9123

Szczegóły
Tytuł 9123
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

9123 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 9123 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9123 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

9123 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Bulatovi� Miodrag. Gullo Gullo Cz�� pierwsza T�umiony i g��boki, polityczny gniew � Hybrydyczna �winia � Monstrum na horyzoncie � Niech p�acz� w�e � O przysz�o�ci �mij � Madryt Madryt Madryt, hijo de puta!� Jak zgin�� Jon T.xiki, Jon Ma�y, Bask � Guilo Gullo to �wi�te zwierz�, kt�rego przysz�o�� stoi pod znakiem zapytania, tote� mit i poeja wyst�puj� w jego obronie � Gudrun z piersiami bez brodawek � W�gier z okr�conym wok� szyi w�em i z czekoladowym ci�arem na j�drach � Materia� wybuchowy w ka�dym naczyniu krwiono�nym � Wszystko przygotowane do porwania � Czy mo�na opisa� orgi�, na jak� udali si� Kurt Bodo Nossack i jego przyjaciele? � O nie! I Kurt Bodo Nossack, olbrzym, cz�owiek, kt�ry ma by� uprowadzony, porwany lub zabity przez geryl� Gullo Gullo, siedzia� rozparty w l�ni�co bia�ym fotelu, nad swoim basenem k�pielowym. Zwr�cony ku wodzie, ku ogrodowi r�anemu, kt�ry ci�gn�� si� a� do ko�ca parku, i rz�dowi m�odych cedr�w barwy szronu, zwr�cony ku �onie Brunhildzie i jej kochankowi, Klausowi von Ritt, cyklop czyta� ulubion� gazet�, �Kurier". Numer nosi� dat� 20 albo 21 czerwca 1978 roku � ci�kiego dla magnat�w, takich jak Kurt Bodo Nossack. Nossack dr�a�. Nawet w gazetach nie by�o ju� porz�dku. Nossack czyta�, dodawa�, odejmowa�, i w duchu wy�. Wiadomo�ci o porwaniach, o zamachach, o szanta�ach, o dr�czeniu niewinnych i bezbronnych boss�w, do jakich sam nale�a�, wybija�y si� na pierwsz� stron� jego gazety, co jeszcze wczoraj by�o nie do pomy�lenia. Bliski Gulo pilili lak pise si� popmume �aci�ska n,iu� rosomaka jeden bohater�w powie�ci, terrorysta L uther, ma na to inny pogl�d i w ceici drugiej ostrzega nawet pred zmiana pisowni w trosce o w�asn� skore postanowili�my wi�c na t� kwesti� prymkn�c oko Przyp t�um Wsch�d, znowu te �wi�stwa z naft�: kiedy jej brak, jest droga, kiedy j� obiecuj�, jest jeszcze dro�sza, a gdy pop�ynie w stron� Europy, musisz pa�� na kolana, wyci�gaj�c przed siebie sztab� z�ota. Tak m�wi� Martin Holz, przedstawiciel Nossacka w Damaszku. Czarnobiali, powielani szejkowie gro��, zdawa�o si� Nossackowi, a przy tym pierdz�, Europejczycy natomiast gn� si� przed nimi, przywodz�c na my�l dziwki z ko�ca ubieg�ego wieku. �Co pr�cz z�ota, rodzinnej bi�uterii, twarzy i ty�ka da� satrapie w bia�ej galabiji, z trzeciej strony niegdy� niezale�nej i uczciwej bawarskiej gazety?" � zastanawia si� Kurt Bodo Nossack, przekonany, �e w�a�ciciel szybu chce wszystkiego. Chciwe monstrum odwzajemnia si� Nossackowi u�miechem. �Abdulachu Mehmedzie Ekrem albo jak si� tam nazywasz, czy to prawda, �e naszym srebrem, z�otem, naszym bursztynem okuwasz swoje klozety, schody, zatoki?" Powielany cz�owiek z pustyni odpowiada twierdz�co. �Hasanie Mohammedzie Enver, je�eli zabierzesz wszystko, co mam, zabierzesz mi tak�e to, czego jeszcze nie mam, i w niedalekiej przysz�o�ci wszyscy po kolei wyzdychamy" � szepcze Nossack i cierpnie patrz�c, jak Husajn Ismail Arif, s�ysz�c jego g�o�ne rozmy�lania, zadziera galabij� i trze piaskiem j�dra. Kurt Bodo Nossack czyta o tym, �e francuskie i hiszpa�skie poci�gi coraz cz�ciej wypadaj� z szyn. �A jaki to b�dzie chaos, jaki burdel, gdy zaczn� wylatywa� austriackie, holenderskie i nasze, niemieckie lokomotywy!" � my�li wielkolud nad basenem i wystawia si� na s�o�ce szejk�w, na szokuj�ce przewidywania niegdy� obiektywnego i kulturalnego dziennika. Kurta Bod� Nossacka ogarnia� t�umiony i g��boki, polityczny gniew. Ceny o�owiu, aluminium i miedzi zawrotnie skacz�. Transport, zwi�zki zawodowe, kolejarze. Dokerzy. Strajki. O, co za snobizm! Lewicowcy, prawicowcy, spekulanci chc� natychmiast wkr�ci� si� mi�dzy polityk�w, solidnych i wielkich. Gie�da jest miejscem spotka� klown�w. Powszechna niestabilno��. Upadek warto�ci, rozk�ad systemu zbudowanego r�kami Nossack�w. Wojny, kt�re trwaj� d�u�ej, ni� przewidywano. W rogu Afryki jeszcze si� r�n�, tn� no�ami, d�gaj� sierpami. P�askowy�e Abisynii i Erytrei po prostu p�awi� si� we krwi, moczu i fekaliach, a z Sudanu i Kenii wiatry nios� czarny p�acz nad Morze Czerwone, ku wybrze�om Oceanu Indyjskiego. Ciemnosk�rzy jedni drugim obcinaj� j�zyki, wy�upiaj� oczy, obrywaj� nosy i kutasy. I co tu robi�? Nadal zasypywa� czarnuch�w radami, wysy�a� im przestarza�� bro�, przeterminowane lekarstwa, �ywno�� dla byd�a? Kurdowie, Mozambik, Palestyna, z kt�rej powodu powsta� ten cyrk z naft�... Bia�ym s�oniom, pisze gazeta, a tak�e pewnemu andyjskiemu gatunkowi ptak�w, te� bia�ych, grozi wymarcie. Przyczyn� jest �wierzb, w�oski. Tak oznajmi�, bawi�c przejazdem we Frankfurcie nad Menem, fi�ski zoolog �wiatowej s�awy, i to na stronie, na kt�rej do niedawna by�o miejsce dla pucz�w, masakr, porwa�. Fin, kt�ry pewnie ju� od wczoraj znajduje si� w Londynie, w drodze do Dublina, nie wspomina o nafcie jako przyczynie za�mienia wody, trawy, s�o�ca. Wszystko, co bia�e, wyginie, a kul� ziemsk� b�d� igra� tylko czarne r�ce. Koniec �wiata, chrze�cija�stwa, wszystkiego, co jeszcze jako tako si� trzyma. Miejsce idei, za kt�rymi stali ludzie tacy jak Nossack, zajmie terror. Ju� je zaj�� � na stronach, na kt�rych do niedawna rozpisywano si� o gospodarce, o logice zysku, o turystyce. No patrzcie, Irlandczycy na trzeciej, Baskowie i Katalo�czycy na czwartej stronie jego gazety! Obok Breto�czyk�w i Tyrolczyk�w wymienia si� nowe plemi� z Sahary, kt�r�, jak pisze gazeta, w znacznej mierze opanowali bojownicy frontu Polisario. Upadnie Pary� i Kopenhaga, sp�onie Madryt i Chicago, Wiede� zatonie jak Wenecja. Tylko iskrz� si� miny, czarne miny... Kurt Bodo Nossack, cz�owiek, kt�ry ma by� porwany albo pokrojony na kawa�ki, wyci�ga� w stron� ogrodzenia basenu ci�kie, s�oniowate i p�askie stopy. S�ucha� w�asnego serca, czyta� �Kurier", my�la� o naftoci�gach i rurach, kt�re produkowa� dla Arab�w i Indonezyjczyk�w. �Jugos�owia�scy weterynarzegenetycy wyhodowali i wypu�cili na rynek hybrydyczn� �wini� Fl" � pisano tam, gdzie jeszcze wczoraj znany dziennikarz twierdzi�, �e przemoc polityczna i terroryzm s� wyrazem patologicz 9 nego stanu zar�wno ducha, jak materii Obok innych, ju, istniej�cych, jeszcze i ta jugos�owia�ska �winia, w dodatku hybrydyczna �Czy to znaczy, ze przyszed� koniec na szwedzkiego landrasa, angielskiego berkszyra, niemieck� �wini� bia�� i d�ugouch�0 � zastanawia� si� � Je�eli to prawda, a s�dz�, ze tak, bo dzisia wszystko jest mo�liwe, zamiast naszego, niemieckiego mi�sa b�dziemy je�� cudze i drogie, licencjonowane i hybrydyczne, jugos�owia�skie" Podczas gdy s�once pi�o si� ku bawarskiemu zenitowi, cyklop my�la� o swoich fabrykach w Kuwejcie, Brazylii. Paiagwaju Czyta� i dr�a�, a Klaus von Ritt trzyma� r�k� na szyi Brunhildy Portugalski profesor Lima do Fana w szwedzkim mie�cie Lund zdo�a� po��czy� kom�rk� ludzk� i ro�linna monstrum jest na horyzoncie Kurt Bodo Nossack. cz�owiek, kt�rego dni s� policzone, czyta� dalej i w�os mu si� je�y� Ludzkoro�hnna hybryda zosta�a stworzona i wkr�tce si� oka�e, czy w �y�ach je pop�ynie kiew, cz limfa, czy chrome j� b�dzie kora, czy skora i czy na g�owie pod pachami i wok� genitali�w wyrosn� w�osy czy li�cie, k�dziorki czy mech A wi�c monstrum zosta�o stworzone Lada moment mo�e wtaign�� do Bawarii Je�eli pojawi si� w Niemczech, to tylko patrze�, jak wystawi g�ow� tu, z jego basenu Czemu nie91 Profesor Fana podobno uchyli� si� od odpowiedzialno�ci za to, ze m�g�by byc, a mo�e juz jest, tw�rc� nowej formy �ycia W teorii, jak tez w praktyce udowodniono, ze po Europie, obok t�ustych Arab�w i cienkokuta�nych Hindus�w, ��tk�w i Negr�w, kr�zyc b�d� hybrydyczne potwory cz�ekokszta�tne, �wimokszta�tne, d�bokszta�tne �Jaki dopiero terror wprowadzi ten stw�r, ta poczwara z gal�mi, korzeniami i dziuplami zamiast r�k, j�zyka, n�g � szepta� w duchu przemys�owiec, wok� kt�rego juz od miesi�cy zaciska si� sie� komandos�w Gullo Gullo i kt�ry ma pasc ofiar� nie spotykanej dotychczas przemocy � Nie b�dzie to okres terroru politycznego i patologicznego, jak dzisiaj, ale b�d� to czasy powszechnego, a co najgoi sze, przyrodniczego lei r�ru Pie�ci� b�d� me tylko ��ki, ksi�yc, kobieta, ale i kamie�, cier�, �mija Odra�aj�co be�kota� i kl�� b�d� kwiaty S�owa ludzkie 10 zmieni� sens, jezeh jakikolwiek sens si� ostanie. Kobieta z hmf� w piersiach i piczce, na wargach i na j�zyku me b�dzie nawet wiedzia�a, ze jest spro�mejsza od �aby Wszyscy si� b�d� pieprzy�, tyle ze bez rozkoszy Pieprzy� b�dzie d�b, orzech, wi�z, nie tylko Klaus von Ritt Zapanuje b�oto, �ywica, rozpusta Narz�dy p�ciowe b�dzie si� sprzedawa� na kilogramy Co wtedy pocznie Klaus von Ritt, kutasowaty n�dznik, kt�ry trzymanie �apy mi�dzy nogami �ony Nossacka uwa�a za sukces Narz�d�w p�ciowych, m�skich i �e�skich, b�dzie tyle co kamieni Szejkowie z kart �Kunera�, razem ze swoimi wydupczonymi, wyjebanymi bia�ymi klientami, b�d� skuba� traw�, ssa� piasek, je�� g�wna i wymiotowa� naft�. O grzechu, wyrzutach sumienia, o skrusze pisa� si� b�dzie jak o uczuciach z zamierzch�ej przesz�o�ci Egoizm, nienawi�� i zazdro�� przestan� istnie� Co wtedy pocznie nienasycony zigolak Klaus von Ritt? S�k w tym, kto potrafi w�wczas odr�ni� dzie� od nocy, oddzieli� to, co zdrowe, od chorego R�ne wyznania i rasy, bogatych i biednych, ma�ych i wielkich zjednoczy za po�rednictwem ro�linnej krewki, limfy, portugalski szaleniec ze szwedzkiego miasta Lund ." �eby me czyta� o porwaniach, obrywaniu jaj, rzezi bankier�w, przemys�owc�w i handlowc�w � o czym �Kurier" informowa� bardziej szczeg�owo mz jakakolwiek inna gazeta � z�by nie my�le� o upadku gospodarki �wiatowej i o swoich stratach w Chile, w afryka�skim kr�lestwie Lesoto, w Liberii, z�by zn�w me pogr��y� si� w m�drkowaniu o rozk�adzie wszystkiego, co stworzy� i ustanowi� bia�y cz�owiek, Kurt Bodo Nossack kierowa� spojrzenie na alpinarium i ogr�d r�any Lubi� r�� barwy �wie�o przelanej krwi, Toro de Fuego, r�� Lido di Roma, kt�rej p�atki by�y pachn�ce, grube i mi�kkie jak wargi Brunhildy tamtego roku, kiedy spotkali si� w Salzburgu i wzi�li �lub, roze La Passionata, ten czerwony zw�j wielko�ci dzieci�ce pi�ci, r�e Dolce Vi ta, Watykan, Wersal, r�e Cappa Magna, Sahara, tego samego roku zasadzone w s�onecznej cz�ci parku Lubi� roze koloru zakrzep�ej krwi Dalii Dalii, Duftwolke, Erotica, nimi, jak tez pn�cymi r�ami Schweizer Gruss i Su�tan poleci� obsadzi� �cie�ki prowadz�ce od domu i basenu do plac�w gry w minigolfa i krokieta, do kort� tenisowych, do gara�y i jednego z bocznych wyj��. Lubi� r�e �nie�nobia�e i drobn� czerwon� Twinkles, kt�r ozdabia�a boki wszystkich schod�w i alejek, pachn�ca Virgo o cienkiej szypu�ce, r�� Goethe � wszystkie, kt�rq wed�ug Klausa von Ritt by�y ju� niemodne i co gorsza, jal podkre�la�, austriackie. Ze wszystkich ro�lin ozdobnych i kwiat�w Nossack najbardziej jednak lubi� r�e fioletowe, Blue Parfumjj Mainzer Fastnacht i Schockmg Blue, otrzymane od" W. Kordesa i Syn�w, a nie mniej drogie mu by�y �licznotki od Delbarda: Saphir, SaintExupery i Vol de Nuit. Odk�d tylko pami�ta, Kurt Bodo Nossack zawsze by� oczarowany, op�tany fioletowym kolorem. Dlatego najelegantsze suknie Brunhildy, narzutki i szale, peleryny i pantofle, naszyjniki z drogich kamieni indyjskich, z chi�skiego agatu i bursztynu ba�tyckiego, ca�a bi�uteria musia�a mieni� si� odcieniami liliowoszarymi. Nawet korale na d�ug� i nieco przywi�d�� jej szyj�, na kt�rej spoczywa�y teraz wargi Klausa, musia�y by� fioletowe. �Kolor �mierci i gnicia" � wybrzydza� Klaus von Ritt, optymista i niezr�wnany jebacz, podczas seans�w karciarskich we troje lub we czworo, Klaus, kt�rego ciemnokawowym oczom i bujnym rudawym w�osom odpowiada� raczej kolor ciemnozielony... Kidnaper i morderca numer jeden, Luther, sta� przy ostatnim oknie o�miopi�trowego budynku, dominuj�cego w krajobrazie Rosenburga, nad brzegami Izary; patrzy�, jak Kurt Bodo Nossack odk�ada gazet� i wstaje, by w chwil� p�niej skierowa� si� do swego alpinarium. Luther m�g� go zabi�, tak jak wczoraj, przedwczoraj i w ci�gu wszystkich o�miu dni od czasu, gdy Gullo Gullo, ich troje, ulokowa� si� na poddaszu o�miopi�trowca. Luther �ledzi� Nossacka to przez lunetk� na lufie pistoletu automatycznego, to go�ym okiem. Alpinarium znajdowa�o si� po�rodku rozleg�ego par12 ku, w�r�d wierzb p�acz�cych, w�r�d japo�skich czere�ni, magnolii i sekwoi, w d�ungli forsycji, srebrnych �wierk�w i cedr�w, kwitn�cych ozdobnych krzew�w, pszcz� � za olbrzymi� will�, kt�rej przeszklony i obsadzony drzewami front k�pa� si� w s�o�cu. Kidnaper numer jeden, Luther, by� przekonany, �e wie, dlaczego twarz Kurta Bod� Nossacka, cz�owieka, kt�ry w ka�dej chwili mo�e by� trafiony i powalony w ka�u�� krwi, wyra�a niepok�j i zniech�cenie. Luther wiedzia�, �e Nossacka nie przygn�biaj� k�opoty zwi�zane z naft�, jak my�la� kidnaper numer dwa, W�och, ani przeczucie bliskiej �mierci, co podkre�la�a Hanaff, porywacz numer trzy. Kidnaper numer jeden obserwowa� przez lunetk� snajpersk�, jak Nossack ma�pio d�ugimi r�kami przebiera po alpinarium. Wiedzia� � tak jak pewien by�, �e Luther nie jest jego prawdziwym nazwiskiem � i� Kurta Bod� Nossacka m�cz� przede wszystkim k�amstwa, fa�szerstwa, �wiadomo��, �e hybrydyczne jest wszystko, co jeszcze wczoraj by�o jedyne w swoim rodzaju i naturalne. Na s�onecznych p�askowy�ach, w alpejskich przesmykach i nieprzyst�pnych w�wozach Nossack wyrywa� ro�liny g�rskie i taszczy� je do Rosenburga. Pr�bowa� ob�askawi� wolny �wiat zi� �yj�cych na wysoko�ciach i zwi�za� z dolin� Izary. Dzi�, jak rzadko, to g�upie przesadzanie doprowadzi�o go do rozpaczy. Przyjaciele i krewni znad granicy austriackoczechos�owackiej na pr�no t�umaczyli mu, �e rododendron i goryczka to kwiaty wy�ynne i �e przeniesione ze stok�w Wysokich Taur�w do mglistej i podmok�ej doliny Izary nie b�d� chcia�y walczy� z ro�linno�ci� nizin. Edelweiss, szarotka, tak pi�kna w g�rach nad Kufsteinem i Innsbruckiem, ku rozpaczy Nossacka cierpia�a latami, by wreszcie, przy ca�ym tym cackaniu si�, podlewaniu i sztucznym nawo�eniu � kt�re nie mog�y si� r�wna� o�ywczemu dzia�aniu szlachetnych wiatr�w stamt�d, gdzie wznosi si� Grossglockner � sta� si� wybuja��, hybrydyczn�, bardziej prostack� ni� �odyga cebuli. R�wnie� ja�owiec, cho� przeniesiony razem z alpejsk� ziemi�, kamieniami i mchem, nie m�g� si� przyj�� nad Izar�. Jak gdyby potrzebne mu by�y pioruny i strach, inne s�o�ce, wielkie, 13 w�ochate nietoperze, dzika g�rska papro� jako os�ona przed spojrzeniami ludzi z nizin. W alpinarium Nossacka dobrze czu�y si� tylko: czarna sosna, modrzew, srebrny cedr, tuja i cyprys... Kidnaper i zamachowiec numer dwa, ch�opisko o pseu i donimie W�och, sta� obok kidnapera numer jeden,; Luthra, po jego lewej r�ce, i przez lunetk� na lufie j pistoletu automatycznego heckler koch obserwowa� cz�owieka, do kt�rego zbli�a si� �mier�. Kurt Bodo Nossack znajdowa� si� jeszcze w alpinarium, potr�ca� nog� numerowane ��wie, przywiezione z Peloponezu, z Sycylii, z Dalmacji. Siedem oci�a�ych ��wi z nadp�kni�tymi pancerzami, prawdopodobnie te� hybrydycznych, w�drowa�o do terrarium, do kolekcji w�y Nossacka. W t� stron� nie kierowa� si� jedynie ��w o dziobatych policzkach, bestia d�ugo�ci prawie dw�ch metr�w, wa��ca blisko trzysta kilogram�w. Dysz�c ci�ko, t�skni�a do wysp Galapagos, do innej trawy, do prawdziwych wiatr�w. Kilka zabezpieczonych podw�jn� stalow� siatk� klatek sta�o w terrarium rz�dem, mi�dzy kwitn�cymi krzewami, tak �e ledwo widoczne by�y sterty kamieni, ogryzione pnie, he�my stra�ackie, he�my jakiej� pokonanej i zapomnianej armii z ostatniej wojny, wydr��one p�yty przypominaj�ce czaszki przedhistorycznych zwierz�t, wyschni�ta dar�, ko�ci, kurczaki, �aby i myszy z plastyku, wszystko to do igraszek i zabawy w��w. Nossack by� teraz w pobli�u klatki pytona. Klatki o d�ugo�ci pi�ciu i g��boko�ci p�tora metra, z kilku grubymi ga��mi i �elaznymi pr�tami, s�u��cymi do wspinania si�, ze s�om� na pod�odze i zimow� oszklon� rezydencj�, do po�owy ukryt� w ziemi. ��wie, ba�ka�skie, dochodzi�y do ogrodzenia g�stego jak sito, zatrzymywa�y si�, a potem, wiedzione instynktem gatunku, sun�y na p�nocny zach�d, w stron� alpinarium i zgn�bionej pi�kno�ci z Galapagos. Dzwony ko�cio�a Panny Marii og�asza�y po�udnie, co 14 zarejestrowa� bezb��dny wykonawca wyrok�w i gerylas Gullo Gullo. Kurt Bodo Nossack czo�em, nosem i ustami przylgn�� do zielonego sita ogrodzenia. Afryka�ski pyton, d�ugo�ci ponad trzech metr�w i gruby jak noga dziecka, u�miecha� si� do swego pana. Bia�y cz�owiek zapewne co� do niego m�wi�, bo w�� zacz�� si� rozwija� z k��bu i wspina� na pie�. Pyton z Konga, zwany przez kompani� Nossacka Aff Pitt, rozwiera� paszcz� na wysoko�ci jego szyi. By� to moment, w kt�rym porcja mi�sa winna zaspokoi� przekl�ty g��d. Gospodarz domu i ogrodnik Nossacka, goryl, emigrant, W�gier, ko�skog�owy, szpakowaty i astmatyczny Arpad Szab�, z coltami pod pach�, ze spr�ynowcami i sztyletami za cholew�, otwiera� klatk� Aff Pitta �apami przypominaj�cymi kleszcze. Olbrzym o g��bokich i tajemniczych oczach, o zapadni�tych policzkach, bokobrodach si�gaj�cych szcz�k i szyi, z worka wyci�ga� koguta i przepycha� go przez drzwiczki. Nossack nigdy nie zrozumie, dlaczego W�gier, karmi�c w�e, zwraca si� do nich to po rumu�sku, to po s�owacku. Aff Pitt jest teraz tam, gdzie wczoraj by�y kr�liczki Arpada, a kogut znajduje si� pomi�dzy ziemi� a krzykiem i pie�ni�, kt�rej � stoj�c przed kongijsk� paszcz� i w�skim prze�ykiem � nie mo�e sobie przypomnie�. �Masz, masz, dziki i boski m�j kwiecie, �ykaj!" � zwyk� m�wi� W�gier po rumu�sku i z kluczem od klatki wetkni�tym za pas cofa� si� o par� krok�w, by przyuczony bia�y Mag, Kurt Bodo, z ustami przytkni�tymi do siatki, ? z�o�onymi jak do poca�unku, m�g� sam uczestniczy� w duszeniu bawarskiego koguta i czerpa� st�d uciech�. Aff Pitt, dobroduszny dusiciel, nie potrafi� prze�kn�� koguta. Wyt�a� si�, dr�a�, m��ci� ogonem po ogrodzeniu, na wysoko�ci Nossackowych kolan. Aff Pitt p�aka�. Nossack lubi� w�owe �zy; w m�odzie�czym, nie opublikowanym tomiku wierszy nazywa� je per�owymi, mitycznymi. Dla Kurta Bod�, kiedy tak s�ucha�, jak z paszczy i gard�a dusiciela dobywaj� si� dziwne w�owokogucie odg�osy, �ycie i uciecha by�y s�odsze ni� kiedykolwiek. Nossack przypomnia� sobie przyjaciela z Pary�a, hodowc� r� Paula Delbarda, kt�ry mo�e miesi�c temu albo i wi�cej, po tym, jak pyton przez trzy godziny dusi� kr�lika, o�wiadczy�: �Monsieur Nossack, moi genetycy 15 s� ju� bardzo zaawansowani w pracy nad wyhodowaniem r�y czarnej i l�ni�cej jak grzbiet pa�skiego zdumiewaj�cego dusiciela. Je�eli pan pozwoli, to r�� t� nazwiemy Aff Pitt. A wi�c pierwszy czarny kwiat przyb�dzie do Niemiec, do Bawarii, w�a�ciwie � do pana!" Aff Pitt przewraca� si�, m�czy�, podnosi� i pada� tam, gdzie kurze i g�sie pi�ra miesza�y si� z sier�ci� kr�lik�w. To, na co patrzy�y, co zapami�tywa�y oczy Nossacka, wygl�da�o raczej na koniec Aff Pitta ni� na �mier� koguta... Niech p�acz� w�e! Kurt Bodo Nossack, cz�owiek, kt�ry ma wkr�tce umrze�, z zachwytem i dr�eniem serca zbli�a� si� do klatki z w�ami jadowitymi. Na p�ycie d�ugo�ci grobu, na kamieniu zalanym s�o�cem dziesi�� kobr splot�o si� w �ywy k��b. Klaus von Ritt, przy kartach, nazwa� to �rozpustnym latem". Najgrubsza i o dziwo bia�a, podarowana Nossackowi przez Rad�� Pantta na pi��dziesi�te �sme urodziny kobra okularnik, Naja naja, wysoko unosz�c g�ow�, jako przedstawicielka rozpustnego lata czeka�a, a� W�gier otworzy k��dk� i wrzuci mi�so. Niech p�acz� w�e! Jedynie Arpad Szab�, goryl i lokaj, wiedzia�, jak kr��y krew w �y�ach Nossacka, gdy on, dobrowolny emigrant i konspiracyjny artysta, trzydziestoo�miomilimetrowym coltem wyci�ga z worka myszy i szczury, a potem ciska je w�om. Kobry rzuca�y si� jak ryby. Ale nawet ta, kt�ra najszerzej rozwar�a paszcz�, nie mog�a prze�kn�� szczura. Pr�cz pisku myszy i bolesnego syczenia w��w wok� nie by�o s�ycha� niczego. Przed�miertne �zy zalewa�y w�owe policzki. Niech wiecznie p�acz� w�e! Nossack patrzy�, jak Szab�, pos�uguj�c si� przyrz�dem przypominaj�cym szalk� wagi aptekarskiej, spuszcza przez drzwiczki trzeciej klatki siatk� z dziesi�cioma jajkami. �mija Dasypeltis d�ugo�ci ponad dwa metry, wed�ug jednych rodu abisy�skopalesty�skiego, wed�ug 16 innych pakista�skomadagaskarskiego, by�a chlub� kolekcji Nossacka. Z�owiona w kamienistych okolicach po�udniowego Jemenu, Hinduska Dasypeltis, wed�ug ksi��ki i legendy, kt�re dotar�y wraz z ni�, do Europy przyby�a nielegalnie, jako stucentymetrowa �mijka: z Adenu do Izmiru jachtem Mu��y Jusufa Tatarog�u, handluj�cego haszyszem opium heroin�, materia�ami wybuchowymi miodem lekk� broni� przeznaczon� dla gerylas�w; z Turcji do RFNu samolotem; z monachijskiego lotniska do najwi�kszego i najbogatszego parku nad Izar�, do zbioru w�y, o jakim w Rosenburgu mo�na by�o tylko marzy� � opancerzonym rollsem Mu��y Tatarog�u, w muzealnym kufrze ze z�otymi okuciami. Dasypeltis � �mija Nossacka i Tatarog�u, zwana przez nich pieszczotliwie �Nasza Azja, Nasz Jad" � �ywi�a si� wy��cznie jajkami. W g��bi jej gard�a jajko pozostawa�o przez par� chwil, a pot�ne cia�o napina�o si� i koncentrowa�o na tym, by pom�c g�owie i szyi. Ktokolwiek si� temu przygl�da�, musia� zgodzi� si� z Mu��� Tatarog�u i Nossackiem, �e by�y to chwile niezwyk�ego �mijego natchnienia. Nast�pnie drapie�na Dasypeltis ruchami aparatu gard�owego przewierca�a lub zgniata�a jajko, wci�ga�a bia�ko i ��tko, a przy pomocy innego przyrz�du, automatu ze spr�yn mi�niowych, wyrzuca�a skorupki... Zgodnie z upodobaniami swego pana, jak wtedy, gdy odwiedzili ich Hindus, Rad�a Pannt, i Turek, Mu��a Jusuf Tatarog�u � w�r�d kurzych jajek W�gier pod�o�y� jedno g�sie. Dasypeltis, kt�ra kurczy�a si� i poci�a, nie mog�a wci�gn�� go tam, gdzie dokonywa�o si� przewiercanie skorupki. Jak wtedy, na oczach Delbarda i Kordesa, �mija rz�zi�a w agonii. Jej usta rozci�ga�y si�, p�ka�y. Na kamienie kapa�a blada i rzadka, �mijowa krew. Nossack, cz�owiek o rozpalonych policzkach, by� pewien, �e jego �mije nie s� hybrydyczne; przeciwnie, s�dzi�, �e s� bardziej jadowite i m�ciwe ni� czyjekolwiek �mije, ale �wiadomo�� tego nie wystarcza�a, by na jego twarz wyp�yn�� u�miech, ten promyk nadziei. Dlatego w�a�nie ze �mijow�, b�yskawiczn� szybko�ci� zada� niewolnikowi pytanie: �Co ja to widz� w twoich oczach, Szab�? �mier�?" 17 �Rado�� z tego, �e pan si� cieszy, Herr Nossack" � odpar� W�gier trzymaj�c r�k� na worku z myszami, szczurami, jaszczurkami, �abami. �Czy to �zy, Szab�?" �Jakie �zy, Herr Nossack? �mije!" �A my�la�e� kiedykolwiek o przysz�o�ci �mij?" �Nigdy, Herr Nossack � powiedzia� s�uga przesuwaj�c colty pod pachami. � Ani o ich przesz�o�ci, ani o tym, co je czeka. My�l� jednak, �e w nadchodz�cym okresie nie b�dzie im lekko." �Szab�, przyjacielu, jak d�ugo potrwa przysz�o��, ten nadchodz�cy okres?" Kurt Bodo Nossack z trudem trzyma� si� na nogach. W�gra nie by�o: w miejscu, gdzie sta� chwil� przedtem, le�a� worek, z kt�rego wy�azi�y zwierz�tka. Kurt Bodo Nossack, cz�owiek, kt�rego dr�czy�o przeczucie bliskiej �mijowej przysz�o�ci, rozmawia� sam z sob�, ale cicho, by w�e swobodnie mog�y dr�e�, p�aka�... Kidnaper numer dwa, W�och, sk�ada� si� do strza�u. Wiedzia�, �e nie wolno mu zbyt nagle poci�gn�� za spust, ale i teraz � jak zawsze, gdy si� przygotowywa� do zadania komu� �mierci � stara� si� zgra�, sprowadzi� na t� sam� p�aszczyzn� krwiobieg i my�li, proste i ch�odne. Zr�s� si� z broni�, stanowi�a ona pomost mi�dzy nim a ofiar� na drugim brzegu. Od momentu, gdy wwierci� si� spojrzeniem w celownik, on i pistolet automatyczny, i Nossack stanowili jedno cia�o, jedn� dusz� i nie by�o my�li, kt�ra by ich mog�a rozdzieli�. Zwr�cony do zab�jcy czo�em i piersiami, w p�aszczu k�pielowym w du�e bia�e grochy, Nossack stanowi� �ywy cel, tkwi�cy nieruchomo obok klatek z w�ami. Gdyby nie otrzymali rozkazu, �e trzeba czeka� i strzela� tylko w najgorszym wypadku, najlepszy strzelec Gullo Gullo, W�och, trafi�by w trzy z pi�ciu groch�w na tych piersiach. Celuj�c, nigdy nie my�la� o niczym, tylko o samej sztuce trafiania. W tych wielkich chwilach koncentracji nie by�o 18 miejsca na rozwa�anie nast�pstw. �Moj� spraw� jest czyn, �mier�, wasz� � cala nadbudowa i reszta ceremonia�u! � zwyk� mawia� do gerylas�w przed akcj�. � Ja mam po prostu trafi�, niezale�nie od tego, czy celem s� bebechy w okolicy serca, czy niebo drzewo �ebro, czy sama idea!" W�ochowi by�o oboj�tne, czy Nossack jest winien, czy nie, zastanawia� si� raczej nad tym, dlaczego tak d�ugo stoi zwr�cony w stron� lufy automatu. W�och celowa�, a jego my�li i oddech by�y kr�tkie. Rozpalony, a jednocze�nie lodowaty, jak ten heckler koch z t�umikiem, nigdy nie myli� si� w obliczeniach. Przed oczyma strzelca Gullo Gullo pojawi� si� obraz innej ofiary, kt�ra patrzy�a na niego tak, jak teraz Kurt Bodo Nossack... Madryt Madryt Madryt! Dla mnie, strzelca, kt�ry nie darowuje, ani wtedy nie by�o, ani teraz nie jest jasne, jak mogli�my w zesz�ym miesi�cu nie porwa� albo przynajmniej nie zabi� Miguela Pinto, barcelo�skiego fabrykanta s�odyczy i czekolady, kakao i keks�w. Ten gruby i jak trup bladozielony szubrawiec, ten dziobaty �ajdak, kt�remu przy najmniejszym wysi�ku pot kapa� z czo�a i nosa, z uszu i oczu, ten Pinto ledwo si� rusza�, z trudem trzyma� si� na nogach. Opr�cz uzbrojonych goryli mia� przy sobie takich, co go podtrzymywali, a czasami nawet nie�li. Madryt Madryt � najtrudniej jest porwa�, zabi�, najtrudniej skosi� seri� � w Madrycie... W Madrycie by�o nas siedmioro. Hiszpa�scy Gullo Gullo, �wietne ch�opaki, kamraci z prawdziwego zdarzenia � to czterech. I nas troje z RFNu: Luther. ch�opak o �agodnym spojrzeniu i nami�tnym g�osie, nasz m�zg; rudow�osa i piegowata dziewczyna Hanaff z radiotelefonem w neseserze firmy �Samsonite", przypominaj�cym te, zjakimi chodz� stewardesy; i wreszcie ja, W�och, kt�ry gdy tylko mog�, zawsze zastrzel� kogokolwiek, ja, kt�ry zar�n� zad�atwi� zakopi� �ywcem ka�dego, kto jest przeciwny idea�om Gullo Gullo. Musz� przyzna�, by� to 19 dobry oddzia� uzbrojonych po z�by gerylas�w. Krwawy, silny oddzia�, a sukces �aden, i to w Madrycie Prawdziwy wstyd, powiadam, skandal Przez ca�y tydzie� chodzili�my trop w trop za Pintem, omal nie nadepn�li�my mu na ogon Pinto do kina, z�by popatrze� na kowboj�w, wyla� troch� zielonych, os�odzonych �ez � my troje za nim On w kinie szele�ci cukierkami, swoimi, opycha si� czekolada, swoja, poci si� i paiuje,jak mawia�, swoj� par� Siedzi na dw�ch albo na trzech krzes�ach, a pod krzes�ami uzbrojony zigolak wciska mu do ty�ka �adunek z gumy do �ucia. Na ekranie melodramat, a on �limaczy si� wzdycha pierdzi, podczas gdy s�udzy detektywi piel�gniarze obgryzaj� mu paznokcie, mi�tosz� palce, d�onie, stopy Nie mo�esz go trafi�, z�by nie podziurawi� przy tym innych Madryt Madryt, powiadam, najtrudniej jest w Madrycie napi� si� ludzkiej krwi Pinto do opery � my za nim, na galeri�, sk�d, w my�lach, mierzymy w jego jaja, w ty�ek, w piersi, w czo�o z ciasta i staniolu Z g�ry nie�atwo trafi� w kolana z czekolady i �elatyny, jeszcze trudniej � w ty� g�owy Pinto do Teatru Narodowego, z�by si� po�mia� na Don Kichocie � Gullo Gullo oblewa si� potem, widz�c, ze do tego upiora z kipi�cego ciasta nie spos�b podej�� Kohorta wci�ga i zdejmuje mu buty, obwis�y i olbrzymi kokon przek�ada z nogawki do nogawki Niepodobna go zrani�, a tym bardziej zastrzeli� Wi�cej niz skandal, powiadam Pesymizm1 Pinto do klubu nocnego � s�udzy pomagaj� mu przej�� przez pr�g, wnosz� po schodach worki j�der, wnosz� jego szynki, kiszk� stolcow�, tym razem z �adunkiem szwajcarskiego sera, wnosz� go ca�ego, a my mokniemy na ulicy i czekamy na odpowiedni moment, z�by paroma seriami uczyni� zado�� sprawiedliwo�ci Pinto z klubu, z tej nory wywleka z sob� dwoje, dziwk� zwyk�� i m�sk� � to kombinacja, kt�ra odpowiada mu najbardziej Dawno juz skazany i szanta�owany me tylko przez geryl� Gullo Gullo, Pinto zachowuje ostro�no�� i co dzie� o �wicie zaci�ga swoje ofiary na inn� chat� Bogato o�eniony, z by�� wiede�sk� �piewaczk� bez talentu, rumu�sk� �yd�wk� z nosem zwieszonym jak jego kutas, Miguel Pinto, ojciec pi�ciorga zezowatych, wiecznie mokrych i rozczochranych dzieci z wypi�tymi 20 I brzuchami, nale�y do tych, o kt�rych m�wi si�, ze s� ciepli, tak�e na pr�d, na baterie Doda�bym, nazbyt ciepli, po prostu cieplaski Zn�w patrz� na zat�uszczone kosmyki wok� uszu z ciasta, na ty� jego czaszki, stworzonej dla dziewi�ciomihmetrowej kuli Pinto ob�apia swoje dziwki, tej zwyczajnej ssie cycki, wciska j�zyk w pier�cie� odbytu, a m�skiej dziwce drapie i �lini p�pek, obgryza andaluzyjski str�k kutasa Jego g�owa przypomina wtedy owalny kamie�, obro�ni�ty czarnymi, spryskanymi m�skim nasieniem w�osiskami Do dzi� me rozumiem, ak hiszpa�scy kamraci zdobyli numer telefonu najbardziej zakamuflowanej chaty Pinta. . �Pinto, hijo de pula, skurwysynie, dok�d nam b�dziesz ucieka�?" � pyta Carlos w obecno�ci siedmioosobowego madryckiego oddzia�u Gullo Gullo �A wy, rojos, czerwoni, dok�d b�dziecie mnie �ledzi�? Nawet wysrac si� nie id� bez goryli1" �Do czasu, az ci� z�apiemy i powiesimy za aja, Pinto Do chwili, gdy ci� za�atwimy1 Albo gdy przynajmniej, jezeh nie da si� inaczej, przejedziemy ci�, ohydna glisto, gusano" �Kiedy� m�wili�cie na mnie oruga, g�sienica, potem culebra, zmija Teraz jestem gusano, glista Co jeszcze od was us�ysz�, czerwoni9" �Pinto, cotodnlo, aligatorze, daj sto tysi�cy dolar�w, mo�e by� w pesetach, siedem i p� miliona, a przestaniesz si� trz��� o te cuchn�ce i obwis�e jaja1" �Jacy z was terrory�ci, skoro ��dacie tylko tyle?" �Sto tysi�cy dolar�w albo jaja, Pinto" �Czy�by takie jaja nie by�y warte wi�cej9" �Jeszcze b�dziesz musia� sam je upiec i zje�� Sto tysi�cy dolar�w albo wyrwiemy ci z ty�ka t� kich�, kt�r� oddychasz Ty rogaczu, tabr�ri" �Macie m�j kutas, czerwoni Oto pichar �Ty obsrana, oblepiona cono, pizdo, nie wyjdziesz �ywy z Madrytu" �W Madrycie me jest �le, roosr �Co teraz robisz, comemieida, g�wnojadzie9" �Pinto przestrzega sprawiedliwego podzia�u d�br we 21 d�ug wskaza� Marksa, czyli mi�o�ci, wed�ug Chrystusa! Pinto nie chce, �eby mu pajeros roos, czerwoni brandzlownicy, �eby mu p. c, peces, komuni�ci zarzucali, �e..." �Kt�rej to dziwce, hijo deputa, gmerasz w tylnej dolinie paluchami i j�zykiem? Barowemu toreadorowi czy tancerce flamenca? A mo�e opychasz si� ich g�wnami?" �M�sk� dziwk� wierc�, rojos Nie s�yszycie, jak wyje? Czubkiem sondy, �o��dzia, dotar�em do samego �o��dka! I dalej b�d� wierci�, w kierunku gardzieli, �eby wypchn�� mu na usta lewicowe idee, kt�rych jest pe�en tak samo jak g�wna!" �Pinto, ty pedale, maricon, a dok�d tobie wesz�a sonda toreadora?" �Kiedy ja wbija�em moj� tancerce flamenca, on swoj� wpycha! we mnie. Powiada, m�j lewicowiec, �e jestem jak ogie�. �e mam wielki piec pod ogonem. �e nie mam dna. �e ca�y jestem, s�yszycie, ja, kt�rego nigdy nie zdo�acie porwa� ani zastrzeli�, jedn� wielk� kich�, prawicow�!" �Pinto, ty worku g�wna, zostaw fors� tam, gdzie powiedzieli�my ci ju� w Barcelonie, a potem mo�esz si� r�n�c i liza�, maza� si� g�wnem, z kim tylko zechcesz! Je�eli nie, to jeszcze tej nocy po�egnasz si� z jajami!" �Je�li jeste�cie prawdziwi terrory�ci, rojos, to czemu nie ��dacie miliona dolar�w? Kto was mo�e bra� na serio? Miliona! Wtedy b�d� z wami rozmawia�!" �Nie jeste�my zwyk�ymi porywaczami... ani mordercami. Humanitarni jeste�my, chcemy pomaga� ludziom. Chcemy, �eby nas kojarzono nie ze z�em, ale z dobrem, Miguelu!" �Je�li tak, humanitarna bando, to daj� dwa razy tyle, dwa miliony, �eby mnie r�wnie� zapami�tano jako socjalist� i dobroczy�c�. Zostawi� te pieni�dze tam, gdzie powiedzieli�cie, ale pod warunkiem, �e wszyscy siedmioro i dacie mi dupy, �e ka�demu z osobna wstrzel� m�j spr�ysty nab�j a� do trzustki!" Stamt�d, gdzie znajdowa� si� Miguel, dobiega�y po drucie wo�ania o ratunek, co� jak �wist wiatru, galop. Hanaff nie by�a zawstydzona. A Pinto w ko�cu przerwa� po��czenie. W ten spos�b zostali�my bez pieni�dzy i bez transmisji z jego katowni. Nie min�a godzina, a ju� byli�my przed kryj�wk� tej hieny. Pada� deszcz. Hanaff, 22 Carlos i Juan zostali na ulicy, by os�ania� odwr�t. Salvador nie wy��cza� silnika forda transita. Luther, Pablo i ja podeszli�my do drzwi. Kto� je zostawi� uchylone, mog�em wi�c od�o�y� narz�dzia do w�amywania. Pinta w jaskini nie by�o. Dziwki, toreador i tancerka, znajdowa�y si� ka�da w innym k�cie. Pomi�dzy nimi bieli�o si� to, co w j�zyku bur�uj�w nazywa si� francuskim ��kiem � tron z poz�acanymi fr�dzlami, z mn�stwem luster i krzy�y woko�o. Na �rodku pos�ania styg�a kupa rozmaitych g�wien. Toreador trzyma� bicz, woln� r�k� rozmazywa� �zy i fekalia. Nie kry� golizny, a mia�by co kry�. Tancerka, z w�osami si�gaj�cymi bioder i nabieg�ego krwi� p�pka, te� �ciska�a w d�oni bicz. Jej uda, po�ladki, brzuch, podobnie jak plecy i piersi toreadora, pokryte by�y pr�gami i si�cami. Zrozumieli�my, sk�d te krzyki, ten �wist niby wiatru. Na popryskanym krwi� ��ku, gdzie przed chwil� wala�y si� szynki i �opatki Pinta, zosta�o tylko par� ksi��ek religijnych, modlitewnik, krzy�. W powietrzu unosi� si� smr�d ludzkich otwor�w i kana��w, gardzieli, kiszek. Dziwki nie przestraszy�y si� t�umik�w na lufach naszych pistolet�w. Roni�y �zy. Gdybym by� sam, zapewniam was, przyku�bym obie do tej krwi� i �luzem umazanej �ciany... �Gdzie cocodrilol � spyta� Pablo, a Luther i ja stali�my, gotowi strzela� do wszystkiego, co by si� poruszy�o. � Gdzie ten aligator Pinto?" �Nie wiem � odpar� pogryziony m�odzieniec g�osem wychuchanego i rozpieszczonego madryckiego maricona. � My te� na niego czekamy." �Senor powiedzia�, �e tutaj brak mu powietrza i ideologii � doda�a dziwka z d�oni� i kwiatem bicza na wysoko�ci futra mi�dzy nogami. � Zostawi� spodnie i gatki, portfel, n� i automat, i modlitewnik..." Nagle zagrzmia�o, zewsz�d si� sypn�y kule, zdawa�o mi si�, �e nawet z nieba. Trafia�y chyba gdzie� ko�o mojej g�owy, bo oczy, usta i nozdrza mia�em pe�ne kurzu, wapna, tynku. Nie wierz�, �e Pinto by� sam. Kto� musia� mu podawa� amunicj�, magazynki, kt�re opr�nia� nie szcz�dz�c. C� mogli�my zrobi� Luther, Pablo i ja, 23 wyborowy strzelec? Padli�my na ziemi�. Jak i dlaczego nie podziurawi� nas kulami, skoro rycz�c jak orangutan, nieustannie, w�ciekle strzela�? Chc�c zapobiec rozlewowi krwi kto� z tr�jki os�aniaj�cej odwr�t, Hanaff albo Carlos, w�adowa� seri� w licznik i tablic� z bezpiecznikami. W tym tunelu grozy, a mo�e na ca�ej ziemi, zapad�y ciemno�ci. Pinto strzela� z g�ry, z tronu, z chmur. Rzyga� p�omieniami i o�owiem. Pablo zaj�cza�. Namaca�em jego cia�o. Jak�e ci�ko by�o wlec go po schodach! Pe�zn�c przed nami Luther przeklina� skurwysyna Pinta, spiskowca i wyzyskiwacza. W ten spos�b dawa� znak Pablowi i mnie, �e �yje i �e musimy wytrwa�. Pinto odpowiada� salwami. P�omie� jego automatu o�wietla� schody, z kt�rych staczali�my si�, byle wyj�� ca�o. Nie przesta� strzela� nawet wtedy, gdy, o brzasku, wydostali�my si� wreszcie z tego domiska i wnosili�my Pabla do samochodu. Hanaff i Juan kropili zza forda nie wiedz�c, w kt�re okno mierzy�. Pablo mia� przestrzelo, ne obydwie nogi. Ulewny deszcz b�bni� w dach naszej go transita, jakby mia� zatopi� ca�� ziemi�. Salvadoj rusza�. f Nagle spostrzeg�em Miguela Pinto. W�ochatym ciel skiem, automatem i snopem kul wype�nia� ca�y balkon na czwartym czy pi�tym pi�trze. Chichocz�c przechyla� si� tak, �e omal nie spad� z tego balkonu. Trz�s�a mu si� g�ra mi�sa na plecach, �ebrach, �ydkach, trz�s�y si� kolana, trz�s� si� zakrwawiony ty�ek, kt�ry co chwila na nas wypina�. Trz�s� mu si� brzuch, pod kt�rego ci�arem ust�powa�a balustrada. Patrzy�em na niego przez �zy, przez deszcz. Wyda� mi si� wi�kszy ni� wtedy, gdy wyprowadza� z nocnej speluny te dwie dziwki. Podskakuj�c jakby rozci�ga� i przerzuca� przez rami� co� obwis�ego, cycki czy j�dra, sam nie wiem. Ramiona rozk�ada� jak opity mlekiem i miodem satyr; pragn�li�my uciec st�d jak najpr�dzej. Po balustradzie m��ci� to automatem, to penisem, kiszk�, na po�egnanie. Gdyby chcia�, wszystkich nas m�g�by wyko�czy�. A jednak tylko przest�powa� z kopyta na kopyto, wywija� swoim bawolim ogonem i pierdzi� tak potwornie, �e nawet do nas, pokonanych i zha�bionych, dolatywa� od�r czekolady. 24 Dlaczego nie strzela�, powiadam, do tej pory nie jest dla mnie jasne. Ledwie przez moment sta�em zwr�cony do niego, tak jak on zwr�cony by� do mnie. Tylko do mnie, wydawa�o mi si�, do mnie i do mojego upokorzonego walthera kaliber 9 para. Jeszcze dzi� widz� masywn� g�ow�, twarz pooran� zmarszczkami, orli nos i potr�jny podbr�dek, ale tym razem u fabrykanta prochu strzelniczego, Kurta Bod� Nossacka, kt�rego, chc�c si� zem�ci� na Miguelu Pinto, katalo�skim kr�lu czekolady cukierk�w kiszek, mog� zabi� w ka�dej chwili. Madryt Madryt, kij o de puta �cigano nas. La� deszcz. Pablo j�cza�. Gdyby tak mo�na by�o stan�� i opatrzy� go przyzwoicie! Luther gna� jak szalony. Hanaff manipulowa�a przy radiotelefonie, a Salvador i Carlos, podaj�c cz�stotliwo�� i szyfr, uparcie kogo� wzywali. Wiatr zacina� deszczem, jasno�� �witu czyni� lepk�, o�liz��, upiorn�. Nie do mnie nale�a�o pyta�, w jakim kierunku p�dzimy. Gaz� i wat� usi�owa�em zatamowa� krew sp�ywaj�c� z ran Pabla. Za ka�dym razem, gdy nasz ford podrzuca�o, gdy zmienia� szybko�� albo przechyla� si� na zakr�cie, Pablo charcza�, a po mojej d�oni �cieka�a smolista krew. Policja, powiadam, siedzia�a nam dos�ownie na karku. W pewnej chwili o ma�o nie wpad�a na nas ich furgonetka gnaj�ca na �wiat�ach i sygnale. Luther prowadzi� jak epileptyk, jak m�ciciel z gangsterskiego filmu; poleci� nam wyci�gn�� bro�. U�cisn�li�my si� i po�egnali, jak przed ka�d� walk�... Nie jest jasne, kto bardziej nabra� policjant�w podaj�c im fa�szyw� wiadomo�� � Hanaff, kt�ra w��czy�a si� na ich cz�stotliwo��, czy Carlos i Salvador, kt�rzy t�pym i budz�cym pop�och j�zykiem policji zawiadamiali, �e mercedes z rejestracj� barcelo�sk� 280 SL, wioz�cy najprawdopodobniej terroryst�w i uczestnik�w zamachu na Miguela Pinto, skr�ci� z szosy E4, prowadz�cej do Saragossy, na drog� do miasta Guadalajara. Pablo m�wi� co� o Torrijos i materiale wybuchowym, kt�ry tam pozosta�. Odpowiedzia�em, �e policjanci na Gullo 25 pewno uwierzyli Carlosowi i Salvadorowi, �e zjechali z naszej szosy, ale nie dotarli do Guadalajary. Pablo spyta�, dlaczego. Spadli, potopili si�, chcieli si� dosta� do Torrijos, wi�c za kar�, za t� zach�anno�� i g�upot�, porwa� ich m�tny, krwawy Tag. Pablo p�aka� ze szcz�cia. Jeszcze teraz �al mi, powiadam, �e nie starli�my si� z policjantami na szosie E4. Zabi�bym trzech i pom�ci� w ten spos�b siebie, Pabla i Carlosa, kt�rzy te� mogli zgin��. A tak, to �mier� tych policjant�w pozosta�a w r�ku Boga. Dzi�, gdy mam na muszce Kurta Bod� Nossacka, nie umiem powiedzie�, ile czasu up�yn�o, zanim znale�li�my si� w lesie u podn�a Sierra de la Domanda. Pablo j�cza� przeci�gle. Gdyby Hanaff i Carlos nie pokazali mi mapy, nadal bym my�la�, �e jeste�my w pobli�u Walencji, Malagi, Barcelony. Sierra de la Domanda to pos�pne pasmo g�rskie, z kt�rego wyp�ywa pi�� rzek. Zatrzymali�my si� w g�rnym biegu strumienia, kt�ry ��czy si� z jakim� innym tworz�c rzek� Arlanz�n. Doktor Gomez, niski, brzuchaty �yso� ko�o pi��dziesi�tki, kt�rego p�n� noc�, w tej ulewie, sprowadzili do naszego lasu z Santo Domingo Carlos i Salvador, policzy� rany Pabla. Cztery oczy�ci� i opatrzy�, przy pi�tej si� zatrzyma�. Stoj�cy za nim Carlos przy�o�y� mu luf� do g�owy. Doktor Gomez, nie przejmuj�c si� tym zbytnio, powiedzia�: �Na nic! W ko�ci udowej tkwi kula." �Wyjmij j�, Gomez!" �Da si� to zrobi� tylko na stole operacyjnym." �Znajd� nam chirurg�w, szpital!" �Ale jak?" �Zaszanta�uj ich tak, jak my ciebie, Gomez!" � powiedzia� Carlos. �Czym, w jaki spos�b?..." �Opisz m�ki, na kt�re si� nara��, cho�by nie wiem jak� mieli obstaw�. Nor�, w kt�rej po porwaniu sp�dza� b�d� noce i dnie w towarzystwie najgro�niejszych gad�w, drapie�nych or��w, pluskiew, pche� i wszy! Powiedz im, Gomez, �e obc�gami u�ywanymi przy podkuwaniu os��w powyrywamy im zdrowe z�by, a w przerwach b�dziemy 26 ich polewa� gor�cym moczem! Tych, kt�rzy nie zechc� operowa� naszego kamrata, przywi��emy do szyn i prog�w kolejowych, �eby poczekali na ekspres! Nie oddamy go, on musi prze�y�, s�yszysz, Gomez?" �Je�eli nie prze�yje on, prze�yje ETA..." �Nie mieszaj si� do biologii i terroryzmu, Gomez, lepiej pilnuj w�asnej g�owy!" �Co zrobi�, je�li ja te� mam we krwi umi�owanie sprawiedliwo�ci i przemoc?" �Nie do twarzy ci z tym liryzmem! Ty lepiej kr�j... a patologi� i poezj� zostaw nam... one s� naszym przeznaczeniem..." �Najp�niej jutro operowa� by trzeba... Potem ju� tylko B�g jedyny z nieba..." �Dajmy spok�j Bogu! � przerwa� mu Carlos. � Zaufajmy ludziom! Przesta� m�wi� do wiersza, Gomez, �mieszny jeste�! Teraz id�, nic ci nie zrobimy, ale na godzin� przed �witem masz tu by� znowu! Je�eli si� nie zjawisz, sam wiesz, co ci� czeka..." �Co mianowicie?" �Gomez, przed �witem musimy st�d pryska�, nie rozumiesz?" �Dok�d?" �Przypu��my, do portugalskiego portu Murtosa." �Z rannym?" �Z nim albo bez niego. Z Atlantyku po��czymy si� z Santo Domingo, �eby us�ysze�, jak si� trzymasz i o co pytasz, gdy nasi kidnaperzy obrywaj� ci jaja. A teraz id�, doktorze! Chyba wiemy ju�, co wybra�e�. Id�, dobrodzieju..." �Dam mu podw�jn� dawk� antybiotyku, �eby rana nie ropia�a..." �Ta doktorska kurwa nie przyjdzie... � odezwa� si� Pablo. � Zostawcie mnie tu i uciekajcie. Ale przedtem zabijcie Gomeza!" Doktor zbiera� strzykawki, banda�e, ampu�ki. Tylko tak si� z nami �egna�. Luther, Carlos i Salvador nie pozwolili mi za�atwi� go paru kulami, w lesie, w tym deszczu. �Gomez nie wr�ci � powiedzia�a Hanaff. � Jeszcze got�w nas wyda�!" 27 O �wicie, gdy doktor Gomez powinien by� nadej��, ruszyli�my na p�noc. Trzymaj�c na kolanach mokr� i rozpalon� g�ow� Pabla wyobra�a�em sobie, �e z Sierra Morena zje�d�amy ku dolinom Andaluzji. W ciemno�ciach i ulewie dotarli�my na wybrze�e p�nocne. Nie moj� spraw� by�o pyta�, dok�d pojecha� fordem transitem Salvador z reszt� granat�w i broni. U�o�yli�my w motor�wce Pabla, kt�ry majaczy�. Gdy rusza�a, us�ysza�em, jak kto� powiedzia�: �Bilbao, pla�a Neguri..." Sk�ada�em si� do strza�u. P�mrok mi nie przeszkada�, bo na lufie pistoletu automatycznego anschiitz kaliber 0,22 hornet opr�cz lunetki mia�em celownik laserowy. Dzi�ki owym dodatkom, powiadam, ciemn� noc�f u�mierci�em z tej samej, ma�okalibrowej broni nast�pu j�cych �ajdak�w: Murada Efendi Endeka, stambulskiego ji kupca handluj�cego czekolad�, piernikami i sud�ukami , ! tego pracuj�cego dla policji wielbiciela ma�oletnich j dziewczynek i ch�opc�w, ale wy��cznie cyga�skiej rasy � z pewnego jachtu w cie�ninie Bosfor; Joe Butlera, Amerykanina irlandzkiego pochodzenia, by�ego kapita I na US Navy, mieszkaj�cego od roku 1945 w Rzymie, Bejrucie i Rabacie, tego dostawc� broni, amunicji i wszelkich mo�liwych materia��w wybuchowych, prowadz�cego poza tym hurtowy handel haszyszem i opium, specjalist� od heroiny, bandyt�, na kt�rego trop pierwszy wpad� mi�dzynarodowy Gullo Gullo � w Lizbonie, przed wej�ciem do opery, z balkonu, zaledwie trzema kulami; Adolfa Holzmanna, frankfurckiego adwokata tureckiej firmy eksportowoimportowej z Izmiru i Ankary �Tatarog�u i Bracia" � w Bremie, z naszego punktu obserwacyjnego, czyli z dziewi�tego pi�tra, o p�nocy, jak mi si� dzi� wydaje, a� stu kulami... Celowa�em siedz�c. Korpus mojego automatu brzuchem i �ebrami opiera� si� na ramie okiennej tak, �e lufa do po�owy by�a w ciemno�ciach, a od po�owy na tarasie Sud7uk � przysmak orientalny w ksta�cie kie�baski, sporz�dzany z m�ki cukru i syropu owocowego Przyp t�um 28 willi, d�ugim tarasie, kt�ry nale�a�o zala� krwi�. Kto�, kto by patrzy� na mnie z boku, m�g�by pomy�le�, �e zamierzam wystrzela� wszystkich go�ci zgromadzonych na urodzinach Jona. Jednak�e nas, a zw�aszcza mnie, W�ocha, interesowa� tylko Jon Txiki, Jon Ma�y, Bask. kt�rego poza Miguelem Pinto zwanym Cedro i jeszcze jednym brzuchaczem z Pampeluny mia� na li�cie przeznaczonych do likwidacji madrycki Gullo Gullo. Nie moj� spraw� by�o pyta�, czym zawini�, tak jak nikomu nie przysz�oby do g�owy nagabywa�, w jaki spos�b krwi� Jona Ma�ego spryskam te p� setki zaproszonych go�ci. Siedzia� przy ko�cu sto�u, a ode mnie do niego, w linii powietrznej,,by�o nie wi�cej ni� sto metr�w. Mog�em go trafi�, tak jak teraz Nossacka, je�li nie pierwsz�, to na pewno ostatni� w magazynku kul�. Chcia�em tylko jego, nikogo z go�ci, i to w chwili, kt�r� m�g�bym d�ugo wspomina�, podobnie jak wszyscy obecni. W rzeczywisto�ci czeka�em na natchnienie. Pablo natomiast umiera�. Celowa�em, powiadam. Dom mojej przysz�ej ofiary, taras z drogimi �yrandolami, z lampami jak kolorowe cukierki, z r�ami pn�cymi, hortensjami wzd�u� balustrady i wreszcie z szanownymi go��mi, wszystko to ze szczeg�ami mia�em w celowniku. Jon Txiki, Jon Ma�y by� d�ugonogim i ko�cistym dryblasem o du�ej g�owie, pochy�ych ramionach i nieproporcjonalnie d�ugich r�kach. Znajdowa� si� po�rodku, w samym centrum tego obrazka, lecz kiedy mia� wsta� a kilkakrotnie robi� to bez powodu � zrywa� si� nagle, jakby go kto� wywo�a� po nazwisku. �wiadczy�o to o jego niskim pochodzeniu, o dzieci�stwie sp�dzonym na s�u�bie, o gorzkiej m�odo�ci. Wtedy powinienem by� strzela�. Za kar�, �e ten baskijski Ojciec Chrzestny wstaje. �e w og�le na kogokolwiek zwraca uwag�! Mam jednak zwyczaj nawi�zywa� z moimi ofiarami mo�liwie najbardziej ludzki kontakt. Bez jakiego takiego zbli�enia zabija�em tylko w obronie w�asnej albo podczas ataku. Hiena ze Stambu�u, Murad Efendi Endek by� mi na sw�j spos�b drogi. Roznios�em mu o�owiem czo�o, T x i k i bask czytaj Cziki Ma�y Przyp tfum 29 wypali�em oboje oczu, czyli odebra�em wzrok, �eby nie widzia�, jak si� �miej�, a w gruncie rzeczy p�acz� nad losem nas wszystkich. Nie mia�em r�wnie� nic przeciwko Adolfowi Holzmannowi, frankfurckiemu oszustowi okradaj�cemu biedak�w, kt�ry pono� przyczyni� si� do tego, �e niekt�rzy z naszych trafili do wi�zienia w Kolonii. Wpakowa�em w niego tylko trzy razy po dziewi�� kul. Butler, ameryka�ski mafioso z tatua�em na piersiach i ramionach, ten Goldfather basenu �r�dziemnomorskiego, paj�k, kt�ry trzyma� w �apach tysi�ce lewanty�skich nici, by� mi nawet w pewien spos�b bliski. Butler nienawidzi� ludzi i gardzi� nimi, szanowa� tylko cyfry, rachunki oraz szale�stwo swojej upad�ej duszy, a ja � nie ukrywam � wyczuwa�em j� nawet na odleg�o�� dwustu metr�w, kt�re dzieli�y nas tamtej przekl�tej nocy. Joe Butler z powodzeniem walczy� przeciwko nieludzkim, jak m�wi�, prawom i paragrafom, napomyka� o �bardziej chrze�cija�skich", czystszych czasach, kt�re musz� nadej��. Wymierzy�em luf� w jego piersi, a potem przesun��em j� troch� w lewo, tam, gdzie najbardziej by� Amerykaninem. Wpakowa�em w niego trzy kule, �eby jaka� inna bestia nie upokorzy�a go zabijaj�c po amatorsku, jedn� kul� i z bliska. Joe Butler, wprawdzie po�rednio, winien by� �mierci jednego z naszych sycylijskich kamrat�w. Opera w Lizbonie, ten pa�acowy podjazd to miejsce godne �mierci ameryka�skiego Nieznanego �o�nierza na Medyteranie. �Jonie Txiki, Jonie Ma�y, wybacz, �e psujemy nastr�j twojego �wi�ta... ale przyjmij i od nas �yczenia! � zacz�� rw�cym si� g�osem Carlos. � Jonie Ma�y, nasz kamrat Pablo umiera... Je�eli jeste� cz�owiekiem, a do tego Baskiem, pom� biednemu Pablowi, kt�ry le�y w gor�czce... z ropiej�c� ran�... i od trzech nocy nie odzyskuje przytomno�ci... S�yszysz, Jonie?..." Na tarasie willi Jona Ma�ego wybuch�a panika. Zerwa� si� nie tylko gospodarz, ale te� wszystkie sze��dziesi�t ucztuj�cych os�b, ka�da z talerzem na wysoko�ci serca. S�uchawk� telefoniczn� jak du�y zielonkawy cukierek trzyma� przy uchu nie tylko Jon Txiki, lecz tak�e siedemdziesi�t pozosta�ych ryj�w. Zaklinam si� na m�j honor, 30 na ogon ogon ogon �wi�tego zwierz�ciaemigranta Gullo Gullo, �e my i oni nigdy dotychczas nie prowadzili�my podobnej rozmowy. Nie wo�ali�my do nich przez telefon �Chupasangres!", krwiopijcy, ani oni do nas �Pajeros rojos!", czerwoni brandzlownicy. Nie m�wili�my do Jona Ma�ego, �e jest baltza, czarny, ani on nie m�wi� do Carlosa, kt�ry mia� oczy pe�ne �ez, �e jest gorri, czyli czerwony. Wszystkich osiemdziesi�cioro go�ci s�ucha�o, jak Pablo umiera. �Jonie Txiki, ty, kt�ry z tyloma swoimi kamratami obchodzisz pi��dziesi�te �sme urodziny, Jonie Ma�y, kt�ry nie jeste� txar�, �wini�, ale cz�owiekiem, powiedz nam, gdzie si� podziewa Salvador! � p�aka� do radiotelefonu Carlos, tak �e i mnie, kt�ry jestem jak pies z kamienia i o�owiu, �zy cisn�y si� na rz�sy; Carlos p�aka� z pragnienia i b�lu, a ja z rado�ci, �e te� mam s�uchawk�, tak� jak wystraszeni go�cie Jona Ma�ego. � Jonie Txiki, z kt�rym mo�na by si� porozumie�, gdyby nie by�o, jak jest, ju� pi�t� noc nie ma naszego Salvadora!" �Jakiego Salvadora? � pyta� Jon Txiki w imieniu drobnych i pijanych p�otek, kt�re mu przytakiwa�y. � Ktotojest... Salvadorrr?!" �Jonie Ma�y... amigo... Salvador zostawi� nas tu, gdzie si� teraz znajdujemy, i pojecha�, �eby za cen� �ycia... za cen� �mierci... przywie�� chirurg�w, kt�rzy by z ko�ci udowej Pabla wyj�li kul�... Mia� ich sprowadzi� albo wyszuka� szpital... czy co� podobnego... gdzie mo�na by go operowa�..." �A je�eli... Salvador... zapomnia�, gdzie was zostawi�? �adnemu Salvadorowi nie trzeba wierzy�..." �Mylisz si�, Jonie Ma�y, grubo si� mylisz! � p�aka� wychud�y i zaro�ni�ty nasz Carlos; ja natomiast obserwowa�em przez lunet� czekoladowe twarze go�ci fabrykanta. � Nie, po stokro� nie! Salvador nie jest txarri... cerdos, �winiami, s� inni, a nie on... Salvador nie jest ko�der, tch�rz... ani saldukar, czyli zdrajca... pr�dzej bym zwijtpi� w samego siebie ni� w Salvadora... Wi�c pytam ci�, dobry Jonie, czy o nim czego� nie s�ysza�e�... bo przecie� s�uchasz radia, czytasz gazety, ogl�dasz telewizj�... S�ysza�e� co� o Salvadorze?" �Dwie... trzy noce temu, a najpewniej cztery, przy 31 wje�dzie do

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!