9549

Szczegóły
Tytuł 9549
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9549 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9549 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9549 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk , kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki. Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni�ej. 2 Grzegorz Walczak Obro�a 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 Osoby; Syn Matka 5 Akt I (W pokoju p�mrok. Przy stole, na kt�rym stoi stara maszyna do pisania, siedzi m�czyzna � Syn). R�ce i g�ow� po�o�y� na stole. Pewnie drzemie. Z zewn�trz dochodz� odg�osy windy i �widrowania) Syn (w p�u�pieniu) Zn�w ta cholerna winda za oknem. Koniec dwudziestego wieku; czy to mo�liwe, �eby takie g�wno je�dzi�o po bloku? Co to � wiecz�r czy rano? (Dzwoni telefon. M�czyzna podnosi s�uchawk�) Syn S�ucham? Matka To ja, synku. Dawno ci� nie s�ysza�am. Syn Bo�e, kto?� Matka Chcia�abym si� z tob� spotka�. Syn Mamo, przecie� ty� Matka Och�odzi�o si� i tak brzydko na dworze, ale prosz� ci�, przyjd� do Parku Skaryszewskiego na t� nasz� �aweczk�. Syn Przecie� my�my si� przeprowadzili� ju� chyba dwadzie�cia lat temu. Teraz mieszkamy ko�o Ogrodu Saskiego. Matka Twoja �ona zawsze chcia�a mieszka� w �r�dmie�ciu, a tam ha�as i spaliny, i tak du�o ludzi. Ja si� zawsze gubi� w �r�dmie�ciu. Syn Mamo, ty nie mieszka�a� w Warszawie. Nawet nie zd��y�a� przyjecha� do mojego pierwszego w�asnego mieszkania na Grochowie, bo przecie� umar�a�, zanim dosta�em klucze. Matka Bo�e, jak ty wszystko pl�czesz. (G�os w telefonie to si� oddala, to si� przybli�a) Syn (do siebie) Sk�d ten g�os? G�owa, moja g�owa! 6 Matka Wszystko mylisz. To przecie� ty umar�e�. (W tym momencie Matka pojawia si� przed Synem) Czas zreszt� jest taki nieuchwytny, nie do opanowania. Mia�e� dopiero dwadzie�cia trzy lata. Syn Co ty m�wisz, mamo? Matka Jak to g�uptasie, nie pami�tasz tamtej pi�knej zimy? Zje�d�a�e� ze �nie�ki na zamarzni�te jezioro, nie potrafi�e� szusowa�, ani si� zatrzyma� na stoku. Syn Roz�o�yli si� na drodze jacy� gamonie, opalali si�, czy ja wiem? Musia�bym bardzo mocno skr�ci�, �eby na nich nie wpa��, albo polecie� na krech� na ten cholerny garb. No i polecia�em. Wybi�o mnie, i wyros�a przede mn� wielka ska�a. Bardzo mnie to zdziwi�o. Matka A widzisz, dzieciaku. Syn Mamo, przecie� ja ju� jestem starszy od ciebie. Matka Nie przesadzaj. Mo�e jeste� starszy od ojca, bo on tak wcze�nie w tym O�wi�cimiu� Nigdy nie mia�am pewno�ci, czy go powiesili, czy go zastrzelili. Syn Po co o tym my�le�? A wiesz, �e moja c�rka wychodzi za m��? Matka To ty masz c�rk�? Nic mi nie m�wi�e�. Syn Oj, mamo, mamo. Ona jest taka m�dra. Pracuje w takiej wielkiej firmie, z komputerami, ale dok�adniej to nie potrafi� ci o tym powiedzie�, bo ja to tak raczej mog� ci za�piewa� piosenk� albo wiersz u�o�y�, ale o tych komputerach to tyle wiem, co ty. Matka Niedobrze dziecko. Trzeba si� du�o uczy�, ci�gle uczy�. Syn M�wi�, �e jak si� ma komputer � to jest �atwiej �y�. Matka A w�a�nie, jak ci si� �yje? � zapomnia�am ci� spyta�. Jeste� szcz�liwy? Syn Mamo, czy dojrza�y, my�l�cy cz�owiek mo�e by� szcz�liwy? 7 Matka Ale przecie� ty nigdy nie by�e� dojrza�y. Sam mnie nawet przekonywa�e�, �e i ten pisarz� Gombrowicz� Syn Nie martw si�, ja tak ca�kiem nigdy nie dojrzej�. Zreszt� nie jestem pewien, czy to sprawa dojrza�o�ci. Inteligencja czasem bardzo przeszkadza, i wra�liwo��, zw�aszcza na siebie. Dzisiaj to nawet d�wi�ki mnie rani� i tak mi si� wszystko w g�owie rusza i wszystko mi si� kojarzy, cho� nic nie zostaje, tylko kaszka, sucha kaszka w m�zgu. Matka Dawno nie by�o deszczu. Syn Dawno, co to dla ciebie � dawno? Matka Ch�opcze, od twojej �mierci zaczyna si� dla mnie nowa era. Wszystko przeliczam od tej granicy. M�wi� zwykle: �to jeszcze by�o, zanim m�j syn wpad� na ska�� albo �po �mierci mojego syna to ju� mi si� nie chce chodzi� na spacer�. Syn Mamo, to przecie� ty umar�a�. Mia�a� rozleg�y zawa�. Matka Ale jeste� uparty. Syn Mamo, przecie� to ju� koniec wieku. Czy ty wiesz na przyk�ad o tym, �e w siedemdziesi�tym w Gda�sku strzelali do robotnik�w, �e si� sko�czy� u nas komunizm, �e by� stan wojenny, �e Wa��sa dosta� Nagrod� Nobla, tak jak poeta Mi�osz i poetka Szymborska?� Przecie� nic o tym nie wiesz, a s� to fakty historyczne. Fakty! Matka Synku, tyle g�upstw m�wisz. � �Fakty historyczne�� � Czy ty w og�le wiesz, co to jest historia? Gdyby� wiedzia� to, co ja wiem, nie przywi�zywa�by� do niej takiej wagi. Dziecko drogie, fakty, te twoje � jak powiadasz fakty � to s� tylko ma�e, malutkie kropelki potu Pana Boga. A on sam te� jest tylko kropelk�. O czym wi�c tu m�wi�? Prosz� ci�, nie b�d� uparty. Przyjd� zaraz do Parku Skaryszewskiego. Trudno jest dzisiaj rozmawia�, tyle anio��w uczepi�o si� sygna�u satelitarnego i na S�o�cu straszliwe wybuchy. Syn Oj, mamo, mamo! Wiesz, wybieram si� na �l�sk, b�d� mieszka� w Raciborzu. Matka Nie r�b tego. To miasto odp�ynie. Syn Co ty opowiadasz!? Miasta nie odp�ywaj�. 8 Matka B�dzie wielka pow�d�. Pop�yn� miasta i wioski. Syn Oj, mamo, u nas nie bywa takich powodzi. Matka B�d�, b�d�, synku. Syn Naczyta�a� si� Biblii lub nas�ucha�a� �wiadk�w Jehowy. Matka Nie wiesz o tym, bo zgubi�e� si� w czasie. Syn Tak. Do�wiadczenie i powtarzalno�� usypiaj� w nas rado��. Pierwszy dotyk dziewczyny, pierwszy opublikowany wiersz, pierwszy samoch�d kupiony po czyim� wypadku � niemal wrak � jakie� to mia�o znaczenie! Matka To by� volkswagen � garbus. Syn Sk�d wiesz? Przecie� kupi�em go ju� po twojej� po twoim odej�ciu. Sam zreszt� omal nie zgin��em w tym gruchocie na czeskiej drodze w g�rach. Wracali�my z Jugos�awii. Matka Wpad�e� w po�lizg. Syn Zacz�� pada� taki drobny deszcz, zje�d�ali�my w�sk� drog� w d�. Matka A tam by�a glinka. Syn Sk�d to wszystko wiesz, mamo? Matka Bo wtedy zgin��e�. Syn Przecie� m�wi�a�, �e zgin��em na nartach. Matka Czy ty my�lisz, g�uptasie, �e si� tylko raz umiera? Syn Dla innych � tylko raz. 9 Matka (sm�tnie) Dla innych. Syn A powiedz, mamo, wtedy kiedy mnie wci�gn�o morze� czy wtedy te�? Matka A bo taki jeste� nierozwa�ny. Nikt wtedy nie p�ywa�. By�a wielka fala. Syn Tak. By�a wielka fala i wszyscy skakali�my blisko brzegu. Ale mnie zawsze chcia�o si� wi�cej, i chocia� nie jestem wytrawnym p�ywakiem� Mamo, ale ja przecie� wtedy� Matka Tak, synku, wtedy te�. Syn Wi�c ten ch�opak, kt�ry by� ju� tak blisko i musia� s�ysze� moje wo�anie, to tylko projekcja mojego nast�pnego �ycia, w�a�ciwie mo�liwo�ci jego dalszego ci�gu? Matka Zaczynasz rozumie�. Syn I to, �e niemal bez tchu pad�em na piasku i d�ugo le�a�em, staraj�c si� uspokoi� bicie serca i nabra� wreszcie troch� powietrza, i to, �e wr�ci�em do swego grajdo�a, a cia�o moje zacz�o si� trz��� w taki spos�b, jakby by�o z�o�one z ca�kiem osobnych kawa�eczk�w � i Helenka wtedy powiedzia�a � topi�e� si�!� Matka Tak powiedzia�a� Syn �To wszystko nieprawda?! Matka Prawd� na ziemi pojmujemy tak w�sko. �wiat by�by bardzo prosty i ubogi, gdyby opiera� si� na prawdzie jednego wyboru, kt�ry przekre�la�by wszelkie inne mo�liwo�ci. To teraz dla ciebie za trudne, synku. Syn Kiedy wyczerpi� wszystkie swoje mo�liwo�ci � wtedy to zrozumiem? Matka Wtedy b�dziesz bli�szy zrozumienia. Syn To znaczy nigdy nie zrozumiem do ko�ca. 10 Matka Ch�opcze, a chcia�by�, �eby by� koniec? Syn Czy ty naprawd� jeste� moj� matk�? Matka Nie poznajesz mnie? Syn Poznaj�. Poznaj� tw�j g�os, ale troch� jestem dzisiaj niesw�j. Matka �pij, synku, du�o �pij, w �nie masz inny �wiat, czytaj ksi��ki, w nich masz inne �ycia, a pami�taj, �e� (G�os matki zostaje zag�uszony przez jazgotliwy �wider) Syn Mamo, �le ci� s�ysz�. (G�os Matki za�amuje si�, staje si� odleg��, niezrozumia�� artykulacj�, kt�ra gdzie� odp�ywa wraz z postaci� Matki) Mamo, nie rozumiem. Zosta�, jeszcze chwil�, jeszcze chcia�bym wiedzie� (�wider wszystko zag�usza. W pewnym momencie jego turkot przechodzi w dzwonienie telefonu.) Syn Halo? Kto? Radio�taxi? Ja nie zamawia�em. Na jaki adres? Tak, to m�j adres. Do parku Skaryszewskiego? Nie! Ach, tak, w porz�dku. Ju� schodz�. (�Taks�wka� � na szum jazdy autem nak�ada si� muzyka z radia. Pe�zaj�ce �wiat�a) Radio Wiadomo�� z ostatniej chwili: W Osiedlu Za �elazn� Bram� zawali� si� remontowany w�a�nie blok mieszkalny przy ulicy Grzybowskiej. Prawdopodobn� przyczyn� by� wybuch gazu. Ekipy ratunkowe wydobywaj� spod gruz�w� Syn (do niewidocznego taks�wkarza) Niech pan zawraca! Pr�dko � niech pan zawraca! Radio Karetki pogotowia wywo��� Syn Co? Do mnie�? Telefon? Matka Dlaczego nie jedziesz do parku? Syn Ach, to ty, mamo, teraz rozumiem, chcia�a�, �ebym wyszed� z domu. Ale mamo, tam przecie� zosta�y one � obydwie. 11 Matka Jak to?! Z Helenk� si� dawno rozwiod�e�. Przecie� ona wyjecha�a na plac�wk� z tym dyplomat�. Syn Co ty opowiadasz?! Matka A Joasia wysz�a za m�� i ma swoje mieszkanie pod Warszaw�. Sam m�wi�e�. Syn Wszystko pokr�ci�a�. Joasia dopiero ma zamiar� Jezu! Co z Joasi�? Po co mnie wyprowadzi�a�? Dlaczego tylko mnie!? Jed� pan pr�dzej! Bo�e, one tam� Matka Helenka powinna si� przecie� z tob� rozwie�� Syn Nie wiem, mo�e powinna, ale si� nie rozwiod�a. Mieszka ze mn�, a dyplomata, o kt�rym m�wisz, jeszcze si� nie pojawi�, mo�e si� sp�ni�, mo�e si� nie urodzi�. Mamo, nie �yjemy w tym samym czasie. Czasy si� pomiesza�y � tobie albo mnie. Nawet nie wiemy, kto pierwszy umar�, kto naprawd� umar� i co to znaczy. Ale to wszystko niewa�ne, to wszystko jest funta k�ak�w warte, te czasy, te pomylone przysz�e czy przesz�e �wiaty twoje � moje i Pana Boga. Wa�ne jest tylko, �eby nie one, �eby Helenka z Joasi�, �eby� Matka Synu, jaki ty jeste� nerwowy. To s� tylko wra�enia chwili. To przejdzie, potem s� inne wra�enia, te� przejd� � tak, jak wszystko przechodzi. Syn (do taks�wkarza) Czy nie mo�emy szybciej? Matka Najwa�niejsze, �e ty synku� �e ty jeszcze� Syn ��e umkn��em jeszcze raz? Ale� to brednie! Je�li teraz oka�e si�, �e to nasz dom, �e one tam� to ju� inne sprawy mnie nie obchodz�, i to, �e ja jeszcze raz� mam to gdzie�, rozumiesz, mamo? Matka G�uptasie, pewnie pomyli�e� dom. Czy pami�tasz, pod kt�rym numerem mieszkasz? Ty wszystko mylisz. No, sp�jrz, ch�opcze, kt�ry to blok le�y w gruzach? I przypomnij sobie, czy to na pewno jest ju� to feralne lato tysi�c dziewi��set� (Pisk opon hamuj�cego samochodu. Nag�y b�ysk i ciemno��. Kiedy si� rozwidni, Syn � jak na pocz�tku � przy stole z r�kami i g�ow� na blacie. Obok maszyna do pisania. Dzwoni telefon. Syn jakby si� obudzi�, powoli unosi g�ow�. Przez chwil� zastanawia si�, czy podnie�� s�uchawk�. Telefon natarczywy � nie ustaje. Wreszcie podnosi s�uchawk�) 12 Syn Tak? Pisa�em. (zniecierpliwiony) No, pisa�em� to tak, jakbym by� gdzie indziej. A jak si� budzisz, to te� od razu wszystko �apiesz? Ale�, Ewuniu, chc�, oczywi�cie, �e chc� z tob� rozmawia� To jest problem dopasowania si�. Szuka�em zawsze kobiet, kt�re jeszcze nie s� gotowe, kt�re mog�yby ze mn�� jak by ci to powiedzie�? � dopiero si� sta�. Nie, nie chc� lepi� ludzi. My�lisz, �e to zboczenie zawodowe, w �yciu te� musz� tworzy�? W�a�ciwie dlaczego nie? Mo�e masz racj�. Lubi� mie� szans� na tworzenie kobiety, ale mimo to musi by� ona partnerk�. Sprzeczne? Ub�stwiam sprzeczno�ci. Tak, sam� wysz�a� nie, z s�siadk�� sypa� kwiatki� To ju� nied�ugo, bardzo nied�ugo. Te� nie mog� si� doczeka�. Dzwoni�em� b�dzie jej tam dobrze. Obiecuj� � nam te�. I ja ciebie. Pa! (Do pokoju wchodzi stara kobieta. Ustawia krzes�o przed oknem i siada. Patrzy w okno jak w telewizor. D�u�szy czas siedzi tak w milczeniu i nie porusza si�.) Syn No i co? (Matka milczy) Ale�cie si� naha�asowali! (Brak odpowiedzi) Nie wiem, co mnie bardziej zachwyca � ci w szalikach po meczu, czy ci z maryjnymi dzwonkami. Niesie si� jak diabli. Nag�o�nienie maj� niegorsze ni� �Solidarno�� g�rnicza, albo rolnicy. (D�u�sza pauza) Sypa�a� kwiatki? Pewnie do tej pory �a�ujesz, �e nie urodzi�a� si� ch�opakiem. Mog�aby� s�u�y� do mszy. Bo�e, jak ja nie lubi� ha�asu. A pani Amelcia dobrze ci� pilnowa�a? (Matka wzrusza ramionami) Co tak patrzysz w to okno? Ducha nie zobaczysz. Za ciemno. Zas�o� wreszcie i przesta� si� obra�a�. Powiedz lepiej, jak by�o. Co wam dzisiaj obieca�? � sprawiedliw� Polsk�?� woln� ju� przecie� mamy, woln� od wy�szych cel�w � idea�y nam si� sfajda�y. Co obieca�? � grzech�w odpuszczenie? Ale na ile, na tydzie�, na rok w tej wieczno�ci, kt�ra nas czeka? Ty zreszt� pewnie i tak p�jdziesz do raju, chocia�by za zesz�oroczn� pielgrzymk�. Gdyby ci� nie pokr�ci�o, pewnie by� i w tym roku pogna�a. �e te� tak was ci�gaj�, diabli wiedz� po co. Przecie� was nie trzeba nawraca�, macie tyle odpust�w!� (Syn zasiada do starej maszyny do pisania � kilka razy uderza w klawisze � ustaje zniech�cony). Matka (szyderczo) Teee, teee� ka�dy ju� ma komputer. Ka�dy ju� to potrafi. A co to za pisarz! Co to za ofiara! Powiniene� pisa� na maszynie do szycia. Kup sobie Singera, synciu, kup sobie Singera i fastryguj sobie, synciu, te swoje cieniutkie konfabulacyjki. Ale� to facecje, i to na maszynie sprzed pi��dziesi�ciu lat. Syn Komandor ju� chyba dzisiaj nie wpadnie. (Matka zn�w patrzy w okno i milczy) Mo�e by� co odgrza�a na kolacj�? (bez odpowiedzi) Zjad�bym placki ziemniaczane. (g�o�niej) Wiesz, zjad�bym placki ziemniaczane! Zupe�nie zapomnieli�my je�� placki ziemniaczane. A to takie proste i oryginalne. Co ty na to? (Chwil� czeka. Matka nie reaguje. Syn zas�ania jej okno przed nosem z do�� nerwowym gestem. Chc�c to z�agodzi�, zwraca si� pojednawczo) No, dobrze. Zr�b placki ziemniaczane, to po tym zagramy w twoj� gr�. Przecie� wiesz, �e doceniam twoje zdolno�ci. Zawsze je docenia�em. Tak, tak, nie �artuj�, zawsze ci� ceni�em, i ceni�, dop�ki si� nie zagrywasz. Matka Teee, teee� kto si� zagrywa?! Teee, teee� tworzy! On tworzy. Cicho, cicho, cicho � poeta tworzy, tw�rca tworzy! A czym tworzy!? � Sob�! Ca�ym sob�, ca�� swoj� metapustk�. Gniewny poeta, pazerny poeta, rzuca si� na rzeczywisto��, podgryza j�, wgryza si� w ni�, 13 szydzi sobie z niej, szydzi sobie z wierz�cej matki. Bo sam nie umie wierzy�. A tak, wierzy� trzeba umie�. To du�a umiej�tno��. Szydzi sobie z jej niedo��stwa, bo sam jeszcze potrafi unie�� kapelusz. Dlaczego� si� nie przystrzyg�, synciu, na �yseczk�, na �ys� pa�k�? Jeste� za stary? Ju� mi�dzy nich nie wejdziesz, nie dopuszcz�, wyszydz�, ob�miej�, dziewczyn swoich nie dadz� pow�cha�? Bo jeste� za stary, za stary! I mo�esz sobie udawa� swojego syna i brata �at� i r�wniach� � tak to si� m�wi? � i luzaka, i twardziela albo innego mana, ale b�dziesz dla nich pajac, bo jeste� dla nich tatu�, i ju� tego nie zmienisz, synciu, �eby� napisa� �D�um�, �Hamleta�, ��lepot� Sarramago, �Przydro�nego pieska� i pi�ciu innych Noblist�w, dla nich b�dziesz ju� zawsze tatu�, tatu� � i nic, nic ci nie pomo�e. Najwy�ej b�dziesz sobie m�g� kupi� kt�r�� z tych m�odych istot. Syn Oj, matu�, matu�, trafi�a� mnie w j�dro. Przera�a mnie czas, boli niedoskona�o��. A przecie� z rysy na mej duszy krysztale mog� utka� co� nowego, co�� jeszcze nie wiem� demonicznego, mo�e jak�� perwersj�? Matka Chyba zrobi� ci te placki. (Wstaje z krzes�a, podchodzi do kuchni, przy kt�rej si� krz�ta) Na oleju? Syn A na czym? Matka Mog�yby by� na twojej literaturze. Na twojej krwi, sukinsynu. Syn Jak sobie chcesz, mateczko. Matka Na tym, co prze�uwasz � bo to przecie� jest olej, smar pisarza, �wir pisarza, nie? Syn Nie poetyzuj, matko, nie poetyzuj. Nie wystarczy ci, �e ja to robi�? Dwoje poet�w w jednym domu to jatka. Nie staraj mi si� dor�wna�. Twoje flaki w najlepszym razie s� postwitkacowskie, a to s� stare wciurno�ciowe och�apy, niegodne nawet pierwszej awangardy� Przybo� si� z tego w duchu �mia�, Ga�czy�ski nie m�g� zrozumie�, dopiero teraz wszyscy rozumiej�. Ale tego nikt nie jest w stanie przet�umaczy� na j�zyk obcy. To znaczy, �e to nic nie znaczy. Czysta forma nie istnieje. Ma warto�� jedynie destrukcji, czyli lodo�amacza, kt�ry rozbije, przeczy�ci, zostawi miejsce dla czego� innego, ale nie skonstruuje! Sama to zreszt� wiesz nie gorzej ni� ja. Prosz� ci� wi�c nie zapaskudzaj mi czystego powietrza. (Matka, kt�ra usma�y�a placki, niesie je na patelni, zatrzymuje si� przed synem i jednym zdecydowanym ruchem ciska je na pod�og�, patelni� wk�ada w akwarium i zasiada przed zas�oni�tym oknem. D�u�sza pauza) Syn (spokojnie) Chyba ju� Komandor nie przyjdzie. Zgadnij, o czym dzisiaj pisa�em. 14 Matka O dupie. Ty zawsze piszesz o dupie. Syn Ocho, ocho, ocho�! Osoba z wy�szym artystycznym wykszta�ceniem, a jaki artystyczny wy�szy dowcip ma, a jakie poczucie humoru� na wysoko�ciach! Matka Przy tobie schamia�am. Jak mog�am nie schamie�? Zreszt� ca�a epoka schamia�a. Kiedy� w dobrym towarzystwie popisywano si� wprawdzie wulgarnym s�owem jak pajd� razowego chleba, na uczcie bur�uj�w, ale od �wi�ta. Dlatego kiedy� mo�na by�o zaszokowa�, obrazi�. A dzisiaj kogo mo�na zaszokowa�, czym mo�na obrazi�? No, chcia�abym ciebie obrazi�. Ale przecie� ty si� nie potrafisz obrazi�. Jak mo�na obrazi� kogo�, kto si� nie potrafi obrazi�? I czym? � spluni�ciem, kiedy dooko�a wszyscy pluj�? Jak mo�na mie� jeszcze estetyczne poczucie, kiedy wszyscy �uj� gum�, siorbi�, mlaskaj�, d�ubi� w nosie, nawet przy damach bekaj�. Ty zreszt� te� bekasz, a ostatnio si� spierdzia�e�. Syn To przez nieuwag�. By�em zbyt zatopiony w tworzeniu. Wymy�li�em tak� �adn� fabu�k�, jak ty mateczko dzwonisz do mnie po �mierci. Matka Twojej? Syn Ju� to czyta�a�? Zupe�nie jakby� czyta�a. Tak si� zachowuje matka w tej mojej metafizycznej pere�ce. Te� usi�owa�a mi wm�wi�, �e to nie ona, �e to ja umar�em. Kobiety s� wyj�tkowo przewrotne, nawet po �mierci. Matka I jak si� sko�czy�o? Syn To si� nigdy nie ko�czy. Matka �yczysz mi �mierci. Syn Kocham ci�. Matka Synku, poczekaj, poszukam chusteczki. (udaje nadzwyczaj wzruszon�) Syn Dzisiaj jeszcze nie gra�a�? Matka Ty mnie w tym fachu nied�ugo przero�niesz. Zreszt� m�w mi, jak kochasz swoj� star� matk�, kt�rej nigdy by� nie opu�ci�, bez wzgl�du na to, jak by ci zatruwa�a �ycie, bez wzgl�du 15 jak by j� ten rak duszy trawi�, to obmierz�e chor�bstwo odmieni�o, bez wzgl�du na to, jak dalece jej umys�� jej m�zg� (za�amuje si�) Syn Mamo, przesta�! To ju� wykracza poza nasz� konwencj�. Matka Zbyt realistyczne? Syn Wiesz, �e gardz� drobnym realizmem. Matka Ale ja ci mog� zafundowa� wielki realizm, z tak� rol�, �e Dostojewski poca�owa�by mnie w r�k�. Syn No, no, wpadasz w megalomani�. Matka Kt�ra� z nas, wielkich artystek jest pozbawiona megalomanii? To problem szczero�ci� a mo�e umiej�tno�ci ukrywania my�li o sobie. Wszystko mo�na zagra�. Nawet to, �e si� nie gra. Musz� si� wzmocni�. (szuka w kuchni jakiej� nalewki) Syn Ju� si� chyba wzmocni�a�. Jak b�dziesz to robi� po pigu�kach, dostaniesz superszmergla. Matka Wystarczy mi, �e mam supersyna. Przepraszam, ksi��e, musz� si� oddali�. (niesie ze sob� nalewk�) Syn Naprawd�, da�aby� sobie z tym spok�j. Matka Przecie� wiesz, �e drzewa umieraj� stoj�c. I ja� ja nie mog� opu�ci� g�owy, nie mog� tak na kolanach jak inni. Id� si� zag��bi� w sobie. Adie! (Wychodzi. Syn chwil� odczekuje. Nas�uchuje przy drzwiach, czy odesz�a, podchodzi do telefonu, wybiera numer) Syn Dzie� dobry, Wadecki. Tak, by�em przedwczoraj. S�ucham? (rozdra�niony) Oczywi�cie, panie doktorze, orientuj� si� ile. Tak, tak, wszyscy wiemy, �e macie reform�, �e nic nie ma za darmo. Jestem spokojny, tylko chcia�bym wiedzie� Czy na sta�e? Na razie na pr�b�. Wie pan � wyjazd do Stan�w, stypendium� Potem zobaczymy. Jak to � niezdecydowany!? Do widzenia�! Halo�! (Wchodzi Matka, ale jest to jakby inna posta�. Wyjmuje talerzyk. Nalewa do niego mleka. Przywabia kota, kt�rego nie ma. G�aszcze kota, kt�rego nie ma) 16 Matka Kici, kici� Nie chcesz pi�? Przecie� trzeba pi�, zw�aszcza jak si� by�o na panienkach. Niewiele mo�e wiem o tym, bo nigdy nie by�am kotem i nigdy nie by�am na panienkach, ale wiem, od paru m�czyzn, prawdziwych m�czyzn, �e po tym chce si� pi�, no, po prostu chce si� pi�. S� tacy wysuszeni. (Syn zdejmuje okulary, kt�re w�o�y� do pisania i przygl�da si� Matce. Ona w�a�nie dotkni�ta zachowaniem kota, kt�rego nie ma, przep�dza go i zwraca si� do Syna) Dopiero u gospodarzy bi� zegar� sama s�ysza�am� (Syn zn�w zerka na ni�, ale nic nie m�wi) (do Syna) �Pan� wyje�d�a? Wi�c jutro nie b�dzie pan u Katarzyny Iwanowny? (d�u�sza pauza, gdy� Syn nie odpowiada) Marmie�adowa mnie bi�a? Ach, nie, sk�d�e, co pan m�wi, nie� Gdyby pan j� zna�! To� ona zupe�nie jak dziecko� To� jej si� rozum pomiesza��� Syn (po cichu) Chyba tobie. Matka �� z tych nieszcz��. A jaka by�a m�dra� jaka wielkoduszna� jaka dobra! (Wymawia to jakby z rozpacz�, �ami�c r�ce, przej�ta i cierpi�ca. Jakie� nienasycone wsp�czucie wyrazi�o si� nagle w rysach jej twarzy) Bi�a! Ale� co pan m�wi! M�j Bo�e, bi�a! A cho�by nawet bi�a, to i c�? Co z tego? Pan nic, nic nie wie� To taka nieszcz�liwa� ach, jaka nieszcz�liwa! I chora. Ona sama sprawiedliwo��, wi�c ��da� Cho�by j� zakatowa�, nic niesprawiedliwego nie zrobi1.� Syn Wystarczy, Soniu. Polecia�a� Fiodorem Wielkim i chwacit! Sprawiedliwa, sprawiedliwo�� � o kt� wie, co to jest, lepiej id� do ��ka. (Matka szybciutko zrzuca z siebie chustk� Soni, przystraja si� z francuska, przeistacza w dumn� wed�ug tekstu i wizji Andr� Maurois) Matka �Sprawiedliwy pod wzgl�dem moralnym nie ma p�ci i jest stosownie do woli Boga m�czyzn� lub kobiet��� Syn Wiem, �e umiesz, ale nie chc� zn�w s�ucha� tej idiotki George Sand. Matka (mocniej) �� ale jego zasady s� zawsze te same�� Syn Sprawiedliwy musi by� sprawiedliwym, tak jak kamie� musi by� kamieniem, a szczochy wielb��da musz� mie� swoj� konsystencj� i zapach. (Matka macha przed sob� r�kami jakby chcia�a odp�dzi� natr�tnego gza) Matka �� Sprawiedliwy nie ma maj�tku, domu, niewolnik�w. S�udzy s� mu przyjaci�mi�� 1 � F. Dostojewski �Zbrodnia i kara� s. 371, 373. 17 Syn A ty co wyprawia�a� swoim s�u��cym, (poprawia si�) twoim opiekunkom? Matka �� o ile s� tego godni� (podkre�la to wymownie) Syn Ostatni� obla�a� gor�c� herbat� za to, �e wesz�a na ogon kotu, kt�rego nie ma. Poprzedni� wyrzuci�a� na zbity pysk, bo� sobie uroi�a, �e na ni� lec�. Wrzeszcza�a�: brud, brud! I zmywa�a� po niej najdrobniejszy �lad, tak samo jak po mojej �onie, kiedy ci si� wreszcie uda�o j� wykurzy� z tego domu. (Matka nie zwraca uwagi na ten synowski wtr�t. Podnosi tylko g�os, �eby przebi� si� przez wypowied� Syna). Matka �� Sprawiedliwy jest przede wszystkim szczery�� Syn Ty zapewne jeste� sprawiedliwa, szalona aktorzyco? Matka �� Sprawiedliwy jest dumny, ale nie pr�ny�� Syn (drwi�co) O tak, nie pr�ny! Ty nie jeste� pr�na? Ale� ty jeste� S�upami Herkulesa pr�no�ci! Ty jeste� Krzakiem Gorej�cym pr�no�ci! Ty jeste� absolutem pr�no�ci, przy kt�rym pruska monarchia wed�ug Hegla jest mikroskopijnym py�kiem na szczytach jego Weltgeistu! Matka (zupe�nie ju� zatokowana) �Owa szczeg�lna deklaracja moich �praw cz�owieka�, jak je w�wczas po pensjonarsku nazywa�am�� Syn Co za fenomenalna pami��! Aktor to pami��. �e te� teraz nic nie potrafisz zapami�ta�. Nie potrafisz nauczy� si� �adnej nowej kwestii� a te sprzed stu lat trzepiesz jak z r�kawa. Ty jeste� tylko papuga, ach, to tylko aktorstwo. Matka �� Wyja�ni ci to mniej wi�cej, jakie by�y z�udzenia mojej m�odo�ci, w�r�d uczu� �wie�o podyktowanych przez Ewangeliꅔ Syn Jeste� nieprzemakalna. Nie ma do ciebie dotarcia. Hej! Hej! (potr�ca Matk�) S�yszysz mnie?! Czy ja do ciebie docieram? Czy co� do ciebie dociera?! Matka �� buntownicze zastrze�enie podyktowane przez rodz�c� si� dum�, przez wrodzony up�r i niejasne marzenia o ludzkiej wielko�ci�� ( Syn uderza j� w twarz. Matka trzymaj�c si� za policzek spogl�da na niego z lekkim wyrzutem, przytomnieje. Zmienia si� w star� kobiet�, kurczy w sobie, trac�c postaw� ambitnej George Sand, drepcze w kierunku ��ka niezdarnie z r�kami nieco wyci�gni�tymi przed siebie. Siada na ��ku. Wstaje. Podchodzi do lod�wki, 18 wyjmuje z niej kawa�ek ryby, zbli�a si� do sto�u, zagl�da pod st�, zach�caj�co macha ryb�, trzymaj�c j� za ogon, potem nag�ym ruchem poci�ga ku sobie, jakby si� z kim� droczy�a. Wy�azi spod sto�u, pochylona, ryb� trzyma nisko i cofa si�) Kici, kici� Chcia�by� rybk�, co? Syn Zostaw w spokoju tego kota. (Matka nie przestaje) Albo mu daj t� ryb�, albo go zostaw w spokoju. (Matka nagle drug� woln� r�k� chwyta kota, kt�rego nie ma. Wygl�da to tak jakby co� ci�gn�a, co si� jej opiera. Ryb� rzuca na st� lub na biurko, przy kt�rym pracuje Syn. �Ci�gn�c� kota, podchodzi do kom�dki, z kt�rej wyjmuje szyde�ko. Wraca do ��ka. Jedn� r�k� trzyma niewidocznego kota, drug� szyde�ko. Przez chwil� dra�ni kota szyde�kiem, lekko go dziorgaj�c) Syn Prosz� ci�! (Matka ma jednak zaci�t� min�. Uk�ada sobie �kota� na ��ku. Przydusza go kolanem, �eby si� nie m�g� wywin��) Matka (do nie istniej�cego kota) Ale masz �lipia, zielone, pi�kne �lipia. (Przymierza si� do ciosu szyde�kiem) Syn Tylko nie w oko! (Syn odk�ada swoj� robot�. Widz�c, co Matka zamierza, zastyga, tak jak ona gotowa do ciosu) Prosz� ci�, tylko nie w oko! Matka Pami�tasz ten mostek, niedaleko Polany pod Wo�oszynem? Syn Mieli�my do tego nigdy nie wraca�. Prosi�em, �eby� o tym zapomnia�a. Matka Dobrze pami�tam. Wtedy jeszcze nie�le chodzi�am. Co to by� za szlak? �To ty mnie wyci�gn��e�, zmusi�e� mnie. Nikt prawie tamt�dy nie chodzi�. Syn Mamo, prosz�! Matka Ale on, ten w ��tej kamizelce musia�, akurat musia�� Co to znaczy znale�� si� w niew�a�ciwym miejscu i czasie. Syn (surowo) Mamo, ju� j� wyjmuj�! 19 Matka Nie, nie, synku! Ju�, ju� b�d� grzeczna. (strasznie si� czego� boi) Tylko jej nie wyjmuj. Ju� nic nie b�d� m�wi�. (cisza) Nic nie powiem, nic nikomu nie powiem, co� ty wtedy zrobi�� zaraz, zaraz zapomn� jak mi obiecasz, �e mnie nie oddasz. Syn (gro�nie) Prosi�em ci�! Uprzedza�em. (Wyjmuje z szafy zaj�cz� �apk� i trzymaj�c j� do g�ry jak gro�ny wskazuj�cy palec, ukazuje Matce. Ta wpada w histeri�. Przera�ona ca�a si� trz�sie) Matka Nie! Nie! B�agam! Tylko nie to! (Syn milcz�co karci. Wbi� wzrok w Matk�. Trzyma wysoko uniesion� �apk� zaj�cz�. Matka jakby wprowadzona w stan hipnozy ju� si� nie odzywa, siedzi sztywno na pod�odze, kr�ci wielkie ko�a g�ow� razem z ca�ym swoim korpusem, jak to czyni� niedorozwini�te osierocone dzieci.) Syn Widzisz? Oczy w s�up. Musisz si� w ni� wpatrywa�. Teraz straszny pos�uch. Wystarczy. (Syn po chwili chowa zaj�cz� �apk� na swoje miejsce. Matka wykonuje coraz wolniejsze obroty i po coraz mniejszym kole, wreszcie przestaje. Siedzi jeszcze nieruchomo i milczy) Syn Teraz mo�esz zaparzy� mi herbat�, zielon�. (Matka wstaje, zmierza do kuchni) Matka (przepowiada sobie) Tylko �eby nie by�a za s�aba i tylko �eby nie by�a za gorzka. Zielona herbata dobrze orze�wia i jest antyrakotw�rcza. Syn Mo�esz sobie wzi�� piernika. Matka Dzi�kuj� ci, synku. (Wykonuje rytualne gesty parzenia herbaty, pr�buje te� ugry�� piernik.) Chyba stuletni, jak d�b! Syn W starych d�bach jest moc. Duch i moc. Matka O tak, duch i moc. Zostawi� ci kawa�ek? Syn Wszystko przej��em po tobie. Wszystko jest we mnie instynktem. I prawem. Matka Wszystko jest twoje. I ja jestem twoja, tylko twoja, syneczku. Syn Dobrze, wystarczy tego. Id� si� po��. 20 (Matka idzie i k�adzie si� na ��ku. D�u�sza chwila milczenia) Syn (jakby do siebie) Nie mog�em, musia�em wtedy uderzy�. Matka (z ��ka) Tratata! Te te te! Syn Kiedy go zobaczy�em, zanim jeszcze wszed� na ten mostek, od razu poczu�em, �e co� jest z nim nie tak� Matka Jeste� artyst�, czujesz to, czego inni nie czuj�. Syn Szed� na przeciwko mnie, a ja ju� by�em na tym przekl�tym mostku. Widzia�a�, jaki to w�ski mostek. Dw�ch m�czyzn nie zmie�ci si�, je�li jeden nie stanie bokiem i nie przywrze do balustrady. Matka A to by� dosy� gruby facet. Syn Spojrza� tak spode �ba i ju� wtedy wiedzia�em, �e on nie zrobi mi miejsca. Co, mia�em si� cofn��, jak ju� by�em w po�owie, a on dopiero wchodzi� na mostek? Matka To bardzo �adny, drewniany mostek, taki czy�ciutki, i taki pod nim czy�ciutki potok. Lubi�, jak wszystko jest takie czy�ciutkie. To ju� ca�kiem niedaleko do Polany pod Wo�oszynem. Przypomnia�am sobie. Syn (zirytowany) I ta Polana oczywi�cie te� by�a bardzo czy�ciutka. Tylko ludzie musz� wszystko zapaskudzi�. Wsz�dzie wlez�, jak prusaki, jak karaluchy. Nikt, cholera, tamt�dy prawie nie chodzi, a on akurat musia�. Matka Wiem synku. I ty wtedy musia�e�� Syn Bo gdy ju� si� ze mn� zr�wna�, sekund� wcze�niej, wyczu�em, bardziej wyczu�em ni� zobaczy�em� Zd��y�em si� uchyli� i tylko jego mankiet otar� si� mi o ucho. Nie wiem, jak to si� sta�o, czy by�em na to przygotowany, czy Pan B�g do mnie zadzwoni�� Mi�dzy palcami trzyma�em w zaci�ni�tej pi�ci klucz od samochodu� I uderzy�em. Matka A pewnie wystarczy�oby wcze�niej powiedzie� �Dzie� dobry�� jak to w g�rach. Syn A mo�e mia�em go przeprosi� za to, �e przed nim wszed�em na ten mostek? Co? 21 Matka �Wynios�o�� chcia�by� zgodzi� ze �wi�to�ci�; Nieprawo gra� by� nie chcia�, a jednak�e Pragn��by� krzywo wygra�. O, Glamisie!� 2 (Syn zatopiony w swoim wspomnieniu, nie zwraca uwagi na recytacje Matki) Syn Uderzy�em, mo�e za mocno. Kto to wtedy potrafi wymierzy� Uderzy�em� Matka Wiem, synku, prosto w oko. I to oko zosta�o ci na kluczu, a facet pofrun�� do potoku. Syn Strasznie si� tam na dole dar�. Matka Ale ty go zostawi�e� i zabroni�e� mi� I nie zawiadomi�e� policji i nikogo. Syn Bo kto by mi uwierzy�? W g�ry bandyci nie chodz�, bo im si� nie op�aca. Wariaci, owszem. Ale jak udowodni�, �e to on jest akurat wariat � nie ja? Matka To bardzo trudno udowodni�. (wida�, �e my�li o sobie) Ale jednak to by� cz�owiek. Syn My�lisz, �e to mnie nie obesz�o. R�ce mi si� trz�s�y. Jak wsiedli�my do samochodu, to nie mog�em� Matka Bo jeste� wra�liwym poet�. Syn Przesta�. Matka I pewnie sobie wyobra�a�e�, jak on tam zdycha. �Nie trzeba sobie takich rzeczy w takim �wietle wystawia�; inaczej by przysz�o oszale�3. Syn Do tej pory nic nie wiemy. W �adnej gazecie nikt nic nie napisa�. Wtedy czyta�em wszystkie gazety, tak jak nie lubi� czyta� gazet, s�ucha�em Radia Alex i Radia Krak�w i ogl�da�em te koszmarne dzienniki, kt�re g��wnie s� ju� tylko kronik� wypadk�w, morderstw i gwa�t�w, bo to si� mno�y� bo tego jest ju� tyle, �e cz�owiek si� tylko mo�e ba�. Chyba �e nie ma wyobra�ni, chyba �e s�dzi, kretyn, �e jego to nie dotknie, �e jemu si� nie przydarzy, �e on nie b�dzie musia�!� (Za�amuje si�. Matka podchodzi do niego, k�adzie mu r�k� na g�owie) 2 Makbet 67 3 Makbet 84 22 Matka �pij synku, �pij, mama nic nie powie� ani tatusiowi, ani pani w szkole, tylko ci za�piewa, tylko ci zanuci� (G�aszcze go po g�owie i nuci) Mama ci wybaczy, jak nie b�dziesz skurwielkiem, mama ci� utuli, jak nie b�dziesz skurwusiem, tylko mi�y, nie p�acz, tylko, ma�y, u�nij�aaa! aaa! (Syn nagle si� otrz�sa) Syn Mamo, to by�o tak dawno! O czym my m�wimy? Matka Dawno, nie dawno, ale boli. Poka� r�czk�. Taka ma�a pi�stka, pobrudzi�a si�, biedulka. Co to, krew? Gdzie� si� tak zadrapa�? �Id�, we� troch� wody I obmyj r�k� z tych plugawych znamion. Po co� tu z sob� przyni�s� te sztylety� 4 Syn Mamo, nie teraz� Matka (kontynuuje) �Ci�gle ten zapach krwi! Wszystkie woni Arabii nie odejm� tego zapachu z tej ma�ej r�ki. Och! Och! Och!� Czy� te r�ce nigdy obmy� si� nie dadz�?� 5 Syn Daj spok�j. Nie wystarczy ci, �e zaprosi�em Komandora na kolacj�? Matka To on ci� mia� zaprosi�. Pami�tasz kwesti� Pos�gu? (basem) �Zapraszam ci� na jutro do siebie na wieczerz�. Czy b�dziesz mia� odwag�?�6 Na Komandora chyba si� nie nadaj�. No dobrze, a jak przyjdzie?� Syn Niech przyjdzie. Matka �to co mu powiesz? Syn �Tam do kata! Wcale mu do twarzy w tym stroju rzymskiego imperatora�. 7 Matka Dobrze, bardzo dobrze. Tylko nie zapomnij. (Dzwoni telefon. Syn rzuca si�, by go odebra�. Matka jest jednak bli�ej telefonu. Szybka jak na sw�j wiek, wyprzedza Syna) S�ucham. Nie, nie mo�na, tu taki nie mieszka. 4 Makbet 85 5 Makbet 159 6 Don Juan 287 7 Don Juan 267 23 Syn (z wyrzutem) Mamo! Matka (z niewinn� mink�) To nie ona. Pomy�ka. My�lisz, �e to ona�? Kiedy ty doro�niesz!? Kiedy zrozumiesz, �e to, co by�o, nie wraca? Zreszt� m�wi�am Izie, �eby tu wi�cej nie dzwoni�a. Syn Mamo, nie Izie, przecie� obydwoje wiemy� Matka Ja dobrze wiem, co ci si� w g�owie roi. Ty mi wci�� zarzucasz, �e to by�a moja wina. A ona odesz�a � to raz na zawsze musisz sobie uprzytomni� (wchodzi w coraz ostrzejszy ton, rozwibrowuje si�) � ona odesz�a, bo� si� okaza� dzikusem, pod�ym i nieodpowiedzialnym! Syn Ale�� Matka Przez ten tw�j brud, moralny brud! Syn O, nie! Ona, zanim to nast�pi�o, ju� wcze�niej nie wytrzymywa�a atmosfery, tej g�stej atmosfery, kt�r� wytwarza�a�. Iza czu�a si� we w�asnym domu jak u ciebie na stancji. Ty si� panoszy�a�. Ty by�a� wszechobecna. Ona nie wytrzyma�a twojej Wielko�ci, twojej wybuja�ej wielkopa�sko�ci, ty� j� spycha�a w ma�o��. Ka�dy tw�j gest by� wyliczony, precyzyjnie wymierzony w jej plebejskie pochodzenie. O, �wietnie gra�a� dam� z wy�szych sfer, jakby w komunizmie by�y wy�sze sfery. Przyznaj�, �wietnie gra�a�. Ty zreszt� ca�a jeste� w graniu. Matka Plebejskie pochodzenie? To wtedy by� plus. Gdyby nie to, �e sko�czy�a studia ekonomiczne i gdyby� ty nie mia� takiej matki, wasze dzieci mia�yby punkty przy wst�pnych egzaminach na wy�sz� uczelni�. Syn (jakby jej nie s�ysz�c) Ca�a jeste� w graniu. Poza graniem, poza t� twoj� nieustaj�c� gr� to przecie� ciebie nie ma. Zredukuj swoj� gr� do zera, a zobaczysz, kim jeste�. Przecie� ciebie naprawd� nie ma. Bo co ty masz do powiedzenia, jak ci si� odbierze Nor�, Lady Makbet, Matk� Curage, jak nie b�dziesz mia�a tekstu, kt�ry ci napisali inni? Matka O, nie! Chcesz mi powiedzie�, �e nie tylko jestem g�upia, ale nie mam osobowo�ci?! Och, ty dupku! Mnie gubernator Cejlonu si� o�wiadczy�, czy tam jaki� namiestnik, mnie ambasador Austrii sk�ada� ho�d, nie tylko za �Wizyt� Starszej Pani�, ty niedokrwisty pismaku. Syn D�rrenmatt to Szwajcar. 24 Matka �tek�ciarzu! Ty m�wisz o braku osobowo�ci? A gdzie ty j� masz? Ca�a twoja osobowo�� ukrywa si� w majtkach, kt�re dosta�e� od tej utlenionej, przetlenionej dziwki z redakcji s�ynnego na ca�� Europ� szmat�awca pseudoliterackiego, �mierdz�cego postkomunistycznym �ajnem! Syn Zostaw Ew� w spokoju. Matka Wiesz dobrze, �e mia�a trzech m��w, z kt�rych wyssa�a krew, nie tylko szmal, i jest ju� zawodow� wdow�. Ju� sam fakt, �e nie jeste� w stanie znale�� sobie normalnej dziewczyny, tylko pozwalasz si� w siebie wessa� pluskwie, pijawce czy innej wampiro�kurwie� Syn Tu ju� przesadzi�a�! Matka � �wiadczy o tym, �e sam nie masz smaku, nie masz busoli i beze mnie skazany jeste� na r�ne okropne niebezpiecze�stwa. Syn Przy tobie skazany jestem na� onanist�! Matka Jak ty rozmawiasz z matk�? Wstydu nie masz! Syn Przez ciebie Iza� Matka Nic si� nie martw, wkr�tce wr�ci. Dzisiaj w�a�nie dzwoni�a. Syn Mamo, przesta�. To by�a Ewa. Matka Nie wymawiaj tego imienia przy mnie. Syn Iza by�a za delikatna. Nie wytrzyma�a. Matka Powiedzia�am tylko, �e jest smoluch i brudas. Syn I �e nosi w sobie b�karta. Matka Widzia�am, jak j� zap�adnia� wilko�ak. 25 Syn Z jakiej sztuki to wzi�a�, szalona kobieto? Matka Mia� takie kud�y i wilczy pysk. By�e� wtedy na zje�dzie pisarzy w Belgradzie. Syn To wtedy dozna�a� pierwszego odjazdu. Matka Kiedy mnie zobaczy�, uciek� przez lustro, podwin�� ogon i uciek�. To nie by�oby twoje dziecko. Syn Wi�c pomog�a�, �eby go nie by�o. Matka A to niby czemu p�niej ca�ymi godzinami siedzia�a przed tym lustrem? Nigdy przedtem a� tyle. I patrzy�a tak jako� t�sknie, zborsuczona. Syn Ty nienawidzisz ka�dej kobiety, kt�ra si� przy mnie znajduje. Jeste� chorobliwie zazdrosna. Matka Bo jeste� tylko m�j. M�j! Bo kto ci� urodzi�? No? Kt�ra z nich ci� urodzi�a? Iza? Ewa?� czy kt�ra� z tych, co si� tu przewala�y po dywanie, kiedy tylko mnie nie by�o? Nie mo�na ci� ani na chwil� zostawi�. Zaraz si� to zal�gnie, zaraz si� to rozgo�ci� rozmo�ci� to obrzydlistwo. Syn (ze sm�tn� nadziej�) Nie schowa�a� mi jakiego listu od niej? Matka A mo�e i schowa�am. Jak nie przyjdzie Komandor, to ci odnajd� i b�dziemy czyta�. B�dziemy mieli du�o czasu, syneczku, to b�dziemy czyta�. (Matka zmienia ton, mi�knie, zmienia ca�� swoj� postaw�) Na pewno gdzie� si� zapodzia�. Syn Chocia� dzisiaj Komandor mo�e przyj��. Matka Jaki by� wola� � z ostatniego lata? Sprzed twojej choroby? Syn To ty jeste� chora. Sprzed twojej choroby. Ale wtedy to Iza nie musia�a pisa� do mnie list�w. 26 Matka Tak, Skrzacie. Syn Sk�d wiesz! Nigdy przecie� przy ludziach� nigdy tak nie m�wi�a. Matka Czyta�am w li�cie. Gdzie� go mam, chocia� jeszcze nie jest sko�czony. Nie b�d� taki niecierpliwy. Nied�ugo b�dziesz go mia� w ca�o�ci. Syn Tylko go doko�czysz? Och, mamo! (Siedzi przy niej, chowa g�ow� w d�oniach. Matka nie�mia�o k�adzie mu swoje r�ce, chce przytuli� do siebie, ten jednak gwa�townie od niej odskakuje) To ty j� zabi�a�! To przez ciebie pobieg�a jak szalona do samochodu. Matka (przestraszona) Cicho! Nie m�w tego. Przecie� nigdy tego nie m�wisz. Czekaj, zaraz ci przynios� ten list. Zobaczysz, co do ciebie pisze. Na pewno pisze, �e wr�ci, �e chce wr�ci� i �e mnie te�, przebaczy�a. (G�os jej si� troch� �amie. Syn nie wytrzymuje napi�cia.) Syn Nie mog� tu d�u�ej! (Chwyta kurtk� i wybiega z domu) 27 Akt II (P�mrok. Matka drzemie na ��ku. Jest sama. Odg�os domofonu. Matka z trudem zwleka si� z ��ka, drepcze. Porusza si� zupe�nie inaczej ni� w poprzedniej scenie. Przyciska w��cznik domofonu) Matka Nikogo nie ma. (Przynosi kwiaty z drugiego pokoju i wtyka je w gniazdko elektryczne. Znowu s�ycha� d�wi�k domofonu) Nie ma nikogo! G�os w domofonie Tak w�a�nie niebawem b�dzie na ca�ym �wiecie. Nikogo nie b�dzie. Szara�cza nas zaleje. Niech nas pani wpu�ci. Trzeba si� modli� razem. Matka Kiedy nie ma syna. A to on si� powinien modli�. G�os B�g przychodzi do ka�dego indywidualnie. I do niego te� przyjdzie. Matka Za godzin�. G�os Co za godzin�? Matka Niech przyjdzie za godzin�. Wtedy syn b�dzie w domu. (Chce odej�� od domofonu) G�os Wyroki Jego s� niezbadane. Czas si� przygotowa�. Czas wszystko leczy. Larwa grzechu opanowa�a �wiat. Brud, wsz�dzie brud. Matka O tak, tak � brud, brud! G�os Czas si� zbli�a. Szara�cza si� zbli�a. Zaleje nas potop szara�czy. Nawet nie zd��ysz cz�owieku mrugn�� okiem. Nie zd��ysz policzy� siedmiu wielkich wodospad�w ani nogi umoczy� w nadchodz�cym tysi�cleciu, bowiem koniec tw�j jest bliski, bowiem bielmem zasz�o ci oko, a jutro ropie� obmierz�y pokryje twoje wargi, tw�j j�zyk i serce twoje. Biada nam, wszystkim biada! Anio� czarny wzni�s� si� nad pado�em. Matka (zmartwiona) Nie umocz� stopy w nadchodz�cym tysi�cleciu? A sk�d to wiecie? M�wili�cie, �e wyroki Pana s� niezbadane? G�os Wpu�� nas, siostro, to ci wyt�umaczymy. 28 Matka Nie mog�, bo teraz wsz�dzie czerw si� toczy, wsz�dzie brud i szara�cza. A mo�e to wy? Lepiej nie wpuszcza�. G�os Nie l�kaj si�. My niesiemy pok�j duszy. Matka �adny pok�j duszy. Przez tego czarnego anio�a a� ca�a dr��. A czemu on grasuje? G�os Albowiem, ludzie nikczemni, grzeszni i ma�ego serca nie daj� zmartwychwsta� Panu naszemu. Przed Chrystusem zamykacie serca swoje, zamykacie uszy swoje, zamykacie drzwi przed s�owem ostatniego ostrze�enia. Matka Dzi�kuj� wam. Ostrzeg� te� syna. A teraz B�g z wami. (Wy��cza domofon) Ostrzeg� �obuza. E te te�! Ostrzeg� przed tymi �obuzami, e te te�! A chcieli mnie nabra�. Mam tu na nich numer. Syncio mi zostawi� numer� Na nich i na siebie (Bierze okulary. Odczytuje na g�os numer 997 ) Ale ja mam te� inny dobry numer, o kt�rym syncio nie wie. (Wydobywa z szuflady jak�� karteczk�, wk�ada okulary, odczytuje i dzwoni. Gdy si� kto� odezwie w s�uchawce, Matka przera�ona, nie mo�e wydusi� z siebie s�owa, trzepie r�kami, wreszcie krzyczy) Matka Bije mnie, bije mnie, bije! Jak to kto? Syn, m�j syn mnie bije. (Zas�ania si� jakby przed razami) Czy to �Niebieska Linia�? No, to zanotujcie wszystko, co m�wi�. Mam was z radia. On jest nienormalny. Jak trzeba b�dzie, to go zabierzcie. Grozi mi� Jak to? � �apk� zaj�cz�. Co to jest? Nie, nie, nie! Nie powiem. Teraz wyszed�. Zaraz wr�ci i znowu b�dzie mnie maltretowa�. Adres? Ju� podaj�. A bo chce, �ebym mu odda�a emerytur�. Jak to? � na te dziwki. Jedna ci�gle tu dzwoni. A jak si� nie zgadzam � to wpycha mi g�ow� do piekarnika i odkr�ca gaz. Potem to ju� nie wiem� I jestem bardziej uleg�a. Potem to ju� �pi�. Ju� podaj� On chce mnie precz z domu� Za co? A przez Iz� Ja nie zabi�am Izy. A kto jej kaza� tak szybko jecha�? Ale on jest nienormalny. Gada z ni� przez telefon. Ona le�y na Br�dnie, a on z ni� gada przez telefon. I mnie zmusza, �ebym udawa�a, �e ona �yje. Ja musz� udawa�, musz� gra�. Bo on mnie zmusza. O, bo ja jestem znan� aktork�! Zbiera�am owacje w ca�ej Europie, i to na jakich scenach! A z kim ja nie gra�am! M�ody cz�owieku, czy ty mo�esz pami�ta� Kurnakowicza, a czy ty wiesz, kto to taki Woszczerowicz? Wi�c mu gram, odgrywam j�. Nawet musz� od niej pisa� mu listy. No widzisz, bzik, por�bany. Znam wasz j�zyk, co? Mnie te� nieraz u�mierci�. Jak to? Mam to czarne na bia�ym. Je�eli nie wierzycie� Mam tu jego zeszyt. Kto to dzi� pisze w zeszycie? Nie sta� go na komputer! Mo�e i nie sta�, bo mi je�� nie daje, kiedy jestem g�odna. Ci�gle jestem g�odna. Ale to bym wytrzyma�a, tylko ten piekarnik i ten fetysz z�a, co ma na mnie. Jak to? � �apka. Dzisiaj? Dzisiaj te� mnie pobi�. I trzyma mnie na �a�cuchu. Normalnie, na �a�cuchu. Przyjedziecie, to sami zobaczycie. Tylko nic mu nie m�wcie, �e to ja wam powiedzia�am, bo by si� bardzo gniewa�. I by mnie wyrzuci� z domu. Tak, chce mnie wyrzuci� z domu, a to m�j dom. Chce si� mnie pozby�, �eby sprowadzi� t� lafirynd�. Po moim trupie. On by mnie najch�tniej pogrzeba�. Grzybowska 5� Nie pami�tam, musia�abym wyj�� na korytarz, ale mnie zamkn��, zawsze mnie zamyka� Tylko szybko i z jakim� doktorem. Najlepiej, �eby wzi�� ze sob� kaftan. Na pewno si� przyda. Jaros�awska. 29 Jak to � nie przedstawi�am si�? Kiedy� nie musia�am. Poznawano mnie po g�osie. Jeste�cie ignorantami, ale pospieszcie si�. (Odk�ada telefon w ten spos�b, �e jedna jej r�ka chwyta t�, kt�ra trzyma s�uchawk� i zmusza j� si��, by ta po�o�y�a s�uchawk� na podstawie telefonu. Wrzeszczy: Pu��! Pu��! Przykurczona przemieszcza si� po pokoju tak, jakby j� kto� popycha� lub wl�k� do lod�wki. W tej dziwacznej pozycji otwiera lod�wk�. R�ce Matki, niby kogo� z zewn�trz, wpychaj� jej g�ow� do wn�trza lod�wki. Tkwi w niej, pochylona, przytrzymywana przez w�asne r�ce � wydziera si�) Matka (do syna kt�rego nie ma) Pu��! Pu�� mnie! Ju� nie b�d�. Przepraszam, bardzo przepraszam, �e im powiedzia�am. Nie chc�! Nie chc� do piekarnika! Otrujesz mnie. Pu��! (Wreszcie przestaje krzycze� i si� szamota�. Tkwi ju� nieruchomo z g�ow� w lod�wce. Wchodzi Syn) Syn (niezbyt zdziwiony) Znowu!? (Wyci�ga Matk� z lod�wki) Przecie� dawno ju� skasowa�em gaz w tym domu. Do cholery, lod�wka to nie komora gazowa. No, ju� dobra, chod�, po�� si�. (Prowadzi j� do ��ka. Matka jednak opiera si�, tak, �e zniech�cony Syn zostawia j� w spokoju. Matka w�azi pod st� i tam si� uk�ada. Nie reaguje na jego pro�by, a nawet na legumin� z piernikami. Syn widz�c, �e zupe�nie �odjecha�a� telefonuje). Syn Wszystko w porz�dku, Ewuniu. Wreszcie podj��em decyzj�. Tak ju� d�u�ej nie mo�e by�. Ale� tak, jest miejsce! W�a�nie si� zwolni�o. Dzisiaj do mnie dzwonili. Tylko musimy to delikatnie. No nie, nie wycofam si�. Doktor Nies�awski, oczywi�cie ��e dobra opieka. Je�li teraz nie odda�bym, nie wiadomo, kiedy by�aby taka okazja. A w tych pa�stwowych sama wiesz� to ponure hospicja� Ale�, Ewuniu, nawet o tym nie m�wmy. Nie b�dziesz nast�pn� ofiar� mamy, przyrzekam. Iza� Iza�! Iza by�a inna, nadawa�a si� na ofiar�. Tego nie powiedzia�em, �e nie jeste� wra�liwa. Ale nie por�wnuj si� z Iz�. No, przecie� ja ci� nie por�wnuj�. Dajmy spok�j. Mia�em trudny dzie�. Wiem, wiem, �e ty te�� Ju� dobrze. Ka�dy ma prawo do swojego �ycia � tak, tak do swojego och�apu szcz�cia. Pewnie szcz�cie wymierzane jest w och�apach. Ale jeste� dzisiaj dra�liwa. Nie czepiam si� Pana Boga ani ciebie� no dobrze, p�niej zadzwoni� � jak ju� b�dzie po wszystkim. No pewnie, �e nie jest mi �atwo. Jaki maminsynek, jaki maminsynek!?� Nieprawda, �e sam nic nie potrafi� Co bez niej, co bez niej!?� Kto ci to powiedzia��? Nie dyrygowa�a i nie dyryguje. No, wiesz!� to mo�e najpierw mnie zamkniecie? Dziedziczne� Naprawd� sko�czmy� mo�e i dziedziczne� To ty si� zastan�w, czy chcesz ze mn� ryzykowa�. Nie, Ewuniu, bo naprawd�! Nie denerwuj� si�, tylko mi w ten spos�b nie pomagasz. Dobrze. Ja ciebie te�� Pa! (Odk�ada s�uchawk�. Wyra�nie wzburzony) (do Matki) No co tak tam siedzisz? Wysz�aby� spod tego sto�u. To by�a buda Jockera. A ty kim jeste� � psem czy wiewi�rk�? Mo�e jeste� w dziupli? (Macha r�k� zrezygnowany. Zapala radio � jaka� muzyka. Wyrywa z gniazdek elektrycznych wetkni�te w nie kwiaty. Z torby, z kt�r� wr�ci� z miasta, wyjmuje co� w rodzaju obro�y. Poci�ga osadzony w pod�odze na metalowych �apkach �a�cuch zako�czony inn�, w�sz� obro��. Stara si� j� wymieni� na now�, szersz�. Matka, s�ysz�c brz�k �a�cucha, wy�azi na czworakach spod sto�u i drapie nog� Syna jedn� r�k� jak pies, kt�ry tr�ca swego pana �ap�) 30 Syn Teraz b�dzie elegancko, co � dobra obr�ka? Nie mo�esz ci�gle tkwi� w lod�wce, kiedy wychodz�. Zamarzniesz kiedy� ca�kiem. �e te� si� nie przezi�biasz . (Matka znowu zaczepia go po psiemu). Dobrze, dobrze. Zaraz przymierzymy, chocia� po co ja to wymieniam? Tam nie b�dzie ci to ju� potrzebne, tam nie ma takich urz�dze�, tam kochaj� cz�owieka i bardzo si� o niego troszcz�. (Wreszcie udaje mu si� wymieni� obro��) Dobrze, teraz ci za�o�ymy. (Zak�ada j� Matce na szyj�) Widz�, �e si� cieszysz? �adna obr�ka, co? I szersza. Teraz nie b�dzie ci� upija�. (Syn robi krok, dwa, by si� lepiej przyjrze� z dystansu. R�wnie� zadowolony) Rzetelna i mi�ciutka. Ju� dawno trzeba by�o tak� kupi�. (Matka li�e go po r�ce. On przygl�da si� Matce z czu�o�ci� i lekkim smutkiem) Ile trzeba do szcz�cia? (Matka k�adzie g�ow� na kolanach Syna. On j� g�aszcze bezwiednie) Czego ta Ewa od nas chce? Wiem, �e tak trzeba, ale wszystko to takie przera�aj�ce. Nie? Gdyby by�a z nami Iza� Mo�e by�cie si� teraz porozumia�y, i nic nie trzeba by�o zmienia�. Masz ju� dobr� obr�k�. (Matka wstaje. Widzi na stole legumin� z piernikiem. Zbli�a si�, ale �a�cuch zbyt kr�tki zatrzymuje j�. Matka usi�uje podej�� do sto�u, �a�cuch napi�ty nie puszcza) Ju� by� mia�a pr�gi. (Ogl�da szyj� Matki) Wspaniale, nie ma ani �ladu. (Matka stoi bezmy�lnie) Pierniczka? Dobrze, dam pierniczka. (Podaje Matce. Ta chciwie i szybko zjada. Dzwoni telefon. Matka robi ruch w jego kierunku, ale zn�w zatrzymuje j� �a�cuch) Syn Tak? Izu� Ewuniu, przepraszam. Ty mnie chcia�a� przeprosi�, za co? Teraz ju� nie? No, pomyli�em si� � to takie dziwne? By�a moj� �on�. To takie dziwne? Nic nie robi�. Zmienia�em obr�k�. Jak to dlaczego? �eby nie upija�a� Kogo? � Matk�. Matka upija�a? Nie �artuj sobie. Bo mi nie do �miechu. Nie, nic si� nie zmieni�o. Nied�ugo b�d�. (rozdra�niony) Tak, dzisiaj zabior�! Matka (niespodziewanie) Ewa? (jakby przy�apany na gor�cym uczynku) Tak nagle wracasz. Nigdy nie wiadomo, kiedy� Matka (do�� swobodnie) �staj� si� normalna? Syn W�a�nie� a kiedy jeste� jeszcze� na odje�dzie. (Matka teraz zauwa�a, �e jest przypi�ta) Matka Odepnij mi to �wi�stwo. Ty chyba jeste� sadyst�. Syn Mamo, sama wiesz. Dzisiaj znowu� Matka Co, siedzia�am w lod�wce? (Syn nic nie odpowiada. Potwierdzeniem jest tylko jego bezradna mina) O, Bo�e, tak mi g�upio. Syn Co zrobi�. (Odpina j�. Matka delikatnie dotyka palcami swojej szyi) Matka (jedz�c jogurt) I kiedy si� wprowadza? 31 Syn Kto? Matka Twoja larwa. Substytut Izy. Syn Nie wiem, czy nie wol�, kiedy masz intelektualn� sraczk�. Na pewno jeste� wtedy mniej przykra. Matka A ty, przyjemniaczku, bez baby nie mo�esz. Nie istniejesz. Nie wiedzia�by� w co masz si� ubra�, kiedy rozebra�, komu si� uk�oni� i kiedy w�o�y� ptaszka. Syn Nie lubi�, jak jeste� wulgarna. Starasz si� by� taka nowoczesna. Wulgaryzmy w towarzystwie s� ju� niemodne, jak palenie papieros�w. Zreszt�, kiedy kto� ma sto lat i Alzeheimera, mo�e sobie pewnie i na to pozwoli�. (Matka nagle resztk� jogurtu, kt�rego nie dojad�a, ciska w Syna. Jogurt cieknie mu po twarzy na ubranie) Matka Dupka mam, nie Alzeheimera � i jest nim m�j syn. Syn (wyciera si� z jogurtu) Dupka to mia�a�, ale ju� go nie ma, ju� go po�egnamy� z honorami. Matka (nieco zaniepokojona) O czym m�wisz? Syn Od