9627

Szczegóły
Tytuł 9627
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9627 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9627 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9627 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk , kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki. Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni�ej. 1 J�ZEF CZECHOWICZ WIERSZE WYBRANE 2 KAMIE� [1927] INWOKACJA Licz� 22 pi�tra licz� 22 lata jest nas dwudziestu dw�ch Cz�owiek to transformator a przecie� mo�na liczy� miesi�ce albo dnie ile� wtedy sobowt�r�w ma staruszka w pince-nez niesko�czony jest przemian ruch Przez pince-nez wida� w b��kicie �onglowanie z rzadka pi�ka upada na tenisowy kort r�ce ci�gle zaj�te planet podbijaniem w pikowej bluzce c�rka komunisty w jedwabnej koszuli lord dysonansowy dystych To nie jedno to zawsze to wsz�dzie wielka wielo�� niesko�czono�� Cyfr to co by�o to co jest to co b�dzie w matematyce ma leitmotiv Mam dopiero 22 lata 3 znam dopiero 22 pi�tra znam zaledwie dwadzie�cia dwoje warg zapomnia�em miliardy o swej dumie pami�tam nie�� si� wysoko jak maszt w�r�d latar� przez dnie przez gwar przez targ P�DEM �wiat�o fosforyzuj�cych drzew przepala ko�ciane wie�e drgn�o i potoczy� si� po p�ytach samochod�w potok ulic� Z�ot� o�nie�y� k��bem b�bni�cym benzynowego dymu zab��kitni� na z�oto W rozwiewaniu si� welon�w i grzyw wida� jasno �e maszyna pie�ci krajobrazy si� rw� lecieli�my przez czarne mokre miasto naraz b�ys�o przedmie�cie wachlarze kratkowanych niw Chrz�ci �ywio� pszeniczny ka�dy k�os inny jednak na wszystkich polach starej ziemi tysi�cami si� znajd� jednakowe co rok takie same ma Reims i Przemy�l a wszystkie z�otop�owe 4 Jeden taki zasuszony w kajecie przy innym kos� przeci�ty skona� zaj�c trzeci w brudnych r�czkach trzymaj�c opowiada�y mi dzieci �e za plecami skrzyd�a maj� (opalone cia�ka dziewcz�t pachnia�y nad rzek� jak prerie) teraz mkn� bez skrzyde� na bia�ym citroenie wiatr klaszcze nad mym p�dem jak w cyrku galerie pszenic� pochyla nad ziemi� Jeden k�os dwa trzy k�osy niesko�czono�ci p�owe w�osy gin� rz�d za rz�dem za moim i niesko�czono�ci p�dem KONIEC REWOLUCJI Marszczy�a si� ceglasta woda przygn�bia�y j� domy ceglaste �eglowa�a czarna ��d� niepogoda nad miastem Dudni� deszcz o deseczki i deszczu�ki na dziedzi�cach tartak�w za�mieconych wilgotna trocin;) na niebie by�o ciemno chmurno jak w zau�ku za niebem by�o sino 5 Mokro bi�y pomok�e sztandary dymy zatacza�y si� na bruku spitym mglistorudawym po�arem gi�dzi� z parkan�w gruby druk Z dalekiej drogi mlask b�ota salwy dr� zmierzch ko�o koszar a przedmie�ciem przesuwa�o siy ju� w piosence gawrosza w nieustannych mitraliez terkotach FRONT Ludzie w bia�ych domach m�wi� to pole chwa�y w niedziele chodz� do ko�cio�a i na bia�e procesje ulicami czystymi w s�o�cu przebiega pies bia�y w bia�ym kwitn�cym parku Zakochana czyta poezje Ale tutaj nie ma wcale bia�o�ci w szarej ziemi rowy pe�ne brudnych �o�nierzy dym siny i r�owy przechodzi do nas przez rzek� nie bia�e ��te s� ko�ci armatniego ataku ognisty pr�d na niebie nieustannie le�y to front to zst�pienie do piekie� 6 Odcinek 212 i wzg�rze 105 we dnie szturmy i strza�y a w nocy przez dym przedzieraj� si� reflektory po drutach kolczastych biegaj� b�yski �ywe jak rt�� wszystko ma wtedy inne kolory Gdy cicho zb��kana kula w�li�nie si� w bia�e czo�o znienacka zrobi si� bia�o (nawet na froncie) bia�a niedziela bia�y park piesek bia�y zata�cz� wko�o Pole chwa�y KNAJPA T�umnie mija�y si� auta c�tkowane kr�gami lamp wracano z rautu Nagie ramiona w bransoletach pochyla�y si� nad brukiem r�wnolegle poziomo i w ukos z gest�w dam wynika�o �e chc� sp�dzi� wiecz�r w gabinetach pi� weso�o i d�ugo B�ys�a zabawa 7 Nie by�o gwiazd nie wiadomo by�o czy noc ju� schodzi w czterech jedwabnych �cianach nie ma ulic miast nikt nie przechodzi� G�osy w pija�stwie gas�y g�aska�y si� coraz dalej smuk�y pan ca�owa� a�urowe pantofelki jedna para ta�czy�a spada�a komenda pij nalej z ust panienki w sukience lila gulgota�y nad kieliszkami butelki Nagle zacz�y si� przesuwa� k�ty gabinetu �eby nie upa�� musieli usi��� czarne nocne okno b��dzi�o ze �ciany na �cian� kwadraty posadzki goni�y za dalek� met� wyd�te banie portier wirowa�y nad sto��w oceanem Usiedli usn�li gabinet jak wagon pomkn�� ku �witowi g�owy pijane odrzucili w ty� �y�y im nabrzmiewa�y krwi� i alkoholem a z niemocy tych g��w z gor�czki �y� realizuje si� fantom-Golem By�by mo�e zmia�d�y� t� gromad� ale oto w liryce dalekiego tanga 8 zacz�� warcze� codzienny motor zmieni�o si� niebo blade w jaskrawy prze�wietlisty hangar �MIER� Za �cian� p�acz� dzieci Ona do mnie m�wi Oddycham lodowym kwieciem nieznanych r�wnin A tam ko�ysanki a tu chust poszum nie ma nic gor�tszego cichszego od jej g�osu Na pr�no �yj� my�l� chodz� tylko przed Progiem a gdy p�yn� przez miasto wie� szumi� lasami kawiarni� bezdro�em teatrem to ona zawsze jest gdzie� za cisz� nocn� wiatrem Zg�uszy� nie mog� Nieruchome nad ulic� zachody miedziane jak grosz gwarz�ce syrenami samochody mury fabryk w nieustannym t�tnie m�dry poci�gu bieg krzycz� o �yciu nami�tnie nie wierz� �e jest brzeg 9 Ja chc� nie wierzy� i nie chce wierzy� ma�y poszarpany kruk kt�rego psy rozdar�y �mier� chodzi ona do mnie m�wi szeptem gor�cym zdaje si� �e z obrazu z�otego dna wychodzi B�g schyla si� nade mn� umar�ym i krukiem zdychaj�cym Na rz�sach wstydliwa �za widz� w niej �wiat gliniany jak skarbonka nachodzi na mnie lodowa ��ka to ju� nie ja I ciebie kruku nie ma (mo�e nikogo nie ma za z�otym t�em) zawi�y schemat PRZEMIANY �yjesz i jeste� meteorem lata ca�e t�tni ciep�a krew rytmy wystukuje male�ki w piersiach motorek od m�zgu biegnie do r�ki drucik nie nerw Jak na mechanizm przysta�o my�li masz ryte z metalu kr��� po dziwnych k�kach (nigdy nie wyjd� z tych k�ek) jeste� system mechanicznie doskona�y 10 i nagle si� co� zepsu�o Oto p�aczesz po k�tach trudno znale�� przesz�y tydzie� linie proste faluj� - zamiast kwadrat�w romby w ka�dym g�osie s�ycha� w ca�ym bezwstydzie Ostatecznego Dnia tr�by Otworzy�y si� oczy niebieskie widz� razem witryn� sklepow� i S�d przenika si� nawzajem t�um - archanio�y i ludzie chmurne morze faluje przez l�d ulicami skro� tramwaje w poprzek sun� mgliste rydwany pod mostami r�owe b�yskawice cho� grudzie� Otworzy�y si� oczy niebieskie widzisz siebie - marynarza w Azji a zarazem 3-letniego 5-letniego ch�opca na warszawskim podw�rku i siebie przed matur� w gimnazjum namno�y�o si� tych postaci stoj� ogromnym t�umem a wszystko to ty nie mo�esz tego obj�� szlifowanym w �elazie rozumem My�li proste faluj� �wiaty za�miewa wichura gdzie wiatr dmie - gasn� latarnie tr�ba w ciemno�ci ponura 11 i wo�asz W�ADYKO PRZYGARNIJ Ot� i jeste� umar�y w mechanizmie poruszaj� si� k�ka ale nie te przez zepsucie si� ma�ej spr�ynki spad�e� pi�kny meteorze na zupe�nie inn� planet� NA WSI Siano pachnie snem siano pachnia�o w dawnych snach popo�udnia wiejskie grzej� �ytem s�o�ce dzwoni w rzek� z rozb�yskanych blach �ycie - pola - z�otolite Wieczorem przez niebo pomost wiecz�r i nieszp�r mleczne krowy wracaj� do domostw prze�uwa� nad korytem pe�nym zmierzchu Nocami spod ramion krzy��w na rozdrogach sypie si� gwiazd b��kitne pr�chno chmurki siedz� przed progiem w murawie to kule bia�ego puchu dmuchawiec 12 Ksi�yc idzie srebrne chusty pra� �wierszczyki �wiergoc� w stogach czeg� si� ba� Przecie� siano pachnie snem a ukryta w nim melodia kantyczki tuli do mnie dzieci�ce policzki chroni przed z�em PIOSENKA ZE �ZAMI Ko�ysanki z dalekich okien zmarszczki blask�w z�otych na �cianie pr�no tam dosi�ga� r�czk� w du�ej ksi��ce malowanki zimowych dni narkotyk S�owa z �alu taka piosenka co si� w niebo ws�czy ja jednak wierz� oddaj� si� wszystkim falom niech mnie daleko nios� niech nikt nie stoi przy sterze ko�ysanki takt ostatni si� sko�czy w straszliwych burz gwa�towno�ci Piosenko czemu mnie sprzedajesz 13 ze s��w i pami�tania niemoc by� �a�cuch - jam go nie rozci�� nie mog�em siebie przem�c O NIEBIE Nie s�ycha� ju� biegn�cych barank�w wilgotne ob�oki posz�y do innych porank�w a pustej hali nieba opada py� niebieski filtruje si� przez drut�w przerwy i kreski po�udnie przysypuje si� suche i szorstkie nad sylwetkami aeroplan�w i ch�odem fabrycznych dzielnic Warto �piewa� jego chwa�� jest nasze i zamorskie tak bardzo pi�kne gdy �miga przez nie �mia�y pion komina cegielni a razem nad dalekimi lasami dzwoni b��kitnym �elazem pierwotne i olbrzymie gdy stan�wszy u bia�ego miasta nape�nia si� dymem gdy wie �e jest dnia chlebem warto �piewa� jego chwa�� Po�udnie jest jasno jednakowe popo�udnie wygina sw� powa�� opada kruszynami tynku za dni dziecinnych wygina�a mi si� nad sam� g�ow� i wtedy szepta� do mnie stamt�d kto� m�j synku 14 AMPU�KI Nad pogrzebem balkony chor�gwie i trumna w chmurze samolot w por�wnaniu z cz�owiekiem kt�ry to zrozumia� lokomotywa ekspresu - nie kolos we wsiach m�ocarnie nie dziwi� kr�w piosnka kabaretu od p�otu do p�otu jedyna rzeczywisto�� udr�cze� ma co� ze sn�w ka�dy nie wierzy� jest got�w Reklama ryczy za reklam� sygna� �wieci do sygna�u z ostrych gwizdawek i k��b�w pary wzlotu zna� tempo �ycia wci�� to samo mimo szybko�ci obrot�w kilkadziesi�t milion�w �a�cuch�w ci�gnie �wiat poma�u wiadomo �e nie ma prawieczystej jedni no i duch�w w niezliczone dla oka strony rozpe�za si� �ycia proces wsz�dzie miliony biliony tryliony straszliwe noce Nory wilgn� od p�aczu n�dzy w kawiarniach ma�ej mie�cinie na froncie tryska u�miechami literatura 15 w pa�acu zielony stolik stosy pieni�dzy Gdybym to m�g� zam�ci� ju� bym by� g�r� Patrzcie za zamkni�tymi drzwiami mo�e naprawd� kolorowe drogi si� pal� dlaczeg�by wszystko co jest nie mog�o si� zmieni� wraz z nami w �wi�to�� zapach ampu�ki Graala WE CZTERECH Rozwija si� dr�g gwiezdnych rulon ziemia si� toczy za Zwierzem jak przetrwa� noce cwa�uj�ce do b�lu dni fabryk� hucz�c� jak prze�y� Na beton mlecznych szlak�w si� wzbi� jednym p�ywackim rzutem ramion i ju� stopy biegn�ce po ��ce nieba traw� gwiazd �ami� Jest nas czterech na starcie jest nas czterech na z�otej linii komety jest nas czterech (to ja jestem czwarty) jest nas czterech celuj�cych do mety 16 Wprz�d! Podrywaj� si� grzbiety wygi�te g�owy biegn� rozkrzyczane przed cia�em bieg smaga nagich jak pr�tem gdzie rado�� gdzie �a�o�� W locie zdepta�y wszech�wiat stopy nasze w wichurze migaj�cych czerni i rozz�oce� w kurzawie run�y groby i o�tarze Tak ogromny jest lot ku s�awie Jest nas czterech rzuconych jak globy jest nas czterech jest nas czterech pijanych sob� jest nas czterech W wonnych snuj�cych si� dymach biegnie Konrad gronami wina potrz�sa tyrs wyci�ga przed siebie niesie go m�dro�� ostatnia rado�� stara i m�dra winem przez wino na winie po niebie A tam jak strza�a z luku bursztynowych chmur brzegiem przelatuje lotem bez zm�czenia poeta Wac�aw on na pewno w aksamitnym tygrysim biegu piersi ob��kanych p�dem nie roztrzaska 17 I Stanis�aw t�tni�cy stopami jak we �nie finisz bior�c z wysi�kiem nadmiernym zbyt ci�ko nie zawo�a do siostry �mierci we� mnie chy�e nogi umkn� umkn� przed kl�sk� Winograd spok�j chy�o�� do nich to meta nadbiega nieznana ob�oki pod stopami jak na sznur si� nani�� piorun zwyci�sko strzeli na tryumf jak granat Biegn� biegn� jak �ycie cz�owiecze razem witam i razem ju� �egnam lot jakby� rzuci� mieczem ale nie wiem matko nie wiem czy dobiegn� WI�ZIE� MI�O�CI Kochankowie spotykaj� si� noc� w pa�dzierniku spada z nieba du�o meteor�w niejeden ju� zgas� dymi�cy kaganek odk�d Ona przemkn�a staro�wieck� karoc� w�r�d t�tni�cych warcz�cych kolor�w Najpi�kniejsza z niespodzianek B��kitni spotkali�my si� noc� 18 nie feeria czy alkohol bo�y b��kit ale nawet bo i po co nie u�cisn�li�my sobie r�ki Tak by�o napisane na 18 stronicy g�owa samob�jcy le�a�a na otwartej ksi�dze w ustach j�k ju� niczyj w d�oniach nie wiem ale pewno niewidzialne r�ce B��kitni spotykaj� si� noc� rozmowa w gwiazdach widzianych przez poezj� - T�sknota Czekanie Nikt nie wezwie Czekam T�sknota Kocham Daleko�� Ty Gwiazdy z�oc� Kocham Czekanie pieszczot Nie marzeniem s�owa twe szeleszcz� B��kit Gdzie jest b��kitem b��kitno Smag�e r�ce Pieszczota Zapalone oczy Pod futrami Rozkosz B�yski Nagie cia�o (Nie tob� sny kwitn� dzieci�stwo nie tob� pachnia�o cho� czeka�em cze ka �em CZE KA �EM) B��kitni spo 19 Wychodzi� z dansingu Jej usta w usta po�o�y�y si� ostro nagle i by� bia�y kwiat na czerni smokingu A b��kitny zosta� wola� rozpacz noc� na bagnie O nie erotyk nie mo�e si� sko�czy� rozpacz� s� tacy co czytaj� i p�acz� lepszy jest p�acz z zazdro�ci Nie ma ciszy wiekiem prawiekiem niedziel� noc� w�r�d prac wsz�dzie goni� mnie p�omie� mi�o�ci pieni�a si� w girlandach elektrycznych lamp gorza�a jarkim ogniem w wszystkie daleko�ci szrapnelami bi�a w ko�ci� wszystko moje jest tam Marysia z Marylami Marie Mary z Mari� Strzelistymi aktami rozmodlonych r�k pi�trzy�em to upalne wiwarium przy jednej �ycia zwrotnicy poci�g pe�en jak str�k Chrupa�y mi�o�� z j�kiem skargi 20 czerwone czerwone czerwone wargi Piersi nie po to s� by wabi� lecz by si� ci�kim cia�em d�awi� Nogi pl�saj�ce na �o�u pijanem musz� orgi� przesun�� daleko za ranek Mechanizm mi�o�ci dziwnym jest przyrz�dem wszystkiego chce zazna� wszystkiego po��da Jem d�ugo wilgotne usta s� w moich wodnistym mi��szem w�osy nie potem benzyn� chyba pachn� pod biegn�cym n�g i ramion g�szczem od p�omiennych spojrze� czerwono i jasno A TO NIE JEST MARZENIE B��KITNYCH WIERSZY �wiat jednym mi�o�ci motorem krzyk m�j nad nim ulata krzyk p�omie� p�owy p�odno�ci gore nie najlepszy nie ostatni nie pierwszy jestem anten� drgaj�c� tego �wiata Upiorn� codzienno�ci� �wieci ka�da nago�� jak przez pajaca przez �ywe cia�o przewleczona ni� nie ma tego w �adnym eposie takich ksi�g nie wiezie znik�d wagon �e m�czy� w�asn� m�k� to �y� 21 Dziewcz�tka zakonnice i dziwad�a z m�zgu smutne damy w �a�obie nietoperze o olbrzymich ustach w�adacie mn� ja w�adam wami przede mn� odkryte to co wam si� z r�k wymyka kopu�a stalowa z gwo�dziami gwiazdami kt�ra mo�e jest pusta i strefa od pierwszego do setnego zwrotnika Gwi�d�� syreny nienawi�ci t�tni� je�d�cy tu� ko�o mnie wbrew ziemi tu mi bezdomnie a dalej w otch�ani �wieci czy�ciec od rozpusty nierozum i wiara od zgubienia poezji niepok�j ziemio duszo stara 1926 roku Bunt uwi�d� w ramionach mi�uj�cych uwi�ziony m�wi� mowa si� rytmicznie tka jeden wyraz drugiemu r�wien WIECZNO�CI CHC� B B E E Z Z 22 D D N N A A DZIE� JAK CO DZIE� [1930] DALEKO wiatraki ko�ysz� horyzont chaty pachn� stepem chatom �le stoj� na palcach o zachodzie �lepe wspinaj� si� jak konie za chwil� si� pogryz� nie step ucich�o morze rozlewa si� wiecz�r bez szumu �wiec�ce szyby otoczy�y kolejowy dworzec zach�d mozolnie �uje gum� ostajcie zdrowo matu� z wojska napisz� list nad parowozem dym bia�e kwiaty gwizd w niedziel� poci�g odjecha� w inn� niedziel� przyjdzie 23 pracuj� czerwone ob�oki pchaj� si� ku s�o�cu na stacji dzie� jak codzie� tydzie� jak tydzie� a szyny szyny si� nigdzie nie ko�cz� JESIE� uliczka za uliczk� rzucona sierpem stromo okuty s�o�ca mosi�dzem szed� t�dy m�ody �o�nierz z�ocisty talerz fryzjera k�ania� si� jemu domom a ten sam wiatr oblizywa� wis�y masywne po�cie za domami podzwania tramwaj jak w bram� wchodzi w powietrze �o�nierz tak�e si� wdziera w powietrze m�odo id�c jesie� biegnie na prze�aj na bliskim jest kilometrze kasztan przy rogatce ju� rdzawo policzki wyd�� no wi�c b�dzie szaro jak film si� poprzemyka ju� wypuk�e zdarzenia cwa�uj� �aw� dok�d takiej geografii nie ma na �yciu nie ma r�wnika jak pilotowi trzeba powierzy� si� m�odym krokom 24 MI�O�� przed�wit si� czule czo�ga� przez mroczne puszcze i chaszcze noc przed nim p�yn�a wo�g� g�r� kr��y�a jak jastrz�b u dr�g ciemnych z niebem twarz� w twarz chaty t�oczy�y si� w ci�bie mi�o�� bez gwiazd mi�o�� tla�a po izbach usta spadaj� na usta m�otem mocno ciemno�� sprz�ga pierwsze u�ciski m�ode niesko�czon� s� wst�g� cia�o si� cia�em nakrywa pachn�cym �wie�� �liw� ramiona w gor�cej przestrzeni zamykaj� si� ciemnym pier�cieniem tapczan twardy zgrzany jak rola orz� chy�e lemiesze kolan a� zamiast pszenic wschodz�cych i �yt zaszemrze srebrem �wit zastuka do okna bia�o 25 podnie�� oczy spojrze� z u�miechem to kwitn�cej czere�ni ga��� zgi�a si� pod strzech� �WIAT g��bokie kliny ulic noc dzie� �wiat�a pokotem lamp kule smugi w okien kwadratach chodz� ko�em zakl�tym witryn sklepowych roty �wietlisty ich dwurz�d ciasn� ulic� oplata za szyb� kr�g�e pude�eczka z blachy trumny rybek st�oczonych w �mierci oliwie strachu za drug� kanciaste rozpycha si� �elastwo �ruby haki pilniki tryskaj�ce jak wachlarz p�asko za tamt� marzenie uwi�z�o barw i lekko�ci narkotyk kr��� srebrne dziewcz�ta w seledynach i tiulu z�otym nadp�ywa witryna inna koloru morza i zorzy tu kupiec ognie klejnot�w na taflach kryszta�u roz�o�y� pasma okien jak pasy transmisyj snuj� si� jeszcze jeszcze jeszcze p�dz� lec� od wis�y do Wis�y wij� si� jak �y�y sypi� deszczem rzeczywisto�� spada p�atkami li��mi w mie�cie wichru i p�du nawa�a 26 t�czowy zapa�a� wy�cig wi�c tak�e jezdnie rzeki asfaltu z szumem d��� do kra�c�w wy�amuj� si� z plac�w odchodz� zawile kr�to zwieszaj�c g�owy pielgrzymie st�pa i latar� �a�cuch i szyny id� dr��ce k� tramwajowych t�tentem nie stoj� dom�w cementowe sze�ciany klatki schodowe izby nie trwaj� nieruchome w mrozu szkle w lazurze jesieni lub wio�nianym w�druj� mozolnie powolnie domy pod�ogi gn�bi ci�ar czworono�nych krok�w tu �awy a tu sto�y pe�zn� ko�yski skrzynie na sprz�t�w powierzchniach toczy si� gwiazdami py� w powietrzu ciemno czy widno drobinki p�yn� szeroko czas p�ynie jest nie ma b�dzie by� 27 DNO �elazny �wiat tej �odzi dotkni�ty komet� granatu ton�� odchodzi� pionowo w s�oje wody burej chmur� na dno na d� wewn�trz biega na przestrza� kr�tkich spi�� po�ar dr�y r�y moc w grubych nitach j�cz� mia�d�one morzem blachy pancerne trzeszcz� akumulatory zalane po wr�by we mgle ry�ej kwas�w manometru nie odczyta� i tak wiadomo wci�� g��biej ciemniejsze czerwie�sze lampy chrypi cierpki oddech motor szala� na 400 amper przeci��ony zamilk� ju� si� podda� sami u kabli rur marynarze zawi�li bez ruchu cisza cwa�uje straszliwy przybysz 28 w zaduchu zalewaj� skro� ogniste grzywy bratersko piersi� przy piersi w sieci zerwanych drut�w czy w promieniach oficerowie pie�� zaczynaj� pierwsi i ��d� si� w pie�� zamienia i or�ami czerwonymi w oczach atmosfera ach tak jest umiera� ci�ka ekstaza cichnie w iskier trzasku wida� chaos kszta�t�w na dnie rozpostartych atlantyda jest ni�ej czarno-czerwona jak karty a jak port pe�na blask�w 10 tysi�cy lat ch�on�a oceanu wino koncentryczne budowle szumia�y w s�onej wodzie teraz powieka zapada ostatni raz drgn�� drut czas na nowo od ko�ca w maszyn� si� nawin�� b�dzie nowych cyfr czekiem na g��boko�ci stu metr�w konaj�c m�odzi zr�wnali�my przesz�e i przysz�e wieki 29 �WIAT�O PO PO�UDNIU sta� w zatoce pos�uchaj woda �piewa pier� marynarza wypuk�a jest jak i morze samo ponad maszt�w pionami za chmur szar� bram� s�o�ce z�otym sztandarem powiewa no a barki zrozumiawszy ten sygna� ko�ysz� chudymi rej ramionami i ja wiem otuli� si� sn�w malign� dnia lazurowy kamie� tragarz pasiasty jak b�k fajk� pali st�p ciemnych mu dotyka zwini�te skrzyd�o fali cie� leje si� na bulwar fioletem i cisz� tylko d�wigi parowe jak suchotnik dysz� tylko gwi�d�e ten malarz na boku fregaty zawieszony maluj�c liter smutne kwiaty tylko ty mocn� r�k� zwijaj�c jak lin� przeci�gasz si� dziwaczn� rzucasz w lazur lini� strze� si� drogi strzeliste i ostre jak promie� echem dzwoni� z daleko�ci �agli tr�jk�ty strome ciche s� jak po�cig strze� si� s�uchaj zatoki 30 popo�udnie w �wiat�ach nie �pi w lenistwie tak s�onecznym id� czyje� kroki strze� si� tajemnicze a rze�kie JEDYNA patrz� patrz� smutne i weso�e rzeczy s� jednakowe przystanek tramwajowy wciska w ramiona g�ow� fabryka zatopiona powietrza oceanem grzeje kominami wiecz�r i tak ju� nagrzany w domy nim je zamaza� letni zmierzch smag�y - paciorki lamp ch�odnawe sypn�y si� gradem nag�ym sennie brz�cz� witryny wt�ruj�c ko�om krokom be�koce za �o�nierzem p�katy wypuk�y buk�ak okna lampy gazeta �o�nierze marokko patrz� patrz� i rzeczywisto�� tak jako� sama w r�kach jak granat wybuch�a fabryka domy przystanki mo�e czekaj� zmierzch tuli si� do ulic mo�e chce uwierzy� na drobnych przedmiotach niepok�j �niegiem le�y rzeczy matek nie maj� a moja 31 patrz� patrz� schodzi ze schod�w u�miech siwy twarz zmarszczek siatka geograficzna wed�ug niej �egluj� mi�dzy lud�mi szcz�liwy to szcz�cie w jakich wyliczy� liczbach kiedy� dzieci�stwo z�e szczeni� szczeka�o w dni wodospadach g�odnego na tapczanie gor�czka mnie �arzy�a i jad�a po�atane ubranko szeptem opowiada r�ce chropawe od pracy dla mnie krad�y pani na pierwszym pi�trze ma powieki p�atki liliowe gdym pozna� �e malowane jak ci�ko dusi�y �zy matka z gniewem ch�on�a moj� spowied� krzycza�a pi�ci� grozi�a �wiatu �e z�y jeden k�t w roku wojny w rodzinnej izdebce szlocha gdy synek wlecze si� na front zranione nogi ci�gn�c w dr�g prochu wsparty towarzyszem karabinem patrz� patrz� teraz r�ce oczy jak most przerzucaj� si� do mnie most mi�o�ci wspomnie� przebacze� zapomnie� 32 fabryka palce komin�w w ciep�ym zmierzchu macza przystanek czerwonym wzrokiem zerkn�� tu szyderczy przedmioty czy�bym si� wstydzi� was musia� dla was powiem s�owa inaczej siwy u�miech silniejszy od �mierci matusiu DZISIAJ VERDUN samochody planety �wiec�ce deszcz sta� ukosem przechodnie w melonikach melonik czarny owoc cienie rzeczy ulica czarniejszym mrucza�y g�osem tylko tramwaj uparciuch b�yska� na drucie r�owo nad jezdni� latarnie wisia�y mleczne ob�oki wiecz�r a mleczne ob�oki lecz wy�ej by�o ciemno kanciaste bry�y kamienic w �a�obie mroku po kim a dach zupe�nie jak balon w g�r� gdzie� zemkn�� no powiedz czy nie spokojne ciche miasteczko stolica a przecie� na trotuarze nowy �wiat trzydzie�ci dwa mokn� na deszczu marz�c jak podchmielony policjant samotny w t�umie ja zlikwidowano wojn� sp�tano pakt�w powrozem 33 na pr�no bo my wci�� na froncie bijemy si� patosem dzia� �wiszcz�cych bomb groz� jestem wci�� na pustyniach verdun deszcz na asfalt �wiat�o na krzyk warszawy oczy mkn� na kolumn� og�osze� bo ona z chlebem od wewn�trz czuje m�zg wojenn� czerwon� prawd� rozumiesz c� po chlebie kiedy nie smarowany niebem ZAU�EK kamienny kawa�ek �wiata zau�ek w kwiatach jak dziewcz� nikt na pewno nie zechce tutaj stukiem samochodu ko�ata� tak to tylko gdzie indziej wybucha zwyci�ski jazgot a to ci�kie platformy brz�cz� w �a�cuchy jad�c a to znowu fartuchy zarzuciwszy na si�owe rozpychaj� si� autobusy s�onie brunatne i p�owe albo tramwaje sun� mi�dzy wartami latar� we�ni si� czarne t�umu runo wrzawa we mg�ach i dymie wzlata 34 tu cicho trawa w�r�d kamieni zieleni si� niebu jask�kom ludzie s� dzie�mi du�emi a samolotem ty pszcz�ko mieszkam tu w izbie ma�ej jak pude�ko w kt�r� s�o�ce wlewa z�ociste kube�ko ogr�dek si� waha czy wyj�� na ulic� czy si� winogradem wspi�� na okiennic� wiatr t� pustk� kocha cz�sto tu przysiada co� do szczelin szepta� do okien zagada� za�piewa� chwiej�cym si� tyczynom s�onecznika paj�kom na furcie d�bowej noc dzie� przenika ranki wieczory na domach wtedy �wiat�a z boku pr�cz ksi�ycowych i s�onecznych gloryj spok�j 35 RANEK zacz�to si� wiotko po pierwsze w m�tnym t�tnic szumie pop�yn�y bladawe ko�a srebrem lazurem si� mieni�c na wylot skro� nocy s�odkiej krzykn�� tego nie umiem zawis�y ka�de ko�o brz�kn�o jak pieni�dz po drugie wyjawi�o si� s�owo koncerka p�on�o w�r�d k� samotne we dw�jk� z trosk� tego te� nie zna� wi�c ukradkiem na biurko zerka� tam s�ownik puch� i mala� i znowu rosn�� po trzecie niepodobna by�o wytrzyma� tak gdy znienacka si� zapad� w w�e czarnych spr�yn trzepota� r�kami ton�c na wznak zbudzi� si� w oknie trwa� ksi�yc trzecia rano godziny siwe i nowe zwyci�y� tak a je�li wsta� trudno auto ponios�o na dworzec ci�k� g�ow� 36 potem poci�gu pud�o oczy senne a ko�a kotac� jaw� wagon niski mia�d�y szyny �liskie na puszyste �niegowe stawy pada�y dziurkami czerwone iskry czyta� si� w ciemno�ciach w�sz�c jak zwierz� nurt mrucza� powiewem prze�y� ale m�ci� zagubi�! kluczy� nie tak �atwo czyta� siebie i nauczy� a tym bardziej �e za okno wybiega� patrzy� na �nieg ziemi� p�ask� ob�ok jutrzni puszyste zero po lasach j� g�aska� za ob�okiem ksi�yc jeszcze semafor ale czego kiesze� notes reflektorem wytrys�y notowania gie�dowe cyfry znaki lilpop bank dyskontowy huta gryf starachowice a i s�o�ce wzesz�o czerwon� �awic� wi�c potem na ca�y dzie� przesta� by� tajemniczym ptakiem 37 �MIER� napisano stacja towarowa napisano magazyn d�wig i winda zwieszaj� ci�kie g�owy cokolwiek si� zdarzy wagon czerwone wi�zienie kr�w zatka� okienka pysikami ciel�t ryk �alem kipi ryk i zn�w maszyny cisz� miel� worki na rampie pachn� pasz� wie� jest na chwil� jak�e n�ci ale nie ma wilgotnego szmeru traw u p�dn bia�e lampy noc s�odk� gasz� o ko�a kt�rych 8 dobrze wy wiecie gdzie rze�nia im hamulcom przyczepom osiom droga te� nie bezbrze�na dlaczego deski przepojone smarem przesta�y by� kwitn�cymi sosnami dlatego i ceglany dom stacja towarowa z �elaznym d�wigarem nie zmi�uje si� nad noc� i krowami krowy na zabicie s� 38 JEDNAKOWO po�ciele wonne zielem dlatego siano pachnie snem w s�o�ca kwadratach oknach ziele� czerwony kwiatek �arzy si� jak usta przez kwiat i te li�cie wprost z promieni pochy�y most w ciszy przeczu� u ciebie mateczko dzie� ma oczy krowie w�drowcem w stepie cz�apie zap�niony wiecz�r ranki w ob�okach si� czaj� i znowu dzie� je �owi noce migoc� snami graj�c sieje si� s�odycz przez lniane sito ty siejesz matczyna g�owo zawsze u�miech r�k� serdeczn� wita jasno bia�o brzozowe z ko�ca sto�u z wagonu z pola i bulwaru gdziekolwiek oddycham ciemnogrzywy ch�opak oczy me listy my�li jeden maj� popas 39 szepc� zakl�cie wiek�w wiecznych wo�aj� gwiazd� czar�w s�owo jak s�onecznik matusiu PROWINCJA NOC l na wie�y furgota� blaszany kogucik na drugiej zegar nuci� mur fal i chmur pop�ka� w z�ote okienka gwiazdy lampy lublin nad ��k� przysiad� sam by� i cisza doko�a pag�r�w ko�a dymi�ca czamoziemu po�a� mg�y nad sadami czamemi znad ��ki mg�y zamkn�y si� oczy ziemi 40 powiekami z mg�y 2 noc to ko�o w ciszy niebieskiej we�nie wilno ko�cielne �pi bia�e jak go��b nad zau�kiem arkada dom domowi d�o� tak u�cisn�� i zastyg� z nag�a jest i latarnia blada nad chodnikiem drewnianym nisko i ogr�d na wietrze zagra� wilia si� �uszczy pluszcze o brzeg litwa ziemia puszczy jak dobrze 3 w ciemno�ci przegonny powiew na dachach strzelistych jak pacierz noc czarn� jam� niewidzialni trzepoc� or�owie zamo�� zamo�� rynek to staw kamienny z ratusza przystani� kolumn kroki senne 41 dalekie rano w ciemno�ci ukosy kortyn blanki szkarpy bramy czarnym si� tortem zamo�� w ziemi� wszarpa� amen DZIE� klatki dygoc� w studniach cegie� lampa milcz�cy wulkan�w szyldwach wirem falami �ruby pobieg�y na pi�tra w lodem zion�cy wind wark turkot i brz�k blach do�em i g�r� chwieje si� hala czerwony sztandar tryska w powietrze czarny pot stu r�k dym z papieros�w ergo i wanda w bia�ym oparze t�ok tryby pcha� tak �e kurz opada� dusi� dar� nozdrza piec rozpalony szumia� jak ba�tyk tlenowych gwizdk�w wysoki g�os dr�a� 42 kamie� �elazo �uny grzmoty ko�a bij�ce sercem o tor ramiona �mig�a lewary m�oty gor�cy motor gdy chaos huk�w przybiera� p�cznia� o niewiast piersiach marzy�a pier� to dr�a� w niej ci�ar stalowa t�cza id�ca �mier� DO TERESKI Z LISIEUX drobniutkie stopki tupot nad otch�ani� �nieg pada bieli choinki oczy tereski b�g zapali� powinny by� skrzyd�a u ramion trzepota� zmawia� godzinki habit czarny spadochron nie pozwala upa�� ludzie upadaj� p�acz� dr�� gwiazdy rodz� gwiazdy ksi�yc, ciemno�� roz�upa� a ja sp�yn��em mi�o�ci� jak rzeka krwi� zas�o� �wi�ta �ez dolin� niech nie widz� uszy d�o�mi otul 43 jak zapomnie� mam �e p�yn� w oparach krwawego potu boli ty masz d�onie bia�e ziemia dymi ty si� u�miechasz zrozumia�em �e milczysz to ma by� m�j lekarz odejd� teresko na swoj� wysok� steczk� niech tam na niebie b�dzie �wi�to niebiesko pozostan� niedoli dzieckiem nie anio� ale ziemic nie chc� b�ogos�awi� z wiek�w i chwili wydzieram krzyk o �wiecie nim ci� kto zbawi zgi� przemi� W�WOZY CZASU siedemnastego maja o si�dmej godzinie z�oty wiecz�r si� k�adzie na siwym lublinie 44 lampy na smuk�ych s�upach bij� jak wodotryski p�yn�ce z�otem szemrz� o zachodzie okna ulic klingi plac�w regularne dyski futra skwer�w zla� blask tego ognia tak w �r�dmie�ciu si� pali dzie� dogasaj�cy inaczej tu o mil� od mur�w za sitowiem zapada s�o�ce jak ci�ka szala wagi na kt�rej zmierzch ur�s� czas wieczno�� czasu szare w�wozy czasu czas �cieka w kroplach urasta otch�anie zape�nia wieje chaosem rzeczy co s� lecz si� topi� w ob�okach ciep�ych noc dzie� przepad�y zupe�nie p�brzask jedynie wisi m�tny szary popi� obrazy marcoussisa piorun sen kruk sztandar �wieca morze pociski przyjaci�ki uk�on katalog r�g ulicy pie�� mej matki �andarm wszystko hurgoce w chmurach mgie� sztywnych jak sukno krzycz�cy wir wybuchem znienacka uderza wir niepokoju powsta� mo�e z przeczytanych ksi��ek zagmatwa� strug� czasu spru� j� wskro� i prze�ar� szczelin� wydr��y� 45 przez r�k� wiru smag�� uczyniony wy�om wida� jak w teleskopie gwiazd� to co by�o z daleka namiot cyrku z bliska transatlantyk zas�oni� nieba niebieski fajans od ryku osypa�y si� urwisk ��te kanty mastodont st�pa zagniewany rozpycha wiecz�r sk�r� tak wieczorem ch�odzi nagle zwin�y si� li�cie paprotne po gajach zaszumia�y pian� to nic to ta chwila odchodzi w chmurnej szczelinie inna sprzed tysi�coleci py�em drobnym jak petit na szpalt� nadleci wiatr nurt zgrzebny dymem odurza gwiezdny jak�e pi�kny jest ognisk purpurowy �u�el za obozem ko�ysa�y si� wzg�rza grzbietami wielkich wo��w drewniane niezdarne �ama�y szuwar ko�a i tu chaos mosi�ne r�ce miecze karki naszyjniki z krzemieni oczy w ogniu jarkim oto burza postaci w sk�rach i ko�uchach stosy rozbijaj�ce p�omieniami �un n�w a� znowu zaszumia�o w szumach p�brzask bucha poch�ania mi�kka paszcza ob�oku t�um hunn�w 46 potem si� w nowych �wiat�ach powoli rozchyla i jak balon nad miastem niedawna tkwi chwila mu� w rzekach kolczastego drutu w�r�d bomb gin�cych twarze z�uszczy� je b�l jak belki �uszczy p�omie� w po�arze ziemia i pu�ki but�w dnie stoj�ce na p�ytkich okopach mitraliez kaszle i �wisty na ogniach nocny popas niebo ogniste miasto mdlej�ce przestrze� kt�ra rz�zi armaty rozpalone rw�ce si� z uwi�zi w ogniach nico�� nagle odm�t bia�awy zawrza� w g�os zanuci� jeste�my pod lublinem kt�ry zorz� p�onie dzie� dzisiejszy powr�ci! powr�ci� jak syn marnotrawny uca�ujmy jego skronie bo gdzie spojrze� jak dawniej budynki w oddaleniu l�ni�ce a tu o mil� od mur�w za trzcin� i sitowiem zagubi� si� s�o�ce jak ci�ka szala wagi na kt�rej zmierzch ur�s� czas wieczno�� czasu 47 szare w�wozy czasu czas wizje nie nasycaj� s� zawi�ym haftem czy z tego alfabetu co b�dzie odczytam po c� czyta� i tak nie wiem chyba to jest prawd� pytania odpowiedzi brzmi� jak odpowiedzi pyta� WIECZOREM ma�a moja male�ka chwiej� si� ��te mlecze w dolin� nap�ywa g�r cie� cichy odwieczerz brodzi w zmierzchowym nurcie ju� p�no ma�y m�j ukochany trudno z mi�o�ci si� podnie�� a jeszcze ci�ej od z�ych nowin gdy patrzysz na mnie ciemnym nowiem smutniej mi ch�odniej boj� si� rozsta� si� musimy ty z innym do �lubu jedziesz 48 na srebrne noce z�ote dnie moja droga gdzie indziej wiedzie we mgle tam gdzie najsamotniejsi s�ysz� turkot karocy niebo nazbyt si� chmurzy daj r�k� ukochany raz jeszcze o ciemne godziny pieszczot co by�o nie mo�e trwa� d�u�ej czas mi ju� czas ca�uj ostatni raz �egnaj dobrzy ludzie b�ogos�awcie zdarzenia kt�re przesz�y b�ogos�awcie i te co przyjd� ZAPOWIED� czerwone grube spirale dooko�a dzban�w po�ysk c�tkowanych muszli coraz to mniejsze kule p�yn� w srebrnej smudze dom rozchyla si� jak wachlarz 49 jak�e ten profil zamkn�� w trapezy i k�ty drzewem zwichrzonym tragicznie zas�aniam nasz� mi�o�� �ci�te kwiaty u�pione w misach zwierciad�a ukazuj� blad� g��bi� podwodn� orze�wia ci�ka fa�da zapachu kadzid�a wymykaj� si� wreszcie s�owa o kt�re chodzi metafizyk� splecion� jak pi�kne w�osy rozp�acze jasny miecz chemia M�ZG LAT 12 chmury wy�ej ni�ej to nuty brodz� w b��kicie luzem brodz� i moje buty w letniego wiatru strudze kapliczki ze �wi�tym Janem w wianeczku zawi�d�ych bylin dosi�gn�! niewypowiedziany ob�ok motyli dalej drog� na ��k� w�druj pag�rem gliny torze kolejki papierowy pow�j popraerasta� szyny 50 do ��ki �cie�yna pa��kiem na d� z nasypu depc�c traw� u rzeki nagi ch�opak zakipia� gdzie si� choiny ko�cz� zas�aniaj�ce miasto wyrzuca sto wiotkich r�czek m�zg lat dwunastu mi�dzy kroplami chabru na rybiej �usce fali trzepoce si� chy�y kaprys torsu gibkiego spirala krzyk o po�udnie o potok krzyku pe�ne usta i gar�cie w ekstazie s�o�ca jak motor pali si� m�zg lat dwana�cie patrz� dzie� idzie za po�udnie ju� niesymetryczny wkr�tce wiecz�r nasypie si� jak g�ra wiatr trawy ruszy� a nie drgn��by komin fabryczny ze z�otej rzeka b�dzie bura ch�opcze ch�opiec jutro pojutrze rado�� naga a to nie �ycia zaczyn 51 zamknie si� na zawsze jak kluczem w 1936 ch�opcze na rzek� spod he�mu popatrzysz NARZECZONA wszed� na fale �ucznik jutrzni pi�� wpart w g��b �cieka� d�ugo z�ot� strug� migota� w �uskach . w ciemnym z�ocie li��mi ociek� jak strug� d�b w ciemnym �wicie wichru wycie i pustka a c�e�cie to tak wod� zm�cili czemu ku�nia pod d�bami nie dzwoni noc zesuwa si� niebieska jak kilim w czarnym krzyku gniazd wronich wychodzi�y bia�e chaty na �ug jeszcze stoi wielka rosa na zio�ach wyjd��e m�oda przest�p pr�g spojrzyj w ranek malowany spojrzyj bystro doko�a ukochany nie wo�aj mam na oczach mar� senn� pi�kniejsz� a c�e�cie to tak dymy rozwiedli 52 �e w sino�ci tej nie wida� wsi ca�ej �witem rankiem s�o�ce sunie spod jedlin jak twarz moja zuchwa�e ustawia�y si� rz�dem p�oty chocho�ami r� ko�ysa� z�y wiatr wyjd��e m�oda na jesienne zaloty spojrzyj ch�opak u �ciany czarnooki czeka swat ukochany me zaloty sen t�skliwy mara kt�rej nie znasz JA KARABIN zapomnia�em pi�kny sierpniu od wczoraj jak drzwi kina otworzy�a si� ta pora mur sp�kany nad tapczanem rozkwit� srebrnie znowu g�owa b�dzie gwiazd� niepotrzebnie artylerio z betonowych �o�ysk ryknij dosy� zmierzch�w fa�szowanych i jutrzni cedzi s�owa bardzo m�dre dzie� zwyk�y 53 w muszl� uszu kt�rych ja zn�w jestem uczniem s�odko wiersze w cieczy cisz tych si� wa�� jak trzmiel czarny w tunelowym gara�u tylko taki czas odmienny chcia�bym pozna� w kt�rym ludu karabinem b�d� z wiosn� LEGENDA spojrzeniem ob�oki przebra� tr�jk�t m�dre oko bo�e ksi�yc kropl� ze srebra ci�y� o tej porze smolny sw�d z czarnych las�w si� d�wiga� nad miastami czerwono i dym i gaz niebo chodzi�o ko�em jak �miga zatacza� si� bo noc g�ucha czas zwyk�e s�owa m�wi si� zawsze zwyk�ym s�owem o inaczej zaczyna� na nowo otrz�sn�� z gwiazd g�ow� noc gwiazdy bulwary drzewa wiatr nie tak szarpie mi kurt� jak niegdy� szarpa� sukienk� przedwio�nie nawet nie �piewa 54 przerwa�o piosenk� cisz� ty chcesz mnie przebi� w milczeniu s�ycha� twe wieki gro�b� wo�asz do siebie bo�e daleki szuka oko bystre znalaz�e� wstrzyma�em oddech wznosz� si� r�ce przeczyste czekaj� kiedy si� poddam o daleki s�yszysz te wiersze o daleki nie b�d� twoim �wierszczem wzdychaj� mi�o�ci� piersi nie doczekasz si� niebo przemian niech si� wiersz �amie jak pier�cie� przybywaj ziemio ziemia ska�a glina a ja to mi�nie i ko�ciec ko�czy si� co si� zaczyna nie mo�e by� ja�niej i pro�ciej 55 CODA fale chodz� cichutko z drugiego brzegu od bagien prowadzi weso�� ��dk� �opocz�cy �agiel twarz rybaka w refleksach wiosny kapelusz nad ni� sto�y si� wysoki ogorza�e r�ce pogr��aj� p�ytko wios�o burz�c w wodzie ob�oki one i �agiel za cypel p�yn� prosto pod wierzb� obci��on� z�ocistym okwiatem w milczeniu plam �wiate� luby jest post�j taki w pami�ci pejza� si� otwiera cho� dzie� niejeden go pokry� jezioro na litwie nazywa�o si� wiero ten rybak bogdan modryj my�l� miasto niebo w �unie rudawej tam zdziera p�uca we wrzasku odlewni wentyl pod kratami mostu okr�t zawy� stocznie remizy dymi� 56 wszystko ceni� cen� legendy krzyk miasta cisz� na �odzi legend� olbrzymi� dzie� jak codzie� wiersz jedyna dedykuj� pani marli grzegorzewskiej wiersz �wiat�o po poludniu zechce przyj�� pani mar�a ma�kowska wiersz w�wozy czasu zechce przyj�� pan wilam horzyca wiersz �wiat zechce przyj�� pan jan wydra wiersz narzeczona zechce przyj�� pan wiktor zi�kowski ksi��k� po�wi�cam matce mej i siostrze BALLADA Z TAMTEJ STRONY [1932] PIE�� wieczorze seledynowy �uku pachn�cy o wieczorze jask�ek turkusy chryzolity rubiny beryle w�r�d wizyj dawno ju� czu�em �lubny �piew nocy zamkni�ty w wielkie motyle o pachn�cy wieczorze podaj d�o� 57 sypie si� zmi�te powietrze popio�em do kin przez zapasowe drzwi wbiegaj� konie i w�osy r�wno uci�te nad czo�em a ot i r�owy dom i deszcz drobny idzie mi�dzy buki seledynowym �ukiem skr�caj� si� jak musku� elipsy ciemno�ci p�zmroku w�ska jest brama w ch�odnej ko�bie zapach�w schody i rz�d �wiecznik�w wiod� ci� na zach�d czy ty czy inny w sennych gwiazd otoku ucz si� seledynowymi okr�tami k�ama� o wieczorze o sierpniowe �wi�to do kolan dziewcz�tom si�gaj�ce gr� jak morze jak morze WI�ZIENIE malej� �renice dnia przys�oni�te rz�sami choin od my�li do my�li od pnia do pnia 58 po ciemku chodzi� si� boisz przed chat� dotykaj�c chust kwiatem podstrzesza kobieta w s�onecznikach bielizn� rozwiesza kipi r�k oceanem betonowy stadion gdy gibki bicz biegn�cy u mety si� zagi�� na przestrzeni z szafir�w i oliwnej wodzie statek pod dymem d��y ku bia�ej pogodzie wszystko wszystko jest na ziemi w szpitalu zmi�te ��ka p�on�ca pokrzywa w �lad z�batej gor�czki topi� si� leniwo nad wiotsz� ni� �odygi kolumn� oblicze� astrofizyk natchnione unosi oblicze bij�c m�otem w �elazo na niebios otch�ani murarz przy chmur drapaczu �wieci jak archanio� wszystko wszystko jest na ziemi tak wiele wszystko tak ma�o 59 MELANCHOLIA ros�y sztywne �odygi anten d�wi�cz�cy na dachach wykres w godzinach wynios�ych burz� uk�ada� si� dzie� ten i tamten i c� pomog�y tu obrazy nik�e ch�� najd�u�szego snu ach tak serce serdeczne stuka ach tak serce czerwone jak kwitnie lak odwieczna karuzela a je�li nie niedziela mo�e zar�owi mnie je�li tak wiem nieszcz�cie kipi i mg�a pod wod� ciemnego dnia a przecie� by� z�oty krzak by� rado�ci� by� tem pani marli ma�kowskiej 60 LATO NA WO�YNIU ��ka hu�tawka sznury pogody chrz�szcz� rozwiewa si� nieba kaftan w rozko�ysaniach ko�ysz� si� ga��zie pachn�c szcz�ciem tryumfowania od chmur dalekich do suchych ska� m�ot s�o�ca po�ysk moich st�p chwa�a tratuje wo�y� unosimy si� falisty dym to s�oneczna g�owa i ja opadamy jak zgaszony wybuch kr��y fosforyczny rym napowietrzn� ryb� z rozkosz� gwi�d�� w czerwcowy czad skacz� ko�uj� t�tni� 25 lat nagiego cia�a ogie� r�ce ptakami w niebie wiatrem nad traw� nogi to pi�knie 61 to pi�knie s�uchaj gdy karminowy grzebie� po�udnia ��obi upa� gdy lazurowym koniem do nas przyfruwa z gor�cej przestrzeni asonans ukochanej ziemi hej PAMI�CI ZNIKNIONEGO gdzie czerwona kalina styka si� z niebem s�odko szumi�ca wiotka jest jasno u kaliny zamy�lona dziewczyna jak pi�kna niewiele takich w �yciu spotka� spojrze� w zachwycie zasn�� morze morze morze okr�t orze� ciemno�� bia�� m�tn� stoj�c� 62 �a�cuch mocnym spr�eniem tr�ca w tej kopule zwr�conej w d� wielkiej jak nico�� �a�cuch dr�y ogniwa id� wzwy� ostre szpony dr� piach i mu� dna wyrywa si� z mroku �elazny masyw krzy� i pr�c przez g��bi� gra kotwica morze morze morze miedzy liny jak deszcz uko�ne wpl�ta� si� wiatru proporzec trzepoce ostro i g�o�no ku zorzy morze morze morze wysp bukiety r�owe granatowe w s�onej burzy jak pi�ci si� trz�s�y g�os daleki szybkim biega� krokiem przez obszary jasne i szerokie sztywnym jakby przerzucaj�c si� prz�s�em g�os daleki tuli� si� nam do g�owy nie wiedzia� dr�a� powtarza� morze morze morze w wichrze wyspach kotwicy burzy 63 szuka� g�os du�y or�a conrada �eglarza panu kazimierzowl miernowskiemu ZDRADA dziewanno grzmia�y bry�y chmur dziewojo szmery drzew si� stroj� dziewico b�ysn�o z�ote lico sponad g�r on �on� poj�� w p�kolu p�ksi�ycu mulistym �niada wst�gami ci�kim dymem idzie smuga �wiat�a od sadu w noc gor�c� dysz�cego jak stado los si� gmatwa a tymczasem woda si� czesa�a wartkim szumem u wodopoju w siedmiu lustrach odbija� si� pa�ac i s�owa on �on� poj�� woni� pr�chna ten dom si� odziewa modlitwami szemrz�cy w k�tach 64 w�r�d okrzyk�w do dziewic dziewann los si� zapl�ta� SAMOB�JSTWO ostatnim towarzyszem �wit na hafcie firanek uderzony wystrza�em z bliska w ognistym huku i z�ocie rozszerzy� si� nagle w czarnych w�d �cian� wody spad�y w cie� bez nazwiska cie� w olbrzymie paprocie z do�u posrebrzane spada� o sny o sny bardzo g��boko siwy tuman zmursza�y twarze kr��� bezw�adnie o�lep�e zalane stru��c� si� krwi� ka�dej d�oni kwiat bia�y ciep�y w atmosferze stoj�cej p�ywa dr��c poprzez g�stw� przepastn� w milczeniu jak rzeka d�ugiem �wiec�c w ciemno�ciach niejasno 65 sennego lotu �ukiem powoli spad� we mg�� szaraw� migoc�cy nieistniej�cy �wiat g��biej tuman zatrzepota� jastrz�biem nad wieczn� noc� w zawiei form jak kamie� oszala�y wszechmoc� run�� mu na spotkanie sztorm grzmot grzmot grzmot nico�� przepa�ci g�odna �elazna b�yskawico w lot w odm�t p�d p�d ci�kimi tabunami gwiazdy tratowa� na szcz�t mia�d�y� wichrem w rycz�cej burzy 66 urasta� jego gniew miota� si� pali� w ryk zamienia� nie mog�y �piewa� d�u�ej sprawy cz�owiecze wspomnienia poranek wystrza� ziemia nawet krew stopionym la�y si� br�zem �ywio�y w gromie on pozna� i wrzaw� w g�r� wzbija� si� niby p�omie� otch�a� krzykiem nape�nia� wojennym w miliona g�os�w zawierusze z wszechrzeczy ch�rem i z�udze� jeste�my zjawiska czasy ludzie �mierci geniuszem jednym �mierci geniuszem pani halinie powiadowskiej POD POPIO�EM wichrze popielny czy� po to wia� by imi� moje zetrze� ze ska� g�owy snem owini�te g�owy czarny kozio� prowadzi na makowy zagon 67 widzia�em w czelu�ci skrzypcowej jask�ka zawis�a wag� cienie si� w cieniach p�awi� formy poddaj� si� rytmom �wiat�o�ci� krwawopawi� parne parowy kwitn� z morza kobiety z�otorogie wychodz� szukaj�c pieszczot w ja�owcach czerwony ogie� krzaki w ogniu proroczym szeleszcz� do jakich rozwia� si� granic by nie pachnia�y bagnem wichru popielny taniec me imi� �ciera ze ska� pragn� SAM u dna ostrego krzyku nic si� nie jawi brudna skrwawiona stopa na chodniku plot afisz drzewa szeregami bojowo chc� �piewa� ramionami nad g�ow� ziemia w kamieniach p�owych nie mo�e si� u�miecha� a gdzie� 68 chocia� nici paj�cze na strzechach p�atki lec� pod zorz� �witem wiatrak r�ce ogromne roz�o�y� nad �ytem chocia� rola w�druje bruzdami wzd�u� od horyzontu do horyzontu od z�rz do z�rz nie ma spokoju pokoju m�j z zegarem przyjacielu z zacisznym obj�ciem �cian ty nawet wietrze stary na ulicach mnie zdradzasz gdziem sam ach nie noc jedwabi �a�obnych nie burza nad pustki �ywio�em nie sen s�owami czerwonymi strunami czerwonymi za rozpalonym czo�em ciemny tors mostu nad cisz� wsz�dzie czerwienie ko�em p�omienie wisz�c w m�tnym strumieniu sekund gro�� 69 powodzi� wiek�w straszniej ni� noc straszniej ni� burza ni� sen PONTORSON �sm� godzin� znaczy twardy zegara terkot dzieci w sabotach �miej� si� biegn� do szko�y odprowadza je sad brzoskwiniowy a pachnie cierpko jest tu i ranek jasny jak lusterko weso�y to on siekier� z bursztynu podcina drzewa nocy wi�c wal� si� ciemnymi koronami na zach�d w uliczce ko�ci� ma srebrne oczy domy na kolanach modl� si� bez strachu pole w ciep�ych okrzykach bo tam ��ty �ubin swoim nocnym kolorem si� upi� a jeszcze s�o�ca po�yka ramieniem pijanym otacza najmilsz� zabawk� sw� miasteczko 70 p�askie jak taca stare jak zgrzyt zegara pontorson pani stanis�awie z gozdeckich horzycowej PRELUDIUM 1 o �wicie wybuch�y ptaki z mosi�nych r�l smuk�a kobieta jasno�� przynios�a na g�owie 2 dzwony nienasycone ko�yski muzyczne wspomina� wspomina� zapomina� 3 powiewie r�owy jak twarz dziecka p�omyku podcinaj�cy niewysok� traw� ciemnym kwiatem makowym skin� nieruchomy zapach uderzy mnie i zgin� 4 jele� stoi u �r�d�a struga szepce ave 71 BALLADA Z TAMTEJ STRONY o �mierci nic ju� nie wiem o czarne okna i powieki trzepoce motylami pachnie so�nin� modrzewiem dotyka co noc snami zza cichej rzeki gdzie mg�a noga za nog� wlecze si� w ciemny zak�t trzyma w skrzynce niebieskawy akord skrzynki otworzy� nie mog�c �ycie jest snem kr�tkim m�wi g�os z prawej strony �ycie snem kr�tkim wt�ruje ze smutkiem g�os lewy przyciszony �ycie snem kr�tkim to trzeci nieodgadniony i wzbija si� w szare niebo mg�a z nieznanego oblicza a czas 72 a ziemia dziewicza o dlaczego wzrok tw�j nie schodzi z przedmiot�w pod oknem le��cych na stole z godziny w kt�rej �em si� rodzi� ze skrzynki zamkni�tej jak bole�� z umar�ych r�k czechowicza panu wac�awowi gralewsklemu O MATCE rano t�cza na �cianie odbita z lusterka falisty brz�k zegara wydobywa na jaw maj si� sadem puszystym jak chmura roz�wierka� w oknie kt�re granic� jest izby i maja powiewaj� tu matki ciemne ciche r�ce przebywaj� t�czowy refleks czy wodospad nad obrusem ciemniej� ciszej i gor�cej mimo zmarszczek szept smutny niemy�lan� gro�b� matko zbudzony patrz� spod rz�s trawy le��c matko twe siwe oczy p�acz� nade mn� mo�e wiatr jestem tu cho� daleko na innym wybrze�u 73 tw�j ostatni kwiat tak ma�o wiesz o synu chodz�ca w�r�d gromnic tyle �e spajam g�azy rym�w tyle �e nie mog� zapomnie� p�omienia dymu jak nikt inny jeste� po�r�d ludzi m�wi� c� m�wi� dr�e� z niemocy s��w �eby� m�oda i pi�kna w u�miech mog�a wr�ci� zn�w PRZEZ KRESY monotonnie ko� g�ow� unosi grzywa spada raz po raz rytmem ko�a ko�a zio�a terkocze senne p�ycie dro�yn� le�n� ��kow� do�em do�em polem nad wieczorem o r�yska zawadza ksi�yc ciemny czerwony 74 wo�am z�oty ko�acz nic nie ma nawet snu tylko k� skrzyp mg�awa noc jawa rozlewna wo�am ko�acz z�oty wo�am ko�a do�em polem ko�acz z�oty EROTYK b��kitne pierwsze litery �a�obne za�lubiny pe�nia drapie�na suto cieknie srebro atmosfery na g��biny ty ich nie znasz iskry z czarnego metalu my�li od pr�d�w os�ab�e opad �alu z nag�a zorza zadr�a�a �wietlisto�� widz� cia�a �wie�sz� od z�otych jab�ek stopione razem 75 wiersze za mg�� noce nizinne szklane s� jak upa� i ch��d ze snu schodz�cych pot�g czy wiesz te wiersze co cichn� dla ciebie erotyk srebrna duszyczko zwrotek marychno ELEGIA NIEMOCY st�paj� pos�owie nocy w ci�kich szatach z buczackich makat szafirowy �wir spod karocy zaskaka� id� z orszakiem jesiennym bulwie j � poetom �piewy ciemny prycha ko� we skrzyd�ach ogniobrewy w dolinie tej za li�ciem li�� jak piecz�cie spadaj� na rude traw niebo 76 i�� dok�d i�� z wierszem jak dym niepotrzebnym pos�ugiwa�y mi burze widzia�em dno cie� mnie swym g�osem urzek� apokalips� zbudzi� czy to jest sprawa ludzi opowiada� komu nuc� powinien bym b�yska� i grzmie� tak oto snuj� si� s�owa listopadowe szemrz�ce sennym listowiem o czas o r�ce puste nie mie� bia�ego gromu a chmur� mie� ELEGIA �ALU ja: zielona gwiazdo z norwegii g�adkim na �