9335

Szczegóły
Tytuł 9335
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9335 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9335 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9335 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

LUCY MMAUD MONTGOMERY ZAPACH WIATRU I INNE OPOWIADANIA TYTU� ORYGINA�U ANGIELSKIEGO ALONG THE SHORE PRZE�O�Y�A MAGDALENA KOZIEJ�OSTASZKIEWICZ ZAPACH WIATRU Porywisty wrze�niowy wiatr smaga� wody Racicot Harbour. Przynosi� s�ony zapach morza, hula� wok� wznosz�cej si� na urwisku, ponurej latarni morskiej, omiata� �awice piachu i d�ugi, w�ski przesmyk ciemnoniebieskiej wody. Hucza� po�r�d maszt�w �odzi stoj�cych na kotwicy i komin�w wioski rybackiej. Wicher �wiszcza� i �piewa� o wielu rzeczach, lecz ka�dy s�ysza� w jego zawodzeniu to, co mu w duszy gra�o. Nora Shelley, kt�ra sta�a w drzwiach rodzinnego domu � pobielanej chaty tkwi�cej w�r�d szarych piask�w � wy�owi�a w �piewie wiatru now� nut�. �piewa� jej cz�sto o dalekim �wiecie, za kt�rym tak t�skni�a, lecz nigdy wcze�niej w pie�ni tej nie by�o nadziei spe�nienia. �Gdzie� tam hen czeka ci� nowe, wspania�e �ycie � szumia� wiatr. � Musisz tylko wyci�gn�� r�k�, a wszystko, czego pragn�a�, b�dzie twoje�. Nora wychyli�a si� za pr�g i wystawi�a twarz na podmuchy wiatru. Kocha�a ten p�nocno � zachodni wicher, swego starego, wiernego przyjaciela. Nora by�a bardzo smuk�a, biel jej cery przypomina�a pian� morsk� zastygaj�c� na pla�y, a oczy mia�y ten niepokoj�cy odcie� b��kitu, jakiego nabiera woda po pi�knym zachodzie s�o�ca. Jej w�osy by�y czarne jak noc, a usta rozkwita�y dojrza�� czerwieni� na tle nieskazitelnie czystej twarzy. By�a bez w�tpienia najpi�kniejsz� z dziewcz�t mieszkaj�cych w okolicy przystani, ale niezbyt j� lubiano. Zar�wno kobiety, jak m�czy�ni uwa�ali, �e jest za dumna. Nawet przyjaciele czuli si� w obowi�zku usprawiedliwia� w duchu jej odmienno��. Nora zamkn�a za sob� drzwi, by nie s�ysze� g�os�w dobiegaj�cych z wn�trza chaty. Kiedy podejmowa�a decyzj�, chcia�a by� sam na sam z wiatrem. Przed ni� roztacza� si� widok na �achy piachu, kt�re pokrywa�y �agodne zbocze schodz�ce do szafirowych w�d przystani. By�y usiane drobnymi kamykami i utwardzone przez krzewi�cy si� jasny bluszcz. Wok� tkwi�y ma�e, przysadziste chaty, niewiele r�ni�ce si� od jej domu. W pobli�u cha�up bawi�y si� ha�a�liwe dzieciaki. �odzie do po�owu makreli ko�ysa�y si� na wodzie, za nimi rysowa� si� w oddali ostry wierzcho�ek Sandy Point, kt�ry obsiad�y bia�e mewy. W dole, na nabrze�u, tu� przed rybacz�wk� Joe, sta�a gromada m�czyzn, kt�rzy �miali si� i g�o�no o czym� rozprawiali. Nora zna�a to wszystko na pami��. Naprzeciw przystani, na otoczonym jod�ami cyplu, wznosi� si� Dalveigh. John Cameron, bezdzietny milioner, wybudowa� tam przed dwoma laty letni dom i nada� mu nazw� szkockiej posiad�o�ci przodk�w. Dla rybak�w z Racicot ten dom i posiad�o�� by�y jak urzeczywistnienie bajecznego snu. Niewielu z nich widzia�o kiedykolwiek co� podobnego. Nora Shelley dobrze zna�a Dalveigh. Tego lata cz�sto go�ci�a u Cameron�w. Pi�kno i luksus ich otoczenia z dziwn� �atwo�ci� przemawia�y do jej natury. Czu�a si� stworzona do takiego �ycia. I mog�aby tak �y�, gdyby tylko zechcia�a. W�a�ciwie dokona�a ju� wyboru i dobrze o tym wiedzia�a. Jednak chcia�a poudawa� troch� dla przyjemno�ci, �e nie podj�a jeszcze decyzji. Chcia�a poigra� czule ze starymi uczuciami, kt�re porusza�y jej serce i domaga�y si�, by zachowa�a je w pami�ci. Wewn�trz chaty, w g��wnej izbie, siedzia�o czworo ludzi. Pok�j mia� niski sufit, zniszczon�, wypaczon� miejscami pod�og�, a na okopconych �cianach wisia�y sieci rybackie i nieprzemakalne ubrania. John Cameron i jego �ona zostali usadzeni na honorowych miejscach po�rodku izby. Pani Cameron by�a przystojn�, eleganck� dam� o wiecznie niezadowolonym wyrazie twarzy. Nawet ci mniej krytyczni mieszka�cy Racicot uwa�ali, �e �zadziera nosa�. Jej m��, niski, siwy pan, mia� czerstw� twarz o m�odym wygl�dzie. By� og�lnie lubiany w Racicot, gdy� znajdowa� wsp�lny j�zyk z �eglarzami i rybakami, a poza tym w Dalveigh zawsze ch�tnie kupowano �wie�e makrele. Nathan Shelley siedzia� w swym ulubionym k�cie przy piecu. Pochyli� si� do przodu i opar� r�ce na kolanach. Ze wzgl�du na szacunek dla pani Cameron od�o�y� fajk� i trudno mu by�o bez niej zebra� my�li. Wola�by, �eby �ona zaj�a si� czymkolwiek, bo czu� si� nieswojo, widz�c, jak siedzi bezczynnie. Od kiedy si�ga� pami�ci�, zdarzy�o si� to tylko raz � tego dnia, gdy przynie�li do domu przemokni�tego do suchej nitki Neda Shelleya. Fakt ten mia� miejsce po sierpniowej burzy, dziesi�� lat temu. Pani Shelley siedzia�a przy ma�ym oknie o wypaczonej framudze i wpatrywa�a si� w przysta�. P�aszcz m�a, kt�ry w�a�nie �ata�a, gdy weszli Cameronowie, le�a� wci�� na jej kolanach, a ona splot�a na nim nieruchome d�onie. By�a ma�om�wn�, t�g� kobiet� o flegmatycznym usposobieniu. Jej przystojna, pogodna twarz nawet nie drgn�a, gdy Cameronowie wy�uszczyli, o co im chodzi. Chodzi�o im o Nor�. Ci bogacze, dla kt�rych �ycie by�o tak szczodre, chcieli mie� i ten jeden kwiatek, co nigdy dla nich nie zakwit�. John Cameron zr�cznie wy�o�y� swoj� pro�b�. � B�dziemy j� traktowa� jak w�asn� c�rk� � powiedzia�. � Pokochali�my j� tego lata. Jest pi�kna i m�dra, zas�uguje na wi�cej, ni� jej mo�e da� Racicot. Wy macie jeszcze inne dzieci, a my jeste�my bezdzietni. Poza tym nie odbierzemy wam jej na zawsze. B�dziecie widywali j� ka�dego lata, gdy przyjedziemy do Dalveigh. � To nie to samo � odpar� sucho Nathan. � Stanie si� cz�ci� waszego �ycia, nie b�dzie ju� nale�e� do nas. Niewa�ne, ile ma si� dzieci, �adnego nie chce si� straci�. Ale chyba nasze uczucia nie powinny zawadza� szcz�ciu Nory. Jest m�dra i zawsze pragn�a czego� wi�cej, ni� mo�emy jej da�. Te� taki kiedy� by�em. Bo�e, jak ja nie cierpia�em tego Racicot! Wreszcie si� st�d wyrwa�em, wyjecha�em do miasta i podj��em tam prac�. Na nic si� to nie zda�o. Za d�ugo zwleka�em z wyjazdem, morze wesz�o mi w krew. Wytrzyma�em bez niego dwa lata, ale musia�em wr�ci�. Jestem tu od tamtej pory. Mo�e z ni� b�dzie inaczej. Jest m�odsza, ni� ja wtedy by�em. Je�li t�sknota nie b�dzie jej doskwiera�, mo�e zdo�a odci�� si� na dobre od �ycia na wybrze�u. Nie wiecie jednak, jak morze wzywa tych, kt�rzy do niego nale��. Cameron u�miechn�� si� pod nosem. Pomy�la�, �e stary wilk morski ma sk�onno�� do poetyzowania. Najwidoczniej po nim Nora odziedziczy�a zdolno�ci i oryginalno��. W przystojnej, flegmatycznej matce nie by�o nic szczeg�lnego. � Co powiesz na to, �ono? � spyta� wreszcie Shelley. � Niech Nora zdecyduje � odpar�a, jak zwykle cedz�c s�owa. Wreszcie Nora wesz�a do chaty, a jej osmagana wiatrem twarz by�a ol�niewaj�co pi�kna. Zastanawia�a si�, jak ma powiedzie� rodzicom o swej decyzji. Spojrza�a ze wzruszeniem na matk�. � Zostajesz czy wyje�d�asz? � spyta� szorstko ojciec. � My�l�, �e wyjad� � zacz�a wolno Nora, lecz gdy tylko dostrzeg�a wyraz twarzy matki, podbieg�a do niej i zarzuci�a jej ramiona na szyj�. � Ale nigdy o tobie nie zapomn�, mamo! � zawo�a�a. � Zawsze b�d� ci� kocha�, ciebie i ojca. Matka wyswobodzi�a si� z u�cisku Nory i pchn�a j� lekko w stron� Cameron�w. � Id� � powiedzia�a cicho. � Teraz nale�ysz do nich. Niebawem wie�� rozesz�a si� po okolicy. Zanim nasta� wiecz�r, wszyscy w Racicot ju� wiedzieli, �e Cameronowie zamierzaj� adoptowa� Nor� Shelley i zabra� j� ze sob�. Nowina wywo�a�a wielkie zdziwienie i jeszcze wi�ksz� zawi��. Miejscowe kobiety kr�ci�y z dezaprobat� g�owami. � Nora jest pewnie w si�dmym niebie � m�wi�y. � Przecie� zawsze uwa�a�a si� za kogo� lepszego. Nathan Shelley i jego �ona strasznie j� rozpu�cili. Ciekawe, co na to Rob Fletcher? Nora prosi�a brata, by powiadomi� o wszystkim Roba Fletchera, ale ubieg�a go Merran Andrews. Dopad�a Roba, nim zd��y� na dobre przybi� do brzegu. O zachodzie s�o�ca w�a�nie wraca� z po�owu. � S�ysza�e� najnowsze wie�ci, Rob? � spyta�a. � Nora wyje�d�a i ma zosta� prawdziw� dam�. Cameronowie dostali tego lata bzika na jej punkcie i zamierzaj� j� adoptowa�. Merran dawno ju� zagi�a parol na Roba. By� on dobrze zbudowanym, przystojnym ch�opakiem, a do tego jeszcze bogatym. Pod ka�dym wzgl�dem stanowi� najlepsz� parti� w okolicy. Wzgardzi� jej wzgl�dami z powodu Nory, wi�c z przyjemno�ci� zada�a mu cios, cho� p�niej zamierza�a mu to wynagrodzi�. Mimo opalenizny wida� by�o, �e twarz Roba zblad�a, ale nie pozwoli�, by zuchwa�e, czarne oczy Merran zajrza�y mu w serce. � To wspaniale � odpar� spokojnie. � Zosta�a stworzona do czego� lepszego ni� �ycie w Racicot. � Chcesz, zdaje si�, powiedzie�, �e zawsze uwa�a�a si� za kogo� lepszego od zwyk�ych ludzi � stwierdzi�a zgry�liwie Merran. Rob spotka� Nor� dopiero nast�pnego wieczora, gdy przyp�yn�a �odzi� z Dalveigh. Przycumowa� ��dk� i pom�g� Norze wysi���. Szli wzd�u� pla�y, w uszach szumia� im p�nocno�zachodni wiatr, a wielka gwiazda latarni morskiej ja�nia�a blado na tle nieba wyz�oconego przez jesienny zach�d s�o�ca. Nora by�a zmieszana i mia�a to sobie za z�e. Przecie� Rob Fletcher nic dla niej nie znaczy�. By� tylko dobrym przyjacielem, kt�remu zwierza�a si� ze swych dziwnych my�li i pragnie�. Dlaczego z jego powodu mia�oby si� jej kraja� serce? Chcia�a, by wreszcie si� odezwa�, lecz on szed� w milczeniu, z lekko pochylon� g�ow�. � S�ysza�e� pewnie, �e wyje�d�am, Rob? � spyta�a wreszcie. � Tak, s�ysza�em to od mniej wi�cej stu os�b � odpar�. � To wspaniale, prawda? � rzuci�a nieco wyzywaj�cym tonem. � No, nie wiem � zacz�� wolno Rob. � Jak patrze� na to z zewn�trz, tak si� zdaje. Ale gdy g��biej si� zastanowi�, to mo�e wcale tak nie jest. Czy my�lisz, �e zdo�asz zupe�nie bezbole�nie wyrzuci� z serca dwadzie�cia lat �ycia? � Och, b�d� t�skni�a za domem, je�li o to ci chodzi � odpar�a Nora z rozdra�nieniem. � Wiem, �e na pocz�tku tak b�dzie, ale wszyscy sobie jako� z tym radz�. Poza tym nie wyje�d�am st�d na dobre. Wr�c� tu nast�pnego lata, zawsze b�d� latem przyje�d�a�a. � To ju� b�dzie co innego � upiera� si� Rob, maj�c na my�li to samo co Nathan Shelley. � Zostaniesz prawdziw� dam� i pewnie wyjdzie ci to na dobre, ale nie b�dziesz ju� taka sama. Nowe �ycie ci� odmieni. Mo�e nie od razu, ale wreszcie tak si� stanie. B�dziesz jedn� z nich, a niejedn� z nas. Ale czy b�dziesz szcz�liwa? W�a�nie nad tym si� zastanawiam. Nora poczu�aby si� dotkni�ta, gdyby us�ysza�a to od kogo� innego. Jednak nigdy nie z�o�ci�a si� na Roba. � My�l�, �e b�d� � powiedzia�a w zamy�leniu. � Tak czy owak musz� jecha�. Wydaje mi si�, �e nawet gdybym chcia�a, nie mog�abym si� temu oprze�. Co� mnie tam wzywa, od czasu gdy b�d�c ma�� dziewczynk� odkry�am, �e poza Racicot rozci�ga si� szeroki �wiat. I zawsze mi si� wydawa�o, �e pewnego dnia odnajd� do niego drog�. Dlatego w�a�nie nadal chodzi�am do szko�y, d�ugo po tym, gdy inne dziewczyny z niej zrezygnowa�y. Matka uwa�a�a, �e powinnam siedzie� w domu. M�wi�a, �e jak zbyt wiele naucz� si� z ksi��ek, stan� si� rozgoryczona. �e b�d� zbyt r�ni� si� od ludzi, w�r�d kt�rych �yj�. Ale ojciec pozwala� mi si� uczy�, on mnie rozumia�. M�wi�, �e w m�odo�ci by� taki sam. Uczy�am si� wi�c, czyta�am wszystko, co mi wpad�o w r�ce. Wydaje mi si�, jakbym przez ca�e �ycie sz�a w�sk� �cie�k�. A teraz jest tak, jakby otworzono przede mn� bram�. Wcale nie kusi mnie luksus, rozrywki, pi�kny dom i stroje, cho� miejscowi ludzie tak w�a�nie s�dz�. Nawet moja matka tak my�li. Po prostu wydaje mi si�, �e to, czego zawsze pragn�am, jest w zasi�gu r�ki, wi�c musz� wyjecha�. Musz�, Rob. � Tak, je�li tak czujesz, to rzeczywi�cie musisz � odpar�, patrz�c �agodnie na jej zmartwion� twarz. � Dla w�asnego dobra. Naprawd� w to wierz� i nie jestem na tyle samolubny, by nie mie� nadziei, �e znajdziesz wszystko, czego tak pragniesz. Jednak to ci� odmieni. Nora, Nora! C� ja bez ciebie poczn�? Przerazi�a j� nag�a nami�tno��, z jak� wyrzuci� z siebie te s�owa. � Przesta�, Rob, przesta�! Nie b�dziesz d�ugo za mn� t�skni�. Jest tyle innych dziewczyn. � Daj spok�j. Nie rzucaj mi tej suchej ko�ci na pocieszenie. Nie ma �adnych innych dziewczyn i nigdy nie by�o. Zawsze liczy�a� si� tylko ty, Noro, i dobrze o tym wiesz. � Przykro mi � powiedzia�a cicho. � Nie musi ci by� przykro � odpar� Rob ponuro. � W ko�cu wol� ci� kocha� ni� nie kocha�, cho� b�d� przez to cierpie�. Nie mia�em wielkiej nadziei, �e za mnie wyjdziesz, wi�c nie czuj� si� zawiedziony. Zawsze wiedzia�em, �e nie dorastam ci do pi�t. Rybak Rob Fletcher nie mo�e r�wna� si� z dziewczyn�, kt�ra pasuje do Cameron�w. � Nigdy mi to przez my�l nie przesz�o � zaoponowa�a Nora. � Wiem � powiedzia� spokojnie, zamykaj�c si� zn�w w sobie. � Ale to prawda, wi�c teraz musz� ci� straci�. Nigdy nie b�dzie dla mnie istnie� �adna inna, Noro. Odprowadzi� j� do domu i odszed�. Patrzy�a na ros�� sylwetk� Roba. Wreszcie znik� w mroku. Nora poczu�a w�ciek�o��, gdy �zy nap�yn�y jej do oczu, a w sercu odezwa�a si� ostra t�sknota. Przez kr�tk� chwil� �a�owa�a swej decyzji, pomy�la�a, �e zostanie, �e nie mo�e wyjecha�. Wtedy naprzeciw przystani rozb�ys�y �wiat�a Dalveigh. Za nimi l�ni�o nowe �ycie, kt�re wabi�o i przywo�ywa�o Nor�. Nie, musi jecha�, ju� wybra�a. Teraz nie ma odwrotu. * * * Nora Shelley odjecha�a z Cameronami i Dalveigh opustosza�. Potem nadesz�a zima, a wioska rybacka pogr��y�a si� w bezczynno�ci typowej dla tej pory roku. By� to czas na d�ugie spacery, plotki, wzajemne odwiedziny i leniwe pykanie fajki pod piecem s�siad�w, kiedy to snuto opowie�ci o morzu i po�owach. Mieszka�cy Racicot Harbour odrabiali zaleg�o�ci w �yciu towarzyskim. Latem, gdy pracowa�o si� po osiemna�cie godzin na dob�, nie by�o na to czasu. W zimie by�o go pod dostatkiem � na �miechy, plotki, zaloty i wesela, a nawet � na marzenia, kt�rym oddawa� si� w samotno�ci Rob Fletcher. Podczas ubogiej w wydarzenia zimy ka�dy drobiazg nabiera� znaczenia. Cotygodniowy list od Nory Shelley do rodzic�w by� przedmiotem powszechnego zainteresowania. Gdy za spraw� kierowniczki poczty ludzie dowiadywali si� o jego nadej�ciu w sklepie w Cove, wieczorem kuchnia Shelley�w p�ka�a w szwach. List odczytywa�a na g�os Isobel Shelley, m�odsza siostra Nory, bo ucz�szcza�a do szko�y wystarczaj�co d�ugo, by poprawnie wymawia� s�owa i wyja�nia�, gdzie znajduj� si� opisywane miejscowo�ci. Cameronowie sp�dzili jesie� w Nowym Jorku, a zim� ruszyli na po�udnie. Nora opisywa�a nowe �ycie z du�� swad�. W pierwszych kilku listach przyznawa�a, �e bardzo t�skni za domem, ale po jakim� czasie przesta�a ju� o tym wspomina�. Niewiele pisa�a o sobie, za to szczeg�owo rozwodzi�a si� na temat zwiedzanych miejsc, poznawanych ludzi i wspania�ych rzeczy, kt�re ogl�da�a po drodze. Przesy�a�a serdeczne pozdrowienia dla przyjaci� i wypytywa�a o sprawy, kt�re zawsze by�y drogie jej sercu. Jednak z czasem jej listy zacz�y sprawia� wra�enie, jakby pochodzi�y od innej osoby, kt�ra nie mia�a nic wsp�lnego z �yciem w Racicot. Rodzice od razu to odczuli. � Zmieni�a si� � mrukn�� Nathan. � Musia�o tak by� i dla niej to dobrze, a jednak boli. Stracili�my c�rk�, �ono, stracili�my na zawsze. Rob Fletcher te� przychodzi�, by pos�ucha�, co pisze Nora, lecz podczas gdy inni szeptali i wydziwiali, siedzia� w milczeniu. Miejscowi uwa�ali, �e Rob bardzo si� zmieni�. Sta� si� odludkiem, wola� siedzie� w domu i czyta� ksi��ki ni�, jak inni, chodzi� po kominkach. Ludzie kr�cili tylko g�owami. Musia�o by� co� nie w porz�dku z m�czyzn�, kt�ry �l�cza� nad ksi��kami, podczas gdy by�o tyle lepszych rzeczy do roboty. Jacob Radnor te� kiedy� czyta� przez ca�� zim�, a wiosn� si� utopi� � wyskoczy� za burt� swej �odzi wprost do sieci do po�owu �ledzi. Tyle mu przysz�o z tych ca�ych ksi��ek. Tego lata Cameronowie przybyli do Dalveigh nieco p�niej, gdy� John Cameron mia� k�opoty ze zdrowiem. Tu� po pierwszym sierpnia zjawi� si� zarz�dca i s�u�ba, by przygotowa� dom na przyj�cie pa�stwa, a w tydzie� p�niej przyjechali Cameronowie. Przywie�li ze sob� mn�stwo go�ci. O zachodzie s�o�ca w dniu przyjazdu Nora Shelley patrzy�a na le��c� po drugiej stronie zatoki wiosk� ryback�. By�a zm�czona podr� i zamierza�a si� tam wybra� dopiero rankiem. Jednak gdy ujrza�a Racicot, zrozumia�a, �e musi zrobi� to natychmiast. Tam by�a jej matka, wzywa�o j� tam dawne �ycie. P�nocno�zachodni wiatr omiata� wody zatoki i zawodzi� kusicielsko. Jego powiew w�lizgn�� si� przez okno do eleganckiego pokoju Nory, przyni�s� zapach s�onych fal i nape�ni� jej serce gorzko � s�odk� t�sknot�. Nora by�a pi�kniejsza ni� kiedykolwiek. W ci�gu ostatniego roku rozkwit�a i osi�gn�a pe�ni� kobieco�ci. Nawet Cameronowie byli zaskoczeni, �e tak szybko przystosowa�a si� do nowych warunk�w. Zdawa�o si�, �e pozostawi�a Racicot daleko za sob�, tak jak porzuca si� stare ubranie. Wspaniale radzi�a sobie w ka�dej sytuacji. Przybrani rodzice byli dumni z jej urody, spontaniczno�ci i nies�ychanego uroku. Pob�a�ali jej we wszystkim i byli bardzo hojni. W ci�gu tych kilku kr�tkich miesi�cy Nora �y�a intensywniej i pe�niej ni� dotychczas. Wydawa�o si�, �e Nora Shelley po powrocie nie by�a ju� t� sam� dziewczyn�, kt�ra opu�ci�a Racicot. Jednak gdy spojrza�a na fale, gdy ujrza�a �wiat�o latarni morskiej i odblask zachodz�cego s�o�ca w oknach chat rybackich, gdy us�ysza�a wezwanie wiatru � co� wyrwa�o si� z jej duszy. Wzruszenie zala�o j� jak morska fala. Wiedzia�a, �e musi tam p�j�� natychmiast, nie mo�e zwleka� ani chwili. By�a ju� przebrana do kolacji, lecz dr��cymi r�kami zdj�a kosztown� sukni� i za�o�y�a na powr�t ciemny podr�ny str�j. Nawet nie przyczesa�a w�os�w, tylko zarzuci�a na g�ow� purpurowy szal. Zamierza�a wymkn�� si� cichcem na nabrze�e, poprosi� Davy�ego, by spu�ci� na wod� ma�� �agl�wk�, a potem przemkn�� szybko przez zatok�, gnana tym cudownym wiatrem. Mia�a nadziej�, �e nikt jej nie zauwa�y, ale w holu natkn�a si� na pani� Cameron. � Nora! � powiedzia�a zaskoczonym tonem. � Och, musz� tam i��, ciociu, musz�! � zawo�a�a gor�czkowo Nora. Przestraszy�a si�, �e pani Cameron b�dzie pr�bowa�a j� zatrzyma�, i wiedzia�a, �e tego nie zniesie. � Musisz i��? Ale dok�d? Kolacja prawie gotowa� � Nie chc� �adnej kolacji. Id� do domu, pop�yn� �agl�wk�. � Drogie dziecko, nie b�d� niem�dra. Jest zbyt p�no, by p�yn�� do przystani. Nie spodziewaj� si� ciebie dzisiaj. Poczekaj do rana. � Nie, och, ciocia nic nie rozumie. Musz� i��, musz�! Tam jest moja matka. Ostatnie zdanie czy te� ton, jakim zosta�o wypowiedziane, sprawi�o, �e na twarzy pani Cameron pojawi� si� wyraz b�lu. Nie pr�bowa�a d�u�ej odwodzi� Nory od jej zamiaru. � No c�, skoro musisz� � powiedzia�a. � Ale nie mo�esz p�yn�� sama. Nie, Noro, na to nie mog� si� zgodzi�. Wiatr jest za silny, a poza tym jest zbyt p�no. Clark Bryant ci� zawiezie. Nora chcia�a zaprotestowa�, ale wiedzia�a, �e to nie ma sensu. Z markotn� min�, nie odzywaj�c si� ani s�owem, posz�a na brzeg z Clarkiem Bryantem, kt�ry pr�bowa� dostosowa� si� do jej nastroju. By� wysokim, t�gim m�czyzn� o brzydkiej, ale inteligentnej twarzy, na kt�rej malowa� si� wyraz sarkazmu. Nale�a� do grupy m�odych milioner�w, z kt�rymi wsp�pracowa� John Cameron przy realizacji swych dalekosi�nych plan�w finansowych. Bryant kocha� si� w Norze i dlatego w�a�nie Cameronowie zaprosili go do Dalveigh na sierpie�, a on na to przysta�. Nora domy�la�a si�, o co chodzi, ale jak dot�d nie zawraca�a sobie tym g�owy. Lubi�a Clarka Bryanta, ale w tej chwili nie mia�a ochoty na jego towarzystwo. Nie chcia�a go zabiera� do Racicot, cho� nie potrafi�aby wyja�ni� dlaczego. Nie by�a snobk� i nie wstydzi�a si� swego ubogiego domu. Ale Bryant nie nale�a� do tego �wiata, by� obcy, a Nora chcia�a ten pierwszy raz po powrocie pojecha� do domu sama. Davy spu�ci� �agl�wk� na wod� i Nora chwyci�a rumpel. Zna�a ka�dy skrawek zatoki. Gdy �agiel chwyci� wiatr, a ��d� zacz�a mkn�� po falach, Nor� natychmiast opu�ci� pos�pny nastr�j. Nie przeszkadza�a jej ju� obecno�� Clarka Bryanta, bo ca�kiem o nim zapomnia�a. Zwa�a�a na niego tyle� samo co na maszt, obok kt�rego stan��. Czar morza i wiatru zaw�adn�� jej sercem, wype�ni� je dzik� rado�ci� oraz bezmiernym szcz�ciem. Tam gdzie pod sklepieniem bladoz�otego nieba rozci�ga�o si� upstrzone �wiate�kami, mroczniej�ce wybrze�e, by� jej dom. Cudownie by�o s�ysze� na powitanie �wist wiatru, czu� jego powiew na twarzy i s�ony smak py�u wodnego na ustach, cieszy� si� ko�ysaniem �odzi, kt�ra pru�a grzbiety fal. Gdy Clark Bryant przyjrza� si� Norze, zrozumia�, �e nic dla niej nie znaczy. Nigdy jeszcze nie widzia�, by wygl�da�a tak pi�knie i poci�gaj�co. Szal zsun�� si� jej z ramion, a g�owa wznosi�a si� nad nim jak jaki� wspania�y kwiat o purpurowych p�atkach. Wiatr zgarnia� jej z twarzy g�szcz kruczych w�os�w, kt�re opada�y na ni� po chwili niczym czarny cie�. Usta osmagane przez morsk� bryz�, nabra�y odcienia szkar�atu, oczy wielkie i pi�kne wpatrywa�y si� w �wiat�a przystani. Patrzy�y ponad g�ow� Clarka, nawet go nie dostrzegaj�c. Gdy podp�yn�li do brzegu, Nora wyskoczy�a z �odzi, nim Bryant zd��y� przycumowa�. � Nie czekaj na mnie, nie wracam na noc � zawo�a�a niedbale. Potem zarzuci�a szal na g�ow�, wybieg�a na brzeg i ruszy�a przed siebie. Wok� nie by�o �ywej duszy, bo o tej porze wszyscy w Racicot jedli kolacj�. W kuchni Shelley�w rodzina w�a�nie zesz�a si� do sto�u, gdy nagle drzwi rozwar�y si� na o�cie� i w progu stan�a Nora. Przez chwil� gapili si� na ni�, jakby by�a zjaw�. Nie znali terminu jej przyjazdu i nie wiedzieli, �e Cameronowie przybyli w�a�nie do Racicot. � Ale� to nasza dziewczyna, to Nora! � zawo�a� Nathan, podnosz�c si� z �awy. � Mamo! � krzykn�a Nora. Przebieg�a przez izb� i ze szlochem przytuli�a si� do jej piersi. Gdy wie�� rozesz�a si� po okolicy, zacz�li si� schodzi� mieszka�cy Racicot. Dom by� pe�en ludzi. Sp�dzili razem ha�a�liwy, weso�y, pe�en serdeczno�ci wiecz�r. By�o jak za dawnych czas�w. W trakcie rozm�w m�czy�ni palili, a wi�kszo�� kobiet robi�a na drutach. Z zadowoleniem stwierdzono, �e Nora nie zadziera nosa. Stary Jonas Myers powiedzia� jej bez ogr�dek, �e nie wydaje mu si�, aby rok sp�dzony w�r�d bogaczy wyszed� jej na dobre. � Jeste� taka sama jak przed wyjazdem � stwierdzi�. � Wcale nie zrobili z ciebie prawdziwej damy. Miejscowi ludzie spodziewali si�, �e zamienisz si� w B�g wie kogo. Nora wybuch�a �miechem. By�a zadowolona, �e, ich zdaniem, nie zmieni�a si�. Nathan zachichota� pod nosem. W Norze zasz�a zmiana i on j� dostrzeg�, cho� umkn�a uwadze s�siad�w. Ale nie by�a to zmiana, jakiej si� obawia�. Jeszcze nie odebrano mu ca�kiem c�rki. Nora usiad�a obok matki i poczu�a, �e jest szcz�liwa. Jednak po pewnym czasie przycich�a i zacz�a wpatrywa� si� w drzwi z jakim� �a�osnym wyrazem twarzy. Nathan zauwa�y� to i pomy�la�, �e jest pewnie zm�czona. W jowialny spos�b da� ciekawskim s�siadom do zrozumienia, �e na nich czas. Gdy wszyscy porozchodzili si� do dom�w, Nora wysz�a sama na dw�r. Wiatr ucich�. Wybrze�e, uperlone �wiate�kami, by�o pogr��one w bezruchu. W sezonie po�owu makreli mieszka�cy Racicot nie wychodzili o tak p�nej porze z domu. W�a�nie wschodzi� ksi�yc, po wodach zatoki przewala�y si� srebrne fale. �agodne �wiat�o wydoby�o z mroku wysok� posta� przyczajon� na zakr�cie drogi, za domem Shelley�w. Nora rozpozna�a go natychmiast. Rzuci�a si� p�dem w d� piaszczystego pag�rka. � Rob! Rob! � wo�a�a, rozpo�cieraj�c ramiona. � Nora! � powiedzia� ochryp�ym g�osem i wyci�gn�� do niej r�k�. Rzuci�a mu si� na szyj� i obj�a go kurczowo, �miej�c si� i p�acz�c zarazem. � Och, Rob, wypatrywa�am ci� przez ca�y wiecz�r! Za ka�dym razem, gdy s�ysza�am czyje� kroki, m�wi�am sobie: �To na pewno Rob�. A gdy drzwi si� otwiera�y i wchodzi� kto� inny, zamiera�o mi serce. Nie �mia�am nawet pyta� o ciebie, boj�c si� tego, co mog� us�ysze�. Dlaczego nie przyszed�e�? � Nie wiedzia�em, czy b�d� mile widziany � wyszepta�, przytulaj�c j� do siebie. � Stercza�em tu, maj�c nadziej�, �e uda mi si� spojrze� na ciebie z ukrycia. My�la�em, �e mo�e nie masz ochoty widzie� mnie dzisiaj. � Nie mam ochoty ci� widzie�? Och, Rob! Dzi� wiecz�r, gdy spojrza�am z Dalveigh na Racicot, my�la�am przede wszystkim o tobie, bardziej nawet ni� o matce! Odsun�a si� nieco i spojrza�a na niego, a w jej oczach odbija�o si� to, co mia�a w sercu. � Jaki ty jeste� wspania�y, jaki przystojny, Rob! � zawo�a�a. Pod wp�ywem gwa�townych uczu� straci�a ca�� kobiec� rezerw�. Przez chwil� by�a znowu dzieckiem i z dzieci�c� szczero�ci� odkrywa�a swe my�li. � Przez ostatni rok �y�am jak we �nie. To by� wspania�y, pi�kny sen, ale tylko sen. A teraz si� zbudzi�am i ty jeste� moim przebudzeniem, cudownym przebudzeniem. Pomy�le� tylko, �e nie wiedzia�am tego wcze�niej! � Czego nie wiedzia�a�? � Przytuli� Nor�, czu� na ustach jej oddech, lecz nie zdoby� si�, by j� poca�owa�. � Nie wiedzia�am, �e ci� kocham � wyszepta�a. � Och, Rob, jeste� dla mnie ca�ym �wiatem. Nale�� do ciebie i morza. Nie wiedzia�am tego do dzisiejszego wieczora. Gdy przep�ywa�am zatok�, zrozumia�am w jednej chwili, to by�o jak ol�nienie. Zrozumia�am, �e ju� nigdy nie potrafi�abym st�d wyjecha�. Musz� zosta� tu na zawsze, by m�c wci�� s�ysze� wo�anie wiatru i fal. Nowe �ycie by�o przyjemne, ale nie potrafi�am tak naprawd� w nim zasmakowa�. A kiedy nie przyszed�e� dzi� wiecz�r, zrozumia�am wreszcie, co do ciebie czuj�. * * * Tej nocy Nora le�a�a obok si�str w ma�ym pokoiku, kt�rego okna wychodzi�y na przysta�. M�odsze dziewcz�ta spa�y g��boko, ale Nora le�a�a bezsennie, ws�uchana w �miech wiatru, i powtarza�a w duchu to, co wyznali sobie z Robem. Nawet przykra my�l o tym, co powiedz� Cameronowie, nie przy�mi�a jej szcz�cia. �Pomy�l�, �e jestem niewdzi�czna i przewrotna � westchn�a. � Nie wiedz� przecie�, �e to jest silniejsze ode mnie. Nigdy tego nie zrozumiej�.� I rzeczywi�cie. Gdy powiedzia�a Cameronom, �e wraca do Racicot, skwitowali to �miechem, traktuj�c jej s�owa jako przelotny kaprys st�sknionej dziewczyny. Gdy zrozumieli, �e Nora m�wi powa�nie, zmartwili si�, po czym wpadli w furi�. Potem zacz�y si� pro�by, �zy i wym�wki. Nora �ka�a gorzko w ramionach pani Cameron, lecz pozosta�a nieugi�ta. Wreszcie Cameronowie odwo�ali si� do Nathana Shelleya, ale ten nie zgodzi� si� namawia� Nory na zmian� decyzji. � Nic si� nie da zmieni� � powiedzia�. � Wezwa�o j� morze i nikogo nie pos�ucha. Jest mi nawet przykro ze wzgl�du na ni�. By�oby lepiej, gdyby potrafi�a odci�� si� od przesz�o�ci i �y� tak jak wy. Ale przecie� pr�bowali�cie j� st�d zabra� i na nic to si� nie zda�o. Wiem, co ona czuje, sam to prze�y�em i nie zrobi� jej najmniejszego wyrzutu. Ma wolny wyb�r � mo�e zosta� lub wyjecha� � tak jak rok temu. Pani Cameron zaapelowa�a wreszcie do uczu� Nory, stwierdzaj�c z gorycz�, �e jest niewdzi�czna. � Wcale nie � odrzek�a Nora dr��cym g�osem. � Kocham was i jestem wam wdzi�czna za wszystko. Ale nie potrafi� �y� tak jak wy, cho� bardzo tego pragn�am. Kocha�am to �ycie i wci�� jeszcze kocham. Jednak tu trzyma mnie co� silniejszego. � Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, co robisz, Noro. T�skni�a� troch� za domem i cieszysz si� z powrotu. Jednak gdy odjedziemy, a ty b�dziesz musia�a na nowo przystosowa� si� do �ycia w Racicot, nie b�dziesz z niego zadowolona. Przekonasz si�, �e to, co z nami prze�y�a�, sprawi, �e przestaniesz pasowa� do tego miejsca. Nie odnajdziesz si� tu, nie b�dziesz mia�a nic do roboty. B�dziesz si� czu�a jak obca. � O nie. Zamierzam po�lubi� Roba Fletchera � o�wiadczy�a Nora z dum�. � Po�lubi� Roba Fletchera! A przecie� mog�aby� wyj�� za Clarka Bryanta! Nora pokr�ci�a g�ow�. � Nigdy by do tego nie dosz�o. Kiedy� my�la�am, �e to mo�liwe, ale teraz wiem lepiej. Kocham Roba. Po tych s�owach nie by�o ju� chyba nic do powiedzenia. Pani Cameron odesz�a w milczeniu, bardzo zasmucona. Nora p�aka�a gorzko po jej odej�ciu. Jednak gdy tego samego wieczora posz�a na spacer wzd�u� wybrze�a z Robem Fletcherem, w jej oczach nie by�o ju� �ez. Wok� hula� wiatr, a na wielkiej, hebanowej kopule nieba wisz�cej nad zatok� migota�y gwiazdy. S�yszeli �miech i �piewy rybak�w dobiegaj�ce znad brzegu i g�uche, uroczyste wo�anie morza. Naprzeciw przystani l�ni�y �wiat�a Dalveigh. Rob spojrza� na nie i przeni�s� wzrok na Nor�. � My�lisz, �e nigdy nie b�dzie ci �al tego �ycia? � spyta�. � Nigdy, Rob. Teraz wydaje mi si�, �e by�o ono jak pi�kne ubranie, kt�re wk�ada si� w �wi�teczny dzie� i przez jaki� czas nosi si� z przyjemno�ci�. W�a�nie je zdj�am i znowu w�o�y�am codzienny str�j. Min�� dopiero tydzie�, od kiedy opu�ci�am Delveigh, a mam wra�enie, �e to by�o bardzo dawno. Ws�uchaj si� w wiatr, Rob! �piewa o pi�knych dniach, kt�re nas czekaj�! Rob schyli� si� i poca�owa� Nor�. � Moja kochana dziewczyna! � powiedzia� czule. PAMI�TNIK WUJKA JESSE�A Wujek Jesse! Gdy wymawiam to imi�, staje mi przed oczyma jego posta�, kt�r� widywa�am tak cz�sto w ci�gu tych cudownych wakacji w Z�otej Bramie. Przypominam sobie, jak ujrza�am go po raz pierwszy, gdy sta� w otwartych drzwiach domku z nisk� strzech� po�o�onego w pobli�u przystani. Zaprasza� nas do �rodka kurtuazyjnym gestem. By� wysoki, niezdarny i przygarbiony, lecz co� w jego postaci znamionowa�o wielk� si�� i wytrzyma�o��. Ogorza�a, g�adko wygolona twarz by�a pobru�d�ona g��bokimi zmarszczkami, a g�ste, siwe w�osy si�ga�y prawie do ramion. Oczy mia� g��boko osadzone i intensywnie niebieskie. Bywa�y rozmarzone lub iskrzy�y si� humorem, ale przewa�nie wpatrywa�y si� w morze z wyrazem pytaj�cej zadumy, jakby szuka�y tam czego� cennego i utraconego. Pewnego dnia mia�am si� dowiedzie�, czego wypatrywa� wujek Jesse. Trudno zaprzeczy�, �e nie grzeszy� urod�. Jego wydatne szcz�ki, mi�siste wargi i kwadratowe czo�o nie mia�y nic wsp�lnego z kanonem pi�kna. Jednak cho� na pierwszy rzut oka wydawa� si� brzydki, p�niej jako� nie my�la�o si� o tym. Dusza, przenikaj�ca przez szpetn� pow�ok�, opromienia�a j� swym pi�knem. Wujek Jesse zdawa� sobie spraw�, �e jest nieurodziwy, i bardzo nad tym bola�, gdy� nami�tnie wielbi� ka�dy przejaw pi�kna. � Ludzie powiadaj�, �e jestem dobry � stwierdzi� z nutk� pretensji w g�osie. � Ale czasami chcia�bym, aby B�g stworzy� mnie tylko w po�owie tak dobrym, jak jestem, a reszt� w�o�y� w m�j wygl�d. Jednak on zapewne wiedzia�, co robi, jak przysta�o dobremu Kapitanowi. Jedni musz� by� brzydcy, a inni pi�kni � jak panienka Mary. Wcale nie by�am �adna, ale wujek Jesse zawsze mi m�wi�, �e jestem, i kocha�am go za to. K�ama� tak uroczo i szczerze, �e prawie mu wierzy�am, i my�l�, �e on sam tak�e wierzy� w to, co m�wi. W jego oczach wszystkie kobiety by�y cudowne i szlachetne ze wzgl�du na t� jedn�, kt�r� kocha�. Tylko raz widzia�am wujka rzeczywi�cie w�ciek�ego, gdy w jego obecno�ci jaki� cz�owiek powiedzia� co� obra�liwego o jednej z miejscowych dziewcz�t. Wstr�tny typ, kt�ry to zrobi�, dos�ownie skuli� si� ze strachu, gdy wujek Jesse zmarszczy� brwi i spiorunowa� go wzrokiem. Od tej pory potrafi�am ju� pogodzi� wizerunek prostodusznego wujka Jesse�a z dzikim, pe�nym przyg�d �yciem, kt�re wi�d� niegdy�. Przyjecha�y�my do Z�otej Bramy na wiosn�. Mama podupad�a na zdrowiu, wi�c lekarz zaleci� jej morskie powietrze i spok�j. Gdy wuj James dowiedzia� si� o tym, zaproponowa�, aby�my zamieszka�y w ma�ym domku w Z�otej Bramie, kt�ry niedawno odziedziczy� po zmar�ej ciotce. � Nie wybra�em si� jeszcze, by go obejrze� � powiedzia�. � Wszystko jest tam tak, jak za �ycia cioci Elizabeth, ale ona mia�a wyj�tkowe zami�owanie do porz�dku. Klucz do domu ma stary �eglarz mieszkaj�cy w pobli�u. O ile pami�tam, nazywa si� Jesse Boyd. My�l�, �e by�oby wam tam dobrze. Dom stoi na piaszczystym wybrze�u, tu� przy przystani, o pi�� minut drogi piechot� do wioski. Propozycja wuja Jamesa bardzo nam odpowiada�a, gdy� by�y�my w kiepskiej sytuacji finansowej. Od razu zacz�y�my szykowa� si� do wyjazdu i zatelegrafowa�y�my do Jesse�a Boyda. Pewnego rze�kiego wiosennego dnia, gdy swawolny wiatr hula� po wydmach, wzbija� na wodzie bia�e czapy piany, a przybrze�ne fale pozostawia�y na piasku d�ugie srebrzyste �uki, wysiad�y�my na nadmorskiej stacyjce. Przeby�y�my piechot� p� mili dziel�ce nas od nowego domu. Wszystkie baga�e i manatki pozostawi�y�my na stacji, gdy� us�u�ny syn naczelnika zaofiarowa� si� przywie�� je nam na miejsce przed wieczorem. * * * Domek cioci Elizabeth od razu nas zachwyci�. Wygl�da� jak wielka szara muszla wyrzucona na brzeg. Od przystani dzieli� go tylko w�ski przesmyk l�du us�any ma�ymi okr�g�ymi kamykami. Na skarpie, za domem, ros�a k�pa powykrzywianych sosen, w�r�d kt�rych wiatr zawodzi� niesamowite pie�ni. Wn�trze domu okaza�o si� urocze. By� tam niski sufit o ciemnym belkowaniu, a kapry�na morska bryza wpada�a przez kwadratowe, g��boko osadzone okna, nawet gdy by�y zamkni�te. Stoj�c w drzwiach mia�o si� pi�kny widok na przysta� i purpurowe wzg�rza. Miejscowo�� zawdzi�cza�a sw� nazw� malowniczemu wej�ciu do portu. By� to w�ski, g��boki tunel pomi�dzy piaszczystymi wydmami a stromym, wysokim urwiskiem z czerwonego piaskowca. Doceni�y�my wyj�tkowo�� tego miejsca, gdy po raz pierwszy ujrza�y�my cudowny, z�ocisty wsch�d s�o�ca, kt�rego blask wy�aniaj�cy si� z morza, przep�ywa� przez w�ski przesmyk falami �wiat�a. Naprawd� by�y to z�ote wrota, przez kt�re mo�na by�o po�eglowa� do jakiej� zaczarowanej krainy. Gdy po raz pierwszy sz�y�my �cie�k� prowadz�c� do naszego domku, zdziwi�y�my si�, widz�c niebiesk� smug� dymu wij�c� si� z szerokiego komina. W chwil� p�niej w drzwiach stan�� wujek Jesse (zacz�y�my zwraca� si� tak do niego ju� p� godziny po zawarciu znajomo�ci). � Witam panie � powiedzia�, wyci�gaj�c do nas du��, tward� d�o�. � Pomy�la�em, �e b�dziecie troch� zm�czone i g�odne, wi�c kiedy przyszed�em otworzy� dom, napali�em w piecu i przygotowa�em herbatk�. Ciesz� si� bardzo, �e mog�em wy�wiadczy� wam t� ma�� przys�ug�, bo rzadko mam tak� okazj�. �Herbatka� wujka Jesse�a okaza�a si� prawdziw� uczt�. Przewietrzy� ma�� jadalni�, po�o�y� na stole wykwintn� serwet� i porcelanow� zastaw� cioci Elizabeth. Upi�kszy� nawet nakrycie bukiecikiem kwiat�w. Potem odkry�y�my, �e przew�drowa� par� mil, by je zebra�. � Wiedzia�em, gdzie co jest � powiedzia� � bo cz�sto pomaga�em pannie Kennedy w zmywaniu. �yli�my w bliskiej przyja�ni. Bardzo mi jej brakuje. Na stole le�a� �wie�y chleb, mas�o, �kupne� ciasteczka, herbata, kt�r� nie wzgardziliby bogowie z Olimpu, i p�misek z doskonale przyrz�dzonymi pstr�gami. � My�l�, �e b�d� wam smakowa�y po podr�y � powiedzia� wujek Jesse. � S� �wie�utkie, prosz� pani. Dwie godziny temu p�ywa�y jeszcze w stawie Johnsona. Sam je z�owi�em. Teraz potrafi� tylko �owi� pstr�gi i czasami dorsze. Ale nie zawsze tak by�o. Robi�em inne rzeczy, mo�ecie si� przekona�, jak zajrzycie do mojego pami�tnika. By�am tak g�odna i zm�czona, �e wtedy nie �z�apa�am si� na przyn�t� i nie zacz�am wypytywa� o pami�tnik. Chcia�am jak najszybciej zabra� si� za pstr�gi. Mama nalega�a, by wujek Jesse towarzyszy� nam przy posi�ku, na co przysta� bez zb�dnych ceregieli. � Dzi�kuj� pi�knie � powiedzia�. � To b�dzie dla mnie prawdziwa przyjemno��. Zazwyczaj musz� jada� samotnie, za jedyne towarzystwo mam odbicie mojej starej, brzydkiej g�by w lustrze. Rzadko mam okazj� usi��� do sto�u z takimi uroczymi paniami. Komplementy wujka Jesse�a wygl�daj� do�� nijako na papierze. Jednak prawi� je z takim wdzi�kiem i tak pe�nym uszanowania tonem, �e kobieta, kt�rej dotyczy�y, czu�a si� jak kr�lowa. Wujek Jesse prze�ama� si� z nami chlebem i od tej chwili zostali�my przyjaci�mi na dobre i na z�e. Po sutym posi�ku siedzieli�my jeszcze godzin� przy stole, a wujek Jesse opowiada� r�ne historyjki ze swego �ycia. � Jak za bardzo si� rozgadam, musicie mi przerwa� � powiedzia� powa�nym tonem, lecz z �artobliwym b�yskiem w oku. � Gdy trafi si� okazja z kim� porozmawia�, lubi� si� zagalopowa� By� �eglarzem od dziesi�tego roku �ycia i niekt�re z jego przyg�d by�y tak fantastyczne, �e zastanawia�am si� w duchu, czy nie koloryzuje nieco, wykorzystuj�c nasz� �atwowierno��. P�niej jednak mia�am przekona� si�, �e by�am niesprawiedliwa. Opowie�ci wujka Jesse�a by�y prawdziwe, a jego dar wymowy sprawia�, �e wszystkie dramatyczne, odleg�e historie od�ywa�y na nowo w ca�ej swej malowniczo�ci. Mama i ja za�miewa�y�my si� i dr�a�y�my z trwogi, s�uchaj�c tych opowie�ci, a raz nawet rozp�aka�y�my si�. Wujek Jesse popatrzy� na nasze za�zawione oczy, a jego twarz rozpromieni�a si� z rado�ci. � Lubi� sprawia�, by ludzie p�akali jak wy teraz � przyzna�. � To dla mnie komplement. �a�uj�, �e nie potrafi� opisa� wszystkiego, co widzia�em i robi�em. Mam dok�adne zapiski w pami�tniku, ale brakuje mi talentu, by odmalowa� przesz�o�� na papierze. Gdybym potrafi�, napisa�bym wspania�� ksi��k�. Wszystko kryje si� tu, w tej n�dznej istocie ludzkiej � poklepa� si� z �alem po piersiach � ale ona nie potrafi tego wydoby�. Gdy wujek Jesse zbiera� si� wieczorem do domu, mama poprosi�a, by zagl�da� do nas jak najcz�ciej. � Zastanawiam si�, czy zaprosi�aby mnie pani, wiedz�c jak ch�tnie skorzystam z tego zaproszenia � powiedzia� z przekor� w g�osie. � Innymi s�owy, zastanawia si� pan, czy zrobi�am to szczerze � u�miechn�a si� mama. � Naprawd�, zapraszam pana z ca�ego serca. � W takim razie przyjd�. Mo�ecie spodziewa� si� mojej uprzykrzonej osoby o ka�dej porze. I by�bym dumny, gdyby�cie od czasu do czasu tak�e mnie odwiedzi�y. Mieszkam na tamtym cyplu. Nie warto wprawdzie przychodzi� ogl�da� mnie ani mojego domu. Jest tam tylko jedna izba, strych i rura od pieca stercz�ca z dachu zamiast komina. Ale mam za to par� rzeczy, kt�re zbiera�em po dziwnych k�tach, gdzie niegdy� wtyka�em sw�j nos. Mo�e was zainteresuj�. �Par� rzeczy� wujka Jesse�a okaza�o si� najbardziej interesuj�c� kolekcj� osobliwo�ci, jak� widzia�am. Ma�y, schludny pokoik by� zawalony pi�knymi, szkaradnymi i dziwacznymi drobiazgami, a z ka�dym z nich wi�za�a si� jaka� ciekawa historia. Sp�dzi�y�my z mam� pi�kne lato w Z�otej Bramie. �y�y�my jak beztroskie dzieci, a wujek Jesse by� naszym towarzyszem zabaw. Nie przejmowa�y�my si� wcale prowadzeniem domu i sp�dza�y�my czas na w�dr�wkach po pla�y, czyta�y�my na ska�ach i p�ywa�y�my ma�� �agl�wk� wujka Jesse�a. Z ka�dym dniem coraz bardziej kocha�y�my tego prostodusznego, dzielnego �eglarza. Jego obecno�� by�a pokrzepiaj�ca jak morska bryza, a opowie�ci fascynuj�ce niczym stara kronika. Nigdy nie mia�y�my do�� s�uchania ich, a oryginalne uwagi i komentarze wujka Jesse�a niezmiennie nas zachwyca�y. By� jedn� z tych interesuj�cych i rzadkich os�b, kt�re, jak mawiaj� ludzie z wybrze�a, �nie gadaj�, tylko m�wi��. Mia� w sobie tyle� dobroci, co m�dro�ci. Pewnego razu znikn�� na ca�y dzie� i zjawi� si� dopiero pod wiecz�r. � Przeszed�em si� troch� � powiedzia�. To �troch� mog�o u wujka Jesse�a oznacza� r�wnie dobrze spacer na stacj� w wiosce jak wypraw� do miasta odleg�ego o setki mil. � Zanios�em panu Kimballowi par� pstr�g�w. Lubi zje�� sobie rybk� od czasu do czasu, a ja tylko w ten spos�b mog� odwdzi�czy� si� za przys�ug�, kt�r� mi niegdy� wy�wiadczy�. Zosta�em u niego ca�y dzie�. Lubi pogada� ze mn�, cho� to wykszta�cony cz�owiek, bo jest z tych, co to musz� rozmawia�. Bez tego czuj� si� nieszcz�liwi. A on nie ma do kogo g�by otworzy�. Ludzie unikaj� go, bo uwa�aj�, �e jest niedowiarkiem. Ale nie posun�� si� a� tak daleko. Mo�na by go nazwa� heretykiem. Heretycy s� grzeszni, ale to bardzo ciekawi ludzie. Zagubili si�, szukaj�c Boga, bo wydaje im si�, �e trudno go odnale��. A wcale tak nie jest. My�l�, �e przewa�nie, b��dz�c po omacku, wreszcie go znajduj�. Nie s�dz�, aby s�uchanie wywod�w pana Kimballa mog�o mi zaszkodzi�. Wyznaj� wiar�, w kt�rej zosta�em wychowany. To oszcz�dza wielu k�opt�w � a B�g jest dobry. K�opot z panem Kimballem polega na tym, �e jest troszk� za m�dry. Uwa�a, �e musi si� w �yciu kierowa� t� swoj� m�dro�ci� i wynale�� jaki� nowy spos�b dostania si� do nieba, a nie i�� utartym szlakiem, jakim pod��aj� zwykli, ciemni ludzie. Ale kiedy� dotrze tam na pewno. I b�dzie si� �mia� z samego siebie. * * * Wujek Jesse nigdy niczym si� nie przejmowa� i nie wpada� w przygn�bienie. � Mam zwyczaj cieszy� si� wszystkim � stwierdzi� pewnego razu, gdy mama zwr�ci�a uwag� na jego niezmienn� pogod� ducha. � Tak mi to wesz�o w krew, �e ciesz� si� nawet z rzeczy nieprzyjemnych. Mam uciech�, gdy my�l�, �e nie mog� trwa� wiecznie. �Och, ten stary reumatyzm � m�wi� sobie, gdy zdrowo mnie chwyci � w ko�cu kiedy� musi przesta� mi dokucza�. Im wi�kszy b�l, tym szybciej przechodzi�. Wujek Jesse rzadko zjawia� si� u nas bez drobnego upominku, nawet je�li by� to tylko bukiet s�odko pachn�cych traw. � Bardzo lubi� zapach trawy � m�wi�. � Przypomina mi matk�. � Lubi�a ten zapach? � Sam nie wiem. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek widzia�a takie trawy. Ale ich wo� jest jak perfumy matki � jest taka szlachetna. Wujek Jesse mia� zwyczaj wstawa� bardzo wcze�nie. Rzadko przegapia� wsch�d s�o�ca. � Widzia�em najprzer�niejsze wschody s�o�ca, kt�re przechodzi�y przez t� Bram� � powiedzia� z rozmarzeniem pewnego ranka, gdy zrobi�am heroiczny wysi�ek, by wsta� wcze�nie, i do��czy�am do wujka Jesse�a, kt�ry siedzia� na ska�ach w po�owie drogi pomi�dzy naszymi domami. � Przemierzy�em �wiat wzd�u� i wszerz, ale nigdy nie widzia�em niczego pi�kniejszego ni� letni wsch�d s�o�ca za t� Bram�. Cz�owiek nie mo�e wybiera� sobie pory, w kt�rej umrze, Mary. Trzeba odej�� � gdy Kapitan wyda rozkaz odbicia od brzegu. Jednak gdybym m�g�, chcia�bym odej��, gdy za Bram� zacznie �wita�. Wiele razy patrzy�em na ten brzask i my�la�em, jak cudownie by by�o przej�� przez t� aureol� i znale�� kryj�ce si� za ni� morze, o kt�rym nie wie �adna ziemska mapa. My�l�, Mary, �e znalaz�bym tam te� zaginion� Margaret. Nied�ugo przedtem opowiedzia� mi histori� �zaginionej Margaret�, jak zawsze j� nazywa�. Rzadko m�wi� o niej, ale gdy to robi�, ka�de s�owo by�o przepojone mi�o�ci� � mi�o�ci�, kt�ra nigdy nie os�ab�a i nie posz�a w zapomnienie. Wujek Jesse mia� siedemdziesi�t lat. Min�o p� wieku od dnia, gdy zaginiona Margaret usn�a w �odzi swego ojca. Nikt nie wiedzia� na pewno, jaki j� spotka� los. Przypuszczano, �e ��d� dryfowa�a przez wody przystani, przep�yn�a Bram� i zgin�a w czarnych odm�tach nawa�nicy, kt�ra rozp�ta�a si� nagle tego fatalnego popo�udnia. Jednak dla wujka Jesse�a te pi��dziesi�t lat by�o jak jedno mgnienie, zdawa�o mu si�, jakby wszystko wydarzy�o si� wczoraj. � Ca�ymi miesi�cami chodzi�em potem wzd�u� brzegu � powiedzia� ze smutkiem wujek Jesse. � Jednak morze nie odda�o mi Margaret. Chcia�bym opisa� ci, jak wygl�da�a, ale nie potrafi�. Raz widzia�em o �wicie unosz�c� si� nad Bram� srebrzyst� mg��, kt�ra zda�a mi si� do niej podobna. Kiedy indziej przypomina�a mija bia�a brzoza w tamtym lesie. Margaret mia�a jasnokasztanowe w�osy, jasn� twarzyczk� i d�ugie, smuk�e palce, takie jak twoje, Mary, tylko bardziej opalone, bo by�a dziewczyn� z wybrze�a. Czasem budz� si� w nocy i s�ysz�, jak morze mnie wo�a. Zdaje mi si� wtedy, �e wzywa mnie zaginiona Margaret. Kiedy jest sztorm, a fale szlochaj� i j�cz�, s�ysz� jej lament. A kiedy �miej� si� w pogodny dzie�, jest tak, jakby ona si� �mia�a. Morze zabra�o mi j�, ale nie uda mu si� rozdzieli� nas na zawsze, pewnego dnia odnajd� j�, Mary. Nied�ugo po przyje�dzie do Z�otej Bramy ujrza�am na w�asne oczy pami�tnik wujka Jesse�a. Nie musia�am namawia� go, by mi go pokaza�. Z dum� wr�czy� mi oprawiony w sk�r� notatnik, w kt�rym upami�tni� swoje podr�e i przygody. Pomy�la�am, �e by�by to prawdziwy skarb dla pisarza. Ka�de zdanie by�o niczym samorodek z�ota. Zapis ten nie mia� warto�ci literackiej, gdy� talent gaw�dziarza zawodzi� wujka Jesse�a, gdy si�ga� po pi�ro i papier. Potrafi� tylko zanotowa� z grubsza szkic swych �wietnych opowie�ci, a ortografia i sk�adnia pozostawia�y wiele do �yczenia. Czu�am jednak, �e gdyby, kto� utalentowany wzi�� na warsztat ten surowy opis odwa�nego i pe�nego przyg�d �ycia, gdyby potrafi� odczyta� pomi�dzy wierszami i opowie�� o niebezpiecze�stwach, kt�rym wujek Jesse stawia� czo�o, zadaniach, kt�re dzielnie wype�nia�, powsta�aby z tego wspania�a ksi��ka. W pami�tniku wujka Jesse�a kry�y si� czysto komediowe i tragiczne w�tki, czekaj�ce na dotkni�cie r�d�ki czarnoksi�nika, kt�ry wzbudzi�by �miech, b�l i przera�enie tysi�cy czytelnikowi; Przyszed� mi na my�l m�j kuzyn, Robert Kennedy, kt�ry po mistrzowsku �onglowa� s�owami, ale skar�y� si�, �e ma trudno�ci i z wymy�laniem wydarze� i charakter�w postaci. Tu mia� wszystko jak na d�oni. Niestety, Robert by� w tym czasie w Japonii, gdzie pracowa� dla swojej gazety. Jesieni�, gdy nad czarnymi wodami przystani zawis�o pos�pne listopadowe niebo, wr�ci�y�my z mam� do miasta. Z prawdziwym �alem rozstawa�y�my si� z wujkiem Jesse�em. Proponowa�y�my, by odwiedzi� nas zim�, ale on pokr�ci� przecz�co g�ow�. � To za daleko, Mary. Gdyby wo�a�a mnie zaginiona Margaret, m�g�bym nie us�ysze� jej wezwania. Musz� by� tutaj, gdy nadejdzie m�j czas. A pewnie stanie si� to wkr�tce. W zimie pisywa�am cz�sto do wujka Jesse�a, a tak�e posy�a�am mu ksi��ki i pisma. Cieszy� si� z nich, lecz s�dzi� � i zapewne mia� racj� � �e nie s� tak zajmuj�ce jak jego pami�tnik. �Gdyby kto� wzi�� m�j pami�tnik i opisa� wszystko, jak trzeba, by�oby to o wiele lepsze� � stwierdzi� w jednym ze swych nielicznych list�w. Na wiosn� wr�ci�y�my z rado�ci� do Z�otej Bramy. By�a r�wnie z�ocista jak dawniej, a wody przystani tak samo b��kitne jak przed rokiem. Wiatr hula� weso�o, a przybrze�ne fale rozbija�y si� na piasku. Wszystko by�o jak dawniej, zmieni� si� tylko wujek Jesse. Bardzo si� postarza�, przygarbi� i sta� si� s�abowity. Gdy poszed� do domu po pierwszej wizycie u nas, mama si� rozp�aka�a. � Wujek Jesse ju� wkr�tce uda si� na poszukiwanie zaginionej Margaret � powiedzia�a. W czerwcu przyjecha� Robert. Z miejsca zaprowadzi�am go do wujka Jesse�a, kt�ry by� bardzo przej�ty, gdy si� dowiedzia�, �e Robert jest �prawdziwym pisarzem�. � Robert chcia�by pos�ucha� twoich opowie�ci, wujku Jesse � powiedzia�am. � Opowiedz mu o tym kapitanie, kt�ry oszala� i wydawa�o mu si�, �e jest Lataj�cym Holendrem. To by�a najlepsza historia wujka Jesse�a. Nie brak�o w niej humoru i grozy i cho� s�ysza�am ju� j� nieraz, dr�a�am zn�w z przera�enia i �mia�am si� r�wnie serdecznie jak Robert. Potem wujek Jesse opowiedzia� o tym, jak jego statek zderzy� si� z parowcem, jak podp�yn�li do� malajscy piraci, jak raz stan�� w ogniu, i o tym, jak on sam pom�g� uciec wi�niowi politycznemu z Republiki Po�udniowej Afryki. Nie che�pi� si� swymi dokonaniami, a przecie� z opowie�ci wynika�o jasno, �e by� dzielnym, zaradnym, bezinteresownym i prawym cz�owiekiem. Siedzia� w swym ubogim pokoiku i odtwarza� dla nas przesz�o��. Uniesieniem brwi, grymasem ust, jakim� niepozornym gestem czy s�owem potrafi� odmalowa� sceny i charaktery tak �wietnie, �e widzieli�my je jak �ywe. Wreszcie po�yczy� Robertowi sw�j pami�tnik. Robert sp�dzi� ca�� noc na lekturze, a przy �niadaniu by� wielce rozentuzjazmowany. � Mary, to wspania�y materia� � powiedzia�. � Gdybym m�g� to wszystko wyg�adzi�, usystematyzowa�, po��czy� w ca�o�� romantycznym w�tkiem zaginionej Margaret, by�aby to powie�� roku. My�lisz, �e on by si� na to zgodzi�? � My�l�, �e by�by zachwycony � odpar�am. I rzeczywi�cie. By� przej�ty jak dziecko. Wreszcie mia�o si� zi�ci� jego najskrytsze marzenie � �wiat pozna histori� jego �ycia. � Stworzymy razem wspania�� ksi��k�, wujku Jesse � powiedzia� Robert. � Ty dasz jej dusz�, a ja cia�o. Natychmiast zabieramy si� do pracy. Tego lata wujek Jesse by� naprawd� szcz�liwy. Traktowa� pokoik, kt�ry udost�pni�y�my Robertowi do pracy, jak sanktuarium. Robert konferowa� wci�� z wujkiem Jesse�em, ale nie pozwoli� mu zajrze� do r�kopisu. � Musisz poczeka�, a� ksi��ka uka�e si� w druku � powiedzia�. � Wtedy od razu zobaczysz wszystko w najdoskonalszej formie. Robert przebiera� w skarbnicy wspomnie� wujka Jesse�a i traktowa� je do�� swobodnie. D�ugo marzy� i duma� o zaginionej Margaret, a� wreszcie sta�a si� dla� realn� postaci� i o�y�a na kartach ksi��ki. W miar� pisania powie�� ca�kowicie zaw�adn�a jego wyobra�ni�. Pracowa� z gor�czkowym zapa�em. Pozwoli� mi przeczyta� r�kopis i podzieli� si� uwagami. Ko�cowy rozdzia�, kt�ry p�niej krytycy z uznaniem okre�lili jako idylliczny, zosta� przerobiony pod wp�ywem moich sugestii, wi�c czu�am, �e i ja mam sw�j udzia� w tworzeniu tego dzie�a. Ksi��ka zosta�a uko�czona na jesieni. Robert wr�ci� do miasta, a my z mam� postanowi�y�my sp�dzi� zim� w Z�otej Bramie. Kocha�y�my to miejsce, a ja chcia�am tu zosta� r�wnie� ze wzgl�du na wujka Jesse�a. Coraz bardziej podupada� na zdrowiu. Po odje�dzie Roberta, gdy min�o o�ywienie wywo�ane prac� nad ksi��k�, jego stan si� pogorszy�. Sko�czy�y si� d�ugie w�dr�wki, rzadko wyp�ywa� gdzie� �odzi�. Sta� si� ma�om�wny. Gdy nas odwiedza�, lubi� godzinami siedzie� w milczeniu przy oknie, z kt�rego roztacza� si� widok na morze. Patrzy� pos�pnie na Bram�, podpar�szy r�k� siw� brod�. Jedyn� rzecz�, kt�ra go �ywo interesowa�a, by�a ksi��ka Roberta. Niecierpliwie czeka� na jej wydanie. � Chc� do�y� chwili, gdy j� ujrz� � powiedzia�. � W�wczas b�d� got�w odej��. Robert napisa�, �e ksi��ka uka�e si� na wiosn�. Musz� dotrzyma� jako� do tego czasu, Mary. Bywa�y chwile, gdy zastanawia�am si� ze smutkiem, czy uda mu si� �dotrzyma�. Z up�ywem zimy stawa� si� coraz s�abszy. Ale wci�� z rado�ci� wypatrywa� wiosny i ksi��ki, swojej ksi��ki � przetworzonej i s�awnej. Wreszcie pewnego dnia, na pocz�tku kwietnia, nadesz�a przesy�ka. Wujek Jesse przez ca�y miesi�c, dzie� w dzie�, chodzi� na poczt�, ale w�a�nie tego dnia by� zbyt s�aby i ja go wyr�czy�am. Ksi��ka by�a zatytu�owana po prostu �Pami�tnik Jesse�a Boyda�, a jako autorzy figurowali Robert Kennedy i Jesse Boyd. Nigdy nie zapomn� wyrazu twarzy wujka Jesse�a, gdy wr