9491

Szczegóły
Tytuł 9491
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

9491 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 9491 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9491 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

9491 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

George BERKELEY, TRAKTAT O ZASADACH POZNANIA LUDZKIEGO, Cz. 1, �� 1-31 prze�o�y� Jan Leszczy�ski 1. Dla ka�dego, kto dokonuje przegl�du przedmiot�w poznania ludzkiego, jest oczywiste, �e s� to idee albo aktualnie wyryte w zmys�ach, albo takie, jakie postrzegamy, gdy zatrzymujemy uwag� na uczuciach i czynno�ciach umys�u, albo wreszcie idee ukszta�towane z pomoc� pami�ci i wyobra�ni, gdy ona ��czy, rozdziela, albo te� przedstawia obrazowo te idee, jakie zosta�y postrze�one pierwotnie na drogach, o kt�rych by�a mowa powy�ej. Wzrokowi zawdzi�czam idee �wiat�a i barw w ich licznych stopniach i odmianach. Dotykiem postrzegam na przyk�ad twardo�� i mi�kko��, gor�co i zimno, ruch i op�r oraz wszystko, czego pod wzgl�dem ilo�ci lub stopnia jest mniej lub wi�cej. Powonienie dostarcza mi zapach�w, podniebienie smak�w, a s�uch doprowadza do umys�u d�wi�ki w ca�ej r�norodno�ci ich ton�w i zestawie�. Poniewa� za� zauwa�ono, i� niekt�re idee towarzysz� sobie wzajemnie, dosz�o do tego, i� oznaczono je jedn� nazw�, a tym samym uznano je za jedn� rzecz. Tak na przyk�ad zaobserwowawszy, �e pewna barwa, smak, zapach, kszta�t i spoisto�� wyst�puj� razem, uznano je za jedn� oddzieln� rzecz i oznaczono nazw� jab�ko. Inne zespo�y idei tworz� kamie�, drzewo, ksi��k� i im podobne rzeczy zmys�owe; rzeczy te, w zale�no�ci od tego czy si� podobaj�, czy s� nieprzyjemne, wzbudzaj� uczucia mi�o�ci, nienawi�ci, rado�ci, smutku i tak dalej. 2. Lecz obok ca�ej tej niesko�czonej rozmaito�ci idei, czyli przedmiot�w poznania, istnieje r�wnie� co�, co je poznaje lub postrzega i w zwi�zku z nimi dokonuje r�nych czynno�ci, takich jak chcenia, wyobra�ania sobie, przypominania. Ten oto postrzegaj�cy, czynny byt nazywam umys�em, duchem, dusz� lub mn� samym. S�owami tymi nie oznaczam �adnej z moich idei, lecz rzecz ca�kowicie od nich r�n�, w kt�rej one istniej� lub, co na jedno wychodzi, kt�ra je postrzega: bo istnienie idei polega na tym, �e jest ona postrzegana. 3. Ka�dy przyzna, �e ani nasze my�li, ani uczucia, ani idee ukszta�towane przez wyobra�ni� nie istniej� poza umys�em. Ot� wydaje si� nie mniej oczywiste, �e r�ne wra�enia zmys�owe, to znaczy idee wyryte na zmys�ach, jakkolwiek by�yby zmieszane i po��czone ze sob� (to znaczy bez wzgl�du na to, na jakie sk�ada�yby si� przedmioty) nie mog� istnie� inaczej, jak tylko w umy�le, kt�ry je postrzega. My�l�, �e ka�dy mo�e si� o tym przekona� naocznie, kto tylko zwa�y, co si� rozumie przez termin istnie� w�wczas, gdy stosuje si� on do rzeczy zmys�owych. M�wi�, �e st�, na kt�rym pisz�, istnieje; znaczy to, �e go widz� i odczuwam dotykiem; je�libym za� by� poza sw� pracowni�, powiedzia�bym, �e istnia� - rozumiej�c przez to, �e gdybym si� w swej pracowni znajdowa�, m�g�bym go postrzega�; lub �e jaki� inny duch teraz w�a�nie go postrzega. By� tu zapach, to znaczy, �e go odczuto w�chem; by� d�wi�k, to znaczy, �e go s�yszano; by�a barwa czy kszta�t, a wi�c postrze�ono je wzrokiem albo dotykiem. To jest wszystko, co mog� rozumie� przez te i tym podobne wyra�enia. Bo to, co si� m�wi o absolutnym istnieniu rzeczy niemy�l�cych, bez �adnego zwi�zku z tym, �e s� postrzegane, wydaje mi si� ca�kowicie niezrozumia�e. Ich esse to percipi - i nie jest mo�liwe, aby mia�y jakiekolwiek istnienie poza umys�ami, czyli rzeczami my�l�cymi, kt�re je postrzegaj�. 4. Doprawdy dziwnie jest rozpowszechnione w�r�d ludzi mniemanie, jakoby domy, g�ry, rzeki, s�owem wszelkie przedmioty zmys�owe, mia�y przyrodzone, czyli realne istnienie, odmienne od tego, �e umys� je postrzega. Ale bez wzgl�du na to, z jakim zaufaniem �wiat t� zasad� przyjmuje i udziela na ni� zgody, to przecie� ka�dy, kto si� zdob�dzie na podanie jej w w�tpliwo��, mo�e, je�li si� nie myl�, dostrzec, i� zawiera w sobie jawn� sprzeczno��. Czym�e bowiem s� wy�ej wymienione przedmioty, je�li nie rzeczami, kt�re postrzegamy przez zmys�y? A czy� postrzegamy co� innego opr�cz w�asnych swych idei, czy wra�e� zmys�owych? Czy� nie jest wi�c jawn� sprzeczno�ci�, �eby kt�rekolwiek z nich lub dowolne ich po��czenie mia�o istnie� niepostrze�one? 5. Je�li poddamy to prze�wiadczenie gruntownemu badaniu, wykryjemy mo�e u jego podstaw zale�no�� od doktryny dotycz�cej idei abstrakcyjnych. Bo czy� mo�na dalej posun�� si� w abstrakcji ni� w�wczas, gdy si� rozr�nia istnienie rzeczy zmys�owych od tego, �e s� postrzegane, tak i� pojmuje si� je jako istniej�ce, chocia� nie s� postrze�one? Czym�e jest �wiat�o i barwy, ciep�o i zimno, rozci�g�o�� i kszta�ty, s�owem wszystko, co widzimy i czujemy, je�li nie r�norodnymi wra�eniami zmys�owymi, poj�ciami, ideami czy impresjami wywartymi na zmys�y? I czy mo�na, cho�by w my�li, oddzieli� kt�rekolwiek z nich od postrze�enia? Ze swojej strony m�g�bym �atwo oddzieli� jak�� rzecz od niej samej. Mog� bowiem istotnie oddzieli� w my�li, to znaczy poj�� z osobna ka�d� z tych rzeczy, kt�rych mo�e nigdy zmys�ami nie postrzega�em tak rozdzielonych. Tak wyobra�am sobie kad�ub ludzki pozbawiony ko�czyn lub pojmuj� zapach r�y nie my�l�c o samej r�y. Nie b�d� przeczy�, �e w tych granicach mog� abstrahowa�, je�li mo�na w spos�b w�a�ciwy nazwa� abstrakcj� samo oddzielne pojmowanie takich przedmiot�w, kt�re mog� istnie� w rzeczywisto�ci oddzielnie lub by� aktualnie z osobna postrzegane. Lecz moja zdolno�� pojmowania lub wyobra�ania nie si�ga dalej ni� mo�liwo�� realnego istnienia lub postrzegania. Podobnie wi�c, jak nie jestem w stanie widzie� ani czu� niczego, czego bym aktualnie zmys�owo nie doznawa�, tak te� nie mog� przedstawi� sobie w my�li �adnej zmys�owej rzeczy lub przedmiotu, r�nego od jego wra�enia zmys�owego lub postrze�enia. 6. Niekt�re prawdy s� dla naszego umys�u tak bliskie i tak oczywiste, �e wystarczy nam oczy otworzy�, aby je dojrze�. Za tak� uwa�am t� wa�n� prawd�, �e ca�y ch�r niebieski i wszystko, co si� znajduje na Ziemi, s�owem wszelkie cia�a, kt�re sk�adaj� si� na pot�n� budow� �wiata, nie maj� �adnego samodzielnego istnienia poza umys�em, a ich byt polega na tym, �e s� postrzegane lub poznawane; a zatem dop�ki te rzeczy nie s� aktualnie przeze mnie postrze�one, czyli nie istniej� w moim umy�le lub w umy�le jakiego� innego ducha stworzonego, to albo musz� by� pozbawione wszelkiego istnienia, albo te� musz� istnie� w umy�le jakiego� Ducha wiecznego; przypisywa� bowiem jakiejkolwiek poszczeg�lnej ich cz�ci istnienie od ducha niezale�ne, by�oby czym� zupe�nie niezrozumia�ym i zawieraj�cym ca�� niedorzeczno�� abstrakcji. W celu przekonania si� o tym potrzeba, aby czytelnik zastanowi� si� tylko i spr�bowa� oddzieli� w swych my�lach byt rzeczy zmys�owej od tego, �e jest ona postrzegana. 7. Z tego, co powiedzia�em, wynika, �e nie ma �adnej innej substancji opr�cz ducha, czyli tego, co postrzega. Lecz aby to w pe�ni udowodni� zwa�my, �e jako�ciami zmys�owymi s�: barwa, kszta�t, ruch, zapach, smak i tym podobne, to znaczy idee postrzegane przez zmys�y. Ot� jawn� jest sprzeczno�ci�, aby idea istnia�a w rzeczy niepostrzegaj�cej; mie� bowiem ide� to tyle, co postrzega�: zatem to, w czym istnieje barwa, kszta�t i tym podobne jako�ci, musi je postrzega�. St�d jest jasne, �e nie mo�e by� niemy�l�cej substancji, czyli substratum tych idei. 8. M�wicie jednak, �e chocia� same idee nie istniej� poza umys�em, to przecie� mog� by� rzeczy do nich podobne, b�d�ce ich kopiami lub podobiznami, i �e rzeczy te istniej� poza umys�em w niemy�l�cej substancji. Odpowiadam na to: idea mo�e by� podobna tylko do idei i do niczego wi�cej; barwa lub kszta�t mo�e by� podobna wy��cznie do innej barwy i kszta�tu. Je�li bodaj troch� wejrzymy w swe my�li, to stwierdzimy, i� jest niemo�liwe, aby�my podobie�stwo pojmowali inaczej ni� jako podobie�stwo pomi�dzy naszymi ideami. I pytam znowu, czy te domniemane orygina�y, czyli rzeczy zewn�trzne, kt�rych obrazami lub przedstawieniami maj� by� nasze idee, same s� dost�pne postrze�eniu, czy nie? Je�li tak, to s� one ideami i jeste�my u celu, lecz je�li powiecie, �e nie s�, odwo�uj� si� do kogokolwiek, by rozstrzygn��, czy mo�na twierdzi� z sensem, i� barwa jest podobna do czego�, co jest niewidzialne, �e to, co twarde lub mi�kkie, jest podobne do czego�, czego nie mo�na dotkn�� itd. 9. S� ludzie, kt�rzy rozr�niaj� jako�ci pierwotne i wt�rne: przez pierwsze rozumiej� rozci�g�o��, kszta�t, ruch, spoczynek, masywno��, czyli nieprzenikliwo�� i liczb�, drug� nazw� oznaczaj� wszelkie pozosta�e jako�ci zmys�owe, jak barwy, d�wi�ki, smaki i tak dalej. Przyznaj� oni, �e idee jako�ci wt�rnych nie s� podobiznami czegokolwiek, co istnieje poza umys�em, czyli istnieje niepostrzegane; natomiast nasze idee jako�ci pierwotnych chc� uwa�a� za wzory czy obrazy rzeczy istniej�cych poza umys�em w substancji niemy�l�cej, kt�r� nazywaj� materi�. Przez materi� mamy tedy rozumie� bezw�adn� substancj�, kt�ra nie ma czucia i w kt�rej aktualnie jest rozci�g�o��, kszta�t i ruch. Lecz na podstawie tego, co ju� okazali�my, jest widoczne, �e rozci�g�o��, kszta�t i ruch s� tylko ideami istniej�cymi w umy�le i �e idea mo�e by� podobna tylko do innej idei, �e zatem ani one same, ani ich pierwowzory nie mog� istnie� w substancji niepostrzegaj�cej. St�d jest jasne, �e ju� poj�cie tego, co ludzie nazywaj� materi�, czyli substancj� cielesn�, zawiera w sobie sprzeczno�� 10. Ci, kt�rzy twierdz�, �e kszta�t, ruch i pozosta�e jako�ci pierwotne, czyli pocz�tkowe, istniej� poza umys�em w niemy�l�cych substancjach, jednocze�nie przyznaj�, �e nie dotyczy to barwy, d�wi�k�w, ciep�a, zimna i tym podobnych jako�ci wt�rnych. M�wi� nam o nich, �e s� wra�eniami zmys�owymi istniej�cymi tylko w umy�le, �e s� uzale�nione i wywo�ane przez r�n� wielko��, powi�zania i ruch drobnych cz�stek materii. Uwa�aj� to za prawd� niew�tpliw�, kt�ra daje si� udowodni� niezbicie i opiera si� wszelkim zarzutom. Ot�, je�li to pewne, �e te jako�ci pierwotne s� nierozerwalnie z��czone z innymi jako�ciami zmys�owymi i nawet w my�li nie podobna ich od nich oderwa�, to wynika st�d z ca�� jasno�ci�, �e istniej� one tylko w umy�le. Chcia�bym jednak, by ka�dy zastanowi� si� i spr�bowa�, czy dzi�ki jakiejkolwiek abstrakcji my�lowej zdo�a przedstawi� sobie rozci�g�o�� i ruch cia�a bez wszelkich innych jako�ci zmys�owych. Go do mnie, widz� wyra�nie, �e nie potrafi�bym utworzy� idei cia�a rozci�g�ego i poruszaj�cego si�, kt�remu bym nie musia� zarazem przypisa� jakiej� barwy lub innej jako�ci zmys�owej, kt�ra, jak si� przyznaje, istnieje tylko w umy�le. Kr�tko m�wi�c, rozci�g�o��, kszta�t i ruch s� nie do poj�cia w oderwaniu od wszystkich pozosta�ych jako�ci. A wi�c tam, gdzie znajduj� si� inne jako�ci zmys�owe, tam r�wnie� i te musz� si� znajdowa�, to znaczy w umy�le i nigdzie indziej. 11. Uznaje si� dalej, �e wielki, ma�y, szybki i powolny, jako cechy ca�kowicie wzgl�dne i zmieniaj�ce si� wraz ze zmianami budowy lub po�o�enia organ�w zmys�owych, nigdzie poza umys�em nie istniej�. Rozci�g�o�� wi�c, kt�ra istnieje poza umys�em, nie jest ani wielka, ani ma�a, ruch ani szybki, ani powolny; co znaczy, �e rozci�g�o�� i ruch nie s� zgo�a niczym. Ale powiadacie, �e jest to rozci�g�o�� w og�le i ruch w og�le: widzimy st�d, jak bardzo przekonanie o istnieniu rozci�g�ych i ruchomych substancji poza umys�em jest uzale�nione od owej dziwacznej doktryny o ideach abstrakcyjnych. Nie mog� tu pomin�� uwagi, jak dalece ten m�tny i nieokre�lony opis materii, czyli substancji cielesnej, do jakiego nowszych filozof�w doprowadzi�y w�asne ich zasady, przypomina przestarza�e i tak bardzo wy�miane poj�cia materia prima, kt�re mo�na spotka� u Arystotelesa i jego zwolennik�w. Nie spos�b poj�� masywno�ci bez rozci�g�o�ci; skoro wi�c okazali�my, �e rozci�g�o�� nie istnieje w substancji niemy�l�cej, to to samo musi by� prawdziwe w odniesieniu do masywno�ci. 12. Gdyby�my nawet przyznali istnienie poza umys�em innym jako�ciom, to dla ka�dego, kto zwa�y, �e ta sama rzecz, gdy j� umys� pod r�nymi wzgl�dami rozpatruje, nosi r�ne liczbowe okre�lenia, stanie si� oczywiste, �e liczba jest ca�kowicie tworem umys�u. Tak wi�c jedn� i t� sam� rozci�g�o�� oznacza s�owo jeden, trzy, albo trzydzie�ci sze��, zale�nie do tego, czy umys� rozwa�a j� w stosunku do jarda, stopy, czy cala. Liczba jest tak jawnie wzgl�dna i zale�na od umys�u ludzkiego, �e dziwne by�oby przypuszczenie, aby ktokolwiek mia� jej przyznawa� istnienie absolutne poza umys�em. M�wimy: jedna ksi��ka, jedna stronica, jeden wiersz; wszystko to w r�wnej mierze s� jedno�ci, chocia� jedne z nich zawieraj� wiele innych. I w ka�dym przypadku jest jasne, �e jedno�� odpowiada pewnej szczeg�lnej kombinacji idei dowolnie zestawionych przez umys�. 13. Wiem, �e niekt�rzy chcieliby widzie� w jedno�ci ide� prost� lub niez�o�on�, towarzysz�c� w umy�le wszystkim innym ideom. Nie dostrzegam, �ebym mia� jak�� ide� odpowiadaj�c� s�owu jedno��; my�l� za�, �e gdybym j� mia� i chcia� j� znale��, to nie m�g�bym jej nie znale��; przeciwnie, m�j umys� powinien zna� j� najlepiej, skoro si� twierdzi, �e idea ta towarzyszy wszystkim innym ideom i mo�e by� postrzegana wszelkimi sposobami doznania zmys�owego i refleksji. M�wi�c zwi�le, jest to idea abstrakcyjna. 14. Dodam jeszcze, �e podobnie jak nowocze�ni filozofowie dowodz�, i� pewne jako�ci zmys�owe nie istniej� w materii, czyli poza umys�em, tak te� mo�na dowie�� tego samego dla wszystkich innych jako�ci zmys�owych. Tak na przyk�ad m�wi si�, �e gor�co i zimno to tylko doznania naszego umys�u, a wcale nie wzorce cech byt�w rzeczywistych, kt�re by istnia�y w substancjach cielesnych i doznania te wywo�ywa�y: to samo cia�o bowiem, kt�re jest zimne dla jednej r�ki, drugiej wydaje si� ciep�e. Dlaczeg� tedy nie mogliby�my r�wnie dobrze argumentowa�, �e kszta�t i rozci�g�o�� tak�e nie s� wzorcami lub podobiznami cech, jakie istniej� w materii, na tej podstawie, �e temu samemu oku z r�nych stanowisk lub oczom odmiennej budowy z tego samego stanowiska ukazuj� si� r�ne i wobec tego nie mog� by� obrazami czego� ustalonego i okre�lonego poza umys�em? Dowodzi si� dalej, �e s�odycz nie znajduje si� naprawd� w smacznej rzeczy, poniewa� bez zmiany tej rzeczy mo�e przej�� w gorycz, jak to bywa w przypadku gor�czki lub inaczej jako� schorza�ego podniebienia. Czy� nie nale�y zatem powiedzie� z r�wn� s�uszno�ci�, �e nie ma ruchu poza umys�em, skoro, jak wiadomo w przypadku szybkiego nast�pstwa idei w umy�le, ruch bez jakiejkolwiek zmiany w przedmiotach zewn�trznych wydaje si� powolniejszy? 15. Kr�tko m�wi�c, pozw�lcie komukolwiek rozwa�y� te argumenty, o kt�rych si� s�dzi, �e jawnie dowodz�, i� barwy i smaki istniej� tylko w umy�le, a stwierdzi on, �e argumenty te mog� r�wnie dobrze s�u�y� jako dow�d tego samego dla rozci�g�o�ci, kszta�tu i ruchu. Aczkolwiek trzeba przyzna�, �e ten spos�b rozumowania dowodzi nie tyle tego, i� w przedmiocie zewn�trznym nie ma wcale rozci�g�o�ci czy barwy, ile tego, �e pos�uguj�c si� zmys�ami nie wiemy, jaka jest prawdziwa rozci�g�o�� czy barwa przedmiotu. Lecz poprzednie argumenty pokazuj� wyra�nie, i� �adna barwa czy rozci�g�o�� ani jakakolwiek inna jako�� zmys�owa w niemy�l�cym substracie poza umys�em istnie� nie mo�e, albo raczej, �e nie mo�e istnie� co� takiego jak przedmiot zewn�trzny. 16. Ale przyjrzymy si� jeszcze nieco bli�ej pogl�dowi tradycyjnemu. M�wi si�, �e rozci�g�o�� to modus lub akcydens materii, a materia to pod�o�e, czyli substratum, kt�re j� podtrzymuje. Ot� pragn��bym, aby mi kto� zechcia� wyja�ni�, co nale�y rozumie� przez podtrzymywanie rozci�g�o�ci przez materi�. Powiecie, �e nie mog� tego wyja�ni�, bo brak mi jakiejkolwiek idei materii. Odpowiem na to, �e cho�by�cie r�wnie� pozytywnej idei materii nie mieli, to przecie� je�li w og�le wi��ecie z tym s�owem jaki� sens, musicie przynajmniej mie� wzgl�dn� ide� materii; chocia� nie wiecie, czym ona jest, to nale�y chyba przypu�ci�, �e wiecie, w jakim stosunku pozostaje do akcydens�w i co si� rozumie przez podtrzymywanie ich przez ni�. Podtrzymywanie nie mo�e tu oczywi�cie by� brane w zwyk�ym lub dos�ownym znaczeniu, jak wtedy gdy m�wimy, �e filary podtrzymuj� budynek; w jakim wi�c mamy je wzi�� znaczeniu. 17. Je�li zbadamy, co filozofowie, przestrzegaj�cy najwi�kszej �cis�o�ci, sami o�wiadczaj�, �e rozumiej� przez substancj� materialn�, to napotkamy na ich twierdzenie, �e nie przywi�zuj� do tych d�wi�k�w �adnego innego znaczenia poza ide� bytu w og�le, w po��czeniu ze wzgl�dnym poj�ciem podtrzymywania przeze� akcydens�w. Og�lna idea bytu wydaje mi si� najbardziej abstrakcyjna i niezrozumia�a ze wszystkich; co si� za� tyczy podtrzymywania akcydens�w, to, jake�my w�a�nie zauwa�yli, nie mo�na tego rozumie� w pospolitym znaczeniu owych s��w; musimy je wi�c bra� w jakim� innym znaczeniu, ale w jakim, tego si� nie wyja�nia. Gdy przeto rozwa�am obie cz�ci czy strony, kt�re si� sk�adaj� na znaczenie zwrotu substancja materialna, dochodz� do przekonania, i� �adne wyra�ne znaczenie z nimi si� nie wi��e. Lecz po c� mieliby�my si� jeszcze dalej k�opota� rozwa�aniem tego materialnego substratum, czyli pod�o�a dla kszta�tu i ruchu oraz innych jako�ci zmys�owych? Czy� nie tkwi w tym przypuszczenie, �e istniej� one poza umys�em? A czy� twierdzenie takie nie jest czym� po prostu sprzecznym i ca�kowicie niepoj�tym? 18. Lecz gdyby to nawet by�o mo�liwe, �eby istnia�y poza umys�em masywne, w pewien spos�b ukszta�towane, ruchome substancje, kt�re odpowiada�yby ideom, jakie mamy o cia�ach, to jak mogliby�my o tym wiedzie�? Musieliby�my to pozna� albo przez zmys�y, albo za pomoc� rozumu. Je�li chodzi o nasze zmys�y, to dostarczaj� nam one wiedzy jedynie o naszych wra�eniach zmys�owych, ideach lub tych rzeczach, nazwijcie je, jak chcecie, kt�re przez zmys�y bywaj� postrzegane bezpo�rednio; zmys�y wszak�e nie informuj� nas, �e rzeczy istniej� poza umys�em, czyli niepostrze�one, podobne do tych, kt�re si� postrzega. Sami materiali�ci to przyznaj�. Pozostaje wi�c przyj��, �e je�eli w og�le jako� poznajemy rzeczy zewn�trzne, to tylko dzi�ki rozumowi, kt�ry wnioskuje o ich istnieniu z tego, co bezpo�rednio postrze�one przez zmys�y. Lecz jaka� racja mo�e nas sk�oni� do wiary w istnienie cia� poza umys�em na podstawie tego, co postrzegamy, kiedy nawet sami obro�cy materii nie twierdz�, �eby istnia� jaki� konieczny zwi�zek mi�dzy cia�ami a naszymi ideami? S�dz�, �e panuje powszechne mniemanie (a czyni je bezspornym to, co zdarza si� w snach, w ob��dzie i tym podobnych stanach), i� jest mo�liwe, by�my wszystkich tych idei, kt�re mamy teraz, doznawali tak�e w�wczas, gdyby nie istnia�y na zewn�trz �adne cia�a do nich podobne. St�d jest rzecz� oczywist�, �e aby idee nasze mog�y si� wytworzy�, nie trzeba zak�ada�, jakoby cia�a zewn�trzne istnia�y, skoro si� przyznaje, �e bez ich wsp�dzia�ania idee s� czasami wytwarzane i prawdopodobnie mog� by� zawsze wytworzone w tym samym porz�dku, w jakim je widzimy obecnie. 19. Ale cho�by�my nawet mogli posiada� wszystkie nasze wra�enia zmys�owe bez zewn�trznych cia� do nich podobnych, to przecie� mo�na by s�dzi�, �e raczej przez ich przyj�cie, ni� w inny spos�b, �atwiej poj�� i wyja�ni� tworzenie si� wra�e�; mog�oby zatem przynajmniej uchodzi� za prawdopodobne, �e s� takie rzeczy jak cia�a, kt�re wzbudzaj� w naszych umys�ach swe idee. Ale i tego nie mo�na powiedzie�. Bo je�li nawet zgodzimy si� z materialistami na ich cia�a zewn�trzne, to pod�ug w�asnego ich wyznania nie maj� oni wcale dok�adniejszej wiedzy o tym, jak idee nasze zostaj� wytworzone, skoro przyznaj�, i� nie s� zdolni zrozumie�, jak cia�o mo�e dzia�a� na ducha, lub jak to jest mo�liwe, by mia�o jak�� ide� wra�a� w umys�. St�d wida� jasno, �e tworzenie si� w naszych umys�ach idei lub wra�e� zmys�owych nie mo�e by� racj�, by przypuszcza�, �e istnieje materia lub substancje cielesne, skoro si� uzna�o, �e ich tworzenie si� pozostaje r�wnie niewyt�umaczone po wprowadzeniu tego za�o�enia, jak i bez niego. Gdyby zatem by�o nawet mo�liwe, by cia�a istnia�y poza umys�em, to pogl�d, �e one tak w�a�nie istniej�, musia�by by� bardzo niepewny, poniewa� twierdzi� tak, znaczy�oby przyj�� bez �adnej zgo�a racji, �e B�g stworzy� niezliczone byty ca�kowicie bezu�yteczne i �adnemu celowi nie s�u��ce. 20. Kr�tko m�wi�c, gdyby cia�a zewn�trzne istnia�y, to nie mogliby�my nigdy si� o tym przekona�; gdyby za� ich nie by�o, mogliby�my mie� zupe�nie te same racje, jakie mamy teraz, by my�le�, �e istniej�. Przypu��my, czego mo�liwo�ci nikt nie zaprzeczy, �e jaka� istota rozumna bez wsp�dzia�ania cia� zewn�trznych doznaje tego samego, co ty, ci�gu wra�e� zmys�owych lub idei, kt�re zostaj� wra�one w jej umys� w tym samym porz�dku i z podobn� �ywo�ci�. Pytam, czy istota ta nie mia�aby wszelkich powod�w, by wierzy� w istnienie substancji cielesnych, reprezentowanych przez jej idee i wzbudzaj�cych je w jej umy�le, jakie ty masz mo�e, wierz�c w to samo? Nie mo�e by� co do tego w�tpliwo�ci; a ju� to jedno rozwa�anie wystarcza, aby ka�demu rozs�dnemu cz�owiekowi nasun�� podejrzenie co do si�y jakichkolwiek argument�w za istnieniem cia� poza umys�em, nawet gdyby s�dzi�, �e argumenty takie posiada. 21. Gdyby po tym, co powiedzia�em, niezb�dny by� jeszcze jaki� dalszy dow�d przeciw istnieniu materii, m�g�bym si� powo�a� na niekt�re spo�r�d tych b��d�w i trudno�ci (�eby nie wspomnie� bezbo�no�ci), kt�re z tego pogl�du wzi�y pocz�tek. Wywo�a� on niezliczone kwestie sporne i dysputy w filozofii oraz niema�o spor�w o daleko wi�kszej donios�o�ci w religii. Ale nie b�d� wdawa� si� tu w szczeg�y zar�wno dlatego, �e s�dz�, i� argumenty a posteriori s� zb�dne dla wzmocnienia tego, co, je�li si� nie myl�, zosta�o wystarczaj�co udowodnione a priori, jak i dlatego, �e p�niej znajd� sposobno��, aby co� nieco� o nich powiedzie�. 22. Obawiam si�, �e da�em pow�d do mniemania, i� bez potrzeby rozwlekle traktuj� ten przedmiot. Po c� bowiem szeroko si� rozwodzi� nad tym, co mo�na udowodni� w jednym czy dwu wierszach w spos�b najbardziej oczywisty ka�demu, kto potrafi zdoby� si� cho�by na odrobin� zastanowienia? Trzeba tylko, aby�cie zajrzeli do w�asnych my�li i spr�bowali, czy zdo�acie poj��, aby d�wi�k czy kszta�t, ruch czy barwa mog�y istnie� poza umys�em, czyli niepostrze�one. Ta �atwa pr�ba zapewne przekona was, �e to, co twierdzicie, jawn� jest sprzeczno�ci�; tak dalece, �e od wyniku tej pr�by godz� si� uzale�ni� rozstrzygni�cie ca�ej sprawy. Je�eli uznacie za cho�by mo�liwe, by jaka� rozci�g�a, poruszaj�ca si� substancja lub w og�le jakakolwiek idea, lub cokolwiek do idei podobnego istnia�o inaczej ni� w postrzegaj�cym je umy�le, jestem got�w odst�pi� od swego zdania i zgodzi� si� z wami, �e istnieje ca�y ten zesp� cia� zewn�trznych, jak tego chcecie, mimo i� nie potraficie ani poda� mi �adnej racji, dla kt�rej wierzycie w jego istnienie, ani wskaza�, czemu ma on s�u�y�, je�li si� za�o�y, �e istnieje. Powtarzam, �e sam� mo�liwo��, i� pogl�d wasz m�g�by by� s�uszny, uwa�a� b�d� za argument, �e jest s�uszny. 23. Ale� - powiecie - na pewno nie ma nic �atwiejszego, ni� na przyk�ad wyobrazi� sobie drzewa istniej�ce w parku lub ksi��ki w gabinecie, przy tym za� nikogo, kto by je postrzega�. Odpowiem, �e tak mo�na pomy�le� i �e nie ma w tym nic trudnego, lecz raczcie mi powiedzie�, czym�e wi�cej jest to wszystko ni� tworzeniem w waszym umy�le pewnych idei, kt�re nazywacie ksi��kami i drzewami, przy jednoczesnym zaniedbaniu utworzenia idei kogo�, kto by je postrzega�? Czy� jednak wy sami ich nie postrzegacie lub nie my�licie o nich przez ca�y ten czas? Ta droga nie wiedzie do celu; okazuje si� tu tylko, �e potraficie wyobra�a� sobie czy kszta�towa� idee w swym umy�le, ale st�d wcale nie wynika, aby�cie mogli sobie przedstawi�, i� jest mo�liwe, by przedmioty waszych my�li istnia�y poza umys�em. Aby tego dowie��, musieliby�cie wyobrazi� sobie, �e istniej� przez nikogo nie przedstawione ani nie pomy�lane, co jest jawn� sprzeczno�ci�. Gdy czynimy wszystko, co w naszej mocy, aby poj�� istnienie cia� zewn�trznych, przez ca�y czas oddajemy si� tylko rozwa�aniu w�asnych swych idei. Lecz umys�, nie bior�c samego siebie pod uwag�, �udzi si� my�l�, i� mo�e wyobra�a� sobie i �e sobie wyobra�a cia�a, kt�re istniej� przeze� nie pomy�lane, czyli �e znajduj� si� poza nim, mimo �e s� one jednocze�nie przeze� pomy�lane lub w nim obecne. Odrobina uwagi ujawni ka�demu prawd� i oczywisto�� tego, co tu powiedzia�em, czyni�c zb�dnym domaganie si� jakichkolwiek innych dowod�w przeciw istnieniu substancji materialnej. 24. Wystarczy cho� troch� zbada� w�asne my�li, by zupe�nie jasno wiedzie�, czy mo�emy poj��, co rozumie si� przez absolutne istnienie przedmiot�w zmys�owych samych w sobie, czyli poza umys�em. Dla mnie jest oczywiste, �e za tymi s�owami albo kryje si� wyra�na sprzeczno��, albo s�owa te zgo�a nic nie znacz�. Natomiast w celu przekonania o tym r�wnie� innych, najpro�ciej i najw�a�ciwiej b�dzie poprosi� ich, by zechcieli spokojnie skierowa� uwag� na w�asne swe my�li; a je�li dzi�ki temu wyjdzie na jaw, �e wyra�enia te s� puste i sprzeczne, to z pewno�ci� nie trzeba b�dzie niczego wi�cej, aby ich przekona�. Oto na co nastaj�: na to mianowicie, �e s�owa absolutne istnienie rzeczy niemy�l�cych b�d� nie maj� znaczenia, b�d� zawieraj� sprzeczno��. To w�a�nie powtarzam, to wpajam w umys�y i usilnie zalecam my�li i uwadze czytelnika. 25. Wszystkie nasze idee, wra�enia zmys�owe lub rzeczy, kt�re postrzegamy, jakichkolwiek nazw u�yliby�my, by je rozr�ni�, s� wyra�nie nieaktywne, nie zawieraj� w sobie nic, co by�oby si�� czy dzia�aniem; �adna idea, czyli przedmiot my�li nie mo�e wi�c wytworzy� ani spowodowa� �adnej zmiany w innej idei. Aby si� upewni�, �e tak jest istotnie, potrzeba tylko prostej obserwacji w�asnych idei. Skoro bowiem idee, jak te� ka�da ich cz��, istniej� jedynie w umy�le, to nie ma w nich nic innego, jak tylko to, co jest postrzegane; ktokolwiek tylko skieruje uwag� na swe idee, pochodz�ce czy to od zmys��w, czy to z refleksji, nie postrze�e w nich wcale si�y ani aktywno�ci, a zatem nic takiego w nich si� nie zawiera. Odrobina uwagi oka�e nam, �e prawdziwy byt idei obejmuje bierno�� i bezw�adno�� tak dalece, �e jest rzecz� niemo�liw�, aby idea co� sprawi�a lub, m�wi�c �ci�le, by�a przyczyn� czegokolwiek; nie mo�e te� by� podobizn� ani wzorcem cech jakiego� bytu aktywnego, co jest oczywiste z art. 8. St�d jasno wynika, �e rozci�g�o��, kszta�t i ruch nie mog� stanowi� przyczyny naszych wra�e� zmys�owych. Twierdzi� wi�c, �e s� one skutkami si� wyp�ywaj�cych z uk�adu, liczby, ruchu i wielko�ci drobnych cz�stek, to na pewno b��d. 26. Postrzegamy ci�g�e nast�pstwo idei: jedne wywo�ywane s� na nowo, inne ulegaj� zmianom lub ca�kowicie znikaj�. Istnieje zatem jaka� przyczyn� tych idei, od kt�rej one zale��, a kt�ra je wytwarza i zmienia. Z poprzedniego artyku�u jasno wynika, �e przyczyn� t� nie mo�e by� �adna jako�� ani idea, ani kombinacja idei. Musi to wi�c by� jaka� substancja. Ale wykaza�em, �e nie ma substancji cielesnej czy materialnej; pozostaje wi�c jedno tylko, �e przyczyn� idei jest niecielesna aktywna substancja, czyli duch. 27. Duch jest to byt prosty, niepodzielny, czynny; nazywamy go rozumem, gdy postrzega idee, wol� za�, gdy je wytwarza lub w pewien inny spos�b na nie wp�ywa. Nie mo�na wi�c utworzy� idei duszy lub ducha, ka�da bowiem idea jest bierna i bezw�adna (zob. art. 25), a wobec tego nie mo�e poprzez obraz lub podobie�stwo przedstawia� nam czego�, co czynne. Przy odrobinie uwagi stanie si� jasne dla ka�dego, �e jest absolutnie niemo�liwe mie� ide� podobn� do tej aktywnej zasady ruchu idei i ich zmiany. Le�y w naturze ducha, czyli tego, co dzia�a, �e nie mo�e by� postrzegany sam przez si�, lecz tylko za po�rednictwem skutk�w, kt�re wytwarza. Je�eli kto� b�dzie pow�tpiewa� o prawdzie tego, co tu stwierdzi�em, niech�e si� sam zastanowi i zbada, czy zdo�a utworzy� ide� jakiejkolwiek si�y lub bytu aktywnego i czy posiada idee dwu naczelnych w�adz oznaczonych przez nazwy wola i rozum, odmiennych zar�wno od siebie, jak i od trzeciej idei, to jest idei substancji, czyli bytu w og�le, kt�ra wi��e si� ze wzgl�dnym poj�ciem tego, �e co� podtrzymuje lub jest pod�o�em wy�ej wymienionych w�adz i nosi miano duszy lub ducha. Niekt�rzy ludzie tak twierdz�, lecz, o ile ja to mog� zrozumie�, s�owa: wola, dusza, duch nie oznaczaj� odmiennych idei, ani naprawd� w og�le jakiej� idei, lecz co�, co od idei bardzo si� r�ni, a co b�d�c czynne, nie mo�e by� podobne do �adnej idei ani przez jak�kolwiek z nich reprezentowane. Jednak�e trzeba zarazem przyzna�, �e mamy jakie� poj�cie duszy, ducha i dzia�a� umys�u, takich jak chcenie, kochanie, nienawidzenie, o ile znamy lub rozumiemy znaczenie tych s��w. 28. Stwierdzam, �e mog� dowolnie wzbudza� idee w swym umy�le oraz zmienia� i przesuwa� obrazy, ilekro� uznam to za stosowne. Wystarczy tylko chcie�, by natychmiast powsta�a w mej wyobra�ni ta czy inna idea; dzi�ki tej samej w�adzy idea zostaje wymazana i ust�puje miejsca innej. To, �e umys� tworzy i rozk�ada na cz�ci idee, pozwala nam zupe�nie zasadnie nazwa� go aktywnym. To jest pewne i oparte na do�wiadczeniu; gdy natomiast m�wimy o rzeczach, kt�re dzia�aj�, cho� nie my�l� albo o tym, �e co� wywo�uje idee bez udzia�u woli, wtedy zabawiamy si� tylko s�owami. 29. Ale jak�kolwiek mia�bym w�adz� nad w�asnymi my�lami, to jednak si� przekonuj�, �e idee aktualnie postrzegane zmys�ami nie pozostaj� w podobnej zale�no�ci od mojej woli. Kiedy w bia�y dzie� otwieram oczy, nie jest w mej mocy wybiera�, czy b�d� widzia�, czy nie, lub wyznacza�, jakie poszczeg�lne przedmioty b�d� si� ukazywa� memu wzrokowi; podobnie te� idee wyryte na s�uchu i innych zmys�ach nie s� wytworami mojej woli. Istnieje zatem jaka� inna wola lub duch, kt�ry je wytwarza. 30. Idee zmys�owe s� silniejsze, �ywsze i wyra�niejsze od idei wyobra�ni; przys�uguje im r�wnie� pewna sta�o��, uporz�dkowanie oraz spoisto��; s� one wzbudzane nie przypadkowo, jak bywa cz�sto z tymi, kt�re powstaj� jako skutki ludzkich akt�w woli, lecz w prawid�owej kolejno�ci lub szeregu, kt�rego przedziwne powi�zanie dostatecznie �wiadczy o m�dro�ci i �askawo�ci ich Tw�rcy. Ot� sta�e regu�y, czyli ustalone metody, wed�ug kt�rych umys�, od kt�rego zale�ymy, wzbudza w nas idee zmys�owe, nazywamy prawami przyrody, a zaznajamiamy si� z nimi poprzez do�wiadczenie, kt�re uczy nas, �e w zwyczajnym biegu rzeczy takim to a takim ideom towarzysz� takie to a takie inne idee. 31. St�d mamy dar pewnego rodzaju przewidywania, uzdolniaj�cego nas do kierowania naszymi czynno�ciami z po�ytkiem dla �ycia. Bez tego daru byliby�my w nieustannym k�opocie; nie mogliby�my wiedzie�, jak zdzia�a� cokolwiek, co by nam pozwoli�o osi�gn�� troch� przyjemno�ci lub usun�� najdrobniejsz� zmys�ow� przykro��. �e pokarm nas �ywi, sen pokrzepia, a ogie� grzeje, �e aby zebra� plony w czasie �niw nale�y zasia� w porze zasiew�w i w og�le, �e do osi�gni�cia takich czy innych cel�w wiod� takie czy inne �rodki - wszystko to wiemy nie dzi�ki odkryciu jakiego� koniecznego zwi�zku mi�dzy naszymi ideami, lecz tylko dzi�ki obserwacji ustalonych praw przyrody; bez czego wszyscy znajdowaliby�my si� w stanie niepewno�ci i zamieszania, a cz�owiek doros�y wiedzia�by nie wi�cej ni� nowonarodzone dzieci�, jak sob� pokierowa� w sprawach �yciowych. 32. A jednak to sta�e, jednostajne dzia�anie, objawiaj�ce tak oczywi�cie dobro� i m�dro�� rz�dz�cego wszystkim Ducha, kt�rego wola ustanawia prawa przyrody, tak jest dalekie od kierowania naszych my�li ku niemu, �e �le je raczej na poszukiwania przyczyn wt�rnych. Skoro bowiem postrze�emy, �e po pewnych ideach zmys�owych stale nast�puj� inne idee, a wiemy, �e nie sprawili�my tego sami - natychmiast przypisujemy si�� i dzia�anie samym ideom, jedn� z nich czyni�c przyczyn� drugiej, chocia� nic nie mo�e by� bardziej od tego niedorzeczne i niezrozumia�e. Tak na przyk�ad, gdy zauwa�yli�my, �e postrzegaj�c wzrokiem pewien okr�g�y, �wietlisty kszta�t, jednocze�nie postrzegamy dotykiem ide� czy wra�enie zmys�owe, zwane gor�cem, wnioskujemy st�d, �e S�o�ce jest przyczyn� gor�ca. Podobnie te� postrzegaj�c, �e ruchowi i zderzeniu si� cia� towarzyszy g�os, jeste�my sk�onni mniema�, �e ten g�os jest skutkiem owego zjawiska. 33. Idee wyryte na zmys�ach przez Tw�rc� przyrody nazywaj� si� rzeczami realnymi, wzbudzone za� w wyobra�ni, jako mniej prawid�owe, mniej �ywe i mniej sta�e, nosz� w�a�ciwsz� nazw� idei lub obraz�w rzeczy, kt�rych s� kopiami i kt�re reprezentuj�. Mimo to nasze wra�enia zmys�owe, cho�by by�y nie wiadomo jak �ywe i wyra�ne, s� jednak ideami, to znaczy, �e istniej� w umy�le, czyli s� przeze� postrzegane z tak� sam� pewno�ci� jak idee, kt�re on sam wytworzy�. Przyznaje si�, i� idee zmys�owe maj� w sobie wi�cej rzeczywisto�ci, to znaczy s� silniejsze, bardziej uporz�dkowane i sp�jniejsze ni� wytwory umys�u, lecz to wcale nie �wiadczy, �e istniej� one poza umys�em. S� one r�wnie� mniej zale�ne od ducha, czyli my�l�cej substancji, kt�ra je postrzega, skoro wzbudza je wola innego i pot�niejszego Ducha; mimo to s� wci�� ideami, a na pewno �adna idea, s�aba czy silna, nie mo�e istnie� inaczej, ni� w postrzegaj�cym j� umy�le. 34. Zanim posuniemy si� dalej, nale�y po�wi�ci� nieco czasu na odparcie zarzut�w, kt�re prawdopodobnie b�d� wysuni�te przeciwko zasadom, wy�o�onym dotychczas. Je�li przez to wydam si� zbyt rozwlek�y tym, kt�rzy bystro rzecz pojmuj�, mam nadziej�, �e mi to wybacz�, jako �e nie ka�dy cz�owiek r�wnie �atwo chwyta rzeczy tego rodzaju, ja za� pragn�, by mnie ka�dy rozumia�. Ot�, po pierwsze, zarzuc� mi, �e przyjmuj�c powy�sze zasady skazujemy na wygnanie ze �wiata wszystko, co w przyrodzie realne i substancjalne, aby na to miejsce wprowadzi� chimeryczn� struktur� idei. Wszystkie rzeczy, jakie istniej�, istniej� tylko w umy�le, to znaczy, �e s� to twory czysto poj�ciowe. C� tedy stanie si� ze S�o�cem, Ksi�ycem i gwiazdami? C� mamy my�le� o domach, rzekach, g�rach, drzewach, kamieniach, ba, nawet o w�asnych swych cia�ach? Czy to wszystko jest urojeniem i z�udzeniem fantazji? Na wszystkie te i wszystkie inne tego rodzaju mo�liwe zarzuty odpowiadam, �e przyj�te tu zasady nie pozbawiaj� nas �adnej z rzeczy istniej�cych w przyrodzie. Cokolwiek widzimy, czego dotykamy, co s�yszymy lub w jaki� spos�b pojmujemy, czy rozumiemy, pozostaje tak samo pewne, jak zawsze, i tak samo rzeczywiste. Istnieje rerum natura, a r�nica mi�dzy tym, co rzeczywiste, a tym, co urojone zachowuje w pe�ni swoj� moc. Jest to oczywiste na podstawie art. 29, 30 i 33, gdzie wskaza�em, co rozumiem przez rzeczy realne w przeciwstawieniu do uroje� lub idei utworzonych przez nas samych, wszelako zar�wno jedne jak i drugie istniej� w umy�le i w tym znaczeniu w r�wnej mierze s� ideami. 35. Moje argumenty nie zwracaj� si� przeciwko istnieniu niczego, co mo�na uj�� czy to za pomoc� zmys��w, czy refleksji. Nie podaj� bynajmniej w w�tpliwo�� tego, i� rzeczy, kt�re na w�asne oczy widz� i dotykam w�asn� r�k�, istniej� i to istniej� realnie. Jedyn� rzecz�, kt�rej odmawiam istnienia, jest to, co filozofowie nazywaj� materi� lub substancj� cielesn�. A czyni�c tak, nie wyrz�dzam �adnej szkody pozosta�ej cz�ci ludzko�ci, kt�ra, jak �miem twierdzi�, braku tej substancji nigdy nie odczuje. Atei�cie istotnie brak b�dzie pozoru czczej nazwy dla poparcia swojej bezbo�no�ci, filozofowie za� stwierdz�, by� mo�e, i� utracili pot�n� d�wigni� igraszek s�ownych i dysput. [W wyd. I art. 35 ko�czy� si� zdaniem: Lecz nie dostrzegam szkody, jak� poza tym mog�oby to spowodowa�.] 36. Je�li kto� s�dzi, �e jest to zachwianie istnienia lub realno�ci rzeczy, to bardzo jest daleki od zrozumienia tego, co wyja�ni�em powy�ej w s�owach najbardziej jasnych, na jakie tylko by�o mnie sta�. Stre��my tu, co by�o dot�d powiedziane. Istniej� substancje duchowe, umys�y lub dusze ludzkie, kt�re dokonuj� aktu woli czy te� budz� w sobie idee, jak im si� podoba, lecz idee te s� nik�e, s�abe i niesta�e w por�wnaniu z innymi, postrzeganymi przez zmys�y; te idee, jako wyryte na zmys�ach zgodnie z pewnymi regu�ami, czyli prawami przyrody, wyst�puj� jako skutki dzia�ania umys�u pot�niejszego i m�drzejszego ni� duchy ludzkie. O nich m�wi si�, �e zawieraj� w sobie wi�cej realno�ci ni� tamte, przez co si� rozumie, �e silniej pobudzaj�, s� bardziej uporz�dkowane i wyra�ne, oraz to, �e nie s� fikcjami postrzegaj�cego je umys�u. W tym rozumieniu S�o�ce, kt�re widz� za dnia, jest S�o�cem rzeczywistym, to za�, kt�re sobie wyobra�am noc�, jest ide� tamtego. Przy podanym tu rozumieniu realno�ci jest oczywiste, �e ka�da ro�lina, gwiazda, minera� i w og�le ka�da cz�� systemu �wiata jest w r�wnej mierze bytem realnym na podstawie naszych zasad, jak i wszelkich zasad odmiennych. Proponuj� innym ludziom, aby wejrzeli we w�asne my�li i przekonali si�, czy ich rozumienie terminu realno�� r�ni si� czym� od mojego. ?? ?? ?? ?? 1

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!