915
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 915 |
Rozszerzenie: |
915 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 915 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 915 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
915 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Lucy Maud Montgomery
Pat ze Srebrnego Gaju. Cz.1
Nasza Ksi�garnia
Warszawa 1993
Prze�o�y�a Ewa Fiszer
Na dysk przepisa� F. Kwiatkowski
Zaznajamiamy si� z Pat
I
- Co� mi si� widzi, �e niezad�ugo b�d� si� musia�a wybra�
wieczorem na grz�dk� z pietruszk� - oznajmi�a Judysia Plum
zabieraj�c si� do ci�cia w cieniutkie paseczki czerwonej sukienki
Winnie. Bardzo by�a z siebie rada, gdy� uda�o jej si� przekona�
pani� Gardinerow�, by na to pozwoli�a, pani Gardinerowa uwa�a�a
bowiem, �e Winni �mia�o mo�e pochodzi� jeszcze w owej sukience.
Jak wiadomo, na grz�dce pietruszki mo�na znale�� r�ne rzeczy, ale
nie rosn� tam nigdy czerwone jedwabne suknie.
Ale Judysi ogromnie na tej sukience zale�a�o, tego koloru bowiem
powinny by� p�atki r� ozdabiaj�cych dywanik, kt�ry szyde�kowa�a
dla ciotki Azalki.
Judysia Plum s�ynna by�a ze swoich dywanik�w, a ten mia� si� sta�
dzie�em jej �ycia. Zamierza�a ofiarowa� go ciotce Azalce w
podarunku �lubnym, je�li ta m�oda dama istotnie wyjdzie tego lata
za m��. Judysia uwa�a�a, �e ju� najwy�szy czas, nie wolno a� tak
d�ugo przebiera� w konkurentach.
Pat szalenie zainteresowana przysz�o�ci� dywanika wiedzia�a tylko,
�e przeznaczony jest dla cioci Azalki, ale nie wiedzia�a dlaczego.
Nic tak�e nie wiedzia�a o innym przewidywanym wydarzeniu i Judysia
uzna�a, �e pora ju� j� uprzedzi�. Kiedy kto� od blisko siedmiu lat
przyzwyczai� si� by� beniaminkiem rodziny, nie wiadomo, jak
przyjmie pojawienie si� swego nast�pcy lub nast�pczyni. Judysia
by�a przywi�zana do wszystkich mieszka�c�w Srebrnego Gaju, ale
nade wszystko kocha�a Pat. A Pat troch� zanadto bra�a sobie
wszystko do serca, Judysia mawia�a, �e "to dziecko ma trudn�
mi�o��".
Jeszcze dzi� rano Pat pop�aka�a si�, bo Judysia chcia�a wzi�� na
r�e jej stary purpurowy sweterek. By� ju� za ciasny i wytarty,
ale Pat za nic nie chcia�a si� z nim rozsta�. Uwielbia�a go. Tak
zapalczywie walczy�a w jego obronie, �e Judysia - rzecz prosta -
ust�pi�a. Pat op�akiwa�a ka�d� znoszon� sukienk�. I nie cierpia�a
nowej - dop�ki nie ponosi�a jej paru tygodni. A potem
przywi�zywa�a si� do niej r�wnie nami�tnie.
- Powiadam wam, �e to dziwny dzieciak - powtarza�a Judysia
potrz�saj�c szpakowat� g�ow�. Ale mia�by si� z pyszna ten, kto by
w jej obecno�ci pozwoli� sobie skrytykowa� Pat.
- Dlaczego ona jest dziwna? - spyta� si� kiedy� Sidney do��
wojowniczym tonem. Sidney kocha� Pat i nie spodoba�o mu si� to
okre�lenie.
- Pewnie w dzie� jej narodzin kobold dotkn�� j� kolcem r�y
- odpowiedzia�a tajemniczym tonem Judysia.
Judysia wiele wiedzia�a o koboldach, elfach, skrzatach, le�nych
wr�kach i innych fascynuj�cych stworach.
- Wi�c ju� nigdy nie b�dzie taka jak wszyscy. Ale to i dobrze. Ona
b�dzie potrafi�a robi� wiele rzeczy, kt�rych inni nie potrafi�.
- Na przyk�ad co? - spyta� zaciekawiony Sidney.
- B�dzie umia�a kocha� bardziej ni� inni... i to przyniesie jej
wiele rado�ci. Ale i cierpienia. Takie to s� dary wr�ek, troch�
s�odyczy, troch� goryczy.
- Je�li to wszystko, czym j� te kabaty obdarowa�y, to niewiele
- o�wiadczy� pogardliwie ma�y Sidney.
- Cicho, sza! - Judysia zgorszy�a si�. - Nie wiesz, kto ci�
s�ucha! I wcale nie powiedzia�am, �e to wszystko. Ona b�dzie
potrafi�a zobaczy� wiele rzeczy. Na przyk�ad jak czarownice lec�
noc� na miot�ach, a za nimi siedz� czarne koty. Chcia�by�, co?
- Ciocia Azalka powiada, �e w og�le nie ma czarownic, a ju� na
pewno nie ma ich na Wyspie Ksi�cia Edwarda!
- Jak si� w nic nie wierzy, to niewiele ma si� uciechy z �ycia
- odpowiedzia�a zagadkowo Judysia. - Mo�e i na Wyspie nie ma �adnej
czarownicy, ale nie brakowa�o ich w naszej starej Irlandii. Moja
babka by�a czarownic�.
- A ty? - o�mieli� si� spyta� Sidney. Ju� od dawna chcia� j� o to
spyta�.
- Mo�e i troszk� jestem. Ale ju� nie tak� prawdziw�.
- I jeste� pewna, �e kabat uk�u� Pat?
- Pewna? Nikt nie wie na pewno, co robi Zaczarowany Ludek. Mo�e to
ta jej mieszana krew. Francuska i angielska, i irlandzka, i
szkocka, i kwakierska... potworna mieszanka!
- To by�o dawno - zaprotestowa� Sidney. - Stryj Tom powiada, �e
teraz jeste�my Kanadyjczykami.
- Ha! Ha! - wykrzykn�a srodze ura�ona Judysia. - Je�eli wasz stryj
Tom wie lepiej ode mnie, to czemu mnie zanudzasz pytaniami? Zmykaj
lepiej, bo ci przy�o��.
- Nie wierz� ani w czarownice, ani we wr�ki! - wrzasn�� Sid, �eby
j� jeszcze bardziej rozz�o�ci�. Lubi�, jak si� z�o�ci�a.
- Co� podobnego! Raz w Irlandii jeden bezczelny m�czyzna te� tak
powiedzia�. I kiedy wraca� kt�rego� wieczoru, lepiej nie m�wi�
sk�d, to je spotka�. No i mia� za swoje!
- Co one zrobi�y? - spyta� ochoczo Sid.
- Lepiej, �eby� nie wiedzia�! Nigdy ju� nie przyszed� do siebie,
ale mo�esz mi wierzy�, �e nauczy� si� trzyma� j�zyk za z�bami i
szanowa� Zaczarowany Ludek. I tobie te� radz� uwa�a�, co m�wisz,
nawet wtedy, kiedy my�lisz, �e jeste� sam, ty zuchwa�y ch�opaku!
Ii
Judysia szyde�kowa�a dywanik w swoim pokoiku nad kuchni�... Dzieci
ze Srebrnego Gaju uwa�a�y, �e pokoik �w jest wr�cz fantastyczny.
Nie otynkowano go, �ciany i sufit by�y z belek, kt�re Judysia
szorowa�a do bia�o�ci. Na ogromnym ��ku le�a� siennik. Judysia
gardzi�a piernatami, a materace uwa�a�a za wsp�czesny wynalazek
diab�a. Poszewki na poduszki obszyte by�y r�cznej roboty koronk�,
��ko okryte narzut� wyhaftowan� "autografami", Judysia kupi�a j�
wiele lat temu na wencie jednego ze stowarzysze� dobroczynnych.
- Jak si� budz�, to lubi� si� chwil� pogapi� i powspomina�.
Ludziska ju� dawno gryz� trawk�, a ja sobie kicam jak zaj�c.
Dzieci ze Srebrnego Gaju, p�ki nie wyros�y, uwielbia�y od czasu do
czasu spa� z Judysi� i s�ucha� opowie�ci o tych, kt�rych nazwiska
przyozdabia�y narzut�. Stare zapomniane romanse... dziwne
przygody... Judysia wszystko wiedzia�a, a niejedno potrafi�a
zmy�li�. Mia�a wspania�� pami�� i ogromny dar s�owa. Nie zawsze
jednak by�y to niewinne powiastki. Mia�a niewyczerpany zapas
niesamowitych historyjek o duchach i "byczych" morderstwach i a�
dziw, �e dzieci nie przesta�y ze strachu rosn��. Ale one czu�y
tylko rozkoszny dreszczyk zgrozy. Wiedzia�y, �e Judysia "haftuje",
ale nie mia�o to �adnego znaczenia. Te opowiadania by�y
pasjonuj�ce!
Judysia ci�gn�a sw� epopej� z dnia na dzie�, przerywaj�c zawsze w
najbardziej emocjonuj�cym momencie - m�g�by jej tego daru
pozazdro�ci� pisarz produkuj�cy seriale. Pat najbardziej lubi�a
przera�liw� opowie�� o zamordowanym m�czy�nie, kt�rego szcz�tki
rozwleczono po ca�ym domu... rami� znaleziono na strychu, g�ow� w
piwnicy, uda w garncu w spi�arni.
- Ach, Judysiu, czuj� taki rozkoszny dreszcz!
Obok ��ka sta� stoliczek nakryty szyde�kow� serwetk�, le�a�y na
nim wyszywana paciorkami poduszeczka na ig�y w kszta�cie serca i
pude�eczko z muszelek, w kt�rym Judysia przechowywa�a pierwsze
z�by dzieci i ich loczki. A obok muszla z Australii i kawa�ek
wosku; woskiem tym naciera�a nici, by nada� im po��dan� g�adko��.
Le�a�a tam tak�e Biblia Judysi i gruba ksi��eczka "Co ka�dy
wiedzie� powinien", z kt�rej Judysia czerpa�a swoje zadziwiaj�ce
wiadomo�ci. By�a to jedyna ksi��ka, kt�r� czyta�a. Powiada�a, �e
ludzie s� znacznie ciekawsi.
Z sufitu zwisa�y p�ki ususzonego krwawnika i wrotycza oraz
wyhodowanych w ogrodzie zi�. W ksi�ycowe noce wygl�da�y jak
upiory, by�o to cudowne. Pod �cian� sta�a wielka niebieska
skrzynia, kt�r� Judysia przed trzydziestu laty przywioz�a ze
Starego Kraju. Kiedy mia�a wyj�tkowo dobry humor, pokazywa�a
dzieciom, co si� w niej kryje - by�a tam zbieranina rozmaitych
fascynuj�cych przedmiot�w, bo Judysia w swoim czasie du�o kr�ci�a
si� po �wiecie. Urodzona w Irlandii, jeszcze jako nastolatka
"s�u�y�a na zamku"; co zachwyca�o dzieci ze Srebrnego Gaju. Potem
pojecha�a do Anglii, gdzie pracowa�a przez par� lat, a� jej
obdarzony w��cz�gowskimi sk�onno�ciami brat postanowi� jecha� do
Australii i Judysia mu towarzyszy�a. Australia mu si� nie
spodoba�a, zdecydowa� zatem spr�bowa�, jak b�dzie w Kanadzie, i
osiedli� si� na jaki� czas na Wyspie Ksi�cia Edwarda, gdzie
zatrudni� si� na farmie. Judysia jeszcze za czas�w dziadk�w Pat
zacz�a pracowa� w Srebrnym Gaju i kiedy brat o�wiadczy� jej, �e
zamierza spakowa� manatki i wybra� si� do Klondike, oznajmi�a
twardo, �e tym razem pojedzie bez niej. Polubi�a Wysp�. By�a
najbardziej podobna do Starego Kraju. Polubi�a Srebrny Gaj i
pokocha�a rodzin� Gardiner�w.
Odt�d sta�a si� cz�stk� Srebrnego Gaju. By�a tam, kiedy "D�ugi
Alek" Gardiner przywi�z� do domu m�od� �on�. By�a podczas narodzin
dzieci. Nale�a�a do rodziny. Nie spos�b by�o wyobrazi� sobie domu
bez jej obecno�ci. Mia�a prawdziwy talent do zapami�tywania
wszelkich opowie�ci i legend, i obecnie zna�a ju� lepiej ni�
ktokolwiek histori� rodziny Gardiner�w.
Nigdy nie wysz�a za m��.
- Mia�am tylko jednego wielbiciela - zwierzy�a si� kiedy� Pat. -
Kt�rej� nocy wy�piewywa� pod moim oknem serenady i wyla�am na
niego wiadro mydlin. Chyba go to zniech�ci�o... Wi�cej si� nie
pojawi�.
- Nie �a�owa�a�? - spyta�a Pat.
- Ani chwili, z�otko. Pan B�g posk�pi� mu rozumu. Hojniej ju�
obdarzy� g�si.
- Czy my�lisz, �e jeszcze wyjdziesz za m��? - spyta�a niespokojnie
Pat. To by by�o straszne, gdyby Judysia wysz�a za m�� i opu�ci�a
Srebrny Gaj.
- W moim wieku? Widzisz przecie�, �e jestem siwa jak go��b.
- Ile ty masz lat, Judysiu?
- To nie jest grzeczne pytanie, ale jeste� za ma�a, �eby o tym
wiedzie�. Mam tyle lat, ile ma ich m�j j�zyk i troch� wi�cej ni�
moje z�by. Nie martw si�. Kto wychodzi za m��, ma k�opoty, kto nie
wychodzi, te� ma k�opoty, ale ja ju� wol� te, kt�re znam.
- Ja tak�e, Judysiu, nigdy nie wyjd� za m�� - o�wiadczy�a Pat. -
Bo jakbym wysz�a za m��, musia�abym si� st�d wyprowadzi�, a tego
bym nie znios�a. Ja i Sid zostaniemy na zawsze w Srebrnym Gaju, a
ty, Judysiu, te� zostaniesz z nami, prawda? I nauczysz mnie, jak
si� robi sery.
- Sery? Teraz sery robi si� po mleczarniach. �adna farma na Wyspie
nie robi ju� w�asnych ser�w, tylko my w Srebrnym Gaju. Ale tego
lata zrobi� je ostatni raz.
- Och, Judysiu, nie mo�esz przesta�. Judysiu, b�agam ci�.
- C�, mo�e jeszcze ze dwa lata b�d� je wyrabia�a, ale tylko dla
rodziny - zgodzi�a si� Judysia. - Tw�j tata zawsze powiada, �e te
fabryczne sery nie s� takie smaczne jak domowe. Nie mog� by�!
Robi� je m�czy�ni. A co m�czy�ni mog� wiedzie� o wyrobie sera!
Tak, tak, od czasu kiedy przyjecha�am na Wysp�, wiele si� tu
zmieni�o.
- Nienawidz� zmian - zawo�a�a niemal ze �zami Pat.
Przykro by�o pomy�le�, �e Judysia mo�e kiedy� przesta� robi� sery.
By�a to ca�a tajemnicza procedura. Najpierw miesza�o si�
"podpuszczk�"... nast�pnego dnia wygl�da�a jak pi�kny bia�y krem,
kt�ry pakowano w obr�cze, wk�adano pod "pras�" i przyciskano du�ym
okr�g�ym kamieniem. A potem sery musia�y d�ugo "dojrzewa�" i
schn��, z wyj�tkiem jednego malutkiego, przeznaczonego specjalnie
dla Pat. Pat wiedzia�a, �e ca�e P�nocne Glen uwa�a Gardiner�w za
staro�wieckich - co za pomys� robi� w�asne sery! - ale kogo to
mog�o obchodzi�? Szyde�kowe dywaniki te� by�y staro�wieckie, a
wszyscy letnicy i tury�ci zachwycali si� nimi i chcieli je
kupowa�. Ale Judysia Plum nigdy �adnego nie sprzeda�a. Wszystkie
musia�y le�e� w Srebrnym Gaju! Iii
Iii
Judysia zawzi�cie szyde�kowa�a chc�c wyko�czy� r��, nim
zmierzchnie". Pat lubi�a to wyra�enie. By�o i obrazowe, i
tajemnicze. Siedzia�a na sto�eczku przy otwartych drzwiach do
pokoiku Judysi, opar�a kwadratow� br�dk� o r�ce, a �okcie o
kolana. Jej u�miechni�ta buzia, z kt�rej u�miech zdawa� si� nie
schodzi�, nawet kiedy smuci�a si� czy z�o�ci�a, by�a w zimie bia�a
jak �nieg, ale teraz lekko si� ju� opali�a. W�osy Pat mia�a
mysiego koloru, proste i d�ugie. Nikt w Srebrnym Gaju z jednym
wyj�tkiem cioci Azalki nie o�mieli� si� obci�� w�os�w.
Judysia tak si� o to awanturowa�a, �e mama nie odwa�y�a si� obci��
w�os�w Winnie i Pat. Co �mieszniejsze, sama Judysia mia�a kr�tk�
czupryn�, tak� jaka w�a�nie wesz�a w mod�, kt�rej Judysia
nienawidzi�a. Ale Judysia zawsze mia�a kr�tko obci�te w�osy.
Twierdzi�a, �e nie ma czasu, by je upina�.
Obok Pat na najwy�szym stopniu siedzia� D�entelmen Tom, mrugaj�c
bezczelnymi zielonymi �lepiami - mia�y one taki wyraz, �e par�set
lat temu Judysi� skazano by na stos. By� to ogromny chudy kot,
kt�ry zawsze wygl�da� tak, jakby mia� jakie� ukryte k�opoty, i
nigdy, mimo �e Judysia podsuwa�a mu najsmaczniejsze k�ski, nie
m�g� uty�. Czarny kot... "najczarniejszy kot, jakiego widzia�am w
�yciu".
D�u�szy czas nie mia� imienia, Judysia uwa�a�a, �e nie mo�na
nadawa� imienia kotu, kt�ry dopiero co si� przyb��ka�. Nie wiadomo
komu mo�na by si� w ten spos�b narazi�. Zatem o czarnym kocisku
m�wi�o si� d�u�szy czas Kot Judysi (oczywi�cie przez du�e K), a�
wreszcie kt�rego� dnia Sid m�wi�c o nim nazwa� go D�entelmenem
Tomem i tak ju� zosta�o, nawet Judysia szybko si� z tym pogodzi�a.
Pat lubi�a wszystkie koty, ale w jej uczuciu do D�entelmena Toma
tkwi�a domieszka nabo�nego l�ku. D�entelmen Tom pojawi� si� nie
wiadomo sk�d i obdarzy� mi�o�ci� Judysi�. Sypia� w nogach jej
��ka, chodzi� za ni� z zadartym ogonem, nigdy nie mrucza�. Nie
mo�na by go nazwa� kotem towarzyskim. Nawet Judysia, kt�ra nie
dopuszcza�a, by go krytykowano, przyznawa�a, �e jest troch�
zanadto "przebierny".
- Tak, nie mo�na go nazwa� rozmownym kotem, ale i tak ma si� z
jego towarzystwa pociech�.
Poznajemy Srebrny Gaj
I
Kiedy Judysia tak tajemniczo wspomnia�a o grz�dce pietruszki,
przejrzyste brunatne oczy Pat wygl�da�y przez okr�g�y �wietlik w
�cianie nad schodami. By�o to jej ulubione okienko, otwiera�o si�
na zewn�trz jak iluminator na okr�cie. Pat nigdy nie wchodzi�a do
pokoiku Judysi nie wyjrzawszy pierwej przez �w �wietlik. Zawsze
dociera� tu powiew kapry�nego wietrzyka, kt�rego nie czu�o si� w
ogrodzie, a widok by� wr�cz przepi�kny.
W rozleg�ej brzezinie na zboczu wzg�rza za domem, kt�rej Srebrny
Gaj zawdzi�cza� swoj� nazw�, mieszka�y mi�e s�wki, kt�re rzadko
fuka�y, a za to lubi�y si� za�miewa�. Dalej pe�no by�o pag�rk�w i
kotlinek, gdzie znajdowa�y si� pola. Jedno otoczone by�o
znienawidzonym przez Pat kolczastym drutem, inne �ywop�otami, w
naro�nikach ros�y astry i wiciokrzew.
Pat kocha�a wszystkie pola farmy. Razem z Sidem spenetrowali ka�dy
skraweczek ziemi. Dla Pat ka�de pole by�o �yw� istot�. Na du�ym
polu na stoku wzg�rza zasiano tej wiosny �yto i pole wygl�da�o
teraz jak ogromny zielony kobierzec. P�lko Sadzawki - na samym
�rodku P�lka oczko wody wygl�da�o tak, jakby za czas�w m�odo�ci
ziemi jaka� olbrzymka zrobi�a tu palcem do�eczek - zaro�ni�te by�o
latem kosa�cami i tatarakiem: w upalne dni Pat i Sid moczyli tu z
rozkosz� nogi. Pole Owocowego Tortu by�o tr�jk�tne i ko�czy�o si�
g�stwin� �wierk�w. Pole kacze�c�w by�o podmok�e i mo�na by�o sobie
wyobrazi�, �e rosn� tam wszystkie kacze�ce �wiata. A pole
Minionego Lata zakwita�o we wrze�niu k�pami astr�w.
Pat najbardziej kocha�a Ukryte P�lko. Nikt nie podejrzewa�by jego
istnienia widz�c g�sty las, ale ona i Sid zuchwale do tego lasu
wtargn�li i odkryli je - otoczone jod�ami i klonami, zalane
s�o�cem, pachn�ce rosn�cymi wok� paprociami. W�r�d pi�ropuszy
trawy wida� by�o listki ogromnych le�nych poziomek. Tu i �wdzie
le�a�y kopce kamieni, ze szczelin wyrasta�y wielkie paprocie, a
naoko�o zagnie�dzi�y si� truskawki na d�ugich �ody�kach. Pat po
raz pierwszy w �yciu zerwa�a bukiet truskawek.
W rogu Ukrytego P�lka ros�y dwa niewielkie �wierki, jeden o stop�
wy�szy. Wygl�da�y jak brat i siostra... jak Sid i ona. Natychmiast
nazwali je Kr�lem Lasu i Ksi�niczk� Paproci. To znaczy nazwa�a je
tak Pat. Lubi�a nadawa� imiona wszystkim rzeczom tego �wiata.
Wtedy co� stawa�o si� kim� - kim�, kogo si� kocha�o.
Pat i Sid pokochali Ukryte P�lko najbardziej ze wszystkich p�l.
Nale�a�o do nich, czuli si� tak, jakby je odkryli. Jak�e si�
r�ni�o od tego �ysego kamienistego pola za stodo��, kt�re w nikim
nie mog�o wzbudzi� ciep�ych uczu�, oczywi�cie poza Pat. Pat
kocha�a nawet to pole. Nale�a�o przecie� do Srebrnego Gaju. Dla
Pat by� to wystarczaj�cy pow�d.
Na wsch�d od domu wida� by�o Wzg�rze Mgie�, troch� wy�sze od
wzg�rza, na kt�rego zboczu znajdowa� si� Srebrny Gaj. Na samym
wierzcho�ku ros�y trzy topole, trzy czarne sylwetki stra�nik�w.
Chocia� to wzg�rze nie nale�a�o ju� do Srebrnego Gaju, Pat bardzo
je kocha�a i co rano pozdrawia�a z okna ruchem r�ki.
Tu� pod �wietlikiem znajdowa� si� ogr�dek warzywny, w samym rogu
wida� by�o t� tajemnicz� grz�dk� pietruszki, r�wnymi rz�dami ros�a
fasola i groszek, i cebula. Studnia by�a ju� za bram�...
staro�wiecka otwarta studnia z ko�owrotkiem i wiadrem na d�ugiej
linie. Gardinerowie zachowali t� studni�, �eby nie robi�
przykro�ci Judysi, kt�ra wzdraga�a si� na sam� my�l o nowoczesnej
pompie. Mo�na sobie wyobrazi�, co by to by�a za woda!
Pat cieszy�a si�, �e Judysia ocali�a star� studni�. By�a taka
pi�kna... Ze szczelin mi�dzy kamieniami wyrasta�y paprocie, niemal
przes�aniaj�c lustro wody widniej�ce o pi��dziesi�t st�p pod
poziomem ziemi, w kt�rym odbija�o si� b��kitne niebo, z kt�rego -
gdy si� nachyli�a - wyziera�a ku niej jej w�asna buzia. Nawet w
zimie paprocie pozostawa�y zielone, a Patrycja z g��bi studni
spogl�da�a na ni� ze �wiata, kt�remu niestraszna by�a �adna burza.
Nad studni� r�s� wielki klon i wyci�ga� w stron� domu zielone
ramiona.
Ze �wietlika wida� by�o tak�e sad... niezwyk�y sad, w kt�rym �y�y
pospo�u jab�onie i �wierki, przynajmniej w starej cz�ci. W nowej
cz�ci sadu widnia�y r�wne rz�dy drzew owocowych, by�o to du�o
mniej zajmuj�ce. W starej cz�ci ros�y drzewa zasadzone przez
pradziadka Gardinera i drzewa, kt�re zasia�y si� same, a mi�dzy
nimi kr�te w�ziutkie �cie�ki. Na ko�cu, w �rodku k�py m�odych
�wierk�w by�a male�ka polanka, gdzie urz�dzano pogrzeby zmar�ych
kot�w. Pat przychodzi�a tam zawsze, kiedy mia�a co� "do
przemy�lenia". Zdarza si� to nawet osobom, kt�re nie uko�czy�y
jeszcze siedmiu lat.
Ii
Za sadem by� cmentarzyk. Tak, prawdziwy cmentarzyk. Pochowany tam
zosta� prapradziadek Nehemiasz Gardiner, kt�ry przyby� na Wysp� w
1780 roku, i jego �ona, Marie Bonnet, francuska hugonotka.
Spoczywa� tam tak�e pradziadek Tomasz Gardiner wraz z kwakiersk�
�on�, Janin� Wilson. Pochowano ich tam, bo najbli�szy cmentarz
znajdowa� si� w Charlottetown z drugiej strony Wyspy, a �cie�k�
w�r�d las�w dawa�o si� tam dojecha� tylko konno.
Janina Wilson by�a pruderyjn� kobietk�, kt�ra zawsze chodzi�a w
szarej kwakierskiej sukni i szarej chu�cie. Jedna z tych chust
spoczywa�a jeszcze w kufrze na strychu Srebrnego Gaju. To Janina,
by odstraszy� wielkiego czarnego nied�wiedzia, kt�ry usi�owa�
wej�� przez okno do drewnianej chaty, wyla�a mu prosto w pysk
garnek z gor�c� kasz�. Pat uwielbia�a opowie�� Judysi o tym, jak
nied�wied� ucieka� potykaj�c si� o pniaki i zatrzymuj�c co chwila,
by zdrapa� z pyska gor�c� mas�. Jakie to musia�y by� zajmuj�ce
czasy, kiedy w lasach na Wyspie roi�o si� od nied�wiedzi i
zagl�da�y do okien chat. Co za szkoda, �e to ju� nie mo�e si�
zdarzy�, �e nied�wiedzie wygin�y. Pat z b�lem rozmy�la�a o losach
ostatniego nied�wiedzia. Jak�e on musia� czu� si� samotny!
Na cmentarzyku spoczywa� te� stryjeczny dziadek Ryszard...
Zawadiacki Dick, kt�ry by� �eglarzem, walczy� z rekinami i, jak
utrzymywano, zakosztowa� kiedy� ludzkiego mi�sa. Przysi�ga�, �e
nie pozwoli si� zakopa� w ziemi. Kiedy umiera� na odr� - co za
wstyd dla dzielnego �eglarza - b�aga� swego brata, Tomasza, by
jego zw�oki zabra� na ��d� i zatopi� w Zatoce. Ale zgorszony
Tomasz nie mia� zamiaru pope�nia� podobnego szale�stwa i pochowa�
Dicka na rodzinnym cmentarzyku.
I od tego czasu ilekro� Gardinerom co� grozi�o, Zawadiacki Dick
wstawa� z grobu, siada� na p�ocie i wy�piewywa� rozpustne piosenki
a� do chwili, kiedy jego bogobojna rodzina te� nie opu�ci�a grob�w
i nie przy��czy�a si� do ch�ru. Tak przynajmniej utrzymywa�a jedna
z najbardziej sensacyjnych opowie�ci Judysi. Pat bardzo by chcia�a
w to uwierzy�...
Na cmentarzyku znajdowa� si� te� gr�b P�aczliwego Willa, brata
Nehemiasza, kt�ry przyjechawszy na Wysp� i zobaczywszy puszcz�,
kt�r� nale�a�o dopiero wykarczowa�, usiad� i zacz�� szlocha�.
Nigdy mu tego nie wybaczono. Do �mierci pozosta� P�aczliwym Willem
i �adna dziewczyna nie zgodzi�a si� za niego wyj�� - kt�ra
chcia�aby zosta� pani� P�aczliw� Willow�? Jako zgorzknia�y stary
kawaler do�y� zatem osiemdziesi�ciu lat i - tak twierdzi�a Judysia
- ilekro� jego rodzinie zaczyna� sprzyja� los, P�aczliwy Will
siada� na p�askim nagrobku i szlocha�. W to tak�e trudno by�o
uwierzy�. Ale Pat bardzo chcia�a, �eby P�aczliwy Will wyszed� z
grobu i zobaczy�, jak teraz tu wygl�da. Och, gdyby� m�g� zobaczy�
Srebrny Gaj.
Pochowano tu tak�e wiele dzieci, nikt nie wiedzia� ile, gdy� na
ich mogi�kach nie postawiono nagrobk�w. Cmentarz zaros�a g�sta
trawa. W lecie p�yty z piaskowca by�y gor�ce i lubi� si� na nich
wygrzewa� D�entelmen Tom. Wok� cmentarza by� p�ot, kt�ry ka�dej
wiosny bieli�a skrupulatnie Judysia.
Nigdy nie jedzono jab�ek, kt�re spada�y na cmentarz. To by by�
"brak uszanowania", twierdzi�a Judysia. Jab�ka te zbierano i
zanoszono �winiom. Pat nigdy nie mog�a zrozumie�, dlaczego
"brakiem uszanowania" by�o owe jab�ka zjada�, skoro wolno by�o
nimi karmi� �winie.
Pat by�a z tego cmentarzyka bardzo dumna i ogromnie �a�owa�a, �e
przestano ju� tam grzeba� Gardiner�w. Rozkosznie by by�o spocz��
na wieki tu� ko�o domu, przys�uchiwa� si� g�osom rodziny i
zaprzyja�nionych zwierz�t.
G�si ze Srebrnego Gaju pogadywa�y z g�siami stryja Toma, w
chlewiku kwicza�y �winie, nawet �w kwik radowa� uszy, �winie te
bowiem stanowi�y tak�e cz�stk� domu. Kot imieniem Czwartek
miaucza� �a�o�nie, ��daj�c, by go wpu�ci� do spichlerza. Kto�
�mia� si� - oczywi�cie by�a to Winnie, Winnie tak �licznie si�
�mia�a... Za stodo�� pogwizdywa� J�zek, J�zek gwizda� cz�sto i
bardzo melodyjnie, zdarza�o si�, �e wcale sobie z tego nie zdawa�
sprawy. Raz zacz�� gwizda� w ko�ciele... Ale to powinna by
opowiedzie� Judysia. Twierdzi�a, �e do tej pory nie przysz�a
jeszcze do siebie.
Zabudowania gospodarskie sta�y ko�o sadu, a z sadu Alejka
Westchnie� prowadzi�a na poblisk� farm� stryja Toma.
Obok du�ej stodo�y przykucn�� ma�y dziwaczny budyneczek z
nadbud�wk�, wie�yczk�, z pod�u�nymi oknami w wykuszach
przypominaj�cymi okna ko�cielne. Bo kiedy� budyneczek ten by�
ko�cio�em. Gdy w P�nocnym Glen wybudowano nowy ko�ci�
prezbiteria�ski, dziadek Gardiner kupi� stary i przeni�s� go na
farm�, gdy� potrzebna mu by�a szopa. By� to jego jedyny uczynek,
kt�rego Judysia nie pochwala�a. I kiedy w pi�� lat p�niej
siedemdziesi�ciopi�cioletni pan Gardiner dosta� udaru i nie
przyszed� do siebie a� do �mierci, kt�ra nast�pi�a w
osiemdziesi�tym roku jego �ycia, Judysia uzna�a, �e tego w�a�nie
nale�a�o oczekiwa�. �winie te� przesta�y by� tymi samymi �winiami,
odk�d chlew urz�dzono w dawnym ko�ciele. Wszystkie dosta�y
reumatyzmu.
Iii
S�o�ce zachodzi�o. Pat lubi�a patrze�, jak przepych zachodu odbija
si� w szybach okien domu stryja Toma. By�a to jej ulubiona pora
dnia. Li�cie topoli pob�yskiwa�y w nadci�gaj�cym zmierzchu, na
podw�rze wyleg�y koci�ta... W Srebrnym Gaju roi�o si� od koci�t.
Nikt nie mia� serca ich topi�. Najbardziej kocha�a je Pat.
Judysia lubi�a opowiada�, jak kiedy� pastor zaproponowa�
czteroletniej Pat, �eby go spyta�a, o co zechce. Pat zapyta�a ze
smutkiem: - Dlaczego D�entelmen Tom nie ma koci�t?
Biedny cz�owiek wkr�tce przeni�s� si� do innej parafii. �atwo by�o
go roz�mieszy� i utrzymywa�, �e nie mo�e wyg�asza� kaza�, gdy
mierzy go powa�nym wzrokiem ma�a Pat.
Po podw�rzu kr�ci�a si� czarna Niedziela, �aciaty Poniedzia�ek,
bia�y d�ugow�osy Wtorek, rudawa �roda, bury Pi�tek i Sobota,
popielata jak zmierzch. Tylko pr�gowany Czwartek wci�� miaucza�
rozpaczliwie pod drzwiami spichlerza. Czwartek by� ma�o
towarzyskim kotem i zawsze, jak kot Kiplinga, chadza� w�asnymi
drogami.
Stary indor z czerwonymi koralami przysiad� na p�ocie. Pojawi�y
si� nietoperze, Judysia twierdzi�a, �e nietoperzy dosiadaj�
wr�ki. W oknach s�siednich dom�w zab�ys�y �wiat�a... U Neda
Bakera i Kennetha Robinsona, i Duncana Gardinera, i Jakuba Adamsa.
Pat lubi�a im si� przypatrywa� i wyobra�a� sobie, co si� w tych
domach dzieje.
Tylko jeden dom pozostawa� zawsze ciemny, stary bia�y dom w�r�d
g�stych jode� na wierzcho�ku wzg�rza po�o�onego na po�udniowy
zach�d od Srebrnego Gaju. By� to d�ugi niski budynek. Pat
przezwa�a go D�ugim Samotnym Domem. Od wielu lat nikt tam nie
mieszka�. Pat by�o go bardzo �al zw�aszcza o zmierzchu, kiedy
wszystkie domy o�ywa�y �wiat�ami. Jak�e musia� si� czu�
opuszczony.
- Ten dom marzy o tym, �eby kto� w nim zamieszka� - t�umaczy�a
Judysi.
W samym �rodku srebrzystego gaju brz�z ros�a wysoka jod�a i to nad
ni� pojawia�a si� na bladym polu nieba pierwsza wieczorna gwiazda.
Widok pierwszej gwiazdy zawsze przyprawia� cz�owieka o rozkoszny
dreszcz. Cudownie by�oby wzlecie� i przycupn�� na wierzcho�ku
jod�y mi�dzy wieczorn� gwiazd� a ciemno�ci�.
O grz�dkach pietruszki
I
Czerwona r�a by�a ju� niemal uko�czona i Pat przypomnia�a sobie
nagle to, co Judysia powiedzia�a o grz�dce pietruszki.
- Judysiu - spyta�a - co ty w�a�ciwie chcesz znale�� w tej
pietruszce?
- A co by� powiedzia�a, gdybym tam znalaz�a nowego dzidziusia? -
spyta�a Judysia, uwa�nie si� jej przygl�daj�c.
Pat odebra�o dech.
- Czy uwa�asz, Judysiu, �e potrzebny nam nowy dzidziu�?
- Potrzebny, niepotrzebny... Ale mi�o b�dzie mie� w domu ma�e
dziecko. Dom, w kt�rym nie ma ma�ego dziecka, staje si� pusty.
- Czy ty, Judysiu... czy b�dziesz to dziecko bardziej kocha�a ni�
mnie?
G�osik Pat dr�a�.
- O nie, z�otko. Jeste� moj� najdro�sz� dziewczynk� i na zawsze
ni� pozostaniesz, cho�bym na grz�dce pietruszki znalaz�a ca�y
tuzin dzieci. To twoja matka ma ochot� na nowego dzidziusia, Pat,
i chc� jej dogodzi�, bo ostatnio s�abuje.
- Je�li mama chce dziecka - powiedzia�a z namys�em Pat - to
powinna je dosta�... Ale... ale Judysiu, tak nam by�o w naszej
rodzinie dobrze... tatu� i mamusia, i ciocia Azalka, i ty...
Winnie, J�zek, Sid i ja. Wola�abym, �eby tak zosta�o...
- Mo�e by i by�o lepiej... Ale twoja mamusia upar�a si�. I biedna
Judyta Plum musi p�j�� noc� na tych swoich sztywnych, starych
nogach i przeszuka� grz�dk� pietruszki.
- Czy naprawd� dzieci znajduje si� w pietruszce? Janka Foster
m�wi, �e dzieci przynosi pan doktor w czarnej walizeczce. Za� Hela
Price, �e bocian. A Pola Gardiner przysi�ga�a, �e przynosi je w
koszyku babcia Garlandowa.
- Czego te� ta dzieciarnia nie wymy�li! - zawo�a�a Judysia.
- Widzia�a� przecie� wiele razy doktora Bentleya, jak tu
przychodzi�. Czy mia� czarn� walizeczk�?
- Nie...
- A widzia�a� kiedy� na Wyspie bociana?
Nie, Pat nie widzia�a.
- Co do babci Garland, to nie powiem. Mo�e si� zdarzy�, �e ma w
koszyku dzieciaka. Ale na pewno znalaz�a go w�a�nie w pietruszce.
Nie chcia�aby� chyba dzieciaka, kt�rego babcia Garland wyszuka�a
na w�asnej grz�dce, co?
- Nie, nie. Ale czy nie mog�abym ci pom�c?
- Te� pomys�! Nie wiesz, co m�wisz. Tylko kto�, kto ma w sobie
cho�by kropl� krwi czarownicy, mo�e dojrze� takie dziecko. Ale
musz� tam p�j��, kiedy wzejdzie ksi�yc, i musz� by� sama,
najwy�ej mo�e mi towarzyszy� kot. To powa�ne przedsi�wzi�cie, moja
droga, nie da si� tego zrobi� byle jak.
Pat z westchnieniem ust�pi�a.
- Ale wybierzesz �adnego dzidziusia, dobrze, Judysiu? Dziecko ze
Srebrnego Gaju musi by� �adne.
- Zrobi�, co b�d� mog�a. Pami�taj tylko, �e niemowl�ta nie s� zbyt
urodziwe. Maj� czerwone pomarszczone buzie. I jeszcze co� ci
powiem - z �adnych dzieci wyrastaj� najcz�ciej brzydkie
dziewczynki. Kiedy by�am niemowl�ciem...
- Ty, Judysiu, by�a� niemowl�ciem? - Pat nie mog�a w to uwierzy�.
Niemal obra�liwe by�oby wyobrazi� sobie Judysi� jako niemowl�. A
�wiat bez niej wydawa� si� wr�cz niemo�liwy.
- By�am. I to takim �licznym, �e s�siadki wypo�ycza�y mnie sobie,
�eby pokazywa� go�ciom jako w�asne dziecko. A teraz - sp�jrz na
mnie. I pami�taj o tym, je�li nie spodoba ci si� dzidziu�, kt�rego
znajd� w pietruszce! To prawda, �e jak by�am ma�a, to dosta�am
��taczki. I potem ju� zawsze mia�am z�� cer�.
- Ale�, Judysiu, ty wcale nie jeste� brzydka.
- Brzydka, niebrzydka, ale gdybym mia�a wyb�r, to bym nigdy nie
wybra�a sobie takiej twarzy! No, r�a gotowa, czas wydoi� krowy. A
ty wpu�� lepiej Czwartka do spichlerza, bo si� zamiauczy na
�mier�. I nikomu nie pi�nij s��wka o tym, co ci powiedzia�am o
pietruszce.
- Nie pisn�. Ale, Judysiu... tak mnie co� ssie w �o��dku.
- Spryciula z ciebie! Wiem, o co chodzi. Jak wydoj� krowy, mo�esz
wpa�� do kuchni i usma�� ci jajko.
- Ale na ma�le...
- Na ma�le, na ma�le... B�dziesz sobie mog�a macza� w nim chleb. I
nic nie obiecuj�, ale co� mi si� widzi, �e z kolacji zosta�a
cynamonowa bu�eczka.
Judysia, kt�ra nigdy nie nosi�a fartucha, podwin�a p��cienn�
sp�dnic� a� po pas, pokazuj�c pasiast� sztywn� halk�, i zesz�a na
d�, ca�y czas - jak to mia�a w zwyczaju - co� do siebie gadaj�c.
Za ni� poszed� D�entelmen Tom. Pat pobieg�a wpu�ci� Czwartka do
spichlerza. Wci�� si� jako� dziwnie czu�a, cho� nie by�a pewna,
czy naprawd� doskwiera jej g��d. Nagle �wiat wyda� jej si� zbyt
wielki. My�l o nowym dziecku przygn�bi�a j�. Grz�dka pietruszki
zamieni�a si� w z�owieszczy zak�tek. Przez chwil� mia�a ochot� tam
p�j�� i wyrwa� wszystkie pietruszki. Wtedy Judysi nie uda si�
znale�� niemowl�cia. Ale przecie� mama tego dziecka pragnie. Nie
wolno jej rozczarowa�.
"Ale znienawidz� je - pomy�la�a. - Po co nam w Srebrnym Gaju kto�
obcy?"
Gdyby� tylko mog�a om�wi� to z Sidem. Obieca�a jednak Judysi, �e
nikomu nie pi�nie s��wka. Po raz pierwszy mia�a zachowa� co� wobec
Sida w tajemnicy, bardzo to by�o nieprzyjemne. Nagle wszystko
uleg�o jakiej� dziwnej zmianie - a Pat nienawidzi�a zmian.
Ii
W p� godziny p�niej uda�o jej si� wygna� z g�owy my�l o dziecku
i pietruszce. Posz�a do ogrodu powiedzie� kwiatom dobranoc. Pat
nigdy o tym nie zapomina�a. By�a pewna, �e kwiatom sprawi�oby to
przykro��. W ogrodzie by�o pi�knie, mrocznie - tylko nad Wzg�rzem
Mgie� pojawi�a si� srebrna po�wiata wschodz�cego ksi�yca.
Rosn�ce wok� ogrodu drzewa - stare klony posadzone przez babk�
Gardinerow�, kiedy jako m�oda ma��onka przyby�a do Srebrnego Gaju
- gada�y co� do siebie, jak zwykle z zapadni�ciem nocy. Trzy
brz�zki w rogu szepta�y sobie jakie� sekrety. Wielkie karmazynowe
peonie wygl�da�y jak czarne plamy. Dzwoneczki przy �cie�ce trz�s�y
si� ze �miechu.
Pat bieg�a od rabatki do rabatki i ca�owa�a ka�dy kwiat.
Towarzyszy� jej Wtorek i wyczynia� na �cie�kach dzikie harce.
�cie�ki te Judysia obramowa�a wielkimi bia�ymi kamieniami znad
brzegu morza.
Kiedy Pat uca�owa�a ju� na dobranoc wszystkie kwiatki, sta�a
chwil�, spogl�daj�c na dom. Jak pi�knie wygl�da� na tle
zalesionego wzg�rza - jakby z niego wyrasta�. Pat lubi�a po
zapadni�ciu zmroku sta� przed domem i patrze� w jego o�wietlone
okna. Pali�o si� w kuchni - tam Sid odrabia� lekcje, pali�o si� w
saloniku, gdzie Winnie gra�a na fortepianie, pali�o si� w sypialni
matki.
- Jaki ja mam kochany dom - szepn�a Pat. - �liczny, przyjazny
dom... Nikt... nikt nie ma r�wnie cudownego domu. Chcia�abym go
u�ciska�.
Pat dosta�a w kuchni swoje jajko, a potem nast�pi�a zwyk�a
ceremonia: trzeba by�o zanie�� dobrym wr�kom spodeczek mleka i
postawi� go na ocembrowaniu studni. Judysia nigdy o tym nie
zapomina�a.
- Mog�oby nas co z�ego spotka�. Ale my, w Srebrnym Gaju, wiemy,
jak nale�y odnosi� si� do Zaczarowanego Ludku.
Wr�ki przychodzi�y noc� i wypija�y mleko. W to Pat wierzy�a. Czy�
Judysia w Starym Kraju nie widzia�a na w�asne oczy, jak wr�ki
ta�cuj�?
- Ale J�zek powiada, �e na Wyspie nie ma wr�ek - zauwa�y�a ze
smutkiem Pat.
- J�zek cz�sto wygaduje, jakby by� niespe�na rozumu - odpar�a z
oburzeniem Judysia. - Czy� od stu lat nie przyje�d�aj� na Wysp�
ludzie ze Starego Kraju? I czy wyobra�asz sobie, z�otko, �e �adna
przedsi�biorcza wr�ka nie schowa�a si� do kufra i tu nie dotar�a?
I pytam si� ciebie po dobremu - jest rano mleko na spodeczku czy go
nie ma?
Istotnie, rano nie by�o �ladu mleka. To by� fakt.
- Jeste� pewna, Judysiu, �e nie wypijaj� go koty?
- Widzieli�cie j�! Koty! To prawda, �e kot potrafi zrobi�
wszystko, co mu strzeli do �ba, ale najodwa�niejszy kot nie
o�mieli�by si� wypi� wr�kom mleka! Koty przed wr�kami czuj�
mores i dobrze by by�o, �eby inni �miertelnicy brali z nich
przyk�ad.
- Czy nie mog�yby�my, Judysiu, kt�rej� nocy p�j�� tam? Strasznie
chcia�abym zobaczy� dobr� wr�k�.
- Czego ci si� zachciewa! �eby zobaczy� Zaczarowany Ludek, trzeba
mie� widz�ce oczy. Ty widzia�aby� tylko, jak mleko powoli znika ze
spodeczka. Zmykaj do ��ka i nie zapomnij odm�wi� paciorka, bo
gotowa� obudzi� si� i ujrze� licho!
- Nigdy nie zapominam o paciorku - z godno�ci� odpowiedzia�a Pat.
- I chwa�a Bogu. Zna�am dziewczynk�, kt�ra si� wieczorem nie
pomodli�a i w nocy pojawi� si� duch. Nigdy ju� nie przysz�a do
siebie.
- A co ten duch jej zrobi�?
- Co zrobi�? Rzuci� na ni� kl�tw�. Ile razy chcia�a si� roze�mia�
- musia�a p�aka�, a jak chcia�o jej si� p�aka�, to wybucha�a
�miechem. Ci�ko zosta�a ukarana... No, z�otko, co ci dolega?
Widz� po twojej buzi, �e co� ci� trapi.
- Judysiu, ci�gle my�l� o tym dziecku w pietruszce. Czy nie
mog�yby�my zanie�� go stryjowi Tomowi? U nich nie ma dzieci...
Mamusia by tam co dzie� zagl�da�a... Nas jest ju� czworo.
- No, no, czworgiem dzieci nie ma si� co przechwala�... Twoja
praprababka, pani Nehemiaszowa mia�a siedemna�cioro. I czworo
zmar�o na choler�, wszystkie tej samej nocy.
- Och, Judysiu, jak ona to znios�a?
- Jako� znios�a. W ko�cu zosta�a jej okr�g�a trzynastka. Ale
m�wiono, �e potem nie by�a ju� t� sam� kobiet�. Marsz do ��ka!
Ostatni raz ci powtarzam!
Iii
Pat na palcach wbieg�a po schodach. Na pode�cie sta� stary zegar
dziadka, kt�ry ju� przed czterdziestu laty przesta� chodzi�. Oboje
z Sidem nazywali go "umar�ym zegarem", Judysia za� uporczywie
powtarza�a, �e jednak dwa razy dziennie zegar pokazuje w�a�ciwy
czas. Potem przesz�a przez sie� do swego pokoiku, spogl�daj�c
t�sknie na zamkni�te drzwi pokoju go�cinnego, zwanego pokojem
Poety, kiedy� bowiem w Srebrnym Gaju pojawi� si� prawdziwy poeta i
sp�dzi� w tym pokoju jedn� noc.
Pat mocno wierzy�a, �e gdyby dostatecznie szybko otworzy�a drzwi
zamkni�tego pokoju, zobaczy�aby meble w najbardziej
nieoczekiwanych pozycjach. Krzes�a pewnie przysuwaj� si� do
siebie, by cicho gaw�dzi�, stolik podnosi bia�� koronkow�
sp�dniczk�, by che�pi� si� r�ow� jedwabn� halk�, szczypce i
szufla spod kominka wyta�cowuj� fandango.
Niestety, zawsze udawa�o im si� us�ysze� zbli�aj�ce kroki.
Pat odm�wi�a paciorek. Aniele Bo�y, Str�u m�j i Modlitw� Pa�sk�,
a potem pomodli�a si� w�asnymi s�owami. To by�o najmilsze. Nie
rozumia�a, jak mo�na nie lubi� si� modli�. Maja Binnie powiedzia�a
jej ostatnio w niedzielnej szkole, �e modli si� tylko w�wczas, gdy
si� czego� boi. Co� podobnego!
Pat modli�a si� za wszystkich najbli�szych i za Judysi�, i stryja
Toma, i ciotk� Edyt�, i ciotk� Barbar�... potem za wuja Horacego,
kt�ry �eglowa� po morzu, i za wszystkich cudzych wuj�w, kt�rym
przypad� w udziale ten sam los... Modli�a si� za wszystkie koty,
za D�entelmena Toma, za psiaka J�zka, "ma�ego czarnego kundelka z
zadartym ogonem", �eby Panu Bogu nie pomyli� si� on z psem stryja
Toma, kt�ry te� by� czarny, ale du�y i jego ogon zwisa�... i za
wszystkie wr�ki w okolicy i biedne duchy, kt�re, kto wie, czy nie
siedz� na grobach... i za Srebrny Gaj, najdro�szy Srebrny Gaj.
- Prosz� Ci�, kochany Panie Bo�e, Niech si� tutaj nic nie zmieni -
b�aga�a Pat - i nie dopu��, �eby wicher �ama� drzewa.
Pat wsta�a z kolan i przez chwil� walczy�a z buntowniczym
uczuciem, kt�re j� ogarn�o.
Wreszcie zn�w ukl�k�a.
- Prosz� Ci�, kochany Panie Bo�e, je�li w pietruszce naprawd� le�y
dzidziu�, to spraw, �eby mu dzi� w nocy nie by�o zimno. Tatu�
m�wi�, �e zanosi si� na przymrozek.
Dziecko urodzone w niedziel�
I
W par� dni p�niej w Srebrnym Gaju zacz�� si� wieczorem niezwyk�y
ruch... wszyscy kr�cili si� z poblad�ymi twarzami. Ciotka Barbara
przysz�a w bia�ym fartuchu, jakby to nie chodzi�o o wizyt�.
Judysia kr��y�a po domu, pomrukuj�c co� pod nosem. Ojciec wyszed�
z sypialni matki i gdzie� zadzwoni�, zamkn�wszy szczelnie drzwi
jadalni. W p� godziny p�niej pojawi�a si� ciotka Franciszka z
Wybrze�a Zatoki i nieoczekiwanie zabra�a na weekend Winnie i
J�zka.
Pat siedzia�a na nagrobku P�aczliwego Willa z min� pe�n� godno�ci.
Czu�a si� wyrzucona poza nawias wydarze� i nie chcia�a okaza�, jak
j� to boli. Nie mog�a uda� si� do matki, ta bowiem nie wychodzi�a
z sypialni. Zatem posz�a na cmentarzyk do rodzinnych duch�w. Po
jakim� czasie pojawi�a si� Judysia, niezwykle uroczysta Judysia, z
tak� min� jakby wiedzia�a co�, czego nie wie nikt.
- Pat, z�otko, mo�e by� dla odmiany posz�a na noc do stryja Toma?
Sid si� tam wybiera.
- Dlaczego? - zapyta�a ch�odnym tonem Pat.
- Twoj� mam� strasznie boli g�owa i w domu musi by� cicho.
Nied�ugo przyjdzie pan doktor...
- Mamusia tak si� �le czuje, �e musi przyj�� pan doktor? - zawo�a�a
zatrwo�ona Pat. Tydzie� temu do matki Marysi May przyszed� lekarz
i jej mama umar�a.
- Uspok�j si�, z�otko. Pan doktor pomo�e twojej mamie na ten b�l
g�owy. Mama b�dzie ju� jutro zdrowa, ale teraz musi mie� cisz� i
spok�j. Wi�c ty i Sid id�cie jak grzeczne dzieci do Jask�czego
Gniazda. Wiesz, dzi� b�dzie nareszcie pe�nia ksi�yca i zamierzam
si� wybra� na t� grz�dk� pietruszki. Kto wie, co tu jutro
zobaczysz...
- Pewnie tego dzidziusia... - pogardliwie zauwa�y�a Pat. - Ja
uwa�am, Judysiu, �e je�li mamusi� tak strasznie boli g�owa, to nie
jest pora, �eby musia�a si� zaj�� nowym dzieckiem.
- Tak d�ugo na nie czeka�a, �e j� to na pewno ozdrowi!
- o�wiadczy�a Judysia. - Tak czy owak dzi� jest odpowiednia noc na
znalezienie dziecka. Tamtej nocy, kiedy znalaz�am w pietruszce
ciebie, te� by�a pe�nia ksi�yca.
Pat z niech�ci� spojrza�a na ksi�yc. Wygl�da� jako�
nieprawdziwie, wisia� nisko jak czerwona latarnia.
- No le�, tu w torbie masz nocn� koszulk�.
- Zaczekam na Sida.
- Sid zagania mi indyki. Dogoni ci�, jak si� wszystkie znajd�.
Chyba si� nie boisz i�� sama? To tylko par� krok�w i od tego
ksi�yca jest ca�kiem jasno.
- Dobrze wiesz, Judysiu, �e nigdy si� nie boj�. Ale dzi�...
wszystko jest takie dziwne...
Judysia roze�mia�a si�.
- Nie zaprzecz�, �e co� wisi w powietrzu. Na pewno po lesie
harcuj� dzi� czarownice, ale �adna ci� nie zaczepi, je�li nie
b�dziesz si� im narzuca�. Masz tu garstk� rodzynk�w i nie
zaprz�taj sobie g��wki tym, czego nie potrafisz zrozumie�.
Pat do�� niech�tnie posz�a do Jask�czego Gniazda, cho� by�o ono
dla niej drugim domem. Na tej farmie tu� za miedz� mieszka� stryj
Tom i ciotka Edyta, i ciotka Barbara. Judysia Plum bardzo ceni�a
ciotk� Barbar�, z ciotk� Edyt� wyk��ca�a si�, a o starych
kawalerach mia�a jak najgorsz� opini�. M�czyzna powinien mie�
�on�. Bo inaczej jaka� biedna kobieta pozostawa�a bez m�a. Ale
Pat bardzo kocha�a jowialnego, zamaszystego stryja Toma, lubi�a
jego dono�ny g�os i pi�kn� d�ug�, czarn� brod�. By� jedynym
m�czyzn� w P�nocnym Glen, kt�ry jeszcze nosi� brod�. By�a te�
przywi�zana do wesolutkiej, okr�g�ej ciotki Barbary, za to troch�
si� obawia�a zwa�nionej z Judysi� chudej, �niadej ciotki Edyty,
kt�ra si� nigdy nie �mia�a.
- Ona ju� si� urodzi�a star� pann�! - Nieraz s�yszano, jak Judysia
mruczy pod nosem t� obelg�.
Pat pobieg�a do Jask�czego Gniazda Alejk� Westchnie�, wzd�u�
kt�rej ros�y brzozy zasadzone przez kt�r�� z dawno ju� nie�yj�cych
panien m�odych ze Srebrnego Gaju. Alejka by�a obramowana du�ymi
kamieniami, kt�re Judysia bieli�a a� do bramy. Dalej bieli�a je
ciotka Edyta; stryjowi Tomowi i ciotce Barbarze nie chcia�o si�
zawraca� tym sobie g�owy, ale ciotka Edyta nie zamierza�a
dopu�ci�, �eby Judysia mia�a zatriumfowa�. Brama znajdowa�a si� w
po�owie alejki, dalej nie ros�y ju� brzozy, przy p�ocie pe�no by�o
paproci, fio�k�w i kminku.
Pat kocha�a Alejk� Westchnie�. Kiedy mia�a cztery lata, zapyta�a
Judysi, czy nie jest ona t� w�a�nie "drog� �ycia", o kt�rej
wspomina� w ko�ciele pastor, i dot�d uwa�a�a, �e za brzozami
ukrywa si� jaka� cudowna tajemnica.
Wr�ci�a jej pogoda ducha i sz�a zajadaj�c rodzynki. Wsz�dzie
ta�cowa�y cienie, przyjazne cienie szukaj�ce towarzyszy zabawy.
Szary kr�lik przebieg� l�kliwie drog� i schowa� si� w k�pie
paproci. Powietrze a� pachnia�o. Drzewa wyra�nie chcia�y si� z ni�
zaprzyja�ni�. W oborze stryja Toma hasa�y we�niste jagni�tka, zza
p�otu patrzy�y na ni� �agodnymi oczami trzy ma�e �aciate ciel�tka.
Pat uwielbia�a �aciate ciel�tka, stryj Tom by� jedynym farmerem,
kt�ry hodowa� holenderskie krowy.
Na podw�rzu pe�no by�o budynk�w gospodarskich, farma stryja Toma
wygl�da�a jak ma�e miasteczko. Chlewy, kurniki, owczarnia,
stodo�y, suszarnia warzyw... i osobny "domek jab�ek", Pat uwa�a�a,
�e to prze�liczna nazwa.
Mieszka�cy P�nocnego Glen twierdzili, �e Tom Gardiner co roku
stawia jaki� nowy budynek. Wszystkie te budyneczki zgrupowane by�y
wok� wielkiej stodo�y i Pat uwa�a�a, �e wygl�daj� jak kurczaki
wok� kwoki.
Dom stryja Toma by� bardzo stary. Dwa szerokie, niskie okna z obu
stron balkonu robi�y wra�enie oczu z dw�ch stron nosa. Pe�en
godno�ci, niemal pruderyjny dom pokazywa� jednak czerwony j�zor -
drzwi. Pat uwa�a�a, �e dom ten chichocze pod nosem z jakiego�
sobie tylko znanego �artu. Lubi�a zastanawia� si�, jak� to ukrywa
tajemnic�. Ale nie znios�aby tego, gdyby chodzi�o o Srebrny Gaj.
Srebrny Gaj nie mia� prawa niczego przed ni� ukrywa�!
Ii
Gdyby nie b�l g�owy matki i przewidywana wyprawa Judysi, Pat
uwa�a�aby, �e cudownie b�dzie sp�dzi� noc w Jask�czym Gnie�dzie.
Nigdy dot�d nie zosta�a tam na noc - Jask�cze Gniazdo znajdowa�o
si� zbyt blisko domu.
Ale w�a�nie ta blisko�� by�a rozkoszna... by� niemal w domu, lecz
poza nim... wygl�da� przez okienko z poddasza i widzie� dom...
dach nad drzwiami i �wiat�a w oknach. Pat poczu�a si� nagle troch�
osamotniona. Sid by� gdzie� z drugiej strony Srebrnego Gaju, a
stryj Tom perorowa� bez przerwy o lekarzach z czarnymi
walizeczkami... Wreszcie uciszy�a go ciotka Edyta. Ciotka Edyta
czy Pat? Bo Pat o�wiadczy�a:
- Je�li stryjek chce powiedzie�, �e pan doktor Bentley przyniesie
nam w czarnej walizeczce dzidziusia, to si� stryjek bardzo myli.
My nasze dzieci hodujemy. Judysia Plum posz�a w�a�nie po nasze
dziecko na grz�dk� pietruszki.
- Hm... niech mnie licho porwie! - zawo�a� stryj Tom i wygl�da� na
zupe�nie zbitego z tropu. Ciotka Edyta da�a Pat obwarzanek i
wyprawi�a j� do ��ka.
Ciotka Edyta otuli�a Pat do snu. Ale nie uca�owa�a jej, tak jak by
to zrobi�a ciotka Barbara. I nie zajrzy tu do niej Judysia, kt�ra
wchodzi�a na palcach my�l�c, �e Pat ju� �pi, i szepta�a: - Niech
ci B�g b�ogos�awi, moje z�otko! - Judysia robi�a to co wiecz�r. Ale
dzi� b�dzie przeszukiwa� grz�dk� pietruszki i nawet o niej nie
pomy�li. Pat zadr�a�y usteczka. Bliska by�a �ez... ale wtedy
pomy�la�a o P�aczliwym Willu... On okry� rodzin� wystarczaj�c�
ha�b�. Rodzina nie potrzebuje P�aczliwej Pat.
Nie mog�a jednak zasn��. Le�a�a wpatruj�c si� przez okno w komin
Srebrnego Gaju i �a�owa�a, �e Sid �pi tak daleko od niej. Nagle w
okienku na poddaszu Srebrnego Gaju zab�ys�o na chwil� �wiat�o.
Wygl�da�o to tak, jakby dom na ni� mrugn��, jakby j� wzywa�.
Wyskoczy�a z ��ka i usiad�a przy oknie w wielkim fotelu. I tak
nie u�nie, wi�c posiedzi tu, patrz�c na ukochany Srebrny Gaj.
Ga��zie rosn�cej pod oknem starej jod�y uderza�y o �ciany domu. W
ca�ym P�nocnym Glen poszczekiwa�y psy. Od czasu do czasu o szyb�
obija� si� chrab�szcz. Promienie ksi�yca pad�y na D�ugi Samotny
Dom, jedno z okien roz�wietli�o si� i mo�na by przypu�ci�, �e kto�
tam zamieszka�. Pat poczu�a rozkoszny dreszcz podniecenia.
Wierzcho�ek rosn�cego za domem drzewa wygl�da� tak, jakby na dachu
przykucn�a czarownica zeskoczywszy z miot�y. Pat przesz�y ciarki,
by�o to zupe�nie mi�e uczucie. Mo�e jednak czarownice istniej�?
Mo�e przynosz� dzieci? O, nie, nie. W Srebrnym Gaju nikt nie
potrzebuje dar�w czarownic. Ju� lepsza grz�dka pietruszki...
Noc by�a pi�kna, bardzo si� nadawa�a na przyj�cie nowego dziecka.
Czy tam nad drzewami unosi si� wielki bia�y ptak? Nie, to srebrna
chmurka... Pat zasn�a w fotelu i tak j� zobaczy� Sid, kt�ry o
�wicie, nim ktokolwiek w Jask�czym Gnie�dzie si� obudzi�,
w�lizn�� si� do jej pokoju.
- Sid! - Pat obj�a go za szyj�. - Czy to nie zabawne? Przespa�am
tu ca�� noc. ��ko by�o takie wielkie i nieprzyjazne. Jak my�lisz,
Judysia ju� je znalaz�a?
- Co?
- No jak to, dziecko. - Chyba ju� teraz mog�a o tym powiedzie�
Sidowi? Tak jej by�o przykro, �e ma przed nim tajemnic�. - Judysia
mia�a w nocy poszuka� go na grz�dce pietruszki... dla mamusi...
Sid zrobi� m�dr� min�... By� o ca�y rok starszy od Pat. Chodzi� do
szko�y i wiedzia�, �e te opowie�ci o pietruszce to wierutna
bzdura... Ale w sam raz dla dziewczynki w wieku Pat.
- Chod�my do domu i zobaczmy.
Pat szybko si� ubra�a, bezszelestnie zeszli po schodach i wyszli z
domu. Pachnia�a wilgotna od rosy ziemia. Pat po raz pierwszy
znalaz�a si� na dworze przed wschodem s�o�ca. Przyjemnie by�o i��
z Sidem r�ka w r�k� Alejk� Westchnie�.
- Mam nadziej�, �e to nowe dziecko oka�e si� dziewczynk�
- o�wiadczy� Sid. - Dw�ch ch�opc�w w rodzinie to w sam raz, a
dziewczyny nikomu nie przeszkadzaj�. �eby tylko by�o to �adne
dziecko.
Po raz pierwszy w �yciu Pat poczu�a przykr� zazdro��. Ale nic nie
by�o w stanie naruszy� jej lojalno�ci wobec Srebrnego Gaju.
- Oczywi�cie, �e b�dzie �adne. Ale przecie� nie polubisz go
bardziej ni� mnie? Sidzie...
- Jeste� g�upia. Nie s�dz�, �ebym w og�le m�g� je polubi�
- o�wiadczy� wzgardliwie Sid.
- Troch� musisz, bo mamie b�dzie przykro. Ale obiecaj mi, Sidzie,
�e nigdy nie polubisz bardziej ode mnie �adnej dziewczynki.
- Jasne, �e nie. - Sid by� do Pat bardzo przywi�zany i wcale tego
nie ukrywa�. Przy bramie obj�� j� pulchnymi ramionkami i uca�owa�.
- I nigdy si� nie o�enisz?
- No pewnie. B�d� starym kawalerem tak jak stryj Tom. On zawsze
m�wi, �e lepsze jest spokojne �ycie. Ja te� chc� mie� spok�j.
- I b�dziemy zawsze mieszka� w Srebrnym Gaju, i ja b�d� ci
prowadzi� dom - nalega�a �arliwie Pat.
- Aha! Chyba �e pojad� na Zach�d, wielu ch�opc�w jedzie na Zach�d.
- Och! - To ostatnie zdanie zmrozi�o Pat. - Nie, Sidzie, nie wolno
ci jecha� na Zach�d. Przecie� nie mo�esz opu�ci� Srebrnego Gaju.
Na ca�ej ziemi nie ma takiego drugiego miejsca.
- C�, przecie� wiesz, �e jak doro�niemy, nie b�dziemy tu mogli
wszyscy zosta� - odpar� rozs�dnie Sid.
- Dlaczego nie? - zawo�a�a Pat, zn�w bliska �ez. Nagle przesta� j�
radowa� �liczny poranek.
- Nie martw si�, mamy jeszcze przed sob� wiele lat - uspokaja� j�
Sid. - Chod�. Widzisz, Judysia daje mleczko Pi�tkowi i
Poniedzia�kowi.
- Judysiu - szepn�a Pat - znalaz�a� je?
- No pewnie. Naj�adniejsze dziecko, jakie kiedykolwiek widzia�a�.
S�odkie male�stwo. Jak si� uwin� z robot�, to w�o�� moj�
najstrojniejsz� sukni�, �eby to uczci�.
- Ciesz� si�, �e jest �adne, bo przecie� teraz nale�y ju� do
naszej rodziny - oznajmi�a Pat. - Czy mo�emy je zaraz zobaczy�?
- O nie, z�otko. Jest ju� w sypialni twojej mamy, a ona s�odko �pi
i nie wolno jej przeszkadza�. W nocy nie spa�a, bo ja strasznie
d�ugo szuka�am tego dzieciaka. Nie mam ju� takich oczu jak
dawniej. Pewnikiem ju� nigdy nie znajd� w pietruszce �adnego
dziecka.
Iii
Judysia poda�a dzieciom �niadanie w kuchni. Nikt jeszcze nie
wsta�. Strasznie przyjemnie by�o je�� �niadanie z Judysi�;
nalewa�a im do owsianki mleka ze swojej "mlecznej krowy" - z
brunatnego dzbanuszka w kszta�cie krowy, kt�ra mia�a zupe�nie nie
po krowiemu zadarty ogon. Ogon ten s�u�y� za uszko, dzi�bkiem by�
pysk. Judysia przywioz�a ow� "mleczn� krow�" z Irlandii i ceni�a
j� nad �ycie. Obieca�a, �e zapisze j� w testamencie Pat. Pat nie
chcia�a pogodzi� si� z my�l�, �e Judysia kiedy� umrze, ale ta
obieca�a, �e do�yje stu lat... Pat mo�e si� jeszcze d�ugo nie
martwi�.
Kuchnia by�a wesolutka i tak wysprz�tana, �e trudno by�o sobie
wyobrazi�, i� w Srebrnym Gaju tyle si� tej nocy dzia�o. �ciany
by�y �nie�nobia�e, piec b�yszcza�, na wyszorowanym kredensie sta�y
bia�e i niebieskie dzbany Judysi. W oknach pyszni�y si�
pelargonie. Mi�dzy piecem kuchennym a sto�em le�a� ciemnoczerwony
dywan, na kt�rym wyszyde�kowane by�y trzy czarne koty. Mia�y oczy
z ��tej w��czki i te oczy wci�� jeszcze zdawa�y si� b�yszcze� i
patrzy� jak najbardziej po kociemu, mimo �e ju� od wielu lat
depta�o si� po tym dywanie.
Na �awie siedzia� �ywy czarny kot Judysi, bardzo si� nad czym�
g�owi�. I jakby jeszcze ma�o by�o kot�w, na �cianie wisia� obraz z
trzema rozkosznymi koci�tami... Obraz ten Judysia tak�e przywioz�a
z sob� z Irlandii. Trzy b��kitnookie koci�ta zabawia�y si�
k��bkiem spl�tanego jedwabiu. W Srebrnym Gaju wci�� to pojawia�y
si�, to znika�y r�ne koty, ale tym koci�tom nic nie grozi�o.
Kiedy Pat by�a bardzo malutka, zamartwia�a si�, �e koci�ta musz�
rosn��. Zawsze by�o jej przykro, kiedy jakie� ulubione koci� nagle
zamienia�o si� w kocura.
Na �cianach wisia�y te� inne obrazy. Kr�lowa Wiktoria w momencie
koronacji, kr�l William na bia�ym koniu, obwieszony girlandami
kwiat�w marmurowy krzy� na czarnej skale stercz�cej po�rodku
rozszala�ego oceanu, wyhaftowane w��czk� maksymy - Dom, s�odki
dom... W g�r� serca. Przy kolejnych wiosennych porz�dkach
Gardinerowie chcieli te obrazy wyrzuci�, ale Judysia do tego nie
dopu�ci�a. Pat nie chcia�aby ich mo�e widzie� w pokojach, ale tu,
na �cianach kuchni Judysi, bardzo jej si� podoba�y. Bez nich
kuchnia nie by�aby t� sam� kuchni�.
Pat zajadaj�c tosty my�la�a sobie, jak to mi�o, �e w tej kuchni
nic si� nie zmienia. Zawsze ba�a si� panicznie wszel