8628
Szczegóły |
Tytuł |
8628 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8628 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8628 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8628 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
STANIS�AW IGNACY
W I T K I E W I C Z
BEZIMIENNE DZIE�O
Wyb�r Konstantego Puzyny
2
BEZIMIENNE DZIE�O
Cztery akty do�� przykrego koszmaru
1921
M o t t o:
�Mieduwalszczycy skarmi� na widok
Czarnego Beata, Buwaja Piecyty.�
(ze snu z r. 1912)
Po�wiecone
Bronis�awowi Malinowskiemu
3
OSOBY
D r P l a z m o d e u s z B l � d e s t a u g � siwy, niedu�y pan o ogromnej czuprynie i
w�sach. Bez urody. Z�ote okulary. Lat 62.
P l a z m o n i k B l � d e s t a u g � jego syn. Ciemny, przystojny szatyn o delikatnych
rysach. Artysta malarz i suchotnik.
R � � a v a n d e r B l a a s t � lat 28. Znakomita kompozytorka. Rudawa blondyna, bardzo
pi�kna.
K l a u d e s t y n a d e M o n t r e u i l � lat 22. Blondynka jasna o kr�tkich w�osach.
Artystka malarka, bardzo uduchowiona i �adna.
C y n g a (nazywaj� go J�zefem) � lat pod 40. Barczysty brunet. Kr�tkie w�sy. G�ste, troch�
kr�c�ce si� w�osy. Dzia�acz spo�eczny. Bardzo przystojny �lomofam�1
P u � k o w n i k M a n f r e d h r. G i e r s � lat 56. �redniego wzrostu siwiej�cy szatyn.
Prezes s�du wojennego.
Dw�ch grabarzy:
I G r a b a r z � stary, siwy, troch� zmursza�y. Ogolony.
I I G r a b a r z � m�ody, bez zarostu, brunet, lat 26. Nazywa si� J�zef Leon G i r t a k.
Dw�ch oficer�w s�du wojennego:
I) Stary major bez brody, z w�sami. W okularach. D e j b e l.
II) M�ody porucznik z w�sami i br�dk� w klin. Brunet. F l o w e r s.
K s i � � � P a d o v a l d e G r i f u e l l h e s � lat 27. Blondyn, bez zarostu.
S t a r a k s i � � n a B a r b a r a � jego matka. Pochodzi z panuj�cego domu Stewart�w. Z
domu hrabianka Bambord of Cleverhaaz.
L i d i a b a r o n o w a R a g n o k � dama Ksi�nej. Lat 56.
S t r � � w i � z i e n n y � granatowy mundur ze srebrnymi guzami.
Z o s i a � dziesi�cioletnia c�reczka R � � y v a n d e r B l a a s t.
S � u � � c a R � � y v a n d e r B l a a s t. Bardzo pi�kna. Ubrana jaskrawozielono.
T � u m w i � � n i � w � szare wi�zienne ubrania z ��tymi du�ymi k�kami na piersiach. Na
k�kach czerwone numery.
� o � n i e r z e g w a r d i i � zielone mundury z bia�ymi wy�ogami i stosowane kapelusze.
� a n d a r m i � granatowe mundury z czerwonymi wy�ogami. Stosowane kapelusze z
czerwonymi pi�ropuszami.
O � m i u m i e d u w a l s z c z y k � w � ubrani jak robotnicy, wyznawcy za�o�yciela
stowarzyszenia religijno-spo�ecznego Joachima Mieduwa�a. Ten ostatni jest to niezmiernie
t�usty starzec O bardzo d�ugich w�osach i brodzie mlecznej bia�o�ci. Twarz czerstwa,
rumiana. (Znany jest tylko z portretu Plazmonika)
O f i c e r g w a r d i i � ubrany jak gwardzi�ci, tylko ma z�ote epolety z czerwonym kantem.
1 Lomofam = l�homme aux femmes. (Przyp. aut.).
4
T � u m � bardzo r�nobarwny. W ubraniach t�umu zupe�ny brak koloru ��tego i czerwonego
tych odcieni (kadmium cytrynowe i cynober chi�ski), kt�re maj� wi�niowie na piersiach.
Przewa�a zielony, fiolet i karmin, rzadziej b��kit.
I akt � Pole w okolicy miasta sto�ecznego Centurii.
II akt � Mieszkanie R � � y v a n d e r B l a a s t.
III akt � Wi�zienie.
IV akt � Plac przed wi�zieniem.
5
AKT PIERWSZY
Prawie r�wne pole w okolicy miasta sto�ecznego Centurii. Zaczyna �wita�. �una dalekiego
miasta wprost. Zza horyzontu widne dalekie szczyty wie� i dymi�ce kominy. Pole poros�e
krzakami o ciemnozielonych li�ciach i jasnob��kitnych kwiatach, puszystych. Opr�cz tego
ro�nie wysoka, ��tawozielonawa trawa z kitkami br�zowymi. Drzew nie ma. Gdzieniegdzie
przegl�da ziemia koloru wi�niowobordo. Par� g�az�w eratycznych tu i owdzie (r�owe
granity). Na prawo, do pasa w �wie�o wykopanym grobie, pracuje dw�ch grabarzy w
szaroniebieskawych bluzach i takich�e spodniach. Wyrzucaj� ziemi� wspomnianego wy�ej
koloru. Maj� czarne okr�g�e czapeczki na g�owach. W �rodku sceny, obok g�azu, stoi Manfred
hr. Giers. Ma d�ugie w�osy i do�� d�ug� brod� i w�sy. Bez kapelusza. Ubrany jest w bluz�
tak� sam� jak u grabarzy, przepasan� czarnym pasem ze z�ot� klamr�. Szerokie portki bordo,
ale o odcieniu troch� bardziej ceglastym ni� ziemia. Lakierowane czarne pantofle z
fioletowymi pomponami. Twarz� zwr�cony jest do widowni. Wsparty jest na lasce czarnej,
wysokiej, o z�otej ga�ce.
I GRABARZ przestaje kopa�
Panie. Powiedzcie raz prawd�, jak to jest z tym grobem?
GIERS
Czy� nie p�ac� wam dwa razy wi�cej ni� za robot� cmentarn�? C� was reszta mo�e
obchodzi�?
I GRABARZ
No � a ten grunt? Wasz jest czy nie wasz? �eby�my potem kramu z tym nie mieli.
GIERS
Mog� wam powiedzie�, kto jestem, m�j dobry, sumienny cz�owieku. Grunt jest m�j, jak i
wi�ksza cz�� grunt�w w okolicy miasta.
I GRABARZ
Ej, panie! Wy�cie t�gi wariat Mo�e�cie nawet sam ksi���, mi�o�ciwie nam panuj�cy!
GIERS
Odczep si� i kop.
II Grabarz kopie dalej, nie zwracaj�c uwagi na t� rozmow�.
I GRABARZ
Teraz nie takie czasy, panie, �eby si� tak �atwo nawet prawdziwy wielki pan od zwyk�ego
6
cz�owieka odczepi�. Albo powicie, albo nie b�dziemy kopa� dalej.
GIERS z niech�ci� wydobywa z zanadrza papier, podchodzi do grobu i daje Grabarzowi do
czytania
Na � masz! Czytaj, je�li umiesz.
I GRABARZ nak�ada okr�g�e okulary i z trudem czyta w mroku
�Manfred hrabia Giers, pu�kownik, naczelny s�dzia wojenny.� (oboj�tnie oddaje papier
Giersowi) Jak tak, to tak.
Zaczyna kopa� dalej.
II GRABARZ [GIRTAK] kopi�c
Ja pana rozumiem, panie pu�kowniku. Ja wiersze pisz�. Same si� pisz� w�a�ciwie.
(przestaje kopa�) Wie pan, to dziwne, ale zupe�nie nie mog� sobie u�wiadomi�, sk�d mi
przychodz� do g�owy wiersze. Na przyk�ad (deklamuje):
O wy, znikomo ma�e fakty,
W Niesko�czono�ci czarnych ��dz,
O, jak�e marne s� wszystkie akty
Tych, co si� pusz�, karki swe gn�c...
GIERS
Kop dalej! Nikt ci� nie prosi� o jakie� wiersze. (gwa�townie) Kopa�, kopa� pr�dzej! Zaraz
si� zrobi dzie� i b�dzie i tak koniec.
GIRTAK
Dobrze, dobrze. Tylko niech mi pan powie, na co panu ten gr�b, panie pu�kowniku?
GIERS niecierpliwie
M�wi�em tysi�c razy: jestem starzec stoj�cy nad grobem. Chc� mie� gr�b, aby nad nim
posta� czasami i porozmy�la�. Oto wszystko.
GIRTAK
No tak, ale...
GIERS gro�nie, stukaj�c lask� o g�az
Dosy� tych pyta�! M�wi�em: Kopa� i nie gada�. Prosz� mnie zostawi� w spokoju.
I GRABARZ
Daj mu spok�j. Z nim nie da rady. Wariat jest i koniec.
GIRTAK
Albo udaje wariata, �eby tym �atwiej doj�� do swego. Ja takich znam.
I GRABARZ
Cicho! M�wi� ci...
Kopi� obaj. Pauza. Z lewej strony dw�ch �o�nierzy gwardii wnosi na noszach Plazmonika
Bl�destauga, ubranego w d�ugi, szaro��tawy p�aszcz.
PLAZMONIK
Dzie� dobry, panie pu�kowniku. Czy nic nowego?
7
�o�nierze stawiaj� nosze na ziemi na lewo i staj� na �baczno��. Karabiny maj� na pasach.
GIERS
Spocznij!
�o�nierze flaczej�.
PLAZMONIK
Panie pu�kowniku, czemu pan nie odpowiada? Dlaczego pan m�czy niewinnego
cz�owieka?
GIERS ironicznie
Cz�owiek! Pan jest oficerem rezerwy i do tego podejrzanym o szpiegostwo. To si� nazywa
cz�owiek! Ha!
PLAZMONIK
Jestem by�ym oficerem gwardii. Jestem dobrym szlachcicem uwolnionym z wojska z
powodu suchot. Ja nied�ugo umr�. I wy mnie jeszcze tak m�czycie przed �mierci�!
GIERS
Jak pan masz suchoty, to sied� pan w domu, a nie ka� si� nosi� nocami po polach.
PLAZMONIK
Nie mog�: nie mog� usiedzie� w domu. Mam wizje i nie mog� pracowa�. Ostatnich
obraz�w nawet mi nie dacie doko�czy� przed �mierci�!
GIERS ironicznie
Wielka szkoda! A jak�e! Tym lepiej, �e mniej b�dzie tego plugastwa.
PLAZMONIK
To jest ohydne zn�canie si� nad niewinnym cz�owiekiem! Ten list da si� zupe�nie inaczej
wyt�umaczy�...
GIERS
Milcze�! Bo zamkn� na amen do ko�ca �ledztwa! �adnych spacer�w i pracowni �
wilgotna nora � rozumiesz?
Pauza. Plazmonik wzdycha. Grabarze kopi� w milczeniu.
PLAZMONIK
Gdyby to jedno nieszcz�cie! Ale: nieszcz�liwa mi�o��, suchoty, podejrzenie o
szpiegostwo i niemo�no�� sko�czenia ostatnich prac. Ach � to za wiele!
GIERS stukaj�c lask�
Przestaniesz skowyta� czy nie?
Stoi milcz�c i patrzy gro�nie na Plazmonika. Z prawej strony, mi�dzy grobem a ramp�,
wchodzi Klaudestyna de Montreuil, ubrana w szary kostium i szar� czapeczk�. W r�ku kaseta
do malowania.
KLAUDESTYNA do Grabarza II
Czy to tu, panie Girtak? Rzeczywi�cie �liczne miejsce.
8
GIRTAK
Tutaj, prosz� pani. Jedyny �adny punkt w naszym przekl�tym nudnym pejza�u.
GIERS
Kto pani jest?
KLAUDESTYNA
Jestem Klaudestyna de Montreuil. Jestem malark�. (Plazmonik podnosi si� troch� na
noszach, z zainteresowaniem) Szuka�am miejsca dla namalowania rosy na paj�czynkach.
Wie pan, ja to tak troch� metafizycznie stylizuj�, a potem...
GIERS niecierpliwie
Dobrze, dobrze � niech pani sobie maluje, co pani chce. Nic mnie to nie obchodzi. Tylko
prosz� nic nikomu nie m�wi� o tym grobie i o tym wszystkim. (robi kolisty ruch r�k�) Nie
chc�, �eby r�ne mato�ki i dranie miejskie roznosi�y plotki o moim rzekomym ob��kaniu.
Rozumie pani?
KLAUDESTYNA
Tak � zdaje si�, �e rozumiem. Ach � cudne s� te b��kitne kwiaty! Ach � ta ziemia koloru
zakrzep�ej krwi... Rozk�ada kaset� na kamieniu na prawo.
GIERS w stron� Grabarzy
M�wi�em wam, Girtak, �eby�cie nikomu nie m�wili, a ten znowu napapla�.
GIRTAK
Ju� ostatni raz. Teraz wiem, kto pan jest, i nic nikomu nie pisn�.
GIERS z u�miechem
Kochasz si� pewno w tej pa�karce? Co?
Girtak zaczyna kopa� dalej, nie odpowiadaj�c. Giers siada i spogl�da na zegarek.
KLAUDESTYNA do Plazmonika
A pan czym si� zajmuje?
PLAZMONIK
Jestem malarzem, jak i pani. Z t� tylko r�nic�, �e nie mog� nic robi�. Zam�czaj� mnie w
ostatniej chwili �ycia jak�� ohydn� spraw� o szpiegostwo.
GIERS
No � zacznie si� znowu skowytanie! (do Klaudestyny) Czy to wszystkie te artysty s� takie
przesadne?
KLAUDESTYNA do Plazmonika
Niech pan m�wi dalej. Mnie to nic nie przeszkadza.
Zaczyna malowa� krzak z b��kitnymi kwiatami, kt�ry ro�nie mi�dzy ni� a Plazmonikiem. Robi
si� coraz widniej. �una nad miastem ga�nie.
PLAZMONIK
Niech pani sobie wyobrazi: napisa�em do mojej znajomej, R�y van der Blaast � wie pani?
tej kompozytorki � a musz� pani si� przyzna�, �e drugi rok kocham si� w niej, i to
9
nieszcz�liwie � ot� napisa�em list, dzi�kuj�c jej za pieni�dze, kt�re mi da�a na
wykonanie pewnych karton�w. S�dzi�em, �e przyj�cie tej drobnej sumy, jakie� 10 000
grajbler�w, nie by�o �adnym ubli�eniem mi�dzy artystami...
GIERS
To jest ohydne! Ja tego nie mog� s�ucha�! Szpiegowskie pieni�dze! Ha!
KLAUDESTYNA do Plazmonika
Niech pan m�wi dalej � s�ucham.
PLAZMONIK
Tymczasem � niech pani sobie wyobrazi, �e R�a jest podejrzana o szpiegostwo. M�j list
zosta� przej�ty � nie wychodzi�em z domu, by�em chory...
GIERS
�eby to jeszcze zdr�w by�! Ale chory!! Nie znosz� ludzi chorych. Gdybym m�g�,
zburzy�bym wszystkie szpitale. Niech wymiera ta swo�ocz!
KLAUDESTYNA do Giersa
Niech pan nie przerywa. (do Plazmonika) No i c� dalej?
PLAZMONIK
No i teraz jestem pos�dzony o nale�enie do bandy szpiegowskiej, a w dodatku g��wnym
szpiegiem ma by� kochanek R�y...
GIERS zrywaj�c si�
Milcze�!! Albo do nory.
Pauza.
KLAUDESTYNA wskazuj�c na Giersa
Kto jest ten pan?
PLAZMONIK s�abym g�osem
To jest pu�kownik Giers � prezes s�du wojennego.
KLAUDESTYNA
Aha � no, m�wmy o czym innym. Bardzo mi �al pana. A c� pa�skie obrazy?
PLAZMONIK
To byty kartony. Wie pani � stworzy�em pewn� teori�; w�a�ciwie nie ja, tylko ojciec. Ale
ja to urzeczywistniam...
GIERS targaj�c si� za brod�
Zaczyna si� ma�a rozm�wka o sztuce. A � �eby was wszyscy diabli z t� sztuk�! (do
�o�nierzy) Mo�ecie si���.
�o�nierze siadaj� na lewo. Giers zapala fajk�.
PLAZMONIK
Rozumie pani, chodzi o wyra�enie metafizycznej dziwno�ci Istnienia w konstrukcjach
czysto formalnych bezpo�rednio przez sam� harmoni� barw, uj�tych w pewne
10
kompozycje...
KLAUDESTYNA zrywaj�c si�
Wi�c pan jest Bl�destaug! Plazmonik Bl�destaug! Znam teori� ojca pana. To jest genialne
w swoim rodzaju. Ale ja si� na to nie zgadzam.
PLAZMONIK
A do czeg� pani d��y?
KLAUDESTYNA
Ja maluj� cuda natury z punktu widzenia owad�w, �ab i innych ma�ych stworze�. Nie
maluj� ich jednak tak, jak one s�, tylko w o�wietleniu mego metafizycznego spojrzenia
duchowego. Dla mnie forma, w znaczeniu pa�skiego ojca, nie istnieje.
PLAZMONIK
Dziwnym jest, �e nic o pani nie s�ysza�em. M�wmy dalej. Zapominam, cho� na chwil�, o
okropno�ci mego po�o�enia. B�l fizyczny i teoretyczna rozmowa s� moimi jedynymi
przyjemno�ciami � wtedy nie my�l� o rzeczywisto�ci mego �ycia...
GIERS
Dosy� tego skomlenia! Nie mog� znie�� tego...
KLAUDESTYNA
Widzi pan; ja to rozumiem, ale to jest praktycznie niemo�liwe. Nie wierz�, �eby
metafizyczne uczucie wyra�a� si� mog�o w czystych konstrukcjach. To b�dzie tylko
odmiana zmys�owej przyjemno�ci. Mnie chodzi o ducha...
PLAZMONIK
W czym�e go pani ujawnia? Ja nie widz� miejsca dla ducha na obrazie. Na obrazie
poj�tym formalnie.
KLAUDESTYNA
On jest! Jest w uj�ciu rzeczy z pewnego stanowiska. To si� objawia zupe�nie realnie.
PLAZMONIK
Dlaczeg� punkt widzenia na przyk�ad pluskwy polnej ma to dawa�? Zreszt� nie wiemy,
jak one widz� natur�, te drobne stworzonka.
KLAUDESTYNA
Nie rozumie pan mnie; Tak malowa� mo�na wszystko, nie tylko paj�czynk� z punktu
widzenia muchy, punktu widzenia przypuszczalnego. Chodzi o nastawienie wewn�trzne,
przy kt�rym zmienia si� wszystko, i t� zmian� ja ujawniam w zrobionym obrazku.
PLAZMONIK
Wi�c to jest rodzaj transu? Metafizycznej ekstazy?
KLAUDESTYNA
Tak � co� takiego. Teraz przestaj� rozmawia�; czuj�, �e to przychodzi.
Zaczyna malowa�.
11
GIERS wstaje i przeci�ga si�
Och � jakie� to nudne to wszystko � jakie �miertelnie nudne!
PLAZMONIK
Nieprawda, panie pu�kowniku! W zasadzie to przecie� o te rzeczy, a nie tylko o handel i
przemys�, wyrzynaj� si� ludzie wzajemnie. Na dnie wszystkiego dwie s� tylko warto�ci:
sztuka i religia, czyli dla nas, wsp�czesnych, filozofia.
GIERS wytrz�saj�c popi� z fajki
Daj�e pan spok�j. Brednie. (nas�uchuje) Zdaje si�, �e kto� jedzie konno. Kogo zn�w diabli
nios�?
S�ycha� t�tent. Klaudestyna maluje w transie. Grabarze pracuj� dalej zawzi�cie. Robi si�
coraz ja�niej.
PLAZMONIK
Ach! Kiedy� si� sko�cz� moje m�czarnie!
Giers macha na niego r�k�. Wchodzi z lewej strony ksi��� Padoval de Grifuellhes. Ubrany
jest w kostium do jazdy konnej, d�ugi p�aszcz i czapk� sportow�. W r�ku ma szpicrut�. Giers
obraca si� do niego ty�em.
GRIFUELLHES
Hullo! Co za liczne zebranie. Aha � s� grabarze. Dobrze. To pan jest �w s�ynny
Plazmonik? Bardzo mi mi�o, ale na razie z daleka. Ta dama jest w transie � nie
przeszkadzam. Ale ten! Kt� to by� mo�e? Hej! Cz�owieku, obr��cie si�!
Giers odwraca si�.
GIERS
S�ucham, Wasza Wysoko��.
GRIFUELLHES
Jak to? Wi�c to prawda, �e to dla ciebie, pu�kowniku, kopi� ten gr�b za miastem?
GIERS
Tak jest, Wasza Wysoko��.
GRIFUELLHES
�adne miejsce pan wybra�. B��kam si� ju� od godziny i nie mog� znale��.
GIERS
Ale kto ksi�ciu powiedzia�, �e to jest tutaj?
GRIFUELLHES
Kt�, jak nie twoja dawna mi�o��: baronowa Ragnok. Dowiedzia�em si� od niej rzeczy
nier�wnie ciekawszych.
GIERS
Mo�e to?
Wskazuje na starego Grabarza.
GRIFUELLHES
12
W�a�nie to.
Idzie ku I Grabarzowi.
GIERS podnosz�c obie pi�ci do g�ry. W prawej zaci�ni�ta fajka
Ach, te baby, te baby! Przekl�te plotkary! (siada bezradnie) Ostatnie miejsce dla istotnych
rozmy�la� o �mierci zosta�o definitywnie splugawione.
GRIFUELLHES do I Grabarza, zupe�nie oboj�tnym tonem
S�uchajcie, cz�owieku: czy wy wiecie, kim wy jeste�cie?
I GRABARZ
Jak�ebym nie wiedzia�! Jestem grabarzem od czterdziestu lat i nazywam si� Virieux.
GRIFUELLHES
No tak, jeste�cie tym samym i byli�cie nim zawsze. Jednak s� takie w �yciu kombinacje,
�e, nie zmieniaj�c si� zupe�nie, mo�na zosta� ca�kiem kim� innym. Sta�o si� to ze mn�
przed dwoma godzinami. Wy�wiadczy�em pewnej starszej damie ma�� przys�ug�. Ona mi
si� chcia�a odwdzi�czy�: �Nudz� si�, piekielnie si� nudz� � m�wi� jej � chcia�bym by�
ca�kiem kim innym.� �Chcesz naprawd�?�, pyta mnie. �Tak.� �Przysi�gnij, �e chcesz.�
�Dobrze � m�wi� � byle pr�dzej.� No i, wyobra�cie sobie, powiedzia�a mi, �e jeden z tych,
co kopi� gr�b dla tego pana, (wskazuje na Giersa) to jest m�j ojciec.
I GRABARZ
No i c� z tego? Ma�o to ja mam takich syn�w po �wiecie? Ani nawet nie wiem na pewno,
czy moi.
GRIFUELLHES z pewn� niecierpliwo�ci�
No dobrze, ale dla mnie to jest wa�ny wypadek. To zmienia zasadniczo m�j stosunek do
�ycia: to, o co mi chodzi�o.
I GRABARZ
A kt� to pan jeste�, �eby ci� to tak zmieni�o, m�j synu? Pewnie siedzisz gdzie w sklepie
ta kontuarem albo na jakiej poczcie. I co z tego?
GIERS
Pozna� si� na rasie. M�dry ch�op. (do Grabarza I) Nie wiecie, z kim m�wicie, ojcze. To
jest, po �mierci ksi�cia-nast�pcy, najbli�szy dziedzic do tronu: sam ksi��� Padowa�.
I GRABARZ
No i co z tego. pytam si�? Niech b�dzie moim synem, kiedy mu si� gwa�tem chce. Mnie
kr�lem nie zrobi, chyba mo�e ministrem!
GIERS
Gadaj�e tu z takim. Nic tej ho�ocie ju� nie imponuje, cho�by si� dowiedzieli, �e s�
potomkami tytan�w albo �e zdradzili wszystkie gwiazdy Drogi Mlecznej.
Grabarz I wy�azi z grobu.
GRIFUELLHES kt�ry sta�, gryz�c ga�k� od szpicruty
Wiesz co, pu�kowniku, �e jestem naprawd� w�ciek�y na t� bab�, �e mi to powiedzia�a. W
nocy wydawa�o mi si� to zabawne, a teraz popsu�o mi to humor do reszty.
13
I GRABARZ
No, panie Gyers � robota na dzi� sko�czona. Wy�a�, Girtak; idziemy spa�. Za chwil�
wzejdzie s�o�ce.
II Grabarz wy�azi z grobu.
GRIFUELLHES
S�uchajcie, stary: wiecie, �e ta pani, z kt�r��cie si� wtedy tak �adnie obeszli na cmentarzu,
to by�a moja matka? Wiecie � przy grobie mego ojca. M�j ojciec nie mia� dzieci dwana�cie
lat, a potem...
I GRABARZ gniewnie
A co mi, ksi���, b�dziesz g�ow� zawraca�! Ani ja pami�tam, ani wiem...
GRIFUELLHES
Kiedy to m�wi�a mi ta pani, co sama s�ysza�a zza muru. Tylko zemdla�a ze strachu i...
I GRABARZ
M�wi� Wysoko�ci: niech si� Wysoko�� dla zabawy nie zni�a. Przyjdzie czas na
wszystkich na s�dzie ostatecznym albo i tu. A tymczasem, jak chcesz, to dawaj, ksi���,
cho� za to pieni�dzy, a co b�dziemy tam by�e rozbabrywa�. No?
GRIFUELLHES zak�opotany
Kiedy nie mam przy sobie.
I GRABARZ
Jak si� na tak� wypraw� jedzie, do znalezionego ojca, to trzeba by�o pomy�le�, �eby mu
co� da�.
GIERS
Ile, Wasza Wysoko��? Ja po�ycz�.
GRIFUELLHES
No, tak z 10 000 grajbler�w.
PLAZMONIK
Ta sama suma, za kt�r� ja odpokutuj� �yciem ca�ym...
GIERS macha na niego r�k�
Cicho! Kto� jedzie. (Na horyzoncie, kt�ry jest troszk� podniesiony w lekki pag�rek, wida�
sylwet� jad�cej karety w dwa czarne konie. Kareta przeje�d�a z prawa na lewo.) Prosz�
ksi�cia. (daje ksi�ciu zwitek banknot�w) Kt� to mo�e jecha�, u diab�a ci�kiego? Jaka�
lawina ludzi wali si� na m�j nieszcz�sny gr�b.
Grifuellhes bierze banknoty i daje Grabarzowi.
GRIFUELLHES
Macie tu, m�j cz�owieku, i zapomnijmy o tym przykrym zdarzeniu. (do Giersa) Czuj�
okropny niesmak po tym wszystkim.
GIERS
14
Ale�, m�j ksi���, ja wiedzia�em o tym od lat ca�ych i nie m�wi�em, bo wiedzia�em, �e nic
dobrego z tego nie wyjdzie. Trzeba o tym zapomnie�.
Nas�uchuj�. Kareta skr�ca za pag�rkiem. Skrzyp k� coraz g�o�niejszy.
GRIFUELLHES
Popsu�o mi to dawn� lini� �ycia, a nie da�o �adnej nowej. Nie wiem, jak teraz zacz��?
I GRABARZ
M�j synu, dam ci jedn� rad�: zabierz si� od dzi� do pracy. Czy my�lisz, �e ja przestan�
kopa� groby? (S�o�ce wstaje z lewej strony i oblewa pomara�czowym �wiat�em scen�.
Klaudestyna budzi si� z transu i przestaje malowa�. Siedzi nieruchoma.) Nie � b�d� do
ko�ca �ycia tym, czym jestem. Od siebie samego si� nie oderwiesz, cho�by� si�
dowiedzia�, �e jeste� synem samego Belzebuba.
GRIFUELLHES zamy�lony, gryzie ga�k� od szpicruty. S�ycha� skrzyp k� karety tu� na lewo
Tak � to jest w�a�nie fatalne. Dowiedzia�em si� o tym dzisiaj. (podaje r�k� Grabarzowi)
Dzi�kuj� ci, ojcze, i wi�cej si� nie zobaczymy.
I GRABARZ
I to nawet jest niepotrzebne. Ja proponuj�, �eby�my si� dzi� upili razem � na z�o��
wszystkiemu.
Z lewej strony wpadaj�: Ksi�na ubrana czarno, w koronkowej chusteczce na siwych w�osach
i Baronowa ubrana fioletowo, w czarnym kapeluszu.
KSIʯNA
M�j Padoval! Nareszcie! Ach, ta baronowa! To straszne! Te plotki! (wskazuje na
Grabarza) To on! To oni!
Grabarz I wychodzi milcz�c na prawo. Przedtem poci�ga za r�kaw Girtaka, kt�ry si� opiera i
zostaje.
GRIFUELLHES
No i c� z tego, moja mamo? Nie trzeba przesadza�. Nic si� z�ego nie sta�o. Owszem �
nawet, og�lnie bior�c, jestem zadowolony, Czasem dzieje si� co�, co na razie jest
zupe�nym bezsensem, a potem, po latach, widzimy, �e wszystko ma sens ukryty, i to
bardzo g��boki.
KSIʯNA uspokojona
Czy naprawd�, m�j synku? Czy nie dozna�e� nerwowego wstrz�su?
GRIFUELLHES ponuro
Nie tak to �atwo wstrz�sn�� nerwy syna takiego draba jak m�j ojciec. Stary jak grzyb, a
patrzcie, co za d� wykopa�. I [to] w nocy. W nocy! Co� nies�ychanego!
BARONOWA do Ksi�nej
Nudzi� si�, Wasza Wysoko��, nudzi� si� �miertelnie. Musia�am mu wymy�li� jak��
rozrywk�.
KSIʯNA
Dobrze ju�, moja duszko. Skoro Padoval jest zadowolony, to nic mi wi�cej nie potrzeba,
(do syna) A nie b�dziesz �le my�la� o mnie?
15
GRIFUELLHES
Przecie� mama mnie zna: �niczemu si� nie dziwi�, jest moj� dewiz�. Chocia� dzi�
zdziwi�em si� troch�. O � widz�, �e je�li zwariuj� kiedy, to ze strony mamy to przyjdzie.
Obejmuje j� i ca�uje.
KSIʯNA
Ach, ten Giers � co za orygina�. Zawsze my�l o �mierci, pu�kowniku?
GIERS
Tak jest, Wasza Wysoko��. Jestem starcem stoj�cym nad grobem: o tym prosz� nie
zapomina�.
KSIʯNA
Tak, tak. Wiem o twojej manii i szanuj� j�.
GIERS
Staram si� tak przemy�le� �mier�, aby my�l o niej nie przeszkodzi�a mi w dokonaniu
rzeczy ostatecznych u kresu �ycia.
KSIʯNA nie s�ucha go
A kt� jest ta panienka? (wskazuje Klaudestyn�; do Plazmonika) O panu s�ysza�am. To pan
jest winien, �e moj� biedn� R�� pos�dzono o szpiegostwo.
PLAZMONIK nagle zrywa si� z noszy
Tak, tak � kochana R�a! Tak kochana, �e Wasza Wysoko�� odm�wi�a jej skromnego
subsydium na zrobienie nowych instrument�w. Czort wie, sk�d musia�a bra� pieni�dze,
�eby tego dokona�, i teraz jest pos�dzona o, szpiegostwo, bo nie umie si� wyt�umaczy� ze
swoich dochod�w. I ja tak�e, bo wzi��em od niej g�upie 10 000.
GIERS
W�a�nie o to chodzi. Ani s�owa wi�cej! (zagaduje t� spraw�) Ta panna jest malark�.
Tworzy jakie� metafizyczne misteria z punktu widzenia pluskwy polnej.
Wszyscy zbli�aj� si�, do Klaudestyny, kt�ra wstaje. Ksi�na i Baronowa patrz� przez face-amainy.
KSIʯNA
Ka�dy ma swoje wady. Ja wiem, �e jestem sk�pa, ale... (spogl�da na obrazek Klaudestyny)
Ale� to cudowne!
Z prawej strony pojawia si� dw�ch mieduwalszczyk�w. Girtak daje im r�k� zna�, �eby usiedli.
Siadaj� w trawie.
GIERS patrz�c na obraz
Rzeczywi�cie. Ja si� nie znam, ale to jest wspania�a rzecz.
BARONOWA
Ach � ta paj�czynka! I te krople rannej rosy! To �liczne!
PLAZMONIK podchodz�c
To jest nic niewarta sentymentalna interpretacja natury.
16
GRIFUELLHES
Nie zgadzam si� z panem. Pan jest oczywi�cie wytworem teorii swego ojca: metafizyczna
konstrukcja form czy te� co� podobnego. Cha! Cha!
KLAUDESTYNA
Niech ksi��� si� nie �mieje. Doktor Bl�destaug ma te� racj�, ale w zupe�nie innym
wymiarze.
GRIFUELLHES
Mniejsza o wszystkich Bl�destaug�w! Mo�e pani zechce powr�ci� naszym powozem i
zje�� �niadanie w zamku? My�l�, �e mama zrobi pani� nadworn� malark�. (do Ksi�nej)
Prawda, mamo?
KSIʯNA
Tak � to jest �liczne. Ale widzisz: trzeba si� liczy� z kosztami. Ale prosz�, niech pani
jedzie z nami.
Na lewo pojawia si� trzech mieduwalszczyk�w. Girtak daje im znak r�k�. Siadaj� w trawie.
PLAZMONIK
Szcz�liwi ludzie! Je�d��, chodz�, maluj�. A ja? Wszystko przez ten przekl�ty list! (do
Padovala) Ksi���, niech Wasza Wysoko�� wierzy: jestem niewinny. Prosz� si� wstawi� za
mn�.
GRIFUELLHES niech�tnie
Mo�liwe, mo�liwe. Ja nic nie m�wi�. �ledztwo wyja�ni. (do pa�) No, chod�my. Nic ju�
wi�cej istotnego zaj�� nie mo�e. (spostrzega mieduwalszczyk�w) A kt� s� ci ludzie?
GIRTAK
To robotnicy, kt�rzy zak�adaj� dreny na bagnach, Wasza Wysoko��.
GRIFUELLHES
Acha. (do Giersa) A c� pan, panie pu�kowniku?
GIERS
Ja zostaj�. Chwila rozmy�la�, a potem id� piechot� do domu.
KSIʯNA
Dusze skazanych m�cz� go, jak Ryszarda III. Nieprawda�, pu�kowniku? Do widzenia, do
widzenia.
Baronowa podaje r�k� Ksi�nej, Grifuellhes � Klaudestynie. Wychodz� na lewo. Plazmonik
�aduje si� na nosze. �o�nierze wynosz� go za tamtymi.
GIERS
Girtak, I say: czego ci ludzie tu siedz�? Prosz�, �eby mnie zostawi� w spokoju.
Girtak szybko podchodzi do niego.
GIRTAK tajemniczo
Panie pu�kowniku: to s� mieduwalszczycy. Oznaczy�em im schadzk� przy grobie, bo to
jest jedyny wyra�ny punkt w tych pustkowiach. My�la�em, �e wszyscy rozejd� si� przed
17
wschodem.
GIERS zdumiony
Mieduwalszczycy? Wi�c ty te�?!...
GIRTAK
Tak. Niech pan pu�kownik uda kogo innego. Ja ryzykuj�, ale wierz�, �e pan pu�kownik
przyst�pi do nas.
GIERS
O � to ciekawe! Chcesz mnie nawr�ci�? Nie wiem, czy zostan�, ale w ka�dym razie
dzi�kuj� ci. (�ciska go za rami�) Bardzo istotny moment mego �ycia. Mog� dzi� nie
rozmy�la� o �mierci. Ale nie r�cz� za nic. Mo�e stan� si� waszym prawdziwym wrogiem.
GIRTAK
Tymczasem prosz� udawa�. Sytuacja jest bardzo zawi�a. Wyja�nimy j� p�niej. O � tam
idzie nasz prezes, baron Buffadero.
Z lewej strony wchodzi Cynga, przebrany za robotnika, z trzema mieduwalszczykami. Cynga
zatrzymuje si�.
CYNGA wskazuj�c na Giersa
Kto to jest?
GIRTAK
Nowy cz�onek, panie baronie. Kandydat na nawr�cenie.
Pi�ciu innych mieduwalszczyk�w zbli�a si� koncentrycznie do rozmawiaj�cych.
CYNGA
Dobrze. (do Giersa) Czy pan wiesz, jakie s� nasze cele? Ale, ale, sk�d ja pana znam?
Takie mam wra�enie, jak bym pana widzia� kiedy� w mundurze.
GIERS
Mo�liwe, �e gdzie� spotkali�my si�. Ale chyba nie w mundurze. Pomiesza�o si� panu.
CYNGA
Mo�liwe. Mniejsza o to. Celem naszym jest zast�pienie w�adzy �wieckiej przez duchown�.
Kap�anami b�dziemy my, wed�ug rytua�u wiary stworzonej przez Joachima Mieduwa�a,
naszego proroka. Z t� r�nic�, �e on wierzy� w co� w rodzaju zamaskowanego panteizmu,
my za� nie b�dziemy wierzy� w nic. Pewna forma md�ej demokracji pod mask� kultu. Co�
w rodzaju egipskich kap�an�w. Ludzie wyj� o now� religi� � dow�d, �e teofizyczna bzdura
znajduje tylu wyznawc�w. Trzeba to uj�� w karby i uspo�eczni�. Rozumie pan?
GIERS
Tak, ale jaki ma by� nowy ustr�j? Sam kult ma�o mnie obchodzi, mimo �e jestem w
pewnym znaczeniu mistykiem.
CYNGA
Ustr�j? To, co obecna pseudo-md�a-demokracja robi mimo woli, my zrobimy
programowo, z ca�� �wiadomo�ci�, bez �adnego zacietrzewienia, a dlasze stopnie rozwoju
wyznaczy nam linia eksperymentu. Pierwszy punkt � �adnych ekstrapolacji. Chodzi tylko
18
o to, aby stworzy� nowy rodzaj pa�stwa kap�an�w. To, co nie uda�o si� innym ko�cio�om z
powodu istotnej wiary i kompromis�w z t� wiar�, my zrobimy �wiadomie, jako
pragmatyczny, programowy humbug...
GIERS
No dobrze, ale ustr�j?
CYNGA
Ale� pan ma t�p� g�ow�, panie Nieznajomy. M�wi� przecie: ustr�j pseudodemokratyczny,
ale bez �adnego parlamentarnego bluffu. Trzeba da� syndykatom prawdziw�, fikcyjn�
religi�, a nie substytut w rodzaju mitu o generalnym strajku. Wierz mi pan, �e dzisiejsi
ludzie s� daleko sk�onniejsi do jakiejkolwiek wiary ni� totemi�ci na Nowej Gwinei.
Chocia�by mieli zu�ytkowa� spirytyzm i kr�c�ce si� stoliki � wiara by� musi.
GIERS
Zdaje si�, �e zaczynam rozumie�.
CYNGA
No � i chwa�a Bogu. Siadaj pan. (do innych) I wy, panowie! W imi� Joachima Mieduwa�a,
zaczynamy. Posiedzenie otwarte.
19
AKT DRUGI
Salon R�y van der Blaast. Przy�mione, widmowo czyste zielone �wiat�o od g�ry. Fortepian
na lewo w rogu. Przy nim stoi harfa. Mn�stwo instrument�w muzycznych na �cianach.
Portrety wielkich muzyk�w. Kanapy na lewo i na prawo. Jedna ma�a kanapka na �rodku
sceny. Mn�stwo poduszek. Przewa�aj�ce kolory: b��kit ultramarynowy i czarny. Rzadkie
plamy fioletu i ciemnej czerwieni. Drzwi na lewo i w �rodku; te ostatnie zawieszone portier�
szmaragdowego koloru. Na prawo ko�o kanapy szafka czarnego koloru. W rogu prawym
zielony baldachim nad czarn�, du�� kanap�. Ko�o kanapki w �rodku stolik z przyrz�dami do
herbaty. R�a, ubrana w jasnozielon� sukni�, siedzi na kanapce w �rodku, trzymaj�c w
obj�ciach Zosi�, ubran� w niebiesk� sukienk�, z ciemnofioletowymi szarfami. Pauza. Z lewej
strony wchodzi S�u��ca ubrana zielono.
S�U��CA
Pan baron de Buffadero.
RӯA zrywaj�c si�
Prosi�! (do Zosi) Zosiu, id� bawi� si� do Jaskini Z�ego. (Zosia biegnie do kanapy na prawo
i tam bawi si� lalkami, nie zwracaj�c na nic uwagi a� do odwo�ania. Wchodzi Cynga,
ubrany w czarny anglez.) Czemu tak p�no?! Czy� nie wiesz, �e �y� bez ciebie nie mog�?
Rzuca si� mu w obj�cia.
CYNGA
Ale�, moja droga, uspok�j si�.
RӯA
By�am tak niespokojna, �e ze zdenerwowania podar�am w kawa�ki ostatnie preludium �
wiesz, to �h-moll�, kt�re tobie by�o dedykowane. B�d� musia�a napisa� drugi raz. A do
tego jeszcze to oskar�enie o szpiegostwo! Ten spisek! Czy nie m�g�by� przynajmniej
wzi�� st�d tych papier�w? Tak si� boj�.
CYNGA
Dzi� wezm� wszystko. Tylko przedtem si�d� i pos�uchaj mnie uwa�nie. To jest ostatnia
pr�ba twego przywi�zania do mnie. Po pierwsze: rozmawia�em wczoraj z Giersem, kt�ry
przyst�pi� do mieduwalszczyk�w.
RӯA
Jakim sposobem go sk�oni�e�?
Siadaj� ko�o stolika na �rodku.
20
CYNGA
Tylko dlatego, �e nie wiedzia�em, z kim m�wi�. Potem wyda�o si� wszystko. Druga
wiadomo�� jest gorsza. Podejrzenia o nale�enie do bandy szpiegowskiej s� o tyle s�uszne
co do ciebie, �e ja jestem g��wnym szpiegiem kraju Macerbat�w. Musia�em to robi�, aby
mie� pieni�dze na wy�sze cele.
R�a s�ucha go og�upia�a, po czym zakrywa twarz r�kami i pochyla g�ow� a� do kolan.
RӯA
Jeste� okrutny, �e teraz dopiero mi to m�wisz. Teraz, kiedy opl�ta�e� mnie tak, �e gotowa
bym zbrodni� dla ciebie pope�ni�. Och! jaki� jeste� niedobry!
CYNGA
Wi�c nie przesta�a� mnie kocha�?
RӯA
Nie � niech piek�o mnie czeka, b�d� twoj� do �mierci. Ty i muzyka. Ach � i te moje nowe
instrumenty, i mo�liwo�� wystawienia mojej �Pi�tej symfonii� � to wszystko te same
�r�d�a?
CYNGA
Wszystko te same. Trudno. Kochasz mnie czy nie?
RӯA
Tak, tak � tylko tak strasznie jestem teraz rozerwana... Ju� nic nie wiem... Och � jaki ty
straszny cz�owiek jeste�, J�zefie! Ale mo�e dlatego tak ci� kocham.
Cynga g�adzi j� po g�owie.
CYNGA
Na pocieszenie powiem ci jedno: sprzeda�em dokumenty bardzo ma�o znacz�ce, ale dla
zach�ty na przysz�o�� p�acono mi �wietnie. Od dzi�, od kiedy Giers przeszed� na nasz�
stron� i jestem ju� pewniejszy siebie � chc� przesta� by� szpiegiem. Dlatego ci to m�wi�.
Nie zni�s�bym ci�gle tego k�amstwa mi�dzy nami. Rozumiesz: s� �wi�stwa i
�wi�stwa.Tego, �eby ci� ca�e �ycie ok�amywa�, pope�ni� nie mog�em.
Wbiega S�u��ca.
S�U��CA
Prosz� pani, przyjecha�a Jej Wysoko��. Ca�y dom otoczony policj�. Nikogo nie
wypuszczaj�. Wej�� wolno, ale wyj�� nie.
Cynga wstaje gwa�townie, ale zachowuje zimn� krew. S�u��ca wychodzi.
RӯA
O Bo�e, Bo�e! Co robi�?!
Cynga szybko przebiega w kierunku drzwi �rodkowych. Na lewo s�ycha� g�osy.
CYNGA we drzwiach, na wp� wychylony spod zielonej kotary
Gdzie papiery?
RӯA
Dzi� przenios�am je do tej szafki. (wskazuje na prawo. Cynga wychyla si� zza portiery i
21
robi znak w kierunku szafki. R�a � r�wnie�. We drzwiach na lewo ukazuje si� Ksi�na,
Baronowa i Giers.) Za p�no!!
Cynga znika niepostrze�enie za kotar�. Giers ma ogolona brod� i obci�te w�osy. Granatowy
mundur z czerwonymi wy�ogami.
KSIʯNA kt�ra dos�ysza�a ostatni wykrzyknik
Co za p�no, moje dziecko?
RӯA
Ach � nic... Taka jestem zdenerowowana. Przepraszam Wasz� Wysoko��.
Wita si� ze wszystkimi.
KSIʯNA
Nie b�j si�, moja duszeczko. Zdo�a�am nak�oni� Giersa, �eby dzi� zrobi� u ciebie rewizj�.
Wszystko si� raz wyja�ni i sko�czy. (do Giersa) M�wi�am panu zawsze, panie
pu�kowniku, �e ten tajemniczy kochanek R�y to jaki� mit. (do R�y) On nie chcia� u pani
robi� rewizji teraz, �eby wi�cej si� �na�apa�o do pu�apki�, jak si� wyra�a�. Dzi� nareszcie
zdecydowa� si� dzia�a� po ludzku.
GIERS
A jednak ju� zdo�ano mi donie��, �e kto� wszed� tu i dot�d nie wyszed�. Zobaczymy,
zobaczymy! Nie wiadomo, jak wygl�da�, bo mia� twarz zas�oni�t� ko�nierzem. Do��
wysoki, barczysty. He, he!
RӯA
Ale�, panie pu�kowniku...
GIERS
No nic, zobaczymy.
Ksi�na siada przy stoliku prawym profilem do widowni.
KSIʯNA
Prosz�, siadajcie pa�stwo. Ja jestem tak pewna mojej R�y, �e niczego si� nie boj�.
Dlatego przyjecha�am na rewizj�, �eby� si� czu�a pewniejsz�, moja duszko.
Siadaj�.
RӯA niewyra�nie
Tak... To jest... Dzi�kuj� z ca�ego serca Waszej Wysoko�ci. (do Zosi na prawo) Zosiu. Id�,
poca�uj w r�czk� Jej Wysoko��. (Zosia podbiega szybko, ca�uje Ksi�n� w r�k� i zaraz
wraca do zabawy.) Jej Wysoko�� pozwoli, �e ja tu b�d� musia�a sprz�tn�� jedn� rzecz.
Idzie na prawo w kierunku szafki.
GIERS wstaj�c
Jej Wysoko�� mo�e pozwoli, ale ja � nie. Pani zechce spocz��.
RӯA
Zosiu, we� te rzeczy z tej szafki i wynie� do sypialni. Zosia rusza si� niech�tnie od
zabawy.
GIERS
22
Zosiu! Baw si� dalej! (Zosia wraca do lalek) Ho! Ho! Zaczynaj� dzia� si� rzeczy
podejrzane! Pani zechce usi���. Zaraz przyjdzie pan Plazmonik na konfrontacj�. (Dzwoni.
Wbiega S�u��ca.) Poprosi� tu porucznika Flowersa i dw�ch �andarm�w.
S�u��ca wychodzi. R�a siada przy stoliku, okazuj�c szalone zdenerwowanie.
KSIʯNA popijaj�c herbat�
Nie b�j si�, duszko. Nic nie b�dzie. Wszystko jeszcze obr�ci si� na dobre.
GIERS
Zobaczymy. Zobaczymy. (Wchodzi Flowers i dw�ch �andarm�w w kapeluszach. Flowers
w takim samym mundurze jak Giers. R�ni� si� epoletami. Za nimi dw�ch gwardzist�w
wprowadza Plazmonika.) Przeszuka� wszystkie pokoje!
Porucznik i �andarmi rozpoczynaj� rewizj� od salonu.
RӯA wstaj�c
Panie Plazmoniku, niech pan patrzy, co za okropno�� � mnie rewiduj�.
PLAZMONIK zimno, ironicznie
Nic dziwnego w tym nie widz�. Jeste�my oboje bardzo podejrzanymi osobisto�ciami. A
c� pani tajemniczy kochanek? Czy znalaz� si�? (do Giersa) S�dz�, �e teraz mog� m�wi�
ju� o wszystkim?
GIERS
Ale� wal pan, ile pan chcesz. Zapala papierosa i patrzy za rewiduj�cymi.
RӯA do Plazmonika, obserwuj�c bokiem rewiduj�cych ze straszliwym niepokojem
I pan przeciwko mnie! Wszyscy si� sprzysi�gli i wszystko!
Pada na krzes�o.
PLAZMONIK m�wi zimno i ironicznie, stoj�c dalej mi�dzy dwoma gwardzistami na lewo
Nieszcz�liwa mi�o�� zmienia si� albo w �agodne przywi�zanie, albo pot�guje si� a� do
nienawi�ci. Ostatni wypadek stosuje si� do mnie. Nie wiem, co b�dzie � nawet nie
przeczuwam � ale czuj� napi�cie nie�wiadomej woli tak straszne, �e zdaje mi si�, i�
m�g�bym dom ten wysadzi� w powietrze...
GIERS
Nie b�d� pan �miesznym, panie Bl�destaug. Chwila jest nieodpowiednia.
RӯA
O, Bo�e, Bo�e!
Ksi�na zaczyna patrze� z zimn� ciekawo�ci�, bez �ladu poprzedniego wsp�czucia.
KSIʯNA
Rzeczywi�cie � zaczyna by� ciekawie...
PLAZMONIK
Czuj�, �e rozwi�zanie si� zbli�a. Post�pi� tak, jak mi naka�e tajemny g�os wy�szej
�wiadomo�ci.
W tej chwili porucznik Flowers rozbija czarn� szafk� na prawo i wydobywa plik papier�w.
23
FLOWERS
�a y est, mon colonel. Znalaz�em. Tajne akta spisku mieduwalszczyk�w.
Giers podchodzi do niego.
GIERS bior�c papiery
To ciekawe. (przegl�da) Podpisany baron de Buffadero. (do Flowersa) Nic wi�cej?
FLOWERS grzebi�c w szafce
O � jeszcze jeden pakiet.
Podaje Giersowi, kt�ry gor�czkowo rozwija pakiet i zag��bia si� w czytaniu.
RӯA zrywaj�c si�
Panie pu�kowniku! To s� moje listy mi�osne! Nie wolno panu tego ogl�da�.
GIERS
Prosz� sta� na miejscu. (�andarm zbli�a si� do R�y) �adne listy mi�osne! Mi�dzy pani� a
p�nocnym fortem Centurii? (powiewa ku niej jakim� planem) Mi�dzy pani� a fortec� w
Rogalii nad delt� Kamuru? Nareszcie! Panie Flowers, schowaj pan to, a papiery tych
mieduwa��w dasz mi pan do przejrzenia.
Zamieniaj� si� na papiery. R�a siada bezw�adnie na kanapce. Zosia bawi si� dalej. Ksi�na
obserwuje sytuacj� przez face-a-main. Plazmonik zmienia si� nagle w zupe�nie innego
cz�owieka. Krokiem stanowczym, z g�ow� podniesion�, podchodzi do pu�kownika i staje na
baczno��, pomimo �e jest ubrany po cywilnemu, w szary kostium marynarkowy.
PLAZMONIK
Panie pu�kowniku.melduj�: porucznik rezerwy Bl�destaug, i lejbgwardii grenadier�w Jego
Wysoko�ci ksi�cia Macieja. Zeznanie ostateczne, ale pod pewnym warunkiem.
Giers mimo woli r�wnie� staje na baczno��.
GIERS
Jaki to warunek?
PLAZMONIK
Kiedy wsadzicie nas do wi�zienia: mnie i, j�, (wskazuje na R��) musz� mie� gwarancj�,
�e b�dziemy siedzie� w jednej celi.
Pauza. Ksi�na wybucha skrzecz�cym �miechem. Wt�ruje jej cienkim piskiem Baronowa.
GIERS
Co za dziki pomy�l! Jakim sposobem?
PLAZMONIK
Panie pu�kowniku, ostrzegam, �e jakkolwiek zabrano mi wszystk� bro�, mam jeszcze to,
(wyjmuje z kieszeni od kamizelki jaki� maty przedmiot) no�yk od �yletki dobrze oprawiony.
Je�li mi pan pu�kownik nie obieca w tej chwili, podrzynam sobie gard�o natychmiast i nie
dowiecie si� nic. Nigdy! Na mnie urywa si� nitka z tego k��bka. Prosz� o szybk� decyzj�.
GIERS wahaj�c si�
Dobrze � zgadzam si�. O ile to nie dotyczy pa�skiej wolno�ci osobistej.
PLAZMONIK
24
Nie dotyczy. S�owo oficerskie?
GIERS
S�owo oficerskie.
PLAZMONIK
Dobrze. (uroczy�cie) Ja jestem g��wnym szpiegiem kraju Macerbat�w. Te papiery nale��
do mnie. R�a van der Blaast jest moj� wsp�lniczk�.
R�a oniemia�a siedzi na kanapce.
GIERS
Hullo! A to cudowna rzecz! Teraz rozumiem! Ale dlaczego nie zrobi� pan tego wcze�niej?
PLAZMONIK dysz�c ci�ko
Nie mog�em si� zdecydowa�. Teraz koniec. Jestem z tamtej strony.
GIERS do Flowersa
Panie poruczniku, zatelefonowa� w tej chwili po majora Dejbla!
FLOWERS
Rozkaz.
Wychodzi na lewo.
RӯA kt�ra siedzia�a dot�d jak skamienia�a, z szeroko rozwartymi oczami, krzyczy zrywaj�c
si�
To nieprawda!
GIERS zimno
Pani zechce si� uspokoi�. G��wny oskar�ony przyzna� si� do winy.
R�a znowu flaczeje w strasznej walce ze sob� i pada na kanapk�. Kotara w drzwiach
�rodkowych uchyla si� i wychodzi zza niej zupe�nie spokojny Cynga.
GIERS odwracaj�c si�; wszyscy odwracaj� si� r�wnie�
Hullo! Jeszcze jedna niespodzianka! Baron de Buffadero. C� pan tu robi?
Cynga, id�c ku pu�kownikowi, �ciska, mijaj�c R��, jej rami�. R�a krzyczy z b�lu.
RӯA
Ach!!!
CYNGA hipnotyzuj�c j� twarz� w twarz
Milcz, pod�a!! Nie masz prawa pisn�� ani s�owa. Nie wiedzia�em, w jakim domu bywam.
Moja dobra s�awa by�a nara�ona w ka�dej chwili. (podchodzi do pu�kownika; Plazmonik
stoi zdr�twia�y) Panie pu�kowniku, dobry wiecz�r.
Podaje Giersowi r�k�, kt�ry �ciska j� machinalnie. R�a siedzi zupe�nie zmarmeladowana.
GIERS
Ale sk�d pan si� tu wzi��, panie Buffadero?
CYNGA
Wszed�em od ty�u.
25
GIERS
Ale dlaczego od ty�u?
CYNGA
Bo tak mi si� podoba�o.
GIERS
To nie jest �adna odpowiedz. My tu robimy rewizj� w gnie�dzie szpieg�w. Prosz� by�
bardziej explicite w swoich zeznaniach. Ja jestem na s�u�bie.
PLAZMONIK
To on! Ona mia�a kochanka! Ok�amywa�a mnie dwa lata, dwa d�ugie lata! Ale teraz j�
mam. O � teraz ona b�dzie tylko moj�. W piekle czy w wi�zieniu � wszystko jedno. Panie
pu�kowniku, pan dotrzyma s�owa?
GIERS niecierpliwie, odwracaj�c si� do niego
Dotrzymam, dotrzymam. (do Cyngi) No � m�w pan dalej, panie baronie. Tu chodzi o
pa�skie �ycie � o co� wi�cej jeszcze, wie pan? He, he!
CYNGA odwraca si� do R�y i patrzy na ni� przez chwil�
A � �cierka! (do pu�kownika) Nie mog� si� opanowa� jeszcze. By�em tu � panie
pu�kowniku: ja tego nie wym�wi�. Kto jest ta pani?
Wskazuje na Ksi�n�, kt�ra ci�gle obserwuje sytuacj� przez swoje szkie�ka.
RӯA zupe�nie z�amana, podchodzi do Giersa i m�wi
Panie pu�kowniku, on si� kocha� w mojej s�u��cej. Taki wielki cz�owiek tak nisko upad�.
Ona jest wcieleniem wszelkiej perwersji. To okropne!
GIERS do Cyngi
Czy to prawda?
CYNGA ponuro
Niestety � tak.
Opuszcza na d� g�ow�.
PLAZMONIK padaj�c przed R� na kolana
Wi�c on nie by� twoim kochankiem?! R�o! To jest najpi�kniejszy dzie� mego �ycia. Gdy
zostaniemy razem � b�dziesz musia�a mnie kocha�. Ja jestem teraz innym. Ja mam w sobie
si�� straszliw�. Ja pokonam nawet moj� chorob�.
RӯA ob��dnie
Mo�e, mo�e. Nic nie wiem teraz.
Siada i ukrywa twarz w d�oniach. Plazmonik kl�cz�c ca�uje jej bezw�adn� r�k�. Cynga
rozmawia szeptem z pu�kownikiem. Wchodzi stary Bl�destaug w towarzystwie majora Dejbla.
BL�DESTAUG
Plaziu, co ty tu robisz? Ca�y tydzie� ci� szukam. Nie wiedzia�em, �e znasz t� pani�.
Dopiero teraz mi powiedzieli. Szukam ci� po wszystkich znajomych.
Plazmonik wstaje i rzuca si� do ojca.
26
PLAZMONIK
Papo! Nie s�d� mnie. Sta�y si� rzeczy straszne. Ale kiedy� mnie zrozumiesz i przebaczysz.
To wszystko usprawiedliwi mi� kiedy�.
BL�DESTAUG obejmuj�c go
Ale co? Co w�a�ciwie si� sta�o?
PLAZMONIK
Jestem szpiegiem. By�em pos�dzony. Teraz przyzna�em si�. �ycie jest sko�czone. Teraz
b�d� pracowa� tylko i jedynie nad urzeczywistnieniem twojej teorii.
BL�DESTAUG
O, Bo�e! Co za okropno��!
PLAZMONIK
Niech papa przywita si� z Jej Wysoko�ci�.
Bl�destaug odwraca si�, idzie do Ksi�nej i ca�uje j� w r�k�.
KSIʯNA g�adz�c go po g�owie
Ci�ko pana B�g do�wiadcza, panie Bl�destaug. I mnie tak�e. Moja kochana R�a jest
szpie�yc�. Tak � to straszne!
PLAZMONIK
A teraz s�uchajcie mnie wszyscy: �ycie artysty jest przypadkiem. Post�puj�c tak jak dot�d,
szed�em za g�osem mojej artystycznej intuicji. S� arty�ci, kt�rzy tworz�c stwarzaj�
pozytywne warto�ci w �yciu, i s� ci, kt�rzy najistotniej tworz� niszcz�c �ycie w�asne, a
nawet innych.
KSIʯNA
Co za cynizm! Ja panu pomog� to przetrzyma�, panie Bl�destaug.
Bl�destaug obsuwa si� do jej kolan. Ona obejmuje jego g�ow� r�kami.
PLAZMONIK
Prosz� s�ucha�! �y�em w okropnych m�czarniach, ale nie wszystko umia�em artystycznie
usprawiedliwi�, nie wszystko mog�em przemieni� na istotne warto�ci. Teraz koniec. Teraz
teoria mego ojca wcieli si� naprawd� i tym wynagrodz� mu t� okropn� krzywd�. Gdyby
zamkni�to mnie samego, zwariowa�bym i nie stworzy�bym nic. Z ni� (wskazuje na R��)
dokonam rzeczy wprost piekielnych. Ona te�. Ja umetafizyczni� jej muzyk�. Dzi� wiem, �e
mam na to si��. Zawdzi�czam to wszystko pu�kownikowi Giersowi.
G1ERS
Mo�e tam i co z tego b�dzie. Ja si� nie znam. Dla mnie jest pan ohydnym oficerem
rezerwy i szpiegiem � kombinacja, kt�rej nie znosz� wprost fizycznie. Md�o mi si� robi na
sam� my�l. (do R�y) C� pani na to?
RӯA
Ach, panie pu�kowniku, sztuka przede wszystkim. Je�li on dokona tego, o czym m�wi, to
nawet wi�zienie mnie nie przera�a. Ale a propos: czy b�d� mog�a mie� fortepian?
27
GIERS
O � co to, to nie. �adnych ha�as�w. Wszelkie d�wi�ki w wi�zieniu s� wykluczone.
Przecie� pani chyba mo�e pisa� bez fortepianu?
RӯA
Mog�, ale zawsze wo�a�abym...
GIERS nagle uderzaj�c si� palcem w g�ow�
Ale, ale � panie Plazmonik: czemu pan pisa� do pani o pieni�dze? Jako szpieg musia� pan
mie� przecie ca�e fury mamony?
PLAZMONIK
Tego dnia potrzebowa�em absolutnie 10 000 grajbler�w. M�j agent o�wiadczy� mi, �e je�li
tego dnia nie dostanie � wyda mnie. A posy�ka od Macerbat�w sp�ni�a si�.
GIERS
Mo�e by pan tak wyda� jeszcze wsp�lnik�w? H�?
PLAZMONIK
Nie zmuszajcie mnie do nadmiaru �wi�stw. Czy� i tak nie dosy�?
GIERS
Jeszcze jedno: papiery podpisane s� przez jakiego� Cyng�. Co to znaczy?
PLAZMONIK
O, Bo�e! Jak on mnie m�czy! M�j pseudonim, Cynga � to ja.
GIERS
Dobrze � ju� wi�cej nic nie potrzeba. Po nitce dojdziemy do k��bka. (do Dejbla) Panie
majorze, zaczynamy robot�.
PLAZMONIK
Niech papa nie rozpacza � zrobi� cudowne rzeczy. Czuj� si� zdr�w jak byk. (do Giersa) A
propos, panie pu�kowniku, ile lat b�dzie to trwa�o?
GIERS
Najmniej pi�tna�cie.
PLAZMONIK
To nie�le.
GIERS
No � ale za to szybkie przyznanie si� dostarcz� panu przyrz�d�w do szwedzkiej
gimnastyki, jakkolwiek regulamin innego jest zdania w tej kwestii. Chocia�...
Wpada Grifuellhes w towarzystwie Klaudestyny de Montreuil i dw�ch grabarzy. Ubrany jest
w mundur gwardii: zielony z bia�ymi wy�ogami. Opr�cz Klaudestyny wszyscy trzej s� bardzo
pijani.
GIERS
Baczno��!! (Wszyscy wojskowi staj� na �baczno��; Giers podchodzi do ksi�cia) Wasza
28
Wysoko��, szpiedzy z�apani. Ocali�em pa�stwo od ohydnej zdrady. Plazmonik Bl�destaug
sam przyzna� si� do winy.
GRIFUELLHES
Dobrze, dobrze, m�j stary. Spocznij!
GIERS
Spocznij!!
Wojskowi flaczej�.
GRIFUELLHES do Ksi�nej, kt�ra nie popuszcza Bl�destauga
Mamo! Mamo! Daj pok�j tej starej kukle. Czy mama zakocha�a si� na staro�� w tym
ramolciu? Ale wie mama? Jednak �wiadomo�� urodzenia takiego, a nie innego, co�
znaczy. Ciekawy jestem, jakie by miny mieli nasi arystokraci, gdyby znali wszystkie
tajemnice swoich rod�w. Co do mnie � zacz��em Nowe �ycie. M�j papa jest cudowny
cz�owiek.. To m�drzec! Mo�e i ja zostan� grabarzem. To warto za cen� takiej filozofii
�ycia.
I GRABARZ
Przesadzasz, m�j synu. Jestem zwyk�y pijany cham � nic wi�cej. Dla ciebie to nowo��.
GRIFUELLHES
A przy tym zakocha�em si� zupe�nie w tej pani. (wskazuje Klaudestyn�) Mamo, ona musi
by� nasz� nadworn� malark� i dosta� tytu�. Po czym � �eni� si� z ni�.
KSIʯNA
Dobrze, dobrze, m�j syneczku. Byleby� tylko si� nie nudzi�.
Bl�destaug wstaje.
KLAUDESTYNA do Bl�destauga
Pan jest zmartwiony post�powaniem syna? Panie doktorze, ja te� maluj�, troch� inaczej
mo�e ni� pan by chcia�, ale zawsze jest w tym co�. Niech pan si� pocieszy. Ja panu go
zast�pi�.
BL�DESTAUG
Pi�tna�cie lat!! O, Bo�e, Bo�e! I do tego takie ohydne to wszystko. On z ni� b�dzie
zamkni�ty!
Wskazuje na R��.
KLAUDESTYNA
Pi�tna�cie lat to nic. Jak wyjdzie, b�dzie mia� czterdzie�ci pi��. Najwspanialszy wiek.
Niech pan mnie tymczasem uwa�a za c�rk�, panie doktorze. A z ni� w ka�dym razie
b�dzie mu lepiej.
Bl�destaug obejmuje j�.
PLAZMONIK
B�d�cie pa�stwo pewni, �e nie zmarnuj� tego czasu.
RӯA
Ale Zosia! Zupe�nie o niej zapomnia�am.
29
KLAUDESTYNA
Pani c�reczka? Bior� j� do siebie. B�d� mia�a sztucznego ojca i sztuczn� c�rk�. Tak by�am
sama przez ostatnie lata!
GRIFUELLHES
I mnie niech pani we�mie na sztucznego m�a, panno Klaudestyno. Ja bez pani �y� nie
mog�.
KLAUDESTYNA
Jeszcze nie wiem. Ksi��� ma za gwa�towny temperament.
GRIFUELLHES
Ja si� utemperuj�. Jednak bardzo wdzi�czny jestem baronowej za te rewelacje. Czy�
przysz�oby mi na my�l przedtem, �eby si� �eni� z jak�� malark�? Swoboda! Cudowna
rzecz!! Ty � Girtak: wybaczysz mi, �e ci zabieram twoj� mi�o��. Trudno � znajdziesz
kogo� odpowiedniejszego.
GIRTAK
Na razie nie zajmuj� mnie te problemy. Mam co� wa�niejszego na g�owie, Wasza
Wysoko��.
GRIFUELLHES
Pewno poetyczne bzdury. No, pa�stwo, idziemy � ka�dy w odpowiednie dla niego miejsce.
GIERS
Tak � prowadzi� oskar�onych. Jutro s�d. (do oficer�w) Wobec przyznania si� b�dzie to
prosta formalno��. Prosz�.
CYNGA
Panie pu�kowniku, prosz� pana o jedn� jeszcze grzeczno��: chc� par� s��w powiedzie� van
der Blaast�wnie na po�egnanie.
GIERS
Owszem. (�mieje si�) Tylko nie po�am pan jej ko�ci przy tej rozmowie. (do wszystkich)
Prosz� pa�stwa � chod�my z tej jaskini ohydy.
KLAUDESTYNA
Zosiu, idziesz ze mn�. Mamusia jest dzi� bardzo zaj�ta.
Zosia podbiega do niej. Klaudestyna bierze j� za r�k�. Ksi�na wyprowadza chwiej�cego si�
Bl�destauga. Z nimi: Klaudestyna z Zosi� i Plazmonik mi�dzy dwoma gwardzistami.
PLAZMONIK przechodz�c, do R�y
Od jutra wiecz�r zaczynamy.
R�a milczy. Staje obok niej Cynga. Oboje zdradzaj� szalon� niecierpliwo��. Ostatni
wychodzi Giers z oficerami i �andarmami. Drzwi si� zamykaj�. R�a i Cynga m�wi�
po�piesznie zd�awionym szeptem.
RӯA
Kochasz mnie? Czy rozumiesz, co dla ciebie zrobi�am?
30
CYNGA obejmuje j� i ca�uje w usta
Wiem. Jeste� wielka. Zreszt� to d�ugo nie potrwa. Uwolni� ci� w kr�tkim czasie. Niech
tylko nasz spisek si� uda.
RӯA
Ja jego nie b�d� nigdy. Wierzysz mi?
CYNGA
Chcia�bym wierzy�. Trudno. Trzeba wszystko po�wi�ci� dla rzeczy wy�szej kategorii.
RӯA
Kocham ci�. Ja jego zadr�cz� w tym wi�zieniu. Pod�y gad.
CYNGA
Lubi� takie �ycie. Pomy�l, �e wszystko wisia�o na w�osku. Gdyby nie to, �e pozna�em
wczoraj Giersa, i gdyby nie jego przyst�pienie do mieduwalszczyk�w, gdyby nie mi�o��
tego idioty do ciebie � zgniliby�my oboje w wi�zieniu. Co za przypadki! Dwa tygodnie
temu zniesiono kar� �mierci. Brrrr � jeszcze m�g�bym wisie�! A gdyby kara �mierci
istnia�a, ten ba�wan nigdy by nie wzi�� winy na siebie. Wiesz, �e �ycie jest daleko bardziej
przypadkowe, ni� to w normalnych warunkach my�limy.
RӯA
Ale nie �ycie artyst�w. Zobaczysz, co za piekielne rzeczy ja tam napisz�. Tylko zdaje mi
si�, �e ty za ma�o martwisz si� tym, �e mnie z nim zamkn�. Ty mnie nie kochasz. Pami�taj,
�e gdybym ja ci� nie kocha�a, tak jak kocham, to by� te� z tego nie wybrn��. O tym nie
my�lisz wcale.
CYNGA
Nie