8905
Szczegóły |
Tytuł |
8905 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8905 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8905 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8905 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MAX FREEDOM LONG
MAGIA CUD�W
(Wiedza tajemna staro�ytnych kahun�w)
[Wydawnictwo MEDIUM,1995 / Tytu� orygina�u: �The Secret Science Behind Miracles�, 1948, 1976]
Max Freedom Long otrzyma� kiedy� posad� nauczyciela w szk�ce le��cej w pobli�u czynnego wulkanu Kilauea, na Wyspach Hawajskich. Tam, od hawajskich koleg�w-nauczycieli i od ich przyjaci� pierwszy raz us�ysza� o tubylczych magach �kahunach�, czyli �Str�ach Tajemnicy�. Osobliwe wie�ci, jakie do niego dochodzi�y, zafascynowa�y go tak bardzo, i� sta�y si� pocz�tkiem jego d�ugoletnich bada� po�wi�conych wiedzy tajemniej (Hunie) staro�ytnych Polinezyjczyk�w.
Magia cud�w to pierwszy tom siedmiotomowej serii po�wi�conej staro�ytnej Hunie. Autor, opowiadaj�c o swojej drodze do poznania tajnik�w wiedzy, przekazywanych tylko w sekrecie z pokolenia na pokolenie, podaje r�wnocze�nie wiele przyk�ad�w zjawisk parapsychicznych, kt�rych sam by� �wiadkiem lub o kt�rych mu opowiadano. Opisuj wi�c przypadki cudownych uzdrowie�, jasnowidzenia, telepatii, psychometrii, dematerializacji, w�adania nad pogod� i zwierz�tami itp. Co wi�cej, na podstawie bogatego materia�u dowodowego wpaja Czytelnikowi przekonanie, �e zdolno�ci do tego typu dzia�a� tkwi� w ka�dym cz�owieku, trzeba tylko umie� dotrze� do g��bszych poziom�w ludzkiej �wiadomo�ci, a tego w�a�nie uczy nas Huna.
S�owo od wydawcy
�
B�g nie oczekuje podzi�kowa�
za S�o�ce lub Ziemi�,
ale za Kwiaty, kt�re zaprawd�
nie przez oskubanie ujawniaj� nam
swoj� pi�kno��.
Nie zatrzymuj si� jednak,
aby je rwa� i przechowywa� na p�niej,
lecz id� naprz�d
albowiem wzd�u� ca�ej drogi
b�dziesz mia� Kwiaty w rozkwicie.
�
I widz, �e nie ma prawdy z�ej
ani Kwiat�w nieczystych. Nawet ciemne chmury
staj� si� Kwiatami Nieba,
kiedy je s�o�ce ca�uje.
Jest tylko prawda ma�a,
o s�owach jasnych i przezroczystych,
niczym woda l�ni�ca w naczyniu
i Prawda Wielka,
o niezg��bionym milczeniu
jak ciemna woda oceanu.
�
Cz�owieku okryty py�em martwych s��w
Wyk�p sw� dusz� w Milczeniu...
(RABINDRANATH TAGORE)
�
... i niech ten tajemniczy bukiet z niezwyk�ych kwiat�w pozwoli Ci � drogi Czytelniku dojrze�, odnale�� i prze�y� prawdziw� rado�� nieska�onego poznania.
�
WYDAWCA (Mefis 1993)
Rozdzia� I
Odkrycie, kt�re mo�e zmieni� �wiat
Ksi��ka ta opowiada o odkryciu staro�ytnego i tajemnego systemu magii, kt�ra, je�li zdo�amy nauczy� si� stosowa� j� tak, jak tubylczy magowie Polinezji i Afryki P�nocnej, mog�aby zmieni� �wiat... o ile wybuch bomby atomowej nie zahamuje na zawsze wszelkich przemian cywilizacyjnych.
W m�odo�ci by�em baptyst�, ale cz�sto wraz z przyjacielem z lat m�odzie�czych chodzili�my na nabo�e�stwa do ko�cio�a katolickiego. P�niej studiowa�em przez kr�tki okres �wiedz� chrze�cija�sk�� (Christian Science). Nieco d�u�ej interesowa�em si� teozofi�, a� w ko�cu na podstawie dost�pnej mi literatury dokona�em przegl�du wszystkich niemal religii.
Z tym przygotowaniem i po uzyskaniu specjalizacji w dziedzinie psychologii przyby�em w 1917 roku na Hawaje, gdzie mia�em pracowa� jako nauczyciel. Pozwoli�o mi to zamieszka� w pobli�u czynnego w�wczas wulkanu Kilauea, kt�ry zamierza�em odwiedza� tak cz�sto, jak to tylko mo�liwe.
Wyruszy�em wi�c z Honolulu i po trzydniowej podr�y ma�ym parowcem dotar�em w ko�cu do mojej szko�y. Mie�ci�a si� w trzech salach w budyneczku po�o�onym w odludnej dolinie, pomi�dzy rozleg�� plantacj� trzciny cukrowej a wielk� farm� uprawian� przez Hawajczyk�w. Posiad�o�ci te nale�a�y do bia�ego cz�owieka, kt�ry wi�kszo�� �ycia sp�dzi� na wyspach.
Dwaj podlegaj�cy mi nauczyciele byli tubylcami, zrozumia�e wi�c, i� w kr�tkim czasie wiele dowiedzia�em si� o ich hawajskich przyjacio�ach. W�wczas po raz pierwszy us�ysza�em ogl�dne wzmianki o miejscowych magach, kahunach, czyli Str�ach Tajemnicy.
Wzbudzi�y one moj� ciekawo��, zacz��em wi�c zadawa� pytania. Ku memu zdziwieniu, zorientowa�em si�, �e pytania te nie by�y mile widziane. Mia�em wra�enie, �e poza zwyczajn� egzystencj� tubylc�w istnieje jaka� sfera tajemnego i ukrytego przed w�cibskim okiem �ycia. Dowiedzia�em si� ponadto, �e od chwili gdy misjonarze chrze�cija�scy uzyskali na wyspach silne wp�ywy polityczne, kahuni zostali wyj�ci spod prawa. Ca�a ich dzia�alno�� by�a wi�c �ci�le tajna, przynajmniej wobec bia�ych.
Trudno�ci w uzyskaniu informacji i niech�� ze strony tubylc�w tylko zaostrzy�y moje pragnienie, by pozna� bli�ej te dziwne praktyki o posmaku ciemnego zabobonu. Relacje naocznych �wiadk�w, zaprawione dawk� absurdu i niedorzeczno�ci, nieodmiennie dzia�a�y na mnie tak, jak pal�ca i zbyt ostra przyprawa dzia�a na podniebienie. Duchy bezczelnie przechadza�y si� po wyspie, i to nie tylko duchy zmar�ych Hawajczyk�w. Tak�e i pomniejsi bogowie chadzali sobie tu i �wdzie. Podobno bogini wulkan�w, Pele, odwiedza�a tubylc�w we dnie i w nocy pod postaci� dziwacznej, starej kobiety, kt�rej nigdy przedtem nie widziano w tych stronach. Prosi�a o tyto�. Dawano jej go natychmiast, nie stawiaj�c zb�dnych pyta�.
Opowiadano te� historie o cudownych uzdrowieniach dokonanych za pomoc� magii, o magicznym zabijaniu ludzi ponosz�cych win� za krzywdy bli�nich i o tym, co by�o dla mnie najdziwniejsze, a mianowicie o stosowaniu magii do badania przysz�o�ci poszczeg�lnych ludzi i do jej zmiany na lepsze, je�li okazywa�o si�, �e b�dzie niekorzystna. Ta ostatnia praktyka mia�a swoj� hawajsk� nazw�, ale dla mnie okre�lono j� jako �tworzenie korzystnych okoliczno�ci�.
Przeszed�em w m�odo�ci tward�, racjonaln� szko�� i sk�onny by�em patrze� raczej podejrzliwie na wszystko, co tr�ci�o zabobonem. Utwierdzi�em si� w takiej postawie, wypo�yczaj�c z biblioteki w Honolulu kilka ksi��ek zawieraj�cych ca�� dotychczasow� wiedz� o kahunach. Z wszystkich relacji � prawie w ca�o�ci napisanych przez misjonarzy, kt�rzy przybyli na Hawaje przed stu laty � wynika�o jedno: kahuni to banda �otr�w, �eruj�cych na przes�dnych tubylcach. Jeszcze przed przyjazdem misjonarzy na Hawaje w 1820 roku na o�miu wyspach znajdowa�y si� wielkie kamienne platformy z groteskowymi drewnianymi figurami i kamiennymi o�tarzami, na kt�rych niegdy� sk�adano ofiary nawet z ludzi. Ka�da �wi�tynia i ka�dy rejon posiada�y swojego bo�ka. Wodzowie poszczeg�lnych plemion mieli nawet swoich osobistych bo�k�w, a s�ynny zdobywca ca�ego kraju, Kamehameha I, mia� w�asnego boga wojny o odra�aj�cej twarzy, z wytrzeszczonymi �lepiami i z�bami rekina.
W pobli�u szko�y, gdzie mia�em pracowa� jako nauczyciel, sta�a dawniej pot�na �wi�tynia. Ka�dego roku kap�ani wyruszali z niej z procesj�, obnosz�c bo�k�w po okolicy i zbieraj�c datki.
Jedn� z osobliwych cech kultu bo�k�w by�a zadziwiaj�co du�a ilo�� przedmiot�w tabu ustanowionych przez kahun�w. Niczego nieomal nie mo�na by�o zrobi� bez podniesienia tabu w g�r� i bez zezwolenia kap�an�w. W sytuacji, kiedy kler mia� poparcie wodz�w plemiennych, �ycie zwyk�ego �miertelnika by�o niezmiernie trudne. Wp�ywy duchowie�stwa sta�y si� tak pot�ne, a nadu�ycia tak ra��ce, �e na rok przed przybyciem misjonarzy naczelny kahuna, Hewahewa, poprosi� star� kr�low� i m�odego panuj�cego ksi�cia o pozwolenie zniszczenia wszystkich bo�k�w, po�amanie, co do jednego, przedmiot�w tabu i zakazanie kahunom wszelkich praktyk. Pozwolenie takie otrzyma� i wszyscy kahuni dobrowolnie przy��czyli si� do palenia bo�k�w, kt�re � jak od dawna wiedzieli � by�y tylko z drewna i pi�r.
Ksi��ki o kahunach by�y dla mnie fascynuj�c� lektur�. Pozwoli�y mi zorientowa� si�, �e najwy�szy kap�an, Hewahewa, by� cz�owiekiem bardzo inteligentnym. Dysponowa� pot�n� energi� psychiczn� i umiej�tno�ci� spogl�dania w przysz�o��. To pozwoli�o mu zosta� doradc� Kamehamehy I podczas kampanii wojennej, trwaj�cej przez d�ugie lata i zako�czonej zwyci�stwem nad pozosta�ymi wodzami. Wyspy zosta�y zjednoczone pod jednym panowaniem.
Hewahewa by� doskona�ym przyk�adem typowego Hawajczyka z wy�szych sfer, potrafi�cego z �atwo�ci� przyswaja� nowe idee i wprowadza� je w �ycie. �rodowisko, do kt�rego nale�a�, zadziwi�o �wiat, gdy � porzuciwszy kr�tkie majteczki lokalnej spo�eczno�ci � przywdzia�o strojn� szat� nowoczesnej cywilizacji, i to w czasie kr�tszym ni� jedno pokolenie.
Hewahewa w ci�gu niespe�na pi�ciu lat zmieni� swe tubylcze obyczaje i miejscowy spos�b my�lenia na rozumowanie w�a�ciwe ludziom bia�ym. Ale w tym wszystkim pope�ni� jeden powa�ny b��d. Kiedy konserwatywny, s�dziwy Kamehameha zmar�, Hewahewa popatrzy� w przysz�o��, a to, co ujrza�, nape�ni�o go zdumieniem. Zobaczy� bowiem bia�ych ludzi, jak wraz z �onami przybywaj� na Hawaje, by wpaja� tubylcom wiedz� o swoim Bogu. Ujrza� te� miejsce na pla�y, na jednej z o�miu wysp, gdzie mieli wyl�dowa�, aby spotka� si� z rodzin� kr�lewsk�.
Dla najwy�szego kap�ana by�a to niezwykle wa�na wiadomo��. Z pewno�ci� nieraz rozmawia� z bia�ymi �eglarzami, przebywaj�cymi od dawna na wyspach, i dowiedzia� si� od nich, �e biali kap�ani oddaj� cze�� Jezusowi, kt�ry uczy ich dokonywa� cud�w, a nawet wskrzesza� zmar�ych. Sam te� zmartwychwsta� po trzech dniach. Bez w�tpienia opowie�ci te by�y bogato okraszone barwnymi szczeg�ami, by wywar�y na Hawajczyku wi�ksze wra�enie.
Hewahewa, przekonany, �e biali posiadaj� najwy�szej klasy drogi, bro�, statki i maszyny, doszed� do wniosku, i� dysponuj� tak�e najwy�sz� form� magii. Przeczuwaj�c niebezpiecze�stwo, jakie zawi�nie nad �wi�tyni� kahunaizmu na wyspach, niezw�ocznie postanowi� oczy�ci� scen� przed przybyciem bia�ych kahun�w. Kaza� zr�wna� z ziemi� wszystkie �wi�tynie. Pozosta�y ju� po nich tylko ruiny, kiedy w pa�dzierniku 1820 roku, dok�adnie w tym samym miejscu, na tej samej pla�y, kt�r� Hewahewa wskaza� wcze�niej swym przyjacio�om i kr�lewskiej rodzinie, wyl�dowali misjonarze z Nowej Anglii.
Hewahewa spotka� si� z nimi na wybrze�u i wyg�osi� pi�kn� wierszowan� mow� powitaln�, kt�r� u�o�y� specjalnie na ich cze��. W mowie tej w bardzo zawoalowany spos�b napomkn�� o rodzimej magii, dodaj�c, �e on sam r�wnie� jest magiem o nie byle jakich zdolno�ciach, po czym jeszcze raz przywita� nowych kap�an�w i ich �bog�w z dalekich i wysokich stron�.
Po z�o�eniu oficjalnych wizyt u rodziny kr�lewskiej misjonarzy rozes�ano na poszczeg�lne wyspy, by tam rozpocz�li swoj� dzia�alno��. Hewahewa postanowi� przy��czy� si� do grupy, kt�r� wys�ano do pracy w Honolulu. Od razu znalaz� si� jednak w trudnej sytuacji, poniewa�, jak wkr�tce si� okaza�o, biali kahuni nie znali �adnej magii. Byli tak samo bezradni jak spalone drewniane bo�ki. �lepi, s�abi i chromi licz�c na pomoc, przybywali przed ich oblicze i odchodzili z niczym. Czego� tu brakowa�o. Miejscowi kahuni potrafili zdzia�a� o wiele wi�cej przy pomocy swych bo�k�w, a nawet i bez nich.
Po jakim� czasie okaza�o si�, �e nowi kap�ani potrzebuj� �wi�ty�. Hewahewa i jego ludzie, pe�ni nadziei, zabrali si� do pracy przy budowie ko�cio�a. By�a to olbrzymia budowla, uk�adana z ciosanego kamienia i up�yn�o wiele czasu, zanim zosta�a uko�czona. Kiedy jednak w ko�cu j� wzniesiono i po�wi�cono, okaza�o si�, �e misjonarze nadal nie umiej� uzdrawia� chorych, nie m�wi�c ju� o wskrzeszaniu zmar�ych, czego od nich oczekiwano.
Hewahewa przynosi� kap�anom po�ywienie i serdecznie si� z nimi zaprzyja�ni�. Pocz�tkowo nieraz wspominali o nim w swoich listach i pismach. Ale wkr�tce po uko�czeniu budowy ko�cio�a w Waiohinu, jego imi� znikn�o ze stron raport�w misyjnych. Nalegano, by przyst�pi� do Ko�cio�a chrze�cija�skiego i zmieni� wiar�. Odmawia� i, jak mo�emy si� domy�la�, powr�ci� do magii, kt�r� zna�. Poleci� swym przyjacio�om kahunom, by pozostali wierni dawnym zwyczajom i praktykom leczniczym.
Po kilku latach wodzowie plemienni przyj�li od chrze�cijan �piewanie hymn�w, czytanie, pisanie i wszystko to, co szybko pozwoli�o im wkroczy� na drog� narod�w cywilizowanych. W�wczas misjonarze wyj�li kahun�w spod prawa.
Pozostawali wi�c poza prawem, ale poniewa� �aden hawajski policjant czy urz�dnik b�d�cy przy zdrowych zmys�ach, nie o�mieli�by si� zaaresztowa� kahuny wiedz�c, �e ten posiada tajemn� si��, magia rozwija�a si� dalej � za plecami bia�ych. Tymczasem budowano nowe szko�y i Hawajczycy w niewiarygodnie szybko przyswajali sobie wszelkie atrybuty cywilizacji: brali udzia� w coniedzielnych mszach, �piewali i modlili si� jak najg�o�niej, a w poniedzia�ki chodzili do diakona (kt�ry przypuszczalnie w pozosta�e dni by� kahun�), by ich uzdrowi� lub zmieni� im przysz�o��, je�li akurat znajdowali si� w centrum nieszcz�liwego biegu wydarze�.
W odludnych zak�tkach wysp kahuni otwarcie uprawiali sw� sztuk�. W pobli�u wulkanu kilku z nich nadal sk�ada�o rytualne ofiary bogini Pele. Niekt�rzy s�u�yli turystom za przewodnik�w i zadziwiali ich pewn� sztuk� magiczn�, o kt�rej szczeg�owo opowiem p�niej.
Powr��my do mojej historii. Przeczyta�em wszystkie wypo�yczone ksi��ki i zgodzi�em si� z ich autorami, �e kahuni nie znaj� �adnej prawdziwej magii. Ponownie wi�c z satysfakcj� stwierdzi�em, �e wszystkie opowie�ci, jakie s�ysza�em, s� tylko wytworem wyobra�ni.
W nast�pnym tygodniu zosta�em przedstawiony m�odemu Hawajczykowi. Po uko�czeniu nauki w szkole postanowi� on wykaza� si� swoj� wysok� wiedz� i z�ama� miejscowy przes�d zabraniaj�cy wchodzenia do pewnej opuszczonej, rozsypuj�cej si� �wi�tyni, by tym samym jej nie skala�. Ta demonstracja przybra�a nieoczekiwany obr�t. Poczu� nagle, �e jego nogi sta�y si� bezw�adne. Kiedy z najwi�kszym trudem wyczo�ga� si� ze �wi�tyni, przyjaciele zanie�li go do domu. Lekarz z plantacji nie potrafi� mu pom�c, dopiero wezwany kahuna zdo�a� go uzdrowi�. Nie wierzy�em w t� opowie��, ale te� nie mia�em mo�liwo�ci, by pozna� prawd�.
Pyta�em niekt�rych starszych bia�ych z s�siedztwa, co my�l� o kahunach, ale oni niezmiennie radzili mi, bym nie wtyka� nosa w te sprawy. Pyta�em te� wykszta�conych Hawajczyk�w, ale zbywali mnie niczym. Po prostu nie odpowiadali. Albo tylko �miali si� z moich pyta�, albo w og�le je ignorowali.
Taka sytuacja trwa�a przez ca�y rok, a potem jeszcze przez dwa kolejne lata. Co roku zmienia�em szko��. Za ka�dym razem trafia�em w jaki� odleg�y zak�tek wyspy, gdzie �ycie tubylc�w toczy�o si� wartkim nurtem podziemnym. W trzecim roku mego pobytu na Hawajach znalaz�em si� w�r�d niewielkiej, �ywotnej spo�eczno�ci drobnych plantator�w kawy i rybak�w osiad�ych na wzg�rzach wzd�u� wybrze�a.
Wkr�tce dowiedzia�em si�, �e urocza, starsza dama, mieszkaj�ca w tym samym wiejskim hoteliku co ja, by�a misjonark� i co niedziela wyg�asza�a kazania do najwi�kszego w tej okolicy zgromadzenia Hawajczyk�w. P�niej powiedziano mi, �e nie by�a ona zwi�zana z ko�cio�ami misyjnymi ani z �adnymi innymi organizacjami religijnymi. Dzia�a�a na w�asn� r�k�. By�a bardzo przewra�liwiona na punkcie swej pracy misyjnej i �atwo wpada�a w gniew. Z czasem dowiedzia�em si�, �e by�a c�rk� cz�owieka, kt�ry kiedy� chcia� wypr�bowa� skuteczno�� swych modlitw chrze�cija�skich przeciwko magii miejscowego kahuny. Ten ostatni przyj�� wyzwanie i przysi�g�, �e wymodli �mier� dla ca�ej kongregacji Hawajczyk�w, dla ka�dego jej cz�onka z osobna, aby w ten spos�b udowodni�, �e jego wierzenia s� bardziej skuteczne i bli�sze prawdy ni� zabobony chrze�cija�skie.
Przegl�da�em nawet pami�tnik owego �arliwego, lecz nierozwa�nego chrze�cijanina. Notowa� w nim �mier� kolejnych cz�onk�w zgromadzenia, a potem nag�� ucieczk� tych, kt�rzy pozostali przy �yciu. W pami�tniku widnia�o kilka nie zapisanych stron i by�a luka w datach. C�rka misjonarza wyja�ni�a mi, �e zdesperowany ojciec opu�ci� sw� parafi�, nauczy� si� stosowania magii w modlitwie �mierci i potajemnie odm�wi� t� modlitw� przeciwko owemu kahunie. Kahuna nie spodziewa� si�, �e zostanie zaatakowany w�asn� broni�, nie podj�� wi�c �adnych �rodk�w ostro�no�ci. Zmar� po trzech dniach.
Pozostali przy �yciu cz�onkowie zgromadzenia powr�cili na �ono Ko�cio�a... pami�tnik z rado�ci� odnotowywa� ich powr�t. Misjonarz jednak zmieni� si� od tego czasu. Poszed� na najbli�sze tajne posiedzenie organizacji misyjnej w Honolulu i wyg�osi� tam s�owa lub pope�ni� czyny, o kt�rych milcz� wszystkie dost�pne relacje. Mo�liwe, �e tylko odpowiada� na zarzuty atakuj�cych go misjonarzy. W ka�dym razie poprzysi�g�, �e nigdy ju� nie zjawi si� na konklawe, i s�owa dotrzyma�. Ale Hawajczycy zrozumieli, co si� sta�o. Hawajska ksi�niczka ofiarowa�a mu pas ziemi, szeroki na p� mili i ci�gn�cy si� od fal przybrze�nych a� do g�rskich szczyt�w. Tutaj, na pla�y, gdzie przed prawie pi��dziesi�ciu laty wyl�dowa� i zosta� zabity kapitan Cook, tkwi�y ruiny jednej z najpi�kniejszych na tym l�dzie �wi�ty�. Ze �wi�tyni tej co roku wyrusza�a procesja z figurkami bo�k�w. Procesja kroczy�a drog�, kt�ra do dzisiejszego dnia zwana jest ��cie�k� Bog�w�. Dalej od wybrze�a, ale w tej samej okolicy, sta� ma�y ko�ci�ek z od�amk�w raf koralowych, zbudowany r�kami tubylc�w. Tutaj c�rka misjonarza mia�a pono� wyg�asza� kazania sze��dziesi�t lat p�niej.
Na pocz�tku czwartego roku mojego pobytu na wyspach przeprowadzi�em si� do Honolulu. Kiedy ju� osiedli�em si� tam na dobre, znalaz�em troch� czasu, by zwiedzi� muzeum biskupie (Bishop Museum), s�ynn� instytucj� ufundowan� przez hawajsk� rodzin� kr�lewsk� i przeznaczaj�c� cz�� swych dochod�w na utrzymanie szko�y dla dzieci pochodzenia hawajskiego.
Powodem mojej wizyty by�a pr�ba odnalezienia kogo�, kto m�g�by udzieli� mi rzetelnych informacji o kahunach. Sprawa ta dr�czy�a mnie tak bardzo, �e sta�o si� to ju� wr�cz nie do zniesienia. Odczuwa�em z�o�� i za wszelk� cen� pragn��em znale�� rozwi�zanie, ostateczne i rozstrzygaj�ce. S�ysza�em, �e kurator muzeum wiele lat swego �ycia po�wi�ci� badaniom spraw hawajskich, mia�em wi�c nadziej�, �e us�ysz� od niego prawd�, podan� w ch�odnej, naukowej i rzeczowej formie.
Przy wej�ciu pozna�em czaruj�c� Hawajk�, pani� Webb. Opowiedzia�em jej szczerze o celu mojej wizyty. Przez chwil� z uwag� wpatrywa�a si� we mnie, po czym powiedzia�a: �Najlepiej prosz� p�j�� na g�r� do doktora Brighama. Jest w swym biurze pi�tro wy�ej�.
Doktor Brigham odwr�ci� si� od biurka, gdzie bada� przez lup� jaki� preparat botaniczny. Spojrza� na mnie przyja�nie niebieskimi oczyma. By� wielkim naukowcem, autorytetem w swej dziedzinie, znanym i podziwianym w British Museum za wysoki poziom bada� i wydane drukiem prace naukowe. Mia� 82 lata, by� wysokiego wzrostu, brodaty, ze spor� �ysin�. Posiada� niewiarygodnie bogat� i wszechstronn� wiedz� naukow� i wygl�da� jak �wi�ty Miko�aj (zob. Who's Who in America z lat 1922-1923, has�o: William Tufts Brigham).
Usiad�em na wskazanym mi krze�le, przedstawi�em si� i zacz��em wyja�nia�, co mnie do niego sprowadza. S�ucha� uwa�nie, zadawa� pytania na temat spraw, o kt�rych s�ysza�em, miejscowo�ci, w kt�rych mieszka�em, i ludzi, kt�rych pozna�em.
Na moje pytania o kahun�w odpowiada� pytaniami o wnioski, do jakich doszed�em w swoich dociekaniach. Wyt�umaczy�em mu, �e jestem absolutnie przekonany, i� ca�a ta sprawa to przes�d, oddzia�ywanie za pomoc� sugestii b�d� te� stosowanie jakiej� trucizny m�c�cej umys�y. Przyzna�em jednak, �e mimo wszystko chcia�bym porozmawia� z kim�, kto dostarczy�by mi prawdziwych informacji i pom�g� rozwia� resztki dr�cz�cych w�tpliwo�ci.
Min�a d�u�sza chwila, po czym pan Brigham wprost zarzuci� mnie pytaniami. Zdawa�o si�, i� zapomnia� o celu mej wizyty. Ca�� uwag� po�wi�ci� wybadaniu mojej osoby. Chcia� wiedzie�, jakie mam wykszta�cenie, co przeczyta�em, gdzie studiowa�em i co s�dz� o szeregu spraw nie maj�cych nic wsp�lnego z zagadnieniami, o kt�re wcze�niej go pyta�em.
Zaczyna�em si� ju� niecierpliwi�, gdy znienacka rzuci� na mnie spojrzenie tak surowe, �e poczu�em przestrach.
� Czy mog� ufa�, �e zachowa pan w tajemnicy moje zwierzenia? � zapyta�. � Mam ju� jak�� pozycj� w �wiecie nauki i chcia�bym j� utrzyma� � u�miechn�� si� � nawet mimo mojego podesz�ego wieku.
Zapewni�em go, �e wszystko, co mi powie, nie wyjdzie poza �ciany jego biura, i czeka�em.
Zastanawia� si� przez chwil�, po czym wolno zacz�� m�wi�:
� Przez czterdzie�ci lat poznawa�em kahun�w, by znale�� odpowied� na postawione przez pana pytanie. Kahuni rzeczywi�cie pos�uguj� si� si��, kt�r� pan nazwa� magi�. Uzdrawiaj�. Zabijaj�. Spogl�daj� w przysz�o�� i zmieniaj� j� zgodnie z �yczeniem klienta. Wielu by�o w�r�d nich oszust�w, ale byli te� i prawdziwi geniusze. Niekt�rzy nawet u�ywali magii, by chodzi� po ogniu, po potokach gor�cej lawy, na tyle tylko zastyg�ej, �e unosi�a ci�ar cz�owieka. Urwa� gwa�townie, jakby w obawie, �e powiedzia� za du�o. Osun�� si� na oparcie swego obrotowego krzes�a i obserwowa� mnie spod wp� przymkni�tych powiek.
Nie jestem pewien, ale chyba wymamrota�em �dzi�kuj�. Unios�em si� z krzes�a i zn�w na nie opad�em. Wpatrywa�em si� w niego bezmy�lnie przez d�ug� chwil�. Nagle bowiem poczu�em si� niepewnie, nie wiedz�c jak dalej poprowadzi� rozmow�. Doktor wypowiedzia� jasno to wszystko, co ja ukrywa�em w sobie tak g��boko przez trzy lata. W duchu spodziewa�em si� jakiego� oficjalnego wyja�nienia, zamykaj�cego na zawsze spraw� kahun�w i obieca�em ju� sobie, �e nigdy nie powr�c� do nich i do ich zabobon�w. A teraz znowu znalaz�em si� na bezdro�ach i, ju� nie po dziurki w nosie, ale po sam jego ciekawski koniuszek, wpad�em w otch�a� tajemniczo�ci.
Chyba zacz��em w�wczas m�wi� co� bez zwi�zku, nigdy p�niej nie mog�em sobie tego przypomnie�. Pami�tam tylko, �e w ko�cu uda�o mi si� wykrztusi�:
� Chodzenie po ogniu? Po gor�cej lawie? Nigdy o tym nie s�ysza�em... � zawaha�em si� przez chwil�. � Jak oni to robi�?
Doktor otworzy� szeroko oczy, p�niej je przymkn��, a jego krzaczaste brwi unios�y si� niemal. po �ysin�. Siwa broda zacz�a si� trz��� i zn�w opad� na oparcie krzes�a, wybuchaj�c �miechem, od kt�rego zadr�a�y �ciany. �mia� si� tak, �e �zy sp�ywa�y po jego r�owych policzkach.
� Prosz� wybaczy� � z�apa� wreszcie oddech i pojednawczo po�o�y� mi r�k� na kolanie, drug� ocieraj�c sobie oczy. � Pa�skie pytanie tak mnie ubawi�o, bo ja sam przez czterdzie�ci d�ugich lat usi�uj� sobie na nie odpowiedzie� bez rezultatu.
I tak lody zosta�y prze�amane. Chocia� mia�em g�uche, dr�cz�ce poczucie, �e zn�w wpad�em w wir spraw, od kt�rych zamierza�em uciec, zacz�li�my rozmawia�.
Stary uczony te� kiedy� by� nauczycielem. Mia� dar prostego i bezpo�redniego prowadzenia dyskusji nawet na najtrudniejsze tematy. Dopiero wiele tygodni p�niej zrozumia�em, �e w�wczas wskaza� mi drog�, uzna� za s�;rojego cz�owieka. Niczym stary biblijny Eliasz, zarzuci� p�aszcz na ramiona, czyni�c swoim s�ug�, zanim odejdzie na zawsze.
Powiedzia� mi p�niej, �e ju� od dawna szuka� m�odego cz�owieka, kt�remu m�g�by przekaza� ca�� swoj� wiedz� naukow� i powierzy� tajemnice odkryte w nowej i niezbadanej dziedzinie magii. Nieraz podczas upalnych nocy, kiedy wyczuwa� moje zniech�cenie i niewiar� w mo�liwo�� poznania sekret�w magii, mawia�:
� Zrobi�em zaledwie pierwszy krok. To, �e ja ju� nie zd��� uzyska� odpowiedzi na dr�cz�ce mnie pytania, wcale nie znaczy, �e ty ich nie znajdziesz. Pomy�l tylko, jak wiele wydarzy�o si� za mojego �ycia. Narodzi�a si� nauka psychologii. Wiemy ju�, czym jest pod�wiadomo��. Zwr�� uwag� na nowe zjawiska obserwowane i zapisywane ka�dego miesi�ca przez towarzystwa bada� parapsychicznych. Pracuj nad tym nieustannie. Trudno powiedzie�, kiedy uda ci si� odnale�� klucz do zagadki i kiedy jakie� nowe odkrycie pomo�e ci zrozumie�, dlaczego kahuni przestrzegali swych niezwyk�ych rytua��w i co dzia�o si� wtedy w ich umys�ach.
Innym zn�w razem doktor odkrywa� przede mn� zakamarki swej duszy. Wielka to by�a dusza, a zarazem prosta. Ten bardzo stary ju� cz�owiek �ywi� niemal dziecinn� t�sknot�, by pozna� sekret kahun�w. Nie ulega�o jednak w�tpliwo�ci, �e piasek w klepsydrze jego �ycia przesypie si� do ko�ca, zanim nadejdzie sukces. Kahuni zaniechali ju� przekazywania swym synom i c�rkom sekret�w dawnej wiedzy, wiedzy, jak� rodzice powierzali dzieciom pod przysi�g� zachowania �cis�ej tajemnicy. Ci, kt�rzy dokonywali niegdy� natychmiastowych uzdrowie�, kt�rzy potrafili chodzi� po ogniu i zmienia� przysz�o��, powymierali przed 1900 rokiem � wielu z nich to starzy, drodzy przyjaciele doktora. Zosta� sam na scenie, na kt�rej tak niewiele mo�na by�o teraz zdzia�a�. A jednocze�nie w my�lach jego panowa� chaos. Nie mie�ci�o mu si� w g�owie, �e cho� przez tyle lat �ledzi� prac� kahun�w, przyja�ni� si� z nimi, chodzi� po ogniu przy ich pomocy, to jednak nadal nie mia� najmniejszego poj�cia, na czym polega�y ich magiczne dzia�ania. Mo�e z wyj�tkiem modlitwy �mierci, kt�ra, jak mi wyja�ni�, nie by�a prawdziw� magi�, lecz spirytystycznym zjawiskiem na wysokim poziomie.
Czasami siadywali�my w ciemno�ci na werandzie, przy kawa�ku �arz�cej si� huby, w obronie przed komarami. Doktor powraca� do rozmaitych w�tk�w naszych rozm�w, by upewni� si�, �e wszystko dobrze zapami�ta�em. Nieraz mawia� na zako�czenie:
� Mog� udowodni�, �e ani jedno z istniej�cych wyja�nie� magii kahun�w nie wytrzymuje krytyki. Ten rodzaj magii nie polega na sugestii ani na niczym, co znane jest psychologom. Kahuni pos�ugiwali si� si��, kt�r� musimy jeszcze zbada�, a jest ona czym� niezmiernie wa�nym. Po prostu musimy j� odkry�, a odkrycie to zrewolucjonizuje �wiat. Zmieni og�lne poj�cie nauki. Uporz�dkuje sprzeczne ze sob� wierzenia religijne...
� Pami�taj � m�wi� dalej � gdy b�dziesz zajmowa� si� magi�, zawsze miej na uwadze trzy rzeczy. Musi istnie� jaka� forma �wiadomo�ci, kt�ra kieruje procesami magii i jest ich motorem. Ona to panuje nad temperatur� cia�a przy chodzeniu po gor�cej lawie. Istnieje te� jaka� nie znana nam si�a sprawcza. A wreszcie, musi te� istnie� pewna substancja, widzialna lub nie, za pomoc� kt�rej owa si�a mo�e dzia�a� lub by� przez ni� przenoszona. Nigdy nie zapominaj o tych trzech rzeczach, a kiedy uda ci si� rozwik�a� jedn� z nich, mo�e ci� to doprowadzi� do dw�ch pozosta�ych.
Tak wi�c stopniowo przejmowa�em materia�y zgromadzone przez niego w tej niezwyk�ej dziedzinie. Poznawa�em dok�adnie wszystkie przypuszczenia, w�tpliwo�ci i sprawdzone informacje na temat kahun�w. Podj��em wkr�tce pr�b� odnalezienia �yj�cych jeszcze kahun�w i za wszelk� cen� stara�em si� wydoby� od nich cho�by cz�� Tajemnicy. Kiedy tylko pos�ysza�em jak�� histori� o ich wyczynach, niezmiennie stawia�em memu rozm�wcy pytanie: �Kto ci o tym powiedzia�?�. I tak, po nitce do k��bka, usi�owa�em dotrze� do jakichkolwiek �lad�w. Czasami udawa�o mi si� odnale�� cz�owieka, kt�rego dotyczy�a opowiedziana mi historia i wydobywa�em z niego najdrobniejsze szczeg�y o tym, co si� wydarzy�o. Najwi�ksz� trudno�� sprawia�o mi znalezienie kontaktu z kim�, kto sam uprawia� magi�. Zazwyczaj by�o to ca�kiem niemo�liwe. Kahuni, nauczeni przykrym do�wiadczeniem, unikali bia�ych. �aden Hawajczyk nie o�mieli� si� przyprowadzi� do kahun�w bia�ego przyjaciela bez ich wyra�nego pozwolenia � a prawie nigdy go nie udzielano.
Doktor Brigham zmar� cztery lata po naszym poznaniu si�. Czu�em wielki ci�ar na sercu i mia�em przera�aj�c� �wiadomo��, i� by� mo�e jestem jedynym bia�ym na �wiecie, kt�ry wie wystarczaj�co du�o, by nadal prowadzi� badania nad miejscow� magi�, odchodz�c� tak szybko w zapomnienie. Zdawa�em sobie spraw�, �e je�li mi si� nie powiedzie, �wiat przypuszczalnie na zawsze straci szans� poznania systemu, kt�ry m�g�by stanowi� niezmiern� warto�� dla ludzko�ci.
Wraz z doktorem Brighamem, pe�ni nadziei, �ledzili�my kiedy� nowe odkrycia w psychologii i parapsychologii, lecz, niestety, zmuszeni byli�my z przykro�ci� stwierdzi�, �e obie te nauki wykazywa�y znamiona stagnacji.
Mimo �e Towarzystwo Bada� Parapsychicznych anga�owa�o w swe prace ponad stu znanych naukowc�w, przez ponad p� wieku nie powsta�a �adna teoria, kt�ra t�umaczy�aby cho�by tak proste zjawiska jak telepatia czy sugestia, nie m�wi�c ju� o ektoplazmie, aportach czy materializacji.
Min�o wiele lat. Nie czyni�em �adnych post�p�w, a� w ko�cu, w 1931 roku, musia�em uzna� sw� kl�sk�. Wtedy to opu�ci�em wyspy.
W Kalifornii z umiarkowanym zapa�em nadal �ledzi�em odkrycia psychologiczne, kt�re mog�yby rzuci� nowe �wiat�o na �w problem. Nic si� jednak nie dzia�o. I nagle, w 1935 roku, zupe�nie niespodziewanie obudzi�em si� w �rodku nocy, ol�niony koncepcj�, kt�ra wiod�a prosto do rozwik�ania zagadki.
Gdyby doktor Brigham jeszcze �y�, z pewno�ci� razem ze mn� obla�by si� rumie�cem wstydu. Oto obaj przegapili�my rozwi�zanie tak proste i oczywiste, �e usz�o naszej uwadze. By�o ono jak przys�owiowe okulary tkwi�ce na nosie, kt�rych bezskutecznie szukali�my tyle czasu.
Owa my�l, kt�ra obudzi�a mnie w �rodku nocy, uprzytomni�a mi, �e w mowie potocznej kahun�w istnia�y z pewno�ci� nazwy, kt�rymi okre�lali oni elementy swej magii. Bez takich nazw nie mogliby przekazywa� swej wiedzy z pokolenia na pokolenie. Jako �e pos�ugiwali si� j�zykiem hawajskim, te s�owa r�wnie� musia�y pochodzi� z tego j�zyka. A poniewa� misjonarze rozpocz�li opracowywanie s�ownika hawajsko-angielskiego ju� w 1820 roku � nadal zreszt� jest on w u�yciu � i poniewa� z pewno�ci� nie mieli wystarczaj�co du�o informacji o miejscowej magii, by poprawnie przet�umaczy� opisuj�ce j� s�owa, by�o oczywiste, �e podane w s�owniku znaczenia s� albo nie�cis�e, albo zupe�nie b��dne.
J�zyk hawajski sk�ada si� ze s��w utworzonych z kr�tkich rdzeni. Przet�umaczenie tego rdzenia da mi pierwotne znaczenie wyrazu. A wi�c do dzie�a! Wybior� s�owa u�ywane przez kahun�w w zapisanych pie�niach i modlitwach i powt�rnie przet�umacz� je na podstawie ich etymologii.
Nast�pnego ranka przypomnia�em sobie co� wa�nego. Ot� na Hawajach wszyscy zgodnie twierdzili, i� kahuni nauczali, �e ka�dy cz�owiek ma dwie dusze lub dwa duchy. Nikt jednak nie traktowa� powa�nie owego jawnie mylnego wierzenia. Jak cz�owiek mo�e mie� dwie dusze? Co za absurd! Co za ciemnota!... Poszuka�em wi�c dw�ch s��w okre�laj�cych dwie dusze. Tak jak si� spodziewa�em, oba znajdowa�y si� w reprincie starego s�ownika, kt�ry wyszed� spod pras drukarskich w 1865 roku, kilka lat po odkryciu mesmeryzmu, w pocz�tkowym okresie bada� parapsychicznych i na dwadzie�cia lat przed narodzinami najm�odszej z nauk � psychologii.
S�ownik podawa�:
�
U-ni-hi-pi-li � ko�ci n�g i ramion u cz�owieka. Unihipili to nazwa klasy bog�w akuanoho; aumakua to inna kategoria bog�w; by�y to duchy ludzi zmar�ych.
U-ha-ne � duch, dusza cz�owieka. Zjawa lub duch osoby zmar�ej. Uwaga; Hawajczycy s�dzili, i� ka�dy cz�owiek ma dwie osobne dusze: jedna umiera wraz z cia�em, a druga �yje nadal, mo�e by� widzialna lub nie. Nie ma z osob� zmar�ego wi�kszego zwi�zku ni� jego cie�. Zjawy te potrafi� m�wi�, p�aka�, �ali� si� itp. Uwa�ano, �e s� ludzie, kt�rzy umiej� j e wp�dza� w zasadzk� i chwyta� [W j�zyku hawajskim wymowa samog�osek jest taka sama jak w �acinie.].
�
By�o oczywiste, �e dawni misjonarze, tw�rcy s�ownika, porozumiewali si� z Hawajczykami w sprawie ustalenia znacze� tych dw�ch s��w. Otrzymywali jednak sprzeczne informacje i czynili wszystko, co w ich mocy, by je uporz�dkowa� i oba s�owa w��czy� jako has�a do s�ownika.
Charakterystyczn� cech� unihipili, poza tym �e s�owo to okre�la�o ducha, by� jego prawdopodobny zwi�zek z r�kami lub nogami cz�owieka. Uhane r�wnie� by�o duchem, ale takim, kt�ry umia� m�wi�, nawet je�li by� zaledwie cieniem zwi�zanym z osob� zmar�ego.
Poniewa� pierwsze s�owo by�o d�u�sze i mia�o najwi�cej rdzeni, od niego zacz��em prac� nad t�umaczeniem etymologicznym. S�owo zawiera�o siedem rdzeni, a niekt�re z nich mia�y do dziesi�ciu znacze�. Moje zadanie polega�o na uszeregowaniu znacze� tak, by wy�owi� te, kt�re mog�y by� zastosowane w magii kahun�w.
Oto sta� przede mn� st�g siana, a ja mia�em w nim znale�� przys�owiow� ig��. Wydawa�o mi si� to nader intryguj�ce. Przypomnia�em sobie wskaz�wk� doktora Brighama, by zawsze szuka� w magii trzech rzeczy: �wiadomo�ci, towarzysz�cej przy chodzeniu po ogniu i przy innych magicznych czynach, si�y potrzebnej do osi�gni�cia magicznych wynik�w oraz materialnej substancji, widzialnej lub nie, przez kt�r� si�a mo�e dzia�a�. Tak, mia�em podj�� pr�b� odnalezienia trzech igie�. (W ko�cu je znalaz�em: dwie pierwsze przed up�ywem roku, ostatni� � po sze�ciu latach).
Prawie natychmiast, niemal przed nadej�ciem pory lunchu, odkry�em POD�WIADOMO��, ale nie t� w znaczeniu u�ywanym przez ludzi bia�ych. Pod�wiadomo�� mag�w mia�a o wiele szerszy zakres i by�a czym� du�o bardziej naturalnym. Poczu�em si� tak zaskoczony tym odkryciem, �e przez kilka minut nie mog�em przyj�� do siebie. To niewiarygodne, �eby kahuni znali ju� pod�wiadomo��, ale dowody by�y niezaprzeczalne.
Oto jak brzmia�o etymologiczne wyja�nienie okre�le� duch�w, kt�rych nazwy znajdowa�y si� w s�owach unihipili i uhane:
Oba s� duchami (rdze� u), a rdze� ten znaczy: ��ali� si�. Tak wi�c duchy te umiej� si� �ali�.
Natomiast element hane w wyrazie uhane oznacza m�wi�, a wi�c duch, kt�rego nazwa zawarta jest w tym s�owie, potrafi m�wi�. Poniewa� tylko istoty ludzkie posiadaj� zdolno�� m�wienia, duch ten musi by� duchem cz�owieka. Rodzi si� zatem pytanie o natur� pierwszego ducha. Mo�e on si� �ali�, ale to potrafi� r�wnie� zwierz�ta. Nie jest duchem cz�owieka, jako �e nie m�wi, ale raczej duchem zwierz�cia, kt�ry si� �ali. Uhane p�aka�o i s�abo m�wi�o. Uwaga przy ha�le w s�owniku wyra�nie podkre�la�a, �e uhane to nic wi�cej, jak tylko cie� zwi�zany z osob� zmar��. Najwidoczniej by� to jaki� s�aby i niezbyt wa�ny �m�wi�cy� duch.
Unihipili, inaczej wymawiane uhinipili, dostarcza wi�cej danych etymologicznych do wyja�nienia s�owa. W ten spos�b otrzymujemy nast�puj�ce okre�lenia: a) jest to duch, kt�ry mo�e ubolewa�, ale nie umie niczego powiedzie� (u); b) jest to co�, co pokrywa co� innego i ukrywa to lub te� samo jest ukryte pod jakim� przykryciem czy zas�on� (uhi); c) jest to duch towarzysz�cy innemu, po��czony z innym, jest lepki i przykleja si� do innego. Przypisany jest innemu i jest mu podleg�y (pili); d) jest to duch, kt�ry dzia�a potajemnie, cicho i bardzo ostro�nie, ale nie wykonuje pewnych rzeczy w obawie przed gniewem bog�w (nihi); e) jest to wreszcie duch, kt�ry mo�e wysun�� si� z czego�, wznie�� si� ponad to, mo�e te� wyci�gn�� co� z czego�, tak jak monet� z kieszeni. Po��da niekt�rych rzeczy bardzo gor�co. Jest uparty i niech�tny, gotowy odm�wi� wykonania polecenia. Rozp�ywa si�, wsi�ka lub ca�kowicie miesza z czym� innym. Zwi�zany jest z powolnym kapaniem wody lub wytwarzaniem i wydzielaniem �yciodajnej wody, czego� w rodzaju �wody piersi�, czyli mleka karmi�cej matki (u w swych kilku znaczeniach). (Uwaga: p�niej dowiedzia�em si�, �e woda jest symbolem ludzkiej si�y �yciowej. Tak wi�c odnalaz�em pierwsz� ig��. Dwa �wiadome duchy ludzkie to dwie trzecie nast�pnej ig�y. Natomiast trzecia ig�a ukryta jest w znaczeniu s�owa �lepki� lub �przylega�, �przykleja� si�).
Podsumowuj�c dotychczasowe uwagi, mo�na wi�c stwierdzi�, �e poj�cia �wiadomo�ci i pod�wiadomo�ci u kahun�w zdaj� si� oznacza�, wnioskuj�c z etymologii nazw, par� duch�w �ci�le zwi�zanych z cia�em � kierowanym przez pod�wiadomo�� i s�u��cym do przechowywania i okrywania ich obu. Duch �wiadomo�ci jest bardziej ludzki i ma zdolno�� m�wienia. Wra�liwy duch pod�wiadomo�ci zalewa si� �zami, jest uczuciowy i w rozmaity spos�b pos�uguje si� energi� �yciow� cia�a. Wykonuje zdania w tajemnicy, z milcz�c� ostro�no�ci�, jest uparty i gotowy odm�wi� pos�usze�stwa. Odmawia wykonywania rozkaz�w, gdy obawia si� bog�w (zachowuje kompleksy, czyli mocno utrwalone przekonania). Przenika lub wsi�ka w ducha �wiadomo�ci, by dawa� wra�enie, �e tworzy z nim jedno��. (U�ycie w magii s�owa �lepki� jako symbolu i wzmianka o zdolno�ci �wysuwania� lub �wyci�gania czego� z czego� innego� stan� si� zrozumia�e p�niej).
Przekonany, �e kahuni ju� od tysi�cy lat znali te wszystkie zjawiska psychologii, kt�re my poznali�my dopiero w ostatnich kilku latach, nabra�em ca�kowitej pewno�ci, �e ich zdolno�� pos�ugiwania si� magi� wynika�a ze znajomo�ci wa�nych czynnik�w psychologicznych przez nas jeszcze nie odkrytych.
Niebawem sta�o si� jasne, i� nadaj�c nazwy elementom psychologii i zawieraj�c w etymologii tych s��w symboliczne znaczenia dla wskazania ich powi�za�, pierwsi kahuni wykonali kapitaln� prac�. Jedyn� powa�n� przeszkod� by�a okoliczno��, i� symbole zast�powa�y nazwy element�w magii, kt�rych natury nie mog�em na razie poj��.
Szukaj�c gor�czkowo symbolicznych znacze� owych s��w, powr�ci�em do lektury sprawozda� na temat zjawisk psychologicznych. Sprawdza�em po kolei ka�de oddzielne zjawisko i usi�owa�em zlokalizowa� jego symboliczny odpowiednik w etymologii termin�w u�ywanych przez kahun�w.
Po kilku miesi�cach zrozumia�em, �e, jak na pocz�tek, zrobi�em ju� wszystko, co mo�na, dopasowuj�c bardziej usystematyzowan� przeze mnie psychologi� do zewn�trznych rytua��w magii kahun�w. Uzna�em, �e wnioski, do kt�rych uda�o mi si� doj��, s� zbyt cenne, by ukrywa� je przed �wiatem. Napisa�em wi�c prac� o moich odkryciach i o wiedzy kahun�w w og�lno�ci [M.F. Long, Recouering The Ancient Magic, wyd. Rider& Co., Londyn 1936.].
Angielska publikacja tej ksi��ki przynios�a mi lawin� list�w, na czwartej stronie ok�adki umie�ci�em bowiem swoje nazwisko, adres i pro�b� do czytelnik�w, by pisali do mnie, je�li maj� jakie� ciekawe wiadomo�ci na interesuj�cy mnie temat. Niestety, nie otrzyma�em �adnej pomocnej informacji, chocia� listy roi�y si� od przypuszcze� i domys��w.
Min�� rok od wydania mojej ksi��ki, gdy pewnego dnia nadszed� list od emerytowanego angielskiego dziennikarza. Nazywa� si� William Reginald Stewart. To, co mia� do powiedzenia, by�o niezmiernie wa�ne.
Niezwykle zainteresowa� go fakt, �e w mojej ksi��ce opisywa�em t� sam� magi�, z kt�r� zetkn�� si� w latach m�odo�ci. Wiedzia�, �e pos�ugiwali si� ni� cz�onkowie plemienia Berber�w z Afryki P�nocnej, mieszkaj�cego w g�rach Atlas. Ze zdumieniem stwierdzi�, �e afryka�scy Berberowie u�ywali w magii tych samych s��w, co hawajscy kahuni, uwzgl�dniaj�c, oczywi�cie, r�nice dialekt�w. Po przeczytaniu mojej ksi��ki wyszpera� swoje po��k�e ju� notatki i por�wna� s�owa, kt�re, jak go poinformowano, nale�a�y do tajemnego j�zyka magii. Okaza�o si�, �e hawajskie s�owo kahuna brzmia�o u Berber�w quahuna, a hawajski wyraz okre�laj�cy kobiet�-kahunk�, czyli kahuna wahini, wyst�powa�o jako quahini. S�owo oznaczaj�ce boga brzmia�o w obu j�zykach prawie tak samo: akua i atua, tak jak i wiele innych sprawdzonych przez nas wyraz�w.
Poniewa� plemiona Berber�w m�wi�y j�zykiem zupe�nie r�nym od dialekt�w Polinezji, odkrycie podobie�stwa j�zyk�w opisuj�cych magie obu tych lud�w stanowi�o niezbity dow�d, �e albo Berberowie i Polinezyjczycy mieli wsp�lnych przodk�w, albo w czasach staro�ytnych ludy te kontaktowa�y si� ze sob�.
Stewart us�ysza� o plemieniu Berber�w i o ich magii, kiedy poszukiwa� z�� naftowych dla jakiej� du�skiej sp�ki i jako niezale�ny dziennikarz oraz znawca Afryki P�nocnej pracowa� w charakterze korespondenta dla �Christian Science Monitor�. Wzi�� w�wczas urlop, wynaj�� przewodnik�w i wyruszy� na poszukiwanie owego plemienia. W ko�cu odnalaz� je i pozna� maga, kt�rym by�a kobieta. Po wielu namowach zaadoptowa�a go i uzna�a za swego rodzonego syna, by umo�liwi� mu poznanie sekret�w magii. Kobieta owa nazywa�a si� Lucchi i mia�a siedemnastoletni� c�rk�, kt�rej w�a�nie zacz�a udziela� tajemnych nauk. Stewartowi pozwolono si� do niej przy��czy�.
Nauk� rozpocz�to od legendarnej historii plemiennej, kt�ra opowiada�a o �yciu dwunastu plemion kahun�w na wielkiej pustyni Saharze, zielonej w�wczas i pe�nej rzek urodzajnej krainie. Z czasem rzeki powysycha�y i plemiona przenios�y si� w dolin� Nilu. Tam, stosuj�c magi�, pomagano ci�� bloki skalne, zwozi� je na miejsce budowy i wznosi� Wielk� Piramid�. W tamtych czasach ludy owe rz�dzi�y Egiptem, g�ruj�c nad innymi dzi�ki swej magii.
Kahunka opowiada�a dalej, jak jej wsp�plemie�cy przewidywali, �e nadejd� czasy og�lnej ciemnoty intelektualnej i ich wiedza tajemna p�jdzie w zapomnienie. Aby przechowa� ten drogocenny skarb dla przysz�ych pokole�, dwana�cie plemion wyruszy�o na poszukiwanie jakiej� odleg�ej krainy, gdzie mo�na by si� przenie�� i przechowa� Tajemnic� (Hun�), a� czasy zmieni� si� na tyle, �e b�dzie mo�na zwr�ci� j� �wiatu. Za pomoc� parapsychiki odnaleziono na Pacyfiku bezludn� wysp� czekaj�c� na ich przybycie. Jedena�cie plemion przep�yn�o przez kana� do Morza Czerwonego, dalej wzd�u� wybrze�y Afryki i Indii, a� do Pacyfiku: Po wielu latach s�uch o nich zagin��, przynajmniej dla cz�onk�w pozosta�ego dwunastego plemienia. Owo plemi�, z jakich� nieokre�lonych przyczyn, przenios�o si� na p�noc i osiedli�o w g�rach Atlas. Mieszka�o tam przez wieki, zachowuj�c Tajemnic� i pos�uguj�c si� magi�. Wymiera�o jednak stopniowo i kiedy nadesz�y czasy nowo�ytne, przy �yciu pozosta�a tylko jedna kahunka. By�a ni� owa nauczycielka imieniem Lucchi.
Stewart stwierdzi�, �e Berberowie byli plemieniem go�cinnym, czystym, bardzo inteligentnym, o wspania�ej, starej kulturze. M�wili j�zykiem mieszanym, tak jak inne plemiona berberyjskie, ale kiedy przychodzi�o do wyk�adania wiedzy tajemnej, u�ywano innego j�zyka, gdy� tylko w nim mo�na by�o odnale�� w�a�ciwe s�owa dla nazwania element�w, kt�re istniej� w cz�owieku i pozwalaj� mu pos�ugiwa� si� magi�.
M�ody Anglik mia� du�e trudno�ci j�zykowe, cz�sto musia� wykorzystywa� sw�j francuski, aby zrozumie� dialekt Berber�w, a jednocze�nie poj�� w�a�ciwie znaczenia tak zwanego j�zyka tajemnego.
Krok po kroku przyswaja� sobie podstawowe za�o�enia filozofii magii. Jego nauczycielka wielokrotnie demonstrowa�a mu si�� swej magii przy uzdrawianiu chorych, swoj� w�adz� nad ptakami, drapie�nikami, w�ami i nad pogod�. Stewart robi� du�e post�py, opanowa� teori� i niebawem mia� rozpocz�� �wiczenia praktyczne. Pewnego mglistego popo�udnia zdarzy�o si� jednak nieszcz�cie. W dolinie nie opodal obozowiska Berber�w dosz�o do strzelaniny mi�dzy dwiema przeje�d�aj�cymi tamt�dy bandami. Zab��kana kula �miertelnie ugodzi�a Lucchi w serce.
Stewart pozosta� bez nauczycielki, bo jej c�rka wiedzia�a niewiele wi�cej ni� on sam. Nauka magii zako�czy�a si�. Zebra� wi�c swoje notatki, opu�ci� przyrodnich braci i siostry i powr�ci� do dawnych zaj��.
Min�o trzydzie�ci lat i wtedy przeczyta� moj� ksi��k�, gdzie, w przytaczanych przeze mnie s�owach hawajskich, rozpozna� wyrazy � pomijaj�c oczywi�cie r�nice w dialektach � kt�re przechowywa� tak d�ugo w swych zapiskach.
Powi�zania mi�dzy kahunami hawajskimi a kahunami z Afryki P�nocnej i mo�e z Egiptu sta�y si� oczywiste. Legendy hawajskie, przekazywane ustnie m�wi�y o historii tego ludu. Ot� Hawajczycy �yli kiedy� na odleg�ym rodzimym l�dzie. W swoich wizjach ujrzeli Hawaje i wyruszyli na poszukiwania tej krainy. Ich podr� zacz�a si� od Morza Czerwonego Kane, co �ci�le zgadza si� z pogl�dem, �e przybyli z Egiptu przez Morze Czerwone, kt�re nosi tak� nazw� po dzie� dzisiejszy w trzech przynajmniej j�zykach. Legendy nie podaj� wielu szczeg��w o pocz�tkach owej podr�y. M�wi� jedynie o kolejnych l�dach, kt�re mijali odkrywcy, p�yn�c w wielkich podw�jnych kanoe. Kiedy wywiadowcy podr�uj�cy na czele dotarli wreszcie do o�miu nie zamieszkanych Wysp Hawajskich, powr�cili niebawem do najbli�szej, le��cej na zachodzie, by zabra� pozosta�ych cz�onk�w plemienia, kt�rzy zatrzymali si� tam na odpoczynek. Wszyscy osiedlili si� na Hawajach. Tam budowali domy i stamt�d organizowali dalsze wyprawy, z kt�rych przywozili nasiona ro�lin, sadzonki drzew i zwierz�ta. Po pewnym czasie w�dr�wki do s�siednich wysp usta�y i przez wiele d�ugich lat ludno�� ta �y�a w zupe�nym odosobnieniu. Kiedy wymarli wszyscy cz�onkowie rodziny kr�lewskiej, wyruszono na inne wyspy, by odnale�� i przywie�� ze sob� jakiego� wysoko urodzonego ksi�cia. Ksi��� przyby� wraz ze swymi ulubie�cami, w�r�d kt�rych znajdowa� si� kahuna. Je�li mo�emy wierzy� legendzie, kahuna �w wprowadzi� na Hawajach form� kahunaizmu, kt�ry zawiera� niewiele magii, wymaga� za� oddawania czci bo�kom i budowania �wi�ty�. I mimo �e kahuni nadal zachowywali wiedz� tajemn� w jej czystej formie i stosowali j� w praktyce, to jednak istnia�y w niej pewne �lady dawnego ska�enia, pozosta�o�ci kultu bo�k�w i �wi�tynie.
Starania uczonych, by wyja�ni� pochodzenie Hawajczyk�w przez badanie ich j�zyka, nie przynios�y zbyt du�ych sukces�w. Istnieje jedena�cie plemion polinezyjskich. Wszystkie m�wi� dialektami tego samego j�zyka, ale u niekt�rych spotyka si� wyrazy i wierzenia pochodz�ce z Indii, co �atwo mo�na stwierdzi�. S�owa polinezyjskie wyst�puj� wsz�dzie pomi�dzy Pacyfikiem a Bliskim Wschodem. S�ycha� je na Madagaskarze, co wskazuje na wczesne kontakty tutejszych mieszka�c�w z ludami m�wi�cymi j�zykiem polinezyjskim. Nawet w Japonii spotyka si� terminy i poj�cia rodem z Polinezji. W Indiach istnieje pewien zas�b poj�� zwi�zanych z magi� kahun�w. Dzisiaj, co prawda, maj� wielce zmienion� form� i wysz�y praktycznie z u�ycia, ale ich wyst�powanie wskazuje na wsp�lne pochodzenie.
Dzi�ki nieocenionej pomocy Stewarta i pe�nemu korzystaniu z jego wiedzy, jak� zdoby� w Afryce P�nocnej, mog�em kontynuowa� moje poszukiwania. Powoli rekonstruowa�em Tajemnic�, w miar� jak jej symbole i zewn�trzne przejawy zestawia�em z wnioskami doktora Brighama, wysnutymi kiedy� na podstawie obserwacji rytua��w kahun�w.
Niemo�liwe by�oby jednak ogarni�cie znaczenia wszystkich s��w i ceremonii, gdyby nie pewne podstawowe odkrycia poczynione przez nowoczesn� psychologi� i parapsychologi�. Na ich bazie budowa�em coraz pe�niejsz� teori�. Du�� rol� odegra�y r�wnie� rozmaite wierzenia religijne, w nich bowiem odnajdywa�em sponiewierane szcz�tki pierwotnej filozofii Huny. Owe relikty, chocia� tak zniekszta�cone, dawa�y wskaz�wk�, gdzie mam szuka� dalszych informacji, i pomaga�y weryfikowa� niepewne materia�y w miar� ich odkrywania.
Wkr�tce po ukazaniu si� w Anglii mojej publikacji nawi�za�em korespondencj� z ksi�dzem Ko�cio�a anglika�skiego, kt�ry napisa� do mnie od razu po przeczytaniu ksi��ki. Prowadzi� on badania psychologiczne nad zjawiskiem psychicznego i duchowego uzdrawiania. Zainteresowa� si� wiedz� kahun�w i wraz z grup� asystent�w postanowi� wypr�bowa� niekt�re magiczne sposoby leczenia. Podj�li si� oni tego zadania po intensywnej wymianie list�w ze mn�. Szczeg�lne sukcesy odnosili w przypadkach obsesji. Rodzina jednego z wyleczonych pacjent�w ofiarowa�a im du�� sum� pieni�dzy na rozw�j prac eksperymentalnych. Duchowny i trzech cz�onk�w jego zespo�u ruszyli w podr� do Kalifornii, by spotka� si� ze mn� i przedyskutowa� plany na przysz�o��. Ustalili�my wszystkie szczeg�y, opracowali�my nawet projekt budynku, kt�ry mia� by� niebawem wzniesiony. Niestety, podczas ich drogi powrotnej do Anglii wybuch�a II wojna �wiatowa i pokrzy�owa�a wszystkie zamiary. Po wojnie fundusze nie by�y ju� dost�pne i grupa tych ludzi si� rozpad�a.
Ich praca eksperymentalna dowiod�a jednak, �e rekonstrukcja systemu Huny by�a w�a�ciwa, albowiem dzia�a� on w r�kach os�b obdarzonych wrodzonymi zdolno�ciami i gotowych po�wi�ci� sw�j czas na nauk� korzystania z dobrodziejstw tego systemu. Musieli tylko wytrwale �wiczy� przy pomocy kogo� do�wiadczonego.
Na Hawajach niewiele jest literatury dotycz�cej kahun�w b�d� te� jest ona ma�o wiarygodna. Szcz�tkowe informacje dost�pne w ksi��kach, artyku�ach i broszurach nie wspominaj� w og�le o podstawowych mechanizmach magii, o kt�rych pisa�em w swej ksi��ce. Autorzy przecz� sobie wzajemnie, a gmatwanina ich s�d�w jest dla czytelnika nie do rozwik�ania.
Badania doktora Brighama i moje w�asne s� na wyspach prawie nieznane, a egzemplarze mej pierwszej ksi��ki le�� bezpiecznie schowane w bibliotece w Honolulu. Udost�pniane s� tylko na �yczenie tego, kto wie, �e tam si� znajduj�. Czy to na skutek b��dnego zrozumienia nauki kahun�w, czy te� ze strachu przed realnym niebezpiecze�stwem, jakie niesie modlitwa �mierci, mieszka�cy wysp odrzucaj� magi�, zgodnie z zasad� �nie budzi� licha�.
Po tych wst�pnych uwagach przejd� teraz do szczeg�owego przedstawienia Huny i przytocz� wszystkie dost�pne dowody �wiadcz�ce o poprawno�ci tego systemu jako zbioru fakt�w naukowych.
Rozdzia� II
Chodzenie po ogniu jako wst�p do magii
Dwie cechy wyr�niaj� psychologiczno-religijny system Tajemnicy (Huny) i oddzielaj� go od nowoczesnych system�w religijnych i psychologicznych.
Pierwsza i najwa�niejsza w�a�ciwo�� ten system DZIA�A. Dzia�a dla kahun�w, powinien dzia�a� i dla nas.
Druga cecha jest nie mniej wa�na. System dzia�a dla wszystkich ludzi, bez wzgl�du na ich religijne zapatrywania.
Najlepszym dowodem, �e magia dzia�a bez zarzutu, stosowana przez ludzi rozmaitych wyzna�, przez pogan i dzikich, jest CHODZENIE PO OGNIU, praktykowane od wiek�w a� po dzie� dzisiejszy w wielu cz�ciach �wiata.
Chodzenie po ogniu polega na kontakcie st�p z p�on�cym w�glem lub innym roz�arzonym materia�em, takim jak kamienie, czy nawet bezpo�rednio z p�omieniem. Ot� nie ma tu nic tajemniczego, je�li chodzi o stopy czy gor�ce przedmioty. I jedne, i drugie mo�na starannie zbada�, wykluczaj�c wszelkie manipulacje i triki. Istnieje jeszcze trzeci element, kt�rego jednak nie mo�na zobaczy�, sprawdzi� i przebada�. Istnieje w spos�b realny i wolny jest od wszelkich cyrkowych sztuczek. Ten trzeci element nazywam MAGI� z braku innego, lepszego s�owa.
Wyst�puje on z pewno�ci� w�wczas, gdy stopy dotykaj� rozpalonego przedmiotu, a mimo to nie pojawiaj� si� na nich zwyk�e objawy oparzenia.
Co najmniej od dw�ch stuleci nieustannie toczy si� zaci�ta wojna przeciwko wszelkim przes�dom. Rozw�j poszczeg�lnych nauk zale�a� od tego, czy ludzie zajmuj�cy si� dan� dziedzin� potrafili zwalczy� w sobie i w innych zabobony, skostnia�e pogl�dy i wszelkie tabu religijnych dogmat�w. Dzisiaj jednak odrzucanie przez nauk� zjawisk parapsychicznych obr�ci�o si� w swoisty dogmat samej nauki. Przez wiele lat nasze szko�y i nasza prasa robi�y wszystko, co w