Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8747 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Beata Ostrowicka
�wiat do g�ry
nogami
BEATA OSTROWICKA
�WIAT DO G�RY NOGAMI
Wroc�aw � Warszawa � Krak�w
Zak�ad Narodowy im. Ossoli�skich
Wydawnictwo
Autorka nale�y do Klubu Artystycznego �Mi�"
IV
Projekt ok�adki
Dariusz Rybicki
Opracowanie redakcyjne
Maria Czernik
Opracowanie typograficzne
Luiza Pindral
Copyright by Beata Ostrowicka and Zak�ad Narodowy im. Ossoli�skich - Wydawnictwo
Wroc�aw 2002
ISBN 83-04-04617-2
Sk�ad i �amanie
Zak�ad Narodowy im. Ossoli�skich - Wydawnictwo
www.ossolineum.pl,
[email protected]
Druk i oprawa
Drukarnia TINTA, 51-315 Wroc�aw, ul. Kie�czowska 62
LUTY
pi�tego, poniedzia�ek
- Sze�� tygodni temu umar�a Mama, sze�� tygodni - po-
wtarzam p�g�osem i wpatruj� si� w bia�aw� tarcz� zegara wi-
sz�cego na prawo od okna.
Trzecia dziesi��.
Siedz� w kuchni od przesz�o trzech godzin i rozmy�lam.
Nie p�acz�.
Kiedy� rycza�am o by�e g�upstwo. O to, �e Kuku�ka doku-
cza, �e czego� nie potrafi�, �e Szymek przeszkadza, gdy s�
u mnie dziewczyny.
Nie p�aka�am nawet na pogrzebie Mamy.
Za to Kuku�ka tak spazmowa�a, �e a� zas�ab�a. Szymek
pochlipywa�, tata by� przera�liwie blady i drga�a mu lewa po-
wieka.
Sze�� tygodni temu Mam� przejecha� samoch�d.
Kierowca mia� 2,8 promila alkoholu we krwi.
Trzecia dwadzie�cia.
Wspinam si� po schodach na pi�tro. Za �rodkowymi drzwia-
mi znajduje si� pok�j m�j i Kuku�ki. Mama nazywa�a go c�ru-
siowym. Dwa kroki do przodu, lampka po prawej stronie. Pstryk!
�wieci. C�rusiowy w ca�ej okaza�o�ci.
Moje biurko i m�j tapczan po prawej stronie, Kuku�ki po
lewej. U mnie normalnie, u niej zawsze idealnie pouk�adane
(nie wiadomo, po kim to ma). Dwie rozsuwane szafy (zawsze
w nich za ciasno), dwie biblioteczki, m�j ciemnobr�zowy kufer
z metalowymi okuciami. Da�a mi go babcia Marysia. Trzymam
w nim szparga�y. Swoje Kuka upchn�a w trzech pud�ach z Ikei,
stoj�cych jedno na drugim.
Jeszcze jest biurko z komputerem. Na monitorze le�y ma-
lachitowa popielniczka i malachitowy s�o� z obt�uczon� tr�b�.
M�oda wyczyta�a, w tych swoich kolorowych gazetach, �e ma-
lachit neutralizuje z�e promieniowanie.
Komputer to ko�� niezgody w naszej rodzinie. Ma�ego in-
teresuj� wy��cznie gry (im wi�cej strzelania, kopania, tym le-
piej). Kuka godzinami surfuje i mailuje. Ma jakie� trzy przyja-
ci�ki, kt�rych nigdy nie widzia�a na oczy, ale kt�rym nami�t-
nie opisuje swoje i nasze �ycie. Niech sobie opisuje, skoro lubi
taki emocjonalny ekshibicjonizm, ale wtedy nikt nie mo�e si�
do nas dodzwoni�.
Po�rodku pokoju, wzd�u� popielato-be�owego dywanu, jest
nasza niewidzialna linia demarkacyjna. Gdy by�y�my m�od-
sze, rozci�gni�te skakanki na pod�odze wyznacza�y prywat-
no�� ka�dej z nas.
C�rusiowy jest du�y, jasny, ale gdybym mia�a do wyboru
klitk� bez okien i bez Kuku�ki albo superpok�j z Kuku�k�,
zdecydowanie wybra�abym klitk�. M�oda jest paskudn� wsp�-
lokatork�. W rankingu (przeprowadzonym w�r�d znajomych)
najbardziej upierdliwego rodze�stwa, bezapelacyjnie zajmuje
pierwsze miejsce.
M�oda, jak zwykle, �pi w poprzek ��ka. Rozczochrane ciem-
ne w�osy, delikatne rysy, d�ugie nogi, niezachwiana pewno��
dwunastolatki i parszywa natura.
Uprzytamniam sobie, �e chocia� Kuka to dzieciak (obrazi-
�aby si� �miertelnie o to!), bo przecie� m�odsza ode mnie o czte-
ry lata, to ostatnio funkcjonuje nawet, nawet. Szko�a, angiel-
ski, zbi�rki, lekcje plastyki. Jest tylko bardziej opryskliwa.
Za to Ma�y zacz�� sika� do ��ka.
Dobiega Szymkowe kaszlenie. Dla mnie kaszel to kaszel.
Mama rozr�nia�a wilgotne, suche, krtaniowe, p�ytkie, g��bo-
kie. Zawijam si� szczelniej szlafrokiem i cz�api� do niego. Pa-
skudna lampka w kszta�cie Myszki Miki o�wietla pokoik (Ma�y
nie pozwala jej gasi� w nocy). Wsz�dzie pe�no klock�w lego,
pluszak�w i samochod�w.
Ma�a g�owa z kr�tko �ci�tymi w�osami i lekko odstaj�cymi
uszami, chude ramiona os�oni�te granatow� pi�am� i d�ugie
nogi wystaj�ce poza kraw�d� ��ka. Skopana ko�dra na dy-
wanie.
przesuwam r�k� po prze�cieradle. Mokre. W drzwiach sta-
je tata. Jest ca�kowicie nieprzytomny.
- Olka, co si� dzieje? - Ziewa i mru�y oczy. - Szymek chory?
- Zsikany - odpowiadam i wyjmuj� z szafy pi�am�.
- Poradzisz sobie? - Znowu ziewa.
- Mhm. Ale nie b�d� zmienia�a po�cieli. We� go do siebie.
- A jak tam si� zleje?
- To b�dzie mokro.
Szymek �pi jak zabity. Ani nie czuje mojego przebierania
(a wcale nie robi� tego zbyt delikatnie), ani tego, jak tata go
przenosi.
Wy��czam Myszk�. Po raz pierwszy od sze�ciu tygodni jest
zgaszona w nocy.
Wracam do c�rusiowego.
Zwijam si� w k��bek i nakrywam ko�dr� po czubek g�owy.
Zimno. Usi�uj� liczy� barany. Nic z tego. Doliczam do czter-
dziestego dziewi�tego barana, a potem znowu �sze�� tygodni
temu umar�a Mama, sze�� tygodni..."
jedenastego, niedziela
Gdy patrz� wstecz i staram si� przypomnie� sobie pierw-
sze tygodnie po pogrzebie, w g�owie mam pustk�. By�am zbyt
skupiona na sobie, swoim b�lu, a nie na tym, co dzieje si� z resz-
t� mojej rodziny.
Za to doskonale pami�tam pogrzeb.
Ca�y r�j krewnych, znajomych, kole�anek obsypa� Mam�
tonami wi�zanek, kt�re nie mie�ci�y si� na p�ycie grobu, nas -
najpierw - kondolencjami (tata zapomnia� zaznaczy� w klep-
sydrze, �e ich nie chcemy), a potem telefonami, przypominaj�-
cymi, �e zawsze mo�emy liczy�, �e gdyby co� si� dzia�o, i �e to
wszystko takie straszne.
Mniej wi�cej po trzech tygodniach telefony usta�y. Na pla-
cu boju pozosta�y tylko dwie osoby - ciotka Kry�ka (starsza
6
0 dwa lata siostra Mamy) i Malwinka - przyjaci�ka Mamy
(jeszcze z czas�w studenckich).
Obie sprawnie zaj�y si� mn�, Kuka, Szymkiem i tat�. Tak,
tat� te�. Bo ojciec, po za�atwieniu wszystkich formalno�ci po-
grzebowych i z�o�eniu dokument�w potrzebnych do uzyska-
nia renty, opad� z si�.
Wzi�� nawet kilka dni urlopu, kt�re sp�dzi� zamkni�ty w po-
koju Mamy.
Pocz�tkowo ciotka i Malwinka zagl�da�y do nas codzien-
nie, potem co drugi, trzeci dzie�. Pra�y, gotowa�y, sprz�ta�y,
przytula�y, a potem biegiem wraca�y do swoich spraw. W ko�-
cu wymog�y na tacie, �eby porozgl�da� si� za jak�� osob� do
pomocy.
Rzeki �ycia ciotki i Malwinki coraz szybciej wraca�y do ich
wcze�niej ustalonych koryt. Za to nasza rozlewa�a si� bez �adu
1 sk�adu i zacz�a nas topi� w swej codzienno�ci.
Szko�a, praca, angielski, lekcje, zbi�rki, gimnastyka korek-
cyjna, Kuku�kowe wybuchy p�aczu, Szymka nocne sikanie,
ci�g�e pytania o Mam�, kiedy wr�ci, czyj� bola�o, gdy umiera-
�a, i strach, �e zaraz umrze tata, skoro jest starszy od Mamy
o trzy lata. Ja nadal nie mog�am sypia� i nocami �azi�am po
domu.
Tata postarza� si� o kilka lat, jeszcze bardziej zamkn��
w sobie i chwilami si� go ba�am. O�ywa� tylko w niedziel�.
Zabiera� nas na pizz�, a p�niej szli�my do Mamy.
Tak jest i dzi�. By�a pizzeria, potem bukiet r� i ciemna
p�yta grobu.
Teraz siedzimy w samochodzie.
Nie rozmawiamy.
Je�eli ju� kto� si� odezwie, to raczej m�wi co� zdawkowe-
go, �e korki, chocia� ju� p�no, �e ten z prawej w oplu to pa-
lant, �e jutro znowu zaczyna si� kierat, i �e Szymek niepo-
trzebnie w�azi� do ka�u�y.
Nie lubi� niedziel.
Cz�sto chodz� sama do Mamy, ale a� mi sk�ra cierpnie, gdy
idziemy tam wszyscy. Szymek zawsze p�acze, ojciec go upomi-
na, jakie� babcie nam si� przygl�daj�, a jedna, taka w zielo-
8
nym p�aszczu, traktuje nas jak swoich dobrych znajomych.
Wita si�, po�ycza zapa�ki i prosi, �eby jej przynie�� w butelce
wod� z cmentarnej pompy. Nazywamy j� Pompow� Staruszk�.
Dom sprawia wra�enie, jakby przed chwil� wybuch�a w nim
bomba. Zwa�y porozrzucanych but�w pod wieszakiem, w kuch-
ni brudne naczynia ze �niadania (wyszli�my dosy� wcze�nie),
w du�ym pokoju kosz z wypranymi ubraniami, na sta�e ju� roz-
�o�ona deska do prasowania, zabawki Szymka, i wsz�dzie, gdzie
tylko okiem si�gn��, rzeczy nie na swoich miejscach. Na g�rze,
w pokojach niezas�ane ��ka i pod�oga do umycia, bo Ma�emu
rozla� si� sok.
Jak to mo�liwe, �e Mama dawa�a sobie z tym wszystkim
rad�? Przecie� jeszcze pracowa�a w szkole i dawa�a korepety-
cje z matematyki.
Jak to mo�liwe, �e nasza czw�rka nagle tak zacz�a ba�a-
gani�? Za �ycia Mamy nikt by nie poszed� do szko�y, zostawia-
j�c rozbebeszone ��ko, talerze po �niadaniu na stole w kuch-
ni, czy brudne skarpetki rzucone w k�t �azienki.
�Kota nie ma, myszy harcuj�", z�o�ci si� ciotka Kry�ka,
gdy przychodzi do nas i pr�buje zapanowa� nad ba�aganem
i nad naszym niefrasobliwym do niego stosunkiem.
Mam szczer� ochot� wskoczy� do ��ka, nakry� si� ko�dr�
i nie my�le� o tym, �e pod marmurow� p�yt�, w tej chwili ozdo-
bion� r�ami, le�y Mama.
Nic z tego.
Wiem, �e w szkole sko�czy� si� m�j okres ochronny. C�
znaczy prawie doros�a uczennica, kt�ra straci�a matk�, wobec
trzech narkoman�w z IV b, nakrytych przez policj� w jednym
z mieszka�, czy ci�arnej uczennicy z III c?
Musz� jeszcze sko�czy� matematyk�, poprawi� �wiczenie
z angielskiego i doczyta� o S�owackim. Na pocz�tek postana-
wiam upora� si� z matm�.
Szymek, jak to on, nieprzeci�tnie d�ugo marudzi przy zdej-
mowaniu kurtki, but�w, potem szuka pantofli, czerwonego
resoraka, a na koniec utyka w toalecie. Ojciec w tym czasie ju�
dawno zmienia pilotem programy w telewizorze. Kuku�ka
gdzie� dzwoni. Ledwo ko�czy, telefon piszczy. Odbieram.
- Olusiu, to ty? - poznaj� g�os ciotki - Gdzie�cie byli?
- U Mamy.
- No tak. Ci�gle si� do niej wybieram, tylko jako� nie mog�
znale�� czasu. Nie przyjd� do was jutro. Mam kurs BHP, po-
tem wywiad�wk� u Agnieszki.
- A Malwinka?
- Ma gryp�. Na w�asne �yczenie. Tyle razy powtarza�am
jej, �eby si� zaszczepi�a, ale ona woli wyda� na krem ni� na
szczepionk�. - G�os wibruje oburzeniem.
Ciocia, w przeciwie�stwie do Malwinki, uwa�a, �e kobieta
stworzona jest tylko po to, by by� matk� i gospodyni� domo-
w�. I do tego wcale niepotrzebne s� jej modne bluzeczki czy
kremy z koenzymami.
Zdaniem ciotki Malwinka zmarnowa�a sobie �ycie. Bo co to
za �ycie rozw�dki z dwoma dorastaj�cymi synami? Na prze-
k�r mniemaniu ciotki Malwinka jest wyra�nie zadowolona
z tego �zmarnowanego �ycia". Syn�w trzyma kr�tko, chodzi
do kina i teatru, ma siwawego narzeczonego, kt�ry zwraca si�
do niej per �Malwisiu".
No i kupuje kremy.
Co do mnie, to Malwink� lubi�, ciotka mnie denerwuje i za-
wsze w jej obecno�ci czuj� si� niepewnie.
- S�uchasz?
-Mhm.
- To z obiadem tak, jak m�wi�am. Trzeba zrobi� pranie,
przynie�� po�ciel z magla. - Ciotka t�umaczy coraz mniej cier-
pliwie, ja przytakuj�, ale gdyby trzeba by�o co� powt�rzy�, nie
potrafi�abym. - Przyjd� z ko�cem tygodnia. Pa.
- Kto dzwoni�? - pyta tata.
- Ciotka.
- Co chcia�a?
No to m�wi�. Na ojcu ta wiadomo�� nie robi wi�kszego
wra�enia.
- Zaprowadz� Szymka do szko�y, Kasia go przyprowadzi,
a ty zajmiesz si� obiadem. Aha, po drodze zr�b jakie� zaku-
py - zarz�dza i szura gazet�.
Po co komu te r�wnania kwadratowe? A co gorsza, wygl�-
10
da na to, �e wcze�niejsze zadanie zrobi�am do bani. I kiedy tak
usi�uj� si� skupi�, do pokoju wchodzi M�oda. Co� tam przek�a-
da na swoim biurku ozdobionym kasztanami (wytwarzaj� zdro-
w� aur�), figurkami s�oni i m�wi:
- Mo�e teraz kolacja, co? Sko�czysz potem.
- Daj mi spok�j... - Jak ona mo�e ci�gle my�le� o jedzeniu?!
Ledwo wyszli�my z cmentarza, przyuwa�y�a obskurn� budk�
z hot-dogami i oczywi�cie tata kupi� jej jednego. - Albo chod�-
my. - Przeci�gam si�.
Najszybsze, a przede wszystkim najprostsze, s� kanapki.
Mechanicznie kroj� chleb i smaruj� mas�em. W g�owie mam
pustk�. Do kuchni wchodzi tata, po nim zaraz Szymek. Na
twarzy ma nadal rozmazany katar.
- Gdzie s� moje czyste koszule? - pyta tata i si�ga po butel-
k� mineralnej.
- Chyba w szafie.
- Nie ma.
- Mo�e w pralni, w koszu.
- Poszukam. - Wychodzi z kuchni.
- Pani powiedzia�a, �e jutro musz� mie� akwarele, a sta-
re ju� si� sko�czy�y - m�wi Szymek. - A sklepy ju� pozamy-
kane.
- Nie mog�e� o tym powiedzie� wczoraj? - warcz�.
- Zapomnia�em.
- Z takiego zapominania to s� minusy - warcz� dalej.
Do kuchni wpada Kuku�ka. Spogl�da na st�, a potem
otwiera lod�wk�.
- Nie ma �adnego sera! Co b�d� jad�a? - wrzeszczy.
- Jajka - odpowiadam.
- Jest tylko jedno! A co z jutrzejszym �niadaniem? Prze-
cie� nie mog� p�j�� g�odna do szko�y! - w�cieka si� moja sio-
stra-wegetarianka.
- Co z moimi farbami? Jeszcze naboje mi si� ko�cz� -
marudzi Szymek.
- Nie ma koszul! - krzyczy tata z pralni.
Nie wiedzie� czemu, ka�de z nich kieruje swoje pytania i �a-
le do mnie.
11
- Unimarket jeszcze czynny - wtr�ca Szymek.
- Nikt ci� nie pyta�! - wrzeszczy Kuku�ka.
- Ko�czcie kanapki - m�wi�, jak gdyby nigdy nic, i ruszam
do pralni nastawi� pralk�.
Par� minut po dwudziestej trzeciej Kuka i Szymek naresz-
cie �pi�, ojciec tkwi przed telewizorem i ogl�da film o ludziach
porywanych przez UFO, a ja ziewam nad angielskim. Spa�
mi si� chce coraz bardziej, wi�c postanawiam matm� przepi-
sa� jutro od Majki, a Kordiana przekartkowa� na przerwach.
- Ju� p�no - szepcze tata, staj�c w drzwiach. Z du�ego
pokoju dobiegaj� odg�osy reklamy fanty. Podchodzi do Kuki
i poprawia jej ko�dr�. - Ko�cz.
- Ju� zaraz.
- Dobranoc. �pij spokojnie.
�atwo powiedzie�.
dwunastego, poniedzia�ek
Budzik �wierka. Otwieram oczy. Si�dma dwadzie�cia. Jezu!
Pomyli�am si� wczoraj. Mia�am nastawi� na sz�st� dwadzie-
�cia. Kuka jeszcze �pi.
- Pobudka! Pobudka!
Wyskakuj� z ��ka, �api� ubranie i wybiegam z pokoju.
I szok! Na korytarzu stoi ziewaj�cy Szymek.
- Co tu robisz? - pytam g�upio.
- Id� siku.
- A tata?
- Ju� poszed�. S�ysza�em, jak wychodzi�. - Staje przy muszli.
Tego nie przewidzia�am.
- O kt�rej zaczynasz lekcje? - panikuj�.
- A co dzi� jest? - Zamkn�� klap� i teraz myje r�ce nad
wann�.
- A co mo�e by� po niedzieli? - nie wytrzymuj�. - �roda?
- No, poniedzia�ek - odpowiada szybko. Chwilami mam
wra�enie, �e si� mnie boi. - Na dziesi�t� czterdzie�ci.
A ja na �sm�. Ju� wiem! Kuku�ka odprowadzi Ma�ego do
12
�wietlicy. W poniedzia�ki ma na dziewi�t� czterdzie�ci pi��. Na
szcz�cie ich szko�y s� blisko siebie.
- Le� si� ubiera�, ale ju�. I przesta� wreszcie ziewa�. - Wy-
pycham go z �azienki.
Dos�ownie po sekundzie kto� puka.
- Czego? - Ko�cz� si� namydla�.
- Pospiesz si�! - miauczy Kuka.
- Id� na d�! - krzycz�.
- Chc� si� umy�, a nie siku!
- Kt�re boj�wki? - pyta Szymek.
- Jakie znowu boj�wki? - Sp�ukuj� si� w tempie ekspreso-
wym.
- No... Te stare. Za�o�y� je?
Ju� mam wrzasn��, �e siedmioletni ch�opak m�g�by sam
rozwi�za� ten trudny problem, kt�re spodnie wybra�, ale Ma�y
dodaje, �e przecie� najpierw Mama przygotowywa�a mu ubra-
nie, a ostatnio ja. Robi mi si� g�upio.
- Zaraz przyjd�. Poczekaj.
Wci�gam ciuchy na wilgotne jeszcze cia�o. W lustrze moja
twarz i Mamy niebieski szlafrok wisz�cy na �cianie. Odwra-
cam wzrok od lustra.
Dok�adnie wiem, jak wygl�dam.
Nic nadzwyczajnego. Ma�y nos, ma�e uszy i ma�e piersi.
D�ugie w�osy i d�ugie nogi. Cera jasna, w�osy ciemne, oczy zie-
lone. Og�lnie szaro�� i nijako��.
Kuku�ka nadal marudzi pod drzwiami, �e sp�ni si� prze-
ze mnie i �e powinnam obudzi� si� wcze�niej, �eby nie bloko-
wa� teraz �azienki.
Z�a jak osa wyskakuj� na korytarz.
- Odprowadzisz Szymka do szko�y.
- Nie mog�. Um�wi�am si� z dziewczynami w sprawie ga-
zetki.
- Nie zd��� - j�cz�. - Pierwsz� mam fizyk�. I kartk�wk�.
Nie mog� si� sp�ni�.
- To niech idzie sam. - Wzrusza ramionami.
Szymek siedzi p�go�y na dywanie i sk�ada klocki lego. Na
biurku pi�rnik, porozrzucane kredki i kilka zeszyt�w.
13
- Patrz, jaki pojazd! - Szczup�� buzi� rozja�nia u�miech.
- Zg�upia�e�? Nie masz rozumu? Zaraz musimy wyj��.
Wszystko na mojej g�owie, a ty mi jakie� pojazdy ka�esz podzi-
wia�? Pakuj si� i ubieraj, raz dwa!
Par� minut po �smej Szymek ko�czy je�� kanapk�, popija-
j�c j� mlekiem wprost z kartonu.
- Idziemy, idziemy ju�, pospiesz si� - poganiam go bez prze-
rwy.
- Musz� do toalety.
To mam pi�tna�cie minut z g�owy. Za pi�� dziewi�ta wpy-
cham Ma�ego do jego szatni.
- Nie mam akwarel.
- Trudno.
- Dostan� minus.
- Trzeba by�o pami�ta�. Wieszaj worek.
- A Mama zawsze dawa�a mi kanapki - niespodziewanie
zaczyna p�aka� - i wod�.
Zamykam oczy, �eby nie widzie� szczup�ych, zgarbionych
plec�w i ramion trz�s�cych si� od p�aczu. Szymek szlocha co-
raz rozpaczliwiej.
- Id� do �wietlicy. Przynios� ci farby i co� do jedzenia.
- Naprawd�?
-Mhm.
- A p�dzel te� mi kupisz?
- Du�y czy ma�y? - R�kawem kurtki wycieram mu mokre
policzki i'nos.
- A m�g�bym dwa?
-OK.
Pomagam mu za�o�y� nad podziw ci�ki tornister, a potem
odprowadzam na pierwsze pi�tro, do �wietlicy.
Najbli�szy papierniczy jest na Wi�lnej. Po drodze kupuj�
kartonik soku i rogala z czekolad�. Forsy starcza na farby
i ma�y p�dzel. Potem p�dem do �wietlicy. Szymek z kilkoma
szczerbatymi kolegami przegl�da album z kolorowymi stwor-
kami.
- Masz - sapi�. - Kuka przyjdzie po ciebie.
- Ooo! Z czekolad�? - cieszy si�. - M�j ulubiony.
I 14
- Patrz, to psajdak! - wo�a w zachwycie jeden ze szczerbu-
li, dziobi�c palcem w obrazek. Jasnobr�zowy stworek z wiel-
kim ��tym dziobem. Co� po�redniego mi�dzy dziobakiem
a kaczk�.
Szymek mi macha i do��cza do kumpli.
Do szko�y docieram w po�owie chemii. Fizyka i zapowie-
dziana kartk�wka nale�� do zamierzch�ej przesz�o�ci. Le�� na
p�ce opatrzonej napisem �b�d� z tego k�opoty".
- Przepraszam - dysz�, wpadaj�c do klasy.
Chemiczka, m�oda i szczup�a, odk�ada kred�, wyciera pal-
ce chusteczk� wyj�t� z kieszeni dzwon�w.
- Korki? Czy zepsuty budzik? - pyta.
- Raczej zwyk�e �ycie - mrucz� pod nosem, siadaj�c w �aw-
ce obok Majki.
Czuj� si� podle, a przecie� dzie� dopiero si� zacz��.
- Aleksandra, nie dos�ysza�am. Jeszcze raz, tylko g�o�niej.
Wstawa� nie musisz.
Jestem spocona, z�a, obra�ona na ca�y �wiat, a najbardziej
na t� parszyw� Kuk�.
-No?
Zaciskam z�by.
Wiem, co powinnam. Powinnam powiedzie� prawd�. Ze
musia�am odprowadzi� m�odszego brata, a potem uciek� mi
autobus. Ale nie mam odwagi. Wol� si� skuli� i czeka�, a� to
si� sko�czy.
A w og�le nie lubi� chemiczki. Denerwuje mnie, �e siada
na �awce, �e zwraca si� do nas przezwiskami, �e jest taka, jak�
ja nigdy nie b�d�. Pewn� siebie m�od� kobiet�.
- Jej umar�a mama - m�wi kto� zduszonym szeptem za
moimi plecami.
Odwracam si� b�yskawicznie. Kt�ry to kretyn? Kt�ry?
Paw�owski czy Sierdel?
- Siadaj, Aleksandro. Przerwa�a� nam.
Chemica odwraca si� do tablicy i pisze wzory. Na policz-
kach mam rumie�ce. Czym pr�dzej pochylam si� nad pleca-
kiem.
Bo�e, czemu na �wiecie s� tacy grubosk�rni kretyni?
I 15
To tylko pocz�tek dzisiejszej katorgi. Na polskim wychodzi
na jaw, �e nie znam Kordiana, wi�c w dzienniku przy moim
nazwisku pojawia si� pa�a, a p�niej w szatni okazuje si�, �e
gdzie� zgubi�am polarowy szalik.
W parszywym nastroju wracam do domu. Nastawiam ra-
dio i nieruchomiej� w fotelu. Niby nic si� nie wydarzy�o, bo
jedynka to dla mnie nie pierwszyzna, a mam szczer� ochot�
powiesi� si�.
U�wiadamiam sobie, �e nie mamy obiadu. Zwlekam si� do
kuchni. Mro�onka do garnka. To br�zowawe, pomarszczone,
to chyba pieczarki. Woda, kostka roso�owa i p� �y�eczki soli.
Piszczy telefon.
- Pa�stwo Winnicy?
-Tak.
- Dzwoni� ze �wietlicy. Ju� jest wp� do pi�tej! �wietlica
czynna jest do szesnastej.
- Nie rozumiem...
- Szymek nadal tu jest.
A to ma�pa z tej Kuku�ki!
- Bardzo przepraszam, siostra mia�a przyj�� po niego... B�d�
za pi�tna�cie minut.
Gruba �wietliczanka wys�uchuje jeszcze raz moich zziaja-
nych przeprosin. Rozumie, ale chce, by inni zrozumieli, �e ona
te� ma dom. I �e bardzo, ale to bardzo si� �pieszy.
Ca�� drog� Ma�y zam�cza mnie opowiadaniami o pokemo-
nach. Mam serdecznie do�� s�uchania o ewolucjach, rodzajach
i o tym, co kt�ry potrafi. Z ulg� wchodz� do domu. Ba�agan
wszechobecny, a Jopek tak wyje, �e a� szyby dzwoni�.
- Zapomnia�a� wy��czy� zup� - m�wi Kuka. - Dobrze, �e
wr�ci�am i dola�am wody.
- Przycisz! - nie wytrzymuj� i wrzeszcz�.
- Oj, zaraz. - Znika w c�rusiowym.
- Nie odebra�a� Szymka! - Id� za ni�. - Szymek, rozbieraj
si� i do lekcji! - krzycz�.
Kuce rzednie mina. Ale tylko troch� i nie na d�ugo.
16
- Ka�demu mo�e si� zdarzy�. Za to uratowa�am zup�.
- G�odny jestem - odzywa si� Szymek.
Chrobocze klucz w zamku. Wchodzi tata, trzymaj�c przed
sob� firmowe pude�ko �Cracovii".
- Na deser - m�wi. - Krem�wki. Co� si� sta�o?
- Nie odprowadzi�e� Szymka, nie zostawi�e� pieni�dzy -
odpowiadam.
- Przypomnia�em sobie o tym dopiero w po�udnie. - Ojciec
wiesza p�aszcz, a Szymek obw�chuje pude�ko. - Ale by�em
pewny, �e moje c�reczki sobie poradz�.
- Ja uratowa�am zup�, bo Olka nala�a za ma�o wody!
- Dzielna dziewczynka. - Tata cmoka M�od� w czubek g�o-
wy. - Mo�na na tobie polega�. W�a�nie... Olusiu, nie przygoto-
wa�a� mi koszuli.
Patrz� na tat�. Ciemne spodnie, ciemna marynarka i grana-
towa sportowa koszulka z ko�nierzykiem. �rednio to wygl�da.
- Przepraszam.
- Tylko dzi� nie zapomnij - odzywa si� ma�pa-Kuku�ka.
- W�a�nie - przytakuje tata. - Co na obiad?
- Zupa i frytki. Znalaz�am je w zamra�alniku - mrucz�. -
Potem trzeba i�� do sklepu. Lod�wka pusta.
Po obiedzie i krem�wkach przygotowuj� list� zakup�w. Jest
tak d�uga, �e ojciec postanawia jecha� do Tesco, a wcze�niej do
bankomatu. I proponuje Szymkowi, �eby z nim pojecha�, bo
m�czy�ni musz� trzyma� si� razem.
Zamykam za nimi drzwi i id� do c�rusiowego. Kuku�ka
siedzi przy swoim biurku, w uszach s�uchawki.
- Ej, chc� porozmawia� - m�wi�.
- No? - Wy��cza walkmana, co bior� za dobr� monet�.
- Przegi�a� dzisiaj z Szymkiem.
Od razu nastrosz� si�.
- Ale uratowa�am zup�.
- R�b to, co zosta�o wcze�niej ustalone!
- Nic nie ustala�am. Tylko ty i tata.
Mam szczer� ochot� wytarga� j� za kud�y. Szczeniara za-
chowuje si� tak, jakby zjad�a wszystkie rozumy. I jak pogardli-
wie si� odzywa!
17
- Kuka, tak nie mo�na. Musimy jako� prze�y�. Razem.
- Ja uratowa�am zup�. Byliby�my g�odni - m�wi bezna-
mi�tnie i wsadza s�uchawki w uszy.
dwudziestego drugiego, czwartek
Boli mnie ka�dy mi�sie�, ka�da ko��. A w g�owie szum.
Nie mog� sobie z niczym poradzi�. Z sob�, z domem, ze
szko��.
Doba ma za du�o godzin na rozmy�lania, a za ma�o na to,
bym mog�a zorganizowa� nam jako tako �ycie.
Dom...
Co innego sporadycznie ugotowa� zup�, usma�y� kotlety,
nastawi� bia�e pranie, wyprasowa� koszule dla ojca, a co inne-
go jednocze�nie pami�ta� o tych stu tysi�cach rzeczy, bez kt�-
rych nasze �ycie kuleje.
Szko�a...
Lekcje, referaty, lektury, zadania. Jak mam skoncentrowa�
si� nad wielomianami, romantyzmem i jamoch�onami, gdy je-
stem zm�czona robieniem zakup�w, gotowaniem obiad�w i �wia-
domo�ci�, �e zaraz powinnam bra� si� za kolacj�?
Zapominam o tym, �e trzeba kupi� mas�o, �e sko�czy�o si�
myd�o, �e w toalecie na dole wisi nie�wie�y r�cznik, kt�ry trze-
ba koniecznie wymieni�, �e dwa dni temu mia�am przygotowa�
referat z geografii o glebach, �e trzeba popilnowa� Szymka, gdy
kre�li te swoje ko�lawe literki, �e czas odda� taty spodnie do
pralni, �e jasne rzeczy powinny by� ju� dawno wyprasowane,
a ciemne wyj�te z pralki.
Du�o tego.
Mog�abym robi� wszystko, gdyby kto�, krok po kroku, mn�
kierowa�. Zr�b to, a teraz to...
Przyk�ad?
Prosz� bardzo.
Dzisiaj... Po lekcjach p�dem do domu. Przecie� trzeba zro-
bi� obiad. Ziemniaki ju� si� gotuj�, gdy zauwa�am, �e pok�j na
dole trzeba koniecznie odkurzy�. Kto� pogni�t� na dywanie
18
paluszki. Odkurzam, gdy raptem przypomina mi si�, �e musz�
nastawi� pralk�. Ale jak j� nastawi�, kiedy w b�bnie t�oczy si�
uprana wczoraj po�ciel? Gdy wyci�gam poszewki i prze�ciera-
d�a z poszwy (jak one tam wlaz�y?) w domu rozchodzi si� sw�d
przypalonych ziemniak�w.
I tak do wieczora. Im p�niejsze godziny, tym jestem bar-
dziej zm�czona i bardziej z�a.
Zaraz b�dzie p�noc.
Nie mam si�y do �ycia i nie mam lekcji na jutro. Podobnie
by�o wczoraj i przedwczoraj. Wi�cej przepisuj�, ni� sama ro-
bi�. Kordiana nie przeczyta�am, tylko korzysta�am z bryk�w.
Jutro w szkole b�dzie trudny dzie�.
Nawet nie mam si�y si� my�.
Rzucam d�insy na pod�og�. W koszulce i majtkach w�lizguj�
si� do ��ka.
Kuka nie �pi. Czyta ostatni numer �Dziewczyny".
Patrzy na mnie z pot�pieniem.
Zazdroszcz� jej, �e o tej porze ma si�� cokolwiek wyra�a�
wzrokiem.
Ja nie potrafi� zapanowa� nad opadaniem powiek.
Zasypiam od razu.
dwudziestego sz�stego, poniedzia�ek
- Halo?
- Olka, tu tata. Co s�ycha�?
- W�a�nie wr�ci�am ze szko�y. Pami�taj, �e odbierasz
Szymka.
- Jasne. Za�atwi�em pani� do sprz�tania. Zaraz tam b�-
dzie.
- Jak� znowu pani�?
- Bochenek. Kolega mi j� poleci�, sprz�ta u nich.
- Ale co ona ma robi�?
Tata jest ju� zdenerwowany.
- Posprz�ta�. To proste.
Krzywo si� u�miecham. Dla niego to takie proste! Zreszt�
19
nie mo�e by� inne, skoro nigdy nie uczestniczy� w domowych
sprawach. On to z tych m��w, co pensj� do domu przyniesie,
kran naprawi, walizki na dworzec zataszczy, ale codzienne mycie
naczy�, pranie i sprz�tanie, jako drobne prace domowe, zosta-
wia �onie.
- Niech umyje okna, zapastuje, wytrzepie dywan, zas�o-
ny s� brudne... - Jasne. Pani Bochenek niczym Sziwa ma
osiem r�k. - No, wszystko to, co robi�a Mama przed �wi�-
tami.
Teraz ja si� denerwuj�. Mama nie utrzymywa�a w do-
mu nigdy idealnego porz�dku (nie to, co mieszkanie-muzeum
ciotki Kry�ki), ale przed �wi�tami zawsze dostawa�a napadu
sprz�tania. Taty biuro tradycyjnie mia�o wtedy huk roboty,
wi�c wraca� do domu bardzo p�no i omija�y go uroki przed-
�wi�tecznych porz�dk�w.
A gdy ju� nasta�y �wi�ta i zm�czona Mama zapowiada�a,
�e na kolejne nic nie piecze, nie gotuje i w og�le wyje�d�a, tata
odpowiada�, �e Mama niepotrzebnie histeryzuje, bo wszystko
jest zrobione, makowce takie pyszne, i wida� tych wa�nych
domowych rzeczy nie by�o a� tak du�o.
- Jej trzeba zap�aci�, nie mam pieni�dzy - m�wi�.
- S� w szufladzie w biurku.
- Ile da�?
- Musisz sama wyczu�, pa. - Odk�ada s�uchawk�.
Spe�nia si� marzenie Mamy. Pani do pomocy.
Rozgl�dam si� po domu. Jezu, jaki ba�agan. Gor�czkowo
uk�adam, sprz�tam. Na nic. Ba�agan ju� wr�s� za g��boko. W ci�-
gu kilkunastu minut nic nie zrobi�.
Pani Bochenek jest szara, cicha i nijaka. Przebiera si� z sza-
roburej sukienki w szarobury fartuch i wygl�da niczym jedna
z naszych szkolnych pa� sprz�taczek.
- Co mam robi�, prosz� pani? - pyta cicho.
Spos�b, w jaki si� do mnie zwraca, ogromnie mnie peszy.
U�miecham si� niepewnie.
- Prosz� mi poradzi�...
- Ja tam nie wiem. Ka�dy ma inne wymagania. Robi�, co
mi ka��.
20
Po co mi b�yszcz�ce okna, gdy wsz�dzie totalny syf? Co by
Mama poleci�a w takiej sytuacji? Pani Bochenek lituje si� nad
moj� niewiedz� i niepewno�ci�.
- Odkurzy� mog�. Potem pod�ogi umyj�. Pouk�adam w sza-
fach.
- O dobrze, dobrze. Zrobi� pani kawy?
- Kawy nie. Herbat�. I prosz� mi jeszcze pokaza�, gdzie
odkurzacz, szmaty.
Ju� po chwili odkurzacz warczy. Siedz� przy biurku i robi�
lekcje. Dzi� mam angielski, obieca�am te� Majce, �e potem do
niej na chwil� wpadn�.
�Rewolucja francuska, 1789-99, rewolucja bur�uazyjna,
kt�ra obali�a francusk� monarchi� absolutn� i..." Po co mi
to? Jak mo�na lubi� histori�? Nic, czytam dalej. Koniec. Te-
raz matematyka. Jak mo�na lubi� matematyk�? Dla relaksu
tomik wierszy... Mog�abym tak godzinami sp�dza� czas.
Warkot nasila si�. Otwieraj� si� drzwi do mojego pokoju.
- Ju� ko�cz�, mamo - m�wi� troch� nieprzytomnie.
I raptem b�ysk w g�owie!
Mamy przecie� nie ma.
MARZEC
pierwszego, czwartek
W domu bez zmian, za to w szkole du�o sprawdzian�w
i kartk�wek, kt�re nie id� mi najlepiej. Ale szczerze m�wi�c,
ma�o mnie to obchodzi.
Mam znowu �smutne dni" (to okre�lenie Szymka).
Codziennie po szkole chodz� do Mamy.
W domu sp�dzam d�ugie godziny nad pud�ami ze zdj�ciami
i na okr�g�o uk�adam rzeczy w pokoju Mamy.
A nocami, zamiast spa�, �a��.
Jest mi wszystko jedno, c
21
im. H.
05-800 Pruszkc
FILIA
wypo�yc;
�jej rodziny ma czy�
134
18-88-91
a DZIECI
ubrania, i czy ma co je��. Mnie wystarczaj� jogurty, wytarte
d�insy i bluzy.
Tata zauwa�y� m�j stan, chyba rozmawia� z Kuku�k�, bo
ostatnio zachowuje si� nawet wcale, wcale. Dwa razy by�a
Mai winka (ciotka Kry�ka mia�a gryp�). Przynios�a swoj� s�yn-
n� dro�d��wk� z kruszonk�, nagotowa�a gary zup, gulasz�w,
posprz�ta�a, poprasowa�a i kaza�a bra� si� w gar��.
Nie mam na to wcale ochoty.
�yj� w zawieszeniu i zaczyna mi to odpowiada�.
Le�� zwini�ta na tapczanie w pokoju Mamy. Stoi tu biurko
(po dziadku), dwa krzes�a (po ciotce z Katowic), du�a biblio-
teczka (z Desy) i wielki fotel obity zielonym sztruksem (Mama
zawsze planowa�a, �e kiedy� b�dzie sk�rzany). Tutaj Mama
poprawia�a zeszyty, tony kartk�wek i dawa�a �korki".
Pok�j pachnie jeszcze perfumami, na stoliku pi�trz� si�
ksi��ki, a na krze�le wisi popielata bluzka od kostiumu.
Patrz� w sufit i zastanawiam si�, co by by�o, gdyby w tam-
ten pi�tek Mama nie sz�a na t� krety�sk� konferencj�?
Albo gdyby nie sz�a do szko�y Karmelick�, tylko Rajsk�?
Albo czemu �aden g�os mi nie podpowiedzia�, �eby zatrzy-
ma� Mam� w domu?
I gdzie by� Pan B�g, gdy w nasz� Mam� wjecha� ��ty sa-
moch�d dostawczy?
Chrobocze zamek i do domu wchodz� M�oda i Ma�y. Kuka
m�wi co� przyciszonym g�osem, nie rozr�niam s��w, Szymek
poci�ga nosem, jakby mia� katar.
- Jeste� straszliwy g�upek! Jak mo�na zgubi� pi�rnik?! -
wybucha. I m�wi to tak pogardliwie i wynio�le, jak tylko ona
potrafi.
- Mo�e wypad� mi w �wietlicy. Wyci�ga�em wod� z tornistra.
- Kto pije w �wietlicy? No kto? I co z t� uwag�?
- Beniek zacz��...
- Zawsze tak si� m�wi. Gdzie stawiasz te buty, no gdzie?
S�dz�c z odg�os�w, przenosz� si� do kuchni. Szymkowe
si�kanie przybiera na sile.
- Aha, jak jutro nie znajdziesz szalika, to... - Kuku�ka waha
si� - to szlaban na ogl�danie pokemon�w.
22
-Nie!
-Tak!
- Ale u nas kradn�! - p�acze Szymek.
- Kto� mia�by si� po�akomi� na taki stary szalik? Nie bzdurz.
A teraz do lekcji.
Szymek znika w swoim pokoju, Kuka zostaje w kuchni.
W domu zalega cisza. Poprawiam poduszk� i nakrywam si�
kocem. Raptem strzelaj� Szymkowe drzwi. Ma�y cz�apie do �a-
zienki. I naraz na tym malutkim odcinku, mi�dzy kom�dk�
a wazonem z suchymi r�ami, m�wi sam do siebie: �Ja ju� nie
chc� �y�!".
On ma dopiero siedem lat...
A my wszyscy traktujemy go niczym worek treningowy. Ja
wy�ywam si�, bo nie mog� poradzi� sobie z domem i szko��,
a Kuku�ka za co� r�wnie wa�nego. Biedny szczerbul.
- Hej! Co tam ciekawego? - wo�am g�o�no, wychodz�c z po-
koju, gdzie postanawiam zostawi� bezpowrotnie swoje �smut-
ne dni".
Rozpacz Szymka nie pozwala na to, by u�ala� si� wy��cznie
nad sob�. Id� na d�.
Kuka siedzi przy stole. Nogi oparte o szafk�, w r�kach
�Girl".
- Patrz, co by�o w gazecie. - Macha czerwon� szklan� kul-
k� nawleczon� na czarn� �y�k�. - Wisiorek. Odlot, co? A mo�e
kupi� drug�? Mia�abym komplet. I na r�k�, i na szyj�.
Nie bardzo wiem, jaki dzi� dzie� tygodnia, a ona mi tu gada
0 kulkach!
Zagl�dam do lod�wki. Na szcz�cie s� resztki z produkcji
Mai winki.
- B�dzie jaki� obiad?
- Gryczana i gulasz. Co z Szymkiem?
Wzrusza ramionami.
- Nie wiem. Jest dzisiaj niemo�liwy. - Ponownie pochyla si�
nad gazet�.
Wracam na g�r�. Szymek siedzi w swoim ukochanym k�ci-
ku - mi�dzy biurkiem a ��kiem. Zap�akany, w szarej bluzie
1 nowych d�insach brudnych na kolanach.
23
- S�ysza�am twoj� rozmow� z Kuka. Wszystko b�dzie do-
brze. - Dotykam jego ramienia. Chcia�abym pog�aska� go po
g�owie, ale ani ja, ani on nie jeste�my przyzwyczajeni do ta-
kich czu�o�ci. - Czas do fryzjera - m�wi� �artobliwie. - Ni-
czym si� nie martw. Masz po prostu z�y dzie�.
- Nie z�y. Smutny.
- Minie. B�dzie dobrze.
Nic nie odpowiada, tylko jeszcze bardziej si� garbi. Wygl�-
da jak kupka nieszcz�cia.
- Ej, co ty? - Delikatnie mierzwi� mu w�osy.
- Chc� do mamy - szepcze i zaczyna p�aka� na nowo.
Obejmuj� go. Ale� jest ko�cisty! I ca�y spi�ty! Przypomi-
nam sobie, jak Mama cz�sto mnie ko�ysa�a, rytmicznie klepi�c
Po plecach.
Ko�ysz� szczerbulcem i klepi�. �up, �up, �up. Szymek po-
woli przestaje by� sztywny niczym kij od szczotki. Przytula si�
do mnie.
I naraz nad jego ramieniem widz� Kuk�. Staje w drzwiach
Pokoju i d�ugo przygl�da si� nam bez s�owa.
Potem tak samo szybko i cicho jak si� pojawi�a, znika.
Nasz rodzinny czas zatrzyma� si�. Nagle. Bezpowrotnie. Nie-
odwo�alnie. Tata, Kuka, Szymek i ja jeste�my uwi�zieni wewn�trz
zepsutego mechanizmu.
Zabrak�o jednego elementu i... trach! Pozosta�e nie potrafi�
Prawid�owo funkcjonowa�.
Jeden element.
Serce ca�ego rodzinnego mechanizmu.
* * *
si�dmego, �roda
Lekcje sko�czy�y si� wcze�niej, bo facet od PO zachorowa�.
Dzi� oby�o si� bez banda�owania i uczenia, kt�re to s� rany
k�ute, a kt�re t�uczone.
24
Majka, Go�ka i Krzywa wyci�gaj� mnie na spacer do parku.
Jest wyj�tkowo ciep�o i wiosennie. Przez ga��zie prze�wie-
ca s�o�ce, na �awkach ca�uj� si� pary, a po alejkach biegaj�
dzieci i psy.
Dziewczyny s� w wy�mienitych humorach. Siadamy na �aw-
ce. Go�ka co� paple o jakiej� A�ce i jakim� Krzy�ku, kt�ry oka-
za� si� strasznym chamem, bo na ostatniej imprezie spi� si�
i zacz�� dobiera� si� do jakiej� Kingi.
Krzywa s�ucha i klnie jak szewc, Majka s�ucha i podpala,
a ja wpatruj� si� w grupk� dzieci bawi�cych si� w piaskowni-
cy. Tylko jedno z nich ma �opatk� i wiaderko, wi�c inne patrz�
na nie po��dliwie, bawi�c si� patyczkami. Na pobliskich �aw-
kach mamy wystawiaj� twarze do s�o�ca.
Zaczynam przyporz�dkowywa� dzieci i mamy. Ciemnow�o-
sa szczup�a dziewczyna jest chyba od tego ch�opczyka w po-
mara�czowej kurtce. A do tej rozlaz�ej blondynki pasuje pulch-
na dziewczynka w czerwonym skafandrze.
Do naszej Mamy najbardziej podobny jest Szymek. Ten sam
u�miech, niesforne w�osy nad czo�em, taki sam do�eczek w le-
wym policzku.
Kuku�ka to wykapany tata.
Ja jestem ni to, ni sio.
- Olka, s�uchasz? - Go�ka szturcha mnie w plecy.
- Pewnie.
- I co ty na to?
Wzruszam ramionami.
- Ku�wa, nie s�uchasz - w�cieka si� Krzywa. - Go�ka opo-
wiada takie historie, a ty co? O czym my�lisz?
- O Mamie - odpowiadam bez zastanowienia.
Zalega ci�ka cisza. Dziewczyny patrz� na siebie ukrad-
kiem, mnie omijaj� wzrokiem.
Zepsu�am im wiosenny spacer.
- Przepraszam.
- Daj spok�j. - Majka na moment dotyka mojej r�ki.
Nastr�j pryska.
Go�ka milknie, Krzywa klnie za dw�ch.
- Musz� wraca�.
25
Go�ka wstaje i obci�ga sp�dniczk� na pulchnych biodrach.
- Ku�wa, ja te�. - Krzywa wyrzuca niedopa�ek i przeci�ga
si�. - Do jutra...
- Przepraszam - mrucz� jeszcze raz, gdy dziewczyny s� ju�
daleko.
W piaskownicy pustoszeje. Pora spania albo obiadu.
- Oj, przesta�. - Majka krzywi si�.
Patrzy na mnie raz i drugi.
-No?
- Chcia�am zrobi� imprez� w najbli�sz� sobot�.
- W sobot�?
- Mhm. - Jest wyra�nie sp�oszona. - Albo wiesz co? Ja j�
odwo�am... - pl�cze si� - no... przesun� na p�niej.
Odwo�a, przesunie? O co chodzi? Ju� wiem!
Majki urodziny by�y dziesi�� dni po pogrzebie.
- Niepotrzebnie to zrobi�a�.
- My�lisz, �e wtedy mia�am g�ow� do takich pierdo�? Mn�
to wstrz�sn�o.
- Mn� te�.
- Olka, nie �ap mnie za s��wka. Przyjd�, prosz�. - Kr�c�
przecz�co g�ow�. - Cho� na ma�� chwilk�. Co to za urodziny
bez najlepszej przyjaci�ki?
Impreza? W tej chwili brzmi to dla mnie r�wnie egzotycz-
nie, jak wyprawa na Borneo.
- Nie m�cz mnie.
- Oj, przyjd�.
- Nie nadaj� si� jeszcze. Kto b�dzie?
- Ludzie z budy, z �agli. Wi�kszo�� znasz. Twoja Mama
pewnie by powiedzia�a, �e to ja mam racj�! - wybucha.
Tego si� nie spodziewa�am.
- Koniec rozmowy! - Podnosz� si� z �awki.
- Musisz �y� dalej. Takie zamykanie, uciekanie nie jest ani
m�dre, ani dobre. Rozumiem ci�, ale...
- Tak ci si� tylko wydaje - m�wi� twardo i patrz� na ni�. -
Nikt mnie nie rozumie. Nikt nie wie, co czuj�.
Niebieskie oczy m�wi� mi, �e moja najlepsza przyjaci�ka
rzeczywi�cie nie rozumie.
26
I oby nigdy nie musia�a.
Ale Majce nale�y si� wyja�nienie.
- Wr�cisz zaraz do domu, do mamy. I cho�by� si� z ni� co-
dziennie k��ci�a, a ona ci� wyzywa�a i bi�a... to ona... jest.
Milkniemy. S�ycha� �piew ptak�w, szum samochod�w, szcze-
kanie psa i p�acz dziecka.
- Przepraszam.
- Daj spok�j.
- Nie chodzi mi o te g�upie urodziny, ale og�lnie o... - Wy-
konuje r�k� nieokre�lony ruch.
- Mhm. - Robi� g��boki wdech. - Musz� wraca�. Trzeba
odebra� Szymka, ugotowa� obiad.
- Olewam angielski. Id� z tob�. Umiem robi� lane ciasto.
- Pasuje do krupniku?
- Chyba nie.
U�miecham si�.
To znowu jest moja Majka.
dziesi�tego, sobota
Mam ju� umyte w�osy i nakr�cone na kolorowe papiloty. Wy-
grzeba�am z szafy popielaty top i teraz szukam do niego sp�dni-
cy. Wszystkie te zaj�cia nie wzbudzaj� we mnie wi�cej emocji
ni� obieranie ziemniak�w.
Ganiam po domu w papilotach, staraj�c si� jako tako po-
sprz�ta�. Gdyby uda�o mi si� chocia� po�ow� przedmiot�w
po�o�y� na swoim miejscu, odnios�abym sukces. Szymek i Ku-
ka ogl�daj� kresk�wki.
- Wybierasz si� dok�d�? - chce wiedzie� tata.
Wyj�tkowo nie siedzi na kanapie przed telewizorem, tylko
przy stole. Przegl�da papiery, kt�re przyni�s� z pracy.
- Majka ma urodziny.
- �miesznie wygl�dasz - za�miewa si� Szymek. Nadal pa-
raduje w pi�amie. - Jak ufoludek.
- Idziesz na imprez�? I b�dziesz si� bawi�? - pyta M�oda
tym swoim wrednym tonem.
27
Ojciec leciutko si� krzywi.
- Przecie� nie b�d� ta�czy�a ani robi�a striptizu! - wybu-
cham. - Dam prezent i wracam.
- Co to jest ten striptiz? - dopytuje si� Szymek.
Wracam do �azienki. �ci�gam papiloty. Wredna ma�pa! A ta-
ta? Jako� si� nie krzywi�, gdy par� dni temu by�a w kinie (bo
to film tr�jwymiarowy), ani jak s�ucha�a na ca�y g�os ostatnie-
go CD Britney Spears.
- Nie z�o�� si�. - Szymek niespodziewanie staje obok mnie.
Ju� mam krzykn��, �eby da� mi �wi�ty spok�j, ale prze-
cie� par� dni temu obieca�am sobie, �e nie b�d� si� na niego
z�o�ci�a.
-No...
- Zrobi� Majce laurk�?
- Ucieszy si�.
- A jaki kolor najbardziej lubi? - pyta powa�nie.
- Czerwony - m�wi� bez zastanowienia.
- Mam du�o czerwonych kredek. Tobie to dobrze - wzdy-
cha.
- Czemu?
- Idziesz sobie. A ja ca�y czas tylko siedz� w domu. Do szko-
�y i do domu. I tak w k�ko.
Ma racj�. A w niedziel� na cmentarz. W ramach urozmaice-
nia chodzimy jeszcze na gr�b dziadk�w ze strony Mamy. Ro-
dzice taty s� pochowani na �l�sku.
Podejmuj� decyzj�.
- R�b t� laurk�. P�jdziemy do Majki razem. Zjemy tort i wr�-
cimy.
- Super! - rozpromienia si�.
- I wyle� wreszcie z tej pi�amy.
- Mam chodzi� go�y? - chichocze szczerbate
Dawno nie widzia�am go tak zadowolonego.
Jeszcze raz patrz� w lustro. A gdyby tak zrobi� sobie hen-
n�? W szafce za lustrem powinna by� jeszcze tubka grafitowej.
Jest. Jak to Mama robi�a? Kamienna miseczka, pasek henny,
par� kropel wody utlenionej, szczoteczka i do dzie�a.
Wytrzymuj� trzy minuty. Oczy szczypi� mnie coraz bardziej,
28
wi�c czym pr�dzej zmywam wacikami ciemn� papk�. Teraz krem
nawil�aj�cy i wracam do c�rusiowego. Lekcje czekaj�.
Nasze wyj�cie do Majki nie bardzo podoba si� tacie. Ot tak,
bez powodu. A Kuku�ka po prostu si� w�cieka.
Atmosfera jest burzowa.
Na obiad podaj� cztery gor�ce kubki knora i pierogi z se-
rem. Ich r�ne wersje masowo zalegaj� doln� szuflad� zamra-
�alnika. W g�rnej le�� niezjadliwe pizze (tata kupi� je, bo aku-
rat by�a promocja i sprzedawano dwie w cenie jednej, a jak si�
kupi�o pi��, to butelka keczupu gratis).
Siadam do referatu z geografii, a przed pi�t� zaczynam or-
ganizowa� nasze wyj�cie.
- Szymek! Spiesz si�! Za�� te czarne spodnie!
Stoj� w �azience przed lustrem i rozczesuj� w�osy. Kuku�-
ka siedzi na brzegu wanny i wytrwale daje mi w ko��.
- Ale po co tam ci�gniesz Szymka? Po co? - pyta po raz
setny.
- Bo mu si� te� co� od �ycia nale�y. Wynocha.
Obra�a si� i trzaska drzwiami do c�rusiowego.
Ostatnie spojrzenie w lustro. Zeszczupla�am, w�osy do pod-
ci�cia, twarz do wymiany. Rz�sy wcale niez�e, brwi mog�yby
by� ciut, ciut ciemniejsze.
- Tato, przypomnij Kuce, �eby powiesi�a rzeczy. - Nadal
szukam sp�dnicy.
- Jakie znowu rzeczy?
- Z pralki. Suche trzeba posk�ada�. No, i s� jeszcze naczy-
nia do umycia - dorzucam z m�ciw� satysfakcj�.
- Mam lekcje! - wrzeszczy Kuka z g�ry.
- Ja te�. A potem jeszcze musz� ci zrobi� kolacj� i wypraso-
wa� twoje bluzy!
- Nic mi nie musisz robi�! Poradz� sobie bez twojej pomo-
cy! - Znowu trzaska drzwiami.
Tata patrzy na mnie z dezaprobat�.
- Co? To nie moja wina!
- Oj, Ola, oj...
- No co?
Znajduj� sp�dnic�. Za fotelem.
29
- Jeste� starsza. Powinna� by� m�drzejsza.
Mam ju� serdecznie dosy�. Czy ojciec zawsze musi bra� jej
stron�?
- Tato, mo�e by� odkurzy�, co?
- Przecie� odkurza�em.
- W zesz�ym tygodniu. No, idziemy.
Opatulam Szymka szalikiem, chowam prezent do kieszeni
kurtki i wychodzimy. Znowu zimno, wieje mi po nogach.
- Zapomnia�em laurki! - wo�a Szymek, gdy dochodzimy do
przystanku. - No, tej dla Majki. - Jest wyra�nie przestraszony
moim prawdopodobnym wrzaskiem.
- Le�. Czekam.
- Zaraz wracam!
Wraca rzeczywi�cie szybko. Z wymi�t� laurk� i bardzo, ale
to bardzo zasmucon� buzi�.
- Ja... ja chyba nie p�jd� z tob�.
- Czemu?
Dzielnie walczy ze �zami.
- No, nic. Zmieni�em zdanie. Odechcia�o mi si�.
Kucam i delikatnie nim potrz�sam.
- M�w.
�zy p�yn� strumieniami.
- Gdy wr�ci�em... to Ka�ka powiedzia�a, �e jak si� nie ma
Mamy, to si� nie powinno chodzi� na zabawy. I �e Mamie jest
wtedy przykro.
Zamieram.
Jak ona mog�a co� takiego zrobi�! Nie czuj� w�ciek�o�ci,
tylko ogromny smutek. Moja siostra jest z�a! Moja siostra jest
z�a i wredna, t�ucze mi si� po g�owie.
Szymek ci�gle p�acze. Zazwyczaj takie �limaczenie wner-
wia mnie, teraz przytulam szczerbulca do siebie z ca�ej si�y.
Chwil� trwamy w u�cisku.
- Nasza siostra jest g�upia. Nie s�uchaj jej - szepcz�.
- Ja wiem. Ale nie p�jd�.
- P�jdziesz - m�wi� stanowczo. - Wiesz dla kogo? - Kr�ci
przecz�co g�ow�. - Dla Mamy.
- Dla Mamy? - powtarza z niedowierzaniem.
30
- Mhm. My�lisz, �e Mama by chcia�a, �eby�my tylko p�aka-
li i p�akali? Rozumiesz? - pytam bez wi�kszej nadziei.
Jak mam to wszystko wyt�umaczy� mojemu zasmarkane-
mu m�odszemu bratu, skoro sama nie pojmuj�?
Ku mojemu zdziwieniu kilkakrotnie kiwa g�ow�. Odsuwa
si� ode mnie, r�kawem wyciera mokr� buzi� i co� mruczy.
-Co?
- A nie powiesz im? - szepcze.
- Czego?
- Ona powiedzia�a, �e ty powiesz, �e ja sikam - m�wi ledwo
dos�yszalnie.
- Pewnie, �e nie powiem! - Ale ma�pa trafi�a nam si� w ro-
dzinie! - Idziemy?
- Mhm. Ja tutaj, o tutaj, na wierzchu, to mo�e nie p�acz�,
ale tam, w �rodku... - klepie si� po mostku - to ci�gle.
- Ja te� - m�wi� cicho.
Niesamowite jest to, jak Szymek z rozpaczy i smutku szyb-
ko przeszed� do prawdziwej euforii (te� bym tak chcia�a!). Wi-
da� dla siedmioletniego rozumku wystarczy�o w zupe�no�ci, �e
Majka zachwyci�a si� laurk�, kaza�a j� wszystkim podziwia�,
podarowa�a mu komplet cienkopis�w (ot tak, w�a�nie znalaz�a
je w swoim biurku), a nast�pnie posadzi�a w pokoju z butelk�
coli i torb� chips�w.
Majka i ja stoimy w kuchni obok sto�u uginaj�cego si� od
talerzy z koreczkami, kanapkami i g�rami chips�w. Na pod�o-
dze baterie coli, fanty i piwa.
Nieliczni go�cie (impreza dopiero si� rozkr�ca) zajmuj� si�
Szymkiem. Zupe�nie jakby by� gadaj�cym pluszowym zwierz�t-
kiem.
�Super s� takie ma�e dzieci, co?", m�wi ju� po raz kt�ry�
z rz�du Go�ka. S� super, bo s� tylko na chwil�.
- Jeste� - �mieje si� Majka.
Wygl�da zupe�nie inaczej ni� na co dzie�. Lekka sukienka
na rami�czkach, delikatny makija�, rozpuszczone ciemne w�o-
31
sy si�gaj�ce ramion. Jasna cera, du�e niebieskie oczy. �adna
jest. Zdecydowanie �adniejsza ni� wi�kszo�� dziewczyn, kt�re
znam, ale nie potrafi tego wyeksponowa�. Boj�wki, bluzy, wiel-
kie koszule, ci�kie buty to jej zwyczajowy rynsztunek.
- Mhm - przytakuj� niewyra�nie.
Chc� wy�ali� si� Majce. Ona potrafi s�ucha� i czasami co�
m�drego doradzi�. Sama o sobie nie lubi m�wi�. Ju� otwieram
usta, gdy raptem mnie o�wieca, �e to przecie� jej dzie�. Nie
czas na psucie nastroju.
- G�owa mnie boli od rana. Dla ciebie. - Wr�czam pre-
zent.
Rozrywa papier. Na pod�og� wysypuj� si� szklane gom�-
ki. Niebieskie, czerwone, zielone i dwie ��te (ostatnie w skle-
pie). Majka lubi takie bzdurki. Zbiera kamienie, muszelki,
szklane kulki, wi�c te drobiazgi s� jak najbardziej dla niej.
- �a�! - u�miecha si�. - Nawet wiem, w czym je b�d� trzy-
ma�. Ju� je lubi�.
- Nie gniewasz si�, �e wzi�am Ma�ego?
Szturcha mnie w plecy.
- Gniewam. Jak wygl�dam? Bo czuj� si�... paskudnie.
-OK.
- Niech b�dzie. Co� ty z sob� zrobi�a? - Patrzy na mnie
uwa�nie. - Teraz widz�, �e masz oczy.
- Odczep si�. Jeszcze mnie szczypi�. A jak tam wielbiciel?
Darek. Zakochany bez pami�ci. �azi za Majk� krok w krok,
oczu od niej nie odrywa i jest szcz�liwy, kiedy na niego spoj-
rzy. Poznali si� na angielskim.
- Nie wkurzaj mnie.
- O�wiadczy� si�? Nareszcie!
- Jest tu.
- Czemu� go zaprosi�a?
Bawi mnie w�ciek�a mina Majki.
- Mia�am dzie� lito�ci. Dobra, idziemy do reszty. Zobaczysz,
co wymy�li�.
Wchodzimy do pokoju. I szok! W wazonach, du�ych s�ojach,
a nawet plastikowym zielonym wiadrze stoj� wspania�e r�e.
Wysokie, p�omiennoczerwone.
I 32
Ich ofiarodawca, kr�py, szeroko u�miechni�ty, stoi przy
oknie. Rozja�nia si� na widok Majki.
- Ile ich jest? - pytam szeptem.
- Sto szesna�cie.
- Ho, ho. B�dziesz mia�a co wspomina� na siwe lata.
- Daj spok�j.
Majk� bardziej by ucieszy�a kapusta od �ukasza.
Majka ma z�amane serce.
Ostatniego lata na Mazurach spotka�a czarnow�osego stu-
denta �ukasza. Sp�dzili z sob� sze�� dni i jedn� noc. Dni by�y
cudowne, a noc niezapomniana. Majka zapewni�a mnie, �e cho�
nic o niej nie powie, �yczy mi i wszystkim innym dziewczynom,
�eby ten pierwszy raz by� podobny do tego, co j� spotka�o.
�ukasz wr�ci� do siebie, chyba gdzie� w okolice Wroc�awia,
a Majka do siebie. Zakochana po uszy, na przemian w stanie
skrajnego przygn�bienia (�bo nie dzwoni, nie pisze i czemu
nie da� mi swojego adresu?"), to znowu w stanie idiotycznej
rado�ci (�gdybym mia�a dziecko, to z pewno�ci� by�oby podob-
ne do niego").
Od o�miu miesi�cy, czyli od �agli na Mazurach, czarnow�o-
sa mi�o�� Majki nie daje znaku �ycia. T�umaczy�am, �e ma prze-
sta� my�le� o �ukaszu, bo to ju� dawno nieaktualne, ale Majka
jest o�lo uparta. Ca�y czas piel�gnuje w sercu uczucie do niego,
raz na tydzie� pisze list mi�osny, kt�ry potem chowa mi�dzy
majtki i skarpetki (�oddam mu wszystkie, gdy si� spotkamy"),
i jest wyj�tkowo nieprzyst�pna dla ch�opak�w.
Tak bardzo chcia�am, �eby Majka co� wi�cej mi powiedzia-
�a. Ale ona upar�a si�, �e nie.
Chocia� wi�kszo�� os�b tu znam, jestem sp�oszona.
Jakbym przyby�a z zupe�nie innej galaktyki. Dziewczyny
weso�e, swobodne i obce. Najbardziej w oczy rzuca si� Go�ka.
Niezbyt zgrabna, niezbyt �adna, ale za to na pewno efektowna.
Obcis�a fioletowa sukienka, ostry makija�, d�ugie paznokcie,
wielkie piersi i jeszcze wi�kszy ty�ek. Czuj� si� przy niej ni-
czym szary kij od szczotki.
- Ale kurwiszon, co? - szepcze do mnie Krzywa. W r�ku
trzyma butelk� piwa. - Ku�wa, ona chyba nie ma majtek. -
I 33
Przechyla butelk� do ust i idzie dalej. Teraz zatrzymuje si�
przy grupce dziewczyn. Szepcze co� do nich, wskazuj�c r�k�
Go�k�.
- Szymek, ty gdzie? - pytam, bo Ma�y z cienkopisami i kart-
kami wychodzi z pokoju.
- Id� porysowa�.
- OK. B�d� grzeczny.
Siadam w wielkim fotelu, przepchni�tym w k�t pokoju.
Obserwuj� wci�� nap�ywaj�cych go�ci, rozmy�lam o mojej g�u-
piej siostrze, kt�rej ch�tnie bym powyrywa�a kud�y, zastana-
wiam si� nad kwesti� majtek Go�ki i pr�buj� policzy� r�e.
Jacek pog�o�ni� muzyk�, Margaryna zgasi�a �wiat�o. Im-
preza si� rozkr�ca.
Terkocze dzwonek i pojawia si� trzech ch�opak�w. Jeden
wy�szy od drugiego. Znam najni�szego. To Rura. Kumpel Majki
z podstaw�wki.
Znowu dzwonek. Tym razem dwie dziewczyny. Znajome
z �agli. W obcis�ych topach, kr�ciutkich sp�dniczkach, z wyma-
lowanymi paznokciami. Jako� nie chce mi si� wierzy�, �e Majka
z nimi w lecie szoruje pok�ad i za�era si� konserwami.
W mieszkaniu robi si� imprezowo. Piwo, wino, papierosy,
niecenzuralne kawa�y, Go�ki wyzywaj�ce ko�ysanie piersiami,
rzyganie Krzywej (na szcz�cie dobieg�a do toalety). Ju� naj-
wy�szy czas, �eby zabra� szczerbulca do domu.
Podnosz� si� z fotela, ale jako� tak nieudolnie, �e prawa
noga zapl�tuje mi si� w sp�dnic� i w efekcie trac� r�wnowag�.
- Aauu - wyrywa mi si� nie najg�o�niej. Ju� mam wyl�do-
wa� na pod�odze, gdy kto� mnie podtrzymuje. - Dzi�kuj�.
Stoj� naprzeciwko wysokiego ch�opaka. Tego najwy�szego.
Nadal trzyma mnie za przedramiona.
- Nie ma sprawy - m�wi weso�o. Ma bardzo mi�y g�os. -
Zata�czymy?
- Nie - odpieram niewyra�nie i pr�buj� uwolni� si� z u�ci-
sku.
Patrzy na mnie uwa�nie. Robi mi si� g�upio, schylam si�
i smykam pod jego ramieniem.
Ruszam na poszukiwanie Majki.
34
- Szymek gdzie?
K�tem oka widz�, �e wysoki ch�opak ta�czy z Go�k�, a ra-
czej z jej biustem.
- W pokoju rodzic�w. Czemu masz tak� min�?
Przed przyjaci�k� nic si� nie ukryje.
- Wszystko w porz�dku. Idziemy.
Majka krzywi si�.
- Zosta�. To si� dopiero zaczyna.
- Nie jestem w nastroju.
Id� do Ma�ego. Zawzi�cie rysuje. Potem tylko dwa razy
m�wi, �e chce jeszcze zosta�, poza tym ubiera si� ca�kiem
sprawnie, je�li nie liczy� szukania buta i szalika.
- A tu co masz? - Wskazuj� na wypchan� reklam�wk�.
- Aaa... dosta�em kawa�ek tortu - u�miecha si�.
- No - potwierdza Majka.
- Du�y ten kawa�ek. Jeszcze raz wielkie dzi�ki. Baw si�
dobrze.
Po drodze my�l� o wysokim ch�opaku. Szymek, ca�y w skow-
ronkach, opowiada i opowiada.
- Fajnie by�o, co? - Podskakuje. - Jeden ch�opak narysowa�
mi czo�g i samolot. W domu je pokoloruj�.
W domu... W domu to powinnam zachowa� si� jak starsza,
m�dra siostra.
Czyli nie krzycze� na Kuk�, tylko zrozumie�, �e jest w trud-
nej sytuacji.
�e ma dwana�cie lat i �e straci�a Mam�.
- Ciii, Kasia �pi - szepcze tata, ledwo wchodzimy do domu.
Mam wra�enie, �e czeka� tutaj na nas. - Sp�aka�a si� i zasn