9432

Szczegóły
Tytuł 9432
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9432 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9432 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9432 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ken Schoolland Przygody Jonatana Poczciwego odyseja wolnego rynku Grafika z ok�adki polskiej wersji ksi��ki Tytu� orygina�u angielskiego: The Adventures of Jonathan Gullible. A Free Market Odyssey, second, revised edition, Small Business Hawaii, Honolulu 1995 T�umaczenie: Jacek Hajduk i Jacek Sp�lnyRedakcja: Jaros�aw Adam SawicIlustracje: David Friedman, wg orygina�uOk�adka: A. Koz�owski, za orygina�em Niniejsza publikacja ukazuje si� dzi�ki finansowej pomocypana Jana M. Ma�ka z Torrance w Kalifornii Spis tre�ci I. Wielki sztormJonatan wyrusza w morsk� podr� i dociera do niezwyk�ej wyspy. II. Burzyciele porz�dkuJonatan s�yszy g�os kobiety wzywaj�cej pomocy. III. �wieczki i p�aszczeJonatan dowiaduje si� o zakazie korzystania ze �wiat�a s�onecznego. IV. Policja �ywno�ciowaPoznajemy smutn� histori� kobiety z trojgiem dzieci. V. Niezwyk�a opowie�� o rybachRybak dzieli si� z Jonatanem swym skromnym po�owem. VI. Kiedy nie mo�na mie� w�asnego domuJonatan zauwa�a, �e na Korrumpo burzy si� ca�kiem dobre domy. VII. Dwa ogrody zoologiczneOgrodzenia po przeciwnych stronach drogi wywo�uj� u Jonatana niezrozumia�y niepok�j. VIII. Jak si� robi pieni�dzeJonatan szuka jakiej� wi�kszej drukarni i co z tego wynik�o. IX. Fabryka marze�Tajemnicza skrzynka staje si� przyczyn� nieszcz�� i k�opot�w. X. Targowisko w�adzyPani El�bieta de Flanelle proponuje Jonatanowi wycieczk� w �wiat polityki. XI. �mier� nielegalnym fryzjerom! Jonatan dowiaduje si� rzeczy, od kt�rych je�y si� w�os na g�owie. XII. B�j o bibliotek�W kt�rym dowiadujemy si�, �e ksi��ki mog� by� �r�d�em agresji. XIII. Nic takiegoPrzy pomocy loterii zostaje rozwi�zany dylemat natury artyzmu. XIV. Pawilon zysk�w nadzwyczajnychJonatan jest �wiadkiem karnawa�owej gry, gdzie ka�dy zwyci�a. XV. Wujek FiskusJonatan poznaje nowe znaczenie starej tradycji. XVI. ��w i zaj�cOkazuje si�, �e bajki opowiadane przez babci� mog� si� zako�czy� zupe�nie zaskakuj�c� puent�. XVII. Ministerstwo Trawienia Jonatan zostaje ostrze�ony przed dzia�alno�ci� komisarzy �ywno�ciowych. XVIII. "Przesz�o�� albo przysz�o��!" Gro�ny rabu� zabiera Jonatanowi pieni�dze daj�c w zamian dobr� rad�. XIX. Jarmark rz�dowyStary hodowca byd�a opowiada o tym, jak mo�na sobie wybra� odpowiedni rz�d. XX. Najstarszy zaw�d �wiataJonatan ma okazj� dowiedzie� si� czego� na temat swojej przysz�o�ci. XXI. Jak si� robi butyLord Ponzi og�asza konferencj� prasow�, by zdradzi� sekrety programu dotycz�cego produkcji but�w. XXII. OklaskometrRozentuzjazmowany t�um dokonuje w�a�ciwego wyboru. XXIII. Ka�demu wed�ug potrzebJonatan jest �wiadkiem Turnieju Po�egnalnego i zapoznaje si� z nowatorskim systemem ocen. XXIV. Jak si� p�aci za grzechyOkazuje si�, �e praca mo�e sta� si� przyczyn� r�nych niedoli, z zakuciem w kajdany w��cznie XXV. Jak da� kosza emerytomNajstarsi obywatele Korrumpo op�akuj� skutki drogo ich kosztuj�cego oszustwa. XXVI. Kto wpad� na ten genialny pomys�? Jest tu mowa o tym, jak mo�na si� �atwo wzbogaci�, a tak�e o rodzajach odpowiedzialno�ci i wykorzystywaniu cudzych pomys��w. XXVII. Jagody dla przygodyJonatan o w�os unika pu�apki i dowiaduje si�, jak nale�y dba� o zdrowie innych. XXVIII. Wielki InkwizytorCharyzmatyczny przyw�dca obja�nia poj�cia wolno�ci, odpowiedzialno�ci i cnoty. XXIX. Prawo przegranegoJonatan przekonuje si� o zgubnym wp�ywie gier hazardowych. XXX. Zamiesz(k)aniePewna dziewczyna zwierza si� Jonatanowi ze swoich k�opot�w mieszkaniowych. XXXI. Banda DemokracjaStraszliwa banda sieje pop�och w mie�cie, a Jonatan szcz�liwie chroni si� na stromym wzg�rzu. XXXII. O s�pach, �ebrakach, oszustach i kr�lachCoraz bardziej zniech�cony Jonatan spotyka pe�nego cn�t s�pa. XXXIII. Terra LibertasJonatan poszukuje krainy prawdziwej wolno�ci. Epilog Pytania do rozdzia��w Noty biograficzne Zalecana lektura [ Strona tytu�owa ] Rozdzia� I Wielki sztorm W pewnym s�onecznym, nadmorskim mie�cie, w�wczas gdy nie by�o jeszcze zape�nione gwiazdami filmowymi w limuzynach, �y� sobie m�odzieniec imieniem Jonatan. Nadzwyczajnie wygl�da� tylko w oczach rodzic�w, kt�rzy uwa�ali, �e jest bystrym, prawdom�wnym i �wietnie zbudowanym ch�opcem... od g�owy poro�ni�tej szop� jasnorudych w�os�w a� po nieproporcjonalnie wielkie stopy. Ci�ko pracowali, sprzedaj�c �wiece w male�kim sklepiku przy g��wnej ulicy miasteczka, w kt�rego porcie roi�o si� od kutr�w i �odzi rybackich. �y�o tam sporo pracowitych ludzi; jedni byli dobrzy, inni �li, a wi�kszo�� najzwyczajniej w �wiecie przeci�tna. Gdy Jonatan nie pracowa� w sklepie, wsiada� na swoj� byle jak sklecon� �agl�wk� i wyp�ywa� w�skim kana�em z zatoczki w poszukiwaniu przyg�d. Tak jak wielu m�odych ludzi, mieszkaj�cych od dziecka w tym samym miejscu, Jonatan uwa�a�, �e �ycie jest nieco nudne, a otaczaj�cy go ludzie pozbawieni wyobra�ni. Marzy�, �e kiedy� w trakcie swych wypad�w poza zatok� ujrzy jaki� nieznany statek lub wielk� ryb�. Mo�e napotka okr�t pirat�w, kt�rzy si�� wciel� go do za�ogi, tak �e op�ynie z nimi ca�y �wiat. Albo �e statek wielorybniczy, kt�ry zapu�ci si� w te strony w poszukiwaniu pe�nego tranu po�owu, we�mie go na pok�ad. Wi�kszo�� wypraw ko�czy�a si� jednak tym, �e kiszki gra�y mu marsza a gard�o wysycha�o z pragnienia, wi�c nasz m�ody bohater zawraca�, my�l�c ju� tylko o kolacji w domu. Jednego z tych pogodnych, wiosennych dni, kiedy powietrze jest czyste i �wie�e jak wysuszona na s�o�cu po�ciel, morze wyda�o si� Jonatanowi szczeg�lnie przyjazne, wi�c niewiele my�l�c za�adowa� do swej ��dki troch� prowiantu i sprz�t rybacki, by wybra� si� w podr� wzd�u� wybrze�a. Nie zauwa�y� nawet, �e za jego plecami czarne chmury na horyzoncie zwiastuj� rych�y sztorm. Ca�kiem niedawno odwa�y� si� po raz pierwszy wyp�yn�� poza zatok�, lecz z ka�dym rejsem nabiera� �mia�o�ci. Nie przejmowa� si� wi�c zbytnio coraz silniejszym wiatrem, dop�ki nie zrobi�o si� za p�no. Wkr�tce zerwa� si� gwa�towny sztorm. Morskie ba�wany rzuca�y ��dk� jak korkiem w wannie i na nic zda�y si� wysi�ki, by nad ni� zapanowa�. W ko�cu Jonatan rzuci� si� na dno i uczepi� burt z nadziej�, �e �agl�wka jednak si� nie przewr�ci. W wirze potwornej tr�by powietrznej nie da�o si� odr�ni� dnia od nocy. Gdy burza wreszcie ucich�a, ��dka dryfowa�a, bezw�adnie przechylona na praw� burt�. By�a w op�akanym stanie: sztorm z�ama� maszt i porwa� �agle. Morze by�o spokojne, za to g�sta mg�a nie pozwala�a dojrze� niczego wok�. Po wielu dniach takiego dryfowania Jonatanowi sko�czy�a si� woda, tak �e od czasu do czasu m�g� tylko zwil�y� wargi ciecz� osadzaj�c� si� na strz�pach �aglowego p��tna. Kiedy mg�a nareszcie si� unios�a, Jonatan zauwa�y� niewyra�ny zarys brzegu jakiej� wyspy. W miar� jak zbli�a� si� do l�du, dostrzega� nieznane przyl�dki, piaszczyste pla�e i poro�ni�te bujn� ro�linno�ci� wzg�rza. Kiedy morskie fale wynios�y go na przybrze�n� mielizn�, Jonatan porzuci� wrak �agl�wki i wp�aw dop�yn�� do l�du. Od razu wypatrzy� r�owe guawy, dojrza�e banany i inne pyszne owoce, w kt�re obfitowa�a tropikalna d�ungla. Gdy nasyci� pierwszy g��d, poczu� si� bardzo samotny, ale zaraz potem przysz�o uczucie rado�ci z ocalenia �ycia i rozpocz�cia niezwyk�ej przygody. Z miejsca postanowi� dok�adnie pozna� ten l�d. "Jacy ludzie tu mieszkaj�? - zastanawia� si�, st�paj�c po bia�ym piasku pla�y. - Przyja�ni, podobni do nas, czy mo�e zupe�nie inni? Zreszt� wszystko jedno, najwa�niejsze, �e nie b�d� si� nudzi�!" [ Rozdzia� II ] [ Spis tre�ci ] Rozdzia� II Burzyciele porz�dku Jonatan szed� kilka godzin przez le�ny g�szcz w stron� niewielkiego pag�rka po�o�onego za bia�� pla��. Nagle us�ysza� krzyk kobiety. Przystan�� i przechyli� g�ow�, chc�c odkry�, sk�d dochodzi odg�os. Wtedy rozleg�o si� kolejne przenikliwe wo�anie o pomoc. Pod��aj�c za g�osem zacz�� przedziera� si� przez k��bowisko chaszczy i spl�tanych pn�czy. Po chwili znalaz� si� na �cie�ce. uwagi. Oszo�omiony Jonatan zobaczy�, jak dw�ch innych m�czyzn wlecze za sob� wrzeszcz�c� kobiet�. Zanim zd��y� odzyska� oddech, tamtych troje znik�o mu z oczu. Rzecz jasna sam jeden nie da�by rady uwolni� kobiety, wi�c znowu zacz�� biec �cie�k� w poszukiwaniu pomocy. Dotar� do polany, na kt�rej grupa ludzi zebranych wok� pot�nego drzewa uderza�a we� kijami. Jonatan podbieg� do m�czyzny, kt�ry przygl�da� si�, jak pracuj� inni i chwyci� go za rami�. - Prosz� pana, pomocy! - wysapa�. - Jacy� dwaj m�czy�ni porwali kobiet�! Musimy jej pom�c! - Nie przejmuj si� ch�opcze! - odburkn�� nadzorca. - Tamta kobieta zosta�a po prostu aresztowana. Id� swoj� drog�, mamy tu pe�ne r�ce roboty. - Aresztowana? - powt�rzy� zdyszany Jonatan. - Jako� nie wygl�da�a mi na przest�pc�. - "A je�li rzeczywi�cie zrobi�a co� z�ego, to dlaczego tak rozpaczliwie wo�a�a o pomoc?" - pomy�la�. - Bardzo przepraszam, ale czy m�g�by mi pan powiedzie� czym zawini�a? - �e co? - m�czyzna wyra�nie zaczyna� traci� cierpliwo��. - Skoro tak ci na tym zale�y, to musisz wiedzie�, �e grozi�a odebraniem pracy wszystkim robotnikom, kt�rych tu widzisz. - Grozi�a odebraniem pracy? a to w jaki spos�b? - nie ust�powa� Jonatan. Nadzorca obrzuci� ignoranta piorunuj�cym spojrzeniem i kaza� mu podej�� do ludzi, kt�rzy ok�adali kijami pie� drzewa. - Jak widzisz, jeste�my drwalami - obwie�ci� z dum�. - �cinamy drzewa na opa�, obijaj�c je takimi oto kijami. Czasami setka ch�opa, pracuj�c bez przerwy, potrafi obali� takie drzewo w nieca�y miesi�c. M�czyzna wyd�� wargi i starannie strzepn�� jaki� py�ek z r�kawa eleganckiej marynarki. - Ta kobieta przysz�a dzi� rano do pracy z kawa�kiem zaostrzonego metalu, przymocowanym do kija. Na oczach wszystkich �mia�a �ci�� drzewo w nieca�� godzin� i to bez niczyjej pomocy! To si� nie mie�ci w g�owie! Nie wolno dopu�ci� do takiego zagro�enia naszej tradycji zawodowej. Jonatan wytrzeszczy� oczy, przera�ony kar�, jak� wymierzono tej kobiecie za tw�rcze my�lenie. W domu wszyscy u�ywaj� do �cinania drzew pi�y i siekiery. Nawet on sam zdoby� w ten spos�b drewno na swoj� ��dk�. - Ale przecie� taki wynalazek - zawo�a� - pozwala ka�demu, nawet niezbyt silnemu cz�owiekowi, �ci�� drzewo. Czy dzi�ki temu �cinanie drzew nie stanie si� szybsze i ta�sze? - Co� ty powiedzia�? - rykn�� w�ciek�y nadzorca. - Jak w og�le mo�e komu� powsta� w g�owie my�l, �eby popiera� takie pomys�y? Do tak szlachetnej pracy nie spos�b dopu�ci� pierwszego lepszego wymoczka, kt�ry wpadnie na taki "�wietny" pomys�. - Ale, prosz� pana - Jonatan stara� si� zachowa� spok�j - ci dobrzy drwale maj� r�ce zdatne do pracy i g�owy nie od parady. Gdyby tak skr�ci� czas potrzebny do �cinania drzew, mogliby go wykorzysta� na inne zaj�cia. Mogliby wytwarza� szafy, sto�y, �odzie, a nawet ca�e domy! - S�uchaj no ty - spojrza� gro�nie m�czyzna - celem pracy jest zapewnienie sta�ego i bezpiecznego zaj�cia, a nie produkowanie nowych towar�w. - Ton jego g�osu sta� si� wyj�tkowo nieprzyjemny - M�wisz jak jaki� burzyciel porz�dku. - Ale� nie, prosz� pana, nie mam nic przeciwko porz�dkowi, na pewno ma pan racj�. No c�, na mnie chyba ju� czas - to m�wi�c, Jonatan po�piesznie zawr�ci� i poszed� t� sam� co przedtem �cie�k�, czuj�c jaki� dziwny niesmak po pierwszym spotkaniu z tubylcami. [ Pytania do rozdzia�u II ] [ Rozdzia� III ] [ Spis tre�ci ] Pytania do rozdzia��w II. Burzyciele porz�dku. Co jest celem pracy? Czy wynalazki usprawniaj�ce prac� s� czym� dobrym, czy z�ym? Dlaczego? Od czego to zale�y? W jaki spos�b ludzie staraj� si� nie dopu�ci� do powstania takich wynalazk�w? Jakie s� tego konkretne przyk�ady? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? III. �wieczki i p�aszcze. Czy to dobrze, czy te� �le, �e korzystamy za darmo ze �wiat�a i energii, jakiej dostarcza nam s�o�ce? Czy gdyby ludzie importowali z zagranicy tanie towary, przynios�oby to wi�cej zysk�w czy strat? Jakim grupom ludzi nie podoba si�, �e inni kupuj� tanie towary pochodz�ce z obcych pa�stw? Dlaczego tak si� dzieje? IV. Policja �ywno�ciowa. Czy powinno si� p�aci� rolnikom za to, �e �le uprawiaj� ziemi�? Do jakich konsekwencji na rynku zbo�a doprowadzi�oby takie post�powanie? Jak wygl�da�aby wtedy sytuacja konsument�w? Z jakimi przypadkami zale�no�ci mamy tu do czynienia? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? V. Niezwyk�a opowie�� o rybach. Dlaczego ludzie nie troszcz� si� o rzeczy, kt�re nale�� do wszystkich? Czy je�li rybak by�by w�a�cicielem jeziora, to mia�by wi�ksz� motywacj� do tego, by zaj�� si� rybami? Czy wtedy wyrzuca�by odpadki do jeziora? Jakie s� tego konkretne przyk�ady? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? VI. Kiedy nie mo�na mie� w�asnego domu. Czy to, �e wskutek decyzji polityk�w zabiera si� komu� dom wbrew jego woli, jest s�uszne i sprawiedliwe? Dlaczego? Kto jest prawdziwym w�a�cicielem mieszkania, je�eli prawo zezwala na to, by zabra�, korzysta�, dysponowa� albo zniszczy� dom, kt�ry zbudowa�a inna osoba? VII. Dwa ogrody zoologiczne. Czy powinno si� zmusza� ludzi do p�acenia podatk�w na ogrody zoologiczne? Czy istniej� ku temu jakie� uzasadnione przes�anki? Co mia� na my�li Jonatan, kiedy zastanawia� si� nad tym, kto bardziej zak��ca porz�dek, czy ci po tamtej, czy ci po tej stronie ogrodzeniem? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? VIII. Jak si� robi pieni�dze. Czy dodrukowywanie du�ej ilo�ci nowych pieni�dzy jest korzystne, czy te� nie? Dlaczego niekt�rzy ludzie s� z tego faktu zadowoleni, a inni wr�cz przeciwnie? Czy s� jakie� podobie�stwa pomi�dzy fa�szerzami pieni�dzy, a tymi, kt�rzy drukuj� je w urz�dowy spos�b? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? IX. Fabryka marze�. Jak ludzie, kt�rzy chc� tylko bra�, s� nabierani przez innych? Czyj sen naprawd� si� spe�ni� w tej historii? Dlaczego? Jakie s� tego konkretne przyk�ady? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? X. Targowisko w�adzy. Czym jest �apownictwo? Jaka jest r�nica pomi�dzy jego legaln� a nielegaln� form�? Czy politycy mog� w legalny spos�b kupowa� g�osy wyborc�w? Czy z kolei osoby wspieraj�ce kampani� wyborcz� polityk�w mog� ich przekupywa�? Jakie kwestie ��cz� si� z dawaniem �ap�wek? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XI. �mier� nielegalnym fryzjerom! Jak nale�y rozumie� termin "eskalacja przest�pstw"? Co mo�e spotka� tych, kt�rzy stawiaj� op�r w�adzy? Jakie s� efekty wydawania zezwole� koniecznych do wykonywania okre�lonych zawod�w? Co mog�oby si� sta�, gdyby takich zezwole� nie by�o? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XII. B�j o bibliotek�. Czy ludzie powinni by� aresztowani, je�eli nie �ycz� sobie �o�y� na zakup ksi��ek, kt�re im si� nie podobaj�? Czy selekcja ksi��ek przeznaczonych dla publicznych bibliotek to rodzaj propagandy lub cenzury? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XIII. Nic specjalnego. Jakie problemy pojawiaj� si�, kiedy sztuka finansowana jest za pieni�dze podatnik�w?. Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XIV. Pawilon zysk�w nadzwyczajnych. Dlaczego wszyscy uczestnicy gry my�leli, �e to w�a�nie oni s� zwyci�zcami? Czy byli nimi rzeczywi�cie? Dlaczego pracownicy pawilonu byli tak bardzo zadowoleni? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XV. Wujek Fiskus. Czy Wujek Fiskus oddaje tyle samo, ile zabiera? Dlaczego ludzie nie wnosz� skarg, kiedy zabiera rzeczy znajduj�ce si� w ich w�asnych domach? Co si� zmieni�o, kiedy urz�dnicy pa�stwowi przej�li nadz�r na �wi�tami Bo�ego Narodzenia? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XVI. ��w i zaj�c. Jakie zwi�zki zachodz� pomi�dzy przytoczon� tu ba�ni� a istniej�cym monopolem pocztowym? Jak mo�na zdefiniowa� termin "sprawiedliwo��" w odniesieniu do roznoszenia poczty? Czy monopol pocztowy sprawia, �e �atwiej jest kontrolowa� spo�ecze�stwo? Czy w tym sektorze us�ug powinna by� dozwolona wolna konkurencja? Jakie racje przemawiaj� za takim stwierdzeniem, a jakie przeciw niemu? XVII. Ministerstwo Trawienia. Czy mo�na si� dopatrywa� jakich� analogii mi�dzy t� histori� a upa�stwowieniem szkolnictwa? W jakim stanie znajdowa�aby si� bran�a gastronomiczna, gdyby by�a traktowana tak samo jak szkolnictwo? Jakie podobie�stwa wyst�puj� mi�dzy nimi? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XVIII. "Przesz�o�� albo przysz�o��!" Co mia�a na my�li bandytka m�wi�c, �e poborca podatk�w "w ci�gu jednego roku zmarnuje wi�cej twoich zarobk�w, ni� przez ca�e �ycie zd��� ci zabra� wszyscy wolno grasuj�cy bandyci"? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XIX. Jarmark rz�dowy. Dlaczego starzec sprzeda� krow� i kupi� sobie byka? Jakie analogie wyst�puj� mi�dzy rz�dami, kt�re mo�na sobie wybra� na Jarmarku? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XX. Najstarszy zaw�d �wiata. Dlaczego ludzie lubi� zna� przysz�o��?. Dlaczego ludzie wierz�, �e inni potrafi� przepowiedzie� im przysz�o��? W jaki spos�b wiedza o tym, co zdarzy si� w przysz�o�ci, mog�aby uczyni� ludzi bogatymi albo pot�nymi? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XXI. Jak si� robi buty. Czy chcieliby�cie dostawa� pieni�dze za to, �e nie pracujecie? Dlaczego przedstawiciel w�adzy pa�stwowej zamierza p�aci� ludziom za to, �e niczego nie produkuj�? Co produkuje lord Ponzi? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XXII. Oklaskometr. Czy nie by�oby logicznym posuni�ciem, aby dokonywa� wyboru w�adz opieraj�c si� na sile entuzjazmu g�osuj�cych, zamiast liczy� ich g�osy? Co powinno by� fundamentem, w oparciu o kt�ry zapadaj� moralne rozstrzygni�cia? Dlaczego Partia Uniwersalna g�osi has�o "Wierzymy w to, w co wy wierzycie"? XXIII. Ka�demu wed�ug potrzeb. Jak wygl�da�aby sytuacja o�wiaty, gdyby ci, kt�rzy otrzymali z testu najmniejsz� ilo�� punkt�w, dostawali najlepsze oceny? Na czym polegaj� sprzeczno�ci, kt�rych uczy si� w szkole? XXIV. Jak p�aci si� za grzechy. Z jakich powod�w ludzie ci zostali aresztowani? Czy dlatego, �e pracuj�, czy te� z tej racji, �e tego nie robi�? Kto po dokonaniu aresztowa� wyszed� na tym lepiej, a kto gorzej? Dlaczego? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XXV. Jak da� kosza emerytom. Dlaczego ludzie, aby mie� na chleb, wk�adaj� go do wielkiego kosza? Jakie rozwi�zania tego problemu zosta�y przedstawione w tej historii? Kt�re rozwi�zanie jest najlepsze? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XXVI. Kto wpad� na ten genialny pomys�? Czy ktokolwiek mo�e posiada� na w�asno�� wy��czne prawo do swego pomys�u? Czy patenty gwarantuj� wynalazcom odpowiednie wynagrodzenia? Czy wynagrodzenia dla wynalazc�w s� mo�liwe bez istnienia prawnie usankcjonowanych monopoli? Co motywuje ludzi do dokonywania wynalazk�w? Jak przedstawiaj� si� zagadnienia odpowiedzialno�ci i odpowiedzialno�ci ograniczonej? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XXVII. Jagody dla przygody. Czy mamy prawo zrobi� co�, co inni uwa�aj� za szkodliwe dla zdrowia? Czy powinno si� zmusza� innych do p�acenia za b��dy, kt�re pope�nili�my sami bez niczyjej pomocy? Na czym polega odpowiedzialno��? Czy mo�na si� rozwija�, nie pope�niaj�c wcze�niej b��d�w? Kto o tym wszystkim decyduje? Czy urz�dnicy pa�stwowi zyskuj� co� na tym, �e pope�niaj� b��dy za nas? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XXVIII. Wielki Inkwizytor. Czy ludzie chc� unika� odpowiedzialno�ci? Czy je�li pozwoli si� politykom podejmowa� decyzje za ludzi, doprowadzi to do jakiego� zagro�enia? Czy do osi�gni�cia cnoty konieczna jest wolno�� wyboru? Czy dokonany wyb�r i cnota s� czym� istotnym? Jakie s� racje za tym a jakie przeciw temu? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XXIX. Prawo przegranego. Czy s�uszn� rzecz� jest, �e zmusza si� niewinnych ludzi, by p�acili za to, �e inni mieli pecha? Czy ludzie byliby mniej, czy te� bardziej lekkomy�lni, gdyby wiedzieli, �e za ich choroby czy stracone dochody zap�ac� inni? W czym tym tkwi sedno sprawy? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XXX. Zamiesz(k) anie. Kto cierpi na tym, �e istniej� przepisy o kontroli czynsz�w, prawo budowlane i przepisy strefowe? W jaki spos�b rynek mo�e kara� b�d� wynagradza� dobre lub z�e praktyki handlowe? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XXXI. Banda Demokracja. Czy to, �e jedna osoba zabiera si�� pieni�dze drugiej, jest w porz�dku? Czy rzecz� s�uszn� jest, �e ludzie przeg�osowuj� innych po to, aby si�� zabra� im pieni�dze? Co mog� zrobi� ci, kt�rzy maj� tak zwan� wi�kszo��? Kto w legendzie o Robin Hoodzie uosabia� w�adz� pa�stwow�? Czy rz�d mo�e wyznacza� granice bogactwa i ub�stwa? Co jest przyczyn� bunt�w? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XXXII. O s�pach, �ebrakach, oszustach i kr�lach. Kt�re z ni�ej wymienionych os�b dostarczaj� najwi�cej cennych us�ug: s�py, �ebracy, oszu�ci, czy kr�lowie? Dlaczego tak wa�n� rzecz� jest, by�my u�wiadomili sobie, i� licz� si� czyny, nie s�owa? Czy rz�dz�cy powinny podlega� takim samym regu�om zachowania, jak reszta spo�ecze�stwa? Jakie etyczne problemy s� tu poruszone? XXXIII. Terra Libertas. Czy mo�liwe i po��dane jest, aby �y� w spo�ecze�stwie, kt�re nie godzi si� na korzystanie z przemocy i oszustw? Jakie racje przemawiaj� za tym, a jakie przeciwko? Co jest si�� nap�dow� wolnego spo�ecze�stwa? Czy cel mo�e u�wi�ca� �rodki? [ Dalej ] [ Spis tre�ci ] Rozdzia� III �wieczki i p�aszcze �cie�ka wiod�ca przez g�st� d�ungl� poszerza�a si� stopniowo, a� wreszcie dobieg�a do rzeki, przez kt�r� przerzucona by�a w�ska k�adka. Po drugiej stronie rzeki Jonatan dostrzeg� jakie� domostwa, pomy�la� zatem, �e mo�e w ko�cu dowie si� od kogo�, w jakim miejscu si� znalaz�. Po przej�ciu przez k�adk� zobaczy� kobiet�, siedz�c� za sto�em, na kt�rym roz�o�onych by�o wiele kotylion�w. Kobieta trzyma�a w r�ku poka�nych rozmiar�w dokument. - Bardzo prosz� - zacz�a z roziskrzonym wzrokiem i wzi�a jeden z kotylion�w chc�c przypi�� go do podartej koszuli Jonatana. - Czy nie zechcia�by� podpisa� tej petycji? - No... Nie wiem... - wyb�ka� Jonatan - ale mo�e wska�e mi pani drog� do miasta? - Aha, wi�c jeste� cudzoziemcem? - kobieta obrzuci�a go podejrzliwym spojrzeniem. Na d�wi�k jej lodowatego tonu Jonatan zawaha� si� nieco. - Pochodz� z wybrze�a, a teraz chyba zab��dzi�em. - Ta droga prowadzi w�a�nie do miasta - kobieta znowu spojrza�a na niego przychylniej. - Ale podpisanie petycji zajmie ci tylko jedn� chwilk�. W ten spos�b pomo�esz bardzo wielu ludziom. - Skoro ma to dla pani takie znaczenie - Jonatan wzruszy� ramionami i wzi�� pi�ro. �al mu si� zrobi�o kobiety, kt�ra w taki s�oneczny dzie� siedzia�a opatulona w grube palto i obficie si� poci�a. Swoj� drog� dziwne miejsce wybra�a na zbieranie podpis�w! - Jaki jest cel tej petycji? - zapyta�. Z�o�y�a r�ce na piersiach, jakby mia�a zamiar od�piewa� ari� operow�: - Ochrona miejsc pracy i przemys�u. Te sprawy le�� ci, mam nadziej�, na sercu? - Rzecz jasna - po�piesznie zgodzi� si� z ni� Jonatan, przypominaj�c sobie los kobiety, kr�r� widzia� w d�ungli. Musia� za wszelk� cen� uchodzi� za cz�owieka, kt�rego niezmiernie zajmuj� problemy ludzi pracy. - Jaki po�ytek p�ynie z tego dokumentu?- zapyta� sk�adaj�c sw�j podpis. - Rada Lord�w chroni nasze fabryki i miejsca pracy przed towarami pochodz�cymi spoza wyspy. Je�eli uda mi si� zebra� wystarczaj�c� liczb� podpis�w, Lordowie przyrzekli ustanowi� zakaz obrotu towarami zagranicznymi, kt�re przeszkadzaj� mi w pracy. - a czym si� pani zajmuje? - Reprezentuj� producent�w �wieczek i p�aszczy - o�wiadczy�a z dum� kobieta. - w petycji zawarte jest ��danie zakazu korzystania ze �wiat�a s�onecznego. - Jak to? - Jonatana a� zatka�o. - Jak to zakazu korzystania ze �wiat�a s�onecznego? Kobieta zmierzy�a go wzrokiem: - Wiem, �e takie rozwi�zanie mo�e wydawa� si� nieco drastyczne, ale s�o�ce dzia�a na szkod� producent�w �wieczek i p�aszczy. Rozumiesz chyba, �e jest ono bardzo tanim �r�d�em �wiat�a i ciep�a obcego pochodzenia. Tak d�u�ej by� nie mo�e! - Ale przecie� �wiat�o i ciep�o s�oneczne s� za darmo - zaoponowa� Jonatan. - i o to w�a�nie chodzi - j�kn�a ura�ona kobieta, po czym wyj�a notatnik i zacz�a w nim co� gryzmoli�. - Wed�ug moich oblicze� niskie koszty tych towar�w pochodzenia zagranicznego �rednio o po�ow� obni�aj� potencjaln� produkcj� i p�ace - przynajmniej w tych dziedzinach, kt�re mnie dotycz�. Wysoki podatek od okien, albo nawet zupe�ny zakaz ich posiadania, powinny znacznie poprawi� nasze po�o�enie. Jonatan od�o�y� petycj�: - Ale gdy ludzie zaczn� p�aci� wi�cej wytw�rcom �wieczek i p�aszczy, b�d� mieli mniej pieni�dzy na inne rzeczy - na mi�so, chleb, napoje... - Ja nie przysz�am tu reprezentowa� rze�nik�w, piwowar�w, czy piekarzy - odpar�a oschle kobieta. Wyczu�a u Jonatana zmian� tonu i szybciutko z�apa�a petycj�, �eby nie zd��y� wykre�li� swego podpisu. - Czyli bardziej zale�y ci na kaprysach konsumenta ni� na miejscach pracy i rozs�dnych inwestycjach. �egnam - zako�czy�a rozmow�. Jonatan odwr�ci� si� na pi�cie i spokojnie ruszy� w dalsz� drog�. "Zakaza� korzystania ze �wiat�a s�onecznego! - my�la�. - C� za szalony pomys�! Jeszcze troch� a zechce si� jej zabroni� jedzenia i mieszkania!" Mia� nadziej�, �e wreszcie spotka kogo� rozs�dniejszego. [ Pytania do rozdzia�u III ] [ Rozdzia� IV ] [ Spis tre�ci ] Rozdzia� IV Policja �ywno�ciowa �cie�ka zbieg�a si� z kilkoma innymi, tworz�c piaszczyst� drog�, kt�ra w ko�cu zmieni�a si� w wysypany �u�lem trakt. Woko�o zamiast d�ungli rozci�ga�y si� �yzne pola, rozleg�e pastwiska i pi�kne sady. Na widok takich ilo�ci jedzenia Jonatan zn�w zrobi� si� g�odny. Skr�ci� na �cie�k� wiod�c� do jednego ze schludnych, pomalowanych na bia�o gospodarstw, gdzie chcia� zapyta� o drog�. Na ganku zobaczy� kobiet� z trojgiem dzieci. Wszyscy p�akali. - Przepraszam bardzo - zagadn�� uprzejmie - czy sta�o si� co� z�ego? Kobieta unios�a g�ow� i wyszlocha�a: - Chodzi o m�a. Och m�j biedny m��! Wiedzia�am, �e pr�dzej czy p�niej tak si� to sko�czy - lamentowa�a. - Aresztowa�a go Policja �ywno�ciowa! - Strasznie pani wsp�czuj�. Ale kto go zatrzyma�? Policja �ywno�ciowa? - zapyta� Jonatan, g�adz�c g��wk� dziecka. - Za co? - Za to, �e... no za to, �e wytwarza� za du�o jedzenia! - wykrztusi�a ze wzgard�, zaciskaj�c przy tym z�by, �eby nie rozp�aka� si� znowu. - To produkowanie za du�ej ilo�ci jedzenia jest przest�pstwem?! - Tego by�o ju� Jonatanowi za wiele! Ta wyspa to naprawd� dziwaczne miejsce. - w zesz�ym roku Policja �ywno�ciowa wyda�a mu instrukcje ile �ywno�ci mo�e wytwarza� i sprzedawa� ludziom - podj�a kobieta. - M�wili, �e niskie ceny godz� w interesy innych rolnik�w. Przygryz�a wargi i wyrzuci�a: - Oni wszyscy nie dorastaj� m�owi do pi�t! Nagle do uszu Jonatana dolecia� gromki �miech. Jaki� masywnie zbudowany m�czyzna dumnym jak paw krokiem szed� w stron� domu. - C�, najlepszy jest szewc, co bez but�w chodzi, moja pani - u�miechn�� si� szyderczo na widok tr�jki dzieci i wymachuj�c r�k�, poleci�: - a teraz prosz� si� pakowa� i zaraz st�d wynosi�. - Na pewno przyda jej si� teraz czyje� wsparcie, ch�opcze - dryblas wzi�� ze stopnia schod�w lalk� i poda� j� Jonatanowi. - No ju�, zabierajcie si�, ta ziemia nale�y teraz do mnie. - Nigdy nie dor�wnasz mojemu m�owi - o�wiadczy�a kobieta, patrz�c na niego z nienawi�ci�. - To zale�y od punktu widzenia - za�mia� si� tamten grubia�sko. - z ca�� pewno�ci� bardzo du�o produkowa�. Geniusz handlowy! Bardzo dobrze wiedzia�, co gdzie posia� i zasadzi�, �eby zadowoli� gusta kupuj�cych. T�ga g�owa! Tyle tylko, �e zapomnia�, i� ceny i rozmiary produkcji ustala Rada Lord�w, kt�ra ma do pomocy Policj� �ywno�ciow�. Nie m�g� za�apa� zasad polityki rolnej. - Ty partaczu! - rykn�a kobieta. - Wszystko robisz �le, marnujesz dobry naw�z i ziarno, nikt nie chce kupowa� twojego zbo�a! Siejesz je na zagro�onych powodziami r�wninach, albo na spieczonej s�o�cem glinie, a i tak nikogo nie obchodzi, �e masz same straty! Rada Lord�w p�aci ci za marnotrawstwo! - Czyli �e nie op�aca si� by� dobrym rolnikiem? - wtr�ci� Jonatan, marszcz�c brwi. - Mo�na sobie tylko zaszkodzi�. M�j m��, w odr�nieniu od tej kreatury, nie mia� zamiaru podlizywa� si� Radzie i stara� si� uczciwie uprawia� ziemi�. - W�a�nie! i nie przejmowa� si� rocznymi kontyngentami - warkn�� m�czyzna, spychaj�c kobiet� i dzieci z ganku. - Nikomu nie ujdzie na sucho op�r stawiany Policji �ywno�ciowej. No ju�, wynocha z mojej ziemi! Jonatan pom�g� kobiecie zapakowa� kilka najniezb�dniejszych rzeczy i ruszyli w drog�. Na zakr�cie odwr�cili si� i po raz ostatni popatrzyli w stron� schludnego domostwa i stodo�y. - i co pani teraz zrobi? - zapyta� Jonatan. - Nie sta� mnie na drogie jedzenie na wsi - westchn�a - ale na szcz�cie mam jeszcze krewnych i znajomych, kt�rzy pomog� w potrzebie. Mog� te� uda� si� do miasta i b�aga� o pomoc Rad� Lord�w. Z pewno�ci� byliby zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Chod�cie, dzieci. - Wymamrota�a z gorycz�: - Rada wyrzuci�a nas r�wnie� dlatego, �e chcia�a zaopiekowa� si� tym zbirem. Ich pot�ga opiera si� na uzale�nianiu ludzi. Hojnie czerpi� z cudzej pracy. Jonatan chwyci� si� za brzuch - ju� nie z g�odu, lecz dlatego, �e zrobi�o si� mu niedobrze. [ Pytania do rozdzia�u IV ] [ Rozdzia� V ] [ Spis tre�ci ] Rozdzia� V Niezwyk�a opowie�� o rybach Jonatan odprowadzi� kobiet� z dzie�mi do domu krewnych, gdzie po�egnali si�. Podzi�kowali mu i chcieli go zatrzyma�, ale Jonatan widzia�, �e jest tam ju� mn�stwo ludzi zaj�tych swoimi sprawami, wi�c postanowi� ruszy� w dalsz� drog�. S�o�ce sta�o w zenicie, gdy dotar� do niewielkiego stawu. Nabieraj�c do r�k wody, aby si� napi�, us�ysza� za plecami ostrze�enie: - Na twoim miejscu nie pi�bym tej wody. Jonatan obejrza� si� i zobaczy� staruszka kl�cz�cego przy brzegu i czyszcz�cego kilka drobnych rybek. Obok sta� koszyk, ko�owrotek i trzy wbite w mu� w�dki, kt�rych �y�ki zanurzone by�y w wodzie. - Bior�? - zagadn�� uprzejmie m�odzieniec. - Eee, gdzie tam - odpar� staruszek rozdra�nionym g�osem, nie unosz�c nawet g�owy. - Dzisiaj uda�o mi si� z�owi� tylko te trzy drobiazgi. Kroi� rybki na p�aty i wrzuca� do rondla zawieszonego nad dymi�cym ogniskiem. Zapach sma��cych si� ryb by� rozkoszny. - a jak� za�o�y� pan przyn�t�? - spyta� Jonatan, kt�ry sam by� doskona�ym w�dkarzem. - Przyn�t� mia�em dobr�, synku - staruszek spojrza� na niego z zadum�. - To najlepsze ryby w tym bajorze. Jonatan wyczu�, �e tamten nie jest w nastroju do rozmowy, wi�c uzna�, �e lepiej na razie zamilkn��. Po pewnym czasie starzec kiwn�� na niego g�ow�, zapraszaj�c, �eby usiad� przy ogniu i pocz�stowa� si� ryb� z kromk� chleba. Jonatan rzuci� si� �apczywie na jedzenie, cho� mia� wyrzuty sumienia, �e pozbawia rybaka cz�ci bardziej ni� skromnego obiadu. Po posi�ku Jonatan nie odzywa� si� s�owem, czekaj�c, a� staruszek zacznie swoj� opowie��. - Przed laty mo�na tu by�o z�owi� naprawd� taakie ryby - rozpocz�� z nostalgi� - ale wszystkie wy�apali. Zosta�y tylko p�otki. - Ale te ma�e chyba kiedy� urosn�? - Jonatan patrzy� na przybrze�ne szuwary, gdzie mog�y �erowa� ca�kiem spore sztuki. - Nie da rady! W�dkarze, kt�rzy tu przychodz�, wy�api� je jeszcze gdy b�d� m�ode. Co gorsza, ludzie wyrzucaj� �mieci po tamtej stronie stawu. Widzisz ten gruby ko�uch na wodzie? - a dlaczego zabieraj� panu ryby i wrzucaj� odpadki do pa�skiego stawu? - Jonatan nic z tego nie rozumia�. - Niestety, staw nie jest m�j. Nale�y do wszystkich, tak jak potoki i lasy. - Czyli te ryby te� nale�� do wszystkich, ze mn� w��cznie? - dopytywa� si� Jonatan, nie czuj�c ju� a� takich wyrzut�w, �e jad� ryby, kt�rych nie z�owi� i nie przygotowa�. - Nie bardzo - odpar� staruszek - bo to, co nale�y do wszystkich, nie nale�y w�a�ciwie do nikogo - chyba �e ryba nadzieje si� na m�j haczyk, to wtedy jest ju� moja. - Nie rozumiem. - Jonatan zmarszczy� czo�o i powt�rzy� z namys�em: - Ryby nale�� do wszystkich, czyli do nikogo, chyba �e kt�ra� nadzieje si� panu na haczyk i wtedy jest ju� pana. Czyli �e te ryby nale�� do pana? a czy jako� troszczy si� pan o nie, dokarmia je jako�? - No pewnie - drwi�co odpar� rybak. - Po co mam zajmowa� si� ryb�, kt�r� kto� mo�e lada dzie� z�owi� i zje��? Starczy, �e kto� z�apie ryb� albo zanieczy�ci staw �mieciami, a wszystkie moje starania p�jd� na marne. Po czym doda�, spogl�daj�c z �alem na wod�: - Szczerze m�wi�c bardzo chcia�bym by� w�a�cicielem tego stawu. Wtedy naprawd� zaopiekowa�bym si� rybami. Troszczy�bym si� o nie tak jak jeden hodowca o byd�o w s�siedniej dolinie. Hodowa�bym najzdrowsze i najt�ustsze ryby w okolicy, w pobli�e stawu nie przedosta�by si� �aden k�usownik czy �mieciarz. Na pewno bym... - a kto teraz zajmuje si� stawem? - przerwa� mu Jonatan. - Rada Lord�w - rysy w�dkarza st�a�y. - Wybieraj� ich co cztery lata, a oni mianuj� zarz�dc� stawu i op�acaj� go sowicie z moich podatk�w. Ma on zadanie pilnowa�, �eby nie wy�apywano zbyt wielu ryb i nie zanieczyszczano wody odpadkami. Co dziwniejsze, znajomi Lord�w �owi� tu najwi�cej i wyrzucaj� ca�e g�ry �miecia. - Czy staw jest dobrze utrzymany? - spyta� po chwili namys�u Jonatan. - a co, nie wida�? - burkn�� tamten. - Sp�jrz tylko na te rybki. Wygl�da to tak, jakby ryby kurczy�y si� wraz ze wzrostem pensji zarz�dcy. [ Pytania do rozdzia�u V ] [ Rozdzia� VI ] [ Spis tre�ci ] Rozdzia� VI Kiedy nie mo�na mie� w�asnego domu Po pogaw�dce z rybakiem Jonatan ruszy� w drog� i po pewnym czasie dotar� do sporego miasteczka. Na r�wninie sta�o kilkadziesi�t prostych, drewnianych cha�up i kilka wi�kszych budowli. Przy pierwszym z brzegu domu kr�ci�o si� wielu ludzi. Brygada robotnik�w wyburza�a budynek za pomoc� ci�kich dr�g�w. Jonatan nie m�g� nadziwi� si� tempu, w jakim pracowali. Po chwili dostrzeg� siw�, pe�n� godno�ci kobiet�, kt�ra wcale nie wygl�da�a na zadowolon� z takiego stanu rzeczy. Sta�a, zaciskaj�c pi�ci a od czasu do czasu poj�kiwa�a g�o�no. Jonatan podszed� do niej i powiedzia�: - Ten dom nie wygl�da mi na bardzo stary ani na zbyt zrujnowany. Kto jest jego w�a�cicielem? - Te� mi pytanie! - zawo�a�a kobieta. - Jeszcze do niedawna s�dzi�am, �e ja nim jestem. - Tak pani s�dzi�a? Takie rzeczy chyba po prostu si� wie. Nagle z hukiem zwali�a si� ca�a �ciana unosz�c w g�r� k��by py�u. Kobieta popatrzy�a na rumowisko zbola�ym wzrokiem. - To nie takie proste - powiedzia�a, staraj�c si� przekrzycze� rozgardiasz. - W�asno�� oznacza panowanie nad czym�, zgodzisz si� chyba? Ale w tej okolicy nikt nad niczym nie panuje, bo robi to za nas Rada Lord�w - to oni s� w�a�cicielami. Zatem do nich nale�y ten dom, mimo �e to ja go zbudowa�am i zap�aci�am za ka�d� desk� i ka�dy gw�d�. Coraz bardziej wzburzona, zerwa�a kawa�ek papieru z jedynego s�upa, jaki jeszcze pozosta� przed domem: - Widzisz to zarz�dzenie? - Zmi�a je, rzuci�a na ziemi� i podepta�a. - Urz�dnicy decyduj�, co, kiedy i jak mog� zbudowa�, do jakiego celu mog� wykorzysta� to, co zbudowa�am. A teraz ka�� mi wszystko zburzy�. Czy tak si� post�puje z prawowit� w�a�cicielk�? - No tak, ale - zacz�� nie�mia�o Jonatan - czy nie wolno pani przynajmniej tutaj mieszka�? - Pod warunkiem, �e stale uiszczam podatek od nieruchomo�ci. Je�li nie b�dzie mnie na to sta�, urz�dnicy mog� z miejsca wyrzuci� mnie na bruk. Zachowuj� si� tak, jakby wszystko by�o ich w�asno�ci�. - Twarz kobiety czerwienia�a coraz bardziej. - Nikt tutaj nie jest prawdziwym w�a�cicielem, my po prostu wynajmujemy mieszkania od rz�du i zajmujemy je dop�ty, dop�ki p�acimy podatki. - a wi�c nie zap�aci�a pani podatku? - domy�li� si� Jonatan. - i dlatego teraz burz� pani dom? - Pewnie, �e zap�aci�am! - wrzasn�a kobieta. - Ale to im nie wystarczy�o! Tym razem orzekli, �e projekt mojego domu nie zgadza si� z ich planem og�lnym. Dali mi troch� pieni�dzy, kt�re stanowi�y wed�ug nich r�wnowarto�� domu, a teraz zbuduj� w tym miejscu park. A w samym �rodku stanie pi�kny pomnik - po�wi�cony jednemu z nich. - Dobrze przynajmniej, �e zap�acili pani za dom - stwierdzi� m�odzieniec, dodaj�c po chwili: - To pani nie wystarczy�o? - Gdyby wystarczy�o, nie postawiliby tu policjanta - kobieta spojrza�a wilkiem na Jonatana. - a pieni�dze, kt�re dosta�am, odebrali moim s�siadom. Kto im to wynagrodzi? Pieni�dze nigdy nie pochodz� z kieszeni Rady Lord�w. - Wspomnia�a pani, �e jest to zgodne z jakim� planem og�lnym - pokr�ci� g�ow� zdezorientowany Jonatan. - a jak�e! Plan og�lny! - zawo�a�a drwi�co. - Jego autorami s� ci, kt�rzy znajduj� si� akurat u w�adzy. Je�eli i ja po�wi�c� si� karierze politycznej, to w ko�cu sama b�d� mog�a wszystkim narzuca� swoje plany. I wtedy zamiast budowa� domy, b�d� je krad�a! To o wiele prostsze! - Ale chyba taki plan jest potrzebny do sensownego rozplanowania miasta? - spyta� Jonatan z nadziej� w g�osie. Usi�owa� znale�� jakie� uzasadnienie tragicznego po�o�enia kobiety. - Czy to nie do Rady nale�y sporz�dzenie takiego planu? - Przekonaj si� sam - machn�a r�k� w kierunku miasta. - Na wyspie Korrumpo a� roi si� od ich znakomitych plan�w! Ale znacznie gorsze od plan�w s� ich rezultaty. To albo partanina, albo przedsi�wzi�cia, kt�rych koszt znacznie przekroczy� oczekiwania. Ale Lordom w to graj, bo plany realizuj� ich znajomi. Kobieta wymierzy�a palcem w pier� Jonatana i o�wiadczy�a: - Przekonanie, �e m�drymi planami nale�y uszcz�liwia� ludzi nawet wbrew ich woli, to zwyczajna g�upota. Ci, kt�rzy u�ywaj� wobec mnie przemocy, nie zas�uguj� na zaufanie! - Gniewnie dysz�c odwr�ci�a si� i spojrza�a na dom: - Jeszcze si� policzymy! [ Pytania do rozdzia�u VI ] [ Rozdzia� VII ] [ Spis tre�ci ] Rozdzia� VII Dwa ogrody zoologiczne Id�c sobie dalej, Jonatan zastanawia� si� nad przedziwnymi prawami rz�dz�cymi wysp�. Przecie� ludzie nie mog� respektowa� praw, kt�re staj� si� przyczyn� ich nieszcz��. Na pewno istniej� ku temu jakie� powody, o kt�rych jeszcze nie s�ysza�. To przecie� ca�kiem przyjemne miejsce: wielkie po�acie zieleni, ciep�y, �agodny klimat. Zupe�nie jak w raju. Jonatan zwolni� nieco kroku, gdy nagle po obu stronach drogi wyros�y pot�ne, �elazne kraty. Po prawej znajdowa�y si� niezliczone ilo�ci przer�nych, osobliwych zwierz�t: tygrys�w, zebr, ma�p i wielu, wielu innych. Po lewej za kratami przechadza�y si� dziesi�tki kobiet i m�czyzn, ubranych w jednakowe stroje w czarno-bia�e paski. Dziwny by� widok tych dw�ch grup, umieszczonych po przeciwleg�ych stronach drogi. Jonatan zauwa�y� stoj�cego przed zatrza�ni�t� bram� m�czyzn� w czarnym mundurze, z kr�tk� pa�k� w r�ku, kt�r� raz po raz kr�ci� m�ynka. - Prosz� pana - zacz�� grzecznie - czy by�by pan tak dobry i powiedzia� mi, po co s� te ogrodzenia z krat? - Po tamtej stronie jest zoo - odpar� z dum� wartownik, nie przestaj�c wywija� pa�k�. - Aha - powiedzia� Jonatan, patrz�c jak futerkowe zwierz�ta o chwytnych ogonach zeskakuj� z pr�t�w klatki na ziemi�. Stra�nik, kt�ry wida� przywyk� do oprowadzania wycieczek szkolnych, podj�� sw�j wyk�ad: - Jak wida�, w zoo znajduj� si� najprzer�niejsze stworzenia. Trzymamy tu zwierz�ta z ca�ego �wiata. Kraty pozwalaj� na utrzymanie ich w jednym miejscu, tak by ludzie mogli je sobie spokojnie obserwowa�. Nie mo�emy dopu�ci� do tego, by jakie� obce zwierzaki wa��sa�y si� po ulicach i zak��ca�y porz�dek. - No, no - zdziwi� si� Jonatan - na pewno sprowadzenie tych wszystkich zwierz�t i utrzymanie ich tutaj kosztowa�o pana maj�tek. - Ja ze swej strony nic za to nie p�ac� - u�miechn�� si� stra�nik i lekko pokiwa� g�ow�. - Wszyscy w mie�cie p�ac� podatek na ogr�d zoologiczny. - Wszyscy? - powt�rzy� m�odzieniec, z zak�opotaniem grzebi�c w swych pustych kieszeniach. - Prawd� m�wi�c, niekt�rzy pr�buj� uchyli� si� od tego obowi�zku. Pewni samolubni obywatele twierdz�, �e nie zale�y im na ogrodzie zoologicznym i �e nie zamierzaj� na� �o�y�. Jeszcze inni utrzymuj�, �e zwierz�ta nale�y obserwowa� w ich naturalnym �rodowisku. - Stra�nik odwr�ci� si� i uderzy� pa�k� w ci�k�, �elazn� bram�. - Gdy tacy obywatele odmawiaj� p�acenia podatku zoologicznego, zabieramy ich z naturalnego �rodowiska i zamykamy za tymi oto kratami. Mo�na ich tu sobie spokojnie ogl�da�, a przy okazji nie �a�� po ulicach i nie zak��caj� porz�dku. To ju� nie mie�ci�o si� Jonatanowi w g�owie. Zastanowi� si�, czy chcia�by �o�y� na utrzymanie tych dw�ch ogrod�w i stra�nika. Kurczowo chwyci� �elazne pr�ty ogrodzenia i przygl�da� si� hardym twarzom wi�ni�w w pasiakach. Nast�pnie odwr�ci� si�, by zobaczy� wynios�� min� wartownika, kt�ry chodzi� tam i z powrotem wymachuj�c pa�k�. Jonatan zn�w ruszy� przed siebie, ale na koniec obejrza� si� raz jeszcze, zastanawiaj�c si�, kto bardziej zak��ca porz�dek: ludzie za kratami, czy ci z tej strony ogrodzenia. [ Pytania do rozdzia�u VII ] [ Rozdzia� VIII ] [ Spis tre�ci ] Rozdzia� VIII Jak si� robi pieni�dze Jonatan dotar� do wielkiego, kamiennego muru, w kt�rym sta�y otworem masywne, drewniane wrota. Wielkie rzesze ludzi objuczonych tobo�ami i skrzyniami, na wozach i furmankach zmierza�y do centrum miasta. Jonatan rozprostowa� ko�ci, otrzepa� z kurzu podarte ubranie i w��czy� si� do ludzkiej ci�by. Tu� za bram� us�ysza� warkot maszyn, dochodz�cy z drugiego pi�tra ogromnego budynku z czerwonej ceg�y. Terkot przypomina� odg�osy wydawane przez pras� drukarsk�. "To mo�e by� redakcja miejscowej gazety - pomy�la�. - W�a�nie tego mi potrzeba! Dowiem si� czego� wi�cej o tej wyspie i mo�e znajd� drog� powrotn� do domu." W poszukiwaniu wej�cia skr�ci� za r�g i o ma�o co nie zderzy� si� z eleganck� par�, kt�ra przechadza�a si� ulic�. - Przepraszam, ale jako� nie mog� znale�� wej�cia do redakcji tej gazety. Czy mogliby mi je pa�stwo wskaza�? - Obawiam si�, �e mylisz si�, m�ody cz�owieku. To Urz�dowe Biuro Kreacji Pieni�dza, a nie redakcja gazety - poprawi� Jonatana m�czyzna. - Ojej - zawo�a� rozczarowany Jonatan - a ja chcia�em znale�� jak�� wi�ksz� drukarni�. - Nie ma powod�w do zmartwienia - pocieszy� go nieznajomy d�entelmen. To biuro jest o wiele wa�niejsze ni� jaka� drukarnia i z ca�� pewno�ci� daje od niej wi�cej rado�ci. Dobrze m�wi� kochanie? - dotkn�� r�ki kobiety. - �wi�ta prawda - potwierdzi�a chichocz�c jego towarzyszka. - Ci ludzie drukuj� mn�stwo pieni�dzy, kt�re daj� rado�� wielu bli�nim. Jonatan pomy�la�, �e mo�e w ten spos�b uda mu si� kupi� bilet na statek i wydosta� si� z wyspy. - To �wietnie! - wykrzykn��. - Ja te� chcia�bym by� szcz�liwy! Mo�e b�d� m�g� wydrukowa� sobie troch� pieni�dzy i... - Nic z tego - przerwa� mu m�czyzna i pogrozi� palcem. - To nie wchodzi w rachub�. Prawda, moja droga? - Oczywi�cie - zgodzi�a si� kobieta. - Drukarze pieni�dzy, kt�rzy nie uzyskaj� pozwolenia od Rady Lord�w, zostaj� okrzykni�ci fa�szerzami i l�duj� za kratkami. W naszym mie�cie nie toleruje si� takich szubrawc�w. - Kiedy fa�szerze drukuj� pieni�dze - podchwyci� �ywo jej kompan - zalewaj� nimi ca�e miasto, pozbawiaj�c przez to warto�ci wszystkie inne pieni�dze. Ka�dy nieszcz�nik, �yj�cy dzi�ki sta�ym zarobkom, oszcz�dno�ciom lub emeryturze, sta�by si� n�dzarzem. Jonatan zmarszczy� czo�o. Zn�w czego� tu nie rozumia�. - Zdawa�o mi si�, �e powiedzia� pan, i� drukowanie mn�stwa pieni�dzy daje rado�� wielu ludziom. - Zgoda - przytakn�a kobieta - ale pod warunkiem, �e... - �e robi si� to w spos�b urz�dowy - wtr�ci� m�czyzna, nie daj�c jej doko�czy�. Ku uciesze Jonatana ta para zna�a si� na wylot tak, �e potrafi�a czyta� sobie nawzajem w my�lach. M�czyzna wyj�� z portfela banknot i wskaza� na urz�dow� piecz��: - w spos�b urz�dowy czyli nie fa�szuj�c. - Nazywa si� to finansowaniem deficytu - podj�a kobieta, jakby recytowa�a fragment tekstu wyuczonego na szkoln� klas�wk�. - Finansowanie deficytu to cz�� z�o�onego i szeroko zakrojonego planu wydatk�w. - To znaczy, �e ci, kt�rzy urz�dowo wypuszczaj� pieni�dz, nie s� z�odziejami - wszed� jej w s�owo m�czyzna. - No jasne, �e nie s�! - zawo�a�a tamta. - Ludzie, kt�rzy dokonuj� tych wydatk�w, to nikt inny, jak nasza Rada Lord�w. - W�a�nie - potwierdzi� m�czyzna. - a nie mo�na im odm�wi� hojno�ci. Przeznaczaj� pieni�dze na projekty dla dobra lojalnych wyborc�w, kt�rzy na nich g�osowali.- Spojrzeli na Jonatana i zgodnym ch�rem zapytali: - Czy nie zechcia�by� na nich g�osowa�? M�odzieniec zamy�li� si�. Tamci cierpliwie czekali na odpowied�. - Je�eli mo�na, to chcia�bym zada� jeszcze jedno pytanie. Wspominali pa�stwo co� o tym, �e pensje, oszcz�dno�ci i emerytury trac� na warto�ci, gdy drukuje si� wi�cej pieni�dzy? Czy to samo dzieje si� w przypadku, gdy dodatkowe pieni�dze puszczaj� w obieg urz�dnicy? Czy wtedy wszyscy s� zadowoleni? Tamci spojrzeli na siebie. Odpowiedzia� m�czyzna: - Oczywi�cie, zawsze cieszymy si�, gdy Lordowie mog� przeznaczy� na nasze potrzeby wi�cej pieni�dzy. Musz� pomaga� tak wielu ludziom: robotnikom, starcom, tym, kt�rym si� nie poszcz�ci�o. - Lordowie bardzo skrupulatnie badaj� przyczyny naszych trudno�ci - wyja�nia�a kobieta. - Doszli do wniosku, �e g��wn� ich przyczyn� jest z�a pogoda i brak szcz�cia. Oto powody wzrostu cen i obni�ania si� stopy �yciowej. - No i - d�entelmen zrobi� znacz�c� pauz� - nie wolno zapomina� o obcych. - W�a�nie, wszystko przez obcych! - podchwyci�a poruszona kobieta. - Nasza wyspa jest obl�ona przez wrog�w, kt�rzy pr�buj� zniszczy� nasz� gospodark� wysokimi cenami sprzedawanych przez siebie towar�w. Cena ich nafty z pewno�ci� doprowadzi nas na skraj przepa�ci. - Albo zani�anie cen - dorzuci� m�czyzna. - Usi�uj� wepchn�� nam ubrania i �ywno�� po niemo�liwie niskich cenach. Na szcz�cie Rada Lord�w zwalcza ich bez lito�ci. - Dzi�ki Bogu mamy m�dr� Rad�, kt�ra zawsze wybierze dla nas w�a�ciwe ceny - powiedzia�a kobieta z zadowolon� min�. Wskaza�a na s�o�ce i upomnia�a swojego towarzysza, �e na nich ju� pora. D�entelmen uchyli� kapelusza, dama dygn�a grzecznie i para oddali�a si� �ycz�c Jonatanowi mi�ego dnia. [ Pytania do rozdzia�u VIII ] [ Rozdzia� IX ] [ Spis tre�ci ] Rozdzia� IX Fabryka marze� Jonatan okr��y� budynek i znalaz� si� na s�siedniej ulicy. Id�c zastanawia� si�, jak by tu wr�ci� do domu. Mo�e znajdzie jak�� zatok� i b�dzie m�g� zaci�gn�� si� do za�ogi przep�ywaj�cego statku? By� zdrowym, uczciwym m�odzie�cem i nie straszne mu by�o �adne zaj�cie. Gdy tak rozmy�la� o perspektywie pracy na statku, zauwa�y� szczup�ego m�czyzn� w wytwornym, czerwonym garniturze i modnym kapeluszu z pi�rkiem, usi�uj�cego wtaszczy� na furmank� sporych rozmiar�w maszyn�. Na widok Jonatana m�czyzna �w krzykn��: - S�uchaj, jak mi pomo�esz, dam ci pi�� kain�w. - Kain�w? - To pieni��ki, ma�y. Forsa z papieru. To jak, ubijamy interesik? - Pewnie - odpar� Jonatan, nie widz�c innej mo�liwo�ci. Nie by�a to co prawda praca na statku, ale przynajmniej zacznie zarabia� na podr�. Zreszt� m�czyzna wygl�da� na inteligentnego i mo�e co� mu doradzi. Po d�ugich staraniach uda�o im si� w�adowa� niepor�czn� machin� na w�z. Jonatan, dysz�c ci�ko, ociera� pot z czo�a i przyjrza� si� dok�adniej przedmiotowi swojej pracy. By�a to poka�na, mniej wi�cej sze�cienna skrzynia, a jej �ciany ozdabia�y barwne, jaskrawe wzory. Na g�rze umieszczono du�� tub�, podobn� do tej, jak� Jonatan widzia� u siebie przy gramofonie. - Co za pi�kne kolory - westchn��, nie mog�c oderwa� oczu od zawi�ych wzor�w, kt�re zacz�y z czasem nieco pulsowa�. - a do czego s�u�y ta wielka tuba? - Zajd� od przodu i zobacz sam, kole�ko. Jonatan wspi�� si� na furmank� i zobaczy� wymalowany z�otymi literami napis: "FABRYKA MARZE� DOBREGO WUJASZKA". - Fabryka marze�? - powt�rzy�. - To znaczy, �e spe�nia marzenia? - Pewnie - m�czyzna odkr�ci� ostatni� �rub� z ty�u skrzyni i zdj�� klap�. Do z�udzenia przypomina�a najzwyklejszy gramofon, tyle �e zamiast korby mia�a spr�yn�, kt�r� mo�na by�o naci�gn�� i uruchomi� maszyn�, tak by us�ysze� g�os albo muzyk�. - Jak to? - zawo�a� m�odzieniec. - Przecie� to zwyk�y gramofon. - a czego� si� spodziewa�, kole�ko, dobrej wr�ki? - Sam nie wiem. My�la�em, �e to b�dzie co� bardziej tajemniczego. Koniec ko�c�w, spe�nianie ludzkich marze� to nie byle co. Cz�owiek w kapeluszu od�o�y� narz�dzia i uwa�nie przyjrza� si� Jonatanowi. Przebieg�y u�miech wykrzywi� jego chud� twarz. - Wystarcz� s�owa, m�j ciekawski ch�opczyku. Do spe�nienia niekt�rych marze� wystarcz� s�owa. S�k w tym, �e nie zawsze wiadomo, komu co si� spe�ni. Widz�c zdezorientowan� min� m�odzie�ca wyja�nia� dalej: - Ludzie znaj� swoje marzenia, tylko nie wiedz�, jak je zrealizowa�, prawda? Jonatan machinalnie przytakn��. - No w�a�nie, starczy wi�c zap�aci�, przekr�ci� kluczyk i ta stara skrzyneczka odegra kt�ry� tam raz z rz�du jak�� m�dr� wskaz�weczk�. Przes�anie poucze� nigdy si� nie zmienia i zawsze znajd� si� marzyciele, kt�rzy z przyjemno�ci� ich pos�uchaj�. - a jakie to przes�anie? - zapyta� Jonatan. - Bardzo pro�ciutkie. Fabryka Marze� m�wi, �eby najpierw pomy�le�, na co mia�oby si� ochot�, a potem - tu m�czyzna przezornie rozejrza� si� dooko�a - potem t�umaczy marzycielom, co maj� zrobi�. Zapewniam ci�, �e nasza Fabryczka jest bardzo przekonuj�ca. - To znaczy, �e ich hipnotyzuje? - zapyta� Jonatan, otwieraj�c szeroko oczy. - Ale� sk�d, nie, nigdy w �yciu, nic z tego! - zaprotestowa� tamten. - Powtarza im po prostu, �e s� poczciwymi lud�mi i �e ich �yczenia s� dobre i s�uszne. Zatem powinni zacz�� domaga� si� ich spe�nienia! - i to wszystko? - zapyta� zdj�ty groz� Jonatan. - Wszy�ciutko! - odpar� cz�owiek w kapeluszu i pochyli� si�, by naoliwi� ko�a wewn�trz machiny. - a czego ��daj� owi marzyciele? - odezwa� si� Jonatan po chwili milczenia. - No, to zale�y od tego, gdzie si� zatrzymam. Cz�sto przystaj� przed takimi jak ten zak�adami pracy - wskaza� palcem przysadzist�, dwupi�trow� budowl� po drugiej stronie ulicy. - Kiedy indziej zn�w rozk�adam si� przed ratusze