9
Szczegóły |
Tytuł |
9 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
"Bajki" Ignacy Krasicki
spis tre�ci
analiza utwor�w str. 2
tre�� str. 4
Wst�p do bajek
Drzewo
Kruk i lis
Jagni� i wilcy
Ptaszki w klatce
Przyjaciele
Szczur i kot
Filozof
Groch przy drodze
Kulawy i �lepy
Dewotka
Poj�cia i zagadnienia
Bajka - gatunek literatury dydaktycznej. Jej zadaniem jest wskazywanie uniwersalnych prawd moralnych, st�d historyjka opowiedziana w utworze jest tylko ilustracj� prawdy - najcz�ciej zawartej w ko�cowym morale. Bohaterami tekstu s� zwierz�ta, ro�liny, przedmioty, rzadziej ludzie. Wywodzi si� z tradycji staro�ytnej i cz�sto przybiera charakter alegoryczny. "Bajki i przypowie�ci na cztery cz�ci podzielone" powsta�y w latach 1776-78, a wydane zosta�y w roku 1779 r., natomiast "Bajki nowe" - to efekt pracy Ignacego Krasickiego z lat 1779-1800. Obie serie ukaza�y si� w roku 1804 r. w wydaniu zbiorowym "Dzie�
poetyckich", w t. 2. W�r�d utwor�w Krasickiego mo�na wskaza� bajki:
Ezopowe (od imienia tw�rcy, Ezopa - pisarza greckiego z VI w. p.n.e.). Jej bohaterami s� zwierz�ta prezentuj�ce okre�lone typy ludzkich osobowo�ci: np. lew: odwaga, si�a, lis: spryt, baran: g�upota. ("Kruk i lis") Narracyjne (epickie). Utw�r przyjmuje posta� wierszowanej nowelki o nieskomplikowanej fabule.
Bohaterowie i zdarzenia pe�ni� funkcj� przypowie�ci stosuj�cej si� do �wiata ludzkiego. Sens utworu najcz�ciej pojawia si� w postaci wniosku wypowiadanego przez narratora lub bohatera, w zako�czeniu bajki. (z tomu "Bajki nowe", np. "Przyjaciele") Jednak prawdziwe mistrzostwo osi�gn�� jako tw�rca:
Epigramatyczne (liryczne; wi�kszo�� z tomu "Bajki i
przypowie�ci") ( najkr�tsze bajki (typow� miar� jest cztero- i sze�ciowiersz); ( uj�te w regularne 13-zg�oskowce parzy�cie rymowane;
( o zwi�z�ej konstrukcji opartej na paraleli�mie (r�wnoleg�e, odmierzone r�wnymi odcinkami tekstu, opisy dw�ch istot,
zwi�zanych kontrastem lub wsp�dzia�aniem); ( pozbawione
element�w fabularnych;
( z niekiedy wyst�puj�cymi cechami dramatyczno�ci (kl�ski najcz�ciej zawinionej, wynikaj�cej z g�upoty lub zarozumia�o�ci Streszczenie
"Wst�p do bajek": utw�r rozpoczyna wyliczenie ludzi, kt�rzy, wbrew swej naturze i pozycji, nie ulegali pokusom, np. m�ody, "kt�ry �ycie wstrzemi�liwue p�dzi� czy "minister rzetelny", kt�ry "o sobie nie my�la�". Utw�r ko�czy �artobliwa pointa utwierdzaj�ca czytelnika w przekonaniu, �e sytuacje takie nie s� mo�liwe w realnym �yciu. Arcydzie�o lapidarno�ci i jasno�ci. Powtarzanie czasownika "By�..." wi��e zdania w konstrukcj� wyliczania, wytwarza melodyjno�� i nastr�j ba�niowy. "Drzewo": najkr�tsza bajka epigramatyczna. "Wielbi� drzewo grzej�c si� cz�owiek przy kominie./ Rzek�o drzewo: "C� po tym! - grzeje, ale ginie". "Szczur i kot": zarozumia�y szczur siedz�c podczas nabo�e�stwa na o�tarzu szczyci si� ze swej pozycji. Wkr�tce jednak okazuje si�, �e opary kadzide� nie uchroni�y go przed niebezpiecze�stwem - schwyta� go kot. Utw�r cechuje szczeg�lnie kunsztowna sk�adnia operuj�ca szykiem przestawnym (inwersj�). Filozof: Pewny siebie filozof p�ki dopisywa�o mu zdrowie - g�osi� ateizm, kiedy jednak przysz�a choroba, szybko zwr�ci� si� nie tylko ku Bogu, ale i ku magii (upiorom). Groch przy drodze: Przypowie�� o gospodarzu, kt�ry, utrudzony nieskuteczn� walk� ze z�odziejami, postanowi� posia� groch z dala od drogi, za zbo�em. Szybko jednak okaza�o si�, �e straci� podw�jnie: groch i tak ukradziono a przy tym stratowano �yto. Ca�o�� ko�czy nauka: "I ostro�no�� zbyteczna cz�stokro� zaszkodzi". "Jagni� i wilcy": czterowersowa scenka, w kt�rej wilki, na pytanie jagni�cia jakim prawem chc� je zje��, szczerze odpowiadaj�: "Smaczny�, s�aby i w lesie". "Dewotka": opowie�� o w�tpliwej pobo�no�ci pani, kt�ra wbrew s�owom modlitwy: "...i odpu�� nam winy" dotkliwie ka�e s�u��c� za drobne przewinienie. "Kruk i lis" (z Ezopa): popularna opowie�� o kruku trzymaj�cym ser w pysku i przebieg�ym lisie, kt�ry sprytnie namawiaj�c ptaka do �piewu prowokuje go do otwarcia dzioba a tym samym upuszczenia sera. "Przyjaciele": historia zaj�czka, kt�ry dzi�ki zaletom charakteru zjedna� sobie mi�o�� zwierz�t. Jednak, gdy my�liwi urz�dzili polowanie, w�r�d "przyjaci�" nie znalaz� si� nikt, kto zechcia�by mu pom�c. Utw�r ilustruje popularne przys�owie, �e prawdziwych przyjaci� poznajemy w biedzie, kt�re w czasach Krasickiego by�o r�wnie� interpretowane politycznie. "Ptaszki w klatce":
najpopularniejsza bajka "polityczna" o dwu czy�ykach, z kt�rych jeden rozpacza nad sw� niewol�, drugi za�, kt�ry wolno�ci nigdy nie zazna�, dziwi si� smutkowi towarzysza. Jest w niej
ostrze�enie i apel do ambicji m�odego pokolenia, kt�remu "wygody" nie powinny zast�pi� wolno�ci. "Kulawy i �lepy": tytu�owi bohaterowie podr�uj�. Wszystko by�o dobrze dop�ki �lepy ni�s� kulawego, kiedy jednak role odwr�cili (�lepy postanowi� zawierzy� kijowi) - "zgin�li pospo�u". Oryginalno�� bajek Krasickiego Tematyka utwor�w Krasickiego jest bardzo r�norodna. Bajki Krasickiego to arcydzie�a obserwatorstwa moralnego i
upoetycznionej psychologii i charakterologii; prezentuj� r�wnie� pewn� koncepcj� �ycia i pogl�d na �wiat. Og�lny sens bajek ma charakter tradycyjnie chrze�cija�ski, uwydatnia nieskuteczno�� wiedzy i filozofii wobec trudno�ci praktycznych i przeciwno�ci losu. Utwory te nie daj� wzor�w cn�t ani idea��w ofiarno�ci czy wyrzecze�, ukazuj� �wiat taki jaki by� nie powinien, ale cz�sto jest (egoizm, nie�yczliwo��, snobizm, g�upota, niewdzi�czno��, pycha). Jest to �wiat bez z�udze�, nie znaj�cy mi�osierdzia, w kt�rym trudno liczy� na kogokolwiek i cokolwiek poza w�asn� energi�, rozwag� i pomys�owo�ci�. Gdyby nie humor i dowcip ton wi�kszo�ci utwor�w przedstawia�by sm�tny dramat natury ludzkiej Poeta ch�tnie korzysta� z temat�w powtarzaj�cych si� w
fabulistyce �wiatowej (w bajkopisarstwie chodzi nie tyle o nowo�� temat�w, ile o nowo�� pomys��w kompozycyjnych, tonu, refleksji, ekspresji), niekiedy w jednej bajce ��czy� motywy z paru
dawniejszych utwor�w. Oryginalno�� Krasickiego polega na sposobie wykorzystania motyw�w: ( unika� rozwlek�o�ci, ( wyostrza� i wysubtelnia� puent�, ( wprowadza� indywidualn� barw� uczuciow�, ( precyzowa� rytm, ( dynamizowa� akcj�, ( mistrzowsko operowa� paralelizmem i kontrastem.
"Bajki"
Im wy�ej, tym widoczniej; chwale lub naganie
Podpadaj� kr�lowie, najja�niejszy panie!
Satyra prawd� m�wi, wzgl�d�w si� wyrzeka.
Wielbi urz�d, czci kr�la, lecz s�dzi cz�owieka.
Gdy wi�c gani� zdro�no�ci i zdania mniej baczne,
Pozwolisz, mo�ci kr�lu, �e od ciebie zaczn�.
Jeste� kr�lem, a czemu nie kr�lewskim synem?
To niedobrze; krew pa�ska jest zaszczyt przed gminem.
Kto si� w zamku urodzi�, niech ten w zamku siedzi;
Z tego� powodu nasi szcz�liwi s�siedzi.
Bo natura na rz�dczych pokoleniach zna si�:
Inszym powietrzem �ywi, insz� straw� pasie.
St�d rozum bez nauki, st�d bieg�o�� bez pracy;
M�drzy, rz�dni, wspaniali, mocarze, junacy-
Wszystko im �atwo idzie; a chocia�by kt�ry
Odstrychn�� si� na moment od swojej natury,
Znowu si� do niej wr�ci a dobrym koniecznie
By� musi i szacownym w potomno�ci wiecznie.
Bo od czego� poeci? Skarb kr�lestwa drogi,
Rodzaj mo�ny w aplauzy, w s�owa nieubogi,
Rodzaj, co umie znale��, czego i nie by�o,
A co jest, a niedobrze, �eby si� przy�mi�o,
I w to oni potrafi�; st�d te� jak na smyczy
Szed� chwalca za chwalonym, zysk nios�c w zdobyczy,
A cho� kt�ry fa�sz postrzeg�, kompana nie zdradzi�;
Ten gardzi�, ale p�aci�, �w �mia� si�, lecz kadzi�.
Ty� kr�lem, czemu nie ja? M�wi�c mi�dzy nami,
Ja si� nie b�d� chwali�, ale przymiotami
Niez�ymi si� zaszczycam. Jestem Polak rodem,
A do tego i szlachcic, a cho�bym i miodem
Szynkowa�, tak jak niegdy� �w bartnik w Kruszwicy,
Czemu� bym nie m�g� osie�� na twojej stolicy?
Jeste� Kr�lem - a by�e� przedtem mo�ci panem;
To grzech nieodpuszczony. Ka�dy, kt�ry stanem
Przedtem si� z tob� r�wna�, a teraz czci� musi,
Nim powie: "najja�niejszy", pierwej si� zakrztusi;
I cho� si� przyzwyczai�, przecie� go to �echce:
Usty ci� czci, a sercem szanowa� ci� nie chce.
I ma s�uszne przyczyny. Wszak w Lacedemonie
Zaw�dy siedzia� Tesalczyk na Likurga tronie,
Greki archont�w swoich od Rzymian�w brali,
Rzymianie dyktator�w od Grek�w przyzwali;
Zgo�a, byleby nie sw�j, cho�by i pob��dzi�,
Zaw�dy to lepiej by�o, kiedy cudzy rz�dzi�.
Czy�, co mo�esz, i dzie�mi s�siad�w zadziwiaj,
Szczep nauki, wzno� handel i kraj uszcz�liwiaj-
Cho� wiedz�, chocia� czuj�, �e� jest tronu godny,
Nie masz chrztu, co by zmaza� tw�j grzech pierworodny
Sk�d powsta� na Micha�a �w spisek zdradziecki?
St�d tylko, �e kr�l Micha� zwa� si� Wiszniowiecki.
Do Jana, �e Sobieski, nar�d nie przywyka.
Kr�l Stanis�aw d�ug p�aci za pana stolnika.
Czujesz to - i ja czuj�; wi�c si� ju� nie troszcz�,
Pozwalam ci by� kr�lem, tronu nie zazdroszcz�.
�le to wi�c, �e� jest Polak; �le, �e� nie przychodzie�; To gorsza (lubo�, prawda, poprawiasz si� co dzie�)-
Przecie� musz� wym�wi�, wybacz, �e nie pieszcz�-
Powiem wi�c bez ogr�dki: oto m�ody� jeszcze.
Pi�knie� to, gdy na tronie s�dziwo�� si� mie�ci;
Ty� na� wst�pi� maj�cy lat tylko trzydzie�ci,
Bez siwizny, bez zmarszczk�w: zaka� to nie lada.
Wszak siwizna zwyczajnie talenta posiada,
Wszak w zmarszczkach rozum mieszka, a gdzie broda siwa,
Tam wszelka doskona�o�� zwyczajnie przebywa.
Nie by�e�, prawda, winien temu, �e� nie stary;
M�odo��, czerstwo�� i rze�ko�� pi�kne� to przywary,
Przecie� s� przywarami. Ale� si� poprawi�:
Ju� ci� tron z naszej �aski siwizny nabawi�.
Poczekaj tylko, je�li zstarze� ci si� damy,
Jak ci� tylko w zgrzybia�ym wieku ogl�damy,
B�dziem krzycze� na starych, dlatego �e� stary.
To ju� trzy, com ci w oczy wyrzuci�, przywary.
A czwarta jaka b�dzie, mi�o�ciwy panie?
O sposobie rz�dzenia niedobre masz zdanie.
Kr�l nie cz�owiek. To prawda, a ty nie wiesz o tym;
Wszystko ci si� co� marzy o tym wieku z�otym.
Nie wierz bajkom! B�d� takim, jacy byli drudzy.
Po co tobie przyjaci�? Niech Ci� wielbi� s�udzy.
Chcesz, aby ci� kochali? Niech si� raczej boj�.
C�e� zyska� dobroci�, �agodno�ci� twoj�?
Zdzieraj, a b�dziesz mo�nym, gn�b, a b�dziesz wielkim;
Tak si� ws�awisz a przeciw nawa�no�ciom wszelkim
Trwale si� ubezpieczysz. Nie chcesz? Tymci gorzej:
Przypada� b�d� na ci� niefortuny sporzej.
Zniesiesz m�nie - cierp�e z tym my�lenia sposobem;
Wol� ja by� Krezusem ani�eli Jobem.
�wiadczysz, a na z�e id� dobrodziejstwa twoje.
Czemu� �wiadczysz, z dobroci gdy masz niepokoje?
Bolejesz na niewdzi�czno�� - albo� ci rzecz tajna,
�e to w p�acy za �aski moneta zwyczajna?
Po co nie bra� szafunku starostw, gdy dawano?
Po tymci tylko w Polszcze kr�le poznawano,
A zagrzane wspania�� mi�o�ci� ojczyzny,
Kocha�y patryjoty dawc� kr�lewszczyzny.
Ksi�gi lubisz i w ludziach kochasz si� uczonych;
I to �le. Porzu� m�drk�w zaba�amuconych.
�aden si� nar�d ksi�g� w moc nie przysposobi�:
M�dry przedysputowa�, ale g�upi pobi�.
Ten, co niegdy� potrafi� floty du�skie chwyta�-
Kr�l Wizimierz - nie umia� pisa� ani czyta�.
Waszej kr�lewskiej mo�ci nie przepr�, jak widz�,
W tym si� popraw przynajmniej, o co ja si� wstydz�.
Dobro� serca monarchom wcale nie przystoi:
To mi to kr�l, co go si� ka�dy cz�owiek boi,
To mi kr�l, co jak wspoj�rzy, do serca przeniknie.
Kiedy lud do dobroci rz�dz�cych przywyknie,
Bryka, mo�ciwy kr�lu, wzgl�d wspacznie obr�ci:
Z�y, gdy kontent, powolny, kiedy si� zasmuci.
Nie moje to jest zdanie, lecz przez rozum bystry
Dawno tak os�dzi�y przezorne ministry:
Wiedz� oni (a czego� ministry nie wiedz�?),
Przy sterze ustawicznie, gdy pracuj�, siedz�,
Dociekli, na czym sekret zawis� panuj�cych.
Z tych wi�c powod�w, umys� wskr� przenikaj�cych,
Nie trzeba, mo�ci kr�lu, mie� �agodne serce:
Zwyci� si�, zga� ten ogie� i zat�um w iskierce!
�e� dobry, gorszysz wszystkich, jak o tobie s�ysz�,
I ja si� z ciebie gorsz� i satyry pisz�;
B�d� z�ym, a zaraz k�ad�c twe cnoty na szal�,
Za to, �e� si� poprawi�, i ja ci� pochwal�.Na co pisa� satyry? Cho� si� z�e zbyt wznios�o, Przesta�my. �wiat poprawia� -
zuchwa�e rzemios�o.
Na z�e szczero�� wychodzi, prawda w oczy kole;
Wi�c ju� �aja� przestan�, a podchlebia� wol�.
Kt�rych wi�c grzbiet niekiedy, mnie rozum nawr�ci�,
Przyst�pujcie�, filuty, nie b�d� was smuci�.
Ciesz si�, Pietrze, zamo�ny, ozdobny i s�awny,
Dobrym kunsztem uros�e�, nie z�odziej, lecz sprawny,
Nie szalbierzu, lecz dzielny umys��w badaczu,
Nie zdrajco, ale z dobrej pory korzystaczu,
Nie rozpustny, lecz w grzeczne krotofile p�odny,
Przyst�p, Pietrze, bezpiecznie, bo� pochwa�y godny.
Ciesz si�, Pawle. Oszuka� to kunszt doskona�y,
Ty� mistrz w kunszcie, wi�c winne odbieraj pochwa�y.
Fraszka Machijawel�w wykr�ty i sztuki,
Przenios�e� g��boko�ci� tak zacnej nauki
Wytworno�� przesz�ych wiek�w. Uczni�w ci przybywa,
Winszuj� ci, ojczyzno moja, b�d� szcz�liwa.
Janie zacny, co� ojc�w maj�tno�� utraci�,
Fraszka z�oto, masz s�aw�, masz tych, co� zbogaci�.
Brzmi wdzi�czno��, mi�o s�ucha�, cho�by i o g�odzie.
O szcz�liwa ojczyzno! szcz�liwy narodzie!
Masz umys�y wyborne, dusze heroiczne,
Zewsz�d wielkie przyk�ady, wspania�e i liczne,
Zewsz�d... Po c� te �miechy? Niech Zoil uw�acza,
Niechaj zjadliwe pi�ro w ��ci coraz macza,
Nie przeprze. Ci, co satyr udali si� drog�,
Mszcz� si� na wielkich, �� by� wielkimi nie mog�.
Ta pobudka, co bardziej ni� �arliwo�� wzrusza,
Wzbudzi�a Juwenala i Horacyjusza,
Kiedy pod pretekstami obyczaj�w zdro�nych
Targali si� w�r�d Rzymu na ja�nie wielmo�nych,
Gdy szydzili z konsul�w mimo ich topory,
A co skarb (jak zazwyczaj) okrad�y kwestory,
Cho� nie kradli otwarcie, byli po�ajani.
Augury, z charakteru chocia� powa�ani,
Chocia� w mocy, w kredycie bywali ustawnie,
Cho� ostro�nie grzeszyli, �ajano ich jawnie.
Nie wiedzieli prostacy, �e co lud obchodzi,
�e co ma�ym nie wolno, to wielkim si� godzi,
Nie chcieli raczej wiedzie�; a zajad�o�� w�ciek�a,
Skoro si� w pierwsze stopnie zuchwale zaciek�a,
Nie patrz�c na osoby, lecz �cigaj�c zdrajc�,
Z w�r�d ko�cio�a, senatu bra�a winowajc�.
Ale te� z mody wyszli, ma�o je kto czyta,
A co komu do tego, kto by� hipokryta,
Kiedy �y� Juwenalis, na przym�wki skory,
Co st�d Persyjuszowi, �e krad�y kwestory?
�le czyni�, �e si� na nie z satyr� o�mieli�;
Kto wie, milcz�c czyby si� z nimi nie podzieli�.
Jak na�wczas tak teraz ma�o kogo wzrusza,
�e augury gorszy�y za Horacyjusza,
To przywilej urz�du. Dumny a bogaty,
Nie dla wr�ki �y� augur, ale dla intraty.
Pretor �e w trybunale niekiedy pob��dzi�,
Tym gorzej przegranemu; kto wygra�, os�dzi�,
�e pretor sprawiedliwy. A poeta za co
G�os godni�s�? Nie�le milcze�, czasem za to p�ac�.
Tak by nam czyni�; ale �atwiej z paszczy wilczej
�up wyrwa� ni� dokaza�, �e poeta zmilczy.
Wi�c gdy milcze� nie mog�, tak jak przedsi�wzi��em,
Ka�dego w szczeg�lno�ci, wszystkich chwal� wspo�em.
Jak Piotr, Pawe� z osobna, mnogimi orszaki
Przyst�pujcie szulery, oszusty, pijaki,
Hipokryty, pieniacze; niech ka�dy przychodzi,
Stratni, sk�pcy, filuci, i starzy, i m�odzi,
7.go�a kogom ukrzywdzi�; ile tylko zdo�am,
Przychod�cie, com niebacznie powiedzia�, odwo�am.
Do czego� w polerownym tym wieku przywyk�a,
P�ci pi�kna, czy� krok pierwszy. C� wstyd? - Marno��
znik�a.
Co honor? - Mistrz dziwaczny i tyran ponury.
Oswoi�y�cie cnot�, ju� innej natury:
Zgodzi�a si� z wdzi�kami, a co niegdy� dzika,
Ju� pieszczotom niesprzeczna i modzie przywyka.
Bogdaj �w czas szcz�liwy nigdy by� nie mija�,
Kiedy si� kr�l ze trzema stanami upija�!
Nie by�o�, prawda, rz�d�w, lecz by�o weso�o.
Wr��cie si�, dobre wieki, niech pogodne czo�o
Oznacza wn�trzn� rado��. Trunek troski goi,
Trunek serca orze�wia, trwog� uspokoi
I b�dziemy szcz�liwi. Dobrej chwile dawce,
Bierzcie, co wam nale�y, chwa��, marnotrawce;
Dobro� serca w was mieszka, czynicie szcz�liwych,
Na c� ran� rozj�trza� w pismach uszczypliwych?
Dusze s�odkie, do�� kary. �miech kr�tki, p�acz trwa�y.
Nie satyr, lecz pociechy godni�cie i chwa�y.
Straci� Tomasz maj�tno��, lecz kraj przyozdobi�;
Pa�ac zosta�, tapicer na meblach zarobi�.
Przeni�s� pysznym ogrodem Francuzy i W�ochy,
Nie mia�, prawda, pszenicy, ale mia� karczochy.
Zgo�a pi�knie z nim by�o. �le z sk�pymi wsz�dzie,
Przecie� i tych nie ga�my, a cho� w zdro�nych rz�dzie
G�rne miejsce trzymaj�, cho� dzicy, nieczuli,
Z wstydu, wzgl�d�w i cnoty chocia� si� wyzuli,
Przecie� si� czasem zdadz�. P�u�ne te bydl�ta
Orz�, kto inny zbiera. St�d hojne pani�ta,
Co spas�e g�odem ojc�w, na dow�d wdzi�czno�ci
�miej� si� z fundator�w swojej wspania�o�ci.
Niech si� �miej� do woli; r�wnie to los dzieli,
Przyjdzie czas, gdy si� i z nich drudzy b�d� �mieli,
Ja chwal�. W czym z�e karty? Kto przegra�, ten gani.
Ci, co do tego stanu nie s� powo�ani,
Pr�no blu�ni�. �e dobre, wyprobuj� snadnie;
Wojciech, �w s�awny Wojciech, kiedy gra, nie kradnie.
Niechby gra�, niechby grali oszusty, matacze,
Hipokryty, z�odzieje, rozpustni, pieniacze,
Mniej by by�o szkarady. Dw�r? To �r�d�o cnoty,
Dw�r cecha, gdzie si� wielkie probuj� przymioty,
Dw�r szko�a uczciwo�ci, skarbnica poloru,
Zgo�a cokolwiek dobrze, to wszystko u dworu:
Wi�c grzeczne Sokratesy, Platony dorodne,
Pe�ne wdzi�k�w Seneki, Cycerony modne,
Solony manijerne, Epiktety sprawne,
Tacyty �artobliwe, Katony zabawne
U dwor�w si� wyl�g�y; a nas, prostych, rzesza
Na ho�d tym wielkim duszom, zdziwiona, pospiesza.
I ja biegn� za gminem, ile mog� zdo�a�.
Lecz nie dosy� przeprosi�, nie dosy� odwo�a�.
Niechaj pozna �wiat ca�y z daleka i z bliska;
Kiedym gani�, tai�em ganionych nazwiska.
Chwal�, niech b�d� jawni... Rumieniec?... Nie chcecie?
Zacny wstydzie! Osiad�e� na tych czo�ach przecie.
C� czyni�? Nieznajomych czy w dw�jnas�b s�awi�?
M�wi�? - czyli umilkn��? Tai�? - czy objawi�?
Milcz�. Szacowna skromno�� zdobi wielkie dusze.
Niech�e s�dzi potomno��, a ja pi�ro krusz�.
"Sk�d idziesz?" "Ledwo chodz�". "S�aby�?" "I jak jeszcze. Wszak wiesz, �e si� ja nigdy zbytecznie nie pieszcz�,
Ale mi zbyt dokucza b�l g�owy okrutny".
"Pewnie� wczoraj by� wes�, dlatego� dzi� smutny.
Przejdzie b�l, powiedz�e mi, prosz�, jak to by�o?
Po smacznym, m�wi�, k�sku i wod� pi� mi�o".
"Oj, niemi�o, m�j bracie! bogdaj z tym przys�owiem
Przepad�, co go wymy�li�; jak by�o, opowiem.
Upi�em si� onegdaj dla imienin �ony;
Nie �al mi tego by�o. Dzie� ten obchodzony
Musia� by� uroczy�cie. Dobrego s�siada
Nie�le czasem podpoi�; jejmo�� by�a rada,
Wina mieli�my dosy�, a �e dobre by�o,
Cieszyli�my si� pi�knie i nie�le si� pi�o.
Trwa�a uczta do �witu. W po�udnie si� budz�,
Ci�y g�owa jak o��w, krztusz� si� i nudz�;
Jejmo�� radzi herbat�, lecz to trunek mdl�cy.
Jako� ko�o apteczki przeszed�em niechc�cy,
Hany�ek mnie zalecia�, troch� nie zawadzi.
Napi�em si� wi�c troch�, aczej to poradzi:
Nudno przecie. Ja znowu, ju� mi ra�niej by�o,
Wtem dw�ch z uczty wczorajszej kompan�w przyby�o.
Jak�e nie pocz�stowa�, gdy kto w dom przychodzi?
Jak cz�stowa�, a nie pi�? i to si� nie godzi;
Wi�c ja znowu do w�dki, wypi�em niechc�cy:
Omne trinum perfectum, bo trunek gor�cy
Dobry jest na �o��dek. Jako� w punkcie zdrowy,
Usta�y i nudno�ci, usta� i b�l g�owy.
Zdr�w i wes� wychodz� z moimi kompany,
Wtem obiad zastali�my ju� przygotowany.
Siadamy. Chwali trze�wo�� pan J�drzej, my za nim,
Bogdaj to wstrzemi�liwo��, pijatyk� ganim,
A tymczasem butelka nietykana stoi.
Pan Wojciech, co si� bardzo niestrawno�ci boi,
Po szynce, co�my jedli, troch� wina radzi:
Kieliszek jeden, drugi zdrowiu nie zawadzi,
A zw�aszcza kiedy wino wytrawione, czyste:
Przystajem na takowe prawdy oczywiste.
Id� zatem dyskursa tonem statystycznym
O mi�o�ci ojczyzny, o dobru publicznym,
O wspania�ych projektach, m�nym animuszu;
Kopiem g�ry dla srebra i z�ota w Olkuszu,
Odbieramy Inflanty i pa�stwa multa�skie5,
Liczemy owe sumy neapolita�skie,
Reformujemy pa�stwo, wojny nowe zwodzim,
Tych bijem wst�pnym bojem, z tamtymi si� godzim,
A butelka nieznacznie jako� si� wysusza.
Przysz�a druga; a gdy nas �arliwo�� porusza,
Pe�ni pociech, �e wszyscy przeciwnicy legli,
Trzeciej, czwartej i pi�tej ani�my postrzegli.
Posz�a sz�sta i si�dma, za nimi dziesi�ta,
Na�wczas, gdy nas mi�o�� ojczyzny zaprz�ta,
Pan J�drzej, przypomniawszy ��rawi�skie kl�ski,
Nu� w p�acz nad kr�lem Janem: >>Kr�l Jan by� zwyci�ski!<< Krzyczy Wojciech: >>Nieprawda!<< A pan J�drzej p�acze.
Ja gdy ich chc� pogodzi� i rzeczy t�umacz�,
Pan Wojciech mi przym�wi�: >>S�yszysz wa��<< - mi rzecze
>>Jak to wa��! Naucz� ci� rozumu, cz�owiecze<<.
On do mnie, ja do niego, rwiemy si� zajadli,
Trzyma J�drzej, na wrzaski s�u��cy przypadli,
Nie wiem, jak tam sko�czyli zwad� nasz� wielk�,
Ale to wiem i czuj�, �em wzi�� w �eb butelk�.
Bogdaj w piek�o przepad�o obrzyd�e pija�stwo!
C� w nim? Tylko niezdrowie, zwady, grubija�stwo.
Oto profit: nudno�ci i guzy, i plastry".
"Dobrze m�wisz, pod�ej to zabawa ha�astry,
Brzydzi si� nim cz�ek prawy, jako rzecz� sprosn�:
Z niego zwady, obmowy nieprzystojne rosn�,
Pami�� si� przez nie traci, rozumu u�ycie,
Zdrowie si� nadwer�a i ukraca �ycie.
Patrz na cz�eka, kt�rego uj�a moc trunku,
Cz�owiekiem jest z pozoru, lecz w zwierz�t gatunku
Godzien si� mie�ci�, kiedy rozs�dek zaleje
I w kontr naturze posta� bydl�c� przywdzieje.
Je�li niebios zdarzenie wino ludziom da�o
Na to, aby u�yciem swoim orze�wia�o,
U�ycie dar�w bo�ych powinno by� w mierze.
Zawstydza pijanice nierozumne zwierz�,
Pot�piaj� bydl�ta niewstrzyma�o�� nasz�,
Trunkiem wed�ug potrzeby gdy pragnienie gasz�,
Nie bior� nad potrzeb�; cz�ek, co nimi gardzi,
Gorzej od nich gdy dzia�a, podlejszy tym bardziej
Mniejsza guzy i plastry, to zap�ata zbrodni,
Wi�kszej kary, obelgi takowi s� godni,
Co w dzikim za�lepieniu wyst�pni i zdro�ni,
Rozum, kt�ry cz�owieka od bydl�cia ro�ni,
�mi� za lada przyczyn� przyt�pia� lub traci�.
Jaki� zysk tak� szkod� potrafi zap�aci�?
Jaka korzy�� tak wielk� utrat� nadgrodzi?
Z�a to rado��, m�j bracie, po kt�rej �al chodzi.
Ci, co si� na takowe nie udaj� zbytki,
Patrz, jakie swej trze�wo�ci odnosz� po�ytki:
Zdrowie czerstwe, my�l u nich weso�a i wolna,
Moc i ra�no�� niezwyk�a i do pracy zdolna,
Maj�tno�� w dobrym stanie, gospodarstwo rz�dne,
Dostatek na wydatki potrzebnie rozs�dne:
Te s� wstrzemi�liwo�ci zaszczyty, pobudki,
Te s�". "B�d� zdr�w!" "Gdzie� idziesz?" "Napij� si� w�dki"
"Lepiej teraz ni� przedtem". "Dlaczego?" "Bo lepiej".
To dow�d oczywisty". "�wiat si� coraz krzepi.
Nabra� z laty rozumu, a im bardziej stary,
Tym dzielniej zesz�y, co go szpeci�y, przywary".
"Ale dlaczego lepiej?" "Dlatego �e byli
Lepsze syny od ojc�w, co nas poprawili".
"Wi�c zmy�la� �w Horacy?" "Zmy�la�". "To� i wierz�"
"Cz�owiek przedtem by� prosty i dziki jak zwierz�,
Dzi� jest istno�� rozumna, ale jak rozumna!
Z szk�, z obozu, z warsztatu, nawet i od gumna
Wszystko tchnie wytworno�ci�, wszystko si� zwi�kszy�o
Zgo�a zaw�dy dzi� lepiej ni�li wczoraj by�o".
"Ale przecie� o �wiecie z�a si� wie�� roznosi,
Powiadaj�, �e si� co� popsu�o u osi,
St�d ju� lato nie lato, a zima nie zima".
"Bajki, powie�ci godne mamek lub pielgrzyma,
Nawet i kalendarza; ale to og�lnie.
Chcesz, abym lepszo�� nasz� dowodzi� szczeg�lnie?"
"Zgoda". "Wi�c... ale sk�d�e wywodzi� pochwa�y,
Na przyk�ad pisma nasze - to orygina�y.
I cho� czasem zdaje si�, i� dawnych skradamy,
Gdy im czyniem ten honor, wtenczas poprawiamy.
Drzema� Homer niekiedy - fraszka zadrzemanie,
My nie drzemiem, ale �piem, lecz to nasze spanie
Roi sny, kt�rych r�no��, wdzi�ki i wspania�o��
W samej tre�ci zawiera wszystk� doskona�o��.
��wim krokiem sz�y przedtem nauki k�opotne.
My, or�y wybuja�e, or�y bystrolotne,
Wzbiwszy pod same nieba rozpostarte skrzyd�a,
Z g�ry patrz�c widziemy tre�ci i prawid�a.
Darmo si� matka rzeczy z swym dzia�aniem kry�a-
Bystro�� nasza zak�ty ciemne wy�ledzi�a;
Darmo wyrok najwy�szy granice oznaczy�-
Przeszed� cz�ek, zdar� zas�on� i jawnie obaczy�,
Co by�o wiekom tajno. Wi�c s�dzie dobrani,
Ka�dy, co jest, wychwala, a co by�o, gani,
Przewraca dawnych moz� dzia�ania na nice,
A rozpostar�szy bystre poj�cia granice
W taki si� lot zapuszcza, i� mo�na by my�li�,
Jak co lepiej wynale�� alboli okre�li�.
Ten jest odg�os zbyt cz�sty, ale czyli bacznych,
Czy prawdy g�osiciel�w, czy b��d�w dziwacznych,
Niech ci s�dz�, co my�l�, a my�l�, jak trzeba.
Pami��, bystro��, poj�cie s� to dary nieba.
Ale ten skarb dzier��cych nie zaw�dy bogaci,
U�ycie go powi�ksza, u�ycie go traci.
Czyta� Szymon, wie, co, jak i kiedy si� dzia�o,
Lecz na tym zasadzony zbyt dumnie, zbyt �mia�o,
Czyli si� w pi�mie uda do prozy, czy wierszy,
Za siebie tylko patrzy i mniema, �e pierwszy.
St�d wyroki i w stylu, i w zdaniach opacznych.
St�d nowe wynalazki system�w dziwacznych,
St�d starymi pogardza, innych ma�o ceni-
Nie tak czynili, czyni� prawdziwie uczeni.
Wiek ma�o dla nauki, poma�u przychodzi,
D�ugo trzeba pracowa�, nim prace nadgrodzi,
Ale te�, cho� niespieszna, obfita nadgroda.
Co powie prawy m�drzec, wiek wiekowi poda.
A te nasze �wiate�ka, co b�yszcz� do�� jasno,
Jak si� w punkcie roz�wiec�, tak w punkcie i zgasn�.
T�um m�drc�w; przedtem ledwo znale�� by�o w t�umie
Czy� si� nowe przymioty odkry�y w rozumie?
Czyli wspacznym obrotem wr�ci� si� wiek z�oty?
Czy �wiat dzielniejsz� zyska� istno�� i obroty?
Te� same, co i pie1-wej, jest tak, jak i by�o,
Lecz co si� wszerz zyska�o, wzg��bsz si� utraci�o.
Posz�a w handel nauka, kramnic� drukarnie,
G��d k�adzie pi�ro w r�k�, zysk do pisma garnie.
Maj� dowcip na zbyciu w ten jarmark otwarty,
Jak kramarze na �okcie, autory na karty,
A �e w handlu rzemios�o wkrada si� �otrostwo,
St�d owe, co nas gn�bi, ksi�g rozlicznych mnostwo,
W kt�rych rozum, nauk�, dowcip, wynalazki
Zast�puje druk, papier, poz�ota, obrazki.
St�d, niby gaz� kryte, wyrazy wszeteczne,
St�d fa�sze modnym tonem, st�d blu�nierstwa grzeczne,
St�d owe nudne Muzy, a niezmiernie p�odne,
St�d zbiory anekdot�w czytania niegodne,
St�d - pod nazwiskiem �art�w dowcipnych - potwarze,
Bajki w rz�d abecad�a, st�d dykcyjonarze,
Zgo�a pisma niewarte nawet ksi�g nazwiska.
O Fau�cie! z twojej �aski druk g�upstwa wyciska
Da�e� �atwo�� naukom, dowcipowi cech�,
Ma �wiat, prawda, z przemys�u twojego pociech�,
Lecz z tych skarbnic m�dro�ci nieprzerachowanych
Za jedno dobre pismo - sto g�upstw drukowanych.
Bajkami si� lud bawi, drukarnia bogaci.
Nim diab�a Bohomolec da� w swojej postaci,
Wiele� ksi��ek, powie�ci o strasznych poczwarach,
O wr�kach, zabobonach, upierach i czarach
Trwo�y�y nasze ojce. Uj�wszy gromnice
Pali� �awnik z burmistrzem w rynku czarownice,
Chc�c jednak pierwej dociec zupe�nej pewno�ci,
P�awi� j� na powrozie w stawie podstaro�ci.
Zdejmowa�y uroki stare baby dziecku,
Skaka� na pustej baszcie diabo� po niemiecku,
Krzewi�y si� ko�tuny czarami nadane,
Gada�y po francusku baby op�tane,
A czkaj�c po kruczgankach na miejscach cudownych,
Nabawia�y patrz�cych strach�w niewymownych.
Co zbytnim dowierzaniem up�odzi� wiek przesz�y,
W tera�niejszym podl�ce te przywary zesz�y,
Ale te� zbyt porywczym zaciek�szy si� p�dem,
Cz�sto, gdy b��d poprawia, �mie prawd� zwa� b��dem
Roztropn� zdania nasze szal� trzeba mierzy�,
�le jest nadto dowierza�, gorzej nic nie wierzy�.
�e si� obrzask poka�e w �le chowanym winie,
Nie likwor temu winien, ale z�e naczynie.
Trafia si� p��d odrodny, cho� cnotliwej matki,
A dzikich latoro�li poziome ostatki
Gdy ucina ogrodnik, drzewu to nie szkodzi.
Owszem, pi�kniej wybuja, lepszy owoc rodzi.
Jest granica, za kt�r� przechodzi� nie wolno.
Maj�c por�, ochot� i sposobno�� zdoln�,
Dociekajmy, co mo�em, co dociec si� godzi.
Wiek nasz w wielu odkryciach dawniejsze przechodzi.
Dzie� dniu prawd� obwieszcza, godzinom godziny;
Z pracy ojc�w szcz�liwe korzystaj� syny,
A do zdatnegol2 rzeczy stosuj�c u�ycia
Nowe wiekom p�niejszym gotuj� odkrycia".
"Wi�c lepiej rzeczy id�, bo �ywiej, bo sporzej".
"S�d�, jak chcesz, mo�e lepiej, mo�e te� i gorzej".
Wolno szale� m�odzie�y, wolno starym zwodzi�,
Wolno si� na czas �eni�, wolno i rozwodzi�,
Godzi si� kra�� ojczyzn�, �atw� i powoln�;
A mnie sarka� na takie bezprawia nie wolno?
Niech si� miot� z�o�� na ci� i chytro�� bezczelna-
Ty m�w prawd�, m�w �mia�o, satyro rzetelna.
Gdzie�e�, cnoto? gdzie�, prawdo? gdzie�cie si� podzia�y?
Tu�cie niegdy� najmilsze przytulenie mia�y.
Czci�y was dobre nasze ojcy i pradziady,
A synowie, co w bite wst�pa� mieli �lady,
Szydz�c z �wi�tej poczciwych swych przodk�w prostoty,
Za blask czczego poloru zamienili cnoty.
S��w a� nadto, a same matactwa i �garstwa;
Wstr�t usta�, a jawnego spro�no�� niedowiarstwa
�mie si� targa� na �wi�te wiary tajemnice;
Jad si� szerzy, a �r�d�o bior�c od stolice,
Grozi dalsz� zaraz�. Pe�no ksi�g bezbo�nych,
Pe�no mistrz�w zuchwa�ych, pe�no uczni�w zdro�nych;
A je�li gdzie si� cnota i pobo�no�� mie�ci,
Wy�miewa j� zuchwa�o��, nawet w p�ci niewie�ciej
Wsz�dzie nierz�d, rozpusta, wyst�pki szkaradne.
Gdzie�e�cie, o matrony �wi�te i przyk�adne?
Gdzie�e�cie, ludzie prawi, przystojna m�odzie�y?
O�lep t�uszcza bezbo�na w otch�a� zbytk�w bie�y.
Co zysk pod�y skojarzy�, to p�ocho�� rozprz�e;
Wzgardzi�y jarzmem cnoty i �ony, i m�e,
Zapami�ta�e dzieci rodzic�w si� wstydz�,
Wadz� si� przyjaciele, bracia nienawidz�,
Rw� krewni �up sierocy, �zy wd�w pij� zdrajce,
Oczyszcza wzgl�d nieprawy jawne winowajce.
Zdobycz wiek�w, zysk cnoty posiadaj� zdzierce,
Zwierzchno�� bez powa�enia, prawo w poniewierce.
Zysk serca opanowa�, a co niegdy� tajna,
Teraz z�o�� na widoku, a cnota przedajna.
Duchy przodk�w, nadgrody cn�t co u�ywacie,
Na wasze gniazdo okiem je�eli rzucacie,
Je�li odg�os dzie� naszych was kiedy doleci
Czy� mo�ecie z nas pozna�, �e�my wasze dzieci?
Jeste�my, ale z gruntu ska�eni, wyrodni,
Jeste�my, ale� tego nazwiska niegodni.
To, co oni honorem, poczciwo�ci� zwali,
My prostot� ochrzcili; wi�c co szacowali,
My tym gardziem, a grzeczno�� przenosz�c nad cnot�,
Dzieci z�e, psujem ojc�w poczciwych robot�:
Dobra by�a uprawa, lecz z�e ziarno pad�o
St�dci teraz Feniksem prawie zgodne stad�o:
Zysk ma��e�stwa kojarzy, �artem jest przysi�ga,
Lubie�no�� wspaja w�z�y, niestatek rozprz�ga.
M�odzie� pr�na nauki, a rozpusty chciwa,
Skora do rozwi�z�o�ci, do cnoty leniwa.
Zapami�ta�e starcy, zha�bione przymioty,
�mieje si� zbrodnia syta z pogn�bionej cnoty.
Wstyd usta�, wstyd, ostatnia niecnoty zapora;
Z�o��, zara�na w swym �r�dle, a w skutkach zbyt spora,
Przeistoczy�a dawny grunt ustaw poczciwych;
Chlubi si� jawna kradzie� z korzy�ci zel�ywych.
Nie masz jarzma, a je�li jest taki, co d�wiga,
Nie w�o�y�a go cnota - fa�sz, pod�o��, intryga.
P�odzie szacownych ojc�w nosz�cy nazwiska!
Zewsz�d ci� zas�u�ona dolegliwo�� �ciska;
Same� sprawc� twych los�w. Zdro�ne obyczaje,
Krn�brno��, nierz�d, rozpusta, zbytki gubi� kraje.
Pr�no si� stan mnieman� pot�g� nasro�y�,
Kt�ry na gruncie cnoty rz�d�w nie za�o�y�,
Pr�no sobie podchlebia. Ten, co niegdy� s�yn��,
Rzym cnotliwy zwyci�a�, Rzym wyst�pny zgin��.
Nie Goty i Alany do szcz�tu go znios�y:
Zbrodnie, kl�sk poprzedniki i upadk�w pos�y,
Te go w jarzmo wprawi�y; skoro w cnocie stygn��,
Upad� - i ju� si� wi�cej odt�d nie pod�wign��.
By� czas, kiedy b��d �lepy nierz�dem si� chlubi�:
Ten nas nierz�d, o bracia, pokona� i zgubi�,
Ten nas cudzym w �up odda�, z nas si� z�e zacz�o:
Dzie� jeden nieszcz�liwy zniszczy� wiek�w dzie�o.
Padnie s�aby i l�e - wzmo�e si� wspania�y:
Rozpacz - podzia� nikczemnych! Wzmagaj� si� wa�y,
Grozi burza, grzmi niebo; okr�t nie zatonie,
Majtki, zgodne z �eglarzem, gdy stan� w obronie;
A cho� bezpieczniej okr�t opu�ci� i p�yn��,
Poczciwiej by� w okr�cie, ocali� lub zgin��.
"A poniewa� dosta�e�, co� tak drogo ceni�,
Winszuj�, panie Pietrze, �e� si� ju� o�eni�".
"B�g zap�a�". "C� to znaczy? Ozi�ble dzi�kujesz,
Albo� to szcz�cia swego jeszcze nie pojmujesz?
Czyli� si� ju� sprzykrzy�y ma��e�skie ogniwa?"
"Nie ze wszystkim; lubo� to zazwyczaj tak bywa,
Pierwsze czasy cukrowe". "To� pewnie w goryczy?"
"Jeszcze�!" "Bracie, trzymaj wi�c, co� dosta� w zdobyczy! Trzymaj skromnie, cierpliwie, a milcz tak jak drudzy,
Co to swoich ma��onek uni�eni s�udzy,
Z tytu�u ichmo�ciowie, dla oka dobrani,
A jejmo�� tylko w domu rz�dczyna i pani.
Pewnie mo�e i twoja?" "Ma talenta �liczne:
Wzi��em po niej w posagu cztery wsie dziedziczne,
Pi�kna, grzeczna, rozumna". "Tym lepiej". "Tym gorzej.
Wszystko to na z�e wysz�o i zgubi mnie wsporzej;
Pi�kno��, talent wielkie s� zaszczyty niewie�cie,
C� po tym, kiedy by�a wychowana w mie�cie".
"Albo� to miasto psuje?" "A kt� w�tpi� mo�e?
Bogdaj to �onka ze wsi!" "A z miasta?" "Bro� Bo�e!
�lem tuszy�, skorom moj� pierwszy raz obaczy�,
Ale �em to, co postrzeg�, na dobre t�umaczy�,
Wdawszy si� ju�, a nie chc�c dla damy ohydy,
Wiejski Tyrsys, wzdycha�em do mojej Filidy.
Dziwne by�y jej gesta i misterne wdzi�ki,
A nim przysz�o do �lubu i dania mi r�ki,
Szli�my drog� romans�w, a czym si� u�miecha�,
Czym si� skar�y�, czy milcza�, czy m�wi�, czy wzdycha�,
Widzia�em, �em niedobrze udawa� aktora,
Modna Filis gardzi�a sercem domatora.
I ja by�bym ni� wzgardzi�; ale punkt honoru,
A czego mi najbardziej �al, pon�ta zbioru,
Owe wioski, co z mymi granicz�, dziedziczne,
Te mnie zwiod�y, wprawi�y w te okowy �liczne.
Przysz�o do intercyzy. Punkt pierwszy: �e w mie�cie
Jejmo�� przy doskona�ej francuskiej niewie�cie,
Co lepiej (bo Francuzka) potrafi ratowa�,
B�dzie mieszka�, ilekro� trafi si� chorowa�.
Punkt drugi: chocia� zdrowa czas na wsi przesiedzi,
Co zima jednak miasto sto�eczne odwiedzi.
Punkt trzeci: b�dzie mia�a sw�j ekwipa� w�asny.
Punkt czwarty: dom si� najmie wygodny, nieciasny,
To jest apartamenta paradne dla go�ci,
Jeden z ty�u dla m�a, z przodu dla jejmo�ci.
Punkt pi�ty: a bro� Bo�e! - Zl�k�em si�. A czego?
>>Trafia si� - rzekli krewni - �e z zdania wsp�lnego
Albo si� w�ze� przerwie, albo si� roz��czy!<<
>>Jaki w�ze�?<< >>Ma��e�ski<<. Rzek�em: >>Ten �mier� ko�czy<< Roz�mieli si� z wie�niackiej przytomni prostoty.
I tak p�ac�c wolno�ci� niewczesne zaloty,
Po zwyczajnych obrz�dkach rzecz poprzedzaj�cych
Jestem wpisany w bractwo braci �a�uj�cych.
Wyje�d�amy do domu. Jejmo�� w z�ych humorach:
>>Czym pojedziem?<< >>Karet�<<. >>A nie na resorach?<<
Dali� ja po resory. Szcz�ciem kasztelanic,
Co karet� angielsk� sprowadzi� z zagranic,
Zgra� si� co do szel�ga. Kupi�em. Czas siada�.
Jejmo�� s�aba. Wi�c podr� musiemy odk�ada�.
Zdrowsza jejmo��, zaje�d�a angielska kareta.
Siada jejmo��, a przy niej suczka faworyta.
K�ad� skrzynki, skrzyneczki, woreczki i paczki,
Te od w�dek pachn�cych, tamte od tabaczki
Nios� pud�o kornet�w, jaki� kosz na fanty;
W jednej klatce kanarek, co �piewa kuranty,
W drugiej sroka, dla ptak�w jedzenie w garnuszku,
Dalej kotka z koci�ty i mysz na �a�cuszku.
Chc� siada�, nie masz miejsca; �eby nie zwlec drogi,
Wzi��em klatk� pod pach�, a suczk� na nogi.
Wyje�d�amy szcz�liwie, jejmo�� siedzi smutna,
Ja milcz�, sroka tylko wrzeszczy rezolutna.
Przerwa�a jejmo�� my�li: >>Masz wa�pan kucharza<<
>>Mam, moje serce<<. >>A pfe, koncept z kalendarza,
Moje serce! Prosz� si� tych prostactw oduczy�!<<
Zamilk�em. Trudno m�wi�, a dopiero� mruczy�.
Wi�c milcz�. Jejmo�� znowu o kucharza pyta.
>>Mam, mo�cia dobrodziejko<<. >>Masz wa�pan stangreta?<<
>>Wszak nas wiezie<< >>To furman. Trzeba od parady
Mie� inszego. Kucharza dla jakiej s�siady
Mo�esz wa�pan ust�pi�<<. >>Dobry<<. >>Sk�d?<< >>Poddany<<. >>To musi by� zapewne nieoszacowany,
Musi dobrze przypieka� reczuszki, �azanki,
Do gustu pani wojskiej, panny podstolanki.
Ust�p go wa�pan; przyjm� pana Matyjasza,
Mo�e go i ksi�dz pleban u�y� do kiermasza.
A pasztetnik?<< >>Umia�ci i pasztety robi�<<.
>>Wierz mi wa�pan, je�eli mamy si� sposobi�
Do uczciwego �ycia, we��e ludzi zgodnych,
Kucharzy cudzoziemc�w, pasztetnik�w modnych,
Trzeba i cukiernika. Serwis zwier�ciadlany
Masz wa�pan i figurki pi�kne z porcelany?<<
>>Nie mam<<. >>Jak to by� mo�e? Ale ju� rozumiem
I lubo jeszcze trybu wiejskiego nie umiem,
Domy�lam si�. Na wety zastawiaj� p�ki,
Tam w pi�knych piramidach krajanki, gom�ki,
Tatarskie ziele w cukrze, imbier chi�ski w miodzie,
Za� ku wi�kszej pociesze razem i wygodzie
W �adunkach bibu�owych kmin kandyzowany,
A na wierzchu toru�ski piernik poz�acany.
Szkoda m�wi�, to pi�knie, wybornie i grzecznie,
Ale wybacz mi wa�pan, �e si� stawi� sprzecznie.
Jam niegodna tych parad, takiej wspania�o�ci<<.
Zmilcza�em, wolno by�o �artowa� jejmo�ci.
Wje�d�amy ju� we wrota, spoj�rza�a z karety:
>>A pfe, mospanie; parkan, czemu nie sztakiety?<<
Wysiad�a, a z ni� suczka i kotka, i myszka;
Odepchn�a starego szafarza Franciszka,
�zy mu w oczach stan�y, jam westchn��. W drzwi wchodzi.
>>To nasz ksi�dz pleban!<< >>K�aniam<<. Zmarszczy� si�
dobrodziej.
>>Gdzie sala?<< >>Tu jadamy<<. >>Kto widzia� tak jada�!
Ma�a izba, czterdziestu nie mo�e tu siada�<<.
A� si� wezdrgn�� Franciszek, skoro to wyrzek�a,
A klucznica natychmiast ze strachu uciek�a.
Jam zosta�. Idziem dalej. >>Tu pok�j sypialny<<.
>>A pok�j do bawienia?<< >>Tam gdzie i jadalny<<.
>>To by� nigdy nie mo�e! A gabinet?<< >>Dalej.
Ten b�dzie dla wa�pani, a tu b�dziem spali<<.
>>Spali? Prosz�, mospanie, do swoich pokoj�w.
Ja musz� mie� osobne od spania, od stroj�w,
Od ksi��ek, od muzyki, od zabaw prywatnych,
Dla panien pokojowych, dla s�u�ebnic p�atnych.
A ogr�d?<< >>S� kwatery z bukszpanu, ligustru<<.
>>Wyrzuci�! Nie potrzeba przydatniego lustru.
To niemczyzna. Niech b�d� z cyprys�w gaiki,
Mrucz�ce po kamyczkach gdzieniegdzie strumyki,
Tu kiosk, a tu meczecik, holenderskie wanny,
Tu domek pustelnika, tam ko�ci� Dyjanny.
Wszystko jak od niechcenia, jakby od igraszki,
Belwederek male�ki, klateczki na ptaszki,
A tu s�owik mi�o�nie szczebioce do ucha,
Synogarlica j�czy, a go��bek grucha,
A ja sobie rozmy�lam pomi�dzy cyprysy,
Nad nieszcz�ciem Pameli albo Heloisy...<<
Uciek�em, jak si� jejmo�� rozpocz�a z�yma�,
Ju� te� wi�cej nie mog�em tych bajek wytrzyma�,
Uciek�em. Jejmo�� w rz�dy. Pe�no w domu wrzawy,
Trzy sztafety w tygodniu posz�o do Warszawy;
W dwa tygodnie ju� domu i pozna� nie mo�na.
Jejmo�� w planty obfita, a w dzie�ach przemo�na,
Z sto�owej izby balki wyrzuciwszy stare,
Da�a sufit, a na nim Wenery ofiar�.
Ju� alkowa z�ocona w sypialnym pokoju,
Gipsem wymarmurzony gabinet od stroju.
Posz�y s�ojki z apteczki, posz�y konfitury,
A nowym dzie�em kunsztu i architektury
Z p�ek szafy mahoni, w nich ksi��ek bez liku,
A wszystko po francusku; globus na stoliku,
Buduar szklni si� z�otem, pe�no porcelany,
Stoliki marmurowe, zwier�ciadlane �ciany.
Zgo�a przeszed� m�j domek warszawskie pa�ace,
A ja w k�cie, nieborak, jak p�acz�, tak p�acz�.
To mniejsza, lecz gdy hurmem zjechali si� go�cie,
Wykwintne kawalery i modne imo�cie,
Bal, maszki, tr�by, kot�y, gromadna muzyka,
Pan szambelan za zdrowie jejmo�ci wykrzyka,
Pan adiutant wypija moje stare wino,
� jejmo��, w k�cie szepc�c z pani� staro�cin�,
Kiedy si� ja uwijam jako jaki s�uga,
Coraz na mnie pogl�da, �mieje si� i mruga.
Po wieczerzy fejerwerk. Go�cie patrz� z sali;
Wpad� szmermel mi�dzy gumna, stodo�a si� pali.
Ja wybiegam, ja gasz�, ratuj� i p�acz�,
A tu brzmi� coraz g�o�niej na wiwat tr�bacze.
Powracam zmordowany od pogorzeliska,
Nowe �arty, przym�wki, nowe po�miewiska.
Siedz� go�cie, a coraz wi�cej ich przybywa,
Przek�adam zbytni ekspens, jejmo�� zapalczywa
Z swoimi czterma wsiami odzywa si� dwornie.
>>I osiem nie wystarczy<< - przek�adam pokornie.
>>To si� wr��my do miasta<<. Zezwoli�em, jedziem;
Ju� tu od kilku niedziel zbytkujem i siedziem.
Ju�... ale dobrze mi tak, cho� frasunek bodzie,
C� mam czyni�? Pr�ny �al, jak m�wi�, po szkodzie"
* * *
"Wst�p do bajek"
By� m�ody, kt�ry �ycie wstrzemi�liwie p�dzi�;By� stary, kt�ry nigdy nie �aja�, nie zrz�dzi�;By� bogacz, kt�ry zbior�w potrzebnym udziela�;By� autor, co si� z cudzej s�awy rozwesela�;By� celnik, kt�ry nie krad�; szewc, kt�ry nie pija�;�o�nierz co si� nie chwali�; �otr co nie rozbija�;By� minister rzetelny, o sobie nie my�la�;By� na koniec poeta, co nigdy nie zmy�la�:- A co� to za bajka? Wszystko to by� mo�e!- Prawda, jednak�e ja to mi�dzy bajki w�o��.
* * *
"Drzewo"
Wielbi� drzewo grzej�c si� cz�owiek przy kominie.Rzek�o drzewo: �C� po tym! - grzeje, ale ginie"
* * *
"Kruk i lis"
Bywa cz�sto zwiedzionym,Kto lubi by� chwalonym.Kruk mia� w pysku ser ogromny;Lis, niby skromny,Przyszed� do niego i rzek�: "mi�y bracie,Nie mog� si� nacieszy�, kiedy patrz� na ci�!C� to za oczy!Ich blask a� mroczy!Takow� posta�?A pi�ra jakie!Szklni�ce, jednakie.A je�li nie jestem w b��dzie,Pewnie i g�os �liczny b�dzie".Wi�c kruk w kantaty; skoro pysk rozdziawi�,Ser wypad�, lis go porwa� i kruka zostawi�.
* * *
"Jagni� i wilcy"
Zaw�dy znajdzie przyczyn�, kto zdobyczy pragnie.Dw�ch wilk�w jedno w lesie nadybali jagni�;Ju� go mieli rozerwa�; rzek�o: "Jakim prawem?""Smaczny�, s�aby i w lesie!" - Zjedli niezabawem.
* * *
"Ptaszki w klatce"
"Czego� p�aczesz? - staremu m�wi� czy�yk m�ody -Masz teraz lepsze w klatce ni� w polu wygody"."Ty� w niej zrodzon - rzek� stary - przeto ci wybacz�;Jam by� wolny, dzi� w klatce - i dlatego p�acz�".
* * *
"Przyjaciele"
Zaj�czek jeden m�ody Korzystaj�c z swobody Pas� si� trawk�, zi�kami w polu i ogrodzie,Z ka�dym w zgodzie.A �e by� bardzo grzeczny, rozkoszny i mi�y,Bardzo go inne zwierz�ta lubi�y.I on te�, u�ywaj�c wszystkiego z weselem,Wszystkich by� przyjacielem.Raz gdy wyszed� w �witanie i buja� po ��ce,S�yszy przera�aj�ceG�osy tr�b, ps�w szczekania, trzask wielki po lesie.Stan��... S�ucha... Dziwuje si�...A gdy coraz zbli�a� si� poza siebie: a� tu psy i strzelce!Strwo�on wielce,Przecie� wypad� na drog�, od ps�w si� oddali�.Spotka� konia, prosi go i�by si� u�ali�:"We� mnie na grzbiet i unie�!" Ko� na to: "Nie mog�,Ale od innych b�dziesz mia� pewn� za�og�".Jako� w� si� nadarzy�. "Ratuj, przyjacielu!" W� na to: "Takich jak ja zapewne niewielu Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj si� w trawie,Ja�owica mnie czeka, nied�ugo zabawi�.A tymczasem masz koz�a, co ci dopomo�e".Kozie�: "�al mi ci�, niebo�e!Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi:Oto we�niasta owca niedaleko chodzi,B�dzie ci mi�tko siedzie�". Owca rzecze:"Ja nie przecz�,Ale cho� ci� unios� pomi�dzy manowce,Psy dogoni� i zjedz� zaj�ca i owc�:Udaj si� do ciel�cia, kt�re si� tu pasie"."Jak ja ciebie mam wzi�� na si�,Kiedy starsi nie wzi�li?" - ciel� na to rzek�oI uciek�o.Gdy wi�c wszystkie sposoby ratunku upad�y,W�r�d serdecznych przyjaci� psy zaj�ca zjad�y.
* * *
"Szczur i kot"
"Mnie to kadz�" - rzek� hardzie do swego rodze�stwa
Siedz�c szczur na o�tarzu podczas nabo�e�stwa.Wtem, gdy si� dymem kadzid� zbytecznych zakrztusi� -Wpad� kot z boku na niego, porwa� i udusi�.
* * *
"Filozof"
Zaufany filozof w zdaniach przedsi�wzi�tychNie wierzy� w Pana Boga, �mia� si� z wszystkich �wi�tych.Przysz�a s�abo��, a� m�drzec, co firmament mierzy�,Nie tylko w Pana Boga - i w upiory wierzy�.
* * *
"Groch przy drodze"
Oszukany gospodarz turbowa� si� srodze:Zjedli mu przechodz�cy groch zesz�y przy drodze.Chc�c wetowa� i pewnym cieszy� si� profitem,Drugiego roku wszystek groch posia� za �ytem.Przysz�o zbiera�; gdy mniema� mie� korzy�� obfit�,Znalaz� i groch zjedzony, i st�uczone �yto.Niech si� miary trzymaj� i starzy, i m�odzi:I ostro�no�� zbyteczna cz�stokro� zaszkodzi.
* * *
"Kulawy i �lepy"
Ni�s� �lepy kulawego, dobrze im si� dzia�o;Ale �e to �lepemu niezno�n� si� zda�o,I� musia� zaw�dy s�ucha�, co kulawy prawi,Wzi�� kij w r�k�: "Ten - rzecze - z szwanku nas wybawi."Id�; a wtem kulawy krzyknie: "Umknij w lewo!"�lepy wprost i cho� z kijem, uderzy� �bem w drzewo.Id� dalej; kulawy przestrzega od wody;�lepy w br�d; sakwy zmacza�, nie wyszli bez szkody.Na koniec, przestrze�ony, gdy nie mija� do�u,I �lepy i kulawy zgin�li pospo�u.I ten winien, co kijem bezpiecze�stwo mierzy�,I ten, co bezpiecze�stwa g�upiemu powierzy�.
* * *
"Dewotka"
Dewotce s�u�ebnica w czymsi� przewini�aW�a�nie natenczas, kiedy pacierze ko�czy�a.Obr�ciwszy si� przeto z gniewem do dziewczyny,M�wi�c w�a�nie te s�owa: "...i odpu�� nam winy,Jako my odpuszczamy", bi�a bez lito�ci.Uchowaj, Panie Bo�e, takiej pobo�no�ci!