9

Szczegóły
Tytuł 9
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

"Bajki" Ignacy Krasicki spis tre�ci analiza utwor�w str. 2 tre�� str. 4 Wst�p do bajek Drzewo Kruk i lis Jagni� i wilcy Ptaszki w klatce Przyjaciele Szczur i kot Filozof Groch przy drodze Kulawy i �lepy Dewotka Poj�cia i zagadnienia Bajka - gatunek literatury dydaktycznej. Jej zadaniem jest wskazywanie uniwersalnych prawd moralnych, st�d historyjka opowiedziana w utworze jest tylko ilustracj� prawdy - najcz�ciej zawartej w ko�cowym morale. Bohaterami tekstu s� zwierz�ta, ro�liny, przedmioty, rzadziej ludzie. Wywodzi si� z tradycji staro�ytnej i cz�sto przybiera charakter alegoryczny. "Bajki i przypowie�ci na cztery cz�ci podzielone" powsta�y w latach 1776-78, a wydane zosta�y w roku 1779 r., natomiast "Bajki nowe" - to efekt pracy Ignacego Krasickiego z lat 1779-1800. Obie serie ukaza�y si� w roku 1804 r. w wydaniu zbiorowym "Dzie� poetyckich", w t. 2. W�r�d utwor�w Krasickiego mo�na wskaza� bajki: Ezopowe (od imienia tw�rcy, Ezopa - pisarza greckiego z VI w. p.n.e.). Jej bohaterami s� zwierz�ta prezentuj�ce okre�lone typy ludzkich osobowo�ci: np. lew: odwaga, si�a, lis: spryt, baran: g�upota. ("Kruk i lis") Narracyjne (epickie). Utw�r przyjmuje posta� wierszowanej nowelki o nieskomplikowanej fabule. Bohaterowie i zdarzenia pe�ni� funkcj� przypowie�ci stosuj�cej si� do �wiata ludzkiego. Sens utworu najcz�ciej pojawia si� w postaci wniosku wypowiadanego przez narratora lub bohatera, w zako�czeniu bajki. (z tomu "Bajki nowe", np. "Przyjaciele") Jednak prawdziwe mistrzostwo osi�gn�� jako tw�rca: Epigramatyczne (liryczne; wi�kszo�� z tomu "Bajki i przypowie�ci") ( najkr�tsze bajki (typow� miar� jest cztero- i sze�ciowiersz); ( uj�te w regularne 13-zg�oskowce parzy�cie rymowane; ( o zwi�z�ej konstrukcji opartej na paraleli�mie (r�wnoleg�e, odmierzone r�wnymi odcinkami tekstu, opisy dw�ch istot, zwi�zanych kontrastem lub wsp�dzia�aniem); ( pozbawione element�w fabularnych; ( z niekiedy wyst�puj�cymi cechami dramatyczno�ci (kl�ski najcz�ciej zawinionej, wynikaj�cej z g�upoty lub zarozumia�o�ci Streszczenie "Wst�p do bajek": utw�r rozpoczyna wyliczenie ludzi, kt�rzy, wbrew swej naturze i pozycji, nie ulegali pokusom, np. m�ody, "kt�ry �ycie wstrzemi�liwue p�dzi� czy "minister rzetelny", kt�ry "o sobie nie my�la�". Utw�r ko�czy �artobliwa pointa utwierdzaj�ca czytelnika w przekonaniu, �e sytuacje takie nie s� mo�liwe w realnym �yciu. Arcydzie�o lapidarno�ci i jasno�ci. Powtarzanie czasownika "By�..." wi��e zdania w konstrukcj� wyliczania, wytwarza melodyjno�� i nastr�j ba�niowy. "Drzewo": najkr�tsza bajka epigramatyczna. "Wielbi� drzewo grzej�c si� cz�owiek przy kominie./ Rzek�o drzewo: "C� po tym! - grzeje, ale ginie". "Szczur i kot": zarozumia�y szczur siedz�c podczas nabo�e�stwa na o�tarzu szczyci si� ze swej pozycji. Wkr�tce jednak okazuje si�, �e opary kadzide� nie uchroni�y go przed niebezpiecze�stwem - schwyta� go kot. Utw�r cechuje szczeg�lnie kunsztowna sk�adnia operuj�ca szykiem przestawnym (inwersj�). Filozof: Pewny siebie filozof p�ki dopisywa�o mu zdrowie - g�osi� ateizm, kiedy jednak przysz�a choroba, szybko zwr�ci� si� nie tylko ku Bogu, ale i ku magii (upiorom). Groch przy drodze: Przypowie�� o gospodarzu, kt�ry, utrudzony nieskuteczn� walk� ze z�odziejami, postanowi� posia� groch z dala od drogi, za zbo�em. Szybko jednak okaza�o si�, �e straci� podw�jnie: groch i tak ukradziono a przy tym stratowano �yto. Ca�o�� ko�czy nauka: "I ostro�no�� zbyteczna cz�stokro� zaszkodzi". "Jagni� i wilcy": czterowersowa scenka, w kt�rej wilki, na pytanie jagni�cia jakim prawem chc� je zje��, szczerze odpowiadaj�: "Smaczny�, s�aby i w lesie". "Dewotka": opowie�� o w�tpliwej pobo�no�ci pani, kt�ra wbrew s�owom modlitwy: "...i odpu�� nam winy" dotkliwie ka�e s�u��c� za drobne przewinienie. "Kruk i lis" (z Ezopa): popularna opowie�� o kruku trzymaj�cym ser w pysku i przebieg�ym lisie, kt�ry sprytnie namawiaj�c ptaka do �piewu prowokuje go do otwarcia dzioba a tym samym upuszczenia sera. "Przyjaciele": historia zaj�czka, kt�ry dzi�ki zaletom charakteru zjedna� sobie mi�o�� zwierz�t. Jednak, gdy my�liwi urz�dzili polowanie, w�r�d "przyjaci�" nie znalaz� si� nikt, kto zechcia�by mu pom�c. Utw�r ilustruje popularne przys�owie, �e prawdziwych przyjaci� poznajemy w biedzie, kt�re w czasach Krasickiego by�o r�wnie� interpretowane politycznie. "Ptaszki w klatce": najpopularniejsza bajka "polityczna" o dwu czy�ykach, z kt�rych jeden rozpacza nad sw� niewol�, drugi za�, kt�ry wolno�ci nigdy nie zazna�, dziwi si� smutkowi towarzysza. Jest w niej ostrze�enie i apel do ambicji m�odego pokolenia, kt�remu "wygody" nie powinny zast�pi� wolno�ci. "Kulawy i �lepy": tytu�owi bohaterowie podr�uj�. Wszystko by�o dobrze dop�ki �lepy ni�s� kulawego, kiedy jednak role odwr�cili (�lepy postanowi� zawierzy� kijowi) - "zgin�li pospo�u". Oryginalno�� bajek Krasickiego Tematyka utwor�w Krasickiego jest bardzo r�norodna. Bajki Krasickiego to arcydzie�a obserwatorstwa moralnego i upoetycznionej psychologii i charakterologii; prezentuj� r�wnie� pewn� koncepcj� �ycia i pogl�d na �wiat. Og�lny sens bajek ma charakter tradycyjnie chrze�cija�ski, uwydatnia nieskuteczno�� wiedzy i filozofii wobec trudno�ci praktycznych i przeciwno�ci losu. Utwory te nie daj� wzor�w cn�t ani idea��w ofiarno�ci czy wyrzecze�, ukazuj� �wiat taki jaki by� nie powinien, ale cz�sto jest (egoizm, nie�yczliwo��, snobizm, g�upota, niewdzi�czno��, pycha). Jest to �wiat bez z�udze�, nie znaj�cy mi�osierdzia, w kt�rym trudno liczy� na kogokolwiek i cokolwiek poza w�asn� energi�, rozwag� i pomys�owo�ci�. Gdyby nie humor i dowcip ton wi�kszo�ci utwor�w przedstawia�by sm�tny dramat natury ludzkiej Poeta ch�tnie korzysta� z temat�w powtarzaj�cych si� w fabulistyce �wiatowej (w bajkopisarstwie chodzi nie tyle o nowo�� temat�w, ile o nowo�� pomys��w kompozycyjnych, tonu, refleksji, ekspresji), niekiedy w jednej bajce ��czy� motywy z paru dawniejszych utwor�w. Oryginalno�� Krasickiego polega na sposobie wykorzystania motyw�w: ( unika� rozwlek�o�ci, ( wyostrza� i wysubtelnia� puent�, ( wprowadza� indywidualn� barw� uczuciow�, ( precyzowa� rytm, ( dynamizowa� akcj�, ( mistrzowsko operowa� paralelizmem i kontrastem. "Bajki" Im wy�ej, tym widoczniej; chwale lub naganie Podpadaj� kr�lowie, najja�niejszy panie! Satyra prawd� m�wi, wzgl�d�w si� wyrzeka. Wielbi urz�d, czci kr�la, lecz s�dzi cz�owieka. Gdy wi�c gani� zdro�no�ci i zdania mniej baczne, Pozwolisz, mo�ci kr�lu, �e od ciebie zaczn�. Jeste� kr�lem, a czemu nie kr�lewskim synem? To niedobrze; krew pa�ska jest zaszczyt przed gminem. Kto si� w zamku urodzi�, niech ten w zamku siedzi; Z tego� powodu nasi szcz�liwi s�siedzi. Bo natura na rz�dczych pokoleniach zna si�: Inszym powietrzem �ywi, insz� straw� pasie. St�d rozum bez nauki, st�d bieg�o�� bez pracy; M�drzy, rz�dni, wspaniali, mocarze, junacy- Wszystko im �atwo idzie; a chocia�by kt�ry Odstrychn�� si� na moment od swojej natury, Znowu si� do niej wr�ci a dobrym koniecznie By� musi i szacownym w potomno�ci wiecznie. Bo od czego� poeci? Skarb kr�lestwa drogi, Rodzaj mo�ny w aplauzy, w s�owa nieubogi, Rodzaj, co umie znale��, czego i nie by�o, A co jest, a niedobrze, �eby si� przy�mi�o, I w to oni potrafi�; st�d te� jak na smyczy Szed� chwalca za chwalonym, zysk nios�c w zdobyczy, A cho� kt�ry fa�sz postrzeg�, kompana nie zdradzi�; Ten gardzi�, ale p�aci�, �w �mia� si�, lecz kadzi�. Ty� kr�lem, czemu nie ja? M�wi�c mi�dzy nami, Ja si� nie b�d� chwali�, ale przymiotami Niez�ymi si� zaszczycam. Jestem Polak rodem, A do tego i szlachcic, a cho�bym i miodem Szynkowa�, tak jak niegdy� �w bartnik w Kruszwicy, Czemu� bym nie m�g� osie�� na twojej stolicy? Jeste� Kr�lem - a by�e� przedtem mo�ci panem; To grzech nieodpuszczony. Ka�dy, kt�ry stanem Przedtem si� z tob� r�wna�, a teraz czci� musi, Nim powie: "najja�niejszy", pierwej si� zakrztusi; I cho� si� przyzwyczai�, przecie� go to �echce: Usty ci� czci, a sercem szanowa� ci� nie chce. I ma s�uszne przyczyny. Wszak w Lacedemonie Zaw�dy siedzia� Tesalczyk na Likurga tronie, Greki archont�w swoich od Rzymian�w brali, Rzymianie dyktator�w od Grek�w przyzwali; Zgo�a, byleby nie sw�j, cho�by i pob��dzi�, Zaw�dy to lepiej by�o, kiedy cudzy rz�dzi�. Czy�, co mo�esz, i dzie�mi s�siad�w zadziwiaj, Szczep nauki, wzno� handel i kraj uszcz�liwiaj- Cho� wiedz�, chocia� czuj�, �e� jest tronu godny, Nie masz chrztu, co by zmaza� tw�j grzech pierworodny Sk�d powsta� na Micha�a �w spisek zdradziecki? St�d tylko, �e kr�l Micha� zwa� si� Wiszniowiecki. Do Jana, �e Sobieski, nar�d nie przywyka. Kr�l Stanis�aw d�ug p�aci za pana stolnika. Czujesz to - i ja czuj�; wi�c si� ju� nie troszcz�, Pozwalam ci by� kr�lem, tronu nie zazdroszcz�. �le to wi�c, �e� jest Polak; �le, �e� nie przychodzie�; To gorsza (lubo�, prawda, poprawiasz si� co dzie�)- Przecie� musz� wym�wi�, wybacz, �e nie pieszcz�- Powiem wi�c bez ogr�dki: oto m�ody� jeszcze. Pi�knie� to, gdy na tronie s�dziwo�� si� mie�ci; Ty� na� wst�pi� maj�cy lat tylko trzydzie�ci, Bez siwizny, bez zmarszczk�w: zaka� to nie lada. Wszak siwizna zwyczajnie talenta posiada, Wszak w zmarszczkach rozum mieszka, a gdzie broda siwa, Tam wszelka doskona�o�� zwyczajnie przebywa. Nie by�e�, prawda, winien temu, �e� nie stary; M�odo��, czerstwo�� i rze�ko�� pi�kne� to przywary, Przecie� s� przywarami. Ale� si� poprawi�: Ju� ci� tron z naszej �aski siwizny nabawi�. Poczekaj tylko, je�li zstarze� ci si� damy, Jak ci� tylko w zgrzybia�ym wieku ogl�damy, B�dziem krzycze� na starych, dlatego �e� stary. To ju� trzy, com ci w oczy wyrzuci�, przywary. A czwarta jaka b�dzie, mi�o�ciwy panie? O sposobie rz�dzenia niedobre masz zdanie. Kr�l nie cz�owiek. To prawda, a ty nie wiesz o tym; Wszystko ci si� co� marzy o tym wieku z�otym. Nie wierz bajkom! B�d� takim, jacy byli drudzy. Po co tobie przyjaci�? Niech Ci� wielbi� s�udzy. Chcesz, aby ci� kochali? Niech si� raczej boj�. C�e� zyska� dobroci�, �agodno�ci� twoj�? Zdzieraj, a b�dziesz mo�nym, gn�b, a b�dziesz wielkim; Tak si� ws�awisz a przeciw nawa�no�ciom wszelkim Trwale si� ubezpieczysz. Nie chcesz? Tymci gorzej: Przypada� b�d� na ci� niefortuny sporzej. Zniesiesz m�nie - cierp�e z tym my�lenia sposobem; Wol� ja by� Krezusem ani�eli Jobem. �wiadczysz, a na z�e id� dobrodziejstwa twoje. Czemu� �wiadczysz, z dobroci gdy masz niepokoje? Bolejesz na niewdzi�czno�� - albo� ci rzecz tajna, �e to w p�acy za �aski moneta zwyczajna? Po co nie bra� szafunku starostw, gdy dawano? Po tymci tylko w Polszcze kr�le poznawano, A zagrzane wspania�� mi�o�ci� ojczyzny, Kocha�y patryjoty dawc� kr�lewszczyzny. Ksi�gi lubisz i w ludziach kochasz si� uczonych; I to �le. Porzu� m�drk�w zaba�amuconych. �aden si� nar�d ksi�g� w moc nie przysposobi�: M�dry przedysputowa�, ale g�upi pobi�. Ten, co niegdy� potrafi� floty du�skie chwyta�- Kr�l Wizimierz - nie umia� pisa� ani czyta�. Waszej kr�lewskiej mo�ci nie przepr�, jak widz�, W tym si� popraw przynajmniej, o co ja si� wstydz�. Dobro� serca monarchom wcale nie przystoi: To mi to kr�l, co go si� ka�dy cz�owiek boi, To mi kr�l, co jak wspoj�rzy, do serca przeniknie. Kiedy lud do dobroci rz�dz�cych przywyknie, Bryka, mo�ciwy kr�lu, wzgl�d wspacznie obr�ci: Z�y, gdy kontent, powolny, kiedy si� zasmuci. Nie moje to jest zdanie, lecz przez rozum bystry Dawno tak os�dzi�y przezorne ministry: Wiedz� oni (a czego� ministry nie wiedz�?), Przy sterze ustawicznie, gdy pracuj�, siedz�, Dociekli, na czym sekret zawis� panuj�cych. Z tych wi�c powod�w, umys� wskr� przenikaj�cych, Nie trzeba, mo�ci kr�lu, mie� �agodne serce: Zwyci� si�, zga� ten ogie� i zat�um w iskierce! �e� dobry, gorszysz wszystkich, jak o tobie s�ysz�, I ja si� z ciebie gorsz� i satyry pisz�; B�d� z�ym, a zaraz k�ad�c twe cnoty na szal�, Za to, �e� si� poprawi�, i ja ci� pochwal�.Na co pisa� satyry? Cho� si� z�e zbyt wznios�o, Przesta�my. �wiat poprawia� - zuchwa�e rzemios�o. Na z�e szczero�� wychodzi, prawda w oczy kole; Wi�c ju� �aja� przestan�, a podchlebia� wol�. Kt�rych wi�c grzbiet niekiedy, mnie rozum nawr�ci�, Przyst�pujcie�, filuty, nie b�d� was smuci�. Ciesz si�, Pietrze, zamo�ny, ozdobny i s�awny, Dobrym kunsztem uros�e�, nie z�odziej, lecz sprawny, Nie szalbierzu, lecz dzielny umys��w badaczu, Nie zdrajco, ale z dobrej pory korzystaczu, Nie rozpustny, lecz w grzeczne krotofile p�odny, Przyst�p, Pietrze, bezpiecznie, bo� pochwa�y godny. Ciesz si�, Pawle. Oszuka� to kunszt doskona�y, Ty� mistrz w kunszcie, wi�c winne odbieraj pochwa�y. Fraszka Machijawel�w wykr�ty i sztuki, Przenios�e� g��boko�ci� tak zacnej nauki Wytworno�� przesz�ych wiek�w. Uczni�w ci przybywa, Winszuj� ci, ojczyzno moja, b�d� szcz�liwa. Janie zacny, co� ojc�w maj�tno�� utraci�, Fraszka z�oto, masz s�aw�, masz tych, co� zbogaci�. Brzmi wdzi�czno��, mi�o s�ucha�, cho�by i o g�odzie. O szcz�liwa ojczyzno! szcz�liwy narodzie! Masz umys�y wyborne, dusze heroiczne, Zewsz�d wielkie przyk�ady, wspania�e i liczne, Zewsz�d... Po c� te �miechy? Niech Zoil uw�acza, Niechaj zjadliwe pi�ro w ��ci coraz macza, Nie przeprze. Ci, co satyr udali si� drog�, Mszcz� si� na wielkich, �� by� wielkimi nie mog�. Ta pobudka, co bardziej ni� �arliwo�� wzrusza, Wzbudzi�a Juwenala i Horacyjusza, Kiedy pod pretekstami obyczaj�w zdro�nych Targali si� w�r�d Rzymu na ja�nie wielmo�nych, Gdy szydzili z konsul�w mimo ich topory, A co skarb (jak zazwyczaj) okrad�y kwestory, Cho� nie kradli otwarcie, byli po�ajani. Augury, z charakteru chocia� powa�ani, Chocia� w mocy, w kredycie bywali ustawnie, Cho� ostro�nie grzeszyli, �ajano ich jawnie. Nie wiedzieli prostacy, �e co lud obchodzi, �e co ma�ym nie wolno, to wielkim si� godzi, Nie chcieli raczej wiedzie�; a zajad�o�� w�ciek�a, Skoro si� w pierwsze stopnie zuchwale zaciek�a, Nie patrz�c na osoby, lecz �cigaj�c zdrajc�, Z w�r�d ko�cio�a, senatu bra�a winowajc�. Ale te� z mody wyszli, ma�o je kto czyta, A co komu do tego, kto by� hipokryta, Kiedy �y� Juwenalis, na przym�wki skory, Co st�d Persyjuszowi, �e krad�y kwestory? �le czyni�, �e si� na nie z satyr� o�mieli�; Kto wie, milcz�c czyby si� z nimi nie podzieli�. Jak na�wczas tak teraz ma�o kogo wzrusza, �e augury gorszy�y za Horacyjusza, To przywilej urz�du. Dumny a bogaty, Nie dla wr�ki �y� augur, ale dla intraty. Pretor �e w trybunale niekiedy pob��dzi�, Tym gorzej przegranemu; kto wygra�, os�dzi�, �e pretor sprawiedliwy. A poeta za co G�os godni�s�? Nie�le milcze�, czasem za to p�ac�. Tak by nam czyni�; ale �atwiej z paszczy wilczej �up wyrwa� ni� dokaza�, �e poeta zmilczy. Wi�c gdy milcze� nie mog�, tak jak przedsi�wzi��em, Ka�dego w szczeg�lno�ci, wszystkich chwal� wspo�em. Jak Piotr, Pawe� z osobna, mnogimi orszaki Przyst�pujcie szulery, oszusty, pijaki, Hipokryty, pieniacze; niech ka�dy przychodzi, Stratni, sk�pcy, filuci, i starzy, i m�odzi, 7.go�a kogom ukrzywdzi�; ile tylko zdo�am, Przychod�cie, com niebacznie powiedzia�, odwo�am. Do czego� w polerownym tym wieku przywyk�a, P�ci pi�kna, czy� krok pierwszy. C� wstyd? - Marno�� znik�a. Co honor? - Mistrz dziwaczny i tyran ponury. Oswoi�y�cie cnot�, ju� innej natury: Zgodzi�a si� z wdzi�kami, a co niegdy� dzika, Ju� pieszczotom niesprzeczna i modzie przywyka. Bogdaj �w czas szcz�liwy nigdy by� nie mija�, Kiedy si� kr�l ze trzema stanami upija�! Nie by�o�, prawda, rz�d�w, lecz by�o weso�o. Wr��cie si�, dobre wieki, niech pogodne czo�o Oznacza wn�trzn� rado��. Trunek troski goi, Trunek serca orze�wia, trwog� uspokoi I b�dziemy szcz�liwi. Dobrej chwile dawce, Bierzcie, co wam nale�y, chwa��, marnotrawce; Dobro� serca w was mieszka, czynicie szcz�liwych, Na c� ran� rozj�trza� w pismach uszczypliwych? Dusze s�odkie, do�� kary. �miech kr�tki, p�acz trwa�y. Nie satyr, lecz pociechy godni�cie i chwa�y. Straci� Tomasz maj�tno��, lecz kraj przyozdobi�; Pa�ac zosta�, tapicer na meblach zarobi�. Przeni�s� pysznym ogrodem Francuzy i W�ochy, Nie mia�, prawda, pszenicy, ale mia� karczochy. Zgo�a pi�knie z nim by�o. �le z sk�pymi wsz�dzie, Przecie� i tych nie ga�my, a cho� w zdro�nych rz�dzie G�rne miejsce trzymaj�, cho� dzicy, nieczuli, Z wstydu, wzgl�d�w i cnoty chocia� si� wyzuli, Przecie� si� czasem zdadz�. P�u�ne te bydl�ta Orz�, kto inny zbiera. St�d hojne pani�ta, Co spas�e g�odem ojc�w, na dow�d wdzi�czno�ci �miej� si� z fundator�w swojej wspania�o�ci. Niech si� �miej� do woli; r�wnie to los dzieli, Przyjdzie czas, gdy si� i z nich drudzy b�d� �mieli, Ja chwal�. W czym z�e karty? Kto przegra�, ten gani. Ci, co do tego stanu nie s� powo�ani, Pr�no blu�ni�. �e dobre, wyprobuj� snadnie; Wojciech, �w s�awny Wojciech, kiedy gra, nie kradnie. Niechby gra�, niechby grali oszusty, matacze, Hipokryty, z�odzieje, rozpustni, pieniacze, Mniej by by�o szkarady. Dw�r? To �r�d�o cnoty, Dw�r cecha, gdzie si� wielkie probuj� przymioty, Dw�r szko�a uczciwo�ci, skarbnica poloru, Zgo�a cokolwiek dobrze, to wszystko u dworu: Wi�c grzeczne Sokratesy, Platony dorodne, Pe�ne wdzi�k�w Seneki, Cycerony modne, Solony manijerne, Epiktety sprawne, Tacyty �artobliwe, Katony zabawne U dwor�w si� wyl�g�y; a nas, prostych, rzesza Na ho�d tym wielkim duszom, zdziwiona, pospiesza. I ja biegn� za gminem, ile mog� zdo�a�. Lecz nie dosy� przeprosi�, nie dosy� odwo�a�. Niechaj pozna �wiat ca�y z daleka i z bliska; Kiedym gani�, tai�em ganionych nazwiska. Chwal�, niech b�d� jawni... Rumieniec?... Nie chcecie? Zacny wstydzie! Osiad�e� na tych czo�ach przecie. C� czyni�? Nieznajomych czy w dw�jnas�b s�awi�? M�wi�? - czyli umilkn��? Tai�? - czy objawi�? Milcz�. Szacowna skromno�� zdobi wielkie dusze. Niech�e s�dzi potomno��, a ja pi�ro krusz�. "Sk�d idziesz?" "Ledwo chodz�". "S�aby�?" "I jak jeszcze. Wszak wiesz, �e si� ja nigdy zbytecznie nie pieszcz�, Ale mi zbyt dokucza b�l g�owy okrutny". "Pewnie� wczoraj by� wes�, dlatego� dzi� smutny. Przejdzie b�l, powiedz�e mi, prosz�, jak to by�o? Po smacznym, m�wi�, k�sku i wod� pi� mi�o". "Oj, niemi�o, m�j bracie! bogdaj z tym przys�owiem Przepad�, co go wymy�li�; jak by�o, opowiem. Upi�em si� onegdaj dla imienin �ony; Nie �al mi tego by�o. Dzie� ten obchodzony Musia� by� uroczy�cie. Dobrego s�siada Nie�le czasem podpoi�; jejmo�� by�a rada, Wina mieli�my dosy�, a �e dobre by�o, Cieszyli�my si� pi�knie i nie�le si� pi�o. Trwa�a uczta do �witu. W po�udnie si� budz�, Ci�y g�owa jak o��w, krztusz� si� i nudz�; Jejmo�� radzi herbat�, lecz to trunek mdl�cy. Jako� ko�o apteczki przeszed�em niechc�cy, Hany�ek mnie zalecia�, troch� nie zawadzi. Napi�em si� wi�c troch�, aczej to poradzi: Nudno przecie. Ja znowu, ju� mi ra�niej by�o, Wtem dw�ch z uczty wczorajszej kompan�w przyby�o. Jak�e nie pocz�stowa�, gdy kto w dom przychodzi? Jak cz�stowa�, a nie pi�? i to si� nie godzi; Wi�c ja znowu do w�dki, wypi�em niechc�cy: Omne trinum perfectum, bo trunek gor�cy Dobry jest na �o��dek. Jako� w punkcie zdrowy, Usta�y i nudno�ci, usta� i b�l g�owy. Zdr�w i wes� wychodz� z moimi kompany, Wtem obiad zastali�my ju� przygotowany. Siadamy. Chwali trze�wo�� pan J�drzej, my za nim, Bogdaj to wstrzemi�liwo��, pijatyk� ganim, A tymczasem butelka nietykana stoi. Pan Wojciech, co si� bardzo niestrawno�ci boi, Po szynce, co�my jedli, troch� wina radzi: Kieliszek jeden, drugi zdrowiu nie zawadzi, A zw�aszcza kiedy wino wytrawione, czyste: Przystajem na takowe prawdy oczywiste. Id� zatem dyskursa tonem statystycznym O mi�o�ci ojczyzny, o dobru publicznym, O wspania�ych projektach, m�nym animuszu; Kopiem g�ry dla srebra i z�ota w Olkuszu, Odbieramy Inflanty i pa�stwa multa�skie5, Liczemy owe sumy neapolita�skie, Reformujemy pa�stwo, wojny nowe zwodzim, Tych bijem wst�pnym bojem, z tamtymi si� godzim, A butelka nieznacznie jako� si� wysusza. Przysz�a druga; a gdy nas �arliwo�� porusza, Pe�ni pociech, �e wszyscy przeciwnicy legli, Trzeciej, czwartej i pi�tej ani�my postrzegli. Posz�a sz�sta i si�dma, za nimi dziesi�ta, Na�wczas, gdy nas mi�o�� ojczyzny zaprz�ta, Pan J�drzej, przypomniawszy ��rawi�skie kl�ski, Nu� w p�acz nad kr�lem Janem: >>Kr�l Jan by� zwyci�ski!<< Krzyczy Wojciech: >>Nieprawda!<< A pan J�drzej p�acze. Ja gdy ich chc� pogodzi� i rzeczy t�umacz�, Pan Wojciech mi przym�wi�: >>S�yszysz wa��<< - mi rzecze >>Jak to wa��! Naucz� ci� rozumu, cz�owiecze<<. On do mnie, ja do niego, rwiemy si� zajadli, Trzyma J�drzej, na wrzaski s�u��cy przypadli, Nie wiem, jak tam sko�czyli zwad� nasz� wielk�, Ale to wiem i czuj�, �em wzi�� w �eb butelk�. Bogdaj w piek�o przepad�o obrzyd�e pija�stwo! C� w nim? Tylko niezdrowie, zwady, grubija�stwo. Oto profit: nudno�ci i guzy, i plastry". "Dobrze m�wisz, pod�ej to zabawa ha�astry, Brzydzi si� nim cz�ek prawy, jako rzecz� sprosn�: Z niego zwady, obmowy nieprzystojne rosn�, Pami�� si� przez nie traci, rozumu u�ycie, Zdrowie si� nadwer�a i ukraca �ycie. Patrz na cz�eka, kt�rego uj�a moc trunku, Cz�owiekiem jest z pozoru, lecz w zwierz�t gatunku Godzien si� mie�ci�, kiedy rozs�dek zaleje I w kontr naturze posta� bydl�c� przywdzieje. Je�li niebios zdarzenie wino ludziom da�o Na to, aby u�yciem swoim orze�wia�o, U�ycie dar�w bo�ych powinno by� w mierze. Zawstydza pijanice nierozumne zwierz�, Pot�piaj� bydl�ta niewstrzyma�o�� nasz�, Trunkiem wed�ug potrzeby gdy pragnienie gasz�, Nie bior� nad potrzeb�; cz�ek, co nimi gardzi, Gorzej od nich gdy dzia�a, podlejszy tym bardziej Mniejsza guzy i plastry, to zap�ata zbrodni, Wi�kszej kary, obelgi takowi s� godni, Co w dzikim za�lepieniu wyst�pni i zdro�ni, Rozum, kt�ry cz�owieka od bydl�cia ro�ni, �mi� za lada przyczyn� przyt�pia� lub traci�. Jaki� zysk tak� szkod� potrafi zap�aci�? Jaka korzy�� tak wielk� utrat� nadgrodzi? Z�a to rado��, m�j bracie, po kt�rej �al chodzi. Ci, co si� na takowe nie udaj� zbytki, Patrz, jakie swej trze�wo�ci odnosz� po�ytki: Zdrowie czerstwe, my�l u nich weso�a i wolna, Moc i ra�no�� niezwyk�a i do pracy zdolna, Maj�tno�� w dobrym stanie, gospodarstwo rz�dne, Dostatek na wydatki potrzebnie rozs�dne: Te s� wstrzemi�liwo�ci zaszczyty, pobudki, Te s�". "B�d� zdr�w!" "Gdzie� idziesz?" "Napij� si� w�dki" "Lepiej teraz ni� przedtem". "Dlaczego?" "Bo lepiej". To dow�d oczywisty". "�wiat si� coraz krzepi. Nabra� z laty rozumu, a im bardziej stary, Tym dzielniej zesz�y, co go szpeci�y, przywary". "Ale dlaczego lepiej?" "Dlatego �e byli Lepsze syny od ojc�w, co nas poprawili". "Wi�c zmy�la� �w Horacy?" "Zmy�la�". "To� i wierz�" "Cz�owiek przedtem by� prosty i dziki jak zwierz�, Dzi� jest istno�� rozumna, ale jak rozumna! Z szk�, z obozu, z warsztatu, nawet i od gumna Wszystko tchnie wytworno�ci�, wszystko si� zwi�kszy�o Zgo�a zaw�dy dzi� lepiej ni�li wczoraj by�o". "Ale przecie� o �wiecie z�a si� wie�� roznosi, Powiadaj�, �e si� co� popsu�o u osi, St�d ju� lato nie lato, a zima nie zima". "Bajki, powie�ci godne mamek lub pielgrzyma, Nawet i kalendarza; ale to og�lnie. Chcesz, abym lepszo�� nasz� dowodzi� szczeg�lnie?" "Zgoda". "Wi�c... ale sk�d�e wywodzi� pochwa�y, Na przyk�ad pisma nasze - to orygina�y. I cho� czasem zdaje si�, i� dawnych skradamy, Gdy im czyniem ten honor, wtenczas poprawiamy. Drzema� Homer niekiedy - fraszka zadrzemanie, My nie drzemiem, ale �piem, lecz to nasze spanie Roi sny, kt�rych r�no��, wdzi�ki i wspania�o�� W samej tre�ci zawiera wszystk� doskona�o��. ��wim krokiem sz�y przedtem nauki k�opotne. My, or�y wybuja�e, or�y bystrolotne, Wzbiwszy pod same nieba rozpostarte skrzyd�a, Z g�ry patrz�c widziemy tre�ci i prawid�a. Darmo si� matka rzeczy z swym dzia�aniem kry�a- Bystro�� nasza zak�ty ciemne wy�ledzi�a; Darmo wyrok najwy�szy granice oznaczy�- Przeszed� cz�ek, zdar� zas�on� i jawnie obaczy�, Co by�o wiekom tajno. Wi�c s�dzie dobrani, Ka�dy, co jest, wychwala, a co by�o, gani, Przewraca dawnych moz� dzia�ania na nice, A rozpostar�szy bystre poj�cia granice W taki si� lot zapuszcza, i� mo�na by my�li�, Jak co lepiej wynale�� alboli okre�li�. Ten jest odg�os zbyt cz�sty, ale czyli bacznych, Czy prawdy g�osiciel�w, czy b��d�w dziwacznych, Niech ci s�dz�, co my�l�, a my�l�, jak trzeba. Pami��, bystro��, poj�cie s� to dary nieba. Ale ten skarb dzier��cych nie zaw�dy bogaci, U�ycie go powi�ksza, u�ycie go traci. Czyta� Szymon, wie, co, jak i kiedy si� dzia�o, Lecz na tym zasadzony zbyt dumnie, zbyt �mia�o, Czyli si� w pi�mie uda do prozy, czy wierszy, Za siebie tylko patrzy i mniema, �e pierwszy. St�d wyroki i w stylu, i w zdaniach opacznych. St�d nowe wynalazki system�w dziwacznych, St�d starymi pogardza, innych ma�o ceni- Nie tak czynili, czyni� prawdziwie uczeni. Wiek ma�o dla nauki, poma�u przychodzi, D�ugo trzeba pracowa�, nim prace nadgrodzi, Ale te�, cho� niespieszna, obfita nadgroda. Co powie prawy m�drzec, wiek wiekowi poda. A te nasze �wiate�ka, co b�yszcz� do�� jasno, Jak si� w punkcie roz�wiec�, tak w punkcie i zgasn�. T�um m�drc�w; przedtem ledwo znale�� by�o w t�umie Czy� si� nowe przymioty odkry�y w rozumie? Czyli wspacznym obrotem wr�ci� si� wiek z�oty? Czy �wiat dzielniejsz� zyska� istno�� i obroty? Te� same, co i pie1-wej, jest tak, jak i by�o, Lecz co si� wszerz zyska�o, wzg��bsz si� utraci�o. Posz�a w handel nauka, kramnic� drukarnie, G��d k�adzie pi�ro w r�k�, zysk do pisma garnie. Maj� dowcip na zbyciu w ten jarmark otwarty, Jak kramarze na �okcie, autory na karty, A �e w handlu rzemios�o wkrada si� �otrostwo, St�d owe, co nas gn�bi, ksi�g rozlicznych mnostwo, W kt�rych rozum, nauk�, dowcip, wynalazki Zast�puje druk, papier, poz�ota, obrazki. St�d, niby gaz� kryte, wyrazy wszeteczne, St�d fa�sze modnym tonem, st�d blu�nierstwa grzeczne, St�d owe nudne Muzy, a niezmiernie p�odne, St�d zbiory anekdot�w czytania niegodne, St�d - pod nazwiskiem �art�w dowcipnych - potwarze, Bajki w rz�d abecad�a, st�d dykcyjonarze, Zgo�a pisma niewarte nawet ksi�g nazwiska. O Fau�cie! z twojej �aski druk g�upstwa wyciska Da�e� �atwo�� naukom, dowcipowi cech�, Ma �wiat, prawda, z przemys�u twojego pociech�, Lecz z tych skarbnic m�dro�ci nieprzerachowanych Za jedno dobre pismo - sto g�upstw drukowanych. Bajkami si� lud bawi, drukarnia bogaci. Nim diab�a Bohomolec da� w swojej postaci, Wiele� ksi��ek, powie�ci o strasznych poczwarach, O wr�kach, zabobonach, upierach i czarach Trwo�y�y nasze ojce. Uj�wszy gromnice Pali� �awnik z burmistrzem w rynku czarownice, Chc�c jednak pierwej dociec zupe�nej pewno�ci, P�awi� j� na powrozie w stawie podstaro�ci. Zdejmowa�y uroki stare baby dziecku, Skaka� na pustej baszcie diabo� po niemiecku, Krzewi�y si� ko�tuny czarami nadane, Gada�y po francusku baby op�tane, A czkaj�c po kruczgankach na miejscach cudownych, Nabawia�y patrz�cych strach�w niewymownych. Co zbytnim dowierzaniem up�odzi� wiek przesz�y, W tera�niejszym podl�ce te przywary zesz�y, Ale te� zbyt porywczym zaciek�szy si� p�dem, Cz�sto, gdy b��d poprawia, �mie prawd� zwa� b��dem Roztropn� zdania nasze szal� trzeba mierzy�, �le jest nadto dowierza�, gorzej nic nie wierzy�. �e si� obrzask poka�e w �le chowanym winie, Nie likwor temu winien, ale z�e naczynie. Trafia si� p��d odrodny, cho� cnotliwej matki, A dzikich latoro�li poziome ostatki Gdy ucina ogrodnik, drzewu to nie szkodzi. Owszem, pi�kniej wybuja, lepszy owoc rodzi. Jest granica, za kt�r� przechodzi� nie wolno. Maj�c por�, ochot� i sposobno�� zdoln�, Dociekajmy, co mo�em, co dociec si� godzi. Wiek nasz w wielu odkryciach dawniejsze przechodzi. Dzie� dniu prawd� obwieszcza, godzinom godziny; Z pracy ojc�w szcz�liwe korzystaj� syny, A do zdatnegol2 rzeczy stosuj�c u�ycia Nowe wiekom p�niejszym gotuj� odkrycia". "Wi�c lepiej rzeczy id�, bo �ywiej, bo sporzej". "S�d�, jak chcesz, mo�e lepiej, mo�e te� i gorzej". Wolno szale� m�odzie�y, wolno starym zwodzi�, Wolno si� na czas �eni�, wolno i rozwodzi�, Godzi si� kra�� ojczyzn�, �atw� i powoln�; A mnie sarka� na takie bezprawia nie wolno? Niech si� miot� z�o�� na ci� i chytro�� bezczelna- Ty m�w prawd�, m�w �mia�o, satyro rzetelna. Gdzie�e�, cnoto? gdzie�, prawdo? gdzie�cie si� podzia�y? Tu�cie niegdy� najmilsze przytulenie mia�y. Czci�y was dobre nasze ojcy i pradziady, A synowie, co w bite wst�pa� mieli �lady, Szydz�c z �wi�tej poczciwych swych przodk�w prostoty, Za blask czczego poloru zamienili cnoty. S��w a� nadto, a same matactwa i �garstwa; Wstr�t usta�, a jawnego spro�no�� niedowiarstwa �mie si� targa� na �wi�te wiary tajemnice; Jad si� szerzy, a �r�d�o bior�c od stolice, Grozi dalsz� zaraz�. Pe�no ksi�g bezbo�nych, Pe�no mistrz�w zuchwa�ych, pe�no uczni�w zdro�nych; A je�li gdzie si� cnota i pobo�no�� mie�ci, Wy�miewa j� zuchwa�o��, nawet w p�ci niewie�ciej Wsz�dzie nierz�d, rozpusta, wyst�pki szkaradne. Gdzie�e�cie, o matrony �wi�te i przyk�adne? Gdzie�e�cie, ludzie prawi, przystojna m�odzie�y? O�lep t�uszcza bezbo�na w otch�a� zbytk�w bie�y. Co zysk pod�y skojarzy�, to p�ocho�� rozprz�e; Wzgardzi�y jarzmem cnoty i �ony, i m�e, Zapami�ta�e dzieci rodzic�w si� wstydz�, Wadz� si� przyjaciele, bracia nienawidz�, Rw� krewni �up sierocy, �zy wd�w pij� zdrajce, Oczyszcza wzgl�d nieprawy jawne winowajce. Zdobycz wiek�w, zysk cnoty posiadaj� zdzierce, Zwierzchno�� bez powa�enia, prawo w poniewierce. Zysk serca opanowa�, a co niegdy� tajna, Teraz z�o�� na widoku, a cnota przedajna. Duchy przodk�w, nadgrody cn�t co u�ywacie, Na wasze gniazdo okiem je�eli rzucacie, Je�li odg�os dzie� naszych was kiedy doleci Czy� mo�ecie z nas pozna�, �e�my wasze dzieci? Jeste�my, ale z gruntu ska�eni, wyrodni, Jeste�my, ale� tego nazwiska niegodni. To, co oni honorem, poczciwo�ci� zwali, My prostot� ochrzcili; wi�c co szacowali, My tym gardziem, a grzeczno�� przenosz�c nad cnot�, Dzieci z�e, psujem ojc�w poczciwych robot�: Dobra by�a uprawa, lecz z�e ziarno pad�o St�dci teraz Feniksem prawie zgodne stad�o: Zysk ma��e�stwa kojarzy, �artem jest przysi�ga, Lubie�no�� wspaja w�z�y, niestatek rozprz�ga. M�odzie� pr�na nauki, a rozpusty chciwa, Skora do rozwi�z�o�ci, do cnoty leniwa. Zapami�ta�e starcy, zha�bione przymioty, �mieje si� zbrodnia syta z pogn�bionej cnoty. Wstyd usta�, wstyd, ostatnia niecnoty zapora; Z�o��, zara�na w swym �r�dle, a w skutkach zbyt spora, Przeistoczy�a dawny grunt ustaw poczciwych; Chlubi si� jawna kradzie� z korzy�ci zel�ywych. Nie masz jarzma, a je�li jest taki, co d�wiga, Nie w�o�y�a go cnota - fa�sz, pod�o��, intryga. P�odzie szacownych ojc�w nosz�cy nazwiska! Zewsz�d ci� zas�u�ona dolegliwo�� �ciska; Same� sprawc� twych los�w. Zdro�ne obyczaje, Krn�brno��, nierz�d, rozpusta, zbytki gubi� kraje. Pr�no si� stan mnieman� pot�g� nasro�y�, Kt�ry na gruncie cnoty rz�d�w nie za�o�y�, Pr�no sobie podchlebia. Ten, co niegdy� s�yn��, Rzym cnotliwy zwyci�a�, Rzym wyst�pny zgin��. Nie Goty i Alany do szcz�tu go znios�y: Zbrodnie, kl�sk poprzedniki i upadk�w pos�y, Te go w jarzmo wprawi�y; skoro w cnocie stygn��, Upad� - i ju� si� wi�cej odt�d nie pod�wign��. By� czas, kiedy b��d �lepy nierz�dem si� chlubi�: Ten nas nierz�d, o bracia, pokona� i zgubi�, Ten nas cudzym w �up odda�, z nas si� z�e zacz�o: Dzie� jeden nieszcz�liwy zniszczy� wiek�w dzie�o. Padnie s�aby i l�e - wzmo�e si� wspania�y: Rozpacz - podzia� nikczemnych! Wzmagaj� si� wa�y, Grozi burza, grzmi niebo; okr�t nie zatonie, Majtki, zgodne z �eglarzem, gdy stan� w obronie; A cho� bezpieczniej okr�t opu�ci� i p�yn��, Poczciwiej by� w okr�cie, ocali� lub zgin��. "A poniewa� dosta�e�, co� tak drogo ceni�, Winszuj�, panie Pietrze, �e� si� ju� o�eni�". "B�g zap�a�". "C� to znaczy? Ozi�ble dzi�kujesz, Albo� to szcz�cia swego jeszcze nie pojmujesz? Czyli� si� ju� sprzykrzy�y ma��e�skie ogniwa?" "Nie ze wszystkim; lubo� to zazwyczaj tak bywa, Pierwsze czasy cukrowe". "To� pewnie w goryczy?" "Jeszcze�!" "Bracie, trzymaj wi�c, co� dosta� w zdobyczy! Trzymaj skromnie, cierpliwie, a milcz tak jak drudzy, Co to swoich ma��onek uni�eni s�udzy, Z tytu�u ichmo�ciowie, dla oka dobrani, A jejmo�� tylko w domu rz�dczyna i pani. Pewnie mo�e i twoja?" "Ma talenta �liczne: Wzi��em po niej w posagu cztery wsie dziedziczne, Pi�kna, grzeczna, rozumna". "Tym lepiej". "Tym gorzej. Wszystko to na z�e wysz�o i zgubi mnie wsporzej; Pi�kno��, talent wielkie s� zaszczyty niewie�cie, C� po tym, kiedy by�a wychowana w mie�cie". "Albo� to miasto psuje?" "A kt� w�tpi� mo�e? Bogdaj to �onka ze wsi!" "A z miasta?" "Bro� Bo�e! �lem tuszy�, skorom moj� pierwszy raz obaczy�, Ale �em to, co postrzeg�, na dobre t�umaczy�, Wdawszy si� ju�, a nie chc�c dla damy ohydy, Wiejski Tyrsys, wzdycha�em do mojej Filidy. Dziwne by�y jej gesta i misterne wdzi�ki, A nim przysz�o do �lubu i dania mi r�ki, Szli�my drog� romans�w, a czym si� u�miecha�, Czym si� skar�y�, czy milcza�, czy m�wi�, czy wzdycha�, Widzia�em, �em niedobrze udawa� aktora, Modna Filis gardzi�a sercem domatora. I ja by�bym ni� wzgardzi�; ale punkt honoru, A czego mi najbardziej �al, pon�ta zbioru, Owe wioski, co z mymi granicz�, dziedziczne, Te mnie zwiod�y, wprawi�y w te okowy �liczne. Przysz�o do intercyzy. Punkt pierwszy: �e w mie�cie Jejmo�� przy doskona�ej francuskiej niewie�cie, Co lepiej (bo Francuzka) potrafi ratowa�, B�dzie mieszka�, ilekro� trafi si� chorowa�. Punkt drugi: chocia� zdrowa czas na wsi przesiedzi, Co zima jednak miasto sto�eczne odwiedzi. Punkt trzeci: b�dzie mia�a sw�j ekwipa� w�asny. Punkt czwarty: dom si� najmie wygodny, nieciasny, To jest apartamenta paradne dla go�ci, Jeden z ty�u dla m�a, z przodu dla jejmo�ci. Punkt pi�ty: a bro� Bo�e! - Zl�k�em si�. A czego? >>Trafia si� - rzekli krewni - �e z zdania wsp�lnego Albo si� w�ze� przerwie, albo si� roz��czy!<< >>Jaki w�ze�?<< >>Ma��e�ski<<. Rzek�em: >>Ten �mier� ko�czy<< Roz�mieli si� z wie�niackiej przytomni prostoty. I tak p�ac�c wolno�ci� niewczesne zaloty, Po zwyczajnych obrz�dkach rzecz poprzedzaj�cych Jestem wpisany w bractwo braci �a�uj�cych. Wyje�d�amy do domu. Jejmo�� w z�ych humorach: >>Czym pojedziem?<< >>Karet�<<. >>A nie na resorach?<< Dali� ja po resory. Szcz�ciem kasztelanic, Co karet� angielsk� sprowadzi� z zagranic, Zgra� si� co do szel�ga. Kupi�em. Czas siada�. Jejmo�� s�aba. Wi�c podr� musiemy odk�ada�. Zdrowsza jejmo��, zaje�d�a angielska kareta. Siada jejmo��, a przy niej suczka faworyta. K�ad� skrzynki, skrzyneczki, woreczki i paczki, Te od w�dek pachn�cych, tamte od tabaczki Nios� pud�o kornet�w, jaki� kosz na fanty; W jednej klatce kanarek, co �piewa kuranty, W drugiej sroka, dla ptak�w jedzenie w garnuszku, Dalej kotka z koci�ty i mysz na �a�cuszku. Chc� siada�, nie masz miejsca; �eby nie zwlec drogi, Wzi��em klatk� pod pach�, a suczk� na nogi. Wyje�d�amy szcz�liwie, jejmo�� siedzi smutna, Ja milcz�, sroka tylko wrzeszczy rezolutna. Przerwa�a jejmo�� my�li: >>Masz wa�pan kucharza<< >>Mam, moje serce<<. >>A pfe, koncept z kalendarza, Moje serce! Prosz� si� tych prostactw oduczy�!<< Zamilk�em. Trudno m�wi�, a dopiero� mruczy�. Wi�c milcz�. Jejmo�� znowu o kucharza pyta. >>Mam, mo�cia dobrodziejko<<. >>Masz wa�pan stangreta?<< >>Wszak nas wiezie<< >>To furman. Trzeba od parady Mie� inszego. Kucharza dla jakiej s�siady Mo�esz wa�pan ust�pi�<<. >>Dobry<<. >>Sk�d?<< >>Poddany<<. >>To musi by� zapewne nieoszacowany, Musi dobrze przypieka� reczuszki, �azanki, Do gustu pani wojskiej, panny podstolanki. Ust�p go wa�pan; przyjm� pana Matyjasza, Mo�e go i ksi�dz pleban u�y� do kiermasza. A pasztetnik?<< >>Umia�ci i pasztety robi�<<. >>Wierz mi wa�pan, je�eli mamy si� sposobi� Do uczciwego �ycia, we��e ludzi zgodnych, Kucharzy cudzoziemc�w, pasztetnik�w modnych, Trzeba i cukiernika. Serwis zwier�ciadlany Masz wa�pan i figurki pi�kne z porcelany?<< >>Nie mam<<. >>Jak to by� mo�e? Ale ju� rozumiem I lubo jeszcze trybu wiejskiego nie umiem, Domy�lam si�. Na wety zastawiaj� p�ki, Tam w pi�knych piramidach krajanki, gom�ki, Tatarskie ziele w cukrze, imbier chi�ski w miodzie, Za� ku wi�kszej pociesze razem i wygodzie W �adunkach bibu�owych kmin kandyzowany, A na wierzchu toru�ski piernik poz�acany. Szkoda m�wi�, to pi�knie, wybornie i grzecznie, Ale wybacz mi wa�pan, �e si� stawi� sprzecznie. Jam niegodna tych parad, takiej wspania�o�ci<<. Zmilcza�em, wolno by�o �artowa� jejmo�ci. Wje�d�amy ju� we wrota, spoj�rza�a z karety: >>A pfe, mospanie; parkan, czemu nie sztakiety?<< Wysiad�a, a z ni� suczka i kotka, i myszka; Odepchn�a starego szafarza Franciszka, �zy mu w oczach stan�y, jam westchn��. W drzwi wchodzi. >>To nasz ksi�dz pleban!<< >>K�aniam<<. Zmarszczy� si� dobrodziej. >>Gdzie sala?<< >>Tu jadamy<<. >>Kto widzia� tak jada�! Ma�a izba, czterdziestu nie mo�e tu siada�<<. A� si� wezdrgn�� Franciszek, skoro to wyrzek�a, A klucznica natychmiast ze strachu uciek�a. Jam zosta�. Idziem dalej. >>Tu pok�j sypialny<<. >>A pok�j do bawienia?<< >>Tam gdzie i jadalny<<. >>To by� nigdy nie mo�e! A gabinet?<< >>Dalej. Ten b�dzie dla wa�pani, a tu b�dziem spali<<. >>Spali? Prosz�, mospanie, do swoich pokoj�w. Ja musz� mie� osobne od spania, od stroj�w, Od ksi��ek, od muzyki, od zabaw prywatnych, Dla panien pokojowych, dla s�u�ebnic p�atnych. A ogr�d?<< >>S� kwatery z bukszpanu, ligustru<<. >>Wyrzuci�! Nie potrzeba przydatniego lustru. To niemczyzna. Niech b�d� z cyprys�w gaiki, Mrucz�ce po kamyczkach gdzieniegdzie strumyki, Tu kiosk, a tu meczecik, holenderskie wanny, Tu domek pustelnika, tam ko�ci� Dyjanny. Wszystko jak od niechcenia, jakby od igraszki, Belwederek male�ki, klateczki na ptaszki, A tu s�owik mi�o�nie szczebioce do ucha, Synogarlica j�czy, a go��bek grucha, A ja sobie rozmy�lam pomi�dzy cyprysy, Nad nieszcz�ciem Pameli albo Heloisy...<< Uciek�em, jak si� jejmo�� rozpocz�a z�yma�, Ju� te� wi�cej nie mog�em tych bajek wytrzyma�, Uciek�em. Jejmo�� w rz�dy. Pe�no w domu wrzawy, Trzy sztafety w tygodniu posz�o do Warszawy; W dwa tygodnie ju� domu i pozna� nie mo�na. Jejmo�� w planty obfita, a w dzie�ach przemo�na, Z sto�owej izby balki wyrzuciwszy stare, Da�a sufit, a na nim Wenery ofiar�. Ju� alkowa z�ocona w sypialnym pokoju, Gipsem wymarmurzony gabinet od stroju. Posz�y s�ojki z apteczki, posz�y konfitury, A nowym dzie�em kunsztu i architektury Z p�ek szafy mahoni, w nich ksi��ek bez liku, A wszystko po francusku; globus na stoliku, Buduar szklni si� z�otem, pe�no porcelany, Stoliki marmurowe, zwier�ciadlane �ciany. Zgo�a przeszed� m�j domek warszawskie pa�ace, A ja w k�cie, nieborak, jak p�acz�, tak p�acz�. To mniejsza, lecz gdy hurmem zjechali si� go�cie, Wykwintne kawalery i modne imo�cie, Bal, maszki, tr�by, kot�y, gromadna muzyka, Pan szambelan za zdrowie jejmo�ci wykrzyka, Pan adiutant wypija moje stare wino, � jejmo��, w k�cie szepc�c z pani� staro�cin�, Kiedy si� ja uwijam jako jaki s�uga, Coraz na mnie pogl�da, �mieje si� i mruga. Po wieczerzy fejerwerk. Go�cie patrz� z sali; Wpad� szmermel mi�dzy gumna, stodo�a si� pali. Ja wybiegam, ja gasz�, ratuj� i p�acz�, A tu brzmi� coraz g�o�niej na wiwat tr�bacze. Powracam zmordowany od pogorzeliska, Nowe �arty, przym�wki, nowe po�miewiska. Siedz� go�cie, a coraz wi�cej ich przybywa, Przek�adam zbytni ekspens, jejmo�� zapalczywa Z swoimi czterma wsiami odzywa si� dwornie. >>I osiem nie wystarczy<< - przek�adam pokornie. >>To si� wr��my do miasta<<. Zezwoli�em, jedziem; Ju� tu od kilku niedziel zbytkujem i siedziem. Ju�... ale dobrze mi tak, cho� frasunek bodzie, C� mam czyni�? Pr�ny �al, jak m�wi�, po szkodzie" * * * "Wst�p do bajek" By� m�ody, kt�ry �ycie wstrzemi�liwie p�dzi�;By� stary, kt�ry nigdy nie �aja�, nie zrz�dzi�;By� bogacz, kt�ry zbior�w potrzebnym udziela�;By� autor, co si� z cudzej s�awy rozwesela�;By� celnik, kt�ry nie krad�; szewc, kt�ry nie pija�;�o�nierz co si� nie chwali�; �otr co nie rozbija�;By� minister rzetelny, o sobie nie my�la�;By� na koniec poeta, co nigdy nie zmy�la�:- A co� to za bajka? Wszystko to by� mo�e!- Prawda, jednak�e ja to mi�dzy bajki w�o��. * * * "Drzewo" Wielbi� drzewo grzej�c si� cz�owiek przy kominie.Rzek�o drzewo: �C� po tym! - grzeje, ale ginie" * * * "Kruk i lis" Bywa cz�sto zwiedzionym,Kto lubi by� chwalonym.Kruk mia� w pysku ser ogromny;Lis, niby skromny,Przyszed� do niego i rzek�: "mi�y bracie,Nie mog� si� nacieszy�, kiedy patrz� na ci�!C� to za oczy!Ich blask a� mroczy!Takow� posta�?A pi�ra jakie!Szklni�ce, jednakie.A je�li nie jestem w b��dzie,Pewnie i g�os �liczny b�dzie".Wi�c kruk w kantaty; skoro pysk rozdziawi�,Ser wypad�, lis go porwa� i kruka zostawi�. * * * "Jagni� i wilcy" Zaw�dy znajdzie przyczyn�, kto zdobyczy pragnie.Dw�ch wilk�w jedno w lesie nadybali jagni�;Ju� go mieli rozerwa�; rzek�o: "Jakim prawem?""Smaczny�, s�aby i w lesie!" - Zjedli niezabawem. * * * "Ptaszki w klatce" "Czego� p�aczesz? - staremu m�wi� czy�yk m�ody -Masz teraz lepsze w klatce ni� w polu wygody"."Ty� w niej zrodzon - rzek� stary - przeto ci wybacz�;Jam by� wolny, dzi� w klatce - i dlatego p�acz�". * * * "Przyjaciele" Zaj�czek jeden m�ody Korzystaj�c z swobody Pas� si� trawk�, zi�kami w polu i ogrodzie,Z ka�dym w zgodzie.A �e by� bardzo grzeczny, rozkoszny i mi�y,Bardzo go inne zwierz�ta lubi�y.I on te�, u�ywaj�c wszystkiego z weselem,Wszystkich by� przyjacielem.Raz gdy wyszed� w �witanie i buja� po ��ce,S�yszy przera�aj�ceG�osy tr�b, ps�w szczekania, trzask wielki po lesie.Stan��... S�ucha... Dziwuje si�...A gdy coraz zbli�a� si� poza siebie: a� tu psy i strzelce!Strwo�on wielce,Przecie� wypad� na drog�, od ps�w si� oddali�.Spotka� konia, prosi go i�by si� u�ali�:"We� mnie na grzbiet i unie�!" Ko� na to: "Nie mog�,Ale od innych b�dziesz mia� pewn� za�og�".Jako� w� si� nadarzy�. "Ratuj, przyjacielu!" W� na to: "Takich jak ja zapewne niewielu Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj si� w trawie,Ja�owica mnie czeka, nied�ugo zabawi�.A tymczasem masz koz�a, co ci dopomo�e".Kozie�: "�al mi ci�, niebo�e!Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi:Oto we�niasta owca niedaleko chodzi,B�dzie ci mi�tko siedzie�". Owca rzecze:"Ja nie przecz�,Ale cho� ci� unios� pomi�dzy manowce,Psy dogoni� i zjedz� zaj�ca i owc�:Udaj si� do ciel�cia, kt�re si� tu pasie"."Jak ja ciebie mam wzi�� na si�,Kiedy starsi nie wzi�li?" - ciel� na to rzek�oI uciek�o.Gdy wi�c wszystkie sposoby ratunku upad�y,W�r�d serdecznych przyjaci� psy zaj�ca zjad�y. * * * "Szczur i kot" "Mnie to kadz�" - rzek� hardzie do swego rodze�stwa Siedz�c szczur na o�tarzu podczas nabo�e�stwa.Wtem, gdy si� dymem kadzid� zbytecznych zakrztusi� -Wpad� kot z boku na niego, porwa� i udusi�. * * * "Filozof" Zaufany filozof w zdaniach przedsi�wzi�tychNie wierzy� w Pana Boga, �mia� si� z wszystkich �wi�tych.Przysz�a s�abo��, a� m�drzec, co firmament mierzy�,Nie tylko w Pana Boga - i w upiory wierzy�. * * * "Groch przy drodze" Oszukany gospodarz turbowa� si� srodze:Zjedli mu przechodz�cy groch zesz�y przy drodze.Chc�c wetowa� i pewnym cieszy� si� profitem,Drugiego roku wszystek groch posia� za �ytem.Przysz�o zbiera�; gdy mniema� mie� korzy�� obfit�,Znalaz� i groch zjedzony, i st�uczone �yto.Niech si� miary trzymaj� i starzy, i m�odzi:I ostro�no�� zbyteczna cz�stokro� zaszkodzi. * * * "Kulawy i �lepy" Ni�s� �lepy kulawego, dobrze im si� dzia�o;Ale �e to �lepemu niezno�n� si� zda�o,I� musia� zaw�dy s�ucha�, co kulawy prawi,Wzi�� kij w r�k�: "Ten - rzecze - z szwanku nas wybawi."Id�; a wtem kulawy krzyknie: "Umknij w lewo!"�lepy wprost i cho� z kijem, uderzy� �bem w drzewo.Id� dalej; kulawy przestrzega od wody;�lepy w br�d; sakwy zmacza�, nie wyszli bez szkody.Na koniec, przestrze�ony, gdy nie mija� do�u,I �lepy i kulawy zgin�li pospo�u.I ten winien, co kijem bezpiecze�stwo mierzy�,I ten, co bezpiecze�stwa g�upiemu powierzy�. * * * "Dewotka" Dewotce s�u�ebnica w czymsi� przewini�aW�a�nie natenczas, kiedy pacierze ko�czy�a.Obr�ciwszy si� przeto z gniewem do dziewczyny,M�wi�c w�a�nie te s�owa: "...i odpu�� nam winy,Jako my odpuszczamy", bi�a bez lito�ci.Uchowaj, Panie Bo�e, takiej pobo�no�ci!