8628

Szczegóły
Tytuł 8628
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8628 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8628 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8628 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk , kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki. Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni�ej. STANIS�AW IGNACY W I T K I E W I C Z BEZIMIENNE DZIE�O Wyb�r Konstantego Puzyny 2 BEZIMIENNE DZIE�O Cztery akty do�� przykrego koszmaru 1921 M o t t o: �Mieduwalszczycy skarmi� na widok Czarnego Beata, Buwaja Piecyty.� (ze snu z r. 1912) Po�wiecone Bronis�awowi Malinowskiemu 3 OSOBY D r P l a z m o d e u s z B l � d e s t a u g � siwy, niedu�y pan o ogromnej czuprynie i w�sach. Bez urody. Z�ote okulary. Lat 62. P l a z m o n i k B l � d e s t a u g � jego syn. Ciemny, przystojny szatyn o delikatnych rysach. Artysta malarz i suchotnik. R � � a v a n d e r B l a a s t � lat 28. Znakomita kompozytorka. Rudawa blondyna, bardzo pi�kna. K l a u d e s t y n a d e M o n t r e u i l � lat 22. Blondynka jasna o kr�tkich w�osach. Artystka malarka, bardzo uduchowiona i �adna. C y n g a (nazywaj� go J�zefem) � lat pod 40. Barczysty brunet. Kr�tkie w�sy. G�ste, troch� kr�c�ce si� w�osy. Dzia�acz spo�eczny. Bardzo przystojny �lomofam�1 P u � k o w n i k M a n f r e d h r. G i e r s � lat 56. �redniego wzrostu siwiej�cy szatyn. Prezes s�du wojennego. Dw�ch grabarzy: I G r a b a r z � stary, siwy, troch� zmursza�y. Ogolony. I I G r a b a r z � m�ody, bez zarostu, brunet, lat 26. Nazywa si� J�zef Leon G i r t a k. Dw�ch oficer�w s�du wojennego: I) Stary major bez brody, z w�sami. W okularach. D e j b e l. II) M�ody porucznik z w�sami i br�dk� w klin. Brunet. F l o w e r s. K s i � � � P a d o v a l d e G r i f u e l l h e s � lat 27. Blondyn, bez zarostu. S t a r a k s i � � n a B a r b a r a � jego matka. Pochodzi z panuj�cego domu Stewart�w. Z domu hrabianka Bambord of Cleverhaaz. L i d i a b a r o n o w a R a g n o k � dama Ksi�nej. Lat 56. S t r � � w i � z i e n n y � granatowy mundur ze srebrnymi guzami. Z o s i a � dziesi�cioletnia c�reczka R � � y v a n d e r B l a a s t. S � u � � c a R � � y v a n d e r B l a a s t. Bardzo pi�kna. Ubrana jaskrawozielono. T � u m w i � � n i � w � szare wi�zienne ubrania z ��tymi du�ymi k�kami na piersiach. Na k�kach czerwone numery. � o � n i e r z e g w a r d i i � zielone mundury z bia�ymi wy�ogami i stosowane kapelusze. � a n d a r m i � granatowe mundury z czerwonymi wy�ogami. Stosowane kapelusze z czerwonymi pi�ropuszami. O � m i u m i e d u w a l s z c z y k � w � ubrani jak robotnicy, wyznawcy za�o�yciela stowarzyszenia religijno-spo�ecznego Joachima Mieduwa�a. Ten ostatni jest to niezmiernie t�usty starzec O bardzo d�ugich w�osach i brodzie mlecznej bia�o�ci. Twarz czerstwa, rumiana. (Znany jest tylko z portretu Plazmonika) O f i c e r g w a r d i i � ubrany jak gwardzi�ci, tylko ma z�ote epolety z czerwonym kantem. 1 Lomofam = l�homme aux femmes. (Przyp. aut.). 4 T � u m � bardzo r�nobarwny. W ubraniach t�umu zupe�ny brak koloru ��tego i czerwonego tych odcieni (kadmium cytrynowe i cynober chi�ski), kt�re maj� wi�niowie na piersiach. Przewa�a zielony, fiolet i karmin, rzadziej b��kit. I akt � Pole w okolicy miasta sto�ecznego Centurii. II akt � Mieszkanie R � � y v a n d e r B l a a s t. III akt � Wi�zienie. IV akt � Plac przed wi�zieniem. 5 AKT PIERWSZY Prawie r�wne pole w okolicy miasta sto�ecznego Centurii. Zaczyna �wita�. �una dalekiego miasta wprost. Zza horyzontu widne dalekie szczyty wie� i dymi�ce kominy. Pole poros�e krzakami o ciemnozielonych li�ciach i jasnob��kitnych kwiatach, puszystych. Opr�cz tego ro�nie wysoka, ��tawozielonawa trawa z kitkami br�zowymi. Drzew nie ma. Gdzieniegdzie przegl�da ziemia koloru wi�niowobordo. Par� g�az�w eratycznych tu i owdzie (r�owe granity). Na prawo, do pasa w �wie�o wykopanym grobie, pracuje dw�ch grabarzy w szaroniebieskawych bluzach i takich�e spodniach. Wyrzucaj� ziemi� wspomnianego wy�ej koloru. Maj� czarne okr�g�e czapeczki na g�owach. W �rodku sceny, obok g�azu, stoi Manfred hr. Giers. Ma d�ugie w�osy i do�� d�ug� brod� i w�sy. Bez kapelusza. Ubrany jest w bluz� tak� sam� jak u grabarzy, przepasan� czarnym pasem ze z�ot� klamr�. Szerokie portki bordo, ale o odcieniu troch� bardziej ceglastym ni� ziemia. Lakierowane czarne pantofle z fioletowymi pomponami. Twarz� zwr�cony jest do widowni. Wsparty jest na lasce czarnej, wysokiej, o z�otej ga�ce. I GRABARZ przestaje kopa� Panie. Powiedzcie raz prawd�, jak to jest z tym grobem? GIERS Czy� nie p�ac� wam dwa razy wi�cej ni� za robot� cmentarn�? C� was reszta mo�e obchodzi�? I GRABARZ No � a ten grunt? Wasz jest czy nie wasz? �eby�my potem kramu z tym nie mieli. GIERS Mog� wam powiedzie�, kto jestem, m�j dobry, sumienny cz�owieku. Grunt jest m�j, jak i wi�ksza cz�� grunt�w w okolicy miasta. I GRABARZ Ej, panie! Wy�cie t�gi wariat Mo�e�cie nawet sam ksi���, mi�o�ciwie nam panuj�cy! GIERS Odczep si� i kop. II Grabarz kopie dalej, nie zwracaj�c uwagi na t� rozmow�. I GRABARZ Teraz nie takie czasy, panie, �eby si� tak �atwo nawet prawdziwy wielki pan od zwyk�ego 6 cz�owieka odczepi�. Albo powicie, albo nie b�dziemy kopa� dalej. GIERS z niech�ci� wydobywa z zanadrza papier, podchodzi do grobu i daje Grabarzowi do czytania Na � masz! Czytaj, je�li umiesz. I GRABARZ nak�ada okr�g�e okulary i z trudem czyta w mroku �Manfred hrabia Giers, pu�kownik, naczelny s�dzia wojenny.� (oboj�tnie oddaje papier Giersowi) Jak tak, to tak. Zaczyna kopa� dalej. II GRABARZ [GIRTAK] kopi�c Ja pana rozumiem, panie pu�kowniku. Ja wiersze pisz�. Same si� pisz� w�a�ciwie. (przestaje kopa�) Wie pan, to dziwne, ale zupe�nie nie mog� sobie u�wiadomi�, sk�d mi przychodz� do g�owy wiersze. Na przyk�ad (deklamuje): O wy, znikomo ma�e fakty, W Niesko�czono�ci czarnych ��dz, O, jak�e marne s� wszystkie akty Tych, co si� pusz�, karki swe gn�c... GIERS Kop dalej! Nikt ci� nie prosi� o jakie� wiersze. (gwa�townie) Kopa�, kopa� pr�dzej! Zaraz si� zrobi dzie� i b�dzie i tak koniec. GIRTAK Dobrze, dobrze. Tylko niech mi pan powie, na co panu ten gr�b, panie pu�kowniku? GIERS niecierpliwie M�wi�em tysi�c razy: jestem starzec stoj�cy nad grobem. Chc� mie� gr�b, aby nad nim posta� czasami i porozmy�la�. Oto wszystko. GIRTAK No tak, ale... GIERS gro�nie, stukaj�c lask� o g�az Dosy� tych pyta�! M�wi�em: Kopa� i nie gada�. Prosz� mnie zostawi� w spokoju. I GRABARZ Daj mu spok�j. Z nim nie da rady. Wariat jest i koniec. GIRTAK Albo udaje wariata, �eby tym �atwiej doj�� do swego. Ja takich znam. I GRABARZ Cicho! M�wi� ci... Kopi� obaj. Pauza. Z lewej strony dw�ch �o�nierzy gwardii wnosi na noszach Plazmonika Bl�destauga, ubranego w d�ugi, szaro��tawy p�aszcz. PLAZMONIK Dzie� dobry, panie pu�kowniku. Czy nic nowego? 7 �o�nierze stawiaj� nosze na ziemi na lewo i staj� na �baczno��. Karabiny maj� na pasach. GIERS Spocznij! �o�nierze flaczej�. PLAZMONIK Panie pu�kowniku, czemu pan nie odpowiada? Dlaczego pan m�czy niewinnego cz�owieka? GIERS ironicznie Cz�owiek! Pan jest oficerem rezerwy i do tego podejrzanym o szpiegostwo. To si� nazywa cz�owiek! Ha! PLAZMONIK Jestem by�ym oficerem gwardii. Jestem dobrym szlachcicem uwolnionym z wojska z powodu suchot. Ja nied�ugo umr�. I wy mnie jeszcze tak m�czycie przed �mierci�! GIERS Jak pan masz suchoty, to sied� pan w domu, a nie ka� si� nosi� nocami po polach. PLAZMONIK Nie mog�: nie mog� usiedzie� w domu. Mam wizje i nie mog� pracowa�. Ostatnich obraz�w nawet mi nie dacie doko�czy� przed �mierci�! GIERS ironicznie Wielka szkoda! A jak�e! Tym lepiej, �e mniej b�dzie tego plugastwa. PLAZMONIK To jest ohydne zn�canie si� nad niewinnym cz�owiekiem! Ten list da si� zupe�nie inaczej wyt�umaczy�... GIERS Milcze�! Bo zamkn� na amen do ko�ca �ledztwa! �adnych spacer�w i pracowni � wilgotna nora � rozumiesz? Pauza. Plazmonik wzdycha. Grabarze kopi� w milczeniu. PLAZMONIK Gdyby to jedno nieszcz�cie! Ale: nieszcz�liwa mi�o��, suchoty, podejrzenie o szpiegostwo i niemo�no�� sko�czenia ostatnich prac. Ach � to za wiele! GIERS stukaj�c lask� Przestaniesz skowyta� czy nie? Stoi milcz�c i patrzy gro�nie na Plazmonika. Z prawej strony, mi�dzy grobem a ramp�, wchodzi Klaudestyna de Montreuil, ubrana w szary kostium i szar� czapeczk�. W r�ku kaseta do malowania. KLAUDESTYNA do Grabarza II Czy to tu, panie Girtak? Rzeczywi�cie �liczne miejsce. 8 GIRTAK Tutaj, prosz� pani. Jedyny �adny punkt w naszym przekl�tym nudnym pejza�u. GIERS Kto pani jest? KLAUDESTYNA Jestem Klaudestyna de Montreuil. Jestem malark�. (Plazmonik podnosi si� troch� na noszach, z zainteresowaniem) Szuka�am miejsca dla namalowania rosy na paj�czynkach. Wie pan, ja to tak troch� metafizycznie stylizuj�, a potem... GIERS niecierpliwie Dobrze, dobrze � niech pani sobie maluje, co pani chce. Nic mnie to nie obchodzi. Tylko prosz� nic nikomu nie m�wi� o tym grobie i o tym wszystkim. (robi kolisty ruch r�k�) Nie chc�, �eby r�ne mato�ki i dranie miejskie roznosi�y plotki o moim rzekomym ob��kaniu. Rozumie pani? KLAUDESTYNA Tak � zdaje si�, �e rozumiem. Ach � cudne s� te b��kitne kwiaty! Ach � ta ziemia koloru zakrzep�ej krwi... Rozk�ada kaset� na kamieniu na prawo. GIERS w stron� Grabarzy M�wi�em wam, Girtak, �eby�cie nikomu nie m�wili, a ten znowu napapla�. GIRTAK Ju� ostatni raz. Teraz wiem, kto pan jest, i nic nikomu nie pisn�. GIERS z u�miechem Kochasz si� pewno w tej pa�karce? Co? Girtak zaczyna kopa� dalej, nie odpowiadaj�c. Giers siada i spogl�da na zegarek. KLAUDESTYNA do Plazmonika A pan czym si� zajmuje? PLAZMONIK Jestem malarzem, jak i pani. Z t� tylko r�nic�, �e nie mog� nic robi�. Zam�czaj� mnie w ostatniej chwili �ycia jak�� ohydn� spraw� o szpiegostwo. GIERS No � zacznie si� znowu skowytanie! (do Klaudestyny) Czy to wszystkie te artysty s� takie przesadne? KLAUDESTYNA do Plazmonika Niech pan m�wi dalej. Mnie to nic nie przeszkadza. Zaczyna malowa� krzak z b��kitnymi kwiatami, kt�ry ro�nie mi�dzy ni� a Plazmonikiem. Robi si� coraz widniej. �una nad miastem ga�nie. PLAZMONIK Niech pani sobie wyobrazi: napisa�em do mojej znajomej, R�y van der Blaast � wie pani? tej kompozytorki � a musz� pani si� przyzna�, �e drugi rok kocham si� w niej, i to 9 nieszcz�liwie � ot� napisa�em list, dzi�kuj�c jej za pieni�dze, kt�re mi da�a na wykonanie pewnych karton�w. S�dzi�em, �e przyj�cie tej drobnej sumy, jakie� 10 000 grajbler�w, nie by�o �adnym ubli�eniem mi�dzy artystami... GIERS To jest ohydne! Ja tego nie mog� s�ucha�! Szpiegowskie pieni�dze! Ha! KLAUDESTYNA do Plazmonika Niech pan m�wi dalej � s�ucham. PLAZMONIK Tymczasem � niech pani sobie wyobrazi, �e R�a jest podejrzana o szpiegostwo. M�j list zosta� przej�ty � nie wychodzi�em z domu, by�em chory... GIERS �eby to jeszcze zdr�w by�! Ale chory!! Nie znosz� ludzi chorych. Gdybym m�g�, zburzy�bym wszystkie szpitale. Niech wymiera ta swo�ocz! KLAUDESTYNA do Giersa Niech pan nie przerywa. (do Plazmonika) No i c� dalej? PLAZMONIK No i teraz jestem pos�dzony o nale�enie do bandy szpiegowskiej, a w dodatku g��wnym szpiegiem ma by� kochanek R�y... GIERS zrywaj�c si� Milcze�!! Albo do nory. Pauza. KLAUDESTYNA wskazuj�c na Giersa Kto jest ten pan? PLAZMONIK s�abym g�osem To jest pu�kownik Giers � prezes s�du wojennego. KLAUDESTYNA Aha � no, m�wmy o czym innym. Bardzo mi �al pana. A c� pa�skie obrazy? PLAZMONIK To byty kartony. Wie pani � stworzy�em pewn� teori�; w�a�ciwie nie ja, tylko ojciec. Ale ja to urzeczywistniam... GIERS targaj�c si� za brod� Zaczyna si� ma�a rozm�wka o sztuce. A � �eby was wszyscy diabli z t� sztuk�! (do �o�nierzy) Mo�ecie si���. �o�nierze siadaj� na lewo. Giers zapala fajk�. PLAZMONIK Rozumie pani, chodzi o wyra�enie metafizycznej dziwno�ci Istnienia w konstrukcjach czysto formalnych bezpo�rednio przez sam� harmoni� barw, uj�tych w pewne 10 kompozycje... KLAUDESTYNA zrywaj�c si� Wi�c pan jest Bl�destaug! Plazmonik Bl�destaug! Znam teori� ojca pana. To jest genialne w swoim rodzaju. Ale ja si� na to nie zgadzam. PLAZMONIK A do czeg� pani d��y? KLAUDESTYNA Ja maluj� cuda natury z punktu widzenia owad�w, �ab i innych ma�ych stworze�. Nie maluj� ich jednak tak, jak one s�, tylko w o�wietleniu mego metafizycznego spojrzenia duchowego. Dla mnie forma, w znaczeniu pa�skiego ojca, nie istnieje. PLAZMONIK Dziwnym jest, �e nic o pani nie s�ysza�em. M�wmy dalej. Zapominam, cho� na chwil�, o okropno�ci mego po�o�enia. B�l fizyczny i teoretyczna rozmowa s� moimi jedynymi przyjemno�ciami � wtedy nie my�l� o rzeczywisto�ci mego �ycia... GIERS Dosy� tego skomlenia! Nie mog� znie�� tego... KLAUDESTYNA Widzi pan; ja to rozumiem, ale to jest praktycznie niemo�liwe. Nie wierz�, �eby metafizyczne uczucie wyra�a� si� mog�o w czystych konstrukcjach. To b�dzie tylko odmiana zmys�owej przyjemno�ci. Mnie chodzi o ducha... PLAZMONIK W czym�e go pani ujawnia? Ja nie widz� miejsca dla ducha na obrazie. Na obrazie poj�tym formalnie. KLAUDESTYNA On jest! Jest w uj�ciu rzeczy z pewnego stanowiska. To si� objawia zupe�nie realnie. PLAZMONIK Dlaczeg� punkt widzenia na przyk�ad pluskwy polnej ma to dawa�? Zreszt� nie wiemy, jak one widz� natur�, te drobne stworzonka. KLAUDESTYNA Nie rozumie pan mnie; Tak malowa� mo�na wszystko, nie tylko paj�czynk� z punktu widzenia muchy, punktu widzenia przypuszczalnego. Chodzi o nastawienie wewn�trzne, przy kt�rym zmienia si� wszystko, i t� zmian� ja ujawniam w zrobionym obrazku. PLAZMONIK Wi�c to jest rodzaj transu? Metafizycznej ekstazy? KLAUDESTYNA Tak � co� takiego. Teraz przestaj� rozmawia�; czuj�, �e to przychodzi. Zaczyna malowa�. 11 GIERS wstaje i przeci�ga si� Och � jakie� to nudne to wszystko � jakie �miertelnie nudne! PLAZMONIK Nieprawda, panie pu�kowniku! W zasadzie to przecie� o te rzeczy, a nie tylko o handel i przemys�, wyrzynaj� si� ludzie wzajemnie. Na dnie wszystkiego dwie s� tylko warto�ci: sztuka i religia, czyli dla nas, wsp�czesnych, filozofia. GIERS wytrz�saj�c popi� z fajki Daj�e pan spok�j. Brednie. (nas�uchuje) Zdaje si�, �e kto� jedzie konno. Kogo zn�w diabli nios�? S�ycha� t�tent. Klaudestyna maluje w transie. Grabarze pracuj� dalej zawzi�cie. Robi si� coraz ja�niej. PLAZMONIK Ach! Kiedy� si� sko�cz� moje m�czarnie! Giers macha na niego r�k�. Wchodzi z lewej strony ksi��� Padoval de Grifuellhes. Ubrany jest w kostium do jazdy konnej, d�ugi p�aszcz i czapk� sportow�. W r�ku ma szpicrut�. Giers obraca si� do niego ty�em. GRIFUELLHES Hullo! Co za liczne zebranie. Aha � s� grabarze. Dobrze. To pan jest �w s�ynny Plazmonik? Bardzo mi mi�o, ale na razie z daleka. Ta dama jest w transie � nie przeszkadzam. Ale ten! Kt� to by� mo�e? Hej! Cz�owieku, obr��cie si�! Giers odwraca si�. GIERS S�ucham, Wasza Wysoko��. GRIFUELLHES Jak to? Wi�c to prawda, �e to dla ciebie, pu�kowniku, kopi� ten gr�b za miastem? GIERS Tak jest, Wasza Wysoko��. GRIFUELLHES �adne miejsce pan wybra�. B��kam si� ju� od godziny i nie mog� znale��. GIERS Ale kto ksi�ciu powiedzia�, �e to jest tutaj? GRIFUELLHES Kt�, jak nie twoja dawna mi�o��: baronowa Ragnok. Dowiedzia�em si� od niej rzeczy nier�wnie ciekawszych. GIERS Mo�e to? Wskazuje na starego Grabarza. GRIFUELLHES 12 W�a�nie to. Idzie ku I Grabarzowi. GIERS podnosz�c obie pi�ci do g�ry. W prawej zaci�ni�ta fajka Ach, te baby, te baby! Przekl�te plotkary! (siada bezradnie) Ostatnie miejsce dla istotnych rozmy�la� o �mierci zosta�o definitywnie splugawione. GRIFUELLHES do I Grabarza, zupe�nie oboj�tnym tonem S�uchajcie, cz�owieku: czy wy wiecie, kim wy jeste�cie? I GRABARZ Jak�ebym nie wiedzia�! Jestem grabarzem od czterdziestu lat i nazywam si� Virieux. GRIFUELLHES No tak, jeste�cie tym samym i byli�cie nim zawsze. Jednak s� takie w �yciu kombinacje, �e, nie zmieniaj�c si� zupe�nie, mo�na zosta� ca�kiem kim� innym. Sta�o si� to ze mn� przed dwoma godzinami. Wy�wiadczy�em pewnej starszej damie ma�� przys�ug�. Ona mi si� chcia�a odwdzi�czy�: �Nudz� si�, piekielnie si� nudz� � m�wi� jej � chcia�bym by� ca�kiem kim innym.� �Chcesz naprawd�?�, pyta mnie. �Tak.� �Przysi�gnij, �e chcesz.� �Dobrze � m�wi� � byle pr�dzej.� No i, wyobra�cie sobie, powiedzia�a mi, �e jeden z tych, co kopi� gr�b dla tego pana, (wskazuje na Giersa) to jest m�j ojciec. I GRABARZ No i c� z tego? Ma�o to ja mam takich syn�w po �wiecie? Ani nawet nie wiem na pewno, czy moi. GRIFUELLHES z pewn� niecierpliwo�ci� No dobrze, ale dla mnie to jest wa�ny wypadek. To zmienia zasadniczo m�j stosunek do �ycia: to, o co mi chodzi�o. I GRABARZ A kt� to pan jeste�, �eby ci� to tak zmieni�o, m�j synu? Pewnie siedzisz gdzie w sklepie ta kontuarem albo na jakiej poczcie. I co z tego? GIERS Pozna� si� na rasie. M�dry ch�op. (do Grabarza I) Nie wiecie, z kim m�wicie, ojcze. To jest, po �mierci ksi�cia-nast�pcy, najbli�szy dziedzic do tronu: sam ksi��� Padowa�. I GRABARZ No i co z tego. pytam si�? Niech b�dzie moim synem, kiedy mu si� gwa�tem chce. Mnie kr�lem nie zrobi, chyba mo�e ministrem! GIERS Gadaj�e tu z takim. Nic tej ho�ocie ju� nie imponuje, cho�by si� dowiedzieli, �e s� potomkami tytan�w albo �e zdradzili wszystkie gwiazdy Drogi Mlecznej. Grabarz I wy�azi z grobu. GRIFUELLHES kt�ry sta�, gryz�c ga�k� od szpicruty Wiesz co, pu�kowniku, �e jestem naprawd� w�ciek�y na t� bab�, �e mi to powiedzia�a. W nocy wydawa�o mi si� to zabawne, a teraz popsu�o mi to humor do reszty. 13 I GRABARZ No, panie Gyers � robota na dzi� sko�czona. Wy�a�, Girtak; idziemy spa�. Za chwil� wzejdzie s�o�ce. II Grabarz wy�azi z grobu. GRIFUELLHES S�uchajcie, stary: wiecie, �e ta pani, z kt�r��cie si� wtedy tak �adnie obeszli na cmentarzu, to by�a moja matka? Wiecie � przy grobie mego ojca. M�j ojciec nie mia� dzieci dwana�cie lat, a potem... I GRABARZ gniewnie A co mi, ksi���, b�dziesz g�ow� zawraca�! Ani ja pami�tam, ani wiem... GRIFUELLHES Kiedy to m�wi�a mi ta pani, co sama s�ysza�a zza muru. Tylko zemdla�a ze strachu i... I GRABARZ M�wi� Wysoko�ci: niech si� Wysoko�� dla zabawy nie zni�a. Przyjdzie czas na wszystkich na s�dzie ostatecznym albo i tu. A tymczasem, jak chcesz, to dawaj, ksi���, cho� za to pieni�dzy, a co b�dziemy tam by�e rozbabrywa�. No? GRIFUELLHES zak�opotany Kiedy nie mam przy sobie. I GRABARZ Jak si� na tak� wypraw� jedzie, do znalezionego ojca, to trzeba by�o pomy�le�, �eby mu co� da�. GIERS Ile, Wasza Wysoko��? Ja po�ycz�. GRIFUELLHES No, tak z 10 000 grajbler�w. PLAZMONIK Ta sama suma, za kt�r� ja odpokutuj� �yciem ca�ym... GIERS macha na niego r�k� Cicho! Kto� jedzie. (Na horyzoncie, kt�ry jest troszk� podniesiony w lekki pag�rek, wida� sylwet� jad�cej karety w dwa czarne konie. Kareta przeje�d�a z prawa na lewo.) Prosz� ksi�cia. (daje ksi�ciu zwitek banknot�w) Kt� to mo�e jecha�, u diab�a ci�kiego? Jaka� lawina ludzi wali si� na m�j nieszcz�sny gr�b. Grifuellhes bierze banknoty i daje Grabarzowi. GRIFUELLHES Macie tu, m�j cz�owieku, i zapomnijmy o tym przykrym zdarzeniu. (do Giersa) Czuj� okropny niesmak po tym wszystkim. GIERS 14 Ale�, m�j ksi���, ja wiedzia�em o tym od lat ca�ych i nie m�wi�em, bo wiedzia�em, �e nic dobrego z tego nie wyjdzie. Trzeba o tym zapomnie�. Nas�uchuj�. Kareta skr�ca za pag�rkiem. Skrzyp k� coraz g�o�niejszy. GRIFUELLHES Popsu�o mi to dawn� lini� �ycia, a nie da�o �adnej nowej. Nie wiem, jak teraz zacz��? I GRABARZ M�j synu, dam ci jedn� rad�: zabierz si� od dzi� do pracy. Czy my�lisz, �e ja przestan� kopa� groby? (S�o�ce wstaje z lewej strony i oblewa pomara�czowym �wiat�em scen�. Klaudestyna budzi si� z transu i przestaje malowa�. Siedzi nieruchoma.) Nie � b�d� do ko�ca �ycia tym, czym jestem. Od siebie samego si� nie oderwiesz, cho�by� si� dowiedzia�, �e jeste� synem samego Belzebuba. GRIFUELLHES zamy�lony, gryzie ga�k� od szpicruty. S�ycha� skrzyp k� karety tu� na lewo Tak � to jest w�a�nie fatalne. Dowiedzia�em si� o tym dzisiaj. (podaje r�k� Grabarzowi) Dzi�kuj� ci, ojcze, i wi�cej si� nie zobaczymy. I GRABARZ I to nawet jest niepotrzebne. Ja proponuj�, �eby�my si� dzi� upili razem � na z�o�� wszystkiemu. Z lewej strony wpadaj�: Ksi�na ubrana czarno, w koronkowej chusteczce na siwych w�osach i Baronowa ubrana fioletowo, w czarnym kapeluszu. KSIʯNA M�j Padoval! Nareszcie! Ach, ta baronowa! To straszne! Te plotki! (wskazuje na Grabarza) To on! To oni! Grabarz I wychodzi milcz�c na prawo. Przedtem poci�ga za r�kaw Girtaka, kt�ry si� opiera i zostaje. GRIFUELLHES No i c� z tego, moja mamo? Nie trzeba przesadza�. Nic si� z�ego nie sta�o. Owszem � nawet, og�lnie bior�c, jestem zadowolony, Czasem dzieje si� co�, co na razie jest zupe�nym bezsensem, a potem, po latach, widzimy, �e wszystko ma sens ukryty, i to bardzo g��boki. KSIʯNA uspokojona Czy naprawd�, m�j synku? Czy nie dozna�e� nerwowego wstrz�su? GRIFUELLHES ponuro Nie tak to �atwo wstrz�sn�� nerwy syna takiego draba jak m�j ojciec. Stary jak grzyb, a patrzcie, co za d� wykopa�. I [to] w nocy. W nocy! Co� nies�ychanego! BARONOWA do Ksi�nej Nudzi� si�, Wasza Wysoko��, nudzi� si� �miertelnie. Musia�am mu wymy�li� jak�� rozrywk�. KSIʯNA Dobrze ju�, moja duszko. Skoro Padoval jest zadowolony, to nic mi wi�cej nie potrzeba, (do syna) A nie b�dziesz �le my�la� o mnie? 15 GRIFUELLHES Przecie� mama mnie zna: �niczemu si� nie dziwi�, jest moj� dewiz�. Chocia� dzi� zdziwi�em si� troch�. O � widz�, �e je�li zwariuj� kiedy, to ze strony mamy to przyjdzie. Obejmuje j� i ca�uje. KSIʯNA Ach, ten Giers � co za orygina�. Zawsze my�l o �mierci, pu�kowniku? GIERS Tak jest, Wasza Wysoko��. Jestem starcem stoj�cym nad grobem: o tym prosz� nie zapomina�. KSIʯNA Tak, tak. Wiem o twojej manii i szanuj� j�. GIERS Staram si� tak przemy�le� �mier�, aby my�l o niej nie przeszkodzi�a mi w dokonaniu rzeczy ostatecznych u kresu �ycia. KSIʯNA nie s�ucha go A kt� jest ta panienka? (wskazuje Klaudestyn�; do Plazmonika) O panu s�ysza�am. To pan jest winien, �e moj� biedn� R�� pos�dzono o szpiegostwo. PLAZMONIK nagle zrywa si� z noszy Tak, tak � kochana R�a! Tak kochana, �e Wasza Wysoko�� odm�wi�a jej skromnego subsydium na zrobienie nowych instrument�w. Czort wie, sk�d musia�a bra� pieni�dze, �eby tego dokona�, i teraz jest pos�dzona o, szpiegostwo, bo nie umie si� wyt�umaczy� ze swoich dochod�w. I ja tak�e, bo wzi��em od niej g�upie 10 000. GIERS W�a�nie o to chodzi. Ani s�owa wi�cej! (zagaduje t� spraw�) Ta panna jest malark�. Tworzy jakie� metafizyczne misteria z punktu widzenia pluskwy polnej. Wszyscy zbli�aj� si�, do Klaudestyny, kt�ra wstaje. Ksi�na i Baronowa patrz� przez face-amainy. KSIʯNA Ka�dy ma swoje wady. Ja wiem, �e jestem sk�pa, ale... (spogl�da na obrazek Klaudestyny) Ale� to cudowne! Z prawej strony pojawia si� dw�ch mieduwalszczyk�w. Girtak daje im r�k� zna�, �eby usiedli. Siadaj� w trawie. GIERS patrz�c na obraz Rzeczywi�cie. Ja si� nie znam, ale to jest wspania�a rzecz. BARONOWA Ach � ta paj�czynka! I te krople rannej rosy! To �liczne! PLAZMONIK podchodz�c To jest nic niewarta sentymentalna interpretacja natury. 16 GRIFUELLHES Nie zgadzam si� z panem. Pan jest oczywi�cie wytworem teorii swego ojca: metafizyczna konstrukcja form czy te� co� podobnego. Cha! Cha! KLAUDESTYNA Niech ksi��� si� nie �mieje. Doktor Bl�destaug ma te� racj�, ale w zupe�nie innym wymiarze. GRIFUELLHES Mniejsza o wszystkich Bl�destaug�w! Mo�e pani zechce powr�ci� naszym powozem i zje�� �niadanie w zamku? My�l�, �e mama zrobi pani� nadworn� malark�. (do Ksi�nej) Prawda, mamo? KSIʯNA Tak � to jest �liczne. Ale widzisz: trzeba si� liczy� z kosztami. Ale prosz�, niech pani jedzie z nami. Na lewo pojawia si� trzech mieduwalszczyk�w. Girtak daje im znak r�k�. Siadaj� w trawie. PLAZMONIK Szcz�liwi ludzie! Je�d��, chodz�, maluj�. A ja? Wszystko przez ten przekl�ty list! (do Padovala) Ksi���, niech Wasza Wysoko�� wierzy: jestem niewinny. Prosz� si� wstawi� za mn�. GRIFUELLHES niech�tnie Mo�liwe, mo�liwe. Ja nic nie m�wi�. �ledztwo wyja�ni. (do pa�) No, chod�my. Nic ju� wi�cej istotnego zaj�� nie mo�e. (spostrzega mieduwalszczyk�w) A kt� s� ci ludzie? GIRTAK To robotnicy, kt�rzy zak�adaj� dreny na bagnach, Wasza Wysoko��. GRIFUELLHES Acha. (do Giersa) A c� pan, panie pu�kowniku? GIERS Ja zostaj�. Chwila rozmy�la�, a potem id� piechot� do domu. KSIʯNA Dusze skazanych m�cz� go, jak Ryszarda III. Nieprawda�, pu�kowniku? Do widzenia, do widzenia. Baronowa podaje r�k� Ksi�nej, Grifuellhes � Klaudestynie. Wychodz� na lewo. Plazmonik �aduje si� na nosze. �o�nierze wynosz� go za tamtymi. GIERS Girtak, I say: czego ci ludzie tu siedz�? Prosz�, �eby mnie zostawi� w spokoju. Girtak szybko podchodzi do niego. GIRTAK tajemniczo Panie pu�kowniku: to s� mieduwalszczycy. Oznaczy�em im schadzk� przy grobie, bo to jest jedyny wyra�ny punkt w tych pustkowiach. My�la�em, �e wszyscy rozejd� si� przed 17 wschodem. GIERS zdumiony Mieduwalszczycy? Wi�c ty te�?!... GIRTAK Tak. Niech pan pu�kownik uda kogo innego. Ja ryzykuj�, ale wierz�, �e pan pu�kownik przyst�pi do nas. GIERS O � to ciekawe! Chcesz mnie nawr�ci�? Nie wiem, czy zostan�, ale w ka�dym razie dzi�kuj� ci. (�ciska go za rami�) Bardzo istotny moment mego �ycia. Mog� dzi� nie rozmy�la� o �mierci. Ale nie r�cz� za nic. Mo�e stan� si� waszym prawdziwym wrogiem. GIRTAK Tymczasem prosz� udawa�. Sytuacja jest bardzo zawi�a. Wyja�nimy j� p�niej. O � tam idzie nasz prezes, baron Buffadero. Z lewej strony wchodzi Cynga, przebrany za robotnika, z trzema mieduwalszczykami. Cynga zatrzymuje si�. CYNGA wskazuj�c na Giersa Kto to jest? GIRTAK Nowy cz�onek, panie baronie. Kandydat na nawr�cenie. Pi�ciu innych mieduwalszczyk�w zbli�a si� koncentrycznie do rozmawiaj�cych. CYNGA Dobrze. (do Giersa) Czy pan wiesz, jakie s� nasze cele? Ale, ale, sk�d ja pana znam? Takie mam wra�enie, jak bym pana widzia� kiedy� w mundurze. GIERS Mo�liwe, �e gdzie� spotkali�my si�. Ale chyba nie w mundurze. Pomiesza�o si� panu. CYNGA Mo�liwe. Mniejsza o to. Celem naszym jest zast�pienie w�adzy �wieckiej przez duchown�. Kap�anami b�dziemy my, wed�ug rytua�u wiary stworzonej przez Joachima Mieduwa�a, naszego proroka. Z t� r�nic�, �e on wierzy� w co� w rodzaju zamaskowanego panteizmu, my za� nie b�dziemy wierzy� w nic. Pewna forma md�ej demokracji pod mask� kultu. Co� w rodzaju egipskich kap�an�w. Ludzie wyj� o now� religi� � dow�d, �e teofizyczna bzdura znajduje tylu wyznawc�w. Trzeba to uj�� w karby i uspo�eczni�. Rozumie pan? GIERS Tak, ale jaki ma by� nowy ustr�j? Sam kult ma�o mnie obchodzi, mimo �e jestem w pewnym znaczeniu mistykiem. CYNGA Ustr�j? To, co obecna pseudo-md�a-demokracja robi mimo woli, my zrobimy programowo, z ca�� �wiadomo�ci�, bez �adnego zacietrzewienia, a dlasze stopnie rozwoju wyznaczy nam linia eksperymentu. Pierwszy punkt � �adnych ekstrapolacji. Chodzi tylko 18 o to, aby stworzy� nowy rodzaj pa�stwa kap�an�w. To, co nie uda�o si� innym ko�cio�om z powodu istotnej wiary i kompromis�w z t� wiar�, my zrobimy �wiadomie, jako pragmatyczny, programowy humbug... GIERS No dobrze, ale ustr�j? CYNGA Ale� pan ma t�p� g�ow�, panie Nieznajomy. M�wi� przecie: ustr�j pseudodemokratyczny, ale bez �adnego parlamentarnego bluffu. Trzeba da� syndykatom prawdziw�, fikcyjn� religi�, a nie substytut w rodzaju mitu o generalnym strajku. Wierz mi pan, �e dzisiejsi ludzie s� daleko sk�onniejsi do jakiejkolwiek wiary ni� totemi�ci na Nowej Gwinei. Chocia�by mieli zu�ytkowa� spirytyzm i kr�c�ce si� stoliki � wiara by� musi. GIERS Zdaje si�, �e zaczynam rozumie�. CYNGA No � i chwa�a Bogu. Siadaj pan. (do innych) I wy, panowie! W imi� Joachima Mieduwa�a, zaczynamy. Posiedzenie otwarte. 19 AKT DRUGI Salon R�y van der Blaast. Przy�mione, widmowo czyste zielone �wiat�o od g�ry. Fortepian na lewo w rogu. Przy nim stoi harfa. Mn�stwo instrument�w muzycznych na �cianach. Portrety wielkich muzyk�w. Kanapy na lewo i na prawo. Jedna ma�a kanapka na �rodku sceny. Mn�stwo poduszek. Przewa�aj�ce kolory: b��kit ultramarynowy i czarny. Rzadkie plamy fioletu i ciemnej czerwieni. Drzwi na lewo i w �rodku; te ostatnie zawieszone portier� szmaragdowego koloru. Na prawo ko�o kanapy szafka czarnego koloru. W rogu prawym zielony baldachim nad czarn�, du�� kanap�. Ko�o kanapki w �rodku stolik z przyrz�dami do herbaty. R�a, ubrana w jasnozielon� sukni�, siedzi na kanapce w �rodku, trzymaj�c w obj�ciach Zosi�, ubran� w niebiesk� sukienk�, z ciemnofioletowymi szarfami. Pauza. Z lewej strony wchodzi S�u��ca ubrana zielono. S�U��CA Pan baron de Buffadero. RӯA zrywaj�c si� Prosi�! (do Zosi) Zosiu, id� bawi� si� do Jaskini Z�ego. (Zosia biegnie do kanapy na prawo i tam bawi si� lalkami, nie zwracaj�c na nic uwagi a� do odwo�ania. Wchodzi Cynga, ubrany w czarny anglez.) Czemu tak p�no?! Czy� nie wiesz, �e �y� bez ciebie nie mog�? Rzuca si� mu w obj�cia. CYNGA Ale�, moja droga, uspok�j si�. RӯA By�am tak niespokojna, �e ze zdenerwowania podar�am w kawa�ki ostatnie preludium � wiesz, to �h-moll�, kt�re tobie by�o dedykowane. B�d� musia�a napisa� drugi raz. A do tego jeszcze to oskar�enie o szpiegostwo! Ten spisek! Czy nie m�g�by� przynajmniej wzi�� st�d tych papier�w? Tak si� boj�. CYNGA Dzi� wezm� wszystko. Tylko przedtem si�d� i pos�uchaj mnie uwa�nie. To jest ostatnia pr�ba twego przywi�zania do mnie. Po pierwsze: rozmawia�em wczoraj z Giersem, kt�ry przyst�pi� do mieduwalszczyk�w. RӯA Jakim sposobem go sk�oni�e�? Siadaj� ko�o stolika na �rodku. 20 CYNGA Tylko dlatego, �e nie wiedzia�em, z kim m�wi�. Potem wyda�o si� wszystko. Druga wiadomo�� jest gorsza. Podejrzenia o nale�enie do bandy szpiegowskiej s� o tyle s�uszne co do ciebie, �e ja jestem g��wnym szpiegiem kraju Macerbat�w. Musia�em to robi�, aby mie� pieni�dze na wy�sze cele. R�a s�ucha go og�upia�a, po czym zakrywa twarz r�kami i pochyla g�ow� a� do kolan. RӯA Jeste� okrutny, �e teraz dopiero mi to m�wisz. Teraz, kiedy opl�ta�e� mnie tak, �e gotowa bym zbrodni� dla ciebie pope�ni�. Och! jaki� jeste� niedobry! CYNGA Wi�c nie przesta�a� mnie kocha�? RӯA Nie � niech piek�o mnie czeka, b�d� twoj� do �mierci. Ty i muzyka. Ach � i te moje nowe instrumenty, i mo�liwo�� wystawienia mojej �Pi�tej symfonii� � to wszystko te same �r�d�a? CYNGA Wszystko te same. Trudno. Kochasz mnie czy nie? RӯA Tak, tak � tylko tak strasznie jestem teraz rozerwana... Ju� nic nie wiem... Och � jaki ty straszny cz�owiek jeste�, J�zefie! Ale mo�e dlatego tak ci� kocham. Cynga g�adzi j� po g�owie. CYNGA Na pocieszenie powiem ci jedno: sprzeda�em dokumenty bardzo ma�o znacz�ce, ale dla zach�ty na przysz�o�� p�acono mi �wietnie. Od dzi�, od kiedy Giers przeszed� na nasz� stron� i jestem ju� pewniejszy siebie � chc� przesta� by� szpiegiem. Dlatego ci to m�wi�. Nie zni�s�bym ci�gle tego k�amstwa mi�dzy nami. Rozumiesz: s� �wi�stwa i �wi�stwa.Tego, �eby ci� ca�e �ycie ok�amywa�, pope�ni� nie mog�em. Wbiega S�u��ca. S�U��CA Prosz� pani, przyjecha�a Jej Wysoko��. Ca�y dom otoczony policj�. Nikogo nie wypuszczaj�. Wej�� wolno, ale wyj�� nie. Cynga wstaje gwa�townie, ale zachowuje zimn� krew. S�u��ca wychodzi. RӯA O Bo�e, Bo�e! Co robi�?! Cynga szybko przebiega w kierunku drzwi �rodkowych. Na lewo s�ycha� g�osy. CYNGA we drzwiach, na wp� wychylony spod zielonej kotary Gdzie papiery? RӯA Dzi� przenios�am je do tej szafki. (wskazuje na prawo. Cynga wychyla si� zza portiery i 21 robi znak w kierunku szafki. R�a � r�wnie�. We drzwiach na lewo ukazuje si� Ksi�na, Baronowa i Giers.) Za p�no!! Cynga znika niepostrze�enie za kotar�. Giers ma ogolona brod� i obci�te w�osy. Granatowy mundur z czerwonymi wy�ogami. KSIʯNA kt�ra dos�ysza�a ostatni wykrzyknik Co za p�no, moje dziecko? RӯA Ach � nic... Taka jestem zdenerowowana. Przepraszam Wasz� Wysoko��. Wita si� ze wszystkimi. KSIʯNA Nie b�j si�, moja duszeczko. Zdo�a�am nak�oni� Giersa, �eby dzi� zrobi� u ciebie rewizj�. Wszystko si� raz wyja�ni i sko�czy. (do Giersa) M�wi�am panu zawsze, panie pu�kowniku, �e ten tajemniczy kochanek R�y to jaki� mit. (do R�y) On nie chcia� u pani robi� rewizji teraz, �eby wi�cej si� �na�apa�o do pu�apki�, jak si� wyra�a�. Dzi� nareszcie zdecydowa� si� dzia�a� po ludzku. GIERS A jednak ju� zdo�ano mi donie��, �e kto� wszed� tu i dot�d nie wyszed�. Zobaczymy, zobaczymy! Nie wiadomo, jak wygl�da�, bo mia� twarz zas�oni�t� ko�nierzem. Do�� wysoki, barczysty. He, he! RӯA Ale�, panie pu�kowniku... GIERS No nic, zobaczymy. Ksi�na siada przy stoliku prawym profilem do widowni. KSIʯNA Prosz�, siadajcie pa�stwo. Ja jestem tak pewna mojej R�y, �e niczego si� nie boj�. Dlatego przyjecha�am na rewizj�, �eby� si� czu�a pewniejsz�, moja duszko. Siadaj�. RӯA niewyra�nie Tak... To jest... Dzi�kuj� z ca�ego serca Waszej Wysoko�ci. (do Zosi na prawo) Zosiu. Id�, poca�uj w r�czk� Jej Wysoko��. (Zosia podbiega szybko, ca�uje Ksi�n� w r�k� i zaraz wraca do zabawy.) Jej Wysoko�� pozwoli, �e ja tu b�d� musia�a sprz�tn�� jedn� rzecz. Idzie na prawo w kierunku szafki. GIERS wstaj�c Jej Wysoko�� mo�e pozwoli, ale ja � nie. Pani zechce spocz��. RӯA Zosiu, we� te rzeczy z tej szafki i wynie� do sypialni. Zosia rusza si� niech�tnie od zabawy. GIERS 22 Zosiu! Baw si� dalej! (Zosia wraca do lalek) Ho! Ho! Zaczynaj� dzia� si� rzeczy podejrzane! Pani zechce usi���. Zaraz przyjdzie pan Plazmonik na konfrontacj�. (Dzwoni. Wbiega S�u��ca.) Poprosi� tu porucznika Flowersa i dw�ch �andarm�w. S�u��ca wychodzi. R�a siada przy stoliku, okazuj�c szalone zdenerwowanie. KSIʯNA popijaj�c herbat� Nie b�j si�, duszko. Nic nie b�dzie. Wszystko jeszcze obr�ci si� na dobre. GIERS Zobaczymy. Zobaczymy. (Wchodzi Flowers i dw�ch �andarm�w w kapeluszach. Flowers w takim samym mundurze jak Giers. R�ni� si� epoletami. Za nimi dw�ch gwardzist�w wprowadza Plazmonika.) Przeszuka� wszystkie pokoje! Porucznik i �andarmi rozpoczynaj� rewizj� od salonu. RӯA wstaj�c Panie Plazmoniku, niech pan patrzy, co za okropno�� � mnie rewiduj�. PLAZMONIK zimno, ironicznie Nic dziwnego w tym nie widz�. Jeste�my oboje bardzo podejrzanymi osobisto�ciami. A c� pani tajemniczy kochanek? Czy znalaz� si�? (do Giersa) S�dz�, �e teraz mog� m�wi� ju� o wszystkim? GIERS Ale� wal pan, ile pan chcesz. Zapala papierosa i patrzy za rewiduj�cymi. RӯA do Plazmonika, obserwuj�c bokiem rewiduj�cych ze straszliwym niepokojem I pan przeciwko mnie! Wszyscy si� sprzysi�gli i wszystko! Pada na krzes�o. PLAZMONIK m�wi zimno i ironicznie, stoj�c dalej mi�dzy dwoma gwardzistami na lewo Nieszcz�liwa mi�o�� zmienia si� albo w �agodne przywi�zanie, albo pot�guje si� a� do nienawi�ci. Ostatni wypadek stosuje si� do mnie. Nie wiem, co b�dzie � nawet nie przeczuwam � ale czuj� napi�cie nie�wiadomej woli tak straszne, �e zdaje mi si�, i� m�g�bym dom ten wysadzi� w powietrze... GIERS Nie b�d� pan �miesznym, panie Bl�destaug. Chwila jest nieodpowiednia. RӯA O, Bo�e, Bo�e! Ksi�na zaczyna patrze� z zimn� ciekawo�ci�, bez �ladu poprzedniego wsp�czucia. KSIʯNA Rzeczywi�cie � zaczyna by� ciekawie... PLAZMONIK Czuj�, �e rozwi�zanie si� zbli�a. Post�pi� tak, jak mi naka�e tajemny g�os wy�szej �wiadomo�ci. W tej chwili porucznik Flowers rozbija czarn� szafk� na prawo i wydobywa plik papier�w. 23 FLOWERS �a y est, mon colonel. Znalaz�em. Tajne akta spisku mieduwalszczyk�w. Giers podchodzi do niego. GIERS bior�c papiery To ciekawe. (przegl�da) Podpisany baron de Buffadero. (do Flowersa) Nic wi�cej? FLOWERS grzebi�c w szafce O � jeszcze jeden pakiet. Podaje Giersowi, kt�ry gor�czkowo rozwija pakiet i zag��bia si� w czytaniu. RӯA zrywaj�c si� Panie pu�kowniku! To s� moje listy mi�osne! Nie wolno panu tego ogl�da�. GIERS Prosz� sta� na miejscu. (�andarm zbli�a si� do R�y) �adne listy mi�osne! Mi�dzy pani� a p�nocnym fortem Centurii? (powiewa ku niej jakim� planem) Mi�dzy pani� a fortec� w Rogalii nad delt� Kamuru? Nareszcie! Panie Flowers, schowaj pan to, a papiery tych mieduwa��w dasz mi pan do przejrzenia. Zamieniaj� si� na papiery. R�a siada bezw�adnie na kanapce. Zosia bawi si� dalej. Ksi�na obserwuje sytuacj� przez face-a-main. Plazmonik zmienia si� nagle w zupe�nie innego cz�owieka. Krokiem stanowczym, z g�ow� podniesion�, podchodzi do pu�kownika i staje na baczno��, pomimo �e jest ubrany po cywilnemu, w szary kostium marynarkowy. PLAZMONIK Panie pu�kowniku.melduj�: porucznik rezerwy Bl�destaug, i lejbgwardii grenadier�w Jego Wysoko�ci ksi�cia Macieja. Zeznanie ostateczne, ale pod pewnym warunkiem. Giers mimo woli r�wnie� staje na baczno��. GIERS Jaki to warunek? PLAZMONIK Kiedy wsadzicie nas do wi�zienia: mnie i, j�, (wskazuje na R��) musz� mie� gwarancj�, �e b�dziemy siedzie� w jednej celi. Pauza. Ksi�na wybucha skrzecz�cym �miechem. Wt�ruje jej cienkim piskiem Baronowa. GIERS Co za dziki pomy�l! Jakim sposobem? PLAZMONIK Panie pu�kowniku, ostrzegam, �e jakkolwiek zabrano mi wszystk� bro�, mam jeszcze to, (wyjmuje z kieszeni od kamizelki jaki� maty przedmiot) no�yk od �yletki dobrze oprawiony. Je�li mi pan pu�kownik nie obieca w tej chwili, podrzynam sobie gard�o natychmiast i nie dowiecie si� nic. Nigdy! Na mnie urywa si� nitka z tego k��bka. Prosz� o szybk� decyzj�. GIERS wahaj�c si� Dobrze � zgadzam si�. O ile to nie dotyczy pa�skiej wolno�ci osobistej. PLAZMONIK 24 Nie dotyczy. S�owo oficerskie? GIERS S�owo oficerskie. PLAZMONIK Dobrze. (uroczy�cie) Ja jestem g��wnym szpiegiem kraju Macerbat�w. Te papiery nale�� do mnie. R�a van der Blaast jest moj� wsp�lniczk�. R�a oniemia�a siedzi na kanapce. GIERS Hullo! A to cudowna rzecz! Teraz rozumiem! Ale dlaczego nie zrobi� pan tego wcze�niej? PLAZMONIK dysz�c ci�ko Nie mog�em si� zdecydowa�. Teraz koniec. Jestem z tamtej strony. GIERS do Flowersa Panie poruczniku, zatelefonowa� w tej chwili po majora Dejbla! FLOWERS Rozkaz. Wychodzi na lewo. RӯA kt�ra siedzia�a dot�d jak skamienia�a, z szeroko rozwartymi oczami, krzyczy zrywaj�c si� To nieprawda! GIERS zimno Pani zechce si� uspokoi�. G��wny oskar�ony przyzna� si� do winy. R�a znowu flaczeje w strasznej walce ze sob� i pada na kanapk�. Kotara w drzwiach �rodkowych uchyla si� i wychodzi zza niej zupe�nie spokojny Cynga. GIERS odwracaj�c si�; wszyscy odwracaj� si� r�wnie� Hullo! Jeszcze jedna niespodzianka! Baron de Buffadero. C� pan tu robi? Cynga, id�c ku pu�kownikowi, �ciska, mijaj�c R��, jej rami�. R�a krzyczy z b�lu. RӯA Ach!!! CYNGA hipnotyzuj�c j� twarz� w twarz Milcz, pod�a!! Nie masz prawa pisn�� ani s�owa. Nie wiedzia�em, w jakim domu bywam. Moja dobra s�awa by�a nara�ona w ka�dej chwili. (podchodzi do pu�kownika; Plazmonik stoi zdr�twia�y) Panie pu�kowniku, dobry wiecz�r. Podaje Giersowi r�k�, kt�ry �ciska j� machinalnie. R�a siedzi zupe�nie zmarmeladowana. GIERS Ale sk�d pan si� tu wzi��, panie Buffadero? CYNGA Wszed�em od ty�u. 25 GIERS Ale dlaczego od ty�u? CYNGA Bo tak mi si� podoba�o. GIERS To nie jest �adna odpowiedz. My tu robimy rewizj� w gnie�dzie szpieg�w. Prosz� by� bardziej explicite w swoich zeznaniach. Ja jestem na s�u�bie. PLAZMONIK To on! Ona mia�a kochanka! Ok�amywa�a mnie dwa lata, dwa d�ugie lata! Ale teraz j� mam. O � teraz ona b�dzie tylko moj�. W piekle czy w wi�zieniu � wszystko jedno. Panie pu�kowniku, pan dotrzyma s�owa? GIERS niecierpliwie, odwracaj�c si� do niego Dotrzymam, dotrzymam. (do Cyngi) No � m�w pan dalej, panie baronie. Tu chodzi o pa�skie �ycie � o co� wi�cej jeszcze, wie pan? He, he! CYNGA odwraca si� do R�y i patrzy na ni� przez chwil� A � �cierka! (do pu�kownika) Nie mog� si� opanowa� jeszcze. By�em tu � panie pu�kowniku: ja tego nie wym�wi�. Kto jest ta pani? Wskazuje na Ksi�n�, kt�ra ci�gle obserwuje sytuacj� przez swoje szkie�ka. RӯA zupe�nie z�amana, podchodzi do Giersa i m�wi Panie pu�kowniku, on si� kocha� w mojej s�u��cej. Taki wielki cz�owiek tak nisko upad�. Ona jest wcieleniem wszelkiej perwersji. To okropne! GIERS do Cyngi Czy to prawda? CYNGA ponuro Niestety � tak. Opuszcza na d� g�ow�. PLAZMONIK padaj�c przed R� na kolana Wi�c on nie by� twoim kochankiem?! R�o! To jest najpi�kniejszy dzie� mego �ycia. Gdy zostaniemy razem � b�dziesz musia�a mnie kocha�. Ja jestem teraz innym. Ja mam w sobie si�� straszliw�. Ja pokonam nawet moj� chorob�. RӯA ob��dnie Mo�e, mo�e. Nic nie wiem teraz. Siada i ukrywa twarz w d�oniach. Plazmonik kl�cz�c ca�uje jej bezw�adn� r�k�. Cynga rozmawia szeptem z pu�kownikiem. Wchodzi stary Bl�destaug w towarzystwie majora Dejbla. BL�DESTAUG Plaziu, co ty tu robisz? Ca�y tydzie� ci� szukam. Nie wiedzia�em, �e znasz t� pani�. Dopiero teraz mi powiedzieli. Szukam ci� po wszystkich znajomych. Plazmonik wstaje i rzuca si� do ojca. 26 PLAZMONIK Papo! Nie s�d� mnie. Sta�y si� rzeczy straszne. Ale kiedy� mnie zrozumiesz i przebaczysz. To wszystko usprawiedliwi mi� kiedy�. BL�DESTAUG obejmuj�c go Ale co? Co w�a�ciwie si� sta�o? PLAZMONIK Jestem szpiegiem. By�em pos�dzony. Teraz przyzna�em si�. �ycie jest sko�czone. Teraz b�d� pracowa� tylko i jedynie nad urzeczywistnieniem twojej teorii. BL�DESTAUG O, Bo�e! Co za okropno��! PLAZMONIK Niech papa przywita si� z Jej Wysoko�ci�. Bl�destaug odwraca si�, idzie do Ksi�nej i ca�uje j� w r�k�. KSIʯNA g�adz�c go po g�owie Ci�ko pana B�g do�wiadcza, panie Bl�destaug. I mnie tak�e. Moja kochana R�a jest szpie�yc�. Tak � to straszne! PLAZMONIK A teraz s�uchajcie mnie wszyscy: �ycie artysty jest przypadkiem. Post�puj�c tak jak dot�d, szed�em za g�osem mojej artystycznej intuicji. S� arty�ci, kt�rzy tworz�c stwarzaj� pozytywne warto�ci w �yciu, i s� ci, kt�rzy najistotniej tworz� niszcz�c �ycie w�asne, a nawet innych. KSIʯNA Co za cynizm! Ja panu pomog� to przetrzyma�, panie Bl�destaug. Bl�destaug obsuwa si� do jej kolan. Ona obejmuje jego g�ow� r�kami. PLAZMONIK Prosz� s�ucha�! �y�em w okropnych m�czarniach, ale nie wszystko umia�em artystycznie usprawiedliwi�, nie wszystko mog�em przemieni� na istotne warto�ci. Teraz koniec. Teraz teoria mego ojca wcieli si� naprawd� i tym wynagrodz� mu t� okropn� krzywd�. Gdyby zamkni�to mnie samego, zwariowa�bym i nie stworzy�bym nic. Z ni� (wskazuje na R��) dokonam rzeczy wprost piekielnych. Ona te�. Ja umetafizyczni� jej muzyk�. Dzi� wiem, �e mam na to si��. Zawdzi�czam to wszystko pu�kownikowi Giersowi. G1ERS Mo�e tam i co z tego b�dzie. Ja si� nie znam. Dla mnie jest pan ohydnym oficerem rezerwy i szpiegiem � kombinacja, kt�rej nie znosz� wprost fizycznie. Md�o mi si� robi na sam� my�l. (do R�y) C� pani na to? RӯA Ach, panie pu�kowniku, sztuka przede wszystkim. Je�li on dokona tego, o czym m�wi, to nawet wi�zienie mnie nie przera�a. Ale a propos: czy b�d� mog�a mie� fortepian? 27 GIERS O � co to, to nie. �adnych ha�as�w. Wszelkie d�wi�ki w wi�zieniu s� wykluczone. Przecie� pani chyba mo�e pisa� bez fortepianu? RӯA Mog�, ale zawsze wo�a�abym... GIERS nagle uderzaj�c si� palcem w g�ow� Ale, ale � panie Plazmonik: czemu pan pisa� do pani o pieni�dze? Jako szpieg musia� pan mie� przecie ca�e fury mamony? PLAZMONIK Tego dnia potrzebowa�em absolutnie 10 000 grajbler�w. M�j agent o�wiadczy� mi, �e je�li tego dnia nie dostanie � wyda mnie. A posy�ka od Macerbat�w sp�ni�a si�. GIERS Mo�e by pan tak wyda� jeszcze wsp�lnik�w? H�? PLAZMONIK Nie zmuszajcie mnie do nadmiaru �wi�stw. Czy� i tak nie dosy�? GIERS Jeszcze jedno: papiery podpisane s� przez jakiego� Cyng�. Co to znaczy? PLAZMONIK O, Bo�e! Jak on mnie m�czy! M�j pseudonim, Cynga � to ja. GIERS Dobrze � ju� wi�cej nic nie potrzeba. Po nitce dojdziemy do k��bka. (do Dejbla) Panie majorze, zaczynamy robot�. PLAZMONIK Niech papa nie rozpacza � zrobi� cudowne rzeczy. Czuj� si� zdr�w jak byk. (do Giersa) A propos, panie pu�kowniku, ile lat b�dzie to trwa�o? GIERS Najmniej pi�tna�cie. PLAZMONIK To nie�le. GIERS No � ale za to szybkie przyznanie si� dostarcz� panu przyrz�d�w do szwedzkiej gimnastyki, jakkolwiek regulamin innego jest zdania w tej kwestii. Chocia�... Wpada Grifuellhes w towarzystwie Klaudestyny de Montreuil i dw�ch grabarzy. Ubrany jest w mundur gwardii: zielony z bia�ymi wy�ogami. Opr�cz Klaudestyny wszyscy trzej s� bardzo pijani. GIERS Baczno��!! (Wszyscy wojskowi staj� na �baczno��; Giers podchodzi do ksi�cia) Wasza 28 Wysoko��, szpiedzy z�apani. Ocali�em pa�stwo od ohydnej zdrady. Plazmonik Bl�destaug sam przyzna� si� do winy. GRIFUELLHES Dobrze, dobrze, m�j stary. Spocznij! GIERS Spocznij!! Wojskowi flaczej�. GRIFUELLHES do Ksi�nej, kt�ra nie popuszcza Bl�destauga Mamo! Mamo! Daj pok�j tej starej kukle. Czy mama zakocha�a si� na staro�� w tym ramolciu? Ale wie mama? Jednak �wiadomo�� urodzenia takiego, a nie innego, co� znaczy. Ciekawy jestem, jakie by miny mieli nasi arystokraci, gdyby znali wszystkie tajemnice swoich rod�w. Co do mnie � zacz��em Nowe �ycie. M�j papa jest cudowny cz�owiek.. To m�drzec! Mo�e i ja zostan� grabarzem. To warto za cen� takiej filozofii �ycia. I GRABARZ Przesadzasz, m�j synu. Jestem zwyk�y pijany cham � nic wi�cej. Dla ciebie to nowo��. GRIFUELLHES A przy tym zakocha�em si� zupe�nie w tej pani. (wskazuje Klaudestyn�) Mamo, ona musi by� nasz� nadworn� malark� i dosta� tytu�. Po czym � �eni� si� z ni�. KSIʯNA Dobrze, dobrze, m�j syneczku. Byleby� tylko si� nie nudzi�. Bl�destaug wstaje. KLAUDESTYNA do Bl�destauga Pan jest zmartwiony post�powaniem syna? Panie doktorze, ja te� maluj�, troch� inaczej mo�e ni� pan by chcia�, ale zawsze jest w tym co�. Niech pan si� pocieszy. Ja panu go zast�pi�. BL�DESTAUG Pi�tna�cie lat!! O, Bo�e, Bo�e! I do tego takie ohydne to wszystko. On z ni� b�dzie zamkni�ty! Wskazuje na R��. KLAUDESTYNA Pi�tna�cie lat to nic. Jak wyjdzie, b�dzie mia� czterdzie�ci pi��. Najwspanialszy wiek. Niech pan mnie tymczasem uwa�a za c�rk�, panie doktorze. A z ni� w ka�dym razie b�dzie mu lepiej. Bl�destaug obejmuje j�. PLAZMONIK B�d�cie pa�stwo pewni, �e nie zmarnuj� tego czasu. RӯA Ale Zosia! Zupe�nie o niej zapomnia�am. 29 KLAUDESTYNA Pani c�reczka? Bior� j� do siebie. B�d� mia�a sztucznego ojca i sztuczn� c�rk�. Tak by�am sama przez ostatnie lata! GRIFUELLHES I mnie niech pani we�mie na sztucznego m�a, panno Klaudestyno. Ja bez pani �y� nie mog�. KLAUDESTYNA Jeszcze nie wiem. Ksi��� ma za gwa�towny temperament. GRIFUELLHES Ja si� utemperuj�. Jednak bardzo wdzi�czny jestem baronowej za te rewelacje. Czy� przysz�oby mi na my�l przedtem, �eby si� �eni� z jak�� malark�? Swoboda! Cudowna rzecz!! Ty � Girtak: wybaczysz mi, �e ci zabieram twoj� mi�o��. Trudno � znajdziesz kogo� odpowiedniejszego. GIRTAK Na razie nie zajmuj� mnie te problemy. Mam co� wa�niejszego na g�owie, Wasza Wysoko��. GRIFUELLHES Pewno poetyczne bzdury. No, pa�stwo, idziemy � ka�dy w odpowiednie dla niego miejsce. GIERS Tak � prowadzi� oskar�onych. Jutro s�d. (do oficer�w) Wobec przyznania si� b�dzie to prosta formalno��. Prosz�. CYNGA Panie pu�kowniku, prosz� pana o jedn� jeszcze grzeczno��: chc� par� s��w powiedzie� van der Blaast�wnie na po�egnanie. GIERS Owszem. (�mieje si�) Tylko nie po�am pan jej ko�ci przy tej rozmowie. (do wszystkich) Prosz� pa�stwa � chod�my z tej jaskini ohydy. KLAUDESTYNA Zosiu, idziesz ze mn�. Mamusia jest dzi� bardzo zaj�ta. Zosia podbiega do niej. Klaudestyna bierze j� za r�k�. Ksi�na wyprowadza chwiej�cego si� Bl�destauga. Z nimi: Klaudestyna z Zosi� i Plazmonik mi�dzy dwoma gwardzistami. PLAZMONIK przechodz�c, do R�y Od jutra wiecz�r zaczynamy. R�a milczy. Staje obok niej Cynga. Oboje zdradzaj� szalon� niecierpliwo��. Ostatni wychodzi Giers z oficerami i �andarmami. Drzwi si� zamykaj�. R�a i Cynga m�wi� po�piesznie zd�awionym szeptem. RӯA Kochasz mnie? Czy rozumiesz, co dla ciebie zrobi�am? 30 CYNGA obejmuje j� i ca�uje w usta Wiem. Jeste� wielka. Zreszt� to d�ugo nie potrwa. Uwolni� ci� w kr�tkim czasie. Niech tylko nasz spisek si� uda. RӯA Ja jego nie b�d� nigdy. Wierzysz mi? CYNGA Chcia�bym wierzy�. Trudno. Trzeba wszystko po�wi�ci� dla rzeczy wy�szej kategorii. RӯA Kocham ci�. Ja jego zadr�cz� w tym wi�zieniu. Pod�y gad. CYNGA Lubi� takie �ycie. Pomy�l, �e wszystko wisia�o na w�osku. Gdyby nie to, �e pozna�em wczoraj Giersa, i gdyby nie jego przyst�pienie do mieduwalszczyk�w, gdyby nie mi�o�� tego idioty do ciebie � zgniliby�my oboje w wi�zieniu. Co za przypadki! Dwa tygodnie temu zniesiono kar� �mierci. Brrrr � jeszcze m�g�bym wisie�! A gdyby kara �mierci istnia�a, ten ba�wan nigdy by nie wzi�� winy na siebie. Wiesz, �e �ycie jest daleko bardziej przypadkowe, ni� to w normalnych warunkach my�limy. RӯA Ale nie �ycie artyst�w. Zobaczysz, co za piekielne rzeczy ja tam napisz�. Tylko zdaje mi si�, �e ty za ma�o martwisz si� tym, �e mnie z nim zamkn�. Ty mnie nie kochasz. Pami�taj, �e gdybym ja ci� nie kocha�a, tak jak kocham, to by� te� z tego nie wybrn��. O tym nie my�lisz wcale. CYNGA Nie