9308
Szczegóły |
Tytuł |
9308 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9308 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9308 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9308 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Erich Fromm
O SZTUCE MI�O�CI
I. CZY MI�O�� JEST SZTUK�?
Czy mi�o�� jest sztuk�? Je�eli tak, to wymaga wiedzy i wysi�ku. A mo�e mi�o�� jest przyjemnym uczuciem, kt�rego zaznanie jest spraw� przypadku, czym�, co si� zdarza, je�li cz�owiek ma szcz�cie? Niniejsza ksi��eczka opowiada si� za pierwszym sposobem jej pojmowania, podczas gdy niew�tpliwie wi�kszo�� ludzi przyjmuje dzisiaj t� drug� interpretacj�.
Dzieje si� tak nie dlatego, by ludzie uwa�ali, �e mi�o�� nie jest rzecz� wa�n�. Nie, ludzie jej pragn�, ogl�daj� niezliczone filmy o szcz�liwych i nieszcz�liwych perypetiach mi�osnych, s�uchaj� setek marnych przeboj�w o mi�o�ci - ale mato kto pomy�li, �e istnieje co�, czego w sprawie mi�o�ci trzeba si� nauczy�.
Taka szczeg�lna postawa wynika z szeregu przes�anek, kt�re ka�da z osobna i wszystkie razem sk�aniaj� do zaj�cia takiego stanowiska. Dla wi�kszo�ci ludzi problem mi�o�ci tkwi przede wszystkim w tym, �eby by� kochanym, a nie w tym, by k o c h a �, by umie� kocha�. Dlatego te� g��wn� spraw� dla nich jest, jak zdoby� czyj�� mi�o��, co zrobi�, �eby wzbudzi� uczucie. W pogoni za tym celem pr�buj� r�nych metod. Jedn� z nich, kt�rej chwytaj� si� zw�aszcza m�czy�ni, jest zdobywanie powodzenia, mocnej pozycji �yciowej i pieni�dzy w takiej skali, na jak� pozwala spo�eczna sytuacja danego cz�owieka. Inna metoda, szczeg�lnie ulubiona przez kobiety, to dba�o�� o wygl�d oraz piel�gnacj� cia�a, stroje itd. Inne sposoby zdobywania sobie otoczenia, stosowane zar�wno przez m�czyzn, jak i kobiety, to mi�y spos�b bycia, umiej�tno�� prowadzenia ciekawej rozmowy, gotowo�� do okazywania ludziom pomocy, skromno�� i �agodno��. Takich samych zabieg�w, jakie maj� prowadzi� do zdobycia czyjej� mi�o�ci, u�ywa si� zreszt�, aby osi�gn�� powodzenie w �yciu, aby zdoby� sobie przyjaci� i wp�ywowych ludzi. W mniemaniu wi�kszo�ci ludzi naszego kr�gu kulturalnego umie� zdobywa� mi�o�� to znaczy po prostu by� sympatycznym i poci�gaj�cym fizycznie.
Drug� przes�ank�, z kt�rej wynika pogl�d, �e o mi�o�ci niczego nie mo�na si� nauczy�, jest przekonanie, �e problem mi�o�ci to problem obiektu, a nie problem zdolno�ci. Ludzie my�l�, �e kocha� to rzecz prosta, natomiast trudne jest znalezienie w�a�ciwego obiektu mi�o�ci, zdobycie czyjego� uczucia. Na kszta�towanie takiej postawy wp�yn�o szereg przyczyn g��boko zakorzenionych w rozwoju dzisiejszego spo�ecze�stwa. Jedn� z nich jest wielka przemiana, jaka zasz�a w dwudziestym wieku w wyborze �obiektu mi�o�ci". W epoce wiktoria�skiej, tak samo jak w wielu tradycyjnych kulturach, mi�o�� w wi�kszo�ci wypadk�w nie by�a spontanicznym, osobistym prze�yciem, kt�re nast�pnie mia�o prowadzi� do ma��e�stwa. Wprost przeciwnie - ma��e�stwo zawierano na zasadzie umowy mi�dzy zainteresowanymi rodzinami albo aran�owanej przez zawodowego swata, albo te� bez tego rodzaju po�rednictwa; ma��e�stwo zawierano opieraj�c si� na wzgl�dach natury spo�ecznej, zak�adaj�c, �e mi�o�� rozwinie si� ju� w czasie jego trwania. Od kilku pokole� w ca�ym �wiecie zachodnim zapanowa�o jednak niemal powszechnie poj�cie mi�o�ci romantycznej. W Stanach Zjednoczonych, cho� zawieranie ma��e�stw na zasadzie umowy zdarza si� jeszcze niekiedy, ludzie w ogromnej wi�kszo�ci szukaj� �mi�o�ci romantycznej", jakiego� osobistego uczucia, kt�re nast�pnie powinno prowadzi� do ma��e�stwa. To nowe poj�cie swobody w mi�o�ci musia�o w znacznym stopniu uwypukli� wa�no�� obiektu w stosunku do wa�no�ci funkcji.
Z tym czynnikiem �ci�le wi��e si� inny charakterystyczny rys wsp�czesnej kultury. Ca�a nasza kultura opiera si� na ��dzy kupna, na idei wymiany korzystnej dla obu stron. Szcz�cie wsp�czesnego cz�owieka to �w dreszczyk, jakiego doznaje ogl�daj�c wystawy sklepowe i nabywaj�c to wszystko, na co mo�e sobie pozwoli� kupuj�c za got�wk� lub na raty. On (lub ona) w podobny spos�b patrz� na ludzi. Dla m�czyzny poci�gaj�ca kobieta, dla kobiety poci�gaj�cy m�czyzna - s� zdobycz�, kt�rej nawzajem szukaj�. �Poci�gaj�cy" oznacza zazwyczaj zestaw w�a�ciwo�ci poszukiwanych na ludzkim rynku. To, co czyni danego cz�owieka poci�gaj�cym, zale�y od mody obowi�zuj�cej w danym okresie, i to zar�wno pod wzgl�dem psychicznym, jak fizycznym. W latach dwudziestych poci�gaj�ca dziewczyna pi�a, pali�a, by�a dzielna i mia�a sex appeal, dzisiejsza moda wymaga od kobiety raczej cn�t domowych oraz skromno�ci . U schy�ku dziewi�tnastego wieku i w pocz�tkach naszego stulecia m�czyzna, aby by� po��danym �towarem", musia� by� agresywny i ambitny - dzisiaj wymaga si�, by by� towarzyski i tolerancyjny. W ka�dym razie uczucia mi�osne kieruje si� zazwyczaj jedynie ku takiemu ludzkiemu towarowi, kt�ry mo�na zdoby� bior�c pod uwag� w�asne mo�liwo�ci wymienne. Szukam korzystnego kupna; obiekt powinien by� po��dany z punktu widzenia jego walor�w spo�ecznych, a r�wnocze�nie powinien chcie� mnie, ceni�c nale�ycie moje widoczne i ukryte aktywa oraz mo�liwo�ci. Tak wi�c dwie osoby zakochuj� si� w sobie, kiedy czuj�, �e znalaz�y najlepszy osi�galny na rynku obiekt, uwzgl�dniaj�c przy tym obustronne warto�ci wymienne. Cz�sto, podobnie jak przy nabywaniu nieruchomo�ci, odgrywaj� du�� rol� przy tych transakcjach ukryte mo�liwo�ci, kt�re mog� si� w przysz�o�ci zrealizowa�.
Nie nale�y si� specjalnie dziwi�, �e w kulturze, w kt�rej przewa�a orientacja handlowa i w kt�rej sukces materialny jest najwy�sz� warto�ci�, stosunki w dziedzinie ludzkiej mi�o�ci podlegaj� temu samemu schematowi wymiany, jaki rz�dzi rynkiem towarowym czy rynkiem pracy.
Trzecim b��dem prowadz�cym do przekonania, �e nie mo�na si� niczego nauczy� w sprawach mi�o�ci, jest pomieszanie pocz�tkowego uczucia zakochania si� ze sta�ym stanem kochania lub te�, jak mo�na by to lepiej wyrazi�, �pozostawania w mi�o�ci". Je�li dwoje ludzi, zupe�nie sobie obcych, pozwala nagle, aby dziel�cy ich mur run��, zaczynaj� nagle czu� si� sobie bliscy, to w�a�nie ten moment doznania jedno�ci jest jednym z najbardziej radosnych, najbardziej podniecaj�cych prze�y� w �yciu. Jest on tym wspanialszy i cudowniejszy dla ludzi, kt�rzy byli dot�d odizolowani, odci�ci, pozbawieni mi�o�ci. Temu cudowi nag�ego zbli�enia do�� cz�sto pomaga po��czony z nim albo te� przeze� zrodzony poci�g fizyczny i jego zaspokojenie. Jednak�e tego rodzaju mi�o�� z samej swej natury jest nietrwa�a. Dwoje ludzi dobrze si� poznaje, ich za�y�o�� w coraz wi�kszym stopniu zatraca sw�j cudowny charakter, a� w ko�cu antagonizmy i rozczarowania, wzajemne znudzenie si� sob� zabij� to, co zosta�o jeszcze z pocz�tkowego podekscytowania. Jednak z pocz�tku ludzie nie zdaj� sobie z tego sprawy: intensywno�� szale�czej mi�o�ci, �wariowanie" na swoim punkcie bior� za dow�d pot�gi mi�o�ci, podczas gdy mo�e to jedynie dowodzi�, jak bardzo byli osamotnieni poprzednio.
Przekonanie, �e nie ma rzeczy �atwiejszej ni� mi�o��, utrzymywa�o si� jako powszechny pogl�d wbrew przyt�aczaj�cym dowodom �wiadcz�cym o czym� wr�cz przeciwnym. Nie ma chyba sprawy, kt�r� by�my podejmowali z takimi zawrotnymi nadziejami i tak pe�ni oczekiwania, kt�ra by jednak zawodzi�a z tak� regularno�ci� jak mi�o��. Gdyby to dotyczy�o jakiejkolwiek innej dzia�alno�ci, ludzie robiliby wszystko, aby dowiedzie� si�, jakie s� przyczyny tego niepowodzenia, chcieliby si� nauczy�, jak mo�na post�powa� lepiej � lub zaniechaliby tego dzia�ania. Poniewa� ta ostatnia ewentualno��, je�li chodzi o mi�o��, jest niemo�liwa, wydaje si�, �e istnieje tylko jeden skuteczny spos�b, by unikn�� niepowodzenia w mi�o�ci: zbada� przyczyny tego niepowodzenia i zabra� si� do studiowania znaczenia mi�o�ci.
Pierwszym krokiem, jaki nale�y zrobi�, to u�wiadomi� sobie, �e mi�o�� jest sztuk�, tak samo jak sztuk� jest �ycie; je�eli chcemy nauczy� si� kocha�, musimy post�powa� w spos�b identyczny jak w�wczas, gdy chcemy nauczy� si� jakiejkolwiek innej sztuki, powiedzmy muzyki, malarstwa, stolarstwa, sztuki medycznej czy in�ynieryjnej.
Co nale�y zrobi�, by nauczy� si� jakiej� sztuki?
Proces nauki mo�na z �atwo�ci� podzieli� na dwa etapy: pierwszy -opanowanie teorii; drugi - opanowanie praktyki. Je�li chc� si� nauczy� sztuki medycznej, musz� najpierw pozna� wszystkie fakty dotycz�ce ludzkiego cia�a i rozmaitych chor�b. Ale je�li nawet opanowa�em ju� t� teoretyczn� wiedz�, to w �adnym wypadku nie opanowa�em jeszcze sztuki medycznej. Stan� si� mistrzem w tej dziedzinie dopiero po d�ugiej praktyce, dopiero w chwili, kiedy w ko�cu rezultaty mojej teoretycznej wiedzy oraz praktyki zespol� si� w jedn� ca�o�� - zrodz� intuicje, istot� opanowania ka�dej sztuki. Ale obok poznania teorii i praktyki istnieje jeszcze trzeci niezb�dny czynnik, aby si� sta� mistrzem w jakiejkolwiek dziedzinie - opanowanie sztuki musi by� spraw� maksymalnego zainteresowania; nie mo�e by� nic wa�niejszego na �wiecie od danej sztuki. Prawda ta odnosi si� do muzyki, medycyny, stolarstwa - i do mi�o�ci. I tu mo�e w�a�nie le�y odpowied� na pytanie, dlaczego ludzie naszej kultury tak rzadko pr�buj� uczy� si� tej sztuki mimo tak oczywistych niepowodze� na tym polu; chocia� pragnienie mi�o�ci tkwi w ludziach tak g��boko, niemal wszystko inne uwa�a si� za wa�niejsze ni� mi�o��: powodzenie, presti�, pieni�dze, w�adz�. Niema) ca�� nasz� energi� zu�ywamy na to. aby si� nauczy� osi�ga� te cele, natomiast prawie nic nie robimy, aby nauczy� si� sztuki mi�o�ci.
A mo�e ludzie uwa�aj�, �e warto jest uczy� si� tylko tych rzeczy, za kt�rych pomoc� mo�na zdoby� pieni�dze czy presti�, i �e mi�o��, kt�ra przynosi korzy�ci �jedynie" duszy, lecz jest bezu�yteczna w nowoczesnym zrozumieniu, jest luksusem, na kt�ry nie mamy prawa po�wi�ca� du�o energii? Jakkolwiek ta sprawa wygl�da, w dalszych rozwa�aniach b�d� traktowa� sztuk� mi�o�ci w duchu uprzedniego podzia�u: najpierw om�wi� teori� mi�o�ci - i to obejmie wi�ksz� cz�� ksi��ki; nast�pnie zajm� si� praktyk� mi�o�ci - b�dzie tego niewiele, tyle, ile mo�na powiedzie� o praktyce w tej czy jakiejkolwiek innej dziedzinie.
II. Teoria mi�o�ci
Mi�o�� jako rozwi�zanie problemu ludzkiego istnienia
Ka�da teoria mi�o�ci musi si� zaczyna� od teorii cz�owieka, ludzkiego istnienia. Chocia� spotykamy si� z mi�o�ci�, a raczej jej odpowiednikiem u zwierz�t, ich przywi�zanie jest w g��wnej mierze wynikiem zespo�u instynkt�w; u cz�owieka dzia�aj� jedynie resztki tego zespo�u. Podstawow� rzecz� w istnieniu cz�owieka jest fakt, �e wynurzy� si� on z kr�lestwa zwierz�t, ze sfery instynktownego przystosowywania si�, �e ma transcendentn� natur�; cz�owiek nigdy jej nie opu�ci�, jest jej cz�ci� -a jednak, raz od niej oderwany, nie mo�e powr�ci�, wygnany z raju, ze stanu pierwotnej jedno�ci z natur�. Cherubini z gorej�cymi mieczami zagrodz� mu drog�, gdyby pr�bowa� powrotu. Cztowiek mo�e posuwa� si� naprz�d jedynie rozwijaj�c sw�j rozum, znajduj�c now� harmoni�, ludzk� zamiast przedludzkiej, kt�ra zosta�a bezpowrotnie utracona.
Kiedy rodzi si� cz�owiek - zar�wno rodzaj ludzki, jak pojedynczy osobnik - zostaje on wytr�cony z sytuacji dok�adnie okre�lonej, r�wnie okre�lonej jak instynkty, i wepchni�ty w sytuacj�, kt�ra jest nieokre�lona, niepewna i otwarta. Pewno�� istnieje jedynie w stosunku do przesz�o�ci, natomiast je�li chodzi o przysz�o��, to pewna jest tylko �mier�.
Cz�owiek jest obdarzony rozumem; jest bytem obdarzonym samo�wiadomo�ci�, u�wiadamia sobie siebie, swego bli�niego, swoj� przesz�o�� oraz mo�liwo�� swojej przysz�o�ci. Ta �wiadomo�� samego siebie jako odr�bnej jednostki, �wiadomo�� kr�tkotrwa�o�ci �ycia, faktu, �e cz�owiek rodzi si� niezale�nie od swej woli i �e umiera wbrew tej woli, �e umrze przed tymi, kt�rych kocha, albo �e oni umr� przed nim, �wiadomo�� swojej samotno�ci i wyodr�bnienia, swojej bezbronno�ci wobec si� przyrody i spo�ecze�stwa - wszystko to czyni jego odosobnione, z niczym nie zwi�zane istnienie wi�zieniem nie do zniesienia. Cz�owiek postrada�by zmys�y, gdyby nie m�g� si� uwolni� z tego wi�zienia, wyj�� z niego, zjednoczy� si�, w tej czy innej formie z lud�mi, z zewn�trznym �wiatem.
Poczucie osamotnienia wywo�uje niepok�j; stanowi ono w istocie �r�d�o wszelkiego niepokoju. Jestem osamotniony znaczy, �e jestem odci�ty, �e nie mog� wykorzysta� moich ludzkich mo�liwo�ci. By� samotnym to znaczy by� bezradnym, nie m�c czynnie zmierzy� si� ze �wiatem � rzeczami, lud�mi; to znaczy, �e �wiat mo�e mnie zaataktowa�, podczas gdy ja nie mog� si� broni�. Tak oto samotno�� staje si� �r�d�em intensywnego niepokoju. Rodzi ona nadto uczucie wstydu i winy. I w�a�nie to poczucie wstydu i winy wyra�one zosta�o w biblijnej historii Adama i Ewy. Gdy Adam i Ewa zjedli z �drzewa wiadomo�ci dobrego i z�ego", gdy okazali si� niepos�uszni (nie ma dobra i z�a, je�li nie ma mo�liwo�ci niepos�usze�stwa) - stali si� lud�mi; wyzwoliwszy si� z pierwotnej zwierz�cej harmonii z natur� spostrzegli, �e �byli nadzy" i zawstydzili si�. Czy� mamy przyj��, �e mit tak stary i podstawowy jak ten wyra�a pruderyjn� moralno�� dziewi�tnastowiecznego spojrzenia na �wiat i �e najwa�niejsz� rzecz�, jak� ta opowie�� chce nam przekaza�, jest zak�opotanie pierwszych rodzic�w widokiem genitali�w? Przecie� chyba nie w tym rzecz, a gdyby�my chcieli rozumie� t� opowie�� w duchu wiktoria�skim, pomin�liby�my spraw� zasadnicz�, kt�ra, jak si� wydaje, przedstawia si� nast�puj�co: kiedy m�czyzna i kobieta u�wiadomili sobie swoje w�asne i wzajemne istnienie, zdali sobie zarazem spraw� ze swego odosobnienia oraz z tego, �e si� od siebie r�ni�, poniewa� nale�� do odmiennych p�ci. I maj�c �wiadomo�� swojego odosobnienia pozostali sobie obcy, jako �e nie nauczyli si� jeszcze kocha� wzajemnie (na co wyra�nie wskazuje r�wnie� fakt, �e Adam broni si� zrzucaj�c win� na Ew�, zamiast stan�� w jej obronie). � wiadomo�� l u d z kiego osamo t ni e n i a b e z p onownego po��czenia si� przez mi�o�� jest �r�d�em wstydu. Jest zarazem �r�d�em poczucia winy i niepokoju.
Tak wi�c najg��bsz� potrzeb� cz�owieka jest przezwyci�enie swego ^odosobnienia, opuszczenie wi�zienia samotno�ci. Ca�kowite niepowodzenie w osi�gni�ciu tego celu prowadzi do b��du, jako �e paniczny l�k przed zupe�n� izolacj� mo�na przezwyci�y� jedynie przez radykalne wycofanie si� ze �wiata zewn�trznego, a� znika uczucie osamotnienia � poniewa� �wiat zewn�trzny, z kt�rego cz�owiek si� wyobcowa�, przestaje istnie�.
Cz�owiek wszystkich czas�w i kultur staje wobec jednego i tego samego pytania: jak przezwyci�y� samotno��, jak uzyska� poczucie jedno�ci, jak przekroczy� granic� w�asnego osobistego �ycia i znale�� zado��uczynienie? Takie samo pytanie stawia sobie cz�owiek jaskiniowy, koczownik pas�cy swe stada, egipski rolnik, fenicki kupiec, rzymski �o�nierz, �redniowieczny mnich, japo�ski samuraj i dzisiejszy urz�dnik b�d� robotnik fabryczny. Pytanie jest to samo, jako �e wyp�ywa z tego samego �r�d�a: z sytuacji cz�owieka, z warunk�w ludzkiego istnienia. Odpowiedzi mog� by� r�ne. Mo�na odpowiada� oddaj�c cze�� zwierz�tom, sk�adaj�c ofiary z ludzi lub dokonuj�c militarnych podboj�w, nurzaj�c si� w zbytku, uprawiaj�c ascez�, oddaj�c si� z zapami�taniem pracy lub artystycznej tw�rczo�ci, wreszcie piel�gnuj�c w sobie mi�o�� Boga i mi�o�� cz�owieka. Chocia� istnieje tyle tych rozwi�za�, kt�rych zapis tworzy histori� cz�owieka - niemniej jednak liczba ich nie jest niezliczona. Wprost przeciwnie, je�eli pomin�� drobniejsze r�nice dotycz�ce raczej drugorz�dnych szczeg��w ni� sedna sprawy, dochodzi si� do wniosku, �e istnieje tylko okre�lona liczba odpowiedzi, jakie zosta�y ju� udzielone i mog�y by� udzielone przez cz�owieka r�nych kultur, w kt�rych �y�. Historia religii i filozofii stanowi w�a�nie dzieje tych odpowiedzi, ich r�norodno�ci, jak r�wnie� ich ilo�ciowego ograniczenia.
Odpowiedzi te zale�� w pewnej mierze od stopnia indywidualizacji osi�gni�tego przez dana jednostk�. U niemowl�cia osobowo�� rozwini�ta jest w bardzo nik�ym stopniu; wci�� czuje si� ono jedno�ci� z matk�, nie czuje si� samo, dop�ki matka jest przy nim. Przed uczuciem samotno�ci chroni je jej fizyczna obecno��, jej piersi i cia�o. Dopiero w miar� jak u dziecka zaczyna wzrasta� poczucie odr�bno�ci i indywidualno�ci, przestaje mu wystarcza� fizyczna obecno�� matki, zaczyna narasta� potrzeba przezwyci�enia osamotnienia w inny spos�b.
Podobnie ca�y rodzaj ludzki w okresie swego niemowl�ctwa ma poczucie zespolenia z natur�. Ziemia, zwierz�ta, ro�liny - wci�� s� �wiatem cz�owieka. Uto�samia si� on ze zwierz�tami, co wyra�a si� noszeniem masek zwierz�cych, oddawaniem czci zwierz�cym totemom lub te� zwierz�tom-bogom. Ale w miar� jak rodzaj ludzki uwalnia si� z tych pierwotnych wi�z�w, coraz bardziej oddala si� od naturalnego �wiata, coraz mocniejsza staje si� potrzeba znalezienia nowych dr�g ucieczki przed osamotnieniem.
Jedn� z metod prowadz�cych do tego celu jest d��enie do osi�gni�cia r�nych stan�w orgiastycznych. Mog� mie� one form� wywo�anego przez samego cz�owieka transu, czasem osi�ga si� je przy pomocy narkotyk�w.
Wiele obrz�d�w szczep�w pierwotnych stanowi �ywy obraz rozwi�za� tego rodzaju. W kr�tkotrwa�ym stanie egzaltacji �wiat zewn�trzny znika, a wraz z nim znika poczucie w�asnej odr�bno�ci. Poniewa� obrz�dy te praktykowane s� wsp�lnie, dochodzi do tego jeszcze �wiadomo�� stopienia si� z grup�, co czyni dane rozwi�zanie jeszcze bardziej skutecznym. Blisko z nimi spokrewnione i cz�sto towarzysz�ce tym stanom orgiastycznym s� doznania seksualne. Orgazm seksualny mo�e wytworzy� stan podobny do transu albo do dzia�ania pewnych narkotyk�w. Obrz�dy polegaj�ce na wsp�lnym uprawianiu orgii seksualnych stanowi�y jeden z element�w wielu pierwotnych obrz�d�w. Wydaje si�, �e po prze�yciu orgiastycznym cz�owiek mo�e �y� przez pewien czas i nie cierpie� zbytnio z powodu swego osamotnienia. P�niej nat�enie niepokoju narasta powoli, po czym, po ponownym powt�rzeniu obrz�du, znowu opada.
P�ki owe stany orgiastyczne s� praktykowane wsp�lnie przez szczep, nie wywo�uj� niepokoju czy poczucia winy. Post�powanie takie uznane jest za rzecz s�uszn�, a nawet cnotliw�, jako �e uczestnicz� w nim wszyscy, a czarownicy czy kap�ani nawet tego wymagaj�; dlatego te� nie ma powodu do poczucia winy lub wstydu. Rzecz zaczyna wygl�da� zgo�a inaczej, kiedy na tego rodzaju rozwi�zanie decyduje si� cz�owiek �yj�cy w kulturze, kt�ra przesta�a ju� stosowa� te wsp�lne praktyki. Alkoholizm czy narkomania to formy, jakie wybiera jednostka �yj�ca w kulturze nieorgiastycznej. W przeciwie�stwie do os�b bior�cych udzia� w praktykach uznawanych i stosowanych przez spo�ecze�stwo jednostki takie odczuwaj� win� i wyrzuty sumienia. Szukaj� ucieczki przed osamotnieniem w alkoholizmie czy narkotykach, ale tym bardziej czuj� si� samotne po zako�czeniu orgiastycznego doznania, po czym pojawia si� potrzeba .powtarzania go z coraz wi�ksz� cz�stotliwo�ci� i si��. Jedynie nieznacznie r�ni si� od tego uciekanie si� do orgiastycznych dozna� seksualnych. W pewnym sensie jest to naturalna i normalna forma przezwyci�ania poczucia samotno�ci i stanowi cz�ciowe rozwi�zanie problemu izolacji. Jednak�e u wielu osobnik�w, kt�rzy nie mog� osi�gn�� w inny spos�b ulgi w cierpieniu osamotnienia, d��enie do seksualnego orgazmu pe�ni funkcj� nie r�ni�c� si� wiele od ucieczki w alkoholizm czy narkomani�. Staje si� ono desperack� pr�b� ratunku przed niepokojem zrodzonym z osamotnienia, co w rezultacie prowadzi do coraz bardziej zwi�kszaj�cego si� uczucia izolacji, jako �e akt seksualny, w kt�rymjwaki_uczucia,_ nie mo�e przerzuci� mostu nad przepa�ci� dziel�c� dwoje ludzi, chyba tylko na bardzo kr�tki okres czasu.
Wszystkie formy orgiastycznego zespolenia maj� trzy cechy charakterystyczne: s� silne. a nawet gwa�towne;ipbejmuj� ca�� osobowo��, zar�wno psychik�, jak i cia�o s� przemijaj�ce i okresowe. Co� wr�cz przeciwnego mo�na powiedzie� o tej formie zespolenia, kt�ra jest o wiele cz�stszym rozwi�zaniem wybieranym przez cz�owieka w przesz�o�ci i obecnie: jest to zespolenie oparte na dostosowaniu si� do grupy, do jej zwyczaj�w, praktyk i wierze�. I tu znowu widzimy znaczny post�p.
W spo�ecze�stwie pierwotnym grupa jest nieliczna; sk�ada si� z jednostek zwi�zanych wsp�lnot� krwi i ziemi. W miar� rozwoju kultury grupa powi�ksza si�; staje si� zbiorowiskiem obywateli polis, zbiorowiskiem obywateli wielkiego pa�stwa, cz�onk�w Ko�cio�a. Nawet ubogi Rzymianin odczuwa� dum�, poniewa� m�g� powiedzie�: �Civis romanus sum." Rzym i imperium by�y jego rodzin�, jego domem, jego �wiatem. R�wnie� i w dzisiejszym spo�ecze�stwie zachodnim zespolenie z grup� jest dominuj�cym sposobem przezwyci�enia osamotnienia. Dzi�ki zespoleniu w znacznym stopniu znika w�asna osobowo�� i to w�a�nie jest celem przynale�no�ci do stada. Je�eli jestem taki sam jak wszyscy, je�eli czuj� i my�l� w spos�b nie r�ni�cy mnie od innych, je�eli dostosowuj� si� do zwyczaj�w, ubioru i pogl�d�w, do wzorca obowi�zuj�cego w grupie-jestem uratowany; uratowany od przera�aj�cego uczucia osamotnienia. Ustroje dyktatorskie zmuszaj� do konformizmu gro�b� i terrorem; kraje demokratyczne - perswazj� i propagand�. Mi�dzy tymi dwoma systemami istotnie wida� wielk� r�nic�. W demokracji niedostosowywanie si� jest mo�liwe i rzeczywi�cie si� zdarza; w systemach totalitarnych natomiast mo�na przyj��, �e jedynie kilku niezwyk�ych bohater�w i m�czennik�w odm�wi pos�usze�stwa. A jednak mimo tej r�nicy spo�ecze�stwa demokratyczne wykazuj� ogromny stopie� ujednolicenia. Przyczyny tego szuka� nale�y w fakcie, �e potrzeba zespolenia musi by� zaspokojona, a je�li nie ma innego lub lepszego sposobu, w�wczas zaczyna dominowa� d��no�� dostosowania si� do stada, do zjednoczenia z nim. Si�� l�ku, aby nie okaza� si� innym, aby nie oddali� si� cho�by na kilka krok�w od stada, mo�na zrozumie� jedynie w�wczas, gdy pojmie si�, jak g��boka jest potrzeba wsp�uczestnictwa. Niekiedy ten l�k przed niedostosowaniem si� mo�na t�umaczy� jako l�k przed praktycznymi niebezpiecze�stwami, kt�re by mog�y grozi� takiemu nonkonformi�cie. W rzeczywisto�ci jednak ludzie znacznie bardziej chc� si� dostosowywa�, ni� s� do tego z m u s z a n i...
Wielu ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy ze swej gotrzeby przystosowania. �yj� pe�ni z�udze�, �e post�puj� zgodnie ze swoimi przekonaniami i sk�onno�ciami, �e s� indywidualistami, �e dochodz� do swoich pogl�d�w drog� w�asnego rozumowania, �e jedynie dzi�ki przypadkowi ich koncepcje pokrywaj� si� z koncepcjami wi�kszo�ci. Powszechna zgoda s�u�y im za dow�d, �e te przekonania s� s�uszne. Poniewa� wci�� jeszcze istnieje potrzeba odczuwania pewnej indywidualno�ci, zostaje ona zaspokojona na polu ma�o istotnych r�nic; inicja�y na torebce czy swetrze, wywieszka z nazwiskiem kasjera bankowego, przynale�no�� do partii demokratycznej zamiast do partii republika�skiej, do takiego, a nie innego klubu - staj� si� wyrazem indywidualnych odr�bno�ci. Reklamowy slogan: �to jest inne" - wyra�nie wskazuje na t� wzruszaj�c� potrzeb� odr�niania si�, podczas gdy w rzeczywisto�ci ju� prawie nic z niego nie pozosta�o.
Ta wzrastaj�ca tendencja do wyeliminowania r�nic wi��e si� �ci�le z poj�ciem i poczuciem r�wno�ci, jakie wzmaga si� w najbardziej rozwini�tych spo�ecze�stwach przemys�owych. R�wno�� w religijnym kontek�cie oznacza�a, �e wszyscy jeste�my dzie�mi Boga, �e wszyscy posiadamy ten sam ludzko-boski pierwiastek, �e wszyscy stanowimy jedno��. Znaczy�a ona r�wnie�, �e nale�y szanowa� w�a�nie r�nice pomi�dzy lud�mi, �e aczkolwiek jest prawd�, �e wszyscy stanowimy jedno, jest r�wnie� prawd�, �e ka�dy z nas jest niepowtarzalnym istnieniem, jest wszech�wiatem sam w sobie. To przekonanie o wyj�tkowo�ci jednostki wyra�one jest na przyk�ad w stwierdzeniu Talmudu: �Kto ocali jedno �ycie, post�puje tak, jakby uratowa� ca�y �wiat; kto unicestwi jedno �ycie, czyni tak, jakby unicestwi� ca�y �wiat".
Filozofia O�wiecenia r�wnie� stal� na stanowisku, �e r�wno�� jest koniecznym warunkiem rozwoju indywidualno�ci. Oznacza to (najja�niej sformu�owa� to Kant), i� �aden cz�owiek nie mo�e by� �rodkiem do osi�gni�cia cel�w innego cz�owieka, a tak�e, �e wszyscy ludzie s� r�wni, poniewa� s� dla siebie celami i jedynie celami. Kieruj�c si� ideami O�wiecenia my�liciele socjalistyczni r�nych szk� okre�lali r�wno�� cz�owieka jako zniesienie wyzysku cz�owieka przez cz�owieka, niezale�nie od tego, czy wyzysk ten jest okrutny, czy te� �ludzki".
We wsp�czesnym spo�ecze�stwie kapitalistycznym znaczenie r�wno�ci uleg�o przekszta�ceniu. Przez r�wno�� rozumie si� dzisiaj r�wno�� automat�w, ludzi, kt�rzy utracili swoj� indywidualno��. R�wno�� oznacza dzisiaj raczej �identyczno��" ni� �jedno��". Jest to identyczno�� abstrakcji, identyczno�� ludzi wykonuj�cych t� sam� prac�, ludzi, kt�rzy maj� te same rozrywki, czytaj� te same gazety, maj� te same uczucia i te same idee. Z tego wzgl�du r�wnie� trzeba patrze� z pewnym sceptycyzmem na niekt�re osi�gni�cia, wychwalane zazwyczaj jako oznaki naszego post�pu, na przyk�ad na kwesti� r�wnouprawnienia kobiet. Nie musz� chyba zaznacza�, �e nie wyst�puj� przeciwko r�wnouprawnieniu kobiet, lecz pozytywne aspekty tego d��enia do r�wno�ci nie powinny nikogo wprowadza� w b��d. Jest to jeden z element�w d��enia do zatarcia wszelkich r�nic. R�wno�� kupuje si� za t� w�a�nie cen�: kobiety posiadaj� r�wnouprawnienie, poniewa� przesta�y si� r�ni� od m�czyzn. Twierdzenie filozofii O�wiecenia: ,,1'ame n'a pas de sexe", dusza nie posiada p�ci, zosta�o og�lnie przyj�te. Biegunowa r�nica pici znika, a wraz z ni� znika mi�o�� erotyczna oparta na tej w�a�nie r�nicy. M�czy�ni i kobiety staj� si� tacy sami, a nie r�wni, jak przeciwleg�e bieguny. Wsp�czesne spo�ecze�stwo g�osi ten idea� niezindywidualizowanej r�wno�ci, poniewa� potrzebuje ludzkich atom�w, z kt�rych ka�dy b�dzie taki sam, aby dzia�a�y w masowych zbiorowiskach sprawnie, bez tar�; aby wszyscy s�uchali tych samych rozkaz�w, a jednak aby ka�dy by� przekonany, �e post�puje zgodnie ze swoimi w�asnymi pragnieniami. Podobnie jak nowoczesna produkcja masowa wymaga standaryzacji wyrob�w, tak samo proces zachodz�cy w spo�ecze�stwie wymaga standaryzacji cz�owieka i t� w�a�nie standaryzacj� nazwano �r�wno�ci�".
Zespolenie przez dostosowanie si� nie ma ani intensywnego, ani gwa�townego charakteru; jest �agodne, dyktowane rutyn� i w�a�nie z tego powodu cz�sto nie wystarcza, aby u�mierzy� niepok�j wyobcowania. Przypadki alkoholizmu, narkomanii, erotomanii oraz samob�jstw s� we wsp�czesnym zachodnim spo�ecze�stwie symptomami pewnej pora�ki w wysi�kach przystosowania si� do stada. Co wi�cej, wyj�cie to dotyczy g��wnie sfery umys�u, a nie cia�a, i r�wnie� z tego powodu nie mo�na go por�wna� do rozwi�za� orgiastycznych. Przystosowanie si� do stada posiada tylko jedn� wy�szo��: ma charakter sta�y, a nie dorywczy. Jednostka wdra�a si� w stosowanie pewnych wzorc�w post�powania od trzeciego lub czwartego roku �ycia, po czym nigdy ju� nie traci kontaktu ze stadem. Nawet pogrzeb, na kt�ry ju� zawczasu patrzy jako na swoje ostatnie wielkie wyst�pienie towarzyskie, odbywa si� wed�ug �ci�le ustalonego rytua�u. i Poza przystosowaniem si� jako pr�b� uwolnienia si� od niepokoju wywo�anego uczuciem wyobcowania nale�y rozwa�y� r�wnie� i inny czynnik wsp�czesnego �ycia: rol� rutyny pracy i rutyny rozrywki. Cz�owiek staje si� �o�miogodzinowcem", jest cz�ci� si�y roboczej lub zbiurokratyzowanej armii urz�dnik�w czy kierownik�w. Ma minimum inicjatywy, wykonywan� przez niego czynno�� wyznaczaj� zasady organizacji pracy; nie ma nawet wielkiej r�nicy mi�dzy tymi, co na g�rze, a tymi, co s� na samym dole hierarchicznej drabiny. Wszyscy wykonuj� czynno�ci przewidziane przez struktur� organizacji, w przepisanym tempie i w przepisany spos�b. Nawet uczucia s� ustalone: wyrozumia�o��, pogoda, solidno��, ambicja i zdolno�� g�adkiego wsp�ycia z otoczeniem. Rozrywka jest r�wnie� zrutynizowana w podobny, chocia� nie a� tak drastyczny spos�b. Ksi��ki wybierane s� przez kluby ksi��ek, widowiska przez w�a�cicieli kin i teatr�w, kt�rzy p�ac� za slogany reklamowe; ca�a reszta jest r�wnie� ujednolicona: niedzielna wycieczka samochodem, zebrania przy telewizorze, partia kart, przyj�cia towarzyskie. Od urodzenia si� do �mierci, od poniedzia�ku do poniedzia�ku, od rana do wieczora - wszystkie czynno�ci s� zrutynizowane, prefabrykowane. I jak cz�owiek schwytany w sie� tej rutyny mo�e nie zapomnie�, �e jest cz�owiekiem, niepowtarzaln� indywidualno�ci�, kim�, kto otrzyma� tylko jedn� szans� �ycia ze wszystkimi nadziejami i rozczarowaniami, ze smutkiem i l�kiem, z t�sknot� za mi�o�ci� i strachem przed nico�ci� i samotno�ci�?
Trzecim sposobem osi�gni�cia zespolenia jest dzia�alno�� tw�rcza, dzia�alno�� wybitnego artysty czy rzemie�lnika. W ka�dej tw�rczej pracy cz�owiek tworz�cy zespala si� ze swoim tworzywem reprezentuj�cym zewn�trzny, istniej�cy poza nim �wiat. Czy stolarz robi st�, czy z�otnik klejnot, czy rolnik uprawia zbo�e, czy malarz maluje obraz - we wszystkich typach pracy tw�rczej pracuj�cy i przedmiot jego pracy staj� si� jednym, cz�owiek zespala si� ze �wiatem w procesie tworzenia. Jednak�e odnosi si� to jedynie do pracy tw�rczej, do pracy, kt�r� j a s a m planuj�, wykonuj�, ogl�dam jej rezultaty. W dzisiejszej pracy urz�dnika czy robotnika stoj�cego przy nie maj�cej ko�ca ta�mie bardzo niewiele pozosta�o z tej �zespalaj�cej'' w�a�ciwo�ci pracy. Robotnik staje si� dodatkiem do maszyny lub do biurokratycznej organizacji. Przesta� by� sob� - nie ma wi�c mowy o �adnym zespoleniu, jest tylko podporz�dkowanie si� jednostki.
Zespolenie osi�gni�te w tw�rczej pracy nie zespala ludzi; zespolenie osi�gane w stanach orgiastycznych jest przej�ciowe; zespolenie przez przystosowanie si� jest jedynie pseudozespoleniem. A zatem wszystkie te rozwi�zania s� jedynie cz�ciowym rozwi�zaniem problemu istnienia. Pe�ne rozwi�zanie le�y w osi�gni�ciu mi�dzyludzkiego zespolenia, w zjednoczeniu si� z innym cz�owiekiem w mi�o�ci.
Pragnienie zjednoczenia si� z drugim cz�owiekiem jest najpot�niejszym d��eniem ludzi. Jest ono najbardziej podstawow� nami�tno�ci�, jest sil� cementuj�c� ca�y rodzaj ludzki, klan, rodzin�, spo�ecze�stwo. M�ska na tym polu oznacza ob��d lub zag�ad� - zag�ad� samego siebie lub zag�ad� innych. Bez mi�o�ci ludzko�� nie mog�aby istnie� ani jednego dnia. A jednak je�eli nazywamy zjednoczenie si� ludzi �mi�o�ci�", natychmiast znajdujemy si� w powa�nym k�opocie. Zjednoczenie mo�na osi�ga� r�nymi drogami - to, co r�ne, nie jest ani troch� mniej wa�ne od tego, co jest wsp�lne dla r�nych form mi�o�ci. Czy wszystkie mo�na nazywa� �mi�o�ci�"? Czy mo�e powinni�my zastrzec prawo do u�ywania s�owa �mi�o��" jedynie na okre�lenie szczeg�lnego rodzaju zjednoczenia - tego, kt�re by�o doskona�� cnot� we wszystkich wielkich humanistycznych religiach i systemach filozoficznych w ci�gu ostatnich czterech tysi�cy lat wschodniej i zachodniej historii?
Jak przy wszystkich trudno�ciach semantycznych, tak i tu odpowied� mo�e by� jedynie arbitralna. Wa�ne, �e wiemy, o jakiego rodzaju zjednoczeniu m�wimy maj�c na my�li mi�o��. Czy mamy na my�li mi�o�� jako dok�adnie przemy�lane rozwi�zanie problemu istnienia, czy te� m�wimy o tych niedoskona�ych formach mi�o�ci, kt�re mo�na okre�li� jako zjednoczenie symbiotyczne? Na nast�pnych stronach b�d� nazywa� mi�o�ci� tylko t� pierwsz� form�, natomiast rozpatrywanie �mi�o�ci" zaczn� od drugiej.
Zjednoczenie symbiotyczne znajduje sw�j biologiczny model w stosunku zachodz�cym pomi�dzy ci�arn� kobiet� a jej p�odem. Stanowi� dwie istoty, a jednak s� jednym. �yj� razem (symbiosis), potrzebuj� si� nawzajem. P��d jest cz�ci� matki, otrzymuje od niej wszystko, czego potrzebuje; matka jest jak gdyby jego �wiatem: �ywi go, ochrania, ale r�wnie� jej w�asne �ycie bije �ywszym t�tnem. W psychicznym zjednoczeniu symbiotycznym dwa cia�a s� od siebie niezale�ne, jednak�e na p�aszczy�nie psychologicznej r�wnie� istnieje taki w�a�nie rodzaj wi�zi.
Bierna forma zjednoczenia symbiotycznego polega na podporz�dkowaniu si� albo, u�ywaj�c terminu klinicznego, na m a s o c h i z m i e. Masochista ucieka przed nie daj�cym si� znie�� uczuciem wyobcowania i izolacji, czyni�c z siebie nierozdzieln� cz�� sk�adow� Drugiego cz�owieka, kt�ry rozkazuje mu, kieruje nim, ochrania, kt�ry jest jego �yciem, jego - by tak rzec - tlenem. Wyolbrzymia on si��, kt�rej si� oddaje, czy to b�dzie cz�owiek, czy B�g; oni s� dla niego wszystkim, on za� jest niczym, istnieje o tyle, o ile stanowi ich cz��. Jako ta cz�� staje si� cz�ci� wielko�ci, pot�gi, pewno�ci. Masochista nie musi podejmowa� �adnych decyzji, nie musi bra� na siebie �adnego ryzyka; nigdy nie jest sam - ale nie jest r�wnie� niezale�ny, nie ma integralno�ci, jeszcze si� w pe�ni nie narodzi�. W religijnym kontek�cie przedmiot uwielbienia okre�la si� jako bo�yszcze; w kontek�cie �wieckim podstawowy mechanizm stosunku w mi�o�ci masochistycznej, mechanizm ba�wochwalstwa, jest identyczny. Stosunek masochistyczny mo�e si� ��czy� z fizycznym po��daniem; w tym wypadku jest on podporz�dkowaniem si� nie tylko umys�u, lecz i cia�a. Mo�na w spos�b masochistyczny podporz�dkowa� si� losowi, chorobie, rytmicznej muzyce, stanowi orgiastycznemu pod wp�ywem narkotyku czy w transie hipnotycznym- We wszystkich tych wypadkach cz�owiek wyrzeka si� swojej integralno�ci, staje si� narz�dziem kogo� lub czego�, co istnieje poza nim; nie_ musi rozwi�zywa� problemu bytowania przez produktywn� dzia�alno��.
Czynn� form� symbiotycznego zjednoczenia jest panowanie albo - u�ywaj�c terminu psychologicznego odpowiadaj�cego masochizmowi - s a d y z m. Sadysta chce uciec od swojej samotno�ci i uczucia uwi�zienia czyni�c z drugiego cz�owieka nieod��czn� cz�� samego siebie. Wch�on�wszy w siebie drugiego cz�owieka, kt�ry go uwielbia, wyolbrzymia sam siebie i podnosi w�asn� warto��.
Sadysta jest w r�wnej mierze zale�ny od podporz�dkowanej sobie osoby jak ta od niego; �adna z tych os�b nie mo�e �y� bez drugiej. R�nica polega jedynie na tym, �e sadysta rozkazuje, wyzyskuje, zadaje cierpienia, upokarza, a masochista pozwala sob� komenderowa�, jest wyzyskiwany, doznaje cierpie�, poni�e�. W realistycznym sensie jest to r�nica bardzo istotna; jednak�e w sensie g��bszym, emocjonalnym, nie jest ona tak wielka jak to, co ��czy obie te postawy: zjednoczenie bez integralno�ci. Je�eli si� to rozumie, nie zadziwi odkrycie, �e na og� jeden cz�owiek mo�e si� zachowywa� i jak sadysta, i jak masochista, zazwyczaj jednak wobec r�nych obiekt�w. Hitler zachowywa� si� jak sadysta wobec ludzi, natomiast by� masochist� wobec losu, historii, �si�y wy�szej" natury. Jego koniec - samob�jstwo, kt�remu towarzyszy�a zagl�da ca�ego imperium - jest r�wnie charakterystyczne jak jego marzenie o zwyci�stwie - totalnym panowaniu.1
W przeciwie�stwie do zjednoczenia symbiotycznego dojrza�a mi�o�� jest zjednoczeniem uwarunkowanym zachowaniem integralno�ci cz�owieka, jego indywidualno�ci. Mi�o�� jejt aktywn� si�� w cz�owieku, si��, kt�ra przebija si� przez mury oddzielaj�ce cz�owieka od jego bli�nich, si�� jednocz�c� go z innymi; dzi�ki mi�o�ci cz�owiek przezwyci�a uczucie izolacji i osamotnienia pozostaj�c przy tym sob�, zachowuj�c sw� integralno��. W mi�o�ci urzeczywistnia si� paradoks, �e dwie istoty staj� si� jedn�, pozostaj�c mimo to dwiema istotami.
Je�eli m�wimy, �e mi�o�� jest dzia�aniem, natykamy si� na trudno�� polegaj�c� na dwuznaczno�ci s�owa �dzia�anie". Przez �dzia�anie" w dzisiejszym uj�ciu tego s�owa rozumiemy zazwyczaj czynno��, kt�ra kosztem pewnego nak�adu energii powoduje jak�� zmian� w istniej�cej sytuacji. Uwa�amy wi�c, �e cz�owiek jest aktywny, je�eli prowadzi interesy, studiuje medycyn�, pracuje przy ta�mie automatycznej, robi st� lub uprawia sporty. Wsp�ln� cech� tych wszystkich czynno�ci jest to, �e skierowane s� one na osi�gni�cie jakiego� zewn�trznego celu. Nie bierze si� natomiast pod uwag� motywacji tej dzia�alno�ci. We�my na przyk�ad cz�owieka, kt�rego do nieustannej pracy popycha uczucie g��bokiej niepewno�ci i osamotnienia, lub kogo�, kim powoduje ambicja czy ��dza pieni�dzy. W obu tych wypadkach cz�owiek jest niewolnikiem nami�tno�ci, a jego dzia�alno�� jest w rzeczywisto�ci �bierno�ci�", gdy� jest on pop�dzany; jest ofiar�, a nie �sprawc�". Z drugiej strony cz�owiek, kt�ry siedzi spokojnie i rozmy�la, nie maj�c w tym �adnego innego celu poza zg��bieniem samego siebie i swojej jedno�ci ze �wiatem, uwa�any jest za cz�owieka �biernego", poniewa� nie �robi" nic. A w istocie to oddawanie si� skoncetrowanej medytacji jest najwy�sz� form� aktywno�ci, jaka istnieje, jest dzia�aniem duszy, mo�liwym jedynie pod warunkiem istnienia wewn�trznej wolno�ci i niezale�no�ci. Jedno z poj�� dzia�ania, poj�cie dzisiejsze, definiuje je jako u�ycie energii dla osi�gni�cia zewn�trznych cel�w; inne m�wi o u�yciu wrodzonych sil cz�owieka, niezale�nie od tego, czy poci�ga to za sob� jak�kolwiek zmian� w �wiecie zewn�trznym. T� ostatni� koncepcj� dzia�ania najwyra�niej sformu�owa� Spinoza.2
W�r�d uczu� rozr�nia on uczucia czynne i bierne, �dzia�ania" i �nami�tno�ci". Przy uczuciach czynnych cz�owiek jest wolny, jest panem swego dzia�ania; natomiast przy biernych cz�owiek jest kierowany, jest przedmiotem dzia�aj�cych na� motyw�w, z kt�rych nie zdaje sobie sprawy. Tak wi�c Spinoza dochodzi do stwierdzenia, �e cnota i si�a s� tym samym. Zawi��, zazdro��, ambicja, wszelkie formy po��dania - s� nami�tno�ciami; mi�o�� jest dzia�aniem, zastosowaniem ludzkiej si�y, mog�cym si� przejawia� jedynie w warunkach wolno�ci, nigdy za� w wyniku przymusu.
Mi�o�� to dzia�anie, a nie bierne doznawanie. Czynny charakter mi�o�ci mo�na najog�lniej okre�li� zdaniem, �e kocha� to przede wszystkim d a w a �, a nie bra�.
Co to znaczy dawa�? Chocia� odpowied� na to wydaje si� zupe�nie prosta, w istocie jednak jest ogromnie niejasna i zawi�a. Najbardziej rozpowszechnionym nieporozumieniem jest przypuszczenie, �e dawa� znaczy �wyrzeka� si�", �e cz�owiek si� czego� pozbawia lub �e si� po�wi�ca. W ten spos�b odczuwa akt dawania cz�owiek, kt�ry w swoim rozwoju nie wzni�s� si� ponad stan zainteresowania otrzymywaniem, wyzyskiwaniem i gromadzeniem. Cz�owiek o nastawieniu komercyjnym chce dawa�, ale jedynie w�wczas, kiedy otrzymuje co� w zamian; dawanie bez otrzymywania jest dla niego oszustwem.3 Ludzie o nieproduktywnym nastawieniu odczuwaj� dawanie jako zubo�enie. Dlatego te� wi�kszo�� os�b tego rodzaju dawa� nie chce. Niekt�rzy czyni� z dawania cnot�, traktuj�c to jako czynienie ofiary. Uwa�aj�, �e nale�y dawa� w�a�nie dlatego, i� jest to przykre; pozytywna warto�� dawania le�y dla nich w samym akcie zgody na poniesienie ofiary. Dla ludzi tych zasada, �e lepiej jest dawa� ni� bra�, oznacza, �e lepiej cierpie� z powodu utraty ni� doznawa� rado�ci.
Dla os�b produktywnych dawanie posiada zupe�nie inne znaczenie. Dawanie jest najwy�szym przejawem mocy. W samym akcie dawania do�wiadczam mojej si�y, bogactwa, mojej pot�gi. To doznanie wzmo�onej �ywotno�ci i mocy nape�nia mnie rado�ci�. Czuj� w sobie nadmiar ekspansywno�ci i �ycia, tote� przepe�nia mnie rado��.4 Dawanie jest bardziej radosne ni� otrzymywanie nie dlatego, �e jest utrat� czego�, lecz dlatego, �e w akcie dawania przejawia si� moja �ywotno��.
Nietrudno uzna� s�uszno�� tej zasady, stosuj�c j� do r�nych specyficznych zjawisk. Najbardziej elementarny przyk�ad mo�na znale�� w dziedzinie seksu. Punkt kulminacyjny aktu p�ciowego u m�czyzny polega na dawaniu; m�czyzna daje kobiecie siebie, sw�j organ p�ciowy. W momencie orgazmu daje jej swoje nasienie. Nie mo�e go nie dawa�, je�li posiada zdolno�� p�ciow�. Je�eli nie mo�e go da�, jest impotentem. U kobiety proces ten jest podobny, chocia� nieco bardziej z�o�ony. I ona daje siebie, otwiera wrota do centrum swojej kobieco�ci, otrzymuj�c - sama daje. Je�li nie jest zdolna do tego, by dawa�, je�eli potrafi jedynie bra�, jest kobiet� zimn�. U kobiety akt dawania pojawia si� po raz wt�ry, kiedy wyst�puje ju� nie w roli kochanki, ale jako matka. Bez reszty oddaje si� rozwijaj�cemu si� w niej dziecku, daje niemowl�ciu swe cia�o, ogrzewa je jego ciep�em. Gdyby tego nie robi�a, odczuwa�aby b�l.
W sferze materialnej �dawa�" znaczy by� bogatym. Nie jest bogaty ten, kto du�o m a, lecz ten, kto du�o daje. Ten, kto jedynie gromadzi, kto zamartwia si� z powodu jakiej� straty, jest w sferze psychologicznej biednym, zubo�a�ym cz�owiekiem, niezale�nie od tego, ile posiada. Ktokolwiek potrafi dawa� z siebie, jest bogaty. Czuje si� jak kto�, kto mo�e przekazywa� co� z siebie innym. Jedynie ten, kto jest pozbawiony rzeczy najniezb�dniejszych do utrzymania si� przy �yciu, tylko taki cz�owiek, by�by niezdolny do odczuwania rado�ci dawania rzeczy materialnych. Ale codzienne do�wiadczenie wykazuje, �e to, co dany cz�owiek uwa�a za minimum konieczno�ci, zale�y w r�wnej mierze od jego charakteru, jak i od tego, co w danej chwili posiada. Powszechnie wiadomo, �e ludzie biedni daj� o wiele ch�tniej ni� bogaci. Niemniej zdarza si� takie ub�stwo, kt�re nic ju� nie ma do zaofiarowania, i wtedy jest tak poni�aj�ce nie tylko z powodu cierpienia, jakie bezpo�rednio powoduje, ale r�wnie� dlatego, �e pozbawia rado�ci dawania.
Jednak�e najwa�niejsz� dziedzin�, w kt�rej cz�owiek mo�e co� da� cz�owiekowi, nie jest sfera rzeczy materialnych, lecz �ci�le ludzkich. Co daje jeden cz�owiek drugiemu? Daje siebie, to, co jest w nim najcenniejsze, daje swoje �ycie. Nie musi to oczywi�cie oznacza�, �e po�wi�ca "swoje �ycie dla drugiego cz�owieka, lecz �e daje mu to, co jest w nim �ywe; daje swoj� rado��, swoje zainteresowanie, zrozumienie, swoj� wiedz�, humor i sw�j smutek - wszystko, co jest w nim �ywe i co si� ujawnia i znajduje sw�j wyraz. W ten spos�b, daj�c swoje �ycie, wzbogaca drugiego cz�owieka, wzmaga poczucie jego istnienia, wzmagaj�c zarazem poczucie w�asnego istnienia. Nie daje po to, aby otrzyma�; dawanie samo w sobie jest doskona�� rado�ci�. Lecz daj�c nie mo�e nie rodzi� czego� w drugim cz�owieku, a to, co zrodzone, otrzymuje w zamian od obdarzonego; daj�c szczerze, musi tak�e odbiera�. Daj�c sprawiamy, �e drugi cz�owiek staje si� r�wnie� ofiarodawc� i �e teraz wsp�lnie dzielimy rado�� z tego, co powsta�o. W akcie dawania co� si� rodzi i obie zainteresowane strony odczuwaj� wdzi�czno�� dla �ycia, kt�re zrodzi�o si� dla nich obojga. Dzieje si� tak zw�aszcza w dziedzinie mi�o�ci, oznacza to bowiem, �e mi�o�� jest si��, kt�ra tworzy mi�o��; brak tej si�y oznacza niemo�no�� obudzenia mi�o�ci. Pi�knie wyrazi� t� my�l Marks: �Przy za�o�eniu - m�wi� on - �e cz�owiek jest c z � o w i e kiem i jego stosunek do �wiata jest ludzki, mi�o�� mo�esz wymienia� tylko na mi�o��, zaufanie tylko na zaufanie itd. Je�eli chcesz rozkoszowa� si� sztuk�, musisz by� cz�owiekiem wykszta�conym w dziedzinie sztuki; je�li chcesz wywiera� wp�yw na innych ludzi, musisz by� cz�owiekiem, kt�ry rzeczywi�cie inspiruje i wiedzie naprz�d innych. Ka�dy tw�j kontakt z cz�owiekiem i przyrod� musi by� okre�lonym, odpowiadaj�cym przedmiotowi twej woli przejawem twego rzeczywistego, indywidualnego �ycia. Je�li kochasz nie wzbudzaj�c wzajemnej mi�o�ci, tzn. je�li twoja mi�o�� nie wytwarza wzajemnej mi�o�ci, je�li poprzez sw�j przejaw �ycia cz�owieka kochaj�cego nie czynisz siebie cz�owiekiem kochanym, to mi�o�� twoja jest bezsilna, jest nieszcz�ciem" ,
Ale nie tylko w mi�o�ci dawa� znaczy bra�. Wyk�adowca uczy si� od swoich uczni�w, aktora pobudza do gry widownia, psychoanalityka leczy jego pacjent - z zastrze�eniem, �e nie traktuj� oni siebie nawzajem jako przedmioty, lecz maj� do siebie stosunek szczery i produktywny. jako akt dawania zale�y od rozwoju w�a�ciwo�ci danego cz�owieka. Zak�ada ona bowiem osi�gni�cie wybitnie produktywnej postawy �yciowej;
cz�owiek o takim nastawieniu przezwyci�a zale�no��, wyzwala si� z wszechmocy narcyzmu, z ch�ci wyzysku, z ��dzy gromadzenia d�br, a nabiera wiary w swoje ludzkie si�y i odwagi, aby polega� na w�asnych
si�ach. Im bardziej brak mu tych cech, tym bardziej l�ka si� dawania siebie - a tym samym mi�o�ci. _ Czynny charakter mi�o�ci - poza elementem dawania - ujawnia si� w tym, �e zawsze wyst�puj� w niej pewne podstawowe sk�adniki wsp�lne dla wszystkich jej form. S� to: t r o s k a, poczucie
o d powiedzialno�ci, poszanowanie i p o znanie.
To, �e mi�o�� oznacza trosk�, najwyra�niej mo�na zaobserwowa� w mi�o�ci matki do dziecka. Nie uwierzyliby�my �adnym zapewnieniom o jej mi�o�ci, gdyby�my widzieli, �e nie troszczy si� o niemowl�, gdyby go nie karmi�a, nie k�pa�a, gdyby nie stara�a si� zapewni� mu wszelkich wyg�d; natomiast kiedy widzimy, jak troszczy si� o dziecko, wierzymy w jej mi�o��. To samo jest z mi�o�ci� do zwierz�t czy kwiat�w. Gdyby jaka� kobieta powiedzia�a nam, �e kocha kwiaty, a zobaczyliby�my, �e zapomina je podlewa�, przestaliby�my wierzy� w jej �mi�o��" do kwiat�w. Mi�o�� jest czynnym zainteresowaniem si� �yciem i rozwojem tego, co kochamy. Je�eli nie ma tego czynnego zainteresowania, nie ma mi�o�ci. W�a�nie ten element mi�o�ci zosta� tak pi�knie wyra�ony w Ksi�dze Jonasza. B�g rozkaza� Jonaszowi uda� si� do Niniwyi ostrzec jej mieszka�c�w, �e spotka ich kara, je�li nie zaprzestan� �y� w grzechu. Jonasz uchyla si� od zleconej mu misji, poniewa� l�ka si�, �e mieszka�cy Niniwy oka�� �al za grzechy i B�g im wybaczy. Jest on cz�owiekiem obdarzonym silnym poczuciem �adu i prawa, ale nie ma w nim mi�o�ci. Jednak�e pr�buj�c ucieczki dostaje si� do brzucha wieloryba, symbolizuj�cego stan izolacji i uwi�zienia, jakie sprowadzi�y na niego brak mi�o�ci i solidarno�ci. B�g ocala go i Jonasz udaje si� do Niniwy. Zgodnie z boskimi rozkazami wyg�asza do jej mieszka�c�w kazania i nast�puje to, czego najwi�cej si� obawia�. Mieszka�cy Niniwy �a�uj� swych grzech�w, zawracaj� ze z�ej drogi, a B�g przebacza im i postanawia nie niszczy� miasta. Jonasz jest ogromnie zagniewany i zawiedziony; chcia� wymiaru �sprawiedliwo�ci", a nie mi�osierdzia. W ko�cu znajduje pewne ukojenie w cieniu drzewa, kt�re wyros�o za spraw� Boga, by udzieli� Jonaszowi os�ony przed s�o�cem. Skoro jednak B�g sprawia, �e drzewo
usycha, Jonasz jest przygn�biony i z gniewem uskar�a si� Bogu. B�g odpowiada: �Ty �a�ujesz bluszczu, na kt�rym� nie robi� ani� uczyni�, aby wzr�s�, kt�ry za jedne noc ur�s� i za jedne noc zgin��; a ja bym nie mia� przepu�ci� Niniwie, miastu tak wielkiemu, w kt�rym jest wi�cej ni� sto i dwadzie�cia tysi�cy ludzi".* Odpowied� Boga dan� Jonaszowi nale�y rozumie� symbolicznie. B�g t�umaczy mu, �e istot� mi�o�ci jest pracowa� dla czego� i sprawia�, by co� ros�o; �e mi�o�� i praca to rzeczy nieroz��czne. Kocha si� to, dla czego si� pracuje, i pracuje si� dla tego, co si� kocha.
Troska i zainteresowanie prowadz� do nast�pnego aspektu mi�o�ci, do poczucia odpowiedzialno�ci. Dzisiaj odpowiedzialno�� pojmuje si� cz�sto jako wyznaczony obowi�zek, jako co� narzuconego z zewn�trz, natomiast odpowiedzialno�� w swym prawdziwym znaczeniu jest aktem ca�kowicie dobrowolnym; jest moj� potrzeb� zaspokojenia wyra�onych lub nie wyra�onych potrzeb drugiej istoty ludzkiej. By� �odpowiedzialnym" znaczy by� zdolnym i gotowym do �odpowiadania" na ten apel. Jonasz nie czul si� odpowiedzialny za mieszka�c�w Niniwy. Podobnie jak Kain m�g� zapyta�: �Azali jestem str�em brata mego?" Cz�owiek kochaj�cy czuje si� odpowiedzialny. �ycie brata nie jest wy��cznie spraw� tego brata, lecz jego w�asn�. Czuje si� odpowiedzialny za swoich bli�nich tak samo, jak czuje si� odpowiedzialny za siebie. Odpowiedzialno�� matki za jej male�kie dziecko polega g��wnie na trosce o jego potrzeby fizyczne. W mi�o�ci pomi�dzy doros�ymi lud�mi dotyczy ona g��wnie psychicznych potrzeb drugiego cz�owieka.
Odpowiedzialno�� mog�aby �atwo wyrodzi� si� w ch�� panowania i posiadania, gdyby nie istnia� trzeci sk�adnik mi�o�ci: poszanowanie. Poszanowanie nie wyp�ywa ze strachu czy z boja�ni; oznacza ono zdolno�� przyjmowania cz�owieka takim, jaki jest, zdawania sobie sprawy z jego niepowtarzalnej indywidualno�ci. Poszanowanie oznacza pragnienie, aby drugi cz�owiek m�g� si� rozwija� i rosn�� taki, jaki jest. Tak wi�c poszanowanie zak�ada brak ch�ci wyzysku. Chc�, aby kochana osoba wzrasta�a i rozwija�a si� dla jej w�asnego dobra i w spos�b dla niej odpowiedni, a nie po to, aby mi s�u�y�. Je�eli kocham drugiego cz�owieka, to czuj� si� z nim jedno�ci� - z nim lub z ni� - ale z nim takim, jaki jest, a nie takim, jakim ja bym potrzebowa�, aby by� jako narz�dzie moich cel�w. Jest rzecz� oczywist�, �e poszanowaniem mog� darzy� tylko w�wczas, gdy ja sam osi�gn��em niezale�no��; je�eli mog� sta� i chodzi� bez pomocy protez, bez potrzeby panowania nad kim�,
bez niczyjego wyzysku. Poszanowanie mo�e istnie� wy��cznie w oparciu o wolno��: ,,1'amour est 1'enfant de la liberie", jak m�wi stara francusku pie��; mi�o�� jest dzieckiem wolno�ci, nigdy za� ujarzmienia.
Nie mo�na szanowa� cz�owieka, je�eli si� go nie pozna; troska i odpowiedzialno�� by�yby �lepe, gdyby nie kierowa�o nimi poznan i e. Poznanie by�oby pozbawione tre�ci, gdyby jego motywem nie by�o zainteresowanie. Istnieje wiele warstw poznania; poznanie, kt�re jest
aspektem mi�o�ci, nie ogranicza si� do peryferii, lecz przenika do samego sedna. Jest to mo�liwe tylko wtedy, gdy mog� wykroczy� poza zainteresowanie si� samym sob� i zaczynam widzie� drug� osob� na tle jej spraw. Mog� na przyk�ad wiedzie�, �e kto� jest zirytowany, nawet je�eli tego nie okazuje; mog� jednak zna� tego kogo� jeszcze lepiej; w�wczas wiem, �e jest niespokojny, zmartwiony, �e czuje si� samotny, �e czuje si� winny. Wiem wtedy, �e jego z�o�� jest jedynie przejawem czego� g��bszego, i zaczynam patrze� na niego jak na kogo�, kto jest niespokojny i zak�opotany, to znaczy raczej jako na cz�owieka cierpi�cego ni� z�ego.
Poznanie ma z problemem mi�o�ci jeszcze jeden, i to bardzo zasadniczy zwi�zek. Podstawowa potrzeba zespolenia si� z drugim cz�owiekiem, aby m�c wydosta� si� z wi�zienia w�asnej samotno�ci, jak naj�ci�lej ��czy si� z innym charakterystycznym ludzkim pragnieniem, z ch�ci� poznania �tajemnicy cz�owieka". �ycie w samych swoich biologicznych aspektach jest cudem i tajemnic�, tym bardziej cz�owiek w swoim aspekcie duchowym jest niezg��bion� tajemnic� i dla