier�cieniem
tapczan twardy zgrzany jak rola
orz� chy�e lemiesze kolan
a� zamiast pszenic wschodz�cych i �yt
zaszemrze srebrem �wit
zastuka do okna bia�o
25
podnie�� oczy spojrze� z u�miechem
to kwitn�cej czere�ni ga���
zgi�a si� pod strzech�
�WIAT
g��bokie kliny ulic noc dzie� �wiat�a pokotem
lamp kule smugi w okien kwadratach
chodz� ko�em zakl�tym witryn sklepowych roty
�wietlisty ich dwurz�d ciasn� ulic� oplata
za szyb� kr�g�e pude�eczka z blachy
trumny rybek st�oczonych w �mierci oliwie strachu
za drug� kanciaste rozpycha si� �elastwo
�ruby haki pilniki tryskaj�ce jak wachlarz p�asko
za tamt� marzenie uwi�z�o barw i lekko�ci narkotyk
kr��� srebrne dziewcz�ta w seledynach i tiulu z�otym
nadp�ywa witryna inna koloru morza i zorzy
tu kupiec ognie klejnot�w na taflach kryszta�u roz�o�y�
pasma okien jak pasy transmisyj
snuj� si� jeszcze jeszcze jeszcze
p�dz� lec� od wis�y do Wis�y
wij� si� jak �y�y sypi� deszczem
rzeczywisto�� spada p�atkami li��mi
w mie�cie wichru i p�du nawa�a
26
t�czowy zapa�a�
wy�cig
wi�c tak�e
jezdnie rzeki asfaltu z szumem d��� do kra�c�w
wy�amuj� si� z plac�w odchodz� zawile kr�to
zwieszaj�c g�owy pielgrzymie st�pa i latar� �a�cuch
i szyny id� dr��ce k� tramwajowych t�tentem
nie stoj� dom�w cementowe sze�ciany
klatki schodowe izby nie trwaj� nieruchome
w mrozu szkle w lazurze jesieni lub wio�nianym
w�druj� mozolnie powolnie domy
pod�ogi gn�bi ci�ar czworono�nych krok�w
tu �awy a tu sto�y pe�zn� ko�yski skrzynie
na sprz�t�w powierzchniach toczy si� gwiazdami py�
w powietrzu ciemno czy widno drobinki p�yn� szeroko
czas p�ynie
jest
nie ma
b�dzie
by�
27
DNO
�elazny �wiat tej �odzi
dotkni�ty komet� granatu
ton�� odchodzi�
pionowo w s�oje wody burej
chmur�
na dno na d�
wewn�trz biega na przestrza�
kr�tkich spi�� po�ar
dr�y r�y moc w grubych nitach
j�cz� mia�d�one morzem
blachy pancerne trzeszcz�
akumulatory zalane po wr�by
we mgle ry�ej kwas�w manometru nie odczyta�
i tak wiadomo wci�� g��biej
ciemniejsze czerwie�sze lampy
chrypi cierpki oddech
motor szala� na 400 amper
przeci��ony zamilk�
ju� si� podda�
sami
u kabli rur marynarze zawi�li bez ruchu
cisza cwa�uje straszliwy przybysz
28
w zaduchu
zalewaj� skro� ogniste grzywy
bratersko piersi� przy piersi
w sieci zerwanych drut�w czy w promieniach
oficerowie pie�� zaczynaj� pierwsi
i ��d� si� w pie�� zamienia
i or�ami czerwonymi w oczach atmosfera
ach tak jest umiera�
ci�ka ekstaza cichnie w iskier trzasku
wida� chaos kszta�t�w na dnie rozpostartych
atlantyda jest ni�ej
czarno-czerwona jak karty
a jak port pe�na blask�w
10 tysi�cy lat ch�on�a oceanu wino
koncentryczne budowle szumia�y w s�onej wodzie
teraz powieka zapada ostatni raz
drgn�� drut czas
na nowo od ko�ca w maszyn� si� nawin��
b�dzie nowych cyfr czekiem
na g��boko�ci stu metr�w konaj�c m�odzi
zr�wnali�my przesz�e i przysz�e wieki
29
�WIAT�O PO PO�UDNIU
sta� w zatoce pos�uchaj woda �piewa
pier� marynarza wypuk�a jest jak i morze samo
ponad maszt�w pionami za chmur szar� bram�
s�o�ce z�otym sztandarem powiewa
no a barki zrozumiawszy ten sygna�
ko�ysz� chudymi rej ramionami
i ja wiem otuli� si� sn�w malign�
dnia lazurowy kamie�
tragarz pasiasty jak b�k fajk� pali
st�p ciemnych mu dotyka zwini�te skrzyd�o fali
cie� leje si� na bulwar fioletem i cisz�
tylko d�wigi parowe jak suchotnik dysz�
tylko gwi�d�e ten malarz na boku fregaty
zawieszony maluj�c liter smutne kwiaty
tylko ty mocn� r�k� zwijaj�c jak lin�
przeci�gasz si� dziwaczn� rzucasz w lazur lini�
strze� si�
drogi strzeliste i ostre jak promie�
echem dzwoni� z daleko�ci
�agli tr�jk�ty strome
ciche s� jak po�cig
strze� si�
s�uchaj zatoki
30
popo�udnie w �wiat�ach nie �pi
w lenistwie tak s�onecznym id� czyje� kroki
strze� si�
tajemnicze a rze�kie
JEDYNA
patrz� patrz�
smutne i weso�e rzeczy s� jednakowe
przystanek tramwajowy wciska w ramiona g�ow�
fabryka zatopiona powietrza oceanem
grzeje kominami wiecz�r i tak ju� nagrzany
w domy nim je zamaza� letni zmierzch smag�y -
paciorki lamp ch�odnawe sypn�y si� gradem nag�ym
sennie brz�cz� witryny wt�ruj�c ko�om krokom
be�koce za �o�nierzem p�katy wypuk�y buk�ak
okna lampy gazeta �o�nierze marokko
patrz� patrz�
i rzeczywisto�� tak jako� sama w r�kach jak granat wybuch�a
fabryka domy przystanki mo�e czekaj�
zmierzch tuli si� do ulic mo�e chce uwierzy�
na drobnych przedmiotach niepok�j �niegiem le�y
rzeczy matek nie maj�
a moja
31
patrz� patrz�
schodzi ze schod�w u�miech siwy
twarz zmarszczek siatka geograficzna
wed�ug niej �egluj� mi�dzy lud�mi szcz�liwy
to szcz�cie w jakich wyliczy� liczbach
kiedy�
dzieci�stwo z�e szczeni� szczeka�o w dni wodospadach
g�odnego na tapczanie gor�czka mnie �arzy�a i jad�a
po�atane ubranko szeptem opowiada
r�ce chropawe od pracy dla mnie krad�y
pani na pierwszym pi�trze ma powieki p�atki liliowe
gdym pozna� �e malowane jak ci�ko dusi�y �zy
matka z gniewem ch�on�a moj� spowied�
krzycza�a pi�ci� grozi�a �wiatu �e z�y
jeden k�t
w roku wojny
w rodzinnej izdebce szlocha
gdy synek wlecze si� na front
zranione nogi ci�gn�c w dr�g prochu
wsparty towarzyszem karabinem
patrz� patrz�
teraz r�ce oczy jak most przerzucaj� si� do mnie
most mi�o�ci wspomnie� przebacze� zapomnie�
32
fabryka palce komin�w w ciep�ym zmierzchu macza
przystanek czerwonym wzrokiem zerkn�� tu szyderczy
przedmioty czy�bym si� wstydzi� was musia�
dla was powiem s�owa inaczej
siwy u�miech silniejszy od �mierci
matusiu
DZISIAJ VERDUN
samochody planety �wiec�ce deszcz sta� ukosem
przechodnie w melonikach melonik czarny owoc
cienie rzeczy ulica czarniejszym mrucza�y g�osem
tylko tramwaj uparciuch b�yska� na drucie r�owo
nad jezdni� latarnie wisia�y mleczne ob�oki
wiecz�r a mleczne ob�oki lecz wy�ej by�o ciemno
kanciaste bry�y kamienic w �a�obie mroku po kim
a dach zupe�nie jak balon w g�r� gdzie� zemkn��
no powiedz czy nie spokojne ciche miasteczko stolica
a przecie� na trotuarze nowy �wiat trzydzie�ci dwa
mokn� na deszczu marz�c jak podchmielony policjant
samotny w t�umie ja
zlikwidowano wojn� sp�tano pakt�w powrozem
33
na pr�no bo my wci�� na froncie bijemy si�
patosem dzia� �wiszcz�cych bomb groz�
jestem wci�� na pustyniach verdun
deszcz na asfalt �wiat�o na krzyk warszawy
oczy mkn� na kolumn� og�osze� bo ona z chlebem
od wewn�trz czuje m�zg wojenn� czerwon� prawd�
rozumiesz
c� po chlebie kiedy nie smarowany niebem
ZAU�EK
kamienny kawa�ek �wiata
zau�ek w kwiatach jak dziewcz�
nikt na pewno nie zechce
tutaj stukiem samochodu ko�ata�
tak
to tylko gdzie indziej wybucha zwyci�ski jazgot
a to ci�kie platformy brz�cz� w �a�cuchy jad�c
a to znowu fartuchy zarzuciwszy na si�owe
rozpychaj� si� autobusy s�onie brunatne i p�owe
albo tramwaje sun�
mi�dzy wartami latar�
we�ni si� czarne t�umu runo
wrzawa we mg�ach i dymie wzlata
34
tu cicho trawa w�r�d kamieni
zieleni si� niebu jask�kom
ludzie s� dzie�mi du�emi
a samolotem ty pszcz�ko
mieszkam tu w izbie ma�ej jak pude�ko
w kt�r� s�o�ce wlewa z�ociste kube�ko
ogr�dek si� waha czy wyj�� na ulic�
czy si� winogradem wspi�� na okiennic�
wiatr t� pustk� kocha cz�sto tu przysiada
co� do szczelin szepta� do okien zagada�
za�piewa�
chwiej�cym si� tyczynom s�onecznika
paj�kom na furcie d�bowej
noc dzie� przenika
ranki wieczory
na domach wtedy �wiat�a z boku
pr�cz ksi�ycowych i s�onecznych gloryj
spok�j
35
RANEK
zacz�to si� wiotko
po pierwsze w m�tnym t�tnic szumie
pop�yn�y bladawe ko�a srebrem lazurem si� mieni�c
na wylot skro� nocy s�odkiej
krzykn�� tego nie umiem
zawis�y
ka�de ko�o brz�kn�o jak pieni�dz
po drugie wyjawi�o si� s�owo koncerka
p�on�o w�r�d k� samotne we dw�jk� z trosk�
tego te� nie zna� wi�c ukradkiem na biurko zerka�
tam s�ownik puch� i mala� i znowu rosn��
po trzecie niepodobna by�o wytrzyma� tak
gdy znienacka si� zapad� w w�e czarnych spr�yn
trzepota� r�kami ton�c na wznak
zbudzi� si� w oknie trwa� ksi�yc
trzecia rano godziny siwe i nowe
zwyci�y� tak a je�li wsta� trudno
auto ponios�o na dworzec ci�k� g�ow�
36
potem poci�gu pud�o
oczy senne a ko�a kotac� jaw�
wagon niski mia�d�y szyny �liskie
na puszyste �niegowe stawy
pada�y dziurkami czerwone iskry
czyta� si� w ciemno�ciach w�sz�c jak zwierz�
nurt mrucza� powiewem prze�y�
ale m�ci� zagubi�! kluczy�
nie tak �atwo czyta� siebie i nauczy�
a tym bardziej �e za okno wybiega�
patrzy� na �nieg ziemi� p�ask�
ob�ok jutrzni puszyste zero po lasach j� g�aska�
za ob�okiem ksi�yc jeszcze
semafor ale czego
kiesze�
notes
reflektorem wytrys�y notowania gie�dowe cyfry znaki
lilpop bank dyskontowy huta gryf starachowice
a i s�o�ce wzesz�o czerwon� �awic�
wi�c potem
na ca�y dzie� przesta� by� tajemniczym ptakiem
37
�MIER�
napisano stacja towarowa
napisano magazyn
d�wig i winda zwieszaj� ci�kie g�owy
cokolwiek si� zdarzy
wagon czerwone wi�zienie kr�w
zatka� okienka pysikami ciel�t
ryk �alem kipi ryk i zn�w
maszyny cisz� miel�
worki na rampie pachn� pasz�
wie� jest na chwil� jak�e n�ci
ale nie ma wilgotnego szmeru traw u p�dn
bia�e lampy noc s�odk� gasz�
o ko�a kt�rych 8
dobrze wy wiecie gdzie rze�nia
im hamulcom przyczepom osiom
droga te� nie bezbrze�na
dlaczego deski przepojone smarem
przesta�y by� kwitn�cymi sosnami
dlatego i ceglany dom
stacja towarowa z �elaznym d�wigarem
nie zmi�uje si� nad noc� i krowami
krowy na zabicie s�
38
JEDNAKOWO
po�ciele wonne zielem
dlatego siano pachnie snem
w s�o�ca kwadratach oknach ziele�
czerwony kwiatek �arzy si� jak usta
przez kwiat i te li�cie wprost
z promieni pochy�y most
w ciszy przeczu�
u ciebie mateczko dzie� ma oczy krowie
w�drowcem w stepie cz�apie zap�niony wiecz�r
ranki w ob�okach si� czaj�
i znowu dzie� je �owi
noce migoc� snami graj�c
sieje si� s�odycz przez lniane sito
ty siejesz matczyna g�owo
zawsze u�miech r�k� serdeczn� wita
jasno bia�o brzozowe
z ko�ca sto�u z wagonu z pola i bulwaru
gdziekolwiek oddycham ciemnogrzywy ch�opak
oczy me listy my�li jeden maj� popas
39
szepc� zakl�cie wiek�w wiecznych
wo�aj� gwiazd� czar�w
s�owo jak s�onecznik
matusiu
PROWINCJA NOC
l
na wie�y furgota� blaszany kogucik
na drugiej zegar nuci�
mur fal i chmur pop�ka�
w z�ote okienka
gwiazdy lampy
lublin nad ��k� przysiad�
sam by�
i cisza
doko�a
pag�r�w ko�a
dymi�ca czamoziemu po�a�
mg�y nad sadami czamemi
znad ��ki mg�y
zamkn�y si� oczy ziemi
40
powiekami z mg�y
2
noc to ko�o
w ciszy niebieskiej we�nie
wilno ko�cielne
�pi bia�e jak go��b
nad zau�kiem arkada
dom domowi d�o� tak u�cisn��
i zastyg� z nag�a
jest i latarnia blada
nad chodnikiem drewnianym nisko
i ogr�d na wietrze zagra�
wilia si� �uszczy
pluszcze o brzeg
litwa ziemia puszczy
jak dobrze
3
w ciemno�ci przegonny powiew
na dachach strzelistych jak pacierz
noc czarn� jam�
niewidzialni trzepoc� or�owie
zamo�� zamo��
rynek to staw kamienny
z ratusza przystani�
kolumn kroki senne
41
dalekie rano
w ciemno�ci ukosy kortyn
blanki szkarpy
bramy
czarnym si� tortem
zamo�� w ziemi� wszarpa�
amen
DZIE�
klatki dygoc� w studniach cegie�
lampa milcz�cy wulkan�w szyldwach
wirem falami �ruby pobieg�y
na pi�tra w lodem zion�cy wind wark
turkot i brz�k blach do�em i g�r�
chwieje si� hala czerwony sztandar
tryska w powietrze czarny pot stu r�k
dym z papieros�w ergo i wanda
w bia�ym oparze t�ok tryby pcha� tak
�e kurz opada� dusi� dar� nozdrza
piec rozpalony szumia� jak ba�tyk
tlenowych gwizdk�w wysoki g�os dr�a�
42
kamie� �elazo �uny grzmoty
ko�a bij�ce sercem o tor
ramiona �mig�a lewary m�oty
gor�cy motor
gdy chaos huk�w przybiera� p�cznia�
o niewiast piersiach marzy�a pier�
to dr�a� w niej ci�ar stalowa t�cza
id�ca �mier�
DO TERESKI Z LISIEUX
drobniutkie stopki tupot nad otch�ani�
�nieg pada bieli choinki
oczy tereski b�g zapali�
powinny by� skrzyd�a u ramion
trzepota� zmawia� godzinki
habit czarny spadochron nie pozwala upa��
ludzie upadaj� p�acz� dr��
gwiazdy rodz� gwiazdy ksi�yc, ciemno�� roz�upa�
a ja sp�yn��em mi�o�ci� jak rzeka krwi�
zas�o� �wi�ta �ez dolin�
niech nie widz�
uszy d�o�mi otul
43
jak zapomnie� mam �e p�yn�
w oparach krwawego potu
boli ty masz d�onie bia�e
ziemia dymi ty si� u�miechasz
zrozumia�em
�e milczysz to ma by� m�j lekarz
odejd� teresko
na swoj� wysok� steczk�
niech tam na niebie b�dzie �wi�to niebiesko
pozostan� niedoli dzieckiem
nie anio� ale ziemic
nie chc� b�ogos�awi�
z wiek�w i chwili wydzieram krzyk
o �wiecie
nim ci� kto zbawi
zgi� przemi�
W�WOZY CZASU
siedemnastego maja o si�dmej godzinie
z�oty wiecz�r si� k�adzie na siwym lublinie
44
lampy na smuk�ych s�upach bij� jak wodotryski
p�yn�ce z�otem szemrz� o zachodzie okna
ulic klingi plac�w regularne dyski
futra skwer�w zla� blask tego ognia
tak w �r�dmie�ciu si� pali dzie� dogasaj�cy
inaczej tu o mil� od mur�w
za sitowiem zapada s�o�ce
jak ci�ka szala wagi na kt�rej zmierzch ur�s�
czas
wieczno�� czasu
szare w�wozy czasu
czas
�cieka w kroplach urasta otch�anie zape�nia
wieje chaosem rzeczy co s� lecz si� topi�
w ob�okach ciep�ych noc dzie� przepad�y zupe�nie
p�brzask jedynie wisi m�tny szary popi�
obrazy marcoussisa piorun sen kruk sztandar
�wieca morze pociski przyjaci�ki uk�on
katalog r�g ulicy pie�� mej matki �andarm
wszystko hurgoce w chmurach mgie� sztywnych jak sukno
krzycz�cy wir wybuchem znienacka uderza
wir niepokoju powsta� mo�e z przeczytanych ksi��ek
zagmatwa� strug� czasu spru� j� wskro� i prze�ar�
szczelin� wydr��y�
45
przez r�k� wiru smag�� uczyniony wy�om
wida� jak w teleskopie gwiazd� to co by�o
z daleka namiot cyrku z bliska transatlantyk
zas�oni� nieba niebieski fajans
od ryku osypa�y si� urwisk ��te kanty
mastodont st�pa zagniewany
rozpycha wiecz�r sk�r� tak wieczorem ch�odzi
nagle zwin�y si� li�cie paprotne po gajach
zaszumia�y pian�
to nic to ta chwila odchodzi
w chmurnej szczelinie inna sprzed tysi�coleci
py�em drobnym jak petit na szpalt� nadleci
wiatr nurt zgrzebny dymem odurza
gwiezdny jak�e pi�kny jest ognisk purpurowy �u�el
za obozem ko�ysa�y si� wzg�rza
grzbietami wielkich wo��w
drewniane niezdarne �ama�y szuwar ko�a
i tu chaos mosi�ne r�ce miecze karki
naszyjniki z krzemieni oczy w ogniu jarkim
oto burza postaci w sk�rach i ko�uchach
stosy rozbijaj�ce p�omieniami �un n�w
a� znowu zaszumia�o w szumach p�brzask bucha
poch�ania mi�kka paszcza ob�oku t�um hunn�w
46
potem si� w nowych �wiat�ach powoli rozchyla
i jak balon nad miastem niedawna tkwi chwila
mu� w rzekach kolczastego drutu
w�r�d bomb gin�cych twarze
z�uszczy� je b�l jak belki �uszczy p�omie� w po�arze
ziemia i pu�ki but�w
dnie stoj�ce na p�ytkich okopach
mitraliez kaszle i �wisty
na ogniach nocny popas
niebo ogniste
miasto mdlej�ce przestrze� kt�ra rz�zi
armaty rozpalone rw�ce si� z uwi�zi
w ogniach nico��
nagle odm�t bia�awy zawrza� w g�os zanuci�
jeste�my pod lublinem kt�ry zorz� p�onie
dzie� dzisiejszy powr�ci!
powr�ci� jak syn marnotrawny
uca�ujmy jego skronie
bo gdzie spojrze� jak dawniej
budynki w oddaleniu l�ni�ce
a tu o mil� od mur�w
za trzcin� i sitowiem zagubi� si� s�o�ce
jak ci�ka szala wagi na kt�rej zmierzch ur�s�
czas
wieczno�� czasu
47
szare w�wozy czasu
czas
wizje nie nasycaj� s� zawi�ym haftem
czy z tego alfabetu co b�dzie odczytam
po c� czyta� i tak nie wiem chyba to jest prawd�
pytania odpowiedzi brzmi� jak odpowiedzi pyta�
WIECZOREM
ma�a moja male�ka
chwiej� si� ��te mlecze
w dolin� nap�ywa g�r cie�
cichy odwieczerz
brodzi w zmierzchowym nurcie
ju� p�no
ma�y m�j ukochany
trudno z mi�o�ci si� podnie��
a jeszcze ci�ej od z�ych nowin
gdy patrzysz na mnie ciemnym nowiem
smutniej mi ch�odniej
boj� si�
rozsta� si� musimy
ty z innym do �lubu jedziesz
48
na srebrne noce z�ote dnie
moja droga gdzie indziej wiedzie
we mgle
tam gdzie najsamotniejsi
s�ysz� turkot karocy
niebo nazbyt si� chmurzy
daj r�k� ukochany raz jeszcze
o ciemne godziny pieszczot
co by�o nie mo�e trwa� d�u�ej
czas mi ju� czas
ca�uj ostatni raz
�egnaj
dobrzy ludzie
b�ogos�awcie zdarzenia kt�re przesz�y
b�ogos�awcie i te co przyjd�
ZAPOWIED�
czerwone grube spirale dooko�a dzban�w
po�ysk c�tkowanych muszli
coraz to mniejsze kule p�yn� w srebrnej smudze
dom rozchyla si� jak wachlarz
49
jak�e ten profil zamkn�� w trapezy i k�ty
drzewem zwichrzonym tragicznie zas�aniam nasz� mi�o��
�ci�te kwiaty u�pione w misach
zwierciad�a ukazuj� blad� g��bi� podwodn�
orze�wia ci�ka fa�da zapachu kadzid�a
wymykaj� si� wreszcie s�owa o kt�re chodzi
metafizyk� splecion� jak pi�kne w�osy
rozp�acze jasny miecz chemia
M�ZG LAT 12
chmury wy�ej ni�ej to nuty
brodz� w b��kicie luzem
brodz� i moje buty
w letniego wiatru strudze
kapliczki ze �wi�tym Janem
w wianeczku zawi�d�ych bylin
dosi�gn�! niewypowiedziany
ob�ok motyli
dalej drog� na ��k�
w�druj pag�rem gliny
torze kolejki
papierowy pow�j popraerasta� szyny
50
do ��ki �cie�yna pa��kiem
na d� z nasypu
depc�c traw� u rzeki
nagi ch�opak zakipia�
gdzie si� choiny ko�cz�
zas�aniaj�ce miasto
wyrzuca sto wiotkich r�czek
m�zg lat dwunastu
mi�dzy kroplami chabru
na rybiej �usce fali
trzepoce si� chy�y kaprys
torsu gibkiego spirala
krzyk o po�udnie o potok
krzyku pe�ne usta i gar�cie
w ekstazie s�o�ca jak motor
pali si� m�zg lat dwana�cie
patrz� dzie� idzie za po�udnie ju� niesymetryczny
wkr�tce wiecz�r nasypie si� jak g�ra
wiatr trawy ruszy� a nie drgn��by komin fabryczny
ze z�otej rzeka b�dzie bura
ch�opcze ch�opiec jutro pojutrze
rado�� naga a to nie �ycia zaczyn
51
zamknie si� na zawsze jak kluczem
w 1936 ch�opcze na rzek� spod he�mu popatrzysz
NARZECZONA
wszed� na fale �ucznik jutrzni pi�� wpart w g��b
�cieka� d�ugo z�ot� strug� migota� w �uskach .
w ciemnym z�ocie li��mi ociek� jak strug� d�b
w ciemnym �wicie wichru wycie i pustka
a c�e�cie to tak wod� zm�cili
czemu ku�nia pod d�bami nie dzwoni
noc zesuwa si� niebieska jak kilim
w czarnym krzyku gniazd wronich
wychodzi�y bia�e chaty na �ug
jeszcze stoi wielka rosa na zio�ach
wyjd��e m�oda przest�p pr�g
spojrzyj w ranek malowany
spojrzyj bystro doko�a
ukochany
nie wo�aj
mam na oczach mar� senn� pi�kniejsz�
a c�e�cie to tak dymy rozwiedli
52
�e w sino�ci tej nie wida� wsi ca�ej
�witem rankiem s�o�ce sunie spod jedlin
jak twarz moja zuchwa�e
ustawia�y si� rz�dem p�oty
chocho�ami r� ko�ysa� z�y wiatr
wyjd��e m�oda na jesienne zaloty
spojrzyj ch�opak u �ciany
czarnooki czeka swat
ukochany
me zaloty
sen t�skliwy mara kt�rej nie znasz
JA KARABIN
zapomnia�em pi�kny sierpniu od wczoraj
jak drzwi kina otworzy�a si� ta pora
mur sp�kany nad tapczanem rozkwit� srebrnie
znowu g�owa b�dzie gwiazd� niepotrzebnie
artylerio z betonowych �o�ysk ryknij
dosy� zmierzch�w fa�szowanych i jutrzni
cedzi s�owa bardzo m�dre dzie� zwyk�y
53
w muszl� uszu kt�rych ja zn�w jestem uczniem
s�odko wiersze w cieczy cisz tych si� wa��
jak trzmiel czarny w tunelowym gara�u
tylko taki czas odmienny chcia�bym pozna�
w kt�rym ludu karabinem b�d� z wiosn�
LEGENDA
spojrzeniem ob�oki przebra� tr�jk�t m�dre oko bo�e
ksi�yc kropl� ze srebra ci�y� o tej porze
smolny sw�d z czarnych las�w si� d�wiga�
nad miastami czerwono i dym i gaz
niebo chodzi�o ko�em jak �miga
zatacza� si� bo noc g�ucha czas
zwyk�e s�owa
m�wi si� zawsze zwyk�ym s�owem
o inaczej zaczyna� na nowo
otrz�sn�� z gwiazd g�ow�
noc gwiazdy bulwary drzewa
wiatr nie tak szarpie mi kurt� jak niegdy� szarpa� sukienk�
przedwio�nie nawet nie �piewa
54
przerwa�o piosenk�
cisz� ty chcesz mnie przebi�
w milczeniu s�ycha� twe wieki
gro�b� wo�asz do siebie
bo�e daleki
szuka oko bystre
znalaz�e� wstrzyma�em oddech
wznosz� si� r�ce przeczyste
czekaj� kiedy si� poddam
o daleki
s�yszysz te wiersze
o daleki
nie b�d� twoim �wierszczem
wzdychaj� mi�o�ci� piersi
nie doczekasz si� niebo przemian
niech si� wiersz �amie jak pier�cie�
przybywaj ziemio
ziemia ska�a glina
a ja to mi�nie i ko�ciec
ko�czy si� co si� zaczyna
nie mo�e by� ja�niej i pro�ciej
55
CODA
fale chodz� cichutko
z drugiego brzegu od bagien
prowadzi weso�� ��dk�
�opocz�cy �agiel
twarz rybaka w refleksach wiosny
kapelusz nad ni� sto�y si� wysoki
ogorza�e r�ce pogr��aj� p�ytko wios�o
burz�c w wodzie ob�oki
one i �agiel za cypel p�yn� prosto
pod wierzb� obci��on� z�ocistym okwiatem
w milczeniu plam �wiate�
luby jest post�j
taki w pami�ci pejza� si� otwiera
cho� dzie� niejeden go pokry�
jezioro na litwie nazywa�o si� wiero
ten rybak bogdan modryj
my�l� miasto niebo w �unie rudawej
tam zdziera p�uca we wrzasku odlewni wentyl
pod kratami mostu okr�t zawy�
stocznie remizy dymi�
56
wszystko ceni� cen� legendy
krzyk miasta cisz� na �odzi
legend� olbrzymi� dzie� jak codzie�
wiersz jedyna dedykuj� pani marli grzegorzewskiej
wiersz �wiat�o po poludniu zechce przyj�� pani mar�a ma�kowska
wiersz w�wozy czasu zechce przyj�� pan wilam horzyca
wiersz �wiat zechce przyj�� pan jan wydra
wiersz narzeczona zechce przyj�� pan wiktor zi�kowski
ksi��k� po�wi�cam matce mej i siostrze
BALLADA Z TAMTEJ STRONY [1932]
PIE��
wieczorze seledynowy �uku pachn�cy
o wieczorze jask�ek
turkusy chryzolity rubiny beryle
w�r�d wizyj dawno ju� czu�em
�lubny �piew nocy
zamkni�ty w wielkie motyle
o
pachn�cy wieczorze podaj d�o�
57
sypie si� zmi�te powietrze popio�em
do kin przez zapasowe drzwi wbiegaj� konie
i w�osy r�wno uci�te nad czo�em
a ot i r�owy dom
i deszcz drobny idzie mi�dzy buki
seledynowym �ukiem
skr�caj� si� jak musku� elipsy ciemno�ci p�zmroku
w�ska jest brama
w ch�odnej ko�bie zapach�w
schody i rz�d �wiecznik�w wiod� ci� na zach�d
czy ty czy inny w sennych gwiazd otoku
ucz si� seledynowymi okr�tami k�ama�
o wieczorze
o
sierpniowe �wi�to
do kolan dziewcz�tom
si�gaj�ce gr� jak morze
jak morze
WI�ZIENIE
malej� �renice dnia
przys�oni�te rz�sami choin
od my�li do my�li od pnia do pnia
58
po ciemku chodzi� si� boisz
przed chat� dotykaj�c chust kwiatem podstrzesza
kobieta w s�onecznikach bielizn� rozwiesza
kipi r�k oceanem betonowy stadion
gdy gibki bicz biegn�cy u mety si� zagi��
na przestrzeni z szafir�w i oliwnej wodzie
statek pod dymem d��y ku bia�ej pogodzie
wszystko wszystko jest na ziemi
w szpitalu zmi�te ��ka p�on�ca pokrzywa
w �lad z�batej gor�czki topi� si� leniwo
nad wiotsz� ni� �odygi kolumn� oblicze�
astrofizyk natchnione unosi oblicze
bij�c m�otem w �elazo na niebios otch�ani
murarz przy chmur drapaczu �wieci jak archanio�
wszystko wszystko jest na ziemi
tak wiele
wszystko
tak ma�o
59
MELANCHOLIA
ros�y
sztywne �odygi anten
d�wi�cz�cy na dachach wykres
w godzinach wynios�ych
burz� uk�ada� si� dzie� ten i tamten
i c� pomog�y tu
obrazy nik�e
ch�� najd�u�szego snu
ach tak
serce serdeczne stuka
ach tak
serce czerwone jak kwitnie lak
odwieczna karuzela
a je�li nie
niedziela
mo�e zar�owi mnie
je�li tak
wiem
nieszcz�cie kipi i mg�a
pod wod� ciemnego dnia
a przecie� by� z�oty krzak
by� rado�ci�
by� tem
pani marli ma�kowskiej
60
LATO NA WO�YNIU
��ka hu�tawka
sznury pogody chrz�szcz�
rozwiewa si� nieba kaftan
w rozko�ysaniach
ko�ysz� si� ga��zie pachn�c szcz�ciem
tryumfowania
od chmur dalekich do suchych ska�
m�ot s�o�ca po�ysk
moich st�p chwa�a
tratuje wo�y�
unosimy si� falisty dym
to s�oneczna g�owa i ja
opadamy jak zgaszony wybuch
kr��y fosforyczny rym
napowietrzn� ryb�
z rozkosz� gwi�d�� w czerwcowy czad
skacz� ko�uj� t�tni�
25 lat
nagiego cia�a ogie�
r�ce ptakami w niebie
wiatrem nad traw� nogi
to pi�knie
61
to pi�knie s�uchaj
gdy karminowy grzebie�
po�udnia ��obi upa�
gdy lazurowym koniem do nas
przyfruwa z gor�cej przestrzeni
asonans
ukochanej ziemi
hej
PAMI�CI ZNIKNIONEGO
gdzie czerwona kalina
styka si� z niebem s�odko
szumi�ca wiotka
jest jasno
u kaliny zamy�lona dziewczyna
jak pi�kna
niewiele takich w �yciu spotka�
spojrze� w zachwycie zasn��
morze morze morze
okr�t orze�
ciemno�� bia�� m�tn� stoj�c�
62
�a�cuch mocnym spr�eniem tr�ca
w tej kopule zwr�conej w d�
wielkiej jak nico��
�a�cuch dr�y ogniwa id� wzwy�
ostre szpony dr� piach i mu� dna
wyrywa si� z mroku �elazny masyw krzy�
i pr�c przez g��bi� gra
kotwica
morze morze morze
miedzy liny jak deszcz uko�ne
wpl�ta� si� wiatru proporzec
trzepoce ostro i g�o�no
ku zorzy
morze morze morze
wysp bukiety r�owe granatowe
w s�onej burzy jak pi�ci si� trz�s�y
g�os daleki szybkim biega� krokiem
przez obszary jasne i szerokie
sztywnym jakby przerzucaj�c si� prz�s�em
g�os daleki tuli� si� nam do g�owy
nie wiedzia� dr�a� powtarza�
morze morze morze
w wichrze wyspach kotwicy burzy
63
szuka� g�os du�y
or�a conrada �eglarza
panu kazimierzowl miernowskiemu
ZDRADA
dziewanno
grzmia�y bry�y chmur
dziewojo
szmery drzew si� stroj�
dziewico
b�ysn�o z�ote lico sponad g�r
on �on� poj��
w p�kolu p�ksi�ycu mulistym �niada
wst�gami ci�kim dymem idzie smuga �wiat�a
od sadu w noc gor�c� dysz�cego jak stado
los si� gmatwa
a tymczasem woda si� czesa�a
wartkim szumem u wodopoju
w siedmiu lustrach odbija� si� pa�ac
i s�owa
on �on� poj��
woni� pr�chna ten dom si� odziewa
modlitwami szemrz�cy w k�tach
64
w�r�d okrzyk�w do dziewic dziewann
los si� zapl�ta�
SAMOB�JSTWO
ostatnim towarzyszem �wit na hafcie firanek
uderzony wystrza�em z bliska
w ognistym huku i z�ocie
rozszerzy� si� nagle w czarnych w�d �cian�
wody spad�y w cie� bez nazwiska
cie� w olbrzymie paprocie
z do�u posrebrzane
spada� o sny o sny
bardzo g��boko siwy tuman zmursza�y
twarze kr��� bezw�adnie o�lep�e
zalane stru��c� si� krwi�
ka�dej d�oni kwiat bia�y
ciep�y
w atmosferze stoj�cej p�ywa dr��c
poprzez g�stw� przepastn�
w milczeniu jak rzeka d�ugiem
�wiec�c w ciemno�ciach niejasno
65
sennego lotu �ukiem
powoli spad�
we mg�� szaraw� migoc�cy
nieistniej�cy
�wiat
g��biej
tuman zatrzepota� jastrz�biem
nad wieczn� noc�
w zawiei form
jak kamie�
oszala�y wszechmoc�
run�� mu na spotkanie
sztorm
grzmot grzmot grzmot
nico��
przepa�ci g�odna
�elazna b�yskawico
w lot
w odm�t
p�d p�d
ci�kimi tabunami gwiazdy
tratowa� na szcz�t
mia�d�y�
wichrem w rycz�cej burzy
66
urasta� jego gniew
miota� si� pali� w ryk zamienia�
nie mog�y �piewa� d�u�ej
sprawy cz�owiecze wspomnienia
poranek wystrza� ziemia
nawet krew
stopionym la�y si� br�zem �ywio�y w gromie
on pozna� i wrzaw� w g�r�
wzbija� si� niby p�omie�
otch�a� krzykiem nape�nia� wojennym
w miliona g�os�w zawierusze
z wszechrzeczy ch�rem
i z�udze�
jeste�my zjawiska czasy ludzie
�mierci geniuszem jednym
�mierci geniuszem
pani halinie powiadowskiej
POD POPIO�EM
wichrze popielny czy� po to wia�
by imi� moje zetrze� ze ska�
g�owy snem owini�te g�owy
czarny kozio� prowadzi na makowy zagon
67
widzia�em w czelu�ci skrzypcowej
jask�ka zawis�a wag�
cienie si� w cieniach p�awi�
formy poddaj� si� rytmom
�wiat�o�ci� krwawopawi�
parne parowy kwitn�
z morza kobiety z�otorogie
wychodz� szukaj�c pieszczot
w ja�owcach czerwony ogie�
krzaki w ogniu proroczym szeleszcz�
do jakich rozwia� si� granic
by nie pachnia�y bagnem
wichru popielny taniec
me imi� �ciera ze ska�
pragn�
SAM
u dna ostrego krzyku
nic si� nie jawi
brudna skrwawiona stopa na chodniku
plot afisz
drzewa szeregami bojowo
chc� �piewa� ramionami nad g�ow�
ziemia w kamieniach p�owych nie mo�e si� u�miecha�
a gdzie�
68
chocia� nici paj�cze na strzechach
p�atki lec� pod zorz�
�witem
wiatrak r�ce ogromne roz�o�y�
nad �ytem
chocia� rola w�druje bruzdami wzd�u�
od horyzontu do horyzontu
od z�rz do z�rz
nie ma spokoju
pokoju m�j z zegarem
przyjacielu z zacisznym obj�ciem �cian
ty nawet wietrze stary
na ulicach mnie zdradzasz gdziem sam
ach nie noc jedwabi �a�obnych
nie burza nad pustki �ywio�em
nie sen
s�owami czerwonymi
strunami czerwonymi
za rozpalonym czo�em
ciemny tors mostu nad cisz�
wsz�dzie czerwienie ko�em
p�omienie wisz�c
w m�tnym strumieniu sekund
gro��
69
powodzi� wiek�w
straszniej ni� noc
straszniej ni� burza
ni� sen
PONTORSON
�sm� godzin� znaczy twardy zegara terkot
dzieci w sabotach �miej� si� biegn� do szko�y
odprowadza je sad brzoskwiniowy a pachnie cierpko
jest tu i ranek jasny jak lusterko
weso�y
to on siekier� z bursztynu podcina drzewa nocy
wi�c wal� si� ciemnymi koronami na zach�d
w uliczce ko�ci� ma srebrne oczy
domy na kolanach modl� si� bez strachu
pole w ciep�ych okrzykach
bo tam ��ty �ubin
swoim nocnym kolorem si� upi�
a jeszcze s�o�ca po�yka
ramieniem pijanym otacza
najmilsz� zabawk� sw�
miasteczko
70
p�askie jak taca
stare jak zgrzyt zegara
pontorson
pani stanis�awie z gozdeckich horzycowej
PRELUDIUM
1
o �wicie wybuch�y ptaki z mosi�nych r�l
smuk�a kobieta jasno�� przynios�a na g�owie
2
dzwony nienasycone ko�yski muzyczne
wspomina� wspomina� zapomina�
3
powiewie r�owy jak twarz dziecka
p�omyku podcinaj�cy niewysok� traw�
ciemnym kwiatem makowym skin�
nieruchomy zapach uderzy mnie i zgin�
4
jele� stoi u �r�d�a struga szepce ave
71
BALLADA Z TAMTEJ STRONY
o �mierci nic ju� nie wiem
o czarne okna i powieki
trzepoce motylami
pachnie so�nin� modrzewiem
dotyka co noc snami
zza cichej rzeki
gdzie mg�a noga za nog�
wlecze si� w ciemny zak�t
trzyma w skrzynce niebieskawy akord
skrzynki otworzy� nie mog�c
�ycie jest snem kr�tkim
m�wi g�os z prawej strony
�ycie snem kr�tkim
wt�ruje ze smutkiem
g�os lewy przyciszony
�ycie snem kr�tkim
to trzeci nieodgadniony
i wzbija si� w szare niebo
mg�a z nieznanego oblicza
a czas
72
a ziemia dziewicza
o dlaczego
wzrok tw�j nie schodzi
z przedmiot�w pod oknem le��cych na stole
z godziny w kt�rej �em si� rodzi�
ze skrzynki zamkni�tej jak bole��
z umar�ych r�k czechowicza
panu wac�awowi gralewsklemu
O MATCE
rano t�cza na �cianie odbita z lusterka
falisty brz�k zegara wydobywa na jaw
maj si� sadem puszystym jak chmura roz�wierka�
w oknie kt�re granic� jest izby i maja
powiewaj� tu matki ciemne ciche r�ce
przebywaj� t�czowy refleks czy wodospad
nad obrusem ciemniej� ciszej i gor�cej
mimo zmarszczek szept smutny niemy�lan� gro�b�
matko zbudzony patrz� spod rz�s trawy le��c
matko twe siwe oczy p�acz� nade mn� mo�e wiatr
jestem tu cho� daleko na innym wybrze�u
73
tw�j ostatni kwiat
tak ma�o wiesz o synu chodz�ca w�r�d gromnic
tyle �e spajam g�azy rym�w
tyle �e nie mog� zapomnie�
p�omienia dymu
jak nikt inny jeste� po�r�d ludzi
m�wi� c� m�wi� dr�e� z niemocy s��w
�eby� m�oda i pi�kna w u�miech mog�a wr�ci�
zn�w
PRZEZ KRESY
monotonnie ko� g�ow� unosi
grzywa spada raz po raz rytmem
ko�a ko�a
zio�a
terkocze senne p�ycie
dro�yn� le�n� ��kow�
do�em do�em
polem
nad wieczorem o r�yska zawadza
ksi�yc ciemny czerwony
74
wo�am
z�oty ko�acz
nic nie ma nawet snu tylko k� skrzyp
mg�awa noc jawa rozlewna
wo�am ko�acz z�oty
wo�am ko�a do�em polem ko�acz z�oty
EROTYK
b��kitne pierwsze litery
�a�obne za�lubiny
pe�nia drapie�na
suto cieknie srebro atmosfery
na g��biny
ty ich nie znasz
iskry z czarnego metalu
my�li od pr�d�w os�ab�e
opad �alu
z nag�a zorza zadr�a�a
�wietlisto�� widz� cia�a
�wie�sz� od z�otych jab�ek
stopione razem
75
wiersze za mg��
noce nizinne
szklane
s�
jak upa� i ch��d
ze snu schodz�cych pot�g
czy wiesz te wiersze co cichn�
dla ciebie erotyk
srebrna duszyczko zwrotek
marychno
ELEGIA NIEMOCY
st�paj� pos�owie nocy
w ci�kich szatach z buczackich makat
szafirowy �wir spod karocy
zaskaka�
id� z orszakiem jesiennym
bulwie j � poetom �piewy
ciemny
prycha ko� we skrzyd�ach ogniobrewy
w dolinie tej za li�ciem li��
jak piecz�cie spadaj� na rude traw niebo
76
i�� dok�d i��
z wierszem jak dym niepotrzebnym
pos�ugiwa�y mi burze
widzia�em dno
cie� mnie swym g�osem urzek�
apokalips� zbudzi�
czy to
jest sprawa ludzi
opowiada� komu
nuc�
powinien bym b�yska� i grzmie�
tak oto snuj� si� s�owa listopadowe
szemrz�ce sennym listowiem
o czas
o r�ce puste
nie mie� bia�ego gromu
a chmur� mie�
ELEGIA �ALU
ja:
zielona gwiazdo z norwegii
g�adkim na �