9424
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9424 |
Rozszerzenie: |
9424 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9424 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9424 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9424 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
DOROTA TERAKOWSKA
ONO
Ta powie�� nie powsta�aby,
gdyby nie pomys� na scenariusz mojej c�rki,
Ma�gosi Szumowskiej.
Po�yczy�am go za jej zgod� � dzi�kuj�.
Jaki pomy�l?
Ono s�yszy.
Ka�da z�nas rozumie to zar�wno podobnie
��tak jak podobne s� do siebie matki i�c�rki,
jak i�odmiennie
��tak jak odmienne bywaj� matki i�c�rki
GRUDZIE� 2000. WIGILIA
��Nie patrz teraz. Ona upycha gwiazdkowe prezenty pod choink�. Podr�ba Barbie dla ciebie i�rajstopy dla mnie. Wierzy, �e to niespodzianka � szepcze Ewa do siostry.
Przytulone do siebie, stoj� w�oknie, przys�oni�tym firank�.
Firanka:
ma pi�tna�cie lat i�przetarte dziury, zeszyte na okr�tk�; jest brudnobe�owa, w�banalny, br�zowy wzorek. Wisi nier�wno na rdzewiej�cej aluminiowej szynie, gdy� wi�kszo�� �abek utraci�a spr�ysto��, a�nikt nie wymieni� ich na nowe. Firanka pachnie ch�odem i�kurzem.
��Gdyby nie ty, wci�� wierzy�abym w��wi�tego Miko�aja. I�w�anio�ka � m�wi Z�otko i�trudno dociec, czy w�jej g�osie brzmi �al, czy te� triumf z�tej zbyt �atwo zdobytej wiedzy.
��Gdy by�am tak ma�a jak ty, to tato przebiera� si� dla mnie za Miko�aja � chwali si� Ewa tonem niepewnej wy�szo�ci.
� i�jak wygl�da�? � zaciekawia si� Z�otko.
��Jak tata przebrany za Miko�aja.
Milcz�c, patrz� na pust� ulic� i�migocz�ce w�oknach wsz�dzie takie same, ruskie �wiate�ka sztucznych choinek. W�tym roku modne s� szafirowe; ju� w�listopadzie mo�na je by�o kupi� na ka�dym bazarze.
�Z�by chocia� choinka by�a prawdziwa�, my�li Ewa.
Choinka:
sztuczna. Kiedy� nazywana �ekologiczn��. Jej ziele� dawno sp�owia�a i�przypomina spalon� s�o�cem traw�. Ca�y rok le�y na strychu, z�o�ona w�pudle, w�dw�ch kalekich, nie pasuj�cych do siebie cz�ciach; trzecia si� z�ama�a. Teraz stoi w�rogu pokoju. Powinna wygl�da� rado�nie, ale wyblak�a ziele� i�zimny szafir �wiate�ek sprawiaj� upiorne wra�enie. �Obca istota w�obcym domu�, my�li Ewa.
��No to kiedy b�dzie pierwsza gwiazdka? � pyta Z�otko niecierpliwie.
��G�upia jeste�. Dawno ju� by�a. Nigdy jej nie wida� zza tych brudnych chmur. Mama krzyczy �Pierwsza gwiazdka!� wtedy, gdy barszcz jest gotowy.
Od nieszczelnych okien ci�gnie ku nim ch��d grudniowej, bez�nie�nej nocy. Firanka d�awi je kurzem, a�ze szpar ko�o okna wy�azi brudna wata, kt�r� matka upcha�a tu w�pa�dzierniku i�zapewne wyjmie wiosn�. Lub nie wyjmie. Sama wypadnie i�odkurzacz b�dzie j� �apczywie poch�ania�, zapychaj�c si� i�rz꿹c.
��Gdyby �nieg zakry� to wszystko, by�oby �adniej � szepcze Ewa.
��Co wszystko? � pyta Z�otko.
��Wszystko. Ciebie i�mnie. Mam� i�tat�. Ten pok�j, nasz dom. Ca�y �wiat.
��Dziewczynki! Pierwsza gwiazdka! Wnosimy barszcz! � krzyczy mama za ich plecami.
Niebo jest szare, ponure, bezgwiezdne. Tata, cz�api�c w�starych pantoflach, schodzi powoli po schodach.
��Wigilia? � pyta niepewnie, �ciszonym g�osem.
��B�dziemy sobie czego� �yczy�?! � wo�a Z�otko niecierpliwie.
��B�dziemy sobie �yczy� tego samego co w�zesz�ym roku � mruczy pod nosem Ewa.
Matka bierze op�atek i�odwraca si� ku nim. Op�atek z�suchym trzaskiem p�ka na cztery nier�wne cz�ci.
��Zdrowia, szcz�cia�
��Zdrowia, szcz�cia� pieni�dzy�
��Wygranej w�totka�
Matka zatrzymuje si� przy Z�otku.
���i �eby chocia� tobie si� uda�o.
��Co? � pyta Z�otko.
��Wszystko to, co� � matka poci�ga nosem i�urywa.
���to co jej nie wysz�o � podpowiada Ewa.
��Co m�wisz? � pyta matka.
��Jedzmy, bo wystygnie � m�wi Ewa.
Barszcz jest kwa�ny i�brunatny od d�ugiego gotowania. Mro�one uszka (�gotowce� ze sklepu) rozpu�ci�y si� w�garnku. Ryba przypalona. Byle jak zapakowane prezenty le�� pod sztuczn� choink�, nie budz�c emocji.
��Apaszka� �liczna � matka pr�buje si� u�miechn��.
��Krawat. Akurat potrzebowa�em � mamrocze bez przekonania ojciec.
��Dzi�kuj�, mamo� i�tato � dodaje po kr�tkim namy�le Ewa (�Tata na pewno nie wybiera� tych rajstop. Gdyby chocia� by�y z�Triumpha��)
��O, jaka �liczna Barbie � m�wi niepewnie Z�otko.
��Poka� � ��da Ewa.
��Murzynka � obwieszcza Z�otko.
��Afroamerykanka � poprawia j� siostra.
��Dlaczego? � dziwi si� Z�otko.
���eby� nie brzydzi�a si� Murzynami.
��Ja si� nie brzydz� Murzynami.
��Sk�d wiesz? � pyta Ewa. � Nie widzia�a� z�bliska ani jednego, najwy�ej w�kinie albo w�telewizorze.
��Widzia�am! � oznajmia Z�otko. � Jecha� autobusem!
��Nie k���cie si�. W��wi�ta nie wypada si� k��ci�. I�ju� mamy jednego Murzyna�Polaka, chyba gra w�pi�k� � m�wi matka machinalnie.
Z�otko powoli rozbiera Barbie ze z�ocistego stroju. Barbie kupuje si� po to, �eby j� rozebra� i�ponownie ubra�. Dziewczynka, nawet nie patrz�c, �ci�ga jej b�yszcz�c� bluzeczk�, szeleszcz�c� sp�dniczk�, bia�e buciki na bardzo wysokich obcasach � i�podejrzliwie zerka w�stron� choinki. Odsuwa si� od niej.
��Czy dalej si� jej boisz? � pyta szeptem Ewy, korzystaj�c z�tego, �e matka ju� zmierza do kuchni, a�tata pogr��y� si� w�zwyk�ym zamy�leniu.
��Nie � odpowiada szeptem Ewa. � TO by�o w�dzieci�stwie. Dawno temu.
��Jak dawno? � pyta Z�otko.
��Nie widzisz, o�ile jestem od ciebie starsza? Mam dziewi�tna�cie lat, a�ty tylko osiem. Chyba w�og�le nie mia�a� si� urodzi�, pewnie oni zapomnieli ci� usun��. To by�o tak dawno temu�
��Ale od kiedy mi TO opowiedzia�a�, ja te� boj� si� choinki � szepcze Z�otko z�wyrzutem.
��Och, tamta choinka by�a prawdziwa, idiotko � odpowiada Ewa tak, by ojciec nie s�ysza�. � Sztuczne nie maj� tej si�y. Dotknij� Patrz, jaka jest g�upia, �liska i�martwa. A�prawdziwe �y�y. Kr�tko, ale mocno, bo wiedzia�y, �e maj� czas tylko do Trzech Kr�li. Wi�c nie lubi�y nas i�k�u�y. TO te� by�o prawdziwe i��y�o.
TO:
��Pobaw si� ze mn� � powiedzia�a choinka, patrz�c na malutk� Ew� czerwonymi oczami szklanych baniek. Ich spojrzenie by�o zimne, a�jednak parzy�o.
Za oknem by�o szaro i�jesiennie; sztuczny �nieg na �wi�tecznym drzewku nieudolnie poprawia� niedomogi natury.
��Pobaw si� ze mn� � powt�rzy�a natarczywie choinka, a�jej czerwone oczy z�owieszczo rozb�ys�y i�migota�y w��wietle kolorowych lampek.
��Nie chc�. Kiedy bawisz si� ze mn�, robisz mi krzywd� � szepn�a dziewczynka, ale choinka ju� wyci�ga�a w�jej stron� ostre, k�uj�ce ga��zie. Ka�da z�nich zako�czona by�a stalow� szpileczk�, kt�ra nagle wychyn�a z�zielonych czubk�w.
Ewa, sztywna ze strachu, podesz�a bli�ej. Czeka�a, co si� stanie.
��Nie, prosz� nie� � szepta�a, czuj�c, �e szeleszcz�cy, cynfoliowy �a�cuch, opasuj�cy drzewko od g�ry do do�u, nagle o�y� i�zimny, gro�ny wsuwa si� jej pod sukienk�. � Nie, nie� � szepta�a, boj�c si�, �e pomimo zakazu choinki zacznie histerycznie krzycze�. Cho� drzewko nigdy tego nie m�wi�o, ma�a Ewa wiedzia�a, �e TO musi zosta� mi�dzy nimi.
I zosta�o. A� do narodzin Z�otka.
��Dlaczego si� jej ba�a�? � nalega teraz Z�otko.
��Nie wiem. Chyba zacz�o si� od babci? � zastanawia si� Ewa. � Nie zna�a� jej. Umar�a, zanim si� urodzi�a�. Wiesz, nasza babcia o�ywia�a martwe przedmioty�
Z�otko patrzy na siostr� niespokojnie.
��Co o�ywi�a poza choink�?
��Nie pami�tam. Telewizor? � m�wi Ewa z�wahaniem.
��Przecie� telewizor jest �ywy! � wo�a Z�otko. Ewa nie ma czasu odpowiedzie�, gdy� z�kuchni dobiega g�os matki:
��Sprz�taj ze sto�u!
��Ju� � m�wi i�niech�tnie odwraca si�, by zanie�� do kuchni ociekaj�cy t�uszczem p�misek. � Te, hrabianka, nauczy�aby� si� pomaga� � rzuca gniewnie w�stron� Z�otka.
��Ja umiem, to mama nie chce, bo mi si� t�ucze � Z�otko odpowiada pokr�tnie.
Kuchnia wibruje od g�osu Presleya, p�yn�cego z�radia puszczonego na pe�ny regulator.
���cisz tego �puna � m�wi gniewnie Ewa.
��On nie by� �punem! � zaperza si� matka. � On by�� by��
���by� wstr�tnym grubasem! � drze si� nagle Ewa, patrz�c na stos brudnych talerzy. Czuje obrzydzenie do zmywania i�wycierania naczy�. �Gdy dorobi� si� forsy, b�d� je wyrzuca�, postanawia.
Z�otko siada na kuchennym taborecie i�nie zwraca uwagi na ich przekrzykiwania. S� codzienne i�zwyk�e; stanowi� gwarancj� normalno�ci.
��Ciekawe, kto ci� tak wychowa�, bo nie ja! � wo�a matka.
��Nie! Nie ty! Wychowa�a mnie babcia! � krzyczy Ewa.
����wie� Panie nad jej dusz� � m�wi odruchowo matka i�niechlujnie wykonuje znak krzy�a, upuszczaj�c talerz, kt�ry rozpryskuje si� na kawa�ki. � Znowu zapomnia�am postawi� dla niej nakrycie i�teraz si� m�ci � dodaje, patrz�c ponuro na skorupy.
��B�dzie szcz�cie na nowy rok � cieszy si� Z�otko.
Ta�ma z Elvisem milknie i�teraz radio s�czy �wi�teczny serwis informacyjny: �Bomba pod�o�ona w�Jerozolimie wybuch�a w�dzielnicy handlowej w�porze nasilonego ruchu, rani�c dwana�cie os�b i�zabijaj�c dwie. Zw�oki zamordowanej siekier� sze��dziesi�cioo�mioletniej emerytki odnaleziono w�wojew�dztwie ma�opolskim. Jedna z�diecezji w�wojew�dztwie lubuskim przydzieli�a ochron� ksi�om chodz�cym po kol�dzie, z�powodu napad�w rabunkowych, kt�re zdarza�y si� w�okresie �wi�tecznym�.
��Zmie� to na jak�� muzyk� � m�wi gniewnie matka.
T�uszcz z�talerzy sp�ywa g�st� strug� i�zastyga w�zlewie, mieszaj�c si� z�resztkami niedojedzonych potraw. Patrz�c na blade o�ci, Ewa odruchowo my�li o�karpiu, kt�ry jeszcze wczoraj, �ywy, p�ywa� w�nie domytej wannie, daremnie szukaj�c wyj�cia z�pu�apki.
��Mo�e jutro posprz�tamy kuchni�? A�teraz obejrzymy telewizj� � krzywi si� matka, zerkaj�c na zlew z�tak� sam� niech�ci� jak c�rka.
��Przecie� codziennie ogl�damy telewizj�. A�teraz s� �wi�ta. Nie mo�emy robi� czego� innego? � pyta Z�otko.
��Ale co? � dziwi si� matka.
��Nie ma nic pr�cz telewizji. A�babcia i�tak ma w�nosie nasze talerze i�gdyby �y�a, te� wola�aby telewizj� � mruczy Ewa.
Babcia Maria:
babcia jest stara i�pomarszczona, a�mama m�oda i�pi�kna. A�jednak to babcia jest swojska i�bliska, babci� trzyma si� za r�k�, a�mama jest jak obrazek z�kolorowych pism. Babcia zawsze ma w�r�ce par� drut�w i�nie patrz�c, robi kolejny sweter, szal, r�kawiczki. Mama zanim wyjdzie � a�wychodzi codziennie � du�o czasu sp�dza przed lustrem i�teraz te� przegl�da si� z�przodu, z�boku, z�ty�u. Zerka na c�rk� z�bezwiedn� kokieteri�.
��Jaka jestem szczup�a! Nareszcie! Jak ja wygl�da�am z�tym strasznym brzuchem! Cha! Cha! Ale nie masz poj�cia, jak dobrze ci w�nim by�o! Nie masz poj�cia! � za�miewa si�, a�jej rude w�osy rozsypuj� si� na ramionach i�faluj�, l�ni�c kasztanowo.
� W�twoim brzuchu by�o ciemno i�ciasno � m�wi ma�a Ewa, wysilaj�c pami��.
Przypomina sobie. Wilgotny mrok. Mi�kkie, �ywe, faluj�ce z�ka�dym oddechem pow�oki w�kolorze purpury. �luzowata ciecz, kt�ra chroni�a j� lepiej ni� �ciany domu. �agodne d�wi�ki docieraj�ce z�zewn�trz, z�TAMTEGO �wiata, wyciszone i�harmonijne, nie zapowiadaj�ce niczego, co by�o potem.
��Nie. Bzdura. Nie mo�esz pami�ta�! � za�mia�a si� mama i�znowu potrz�sn�a g�ow�, ogl�daj�c w�lustrze swoje w�osy.
Ewa wiedzia�a, sk�d pochodzi ich kasztanowy, �ywy kolor: z�w�skiej, d�ugiej tubki, wyciskanej na w�osy w��azience przed lustrem. Mama mru�y�a wtedy oczy i�obraca�a g�ow� na wszystkie strony, �api�c smuk�ymi palcami pojedyncze pasemka w�os�w i�przygryzaj�c z�napi�ciem wargi. Po�yskliwy w�� rdzawej farby omija� czo�o, oczy, policzki i�wi� si� nisko ku szyi.
�Te� b�d� tak robi�, gdy b�d� doros�a�, my�li dziewczynka. �Ale wola�abym kolor zielony�.
��Po co opowiadasz takie g�upoty? � wtr�ca ch�odno babcia. � Za moich czas�w nie m�wi�o si� przy dzieciach o�brzuchach ani o�innych obrzydlistwach.
��Bocian albo kapusta! � �mieje si� mama i�okr�ca si� przed lustrem, patrz�c, jak czerwona sukienka podfruwa, obna�aj�c jej smuk�e nogi.
��Po co dziecku wiedzie� wi�cej? Czy nie lepsza tajemnica od tych waszych �wi�skich jajeczek i�plemnik�w � mruczy babcia i�urywa, aby policzy� oczka na spadaj�cej z�drut�w rob�tce.
�By�o ciasno i�ciemno�, my�li z�uporem ma�a Ewa. Pami�tam. I�by�y d�wi�ki. Niekiedy ko�ysa�y, a�czasem k�u�y. By�o ciasno i�ciemno. I�w�pewnej chwili wiedzia�am, �e je�li stamt�d nie wyjd�, to si� udusz�. To by�o wtedy, gdy na zewn�trz kto� okropnie krzycza�. Mama. To mama krzycza�a. Da�a mi zna�, �e mam ju� wyj��, bo si� nie mieszcz� w�jej brzuchu, rozsadzam go, �e ju� mnie w�nim nie chce. Jaka szkoda. Mog�abym tam sobie zrobi� domek. Malutki. Tylko dla mnie.
��Nie m�w przy dziecku takich g�upot � powtarza z�uporem babcia, robi�c kolejny, okropnie gryz�cy sweterek, kt�ry wkr�tce sko�czy i�wci�nie na ma�� Ew�, nie pytaj�c jej o�zdanie. � A�jak doro�nie i�zacznie rozumie�, to nie opowiadaj jej o�tym, jak zasz�a� w�ci���.
��Jak zasz�am? Jak? � pyta mama zaczepnym tonem, zatrzymuj�c si� w�p� obrotu przed lustrem.
��Po co pytasz, skoro wiesz? Przed �lubem. I�by�a� pijana. I�z�apa�a� tego fajt�ap� z�moj� pomoc�. Ale jak musia�a� si� zaci��y�, to mog�a� znale�� sobie lepszego � mamrocze babcia, nie odrywaj�c oczu od rob�tki.
��Bzdury! Jeste� g�upi�, star� wied�m�! On by� najlepszy! i�nic nie rozumiesz. My si� kochamy!
��Jakby on by� do kochania! � �mieje si� babcia ironicznym �miechem, kt�ry wykrzywia jej twarz i�przesuwa sztuczn� szcz�k�. Szybko poprawia j� j�zykiem i�skupia si� na liczeniu oczek.
��R�b sobie ten ohydny sweterek, r�b� i�ogl�daj horrory w�telewizorze � m�wi mama, a�w�jej g�osie brzmi wysoki ton, kt�ry podwy�sza j� jak obcasy pantofli.
Babcia kuli si� i�Ewa dostrzega, �e niebieskie �y�y na jej d�oniach nabrzmiewaj� w�wypuk�e, sztywne postronki.
Ma�a Ewa czuje si� szcz�liwa, s�uchaj�c tych dziwnych rozm�w mamy i�babci. Wie, �e dop�ki si� powtarzaj�, zawsze b�dzie ten dom, a�w�nim mama, tato, babcia. Chcia�aby mie� psa, ale wyt�umaczyli jej, �e nie mia�by go kto wyprowadza�. Mama nie ma czasu, babci� bol� nogi, tato nie ma nic do gadania, a�ona jest za ma�a.
�B�d� wi�ksza i�wtedy dostan� psa�, my�li z�przekonaniem.
Teraz hoduje much�. To ju� trzecia mucha, gdy� dwie poprzednie udusi�y si� w�szklanym s�oiku z�nakr�tk�. Przed nimi zdech� paj�k, a�najszybciej umar� motyl. Trzepota� skrzyde�kami tak mocno, �e jedno z�nich trzeba by�o oberwa�, aby si� nie m�czy�. �Och��, powiedzia�a mama, zagl�daj�c do s�oika i�krzywi�c usta: �Wyrzu� to �wi�stwo, kotku�.
�y�y na r�kach babci znowu stwardnia�y i�dziewczynka odgad�a, co nast�pi. Jedno z�TYCH zda�, kt�re ju� zna�a.
��Wzi�� z�tob� �lub dlatego, �e posz�am do jego rodzic�w. On sam nie wiedzia�, czego chce. I�nikt by nie chcia� takiej, co przed �lubem� � zaczyna babcia, zaciskaj�c w�skie wargi tak, �e wygl�daj� jak cienki sznureczek. Mama syczy gniewnie:
��Dziecko s�ucha.
��Wi�c ono mo�e s�ucha� �wi�stw o�plemnikach, a�nie mo�e s�ysze� prawdy? � pyta babcia agresywnie, lecz zaraz urywa.
Tata wchodzi do pokoju, z�w�a�ciw� sobie niepewno�ci�.
��Musimy tam i��? � pyta mam�.
��Musimy � mama odpowiada z�naciskiem. � Nie marud�.
��Ewa� moja �liczna� moja kochana! � nuci tata znan� dziewczynce melodi� i�porywa j� na r�ce. Sadza j� na barana i�galopuje po pokoju. Ewa piszczy z�emocji, kt�re s� mieszanin� strachu i�czego� cudownego. Na ramionach taty jest wspaniale. Z�wysoko�ci babcia wydaje si� malutka, a�mama jest czerwon� plam� na l�ni�cej drewnianej pod�odze. Tata �mieje si� tylko wtedy, gdy bawi si� z�ni� lub nosi j� na ramionach.
��Dziecko uderzy g�ow� w�lamp� � strofuje babcia.
��Zostaw j�. Zrobi si� jej niedobrze i�znowu b�dzie wymiotowa�. Wiesz, �e ona rzyga byle kiedy. Zabrudzi ci ubranie � ostrzega niecierpliwie mama.
��Wola�bym zosta� w�domu � m�wi tata, stawiaj�c Ew� ostro�nie na pod�odze.
� A�ja nie. Wszyscy tani b�d�. Co sobie pomy�l�, gdy nie przyjdziemy?
Wychodzili prawie co wiecz�r � tata niech�tnie, mama z�entuzjazmem, a�Ewa zostawa�a z�babci�.
��Co teraz zrobimy? � pyta jak zawsze babcia, jakby dawa�a jaki� wyb�r. � Kolacj�? Bo potem b�dzie film w�telewizji, ale nie dla ma�ych dziewczynek. Ja b�d� ogl�da�, a�ty co wolisz? U�niesz na kanapie i�potem ci� przenios�, czy zostaniesz sama w�ciemnym pokoju? Bo musz� gasi� �wiat�o. �wiat�o kosztuje.
��Zostan�, babciu � odpowiada Ewa.
Nie chcia�a by� sama w�ciemnym pokoju. Wola�a zasn�� na kanapie i�doczeka� momentu, gdy jak zwykle babcia przeprowadzi j� rozespan� do ��ka. A�ona nawet nie b�dzie tego pami�ta�. Ale pami�ta babcine r�ce, kt�re jeszcze dwa, trzy lata temu bra�y j� z�kanapy i�unosi�y w�g�r� i nadal �ywa jest przyjemno��, jak� odczuwa�a, ton�c w�mi�kkich obj�ciach. Ale o�mioletnia Ewa jest za ci�ka, by j� nosi�, a�ramiona babci zrobi�y si� dziwnie kanciaste. Tylko tata wci�� wydaje si� wystarczaj�co silny.
Dzisiaj taty nie by�o, wyszed� z�mam�, ale to by�o dobre. Dobre by�o wszystko, co przewidywalne i�pewne.
Najpierw babcia da�a jej kolacj� w�kuchni.
��Zostaw ten n�, Ewcia, jeste� za ma�a, �eby kroi� chleb. Chleb kroi ten, kto na niego zarabia � m�wi�a stara kobieta.
��Ty nie zarabiasz, tylko tata � przekomarza�a si� Ewa, z�g�ry wiedz�c, co babcia odpowie:
��Gdyby m�g�, toby nic nie robi�, darmozjad jeden, tylko s�ucha� tych swoich p�yt. A�ja mam emerytur� � mrucza�a babcia i�dodawa�a: � Nie mo�e kroi� chleba ten, kogo nigdy nie ma w�domu.
��Bo on pracuje � m�wi ma�a Ewa.
��Taka tam praca� Dom kultury, lekcje muzyki z�tymi nieukami i�teleturnieje w�telewizji � mruczy babcia.
��Bo tata jest m�dry, tata wszystko wie, dlatego wygrywa teleturnieje � m�wi Ewa z�dum�.
Tata jest s�awny dzi�ki teleturniejom. Gdyby pracowa� tylko jako instruktor w�ognisku muzycznym, nikt by go nie zna� (�Dlaczego to si� nazywa ognisko? Czy muzyka si� pali?�, my�li przelotnie ma�a Ewa).
��Jest inteligentny. I�g�upi. To s� dwie r�ne rzeczy, inteligencja i�rozum, kiedy� to pojmiesz. No chod�, we� t� kanapk� do r�ki, zaraz zaczyna si� film. Nie lubi� ogl�da� od �rodka � mruczy babcia.
�i przechodz� do salonu. Tak nazywa ten pok�j mama. Dla taty jest to jadalnia. A�dla Ewy pok�j z�telewizorem. Babcia k�adzie na kanapie poduszk� i�roz�ciela koc, a�sama siada obok. Gasi g�rn� lamp�, zapala malutk�, boczn�, na stoliku obok � i�salon tonie w�p�mroku. A�potem niebieszczeje w�ch�odnej, niepokoj�cej po�wiacie bij�cej od telewizora.
��Zgasimy lampk�, obraz b�dzie lepszy � m�wi po namy�le babcia, tak jakby nuci�a refren powtarzaj�cej si� piosenki i wkr�tce du�y pok�j roz�wietlaj� tylko b�yski szklanego ekranu. (�Nie ga�cie lampy, oczy si� psuj��, m�wi tata, a�babcia mruczy pod nosem: �Jasne, jasne, ty wszystko wiesz najlepiej�. Ewa czuje wtedy, �e racj� musi mie� babcia. Babcia na pewno lepiej wie, gdy� ogl�da telewizj� codziennie, a�tata rzadko, tylko w�porze dziennik�w i�teleturniej�w).
��Zaraz b�dzie horror. Jak powiem �kryj si�, schowasz g�ow� pod koc, inaczej zobaczysz co� okropnego � m�wi babcia, poprawiaj�c si� na kanapie i�wzdychaj�c z�zadowoleniem.
Dziewczynka boi si� horror�w, nawet wtedy, gdy na ekranie nie dzieje si� nic okropnego. Okropne dopiero si� zbli�a; zapowiadaj� to mroczne tony muzyki, skradaj�ce si� kroki kogo� niewidocznego� w�ka�dej chwili mog� przekroczy� ramy ekranu i�wej�� do ich pokoju.
��Ach, ach� zabije j�, pewnie udusi, albo i�gorzej� zgwa�ci. Jak j� b�dzie gwa�ci�, nie wolno ci patrzy� � szepcze babcia z�emocj�. I�zaraz potem nadchodzi moment, na kt�ry Ewa czeka z�ogromnym napi�ciem:
��Chowaj g�ow�! � krzyczy babcia i�jej ci�ka d�o� spada na dziewczynk�, wpychaj�c j� pod koc.
Pod kocem jest ciemno i�jeszcze straszniej, ni� gdy Patrzy si� w�ekran. S�ycha� ka�dy d�wi�k z�telewizora, dziwnie zwielokrotniony, niepokoj�cy � i�mo�na wyobra�a� sobie nie wiadomo co. Niewiadomoco na pewno jest straszniejsze ni� to co� na ekranie. Niewiadomoco wyczo�guje si� spod kanapy, na kt�rej siedz� z�babci� i powolutku wpe�za pod koc, gdzie ukrywa si� Ewa. Cia�o dziewczynki robi si� ci�kie, bezsilne, bezbronne i�lodowacieje w�oczekiwaniu.
��Ju�. Mo�esz patrzy� � m�wi babcia dok�adnie w�tym momencie i�Niewiadomoco wycofuje si�, a�Ewa z�westchnieniem ulgi wystawia g�ow� spod koca.
��Zawsze tak si� ko�czy, gdy kobieta zadaje si� B�g wie z�kim � dogaduje babcia, a�na ekranie wida�, jak policjanci wynosz� zakrwawione cia�o. Ewa najbardziej boi si� patrze� na twarz le��cego z�szeroko otwartymi nieruchomymi oczami.
Teraz babcia zapada w�zwyk�� drzemk�, wi�c Ewa sama obserwuje filmowy koszmar.
��Babciu, �pisz? � szepcze cichutko, a�babcia potrz�sa g�ow� tak, jakby odgania�a niewidzialn� much�. Chrapie. Ewa te� w�ko�cu zasypia. Niekiedy �pi� tak obie, przed w��czonym telewizorem, dop�ki nie wr�c� rodzice.
��Kocha�a� babci�? � pyta Z�otko, a�jej r�ce machinalnie rozbieraj� i�ubieraj� Barbie.
��Tak, tak � m�wi Ewa i�my�li, �e nigdy, przenigdy nie opowie siostrze o�tym, �e babcia przez wiele lat po �mierci odwiedza�a j� w�pokoju. Wystarczy�o zgasi� �wiat�o i�ju� by�o s�ycha� cz�api�ce kroki.
Najpierw grzechota�a sztuczna szcz�ka, wk�adana do szklanki z�wod�, kt�r� mama stawia�a na nocnym stoliku ko�o ��ka c�rki.
� A�m�wi�am, �e wr�c�, gdy b�dziesz niegrzeczna� A�m�wi�am, �e niegrzeczne dzieci spotyka kara boska, zanim umr�. Powiedzia�am ci kiedy�, �e z�apiesz wilka, gdy si�dziesz na ziemi, a�potem wilk uro�nie w�tobie i�wy�re ci wn�trzno�ci. I�czujesz go tam teraz, prawda? A�m�wi�am� � szepta�a zjawa babci bezz�bnym, mlaszcz�cym szeptem i�Ewa kuli�a si� pod ko�dr�, powtarzaj�c b�agalnie, cho� tylko w�my�lach: �Babciu, id� sobie� Wr�� pod t� kamienn� p�yt�. Babciu, ja ju� nie b�d� babciu��
Nogi babci, szuraj�c pantoflami, to oddala�y si� od jej ��ka, to zbli�a�y do niego. Wraz z�nimi zbli�a� si� i�oddala� ten nieprzyjemny, trupi zapach, kt�rym babcia pachnia�a nie tylko teraz, ale i�tu� przed �mierci�.
Ewa wtula�a si� w�ko�dr�, kroki jednak nieuchronnie zbli�a�y si�, by�y coraz bli�ej, przystawa�y przy jej ��ku; babcia zn�w wk�ada�a z�pluskiem sztuczn� szcz�k� do szklanki z�wod�.
�Otworz� oczy i�szcz�ka b�dzie tam naprawd�, my�la�a ze zgroz� Ewa, boj�c si� wysun�� g�ow� spod ko�dry.
��Chowaj si�, chowaj, zaraz b�dzie co� okropnego � Ewa s�ysza�a drewniany, sepleni�cy g�os.
�Babciu� Id� sobie� B�agam�, szepta�a.
��Nie wystawiaj g�owy� Jeszcze nie. A�najlepiej wcale jej nie wystawiaj � powtarza�a babcia.
Znowu plusk w�szklance i�oddalaj�ce si� kroki. Dwunastoletnia Ewa czeka, a� kroki ca�kiem umilkn�, wyskakuje z���ka, porywa szklank� i�wylewa wod� za okno. Babcia znika.
�Mog�am po prostu nie trzyma� tej szklanki na stoliku. Mo�e by wtedy nie przychodzi�a?�, my�li dziewi�tnastoletnia Ewa, lecz zaraz odpowiada sobie: �Przychodzi�aby. Na pewno. Przecie� kocha�a mnie na sw�j spos�b�.
��Chod�, pobawimy si�. We�miemy wszystkie Barbie na bal � proponuje Z�otko bez przekonania, ale mama wo�a:
��Ewa! Sprz�tnij resztki ze sto�u i�strzepnij obrus, �eby starczy� na jutro!
Tata kieruje si� do swojego pokoju. Przystaje na p�pi�trze i�patrzy na obie c�rki, rozk�adaj�c r�ce w�niewyra�nym ge�cie.
��Fajna wigilia, prawda? � m�wi Ewa, czuj�c nieokre�lone wsp�czucie.
��No � m�wi tata i�czym pr�dzej odchodzi.
Z kuchni znowu s�ycha� Presleya. Jego g�os zag�usza Bacha, kt�ry cicho s�czy si� spoza drzwi gabinetu taty.
Oni maj� chocia� swoj� muzyk�. A�ja �adnej nie lubi� a� tak bardzo, �eby jej s�ucha� od rana do nocy.
Oni maj� swoj� niech�� do siebie, a�ja nikogo nie kocham, ani nawet nie lubi� na tyle, �eby cokolwiek czu�.
Z�otko ma mam�, Barbie i�pokemony. Mama ma telewizor i�totolotka. Tata ma swoje ksi��ki i�p�yty. A�ja nie mam nic. Nawet marzenia mam takie same jak wszyscy i�tak jak wszystkim nigdy si� nie spe�niaj�. Moje marzenia nie si�gaj� dalej ni� do spotkania kogo�, nie wiem kogo, ale kogo�� takiego, �eby po tym spotkaniu wszystko si� odmieni�o.
I nie wiem, kim chc� by�. Czasem my�l�, �e astronomem, bo mog�abym wtedy wci�� patrzy� w�gwiazdy, w�kosmos, w�pr�ni� i�w�niesko�czono��, w�ka�dym razie nie na ziemi�, nie na to miasto, nie na moj� ulic�. Ale nie b�d� astronomem, bo jestem za g�upia. Nigdy nie rozumia�am matematyki. I�nie mam matury.
Wiem, kim nie chc� by�, gdy ju� b�d� stara: nie chc� by� moj� mam�.
Wiem, kim b�d�: b�d� moj� mam�.
GRUDZIE� 2000. SYLWESTER
���e p��d s�yszy i�odr�nia wiele d�wi�k�w. Botanicy twierdz�, �e ro�liny reaguj� na obecno�� ludzi. Kwiat uchyla si�, niewidocznie dla naszych oczu, przed r�k�, kt�ra chce go zerwa�. Czy jest zatem mo�liwe, �e ludzki embrion kuli si� w��onie matki, ze strachu przed okre�lonymi d�wi�kami, a�rozkoszuje si� muzyk� Bacha lub O.N.A.?�
G�os spikera brzmi d�wi�cznie, lecz monotonnie, a�temat wydaje si� Ewie tak beznadziejnie g�upi, �e zmienia stacj�, szukaj�c muzyki. Wyciera naczynia i�za chwil� podskakuje rado�nie w�rytm hip hopu.
��Czemu zmieni�a�? Ja tego s�ucham � m�wi zrz�dliwie matka.
��adna matka nie m�wi normalnie, wszystkie zrz�dz��, my�li Ewa i�g�o�no odpowiada:
��Przecie� to idiotyzm, co oni gadaj�.
��Sk�d wiesz � burczy matka, wrzucaj�c do zlewu kolejn� parti� naczy�.
�Wszystkie matki �wiata burcz�, ale nie wszystkie zbieraj� stos brudnych naczy� przez kilka dni, by my� je potem przez par� godzin. Mama jest flejtuch, a�nasze �ycie rodzinne sk�ada si� z�jedzenia, mycia naczy� i�ogl�dania telewizji�, my�li Ewa, wci�� podryguj�c w�rytm muzyki. Zmienia mokr� �cierk� na such�, lecz r�wnie brudn�. �I�po co to? Samo by sk�pa�o, gdyby kupi� porz�dn� suszark�.
��Wiem, wiem � m�wi Ewa g�o�no. � Przecie� pami�tam, �e w�twoim brzuchu by�o ciasno, ciemno i�g�ucho. Jak w�grobie.
��Nie mo�esz tego pami�ta� � obrusza si� matka.
��Ale pami�tam.
Pami�ta�a. Ta ciemno�� by�a ciemnoczerwona, a�ciasnota wilgotna, lecz przyjemna. I�ta cisza� Nie, nie� Jaka cisza?
� i�s�ysza�am! Jasne, �e s�ysza�am!
��Co? � pyta nieufnie matka.
��Jak to co? Przecie� ty, chodz�c z�brzuchem, wci�� puszcza�a� ta�m� Raya Charlesa! Potem odkry�am, �e to by�o �Aj kent stap law �iz ju�! � krzyczy Ewa, oswajaj�c nonszalancko j�zyk angielski.
J�zyk angielski:
z kuchni w�rodzinnym domu jest do niego daleko. Pachnie piosenk� w�wykonaniu Celin� Dion i�Hollywoodem. Mi�kkim g�osem Toma Cruise�a i�szerokim u�miechem Julie Roberts. �wiatem odleg�ym, bogatym i�ruchliwym. I�matka i c�rka uczy�y si� go niegdy� w�szkole. �J�zyki obce obowi�zkowe: rosyjski, angielski�. Oba pozosta�y dla nich j�zykami obcymi.
Matka odwraca si� od zlewu.
��Tak. Puszcza�am sobie w�k�ko i�can�t stop love with you. Z�ta�my �ci�gni�tej z�radia, bo p�yty by�y drogie. Dopiero potem odkry�am Presleya. Tata ci m�wi�?
��Tata? � dziwi si� Ewa. � Tata nigdy nic nie m�wi. Czyta swoje ksi��ki i�s�ucha tej swojej muzyki. S�ysza�am, to wiem. Sm�dzi� si� ten Charles od rana do nocy. A�ja koleba�am si� w�tobie do jego rytmu. Pami�tam.
Matka parskn�a ze z�o�ci�.
��Bzdura. Musia�am ci o�tym m�wi�. Takie co� to jest� no, tak jakby go nie by�o, cho� si� rozpycha. Nic nie wie, nic nie s�yszy, nic nie rozumie. Dopiero jak si� urodzi.
Ewa wzrusza ramionami.
��Nie b�d� si� k��ci�. Nie licz na to � m�wi ostrzegawczo. � No bo o�co? o�naukowe bzdety? o�moje �ycie p�odowe? Pieprz� to. I�przesta� gromadzi� naczynia z�trzech dni, bo to jest nie do wytrzymania. Gdyby� my�a codziennie, po trochu, by�oby �atwiej.
��To sama myj � z�o�ci si� matka.
��Ale to ty siedzisz w�domu, a�ja pracuj� i�przynosz� fors� � warczy Ewa.
Matka �mieje si� kr�tko i�z�pogard�.
��Fors�! To jest forsa, twoim zdaniem? Kiedy�, dawno temu, ojciec przynosi� fors�! To by�a prawdziwa forsa. Wygrywa� teleturnieje. By�a� ma�a, ale to powinna� pami�ta�.
Teleturnieje:
��Patrz, Ewa, wsz�dzie w��czone telewizory. Wszyscy b�d� go ogl�da�.
Jedenastoletnia Ewa wygl�da oknem. Sinoniebieskie �wiat�o s�czy si� zza firanek pobliskich dom�w. Wszyscy s�siedzi b�d� ogl�da� tat�. A�jak znowu wygra, to b�d� pyta�, na co tym razem wydamy pieni�dze. Mo�e na samoch�d?
���nie, nie, zacz�li�my budowa� dom, musimy go wyko�czy�. D�bowe parkiety, nowe meble, kafelki, kabina prysznicowa. Ale najpierw gara�. Bo co to dla niego wygra� potem na samoch�d! � odpowie mama i�spojrzy chytrze na s�siadki.
Ma�a Ewa widzi, �e mama jest g�odna podziwu s�siadek, ich zazdro�ci, t�umionego gniewu, �e �taki safandu�a, a�nie tylko wlaz� do telewizji, ale jeszcze fors� zgarnia�, jak powiedzia�a gruba kobieta z�naprzeciwka, nawet nie �ciszaj�c g�osu. Mama ch�onie zazdro�� s�siadek, jej policzki r�owiej�, wype�niaj� si�, usta umalowane czerwon� szmink� wydaj� si� wi�ksze, gdy rozci�ga je w�u�miechu tak szerokim jak u�miech telewizyjnych prezenterek. A�potem bierze Ew� za r�k�, odwraca si� i�odchodzi powolnym krokiem pewnej swego osoby. Ale teraz mama chodzi po pokoju i�nerwowo patrzy w�telewizor.
��Jezu, �eby tylko wygra�� �eby wygra� � zaklina i�zaciska kciuki. � Bo nie wystarczy na pod�ogi.
�adna, starannie ufryzowana blondynka czyta pytania z�kartki i�wci�� si� u�miecha. Tata nie u�miecha si� nigdy. Chyba nie umie. Tata patrzy spode �ba, jest sp�oszony i�niepewny.
��Tata si� boi? � pyta ma�a Ewa.
��Nie. On tylko tego nie lubi � m�wi nerwowo mama, nie odrywaj�c oczu od ekranu.
��Prosz� poda� nazwisko panie�skie �ony Mozarta � czyta pytanie blondynka i�znowu si� u�miecha.
��Bo�e, Bo�e� � wzdycha mama. � Co on wie o��onach� On co� wie tylko o�tych opusach i�menuetach. On zawsze wie to, co nikomu do niczego nie jest przydatne.
Tata wie. Go�cie w�studiu telewizyjnym klaszcz�, blondynka rado�nie si� u�miecha, a�tata nadal ma smutny i�sp�oszony wyraz twarzy.
��Dlaczego on to robi, skoro nie lubi? � pyta ma�a Ewa, lecz mama nie odpowiada.
�Nie znosi�am ogl�da� taty w�telewizorze. Dlaczego?�, u�wiadamia sobie teraz Ewa i�coraz wolniej wyciera talerze, kt�re i�tak b�d� mokre, bo zabrak�o suchych �cierek. Wszystkie le�� w��azience, w�koszu z�brudn� bielizn�. Nie mo�na zrobi� prania, bo z�pralki cieknie; p�k� w�� i�nie ma kto go wymieni� (�Przyjdzie hydraulik i�za dziesi�� minut roboty we�mie sto z�otych. W�normalnych domach takie rzeczy naprawiaj� m�czy�ni, w�naszym domu nie ma m�czyzn�, m�wi z�pretensj� mama). Sterta brud�w ro�nie od Bo�ego Narodzenia.
���i nawet na pod�ogi nie starczy�o. Wszyscy doko�a maj� d�bowe parkiety lub cho�by panele, a�my t� okropn� wyk�adzin�. A��azienka? Plastikowa tapeta zamiast kafelk�w, stara wanna zamiast kabiny prysznicowej � m�wi z�wyrzutem matka. � i�co? Zarobisz chocia� na wyko�czenie schod�w? Ile masz? Osiem st�wek na r�k�? a�cztery z�nich puszczasz na �achy, col� i�dyskotek�?
��Dostan� podwy�k� � warczy Ewa.
��Ile? Ile da ci ten tw�j grubas? Pi�� dych?
��Otworzy� drugi sklep, a�nied�ugo b�dzie mia� sie�, zobaczysz.
��Ciekawe, sk�d we�mie kas�. I�ciekawe, sk�d j� ma, g�upi komuch. Pami�tam go z�tamtych lat � m�wi matka, t�uk�c w�zlewie garnkami.
��Pieprzy� to. Mnie nie obchodz� wasze porachunki. Komuch, nie komuch, tata te� by� w�partii, a�ja wszystkie wasze partie i�tak mam w�dupie! � oznajmia Ewa, rzucaj�c �cierk� na blat i�ruszaj�c ku drzwiom.
W drzwiach mija si� z�ojcem, kt�ry wolno cz�api�c, skrz�tnie usuwa si� Ewie z�drogi. Nawet trza�niecie drzwi nie zag�uszy matki, z�jej wiecznym krzykiem:
���gdyby� mia�a matur�, nie tkwi�aby� w�prowincjonalnym sklepie jako ekspedientka! a�tata nie by� komuchem! By� tam przez przypadek! Rozumiesz? Jan, Powiedz co�! No, powiedz! Powiedz, �e to przypadek!
Posz�a sobie. G�wno j� obchodzisz ty, ja, Z�otko� i�w�og�le ca�y dom.
Ojciec stoi na �rodku kuchni, usi�uj�c sobie przypomnie�, po co przyszed�. Po herbat�?
��Przypadek � powtarza tak, jakby si� zastanawia�, jakby na ko�cu tego s�owa zabrzmia� niewidoczny znak zapytania.
Przypadek:
���gdyby by�o nas tam wi�cej, takich jak pan i�ja, to ta partia by�aby lepsza. Dlatego nie wolno sta� z�boku. Nie panu. B�dzie pan artyst�, arty�ci musz� zmienia� �wiat. �wiata nie da si� zmienia�, stoj�c ty�em do rzeczywisto�ci, oboj�tne, jaka by ona by�a. Trzeba w�ni� wej��.
G�os profesora jest d�wi�czny, mi�kki, omotuje Jana jak babie lato p�nym wrze�niem, a�pan profesor jest Wa�n� Figur� w�wy�szej szkole muzycznej w�Krakowie. Jan chce j� uko�czy� i�zosta� wirtuozem.
��Ale mnie polityka tak ma�o obchodzi, panie profesorze � m�wi dwudziestojednoletni Jan.
��Tu nie chodzi o�polityk�, tylko o�prost� uczciwo��. Wobec kraju. Wobec siebie. Wobec mnie. No, to jak, drogi Janie? Chcemy ci� wystawi� do konkursu chopinowskiego. Jeste� w�r�d kandydat�w, a�jest ich opr�cz ciebie kilkunastu, spo�r�d was wybierzemy trzech. Kogo� musz� poprze�. Wi�c jak?
��Zrobi� tak, jak sobie �yczy pan profesor. �Dlaczego? Dlaczego mam tak zrobi�? Dlaczego nie umiem odm�wi�?�
��Ale marksizm, panie profesorze� Nic o�nim nie wiem.
� a�kt� by si� przejmowa� marksizmem! � wybucha �miechem profesor. � Nikt nic o�nim nie wie poza paroma powszechnie znanymi zwrotami! Na przyk�ad: cel u�wi�ca �rodki�
��To jezuici. Ignacy Loyola � ostro�nie m�wi Jan. Profesor wybucha zara�liwym �miechem:
� i�widzisz? M�wi�em? Tamto by�o chyba o�tym, �e kto posiada �rodki produkcji� cholera� nie pami�tam, a�nale��. No to jak? B�dziemy tam razem?
��B�dziemy � m�wi niepewnie Jan, zastanawiaj�c si�, co powiedz� rodzice.
��Nikt nigdy w�naszej rodzinie� � zaczyna tata, ale macha r�k� i�wychodzi z�pokoju.
��Po co ci to? Przecie� ty b�dziesz pianist�. Arty�ci powinni by� ponad tym. Czy to ci w�czym� pomo�e?
��pyta mama.
Pomog�o. Nie zosta� pianist�, nie uko�czy� szko�y muzycznej, a�w�domu kultury, w�kt�rym otrzyma� prac� instruktora ogniska muzycznego, nie pytano o�dyplom, tylko o�przynale�no��.
��Nale�y do�? � spyta� kadrowiec.
��PZPR � wymamrota�.
��Ooo�! � ucieszy� si� kadrowiec. � Tu niewielu nale�y, wi�c poprawi pan statystyk�. No to ma pan t� robot�.
��Przypadek, cholera� Ca�e nasze �ycie to przypadki � mruczy Ewa i�rusza po schodach do swojego pokoju.
Schody:
s� betonowe, z�up�ywem czasu wykruszy�y si� i�pociemnia�y od brudu. Przynajmniej kilka razy w�roku matka, ojciec i�Ewa m�wi� sobie, �e je naprawi� i�wyko�cz�. Wy�o�� drewnem, dobuduj� balustrad�. Rze�bion�. I�zrobi� ceglany kominek w�holu, tu� pod schodami, bo tam jest dla niego idealne miejsce. Zrobi� to, gdy mama wygra w�totolotka, gdy Ewie trafi si� nowa, wspania�a praca lub gdy wyjdzie dobrze za m��, gdy tata dostanie premi� na poczcie (domu kultury ju� nie ma, ogniska muzycznego te� nie, a�o�prywatnych lekcjach szkoda gada�, bo przecie� sprzedali fortepian). Albo gdy tata zagra w��Milionerach�. Ale czas p�ynie i�nic si� nie zmienia, tata nie chce gra� w��Milionerach�, a�ze schod�w odpadaj� kolejne fragmenty betonu i�tynku.
��Nie sp�dz� tu ca�ego �ycia, o, nie � zarzeka si� Ewa, otwieraj�c szaf� i z�nienawi�ci� przegl�da swoje ciuchy.
��No to gdzie idziesz na sylwestra? � pyta mama, wsadzaj�c g�ow� w�uchylone drzwi.
Ewa, bliska p�aczu, rozbebesza szaf�. �aden z�ciuch�w nie jest odpowiedni na t� wyj�tkow� noc. Z�otko asystuje jej, pe�na dobrej siostrzanej woli.
� A�to? To jest fajne�
��Pytam, gdzie idziesz. I�z�kim � powtarza matka. � Mam prawo wiedzie�.
� A�gdzie mog� i��? Na dyskotek�. Z�Patrycj� i�Marysi�.
� A�ch�opcy? Jacy ch�opcy id� z�wami? Kto si� wami zaopiekuje? � docieka matka.
��To ju� nie te czasy! Wsz�dzie mo�na i�� bez ch�opak�w! Nawet ta�czy si� bez nich! � wo�a Ewa, wyrzucaj�c na pod�og� k��b zmi�tych ciuch�w.
��My�lisz, �e nie wiem? � obrusza si� matka. � Ta�czy�am rock and rolla! Nie jestem taka stara, jak ci si� wydaje!
Ewa parska z�ym, obra�liwym �miechem. Matka ta�czy�a rocka� Co za bzdury!
� A�to? � pyta cierpliwie Z�otko, podnosz�c kus� sp�dniczk� z�aksamitu. � By�a� w�tym taka �adna w�zesz�ym tygodniu.
� w�zesz�ym tygodniu! Nie rozumiecie, �e na sylwestra trzeba co� ekstra? Co� nowego! Bo sylwester to jedyna taka noc!
Na sylwestra nie siedzi si� w�domu, jak mama, jak tato i nie rozpami�tuje si� tego, co nie uda�o si� w�minionym roku � i�we wszystkich minionych latach. Na sylwestra idzie si� mi�dzy ludzi, tam gdzie migaj� kolorowe �wiat�a, gdzie wielka sala przystrojona jest balonikami, na g�owy ta�cz�cych sypie si� deszcz konfetti, a�o�dwunastej w�nocy przysz�o�� wydaje si� fantastyczna.
��Sylwester� � u�miecha si� matka z�pob�a�liw� gorycz�. � Kiedy� zrozumiesz, �e wszystkie s� takie same. Nawet gdy mija stary wiek i�zaczyna si� nowy. Takie same.
Teraz ju� wszystkie trzy rozgrzebuj� le��ce na pod�odze ciuchy.
��Jakby� to obci�a, mog�aby by� sukienka na rami�czkach, wiesz, taka koszulkowa. Widzia�am podobny fason w��Naj�. Pomog� ci � m�wi matka.
��Och, mamo�
Z�otko patrzy, jak ig�a ta�czy mi�dzy palcami matki a�materia�em, nitka za� znaczy nik�y, niemal niewidoczny �lad.
��Nie podoba mi si� ta dyskoteka � m�wi matka. � Czyta�am o�niej w�gazecie.
��Ty nie czytasz gazet, tylko ogl�dasz kolor�wki! Co czyta�a�? w�jakiej gazecie? � pyta Ewa zaczepnie.
��Akurat czyta�am. W��Super Expressie�. Co� z�ego. Wywo�uj� dziewczyny na scen�. I�one tam pokazu�13 majtki, biusty i�diabli wiedz� co�
��Mamo, ty nic nie rozumiesz! To przecie� dyskoteka. Dys�ko�te�ka, a�nie staro�wieckie dansingi!
��Ja nie chodzi�am na dansingi � obrusza si� matka. � Na dansingi chodzi�a babcia, a�my na pota�c�wki.
��Pota�c�wki to co� innego ni� dyskoteka � burczy Ewa.
��Na dansingi i�pota�c�wki chodzili wszyscy, starzy, m�odzi, wiek nie mia� znaczenia. Dlaczego dla was czterdziestolatek to ju� starzec? By�am wczoraj na zakupach i�us�ysza�am, jak jaki� g�wniarz powiedzia� do faceta w�moim wieku: �Dziadziu, nie pl�cz mi si� pod nogami��
� i�co ten dziadzio na to? � zaciekawia si� Ewa.
��Czterdzie�ci lat to nie jest staro��! � krzyczy matka i�k�uje si� ig�� w�palec. � Czemu wy si� tak izolujecie, jakby�cie byli z�obcej planety?
��Nie wiem. Mo�e jeste�my z�innej planety. Dyskoteka to na pewno inna planeta � m�wi Ewa.
Dyskoteka:
ogromny, drewniany barak za miastem. Gigantyczna sala z�wy�lizgan� przez setki n�g pod�og� ze sztucznego tworzywa. Podium dla did�eja i�najlepszych tancerek. Spazmatycznie migaj�ce �wiat�a stroboskop�w. Jasno, ciemno, jasno, ciemno, �wiat�o o�lepia, ciemno�� obiecuje. Rytm pulsuj�cy jak wielkie, zwyrodnia�e, ci�ko bij�ce serce. Cia�a, kt�re wpadaj� we� jak w�czarn� dziur�. Rapuj�cy g�os: �Jest czadowo! Odlotowo! De best! Blondynko w�zielonej sukience, co umiesz? Chod� na podium� Nie wstyd� si�, to tylko taniec. Taniec! i�cia�o. Tylko cia�o! Ooo� eeee� uuuu� �o�! No, poka�, poka�, jaka jeste�� Zajebi�cie! Jak masz na imi�? Edyta� brawa dla Edyty! Odwagi, to twoja szansa� twoje pi�� minut! Wszyscy na ciebie patrzymy! Twoje pi�� minut! Twoje pi�� minut! �ycie nie da ci wi�cej ni� te pi�� minut!�
Dziewczyny na podium, wybrane z�t�umu przez did�eja, poruszaj� do rytmu nie tylko biustem, biodrami, g�ow�, lecz ca�ymi sob�, ca�ym swoim jestestwem, by udowodni�, �e s�usznie wyr�niono je tej nocy. Kokieteryjnie, cho� niepewnie obci�gaj� wyci�cie dekoltu, rozpinaj� kilka guzik�w bluzki, podci�gaj� kuse sp�dnice, pokazuj� nogi smuk�e, grube, zgrabne, krzywe.
Matka szyje, stara sukienka nabiera nowego fasonu, a�Ewa �ledzi niecierpliwie szybkie ruchy cienkiej ig�y i�my�li:
�Trzeba dobrze wygl�da�. Dobrze ta�czy�. Wpa�� w�oko. Mo�e tym razem mnie wywo�aj�. Do cholery, nie jestem gorsza. Mariola ta�czy�a na podium, Iwona, Patrycja� Patrycja zdj�a bluzk� i�pokaza�a stanik. Idiotka. To nie by� stanik z�Triumpha, tylko z�pasmanteryjnego, a�m�j jest przynajmniej czarny i�z�koronk�. I�one ta�cz� gorzej ni� ja i s� brzydsze. Dzi� sylwester, wszystko mo�e si� zdarzy�. Kto� powie: �Jedziemy, bierz walizki�. Warszawa� a�mo�e jeszcze dalej? Zagranica? i�potem pojawi� si� tu, czerwonym autem, odwiedzi� rodzic�w, a�wszyscy skr�c� si� z�zazdro�ci�.
��Tam zje�d�a z�e towarzystwo. Z�ca�ej okolicy. Nawet z�Krakowa, Tarnowa i�Warszawy. Czyta�am � ci�gnie matka. � Szukaj� okazji. Ty si� pilnuj, Ewa, bo jedyne, co ma taka dziewczyna jak ty, to�
���godno��! Godno��! Godno��! � krzyczy Ewa niecierpliwie i�porywa sukienk�. � Super! Naprawd�. Dzi�kuj�!
Z przesad� cmoka matk� w�policzek i�biegnie po schodach. Z�otko gna za ni�, �eby widzie�, jak siostra Przeobra�a si� w�kr�lewn�.
Teresa patrzy w�lustro:
��Jeszcze nie jest ze mn� �le. Jeszcze bym posz�a gdzie� pota�czy�. Ale ten�
Jan schodzi, cz�api�c, po schodach.
��Sylwester? � pyta, a�gdy Teresa kiwa g�ow�, podaje jej zwini�ty, wymi�toszony banknot. Dwadzie�cia z�otych.
��Daj Ewuni � m�wi i�zawraca.
Wzrok Teresy jest nieprzyjazny.
� w��Milionerach� jeden facet wygra� sze��dziesi�t cztery tysi�ce! � krzyczy za nim, ale on nie odpowiada. �Dlaczego nie chce zagra� w��Milionerach�? Dlaczego?�, my�li z�rozpacz� Teresa.
Cz�apanie cichnie i�po chwili ca�kiem zanika. Zza drzwi dobiega cicho muzyka Bacha.
Teresa zaciska z�by i�uruchamia magnetofon.
��Love me tender� love me� � �piewa Elvis Presley, pr�buj�c zag�uszy� przeciwnika, a�do oczu Teresy nap�ywaj� �zy. Bierze ze sto�u pusty wazon, przytula go do siebie i�zaczyna ta�czy�. Jej c�rka wyruszy wkr�tce na sylwestra. Pocz�tek nowego wieku. Mo�e tym razem si� uda?
��Mnie si� nigdy nie uda�o. A�by�am �adniejsza � szepcze Teresa, ko�ysz�c si� do melancholijnego rytmu. � Mog�am zaj�� dalej, przecie� mia�am matur�. Ale ze mn� wszystko by�o nie tak� wszystko. Ewa te� jest �adna. Musi mie� szans�. Musi st�d si� ruszy� uciec gdzie�, gdzie po ulicach je�d�� tramwaje i�ludzie noc� wk�adaj� zatyczki do uszu, by zasn��, bo miasto �yje, a�nie tak jak tu, umiera codziennie i�bez ko�ca, takie szare i�byle jakie.
Teresa otwiera kredens i�si�ga g��boko, tam gdzie przechowuje �wi�teczne nakrycia. S� fajansowe, nie z�porcelany, ale przynajmniej jednego koloru. Na co dzie� nie wolno ich rusza�. Na co dzie� jada si� na byle czym.
Teresa odsuwa talerze, przestawia pud�o z�kompletem sztu�c�w w�plastikowych oprawkach i�trafia na tekturowe pude�eczko. Wewn�trz jest po��k�a wata, a�w�niej ukryty skarb. Skarb le�y schowany ju� ponad trzy lata i�jeszcze nie nadesz�a okazja, dla kt�rej warto by go wyj�� i�u�y�. �I ju� nie nadejdzie�, my�li Teresa. Zaciska d�o� na swoim skarbie i�biegnie na g�r�. Jest taki malutki. Tak ma�y, �e kiedy� ba�a si� go dotkn��, by nie znikn��.
��Masz � m�wi do c�rki, rozwieraj�c d�o�. Miniaturowy flakonik l�ni w��wietle lampy, rzucaj�c t�czowe refleksy.
��Perfumy? � pyta z�niedowierzaniem Ewa. � Prawdziwe perfumy?
��Prawdziwe. Francuskie. Chanel. Przeczytaj sama� Widzisz? � podsuwa z�dum� Teresa. � Niewiele ich, tylko resztka, ale za to najprawdziwsze, a�nie jak byle podroby z�kiosku � dodaje.
��Kto ci je da�? Chyba nie tata?
��Nie pami�tam � m�wi wymijaj�co matka.
��Przyznaj si�! Przyznaj! � wo�a Z�otko z�niecierpliw� nadziej�. � Da� ci je jaki� wielbiciel, prawda?
��Wielbiciel? � powtarza niedowierzaj�co Ewa. M�odszej c�rce mama wydaje si� pi�kna, bo Z�otko jest smarkata. Ewa widzi ju� tylko zaniedban�, zbyt grub� kobiet� w��rednim wieku.
��Tak, wielbiciel � szepcze matka i�u�miecha si�. Wielbiciel:
�Jak co� tak drogiego mo�e by� r�wnocze�nie tak ma�e?�, dziwi si� Teresa, obw�chuj�c filigranow� buteleczk�. Buteleczka stoi na p�ce w�eleganckiej �azience, w�r�d wielu innych flakonik�w, pude�eczek z�kremami, spray�w w�t�czowych opakowaniach. �Chanel nr 5�, czyta Teresa i�pierwszy raz ogl�da ten magiczny, zamkni�ty w�przezroczystym szkle zapach; widzi go nie na reklamowej wk�adce w�kolorowym pi�mie, ale w�rzeczywisto�ci. Zaskakuje j� jego wielko��, ale im to jest mniejsze, tym bardziej Teresa czuje, jak tego pragnie. Na dnie miniaturowej buteleczki jest r�wnie ma�a, najwy�ej milimetrowa porcja g�stego, ciemno��tego p�ynu.
�Na jeden raz�, my�li Teresa, kt�ra wesz�a tu tylko po to, by zrobi� siusiu i�poprawi� makija�. Zza drzwi �azienki dobiega gwar g�os�w � s� imieniny naczelnika poczty, szefa Jana. �Sk�d ich na to sta�?�, my�li Teresa i�znowu bierze do r�ki czarodziejski flakonik. Tym razem ju� go nie wypuszcza. Odruchowo rozgl�da si� wok�, mimo �e jest sama w�tej wykafelkowanej na r�owo �azience, a�potem wciska flakonik na dno torebki. �Kogo ona pos�dzi, jak jest nas tu ze dwadzie�cia os�b?�
Gdy p�no w�nocy Jan zamyka si� w�swoim pokoju, Teresa, po g��bokim namy�le, chowa Chanel w�najciemniejszy k�t kredensu, za fajansowym serwisem. Perfumy czekaj� na swoj� okazj�.
��To b�dzie tw�j wiecz�r, twoja noc. Zobaczysz. Czuj� to � m�wi Teresa do Ewy.
Ewa ostro�nie otwiera flakonik i�wszystkie trzy nachylaj� si�, by pow�cha� jego zawarto��.
���licznie pachnie � wzdycha Z�otko.
��Jak kwiaty. Kwiaty, jakich w�og�le nie ma, prawda? � m�wi Ewa.
��Po prostu pachnie jak Chanel, w�a�nie taki jest ten zapach � m�wi nonszalancko matka, ale zaraz rzuca si� ku Ewie, kt�ra pr�buje wychlapa� na siebie tych par� kropli. One wci�� tam s�, cho� jakby ich uby�o od dnia, w�kt�rym Teresa zacisn�a d�o� na flakoniku.
��Nie tak! Co robisz, idiotko! � krzyczy Teresa. � Nie masz poj�cia, jak si� obchodzi� z�prawdziwymi perfumami! Po kropelce za uszy, w�zgi�cia �okci i�na nadgarstki!
��Sk�d wiesz? � pyta nieufnie Ewa.
��Czyta�am. Chyba w��Tinie� � m�wi matka. Obie ze Z�otkiem cofaj� si� par� krok�w, by obejrze� Ew�.
��Teraz, z�tym niesamowitym zapachem, a� b�yszczysz, taka jeste� �adna � stwierdza Z�otko.
��Nie jest najgorzej � przyznaje Teresa i�wciska Ewie zmi�ty banknot. � Tu masz dwie dychy od ojca.
��Fajnie � cieszy si� Ewa. � Razem pi�� dych. Jezu, pi�� dych!
��Ale pami�taj, �e jedyne, co ma taka dziewczyna jak ty�
���to godno��, tak, tak � m�wi niecierpliwie Ewa.
� i�nie patrz, jak kto wygl�da i�ta�czy, ale sk�d jest, kim jest i�co robi. I�unikaj ch�opak�w st�d, bo to ci� daleko nie zaprowadzi. Sama wiesz, jakie tu s� mo�liwo�ci.
��Chyba nie chcesz, �eby Ewa st�d wyjecha�a? � pyta przera�ona Z�otko.
��Chc� � m�wi twardo Teresa, ale g�os si� jej �amie. � Chc�, �eby przynajmniej ona st�d wyjecha�a. A�potem ty. Jak doro�niesz.
��Ale ja nie chc� nigdzie jecha� i�by� daleko od ciebie, od taty, od domu � m�wi ze strachem Z�otko.
Matka u�miecha si� do niej z�wy�szo�ci�:
��Jak doro�niesz, b�dziesz tylko o�tym my�le�.
��Sk�d wiesz, o�czym b�d� my�le�, gdy dorosn�? � pyta Z�otko.
��Bo wiem, o�czym ja marzy�am. I�sama zobaczysz. Tu jest okropnie. Wiecie, �e wczoraj w�nocy obrabowali kiosk z�piwem i�pobili bejsbolami przechodnia, kt�ry to widzia�? Podobno le�y w�szpitalu. Chyba znali�my go z�widzenia. Nie, tutaj nigdy nie b�dzie lepiej, raczej gorzej!
Tutaj:
miasto powiatowe. Ludno��: 17 800. Pa�stwowe zak�ady pracy cztery, w�tym trzy zamkni�te (fabryka wielkiej p�yty, fabryka p�yt azbestowych, fabryka makaronu), a�czwarty w�a�nie og�osi� upad�o��. Bezrobocie: 29 procent. Rynek. Jedna g��wna ulica, od dworca do rynku. Park wielko�ci 1,5 hektara, z�po�amanymi �awkami. Siedem ko�cio��w. Dwa cmentarze, stary w�centrum i�nowy ko�o rogatek. Siedemdziesi�t pi�� sklep�w spo�ywczych. Miejski Dom Kultury zamieniony na poczt�. Jedno liceum, jedno technikum i�dwie szko�y podstawowe. Miejska biblioteka publiczna z�czterystu trzydziestoma siedmioma sta�ymi czytelnikami. Dyskoteka na pi��set os�b, tu� za miastem.
��Tu jest �adnie � protestuje Z�otko, ale matka potrz�sa g�ow� i�wychodzi, rzucaj�c Ewie ostatni� uwag�: � Podci�gnij ten dekolt do g�ry, bo opada. Nie jeste� Pamel� Anderson.
Drzwi trzaskaj�, a�Ewa szepcze nerwowo do Z�otka:
��Szybko� No�yczki, ig�a i�czarna nitka. Biegiem, bo si� sp�ni�!
��Po co? � dziwi si� Z�otko.
��To musi by� miniowa, a�nie takie co� nad kolana � wyja�nia Ewa. � Zszyjemy na okr�tk�. Tam i�tak jest ciemno, nikt nie zobaczy.
Po kwadransie Ewa kr�ci si� przed lustrem w�sukience skr�conej o�dwadzie�cia centymetr�w.
� i�jak? � pyta.
��Jak si� schylasz, to wida� ci majtki. Czarne � m�wi Z�otko niepewnie.
��Tak ma by�. Nie b�d� si� schyla�. Aaa, jeszcze tampaksy. Przynie� z��azienki, no, ju��!
Ewa wpycha tampaksy w�miseczki biustonosza.
��To tam si� je wk�ada, jak leci krew? � dziwi si� Z�otko.
��Ale� ty g�upia � �mieje si� Ewa. � Tam si� je wk�ada, jak chce si� mie� wi�kszy biust.
��Po co? � pyta Z�otko, ale siostra nie odpowiada, zaj�ta ju� tylko sob�. Otulona w�stary, gruby p�aszcz wybiega z�domu.
��Nawet nie z�o�y�a nam �ycze� na ten nowy rok, ba, na nowy wiek � �ali si� matka.
��Um�wi�a si� przy autobusie o�dziewi�tej, a�ju� pi�� po � Z�otko usprawiedliwia siostr�.
��No to my sobie b�dziemy �yczy�. Zostaniesz ze mn� do dwunastej? Nie u�niesz? � pyta matka.
��Nie usn� � odpowiada niepewnie Z�otko. � a�co b�dziemy robi�?
��Ogl�da� telewizj�. Zosta�. Nie chc� by� sama w�tak� noc.
��Nie jeste� sama. Masz telewizor. I�jest tata.
��Tata� Kupi�am szampana, mrozi si� w�lod�wce. Dam ci troch� na spr�bowanie � kusi Teresa.
��Szampan szczypie i�jest kwa�ny. Dawa�a� mi go rok temu, nie pami�tasz? � krzywi si� Z�otko.
��No to sobie zata�czymy. Ja i�ty, dobrze? Naucz� ci� ta�czy�.
� a�umiesz? � pyta podejrzliwie Z�otko.
��Pewnie, �e umiem. Kiedy� ta�czy�am najlepiej w�ca�ym mie�cie.
Kiedy�:
Teresa wypycha sobie biustonosz wat�. Z�dw�jki trzeba zrobi� tr�jk�. Albo wi�cej. Sukienka jest w�porz�dku, opi�ta tam gdzie trzeba i�powiewaj�ca na tyle wysoko, aby ods�oni� w�ta�cu �adne nogi.
�No i�kt�ry� kt�ry� kt�ry��, zastanawia si�, nie odrywaj�c oczu od zgrabnej sylwetki w�lustrze. �Kt�ry z�tych dw�ch? Jacek, bo jest przystojny, fantastycznie ta�czy i�wszystkie dziewczyny mi zazdroszcz�? Czy Jan: ta�czy okropnie, a� �al by�oby mu to powiedzie�, nigdy mu tego nie powiem, za to Jan b�dzie artyst��.
Jan jest muzykiem. Wprawdzie, wed�ug Teresy, gra co�, przy czym po prostu si� zasypia, czego nie da si� s�ucha�, ale studiuje w�Krakowie i�wszyscy wiedz�, �e kiedy� ruszy na podb�j �wiata. Gdyby co� z�tego wysz�o, Teresa znajdzie si� wtedy u�jego boku. B�dzie si� k�ania� publiczno�ci na estradzie i�cz�� tych pot�nych, osza�amiaj�cych braw przypadnie jej, gdy� wszyscy b�d� wiedzie�, �e to Teresa opiekuje si� m�em i�dba o�jego karier�.
��Artysta! C