9343
Szczegóły |
Tytuł |
9343 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9343 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9343 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9343 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Janusz G�owacki
Polowanie na muchy
i inne
opowiadania
4
WIR�WKA NONSENSU
By�em ju� prawie zupe�nie spokojny, nie czu�em ani wielkiego napi�cia, ani �alu nad sob�
i bezradnej z�o�ci, ani p�niejszego odpr�enia i ulgi, kt�re mia�em przez moment zaraz po
wyj�ciu od Ewy. Zreszt� to uczucie trwa�o najkr�cej, mo�e przez kilkadziesi�t metr�w, kiedy
rozlu�ni�em r�ce i szed�em prawie pust� jeszcze ulic�, wci�gaj�c i wolno wypuszczaj�c powietrze.
Ciesz�c si� prawie, �e na razie ju� wszystko zako�czone � to, �e na razie, pomy�la�em
dopiero p�niej, kiedy nie czu�em ju� wcale ulgi, tylko szed�em licz�c kroki, stawiaj�c
mi�dzy latarniami raz mniejsze, raz wi�ksze, ale wtedy to ju� nie by�o odpr�enie.
� Wi�c w og�le wymy�lili�my z docentem Ro�kiem t� nauk�, taki gatunek teorii informacji,
wymy�lili�my w kawiarni, bo ju� wtedy sko�czy�y mi si� wyjazdy na spotkania i udowadnianie,
�e Boga nie ma, co, jak wiadomo, jest kompletnym nonsensem. Chcesz czkawkowca?
Jan B. wyci�gn�� z kieszeni wytartego lodenowego p�aszcza paczk� mazur�w. Zatrzymali�my
si�, kiedy zacz�� szuka� zapa�ek. Spotka�em go godzin� temu na reprezentacyjnej ulicy
blisko centrum, w miejscu gdzie ��czy�o si� z ni� kilka innych i gdzie mo�na by�o spotka� o
tej samej porze tych samych ludzi pozaczepianych o urz�dy, kt�rych tu by�o sporo, o kawiarnie
i sklepy. Szli�my razem do�� d�ugo i Jan B. m�wi� troch� sepleni�c, nie ogolony, w przybrudzonej
bia�ej koszuli. Do mnie nie dociera�o najpierw prawie nic, bo spotka�em go ju�
wtedy, kiedy dawno min�o uczucie ulgi i pr�bowa�em przeanalizowa� wczorajszy wiecz�r.
Zreszt� Jan B. nie zwraca� na to uwagi, zupe�nie wystarcza�a mu moja u�o�ona w wyraz zainteresowania
twarz, z przyjemno�ci�, szybko wyrzuca� zdania.
Ja analizowa�em wczorajszy wiecz�r zaczynaj�c w�a�ciwie nie od imienin kole�anki Ewy,
m�odej lekarki, na kt�rych byli�my bardzo ostro�ni, bo traktowali�my je chyba oboje troch�
jak pr�b�, i kt�re ci�gn�y si� bardzo d�ugo. Starannie dobiera�em przez par� godzin s�owa,
u�miechy. Zata�czy�em z Ew� tylko raz, co zreszt� nie sprawia�o mi przykro�ci, bo w og�le
nie lubi� ta�czy�, opowiedzia�em par� dowcip�w, z kt�rych dwa si� podoba�y, i utrzymywali�my
si� nie�le w tonie og�lnej weso�o�ci. Zaczyna�em od momentu, kiedy ju� p�niej, po
wyj�ciu, szli�my, najpierw w milczeniu, a potem rozmawiaj�c oboj�tnie. Ewa m�wi�a o zm�czeniu,
�e by�o nudno, i do�� �miesznie pokazywa�a g�upie miny jednego z go�ci. Ja ch�tnie
si� zgadza�em, ale czu�em w sobie napi�cie i by�em pewien, �e musi zaraz doj�� do innej
rozmowy, takiej, jak� mieli�my dwa dni temu i jeszcze przedtem wiele razy.
� Co s�dzisz o wypiciu kawy w �Snobie�? � Jan B. zwolni� przy ma�ej kawiarni mieszcz�cej
si� w gmachu ekskluzywnego wydawnictwa. � Po�ledziliby�my nieco wir�wk� nonsensu,
czyli taniec ma�p w spo�ecznej pr�ni, w klatce, kt�ra nie wydaje �adnego rezonansu.
5
W�a�ciwie by�o mi wszystko jedno, ale po namy�le postanowi�em jednak nie wchodzi�.
Bardziej odpoczywa�em i odpr�a�em si� id�c. Jan B. zgodzi� si� ze mn�, poniewa� odk�d
przesta� pisywa� g��bokie szkice krytyczne o filozofach niemieckich i zaj�� si� uk�adaniem
kronik wsp�czesnych, kt�rych na razie drukowa� nie zamierza�, jego sytuacja materialna
znacznie si� pogorszy�a. Zw�aszcza �e ostatnim ze szkic�w zrazi� do siebie znaczn� cz��
�rodowiska. Postanowi� wi�c nie rozstawa� si� ze mn� przed wsp�lnym wypiciem kawy lub
znalezieniem innego inwestora.
� Wi�c dalej, wracaj�c do tej nauki, dawa�em wyk�ady. Wo�ono mnie do r�nych laickich
o�rodk�w, mi�dzy innymi do k� ZMS�u. Stawia�em im r�ne bezsensowne pytania, na przyk�ad:
W okolicy rozesz�a si� wie�� o ukazaniu si� ducha. Co powinien zrobi� aktywista ZMS?
Patrz� na mnie uwa�nie, wszyscy kr�tko ostrzy�eni, w d�insach...
Potem zacz�o si� szybko, najpierw ona m�wi�a bardzo du�o, zupe�nie niepotrzebnie, i
w�a�ciwie kiedy odesz�a ode mnie na ulicy, zacz�a nagle biec, a potem znowu sz�a kilkadziesi�t
metr�w przede mn�, trzeba by�o odwr�ci� si� i odej��. Ale szed�em za ni� w odleg�o�ci
kilkudziesi�ciu krok�w, upewniaj�c si�, �e robi� to tylko z lojalno�ci, z troski o ni�, �eby sobie
czego� nie zrobi�a, �eby kto� jej na przyk�ad nie napad�. M�wi�em sobie, �e robi� to tylko
dlatego, zaciskaj�c pi�ci i my�l�c, �e chyba chcia�bym jej wi�cej nie zobaczy�, nie ko�czy�
tej niepotrzebnej rozmowy. Ale szed�em dalej, .chocia� w�a�ciwie by�em pewien, �e p�jdzie
prosto do domu i �e nikt jej nie zaczepi, bo by�a prawie pi�ta rano i na przystankach zaczynali
ju� zbiera� si� ludzie. Potem zatrzyma�a si�, zaczeka�a na mnie i poszli�my do niej do domu,
na razie spokojnie.
� I wtedy oni nagle zaczynaj� powa�nie mi odpowiada�. Jeden podnosi r�k�, oczywi�cie
kr�tko ostrzy�ony i w d�insach, i m�wi, �e owszem, sprawa jest wa�na, i na przyk�ad raz na
torach, tam gdzie przejecha�o dr�nika, zacz�o straszy�. A na to podnosi r�k� drugi i m�wi,
�e to nonsens, ca�a rzecz jest naukowa i �e to sprawa telepatii. �e by�a taka historia, �e matka
po�o�y�a o�miomiesi�czne dziecko na torze, bo by�o nie�lubne, a w poci�gu, kt�ry nadje�d�a�,
siedzia�o drugie o�miomiesi�czne i �e w ostatniej chwili to na szynach nada�o do tego w
przedziale ultrakr�tkie fale, to w przedziale poci�gn�o za hamulec i poci�g stan��...
Zacz�li�my znowu m�wi� ju� w domu, najpierw cicho, potem g�o�niej, cho� wiedzieli�my,
�e matka uwa�nie, z satysfakcj� s�ucha z drugiego pokoju. Nie umia�em przerwa� tej rozmowy,
chocia� nie mog�a w�a�ciwie nic zmieni� ani naprawi�. M�wili�my d�ugo, bo mieli�my
ju� ogromn� odporno�� i przygotowanie, potem ona podnios�a si� i powiedzia�a, �e wyjdzie, a
wtedy podnios�em si� i ja i wyszed�em zostawiaj�c za sob� przyczajon� w drzwiach matk�.
Zbieg�em ze schod�w. Zaczeka�em chwil� na dole, potem szed�em szybko, wiedz�c na pewno,
�e ta rozmowa nie jest jeszcze zako�czona. P�tora roku temu, w dwa tygodnie po poznaniu,
kiedy wszystko by�o jeszcze oczywiste, niespodziewanie mieli�my pierwsze starcie i
w�a�ciwie ju� mo�na by�o przewidzie� dalszy ci�g. Gdy wtedy wyszed�em bardzo �atwo, trzaskaj�c
drzwiami, nie spodziewa�em si� wcale, �e jeszcze zadzwoni, nawet mnie jej spokojny
g�os w s�uchawce ogromnie zaskoczy�.
� Niestety, urwa�o si� to tak�e � smutnie zasepleni� Jan B. � Ale a propos: kiedy ty wreszcie
sko�czysz z t� bezsensown� Ew�, z tymi bezsensownymi recenzjami i zajmiesz si� w
ko�cu powa�nie prowokacj�, szanta�em i donosem? Moje uszanowanie, witamy, witamy.
� Co jest? � zatrzyma� si� Jaros�aw, m�ody dramaturg, kt�ry mimo dwudziestu o�miu lat
mia� ju� wystawionych kilka sztuk, dwie kolejne �ony i prawie zupe�nie siwe w�osy. Pozna�em
go, kiedy by�em z matk� u Tomasza, pi��dziesi�cioletniego subtelnego eseisty, krytyka i
powie�ciopisarza. Tomasz wyra�a� si� o nim z wielkim uznaniem, �jakkolwiek jego tryb �ycia...�
� rozk�ada� r�ce. Od czasu spotkania u Tomasza m�ody dramaturg traktowa� mnie z
wielk� sympati� i bardzo uprzejmie.
� Co u Tomasza? � spyta� teraz. U Tomasza nie by�em do�� dawno, ale powiedzia�em, �e
wszystko w porz�dku.
6
� Czyta�em twoj� recenzj�, masz dobre pi�ro � stwierdzi� z przekonaniem, starannie odmierzaj�c
s�owa.
Oczywi�cie, wiedzia�em, �e recenzji nie czyta�. By�o to om�wienie nieciekawej monografii
historycznej, jedna z moich dwu napisanych dot�d recenzji, kt�r� za�atwi�a mi matka w powa�nym
miesi�czniku dzi�ki przyja�ni z Tomaszem. Tomasz za�atwi� mi tam rycza�t � co
sprawi�o, �e m�j ojciec ustosunkowa� si� z wi�ksz� wyrozumia�o�ci� do przyja�ni matki z
Tomaszem, nawet mo�e z pewnym szacunkiem, poniewa� odk�d sko�czy�em histori�, sam
przez par� lat bez rezultatu stara� si� za�atwi� mi prac� w Instytucie Historycznym. Prawd�
m�wi�c, nie mia�em o to pretensji do ojca, nie czuj�c specjalnej ochoty do pracy naukowej, a
pensja, kt�r� bym tam otrzymywa�, nie by�a te� szczeg�lnie zach�caj�ca.
� Powiniene� pisa� o prozie, Tomasz ci to za�atwi. Powiedzia�em, �e ciesz� ,si� z jego
uznania, ale �e oczywi�cie nie ma w og�le o czym m�wi�.
� Chod�cie � machn�� r�k� Jaros�aw do czekaj�cych z szacunkiem w odleg�o�ci paru metr�w
wysokiej blondynki, nie wygl�daj�cej na wi�cej ni� szesna�cie lat, i szerokiego, dok�adnie
owini�tego modnym p�aszczem. � Szkoda, �e zamilk�e� � zwr�ci� si� do Jana B. � to du�a
szkoda.
� Niew�tpliwie � skrzywi� si� Jan B. � Tylko �e absolutnie nie mam o czym pisa�.
� To �yczliwa dama � pokaza� Jaros�aw blondynk�. � Zatrzyma�em j� par� minut temu i
powiedzia�em: �B�d� ci� dzisiaj r�n���, a ona na to: �To ju� twoja sprawa.�
� Normalnie � powiedzia�a cicho dziewczyna. Mia�a szczup��, delikatn� twarz, w�skie,
blade usta.
Jan B. zachowa� pe�n� oboj�tno��, a owini�ty p�aszczem jeden z licznych czcicieli Jaros�awa,
posiadaj�cy jako jedyn� zalet� zamo�nych, cz�sto wyje�d�aj�cych rodzic�w, roze�mia�
si� z uznaniem.
� Wybieramy si� gdzie� p�niej. Mo�e si� przy��czycie?
O�wiadczy�em, �e mam wa�n� spraw� do za�atwienia. Chcia�em przede wszystkim zadzwoni�
do domu i zorientowa� si�, czy nie dzwoni�a Ewa. Od tego uzale�nia�em kolejne
przemy�lenie sytuacji. Potem doszed�em do wniosku, �e mo�e lepiej w og�le zajrze� do domu,
m�g�bym wtedy sko�czy� recenzj�, kt�r� ju� dawno powinienem odda�. Poza tym by�em
bardzo zm�czony, bola�y mnie nogi i wiedzia�em, �e powinienem si� po�o�y� chocia� na godzin�.
Jan B. zakr�ci� si� zdezorientowany. � Aha, Jaros�awie, mam dla ciebie �wietn� historyjk�.
Niemieccy ranni �o�nierze wzi�ci przez nas do niewoli. T�um kobiet oblega poci�g sanitarny.
To jest ju� po powstaniu. Machaj� pi�ciami i krzycz�... Ale, ale, czy nie wst�piliby�my na
kaw�?
� Dobrze � powiedzia� wolno Jaros�aw. � Chod�my, Co dalej... Z wami � zwr�ci� si� do
dziewczyny i szerokiego, schowanego w p�aszczu � spotkamy si� za godzin� na obiedzie.
Teraz id� porozmawia� z przyjacielem.
� Wi�c wtedy jedna z kobiet na dworcu zaczyna krzycze�: �Ciszej, bo nie s�ycha�, jak j�cz�!�
Smaczne, co? M�wi� tobie pierwszemu, mo�esz wykorzysta�.
Dzidka otworzy�a drzwi i rozja�ni�a si� w ostentacyjnie serdecznym u�miechu. � �wietnie,
�e jeste�. � Przyg�adzi�a kr�tko obci�te czarne w�osy. � W�a�nie podaj� obiad. Wiktor wr�ci�
dzi� wcze�niej z Instytucji � dorzuci�a jeszcze, kiedy wymin��em j� ju� i usiad�em w pierwszym,
najwi�kszym pokoju w jednym z wyplatanych foteli, ustawionych dooko�a sto�u.
� Dzwoni� kto�?
� Oczywi�cie � zn�w serdeczny u�miech Dzidki. � Dzwoniono.
Odczeka�em chwil� i zapyta�em bardzo spokojnie: � Ewa?
� Nie, Ewa nie dzwoni�a. � Dzidka kr��y�a teraz szybko mi�dzy kuchni� a sto�em. �
Dzwoni�a Ilona, prosi�a, �eby� koniecznie zadzwoni�, jak tylko przyjdziesz. Dzwoni�a dwa
7
razy. � Zn�w energicznie zawr�ci�a w stron� kuchni, kr�tka sp�dnica podkre�la�a d�ugo�� jej
n�g. � Zaraz podaj� zup�.
Z gabinetu � tak nazywa� si� pok�j na ko�cu korytarza � wynurzy� si� ojciec. By� w
spodniach od garnituru, spod rozpi�tej koszuli wygl�da�a koszulka gimnastyczna, co zdaniem
ojca podkre�la�o jego m�sko�� i przychylny stosunek do �wicze� fizycznych. � Smacznego
wszystkim � ci�ko opu�ci� si� na krzes�o. Mia� troch� po pi��dziesi�tce i ostatnio mocno
przyty�. � Ciekawe, co te� dzisiaj dostaniemy? � zatar� r�ce i spojrza� na mnie uwa�nie. � A ty
zmizernia�e�, niedobrze. Prawda, Dzidka, �e zmizernia�?
� Tak, mo�e rzeczywi�cie. � U�miechn�a si� znowu, dwudziestopi�cioletnia studentka
biologii, kt�ra przelotny romans z moim ojcem w czasie jego nieoficjalnego pobytu nad morzem
potraktowa�a bardzo powa�nie, chocia� ojciec nie by� nawet dyrektorem, ale tylko wicedyrektorem
Instytucji, po powrocie do Warszawy zacz�a odwiedza� go regularniej i wykorzystuj�c
jego narastaj�cy konflikt z matk�, kt�ra wtedy w�a�nie coraz cz�ciej przebywa�a u
Tomasza, uparcie stara�a si� zamieszka� na sta�e w obszernym czteropokojowym mieszkaniu
ojca z centralnym, loggi�, widokiem na park i d�ugim hallem. Zacz�a ostatnio przejmowa�
wszystkie funkcje matki ��cznie z prowadzeniem gospodarstwa, znosz�c zmienne humory
ojca, kt�ry wola�by mo�e widywa� j� rzadziej w domu, ceni�c nobliwy wygl�d i kultur� matki,
jej znajomo�� trzech j�zyk�w, prac� nad przek�adami ksi��ek. Matka odsuwaj�c si� coraz
bardziej w stron� Tomasza traktowa�a Dzidk� z pogardliw� oboj�tno�ci�. W przekonaniu, �e
jest jednak z ojcem nieco z�yta, upewnia�em si� podczas wsp�lnych spotka�, kiedy zgodnie
zajmowali si� pr�bami wyprowadzenia Dzidki z r�wnowagi. My�l�, �e ojciec w gruncie rzeczy
troskliwie utwierdza� si� w przekonaniu, i� matka opuszcza go g��wnie ze wzgl�du na
Dzidk�. By�o to oczywi�cie zupe�nie nieprawdziwe, ale jedyne dla niego do przyj�cia racjonalne
uzasadnienie zmiany w uczuciach matki. Posiada� jednak przy tym na tyle zdrowego
rozs�dku, �e Dzidki pozbywa� si� nie zamierza�, jakkolwiek sprawa rozwodu i ewentualnego
ma��e�stwa by�a przez niego poruszana w spos�b raczej mglisty.
� Mo�e jeszcze zupy? � Zn�w ciep�y u�miech Dzidki w moj� stron�.
� Co z matk�? � odpowiedzia�em jej u�miechem.
� Nie przyjdzie � powiedzia�a szybko � jest u Tomasza.
� Co ci� obchodzi, gdzie jest? � ojciec podni�s� szerok� twarz znad zupy. � Nie przyjdzie,
to nie przyjdzie.
� U pana Tomasza � poprawi�em Dzidk� i patrz�c na jej twarz zaczerwienion� nagle, powt�rzy�em:
� pana Tomasza. � Poczu�em na moment odpr�enie i nawet by�o mi przez chwil�
troch� jej �al, ale doda�em: � O ile wiem, nie jeste� z nim jeszcze w bardzo bliskich stosunkach.
Teraz poczerwienia� ojciec, ale zaraz opanowa� si�, odpr�y� i roze�mia� g�o�no. Ja patrzy�em
dalej na Dzidk�, czeka�em na jej wybuch i wiedzia�em, �e nie nast�pi. Oczywi�cie,
opanowa�a si� wiedz�c, �e na �adne poparcie ze strony ojca liczy� nie mo�e, a czu�a si� jeszcze
za s�aba na prowadzenie dodatkowych rozgrywek ze mn�. U�miechn�a si� wi�c zn�w o
wiele za serdecznie i podsun�a mi p�misek z mi�sem. � Przecie� to lubisz, a jeste� mizerny.
Zastanawia�em si�, czy w og�le mo�na prze�ama� jej opanowanie, interesowa�o mnie to
w�a�ciwie tylko teoretycznie, bo jej obecno�� w domu nie przeszkadza�a mi, nawet ciekaw
by�em ko�cowej rozgrywki, w kt�r� wci�ga�a si� z takim uporem.
� No i c� u ciebie? � Ju� przy herbacie rozpar� si� wygodnie w fotelu ojciec. Rozpinaj�c
kolejny guzik koszuli ods�oni� rudawy zarost wygl�daj�cy spod gimnastycznej koszulki. �
No, opowiadaj. Pracujesz ostatnio, piszesz co�? Do domu cz�sto nie wracasz, a to niedobrze.
Czy utrzymujesz znajomo�� z t� magister architektury, Ew�? Owszem, �adna, oryginalna,
tylko nerwowa. Ale pracowita � zastanowi� si�. � Nawet mo�e ma na ciebie dobry wp�yw,
tylko �e du�o tam ona nie wyci�gnie. To nie przemys�. I m�a ju� mia�a � pokiwa� g�ow�.
� Przeszkadza ci to?
8
� Nie, nie przeszkadza. Przynie� mi jeszcze, Dzidziu, herbaty.
Zastanowi�em si�, co mo�e teraz robi� Ewa i czy zadzwoni. Przypuszcza�em prawie na
pewno, �e Ewa nie posz�a dzi� do tej prywatnej firmy ko�czy� urz�dzanie wn�trza, za co spodziewa�a
si� sporej sumy pieni�dzy. Le�a�a pewno na tapczanie; a ja nie mia�em si� do niej
dzwoni�, nie mia�em si� na rozwa�anie wszystkiego jeszcze raz i nie czu�em do siebie �adnego
�alu, mo�e tylko o to, �e w ko�cu da�em si� wci�gn��, ale nawet te my�li nie by�y nowe.
Wola�em poczeka�.
� Ale, ale, wyobra� sobie, za�atwia�em dzisiaj w Ministerstwie pewn� spraw� Instytucji, i
kogo spotykam? Mia�e� kiedy� koleg� Edwarda, pami�tasz?
Kiwn��em g�ow�, �e pami�tam Edwarda L. By� ze trzy lata starszy ode mnie i w�a�ciwie
wcale nie by� moim koleg�. Studiowa� ekonomi�, potem przeni�s� si� na politechnik�, potem
pracowa� zawodowo w zrzeszeniu student�w.
� Ot� kogo spotykam dzi� w Ministerstwie? W�a�nie jego. I prosz�, jest wicedyrektorem
departamentu. Przypomnia�em mu si�, powiedzia�em, �e jestem twoim ojcem, porozmawiali�my.
Przyjemny cz�owiek. M�wi� mi, �e by�e� zdolny, inteligentny i szkoda, �e si� marnujesz
i wykolejasz. Powiedzia� nawet, �eby� wpad� do niego do resortu, to mo�e ci co� sta�ego
gdzie� za�atwi.
� To �adnie z twojej strony, �e� z nim pogada� o mnie.
� A �adnie. Czas, �eby� co� zacz��. Owszem, rozumiem, �e trzeba wolno i cierpliwie, to
bardzo wa�ne, ale nale�y gdzie� si� zaczepi� konkretnie, nie �adne rycza�ty. Zaczepi� i potem
te� cierpliwie, inteligentnie. Na nerwowo i bez planu do niczego nie dojdziesz, jak na froncie.
� Zaci�gn�� si� papierosem i sprawdzi�, czy Dzidka, kt�ra ju� sprz�tn�a ze sto�u i usiad�a w
fotelu bli�ej okna, zachowuj�c dystans, nie narzucaj�c si�, ale jednocze�nie podkre�laj�c celowo��
swojej obecno�ci manipulacjami przy doniczce z kwiatami, s�ucha uwa�nie. � Wtedy
na froncie � ci�gn�� zadowolony z jej uwa�nej, zas�uchanej twarzy � kiedy dostawa�em krzy�,
trzeba by�o te� le�e� cierpliwie, podczo�ga� si� potem i wyskoczy� naprz�d. � Zamacha� r�kami.
� No i wyskoczy�e� na czas.
� Wyskoczy�em. Mo�e ci� to bawi, ale wyskoczy�em. Pewno � zastanowi� si� � powinienem
w �yciu zaj�� dalej, ale i tak nie by�o mi �atwo. W pokoju w biurze, gdzie pracowa�em po
wojnie, sta�y cztery szafy, a nas by�o trzech. Zawsze zaczyna�o si� dzie� od otwierania szaf.
Najpierw ja otwiera�em wszystkie, potem ju� tylko jedn�, a potem ja m�wi�em codziennie o
�smej: ,,Otworzymy szafy.�
� A tamtych dw�ch jak podmieni�e�?
� Gorzej pracowali, wolniej. Wiesz, Dzidziu? Czyta�em wczoraj w gazecie, �e kto� zbi�
kobiet� po twarzy. M�ody cz�owiek � spojrza� na mnie � w twoim wieku albo i m�odszy. Ja
rozumiem, wiele si� zmienia, ale ja nigdy nie uderzy�em �adnej kobiety w twarz. A wiecie
dlaczego? Nie widzia�em powodu. A poza tym � popatrzy� dumnie � nigdy nie musia�em. Ten
kolega tw�j, Edward, ma w�z s�u�bowy.
� Ty te� b�dziesz mia� � pocieszy�em go � jak zostaniesz dyrektorem.
� Mo�e b�d� � rozja�ni� si�. � Ale ty nie.
� Pewno nie. � Wsta�em od sto�u. Nie mia�em dzi� szans na sko�czenie recenzji, ale nie
chcia�em te� wychodzi� z domu. Podszed�em do okna. Teraz uwa�ne spojrzenie Dzidki, i
znowu u�miech. Jest �adna, zgrabna i wie o tym. Ciekaw by�em, ile musi kosztowa� j� to,
�eby �y� z moim ojcem, znosi� spotkania z matk� i nie wycofa� si�. W�a�ciwie mia�em dla
niej sporo uznania � postawi�a na ojca i by�a konsekwentna, maj�c pe�n� akceptacj� swojej
rodziny, mieszkaj�cej w pi�� os�b w dw�ch ma�ych pokojach na Pradze. Na ulicy ogl�dali si�
za ni� r�ni m�czy�ni, ale ona nie interesowa�a si� nikim. Nie interesowa�a si� tak�e zupe�nie
mn�, chocia� w pierwszym okresie robi�em, w celach raczej do�wiadczalnych, pewne
posuni�cia. By�a jeszcze jedna mo�liwo��, �e to wszystko nie sprawia�o jej tak du�ej przykro
9
�ci. Zreszt�, rozgrywa�a bardzo dobrze i coraz cz�ciej ojciec odczuwa� jej niezb�dno��. Widzia�a
coraz bardziej ostentacyjne lekcewa�enie i niech�� matki w stosunku do ojca i mia�a
pewno��, �e to nie pozostanie bez wp�ywu na jej pozycj�. Na pocz�tku historii z Tomaszem,
kiedy matka powoli zaczyna�a si� przeprowadza� i par� razy nie nocowa�a w domu, nie
ukrywaj�c zreszt� niczego przed ojcem, pozostawiaj�c mu swobod� decyzji w sprawie rozwodu
(notabene Dzidka ju� wtedy kilkakrotnie pojawia�a si� w naszym domu), ojciec odby�
zasadnicz� rozmow� z Tomaszem. D�ugo krzycza� przy telefonie, poczerwienia�, by� bardzo
godny i oskar�ycielski. M�wi� o podstawowej kom�rce spo�ecze�stwa oraz o �ajdactwie i
niemoralno�ci. Potem rzuci� s�uchawk� i przez par� dni by� z siebie bardzo zadowolony. Tomasz
wprawdzie od�o�y� s�uchawk� ju� po paru s�owach, ale ojciec i tak czu�, �e wype�ni� jak
nale�y sw�j obowi�zek, tak�e wobec mnie, bo za��da�, abym by� przy tej rozmowie obecny.
Potem pr�bowa� jeszcze rozmawia� z matk�, wreszcie o�wiadczy�, �e w ka�dym razie jego
dom zawsze pozostanie dla niej otwarty, co by�o deklaracj� raczej bez znaczenia, bo matka
oznajmi�a, �e nie przenosi si� definitywnie i zamierza nadal korzysta� ze swojego pokoju oraz
z ca�ego mieszkania do momentu wyja�nienia sprawy.
O czwartej nakr�ci�em numer Ewy. S�uchawk� podnios�a matka. � Czy to mo�e szanowny
pan? Niestety, nie ma w domu mojej c�rki, tylko jest jej matka, z kt�r� w�a�nie szanowny pan
raczy rozmawia�.
� A czy nie zostawi�a �adnej wiadomo�ci? � Opanowa�em si�, jeszcze raz si� opanowa�em,
�eby nie kaza� jej zamkn�� si� i raz na zawsze uci�� t� obrzydliw� ironiczn� grzeczno��.
Wiedzia�em, �e w ko�cu to zrobi�, ale ci�gle to odk�ada�em.
� Niestety, nie poleci�a mi nic przekaza� szanownemu panu. W ka�dym razie ciesz� si�, �e
pan zechcia�...
Czu�em, �e Ewa te� nie mia�aby nic przeciwko temu, �ebym porozmawia� z jej matk�
ostro. Chyba nawet chcia�a tego, czeka�a na to. Wiedzia�em, �e to podnios�oby mnie w jej
oczach. Ale Ewa nigdy nie liczy�a si� z nast�pstwami. To by ju� oznacza�o otwart� wojn�.
Oczywi�cie, kiedy my�la�em o tym, �e Ewa wyprowadzi si� stamt�d i zamieszka gdzie indziej,
mo�e ze mn�, zawsze ��czy�o mi si� to z ostateczn� rozmow� z jej matk�. Mo�e nawet
niech�� i niewiara jej matki w sens zwi�zku Ewy ze mn� zbli�a�a mnie mocniej w krytycznych
chwilach do Ewy. Oczywi�cie, dzi� te� by�a ju� na pewno po przemowie do c�rki, co
zawsze pot�gowa�o w Ewie nerwowe napi�cie. Bo, co gorsza, ona nie zawsze m�wi�a g�upio.
Wi�c Ewy jednak nie by�o w domu. Mo�e posz�a zajmowa� si� wn�trzem tej firmy, pieni�dze
za to mia�a w�o�y� na ksi��eczk� mieszkaniow�. Matka nie zgadza�a si� na wymian�
mieszkania na dwie kawalerki, mimo �e Ewa obiecywa�a jej s�u��c� i sta�� opiek�. Przedtem
my�leli�my o jakim� pokoju sublokatorskim. Ostatnio nie m�wili�my ju� o tych sprawach.
Mog�a poza tym wyj�� na moment kupi� co�.
� Co� si� sta�o? � wychyli� si� ojciec z gabinetu. - Dzidka � rzuci� w stron� kuchni � je�li
sko�czy�a� z naczyniami, to chod�.
� Zaraz b�d� gotowa.
Matka Ewy zn�w kilkoma dobrze dobranymi s�owami wyprowadzi�a mnie z r�wnowagi i
nie dowiedzia�em si� niczego. Mo�e nawet Ewa by�a w domu, ale ta nie chcia�a jej zawo�a�.
Ale wtedy matka nie u�ywa�aby tego ,,szanowny pan�, przeznaczonego wy��cznie dla mnie.
Ju� w drzwiach pokoju zawr�ci� mnie dzwonek telefonu.
� Aha, to ty. Czy nie ma jeszcze Celiny? � us�ysza�em jak zawsze troch� zachrypni�ty g�os
Tomasza. Ci�gle nie mog�em si� jeszcze zdoby� na zwracanie si� do niego po imieniu mimo
licznych przyzwole� i niemal nakaz�w, u�ywa�em wi�c form wymijaj�cych. � Wysz�a ode
mnie przesz�o godzin� temu, mia�a by� u was na obiedzie. Zapomnia�em zupe�nie porozmawia�
z ni� o do�� wa�nej sprawie. Ale�, to w ko�cu nic tak pilnego � odpowiedzia� na moje
uprzejme wyja�nienia, �e przykro mi, lecz niestety matki jeszcze nie ma. � �wietnie w ka�
10
dym razie, �e ty jeste�. Czy odnios�e� ju� � wymieni� imi� redaktora miesi�cznika � t� recenzj�?
Powiedzia�em, �e jeszcze nie, ale ju� pisz� ostatnie zdania.
� Rozumiem. � Zawaha� si� chwil�. � Je�eli znalaz�by� chwil� czasu, mo�e zajrzysz do
mnie na moment. Mia�bym dla ciebie pewn� do�� atrakcyjn� propozycj�... Dobrze, czekam.
Wychodz�c z domu min��em si� z id�c� w�a�nie do pokoju ojca Dzidk�. By�a tylko w rozchylonym
na piersiach szlafroku, wymienili�my uwa�ne spojrzenia.
Tomasz przywita� mnie do�� pow�ci�gliwie, chwil� nawet jakby zawaha� si�, zanim wskaza�
mi miejsce, i usiedli�my w g��bokich sk�rzanych fotelach na tle ci�kiej biblioteki. Nad
zarzuconym maszynopisami biurkiem wisia� pejza� Fa�ata. Tomasz troch� nerwowo zgarn�� z
biurka par� lu�nych kartek, postawi� butelk� koniaku i dwa kieliszki.
� Dawno nie rozmawiali�my, odnios�em wra�enie, �e nie masz specjalnej ochoty na rozmow�
ze mn�. � Ubrany by� w elegancki flanelowy garnitur. G�ste siwe w�osy sczesane na
bok.
Zaprotestowa�em t�umacz�c, �e by�o mi niezr�cznie, bo nie sko�czy�em recenzji, ale �e
oczywi�cie absolutnie go nie unikam. Przerwa� mi niecierpliwym ruchem r�ki.
� Oczywi�cie, by�oby nonsensem, gdyby� mnie unika�. Chodzi mi o tak� rzecz. � Wysun��
naprz�d mocno zarysowan� szcz�k�, patrzy� troch� nade mn�, kiedy zapala� papierosa, wyczu�em
w nim pewne napi�cie. � Zam�wiono u mnie pewien scenariusz, dotycz�cy spraw
wsp�czesnej m�odzie�y. Pewne realia wymykaj� si� ju� mojej obserwacji. � Podni�s� si�,
podszed� do biblioteki i starannie wyr�wnywa� ksi��ki. � Po prostu pewnych spraw ju� nie
czuj�. � Odwr�ci� si�, spojrza� na mnie nieuwa�nie i nagle szybko wracaj�c na fotel, nape�ni�
kieliszki. � Chyba ju� rozumiesz � ci�gn�� dalej, kiedy�my wypili. � No, to chyba jasne �
wzruszy� ramionami na m�j troch� niepewny gest � to chyba jasne. Masz dwadzie�cia sze��
lat, w�asne problemy, znasz problemy innych w twoim wieku. Reasumuj�c: m�g�by� mi pom�c
rewan�uj�c si� cho�by za te recenzje. � Zn�w przekr�ci� si� w fotelu, patrz�c teraz w
stron� okna. � Oczywi�cie, zale�nie od tego udzia�u � m�wi� jednostajnie � otrzyma�by� pewn�
cz�� honorarium, mo�e nawet uzna�bym ci� za wsp�autora.
� Czy to pomys� mojej matki?
Tomasz odwr�ci� si�, spojrza� na mnie ostro, ze z�o�ci�, potem nagle u�miechn�� si� i nape�ni�
kieliszki.
� Zn�w nonsens. Wypijmy i przejd�my do rzeczy. Musia�e� obraca� si� w r�nych �rodowiskach,
z pewno�ci� masz mn�stwo obserwacji. S�ysza�em, �e w czasie studi�w �wiczy�e�
boks i �e zdarzy�o ci si� wykorzystywa� to na ulicy.
Odpowiedzia�em, �e jest w tym du�o przesady, ale on zm�w niecierpliwie machn�� r�k�.
� Pisa� b�d� oczywi�cie ja, chocia� � zatrzyma� si� � ty te� mo�esz spr�bowa� pewne
fragmenty, na przyk�ad par� dialog�w. Oczywi�cie ca�a sprawa pozostanie na razie w tajemnicy,
tak�e przed twoj� matk�. To b�d� nasze m�skie sprawy. Wygl�dasz na zaskoczonego? �
u�miechn�� si�. � Wi�c co, zgoda?
Powiedzia�em, �e nie wiem, czy b�d� m�g�, to znaczy, czy b�d� umia� mu pom�c, ale zrobi�
wszystko... I potem, ci�gle jeszcze niepewny, oszo�omiony tym wszystkim, doda�em co� o
wdzi�czno�ci.
Wtedy wzruszy� ramionami. � Nic takiego � powiedzia� � nic takiego. � Podni�s� si�, przeszed�
po pokoju, odwr�cony ty�em przerzuca� jak�� ksi��k�. I kiedy zastanawia�em si�, szukaj�c
s��w, kt�re powinienem wypowiedzie�, zn�w wr�ci� na fotel, podni�s� kieliszek, szybko
wypi� i potem gwa�townym ruchem, podejmuj�c decyzj�, po�o�y� mi d�o� na ramieniu. �
Lubi� ci�, s�ysza�em, �e jeste� niez�y huncwot. � I w momencie gdy zaczyna�em ju� rozu
11
mie�, ostro�nie przeni�s� r�k� na moje udo, twarz jego straci�a ca�� ostro��, kiedy z wielkim
napi�ciem, prawie �a�o�nie, b�agalnie patrz�c mi w oczy, wolno przesun�� d�o� ku g�rze.
Odsun��em si� lekko z fotelem. Nie czu�em ju� zdumienia, tylko wielkie wzbieraj�ce rozczarowanie.
Ca�a t� propozycja sta�a si� zupe�nie nierealna, a jeszcze przed chwil� widzia�em
zachwycone twarze Ewy i mojej matki. Potem zacz��em my�le� o matce i niespodziewanie
dla siebie, nagle omal si� nie roze�mia�em. Ale zacisn��em mocno wargi i opanowa�em si�.
Tomasz, obserwuj�c mnie z napi�ciem, zn�w przysun�� fotel.
� Przepraszam ci� � powiedzia� cicho. � Bardzo przepraszam. Musimy Jeszcze porozmawia�,
musimy si� nad tym wszystkim razem zastanowi�.
Nag�y dzwonek telefonu podni�s� go na nogi. Niech�tnie wsta� i przeszed� do s�siedniego
pokoju. � Koniecznie teraz? � dobiega� mnie jego zdenerwowany g�os. � Za�atwimy to jutro.
� No, prosz� ci�, nie upieraj si� � dorzuci� nagle mi�kko. � No, dobrze, dobrze, niech b�dzie.
Wr�ci�, spojrza� na mnie niepewnie i zatrzyma� si� przy oknie. � B�d� ci� musia� niestety
przeprosi� � powiedzia� zn�w niespodziewanie ostro. � Mo�e wr�cimy jeszcze do tej rozmowy.
� I ci�gle nie patrz�c na mnie dorzuci�: � Mam w tej chwili bardzo wa�n� spraw�.
Zbieg�em z drugiego pi�tra. Wychodz�c z klatki schodowej min��em wysokiego, rozko�ysanego
ch�opca, kt�ry ruszy� na g�r�.
Ostro�nie przekr�ci�em klucz w zamku. Sta�em przedtem chwil� pod drzwiami nas�uchuj�c.
Nie mia�em ju� si�y telefonowa�, poza tym wiedzia�em, �e zn�w nie dogadam si� z jej
matk�. Po rozmowie z Tomaszem chcia�em jednak zobaczy� Ew�. Gdybym mia� pewno��, �e
wr�ci�a, mo�e nie musia�bym nawet z ni� rozmawia�. Pchn��em wolno drzwi, wszed�em do
ma�ego, zapchanego dwiema szafami korytarza. Drzwi do pokoju Ewy by�y otwarte, w kuchni
by�o cicho, do matki Ewa ostatnio nie wchodzi�a. W�a�ciwie mog�em ju� wyj��. Ale zrobi�em
jeszcze par� krok�w do d�ugiego stolika, na kt�rym Ewa zostawia�a mi czasem kr�tkie
kartki, zobaczy�em, �e na porozrzucanych ksi��kach nie le�y nic, i teraz ju� na pewno mog�em
wyj��. Ale w�a�nie wtedy powita�a mnie z ty�u szanownym panem matka. Sta�a w
drzwiach, drobna, sztywno wyprostowana, zupe�nie niepodobna do Ewy, patrz�c na mnie
wielkimi, za blisko osadzonymi oczami. Musia�a obserwowa� mnie ju� od d�u�szego czasu i
oczywi�cie m�j niepok�j i zaskoczenie sprawi�y jej satysfakcj�.
� Jednak szanowny pan zjawi� si� osobi�cie. No, prosz�! � Poprawi�a r�k� o wiele na ni�
za d�ugi, poprzecierany sweter Ewy. Ubiera�a si� w domu zawsze ostentacyjnie niedbale,
chc�c podkre�li� swoje i c�rki k�opoty materialne. By� to jeszcze jeden argument przeciwko
mnie. Ewa usi�owa�a walczy� z matk�, ale ta nie mia�a zamiaru ust�pi�: �Na wi�cej nas nie
sta�, b�dzie sta�, to w�o�� co innego.� Nowy kostium, kt�ry dosta�a niedawno od Ewy, sprzeda�a
znajomej, a pieni�dze wp�aci�a do PKO. �Ty nie dbasz o nasz� przysz�o��, to ja musz�.�
� Wybaczy pan, �e nie b�d� dotrzymywa�a mu towarzystwa, ale w ko�cu znamy si� tak
dawno, �e formy towarzyskie ju� nas nie obowi�zuj�.
Od zako�czenia wojny nie pracowa�a, przedtem prowadzi�a du�y sklep konfekcyjny w
�r�dmie�ciu. M�� nie wr�ci� z wojny. �y�a z ocalonych .kosztowno�ci, maj�c jednocze�nie
sta�� pensj� od Ewy. Uporczywie usi�owa�a pchn�� Ew� w stron� jej pierwszego m�a, bardzo
dobrze zarabiaj�cego in�yniera budowlanego, z kt�rym Ewa rozesz�a si� trzy lata temu.
In�ynier wyjecha� ostatnio jako ekspert do Ghany, gdzie zarabia� jeszcze lepiej, wr�ci� bez
w�os�w, ale d�ug� bia�� limuzyn�, kt�r� przez jaki� czas zatrzymywa� przed domem Ewy,
rozmawia� z ni�, rozmawia� z matk�, i potem przesta� przyje�d�a�. Tego te� matka nie mog�a
mi darowa�, uwa�aj�c, zupe�nie nies�usznie, �e Ewa odrzuci�a mo�liwo�� u�ytkowania bia�ej
limuzyny tylko ze wzgl�du na mnie.
Us�ysza�em, �e nastawia w kuchni czajnik. Wyci�gn��em si� na szerokim tapczanie i zastanawia�em
gdzie. jest Ewa, pomy�la�em zn�w o Tomaszu, o z takim trudem zdobytym ry
12
cza�cie, o recenzjach, o nadziejach matki, i co, bym zrobi�, gdybym by� ju� teraz po napisaniu
scenariusza z Tomaszem, o pracy Ewy przy urz�dzaniu wn�trza tej firmy. Po pierwszym ma��e�stwie
Ewa odsun�a si� od grupy dobrze ustawionych architekt�w, z kt�rymi wsp�pracowa�a
zaraz po studiach. Teraz by�a jeszcze dalej, robi�c szybkie, do�� g�upie prace, co przekre�la�o
jej szanse na wybicie si�. To wszystko sam jej m�wi�em i ona to zreszt� wiedzia�a,
ale nie mia�a ju� si� na szukanie, doj��, na pr�by odnawiania stosunk�w, znoszenie upokorze�
i niepowodzenia, rezygnowa�a wi�c z tego uwa�aj�c, �e w sumie co� jednak wygra�a. Nie
�a�owa�a, �e odesz�a od m�a, i nie �a�owa�a, �e jest ze mn�. Obserwowa�em jej wzrastaj�ce
uzale�nienie ode mnie i niepokoi�o mnie i dra�ni�o jej zaufanie, czu�em si� wci�gany coraz
bardziej, wsp�odpowiedzialny za jej r�ne problemy, za matk�, za mieszkanie, za t� prac�.
Jednocze�nie coraz wyra�niej widzia�em, ile mnie od niej dzieli. Nawet nie tych par� lat r�nicy,
ale inne my�lenie o �yciu, inna dojrza�o��, jej wzrastaj�ca nerwowo��, w kt�r� te� by�em
wpl�tany i za kt�r� by�em r�wnie� odpowiedzialny. Potem ona zacz�a to wyczuwa�,
potem rozumie� � wtedy zacz�y si� rozmowy. Potem chcia�a odej��. Ale ja uczepi�em si� jej,
zatrzyma�em j� kurczowo, chocia� mia�em zupe�nie inne plany na rozegranie �ycia, w kt�rych
ona by�a wydarzeniem nonsensownym i niezrozumia�ym. Ale nie mog�em te� sobie powiedzie�,
�e rezygnuj� z tych plan�w do ko�ca, dlatego odwiedza�em Ilon�, dziesi�� lat m�odsz�
od Ewy maturzystk�, odwiedza�em j� na Saskiej K�pie � w �adnej willi. Chodzi�em do niej z
eseist� Janem B., kt�remu willa nadzwyczaj si� podoba�a i kt�ry bardzo polubi� picie koniaku
z ojcem Ilony. Chodzi�em tam, �eby si� przekona�, �e nie zrezygnowa�em ze swoich koncepcji
i �e mog� si� wycofa� poza Ew�. Ale by�em z ni� dalej, mo�e nawet bardziej zwi�zany ni�
przedtem przez to, �e chcia�a odej�� i �e ja j� zatrzyma�em. Jednocze�nie opowiada�em jej
du�o r�nych historii, rozbijaj�c jej dra�ni�c� naiwno��, jej widzenie r�nych spraw, kt�re
przyci�ga�o mnie, zatrzymywa�o przy niej, ale wytr�ca�o z r�wnowagi i kt�re musia�em niszczy�.
Opowiada�em o jej przyjaci�kach i o jej znajomych historie prawdziwe i zn�w dra�ni�o
mnie jej oburzenie, zwr�cone przeciwko nim i przeciw mnie. Opowiada�em coraz wi�cej, o
wiele wi�cej, ni� chcia�em powiedzie� i ni� to mia�o sens. Opowiada�em o Teresie�Psiarze i
Ba�ce�Flecistce, i Paskudzie, o r�nych z nimi wieczorach, na kt�rych by�em albo o kt�rych
s�ysza�em, utwierdzaj�c si� w tym, �e musi i �e powinna to wiedzie�, i potem s�ucha�em jej
krzyku, s�ucha�em spokojnie, bo by�em bardziej opanowany i mog�em nawet w momentach
najgorszych dobiera� s�owa. Jednocze�nie coraz bardziej narasta�o mi�dzy nami napi�cie, ona
patrzy�a ju� na mnie inaczej i musia�em teraz uwa�a� spogl�daj�c przy niej na inne kobiety,
bo ona obserwowa�a je teraz wed�ug mojego klucza. I potem rozmawiali�my znowu i coraz
bardziej si� w te rozmowy wci�ga�em, nie zawsze ju� maj�c przewag�.
W hallu zadzwoni� telefon, potem us�ysza�em szybkie kroki matki. To nie by�a Ewa. Spojrza�em
na zegarek. Co mog�a robi� do �smej na mie�cie? Wyszed�em na korytarz. � Jednak
pan nas opuszcza. Zapomnia�am panu przedtem powiedzie�, �e Ewa wysz�a dzi� zaraz po
panu, chyba o pi�tej rano.
Zastanawia�em si�, czy mnie ok�amuje i po co. Wyczu�a to natychmiast i u�miechn�a si�:
� Pan szanowny oczywi�cie mo�e mi nie wierzy�. Nie m�wi�am tego, gdy� s�dzi�am, �e pan
o tym wie, ale widocznie szanowny pan nie cieszy si� pe�nym zaufaniem mojej c�rki.
Wyszed�em na schody. By�em nadal prawie pewny, �e matka k�amie.
� Wida�, �e si� szanowny pan za bardzo nie przej�� � wychyli�a si� za mn�.
� Spok�j � zatrzyma�em si�. � Ju�!
Przestraszy�a si�, cofn�a szybko, bez s�owa zamykaj�c drzwi. Us�ysza�em cichy trzask.
Obserwowa�a mnie podni�s�szy klapk� przy drzwiach. Musia�a by� jednak zaskoczona � my�la�em
zbiegaj�c na d�. Ju� dla siebie ko�czy�em z ni� rozmow�, m�wi�c wszystko. Stan��em
w bramie, zastanawiaj�c si�, jak wpad�a na to, �eby wymy�li� t� idiotyczn� histori� z
wyj�ciem Ewy, ile musi mie� do mnie z�o�ci i niech�ci. Ale zaraz w t� histori� uwierzy�em i
wiedzia�em, �e uwierzy�em w ni� od pocz�tku i dlatego tylko wydoby�em dla matki te s�owa.
13
Id�c w kierunku g��wnej ulicy zn�w wr�ci�em do przebiegu rozmowy z dzisiejszej nocy szukaj�c
w niej s��w ostatecznych. Potem pomy�la�em o m�u in�ynierze i by�em ju� w centralnym
punkcie g��wnej ulicy, w miejscu, kt�re mija�em dzisiaj dwa razy, skr�ci�em ko�o zamkni�tej
ju� kawiarni elitarnego wydawnictwa i w restauracji po drugiej stronie, przerzucaj�c
ksi��k� telefoniczn�, przyjrza�em si� sobie w wielkim lustrze przy szatni. Mia�em opalon�
twarz, na kt�rej nie wida� by�o zm�czenia, mo�e tylko w troch� zmru�onych oczach. Znalaz�em
ten numer, ale przedtem zadzwoni�em jeszcze do ojca i po paru s�owach od�o�y�em s�uchawk�
nie reaguj�c na jego zainteresowanie. Potem nakr�ci�em znaleziony numer in�yniera i
od�o�y�em s�uchawk� s�ysz�c uprzejmy g�os m�odej kobiety. Da�em dwa z�ote szatniarzowi i
odpowiedzia�em na u�miech stoj�cego obok mnie kr�pego blondyna z d�ugimi faluj�cymi
w�osami, opi�tego w zniszczon� sk�rzan� kurtk�. Sta� z he�mem motocyklowym w r�ku, obrzucany
niech�tnym spojrzeniem szatniarza. Wyci�gn�� do mnie r�k�. Przywita�em si�, ale
pozna�em go dopiero po paru zdaniach, kt�re wypowiedzia� szybko, ca�y czas �ciskaj�c mnie
za r�k�-Ko�czy� razem ze mn� histori�, opowiada� teraz, �e o�eni� si�, mieszka w sporym
miasteczku, uczy historii, wzi�� Junaka na raty i dodatkowe godziny geografii. M�wi�, ci�gle
nie w�tpi�c w moje zainteresowanie, a ja s�ucha�em. go nawet do�� przychylnie, bo w�a�nie
przypomnia�em sobie, �e Ewa m�wi�a mi o powt�rnym ma��e�stwie in�yniera. Odwr�ci�em
si� teraz w stron� sali, od barku pomacha� do mnie Jaros�aw. Obok siedzia�a subtelna szesnastoletnia,
wydobyty z p�aszcza i przez to troch� pomniejszony wyznawca Jaros�awa oraz Jan
B., kt�ry widocznie utrzyma� si� przy nich do wieczora.
� Napijesz si�? � u�miechn��em si� bez przekonania. do kolegi ze studi�w, kt�ry dalej ci�gn��
opowiadanie, ale ba�em si�, �e lada chwila sko�czy i zacznie serdecznie a szczerze wypytywa�,
jak mi leci. Zmartwi�em si� jego wyja�nieniem, �e nie mo�e, bo w�a�nie prowadzi
motor i musi dzi� jeszcze przejecha� prawie dwie�cie kilometr�w, roz�o�y�em bezradnie r�ce,
ucieszy�em si� raz jeszcze z naszego nieoczekiwanego spotkania, us�ysza�em, �e on cieszy si�
tak�e. I w�a�nie wtedy, ju� w�a�ciwie przy ko�cu, spyta�, jak mi leci, a ja odpowiedzia�em, �e
nie�le, dok�adnie tak, jak to sobie przed chwil� wymy�li�em, popar�em to mocnym u�ciskiem
d�oni i doda�em te�, �e si� jeszcze nie o�eni�em.
� Pewnie � powiedzia� teraz on. Przygl�da� mi si� dok�adnie, sprawdza� jako�� but�w, garnituru,
krawata. � Pewnie � powt�rzy�. � Tutaj w mie�cie... � Posmutnia� troch�. � No, lec�.
Czekaj� tu na ciebie. No to cze��! Najserdeczniej.
� No to cze��! � Skr�ci�em w stron� Jaros�awa. � Na pewno si� kiedy� spotkamy.
� Na pewno.
Zobaczy�em jeszcze, �e przerzuca ksi��k� telefoniczn�, potem usiad�em na wolnym krze�le
przy barku. Jaros�aw przysun�� w moj� stron� przygotowany jarz�biak.
� Je�li nie masz innych plan�w, mo�e wpadniesz dzi� z nami do niego � wskaza� szerokiego.
� Obiecuje koniak.
Powiedzia�em, �e mo�e wpadn�, i Jaros�aw zam�wi� dla mnie nast�pny jarz�biak. Z boku
Jan B. obiecywa� rewan�.
� Ju� wkr�tce uka�e si� specjalny numer � wymieni� nazw� miesi�cznika � po�wi�cony
romantykom. Nie mo�e w nim zabrakn�� g�osu eseisty Sobieskiego. Tak, tak, powinni�cie
bra� z niego wz�r. Z daleka od �atwych koniunktur tworzy autentyczne warto�ci kulturowe.
Jan B. zdradzi� mi kiedy�, �e posiada pewien udzia� w autorstwie tych esej�w, przy czym
rezygnuje z umieszczenia swojego nazwiska w zamian za pewne rekompensaty finansowe.
Kolega z uniwersytetu roze�mia� si� przy s�uchawce, przekazuj�c troch� za g�o�no pozdrowienia
od siebie i �ony.
Pomy�la�em, �e Ewa mog�a po prostu i�� do kina. Od dawna szykowa�a si� na s�ynny film
japo�skiego re�ysera. Wysz�a rzeczywi�cie wcze�nie rano, za�atwi�a sprawy ze swoj� firm�;
posz�a do kina, a potem na spacer. Przez chwil� nawet ta my�l wydawa�a mi si� zupe�nie
prawdopodobna.
14
� Tak, tak, nie�atwo jest oderwa� si� od wir�wki nonsensu w �Cafe Snob�, a eseista Sobieski
to potrafi.
Oczywi�cie do kina na pewno nie posz�a, nigdy nie chodzi�a sama. Mog�a na przyk�ad
wst�pi� do tych znajomych, u kt�rych byli�my wczoraj, do tej lekarki, mog�a czego� u niej
zapomnie� i teraz wr�ci� i zosta� na herbacie. Albo mog�y razem p�j�� do kina. Potem pomy�la�em,
�e je�eli rzeczywi�cie wysz�a o pi�tej rano, to sprawa mo�e wygl�da� jeszcze gorzej, i
wtedy w�a�nie przez chwil� zacz��em si� ba�. Ale odrzuci�em zaraz t� my�l i t� spraw�, czuj�c
zn�w ci�ar odpowiedzialno�ci i winy, wr�ci�em do historii z kinem, kt�ra nie by�a dla
mnie taka niekorzystna � Ewa mog�a uspokoi� si�, porozmawia� z lud�mi. Wydawa�o mi si�,
�e za du�o rozmawiali�my ze sob�, �e za du�o sobie m�wili�my, za cz�sto byli�my razem. A
mo�e w�a�nie Ewa wyjecha�a na par� dni, na tydzie�? Pomy�la�em, �e chyba nie czu�bym si�
z tym �le. Potem zn�w zrobi�o mi si� jej �al i poczu�em za to z�o�� do siebie. Przypomnia�em
sobie, jak m�wi�a mi, �e wyjedzie na par� dni, obserwuj�c mnie uwa�nie, wyczekuj�c mojej
reakcji, a ja odpowiada�em wykr�tnie, czuj�c jej ci�k�, dusz�c� podejrzliwo��.
� Mamy wiadomo�ci, �e ona � pokaza� Jaros�aw dziewczyn� � ma ojca nauczyciela, kt�ry
sp�ukuje si� na ni�, oraz szesna�cie lat. Ona uwa�a jednak�e, �e sp�ukuje si� na ni� za ma�o,
poza tym konfrontuj�c zasady ojca z �yciem oraz jego mieszkanie z innymi mieszkaniami jest
w�a�nie w trakcie poszukiwania zasad innych.
� Ty jej znajdziesz, nie, Jarek? Znajdziesz jej � roze�mia� si� szeroki.
� To zreszt� s� tylko przypuszczenia � nie zwracaj�c na niego uwagi ci�gn�� Jaros�aw �
Kim jest tw�j ojciec? � spojrza� na dziewczyn�.
� Pracuje w banku. � Dziewczyna starannie u�amywa�a g��wki zapa�ek.
� Jako w�a�ciciel?
� Co si�, Jarek, wyg�upiasz � roze�mia� si� szeroki. � Ty jak co powiesz...
Ten kolega ze studi�w � chyba W�adek � sko�czy� rozmawia� przez telefon, sk�oni� si�
niezgrabnie w moj� stron� i szed� opi�ty zniszczon� motocyklow� kurtk�, z he�mem w r�ku,
dochodzi� ju� do drzwi, i wtedy w�a�nie odlecia� nagle �miesznie do ty�u, zatoczy� si� na szatni�
i zatrzyma� podnosz�c r�k� do twarzy, a za nim wszed� du�y, odrobin� chwiej�cy si� na
nogach, g�adko przylizany w�a�ciciel warsztatu samochodowego, kt�rego zna�em z widzenia,
kt�remu ostatnio sz�o coraz gorzej i zacz�� ostro pi�. Z ty�u przytrzymywa� go za r�k� o wiele
ni�szy, z ma�� szar� twarz�. Teczk� trzyma� w jednej r�ce, drug� wczepia� si� w niego powtarzaj�c:
�Tadek, to nie ten.�
W�adek rozejrza� si�, przejecha� spojrzeniem po mnie i poszed� w stron� drzwi.
� To nie ten � zapiszcza� znowu ma�y, szary. � Co� ty, Tadek, co� ty!
� Panowie, dzwoni� po milicj� � wysun�� si� zza kontuaru szatniarz i zaraz, odepchni�ty,
polecia� na bok.
� Mo�e i nie ten � powiedzia� du�y z czerwon� g�b� � mo�e i nie ten, ale jak nie ten, to
niech poka�e ptaka. Mo�e pokaza�, nie?
� Przepraszam pana � powiedzia� W�adek cicho, dotkn�wszy r�k� twarzy. � Prosz� mnie
przepu�ci�.
� Nie przepraszaj, chamie, tylko poka� ptaka. No ju�! � zamachn�� si� szeroko.
Jaros�aw z�apa� mnie mocno za marynark�. � Czekaj! � sykn�� � czekaj!
� No ju�, wyjmuj!
� Co� ty, Tadek, co� ty!
Teraz kr�tko zamachn�� si� W�adek. Du�y polecia� na drzwi i wolno osun�� si� po nich na
ziemi�. W�adek skr�ci� w stron� szarego, kt�ry zaszy� si� w k�t. Potem nagle w�o�y� he�m na
g�ow� i wyszed�.
� �adnie go uderzy�, musia� kiedy� �wiczy�. Pan go zna? � zwr�ci� si� do mnie szeroki,
przyjaciel Jaros�awa.
� Mo�e �wiczy� � odpowiedzia�em.
15
Jaros�aw spokojnie podni�s� kieliszek. � No i w porz�dku � powiedzia�. � Zawsze w ko�cu
mo�na by�o doskoczy�, ale tak jest o wiele lepiej. Zgarn�liby nas wszystkich, a nie mam
ochoty nocowa� w komisariacie. Mo�e to dlatego, �e nocowa�em tam wczoraj. W do�� podobnej
sytuacji. Du�y, podtrzymywany przez szarego, wolno podnosi� si� z ziemi.
� Widzisz, Tadek, widzisz � pochlipywa� tamten, Du�y wytar� zakrwawione usta i odepchn��
go na bok. Teraz wesz�o dw�ch milicjant�w, szatniarz, nerwowo gestykuluj�c, wyja�nia�
im sytuacj�.
� Szybko s� � z uznaniem u�miechn�� si� szeroki. Spojrza� na zegarek. � Pi�� minut.
� W�a�nie � skrzywi� si� Jaros�aw. � �r�dmie�cie. Widzia�em, jak szatniarz dzwoni� � rzuci�
w moj� stron�.
Blada szesnastoletnia bawi�a si� zapa�kami.
� Zachowanie wasze, jakkolwiek niezbyt mo�e etyczne, oparte jednak by�o na przes�ankach
do�� racjonalnych � wolno, z namys�em rozpocz�� Jan B.
� Jedziesz z nami? � rzuci� w moj� stron� Jaros�aw.
� Powiedzia�em, �e mo�e pojad�. Jan B. o�wiadczy�, �e zostaje, poniewa� jest za p� godziny
um�wiony z eseist� Sobieskim.
� Rodzice wzi�li w�z � wyja�ni� w moj� stron� szeroki. � Tak wi�c, niestety, taks�wk�.
Kiwn��em g�ow�, co mia�o oznacza� zainteresowanie i wsp�czucie.
� A co za rzecz? � spyta�a blada szesnastoletnia.
� Opel Record, nic takiego.
� Zawsze niez�y.
� Pewnie, �e niez�y. Ci�gnie sto pi��dziesi�t, automatyczna skrzyni� � wyja�nia� ju� na
ulicy szeroki.
� Normalnie � kiwn�a g�ow� dziewczyna.
� Jeste� inteligentny � spojrza� na mnie Jaros�aw � i masz niez�y warsztat. To dobrze, �e
trzymasz si� Tomasza, to dobra szko�a. Sporo si� od niego nauczysz. Powiniene� zacz�� pisa�
o literaturze. Co jest z tob�? � spojrza� uwa�nie.
Powiedzia�em, �e nic i �e mo�e istotnie zaczn� pisa� o literaturze. By�em w�a�ciwie pewny,
�e Jaros�aw wie o Tomaszu i �e oczywi�cie przecenia stopie� mojej z nim za�y�o�ci. Przy
okazji zastanowi�em si�, czy on te� kiedy� rozmawia� z Tomaszem i z jakim wynikiem. To
troch� poprawi�o mi humor.
Taks�wka wjecha�a na most, szeroki rozmawia� z szoferem, blada szesnastoletnia przylepi�a
twarz do szyby patrz�c na rzek�.
� Wygl�da na to, �e jednak masz do mnie �al! � Jaros�aw ostro zwr�ci� si� w moj� stron�.
� O to, �e ci� przytrzyma�em? Mo�e o co� innego? Mo�e m�j spos�b bycia ci nie odpowiada?
Mo�e uwa�asz, �e jestem na przyk�ad wykolejony?
Odpowiedzia�em, �e mo�e istotnie jest wykolejony, ale jest mi to zupe�nie oboj�tne i nie
mam w zwi�zku z tym do niego �adnych zastrze�e�.
� A dlaczego my�lisz, �e jestem wykolejony? Mo�e ja, na przyk�ad, robi� pewne rzeczy,
bo mi to procentuje, rozumiesz, op�aca si�? Albo mo�e, na przyk�ad, chcia�bym, �eby mnie
kto� zatrzyma�. Mo�e sprawdzam, czy w og�le kto� mnie gdzie� zatrzyma, i my�l�, �e raczej
nie. A mo�e to, co robi�, jest bardzo potrzebne r�nym innym ludziom, �eby, na przyk�ad,
mogli utwierdza� si� w swojej normalno�ci, mie� gwarancj�, �e jak nie zaczn� tak jak ja, to
wszystko jest w porz�dku, oni s� w porz�dku, nic im nie grozi. Ja jestem potrzebny jako firma,
ale sk�d wiesz, czy mnie to cieszy?
� My�l�, �e ci� to raczej cieszy � powiedzia�em. Popatrzy� na mnie przez chwil� i potem
roze�mia� si�. Szeroki spojrza� zainteresowany, dziewczyna nie odwr�ci�a si�, uwa�nie obserwowa�a
pust� ulic�.
� Mo�e, ale na pewno tego nie wiesz.
Taks�wka zatrzyma�a si� przed jednopi�trow� will�.
16
� No i jeste�my. � Szeroki wyci�gn�� klucze. � Zapraszamy do �rodka.
Weszli�my do hallu.
� Id�cie do mnie, na pierwsze pi�tro. Ja tylko po�ycz� z do�u co� do picia. � Zapali� �wiat�o.
Wchodz�c po skrzypi�cych schodach zobaczy�em szeroki kominek, ogromne lustro i porozczesywan�
na fr�dzle kotar�. W du�ym pokoju na pi�trze blada szesnastoletnia usiad�a na
szerokim tapczanie i policzki zar�owi�y jej si� troch�, kiedy przegl�da� zacz�a roz�o�one
tam �Paris Matche�. Usiad�em obok Jaros�awa, par� metr�w dalej, na obitym sk�r� krze�le.
Jaros�aw zamkn�� oczy, wysun�� naprz�d nogi, wyra�nie bardzo zm�czony; musia� ju� sporo
wypi�. Z tapczanu po�yskiwa�y karoserie samochod�w, u�miechy pa� i pan�w, srebrzy�o si�
w ��tym s�o�cu g�adkie morze obok o�lepiaj�co bia�ych filtr�w papieros�w Kent. Potem
wszed� szeroki z odkorkowan� butelk�.
� No dobrze � ockn�� si� Jaros�aw � no dobrze. � Nape�ni� cztery kieliszki, spojrza� na
szesnastoletni� przy �Paris Matchu�. � No to tak. Jest nas tu trzech, wi�c teraz zajmij si� nami.
W ten spos�b zaoszcz�dzimy wszyscy na czasie, zyskuj�c dwa dalsze indywidualne spotkania.
Szeroki roze�mia� si� troch� nerwowo.
� Normalnie. Od razu wiedzia�am, �e b�dziecie mnie za�atwia� we trzech � powiedzia�a
blada szesnastoletnia patrz�c jeszcze raz na r�ow� tym razem pla��. � No wi�c jak b�dzie?
� No c�, zaczynamy � westchn�� Jaros�aw. � Mo�e ty � spojrza� na mnie.
Dziewczyna siedz�ca na tapczanie podci�gn�a sp�dniczk� odpinaj�c podwi�zki. Potem
przez kr�tk� chwil� mocowa�a si� z suwakiem. Mia�a d�ugie, �adne nogi, mo�e tylko troch� za
szczup�e. Potem posun�a si� g��biej i u�miechn�a, kiedy podszed�em do tapczanu. Uderzy�em
j� w twarz, potem drugi raz, mocno, starannie. Polecia�a do ty�u, zobaczy�em jej oczy
og�upia�e, przestraszone i po chwili ju� spokojne: � Rozumiem, to ci� podnieca � u�miechn�a
si� znowu. � Normalnie.
Odwr�ci�em si�. Jaros�aw obserwowa� mnie uwa�nie.
� Ty, co jest? � z�apa� mnie za rami� szeroki. � Co jest? Co j� bijesz? Krzyku narobi. Co�
taki nerwowy?
� Zostaw, to jest kwestia nastroju, rozumiem go � przymykaj�c oczy wyci�gn�� si�
zn�w na krze�le Jaros�aw.
� Zbiegaj�c ze schod�w zobaczy�em jeszcze raz w odwrotnej kolejno�ci kominek, lustro,
kotar�.
Telefon przyj�a matka Ewy. Odczeka�em chwil� i od�o�y�em s�uchawk�, przerywaj�c jej
nerwowo skandowane pytania. Wyczu�em, �e nie lubi i troch� si� boi takich milcz�cych telefon�w,
i pomy�la�em, �e b�d� m�g� to wykorzystywa� cz�ciej. W taks�wce rozmawia�em z
szoferem o pogodzie, doszli�my do wniosku, �e powinna si� poprawi�. Przed samym domem
wpad�em na t�gaw� blondynk�, s�siadk� z g�ry, kt�ra przed godzin� mign�a mi w g��bi restauracji.
Wysiad�a w�a�nie z Syrenki z m�em, niewiele wy�szym od niej, przygarbionym
in�ynierem, zapracowuj�cym si� na sp�acenie rat za samoch�d, kt�ry kupili trzy miesi�ce
temu, i ten samoch�d w�a�nie mia� by� momentem zwrotnym w ich �yciu, mia� zesznurowa�
ten rozpadaj�cy si� zwi�zek, zako�czy� jej znikanie z domu, przenie�� ich do innej sfery ludzi.
Wprowadzili si� do mieszkania nad nami dwa lata temu � tyle w�a�nie mia�o ich dziecko
� i gdzie� od roku zacz�o si� dopytywanie in�yniera o �on�, wstydliwe i smutne, a od paru
miesi�cy szuka� jej ci�gle i zwykle przywozi� pod wiecz�r t� Syrenk�, kt�ra w�a�ciwie nie
zmieni�a nic, nawet lekcewa�enia dozorcy domu.
� Jak mog�a� zostawi� ma�ego, jak mog�a�! � Podtrzymywa� j�, lekko chwiej�c� si� na nogach.
17
� To ty mia�e� wr�ci� do domu i posiedzie� z nim zaraz po biurze. Gdzie by�e�, no, m�w,
gdzie? � roze�mia�a si�. � �adny z ciebie numer, ale to nie ze mn�. Ja z nim siedz� od rana.
Znalaz�e� sobie bok, co? Lolit�.
� Irka � �cisn�� j� za r�k� na m�j widok. � Irka, prosz� ci�. Dobry wiecz�r � spojrza� na
mnie �a�o�nie. Kiwn��em g�ow� i wbieg�em na schody.
� No, m�w zaraz, gdzie by�e� � us�ysza�em jeszcze jej g�os z do�u.
W pokoju matki na ko�cu korytarza pali