8597
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 8597 |
Rozszerzenie: |
8597 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 8597 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8597 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
8597 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
OTFRIED PREUSSLER
NASZA KSI�GARNIA
OTFRIED PREUSSLER
malutka
czarownica
Prze�o�yli
HANNA O�OGOWSKA
i ANDRZEJ O�OGOWSKI
Ilustrowa�a
MA�GORZATA SAWICKA
,
Wydawnictwo �Nasza Ksi�garnia"
Malutka Czarownica z�o�ci si�
By�a sobie Malutka Czarownica, kt�ra mia�a tylko sto
dwadzie�cia siedem lat, a to, jak na czarownic�, jest naprawd�
bardzo ma�o.
Mieszka�a w zaczarowanym domku, kt�ry sta� samotnie
w g��bi lasu. By� to niewielki domek, ale Malutkiej Czarownicy
zupe�nie wystarcza� i wcale nie marzy�a o pi�kniejszym. Mia�
wspaniale pochylony dach, ko�lawy komin i klekoc�ce okien-
nice. Z ty�u za domkiem sta� piec do pieczenia chleba. Pieca
oczywi�cie nie mog�o zabrakn��. Domek bez takiego pieca nie
nadawa�by si� na mieszkanie dla �adnej czarownicy.
Malutka Czarownica mia�a te� kruka, kt�ry umia� m�wi�.
Nazywa� si� Abraksas i potrafi� powiedzie� nie tylko �dzie�
dobry" albo �dobry wiecz�r", jak ka�dy zwyczajny kruk, kt�ry
nauczy� si� m�wi�, ale o wiele wi�cej. Malutka Czarownica
bardzo go ceni�a, poniewa� by� wyj�tkowo m�drym krukiem.
O ka�dej sprawie mia� w�asne zdanie i wypowiada� je prosto
z mostu.
Oko�o sze�ciu godzin dziennie Malutka Czarownica po�wi�ca-
�a na to, �eby si� wprawia� w czarowanie, kt�re nie jest �atw�
sztuk�, i kto chce si� jej nauczy�, musi by� bardzo pilny.
Najpierw trzeba opanowa� �atwiejsze czarodziejskie sztuczki,
a p�niej zabra� si� do trudniejszych. Nale�y przestudiowa� ca��
Ksi�g� Czar�w strona po stronie, nie opuszczaj�c ani jednego
wiersza.
Malutka Czarownica by�a dopiero na dwie�cie trzynastej
stronie Ksi�gi Czar�w. Wprawia�a si� w�a�nie w wywo�ywanie
deszczu. Siedzia�a na �awce pod piecem, trzyma�a ksi�g� na
kolanach i czarowa�a. Kruk Abraksas siedzia� obok niej i by�
bardzo niezadowolony.
- Przecie� mia�a� zrobi� deszcz! - kraka� z wyrzutem. - A co ty
wyczyniasz? Za pierwszym razem spad�y bia�e myszy, za drugim
- �aby, za trzecim - jod�owe szyszki. Ciekaw jestem, czy
przynajmniej teraz uda ci si� sprowadzi� prawdziwy deszcz.
Malutka Czarownica po raz czwarty zabra�a si� do wywo-
�ywania deszczu. Wyczarowa�a na niebie chmur�, �ci�gn�a j�
b�i�ej, a kiedy chmura znalaz�a si� dok�adnie nad jej g�ow�,
zawo�a�a:
- Deszczu, padaj!
Chmura rozdar�a si� i lun�a... ma�lank�.
- Ma�lanka! - zaskrzecza� kruk. - Zdaje si�, �e� ju� zupe�nie
zwariowa�a! Co jeszcze b�dzie pada�o? Mo�e klipsy do suszenia
bielizny, a mo�e szewskie szpilki? �eby to chocia� by�y okruchy
bu�ki albo rodzynki!
- Musia�am si� przy czarowaniu przej�zyczy� - t�umaczy�a si�
Malutka Czarownica.
Zdarza�o si� jej i przedtem od czasu do czasu pomyli�. Ale �eby
a� cztery razy z rz�du, jak teraz?
- �Przej�zyczy�!" - przedrze�nia� j� kruk. - To ja ci powiem,
w czym rzecz. Jeste� po prostu roztargniona! Kto przy czarowa-
niu my�li o wszystkim innym, a nie o tym, co trzeba, musi si�
pomyli�. Powinna� si� troch� bardziej skupi�.
- Tak my�lisz? - odrzek�a Malutka Czarownica i gwa�townie
zamkn�a ksi��k�. - Masz racj�! - zawo�a�a b�yskaj�c oczami
pe�nymi z�o�ci. - Rzeczywi�cie nie mog� si� skupi�. A wiesz
dlaczego? Bo jestem w�ciek�a!
- W�ciek�a? - zapyta� kruk. - Na kogo?
- Z�o�ci mnie - odpar�a Malutka Czarownica - bo dzi� jest
Noc Walpurgi* i wszystkie czarownice spotykaj� si� na ta�cach
na Blocksbergu.
No i co?
- I powiedzia�y, �e jestem jeszcze za ma�a na ta�ce. Nie chc�,
�ebym tam polecia�a i ta�czy�a razem z nimi!
Kruk pr�bowa� pocieszy� Malutk� Czarownic�.
- Zastan�w si� - m�wi� - maj�c tylko sto dwadzie�cia siedem
lat nie mo�esz ��da�, �eby ci� du�e czarownice traktowa�y jak
* Noc Walpurgi - wed�ug niemieckich wierze� ludowych w Noc Walpurgi (z 30
kwietnia na 1 maja) czarownice odprawiaj� sabat na g�rze Blocksberg.
doros��. Zaprosz� ci� na ta�ce, kiedy b�dziesz starsza. Wtedy
pozwol� ci na wszystko.
- Jeszcze czego! Ja chc� by� tam ju� dzisiaj! - wykrzykn�a
Malutka Czarownica. - Rozumiesz?
- Je�eli co� jest niemo�liwe, to trzeba to sobie wybi� z g�owy
- zakraka� kruk. - Czy w�ciek�o�ci� co� zmienisz? B�d� rozs�d-
na! Co w�a�ciwie chcesz zrobi�?
- Wiem, co zrobi�. Polec� dzi� w nocy na Blocksberg.
Kruk si� przestraszy�.
- Na Blocksberg? Przecie� tego w�a�nie zabroni�y ci czarow-
nice. Chc� si� bawi� wy��cznie w swoim towarzystwie!
- Phi! - zawo�a�a Malutka Czarownica. - Du�o jest rzeczy
zabronionych. Ale je�eli nie dam si� z�apa�...
- Z�api� ci�! - przepowiada� kruk.
- Ach, g�upstwo! - odpar�a czarownica. - Wsun� si� mi�dzy
inne czarownice, kiedy ju� b�d� ta�czy�y. I odlec� do domu,
zanim si� wszystko sko�czy. W zamieszaniu, jakie dzi� w nocy
zapanuje na Blocksbergu, nikt mnie nie zauwa�y.
Heja! Heja! Hop!
Malutka Czarownica nie da�a si� przekona� m�dremu kruko-
wi Abraksasowi i polecia�a noc� na Blocksberg.
Wszystkie du�e czarownice ju� si� tam zebra�y. Z rozwianymi
w�osami i trzepoc�cymi sp�dnicami ta�czy�y wok� zaczarowa-
nego ogniska. By�o ich tam pi�� albo i sze�� setek: czarownice
g�rskie, le�ne, b�otne, czarownice od suszy, od mg�y, od burzy,
od wiatru, od zi�. Kr�ci�y si� w dzikim wirze, wymachiwa�y
miot�ami i �piewa�y:
- Heja! Heja! Hop!
Wrzeszcza�y, pohukiwa�y, pobekiwa�y, a tak�e wali�y pioruna-
mi i ciska�y b�yskawice. Malutka Czarownica wmiesza�a si� nie
zauwa�ona w taneczny korow�d. �piewa�a na ca�e gard�o: - Hej!
Heja! Hop! - Wirowa�a wok� zaczarowanego ogniska i my�la�a
sobie: �Gdyby mnie teraz zobaczy� Abraksas, toby dopiero
zrobi� wielkie oczy".
Mo�e nawet wszystko sko�czy�oby si� dobrze, gdyby Malutka
Czarownica nie wesz�a w ta�cu w drog� swojej ciotce Rrum-
-Brum-Trrach, czarownicy od burzy. Ciotka Rrum-Brum-Trrach
nie zna�a si� na �artach, by�a zawsze nad�ta i z�a.
- Patrzcie no! A to niespodzianka! - krzykn�a, gdy spostrzeg-
�a Malutk� Czarownic� w tanecznym kole. - Czego tu szukasz?
Odpowiadaj! Czy nie wiesz, �e takim smarkulom jak ty wej�cie na
Blocksberg jest dzi� wzbronione?
- Ciotko, nie zdrad� mnie! - prosi�a przestraszona Malutka
Czarownica.
- Nic z tego! - odrzek�a Rrum-Brum-Trrach. - Musisz by�
ukarana za swoje zuchwalstwo!
Inne czarownice s�ysz�c t� rozmow�, zaciekawione, otoczy�y je
ko�em. W�ciek�a Rrum-Brum-Trrach opowiedzia�a im, co si�
sta�o, i spyta�a, co nale�y zrobi� z nieproszonym go�ciem.
- Trzeba ukara� t� smarkul�! - zawo�a�y czarownice od mg�y.
- Zaprowadzi� j� do Najwa�niejszej Czarownicy! - wrzesz-
cza�y czarownice g�rskie.
- Oczywi�cie! - krzycza�y wszystkie jedna przez drug�.
- Chwy�cie j� - i do Najwa�niejszej!
Nie pomog�y �adne pro�by ani b�agania Malutkiej Czarow-
nicy. Ciotka Rrum-Brum-Trrach z�apa�a j� za ko�nierz i zawlok-
�a do Najwa�niejszej Czarownicy.
Najwa�niejsza siedzia�a na tronie zrobionym z pogrzebaczy. Ze
zmarszczonymi brwiami wys�ucha�a opowiadania Rrum-
-Brum-Trrach i grzmi�cym g�osem zwr�ci�a si� do Malutkiej
Czarownicy:
- Odwa�y�a� si� w dzisiejsz� noc przyby� na Blocksberg,
chocia� jest to zakazane czarownicom w twoim wieku! Sk�d
przyszed� ci do g�owy taki pomys�?
- Sama nie wiem... - dr��c ze strachu odpowiedzia�a Malutka
Czarownica. - Tak bardzo chcia�o mi si� ta�czy�... Wsiad�am na
miot�� i przylecia�am.
- B�d� wi�c �askawa odlecie�! - rozkaza�a Najwa�niejsza
Czarownica. - Znikaj st�d, i to natychmiast. Bo inaczej napraw-
d� si� rozgniewam.
Ale Malutka Czarownica wyczu�a, �e z Najwa�niejsz� Czaro-
wnic� mo�na si� jako� dogada�, i zapyta�a:
6
- A czy przynajmniej na przysz�y rok b�d� tu mog�a z wami
ta�czy�?
- Hm, hm - zastanowi�a si� Najwa�niejsza Czarownica.
- Tego ci dzisiaj nie mog� obieca�. Ale je�eli przez ten czas
staniesz si� dobr� czarownic� - zobaczymy. Za rok w przeddzie�
Nocy Walpurgi zwo�am Rad� Czarownic i... wtedy ci� przeeg-
zaminuj�. Ale egzamin nie b�dzie �atwy!
- Dzi�kuj� ci! Dzi�kuj�! Za rok b�d� na pewno dobr�
czarownic� - obieca�a Malutka Czarownica. Wskoczy�a na
miot�� i chcia�a wraca� do domu. Ale w�wczas ciotka
Rrum-Brum-Trrach zapyta�a Najwa�niejsz� Czarownic�:
- Nie ukarzesz tej zuchwa�ej smarkatej?
A wszystkie inne czarownice zacz�y wo�a�:
- Ukarz j�! Kto bierze udzia� w ta�cu czarownic bez po-
zwolenia, musi zosta� ukarany.
- Mog�yby�my t� bezczeln� ropuch� wrzuci� za kar� do ognia
- powiedzia�a ciotka Rrum-Brum-Trrach.
- A gdyby j� na kilka tygodni zamkn��? - zawo�a�a czarow-
nica od suszy. - Mam u siebie pusty kurnik...
- Wymy�li�am co� lepszego! - rzek�a czarownica od bagien.
- Dajcie j� mnie, a wsadz� j� po szyj� w b�oto!
- Nie! - sprzeciwi�y si� czarownice od zi�. - Powinny�my
podrapa� jej twarz!
- To swoj� drog�! - parskn�y czarownice od wiatru. - Ale
musi tak�e dosta� porz�dne lanie.
- Wierzbowymi r�zgami - zasycza�y skalnice.
- I miot�� na dodatek! - doradzi�a ciotka Rrum-
Brum-Trrach.
Malutka Czarownica zaniepokoi�a si� nie na �arty. Czym to
si� sko�czy?
- S�uchajcie! - zabra�a g�os Najwa�niejsza, kiedy si� ju�
wszystkie wygada�y. - Je�eli ��dacie, �eby ta ma�a zosta�a
ukarana...
- ��damy tego! ��damy!... - wrzeszcza�y ch�rem czarownice,
a najg�o�niej ciotka Rrum-Brum-Trrach.
- Wi�c proponuj�, �eby�my po prostu zabra�y jej miot��.
Niech wraca do domu piechot�. B�dzie musia�a i�� trzy dni i trzy
noce, zanim dotrze do swojego lasu. Wystarczaj�ca kara.
- Niewystarczaj�ca! - powiedzia�a niezadowolona ciotka
Rrum-Brum-Trrach, jednak wszystkie inne czarownice uwa�a�y,
�e mo�na na tej karze poprzesta�. Odebra�y Malutkiej Czarow-
nicy miot�� i wyrzuci�y ze �miechem do ogniska, a potem �yczy�y
jej szcz�liwej podr�y.
Malutka Czarownica obmy�la zemst�
Ach, jaka d�uga by�a ta droga do domu! Trzy dni i trzy noce
w�drowa�a Malutka Czarownica na obola�ych nogach, a pode-
szwy jej bucik�w by�y ca�e w strz�pach. Dopiero czwartego ranka
dotar�a do domu.
- Nareszcie wr�ci�a�! - powita� j� kruk Abraksas.
Siedzia� na kominie domu i z niepokojem czeka� na swoj�
pani�. Kiedy j� zobaczy�, kamie� spad� mu z serca. Rozwin��
skrzyd�a i pofrun�� na jej spotkanie.
8
- �adna historia! - zakraka�. - Ca�ymi dniami latasz po
�wiecie, a ja tu siedz� i czekam jak g�upi.
Przyjrza� si� uwa�nie Malutkiej Czarownicy i przeskoczy�
z nogi na nog�. s
- Jak ty wygl�dasz! Dlaczego kulejesz?! Jeste� zakurzona od
st�p do g�owy! Czy�by� wraca�a piechot�? My�la�em, �e mia�a�
z sob� miot��?
- Mia�am - westchn�a Malutka Czarownica.
- Jak to: mia�am? Co to znaczy?
- To znaczy, �e przepad�a.
- Miot�a?...
- Przepad�a - powt�rzy�a Malutka Czarownica.
Teraz krukowi rozja�ni�o si� w g�owie. Przekrzywi� g�ow�
i powiedzia�:
- Wi�c ci� z�apa�y? To by�o do przewidzenia. Dziwi�bym si�,
gdyby si� sta�o inaczej. Na nic lepszego nie zas�u�y�a�.
Malutkiej Czarownicy by�o ju� wszystko jedno. �Spa�! - my�-
la�a tylko. - Spa�!"
Powlok�a si� do izby i rzuci�a si� na ��ko.
- Hej! Zdejmij chocia� te zakurzone �achmany! - oburzy� si�
Abraksas, ale Malutka Czarownica ju� chrapa�a. Spa�a jak suse�
a� do nast�pnego ranka.
Kiedy si� obudzi�a, Abraksas siedzia� na por�czy ��ka.
- Wyspa�a� si�? - zapyta�.
- Troch� - odpowiedzia�a Malutka Czarownica ziewaj�c.
- Mo�e wreszcie opowiesz, co si� z tob� dzia�o?
- Najpierw zjem �niadanie. Z pustym �o��dkiem bardzo
trudno opowiada�.
Nie spiesz�c si� Malutka Czarownica zjad�a obfite �niadanie.
Kiedy pomimo najlepszych ch�ci nie mog�a ju� wi�cej zmie�-
ci�, odsun�a talerz i opowiedzia�a o wszystkim.
- Mia�a� szcz�cie przy swojej lekkomy�lno�ci - powiedzia�
Abraksas. - Pami�taj jednak, �e do przysz�ego roku musisz sta�
si� d o b r � czarownic�.
- Postaram si� - obieca�a. - Od dzi� b�d� si� uczy�a nie sze��,
lecz siedem godzin dziennie. Ale opr�cz tego musz� jeszcze zrobi�
co� bardzo wa�nego.
- Co takiego?
Malutka Czarownica wykrzywi�a ze z�o�ci� twarz i wycedzi�a
przez zaci�ni�te z�by:
- Mu-sz� si� ze-m�ci�!
- Na kim?
- Na ciotce Rrum-Brum-Trrach! To ten potw�r jest wszyst-
kiemu winien. Ona mnie wyda�a! Tylko ona! To przez ni� mam
obola�e nogi i zdarte zel�wki. To ona podjudza�a przeciwko mnie
inne czarownice. Ona pierwsza za��da�a, �eby mnie Najwa�niej-
sza Czarownica ukara�a. Nawet odebranie miot�y jej nie wystar-
czy�o. Wszystkiego jej by�o ma�o!
- Tak - powiedzia� kruk - post�pi�a podle. Ale m�ci� si� za
to?...
- Zaczaruj� j� tak, �e b�dzie mia�a �wi�ski ryj, o�le uszy,
ciel�ce kopyta, kozi� brod� i krowi ogon! - sycza�a Malutka
Czarownica.
- Krowi ogon i kozia broda? - prychn�� drwi�co m�dry
kruk. - C� to znaczy dla tej pioru�skiej ciotki? Jest przecie�
10
czarownic� jak ty i w mgnieniu oka potrafi wszystko od-
czarowa�.
- Tak s�dzisz? - Malutka Czarownica zrozumia�a, �e o�limi
uszami i ciel�cymi kopytami niewiele zwojuje. - Masz racj�
- powiedzia�a. - Ale wpad�am na jeszcze lepszy pomys�. Ciotka
Rrum-Brum-Trrach zostanie unieszkodliwiona na dobre. Nie
wierzysz?
- Mo�liwe - odrzek� Abraksas - ale obawiam si�, �e je�eli
zrobisz co� z�ego ciotce Rrum-Brum-Trrach, to gorzko tego
po�a�ujesz.
- Dlaczego? - zawo�a�a zdziwiona Malutka Czarownica.
- Bo obieca�a� Najwa�niejszej, �e zostaniesz dobr� czarow-
nic�. A dobre czarownice nie mog� robi� nic z�ego. Wbij to sobie
do g�owy!
Malutka Czarownica spojrza�a niepewnie na m�drego kruka.
- M�wisz powa�nie?
- Oczywi�cie - powiedzia� Abraksas. - Na twoim miejscu
dobrze bym si� nad tym zastanowi�.
Czy ma pan miot�y?
Co robi Malutka Czarownica, kiedy ma strasznie zm�-
czone nogi? Kr�ci ma�� z ropuszego skrzeku, komarzego
sad�a i mielonych z�b�w nietoperza i gotuje to wszystko
w garnku na otwartym ogniu. Potem smaruje t� ma�ci� bol�-
ce miejsca, mruczy zakl�cie z Ksi�gi Czar�w i nogi jej s�
zdrowiute�kie.
- A wi�c to mamy ju� z g�owy - westchn�a z ulg� Malutka
Czarownica, gdy ma�� i zakl�cie poskutkowa�y.
- Nie b�dziesz ju� kula�a? - zapyta� Abraksas.
- Sp�jrz! - krzykn�a Malutka Czarownica i przeta�czy�a
bosymi nogami przez ca�y dom. Potem w�o�y�a po�czochy
i buciki.
- Chcesz wyj��? - zdziwi� si� kruk.
- Tak. I mog� ci� zabra�. Id� na wie�.
- To daleko - powiedzia� Abraksas. - Nie zapominaj, �e nie
masz miot�y i musisz i�� piechot�.
11
- W�a�nie dlatego, �e nie chc� d�u�ej chodzi� pieszo, musz� i��
do wsi.
- Chyba ze mnie kpisz?
- Czemu? Id� tam po to, aby kupi� miot��.
- A, to co innego - powiedzia� Abraksas. - Oczywi�cie, id�
z tob�. B�d� pewniejszy, �e nie zdarzy ci si� nic, co mog�oby
op�ni� tw�j powr�t do domu.
Droga do wsi prowadzi�a przez las pe�en korzeni, pie�k�w,
przewr�conych drzew, ga��zi oraz k�uj�cych je�yn. Krukowi to
nie przeszkadza�o. Siedzia� na ramieniu Malutkiej Czarownicy
i tylko uwa�a�, �eby ga��� nie stukn�a go w g�ow�. Ale Malutka
Czarownica potyka�a si� co krok na korzeniach i zaczepia�a
sp�dnic� o ga��zie.
- Co za okropna droga! - wo�a�a co chwila. - Pocieszam si�
tylko, �e wkr�tce b�d� zn�w mog�a je�dzi� na miotle.
Dotarli do wsi i weszli do sklepu pana Baldwina Pieprzy-
ka. Pan Pieprzyk nie zdziwi� si�, kiedy Malutka Czarownica
i kruk przekroczyli pr�g sklepu. Nie widzia� jeszcze nigdy
czarownicy i my�la�, �e to jaka� zwyk�a stara kobiecina z s�sied-
niej wsi.
Uk�oni� si�, ona tak�e go pozdrowi�a, a potem pan Pieprzyk
zapyta� uprzejmie:
- Czym mog� pani s�u�y�?
Malutka Czarownica kupi�a najpierw �wier� funta nadzie-
wanych cukierk�w i zaraz podsun�a torebk� krukowi pod
dzi�b.
- Pocz�stuj si�.
- Dzi�kuj� bardzo - odpowiedzia� kruk.
Pan Pieprzyk zdumia� si� ogromnie.
- A to uczony ptak! - powiedzia� ze znawstwem i doda�: - Co
jeszcze dla pani?
- Czy ma pan miot�y?
- Oczywi�cie! Mam miote�ki r�czne, miot�y brzozowe i miot�y
kuchenne. I oczywi�cie szczotki do szorowania. A mo�e chce
pani miote�k� do kurzu?
- Nie. Dzi�kuj�. Prosz� o miot�� brzozow�.
- Z kijem czy bez?
12
- Z kijem - poprosi�a Malutka Czarownica. - Kij jest
najwa�niejszy. I nie powinien by� za kr�tki.
- Mo�e ta? - zaproponowa� us�u�nie pan Pieprzyk. - Miot�y
o d�u�szych kijach, niestety, chwilowo wysz�y.
- My�l�, �e ta mi wystarczy - powiedzia�a Malutka Czarow-
nica. - Wezm� j�.
- Czy �yczy pani sobie, �eby miot�� obwi�za� sznurkiem?
- spyta� pan Pieprzyk. - Zwi�zan� b�dzie si� lepiej nios�o.
Dzi�kuj�. Bardzo pan uprzejmy, ale to zbyteczne.
- Jak sobie pani �yczy.
Pan Pieprzyk przeliczy� pieni�dze i odprowadzi� Malutk�
Czarownic� do drzwi.
- Mam zaszczyt pani� po�egna�! Do widzenia! S�uga...
�Uni�ony" - chcia� dorzuci�, lecz nagle mow� mu odj�o.
Zobaczy�, �e jego klientka siad�a okrakiem na miotle, �cisn�a j�
kolanami, zamrucza�a co� i miot�a - fiuu! - wraz z ni� i krukiem
natychmiast pofrun�a w g�r�.
Pan Pieprzyk nie wierzy� w�asnym oczom.
�Panie Bo�e, we� mnie pod swoj� opiek�! - pomy�la�. - Czy to,
co widz�, jest prawd�, czy mi si� tylko �ni?"
Dobry pomys�
Malutka Czarownica pop�dzi�a na nowej miotle jak wiatr.
Z potarganymi w�osami i chustk� powiewaj�c� na karku �miga�a
nad dachami i kominami wiejskich dom�w. Abraksas, kt�ry
siedzia� na jej ramieniu, musia� si� mocno trzyma� pazurami.
- Uwa�aj! - zakraka� nagle. - Wie�a ko�cielna!
W ostatniej dos�ownie chwili Malutka Czarownica zd��y�a
skr�ci� miot�� w bok. Inaczej nadzia�aby si� na sam czubek
wie�y.
Tylko fartuch zaczepi� si� o dzi�b �elaznego kurka i z trzas-
kiem rozdar� si� na p�.
- Le� wolniej! - strofowa� j� kruk. - Przez ten piekielny p�d
kark skr�cisz! Czy jeste� szalona?
- To nie ja! - zawo�a�a Malutka Czarownica. - To miot�a.
Ponios�a mnie, bestia!
13
Z now� miot�� jest tak samo, jak z m�odym koniem: trzeba j�
najpierw ob�askawi� i uje�dzi�. Je�eli wychodzi si� z tego tylko
z rozdartym fartuchem, mo�na powiedzie�, �e si� mia�o szcz�cie.
Ale Malutka Czarownica by�a m�dra. Skierowa�a miot�� nad
puste pola. Tam na nic ju� nie mog�a wpa��.
- Galopuj! - wo�a�a do miot�y. - Galopuj, prosz� bardzo! Jak
si� zm�czysz, to nabierzesz rozumu! Wio!
Miot�a na wszelkie sposoby pr�bowa�a uwolni� si� od czarow-
nicy. Wykonywa�a najdziksze skoki, stawa�a d�ba, opada�a - ale
nic nie pomaga�o. Czarownica siedzia�a mocno i nie dawa�a si�
zrzuci�. Wreszcie miot�a pogodzi�a si� z losem. Zacz�a s�ucha�
Malutkiej Czarownicy. Pos�usznie lecia�a raz wolniej, raz szyb-
ciej, to prosto, to w lewo czy w prawo.
- No, widzisz! - powiedzia�a Malutka Czarownica z zadowo-
leniem. - Trzeba by�o od razu tak post�powa�.
Doprowadzi�a swoje ubranie i chustk� do porz�dku. Po-
klepa�a miot�� po kiju i ju� spokojnie polecia�a do lasu.
Lecieli nad czubkami drzew. G��boko w dole widzieli ska�y
i �ywop�oty zje�yn. Nowa miot�a by�a teraz potulna jak baranek.
Malutka Czarownica z rado�ci macha�a nogami i cieszy�a si�, �e
nie musi i�� piechot�. Liczy�a lisie jamy, a do zaj�cy i saren
weso�o kiwa�a r�k�.
- Popatrz no! My�liwy! - zakraka� w pewnej chwili Abraksas
i wskaza� dziobem w d�.
- Widz� go, a jak�e - zawo�a�a czarownica. Wysun�a usta
i naplu�a my�liwemu na kapelusz.
- Dlaczego to zrobi�a�? - zapyta� kruk.
- Bo tak mi si� podoba�o! - za�mia�a si� czarownica. - My�-
liwemu b�dzie si� zdawa�o, �e pada deszcz.
- Tak si� nie robi - rzek� kruk z nagan� w g�osie. -Dobra
czarownica nie mo�e ludziom plu� na g�ow�.
- Ach, daj mi spok�j! - zawo�a�a z rozdra�nieniem Malutka
Czarownica. - Ju� mi si� znudzi�o o tym s�ucha�!
- Prosz� bardzo - zakraka� dotkni�ty Abraksas. - R�b tak
dalej, a twoja ciotka Rrum-Brum-Trrach b�dzie z takich kawa-
��w p�ka� z rado�ci.
- A c� j� to obchodzi?
14
- Bardzo j� obchodzi! - zawo�a� kruk. - Nie mo�esz sobie
wyobrazi�, jak si� ucieszy, je�eli do przysz�ego roku nie zo-
staniesz dobr� czarownic�. Chcesz jej zrobi� t� przyjemno��?
Malutka Czarownica potrz�sn�a przecz�co g�ow�.
- A je�li si� nie myl�, jeste� na najlepszej do tego drodze
- doko�czy� Abraksas i umilk�.
Malutka Czarownica zamilk�a tak�e. S�owa m�drego kruka
zastanowi�y j�. Jak by nie patrze� na t� spraw�, tak czy tak,
wychodzi�o na jedno: Abraksas mia� racj�. Kiedy wr�cili do
domu, powiedzia�a:
- Masz s�uszno��. Musz� zosta� dobr� czarownic�. Tylko
w ten spos�b rozprawi� si� z t� okropn� ciotk�. Musi zzielenie�
i po��kn�� ze z�o�ci.
- Naturalnie, �e zzielenieje - zakraka� Abraksas - ale od
dzisiaj twoje wszystkie post�pki musz� by� dobre.
- B�d� o tym pami�ta� - przyrzek�a Malutka Czarownica.
15
Wichura
Malutka Czarownica �l�cza�a teraz nad Ksi�g� Czar�w nie
sze��, ale ca�e siedem godzin dziennie. Do egzaminu, jaki j�
czeka�, chcia�a mie� w g�owie wszystko, czego mo�na wymaga�
od dobrej czarownicy. Uczenie si� nie sprawia�o jej trudno�ci,
by�a przecie� jeszcze taka m�oda! Tote� wkr�tce umia�a na
pami�� wszystkie wa�niejsze sztuczki czarnoksi�skie.
Czasem wybiera�a si� na niewielk� przechadzk�. Po tylu
godzinach pilnej nauki potrzebowa�a jakiej� odmiany. Od
kiedy mia�a now� miot��, ch�tnie spacerowa�a po lesie. Cho-
dzenie na w�asnych nogach z w�asnej woli to wielka przy-
jemno��.
Pewnego razu podczas takiej w�dr�wki z krukiem Abrak-
sasem spotka�a w lesie trzy stare kobiety. Nios�y na plecach
wielkie kosze i spogl�da�y pod nogi, jakby czego� szuka�y.
- Czego szukacie? - zapyta�a Malutka Czarownica.
- Szukamy suchej kory i ob�amanych ga��zi - odpowiedzia�a
jedna z kobiet.
- Ale nie mamy szcz�cia - westchn�a druga. - Las jest jak
wymieciony.
- D�ugo ju� tak szukacie?
- Od wczesnego rana - powiedzia�a trzecia kobiecina. - Szu-
kamy, szukamy i nie nazbiera�y�my razem nawet p� kosza.
Czym b�dziemy zim� pali� w piecu?
Malutka Czarownica rzuci�a okiem na prawie puste kosze,
w kt�rych by�o tylko po par� suchych patyk�w.
- Rozumiem, dlaczego macie takie smutne miny. Ale co si�
sta�o, �e nie mo�ecie nic znale��?
- To wina wiatru.
- Wiatru? - zawo�a�a czarownica. - C� on ma z tym
wsp�lnego?
- Nie chce wia� - wyja�ni�a jedna z kobiet.
- A kiedy wiatr nie wieje, suche ga��zie nie spadaj� z drzew na
ziemi� - doda�a druga.
- Ach, wi�c to tak? - powiedzia�a Malutka Czarownica.
- Du�o bym da�a za to, �ebym umia�a czarowa� - dorzuci�a
16
trzecia. - Zaraz by tu powia� wiatr jak si� patrzy. Ale, niestety, nie
potrafi�.
- To prawda - powiedzia�a Malutka Czarownica - ty rzeczy-
wi�cie tego nie potrafisz.
Trzy kobiety postanowi�y wraca� do domu.
- Nie warto dalej szuka� - orzek�y. - Nie znajdziemy nic,
dop�ki nie b�dzie silnego wiatru. Do widzenia!
- Do widzenia! - odpar�a Malutka Czarownica i zaczeka�a, a�
kobiety si� oddal�.
- Czy nie mo�na im pom�c? - zapyta� cicho Abraksas.
Malutka Czarownica roze�mia�a si�.
- W�a�nie o tym my�l�. Ale trzymaj si� mocno, bo ci�
zdmuchnie!
Wywo�anie wiatru by�o dla Malutkiej Czarownicy dziecinn�
zabaw�. Gwizdn�a przez z�by i natychmiast podnios�a si�
wichura. Ale co za wichura!
Ca�y las si� trz�s�. Ze wszystkich drzew lecia�y na ziemi� ma�e
suche ga��zki, kawa�ki kory i grube ga��zie.
Zbieraczki chrustu, przestraszone, schowa�y g�owy w ramio-
na. Obiema r�kami trzyma�y mocno swoje sp�dnice. Niewiele
brakowa�o, �eby wichura je porwa�a. Ale Malutka Czarownica
nie dopu�ci�a do tego.
- Dosy�! - zawo�a�a. - Przesta�!
Wiatr natychmiast usta�. Zbieraczki chrustu trwo�liwie rozej-
rza�y si� doko�a. Zobaczy�y, �e w lesie jest pe�no ob�amanych
suchych ga��zi.
- Co za szcz�cie! - wo�a�y. - Tyle chrustu na raz! Wystarczy
nam na wiele tygodni.
Zgarnia�y ca�e nar�cza i pakowa�y do koszy. A potem
uradowane pow�drowa�y do domu.
Malutka Czarownica spogl�da�a za nimi z u�miechem. Kruk
Abraksas te� by� zadowolony. Dziobn�� j� w rami� i po-
wiedzia�:
- Nie�le jak na pocz�tek! Wydaje mi si�, �e naprawd�
potrafisz zosta� dobr� czarownic�.
!
Naprz�d, synku!
Od tej pory Malutka Czarownica zawsze si� ju� troszczy�a, aby
zbieraczki chrustu nigdy nie wraca�y do domu z pustymi
koszami. Tote� mia�y dobry humor i przy spotkaniu z ni� m�wi�y
z u�miechem:
- W tym roku zbieranie drzewa jest prawdziw� przyjemno�-
ci�. Warto chodzi� do lasu.
Bardzo wi�c by�a zdziwiona, kiedy pewnego dnia spotka�a trzy
znajome kobiety zap�akane i z pustymi koszami. Przecie�
poprzedniego wieczoru wyczarowa�a silny wiatr i suchych ga��-
zek i kory nie brakowa�o.
- Pos�uchaj, co nam si� wydarzy�o - szlocha�y kobiety.
- Nowy le�niczy zabroni� zbierania chrustu! Wysypa� nam pe�ne
kosze i zagrozi�, �e nast�pnym razem ka�e nas aresztowa�.
- A to si� popisa�! - powiedzia�a Malutka Czarownica. - Sk�d
mu to przysz�o do g�owy?
- Jest z�ym cz�owiekiem! - wo�a�y kobiety. - Dawny le�niczy
pozwala� zbiera� chrust. A nowemu to si� nie podoba. Nie
wyobra�asz sobie, jak na nas wrzeszcza�. Koniec na zawsze
z tanim opa�em!
Kobiety zacz�y znowu p�aka�, ale Malutka Czarownica
pocieszy�a je:
18
- Zobaczycie, �e nowy le�niczy si� poprawi. Przem�wi� mu do
rozs�dku.
- A jak to zrobisz? - dopytywa�y si� kobiety.
- Znajd� spos�b. Id�cie do domu i nie martwcie si�. Od jutra
nowy le�niczy pozwoli wam zbiera� tyle chrustu, ile potraficie
ud�wign��.
Kiedy kobiety odesz�y, Malutka Czarownica w mgnieniu
oka wyczarowa�a kosz nape�niony chrustem. Postawi�a go na
skraju drogi i usiad�a obok, jakby odpoczywa�a po zbieraniu
ga��zi.
Nie musia�a d�ugo czeka�, gdy nadszed� nowy le�niczy.
Pozna�a go od razu po zielonej kurtce, strzelbie i sk�rzanej torbie
my�liwskiej.
- Ha! - zawo�a� le�niczy. - Jeszcze jedna! Co tu robisz?
- Odpoczywam - powiedzia�a Malutka Czarownica. - Kosz
jest taki ci�ki, �e musz� troszk� odsapn��.
- Nie wiesz, �e zbieranie chrustu jest zabronione?
- Nie. Sk�d mam o tym wiedzie�?
- Ale teraz ju� wiesz! - fukn�� le�niczy. - Wysypuj chrust
i wyno� si� st�d.
- Mam opr�ni� kosz? Kochany panie le�niczy, niech si� pan
zlituje! Nie mo�e pan zrobi� tego starej kobiecie!
- Zaraz ci poka��, co mog� zrobi�! - wrzasn�� le�niczy i z�apa�
za kosz, �eby go wysypa�. Wtedy Malutka Czarownica powie-
dzia�a:
- Niech pan to zostawi!
Le�niczy by� w�ciek�y. Chcia� krzykn��: �Ka�� ci� zamkn��",
ale zamiast tego powiedzia�:
- Stokrotnie przepraszam, �artowa�em. Oczywi�cie, �e mo-
�esz zatrzyma� chrust.
�Jak to si� sta�o? - my�la� zmieszany. - Powiedzia�em przecie�
zupe�nie co� innego, ni� chcia�em".
Nie m�g� wiedzie�, �e by�y to czary.
- Widzisz, synku, to mi si� podoba! - rzek�a czarownica.
- Gdyby jeszcze ten kosz nie by� taki ci�ki!
- Czy mam ci pom�c? - zapyta� le�niczy. - M�g�bym ten
chrust zanie�� ci do domu...
19
- Naprawd�, synku? - roze�mia�a si�. - Jak to �adnie z twojej
strony! Co za uprzejmy m�ody cz�owiek!
�Co te� ja plot�? Zupe�nie siebie nie poznaj�" - my�la� nowy
le�niczy i wbrew swojej woli za�adowa� sobie ci�ki kosz na
plecy.
- Mateczko - rzek� po chwili. - Je�li jeste� zm�czona, mo�esz
usi��� na koszu.
- M�wisz to powa�nie? - zapyta�a Malutka Czarownica.
Le�niczy by� bliski rozpaczy, gdy us�ysza� siebie, odpowiadaj�-
cego grzecznie:
- Ale� oczywi�cie! Prosz� ci�, w�a� na g�r�.
Malutka Czarownica nie da�a sobie tego dwa razy powtarza�.
Wskoczy�a jednym susem na kosz, a kruk przycupn�� na jej
ramieniu.
- Mo�emy rusza�! Naprz�d!
Le�niczy ch�tnie pos�a�by kosz razem ze zbieraczk� chrustu
i jej krukiem tam, gdzie pieprz ro�nie, ale by� bezradny. Musia�
d�wiga� pos�usznie, ob�adowany niby osio�.
- Prosto przed siebie - wo�a� Abraksas. - I szybciej, m�j
osio�ku, szybciej! Bo b�d� ci� musia� dziobn�� w siedzenie.
Nowemu le�niczemu robi�o si� na zmian� to zimno, to gor�co.
Bieg� k�usem bez przerwy i wkr�tce ocieka� potem. J�zyk
wywiesi� na ca�� d�ugo��. Zgubi� sw�j zielony kapelusz i sk�rzan�
torb�. R�wnie� strzelba gdzie� mu upad�a.
Biega� tak po ca�ym lesie, a kruk Abraksas komenderowa�:
- Na lewo! Tam za rowem na prawo i dalej, pod g�r�!
Kiedy si� wreszcie znale�li przed domem czarownicy, le�niczy
z trudem trzyma� si� na nogach. Malutka Czarownica nie mia�a
dla niego lito�ci.
- A mo�e by� mi, synku, por�ba� te ga��zie na drobne
kawa�ki? - zapyta�a.
- Por�bi� bardzo ch�tnie i u�o�� pod �cian� - ledwo wydysza�
le�niczy i wzi�� si� do roboty.
Kiedy sko�czy�, a r�banie zaj�o mu sporo czasu, Malutka
Czarownica powiedzia�a:
- Teraz mo�esz wraca� do domu. Dzi�kuj� ci, synku. Tak
mi�ego le�niczego jak ty rzadko si� spotyka. Zbieraczki chrustu
20
ogromnie b�d� si� cieszy�y. My�l�, �e dla wszystkich jeste� taki
uczynny?
Nowy le�niczy skin�� g�ow�. Zm�czony powl�k� si� do swojej
le�nicz�wki.
Od tej pory ka�d� zbieraczk� chrustu omija� z daleka.
Malutka Czarownica cz�sto �mia�a si� z tego �artu.
- Zawsze b�d� tak post�powa�! - o�wiadczy�a krukowi.
- Pomaga� dobrym ludziom, a dawa� nauczk� z�ym. To mi si�
podoba!
Abraksas odrzek�:
- Czy to konieczne? Powinna� raczej by� dobra bez �adnych
kawa��w.
- Ach, to jest takie nudne! - powiedzia�a psotnica.
Papierowe kwiaty
Pewnego razu Malutka Czarownica wybra�a si� do miasta.
Chcia�a si� rozejrze� po targu, kt�ry co tydzie� tam si� od-
bywa�.
- �wietnie! - zawo�a� uradowany Abraksas. - Pojad� z tob�.
W lesie czuj� si� samotny. Jest tu wiele drzew, ale ma�o ludzi.
W mie�cie, podczas targu, jest akurat odwrotnie.
Nie mogli jednak na plac targowy dolecie� na miotle, �eby nie
wywo�a� zamieszania w�r�d ludzi, co mog�o nawet �ci�gn�� im
na kark policj�.
Schowali wi�c miot�� w �anie zbo�a na skraju miasta i poszli
dalej pieszo.
Na placu targowym t�oczy�y si� ju� wok� stragan�w gos-
podynie domowe, s�u��ce, kobiety wiejskie i kucharki. �ony
ogrodnik�w zachwala�y g�o�no swoj� zielenin�, handlarze owo-
cami wo�ali: �Kupujcie jab�ka boskop i gruszki bery!" �ony
rybak�w oferowa�y solone �ledzie, w�dliniarz - gor�ce par�wki,
a garncarz - gliniane dzbany i miski, ustawione na s�omianej
macie. Tu wo�ano: �Kiszona kapusta!", gdzie indziej: �Arbuzy
i dynie! Prosz� bra� i wybiera�! "
Najg�o�niejszy by� Tani Jakub. �p$i$$ ft$?f^�$fflif�$tqppiiii
studni rynkowej, stuka� m�otkiem w sw�j aa Wieszany-na brzuchu
05-800 w Pruszkowie, u!. K. i mirtj 6
�el. 58 88 91
21 Filia Nr 2 Wypo�yczalnia dla dziecj
kramik i krzycza� na ca�e gard�o: �Kupujcie, ludzie, kupujcie!
Dzisiaj u mnie tanio! Oddaj� wszystko za p� ceny! Sznurowad�a,
tabaka, szelki. Brzytwy, szczotki do z�b�w, klamry do w�os�w!
�cierki do garnk�w, pasta do but�w i sok z czosnku! Prosz�
bli�ej! Kupujcie! Tu jest Tani Jakub!"
Malutka Czarownica cieszy�a si� z tego rozgardiaszu. Po-
zwala�a si� unosi� t�umowi w r�ne strony. W jednym miejscu
spr�bowa�a gruszek, w innym kiszonej kapusty, u Taniego
Jakuba kupi�a za par� groszy zapalniczk�, a jako dodatek
otrzyma�a pier�cionek ze szklanym oczkiem.
- Dzi�kuj� pi�knie - powiedzia�a.
- Prosz� bardzo! Zawsze do pa�stwa us�ug. Kupujcie, kupuj-
cie u Taniego Jakuba!
W k�cie, w najbardziej oddalonym miejscu placu, sta�a
milcz�ca i smutna blada dziewczynka z koszem pe�nym papiero-
wych kwiat�w.
Ludzie mijali j� oboj�tnie, nikt niczego nie kupowa� u tak
niepozornej istoty.
- �al mi tego biednego dziecka - rzek� kruk Abraksas. - Mo�e
by� si� nim zaj�a?
Malutka Czarownica utorowa�a sobie drog� przez t�um i zapy-
ta�a dziewczynk�:
- Nie mo�esz sprzeda� tych kwiat�w?
- Ach - powiedzia�a ma�a - kto w lecie kupi sztuczne kwiaty!
Je�eli wieczorem nie przynios� pieni�dzy, mama b�dzie znowu
p�aka�a, bo nie b�dzie mog�a kupi� nam chleba. Mam jeszcze
siedmioro rodze�stwa, a ojciec umar� ostatniej zimy. Robimy te
papierowe kwiaty, ale nikt ich nie chce kupowa�.
Malutka Czarownica s�ucha�a dziewczynki ze wsp�czuciem
i zastanawia�a si�, jak mog�aby jej pom�c. Po chwili wpad�a na
pomys�. Powiedzia�a:
- Nie rozumiem, dlaczego ludzie nie kupuj� tych kwiat�w?
Przecie� tak �adnie pachn�?
- Pachn�? - dziewczynka spojrza�a z niedowierzaniem. - Czy
papierowe kwiaty mog� pachnie�?
- Oczywi�cie - zapewni�a j� powa�nie Malutka Czarownica.
- Pachn� �adniej ni� prawdziwe kwiaty. Nie czujesz tego?
22
I
Papierowe kwiaty rzeczywi�cie pachnia�y. Zauwa�y�a to nie
tylko ma�a sprzedawczyni. Ludzie na placu targowym zacz�li
poci�ga� nosami.
- Co tak pachnie? - pytali jedni drugich.
- M�wi pan, �e papierowe kwiaty?
- Nie do uwierzenia!
Czy mo�na jeszcze je dosta�?
- Musz� sobie kupi�.
- Czy s� drogie?
Kto tylko mia� nos i nogi, spieszy� do k�ta, gdzie sta�a ma�a
sprzedawczyni. Bieg�y gospodynie domowe, kucharki i wiejskie
kobiety - wszyscy. �ony rybak�w zostawi�y swoje solone �ledzie,
w�dliniarz - kocio� z par�wkami, �ony ogrodnik�w - warzywa.
Wszyscy, dos�ownie wszyscy t�oczyli si� teraz wok� kosza
z papierowymi kwiatami. Nawet Tani Jakub przybieg� ze swoim
przeno�nym kramikiem. Poniewa� przybieg� ostatni, wspi�� si�
na palce i z�o�y� d�onie w tr�bk�.
23
- Halo! - krzycza� nad g�owami ludzi. - S�yszysz mnie,
dziewczynko z kwiatami? Tu Tani Jakub. Zostaw koniecznie
par� kwiat�w dla mnie. Zostaw chocia� jeden! S�yszysz? Chocia�
jeden!
- Nie! Nie! Nikogo nie wyr�nia�! Nawet Taniego Jakuba!
� wo�ali ludzie, kt�rzy stali z przodu. - Sprzedawaj kwiaty
wed�ug kolejno�ci, tak jak stoimy. - �Szcz�cie, �e jeste�my
z przodu - my�leli sobie - kwiat�w nie starczy dla wszystkich.
Ostatni odejd� z kwitkiem".
Dziewczynka sprzedawa�a i sprzedawa�a, a kwiat�w w koszy-
ku nie ubywa�o. Starczy�o dla wszystkich, kt�rzy chcieli je kupi�,
nawet dla Taniego Jakuba.
- Jak to si� dzieje? - pytali si� nawzajem zdumieni ludzie, ale
tego nie wiedzia�a nawet sama sprzedawczyni.
Jedynie Malutka Czarownica mog�aby to wyja�ni�, ale ona
wraz z Abraksasem ju� dawno wymkn�a si� z targu. Domy
miasteczka zosta�y za nimi. Zaraz dotr� do miejsca, gdzie ukryli
miot��.
Malutka Czarownica my�l�c o dziewczynce z kwiatami u�mie-
chn�a si� do siebie. Nagle kruk Abraksas stukn�� j� dziobem
i pokaza� czarn� chmur� na niebie, kt�ra szybko si� oddala�a.
Nie by�oby to nic szczeg�lnego, gdyby z chmury nie wystawa�
kawa�ek miot�y.
- Popatrz! Ciotka Rrum-Brum-Trrach! To stare straszyd�o na
pewno ci� szpiegowa�o.
- Nic si� przed ni� nie ukryje � mrukn�a Malutka Czarow-
nica.
- Przecie� nie musisz niczego przed ni� ukrywa� - rzek� m�dry
kruk - zw�aszcza tego, co dzi� uczyni�a�.
Dobra nauczka
Deszcz pada� bez przerwy przez kilka dni z rz�du. Malutkiej
Czarownicy nie zostawa�o nic innego do roboty, jak siedzie�
w swoim domku i ziewaj�c czeka� na popraw� pogody.
Dla rozrywki czarowa�a to i owo. Wa�ek do ciasta musia�
ta�czy� walca z pogrzebaczem na kuchennej p�ycie. �mietni-
24
czka wywija�a kozio�ki, a maselnica stan�a na g�owie. Ale to
wszystko nie poprawi�o humoru Malutkiej Czarownicy. Tote�
gdy wreszcie pokaza�o si� s�o�ce, nic nie mog�o utrzyma� jej
w domu.
- Dalej! � zawo�a�a ra�no. - Jazda przez komin! Musz�
zobaczy�, czy nie trzeba gdzie� czego� zaczarowa�!
- Pomy�l przede wszystkim o zrobieniu czego� dobrego
- przypomnia� Abraksas.
Polecieli razem nad lasem i nad ��kami, gdzie l�ni�y jeszcze
ka�u�e wody. Polne drogi by�y rozmi�k�e i wie�niacy cz�apali po
kolana w b�ocie.
Na szosie te� by�o niewiele lepiej.
W�a�nie nadje�d�a� z miasta w�z zaprz�ony w dwa konie,
za�adowany beczkami z piwem. Ledwie si� posuwa� po z�ej
drodze. Koniom piana kapa�a z pysk�w. By�y ogromnie zm�czo-
ne ci�kim �adunkiem, ale wo�nicy, kt�ry siedzia� na wozie, jazda
wydawa�a si� za wolna.
- Wio! Ci�gnijcie pr�dzej, bydlaki! � I niemi�osiernie, bez
przerwy, bi� konie batem.
- Co� nies�ychanego! - zakraka� oburzony Abraksas. - C� to
za grubianin! Wali konie jak katowski parobek! Czy mo�na
spokojnie na to patrze�?
- Nie martw si� - odpowiedzia�a Malutka Czarownica - ju�
on si� tego oduczy.
Lecieli nad zaprz�giem a� do najbli�szej wsi, gdzie w�z
zatrzyma� si� przed gospod� �Pod Lwi� Grzyw�". Wo�nica
wy�adowa� par� beczek piwa, przetoczy� je przez podw�rze do
piwnicy i poszed� do gospody, aby zam�wi� sobie co� do
jedzenia.
Zgrzane, zmordowane konie zostawi� w zaprz�gu. Nie dosta�y
nawet odrobiny siana czy owsa.
Malutka Czarownica poczeka�a za szop�, a� wo�nica znikn��
w gospodzie, a potem podbieg�a do szkap i zapyta�a je w ko�skim
j�zyku:
- Czy on zawsze tak �le si� z wami obchodzi?
- Zawsze - stwierdzi�y konie. - A gdyby� go zobaczy�a, kiedy
jest pijany albo w�ciek�y! T�ucze nas wtedy nawet trzonkiem
25
bata. Przyjrzyj si� bliznom na naszej sk�rze, a sama si� prze-
konasz.
- To wstyd i ha�ba! � powiedzia�a Malutka Czarownica,
- Zas�u�y� sobie na dobr� nauczk�. Czy mi pomo�ecie, �eby j�
dosta�?
- Dobrze! Czego od nas ��dasz?
- Nie ruszajcie z miejsca, kiedy wr�ci i b�dzie chcia� odjecha�.
Ani na krok.
- Och, za du�o od nas wymagasz - zl�k�y si� konie - przecie�
on nas st�ucze na kwa�ne jab�ko.
- Obiecuj� - powiedzia�a Malutka Czarownica - �e nic wam
si� nie stanie!
Podesz�a do wozu, si�gn�a po bat i zawi�za�a w�ze� na jego
ko�cu. To by�o wszystko. Mog�a teraz spokojnie wr�ci� za szop�
i czeka�, co si� b�dzie dalej dzia�o.
W chwil� potem wo�nica wyszed� z gospody, gdzie najad� si�
i napi�. Zadowolony z siebie kroczy� przez podw�rze i g�o�no
gwizda�. Wlaz� na kozio�. Wzi�� lejce w lew� r�k�, a praw�,
zgodnie z przyzwyczajeniem, chwyci� bat.
- Wio! - cmokn�� j�zykiem i chcia� odjecha�.
Kiedy konie nie ruszy�y z miejsca, rozz�o�ci� si�.
- Poczekajcie, leniuchy, ju� ja wam pomog�! - krzykn��
i zamachn�� si� szeroko batem.
Ale nie koniom dosta�o si� to uderzenie. Rzemie� zako�ysa� si�
i ciachn�� po uszach wo�nic�.
- Niech to diabli! - zakl�� i zamachn�� si� po raz drugi, lecz
i teraz nie posz�o mu lepiej.
Opanowa�a go wtedy �lepa w�ciek�o��. Skoczy� na r�wne
nogi i wywija� batem jak szalony, ale wszystkie ciosy trafia�y
w niego: w kark, w twarz, w palce, w ramiona, w plecy
i w siedzenie.
- Do stu piorun�w! - rykn�� w ko�cu. - Tego nie daruj�!
- Chwyci� biczysko za drugi koniec i uderzy� z dzik� w�cie-
k�o�ci�.
Ale tylko raz, bo biczysko trafi�o go tak mocno w nos, �e
a� mu krew pociek�a. Krzykn�� g�o�no. Bat wypad� mu z r�k.
26
Przed oczyma zrobi�o mu si� ciemno i musia� si� oprze�, �eby nie
upa��.
Kiedy po jakim� czasie wr�ci� do przytomno�ci, Malutka
Czarownica sta�a obok wozu.
- Je�eli jeszcze raz we�miesz bat do r�ki - zagrozi�a mu
- spotka ci� to samo! Zapisz to sobie na czole. A teraz odje�d�aj
precz z moich oczu. Wio!
Na jej znak konie ruszy�y pos�usznie, ci�gn�c w�z. Jeden
zar�a�:
- Dzi�kujemy pi�knie!
A drugi parskn�� rado�nie i podrzuci� �bem.
Wo�nica siedzia� na ko�le i wygl�da� jak p�tora nieszcz�cia.
Obmacywa� rozbity nos i przysi�ga� sobie: �Ju� nigdy w �yciu nie
dotkn� �adnego bata!"
Pi�tkowi go�cie
Pi�tek dla czarownic jest takim dniem, jak dla ludzi nie-
dziela. Ludzie nie pracuj� w niedziel�, a czarownice w pi�tki nie
czaruj�. A je�eli to robi� i zostan� na tym przy�apane - musz�
p�aci� kar�.
Malutka Czarownica przestrzega�a �ci�le �wi�tecznego od-
poczynku, �eby nie popsu� sobie opinii. Na wszelki wypadek
w czwartkowy wiecz�r zamyka�a miot�� na klucz, a Ksi�g�
Czar�w chowa�a na dno szuflady - �eby nie mie� pokusy.
Pi�tkowy ranek przewa�nie przesypia�a. Co mia�a robi� przed
po�udniem, je�li nie mog�a czarowa�? Po obiedzie sz�a najcz�ciej
troch� pospacerowa� albo sadowi�a si� w cienu za piecem
i leniuchowa�a. �Gdyby to zale�a�o ode mnie - mrucza�a nieraz
- pi�tek m�g�by by� raz na sze�� tygodni. Wystarczy�oby mi to
zupe�nie".
Pewnego pi�tku p�nym latem Malutka Czarownica siedzia�a
w�a�nie za piecem i nudzi�a si�. O wiele bardziej wola�aby
czarowa�. W �aden inny dzie� tygodnia nie mia�a na to tak
wielkiej ochoty.
Nagle us�ysza�a kroki, a zaraz potem pukanie do drzwi
wej�ciowych.
27
- Tak, tak! - zawo�a�a. - Ju� id�!
Zaciekawiona, wyskoczy�a zza pieca i pobieg�a zobaczy�, kto
puka.
Przed jej domkiem sta�o dwoje dzieci: ch�opiec i dziewczynka.
Trzyma�y si� za r�ce.
A kiedy spostrzeg�y Malutk� Czarownic�, powiedzia�y:
- Dzie� dobry!
- Dzie� dobry! - odrzek�a czarownica. - Czego chcecie?
- Chcieli�my zapyta� o drog� do miasta - powiedzia� ch�opiec.
- Zab��dzili�my.
- Zbierali�my grzyby - dorzuci�a dziewczynka.
- Aha - powiedzia�a Malutka Czarownica - zbierali�cie
grzyby.
Zaprosi�a dzieci do domu, pocz�stowa�a je kaw� i �wi�tecznym
plackiem, a potem zapyta�a, jak si� nazywaj�.
Ch�opiec mia� na imi� Tomasz, a dziewczynka - Weronka.
Okaza�o si�, �e byli rodze�stwem, a ich rodzice posiadali
w miasteczku gospod� �Pod Dwoma Wo�ami". By� to okaza�y
zajazd naprzeciwko rynkowej studni.
- Znam t� gospod� - powiedzia�a Malutka Czarownica
- A ty? - zapyta� Tomasz znad swojej fili�anki. - Kim ty
jeste�?
- Spr�buj zgadn�� - zachichota�a Malutka Czarownica.
- Nie mam poj�cia! Musisz nam to sama powiedzie�.
- Jestem czarownic�, a to m�j zaczarowany domek.
- Och! - zawo�a�a przestraszona dziewczynka. - Jeste� praw-
dziw� czarownic�, kt�ra umie czarowa�?
- Nie b�jcie si� ! - uspokaja� dzieci kruk. - To jest dobra
czarownica. Nie zrobi wam nic z�ego.
- Oczywi�cie, �e nie � powiedzia�a Malutka Czarownica
i dola�a go�ciom kawy. Po chwili zapyta�a: - Chcecie, �ebym
wam pokaza�a jakie� czary?
- Hola! - wtr�ci� si� Abraksas. - Zapomnia�a� chyba, �e
dzisiaj pi�tek. Zastan�w si�.
Malutka Czarownica nie namy�la�a si� d�ugo.
- Mo�emy przecie� zamkn�� okiennice i nic nie b�dzie wida�
- o�wiadczy�a chytrze.
28
Zatrzasn�a i zaryglowa�a okiennice przy wszystkich oknach,
a potem zacz�a swoje sztuczki.
Wyczarowa�a na stole kuchennym morsk� �wink�, chomika
i ��wia.
�winka i chomik stan�y na dwu �apkach i ta�czy�y. ��w nie
chcia�.
- No! - zawo�a�a Malutka Czarownica. - Zata�cz i ty!
I ��w, chc�c nie chc�c, musia� zata�czy�.
- �wietnie! - powiedzia�y dzieci. - Rzeczywi�cie potrafisz
czarowa�.
- To by� tylko pocz�tek - rzek�a Malutka Czarownica i kaza�a
znikn�� �wince morskiej, chomikowi i ��wiowi. Czarowa�a dalej
i wyczarowa�a wiele weso�ych rzeczy.
Piecowi kaza�a �piewa� piosenk�, w dzbanku do kawy wyros�y
kwiaty. Drewniane m�tewki i �y�ki kuchenne odgrywa�y na
wysokiej belce teatrzyk kukie�kowy.
Dzieciom ci�gle by�o za ma�o. �Jeszcze, jeszcze!" - prosi�y bez
ustanku. Malutka Czarownica czarowa�a przez ca�e dwie godzi-
ny, ale wreszcie powiedzia�a:
- Koniec, musicie wraca� do miasta!
- Ju� zaraz?
29
- Tak. Najwy�szy czas, je�eli chcecie przed zmrokiem by�
w domu.
Dopiero wtedy dzieci spostrzeg�y, �e zrobi�o si� p�no.
Chwyci�y swoje koszyki z grzybami i zdumia�y si�.
Tomek zawo�a�:
- Mieli�my tylko kilka kurek, a teraz nasze koszyki pe�ne s�
prawdziwk�w!
- A to dopiero - wykrzykn�a Malutka Czarownica, udaj�c
zdziwienie, i wyprowadzi�a dzieci na drog� do miasta.
- Bardzo dzi�kujemy! - powiedzia�a Weronka przy po�eg-
naniu. - A mo�e by� nas kiedy� odwiedzi�a? Oprowadzimy ci� po
ca�ej gospodzie, poka�emy ci kuchni�, piwnic�, stajni� i wo�u
Korbiniana.
- A kt� to jest Korbinian? - zapyta� Abraksas.
- To nasz ulubieniec - odpar� Tomasz. - Mo�na si� na nim
przejecha�. Przyjedziecie?
- Przyjedziemy! - powiedzia�a Malutka Czarownica. - Kiedy
wam b�dzie najwygodniej?
- W niedziel� za dwa tygodnie - zaproponowa� Tomasz.
- Wypada wtedy �wi�to strzeleckie. Spotkamy si� na fes-
tynie.
- Za�atwione - powiedzia�a Malutka Czarownica. - Przyje-
dziemy w niedziel�, za czterna�cie dni. No, biegnijcie ju�!
Tomasz i Weronka chwycili si� za r�ce i pobiegli do miasta,
a Malutka Czarownica pomy�la�a: ��eby to ka�dy pi�tek
przelecia� tak szybko!"-
Kiedy wraca�a do domu, nad dachem zaczarowanej chatki
zauwa�y�a czarn� jak smo�a chmur�.
- Masz ci los! - zakraka� Abraksas. - Ciotka Rrum-
Brum-Trrach zagl�da�a do nas. Prawdopodobnie przez ko-
min.
- A mo�e to zwyczajna czarna chmura? - rzek�a zmartwiona
Malutka Czarownica. - Nie widz� tam �adnej miot�y.
Ale w g��bi duszy bardzo si� niepokoi�a. Je�li to naprawd� by�a
ciotka? A to pech! Natychmiast oskar�y j� przed Najwa�niejsz�
Czarownic�, �e czarowa�a w pi�tek.
- Zobaczymy, co b�dzie dalej - powiedzia�a p�g�osem.
30
Czeka�a dzie� za dniem przez ca�y tydzie�, ale nic si� nie
wydarzy�o. Nie by�o wezwania do Najwa�niejszej Czarownicy,
nie ��dano od niej zap�acenia �adnej kary. Pomy�la�a wi�c z ulg�:
to nie by�a jednak ciotka Rrum-Brum-Trrach.
�wi�to strzeleckie
Bi�y dzwony, grzmia�y mo�dzierze. Rozradowane t�umy ludzi
ledwo mie�ci�y si� na b�oniu pod miastem, gdzie zwykle od-
bywa�y si� zabawy.
Malutka Czarownica rozgl�da�a si� za Tomaszem i Weronk�.
Przeciska�a si� mi�dzy lud�mi, a kruk Abraksas o ma�o nie
skr�ci� sobie szyi. Gdzie mog� by� ci dwoje?
Rodze�stwo, bardzo zmartwione, siedzia�o za namiotem
rozpi�tym na b�oniu. Malutka Czarownica po d�ugim szukaniu
znalaz�a je tam.
- C� to?! - zawo�a�a potrz�saj�c g�ow�. - Czemu macie takie
miny? Jak mo�na si� martwi� w strzeleckie �wi�to?
- My mo�emy - powiedzia� Tomasz. - Ojciec odda� naszego
wo�u na nagrod�.
- Korbiniana? - zapyta�a Malutka Czarownica.
31
- Tak! - zaszlocha�a Weronka. - Jako nagrod� dla kr�la
strzelc�w!
- Zwyci�zca ka�e go zabi� i upiec - doda� Tomasz - a potem
wszyscy strzelcy wsp�lnie go zjedz�.
- A gdyby nikt wo�u nie wygra�? - zapyta�a Malutka Czarow-
nica. - Mog�oby przecie� tak si� zdarzy�...
- To si� nie zdarzy - zaprzeczy� Tomasz. - �wi�to strzeleckie
bez kr�la strzelc�w? To si� nie zdarza.
- Wiele rzeczy si� zdarza - odpar�a Malutka Czarownica,
kt�ra ju� obmy�li�a sobie pewien plan. - Chod�cie ze mn�. Na
pewno wszystko dobrze si� u�o�y!
Dzieci, cho� z oci�ganiem, da�y si� zaprowadzi� na plac, gdzie
akurat wkraczali zawodnicy w strzelaniu. Na czele, z obna�on�
szabl�, maszerowa� kapitan, a poch�d zamyka� w� Korbinian,
przybrany kolorowymi wst�gami i wie�cami.
- Wiwat! - wo�ali ludzie wyci�gaj�c szyje, bo chcieli czym
pr�dzej zobaczy� strzeleckie zawody i tego, kto zdob�dzie
nagrod�.
- Oddzia�, st�j! - zakomenderowa� kapitan i da� znak muzy-
kantom, aby zagrali tusz.
- Cicho! Kapitan b�dzie przemawia� - sykali ludzie.
- Mam wielki zaszczyt - zacz�� kapitan - gor�co powita�
wszystkich was na naszym strzeleckim �wi�cie! A szczeg�lne
podzi�kowania nale�� si� w�a�cicielowi gospody �Pod Dwoma
Wo�ami", kt�ry podarowa� nam �ywego wo�u jako nagrod� dla
zwyci�zcy.
- Wiwat! - zakrzykn�li znowu wszyscy. - Wiwat, niech �yje
w�a�ciciel gospody! Wiwat szlachetny ofiarodawca!
Kapitan zasalutowa� szabl� i o�wiadczy�:
- Og�aszam uroczyste otwarcie naszego strzeleckiego �wi�ta.
Na ko�cu placu zabaw sta�a wysoka tyczka. Na samym jej
czubku umocowano drewnianego or�a, kt�rego nale�a�o str�ci�
celnym strza�em.
Kapitan oczywi�cie strzela� pierwszy. Spud�owa� fatalnie.
- To si� zdarza - m�wili ludzie, a kapitan zawstydzony
wycofa� si�.
32
Jako nast�pny pr�bowa� szcz�cia chor��y. Celowa� starannie,
ale kula znowu przelecia�a obok celu.
Ludzie zacz�li chichota�, a wkr�tce �miali si� ju� zupe�nie
otwarcie. Bo mo�e si� zdarzy�, �e kto� spud�uje, ale �eby
wszystkie strza�y wszystkich strzelc�w nie trafi�y do celu?
To� to mo�na p�kn�� ze �miechu! Czy widzia� kto co� podob-
nego?
- Nie do uwierzenia! - mrucza� kapitan strzelc�w i za-
k�opotany przygryza� w�sy. Najch�tniej zapad�by si� ze wstydu
pod ziemi�. Nie wiedzia� przecie�, �e Malutka Czarownica
i jemu, i innym strzelcom zaczarowa�a strzelby.
Ale dzieci w�a�ciciela gospody wiedzia�y. I po ka�dym strzale
by�y coraz weselsze.
- Cudownie! - wo�a�y. - Wspaniale!
Kiedy ju� ostatni zawodnik zako�czy� strzelanie, Malutka
Czarownica zwr�ci�a si� do Tomasza:
- Teraz ty!
- Co mam zrobi�?
- Strzeli�!
Ch�opiec zrozumia�. Przecisn�� si� do przodu na wolne miejsce
przed tyczk�.
- Ja zestrzel� tego or�a.
- Ty, p�draku? - zawo�a� kapitan i chcia� go przep�dzi�. Ale
ludzie zacz�li wo�a�:
- Dajcie mu strzeli�! Chcemy, �eby strzeli�! - Bo obiecywali
sobie dobr� zabaw�.
Rozgniewany kapitan powiedzia� wreszcie:
- Prosz� bardzo! I tak nic mu z tego nie przyjdzie!
Tomasz wzi�� strzelb�. Z�o�y� si� jak doros�y i wycelowa�.
Ludzie wstrzymali oddech. Stawali na czubkach palc�w i patrzyli
z napi�ciem na drewnianego or�a.
B�ysn�o! Hukn�o! Orze� spad� z tyczki na ziemi� - i Tomasz
zosta� zwyci�zc�.
- Wiwat! - wo�ali wszyscy i podrzucali kapelusze. - Niech �yje
Tomasz! Tomasz z gospody �Pod Dwoma Wo�ami" wygra�
wo�u!
Wtargn�li na plac i podnie�li szcz�liwego strzelca do g�ry.
Malutka Czarownica
33
- Posad�cie go na wo�u! Posad�cie go na wo�u!
- Mnie te�! - zawo�a�a Weronka.
- Chod� - powiedzia� Tomasz - to jest tak�e tw�j w�!
Gdyby to by�o mo�liwe, dzieci posadzi�yby na Korbiniana
r�wnie� Malutk� Czarownic�, ale ona nie chcia�a.
Tomasz i Weronka musieli wi�c sami pojecha� do miasta.
Kapela strzelecka ci�gn�a przed nimi i gra�a weso�e marsze,
jeden po drugim. Za nimi szli z kwa�nymi minami kapitan i jego
strzelcy. Ludzie ze wszystkich stron machali czapkami i wo�ali
rado�nie: �Brawo! Niech �yje kr�l strzelc�w".
Jaki� dziennikarz przecisn�� si� przez t�um do dzieci, otworzy�
notes, wydoby� o��wek i zapyta�:
- Kiedy i gdzie ten w� b�dzie upieczony?
- Ten w� w og�le nie b�dzie upieczony - odpowiedzia�
Tomasz. - Wr�ci do obory i tam ju� zostanie.
Bi�y dzwony, dudni�y mo�dzierze i nikt nie zauwa�y� Malutkiej
Czarownicy, kt�ra zas�oni�ta namiotem siad�a ucieszona na
swoj� miot�� i odjecha�a.
. - Znowu ci si� uda�o! - pochwali� j� Abraksas. - My�l�, �e
naprawi�a� tym swoje pi�tkowe czary.
Sprzedawca kasztan�w
Nadesz�a zima. Wok� zaczarowanego domku szala�a �nie�y-
ca i potrz�sa�a okiennicami. Malutka Czarownica nic sobie
z tego nie robi�a. Siada�a dzie� w dzie� na �awce przy kaflowym
piecu i grza�a plecy. Jej nogi tkwi�y w grubych filcowych
bamboszach. Od czasu do czasu klaska�a w r�ce i wtedy za
ka�dym razem szczapa drewna le��ca w skrzynce obok pieca
sama wskakiwa�a do paleniska. A kiedy mia�a apetyt na pieczone
jab�ko - wystarczy�o jej pstrykn�� palcami, a par� jab�ek zaraz
toczy�o si� ze spi�arni wprost do piekarnika.
Kruk Abraksas by� zadowolony.
- W ten spos�b - powtarza� wci�� na nowo - mo�na
przetrwa� zim� ca�kiem nie�le!
Ale Malutk� Czarownic� po pewnym czasie znudzi�o to leniwe
�ycie. Kt�rego� dnia o�wiadczy�a:
34
- Czy mam przez ca�� zim� siedzi