8846
Szczegóły |
Tytuł |
8846 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8846 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8846 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8846 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
W cyklu �wiat antyczny ukaza�y si�: I Staro�ytno�� bajeczna, II Grecja niepodleg�a, III Rzeczpospolita rzymska, IV Cesarstwo rzymskie.
Uwagi do wersji elektronicznej �Staro�ytno�ci Bajecznej:
- Numeracja znajduje si� na g�rze strony.
- Numery stron w spisie tre�ci odpowiadaj� numerom stron w ksi��ce.
- Usuni�to ilustracje, kt�rych spis zamieszczono na ko�cu dokumentu.
- Usuni�to indeks nazw osobowych i geograficznych.
Tadeusz Zieli�ski
STARO�YTNO�� BAJECZNA
Wydawnictwo ��l�sk"
Do druku poda� oraz przedmow� opatrzy�
Aleksander Krawczuk
Spis tre�ci
Przedmowa 7
Tadeusz Zieli�ski - �ycie i dzie�o 7
Tadeusza Zieli�skiego �wiat antyczny 20
Nota bibliograficzna 24
KADMOS I KADMIDZI
1. Kadmos i Harmonia 27
2. Dionizos 31
3. Antiopa 36
4. Niobe 39
5. Delfy 44
6. Z�oty baran 48
7. Leukotea 51
8. Misteria eleuzy�skie 56
PERSEUSZ
9. �owy Kalido�skie 67
10. G�owa Meduzy 75
11. Andromeda 83
12. Polidektes i Akrisios 87
13. Chimera 90
14. Bias i Melampos 97
ARGONAUCI
15. Przykazania Chejrona 103
16. Cudowny okr�t 114
17. Grzech lemnijski 118
18. Do Kolchidy! 123
19. Z�ote runo 129
20. Peliady 138
21. Medea 141
HERAKLES
22. Amfitrion i Alkmena 149
23. Narodziny Heraklesa 153
24. U rozdro�a 155
25. W ciasnym kole 159
26. W �rednim kole 164
27. Pelops i Hippodamia 173
28. W �rednim kole (doko�czenie) 176
29. W szerokim kole 178
30. Piek�o i raj 195
31. Oszala�y Herakles 212
32. P�aszcz Nessosa 216
33. Heraklidzi i Pelopidzi 223
LABDAKIDZI
34. Kr�l Edyp 229
35. Pocz�tek przeznaczenia 237
36. Siedmiu przeciw Tebom 242
37. Antygona 248
38. Wyprawa Epigon�w 251
39. Naszyjnik Harmonii 253
ATENY
40. Erechtydzi 267
41. Ojcowski miecz 271
42. M�dro�� Dedala 276
43. Ariadna 282
44. Syn Amazonki 292
45. Egina i Salamina 301
WOJNA TROJA�SKA
46. Wielkie pojednanie 307
47. Wesele sparta�skie 310
48. Jab�ko niezgody 313
49. Porwanie Heleny 319
50. Wojsko Nemezydy 321
51. Fa�szywy Ilion 324
52. Gniew Artemidy 330
53. Uczta na Chryze 334
54. Protesilaos 342
55. U Apollina Tymbryjskiego 346
56. Palamedes 350
57. K��tnia kr�l�w 353
58. Patroklos 357
59. Hektor 362
60. Z bajecznych krain 366
61. Poliksene 373
62. S�d o zbroi 378
63. Ojnone 384
64. Ko� drewniany 387
KONIEC KR�LESTWA BA�NI
65. Ognie eubejskie 397
66. Krwawa k�piel 400
67. Menelaos i Helena 406
68. Orestes 411
69. Neoptolemos 417
70. Powr�t Odysa 421
71. Zemsta Odysa 438
72. �mier� Odysa 448
Pos�owie 453
Autorzy i �r�d�a ilustracji 455
Spis ilustracji
Przedmowa
Tadeusz Zieli�ski - �ycie i dzie�o
"To najwybitniejszy filolog klasyczny, jakiego Polska w swej historii wyda�a, a r�wnie� jeden z najwybitniejszych i najbardziej oryginalnych badaczy �wiata antycznego, jacy w og�le istnieli� - ta ocena Tadeusza Zieli�skiego, wypowiedziana �wier� wieku temu przez uczonego najwy�szej miary, jakim by� zmar�y przed kilku laty Kazimierz Kumaniecki, nie straci�a nic ze swego waloru, up�yw czasu nie umniejsza postaci i zas�ug Zieli�skiego. Jego dzie�a trwaj� jako zdrowe, niezniszczalne cegie�ki wci�� rosn�cego gmachu humanistyki �wiatowej, a tak�e jako �ywe czynniki kultury polskiej. Wywieraj� wp�yw bezpo�rednio, same przez si�, jak te� po�rednio, poprzez tych, kt�rzy czuj� si� cho�by tylko z ducha jego uczniami. A takich jest wielu. By� bowiem Zieli�ski nie tylko znawc� antycznej kultury, ale r�wnie� jej popularyzatorem, utalentowanym i niezmordowanym, docieraj�cym do szerokich kr�g�w spo�ecznych, zw�aszcza, cho� nie wy��cznie, w naszym kraju.
Jego �ycie, zw�aszcza w dzieci�stwie i we wczesnej m�odo�ci, znaczone by�o wielkimi smutkami: strat� matki, gdy mia� lat cztery, ojca, kiedy liczy� lat czterna�cie, i bied�. Potem za�, po okresie powodzenia i wzgl�dnego dobrobytu, ju� w podesz�ym wieku i nast�pnie jako starzec, dwukrotnie traci� materialnie wszystko. Duchowo wszak�e nie za�ama� si� nigdy. Pracowa� stale i w ka�dych warunkach, u siebie i na obczy�nie, wykazywa� zdumiewaj�c� odporno�� psychiczn� oraz g��bok� wiar� w sens tego, czemu si� po�wi�ca�, a co zdecydowany by� ratowa�, krzewi� i przekazywa� nast�pnym pokoleniom, cho� wszystko wok� sz�o w ruin� i zmienia� si� tradycyjny system warto�ci; walczy� o byt tego, w czym widzia� sam� istot� europejsko�ci.
8
Podobn� niez�omno�� ducha i �ywotno�� nadziei wykazywa�o wielu najwarto�ciowszych przedstawicieli inteligencji polskiej, w�r�d nich tak�e dopiero co wspomniany Kazimierz Kumaniecki lub W�adys�aw Tatarkiewicz - by tylko te nazwiska przytoczy� tytu�em przyk�adu spo�r�d setek i tysi�cy innych. Dodajmy wreszcie, �e cho� Zieli�ski znaczn� cz�� �ycia sp�dzi� poza granicami kraju, w �rodowisku rosyjskim, jak r�wnie� niemieckim, czu� si� zawsze Polakiem i dawa� tego dowody, jego za� losy osobiste splata�y si� z dramatem ca�ego narodu - poczynaj�c od owej smugi cienia, jak� k�ad�a si� na jego dzieci�stwo tragedia powstania styczniowego.
O �yciu, zas�ugach i dzie�ach Zieli�skiego pisano sporo, zw�aszcza w latach powojennych, s� to jednak tylko artyku�y, wspomnienia, om�wienia rozproszone po r�nych czasopismach lub s�u��ce za wst�py i pos�owia do wznowie� jego ksi��ek. Wci�� jeszcze brak pe�nej, odr�bnej monografii. Dane, kt�re tu zamieszczamy, maj� tylko przypomnie� najwa�niejsze fakty jego biografii, przybli�y� posta� uczonego, uzmys�owi� wielko��, r�norodno�� i trwa�o�� jego dorobku.
Urodzi� si� 14 wrze�nia roku 1859 na Ukrainie, w okolicach Kaniowa, gdzie rodzice jego matki, Ludwiki Grudzi�skiej, posiadali maj�tek Skrzypczy�ce. Ojciec, Franciszek, pracowa� w urz�dzie kontroli pa�stwowej w Petersburgu. Ch�opiec wychowywa� si� na wsi do roku 1863, kiedy to zmar�a po d�ugiej chorobie matka i ojciec zabra� go do siebie, do Petersburga; m�odszy o dwa lata brat, W�adys�aw, przyjecha� tam dopiero w kilka lat p�niej. Jak po�wiadcza w swych wspomnieniach c�rka Tadeusza, Kornelia, czteroletni ch�opiec zapami�ta� dobrze zar�wno smutn� atmosfer� domu, w kt�rym umar�a m�oda kobieta, nawet jej pok�j, jak te� pi�kno i s�odycz ukrai�skiego krajobrazu, bujno�� przyrody, bogactwo pie�ni ludowych. To by�a prawdziwie rajska ziemia jego lat dziecinnych, pierwsze �rodowisko, kt�re go kszta�towa�o i kt�re musia� porzuci� na zawsze. T�skni� do tamtych lat i okolic.
W Petersburgu ojciec przyj�� wychowawczyni�, Rosjank�, wykszta�con�, znaj�c� obce j�zyki, i wkr�tce poj�� j� za �on�; z tego ma��e�stwa te� by�o potomstwo. Tadeusz, jak pisze c�rka, m�wi� zawsze o swej macosze z mi�o�ci�. Dom pozosta� polski i katolicki, przynajmniej je�li idzie o m�czyzn. A pani Zieli�ska powracaj�c z zagranicy przemyca�a tomiki Mickiewicza, co by�o w�wczas rzecz� ryzykown�. Jednak�e sam fakt o�enku z Rosjank�, i to c�rk� popa, sprawi� w �wczesnych popowstaniowych warunkach i nastrojach, �e ojciec Tadeusza nie m�g� utrzymywa� normalnych stosunk�w ani z koloni� polsk� w stolicy, ani te� z rodzin� pierwszej �ony.
By�y okresy podczas wyjazd�w macochy, gdy ch�opiec pozostawa� sam. Oto jego bardzo charakterystyczne wspomnienia: �Widz� siebie w skromnym mieszkaniu petersburskim przy ojcu,
9
kt�ry b�d�c urz�dnikiem Kontroli Pa�stwowej opuszcza� mnie o godzinie dziewi�tej i powraca� dopiero o czwartej. Przez ca�y ten czas by�em samotny, je�eli nie liczy� kucharki, dziewczyny wiejskiej, kt�ra jednak by�a zaj�ta swoj� w�asn� prac�. Do czwartej bawi�em si�, jak mog�em. Ale potem ogarnia� mnie strach, zw�aszcza je�li ojciec si� sp�nia�. Co to mog�o znaczy�? By�y to lata najbli�sze po powstaniu 1863 roku; s�ysza�em cz�sto o nag�ych aresztowaniach Polak�w. Z ka�d� minut� ro�nie troska, a minuty p�yn� bardzo powoli w �wiadomo�ci dziecka. Trzeba jako� zag�uszy� ten niezno�ny strach. I oto - �miejcie si�, je�eli chcecie - widz� siebie pod toalet� mojej nieboszczki matki. Tam sobie siedz�, niby pod jej skrzyde�kiem, i t�umi�c bicie przestraszonego serca g�o�no deklamuj�: amo, amas, amat... i tak dalej, przez nast�pne tempora i modi, a� do amavimus, amavistis, amaverunt. - Vel amavere! - odpowiada nagle roze�miany g�os znajomy, kochany�.
Tak wi�c, jak stwierdza sam Zieli�ski, �pokocha�em antyk w postaci j�zyka �aci�skiego, a ten znowu w postaci jego gramatyki: to, co innych zazwyczaj odstr�cza, to mnie w�a�nie wabi�o. Surowa prawid�owo��, ten powr�t tych samych ko�c�wek przy zmianie tematu w zale�no�ci od czas�w i tryb�w�. Pierwszym za� nauczycielem i �aciny, i innych przedmiot�w, by� ojciec. Zna� on dobrze poezj�, zw�aszcza polsk�, lubi� j� czyta� i deklamowa�. Opowiada� r�wnie� o historii polskiej. Ale ch�opiec przepada� te� za fizyk� i botanik�. �acina wszak�e fascynowa�a go w spos�b szczeg�lny, tak�e poprzez liturgi� ko�cieln� mszy niedzielnych, a zw�aszcza Wielkiego Tygodnia. Wtedy te� us�ysza� pierwsze, oderwane wyrazy greckie. �Hellada jednak nie by�a mi zupe�nie obca: myszkuj�c w bibliotece ojca znalaz�em tam ksi��k�, kt�ra mi si� bardzo podoba�a, Les aventures de Telemague Fenelona, w pi�knej oprawie i z pi�knymi rycinami w klasycznym stylu. Przeczyta�em ja kilkakrotnie, szczeg�lnie rozdzia� o zst�pieniu Telemacha do pa�stwa umar�ych z jego Furiami - i musz� wyzna�, �e te poga�skie diablice mnie daleko wi�cej imponowa�y od naszych chrze�cija�skich diab��w, kt�rych (dzi�ki Pani Twardowskiej Mickiewicza) nigdy nie mog�em bra� na serio.�
Do dziesi�tego roku �ycia Tadeusz pobiera� wykszta�cenie domowe, potem ojciec zdecydowa� si� odda� go do ewangelickiego gimnazjum przy ko�ciele �w. Anny, gdzie ucz�szcza�y g��wnie dzieci pochodzenia niemieckiego i gdzie zaj�cia prowadzono przewa�nie w tym j�zyku. Dokona� tego wyboru, po�wiadcza Zieli�ski, �wobec wci�� jeszcze napr�onych stosunk�w mi�dzy spo�ecze�stwem polskim i rosyjskim w owych czasach [by�o to w roku 1869 - A. K.], nie chc�c, �eby mnie zanadto krzywdzono�. A wi�c po raz trzeci w ci�gu lat dziesi�ciu zmiana �rodowiska, a nawet poniek�d j�zyka! Najpierw polski dom na Ukrainie,
10
potem polsko-rosyjski w Petersburgu, obecnie szko�a niemiecka. Zreszt� ch�opiec nie zna� tego j�zyka, macocha uczy�a go francuskiego, ale bardzo szybko to nadrobi�. W przysz�o�ci mia� si� sta� dobrym stylist� niemieckim.
Szko�a by�a na wysokim poziomie, nauczyciele rzetelni. A nawet ci z nich, kt�rzy z jakichkolwiek powod�w nie �ywili sympatii dla Polski, w stosunku do ucznia-Polaka zachowywali si� nawet �yczliwie. Do takich nale�a� Dittmann, Niemiec z Grudzi�dza. �Kiedy mu zosta�em przedstawiony, zapyta�: Twoja narodowo��? - Jestem Polakiem. - Pog�aska� mi� po g�owie: Polacy s� u nas pierwszymi uczniami, pami�taj o tym!� I tylko niekiedy, gdy ch�opiec �le akcentowa� �aci�skie wyrazy, �artobliwie wypomina� mu znan� polsk� beztrosk� w tym zakresie. Zreszt� Zieli�ski nale�a� do najlepszych uczni�w, i to w�a�ciwie we wszystkich przedmiotach, a w pewnym okresie nauki przyrodnicze, zw�aszcza chemia, interesowa�y go bardziej od humanistycznych.
Tymczasem w domu sytuacja ulega�a pogorszeniu. M�odszy brat, W�adys�aw, sprowadzony ze Skrzypczyniec, uczy� si� �le i zachowywa� niesfornie. Ojciec ima� si� zaj�� ubocznych, straci� jednak i sw� g��wn� posad�, rozchorowa� si�, a raczej d�ugo umiera�. Do domu zagl�da�a n�dza. �N�dza czarna, gdy� �yli�my tylko ze sprzeda�y inwentarza domowego. W tych warunkach uczy� si� by�o trudno, tym bardziej �e nie by�o grosza na kupno najpotrzebniejszych ksi��ek; w og�le �r�d�em mojej wiedzy by�y w ten czas odpowiedzi koleg�w, kiedy ich pytano przede mn�. Oczywi�cie i cenzura noworoczna by�a bardzo nieszczeg�lna, i - co najbardziej mnie m�czy�o - niepodobna by�o nie pokaza� jej umieraj�cemu ojcu. By� te� bardzo i zasmucony, i rozgniewany. - I czego si� nauczy�e� przez ca�y ten czas? - pyta�. - No, m�w, czego� si� nauczy�? Tu jednak sprawa by�a nie tak beznadziejna, co� przecie umia�em. I zacz��em deklamowa�:
Lydia tota fremit, Phrygiaque per oppisa facti Rumor it...
I tak dalej, ca�y mit o Niobe. Powoli zmarszczki gniewu znikn�y z jego czo�a. W ko�cu, po kilkudziesi�ciu wierszach, u�miechn�� si�, u�cisn�� moj� r�k�... I d�ugo jeszcze by�em wdzi�czny autorowi Przemian, �e dzi�ki niemu mog�em sprawi� memu ojcu t� ostatni� pociech�.�
Franciszek Zieli�ski zmar� w lecie roku 1874; jego synowie stali si� zupe�nymi sierotami. Wzi�� ich do siebie stryj, in�ynier kolejowy, o�eniony r�wnie� z Rosjank�, bezdzietny. W�adys�awa uda�o si� umie�ci� w przytu�ku dla sierot; zosta� p�niej oficerem. Tadeusz ucz�szcza� nadal do gimnazjum. Odczu� bardzo bole�nie nie tylko �mier� ojca, ale r�wnie� zerwanie wszelkich
11
kontakt�w z macoch�, do kt�rej by� bardzo przywi�zany, a z kt�r� stryj nie �y� w zgodzie. Opiekun pragn��, by Tadeusz po�wi�ci� si� studiom technicznym i zapewne tak by si� sta�o, ch�opiec bowiem nie mia� sprecyzowanych zami�owa�, a do�wiadczenia chemiczne wr�cz go pasjonowa�y, gdyby nie pojawi� si� w gimnazjum nowy nauczyciel przedmiot�w klasycznych. By� nim J�zef Koenig, Austriak z pochodzenia, wychowanek �wietnych profesor�w wiede�skich, cz�owiek m�ody, obdarzony wielkim talentem pedagogicznym, kochaj�cy sw�j przedmiot. I nie ogranicza� si� tylko do lekcji szkolnych. Zach�ca� uczni�w do lektury prywatnej, zaprasza� do swego mieszkania dla wsp�lnego omawiania arcydzie� literatury antycznej, zw�aszcza niekt�rych traktat�w filozoficznych Cycerona, dialog�w Platona, tragedii Sofoklesa.
Stryj zosta� przeniesiony do Permu, Tadeusz pozosta� jednak w Petersburgu, utrzymuj�c si� w znacznej mierze z lekcji. �Powoli i nie�wiadomie szala humanistyki otrzyma�a przewag� nad szal� nauk przyrodniczych. Kiedy przy ko�cu pierwszego kursu prymy (tj. w klasie przedostatniej) dyrektor postawi� mi pytanie, czym zamierzam zosta�, odpowiedzia�em bez wahania: filologiem. U�miechn�� si� i u�cisn�� mi r�k�. T� sam� odpowied� da�em i stryjowi, przyjechawszy do niego na lato. Efekt by� tu wr�cz przeciwny. Odpowiedzia� mi, �ebym w takim razie na pomoc z jego strony wi�cej nie liczy�. Nie bardzo mi� to wzruszy�o. By�em ju� przedtem dzi�ki swej pracy pod wzgl�dem materialnym zupe�nie niezale�ny, a co do strony moralnej, to by�em pewny, �e m�j ojciec, gdyby by� �yw, pob�ogos�awi�by mojej decyzji.�
Egzamin samodzielno�ci �yciowej zda� Zieli�ski r�wnie �wietnie, jak i maturalny, zdobywaj�c w roku 1876 cenn� nagrod�: trzyletnie stypendium w nowo utworzonym seminarium filologicznym przy uniwersytecie lipskim dla poddanych rosyjskich. Tutaj przez trzy lata odbywa� studia w zakresie filologii klasycznej, historii staro�ytnej i archeologii pod kierunkiem znakomitych profesor�w. Nawi�za� te� wiele trwa�ych przyja�ni. �aci�ska praca konkursowa o agonach w komedii attyckiej da�a mu w roku 1878 nagrod� w wysoko�ci 150 marek i przed�u�enie stypendium, nade wszystko za� stworzy�a podstaw� do dalszych, bardzo owocnych bada� nad star� komedi�. Rok 1880 okaza� si� jeszcze pomy�lniejszy. Uzyska� wtedy w Lipsku doktorat, na podstawie pracy napisanej w j�zyku niemieckim o ostatnich latach drugiej wojny punickiej, dzi�ki czemu uzyska� trzyletnie tzw. stypendium profesorskie, przyznawane przez rz�d rosyjski m�odym uczonym, dla kt�rych przewidywano karier� uniwersyteck�. M�g� wi�c Zieli�ski studiowa� w Monachium i w Wiedniu, potem w Italii - gdzie pracowa� w Weronie, Wenecji, Florencji, Rzymie, Neapolu, przez prawie ca�y rok 1881 - i m�g� te� pozwoli� sobie w roku 1882 na dok�adne zwiedzenie Grecji oraz po�udniowej Italii.
12
Ale i w tym okresie - tak bujnym, pracowitym, pe�nym podr�y i wra�e� - Zieli�ski, jak zwr�ci� uwag� Marian Plezia, podtrzymywa� kontakty polskie. Nawi�za� korespondencj� z J�zefem Ignacym Kraszewskim i za jego zgod� prze�o�y� na j�zyk niemiecki oraz wyda� w Wiedniu powie�� Kaprea i Roma. Listy Kraszewskiego przechowywa� troskliwie przez lat kilkadziesi�t.
Do Petersburga powr�ci� p�n� jesieni� roku 1882. Dawny nauczyciel i przyjaciel, J�zef Koenig, w�wczas ju� dyrektor Gimnazjum �w. Anny, powierzy� mu nauczanie �aciny i greki w klasach wy�szych. Zieli�ski musia� jednak stopniowo wycofa� si� z tych zaj��, w roku bowiem 1883 z�o�y� rosyjski egzamin magisterski na podstawie pracy o syntagmach w dawnej komedii, a z pocz�tkiem 1884 rozpocz�� wyk�ady na uniwersytecie. Doktorat uzyska� w Dorpacie na tamtejszym uniwersytecie po przed�o�eniu i obronie pracy w j�zyku niemieckim, analizuj�cej budow� staroattyckiej komedii. To otworzy�o mu drog� do profesury: nadzwyczajnej w roku 1887 i zwyczajnej w 1890.
Swoje wyk�ady przygotowywa� bardzo starannie. Pocz�tkowo interpretowa� dzie�a Liwiusza, Owidiusza, Cycerona, Seneki, ale... Oddajmy g�os samemu Zieli�skiemu: �Nie mia�em powodu zbytnio szczyci� si� skutkami tej swojej dzia�alno�ci. Zwykle w pocz�tku semestru na moje wyk�ady przychodzi�o ze stu z g�r� s�uchaczy, ale ju� po tygodniu liczba ta topnia�a i w dalszym ci�gu zaledwie jakie kilkana�cie os�b pozostawa�o w�r�d pustych �aw. Niepodobna by�o oskar�a� m�odzie�y o brak pilno�ci, sale bowiem koleg�w filozof�w i historyk�w bywa�y i w dalszym ci�gu pe�ne a� po brzegi. A wi�c przyczyn� jest przedmiot ? Filologia klasyczna jest sucha, nudna ? Do�� cz�sto opinie podobne si� s�ysza�o. Opinii tych bynajmniej nie podziela�em: wiedzia�em, a raczej odczuwa�em dobrze, �e posiada ona, jako nauka o antyku, nie mniej, lecz chyba wi�cej walor�w kszta�c�cych w por�wnaniu z innymi naukami humanistycznymi. Nie. By�o rzecz� jasn�, �e nale�a�o te walory uwydatni� - i �e ja tego nie umia�em. I to mnie okropnie bola�o.�
Szcz�sny moment prze�omu przyszed� dopiero w roku 1894, kiedy to Zieli�ski przej�� po profesorze Piotrze Nikitinie kurs po�wi�cony tragedii greckiej. �Wybra�em dla pierwszej pr�by Bachantki Eurypidesa i postanowi�em tym razem zerwa� z tradycj�: nie m�wi� o tym, o czym si� zwykle m�wi we wst�pach do specjalnych kurs�w tego rodzaju, nie roztrz�sa� �yciorysu autora i ca�ej jego spu�cizny pi�mienniczej, wzgl�dnej warto�ci r�kopis�w itd., natomiast stara�em si� wykaza�, w czym si� zawiera ideowa warto�� danej tragedii, to co mi si� samemu w niej najbardziej podoba�o.�
Kiedy sko�czy�, w sali szczelnie zape�nionej rozleg�y si� rz�siste oklaski, a spotkany na korytarzu profesor historyk zapytywa� ze zdziwieniem: Czy to pana tak oklaskiwano? I w ten to spos�b, w tym momencie, po Zieli�skim--uczonym narodzi� si� Zieli�ski-popularyzator.
13
A� do tego czasu opublikowa� w ci�gu pi�tnastu lat, jakie ukaza�y si� od jego pierwszej rozprawy, ponad 200 arkuszy artyku��w, przyczynk�w, recenzji - i ani jednego wiersza o charakterze popularyzacyjnym.
Kiedy jednak chcia� zwr�ci� si� w druku do szerszej, pozauniwersyteckiej publiczno�ci, pojawi�y si� trudno�ci natury zgo�a nieoczekiwanej, bo wr�cz politycznej. Oto staro�ytno�� klasyczna kojarzy�a si� wtedy wielu post�powym ko�om rosyjskim z poj�ciem reakcyjno�ci, w pismach za� reakcyjnych sam Zieli�ski nie chcia� publikowa� - r�wnie� jako Polak. Nadarzy�a si� jednak sposobno�� prze�amania bariery dziwacznych nieporozumie�, gdy w roku 1895 obchodzono dwutysi�czn� rocznic� urodzin Cycerona (przyszed� na �wiat w roku 106 p.n.e.). Pojawi�y si� wprawdzie z�o�liwe ataki w zwi�zku z sama ide� przypominania tej rocznicy - zapytywano na przyk�ad, czy tak samo b�dzie si� �wi�towa� urodziny Nabuchodonozora, Ramzesa, Abla - ale mia�y one ten dobry skutek, �e �ci�gn�y publiczno��. �Sala by�a pe�na. Po kr�tkim wst�pie, po�wi�conym charakterystyce Cycerona, m�wi�em o jego wp�ywie na ludzko�� w r�nych okresach jej rozwoju, na my�licieli pocz�tk�w chrze�cija�stwa, odrodzenia, o�wiecenia, rewolucji. Zdziwienie s�uchaczy ros�o: jak to, nawet rewolucji? Mirabeau, �yrondy�ci, Robespierre - wielbicielami i uczniami Cycerona? A jednak tak by�o; nie twierdzi�em bynajmniej go�os�ownie, przytacza�em cytaty. Taka wi�c by�a owa �reakcyjno��" antyku ?�
Po pewnym czasie i pewnych wahaniach redakcji g��wny trzon odczytu zosta� wydrukowany w miesi�czniku �Wiestnik Jewropy�. Potem uros�a z tego ksi��ka wydana w j�zyku niemieckim w Lipsku po raz pierwszy w roku 1897 pod tytu�em Cicero im Wandel der Jahrhunderte (Cyceron w ci�gu wiek�w) i potem jeszcze trzy razy wznawiana w coraz szerszym uj�ciu. Dzie�o to w swoim rodzaju klasyczne, wci�� godne uwagi i pobudzaj�ce, imponuje rozleg�o�ci� horyzont�w autora, oczytaniem, a zarazem umiej�tno�ci� wychwytywania tego, co najistotniejsze. W latach pierwszej wojny �wiatowej rzecz t� prze�o�y� na j�zyk polski Julian Krzy�anowski, ale ze wzgl�d�w �ci�le formalnych wy��czne prawa wydawcy niemieckiego - nie mog�a ona nigdy ukaza� si� drukiem.
Lata od roku 1895 do pierwszej wojny �wiatowej uznawa� sam Zieli�ski za okres pe�nego rozkwitu swej dzia�alno�ci dydaktycznej w Petersburgu - a prowadzi� w�wczas wyk�ady nie tylko na uniwersytecie, lecz r�wnie� na tzw. wy�szych kursach dla kobiet oraz w Instytucie Filologiczno-Historycznym, a zarazem za okres bujnej tw�rczo�ci w j�zyku rosyjskim. Napisa� w�wczas setki artyku��w naukowych i o charakterze popularnym. W�r�d tych ostatnich na szczeg�ln� wzmiank� zas�uguje cykl wyk�ad�w uniwersyteckich - ale dla szerszego grona s�uchaczy -
14
jakie wyg�osi� w roku 1901, po�wi�conych naszemu stosunkowi do staro�ytno�ci czy te� obecno�ci jej w naszym �yciu. Ten cykl, gdy ukaza� si� w wydaniu ksi��kowym, doczeka� si� w Rosji trzech wyda� i t�umacze� na 12 j�zyk�w; po polsku ukaza� si� dwukrotnie. Natomiast z prac �ci�le naukowych na miejsce czo�owe ze wzgl�du na swe rzeczywi�cie prze�omowe znaczenie dla dalszych bada� wysuwaj� si� dwie, opublikowane zreszt� w j�zyku niemieckim. Pierwsza, wydana w roku 1901, omawia zagadnienie przedstawiania przez Homera wydarze� rozgrywaj�cych si� jednocze�nie, lecz w r�nych miejscach, druga za�, mo�e jeszcze wa�niejsza, problem rytmu w prozie Cycerona (lata 1906 i 1914). Lidia Winniczuk pisze: �Zieli�ski pierwszy stworzy� podstawy do bada� nad rytmik� prozy artystycznej i pierwszy wysun�� s�uszne wnioski; ktokolwiek zajmowa�by si� dzi� badaniem rytmu w prozie czy opracowywa�by wydanie kt�rejkolwiek z m�w Cycerona, musi si�gn�� do podstawowej pracy Zieli�skiego�. A jednocze�nie wydawa� komentowane teksty autor�w klasycznych oraz przek�ady. Zaj�cia uniwersyteckie po�wi�ca� g��wnie omawianiu epopei Homera oraz dramat�w Sofoklesa i Eurypidesa. Nie uchyla� si� r�wnie� od innych obowi�zk�w, pe�ni�c przez dwa lata funkcje dziekana Wydzia�u Filologicznego. Tote� gdy w roku 1909 obchodzono �wier�wiecze jego pracy w uczelni, sta�o si� to prawdziwym �wi�tem. Uniwersytet moskiewski mianowa� go swym doktorem honoris causa. G��wnym organizatorem uroczysto�ci by� najstarszy i chyba najwybitniejszy ucze� Zieli�skiego, M. Rostovtzeff, kt�ry zdoby� prawdziwie �wiatow� s�aw� jako znawca historii spo�ecznej i gospodarczej staro�ytno�ci. A sam bohater obchod�w odwdzi�czy� si� swoim s�uchaczom organizuj�c w roku 1910 zbiorow� wycieczk� do Grecji. Zreszt� podr�owa� wiele i ch�tnie, sp�dzaj�c miesi�ce letnie w Austrii, Szwajcarii, Italii wraz z rodzin�. Mia� za� z ma��e�stwa z Luiz� Giebel troje dzieci: syna Feliksa oraz dwie c�rki, Amat� i Korneli�.
Wszystkie te lata nazywa� Zieli�ski p�niej rosyjskim okresem swego �ycia, dzia�a� bowiem g��wnie w rosyjskim �rodowisku, osi�gaj�c doskona�o�� w pos�ugiwaniu si� j�zykiem. Nie oznacza�o to wszak�e, by w jakiejkolwiek mierze zapomina� o swej polsko�ci. �Kiedy pracowa�em w�r�d obcych w dziedzinie nauki, kt�ra nie zna granic, kt�rej ojczyzn� - �wiat ca�y, robi�em to w �wiadomo�ci, �e przez to samo pracuj� i dla kraju mego, Ojczyzny mojego serca, i to podw�jnie: po pierwsze, krzewi�c pr�d humanistyczny w spo�ecze�stwie rosyjskim, na przek�r wrogim nam pr�dom reakcji nacjonalistycznej, po drugie za� przez to, �e w�a�nie jako Polak pozyskiwa�em przyja�� dla swego narodu owej istotnej i uczciwej Rosji.�
Podczas wojny �wiatowej jego patriotyzm objawi� si� w spos�b jeszcze bardziej zdecydowany i oczywisty. Cho� wykszta�cenie, wieloletnie studia i osobiste przyja�nie
15
��czy�y go z niemieckim �wiatem naukowym, podpisa� protest przeciw odezwie tamtych uczonych i ca�ym sercem sta� po stronie sprawy ententy. Gdy wojna zagna�a do Petersburga wielu polskich uchod�c�w, w��czy� si� do prac organizacyjnych: �Po powstaniu tu Polskiej Rady Szkolnej wchodzi do niej jako przewodnicz�cy, ponadto jest dyrektorem dwuletnich kurs�w akademickich i kierownikiem kurs�w literackich i naukowych. Kiedy zn�w w roku 1916 wysuni�ty zosta� przez prezydenta Wilsona postulat ca�kowitej niepodleg�o�ci Polski, widzimy Zieli�skiego w sk�adzie deputacji wys�anej do ambasadora Stan�w Zjednoczonych z wyrazami podzi�ki i uznania�.
Grupa student�w wychowank�w Uniwersytetu Jagiello�skiego, kt�ra r�nymi drogami znalaz�a si� wtedy nad New�, zacz�a w roku 1916 wydawa� tam miesi�cznik �My�l Narodowa�. By� w�r�d nich Julian Krzy�anowski, p�niej tak znany historyk literatury polskiej. Wspomina on: �Sensacja numeru rozpoczynaj�cego czasopismo by�a rozprawa o filareckiej poezji Mickiewicza pi�ra Tadeusza Zieli�skiego, �wiatowej s�awy filologa klasycznego, kt�ry studia swe og�asza� w wielu j�zykach, a tutaj wyst�pi� po raz pierwszy z prac� napisan� po polsku, i to po�wi�con� Mickiewiczowi. Nazwisko znakomitego profesora nie by�o obce studentom krakowskim, ale wiedzieli oni o nim tylko, �e pracuje on dla nauki obcej, nie wiedzieli za�, i� wyboru jego do Akademii Umiej�tno�ci nie zatwierdzi�o austriackie ministerstwo wskutek protestu ambasadora carskiego�. A warto�� tych prac - powt�rzmy, pierwszych prac Zieli�skiego po polsku i po�wi�conych bezpo�rednio literaturze polskiej! ocenia niezwykle wysoko: �Studia te by�y i s� utworami wr�cz zaskakuj�cymi, rozwi�zuj� bowiem mn�stwo zagadek, wobec kt�rych stali bezradni badacze dawniejsi, i to zagadek wyst�puj�cych w wierszach bardzo popularnych, bo w Odzie do m�odo�ci i w Pie�ni Filaret�w�. Lata nast�pne mia�y przynie�� sporo dalszych rozpraw polonistycznych pi�ra tego uczonego, tote� trudno nie podziela� podziwu Juliana Krzy�anowskiego dla cz�owieka, kt�ry zdo�a� osi�gn�� tak wiele na polu, na kt�re wkroczy� tak p�no. Ale Zieli�ski by� urodzonym komparatyst� w zakresie historii literatury, czego da� dow�d w rozmaitych studiach po�wi�conych czy to arcydzie�om pi�miennictwa angielskiego � zw�aszcza Kleopatrze Szekspira - czy te� niemieckiego. Rozumiemy te� �al Krzy�anowskiego, �i� tak p�no pozyskany dla naszej nauki autor ksi��ki o Cyceronie, schy�ek swego �ycia sp�dzaj�cy w murach Uniwersytetu Warszawskiego, przyjaciel wielu pisarzy, kt�rzy jak Iwaszkiewicz, Wierzy�ski czy Lecho�, sylwetk� jego utrwalili w swych utworach, zaj�ty sw� monumentaln� prac� nad dziejami religii antycznych, nie znalaz� czasu, by pozna� i ze swego stanowiska przedstawi� dziedzictwo antyczne
16
w tw�rczo�ci mistrz�w takich, jak: Cyprian Norwid, Felicjan Fale�ski, Stanis�aw Wyspia�ski czy Leopold Staff, badane u nas rzemie�lnicze i nieudolnie przez wp�ywolog�w�.
I tak poprzez lata pierwszej wojny wkroczyli�my stopniowo wraz z Zieli�skim w polski okres jego �ycia. Odrodzony Uniwersytet Warszawski zaprosi� go natychmiast do obj�cia katedry i sw�j wyk�ad inauguracyjny wyg�osi� Zieli�ski ju� w kwietniu roku 1920, ale z powod�w s�u�bowych i rodzinnych m�g� si� przenie�� do Polski na sta�e dopiero w dwa lata p�niej. Otrzyma� mieszkanie w murach samego uniwersytetu, zdo�a� te� �ci�gn�� cz�� swej ogromnej biblioteki prywatnej, wi�kszo�� jednak ksi��ek uleg�a zniszczeniu w piwnicach rosyjskiej Akademii Nauk podczas wylewu Newy. Tej straty nigdy nie m�g� przebole�. A wkr�tce po przybyciu do Warszawy dotkn�� go cios wr�cz mia�d��cy: zmar�a w roku 1923 jego �ona Luiza.
Nie za�ama�y go wszak�e �adne przej�cia. I zdawa� si� w og�le nie odczuwa� ci�aru lat, cho� przecie� ju� przekroczy� sze��dziesi�tk�. Rozwin�� dzia�alno�� naukow� i popularyzatorsk� r�wnie bogat� i owocn� jak poprzednio. Co prawda w pocz�tkach napotyka� pewn� do�� niespodziewan� barier�; by�a ni� kwestia stylistycznej poprawno�ci j�zyka w mowie i w pi�mie. Ale i to zdo�a� pokona�. Pierwsze jednak przek�ady jego ksi��ek z rosyjskiego dokonywane by�y nie przez niego samego, lecz przewa�nie przez uczni�w. Potem zacz�y pojawia� si� artyku�y, eseje, recenzje, nawet ca�e ksi��ki pisane wprost po polsku - cho� w manuskryptach zdarza�y si� rusycyzmy, poprawiane dopiero w ostatniej chwili. Dorobek okresu mi�dzywojennego jest olbrzymi, liczy setki pozycji, ale pe�nego ich zestawienia nie posiadamy, bibliografia bowiem opublikowana w roku 1959 nie wydaje si� kompletna.
A w ci�gu owych lat Zieli�ski, podobnie jak poprzednio, wiele podr�owa�. B�d�c cz�onkiem wielu akademii i stowarzysze� naukowych w r�nych krajach, bierze udzia� w kongresach i spotkaniach mi�dzynarodowych, staj�c si� wr�cz ambasadorem nauki polskiej. Zdrowie i wytrzyma�o�� wci�� mu dopisuj�, mimo ci�kiej choroby i operacji w roku 1929. W tych woja�ach zawita� nawet do Japonii, gdzie osiad�a na sta�e c�rka Kornelia, zam�na za Japo�czykiem; swoj� wnuczk� z tego ma��e�stwa, a wi�c p�-Japonk�, przez dwa lata wychowywa� u siebie, ucz�c j� podobno j�zyka polskiego na Dziadach Mickiewicza.
G��wnym, wszak�e przedmiotem jego pracy sta�y si� dwa du�e, wielotomowe dzie�a, oba rozpocz�te jeszcze w Rosji; ich dalsze jednak cz�ci by�y pisane i ukazywa�y si� po polsku. Jedno z nich to obszerny, ale przyst�pny obraz dziej�w Grecji i Rzymu od czas�w mitycznych do upadku cesarstwa rzymskiego. Zosta�o uko�czone i tom ostatni wydano w roku 1938. Dzie�o drugie to Religie �wiata staro�ytnego. Jego cz�ci ko�cowe, po�wi�cone wiekom cesarstwa
17
i antycznemu chrze�cija�stwu, by�y dopiero w opracowywaniu, gdy wybuch�a druga wojna �wiatowa. Im te� odda� autor w ofierze ostatnie, najbardziej tragiczne lata swego d�ugiego �ycia. Uda�o si� natomiast tu� przed wojn� wyda� i rozprowadzi� drugi tom esej�w Z �ycia idei, przedrukowano te� w dw�ch du�ych tomach artyku�y publikowane w j�zykach obcych pod wsp�lnym tytu�em Iresione. Trafnie uj�� to Witold Klinger: �Zieli�ski w jesieni �ycia skupi� razem w �atwo dost�pnych wydawnictwach plony swych prac badawczych jakby w przewidywaniu nadchodz�cych burz historycznych - niby gospodarz z ko�cem lata zwo��cy z p�l jego dary�. A wojna w samych swych pocz�tkach przynios�a Zieli�skiemu katastrof� niemal ca�kowit�.
Wspomniany profesor Klinger, kt�ry nie by� osobi�cie �wiadkiem wydarze�, relacjonuje na podstawie rozm�w z �wczesnym asystentem Seminarium Filologii Klasycznej: �Dowiedzia�em si�, �e trzy tygodnie bombardowania zni�s� Zieli�ski ze zdumiewaj�cym spokojem i r�wnowag�, i �e katastrofa, kt�ra pozbawi�a go domu, i co najwa�niejsze, r�kopis�w, spad�a na� wtedy, kiedy si� jej najmniej spodziewa� mo�na by�o, bo kiedy by�y ju� w toku rozmowy kapitulacyjne. W ostatnim dniu obl�enia pocisk nieprzyjacielski wznieci� po�ar w suterenach gmachu, gdzie na I pi�trze znajdowa�o si� seminarium i mieszkanie Zieli�skiego, a ogie� szerzy� si� z tak� gwa�towno�ci�, �e doktor Gordziejew, wpad�szy do Profesora z t� wie�ci�, za��da� ode� natychmiast dor�czenia mu najcenniejszych rzeczy, kt�rych dostawienie do domu profesorskiego na Starym Mie�cie bra� na siebie - i otrzyma� istotnie opr�cz maszyny do pisania i klatki z kanarkami par� walizek, z kt�rymi, nie pytaj�c o nic wi�cej, ruszy� zaraz naprz�d, toruj�c w zam�cie drog� Profesorowi i jego c�rce; poniewczasie dopiero si� dowiedzia�, �e w po�piechu zapomniano w�o�y� do walizek gotowego r�kopisu i materia�u do prac dalszych. Po opuszczeniu p�on�cego domu na Krakowskim Przedmie�ciu Zieli�ski pada tkni�ty parali�em i wzi�ty na nosze przewieziony zostaje do domu profesorskiego. Wszystko za�, co zosta�o w domu: r�kopisy, korespondencja, biblioteka seminaryjna i w�asna, sta�o si� pastw� p�omieni�.
A oto jakim zobaczy�a go w chwilowym przytu�ku Eufrozyna Dvorcenko, Jugos�owianka, kt�r� wojna zaskoczy�a w Warszawie: �Odszuka�am s�dziwego profesora Zieli�skiego w pokoju z wybitymi szybami. Le�a� chory w ��ku, przykryty kup� ubra�, w palcie. Na g�owie mia� czapk� z futra, na r�kach we�niane r�kawice. U�miechn�� si� leciutko na m�j widok: Widzi pani, w jakiej to �miesznej sytuacji pani mnie znajduje. - �miesznej ? Moje serce �cisn�o si� z b�lu. Przypomnia�am go sobie w tej chwili jak�e innego, w Bukareszcie, na uniwersytecie, gdzie go�ci� przed kilku miesi�cami. Wspania�e jego wyst�pienia, pe�na sala wyk�adowa, entuzjazm s�uchaczy. A teraz �w wysoki starzec,
18
Zeus o pi�knej bia�ej brodzie, le�a� jak pos�g jakiego� boga powalony przez burz�.
Lecz nie by� powalony. Zachowa� nadal niez�omn� wol� �ycia dla pracy, dla uko�czenia dzie�a, kt�re uwa�a� za koron� wszystkiego, co dotychczas dokona�. Musia� zrekonstruowa� spalon� cz�� Religii �wiata staro�ytnego i napisa� ostatni�. W Warszawie pozbawiony wszystkiego - mieszkania, biblioteki, �rodk�w do �ycia - spe�ni� tego nie m�g�.
Dzi�ki niezmordowanym staraniom przyjaci� i c�rki Weroniki uda�o si� uzyska� zezwolenie na wyjazd starca w towarzystwie w�a�nie tej c�rki do miejscowo�ci Schoendorf w Bawarii celem kuracji; niedaleko mieszka� te� syn profesora, Feliks, przebywaj�cy tam jeszcze od czas�w sprzed pierwszej wojny. Przyjechali nios�c klatk� z kanarkami i paczk� ksi��ek - w�r�d nich Pana Tadeusza. I tam, na obcej ziemi rozpocz�� si� ostatni rozdzia� tego bujnego i pracowitego �ycia. W�r�d szalej�cej zawieruchy stary, bardzo schorowany cz�owiek niewiarygodnym wysi�kiem woli rekonstruuje spalony w Warszawie tom V Religii i pisze tom VI. Jedynym oparciem �yciowym i psychicznym jest dla� c�rka Weronika, r�wnie� chora. Zachowa�y si� listy obojga do znajomych w Polsce, przejmuj�ce sam� prost� wymow� fakt�w. I trudno nie podziwia� z jednej strony jasno�ci umys�u w sprawach naukowych oraz hartu ducha przesz�o osiemdziesi�cioletniego starca, z drugiej za� jego ca�kowitego niezrozumienia warunk�w �ycia w okupowanej Polsce. By� zupe�nie zagubiony, �y� tylko w swoim �wiecie.
W dniu 22 grudnia 1942 roku spotka� go cios straszliwy: zmar�a Weronika, od dawna cierpi�ca na serce, a do ostatnich chwil ukrywaj�ca sw� �mierteln� chorob� i otaczaj�ca starca najtroskliwsz� opiek�. Pozosta� sam. Pisze wi�c w li�cie: �Jedyn� rzecz�, kt�ra jako tako odwleka my�l od mojej straty (chwilowo, ma si� rozumie�), jest praca, kt�rej uko�czenie uwa�am za sw�j obowi�zek wzgl�dem nauki, przyjaci� i rodak�w. Trwa ona ju� lat 30 z g�r�. Brak mi do zako�czenia tylko kilku miesi�cy�. I wreszcie dokona� rzeczy w owych warunkach wr�cz niewiarygodnej. W li�cie z 27 grudnia 1943 roku donosi Witoldowi Klingerowi: �Razem z powinszowaniem noworocznym przesy�am Panu wiadomo��, �e przed paru dniami, mianowicie 22 grudnia, akurat w rocznic� zgonu mojej c�rki, dopisa�em ostatnie s�owa przedmowy do mojej ksi��ki�.
Ale jeszcze przegl�da� tekst, poprawia� i uzupe�nia�, cho� o niezb�dne pomoce naukowe by�o coraz trudniej, kolejne bowiem biblioteki - najpierw najbli�sza, monachijska, potem lipska - ogranicza�y dzia�alno�� skutkiem szk�d wojennych. I coraz mocniej dolega�o mu serce. Doczeka� jednak wiosny. Zmar� dnia 14 maja 1944 roku, spocz�� na cmentarzu w Oberschoendorf obok swej c�rki.
19
Manuskrypty obu ksi��ek, ostatnich cz�ci Religii �wiata staro�ytnego, zachowa�y si� i znajduj� obecnie w Polsce. Powinny zosta� wydane, i to ��cznie ze wznowieniem tom�w, kt�re opublikowano w okresie mi�dzywojennym.
Cho� Tadeusz Zieli�ski spoczywa tak daleko od kraju, na obcej ziemi, jego posta� i dzie�o s� w Polsce wci�� obecne. Zas�uga to, oczywi�cie, licznego grona jego uczni�w i wielbicieli, wszystkich, kt�rzy kiedykolwiek z nim si� zetkn�li i przekazali pami�� tej niezwyk�ej osobowo�ci w r�nego rodzaju wspomnieniach, szkicach, opowie�ciach. Wci�� trwa legenda Zieli�skiego. Ale najwa�niejsze s� jego ksi��ki. Niekt�re z nich mo�na znale�� tylko w antykwariatach, niekt�re wszak�e zdo�ano wznowi�. I tak w roku 1957 ukaza�y si� trzy tomy wchodz�ce w sk�ad cyklu �wiat antyczny, a w latach 1970-72 wydano w trzech cz�ciach wyb�r artyku��w i szkic�w (Po co Homer, Szkice antyczne, Legenda o z�otym runie) w doskona�ym opracowaniu Andrzeja Biernackiego, ze wst�pami i pos�owiami wybitnych pisarzy i uczonych: Witolda Klingera, Juliana Krzy�anowskiego, Jana Parandowskiego, Lidii Winniczuk, samego Andrzeja Biernackiego.
Czytelnik wszak�e ma prawo zapyta�, jak oceniamy dzi� warto�� ogromnego dorobku Zieli�skiego, co w nim �ywe, trwa�e, godne studium i kontynuacji, a co przebrzmia�e i zantykwizowane. Nauka przecie� nie stoi w miejscu, wci��, odkrywa nowe �r�d�a, proponuje odmienne rozwi�zania, zadaje r�ne pytania, zmienia sam spos�b i styl bada� oraz wypowiedzi. To wszystko prawda. Humanistyka wszak�e - ta wielka humanistyka, ogarniaj�ca szerokie horyzonty - jest w tym szcz�liwym po�o�eniu, �e dzie�o uczonego du�ej miary samo staje si� dokumentem i �wiadectwem oraz �r�d�em przemy�le� - cho�by tego, jak dany cz�owiek w danej epoce widzia� i ocenia� pewne zagadnienia. Zieli�ski zna� �wiat antyczny tak gruntownie, jak niewielu przed nim i po nim. Zawsze wi�c b�dzie wa�ne i b�dzie mia�o swoj� warto�� jego rozumienie Sofoklesa i Cycerona, zjawisk religii staro�ytnej lub przemian politycznych. Je�li nawet w pewnych kwestiach szczeg�owych myli� si�, je�li najnowsze odkrycia ka�� s�d jego zmodyfikowa� w konkretnych sprawach mniej istotnych, to obraz og�lny, jaki on proponuje i przedstawia, ma w pe�ni swoj� moc przekonywania i pobudzania, jest bowiem tworem uczonego, my�liciela, pisarza.
Pojawia�y si� i wci�� jeszcze pojawiaj� u nas opinie, �e ksi��ki Zieli�skiego s� dyskusyjne w tre�ci, a bardzo nienaukowe w formie. Opinie te - w intencji tych, co je powtarzaj� - pogardliwe, w istocie s� komplementem najwy�szym. Niech mi bowiem wolno b�dzie wyrazi� sw�j s�d osobisty, oparty jednak na do�wiadczeniu prawie p� wieku studi�w i gorliwej lektury. Twierdz� wi�c, �e najbardziej op�aca si� czyta� ksi��ki tzw. dyskusyjne. Z regu�y tylko one wnosz� co� naprawd� nowego, tylko one pobudzaj� - tak�e przez to, �e wywo�uj� sprzeciw. Wszelkie inne rzeczy mog� s�u�y� jedynie jako instrument pracy - zagl�da si� do nich,
20
by sprawdzi� to lub tamto; albo te� s� niby klarowna, destylowana woda, kt�ra przep�ywa przez m�zg nie zostawiaj�c niczego, nawet osadu; albo wreszcie stroj� si� w pi�ra uczono�ci i erudycji, a w �rodku s� kompletnie puste, niby mied� brz�kaj�ca. A nienaukowo�� formy ? To jedno z przekle�stw polskiej humanistyki, �e pozostaje wci�� pod wp�ywem dziewi�tnastowiecznego modelu niemieckiego: naukowe jest to, co nieprzyst�pne i niezrozumiale. Ka�da praca, kt�ra pragnie ludzkim j�zykiem przedstawia� sprawy odleg�e i skomplikowane mo�liwie szerokim warstwom, jest z g�ry skazana na lekcewa�enie. A przecie� w�a�nie te rzeczy, kt�re znacz� najwi�cej w rozwoju my�lenia ludzkiego, pisane by�y lekko, wr�cz jakby dla zabawy. Od dialog�w Platona poczynaj�c.
Tak, to prawda: Zieli�ski pisywa� rzeczy bardzo dyskusyjne w tre�ci i zdecydowanie �nienaukowe� w formie. Na tym polega jego wielko��. Kto pragnie zrozumie�, czym jest wielka humanistyka, co to jest europejsko��, jaka w niej rola i miejsce �wiata antycznego, niech bierze do r�ki te ksi��ki dyskusyjne i �nienaukowe�, ale za to m�dre, pi�kne, bogate w my�li, pobudzaj�ce do w�asnej refleksji. A c� mo�e by� wa�niejszego i cenniejszego?
Tadeusza Zieli�skiego �wiat antyczny
W papierach po profesorze Stefanie Srebrnym zachowa� si� rodzaj testamentu naukowego Zieli�skiego, przes�any przez jego c�rk� i pisany po niemiecku. Dokument ten - niewielki rozmiarami, liczy bowiem tylko kilka stron ma�ego formatu, i to maszynopisu - po�wi�cony jest g��wnie jednej tylko pozycji z olbrzymiego dorobku, a mianowicie cyklowi nosz�cemu nazw� �wiat antyczny. Dane owe uzupe�niaj� w spos�b istotny Pos�owie autora do Staro�ytno�ci bajecznej, kt�re czytelnik znajdzie przy ko�cu ksi��ki, i pozwalaj� lepiej zrozumie� nie tylko genez� i okoliczno�ci powstania cyklu, ale r�wnie� intencje, jakimi kierowa� si� Zieli�ski przy komponowaniu ca�o�ci, a zw�aszcza jego cz�ci pierwszej. Dlatego te� podaj� w obszernym wyborze polski przek�ad dokumentu.
�Poniewa� Historia Kultury Antycznej wydana najpierw po rosyjsku - by�y potem dwa wydania polskie oraz przek�ad hiszpa�ski i francuski - okaza�a si� zbyt trudna dla m�odzie�y, widzia�em tym bardziej potrzeb� stworzenia dzie�a, kt�re m�g�bym da� jej do r�ki dla pierwszego zapoznania si� ze staro�ytno�ci� - dzie�a napisanego interesuj�co i przyst�pnie. Mia�o sk�ada� si� z czterech cz�ci. Z nich trzy pierwsze zosta�y napisane najpierw po rosyjsku i potem prze�o�one na polski,
21
czwart� natomiast pisa�em wprost po polsku. Cz�� pierwsz� zatytu�owa�em Skazocznaja starina, Staro�ytno�� bajeczna. My�l�, �e mam prawo przywi�zywania do niej wagi najwi�kszej, i wydaje mi si�, i� ona przede wszystkim zas�uguje, by prze�o�y� j� na j�zyki zachodnioeuropejskie. Jest to, jak poucza tytu�, mitologia starogrecka. Rzeczy tego typu wprawdzie nie brak w Europie zachodniej, moja wszak�e jest szczeg�lnego rodzaju. Zwykle mianowicie takie mitologie rozpadaj� si� na dwie cz�ci, nauk� o bogach i podania o bohaterach. W uj�ciach popularnych taki podzia� prowadzi do tego, �e przed czarownym ogrodem poda� o herosach wznosi si� g�ra nudy w postaci nauki o bogach, przez kt�r� nie ka�dy potrafi si� przekopa�. Ja natomiast rozpoczynam od razu od poda� o bohaterach, od porwania Europy i od za�o�enia Teb, ko�cz� za� na powrocie bohater�w spod Troi i na �mierci Odyseusza. Je�li chodzi o b�stwa, to ka�de z nich charakteryzowane jest w miar� tego, jak wyst�puje w przygodach bohater�w.
Sprawa wszak�e najistotniejsza przedstawia si� nast�puj�co. Mitologia to nie historia. Ka�dy mit mia� sw�j w�asny rozw�j, dlatego te� wiele z nich przekazano w r�nych uj�ciach. Mitologia naukowa uwa�a za sw�j obowi�zek przedstawi� wszystkie owe wersje - je�li to mo�liwe w porz�dku genetycznym, w ka�dym jednak razie mo�liwie wszystkie. A jak post�puje mitologia popularyzuj�ca? Ot� ta trzyma si� uj�cia najpowszechniej przyj�tego, nie troszcz�c si� o to, z jakiego stopnia rozwoju mitu ono pochodzi. Ot� ja zerwa�em z tak naiwnym traktowaniem problemu. Wierny swojej zasadzie rozpoznawania idei w pe�ni jej rozkwitu, nie za� w zarodku lub w p�czku, powiedzia�em sobie: rozkwitem mitu jest tragedia, uj�cie wi�c, kt�re winienem przedstawi�, to uj�cie tragiczne.
Powiedzie� to �atwo. Spo�r�d wielkich tragik�w Ajschylos u�o�y� 80 dramat�w, Eurypides mniej wi�cej tyle�, Sofokles nawet 120. Z tej ogromnej ilo�ci dochowa�y si� 33 utwory. Je�li natomiast chodzi o zaginione, nale�a�o opowie�� rekonstruowa� ze �lad�w, jakie pozostawi�a ona w tradycji. W�a�nie na zu�ytkowaniu tej rekonstrukcji polega oryginalno�� mojej mitologii, kt�ra dzi�ki temu jest o wiele bogatsza i barwniejsza od wszystkich dotychczasowych.
W trzech cz�ciach historycznych cyklu pragn��em g��wnie wype�ni� wskazan�, wy�ej luk�, pedagogiczn�. I tak cz�� druga omawia Grecj� niepodleg��, nast�pna republik� rzymsk�, ostatnia za� cesarstwo rzymskie. Zgodnie z wypr�bowan� metod� element biograficzny zosta� postawiony na planie pierwszym, a w cz�ci drugiej r�wnie� kulturalno-historyczny, kt�ry z kolei w obu cz�ciach rzymskich ust�puje przed elementem politycznym. Mog� by� zadowolony z wynik�w. Cz�� druga mia�a ju� dwa wydania, a popularno�� cyklu trwa.�
22
Tyle Zieli�ski. Przyst�puj�c obecnie do pierwszego po wojnie wznowienia wszystkich czterech tom�w �wiata antycznego (przypomnijmy: wznowienie z roku 1957 nie obj�o cz�ci ostatniej, Cesarstwa rzymskiego) nale�y oczywi�cie uzupe�ni� ocen� dzie�a, jak� da� sam autor, uwagami i pytaniami, kt�re musz� nasun�� si� obecnie. Nie mo�emy przecie� zapomina�, �e cykl zacz�� powstawa� dobrze ponad p� wieku temu. Od tego czasu dokona� si� istotny post�p wiedzy, i to w r�nych p�aszczyznach: faktograficznej, problemowej, a nawet czysto formalnej. Czy wi�c jest sens wznawiania rzeczy, kt�ra - mo�e kiedy� znakomita - uleg�a nieuchronnie przynajmniej cz�ciowej antykwizacji skutkiem samego biegu czasu? Odpowied� zosta�a w pewnej mierze udzielona ju� pod koniec poprzedniego rozdzia�u. B�dzie dla nas i dla przysz�ych pokole� rzecz� zawsze interesuj�c�, jak� wizj� �wiata antycznego mia� wielki uczony. A zwa�my, �e je�li chodzi o dorobek Zieli�skiego, wizja zawarta w czterech tomach cyklu jest najpe�niejsza i najszersza, obejmuje bowiem wszystkie, epoki, od mitycznej po upadek cesarstwa. Inne prace jego, cho� wszystkie, nawet te pozornie drobne i przyczynkowe, cechuje rozleg�o�� horyzont�w, z natury rzeczy dotycz� tylko pewnej grupy problem�w lub wycinka dziej�w. Dalej, wydanie obecne ca�ego cyklu jest wskazane r�wnie� dlatego, �e nie posiadamy �adnego dzie�a, kt�re by przedstawia�o ca�o�� historii kulturalnej i politycznej Grecji i Rzymu w spos�b r�wnie przyst�pny, kompetentny, barwny i panoramiczny - cho� oczywi�cie nie brak cz�sto znakomitych opracowa� r�nych okres�w, zagadnie� i postaci �wiata klasycznego. Dzie�o Zieli�skiego, cho� pisane tyle lat temu, zachowuje swoj� ogromn� warto�� jako wprowadzenie.
Jak jednak zaradzi� temu, �e w wielu przypadkach pozostaje ono w tyle za obecnym stanem wiedzy? Zaradzenie tej trudno�ci wydaje si� stosunkowo proste, a praktykowane jest od dawna w wielu krajach, gdy wznawia si� w r�nych dziedzinach nauki pozycje uchodz�ce za klasyczne. Oto pozostawiaj�c tekst autora nienaruszony, konieczne uwagi, sprostowania, poprawki, wprowadza si� w przypisach. Dzi�ki takim zabiegom czytelnik otrzymuje z jednej strony dzie�o oddaj�ce wiernie pogl�dy i sformu�owania autora, z drugiej za� orientuje si�, gdzie, w jakich sprawach i o ile dokona�a si� w ci�gu lat zmiana spojrzenia.
Tak w�a�nie zamierza si� post�pi� przy obecnej edycji cyklu Zieli�skiego, przynajmniej je�li chodzi o tomy �historyczne�, to jest m�wi�ce o dziejach Grecji i Rzymu. Nieco inaczej przedstawia si� sprawa w przypadku tomu �mitologicznego�, to jest pierwszego, nosz�cego tytu� Staro�ytno�� bajeczna. Tutaj, oczywi�cie, nie ma mo�liwo�ci ani potrzeby dodawania jakichkolwiek komentarzy, uzupe�nie� lub poprawek, jest to bowiem rzecz skomponowana w spos�b szczeg�lny
23
i maj�ca wobec tego wyj�tkowe prawa. Autor, jak sam stwierdza, odtworzy� opowie�ci o pradawnych bohaterach, herosach, opieraj�c si� na swej znajomo�ci greckich tragedii. A by�a to znajomo�� wr�cz niezr�wnana, do dzi� wi�c niemal ka�de s�owo Zieli�skiego w tej materii - nawet je�li nie popiera go cytatem, przypisem, wskazaniem �r�d�a - brzmi jak wyrocznia. Oczywi�cie pojawi�y si� nowe fragmenty pewnych tragedii, pr�bowano niekiedy nowych rekonstrukcji. S� to jednak przypadki zbyt marginesowe, rzadkie i fragmentaryczne, wywody za� zbyt drobiazgowe i w swych wynikach nie zawsze przekonywaj�ce, by op�aca�o si� przytaczaniem ich przerywa� i zaciemnia� wartki nurt narracji dzie�a.
Innej wszak�e kwestii nale�y po�wi�ci� tu nieco uwagi, aby czytelnik bior�cy do r�ki tom pierwszy cyklu zdawa� sobie od razu spraw�, co ta ksi��ka da mu naprawd�. Tytu� jej bowiem - Staro�ytno�� bajeczna - nie jest zbyt szcz�liwy, a nawet poniek�d wprowadza w b��d. Mo�na przecie� - s�dz�c w�a�nie po tytule - spodziewa� si�, �e b�dzie to zarys mitologii Grecji i Rzymu, a wi�c obu krain i kultur klasycznych. Tymczasem ju� przegl�dni�cie tytu��w rozdzia��w przekonuje, �e chodzi tylko o mity starogreckie. Dalej, mowa tu tylko o przygodach heros�w, bogowie pojawiaj� si� sporadycznie, gdy wpl�tani s� w ich losy. W istocie wi�c ksi��ka ta zwa� si� winna Grecja heros�w.
Zieli�ski ma absolutn� racj�, uwa�aj�c, �e jest to dzie�o w literaturze �wiatowej wyj�tkowe - w�a�nie ta pierwsza cz�� cyklu. Otrzymujemy tu bowiem dzi�ki zastosowanej przez autora metodzie taki obraz najdawniejszych dziej�w Grecji, jaki zna�, jaki nosi� w swym sercu przeci�tny Ate�czyk wieku V p.n.e. Nie istnia�y przecie� w�wczas �adne obszerne, uczone podr�czniki mitologii, nie by�o te� takich ksi�g historycznych, kt�re by dawa�y analiz� i krytyk� tradycyjnych opowie�ci. By�y natomiast, odbywa�y si� co roku, przedstawienia tragedii, jedyne �r�d�o wiedzy i wyobra�e� o przesz�o�ci sprzed wielu wiek�w. Innymi s�owy: czytaj�c Staro�ytno�� bajeczne mamy szans� niejako wej�cia w �wiadomo�� historyczn� Greka sprzed dwudziestu pi�ciu stuleci i spojrzenia jego oczyma na pocz�tki dziej�w i kultury Hellady. Niezwyk�a to sprawa i przygoda.
Aleksander Krawczuk
Nota bibliograficzna
Dane o �yciu i dzie�ach Tadeusza Zieli�skiego zaczerpni�to z nast�puj�cych materia��w:
Witold Klinger, Tadeusz Zieli�ski, �Pami�tnik Literacki� 1946, s. 435-450 (przedrukowane w dziele Portrety uczonych polskich, wyb�r Andrzeja Biernackiego, Krak�w 1974).
Krystyna Koli�ska, Zamek na lewych papierach, Katowice 1979, s. 274-303.
Marian Plezia, M�odzie�cze lata Tadeusza Zieli�skiego, �Meander� 1982, nr 4 i 5.
Stefan Srebrny, Tadeusz Zieli�ski, �Eos� 1947, z. 2, s. 5-65.
Tadeusz Zieli�ski, Jak zosta�em filologiem, �Filomata� 1929, nr 2 i 4.
Kornelia Zieli�ska-Kanokogi, Mein Vater Tadeusz Zieli�ski, �Paleologia� (Tokio) 1952, nr 3, s. 220-235.
Wykorzystano ponadto wymienione w tek�cie wst�py i pos�owia do trzytomowego wyboru pism Zieli�skiego, jaki ukaza� si� w latach 1970-1972 w Krakowie nak�adem Wydawnictwa Literackiego, przygotowany przez Andrzeja Biernackiego.
W roku 1959, w stulecie urodzin Tadeusza Zieli�skiego, czasopismo �Meander� zamie�ci�o bibliografi� jego prac, przygotowane przez Gabriel� Pianko, jak r�wnie� artyku�y, w�r�d nich Kazimierza Kumanieckiego.
KADMOS I KADMIDZI
1. Kadmos i Harmonia
�y� niegdy� w dalekiej Fenicji pot�ny kr�l imieniem Agenor; mia� on trzech syn�w i pi�kn� c�rk�, Europ�. Zdarzy�o si� pewnego razu, �e kr�lewna z towarzyszkami bawi�a si� na ��ce nad morzem. Pora by�a wiosenna, ��ka upstrzona najprzer�niejszymi kwiatami. Nagle dziewcz�ta widz�, �e zbli�a si� do nich byk - bia�y, �liczny.