8942

Szczegóły
Tytuł 8942
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8942 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8942 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8942 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Paul J. McAuley KRAINA BA�NI .Bogini rozpoczyna ostateczn� rozgrywk� w Anglii, gdzie nikt nie patrzy..." Fraser Clark, sierpieff 1994 Cz�� pierwsza KRAW�DZIOWANIE 1. King's Cross W pomieszczeniu jest pe�no duch�w. Przezroczyste jak meduzy, ubrane w edwardia�skie stroje, snuj� si� pojedynczo lub parami po �wie�o odrestaurowanej palarni dla kobiet w hotelu "Grand Midland" na St Pancras, zr�cznie omijaj�c pasa�er�w, czekaj�cych na transeuropejski ekspres o 16.00. Alex Sharkey jest w tej poczekalni jedyn� osob�, kt�ra zwraca na nie uwag�. Dla zabicia czasu pr�bowa� nawet u�o�y� w my�lach algo- rytm rz�dz�cy ich pozornie przypadkow� w�dr�wk�. Przyby� dwa- dzie�cia minut za wcze�nie i teraz, wed�ug wskaza� kupionego po drodze zegarka, jest ju� dwana�cie po trzeciej, a jego klient si� sp�nia. Alcx jest podenerwowany i spi�ty. Zacz�� si� le� poci� w nowiut- kiej koszuli z grubo tkanej, nie bielonej afga�skiej bawe�ny. Zgrzeb- ny materia� jest upstrzony guzkami w�ze�k�w, kt�re drapi� sk�r�. Marynarka pije go pod pachami, jednak sprzedawca zapewnia� go, �e zielona krata tweedu pasuje do rudych w�os�w. Alex podejrzewa, �e upodabnia go do Oscara Wilde'a. Ten czu�by si� tu na swoim miejscu, w starannie odnowionym wn�trzu palarni dla kobiet, z jej r�owokremowymi �cianami, marmurowymi kolumnami*i obitymi czerwonym pluszem fotelami, w�r�d palm w donicach i t�umu edwar- dia�skich duch�w. Alex siedzi na niskim, zbyt mi�kkim fotelu, pal�c papierosa za papierosem i czuj�c kopa po drugiej fili�ance kawy. Dzisiaj przeko- na� si�. ze parz� tu cudown� kaw�: g�st�, gorzk� i podawan� jeszcze wrz�c� w kubkach o grubych �ciankach i o wielko�ci naparstka, z kropl� cytryny na malutkiej srebrnej �y�eczce oraz dodatkami w postaci mi�towej czekoladki i szklanki �wie�o filtrowanej wody. Kofeina to taki prosty, elegancki i niezb�dny narkotyk. Alex pami�ta jedn� kresk�wk� z serii ,,Far Side" Gary Larsona: ospa�e lwy le��ce wok� drzewa, a w oddali nosoro�ca nalewaj�cego fili- �ank� kawy towarzyszce, kt�ram�wi: ,,Oo, to wspania�e". Film nosi� tytu� Afryka�ski �wit i Alex rozpromienia si�. wspominaj�c jak �mia� si�. kiedy zobaczy� go po raz pierwszy. Kiedy to by�o? W kt�re� �wi�ta pod koniec dwudziestego wieku, kiedy mia� pi�� lub sze�� lat. W wilgotnym, pe�nym mr�wek, komunalnym mieszkaniu na dwu- nastym pi�trze budynku stoj�cego na Isle of Dogs na Tamizie. On jednak zawsze dostawa� od Lexis na �wi�ta ksi��k�, tak� czy inn�. Mia�y wywrze� na niego pozytywny wp�yw. A teraz siedzi tu. otoczony przez hologramy duch�w i czeka na klienta, usi�uj�c wtopi� si� w t�um bogatych turyst�w czekaj�cych na ekspres, kt�ry wywiezie ich z tego g�wmanego kraju. Wi�kszo�� z nich gaw�dzi po francusku, litigua franca elity coraz bardziej i/olacjonistycznej Unii Europejskiej. Kobiety s� wyzywaj�co opa- lone, w cienkich bluzeczkach i bardzo kr�ciutkich szortach lub minisp�dniczkach / artystycznie wystrz�pionymi brzegami. Niekt�- re, zgodnie z najnowsz� mod� BodiCon, s� spowite w czadory zrobione z warstw przezroczystego szyfonu przetykanego graficz- nym filmem, kt�ry migoce dziwnymi kszta�tami i wzorami, ukazuj�c i zas�aniaj�c piersi, �uki bioder, g�adk� opalon� sk�r� wg��bienia przy obojczyku. M�czy�ni nosz� kosztowne garnitury w natural- nych kolorach, mn�stwo z�ota na r�kach i dyskretny makija�. Migaj� kolczyki, gdy ich w�a�ciciele rozmawiaj� lub zerkaj� na swoje odbicia w wysokich lustrach za barem. Na szcz�cie duchy nie odbijaj� si� w lustrach. Przy mahoniowym kontuarze baru ha�asuje p� tuzina ubranych w eleganckie czarne garnitury Ukrai�c�w, prze- pijaj�c do siebie s�odow� whisky. Jedna kobieta podr�uje z ulubion� lalk�. Ta siedzi spokojnie przy swojej pani. ubrana w r�owo-purpurowy mundurek szamero- wany z�otem. Na szyi ma nabijan� �wiekami obro��, do kt�rej przymocowany jest �a�cuch. Jej niebieska twarz o mocno wystaj�cej szcz�ce nie zdradza �adnych uczu�. Tylko porusza oczami. Ciemny- mi, �ywymi, smutnie patrz�cymi oczami, jakby ka�d� kom�rk� cia�a wyczuwa�a brzemi� grzechu, kt�ry w ni� wszczepiono. Alex wsp�czuje jej - stworzono j� na przek�r Naturze, oszo�o- miono gwa�tem zadanym genomowi. Nieszcz�sne stworzenie, my�li Alex. �ywy dow�d na poparcie jego tezy. �e nie ma sensu gen�ynie- rowa� niczego bardziej skomplikowanego od dro�d�y, poniewa� im bardziej z�o�ony organizm, tym wi�cej nieprzewidzianych efekt�w ubocznych. Alex zapala nast�pnego papierosa i ponownie sprawdza czas. Zaczyna go dr�czy� niemi�e podejrzenie, �e co� posz�o nie tak. Zaws/c nienawidzi� czekania i przychodzenia na czas. Tym razem musia� by� punktualny, wi�c kupi� sobie zegarek, co jeszcze bardziej go irytowa�o. Tandetny polski bubel z ekologicznych materia��w kosztowa� mniej ni� jedna kawa: warstwa filmu na o�miok�tnym kawa�ku czarnej p�ytki pil�niowej, umocowanej na jasnopomarari- czowym pasku. Zasila go s�abe pole elektryczne wytwarzane przez mi�nie na przegubie Alexa. Ten zegarek jest po prostu paso�ytem cz.asu. Na jego tarczy wyt�oczono czarnego or�a. kt�ry unosi skrzyd�a i zieje ogniem, ilekro� Alex porusza nadgarstkiem, �eby sprawdzi� godzin�. Czarnymi, cienkimi wskaz�wkami porusza ten sam chip. kt�ry generuje or�a. Warstwa filmu ju� si� marszczy: orze� ma z�amane skrzyd�o, a godzinowa wskaz�wka jest wygi�ta. Jest osiem- na�cie minul po trzeciej. Kiedy� Alcx mia� prawdziwego, zabytkowego Rolexa z nie- rdzewnej stali, a do niego certyfikat za�wiadczaj�cy, i� zegarek wyprodukowano w 1967 roku w Szwajcarii. Dosta� go od Czarodzie- ja - ten zawsze dawa� mu takie rzeczy w czasach, kiedy Alex by� najbystrzejszym i najlepszym z jego uczni�w. Alex straci� tego Rolexa. kiedy zgarn�li go z Czarodziejem i reszt� jego ekipy. Pewnre zwin�� go kt�ry� z gliniarzy albo jeden z tych dupk�w Lexis. Alex straci� wtedy nie tylko zegarek i dlatego musi zadawa� si� z Billym Rockiem i przeprowadza� ryzykowne, drobne transakcje z indone- zyjskimi dyplomatami niskiej rangi. Dwadzie�cia osiem minut po trzeciej. Cholera. Alex wzywa kelnera i zamawia nast�pn� kaw�, m�wi�c powoli i wyra�nie, ponie- wa� wysoki siwow�osy m�czyzna jest uchod�c� z Albanii, niewiele rozumiej�cym po angielsku. Jest za dwadzie�cia czwarta, ju� zapowiedziano odjazd ekspresu i pasa�erowie zaczynaj� wychodzi�, kiedy kelner przynosi kaw�. Alex p�aci kart� kredytow� wystawion� na inne nazwisko, wypija kaw� i podchodzi do kobiety z lalk� na smyczy. Staje i patrzy. Wie, �e to g�upie i wcale nie poczuje si� po tym lepiej, ale uwa�a, �e musi to zrobi�. Kiedy kobieta w ko�cu podnosi g�ow�, Alex widzi jej opalon� twarz i naci�gni�t� sk�r� szyi, �wiadcz�c� o przebytej operacji plastycznej. - W�a�nie doszed�em do wniosku, �e to zwierz� na smyczy reklamowa�o Campari - m�wi Alex i odchodzi, prosto przez dwie widmowe, cienkie w taliach jak osy, odziane w staromodne suknie kobiety, kt�re rozpadaj� si� wok� niego na od�amki odbitego lase- rowego �wiat�a. Wielkimi kr�tymi schodami Gilberta Scotta schodzi do zat�oczo- nego holu. Energicznym ruchem rozwija czarny kapelusz o szerokim rondzie (no tak, Oscar Wilde) i nak�ada go na g�ow�, usi�uj�c wygl�da� nonszalancko, cho� w �o��dku ro�nie mu kwa�na kula niepokoju. Od�wierny w �liwkowym uniformie i cylindrze otwiera przed nim drzwi z polerowanego szk�a i Alex wychodzi na zalan� miedzianym blaskiem s�o�ca i otoczon� szumem ulicznego ruchu przestrze� wok� Euston Road. Na p�nocy gromadz� si� czarne deszczowe chmury, sk��bione i zbite, wygl�daj� jakby szybko mkn�y naprz�d. Zmiana wisi w po- wietrzu, wi�c mimo upa�u wszyscy id� �wawym krokiem i nios� parasole. Nadci�ga monsun. Podziemnym przej�ciem dla pieszych Alex idzie na dworzec King's Cross. Na skraju chodnika stoi rz�d budek telefonicznych, kt�rymi opiekuje si� starucha ubrana w co� w rodzaju togi z czarnych plastikowych work�w na �mieci. Alex p�aci jej i wci�ni�ty w budk� cuchn�c� szczynami i od�wie�aczem powietrza, o �cianach grubo pokrytych �usk� wizyt�wek pozostawionych przez przedstawicielki najstarszej profesji �wiata, wybiera numer. Czarodziej nauczy� go nigdy nie dzwoni� do klient�w z kom�rki - po�o�enie tych apara- t�w nieustannie aktualizuje si� na planszetach, mikrofalowe po��- czenia s� monitorowane, komputery cierpliwie czekaj� na kluczowe s�owa, a w promieniu pi�tnastu kilometr�w mo�e ci� pods�ucha� ka�dy, kto kupi sobie najprostszy model skanera. Ekran telefonu jest pop�kany i kto� obla� jego doln� lew� �wiart- k� czarnym lakierem do paznokci. Na pod�odze le�y jednorazowa strzykawka z zakrwawion� ig��. Alex tr�caj� czubkiem buta, kiedy nikt nie odbiera telefonu. Wychodzi, czuj�c przyp�yw dziwnego uniesienia, jakby nagle znalaz� si� w stanie niewa�ko�ci. Jest pod wp�ywem kofeiny. P�niej pozna jej skutki, ale teraz czuje si� tak, jakby unikn�� jakiego� niebezpiecze�stwa. t Kiedy rusza w kierunku metra, zaczyna pada�. Deszcz leje jak z cebra, odbijaj�c si� od trotuaru. Zanim Alex dobiega do drzwi metra, jest na p� przemoczony. Z ronda kapelusza woda �cieka mu za ko�nierz. Deszcz pada tak g�sto, �e mo�na w nim uton��. Temperatura w mgnieniu oka spada o dziesi�� stopni. Ostat- nio pogoda p�ata dziwne figle. Spieszy si�. Chce mie� ju� za sob� t� wielk� zmian�. Wszystkie czarne taks�wki nagle pokazuj� pomara�czowe znaki "zaj�te". Ko�a ci�ar�wek wzbijaj� wysokie fale na zalanej drodze, opryskuj�c pastelowe ba�ki mikrosamochod�w. Wg��biPentonville Road Alex dostrzega niebieski b�ysk i zastyga. Nie, to m�g� by� przypadek. Podmuchy wiatru wywracaj� na drug� stron� parasole, zrywaj� kapelusze z g��w. Na wysepce przy skrzy�owaniu King's Cross obozuj� uchod�cy. Przywi�zany pl�tanin� sznur�w do s�upk�w i znak�w drogowych brezent oraz plastik wydyma si� i strzela na wietrze. Wielki kawa� czarnego plastiku nagle odrywa si� i jak mroczny nietoperz szybuje w powietrzu, po czym opada na przedni� s/yb� ci�ar�wki. Ta gwa�townie zatrzymuje si� na zalanej wod� ulicy, wykas�uj�c czarne ob�oki dymu, kt�ry cuchnie jak gotowany stary olej i �ciele si� po pozosta�ych dw�ch pasach. Klaksony, gniewne migotanie tylnych �wiate�: czerwone b�yski w wilgotnym powietrzu. W oddali na deszczu obraca si� niebieski migacz. Syreny wybu- chaj� gwa�townym wyciem i cichn�, rozczarowane. Alex widzi, jak kto� wybiega na jezdni�: dwaj masywnie zbudowani m�czy�ni w garniturach doganiaj� jakiego� niewysokiego faceta, �api� za r�ce i wlok� z powrotem. Jeden z nich pokazuje prostok�t laminowanego plastiku taks�wkarzowi, kt�ry na nich tr�bi. O Jezu. zgarn�li mojego faceta. Alex dochodzi do wniosku, �e to Perse. Pewnie dowiedzia� si� i wydyma� go. Dwa policyjne radiowozy ugrz�z�y w sznurze pojazd�w za unie- ruchomion� ci�ar�wk�. Drzwi jednego gwa�townie si� otwieraj� i wyskakuj� przez nie ubrani w ��te peleryny policjanci. Nagle Alex przypomina sobie o rozlokowanych wsz�dzie wok� kamerach. Naci�ga na czo�o kapelusz i wchodzi na zat�oczon� stac|� metra. Tam u�miecha si� do niego w��cz�ga w przewi�zanym sznur- kiem, brudnym p�aszczu do kostek. Na czole ma purpurowo-��te wg��bienie pokrytej strupem rany. Widz�c �e Alex patrzy na niego, w��cz�ga m�wi: - Jeden facet da� mi dzi� rano troch� wybielacza, wi�c opatrzy- �em si�. Pola�em nim sobie czo�o i ani kropla nie wpad�a mi do oczu. Co na to powie�/ ' Alex wyjmuje z wewn�trznej kieszeni marynarki pude�ko - pr��ki czarnego plastiku zdaj� si� pulsowa�, sprawdzaj�c odciski jego palc�w - po czym wr�cza je m�czy�nie, m�wi�c: - Pi�tna�cie minut leniu mia�em by� bogaty. Nigdy nie ufaj gliniarzowi. <� W��cz�ga patrzy na co�, co wygl�da jak matowoczarne pude�ko p�ytki kompaktowej i pyta: - My�lisz, �e mam ochot� ta�czy�'.' Jednak bierze pude�ko i o to chodzi. Kontakt z nieznanymi odciskami palc�w uruchamia sekwencj� samozniszczenia i w ci�gu paru sekund pude�ko ugotuje swoj� zawarto��. Alex pospiesznie odchodzi. Wysoko w g�rze, g�o�nym echem odbija si� b�bnienie deszczu o szklany sufit dachu, jak gdyby B�g niecierpliwe stuka� palcami. Puk-puk-puk. Przeciska si� przez kolej- k� pasa�er�w czekaj�cych na jeden z nowych, zabezpieczonych przed promieniowaniem poci�g�w do Szkocji, a nast�pnie zje�d�a schodami w d�. na stacj� metra. Nawet nie pr�buje ubija� interesu z kt�rym� ze sprzedawc�w u�ywanych bilet�w strefowych, tylko wrzuca pi�ciofuntow� monet� do automatu, chwyta bilet i biegnie po ruchomych schodach oraz korytarzach. Gdy tak biegnie, ozonowane powietrze drapie go w gardle; gruby, m�ody m�czyzna w przycias- nym garnitur/e w zielon� krat�, o twarzy r�owej jak obdarta ze sk�ry foka. przytrzymuj�cy na g�owie kapelusz, chcejak najszybciej si� st�d oddali�. 2. Ucieczka do domu Trzymaj�c si� uchwytu w wagoniku starej linii miejskiej. Alex Sharkcy przez chwil� ci�ko dyszy. Koszul� ma mokr� od potu: czuje, jak jej materia� na zmian� przylepia si� i odlepia od plec�w, gdy sk�ad p�dzi przez ciemno��. Wagon jest zat�oczony i Alex wcisn�� si� w k�t obok drzwi. Nad g�ow� ma tabliczk� z napisem "Blokowanie drzwi powoduje op�nienia i mo�e by� niebezpiecz- ne''. Alcx jest sk�onny uwierzy�, �e ta wiadomo�� jest skierowana specjalnie do niego. Na Whitechapel przesiada si� na lini� wschodniolondyrisk�, kt�- r� doje�d�a do Shadwell. gdzie wchodzi po schodach i d�ugo czeka na mokrym, wietrznym peronie, a� przyjedzie jeden z kr�tkich poci�g�w do Docklands. Od kiedy Liga Radykalnych Monarchist�w wysadzi�a w powietrze po��czenie Jubilee. podr� mi�dzy centrum Londynu a East Endcm zn�w bardzo si� skomplikowa�a. Z przodu wagonu m�/czyzna w �rednimi wieku, zapewne dzie�- nikarz, pochyla si� nad egzemplarzem "Bookmana"; znu�one kobie- ty z West Endu siedz� przytrzymuj�c nogami siatki z zakupami; czarnosk�ry dzieciak z postawionym ko�nierzem poncho i g�rn� po�ow� twarzy zas�oni�t� przez opalizuj�c� mask�, rozmawia przez telefon kom�rkowy. Ch�opak od czasu do czasu opiera si� o �awk� i ogl�da na Alexa, kt�ry zastanawia si�. czy ma�y przypadkiem nie bierze go za gliniarza. Zaczyna si� �mia� cichym, zduszonym chichotem, od kt�rego ca�y si� trz�sie. Poniewa�, o Jezu. teraz naprawd� wdepn��. Nie wie nawet, czy powinien wraca� do domu. Ale dok�d mia�by p�j��? Leroy nie podzi�kuje mu. je�li przy wlecze swoje k�opoty do knajpy, a nie mia� zamiaru zn�w pakowa� matk� w co� takiego. Kiedy policja zgarn�a Czarodzieja, uzbrojeni ludzie wywalili drzwi mieszkania Lexis m�otem pneumatycznym. Alex wysiada przy Westferry. Przesta�o pada�. Nie przes�oni�te chmurami s�o�ce podgrzewa powietrze. Z nawierzchni ulic unosi si� para. Pachnie �wie�o upieczonym chlebem. Cienka warstwa wody za�amuje s'wiat�a. Brz�cz� komary i chocia� szczepi� si� przeciw ��tej febrze, malarii i gor�czce b�otnej, Alex opuszcza woaik� wielkiego czarnego kapelusza. Pami�ta lata po tym, jak wygin�y wszystkie ptaki: plagi konik�w polnych, mszycy, lataj�cych mr�wek i much. braki w zaopatrzeniu i d�ugie kolejki przed supermarketami. Ten ma�y �wiat, jaki zbudo- wa�a dla nich w�wczas Lexis... Kiedy to si� sko�czy, kiedy b�dzie bezpieczny, powinien do niej p�j��. Nic si� nie zmieni�a, ajej obecny ch�opak jest m�odszy od Alexa. O Bo�e! Kiedy b�dzie bezpiecznie, p�jdzie j� odwiedzi�. Powtarza to sobie, jak modlitw�. Dom, spok�j i bezpiecze�stwo. Bawi�c si� w chowanego na klatkach schodowych wie�owc�w, Alex zawsze ba� si�, �e go tam zostawi�. Ju� wtedy mia� nadwag�, chocia� biega� r�wnie szybko jak inne dzieci i wi�kszo�� z nich m�g� si�� zmusi� do pos�uchu. Do dzi� z przyjemno�ci� wspomina, jak dobrze wtedy wygl�da�. Pami�ta jedn� dziewczy- n�, kt�ra biega�a najszybciej. Wysoka Najm� o chudych kolanach, z grubym czarnym warkoczem unosz�cym si� za ni� w powietrzu. Nie by�o jej ju�. wyjecha�a. Jej rodzin� obj�to jedn� z akcji repatria- cyjnych i wys�ano do Indii, chocia� wszyscy urodzili si� tutaj. Je�li jeszcze �y�a. jak tera? wygl�da�o jej �ycie? Alex powinien uwa�a� si� za szcz�liwca. Rozmy�la o tym. id�c przej�ciem podziemnym pod ruchliwymi ulicami i omijaj�c akr wydeptanej trawy pomi�dzy dwoma osiedla- mi, gdzie dzieciarnia gra w pi�k� otoczona wrakami samochod�w. Tych spalonych woz�w jest tu tyle, �e miejsce to przypomina par- king. Za wie�owcami osiedli pojawia si� i znika monolityczna piramida Canary Wharf. S�o�ce pra�y, grzej�c czubek nakrytej czar- nym kapeluszem g�owy Alexa. Chwila niepokoju na brudnej uliczce biegn�cej wzd�u� z�omowi- ska pod d�wigarami linii Docklands, ale dwie postacie na drugim ko�cu to handlarz narkotyk�w i jeden z jego pomocnik�w. Alex zna go z widzenia. Muskularny Nigeryjczyk. kt�ry zawsze nosi ciemne okulary. Pod pach� ma kij baseballowy do uspokajania k��tliwych klient�w. Handlarz uprzejmie k�ania si� i pyta Alexa, jak leci i czy wci�� robi to dziwne g�wno? - Chcia�by� je sprzedawa�? - Cz�owieku, to �aden interes. Moi klienci dok�adnie wiedz�, czego im trzeba. Ty powiniene� si� tym zaj��, ch�opie. Zr�b rrif troch� DOA. opchn� ci je bez problem�w. Pracowa�e� dla Czaro- dzieja. Gwarantuj�, �e sprzedam wszystko, co zrobisz. �puny lubi� dobr� karm�. Rozmawiali juz o tym wcze�niej, lecz Alex nie jest do�� szalony ani zdesperowany, �eby p�j�� na co� takiego. Przynajmniej jeszcze nie. Zaczyna odchodzi�, m�wi�c: - Po prostu nie bawi� si� chemi� przemys�ow�. - C�, pomy�l o tym - rzuca wielkodusznie handlarz. - To dobry interes, a s�ysza�em, �e prawo chce si� zaj�� tym dziwacznym towarem, kt�ry produkujesz. No nic, teraz nie mog� gada�, bo ludzie zaraz b�d� ko�czy� robot� i zaczn� przychodzi� do mnie po swoje dzia�ki. P�niej porozmawiamy, co? Za wiaduktem kolejowym ci�gnie si� szereg warsztat�w, p� tuzina n�dznych dom�w, nad kt�rymi wznosi si� szkielet biurowca z ��tej ceg�y, wzniesionego w latach osiemdziesi�tych, z pop�ka- nym plastikiem niebiesko-czerwonych wyk�adzin i powybijanymi oknami. Na drodze dojazdowej chwasty wyrastaj� ze szczelin w as- falcie, a na p�askich dachach stercz� k�py budlei. Z montowni podzespo��w elektronicznych na ko�cu p�ynie ostry zapach rozpusz- czalnika. Frank, stary piernik, kt�ry handluje u�ywanymi meblami biurowymi, siedzi w s�o�cu na obrotowym fotelu obitym czarn� sk�r� i k�ania si� przechodz�cemu Alexowi. Ten zamieni� z nim najwy�ej dziesi�� s��w, chocia� od trzech miesi�cy s� s�siadami. Z drugiej strony s�ycha� miarowy terkot przemys�owych maszyn do szycia Malika Ali'ego: trzy z nich s� wykorzystywane przez szwacz- ki zBangladeszu. Alex prze�ywa kolejn� przykr� chwil�, kiedy wchodzi przez drzwiczki w podw�jnej bramie jego warsztatu, gdzie kto� mo�e czeka� na niego w ciemno�ci. Potem zapala �wiat�o i - oczywi�cie - nikogo tam nie ma. Uspokaja si�, pospiesznie po�ykaj�c dwie tabletki Cool-Z, kt�re popija porcj� Pisantu z kartonowego pude�ka. Ten pomara�czowy sok z cynamonem odkry� w pasa�u handlowym przy Tottenham Courl Road. Pisant przetrwa� prawie tydzie� na zwariowanym rynku cichej sprzeda�y, zapewne z powodu swojej nazwy, ale Alex dotar� do producenta zanim ten znik� bez �ladu. Teraz ostatnia na �wiecie partia tego produktu jest zmagazynowana w jednej z trzech przemys�owych ch�odziarek. Opr�cz tego jest tu jeszcze wyrzucona przez kogo� kuchenka z nierdzewnej stali, wielki ekspres do kawy i mikrofal�wka, kt�r� Alex u�ywa do podgrzewania przeterminowanych racji �ywno�- ciowych malajskiej armii. Na ty�ach warsztatu ma chyba z tysi�c tych odartych z etykiet puszek. Czasem kupuje na wynos jedzenie w ,.Hong Kong Gardens". Stoi tam te� ��ko, za chi�skim parawa- nem z lakierowanego papieru, a do dawnego biura wstawi� ma�� toalet� i kabin� z prysznicem. Pozosta�� przestrze� zape�niaj� zasta- wione szk�em sto�y laboratoryjne, wyci�g, szybkoobrotowa wir�w- ka, liofilizator oraz laboratoryjny inkubator, u�ywany bioreaktor i metalowy stolik z komputerem, z kt�rego Alex korzysta przy modelowaniu sekwencyjnym i hodowli sztucznych ekosystem�w. Na �rodku nagiej cementowej pod�ogi stoi maszyna, za kt�r� za- przeda� dusz�: Czarna Belty, zgrabne dzie�o sztuki Nuclear Chicago, czyli laserowy sekwencjoner i asembler nukleotyd�w. Unosz�cy si� w pracowni zapach, b�d�cy zab�jczym koktajlem rozpuszczalnik�w z dodatkiem opar�w kwasu solnego, dzia�a uspo- kajaj�co na Alexa. Mieszka tu ju� od trzech miesi�cy, a nadal go lubi. Czarna Betty pomrukuje i pobrz�kuje, a kontroluj�cy jej dzia�anie mini Cray przewija jedn� lini� programu po drugiej. Produkuje nast�pn� porcj� towaru, kt�ry mia� opchn�� na King's Cross, ale nie ma serca jej wy��czy�. Oczywi�cie, w og�le nie powinien by� jej kupowa� i wi�za� si� z rodzin� Billy'ego Rocka, ale tylko w ten spos�b m�g� zdoby� pieni�dze. A czy m�g� post�pi� inaczej? To by�a mi�o�� od pierwszego spojrzenia. Alex sprawdza poczt�, ale nie ma �adnych wiadomo�ci. Program �ledz�cy informuje go, �e wychwyci� kilka interesuj�cych rozm�w i pyta, czy chce przejrze� now� baz� danych dostawc�w chemika- li�w, ale Alex odpowiada, �e jest zaj�ty. Program zarz�dzaj�cy - przedstawiony w postaci zgrabnego czerwonego diabe�ka z rozdwo- jonym ogonem i wid�ami - pochyla rogaty �epek i powoli znika. Kontrahent Alexa mo�e w�a�nie �piewa w pokoju przes�ucha� na' posterunku policji, chocia�, maj�c immunitet dyplomatyczny, powi- nien by� na tyle sprytny, �eby nic nie m�wi�, nawet je�li milczenie mia�oby go obci��y�. Alex zastanawia si� nad tym i dochodzi do wniosku, �e�powinien st�d znikn��, nawet je�li facet nie pi�nie s�owa. Jednak w�a�ciwie nie zrobi� niczego nielegalnego, a poza tym nie mo�e zostawi� swojego sprz�tu. Cool-Z ju� dzia�a, nape�niaj�c go lodowatym spokojem. Alex robi to, co powinien zrobi� na King's Cross, gdyby nie spanikowa� na widok radiowoz�w. Dzwoni do detektywa sier�anta Perse'a. Perse odpowiada po pierwszym sygnale, jakby czeka� na telefon. Siedzi blisko kamery swojego aparatu, ukazuj�c Alexowi swoj� zniekszta�con�, dziobat� twarz. -Wygl�dasz jak g�wno - oznajmia Perse. - Ty wiesz najlepiej. - S�ysza�em, �e kto� wpad� na King's Cross - m�wi Perse. Chyba si� u�miecha, chocia� tego nie wida�. - Tw�j odbiorca, Sharkey? - Wiesz, �e tak, ty draniu - odpowiada Alex, z�y pomimo za�ytych Cool-Z. - No, no - Perse jest ubawiony. - M�g�bym ci powie- dzie�, �eby� si� nie przejmowa�, zawsze znajd� si� inni. To chcia�e� us�ysze�? A przy okazji, co sprzedawa�e�? "Hiperducha"? Jeste� niegrzecznym ch�opcem, Sharkey. Sko�noocy i tak ogl�daj� za du�o telewizji. - To nie jest nielegalne. - Ale wiesz, �e b�dzie. Za dwa tygodnie odb�dzie si� ostat- nie czytanie ustawy. Dlatego tak si� spieszy�e�, �eby pozby� si� towaru? - Taak, a kiedy uchwa�a wejdzie w �ycie, zawsze b�dziesz m�g� mnie st�amsi� i trzyma� pod butem. Mo�e przestan� z tob� wsp�pracowa�, Perse. Detektyw nie odpowiada. Alex dodaje: - Musz� porozmawia� z Billym Rockiem. W tym miesi�cu nie b�d� m�g� op�aci� sk�adki za ubezpieczenie. - Kiedy ma si� do czynienia z Billym Rockiem, nale�y zawsze stawa� po w�a�ciwej stronie - m�wi Perse. W tym momencie Alex pojmuje to, co powinien wiedzie� od pocz�tku. Stopa Perse'a. Wyrolowano go z powodu pieprzonej stopy Perse'a! - Chodzi o co� wi�cej ni� tylko o st�amszenie mnie, prawda? Wymy�li�e� jaki� poroniony plan, �ebym zbli�y� si� do Billy'ego. Powiedziano ci, �eby� trzyma� si� od niego z daleka i nie n�ka� go. Dlatego chcesz wykorzysta� mnie. Perse nie fatygowa� si� odpowiedzi�. Wszyscy wiedz�, �e chce dopa�� Billy'ego Rocka po tym, jak ten ma�y dra� z�ama� mu stop�, chocia� zrobi� to przypadkiem. - A jak blisko Billy'ego jeste�? - pyta. Alex ko�ysze si� tam i z powrotem. Gazowy amortyzator fotela syczy pod jego ci�arem. - Bior�c po�yczk� znalaz�em si� pod jego ochron�. Nie mia�em wyboru. Perse m�wi, z doprowadzaj�cym do sza�u u�miechem tu� przy obiektywie: - Pomy�la�e� kiedy�, �e Billy Rock mo�e mie� co� wsp�lnego z seri� niepowodze�, jakie ci� spotka�y? - Pewnie wys�a� radiowozy na King's Cross? Poniewa� w�a�- nie to si� sta�o. - Sharkey, on m�g� tam nawet wys�a� pieprzonego g��wnego inspektora, poniewa� ma ich co najmniej dw�ch na li�cie p�ac. Dobrze wiesz, jak to dzia�a, wi�c przesta� tru�. Alex wie, jak to dzia�a. Odwieczny tr�jk�t. Triady takie jak ta Billy'ego Rocka maj� swoich Yardies i gliniarzy. Yardies odwalaj� brudn� robot�, a policja patrzy na to przez palce. Ka�dy, kto m�g�by zagrozi� tym powi�zaniom zostaje za�atwiony lub zwerbowany. Alex czuje kwa�ny posmak w ustach. - A co mog� mu zrobi�, je�li to on spieprzy� mi interes? - Dlaczego nie porozmawiasz z nim o tym i nie pozwolisz, �eby wykona� jaki� ruch? Mo�e czym� si� zdradzi. - Taak. Alex my�li, �e nawet je�li to robota Billy'ego, to i tak kto� musia� powiedzie� mu o tej transakcji. - Synu, je�eli Billy Rock po�ycza komu� pieni�dze na rozwi- ni�cie interesu, to potem czego� za nie oczekuje. Tak to ju� jest. - Po co mia�bym co� rozwija�? - Jak nazywa� si� ten nap�j? Masz go pe�n� lod�wk�. - Pisant? - No tak. Pomy�la�e� o tym, �e pewnego dnia sko�czy ci si� zapas? Perse roz��cza si�. Alex nadal nie wie, kto mu spieprzy� interes, ale wie na pewno, �e Perse w jednej sprawie mia� racj�. Powinien zadzwoni� do Billy'ego Rocka. 1Q 3. Billy Rock System ekspertowy, udaj�cy przez telefon g�adko zaczesan� recepcjonistk� o pneumatycznych piersiach ledwie os�oni�tych cien- k� bluzeczk�, odbiera wiadomo�� od Alexa i obiecuje przekaza� j� panu Rockowi. Czekaj�c a� Billy Rock oddzwoni, Alex przez d�u�- s/� chwil� sprawdza ostatnie zmiany w ekosystemie, a potem na �amach u�ywanego przez maniak�w sztucznego �ycia biuletynu internetowego rozmawia z profesorem biologii Uniwersytetu Ha- wajskiego o kraw�dziowcach. Wygl�da na to, �e niejaki Alfred Russel Wallacc z ca�kiem nowej perspektywy spojrza� na problem paso�yt�w powoduj�cych wymieranie kraw�dziowc�w. Nadal �adnej wiadomo�ci od Billy'ego Rocka, kt�ry o tak p�nej porze zapewne odlecia� wy�ej ni� ksi�yc. Pieprzy� go, my�li Alex. Jest dostatecznie p�no, aby p�)�� i zobac/y� si� z Rayem Azizem, kt�ry prowadzi klub obro�c�w �rodowiska o nazwie "Ground Zero". Alex musi chocia� spr�bowa� ubi� jaki� interes, �eby pokry� straty poniesione dzisiaj na King's Cross. Przybywa w sam� por� by zobaczy� drugi gw�d� programu tego wieczoru. Jaskrawe �wiat�o i potworne dudnienie towarzyszy holo- gramowi grzyba, kt�ry zdaje si� wyrasta� poza olbrzymie tele�cianki i dzwigary dachu. Obserwu|e tancerzy pot�pie�czo miotaj�cych si� w tym blasku, w rytm pulsuj�cego technoreggae. Klub nie na darmo nazywa si� .,Ground Zero". Alcx rozmawia z Rayem w budce mikserskiej wysoko nad par- kietem, gdzie trzej disc jockey'c pilnuj� muzyki, �wiate� i efekt�w. Ray jest spokojnym pi��dziesi�ciolatkicm o tak niskim poziomie serotoniny. �e mc nie zdo�a go zdenerwowa�, ale prowadzi klub od d�ugiego czasu i potrafi krzykn��, kiedy trzeba. Jest tak�e dobrym klientem Alexa. jes/cze z czas�w zanim zamkn�li Czarodzieja i jego uczni�w. Alex by� jednym z pierwszych genowych haker�w, kt�- rzy z�amali kod dobrego samopoczucia i stworzony przez niego psychoaktywny wirus oddzia�ywuj�cy na RNA. zwany ..duchem", ..blaskiem" lub ..odblaskiem", cieszy si� du�� popularno�ci� u tele- maniak�w, poniewa� pot�guje efekt migotania odbiornik�w tele- i holowizyjnych, nadaj�c obrazom ukryte znaczenie, ukazuj�c jakby elektroniczne zjawy. Telemaniacy pragn� najwi�kszej mo�liwej g�- slosci przekazu oraz poczucia, �e przenie�li si� do innego wymiaru, w czym pomaga im "duch". Gdyby Alex m�g� go opatentowa�, zarobi�by fortun�, lecz jako haker genowy nie mia� takiej mo�liwo- �ci A przez Perse'a lub Billy'ego Rocka straci� szans� wej�cia ze swoim produktem na mi�dzynarodowy rynek, zanim psychoaktyw- nc wirusy stan� si� nielegalne w Wielkiej Brytanii. Za�atwienie interesu / Rayem zaj�o mu troch� czasu. Musia� pi/cstrzega� pewnych form, r�wnie wyszukanych jak japo�ska ce- remonia parzenia herbaty. Zanim wr�ci� do pracowni by�o ju� za p�no, /eby k�a�� si� spa�. Zasta� wiadomo�� od systemu eksperto- wego Billy ego Rocka, �e o dziesi�tej rano podjedzie po niego limuzyna Najwidoczniej Billy Rock czeka� na kontakt z Alexem. Chcia� si� / nim widzie�. Nabuzowany amfetamin� i strachem, Alex dzwoni do Alice, jednej z dochodz�cych dziwek Ma Nakome - zaspanej, pulchnej Alice. kt�ra regularnie i sprawnie zaspokaja go. po czym zostaje na �niadanie. Alex lubi Alice. Ich zwi�zek jest czysto komercyjny, lecz oboje dobrze si� znaj� i udaj�, �e ��czy ich co� wi�cej. ^ C/ekaj�c na przyjazd limuzyny. Alex �apie poranne wiadomo�ci BBC i skac/e po trzech najwi�kszych miejskich kana�ach informa- cyjnych, ale na �adnym nic nie m�wi� o aresztowaniu indonezyjskie- go dyplomaty na Kings Cross. Zreszt� wcale nie spodziewa� si� informacji na ten temat. Zamiast przewozi� parti� "hiperducha"' do Pary�a, tera/ facet pewnie leci ju� odrzutowcem do D�akarty - pechowa ofiara kampanii przeciwko Alexowi Sharkeyowi. Alcx ]est zbyt niespokojny, /eby usi���. Tera/ �a�uje, �e dzwoni� do Billy" ego Rocka, ale ju/ za p�no, �eby odwo�a� wizyt�. Czekaj�c na przyjazd limuzyny, wychodzi na gor�ce, jasne s�o�ce i gaw�dzi / Frankiem, kt�ry sicd/i na swoim zwyk�ym miejscu przed sklepem z meblami biurowymi. Pos�a�cem B illy" ego Rocka jest czarnosk�ry szesnastolatek ogo- lony na �yso, w bia�ym podkoszulku i workowatych d�insach poroz- cinanych na udach. Ma nowiutkie buty Nike i paskudne usposobi�- nie. Alex spotyka� go ju� kilkakrotnie: ch�opak ka�e m�wi� na siebie Doggy Dog, po jakim� zmar�ym raperze. Jest ma�ym, �ylastym popapra�cem i rozpiera si� na granatowej tapicerce z o�lej sk�ry, jakby by� w�a�cicielem tej limuzyny, chocia� stopami ledwie dotyka niebieskiego dywanika. W podeszwach but�w tkwi� diody i czerwo- ne �wiate�ka w k�ko uganiaj� si� za sob�. Alex przygl�da si� im, a dzieciak dostrzega to i u�miecha si�. W jednym z przednich z�b�w ma osadzony diamencik. Limuzyna g�adko rusza Alex wyjmuje papierosa i zapala go, nie pytaj�c o pozwolenie. - Zachorujesz na raka - m�wi ch�opak, rzucaj�c Alexowi wzgardliwe spojrzenie. Widzi �ysawego grubasa w d�insowym kom- binezonie naci�gni�tym na purpurowy, pognieciony sweter przetarty na �okciach oraz pop�kane, niemodne, pomara�czowe buciory. Alex wydycha ob�oczek dymu i odpowiada mu takim samym spojrzeniem. - Mo�e ty dostaniesz go pierwszy. - Nie ma mowy. Szczepi�em si�. - Billy Rock zapewnia swoim dealerom opiek� zdrowotn�? - Nie jestem dealerem. Sko�czy�em z tym dwa miesi�ce temu. Po�a�ujesz, �e nie okaza�e� mi wi�cej szacunku. Limuzyna skr�ca w East India Road. Alex wygodnie wyci�ga si� na mi�kkim siedzeniu, pali papierosa i obserwuje wie�owce Dock- lands w promieniach s�o�ca. Przydymione szyby limuzyny t�umi� b��kit. Ostatniej nocy Alex nie zmru�y� oka. Kawa i amfetamina trzymaj� go na nogach, ale czuje si� dziwnie zdenerwowany. Ma ochot� zapyta� Doggy Doga, gdzie Billy Rock mu go wsadza - do ust, c/y w ty�ek, i czy dlatego nazywaj� go Doggy Dog? Jednak ch�opak siedzi lak odchylony do ty�u, poniewa� za paskiem od spodni ma zatkni�ty pistolet. Limuzyna mknie tunelem Rotherhithe, mija Norwegian Church i w pobli�u Canada Dock wje�d�a na w�sk� uliczk�, wci�ni�t� mi�d/y wysokie magazyny. Omija wielki b�otnisty wykop, w kt�rym pracuj� dwa ��te, elektryczne spychacze, po czym staje przed wal�cym si� budynkiem. Ch�opak. Doggy Dog, czeka a� kierowca wysi�dzie i otworzy mu drzwi. Alex wychodzi /a nim na pra��ce s�o�ce. Kierowca, wielki milcz�cy m�czyzna w mocno wyci�tym podkoszulku ukazuj�cym s/czecin� z w��kna w�glowego wszczepion� w muskularne przed- ramiona, wsiada do limuzyny i odje�d�a, a Doggy Dog prowadzi Alexa do magazynu. Alex ma nieprzyjemne wra�enie, �e jest pro- wadzony na rze� i Doggy Dog chyba wyczuwa to, bo chwyta go za rami� tu� nad �okciem, jakby chcia� go przytrzyma�. Magazyn jest wielki i pusty na �rodku. Na przeciwleg�ym ko�cu, w skupionym �wietle zamocowanych na rusztowaniach neonowych reflektor�w, znajduje si� otoczona drewnianym ogrodzeniem arena, a wok� niej wznosz� si� rz�dy �awek. Billy Rock siedzi na jednej z nich, oparty butami o barierk�. Jest dwudziestopi�cioletnim m�czyzn�, ma�ym i �ylastym, nie- wiele wi�kszym od Doggy Doga. Ma na sobie garnitur z sur�wki lnianej i nasuni�ty na czo�o kapelusz panama, a mi�dzy kolanami trzyma lask�. Bia�e r�kawiczki, buty ze strusiej sk�ry z kowbojskimi obcasami. Marynarka wisi na nim, jak ca�un, a Billy kuli si� w niej, spogl�daj�c na aren�. Okulary zas�aniaj� jego nad�san� twarz o g�ad- kiej sk�rze Alex podejrzewa, i� wystaj�ce ko�ci policzkowe Billy'ego s� rezultatem operacji plastycznej, ale - oczywi�cie - nikt nigdy nic odwa�y si� go o to zapyta�. Alex przechyla si� przez palisad� i spogl�da w d�, a stworzenie w jamie warczy, rzuca si� w jego stron� i pada, zatrzymane przez stalowy �a�cuch. Alex odskakuje, a rozbawiony Doggy Dog parska �miechem. Arena jest wysypana trocinami. Na jej �rodku stoi wbity �elazny s�up. do kt�rego jest umocowany �a�cuch. Stworzenie na ko�cu �a�cucha wydepta�o g��boki �lad w trocinach, a� do go�ej ziemi. Teraz zrywa si� na r�wne nogi, szybko i zwinnie. To niebieskosk�ra lalka, powa�nie zmodyfikowana drog� selektywnej mutacji soma- tycznej albo chirurgicznie. Zapewne zastosowano obie te metody, my�li Alex. Jest naga i rodzaju �e�skiego, chocia� jej piersi to zaledwie troch� wi�ksze sutki. Jej szerokie i pot�ne szcz�ki s� jak co�, co wyros�o na pniu starego drzewa zwalonego przez piorun, spr�chnia�ego i przero�ni�tcgo grzybem: pok�ady twardej i gruz�o- watej tkanki. Na czubku g�owy lalka ma grub� warstw� mi�ni, kt�re poruszaj� tymi szcz�kami, jej nos jest tak p�aski, �e wida� tylko s/czeliny dziurek, a czarne oczka s� g��boko osadzone pod niskim czo�em. Billy Rock obseiwuje Alexa oczami w kszta�cie migda��w, le- dwie widocznymi za ciemnymi okularami. - Podoba ci si�? Mo�e chcesz spr�bowa� paru rundek? Rozstawiwszy krzywe nogi. lalka szarpie i ci�gnie �a�cuch, kt�ry jest przyspawany do �elaznego pier�cienia obejmuj�cego jej lew� nog� w kostce. Paznokcie r�k i n�g ma grube, ��te i ostre, jak brzytwa. Jej szyj� otacza s/czecina z w�glowych w��kien, a rz�d stercz�cych p�ytek na plecach postukuje i grzechocze, gdy stworze- nie, sycz�c, przecina r�kami powietrze. Z ostrych jak ig�y z�b�w �ciekaj� krople �liny. Alex widzi, �e drewniane ogrodzenie wok� areny jest ciemne od zaschni�tej krwi. Wyjmuje papierosa i m�wi: - A to kto, dziewczyna twojego dealera? Doggy Dog marszczy brwi. - Nie wkurzaj mnie, grubasie. Billy Rock �mieje si� - Gdyby� pr�bowa� j� wypieprzy�, w minut� wyplu�aby ci bebechy. Wyrwa�aby ci serce i p�uca, a potem zjad�aby je na twoich oczach, zanim zauwa�y�by�, co si� sta�o Nie wie, kiedy przesta�. Dlatego jest taka dobra. Stoczy�a ju� trzy walki i ka�d� wygra�a przed up�ywem dw�ch minut Jeszcze trzy, a po�l� j� na emerytur� i u�yj� w celach hodowlanych. To zaszokowa�o Alexa bardziej ni� widok stworzenia. Wykas�a� dym i rzek�: - Jest p�odna? - Jeszcze nie - odpowiada Billy Rock - ale jest na to spos�b. Mo�e gdyby j� zwi�za�, m�g�by� w tym pom�c, co? Siadaj. Jeste� blady. Posy�a Alexowi krzywy u�miech. Problem z Billym Rockiem polega na tym, �e jest g�upi i z�o�liwy. By� najm�odszym z pi�ciu braci, ale trzej z nich zgin�li w wyniku wendetty, kt�ra zapewni�a ich rodzinie kontrol� nad t� cz�ci� po�udniowego Londynu, kiedy przyjechali tu z Hongkongu. Czwarty otrzyma� postrza� w g�ow� przy czym straci� wi�ksz� cz�� p�at�w czo�owych i cho� prze�y�, �ycie sp�dza� w piwnicy ich domu, walcz�c z wyimaginowanymi wrogami i wyj�c, jak pies. A poniewa� ich ojciec umar� na chorob� Creutzfelda-Jakoba, Billy Rock jest faktyczn� g�ow� rodziny. Wi�kszo�ci� interes�w /arz�dzaj� wujowie Billy'ego, kt�ry nie- wiele ma do roboty opr�cz za�ywania dowolnie wybranych narko- tyk�w. Najcz�ciej cracku, kt�remu zawdzi�cza sw�j przydomek; temu. a tak�e zami�owaniu do szybkiego metalu. Kiedy ostatni raz Alex musia� z nim rozmawia�, chyba przez najgorsze p� godziny w �yciu. Billy Rock le�a� wyci�gni�ty na tylnym siedzeniu limuzy- ny, pal�c crack i kre�l�c scyzorykiem esy-floresy na sk�rze swojej chudej piersi, a z systemu nag�a�niaj�cego p�yn�a tak g�o�na muzy- ka zespo�u Bad Brains, �e wielki w�z ko�ysa� si� na swym mi�kkim zawieszeniu. Teraz jednak Billy Rock jest trze�wy i dziwnie o�ywiony. Przez prawie pi�tna�cie minut opowiada o walkach lalek, kt�re s� ostatnim przedsi�wzi�ciem jego rodziny, a przynajmniej jednym z ostatnich.1* Billy Rock ju� od roku organizuje walki lalek, bior�c procent od zak�ad�w, ale teraz buduje wielk� aren�, na kt�rej zawodnicy b�d� mogli polowa� na nie zmodyfikowane lalki i zabija� je naprawd�. M�wi Alexowi, �e zamierza nazwa� j� "Mortal Kombat", od jakiej� starej gry komputerowej, w kt�r� .grywa� w dzieci�stwie - tyle, /c �miertelna b�dzie tylko dla lalek. Te b�d� uzbrojone w �wiczeb- ne pistolety laserowe, podczas gdy zawodnicy dostan� prawdzi- w� bro�. - "Mortal Kombat" by�oby fajn� nazw�, ale moi pieprzeni wujowie chc� nazwa� j� tytu�em jakiego� starego filmu. - "Pola �mierci" - podsuwa Doggy Dog. - Oboj�tnie. Dupowata nazwa. Mo�e zorganizujemy te� walki gladiator�w. Lalki przeciwko facetom z mieczami i sieciami, no wiesz, takie rzeczy. By�oby bardziej sportowo. Jak my�lisz? Alex zapala nast�pnego papierosa. S�dzi, �e kto� musi podsu- wa� Billy'emu takie pomys�y. Sam nigdy by czego� takiego nie wymy�li�. Ch�opak, Doggy Dog, obserwuje Billy'ego, jak nauczy- ciel patrz�cy na t�pego ucznia, usi�uj�cego wyrecytowa� tabliczk� mno�enia. Alex notuje w pami�ci, �e nale�y uwa�a� na tego Doggy Doga. Na arenie treser poszturchuje lalk� d�ug� bambusow� tyczk�. Ma grubo pikowan� kamizelk�, r�kawice ze stalowej siatki i kask, za- bezpieczony z przodu metalowymi pr�tami. Po minucie tej zabawy lalka nagle wyrywa tyczk� z r�k m�czyzny i wgryza si� w jej koniec. Bambus o �rednicy trzech centymetr�w p�ka z g�o�nym trzaskiem. Lalka odrzuca kij, wypluwa drzazgi i ze z�o�liw� satys- fakcj� patrzy na tresera. - Powiedzia�bym, �e lalki wygraj� - oznajmia Alex. Billy'emu Rockowi podoba si� ta odpowied�. - Pewnie, �e tak - m�wi powa�nie. - Pytanie tylko, ile ich mo�na zabi�, zanim go dopadn�? - Je�li znajdziesz takich g�upich, kt�rzy zechc� si� z nimi zmierzy�. - To �aden problem - m�wi Billy Rock. - S�uchaj, szefie, powiedz mu o umowie, dobra? Jest co� na budowie, na co powiniene� rzuci� okiem! - przerywa Doggy Dog. - Hej - m�wi Billy Rock, odwracaj�c si� i przeszywaj�c ch�opaka spojrzeniem zza okular�w. - Kto tu rz�dzi, co? - Ten beton, kt�ry tam wylewaj�... - Pieprzy� beton. Widzisz te buty? Alex i Doggy Dog spogl�daj� na jego buty, oparte o palisad�. - Kosztowa�y tysi�c funt�w - Billy Rock zwraca si� do Alexa - a ten ma�y p�tak my�li, �e b�d� w nich chodzi� po pieprzoWym b�ocie, �eby zajrze� do jakiej� chrzanionej dziury pe�nej mokrego cementu. To buty z prawdziwej strusiej sk�ry. Teraz ju� takich nie robi�. My�lisz, �e w�o�y�em je, �eby �azi� po takim g�wnie? Gdy- bym chcia� to robi�, Dog, ubra�bym si� tak, jak ty. Doggy Dog m�wi z uraz�: - Cz�owieku, oszukuj� ci�. Od razu ci to m�wi�em, kiedy skorzysta�e� z najta�szej oferty. My�lisz, �e mieliby jaki� zysk, gdyby nie kombinowali? A w�a�nie to robi�, oszukuj� ci� i okazuj� w ten spos�b brak szacunku. Musisz cos' zrobi�. Billy Rock odpowiada ch�opakowi: - Powiedz im, �e maj� to zrobi� dobrze, inaczej stan� si� cz�ci� fundament�w. Ado Alexa m�wi: - Drobiazgi - za to p�ac� ludziom. Widzisz, wszyscy m�wili, �e nie potrafi� pokierowa� interesem, tymczasem stworz� tu napraw- d� kwitn�ce centrum rozrywkowe, wierz mi. Przyjd� tu ca�e rodziny, �eby kupi� pra�on� kukurydz� i podkoszulki, podrzuca� kapelusza- mi i w og�le. Mo�e powinienem pomy�le� o wydawaniu koncesji. Jak uwa�asz? Chcesz dosta� jedn�? - Gdyby by�o mnie sta� - odpowiada Alex, czuj�c si� troch� pewniej Billy Rock chce, �eby w jaki� spos�b pom�g� mu zrealizo- wa� ten pomys�. Nie jest �le. - Naprawd� s�dzisz, �e uda ci si� za�o�y� hodowl� lalek? - To niezgodne z prawem - rzuca Doggy Dog. - Zgadza si� - m�wi jego szef - ale to nie oznacza, �e nie da si� tego zrobi�. To p�jdzie niezale�nie od "P�l �mierci". M�j w�asny interes, o kt�rym moi wujowie nie musz� wiedzie�. Doggy Dog wyja�nia: - Dla amator�w rozrywki, kt�rzy zechc� hodowa� w�asnych zawodnik�w, jak konie wy�cigowe. Rozumiesz, hodowla to sztuka, a ludzie p�ac� znacznie wi�cej za sztuk�, ni� za technologi�. Lalki sprzedawane przez tych pieprzonych Korea�czyk�w s� rodzaju m�- skiego i wszystkie, gwarantuj�, wysterylizowane. Oni maj� ca�y potrzebny sprz�t, ale nie u�ywaj� go. Trzeba tylko zacz��. Alex zastanawia si�, sk�d wzi�li lalk� rodzaju �e�skiego, ale nie jest to pytanie, jakie mo�na by zada� w takich okoliczno�ciach. - I chcesz �ebym opracowa� metod�? To by�oby warte sporo pieni�dzy. - Je�li chcesz rozmawia� o pieni�dzach - m�wi leniwie Billy Rock - to zacznijmy od tego, ile mi jeste� winien. S�ysza�em, �e wczo- raj spieprzy�e� interes i mo�e w tym miesi�cu nie zdo�asz zap�aci� raty. Kto� w twojej sytuacji powinien cieszy� si� z takiej okazji. A wi�c Billy Rock rzeczywi�cie mia� co� wsp�lnego z jego sehrzanion� transakcj�. Alex jest pewny, �e Perse w jaki� spos�b da� o tym zna� Billy'emu. A mo�e Doggy Dog kr�ci sw�j interes za plecami szefa. - Je�li zrobi� to dla ciebie, czy to wyr�wna m�j d�ug? My�li o wujach Billy'ego Rocka, ponurych, dystyngowanych ludziach, wygl�daj�cych na prawnik�w lub bankier�w w nienagan- nych jedwabnych garniturach z Jermyn Street. Oni nie zaaprobuj� takich numer�w. Ich zdaniem, to rzuca cie� na reputacj� rodziny. Ale je�li co� p�jdzie �le, to nie Billy'emu si� oberwie. Billy Rock zbywa pytanie machni�ciem r�ki. To dla niego kolej- ny drobiazg. M�wi: - Przyjd� na przyj�cie, kt�re wydaj�. Za kilka dni wypuszcza- my akcje "P�l �mierci" na parkiet. Alex rzuca papierosa i depcze go obcasem. Odpowiada ostro�nie: - Przyjd� z przyjemno�ci�. Oczywi�cie. - B�dziesz musia� rozwi�za� problem syntezy hormon�w - dodaje Doggy Dog. - Widzisz, mo�emy zdoby� lalki rodzaju /enskiego, ale one b�d� tak samo wysterylizowane, jak samce. Twoim zadaniem jest wyprodukowa� �rodek, kt�ry wywo�a cieczk�. Rozumiesz, zwr�ciliby�my si� z tym do normalnej firmy biotechno- logicznej, ale oni przekazaliby to od razu tym korea�skim popaprari- com, kt�rzy produkuj� lalki. Alex wyja�nia: - Trzeba b�dzie zrobi� co� wi�cej, ni� tylko poda� im odpo- wiednie hormony. - O to si� nie martw - m�wi Doggy Dog. - Ty tylko zr�b ten hormon. - Po pierwsze, zmiany, jakim poddali�cie te lalk�, �eby zmie- ni� j� w maszyn� do walki, by�y tylko na poziomie somatycznym. Nie s� dziedziczne. Doggy Dog odpowiada z rozbawieniem: - S� sposoby, �eby dokona� zmian na poziomie blastuli, przed oddzieleniem si� tkanki somatycznej od... jak to nazy wacie? - Tkanki rozrodczej. - Alex zastanawia si�, sk�d ten drobny gangster o tym wie. - Niech b�dzie. W ten spos�b zmiany mog� zosta� przekazane. - Zmiany tkanki rozrodczej s� nielegalne - ostrzega Alex. - Nawet w tym kraju. Chc� powiedzie�, �e to naprawd� niezgodne z prawem. Doggy Dog wybucha �miechem. Za�miewa si� tak g�o�no, �e a� si� chwieje, a w ko�cu uspokaja si� na tyle, aby powiedzie�: - Cz�owieku, tym najmniej musisz si� przejmowa�. - O nic nie musisz si� martwi� - dodaje Billy Rock - dop�ki �yjesz /c mn� w zgodzie. 4. Umowa Nast�pnego dnia Alex spotyka Howarda Perse'a w pubie przy Whitechapel Road. Perse prowadzi spraw� podw�jnego morderstwa. Dwaj mieszka�cy Uzbekistanu zostali znalezieni rano w rogu cmen- tarza Bethnal Green, zwi�zani razem i ka�dy z kul� w g�owie. Perse m�wi z ironi�: - Szukamy tych, kt�rzy to zrobili, �eby ich zatrudni�. Ofiary to para parszywc�w, handluj�cych heroin� przysy�an� ze starego kraju. Jednak to zbyt prymitywne, �eby� chcia� o tym s�ucha�, co, Sharkey? �- Dla ciebie "panie Sharkey". - Alex jest zirytowany i poci si� w swoim zielonym tweedowym garniturze, siedz�c na niewygod- nym sto�ku, przy okr�g�ym stoliczku z pop�kanym marmurowym blatem / ci�kimi �eliwnymi nogami. Na stole stoi kilka pustych kufli Ospa�a osa br/�c/y, polatuj�c od jednego kufla do drugiego. Wentylator na suficie rozprasza chmur� dymu z papieros�w, ale wcale nie �agodzi duchoty. Wpadaj�ce przez brudne okno s�o�ce o�wietla ��t� od nikotyny, czerwon� tapet� i otacza aureolami g�o- wy ludzi przy barze, jakby byli �wi�tymi cisn�cymi si� do Mesjasza. Alex wsta� wcze�nie i ju� odby� wizyt� u matki, kt�r� postanowi� z�o�y�, je�li nie zostanie aresztowany po fiasku transakcji. Lexis mia�a nowego ch�opaka, chudego wyrostka, kt�ry sko�czy� najwy�ej dwadzie�cia lat. Przez ca�� wizyt� Alexa ch�opak siedzia� w drugim pokoju, pij�c piwo z puszki i ogl�daj�c mecz pi�ki no�nej w inter- aktywnej telewizji, nieustannie zmieniaj�c pozycj� kamery i nasta- wiwszy d�wi�k tak g�o�no, �e a� dr�a�y cienkie jak papier �ciany mieszkania. O dziesi�tej rano, rany boskie! Kiedy Alex pracowa� dla Czarodzieja i mia� pieni�dze, kupi� matce odbiornik telewizji satelitarnej, nowy komplet mebli do poko- ju sto�owego oraz klimatyzator, kt�ry szumi nad rozsuwanymi szkla- nymi drzwiami na w�ski balkonik. Chcia� kupi� jej dom na przed- mie�ciu, ale ona przez ca�e �ycie mieszka�a w West Endzie i nie zamierza�a si� przeprowadza�. Tu jest ca�e jej �ycie. Ci na przedmie- �ciach s� martwi i nawet o tym nie wiedz�. Lexis Sharkey. Jego matka. Tleniona blondynka, kt�ra zawsze, jak zdaje si� Alexowi, nosi mocny makija�: puder, szmink� i r�. Tego ranka ubrana w tanie nylonowe kimono, kt�re, niedbale zawi�- zane, ods�ania jej przywi�d�e piegowate piersi w ko�ysce z czarnej koronki. Trzyma figur�, ta k��tliwa, czterdziestoo�mioletnia, stara dupa. Od razu wyczuwa, �e Alex ma k�opoty - nigdy niczego nie potrafili przed sob� ukry�. Alex wychowa� si� w bloku bardzo podobnym do tego, z czarn� ple�ni� na �cianach i mr�wkami faraona w kuchni, sk�d przez wypaczone od wiatr�w okno, za l�ni�cymi p�tlami Tamizy, roztacza� si� widok na terra incognito po�udniowego Londynu. Blok zosta� zburzony kiedy budowano drog� dojazdow� na lotnisko, ale tanie meble z. dzieci�stwa przetrwa�y, razem z tuzinem nigdy nie odkurza- nych porcelanowych figurek, plastikowymi pami�tkami i sztuczny- mi kwiatami w koszach z plastiku imituj�cego s�om�, pust� papuzi� klatk� z lusterkiem i dzwonkiem, ceramicznym koniem z utr�con� tyln� nog� sklejon� "superglue" - maj�c cztery czy pi�� lat Alex str�ci� go z drewnianej p�ki nad elektrycznym kominkiem - oraz sk�rzanej pufy z rozci�ciem na boku, pochodz�cym z czas�w, gdy dobiera� si� do �rodka przekonany, �e s� tam pieni�dze. Doskonale pami�ta�, �e znalaz� w niej tylko kawa�ki ��tej i zielonej pianogumy. Nigdy nie mieli pieni�dzy, ale zawsze jako� sobie radzili. Lexis nigdy si� nie poddaje Teraz m�wi, �e je�li czego� mu potrzeba, niech tylko powie, a Alex na to, �e wszystko w porz�dku, ma na oku interes, a ona u�miecha si� i zapala nast�pnego papierosa. Przyni�s� jej karton Benson & Hedges, jak z�ot� ceg��, oraz butelk� rumu Lamb's Navy. - Tylko powiedz - powtarza matka, wypuszczaj�c chmur� dymu. - A gdyby� mia� jakie� k�opoty, przyjd� i opowiedz mi. Ch�opcy z klubu mog� si� tym zaj��. Od tego s� przyjaciele. Ten klub to knajpa Leroya, obecnie mieszcz�ca si� w piwnicy opuszczonego biurowca, gdzie t�um Jamajczyk�w w �rednim wieku sp�dza noce na grze w bilard i domino, s�uchaj�c starych przeboj�w reggae. Bob Marley i The Wailers. Burning Spear. Max Romeo. Lexis te� handluje na niewielk� skal�, teraz g��wnie hodowan� w domu marych�, ale w dawnych dobrych latach dziewi��dziesi�- tych, kiedy by�a samotn� matk�, usi�uj�c� wy�y� z coraz skromniej- szych zapom�g socjalnych, sprzedawa�a �nieg i kok� w klubach i dyskotekach. Alex przysi�g� sobie, �e nigdy nie da matce ani jednej dawki psychoaktywnego wirusa, a ona nigdy go o to nie prosi�a. - Tw�j problem polega na tym - oznajmia Lexis - �e nie masz �adnych przyjaci�. My�lisz, �e nie potrzebujesz innych ludzi, ale tak nie jest. Jaki masz k�opot? Alex ma przyjaci�, ale bezpiecznie rozsianych po hiper��czach sieci. Lubi plotkowa� i chwali� si�, jak ka�dy genowy haker, tylko nie chce spotyka� si� z lud�mi, z kt�rymi rozmawia. Na sam� my�l o takiej konferencji na temat genowego hakerstwa przechodzi go dreszcz. Przekonuje Lexis, ze wszystko b�dzie dobrze, po prostu ostatnio interesy si� nie klej�. Co innego mo�e jej powiedzie�? Jednak ona patrzy na niego i m�wi: - Alex. od paru dni nie spa�e�. Nie my�l, �e tego nie widz�. I ten pieprzony, okropny garnitur. Wygl�dasz w nim jak Oscar Wilde. Co ci� napad�o, �eby go kupi�? Gdyby� mnie spyta�, to twierdz�, �e od kiedy wyszed�e� z kicia, jeste� nie ten sam. Alex nie mo�e zaprzeczy�. Zbudzi� si� o �wicie i stwierdzi�, �e stoi przy konsoli komputera, oblany potem i przekonany, �e z kim� rozmawia�. Jakby s�ysza� echo czyjego� g�osu. Zapali� wszystkie �wiat�a i rozejrza� si� wok�, podejrzewaj�c, �e kto� zakrad� si� do pracowni. Sprawdzi� nawet kamery systemu ochronnego, ale poka- zywa�y tylko oblany ksi�ycowym blaskiem asfalt. A teraz, w dusznym i zat�oczonym pubie, detektyw sier�ant Howard Perse gasi papierosa w pe�nej popielniczce, zapala nast�pne- go, poczym m�wi: - Je�li chcesz mnie o co� zapyta�, to zr�b to, Sharkey. G�ra naciska i chce zobaczy� jakie� rezultaty w tej sprawie. - Kto� przejmuje si� dwoma handlarzami narkotyk�w? - Handlarzami, kt�rzy za sw�j towar brali zap�at� w podzespo- �ach elektronicznych. Z rodzaju tych, jakie s� u�ywane w nowoczes- nym uzbrojeniu i mog� wytrzyma� wystrzelenie z dzia�a, a potem poprowadzi� pocisk do celu. Tylko uwa�aj, to wy��cznie do twojej wiadomo�ci. - Wszystko, co mi m�wisz, jest tylko do mojej wiadomo�ci. Perse g��boko zaci�ga si� papierosem i popija guinnessa. Jest kr�pym m�czyzn� po czterdziestce, z wypychaj�cym koszul� w pa-