8820

Szczegóły
Tytuł 8820
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8820 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8820 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8820 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

GEORGETTE HEYER Sierotka (t�um. Anna Wronisk) 1999 1 .Hrabia Wroxton bawi� si� ca�kiem dobrze, je�li to w og�le mo�liwe, by starszy d�entelmen, cierpi�cy z powodu niestrawno�ci i szczeg�lnie gwa�townego ataku podagry, m�g� odczuwa� jak�� przyjemno�� poza ulg� w n�kaj�cych go b�lach. Poch�oni�ty by� wdzi�cznym zadaniem, jakie stanowi�o dla� wyg�aszanie przemowy na temat przywar swego potomka. Nie wtajemniczonym jego ostre s�owa mog�y wydawa� si� niesprawiedliwe, gdy� Ashley wicehrabia Desford odznacza� si� wszelkimi cechami syna, z kt�rego ka�dy ojciec powinien by� dumny. Mia� nie tylko mi�� powierzchowno�� i wysok� atletyczn� sylwetk�, lecz tak�e ujmuj�cy styl bycia, b�d�cy wynikiem wrodzonej delikatno�ci oraz wychowania, jakie odebra�. Wykazywa� si� r�wnie� spor� doz� cierpliwo�ci i poczuciem humoru, kt�re uwidacznia�o si� w u�miechu, jaki czai� si� w jego oczach i jaki wiele os�b uwa�a�o za nieodparty. Ojciec jednak nie zalicza� si� do tych ludzi - jako cierpi�cy na podagr� uznawa� �w u�miech za wr�cz irytuj�cy. Dzia�o si� to w czerwcu, lecz poniewa� nie mo�na by�o powiedzie�, �e panuj� letnie upa�y, hrabia kaza� napali� w bibliotece. On i jego dziedzic siedzieli teraz po obu stronach kominka: hrabia z grubo obanda�owan� nog� opart� na sto�ku, a syn (niezauwa�enie odsun�wszy swe krzes�o od p�on�cych bierwion) - jak zazwyczaj w swobodnej pozie naprzeciw ojca. Wicehrabia mia� na sobie surdut, bryczesy z ko�lej sk�ry i wysokie buty, co by�o jak najbardziej odpowiednim porannym strojem ka�dego d�entelmena bawi�cego na wsi. Jednak pewna elegancja, daj�ca si� zauwa�y� w kroju surduta oraz sposobie wi�zania fulara, sta�a si� dla ojca wicehrabiego pretekstem, by nazwa� syna, jednym z tych okropnych dandys�w�. Na to �w odpar� tonem �agodnego protestu: - Ale� nie, sir! Prawdziwy dandys by�by oburzony s�ysz�c co� podobnego. - Rozumiem wi�c - patrz�c na niego rzek� ojciec - �e uwa�asz si� za sybaryt�! - Prawd� m�wi�c, sir - powiedzia� wicehrabia przepraszaj�co - za nikogo szczeg�lnego si� nie uwa�am. - Milcza� przez chwile, obserwuj�c z sympati� i jednocze�nie rozbawieniem, jak zaciskaj� si� szcz�ki jego rodzica, po czym rzek� przymilnie: - No, ojcze! Czym�e zas�u�y�em sobie na podobn� reprymend� z twojej strony? - A co zrobi�e�, by zas�u�y� sobie na pochwa��? - natychmiast odparowa� hrabia. - Nic! Jeste� lekkoduchem, synu. Przeskakujesz wci�� z kwiatka na kwiatek, nie my�l�c o tym, �e twoje nazwisko zobowi�zuje ci� do czego� wi�cej ni� nazwisko jakiego� pospolitego cz�owieka! Jeste� zwyk�ym utracjuszem - i nie musisz mi przypomina�, �e pieni�dze, kt�re wydajesz na konie, zak�ady i sp�dniczki, s� twoje, gdy� wiem o tym dobrze. Nie przestan� jednak powtarza� tego, co zawsze m�wi�em: to bardzo podobne do twej ciotecznej babki, by zostawia� ci ca�� sw� fortun� - niczego innego nie nale�a�o si� spodziewa� po takim ptasim m�d�ku jak ona! To tak jakby da� ci carte blanche na najr�niejsze... eee... ekstrawagancje i rozrywki! Ech, na Jowisza, nic ju� nie powiem - rzek� jego lordowska mo�� z przekonaniem, lecz jak si� okaza�o, niezupe�nie konsekwentnie. - By�a ciotk� twej matki i ta okoliczno�� zamyka mi usta. Umilk� rzucaj�c wojownicze spojrzenie swemu dziedzicowi, na co wicehrabia odpar� tylko ze stosown� pow�ci�gliwo�ci�: - Racja, ojcze! - Gdyby poczyni�a zastrze�enie, �e jej maj�tek ma by� wykorzystany na utrzymanie twej �ony i dzieci, uzna�bym to za korzystny zapis - oznajmi� hrabia, dodaj�c jednak: - Nie �ebym wtedy albo teraz nie chcia� czy nie m�g� zwi�kszy� twoich apana�y, tak by� m�g� sprosta� dodatkowym wydatkom zwi�zanym ze wst�pieniem w zwi�zek ma��e�ski! Przerwa� znowu i wicehrabia, zdaj�c sobie spraw�, �e oczekuje si� od niego jakiej� reakcji, odrzek� uprzejmie, i� jest ojcu bardzo zobowi�zany. - Och, nie, wcale nie jeste�! - odpar� hrabia ponuro. - A co wi�cej, nie wyrazisz swej wdzi�czno�ci inaczej, jak tylko daj�c mi wnuka, niezale�nie od tego, jak szybko roztrwonisz fortun� swej ciotecznej babki. Na Boga, ale� du�o mam wnuk�w! - powiedzia�, nagle przypomniawszy sobie swe inne pretensje. - Nikt z was ani troch� nie my�li o rodzinie! Nale�a�oby si� spodziewa�, �e w moim wieku b�d� mia� gromad� wnuk�w, kt�re by�yby mi pociech� na staro��! I co? Czy mam jakie�? Nie mam. Ani jednego. - Przecie� masz troje - odrzek� wicehrabia nie daj�c si� zbi� z tropu. - Wprawdzie nie wydaje mi si�, by stanowi�y dla ciebie wielk� pociech�, lecz uwa�am, �e ze wzgl�du na Griseld� nale�y wspomnie� o jej latoro�lach. - Dziewczynki! - sapn�� hrabia wykonuj�c przy tym lekcewa��cy gest, jakby odsuwa� je na bok. - One si� nie licz�! Poza tym to smarkule Broxboume�w. Chc� ch�opc�w, Ashley! Carrington�w, kt�rzy by przej�li nasze nazwisko, tytu� i tradycje rodu. - Chyba nie wszystkie! - zaprotestowa� wicehrabia. - Nale�y zachowa� zdrowy rozs�dek, sir. Nawet gdybym spe�ni� twoje oczekiwania i o�eni� si� w wieku dwudziestu lat, a moja nie szcz�sna ma��onka co roku obdarowywa�aby mnie bli�ni�tami, to i tak nie by�by� w pe�ni zadowolony... pomijaj�c fakt, �e w�r�d tak wielu wnuk�w musia�oby si� trafi� kilka dziewczynek. Pr�ba rozbawienia starszego pana niemal by si� uda�a (gdy� hrabia sk�onny by� do �miechu), gdyby nie to, �e poczu� nag�y b�l w chorej nodze, pod wp�ywem kt�rego wykrzywi� twarz i wykrzykn�� gro�nie: - Nie b�d� impertynencki, m�j panie! Przypominam ci, �e... dzi�ki Bogu!... nie jeste� moim jedynym synem! - Rzeczywi�cie nie - zgodzi� si� wicehrabia ze stoickim spokojem. - I chocia� mam wra�enie, �e Simon jest jeszcze za m�ody, by zape�ni� swymi potomkami pok�j dziecinny, to tusz�, i� Horace m�g�by ci� zadowoli� w tym wzgl�dzie... oczywi�cie, gdy sko�czy si� okupacja - a wszystko wskazuje, i� nast�pi to w niezbyt odleg�ej przysz�o�ci - i b�dzie m�g� do nas wr�ci�. - Horace! - wykrzykn�� jego lordowska mo��. - B�d� szcz�liwy, je�li nie przyjedzie do domu z jak�� francusk� dziewk�! - Och, nie s�dz�, by by�o to mo�liwe - odpar� wicehrabia. - Horace nie jest wielkim zwolennikiem cudzoziemc�w i pami�ta o honorze rodu tak samo jak ty, sir. - Nie do�yj� dnia, w kt�rym mia�bym si� o tym przekona� - stwierdzi� hrabia, pr�buj�c odwo�a� si� do swego wieku i choroby, lecz nieco os�abiaj�c efekt przez dodanie zgry�liwej uwagi: - Co �adnego z was niewiele obchodzi! Wicehrabia roze�mia� si�, lecz by�a w tym spora doza sympatii. - Nic z tego, ojcze! - powiedzia�. - Nie pr�buj ze mn� tych sztuczek. Nie urodzi�em si� wczoraj - znam ci� dobrze od dwudziestu dziewi�ciu lat! - i wiem, kiedy pr�buje si� mnie podej��. Dobry Bo�e, sir, trzymasz si� bardzo dobrze - poza sk�onno�ciami do podagry, z kt�rej m�g�by� si� wyleczy�, gdy by� nie wypija� dw�ch butelek porto za jednym posiedzeniem - i b�dziesz �y� jeszcze d�ugo! Wystarczaj�co d�ugo, jestem tego pewien, by karci� mojego syna, tak jak karcisz dzi� mnie! Hrabia nie m�g� oprze� si� uczuciu zadowolenia s�ysz�c, �e jego dziedzic znajduje go w bardzo dobrej formie, lecz uzna� za stosowne stwierdzi� surowo, �e nie rozumnie i nie aprobuje tych potocznych wyra�e�, kt�rych niestety u�ywaj� teraz m�odzi m�czy�ni. Przez chwil� mia� ch�� poinformowa� wicehrabiego, �e gdyby zamierza� zasi�gn�� jego opinii na temat picia, zapyta�by go o to, lecz oddali� t� my�l, wiedz�c, i� nie nale�y liczy�, �e Ashley przyjmie reprymend� z synowsk� pokor�, a ponadto sam nie mia� ochoty wdawa� si� w rozmow�, pod czas kt�rej porusza�by si� po tak niepewnym gruncie. Zamiast tego rzek� wi�c: - Tw�j syn? Nie chc� �adnych b�kart�w, dzi�kuj� za co� takiego, Desford! - Po czym doda� pospiesznie: - Lecz nie s�dz�, by� mia� ich du�o... czy cho�by jednego! - Z tego, co wiem, �adnego, sir - rzek� wicehrabia. - Mi�o mi to s�ysze�! Gdyby� jednak zgodzi� si� na ma��e�stwo, kt�re dla ciebie aran�owa�em, tw�j syn m�g�by teraz siedzie� mi na kolanach. - Nie chcia�bym ci si� sprzeciwia�, sir, ale trudno mi uwierzy�, by jakikolwiek wnuk, kt�ry pr�bowa�by w tej chwili usi��� ci na kolanach, nie zosta� surowo ofukni�ty. Parskn�wszy �miechem hrabia zdradzi� si�, �e strza� by� celny, lecz mimo to powiedzia�: - Och, nie musisz moich s��w bra� tak dos�ownie! Prawd� jest, �e twoje zachowanie by�o okropne, gdy nie chcia�e� o�wiadczy� si� Henrietcie Silverdale! Nie spodziewa�em si� po tobie takiej niewdzi�czno�ci, Desford! Pomy�la�by kto, �e wybra�em ci �on�, kt�rej nie lubisz lub kt�rej w og�le nie znasz - a co, musz� ci powiedzie�, nierzadko zdarza�o si� za mojej m�odo�ci! Zamiast tego wybra�em ci dziewczyn�, z kt�r� przyja�ni�e� si� od dziecka i kt�r�, jak przypuszcza�em, darzy�e� szczer� sympati�. Mog�em znale�� ci pann� z wy�szych sfer, ale mia�em na wzgl�dzie twoje szcz�cie! I co mnie spotka�o w nagrod�? Niech us�ysz�! - Och, na mi�o�� bosk�, ojcze...! - zawo�a� wicehrabia, po raz pierwszy okazuj�c zniecierpliwienie. - Musimy wraca� do tego, co wydarzy�o si� dziewi�� lat temu? Czy� tak trudno uwierzy�, �e Hetta nie bardziej mia�a ochot� wyj�� za mnie ni� ja o�eni� si� z ni�? - Nie... i je�li chcesz mi powiedzie�, �e jej nie lubi�e�, to szkoda twojej fatygi! - Oczywi�cie, �e j� lubi�em - tak jak bym lubi� siostr�! I nic si� pod tym wzgl�dem nie zmieni�o: jeste�my dobrymi przyjaci�mi, ale jako� nikt nie ma ochoty po�lubi� swej siostry, cho�by nie wiem, jakim darzy� j� przywi�zaniem! Prawda wygl�da tak, �e ty, ojcze, i sir John uzgodnili�cie to mi�dzy sob�... chocia� po dzi� dzie� nie mog� si� nadziwi�, jak mogli �cie by� tak niem�drzy, by s�dzi�, �e przekonacie nas, niemal brata i siostr�, do tego wspania�ego pomys�u! Nie, nie oburzaj si�, i� nazwa�em ci� niem�drym! Zauwa�, �e powiedzia�em, i� nie mog� tego zrozumie�! - Ach, umiesz m�wi� s�odkie s��wka i my�lisz, �e dam si� wzi�� na ich lep - mrukn�� jego ojciec. - Ale� dobrze wiem, �e nie - odpar� wicehrabia ponuro. -. Ale chcia�bym, by� mi wyja�ni�, dlaczego ty, sir, kt�ry nie da�e� si� z�apa� na m�a, dop�ki nie sko�czy�e� trzydziestu lat, tak bardzo chcia�e� mnie widzie� w ma��e�skich kajdanach, zanim jeszcze osi�gn��em pe�noletnio��? - �eby ci wybi� z g�owy g�upoty! - odpar� hrabia, zanim zd��y� pomy�le�. - Aha! - wykrzykn�� wicehrabia �ypi�c na niego spod oka. - Wi�c to dlatego. C�, ju� od dawna podejrzewa�em, i� w latach swej m�odo�ci nie by�e� takim wcieleniem wszelkim cn�t, jak chcia�by� nam wm�wi�! - Wcieleniem cn�t! Te� co�! Oczywi�cie, �e nie by�em - odpar� hrabia, wr�cz z niesmakiem odnosz�c si� do tej sugestii. - Tak te� my�la�em! - zawo�a� wicehrabia ze �miechem. - Musia�em si� wyszumie� jak ka�dy m�odzik, nigdy jednak nie zadawa�em si� z typami spod ciemnej gwiazdy. To o�wiadczenie sprawi�o, i� wicehrabia natychmiast przesta� si� �mia�. Zmarszczywszy nagle czo�o, skierowa� badawcze spojrzenie na ojca i zapyta� powa�nie: - Co chcesz przez to powiedzie�? Je�li to kamyk do mojego ogr�dka, pozw�l sobie powiedzie�, i� jeste� w b��dzie, sir. - Bynajmniej! - odrzek� gniewnie jego lordowska mo��. - My�la�em o Sinienie, tym zakutym �bie! - O Simonie? Co te� on, u czorta, znowu zmalowa�, �e ci si� tak narazi�? - Tylko mi nie m�w, �e nie wiedzia�e� o jego hulankach w gronie podobnych mu gagatk�w, kt�rym tylko niegodziwo�ci w g�owie i kt�rzy dopuszczaj� si� wszelakich wyst�pk�w, urz�dzaj�c awantury i orgie... - Co te� ty m�wisz, ojcze! - rzek� wicehrabia, bezceremonialnie przerywaj�c ten potok skarg. - Rzadko go widuj�, ale mo�esz by� pewny, i� szybko dowiedzia�bym si�, gdyby rzeczy wi�cie popad� w towarzystwo, o jakim m�wisz. Wielkie nieba, gdyby kto� ci� s�ysza�, pomy�la�by, �e Simon nale�y co najmniej do jakiej� bandy �otrzyk�w i ka�dej nocy ko�czy w kar czmie pod sto�em! Przypuszczam, �e rzeczywi�cie nie by�by� zachwycony towarzystwem, w jakim si� obraca, tak jak ja nie jestem zachwycony - lecz on ma dopiero dwadzie�cia trzy lata, a ja dwadzie�cia dziewi�� i wyros�em ju� ze szczeni�cych lat. Ale nie s� to �adni niegodziwcy ani �otry. Zbyt surowo ich os�dzasz, ojcze, wierz mi. - Szkoda, �e tak rzadko go widujesz! - nie dawa� za wygran� hrabia. - Sam musia�em zasi�gn�� j�zyka w tej sprawie, poniewa� nie mog�em si� spodziewa�, by� ty si� tym zainteresowa�. - I mia�e� racj� - odpar� szczerze wicehrabia. - Przypuszczam - rzek� hrabia czyni�c widoczne wysi�ki, by si� opanowa� - �e strz�pi�bym niepotrzebnie j�zyk, gdybym ci� poprosi�, aby� wzi�� w karby tego nicponia? - Chyba tak, ojcze. Bo�e, na jakiej podstawie s�dzisz, �e Simon w og�le chcia�by mnie s�ucha�? - No c� - powiedzia� jego lordowska mo�� niech�tnie - mimo wszystkich swoich wad obracasz si� w dobrym towarzystwie, nale�ysz do Klubu Karety i - dzi�ki mnie! - jeste� nawet niez�ym szermierzem. Powiadaj�, �e m�odzi d�entelmeni uznaj� ci� za kogo� w rodzaju arbitra elegantiamm, wi�c nie ma co m�wi�: m�g�by� mie� na Simona wi�kszy wp�yw ni� ja. - Gdyby� mia� braci, ojcze - rzek� wicehrabia u�miechaj�c si� - wiedzia�by�, �e m�odsze rodze�stwo zazwyczaj nie chce i�� za rad� i przyk�adem starszych braci, cho�by nawet byli znacznie lepszymi szermierzami ode mnie. Przykro mi, �e ci� zawiod�, lecz musz� stanowczo odm�wi� mieszania si� w sprawy Simona. Nie s�dz�, aby istnia�a po temu jakakolwiek potrzeba, lecz je�li ty jeste� przeciwnego zdania, sam musisz ukr�ci� jego wybryki, nie ja. - Jak, u diab�a, mam to zrobi�? - wybuchn�� ojciec. - On nie chce nikogo s�ucha�, a cho� uwa�asz mnie za gderliwego starca, nie jestem a� takim despot�, by pozbawi� go apana�y. Toby dopiero by�o, gdyby popad� w d�ugi, a ja musia�bym go wyci�ga� z wi�zienia! Cho� prawd� m�wi�c, nic lepiej by mu nie zrobi�o ni� pobyt w lochu! - Moim zdaniem, sir, zbyt czarno widzisz przysz�e losy naszego m�odego Simona. My�l�, �e nie powiniene� si� tak bardzo denerwowa� z jego powodu - nawet gdyby rzeczywi�cie by�y ku temu powody! - W ka�dym razie mog�em si� spodziewa�, �e ty si� nie przejmiesz! - zawo�a� hrabia, krzywi�c twarz z powodu kolejnej fali b�lu. - Wszyscy jeste�cie siebie warci! Dlaczego pokarano mnie tr�jk� egoistycznych, niewdzi�cznych pr�niak�w - tego nigdy si� nie dowiem! To oczywi�cie wasza matka ca�kiem was zepsu�a, a ja by�em tak g�upi, �e jej na to pozwoli�em. A co do ciebie - niech mnie kule bij�, je�li nie jeste� z nich najgorszym zi�kiem! Nie mog� na ciebie liczy�, wi�c im szybciej zejdziesz mi z oczu, tym lepiej! Nie wiem, co ci� tu przywiod�o, bo je�eli ch�� zobaczenia mnie, to mog�e� sobie oszcz�dzi� fatygi. Nie chc� ci� tu wi�cej widzie�! Wicehrabia wsta�, m�wi�c niezwykle grzecznie: - C�, w takiej sytuacji usun� si� sprzed twego oblicza, sir! Nie prosz� ci� o b�ogos�awie�stwo na przysz�o��, gdy� znaj�c ci� i twoje zasady, wiem, �e u�yczy�by� go bez s�owa sprzeciwu. Nie prosz� te�, by� poda� mi r�k� - lecz tylko dlatego, by oszcz�dzi� sobie bolesnego afrontu! - Zuchwalec! - rzek� na to ojciec wyci�gaj�c do syna r�k�. Wicehrabia uj�� d�o�, schyli� si� i uca�owa� j� z szacunkiem, m�wi�c: - Dbaj o siebie, ojcze. Do widzenia. Hrabia patrzy�, jak syn przemierza pok�j kieruj�c si� do drzwi, i gdy ten je otworzy�, rzek� g�osem cz�owieka rozdra�nionego do granic mo�liwo�ci: - Jak mniemam, przyjecha�e� do domu, bo czego� chcesz! - W istocie - odpar� wicehrabia posy�aj�c mu przez rami� rozbawione spojrzenie. - Chcia�em zobaczy� mam�. Po czym spokojnie wyszed� z pokoju, stanowczo zamykaj�c za sob� drzwi, zanim dosz�o do� gniewne prychni�cie, kt�re stanowi�o reakcj� na jego zr�czn� ripost�. Dotar�szy do hallu, zasta� tam lokaja, a napotkawszy pe�ne sympatii i wsp�czucia spojrzenie starego, dobrego s�u��cego, wybuchn�� �miechem. - Ostatni raz tu jestem, Pedmore! Ojciec wyrzuci� mnie z domu! Powiedzia�, �e jestem pr�niakiem i lekkoduchem, do tego zuchwalcem, po czym doda� jeszcze kilka okre�le�, kt�rych w tej chwili nie pami�tam. Uwierzy�by�, �e kto� mo�e wykaza� taki brak zrozumienia? Lokaj cmokn�� z dezaprobat� i potrz�sn�� g�ow�. Wzdychaj�c g��boko, odrzek�: - To z powodu podagry, ja�nie paniczu. Zawsze ma przez ni� z�y humor. - Z�y humor! - wykrzykn�� wicehrabia. - Chcesz zapewne powiedzie�, ty stary lisie, �e jest w stanie zabi� spojrzeniem ka�dego, kto by�by na tyle niem�dry, by wej�� mu w drog�! - Poniewa� nie wypada mi si� zgodzi� z ja�nie paniczem, nic ju� nie powiem - rzek� surowo Pedmore. - Lecz je�li wybaczy mi panicz �mia�o��, chcia�bym s�u�y� rad� - gdy� znam jego czcigodnego rodzica znacznie d�u�ej - i jednocze�nie z ca�ym szacunkiem prosi�, by nie przywi�zywa� panicz zbyt niej wagi do tego, co ja�nie pan m�wi, gdy dokucza mu podagra, albowiem nie ma nic z�ego na my�li - przynajmniej je�li chodzi o panicza. A je�li mia�by si� panicz poczu� ura�ony, ja�nie panu by�oby bardzo przykro - naprawd�, bez wzgl�du na to, co dzi� powiedzia�. - M�j poczciwy Pedmore, czy s�dzisz, i� o tym nie wiem? - odpar� wicehrabia u�miechaj�c si� do niego z sympati�. - Chyba nie masz mnie za jakiego� p�g��wka? Gdzie mog� znale�� matk�? - W salonie, ja�nie paniczu. Wicehrabia skin�� g�ow� i lekkim krokiem wbieg� na szerokie schody. Matka ciep�ym u�miechem powita�a go w swoim kr�lestwie i wyci�gn�a do� r�k�. - Wejd�, m�j drogi - powiedzia�a. - Czy ojciec bardzo ci suszy� g�ow�? Uca�owa� jej d�o�. - Jeszcze jak! - odrzek� pogodnie. - Zbeszta� mnie w swym najlepszym stylu! A nawet stwierdzi�, i� nie chce mnie ju� wi�cej widzie�. - Och, Bo�e! Nie m�wi� tego powa�nie, przecie� wiesz. Tak, z pewno�ci� zdajesz sobie z tego spraw�: ty zawsze wszystko rozumiesz, nie trzeba ci niczego t�umaczy�, nieprawda�? - Czy rzeczywi�cie? Chyba tak nie jest, skoro oboje z Pedmoreem uznali�cie za stosowne upewni� mnie o intencjach ojca. Jestem ich �wiadom, cho� nie wymagajcie ode mnie, �e w takiej sytuacji wyka�� si� wielkim zrozumieniem! Nikt, kto ma do�� rozumu w g�owie... i zna ojca!... nie mo�e mie� w�tpliwo�ci, �e te napastliwe uwagi wynikaj� z czego� innego ni� niestrawno�� czy atak podagry! Gdy wczorajszego wieczora zobaczy�em, jak przy obiedzie raczy� si� krabami w sosie curry, zacz��em obawia� si� najgorszego. I moje obawy si� potwierdzi�y, kiedy potem otworzy� drug� butelk� porto. Prosz�, nie my�l, mamo, �e jestem z�o�liwy, lecz czy to jest m�dre, by tak sobie dogadza�? - Oczywi�cie, �e nie - odpar�a lady Wroxton. - To mu nie s�u�y, nie ma jednak sensu spiera� si� z nim, gdy� tylko si� denerwuje, kiedy podsuwamy mu dania zalecane przez doktora Chettle, gdy tymczasem ma on ch�tk� na co� ci�ko strawnego. A wiesz, jaki potrafi by�, gdy kto� mu si� sprzeciwia. I kiedy wpadnie w gniew. - O tak, wiem! - rzek� wicehrabia u�miechaj�c si�. - To mu nawet bardziej szkodzi, gdy� jest potem wyczerpany, popada w przygn�bienie i m�wi, �e zrobi� si� z niego wrak i nic mu ju� nie pozostaje, jak uporz�dkowa� swoje sprawy. Odbija si� to na wszystkich, gdy� nawet Pedmore, kt�ry jest do nas bardzo przywi�zany, nie lubi, kiedy czym� si� w niego rzuca - zw�aszcza gdy jest to talerz z zup�. - A� do tego dochodzi? - zapyta� wicehrabia do�� przestraszony. - Och, nie zawsze - zapewni�a go matka pocieszaj�cym tonem. - Zwykle potem jest mu przykro z tego powodu i przeprasza za swe zbyt porywcze zachowanie. Przypuszczam, �e dzi� wieczorem te� b�dzie mia� wyrzuty sumienia, i mam na dziej�, i� jutro zje pos�usznie wodziank� albo gotowane kurcz�. Nie musisz wi�c tak bardzo si� martwi�, m�j drogi: najprawdopodobniej minie kilka tygodni, zanim znowu pozwoli sobie tkn�� swe ulubione potrawy. - Bardziej niepokoj� si� o ciebie, mamo, ni� o niego. Nie mam poj�cia, jak mo�esz znosi� takie �ycie. Ja bym nie potrafi�. - Rzeczywi�cie, nie s�dz�, by� potrafi� - odrzek�a patrz�c na niego jednocze�nie z rozbawieniem i wyrozumia�o�ci�. - Nie zna�e� go, gdy by� m�ody, i naturalnie nie zakocha�e� si� w nim. A ja pami�tam, jaki by� weso�y, przystojny i dziarski i jacy byli�my szcz�liwi. I nadal si� kochamy, Ashley. Syn nieznacznie zmarszczy� czo�o i nagle zapyta�: - Czy on ci� przypadkiem nie tyranizuje, mamo? - Och, nie, nigdy! Wprawdzie czasami mnie �aje, ale jeszcze nigdy niczym we mnie nie rzuci� - nawet wtedy, gdy odwa�y �am si� powiedzie�, �e powinien doda� do swego porto odrobin� rabarbaru, kt�ry, jak wiesz, stanowi doskona�e remedium na dolegliwo�ci �o��dkowe. Lecz si� nie zgodzi�. Prawd� m�wi�c, wpad� w szal z tego powodu. - Wcale mnie to nie dziwi - zauwa�y� wicehrabia ze �miechem. - Wed�ug mnie zas�u�y�a�, by wyla� na ciebie t� mikstur�. - Tak w�a�nie powiedzia�, lecz niczym we mnie nie rzuci�. Wybuchn�� �miechem podobnie jak ty. Ale czym�e teraz tak bardzo si� zirytowa�, m�j drogi? Powiedzia�e� co�, co go rozsierdzi�o? Bo wiem, �e przed przyjazdem nie zrobi�e� niczego, co by mu sprawi�o przykro��, gdy� bardzo si� cieszy� na spotkanie z tob�. W�a�nie dlatego mieli�my na obiad te kraby w sosie, a Pedmore poda� najlepsze porto. - Dobry Bo�e, czy�by na moj� cze��? Oczywi�cie nie �mia�em mu powiedzie�, �e me przepadam za porto, i musia�em wypi� piekielne du�o tego trunku. Je�li za� chodzi o pow�d jego zdenerwowania - z pewno�ci� nie by�o to nic, co powiedzia�em, gdy� bardzo zwa�a�em na s�owa. Mog� tylko przypuszcza�, i� win� za to ponosz� kraby i porto. - Urwa� my�l�c o tym, co zasz�o w bibliotece, a na jego czole ponownie pojawi�a si� zmarszczka. Zwr�ci� spojrzenie na matk� i rzek� z wolna: - Chocia�... Mamo, dlaczego po dziewi�ciu latach wr�ci� do sprawy owego planowanego ma��e�stwa mi�dzy Hett� i mn�? - Och, naprawd� przypomnia� sobie o tym? To niedobrze! - Ale dlaczego, mamo? Nie m�wi� o tym od lat. - Tak, i to w�a�nie u niego lubi�. Ma okropnie gwa�towny temperament, nigdy jednak nie boczy si�, nie marudzi i nie zachowuje uraz. Obawiam si� jednak, �e przypomnia� sobie o tym, poniewa� dosz�o do jego uszu, i� Henrietta prawdopodobnie bardzo dobrze wyjdzie za m��. - Wielkie nieba! - wykrzykn�� wicehrabia. - Co te� ty m�wisz! Kt� to stara si� o jej r�k�? - Nie s�dz�, by� go zna�, poniewa� dopiero co przyby� do Hertfordshire, i jak mi si� zdaje, nader rzadko odwiedza Lon dyn. To kuzyn starego pana Boumea - odziedziczy� po nim Marley House. Z tego, co m�wi lady Draycott, to wspania�y, godny najwy�szego szacunku cz�owiek, o niezliczonych zale tach i nieskazitelnych manierach. Nie mia�am okazji go pozna�, lecz �ywi� nadziej�, �e to nast�pi, gdy� bardzo lubi� Henriett� i zawsze �yczy�am jej dobrej partii. I je�li lady Draycott m�wi prawd�, ten�e pan... pan Nethersole... nie, nie Nethersole, ale co� podobnie brzmi�cego... wydaje si� odpowiednim cz�owiekiem dla tej dziewczyny. - Wszystko, co m�wisz, wskazuje, �e to jaki� okropny nudziarz - stwierdzi� wicehrabia. - Owszem, lecz przewa�nie wszystkie czcigodne osoby wy daj� si� nieciekawe. Czy� to nie dziwne? Musimy jednak pami�ta�, �e nie zawsze mo�na polega� na opinii lady Draycott, kt�ra wed�ug mnie ma sk�onno�ci do przesady. Ka�dy, kogo lubi, jest dla niej niemal �wi�tym, a tych, kt�rzy nie przypadli jej do gustu, nazywa �otrami. - W jej oczach b�ysn�a iskierka rozbawienia. - O tobie za� m�wi, �e masz silny charakter i �e jeste� bardzo dobrze u�o�ony. - Wielkie dzi�ki - odrzek� wicehrabia. - Kto by pomy�la�, �e tak dobrze zna si� na ludziach! Jego matka si� roze�mia�a. - Tak, rzeczywi�cie! Na jej przyk�adzie doskonale wida�, ile mo�na zyska� dzi�ki mi�ym s��wkom. To jednak smutne, �e umiej�tno�� zjednywania sobie sympatii tak bardzo przydaje si� w �yciu, cho� w gruncie rzeczy wcale nie �wiadczy o warto�ci cz�owieka. - Przechyli�a si� nieco, by uszczypn�� syna w pod br�dek, a w jej oczach pojawi� si� pe�en czu�o�ci, weso�y b�ysk. - Nie zwiedziesz mnie, ty hultaju! Wci�� skaczesz z kwiatka na kwiatek, co zapewne dos�ownie powiedzia� ci ojciec. Chcia�a bym, aby� pozna� jak�� mi�� dziewczyn�, za�o�y� rodzin� i ustatkowa� si�. Ale nie m�wmy ju� o tym. Nie mia�am zamiaru ci� denerwowa�. Cofn�a r�k�, lecz wicehrabia uj�� j� i zatrzyma� w swej d�oni, przy czym spojrza� na matk� uwa�nie i rzek�: - Czy�by, mamo? Mo�e dziewi�� lat temu chcia�a�, bym o�wiadczy� si� Henrietcie? Podoba�aby ci si� jako synowa? - Co te� ty sobie o mnie my�lisz, m�j drogi! Mam nadziej�, �e nie jestem a� takim kurzym m�d�kiem, by �yczy� sobie, aby� po�lubi� dziewczyn�, kt�rej nie darzysz powa�nym uczuciem. Mam wiele sympatii dla Henrietty, lecz s�dz�, �e nie by�aby dla ciebie odpowiedni� �on�. Ale to stare dzieje, nie ma wi�c sensu wraca� do tej sprawy. Obiecuj� ci, �e przyjm� serdecznie ka�d� dziewczyn�, kt�r� wybierzesz, i sprawi mi to przynajmniej tak� sam� rado��, z jak� p�jd� na �lub Henrietty z jej wybra�cem. - Tym idea�em, kt�rego nazwiska nie pami�tasz? Czy Silverdaleowie s� w Inglehurst? Od tygodni nie widzia�em Hetty w Londynie, ale z tego, co mi m�wi�a, kiedy spotkali�my si� na balu u Castlereagh�w, s�dzi�em, i� biedaczka musi ju� by� w Worthing! - Lady Silverdale - odpar�a matka g�osem bez wyrazu - stwierdziwszy, �e jedyne odpowiednie pokoje w Worthing s� ju� wynaj�te na lato, przypomnia�a sobie, i� morskie powietrze �le dzia�a jej na w�trob�, i postanowi�a zosta� w Inglehurst, zamiast szuka� pensjonatu w innej miejscowo�ci. - Ale� to straszna kobieta! - powiedzia� wicehrabia weso�o. - No, c�! Chyba lepiej b�dzie Hetcie z tym wcieleniem wszelkich cn�t. Wpadn� jutro do Inglehurst w drodze powrotnej do Londynu i spr�buj� si� zorientowa�, jaki jest naprawd� ten Nether-co�-tam! Lady Wroxton, troch� zaskoczona, rzek�a tonem lekkiej wy m�wki: - M�j drogi, chyba nie b�dziesz wypytywa� Hetty o niego? - Ale� tak, na Boga! Oczywi�cie! - odpar� wicehrabia. - Ja i Hetta nie mamy przed sob� tajemnic. W ka�dym razie nie wi�cej ni� ja i Griselda. - A zastanowiwszy si� przez chwil� na tym stwierdzeniem, doda�: - A nawet znacznie mniej! 2 Nast�pnego ranka wicehrabia Desford opu�ci� dom rodzinny, nie szukaj�c okazji do powt�rnej rozmowy z ojcem. Nie by�o to trudne, poniewa� hrabia rzadko przed dwunast� wychodzi� ze swej sypialni. Wicehrabia wi�c w samotno�ci posili� si� znakomitym �niadaniem, pobieg� na g�r�, by serdecznie u�ciska� matk� na po�egnanie, wyda� kilka dyspozycji s�u��cemu, kt�ry mia� pod��y� za nim do Hampshire razem z baga�ami, a nast�pnie wsiad� do kariolki w chwili, gdy zegar w stajni zacz�� wybija� jedenast�. Zanim jeszcze ucich�o echo ostatniego uderzenia, by� ju� do�� daleko od domu, a pow�z toczy� si� d�ug� alej� prowadz�c� do g��wnej bramy posiad�o�ci. Szybko��, z jak� p�dzi�y jego chy�e rumaki, mog�aby prze straszy� osoby bardziej nerwowe ni� siedz�cy obok wicehrabiego stangret w �rednim wieku; Stebbing jednak, kt�ry s�u�y� swemu panu, odk�d ten wyr�s� z lat dziecinnych, odznacza� si� usposobieniem harmonizuj�cym z kwadratowym, surowym obliczem i siedzia� teraz z r�kami za�o�onymi na piersi i ca�kowicie oboj�tnym - wyrazem twarzy. I jak nie zdradza� �adnego zdenerwowania, tak na odwr�t - objawia� dum� ze swojego pana, kt�rego wsadzi� na pierwszego kucyka i kt�ry, b�d�c potem znakomitym szermierzem, sta� si� r�wnie� doskona�ym wo�nic�. Tylko w towarzystwie swych kompan�w, maj�c ju� mocno w czubie, Stebbing przyznawa�, i� nikt nie potrafi tak powozi� ko�mi, jak jego pan, lord Desford. Kariolka, kt�r� kierowa� teraz Desford, nie by�a w�a�ciwie sportowym powozikiem, lecz skonstruowana zosta�a wed�ug jego w�asnego projektu przez Hatchetta z Longacre i by�a tak lekka, �e konie ci�gn�y j� bez wysi�ku, w zwi�zku z czym mog�a przebywa� bardzo du�e odleg�o�ci w niewiary godnie kr�tkim czasie (zw�aszcza je�li zaprz�gano do niej najlepszej krwi rumaki ze stajni jego lordowskiej mo�ci). Zwykle Desford ustawia� przy dyszlu tylko par� koni, je�li jednak wyrusza� w d�u�sz� podr�, zaprz�ga� do powozu czw�rk�, co znaczy�o - jak mawiali jego niezno�ni przyjaciele - �e szuka guza. Teraz powozi� czw�rk� wspania�ych siwoszy i je�li nawet nie przebywa�y one szesnastu mil na godzin�, jak mo�na by�o przeczyta� w og�oszeniach o sprzeda�y koni w �Morning Post�, to w ka�dym razie dotar�y do celu znacznie przed po �udniem ani razu nie przechodz�c w galop, jedynie biegn�c k�usem. Inglehurst Place by�o spor� posiad�o�ci�, nale��c� niegdy� do nie�yj�cego ju� od kilku lat starego, serdecznego przyjaciela lorda Wroxtona. Obecny w�a�ciciel, sir Charles Silverdale, odziedziczy� j� po ojcu, jeszcze b�d�c w Harrow. Nie osi�gn�� on dot�d pe�noletnio�ci i - jak m�wili ci, kt�rzy smutno potrz�saj�c g�owami, ubolewali nad jego niefrasobliwo�ci� - nie chcia� wzi�� na siebie wszystkich obowi�zk�w zwi�zanych ze spadkiem. Jego maj�tek znajdowa� si� pod kuratel� powiernik�w, ale poniewa� �aden z tych dw�ch uczonych w prawie d�entelmen�w nie zna� si� zbyt dobrze na uprawie ziemi, zarz�dzanie posiad�o�ci� spoczywa�o na barkach siostry sir Charlesa, panny Henrietty Silverdale, oraz jego rz�dcy. Lokaj, bardzo dostojna figura, powita� wicehrabiego uk�onem i powiedzia�, i� z przykro�ci� musi poinformowa� go�cia, �e ja�nie pani po nie przespanej nocy jeszcze nie zesz�a na d� i nie mo�e go powita�. - Wobec mnie nie musisz zachowywa� si� tak sztywno, Grimshaw! - rzek� wicehrabia. - Wiesz dobrze, �e nie przyjecha�em z wizyt� do ja�nie pani. Czy jest panna Silverdale? Grimshaw pozwoli� sobie na mniej oficjalny ton i rzek�, i� wydaje mu si�, �e panienk� mo�na znale�� w ogrodzie, lecz na jego twarzy malowa� si� wyraz ponurej dezaprobaty, gdy patrzy�, jak Desford znika za rogiem domu. Wicehrabia odnalaz� pann� Silverdale w ogrodzie r�anym. Towarzystwa dotrzymywa�o jej dw�ch d�entelmen�w, z kt�rych zna� tylko jednego. Dziewczyna powita�a go z nie udawan� rado�ci�. - Des! - wykrzykn�a wyci�gaj�c do niego r�ce. - My�la�am, �e jeste� w Brighton! Co ci� sprowadza do Hertfordshire? Wicehrabia uj�� jej d�onie, uca�owa� j� w policzek, po czym rzek�: - Synowskie uczucia, Hetto! Jak si� masz, moja droga? Ale niepotrzebnie pytam. Wygl�dasz kwitn�co! Sk�oniwszy g�ow�, u�miechn�� si� do m�odszego z d�entelmen�w, a na drugiego spojrza� badawczo. - Chyba nie znasz jeszcze pana Nethercotta, prawda, Des? - spyta�a Henrietta. - Panie Nethercott, pozwoli pan, �e przed stawi� mu lorda Desford, kt�ry jest dla mnie niemal jak mleczny brat. Panowie podali sobie r�ce, a ka�dy z nich zmierzy� uwa�nym wzrokiem drugiego. Cary Nethercott by� raczej starszy od Desforda, lecz brakowa�o mu swobody wicehrabiego. Przez sw�j spos�b bycia, cho� absolutnie bez zarzutu, sprawia� wra�enie do�� nie�mia�ego i pe�nego rezerwy. By� wy�szy i mocniej zbudowany ni� Desford. Jego str�j odznacza� si� staranno �ci�, lecz nie mo�na by�o nazwa� go modnym; tylko prowincjusz m�g�by uzna�, i� surdut z bathyjskiego sukna wyszed� spod r�ki Westona czy Nugeego. Nethercott by� przystojny, mia� regularne rysy i cho� na jego obliczu zwykle malowa�a si� powaga, mia� mi�� twarz, a u�miech, kt�ry z rzadka si� na niej pojawia�, by� bardzo sympatyczny. - Nie, chyba nigdy si� nie spotkali�my - przyzna� Desford. - Pan dopiero od niedawna bawi w tej okolicy, nieprawda�? Moja matka wczoraj m�wi�a mi o panu. Powiedzia�a, �e odziedziczy� pan posiad�o�� starego pana Boumea. - Tak, rzeczywi�cie - odpar� Cary. - Wci�� wydaje mi si� to bardzo dziwne, zwa�ywszy, �e prawie go nie zna�em. - Tym lepiej dla pana - rzek� Desford. - Wi�kszego dziwaka i ekscentryka jeszcze nie spotka�em. Bo�e, Hetto, pami�tasz, jak si� zez�o�ci�, gdy z�apa� nas przechodz�cych przez jego ziemie? - O tak, nigdy tego nie zapomn�! - odrzek�a �miej�c si�. - A przecie� nie robili�my nic z�ego. Mam nadziej�, panie Nethercott, �e pan nie wpadniesz w podobny sza�, je�li ze chc� wybra� si� na przechadzk� po �wi�tym terenie Marley House? - Mo�esz by� tego pewna, pani! - odpowiedzia� posy�aj�c jej ciep�y u�miech. W tym momencie jaki� diabe� podkusi� m�odego pana Beckenhama, by zacz�� do�� pokr�tn� przemow�: - Je�li za� o mnie chodzi, mog� obieca� pannie Silverdale, �e gdy tylko zechce przespacerowa� si� po moim maj�tku, ziemi�, kt�rej dotkn� jej stopy, uznam za �wi�t�. To znaczy - tak bym zrobi�, gdyby ta ziemia by�a moja, ale to wszystko jedno, bo kiedy�, po �mierci mego ojca, b�dzie nale�a�a do mnie... nie �ebym �yczy� mu �mierci! W ka�dym razie by�by on r�wnie szcz�liwy jak ja, gdyby m�g� powita� ci�, pani, w Foxshot, gdy� tylko w ten spos�b mog�aby� przej�� si� po naszej posiad�o�ci. Bardzo �a�uj�, �e drogi z Inglehurst do Foxshot nie mo�na przeby� piechot�. Pochwyciwszy rozbawione spojrzenie Caryego Nethercotta, m�ody cz�owiek zarumieni� si� i zamilk�. - Dobrze powiedziane! - pochwali� wicehrabia, klepi�c Beckenhama w rami�. - Hetto, to mi�o z pana strony, powinna� by� mu bardzo wdzi�czna! - Ale� jestem! - odrzek�a Henrietta, u�miechaj�c si� mi�o do swego m�odego wielbiciela. -1 gdyby rzeczywi�cie Foxshot nie by�o oddalone o pi�tna�cie mil, na pewno wybra�abym si� tam na spacer. - Tymczasem jednak - delikatnie wtr�ci� Cary Nethercott - chyba ju� czas, by�my sobie poszli i umo�liwili pannie Silver dale swobodn� pogaw�dk� z jego lordowsk� mo�ci�. Pan Beckenham nie m�g� nic na to powiedzie�; i chocia� Henrietta odpar�a weso�o, �e oboje z jego lordowsk� mo�ci� zaczn� sobie raczej nawzajem docina�, zamiast prowadzi� mi�� pogaw�dk�, to jednak nie stara�a si� ich zatrzyma�. Pan Beckenham z czci� uca�owa� jej d�o�, a jego starszy i mniej sk�onny do ostentacji rywal jedynie j� u�cisn��, prosz�c, by panna Silverdale przekaza�a swej matce wyrazy szacunku. Nast�pnie po�egna� si� z wicehrabi�, konwencjonalnie wyra�aj�c nadziej�, �e b�dzie mia� pizyjemno�� jeszcze go spotka�, po czym si� oddali�. - C� - odezwa� si� wicehrabia, patrz�c za nim krytycznym wzrokiem. - Jest lepszy, ni� przypuszcza�em! Lecz nie s�dz�, by co� z tego wysz�o, Hetto, to nie m�czyzna dla ciebie! Panna Silverdale mia�a pi�kne oczy. W istocie stanowi�y naj�adniejszy element jej twarzy, gdy� usta dziewczyny by�y troch� za du�e, nos z garbkiem - nazbyt orli, a w�osy - nieokre�lonego br�zowawego koloru. Lecz to w�a�nie oczy zwraca�y uwag� wszystkich i dzi�ki nim panna Silverdale powszechnie uchodzi�a za �adn�. Trudno by�o okre�li� ich barw�, gdy� by�y na og� szare, lecz cz�sto zmienia�y odcie�, co rzadko si� zdarza w przypadku zazwyczaj bardziej podziwianych niebieskich czy br�zowych t�cz�wek. Je�li ich w�a�cicielka by�a znudzona, traci�y niemal ca�y blask, lecz gdy tylko co� wzbudzi�o jej zainteresowanie, stawa�y si� ciemniejsze i wprost promienia�y; potrafi�y miota� iskry, gdy by�a zagniewana albo - co zdarza�o si� cz�ciej - rozbawiona. Zawsze jednak doskonale odzwierciedla�y jej uczucia. Gdy teraz unios�a wzrok ku wicehrabiemu, jej oczy wyra�a�y zdziwienie, cie� gniewu, lecz przede wszystkim weso�o��. - Naprawd� tak s�dzisz? - zapyta�a. - C�, je�li rzeczywi�cie tak jest, co za szcz�liwa okoliczno��, �e mi si� nie o�wiadczy�! Kto wie, bior�c pod uwag� m�j wiek, mo�e bym si� zgodzi�a za niego wyj��? - Nie udawaj niewini�tka, Hetto. To jasne jak s�o�ce, �e ci si� o�wiadczy! Powiem nawet, �e to warto�ciowy cz�owiek, i jak widz�, ma bardzo dobre maniery, ale nie pasuje do ciebie. Mo�esz mi wierzy�. - Ale� z ciebie prawdziwy pies ogrodnika, Ashley! - zawo�a�a troch� oburzona, a troch� rozbawiona. - Nie chcia�e� si� ze mn� o�eni�, lecz nie mo�esz znie�� my�li, �e mog�abym po�lubi� kogo� innego. - Wcale nie o to chodzi - powiedzia� wicehrabia. - Je�li nawet nie chcia�em si� z tob� o�eni�, to nie wm�wisz mi, �e przez te dziewi�� lat nosisz po mnie �a�ob�. Mam dobr� pami�� i przypominam sobie, jakby to by�o wczoraj, i� b�aga�a� mnie, bym nie prosi� o twoj� r�k�, kiedy nasi ojcowie uknuli t� haniebn� intryg�. Ale diabelnie ci� lubi� i by�bym szcz�liwy, widz�c ci� na �lubnym kobiercu z cz�owiekiem, kt�ry b�dzie ciebie godny. Nethercottem znudzisz si� jeszcze przed ko�cem miodowego miesi�ca, Hetto! - Nie masz poj�cia, Des, jak ci jestem zobowi�zana, �e tak sobie wzi��e� do serca t� spraw� - odpar�a z wielk�, aczkolwiek udawan� powag�. - Istnieje jednak mo�liwo�� - niewielka, ale zawsze - i� wiem lepiej od ciebie, kto do mnie pasuje, a kto nie. A poniewa� masz tak� dobr� pami��, nie musz� ci chyba przypomina�, �e nie jestem ju� g�upiutk� dzierlatk�, lecz mam dwadzie�cia sze�� lat... - Rzeczywi�cie nie ma takiej potrzeby - przerwa� jej z rozbrajaj�cym u�miechem. - Sko�czysz dwadzie�cia sze�� wiosen pi�tnastego stycznia przysz�ego roku i ju� nawet wiem, co ci podaruj� z tej okazji. Jak mog�a� pomy�le�, �e zapomn� o twoich urodzinach? Przecie� jeste� moim najlepszym przyjacielem. - Widz�, �e nie wygram z tob� - stwierdzi�a z rezygnacj� w g�osie. - Bardzo by�oby mi ciebie brak, gdyby�my przestali by� tak dobrymi przyjaci�mi. Bo musz� przyzna�, i� jest dla mnie wielk� pociech� to, �e mog� zwr�ci� si� do ciebie po rad�, gdy wpadn� w tarapaty... i - �eby odda� ci sprawiedliwo�� - nigdy mnie do tej pory nie zawiod�e�. B�agam wi�c, zako�czmy t� nonsensown� rozmow� o biednym panu Nethercotcie, zanim si� pok��cimy. Powiedzia�e�, �e do domu przywiod�a ci� synowska troska. Mam nadziej�, i� nie oznacza to choroby lorda Wroxtona? - Nie, dop�ki szalony gniew nie spowoduje u niego ataku apopleksji - odrzek�. - Zesz�ego wieczora rozstali�my si� w z�o�ci - nawet powiedzia�, �e nie chce mnie ju� widzie� - lecz mama i Pedmore zapewniaj�, �e nie m�wi� tego powa�nie, a ja im wierz�. Je�li w najbli�szym czasie nie wejd� mu znowu w drog�, s�dz�, i� niebawem znowu spojrzy na mnie �askawie. Oczywi�cie, by�o to nierozwa�ne z mojej strony - pokazywa� mu si� dwukrotnie w ci�gu niespe�na dw�ch miesi�cy. Roze�mia�a si�. - Rozumiem z tego, �e znowu odezwa�a si� podagra. Biedny lord Wroxton! Ale dlaczego tak si� na ciebie rozz�o�ci�? Dotar�y do niego jakie� plotki? - Ale� sk�d! - odpar� surowo. - Nie ma �adnych powod�w do plotek. - Jak to? Porzuci�e� t� �licznotk�, z kt�r� widzia�am ci� miesi�c temu w Vauxhall? - zapyta�a panna Silverdale, udaj�c zdziwienie. - Nie, to ona mnie rzuci�a - odpar�. - Przypomina�a �liczn�, kruchutk� figurk� z porcelany, prawda. Ale niestety zbyt wiele mnie kosztowa�a. - To fatalnie - rzek�a wsp�czuj�co. - I nie znalaz�e� innej na jej miejsce? Ale na pewno znajdziesz, Des, na pewno! - Kt�rego� dnia znajd� ci� uduszon�... najprawdopodobniej przeze mnie - ostrzeg� j� wicehrabia. - Powiedz mi, dlaczego delikatne, wytworne damy interesuj� si� takimi rzeczami? - Ach, to jeden z przywilej�w wieku, kiedy wyros�o si� ju� z dziewcz�cia - odpar�a. - I nie trzeba d�u�ej udawa� niewini�tka. Wicehrabia siedzia� obok niej w niedba�ej pozie na drewnianej �aweczce, lecz to ostatnie wyznanie sprawi�o, �e gwa�townie si� wyprostowa� i wykrzykn��: - Na mi�o�� bosk�, Hetto...! M�wisz tak w obecno�ci innych? Jej oczy b�ysn�y figlarnie. Krztusz�c si� od �miechu powiedzia�a: - Nie, tylko przy tobie, Des. To te� jeden z powod�w, dla kt�rych tak ci� lubi�. Oczywi�cie zachowuj� si� r�wnie� do�� swobodnie przy Charliem, ale to przecie� m�j m�odszy brat. Czy Griselda nigdy szczerze z tob� nie rozmawia? - Nie pami�tam, �eby tak by�o, lecz przecie� wkr�tce po moim powrocie z Oksfordu wyda�a si� za Broxboumea i odt�d rzadko j� widuj�. - Nagle parskn�� �miechem. - Czy mo�esz w to uwierzy�, Hetto? M�j ojciec odgrzeba� star� histori�, o kt�rej, jak s�dzi�em, ju� dawno zapomnia�, i zruga� mnie grzmi�cym g�osem, �e nie nam�wi�em ci� do ma��e�stwa ze mn�. - Och, dobry Bo�e! - wykrzykn�a. - Po tylu latach? Dlaczego mu nie powiedzia�e�, �e oboje tego nie chcieli�my? - Powiedzia�em, ale nie przyj�� tego do wiadomo�ci. Wprawdzie nie przyzna�em si�, �e wiedzieli�my o podst�pnej intrydze naszych ojc�w i zd��yli�my uzgodni� zasady post�powania. Ale wierz mi, moja droga, to by niczego nie zmieni�o. - Chyba nie - zgodzi�a si�. - Podobnie jest z moj� mam�. Wyja�ni�am wszystko ojcu i on �wietnie zrozumia� nasze uczucia. Nigdy potem nie robi� mi �adnych wym�wek. Mama jednak wci�� do tego wraca! Naprawd� wo�a�abym, �eby� zrobi� co� takiego, co by ci� skompromitowa�o w jej oczach, zamiast podkre�la� jeszcze swoje zalety. Za ka�dym razem, kiedy ci� spotyka, zarzuca mi niewdzi�czno��, a� mam ochot� krzycze�, a potem, gdy jestem ju� na granicy wytrzyma�o�ci, prosi, bym nie mia�a jej tego za z�ego. Wed�ug niej jeste� uciele�nieniem wszelkich marze�, a ja musia�am postrada� rozum! Co by natomiast powiedzia�a, gdyby� nie by� dziedzicem hrabiowskiego tytu�u - o to nie pyta�am. - Opanowa�a ten ma�y wybuch gniewu, za�mia�a si� ponuro i rzek�a. - Och, nie godzi si�, bym tak o niej m�wi�a. Zapewniam ci�, �e tylko wobec ciebie tak si� �al�! To okropne, ale rada jestem, �e dzi� nie najlepiej si� czuje i nie zamierza opuszcza� swego pokoju. Mam nadziej�, �e Grimshaw b�dzie dyskretny i nie powie jej o twojej wizycie. - C�, mo�e to okropne, ale nie waham si� wyzna�, �e by�em jeszcze bardziej zadowolony od ciebie, dowiedziawszy si�, �e nie przyjmuje go�ci - powiedzia� szczerze wicehrabia. - Przy niej zawsze czuj� si� jak bawidamek. Tak g��boko wzdycha albo u�miecha si� ze smutkiem, kiedy okazuj� jej nale�ne wzgl�dy wynikaj�ce z dobrego wychowania. - Wy ci�gn�� zegarek i rzek�: - Musz� ju� i��, Hetto. Udaj� si� do Hazelfield i ciotka nie b�dzie zadowolona, je�li przyjad� o p�nocy. Henrietta wsta�a i odprowadzi�a go w stron� domu. - Och, jedziesz w odwiedziny do cioci Emborough? Przeka� jej ode mnie wyrazy uszanowania. - Dobrze - obieca�. - A je�li Grimshaw wyjawi, �e tu by�em, powiedz swojej matce, co uznasz za stosowne. �e j� pozdrawiam i �e... �a�uj�, i� by�a niedysponowana, kiedy przyszed�em z porann� wizyt�. - U�cisn�� pann� Silverdale po bratersku i poca�owa� j� w policzek. - �egnaj, moja droga! Nie zr�b jakiego� g�upstwa, dobrze? - Dobrze, i ty te� nie zr�b! - odpali�a. - Jak�ebym m�g�? Pod okiem cioci Sophronii? Nie mia�bym odwagi! Kieruj�c swe kroki do stajni, obejrza� si� jeszcze przez rami�. 3 Lady Emborough, jedyna �yj�ca siostra lorda Wroxtona, by�a do niego bardzo podobna. Osoby troch� l�kliwe uwa�a�y wprawdzie, �e nie jest to tylko podobie�stwo zewn�trzne, jednak myli�y si�, zwiedzione jej mocnym g�osem i bezpo�rednim zachowaniem. Z ca�� pewno�ci� lubi�a narzuca� swoje zdanie, je�li znalaz� si� kto� o dostatecznie s�abym charakterze, by ulega� jej autokratycznym zap�dom. Lecz robi�a to w przekonaniu, �e cz�owiek ten sam nie jest w sta nie sobie poradzi�, jak r�wnie� wierz�c we w�asn� nieomylno��, w �adnym jednak razie nie obra�a�a si�, gdy napotyka�a sprzeciw. Uwa�ano j� za niezno�n� despotk�, lecz innego zdania byli ci, kt�rym pomog�a w trudnych chwilach. Pod szorstkim sposobem bycia kry�o si� dobre serce i niewyczerpane pok�ady �yczliwo�ci. Lord Emborough by� cichym, ma�om�wnym cz�owiekiem i przewa�nie pozwala� jej rz�dzi� ca�ym domem wedle upodobania, co sprawia�o, i� nie wtajemniczeni uwa�ali go za pantoflarza. Ci jednak, kt�rzy lepiej znali Sophroni�, wiedzieli, �e jedno spojrzenie ma��onka czy niezauwa�alne skinienie g�ow� wystarcza�o, by przywo�a� j� do porz�dku. Przyjmowa�a tak� milcz�c� przygan� z ca�kowitym spokojem, cz�sto m�wi�c z dobrodusznym u�miechem: �O, Emborough marszczy brwi, wi�c nic ju� nie powiem na ten temat�. Teraz w zwyk�y dla siebie spos�b powita�a bratanka: - Nareszcie jeste�, Desford! Sp�ni�e� si�... i nie m�w mi, �e tw�j ko� zgubi� podkow� albo �e zab��dzi�e�, bo i tak nie uwierz� w te bajeczki! - Mamo, nie m�cz biednego Desa - upomnia� j� najstarszy syn, ros�y m�ody cz�owiek, ziemianin w ka�dym calu. - On i tak si� tym nie przejmuje - odpar�a �miej�c si� serdecznie. - Pewnie, �e nie - odrzek� Desford ca�uj�c j� w r�k�. - My�lisz, �e mam zaj�cze serce, ciociu? �aden z moich koni nie zgubi� podkowy, nie zab��dzi�em ani nie przydarzy� mi si� wypadek. Lecz je�li chcesz mi powiedzie�, �e czekali�cie na mnie z obiadem, nie b�d� naturalnie tak �le wychowany, by zarzuci� ci, �e opowiadasz bajki, ale tak w�a�nie sobie pomy�l�. Ot� po drodze wst�pi�em do Inglehurst i zagadawszy si� z Hett�, wyruszy�em p�niej, ni� by�o to moim zamiarem. Notabene Hetta prosi�a, bym przekaza� cioci wyrazy szacunku. - Inglehurst! Wi�c przybywasz z Wolversham? - wykrzykn�a. - My�la�am, �e ci�gle jeszcze bawi�e� w Londynie. Jak si� czuje tw�j ociec? - Dokucza mu podagra! Prychn�a. - Ja my�l�! Sam jest sobie winien! Dobrze by mu zrobi�o, gdybym ja si� nim zaj�a - twoja matka jest wobec niego zbyt uleg�a. Gwa�towne sprzeczki, jakie ustawicznie zdarza�y si� mi�dzy lordem Wroxton a jego siostr�, gdy ostatnio zjecha�a do Wolversham, by�y jeszcze tak �ywe w pami�ci wicehrabiego, �e teraz omal si� nie wzdrygn�� na sam� my�l o nich. Na szcz�cie nie musia� nic odpowiada�, gdy� ciotka nagle zmieni�a temat i stanowczym tonem zapyta�a, dlaczego wyda� dyspozycje forysiowi, by zajecha� pod �Niebieskiego Dzika�. - Przecie� wiesz, Desford, �e nie nale�� do tych dzisiejszych gospody�, kt�re odmawiaj� dachu nad g�ow� s�u��cym swych go�ci czy ich lokajom. Nie uznaj� takich zwyczaj�w. Wed�ug mnie niewiele maj� wsp�lnego z grzeczno�ci�. Tw�j stajenny i forysie zamieszkaj� razem z naszymi i nie chc� ju� s�ysze� ani s�owa na ten temat. - Skoro tak sobie �yczysz, ciociu - rzek� wicehrabia pos�usznie - nie b�d� si� sprzeciwia�. - To mi si� w�a�nie w tobie podoba - powiedzia�a ciotka, posy�aj�c mu ciep�e spojrzenie. - Nigdy nie m�czysz mnie konwencjonalnymi rozm�wkami. A przy okazji - je�li spodziewa�e� si� zasta� tu liczne i wytworne towarzystwo, b�dziesz rozczarowany: go�cimy jedynie Montsale�w, m�odego Rossa i jego siostr�. My�l� jednak, i� to nie ma dla ciebie wielkiego znaczenia, je�eli tylko b�dziesz m�g� uprawia� sporty wodne, a Ned zapewnia mnie, �e okazji ku temu nie zabraknie. W Winchesterze za� odb�d� si� wy�cigi konne, wi�c... T� przemow� przerwa�o wej�cie lorda Emborough, kt�ry rzek� weso�o: - Nie wystrasz go tylko tymi wszystkimi �atrakcjami�, kt�re masz w zapasie, moja duszko! Jak si� miewasz, Desford? Je�li dasz si� odci�gn�� od �owienia pstr�g�w, musisz przyj�� jutro do stajni, obejrze� moje �rebaki i powiedzie� mi, jak ci si� podoba najlepszy roczniak, jakiego kiedykolwiek mia�em. Pochodzi od mojej Przymilnej Pol�y i Narwa�ca i bardzo bym si� dziwi�, gdyby w przysz�o�ci nie by� championem. To o�wiadczenie natychmiast sprowokowa�o pi�ciu obecnych tam pan�w do typowo m�skiej wymiany zda�, podczas kt�rej pan Edward Emborough g�o�no popar� swego ojca; pan Gilbert Emborough, m�odszy od brata o rok, zauwa�y�, �e cho� �rebak jest dobrej krwi, trudno pozby� si� wra�enia, i� zwierz� jest troszk� zbyt mocno zbudowane w k��bie; pan Mortimer Redgrave, kt�ry wszed� do pokoju zaraz po lordzie Emborough i by� starszym z dw�ch jego zi�ci�w, stwierdzi�, �e chyba ju� nigdy nie zobaczy bardziej obiecuj�cego m�odego rumaka; a pan Christian Emborough, studiuj�cy pierwszy rok w Oksfordzie i zawsze b�d�cy pod wra�eniem szykownego kroju surdut�w kuzyna, rzek�, i� z ch�ci� pos�ucha�by jego zdania na temat �rebaka, �poniewa� Des lepiej zna si� na koniach ni� Ned i Gil - nawet je�li si� tym nie chwali�. O�mieliwszy si� w ten spos�b doci�� starszym od siebie, poczerwienia�, a nast�pnie zamilk�. Wicehrabia, kt�ry nie widzia� owego �rebaka, nie m�g� nic na jego temat powiedzie�, lecz zamiast tego wda� si� ze swym gospodarzem w og�ln� rozmow� o koniach i ich hodowli. Lady Emborough pozwoli�a panom gaw�dzi� w ten spos�b przez ponad kwadrans, po czym wtr�ci�a si�, przypominaj�c synom i bratankowi, �e je�li natychmiast nie przebior� si� do obiadu, nie dostan� do jedzenia nic poza resztkami ze sto�u, poniewa� nikt nie zamierza na nich czeka�. Co s�ysz�c panowie bez s�owa si� rozeszli do swoich pokoj�w, a m�ody pan Christian Emborough, wst�puj�c przy boku kuzyna po szerokich schodach, wyzna�, i� - jak si� przypadkiem dowiedzia� - g��wn� atrakcj� drugiego dania maj� by� kaczki i zaj�c. Wicehrabia zgodzi� si� wi�c, �e by�oby niedopuszczalne, by te soczyste mi�sa mia�y si� zmarnowa�, a Christian, zebrawszy si� na odwag�, zapyta� kuzyna niepewnie, czy jego fular zawi�zany jest na spos�b - jak to m�wi� - wschodni. Wicehrabia odpar� z powag�: - Nie, to jest spos�b zwany matematycznym. Czy chcia�by�, bym ci� nauczy�, jak to si� robi? - Och, na Jowisza, jak m�g�bym nie chcie�? - wykrzykn�� m�ody Emborough z wdzi�czno�ci�, a jego policzki pokra�nia�y. - Dobrze wi�c - obieca� Desford. - Ale nie w tej chwili, je�li nie chcemy, by kaczki si� spali�y. - Och nie, oczywi�cie, �e nie! Gdy tylko b�dziesz mia� chwil� czasu - wyj�ka� Christian. Potem oddali� si� do swej sypialni, bardziej ni� kiedykolwiek przekonany, �e Des to nie byle kto i �e jest znacznie mniej zarozumia�y ni� Ned i Gil. Nast�pnie za� zacz�� upaja� si� wizj�, jakie wra�enie zrobi na starszych, nad�tych kolegach, staj�c przed nimi w fularze, w kt�rego wi�zaniu b�d� musieli od razu dostrzec przejaw wyrafinowanego stylu. Kiedy wicehrabia wr�ci� do salonu, zasta� tam wi�cej ludzi, ni� m�g�by si� spodziewa� na podstawie s��w ciotki, gdy� opr�cz os�b, kt�re wymieni�a, byli