Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8741 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Zdzis�aw Domolewski
ZOSIA PLECIONA
Media Rodzina
Copyright � 2003 by Zdzis�aw Domolewski
Projekt ok�adki
Iwona Rybczy�ska
Ilustracje
Zdzis�aw Domolewski
PRAWDA
ISBN 83-7278-081-1
Harbor Point Sp. z o.o.
Media Rodzina
ul. Pasieka 24, 61-657 Pozna�
tel. (061) 827-08-60, faks (061) 820-34-11
e-mail:
[email protected]
www.mediarodzina.com.pl
�amanie komputerowe
perfekt s.c.
Pozna�, ul. Grodziska 11
Druk i oprawa
ABEDIK
Pozna�, ul. �uga�ska 1
Je�eli czego� nie ma, to nikt tego nie zobaczy. A jak co�
mo�na zobaczy�, to znaczy, �e to jest. Czarowa� cz�o-
wiek nie mo�e. Nikt nie mo�e fruwa� albo zaklina�.
Oczywi�cie, �e czarodziej�w, wied�m, wr�ek, wodni-
k�w, kosmit�w te� nie ma. Zreszt�, nikt ich nie widzia�.
Nie dajcie si� oszukiwa�. Sztuczki robi� mo�e ka�dy,
jak si� nauczy. A je�eli kto� my�li, �e jest czarodziejem
i chce co� zaczarowa� - na pewno mu si� nie uda. Ni-
komu. Czasem kto� wymy�la jakie� dziwne stworzenia,
ma�e czy wielkie, czaruj�ce, znikaj�ce czy zmieniaj�ce
si� cudownie. Ich nigdzie nie ma. I pami�tajcie, gdy
kto� wam opowiada co� nienormalnego, to chce was
oszuka�, �eby�cie si� dziwili i chcieli go s�ucha�. Albo
m�wi, �e mo�na zobaczy� co�, co sta�o si� dawno temu,
albo to, co si� kiedy� stanie. To te� oszustwo. Nikt nie
mo�e wiedzie� tego, co b�dzie, nikt nie mo�e zamie-
ni� swojej twarzy na inn�, pi�kniejsz� lub straszniejsz�.
Nikt nie mo�e w jednej chwili by� staruszkiem, potem
znowu zrobi� si� dzieckiem albo malutkim karze�kiem
i znowu potem wielkoludem. To si� nie uda niko-
mu. Wszyscy to wiedz�, a jednak si� oszukuj�. Ja bym
chcia�a, �eby by�y niezwyk�e rzeczy i dziwne wydarze-
nia, ale ich nie ma i co? Mam wierzy� w co�, czego nie
ma? Siebie oszukiwa�? Czasem bardzo �atwo uwierzy�
komu� w nieprawd� i to nie jest �aden wstyd, ale gdy
kto� wie, �e si� go oszukuje, i wierzy? To jest najgorsze.
Oczywi�cie, �e bardzo bym chcia�a wiedzie�, co b�dzie
za kilka lat albo nawet jutro. Chcia�abym te� wiedzie�, jak
wszystko wygl�da�o wtedy, gdy moja mama mia�a tyle lat,
co ja. Chcia�abym, ale to niemo�liwe. Mog� tylko zgady-
wa�, domy�la� si�, ale wszystko mog�o by� zupe�nie ina-
czej ni� przypuszczam.
Wok� wszystko jest tak zrobione, jakby co� chcia�o lu-
dzi ci�gle oszukiwa�. Ju� ksi��ki s� oszuka�cze, ale filmy,
to zupe�nie! W nich wszystko jest zrobione ze sztuczek
- wszystko! Nawet nie ma zapach�w, prawda? Wi�c wi-
dzicie. Doro�li robili tak z dzie�mi zawsze. Bujali, zmy�la-
li r�ne urz�dzenia, wr�ki, lataj�ce istoty, m�wi�ce
przedmioty. To jest ciekawe, czasem straszne, weso�e,
ale naprawd� jest zwyczajnym oszukiwaniem, �eby dzieci
czym� zaj��, �eby nauczy�y si� same siebie oszukiwa�
i gdy potem wyjd� przed dom albo p�jd� do szko�y,
wszystko wydaje si� nudne, nieruchome i nigdzie nie ma
nic ciekawego.
Je�eli o mnie chodzi, powiedzia�am sobie, �e gdy b�d�
doros�a, nie oszukam �adnego dziecka. B�d� m�wi�
tylko prawd�, nawet najstraszniejsz� i najsmutniejsz�.
Sami wiecie, jak to jest, gdy jeste�cie dzie�mi i zapytacie
doros�ego o co� powa�nego, b�dzie kr�ci�, wymy�la�,
byle nie powiedzie� prawdy. A ja b�d� inna, troch� taka,
jak wujek Darek. On jeden nie oszukuje. Czasem nas
odwiedza, przyje�d�a swoim fordem i pyta mnie na przy-
witanie:
- I co, Zosiu, tata pijany?
- Nie pijany - m�wi� czasem, ale czasem musz� po-
wiedzie�, �e niestety, pijany. Gdy tata nie jest pijany, wujek
Darek m�wi:
- O, to dobrze, �wietnie, ale to dziwne.
No i rzeczywi�cie, to jest dziwne. Bo m�j tata pije alko-
hol. Nie codziennie - nie my�lcie tak! - ale czasa-
mi to si� zdarza. O wiele rzadziej ni� tata Bo�enki. Ale
i tak cz�sto. A ju� najwi�cej pije tata Piotrka Firleja! Co-
dziennie.
GDZIE MIESZKAM
Powiem wam. Nie mieszkam w du�ym miejscu, miesz-
kam w wiosce. Nasza wioska nazywa si� �winiary. Czy
to nie g�upia nazwa? Mo�e tak, ale ja j� lubi�. My si� nie
musimy przed nikim t�umaczy�, poniewa� wszyscy nasi
mieszka�cy urodzili si� w �winiarach i tutaj mieszkaj�.
I nie trzeba d�ugo my�le�, by zgadn��, od czego wzi�a
si� nazwa naszej wioski. Ale Warszawa, jak si� pomy�li,
wcale nie jest lepsz� nazw�. Albo - Krak�w. Albo -
Pozna�. Bo dlaczego, czy w Poznaniu ludzie si� poznaj�;
a w Krakowie - kracz�? A w Warszawie to ju� napraw-
d� nie mo�na pomy�le�, co mogliby robi� ludzie z War-
szawy? Warkota� albo pracowa� w warsztatach? A ��d�?
Miasto p�ywaj�ce? Te� co�! Albo Tatry? - co to znaczy?
Albo jeszcze co� g�upszego: Karkonosze. Czy to dlatego,
�e kto� pochwali� si�, �e nosi karki? Ale z Ba�tykiem, na-
szym morzem, to jest troch� inaczej. Kiedy� by�a burza,
mama le�a�a, taty nie by�o, Romek te� gdzie� poszed�.
By�o strasznie, a ja siedzia�am i si� ba�am, a tutaj ze-
gar tyka�: tyk... tyk... I wtedy mi si� u�o�y�o, ba�am si�, to
znaczy - ba� i tyk - tykanie zegara. Ba�-tyk, ba�-tyk.
Ba�tyk. Oczywi�cie, �e nie od tego wzi�a si� nazwa
8
morza. Mo�e st�d, �e nad morzem s� jakie� dziwne od-
g�osy? Jak b�dziecie nad nim, na piasku, pos�uchajcie,
mo�e co� takiego us�yszycie? Pisz� to do tych, kt�rzy
mieszkaj� nad morzem albo je�d�� tam na wczasy. Ja
jeszcze nad morzem nie by�am. W prawdziwych g�rach
te� nie, ale widzia�am filmy. Wydaje mi si�, �e tam jest
pi�knie, ale straszniej. U nas wszystko jest zwyczajne, wy-
chodz� z domu, id� ulic�, obok ko�cio�a, do sklepu pani
Toba�skiej, na mostek, do stolarni. Naprawd�, gdy kie-
dy� do nas przyjedziecie, nie przestraszycie si� ani jednej
rzeczy. Chyba �e jakiego� psa. Ale nasze psy szczekaj�
tylko na pijanych. O nie, oczywi�cie, �e nie na ka�dego pi-
janego cz�owieka, poniewa� wtedy by musia�y szczeka�
ca�y czas. Szczekaj� na tych pijak�w, kt�rych nie lubi�.
Najbardziej na pana Szcz�niaka. Ale jego to nie mog� lu-
bi� �adne zwierz�ta. Nawet nie powiem wam, co on robi
z niekt�rymi.
I popatrzcie tylko, jak co� pr�buje oszukiwa�: pomy�li
kto�, �e pan Szcz�niak to cz�owiek, co przynosi szcz�-
�cie albo sam jest szcz�liwy, a przecie� jest zupe�nie ina-
czej. Ci�gle pije alkohol, jego �ona odesz�a, dzieci te�. Nie
chodzi do ko�cio�a, nawet gdy by� pogrzeb pana Wolskie-
go, siedzia� pijany w rowie. To samo w Bo�e Cia�o, pod-
czas procesji. Taki wstyd!
Gdy ju� wam powiedzia�am, gdzie mieszkam, mo�ecie
sobie pomy�le�, �e jestem jaka� inna - tak ludzie my�l�
o tych, co mieszkaj� gdzie� indziej. Jestem normalna.
Chodz� do trzeciej klasy i ucz� si� bardzo dobrze.
Ale si� pochwali�am! Nie my�lcie, �e jestem chwalipi�-
t�, wcale nie. Ale je�eli cz�owiek uczy si� dobrze, to ma
si� czego wstydzi�? Cz�owiek mo�e si� wstydzi� wielu
rzeczy, ale nie tego, �e jest dobry. To �li ludzie powinni
spala� si� ze wstydu. Bandyci i z�odzieje s� �li. Z�odziej,
gdy co� m�wi, obiecuje albo nawet si� u�miecha -
oszukuje. O w�a�nie! - zmy�la jak w jakim� filmie i trze-
ba uwa�a�, �eby mu nie wierzy�. Bo na przyk�ad, we�mie
od was klucz do domu albo zapyta, gdzie mama chowa
pieni�dze, i gdy si� dowie, na pewno ukradnie. A ca�a ro-
dzina zostanie wtedy bez pieni�dzy na �ycie. I za pr�d si�
nie zap�aci, za gaz, nawet chleb trzeba b�dzie kupowa� na
kredyt.
- We�, Zosiu, co trzeba, zap�acisz, gdy mama dosta-
nie rent� - powie do mnie pani Toba�ska. W jej sklepie
wszyscy wszystko kupuj� i ona wie, kto ma pieni�dze,
a kto nie. Wi�c wezm� zakupy, nie p�ac�c, ale p�niej od-
dam, gdy listonosz przyniesie mamie rent�. Zakupy na-
le�� do mnie, poniewa� moja mama je�dzi na w�zku inwa-
lidzkim. Po prostu jest chora, nie mo�e chodzi�, wi�c na
mnie to wszystko spada. A do sklepu pani Beaty Toba�-
skiej trzeba wej�� po trzech schodkach. Wi�c gdy czasem
idziemy z mam�, ja popycham, ale mama i tak zostanie
przy schodkach, tylko pokazuje, co mam jeszcze kupi�.
Wtedy kupuje si� najprzyjemniej, bo zawsze ko�czymy
jak�� niespodziank�. Na przyk�ad kupujemy sobie lody.
Albo wafle teatralne czy sok w pude�ku.
RODZINA
Wiem, �e gdyby mama nie zachorowa�a, mia�abym du�o
rodze�stwa. A tak, nie urodzi�a si� ani jedna moja siostra,
ani jaki� brat. Mo�e nawet byliby bli�niacy? Albo i trojacz-
ki? Przez chorob� mamy jestem samotna. Mam Romka,
ale on jest ode mnie du�o starszy. I jeszcze co�: m�j tata
nie jest tat� Romka.
Czasem lubi� my�le�, �e mam rodze�stwo. Na przyk�ad
dwie siostry, jedna jest starsza, druga m�odsza. Tym �red-
nim musi by� najlepiej. Chocia� moja mama by�a �redni�
siostr�, a tylko ona zachorowa�a. Jej dwie siostry, moje
ciocie, chodz� normalnie, s� zdrowe, ale bardzo rzadko
nas odwiedzaj�. Mieszkaj� za daleko, wyprowadzi�y si�
do miast, nie maj� czasu. Zreszt� po co by�yby nam po-
trzebne? Jako� sobie radzimy, a nawet czasem jest tak
weso�o, �e trudno uwierzy�. Na przyk�ad wczoraj. Mama
trzyma�a szklank� z herbat�, z �y�eczk�, z cukrem i sie-
dzia�a tam, dok�d j� zawioz�am, na progu. Ja sobie cho-
dz� po ogrodzie, zbieram kwiaty, patrz�, czy mamy w�-
zek nie zjedzie przypadkiem ze schodk�w; podpar�am
ko�o cegie�k�, ale nigdy nie wiadomo. Wi�c mama trzyma
szklank� w palcach i patrzy na mnie, ja patrz� na mam�,
11
a� tu - nie uwierzycie! - w jednej chwili szklanka wy-
pad�a z jej r�ki i leci na betonowy pr�g. Mojej mamie bar-
dzo cz�sto wypadaj� z d�oni r�ne przedmioty. Ale i ja,
gdybym mog�a co� robi� tylko lew� r�k� i to niewiele, na
pewno bym mia�a k�opot. Wi�c szklanka leci, a ja zd��y-
�am tylko pomy�le�, �e ju� po niej, a tutaj... nic! Napraw-
d�, upad�a na pr�g i stoi, z �y�eczk�, ani drgnie, jak gdyby
nie upad�a, ale kto� j� postawi� na progu i odszed� na
chwil�. A� zaniem�wi�am! Podchodz�, mo�e to jaki� cud,
mo�e niesamowita szklanka albo co� jeszcze innego, a tu-
taj nic takiego, szklanka jak szklanka, tyle �e si� nie po-
t�uk�a.
Mama patrzy na mnie, jej oczy s� takie weso�e i szcz�-
�liwe, jak gdyby sta�o si� co� wspania�ego.
Podnios�am szklank�, pomiesza�am, popatrzy�am - ani
jednego p�kni�cia, a pr�g jest naprawd� twardy i chropo-
waty. Wi�c co si� sta�o? Patrzymy na siebie z mam� i �mie-
jemy si�, ja - a� mnie co� �askota�o w brzuchu, a mama
po swojemu, mru��c oczy i otwieraj�c usta. I to wydarzy�o
si� naprawd�, bez czar�w, bez �adnego zakl�cia. Mama
nie wypi�a herbaty, popcha�am w�zek do kuchni, posta-
wi�am szklank� na stole i tak sobie sta�a, a my co na ni�
spojrzymy - znowu jest nam do �miechu. Ca�y dzie� by�
weso�y. Po cichu posz�am ze s�oikiem po d�emie na pr�g.
Pu�ci�am go i pot�uk� si� - oczywi�cie - mia�am tylko
du�o sprz�tania szkie�ek. I pomy�lcie, s�oik by� grubszy od
szklanki, a jednak p�k� jak skorupka. Nie mog�am o czym�
innym my�le�, tylko o tej szklance. Chyba nikomu na �wie-
cie nie uda�oby si� co� takiego, cho�by pr�bowa� milion
razy. Ale kto wie? Mo�e takich dziwnych wydarze� jest na
�wiecie du�o wi�cej?
JA
Chcia�abym by� troch� inna, mie� g�stsze w�osy, by� ta-
jemnicza, �eby inni zastanawiali si�, co my�l�. Chodzi-
�abym sobie po �wianiarach jak zagadka, nie wiadomo,
co robi�, co mi chodzi po g�owie, nawet nie wiadomo,
jak dok�adnie wygl�dam. Tylko niekt�rzy zobaczyliby
moj� twarz i opowiadaliby potem, �e jestem nadzwyczaj-
nie pi�kna.
Jestem podobna do mamy, ale te� i troch� do taty.
Jestem wymieszana. No i dobrze, a gdyby moi rodzice
nigdy si� nie spotkali? Gdyby mama zosta�a �on� inne-
go m�czyzny, czy wtedy urodzi�aby mnie tak�, jaka je-
stem? A czy c�rka taty z inn� �on� by�aby mn�? Czy jest
kto�, kto m�g�by to wiedzie�? Bo popatrzcie, Romek nie
jest synem mojego taty, a jednak s� do siebie podobni.
Mo�e ludzie upodabniaj� si� do siebie, gdy s� blisko?
Mo�e i w �winiarach jeste�my wszyscy do siebie jako�
podobni? My tego nie wiemy, ale kto�, kto nas zobaczy,
od razu powie: ten pan urodzi� si� w �winiarach, ta dziew-
czynka - to o mnie - na pewno mieszka w �winia-
rach, a nawet pan Szcz�niak... No nie, na pewno nie
jestem podobna do niego. Poza tym, wtedy nie tylko
13
z lud�mi by�oby tak samo. Na przyk�ad z psami, prawda?
A przecie� nasze psy s� zupe�nie r�ne. Chocia� na pew-
no s� spokrewnione. Wystarczy popatrzy�, co si� dzieje,
kiedy jaka� suka ma cieczk�. Wszystkie psy zbiegaj� si�
do niej i cho�by nie wiem co, tat� jej szczeniak�w musi
by� kt�ry� z ps�w miejscowych. Ale na pewno zauwa�y-
li�cie, u ps�w wszystko jest o wiele bardziej pomiesza-
ne. Psie rodze�stwo jest takie r�ne! Ta sama matka, oj-
ciec, a jeden psiak bia�y, inny czarny, kud�aty, g�adki;
jeden ma d�ugie �apy, inny jamnikowate, jeden gryzie
i jest z�y, drugi odwrotnie. Poza tym na pewno wiecie,
zdarza si�, �e psie rodze�stwo �eni si� ze sob� i ma
wsp�lne dzieci. A u ludzi takie wydarzenie by�oby dziw-
ne, prawda?
RODZE�STWO
Poniewa� nie mam prawdziwego rodze�stwa, nie mog�
wam tutaj za du�o powiedzie�, ale czasem patrz�, jak
to jest w rodzinach, gdzie jest du�o dzieci. Na przy-
k�ad u Walczak�w. Trudno pomy�le�, �e Kazik Walczak
m�g�by zakocha� si� w swojej siostrze Ma�gosi. T�uk�
si�, ona zamyka mu �y�eczk� drzwi, gdy on siedzi w ubi-
kacji, Kazik j� gania, ci�gnie za w�osy, pluj� na siebie,
a nawet przezywaj� si� tak, �e lepiej nie powtarza�.
Zreszt�, nie tylko oni. U Jankowskich, gdzie jest o�mio-
ro dzieci, wszystkie si� ze sob� bij�. Chocia�, kiedy kto�
zaczepi kt�rego� Jankowskiego w szkole, wtedy wsp�l-
nie broni� swojego. No, ale gdybym dowiedzia�a si�,
�e Magda Jankowska bierze �lub z Kamilem Jankow-
skim, chyba bym nie wytrzyma�a ze �miechu! Ale gdy
si� dowiem, �e Magda Jankowska wychodzi za Seba-
stiana Marianowicza, nie b�dzie w tym nic dziwnego.
Ona jest u nas naj�adniejsza, a on te� z wszystkich na-
szych ch�opak�w wydaje si� najlepszy. Kiedy si� ubie-
rze schludnie, wszystkie dziewczyny patrz� na niego,
ale on nie spojrzy na �adn�. Jego siostra, Sabina, jest do
niego podobna. Ale chyba zauwa�yli�cie, �e to, co
15
pasuje w urodzie do ch�opca, czasem nie pasuje do
dziewczyny. Sabina jest podobna do Sebastiana, ale nikt
nie powie, �e jest �adna. A Sebastian jest naprawd� przy-
stojny.
CO POTRAFI�
Siedz� przy oknie, pisz� i patrz� na Piotrka Firleja, kt�ry
idzie na pastwisko po krowy i strzela z bata. Nauczy� si�
tego i gdy mija nasz dom, pr�buje si� popisa�. Je�eli
o mnie chodzi, chyba najlepiej z wszystkiego umiem ple��
r�ne przedmioty z ga��zek, kwiat�w, witek. Patrzy�am,
jak pan Karolkiewicz, kt�ry jest niemow� i do tego nie
s�yszy, wyplata koszyki. Podgl�da�am, a potem spr�bo-
wa�am i uplot�am koszyczek, potem wi�kszy, a potem
jeszcze wi�kszy, prawie na kartofle. Zrobi�am wiele ple-
cionych przedmiot�w: tacki pod doniczki, na chleb, owo-
ce; zamykaj�c� si� skrzyneczk�, plecion� ramk� do mojej
fotografii z Pierwszej Komunii, trzepaczk� i inne rzeczy.
Zbieram witki i mog� z nich zrobi� r�ne rzeczy. A ju�
z kwiat�w czy z trawek wychodz� mi takie wianki, �e
trudno uwierzy�! Nak�adam wianek na g�ow� mamy, dru-
gi na swoj�, i tak w�drujemy �cie�kami. Gdy wr�cimy do
domu, zdejmuj� i uk�adam te wianki na s�upkach naszego
ogrodzenia, a one usychaj� i tak sobie wisz�. Teraz, gdy
patrz� za okno, s� ju� bezbarwne.
A Piotrek ju� znikn�� za laskiem, chmury s� coraz
wi�ksze, mama �pi na tapczanie i jest tak cicho, �e a�
17
Siedz� przy oknie, pisz� i patrz� na Piotrka Firleja, kt�ry idzie
na pastwisko po krowy i strzela z bata.
18
s�ycha�, �e jest co� dziwnego we wszystkim, co si� dzie-
je. Ale co?
Siedz� wi�c sobie i rysuj�. Narysowa�am spadaj�c�
szklank�. Mo�ecie pomy�le�, �e znowu si� chwal�, ponie-
wa� czego� takiego nie umia�abym narysowa�. A ja potra-
fi�. Gdyby�cie popatrzyli na szklank�, a� by was zatka�o
- b�yszczy, �y�eczka jest jak z metalu, a herbata przezro-
czysta, jak prawdziwa.
Dawniej nie wiedzia�am, �e potrafi� rysowa�. Czasem tyl-
ko rysowa�am na lekcjach. Kiedy� jednak pomy�la�am, jak
bardzo mama si� m�czy, �eby co� komu� powiedzie�. Od
trzech lat nie mo�e m�wi�. Jest sparali�owana. Widzi
i s�yszy, wszystko rozumie, ale powiedzie� nie potrafi. Po-
znawa�am po jej oczach, czego potrzebuje. Pyta�am j� i zga-
dywa�am, czy chce zje�� tarte jab�ko, pojecha� do ubikacji,
napi� si�? Mo�e popcha� ci� do okna? Chcesz na spa-
cer? W��czy� telewizor? Chcesz pojecha� do sklepu? Do
ko�cio�a? Na�o�y� ci inn� bluzeczk�? Chcesz pow�cha�
kwiaty? Zgadywa�am i zgadywa�am, patrzy�am na mamy
oczy, a� mrugnie. Kiedy mrugn�a, wtedy ju� wiedzia�am,
�e zgad�am, chce tego, o co zapyta�am. Czasem jednak
zupe�nie nie wiedzia�am, o co mamie chodzi. Zimno ci?
Mama nie mruga. Chcesz posiedzie� w kuchni? Nie mru-
ga. �le si� czujesz? Mo�e ci� uczesa�? Wymy� twarz? Co
mamo, wydaje ci si�, �e okno jest brudne? Co� �mierdzi?
Mo�e mam ci po�piewa�? Pytasz, czy tata w domu? Zgady-
wa�am wszystko, a mama ca�y czas nie mruga. Nie wie-
dzia�am ju�, co jeszcze, ka�d� rzecz musia�am wymy�li�, a�
ju� mnie g�owa od tego bola�a, i ci�gle nie mog�am zgad-
n��. Wymy� pod�og�? - pytam dalej. Otworzy� okno?
Wyj�� ze skrytki pieni�dze? Opowiedzie� ci jak�� bajk�?
A mo�e poczyta� ksi��k�? A mo�e chcia�aby�, �eby�my
mieli akwarium?-Mo�e pojedziemy za granic�?
19
Mog�am wymy�la� r�ne g�upstwa, wszystko, co si�
mo�e wydarzy� albo i nie, a mama i tak nie potrafi�a mi
powiedzie�, czego pragnie. A - na przyk�ad - okazy-
wa�o si�, �e pod jej ��kiem z�apa�a si� mysz i trzeba j�
by�o wyj��. Albo mama chcia�a poogl�da� swoje zdj�cia
z m�odo�ci.
Powiedzcie mi, jak mo�na odgadn�� takie pragnienie?
No i wtedy pomy�la�am, �e mo�na to wszystko naryso-
wa�, ka�� rzecz, kt�rej mama mo�e zapragn��. Wi�c na-
rysowa�am to w dw�ch zeszytach. Na ka�dej stronie s�
rysunki, ja przewracam kartki, mama patrzy i mruga, gdy
poka�� ten odpowiedni. A na rysunku jest, na przyk�ad,
jab�ko, wi�c ju� wiem, na co mama ma ch��. Albo pokazu-
j� narysowany sklep pani Toba�skiej - mama mruga.
Idziemy do sklepu, ja wchodz� do �rodka, mama zosta-
je przy schodkach. Prawie zawsze kupujemy to samo.
Kupi�am ju� wszystko, wychodz� i pytam: zrobimy sobie
niespodziank�? Mama mruga. Wszystkie niespodzianki
narysowa�am na dw�ch ostatnich stronach zeszytu. Poka-
zuj� narysowane ciastko - mama nie mruga. Sok w pu-
de�ku - nie. Czekoladki - nie. Lody - mama mru-
ga i ju� wiem, �e ma ochot� na lody. Kupuj� wi�c i tak
sobie wracamy, li��c lody. Te rysunki bardzo nam poma-
gaj�. Narysowa�am r�ne miejsca w �winiarach. Ko�ci�,
mostek nad kana�kiem, domy wszystkich s�siad�w, przy-
stanek autobusowy i wzg�rek, sk�d wida� najwi�cej, na-
wet wie�� w Stawarkach. Mo�e to najpi�kniejsze miejsce
w �winiarach? Dlatego ten rysunek jest chyba najlepszy,
a� si� nie mog� nadziwi�, �e sama go zrobi�am.
Mamy dwa lasy: jeden sosnowy, drugi, gdzie s� gra-
by i d�by. Wi�c musia�am je narysowa� odmiennie, ale
od razu wida� r�nic�. Mama woli chodzi� do grabowe-
go. Pokazuj� narysowane grzyby - mama mruga. Bior�
20
wi�c koszyk, kt�ry sama uplot�am, i idziemy do lasu. Ja
zbieram, mama siedzi na �cie�ce i cieszy si�, gdy co�
znajd�. Kiedy� pokazywa�am jej grzyby niepewne. - To
truj�cy? - mama mruga i ju� wiem, �e znowu znalaz�am
psiaka. Wyrzucam. Teraz ju� nie pytam, poniewa� sama
si� pozna�am na grzybach.
Narysowa�am r�nych znajomych ludzi. Wujka Darka
te�, oczywi�cie. Kiedy przyje�d�a, biegn� do mamy, poka-
zuj� rysunek z jego podobizn� i ju� mama si� cieszy.
Mama wujka bardzo lubi, a on siada, opowiada jej r�ne
rzeczy, patrzy na ni� tak, jak gdyby mama by�a ci�gle
zdrowa, �adna i bardzo mu si� podoba�a.
Narysowa�am tak�e g��wki mojego taty. Pierwsza g��w-
ka patrzy w okno, druga - tata u�miechni�ty, trzecia
- trzyma przy ustach butelk�, czwarta - krzyczy, pi�ta
- wida�, �e tata pi� alkohol, sz�sta g��wka ma z�e oczy,
si�dma ma oczy zamkni�te - �pi, �sma - p�acze, dzie-
wi�tej i dziesi�tej wam nie opisz�, nie ma po co. Na dru-
giej stronie jest jeszcze pi�� portret�w mojego taty. Ale
nie mog� ich wam opowiedzie�, poniewa� sama nie wiem,
co tata na nich robi. Tak tat� podgl�da�am i sobie po ci-
chu narysowa�am, na pami�tk�. Tata jest bardzo, bardzo
przystojny. Naprawd�, nie dziwi� si�, �e moja mama za-
kocha�a si� w nim i zostawi�a tat� Romka. Romek jest sy-
nem innego m�czyzny, kt�rego mama kocha�a, potem
mama pokocha�a mojego tat� i urodzi�am si� ja. Jakie to
dziwne, prawda? A teraz mama siedzi zamkni�ta jak szka-
tu�ka i nie mo�na si� od niej niczego dowiedzie�. Jest ta-
jemnicza jak zakl�ta ksi�niczka.
CZARY
Nikt na �wiecie nie chcia�by bardziej ni� ja, �eby by�y cza-
ry. Mo�e przeczyta to, co pisz�, osoba, kt�rej mama, tata
albo siostra te� nie mo�e niczego samodzielnie zrobi� czy
powiedzie�. W takim razie im te� mo�e tak bardzo zale-
�e� na czarowaniu jak mnie. Ale czy kto� inny mo�e tak
bardzo potrzebowa� prawdziwych zakl��?
Wyobra�am sobie, �e wymawiam tajemnicze s�owa -
abarakarpa albo martenidarar - albo daj� mamie uzdra-
wiaj�cy nap�j i ona wolno, ostro�nie, nie wierz�c w to
wszystko, wstaje z w�zka i nagle moje �ycie i wszystko
woko�o zostaje odmienione. I mama odzywa si� do mnie
swoim pi�knym g�osem.
Jeszcze pami�tam g�os mamy. M�wi�a tak �adnie! Cho-
cia� nie wiem, jakie g�upstwa by opowiada�a, o obierkach
ziemniaczanych, o tym, jak wiatr zrzuci� po�ciel ze sznu-
ra, albo o musze, kt�ra nie da�a jej pospa�, dzisiaj s�ucha-
�abym jej g�osu jak najwspanialszego d�wi�ku na �wiecie.
Gdyby to by�o tylko mo�liwe. Ale mo�liwe nie jest. Nie
wierz� nikomu, kto m�wi, �e s� jakie� cuda �wi�te. Mo-
dl� si� codziennie, chodz� do ko�cio�a, robi� wszystko
jak najlepiej, prosz� Matk� Bosk�, a jednak nic si� nie
22
zmienia. Kiedy�, dawno temu, wydawa�o mi si�, �e po
procesji, gdzie nios�am kosz z p�atkami kwiat�w i ca�y
czas my�la�am o mamie, jej palec si� poruszy�. Siedzia�am
na tapczanie, mama ogl�da�a serial, a tutaj na pod�odze
co� si� porusza. Pomy�la�am, �e mysz, i �e Wydmuszka,
nasza kotka, naprawd� do niczego si� nie nadaje. Ale
to nie by�a mysz. Wi�c co? Nie by�o w pobli�u niczego,
co mog�oby drgn��. Tylko mamy stopa w kapciu, kt�ry
sama jej na�o�y�am. Ale to niemo�liwe, mamy stopy s�
zimne, nieruchome. Ju� o tym zapomnia�am, patrzy�am
na serial, a tu znowu co� drgn�o.
- Mamo, nie poczu�a� czego�? - zapyta�am szybko
i popatrzy�am w jej oczy, ale mama nie mrugn�a.
Tamtego dnia narysowa�am mam� stoj�c�. A� sama nie
mog�am uwierzy� w to, co narysowa�am, i chcia�am rysu-
nek wyrzuci�, ale tylko go schowa�am. Przecie� w takim
rysunku mo�e by� odrobina mamy, ju� jej podobie�stwo
co� znaczy. Mia�abym wi�c porwa� to albo spali�? A� si�
przestraszy�am takiego pomys�u.
Poszed� do drugiego pokoju, w��czy� na ca�y g�os tele-
wizor, rozmawia� jeszcze ze sob�, �mia� si� do siebie, wy-
pali� kilka papieros�w i zasn��, a ja posz�am zdj�� mu buty
i przykry� kocem. Telewizor zgasi�am.
PIOTREK
Ale narysowa�am Piotrka Firleja! Na pierwszej karteczce
ma jedn� nog� z ty�u, drug� z przodu, a na drugiej kar-
teczce - odwrotnie, pierwsz� z ty�u, drug� z przodu.
Kiedy szybko zmieniam karteczki przed oczami, wydaje
si�, �e Piotrek naprawd� idzie i idzie, chocia� wci�� jest
na tym samym miejscu. Bawi�am si� narysowanym Piotr-
kiem d�ugo, a� zbudzi�a si� mama. Pokaza�am jej, ale pa-
trzy�a tak dziwnie, jak gdyby nie wiedzia�a, o co chodzi.
A potem przyszed� tata.
Nie lubi�, gdy jest taki weso�y. Wszed� i opowiada,
�mieje si�, obiecuje, daje mi pieni�dze na lody, chce �e-
bym przytuli�a si� do niego, potem chodzi po pokoju
i m�wi do mamy. Wydaje mu si�, �e jest weso�y, �e ma
co� ciekawego do powiedzenia. A ca�y pok�j, wszystko
w domu zaczyna cuchn�� tym alkoholem. Mama siedzi
w w�zku, tata chodzi, zapala papierosa za papierosem,
krzyczy, jakby chcia�, �eby wszyscy us�yszeli, co ma do
powiedzenia, a opowiada, �e chcia�by pojecha� za grani-
c�, pracowa� na budowie, chocia� nigdy niczego nie wy-
budowa�, nawet nasze mieszkanie jest odrapane. Tata
nie nadaje si� do takich rzeczy, o jakich my�li.
24
CO� O TACIE
W �winiarach by� kiedy� pegeer. Jeszcze dzisiaj s� wszyst-
kie budynki, niekt�re zaj�te, inne bez okien, a wok� hula
wiatr, jak powiedzia� kiedy� wujek Darek.
W pegeerze hodowano wiele �wi� i czasem �mier-
dzia�o, ale tam m�j tata kiedy� mia� prac�. Oczywi�cie,
kiedy cz�owiek zastanowi si� nad �yciem tych �wi�, pro-
siaczk�w... lepiej o tym nie my�le�, ale przecie� nie ma
na to rady, po to s� �winie. Kury, kaczki, krowy, owce,
nawet ryby i raki - wszystkie stworzenia s� na �wie-
cie po co� i nic si� nie wymy�li. Ka�dy cz�owiek, na-
wet g�upie komary s� po co�, chocia� nikt nie wie,
po co.
Ja my�l�, �e m�j tata by� po to, �eby zajmowa� si�
chlewni� w pegeerze. A potem pegeer zlikwidowano,
pozamykano, wszystkie �winie znikn�y i tata straci� pra-
c�. Odt�d tak sobie siedzi, patrzy w okno, chodzi przy
domu, naniesie szczap, porozmawia z kim�, popatrzy na
mnie, kiedy robi� lekcje, a potem - nie wiadomo kie-
dy - wychodzi i wraca po alkoholu. Wtedy zachowuje
si� tak, jak dzisiaj, wygl�da tak, jak na jednym moim
portrecie, i zasypia.
26
M�j tata bardzo szybko chodzi. Naprawi� furtk�, ale
tak, �e teraz musimy wchodzi� przez sad; furtka si� nie
otwiera. Mo�e to i lepiej? Sadem jest r�wniej, k�ka w�z-
ka si� nie potykaj�, no i zawsze mo�na co� ciekawego
znale��.
KULKA
Kiedy� popycha�am mam�, m�wi�am jej o czym�, a� tu
nagle co� zab�yska�o w trawie, jak jab�ko ze szk�a.
- Mamo, widzia�a�? - zapyta�am i pobieg�am, �eby
sprawdzi�. A to by�a kula ze szk�a, a w niej, w �rodku, po-
rusza�y si� jakie� malutkie ludziki. Oczywi�cie, �e nie
�adne krasnale czy jakie� stworzenia, ale sztuczne, z pla-
stiku, poubierane dziwnie, umocowane drucikami, a kie-
dy poruszy�o si� kul�, pada� ma�y �nieg; a� si� wypada�.
Wtedy trzeba by�o znowu potrz�sn�� i znowu opada�.
- Kula, widzisz? - zapyta�am mam�, a ona si�
u�miechn�a. - Sk�d tu w sadzie taka kula? - pyta-
�am. Widzicie, jak to jest, gdy czego� chc� si� od mamy
dowiedzie�, a sama ju� nie wiem, jak zapyta�? Cokol-
wiek by mama wiedzia�a, sama musz� wcze�niej wpa��
na ten pomys�. Jak gdybym wyczarowywa�a jakie� zda-
rzenia, a przecie� nie jestem wr�k�. �eby jednak od-
gadn�� prawd�, kt�r� zna mama, musz� pr�bowa�.
- Czy wcze�niej ona te� tu by�a? - zapyta�am. Ma-
ma mrugn�a.
Jak to - zastanawia�am si� - le�a� tu taki przedmiot,
tyle czasu?
28
- Ale to nasza kula, z naszego domu? - spyta�am.
Mama mrugn�a.
- Mamo, to twoja kula?
Mrugni�cie.
No i okazuje si�, �e odnalaz�am kul�, kt�ra nale�a�a do
mamy.
Musz� wam powiedzie�, �e moja mama urodzi�a si�
w naszym domu, a tata przyby� z innej miejscowo�ci, wi�c
dzieci�stwo mamy by�o troch� podobne do mojego: jako
dziewczynka biega�a po tych samych miejscach i cho-
dzi�a t� sam� dr�k� do sklepu. Czy spodziewa�a si�, �e
b�dzie kiedy� mie� tak� c�rk�? Gdy czasem zajd� gdzie�
w zaro�la albo nad staw, widz� wydeptane, ledwie widocz-
ne �cie�ki. Wiem wtedy, �e mama i jej siostry chodzi�y
tymi �cie�kami, b�d�c w moim wieku. Zastanawiam si�,
co my�la�y, czego szuka�y, czy te� wszystko wydawa�o si�
im takie zwyczajne, a jednak tajemnicze?
Porusza�am kul� przed oczami mamy i �nieg opada� na
malutkie istotki. Oczy mamy zrobi�y si� takie weso�e! Po-
stawi�am kul� na toaletce, blisko mamy, ale - niestety
- kto� musi potrz�sn��, �eby �nie�ek pada�, a kiedy
tego si� nie zrobi, �wiatek w �rodku kuli jest nieruchomy,
jaki� smutny. Wi�c lepiej, �eby mama na to nie patrzy�a.
Ukry�am kul� na p�ce, za ksi��k�, �eby Romek nie zna-
laz�. On czasem robi co� tak g�upiego!
CO� O ROMKU
Ju� wam zdradzi�am, �e tak ca�kowicie, do ko�ca, nie jest
moim bratem. Nawet nazwisko ma inne. Poza tym jest
moim jedynym rodze�stwem i wiem, �e gdyby co� mi si�
sta�o, by�by bardzo smutny. Ostatecznie cz�owiek przy-
wi�zuje si� do psa, do kurczak�w, nawet do paj�ka, kt�ry
pob�dzie w pokoju d�u�ej. M�j brat cz�sto mnie denerwu-
je, bo jest bardzo leniwy. Ale chyba go kocham. Nawet
kiedy mnie rozz�o�ci, nie my�l� o jakich� strasznych ka-
rach dla niego. Wystarczy, �e si� po�li�nie na krowim
placku, albo wy��cz� pr�d, gdy on chce akurat obejrze�
mecz, ju� jest wystarczaj�co ukarany za swoje. Gdyby jed-
nak spotka�a go wi�ksza kara, pobieg�abym go ratowa�.
Romek nie jest wysoki ani silny, nie jest te� nadzwyczaj
przystojny, ale chyba sobie znajdzie jak�� nie najgorsz�
dziewczyn�. Jest bardzo �mieszny i wszyscy go lubi�.
Opowiada czasem �wi�skie rzeczy, wi�c wtedy nie s�u-
cham, po co mam si� spowiada�? On sam nie chodzi do
ko�cio�a, nie spowiada si�, ale w �wi�ta idzie na msz�.
Kiedy� na �wi�ta mama wszystko pi�knie urz�dza�a, go-
towa�a, sprz�ta�a. Teraz �wi�ta s� inne, a czasem wydaje
si�, �e ich nie ma. Ostatnio tata poszed� po choink� i... To
30
by�y smutne �wi�ta. Wpad�am wtedy przy stole, gdy tata
ci�gle nie przychodzi�, na pomys� i rysowa�am r�ne rze-
czy, a potem pokaza�am mamie, �eby j� rozbawi�. Nary-
sowa�am wi�c Miko�aja, kt�ry zagl�da do naszego domu,
a my siedzimy grzecznie przy stole. Potem Miko�aj od-
szed�, a my pod choink� znale�li�my prezenty. Romek do-
sta� r�zg�, ale Miko�aj tylko go oszuka�, prawdziwym pre-
zentem dla Romka by� komputer i rower g�rski. Tata
dosta� prac�. To by�o trudne do narysowania. Sama nie
wiem, co tata chcia�by robi�, wi�c narysowa�am go, jak
wychodzi u�miechni�ty z bramy naszego pegeeru, a w dali
wida� pe�no �wi� i je�d�� traktory. Mama dosta�a pojazd,
kt�rym mog�a porusza� si� wsz�dzie, z daszkiem, z szyb-
kami, z telewizorem, z r�nymi antenami. Pojazd ten sam
wchodzi� po schodach, przep�ywa� przez rzek�, w zimie
by� ogrzewany, a latem mia� wiatraczki, �eby mamie nie
by�o za gor�co. Nie narysowa�am wszystkich szczeg��w,
niekt�re opowiada�am mamie. Mog�a wi�c mama doje-
cha� wsz�dzie, nawet nocami, wtedy sobie w swoim po-
je�dzie spa�a, a on sam odnajdywa� drog�.
Poza tym pojazdem mama dosta�a kosmetyki i ca�� lo-
d�wk� r�nych lod�w.
Ale i tak, gdy ju� pozosta�am sama, pomy�la�am, �e za-
miast wszystkich tych przedmiot�w mama wola�aby swo-
je zdrowe nogi, r�ce i g�os. No i zrobi�o mi si� bardzo
smutno. Bo przecie� taki pojazd, ubrania, lody, wszystko
to mo�e si� kiedy� spe�ni�, ale mamy zdrowie ju� chyba
nigdy nie wr�ci.
A dla siebie narysowa�am te� rower, no i m�j wymarzo-
ny domek dla lalek. Ale wpad�am na taki pomys�, �eby do-
mek nie by� ma�y, lecz taki sam, jak nasz prawdziwy dom.
Wszystkie pokoje, okna, zas�onki... Oczywi�cie �ciany by-
�yby pomalowane, drzwi szczelne, kuchnia odmieniona,
31
ubikacja, �azienka - wszystko ulepszone, ale jednak ta-
kie same. A lalki? Wymy�li�am, �eby lalki by�y podobne
do nas: mama, tata, Romek i ja. Poza tym jeszcze kilka
mniejszych laleczek - to dzieci, kt�re mama urodzi�a-
by... Aha, zapomnia�am: mama w tym domku by�aby
zdrowa, wi�c laleczek dzieci by�oby pi��. Poza tym jesz-
cze jaka� lalka babcia, no i naj�mieszniejsza lalka - wu-
jek Darek ze swoim samochodem. Wujek jest zawsze
w garniturze i pachnie elegancko, jest g�adziutko ogolo-
ny, wi�c i jego laleczka musia�aby tak samo pachnie�, tyl-
ko s�abiej, leciutko, gdyby si� j� wzi�o na r�ce i zbli�y�o,
wtedy mo�na by poczu�.
SKLEP
Chcia�abym kiedy� mie� sklep i sprzedawa� ludziom wiele
rzeczy. Oczywi�cie, �e by�oby mi g�upio, gdyby pani To-
ba�ska dowiedzia�a si�, �e mam takie plany. Dwa sklepy
w �winiarach? - to na pewno za du�o. Gdybym chcia�a
sprzedawa� rzeczy, kt�rych nie ma u pani Toba�skiej, na
pewno bym nie zarobi�a. U niej nie ma - na przyk�ad -
ubra�, mebli, instrument�w muzycznych, ksi��ek, ciekaw-
szych zabawek... poza tym mo�na kupi� wszystko, co po-
trzebne: artyku�y spo�ywcze, kosmetyki, programy telewi-
zyjne, papier toaletowy, nawet �y�ki i haczyki do ryb, ale
robak�w nie ma.
Wi�c co, �eby pani Toba�ska nie mia�a do mnie preten-
sji, w moim sklepiku mog�abym sprzedawa� ubrania, me-
ble, instrumenty, ksi��ki, zabawki, robaki...?! To by by�
sklep!
Wszyscy przychodziliby do mnie kupi� ubranie. Radzi-
�abym, co komu pasuje, do tego spinki, broszki i kolczyki.
Mog�abym te� sprzedawa� buty, peruki, r�ne przebrania,
okulary, sztuczne w�sy i brody, a nawet r�ce, gdyby ko-
mu� pi�a uci�a, jak panu Walczakowi, kt�ry ma stolarni�.
On lew� r�k� ma zawsze w r�kawiczce, bo jest sztuczna.
33
Jedni ludzie kupowaliby u mnie eleganckie stroje, a inni
r�ne przebrania, gdyby nie chcieli, �eby ich kto� rozpo-
zna�. Wstajemy rano, idziemy, a tutaj wsz�dzie nieznani
ludzie, nikogo znajomego nie wida�, jak gdyby w �winia-
rach zamieszkali sami nieznajomi. Tu kto� w wysokim ka-
peluszu, tam kto� z w�sami, w czarnych okularach, a tam
dalej panie w z�otych sukniach do ziemi, z parasolkami.
Idzie kto�, a na oku ma czarn� opask�, jak pirat. Co tu si�
sta�o? - my�la�abym, patrz�c zdziwiona. - Czy ja �ni�?
Przecie� u nas nigdy nie by�o takich dziwnych mieszka�-
c�w! Tam kto� z ca�� g�ow� obanda�owan�, a tam kto�
z wielkim, czerwonym nosem. Tutaj idzie jaki� rycerz,
a obok ksi�niczka w czubatej czapce. Co si� sta�o? -
zastanawia�abym si�, a� tu nagle sobie przypominam!
Przecie� wczoraj sprzeda�am w swoim sklepie te przebra-
nia, wszystkie, i ludzie na�o�yli je, i dlatego �winiary
wygl�daj� jak jakie� wymy�lone miejsce. Ale nasze psy
nie da�yby si� zmyli�. Pana Szcz�niaka, nawet gdyby
udawa� fruwaj�cego czarodzieja i naprawd� unosi� si� nad
traw�, i tak by pozna�y i oszczekiwa�y, tak go nie lubi�.
Tylko taki zwariowany sklep mog�abym mie� dzisiaj.
Gdybym chcia�a sprzedawa� lody, pani Toba�ska mia�a-
by do mnie pretensje, z chlebem, w�dlinami, napojami
- tak samo.
I zapomnia�am o najwa�niejszym, w moim sklepie by-
�oby wiele przedmiot�w, kt�re sama bym wyplot�a. Od
koszyczk�w na doniczki, nawet meble, �yrandole, psie
budy, karmniki dla ptak�w, szafki; nawet nie wiecie, ile
rzeczy da si� wyple�� z ga��zek! Niekiedy id� sobie i roz-
gl�dam si�, a tu stoi pi�kny samoch�d. I od razu przycho-
dzi mi do g�owy, �eby taki sam zrobi� z plecionki. Na
pewno nie b�dzie identyczny, ale bardzo, bardzo podob-
ny, tej samej wielko�ci, szybki mo�na wstawi�, w �rodku
34
Wstajemy rano, idziemy, a tutaj wsz�dzie nieznani ludzie,
nikogo znajomego nie wida�, jak gdyby w �winiarach
zamieszkali sami nieznajomi.
35
fotele. Zapytacie, a po co komu� taki pleciony samoch�d?
Sama nie wiem, ale na pewno wszyscy by si� dziwili i chy-
ba zrobi�oby si� im weso�o. Albo plecione konie, krowy,
owieczki? Ca�e plecione domy, stodo�y, wszystko wyple-
cione i nikt nie wie, po co. Nawet pleciony telewizor!
P�otki plecione to ju� s�, u pana Karolkiewicza, na kt�re-
go ludzie m�wi� Pleciuga. Wypl�t� sobie ca�y ogr�dek
i wygl�da to niezwykle! Zim� p�otek stoi w puszystym
�niegu, a latem w zieleni, obrasta kwiatkami. Pan Ka-
rolkiewicz powiesi� plecione domki dla ptaszk�w, zrobi�
pleciony wiatraczek, a nawet okr�t, kt�ry nie p�ywa, stoi
tylko mi�dzy grz�dkami, jak gdyby sa�ata, szczypior, ka-
pusta czy dynie to by�y wielkie, morskie fale. I nikt nie
wie, po co pan Karolkiewicz to robi, poniewa� jest g�ucho-
niemy.
Kiedy� pr�bowa�am nic nie m�wi� przez p� dnia. Dla
mnie to nie jest trudne, moja mama przecie� nie m�wi,
Romek te� tylko co� odburknie, tata - wiadomo. Wi�c
siedz� w domu i nic, nawet do Wydmuszki, kt�ra wylegi-
wa�a si� na stole, te� si� nie odezwa�am. No, ale pan Ka-
rolkiewicz nic te� nie s�yszy. Wi�c wsadzi�am do uszu
wat�, a� zrobi�o si� zupe�nie cicho, jakbym siedzia�a pod
wod� albo w jakim� szczelnym pomieszczeniu. Milcza�am
i nic nie s�ysza�am, mog�am tylko patrze�. A tu znienacka
co� mi przelatuje przed nosem, a to Wydmuszka sko-
czy�a, jak jaki� szary ga�gan. Wszystko mnie zaskakiwa�o.
Id� do sadu, a tu co� wyrasta przede mn�: Borys, pies
Walczak�w, podbieg� i uciek�, a ja mo�e i krzykn�am, ale
nie s�ysza�am swojego krzyku? Bo�e - pomy�la�am, pan
Karolkiewicz wszystko ma tak znienacka. Siedzi sobie
w domu, plecie koszyki i o czym� my�li, wydaje mu si�,
�e jest sam, odwraca si�, a tutaj w izbie kilku s�siad�w,
siedz� i gadaj�, znienacka. Idzie z koszami do autobusu,
36
psy szczekaj�, a on nie s�yszy. Radio gra, nie s�yszy, idzie
orkiestra z tr�bami, b�bnami, a dla niego to nic, jakby
kto� �ciszy� telewizor albo jeszcze inaczej? A gdyby tak
jeszcze nie widzia�?
Zawi�za�am sobie oczy szalikiem i usiad�am na progu.
Siedz� w ciszy, w ciemno�ci i my�l� o r�nych sprawach,
o swoich znajomych, o Sabinie, dlaczego obci�a sobie
swoje �liczne w�osy, o mamie, czy ju� si� obudzi�a, dok�d
poszed� tata? My�l�, my�l�, a mo�e i zasn�am? Jakie�
dziwne rzeczy zacz�y mi si� wydawa�, a� zdj�am szalik
z oczu i popatrzy�am na sad. Wszystko by�o takie cudow-
ne, kolorowe, wyra�ne i pachnia�o. W�a�nie, pachnia�o
owocami. Popatrzy�am na sad jak na najcudowniejsze
miejsce, chocia� nasz sad nie jest zadbany, a nawet wy-
gl�da jak g�szcz, ale by� pi�kny. Narysowa�am go wtedy,
na osobnej kartce, du�y, ca�y sad, taki jaki� p�katy, jak
gdyby nadyma� si� i nadyma�, �eby spod jego skorupki
wysz�o co� jeszcze pi�kniejszego. Od tamtego dnia sad
wydaje mi si� brzuchaty.
Mo�e dla pana Karolkiewicza wszystko jest jakie� inne
ni� dla nas? Mo�e wszystko inaczej, po swojemu, nazywa?
My m�wimy: trawa, a on na traw� w swoich my�lach m�-
wi, na przyk�ad, mi�ciucha. Na krowy m�wi bawarny. Na
s�o�ce ogocio� czy jako� inaczej. Idziecie gdzie�, patrzycie
wok� i ka�da rzecz jest jako� nazwana. Nawet jak nie wie-
cie, jak nazywa si� pewna ro�lina, powiecie na ni�: krzak
albo kwiat, albo zielsko. Idzie nieznany cz�owiek, gruby,
pomy�licie - grubas. Idzie jakie� nieznane dziecko, a jest
zap�akane, pomy�licie - beksa. A je�eli mijacie znanych
ludzi, nie zastanawiacie si�, tylko my�licie - pani Nowa-
kowa, pan Mielcarek, Walczak, po kolei o ka�dym.
Wchodz� do sklepu, a w nim u�miecha si� pani Beata
Toba�ska. A gdyby zamiast niej sta� za lad� kto� obcy?
37
Od razu bym my�la�a, �e pa�stwo Toba�scy sprzedali
sklep i wyjechali, poniewa� i tak nie mieli go komu zosta-
wi�. Bo co� zdradz�, pa�stwo Toba�scy nie maj� dzieci.
Nie s� jeszcze starzy, ale nie maj� i nie b�d� mie�, nieste-
ty, czasem to si� zdarza w ma��e�stwie. Mo�e dlatego
pani Toba�ska tak lubi inne dzieci, rozmawia z nami, ale
my�li sobie: dlaczego jestem taka pokrzywdzona, dlacze-
go nie mog� cho� jednej rzeczy ze sklepu podarowa�
swojemu dziecku? �al mi jej, poniewa� wiem, jak dla do-
ros�ych ludzi wa�ne s� dzieci.
I popatrzcie: co� tak sprawi�o, �e s� samotni, a maj� pie-
ni�dze, �adny dom, samoch�d, s� dobrzy i na pewno swo-
je dzieci dobrze by wychowali, ale ich nie maj�. Kiedy�
si� zestarzej� - nie my�lcie, �e tego chc�, ale tak ju�
niestety jest - i nie b�d� mogli pracowa� w swoim skle-
pie. Wtedy ju� b�d� doros�a i wtedy ja otworz� sw�j sklep
i b�d� sprzedawa� to, co teraz sprzedaje pani Toba�ska.
Poza jednym: u mnie nie b�dzie alkoholu, za to b�d�
te inne przedmioty, o kt�rych ju� wam wcze�niej powie-
dzia�am.
DZIECKO ADOPTOWANE
Ale i ludzie bezdzietni maj� rozwi�zanie. Mog� sobie wzi��
dziecko z domu dziecka. Pojad� tam, popatrz� na wszyst-
kie samotne dzieci i wybior�, jakie im si� b�dzie podo-
ba�o. Takie dziecko mo�e si� nazywa� jak oni, mo�e po-
tem dosta� ich dom, sklep, wszystko. Dziecko z domu
dziecka mo�e by� nawet du�o lepsze od w�asnego. Mo�e
dla niego taka odmiana to co� najwspanialszego na �wie-
cie? �y�o sobie, nie my�l�c, �e wszystko mo�e si� odmie-
ni�. A� przyje�d�aj� jacy� ludzie, przygl�daj� si� i zabie-
raj� je do siebie, jak w�asne. Dziecko takie nagle dostaje
sw�j pok�j, zabawki, wspania�e rzeczy, jest jak w bajce.
Jak ja prze�y�abym co� takiego? Zostaj� samotna, rodzi-
ce mnie porzucili, albo sta�a si� jaka� tragedia i trafiam do
domu dziecka. Jestem smutna, samotna, nic mi si� nie
chce. A� tutaj nagle podje�d�a wspania�y samoch�d, wy-
siadaj� z niego jacy� ludzie, pi�kna, elegancka pani i jej
m��, w garniturze, krawacie, z pier�cionkiem na palcu.
Chodz� i chodz�, i nagle patrz� na mnie. Okazuje si�,
�e postanowili uzna� mnie za swoje dziecko. Jad� wi�c
z nimi ich pi�knym samochodem i cokolwiek zechc�, ju�
spe�niaj�. Zatrzymujemy si� w wielkim sklepie, gdzie
39
mog� wybra� sobie ubranie, jakie chc�, zabawki, najr�-
niejsze przedmioty. Nagle wszystko jest mo�liwe. Jedzie-
my i jedziemy, a okolica jest coraz �adniejsza, jak w bajce.
S�o�ce zachodzi jak na najpi�kniejszym obrazku, w jezio-
rach odbijaj� si� drzewa, p�ywaj� �ab�dzie, unosz� si� r�-
�owe ptaki, a za bia�ymi p�otami biegaj� przepi�kne ko-
nie. Wydaje si�, �e jestem w zaczarowanym �wiecie,
a tutaj ukazuje si� pi�kny pa�ac, z wie�yczkami, z wielki-
mi, �wiec�cymi oknami. To m�j nowy dom. Pokoje w nim
s� takie wielkie! Biegam po nich jak ma�a laleczka, a moi
nowi rodzice patrz� na mnie, ciesz� si�, przygotowuj� nie-
spodzianki.
Prowadz� mnie do mojego pokoju. Ale to nie jaki� po-
k�j, tylko wielka sala pe�na najr�niejszych przedmiot�w,
zabawek, gier, ubra�, zakamark�w. Wydaje si�, �e wszyst-
ko tylko na mnie czeka�o. �yj� wi�c jak ksi�niczka, mam
wszystko, co chc�, a nawet rzeczy, o kt�rych dzisiaj nie
potrafi� sobie pomy�le�, poniewa� nie wiem, jak �yj� tacy
bardzo bogaci ludzie w swoich pa�acach. Mog� zgady-
wa�, nic wi�cej. Wi�c odt�d tak by wygl�da�o moje �ycie.
Nowi rodzice powiedzieliby: chcieliby�my zmieni� ci
imi�. W naszym �wiecie nikt nie ma takiego imienia -
Zosia. B�dziesz odt�d Luiz�. Poza tym, musisz pami�ta�,
�e nie nazywasz si� ju� Pietrzak, ale tak jak my: Dikaprio.
LUIZA DIKAPRIO
Mia�abym wszystko, nawet sw�j samoch�d. By�abym szcz�-
�liwa, ale po wielu dniach pomy�la�abym, �e chc� odwie-
dzi� �winiary. Nie wiem, po co, na pewno nie po to, �eby
si� chwali� swoim bogactwem, nie wiem, dlaczego, ale
bym pojecha�a. Oczywi�cie, w przebraniu, swoim samo-
chodem, w ciemnych okularach, �eby mnie nikt nie poz-
na�. Wszyscy by patrzyli na m�j samoch�d, a ja bym
ogl�da�a ich z okienek i wszystko by mi si� wydawa�o ja-
kie� oddalone. Wiedzia�abym, �e m�j nowy tata mo�e
w �winiarach kupi� wszystko, domy, ulice, ogrody, pola.
Mo�e te�, je�eli poprosi�abym go o to, wybudowa� ka�de-
mu mieszka�cowi nowiutki dom, kupi� samoch�d, napra-
wi� drogi, a sklep pani Toba�skiej zrobi� dziesi�� razy wi�-
kszy. Nasza stara szko�a, w kt�rej teraz nikt ju� si� nie
uczy, zosta�aby odnowiona, wybudowano by basen, wielk�
sal� gimnastyczn� i wtedy to nie my ze �winiar musieliby-
�my doje�d�a� do Stawarek do szko�y, ale dzieci ze Stawa-
rek przyje�d�a�yby do nas. Ale do takiej szko�y na pewno
chcia�yby chodzi� wszystkie dzieci.
Jad� swoim samochodem, a tutaj pan Szcz�niak odga-
nia szczekaj�ce psy, tam t�uk� si� Jankowscy, a na swoim
41
rowerze jedzie Sebastian Marianowicz. Obok niego idzie
Magda Jankowska. Zatrzymuj� si� i pytam zmienionym
g�osem:
- Nie wiecie, gdzie jest dom Zofii Pietrzak?
- Tam, na ko�cu. Ale jej ju� tu nie ma. Jej rodzice zgi-
n�li, a Zosi� zabrano do domu dziecka - powiedzieliby
i mnie nie poznali.
Odpowiedzia�abym na to:
- Nic nie wiedzia�am, naprawd�?
- Bez niej w �winiarach jest tak smutno - powie-
dzieliby.
- Dlaczego? - zapyta�abym, a oni nic by nie odpo-
wiedzieli. Bo kto wie, dlaczego jest smutno, gdy kto� na-
gle zniknie?
Gdy umar� pan Wolski, staruszek, kt�ry siedzia� na
swojej �aweczce, nic nie m�wi�, tylko patrzy� na traw�,
chocia� nigdy mi nie odpowiedzia� na moje przywitanie,
te� zrobi�o si� jako� smutno i nie wiadomo, dlaczego. Zo-
sta�a po nim pusta �aweczka, ale nic poza tym si� nie
zmieni�o, a jednak by�o jako� smutno.
No i Sebastian i Magda mnie nie poznali, a ja poje-
cha�am do swojego starego domu. Nie by�o ju� mamy
w oknie, naszej kotki Wydmuszki, �ciany posypa�y si�
jeszcze bardziej. A z drzwi wyszed� Romek. Podr�s� ju�,
z papierosem w ustach. Patrzy� na mnie i nie poznawa�.
Nie wiedzia�am, co robi�. Zapyta�am, dlaczego nie odwie-
dza swojej siostry?
- Bo to nie moja prawdziwa siostra - odpowiedzia�.
Nie! - oczywi�cie, �e tak by nie odpowiedzia� - co
te� mi przychodzi do g�owy? Powiedzia�by:
- Kiedy znajd� prac�, zarobi� troch� pieni�dzy, wte-
dy j� sprowadz� do domu. B�dziemy mieszka� razem,
poniewa� i ona, i ja nie mamy nikogo bli�szego od siebie.
42
A w og�le, co to kogo obchodzi? To s� nasze rodzinne
sprawy.
- Mo�e mi pan powiedzie�, co sta�o si� z rodzicami? -
bym zapyta�a.
.- Nie �yj�.
.- Pojed�my na cmentarz, na ich gr�b - powie-
dzia�abym wtedy i by�my pojechali.
Wymy�li�am co� tak smutnego, �e powinnam wyrwa�
kartk� z tymi s�owami, ale nie, przecie� sama wiem, �e
�adne s�owa niczego nie czaruj�, po prostu s� zapisane
i nie s� gro�ne. Gorsze chyba s� my�li. Wi�c nie b�d� my-
�la�a o takich sprawach!
Na cmentarz na pewno bym nie pojecha�a. Zreszt�, wie-
dzia�abym przecie�, �e to nie mo�e by� prawda, �e na
pewno rodzice gdzie� s�, tylko trzeba ich znale��. Zosta-
wi�abym Romkowi troch� pieni�dzy, a sama wr�ci�abym
do swojego pa�acu. Ale ju� by nie mog�o by� tak weso�o.
Ci�gle bym my�la�a o �winiarach. Bo i co z tego bogac-
twa, kiedy zostawi�o si� swoich najbli�szych? To jasne, �e
tak� bogat� dziewczyn� ch�tnie wzi��by za �on� ka�dy.
Nawet gdyby si� mu zupe�nie nie podoba�a, bo ma brzyd-
ki nos, jest za niska, za gruba, ma za wielkie nogi - o�e-
ni�by si� z ni� dla jej pieni�dzy. Chocia� ja, gdyby chcia�
si� ze mn� o�eni� jaki� bogacz, a ja bym by�a zakocha-
na w innym...? Chyba bym si� nie zgodzi�a. No i znowu
co� mi podpowiada, �e jestem jaka� inna od wszystkich,
a przecie� jestem zwyczajna. Bo, na przyk�ad, m�j m��
jest tak bogaty, �e mo�e zap�aci� za operacj� mojej mamy,
tacie znale�� prac�... Widzicie, najpierw wydaje si�, �e
cz�owiek wie, jak by zrobi�, ale co� mu zaraz podpowiada,
�e mo�e lepiej si� po�wi�ci�?
Na szcz�cie, nie musz� o tym my�le�, poniewa� jesz-
cze nigdy si� nie zakocha�am i nie zamierzam.
ODKRYWAM TAJEMNIC�
Wr�ci�abym ze �winiar do swojego pa�acu i chocia� moi
nowi rodzice dalej by mnie kochali, dawali wszystko, czu-
�abym, �e co� jest nie tak. Bo dlaczego, na przyk�ad, nie
mog� si� zachowywa� tak, jak bym chcia�a? Dlaczego
musz� interesowa� si� muzyk� fortepianow� albo opera-
mi? A kiedy chc� rysowa�, nie mog�.
I tak sobie �yj� w�r�d bogactwa, jest mi dobrze, ale za-
stanawiam si�, sk�d w moim pokoju tyle dzieci�cych
przedmiot�w, je�eli w tym pa�acu nigdy nie by�o dziecka?
Albo dlaczego by�o w szafach tyle r�nych dzieci�cych
ubra�? I niekt�re wydawa�y si�, �e by�y ju� przez kogo�
nak�adane. Albo: w ogrodzie jest drewniany domek do za-
bawy, dlaczego ju� przed moim przybyciem napisano na
jego drzwiach moje nowe imi� - Luiza? Zaczynam si�
zastanawia�, ale nikogo nie mog� o to zapyta�. Po oczach
s�u��cej poznaj� tylko, �e kryje si� tu jaka� tajemnica. Bo,
popatrzcie, dlaczego nie wolno mi wchodzi� na strych?
Dlaczego m�j nowy tata powiedzia�: tylko nigdy tam nie
wchod�, Luizo?
Wiecie, jak to jest, gdy kto� wam czego� zakazuje,
najpierw my�licie - a co tam! - wcale mnie to nie
44
interesuje, mog� tam nie zachodzi�, ale - po jakim�
czasie - my�licie: a niby dlaczego nie mog�, o co tu
chodzi?
Tak by�o ze mn�. Kt�rej� nocy o�mieli�am si� i posz�am
na strych. By� zamkni�ty, ale otworzy�am go spink� do
w�os�w i znalaz�am si� w przera�aj�cym wn�trzu. By�o
tam ciemno, wsz�dzie paj�czyny, wiatr hula� jak w sto-
dole. Pali�am �wieczk� i w jej �wiate�ku odnajdywa�am
r�ne przedmioty: stare skrzynki, meble, obrazy, jakie�
rzeczy, o kt�rych nie wiedzia�am, �e mog� istnie�. Ba�am
si�, poniewa� na strychu by�y nietoperze i jeszcze jakie�
stworzenia, ale nie mog�am ich zobaczy�, tylko piszcza�y
i ucieka�y przede mn�. Sz�am wi�c zdr�twia�a, a tutaj, za
star� zas�on� odnalaz�am obraz. Przedstawia� jak�� dziew-
czynk�, mo�e i troch� podobn� do mnie, ale nieco �ad-
niejsz�, nieco m�odsz�, uczesan� dziwnie i ubran�... a�
poczu�am g�si� sk�rk�! - ona mia�a na sobie jedn�
z moich sukienek! Pochyli�am si� i odnalaz�am podpis:
�Luiza Dikaprio". Wiecie, co poczu�am! Obok obrazu by�a
skrzynka, a w niej pe�no fotografii tej dziewczynki. Na
niekt�rych by�a sfotografowana z moimi przybranymi ro-
dzicami, w tym samym pa�acu, a nawet - nie uwierzy-
cie - w moim pokoju, przy meblach, kt�re teraz, na
niby, nale�a�y do mnie. Jak to? - nie mog�am zrozu-
mie� - wi�c ta dziewczynka nazywa si� jak ja, mieszka
tutaj, ma tych samych rodzic�w? I zrozumia�am: to ja zna-
laz�am si� na jej miejscu, a ona mieszka�a tu przede mn�.
Nie wiedzia�am, co zrobi�. Co si� z ni� sta�o? Dlaczego
nigdzie jej nie ma? Znikn�a? Mo�e i mnie czeka to samo?
Przestraszy�am si�, ale nikomu nic nie powiedzia�am. Wr�-
ci�am do swojego pokoju, przegl�da�am wszystkie rzeczy
i coraz lepiej dostrzega�am, �e nale�a�y one ju� wcze�niej
do kogo� innego, do tamtej Luizy ze strychu. Jak mog�am
45
Sz�am wi�c zdr�twia�a, a tutaj, za star� zas�on� odnalaz�am
obraz.
wcze�niej nie zauwa�y�, �e lalki, mebelki, wszystko by�o
ju� u�ywane? Mog�am kogo� o to zapyta�? Oczywi�cie, �e
nie. Co� mi jednak podpowiada�o, �e musz� uwa�a�. Wi�c
zacz�am na z�o�� zachowywa� si� nie tak, jak chcieli moi
nowi rodzice. Na przyk�ad nie interesowa�am si� muzyk�,
tylko ci�gle rysowa�am, a swoje rysunki podpisywa�am:
Zofia Pietrzak. Ale spojrzeli na siebie, gdy zobaczyli ten
podpis!
Postanowi�am sprawdzi�, czy im na mnie naprawd� zale-
�y. Kt�rego� wi�c dnia, wcze�nie rano, gdy wsz�dzie by�o
pe�no mgie� jak waty, uciek�am z pa�acu. Przesz�am przez
mg�y i dotar�am do brzegu naszego w�asnego jeziora. Na
brzegu znalaz�am ��dk�, odp�yn�am i ukry�am si� na wy-
sepce, kt�ra stercza�a w�r�d mgie�. ��dk� odepchn�am,
�eby nikt si� nie domy�li�, �e z niej korzysta�am. Wyspa
by�a tajemnicza. Ros�y tam wielkie, nieznane kwiaty, pach-
nia�o jak w sklepie z kosmetykami, drzewa pochyla�y si�,
lata�y niezwyk�e ptaki.
Szybko uplot�am sobie kryj�wk� z ga��zi, a poniewa�
zwisa�a ona wysoko nad ziemi� z ogromnego konara, ko-
�ysa�am si� w niej jak na hu�tawce. Stamt�d, przez szpar-
k� mog�am dok�adnie widzie� pa�ac i wszystkie trawniki
i parki. Mg�y opad�y i zobaczy�am, �e s�u�ba kr�ci si�
wsz�dzie, szpera, wo�a, obserwuje wsz